tqmeh - 26 Sierpień 2014, 10:05 Temat postu: Tematy (filmy) różne związane z motoryzacją
https://www.youtube.comwksek - 26 Sierpień 2014, 13:03 Bardzo częsta sytuacja spotykana na przeprawach do GB. Jako ciekawostka jest już w Europie masa kierowców ciężarowych, którym wbito wilka w papiery... za domniemanie pomocy w przekroczeniu granicy emigrantom. Sytuacja jest chora, bo często nie widzą oni jak emigranci pakują się na paki, a zaraz po promie czeka na nich skaner - jak znajdą kogokolwiek na czy pod autem to z reguły kończy się właśnie mandatem i zakazem wjazdu.tqmeh - 27 Sierpień 2014, 12:45
piotreg - 27 Sierpień 2014, 13:03 Dobrze, że z woskiem. autogaz1984 - 5 Wrzesień 2014, 22:32 Szkoda chłopa, całe życie przed nim było...
Cytat:
Oto film z wypadku motocyklisty. "Jest szokujący, ale taka jest rzeczywistość"
Policja w Norfolk w Anglii opublikowała nagranie ze zderzenia motocyklisty z samochodem. Mężczyzna zginął na miejscu. Film to element kampanii, która ma ostrzegać przed niebezpieczną jazdą.
Do wypadku doszło w czerwcu ubiegłego roku. 38-letni David Holmes jechał z prędkością ok. 160 km/h. Zderzył się z samochodem. Zginął na miejscu.
Tragedię zarejestrowała kamera umieszczona na kasku mężczyzny. Wideo zostało wyprodukowane przez policję w Norfolk przy poparciu rodziny motocyklisty.
Matka kierowcy: chcę poczuć coś pozytywnego po jego śmierci
Choć na filmie nie widać żadnych drastycznych momentów, jest on wstrząsający. - Film jest szokujący, ale taka jest rzeczywistość śmiertelnych wypadków - wyjaśnił Chris Spinks, główny inspektor policji z Norfolk.
Matka Davida, Brenda, ma nadzieję, że dzięki historii jej syna, uda się uniknąć przynajmniej jednej takiej tragedii. - Chcę brać udział w tej kampanii, ponieważ chcę poczuć coś pozytywnego po jego śmierci - podkreśliła.
www.youtube.comautogaz1984 - 30 Wrzesień 2014, 16:34 Nie wiem z jakiej to jest miejscowości, dlatego wstawiam tutaj...
www.youtube.comautogaz1984 - 7 Październik 2014, 11:34 Ciekawe czy zgłaszającemu policja nałoży mandat za łamanie przepisów jadąc za Corsą.
www.youtube.comPieTrzaK - 7 Październik 2014, 12:13 To już byłoby ostatnie ****.autogaz1984 - 7 Październik 2014, 13:00
PieTrzaK napisał/a:
To już byłoby ostatnie ****.
W Polsce wsio jest możliwe PieTrzaK - 7 Październik 2014, 13:12 Jakby dowalili to przestałbym się dziwić ludziom, którzy dzwonią "ooo, pijany, jedzie 2 pasami", a za chwilę "a wie pan, ja to już do domu skręciłem, to nie wiem gdzie on teraz jedzie".autogaz1984 - 13 Październik 2014, 15:53
www.youtube.comautogaz1984 - 16 Październik 2014, 15:13 Ciekawy sposób na .
www.youtube.comautogaz1984 - 17 Październik 2014, 19:01 Wrzucam, może ktoś kto przegląda to forum jest w stanie pomóc...
PS. A tak ogólnie całkiem radiowóz. autogaz1984 - 24 Listopad 2014, 11:51
"Pociąg znikąd". O centymetry minął się z ciężarówką
Niewiele brakowało, aby doszło do tragedii na przejeździe kolejowym przy stacji Poznań Wschód. Mimo otwartych rogatek, pociąg osobowy przeciął na pełnej prędkości ulicę św. Michała. W tym samym czasie na tory wjechała ciężarówka. Centymetry zadecydowały, że oba pojazdy się nie zderzyły. Wszystko widać na nagraniu, które otrzymaliśmy na Kontakt 24 od internautki lula77.
Na nagraniu widać, jak autorka filmu podjeżdża pod zamknięty szlaban na ulicy św. Michała w Poznaniu. Chwilę później przejazdem wolno z wschodniej strony toczy się lokomotywa. Kiedy ta przejeżdża, rogatki podnoszą się i na torowisko zaczynają wjeżdżać samochody. Wchodzi też pieszy.
Jako pierwsza wjechała ciężarówka, która jednak szybko z torów musiała uciekać. Do przejazdu, na pełnej prędkości przejazdowej, niebezpiecznie szybko zbliżał się pociąg osobowy.
Jak napisała na Kontakt 24 internautka, która zarejestrowała zdarzenie, widać dokładnie, że rogatki otworzyły się całkowicie i zniknęła sygnalizacja. "Wtedy pojawił się pociąg znikąd" - napisała lula77. "Ponowna sygnalizacja włączyła się po 6 sekundach od jej wcześniejszego wyłączenia zezwalającego pojazdom na bezpieczne wjechanie. Zamknięcie rogatek nastąpiło po przejedzie składu pociągu i zjechaniu farciarza z przejazdu" - dodała autorka filmu.
Zawiódł człowiek?
O ocenę sytuacji poprosiliśmy eksperta, pracującego na co dzień jako dyżurny ruchu kolejowego.
- Rogatki przy ul. Św Michała zostały niedawno zmodernizowane. Znajdujący się przy nich system kamer umożliwia dróżnikowi znajdującemu się nawet kilka kilometrów dalej obsługiwanie tego przejazdu i śledzenie tego co się na nim dzieje. Zaistniała sytuacja mogła mieć dwie przyczyny. Albo błąd dróżnika, który najzwyczajniej w świecie zapomniał o kolejnym nadjeżdżającym składzie, albo błąd dyżurnego ruchu, który nie podał informacji o tym, że krótko po sobie będzie przejeżdżać lokomotywa i skład osobowy - mówi dyżurny, który woli pozostać anonimowy.
- Awaria urządzeń, na przykład siłowników szlabanu itp. jest raczej wykluczona. W sytuacji awaryjnej działa system który pozostawia wszystkie urządzenia i sygnalizatory w pozycji zamkniętej - dodaje.
Po godz. 16 do sytuacji odniósł się Maciej Dutkiewicz z PKP Polskie Linie Kolejowe. W mailu do redakcji tvn24.pl napisał:
Pracownikowi obsługującemu rogatki powierzono do czasu wyjaśnienia sprawy obowiązki niezwiązane z bezpieczeństwem ruchu kolejowego. Tuż po tym zdarzeniu na miejsce został wezwany patrol Straży Ochrony Kolei. Badanie alkomatem wskazało, że pracownik był trzeźwy. Pracownik wykonuje swoje obowiązki na tym przejeździe od 2008 roku. W zależności od wyników postępowania wyjaśniającego pracownikowi grożą poważne sankcje – nawet zwolnienie z pracy. Dzisiejsze zdarzenie traktujemy z pełną stanowczością i odpowiedzialnością. Już dziś wiemy, że dzisiejszy przypadek będzie tematem cyklicznych cokwartalnych szkoleń przeprowadzanych z 12 tysiącami pracowników, którzy zajmują się na co dzień obowiązkami związanymi z bezpieczeństwem ruchu kolejowego.
Link + Videopiotreg - 6 Grudzień 2014, 13:57 jojo - 10 Grudzień 2014, 18:13 Tak było wczoraj wieczorem:
Źródło: www.youtube.pljojo - 11 Grudzień 2014, 23:32 Stawiam, że po prostu normalnie jechali - przy głośnym wydechu i tych 3,4 tys. obr. hałas może być konkretny. Btw. Dobrze, że opon nie rozgrzewali.
Gwarantuję, że nie. Wydech bez restrykcji i krótka skrzynia dała taki efekt. Ot tak prostu rajdówka jechała ze stajni na OS.
Swoją drogą jak wracałem tego dnia z Warszawy, właśnie z Barbórki 2014, to kawałek z tą Skodą jechaliśmy razem (kierunek Płońsk). autogaz1984 - 15 Styczeń 2015, 15:19 No i się doigrał.
https://www.youtube.comczapla - 19 Styczeń 2015, 22:28 Rafał Sonik autogaz1984 - 20 Styczeń 2015, 16:07 I z auta o wartości 1 mln. zł niewiele zostało, ale o dziwo kierowca i pasażer przeżyli to.
www.youtube.comczapla - 20 Styczeń 2015, 22:28 A co go tak podbiło i czemu to auto takie głośne w środku? Na motocyklu mam ciszej jadąc taką szybkością. tqmeh - 21 Styczeń 2015, 10:06 W opisie jest info że była nierówność, koleina na drodze.autogaz1984 - 22 Styczeń 2015, 21:08 Opel Vectra - autor ma chyba problem z odróżnieniem modelu.
www.youtube.comPieTrzaK - 23 Styczeń 2015, 09:39 Ponad 3 minuty filmiku dla sekundy mignięcia Astry... czy też Vectry wg autora. Ludziom się w dupach poprzewracało od tych kamerek, wszystko wrzucą oby tylko wrzucić.phonemaniac - 23 Styczeń 2015, 09:55 Może nie wie, jak filmik skrócić np. w YT.piotreg - 23 Styczeń 2015, 11:36
PieTrzaK napisał/a:
Ponad 3 minuty filmiku dla sekundy mignięcia Astry... czy też Vectry wg autora. Ludziom się w dupach poprzewracało od tych kamerek, wszystko wrzucą oby tylko wrzucić.
LINKpiotreg - 28 Styczeń 2015, 22:49 Piękna akcja!Zaj007 - 29 Styczeń 2015, 18:57 Nieoznakowane Mondeo!
Mamy je w tabelkach?piotreg - 29 Styczeń 2015, 22:34 To pewnie to z AD9 C.
Qbek - 29 Styczeń 2015, 22:59 To stary Mondek, MK3. Widać po konsoli środkowej i masce pod komendą.jojo - 30 Styczeń 2015, 02:03 Wg mnie to jakieś bzdury. Gdy TAKI w Warszawie legalnie pobierał 20x większą opłatę po zakończeniu kursu, to wszystko było ok. Jak tutaj człowiek z człowiekiem umawia się, płaci, jest zadowolony z wykonanej usługi to urzędas musi wyciągnąć łapę, bo to z jego przepisami nie jest zgodne.
PS. Ciekawe kiedy ITD zabierze się za blablacar. piotreg - 30 Styczeń 2015, 09:10 Ci uczciwi ponoszą wiele opłat by móc zarabiać. Ci lewi tylko zarabiają. Jestem za tym, by ich bezlitośnie nękać.czapla - 30 Styczeń 2015, 09:32
piotreg napisał/a:
Ci uczciwi ponoszą wiele opłat by móc zarabiać. Ci lewi tylko zarabiają. Jestem za tym, by ich bezlitośnie nękać.
Popieram. Zaj007 - 30 Styczeń 2015, 11:55
Qbek napisał/a:
To stary Mondek, MK3. Widać po konsoli środkowej i masce pod komendą.
