Forum Mapy Fotoradarów

Rów - Codzienny przegląd prasy

delpiero - 27 Lipiec 2010, 11:58
Temat postu: Codzienny przegląd prasy
Cytat:
Mandat zapłacisz kartą kredytową

Jechałeś za szybko? Jakieś 60 km/h? Jeśli złapała cię drogówka, sporo to będzie kosztowało. A mandat trzeba zapłacić w ciągu siedmiu dni. Przepisy jednak się zmienią - zamiast mandatu kredytowego będzie można od razu zapłacić i to nie gotówką, ale kartą kredytową - pisze "Dziennik Gazeta Prawna".

Policjanci z drogówki otrzymają czytniki kart płatniczych i za ich pomocą od razu ściągną należność za łamanie przepisów. Kierowca wystuka PIN i nie będzie już musiał pamiętać, by w ciągu siedmiu dni zapłacić karę.

Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji już przygotowało zmiany odpowiednich ustaw, w których maja być takie przepisy.

Głównie chodzi o egzekwowanie mandatów od kierowców z zagranicy, którzy nie maja przy sobie wystarczająco dużo gotówki w polskiej walucie. Ale policjanci będą musieli informować wszystkich kierowców o nowych możliwościach uregulowania kary. Dlatego Polak będzie mógł także zapłacić kartą.

Fotka przyjdzie za dwa miesiące

Równocześnie ministerstwo chce wydłużyć termin, jaki policja będzie miała, żeby ukarać kierowcę. Złapanemu na gorącym uczynku będzie mogła wystawić mandat nie w ciągu 14 dni - jak obecnie - ale w ciągu 30 dni. Sfotografowanemu przez fotoradar mandat będzie mogła wysłać w ciągu 60 dni, a nie w ciągu 30, jak to stanowią obowiązujące przepisy.

Powód? Łamiących przepisy jest tak dużo, że policja nie nadąża z wysyłaniem im mandatów.
LINK
piotreg - 27 Lipiec 2010, 12:10

Ja tam widzę inny powód - za dużo obywateli nie płaci mandatów :-)
A tak, dadzą gościowi terminal i pod wpływem impulsu chwili wyciągnie kartę...

Misial - 27 Lipiec 2010, 15:26

www.tvn24.pl napisał/a:
Policjant jechał 200 km/h. Teraz musi się tłumaczyć
NAGRANIE TRAFIŁO DO INTERNETU

Dokąd jechał? Czy musiał tak szybko? Czy ścigał się ze sportowym autem? Odpowiedzi na m.in. te pytania szuka specjalny zespół powołany do zbadania sprawy policjanta, który na autostradzie A4 pędził z prędkością ok. 200 km/h. Film trafił do serwisu YouTube.com.
O tym, że w sieci pojawił się taki film, napisał na Kontakt TVN24 internauta Radosław. - Nie widać, aby policjant prowadził pościg lub inne postępowanie służbowe – stwierdził nasz czytelnik.

Autorem nagrania jest kierowca (bądź pasażer) sportowego auta, który podążał tuż za pędzącym policjantem. W pewnym momencie kamera została skierowana na licznik auta. Prędkościomierz wskazywał 200 km/h

Filmik i resztę przeczytacie tutaj: www.tvn24.pl

piotreg - 27 Lipiec 2010, 16:22

Osobie, która nagrała filmik nic nie zrobią, bo to nie on prowadził :-)
spit - 27 Lipiec 2010, 17:49

Ojej, wielkie mi halo, widać że chłopisko llllubi szybkość, czuł się jak ryba w wodzie wśród sportowych autek (zlot jakiś czy co?). Myślę, że jest to osobnik, z którym "idzie się dogadać" :)
delpiero - 28 Lipiec 2010, 17:16

Cytat:
Fotoradar zarobił… 1,3 mln funtów!

W Wielkiej Brytanii trwa narodowa wojna o fotoradary. Nowy rząd ogłosił, że zamierza zmienić system mający dbać o bezpieczeństwo na drogach.

Według nowych założeń, dotacje na zakup fotoradarów zostaną ograniczone. W ostatnich latach automatyczne urządzenia pomiarowe stawały przy drogach jak grzyby po deszczu, wywołując dezaprobatę dla działań rządu wśród wielu kierowców.

Historia fotoradarów przy brytyjskich drogach liczy 20 lat. Liczba nowo stawianych urządzeń będzie niższa. Zabraknie także pieniędzy na obsługę części istniejących urządzeń – informuje Michael McCarthy z serwisu independent.co.uk.

Wszystko za sprawą zmienionych budżetów. Od teraz gminy zainteresowane utrzymywaniem rozbudowanej sieci fotoradarów będą musiały finansować je z własnej kasy. Brytyjski rząd liczy, że zmiany skłonią lokalne władze także do wprowadzenia innych metod pomiaru prędkości.

Decyzja podzieliła Brytyjczyków. Jeden obóz twierdzi, że spowoduje to wzrost liczby wypadków. Przeciwnicy fotoradarów przekonują, że urządzenia zmuszają do chwilowego zmniejszania prędkości i nie zawsze są ustawiane w niebezpiecznych miejscach. Za przykład podają fotoradar ustawiony na drodze A350 , który "zarabia" rocznie 1,3 miliona funtów. W miejscu jego ustawienia, jak również na innych odcinkach drogi w ostatniej dekadzie nie doszło do poważnych wypadków, co ma stanowić koronny dowód, że fotoradary nie są najlepszym sposobem na poprawę bezpieczeństwa – czytamy na stronie independent.co.uk.

Statystyki wykazały również, że mimo znacznego podniesienia nakładów na rozbudowę oraz utrzymanie sieci fotoradarów liczba wypadków na brytyjskich drogach nie spada.
LINK
OJCIEC - 30 Lipiec 2010, 08:51

Cytat:
Czy nieoznakowany radiowóz może łamać przepisy ruchu drogowego? Gdzie można ustawiać fotoradar? Gościem OnetCzat i serwisu OnetMoto byli naczelnik WRD KMP w Krakowie Krzysztof Burdak oraz jego zastępca Witold Norek.

Onet_Moto: Miniony weekend był dość pochmurny i deszczowy. Warunki na drogach były miejscami bardzo trudne, co było przyczyną wielu wypadków. Tylko w sobotę i niedzielę na polskich drogach doszło do 230 wypadków, w których zginęły 24 osoby, a 333 zostały ranne. Przyczyną tragedii była najczęściej brawura lub niedostosowanie prędkości do warunków panujących na drodze. Czy można to zmienić?

Witold Norek: Witamy, reprezentujemy Wydział Ruchu Drogowego Komendy Miejskiej Policji w Krakowie. Prosimy o pytania.

~Ja_tez: Jeśli nagram kamerą łamanie przepisów przez jakiegoś kierowcę (kierowców), to taki zapis może być podstawą do jego ukarania (po dostarczeniu np. płyty z nagraniem na komisariat)?

Witold Norek: Przede wszystkim jest to przesłuchanie świadka wykroczenia, każdy obywatel, jeśli jest świadkiem wykroczenia, może to zgłosić na komisariat policji, natomiast nagranie będzie dowodem pomocniczym.

~robbo: Jak policja traktuje zgłoszenie telefoniczne o niesfornych kierowcach, czy jest dużo takich zgłoszeń w naszym kraju? W Skandynawii prawie normą jest dzwonienie przez kierowców widzących innych szaleńców na drodze.
(...)


Cały zapis czatu jest dość obszerny i znajduje się w nim sporo ciekawych informacji - polecam: KLIK >>

delpiero - 1 Sierpień 2010, 17:02

Cytat:
Nowy szwajcarski fotoradar nie przepuści kierowcom

W Genewie zostanie uruchomiony nowy fotoradar, który będzie wyłapywać nie tylko jazdę z nadmierną prędkością, ale także wiele innych wykroczeń drogowych.

Pod koniec sierpnia w Genewie służbę zacznie nowy typ fotoradaru, który produkuje szwajcarska firma Multanova. Stosowane dotąd fotoradary robiły zdjęcia kierowcom, którzy łamią ograniczenia prędkości jazdy i przejeżdżają na czerwonym świetle.

Nowe szwajcarskie fotoradary będą łapać za 10 rodzajów wykroczeń. Zrobią zdjęcie nie tylko kierowcom, którzy jadą za szybko, ale także tym, którzy nie przepuszczą pieszego, niebezpiecznie wyprzedzają, wjadą na pasy jazdy dla rowerzystów i autobusów, przekroczą linię ciągłą na jezdni albo zawracają w niedozwolonym miejscu - opisuje genewski dziennik "Le Matin Dimanche".

Ponadto szwajcarski "superfotoradar" będzie obserwował sytuację na czterech pasach ruchu (obecne obsługują dwa pasy), śledząc jednocześnie 22 pojazdy w odległości 500 m.

- Jesteśmy bardzo zadowoleni z tego sprzętu - powiedział po testach nowego fotoradaru Jean-Marc Pecorini, który kieruje drogówką w Genewie.
LINK
BluesW. - 2 Sierpień 2010, 14:27

Cytat:
Niedziela zatrzymała roboty

Od piątku w Gorcach ekipy remontowe wzięły się za łatanie dziur. Wyrwy i dziury zostały przygotowane do wypełnienia i... nadeszła niedziela.
Mieszkańcy ulicy Górniczej w Gorcach ucieszyli się na widok drogowców, którzy w piątek pojawili się, by poprawić stan nawierzchni w tym rejonie.

Istniejące dziury zostały oczyszczone z kamieni i piachu i przygotowane do późniejszego łatania. Prace trwały od skrzyżowania ulicy Górniczej ze Staszica i zakończyły na skrzyżowaniu z ulicą Partyzantów. W sobotę roboty drogowe były kontynuowane i doszły aż do ulicy Traugutta. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, że po sobocie nadchodzi niedziela, czyli dzień wolny od pracy. Chyba o tym fakcie zapomnieli drogowcy, którzy przygotowali dziury do zalepienia, ale samego łatania już nie zdążyli wykonać i pozostawili kierowców z drogą wyglądającą jak szwajcarski ser. Ulica na odcinku około 500 metrów wygląda tragicznie. Przejechanie nią graniczy z cudem, bowiem nawet najwytrawniejsi kierowcy po ominięciu jednej czy drugiej dziury, wpadają w kolejne wyrwy. Dlatego zwracamy się do mieszkańców Gorc oraz osób, które będą poruszać się swoimi samochodami remontowanymi ulicami, by uważali na dziury, bowiem zwłaszcza kiedy zapadnie zmrok są one niewidoczne.
- Przecież tu można urwać tylko zawieszenie. Jak zwykle ktoś nie pomyślał o ludziach. Kolejny przykład głupoty – mówi Jan Barczak, mieszkaniec Boguszowa-Gorc.

Należy mieć tylko nadzieję, że już jutro ekipy drogowe dokończą rozpoczętą naprawę nawierzchni w Gorcach. A tak na przyszłość maleńka rada dla drogowców. Może następnym razem należy się zastanowić nad tym czy nie lepiej zacząć taką naprawę np. w środę, by zdążyć z jej zakończeniem przed nadejściem tej nieszczęsnej wolnej od pracy niedzieli.

Zdjęcia:









Źródło

delpiero - 2 Sierpień 2010, 15:29

Cytat:
Koniec z redukowaniem punktów karnych przez kierowców

- To będzie prawdziwy cios dla zawodowych kierowców. A w ogóle, to beznadziejny pomysł - denerwuje się Wojciech Jaśkowski, kierowca z Lublina. Chodzi o propozycję Ministerstwa Infrastruktury. Urzędnicy chcą, aby całkowicie zniknęła możliwość redukowania sobie co pół roku punktów karnych.

Obecnie każdy kierowca może zapisać się na kurs do Wojewódzkiego Ośrodka Ruchu Drogowego. Gdy go zaliczy, z jego "dorobku" zostaje odjętych sześć punktów karnych. - Całość kursu składa się z trzech części. Pierwsza to spotkanie z psychologiem - relacjonuje Ryszard Pasikowski, dyrektor WORD w Lublinie. - Drugą nazywam terapią szokową. Wyświetlamy kierowcom filmy opowiadające o skutkach wypadków. Trzecią częścią jest spotkanie z policjantem, który zapoznaje uczestników z prawami i obowiązkami kierowców - dodaje dyrektor.

Na skorzystanie z takiego rozwiązania rocznie decyduje się 1200 osób z województwa lubelskiego. - To sporo. W tej grupie dominują kierowcy zawodowi. Poza tym, osoby, których praca jest związana z koniecznością szybkiego przemieszczania się samochodem - podkreśla Ryszard Pasikowski.

Z kursu organizowanego przez WORD można skorzystać tylko raz na pół roku. Jego koszt to 280 zł. - Niestety. Ukończenie tego kursu nic nie zmienia. Kierowcy, którzy go zaliczyli dalej popełniają te same wykroczenia - uważa Mikołaj Karpiński, rzecznik prasowy Ministerstwa Infrastruktury. - Dlatego chcemy zlikwidować możliwość kasowania punktów w ten sposób.

Co w zamian? Obecnie resort proponuje, by kierowca po nazbieraniu 24 punktów karnych trafiał na obowiązkowy kurs reedukacyjny. Jeśli nazbiera kolejne 24 punkty, to straci prawo jazdy na wszystkie kategorie, jeśli oczywiście takie posiada. O nowe prawo jazdy będzie się musiał ubiegać od początku.

- To nie jest w porządku. Przecież w zimie z powodu złych warunków zdarzają się kolizje. Wystarczą trzy i już mamy problem z punktami - przewiduje Wojciech Jaśkowski. - W Europie panuje inny system. Policjanci też karzą punktami, ale jednym albo maksymalnie dwoma. U nas zaś wystarczy małe wykroczenie, by dostać np. sześć - opowiada Jaśkowski, który bardzo dużo jeździ po Europie.
LINK
spit - 2 Sierpień 2010, 16:06

Cytat:
Niedziela zatrzymała roboty (...)

Hehe, dobre. Postawili znak 30km/h - z taką prędkością idzie zrobić krzywdę w zawieszeniu.

jojo - 5 Sierpień 2010, 10:24

BluesW. napisał/a:



Hmm, przy takiej ilości dziur nie zdecydowano się zerwać całości - aż się człowiek zastanawia jak bardzo cenny musiał być ten stary asfalt. :D

phonemaniac - 5 Sierpień 2010, 11:35

A wartości sentymentalnej nie liczysz? ;)
BluesW. - 5 Sierpień 2010, 13:09

To się nazywa "oszczędność".
Zarząd dróg ma pewność, że nikt nie będzie wnioskował o zamontowanie progów zwalniających, czyli mniej roboty papierkowej, bo kasy na progi i tak nie ma :D
:lol: :evil:

phonemaniac - 6 Sierpień 2010, 13:41

Cytat:
Trudniej będzie się pozbyć punktów karnych

Więcej kierowców może stracić prawo jazdy za punkty karne. Taki będzie efekt nowych, surowych przepisów przygotowanych przez Ministerstwo Infrastruktury - ostrzega "Rzeczpospolita".

Dziś kierowcy łamiący przepisy drogowe mogą uzbierać 24 punkty karne, zanim stracą prawo jazdy. Mogą jednak dwa razy do roku pozbyć się z ewidencji po sześć punktów. Wystarczy, że wezmą udział w pięciogodzinnym szkoleniu, które kosztuje najwyżej 300 zł - odnotowuje gazeta.

Resort infrastruktury chce zmienić te zasady. Projekt ustawy o kierujących pojazdami przewiduje, że dzisiejsze kursy znikną. Zastąpi je nowy kurs reedukacyjny, na który trafią kierowcy z 24 punktami. Nie będzie to dobrowolne, lecz obowiązkowe szkolenie. Nauka potrwa aż 40 godzin i może kosztować 2 tys. zł. Każdego roku prawo jazdy traci w Polsce około 40 tys. kierowców - pisze w swojej publikacji "Rzeczpospolita".

LINK

delpiero - 10 Sierpień 2010, 07:10

Cytat:
2,9 mln złotych mandatu za prędkość

37-letni Szwed wpadł w Szwajcarii w pułapkę radarową, pędząc sportowym samochodem z prędkością 290 km/h. Na razie odebrano mu prawo jazdy i samochód, a w perspektywie jest jeszcze grzywna w maksymalnej wysokości nawet miliona franków szwajcarskich (około 2,9 miliona złotych).

Samochód z silnikiem o mocy 570 koni mechanicznych, wart ok. 180 tys. euro, zabezpieczono na poczet spodziewanej grzywny - poinformował w poniedziałek przedstawiciel szwajcarskich władz.

Nie doprecyzowano o jaki samochód dokładniej chodzi.

Drogie przyspieszanie

Dopuszczalna prędkość na autostradach w Szwajcarii to 120 km/h. Jej przekroczenie o więcej niż 25 km/h jest tam już przestępstwem, więc o karze dla Szweda zdecyduje sąd.

Wysokość grzywny będzie proporcjonalna do dochodów i majątku drogowego pirata, ale jeszcze nie udało się określić ile dokładnie będzie wynosić. Podano tylko maksymalną wartość 1 miliona franków

Szwajcarskie sądy zazwyczaj decydują się zubożyć piratów szacunkowo o około 5-10 procent ich majątku.
LINK
BluesW. - 10 Sierpień 2010, 16:52

Cytat:
Nie daj się zastraszyć policji!

Od kiedy telefony komórkowe stały się też aparatami fotograficznymi i kamerami zdolnymi do nagrywania niezłej jakości filmów, w Internecie roi się od ciekawych materiałów nagranych przez zwykłych obywateli.



Dzięki temu, chociażby przy pomocy serwisu poboczem.pl, każdy z nas skutecznie walczyć może z wieloma patologiami - upublicznienie wykroczenia przynosi przeważnie dobry skutek.

Na naszą redakcyjną skrzynkę często dostajemy zdjęcia różnych drogowych wykroczeń, części z nich dopuszczają się również stróże prawa. Z takimi przypadkami walczymy z całą stanowczością. Każda tego typu sprawa spotyka się z naszą reakcją i pismem skierowanym do rzecznika prasowego konkretnej jednostki policji czy straży miejskiej. Wychodzimy bowiem z prostego założenia - jeśli z prawa drwić będą osoby mające je egzekwować, na drogach zapanuje kompletna anarchia.

Zwłaszcza teraz, gdy wielu z nas wybiera się na zagraniczne urlopy, trzeba jednak pamiętać, że zrobienie zdjęcia funkcjonariuszowi policji może się dla nas źle skończyć.

Prawo w Polsce zezwala na fotografowanie ludzi wykonujących swoje obowiązki służbowe. Dotyczy to również policjantów, strażaków czy wojskowych. "Na służbie" policjant jest osobą publiczną i każdy obywatel ma prawo robić mu zdjęcia lub filmy, a nawet, bez narażania się na żadne konsekwencje, publikować te materiały. Oczywiście funkcjonariusze często nie życzą sobie upamiętniania ich wybryków i zastraszają obywateli żądając np. okazania legitymacji prasowej i strasząc wnioskami do kolegium, ale warto pamiętać, że prawo stoi po naszej stronie. Funkcjonariusza publicznego na służbie fotografować może każdy, nie tylko dziennikarze.





Niestety, wielu innych krajach przepisy nie są tak liberalne, jak w Polsce i nie pozwalają na filmowanie/robienie zdjęć policjantom na służbie. Gdy nasza policja często sama publikuje zdjęcia funkcjonariuszy (np. akcja "Poznaj swojego dzielnicowego"), w USA czy Włoszech funkcjonariusze publiczni, chociażby ze względu na możliwość zamachów, chronieni są prawnie przed robieniem im zdjęć.

Kara, jaka grozi nam za złamanie tego zakazu może być bardzo surowa. Amerykańskie media "żyją" ostatnio sprawą pewnego motocyklisty, który sfilmował swoje spotkanie z funkcjonariuszem drogówki, a film umieścił na jednym z popularnych serwisów internetowych. W kwietniu policjanci przeszukali mieszkanie mężczyzny a on sam spędził aż 26 godzin w areszcie. Niestety, sprawa na tym się nie skończyła - za nagranie policjanta bez jego zgody grozi mu aż do 16 lat pozbawienia wolności!



Cała sprawa wywołuje wiele kontrowersji, zwłaszcza że nagrany przez motocyklistę filmik ukazuje nieprawidłowe zachowanie funkcjonariusza. Nieumundurowany policjant, który poruszał się nieoznakowanym radiowozem, w czasie zatrzymania wyciągnął broń, bez wcześniejszego informowania, kim jest.

Jeszcze raz przypominamy, że konsekwencje związane z filmowaniem/fotografowaniem policjanta na służbie mogą nas czekać wyłącznie zagranicą. Prawo do fotografowania/filmowania policjanta na służbie ma w Polsce każdy obywatel. Próba zastraszenia przez funkcjonariusza lub żądanie okazania np. legitymacji prasowej to jawne łamanie przepisów prawa.

W takiej sytuacji - tak, jak uczynił to autor nagrania z Konina - radzimy nie wyłączać telefonu i udokumentować zachowanie policjantów czy strażników miejskich. W podobnych sytuacjach oferujemy, rzecz jasna, naszą pomoc.

Spotkaliście się z podobnym zachowaniem polskiej policji?

Źródło

Filmiki z artykułu wymiatają :)

wksek - 10 Sierpień 2010, 18:45

Koniec z robieniem fotek!

Edit: Swoją drogą Misiek ma rację, może mu sprawdzić telefon kiedy chce i nie musi wcale mieć podstaw - tak, jak powiedzieli i mnie.

Edit2: Zresztą tak jak my możemy zrobić zdjęcia. Wynik 1-1 :D

Edit3: A z tym pistoletem na koniec w USA to bym się popłakał i zszedł, ale do grobu ze strachu :D

tqmeh - 10 Sierpień 2010, 22:38

Cytat:
Czy to była policja?

Niedawno jechałem autostradą A 4 z Wrocławia w kierunku Krakowa. W pewnej chwili zobaczyłem przed sobą mondeo na cywilnych, katowickich numerach. Widok takiego samochodu na drodze szybkiego ruchu zawsze wzbudza niepokój... (*)


Klik

delpiero - 11 Sierpień 2010, 07:18

Cytat:
Jechał 159 km/h między drogowcami. Dostał mandat tysiąc złotych.

Dokładnie 159 km/h pędziło drogą krajową nr 11 czarne alfa romeo. Samochód mknął między robotnikami wylewającymi nowy asfalt w okolicach Mostowa. Ograniczenie prędkości wynosiło tu 50 km/h

Do zdarzenia doszło wczoraj późnym popołudniem. Ruch na drodze był duży. Nic dziwnego, to jedna z głównych tras, którą nad morze jadą wczasowicze z Wielkopolski. Na dodatek trasa jest jeszcze remontowana. Obowiązują tu więc ograniczenia prędkości do 50 km/h. Robotnicy pracują cały czas, nawet wieczorem.

Tego popołudnia prace drogowe też jeszcze trwały. Drogowcy przygotowywali nawierzchnię do wylania nowego asfaltu, stało sporo barierek, słupków bezpieczeństwa. Kierowca alfa romeo jakby tego nie widział. Gdy namierzył go policyjny radar, miał na liczniku dokładnie 159 km/h. To o 109 kilometrów więcej niż zezwalały znaki drogowe.

- Kierowcą okazał się 33-letni mężczyzna z Małopolski - mówi Magdalena Marzec. - Razem z nim jechała jeszcze kobieta. Jak się później okazało kierowca nie miał nawet uprawnień do kierowania pojazdami.
Mężczyzna - krakowianin - dostał więc mandat w wysokości 1.000 złotych. Dodatkowo otrzymał też 10 punktów karnych. Zakazano mu prowadzenia pojazdu.
LINK
delpiero - 11 Sierpień 2010, 07:51

Cytat:
Jakie historie wymyślają kierowcy, żeby uniknąć mandatu?

Białorusini, Ukraińcy i Niemcy z byłego NRD najczęściej unikają płacenia mandatów. Twierdzą, że nie mają pieniędzy. Przypominają sobie o gotówce, kiedy zobaczą kratę celi. Polacy wymyślają na trasach różne historie, żeby tylko uniknąć kary.

Polskie prawo mówi wyraźnie, że obcokrajowcy muszą płacić mandaty gotówką. Po zatrzymaniu za wykroczenie przez drogówkę muszą wysupłać gotówkę. I to w złotówkach. Mandat kredytowy dostanie tylko obywatel Polski, który ma miejsce zameldowania w kraju. On jednak nie może liczyć na płacenie gotówką u policjanta bezpośrednio po rozliczeniu go na trasie za przewinienia. Zostaje mu przelew.

Okazuje się, że wyegzekwowanie mandatu gotówkowego od wielu obcokrajowców nie jest łatwym zadaniem. Doskonale wiedzą o tym policjanci ze Świebodzińskej drogówki. Przed weekendem zatrzymali Niemca. Prowadząc seata przekroczył dozwoloną prędkość o około 30 km. Wychwycił to laserowy radar. I zaczęło się.

Najpierw kierowca udawał, że niczego nie rozumie. Twierdził, że nie wie, o co chodzi. Pokazał dokumenty i milczał. Kiedy jeden z policjantów zaczął mówić po niemiecku, że przekroczył prędkość, kierowca twierdził że to nie on. W pewnej chwili obywatel Niemiec z terenów byłego NRD zaczął krzyczeć na policjanta.

Funkcjonariusz wyjaśnił, że musi zapłacić mandat, gotówkowy. Wtedy Niemiec powiedział, że nie ma gotówki i poszedł do swojego samochodu. Po chwili w aucie zaczęło głośno płakać kilkuletnie dziecko.
Policjanci podeszli do auta i wyjaśniali, że musi zapłacić mandat. Gotówkę może wymienić w kantorze lub wyjąć w bankomacie. Niemiec histerycznie wykrzyczał, że nie ma kart bankomatowej ani kredytowej. Wtedy też do akcji włączyła się jego żona, Ukrainka. Powiedziała, że jadą z Ukrainy do domu. Pieniądze na paliwo dała jej mama, ale już nie mają nawet jednego euro. Chcą mandat kredytowy i tylko taki zapłacą.
Policjanci zapewnili, że jeżeli mąż nie zapłaci mandatu, to zostanie zabrany na komendę i w trybie przyspieszonym stanie przed sądem. Zapewnili, że ona mając prawo jazdy, może pojechać.

Wtedy rozhisteryzowany mężczyzna wskoczył na przednie siedzenie i wziął na ręce małą córeczkę. Dziecko płakało. Mężczyzna nadal krzyczał na policjantów. Zasłaniał się dzieckiem w obawie przed wyjęciem go z auta przez funkcjonariuszy. Ci nadal spokojnie prosili o to, żeby pojechał za nimi i z bankomatu wyjął gotówkę na mandat. W przeciwnym wypadku zabiorą go na komendę. Ten wtedy stwierdził, że poda policji numer polisy. Mandat zapłaci firma ubezpieczeniowa.

W końcu Niemiec zdecydował się jechać na komendę. Przed budynkiem zmienił nagle zdanie. Okazało się, że... ma przy sobie kartę bankomatową. Ostudziła go wizja krat w celi świebodzińskiej policji.

To tylko jeden z przypadków. Podobnie zachował się Włoch zatrzymany na krajowej "dwójce” przez Marka Zawadkę ze świebodzińskiej drogówki. - Na drodze krzyczał zapewniając, że nie ma gotówki i nie zapłaci grzywny. Kiedy zobaczył celę, nagle przypomniał sobie, że jednak ma złotówki i natychmiast zapłacił mandat - wspomina policjant.

Pewien tirowiec z Białorusi płakał zapewniając, że nie ma przy sobie nawet pół centa. Klękał wręcz przed policjantami błagając o anulowanie grzywny. Kiedy kazano mu wsiąść do radiowozu z zapewnieniem, że zostanie zatrzymany nagle zdjął but. Ze skarpetki wyjął plik banknotów. Bez słowa zapłacił mandat i pojechał dalej.

Najczęściej płacenia mandatów unikają kierowcy z Białorusi oraz Ukrainy. Dołączają do nich również kierowcy z byłego NRD. Ci przyznają jednak, że z niemiecką policją nigdy nie dyskutują. Potwierdzają to polscy policjanci, którzy byli na szkoleniach w Niemczech. - Żadnej dyskusji kierowca nie podejmuje. Pokornie płaci mandat, a u nas na drodze ciągle się targują. Płaczą, narzekają i wymyślają różne historie. My również nie stosujemy taryf ulgowych. Mamy taryfikator i nim się kierujemy - mówi anonimowy funkcjonariusz lubuskiej drogówki.

Polscy kierowcy chcąc uniknąć kary wymyślają za to przeróżne historie. - Zdarza się, dzień że mamy trzech kierowców pędzących do rodzącej żony - opowiadają policjanci z drogówki. Częsta wymówka to również choroba w rodzinie. Właściciele drogich aut zapewniają, że ich firmy padają, są na skraju bankructwa. Oczywiście negocjacja mandatu jest na porządku dziennym. Kiedy się nie da, bo taryfikator określa wysokość kary, zaczyna się żebranie o jak najmniejszą liczbę punktów karnych. Ich wysokość za konkretne przewinienia jednak również określa taryfikator. Wizyta w radiowozie kończy się więc... smutną miną.
LINK
Fear - 14 Sierpień 2010, 07:01

Cytat:
Uwaga na nowe, nieoznakowane radiowozy

Szybkie, ekonomiczne i bezpieczne – tak można w skrócie opisać auta, które policjanci otrzymają w ramach programu modernizacji parku maszyn.

Firma Renault rozpoczęła właśnie dostawę 110 egzemplarzy Renault Megane. Samochody trafiają do służby dzięki programowi modernizacji policji w latach 2007 – 2011.
Umowa z Renault Polska Sp. z.o.o jest warta 6 mln 239 tys. złotych.
Środki na jej realizację pochodzą z budżetów Komendy Głównej Policji i komend wojewódzkich wspieranych przez samorządy w ramach tzw. sponsoringu. Pierwsze egzemplarze już trafiły do Centrum Szkolenia Policji w Legionowie.

Nowe radiowozy są napędzane silnikiem Diesla 1.9 dCi o mocy 130 KM. Na przyśpieszenie od 0 do 100 km/h samochody potrzebują 9,5 sekundy. Prędkość maksymalna wynosi 205 km/h. Według deklaracji producenta spalanie w cyklu mieszanym wynosi 5,1 l/100km.
Renault Megane z silnikiem 1.9 dCi są dobrze wyposażone - m.in. w sześć poduszek powietrznych, radioodtwarzacz i dwustrefową klimatyzację.

Nieoznakowane radiowozy trafią do policjantów w całym kraju - m.in. do funkcjonariuszy służby kryminalnej i dochodzeniowo-śledczej.

LINK

tqmeh - 14 Sierpień 2010, 10:47

Większych parchów nie było :lol:
garny - 14 Sierpień 2010, 11:46

Kryminalnym wystarczą, dobrze wtapiają się w otoczenie :)
Ozma - 14 Sierpień 2010, 12:09

No co, są przecież znakomicie wyposażone - m. in. w radioodtwarzacz :lol:
phonemaniac - 16 Sierpień 2010, 10:34

Cytat:
Biznesmen złapany na radar kłóci się o... zapalniczkę

Biznesmen oskarżony o wyłudzenie ponad 300 mln zł nie chce zapłacić 300 zł mandatu za przekroczenie prędkości. Sądy zajmują się sprawą od siedmiu miesięcy, a poszło o... zapalniczkę.

Policjanci z Będzina w grudniu zeszłego roku zatrzymali na drodze luksusowego mercedesa. Radar pokazał, że kierowca przekroczył prędkość o 41 km/godz. Za to wykroczenie grozi mandat w wysokości 300 zł oraz osiem punktów karnych.

Kierowca poprosił jednak policjantów o pokazanie legalizacji radaru. Kiedy ją otrzymał, zaczął się domagać legalizacji zapalniczki, do której radar był podpięty. Zdumieni policjanci stwierdzili, że nie mają takiego dokumentu, bo nie ma obowiązku legalizacji takich urządzeń. W tej sytuacji kierowca oznajmił, że mandatu nie zapłaci. Stwierdził, że ma w aucie CB, dużo wcześniej został ostrzeżony o obecności patrolu i na pewno jechał przepisowo.

Nie byłoby w tej historii nic dziwnego, gdyby nie kierowca. To Józef J., były szef Colloseum, oskarżony o wyłudzenie ponad 300 mln zł z państwowych firm elektroenergetycznych. W 2002 r. wyjechał z kraju i zaczął się ukrywać. Ścigany przez CBŚ, ABW oraz Interpol został zatrzymany w Izraelu. Po deportacji trafił do aresztu w Katowicach. Opuścił go w grudniu 2007 r. po wpłaceniu rekordowej kaucji w wysokości 3 mln zł. Pieniądze przesłała 80-letnia Amerykanka. Józef J. odpowiada teraz przed sądem z wolnej stopy.

Na drodze w Będzinie Józef J. przedstawił się policjantom jako prezes Luksemburskiej Fundacji Praw Człowieka [sam ją założył, organizacja ma stać na straży praworządności - przyp. red.].

Podczas pierwszego posiedzenia, które odbyło się w trybie nakazowym, bez obecności obwinionego, wyłącznie na podstawie materiałów policji, sąd skazał Józefa J. na 400 zł grzywny. Biznesmen odwołał się od tego wyroku. Sąd ponownie rozpoznał sprawę i ponownie go skazał, tym razem na 300 zł grzywny oraz 130 zł kosztów procesu. Biznesmen znów się odwołał. W apelacji zarzucił sądowi błąd w ustaleniach faktycznych. Jego zdaniem pomiar prędkości był przeprowadzony w sposób wadliwy, ponieważ "warunkiem prawidłowego działania radaru jest podłączenie go do zasilania spełniającego wymogi przewidziane przez producenta". Skoro więc policja nie miała legalizacji zapalniczki, Józef J. domaga się uniewinnienia.

- Sąd po raz kolejny zajmie się tą sprawą 8 września - mówi sędzia Jacek Krawczyk z Sądu Okręgowego w Katowicach.

Według nadkomisarza Włodzimierza Mogiły z wydziału ruchu drogowego komendy wojewódzkiej w Katowicach to tylko strata czasu i pieniędzy podatników. Przepisy mówią wyraźnie, że legalizację Urzędu Miar i Jakości musi mieć tylko radar, a źródło zasilania nie ma żadnego wpływu na wynik dokonywanego pomiaru. - Równie dobrze można by domagać się legalizacji akumulatora, z którego czerpane jest zasilanie, czy alternatora, który wytwarza prąd w aucie - mówi Mogiła.

Józef J. twierdzi, że angażuje w sprawę mandatu wymiar sprawiedliwości, bo nie czuje się winny. - Jak jadę za szybko, to płacę mandaty. Jednak w tym przypadku nie mam pewności, że wynik pomiaru, który mi pokazano, zrobiono na moim samochodzie - mówi były szef Colloseum. Zapewnia jednak, że jeśli przegra proces, zapłaci mandat.

LINK

piotreg - 16 Sierpień 2010, 10:39

Kino i bezradność sądu :!: Jakby mu przeje... li 5000zł to może by się jeden z drugim zastanowił na drugi raz :-)
lukaszr - 19 Sierpień 2010, 11:06

Zobaczcie to, co zaznaczyłem na czerwono - 2 mandaty za przekroczenie prędkości w ciągu kilkudziesięciu sekund? Idąc takim tokiem myślenia to większość biorących udział w UWAGA PIRAT powinna dostawać nawet po 3 mandaty.

Cytat:
Od środy w Alejach Jerozolimskich obowiązuje nowy buspas. Dlatego od samego rana policja prowadziła tam specjalną akcję bezpieczeństwa. Korków nie było. Było natomiast sporo mandatów.

Policjanci sprawdzali nie tylko, czy kierowcy stosują się do nowej organizacji ruchu, ale też trzeźwość i prędkość. Choć to pierwsze wypadło całkiem nieźle, to już z przestrzeganiem pozostałych przepisów nie było tak dobrze.

Pół promila z rana

Już pierwszy pomiar trzeźwości o godz. 6.30 zakończył się złapaniem kierowcy jadącego na podwójnym gazie. Pół promila nie dodało odwagi nietrzeźwemu kierowcy, który nie chciał reporterom TVN Warszawa wytłumaczyć dlaczego w takim stanie wsiadł za kółko. Niestety nie był jedynym, który za nic ma przepisy.

Dwa mandaty za to samo

Najbardziej w środę śpieszyło się kierowcy audi, który przez miasto jechał z prędkością ponad 120 km na godz. W ciągu zaledwie kilkudziesięciu sekund prędkość przekroczył dwa razy. Policjanci postanowili, że dostanie również dwa mandaty po 500 zł i dwa razy punkty - po 10.


"Nie na czerwonym, ale na różowym"

500 zł i sześć punktów karnych tyle kosztuje złamanie jednego z najważniejszych przepisów. Przejechanie przez skrzyżowanie na czerwonym świetle często kończy się tragicznie. To jednak nie powstrzymuje niektórych kierowców, którzy potrafią też w dziwny sposób się z tego wytłumaczyć. - Nie przejechałem na czerwonym świetle, przejechałem na różowym. Tylko, że po prostu oni maja to w d... - denerwuje się jeden z zatrzymanych kierowców.

Aleje coraz mniej bezpieczne

Jak wynika z policyjnych statystyk w Al. Jerozolimskich zrobiło się bardzo niebezpiecznie. Tylko w tym roku doszło tu do 20 wypadków, w których rannych zostało, aż 21 osób.

LINK

delpiero - 21 Sierpień 2010, 20:53

Cytat:
Fotoradary na Lubelszczyźnie: Drogie i kolorowe fotki drogowe

Każdy z nas lubi zdjęcia. Czy wszystkie? Także te najdroższe, z policji drogowej… Są pełne napięcia, czasami zadumy i zdziwienia. Zawsze jednak sytuacje utrwalone na tych zdjęciach są dokładnie omawiane z szefem sesji: policjantem ruchu drogowego



Policja drogowa w naszym województwie dysponuje pięcioma fotoradarami, które mogą być zamontowane na jednym z blisko 70 masztów. Choć niekoniecznie, bo fotoradary są mobilne i bez przeszkód działają z trójnogu.

Wynalazek rajdowca

Ale od początku. Jak myślicie, kto wynalazł fotoradar? Nadgorliwy policjant drogowy, maniak bezpiecznej jazdy ze Szwecji czy szalony naukowiec z Japonii? Nie. Jego imię to Maurice Gatsonides z Holandii. Wcześniej pan Gatsonides był – uwaga! – kierowcą rajdowym.

Szalony Holender zbudował fotoradar w celach treningowych. Robił zdjęcia podczas pokonywania zakrętów, by określić optymalną prędkość przejazdu. Jemu to się opłaciło: w 1953 roku wygrał Rajd Monte Carlo. I tu powinniśmy zapomnieć o tej historii, bo Gatsonides, na dobrą rzecz, mógł prototyp fotoradaru schować do piwnicy.

Niestety, tak nie zrobił i w 1960 roku zaproponował policji kupno tego rodzaju urządzeń. I tak zaczęła się oszałamiająca kariera "diabelskiej skrzynki”, znienawidzonej przez miliony kierowców. Tak na marginesie, Gatsonides zrobił na tym olbrzymie pieniądze, bo dziś jego firma Gatsometer jest największym na świecie dostawcą fotoradarów.

99 proc. skuteczności

Arkadiusz Kalita z Wydziału Ruchu Drogowego Komendy Wojewódzkiej Policji twierdzi, że fotoradar, podobnie jak wideorejstrator, to największy wróg piratów drogowych. – Skuteczność tego urządzenia sięga niemal 100 proc. Jest bezuczuciowe, nie ma znajomych, a przy zdjęciach nie można manipulować. A co najważniejsze: zapewnia nieuchronność kary – mówi Arkadiusz Kalita.

Przykładów jest wiele. – Mieszkańcy bloków przy Jana Pawła II w Lublinie skarżyli się na nocne wyścigi motocyklowe. Kilka sesji zdjęciowych zorganizowanych przez Wydział Ruchu Drogowego Komendy Miejskiej Policji w Lublinie i problem znika.

– Nawet motocykliści nie mogą się czuć bezkarni – dodaje Kalita. Zasada walki z piratami na motocyklach jest prosta. Osoba obsługująca fotoradar spisuje numery motocykla ze zdjęcia i sporządza adnotację służbową. Druga metoda to współpraca z patrolem ustawionym kilkaset metrów za fotoradarem. – Nie pomagają zamknięte czarne przyłbice kasków, podgięte rejestracje z tyłu czy inne magiczne sztuczki. Uwidocznieni na zdjęciach motocykliści zawsze się przyznają. Trzeba jednak stwierdzić, że robią to z honorem – dodaje Kalita.

Nie każdy lubi te urządzenia. Są kraje, w których po wprowadzeniu większej liczby fotoradarów społeczeństwo się buntowało. W Australii dochodziło do buntów i akcji zorganizowanego wandalizmu. Są też opinie, według których fotoradary uczą złych nawyków.

– Kierowcy wiedząc, że zdjęcie z fotoradaru jest karą, hamują przed masztami w obawie przed represją. Po minięciu masztu dodają gazu, co jest formą nagrody, poczuciem bezkarnej wolności – mówi doktor Ireneusz Siudem, lubelski psycholog.

– Fotoradary w pewnym sensie uczą nas złych nawyków, doraźnego poszanowania norm prawnych. Kierowcy coraz mniej uwagi zwracają na znaki drogowe i otoczenie, koncentrując się na wykryciu masztów z fotoradarami. To urządzenie działa punktowo. Aby poprawiła się sytuacja na drogach, potrzebna jest zmiana świadomości kierujących poprzez systematyczne wychowanie komunikacyjne młodych pokoleń.

1000 fotoradarów

– Nie ma innej drogi jak rozbudowa sieci fotoradarów i nasilenie elektronicznej kontroli prędkości – twierdzi Kalita. W tym roku na polskich drogach zginie ok. 4 000 ludzi – tak twierdzą fachowcy z dziedziny bezpieczeństwa ruchu drogowego. To jest mniej niż w latach ubiegłych, ale wciąż zbyt dużo.

– Aby radykalnie i szybko poprawić sytuację, należy zastosować rozwiązanie francuskie – twierdzi Arkadiusz Kalita. W 2007 roku, we Francji, by uspokoić ruch i kontrolować prędkość, przy drogach ustawiono ponad 1000 fotoradarów. W niespełna dwa lata Francja o 34 proc. zmniejszyła liczbę ofiar śmiertelnych na drogach. – Historia bezpieczeństwa ruchu drogowego nie zna tak gwałtownej poprawy – kwituje Kalita.
LINK
delpiero - 22 Sierpień 2010, 13:09

Cytat:
Uwaga na fotoradar!

Fotoradary czyli z jednej strony zmora kierowców, z drugiej środek prewencyjny, z trzeciej maszynka do zarabiania pieniędzy przez gminy. Czy jednak gmina może zlecić obsługę fotoradaru prywatnej firmie?

Taka praktyka ma miejsce w Pszczynie, gdzie fotoradar obsługuje prywatne przedsiębiorstwo, uzyskując przez to dostęp do danych kierowców. Kontrowersje wzbudzają też fotoradary obsługiwane przez miejskich strażników. Gminy korzystające z takich rozwiązań bronię się jednak twierdząc, że jest to doskoały sposób na poprawę kondycji finansowej skąpych budżetów. Policja popiera stawianie masztów twierdząc, że jest o doskonały środek prewencyjny. Niestety cierpią kierowcy, gdyż radary często stawiane są w miejscach gdzie o bezpieczeństwo specjalnie dbać nie trzeba bo np. na drogach ekspresowych. Tam gdzie gminy węszą najwyższy zysk. O co zatem tak naprawdę chodzi w tej fotoradarowej wojnie? O bezpieczeństwo czy o kasę?

Przy okazji ostrzegamy wszystkich lubelskich kierowców, aby zdjęli nogę z gazu przy ul. Nadbystrzyckiej, gdzie wczoraj wieczorem policja ustawiła w maszcie urządzenie rejestrujące.

LINK
tqmeh - 22 Sierpień 2010, 14:47

Cytat:
Prewencja czy zarobek?

Oglądając TV, czytając gazety, zawsze słyszę że fotoradary i te stacjonarne i te przenośne mają pełnić funkcje prewencyjną a nie zarobkową (*).

Klik

Cytat:
~Świdniczanin
Mieszkam w Świdnicy od urodzenia, od lat poruszam się po Świdnickich ulicach autem i powiem jedno: Straż Miejska ustawia swój radar szczególnie tam, gdzie można zarobić. Na ul. Armii Krajowej nie ma szkół i przedszkoli a jednak często właśnie tu robią zdjęcia... bo ulica jest "zachęcająca" do szybszej jazdy... bo jest bezpieczna. Tak jest w całej Świdnicy. W miejscach niebezpiecznych nie ma SM, bo ludzie tam uważają, jeżdżą powoli, więc i szansa na kasę z mandatów jest mniejsza...
Cóż... pozdrawiam Straż Miejską




BluesW. - 23 Sierpień 2010, 17:41

Głupota ludzka nie zna granic :cry:

Cytat:
Ciągnęli go na linie za autem, bo ponoć ukradł rower

Policjanci z Lubina zatrzymali dwóch mężczyzn, którzy w zeszłym tygodniu ciągnęli mieszkańca tej samej wsi na linie za samochodem, by wymusić na nim przyznanie się do kradzieży roweru. Grozi im 15 lat więzienia

Aresztowani pochodzą z gminy Rudna. Mają 27 i 33 lat. Podejrzewali, że mieszkaniec tej samej wsi skradł im rower. W środę przyjechali pod jego dom. Siłą zaciągnęli go do samochodu i wywieźli do lasu. Jak ustalili policjanci, chcieli w ten sposób wymusić na uprowadzonym przyznanie się do kradzieży. Gdy mężczyzna się wykręcał, sprawcy bili go i kopali. W końcu przywiązali mężczyznę linką za nogę do samochodu i ciągnęli po leśnej drodze. Odcięli go dopiero na widok przejeżdżającego obok auta, którego kierowca zaczął trąbić na alarm.

Pokrzywdzony dopiero po dwóch dniach zdecydował się powiadomić policję. Do kradzieży roweru się nie przyznał. Na podstawie zebranych od niego informacji funkcjonariusze jeszcze tego samego dnia zatrzymali napastników. Mężczyźni trafili do aresztu.

Źródło

tqmeh - 23 Sierpień 2010, 22:34

UWAGA, link powyżej ładuje trojana :!:

Ale nie o tym chciałem...

Cytat:
Kierowca pobił siedmioletnie dziecko

W sobotnie popołudnie na skrzyżowaniu ulic Czarnieckiego i Daszyńskiego, 28-letni mężczyzna pobił siedmioletniego chłopca. Dziecko trafiło do szpitala.

Mężczyzna kierujący samochodem stał na światłach. Nagle wybiegł z auta, podbiegł do stojącej nieopodal grupki dzieci i dwa razy mocno kopnął jednego z chłopców. Następnie szybko wsiadł do samochodu i odjechał.

Jeden ze świadków zapisał numery rejestracyjne jego auta i zadzwonił na policję. Ta szybko go odnalazła i zatrzymała. Mężczyzna trafił do policyjnego aresztu. Grozi mu kara pięciu lat więzienia.

Jak ustaliła policja, siedmioletni chłopiec stał wraz z innymi dziećmi przy przejściu dla pieszych na ul. Czarnieckiego. Prawdopodobnie w pewnym momencie piłka, którą odbijał stojąc na chodniku wypadła mu na jezdnię. Kiedy chłopiec wszedł za nią na jezdnię z auta, które zatrzymało się na czerwonym świetle wysiadł mężczyzna i prawdopodobnie zdenerwowany zachowaniem chłopca, złapał go, a następnie kopnął je dwa razy w nogę. Chłopiec doznał złamania kości udowej. Trafił do szpitala.

Klik

lukaszr - 24 Sierpień 2010, 08:06

Fotoradary pod lupą

Cytat:
MSWiA sprawdza, czy gminne fotoradary służą poprawie bezpieczeństwa czy celom biznesowym

W Pszczynie na Śląsku od marca do sierpnia strażnicy miejscy zrobili kierowcom 15 tys. zdjęć. Wystawili 1400 mandatów na 270 tys. zł. Firma, od której gmina wynajmuje dwa fotoradary, za każdy mandat dostaje 80 zł. Mieszkańcy założyli Społeczny Komitet Obrony Kierowców, a na Facebooku profil „Nie! Dla fotoradarów w Pszczynie”. O protestach kierowców głośno też w innych miastach.

Ze względu na wysokie koszty fotoradarów (ok. 200 tys. zł) niektóre gminy decydują się na dzierżawę sprzętu od prywatnych firm.

– Docierały do nas alarmujące sygnały o nieprawidłowościach, mieliśmy też własne spostrzeżenia – mówi „Rz” Małgorzata Woźniak, rzeczniczka Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji. Minister zlecił kontrole wojewodom. Sprawdzane są zasady rozliczeń między gminami a firmami. Szczególnie jeśli umowy uzależniają wysokość dochodów firm od liczby zapłaconych mandatów.

W opinii MSWiA umowy takie są dozwolone, pod warunkiem że uwzględniają przepisy o wykroczeniach i o ochronie danych osobowych oraz precyzyjnie rozgraniczają zadania wykonywane przez firmę od tych, do których wykonywania uprawniona jest wyłącznie straż gminna.

"274 fotoradary (gminne i policyjne) są ustawione na polskich drogach"

W 2008 r. specjalny zespół w MSWiA opracował instrukcję postępowania straży gminnych i miejskich w zakresie korzystania z fotoradarów będących własnością przedsiębiorstw.

Wynika z niej, że umowy o dzierżawę sprzętu nie mogą przewidywać udziału tych firm we wpływach uzyskiwanych przez gminy z mandatów.

Tymczasem wiele gmin zobowiązuje się płacić przedsiębiorcom za dzierżawę fotoradarów od 50 do 80 zł za każdą nadesłaną dokumentację mandatową, na podstawie której udało się ściągnąć należność.

Nierzadko to pracownicy firm, a nie straż miejska, przygotowują zdjęcia i sporządzają dokumentację. Zastrzeżenia budzi także sposób użytkowania fotoradarów, które są lokalizowane nie w miejscach niebezpiecznych, np. przy szkołach, ale tam, gdzie panuje największy ruch.

– To układ biznesowy, w którym nie myśli się o bezpieczeństwie użytkowników dróg – uważa poseł Henryk Siedlaczek, który wystąpił z interpelacją poselską w tej sprawie.

LINK


Promocyjny mandat dla pokornych kierowców


Cytat:
Ponad 270 fotoradarów w kraju pilnuje kierowców

Każdego dnia straż miejska i policja łapią setki tysięcy niezdyscyplinowanych kierowców. Najczęściej za pomocą fotoradaru, za zbyt dużą prędkość. Większość z tych mandatów zostaje jednak źle wystawiona. Sygnały o tym dotarły do Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji, a ono zleciło radarową kontrolę we wszystkich województwach.

W całym kraju mamy ok. 270 fotoradarów (124 należą do policji, ok. 150 do straży miejskiej).

– Kierowcy muszą jednak pamiętać, że na terenie całego kraju mamy 1369 masztów, które pozwalają przekładać urządzenia – mówi Krzysztof Hajdas z Komendy Głównej Policji. O tym, jak często do takich zmian dochodzi, policja nie chce mówić.

Każą płacić

W Mykanowie na Śląsku zakończyła się kontrola mandatów wystawianych za wykroczenia drogowe ujawnione za pomocą fotoradarów. Jej wyniki dostał wojewoda – mówi „Rz” nadkomisarz Janusz Jończyk z Komendy Wojewódzkiej Policji w Katowicach. Pod lupę wzięto rok 2009. Strażnicy miejscy z Mykanowa nałożyli za łamanie przepisów ruchu drogowego aż 9 tys. mandatów, a za inne wykroczenia – zaledwie 22.

Wpływy z mandatów strażników miejskich zasilają kasę gminy, a te coraz częściej traktują je jak maszynkę do zarabiania pieniędzy. Średni mandat to 200 zł. W małej gminie urządzenie rejestrujące wykroczenia drogowe jest w stanie zrobić od 100 do 300 zdjęć. Są gminy, w których strażnicy wymieniają „klisze” nawet kilka razy dziennie. Podobnie bywa w dużych miastach.

– W Warszawie straż miejska posługuje się dwoma fotoradarami – mówi nam Monika Niżniak, rzeczniczka stołecznej straży miejskiej. Zastrzega jednak, że ta nie prowadzi działalności gospodarczej i nie czerpie w związku z tym żadnych korzyści finansowych z nakładanych mandatów.

W wielu miejscach w kraju rozstawienie urządzeń rejestrujących nie ma nic wspólnego z troską o bezpieczeństwo ruchu drogowego. Przyznają to sami policjanci.

Łapać, by złapać

Fotoradary stawia się tam, gdzie kierowcy lubią przycisnąć gaz. Wszystko po to, by mnożyć pieniądze. Wiedzą o tym eksperci od bezpieczeństwa ruchu drogowego, którzy wraz z posłami pracują nad wprowadzeniem automatycznego systemu nadzoru nad ruchem drogowym. Wraz z nim na drogach pojawią się kolejne urządzenia (pieniędzy dołoży nam Unia Europejska).

Zanim jednak nowe urządzenia wylądują na drogach, pod lupę wzięte zostaną dzisiejsze urządzenia i miejsca, w których stoją. Wszędzie tam, gdzie za ich rozmieszczeniem przemawiał będzie tylko czynnik ekonomiczny, zostaną usunięte – zapewniają posłowie.

W przyszłości bowiem fotoradary mają być uciążliwe dla tych, którzy łamią przepisy drogowe, a nie dla obywateli, którzy sprawnie chcą pokonać trasę.

Liczy się czas

Strażnicy miejscy nie tylko wypisują mandaty, ale też szukają sposobu, by zachęcić kierowców do płacenia. Coraz częściej proponują więc swego rodzaju promocję za dobrowolne poddanie się karze.

Kiedy kierowca stawi się w odpowiednim komisariacie osobiście, może liczyć na mniejszy mandat niż ten, który wymieniono w oficjalnej korespondencji. Na przykład w zawiadomieniu o ukaraniu pojawia się kwota 170 zł i trzy czy cztery punkty karne. Jeśli kierowca przyjedzie do siedziby straży, może zapłacić dużo mniej, np. 100 zł.

Uprawnienia straży miejskiej do dokonywania czynności z zakresu kontroli ruchu drogowego z użyciem urządzeń samoczynnie ujawniających i rejestrujących naruszenia przepisów ruchu drogowego przez kierujących wynikają dziś z kodeksu drogowego.

LINK

delpiero - 25 Sierpień 2010, 09:14

Cytat:
Policja ma nowy sposób na piratów z zagranicy

Hiszpańska policja ma nowy sposób na piratów drogowych, którzy przyjeżdżają do ich kraju na urlop i lekceważą ograniczenia prędkości, licząc, że zdjęcia z fotoradarów nie zostaną wysłane za granicę.

Jak informuje serwis Tispol, specjalne kamery umieszczone w miejscach gdzie na ogół stoją zwykłe fotoradary będą rozpoznawały rejestrację każdego z aut przekraczających dozwoloną prędkość.

Po weryfikacji, która ma na celu określenie czy samochód pochodzi z Hiszpanii, czy też jego właściciel jest mieszkańcem innego kraju i ma już na koncie niezapłacone mandaty, system automatycznie zdecyduje czy wykonać standardowe zdjęcie, które będzie dowodem na popełnienie wykroczenia, czy też dane auta przesłać do najbliższego radiowozu.

Taka praktyka pozwoli policjantom na zatrzymanie samochodu i szybkie wyegzekwowanie zaległych płatności. Jeżeli suma zgromadzonych mandatów przekroczy 600 euro, wówczas samochód zostanie unieruchomiony do czasu uregulowania należności.
LINK
delpiero - 1 Wrzesień 2010, 12:46

Cytat:
Prokuratura w Kłodzku sprawdza, czy ktoś zmontował zdjęcia z fotoradaru

- Wątki sprawy są trzy: fałszowanie dokumentu, usiłowanie wyłudzenia pieniędzy i przekroczenie uprawnień przez urzędnika publicznego. Sprawa jest jednak na bardzo wstępnym etapie - mówi Anna Gałkowska, prokurator rejonowy w Kłodzku.

Czy jadąc samochodem można przekroczyć prędkość w trzech miejscach jednocześnie? Okazuje się, że w gminie Nowa Ruda jest to możliwe. Kierowcy podróżujący w ostatnim czasie w tamtych okolicach ze zdziwienia łapią się za głowę.

- Z pisma przesłanego mi przez urząd gminy wynika, że tego samego dnia i o tej samej porze przekroczyłem prędkość w trzech miejscach jednocześnie: w Świerkach, Woliborzu i Ludwikowicach Kłodzkich - mówi zdenerwowany Czytelnik (dane do wiadomości redakcji), złapany przez gminny fotoradar. W podobnej sytuacji jest ponad 80 kierowców, którzy zostali wezwani do zapłacenia mandatów za wykroczenia popełnione w kilku miejscach jednocześnie. Stanisław Stępień, komendant straży gminnej w Nowej Rudzie, tłumaczy, że wszystko przez awarię komputera.

- Padł nam system - wyjaśnia. I dodaje, że gdy fotoradar robił zdjęcia, uszkodzony program przypisywał mu błędne miejscowości. - Udało nam się naprawić problem, ale mandaty zostały już wysłane - mówi komendant. Zaznacza, że awaria systemu nie ma jednak wpływu na wysokość mandatu i liczbę punktów karnych.

Nie awarią, lecz techniką tłumaczona jest sprawa turysty z Warszawy. Ten został złapany przez fotoradar w Lewinie Kłodzkim. O wykroczeniu, wycenionym przez straż miejską na 100 zł, mężczyzna dowiedział się po powrocie do domu. Na dowód dostał zdjęcia zarejestrowane przez urządzenie. Zdziwił się jednak, bo sfotografowane auto różniło się od jego samochodu. Co prawda marka auta i numery rejestracyjne były te same, ale wątpliwości wzbudził jeden szczegół. Tablica rejestracyjna, która w aucie warszawiaka jest przymocowana do klapy bagażnika, na zdjęciu jest widoczna pod zderzakiem. I rzeczywiście, całość wygląda jak kiepski fotomontaż, a nie prawdziwe zdjęcie.
Dlatego turysta, zamiast zapłacić mandat, złożył doniesienie do prokuratury.

Rafał Husak, p.o. komendanta Straży Miejskiej w Lewinie Kłodzkim, tłumaczy, że nie ma mowy o przestępstwie czy manipulacji. Wyjaśnia, że zdjęcie zrobiono w nocy, przy użyciu lampy błyskowej. Światło odbiło się od tablicy i urządzenie zarejestrowało ten element w innym miejscu na fotografii. - Czasami tablica wychodzi na asfalcie i kierowcy nie mieli żadnych pretensji - dodaje komendant straży.

Fotoradary (sprawne czy nie) są zmorą kierowców. - To maszynki do robienia pieniędzy, a nie sposób na poprawę bezpieczeństwa na drodze - denerwuje się Mariusz Krzemiński, mieszkaniec powiatu świdnickiego. W samej Świdnicy, w 2009 roku, wpływy do budżetu miasta z tytułu wykroczeń zarejestrowanych przez fotoradar wyniosły 316 tys. zł. Kierowcy zarzucali strażnikom, że ustawiają się w miejscach, w których było pewne, że szybko złapią co najmniej kilka osób. Poprzedni komendant powiatowy policji Andrzej Kląskała postanowił to ukrócić. Twierdził, że nie ma to nic wspólnego z prewencją, a raczej z nabijaniem statystyk. Wyznaczył nawet strażnikom miejsca, gdzie mogą stać, a pozostałymi zajęła się policja.

W Olszynie (jeleniogórskie) strażnicy umieszczali fotoradar w śmietniku. Ale nie tylko kierowcy są źli na fotoradary. Nie lubią ich również funkcjonariusze. - Rocznie rejestrujemy około 2000 zdjęć, a procedura związana z obróbką fotografii, znalezieniem właścicieli pojazdów i wystawianiem mandatów wymaga dodatkowego stanowiska pracy - mówi Norbert Nowicki, zastępca naczelnika wydziału ruchu drogowego w policji w Kłodzku.

Fotoradary to zmora kierowców, którzy lubią przycisnąć gaz. Ale nie tylko. Wściekają się na nie również funkcjonariusze, którym te urządzenia dokładają pracy.
Sytuację ma poprawić przekazanie fotoradarów Głównemu Inspektorowi Transportu Drogowego, przy którym powstać ma system ewidencji i zarządzania wykroczeniami zarejestrowanymi przez fotoradary.

System ma objąć cały kraj. Nowelizacja ustawy zakłada również, między innymi, przejęcie zadania umieszczania fotoradarów przy drogach przez inspektorów drogowych.
LINK
phonemaniac - 2 Wrzesień 2010, 16:06

Cytat:
Mandat na każdym rogu? Polska robi kierowcę w konia

W Polsce uprawia się kłusownictwo fotoradarowe - uważa Lewica. - Skierujemy wniosek do Najwyższej Izby Kontroli o zbadanie umów pomiędzy gminami a firmami zewnętrznymi, które doprowadziły do sytuacji patologicznej. Obecnie mamy do czynienia z kłusownictwem radarowym, gminy ustawiają fotoradary nie po to, by poprawić bezpieczeństwo ruchu, ale by poprawić stan kasy miasta - mówi Marek Wikiński (SLD).

LINK

Fear - 3 Wrzesień 2010, 06:44

Cytat:
Policja testuje nieoznakowany radiowóz

Drogówka prowadzi obecnie testy nowego radiowozu. Jest nim nieoznakowany Seat Leon Cupra w… żółtym kolorze! Pod względem technicznym nowy radiowóz niczym nie różni się od seryjnego Leona Cupra. Nieoznakowany samochód policji kryje pod maską dwulitrowy silnik z turbodoładowaniem. Został wyposażony w potężne hamulce, sztywne zawieszenie oraz kubełkowe fotele. 240 KM i 300 Nm pozwalają na zatrzymywanie piratów jadących nawet bardzo szybkimi samochodami i motocyklami. Rzucający się w oczy Leon osiąga "setkę" w zaledwie 6,4 sekundy. Prędkość maksymalna nieoznakowanego radiowozu wynosi 247 km/h.

"Wyczyny" kierowców łamiących przepisy są rejestrowane przez sprzęt dostarczony przez firmę PolCam. Sercem systemu jest rejestrator obrazu, który nagrywa obraz z kamery umieszczonej na desce rozdzielczej. Zatrzymani kierowcy mogą obejrzeć swoje wykroczenia na dużym wyświetlaczu. Z tego co udało się nam ustalić, nieoznakowany Leon Cupra pozostanie w szeregach policji jeszcze przez kilka tygodni. Samochód będzie można spotkać na drogach całego kraju.


Link

Na tym zdjęciu zapomnieli zamazać numer rej: WPR 05058:


piotreg - 3 Wrzesień 2010, 07:32

Latał będzie po całej Polsce, ale pewnie przede wszystkim w Warszawie :-)
delpiero - 3 Wrzesień 2010, 08:27

Cytat:
Za parkowanie pod blokiem też dostaniesz mandat

Od soboty 4 września wchodzi w życie zmienione prawo drogowe - policja i straż miejsca zyskają nowe uprawnienia: będą mogli karać kierowców za przewinienia i łamanie zakazów na osiedlowych ulicach i sklepowych parkingach. Za złe parkowanie pod blokiem możesz dostać mandat

– Przewiduje, że bez względu na to, czy znak drogowy stoi przy drodze publicznej czy też prywatnej, należy go respektować. Jeżeli kierowca go zlekceważy, policja lub straż miejska będą miały prawo go ukarać – wyjaśnia w "Rzeczpospolitej" Adam Jasiński z Krajowej Rady Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego.

Dopiero od 4 września na drogach wewnętrznych (np. osiedlowych) i parkingach będzie można ustanowić strefę ruchu, co oznacza, że na tych terenach przepisy ustawy o ruchu drogowym mają mieć zastosowanie w takim samym zakresie jak na drogach publicznych. Jeśli więc ktoś zaparkuje na miejscu dla niepełnosprawnych, czy przekroczy dozwoloną prędkość, kierowca będzie mógł otrzymać mandat. Obecnie "piraci drogowi" czują się w takich miejscach bezkarni.

Stłuczki, złe parkowanie...

– Stale dochodziło do stłuczek i potrąceń między blokami – mówi Michał Tokłowicz, wiceprezes poznańskiej spółdzielni mieszkaniowej. – Mimo że wielokrotnie prosiliśmy policję, aby stanęła z radarem, ta nie reagowała. Wytłumaczenie zawsze było takie samo – przepisy na to nie pozwalają. Dopiero gdy zamontowaliśmy ograniczniki ruchu, problem został częściowo zlikwidowany.

