Forum Mapy Fotoradarów

Radary, fotoradary, lidary i videorejestratory ogólnie - Sposoby na uniknięcie mandatu

bartek_tsw - 13 Listopad 2013, 22:50
Temat postu: Sposoby na uniknięcie mandatu
Wszystkie sposoby już zostały gdzieś opisane, więc podrzucajcie linki.
Chyba, że wasz pomysł jest absolutnie autorski.

Cytat:
Jak uniknąć mandatu z fotoradaru? Już tłumaczymy

Przedstawiamy najlepsze sposoby na uniknięcie płacenia mandatu z fotoradaru:

BRAK ODPOWIEDZI NA KORESPONDENCJĘ ITD


Właściciel auta, które zostanie zarejestrowane przez fotoradar dostaje z ITD formularz, w którym ma do wyboru: przyznać się do winy, wskazać inną osobę, która prowadziła pojazd lub odmówić przyjęcia mandatu. Tymczasem nawet 40 proc. kierowców nie odpowiada na wezwanie ITD, która ma 180 dni na wystawienie mandatu. Jeśli w tym czasie nie uda się jej ustalić winnego (otrzymać od niego podpisanego oświadczenia), sprawę kieruje do sądu. Ma na to rok od wykonania zdjęcia, później następuje przedawnienie wykroczenia. Biorąc pod uwagę liczbę spraw, zdecydowana większość kierowców pozostaje bezkarna.

NIEWSKAZANIE WINNEGO

Kierowca, którego auto zarejestrował fotoradar dość często decyduje się nie wskazać komu powierzył pojazd, zasłaniając się niepamięcią. Za to co prawda grozi mandat, ale bez punktów karnych. To zachęca wielu kierowców do wyboru takiej kary.

JAZDA AUTEM NA ZAGRANICZNYCH NUMERACH

Co miesiąc ITD rejestruje około 20 tys. pojazdów na zagranicznych rejestracjach. Takie zdjęcia zwykle trafiają do kosza, Wykorzystują to także kierowcy z Polski, którzy korzystają z aut na zagranicznych tablicach.

WSKAZANIE OBCOKRAJOWCA

Inny sposób to wskazanie obcokrajowca jako osoby, która rzekomo pożyczyła auto i popełniła wykroczenia. Oszustwo można wykryć, jednak potrzeba na to czasu, więc ITD zwykle nie ściga takich osób.

WSKAZYWANIE KOLEJNYCH OSÓB JAKO WINNYCH

Właściciel auta, który otrzyma korespondencję od ITD, wskazuje osobę (w porozumieniu z nią), której rzekomo pożyczył auto. To powoduje, że ITD musi wysłać do niej korespondencję. Ta podaje kolejną osobę, a ta także wskazuje innego kierowcę. To powoduje przeciąganie sprawy, aż do przedawnienia czyli rok od wykroczenia.

Link

piotreg - 13 Listopad 2013, 22:57

Mój unikalny sposób - mijam radary z prędkością dozwoloną! To działa! Mam PJ od 2000r. Nie dostałem jeszcze zdjęcia!
spit - 13 Listopad 2013, 23:02

Ostre wejście pana bartka_tsw. :twisted:
Elite - 23 Grudzień 2013, 19:08



:twisted:

wksek - 26 Grudzień 2013, 13:25

piotreg napisał/a:
Mój unikalny sposób - mijam radary z prędkością dozwoloną! To działa! Mam PJ od 2000r. Nie dostałem jeszcze zdjęcia!

A ile mandatów za prędkość? :D

piotreg - 26 Grudzień 2013, 13:55

Odpukać, nie dałem się jeszcze złapać. :twisted:
wksek - 26 Grudzień 2013, 20:56

:good:

Tak trzymać. ;)

Qbek - 26 Grudzień 2013, 21:24

piotreg napisał/a:
Odpukać, nie dałem się jeszcze złapać. :twisted:

A w jakim kapeluszu jeździsz? :lol:

piotreg - 26 Grudzień 2013, 21:52

Kochany... bluźnisz. :lol:
autogaz1984 - 3 Czerwiec 2014, 14:25



Źródło: www.youtube.com

autogaz1984 - 22 Czerwiec 2014, 21:13

Cytat:
Dostał zdjęcie z fotoradaru. Nie zapłacił mandatu, a potem wygrał sprawę w sądzie

Mieszkaniec Międzyrzecza nie wskazał osoby, która popełniła wykroczenie drogowe jego samochodem. Nie zapłacił mandatu i potem wygrał sprawę w sądzie. - To precedensowe orzeczenie - twierdzi jego prawnik.