O to chodzi. PieTrzaK - 30 Styczeń 2015, 13:34 Cholera, to jak mnie z małżonką kumpel z wesela odbierał i mu oddawałem za paliwo i dałem na piwo to zaraz wpadnie ITD? Qbek - 30 Styczeń 2015, 14:54
piotreg napisał/a:
Ci uczciwi ponoszą wiele opłat by móc zarabiać. Ci lewi tylko zarabiają. Jestem za tym, by ich bezlitośnie nękać.
Popieram. Sam uczciwie płacę podatki i inni też powinni.piotreg - 30 Styczeń 2015, 17:50
PieTrzaK napisał/a:
Cholera, to jak mnie z małżonką kumpel z wesela odbierał i mu oddawałem za paliwo i dałem na piwo to zaraz wpadnie ITD?
Np. w takim Wrocławiu lewych taksówek jest więcej niż tych legalnych. Wystarczy z piątku na sobotę albo z soboty na niedzielę zobaczyć co się dzieje np. w Pasażu Niepolda. Dlatego też ma moje poparcie. Niech tych lewusów zamęczą!tqmeh - 31 Styczeń 2015, 06:49
Cytat:
Wspólna jazda autem to także wspólny podatek?
Carpooling czyli wspólne przejazdy są coraz bardziej popularne w Polsce. Pojawia się pytanie, czy jeżeli łączymy przejazdy, to musimy płacić od nich podatek?
Wspólne dojazdy do pracy, szkoły czy na uczelnie to sposób na zmniejszenie kosztów podróży. Niektórzy zastanawiają się jednak, czy w wypadku, gdy pobieramy pieniądze od towarzyszy podróży musimy odprowadzić od nich podatek?
Wszystko zależy od kwoty, jaką pobieramy. Łączna suma, jaką otrzymamy od pasażerów nie może przekraczać całkowitego kosztu przejazdu, czyli paliwa i opłat drogowych. W takim wypadku kierowca nie podlega opodatkowaniu. Gdyby jednak zdarzyło się tak, że suma wpłat pobranych od podróżujących przewyższa koszty podróży, wtedy kierowca musiałby zapłacić podatek.
Kolejne pytanie, jakie nasuwa się w związku z carpoolingiem, to kwestia granicy, od jakiego momentu wspólne podróżowanie może stać się prowadzeniem działalności gospodarczej?
To, co odróżnia carpooling od transportu zbiorowego to fakt, że łączenie przejazdów następuje przy okazji podróży kierowcy, a nie na życzenie pasażera. Może zdarzyć się tak, że kierowca regularnie i dosyć często oferuje podróżnym wspólne dojazdy i pobiera opłatę za nie. Działalność gospodarczą należy zarejestrować, jeżeli odbywa się ona w sposób zorganizowany i ciągły. Decyzję o tym, czy działanie kwalifikuje się do założenia firmy podejmuje pracownik Urzędu Skarbowego.
Jeżeli kierowca podwozi pasażerów autem służbowym albo firmowym, które jest zarejestrowane na jego albo cudzą firmę, wówczas musi zapłacić podatek, bo jest to także forma działalności.
W Polsce z powodu niesprecyzowanego prawa idea carpoolingu jest dyskusyjna, podczas gdy w krajach Europy Zachodniej i w Stanach Zjednoczonych wspiera się ją, tworząc np. specjalne miejsca parkingowe czy pasy ruchu. Corpooling jest na Zachodzie ceniony, ponieważ znacząco wpływa na ograniczenie ruchu ulicznego i emisję CO2 do atmosfery, a także pozwala na szybsze i tańsze przemieszczanie się.
KLIKeuros - 31 Styczeń 2015, 08:35 Już to widzę jak rzesza Polaków pobiegnie do urzędów skarbowych by zapłacić podatek. piotreg - 31 Styczeń 2015, 09:34 Podatek to pół biedy, ale ta działalność gospodarcza...
PS. Ja do pracy jeżdżę sam Skodą w LPG. tqmeh - 31 Styczeń 2015, 22:05
Ci uczciwi ponoszą wiele opłat by móc zarabiać. Ci lewi tylko zarabiają. Jestem za tym, by ich bezlitośnie nękać.
piotreg, spoko, ale czy usługa przewozu jest dla taksówkarza, by sobie mógł popracować, czy dla pasażera? Kto tu czyim jest sponsorem? Ja jestem za tym, by zostawić wybór temu, kto płaci. A jeśli ludzie chcą przynosić mi komputery do naprawy, a nie mam działalności, to co, mam im to za darmo robić? No bo jak biorę od nich pieniądze to znaczy, że jestem nieuczciwy? Wszyscy chyba dobrze wiemy, że państwo łoi nas na każdym kroku, nie dając nic w zamian - to jest nieuczciwość. Zamiast walczyć o normalne środowisko do życia to my cieszymy się, że ci co chcą być normalni przegrywają z państwem (a tracą na tym wszyscy).Qbek - 31 Styczeń 2015, 23:58 Jeśli naprawiasz w domu kompy za pieniądze, tzn. musisz płacić podatki. Nie płacisz, jesteś nieuczciwy. A co do działań Państwa, to od tego by Cię nie rąbali na kasę są wybory powszechne.jojo - 1 Luty 2015, 09:54 Co do wyborów to fakt.tqmeh - 3 Luty 2015, 19:58
Wg mnie to jakieś bzdury. Gdy TAKI w Warszawie legalnie pobierał 20x większą opłatę po zakończeniu kursu, to wszystko było ok. Jak tutaj człowiek z człowiekiem umawia się, płaci, jest zadowolony z wykonanej usługi to urzędas musi wyciągnąć łapę, bo to z jego przepisami nie jest zgodne.
PS. Ciekawe kiedy ITD zabierze się za blablacar.
ITD może nie, ale US może coś ruszyć temat:
Cytat:
Podatkiem w BlaBlaCar? Poseł PiS o utraconych dochodach budżetu
Czy BlaBlaCar przyczynia się do przekrętów finansowych? Interpelację w tej sprawie złożył jeden z posłów PiS. Resort finansów do sprawy podchodzi ostrożnie.
W lutym poseł Zbigniew Chmielowiec skierował do ministra finansów interpelację w sprawie działania aplikacji pośredniczących w dzieleniu się usługami takimi jak wspólne przejazdy czy użyczanie sobie mieszkań w okresie wakacji. To element tzw. ekonomii współdzielenia, polegającej na udostępnianiu osobom trzecim usług, po kosztach znacznie niższych niż oferowane przez komercyjne podmioty.
W ramach takiej tendencji np. serwis BlaBlaCar oferuje informacje o możliwych wspólnych przejazdach, a pasażerowie "dorzucają się" do ceny paliwa. Przejazd na trasie Warszawa-Trójmiasto kosztuje wówczas ok. 35 zł od osoby. Zbierane od pasażerów kwoty z założenia nie mają generować zysku kierowcy, a wyłącznie pokrywać "udział w paliwie".
Kilkanaście tysięcy zarobku?
Poseł Chmielowiec zgłosił jednak wątpliwości czy zawsze jest to zjawisko pozytywne. "Idea jest szczytna, ponieważ w ten sposób zmniejsza się zanieczyszczenia środowiska i korki na drogach. Jednak bardzo często zostaje wypaczona. Coraz częściej słyszy się o pracownikach np. przedstawicielach handlowych, którzy jeżdżą w trasy służbowymi samochodami i dodatkowo zabierają kilku pasażerów. Potrafią zarobić w ten sposób od kilku do kilkunastu tysięcy zł miesięcznie. Od tej sumy również nie są odprowadzane podatki i składki do ZUS." - napisał w swojej interpelacji poseł PiS.
Poseł zwrócił uwagę także na potencjalne kłopoty z aplikacją Uber, umożliwiającą wspólne podróże w miastach. W interpelacji podkreślono, że jak pokazuje raport Agencji Transportu Miasta San Francisco, od kiedy w mieście zaczęła działać ta firma, średnia miesięczna liczba przejazdów na taksówkę zmniejszyła się z 1,424 w 2012 roku do 504 w 2014 roku. Zmusiło to część taksówkarzy do rezygnacji z pracy, a tymczasem użytkownicy Ubera nie zawsze odprowadzają legalnie podatki.
Poseł podkreślał, że o ile profesjonalne firmy nakładają na taksówkarzy czy pracowników określone obowiązki (np. szkoleń, ubezpieczeń) to zasad tych nie przestrzegają korzystający z platform i aplikacji sieciowych.
Poseł domaga się od fiskusa, aby kontrolować usługi świadczone w ten sposób i pilnować poboru podatków i np. składek na ZUS.
Realia?
Wśród kierowców oferujących usługi w BlaBlaCar rewelacje o zarobkach kilkunastu tysięcy złotych budzą śmiech. - Nie zarabiam nic, kilka razy w miesiącu udaje mi się obniżyć koszty podróży, zamiast płacić 120 zł za przejazd z Gdańska do Warszawy, mój koszt wynosi 60-90 zł, przecież nie na każdą podróż ma komplet współpasażerów - opowiada Mateusz, kierowca korzystający z BlaBlaCar. - Co więcej - regułą jest przejazd z jedną, najwyżej dwiema osobami. A często chętnych nie ma wcale. Tu nie ma mowy o zysku, tu są wyłącznie mniejsze koszty.
A handlowcy jeżdżący na koszt pracodawcy i zarabiający na współpasażerach?
- To margines zjawiska, dyskutowaliśmy o tym w gronie kilku osób - opowiada Mateusz. - Rzadko kiedy handlowiec jedzie prosto z Krakowa do Warszawy. Jeśli już, to po drodze ma spotkanie w Kielcach, Radomiu, często wręcz jedzie z Krakowa do Warszawy przez Lublin czy Łódź. Taka pokrętna trasa nie jest atrakcyjna dla pasażera, bo wydłuża czas podróży, a ludziom zależy właśnie na czasie.
Na początku rozmowy, Mateusz godzi się na podanie imienia i nazwiska. Gdy dowiaduje się, że teoretycznie miałby wystawiać faktury VAT i tego nie robi - zmienia zdanie: - To bez nazwiska poproszę. Miesięcznie oszczędzam ze 150 zł, a kłopoty będę teraz miał latami.
Fiskus ostrożny, ale podatek musi być
Czy kierowcy z BlaBlaCar muszą wystawiać fakturę VAT? Resort nie odpowiedział jednoznacznie na to pytanie. "Ocena czy i na jakich zasadach w konkretnych przypadkach udostępnienie samochodu czy mieszkania podlega opodatkowaniu podatkiem VAT wymaga szczegółowej analizy w każdym stanie faktycznym." - odpowiedzieli urzędnicy.
Jednak w odpowiedzi na poselską interpelację fiskus przypomniał, że dochody osiągane z wynajmu mieszkań lub usług transportowych muszą być rozliczane przez konkretne osoby odnoszące korzyść, a nie właścicieli aplikacji internetowych. Wynajem mieszkania - powinien więc być opodatkowany jeśli właściciel otrzymuje pieniądze, bez względu na to w jakim trybie dokonano wynajmu. To samo dotyczy przejazdów. W tym drugim przypadku sytuacja jest jeszcze poważniejsza - teoretycznie przejazd powinien łączyć się z wystawieniem paragonu z kasy fiskalnej...