Wielu mieszkańców narzeka także na parkowanie. - Podwórka kamienic i wewnętrzne uliczki zastawiane są stale samochodami – mówi Jacek Łapiński, dyrektor Gdańskiego Zarządu Nieruchomościami Komunalnymi. Do tej pory policja i straż miejska miały związane ręce, bo drogi wewnętrzne i parkingi nie są drogami publicznymi, a tylko na takich mogli interweniować. Od soboty za nieprawidłowe zachowanie kierowców na parkingach czy osiedlach, mogą karać.
LINK
OJCIEC - 3 Wrzesień 2010, 09:28

Fear napisał/a:
Na tym zdjęciu zapomnieli zamazać numer rej: WPR 05058:

Też to zauważyłem, hehe, sierotki. Tzn. tak trzymać! :grin:

BluesW. - 3 Wrzesień 2010, 09:42

I stał się cud, na który chyba większość z nas czekała z wielką niecierpliwością :)
Śpiewajmy wraz z Karolkiem wesołe alleluja.

Cytat:
Pod supermarketami ruszają mandatowe żniwa

Policja i straż miejska będą od jutra karać za łamanie przepisów na drogach wewnętrznych: osiedlowych uliczkach, parkingach pod centrami handlowymi i na placach dworcowych. O sprawie pisze "Dziennik Gazeta Prawna".

Do tej pory znaki drogowe na drogach wewnętrznych, gdzie nie było ustanowionej strefy zamieszkania, miały jedynie charakter porządkowy, a ich lekceważenie nie było wykroczeniem. Teraz - jak czytamy - za blokowanie miejsc dla niepełnosprawnych na parkingach w centrach handlowych można będzie zapłacić karę 500 złotych. Dojdą jeszcze koszty odholowania pojazdu na parking depozytowy.

Na spore kary muszą się też przygotować osoby, które naruszą osiedlowe strefy ciszy, czy też będą jeździć po wewnętrznych drogach bez uprawnień. Za parkowanie samochodu na osiedlach, gdzie popadnie, czego skutkiem jest tarasowanie przejazdów i dróg pożarowych, mandat wyniesie 100 złotych.

"Dziennik Gazeta Prawna" zaznacza, że wiele wykroczeń, które dziś kierowcy popełniają na drogach wewnętrznych, to nie efekt ich bezmyślności, niesubordynacji czy lekceważenia prawa. Wciskamy na przykład samochód, gdzie się da, bo regułą jest brak miejsc parkingowych. Ale MSWiA, które znowelizowało kodeks, zaznacza, że to nie jest argument tłumaczący łamanie prawa. A zapewnienie miejsc parkingowych mieszkańcom należy do zarządcy terenu, czyli na przykład do spółdzielni mieszkaniowej.

Teraz, to się chyba nie da dodzwonić do dyżurnego SM...
wksek, sprawdzaj stronę SM Wrocław, może będą jakieś dodatkowe nabory do służby :)
Nadajesz się, z tym brakiem litości dla sk... :D

tomciog - 3 Wrzesień 2010, 11:56

delpiero napisał/a:
Cytat:
Prokuratura w Kłodzku sprawdza, czy ktoś zmontował zdjęcia z fotoradaru

- Wątki sprawy są trzy: fałszowanie dokumentu, usiłowanie wyłudzenia pieniędzy i przekroczenie uprawnień przez urzędnika publicznego. Sprawa jest jednak na bardzo wstępnym etapie - mówi Anna Gałkowska, prokurator rejonowy w Kłodzku.

Czy jadąc samochodem można przekroczyć prędkość w trzech miejscach jednocześnie? Okazuje się, że w gminie Nowa Ruda jest to możliwe. Kierowcy podróżujący w ostatnim czasie w tamtych okolicach ze zdziwienia łapią się za głowę.

- Z pisma przesłanego mi przez urząd gminy wynika, że tego samego dnia i o tej samej porze przekroczyłem prędkość w trzech miejscach jednocześnie: w Świerkach, Woliborzu i Ludwikowicach Kłodzkich - mówi zdenerwowany Czytelnik (dane do wiadomości redakcji), złapany przez gminny fotoradar. W podobnej sytuacji jest ponad 80 kierowców, którzy zostali wezwani do zapłacenia mandatów za wykroczenia popełnione w kilku miejscach jednocześnie. Stanisław Stępień, komendant straży gminnej w Nowej Rudzie, tłumaczy, że wszystko przez awarię komputera.

- Padł nam system - wyjaśnia. I dodaje, że gdy fotoradar robił zdjęcia, uszkodzony program przypisywał mu błędne miejscowości. - Udało nam się naprawić problem, ale mandaty zostały już wysłane - mówi komendant. Zaznacza, że awaria systemu nie ma jednak wpływu na wysokość mandatu i liczbę punktów karnych.

Nie awarią, lecz techniką tłumaczona jest sprawa turysty z Warszawy. Ten został złapany przez fotoradar w Lewinie Kłodzkim. O wykroczeniu, wycenionym przez straż miejską na 100 zł, mężczyzna dowiedział się po powrocie do domu. Na dowód dostał zdjęcia zarejestrowane przez urządzenie. Zdziwił się jednak, bo sfotografowane auto różniło się od jego samochodu. Co prawda marka auta i numery rejestracyjne były te same, ale wątpliwości wzbudził jeden szczegół. Tablica rejestracyjna, która w aucie warszawiaka jest przymocowana do klapy bagażnika, na zdjęciu jest widoczna pod zderzakiem. I rzeczywiście, całość wygląda jak kiepski fotomontaż, a nie prawdziwe zdjęcie.
Dlatego turysta, zamiast zapłacić mandat, złożył doniesienie do prokuratury.

Rafał Husak, p.o. komendanta Straży Miejskiej w Lewinie Kłodzkim, tłumaczy, że nie ma mowy o przestępstwie czy manipulacji. Wyjaśnia, że zdjęcie zrobiono w nocy, przy użyciu lampy błyskowej. Światło odbiło się od tablicy i urządzenie zarejestrowało ten element w innym miejscu na fotografii. - Czasami tablica wychodzi na asfalcie i kierowcy nie mieli żadnych pretensji - dodaje komendant straży.

Fotoradary (sprawne czy nie) są zmorą kierowców. - To maszynki do robienia pieniędzy, a nie sposób na poprawę bezpieczeństwa na drodze - denerwuje się Mariusz Krzemiński, mieszkaniec powiatu świdnickiego. W samej Świdnicy, w 2009 roku, wpływy do budżetu miasta z tytułu wykroczeń zarejestrowanych przez fotoradar wyniosły 316 tys. zł. Kierowcy zarzucali strażnikom, że ustawiają się w miejscach, w których było pewne, że szybko złapią co najmniej kilka osób. Poprzedni komendant powiatowy policji Andrzej Kląskała postanowił to ukrócić. Twierdził, że nie ma to nic wspólnego z prewencją, a raczej z nabijaniem statystyk. Wyznaczył nawet strażnikom miejsca, gdzie mogą stać, a pozostałymi zajęła się policja.

W Olszynie (jeleniogórskie) strażnicy umieszczali fotoradar w śmietniku. Ale nie tylko kierowcy są źli na fotoradary. Nie lubią ich również funkcjonariusze. - Rocznie rejestrujemy około 2000 zdjęć, a procedura związana z obróbką fotografii, znalezieniem właścicieli pojazdów i wystawianiem mandatów wymaga dodatkowego stanowiska pracy - mówi Norbert Nowicki, zastępca naczelnika wydziału ruchu drogowego w policji w Kłodzku.

Fotoradary to zmora kierowców, którzy lubią przycisnąć gaz. Ale nie tylko. Wściekają się na nie również funkcjonariusze, którym te urządzenia dokładają pracy.
Sytuację ma poprawić przekazanie fotoradarów Głównemu Inspektorowi Transportu Drogowego, przy którym powstać ma system ewidencji i zarządzania wykroczeniami zarejestrowanymi przez fotoradary.

System ma objąć cały kraj. Nowelizacja ustawy zakłada również, między innymi, przejęcie zadania umieszczania fotoradarów przy drogach przez inspektorów drogowych.
LINK

A nie wie ktoś jak to się skończyło? Koleżanka właśnie dostała fotkę z takim samym fotomontażem...

OJCIEC - 3 Wrzesień 2010, 12:12

tomciog napisał/a:
A nie wie ktoś jak to się skończyło? Koleżanka właśnie dostała fotkę z takim samym fotomontażem...

Nie da się zrobić fotomontażu zdjęcia z fotoradaru. Jest to zabezpieczone software'owo i złamanie tego na pewno nie jest na głowy strażników miejskich.

Przeniesienie tablicy poniżej/obok prawdziwej jest wynikiem działania filtra pryzmatycznego - czysta optyka KLIK. Niech się koleżanka lepiej nie błaźni, tylko grzecznie poprosi o dolne widełki mandatu i tyle.

Qbek - 3 Wrzesień 2010, 12:50

Cytat:
Policja testuje nieoznakowany radiowóz

Drogówka prowadzi obecnie testy nowego radiowozu. Jest nim nieoznakowany Seat Leon Cupra w… żółtym kolorze! [...]

Najważniejsze, że kamerka zamontowana na górze przy lusterku :) Niech tak dalej robią :grin: Nie wiem ile razy wypatrzenie jej w tym miejscu uratowało mi kasę i punkty :)

phonemaniac - 3 Wrzesień 2010, 16:28

Panowie, mam pytanie ;) Gdzie w Polsce mamy taki o to sprzęt:


OJCIEC - 3 Wrzesień 2010, 16:31

Nie wiem, ale wygląda pociesznie :lol:
BluesW. - 3 Wrzesień 2010, 20:12

Ojciec, ty się nie śmiej!
To jest pucha na sprzęt, co wkesek obfocił w Długołęce na poboczu...
Trzebaby zapytać robotników, którzy obstawiali trójnóg, gdzie mają ten maszt. :)

Zdjęcie podglądowe:


OJCIEC - 4 Wrzesień 2010, 13:36

Aaa, pamiętam to pudełko na buty! Malina! :lol:
BluesW. - 6 Wrzesień 2010, 16:03

Cytat:
Wrocław: Korki na Psim Polu, bo popsuły się światła.

Już wiadomo, co było przyczyną gigantycznych korków, które utworzyły się rano na Psim Polu, Zakrzowei i Zgorzelisku. - Popsuł się GPS w światłach na skrzyżowaniu al. Sobieskiego z ul. Krzywoustego - opowiada Grażyna Nosek, kierownik działu zarządzania ruchem w magistracie.
Dzięki GPS-owi światła dostosowują się do długości korka - jeśli jest dużo samochodów, dłużej pali się zielone światło.

Współczuję kolegom, którzy codziennie wlatują do Wrocka od Oleśnicy :)
A jest tu chyba na forum paru "takich"...
O 8:20 korek był już do Długołęki, a kumpel, który z Okulickiego jeździ do pracy mówił, że o godz. 9 jechał 45 min od przejazdu kolejowego na Okulickiego do wiaduktu na Sobieskiego. :D
Można co najwyżej pogratulować kierowcom cierpliwości :P

Fear - 6 Wrzesień 2010, 22:50

Cytat:
Piraci drogowi ratują budżety samorządów

Gminy zarabiają krocie na mandatach, a niektóre na dochodach z grzywien opierają swoje budżety. Chce to zmienić SLD - informuje "Rzeczpospolita".



Samorządowych urządzeń kontrolujących szybkość na drogach jest więcej niż policyjnych. Gminy łapią kierowców na blisko 160 radarów, a policja ma ich 124. Inwestycje w te kosztujące ok. 160 tys. zł urządzenia bardzo szybko się zwracają. Gminy-rekordzistki z wpływów za mandaty uzyskują nawet połowę swego budżetu, a dochody sięgają milionów złotych.

Fotoradar naprawdę pomaga w walce z drogowymi piratami. Ale celem nadrzędnym jest poprawa bezpieczeństwa, a nie chęć zarabiania pieniędzy - ocenia mł. insp. Kąkolewski, radca Biura Ruchu Drogowego Komendy Głównej Policji,.

Samorządy od kieszeni kierowców chcą odciąć posłowie SLD. Nad zmianami w prawie pracuje już Komisja Infrastruktury. Zdaniem posła Marka Wikińskiego (SLD) to, co się dzieje, jest patologią, a idea poprawy bezpieczeństwa została wypaczona.

LINK

phonemaniac - 7 Wrzesień 2010, 12:42

Cytat:
Oto sposób na fotoradary. Tak zawsze z nimi wygrasz

Nie musisz sie już bać Straży Miejskiej.

Straż Gminna nie może wnioskować o grzywnę za niewskazanie sprawcy. Takie uprawnienia ma policja, a wniosek straży powinien podlegać umorzeniu - pisze "Dziennik. Gazeta Prawna".

Tymczasem strażnicy wciąż kierują do sądów wnioski o ukaranie kierowcy, który przekroczył prędkość i złapał go fotoradar. Taki szofer, by uniknąć punktów karnych, a jeżeli jego twarz jest niewyraźna na zdjęciu często mówi, że nie wie kto jechał samochodem.

Za tzw. niewskazanie nie ma punktów karnych. I według prawa w Polsce w ten sposób kierowcę może ukarać tylko policja. Jednak Straż Miejska nie respektuje przepisów.

Tak było na przykład w Chojnicach.

Strażnicy złożyli wniosek do sądu o ukaranie za niewskazanie sprawcy. Jednak Sąd Rejonowy w Chojnicach uniewinnił Krzysztofa A. od zarzutu straży miejskiej w Czersku - donosi "Dziennik. Gazeta Prawna".

Gazeta przypomina o wyroku Sądu Najwyższego dokładnie w tej sprawie z czerwca 2010.

Straż Gminna nie ma uprawnień do składania do sądu wniosków o ukaranie właścicieli pojazdów na podstawie art. 97 kodeksu wykroczeń (naruszenie innych przepisów o bezpieczeństwie lub o porządku ruchu na drogach publicznych) w związku z art. 78 ustawy - Prawo o ruchu drogowym (niewskazanie osoby, której powierzono pojazd do kierowania) - czytamy w dzienniku.

LINK

piotreg - 7 Wrzesień 2010, 19:40

Kolejna luka w prawie :lol:
zino - 8 Wrzesień 2010, 08:04

Właśnie to w necie wyczytałem i miałem wklejać :P
To prawda z tą Strażą Gminną, że nie mogą kierować spraw do sądu?

piotreg - 8 Wrzesień 2010, 08:11

Takie rzeczy tylko w Polsce. Pewnie, kiedy powstał ten zapis, nie istniały wtedy jeszcze straże miejskie i gminne :-) :lol: Wystarczy szybka autopoprawka.
DarioG - 8 Wrzesień 2010, 12:02

Kolejne Włoszki w policji

Cytat:
Po Alfie 159 czas na Lancię Deltę. Polska policja zakupiła właśnie 12 nowych radiowozów z wideorejestratorami, a wśród nich 6 włoskich kompaktów premium

Wszystko o Lancii Delcie: parametry, osiągi, oceny

Niebawem Lancie wyjadą na drogi Warmii i Mazur wyjedzie. Każda z nich ma pod maską podwójnie doładowanego, 190-konnego diesla o pojemności 1,9 litra. Przyspieszenie od zera do setki zajmuje 7,9 s, a prędkość maksymalna wynosi 222 km/h.
Wiosną policja zakupiła 120 Alf Romeo 159, a latem - 110 sztuk Renault Megane.

Naczelną misją Delty będzie walka z piratami drogowymi. Sześć samochodów trafi do policjantów z Komendy Wojewódzkiej Policji w Olsztynie oraz do komend miejskich w Olsztynie i Elblągu oraz do powiatowych w Ostródzie, Mrągowie i Giżycku. Wartość jednego samochodu to około 127 tys. złotych.

Każdy radiowóz ma na pokładzie wideorejestrator oraz zestaw komputerowy z drukarką i oprogramowaniem. Wyposażeniem obejmuje także tablice świetlne służące do wysyłania poleceń typu "JEDŹ ZA MNĄ", "STOP POLICJA", które umieszczone są za tylną szybą pojazdów. Lancie będą mogły rejestrować prędkość aut jadących przed, jak i za oznakowanym radiowozem oraz nagrywać inne wykroczenia popełniane przez uczestników ruchu drogowego.

Poza tym do policji trafi sześć Fiatów Ducato 250, pełniących rolę Ambulansów Pogotowia Ruchu Drogowego. Pojazdy mają pomóc w wykonywaniu czynności związanych z zabezpieczeniem miejsca zdarzenia drogowego. Już za kilka dni trafią one do jednostek w Elblągu, Olsztynie, Iławie, Nidzicy, Ostródzie i Szczytnie. Wartość jednego ambulansu to ponad 203 tys. złotych.

Ambulans Pogotowia Ruchu Drogowego wyposażono w cyfrową kamerę, wózek do mierzenia odległości, zestaw znaków drogowych, walizkę medyczną, teleskopowy maszt oświetleniowy, parawan do wykonywania oględzin, przyrząd do badania skuteczności hamowania, podnośnik samochodowy, nożyce hydrauliczne, drukarkę, skaner, agregat prądotwórczy, tablicę ostrzegawczą oraz niezależny system ogrzewania.

Radiowozy warte ponad 1,7 mln złotych zostały zakupione w 80% ze środków Regionalnego Programu Operacyjnego Warmia i Mazury na lata 2007-2013 i w 20% ze środków własnych policji. Warto dodać, że w ciągu ostatnich dwóch lat w 50% odświeżony został tabor samochodowy warmińsko-mazurskiej policji. W 2008 i 2009 roku na drogi regionu wyjechało ponad 330 nowych radiowozów.

LINK

garny - 8 Wrzesień 2010, 12:07

Ciekawe kiedy kupią sobie Lambo :)
PieTrzaK - 8 Wrzesień 2010, 12:13

Ściągną te rozbite z Włoch i wyklepią :D
BluesW. - 8 Wrzesień 2010, 13:43

No i dylemat: wkleić do przeglądu prasowego czy humoru :D

Cytat:
Wrocław: Libacja na skwerku
Policjanci dostali dzisiaj zgłoszenie, że na skwerku w jednym z wrocławskich parków grupka mężczyzn pije alkohol.
Gdy funkcjonariusze przyjechali na miejsce okazało się, że nikogo tam nie ma.

Źródło: Gazeta wrocławska


:lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol:

piotreg - 8 Wrzesień 2010, 13:58

Q'wa - chcę poznać tego dziennikarza :-) :lol: :lol: :lol:
OJCIEC - 8 Wrzesień 2010, 14:21

Wnioskuję o Pulitzera. No i co z tego, że nie w Hameryce! :lol:
garny - 8 Wrzesień 2010, 14:53

Poranny WF wziął ten przypadek na tapetę, ponieważ nic się tam nie wydarzyło. :)
tqmeh - 8 Wrzesień 2010, 21:11

Rozpisał się nie ma co :grin: Schodzą na psy i to po całej linii...
Naczelny jest chyba na urlopie...

Cytat:
Ultralekki samolot dla Dolnego Śląska

Nowy ultralekki samolot do monitorowania infrastruktury krytycznej i zagrożeń bezpieczeństwa w regionie zakupi wkrótce Komenda Wojewódzka Policji we Wrocławiu.

Klik

BluesW. - 9 Wrzesień 2010, 07:48

Świat schodzi na psy :mrgreen:
Cytat:
Napad w Bydgoszczy. Niewidomy stał na czujce?

Policjanci zatrzymali strażaka, który jest podejrzany o zorganizowanie nieudanego napadu na stację paliw przy ulicy Toruńskiej w Bydgoszczy. Śledczy ustalą, czy pomagał mu niewidomy kolega.

W niedzielę około godziny 19 do stacji paliw przy ulicy Toruńskiej (w pobliżu zajezdni tramwajowej MZK) weszło dwóch mężczyzn. Jeden z nich, niewidomy, wyszedł wkrótce przed budynek, a w środku pozostał drugi.

- Podszedł do kasy i powiedział "dawaj kasę, bo cię zaj...” - mówi nasz informator.

Sprzedawca nie przestraszył się, zwłaszcza, że na stacji właśnie pojawili się nowi klienci. Napastnik uciekł, a o nieudanej próbie napadu poinformowano policję. Rozpoczęły się poszukiwania podejrzanych. Kryminalni poprosili o pomoc policyjnego przewodnika z psem, który doprowadził do mieszkania w pobliżu. Tam jednak policjanci nikogo nie zastali.

Źródło

Cytat:
Ponury żart Polaków - rzucili obcokrajowca "na pożarcie"

Lubińscy policjanci zostali wezwani przez personel szpitala, by uspokoić jednego z pacjentów. Okazało się, że to Koreańczyk, który dzień wcześniej dostał od polskich "przyjaciół" koszulkę nielubianej tam drużyny piłkarskiej. Historia skończyła się w szpitalu, gdzie mężczyzna nie potrafił zrozumieć, dlaczego personel chce mu odebrać sprezentowaną koszulkę - donosi Radio Wrocław.

Obywatel Korei opowiedział policjantom, jak przypadkiem trafił do mieszkania, w którym trwała szampańska impreza. Poczęstowany polską wódką, źle się poczuł i lekko zanieczyścił mieszkanie. Wówczas nowopoznani koledzy założyli mu czystą koszulkę, wyprowadzili go na ławeczkę przed blokiem na ławeczkę i ulotnili się.

Zemsta tylko przez chwilę była słodka dla trzech Niemców i...
Przy nieszczęśniku pojawiło się szybko kilku innych młodych ludzi i... tu opowieść Koreańczyka kończy się, bo stracił przytomność. Ocknął się dopiero nad ranem w okolicach szpitala. Tam udzielono mu pomocy.

Kłótnia wybuchła w momencie, gdy pielęgniarki zasugerowały pacjentowi zmianę koszulki. Mężczyzna krzyczał, że dar od polskich przyjaciół to świętość. Dopiero w komendzie policjanci wytłumaczyli obcokrajowcowi, że paradowanie po Lubinie w koszulce Śląska Wrocław może być niebezpieczne.

Źródło

OJCIEC - 10 Wrzesień 2010, 08:43

Billboardy będą mierzyć prędkość przejeżdżających samochodów?

(Ale to nie to, co myślicie) :grin:

Cytat:
Billboardy będą mierzyć prędkość przejeżdżających samochodów?



Wyobraź sobie taką sytuację: pewnego dnia jadąc szybko do pracy widzisz billboard z ogromnym logo BlackBerry. Następnego dnia w tym samym miejscu stoisz w korku i zamiast krótkiej informacji przelatuje ci przed oczami lista zalet najnowszego smartfona firmy RIM. Tak może wyglądać przyszłość.

Twórca telefonów BlackBerry, firma RIM, postanowiła opatentować "Adaptacyjny system billboardów przydrożnych i inne rozwiązania" (w tym również reklamy wielkoformatowe dla pieszych), które to dostosują wyświetlane na ekranach diodowych reklamy do prędkości przejeżdżających obok samochodów. Im wolniej będziemy jechać, tym więcej czasu będziemy mieć na przeczytanie danej informacji. Jadąc 120 kilometrów na godzinę zobaczymy tylko slogan producenta. Tak to mniej więcej będzie działać.

RIM wymienia kilka sposobów umożliwiających określenie szybkości, z jaką przemieszcza się samochód. Jednym z nich jest odczytywanie prędkości z telefonu z GPS'em kierowcy. Jak można uniknąć polujących na przejeżdżającego reklam? Jadąc jeszcze szybciej.

Źródło

Misial - 10 Wrzesień 2010, 08:47

Gazeta Wyborcza - Zielona Góra napisał/a:
Stoją puszki wydmuszki - atrapy wideoradarów

Zakup oraz instalacja skrzynek na fotoradary kosztowały Zieloną Górę 100 tys. zł. Tyle że skrzynki od lat stoją puste i tak - z woli prezydenta - pozostanie. Kierowcy nie muszą się bać zdjęcia z mandatem, mimo że radni miejscy domagają się zakupu fotoradaru

Cztery lata temu w Zielonej Górze pojawiły się maszty z klimatyzowanymi skrzynkami na fotoradary. Dzięki temu sprzęt mógłby robić zdjęcia w każdej temperaturze. Stanęły w miejscach, uznanych przez policję, za najbardziej niebezpieczne - m.in. przy ul. Batorego, Wojska Polskiego czy Szosie Kisielińskej. Ich zakup kosztował miasto 100 tys. zł. Wszyscy zielonogórscy kierowcy doskonale jednak wiedzą, że to atrapy. Dlaczego? Bo miasto nie posiada ani jednego fotoradaru. O jego zakup od trzech lat walczy radny Piotr Barczak, przewodniczący komisji bezpieczeństwa. - Korzystałaby z niego straż miejska, która obecnie roznosi mandaty łapane przez zielonogórzan w innych miastach. Po naszym mieście wszyscy jeżdżą, jak chcą, bo wiedzą, że skrzynki są puste. Rzeczą najważniejszą jest dla mnie bezpieczeństwo mieszkańców, a te maszty stoją obok przejść dla pieszych, na których wcześniej dochodziło do potrąceń - mówi radny PiS.

Prezydent Janusz Kubicki jest przeciwnikiem zakupu urządzenia dla straży miasta. I mówi, że dopóty, dopóki on będzie rządził miastem to się nie zmieni. - To zadanie policji, a nie strażników miejskich. Ta formacja ma być odpowiedzialna za pilnowanie porządku w mieście, karania mandatami za inne wykroczenia niż przekraczanie prędkości. Fotoradary stały się w naszym kraju patologią, na której zarabiają firmy prywatne, którym wcale nie zależy na poprawie bezpieczeństwa. Te urządzenia często stoją w absurdalnych miejscach, gdzie nie ma nawet przejścia dla pieszych. Jeżeli wspólnie z panem redaktorem założylibyśmy taką firmę, postawili kilka radarów, to do końca życia żylibyśmy dostatnio. W innych miastach dochodzi do sytuacji, że strażnicy nie wystawiają innych mandatów, niż za przekraczanie prędkości. To jest absurd. - tłumaczy prezydent.

Więcej pod linkiem: Gazeta Wyborcza

OJCIEC - 10 Wrzesień 2010, 08:52

Cytat:
Policja szykuje kolejną akcję

10 września 2010 roku policja przeprowadzi wzmożone działania ukierunkowane na zapewnienie bezpieczeństwa pieszym oraz rowerzystom. Akcje będą realizowane raz w miesiącu przez cały okres jesienno-zimowy.
W ramach ogólnopolskich działań pod nazwą „Niechronieni uczestnicy ruchu drogowego”, policjanci będą zwracali szczególną uwagę na zachowanie właściwych relacji kierujący – pieszy, a także zgodne z przepisami poruszanie się pieszych na odcinkach dróg bez wydzielonych chodników. Ważnym elementem będzie też propagowanie używania elementów odblaskowych.

Każdego roku, począwszy od września, gwałtownie rośnie liczba zdarzeń z udziałem pieszych, jest to związane z pogarszającą się widocznością na drogach. Piesi, którzy są najmniej chronionymi uczestnikami ruchu drogowego, niejednokrotnie stają się zawinionymi bądź mimowolnymi ofiarami tragicznych wypadków.

Źródło

garny - 10 Wrzesień 2010, 09:51

No to może bicykliści zostaną w końcu doedukowani, że przez przejście dla pieszych rower się przeprowadza, a nie przejeżdża, oczywiście jeżeli nie jest wydzielona ścieżka rowerowa.
PieTrzaK - 10 Wrzesień 2010, 11:55

To już wiem skąd wczoraj taki korek do Piątnicy. Musiało być ciekawie. I o ile słowa o obcierce Opla są prawdą, to ciekawe czy ucierpiał tylko Grajewski czy i Łomżyński.

Cytat:
Policyjny pościg: 22-latek uciekał kradzionym passatem przez 70 kilometrów. Radiowozy spychał z drogi.

To był policyjny pościg jak z filmu. Policyjne radiowozy goniły 22-latka w kradzionym passacie przez 70 kilometrów. Taranował pojazdy, spychał na pobocze, w końcu zabarykadował się na jednej z posesji.

W czwartek wieczorem w Grajewie policjanci z tamtejszej drogówki zauważyli pędzącego z dużą prędkością volkswagena. - Mimo sygnałów do zatrzymania kierowca przejechał obok radiowozu i zaczął uciekać w kierunku Moniek. Rozpoczął się policyjny pościg - relacjonuje podkom. Kamil Tomaszczuk z zespołu prasowego podlaskiej policji.

Ale kolejne próby zatrzymania kierowcy przy użyciu sygnałów świetlnych i dźwiękowych nie przynosiły skutku. Kierujący passatam wiele razy zajeżdżał mundurowym drogę. Nie dawał się wyprzedzić.

- Powodując zagrożenie innym uczestnikom ruchu, spychał policyjnego opla z drogi, ocierając się swoim bokiem o bok radiowozu - opisuje podkom. Tomaszczuk.

Pościg przeniósł się na drogę w kierunku Łomży. Niedaleko Piątnicy zorganizowana została policyjna blokada. Na jej widok kierowca rozpędzonego passata nagle zawrócił i jadąc naprzeciwko radiowozu próbował go staranować. Otarł się o opla i skręcił w boczną drogę.

W rejonie wsi Żelechy niedaleko Wizny kierowca zatrzymał się. Ale porzucił samochód i zaczął uciekać pieszo. Za nim ruszyli policjanci. Mężczyzna nie reagował na wołania mundurowych, wzywające go do zatrzymania się. Uciekł na teren jednej z posesji. Dopiero tam, oblężony przez mundurowych z Grajewa i Łomży poddał się i wyszedł.

- Po zatrzymaniu okazało się, że drogowy pirat to 22-letni Litwin. Funkcjonariusze ustalili, że passat, którym uciekał, został skradziony w Niemczech. Przykręcone do niego tablice rejestracyjne również pochodziły z przestępstwa. Skradzione zostały z jednego z pojazdów w województwie wielkopolskim - informuje podkom. Kamil Tomaszczuk.

Litewski kierowca volkswagena trafił do policyjnego aresztu.

Funkcjonariusze z Grajewa ustalają teraz jego udział w kradzieży pojazdu. Dodatkowo mężczyzna odpowie także za niezatrzymanie się do policyjnej kontroli, a także szereg wykroczeń, które popełnił podczas ucieczki.

LINK

OJCIEC - 11 Wrzesień 2010, 09:33

To się nazywa radiowóz!

Cytat:

foto: Łukasz Szewczyk / Onet.pl

Podczas Międzynarodowego Salonu Przemysłu Obronnego w Kielcach firma AMZ - Kutno sp. z. o.o. zaprezentowała opancerzony transporter do zadań specjalnych. Żubr jest napędzany sześciocylindrowym turbodieslem z systemem Common Rail, który spełnia normę emisji Euro IV. Motor jest dostępny w wersji osiągającej 251 KM i 850 Nm lub 272 KM i 930 Nm.

Moment obrotowy trafia na wszystkie koła przez mosty z podwójną redukcją. Siły napędowe przenosi ręczna skrzynia biegów, ale za dopłatą pojazd może zostać wyposażony w "automat". To nie koniec udogodnień. Pojazd jest wyposażony w ABS, tempomat, wspomaganie kierownicy, a nawet… dwustrefową klimatyzację!

Opancerzony Żubr waży 12 ton. Pojazd może poszczycić się dwutonową ładownością oraz możliwością przejeżdżania przez wodę głęboką na 1,1 metra. Na pokładzie wygospodarowano miejsce dla ośmiu pasażerów. W zależności od potrzeb zamawiającej jednostki może zostać wyposażony w elektrycznie otwieraną rampę do załadunku osób, taran do rozpychania pojazdów oraz platformę szturmowo-operacyjną.


Więcej zdjęć >>

garny - 11 Wrzesień 2010, 10:50

Polski HUMVEE :) Wersja militarna przeszła testy w terenie - gdzieś widziałem, bardzo zacny pojazd :)
Micell - 12 Wrzesień 2010, 08:44

Cytat:
Kara za transport rygli na wrocławski stadion
Czy po wybudowaniu wrocławskiego stadionu trzeba będzie remontować ulicę Lotniczą, bo jeździły nią zbyt ciężkie samochody z betonowymi elementami - tzw. ryglami zębatymi - potrzebnymi do konstrukcji trybun?
W nocy ze środy na czwartek Inspekcja Transportu Drogowego kontrolowała konwój jadący z bocznicy kolejowej obok pętli przy ul. Lotniczej na stadion. Inspektorzy na jezdni rozłożyli specjalną wagę. Okazało się, że przyczepa jednej z ciężarówek była za ciężka - tzw. nacisk na oś od 3,5 do ponad 5 ton przekraczał normy.
- To dużo. Przekroczenie dopuszczalnego nacisku na drogę to jedne z najpoważniejszych uchybień, jakie ścigamy - mówi Adrian Gierczak z ITD. - Tak wielki ciężar może spowodować zniszczenie drogi. Choć skutki ujawnia się po dłuższym czasie. Dlatego grożą za to surowe kary.
Za zbyt ciężką przyczepę firma Universal Transport może zapłacić 23 tysiące złotych kary. Zdaniem inspektorów, źle rozłożono ciężar wiezionego na stadion elementu. - Będziemy się odwoływać. Naszym zdaniem ważenie przeprowadzono nieprofesjonalnie - denerwuje się Tomasz Framski z Universal Transport. - Jestem tego pewien.

Źródło: Gazeta wrocławska

Czyli sami swoi dają sobie nóż w plecy. :grin:

OJCIEC - 12 Wrzesień 2010, 08:52

Co najwyżej pozwalając na przejazd tak ciężkiego składu przez ulice. Koszt remontu takiej drogi to nie przelewki.
OJCIEC - 12 Wrzesień 2010, 09:00

Cytat:
Zapłacił 3400 zł mandatu!

10 września 2010
łs / Onet.pl


Onet.pl
Policyjna Insignia


Polska policja prowadzi nieustającą walkę z piratami drogowymi. Efekty nie są najlepsze. Z pewnością duża w tym zasługa niewysokich mandatów. Nawet największe przekroczenie dozwolonej prędkości jest karane kwotą 500 złotych.
W innych krajach Europy mandaty są znacznie wyższe. Rekordowe kary są nakładane w Norwegii. Kierowca białego samochodu dostawczego pędził prostym odcinkiem drogi z prędkością 108 km/h. Popełnił wykroczenie, gdyż – jak na większości dróg w Norwegii - obowiązywało tam ograniczenie prędkości do 80 km/h.

Złamanie prawa słono go kosztowało, poinformował serwis tispol.org. Za "ponadplanowe" 28 km/h pirat musiał zapłacić w przeliczeniu… 3400 złotych!

- Zbudujcie szersze drogi. Wszyscy kierowcy jeżdżą z takimi prędkościami i tylko kwestią czasu jest ich złapanie i ukaranie – powiedział policji pirat.

ŹRÓDŁO >>

Wypada przestać narzekać na wysokości naszych mandatów i ograniczenia prędkości :lol:

delpiero - 13 Wrzesień 2010, 14:53

Cytat:
Motocyklista jechał 214 km/h. Stanie przed sądem

Motocyklistę, który jechał z prędkością 214 km/h, zatrzymali policjanci na drodze krajowej nr 11 Poznań-Piła. Mężczyzna opowie za to przed sądem.

Jak poinformował oficer prasowy chodzieskiej policji Jarosław Górski, funkcjonariusze, którzy prowadzili kontrolę radarową w okolicy Chodzieży nie ryzykowali pościgu, bo mogło to być zbyt niebezpieczne dla motocyklisty. Informację o mknącym z dużą szybkością pojeździe przekazali policjantom z Piły.

Pirat został zatrzymany w miejscowości Ujście, okazał się nim 35-letni mieszkaniec Budzynia (wielkopolskie).

Mężczyzna odmówił przyjęcia tysiączłotowego mandatu i 15 punktów karnych, a więc sprawa znajdzie finał w sądzie. Maksymalny wymiar grzywny, jaką może orzec sąd, to 5 tys. zł.
LINK
OJCIEC - 15 Wrzesień 2010, 11:21

Cytat:
Ogólnopolskie działania "Pasy"

Bezpieczeństwo na polskich drogach poprawia się, jednak jego poziom nadal pozostawia wiele do życzenia. Aby zminimalizować liczbę ofiar wypadków komunikacyjnych, policja rozpoczyna kolejną akcję.



W dniu 15 września 2010 r. Policja przeprowadzi po raz kolejny w tym roku ogólnopolskie działania „Pasy”. Podczas planowanej akcji policjanci zwrócą szczególną uwagę na to, czy kierujący oraz pasażerowie samochodów przestrzegają obowiązku jazdy w pasach bezpieczeństwa, a także będą sprawdzali, czy dzieci podróżujące w pojazdach są prawidłowo przewożone.

Wsiadając do samochodu, powinniśmy pamiętać, że pasy bezpieczeństwa mają istotny wpływ na łagodzenie skutków wypadków drogowych. Podczas wypadku poduszka powietrzna zabezpiecza kierującego i pasażerów przed urazami i zwiększa szanse przeżycia tylko w przypadku stosowania pasów.

Jeśli argumenty te nie są dla kogoś przekonujące i nie korzysta podczas jazdy z pasów bezpieczeństwa, musi liczyć się z tym, że w razie kontroli policyjnej grozi mu mandat karny w wysokości 100 zł oraz 2 punkty karne. Mandat i punkty kierowca otrzyma także w przypadku niedopełnienia obowiązku przewożenia dziecka w foteliku ochronnym lub innym urządzeniu do przewożenia dzieci (150 zł i 3 punkty), a także za przewożenie pasażera niezgodnie z przepisami (100 zł i 1 punkt).

Link

piotreg - 15 Wrzesień 2010, 12:15

Powinni zacząć od siebie, bo wielu z nich nie korzysta z pasów :P
OJCIEC - 15 Wrzesień 2010, 12:17

True, true.
garny - 15 Wrzesień 2010, 18:00

Ale funkcjonariusze mogą się nie spinać gdy przewożą osobę zatrzymaną. :-)
wksek - 15 Wrzesień 2010, 18:58

Racja :)
OJCIEC - 15 Wrzesień 2010, 19:40

To niektórzy powinni wozić takiego apsztyfikanta na stałe! :grin:

Dobry byłby np. ten młody zdolny z ostatniej "Drogówki" :lol:

Misial - 16 Wrzesień 2010, 16:41

Gazeta Wyborcza napisał/a:
Pijany kierowca stracił panowanie nad samochodem na przedmieściach Szczytna i wjechał w latarnię. Złamał słup a ten upadł na przechodzącą dziesięciolatkę. Zabił ją.

Policję o wypadku zawiadomił dyspozytor pogotowia. Jak ustalili mundurowi, kierujący osobowym seatem mężczyzna, jadący ze Szczytna w kierunku Leśnego Dworu, zjechał na przeciwległy pas ruchu i uderzył w przydrożną lampę oświetleniową. W wyniku uderzenia betonowy słup złamał się i przygniótł idącą chodnikiem 10-letnią dziewczynkę, prowadzącą rower. 10-latka najprawdopodobniej wracała z 7-letnią koleżanką z pobliskiego placu zabaw. Dziewczynka zmarła, mimo natychmiastowej pomocy medycznej. Jej młodszej koleżance nic się nie stało.

Policjanci zatrzymali sprawcę wypadku. 45-letni Krzysztof P. był pijany. Miał ponad trzy promile alkoholu w organizmie. Policjanci ustalili, że mężczyzna w marcu br. został zatrzymany za jazdę po alkoholu. Wtedy miał prawie 1,5 promila alkoholu w organizmie. Stracił prawo jazdy. Sąd orzekł zakaz prowadzenia wszystkich pojazdów mechanicznych do marca 2012 roku.

Policyjny psycholog objął opieką rodzinę dziewczynki. Za spowodowanie śmiertelnego wypadku, po alkoholu Krzysztof P. najbliższe 12 lat może spędzić w więzieniu.

Źródło: Gazeta Wyborcza

piotreg - 17 Wrzesień 2010, 08:11

A czego sąd nie orzekł - dodatkowo - strzł w ryja :?:

Kur... nie rozumiem takich ludzi :!:

Jak wypiję jednego browara to 3-4 godziny nawet nie dotykam kółka, a tu idiota wypije flakona i siada :!:

miś - 17 Wrzesień 2010, 16:56

Takiego to powinni zamknąć na kilka lat w odosobnieniu z bandytami, ale takimi co mu dobrze w tyłek dadzą.
delpiero - 18 Wrzesień 2010, 08:29

Cytat:
Raban o fotoradary

Samorządy pokochały fotoradary, kierowcy się burzą. A cała awantura może doprowadzić do tego, że pożyteczne urządzenia znikną z dróg.

Rok temu gmina Ustka wypożyczyła przenośny fotoradar. Miał pracować trzy miesiące we wsiach Duninów, Grabno i Zimowiska, gdzie szosa najczęściej mylona jest z torem Formuły I. Sprzęt działał zaledwie przez jeden weekend. Nie zepsuł się, po prostu przewidziany limit zdjęć został wykorzystany w ciągu dwóch dni. W czasie fatalnych warunków atmosferycznych urządzenie zarejestrowało 2,5 tysiąca kierowców (niektórych po kilka razy dziennie), którzy przekroczyli dozwoloną prędkość 50 kilometrów na godzinę. Z jednego mandatu gmina miała na czysto 120-150 złotych. Nietrudno zrozumieć euforię, jaką ten oszałamiający wynik wywołał w usteckim magistracie.

Takie zyski wcale nie są u nas ewenementem. To standard, który każdą polską gminę błyskawicznie przekonuje do montowania fotodemonów. W efekcie policja razem ze strażą miejską i wiejską tak skrupulatnie zaczęła łupić kierowców, że roczne zyski z mandatów wystawianych przez polskie gminy szacowane są na 290 mln zł. Nic dziwnego, że w całej Polsce podniósł się fotoraban.

Rzeź pszczyńskich kierowców

Jak w Pszczynie na Śląsku, gdzie burmistrz Krystian Szostak postanowił obwarować miasto sprzętem wypożyczonym od prywatnej firmy Radarsystem z Gdańska. Apetyt mu się zaostrzył, gdy podczas testowania urządzeń w ciągu 18 dni fotoradar gdańskiej firmy dokonał prawdziwej rzezi pszczyńskich kierowców i napstrykał 15 tys. fotek. Ludzie tego nie wytrzymali i powołali społeczny komitet mieszkańców przeciw fotoradarom. Podobne protesty organizowane są już w innych polskich miastach. Szybcy kierowcy się wściekli, bo fotoradary zamiast dbać o bezpieczeństwo na drogach, zamieniły się w maszynki do zarabiania pieniędzy.

Dlatego Adam Rapacki, podsekretarz stanu w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych i Administracji, polecił wszystkim wojewodom przeprowadzenie kontroli postępowań mandatowych prowadzonych przez straże gminne, które zawarły z firmami prywatnymi umowy na zakup lub dzierżawę fotoradarów. Podobną kontrolę zarządziło Biuro Ruchu Drogowego Komendy Głównej Policji. – Do MSWiA dotarły sygnały, że umowy zawierane między firmami prywatnymi a przedstawicielami samorządów mogą naruszać przepisy ustawy o ochronie danych osobowych – mówi Małgorzata Woźniak, rzecznik resortu.

Niepokojące były też informacje, że gminy dopuszczają możliwość wykonywania przez firmy prywatne czynności procesowych w sprawach o wykroczenia, do których uprawniona jest wyłącznie straż. Wstępne wyniki kontroli poznamy być może już w przyszłym tygodniu. Nie trwały zbyt długo, bo na polskich drogach ustawione są zaledwie 284 fotoradary gminne i policyjne.

To śmieszna liczba w porównaniu z krajami Europy Zachodniej, gdzie takich urządzeń działa kilka razy więcej. Rekordy bije Wielka Brytania. Zainstalowano tam aż 6 tys. kamer drogowych, a wartość wymierzanych za ich pomocą mandatów wynosi ok. 100 mln funtów rocznie. W odróżnieniu jednak od polskich dróg na angielskich setki fotoradarów są właśnie demontowane (m.in. w Somerset, Northamptonshire, Devonie i Kornwalii). To skutek wstrzymania przez brytyjski rząd prawie 40 mln funtów dotacji na ich utrzymanie w ramach oszczędności kryzysowych. Jak to możliwe, że na Wyspach trzeba do tego interesu dokładać, a u nas zbija się na nim kokosy? Wystarczy rozumieć istotę działania fotoradaru – ten sprzęt wymyślono po to, by poprawiać bezpieczeństwo na drogach, a nie łatać gminne budżety.

Wszystko przez Gatsonidesa

Kolebką zmory piratów drogowych jest Holandia. Pierwszy fotoradar na świecie zbudował Holender, kierowca rajdowy Maurice Gatsonides. Urządzenie mierzyło z dużą dokładnością prędkość samochodu na wybranym odcinku toru testowego. Dzięki temu kierowca uczył się pokonywać zakręty bezpiecznie i z optymalną szybkością. Zdobyta w ten sposób wiedza nie poszła na marne. W 1953 roku Gatsonides wygrał rajd Monte Carlo. Po tym sukcesie, ogarnięty euforią, pokazał swoje cudowne urządzenie policji. Siedem lat później powstał pierwszy fotoradar, a firma Gatsometer, która go wyprodukowała, jest ich największym dostawcą na świecie.

Jednak najbardziej perfidne są ponoć szwedzkie Sensys Speed Safety System (SSSS). Obejmują zasięgiem wszystkie pasy ruchu. W pamięci przechowują do 400 tys. zdjęć i mogą je robić nie tylko tym, którzy jadą za szybko, ale i tym, którzy zbyt blisko trzymają się drugiego auta. W USA też nie ma lekko. Tam na kierowców wyścigowców czyha RedFlex, który kręci też kilkunastosekundowe filmy, wychwytując praktycznie wszystkie wykroczenia drogowe, na przykład przejazd na czerwonym świetle.

Na polskich drogach czai się najczęściej paparazzi o wdzięcznej nazwie Fotorapid C. Można go łatwo wykorzystać jako radar mobilny, da się go też zamontować w aucie (np. w bagażniku) i oczywiście świetnie nadaje się jako fotoradar stacjonarny, montowany na słupie. W porównaniu z zagranicznymi kuzynami jego możliwości są ubogie, ale wystarczają, by wyhamować pojazdy zmotoryzowanych wariatów. Na Podkarpaciu policja dysponująca zaledwie jedenastoma fotorapidami, montuje je na przemian w 98 skrzynkach rozstawionych przy drogach. W 2009 roku mandaty za wykroczenia zarejestrowane na zdjęciach zapłaciło w tym regionie 8,7 tys. kierowców. Ich łączna wartość przekroczyła 1,8 mln zł.

Ze względu na wysokie koszty sprzętu (za dobry niemiecki fotoradar trzeba zapłacić 200 tys. zł) gminy decydują się na dzierżawę sprzętu od prywatnych firm. Wypożyczenie jest tańsze i nie trzeba płacić z góry. Z reguły gmina umawia się z wypożyczalnią na stałą kwotę od zapłaconego mandatu. Za jedno zdjęcie na konto wypożyczalni wpływa od 30 do 90 zł. Średni mandat wynosi 150 zł, zatem do budżetu gminy trafia z tego nawet 120 zł. Dlatego interes kwitnie, a fotoradary, szczególnie te mobilne, montowane są w miejscach o największym natężeniu ruchu, a nie tam, gdzie jest największe zagrożenie.

Najlepsze wypożyczalnie podpisują z gminami rocznie nawet 40 kontraktów. – Nie działamy przeciw ludziom, którzy nie łamią przepisów drogowych – zapewnia Adam Stachyra, prezes wypożyczalni fotoradarów Safety Solutions z Lublina. W Polsce jest kilka takich firm. Zakładane i prowadzone przez emerytowanych funkcjonariuszy pionu drogowego policji dostarczają sprzęt, ale miejsce pomiaru, kierunek i parametry zawsze wyznacza strażnik miejski albo policjant z drogówki.

Fotośmietnik, drzeworadar i snajper spod koca

Ich pomysłowość i perfidia w zaskakiwaniu kierowców często są godne podziwu. Jeden z najsłynniejszych kamuflaży w kraju był dziełem funkcjonariuszy z miejscowości Zamek Kiszewski na Kaszubach, którzy ukryli radar na sośnie w gąszczu grubych zielonych igieł. Z kolei na odcinku Kościerzyna – Starogard Gdański w woj. pomorskim strażnicy ukryli drogowego snajpera pod kocem w chytrze uchylonym bagażniku. Rekord świata pobili jednak lubelscy policjanci, montując swojego fotokumpla w przydrożnym koszu na śmieci. Za dnia cwaniak działał bez lampy błyskowej. Po dwóch dobach lubelska policja mogła zarobić dzięki niemu 260 tys. zł. Lublinianie podnieśli jednak taki raban, że po paru soczystych publikacjach w regionalnych mediach eksperci Komendy Głównej Policji orzekli, iż radar zamontowano niezgodnie z instrukcją obsługi. Wszystkie mandaty wystawione przez fotośmietnik anulowano.

Bardzo możliwe, że masowym anulowaniem mandatów zakończy się też ogólnopolska kontrola wszczęta przez MSWiA po awanturze w Pszczynie. Grzechy naszych gmin polegają bowiem na tym, że wystawiane przez nie fotoradary pracują na akord, zamiast pilnować bezpieczeństwa.

W cywilizowanych krajach montowane są głównie na trasach obarczonych wysokim stopniem zagrożenia wypadkowego (ostre zakręty, wzgórza, słaba widoczność na trasie) lub w pobliżu miejsc, w których bezpieczeństwo w ruchu drogowym powinno być zapewnione w 100 proc. (szkoły, przedszkola, kościoły). W Polsce w takich miejscach także można znaleźć fotoradary stacjonarne, które spełniają rolę prewencyjną. Widoczne i oznakowane odstraszają piratów. Tylko najbardziej bezczelni przestępcy są przez nie fotografowani i trafiają do policyjnych rejestrów. A następnym razem, wiedząc, gdzie stoi policyjny automat, najczęściej zdejmują nogę z gazu.

Niestety, ich mobilni bracia psują cały ten system, bo ich celem nie jest prewencja, tylko zysk. Adam Stachyra z Safety Solutions twierdzi, że wystarczy wprowadzić dwa przepisy, by sprawę wyprostować. Ustawowo zakazać gminom akordowego rozliczania działalności fotoradarów i nakazać wydawanie wszystkich wypracowanych przez nie zysków na poprawę bezpieczeństwa na drogach.

Tymczasem posłowie Platformy Obywatelskiej i Sojuszu Lewicy Demokratycznej w ramach kampanii przed wyborami samorządowymi zaczęli właśnie tworzyć projekt ustawy redukujący liczbę fotoradarów w Polsce. Mogą się zdziwić i wbrew oczekiwaniom nie zyskać poparcia społecznego. Bo oprócz hałaśliwych forów kierowców w internecie aż huczy od komentarzy gorących zwolenników fotoradarów, którzy mają dość drogowych morderców.
Według statystyk Komendy Głównej Policji na polskich drogach w przeliczeniu na 100 tys. mieszkańców rocznie ginie 15 osób. To jeden z najwyższych wskaźników na świecie. Główną przyczyną wypadków jest nadmierna prędkość.
LINK
Fear - 18 Wrzesień 2010, 09:40

Cytat:
Pijani kierowcy nie stracą samochodów

Samochód nie może być uważany za narzędzie przestępstwa i nie można go odbierać pijanemu kierowcy - uznał Rzecznik Praw Obywatelskich i wystąpił do Sądu Najwyższego o uchylenie wyroku, na mocy którego orzeczono przepadek samochodu pijanego kierowcy.

Według informacji, jakie dziennikarz PAP uzyskał w biurze RPO, jeden z sądów rejonowych (z uwagi na ochronę danych nie wskazano, który) uznał Marcina S. za winnego prowadzenia pojazdu w stanie nietrzeźwości i orzekł przepadek na rzecz Skarbu Państwa dowodu rzeczowego w postaci samochodu, jako służącego do popełnienia przestępstwa.

Rzecznik zarzucił temu wyrokowi rażące naruszenie prawa karnego materialnego, mające istotny wpływ na treść orzeczenia. Chodzi o interpretację przepisu Kodeksu karnego, w myśl którego sąd może orzec "przepadek przedmiotów, które służyły lub były przeznaczone do popełnienia przestępstwa".

"Pojazd mechaniczny stanowi przedmiot czynności wykonawczej przestępstwa, a więc nie należy do kategorii przedmiotów, które służą lub są przeznaczone do popełnienia tego przestępstwa" - uznał Rzecznik, kierując kasację do Sądu Najwyższego. Wnosi o uchylenie wyroku w części pozbawiającej sprawcę przestępstwa prawa własności pojazdu.

Za prowadzenie pojazdu w stanie nietrzeźwości lub pod wpływem środków odurzających od 2000 r. grozi kara do 2 lat więzienia. Wcześniej jazda po pijanemu nie była przestępstwem lecz wykroczeniem, przestępstwem sprawa stawała się, gdy doszło do kolizji, wypadku.

Za rządów PiS kierowane przez Zbigniewa Ziobrę Ministerstwo Sprawiedliwości oraz posłowie pracowali nad projektem zmiany Kodeksu karnego, co pozwoliłoby sądom orzekać przepadek pojazdu nietrzeźwemu kierowcy. Propozycja spotkała się z krytyką ekspertów, jako niezgodna z konstytucją. Wskazywano, że w ten sposób mogłoby dojść do złamania zasady równości obywateli wobec prawa oraz konstytucyjnego prawa własności. Do takiej nowelizacji ostatecznie nie doszło.

LINK

piotreg - 20 Wrzesień 2010, 08:18

Dajmy jeszcze pijakowi buziaka :!: Cackamy się z nimi, zamiast surowo karać.
delpiero - 20 Wrzesień 2010, 09:07

Cytat:
Gumowa kaczka na drodze do Świnoujścia. Czescy kierowcy ciężarówek na krajowej "trójce" jeżdżą jak chcą

- Kilka dni temu nagrałem film na drodze krajowej nr 3 do Świnoujścia na obwodnicy Przybiernowa - pisze internauta mietek na adres alarm@gs24.pl. - Na filmie widzimy, jak czescy kierowcy ciężarówek pokonują polskie drogi :)

Rzeczywiście na filmie internauty widać, że kierowcy za nic mają takie "wymysły" jak podwójna ciągła, jazda pod prąd. Nie wspominając już o takim "szczególe", że osobówce, która rozpoczyna wyprzedzanie, zawsze można zajechać drogę.

LINK

Cytat:
Dostał 19 punktów i 700 złoty mandatu. Chciał uniknąć kary, więc zaoferował pieniądze – mówią policjanci

19 punktów karnych i 700 złotych mandatu groziło młodemu kierowcy, którego policjanci sfilmowali w czwartek powiecie sandomierskim wideorejestratorem. Mówią, że aby uniknąć kary, chciał ich przekupić.

Po godzinie 17 w czwartek, policjanci sandomierskiej drogówki przejeżdżali wozem z wideorejestratorem przez gminę Obrazów. W miejscowości Rożki zarejestrowali poczynania kierowcy mercedesa sprintera.

- Najpierw wyprzedził na skrzyżowaniu inny samochód, następnie wyprzedzał na przejściu dla pieszych, a na koniec zignorował podwójną linię ciągłą – opisuje Katarzyna Grzybowska, oficer prasowy Komendy Powiatowej Policji w Sandomierzu. Policjanci zatrzymali wóz. Za kierownicą siedział 19-latek z Lublina.

- Policjanci zaproponowali kierowcy 700 złotych mandatu oraz 19 punktów karnych. Mężczyzna w zamian za odstąpienie od czynności służbowych, usiłował wręczyć funkcjonariuszom 400 złotych łapówki – relacjonuje Katarzyna Grzybowska. Policjanci nie dali się przekupić. Młody kierowca został zatrzymany. Teraz może mu grozić nawet 10 lat więzienia.
LINK
garny - 20 Wrzesień 2010, 09:16

Czy takie video mogłoby zostać wykorzystane przez Miśki lub ITD aby Jozina pociągnąć do odpowiedzialności? Technicznie ustalenie sprawcy powinno nie być problemem.
OJCIEC - 20 Wrzesień 2010, 09:48

Zdecydowanie tak. Takie przypadki miały już miejsce.
piotreg - 20 Wrzesień 2010, 10:20

O żesz :!: Masakra :!:
garny - 21 Wrzesień 2010, 08:48

Cytat:
Nowe nieoznakowane radiowozy!

Komendant Wojewódzki Policji w Olsztynie podpisał umowę na dostawę 12 nieoznakowanych radiowozów z wideorejestratorami. Skody Suberb 3.6 FSI 4x4 pojawią się na drogach Warmii i Mazur jeszcze w tym roku.

Zakup kolejnych nowoczesnych aut dla warmińsko-mazurskiej policji jest możliwy dzięki środkom Regionalnego Programu Operacyjnego Warmia i Mazury na lata 2007–2013.

Skody Superb 3.6 FSI 4x4 są napędzane silnikiem V6 o pojemności 3597 ccm i mocy 260 KM. Samochód jest w stanie osiągać 250 km/h, a do "setki" przyśpieszyć w 6,5 sekundy. Moment obrotowy trafia na wszystkie koła poprzez zautomatyzowaną przekładnię DSG. Wyposażenie radiowozów wzbogaciły: diodowa tablica do wysyłania poleceń ("Stop policja", " Jedź za mną"), wideorejestrator oraz zestaw komputerowy z drukarką i oprogramowaniem.

Nowe nieoznakowane radiowozy trafią do KWP w Olsztynie, KMP w Olsztynie i Elblągu oraz do Komend Powiatowych Policji w Braniewie, Ełku, Iławie, Nidzicy, Ostródzie, Piszu i Szczytnie. Koszt jednego samochodu to 136,7 tys. zł, natomiast wartość umowy przekracza 1,6 mln złotych. Nieoznakowane Superby trafią do jednostek policji jeszcze w tym roku.

Koszt projektu mającego poprawić bezpieczeństwo na drogach województwa warmińsko-mazurskiego sięga 7,3 mln złotych. 5,8 mln zł pochodzi z Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego, natomiast wkład własny regionu wynosi wynosi 1,5 mln zł. Celem jest zmniejszenie liczby zabitych na drogach o 50 proc. do końca roku 2010.

ŹRÓDŁO

OJCIEC - 21 Wrzesień 2010, 19:13

Cytat:
Lubuskie: zaginął policjant, może mieć broń

Od soboty (18 września) trwają poszukiwania 30-letniego policjanta z Witnicy (Lubuskie). Mężczyzna wyszedł z domu i do dziś nie ma z nim kontaktu. Z nieoficjalnych informacji wynika, że miał przy sobie broń - donosi "Gazeta Lubuska".

Mariusz Chaj prawdopodobnie wyszedł z domu 18 września ok. godziny 17. Według sąsiadów był zdenerwowany, trzasnął drzwiami, co może wskazywać na kłótnię rodzinną. Mężczyzna miał zabrać ze sobą niemiecki pistolet Walther P99 i naboje - informuje "Gazeta Lubuska".

Zaginionego policjanta szukają policjanci z całego województwa oraz policyjny helikopter. Do chwili obecnej mężczyzna nie nawiązał kontaktu z rodziną. Nie jest też znane jego miejsce pobytu.

Informację o zdarzeniu dostaliśmy także od naszego użytkownika do serwisu CYNK, który pisze, że w poszukiwaniach zaginionego policjanta uczestniczy ponad 500 funkcjonariuszy, a także Ochotnicza Straż Pożarna i PSP.

Źródło

OJCIEC - 22 Wrzesień 2010, 09:26

Cytat:
Niemieccy policjanci patrolują polskie drogi

Tylko podczas jednej wspólnej służby polscy i niemieccy policjanci ujawnili blisko 60 wykroczeń w ruchu drogowym oraz nałożyli ponad 20 mandatów karnych.

Wspólne działania to wynik podpisanej w ubiegłym miesiącu umowy o współpracy. Polscy i niemieccy policjanci ruchu drogowego razem patrolowali drogę krajową nr 32, biegnącą od przejścia granicznego w Gubinie w kierunku Krosna Odrzańskiego. Jest to trasa, po której porusza się spora liczba obcokrajowców, zwłaszcza obywateli Niemiec, dlatego niemieccy policjanci podczas kontroli drogowych pomagali polskim kolegom porozumieć się z kierowcami zza Odry w ich ojczystym języku.

Polsko-niemiecki patrol ruchu drogowego czasami wywoływał zdziwienie, jednak podczas kontroli drogowej żaden z niemieckich kierowców już nie tłumaczył się nieznajomością języka polskiego i przepisów.

W trakcie patrolu policjanci wymieniali swoje spostrzeżenia o różnicach i podobieństwach w sposobie pełnienia służby, a także w przepisach obowiązujących w Polsce i Niemczech.

Następny wspólny patrol odbędzie się pod koniec miesiąca. Tym razem to polscy policjanci odwiedzą swoich niemieckich kolegów.

Qbek - 22 Wrzesień 2010, 11:02

Cytat:
Nie szwendaj się, kamera ma cię na oku



Potrafi namierzyć potencjalnego złodzieja, sprawdzić czy samochód jedzie z dozwoloną prędkością i czy jest zaparkowany w odpowiednim miejscu. Tak działa inteligentna kamera monitoringu miejskiego, wyposażona w dodatkowe aplikacje. Jedną z nich testują stołeczni urzędnicy.

Ulica Żurawia, na tyłach Ministerstwa Rolnictwa - choć o tym nie wiesz, idąc tą ulicą godzisz się na udział w eksperymencie. To tu warszawski ratusz testuje inteligentną kamerę.

- Możemy obserwować zarówno chodzących ludzi, jak i przejeżdżające samochody - tłumaczy pokrótce Jacek Ammar z Zakładu Obsługi Systemu Monitoringu. To jednak nie oddaje w pełni możliwości nowego sprzętu. Portalowi tvnwarszawa.pl udało się podejrzeć pracę systemu.

Podejrzany w żółtej ramce

Widok z kamery może w pierwszej chwili mocno dezorientować. Kolorowe strefy i przesuwające się po ekranie kolorowe ramki przysłaniają widok na ulicę. Co dla ludzkiego oka może być mylące, ma sens dla komputera, który cały czas analizuje obraz. I tak np. kolor granatowy to strefy, w których nie wolno parkować.

W takim przypadku jedyna nadzieja przyłapanego w granatowym obszarze kierowcy w tym, że odjedzie nim na miejsce dotrze patrol - kamera nie jest bowiem dość dokładna, by uchwycić numery rejestracyjne. Jak tłumaczą urzędnicy, byłoby to możliwe, dzięki przybliżeniu, ale to ograniczałoby pole działania kamery. - To są na razie testy - podkreśla Ammar. - Pytanie, jak zgrać działanie na przykład ze strażą miejską czy policją, jest na razie otwarte - dodaje.

Kolor zielony to z kolei miejsca parkingowe.

Kamera ma jeszcze jedną funkcję, która również może przydać się miejskim służbom. Na bieżąco monitoruje samochody. Każdy poruszający się pojazd i otoczony jest żółtą ramką. Sprawdzana jest prędkość samochodów, a te, które przekraczają 40km/h są oznaczane i dodawane do licznika, który pojawia się w lewej części ekranu.

"Szwendanie się"

Dzięki temu, operatorzy mają dostęp do statystyk. Żółte ramki otaczają jednak nie tylko samochody, ale też przechodniów. Po co? Wiele mówi już samo określenie jednej z roboczo nazwanych kategorii, do której system kwalifikuje przechodniów, którzy kręcą się w tę i z powrotem po - oznaczonym brązową ramką - parkingu ministerstwa. To "szwendający się".

- Lokalizowane są osoby, które chodzą po parkingu w tę i z powrotem przez dłuższy czas. Wszystko po to, by zwrócić uwagę na potencjalnych złodziei - zaznacza Ammar.

System tropi "szwendającego się" niezwykle skutecznie - na ekranie widać kreskę, która wytycza jego dokładną trasę.

Na tym nie koniec możliwości systemu. Na Żurawiej ruch jest jednokierunkowy. Kamera wyłapuje tych, którzy przeoczą znak, choć nie jest w tym bezbłędna: łapie także tych, którzy wyjeżdżając z miejsc postojowych muszą najpierw wycofać.

"Działanie dwutorowe"

Kiedy komputerowo wspomagany system zacznie wyłapywać "szwendających się" warszawiaków? Tego na razie nie wiadomo. System jest w fazie testów. Urzędnicy o datach mówią ostrożnie, m.in. dlatego, że oprogramowanie nie obsługuje kamer, które się obracają.