W marcu ub.r. fotoradar strażników miejskich z Krosna Odrzańskiego pstryknął zdjęcie samochodu należącego do Leszka Gerca z Międzyrzecza. Na lokalnej drodze jego pojazd przekroczył dopuszczalną prędkość o 30 km. Międzyrzeczanin i jego żona uniknęli jednak mandatów. Zostali też uniewinnieni przez sąd.

- W naszym prawie nie ma wprawdzie precedensów, ale orzeczenie sądu rejonowego w Międzyrzeczu może być wykorzystywane w dziesiątkach tysięcy podobnych spraw - zaznacza międzyrzecki prawnik Robert Krzych, który reprezentował małżeństwo przed miejscową Temidą.

Dowodem było zdjęcie samochodu L. Gerca, zrobione 23 marca ub.r. w Radnicy. Fotoradar zarejestrował przekroczenie prędkości oraz sfotografował tył pojazdu i jego rejestracje, na podstawie których strażnicy ustalili właściciela. Problem w tym, że na fotce nie widać, kto nim kierował. Zgodnie z polskimi przepisami, w podobnych sytuacjach właściciel ma wskazać użytkownika pojazdu.

- Miałem zapłacić 300 złotych mandatu, albo ujawnić, kto kierował moim samochodem. W tym dniu na pewno nie przejeżdżałem przez żadną Radnicę, bo byłem wtedy Niemczech. Nie wiem, kto mógł w tym dniu korzystać z mojego auta. Dlatego nie mogłem wskazać kierowcy. Postanowiłem nie płacić i udałem się do prawnika, choć znajomi przekonywali mnie, że przegram z kretesem - mówi.

Z samochodu korzysta również żona L. Gerca. To ich wspólna własność. W dodatku często pożyczają go znajomym. - Powiedziałem to policjantowi, który przyjechał spisać moje zeznania - opowiada.

Identyczne zeznania złożyła żona L. Gerca. Policji nie udało się ustalić, kto popełnił wykroczenie drogowe jadąc z nadmierną prędkością przez niewielką wieś. Ponieważ małżonkowie nie wskazali użytkownika, straż miejska skierowała sprawę do sądu. - Wyrok mógł być tylko jeden. Samochód jest wspólnym majątkiem małżonków. Oboje z niego mogą korzystać. Mogą też go użyczać innym osobom. A na zdjęciu nie było winnego - komentuje ich obrońca.

Jak sprawę komentują strażnicy miejscy? - Do chwili obecnej nadal nie wpłynęło do nas postanowienie sądu, w związku z czym nie możemy odnieść się do tego wyroku i jego uzasadnienia - czytamy w mailu od Artura Baturo ze straży miejskiej w Krośnie Odrzańskim.

Mec. Robert Krzych podkreśla, że stając przed sądem nie musimy składać zeznań obciążających bliskie nam osoby. Np. męża, czy żonę. - Zamiast inwestować w lepszy sprzęt do walki z piratami drogowymi urzędnicy doprowadzili do zmiany w przepisach, nakładającej na nas obowiązek donoszenia na siebie. To naruszenie elementarnych praw - twierdzi międzyrzecki prawnik.

LINK

piotreg - 11 Listopad 2014, 14:13

Cytat:
Prawda o fotoradarach



Na polskich drogach nieustannie przybywa fotoradarów. W równie szybkim tempie mnożą się też plotki o sposobach unikania mandatów. Kto im wierzy, może bardzo szybko stracić pieniądze i prawo jazdy
.

Niegdyś modne były płyty CD wieszane na lusterkach i pokrywanie tablic rejestracyjnych lakierem do włosów. Teraz kierowcy wierzą w inne, rzekomo pewne sposoby na to, żeby nie płacić mandatów.

Zwykle są one równie skuteczne, jak dyndająca za szybą płyta. Krążą plotki o tym, że komuś udało się uniknąć kary, bo wskazał jako sprawcę wykroczenia wyimaginowanego znajomego z Honolulu albo odmówił zeznań, zasłaniając się paragrafem pozwalającym uchylić się od odpowiedzi, jeśli mogłyby one obciążyć osobę najbliższą.