LINKpiotreg - 4 Marzec 2015, 12:31 jojo - 4 Marzec 2015, 15:41 Pierwsze koty za płoty. autogaz1984 - 4 Marzec 2015, 20:33 To się chopaki pościgali.
Cytat:
Udaremnili nielegalne wyścigi samochodowe
Blisko 40 wykroczeń, 9 zatrzymanych dowodów rejestracyjnych, ujawniony kierowca bez uprawnień oraz zatrzymany nietrzeźwy za kierownicą, to efekt akcji kieleckich policjantów o kryptonimie "Pirat". Policjanci udaremnili próbę odbycia się nielegalnych wyścigów, które uczestnicy zaplanowali zorganizować na jednej z kieleckich ulic.
W piątkowy wieczór kierowcy blisko 250 "podrasowanych" samochodów różnych marek, zgromadzili się na jednej z kieleckich ulic. Do zorganizowania nielegalnych wyścigów, zachęcił uczestników z pewnością nie tylko przypływ adrenaliny, ale również sprzyjająca pogoda. Wyścigi na drogach publicznych są nielegalne, a osoby biorące w nich udział świadomie stwarzają zagrożenie w ruchu drogowym. Liczne wykroczenia, jakich dopuścili się nieodpowiedzialni kierowcy, to przede wszystkim przekroczenie prędkości oraz niewłaściwy stan techniczny pojazdów. Mundurowi skontrolowali ponadto stan trzeźwości kierujących, w wyniku czego zatrzymano "rajdowca na podwójnym gazie", który już stracił prawo jazdy.
Część uczestników nie zamierzała spokojnie zakończyć tej nocy i w trakcie opuszczania miejsca zgromadzenia, próbowała mocno naciskać na pedał gazu. Jednak policjanci szybko dyscyplinowali nieodpowiedzialnych kierowców wyciągając konsekwencje za ich zachowania.
www.youtube.compiotreg - 8 Marzec 2015, 12:51 O kurrr... tqmeh - 8 Marzec 2015, 13:14 Ktoś tu kiedyś pisał - to jest przykład selekcji naturalnej... bez nagrania kierowca winny.piotreg - 8 Marzec 2015, 13:15 W dobie rozwiniętej sieci monitoringów miejskich, kierujący ma dużą szansę na sprawiedliwość. autogaz1984 - 11 Marzec 2015, 19:59
Cytat:
O krok od tragedii na drodze
Wczoraj po południu w Żywcu 60-letni kierowca wjechał ze znaczną prędkością na przejście dla pieszych, przez które przechodziły dwie kobiety z dziećmi. Tylko dzięki szybkiej reakcji kobiet nie doszło do tragedii. Po raz kolejny apelujemy: przejście dla pieszych jest miejscem szczególnym i każdy kierowca, zbliżając się do niego, powinien zachować wyjątkową ostrożność.
Do zdarzenia doszło wczoraj około 18.20 w Żywcu na Al. Piłsudskiego. Kierujący volkswagenem transporterem 60-letni mieszkaniec Czarnego Potoku ze znaczną prędkością wjechał na przejście dla pieszych, na którym znajdowały się dwie kobiety z małymi dziećmi. Przejście znajduje się w miejscu oświetlonym w centrum miasta. Pieszymi była 62-letnia mieszkanka Żywca, jej córka oraz dwoje wnuczków. Tylko dzięki szybkiej reakcji kobiet nie doszło do tragedii. Jak ustalili policjanci, kierowca był trzeźwy. Z uwagi na to, że w sposób rażący naruszył przepisy ruchu drogowego, stróże prawa zatrzymali mu prawo jazdy.
Nagranie udostępnione przez kierowcę, który był świadkiem zdarzenia pokazuje, jak blisko było do tragedii. Po raz kolejny apelujemy do kierowców o to, aby w rejonie przejść dla pieszych zachowali szczególną ostrożność. Jest to miejsce, które powinno zagwarantować pieszemu bezpieczne przejście przez jezdnię. Niestety, jak pokazuje nagranie i wczorajsze zdarzenie, nie zawsze tak jest.
Dziękujemy kierowcy, który był świadkiem zdarzenia, za udostępnienie nagrania.
Po tym, jak Krzysztof Hołowczyc odmówił przyjęcia mandatu wystawionego na podstawie nagrania z wideorejestratora, postanowiliśmy przyjrzeć się pomiarom prędkości. Wyjaśniamy, czym i jak policja mierzy szybkość aut.
Wideorejestratory pojawiły się w wyposażeniu polskiej policji już w latach 90. XX wieku. Na początku używano urządzeń duńskiej firmy ProVida, wyposażonych w magnetowid VHS (na kasety) umieszczony w bagażniku auta. Później sprzęt wymieniono na nowszy, produkowany przez polskie firmy PolCam i Zurad. Zniknęły magnetowidy, a w ich miejscu pojawiły się rejestratory zapisujące nagrania na dyskach twardych w taki sposób, żeby obsługujący je policjanci nie mogli samodzielnie skasować zapisu.
Generalna zasada pracy tych urządzeń, a zarazem ich najpoważniejsza wada, pozostała bez zmian – wbrew obiegowej opinii, powtarzanej często również przez policjantów, nie mierzą one prędkości ściganego pojazdu, tylko... swoją! Wyświetlane na nagraniu wskazanie szybkości pochodzi z czujników ABS-u radiowozu. Technika pomiaru polega na tym, że radiowóz musi przez chwilę poruszać się z taką samą prędkością, jak ścigany samochód.
Z reguły pomiar wygląda tak, jak widać to na nagraniu upowszechnionym przy okazji sprawy, w której w roli obwinionego występuje Krzysztof Hołowczyc – radiowóz stoi na poboczu lub powoli jedzie. W pewnym momencie mija go potencjalny cel, funkcjonariusze ruszają więc w pościg. Na wyświetlaczu wideorejestratora pojawiają się wtedy zastraszające prędkości – te, które tak spektakularnie wyglądają w popularnych programach telewizyjnych w rodzaju "Uwaga! Pirat".
Tyle że to tylko dokumentacja szaleńczego pościgu w wykonaniu policjantów drogówki, a nie prędkość osiągana przez pirata drogowego. Żeby dogonić odjeżdżające auto, funkcjonariusze muszą jechać znacznie szybciej od niego. Warto wiedzieć, że policjant obsługujący rejestrator nie prowadzi radiowozu, więc nie ma wpływu na to, z jaką prędkością on jedzie – robi to jego kolega.
Do tego dochodzą zwykłe reakcje fizjologiczne załogi – podczas pościgu budzi się instynkt łowcy, do głów uderza adrenalina, pojawia się tzw. widzenie tunelowe. Efekty uboczne, w postaci np. rozemocjonowania i steku przekleństw, które słychać w tle nagrania dokumentującego zatrzymanie auta rajdowca, to też zupełnie normalna reakcja! W takich okolicznościach precyzyjna ocena dystansu względem innego samochodu jest niemal niemożliwa.
To dlatego zaleca się wykonywanie pomiarów z tak małej odległości, żeby widok ściganego auta wypełniał większość kadru – wtedy operator ma szansę zauważyć, jeśli radiowóz się do niego zbliży lub oddali. W przypadku filmu dokumentującego rzekome wykroczenia K. Hołowczyca odległość między radiowozem a ściganym autem wynosiła kilkaset metrów, było więc ono jedynie punkcikiem na trzęsącym się wyświetlaczu.
W takiej sytuacji nie da się określić, czy w czasie pomiaru wykonywanego na dystansie np. 100 m (przy 200 km/h to nieco poniżej 2 s) auta utrzymywały stałą odległość. Przedstawiciele policji twierdzą, że sprzęt ma dokumenty legalizacyjne, a funkcjonariusze są doświadczeni. Tyle że w czasie badań legalizacyjnych sprawdza się jedynie, czy wartość na ekranie wideorejestratora zgadza się z prędkością radiowozu, a to nie gwarantuje poprawności pomiaru.
Co do doświadczenia policjantów drogówki, to – jak wynika z kontroli NIK-u – ok. 40 proc. z nich nie przeszło obowiązkowych szkoleń. Wprawdzie policjant, który wykonał opisywane nagranie, przeszedł szkolenie i ma długi staż, to jednak po jakości nagrania tego nie widać! Czy Hołowczyc jechał za szybko? O ile sam "dowodowy" fragment jest bezwartościowy, o tyle biegły sądowy będzie mógł wyliczyć średnią prędkość z całego nagrania – od chwili, kiedy Nissan Hołowczyca mignął przed obiektywem kamery, aż do momentu zatrzymania. Na pewno będzie ona niższa niż zarzucane kierowcy 204 km/h.
Służby nadzorujące ruch korzystają też z wideorejestratorów wyposażonych w radary, które mogą mierzyć rzeczywistą prędkość ściganego (lub mijającego) pojazdu, a nie prędkość samego radiowozu. Takie urządzenia znajdują się m.in. w oznakowanych policyjnych Alfach Romeo i nieoznakowanych Oplach Insigniach, w których do rejestratorów podłączono ręczne rosyjskie radary Iskra, pozwalające na wykonywanie pomiarów w ruchu bez konieczności zrównania prędkości ze ściganym autem.
Podobnie działają nieoznakowane Fordy Mondeo i Focusy kupione przez Inspekcję Transportu Drogowego, w których zamontowano czeskie fotoradary AD9 z funkcją pomiarów w ruchu. Takie same radary są też w należących do ITD Peugeotach Partnerach udających auta pomocy drogowej. Zbliżony sprzęt ma też m.in. warszawska straż miejska, która z racji innych uprawnień używa go w trybie stacjonarnym.
Jak działa rejestrator?
Wideorejestratory, zgodnie z zarządzeniem komendanta głównego policji, powinny rejestrować cały przebieg służby patrolu. Nagrywa się zatem zarówno obraz, jak i dźwięk, a operator nie może skasować nagrania.
Policjant decyduje o powiększeniu obrazu, jego parametrach oraz o tym, na jakim odcinku dokonuje pomiaru średniej prędkości. Odczyt szybkości pochodzi z czujników ABS-u lub z prędkościomierza policyjnego samochodu.
Naszym zdaniem: Wyniki pomiarów zależą od dobrej woli i profesjonalizmu policjantów. W wątpliwych sytuacjach warto odmówić przyjęcia mandatu – sąd może powołać biegłych, którzy ocenią jakość nagrania.
autogaz1984 - 4 Kwiecień 2015, 12:39 Autor albo ma zbyt dużo kasy i mało punktów karnych albo jechał na zagranicznych blaszkach.
www.youtube.comczapla - 4 Kwiecień 2015, 13:11 No działa, a co w tym dziwnego? tqmeh - 7 Kwiecień 2015, 10:18
Cytat:
Toksyczny czynnik 1234yf w klimatyzacjach nowych aut!