- Zdecydowana większość kamer w stolicy jest obrotowa, a na razie nie ma do nich tego typu aplikacji. Dlatego sprawę planujemy dwutorowo. Rozważamy również możliwość instalacji kamer stabilnych w niektórych miejscach - mówi Ammar.

ŹRÓDŁO

lukaszr - 22 Wrzesień 2010, 11:21

Rozumiem takie systemy pod względem bezpieczeństwa publicznego, ale to już jest chore. Niedługo w tym cholernym Państwie każdemu wszczepią w skórę chipy i co tydzień trzeba będzie się tłumaczyć czemu tak długo przebywaliśmy poza domem i oddychając marnowaliśmy powietrze oraz czemu w domu sikaliśmy 30 sekund zamiast 20 sek, które zostały wyliczone przez UE. Normalnie jakaś paranoja.
garny - 22 Wrzesień 2010, 11:23

Nie masz jeszcze chipa pod skórą? Chryste Panie, jak ty funkcjonujesz :)
OJCIEC - 22 Wrzesień 2010, 11:30

lukaszr napisał/a:
Niedługo w tym cholernym Państwie każdemu wszczepią w skórę chipy i co tydzień...

Obawiam się, że przy takim przeludnieniu naszej trzeciej od Słońca kulki, czeka nas to prędzej, czy później. Systemy lubią kontrolować obywateli, a przy takich ilościach zlecą to komputerom.

wksek - 22 Wrzesień 2010, 13:13

Cytat:



Jeden policjant zginął a dwóch zostało ciężko rannych w wypadku na drodze krajowej nr 15 pod Ostródą - poinformowała warmińsko-mazurska policja.
W Lipowie kierująca audi kobieta, wyprzedzając tira na łuku drogi, zderzyła się czołowo z jadącym z przeciwka, nieoznakowanym radiowozem - podała Izabela Niedźwiedzka z warmińsko-mazurskiej policji.
Policyjnym fordem focusem jechali funkcjonariusze z Elbląga. Jeden zginął na miejscu, dwaj pozostali są w ciężkim stanie. Kobietę, która nie odniosła poważniejszych obrażeń, przewieziono do szpitala na obserwację.
Krajowa droga nr 15 jest zablokowana.

Źródło: wp.pl

garny - 22 Wrzesień 2010, 15:36

Cytat:
Niemieccy policjanci patrolują polskie drogi



Tylko podczas jednej wspólnej służby polscy i niemieccy policjanci ujawnili blisko 60 wykroczeń w ruchu drogowym oraz nałożyli ponad 20 mandatów karnych.
Wspólne działania to wynik podpisanej w ubiegłym miesiącu umowy o współpracy. Polscy i niemieccy policjanci ruchu drogowego razem patrolowali drogę krajową nr 32, biegnącą od przejścia granicznego w Gubinie w kierunku Krosna Odrzańskiego. Jest to trasa, po której porusza się spora liczba obcokrajowców, zwłaszcza obywateli Niemiec, dlatego niemieccy policjanci podczas kontroli drogowych pomagali polskim kolegom porozumieć się z kierowcami zza Odry w ich ojczystym języku.

Polsko-niemiecki patrol ruchu drogowego czasami wywoływał zdziwienie, jednak podczas kontroli drogowej żaden z niemieckich kierowców już nie tłumaczył się nieznajomością języka polskiego i przepisów.

Tylko podczas jednej wspólnej służby polscy i niemieccy policjanci ujawnili blisko 60 wykroczeń w ruchu drogowym oraz nałożyli ponad 20 mandatów karnych.
Wspólne działania to wynik podpisanej w ubiegłym miesiącu umowy o współpracy. Polscy i niemieccy policjanci ruchu drogowego razem patrolowali drogę krajową nr 32, biegnącą od przejścia granicznego w Gubinie w kierunku Krosna Odrzańskiego. Jest to trasa, po której porusza się spora liczba obcokrajowców, zwłaszcza obywateli Niemiec, dlatego niemieccy policjanci podczas kontroli drogowych pomagali polskim kolegom porozumieć się z kierowcami zza Odry w ich ojczystym języku.

Polsko-niemiecki patrol ruchu drogowego czasami wywoływał zdziwienie, jednak podczas kontroli drogowej żaden z niemieckich kierowców już nie tłumaczył się nieznajomością języka polskiego i przepisów.

W trakcie patrolu policjanci wymieniali swoje spostrzeżenia o różnicach i podobieństwach w sposobie pełnienia służby, a także w przepisach obowiązujących w Polsce i Niemczech.

Następny wspólny patrol odbędzie się pod koniec miesiąca. Tym razem to polscy policjanci odwiedzą swoich niemieckich kolegów.

ŹRÓDŁO

OJCIEC - 22 Wrzesień 2010, 16:11

Garny, było :razz:
DarioG - 23 Wrzesień 2010, 16:07

Cytat:
Alergia na niebieski kolor?

20-letni głogowianin, który doniczką wyrzuconą z okna uszkodził oznakowany radiowóz, odpowie za ten czyn przed sądem. Do zdarzenia doszło na osiedlu Piastów Śląskich. Mężczyzna wyrzucił donicę z trzeciego piętra. W efekcie policyjne auto straciło boczne lusterko. Straty oszacowano na przynajmniej 1000zł.
Sprawca został zatrzymany po kilku godzinach od zajścia. W trakcie postępowania nie wyjaśnił, dlaczego rzucił doniczką w policyjny samochód. - Wobec tego, że okoliczności popełnionego przestępstwa nie budzą wątpliwości, podejrzany złożył oświadczenie, że chce dobrowolnie poddać się karze. Wraz z aktem oskarżenia skierowano do Sądu Rejonowego w Głogowie wniosek o skazanie Grzegorza Ś. bez przeprowadzania rozprawy - mówi Joanna Sławińska-Dylewicz, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Legnicy.

Prokuratura wnioskowała o orzeczenie kary 6 miesięcy pozbawienia wolności z warunkowym zawieszeniem na 4 lata. Głogowianin trafi też pod dozór kuratora. Będzie musiał również w czasie 6 miesięcy pokryć wyrządzone szkody i zapłacić 200zł grzywny.

Głogowianin 20-latek był już wcześniej karany za przestępstwa przeciwko mieniu.

LINK

Fear - 24 Wrzesień 2010, 07:28

Cytat:
Polscy policjanci ćwiczą na torze ADAC



W dniach 13-18 września 2010 r. policjanci Wydziału Ruchu Drogowego Komendy Stołecznej Policji wzięli udział w organizowanym w Niemczech szkoleniu "Doskonalenie techniki jazdy".

Szkolenie organizowane przez Wojewódzki Ośrodek Ruchu Drogowego w Warszawie w ramach Programu Operacyjnego Kapitał Ludzki "Człowiek - najlepsza inwestycja" odbywało się na specjalistycznym torze ADAC Berlin-Brandenburg i obejmowało jazdę na motocyklu oraz samochodem osobowym.

Wojewódzki Ośrodek Ruchu Drogowego w Warszawie w partnerstwie z Wojewódzkim Urzędem Pracy w Warszawie - Filia w Radomiu rozpoczął od 1 lutego 2010 roku w ramach Priorytetu VIII Regionalne kadry gospodarki, Działanie 8.1 Rozwój pracowników i przedsiębiorstw w regionie, Poddziałanie 8.1.1 Wspieranie rozwoju kwalifikacji zawodowych i doradztwo dla przedsiębiorstw Programu Operacyjnego Kapitał Ludzki realizację projektu szkoleniowego "Akademia Policjanta". Projekt jest współfinansowany ze środków Unii Europejskiej w ramach Europejskiego Funduszu Społecznego.

Jednym z modułów tego programu jest Doskonalenie techniki jazdy. Doskonalenie jazdy na motocyklu obejmowało m. in. jazdę slalomem, jazdę po śliskiej nawierzchni, omijanie przeszkód, hamowanie na śliskich powierzchniach, utrzymywanie równowagi, jazdę z minimalną prędkością. Jazda samochodem osobowym to m. in. jazda slalomem, gwałtowne hamowanie, hamowanie na śliskiej nawierzchni, hamowanie i utrzymanie toru jazdy, omijanie przeszkody w trudnych warunkach drogowych.

Kursanci pod okiem trenerów mieli możliwość poznać zachowanie pojazdów przy różnych prędkościach oraz poznanie swoich umiejętności i granic, po przekroczeniu których nie ma już możliwości opanowania pojazdu.

Program szkoleniowy był skierowany do policjantów Komendy Stołecznej Policji i Komendy Wojewódzkiej Policji z siedzibą w Radomiu. Poprzez udział w takim szkoleniu mieli możliwość zwiększenia swoich umiejętności, a tym samym podniesienia posiadanych kwalifikacji zawodowych.

LINK

OJCIEC - 24 Wrzesień 2010, 10:19

Cytat:
Bezzałogowy pojazd jedzie z Włoch do Chin



Pomarańczowy samochód zatrzymany do kontroli przez rosyjskiego policjanta, ku jego zdziwieniu okazał się autonomicznym pojazdem opracowanym na Uniwersytecie w Parmie w laboratorium systemów inteligentnych. VisLab (tak nazwali go Włosi) wyposażony w kamery, czujniki i komputery "widzi" inne pojazdy na drodze, białe pasy rozdzielające pasy ruchu i inne przeszkody na drodze oraz oczywiście porusza się autonomicznie, bez udziału człowieka.

Twórcy VisLab po wielu testach w warunkach laboratoryjnych postanowili przeprowadzić jazdę testową z prawdziwego zdarzenia i wysłali pojazd w trasę o długości 13 tys. km z Parmy do Szanghaju. Oszacowano, że pojazd powinien uporać się z pokonaniem transkontynentalnej podróży w 3 miesiące.

- Kiedy testuje się wynalazek w warunkach laboratoryjnych, przeważnie wszystko przebiega zgodnie z założeniami. Natomiast gdy musi on stawić czoła rzeczywistemu światu, prawdziwemu ruchowi ulicznemu i niekorzystnym warunkom pogodowym to już jest zupełnie inna historia - mówi Alberto Broggi profesor inżynierii Uniwersytetu w Parmie i koordynator projektu VisLab.

Parmeński projekt bierze również udział w Grand Challenges, amerykańskich wyścigach zautomatyzowanych samochodów bez udziału kierowców, organizowanych przez DARPA (Agencja Zaawansowanych Obronnych Projektów Badawczych Departamentu Obrony Stanów Zjednoczonych, ang. Defense Advanced Research Projects Agency) w ramach projektu Systemów Bojowych Przyszłości. Grand Challenges ma na celu również popularyzowanie samej idei samochodów zdolnych do samodzielnej jazdy.

Bezzałogowe pojazdy DARPA poruszają się w 100% polegając na oprogramowaniu i czujnikach. VisLab posiada możliwość umieszczenia pasażera na swoim pokładzie (jak dotąd podwiózł nawet jednego przypadkowego autostopowicza). Pasażerami są naukowcy nadzorujący pracę czujników. Mają również możliwość przejęcia kontroli nad pojazdem jeśli byłaby taka potrzeba, np. w przypadku zatrzymania pojazdu do kontroli przez policję.

Podsumowując wszystkie interwencje naukowców pojazd w ponad 90% czasu porusza się autonomicznie. Profesor Broggi ciągle utrzymuje, że niczego nie chcą tym eksperymentem udowadniać, zależy im jedynie na maksymalnym obciążeniu systemu sterującego zmuszając pojazdy do radzenia sobie w najróżniejszych sytuacjach.

Aktualną pozycję VisLab i więcej informacji o projekcie można znaleźć na stronie http://viac.vislab.it/

Link

BluesW. - 24 Wrzesień 2010, 11:42

Aż dziw, że Rosjanie nie porwali tego wehikułu, co by skopiować technologię :D :mrgreen:
OJCIEC - 24 Wrzesień 2010, 18:42

Normalnie "miszcz" kierownicy ucieka :lol:

Cytat:
Ruszyli w pościg za Polonezem

Policjanci z nowodworskiej drogówki przez kilka kilometrów ścigali kierowcę Poloneza, który nie zatrzymał się do kontroli drogowej. Znaczne przekroczenie dozwolonej prędkości nie było jedynym grzechem kierowcy...

Kierowca Poloneza wzbudził zainteresowanie policjantów w Orzechowie. 44-latek prowadził samochód w terenie zabudowanym z prędkością 106 km/h. Kierowca zignorował polecenia wydane przez policjanta, nie zatrzymał się do kontroli i kontynuował jazdę w kierunku Serocka.

Policjanci rozpoczęli pościg, który zakończył się na skrzyżowaniu w miejscowości Dębe. Tam okazało się, że nadmierna prędkość i niezatrzymanie się do kontroli to nie jedyne "grzechy" Wiesława F. Badanie alkomatem wykazało u 44-letniego kierowcy aż 2,6 promila alkoholu w organizmie.

Co więcej, nie posiadał on także uprawnień do kierowania pojazdem. Mężczyzna w najbliższym czasie zostanie przesłuchany i odpowie za swoje zachowanie.

Link

tqmeh - 27 Wrzesień 2010, 13:28

Cytat:
Koktajlem Mołotowa w radiowóz

Z chęci zemsty za wystawiony mandat, ukarany mężczyzna rzucił w radiowóz koktajlem Mołotowa. Do takiego zdarzenia doszło przed komendą policji w Jaworze (woj. dolnośląskie). Informację o zdarzeniu zamieścił w naszym serwisie Reporter 24 Fotochrom - przedstawiciel lokalnego portalu ngj.com.pl. Nagranie pożaru (oraz moment zatrzymania sprawcy) otrzymaliśmy z kolei od telewizji TV Jawor:

KLIK

piotreg - 27 Wrzesień 2010, 13:47

Miał gość charyzmę :-)
tqmeh - 27 Wrzesień 2010, 22:33

Cytat:
Fotoradar tam, gdzie potrzebny

Kolejna nowelizacja przepisów o ruchu drogowym przygotowywana jest do wprowadzenia przez Sejm. Ma ona zmienić m.in. zasady stawiania fotoradarów - pisze Łukasz Kuligowski w "Dzienniku Gazecie Prawnej".

KLIK

DarioG - 28 Wrzesień 2010, 10:58

Kilka tysięcy nowych aut dla policji

Cytat:


Ponad 600 mln zł - tyle ma pójść na zakup 5,5 tys. nowych samochodów dla policji. Pieniądze trzeba będzie wysupłać w gotówce, bo policja nie może zaciągać kredytów, a z tym może być problem - pisze "Dziennik Gazeta Prawa".
Jak przypomina "DGP", według europejskich standardów radiowóz może służyć pięć - sześć lat. Dlatego policyjni logistycy już teraz zastanawiają się, jak wymienić całą flotę.

Do 2015 r. trzeba zastąpić niemal 5,5 tys. nieoznakowanych radiowozów. - Nowe auta to niższe koszty eksploatacji. Palą mniej benzyny, awarie są rzadkością. Do tego obejmuje je gwarancja - tłumaczy zastępca komendanta głównego policji generał Andrzej Trela.

Nowe auta to wydatek wielu milionów złotych. Problem w tym, że prawo nie zezwala na to, by policja należąca do budżetówki brała cokolwiek na kredyt - wydatki powinna planować w budżecie.

Lepiej kupić

- Zbadaliśmy, co się nam bardziej opłaca: kupować na własność czy leasingować - mówi Krzysztof Hajdas z zespołu prasowego KGP. - Po obliczeniu okazało się, że wynajem aut byłby droższy o 180 mln zł, czyli o 30,5 proc. od kosztów zakupu - dodaje.

A to dlatego, że policja nie może odliczyć podatku VAT. Równie ważne jest zachowanie tajemnicy dotyczącej radiowozów. Nie dałoby się wyleasingować tak tych aut, aby firma zewnętrzna nie miała o nich bazy danych.

- Leasing nie jest dobrym interesem dla Skarbu Państwa - przyznaje generał Trela.

Pozostaje zakup za gotówkę z budżetu państwa - poprzedzony przetargiem. Nie będzie jednak łatwo znaleźć ponad 600 mln, na tyle wyceniono wymianę aut.

Policja wzięła za przykład model Kia Ceed 2.0 CRDi.

Obecnie policjanci patrolują ulice tym właśnie modelem auta. Kupiono ich tysiące dzięki specjalnej ustawie o modernizacji policji.

KLIK

andrzej59 - 28 Wrzesień 2010, 17:08

Megaskandal w policji! Buska drogówka niemal przestała istnieć.

Cytat:
Megaskandal w policji! Buska drogówka niemal przestała istnieć. Ośmiu policjantów za kratami!

Ośmiu policjantów z Wydziału Ruchu Drogowego Komendy Powiatowej Policji w Busku Zdroju zostało zatrzymanych we wtorek około godziny 14 przez policjantów z Biura Spraw Wewnętrznych Komendy Głównej Policji.

Są podejrzewani o przestępstwa korupcyjne, na trop wpadł ich przełożony komendant powiatowy Roman Sobczak. Policjanci zostali zatrzymani w trakcie służby!

Wkrótce więcej informacji.
Wszystko o tej skandalicznej sprawie w środę w wydaniu papierowym "Echa Dnia".

LINK

OJCIEC - 28 Wrzesień 2010, 18:01

Ciekawe co tam nawywijali :grin:
jojo - 28 Wrzesień 2010, 19:15
Temat postu: Re: Megaskandal w policji! Buska drogówka niemal przestała i
andrzej59 napisał/a:
Megaskandal w policji! Buska drogówka niemal przestała istnieć.
Link

U mnie link nie działa...
Ten jest ok.: >>> KLIK <<<

phonemaniac - 28 Wrzesień 2010, 19:36

Już poprawione :)
piotreg - 29 Wrzesień 2010, 07:48

OJCIEC napisał/a:
Ciekawe co tam nawywijali :grin:

Niech zgadnę, brali dowody wdzięczności :?: :o

OJCIEC - 29 Wrzesień 2010, 09:20

Oj, nie mają ostatnio najlepszego okresu

Cytat:
Afera w policji, kupowali auta po zaniżonej cenie

"Rzeczpospolita": Policjanci z supertajnego warszawskiego Wydziału Techniki Operacyjnej kupowali auta od oszusta po zaniżonej cenie i do prywatnych celów, donosi gazeta, powołując się na swoje źródła w policji.

Afera wydała się przypadkiem, gdy prokuratorzy prowadzili śledztwo w sprawie Artura E., którego podejrzewali o oszustwa przy sprzedaży aut. Odkryli, że był zaprzyjaźniony z warszawskimi policjantami.

Szefowi Wydziału Techniki Operacyjnej (przeszedł na emeryturę po ujawnieniu sprawy) Artur E. udostępnił mieszkanie, zaś niektórzy funkcjonariusze mieli kupować u niego samochody dla prywatnych celów taniej niż na rynku. Dostarczał też luksusowe auta - audi Q7, bmw X5, chrysler - dla Wydziału. Niewykluczone, że auta kupowały od niego także komendy w Radomiu i Bydgoszczy.

Śledczy podkreślają, że sprawa nie jest łatwa, bo wszystkie dokumenty wydziału, w którym pracują policyjni tajniacy, także dotyczące zakupu aut, są tajne. Pojazdy operacyjne były kupowane z wolnej ręki i rejestrowane na fikcyjne nazwiska, co jest dopuszczalne w przypadku tego wydziału.

Link

340ps - 29 Wrzesień 2010, 14:27

W odpowiedzi na kwestie z Buska:

W Wesołej też była niezła afera... cały komisariat prawie nam wywieźli :grin: :grin:
Tak więc nie oni pierwsi, nie ostatni tracą prawie cały komisariat...
Jak wszyscy to wszyscy, nie ;) A komendant nie dostał % od interesu i afera gotowa... Ach, ta chciwość :lol: :lol:

Cytat:
Wesoła: 1 na 5 policjantów podejrzany o branie łapówek!

„Życie Warszawy” odkryło wstydliwą tajemnicę komisariatu w Wesołej. Co piąty policjant jest tam podejrzany o... przyjęcie łapówki. Funkcjonariusze, a nawet komendant nie mogą pracować, a w dzielnicy jest coraz bardziej niebezpiecznie.

W komisariacie przy ul. 1. Praskiego Pułku w Wesołej wciąż ubywa mundurowych. Od kilku miesięcy zjawiają się tam policjanci z Biura Spraw Wewnętrznych Komendy Głównej Policji i zabierają ich na przesłuchanie do prokuratury. Później policjanci słyszą zarzuty karne i są zawieszani w pełnieniu obowiązków.

"Zarzuty korupcyjne postawiono już dziesięciu policjantom. Funkcjonariusze podejrzani są łącznie o 25 przestępstw" - mówi Renata Mazur, rzecznik Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga.

Kiedy brali łapówki? Według śledczych, ponad rok temu, średnio od 50 do tysiąca złotych. Za co? Za tuszowanie wykroczeń drogowych. I wiele wskazuje na to, że to jeszcze nie koniec łapówkarskiego serialu. "Nie wykluczamy kolejnych zatrzymań w tej sprawie" - przyznaje prokurator Mazur.

Link

delpiero - 29 Wrzesień 2010, 15:34

Cytat:
Łodzianin ma zapłacić mandat - za kogoś innego

Sześć punktów karnych i 300 złotych mandatu. Tyle miało kosztować pana Adama Grzybowskiego przekroczenie dozwolonej prędkości o 25 kilometrów na godzinę.

Jednak kiedy łodzianin uważniej przyjrzał się dołączonemu zdjęciu z fotoradaru, zauważył, że zrobione zostało w sierpniu w Kościelisku. Wtedy pan Adam doznał olśnienia - latem nie było go w Kościelisku.

- Poza tym nigdy nie jeździłem toyotą corollą uwiecznioną na fotografii. Od kilku lat mam skodę oktavię - denerwuje się łodzianin. - Do tego mężczyzna na zdjęciu ma kolczyk i charakterystyczny beret. A ja nie noszę kolczyka, że o berecie nie wspomnę.

Łodzianin natychmiast chwycił za telefon i zadzwonił do straży gminnej w Kościelisku, żeby wyjaśnić sprawę. Urzędnicy bardzo długo nie dawali się przekonać, że łodzianin to nie osoba ze zdjęcia.

- Usłyszałem, że skoro to nie mnie uchwycił fotoradar, to na pewno pożyczyłem komuś auto i jeśli nie chcę płacić, to teraz powinienem wskazać tę osobę - opowiada pan Adam. - Myślałem, że oszaleję. Jak miałem udowodnić, że to nie mnie namierzył fotoradar...

W końcu urzędnicy zaczęli porównywać numery rejestracyjne. I przyznali, że popełnili błąd.

- Wyjaśniono mi, że mandat, jaki przyszedł do mnie pocztą, to tylko błąd systemu - mówi pan Adam. - To nauczka, żeby dokładnie przyglądać się zdjęciom z fotoradaru. Pewnie gdybym dostał zdjęcie od łódzkiej drogówki lub straży miejskiej, nie zastanawiałbym się, zapłaciłbym 600 złotych i dostał te 6 punktów za nie swoje wykroczenie. Zaniepokoiłem się tylko dlatego, że zauważyłem, że zdjęcie zrobił fotoradar w mieście, w którym mnie nie było.

Straż gminna w Kościelisku zapewnia, że takie przypadki zdarzają się niezwykle rzadko. Jednak zdarzają się...

- Trzeba mieć pecha, żeby dostać mandat za kogoś innego - mówi Anna Garbulińska ze straży gminnej w Kościelisku. - Wystarczy, że pomylona zostanie jedna litera w numerze rejestracyjnym pojazdu i już mandat dostanie inna osoba. Dlatego każdy, kto dostaje zdjęcie z fotoradaru i wezwanie do zapłaty za przekroczenie dozwolonej prędkości, powinien się dokładnie przyjrzeć fotografii.

Garbulińska dodaje, że skargi są rozpatrywane tylko złożone na piśmie. - Dopóki nie otrzymamy takiego pisma, nie możemy anulować wezwania do zapłaty mandatu. Każdy może przez telefon powiedzieć, że nigdy nie był w Kościelisku - zaznacza strażniczka.

LINK
OJCIEC - 29 Wrzesień 2010, 15:45

Niesamowite! Nie z tej Ziemi! Dziennikarz wykonał kawał dobrej, nikomu nie potrzebnej roboty :lol:
tqmeh - 29 Wrzesień 2010, 21:24

Cytat:
Nieoznakowane radiowozy już nie zaskoczą kierowców

Tak policja walczy o wizerunek.

Słowacka drogówka sama oficjalnie informuje o trasach, gdzie kierowcy mogą spodziewać się danego dnia patrolu z wideorejestratorem w nieoznakowanym samochodzie.

KLIK

340ps - 29 Wrzesień 2010, 21:57

Zabronili antyradarów, a teraz chcą się ujawniać... trochę bez sensu...
andrzej59 - 30 Wrzesień 2010, 07:29
Temat postu: Gliniarze z drogówki brali nawet 30 złotych!?
Gliniarze z drogówki brali nawet 30 złotych!?

Cytat:
Gliniarze z drogówki brali nawet 30 złotych!? - Podejrzani policjanci z Buska przesłuchiwani w prokuraturze. Zarzuty są wstrząsające!

Zarzuty popełnienia łącznie 360 przestępstw usłyszało wczoraj ośmiu policjantów z buskiej drogówki. W Prokuraturze Okręgowej w Kielcach trwały przesłuchania. Dziś zapadnie decyzja, czy podejrzani zostaną aresztowani.

O tym skandalu informowaliśmy w środowym wydaniu "Echa Dnia”. Przypomnijmy: we wtorek na odprawę Wydziału Ruchu Drogowego Komendy Powiatowej Policji w Busku-Zdroju wkroczyli policjanci z Biura Spraw Wewnętrznych. Zatrzymali siedmiu podoficerów i posterunkowego.

ŁAPÓWKI OD KIEROWCÓW

- Mężczyźni są podejrzani o przestępstwa korupcyjne oraz niedopełnienie obowiązków. Chodzi o łapówki na drogach, od kierowców, którzy naruszyli prawo - wyjaśnia prokurator Sławomir Mielniczuk, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Kielcach, która prowadzi śledztwo. - Rekordzista popełnił 217 czynów karalnych.
Z ustaleń śledztwa wynika, że podejrzani od grudnia 2009 roku do lutego 2010 roku brali korzyści od kierowców. Pracujący przy sprawie ludzie mówią o tym, że były to przede wszystkim pieniądze - kwoty od 30 do 200 złotych, ale też na przykład alkohol.

DAŁEŚ? ZGŁOŚ SIĘ!

- Do tej chwili przesłuchaliśmy w tej sprawie stu świadków, wszyscy mieszkają poza województwem świętokrzyskim, przed nami przesłuchania około 300 osób. Z dużą dozą prawdopodobieństwa można założyć, że liczba osób, objętych zarzutami będzie większa - dodaje prokurator Sławomir Mielniczuk.

Zarzuty korupcyjne usłyszą także osoby, które korumpowały policjantów. Te, które jeszcze nie zdecydowały się o tym powiedzieć, wciąż mogą zgłaszać się do prokuratury.
- Nawet jeżeli już są w kręgu naszych zainteresowań, to sąd na pewno weźmie to pod uwagę, że zgłosiły się dobrowolnie i o wszystkim opowiedziały - wyjaśnia śledczy. - Jeżeli zaś zgłosi się do nas ktoś, kto dał łapówkę, a my nic o tym na razie nie wiemy, kodeks karny zwalnia go z odpowiedzialności.

SKAZA NA MUNDURZE

Tym, co wydarzyło się w buskiej policji, wstrząśnięci są inni stróże prawa. Odebraliśmy wczoraj dziesiątki telefonów od policjantów.- Służę od ponad 20 lat i gdy słyszę o takiej sytuacji, jak ta w Busku, jest mi po prostu przykro - opowiada oficer pracujący w jednej z komend w Świętokrzyskiem. - Wstyd mi, że ktoś, kto tak jak ja nosi mundur, tak go zhańbił.
- Choroba wydziałowa. Tylko tak można to nazwać - mówi pracownik świętokrzyskiego wymiaru sprawiedliwości spytany o diagnozę tego, co stało się w buskiej drogówce.
Wczoraj wszyscy podejrzani policjanci zostali przesłuchani. Dziś zapadnie decyzja o tym, czy zostaną aresztowani. Naprawdopodobniej dziś także zapadnie decyzja o zawieszeniu zatrzymanych policjantów w obowiązkach.

LINK

piotreg - 30 Wrzesień 2010, 07:52

340ps napisał/a:
Zabronili antyradarów, a teraz chcą się ujawniać... trochę bez sensu...

Wielkopolska drogówka też podaje gdzie będzie latać. Myślicie, że mają przez to mniej klienteli :?: :o

phonemaniac - 30 Wrzesień 2010, 07:56

Cytat:
Nie karały a czarowały... uśmiechem. Kierowcy i piesi byli bardzo zaskoczeni

Ta akcja nosi kryptonim "bezpieczeństwo”.

Udana akcja, choć w strugach deszczu. Kierowcy i piesi otrzymali odblaski, dzięki którym będą bardziej widoczni na drodze. O bezpieczeństwo radomian zadbały w środę Angelika Jakubowska, Miss Polonia 2008 i Klaudia Natorska Miss Ziemi Radomskiej 2010. Tym razem zatrzymanych kierowców piękne panny nie karały a czarowały... uśmiechem.

Godzina 14.10 ulica Chrobrego, w okolicy znanej cukierni spore zamieszanie. Podjeżdżają policyjne auta i wysiadają z nich piękne kobiety. Blondynka o długich nogach to Angelika Jakubowska, Miss Polonia 2008 a szatynka o promiennym uśmiechu, to Klaudia Natorska Miss Ziemi Radomskiej 2010.

Piękne panny wspólnie z funkcjonariuszami komendy Miejskiej Policji zabierają się do pracy. Zatrzymują rowerzystów i przechodniów i wręczają im odblaski, dzięki którym będą widoczni na drodze.

Jako pierwszy odblask otrzymał rowerzysta Adam Mosionek. Mężczyzna obiecał, że już zawsze będzie widoczny na drodze.

- Tym razem nie mam kar i upomnień a nagrody w postaci odblasków – mówi Artur Wrzeszcz, zastępca naczelnika Ruchu Drogowego KMP w Radomiu i dodaje, że wszystko za sprawą pięknych pań, które pomagają policji wypracować zwłaszcza wśród rowerzystów i pieszych nawyk bycia widocznym na drodze.

Mimo deszczu piękne panie z odpowiedzialnym zadaniem poradziły sobie znakomicie. - Kierowcy i piesi byli bardzo zaskoczeni, spodziewali się upomnienia a otrzymywały odblask i uśmiech – mówi Klaudia Natorska.

- Nie obyło się bez sympatycznych rozmów i zdjęć a co najważniejsze wszyscy obiecali, że będą widoczni na drodze przez co unikną wypadków – mówi Angelika Jakubowska.

LINK

Misial - 30 Wrzesień 2010, 09:42

Gazeta Wyborcza napisał/a:
Kierowco, uważaj na zielone strzałki

Na najbardziej ruchliwych skrzyżowaniach w Poznaniu pojawiły się specjalne tabliczki, które przypominają kierowcom o obowiązku zatrzymania samochodu przed zieloną strzałką.

Tabliczki Zarząd Dróg Miejskich zamontował na dziesięciu skrzyżowaniach. Informują one o karze grożącej kierowcom za zlekceważenie obowiązku zatrzymania się przed strzałką. A mogą za to dostać mandat w wysokości 100 zł i dodatkowy 1 punkt karny.

Andrzej Borowiak, rzecznik prasowy wielkopolskiej policji: - Kierowcy traktują zieloną strzałkę jak zielone światło. A według przepisów jest ona równoznaczna ze znakiem "Stop".

Eryk Szmania, kierowca: - To dobry pomysł. Nie więcej niż trzy tygodnie temu sam miałem kolizję, bo inny samochód wyjechał z drogi podporządkowanej, nawet nie zwalniając przed skrzyżowaniem. Kierowca tłumaczył, że "świeciła się zielona strzałka".

Pomysł spodobał się jednak nie wszystkim kierowcom: - W niektórych miejscach stawanie przed strzałką jest zupełnie bez sensu. Należałoby raczej zmuszać kierowców do zatrzymywania auta przed wjazdem na samo skrzyżowanie - krytykuje Ewa Nowak.

Czy nowe ostrzeżenia są skuteczne? Sprawdziliśmy, jak działa ono na kierowców skręcających z ul. Dąbrowskiego w Roosevelta. I okazało się, że na dwudziestu przed strzałką zatrzymał się tylko jeden, a kilku nawet nie zwolniło.




źródło Gazeta Wyborcza

piotreg - 30 Wrzesień 2010, 10:39

Misial napisał/a:
Pomysł spodobał się jednak nie wszystkim kierowcom: - W niektórych miejscach stawanie przed strzałką jest zupełnie bez sensu. Należałoby raczej zmuszać kierowców do zatrzymywania auta przed wjazdem na samo skrzyżowanie - krytykuje Ewa Nowak.

Od, mądrze powiedziała!

delpiero - 30 Wrzesień 2010, 15:38

Cytat:
MANIPULOWANE ZDJĘCIA Z FOTORADARÓW?

Duża prędkość, potem zdjęcie i choć nikt do niego nie pozował, kierowcy dokładnie je oglądają i analizują. Kto prowadził, kiedy, gdzie, z jaką prędkością i czy aby na pewno zdjęcie jest oryginalne? To próba uniknięcia zapłacenia mandatu - mówią strażnicy miejscy.

Fotoradar sam robi swoje. Ale zanim zdjęcie z niego trafi do kierowcy, trafia na biurko strażników. Ich zdaniem, na oryginalnym zdjęciu, które zapisało się na fotoradarze nie można zmienić daty, nazwy ulicy, prędkości, numerów rejestracyjnych pojazdu, ani żadnych innych parametrów. Dlatego tylko takie, oryginalne zdjęcia mają trafiać do kierowców, którzy nie zdjęli nogi z gazu.

Jarosław Rajwa 3 miesiące temu dostał zdjęcie, ale ma wiele wątpliwości czy straż miejska w Rudzie Śląskiej działa zgodnie z prawem. - Na zdjęciu znajduje się inny samochód, a świadectwo legalizacji fotoradaru jest z datą miesiąc w przyszłość w stosunku do zrobienia tego zdjęcia - mówi. Dlatego zgłosił sprawę do prokuratury.

Straż miejska nie ma sobie jednak nic do zarzucenia, bo wie kiedy i gdzie fotoradar stoi i na jakiej ulicy zdjęcie zrobiono. - Jest w nim zamontowane urządzenie GPS - podkreśla Andrzej Nowak, rzecznik prasowy Straży Miejskiej w Rudzie Śląskiej.

Gdzie się znajdują fotoradary wiedzą też w Pszczynie. Tam również - jak mówią kierowcy - zdjęcia czasem przypominają fotomontaż. - Dostałem zdjęcie z fotoradaru, gdzie widnieje moja rejestracja na jakimś jeepie, a oni twierdzą, że to jest mój samochód, choć ja posiadam volkswagena golfa z taką właśnie rejestracją, która jest na zdjęciu - stwierdza Wiesław Rekowski. Jedna rejestracja dwa samochody. Straż tę sprawę już wyjaśniła i mandat anulowała.

Jednak czasem aż trudno uwierzyć, że nikt przy zdjęciu z fotoradaru nie manipulował. Dlatego kierowcy coraz częściej szukają sprawiedliwości w sądach. Jednak zdaniem mecenasa Andrzeja Lesiewicza, to nie oni powinni się tłumaczyć. - To straż miejska powinna przed sądem udowodnić, że takie wykroczenie miało miejsce w oparciu o tak spreparowane zdjęcia i moim zdaniem nie jest w stanie tego dokonać - uważa.

Kierowcy piszą więc pisma, wyjaśniają i pytają czy zdjęcia są na pewno oryginalne. O tym zapewniają w straży, ale dopuszczają drobne poprawki, które - ich zdaniem - ingerencją nie są. - Czasami praktykowane jest coś takiego, że zdjęcia można wyostrzyć, ale to jest normalna procedura związana z pokazaniem wyrazistości fotografii aniżeli bym powiedział w jego ingerencję, że coś się w nim zmienia czy dodaje - wyjaśnia Andrzej Nowak.

LINK + VIDEO

Misial - 30 Wrzesień 2010, 17:07

http://www.podlaska.policja.gov.pl napisał/a:
Uciekał kradzionym volkswagenem

Zambrowscy policjanci odzyskali skradzionego na terenie Niemiec volkswagena. Zatrzymali także uciekającego nim 32-latka. Teraz Litwin za swoje postępowanie odpowie przed sądem.

Wczoraj około południa funkcjonariusze z Wydziału Ruchu Drogowego w Zambrowie zatrzymali w okolicach miejscowości Ostróżne volkswagena, który przekroczył dopuszczalną prędkość. Gdy policjanci chcieli wylegitymować kierowcę, ten nagle ruszył i odjechał z miejsca kontroli. Funkcjonariusze natychmiast rozpoczęli za nim pościg. Mężczyzna w passacie nie reagował na sygnały nakazujące zatrzymanie i lekceważąc znaki drogowe i obowiązujące przepisy uciekał dalej. Jadąc z prędkością momentami przekraczającą 200 km/h niebezpiecznie wyprzedzał kolejne pojazdy, nie zwracając uwagi na innych uczestników ruchu. Po blisko 10 kilometrowym pościgu mężczyzna został zatrzymany. Okazało się, że volkswagen był skradziony na terenie Niemiec. Natomiast tablice rejestracyjne pochodziły z kradzieży od innego auta na Litwie. Passat został zabezpieczony na policyjnym parkingu, a 32-letni obywatel Litwy trafił do aresztu.

Zambrowscy funkcjonariusze ustalają teraz jego udział w kradzieży pojazdu. Dodatkowo mężczyzna odpowie, także za szereg wykroczeń, które popełnił podczas ucieczki.

Źródło – oficer prasowy KPP w Zambrowie

* wykorzystując zawarte na stronie treści, zdjęcia lub filmy proszę powoływać się na źródło informacji – www.podlaska.policja.gov.pl


Filmik: >> Troszkę szalał, ale policja też <<

tqmeh - 30 Wrzesień 2010, 18:59

Cytat:
W piątek policyjna akcja ''Prędkość''

W piątek kierowcy w całym kraju muszą się liczyć ze wzmożonymi kontrolami szybkości. Policja częściej niż zwykle będzie sprawdzać, czy nie jeździmy zbyt szybko, i uświadamiać kierowcom, że muszą się dostosować do gorszych niż latem warunków na drogach.

KLIK

tqmeh - 30 Wrzesień 2010, 19:13

Cytat:
W ostatnim tygodniu na terenie miasta doszło do dwóch poważnch wypadków:

Pierwszy miał miejsce na ul. Wojska Polskiego - kierujący Peugotem 44 letni mieszkaniec Złotoryi potrącił na przejściu dla pieszych 86 letniego mężczyznę. Pokrzywdzony doznał złamania obojczyka, żebra i podudzia lewego - został przewieziony do szpitala w Legnicy. Kierowca był trzeźwy. W wyniku doznanych obrażeń poszkodowany zmarł.
W drugim wypadku - na ul. Legnickiej 20-latek kierujący Renaultem potrącił na ul;. Legnickiej 58-letnią kobietę, która przechodziła w niedozwolonym miejscu. Kobieta z ciężkimi obrażeniami została przewieziona do szpitala w Legnicy

KLIK

Fear - 30 Wrzesień 2010, 23:08

Cytat:
Będzie wolno przekraczać prędkość?

Szykują się rewolucyjne zmiany w przepisach o ruchu drogowym.



Jedną z nich ma być zniesienie karania mandatami tych kierowców, którzy dopuścili się niewielkiego przekroczenia prędkości, informuje "Dziennik Gazeta Prawna".

W wywiadzie udzielonym gazecie przez wiceprzewodniczącego sejmowej komisji infrastruktury - Krzysztofa Tchórzowskiego - czytamy, że chodzi o to, by ukrócić proceder bogacenia się gmin na wpływach z fotoradarów. Obecnie kierowcy nagminnie dostają wezwania do zapłaty mandatu na podstawie zdjęć, z których wynika, że przekroczyli prędkość o 2-3 km/h.

Dlatego właśnie, w komisji infrastruktury pojawił się projekt wprowadzenia "tolerancji" i odstąpienia od karania mandatami kierowców, który przekroczyli dopuszczalną prędkość o mniej niż 5 km/h.

W wywiadzie dla "Dziennika Gazeta Prawna" Tchórzowski argumentuje, że natężenie ruchu w Polsce wciąż roście, a na naszych drogach jest zdecydowanie więcej znaków niż w innych krajach europejskich. Nie sposób więc wymagać od kierujących, by całą swoją uwagę skupiali głownie na wskazówce prędkościomierza.

Nowe przepisy mają również utrudnić gminom instalowanie fotoradarów w miejscach, które nie są uznawane za szczególnie niebezpieczne. By zamontować tego typu urządzenie potrzebna będzie opinia policji.

Posłowie chcą też, by z polskich dróg zniknęły atrapy fotoradarów które - wg nich - niekorzystnie wpływają na zachowania kierowców. Ci ostatni nauczyli się bowiem ignorować "puszki" i w efekcie wciąż jeżdżą szybciej niż można. Dlatego właśnie - zdaniem Tchórzowskiego - każdy ustawiony w miejscu szczególnie niebezpiecznym "słup" fotoradarowy powinien zostać wyposażony w urządzenie pomiarowe. W praktyce oznacza to, że duża część ustawionych w roli "straszaków" i potencjalnych maszynek do zarabiania pieniędzy masztów radarowych zniknie z poboczy.

Projekt nowych przepisów zakłada również, że pieniądze pozyskane przez gminę z mandatów będą mgły być wykorzystane wyłącznie na poprawę bezpieczeństwa drogowego. Ma to ukrócić patologiczne sytuacje, do jakich dochodzi w wielu polskich gminach. W niektórych aż 30% budżetu to wpływy z mandatów.

Niestety - rewelacje opublikowane w "Dzienniku Gazeta Prawna" to jedynie sejmowy projekt. Na razie nie wiadomo czy i kiedy nowe przepisy wejdą w życie.

LINK

piotreg - 1 Październik 2010, 08:29

Na zdjęciu w akcji straż gminna z Oławy w Marcinkowicach (droga K-94).
OJCIEC - 1 Październik 2010, 09:57

Cytat:
Ogólnopolska akcja policji na drogach

Dziś kierowcy w całym kraju muszą się liczyć ze wzmożonymi kontrolami szybkości. Policja częściej niż zwykle będzie sprawdzać, czy nie jeździmy zbyt szybko, i uświadamiać kierowcom, że muszą się dostosować do gorszych niż latem warunków na drogach.



Funkcjonariusze zapowiadają, że w ramach akcji "Prędkość", często będą się zmieniać miejsca prowadzenia pomiarów szybkości. Policja planuje też wykorzystanie wideorejestratorów umieszczonych w radiowozach, zarówno oznakowanych, jak i nieoznakowanych.

"W piątek każdy patrol ruchu drogowego będzie wyposażony w tzw. suszarki" - powiedział Marek Konkolewski z Biura Ruchu Drogowego Komendy Głównej Policji.

Drogówka podkreśla, że w akcji "Prędkość" nie chodzi tylko o karanie kierowców, ale też o uświadomienie wszystkim, do jakich konsekwencji może doprowadzić nadmierna szybkość.

"Zmieniły się warunki pogodowe, mamy jesień. Trzeba przede wszystkim zmienić styl jazdy. To, co uchodziło kierowcom podczas jazdy na suchym asfalcie - przekraczanie dozwolonej prędkości, ścinanie zakrętów, wyprzedzanie 'na trzeciego', gwałtowne naciskanie na pedał hamulca lub gazu - w tej chwili może to skutkować tym, że samochód wpadnie poślizg. Śliska droga nie wybaczy nam pewnych błędów" - ostrzega Konkolewski.

Zapowiada też, że nie będzie taryfy ulgowej dla tych, którzy będą łamali ograniczenia prędkości, zwłaszcza w tych przypadkach, jeżeli w samochodzie będzie podróżowała cała rodzina z małymi dziećmi.

Policja podkreśla, że zmniejszenie zagrożeń związanych z nadmierną prędkością jest jednym z jej priorytetów. W ubiegłym roku na skutek nadmiernej prędkości na drogach zginęło 1438 osób.

Policjanci zwracają też uwagę, że jesienią na drogach giną nie tylko kierowcy samochodów i ich pasażerowie, ale także piesi. Jesienią, w czasie złej pogody kierowcy bardzo często zauważają pieszych na poboczu dopiero w ostatniej chwili. Policja prosi też, by zdecydowanie zwalniać przed przejściem dla pieszych i w okolicach szkół.

Drogówka ostrzega, że jesienią nawet jazda z prędkością dopuszczalną nie gwarantuje bezpieczeństwa. Kierowcy muszą bowiem za każdym razem dostosowywać się do warunków pogodowych, stanu nawierzchni drogi czy natężenia ruchu.

Link

Misial - 1 Październik 2010, 10:08

Rzeczpospolita napisał/a:
Milczący właściciel auta nie dostanie mandatu

Teraz za niewydanie sprawcy grozi kara do 5 tys. zł. Trzeba dowieść, że właściciel wie, kto złamał przepis. Straż miejska nie rozszerzy sama swoich uprawnień

Straż miejska nie ma prawa występować do sądu z wnioskiem o ukaranie właściciela za niewskazanie sprawcy wykroczenia popełnionego jego autem. Takiego zdania był Sąd Najwyższy 30 października. Postanowienie ma charakter informacyjny.

Dobre wiadomości

– To dobre wiadomości dla wielu właścicieli aut i kierowców – ocenia mecenas Marek Gromelski. I dodaje, że zakres podmiotowy uprawnionych do kontroli ruchu drogowego, a więc i karania, został bardzo precyzyjnie określony w kodeksie drogowym i nie ma żadnego powodu, by krąg ten poszerzać.

– To bardzo dobra uchwała – ocenia. Tłumaczy, że jeśli straż miejska chce karać właściciela za nieujawnienie danych kierowcy, to powinna najpierw wykazać, że ten je zna. Przypomina, że zgodnie z prawem o ruchu drogowym straż miejska ma prawo do kontroli ruchu drogowego tylko wobec kierującego pojazdem i uczestnika ruchu (szczegóły patrz ramka).

Wysokie kary za niewskazanie sprawcy nie są dziś rzadkością. Taką właśnie wysoką grzywną mógł zostać obciążony Krzysztof H., który wiosną 2009 r. dostał mandat za złe parkowanie – zatrzymał się w bramie wjazdowej. Dzięki danym z Centralnej Ewidencji Pojazdów i Kierowców straż miejska uznała, że H. jest właścicielem auta, i wystąpiła, by potwierdził, że on sam źle zaparkował, albo wskazał dane kierowcy. Przesyłkę dwukrotnie awizowano. W tej sytuacji straż zwróciła się do sądu o ukaranie Krzysztofa H., zarzucając mu nieujawnienie danych kierowcy. Sąd odmówił wszczęcia postępowania: nie ma dowodów, że obwiniony zapoznał się z pismem straży. Ta się odwołała i sprawa trafiła do sądu okręgowego, a ten poprosił o pomoc SN.

Nie będzie wniosku

SN przesądził, że straż miejska (gminna) nie ma prawa składać wniosku o ukaranie za nieujawnienie sprawcy wykroczenia polegającego na złamaniu przepisów o bezpieczeństwie lub o porządku ruchu na drogach publicznych. Nie może więc żądać ukarania właściciela za to, że nie wskaże, kto auto parkował.

Wykroczenie z art. 97 kodeksu wykroczeń (złamanie przepisów o bezpieczeństwie ruchu) można popełnić umyślnie lub nieumyślnie. Zaniechanie opisane w art. 78 ust. 4 kodeksu drogowego, polegające na niewskazaniu tożsamości osoby, której powierzono pojazd, wymaga wykazania, iż dana osoba miała taką wiedzę i odmawia jej przekazania uprawnionemu organowi.

Postanowienie SN nie zmienia jednak prawa. Jedynie je interpretuje. Nie jest więc podstawą do zwrotu pieniędzy z zapłaconych grzywien. Jednak w podobnych stanach faktycznych można się na to rozstrzygnięcie powołać.

– Dalsze losy postanowienia zależą od uznania autorytetu SN. Formalnie nie jest podstawą do jakichkolwiek działań – wyjaśnia „Rz” sędzia Piotr Hofmański, rzecznik SN.

Kogo strażnik może kontrolować

Strażnicy gminni (miejscy) są uprawnieni do wykonywania kontroli ruchu drogowego wobec:

- kierującego pojazdem – niestosującego się do zakazu ruchu w obu kierunkach określonego odpowiednim znakiem drogowym i naruszające go przepisy ruchu drogowego, w razie ujawnienia i zarejestrowania czynu z użyciem urządzeń działających samoczynnie,

- uczestnika ruchu naruszającego przepisy o:

>zatrzymaniu lub postoju pojazdów,

>ruchu motorowerów, rowerów, pojazdów zaprzęgowych oraz o jeździe wierzchem lub pędzeniu zwierząt,

>ruchu pieszych.

(art. 129b prawa o ruchu drogowym)

Źródło: Rzeczpospolita

tqmeh - 1 Październik 2010, 11:32

To jest to na co czekałem, czyli jak nie jadę pod zakaz, komarkiem, rowerem lub na koniu, idę przez niedozwolone miejsce lub parkuję pod zakazem to SM można całkowicie zignorować :cool:
piotreg - 1 Październik 2010, 18:24

Ale to żadna nowość. Obowiązuje to już szmat czasu :!:
340ps - 1 Październik 2010, 22:14

:arrow: TRAGICZNY WYPADEK - 5 osób nie żyje

Cytat:
Mężczyzna został ukarany grzywną, a jego partnerka otrzymała pouczenie po tym, jak policjanci przyłapali parę, gdy uprawiała seks przed... zabytkową katedrą w Ely (wschodnia Anglia) - podaje brytyjski dziennik "The Daily Telegraph".

Gdy przechodzący obok katedry wierni zobaczyli na trawniku za świątynią młodego mężczyznę leżącego na półnagiej kobiecie, wezwali policję. Kiedy funkcjonariusze przyjechali na miejsce i zatrzymali parę, ci z rozbrajającą szczerością przyznali, że ich "poniosło". Kobieta dostała od policjantów pouczenie, jednak sprawa jej kochanka, który nie zgodził się na mandat, trafiła przed lokalny sąd.

Mężczyzna przekonywał, że nie uprawiał seksu ze swoją partnerką, a jedynie się z nią "całował i pieścił". Jednak sąd dał wiarę zeznaniom funkcjonariuszy, według których para bezspornie uprawiała seks. Ostatecznie 23-latek został skazany za sianie zgorszenia w miejscu publicznym na grzywnę i musiał zapłacić koszty sądowe - w sumie 130 funtów - pisze "The Daily Telegraph".

Anglikańska katedra gotycka w Ely (dokładnie Kościół Katedralny Świętej i Niepodzielnej Trójcy), siedziba tamtejszego biskupstwa, jest miejscem o szczególnej wartości sakralnej i zabytkowej. Jest najdłuższym gotyckim kościołem nie tylko w Anglii, ale także w Europie.

:arrow: KLIK

tqmeh - 2 Październik 2010, 09:51

Się jedzie, ale do czasu...

Cytat:
Szaleńcza jazda motorem po ulicach Moskwy

KLIK

340ps - 6 Październik 2010, 18:08

Cytat:
45 latek jechał na krajowej trójce ponad 200 km/h

:arrow: KLIK

Szkoda tylko, że od razu go nie mogli zatrzymać... musieli poczegać aż poleci znacznie szybciej...

delpiero - 6 Październik 2010, 19:41

Było już :arrow: KLIK
phonemaniac - 8 Październik 2010, 08:04

Cytat:
Policjant jechał pijany? Jego wersja wydarzeń jest… wyjątkowo ciekawa

Jeździł dziwnie i ktoś zadzwonił na policję. Zaczęło się śledzenie

Policjant z komisariatu w Skaryszewie został oskarżony o prowadzenie samochodu po pijanemu. Podejrzany nie przyznaje się do winy.

23 maja dyżurny radomskiej policji otrzymał zgłoszenie o kierowcy volkswagena, który w okolicach dworca PKP wykonuje dziwne manewry. Informacja o pojeździe została przekazana znajdującym się na terenie Radomia patrolom. Jeden z nich zobaczył volkswagena stojącego na parkingu przed Politechniką Radomską.

Policjanci obserwowali samochód, interwencja rozpoczęła się momencie, gdy wsiadło do niego dwóch mężczyzn i pojechało ulicą Chrobrego w kierunku 11 Listopada. Śladem volkswagena ruszyły dwa radiowozy. W pewnym momencie jeden z nich wyprzedził volkswagena i zajechał mu drogę.

Mężczyzna, który według policjantów prowadził auto stwierdził, że nie ma dokumentów. W komisariacie poddano go badaniu na trzeźwość. Okazało się, że ma w organizmie 2,3 promila alkoholu. Okazało się, też, że ma 37 lat, służy w policji i pracuje w komisariacie w Skaryszewie.

W czasie śledztwa 37-latek nie przyznał się do winy i twierdził, że to nie on kierował samochodem. Za kierownicą miał siedzieć... nieznajomy mężczyzna, który opuścił pojazd zaraz po zajechaniu drogi przez radiowóz. Prokuratura nie uwierzyła w te tłumaczenia, teraz sprawę rozstrzygnie sąd.

Policjantowi grozi nie tylko kara pozbawienia wolności i orzeczenie zakazu prowadzenia pojazdów, ale również koniec pracy w policji.

LINK

delpiero - 12 Październik 2010, 07:04

Cytat:
Strażnik dobre serce

Aż 159 zarzutów postawiła prokuratura byłemu strażnikowi gminnemu Ireneuszowi Ł. Oskarża go o przekroczenie uprawnień, niedopełnienie obowiązków oraz poświadczenie nieprawdy.

Według ustaleń prokuratury strażnik miał popełniać przestępstwa od końca 2008 r. aż przez cały rok 2009. Ireneusz Ł. jako strażnik gminny obsługiwał przenośny fotoradar i osobom, które popełniły wykroczenia drogowe wysyłał odpowiednie zawiadomienia. No, ale na tym kończyło się jego regulaminowe postępowanie. Kiedy już ludzie przyjeżdżali porozmawiać i wyjaśnić sprawę, strażnik szedł im na rękę i darował mandat za przekroczenie prędkości. Zamiast niego karał ich mandatem za wykroczenie, które polegało na odmowie podania danych osoby, która dopuściła się wykroczenia. Jaka to różnica? Otóż za jedno i drugie wykroczenie taryfikator przewiduje takie same wysokości mandatów, ale ci, którzy je dostawali oszczędzali na karnych punktach, bo zgodnie z prawem za odmowę podania danych, ich się nie przyznaje.
Czasami zdarzało się również, że osoby, które popełniały wykroczenie nie przyjeżdżały osobiście, tylko przysyłały kogoś z rodziny. Tymczasem Ireneusz Ł. pisał wtedy w kwitach, że sprawcy wykroczeń przyjechali osobiście i poświadczał w ten sposób nieprawdę.
W pięciu przypadkach strażnikowi zdarzyło się również anulować mandaty i wypisywać kwitki na mniejszą kwotę.
Nie wiadomo, dlaczego strażnik łamał prawo i szedł ludziom na rękę, bo na swoim procederze nic nie zarabiał. Doniesienie na policję złożył wójt gminy, w której pracował strażnik.
Prokuratura doliczyła się 159 przypadków złamania prawa i postawiła Ireneuszowi Ł. zarzuty przekroczenie uprawnień, niedopełnienie obowiązków oraz poświadczenie nieprawdy. Mężczyzna do zarzutów przyznaje się częściowo.
W trakcie śledztwa mężczyzna najpierw był zawieszony w służbie, zastosowano wobec niego dozór policji oraz zabezpieczenie majątkowe. W tej chwili mężczyzna już nie jest strażnikiem.
LINK
spit - 12 Październik 2010, 07:12

I bądź tu dobry.
piotreg - 12 Październik 2010, 07:47

Przecież zgodnie z prawem mógł także pouczyć.
phonemaniac - 12 Październik 2010, 08:22

Cytat:
Chciał wmówić policjantom, że auto jechało samo

W konsternację wprowadził policjantów kierowca mercedesa z Torunia, który po zatrzymaniu do kontroli, usiadł na tylnym fotelu i twierdził, że to nie on kierował. Prosto z drogi trafił do aresztu.

Na drodze wojewódzkiej nr 266 w Krzywosądzy (pow. radziejowski) policjanci z drogówki zatrzymali w weekend do kontroli drogowej mercedesa sprintera. - Jakież było ich zdziwienie, gdy po dojściu do pojazdu, na fotelu kierowcy nie było nikogo. Mężczyzna, który kierował autem, siedział z tyłu na miejscu pasażera - relacjonuje mł.asp. Marcin Krasucki, oficer prasowy KPP Radziejów. - Próbował wmówić policjantom, że to nie on był kierowcą. Mundurowi, nie dali się przekonać.

Policjanci zbadali trzeźwość 37-latka z Torunia. Okazało się, że ma ponad 2,9 promila alkoholu w organizmie. Prosto z drogi trafił do policyjnego aresztu. Stracił prawo jazdy a gdy wytrzeźwiał usłyszał zarzut kierowania autem w stanie nietrzeźwości. Grozi mu do 2 lat więzienia.

LINK

piotreg - 12 Październik 2010, 08:41

To chyba najlepszy numer o jakim słyszałem :lol:
andrzej59 - 13 Październik 2010, 23:39

To niewiarygodne! Dzień po katastrofie w Nowym Mieście koło Kielc kierowca busa wiózł... 58 osób! O 27 za dużo!

Cytat:
To niewiarygodne! Dzień po katastrofie w Nowym Mieście koło Kielc kierowca busa wiózł... 58 osób! O 27 za dużo

Najwyraźniej wtorkowa tragedia, w której życie straciło 18 osób, nie wszystkim zadziałała na wyobraźnię. Niektórzy kierowcy busów nawet po tragedii w Nowym Mieście nad Pilicą nic sobie nie robią z bezpieczeństwa. Jeden z nich z Kielc do Kakonina zamiast 31 wiózł 58 ludzi!

Ten zatrważający i wprost nieprawdopodobny przypadek miał miejsce w środę przed godziną 16. Policjanci z kieleckiej drogówki wracający z pracy na miejscu kolizji w Napękowie zauważyli, jak przez Cedzynę jedzie bus, tak zatłoczony, że pasażerowie praktycznie leżeli na szybach. Funkcjonariusze w Leszczynach zatrzymali auto – mercedesa kursującego na trasie Kielce - Kakonin. Z dokumentów wynikało, że pojazdem może podróżować 31 osób, wliczając w to kierowcę. Było ich… 58! "Nadliczbowi” pasażerowie zostali wysadzeni. Miał po nich przyjechać kolejny bus.

- Kierowcy nie dawaliśmy mandatu, bo uznaliśmy, że za takie wykroczenie to zbyt mała kara. Sprawę skierujemy do sądu, tam konsekwencje mogą być surowsze – mówi komisarz Tomasz Kaczmarczyk, zastępca naczelnika Wydziału Ruchu Drogowego Komendy Miejskiej Policji w Kielcach.

LINK

piotreg - 14 Październik 2010, 08:21

Takich Busów codziennie po Polsce jeżdżą setki :!:
lukaszr - 14 Październik 2010, 08:42

Cytat:
Fotoradary nie będą atakować z ukrycia
NOWELIZACJA PRAWA O RUCHU DROGOWYM


Z polskich dróg mają zniknąć atrapy fotoradarów, a prawdziwe urządzenia mają być wyraźnie oznakowane i widoczne tak, by przede wszystkim spełniały rolę prewencyjną i przyczyniły się do poprawy bezpieczeństwa na drogach - zakłada nowelizacja przepisów o ruchu drogowym, za którą opowiedziała się senacka Komisja Gospodarki Narodowej.
Według nowego prawa straż miejska nie będzie mogła umieszczać przy drogach atrap fotoradarów, czyli instalacji bez urządzenia rejestrującego. Ponadto jej pracownicy będą mogli dokonywać kontroli na wszystkich drogach na terenie zabudowanym. Poza tym terenem wyłącznie na drogach gminnych, powiatowych i wojewódzkich. Na drogach krajowych fotoradary będą mogły być instalowane wyłącznie przez Inspekcję Transportu Drogowego na wniosek samorządu.

Granica błędu

Fotoradary będą musiały być wyraźnie oznaczone i ustawione w widocznych miejscach. W przepisach znalazł się także zapis, według którego brana pod uwagę będzie możliwość błędu kierowcy do 5 km/h.

- W nowelizacji chodzi także o to, by wszędzie tam, gdzie jest informacja o fotoradarze, to oznacza, że on tam naprawdę jest i w związku z tym kierowca, który przekroczy dozwoloną prędkość zostanie słusznie ukarany - tłumaczył Tchórzewski.

Nowelizacja wydłuża okres postępowania mandatowego z 60 do 180 dni. - To spowoduje, że z decyzji, które są związane głównie z przekraczaniem prędkości, do sądów grodzkich będzie trafiało tylko około 10 proc. tych decyzji, a ich w tej chwili w całym kraju są tysiące - powiedział Tchórzewski.

W myśl nowych przepisów Inspekcja Transportu Drogowego przejmuje od Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad wszystkie fotoradary na drogach krajowych.

- GDDKiA ma się zajmować tylko budową i utrzymaniem dróg, a jeśli chodzi o sprawy bezpieczeństwa to przechodzą one do ITD - powiedział poseł Krzysztof Tchórzewski (PiS), który był sprawozdawcą tego projektu podczas obrad Sejmu na początku października.

Jest lepiej, ma być jeszcze lepiej

Zdaniem wiceministra infrastruktury Tadeusza Jarmuziewicza jeśli nowe przepisy wejdą w życie przyczynią się do poprawy bezpieczeństwa na polskich drogach.

- Rok 2009 był pierwszym, kiedy zanotowaliśmy wyraźny spadek ofiar śmiertelnych na drogach - z 5,4 tys. w 2008 roku, do 4,5 tys. w roku ubiegłym - powiedział Jarmuziewicz.

LINK

piotreg - 14 Październik 2010, 09:50

lukaszr napisał/a:
- Rok 2009 był pierwszym, kiedy zanotowaliśmy wyraźny spadek ofiar śmiertelnych na drogach - z 5,4 tys. w 2008 roku, do 4,5 tys. w roku ubiegłym - powiedział Jarmuziewicz.

Na moje oko także dzięki atrapom, które swoją rolę i tak spełniają :!:

andrzej59 - 14 Październik 2010, 10:12

Z tego wynika, że V1 już mi nie będzie potrzebny :???:
lukaszr - 14 Październik 2010, 10:16

Wyciągasz złe wnioski :razz:
piotreg - 14 Październik 2010, 10:47

Andrzej, a przenośne :?: :o

I czy Ty w ogóle w to wierzysz :?:

A co z poprzednią ustawą, która m.in. podnosiła stawki za prędkość do 1000zł i zakładała możliwość uzbierania 48pkt. :?:

Upadła :!: I jakoś tak dziwnie cicho się w tej sprawie zrobiło, nie sądzicie :?: :D

phonemaniac - 14 Październik 2010, 15:13

Cytat:
Wytknął policjantom, że się mylą. I tak znaleźli haka

Każdego można najpierw wyprowadzić z równowagi, by znaleźć pretekst i go ukarać - mówi mieszkaniec Olsztyna, którego sąd skazał na miesiąc ograniczenia wolności, bo przy policjantach przeklął.

Był 8 stycznia 2010 r. Około godz. 17 pan Ryszard pojechał na Dworzec Główny po kolegę, który przyjechał z Niemiec. Zaparkował obok miejsca dla niepełnosprawnych. Wysiadając upewnił się jeszcze, że samochód nie stoi na kopercie.

Po chwili podeszło do niego dwóch młodych policjantów. Jeden z nich zasugerował mu, że auto stoi w niedozwolonym miejscu i trzeba je przestawić. Pan Ryszard był jednak innego zdania. Jako instruktor nauki jazdy wiedział, gdzie można zostawiać auto. Rozmowa trwała około pół godziny: - Zrobiłem funkcjonariuszom wykład na temat przepisów ruchu drogowego. Okazało się przy okazji, że policjanci nie mają elementarnej wiedzy na ten temat - opowiada. - Na koniec poprosiłem o podanie powodu przedłużającej się kontroli. Funkcjonariusze nie potrafili tego zrobić, uznałem więc sprawę za zakończoną i odwróciłem się, żeby kontynuować rozmowę ze znajomym z Niemiec.