Niestety, okazuje się, że takie uniki udają się znajomym znajomych, a opowieści przekazywane są z ust do ust. Samemu na tyle szczęścia lepiej nie liczyć.

Lampa fotoradaru nie musi błyskać podczas robienia zdjęć

Ani fotoradary montowane na przydrożnych masztach, ani te przenośne, stawiane na trójnogach, wcale nie muszą w ciągu dnia błyskać, żeby zrobić czytelne zdjęcia – w dobrych warunkach oświetleniowych często lampa nie jest podłączona. Wiele fotoradarów współpracuje z lampami na podczerwień, których błysk jest niewidoczny gołym okiem.

Nie wszystkie czynne fotoradary muszą być oklejone odblaskową folią

W ubiegłym roku weszło w życie rozporządzenie Ministra Infrastruktury z dnia 22 czerwca 2011 r., zmieniające warunki techniczne dla znaków i sygnałów drogowych oraz urządzeń bezpieczeństwa ruchu drogowego i zasady ich umieszczania na drogach (Dz.U. nr 133, poz. 772), w myśl którego nowe przydrożne fotoradary muszą być umieszczane w odblaskowych, widocznych z daleka obudowach. Zgodnie z nowymi przepisami również te urządzenia, które już stoją przy drogach i są czynne, powinny być w taki sposób oznakowane.

Tyle że niekoniecznie stanie się to szybko – obowiązujące przepisy przewidują trzyletni okres przejściowy, podczas którego dopuszczalne jest stosowanie obudów w "szaroburych" barwach maskujących. Niektóre straże miejskie i gminne obsługujące radary będą próbowały zwlekać z oznakowaniem masztów do ostatniej chwili – bo na tych niewidocznych zarabia się najlepiej. Jeśli przy drodze widzimy radarowy słupek w jaskrawych kolorach, to niemal na pewno wewnątrz znajduje się czynny fotoradar. Jeżeli obudowa nie ma elementów odblaskowych, to do 2014 roku trzeba się liczyć z tym, że urządzenie jest aktywne.

Na zdjęciu z fotoradaru może być więcej niż jeden samochód

W przypadku starszych urządzeń rzeczywiście było tak, że kiedy fotoradar zarejestrował na zdjęciu dwa auta, to niemal domyślnie trafiało ono do kosza, bo nie dawało się ocenić, który ze sfotografowanych pojazdów przekroczył prędkość. Niekiedy nieuczciwi funkcjonariusze obrabiający zdjęcia robili inaczej – wysyłali do właścicieli aut tak skadrowane fotografie, żeby drugiego samochodu nie było wcale widać.

Aktualnie używane fotoradary coraz częściej robią kilka zdjęć dokumentujących konkretne wykroczenie. Wysyłane jest jedno, ale w archiwum operatora zostają kolejne, na których widać, który z pojazdów jechał szybciej – mamy szansę zobaczyć je w sądzie, jeśli wcześniej odmówimy przyjęcia mandatu.

Warto jednak wiedzieć, że radary nie są nieomylne. Większość urządzeń wyłapuje obiekty większe i szybsze, tzn. jeśli w polu widzenia głowicy radarowej znajdują się jednocześnie niewielkie auto osobowe oraz ciężarówka, to prawdopodobnie zmierzona zostanie prędkość większego pojazdu, chyba że osobówka będzie poruszała się znacznie szybciej.

Najnowsze modele radarów i mierników wykorzystujących czujniki w nawierzchni potrafią zrobić niemal jednocześnie kilka zdjęć aut jadących koło siebie i prawidłowo określić prędkość każdego z nich.

Link

Jamaika - 30 Grudzień 2014, 09:44

W tym roku moja wyprawa turystyczna z Warszawy do Poznania mnie przerosła. Jechałem do Zakopanego, jechałem do Łeby ze śr. prędkością (70) . W tym roku widzę, że władza wzięła się za kierowców. Pojechałem naiwny starą trasą poznańską by więcej zwiedzić okolic. Nie chciałem jechać w panelach autostrady A2 do Poznania (110) . Na odcinku Łowicz - Kłodawa każda wioska obwarowana fotoradarem, a fotki dostałem na łąkach w terenie zabudowanym (50) . :mrgreen: Co mogą powiedzieć? Uległem propagandzie turystycznej, głównie stowarzyszeniu "Centralny Łuk Turystyczny". Wiele miejsc było też w telewizji ->> link.
Poza tym stowarzyszenie od 2010 r. nic nie zrobiło w sprawie drogowskazów do atrakcji turystycznych, utworzenia nowych pubów by wypić kawę, herbatę. Jest pustynia i Mc Donald przy zjeździe z autostrady A2.