Unia każe montować w autach klimatyzacje, w których czynnik chłodniczy R134a zastąpiono potencjalnie niebezpiecznym i drogim gazem R1234yf. Na razie bunt Mercedesa wykorzystała Francja i zakazała rejestracji nowych modeli tej marki
Francuski rząd wstrzymał rejestrację nowych Mercedesów klas A, B oraz CLA – to najlepiej sprzedające się w tym kraju modele niemieckiego producenta. Choć auta te zostały dopuszczone do sprzedaży na rynku niemieckim, Francja twierdzi, że nowe modele Mercedesów nie spełniają europejskich wymogów odnośnie czynnika zastosowanego w klimatyzacjach tych aut.
Od stycznia 2013 r. nowe modele samochodów powinny być wyposażane w klimatyzacje nabite czynnikiem R1234yf – zamiast używanego dotąd R134a. Zaletą nowego chłodziwa jest to, że jego współczynnik GWP (który określa wpływ na powstawanie efektu cieplarnianego) to zaledwie 4, podczas gdy GWP starego środka wynosi aż 1300. Mercedes, który początkowo zastosował R1234yf w jednym z luksusowych modeli, ogłosił akcję naprawczą i przerobił klimatyzacje na stare chłodziwo (R134a). Testy tej firmy wykazały, że w przypadku kolizji, gdy układ klimatyzacji rozszczelni się, może dojść do pożaru.
Nowy czynnik chłodniczy, dopóki wszystko działa jak należy, jest tak samo bezpieczny jak stary. Niestety, w przypadku zapłonu wydziela się z niego skrajnie toksyczny gaz – fluorowodór. Jest to substancja, która rozpuszcza szkło, bezboleśnie przenika przez skórę, niszczy kości i już w niewielkich stężeniach jest silnie rakotwórcza. Firma Honeywell – producent nowego środka – twierdzi, że z tą skłonnością do zapłonu to przesada, bo środek jest w pełni bezpieczny i wykonano liczne testy zderzeniowe, w których nic się nie zapaliło. Przyjmijmy, że prawda leży pośrodku: wypadek nie musi oznaczać, że klimatyzacja się rozszczelni, a czynnik chłodniczy zapali. Ale przecież auta palą się z różnych przyczyn (np. z powodu usterki), a we Francji palenie samochodów to w ostatnich latach sport narodowy! Czynnik R1234yf to w takiej sytuacji groźna broń chemiczna, przed którą właściwie nie ma ratunku. A co się stanie, jeśli auta zapalą się w tunelu lub garażu? Albo zapali się warsztat naprawiający klimy?
Kluczem do zagadki, dlaczego firmy zażarcie walczą pomiędzy sobą (nasze życie i zdrowie naprawdę ma małe znaczenie), jest cena nowego środka. Kierowca, w którego aucie z powodu usterki wyleci gaz z klimy, zapłaci za jej napełnienie nie 150-200 zł, lecz 1400 zł (tyle kosztuje nabicie układu w Hyundaiu i30 w serwisie Motortest w Warszawie – jednym z nielicznych, które dziś mogą napełnić nową klimę). R1234yf jest dla końcowego klienta od 7 do 10 razy droższy niż stary czynnik R134a. Honeywell jako jedyny producent czynnika – gdy nowe prawo unijne zostanie skutecznie wprowadzone w życie – zarobi nawet miliard dolarów rocznie!
Pierwsi do przykazania UE dostosowali się dalekowschodni producenci: Hyundai (na początek –i30), Kia (do 2012 cee’d i Sorento, obecnie wszystkie), Subaru (BRZ), Mazda (przez krótki czas model CX-5) i Toyota (GT86 i niektóre starsze modele, np. Prius, obecnie wszystkie sprzedawane są ze "starą" klimą). R1234yf znajdziemy w Oplu Mokce oraz Chevroletach Malibu i Traxie.
A co słychać we francuskiej motoryzacji? Aut z klimatyzacją wypełnioną R1234yf jest jak na lekarstwo! Właściwie jedyny popularny model to nowy Citroën C4 Picasso. Warto się zastanowić cztery razy, zanim kupi się takie auto. Mercedes i VW pracują nad klimatyzacją wypełnioną dwutlenkiem węgla (GWP = 1), która jest droga w budowie, ale z darmowym gazem. Na razie R1234yf stał się czynnikiem przetargowym pomiędzy Niemcami (bronią Mercedesa) i Francją (tępi "nieekologiczne" auta, gdyż Francuzi zainwestowali w tzw. zieloną motoryzację). A ty, Czytelniku, zanim kupisz auto, pamiętaj, że ogień plus R1234yf to bomba chemiczna!
https://www.youtube.comautogaz1984 - 15 Kwiecień 2015, 19:56 A to się Panowie z naprawdę zdziwili.
Cytat:
Motorowerem 117 km/h w terenie zabudowanym
Policjanci ze strzeleckiej drogówki zatrzymali 17-letniego motorowerzystę, który pędził motorowerem 117 km/h w terenie zabudowanym. Młody miłośnik dwóch kół oprócz przekroczenia ponad dwukrotnie dopuszczalnej prędkości, jechał motorowerem, którego konstrukcja powinna ograniczać prędkość jazdy do 45 km/h.
Według polskiego prawa motorower to pojazd dwu lub trójkołowy o pojemności skokowej silnika nieprzekraczającej 50 cm3 lub silniku elektrycznym o mocy nie większej niż 4 kW, którego konstrukcja ogranicza prędkość jazdy do 45 km/h.
Często na drodze można zauważyć skuter, który pomimo regulaminowej pojemności silnika (do 50 cm3) mknie z prędkością nawet 100 km/h. Jednak ten motorowerzysta zatrzymany do kontroli drogowej w sobotę 11 kwietnia br. na drodze w Górkach Noteckich przebił chyba wszystkich podobnych miłośników szybkiej jazdy skuterem, przynajmniej w powiecie strzelecko-drezdeneckim. W późnych godzinach popołudniowych policjanci zauważyli jadącego motorowerzystę. Podejrzenie wzbudziła prędkość z jaką poruszał się młody człowiek na skuterze. Mundurowi przecierali oczy ze zdumienia, kiedy w chwili pomiaru prędkości urządzenie wskazało, że motorowerzysta jedzie z prędkością 117 km/h. W czasie kontroli okazał dowód rejestracyjny, z którego wynikało, że mógł jechać maksymalnie 45 km/h.
Policjanci zatrzymali dowód rejestracyjny od szybkiego skutera, a sprawą nieletniego kierowcy zajmie się sąd dla nieletnich.
https://www.youtube.comczapla - 28 Kwiecień 2015, 22:44 Jakie to polskie, a jakie żałosne, ech. tqmeh - 29 Kwiecień 2015, 06:19 To jeszcze nic, najgorsze jest to, że ludzie przyjadą kupić takie auto z drugiego końca Polski, zapożyczając się wcześniej.PieTrzaK - 29 Kwiecień 2015, 09:46 Znajomy jest handlarzem, ale za bardzo nie ukrywa, że to co sprzedaje, to nie najwyższa półka jakościowa i ceny ma raczej odpowiednie. Ludzie potrafią jechać pół Polski po auto za powiedzmy 2500 i brać je na kredyt...piotreg - 29 Kwiecień 2015, 10:28 Jakim trzeba być... żeby jeszcze coś takiego opublikować na YT.tqmeh - 29 Kwiecień 2015, 11:43 Auto sprzedane na parkingu, umowa na Niemca, po tym jak klient znika za zakrętem z wymarzonym autem (złomem) karta sim do kosza. Oczywiście tablice po terminie lub dorobione stare, niemieckie, OC jest, szkoda tylko, że przy pierwszej kontroli 500 PLN i zakaz dalszej jazdy.małymobil - 29 Kwiecień 2015, 15:59 Panowie, proszę oceńcie wyczyn tego motocyklisty. Sprawa już zrobiła się głośna. Dodam tylko cytat jednej z osób, które zbierają kasę na adwokata dla tego motocyklisty:
Cytat:
Na temat rzekomego pościgu za motocyklistą. Jak wiadomo chłopak zabezpieczał kolumnę Mustangów, a cała akcja była zgłoszona do władz miasta. Sami wiemy, że nie raz korzystaliśmy z pomocy motocyklistów przy cruiserach - czas wyrazić poparcie dla chłopaka gdzie się da i ukrócić debilizm policji.
Słusznie, czy nie słusznie zabrano mu PJ. Jak dla mnie funkcjonariusze mieli 100% racji.
PieTrzaK - 29 Kwiecień 2015, 16:30 Oczywiście, że tak - jak ja sobie zgłoszę że zabezpieczam przejazd żony do pracy to mogę walić z butem w podłodze przez ciągłe?
Chcieli zabezpieczenia kolumny - trzeba było zgłosić się do . Jak dla mnie to koleś tutaj nic nie zabezpiecza, tylko pokazuje, że nie ma mózgu.czapla - 29 Kwiecień 2015, 17:47 Policja ma mózg, ale on jest pozbawiony funkcji logicznego myślenia. Motocyklista przegiął, omijając te dwie wysepki, a poza tym był mniejszym zagrożeniem niż ci panowie w tym swoim nieoznakowanym pojeździe. Na zachodzie takie omijanie pojazdów przez motocyklistów jest normą i jakoś wszyscy cali i zdrowi. No, ale sorry, u nas taki klimat. tqmeh - 29 Kwiecień 2015, 19:09 Podzielam opinię powyżej. Czeka mnie niedługo zabezpieczanie przejazdu, prowadzący dostanie prikaz spokojnej, turystycznej jazdy, tak aby można było ich wyprzedzić.tqmeh - 30 Kwiecień 2015, 07:33 Podobną akcje widziałem w Legnicy, od tamtej pory omijam studzienki...
https://www.youtube.comjojo - 7 Maj 2015, 21:02 Drifter w Maserati. Pod wskazanym linkiem - filmik.
Cytat:
Na udostępnionym przez serwis e-kolo.pl filmie widać maszynę, która z piskiem opon wyjeżdża z ronda. Po chwili kierowca traci panowanie nad autem, zarzuca go w lewą stronę i z impetem uderza w zaparkowane samochody.
- Do zdarzenia doszło w środę około godziny 22 przy ulicy Włocławskiej. 32-letni kierowca jadący maserati granturismo m145 w pewnym momencie stracił panowanie nad autem i uderzył w trzy zaparkowane samochody - poinformował redakcję Kontaktu 24 aspirant Marek Zakrocki z Komendy Powiatowej Policji w Kole. Oprócz luksusowego maserati, zniszczone zostały volkswagen, mercedes i renault.
- W związku ze spowodowaniem zagrożenia w ruchu drogowym, kierowca stracił prawo jazdy. Sprawa zostanie skierowana do sądu - dodał policjant. 32-latek był trzeźwy, nic mu się nie stało.
Jak informuje serwis e-kolo.pl wartość rynkowa tego modelu maserati, to nawet 300 tysięcy złotych.
LINKautogaz1984 - 7 Maj 2015, 21:36 MISZCZ kierownicy. tqmeh - 8 Maj 2015, 05:39
https://youtu.bePieTrzaK - 8 Maj 2015, 08:49 Co za **** debile... tqmeh - 9 Maj 2015, 13:10
Ci uczciwi ponoszą wiele opłat by móc zarabiać. Ci lewi tylko zarabiają. Jestem za tym, by ich bezlitośnie nękać.