Ostatecznie za parkowanie kierowca nie został ukarany. Czujni funkcjonariusze znaleźli jednak inny pretekst do interwencji. - Za plecami usłyszałem, że dalej mają do mnie jakieś pretensje. W końcu nie wytrzymałem i zakląłem pod nosem „kuźwa” - przyznaje. - Wtedy policjant krzyknął, że „znalazł przyczynę kontroli”. Za wulgarne słownictwo w miejscu publicznym postanowił ukarać mnie 500-złotowym mandatem.

To maksymalna opłata, bo wysokość kary za takie wykroczenie zaczyna się od 20 zł.

Kierowca mandatu nie przyjął, bo uznał, że został poniżony przez młodych stróżów prawa i sprowokowany do wypowiedzenia słowa "kuźwa". Taki przebieg zdarzenia opisał w skardze, którą wysłał do komendy wojewódzkiej policji.

Kierowca próbował też walczyć o swoje prawa w prokuraturze. Zawiadomił ją o przekroczeniu uprawnień przez dwóch policjantów, którzy mieli bezpodstawnie podjąć wobec niego interwencję. Prokurator odmówił jednak wszczęcia śledztwa, a sąd podtrzymał jego decyzję. W uzasadnieniu wskazał jednak, że komenda wojewódzka powinna odpowiedzieć panu Ryszardowi na pytanie, dlaczego została podjęta interwencja, skoro samochód był zaparkowany prawidłowo.

Nie dowiedział się tego do dziś. Dlatego w środę to samo pytanie zadaliśmy policji. Okazało się, że skarga została już rozpatrzona. - Na podstawie zgromadzonego materiału stwierdzono, że sposób przeprowadzenia czynności przez funkcjonariuszy był zgodny z przepisami służbowymi - wyjaśnia Anna Fic, rzecznik prasowy KWP. - Natomiast kwestie dotyczące ukarania tego pana mandatem były rozpatrywane przez sąd rejonowy, a nie przez policję.

Tymczasem sąd rejonowy uznał, że wina nie budzi wątpliwości, a polega na użyciu "słów nieprzyzwoitych w miejscu publicznym o dużym natężeniu ruchu pieszych". I ostatecznie skazał kierowcę na karę jednego miesiąca ograniczenia wolności, zobowiązując go do wykonania 20 godzin pracy na cel społeczny. Czytelnik odwołał się od tego wyroku do sądu okręgowego, który jednak go podtrzymał. Orzeczona kara jest więc prawomocna. Pan Ryszard nie zamierza jednak jej się poddać. - Nie czuję się winny - zapewnia. - Nie chcę ponosić konsekwencji tego, że dwóch młodych funkcjonariuszy postanowiło zrewanżować się za to, że wykazałem ich niewiedzę.

Kierowca ubolewa też, że został potraktowany w ten sposób przez organy państwa. - Czuję bezsilny żal, bo nikt nie wziął pod uwagę, że to policjanci doprowadzili mnie do stanu, w którym wymknęło mi się słowo "kuźwa" - mówi. - Postępując w taki sposób można w zasadzie każdego obywatela najpierw wyprowadzić z równowagi, a potem znaleźć pretekst i go ukarać.

LINK

OJCIEC - 14 Październik 2010, 15:20

Miesiąc ograniczenia wolności za kuźwa?! O kuźwa :!: :shock:
delpiero - 15 Październik 2010, 19:35

Cytat:
Kierował z piwem w ręku. Uchwycił to fotoradar

Ci, którzy przekraczają prędkość nawet trzykrotnie i nic nie robią sobie z zasad ruchu drogowego ucieszą się na wiadomość, że atrapy fotoradarów mogą zniknąć z ulic na mocy nowelizacji prawa. - To błąd. Nie powinniśmy likwidować atrap - mówią eksperci oraz policjanci i pokazują jakie "kwiatki" na ulicy wyłapują te działające skrzynki. - Dbajmy o bezpieczeństwo - przypominają.

Założenie nowelizacji można przestawić w skrócie tak: atrapy mają zniknąć, a działające urządzenia mają stać w widocznym miejscu i być dobrze oznakowane. - Nie likwidujmy atrap - mówi w studiu "Miejskiego Reportera" Maria Dabrowska-Lorenc z Centrum Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego. - Również dzięki nim kierowcy jeżdżą wolniej - dodaje.

3 na 7 nie działały

W stolicy jest siedem zainstalowanych na stałe fotoradarów - na głównych ulicach, wylotówkach i moście. Reporter TVN Warszawa sprawdzał w piątek ile z nich działa. Jak się okazało - trzy były atrapami. - A skąd pomysłodawcy zmian wiedzą, gdzie jest fotoradar, a gdzie skrzynka? Dopóki nie błyśnie, to nie wiemy - mówi Wojciech Pasieczny ze stołecznej drogówki. I jak przekonuje nie warto likwidować atrap, bo mogą wpłynąć znacznie na poprawę bezpieczeństwa - nawet o jedną czwartą zmniejsza się ilość wypadków na danym odcinku.

Ale są też i tacy, którzy nic sobie nie robią z ich obecności. Zdarzają się wypadki, że kierowcy przekraczają prędkość nawet trzykrotnie. - 13 października kolega sprawdzał na Puławskiej prędkość w godz. 6-7.30. Próg były ustawiony o 30 km/h wyżej, czyli na 80 km - mówi Pasieczny. - 400 razy w tym czasie przekroczono prędkość - dodaje.

"Ustawić bramki"

To jednak "nic", przy przykładach, jakie można spotkać na ulicach. - Fotoradar uchwycił mężczyznę, który jechał o 23 km/h szybciej niż było dozwolone, ale kierując pił piwo - mówił w studiu Pasieczny. Co więc robić, żeby ich zniechęcić do tak ryzykownej jazdy? - Nie wystarczy sam radar. Można pomyśleć o monitorowaniu czasu kontroli od bramki do bramki. Postulowaliśmy o to na Trasie Siekierowskiej - mówi Pasieczny.

- O fotoradarach rozmawiamy już 10 lat, w jakiej formie powinny być i jak powinny działać - mówi Maria Dąbrowska-Lorenc. Zdecydowanie powinniśmy stawiać na fotoradary, w innych krajach to działa skutecznie i udało się ograniczyć liczbę zabitych - dodaje.
LINK
piotreg - 16 Październik 2010, 08:56

Też jestem za tym żeby nie likwidować atrap. W wielu miejscach atrapy fr. są ostatnią deską ratunku dla mieszkańców - zdecydowana większość kierujących zwalnia na ich widok :!:
OJCIEC - 16 Październik 2010, 10:57

Szczerze mówiąc likwidacja atrap to dla mnie najbardziej kuriozalny pomysł tej ustawy (projektu właściwie).

Ale drugim zabawnym jest to, że (o ile tylko dobrze to interpretuję) po nowemu, kiedy <R> będzie robiła fotki na swoim sprzęcie, to zgrywają materiał i przekazują krokodylom, a całą papierkową, czarną robotę będą już odwalali zieloni :grin:

W związku z tym przewiduję dwie rzeczy - po pierwsze wzrost aktywności <R> na drogach, a po drugie wzrost zatrudnienia pracowników biurowych w ITD :roll:

phonemaniac - 19 Październik 2010, 13:02

Cytat:
Policjant nie zapłacił mandatu. Zadziałało… dobre serce komendanta

Zbulwersowany Czytelnik poinformował nas w liście, że przepisy ruchu drogowego łamią także policjanci, i to bezkarnie.

"Jednego z wydziałów Komendy Powiatowej Policji w Ostrowi jechał z prędkością 100 km/h na obszarze zabudowanym, przekraczając dozwoloną prędkość o 50 km/h. Było to 1. lipca w Rzekuniu k. Ostrołęki, zdjęcie wykonał fotoradar. Ten pan nie dostał jednak mandatu karnego ani 8. punktów! Został jedynie pouczony za przyzwoleniem komendanta powiatowego z Ostrowi. Powód tej brawury był niebanalny, policjant jechał nieoznakowanym radiowozem na pogrzeb!”

– Znam tę sprawę – mówi insp. Andrzej Choromański, komendant powiatowy policji w Ostrowi Mazowieckiej. – Opisane zdarzenie miało miejsce, ale było to na terenie pow. ostrołęckiego. Faktycznie, kilkoro policjantów jechało służbowo nieoznakowanym radiowozem na pogrzeb do Szczytna. Otrzymałem potem wydruk z fotoradaru i wręczyłem go policjantowi, który kierował tym samochodem. Wiem, że zwrócił się z tym do komendanta miejskiego w Ostrołęce, który odstąpił od mandatu i zastosował pouczenie. Jest to zgodne z art. 41 kodeksu wykroczeń. Nie chcę tego komentować. Policjant skorzystał po prostu, jak każdy obywatel, z możliwości, jakie daje prawo, ale to nie była moja decyzja.

LINK

PieTrzaK - 19 Październik 2010, 19:23

Ale afeeeera... pewien, powiedzmy że "bardzo dobrze mi znany" policjant też się złapał na FR (co prawda prywatnym autem), wylądował na dywaniku u komendanta i dostał pouczenie. I jakaś tragedia się stała? Jakby łapał się na FR 7 razy w tygodniu to byłby już lekki problem, ale jak to mówią "raz wolno" ;)

BTW, ile razy jacyś posłowie czy im podobni wpadali z dobrymi flaszkami po tym jak też dostali pouczenie :razz:

piotreg - 19 Październik 2010, 19:29

Się zdarza się... ma gość pozycje, ma pouczenie :!: Nad czym tu się rozwodzić...
STEFAN - 20 Październik 2010, 20:11

OJCIEC napisał/a:
Szczerze mówiąc likwidacja atrap to dla mnie najbardziej kuriozalny pomysł tej ustawy (projektu właściwie).

Ale drugim zabawnym jest to, że (o ile tylko dobrze to interpretuję) po nowemu, kiedy <R> będzie robiła fotki na swoim sprzęcie, to zgrywają materiał i przekazują krokodylom, a całą papierkową, czarną robotę będą już odwalali zieloni :grin:

W związku z tym przewiduję dwie rzeczy - po pierwsze wzrost aktywności <R> na drogach, a po drugie wzrost zatrudnienia pracowników biurowych w ITD :roll:

To jest propozycja tylko. Jeśli Człuchów i Biały Bór albo np. Kamienica Polska zaczną łapać na +5km to zrobią rocznie po 100 000 zdjęć. Zrobią pierwszy wydruk i wyślą to do ITD, a potem tylko czekać będą na kasę...
Ale nie wierzę, że to przejdzie. Zrobią jakieś zmiany w zapisach pewnie.

piotreg - 20 Październik 2010, 21:20

STEFAN napisał/a:
Zrobią pierwszy wydruk i wyślą to do ITD, a potem tylko czekać będą na kasę...
Ale nie wierzę, że to przejdzie. Zrobią jakieś zmiany w zapisach pewnie.

Ale chyba tylko jakąś część :?: Na pewno nie 100% :o

STEFAN - 20 Październik 2010, 21:28

Na początku było 90-10. Teraz 80-20. Ale zobaczymy co jeszcze zaproponują.
piotreg - 20 Październik 2010, 21:29

Mniejsza część dla gminy :?: :o
STEFAN - 20 Październik 2010, 21:37

Większa.
OJCIEC - 20 Październik 2010, 22:56

Ale SG/SM też się na taki układ łapią :?: Myślałem, że tylko <R> :!: :o
phonemaniac - 21 Październik 2010, 08:07

Nie wiem, gdzie to umieścić, do strefy śmiechu się nie nadaje:

Cytat:
Obywatelu, broń się sam. Policjanci rozkładają ręce

Budowlańcy stawiający filharmonię złapali chuliganów, którzy pobili ich kolegę. Zrobili to sami, bo policjanci, choć wiedzieli, dokąd uciekli napastnicy, po kilkunastu minutach od rozpoczęcia akcji odjechali.

We wtorek około południa jeden z budujących filharmonię przy ul. Kościuszki zauważył, że trzech mężczyzn bije ucznia. Zwrócił im uwagę. Wtedy napastnicy weszli na teren budowy i zaatakowali także jego. Jeden z bandytów rzucił w kierunku budowlańca ważącą kilkadziesiąt kilogramów płytę piaskowca. Inny zamachnął się na niego łopatą. Potem przewrócili go na ziemię i zaczęli bić. Przestali dopiero, gdy na pomoc rzucili się inni budowlańcy. Napastnicy uciekli do klatki schodowej w sąsiednim bloku przy ul. Kołobrzeskiej. - Natychmiast wezwaliśmy karetkę i policję - opowiada inżynier nadzorujący prace w filharmonii. - Kolega mdlał z bólu. Miał uszkodzony bark, poranioną twarz. Pogotowie przyjechało błyskawicznie, na policjantów czekaliśmy i czekaliśmy. Gdy w końcu przyjechali, powiedzieliśmy im, dokąd uciekli napastnicy. Policjanci weszli do bloku, nie było ich kilka minut i... na tym zakończyli interwencję. Prosiliśmy, żeby zostali, przekonywaliśmy, że chuligani są w budynku, bo cały czas obserwowaliśmy wejścia, więc nie mogli uciec. Ale to nic nie dało.

Ledwie radiowóz zniknął za rogiem, z klatki schodowej wyszli trzej napastnicy. - Razem z dwoma kolegami spytaliśmy ich, czemu pobili naszego kolegę - opowiada inżynier. - W odpowiedzi zaczęli nam grozić, że oberwiemy. Jeden rzucił w mojego kolegę metalowym koszem na śmieci, drugi założył na rękę metalowy kastet i był gotowy do bójki. Nie wiem, jakby się to skończyło, gdyby nie zaczęli się zbiegać koledzy z budowy i ludzie z pobliskiego bloku. Razem obezwładniliśmy obu mężczyzn. Trzeci uciekł. Siedzieliśmy na nich aż do przyjazdu policji. Trzymaliśmy ich tak ze 20 minut.

Obaj zostali przewiezieni do policyjnej celi. Mają 22 i 25 lat. Byli pijani. Policjanci szukają trzeciego napastnika.

Pracownicy budowy nie mogą uwierzyć, że zostali tak potraktowani przez policję. Ich zdaniem funkcjonariusze nie potraktowali sprawy poważnie. Odjechali, choć wiedzieli, w którym bloku trzeba szukać bandytów. - My sobie jakoś poradziliśmy i złapaliśmy chuliganów. Ale jakby to zdarzyło się w przedszkolu czy szkole, to koniec mógłby być tragiczny - denerwuje się inżynier, z którym rozmawialiśmy. - To policjanci są od łapania bandytów, a nie zwykli ludzie.

Miejska policja broni się, że funkcjonariusze zrobili wszystko jak należy. Dawid Stefański z biura prasowego policji przekonuje, że nie było potrzeby zostawania dłużej na miejscu pobicia. - Policjanci sprawdzili teren wokół wieżowca, jak również klatkę schodową wskazanego bloku. W środku nikogo nie było. Po zakończonej interwencji funkcjonariusze przekazali oficerowi dyżurnemu swoje ustalenia, a ten skontaktował się z patrolami, które pełniły służbę w pobliżu ul. Kołobrzeskiej i Kościuszki, aby zwracały uwagę na trzech młodych mężczyzn - tłumaczy.

Budowlańcy mówią, że stracili zaufanie do policji. Obawiają się, że jeśli chuligani będą się mścić, znów będą musieli liczyć tylko na siebie, a nie na policjantów. - Już zapowiedziałem pracownikom, żeby uważali i nie chodzili nigdzie sami. Sam też się boję. Może nie o życie, ale o zdrowie, bo napastnicy nawet przy policji odgrażali się, że nas złapią. Dlatego złożyłem na policji zawiadomienie w tej sprawie.

Komentarz Tomasza Kursa

Na pastwę bandytów

Sprawców pobicia nie udałoby się zatrzymać, gdyby nie godna pochwały postawa pracowników budowy, którzy nie dość, że stanęli w obronie bitego ucznia, to jeszcze nastawili karku i złapali napastników. Policjanci bezradnie rozłożyli ręce, bo szukanie bandytów, którzy się schowali w bloku, przekroczyło ich możliwości. Zostawili ludzi na pastwę napastników. Dobrze, że chuliganom na drodze stanęli mężczyźni z budowy, bo oni w grupie dali sobie radę. Samotny mężczyzna bez pomocy policji dostałby po twarzy.

Interwencja policjantów zamieniła się w farsę i popis niekompetencji. Mimo to policja usiłuje nam wmówić, że patrol działał jak należy. Tłumaczenie, że wszystko odbyło się profesjonalnie pozbawia nas nadziei, że w policji może być lepiej. Skoro jest tak dobrze...

Ta lekcja nie tylko osłabia poczucie bezpieczeństwa wśród mieszkańców, ale także szkodzi wizerunkowi policji. Dzięki niej uświadomiliśmy sobie, że policjantom lepiej wychodzi spisywanie kierowców na Starym Mieście, niż łapanie pospolitych chuliganów.

LINK

jojo - 21 Październik 2010, 10:38

phonemaniac napisał/a:
Nie wiem, gdzie to umieścić, do strefy śmiechu się nie nadaje:

Cytat:
Obywatelu, broń się sam. Policjanci rozkładają ręce

Budowlańcy stawiający filharmonię złapali chuliganów, którzy pobili ich kolegę. Zrobili to sami, bo policjanci, choć wiedzieli, dokąd uciekli napastnicy, po kilkunastu minutach od rozpoczęcia akcji odjechali.

LINK

Kolejny nagrzany redaktor wybiórczej :grin:

delpiero - 21 Październik 2010, 20:20

Cytat:
Fotoradarowe poprawki w przepisach

Senatorowie zgłosili poprawki do noweli przepisów o ruchu drogowym. Jedna z nich zakłada, by podwyższyć tolerancję do 10 km/h w stosunku do przekraczających obowiązujące ograniczenia prędkości. Ustawa uchwalona przez Sejm ten limit ogranicza do 5 km/h.

Senator Stanisław Iwan (PO), zgłaszając poprawkę, argumentował, że szybkościomierze w samochodach są wyskalowane tak, by pokazywać szybkość wyższą o 10-15 km/h. Jego zdaniem tolerancja błędu w takich urządzeniach wynosi 2,5%, a na to należy nałożyć jeszcze m.in. zużycie opon.

Obecna nowelizacja ustawy o ruchu drogowym jest reakcją na wyrok Trybunału Konstytucyjnego. W październiku 2009 r. TK uznał, że poprzednia nowela tej ustawy nie może wejść w życie. Zakwestionował nakładanie na kierowców kar w trybie administracyjnym z rygorem natychmiastowej wykonalności oraz możliwość sprzedaży pojazdu zatrzymanego do kontroli drogowej, nawet gdy nie stanowi on własności osoby kierującej. W tamtej zmianie przepisów znajdował się również zapis o wynoszącym 10 km/h marginesie błędu.
Obecna nowelizacja zakłada, że z polskich dróg mają zniknąć atrapy fotoradarów. Ogólnie urządzenia takie mają być wyraźnie oznakowane i widoczne. Mają spełniać rolę prewencyjną i przyczyniać się do poprawy bezpieczeństwa.

W myśl nowych przepisów Inspekcja Transportu Drogowego przejmuje od Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad wszystkie fotoradary na drogach krajowych. Wg nowelizacji, straż gminna (miejska) nie będzie mogła umieszczać przy drogach atrap fotoradarów, czyli instalacji bez urządzenia rejestrującego. Ponadto jej pracownicy będą mogli dokonywać kontroli na wszystkich drogach na terenie zabudowanym, a poza tym terenem wyłącznie na drogach gminnych, powiatowych i wojewódzkich. Na drogach krajowych fotoradary będą mogły być instalowane wyłącznie przez Inspekcję Transportu Drogowego na wniosek samorządu.

Poza tym fotoradary będą musiały być wyraźnie oznaczone i ustawione w widocznych miejscach.

Nowelizacja wydłuża też okres postępowania mandatowego z 60 do 180 dni, co w zamierzeniu twórców ustawy ma odciążyć sądy grodzkie, gdzie trafiają sprawy o niezapłacone mandaty.
LINK
lukaszr - 22 Październik 2010, 11:51

Cytat:
Jeden z bandytów rzucił w kierunku budowlańca ważącą kilkadziesiąt kilogramów płytę piaskowca.

Ale miał krzepę ten bandyta - jakoś nie wyobrażam sobie rzutu płytą warzącą kilkadziesiąt kg (kilkadziesiąt czyli min. 50 kg) :lol: :lol: :lol:

delpiero - 23 Październik 2010, 08:54

Cytat:
Kierowcy w oku kamery

Choć z pozoru to zwykłe samochody, jest coś co je wyróżnia – to kamery zamontowane z przodu i z tyłu przy szybie. Mowa oczywiście o policyjnych wideorejestratorach, które od wielu lat są skutecznym narzędziem w walce z piratami drogowymi. Obecnej po Polsce porusza się 278 pojazdów wyposażonych w kamery, w tym 9 motocykli.

Już od kilku lat policjanci ruchu drogowego w całej Polsce mają do dyspozycji radiowozy z wideorejestratorami. Z pozoru to zwykłe samochody niczym niewyróżniające się spośród milionów jeżdżących po naszych drogach aut. Nic bardziej mylnego – małe, ukryte pod szybami z przodu i z tyłu kamery rejestrują wykroczenia piratów drogowych, którzy łamią przepisy i poruszają się z nadmierną prędkością.

To jednak nie jedyna cecha, która odróżnia te pojazdy od innych. Pod maskami kryją się wysokoprężne silniki o dużej mocy, dzięki czemu funkcjonariusze bez trudu mogą dogonić zbyt krewkich kierowców. Nieoznakowane vectry c, którymi jeżdżą policjanci z komendy stołecznej, mają pojemność 2,8 litra. Maksymalna prędkość, jaką może rozwinąć ten samochód, to nawet 250 km/h, a „setkę” osiąga w siedem sekund. Takie vectry "pełnią służbę" także w województwach zachodniopomorskim, świętokrzyskim, podlaskim, małopolskim, lubelskim, kujawsko-pomorskim i dolnośląskim.

Niejeden kierowca będzie też zaskoczony, gdy za przekroczenie prędkości zatrzyma go policyjny patrol w oplu insignia, pod którego maską kryje się 260-konny silnik. Z kolei fordy mondeo, które jeżdżą między innymi w woj. mazowieckim, łódzkim i lubuskim, mogą osiągnąć prędkość do 230 km/h. Dzięki silnikowi 2,5 V6 do 100 km/h rozpędzają się w niecałe 9 sekund.

Nie tak dawno do policjantów z Warmii i Mazur trafiły nowe oznakowane lancie delta 1,9 TDI z wideorejestratorami. Dzięki prężnemu i nowoczesnemu silnikowi rozpędzają się one do ponad 220 km/h. Oprócz wideorejestratorów każda delta ma na pokładzie komputer z drukarką. Dodatkowo z tyłu przy szybie zamontowana jest specjalna tablica, która wyświetla komunikaty „Policja, jedź za mną”.

Na Mazowszu można spotkać także motocykl Honda ST 1300. Według znawców to maszyna idealnie dopasowany do długich tras. Silnik o pojemności jednego litra i mocy 100 koni mechanicznych potrafi rozpędzić ją do 230 hm/h. Motocykl ten „setkę” osiąga w niecałe 4 sekundy.

Dzięki tym pojazdom policjanci codziennie zatrzymują setki kierowców, którzy za nic sobie mają bezpieczeństwo swoje i innych użytkowników dróg. Spotkanie z wideorejestratorem najczęściej kończy się kilkusetzłotowym mandatem i punktami karnymi.

W sumie polscy policjanci dysponują 251 nieoznakowanymi radiowozami z wideorejestratorami, 18 radiowozami oznakowanymi oraz 9 motocyklami - 2 oznakowanymi i 7 nieoznakowanymi, które są wyposażone w te urządzenia. Już niebawem do służby wejdą kolejne radiowozy, na pokładzie których będą się znajdowały wideorejestratory. Będą to między innymi oznakowane samochody Alfa Romeo.







LINK
Ozma - 23 Październik 2010, 09:40

Cytat:
Pod maskami kryją się wysokoprężne silniki

Taaaa, szczególnie ten oplowski 2.8 jest wysokoprężny... redaktorka, zapewne fana golfa w tedejiiii, znowu fantazja poniosła... :grin:
A te Lancie z 1.9... rakiety normalnie... :good: :lol:

delpiero - 23 Październik 2010, 11:18

Cytat:
Prawo się zmienia, jednak fotoradarów przybywa

Mimo że parlament chce ukrócić fotoradarowe "polowanie" na kierowców, pomorskie samorządy nie zamierzają rezygnować z milionów złotych, które dzięki temu wpływają do ich kasy. Na baczności powinni się mieć choćby kierowcy podróżujący przez powiat człuchowski. Przybyło bowiem masztów na fotoradary, a wkrótce przybędzie też samych takich urządzeń.

Nowe maszty stanęły kilka dni temu w Wierzchowie Dworzec oraz w Rzeczenicy. Pierwszy obsługuje Straż Gminna w Człuchowie, drugi - jednostka z Rzeczenicy.

- Maszt ma służyć głównie prewencji - mówi Jacek Mroziewicz, komendant Straży Gminnej w Rzeczenicy. - W pobliżu masztu są przedszkole, szkoła, boisko, Urząd Gminy, przejście dla pieszych, skrzyżowanie, więc postawienie go w tym miejscu jest jak najbardziej uzasadnione.

Maszt w Rzeczenicy na razie stoi pusty. "Załadowany" jest za to ten w Wierzchowie Dworcu. Urządzenie, które straż tam wkłada, zostało jej na miesiąc (do 19 listopada) bezpłatnie użyczone na testy od producenta. Zdjęcia są tam robione od środy, jednak na razie straż sprawdza ustawienia i dopiero od niedzieli będzie wykonywała zdjęcia, których "bohaterowie" mogą się spodziewać mandatu.
- Tylko od godz. 14 w środę do godz. 9 w czwartek wykonaliśmy dokładnie 105 zdjęć i w następnych dniach testów statystyki były podobne - twierdzi Krzysztof Bulwan, komendant SG w Człuchowie. - To dowód na to, że jest w tym miejscu niebezpiecznie i trzeba to zmienić.

Człuchowska straż przymierza się też do zakupu nowego fotoradaru. I tych planów nie zmienia nawet to, że wkrótce zmienią się przepisy, które ograniczą strażom możliwości robienia zdjęć kierowcom.
- Fotoradarów będzie przybywać i nowelizacja prawa o ruchu drogowym nic tu nie zmieni. Pieniądze od kierowców są zbyt łakomym kąskiem dla samorządów. Toż gra toczy się o miliony złotych - mówi Radosław Rosiński, zawodowy kierowca z Gdańska, który corocznie "wyjeżdża" na drogach Pomorza 40 tys. kilometrów i nie ukrywa, że przynajmniej kilka razy w roku pada "ofiarą" fotoradarów.

Specjaliści co do skuteczności fotoradarów są podzieleni, choć funkcjonują one w całej niemal Europie. - Ich traktowanie jako maszynki do zarabiania pieniędzy musi się jednak skończyć - mówi dr Michał Wierzchowski, ekspert ruchu drogowego.

Nowelizacja prawa o ruchu drogowym wprowadza przepisy, których od dawna domagali się kierowcy.
Zgodnie z nimi, straże gminne i miejskie będą mogły kontrolować prędkość kierowców na wszystkich drogach w terenie zabudowanym, ale poza terenem zabudowanym tylko na gminnych, powiatowych i wojewódzkich, a na krajowych, ekspresowych i autostradach już nie. Poza tym wszystkie fotoradary będą musiały być wyraźnie oznakowane i wystawiane w widocznych miejscach.

W czwartek zmiany w ustawie prawo o ruchu drogowym przyjął Senat.

Samorządy dobrze zarabiają na fotoradarach

Straż Gminna w Człuchowie ma wypracować w tym roku 5 mln zł przychodu, straż w Rzeczenicy 3,7 mln zł, a ta w Debrznie miała zwrócić 500 tys. zł, jakie wydano na jej powołanie, ale do ostatniej środy była 330 tys. zł na plusie, więc będzie miała około pół miliona złotych "górki".

- Wszyscy pokazują tylko te miliony, ale niewielu patrzy na korzyści, jakie płyną z działalności straży - mówi Krzysztof Bulwan, komendant SG w Człuchowie. - Gdy sześć lat temu zaczynaliśmy działalność, średnie przekroczenie prędkości wynosiło w gminie 35 km na godz., a dziś jest to w przedziale 15-17 km na godz. Nikt nie zapyta, ile istnień ludzkich dzięki temu uratowaliśmy?! Poza tym, gdyby kierowcy stosowali się do przepisów i nie przekraczali prędkości, tych milionów by nie było. A dochód "na czysto" z naszej tegorocznej działalności wyniesie 2,5 mln zł, bo z 5 mln zł połowę wydamy na nasze koszty, z czego ponad 1 mln zł na samą pocztę.

Także działalność Straży Gminnej w Starej Kiszewie od początku budziła kontrowersje. Kierowcy zarzucali, że fotoradar jest wykorzystywany tylko po to, by zarabiać pieniądze dla budżetu gminy. Zdaniem kierowców, fotoradar był ukrywany m.in. w krzakach. Na ten fakt zwracały uwagę władze Stowarzyszenia Bezprawiu i Korupcji STOP ze Starogardu Gd. Zarząd złożył zawiadomienie do CBA, w którym zarzucał gminie, że część dochodu z wyegzekwowanych mandatów trafia do prywatnej spółki, od której straż dzierżawiła fotoradar. CBA skierowało sprawę do prokuratury w Gdańsku, która umorzyła postępowanie, bo nie dopatrzyła się znamion przestępstwa. Działalność straży była kontrolowana przez policję na zlecenie wojewody. Kontrola ujawniła m.in. że wbrew prawu dostęp do danych osobowych kierowców mają pracownicy firmy, która jest właścicielem fotoradaru. Kilka tygodni temu jednak wszystkie zalecenia pokontrolne zostały uregulowane przez straż gminną.

LINK
tomciog - 23 Październik 2010, 21:13

Może nie do końca prasa, ale:

Klik

lukaszr - 23 Październik 2010, 21:48

Tutaj masz to samo w całości :wink:

Klik

tomciog - 23 Październik 2010, 21:54

Dzięki - jestem swieżutko po porodzie, więc mogę nie do końca kontaktować... ;)
PS. Literówki to nie kwestia tego "po porodzie", tylko zabawy dzieciaków z gierkami na kompie - cosik mu się padło - właściwie jej, klawiaturze.

EDIT: Naprawiłem :-) piotreg

andrzej59 - 24 Październik 2010, 15:27

W Sandomierzu seat uderzył w... policyjny samochód.

Cytat:
W Sandomierzu seat uderzył w... policyjny samochód

Na ulicy Kwiatkowskiego w Sandomierzu w piątkowe popołudnie doszło do kolizji, w której uczestniczył nieoznakowany radiowóz sandomierskiej policji - kia.

W tył tego auta, które zatrzymało się, żeby skręcić w lewo, uderzył seat toledo, a w niego – ford escort. Kia pchnięta siłą uderzenia wjechała w fiata seicento, stojącego przed nią. Na szczęście nikomu nic się nie stało.

Mandatem wysokości 250 złotych ukarany został 19-letni kierowca seata. Stróże prawa chcieli dać mandat także kierowy forda eskorta, ale on nie przyjął go, więc sprawa trafi do sądu. Policjanci mówią, że czuli od tego mężczyzny alkohol, lecz nie zgodził się na badanie alkomatem, dwukrotnie pobrano mu krew do badań.

LINK

delpiero - 24 Październik 2010, 15:41

Cytat:
Nowa metoda na fotoradar, czyli "na liścia"

Sezonowy sposób na uniknięcie płacenia mandatu za zdjęcie z fotoradaru wymyślili kierowcy z powiatu gryfińskiego.

Kierowcy zbliżający się do fotoradaru nie zwalniają, bo są przekonani, że unikną mandatu za przekroczenie prędkości.

- Wkurzyłem się, gdy zapłaciłem mandat za przekroczenie prędkości o 10 km/h w terenie zabudowanym - mówi nam pan Andrzej - Było to wieczorem, na drodze pusto. A przecież większym zagrożeniem są dziurawe drogi! Postanowiłem więc zasłonić tablicę rejestracyjną.

Zdjęcie bez widocznej tablicy jest dla policji czy straży miejskiej bezużyteczne, a kierowca unika kary.

- Wziąłem sobie liść kasztanowca i przykleiłem na miód gryczany do tablicy rejestracyjnej. Już drugi tydzień trzyma. Zastawiam jedną literkę i jedną cyferkę. A liść jesienią może się przecież przykleić. Zresztą jest ich często więcej, bo w pracy parkuję pod drzewami - mówi nasz rozmówca.

Zasłanianie tablicy to wykroczenie, za które policjanci mogą wlepić mandat. Ale aby ukarać kierowcę, trzeba go przyłapać na gorącym uczynku. Aby zasłonięcie tablicy przyniosło zamierzony efekt, kierowcy zakrywają także odblaskową nalepkę rejestracyjną na przedniej szybie. Na zdjęciu jest zazwyczaj dobrze widoczna. I wtedy takie policyjne zdjęcie też jest bezużyteczne. Ląduje ono w koszu. Funkcjonariusze w walce z takimi oszustwami są niemal bezradni. W naszym województwie ten proceder z liściem pojawił się głównie w pasie nadmorskim. Zanotowano też takie przypadki w samym Szczecinie. Kilku kierowców wpadło na samochód policyjny z wideorejestratorem. Policja na razie traktuje sposób na liścia z przymrużeniem oka.

- Są kierowcy, którzy stosują różne sztuczki. To nie jest jednak masowy proceder. Zgodnie z przepisami jest to wykroczenie, za które można ukarać 50- lub 100-złotowym mandatem - mówi mł. aspirant Mirosława Rudzińska, rzecznik prasowy Komendy Wojewódzkiej Policji ze Szczecina.

Kierowca za to wykroczenie nie dostaje natomiast punktów karnych.

- Lepsze to niż np. 500 zł i 10 punktów za przekroczenie prędkości - mówi pan Andrzej.
Sposobów na wycelowane w auta kierowców obiektywy fotoradarów jest wiele. Ogólnie dzielą się one na dwie grupy: profesjonalne - wysokonakładowe, oraz "chałupnicze" - niskobudżetowe. Metoda na liścia należy do tych ostatnich, ale podobno wcale nie jest o wiele gorsza od tych, w które trzeba zainwestować. Coraz bardziej popularne staje się w Polsce właśnie majstrowanie przy tablicach rejestracyjnych.

Policjanci próbują przechytrzyć piratów drogowych i fotografują nie przód, a tył aut. Na zdjęciach nie widać jednak, kto kierował samochodem. Wówczas ustala się to po numerach rejestracyjnych właściciela samochodu. Wtedy ma on obowiązek udzielenia informacji, kto wówczas jechał pojazdem. Chyba, że kierowca na tylnej tablicy też ma liść...
LINK
garny - 26 Październik 2010, 09:45

No to jeszcze liścia muszę znaleźć - bo naklejkę tak mi w salonie umieścili, że wyłączona wycieraczka idealnie ją zasłania :)
delpiero - 26 Październik 2010, 22:22

Cytat:
Samochód z szefem Sztabu Wojskowego pędził z pożyczonym kogutem na dachu

Samochód z szefem Wojewódzkiego Sztabu Wojskowego w Lublinie pędził przez miasto z pożyczonym od strażaków kogutem na dachu. Wpadł na policyjnym fotoradarze.

O sprawie zaalarmował nas Czytelnik. Sprawdziliśmy. Pułkownik Roman Chojecki, szef Wojewódzkiego Sztabu Wojskowego, podróżował z Lublina na uroczystości w 2. Pułku Rozpoznawczym w Hrubieszowie w czerwcu.

Kiedy służbowy wóz WSW mijał Chełm, sfotografował go policyjny fotoradar umieszczony przy ul. Rejowieckiej. Policjanci przekazali sprawę Żandarmerii Wojskowej. Stamtąd zdjęcie trafiło do Wojskowej Prokuratury Garnizonowej w Lublinie.

– Kierowca szefa sztabu przekroczył prędkość – potwierdza płk Artur Chitrosz, szef lubelskiej WPG. – Używał też sygnałów świetlnych, czy popularnego koguta. Tymczasem, samochód nie był pojazdem uprzywilejowanym. Sprawę skierowaliśmy do sądu 18 października.

To oznacza karę dla kierowcy. Jego dowódca był tylko pasażerem, więc nie usłyszał zarzutów. – Jest mi bardzo przykro, że złamaliśmy przepisy i naraziliśmy innych użytkowników drogi – mówi płk Roman Chojecki.

– To był błąd kierowcy. Taka sytuacja już się nie powtórzy. Byliśmy spóźnieni i chcieliśmy jak najszybciej przejechać przez miasto. Dlatego użyliśmy koguta. Według policyjnego fotoradaru, jechaliśmy z prędkością 87 km/h.

Za tego typu wykroczenie grozi 6 punktów karnych i mandat w wysokości od 200 do 300 zł. Sprawa zakończyłaby się na sądowym wniosku przeciwko kierowcy. Ale do wojskowych prokuratorów trafił anonim, opisujący rzekome dodatkowe okoliczności zdarzenia.

Z listu wynika, że na uroczystości swoim służbowym samochodem jechał również komendant oddziału Żandarmerii Wojskowej w Lublinie. Razem z szefem sztabu mieli urządzić sobie wyścig do Hrubieszowa.

– Nie chcę tego komentować, bo mógłbym być stroną w sprawie – mówi płk Adam Włodarczyk, komendant lubelskiego oddziału ŻW. – Przekazaliśmy wszystko prokuraturze wojskowej właśnie po to, by zachować bezstronność. Poczekajmy na ustalenia.

Informacje z listu zdecydowanie dementuje szef lubelskiego sztabu. – To kłamstwo, nie było żadnego wyścigu – zapewnia płk Chojecki. – Daję na to moje oficerskie słowo honoru. Komendant żandarmerii był w Hrubieszowie, podobnie jak kilku innych dowódców. Podróżowaliśmy jednak osobno.

Służbowy samochód WSW nie powinien być wyposażony w koguta. Według autora listu, żandarmi sami pożyczyli sygnalizator sztabowcom.

– Koguta mieliśmy od strażaków – wyjaśnia płk Chojecki. – Dali nam go w czasie akcji powodziowej w Wilkowie, żebyśmy mogli sprawniej poruszać się po zagrożonym terenie.

Sprawdzą to garnizonowi śledczy. – Zbadamy jeszcze raz całą sytuację – zapewnia płk Chitrosz. – Zweryfikujemy wszystkie informacje zawarte w liście. Sprawą zajmą się również strażacy. Sprawdzą, czy kogut używany przez szefa sztabu, rzeczywiście należał do nich.
LINK
tqmeh - 27 Październik 2010, 07:59

Ale wtopa, pewnie ukręcą łeb spawie, ale smród pozostanie...
Misial - 28 Październik 2010, 09:34

www.tvn24.pl napisał/a:
"Jestem posłem. Pocałujcie mnie w d...."

PARLAMENTARZYSTKA PIS DO POLICJANTÓW

Posłanka PiS Anna Sikora - zatrzymana do kontroli przez policjantów - od razu zaczęła się awanturować, wymachując parlamentarną legitymacją. - Jestem posłem. Pocałujcie mnie w d..." - wykrzykiwała. Groziła też funkcjonariuszom, że jeszcze ich załatwi. O sprawie została powiadomiona prokuratura - pisze "Super Express".
Policjanci zatrzymali posłankę do kontroli na ul. Mickiewicza, niedaleko domu Jarosława Kaczyńskiego. Chcieli jej wlepić 200 złotych mandatu za to, że rozmawiała przez telefon komórkowy podczas jazdy. Ta jednak od razu zwymyślała funkcjonariuszy.

- Zanim otworzyli usta, zaczęła wymachiwać legitymacją poselską. Krzyczała, że jest posłem i zwolni ich z pracy. "Możecie mnie w d... pocałować" warknęła. A na koniec dodała jeszcze, że ich załatwi - relacjonuje jeden z policjantów.

"Badamy sprawę"

Funkcjonariusze: sierż. szt. Tomasz Popielarski i st. sierż. Marcin Rekus poinformowali o incydencie przełożonych. Zawiadomili też o tej sprawie prokuraturę

- Mogę potwierdzić, że wpłynęła do nas notatka służbowa sporządzona przez funkcjonariuszy policji na temat incydentu z posłanką Sikorą - mówi Katarzyna Szyfer, szefowa Prokuratury Rejonowej Warszawa-Żoliborz. I dodaje: - Będziemy wyjaśniać tę sprawę.

Posłanka nie skomentowała sprawy, była nieuchwytna, milczał także jej telefon.

"Wy gnoje..."

To nie pierwsze takie odzywki posłanki PiS pod adresem stróżów prawa. Kiedy w lipcu wybuchł spór o halę KDT w Warszawie, Sikora przyjechała pod halę, by bronić kupców (sama była w zarządzie KDT).

- Wstydźcie się, że jesteście Polakami. Pojedziecie na szparagi do Niemczech. Wy gnoje, buraki! - krzyczała do straży miejskiej i ochroniarzy.

Szkoda, że Rysiek C. nie może dalej działać :(

piotreg - 28 Październik 2010, 09:46

Misial napisał/a:
Wy gnoje, buraki! - krzyczała do straży miejskiej i ochroniarzy.

Wpuścić taką do sejmu :!:

Misial - 28 Październik 2010, 12:35
Temat postu: Re: Codzienny przegląd prasy
OJCIEC napisał/a:
Zastanawiałem się, czy jednak nie do Strefy Śmiechu, ale powiedzmy, że nadaje się tutaj :smile:

Ojciec, powiem krótko...

POWTARZASZ SIĘ, looknij kilka postów wyżej :!:

Dać mu ostrzeżenie :!:

OJCIEC - 28 Październik 2010, 13:15

O kuna! Biję się w piersi i edytuję :!: :grin:
phonemaniac - 29 Październik 2010, 08:03

Cytat:
Alkolaser - kierowco, strzeż się!

Rosjanie mają nową broń walce z plagą pijanych kierowców - informuje RMF FM. To alko laser - jedyny na świecie przyrząd, który potrafi rozpoznać opary alkoholu w kabinie przemieszczającego się samochodu.

Na razie jest tylko jeden testowy alkolaser, ale za dwa lata ten sprzęt ma być już powszechnie wykorzystywany. Jak tłumaczył jeden z policjantów, alkolaser potrafi wykryć od jednego do trzech promili - tzn. złapie kierowcę, który wypił litr piwa lub 100 gram wódki.

Alkolaser potrafi sprawdzić samochód jadący nawet z prędkością 120 kilometrów na godzinę. Ponieważ jednak określa ilość alkoholu w powietrzu, to i tak nie będzie się bez kontroli - bo wydychać mógł przecież pasażer.

LINK

lukaszr - 29 Październik 2010, 10:22

Czasami można trafić zimowy płyn do spryskiwaczy z tak niesamowitą zawartością jakiegoś denaturatu czy czegoś, że po spryskaniu szyb nie da się wysiedzieć w środku samochodu. Skali by zabrakło :twisted:
spit - 29 Październik 2010, 15:31

Cytat:
Będzie można jeździć 140 km/h!

Będzie można szybciej jeździć po polskich drogach. Sejm przyjął zmiany do ustawy "Prawo o ruchu drogowym" i podwyższył prędkość maksymalną na autostradach do 140 km/h.
Maksymalna dopuszczalna prędkość na dwujezdniowych drogach ekspresowych podniesiona zostanie do 120 km/h.
Przyjęte przez Sejm przepisy pozwalają tak naprawdę jeździć jeszcze szybciej, ponieważ wprowadzają margines błędu dla radarów i fotoradarów. Wynosi on 10 kilometrów na godzinę. Oznacza to, że jadąc autostradą 150 km/h nie zostaniemy ukarani. Mandat grozi nam dopiero, gdy na liczniku pojawi się 151 km/h.

Decyzje o podnoszeniu prędkości maksymalnej zawsze wywołują dyskusje. Trzeba jednak pamiętać, że na autostradach - gdzie obowiązuje do tej pory ograniczenie do 130 km/h doszło w zeszłym roku tylko do 237 wypadków. To jedynie 0,6 proc. wszystkich tego typu zdarzeń! Mimo dużych prędkości, na autostradach zginęły tylko 43 osoby, co stanowi dokładnie 1 proc. wszystkich ofiar śmiertelnych na polskich drogach.

LINK

OJCIEC - 29 Październik 2010, 21:43

Cytat:
Alkolaser - kierowco, strzeż się!

Rosjanie mają nową broń ...

A tutaj Klik pada kluczowe zdanie:
Cytat:
"Czujnik wykrywa obecność oparów alkoholu w kabinie samochodu poprzez przednią szybę, pod warunkiem, że nie ma ona filtrów przeciwsłonecznych"

Lipa :neutral:
Choć na Łady i Żiguli z pewnością jak znalazł :grin:

Misial - 30 Październik 2010, 12:17

Kierowca lat 76, jechał na spotkanie 200km/h
andrzej59 - 30 Październik 2010, 21:49
Temat postu: Fotoradar karał za przepisową jazdę
Cytat:
Fotoradar karał za przepisową jazdę

Jeśli tarcza antyrakietowa w Redzikowie miałaby działać tak, jak jeden z tamtejszych fotoradarów, to lepiej żeby w ogóle nie powstała. Robił on zdjęcia prawidłowo jadącym samochodom, a komputer wystawiał mandaty na... 0 złotych. Strażnicy mówią o "błędzie systemu".



Jeden z czytelników "Głosu Pomorza" dostał niedawno mandat. Z opisu wynikało, że na terenie, gdzie jest ograniczenie do 50 km/h, jechał 43 km/h. Na dowód fotoradar zrobił mu zdjęcie. Straż Gminna w Kobylnicy postanowiła ukarać go karą w wysokości 0 złotych.

"Nie zareagowałem na list przysłany przez strażników. Czekam, kiedy zostanę wezwany do sądu, bo nie zapłaciłem mandatu" - ironizuje w "Głosie Pomorza" czytelnik.

Czy tak faktycznie się stanie? "To przez błąd systemu. Zanim jednak go wychwyciliśmy, poczta zdążyła wysłać cztery takie bezsensowne mandaty. Już wysłaliśmy do zainteresowanych listy z przeprosinami. Mandaty mogą wyrzucić albo zachować sobie na pamiątkę" - tłumaczy Aleksander Tarnogrodzki, dyżurny strażnik w Straży Gminnej w Kobylnicy.

Dlaczego jednak w ogóle mandaty wysłano? Okazuje się, że są one drukowane bezpośrednio na poczcie, a tam nikt ich nie sprawdza.

Link

Najciekawsze jest ostatnie zdanie:
(...) Okazuje się, że są one drukowane bezpośrednio na poczcie, a tam nikt ich nie sprawdza. :shock: :?: :?:

OJCIEC - 30 Październik 2010, 23:33

Cholewa, ciekawe :shock:
Misial - 31 Październik 2010, 09:56

www.poslkieradio.pl napisał/a:
24 proc. badanych przyznaje się do prowadzenia po alkoholu

Ponad 72 procent badanych przyznaje, że podczas akcji policyjnych takich jak "Akcja Znicz" jeździ ostrożniej - tak wynika z badania Homo Homini dla Polskiego Radia.

18 procent badanych przyznało, że akcje policyjne nie mają wpływu na ich zachowanie się na drodze. Prezes Instytutu Homo Homini Marcin Duma mówi, że do świadomości Polaków trafiają apele policji, z drugiej strony, według politologa - Polacy zapewne obawiają się mandatów.

Na pytanie czy kiedykolwiek zdarzyło się Panu/Pani prowadzić samochód po spożyciu alkoholu, "tak"odpowiedziało 24 procent badanych, a "nie" ponad 76 procent. Marcin Duma uważa, że to niepokojące dane.

Z badania wynika także, że 96 procent respondentów nie wsiadłoby do samochodu, który miałaby prowadzić osoba po spożyciu alkoholu. Ponad 3 procent badanych przyznało jednak, że nie zareagowałoby, gdyby chodziło o osobę bliską.

67 procent badanych przyznało, ze sporadycznie przekracza dozwoloną prędkość. Według sondażu, często robi to 12 procent badanych, a przepisów drogowych nie łamie 16 procent. Sondaż przeprowadzono telefonicznie na reprezentatywnej grupie 1090 osób w dniu 29 października 2010 roku. Błąd oszacowania wynosi 3 procent, a poziom ufności 0,95.

Źródło: Polskie Radio

OJCIEC - 31 Październik 2010, 10:07

TRAGEDIA :!: :cry:
garny - 31 Październik 2010, 16:47

Ciekawe ilu się nie przyznało.
Ja należę do 18 procentowej bandy, jak dobra nalewka :)

Ozma - 31 Październik 2010, 18:17

garny napisał/a:
Ja należę do 18 procentowej bandy (...)

Ja również.
Ale też z dumą należę do tej 76-procentowej... :cool:

garny - 31 Październik 2010, 18:58

Chyba 67% :)
jojo - 31 Październik 2010, 19:03

No dajcie spokój, to że ktoś "prowadził po alkoholu" to jeszcze niczego nie dowodzi. Zróbcie takie samo badanie na zachodzie - zobaczycie ilu tam jest "pijanych morderców" za kółkiem... :evil:

PS. Tak, należę do tych 24%, a pijak to taki jestem, że hoho :lol:

Ozma - 31 Październik 2010, 19:27

garny napisał/a:
Chyba 67 % :)

W tym przypadku, to chyba jednak do 12%...

Misial - 2 Listopad 2010, 14:25

Gazeta Wyborcza, z dn. 02.11.2010r. napisał/a:
200 km/h. Pirat drogowy z Chin uciekał policji

1500 złotych mandatu dostał obywatel Chin, który nie zatrzymał się do kontroli drogowej. Mężczyzna uciekając przed funkcjonariuszami kilkakrotnie spowodował zagrożenie dla siebie i innych uczestników ruchu drogowego.

W poniedziałek w miejscowości Kostowiec policjanci pruszkowskiej drogówki zauważyli jadącą z dużą prędkością skodę. Radar wskazał przekroczenie dopuszczalnej szybkości o 85 kilometrów. Kierowca nie zareagował na sygnał do zatrzymania i funkcjonariusze natychmiast ruszyli w pościg.

Jadące w kierunku Warszawy auto rozwijało ogromną prędkość. Wideorejestrator wskazał ponad 200 kilometrów na godzinę. Kierowca wciąż nie reagował na sygnały nakazujące zatrzymanie. Chcąc zgubić pościg sygnalizował skręt w lewo, a wykonywał manewr w prawo. Ignorował sygnalizacje świetlną.

Funkcjonariuszom udało się zablokować drogę uciekinierowi w miejscowości Kajetany. 29-letni obywatel Chin został ukarany mandatem w wysokości 1500 złotych, za przekroczenie prędkości, niezatrzymanie się do kontroli drogowej oraz przejazd przez skrzyżowanie na czerwonym świetle. Jak tłumaczył interweniującym policjantom, spieszył się na Okęcie.



Źródło: Gazeta Wyborcza

Pytanie brzmi: W końcu co pokazywało: radar czy wideorejestrator ;)

BluesW. - 2 Listopad 2010, 14:34

A bo to mało razy Panowie z obsługi VR suszą w przydrożnych krzakach...
Może w Chinach ścigają rikszami i myślał, że tutaj jest niedościgniony :twisted:

piotreg - 3 Listopad 2010, 16:40

Mnie ciekawi kwota mandatu. Skąd oni wzięli kwotę 1500zł :o
Przecież max. kwota mandatu to 1000zł :!:

Fear - 3 Listopad 2010, 17:10

Cytat:
Podpisano umowę na e-myto

Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad oraz konsorcjum Kapsch podpisały umowę na zaprojektowanie, dostawę oraz obsługę Krajowego Systemu Poboru Opłat - poinformował rzecznik GDDKiA Marcin Hadaj. System ma być gotowy 1 lipca 2011 roku.

Jak poinformował rzecznik, spodziewane zyski Skarbu Państwa wynikające z zainstalowania systemu, do 2018 roku wyniosą 19,5 mld zł. "Wielkość przychodów z systemu ETC (Krajowego Systemu Poboru Opłat) w ciągu obowiązywania umowy, czyli w latach 2011-2018 szacowana jest na 19,5 mld zł.

System obejmie docelowo ok. 2000 km autostrad, 5000 km dróg ekspresowych i 600 km dróg krajowych. W poszczególnych latach przychody Skarbu Państwa będą wynosić od ponad 360 mln zł do 3,7 mld zł" - poinformował rzecznik w komunikacie.

Konsorcjum Kapsch deklaruje, że wybuduje system za 4,9 mld zł. Konkurencyjna oferta konsorcjum MyToll opiewała na 6,5 mld zł.

System, który zastąpi winiety dla ciężarówek i autobusów (pojazdów powyżej 3,5 t.), ma zostać uruchomiony 1 lipca 2011 r. Elektroniczny system poboru opłat, w przeciwieństwie do innych metod, takich jak np. winiety, uzależnia wysokość pobieranej opłaty za przejazd od faktycznej liczby przejechanych kilometrów.

Samochody korzystające z systemu mają być wyposażone w niewielkie przekaźniki, natomiast na płatnym odcinku autostrady, zostanie umieszczone urządzenie z anteną. Dzięki systemowi mikrofalowemu antena "skomunikuje" się z zamontowanym w pojeździe urządzeniem, a na pojazd "nałożona" zostanie opłata. Wysokość opłat i szczegóły techniczne nie są jeszcze znane.

Kapsch wprowadził taki system w Austrii, Czechach i Szwajcarii. Ostatni kontrakt został podpisany z Republiką Południowej Afryki.

LINK

Płać za dziury w drodze...

Misial - 3 Listopad 2010, 17:43

Gazeta Wyborcza napisał/a:
"Centrum Nauki Kopernik powinno nosić imię Lecha Kaczyńskiego"

Szef klubu PiS Mariusz Błaszczak razem z warszawskimi radnymi zaapelował "o to, żeby Centrum Nauki Kopernik nosiło imię śp. profesora Lecha Kaczyńskiego". - Tego wymaga zwykła ludzka przyzwoitość - powiedział poseł Prawa i Sprawiedliwości Adam Hoffman.

Źródło

Kurna, niedługo to każda nowa ulica, placyk, rondo, szkoła będzie nosiła jego imię...

Pytanie, czy takie brzemie uniesie :lol: :lol: :lol: :lol: :lol:

delpiero - 4 Listopad 2010, 08:21

Cytat:
Ford Taurus Stealth

Samochody produkowane przez Forda często trafiają do służby w policji. Na targach tuningu SEMA, amerykańska marka zaprezentowała koncepcyjny radiowóz wzorowany na samolocie. Inspiracją dla twórców samochodu był szpiegowski samolot SR-71 Blackbird, który na przełomie lat 50. i 60. zeszłego stulecia został zbudowany na zlecenie CIA. Koncepcyjny radiowóz powstał na bazie Forda Taurusa. Styliści zdecydowali, że auto zostanie wyposażone w przeprojektowaną atrapę chłodnicy, obniżone zawieszenie i 22-calowe felgi. Te zmiany sprawiły, że już samym wyglądem samochód może wzbudzać respekt. Wnętrze auto zostało wyposażone w szereg elementów wykorzystywanych przez policjantów w codziennej pracy tj. komputer czy radiostacja, jednak wszystkie one zostały sprytnie ukryte w specjalnych schowkach. Twórcy auta podkreślają, że dzięki takiemu rozwiązaniu, osoby postronne nie będą miały podstaw, do podejrzewania, że samochód jest radiowozem.








LINK
OJCIEC - 4 Listopad 2010, 09:08

Całkiem, całkiem ten nowy Taurus :smile:
OJCIEC - 4 Listopad 2010, 14:01

Cytat:
Polski "alkolaser" czeka na inwestora

Polski odpowiednik rosyjskiego "alkolasera", czyli urządzenia na odległość wykrywającego opary alkoholu w samochodzie, opracowali naukowcy z Wojskowej Akademii Technicznej. Patent już jest, ale na budowę prototypu potrzeba pieniędzy.

Jak poinformował współtwórca wynalazku dr inż Jan Kubicki z Instytutu Optoelektroniki Wojskowej Akademii Technicznej, polskie urządzenie różni się nieco od rosyjskiego "alkolasera", którego prototyp został zaprezentowany pod koniec października.

"Oni to skonstruowali w formie tzw. suszarki, podobnej do ręcznych radarów policyjnych. My zaproponowaliśmy zestaw stacjonarny. To jest bramka, która z jednej strony składa się z urządzenia wysyłającego promieniowanie, a po drugiej stronie ulicy jest odbiornik, dokonujący analizy tego promieniowania, po przejściu przez wnętrze samochodu. Na górze znajduje się kamera, podobnie jak w fotoradarze. System, po wykryciu oparów w pojeździe wysyła informację do patrolu policji, czekającego dalej przy drodze" - tłumaczył naukowiec.

Jak dodał, zasada działania obu urządzeń jest podobna, oba analizują zmiany, jakie wywołało w wiązce lasera przejście przez powietrze, zawierające opary alkoholu. Jednak polski "alkolaser", czy raczej "alkoradar", dokonujący pomiaru przez boczne szyby samochodu byłby skuteczniejszy, niż rosyjska "suszarka" używana do pomiarów przez szybę przednią. Przy czym prędkość samochodu mijającego bramkę nie ma znaczenia.

"Impuls laserowy przemieszcza się z jednej strony ulicy na drugą z prędkością światła. W porównaniu z tym, samochód jadący z prędkością 150 km na godzinę praktycznie stoi. Żaden pijany kierowca się nie prześliźnie" - podkreślił Kubicki.

Zastrzegł jednak, że patrol policji i tak będzie musiał sprawdzić każdy namierzony przez "alkoradar" samochód, bo opary mogą pochodzić z oddechu pijanego pasażera lub np. z alkoholu rozlanego w aucie. "Urządzenie wskazuje jedynie podejrzane pojazdy. Ale to i tak byłoby skuteczniejsze niż wyrywkowa kontrola" - zaznaczył wynalazca.

Przy czym, jak mówił, chociaż projekt urządzenia został opatentowany i zaprezentowany na konferencji naukowej już w maju tego roku, to na razie nie ma widoków na produkcję bramek i zastosowanie ich na polskich drogach, bo uczelnia nie ma funduszy na wdrożenie wynalazku.

"Robiliśmy eksperymenty laboratoryjne, z których wynika, że urządzenie jest bardzo czułe i dokładne, ale nie mieliśmy żadnego finansowania. Żeby zbudować zestaw demonstracyjny, a następnie zamontować go i przetestować w realnych warunkach drogowych potrzeba ok. 1,2 mln złotych" - powiedział Kubicki.

Według niego, w przyszłości, gotowy zestaw, kosztowałby 100-200 tys. zł.

Link

spit - 4 Listopad 2010, 15:13

Cytat:
"Skuteczny sposób na drogówkę?"

Choć używanie antyradarów jest zabronione, to część kierowców z nich korzysta. Czy mają oni szansę na uniknięcie mandatu? Przed radarami można się bronić. Korzystanie z antyradaru to zajęcie dla ludzi o mocnych nerwach. Urządzenie przyklejone do przedniej szyby lub słony przeciwsłonecznej bardzo rzuca się w oczy. Tym bardziej, że ma charakterystyczny kształt, nie do pomylenia np. z nawigacją satelitarną. Gdy policja złapie nas na używaniu antyradaru, trudno będzie liczyć na pobłażanie. Sprawdziliśmy, jak w praktyce wygląda korzystanie z tego typu "asystenta".
Który najlepszy? Test przeprowadziliśmy z wykorzystaniem urządzeń produkowanych przez Zurad: radaru, fotoradar i lidaru, czyli laserowego miernika prędkości (firma jest głównym dostawcą tego typu sprzętu dla polskiej policji). Do walki z nimi stanęło pięć antyradarów z różnych półek cenowych. Najtańsze z testowanych urządzeń kosztowało nieco ponad 200 zł, najdroższe oznaczało wydatek ponad 10-krotnie większy. Na pozór takie rozbieżności nie powinny mieć miejsca, według zapewnień producentów cała piątka ma wykrywać każdy rodzaj sygnału emitowanego przez mierniki prędkości będące w wyposażeniu policji i straży miejskich. Zresztą nie tylko w Polsce - sprzęt wykorzystywany przez służby na całym świecie działa na takich samych częstotliwościach. W związku z tym antyradar kupiony za granicą będzie też działał w naszym kraju.
W przypadku niemal wszystkich urządzeń fotoradar nie okazał się groźnym przeciwnikiem. Powód? Bez przerwy wysyła sygnały radiowe, które przez to są najłatwiejsze do wykrycia przez antyradar.
Sprawa komplikuje się w przypadku radaru ręcznego. Ten wysyła fale radiowe tylko w momencie dokonywania pomiaru. Antyradar jest w stanie zapobiec zatrzymaniu przez policję tylko wtedy, gdy pomiar został wykonany na innych autach jadących przed nami. W takiej sytuacji wszystkie testowane urządzenia sprawdziły się, ale najdroższe ostrzegały z większej odległości. Gdy jednak jedziemy pierwsi, żaden antyradar nie pomoże.

Najtrudniejszym wyzwaniem okazał się miernik laserowy. Można przyjąć, że wykrywanie jego wiązki jest bezużyteczną funkcją. Ostrzeżenie równa się zmierzeniu prędkości, zatem w praktyce nic nie daje. Co gorsza, nie pojawia się nawet przy każdym pomiarze (w przypadku trzech urządzeń wręcz nigdy). Przewaga najdroższych urządzeń polega na jednoznaczności ich wskazań. Pozwalają na łatwiejsze odróżnienie rzeczywistych kontroli prędkości od fałszywych alarmów powodowanych np. przez sygnalizację świetlną czy czujniki przy drzwiach auta. Każde emituje niepotrzebne ostrzeżenia, co po pewnym czasie zaczyna irytować. Trzeba pamiętać, że antyradary nie wykryją obecności radiowozu z wideorejestratorem, ponieważ ten do pomiaru nie używa radaru czy lasera.

Pamiętajmy, że posiadanie antyradaru jest legalne, jednak za jego używanie grozi mandat 500 zł oraz 3 punkty karne.

Test antyradararów pokazał że:

1. Wszystkie urządzenia wykrywają radarowe mierniki prędkości z zapasem dającym szanse na odpowiednie zmniejszenie prędkości.

2. Nie można liczyć na to, że antyradar ostrzeże nas przed kontrolą za pomocą lasera.

3. O przydatności urządzenia decyduje przede wszystkim jednoznaczność wskazań. Najdroższe urządzenia wykazały dużą przewagę.

4. Nawet najdroższe antyradary wysyłają fałszywe ostrzeżenia. Wynika to z zasady ich działania, reagują na każdy odebrany sygnał.

Jak działa policyjny sprzęt?

Fotoradar

Urządzenie cały czas wysyła fale radarowe, które po odbiciu od auta wracają do fotoradaru. Antena antyradaru przechwytuje sygnał i ostrzega o tym kierowcę.

Radar ręczny

Zasada działania taka sama jak fotoradaru. Urządzenie wysyła fale, kiedy policjant naciśnie spust (wykonuje pomiar). I tylko wtedy sygnał może odebrać antyradar.

Lidar

Mierzy prędkość za pomocą wiązki światła w podczerwieni. Antyradar wyposażony jest w czujnik światła promieni lasera. Po jego wykryciu ostrzega kierowcę.

Tekst pochodzi z tygodnika MOTOR

LINK

woju13 - 4 Listopad 2010, 19:06

Cytat:
Pogromca strażników miejskich



Znają go już chyba wszyscy strażnicy miejscy z okolic województwa lubuskiego. W internecie można znaleźć kilkanaście filmów, na których Emil (nazwiska nie chce ujawnić) nagrywa strażników, gdy ci robią zdjęcia fotoradarem. Zdaniem mężczyzny funkcjonariuszom wcale nie chodzi o poprawę bezpieczeństwa, a jedynie wystawienie jak największej liczby mandatów.

- Wszystko zaczęło się prawie rok temu. Wtedy po raz pierwszy nagrałem fotoradar. Zanim go znalazłem musiałem przejechać pięć razy wzdłuż tej samej drogi. Okazało się, że stoi pod zielonym płotem przemalowany na zielono - mówi nasz rozmówca. Emil zarzuca strażnikom miejskim, że ci umyślnie starają się tak ukryć urządzenie żeby jak najmniej kierowców zdjęło przed nim nogę z gazu i tym samym dostało mandat.

Na jednym z ostatnich filmów widać fotoradar stojący pod płotem przed przejściem dla pieszych - Ubrany w gustowne szare wdzianko - dodaje Emil. Po chwili do mężczyzny podchodzą dwie osoby (strażnik miejski oraz właściciel fotoradaru). W następnym ujęciu widać jak sprzęt jest pakowany do samochodu przez jednego z tych nich. Po chwili słyszymy jak właściciel urządzenia informuje autora filmu, że został narażony na starty finansowe, a strażnik miejski przytakuje i dopowiada, że on też czuje się poszkodowanym.