Sposoby na uniknięcie mandatu:
1) Bez GPS z aktualną mapą nie ruszaj się z miejsca. Przemyśl trasę przed wyjazdem np. na targeo.pl
2) Łowicz-Kłodawa omijaj. Zmień trasę, środek lokomocji itp. Teraz jakbym pojechał do Poznania, wybrałbym samolot (250 zł w obydwie strony). Pendolino bym zostawił. Tylko po co człowiek kupił samochód?
3) Wybierz biuro turystyczne. Tylko czy jest to swoboda wyboru? Po co masz czekać przez pół roku, czy we wsi X byłeś bandytą drogowym!

Pozdrawiam.
Wszystkim życzę pomyślnego Nowego Roku 2015

euros - 30 Grudzień 2014, 14:31

A może najlepiej nie wychodzić z domu? Wtedy też mandatu na pewno nie będzie. :nose:
tqmeh - 30 Grudzień 2014, 14:59

Nie wiem. Tyle tego lata - zawsze coś może spaść akurat na Twoją chatę. :wink:
Jamaika - 30 Grudzień 2014, 15:00

Proszę się nie śmiać. W Warszawie dąży się do wyeliminowania samochodów z Centrum. "Bądź EKO - wsiądź na rower". Ostatnio otworzono ul. Świętokrzyską, gdzie są ścieżki rowerowe zmieniające się od prawej do lewej pomiędzy pasami i nie wiedziałem jak jechać i na co zwracać uwagę. Rowerzyści zasuwali po (40) na godzinę, a potrącenie jest zawsze winą kierowcy.



Na tym zdjęciu nie wiele widać. Trzeba byłoby pstryknąć, bo nie znalazłem tego cuda w internecie. Tylko co to da?

OJCIEC - 6 Styczeń 2015, 14:07

W Warszawie najbardziej podobają mi się ścieżki rowerowe miejscami współdzielone z torowiskami tramwajowymi. :grin:
miś - 15 Styczeń 2015, 19:43

Ktoś całkiem nie myślał to wymyślając!!!
wksek - 16 Styczeń 2015, 11:35

OJCIEC napisał/a:
W Warszawie najbardziej podobają mi się ścieżki rowerowe miejscami współdzielone z torowiskami tramwajowymi. :grin:

W sumie nie jest to złe... jak tramwaj nadgoni to pchanie za darmo. :grin:

piotreg - 16 Styczeń 2015, 13:12

miś napisał/a:
Ktoś całkiem nie myślał to wymyślając!!!

Misiu, ja osobiście czekałem aż wrócisz. Zabrałeś głos w słusznej sprawie. Wyciągnąłeś właściwe wnioski i co najważniejsze niezwykle trafne. Dziękuję!

piotreg - 14 Marzec 2015, 14:15

Cytat:
Fotoradarowe pułapki: sposoby Polaków na unikanie mandatów



Wysokie tempo pracy i życia niejednokrotnie zmusza nas do szybkiego przemieszczania się. Niestety, brak autostrad i dróg ekspresowych sprawia, że wielu kierowców łamie ograniczenia prędkości. Na straży przepisów stoją nie tylko policjanci, inspektorzy ITD czy strażnicy miejscy, ale też wspierające ich urządzenia - fotoradary. Niestety są one źródłem nieuczciwych zachowań obydwu stron. Mundurowi traktują je jak maszynki do zarabiania, a kierowcy nauczyli się unikać płacenia nałożonych za ich sprawą mandatów.


Mandaty za przekroczenie dozwolonej prędkości stanowią lwią część kar nakładanych na kierowców. Nic więc dziwnego w tym, że wiele polskich miast i gmin wyposażyło się w fotoradary. Zamaskowane w obudowach przypominających kosze na śmieci urządzenia zbierają bogate żniwo, a dochody zasilają miejscowe budżety. Problem jednak w tym, że nie zawsze odbywa się to zgodnie z przepisami. Te określają, że strażnicy, ustawiając fotoradar, muszą posiadać zgodę policji na pomiar w danym miejscu i czasie. Jak wynika z pokontrolnego raportu NIK-u, nagminne są przypadki, gdy w miejscach ustalonych z policją fotoradary pracują tylko na początku i na końcu zmiany. Pomiędzy tymi momentami przenoszone są w punkty, gdzie co prawda nie ma tak dużego zagrożenia dla innych uczestników ruchu lub pieszych, ale łatwiej przyłapać kierowców. Ci ostatni nauczyli się jednak unikać odpowiedzialności za wykroczenia.