No i jasne, pod warunkiem, że ktoś im udowodni, że zrobił sobie z tego źródło utrzymania, a nie po jednorazowej kontroli!piotreg - 22 Maj 2015, 08:16 Nie chcę mi się z Tobą polemizować. Jasne - niech Ci uczciwi płacą dalej, a Ci nieuczciwi niech korzystają! A jak przekroczą prędkość, niech pilnuje ich lewej kasy Blue Raider.dr_aus - 22 Maj 2015, 14:22 piotreg, inaczej byś gadał jakbyś kolegę podwiózł i za to musiał płacić 10 tys., albo znalazł się w innej bezsensownej sytuacji.piotreg - 22 Maj 2015, 22:40 Głupio gadasz. Ci, na których zakładane są zasadzki, są zapewne wcześniej obserwowani. A to, że się tłumaczą w taki sposób, który Ty podnosisz, to nie znaczy, że "system" nie może być skuteczny! autogaz1984 - 26 Maj 2015, 20:56 Hmmm...
https://www.youtube.comautogaz1984 - 30 Maj 2015, 20:00 Chyba mamy odpowiedź ze strony na filmik, który wcześniej wrzuciłem:
Cytat:
Wideorejestrator – narzędzie do walki z piratami drogowymi
Wraz z wprowadzeniem w życie nowych instrumentów prawnych, w tym przede wszystkim rozwiązania polegającego na zatrzymaniu przez Policję prawa jazdy osobie, która kierowała pojazdem z prędkością przekraczającą dopuszczalną o więcej niż 50 km/h na obszarze zabudowanym, w mediach ponownie rozgorzała dyskusja na temat wiarygodności i prawidłowości metod prowadzenia przez Policję pomiarów prędkości. Dotyczy ona przede wszystkim użycia pojazdów wyposażonych w wideorejestratory, których zasada działania opiera się na odcinkowym pomiarze prędkości.
Należy wskazać, że każdy z 450 wideorejestratorów wykorzystywanych przez Policję posiada zatwierdzenie typu, wydane przez Główny Urząd Miar oraz legalizację pierwotną i ponowną. Poza dyskusją pozostaje więc kwestia poprawności działania tych przyrządów pomiarowych. Należy również podkreślić, że każdy wideorejestrator w sposób obiektywny dokonuje zapisu obrazu i dźwięku, w związku z czym, istnieje możliwość przeprowadzenia analizy poprawności wykonanego pomiaru. Przy tym, kierowcy zawsze okazywany jest ten zapis i to wyłącznie w jego gestii pozostaje decyzja o przyjęciu, bądź odmowie przyjęcia mandatu karnego.
Każdy kierowca ma zatem prawo, aby jego indywidualny przypadek rozpatrzył niezawisły sąd. Może także złożyć wniosek dowodowy o powołanie biegłego sądowego - specjalisty w zakresie pomiaru prędkości. Ponadto każdy policjant obsługujący wideorejestrator, choć nie wymagają tego przepisy prawa powszechnie obowiązującego przechodzi specjalistyczne przeszkolenie w tym zakresie. Wydaje się zatem, że temat ten nie powinien budzić zbędnych emocji, zwłaszcza że Policja od kilku lat, mając na względzie zapewnienie pełnego obiektywizmu i transparentności działań przy ujawnianiu tego typu naruszeń, dokonuje sukcesywnej wymiany wideorejestratorów, opartych na odcinkowym pomiarze prędkości na urządzenia rejestrujące obraz i dźwięk, ale sprzęgnięte z radarowym miernikiem prędkości.
Jednocześnie należy zauważyć, że każdy świadomy uczestnik ruchu drogowego powinien wspierać lub choćby popierać Policję w działaniach na rzecz poprawy bezpieczeństwa ruchu drogowego zwłaszcza że, przy użyciu wideorejestratorów, w zdecydowanej większości przypadków rejestrowane są tylko najpoważniejsze naruszenia.
W innych krajach, w których udało się w znacznie większym stopniu ograniczyć liczbę ofiar wypadków drogowych dokonano tego przede wszystkim poprzez spowolnienie ruchu. Przy czym nie chodzi tu o jego sparaliżowanie, ale zbliżenie rzeczywistych prędkości pojazdów do obwiązujących limitów. Dlatego też istnieje realna szansa przełożenia się nowych instrumentów prawnych na poprawę bezpieczeństwa ruchu drogowego.
Potwierdzają to dane za okres pierwszych 17 dni maja br., kiedy średnio każdego dnia ginęło na polskich drogach 6 osób, z danymi za kolejne dni, już po wprowadzeniu nowych przepisów, kiedy każdego dnia średnio zginęło 5 osób.
Nie jest to oczywiście przełom, ale mentalności kierowców nie da się zmienić z dnia na dzień. Ponadto, wyraźnemu zmniejszeniu ulegała także liczba wypadków oraz osób rannych i co także bardzo istotne o prawie 30 % zmniejszyła się liczba osób siadających za kółkiem na "podwójnym gazie". Póki co, nic nie zmieni faktu, że to prędkość zabija. Każdy, kto prowadzi pojazd na obszarze zabudowanym, z prędkością przekraczającą dopuszczalną o więcej niż 50 km/h, musi uświadomić sobie, że pieszy potrącony z taką prędkością nie ma szans na przeżycie.
Być może tych 899 kierowców, których od 18 maja br. Policja pozbawiła możliwości kierowania pojazdem, po ujawnieniu tak drastycznego przekroczenia prędkości, zostało tak naprawdę uchronionych od popełnienia czynu, który byłby trudny do zaakceptowania w ich własnym sumieniu.
www.policja.plpiotreg - 31 Maj 2015, 17:36 Najwięcej do powiedzenia mają Ci, którzy w terenie zabudowanym jeżdżą ze średnią prędkością +50 pow. limitu. Ci, którzy jeżdżą z głową, nie mają takich problemów. Hołek wyjechał z terenu zabudowanego z prędkością 164 km/h (tyle wyliczył mu biegły) i wielka afera. Głupa tnie, że jechał nie więcej niż 100. I co? Zrobił z siebie d e b i l a.phonemaniac - 1 Czerwiec 2015, 07:14
Dwaj mężczyźni, z których jeden to będący w czasie wolnym od służby policjant z Białegostoku, uniemożliwili dalszą jazdę pijanemu kierowcy ciężarówki, który jechał całą szerokością drogi, zmuszając innych kierujących do ucieczki na pobocze. 33-letni obywatel Łotwy, który wypadł zza kierownicy, miał prawie 3 promile alkoholu w organizmie.
Wczoraj około godziny 14.00 dyżurny Komendy Powiatowej Policji w Augustowie zaalarmowany został o prawdopodobnie nietrzeźwym kierowcy ciężarówki jadącym w kierunku miasta. Z telefonicznych zgłoszeń wynikało, że siedzący za kierownicą volvo z naczepą mężczyzna jedzie bardzo niebezpiecznie i nie jest w stanie utrzymać prostego toru jazdy. Według relacji zgłaszających kierujący zjeżdżał na przeciwległy pas ruchu i zmuszał innych uczestników ruchu do ucieczki na pobocze drogi. W kilku przypadkach kierowcy musieli nawet zatrzymywać swoje pojazdy, aby uniknąć czołowego zderzenia z ciężarówką.
Na wskazaną trasę natychmiast skierowani zostali policjanci. Gdy mundurowi przyjechali na miejsce zastali stojące na ulicy Białostockiej volvo i jego kierowcę leżącego na ziemi. Z relacji świadków zdarzenia wynikało, że gdy tir nagle się zatrzymał jadący za nim kierowcy podbiegli do auta i próbowali wyciągnąć mężczyznę zza kierownicy. Wśród nich był także będący akurat w czasie wolnym od służby policjant Wydziału Patrolowo – Interwencyjnego Komendy Miejskiej Policji w Białymstoku, który pomógł w obezwładnieniu agresywnego kierowcy. Obywatel Łotwy początkowo nie chciał dobrowolnie wysiąść z pojazdu, jednak, jak się później okazało, był tak pijany, że ostatecznie wypadł z kabiny na jezdnię. Badanie alkomatem wykazało, że miał blisko 3 promile alkoholu w organizmie.
Mężczyzna od razu stracił prawo jazdy i trafił do policyjnego aresztu, gdzie trzeźwiał. Natomiast samochód został odholowany na parking strzeżony. Teraz postępowaniem 33-latka zajmie się sąd.
Link + ciekawe videotqmeh - 27 Czerwiec 2015, 06:44 Linkautogaz1984 - 27 Czerwiec 2015, 12:51 Ciekawe czego się nażarł... tqmeh - 24 Sierpień 2015, 10:38 Sporty motorowe samo zdrowie.
Szkoda, że w tym miejscu to stać nikt nie powinien. Ale organizacja Rajdu Polski to krótko mówiąc - porażka.tqmeh - 31 Sierpień 2015, 07:25
Cytat:
Silniki Volkswagena spalają olej! Naprawa – nawet 20 tys. zł!
Jeszcze przed pokonaniem pierwszych 100 tys. km volkswagenowskie silniki benzynowe potrafią zużywać więcej oleju silnikowego niż stare dwusuwy. Dla producenta pół litra oleju na 1000 km jest w porządku
"Jak długo pożyje silnik 1.8 TSI, który na 500 km spala 1 litr oleju? Mam Skodę z tym motorem, kupionego w salonie. Olej brał od nowości, ale w ilościach akceptowalnych, czyli do 0,1 litra na 1 tys. km. Zgłaszałem to w ASO podczas przeglądów, ale twierdzili, że to się unormuje i że ten typ tak ma. Mocy nie brakuje, spalanie w normie, odpala i chodzi ładnie, tylko ten olej... Kopci jedynie przy przyspieszaniu, po wciśnięciu gazu w podłogę widać pewne zadymienie. Przy 82 tys. km wymieniłem cewki i świece, bo padły.
Testowałem różne oleje, na początku 5W-30, wymieniany według wskazań komputera pokładowego, tj. co ok. 22 tys. km, potem 5W-40 – zużycie oleju ciągle duże. Samochód kupiony w 2009 roku, a więc jest już po gwarancji. Nie uśmiecha mi się wymiana pierścieni, tłoków i korbowodów, bo koszty takiej operacji są bardzo wysokie..." – takimi wątpliwościami dzielił się właściciel Skody Superb na forum użytkowników aut tej marki. Podobne wpisy znajdziemy także na forach użytkowników innych samochodów koncernu VW (czyli także Audi, Seat i Volkswagen).
A oto kolejny post: "Mam ten sam problem, auto ma 107 tys. km, od wczoraj stoi w warsztacie. Turbo nie bierze oleju (sprawdzone), ale układ dolotowy zaj...y olejem, kazałem rozebrać silnik i będą wszystko czyścili: pierścienie, uszczelniacze i takie tam.
Dodam, że na 700 km silnik wypija 1,3 l oleju". To tylko dwa z setek, o ile nie tysięcy żali użytkowników dotyczących wadliwych silników TSI oraz TFSI. Głównie chodzi o jednostki o poj. 1.8 i 2.0, choć według VW – jeśli już w ogóle jest jakiś problem – to dotyczy on tylko 2.0 TSI/TFSI.