- W tej sprawie niedługo wpłynie doniesienie do prokuratury. Ten pan zmontował to nagranie. Tam chodziło o to, że on naraża nas na to, że nie możemy wykonywać swoich czynności służbowych. Odmówił wylegitymowania się oraz utrudniał nam pracę - mówi jeden ze strażników miejskich. Z relacji funkcjonariusza wynika, że sytuacja trwała godzinę natomiast film z Internetu to tylko kilka minut wyciętych z całości. - Po tym jak nie chciał się wylegitymować przyjechała policja. Dziwi mnie, dlaczego tego nie pokazał. Nasza działalność jest zgodna z prawem. Staliśmy przy drodze krajowej przy przejściu dla pieszych gdzie zginęło kupę ludzi - dodaje strażnik.

Fotoradar samoobsługowy

Kanał youtube z filmami Emila znajduje się w pierwszej dziesiątce najczęściej oglądanych. Wśród jego nagrań znajdują się też takie, na których widać fotoradar pozostawiony przy drodze bez nadzoru. - Ten strażnik stanął w dobrym miejscu, bo przy szkole gdzie jest ograniczenie do trzydziestu, ale z kolei on wychodził z tego samochodu, łaził i porzucał ten fotoradar - omawia jedno ze swoich nagrań.

Na innym z filmów widać fotoradar stojący przy drodze zaraz przed przejściem dla pieszych. Emil utrzymuje, że w tym przypadku również urządzenie było pozostawione samo sobie. Komendant Straży miejskiej ze Słubic nie zgadza się z tym i podkreśla, że sprzęt cały czas był pilnowany przez funkcjonariusza - To nagranie jest zupełnie nieprawdziwe, a wręcz skandaliczne - mówi Wiesław Zackiewicz. Jak zostaliśmy poinformowani fotoradar stał przy jedynym w miejscowości przejściu dla pieszych obok przystanku autobusowego - Cały czas w odległości trzydziestu metrów od tego pana był strażnik, który obserwował. Zadzwonił do mnie. Nie kazałem mu interweniować wobec tego pana, ponieważ nie było podstaw. - mówi komendant.

- Ten pan jest znanym miłośnikiem fotoradarów i straży miejskich w województwie. Poza tym tytuł "Straż biznesowa" moją straż obraża. W tym przypadku ja uważam, że jesteśmy przez tego pana poszkodowani. Jeśli zależałoby temu panu na obiektywnym reportażu to zapytałby mieszkańców w tej miejscowości czy jest potrzebny fotoradar czy nie - dodaje komendant Zackiewicz.

Z informacji uzyskanych w Słubicach wynika, że w tym roku wpływy z mandatów wystawionych przez straż miejską z tej miejscowości wyniosą około 200 tys. złotych przy piętnastoosobowej załodze.

Fotoradarowe kłusownictwo

Na początku września informowaliśmy o wniosku posłów lewicy do NIK w sprawie zbadania procedur związanych z ustawianiem fotoradarów przez gminy. Szczególne wątpliwości parlamentarzystów budzi współpraca gmin z prywatnymi firmami podnajmującymi swoje urządzenia i zajmującymi się obróbką zdjęć, które później - za pośrednictwem straży gminnej - są wysyłane do kierowcy wraz z mandatem.

- W ostatnim czasie mamy do czynienia z kłusownictwem radarowym, które przejawia się wieloma patologiami. Fotoradary, które miały przyczynić się do poprawy bezpieczeństwa ruchu drogowego stały się dla gmin maszynką do zarabiania pieniędzy - mówił wówczas Marek Wikiński z Klubu Lewicy. Gminą rekordzistką w tej dziedzinie jest gmina Biały Bór (woj. Zachodniopomorskie). W 2009 roku zakładano, że gmina zarobi na mandatach z fotoradarów 3,5 miliona zł. Udało się zarobić 6,2 miliona złotych. Plan na ten rok zakłada 7 milionów. - Burmistrz tej gminy powiedział, że największą tragedią dla miasta jest to, kiedy w mieście jest tłok i nie ma płynnego ruchu, bo to oznacza dla fotoradarów brak pracy - komentował Wiesław Szczepański z lewicy.

Gminy Kęsowo (woj. Kujawsko-Pomorskie) w 2009 roku na fotoradarach zarobiła 2,7 mln złotych. Założyła, że w tym roku uzyska z fotoradarów 3,5 mln zł, co oznacza 57,6 proc. dochodów własnych gminy.

Idzie nowe

W zeszłym miesiącu Sejm przyjął nowelizację prawa o ruchu drogowym. Parlamentarzyści chcieli w ten sposób skończyć z wykorzystywaniem fotoradarów do zarabiania pieniędzy. Zgodnie z nowymi przepisami z dróg mają zniknąć atrapy fotoradarów. Strażnicy miejscy nie będą już mogli ustawiać radarów gdzie im się podoba. O lokalizacji będzie decydować policja.

Podczas pomiaru prędkości funkcjonariusze będą musieli stać w miejscu dobrze widocznym i oznaczonym. Posłowie chcą by korzystali np. z przenośnych znaków drogowych. Dzięki temu kierowcy będą zwalniać w miejscu niebezpiecznym.

Oprócz tego wszystkie środki uzyskane z mandatów za wykroczenia zarejestrowane przez fotoradary samorząd będzie musiał przeznaczać na poprawę bezpieczeństwa ruchu drogowego albo na infrastrukturę drogową. Dzięki temu pieniądze na płacenie prywatnym firmom za obsługę fotoradarów będą musiały pochodzić z innych środków.

Link

piotreg - 4 Listopad 2010, 20:19

No i skończyło się rumakowanie... :mrgreen:
lukaszr - 4 Listopad 2010, 20:58

A co już go skazali i osadzili w więzieniu? :razz:
piotreg - 4 Listopad 2010, 22:02

I co :?: Napiszemy teraz 40. postów, w których sobie pogdybamy :?: Trafił na <SG> , która sobie nie pozwoliła na za wiele.
Zauważ, że jego ostatnie filmiki były już w nieco spokojniejszym tonie...

lukaszr - 4 Listopad 2010, 22:31

Spoko. Poczekam na rozwój sytuacji.
delpiero - 5 Listopad 2010, 20:57

Cytat:
Unia Europejska testuje nowe fotoradary

Strzeżcie się jeżdżąc po Niemczech, Francji, Austrii i Finlandii.

Na projekt przeznaczono 8,2 miliona euro. Zadanie polega na stworzeniu systemu fotoradarów, które nie tylko udokumentują wyczyny kierowców przekraczających dozwoloną prędkość, ale będą w stanie wychwycić kierowców, którzy nie utrzymują bezpiecznej odległości za poprzedzającymi autami, jeżdżą bez pasów i nie dostosowują prędkości do warunków jazdy.

Fińskie centrum rozwoju VTT, które pracuje nad tym projektem, przygotowało kamerę z bezprzewodowym dostępem do sieci policyjnej. Całość zamontowana jest na przyczepie i może być łatwo przetransportowana w dowolne miejsce.

Trwają testy tego typu urządzeń w Niemczech, Francji, Austrii i Finlandii. Jeśli sprzęt będzie sprawował się bez zastrzeżeń, fotoradary będą pilnowały porządku w całej Europie już za 3 lata.





LINK
spit - 5 Listopad 2010, 22:25

Rany, widząc taki kombajn każdy zwolni, nie z obawy o zdjęcie, ale z ciekawości.
piotreg - 6 Listopad 2010, 09:12

Ja to bym z wrażenia chyba stanął i dalej nie pojechał... :grin:
OJCIEC - 8 Listopad 2010, 13:24

Cytat:
Nie będzie mandatowej abolicji

Czy da się uniknąć zapłacenia mandatu? Nie da się, choć kilka dni temu, takie właśnie informacje pojawiały się w różnych mediach. W zamian za to, można rozłożyć mandat na raty - informuje "Rzeczpospolita".

Rzekomą mandatową abolicją mieli zostać objęci mieszkańcy jednej z pomorskich gmin, jednak tak się nie stanie.

Wójt Kobylnicy zdementował plotki, zaznaczając, że osoby na które została założona grzywna, mogą starać się o rozłożenie płatności na raty.

Na terenie gminy znajdują się 4 maszty, na których zamontowane są fotoradary. Każde urządzenie jest oznakowane i zaakceptowane prze policję.

Link

OJCIEC - 8 Listopad 2010, 18:03

Cytat:
Auta z LPG na celowniku policji!

Policjanci Wydziału Ruchu Drogowego KMP w Szczecinie w trakcie rutynowych kontroli pojazdów poddawali dodatkowej kontroli samochody z silnikami zasilanymi gazem.



Do kontroli szczelności instalacji LPG policjanci używali detektora stężenia gazu CGS-20DN. Urządzenie wykrywa nawet najmniejsze nieszczelności instalacji gazowej. Fakt ulatniania się LPG do otoczenia jest sygnalizowany optycznie i akustycznie.

W pierwszej kolejności policjanci sprawdzali trzeźwość kierującego pojazdem, wymagane dokumenty, wyposażenie pojazdu i jego stan techniczny. W chwili stwierdzenia zasilania gazowego w danym samochodzie, policjanci dokonywali sprawdzenia szczelności instalacji.

Wyniki okazały się zaskakująco dobre. Policjanci nie stwierdzili nieszczelności w żadnym ze skontrolowanych pojazdów. Funkcjonariusze mieli natomiast więcej zastrzeżeń do kierujących. 44 zostało ukaranych za wykroczenia drogowe - przede wszystkim przekroczenie dozwolonej prędkości, korzystanie z telefonu podczas jazdy, nie zapięte pasy bezpieczeństwa i nie stosowanie się do wskazań sygnalizacji świetlnej.

Policjanci zatrzymali trzy prawa jazdy za prowadzenie pojazdu po spożyciu alkoholu - w dwóch przypadkach funkcjonariusze stwierdzili, że kierowcy wsiedli za kółko po użyciu alkoholu. Trzeci z zatrzymanych był nietrzeźwy. Nietrzeźwy okazał się 44-letni kierowca, który jadąc do pracy miał we krwi 0,7 promila alkoholu.

Link

OJCIEC - 9 Listopad 2010, 13:07

Cytat:
Pędzące auto straży miejskiej - taki film to za mało

Koniec sprawy pędzącego przez miasto samochodu straży miejskiej i płocczanina, który go nagrał. Policja umorzyła postępowanie. A właściwie - dwa postępowania.



Ta sprawa kilka miesięcy temu budziła ogromne emocje. Przypomnijmy - nasz czytelnik przysłał do redakcji "Gazety" maila z załączonym do niego filmem. Pisał, że 11 lipca, około południa, jechał ul. Chopina. Wtedy wyprzedził go wóz straży miejskiej. Bez włączonego koguta. Za to bardzo szybko.

Kierowca wspominał, że odniósł wrażenie, jakby przy swoich 50 km na godz. stał w miejscu. I wcale nie ukrywał, że trochę się zezłościł.

Pomyślał, że straż miejska bezwzględnie karze kierowców nawet za minimalne przekroczenie prędkości, sama tymczasem pędzi bez opamiętania.

Przyspieszył więc, ruszył za strażnikami. I zaczął nagrywać - to ich samochód, to swój prędkościomierz.

Twierdzi, że przy ograniczeniu do 50 km na godz. strażnicy jechali ok. 90. Za znakiem ograniczającym prędkość do 40 km na godz. zwolnili do około 80.

Wrzuciliśmy film do portalu Gazeta.pl. Straż go obejrzała, obiecała, że sprawę wyjaśni i jeśli okaże się, że strażnicy nie mieli powodu, by tak pędzić, ukarze ich (w grę wchodziło np. obcięcie premii czy skierowanie na piesze patrole). Zadeklarowała, że jeśli policja będzie chciała ukarać prowadzącego radiowóz mandatem, służy jego imieniem i nazwiskiem. Rzecznik straży Jolanta Głowacka dziękowała nawet za sygnał kierowcy, który nagrał strażników, mówiła, że będzie to przestrogą dla innych municypalnych.

I rzeczywiście, straż poinformowała komendę policji, który ze strażników prowadził tego dnia samochód. Ale przy okazji... złożyła zawiadomienie dotyczące kierowcy, który wóz strażników nagrał. - Ponieważ na filmie widać, że człowiek ten ewidentnie przekracza prędkość. I stwarza też zagrożenie - tłumaczyła rzecznik.

Zapewniała, że to żadna zemsta.

W mieście zawrzało. Internauci odsądzali komendę straży od czci i wiary, wiceprezydent Płocka Dariusz Zawidzki bronił municypalnych, podkreślając, że do złożenia zawiadomienia w sprawie kierowcy zmusiły ich procedury, profesor Marian Filar, specjalista od prawa karnego komentował: - To wygląda mi na gry i zabawy straży miejskiej.

A policja badała sprawę przekroczenia prędkości przez samochód straży. I jednocześnie szukała autora filmu.

Ostatecznie jednak... Stanęło na niczym.

Krzysztof Piasek z płockiej komendy policji poinformował, że obydwa wątki postępowania - te dotyczące strażnika oraz te dotyczące kierowcy, zostały umorzone.

- W pierwszym wypadku z powodu braku danych wskazujących na złamanie przepisów - tłumaczy Piasek. I wyjaśnia: - Chodzi o to, że dowodem w tego typu sprawie może być tylko wskazanie z radaru. Czy nagranie z wideoradaru, dane zapisane na sprzęcie używanym przez jednostki powołane do kontroli. Przekroczenia prędkości na podstawie filmu udowodnić się nie da.

A kierowca? W jego przypadku sprawa była mniej skomplikowana. Policja po prostu go nie znalazła.

- Sprawdzaliśmy zapis monitoringu z tego dnia, niestety, kamery nie zarejestrowały sytuacji - wyjaśnia policjant.

Link

delpiero - 9 Listopad 2010, 18:05

Cytat:
100 km/h po osiedlowej uliczce nadal bezkarne

Po wprowadzeniu zmian w kodeksie ruchu drogowego sytuacja na drogach wewnętrznych miała się polepszyć. Wszystko za sprawą wprowadzenia tzw. strefy ruchu. Niestety Ministerstwo Infrastruktury nadal nie określiło jak ma wyglądać znak wyznaczający te strefę.

Nowowprowadzone przepisy miały pomóc w ściganiu kierowców, którzy do tej pory czuli się bezkarni na drogach wewnętrznych. Okazuje się jednak, że nowe prawo działa tylko w połowie. - Dopóki nie będzie znaku "strefa ruchu" policjanci nie będą mogli egzekwować wszystkich przepisów ruchu drogowego takich jak np. jazda bez włączonych świateł, rozmowa przez telefon podczas kierowania pojazdem, jazda bez zapiętych pasów bezpieczeństwa bądź przekraczanie dozwolonej prędkości - mówi Marcin Książkiewicz z Biura Ruchu Drogowego Komendy Głównej Policji.

Oznacza to, że na razie policjanci mogą karać jedynie za niestosowanie się do znaków umieszczonych na drogach wewnętrznych. Chodzi tu przede wszystkim o parkowanie na miejscu dla niepełnosprawnych czy niestosowanie się do zakazu postoju.

Nowe przepisy weszły w życie na początku września. Minęły już dwa miesiące, a rozporządzenie, które miało określić jak ma wyglądać znak informujący o strefie ruchu nadal nie powstało. Dlaczego pracę nad tym rozporządzeniem trwają tak długo? - Przygotowanie tego rozporządzenia trwa tyle ile powinno trwać. Niedługo projekt rozporządzenia zostanie przesłany do konsultacji resortowych, a po ich zakończeniu trafi do podpisania przez ministra infrastruktury- mówi Mikołaj Karpiński z Ministerstwa Infrastruktury.

Jak udało nam się ustalić rozporządzenie powinno być gotowe do końca tego roku, czyli aż cztery miesiące po wejściu w życie ustawy. Ministerstwo Infrastruktury tłumaczy, że pracę nad rozporządzeniem nie mogły rozpocząć się wcześniej. - To jest kwestia procedury. Trzeba było najpierw poczekać na wynika prac nad nowelizacją ustawy, która trwała jakiś czas w Sejmie - dodaje Karpiński.

Innego zdania jest urzędnik zajmujący się przygotowywaniem aktów prawnych w innym resorcie - Nic nie stoi na przeszkodzie, żeby wszystkie procedury przeprowadzić jeszcze przed wejściem w życie ustawy. Dzięki temu mogą zacząć obowiązywać w tym samym czasie. - mówi, dodając, że w jego ministerstwie jest to powszechna praktyka.
LINK
OJCIEC - 10 Listopad 2010, 08:04

A tymczasem w Germanii... :grin:

Cytat:
Pędził motorem 234 km/h, policjanci zaskoczeni

Niemieccy stróże prawa zatrzymali motocyklistę, który mknął po autostradzie swoim Suzuki Hayabusa 234 kilometrów na godzinę. Jakież było ich zdziwienie, kiedy się okazało, iż pędzącym kierowcą był 68-letni emeryt - czytamy w serwisie news.com.au.

Kiedy policjanci patrolujący autostradę A555 (w pobliżu Kolonii) ruszyli w pościg za motocyklistą spodziewali się, iż pojazdem kieruje jakiś szalony młodzieniec. Po krótkim pościgu zdołali "dopaść" mężczyznę. Nie mogli jednak ukryć zdziwienia, kiedy po ściągnięciu kasku okazało się, że było to 68-letni emeryt. Pirat drogowy bardzo szybko doczekał się przydomka: "najszybszy emeryt z Kolonii".

Emeryt dostał zakaz prowadzenia pojazdów przez kilka miesięcy i został ukarany grzywną w wysokości 680 euro.

delpiero - 10 Listopad 2010, 17:32

Cytat:
Sędzia: fotoradar to pułapka do wyciągania pieniędzy

Tak zaskakującego stwierdzenia ze strony przedstawiciela wymiaru sprawiedliwości nikt się nie spodziewał. Jednak jeszcze większą sensacją są wyroki jakie wydaje on na kierowców złapanych na przekroczeniu prędkości...

Sędzia sądu rejonowego w Herford (Nadrenia Północna-Westfalia) uważa, że pułapki radarowe, w które wpada tak wielu kierowców, służą przede wszystkim wyciąganiu ludziom pieniędzy z kieszeni. Uniewinnia więc piratów drogowych.

W zeszłym tygodniu kary za przekroczenie dozwolonej prędkości uniknęło dzięki sędziemu Helmutowi Knoenerowi 42 kierowców - informuje w agencja dpa. Sędzia wskazuje, że w przepisach nie ma żadnych wiążących reguł, które określałyby, gdzie i za pomocą jakich urządzeń powinno się kontrolować prędkość.

Sędzia uważa też, że nie padła dotąd odpowiedź na pytanie o motywy ustawiania fotoradarów. Dzięki tym urządzeniom miasta i gminy sporo zarabiają na mandatach, więc - zdaniem Knoenera - nasuwa się podejrzenie, że motywem jest raczej zasilanie kas lokalnych władz niż troska o bezpieczeństwo w ruchu drogowym. Sędzia żąda więc przejrzystych reguł, dotyczących ustawiania fotoradarów.

Prokuratura w Bielefeld zapowiada wnikliwą kontrolę zeszłotygodniowych uniewinniających orzeczeń sędziego Knoenera i nie wyklucza ich zaskarżenia. Prokuratorzy przyznają, że z taką sytuacją zetknęli się po raz pierwszy.
LINK
OJCIEC - 10 Listopad 2010, 17:47

O w mordeczkę, niezły sędzia :popcorn:
delpiero - 13 Listopad 2010, 13:16

Cytat:
Nowy fotoradar straszy studentów Politechniki

Przy drodze wewnętrznej na terenie Politechniki Gdańskiej stanął fotoradar, który niemal zawsze rejestruje auta. Na studentów padł blady strach. To tylko testy - uspokajają naukowcy, którzy badają nowe możliwości fotoradarów.

- Władze naszej uczelni ustawiły przy ul. Siedlickiej w Gdańsku fotoradar, który wykonuje zdjęcia kierowcom. Są nimi pracownicy i co gorsza studenci polibudy. Czy to sposób na wyciągniecie ostatnich pieniędzy z naszych kieszeni przez uczelnię? - zastanawia się Maciej, student Wydziału Mechanicznego Politechniki Gdańskiej.

Kto i w jakim celu postawił fotoradar przy ul. Siedlickiej? Okazuje się, że w Katedrze Systemów i Sieci Radiokomunikacyjnych na Politechnice Gdańskiej realizowany jest projekt badawczo-rozwojowy pod nazwą "Radiowy System Monitorowania i Akwizycji Danych z Urządzeń Fotoradarowych" (w skrócie RSMAD).

- Bez obaw. Żaden student nie dostanie mandatu. Fotoradar stanowi część innowacyjnego systemu teleinformatycznego, który umożliwia zdalną konfigurację parametrów fotoradarów i dostosowywanie ich do chwilowych potrzeb, wynikających z aktualnej sytuacji drogowej oraz bezpieczne przekazywanie danych cyfrowych, rejestrowanych w tych urządzeniach do specjalnie zaprojektowanego Centrum Akwizycji Danych RSMAD - wyjaśnia dr inż. Sławomir Gajewski, który kieruje projektem.

Naukowcy podkreślają, że system RSMAD ma na celu usprawniać pracę policji i innych uprawnionych organów, w zakresie obsługi fotoradarów na terenie całego kraju, a zasadniczym celem budowy systemu jest poprawa bezpieczeństwa w ruchu drogowym, poprzez ograniczenie liczby wykroczeń i przez to zmniejszenie liczby wypadków oraz ich ofiar.

System w całości finansowany jest ze środków Narodowego Centrum Badań i Rozwoju. Powstaje we ścisłej współpracy Politechniki Gdańskiej z Wydziałem Ruchu Drogowego Komendy Wojewódzkiej Policji w Gdańsku.

Czy systemem zostaną objęte niebawem fotoradary przy polskich drogach? - Badania nad systemem RSMAD będą trwały do stycznia 2012 r. Dopiero po zakończeniu doświadczeń należy spodziewać się objęcia systemem fotoradarów w woj. pomorskim. Programem póki co nie są zainteresowane władze stolicy - dodaje dr inż. Sławomir Gajewski.

LINK
lukaszr - 13 Listopad 2010, 18:56

Hehe - mój wydział na PG i prawie ta sama katedra co moja... szkoda, że nie wpadłem na taki pomysł badań jak jeszcze tam studiowałem :wink:

Ech, jak zobaczyłem tą fotkę i przypomniałem ile tyś razy tam przechodziłem to aż się łezka w oku zakręciła :nose:

delpiero - 15 Listopad 2010, 20:52

Cytat:
Bus z atrakcjami: dla pasażera... domowy fotel, zamiast szyby... dykta

Zdarzenie miało miejsce na ulicy Targowej w Zwoleniu. Patrolujący miasto policjanci zwrócili uwagę na fiata ducato, którego stan techniczny budził zastrzeżenia. W dodatku jego kierowca popełnił wykroczenie. Samochód został zatrzymany.

- Podczas kontroli policjanci stwierdzili brak siedzenia po stronie pasażera. W to miejsce był wstawiony zwykły fotel z domu, na którym siedział lekko zamroczony alkoholem pasażer. Na skrzyni ładunkowej stała zaś plastikowa skrzynka, która była siedzeniem dla drugiego pasażera w takim samym stanie – informował nas Waldemar Kucharczyk, oficer prasowy zwoleńskiej policji.

W samochodzie nie było także bocznej szyby z przodu, którą zastąpiła płyta z dykty. W znacznym stopniu ograniczało to widoczność kierowcy.

- Kierowcą samochodu okazał się 19-letni mieszkaniec powiatu lipskiego zatrudniony w piekarni na terenie gminy Ciepielów. Działanie policjantów było stanowcze: wysadzili z pojazdu pasażerów, zatrzymali dowód rejestracyjny oraz nałożyli mandat na kwotę 500 złotych – dodał Waldemar Kucharczyk.



LINK
OJCIEC - 15 Listopad 2010, 21:40

:facepalm:
BluesW. - 16 Listopad 2010, 06:53

Trochę mnie kolor budy i wiek kierującego zmyliły, ale na początku byłem pewny, że to mazdzina wkska :lol: :lol: :lol:
OJCIEC - 16 Listopad 2010, 13:18

Cytat:
Łódź: przejechał dziecku ojca, zdenerwował się

"Polska Dziennik Łódzki": W tę historię aż trudno uwierzyć. Kierowca terenowego audi z premedytacją przejechał łodzianina odprowadzającego dziecko do szkoły. Zdenerwował się, ponieważ ojciec dziecka zwrócił mu uwagę, że na wewnętrznej drodze prowadzącej do szkoły powinien uważać.

- To była grzeczna uwaga, by nie wjeżdżał na chodnik, bo może potrącić dziecko, których tu około godziny ósmej jest dużo - opowiada poszkodowany pan Robert.

Co musi siedzieć w kierowcy, że jest zdolny do takiego czynu? Dlaczego kierowcy są aż tak agresywni na drogach? Bo w samochodzie czują się wolni i bardziej bezkarni - uważają łódzcy psycholodzy.

- Kiedy wsiadamy do samochodu, wychodzą z nas tłumione pokłady agresji. Traktujemy miasto jak pole walki: kto szybciej dojedzie, kto kogo wyprzedzi, kto pierwszy zajmie miejsce parkingowe. Na każde niepowodzenie reagujemy agresją, a innych traktujemy jak potencjalnych wrogów. W tym wszystkim brakuje jakiejkolwiek kultury jazdy. Często spokojni ludzie w samochodzie stają się potworami - ocenia Emilia Walas-Frankiewicz, lekarz psycholog ze szpitala im. Biegańskiego w Łodzi.

Psycholodzy alarmują, że kierowcy zwracają zbyt małą uwagę na pieszych. - Posiadanie samochodu nadal jest społeczną nobilitacją. Ten fakt wyzwala w nas poczucie wyższości nad pieszymi, dlatego kierowcy nie zwracają na nich wielkiej uwagi. Każdy problem, jaki kierowca spotyka na drodze, automatycznie identyfikuje z pieszym, który mu przeszkadza. Dlatego dochodzi do tak wielu aktów agresji. Na kursach na prawo jazdy powinni uczyć nie tylko praktyki i teorii, ale także kultury jazdy - mówi Walas-Frankiewicz.

Tego zdania nie podzielają jednak właściciele szkół nauki jazdy, gdzie kształcą się młodzi kierowcy. - Trzydzieści godzin kursu to nawet zbyt mało, by nauczyć kursanta całej teorii, wymaganej przy egzaminie na prawo jazdy. Zachowanie na drodze wynosi się z kultury osobistej, a tej powinni uczyć w domu i szkole, a nie na kursach na prawo jazdy - uważa Paweł Krajewski, właściciel auto szkoły ''Extreme''.

Instruktorzy zapewniają, że podczas jazdy kursanci nie wykazują agresji. - Gdyby tak się stało, instruktor od razu by zareagował, a kursant miałby kłopoty ze zdaniem egzaminu wewnętrznego. Nasi kursanci raczej się boją i tę ostrożność widać na drodze - zapewnia Paweł Krajewski.

Autor: Joanna Barczykowska, Polska Dziennik Łódzki

Link

No dla mnie to już podpada pod napad z użyciem niebezpiecznego narzędzia = 3 do 15 lat odsiadki :shock:
Co za debil :!: :mad:

Zemin - 17 Listopad 2010, 13:27

Cytat:
Na Dolnym Śląsku mandat dostać trudno

Od tygodnia policjanci z niektórych komend na Dolnym Śląsku nie wypisują mandatów. Powód? Brakuje bloczków mandatowych. Według policjantów, problem dotyczy wszystkich działów, od drogówki po prewencję. Urząd Wojewódzki we Wrocławiu przyznaje: pod koniec roku sytuacja jest trudna.
Jak informuje anonimowy policjant z jednego z oddziałów dolnośląskiej policji, od tygodnia jest problem z drukami mandatów. Według niego, zwykle policjant drogówki na służbę otrzymywał trzy – cztery bloczki po dziesięć mandatów każdy. Teraz każdy policjant ma po trzy – cztery mandaty do końca roku. Trzymają je na "czarną godzinę" w razie większych kolizji, żeby postępowanie zakończyć wręczeniem kierowcy mandatu, bez kierowania sprawy do sądu. Od tygodnia drogówka sprawdza tylko dowody rejestracyjne.

Według oficjalnych komunikatów policji, problemów z bloczkami nie ma, są one dysponowane na bieżąco. - Zawsze mamy w zapasie bloczki. Żeby zachować ciągłość ich wydawania, zanim pobierzemy kolejne partie - mówi rzecznik dolnośląskiej policji Paweł Petrykowski.

"Wydajemy bloczki według potrzeb"

Za dystrybucje bloczków odpowiedzialny jest Urząd Wojewódzki. Ten przyznaje, ze pod koniec roku szczególnie starannie przygląda się potrzebom jednostek. Problemem jednak jest zaopatrzenie urzędu w bloczki mandatowe, a za to odpowiada MSWiA.
Aneta Fąfara z Urzędu Wojewódzkiego.

- Bloczki trafiają do Urzędu Wojewódzkiego z MSWiA. Są drukami ścisłego zarachowania - mówi Aneta Fąfara, dyrektor biura organizacyjno-administracyjnego w Dolnośląskim Urzędzie Wojewódzkim. Jak dodaje, w każdym miesiącu komendy policji mają przedstawić raport na temat bloczków zużytych i niewykorzystanych. Ale komendy nie mają obowiązku rozliczenia się z druków w konkretnym terminie.

- Dolnośląski Urząd Wojewódzki cały czas wydaje bloczki. Są one wprawdzie reglamentowane, bo na stanie mamy ok. 1500 sztuk. Są wydawane według potrzeb - zaznacza Fąfara. Jak twierdzi, za gospodarowanie bloczkami w poszczególnych jednostkach odpowiadają ich szefowie.

Klik

:lol: :grin:

EDIT: W sumie powyższy komentarz obrazkowy był idiotyczny, należy właściwie usiąść i płakać.

BluesW. - 17 Listopad 2010, 13:44

Cytat:
Nie mają bloczków mandatowych. Problem dotyczy wszystkich działów, od drogówki po prewencję

Paranoja :D
Nie ma pieniędzy na środki do uzyskiwania dochodów :D

OJCIEC - 17 Listopad 2010, 14:34

:facepalm:
piotreg - 17 Listopad 2010, 16:43

Co ciekawe, np. w takim Białym Borze problemu nie ma :-)
phonemaniac - 17 Listopad 2010, 16:56

piotreg napisał/a:
Co ciekawe, np. w takim Białym Borze problemu nie ma.

Ludzie (tubylcy i tambylcy) przyzwyczajeni już są ;) Więc nikt problemu nie robi ;)

Zemin - 18 Listopad 2010, 08:03

BluesW. napisał/a:
Cytat:
Nie mają bloczków mandatowych. Problem dotyczy wszystkich działów, od drogówki po prewencję

Paranoja :D
Nie ma pieniędzy na środki do uzyskiwania dochodów :D

Wbrew pozorom tyczy się to wielu małych firm, czasem średnich i dużych... w tym przypadku ogólnokrajowej :)

OJCIEC - 19 Listopad 2010, 08:15

Widziałem już, jak śmieciarze obstawili auto kontenerami na śmieci, ale to jest mistrzostwo świata kategorii ciężkiej :grin:
Cytat:
Stolica: obsadzili drzewami zaparkowane auto

"Życie Warszawy": Kierowca zaparkował "na dziko" na trawniku przy nowej jezdni al. KEN w Warszawie. Ogrodnicy okopali auto i posadzili wokół rośliny, a strażnicy miejscy stwierdzili, że nie mogą odholować auta - informuje "Życie Warszawy". Przechodnie pukają się w czoło.

Drugą jezdnię al. KEN między Belgradzką i Wąwozową zbudowała za 8,2 mln zł firma Falbruk. Lada dzień mają zacząć się odbiory techniczne, po których wykonawca złoży wniosek do nadzoru budowlanego o pozwolenie na użytkowanie. Szersza al. KEN ma zostać otwarta przed końcem roku. W tej chwili wokół nowej jezdni trwają ostatnie prace wykończeniowe.

Tymczasem na trawniku stanął samochód. Zdaniem straży miejskiej problemem jest, że "zdobiące" trawnik auto jest na toruńskich numerach i nikt się do niego nie przyznaje. Przepisy są takie, że auto może tam stać jeszcze wiele tygodni, gdyż należy ustalić tożsamość kierowcy przy pomocy systemu CEPIK i sprawdzić, czy pojazd nie jest kradziony.

To nie jedyny taki przypadek w stolicy, wzbudzający zdumienie mieszkańców. "Życie Warszawy" przypomina, że w kwietniu czytelnik gazety dostał mandat na Bielanach, bo podczas postoju drogowcy domalowali pasy dla pieszych do auta.

Link

tqmeh - 20 Listopad 2010, 19:44

Cytat:
Pijany ksiądz chciał się bić z policjantami

Policjanci z Knyszyna po pościgu zatrzymali 39-letniego kierowcę, który nie chciał zatrzymać autem do kontroli. Mężczyzna awanturował się i chciał się z nimi bić. Okazało się, że to duchowny z jednej z białostockich parafii

KLIK

PieTrzaK - 20 Listopad 2010, 20:28

Miał 1.65 promila...
tomciog - 20 Listopad 2010, 23:25

Po winie mszalnym... :)
delpiero - 23 Listopad 2010, 21:19

Cytat:
Strażnik "załatwiał" mandat w kuchni

Kierowca jechał za szybko, więc otrzymał mandat i punkty karne. Wydawałoby się, że to historia jakich wiele. Jednak jej ciąg dalszy odbiega od standardów. Strażnik miejski zaproponował kierowcy spotkanie w cztery oczy - w kuchni w siedzibie straży miejskiej w Warszawie. Strażnik wziął pieniądze do ręki, zapewniając przy tym mężczyznę, że kara w postaci punktów karnych zostanie anulowana.
- Przed pracą pan podjedzie do mnie. Pan przyjedzie i zadzwoni pod ten numer do mnie, to ja zejdę - powiedział strażnik miejski.


- Normalnie rozumiem, że ja przychodzę, pan wypisuje mi mandat i tyle - odpowiada mężczyzna.

- No możemy załatwić to inaczej. Ja panu zrobię tak, że pan zapłaci mandat gotówkowy na miejscu i nie będzie pan miał punktów, tylko po prostu ta grzywna. Zrobię to w inny sposób i to od razu będzie załatwione - wyjaśnia funkcjonariusz.

Podczas tej zarejestrowanej wieczorem telefonicznej rozmowy, strażnik miejski z kierowcą ukaranym 400 złotowym mandatem i 10 punktami karnymi, umówili się na spotkanie.

"Nic na pewno do pana nie przyjdzie"

Mężczyzna stawił się w ogólnomiejskim oddziale straży miejskiej w Warszawie. Ujmując dokładnie - w kuchni.

- No dobra, nie wiem czy pan chce rozliczyć na miejscu, w sensie gotówka 300 złotych i ja podpisuję, że rozliczono, czy pan chce, że tak powiem iść do sądu i walczyć o swoje - pytał kierowcę strażnik.

- Nie, na miejscu, od razu - odpowiedział mężczyzna. - A pan mi coś wypisze? Bo jak do domu będzie mi przychodziło? - dopytywał dalej.

- Nie, nie będzie nic przychodziło. Zaraz wpiszę w systemie, że jest pan rozliczony jako gotówkowy na miejscu i już nic na pewno do pana nie przyjdzie - zapewnił funkcjonariusz.

"Przyjęcie korzyści majątkowej"

Nagranie z siedziby warszawskiej straży miejskiej pokazaliśmy Grażynie Kopińskiej z Fundacji Batorego, która od lat zajmuje się zwalczaniem korupcji.

- Do tego typu propozycji korupcyjnych dochodzi - to wiemy. Tylko, że zazwyczaj to jest tak, że aktywną stroną jest ten, kto ma zapłacić mandat i to on raczej stara się załatwić wszystko w sposób w sposób nieformalny, czyli po prostu dać łapówkę. (...) Sprawa jest ewidentna - jest to po prostu przyjęcie korzyści majątkowej - mówi Kopińska.

Nagrana rozmowa budzi też wątpliwości u prawników. - Pewne zdania, które tutaj padają, pewne zachowania pewnych osób raczej wskazują, że możemy mieć do czynienia z funkcjonariuszem publicznym, jakim jest strażnik miejski, który przyjmuje korzyść majątkową - ocenia adwokat Marta Kuchno.

"Mandatu gotówkowego" dostać nie mógł

W żadnej z rozmów nie pada słowo łapówka - mowa jest tylko o "mandacie gotówkowym", ale takie mandaty - jak podkreśla policja - można wystawiać tylko w konkretnych przypadkach.

- Kodeks wykroczeń przewiduje nałożenie takiego mandatu dla obcokrajowca. Jest jeszcze przewidziany dla Polaka, który nie posiada stałego miejsca zamieszkania na terenie kraju - wyjaśnia Robert Urbaniak z Komendy Stołecznej Policji w Warszawie.

Kierowca, któremu strażnik miejski przyznał mandat gotówkowy, nie spełnia tych wymagań - posiada stały adres zameldowania i nie jest cudzoziemcem.

Monika Niźniak, rzecznik warszawskiej straży miejskiej podkreśla ponadto, że strażnik miejski nie może anulować punktów, które zostały wcześniej nałożone. - Nie ma takiej możliwości. Ja nie wyobrażam sobie takiej sytuacji. (...) Jest to sytuacją naganną i nie zostanie bez echa w straży miejskiej, bo nikt nie pozwoli na takie sytuacje, jeżeli mówi o faktach, które się potwierdzą - oświadcza.
LINK
Zemin - 25 Listopad 2010, 18:26

Cytat:
Fotoradarowe zagłębie. Zarabiają miliony na kierowcach

KŁUSOWNICTWO FOTORADAROWE CZY DBANIE O BEZPIECZEŃSTWO?

Biały Bór, Człuchów i Kobylnica - to gminy, które najwięcej zarabiają na fotoradarach. Ich roczne dochody z wlepiania mandatów za przekroczenie prędkości sięgają kilku milionów złotych. - To kłusownictwo radarowe - grzmi poseł SLD Marek Wikiński.

Zagłębie gmin żyjących z fotoradarów powstało między Bydgoszczą, Koszalinem i Słupkiem, czyli na terenie, przez który większość kierowców jeździ na wakacje nad morze. Najwięcej na fotoradarowym biznesie – jak wyliczyli reporterzy "Uwagi" TVN - zarabiają trzy gminy: Biały Bór, Człuchów i Kobylnica. Rocznie to nawet kilka milionów złotych.

Budżet fotoradarami stoi

W Białym Borze dochody z mandatów, wystawionych na podstawie zdjęcia z fotoradaru, to aż 1/3 budżetu gminy.

- Urządzenie wykonuje jakieś 40 fotek dziennie. Każda po 300 zł - mówi Emil, który filmuje zamaskowane i niewłaściwie zainstalowane kamery pomiarowe, a którego internauci ochrzcili "polskim Zorrem" (jego walkę z radarami opisaliśmy na naszym portalu).

Według niego, gminom nie zależy na prewencji. Chodzi wyłącznie o biznes.

Władze Kobylnicy oszacowały, że wpływy z kilku fotoradarów stojących na terenie gminy wyniosą w tym roku 7-8 mln zł.

Wójt gminy Leszek Kuliński odpiera zarzuty o nadużywanie tych urządzeń. Twierdzi, że przede wszystkim liczy się bezpieczeństwo. – Gdyby kierowcy nie dawali nam szansy, nie wpisywalibyśmy tej kwoty do budżetu – broni się wójt. I dodaje: - Czy to naganne, że dbam o budżet gminny?

"Tak nie może być"

W pobliskim Białym Borze, by dostać mandat, wystarczy przekroczyć prędkość 50 km/h. – Chcemy czuć się w naszej gminie bezpiecznie, przejść spokojnie na drugą stronę ulicy – argumentuje Bożena Pankiewicz-Ginda, zastępca burmistrza Białego Boru. Dopytywana, czy nie lepiej ustawić przy przejściu dla pieszych sygnalizację świetlną, stwierdza: - Większą profilaktyką są fotoradary.

I zapewnia jednocześnie, że wszystkie aparaty używane przez gminę są oznaczone i nie stoją jako tzw. śmietniki bez żadnego oznaczenia. Jednak – jak ustalili reporterzy "Uwagi" – strażnicy miejscy z Białego Boru używają fotoradarów określanych przez kierowców jako śmietniki.

- To kłusownictwo fotoradarowe – oburza się poseł SLD Marek Wikiński. I dodaje: - Nie może być tak, że robi się biznes fotaradarowy.

Zarabiają gminy i prywatne firmy

Pieniądze z policyjnych mandatów idą do Skarbu Państwa, a te wlepione przez straż miejską zasilają kasę gminy. A ponieważ fotoradary to drogie urządzenia, gminy często dzierżawią jej od prywatnych firm, które także zarabiają na fotoradarowym biznesie – średnio 50 zł plus VAT od zdjęcia.

- Nie wyobrażam sobie, żeby firma komercyjna narzucała warunki straży miejskiej czy gminnej, to bezprawie - mówi Marek Konkolewski z Komendy Głównej Policji.

Uprawnienia strażników miejskich do korzystania z fotoradarów ogranicza znowelizowane prawo o ruchu drogowym, które zacznie obowiązywać od 2011 r. Część ich uprawnień ma przejąć Inspekcja Transportu Drogowego

Z dróg mają znikną wszystkie atrapy, nie będzie też można umieszczać instalacji bez urządzeń rejestrujących prędkość.

Fotoradary będą musiały być w umieszczone w widocznym miejscu i odpowiednio oznakowane, by spełniać funkcje prewencyjną, a nie tylko karać kierowców przekraczając prędkość.

Link

delpiero - 26 Listopad 2010, 09:03

Cytat:
Koniec z fotoradarami w Wielkiej Brytanii?

Po tym jak nadzór nad fotoradarami trafił w ręce poszczególnych samorządów, wiele gmin szukając oszczędności w budżecie na nowy rok rozważa możliwość rezygnacji z urządzeń mierzących prędkość.

Według brytyjskich ekspertów, rocznie dzięki fotoradarom w wypadkach ginie lub odnosi poważne obrażenia o 800 osób mniej, niż miałoby to miejsce gdyby urządzenia pomiarowe zniknęły, a taki scenariusz jest prawdopodobny – informuje serwis independent.co.uk.

Temat fotoradarów budzi na Wyspach sporo kontrowersji. Tamtejsi policjanci nie kryją zaskoczenia słowami Philipa Hammonda, sekretarza ds. transportu, który stwierdził, że brak urządzeń pomiarowych oznacza "zakończy wojnę z kierowcami".

Mundurowych popierają członkowie fundacji RAC, którzy w swoim raporcie przesłanym do władz informują, że likwidacja dotychczasowych rozwiązań może okazać się „wielkim błędem”.

Ciekawostką może być fakt, że również Brytyjczycy nie chcą wprowadzania zmian. Profesor Richard Allsoap, ekspert ds. transportu z University College London podkreśla, że zdecydowana większość społeczeństwa konsekwentnie popiera stosowanie fotoradarów.

Taka postawa jednocześnie zadaje kłam zwolennikom zmian, którzy twierdzą, że urządzenia pomiarowe służą wyłącznie wzbogacaniu samorządów lub policji.
LINK
garny - 28 Listopad 2010, 11:06

Cytat:
Nieoznakowany Seat Leon Cupra

Nieoznakowany Seat Leon Cupra to postrach piratów drogowych. Ma 288 KM i może przekroczyć 250 km/h. Na jego pokładzie zamontowano klasyczny wideorejestrator oraz system pozwalający na mierzenie prędkości aut nadjeżdżających z… naprzeciwka!

Radiowóz był testowany przez funkcjonariuszy drogówki z wielu komend w kraju. Początkowo auto technicznie nie odbiegało od produkcyjnej Cupry. Potężne hamulce, sztywne zawieszenie oraz silnik 2.0 TFSI o mocy 240 KM umożliwiały sprawne zatrzymywanie kierowców łamiących przepisy.

W trakcie jednej z przerw w służbie Leona poddano tuningowi elektronicznemu, który wykrzesał z turbodoładowanego silnika z bezpośrednim wtryskiem paliwa dodatkowe 48 KM i 100 Nm. Pomiar na hamowni wykazał, że Leon osiąga 288,3 KM przy 5480 obr./min. oraz 438 Nm przy zaledwie 2725 obr./min. Podniesione parametry jednostki napędowej skróciły czas rozpędzania od 0 do 100 km/h do niecałych sześciu sekund oraz pozwalają na przekraczanie 250 km/h.

ŹRÓDŁO

PieTrzaK - 28 Listopad 2010, 12:35

garny napisał/a:
Radiowóz był testowany przez funkcjonariuszy drogówki z wielu komend w kraju.

Że what? To gdzieś poza Wawą i KWP Białystok zawitał?

lukaszr - 28 Listopad 2010, 13:03

garny napisał/a:
(...) pozwalają na przekraczanie 250 km/h.

Przecież w PL najwięcej można jechać 130 km/h i to na autostradzie, więc po cholerę im to? Aha, zapomniałem, że oni to mogą łamać przepisy jak chcą.

piotreg - 28 Listopad 2010, 19:19

PieTrzaK napisał/a:
Że what? To gdzieś poza Wawą i KWP Białystok zawitał?

Propaganda :!:

jojo - 28 Listopad 2010, 19:20

garny napisał/a:
Nieoznakowany Seat Leon Cupra

No to ładnie ktoś tu sobie zabawę w tuningowanie urządza :mrgreen:

OJCIEC - 30 Listopad 2010, 10:24

:shock:

Cytat:
Sensacyjne wyniki badań. Odkrywca Ameryki Krzysztof "Kolumbowicz" synem polskiego króla?

Międzynarodowy zespół badaczy zakończył 20 letnią pracę nad życiem odkrywcy Ameryki – Krzysztofa Kolumba. Wyniki ich badań są sensacyjne - Krzysztof Kolumb z pochodzenia był Polakiem i jego rzeczywiste nazwisko brzmiało "Kolumbowicz" - informuje serwis dailymail.co.uk.

Nowe dowody ws. pochodzenia odkrywcy Ameryki ujawnił w książce "Kolumb: Nieopowiedziana historia" badacz Manuel Rosa z Duke University w Stanach Zjednoczonych. Według autora pracy poświęconej życiu Kolumba odkrywca był synem króla Władysława III Warneńczyka. Wprawdzie Kolumb urodził się siedem lat po śmierci Władysława III, ale według naukowca informacje o śmierci polskiego króla są nieścisłe. Dowodem na to ma być fakt, że nigdy nie odnaleziono ciała ani zbroi króla. Wersja ta stoi w sprzeczności z tureckimi opowieściami, że sułtan otrzymał głowę polskiego króla i przechowywał ją w garnku z miodem.

Według Rosy polski król miał przeżyć i uciec na Maderę. Tam rzekomo ożenił się z portugalską szlachcianką i był znany jako Henrique Alemao (Henryk Niemiec). Na wyspie nasz król miał dożyć starości w szczęściu i dostatku.

- Informacje o tym, że Kolumb pochodził z rodziny biednych włoskich tkaczy z Genui jest niedorzeczna. Tylko głupiec by się przy tym upierał – skomentował Rosa.

Naukowiec stwierdził, że jedynym sposobem na przekonanie członków hiszpańskiej rodziny królewskiej do sfinansowania planowanej podróży przez Ocean Atlantycki było królewskie pochodzenie Kolumba. Rosa twierdzi, że Kolumb z jakiegoś powodu je ukrywał.

Autor książki ostatecznego dowodu na potwierdzenie swych tez upatruje w badaniach DNA i chciałby zdobyć materiał genetyczny Jagiellonów. Naukowiec twierdzi, że wysłał prośbę do katedry na Wawelu o możliwość zbadania szczątków ojca króla Warneńczyka, Władysława II Jagiełły. DNA samego Kolumba oraz jego bliskich naukowcy już mają.

Kolejny członek zespołu badawczego, prof. James T. McDonough uważa, że Kolumb jest winny ogromnego oszustwa w sprawie swego pochodzenia.

- Ta książka zmieni na zawsze nasz sposób patrzenia na historię – powiedział portugalski historyk prof. Jose Carlos Calazans.

Do tej pory uważano, że Krzysztof Kolumb, który urodził się we włoskim mieście Genua w 1451, był synem Domenico Columbo, który był tkaczem i miał stoisko z serami na rynku miasta.

Link

Normalnie jak z cyklu "gdzie to my ze szwagrem nie bylim!" :grin:

BlackHawk - 30 Listopad 2010, 10:51

A ja wam mówię, że Kopernik była kobietą :grin:
lukaszr - 30 Listopad 2010, 11:57

I to lesbijką :mrgreen:
delpiero - 3 Grudzień 2010, 09:06

Cytat:
Ponownie włączą fotoradary!

W Wielkiej Brytanii trwa wojna o fotoradary. Urządzenia mierzące prędkość wyrastały przy drogach jak grzyby po deszczu. Nowy rząd zapowiedział ograniczenie środków na ich utrzymanie, co przyczyniło się do wyłączenia części fotoradarów.

W hrabstwie Oxfordshire urządzenia mogą zostać ponownie włączone. Policja negocjuje z lokalnymi władzami sposoby finansowania utrzymania fotoradarów – informuje serwis tispol.org. Część pieniędzy miałaby pochodzić z kwot uzyskanych w wyniku nałożenia mandatów za przekroczenie prędkości. W najlepszym przypadku wszystkie koszty byłyby pokrywane przez osobę popełniającą wykroczenie.

Badania wykazały, że fotoradary skutecznie zniechęcają do mocniejszego naciskania gazu. Od czasu sierpniowego wyłączenia urządzeń, liczba kierowców przekraczających dozwoloną prędkość wzrosła o 400 proc.!

Władze hrabstwa Oxfordshire chciałyby ponownie uruchomić system mierzenia prędkości w kwietniu przyszłego roku.
LINK

Cytat:
W Niemczech tylko na zimówkach

ZA JAZDĘ NA LETNICH OPONACH ZAPŁACISZ 40 EURO

Od soboty w Niemczech wchodzi w życie nakaz poruszania się na oponach zimowych, jeśli na jezdni jest śnieg lub oblodzenie. Kto w takich warunkach będzie jechał na oponach letnich, naraża się na mandat w wysokości 40 euro.

Przyjęte kilka tygodni temu przepisy wchodzą w życie od soboty, 4 grudnia. Dotąd obowiązujące nakazy nie były tak ostre - stanowiły, że należy mieć "odpowiednie ogumienie", a w przeciwnym wypadku groziły karą 20 euro.

Teraz sprawa postawiona jest jednoznacznie: jeśli na jezdni jest lód, śnieg, błoto śniegowe lub tylko panuje mróz, to poruszający się samochód musi być wyposażony w opony oznaczone jako zimowe.

Kara za jazdę na nieodpowiednich oponach wkrótce ma zostać podwyższona do 80 euro, a dodatkowo kierowca ma być karany jednym punktem karnym w centralnej bazie wykroczeń.
LINK
delpiero - 10 Grudzień 2010, 21:23

Cytat:
Czesi mają patent na piratów. Lepszy niż fotoradar!

Zdaniem władz kartonowe figury policjantek w minispódniczkach ustawione na poboczach dróg w kilku czeskich miastach sprawiają, że kierowcy zwalniają tempo jazdy. Niektórzy nawet zabierają je ze sobą.

Burmistrz Mrakotina Miroslav Pożar powiedział, że kierowcy automatycznie zwalniają na widok takich funkcjonariuszek. On sam też zwolnił - przyznał się w czwartek agencji AP.

W niedalekim Myslotinie lokalne radio ubrało skąpo odzianą kartonową policjantkę w czapkę i puchową kurtkę, ale ukradziono je wkrótce i funkcjonariuszka w mini i krótkim rękawku marzła dalej w zimowej aurze.

Także część samych atrakcyjnych policjantek z kartonu została skradziona.

LINK
garny - 10 Grudzień 2010, 23:47

Też bym taką przygarnął, może w wigiliję by przemówiła ludzkim głosem :) Ja sem twoju lasku nebesku :)
tqmeh - 14 Grudzień 2010, 18:39

Cytat:
200 koni mechanicznych i około 7 sekund do setki – tak prezentuje się nowy policyjny radiowóz alfa romeo 159. Do funkcjonariuszy trafi 120 takich maszyn. W każdej alfie zamontowano wideorejestrator, który wyłapie piratów drogowych, i radar, pozwalający na pomiar prędkości samochodów nadjeżdżających z naprzeciwka.


KLIK




piotreg - 14 Grudzień 2010, 18:50

To ja już chyba wolę tą koleżankę zza czeskiej granicy... :P
lukaszr - 15 Grudzień 2010, 08:10

Ciekawe jak często Alfa będzie stała w serwisie :twisted:
OJCIEC - 15 Grudzień 2010, 10:02

Aj tam, aj tam, biadolita kumy. Ludzie mają Fiaty i nie narzekają :smile:
tqmeh - 15 Grudzień 2010, 13:09

Cytat:
Łyse opony, wycieki płynów, słabe hamulce o nawet nieprzykręcone siedzenia - tak wygląda rzeczywistość w autobusach PKS Legnica. Kierowcy, którzy alarmują przełożonych o groźnych zaniedbaniach są szykanowani. Zły stan techniczny autobusów potwierdza Inspekcja Transportu Drogowego. Szefowie PKS-u nie widzą jednak problemu.

KLIK

delpiero - 15 Grudzień 2010, 13:54

:!: :facepalm: :!:

Cytat:
Wyścigowy Tir

Skandaliczne zachowanie kierowcy Tira na litewskich numerach rejestracyjnych udało się zarejestrować kamerą jednemu z naszych Reporterów 24 Maćkowi, który podróżował drogą krajową numer 7.

Do zdarzenia doszło wczoraj koło godziny 15.00 na drodze krajowej numer 7 w okolicach Ostródy. Kierowca Tira na litewskich numerach rejestracyjnych wyprzedzał w niedozwolonym miejscu przy złych warunkach pogodowych i przy natęż̇onym ruchu narażając życie pozostałych kierowców.

LINK
piotreg - 15 Grudzień 2010, 16:01

Kamikadze :!: :facepalm:
OJCIEC - 16 Grudzień 2010, 09:38

Cytat:
Stolica: kradną blokady zamiast płacić mandaty

"Życie Warszawy". Mnożą się kradzieże blokad zakładanych na auta przez kontrolerów i strażników miejskich w stolicy. Nawet, jeśli uda się złapać złodzieja na gorącym uczynku, prokuratura umarza sprawę.

Ponad 20 przypadków ściągnięcia blokad z samochodów zanotowała tylko w ciągu ostatnich tygodni warszawska straż miejska. Urządzenia zostały skradzione albo zniszczone. Wcześniej wspólne patrole strażników i drogowców zakładały blokady na koła aut, których właściciele nie opłacili co najmniej 10 razy kar za brak kwitka z parkometru. - Jeszcze niedawno te blokady miały opinie niezdejmowanych. Ale widać, że ktoś opracował metodę ich usuwania - powiedział gazecie Wojciech Szymalski z Zielonego Mazowsza.

Ukaranie sprawcy jest raczej niemożliwe, jeśli nie będzie bezpośrednich świadków lub nagrań z monitoringu. Z reguły właściciele aut udają zdziwionych i twierdzą, że żadnej blokady na kołach w swoim aucie nie mieli.

Więcej w "Życiu Warszawy".

Klik

tqmeh - 16 Grudzień 2010, 10:22

Dobre, tylko w PL jest tak wesoło :!: Jeszcze czasem w GB jak nasi pojadą, był film na YouTube jak kolo zdejmuje wahacz i blokadę (tam zakłada każdy gdy się zaparkuje na jego własności).

Cytat:
Ukaranie sprawcy jest raczej niemożliwe, jeśli nie będzie bezpośrednich świadków lub nagrań z monitoringu. Z reguły właściciele aut udają zdziwionych i twierdzą, że żadnej blokady na kołach w swoim aucie nie mieli.

Wystarczy zrobić fotkę auta :facepalm: Biedni bezradni <SM> :mrgreen:

bicker5 - 16 Grudzień 2010, 17:56

No i co, że będzie fotka? Jakby się ktoś pytał to zawsze można powiedzieć, że jak przyszedłem to nic nie było - może złomiarze zaj... li :o Niech sobie pilnują :lol:
delpiero - 16 Grudzień 2010, 20:27

Cytat:
Nowa, schludna policja w Łodzi

Od czwartku łódzcy policjanci mają być bardziej schludni. Gładkie policzki, upięte włosy i "godny wygląd", mają być atrybutami funkcjonariuszy. Jednak to co się tyczy samych policjantów, nie koniecznie przekłada się na radiowozy. Zdjęcia policyjnego samochodu pokrytego grubą warstwą śniegu umieścił w swoim profilu Reporter 24 parkietwood.

O kwestię mandatu za nieodśnieżone auto spytaliśmy Radosława Gwisa z zespołu prasowego łódzkiej policji. Powiedział on, że za zasypaną przednią szybę, światła oraz rejestrację można dostać mandat do 500 złotych.

Nie ma jednak obowiązku odśnieżania dachu ani tylnej szyby, chyba, że śniegu jest tyle, że mógłby spaść na przód innego samochodu i spowodować wypadek. "No, ale wtedy to trzeba mieć dowody. Zatrzymać samochód na gorącym uczynku" - zaznaczył Radosław Gwis.

"Zdjęcie zrobione wczoraj w Łodzi. Jestem ciekaw, jaki grozi mandat za tak odśnieżone auto?"



LINK
Misial - 17 Grudzień 2010, 04:23

Ciekawy nius :lol:

KPP Nakło, z dnia: 14.12.2010r. napisał/a:
Nakielscy policjanci prowadzą czynności wyjaśniające w sprawie kolizji drogowej z radiowozem, do której doszło w piątek (10.12) w Śmielinie, gdzie kierujący samochodem marki Mercedes nie dostosował prędkości do warunków panujących na drodze[/b].

W piątek (10.12) w godzinach popołudniowych policjanci z nakielskiej drogówki pełnili służbę na drodze krajowej numer 10. W Śmielinie o godzinie 21.30, gdy mundurowi jechali radiowozem oznakowanym marki Skoda w kierunku miejscowości Sadki, w tył ich pojazdu uderzył jadący za nimi pojazd marki Mercedes, którego kierujący nie dostosował prędkości do warunków panujących na drodze. W wyniku zdarzenia jeden z policjantów trafił do szpitala. 30-letni mieszkaniec Malborka kierujący samochodem marki Mercedes nie przyznał się do popełnienia wykroczenia, w związku z czym nakielscy funkcjonariusze prowadzą czynności wyjaśniającej w sprawie spowodowania przez niego zagrożenia bezpieczeństwa w ruchu drogowym, które zakończą się skierowaniem wniosku o ukaranie do sądu w Nakle.

Z uwagi na trudne warunki pogodowe: jezdnie pokryte warstwą śniegu i rozjeżdżonego śniegu, śliską nawierzchnię apelujemy do Państwa o ostrożność w trakcie jazdy, ponieważ na terenie naszego powiatu coraz częściej dochodzi do zdarzeń drogowych. Mając na uwadze Państwa bezpieczeństwo przypominamy, że stosując zimowe opony droga hamowania pojazdu jest krótsza, jak również lepsza jest przyczepność zimowej opony do pokrytej lodem lub śniegiem jezdni.

Źródło: KPP Nakło

Dziwi mnie dlaczego się nie przyznał ów Pan do swojej winy :roll:

phonemaniac - 17 Grudzień 2010, 07:49

Cytat:
Firmy ciągną zyski z fotoradarów

Im więcej kierowców złapią strażnicy, tym więcej zarabia właściciel radaru. MSWiA skontrolowało straże, które dzierżawią fotoradary. Wyniki są alarmujące


Wniosek z kontroli: straż miejska ustawia fotoradary nie zawsze tam, gdzie jest to wskazane. Na zdjęciu urządzenie w Świnoujściu

Wpływy, jakie gminy osiągają z mandatów płaconych przez kierowców za przekroczenie prędkości, są kolosalne. Z danych MSWiA wynika, że w 2009 r. za naruszenie zasad bezpieczeństwa ruchu drogowego – 2 mln wykroczeń – strażnicy miejscy nałożyli około miliona mandatów na kwotę 148 mln zł. Lwią ich część wystawiono kierowcom przyłapanym przez fotoradar.

Fotoradary ustawiają i policja, i straż miejska. Ta ostatnia często z powodu kosztów wynajmuje te urządzenia od prywatnych firm. MSWiA skontrolowało straże, które dzierżawią fotoradary. Wyniki są alarmujące.

– Fotoradary są przez niektóre gminy wykorzystywane jak maszynka do zarabiania pieniędzy – mówi „Rz” wiceminister Adam Rapacki, wiceszef MSWiA, na którego zlecenie sprawdzono 70 straży.

Strażom wolno dzierżawić te urządzenia, ale umowy, jakie zawierają z prywatnymi firmami, muszą być zgodne z obowiązującym ustawodawstwem, m.in. z ustawą o ochronie danych osobowych. A często dochodziło tu do nieprawidłowości. Jakich?

Przede wszystkim stosowano prowizyjny system opłat za dzierżawę fotoradarów, czyli uzależnianie ich od liczby zapłaconych mandatów. – Im więcej było mandatów, tym więcej pieniędzy wpływało do kasy prywatnej firmy – wyjaśnia wiceminister Rapacki i zaznacza, że taki sposób rozliczeń jest sprzeczny z instrukcją MSWiA z 2008 r. Chodzi o to, że firma, która daje fotoradar nie może mieć udziału we wpływach gminy z mandatów. Przy prowizyjnym systemie tak się dzieje. W woj. śląskim były cztery takie przypadki. Taką zasadę przyjęto też w Międzyrzecu Podlaskim.

– Firmę wyłoniliśmy w przetargu. Wybraliśmy taki system rozliczeń, ponieważ nie byliśmy w stanie określić, jakie wpływy przyniesie fotoradar – mówi „Rz” Tadeusz Ługowski, burmistrz Międzyrzeca.

– Uregulowania prawne nie do końca były jasne. Płaciliśmy więc firmie zewnętrznej kwotę, która była uzależniona m.in. od tego, czy wpłynęła należność z tytułu mandatu – potwierdza Mirosław Maraszek, komendant tutejszej straży miejskiej. Fotoradar działał przez rok, do gminy wpłynęło 250 tys. zł, z tego 80 tys. zł wydano na dzierżawę.

Inna powtarzająca się nieprawidłowość to dopuszczenie pracowników firm wynajmujących fotoradary do dokumentacji związanej z wystawieniem mandatu. Zdaniem gen. Rapackiego to niedopuszczalne. – Czynności takie mogą wykonywać strażnicy miejscy i gminni – zaznacza.

Takie zastrzeżenia były m.in. w Rymanowie (województwo podkarpackie). Jednak Grzegorz Sołtysik, komendant tutejszej straży miejskiej, w rozmowie z „Rz” twierdzi, że prace dotyczyły wyłącznie czynności biurowych: pakowania i wysyłki.

– Pracownik cywilny wykonywał czynności, które mogła wykonywać osoba niebędąca strażnikiem gminnym – tłumaczy „Rz” kom. Sołtysik.

Z kolei w Jabłonowie Pomorskim – jak wynika z kontroli – firma zewnętrzna wręcz mogła mieć dostęp do danych osobowych kierowców.

Inne zastrzeżenia MSWiA: straż ustawiała fotoradary nie zawsze tam, gdzie było to wskazane. Lokalizacji nie konsultowała z policją.

– To policja ma najbardziej wiarygodne informacje, gdzie są miejsca niebezpieczne, szczególnie narażone na wypadki – zauważa gen. Rapacki. – Jestem jednak zdania, że po wyeliminowaniu niedociągnięć straże nadal powinny posiadać uprawnienia do korzystania z tych urządzeń, które służą poprawie bezpieczeństwa na drogach – podsumowuje.

LINK

delpiero - 20 Grudzień 2010, 09:17

Cytat:
Fotoradar, kamera, czujnik, serwer. Właściciele autostrad zapolują na piratów.

Kamery i czujniki, kilometry kabli i serwery. To dzięki nim kierowcy nie unikną kary za przekraczanie dozwolonej prędkości. I na trasie wcale nie będzie konieczna obecność policji.

Od dawna mówi się o systemie automatycznej kontroli nad ruchem drogowym, który oznacza głównie stworzenie gęstej sieci fotoradarów. Ale nie będzie to jedyny sposób na dyscyplinowanie kierowców, których najczęstszym wykroczeniem jest przekraczanie dozwolonej prędkości.