Wydawać by się mogło, że po otrzymaniu listu z mandatem w środku nie pozostaje nam nic innego, jak wyrazić skruchę, przyjąć kilka punktów karnych i co najważniejsze, dokonać płatności. Wbrew pozorom w niektórych sytuacjach typowo polskie skomplikowane formalności i zawiłości prawne pozwalają unikać nieprzyjemnych, a często również kosztownych sytuacji. Wystarczyło kilka lat, aby polscy kierowcy wypracowali sprawnie działające metody unikania płacenia mandatów. Trzeba jednak jasno stwierdzić, że niektóre z nich dosyć mocno mijają się z obowiązującym prawem.

Starsi kierowcy pamiętają zapewne realia panujące w poprzednim ustroju. W tamtych czasach wysokość mandatu jak i jego wypisanie było kwestią dyskusyjną. Bardzo wiele zależało od funkcjonariusza, który przyłapał nas na wykroczeniu. Odpowiednia rozmowa i "mocne argumenty" często wystarczały do ugodowego załatwienia sprawy. Z fotoradarem tak łatwo nie wygramy. Nim spróbujemy uniknąć płacenia mandatu, warto poznać mechanizmy i przepisy z tym związane. Straż miejska i inspekcja transportu drogowego mają dokładnie rok na ukaranie kierowcy, licząc od dnia zarejestrowania popełnienia wykroczenia. Dodatkowo, w ciągu 180 dni muszą wystawić mandat, a później skierować sprawę do sądu. Z tak elementarną wiedzę możemy przystąpić do działania.

Około 40 proc. kierowców w ustawowym czasie płaci mandat i po kilku dniach zapomina o całej sprawie. Luki w prawie dają nam jednak kilka możliwości. Zacznijmy od nielegalnej metody - kuzyn z zagranicy. Nie trzeba chyba nikogo uświadamiać o kosztach, jakie generują postępowania windykacyjne. O ile szukanie sprawcy i nękanie go pisemnymi ponaglaniami w Polsce "opłaca się", o tyle w przypadku obcokrajowca koszty rosną kilkukrotnie - czas całej operacji również. Urzędnicy doskonale wiedzą, że muszą zmieścić się w terminie (rok) by ukarać kierowcę, po przekroczeniu ustawowego czasu przewinienie ulega przedawnieniu. Z tego prostego powodu straż miejska i gminna najczęściej nawet nie podejmuje próby ustalenia kto prowadził pojazd. Kierowcy, wiedząc o tym, podają dane często zmyślonej osoby, najlepiej obywatela państwa spoza Unii Europejskiej. Pamiętajmy jednak, że jest to przestępstwo z poważnymi konsekwencjami prawnymi i w skrajnym przypadku zagrożone karą pozbawienia wolności.



Inną metodą jest unikanie kontaktu ze strażą lub inspekcją transportu drogowego. Kilka prób skontaktowania się z kierowcą zająć może kilka miesięcy. Jeśli cała procedura przekroczy rok, sprawa zostaje umorzona. Niemal całkowitą gwarancję uniknięcia kary mają kierowcy poruszający się samochodami na zagranicznych tablicach rejestracyjnych. W tym przypadku również sprawa w większości przypadków trafia do kosza.

Następna metoda także opiera się na wydłużaniu całej procedury, aż do przedawnienia. Chyba większość kierowców zna konstrukcję pism przysyłanych wraz z mandatem. Kierowca ma do wyboru kilka możliwości: odmówić wskazania sprawy, wówczas otrzyma mandat bez punktów karnych. Przyznać się do winy, bądź wskazać innego kierującego, który w danym okresie korzystał z samochodu. Po kilku dniach odesłane przez nas pismo wróci do urzędu, gdzie rozpoczyna się kolejna mozolna procedura poszukiwania podanej osoby. Kilka tygodni, miesięcy później, także do niej dociera analogiczny blankiet. Wskazany kierowca z powodzeniem może odesłać dokumenty z podaniem kolejnych personaliów. Taka "korespondencja" trwającą rok oznacza przedawnienie.