W przypadku problemu ze spalaniem oleju i podobnych (a liczba ich niepokojąco narasta!) producent ma od lat to samo stanowisko. Z grubsza brzmi ono tak: "Wyprodukowaliśmy miliony samochodów z tymi silnikami, problemy, o których mówicie, dotyczą pojedynczych egzemplarzy – to nawet nie procenty, lecz promile. O żadnej wadzie fabrycznej dotyczącej większej liczby egzemplarzy nie może być mowy. Do każdej sprawy podchodzimy indywidualnie". Oto oficjalne stanowisko centrali VW.
Ale czy naprawdę tak jest w tym przypadku i czy aby odwlekanie naprawy problemów zgłaszanych przez użytkowników w czasie trwania gwarancji do momentu, aż ta się skończy, nie jest rutynowym postępowaniem?
Okazuje się bowiem, że Volkswagen zdiagnozował problem i w 2011 roku przekonstruował felerny element silnika. Mimo to nie zarządził akcji serwisowej, przez co postawił właścicieli wadliwych samochodów przed wizją remontu silnika na własny koszt. Po prawdzie nie należy wykluczać, że autoryzowane serwisy VW (a także Skody czy Audi) rzeczywiście zbyt wielu klientów decydujących się na naprawę biorących olej silników TSI nie mają.
Przed nawałem pracy ASO chroni cennik: przewidywany koszt kompleksowej i skutecznej naprawy w takim warsztacie to ok. 20 000 zł. Zbyt dużo, żeby wydać na naprawę samochodu wartego w najlepszym wypadku dwa-trzy razy tyle. Niektórzy właściciele aut z Grupy VW, zanim wspólnie z niezależnymi mechanikami rozwikłali zagadkę brania oleju, błądzili po omacku i wyrzucali w błoto tysiące złotych na remonty głowic i wymianę: uszczelniaczy zaworowych, rozmaitych uszczelnień, napędu rozrządu, turbin etc.
W pierwszym podejściu mało kto decydował się na rozebranie dolnej części silnika, gdyż stan gładzi cylindrów w motorach mających za sobą ok. 100 tys. km mieści się zwykle w tolerancji przewidzianej dla fabrycznie nowych części. Tymczasem tłoki silników TSI są nie tylko krótkie i lekkie, lecz także wyposażone w nietypowy, wyjątkowo cienki pierścień zbierający olej. I to właśnie te pierścienie odpowiadają za przepuszczanie oleju do komór spalania.
Elementy te delikatnie puszczają olej od nowości, jakkolwiek przez długi czas spalanie mieści się w normie, która wynosi – uwaga – 0,5 litra oleju na 1000 km! Zatem na każde 10 tys. km trzeba dolać 5 litrów! Przy takim spalaniu oleju większość właścicieli nawet starych gratów panicznie rozgląda się już za warsztatem. Szczerze mówiąc, tak ustaloną normę należy traktować w przypadku silników TSI wyłącznie jako narzędzie do odsyłania **** klientów. Wysokie zużycie oleju na pewno szkodzi środowisku, portfelowi właściciela auta i samemu silnikowi. Niektórzy decydują się na używanie tańszego oleju silnikowego, ale takie oszczędności pogłębiają problem.
"Serwis zabrał mi auto, wylali z niego cały olej, co trwało dość długo, bo – jak mówią – olej musiał "się wykapać". Następnie wlali zważoną wcześniej ilość oleju 5W-30, przejechali samochodem 115 km i ponownie "wykąpali" cały olej. Po zważeniu oleju i przeliczeniu wyszło, że bierze mi 0,465 l/1000 km, co – jak wiecie – mieści się w normie. Przy okazji muszę wspomnieć, że serwis kazał mi dotankować do pełna samochód zastępczy, ale paliwa, które oni przepalili w moim aucie, wykonując bądź co bądź usługę gwarancyjną, nikt mi nie zwrócił."
Komplet pierścieni tłokowych to nieduży wydatek – najwyżej kilkaset zł w przypadku części z najwyższej półki. Gdyby chodziło o zwykłe pierścienie, podlegające wymianie, nie byłoby wielkiego problemu. Niestety, to byłoby zbyt proste. W przypadku wadliwych silników TSI pierścieni nie da się wymienić, bo producent wie, że zbyt cienkie elementy się nie sprawdziły, i już ich nie sprzedaje. W zamian za to oferuje nowy model tłoka wyposażonego w normalne pierścienie, który jednak nie pasuje do starych korbowodów.
Naprawa wykonana "po bożemu" wiąże się z wymianą wszystkich tłoków wraz z wszystkimi pierścieniami (3950 zł), korbowodami (3390 zł), panewkami (270 zł) i licznymi detalami. Rachunek za same części to ponad 8000 zł! Klienci VW, Skody i Seata mogą czuć się oszukani: nie dość, że kupili samochody z nietrwałym silnikiem, do którego nie da się kupić oryginalnie stosowanych części (bo projekt się nie sprawdził), to na dodatek podzespoły pozbawione wady fabrycznej producent oferuje w absurdalnie wysokich cenach, wyższych niż rynkowe!
Skorzystanie z dobrego warsztatu niezależnego oraz (z konieczności) z oryginalnych części kupionych w VW pozwoli naprawić silnik za co najmniej 10 000 zł, a w praktyce znacznie drożej, bo przy okazji należy m.in. wymienić rozrząd (z nim też bywają problemy) i przygotować wał korbowy do zamontowania nowych panewek. Niemało, ale i tak taniej niż w ASO. Oczywiście, potrzeba jest matką wynalazków. Na polskim rynku funkcjonują warsztaty, które oferują tańszą, choć "partyzancką" metodę naprawy silników TSI biorących olej.
Oszczędność ma wynikać z zachowania starych części (tłoków i korbowodów) oraz zastosowania działającego normalnego pierścienia zbierającego olej. W tym celu jednostkę trzeba rozebrać i do warsztatu obróbki silników zanieść wadliwe tłoki. Na miejscu zdejmuje się cienkie pierścienie, zaś tłoki poddaje wytaczaniu, w wyniku którego powiększa się rowek pierścienia zbierającego w tłoku do "normalnego" rozmiaru, tak by zmieścił się w nim typowy pierścień.
Całkowity koszt naprawy jest niemały – kilka tysięcy zł. Koniec ze spalaniem oleju i niebieskim dymem podczas przyspieszania! Po naprawie można nawet liczyć na to, że samochód przejdzie badania diagnostyczne. Na jak długo? Tego nikt nie wie, bo przecież nikt nie testował wytrzymałości pocienionych tłoków. Sworznie i korbowody pozostają stare – tymczasem VW, poprawiając konstrukcję silników TSI w 2011 r., zapewne nie bez powodu wzmocnił też te części.
Dlaczego więc niemiecki koncern nie bierze całych kosztów naprawy wadliwych silników na siebie? No cóż, bierze, ale... nie w Europie. Przykładowo w USA firma miała nieprzyjemność zmierzyć się z pozwem zbiorowym wniesionym przez jej klientów – właścicieli modeli Audi A4, A5 i Q5 – i we wrześniu 2014 roku przegrała proces cywilny.
Teraz każdy z potencjalnie poszkodowanych 126 tys. klientów może się zgłosić do VW po darmową naprawę, zaś gwarancję na silniki przedłużono z 4 lat/50 tys. mil do 8 lat/80 tys. mil. Zdaniem przedstawicieli VW/Audi jest to zupełnie inna historia, bo przecież silniki na rynek amerykański różnią się od tych sprzedawanych w Europie... Tyle że ten argument wydaje się tak cienki, jak pierścienie w motorach TSI.
https://www.youtube.comczapla - 7 Październik 2015, 19:41 No to ładnie, to już nawet jadąc przepisowo mogę dostać mandat, a mnie już nie stać na mandat, bo zbieram na nowy telefon z aplikacją mierzenia trzeźwości. riley - 7 Październik 2015, 23:39 Właśnie, zawsze się tego bałem - państwo policyjne...autogaz1984 - 22 Październik 2015, 19:14
riley napisał/a:
Właśnie, zawsze się tego bałem - państwo policyjne...
Niekoniecznie, jeżeli jesteś "szychą" możesz po części uniknąć kary...
Cytat:
Członek zarządu powiatu słubickiego uniknął surowej kary za jazdę po pijanemu
Słubicki Sąd Rejonowy w środę 21 października warunkowo umorzył postępowanie przeciwko członkowi zarządu powiatu słubickiego. W sierpniu br. został zatrzymany przez policję do kontroli. Prowadził samochód po pijanemu. Miał 0,6 promila alkoholu. Dopuścił się więc przestępstwa.
Andrzej S. został zatrzymany przez słubicką policję w sierpniu br. Był pijany. Członek zarządu powiatu miał 0,6 promila alkoholu. To zgodnie z przepisami przestępstwo. Nowe surowe przepisy mówią, że osoba która prowadzi samochód po pijanemu (powyżej pół promila alkoholu) traci prawo jazdy na czas nie krótszy niż 3 lata, zapłaci grzywnę nie niższą niż 5 tys. zł i grozi jej kara do dwóch lat więzienia.
Okazuje się jednak, że samorządowiec Andrzej S. uniknie surowej kary. Dlaczego? Słubicki Sąd Rejonowy w środę 21 października warunkowo umorzył postępowanie przeciwko członkowi zarządu powiatu słubickiego. Powodem takiej decyzji było to, jak uzasadniał sąd, że oskarżony przyznał się oraz wyraził żal i skruchę, ilość alkoholu również nie była porażająco wysoka i miała tendencję spadkową. Andrzej S. jest więc winny, ale uniknął odpowiedzialności karnej.
Postępowanie zostało umorzone warunkowo na dwa lata. Andrzej S. dostał roczny zakaz prowadzenia, ma również wpłacić 6 tys. zł na cele społeczne.
- Policja robi swoje. My zatrzymujemy pijanych kierujących i tak było również w tym przypadku. Decyzja sądu jest niezawisła – mówi kom. Sławomir Konieczny, rzecznik lubuskiej policji.
- Ten wyrok to skandal – komentują policjanci. Jeden z nich podkreśla, że gdyby został zatrzymany po pijanemu za kierownicą to natychmiast straciłby pracę. – W sądzie nikt by się ze mną nie cackał – mówi mundurowy. Dodają, że jak teraz mają zatrzymywać na akcjach "Trzeźwy kierowca" tych kierujących, który mają na przykład 0,25 promila. – Każdy z nich powie, że to niska szkodliwość czynu – mówią
Gdyby zakaz dostał na 3 lata, byłoby wszystko git, bo grzywnę ma powyżej 5000 zł.
Co się wiąże z zakazem na rok? Pan nie będzie musiał zdawać egzaminu na PJ - to jest naprawdę duży ukłon ze strony Państwa.tqmeh - 25 Październik 2015, 21:42
Rosja: Przewrócił się TiR z wódką. Święto trwa już tydzień
W Małym Pieriekopnym w obwodzie saratowskim doszło do wypadku, który wzbudził ogromną radość mieszkańców. Jadący przebiegającą tuż obok federalną trasy M10 TIR, który wiózł około 20 tys. butelek wódki, przewrócił się. Kierowca zbiegł z miejsca wypadku, pozostawiając na miejscu cały, w większości nieuszkodzony ładunek. O sprawie informują rosyjskie media.