Operatorzy płatnych autostrad chcą też wykorzystać w tym celu urządzenia rejestrujące przejeżdżające pojazdy w dwóch punktach. Może to być np. wjazd i wyjazd z danego odcinka. Pomiar czasu przejazdu pozwoli wyliczyć średnią prędkość, z jaką samochód przebył ów dystans. Jeśli okaże się ona wyższa od dopuszczalnej, dane zostaną przekazane policji, a ta będzie mogła wnioskować o ukaranie kierowcy.

Nie ma przeszkód prawnych do uruchomienia takiego systemu kontroli prędkości. Potrzebne są tylko środki na zakup i instalację odpowiedniej aparatury. O tym rozwiązaniu myśli już GTC na trasie z Gdańska i Stalexport Autostrada Małopolska na odcinku Katowice - Kraków. Zmian nie chce wprowadzać Autostrada Wielkopolska.

Przy tradycyjnym, punktowym pomiarze prędkości kierowcy często gwałtownie hamują przed radarem, a tuż za nim przyspieszają ponownie. Wyliczanie średniej prędkości na podstawie czasu przejazdu nie powoduje takich sytuacji.

Wprowadzenia odcinkowego pomiaru szybkości nie wyklucza również Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad. Nie tylko na trasach szybkiego ruchu, ale także przy przejazdach przez miejscowości - czytamy w "Pulsie Biznesu".
LINK
delpiero - 21 Grudzień 2010, 08:47

Cytat:
"Wyprzedzał sześć aut na raz"

Sobota po południu, trasa Warszawa-Konin. Silne opady śniegu paraliżują ruch na trasie, kierowcy ze względu na warunki pogodowe jadą maksymalnie 40 km/h. "Była bardzo słaba widoczność" - wspomina @Jurek, który wtedy jechał trasą. Jednak nie tak słaba, by nie zauważyć wyczynów kierowcy tira, który gnał przed siebie przeciwległym pasem, omijając drogowe wysepki.

"Wyprzedzał po sześć samochodów na raz" - mówi @Jurek w rozmowie z naszą redakcją. Wyczyny kierowcy ciężarówki udało mu się zarejestrować telefonem komórkowym.

"Obejrzałem sobie na żywo kierowcę tira, który manewrował w trudnych warunkach na drodze Warszawa - Konin jak Robert Kubica" - pisze internauta.

"Nawet efektownie by to wyglądało, gdyby nie fakt, że ów kierowca naprawdę zagrażał życiu innych osób znajdujących się na jego drodze".

LINK
piotreg - 21 Grudzień 2010, 09:01

Wystarczyło zadzwonić na <R> , poprosić by go zatrzymali, a następnie do nich dojechać i wyświetlić film.
lukaszr - 21 Grudzień 2010, 14:23

Ja nie wiem kto myśli w tym głupim kraju - ciekawe jak będą się miały koszty paliwa takiego śmigłowca do wpływów z mandatów:

Cytat:
Zmierzą prędkość z powietrza



Totalna inwigilacja. Jak tak dalej pójdzie to wyłapią wszystkich piratów drogowych. Policja właśnie uruchamia pierwszy śmigłowiec z wideorejestratorem.

Śmigłowiec, będzie filmował piratów i transmitował obraz do patroli naziemnych. Tradycyjny patrol zatrzyma kierowcę i wlepi punkty i mandat. Na nic się zdadzą CB radia, bo śmigłowiec może się zupełnie niespodziewanie pojawić nad drogą. Nikt go wcześniej nie zauważy i nie ostrzeże innych. A jak już się kierowcy zorientują, to helikopter może się szybko przenieść nad inną drogę i tam polować.

Największą chrapkę policyjni lotnicy mają na wyprzedzających na trzeciego i w miejscach niedozwolonych oraz przejeżdżających na czerwonym świetle. Ale mają też możliwość zmierzenia prędkości samochodu. Jak tłumaczą policjanci, wymienione wykroczenia, to najczęstsze przyczyny śmiertelnych wypadków.

Początek polowania z powierza dzisiaj na Mazowszu. W następnych dniach śmigłowiec będzie latał w innych województwach.

Nowe alfy

Śmigłowiec z wideorejestratorem to kolejna nowinka uprzykrzająca życie piratom drogowym. Nie dalej jak tydzień temu drogówka dostała radiowozy alfa romeo wyposażone w wideorejestratory. Z pozoru te 120 samochodów może się wydawać niegroźne, bo są oznakowane. Ale to właśnie może być zgubne, bo wideoradarów spodziewamy się w samochodach nieoznakowanych. Na dokładkę nowe alfy mogą mierzyć prędkość samochodu jadącego za nimi i podczas wyprzedzania. A co szczególnie niebezpieczne mogą też zmierzyć prędkość samochodu jadącego z przeciwka. Czyli zanim cokolwiek zauważymy.

Sfilmują cię na czerwonym

Z mniej znanych metod wyłapywania piratów, policja ma jeszcze w zanadrzu mobilne centra monitoringu. Działa to tak, że na przykład, na skrzyżowaniu ustawiana jest kamera, która przekazuje na bieżąco obraz do radiowozu za skrzyżowaniem. I w ten sposób wyłapuje przejeżdżających na czerwonym świetle. Oczywiście kierowcy twierdzą, że wjechali na skrzyżowanie na żółtym. Ale policjanci mają dowód, że na czerwonym.

Już kilka lat temu znajomemu udało się stracić prawo jazdy, podczas jednego kursu, z Warszawy nad morze i z powrotem. Wystarczyły fotoradary i tradycyjne patrole. A wcale nie jest jakimś szczególnym piratem. Teraz jadąc tak samo jak wtedy, mógłby nie zdołać dojechać nad morze.


Link

wksek - 21 Grudzień 2010, 14:30

Prawie jak pościgi w USA :)
piotreg - 21 Grudzień 2010, 15:43

lukaszr napisał/a:
Policja właśnie uruchamia pierwszy śmigłowiec z wideorejestratorem.

Ta... już to widzę. Zrobią co najwyżej jakąś akcję pokazową i fajrant, bo ich nie stać na takie zabawy :!:
W jaki sposób oni chcą zmierzyć prędkość :?:
Czy wy w ogóle sobie wyobrażacie latający nad skrzyżowaniem helikopter, który szukał będzie tych co na czerwonym przejechali :?: :lol:

lukaszr napisał/a:
Już kilka lat temu znajomemu udało się stracić prawo jazdy, podczas jednego kursu, z Warszawy nad morze i z powrotem. Wystarczyły fotoradary i tradycyjne patrole. A wcale nie jest jakimś szczególnym piratem. Teraz jadąc tak samo jak wtedy, mógłby nie zdołać dojechać nad morze.

Tak to jest jak się jedzie nad morze przez Człuchów i Biały Bór :D

jojo - 21 Grudzień 2010, 15:47

piotreg napisał/a:
lukaszr napisał/a:
Już kilka lat temu znajomemu udało się stracić prawo jazdy, podczas jednego kursu, z Warszawy nad morze i z powrotem. Wystarczyły fotoradary i tradycyjne patrole. A wcale nie jest jakimś szczególnym piratem. Teraz jadąc tak samo jak wtedy, mógłby nie zdołać dojechać nad morze.

Tak to jest jak się jedzie nad morze przez Człuchów i Biały Bór :D

Tak to jest jak się jedzie nad morze :grin:

bicker5 - 21 Grudzień 2010, 18:39

Cytat:
Trzy dni i ponad trzy tysiące zdjęć - to dorobek fotoradaru ustawionego we wsi Kochanowice koło Częstochowy. Urządzenie fotografowało samochody jadące z prędkością powyżej 70 km/h w terenie zabudowanym.

Zdjęcia ze swoimi wyczynami dostali prawie wszyscy zmotoryzowani mieszkańcy gminy. Niektórzy nawet po kilka.

We wsi panuje pełna konsternacja. Niektórzy kierowcy są oburzeni, że dostali po kilka mandatów z jednego dnia. Inni uciekają przed listonoszem odmawiając przyjęcia przesyłki.

Przykładowy mandat za przekroczenie prędkości to 300 zł i 6 punktów karnych. Miejscowy listonosz ma ich do wręczenia 30-40 dziennie.

Komendant straży miejskiej z Kochanowic twierdzi, że fotoradar był jedynym sposobem przywołania do porządku niesfornych kierowców, bo w gminie jest tylko jeden strażnik miejski.

Link

Pewnie zarobili również ci co chcieli fotoradaru. Wójt to raczej nie ma co liczyć na reelekcję, ale na jego szczęście wybory dopiero co były.
:lol: :lol: :lol: :lol: :lol:

wksek - 21 Grudzień 2010, 21:25

W każdych info wieczornych od 18:30 do 20 trąbili o tym helikopterze, ba dwa są wyposażone w kamery, a pozostałe 14. którymi dysponuje policja ma być w kamery też wyposażone.
garny - 21 Grudzień 2010, 21:54

Z szybkiej analizy wynika, że nie łapią za prędkość tylko za wyprzedzanie i takie tam, czyli zwykła kamerą też by mogli rejestrować. Może chcą pod pozorem bezpieczeństwa na drogach doposażyć śmigła w kamery?

EDYTKA: Dorzucam video z Wiadomości (20 min)
LINK

tqmeh - 22 Grudzień 2010, 08:40

1 śmigowiec lata = 100 radiowozów stoi = 200 policjantów śmiga po ulicach...
tqmeh - 22 Grudzień 2010, 08:44

Cytat:
Kierowców z Kochanowic zaskoczył... fotoradar

Trzy dni i ponad trzy tysiące zdjęć - to dorobek fotoradaru ustawionego we wsi Kochanowice koło Częstochowy. Urządzenie fotografowało samochody jadące z prędkością powyżej 70 km/h w terenie zabudowanym.

KLIK

garny - 22 Grudzień 2010, 18:48

tqmeh napisał/a:
1 śmigowiec lata = 100 radiowozów stoi = 200 policjantów śmiga po ulicach...

Godzina lotu Sokoła = 5000 zł (po kosztach) - ilu muszą złapać, aby się kalkulowało?

BlackHawk - 22 Grudzień 2010, 19:19

PROPAGANDA :razz: Polskiej policji nie stać na papier do xero i długopisy, a gdzie tu mowa o wiropłacie :razz:
małymobil - 22 Grudzień 2010, 19:29

Cytat:
Kochanowice: Mandat i zdjęcie w prezencie od gminy na Bożenarodzenie

Nawet kilka tysięcy mandatów za przekroczenie prędkości może wystawić komendant straży gminnej w Kochanowicach. Ukarani kierowcy twierdzą, że wydano je z pogwałceniem zasad moralnych.

To nie fotoradary, tylko maszynki do nabijania pieniędzy - mówią kierowcy, ukarani mandatami przez straż gminną w Kochanowicach, a konkretnie przez jedynego strażnika, komendanta Mariusza Nowaka.

Gmina Kochanowice podpisała umowę z prywatną firmą z Gdańska na dzierżawę mobilnego fotoradaru. Ustawiano go dwa razy, przez trzy dni we wrześniu i w październiku przy drodze krajowej nr 46 w Kochanowicach. Tylko we wrześniu zrobiono tysiąc zdjęć kierowcom, którzy przekraczali prędkość.

Niektórych mieszkańców Kochanowic i okolic, którzy jeżdżą krajówką do pracy, złapano nawet kilka razy. - Mam do zapłacenia 1600 zł mandatu i stracę prawo jazdy - mówi nam anonimowo jeden z kierowców.

- Wszystko odbywa się zgodnie z obowiązującym prawem, straż może karać mandatami - nie pozostawia wątpliwości Mirosław Gawroński, szef lublinieckiej drogówki.

Kierowców to nie przekonuje. Ich zdaniem gmina i straż pogwałciły wszystkie zasady moralne. - Fotoradar musiał być ukryty - pisze internauta Mały na portalu slask.naszemiasto.pl. Ukaranych denerwuje fakt, że zdjęcia wykonano we wrześniu, a zawiadomienia wysłano dopiero w grudniu. - Dostaliśmy od gminy piękny prezent na święta. Dokumenty wysłano dopiero po wyborach, bo w innym przypadku wójt Ireneusz Czech mógłby przegrać - mówi pan Paweł.

Komendant Nowak nie ukrywa, że problem go przerósł. - Nie miałem czasu, żeby to wszystko obrobić. Tu nie chodzi nabijanie pieniędzy, ale o bezpieczeństwo - przekonuje Nowak. Komendant zdradza nam też, że mandaty wymierza wybranym, bo każdy przypadek jest inny. - Jeżeli kogoś przecięła piła na pół i kierowca pędził do lekarza, to ja to rozumiem - twierdzi.

Wójt Czech zadeklarował nam, że gmina Kochanowice więcej nie będzie stawiać fotoradaru. - To była nieudana próba, bo jeden strażnik okazał się niewydajny - mówi Czech.

Zdaniem Marka Wręczyckiego, który w poprzedniej kadencji był radnym w Kochanowicach, wcale nie chodzi o bezpieczeństwo, a o zbieranie kasy z mandatów.
- Gmina jest zadłużona i w ten sposób chce podreperować budżet, bo w innym przypadku trudno byłoby o jakieś inwestycje twierdzi Wręczycki.
LINK
piotreg - 22 Grudzień 2010, 21:26

BlackHawk napisał/a:
PROPAGANDA :razz: Polskiej policji nie stać na papier do xero i długopisy, a gdzie tu mowa o wiropłacie :razz:

Święte słowa :!: Pokazówka.

delpiero - 25 Grudzień 2010, 21:13

Cytat:
Kierowca ciężarówki blokował osobówkę

Niebezpieczna jazda kierowcy ciężarówki na drodze w kierunku Bielska Podlaskiego (woj. podlaskie). Kierowca kolosa - z sobie tylko znanych powodów - skutecznie blokował chcącą go wyprzedzić osobówkę.

Na filmie, który zamieścił w serwisie Kontaktu 24 internauta @hornet widać, jak kierowca osobówki przez długi czas próbuje wyprzedzić samochód ciężarowy. Bezskutecznie.

"W Wigilię o godz. 13, jadąca w kierunku Bielska Podlaskiego ciężarówka skutecznie blokowała drogę dla chcącego ją wyprzedzić samochodu osobowego. W końcu kierowca BMW zdecydował się na wyprzedzenie pojazdu omijając wysepki z lewej strony" - podpisał zamieszczone przez siebie wideo internauta @hornet.

LINK

Cytat:
"Wolna amerykanka" na drodze

Drogowych przygód naszych internautów ciąg dalszy. Wczoraj pokazywaliśmy Państwu ciężarówkę, która na jednej z podlaskich dróg skutecznie blokowała chcący ją wyprzedzić samochód osobowy. Dziś - kolejny filmik z udziałem kolosa. Również z Podlasia:

"Wjazd do Stawisk ulicą Łomżyńską. Samochód ciężarowy wyprzedza pod górkę mój samochód i jadący przede mną autobus" - podpisał swoje nagranie internauta @Łukasz.

LINK
piotreg - 26 Grudzień 2010, 11:53

:facepalm: Tego Pana, co blokował, to chyba tylko pałą w łeb...

Znając życie osobówka wcześniej go "lekko zdenerwowała", to jej pokazał miejsce w szyku...

garny - 27 Grudzień 2010, 15:18

tqmeh napisał/a:
1 śmigowiec lata = 100 radiowozów stoi = 200 policjantów śmiga po ulicach...

Czy ktoś może mi powiedzieć czy śmigło mierzy prędkość? Jeżeli tak to czym - w sensie jakiej marki mają osprzęt? Parę razy miałem okazję lecieć i na zdrowy chłopski rozum wydaje mi się to mało realne, a rzecznik Sokołowski dziś w tvn24 zaciekle bronił się, że mierzy prędkość...

BlackHawk - 27 Grudzień 2010, 15:27

Teoretycznie może zmierzyć prędkość, słupki przy drodze + pomiar czasu + nagranie na video.
Lecz w praktyce to niech Sokołowski nie pier*oli głupot, bo gó*no wie, ma tylko ładną buzię i mówi to co mu każą :mrgreen:

garny - 27 Grudzień 2010, 15:57

Nie zgodzę się, ale jak to mówią o gustach się nie dyskutuje :) Mnie się on nie podoba :)

A tak poważnie - z video nie wynikało, że jest tam jakiś sprzęt pomiarowy, a pomiar prędkości IMO jest b. trudny - utrzymanie stałej prędkości, aby obiektywność pomiaru była zachowana jest mało realne (wiatr, zmiany wysokości etc.).
W przypadku pomiaru ziemia - ziemia jest to zdecydowanie prostsze (na podst. prędkości własnej lub przez obliczenie różnicy pomiędzy prędkością własną, a zmierzoną w odpowiedniej konfiguracji - w zależności czy pomiar jest z tyłu czy z przodu - w ruchu rzecz jasna).

OJCIEC - 28 Grudzień 2010, 07:48

Wszędzie na świecie, gdzie prowadzi się pomiary z powietrza, polegają one na zmierzeniu czasu, w jaki przejeżdża pojazd między dwoma znacznikami. Są to wymalowane, dość szerokie, dobrze widoczne z powietrza pasy. Do prowadzenia takiego "pomiaru" potrzebny jest operator stopera i właściwie tyle. Video jest, albo go nie ma. Służy tylko do udokumentowania wykroczenia, gdyby ktoś miał wątpliwości. A potem jest łączność z patrolem naziemnym i procedura:

- Tu orzeł, tu orzeł do lisa - pojazd taki to a taki, koloru śmakiego - jazda z prędkością taką a taką
- Tu lis, tu lis. Stasiu, ten?
- Nie ten, ten za tamtym.
- Ten?!
- Nie ten, tamten za tym czerwonym.
- Tym zielonym?
- Nie, tym czerwonym, co go wyprzedził ten niebieski.

:grin:

garny - 28 Grudzień 2010, 11:59

W PL to niestety tak może wyglądać :)
piotreg - 28 Grudzień 2010, 13:10

garny, a kto za to zapłaci :?:
OJCIEC - 28 Grudzień 2010, 22:24

Pan płaci, Pani płaci, społeczeństwo :grin:


garny - 28 Grudzień 2010, 22:32

No właśnie, społeczeństwo :)

Tylko za taką jakość?

OJCIEC napisał/a:
(...)

- Tu orzeł, tu orzeł do lisa - pojazd taki to a taki, koloru śmakiego - jazda z prędkością taką a taką
- Tu lis, tu lis. Stasiu, ten?
- Nie ten, ten za tamtym.
- Ten?!
- Nie ten, tamten za tym czerwonym.
- Tym zielonym?
- Nie, tym czerwonym, co go wyprzedził ten niebieski.

:grin:

piotreg - 28 Grudzień 2010, 23:22

A ja Wam mówię, że podatnika nie stać na takie zabawy.

Co innego jednorazowa pokazówa albo np. coś w stylu zrywu przy okazji np. Akcji znicz.

jojo - 28 Grudzień 2010, 23:37

Pewnie idzie o to by chłopaki, jak już latają, to mieli nagranie "jakby co", bo teraz to dużo z góry widzą, a i tak nic z tego nie wyniknie. ;) Zawsze potem można się pochwalić w TV. Z drugiej strony wpływy z mandatów chyba nie są małe, może pod koniec roku jakaś nadwyżka się trafiła no i trzeba było szybko wydać kasę :grin:
piotreg - 29 Grudzień 2010, 11:10

Polska Policja większą uwagę przywiązuje - niestety - do statystyk i propagandy. Akcja z helikopterem jest tego najlepszym potwierdzeniem.

Ile osób siedzi niepotrzebnie przy biurkach, wpisując dane do tabelek...
Nic bym nie powiedział, gdyby do tego typu rzeczy zatrudniali bezrobotnych niepełnosprawnych...

garny - 29 Grudzień 2010, 14:28

No co ty jakby zatrudnili ON to by im budżet musiał dopłacać zgodnie z ustawą o promocji zatrudnienia ON :)
Co do śmigieł to coraz bardziej nabieram pewności, że chodzi o doposażenie tego co mają do latania w kamery, z jakiegoś grantu unijnego. Fur już nakupowali, arsenał też nieco odświeżyli to czas na inne bezeceństwa :)

spit - 30 Grudzień 2010, 09:42

Cytat:
"Krokodylki" zapolują na osobowe

Od 31 grudnia inspektorzy transportu drogowego będą mogli zatrzymywać do kontroli samochody osobowe i motocykle. Dotychczas nie mieli takich uprawnień.
Jak powiedział rzecznik Głównego Inspektoratu Transportu Drogowego Alvin Gajadhur, dotyczy to kierowców, którzy będą rażąco naruszać przepisy ruchu drogowego.
"Nie będziemy robić polowania na kierowców, ale jeśli inspektorzy zauważą podczas swojej codziennej pracy, że kierujący pojazdem osobowym znacznie przekracza dozwoloną prędkość albo jedzie zygzakiem, to będą go zatrzymywać do kontroli" - wyjaśnił rzecznik.
Dodał, że może dotyczyć to również np. kierowców, co do których zachodzi podejrzenie, że są pod wpływem alkoholu lub narkotyków, przejeżdżających na czerwonym świetle czy omijających pojazd, który się zatrzymał, by przepuścić pieszych na przejściu.

Inspekcja drogowa otrzymała te uprawnienia na mocy ostatniej nowelizacji prawa o ruchu drogowym z października br. Poza policją i strażą miejską samochód do kontroli będzie mógł zatrzymać umundurowany funkcjonariusz Inspekcji.

"Jeśli stwierdzi on wykroczenie, to będzie to podstawa do wszczęcia postępowania wobec kierowcy" - powiedział rzecznik. Inspektorzy będą mogli wylegitymować kierowcę i sprawdzić alkomatem, czy jest trzeźwy.
Do tej pory Inspekcja Transportu Drogowego nie kontrolowała samochodów osobowych. Wyjątkiem są taksówki i tzw. przewozy osób. Głównym zadaniem ITD jest kontrolowanie, czy przewoźnicy realizujący przewóz osób i rzeczy wykonują go zgodnie z przepisami.

Od 1 lipca 2011 roku funkcjonariusze ITD będą też mogli posługiwać się specjalnymi stacjonarnymi urządzeniami do mierzenia średniej prędkości auta na danym odcinku.

System, jaki funkcjonuje np. w Czechach będzie pozwalał wystawić kierowcy mandat na podstawie czasu przejazdu zmierzonego na konkretnym, nawet kilkunastokilometrowym, odcinku. Jeśli np. na danej drodze obowiązuje ograniczenie do 90 km/h, a wyposażony w rozbudowaną optykę i radar system wykryje, że nasz samochód przejechał go ze średnią prędkością 100 km/h, zostaniemy ukarani.

Do lipca ruszyć ma również nadzorowane przez ITD Centrum Automatycznego Nadzoru nad Ruchem Drogowym. Do systemu podłączone mają zostać wszystkie stacjonarne fotoradary - od przyszłego roku to właśnie funkcjonariusze ITD mają zająć się nadzorem nad tymi urządzeniami i obróbką zdjęć.

LINK

garny - 30 Grudzień 2010, 10:38

No to do 1 lipca jeszcze pohulamy :) Z tego co mówi GDDKiA w 2011 nasza A-4 ma stać się płatna na odcinku "wrocławskim", więc już nie będzie tak fajowo :/
delpiero - 30 Grudzień 2010, 18:51

Cytat:
Z dróg może zniknąć nawet 900 atrap fotoradarów

Na polskich drogach szykują się spore zmiany. Oprócz większych limitów prędkości na autostradach i drogach ekspresowych ustawodawca postanowił zlikwidować atrapy fotoradarów oraz przyznać dodatkowe uprawnienia inspektorom transportu drogowego.

Nowelizacja prawa o ruchu drogowym przewiduje likwidację pustych skrzynek na fotoradary, które do tej pory pełniły rolę straszaka. Natomiast urządzenia, które będą mierzyć prędkość mają być wyraźnie oznakowane tak żeby pełni rolę głównie prewencyjną.



Likwidacja atrap rozpocznie się 31 grudnia i potrwa do 1 lipca przyszłego roku. Ile skrzynek zostanie usuniętych? Na razie nie wiadomo. - W tej chwili jesteśmy na etapie analizy i weryfikacji lokalizacji urządzeń, dlatego na razie ciężko jest określić, jaka to będzie liczba - mówi Aleksandra Kobylska z Głównego Inspektoratu Transportu Drogowego, który w ramach Centrum Automatycznego Nadzoru nad Ruchem Drogowym przejmie wszystkie urządzenia obsługiwane do tej pory przez policję.

- Obecnie na terenie naszego kraju znajduję się ponad 1200 masztów. Natomiast urządzeń, które są stosowane naprzemiennie w tych masztach jest ponad 300 - mówi Marcin Książkiewicz z Komendy Głównej Policji.



Oznacza to, że gdyby atrapy musiały zniknąć dziś, GITD musiałby usunąć około 900 skrzynek. Do lipca jednak te liczby mogą ulec zmianie. - Może się okazać, że dostaniemy pieniądze i zakupimy dodatkowe urządzenia - tłumaczy Kobylska.

Krokodyli zatrzymają osobówkę

Nowe prawo nadaje większe uprawnienia inspektorom transportu drogowego, zwanym przez kierowców krokodylkami. Dotychczas funkcjonariusze w zielonych uniformach mogli kontrolować jedynie samochody ciężarowe. Od 31 Grudnia to się zmieni. - Oprócz kontroli przewozu drogowego również będziemy zajmować się kontrolą samochodów osobowych - informuje Aleksandra Kobylska.

Inspektorzy będą mogli zatrzymać kierowcę samochodu osobowego w przypadku naruszenia przez niego zasad ruchu drogowego, naruszenia bezpieczeństwa w ruchu drogowym lub, kiedy będą podejrzewać, że kierowca prowadzi pojazd pod wpływem alkoholu. - Do tej pory inspektorzy nie byli uprawnieni do tego żeby ukarać kierowcę, który np. przejechał na czerwonym świetle. Zatrzymać mogli, ale wtedy musieli wzywać policję. Od teraz będą posiadali takie same uprawnienia jak policja. To znaczy będą mogli wylegitymować kierującego, sprawdzić dokumenty, stan techniczny oraz trzeźwość i ewentualnie ukarać mandatem - tłumaczy Kobylska. Inspektorzy jednocześnie podkreślają, że nie będą polować na kierowców "osobówek" i nadal ich głównym przedmiotem zainteresowania będą pojazdy ciężarowe.

500 zł za nieudzielenie informacji o kierującym

Nowe przepisy wprowadzają również wyższe limity prędkości na autostradach ze 130 km/h do 140 km/h oraz na drogach ekspresowych ze 110 km/h do 120 km/h. Dodatkowo nowelizacja wydłuża okres postępowania mandatowego z 60 do 180 dni. Dzięki temu mniej spraw będzie się przedawniać.

Oprócz tego ustawodawca doprecyzował obowiązek udzielenia informacji o tym, kto kierował pojazdem. Dotychczas trudno było ustalić tożsamość kierowcy w przypadku niewyraźnego zdjęcia. - Od 31 grudnia za nieudzielenie informacji właściciel pojazdu dostanie mandat wysokości 500 złotych - uprzedza Książkiewicz.
LINK
jojo - 31 Grudzień 2010, 08:12

delpiero napisał/a:
Cytat:
Nowelizacja prawa o ruchu drogowym przewiduje likwidację pustych skrzynek na fotoradary, które do tej pory pełniły rolę straszaka. Natomiast urządzenia, które będą mierzyć prędkość mają być wyraźnie oznakowane tak żeby pełni rolę głównie prewencyjną.
LINK

Zastanawia mnie jeszcze kto tych załadowanych puszek będzie pilnował...

OJCIEC - 31 Grudzień 2010, 09:13

Wynajmie się firmy ochroniarskie, zwiększy ilość wakatów, albo powoła komitety społecznego dozoru cennego mienia :grin:
garny - 3 Styczeń 2011, 00:27

Jest okazja, aby z bliska przyjrzeć się nowemu pomysłowi <R>

LINK

piotreg - 3 Styczeń 2011, 07:57

Łukasz, nie masz wyjścia, musisz wygrać licytację ;-)
lukaszr - 3 Styczeń 2011, 08:26

Mandat wedle uznania

Cytat:
Od minionego piątku policjant, który złapie nas na przekroczeniu prędkości, może wystawić nam mandat w dowolnej wysokości, zależny wyłącznie od jego indywidualnej oceny.

To efekt błędu prawników z kancelarii premiera i Centrum Legislacyjnego Rządu. I tak równie dobrze możemy dostać 20 zł kary za jazdę z prędkością 200 km/h, jak i 500 zł za przekroczenie prędkości o 10 km/h.

– Funkcjonariusze pionu ruchu drogowego są profesjonalistami i wiedzą, jak właściwie ocenić każdą sytuację – uspokaja Krzysztof Hajdas z zespołu prasowego Komendy Głównej Policji, przyznając jednocześnie, że tzw. taryfikator na razie nie obowiązuje.

Zamieszanie spowodowane jest nowelizacją ustawy – Kodeks wykroczeń, która wprowadziła nowy artykuł 92a mówiący o karze za „przekroczenie dozwolonej prędkości”.

To pociągnęło za sobą konieczność zmian w dwóch rozporządzeniach, ponieważ odwoływały się one do artykułów z kodeksu wykroczeń, które już nie istniały. Jedno dotyczy naliczania punktów karnych i podpisuje je minister spraw wewnętrznych i administracji. Drugie, czyli taryfikator, podpisuje premier – wyjaśnia doświadczony policjant ruchu drogowego.

Dopiero na kilka dni przed wejściem w życie znowelizowanego kodeksu wykroczeń prawnicy resortu spraw wewnętrznych zorientowali się, że konieczna jest nowelizacja rozporządzeń. Ostatecznie udało im się ogłosić znowelizowane rozporządzenie dotyczące punktów karnych. Tymczasem prawnicy Kancelarii Prezesa Rady Ministrów nie zdołali przygotować nowego rozporządzenia mówiącego o taryfikowaniu przekroczeń prędkości.

LINK

Czyli rozumiem, że jak teraz kierowca przekroczy prędkość o 30 km/h i Policjant zaproponuje mandat 5 tyś PLN :wink:

piotreg - 3 Styczeń 2011, 09:37

Maksymalna grzywna za jedno wykroczenie to 500zł, przy zbiegu wykroczeń 1000.
lukaszr - 3 Styczeń 2011, 11:51

O ile i to nie zostało spaprane. W tym kraju nic mnie już nie zdziwi.
piotreg - 3 Styczeń 2011, 13:08

Nie czyta Pan ze zrozumieniem, Panie Kolego.
wksek - 3 Styczeń 2011, 13:31

Nic się nie zmieni, progi zostaną takie same z tym, że za 10km możesz dostać 100zł jak i 500, ale dalej są to max. grzywny - nieprzekraczalne.
lukaszr - 3 Styczeń 2011, 13:50

piotreg napisał/a:
Nie czyta Pan ze zrozumieniem, Panie Kolego.

Czytam, ale jak napisałem - w tym kraju już chyba nic mnie nie zdziwi.

delpiero - 3 Styczeń 2011, 16:51

Cytat:
Tu maszt zetną, tam dostawią

- Nie traktujemy pustych obecnie masztów jako atrapy fotoradarów, bo zawsze może to być urządzenia sprawne po załadowaniu tam tego urządzenia - mówił w TVN24 rzecznik policji Mariusz Sokołowski. Co więc zniknie z polskich dróg, co zostanie, a co się pojawi w związku z wejściem nowych przepisów od nowego roku? To się dopiero okaże.

Nowelizacja ustawy prawo o ruchu drogowym zakłada m.in., że Inspekcja Transportu Drogowego przejmuje od Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad wszystkie fotoradary na drogach krajowych, ekspresowych, czy autostradach. Autoradary na drogach gminnych nadal będzie mogła stawiać straż miejska i samorządy, ale dopiero za zgodą ITD. Fotoradary mają stanąć tam, gdzie są naprawdę potrzebne, a nie służą jedynie zarabianiu pieniędzy. Wszystkie będą powiązane w specjalnym systemie: Centrum Automatycznego Nadzoru nad Ruchem Drogowym, który ma powstać do połowy roku za unijne pieniądze.

Tylko tam, gdzie potrzeba

W których miejscach staną więc nowe fotoradary i ile ich będzie? Tego wciąż nie wiadomo.
- Obecnie na terenie naszego kraju znajduję się ponad 1200 masztów. Natomiast urządzeń, które są stosowane naprzemiennie w tych masztach jest ponad 300 - mówił pod koniec grudnia cytowany przez portal policyjni.pl Marcin Książkiewicz z Komendy Głównej Policji.

Teraz Inspekcja Transportu Drogowego zaczyna przegląd miejsc, w których maszty stoją i zdecyduje, czy są tam potrzebne, czy nie. Może też wytypować nowe miejsca. Wiadomo na pewno, że docelowo żaden maszt nie będzie stał pusty i będzie musiał być oznakowany, tak, aby kierowca widział go z daleka.
- W tym momencie nie wiadomo, ile masztów z fotoradarami znajdzie się w sumie na polskich drogach. To wykaże weryfikacja, którą właśnie rozpoczynamy - mówi w rozmowie z tvn24.pl rzecznik ITD Alvin Gajadhur.
LINK
wksek - 3 Styczeń 2011, 19:49

Wynika z tego, że jest spore prawdopodobieństwo, że nie zniknie 80% masztów z drogi K-8, bo przecież każdy może siać jak podciągnie się zasilanie :)
OJCIEC - 3 Styczeń 2011, 20:06

Powiem Wam szczerze, że zastanawiałem się po cichu, jaki znajdą sposób, żeby wybrnąć z tego kłopotliwego zapisu w nowej ustawie :grin:

No, ale chociaż te pospawane przez kowali pousuwają :grin:

garny - 3 Styczeń 2011, 20:27

No czyli powoli zwycięża interpretacja zdroworozsądkowa o której już tu gdzieś pisałem :)

Dziś jakiś miglanc, sory Pan Poseł powiedział, że dokupi się kilkaset urządzeń i będzie git - znawca znaczy się :) Nie wie, że od infrastruktury mamy wybitnych fachowców.

piotreg - 3 Styczeń 2011, 20:58

garny napisał/a:
Dziś jakiś miglanc, sory Pan Poseł powiedział, że dokupi się kilkaset urządzeń i będzie git - znawca znaczy się :)

Mogą wydzierżawić :D

delpiero - 4 Styczeń 2011, 21:05

Cytat:
Zanim zapłacisz mandat - wykorzystaj wszystkie kruczki prawne

Czy w kontakcie z patrolem policji uzbrojonym w radar i informującym o przekroczeniu prędkości jesteśmy bezbronni? Niekoniecznie. I nie chodzi tu bynajmniej o początek roku, gdzie nadal nie ma taryfikatora do wykroczeń polegających na przekroczeniu prędkości jazdy.



Policjanci niemal zawsze pytają - gdzie kierowca tak się spieszył? Zwykle padają głupie odpowiedzi, nie mające żadnego znaczenia dla stróżów prawa. To rutynowe zagajenie, jak formułka o przygotowaniu prawa jazdy i dowodu rejestracyjnego do kontroli. W wielu programach tvn turbo „Uwaga pirat” kamera uchwyciła najciekawsze wypowiedzi i tłumaczenia kierowców. Bywają zabawne. Ale tylko nielicznie nie zgodzili się na przyjęcie mandatu. Wtedy sprawa kończy się w sądzie – zwykle niekorzystnie dla poszkodowanego. Ale są uzasadnione wyjątki, o których przypomina nam tygodnik „Motor”.

Sprawdź legalizację urządzenia pomiarowego

Fotoradar, wideorejestrator, ręczny miernik radarowy/laserowy musi mieć aktualne świadectwo legalizacji. Jeśli jest zasilany oddzielnym źródłem zasilania, to takie świadectwo musi posiadać także to urządzenie.
Jak uniknąć mandatu: przed przyjęciem poproś o pokazanie dokumentu legalizacji urządzenia pomiarowego. Funkcjonariusz musi mieć go przy sobie i okazać na nasze żadanie. Oprotestuj zamaskowanie fotoradaru, nie ma jeszcze przepisów*/, które zabraniałyby ukrywania fotoradarów. Są jednak inne obostrzenia związane z tymi urządzeniami. Fotoradar musi znajdować się w oryginalnej obudowie, przewidzianej przez producenta. Jeśli zostanie zamaskowany, zdjęcie nie może być podstawą do wystawienia mandatu.

*/ niestety, od Nowego Roku maskowanie fotoradarów (zwykle straży miejskiej) jest niezgodne z obowiązującymi przepisami

Jak uniknąć mandatu: jeśli fotoradar został ukryty np. w śmietniku i zrobił nam zdjęcie, zatrzymajmy się w bezpiecznym miejscu i wykonajmy fotkę urządzenia. Kiedy zostaniemy wezwani przez straż miejską, mamy argument do odmowy przyjęcia grzywny.

Poproś o pokazanie pełnego kadru zdjęcia

Jeśli na zdjęciu z fotoradaru w kadrze widać dwa samochody, nie ma pewności, czyja prędkość została zmierzona. Dotyczy to urządzeń starszego typu (nowsze pokazują selektywnie).
Jak uniknąć mandatu: jeśli dostaniemy zdjęcie wykonane przez fotoradar, poprośmy o pokazanie pełnego kadru. Gdy widać na nim dwa samochody, należy powiedzieć o naszych wątpliwościach. To powinno wystarczyć, aby dostać upomnienie zamiast mandatu.

Twarz kierowcy nie musi być widoczna

Na zdjęciu z fotoradaru nie musi być widoczna twarz kierowcy. Jeśli mamy uzasadnione podejrzenie, że to nie my kierowaliśmy, to jeszcze nie jest twardy dowód. Owszem, właściciel zapewne uniknie punktów karnych, ale nie uniknie mandatu. Mówiąc wprost jesteśmy przymuszeniu do "kapowania", a to nie jest honorowy zwyczaj. Sytuacją odmienną może być krótkotrwały zabór mienia. Niestety, wówczas należy zgłosić kradzież w najbliższej placówce policji.
Jak uniknąć mandatu: jeśli nie pamiętamy, kto prowadził samochód, to mamy problem. Zwłaszcza, gdy była to piękna blondynka, niekoniecznie żona. Grozi za to mandat do 500 zł i zwykle policjanci czy strażnicy miejscy korzystają z maksymalnej stawki, ale bez wspomnianych punktów karnych. Sprawa może jednak trafić do sądu.

Oprotestuj sposób pomiaru

Dokonywanie pomiaru kilku pojazdom w ruchu, na tym samym pasie, miernikiem starszego typu można zakwestionować. Z odległości 300 m szerokość wiązki popularnej "suszarki" wynosi aż 100 m. Wyjątkiem od tej reguły jest urządzenie typu Iskra i najnowsze dalmierze laserowe. Czy uda Ci się uniknąć mandatu? Możesz spróbować, ale nie udowadniaj funkcjonariuszowi na siłę, że nic nie potrafi.

Inne sztuczki policjantów i straży miejskiej

Coraz więcej szybkich, nieoznakowanych radiowozów, oddano w ręce stróżów prawa. Są naprawdę szybkie i dobrze wyposażone w najnowsze wideorejestratory. Ale, to ostatnie urządzenie nie jest typowym radarem do pomiaru prędkości, mówiąc prościej nie wysyła wiązki elektromagnetycznej.
Kierowca takiej nieoznakowanej vectry, octavii, a ostatnio alfy romeo musi dogonić twój pojazd i z odległości 100 m (przez kilkanaście sekund) skanować prędkość pirata. Pamiętaj: wideorejestrator sprzężony jest z prędkościomierzem radiowozu, a nie głowicą urządzenia do pomiary prędkości. Zwykle taki pomiar powinien być wykonany dwukrotnie.

Czy można kwestionować technikę wykonania pomiaru?

Wprawdzie nie jest ona doskonała, ale nie łudźmy się. Stróże prawa postawią na swoim, zwłaszcza jeżeli przekroczenie prędkości było większe niż 50 km/h. Nawet w sądzie nie wybronisz się z potrzasku.
Ostatnio policjanci korzystają z mierników laserowych. Magą one dokonywać pomiaru z odległości do 1 km. Problem jest taki, że trzeba być snajperem by „z ręki" skierować wiązkę na namierzony pojazd. Mówiąc wprost, to niemożliwe bez statywu. Jeśli byłeś w wojsku, to wiesz, że nie wykonasz strzelania z kbkAK nawet na 100 m z wolnej ręki, a cóż dopiero na 1000 m. Da zabawy spróbuj ustrzelić poruszający się obiekt zwykłą lustrzanką cyfrową z teleobiektywem 500 mm - z wolnej ręki oczywiści. To bardzo trudne.

Pamiętaj, że nawet pomiar prędkości poruszającego się obiektu powinien być dokonany zgodnie z zasadami fizyki. Ale policjanci, szczególnie także straż miejska upraszcza ten problem.

- W policyjnej praktyce wykorzystywane są mierniki prędkości typu RAPID, w których pomiar prędkości pojazdu oparty jest na zjawisku Dopplera. Dokładność pomiaru prędkości pojazdu zależy od kąta między kierunkiem ruchu pojazdu, a radarem. Do uzyskania dokładnego wyniku pomiaru kąt powinien wynosić 0 st. - wyjaśnia podinsp. Józef Syc, naczelnik wydziału nadzoru i koordynacji biura ruchu drogowego Komendy Głównej Policji

- Jeżeli pojazd porusza się pod pewnym kątem w stosunku do radaru, wówczas zmierzona prędkość będzie mniejsza od aktualnej prędkości pojazdu. Błąd pomiaru prędkości jest proporcjonalny do cosinusa kąta między kierunkiem pojazdu a ustawieniem radaru - dodaje Syc
LINK
OJCIEC - 4 Styczeń 2011, 21:20

Jeden z gorszych artykułów tego typu, jaki czytałem. Ilość nieścisłości, a nawet kompletnych bzdur jest taka, że nie chce mi się nawet ich osobno komentować :facepalm:
piotreg - 5 Styczeń 2011, 08:02

Zanim zapłacisz mandat - zapewnij sobie te wyższe widełki

W mojej ocenie to najlepszy tytuł do tego artykułu. I ja się wcale ludziom nie dziwie - wpadnie nieświadomemu kierowcy taki artykuł do rąk i potem robie z siebie błazna, co skutkuje sprawą w sądzie i wyższą grzywną.

delpiero - 5 Styczeń 2011, 09:25

Cytat:
Dane dotyczące fotoradarów mają być jawne

Brytyjski rząd postanowił rozwiać wątpliwości kierowców. Ujawnienie danych dotyczących fotoradarów ma udowodnić, że urządzenia faktycznie poprawiają bezpieczeństwo.
Od kwietnia Brytyjczycy mają mieć pełny dostęp do statystyk dotyczących fotoradarów. Ustawa przewiduje, że zainteresowani będą mogli przejrzeć statystyki wypadków w miejscu ustawienia urządzenia pomiarowego, prędkości z jakimi auta mijają fotoradar oraz liczbę kierowców popełniających wykroczenia.

- Skoro fotoradary są utrzymywane z pieniędzy pochodzących z podatków, opinia publiczna powinna mieć dostęp do danych na temat ich efektywności – tłumaczy zmiany w przepisach Mike Penning, minister odpowiedzialny za bezpieczeństwo na brytyjskich drogach.

- Proponowane przeze mnie zmiany pokażą, jak fotoradary wpływają na bezpieczeństwo oraz zobrazują, jak policja radzi sobie z piratami – dodał Penning.

Obecnie brytyjskie ministerstwo transportu ustala z instytucjami odpowiedzialnymi za fotoradary na temat zakresu informacji oraz sposobu w jaki zostaną ujawnione.

Association of British Drivers poponuje, by dostępne były informacje na temat okoliczności i skutków wypadków w okolicach fotoradarów, prędkości pojazdów uczestniczących w zdarzeniu oraz ich odległość od urządzenia pomiarowego. Association of British Drivers proponuje także, by poszczególne informacje zostały sprecyzowane – skutki wypadków powinny zostać dokładnie opisane (śmiertelnym, z poważnie rannymi, bez ofiar), podobnie jak stan kierowcy (trzeźwy, nietrzeźwy, pod wpływem narkotyków, bez prawa jazdy, itd.).
LINK
OJCIEC - 6 Styczeń 2011, 09:55

Cytat:
Sposób na nudę za kierownicą

Usunięcie krawężników z dróg to najlepszy sposób na poprawę czujności kierowców, a co za tym idzie zwiększenie bezpieczeństwa w ruchu – tak wynika z najnowszych badań.

Według naukowców z Newcastle University, 31 proc. kierowców szybko nudzi się, gdy siedzi za kierownicą, co skłania ich do poszukiwania bodźców, które mają na celu urozmaicenie tego żmudnego zajęcia.

Przekraczanie dozwolonej prędkości, niebezpieczne wyprzedzanie czy agresywny styl jazdy, to główne sposoby znudzonych kierowców na zabicie nudy.

Zdaniem naukowców rozwiązaniem tego problemu mogłoby się okazać zastosowanie dodatkowych przeszkód na drodze, tj. usunięcie krawężników, które wyraźnie wyznaczają skrajne punkty jezdni.

Ich brak automatycznie wymuszałby na kierowcach bardziej uważną i bezpieczną jazdę, a prowadzenie auta w takich warunkach przestałoby być nudne i monotonne.

Link

Kiedyś już pisałem o podobnych pomysłach, które najpierw pojawiły się w mającej pie...lca na punkcie bezpieczeństwa Skandynawii. Otóż po latach wygody i komfortu jazdy pięknymi drogami, zaczęli na nich likwidować szerokie pobocza. Założenie było takie, że szerokie pobocza dając poczucie bezpieczeństwa prowokują do ryzykownych zachowań - wyprzedzanie na trzeciego itd. Podobne działanie u nas mają np. barierki na całej długości wiochy, albo wysepki dla pieszych - wiadomo, pieszy może dzięki nim wziąć jezdnię na dwa razy, ale przy okazji dzięki ich obecności co kilkaset metrów nie ma wyprzedzania.

tqmeh - 6 Styczeń 2011, 18:45

Cytat:
Polscy inżynierowie BEZruchu

Tym razem nie chciałem pisać o inżynierach ruchu, jednak po moim poprzednim felietonie odniesienie do komentarzy Czytelników jest konieczne.

Otóż ja nikomu nie odmawiam wiedzy. Ja tylko, drodzy Inżynierowie, czynownicy polskich dróg, postrzegam Was jako ludzi owładniętych wizją, w której bezpiecznie jest tylko wtedy, kiedy samochody stoją i nie mają możliwości jazdy. Co czyni z Was inżynierów BEZruchu. Wielu z Was, którzy mają realny wpływ na regulowanie ruchu i oznakowywanie dróg, wykazuje zachowania typowe dla maniaków religijnych, którzy są przeświadczeni, że oni i tylko oni pojęli Prawdę. A to, drodzy Inżynierowie, jest fundamentalizm.


KLIK

DarioG - 7 Styczeń 2011, 09:35

Cytat:
Straż nie złapie nas już na fotoradar



Po raz pierwszy bałagan w resorcie ministra Cezarego Grabarczyka przysłuży się Polakom. Przez nieudolność urzędników straż miejska w całym kraju nie może od 1 stycznia łapać kierowców na fotoradar.

Nowe przepisy obowiązują straż do tego, by ostrzec kierowców przed kontrolą fotoradarową stosownym znakiem drogowym. Ale nie tylko nie ma jeszcze stosownego rozporządzenia, ale nawet nie ma projektu takiego znaku! – I nie wiadomo, kiedy będzie – mówi Sławomir Chełchowski ze Straży Miejskiej we Wrocławiu.

Informacje te potwierdzają w Poznaniu. - Przepisy są niekompletne więc nie możemy używać fotoradarów - dodaje Przemysław Piwecki z SM w Poznaniu.

Ministerstwo infrastruktury jest wyjątkowo tajemnicze w kwestii braku znaku. – To prawda, że znaku jeszcze nie ma. W tej chwili trwają prace projektowe. Trudno określić kiedy nowe znaki pojawią się na polskich drogach – przyznaje Mikołaj Karpiński z Ministerstwa Infrastruktury.

Do gigantycznego bałaganu w resorcie kierowanym przez ministra Cezarego Grabarczyka Polacy zdążyli już przywyknąć. I choć żadem podróżny nie wybaczy ministrowi chaosu, który od wielu tygodni paraliżuje polską kolej, tak w kwestii braku znaku ostrzegającego przed fotoradarem, Polacy są bardziej tolerancyjni.

– Jeśli urzędnicze gapiostwo sprawia, że żyje nam się lepiej, to ja jestem za! Skoro nie ma znaku, a co za tym idzie, nie mogą być prowadzone kontrole radarowe, to strażnicy nie będą łupić kierowców mandatami - cieszy się Karolina Szuman z Poznania.

Źródło: KLIK

piotreg - 7 Styczeń 2011, 09:39

Tylko żeby gm. Biały Bór, Kobylnica etc. nie splajtowały :lol:
OJCIEC - 7 Styczeń 2011, 09:43

DarioG napisał/a:
Ale nie tylko nie ma jeszcze stosownego rozporządzenia, ale nawet nie ma projektu takiego znaku!

Dzięki takim newsom nie da się zapomnieć, w którym kraju żyjemy :grin:

BluesW. - 7 Styczeń 2011, 09:47

Czy to znaczy, że chwilowo nie będę miał ładnych dźwięków na pokładzie? :(
piotreg - 7 Styczeń 2011, 09:53

Wrocław na pewno stoi :!:
wksek - 7 Styczeń 2011, 11:06

Ale jajca :shock: Czarek G. to poczciwy człowiek :lol:
piotreg - 7 Styczeń 2011, 12:12

Czarek teraz sprząta na kolei :facepalm:
delpiero - 10 Styczeń 2011, 19:26

Cytat:
Bezkarni piraci drogowi

Wejście w życie nowych przepisów kodeksu wykroczeń nie dość, że spowodowało luki w taryfikatorze mandatów, to jeszcze bezkarność kierowców wobec fotoradarów straży miejskiej i gminnej.

Ostatnio pisaliśmy o błędzie prawników z kancelarii premiera i Centrum Legislacyjnego Rządu. Nastąpiła bowiem nowelizacja kodeksu wykroczeń, która wprowadziła nowy artykuł 92a mówiący o karze za "przekroczenie dozwolonej prędkości". Do tej nowelizacji konieczna była zmiana dwóch rozporządzeń - o naliczaniu punktów karnych i zmianie taryfikatora. To ostatnie, które podpisuje premier nie powstało na czas. Dzięki temu policjant może nam kazać zapłacić za to samo 20 jak i 200 złotych.

Od nowego roku strażnicy nie mogą łapać kierowców na przekraczaniu prędkości za pomocą przenośnych fotoradarów. "Dziennik Gazeta Prawna" donosi, że to efekt kolejnej luki prawnej po wprowadzeniu w życie nowego kodeksu wykroczeń. Wszystko przez urzędników ministra Cezarego Grabarczyka. Najzwyczajniej w świecie nie zdążyli przygotować właściwego rozporządzenia, w którym by opisano sposób oznaczenia miejsc z kontrolą prędkości.

W DGP czytamy, że całe zamieszanie wzięło się z chęci uporządkowania coraz bardziej kontrowersyjnych metod wykorzystywania fotoradarów przez strażników miejskich i gminnych.
- Zbyt często strażnicy traktowali fotoradary jako sposób na zarobienie pieniędzy do budżetu gminy. Miejsca do kontroli wybierali podstępnie, aby złapać jak najwięcej kierowców, a nie po to, żeby poprawić bezpieczeństwo na drogach - przyznaje "Dziennikowi Gazecie Prawnej" wysoki rangą urzędnik, który pracował nad nowelizacjami.

Co to oznacza w praktyce? Jak możemy przeczytać w DGP, jeśli teraz kierowca otrzyma mandat za przekroczenie prędkość na podstawie zdjęcia wykonanego przez straż miejską bądź gminną, będzie mógł wnieść o anulowanie mandatu. Co ciekawe strażnicy, którzy wystawili taki dokument narażają się również na zarzut przekroczenia uprawnień.

Skąd wzięło się opisywane zamieszanie? Powodem jest dodanie przez ustawodawcę dwóch dodatkowych ustępów w znowelizowanym kodeksie, które nakazują konsultowanie z policją ustawiania fotoradarów i ustawianie fotoradarów w oznakowanym miejscu.

Dziennikarze GDP sprawdzili także, jak po zmianach w kodeksie wprowadzonych w życie 1 stycznia br. zachowuje się najbardziej aktywna w Polsce straż gminna z Białego Boru w woj. zachodniopomorskim. W ubiegłym roku strażnicy z Białego Boru wystawili rekordową liczbę mandatów. W tym roku już wstrzymali się z kontrolami prędkości. Zamiast tego zajęli się szykowaniem mandatów dla kierowców, którzy dali się złapać w ubiegłym roku. Kierowcy, którzy w zeszłym roku zbyt szybko jechali przez Biały Bór powinni otrzymać wezwanie do zapłaty kary do końca lipca br.

Jak się okazuje, jednak nie wszyscy strażnicy biorą sobie do serca wejście w życie niejasnych przepisów. Okazuje się, że w gminie Góra w woj. dolnośląskim, która w 2010 r. zarobiła na piratach drogowych aż 1,4 mln zł strażnicy dalej robią zdjęcia.

Kiedy sprawa zostanie uporządkowana? Tego jeszcze nie wiadomo. Jak na razie urzędnicy czekają na konsultacje międzyresortowe. A z praktyki wiadomo, że może to potrwać dość długo.
LINK
piotreg - 10 Styczeń 2011, 21:14

delpiero napisał/a:
Jak możemy przeczytać w DGP, jeśli teraz kierowca otrzyma mandat za przekroczenie prędkość na podstawie zdjęcia wykonanego przez straż miejską bądź gminną, będzie mógł wnieść o anulowanie mandatu. Co ciekawe strażnicy, którzy wystawili taki dokument narażają się również na zarzut przekroczenia uprawnień.

Ten artykuł to może być woda na młyn dla naszego kolegi z telewizji, Pana Emila. Przypomnę, że Pan Emil przyłapał straż gminną z Sulechowa w Kalsku (droga K-3).

Dlatego też "stoi" niemal cała Polska, m.in. także i Wrocław.

piotreg - 10 Styczeń 2011, 21:19

Upssss... dostałem od kolegi S. z Jasła na GG upomnienie, że w Sulechowie to mamy <SM> . Z góry przepraszam wszystkich za ten nietakt.
jojo - 10 Styczeń 2011, 21:28

delpiero napisał/a:
Bezkarni piraci drogowi

Wejście w życie nowych przepisów kodeksu wykroczeń nie dość, że spowodowało luki w taryfikatorze mandatów, to jeszcze bezkarność kierowców wobec fotoradarów straży miejskiej i gminnej.

Będzie lipa jak się nie zwiększy ilość wypadków po 01.01.2011 :grin:

OJCIEC - 10 Styczeń 2011, 22:03

Wyszły większe jaja niż sądziłem :D
piotreg - 11 Styczeń 2011, 07:45

Jeszcze lepsze jaja wyszły z AOW :facepalm:
OJCIEC - 11 Styczeń 2011, 08:48

Ale to jakby co, dopiero za 5 lat. Jeszcze kupę czasu, żeby decyzję cztery razy zmienić :smile:
Micell - 11 Styczeń 2011, 08:53

Cytat:
Zerwana trakcja na trasie Wrocław – Warszawa

Ciężarówka zerwała przewody na przejeździe kolejowym i sparaliżowała ruch pociągów we Wrocławiu. Kierowca samochodu usiłował uciec, ale policji udało się go złapać. Naprawa trakcji potrwa kilka dni.
– Ok. 4.15 ciężarówka z podniesioną skrzynią ładunkową przejeżdżała przez przejazd kolejowy na stacji Wrocław – Sołtysowice i zerwała siec trakcyjną – powiedział na antenie TVP Info Oskar Olejnik, rzecznik prasowy Zakładu Linii Kolejowych we Wrocławiu.

LINK

:facepalm:

OJCIEC - 11 Styczeń 2011, 08:55

Podobno naprawienie zniszczeń może potrwać 4-5 dni :shock: :facepalm:
piotreg - 11 Styczeń 2011, 09:45

Jak nie idzie to nie idzie - kolejny paraliż kolejowy gotowy. Teraz przynajmniej szybko znajdą winnego :D
OJCIEC - 11 Styczeń 2011, 10:03

Ale co oni przez te 5 dni będą robić :?!: Wymienią całą trakcję W-w - Wa-wa i wyremontują po drodze dworce? :lol:
piotreg - 11 Styczeń 2011, 10:33

Poszła nie tylko trakcja, ale także słupy trakcyjne...
Micell - 11 Styczeń 2011, 10:41

piotreg napisał/a:
Poszła nie tylko trakcja, ale także słupy trakcyjne...

LINK

OJCIEC - 11 Styczeń 2011, 10:45

No mimo wszystko, 5 dni to szmat czasu :facepalm:
delpiero - 11 Styczeń 2011, 17:17

Cytat:
Zamiast fotoradaru będzie worek

NOWY POMYSŁ INSPEKTORÓW NA DOSTOSOWANIE SIĘ DO USTAWY

Pod koniec października posłowie zdecydowali, że 1 lipca puste maszty fotoradarów przestaną straszyć kierowców. Już dziś wiadomo jednak, że do tego czasu na pewno nie znikną z dróg. I to nie tylko dlatego, że parlamentarzyści zapomnieli zdefiniować w nowych przepisach "atrapy fotoradaru". - One nie dają nam po prostu na razie możliwości zakupu nowych urządzeń - mówi Alvin Gajadhur, rzecznik Inspekcji Transportu Drogowego. Jak inspektorzy dostosują się zatem do sejmowej noweli? 30 czerwca na wszystkie puste maszty nałożą worki. Kiedy zdejmą ostatni? Nie wiadomo.

Nowelę ustawy "Prawo o ruchu drogowym", która wskazuje między innymi, że przy drogach kierowcy nie będą mogli być już straszeni atrapami fotoradarów, posłowie uchwalili 29 października ubiegłego roku. Ale każdy, kto myślał, że spowoduje to błyskawiczną likwidację pustych masztów, szybko się zawiódł.

Atrapa czy nie?

Pierwszy problem to definicja "atrapy". - Na pewno nie może być za nią uznane urządzenie, które jest sprawne i do którego można w każdej chwili włożyć jeden z elementów pozwalający na wykonywanie zdjęć - ocenia Mariusz Sokołowski, rzecznik Komendanta Głównego Policji.

Zdecydowana większość posłów sejmowej komisji infrastruktury, z której wyszły nowe przepisy, myśli jednak inaczej. - Nasza intencja od początku była przejrzysta, a projekt wielokrotnie konsultowaliśmy z ekspertami. Nikt nie zgłaszał wówczas takich problemów. Od początku chodziło o to, by po 30 czerwca na naszych drogach kierowcy nie musieli się już spotykać z obudowami bez urządzeń rejestrujących - tłumaczy Krzysztof Tchórzewski (PiS), wiceprzewodniczący komisji i sprawozdawca projektu. Już dziś wiadomo jednak, że kierowcy z takimi urządzeniami spotkają się 1 lipca na pewno.

- Docelowo rzeczywiście pustych masztów ma nie być - przyznaje Alvin Gajadhur, rzecznik ITD. Ale tego nie da się zrobić do końca czerwca. Dlaczego? Powodów jest kilka. - Centrum Automatycznego Nadzoru nad Ruchem Drogowym w Głównym Inspektoracie Transportu Drogowego, które będzie spinało cały nowy system, dopiero rozpoczyna pracę. Na razie mamy trzy miesiące na przejęcie masztów i fotoradarów od GDDKiA oraz policji. Tego trochę jest - mówi Gajadhur.

Mają tworzyć system, kupować nie mogą

Kiedy już ITD przejmie obudowy i urządzenia, zacznie analizować ich lokalizacje.
- Ten etap powinniśmy zamknąć do końca czerwca. Chodzi o to, by fotoradary stały tylko w miejscach niebezpiecznych, a nie takich, które mają zapewniać jak największe wpływy z mandatów - wyjaśnia rzecznik Inspekcji Transportu Drogowego.

Gajadhur deklaruje, że 1 lipca wszystkie urządzenia rejestrujące, które przejmie ITD, znajdą się w obudowach i będą wyłapywały drogowych piratów. Kłopot w tym, że dziś masztów jest 10 razy więcej, niż samych fotoradarów. A nowych Inspekcji kupować nie wolno. - Przepisy stanowią (art. 129g, ust. 2, punkt 4 - red.), że możemy to zrobić dopiero po 1 lipca - przyznaje rzecznik. - Wcześniej uruchomimy natomiast procedury przetargowe, bo one w świetle ustawy o zamówieniach publicznych też są złożone - dodaje.

Jaka będzie wartość przetargu, ile urządzeń rejestrujących przybędzie i kiedy zaczną pojawiać się w pustych - a stojących w niebezpiecznych miejscach - masztach? - Za wcześnie by o tym mówić - ucina Gajadhur. Co pozostaje ITD? Na 1 lipca planuje zakryć wszystkie obudowy i znaki informujące o kontroli fotoradarowej tam, gdzie się jej nie prowadzi. - I znów wrażenie będzie takie, że państwo próbuje się kiwać z obywatelem. A jedynym celem było przecież zwiększenie bezpieczeństwa na drodze - konkluduje poseł Tchórzewski.
LINK
OJCIEC - 11 Styczeń 2011, 17:27

:facepalm: :lol:

Worki workami, ale Blues ma do sprzedania dwie używane skarpety - kolor ciemny. Może ITD się skusi? :grin:

wksek - 11 Styczeń 2011, 19:44

:D Dlatego kocham prawo, zawsze da się je jakoś obejść :D

Worek na maszt, szczyt :facepalm:

piotreg - 11 Styczeń 2011, 20:39

Absurd goni absurd :!: Q'wa, oni wolą maszt przykryć workiem, tym samym dać zielone światło kierowcy, że z powodzeniem w tym miejscu może łamać przepisy RD, zamiast wykorzystać całą tą infrastrukturę, za którą zapłacił podatnik, do celów prewencyjnych. :shock: Wyjadę z tego kraju, słowo :!: A na PO w życiu już nie zagłosuję :!: :facepalm:
OJCIEC - 11 Styczeń 2011, 21:04

piotreg napisał/a:
Wyjadę z tego kraju, słowo

Aj tam, aj tam. Tak tylko gadasz, przecież my to kochamy :grin:

piotreg - 12 Styczeń 2011, 07:46

Ten, kto dzisiaj przed 7.00 słuchał w Radiu Wrocław wywiadu z wojewodą Skorupą w sprawie AOW pękł chyba ze śmiechu. Ludzie u władzy w tym kraju to jakaś masakra :!:

Fajnie jest, kiedy jakiś oszołom poszumi i zniknie (na scenie politycznej swojego czasu rządził pewien Pan z charakterystycznym krawatem), ale ileż można :o Non stop to samo :!:

Micell - 12 Styczeń 2011, 20:36

piotreg napisał/a:
Poszła nie tylko trakcja, ale także słupy trakcyjne...






Miłego oglądania.

OJCIEC - 12 Styczeń 2011, 20:41

O widzisz, teraz mamy pełny obraz sytuacji. Dzięki :smile:
Micell - 12 Styczeń 2011, 20:43

Nie ma problemu specjalnie dla was nagrałem filmik. :grin:
piotreg - 12 Styczeń 2011, 21:04

N a r o z p i e r d a l a ł jak w burdelu - będą tam po nim sprzątać cały boży tydzień :P
garny - 12 Styczeń 2011, 22:14

Kolej ma pecha w tym roku, ale z moim ulubionym Lotem nie jest lepiej (choć czasem taniej i z pewnością szybciej).
piotreg - 13 Styczeń 2011, 07:46

Zwłaszcza zimą :lol:
OJCIEC - 13 Styczeń 2011, 10:06

Nóż się w kieszeni otwiera. Najdroższe autostrady w Europie! Wychodzi na to, że budowanie autostrad w Polsce to największy skandal ostatnich dziesięcioleci :mad:

Cytat:
Za mało asfaltu w asfalcie na odcinku S8

Na odcinku trasy ekspresowej S8 między Konotopą a ul. Powązkowską jest za mało asfaltu w asfalcie - alarmuje "Życie Warszawy".

Najdroższy w Polsce, bo kosztujący 2,27 mld zł, ponad 10-kilometrowy odcinek przyszłej obwodnicy Warszawy, jest wielką fuszerką. Tak twierdzi Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad. Dla porównania łączny koszt budowy 91 km autostrady A2 ze Strykowa do Konotopy wyniesie 3,2 mld zł.