Straż miejska i jej podobne formacje przysyłają kierowcom dodatkowo zdjęcie prezentujące wykroczenie. Musi ono spełnić kilka kryteriów. Na fotografii może znajdować się tylko jeden pojazd (warto żądać pokazania pełnego kadru), w przeciwnym wypadku zdjęcie nie może być dowodem w sprawie. Co więcej, zdjęcie musi być na tyle wyraźne, aby możliwe było odczytanie numerów rejestracyjnych i w miarę możliwości rozpoznanie kierującego. Jeśli sprawa zostanie skierowana do sądu, mamy jeszcze szanse na wygraną. Kluczem do sukcesu są wymogi prawne. Sprawę przeciwko kierowcy do sądu skierować może tylko policja. Jeśli stroną wnoszącą o rozpatrzenie wniosku jest straż lub inspekcja transportu drogowego, możemy śmiało wnioskować o zakończenie postępowania ze względu na błędy formalne i mocne argumenty przemawiające na naszą korzyść.

Mandaty otrzymywane za przekroczenia szybkości, zwłaszcza z fotoradarów są najmniej przyjemne. Często dostajemy wezwanie do zapłaty wiele miesięcy po fakcie. Korzystanie z nielegalnych uników może się dla nas źle skończyć, warto zatem postępować w majestacie prawa i stosować w pełni legalne metody. Sprawdzajmy też na bieżąco przepisy regulujące wysokości mandatów, bo świadomemu kierowcy łatwiej będzie walczyć z bezzasadną karą.

www.wp.pl

piotreg - 8 Luty 2018, 11:50

Cytat:
Mandat z fotoradaru - SN wyjaśni, kto w spółkach wskazuje sprawcę wykroczenia



Sąd Najwyższy wyjaśni, kto w spółkach wskazuje sprawcę.


Sprawa jest prosta, kiedy fotoradar namierzy auto z właścicielem za kierownicą. Problem zaczyna się, gdy należy ono nie do osoby fizycznej, ale prawnej, np. spółki.

Jechał pracownik, ale nie swoim

Pracownik za szybko jechał firmowym samochodem. Do ujawnienia danych kierowcy wezwano jednego ze wspólników. Ten odmówił straży miejskiej, co jest wykroczeniem. Sąd rejonowy 3 lipca 2017 r. uniewinnił obwinionego. Apelację wniósł jednak oskarżyciel publiczny, zaskarżając wyrok w całości. Zarzucał błąd w ustaleniach faktycznych poprzez naruszenie zasad obiektywizmu i swobodnej oceny dowodów. W konsekwencji chciał uchylenia wyroku i przekazania sprawy do ponownego rozpoznania w sądzie pierwszej instancji.

Kto ma wydać?

Sąd okręgowy, rozpoznając apelację, uznał, że wyłoniło się zagadnienie prawne wymagające zasadniczej wykładni ustawy.

Stawiane w apelacji zarzuty sprowadzają się do kwestii związanych z wykładnią pojęcia osoby zobowiązanej do udzielenia informacji, o której mowa w kodeksie wykroczeń – napisał sąd, uzasadniając potrzebę uzyskania wykładni. Wątpliwości pomoże rozwiać Sąd Najwyższy.

W uzasadnieniu wyroku uniewinniającego sąd pierwszej instancji wskazał, że użytkownikiem pojazdu była spółka jawna z siedzibą w polskim mieście, a wspólnikami tej spółki są obwiniony i druga osoba. Obaj wspólnicy reprezentują spółkę, każdy samodzielnie. Sąd wskazał, że do udzielenia żądanych przez straż miejską informacji zobowiązane są podmioty określone w art. 78 ust. 4 i 5 prawa o ruchu drogowym, więc by przypisać sprawcy odpowiedzialność za niewskazanie kierującego, należy ustalić, że znajduje się on w katalogu podmiotów, na których ciąży obowiązek udzielenia takich informacji. Sytuacje, gdy właścicielem lub posiadaczem pojazdu jest podmiot inny niż osoba fizyczna, reguluje art. 78 pkt 5 ustawy, wskazując zobowiązanych w takich wypadkach do udzielenia informacji.

Niejasne przepisy

Z treści tego artykułu wynika, że gdy właścicielem lub posiadaczem pojazdu jest jednostka organizacyjna niemająca osobowości prawnej, której odrębne przepisy przyznają zdolność prawną, do udzielenia informacji zobowiązana jest osoba wyznaczona przez organ uprawniony do reprezentacji tego podmiotu na zewnątrz, a w razie jej niewyznaczenia – osoby wchodzące w skład tego organu zgodnie z żądaniem uprawnionego organu oraz sposobem reprezentacji podmiotu.