Mieszkańcy Małego Pieriekopnego, gdy tylko dowiedzieli się o wypadku, ruszyli całą wsią, by udzielić pomocy ewentualnym ofiarom. Gdy na miejscu okazało się, że kierowca zbiegł z miejsca wypadku, postanowili zabezpieczyć ładunek, czyli bez mała 20 tysięcy butelek z wódką.
Gdy temat podjęły rosyjskie media, do Małego Pieriekopnego zaczęli ściągać krewni i znajomi z pobliskich wsi. Jak pisze Belsat: "zapewne po to, aby pomóc w ochronie uratowanego ładunku, zanim zgłosi się po niego prawowity właściciel".
https://www.youtube.compiotreg - 31 Październik 2015, 20:11 tqmeh, to afera sprzed kilku lat, ale istotnie szokująca. Myślę, że prowadzący szkolenie szybko musiał się przebranżowić...tqmeh - 31 Październik 2015, 22:40 Wiem, że to stare kino ale szokuje nadal...
Cytat:
Policja chce ci zabrać prawo jazdy? Tak się obronisz!
Już 10 tys. kierowców straciło - czasowo - uprawnienia do prowadzenia pojazdów na mocy obowiązujących od 18 maja przepisów dotyczących przekroczeń prędkości.
Przypominamy, że policjant drogówki ma prawo, na miejscu wykroczenia, zatrzymać prawo jazdy każdemu, kto w terenie zabudowanym przekroczy obowiązującą prędkość o ponad 50 km/h. Okazuje się jednak, że przed zatrzymaniem dokumentu można się skutecznie bronić. Wystarczy, że przekroczenie zarejestrował zamontowany w radiowozie wideorejestrator...
Od samego początku prawnicy nazywają nowe przepisy "bublem prawnym". Ich sprzeczność z Ustawą Zasadniczą wytykała już Polsce między innymi Helsińska Fundacja Praw Człowieka. Wskazane przez nią nieprawidłowości (m.in. podwójne karanie - mandatem i zatrzymaniem prawa jazdy - za to samo wykroczenie) podziela również Stowarzyszenia Sędziów Polskich "Iustitia". Sędziowie w specjalnym oświadczeniu zwrócili uwagę, że zatrzymanie prawa jazdy jest w istocie orzeczeniem zakazu prowadzenia pojazdów mechanicznych. Zakaz taki jest środkiem karnym, który zgodnie z przepisami kodeksu karnego i kodeksu wykroczeń orzekać może wyłącznie sąd.
Co ważne, do tych opinii przychylił się nawet Rzecznik Praw Obywatelskich, który zaskarżył przepisy do Trybunału Konstytucyjnego. Niestety, nawet jeśli sędziowie TK potwierdzą ich niekonstytucyjność, ustawodawca (najprawdopodobniej) będzie miał aż dwa lata, by je poprawić. W tym czasie uprawnienia czasowo - w imię poprawy drogowego bezpieczeństwa - tracić będą kolejne tysiące kierujących.
Trzeba jednak zdawać sobie sprawę, że brzmienie nowych przepisów to miecz obosieczny. Na ich mocy prawo jazdy tracić powinni również kierowcy nieoznakowanych policyjnych radiowozów, pojazdów straży pożarnej czy karetek!
W myśl obowiązujących przepisów prawo jazdy - za pośrednictwem policjanta drogówki - na mocy decyzji administracyjnej zatrzymuje starosta. Problem w tym, że przepisy nie mówią o "popełnieniu wykroczenia" polegającego na przekroczeniu prędkości, a "popełnieniu czynu". Różnica - choć z pozoru błaha - z prawnego punktu widzenia jest ogromna. Dlaczego?
Nie jest tajemnicą, że większość wiodeorejestratorów w rzeczywistości rejestruje nie prędkość nagrywanego pojazdu, lecz radiowozu. Zgodnie z obowiązującym prawem, w trakcie takiego "pomiaru" prowadzący radiowóz funkcjonariusz "nie popełnia wykroczenia". W przepisach nie ma jednak ani słowa o "czynie". Oznacza to, że przekraczając prędkość o 50 km/h w obszarze zabudowanym policjant - tak samo jak łamiący przepisy kierowca - powinien z miejsca stracić prawo jazdy! Nie ma w tym miejscu znaczenia, czy dokonuje pomiaru, czy jedzie na obiad do McDonalda...
Co więcej, dotyczy to również kierowców - poruszających się na sygnałach - karetek, straży pożarnych, kolumn rządowych i innych radiowozów drogówki! Nie mają tu zastosowania żadne przepisy mówiące o tzw. "wyższej konieczności". Jeśli jest "czyn" polegający na przekroczeniu prędkości o 50 km/h w terenie zabudowanym, musi być też decyzja starosty o czasowym cofnięciu uprawnień! Nie ma żadnych wyjątków! Nagrywający drogowego pirata policjant nie popełnia wykroczenia, ale to w świetle nowych przepisów nie ma znaczenia! Popełnia "czyn" przekroczenia prędkości o 50 km/h...
Oczywiście z jednoznaczności przepisów doskonale zdają sobie sprawę funkcjonariusze drogówki. Jeśli sprawa dotyczy przekroczenia prędkości o ponad 50 km/h w obszarze zabudowanym jest bardzo prawdopodobne, że popełnione wykroczenia ujdzie wam płazem. Wystarczy jedynie, by - od kolegi funkcjonariusza - zażądać zatrzymania uprawnień kierowcy radiowozu. Nie wierzycie, że to działa? Zobaczcie sami!
Oto film, jaki trafił niedawno do naszej redakcji. Zdaniem policjantów zatrzymany kierowca przekroczył prędkość o ponad 50 km/h w terenie zabudowanym. Oprócz utraty prawa jazdy, mandat zamknąć miał się kwotą 650 zł... Kierowca bowiem twierdził, że nie ma przy sobie dokumentu prawa jazdy (50 zł), a ponadto policjanci twierdzili, że jechał we mgle na światłach do jazdy dziennej (sam kierowca twierdził, że jego samochód takiego oświetlenia nie posiada, więc siłą rzeczy jechał na światłach mijania).
Abstrahując od tego, czy kierowca rzeczywiście popełnił zarzucane mu wykroczenia, ostatecznie - po burzliwej dyskusji - skończyło się na "do widzenia". Policjanci nie zastosowali nawet pouczenia, ani nie skierowali - mimo zapowiedzi - sprawy do sądu!
Uwaga. Nie popieramy piractwa drogowego, jazdy po pijanemu i przekraczania prędkości. Ale nie popieramy również przepisów, które nadają się wyłącznie na śmietnik, które są przesadnie restrykcyjne i niezgodne z konstytucją. Tymczasem niemal cały mechanizm kontroli kierowców nie ma nic wspólnego z państwem prawa. Niezgodne z prawem są nie tylko wspomniane wyżej przepisy, ale również masowe policyjne kontrole trzeźwości (policjant musi mieć uzasadnione podejrzenie, że kierowca jest pijany lub kierowca popełnił wykroczenie, tylko wówczas można dokonać pomiaru trzeźwości), czy dokonywanie pomiarów prędkości powszechnie stosowanym miernikiem Iskra, który nie umożliwia identyfikacji mierzonego pojazdu (co jest wymagane przepisami) i jest podatny na zakłócenia.
Ten film już był publikowany, ale kolega pozwolił mi go umieścić na TV BIGOS. TO MOŻE PRZYTRAFIĆ SIĘ KAŻDEMU KIEROWCY - nawet, gdy gorliwie przestrzegasz PoRD.
Na filmie:
To, co widać jest już klasycznym i utartym zwyczajem policji lub policjantów w samochodach z wideorejestracją, a mianowicie, pomiar jest robiony na odcinku 50 m, czy 100 m - czyli bez możliwości utrzymania identycznego dystansu między pojazdami. Następnie pojazd nagrywający dokonuje pomiaru z rozpędu, u siebie ma dużą prędkość i jest bezprawnie przypisana do ofiary. Brak regulacji, czyli uznania dopiero pomiarów za wiarygodne na odcinku 300 lub 500 m powoduje że niewinny kierujący jest naciągany na wykroczenie, którego nie popełnił. Tym razem kierujący posiadał swoją kamerę, która rejestruje czas i drogę, więc można łatwo obliczyć ile operator "tajniak" dodał kilometrów.
Obrona:
1. Należy zamontować w samochodzie kamerkę.
2. Nie przyjmować mandatu - jak mamy cień wątpliwości.
3. Poprosić o puszczenie nagrania, oraz zmierzyć nawet na monitorze wielkość pojazdu - gdy się powiększył, między początkiem, a końcem odcinaka, z którego wyszła średnia, poinformować policjanta o nieprawidłowym pomiarze (warto też to nagrać - w tel. mamy kamerki) - mamy do tego pełne prawo.
4. Nie zdradzać szczegółów naszej obrony, przed procesem, gdyż zostanie to wykorzystane przeciwko nam w Sądzie.
5. Do Sądu idziemy ZAWSZE ze znajomymi w charakterze publiczności - wyjście samemu grozi przegraną.
Na uwagę zasługuję pismo z KGP umieszczone na końcu filmu, cyt. "W toku tych czynności ustalono, iż zachodzi wątpliwość co do poprawności wykonania pomiaru prędkości Pana samochodu".
tqmeh - 7 Marzec 2016, 19:31
https://www.youtube.compiotreg - 8 Marzec 2016, 10:41 Tym depozytem był zapewne tombak. W ten sposób wyłudzają pieniądze - biorę od Ciebie kasę na paliwo i pod zastaw dają Tobie obrączkę z tombaku. Ty myślisz, że to złoto, a w rezultacie jesteś w plecy kasę, którą im dałeś i w zamian masz nic niewarty tombak. Takie numery robią głównie Romowie, nie tylko polscy. Robią to głównie Słowaccy Romowie. Te ich tłuste fury pochodzą zazwyczaj z wypożyczalni.piotreg - 9 Marzec 2016, 09:14 I takie małe "PS". Nic nie wąchać, kiedy chcą pokazać jakie fajne perfumy mają, bo to trucizna. Wpiszcie sobie w Google hasło "Oddech diabła".tqmeh - 9 Marzec 2016, 17:13 Nigdy nie wiadomo co jakiś magik namieszał, co o czym piszesz, jest substancją psychoaktywną.tqmeh - 11 Marzec 2016, 19:57 https://www.youtube.com
autogaz1984 - 11 Marzec 2016, 21:17 A tak wygląda to z góry:
poscigi.pltqmeh - 11 Marzec 2016, 21:22 Też to widziałem. Poszukaj fotki co było w środku, to dużo wyjaśnia.autogaz1984 - 11 Marzec 2016, 22:02
tqmeh napisał/a:
Poszukaj fotki co było w środku, to dużo wyjaśnia.