W swoim komunikacie Generalna Dyrekcja wymienia m.in. zaniżone ilości asfaltu w warstwach bitumicznych, zbyt małą grubość warstw jezdni, rozmycia skarp na całym odcinku trasy, uszkodzenia betonowych barier w pasie dzielącym i spękania na nowych obiektach mostowych.

GDDKiA oraz jej organ nadrzędny - Ministerstwo Infrastruktury, są dosłownie wściekli na wykonawców. Za tak wysoką stawkę - 218 mln zł za kilometr, całość powinna być w stanie idealnym, stanowić wzór dla innych przedsiębiorstw budowlanych.

Przy tym nie sprawdziło się również konsorcjum firm projektowych, któremu zlecono nadzór nad przebiegiem prac budowlanych. Generalna Dyrekcja, która wykryła usterki, zadecydowała, że wykonawca ma je usunąć już po otwarciu trasy.

Sprawa nie jest jednak całkiem jednoznaczna, bo budowlańcy zaprzeczają, aby niedoróbki były aż tak duże, jak ocenia GDDKiA. Zresztą świadczy o tym fakt dopuszczenia odcinka do normalnej eksploatacji. Z kolei zarządca trasy obawia się wystąpienia kolejnych wad, już w trakcie eksploatacji.

Za kilka lub kilkanaście dni kierowcy pojadą nowym odcinkiem. Jak się dowiedziało "Życie Warszawy", gwarancja na jego nawierzchnię wynosi zaledwie dwa lata.

Trochę krótko, jak za tę cenę.

Klik

piotreg - 13 Styczeń 2011, 10:12

Usterki będą usuwać po otwarciu :?: :facepalm:

Czyli zwężki, ograniczenia i ruch wahadłowy - ukłony dla osób, które za to odpowiadają :!:

lukaszr - 13 Styczeń 2011, 12:14

Ręce opadają po takich artykułach.
wksek - 16 Styczeń 2011, 16:12

Cytat:
Tragedia podczas policyjnego pościgu: zginął 25-latek

25-letni kierowca toyoty poniósł śmierć, a jego 19-letni pasażer został ranny po tym, jak ich auto nie zatrzymało się do kontroli drogowej i uciekając przed policyjnym patrolem uderzyło w drzewo. Do wypadku doszło w nocy we wsi Gęś (Lubelskie).

Jak poinformował Arkadiusz Arciszewski z zespołu prasowego Komendy Wojewódzkiej Policji w Lublinie, w niedzielę krótko po godz. 1.00 w nocy w miejscowości Gęś niedaleko Parczewa policyjny patrol usiłował zatrzymać do kontroli drogowej samochód toyota carina.

Na widok policjantów kierowca auta przyspieszył i przejechał obok funkcjonariuszy, nie zatrzymując się. Policjanci ruszyli w pościg dając sygnały do zatrzymania, ale już po kilkuset metrach zobaczyli ściganą toyotę rozbitą o drzewo.

Dwaj mężczyźni, którzy jechali samochodem, zostali przewiezieni do szpitala. 25-letni kierowca zmarł na skutek odniesionych obrażeń, a 19-letni pasażer ma złamany obojczyk.

Jak się okazało, mężczyzna kierujący toyotą nie miał prawa jazdy. W samochodzie znaleziono niewielkie ilości marihuany.

Policja wyjaśnia wszystkie okoliczności tego wypadku.

LINK

delpiero - 17 Styczeń 2011, 20:06

Cytat:
Fotoradary: Stawiane dla bezpieczeństwa, czy dla zarobku?

– To nie jest tak, że wystawiamy fotoradary, żeby zarabiać – mówi Krzysztof Płachta, komendant Straży Gminnej w Będzinie. – Nam zależy na poprawie bezpieczeństwa na drogach.

Nasze publikacje na temat zmiany przepisów w ruchu drogowym i zasady korzystania z fotoradarów przez straże gminne, wywołały dyskusję wśród Czytelników.

– Szlag mnie trafia, gdy czytam, że strażnicy gminni ścigają kierowców z tymi swoimi fotoradarami. Niech się do roboty wezmą i pilnują porządku na osiedlach, zamiast bawić się w dorabianie – komentuje Czesław Chmielewski z Koszalina. Inni kierowcy wypowiadają się w podobnym tonie: – Karanie mandatami ma być metodą na poprawę bezpieczeństwa?! Niech się w tej naszej Polsce kochanej za budowę porządnych dróg zabiorą, wtedy będziemy mogli jeździć bezpiecznie – dodaje Zdzisław Jarocki.

Nasze artykuły sprowokowały też strażników gminnych. W redakcji "Głosu” zjawił się Krzysztof Płachta, szef będzińskiej Straży Gminnej.

– Proszę zaznaczyć, że od tego roku straż gminna może kontrolować na każdej drodze – i gminnej, i powiatowej, a także wojewódzkiej i krajowej. Warunek – chodzi o teren zabudowany. A więc mamy prawo kontrolować kierowców m. in. w Będzinie, na krajowej drodze z Koszalina do Kołobrzegu – wyjaśnia komendant. – I będziemy to robić, bo mamy takie uprawnienia i zależy nam na poprawie bezpieczeństwa. W ten sposób wspieramy też działania policji. Proszę mi wierzyć, każdy fotoradar to ratunek dla nie jednego życia ludzkiego.

Komendant podkreśla przy tym, że lokalizacja fotoradów, to nie jest jego "widzimisię”.

– Odkąd korzystamy z fotoradarów, to miejsca ich lokalizacji były uzgadniane z policją – mówi. – Nic nie jest dziełem przypadku. Nasze fotoradary stoją w tych miejscach, gdzie konieczna jest dbałość o bezpieczeństwo. To głównie okolice przejść dla pieszych, szkół. I zawsze w terenie zabudowanym. Bo nie może być tak, że kierowcy gnają na łeb na szyję, nie patrząc na ograniczenie prędkości i to, że na drogę mogą wyjść dzieci, jak np. w Tymieniu, gdzie biegnie krajowa "11”.

Komendant na dowód wyciąga kolejne zdjęcia wykonane przez gminny fotoradar. Na nich widzimy m. in. kierowcę skody, który pędzi przez Tymień, przy ograniczeniu 50 km/h, z prędkością 106 km/h. Albo innego – kierowcę volkswagena w Łeknie, ten jechał 90 km/h. Nie dość, że przekroczył dozwoloną prędkość, to jeszcze wyprzedzał na przejściu dla pieszych, do tego w miejscu, gdzie była podwójna linia ciągła. Kolejny – kierowca forda gnał przez podkoszalińskie Borkowice i miał na liczniku102 km/h. Rekordzista wśród kierowców aut widocznych na zdjęciach miał na "zegarze” 165 km/h!

– Nie możemy przymykać oka na takie wykroczenia – mówi komendant. – Ci kierowcy najwyraźniej nie zdają sobie sprawy, że zagrażają życiu innych. Wystarczy sięgnąć po policyjne statystyki. Miejsca, o których mówię, to te, w których notowano wcześniej wypadki, także te tragiczne – m. in. Będzino, Tymień, Dobrzyca. Teraz, odkąd tam jesteśmy, nie dochodzi tam do tragicznych zdarzeń. A nam chodzi o to, żeby kierowcy jeździli w terenie zabudowanym co najwyżej do 60 km/h – to w miarę bezpieczna prędkość.
LINK
delpiero - 19 Styczeń 2011, 07:26

Cytat:
Policjant szybszy od fotoradaru

Bezduszny wydawałoby się fotoradar zainstalowany przy drodze jest bardziej tolerancyjny niż policjant. Ten pierwszy "strzeli” fotkę, gdy pojazd przekroczy dozwoloną prędkość o 10 km na godz. Ten drugi machnie lizakiem, jeśli prędkość przekroczona zostanie o 6 km.

W ostatni dzień 2010 roku weszło w życie znowelizowane Prawo o ruchu drogowym, zgodnie z którym zwiększa się tolerancja prędkości na wszystkich drogach.
Bez pobłażania

- Tak początkowo interpretowano znowelizowane prawo. Jednak przeanalizowałem zapis i nie mam wątpliwości - zwiększona o 10 kilometrów na godzinę tolerancja dopuszczalnej prędkości dotyczy tylko tej zapisanej przez wideorejestratory i tak zwane fotoradary - wyjaśnia mł. insp. Wiesław Rzyduch, naczelnik Wydziału Ruchu Drogowego KWP w Bydgoszczy.

- Na pobłażliwość funkcjonariusza wyposażonego w ręczny miernik prędkości nie można liczyć. Będzie tak, jak było dotąd. Jeśli policjant zarejestruje przekroczenie prędkości o więcej niż 6 kilometrów na godzinę, będzie reagował. Te 6 kilometrów to zwyczajowa tolerancja, która funkcjonuje od dawna i tak pozostaje.

Nasz rozmówca przypomina, że jeszcze wcześniej policjant mógł ukarać mandatem nawet za jazdę o 3 km na godz. szybszą niż pozwalają przepisy. Później nieco poniesiono tolerancję i tak zostało.

50 złotych i więcej

Ważna jest także informacja o tym, że za przekroczenie dopuszczalnej prędkości o 6-10 km na godz. funkcjonariusz wypisuje mandat o wartości 50 zł i dodaje do ewidencji kierowcy 1 punkt karny.

Niby niewiele, ale już przekroczenie prędkości o 11-20 km na godz. karane jest 50- lub 100-złotowym mandatem i 2 punktami. Jest to zgodne ze starym taryfikatorem mandatów, który oficjalnie stracił moc prawną, ale policja nadal go stosuje. Takie jest przynajmniej zalecenie Komendy Głównej.

Wcześniej prasa spekulowała, że funkcjonariusze mogą karać kierowców według własnego uznania, czyli zwykle tak, iż właściciel droższego pojazdu płaci więcej od kierującego modelem z "niższej półki”.

Prezes Rady Ministrów ma wkrótce wydać nowe rozporządzenie w sprawie mandatów karnych. Jeśli projekt rozporządzenia, do którego dotarliśmy utrzyma brzmienie, kary za szybką jazdę będą takie same, jak dotąd.

Przewożenie osób pod lupą

- Po kilku tragediach, w których zginęło wielu nieprawidłowo przewożonych ludzi, w nowym rozporządzeniu zamierza się wprowadzić zmiany poprawiające bezpieczeństwo – kontynuuje Wiesław Rzyduch. – I tak przewóz pojazdem nie przeznaczonym do tego celu ma być karany mandatem od 100 złotych wzwyż. Za każdą osobę przewożoną ponad przewidzianą w dowodzie rejestracyjnym liczbę będzie grozić 100 - złotowy mandat.
LINK
piotreg - 19 Styczeń 2011, 07:34

delpiero napisał/a:
Na pobłażliwość funkcjonariusza wyposażonego w ręczny miernik prędkości nie można liczyć. Będzie tak, jak było dotąd. Jeśli policjant zarejestruje przekroczenie prędkości o więcej niż 6 kilometrów na godzinę, będzie reagował.

Zwłaszcza funkcjonariusz stołecznej drogówki :lol:

OJCIEC - 19 Styczeń 2011, 08:43

Brawo! Oto po raz pierwszy dziennikarz potrafi odróżnić atrapę fotoradaru od pustej, ale prawdziwej puszki. To historyczna chwila. Proszę powstać do hymnu :grin:

Cytat:
Co dalej z fotoradarami?

Kierowcy cieszyli się, że znowelizowane ustawy spowodują usunięcie z dróg części fotoradarów. Tymczasem możemy spodziewać się, że liczba urządzeń... wzrośnie.

W listopadzie ubiegłego roku Prezydent Bronisław Komorowski podpisał nowelizację przepisów ruchu drogowego, która weszła w życie 1 stycznia 2011 roku. Za jej sprawą podniesiono dozwoloną prędkość na autostradach, a także zmieniono przepisy dotyczące fotoradarów.

Nowe wytyczne mówią, że z dróg mają zniknąć atrapy fotoradarów, natomiast pozostałe urządzenia do mierzenia prędkości będą wyraźnie oznakowane i widoczne. Ustawodawcy zapewniają, iż dzięki temu fotoradary zaczną jeszcze lepiej spełniać prewencyjną rolę oraz przyczynią się do poprawy bezpieczeństwa na drogach.

Kierowcy ucieszyli się na wieść o konieczności usunięcia atrap fotoradarów. Tymczasem tych jest... jak na lekarstwo! Atrapa fotoradaru to blaszana puszka, której konstrukcja uniemożliwia zainstalowanie w niej urządzenia pomiarowego. Większość stojących przy drodze masztów może w każdej chwili otrzymać "wkład", czyli fotoradar. Liczba tych ostatnich jest znacznie mniejsza niż masztów, jednak przekładanie fotoradaru między masztami sprawia, że kierowca nigdy nie wie, przy którym z nich może się spodziewać pomiaru prędkości. Warto dodać, że tego typu praktyka jest stosowana nie tylko w Polsce. Puste maszty oraz "rotujące" fotoradary znają także kierowcy z innych krajów Europy.

Jeżeli kierowca nie zdejmie nogi z gazu, a fotoradar zmierzy prędkość, mandat ma być nieunikniony, jak również szybko doręczony. Zdjęcia wykonane przez fotoradary trafią do głównego komputera. Urządzenie za pośrednictwem bazy Centralnej Ewidencji Pojazdów i Kierowców zidentyfikuje właściciela samochodu, który otrzyma wezwanie do zapłaty lub wskazania, komu powierzył pojazd. Według planów zautomatyzowana sieć fotoradarów będzie gotowa za niecałe siedem miesięcy.

Nowa ustawa rozwiązała także problem krótkiego czasu na identyfikację sprawcy wykroczenia. Do tej pory już po miesiącu sprawa była kierowana do sądu grodzkiego. Teraz grzywna w postępowaniu mandatowym będzie mogła zostać nałożona w terminie do 180 dni od daty zarejestrowania wykroczenia przez fotoradar.

Znowelizowane przepisy przekazały sieć fotoradarów na drogach krajowych Generalnej Inspekcji Transportu Drogowego. - Na jej podstawie instalacja w pasie drogowym stacjonarnych urządzeń rejestrujących, obudów na te urządzenia, ich usuwanie oraz utrzymanie zewnętrznej infrastruktury dla zainstalowanych urządzeń będzie należało do kompetencji zarządcy drogi. W przypadku fotoradarów zarządzanych przez Generalną Dyrekcję Dróg Krajowych i Autostrad powyższe obowiązki wykonuje Główny Inspektor Transportu Drogowego – wyjaśnia nadkom. Krzyszfot Bujnowski, naczelnik Wydziału Ruchu Drogowego Komendy Stołecznej Policji. ITD będzie także odpowiadało za urządzenia rejestrujące przypadki niestosowania się do sygnałów świetlnych.

- W ciągu połowy roku policja ma przekazać wszystkie maszty i urządzenia, które będą mierzyły prędkość Inspekcji Ruchu Drogowego. Policjanci będą natomiast skupiać się na mierzeniu prędkości w sposób dynamiczny - po to właśnie laserowe mierniki prędkości, wideorejestratory, których jest coraz więcej oraz rejestrator na śmigłowcu - powiedział w wywiadzie dla TVN24 Mariusz Sokołowski, rzecznik prasowy Komendanta Głównego Policji.

Do tej pory kierowcy skarżyli się na działania straży miejskich lub gminnych, które miały szczególną motywację do skutecznego wyłapywania kierowców przekraczających dozwoloną prędkość – w ich przypadku pieniądze z mandatów zasilały skarb miasta. Nowelizacja ustawy sprawi, że straż gminna lub miejska nie będzie mogła umieszczać przy drogach atrap fotoradarów. Strażnicy będą jednak mogli dokonywać kontroli prędkości na wszystkich drogach na terenie zabudowanym. Poza tym terenem wyłącznie na drogach gminnych, powiatowych i wojewódzkich. Na drogach krajowych fotoradary będą mogły być instalowane wyłącznie przez Inspekcję Transportu Drogowego na wniosek samorządu.

Czy w związku z nowelizacją przepisów kierowcy powinni spodziewać się zmniejszenia masztów na fotoradary przy drogach? Raczej nie. W ostatnich dniach tylko na terenie Warszawy i okolic pojawiły się trzy nowe obudowy na urządzenia pomiarowe.

- Przedsięwzięcia opierają się na zasadzie porozumienia zawartego pomiędzy właściwymi zarządcami dróg i Komendą Stołeczną Policji w zakresie współpracy na rzecz bezpieczeństwa ruchu drogowego – dowiedzieliśmy się od nadkom. Krzysztofa Bujnowskiego z WRD KSP. Dla kierowców oznacza to tylko jedno – konieczność bacznego obserwowania znaków i zdjęcia nogi z gazu...

Link

piotreg - 19 Styczeń 2011, 09:05

OJCIEC napisał/a:
W ostatnich dniach tylko na terenie Warszawy i okolic pojawiły się trzy nowe obudowy na urządzenia pomiarowe.

Mnie tam bardziej martwi to, że chyba nie wszystkie mamy zlokalizowane :-)
Albo policzyli też samowolę fotoradarową przy ul. Rasochata.

OJCIEC napisał/a:
Brawo! Oto po raz pierwszy dziennikarz potrafi odróżnić atrapę fotoradaru od pustej, ale prawdziwej puszki. To historyczna chwila. Proszę powstać do hymnu :grin:

Ściągał :o

OJCIEC - 19 Styczeń 2011, 09:07

Prawie słowo w słowo :wink:
OJCIEC - 20 Styczeń 2011, 20:45

Cytat:
Nowy taryfikator mandatów

Wyższe kary za łamanie przepisów dot. przewozu osób - to jeden z zapisów nowego taryfikatora mandatów, który wejdzie w życie jeszcze w czwartek. Natomiast nie zmienią się mandaty za przekroczenie prędkości.

Jak poinformowała PAP rzeczniczka Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji Małgorzata Woźniak, premier podpisał rozporządzenie "ws. wysokości grzywien nakładanych w drodze mandatów karnych za wybrane rodzaje wykroczeń".

Wejdzie ono w życie z dniem ogłoszenia, a to - jak poinformowano PAP w Rządowym Centrum Legislacji - ma nastąpić jeszcze w czwartek. RCL wydaje m.in. Dziennik Ustaw i Monitor Polski, w których ogłaszane są akty prawne. Zwykle Dzienniki Ustaw publikowane są w godzinach popołudniowych, w czwartek ma to jednak nastąpić nieco później - jak powiedziano PAP - "we wczesnych godzinach wieczornych".

Nowy taryfikator mandatów jest związany z nowelizacją Prawa o ruchu drogowym, która weszła w życie w sylwestra. Zwiększyła ona limity prędkości na autostradach do 140 km/h i na dwupasmowych drogach ekspresowych do 120 km/h. MSWiA wydało rozporządzenie dotyczące punktów karnych za przekroczenie tych prędkości. Policja czekała jednak aż nowy taryfikator mandatów zostanie podpisany przez premiera. Do czwartku funkcjonariusze sami podejmowali decyzje, jakim mandatem ukarać kierowcę.

Zgodnie z rozporządzeniem, jeśli kierowca przekroczy prędkość do 10 km/h zostanie ukarany mandatem w wysokości do 50 zł (i według przyjętego wcześniej rozporządzenia - jednym punktem karnym). Za przekroczenie prędkości o 11-20 km/h ma dostać mandat w wysokości od 50 do 100 zł (2 punkty karne), o 21-30 km/h od 100 do 200 zł (4 punkty karne), o 31-40 km/h - od 200 do 300 zł mandatu (6 punktów karnych), o 41-50 km/h - od 300 do 400 zł mandatu (8 punktów karnych) i o 51 km/h i więcej - od 400 do 500 zł mandatu (10 punktów karnych).

Nowy taryfikator zwiększa wysokość mandatów za łamanie przepisów związanych z przewozem ludzi. To odpowiedź na wydarzenie z 12 października 2010 r., kiedy w tragicznym wypadku w Nowym Mieście nad Pilicą zginęło 18 osób, jadących przepełnionym i nieprzystosowanym do przewozu takiej liczby ludzi volkswagenem transporterem. Samochód we mgle zderzył się z ciężarowym volvo.

Za przewóz większej liczby osób niż określona w dowodzie rejestracyjnym lub pojazdem nieprzystosowanym czy nieprzeznaczonym do tego celu, grozić będzie od 100 zł mandatu. Nie została określona przy tym górna granica, co oznacza, że policjant może nałożyć też najwyższy mandat - 500 zł (w starszym taryfikatorze w tym przypadku stosowano widełki od 100 do 300 zł). Założono równocześnie, że najwyższa kara stosowana ma być przy przekroczeniu dozwolonej liczby przewożonych osób o pięć lub więcej.

Nowy taryfikator uwzględnia również przepisy zawarte w tzw. ustawie antynikotynowej, wprowadzającej zakaz palenia w miejscach publicznych. Chodzi o regulacje dotyczące obowiązków sprzedawców, właściciela lub zarządcy obiektu czy środka transportu. Zgodnie z nim za detaliczną sprzedaż wyrobów tytoniowych, w systemie samoobsługowym grozić będzie 100 zł mandatu, za nieumieszczenie informacji o zakazie sprzedaży takich produktów osobom do lat 18 - 150 zł i tyle samo za nieumieszczenie informacji o zakazie palenia w miejscu nim objętym.

Link

delpiero - 22 Styczeń 2011, 08:58

Cytat:
Będzie nowa mapa fotoradarów

Rozpoczęto prace nad nową mapą fotoradarów, która ma być gotowa już za rok - podała "Rzeczpospolita". Nowe rozmieszczenie ma poprawić bezpieczeństwo na polskich drogach.

Zgodnie z zasadami przedstawionymi przez ministra infrastruktury, fotoradary będą montowane w pobliżu wybranych szkół, domów kultury, kin, parków, kościołów i przystanków.

Każdy z nich będzie poprzedzony znakiem D-51 - automatyczna kontrola prędkości. Wszystko po to, by poinformowany o fotoradarze kierowca zdjął nogę z gazu.

Gęściej w mieście

Na terenie zabudowanym fotoradary musi dzielić odległość co najmniej kilometra. Poza takim obszarem - 3 tys. metrów.

Fotoradary lub ich obudowy zostaną najprawdopodobniej pokryte fluorescencyjnym materiałem odblaskowym, w kolorach pomarańczowym i żółtym.

Równolegle z dróg znikną atrapy urządzeń do pomiaru prędkości.
LINK
garny - 25 Styczeń 2011, 09:53

Cytat:
CB-radio, antyradary - czyli technologiczna wojna kierowców z policją

Pół miliarda złotych rocznie wart jest rynek sprzętu, jakim kierowcy zabezpieczają się przed policją. Obok CB-radia coraz popularniejsze stają się nowoczesne antyradary, jammery oraz elektryczne rolety zasłaniające tablice.

Policjanci z Warszawy, Gdańska, Białegostoku i Opola odbierają właśnie od swoich przełożonych nową broń – pierwsze w Polsce radiowozy wyposażone w radary zdolne w ruchu mierzyć prędkość pojazdów nadjeżdżających z naprzeciwka. Za 120 alf romeo 159 policja zapłaciła 15,8 mln zł i straszy, że niebawem dokona kolejnych zakupów. Już w lutym Komenda Główna Policji ma ogłosić kolejny przetarg, tym razem na zakup ponad stu radiowozów i prawie 370 motocykli.
Tymczasem kierowcy sami coraz częściej zbroją się przeciwko policji. Proporcjonalnie do liczby nowoczesnych radarów i radiowozów rośnie liczba urządzeń wykrywających, a nawet zakłócających pracę policyjnego sprzętu. W Polsce dostępny jest już nawet sprzęt lokalizujący radary zainstalowane we wspomnianych alfach romeo, a także oszukujący laserowe mierniki prędkości najnowszej generacji. W myśl polskiego prawa takie produkty można legalnie sprzedawać, kupować i posiadać. Nie można ich jedynie... używać.

Dwa miliony CB

Z wyliczeń „DGP” wynika, że cały rynek zabezpieczeń, jakie stosują kierowcy, aby uniknąć mandatów, wart jest ok. 500 mln złotych rocznie. Bezapelacyjnie największy udział w nim mają radia CB, których popularność gwałtownie wzrosła po 2004 roku, gdy zniesiono konieczność wydawania specjalnych pozwoleń na ich używanie.
– Rynek ten szacowany jest na ponad 200 mln złotych rocznie – mówi Paweł Sikora, doradca zarządu w firmie President Electronics Poland kontrolującej jedną czwartą polskiego rynku CB.
Już co dziesiąty spośród 17 mln polskich kierowców ma zamontowane na pokładzie swojego samochodu CB-radio. Rocznie sprzedaje się u nas 300 – 400 tys. nowych urządzeń, co stawia nas na pierwszym miejscu w Europie i drugim na świecie (za USA).

Antyradary i jammery

Mniejszą popularnością cieszą się antyradary i jammery. Z naszych rozmów z dystrybutorami wynika, że rocznie sprzedają kilkadziesiąt tysięcy takich urządzeń, niemniej są one znacznie droższe od CB-radia.
– Dobry antyradar to wydatek ok. 2 tys. zł. Z odległości kilkuset metrów wykrywa wszystkie fotoradary, a radary ręczne nawet z dwóch kilometrów. To wystarczy, aby zwolnić. Niestety jest on nieskuteczny w przypadku najnowszych mierników laserowych. Działanie tych ostatnich są w stanie zakłócić jedynie jammery montowane na stałe pod maską samochodu. Najdroższe kosztują 5 tys. zł – tłumaczy „DGP” właściciel firmy Revotech specjalizującej się w dystrybucji tego typu urządzeń.
Ze względu na wysoki koszt zakupu topowymi jammerami interesują się głównie właściciele drogich, mocnych samochodów. Ale już antyradary za 1,5 – 2 tys. kupują nawet przedstawiciele handlowi dużo podróżujący po Polsce.
– Mnie zakup zwrócił się po miesiącu, ale znam takich, którym po zaledwie trzech dniach – mówi Adrian Lachocki, przedstawiciel jednej z dużych firm telekomunikacyjnych.
Choć oficjalnie używanie w Polsce antyradarów i jammerów jest zabronione, to już samo ich posiadanie nie. – Jedynie bardziej błyskotliwi policjanci pracujący z radarami laserowymi wiedzą, o co chodzi. Może się zdarzyć, że gdy trzy razy nie uda im się zmierzyć prędkości pojazdu, zatrzymają go i poproszą o otworzenie maski, aby zobaczyć, czy nie ma pod nią jammera. Nie mogą go jednak zarekwirować, lecz jedynie kazać odłączyć i wystawić mandat – mówi właściciel firmy Revotech.
Kara wynosi w tym wypadku 500 zł i 3 punkty karne. Ale i tak się opłaca, bo za jazdę z prędkością wyższą od dopuszczalnej o 50 km/h grozi 10 punktów. Na zachodzie kary są znacznie dotkliwsze. We Francji za używanie jammera można trafić do więzienia, a w Czechach grozi nam mandat o równowartości 5 tys. zł i konfiskata sprzętu. CZYTAJ DALEJ

ŹRÓDŁO

OJCIEC - 25 Styczeń 2011, 10:07

Nie słyszałem, żeby w Czechach karali za antyradary i jammery. W Słowacji tak :grin:
BlackHawk - 25 Styczeń 2011, 10:33

Z jednej strony niezła reklama firmy Revotech, ale z drugiej strony to też cios w użytkowników AR i Jammerów, bo miśki będą teraz bardziej uczulone np. na E01 i E03 w LTI :sad:

Jeszcze kilka takich artykułów w mediach o AR, Jamm i CB, a wezmą się za to pOsły w rządzie, no bo im jawnie kasa ucieka :twisted: Zakażą wszystkiego no i sami sprzedawcy stracą zajęcie :sad:
Lepiej siedzieć cicho i sprzedawać na sztuki niż wychylać się przed szereg i potem nie mieć zajęcia.

garny - 25 Styczeń 2011, 12:42

Nie sądzę, że użytkownicy AR & JAM to jakieś masowe zjawisko. To że pismak tak napisał to jeszcze o niczym nie świadczy.
Użytkowanie JAM z głową nie powinno grozić zwiększeniem wnikliwości kontroli - tak mi się wydaje, ale poprawcie mnie, bo jestem teoretykiem.

OJCIEC - 25 Styczeń 2011, 12:55

Po piątej kontroli w ciągu pół godziny auta bez żadnego sprzętu na pokładzie pomysły na kontrolę przechodzą. Kto mierzył z dużej odległości laserem, ten wie o czym mówię :grin:
piotreg - 25 Styczeń 2011, 13:41

OJCIEC napisał/a:
Nie słyszałem, żeby w Czechach karali za antyradary i jammery. W Słowacji tak :grin:

A ja nawet słyszałem, że w Czechach są w pełni legalne.

BlackHawk napisał/a:
Jeszcze kilka takich artykułów w mediach o AR, Jamm i CB, a wezmą się za to pOsły w rządzie, no bo im jawnie kasa ucieka :twisted: Zakażą wszystkiego no i sami sprzedawcy stracą zajęcie :sad:
Lepiej siedzieć cicho i sprzedawać na sztuki niż wychylać się przed szereg i potem nie mieć zajęcia.

Ale w sejmie swojego czasu były głosy za tym żeby AR były legalne.

garny napisał/a:
Nie sądzę, że użytkownicy AR & JAM to jakieś masowe zjawisko. To że pismak tak napisał to jeszcze o niczym nie świadczy.
Użytkowanie JAM z głową nie powinno grozić zwiększeniem wnikliwości kontroli - tak mi się wydaje, ale poprawcie mnie, bo jestem teoretykiem.

Dostajesz alarm, zbijasz prędkość do dozwolonej i robisz OFF. Pan po chwili skutecznie mierzy Twoją prędkość.

OJCIEC napisał/a:
Po piątej kontroli w ciągu pół godziny auta bez żadnego sprzętu na pokładzie pomysły na kontrolę przechodzą. Kto mierzył z dużej odległości laserem, ten wie o czym mówię :grin:

Ja tam trafiałem raz na 10. prób z odległości 700m.

OJCIEC - 25 Styczeń 2011, 13:53

piotreg napisał/a:
A ja nawet słyszałem, że w Czechach są w pełni legalne.

Dopytałem się dokładnie znajomego Czecha - antyradary są u nich legalne, jammery nie (choć podobnie jak u nas antyradary - można kupić, nie można używać). Na Słowacji zabronione są aktualnie i te i te.

piotreg napisał/a:
Ale w sejmie swojego czasu były głosy za tym żeby AR były legalne.

W 2004 roku. Pracowała nad tym nawet Komisja Infrastruktury. Zmienił się rząd, pomysł zdechł.

wksek - 25 Styczeń 2011, 13:58

Jesteście pewni co do tego legalnego używania AR w Czechach?

Znów polecę po gazetkach motoryzacyjnych i tam piszą, że:

Czechy:

- (...)
- Używanie antyradaru - do 100 000 koron (do 15.700 zł)
:o

OJCIEC - 25 Styczeń 2011, 14:15

Bzdura. Antyradary w Czechach są legalne. Jammery nie.
delpiero - 25 Styczeń 2011, 20:10

Cytat:
Dwa łosie w policyjnym wideorejestratorze

Wideorejestratory w policyjnych radiowozach utrwaliły wiele niecodziennych sytuacji. Podlascy policjanci nagrali dwa łosie. Informujemy o tym nieprzypadkowo.
W pobliżu zalesionych terenów często dochodzi do kolizji ze zwierzętami. Kilka dni temu na drodze krajowej numer 65 przed maską Audi stanął łoś. Kierowcy nie udało się uniknąć uderzenia w zwierzę. Prowadzący Audi wyszedł ze zdarzenia bez szwanku, jednak łoś odniósł poważne obrażenia.

Policjanci apelują do kierowców o ostrożną jazdę na zalesionych obszarach. Do kolizji ze zwierzętami dochodzi najczęściej w miejscach, gdzie drogi krzyżują się ze szlakami prowadzącymi do żerowisk.

Miejsca, w których zwierzęta szczególnie często przebiegają przez jezdnię są zazwyczaj oznakowane znakami ostrzegawczymi. Policjanci sugerują jednak, by wzmóc uwagę za każdym razem, gdy jedziemy przez las. Funkcjonariusze zalecają ograniczenie prędkości i zwracanie szczególnej uwagi na pobocze i skraj lasu.


LINK
BlackHawk - 25 Styczeń 2011, 21:28

OJCIEC napisał/a:
Bzdura. Antyradary w Czechach są legalne. Jammery nie.

Dodam, że na Węgrzech można używać AR i Jamm :good: Na AR nic ich miśki nie gadają, lecz nie przepadają za wynikami JTG, jeżeli mamy LJ <LR> .

Węgry to bardziej demokratyczny kraj od Polski:

- AR dozwolone
- Jamm dozwolone
- broń gazowa bez zezwoleń
itd.

OJCIEC - 25 Styczeń 2011, 22:07

Noo, u Madziarów komfort :D
delpiero - 26 Styczeń 2011, 12:58

Cytat:
Komendant policji pędził jak szalony

Kierowcy, jeśli zostaniecie przyłapani przez fotoradar na przekroczeniu dozwolonej prędkości, piszcie do miejscowego komendanta policji, żeby nie wlepiał wam mandatu i punktów karnych, tylko... pouczył.

Tak właśnie postąpił nadkom. Andrzej Wystalski, komendant powiatowy policji w Kłobucku (woj. śląskie), którego szaleńczą jazdę na krajowej "ósemce" zarejestrował fotoradar w miejscowości Emilianów w pow. tomaszowskim. Nadkom. Wystalski napisał do komendanta w Tomaszowie i nie dostał mandatu.

Do zdarzenia doszło około godz. 23, gdy Andrzej Wystalski jechał prywatnym samochodem z żoną i dziećmi.
- Śpieszyłem się do domu. Na drodze było znikome natężenie ruchu. Nie pamiętam, z jaką jechałem prędkością - mówi.

Chcący zachować anonimowość policjanci twierdzą, że dozwoloną prędkość (70 kilometrów na godzinę) przekroczył o prawie 100 kilometrów! Gdy sprawa wyszła na jaw i nadkomisarz miał zapłacić mandat, wystąpił z pismem do komendanta policji w Tomaszowie Mazowieckim. Wyraził skruchę i poprosił o zastosowanie pouczenia. Szef policji z Tomaszowa przychylił się do prośby.

O komentarz zwróciliśmy się do podinsp. Magdaleny Zielińskiej, rzecznika prasowego komendanta wojewódzkiego policji w Łodzi, który jest zwierzchnikiem tomaszowskiego komendanta. Po 10 dniach (!) otrzymaliśmy następującą odpowiedź: "(...) Z poczynionych ustaleń wynika, iż przedmiotowe wykroczenie zostało rozpatrzone zgodnie z obowiązującymi przepisami kodeksu wykroczeń, który w określonych sytuacjach przewiduje możliwość pouczenia (art. 41 k.w). (...) Komendant Wojewódzki Policji w Łodzi insp. Marek Działoszyński zlecił Wydziałowi Kontroli tut. KWP szczegółowe wyjaśnienie tej sprawy. Ustalono, że Komendant Powiatowy Policji w Tomaszowie Mazowieckim nie naruszył obowiązujących przepisów (...)".

Na pytanie, z jaką prędkością jechał komendant Andrzej Wystalski, odpowiedzi nie dostaliśmy.
LINK
piotreg - 26 Styczeń 2011, 13:15

Najlepsze jest to, że sprawa wyszła na jaw za sprawą przecieku, który wyszedł z Policji... :lol:
garny - 26 Styczeń 2011, 20:33

Jakby nie pisał tylko "po koleżeńsku", tylko zadzwonił to by sprawa nie wyszła, ale wiadomo formalnościom musiało stać się zadość :grin:
phonemaniac - 27 Styczeń 2011, 07:50

Cytat:
Kierowcy, którzy przekroczą limit 24 punktów karnych trafią na kursy reedukacyjne

Kierowcy, którzy przekroczą limit 24 punktów karnych przypisanych za popełnione wykroczenia drogowe, nie będą zdawać ponownie egzaminu na prawo jazdy

Na podpis prezydenta czeka nowa ustawa o kierujących pojazdami. Przewiduje ona nie tylko większy nadzór nad osobami, które po raz pierwszy uzyskają prawo jazdy na samochód osobowy. Równie ważną zmianą będzie wprowadzenie zmodyfikowanej procedury przypisywania punktów karnych kierowcom łamiącym przepisy ruchu drogowego i nowego postępowania w sytuacjach, gdy przekroczą oni 24-punktowy limit.

Zgodnie z nową ustawą kierowca, który prowadząc auto, naruszy przepisy ruchu drogowego, co zostanie stwierdzone mandatem karnym lub prawomocnym wyrokiem sądu, będzie otrzymywał punkty karne odpowiadające temu naruszeniu z dniem uprawomocnienia się rozstrzygnięcia. Naruszeniu będzie odpowiadała określona liczba punktów w skali od 0 do 10, w zależności od stopnia zagrożenia bezpieczeństwa ruchu drogowego i wagi naruszenia.

Maksymalnie 10 punktów

W przypadku jednoczesnego popełnienia kilku naruszeń punkty będą tradycyjnie sumowane. Nowe przepisy wprowadzają tutaj jednak znaczące ograniczenia. Jeżeli suma punktów odpowiadających naruszeniom przekroczy 10, osoba, która dopuściła się przewinień na drodze, otrzyma tylko 10 punktów.

Zmienią się także zasady postępowania z kierowcami, którzy przekroczyli limit 24 punktów karnych za popełnione wykroczenia drogowe.

Zamiast na ponowny egzamin sprawdzający kwalifikacje trafią oni na kurs reedukacyjny w zakresie bezpieczeństwa ruchu drogowego. Osoba, która zostanie skierowana na kurs reedukacyjny, będzie zobowiązana do odbycia kursu w terminie miesiąca od dnia doręczenia decyzji administracyjnej o skierowaniu.

Zajęcia w WORD

O skierowaniu na kurs będzie decydował starosta. Będzie musiał to robić z urzędu na podstawie informacji uzyskanych od administratora centralnej ewidencji kierowców. Szef powiatu będzie następnie przekazywał administratorowi ewidencji informację o wydaniu skierowania na kurs i jego ukończeniu.

Kursy reedukacyjne będą prowadzić odpłatnie wojewódzkie ośrodki ruchu drogowego. Będą one miały formę wykładów oraz zajęć warsztatowych i obejmować w szczególności przedstawienie skutków wypadków drogowych, czynników mających wpływ na bezpieczeństwo ruchu drogowego i psychologicznych aspektów kierowania pojazdem i uczestnictwa w ruchu drogowym.

Po ukończeniu kursu WORD wyda kierowcy zaświadczenie, które trzeba będzie przedstawić staroście w terminie 6 tygodni od dnia doręczenia decyzji o skierowaniu na kurs.

Dodatkowo należy wskazać, że nowe przepisy nie przewidują możliwości odbywania kursów zmniejszających posiadaną liczbę punktów karnych.

Na wejście w życie nowych zasad trzeba będzie poczekać. Przepisy dotyczące kursów reedukacyjnych wejdą w życie dopiero 1 stycznia 2013 r.

PRZYKŁAD

Jakie obowiązki będzie miał kierowca po kursie reedukacyjnym


Skierowanie na dodatkowy kurs reedukacyjny będzie szansą na utrzymanie uprawnień do prowadzenia pojazdów, ale też żółtą kartką dla kierowców lubiących łamać zasady ruchu drogowego. Jeśli w ciągu 5 lat od wydania skierowania na taki kurs ponownie przekroczą oni maksymalną liczbę 24 punktów karnych, wówczas stracą prawo jazdy. Będzie wiązało się to rzecz jasna z koniecznością ponownego zdawania egzaminu kwalifikacyjnego.

Podstawa prawna


Art. 98 – 101 ustawy z 5 stycznia 2011 r. o kierujących pojazdami

LINK

piotreg - 27 Styczeń 2011, 08:00

Mnie się to rozwiązanie podoba.
OJCIEC - 27 Styczeń 2011, 09:09

A ja powiem przekornie, że mnie ten problem nie dotyczy :grin:
Od paru ładnych lat 0/0 :smile:

piotreg - 27 Styczeń 2011, 09:59

Mój ziomal też tak myślał - długo miał czyste konto, aż tu nagle trafiła go wisienka za 10pkt. Dzień później poprawiła mu w nocy suszarka na Legnickiej (zainkasował 8 pkt.) i nagle się okazało, że jest źle :grin:
garny - 27 Styczeń 2011, 21:54

Póki co cieszę się zerowym stanem konta (w tym przypadku cieszy ten fakt), ale czujnym pozostaję :)
piotreg - 28 Styczeń 2011, 07:34

Ja też - odpukać. PJ mam od 2000r. - od tamtej pory moje konto jest puste, a kilometrów to ja już nakręciłem...
jakub - 28 Styczeń 2011, 11:51

Maksymalnie 10 punktów na raz oznacza koniec nieszczęśliwych kumulacji.
piotreg - 28 Styczeń 2011, 12:23

Dlatego też b. mi się podoba to rozwiązanie. To naprawdę dobre rozwiązanie :twisted:
wksek - 28 Styczeń 2011, 12:27

Mi to się te 10 max. NIE podoba. Taki geniusz co pociągnie (140) na (50) , dorzuci wyprzedzanie na pasach + podwójna ciągła + spowodowanie zagrożenia w ruchu drogowym ma dostać 10, tak samo jak ktoś, kto poleci (150) na (100) ? Do przesady.

Oznacza to, że jeszcze mocniej będzie zaznaczony podział na równych i równiejszych, bo tak trzeba nazwać otrzymanie 10 punktów za 1 wykroczenie i 10 za 10 wykroczeń, czyli reasumując na dobrą sprawę można teraz robić co chcesz, a i tak teoretycznie przez pierwsze 2. występki mogą Cię cmoknąć w pompę, aż dojdziesz do stanu 20 p-któw - wtedy czas zacząć się pilnować.

PieTrzaK - 28 Styczeń 2011, 13:11

Może teraz tych mistrzów będą ścigać zamiast za wykroczenia to za spowodowanie zagrożenia?

Bo jeżeli faktycznie ma być tak, że max. 10, nieważne co się robi, to lekka kupa...

piotreg - 28 Styczeń 2011, 16:51

Z jednej strony macie rację...

Ale z drugiej... pamiętajcie, że każdemu z was może też się przydarzyć zbieg wykroczeń... i wtedy spadniecie na 4. łapy.

tadekj87 - 28 Styczeń 2011, 17:30

Cytat:
Przepisy nie pozwalają ukarać nieletniego mandatem

Jeśli nie masz jeszcze skończonych 17 lat, ale już masz prawo jazdy, to zgodnie z polskim prawem nie dostaniesz mandatu. Policjant nie może cię ukarać, ponieważ jesteś... nieletni.

Nie ma wątpliwości, że taka luka prawna może zachęcać świeżo upieczonych kierowców do lekceważenia przepisów ruchu drogowego.

Przepisy są nieprecyzyjne: według prawa o ruchu drogowym (ustawa z 20 czerwca 1997 r.) prawo jazdy może otrzymać każdy, kto zda egzamin i ma 16 lat. Kodeks wykroczeń mówi jednak - art. 8 -, że za wykroczenia odpowiada ten, kto ukończył 17 lat.

- To jest ewidentna luka, która powinna być jak najszybciej naprawiona. Wykroczenia drogowe są szczególnie niebezpieczne, ponieważ zagrażają zdrowiu i życiu osób postronnych - twierdzi Tadeusz Szewioła, sędzia rodzinny z Wrocławia.

W jaki sposób 16-letni pirat drogowy będzie więc pociągnięty do odpowiedzialności za swoje wykroczenie?

- Odpowiedzialność takiej osoby określa ustawa o postępowaniu w sprawie nieletnich. Mandat niestety nie wchodzi w grę - podkreśla Tadeusz Szewioła.

Zatrzymując nieletniego za przekroczenie prędkości, policjant ma więc dwie możliwości: jeśli uznał, że wykroczenie jest niewielkie, młody kierowca może zostać pouczony, jeśli sprowadził na kogoś zagrożenie - policjant sporządza odpowiednią dokumentację, która trafia następnie do sądu rodzinnego.

- W świetle obowiązujących przepisów funkcjonariusz nie ma innego wyjścia, jak tylko przekazać sprawę nieletniego do rozpatrzenia sądowi rodzinnemu - potwierdza Paweł Petrykowski, rzecznik prasowy Komendy Wojewódzkiej Policji we Wrocławiu.

Jeśli 16-latek poważnie naruszył przepisy, może trafić do policyjnej izby dziecka albo zostać przekazany rodzicom lub innym prawnym opiekunom.

Praktyka wskazuje jednak, że popełniający drogowe wykroczenia 16-latkowie mogą się czuć bezkarni, bowiem złapani na przekroczeniu prędkości są najczęściej jedynie pouczani. Co istotne, sprawa w sądzie rodzinnym nie musi wcale oznaczać ukarania nieletniego pirata drogowego. Ponieważ szkodliwość popełnionego czynu nie jest duża, sprawy często kończą się na upomnieniu.

Sąd rodzinny może także zobowiązać nieletniego do naprawienia wyrządzonej szkody, zastosować nadzór kuratora albo w ostateczności orzec umieszczenie w zakładzie poprawczym. Jednak w przypadku wykroczeń drogowych do tego nie dochodzi.

- Idealnym wyjściem byłoby wprowadzenie przepisu, na mocy którego już za pierwsze wykroczenie 16-latek traciłby prawo jazdy i był kierowany na ponowny egzamin. Z zastrzeżeniem, że uprawnienia do kierowania pojazdem odzyska dopiero po uzyskaniu pełnoletności - podsumowuje sędzia Tadeusz Szewioła.

LINK

delpiero - 28 Styczeń 2011, 20:39

:shock: :shock: :shock:
Cytat:
Przeżył mróz i 10 promili

Ponad 10 promili alkoholu we krwi miał bezdomny w Cieszynie. Nocującego na dworcu autobusowym mężczyznę znalazła straż miejska.

Bezdomny mężczyzna śpiący na dworcowej ławce był częściowo rozebrany i nie reagował na bodźce - poinformowała straż miejska z Cieszyna (Śląskie). Temperatura w nocy wynosiła tam ok. -10 stopni.

Mężczyźnie udzielono pomocy przedmedycznej i przewieziono do szpitala. Po wstępnych badaniach okazało się, że bezdomny miał we krwi 10,24 promila alkoholu we krwi. Dopiero po zastosowaniu leczenia mężczyzna odzyskał świadomość - poinformowała cieszyńska straż miejska.

Bezdomny nie jest jednak rekordzistą pod względem ilości alkoholu we krwi. Kilka lat temu u 45-letniego mieszkańca wsi pod Skierniewicami, potrąconego przez samochód, stwierdzono 12,3 promila. Mężczyzna przeżył zarówno wypadek, jak i ilość wypitego alkoholu. Według specjalistów śmiertelna dawka alkoholu dla człowieka to ok. 4-5 promili.
LINK
OJCIEC - 28 Styczeń 2011, 21:58

Wow :shock:
delpiero - 29 Styczeń 2011, 09:08

Cytat:
Fotoradary. Wyrok za wykroczenie w "Trasie"

Mieszkaniec Postomina został na wniosek Straży Gminnej w Kobylnicy skazany przez słupski sąd za to, że przekroczył dopuszczalną prędkość w miejscowości "Trasa".

Wyrok "w imieniu Rzeczypospolitej Polskiej" pan Artur dostał pocztą na początku stycznia. Był zaskoczony. Sąd skazał go 28 grudnia 2010 roku za to, że w "dniu 19 listopada 2009 roku o godzinie 13.08 w miejscowości Trasa, kierując pojazdem marki Audi (...) przekroczył dozwoloną prędkość o 28 km/h w obszarze zabudowanym przy ograniczeniu prędkości do 60 km/h." Nazwa miejscowości Trasa została zapisana przez duże "T".

Wyrok wydała Agnieszka Leszkiewicz, sędzia Sądu Rejonowego w Słupsku.

– Sporo jeżdżę – przyznaje mieszkaniec Postomina.

– Znam dobrze teren dawnego województwa słupskiego, ale z taką miejscowością zetknąłem się po raz pierwszy. Sprawdziłem w źródłach: wsi Trasa nie ma nie tylko w gminie Kobylnica, ale w ogóle w Polsce. To skandal, że Sąd Rejonowy w Słupsku podpisuje się pod bzdurą podetkniętą mu przez kobylnicką straż gminną. Jak można w imieniu Rzeczypospolitej na papierze z orłem w koronie wydawać takie śmiechu warte wyroki? – pyta skazany.

My także sprawdziliśmy w elektronicznym urzędowym rejestrze miejscowości, który wyrzuca informację po około trzech minutach oczekiwania. Trasy nie ma – ani jako miejscowości, ani jako niesamodzielnej dzielnicy, czy przysiółka. Tym bardziej nie ma jej w gminie Kobylnica, do której to obszaru ogranicza się działanie kobylnickiej SG.

– Być może zaszła pomyłka pisarska. To uchybienie polegające na niewskazaniu miejsca, w którym doszło do wykroczenia. Od tego jest procedura odwoławcza, żeby skorygować ten błąd – broni sądu sędzia Danuta Jastrzębska, rzeczniczka Sądu Okręgowego w Słupsku.

Artur Lemties, który zgodnie z tym wyrokiem miałby zapłacić 200 złotych grzywny i 80 zł kosztów sądowych, już złożył sprzeciw.

Kopię wysłał do Krzysztofa Kwiatkowskiego, ministra sprawiedliwości. Prosi go, aby zbadał relacje między kobylnicką strażą gminną, a słupskim sądem rejonowym, które określił jako "dziwne". Jako dowód dołączył wyrok i wniosek o ukaranie ze straży gminnej, który był podstawą orzeczenia.

Jego zdaniem z dokumentów wynika, że procedura sądowa, za którą między innymi ma zapłacić 80 zł, sprowadziła się do zatwierdzenia przez sędzię Leszkiewicz zdania z formularza tej gminnej służby, bez wnikania w jego sens.
LINK
piotreg - 29 Styczeń 2011, 13:52

A może po prostu trafili go w Trasie, między miejscowością A i B :o :lol:
OJCIEC - 29 Styczeń 2011, 14:06

Watsonie, jak na to wpadłeś? :grin:
piotreg - 29 Styczeń 2011, 15:44

Cytat:
Powstaje nowa mapa fotoradarów



Podjęto prace nad nową mapą fotoradarów, mających poprawić bezpieczeństwo na polskich drogach, informuje "Rzeczpospolita". Ma ona być gotowa za rok.



Minister infrastruktury podał zasady i warunki, jakim odpowiadać ma nowa lokalizacja urządzeń rejestrujących prędkość. Wiadomo, że fotoradary będą montowane w pobliżu wybranych szkół, domów kultury, kin, parków, kościołów i przystanków.

Każdy z nich będzie poprzedzony znakiem D-51 - automatyczna kontrola prędkości. Wszystko po to, by poinformowany o fotoradarze kierowca zdjął nogę z gazu.

Na terenie zabudowanym fotoradary musi dzielić odległość co najmniej tysiąca metrów. Poza takim obszarem - 3 tys. m.

Fotoradary lub ich obudowy zostaną najprawdopodobniej pokryte fluorescencyjnym materiałem odblaskowym, w kolorach pomarańczowym i żółtym.

Równolegle z z dróg znikną atrapy urządzeń do pomiaru prędkości.

Link

delpiero - 1 Luty 2011, 16:15

Cytat:
Puste maszty fotoradarów nie będą straszyć

Dziś kończą się konsultacje w sprawie rozporządzenia dotyczącego ustawiania fotoradarów na drogach - pisze Łukasz Kuligowski w "Dzienniku Gazecie Prawnej".

Nowe przepisy, które na początku roku weszły w życie, przewidują usunięcie z dróg atrap fotoradarów oraz pustych masztów.

Wiadomo już, że te drugie nie znikną, ale nowe rozporządzenie mówi, że w czasie gdy skrzynka nie będzie uzbrojona, musi zostać zasłonięta, podobnie jak znak ostrzegający przed kontrolą.
LINK
tadekj87 - 1 Luty 2011, 22:56

Cytat:
Karetka? Sygnał? Mandat!

Karetka z Koszalina wiozła kobietę z odciętym palcem do specjalistycznego szpitala w Szczecinie. Sprawa była pilna: do tego, czy odpowiednio szybko dotrze na miejsce zależały szanse uratowania feralnego kciuka. Więc sygnał, migające koguty - pojazd uprzywilejowany. Tylko po drodze stał fotoradar straży miejskiej w Karlinie.
Na tym odcinku drogi zwykłe pojazdy obowiązuje ograniczenie prędkości do (50) . Ale że droga była pusta, a pojazd przecież uprzywilejowany - to mknął znacznie szybciej. Gdy błysnął flesz, kierowca specjalnie się nie przejął.

Potem do siedziby firmy przyszedł mandat. A teraz komendant miejskiej straży z Karlina (woj. zachodniopomorskie) nie chce uwzględnić faktu, że karetka to pojazd uprzywilejowany. Jak tłumaczy, na zdjęciu z fotoradaru nie widać migających świateł, a dokumentacja ze szpitala jego zdaniem budzi wątpliwości.

Odcięty kciuk w lodzie

- Nasza firma otrzymała zlecenie. Mieliśmy przewieźć osobę, która odcięła sobie kciuk z izby przyjęć do szpitala w Szczecinie - relacjonuje Zenon Krupczyński, kierowca karetki. Jak dodaje, kciuk został zabezpieczony, a pacjentka usiadła obok niego. Za nimi siedział ratownik medyczny.

Karetka pędziła ponad 130 km/h, przy ograniczeniu prędkości do (50) . Fotoradar zrobił więc zdjęcie.

Karetka jest jednak pojazdem uprzywilejowanym. - To nie była wycieczka. Chodziło, żeby dowieźć pacjenta na czas - tłumaczy Krupczyński. Wyjaśnia, że przyszycie kciuka jest możliwe tylko w krótkim czasie od urazu. Każda minuta więc się liczy. - Miałem wszystkie zezwolenia, działałem zgodnie z prawem. Włączyłem sygnały dźwiękowe i światła - zaznacza. Dodaje, że spodziewał się wezwania, ale był przekonany, iż zostanie ono anulowane.

Jest zdjęcie, jest mandat

Jednak straż miejska w Karlinie nie dała się przekonać tym argumentom. Skoro jest zdjęcie z fotoradaru, musi być mandat. Krupczyński otrzymał więc wezwanie do zapłaty 400 zł.

Mandat teoretycznie powinien być anulowany po przedstawieniu straży miejskiej dokumentów mówiących o konieczności szybkiego transportu pacjenta z odciętym palcem do kliniki chirurgii w Szczecinie. Dokumenty zostały wystawione przez szpital.

To nie przekonało komendanta karlińskiej straży miejskiej. Jego zdaniem, na zdjęciu nie widać sygnału świetlnego karetki. - Uznał, że opowiadam bajki, a mój pojazd nie był uprzywilejowany. Nie uznał też pisma ze szpitala - mówi Krupczyński. Już dostał ponowne wezwanie do zapłaty.

"Coś tu jest nie tak"

W rozmowie z reporterką TVN24 komendant początkowo powtórzył, że na zdjęciu nie było świateł. Dodał też, że w dostarczonych mu dokumentach "brakuje prawdy". - Coś tu jest nie tak - mówi komendant Andrzej Kościański.

Sprawą zainteresował się już burmistrz, który nadzoruje straż miejską w Karlinie. - Rozmawialiśmy z panem komendantem. Został uczulony, żeby traktować takie sprawy indywidualnie - komentuje zastępca burmistrza Karlina, Marek Lewandowski. Zapewnia, że urząd miasta będzie w sprawie interweniował.

Zdaniem policji, kierowca karetki jadący na sygnale nie powinien mieć problemów w przypadku poruszania się z nadmierną prędkością.

Co do tego nadzieję ma także Krupczyński. - Wierzę, że żyjemy w kraju praworządnym, a ja działałem zgodnie z prawem - mówi.

LINK

Swoją drogą jestem ciekaw kiedy miało miejsce to "zajście"... :)

jojo - 2 Luty 2011, 08:57

Cytat:
(...) To nie przekonało komendanta karlińskiej straży miejskiej. Jego zdaniem, na zdjęciu nie widać sygnału świetlnego karetki. - Uznał, że opowiadam bajki, a mój pojazd nie był uprzywilejowany. Nie uznał też pisma ze szpitala - mówi Krupczyński. Już dostał ponowne wezwanie do zapłaty.

Ja wszystko rozumiem, ale żeby fotoradar nie zrobił zdjęcia mrugających świateł? :grin:

piotreg - 2 Luty 2011, 09:07

delpiero napisał/a:
Cytat:
Puste maszty fotoradarów nie będą straszyć

Dziś kończą się konsultacje w sprawie rozporządzenia dotyczącego ustawiania fotoradarów na drogach - pisze Łukasz Kuligowski w "Dzienniku Gazecie Prawnej".

Nowe przepisy, które na początku roku weszły w życie, przewidują usunięcie z dróg atrap fotoradarów oraz pustych masztów.

Wiadomo już, że te drugie nie znikną, ale nowe rozporządzenie mówi, że w czasie gdy skrzynka nie będzie uzbrojona, musi zostać zasłonięta, podobnie jak znak ostrzegający przed kontrolą.
LINK

Czyli co :?: Czarny worek na łeb :?:

OJCIEC - 2 Luty 2011, 09:18

Zaraz tam czarny. Zgrzebny, lniany, pokutny :grin:
OJCIEC - 3 Luty 2011, 08:09

Gdzieś tu był wcześniej identyczny przypadek komendanta <P> do komendanta <SM> . Również rozpatrzony pozytywnie :grin:
Cytat:
Komendant komendantowi anulował mandat

Komendant powiatowy policji w Kłobucku uniknął 500 złotych mandatu i 10 punktów karnych. Podpisując się m.in. stanowiskiem służbowym zwrócił się do komendanta policji z Tomaszowa Mazowieckiego o anulowanie mandatu za przekroczenie prędkości. Ten przychylił się do prośby i ukarał kolegę po fachu pouczeniem.

Zgodnie z przepisami komendant, jak każdy inny kierowca, mógł poprosić o łagodniejszą formę kary. Tylko że kierowcy, którzy zostali przyłapani przez ten sam fotoradar, co policjant, musieli w większości ponieść karę finansową. W ciągu trzech miesięcy wystawiono 400 mandatów i jedynie 15 pouczeń.

- Jest mi przykro, że moja osoba jest szkalowana, skończmy tę rozmowę - mówił nadkom. Andrzej Wystalski. Dziennikarzom obiecał jednak, że pieniądze, które musiałby zapłacić za przekroczenie prędkości, przeznaczy na cele dobroczynne.

Link

A jaki tupecik: "- Jest mi przykro, że moja osoba jest szkalowana..." :lol:

piotreg - 3 Luty 2011, 09:13

To wciąż jeden i ten sam przypadek. Wczoraj akurat było o tym na TVN24.

Z telewizora wynikało, że trafił go ten maszt.

DarioG - 3 Luty 2011, 10:06

Cytat:
Policyjne biuro na kołach



Legnicka policja już dostała ambulans pogotowia ruchu drogowego. To jeden z sześciu takich pojazdów, które dolnośląskiej policji przekazała komenda główna.

2,5 litrowy, dieslowski policyjny renault master to swego rodzaju mobilne biuro na kołach. Pojazd wykorzystywany jest głównie w zabezpieczeniu wypadków i kolizji drogowych. Ambulans wyposażony jest w komputer, skaner, ksero, sprzęt do utrwalania obrazu na miejscu wypadku. Na wyposażeniu znajdują się również przenośne znaki drogowe, które policjanci mogą ustawić nie tylko, by ostrzec kierowców o niebezpieczeństwie, ale także po to, by wytyczyć objazdy. - Pojazd posiada niezbędne oprzyrządowanie do zabezpieczenia miejsca zdarzenia. Są to między innymi narzędzia, którymi możemy mierzyć drogę hamowania, laserowy miernik odległości. Samochód posiada także kamery oraz maszt oświetleniowy, który jest przydatny podczas prowadzenia czynności w nocy - wylicza sierż. Aneta Golema - Rewig z biura prasowego Komendy Miejskiej Policji w Legnicy.

Nowoczesny radiowóz będzie wykorzystywany nie tylko przez funkcjonariuszy "drogówki". - W ambulansie będzie można również wykonywać czynności dochodzeniowo - śledcze. Samochód jest już w użytku, porusza się na terenie miasta i powiatu legnickiego - dodaje Golema - Rewig.
Podobne ambulanse otrzymały także komendy w Jeleniej Górze, Oleśnicy, Wrocławia oraz policja autostradowa. W najbliższym czasie dolnośląska policja dostanie jeszcze trzynaście nowych radiowozów i 28 motocykli.

piotreg - 3 Luty 2011, 10:22

DarioG napisał/a:
W najbliższym czasie dolnośląska policja dostanie jeszcze trzynaście nowych radiowozów i 28 motocykli.

Mowa tu oczywiście o Alfach.

DarioG - 3 Luty 2011, 22:41

Cytat:
W najbliższym czasie dolnośląska policja dostanie jeszcze trzynaście nowych radiowozów i 28 motocykli.




Cytat:
Nowe motocykle dla dolnośląskiej drogówki


28 motocykli marki Honda to kolejny nowy sprzęt, zakupiony przez Komendę Główną Policji, który trafił na Dolny Śląsk. Wcześniej policjanci ruchu drogowego otrzymali już 6 nowych radiowozów. Wśród nich są ambulanse pogotowia ruchu drogowego oraz bardzo potrzebny do realizacji działań prewencyjnych, furgon profilaktyczno – edukacyjny. Policjanci z autostrady otrzymali także 5, zakupionych ze środków unijnych, oznakowanych Fordów Mondeo. Funkcjonariusze z naszego regionu mają otrzymać jeszcze 13 samochodów marki Alfa Romeo.

Nowe motocykle będą stanowić duże wzmocnienie sprzętowe dla policjantów ruchu drogowego na Dolnym Śląsku w walce z piratami drogowymi, w szczególności przy zadaniach realizowanych w okolicznościach, w których wykorzystanie motocykla jest dużo bardziej efektywne niż wykorzystanie samochodu. Jednoślady to maszyny wyposażone w jednolitrowy silnik, o mocy ponad 100 KM. Motocykle te mogą osiągnąć prędkość nawet 230 km/h. Obecnie są one przygotowywane do przekazania poszczególnym jednostkom policji garnizonu dolnośląskiego. Już wcześniej do policjantów Wydziału Ruchu Drogowego, pełniących służbę na dolnośląskim odcinku autostrady trafiło także 5 radiowozów oznakowanych marki Ford Mondeo. Te radiowozy to auta z 2 - litrowym silnikiem diesla, z turbodoładowaniem, o mocy 180 KM.

Kolejne nowe radiowozy, które już trafiły na Dolny Śląsk to także 5 ambulansów pogotowia ruchu drogowego - auta marki Renault. Można powiedzieć, że to mobilne biura na kołach. Wyposażone są one m.in. w komputer, skaner, ksero, sprzęt do utrwalania obrazu na miejscu wypadku. Ponadto wyposażone są one w przenośne znaki drogowe, które w momencie zabezpieczania miejsca wypadku policjanci będą mogli ustawić nie tylko po to, aby ostrzec kierowców o niebezpieczeństwie i konieczności ograniczenia prędkości, ale również po to, by wytyczyć objazdy. Tym samym utrudnienia staną się mniej dokuczliwe dla kierowców, a policjanci będą mieli większą swobodę przy zabezpieczeniu i ustalaniu przyczyn zdarzenia. W każdym ambulansie znajduje się także sprzęt medyczny do udzielania pierwszej pomocy poszkodowanym. Zaletą jest także dodatkowe oświetlenie, które umożliwia w komfortowych warunkach wykonywanie policjantom czynności na miejscu zdarzenia, nawet po zmroku. Auta te ponadto mają na dachu zamontowany sygnalizator „Uwaga wypadek”, podnoszony przez hydrauliczny siłownik, który pozwoli kierowcom dostrzec zdarzenie drogowe i utrudnienia już z kilkuset metrów. Radiowozy te już trafiły do policjantów z Jeleniej Góry, Legnicy, Oleśnicy, Wrocławia oraz funkcjonariuszy z autostrady.