Tymczasem – wskazał pytający sąd – spółka jawna nie posiada żadnych organów, nie ma w niej zatem organu uprawnionego do reprezentacji, wskutek czego nie ma także osób wchodzących w skład takiego organu, a zatem osób, na których ciąży obowiązek udzielenia informacji uprawnionemu organowi.

W ocenie sądu ten brak zobowiązania do udzielania informacji niektórych ułomnych osób prawnych jest luką prawną. Świadczy on o braku spójności pomiędzy kodeksem drogowym a kodeksem spółek handlowych. Luki tej nie należy wypełniać w drodze rozszerzającej interpretacji – uznał sąd.

Interpretacja, w myśl której w spółkach osobowych organem uprawnionym do ich reprezentacji jest posiadający to uprawnienie wspólnik, sprowadzałaby się do postawienia znaku równości pomiędzy pojęciami "wspólnik" i "organ", chociaż nie są one w sposób oczywisty synonimami – ani w języku potocznym, ani w prawniczym. Wykładnia taka miałaby charakter rozszerzający, prowadząc do poszerzenia karalności za niewskazanie kierującego. Tymczasem w prawie karnym, w tym w sprawach o wykroczenia, nie jest dopuszczalne stosowanie interpretacji rozszerzającej na niekorzyść obwinionego.

Wykroczenie przewidziane w art. 96 § 3 kodeksu wykroczeń (ujawnienie danych kierującego) ma charakter indywidualny. Jednocześnie w razie "podmiotu zbiorowego zgodnie z treścią powołanego unormowania do udzielenia powyższej informacji obowiązana jest osoba wyznaczona przez organ uprawniony do reprezentowania tego podmiotu na zewnątrz (np. prezes, dyrektor, kierownik, prokurent, pełnomocnik itp.), a w przypadku niewyznaczenia takiej osoby – osoby wchodzące w skład tego organu zgodnie ze sposobem reprezentacji tego organu" – zauważa pytający sąd.

W jego ocenie jest to zagadnienie wymagające zasadniczej wykładni ustawy, czyli odnoszące się do sytuacji, gdy przepis prawa umożliwia rozbieżne interpretacje, co jest niekorzystne dla funkcjonowania prawa w praktyce.

Problem ujawniania danych przez firmy wzbudza od lat bardzo duże kontrowersje.

– Nie chodzi o to, że nie chcemy podawać personaliów kierowców. Czasem jednak nie sposób wywiązać się z tego zadania – tłumaczy "Rz" Andrzej Waligóra, właściciel jednej z małych firm transportowych w Lublinie.

Link

inżynier - 20 Październik 2018, 20:50

Cytat:
Przekroczył prędkość i "błysnął" fotoradar, więc... go wyrwał i zabrał do domu



27-letni kierowca został dwukrotnie zarejestrowany przez fotoradar pod Orszą na Białorusi. Po raz pierwszy urządzenie zrobiło mu zdjęcie, kiedy o poranku odwoził znajome dziewczyny do Witebska. Drugi raz urządzenie zarejestrowało go tego samego dnia wieczorem, kiedy znowu do nich jechał. - Uznałem, że dwa mandaty to za dużo - wyjaśniał lokalnej milicji, powody wyrwania urządzenia.


27-latek przywiązał fotoradar do samochodu za pomocą liny holowniczej i wyrwał go. Urządzenie zapakował do auta i zawiózł do domu, gdzie zaczął rozmontowywać je, by dostać się do części, w której przechowywane są zdjęcia.

Kierowca nie wiedział jednak, że zdjęcia wykonane przez fotoradar są przekazywane bezpośrednio do centrum rejestracji wykroczeń w Mińsku. Poinformowali go o tym następnego dnia milicjanci, którzy zapukali do jego drzwi.

Teraz oprócz dwóch mandatów 27-latkowi grożą poważniejsze konsekwencje. Biuro prasowe Ministerstwa Spraw Wewnętrznych poinformowało, że koszt zniszczonego fotoradaru to 27 tys. rubli białoruskich (ok. 47,5 tys. zł). Mieszkaniec Orszy stanie przed witebskim sądem.

Link


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group