Nieładnie to wygląda, ale... jeśli kierowca wie, jak ładunek przewozi - to powinien jechać ostrożnie, a na filmiku widzimy, że nie do końca chyba zdawał sobie sprawę, że półtusze zawieszone na hakach, niestety mają tendencję do zmiany środka ciężkości w zakrętach no i stało się... Dobrze, że nikogo nie zabił piotreg - 12 Marzec 2016, 10:00 Ile to mogło ważyć? 2 tony? I taka sytuacja? Nie wiedziałem, że w takich warunkach w Polsce przewozi się półtusze. Człowiek się uczy przez całe życie.tqmeh - 13 Marzec 2016, 14:08 Ciężko powiedzieć ile ważyło, pewnie sporo. Środek ciężkości wysoko na zakręcie, zrobiło się wahadło. Co do warunków, co masz do nich? Chłodnia + mycie i dezynfekcja przed transportem i w drogę - normalna procedura.
Co do warunków, co masz do nich? Chłodnia + mycie i dezynfekcja przed transportem i w drogę - normalna procedura.
To ja się nie znam. Myślałem, że jakoś inaczej się takie tematy ogarnia. tqmeh - 19 Marzec 2016, 11:14
http://www.youtube.comjojo - 20 Marzec 2016, 18:37 Prowadzący zapomniał o dość prozaicznej kwestii - drzewa dają cień, a dzięki temu oczy i głowa mniej męczą się niż podczas jazdy w ostrym słońcu. Nie wspominając już o piekarniku samochodowym bez klimy.tqmeh - 20 Marzec 2016, 19:26 Cień jak dla mnie to żaden argument, w jednostajnym oświetleniu oko nie męczy się zmianami, klima tym bardziej nie jest odpowiedzią, przy autostradach nie ma drzew i jakoś wszyscy jadą...jojo - 20 Marzec 2016, 23:08 Hehe, no przecież zawsze wszyscy "jakoś jadą", więc na tej zasadzie to po co w ogóle się zastanawiać nad jakimkolwiek zagadnieniem. Chyba raczej mniej się oko zmęczy, gdy co jakiś czas ma możliwość "odsapnięcia" w cieniu, niż gdy wzrok jest wytężony non-stop w stronę jasnego asfaltu, odbijającego się światła od samochodów, drogi, znaków itp. Na autostradzie oczywiście jest największe zmęczenie, bo najwyższa koncentracja, największy hałas oraz faktycznie brak cienia, ale pokonujesz sporo więcej km w tym samym czasie, więc coś za coś.culpa - 21 Marzec 2016, 09:25 Wydaje mi się, że ciągła zmiana otoczenia bardziej męczy oczy, niż jednostajna trasa typu autostrada.piotreg - 21 Marzec 2016, 09:27
culpa napisał/a:
Wydaje mi się, że ciągła zmiana otoczenia bardziej męczy oczy, niż jednostajna trasa typu autostrada.
A-ha.tqmeh - 21 Marzec 2016, 11:32 jojo, wyrywasz moje słowa z kontekstu, pokaż mi autostradę z drzewami? Nie wiem, ile jeździsz, mi jest "wygodniej" jechać w stałym oświetleniu, czytaj blenda + okulary takie, czy inne. Oko może sobie na spacerku odpoczywać gdy dynamika zmiany jest mała, a nie na drodze.jojo - 25 Marzec 2016, 11:18 Kurczę, nie wiem czemu wyrywam. Chodziło mi tylko o argument "jakoś jeżdżą", a dwa, że autostrada, to zupełnie inna jakość przemieszczania się, więc trudno porównywać do zwykłych dróg. Piszecie o tych męczących różnicach oświetlenia jakby chodziło o wjazd/wyjazd z tunelu. Bez przesady, że komuś się zmęczy bardziej oko, gdy wjedzie do zacienionej alei, a po jakimś czasie z niej wyjedzie, niż gdy cały czas leci na pełnej patelni... no ale skoro szanowne grono jest pewne, że zawsze lepiej mu się jeździ jak nie ma cienia, to ja pasuję. jojo - 4 Kwiecień 2016, 01:57 Ukraińcy podniecają się naszymi drogami, tylko trochę im się materiały pomyliły - jacy drogowcy, tacy dziennikarze.
https://www.youtube.compiotreg - 26 Wrzesień 2016, 14:34 OJCIEC - 28 Wrzesień 2016, 20:40 phonemaniac - 6 Październik 2016, 18:01 Filmik przedstawiający, jak pakować przyczepę i co się dzieje w przypadku złego obciążenia przyczepy.
LINKOJCIEC - 7 Październik 2016, 19:42 O, fajne. phonemaniac - 5 Grudzień 2016, 08:44 Filmik obrazujący, dlaczego zbyt duży moment obrotowy jest niedobry:
LINKjojo - 6 Grudzień 2016, 18:56 Moment obrotowy nie może być większy od momentu dokręcania śrub koła. OJCIEC - 6 Grudzień 2016, 20:10 Moment to siła razy ramię. W tym przypadku ramię było za chude. autogaz1984 - 7 Styczeń 2017, 20:05 Dla tych, co sądzą, że LPG jest tylko do zapalniczek.
www.youtube.comtqmeh - 12 Styczeń 2017, 12:21 Odpalanie na drugim biegu od 1:30.
LinkOJCIEC - 13 Styczeń 2017, 22:17 Co on piedroli! tqmeh - 14 Styczeń 2017, 18:15
20 lat i nic się nie zmieniło. tqmeh - 3 Luty 2017, 14:31 Wczoraj:
Dzisiaj:
YTjojo - 21 Luty 2017, 15:14
Cytat:
LIHTLINES – HOLENDERSKIE LEKARSTWO NA CORAZ CZĘSTSZY PROBLEM
Projekt został opracowany na zlecenie miasta Bodegraven. Nazwa nie będzie dla nikogo zaskoczeniem. Eksperymentalne oświetlenie nazwano lightlines czyli po prostu linie świetlne.
Lightlines ma ratować życie nieuważnym użytkownikom ruchu drogowego. W dużych miastach coraz częściej dostrzega się problem nadmiernego skupiania się na telefonie komórkowym zamiast na sytuacji jaka panuje dookoła. Na nic zdają się ostrzeżenia producentów gier czy aplikacji na smartfony, by zwracać uwagę na otoczenie. Jak wynika z policyjnych statystyk, w Polsce co czwarty wypadek w ruchu drogowym spowodowany jest przez korzystanie z urządzeń mobilnych. Oświetlenie ma za zadanie chronienie życia pieszych, którzy bezmyślnie wchodzą pod koła samochodów. Pozioma czerwona linia ma zatrzymywać przechodniów, wpatrzonych w swój smartfon.
ŹRÓDŁOOJCIEC - 21 Luty 2017, 15:35 Ładne zdjęcie. W nocy. jojo - 21 Luty 2017, 16:33 Wszystkie zrobili w nocy. tqmeh - 17 Kwiecień 2017, 15:49
Złodzieje w kilkanaście sekund ukradli luksusowe audi w Zielonej Górze. Przechwycili sygnał kluczyka.
Wszystko wydarzyło się nocą. Dwaj złodzieje podeszli pod jeden z domów przy ul. Braci Gierymskich. Jeden z nich podszedł do audi A7, drugi poszedł pod drzwi domu właściciela auta. Po chwili złodziej przy aucie bez problemów otworzył drzwi audi. Wsiadł do auta, odpalił silnik i obaj złodzieje odjechali. Właściciel auta usłyszał głos zamykanych drzwi swojego auta.
O kradzieży 2 lub 3 minuty po zdarzeniu powiadomiono zielonogórską policję. Złodziejom udało się jednak bez żadnych problemów uciec.
Kradzież trwającą kilkanaście sekund nagrała kamera monitoringu. Złodzieje byli zamaskowani i przygotowanie do kradzieży. – Mieli urządzenie do przechwytywania sygnału kluczyków, co dziś nie jest niczym nowym – mówi nam anonimowo osoba zajmująca się zabezpieczaniem samochodów.
Jak to działa? – Dotyczy to głownie samochodów z tzw. system bezkluczykowym, co w luksusowych autach jest normą. Jeden złodziej dotyka klamki auta, a ta wtedy wysala sygnał do kluczyka, który przechwytuje urządzenie złodzieja stając się tym samym kluczykiem auta. To trwa kilkanaście sekund – mówi nam spec od zabezpieczania samochodów. Dodaje, że taki sposób złodzieje mogą nam ukraść samochód kiedy jesteśmy w restauracji itp.
Jak się przed tym zabezpieczyć? – Jak najdalej od auta trzymać kluczyki, wtedy sygnał może nie dotrzeć do urządzenia złodzieja – radzi ekspert. Fachowiec podkreśla, że o wiele więcej czasu zajęłoby złodziejom zdjęcie tzw. fajki z kierownicy. – Musieli by rozciąć fajkę lub kierownicę – podkreśla ekspert.
poscigi.plpiotreg - 2 Czerwiec 2017, 07:59
tqmeh napisał/a:
Ot, technologia...
Dłużej by im zajęła kradzież trapeza!OJCIEC - 3 Czerwiec 2017, 18:06 Ja od paru lat się dziwię, że ten sygnał nie jest kodowany. Przecież to jest podstawa podstaw! Samo przechwycenie sygnału nic by nie dało bez klucza kryptograficznego, a ten miałyby tylko nadajnik i oryginalny odbiornik. Nie wiem o co tu chodzi, bo to proste jak dymanie studentek. tqmeh - 4 Czerwiec 2017, 10:31
OJCIEC napisał/a:
Ja od paru lat się dziwię, że ten sygnał nie jest kodowany.
Kodowanie nie ma tu nic do rzeczy, przechwytywany jest jak leci zakodowany, chyba że mówimy o czyś innym.OJCIEC - 4 Czerwiec 2017, 16:59 No tak, myślałem o szyfrowaniu. Tylko pilot musiałby mieć trochę mocy obliczeniowej. Ale w dzisiejszych czasach to chyba nie problem. Zobacz - nadajnik auta wysyła zapytanie (np. losowe równanie matematyczne - za każdym razem inne, mogłoby być mega proste, byle na dużych liczbach, np. suma dwóch 16 cyfrowych liczb), pilot udziela prawidłowej odpowiedzi (rozwiązanie równania). Obie transmisje są szyfrowane. Tylko auto i pilot dysponują kluczem. Przechwycenie transmisji nic nie daje.tqmeh - 4 Czerwiec 2017, 22:21 To co proponujesz musiało by się odbywać wg określonego klucza zakodowanego w 2 miejscach i po jego złamaniu, co jak życie pokazuje, nie jest niemożliwe - nie trzeba by było robić cyrków z przedłużaniem sygnału z domu.
Jak widać producenci aut mają to gdzieś, wystarczyłaby blokada auta po utracie kontaktu z kluczem, po dość krótkim czasie, ale zdaje się jest to niedozwolone, a tak auto jedzie do samej dziupli.piotreg - 5 Czerwiec 2017, 11:32
tqmeh napisał/a:
Jak widać producenci aut mają to gdzieś, wystarczyłaby blokada auta po utracie kontaktu z kluczem, po dość krótkim czasie, ale zdaje się jest to niedozwolone, a tak auto jedzie do samej dziupli.
To by kradli takie auta przy użyciu lawet.tqmeh - 5 Czerwiec 2017, 15:34 Tak się to się odbywało do tej pory tylko zabierało za dużo czasu + hałas, syreny z alarmu + powiadomienie GSM, że coś się dzieje z autem.tqmeh - 2 Lipiec 2017, 19:28