Dużym wsparciem dla realizowanych przez policjantów, działań prewencyjnych na rzecz bezpieczeństwa w ruchu drogowym, będzie także furgon profilaktyczno - edukacyjny. Samochód ten będzie wykorzystywany do prowadzenia działań edukacyjnych wśród dzieci i młodzieży w zakresie zasad bezpieczeństwa ruchu drogowego, a także umożliwi przeprowadzanie egzaminów na kartę rowerową. Przy wykorzystaniu tego sprzętu można praktycznie zorganizować małe miasteczko ruchu drogowego. Na wyposażeniu ambulansu są m.in. rowery, kaski ochronne, odblaskowe kamizelki ostrzegawcze, plansze dydaktyczne, rowerowy tor przeszkód, zestaw miniznaków drogowych, a także zdalnie sterowana przenośna sygnalizacja świetlna. Będący na wyposażeniu sprzęt multimedialny (notebook, projektor, drukarka, skaner, kamera cyfrowa, zestaw nagłaśniający) pozwoli na prowadzenie szkoleń dla dzieci i młodzieży. Dzięki temu, podczas prowadzonych zajęć z dziećmi, oprócz teorii będzie można pewne zagadnienia przećwiczyć w praktyce. Co ciekawe, samochód ten, dzięki zainstalowanym agregatom prądotwórczym, będzie mógł realizować zadania profilaktyczne bez konieczności szukania zewnętrznego źródła zasilania (pikniki, duże boiska szkolne, parki itp.). Z kolei zewnętrzne przedsionki pozwolą na działania w niepewnych warunkach atmosferycznych, a przy letniej słonecznej pogodzie pozwolą na uzyskanie cienia, a tym samym dadzą większy komfort pracy funkcjonariuszom.

Na Dolny Śląsk w najbliższym czasie ma trafić jeszcze 13 radiowozów oznakowanych marki Alfa Romeo 159. Nowe alfy będą wyposażone w wideorejestrator, który będzie nagrywał wydarzenia z przodu i z tyłu radiowozu, a także radar, pozwalający na pomiar prędkości samochodów nadjeżdżających z naprzeciwka. Alfa to samochód z silnikiem o pojemności prawie 1,8 litra TBI, który dzięki turbodoładowaniu osiąga maksymalną prędkość 235 km/h. 200 - konny silnik sprawia, że nowa Alfa osiąga „setkę” w około 7 sekund.

KLIK

piotreg - 6 Luty 2011, 08:35

Cytat:
5zł za litr wypłoszyło kierowców

Cena 5 zł za litr paliwa wystraszyła kierowców, spadły obroty stacji w styczniu - informuje "Dziennik Gazeta Prawna".

Ta kwota okazała się być psychologiczną barierą, która skłania klientów do rezygnacji z tankowania. Spadek w porównaniu do sprzedaży w analogicznym okresie ub.r. wyniósł aż 10 proc. Dlatego operatorzy robią wszystko, aby na dystrybutorze cena zaczynała się cyfrą 4.

To może być początek wojny cenowej na stacjach. Mimo przekroczenia granicy 100 dolarów za baryłkę ropy, nasi sprzedawcy zamiast podnosić, obniżyli stawki.

Pomaga też umacniający się wobec dolara, złoty. Trudno jednak przewidzieć, jak dalej potoczy się sytuacja. Na razie koncerny obserwują nawzajem swoje ruchy i dostosowują ceny do konkurencji, czyli utrzymują je poniżej 5 zł za litr.

Wszyscy liczą chyba na rychły koniec zawirowań w Egipcie i ponowny spadek notowań ropy naftowej na światowych giełdach - przypuszcza "Dziennik Gazeta Prawna".

Źródło: www.wp.pl

tqmeh - 6 Luty 2011, 11:55

Cytat:
Poważny wypadek Kubicy w rajdzie Ronde di Andora
koma


Jadący Skodą Fabią S2000 w rajdzie Ronde di Andora kierowca Formuły 1 Robert Kubica, miał poważny wypadek - poinformowali organizatorzy. Polak został przewieziony do szpitala, włoscy dziennikarze podejrzewają od dwóch do kilku złamań. Agencje prasowe podają, że do wypadku doszło jeszcze przed startem wyścigu, w momencie gdy Kubica dopiero zmierzał na trasę rajdu

KLIK

wksek - 6 Luty 2011, 12:13

Na miejscu szefa Lotus-Renault w F1, albo bym mu kazał skończyć z rajdami, albo wyrzuciłbym z zespołu po skończeniu kontraktu, ewentualnie cofnął do roli kierowcy testowego. Sezon za 2 tygodnie, przygotowania w pełni, a on pozwala sobie na rajdy z którymi wiąże się większe zagrożenie niż w F1.
Jeszcze pół biedy jakby tam też reprezentował markę Renault... ale że jeździ w Skodzie?

Brak kasy doskwiera czy co, bo nie rozumiem :mrgreen: Pasja pasją, ale...

Edit: W sumie nogi w F1 mu niepotrzebne :facepalm:

piotreg - 6 Luty 2011, 12:20

Też jestem w szoku :!: Kompletny brak profesjonalizmu :!:
Ta sytuacja też niech będzie przestrogą dla tych, którzy sądzą, że są najlepszymi kierowcami i żadne niebezpieczeństwo im nie grozi.

piotreg - 6 Luty 2011, 12:28

Z ost. chwili - informacja ukazała się na pasku na TVN24.

Cytat:
Kubicy grozi amputacja dłoni

woju13 - 6 Luty 2011, 12:33

:shock:
małymobil - 6 Luty 2011, 12:34

Amputacja jest przesadzona.
tqmeh - 6 Luty 2011, 15:24










piotreg - 6 Luty 2011, 20:13

Cytat:
Bezwypadkowy? Prawie niemożliwe

Bezwypadkowy to jedno z najczęściej nadużywanych w ogłoszeniach słów. Ponieważ dla laika znalezienie śladów napraw blacharskich jest niezwykle trudne handlarze często podpierają się tym stwierdzeniem.

Pamiętajmy, że wg Prawa o Ruchu Drogowym wypadek oznacza zdarzenie, w którym ucierpią osoby. Dlatego zamiast pytać o „bezwypadkowość” w czasie rozmowy telefonicznej polecamy dowiedzieć się więcej o „naprawach blacharsko-lakierniczych”.

Tak naprawdę, znalezienie na rynku dziesięcioletniego auta, które nie miało by za sobą wypadku lub stłuczki graniczy z cudem. Dotyczy to zwłaszcza samochodów sprowadzonych z zagranicy, które często przywożone były do kraju jako uszkodzone.

Niestety zweryfikowanie napraw blacharskich dla osoby nie obeznanej z tematem jest w zasadzie niemożliwe. Jest jednak kilka zasad, których w czasie oglądania auta powinniśmy bezwzględnie przestrzegać.

Po pierwsze samochód zawsze powinien być czysty. Brud doskonale maskuje wszelkie niedoskonałości powłoki lakierniczej. Po drugie – z tego samego powodu - samochód zawsze oglądajmy przy świetle dziennym i nigdy w deszczu! Na co zwrócić uwagę?

Szyby

Podstawową czynnością, jaką można wykonać samemu jest sprawdzenie rocznika na szybach pojazdu (często jest on zapisywany w formie „…3” lub „.03” – w obu przypadkach oznacza to rocznik 2003). Powinien się on zgadzać z tym zapisanym w dowodzie rejestracyjnym i być taki sam na wszystkich szybach. Czasami (np. w sednach czy kombi) tylne szybki montowane w okolicach słupków C mogą być o rok starsze niż reszta. Wymiana szyby w zasadzie o niczym nie świadczy, ale jeśli znajdziemy nieoryginalne szyby, powinno to wzmóc naszą czujność. Przyjrzyjmy się wtedy dokładnie konkretnemu elementowi lub stronie auta. Rocznik produkcji odnajdziemy też na takich elementach jak reflektory (niestety czasami trzeba je zdjąć) oraz - zawsze - na pasach bezpieczeństwa. Te ostatnie, w miejscu ich mocowania do podłogi, wyposażone są w specjalną metkę, na której znajduje się również informacja o roku produkcji. Bardziej dociekliwi mogą też np. wyjąć którąś z popielniczek (w tworzywie powinno być odciśnięte \"kółeczko\" z zakodowanym miesiącem i rokiem).

Szpachla

Czego powinniśmy szukać oglądając nadwozie? Szczególnie powinny zainteresować nas wszelkie odpryski, pęknięcia i tzw. „wżery” w powłoce lakierniczej. Ich występowanie to często dowód, że pod lakierem znajduje się gruba warstwa szpachli. Dysponujący dobrym okiem powinni też przyjrzeć się powłoce lakierniczej (auto musi być suche i czyste!) pod różnymi kątami i w dobrym świetle szukając wszelkich rys pod lakierem. Blacharze zazwyczaj słabo przykładają się do pracy i „szlifują” nałożoną szpachlę grubym papierem ściernym. Następnie nakładana jest na nią „baza” (kolor) i klar, czyli lakier bezbarwny (często we wnękach można znaleźć bezbarwne zacieki). Dokładnie przyglądając się elementom karoserii jest spora szansa na znalezienie tego typu śladów.

Jeżeli naprawę wykonano „po kosztach” łatwo odnajdziemy też ślady malowania. Wystarczy przyjrzeć się czy lakier nie znajduje się przypadkiem na uszczelkach, klamkach czy śrubach w komorze silnika. Łatwo odnaleźć też można tzw. „odcięcia” czyli miejsca, w których lakiernik łączył stary lakier z nowym.

Zwróćmy też uwagę na to, czy nadwozie nie jest skorodowane. Większość współczesnych aut (nie dotyczy wielu Opli i Mercedesów) ma w pełni ocynkowaną karoserię. Rdza świadczy więc o przygodach blacharskich.

Sprawdź co pod maską!

Polecamy również zaopatrzenie się w czujnik grubości powłoki lakierniczej (najtańsze to koszt około 30 zł), dzięki którym łatwo odnajdziemy ślady napraw blacharskich. Biorąc jednak pod uwagę fakt, że większość aut ma za sobą stłuczki czy mniejsze lub większe wypadki, to że na niektórych elementach znajduje się podwójny lakier lub niewielka warstwa szpachli nie powinno przekreślać danego auta. Jeśli szpachli nie kładł amator (na niezabezpieczoną blachę) przez najbliższe 2-3 lata z elementem nie powinno dziać się nic złego.

Nieporównywalnie większym zagrożeniem niż szpachla na drzwiach czy błotnikach są niefabryczne spawy. Te sprawdzić możemy np. zdejmując uszczelkę bagażnika czy dokładnie przyglądając się wnęce koła zapasowego oraz ścianie przedniej i okolicom kolumn McPhersona. Niefabryczne łączenia blacharze zabezpieczają specjalną pastą (tzw „siler"), dlatego warto porównać, czy z obu stron (np. lewy i prawy McPherson) jest ona tak samo położona. Jeśli w którymkolwiek z wymienionych miejsc znajdziemy ślady spawania, czy szpachli od razu zrezygnujmy z dalszych oględzin.

Dysponując miernikiem grubości powłoki lakierowej dokładnie sprawdźmy to, co znajduje się pod maską! Pamiętajmy, że grubość lakieru na ścianie przedniej, przy kolumnach McPhersona czy na podłużnicach zawsze jest mniejsza lub równa grubości lakieru na nadwoziu. Jeżeli jest go więcej oznacza to, że dany element nośny był naprawiany, a auto ma za sobą bardzo poważny wypadek! W takim przypadku zalecamy rezygnację z dalszych oględzin.

Źródło: www.wp.pl

wksek - 6 Luty 2011, 20:25

Ale mnie wku... takie bzdury. Szyby, wystarczy że ktoś wybije Ci szybę na parkingu, bo spodoba się mu 5zł w koszyczku, i już auto nie nadaje się do zakupu, bo ma inny numerek na szybie. Widać, szyba szybie nierówna. Tak samo opowieści o blacharce i ocynku, Astra II też była ocynkowana, a 80% ma przeżarte progi, że można palce wciskać, nie wspomnę już o tym, że obecne samochody malowane są z reguły lakierami ekologicznymi, a warstwa tego lakieru to pożal się Boże (prosty przykład - Mazda 6 ma problemy już w 2 roku od zjazdu z taśmy z rdzą), bo producent chce oszczędzić i też auto już jest wypadkowe?

Zawsze wychodziłem z założenia, że auto może być ryśnięte tu i tam, a żeby silnik był suchy i chodził równo. Co nam po blaszce jak silnik jest trup.

tqmeh - 6 Luty 2011, 20:38

Auto z 2-giej ręki może mieć historię... ale nowe :?!: Temat trochę stary, ale powraca cały czas w nowej wersji...

Cytat:
Dealerzy samochodowi sprzedają auta po wypadku jako nowe - bezwypadkowe

Kilka lat temu moja rodzina zakupiła Renault Scenic od ojca właściciela jednego z śląskich salonów po półrocznym uprzednim użytkowaniu, z niedużą ilością przejechanych kilometrów. Samochód był więc, w naszym przekonaniu, prawie nowy - pisze czytelniczka.

- W czasie naszego kilkuletniego użytkowania nic poważnego się z autem nie działo. Jakiś rok temu odsprzedaliśmy go znajomej. Kilka miesięcy temu doszło do mechanicznego uszkodzenia bocznego lusterka. Znajoma wezwała rzeczoznawcę do ocenienia strat, który to dokonał m.in. pomiaru poziomu lakieru. Już wtedy okazało się, iż na lusterku i przednich drzwiach jest o wiele grubsza warstwa lakieru niż w innych miejscach samochodu. Moi znajomi jednak zbagatelizowali sprawę.

Niestety jakiś miesiąc później temat powrócił. W czasie wakacyjnej podróży auto nagle odmówiło posłuszeństwa. Nie chciało jechać. Znajomi początkowo myśleli, że to akumulator, więc go "doładowali". Jednakże to niewiele pomogło, co więcej komputer pokładowy kompletnie się "przeresetował". Okna się same otwierały, nie dało się ich zamknąć itp. Znajomi przestraszyli się nie na żarty i oddali auto do autoryzowanego salonu, gdzie okazało się, że auto jest zalane. Woda znajdowała się w schowkach pod podłogą oraz zamoczyła całą instalację.

Wszystko to trzeba było naprawiać, częściowo nawet wymieniać, bo okazało się być kompletnie zgniłe. Mechanik stwierdził także, iż instalacja ta była już naprawiana, w dodatku nieumiejętnie. Również przez niego wykonany pomiar lakieru wskazał, że auto było "klepane". Skoro ani my, ani nasza znajoma nie miała w czasie użytkowania wypadku, tzn., że w salonie zostało nam sprzedane auto po wypadku i to dosyć poważnym, a prawda o tym została zatajona.

Dowiedziałam się też, że opisany przeze mnie przypadek, nie jest odosobniony. Ponoć zdarza się nawet, iż do sprzedaży, jako nowe, trafiają samochody, które uległy kolizji i częściowemu zniszczeniu w czasie przetransportowywania ich na aucie ciężarowym.

Zabezpieczane w trakcie transportu na lawetach są prawie wyłącznie auta z wyższej półki np. audi. A pozostałe? Nie. Jak coś spadnie na ziemię albo się porysuje dealer potrafi wóz polakierować albo wyklepać i sprzedać jako nowy.

Dealer nie ma strat, bo nie musi sprzedawać uszkodzonego auta ze zniżką. Klient rzadko zaś się dowiaduje, że jeździ autem drugiej świeżości.

Formalnie z punktu widzenia prawa jest to wykonanie towaru niezgodnie z umową. Salon w końcu zadeklarował, że samochód jest nowy. Informacja, że auto jest nowe jest również w dokumentacji samochodu.

Pół biedy jeśli klient zorientuje się szybko i dealera dociśnie. Co jednak jeśli minie kilka lat od sprzedaży?

Problem może powstać w momencie gdy sprawa trafi do sądu. Bo fakt, że dealer sprzedał auto używane trzeba jeszcze udowodnić.

Fakt, że pan Nabity przez dealera twierdzi, że nie miał nigdy wypadku to za mało. Bo, co na przykład jeśli samochodem jeździł jego syn (nazwijmy go Nabity przez dealera junior), który auto rozwalił a następnie naprawił na swój koszt? Nie można wykluczyć takiego przypadku.

Rada? Chyba tylko, taka że kupując nowy samochód należy przyjść z czujnikiem grubości lakieru.
KLIK

Cytat:
Skandal! "W salonie sprzedali mi używany samochód"

Nie daruję im tego - nie kryje wzburzenia Anna Kostro - Sprzedali mi uszkodzony samochód, mimo że kupiłam go w salonie jako nowy.

Zakup ten kosztował naszą Czytelniczkę wraz z odsetkami blisko 55 tys. zł! W marcu ubiegłego roku kupiła samochód u autoryzowanego dealera Fiata Konrys w Białymstoku. Miesiąc temu, podczas jazdy, w szybę i maskę pojazdu uderzył kamień. Pęknięcie i wgniecenie pani Anna chciała naprawić w ramach ubezpieczenia auto-casco. Jakież było jej zdziwienie, kiedy okazało się, że jej nowy samochód... nie jest nowy.

Prawda wyszła przypadkiem

Rzeczoznawcę, który miał wycenić szkodę, zaniepokoiła jakość lakieru, który w kilku miejscach tworzył zacieki. Wyniki profesjonalnej ekspertyzy wykonanej na zlecenie pani Anny były szokujące. Nie tylko grubość warstwy lakieru na klapie bagażnika przekracza normę, ale i na pozostałych elementach powłoki pojazdu.

"Robione" okazały się też dwie pary drzwi pasażera, pokrywa silnika oraz dwa błotniki. W ramach demontażu pokrywy silnika nie zabezpieczono też śrub, przez co pokryły się korozją. Kilkakrotnie w treści ekspertyzy przewija się stwierdzenie: "Widoczne wady powłoki lakierowej nie mogły powstać w wyniku eksploatacji pojazdu”.

Nie odpowiadamy za te wady

- My sprzedajemy auta fabrycznie nowe. Niemożliwe, aby uszkodzony samochód opuścił nasz salon - zaprzecza właściciel Konrysu Krzysztof Świerzbiński. - Ta pani kupiła samochód ponad rok temu. Nie wiadomo, co się z nim działo w tym czasie.
Mimo to Świerzbiński potwierdził, że samochód, rzeczywiście, musiał być lakierowany. - Była to jednak robota mało profesjonalna - komentuje. - Raczej nie w autoryzowanym warsztacie.

- Mogę udowodnić, że nie miałam żadnej kolizji, a samochód był w użyciu przez cały czas - ripostuje pani Anna.

Kobieta jest zdeterminowana. Zamierza złożyć oficjalną reklamację. Jeśli to nie przyniesie skutku, sprawa prawdopodobnie trafi do sądu. Pani Anna będzie się domagać obniżenia ceny samochodu, zwrotu różnicy w ubezpieczeniu, a nawet nowego pojazdu. Do tematu wrócimy.

KLIK

piotreg - 7 Luty 2011, 09:23

Pani Ani mogę powiedzieć tylko tyle - było Fiata nie kupować :D
OJCIEC - 7 Luty 2011, 10:23

Przy kupnie używanego miernik grubości lakieru i w 5 minut wiesz o aucie wszystko. Ale żeby z tym gadżetem do salonu po nówkie sztukie? :facepalm: :shock:
piotreg - 7 Luty 2011, 10:53

A co mają zrobić z autem, które im kamieniami na lawecie /zwłaszcza kolejowej/ obrzucają :?: Polak potrafi :D
garny - 7 Luty 2011, 14:35

No muszą coś wymyślić - ale to nie problem p. Ani - miałem Fiata i opinię o serwisie mam bądź co bądź nie najlepszą.
tqmeh - 7 Luty 2011, 15:41

Tu akurat nie ma reguły, przy transporcie wszystkim zdarzają się wpadki, ale trzeba chcieć z tego wybrnąć z twarzą i klasą.
Tak jak pisze Ojciec żeby do salonu z miernikiem lecieć... :facepalm: Do czego ten świat zmierza :?!:

adam - 7 Luty 2011, 17:41

Przecież samochód, który był lakierowany nie jest samochodem po wypadku, więc nie rozumiem tego dziennikarskiego bełkotu. Co oni myśleli, że jak przerysują lakier podczas transportu to auto idzie do kasacji? Takie rzeczy się zdarzają, od tego jest ubezpieczanie żeby to naprawić. I w żaden sposób nie wiem, dlaczego uważają, że auto lakierowane jest gorsze od nielakierowanego?
piotreg - 7 Luty 2011, 17:52

Nikt tutaj nie robi awantury o jedną ryskę. Zdarza się, że auto spadnie z lawety i wtedy to nie jest drobna naprawa lakiernicza, tylko solidny remont.
OJCIEC - 7 Luty 2011, 18:57

adam napisał/a:
I w żaden sposób nie wiem, dlaczego uważają, że auto lakierowane jest gorsze od nielakierowanego?

Może dlatego, że ma niższą wartość przy odsprzedaży, hmm? :cool:

tqmeh - 7 Luty 2011, 22:00



Po takich uliczkach latać :shock:

Fear - 8 Luty 2011, 07:42

Cytat:
Wideoradary bez homologacji

Równo 120 nowych radiowozów stoi na parkingach, ponieważ nie ma ważnej homologacji na zamontowane w nich wideoradary - ujawnia "Dziennik Gazeta Prawna".

Najnowszy nabytek polskiej policji, czyli nowoczesne i szybkie radiowozy Alfa Romeo dają m.in. możliwość rejestracji prędkości pojazdu jadącego z przeciwka, a nie tylko poruszającego się bezpośrednio przed patrolem.

Kłopot polega na tym, że nie sprawdzono, jak radar typu Iskra współdziała z wideorejestratorem. Oba urządzenia mają oddzielnie przyznane homologacje. Z tego powodu policyjna komisja, odbierająca nowy sprzęt, nie podpisała wymaganego protokołu.

Według zapewnień rzecznika komendanta głównego policji, nowoczesne radiowozy już trafiają do użytku, a wszystkie formalności zostały spełnione. Wiadomo jednak, że w tak krótkim czasie nie da się uzyskać homologacji.

Jej brak może być powodem procesów sądowych, wytoczonych przez kierowców - zauważa "Dziennik Gazeta Prawna".

Link

piotreg - 8 Luty 2011, 07:59

Fear, to już chyba nieaktualne - ten artykuł miał moc, ale wczoraj o poranku.
delpiero - 8 Luty 2011, 17:59

Cytat:
Komendant policji w Kłobucku pójdzie do sądu

Nadkom. Andrzej Wystalski , komendant powiatowy policji w Kłobucku, odpowie przed sądem za przekroczenie dozwolonej prędkości. Oznacza to, że nie będzie anulowania mandatu.

- Zgodnie z sugestią pana komendanta pouczenie zostało cofnięte. Sprawa ewentualnego ukarania sprawcy wykroczenia została skierowana do sądu - mówi Magdalena Zielińska, rzecznik Komendy Wojewódzkiej Policji w Łodzi.

Jeśli komendant zostanie uznany winnym wykroczenia zapłaci minimum 500 zł grzywny i koszty postępowania.

O sprawie pisaliśmy 4 lutego. Wystalski został przyłapany przez fotoradar na krajowej "ósemce" w Emilianowie (pow. Tomaszów Mazowiecki). Przekroczył dozwoloną prędkość o 50 km/h. Nie zapłacił jednak mandatu, bo poprosił miejscowego szefa policji o zamianę kary na pouczenie.

LINK
piotreg - 8 Luty 2011, 19:48

Media mają jednak swoją moc :D
OJCIEC - 10 Luty 2011, 07:39

Sprawa dla bigosa :lol:

Cytat:
Dostał mandat za jazdę 1230 km na godzinę

Kierowca furgonetki z okolic Brindisi, na południu Włoch, otrzymał pocztą mandat za to, że pędził nią z prędkością ... 1230 kilometrów na godzinę , podczas gdy dopuszczalna prędkość na drodze , którą jechał wynosi - według dokumentu - 1078 km na godzinę.

Kiedy odbiorca tego zdumiewającego mandatu, sporządzonego na podstawie fotoradaru, doszedł do siebie, skierował sprawę do organizacji obrony praw konsumentów. Ta z kolei poinformowała o tej osobliwości włoskie media zwracając ich uwagę na to, że kierowcy zarzucono, że przekroczył prędkość dźwięku (ok. 1215 - 1230 km/godz w zależności od parametrów środowiska).

Przedstawiciel stowarzyszenia Giovanni D'Agata oświadczył : "Nie wierzyliśmy póki nie zobaczyliśmy na własne oczy mandatu, jaki otrzymał właściciel środka lokomocji, który - o ile nam wiadomo - nie jest samolotem".

Stowarzyszenie pod nazwą Obrona Konsumenta uznało ten mandat za kolejny przykład częstego, wadliwego funkcjonowania fotoradarów i podobnych systemów pomiarów prędkości na włoskich drogach, co - jak zauważono - prowadzi do takich właśnie absurdów.

Link

PieTrzaK - 11 Luty 2011, 17:38

Hm...
Cytat:
Kierowco - uważaj gdzie stajesz

Parkowanie na miejskiej studzience zakończyło się "wpadką" dla jednego z opolskich kierowców. Jak poinformował nas lokalny serwis ratownictwo.opole.pl, dostawczy Volkswagen Transporter przecenił swoje możliwości wagowe i ugrzązł w chodniku. Zdjęcia zamieszczone w serwisie Kontakt 24 niech będą przestrogą dla wszystkich kierowców.
"W czwartek przed 16:00 doszło do nietypowego zdarzenia drogowo-parkingowego" - poinformował portal.

"Kierowca VW Transportera T4 zjeżdżał z ulicy Książąt Opolskich w Opolu na miejsce parkingowe wzdłuż ulicy, gdy nagle studzienka się zapadła. Jedno koło pojazdu ugrzęzło w otworze. Jak informują policjanci, na podstawie art. 47 Ustawy z dnia 20 czerwca 1997 r. (prawo o ruchu drogowym), kierowca pojazdu został ukarany mandatem karnym w wysokości 100 zł za parkowanie pojazdu o masie przekraczającej 2,5 tony na parkingu do tego nie przewidzianym" - dodał portal ratownictwo.opole.pl.




Ciekawa sprawa z tym mandatem.

bicker5 - 11 Luty 2011, 18:42

Ten kraj schodzi na psy :facepalm: :facepalm: :facepalm:
Ciekawe jak dzielni panowie z <R> stwierdzili masę tego pojazdu?

spit - 11 Luty 2011, 20:44

bicker5 napisał/a:
Ciekawe jak dzielni panowie z <R> stwierdzili masę tego pojazdu?

Wystarczy, że miał w dowodzie masę całkowitą powyżej 2,5t. Ale to i tak absurd, myślę że pęknięcie studzienki było kwestią jej wady.

piotreg - 11 Luty 2011, 22:16

spit napisał/a:
Ale to i tak absurd, myślę że pęknięcie studzienki było kwestią jej wady.

Studzienki to najmocniejszy punkt polskich dróg :!: Otwierają nową drogę... po tygodniu studzienki zaczynają się zapadać :!: W życiu nie przyjąłbym takiego mandatu, chyba że wyraźnie był ten parking oznakowany, np. zakazem wjazdu dla poj. pow. 2 ton.

bicker5 napisał/a:
Ciekawe jak dzielni panowie z <R> stwierdzili masę tego pojazdu?

Dokładna masa pojazdu jest przecież w dowodzie rej.

garny - 11 Luty 2011, 23:03

Czy ciężar nie rozkłada się na każde z kół mniej więcej proporcjonalnie?
piotreg - 12 Luty 2011, 08:26

Paranoja i tyle. Biednego kierowce najłatwiej jest napier...ć. A zarządca parkingu, a podmiot, który zaprojektował i postawił tą studzienkę :o
bicker5 - 12 Luty 2011, 08:48

spit napisał/a:
Wystarczy, że miał w dowodzie masę całkowitą powyżej 2,5t

piotreg napisał/a:
Dokładna masa pojazdu jest przecież w dowodzie rej.

W dowodzie to jest wpisana masa własna czyli pustego pojazdu gotowego do drogi i dopuszczalna masa całkowita. Wszystkie ograniczenia "tonażowe" dotyczą rzeczywistej masy pojazdu. Czyli albo T4 miał wpisaną w dowodzie masę własną pow. 2.5t (niemożliwe, bo T4 pusty waży ok 1.8t), panowie z <R> mieli przy sobie wagę (jakoś nie wierzę w to) albo w <R> pracują normalni inaczej.

tadekj87 - 12 Luty 2011, 09:22

W tym przypadku akurat wg mnie <R> miała rację, jeżeli umieszczona w dowodzie dopuszczalna masa całkowita wynosiła powyżej 2,5 t :) W Kodeksie Drogowym jest Art. 47, a w nim wszystko ładnie opisane, że chodzi o dopuszczalną masę całkowitą. Czyli, nieważne ile samochód waży bez towaru i osób (masa własna), ani ile razem z nimi (rzeczywista masa całkowita), ważna jest masa przewidziana jako maksymalna i ujęta w dowodzie (dopuszczalna masa całkowita). Ale moim zdaniem ten VW to nie 40-tonowy TIR, pod którym taka chodnikowa studzienka nie wytrzyma i <R> powinna raczej się przyjrzeć Zarządcy niż kierowcy busa...
Przecież taka studzienka nie może być zrobiona tak, że pod 2,5 tony wytrzyma, a już odrobinę więcej to się zapada :)

Cytat:
Art. 47.

1. Dopuszcza się zatrzymanie lub postój na chodniku kołami jednego boku lub przedniej osi pojazdu samochodowego o dopuszczalnej masie całkowitej nieprzekraczającej 2,5 t, pod warunkiem że:
1) na danym odcinku jezdni nie obowiązuje zakaz zatrzymania lub postoju;
szerokość chodnika pozostawionego dla pieszych jest taka, że nie utrudni im ruchu i jest nie mniejsza niż 1,5 m;
2) pojazd umieszczony przednią osią na chodniku nie tamuje ruchu pojazdów na jezdni.
2. Dopuszcza się, przy zachowaniu warunków określonych w ust. 1 pkt 2, zatrzymanie lub postój na chodniku przy krawędzi jezdni całego samochodu osobowego, motocykla, motoroweru lub roweru. Inny pojazd o dopuszczalnej masie całkowitej nieprzekraczającej 2,5 t może być w całości umieszczony na chodniku tylko w miejscu wyznaczonym odpowiednimi znakami drogowymi.

woju13 - 13 Luty 2011, 00:16



Nie wiem, czy w dobry dział to wrzucam...

wksek - 13 Luty 2011, 11:06

Cytat:
Wideoradary bez homologacji



Równo 120 nowych radiowozów stoi na parkingach, ponieważ nie ma ważnej homologacji na zamontowane w nich wideoradary - ujawnia "Dziennik Gazeta Prawna".
Najnowszy nabytek polskiej policji, czyli nowoczesne i szybkie radiowozy Alfa Romeo dają m.in. możliwość rejestracji prędkości pojazdu jadącego z przeciwka, a nie tylko poruszającego się bezpośrednio przed patrolem.
Kłopot polega na tym, że nie sprawdzono, jak radar typu Iskra współdziała z wideorejestratorem. Oba urządzenia mają oddzielnie przyznane homologacje. Z tego powodu policyjna komisja, odbierająca nowy sprzęt, nie podpisała wymaganego protokołu.
Według zapewnień rzecznika komendanta głównego policji, nowoczesne radiowozy już trafiają do użytku, a wszystkie formalności zostały spełnione. Wiadomo jednak, że w tak krótkim czasie nie da się uzyskać homologacji.
Jej brak może być powodem procesów sądowych, wytoczonych przez kierowców - zauważa "Dziennik Gazeta Prawna".

Źródło

piotreg - 13 Luty 2011, 11:13

wksek, artykuł z poniedziałku, czyli nieaktualne :!:
tqmeh - 14 Luty 2011, 07:56

Już było maglowane ale...

Cytat:
WORD dla Policji

16 samochodów wyposażonych w kamery będzie dodatkowo wspomagać funkcjonariuszy jeleniogórskiej drogówki. Pierwsze nagrania z ulic zrealizowane podczas egzaminów na prawo jazdy trafią do rąk Policji już w tym miesiącu.
Mówi Robert Tarsa - Dyrektor Wojewódzkiego Ośrodka Ruchu Drogowego w Jeleniej Górze.

KLIK

jojo - 14 Luty 2011, 08:18

woju13 napisał/a:


Zakończenie. :facepalm:
A mogli z tego taki fajny filmik zrobić :razz:

lukaszr - 14 Luty 2011, 10:49

Cytat:
Nie mogą używać radaru, gdy działa nawiew

(...)

Jak ustaliła gazeta, podstawowy problem z nowymi radiowozami dotyczy radarów, w które są one wyposażone. Urządzenia te miały być prawdziwym batem na piratów drogowych, ponieważ dawały m.in. możliwość rejestracji prędkości pojazdu jadącego z przeciwka, a nie tylko poruszającego się bezpośrednio przed patrolem. Okazuje się jednak, że zawyżają one prędkość kontrolowanych samochodów, jeśli policjanci... włączą nawiew w radiowozie. Jak zapewniają pracownicy KPG problem można wyeliminować, obkładając specjalną folią izolującą deskę rozdzielczą. W autach, które zostały juz przekazane policjantom w terenie, wciąż jednak tego nie zrobiono.

(...)

LINK

jojo - 14 Luty 2011, 10:59

lukaszr napisał/a:
LINK

Nie zdziwiłbym się jakby się okazało, że ktoś bardzo intensywnie szuka jakiegoś haka ;)

piotreg - 14 Luty 2011, 11:05

Jeszcze jedna ciekawostka dot. felg:

Cytat:
(...)
Innym problemem są felgi nowych radiowozów - pisze "DGP". KGP koniecznie chciała, by w Alfach były one stalowe, ponieważ pod wpływem soli zużywają się wolniej niż te zrobione z aluminium. Niestety Alfa Romeo od lat nie produkuje stalowych kół. Dlatego zastosowano rozwiązanie awaryjne - na obręcze od Citroena założone jeszcze specjalne "pierścienie dystansowe", aby pasowały opony. Jednak to prowizoryczne rozwiązanie nie ma atestu bezpieczeństwa, a zimowe opony wystają poza obręb karoserii. Żaden cywilny samochód nie mógłby liczyć na zdobycie pieczątki w dowodzie rejestracyjnym.

Link

PieTrzaK - 14 Luty 2011, 12:58

Oj, komuś się nudzi :facepalm:
lukaszr - 14 Luty 2011, 13:12

Coraz lepsza komedia w tym kraju.
jojo - 14 Luty 2011, 13:19

Zasadniczo to w warunkach przetargu wymagania podane są czarno na białym:

Cytat:
7. Tarcze kół.
a) Tarcze kół stalowe lub ze stopów lekkich z ogumieniem letnim (...)
b) Tarcze kół stalowe z ogumieniem zimowym (...)

Więc pewnie chłopaki z poznańskiego ASO zrobili mały przekręt, a w policji czyjąś uwagę zwróciły te słynne marketowe kapsle, a jak je zdjęli to już dalej po nitce do kłębka. :facepalm:

OJCIEC - 14 Luty 2011, 14:28

Cytat:
Nie mogą używać radaru, gdy działa nawiew

(...)
Okazuje się jednak, że zawyżają one prędkość kontrolowanych samochodów, jeśli policjanci... włączą nawiew w radiowozie.
(...)

Normalnie nie zabiorę głosu w tej sprawie, taki będę :lol:

piotreg - 14 Luty 2011, 15:26

Nie bądź taki :!:
garny - 14 Luty 2011, 18:35

Czyli latem będą się prażyć albo nie będą mierzyć :)
piotreg - 14 Luty 2011, 18:35

Mają jeszcze tradycyjny videorejestrator.
BluesW. - 14 Luty 2011, 18:37

Przecież mówią, że sreberka po cukierkach na dechę przykleją i będzie git :D
OJCIEC - 14 Luty 2011, 20:50

BluesW. napisał/a:
Przecież mówią, że sreberka po cukierkach na dechę przykleją i będzie git :D

A na służbę proponuję takie czapki



I konsultacje z ekspertem


garny - 15 Luty 2011, 09:09

Zobacz, co potrafią nowe radiowozy drogówki...
LINK

PieTrzaK - 15 Luty 2011, 09:22

Fajny materiał, ale:

1. Co to za droga gdzie się tak bawią na początku? Też mogę sobie tam wbić i ****, bo chcę nakręcić w ruchu swoje auto?
2. Też sobie mogę na bombach polatać między samochodami żeby taki materiał nakręcić?
3. Na przeciwmgielnych też mogę sobie polatać żeby kozacko wyglądać? Bo jako dzienne to chyba one nie świecą.

tqmeh - 15 Luty 2011, 10:12

Witajcie, jaki tu jest kąt pomiaru?

- 1:05 auta na marginesie wyświetlacza
- 2:50 dwa mandaty (40) i (80) :shock:

garny - 15 Luty 2011, 11:05

Dziwnie działają, ten podwójny mandat to miałby sens (choć wątpliwy - bo czy nie jest to jedno wykroczenie tylko ciągłe - przez analogię do przestępstwa ciągłego, gdy naruszane jest jedno dobro/przepis, jest ten sam sposób popełnienia oraz ten sam lub zbliżony czas / miejsce) gdyby jechali za nim - choć też powinni ukarać go za większe zło, choć mogą kumulować. Tak z zatrzymania - to 2 pomiary muszą mieć.
Trzeba będzie zachować czujność na początku, potem jak mniemam znudzi im się łapanie tych z naprzeciwka, albo coś się zepsuje :)
Postojowe kontrole da się wyczuć (z racji właściwości Iskry), myślę że na #19 będzie zadyma jak ktoś Alfę zobaczy - będzie, że to laser, DVD, bluray itp. itd. :)

Ten odcinek testowy to chyba jakaś nowo-nieoddana do użytku, więc pewnie nie ma stat. drogi publicznej, to sobie kozaczyli.

piotreg - 15 Luty 2011, 15:10

Na bank była to droga jeszcze nie oddana do użytku.

garny napisał/a:
Dziwnie działają, ten podwójny mandat to miałby sens (choć wątpliwy - bo czy nie jest to jedno wykroczenie tylko ciągłe)

Pierwszy pomair zrobili mu na (80) , drugi na (40) :?: Jeśli tak, to rzeczywiście kierowca może dostać dwie działy, bo popełnił dwa wykroczenia, ale z doświadczenia wiem, że nigdy tego typu praktyki nie były stosowane...

garny - 15 Luty 2011, 15:50

Jak będą mieli udokumentowane 2 pomiary to nie ma sprawy, bo na gębę to trochę lipa, nieprawdaż? :)
małymobil - 15 Luty 2011, 16:31

Cytat:
Warunki pracy w komisariacie w Dębie są najgorsze w powiecie tarnobrzeskim

Pleśń i grzyb na ścianach, przeciekający dach i brak ciepłej wody, to tylko niektóre mankamenty budynku komisariatu policji w Nowej Dębie. Komendant tarnobrzeskiej policji inspektor Jan Żak przyznaje, że stan budynku jest kiepski, jednak koszt generalnego remontu znacznie przekracza budowę nowego. Budowę, o której mówi się od kilku lat.

Powrót tematu budowy nowej siedziby policji w Nowej Dębie wywołał dyskusję na temat obecnych warunków pracy funkcjonariuszy. Zdaniem tych, którzy opisują warunki pracy policji, planując inwestycję na kilka milionów złotych, zarówno władze komendy policji w Tarnobrzegu, jak i komendy wojewódzkiej w Rzeszowie, powinny poprawić warunki lokalowe nowodębskiego komisariatu, gdyż zdaniem tych, którzy je opisują, w całej sprawie nie liczy człowiek, lecz budynek.

W POKOJU GRZYB I PLEŚŃ

Zdaniem naszego czytelnika, który w tej sprawie przysłał do nas list, nikt nie mówi o obecnych warunkach, w jakich pracują funkcjonariusze policji w Nowej Dębie. – W budynku nie ma ciepłej wody, dach przecieka a policjanci korzystają z tych samych ubikacji co zatrzymani, przez co są narażeni na różnego rodzaju choroby – pisze nasz czytelnik. – W pomieszczeniach, w których pracują policjanci na ścianach jest pleśń, grzyb i zacieki. Nikt się tym nie przejmuje i nie pisze o warunkach do pracy. Ważniejszy jest problem budowy nowego komisariatu. Co jest ważniejsze? Człowiek czy budynek. Wydaje mi się jednak, że władza bardziej dba o przedmiot niż o człowieka.

WYEKSPLOATOWANY PO LATACH

W komisariacie w Nowej Dębie pracuje 26 mundurowych. Inspektor Jan Żak, komendant policji w Tarnobrzegu nie kryje, że warunki, w jakich przyszło pracować funkcjonariuszom w Nowej Dębie są złe, jednak dodaje, że cały czas prowadzone są remonty. – Budynek jest bardzo stary, po wojnie przebywali w nim więźniowie – przypomina komendant Żak. – Dlatego jakikolwiek remont kapitalny, to marnowanie pieniędzy. Na budynku znajduje się stropodach. Należałoby położyć nowy dach, wymienić okna czy nawet ocieplić budynek. Za te pieniądze można z powodzeniem wybudować nowy komisariat. Na pewno budynek ten nie spełnia obecnych standardów budowlanych, bo był kiedyś budowany. Ale jego estetyka jest poprawiana na bieżąco.
Opisując trudne warunki lokalowe, komendant Żak zaprzecza, jakoby policjanci korzystali z tych samych ubikacji, co zatrzymani. Przyznaje jednak, że kłopoty z ciepłą wodą są. – Urządzenia ogrzewające wodę psują się, dlatego dochodzi do awarii w dostawie ciepłej wody – dodaje Jan Żak. – Ale usterki naprawiane są na bieżąco.
Na terenie powiatu tarnobrzeskiego funkcjonują cztery komisariaty. W Nowej Dębie, Grębowie, Gorzycach i Baranowie Sandomierskim. Najlepsze warunki są w komisariacie w Gorzycach. Powodów do narzekań nie mają także funkcjonariusze z Baranowa Sandomierskiego i Grębowa. – W ubiegłym roku, samorząd Grębowa przekazał nam ponad 20 tysięcy złotych, za które pomalowaliśmy ściany, położyliśmy płytki i wykładzinę w budynku – wylicza komendant. – Zmieniliśmy także okna i drzwi. Kupiliśmy meble. Na Podkarpaciu działają budynki komisariatów, w znacznie gorszym stanie. Ten w Nowej Dębie nie jest jeszcze do zamknięcia.

Link

piotreg - 15 Luty 2011, 16:32

garny napisał/a:
Jak będą mieli udokumentowane 2 pomiary to nie ma sprawy, bo na gębę to trochę lipa, nieprawdaż? :)

Być może przy montażu wycięli to i owo :!:
Ale dla mnie to totalna bezduszność funkcjonariusza - on normalnie kopie leżącego :!:

OJCIEC - 15 Luty 2011, 17:35

Dopóki nie przydusza kolanem... :lol:

A, z innej beczki, bo nie obejrzałem materiału - w jakim trybie mierzyła Iskra? Coś psztrykali ręcyma, czy pyrkała sobie sama cały czas? :grin:

piotreg - 15 Luty 2011, 17:39

Automat :!:
bicker5 - 15 Luty 2011, 18:21

tqmeh napisał/a:
Witajcie, jaki tu jest kąt pomiaru?

- 1:05 auta na marginesie wyświetlacza
- 2:50 dwa mandaty (40) i (80) :shock:

Kąt to im większy to tym lepiej dla ofiary, ale jaka tu jest pewność kto został zmierzony?
Sznur aut z przeciwka jedzie (małe, duże) a oni sobie jakiegoś jelenia z rogu monitora łapią. Jakim cudem wiedzą, że zmierzona prędkość jest akurat tego?
A nie np. wiatraka z nawiewu? :o :o :o :o :o :o :o

OJCIEC - 15 Luty 2011, 18:54

piotreg napisał/a:
Automat :!:

Paanie, to będzie z 6km widoczne :grin:

delpiero - 18 Luty 2011, 20:24

Cytat:
Pokazał palec do fotoradaru. Zapłacił wysoki mandat

Brak przedniej tablicy rejestracyjnej motocykli sprawia, że ich użytkownicy nieraz świadomie przejeżdżają koło fotoradarów z nadmierną prędkością. W przypadku urządzeń robiących zdjęcia od przodu ukaranie winnego wydaje się niewykonalne.

Niektórzy posiadacze jednośladów idą więc krok dalej, mijając urządzenie pomiarowe na tylnym kole lub wykonując przed nim obraźliwe gesty. O ciekawym przypadku krnąbrnego motocyklisty informuje brytyjski RAC plc, firma świadcząca różnego rodzaju usługi dla zmotoryzowanych.

Na stronach rac.co.uk można przeczytać o kierowcy, który z prędkością 48 mil/h (77 km/h) przejechał przed fotoradarem ustawionym w strefie z ograniczeniem prędkości do 30 mil/h (48 km/h). Jak by tego mało, kierowca mijając urządzenie wykonał obraźliwy gest palcem.

Wybryk nie uszedł jednak sprawcy na sucho. Wizjer kasku był uchylony, dzięki czemu fotoradar mógł sfotografować część twarzy kierowcy. Policjanci wiedzieli również, że wykroczenie popełnił posiadacz motocykla Jinlun Lexmoto. Pewien 26-latek za kierownicą identycznej maszyny był później widywany na tej drodze.

Funkcjonariusze spisali więc numery motocykla i postanowili odwiedzić jego kierowcę w domu – podaje serwis rac.co.uk. Kompletnie zaskoczony pirat przyznał się do popełnienia wykroczenia dodając, że koledzy zapewniali go, iż pozostanie bezkarny. – Mam nadzieję, że wszyscy nieodpowiedzialni motocykliści zrozumieją po tej lekcji, że zamierzamy odszukać i ukarać każdego, kto zostanie sfotografowany podczas jazdy z nadmierną prędkością - zadeklarował Mick Gear z Hampshire Police.

Ujęty motocyklista został ukarany mandatem w wysokości 177 funtów (równowartość 820 złotych) oraz pięcioma punktami karnymi.
LINK
PieTrzaK - 21 Luty 2011, 17:28

:facepalm:

Cytat:
Ukradli auto z policyjnego parkingu
Mercedes został skradziony dziś w nocy z policyjnego parkingu w miejscowości Sejny (woj. podlaskie). Auto znalazło się tam w sobotę rano, po tym jak zostało znalezione przez funkcjonariuszy w przydrożnym rowie. Informację o zdarzeniu otrzymaliśmy na Kontakt 24 od anonimowego internauty.

W nocy nieznani jak dotąd sprawcy włamali się przez boczną bramę policyjnego parkingu i ukradli zaparkowanego tam osobowego mercedesa. Z informacji policjantów wynika, że auto zostało wcześniej skradzione na terenie Belgii - poinformował w rozmowie z redakcją Kontaktu 24 Andrzej Baranowski z Komendy Wojewódzkiej Policji w Białymstoku.

Okoliczności zdarzenia wyjaśniają policjanci pod nadzorem Prokuratury Rejonowej w Sejnach. Sprawą zajmuje się także wydział kontroli Komendy Wojewódzkiej Policji w Białymstoku.

Źródełko

BlackHawk - 21 Luty 2011, 17:40

Cytat:
Policie chytila mazdu s antiradarem. O auto tentokrát řidič nepřišel (...)

LINK
Po Czesku, ale google - tłumacz i można odszyfrować tekst.
W uproszczeniu, policja w Czechach zatrzymała samochód, który nie dał się zmierzyć micro-digi cam, wypatrzyli głowice od jammera w zderzaku :mrgreen:
Wygląda mi to na conquerora lub blinder x-treme, bo głowice nie są podobne do LI i AL9 :nose:

piotreg - 21 Luty 2011, 17:58

A po co tłumacz :o Policja chwyciła Mazdę z antyradarem :D
OJCIEC - 21 Luty 2011, 18:09

Dlatego zawsze mówię - zwolnić i wyłączyć :smile:
tqmeh - 22 Luty 2011, 09:12

Wielka aferka im wyszła... :lol:

Byłem w Czechach daaaawno (z 5. lat temu), przypadkiem zauważyłem Skodę z czymś stożkowym w przednim grillu :wink:
Dopiero po poczytaniu o temacie tutaj załapałem co to było :wink:

jojo - 22 Luty 2011, 10:55

Cytat:
Strażniczka z Kobylnicy rozbiła radiowóz

Renault Kangoo Straży Gminnej w Kobylnicy będzie przez jakiś czas wyłączony z ruchu. Kierująca nim strażniczka wjechała w przydrożne drzewo, bo chciała ominąć sarnę.

Do kolizji doszło w biały dzień, tuż przed południem, koło Kończewa. Jak informuje policja, kierująca radiowozem kobylnickiej Straży Gminnej funkcjonariuszka wpadła w poślizg, zjechała do rowu i uderzyła autem w drzewo.

Nikomu nic się nie stało, ale samochód został poważnie uszkodzony. Policjanci zatrzymali dowód rejestracyjny. Wstępnie ustalono, że strażniczka wykonała samochodem unik, aby - jak tłumaczyła policjantom - oszczędzić sarnę przebiegającą przez jezdnię. Funkcjonariuszka była trzeźwa.

Źródło

piotreg - 22 Luty 2011, 11:02

Trzeba chyba kobiecinie współczuć... bo sarenka nawet najlepszego kierowcę może zaskoczyć...
BluesW. - 22 Luty 2011, 11:44

Tu masz panie rację...
U mnie jeszcze świeża krew na zderzaku.

piotreg - 22 Luty 2011, 11:45

Opowiadaj...
BluesW. - 22 Luty 2011, 11:55

Nie ma co...
Przyhaczyłem sarenkę, to i już w drzewo nie celowałem :nose:
Zderzak był do lekkiej korekty + konieczny zakup nowej zaślepki halogena + tabsy na uspokojenie dla obecnej babci :twisted:
Sarenka po chwili się pozbierała i pokuśtykała na południe w las...
Ot, cała historia :grin:

Jedyne co, to to, że nic z naprzeciwka nie gnało :)

piotreg - 22 Luty 2011, 12:31

Ostatnio mądre głowy w telewizorze radziły co w takiej sytuacji zrobić...
Zwierze oślepione jednostajnym światłem po prostu głupieje i stoi jak zamurowane na drodze...

W takiej sytuacji, klakson i mruganie światłami drogowymi...

BluesW. - 22 Luty 2011, 12:38

Klakson był :)
Świateł nie miałem czasu już szukać :lol: :D

Z innej beczki :) :facepalm: :facepalm: :facepalm: :facepalm:

Cytat:
Pijana i bez prawa jazdy uciekła sprzed komendy

Policjanci zatrzymali 35-letniego mężczyznę, który prowadził po pijanemu. 23-latniej pasażerce znudziło się czekanie na kierowcę i sama usiadła za kółkiem. Była tak pijana, że wjechała w ogrodzenie.

Niecierpliwa kobieta odjechała volkswagenem pijanego kierowcy, gdy ten przebywał w budynku komendy w Dzierżoniowie. Kilka metrów dalej wjechała w siatkę ogrodzeniową.

Kobieta miała ponad 1,5 promila alkoholu w organizmie i nie posiadała prawa jazdy. Naraziła się też na zarzut krótkotrwałego użycia pojazdu, za co grozi pięć lat więzienia.

Za kierowanie pod wpływem alkoholu może posiedzieć nawet dwa lata.

Źródło: Gazeta Wyborcza Wrocław

Link

tqmeh - 22 Luty 2011, 12:53

piotreg napisał/a:
Ostatnio mądre głowy w telewizorze radziły co w takiej sytuacji zrobić...
Zwierze oślepione jednostajnym światłem po prostu głupieje i stoi jak zamurowane na drodze...

W takiej sytuacji, klakson i mruganie światłami drogowymi...

Zastanawiam się nad czymś takim jak poniżej, ale czy działa to już inna sprawa, ze światłami jest często tak że zamiast uciekać stoją wystraszone :wink:

Cytat:
Trzy i pół tysiąca ultradźwiękowych gwizdków odstraszających dzikie zwierzęta rozdała Autostrada Wielkopolska SA kierowcom aut osobowych na punktach poboru opłat.
Niewielkie plastikowe świstawki montuje się pod podwoziem. Przy prędkości powyżej 60 km/h wydają one nieprzyjemny dla zwierząt odgłos. - Gwizdków starczyło nam na trzy godziny. Kolejne 1,5 tysiąca rozdamy w czerwcu - zapowiada Izabela Urbanowicz z zespołu prasowego AWSA.
Akcja z gwizdkami to część działań koncesjonariusza A2, mających poprawić bezpieczeństwo jazdy na polskich drogach. Pilotowany przez Komisję Europejską projekt zakłada, że do 2010 roku o połowę spadnie liczba wypadków drogowych.
Na autostradę rzadko zabłąka się jakieś dzikie zwierzę, bo droga (z wyjątkiem węzłów) jest ogrodzona wysoką siatką. Dla przestraszonego zwierzaka nie jest ona jednak przeszkodą.
Przed dwoma laty łosie, które zawędrowały do Wielkopolski aż z Kampinosu jednym susem przesadziły dwumetrowe ogrodzenie i wpadły pod koła rozpędzonego samochodu. Przez siatkę, albo podkopami, na autostradę przedostają się również lisy i zające.
- Wypadków czy kolizji z udziałem leśnych zwierząt mamy o wiele mniej niż na początku. Wygląda na to, że zwierzęta zaczynają się przyzwyczajać do drogi i do przeznaczonych dla nich przejść ekologicznych - mówi Renata Rychlewska ze spółki Autostrada Eksploatacja.

KLIK

piotreg - 23 Luty 2011, 07:24

tqmeh napisał/a:
Zwierze oślepione jednostajnym światłem po prostu głupieje i stoi jak zamurowane na drodze...

Dlatego fachowcy zalecają mruganie drogowymi :!:

phonemaniac - 23 Luty 2011, 07:58

Cytat:
Nowe urządzenie na krzyżówkach - licznik dla pieszych

Olsztyńscy drogowcy sprawdzą wyświetlacze czasu na przejściach dla pieszych. Mają pokazywać przechodniom, jak długo będzie świecić dla nich zielone lub czerwone światło.

Miejski Zarząd Dróg i Mostów podobne urządzenia, tyle że dla kierowców wypróbował w ubiegłym roku. Na skrzyżowaniu ul. Wilczyńskiego z Jarocką zostały zainstalowane mierniki, które podają w sekundach, ile czasu zostało do zmiany świateł. Test wypadł pomyślnie. Co prawda drogowcy obliczyli, że liczniki nie miały żadnego wpływu na przepustowość skrzyżowania. Ale za pozostawieniem ich w tym miejscu zadecydowało przede wszystkim to, że zostały one przyjaźnie przyjęte przez samych kierowców. - Dostawaliśmy telefony z opiniami, że dzięki nim czują się pewniej i są mniej spięci za kierownicą. I tylko z tych względów będziemy montować te urządzenia - tłumaczyli. Kolejny zainstalowali na skrzyżowaniu ulic Wilczyńskiego i Krasickiego.

Teraz zarząd dróg chce przetestować kolejne takie urządzenia. Tym razem chodzi o wyświetlacze czasu na przejściach dla pieszych. - Otrzymaliśmy od producenta propozycję sprawdzenia ich za darmo - mówi Zbigniew Gustek, zastępca dyrektora MZDiM w Olsztynie.

Jaki jest sens działania tych urządzeń? - Ich zadaniem jest informować oraz podwyższać bezpieczeństwo w rejonie przejścia dla pieszych - tłumaczy Piotr Wisznicki z firmy APKO, która chce użyczyć aparaturę. - Taki licznik oszczędza nerwy pieszym. Dzięki niemu wiadomo, jak długo trzeba poczekać na zielone światło. Z naszych obserwacji wynika też, że pieszy widząc, że za dwie czy trzy sekundy zapali się czerwone, nie decyduje się już wbiegać na skrzyżowanie.

Tego rodzaju urządzenia sprawdziły się już m.in. w Toruniu, a tamtejsi drogowcy potwierdzają pozytywny wpływ liczników na bezpieczeństwo przechodniów - W ubiegłym roku zamontowaliśmy je w bardzo ruchliwym miejscu na pl. Rapackiego - mówi Agnieszka Kobus-Pęńsko, rzecznik prasowy Miejskiego Zarządu Dróg w Toruniu. - Sprawdziły się doskonale. Ludzie przestali wchodzić w ostatniej chwili na pasy.

Agnieszka Kobus-Pęńsko dodaje, że po zakończeniu testów Toruń zdecydował się dokupić 20 takich liczników. W przypadku Olsztyna jest jeden minus, który w dużej mierze ogranicza zastosowanie tych urządzeń. - Wyświetlacze możemy montować tylko na tych skrzyżowaniach, które są wyposażone w tzw. sygnalizacje stałoczasową [to system starszej generacji, który ma sztywny cykl pracy i nie ma przycisków, którymi piesi uruchamiają światła dla siebie - red.] - wyjaśnia Zbigniew Gustek. - A takich miejsc w Olsztynie jest z roku na rok coraz mniej.

Miejska Komisja Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego uznała we wtorek, że najlepszym miejscem dla nowych liczników będą "zebry" na skrzyżowaniu ul. Wilczyńskiego z Krasickiego. Byłoby to więc pierwsze miejsce w Olsztynie z licznikami dla pieszych i kierowców.

Drogowcy w najbliższych dniach mają ustalić z producentem mierników warunki, na jakich sprzęt zostanie wypożyczony do Olsztyna. - Jesteśmy w stanie wysłać je w ciągu 10 dni - zapewnia Piotr Wisznicki z APKO. - Dalibyśmy później drogowcom dwa lub trzy miesiące czasu, by zastanowili się, czy chcą ten sprzęt zatrzymać na stałe u siebie.

Koszt jednego licznika to około 1,8 tys. zł. Czy takie urządzenie może sprawdzić się w Olszynie? - Sądzę, że to będzie gadżet, który poprawi samopoczucie pieszych - mówi Sławomir Kałwianiec, olsztyński taksówkarz. - Przestaną się w końcu zastanawiać, jak długo jeszcze muszą stać przed pasami.

LINK

tqmeh - 23 Luty 2011, 09:13

piotreg napisał/a:
tqmeh napisał/a:
Zwierze oślepione jednostajnym światłem po prostu głupieje i stoi jak zamurowane na drodze...

Dlatego fachowcy zalecają mruganie drogowymi :!:

Nie wiem na jakiej rogaciźnie ćwiczyli, ale ta na Dolnym Śląsku ma to gdzieś i nie ma na to reguły...

delpiero - 24 Luty 2011, 20:45

Cytat:
Mróz pokonał radary i fotoradary

Siarczyste mrozy utrudniają życie nie tylko kierowcom. Obowiązujące regulacje prawne utrudniają karanie piratów, którzy łamią ograniczenia prędkości przy skrajnie niskich temperaturach.

Parametry pracy urządzeń pomiarowych są opisane w świadectwach legalizacji - dokumentach, które opisują w jakich warunkach musi pracować urządzenie, by dokonany przez nie pomiar prędkości był wiarygodny oraz stanowił podstawę do nałożenia mandatu.

W przypadku popularnych fotoradarów Fotorapid oraz Ramer minimalna temperatura pracy została określona na -30°C. Wartość dotyczy jednak wyłącznie urządzeń umieszczonych na klimatyzowanych i ogrzewanych masztach. Minimalna temperatura pracy dla przewoźnych, umieszczanych na trójnogach fotoradarów to już tylko -10°C. Nic nie stoi na przeszkodzie, by sprzęt zmierzył prędkość i wykonał fotografię pędzącego pirata, jednak z formalnego punktu widzenia ukaranie go za przekroczenie prędkości nie będzie możliwe. Siarczyste mrozy utrudniają także korzystanie z ręcznych mierników prędkości Iskra oraz Rapid 2-Ka, których świadectwo legalizacji nie pozwala na dokonywanie pomiarów przy temperaturach poniżej -20°C.

Jeżeli kierowca jest przekonany o swojej racji, może odmówić przyjęcia mandatu. Wówczas sprawa trafi do sądu, który poza zeznaniami kierowcy oraz funkcjonariuszy weźmie pod uwagę odczyty z lokalnej stacji meteorologicznej. Ukarany ma również siedem dni na złożenie do sądu wniosku o uchylenie przyjętego wcześniej mandatu.

Kierowcy nie powinni czuć się jednak bezkarni. W przypadku laserowych mierników pomiar prędkości może stanowić podstawę do nałożenia mandatu przy temperaturach do -30°C. PolCam, jeden z dostawców wideorejestratorów, na stronie internetowej informuje, że moduł zapisujący przebieg służby może pracować przy temperaturach od 0°C do 55°C, natomiast urządzenie z wbudowaną grzałką będzie funkcjonowało prawidłowo w temperaturach -25°C do 55°C. W przypadku zamontowanych w samochodzie fotoradarów Ramer dokumenty przewidują możliwość eksploatacji w temperaturach do -15°C. W samochodach ze sprawnym ogrzewaniem równie niskie temperatury nie panują. Można zastanawiać się, czy w takich przypadkach sąd uchyli mandat, jednak najlepszym rozwiązaniem będzie zdjęcie nogi z gazu...
LINK
małymobil - 28 Luty 2011, 19:37

Cytat:
Potrącił samochodem dwóch mężczyzn i uciekł z miejsca wypadku. Czy sprawcą był policjant?

Należący do radomskiego policjanta samochód potrącił dwóch mężczyzn, kierowca uciekł z miejsca wypadku. Funkcjonariusz, który w momencie zatrzymania był kompletnie pijany twierdzi, że samochód został mu ukradziony. To zdarzenie miało miejsce 4 lutego 2011 roku w Seredzicach koło Iłży, do tej pory jednak policja o nim nie informowała. Dwóch młodych mężczyzn wracając do swoich domów w Seredzicach zostało potrąconych przez Renault Clio. Jeden z nich doznał ogólnych obrażeń, drugi wylądował w szpitalu miedzy innymi ze złamaną nogą.

Kierowca nie zatrzymał się, nie udzielił ofiarom pomocy. Najprawdopodobniej porzucił auto po przejechaniu kilkuset metrów, gdyż odpadło w nim koło. Karetkę pogotowia wezwał towarzyszący poszkodowanym ich kolega, któremu szczęśliwie udało się uniknąć potrącenia.

Policjanci szybko ustalili, że samochód należy do pracującego w radomskiej policji funkcjonariusza. Gdy tego samego pojawili się w jego domu, był pijany. Miał ponad 2 promile alkoholu w organizmie i – jak nieoficjalnie wiadomo - obrażenia na klatce piersiowej oraz stopie, które tłumaczył upadkiem ze schodów. Alkohol pić miał sam, w piwnicy.

Katarzyna Kucharska, oficer prasowy radomskiej policji odmówiła udzielenia nam informacji na temat tego wydarzenia mówiąc, że gospodarzem śledztwa jest prokuratura.

- Właściciel auta tłumaczył, że zostało mu ono ukradzione a potem użyte przez nieznaną mu osobę – mówiła nam Małgorzata Chrabąszcz, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Radomiu. Lipska prokuratura na razie nikomu nie postawiła zarzutów.

Stara metoda, udać głupa i rżnąć w gacie.

PieTrzaK - 28 Luty 2011, 19:51

:facepalm:
piotreg - 28 Luty 2011, 23:13

małymobil napisał/a:
Stara metoda, udać głupa i rżnąć w gacie.

On liczy na to, że się wywinie :?: :facepalm:

Kogo oni zatrudnili do tej roboty :facepalm:

dvd - 1 Marzec 2011, 14:14

Cytat:
Mandatu nie unikniesz. Tak działa nowa broń policji

Oręż funkcjonariuszy ruchu drogowego to nie tylko szybkie radiowozy czy motocykle. W Warszawie policjanci mają też nową broń.

Mobilne Centrum Monitoringu to nieoznakowany bus wyposażony w specjalne, montowane na teleskopowych wysięgnikach kamery i urządzenia rejestrujące.

Dzięki niemu można rejestrować np. wykroczenia drogowe (jak przejechanie na czerwonym świetle czy jazda ze złego pasa). Sprawca wykroczenia zostaje zatrzymany po kilkuset metrach, przez załogę "zwykłego" oznakowanego radiowozu, która z centrum otrzymuje informację, które auto naruszyło przepisy ruchu drogowego.

Link

W Krośnie na Podkarpaciu chowają się za czymś i lookają czy ktoś przejechał a jak tak to sygnał i wio za nim. Widziałem taką akcję.

piotreg - 1 Marzec 2011, 14:21

Bo na taki sprzęt - Panie Kolego - pozwolić sobie może KWP.
lukaszr - 2 Marzec 2011, 10:21

Cytat:
Gdyby się nie zatrzymali, odpadłyby koła

Przetarg na 120 policyjnych radiowozów wygrała Alfa Romeo 159, bo diler, by obniżyć ceny i spełnić wymagane specyfikacje, a także zgodnie z prośbą policji założył do samochodów felgi innej marki, co wymusiło zastosowanie specjalnych pierścieni dystansujących. Z powodu nietypowych rozwiązań technicznych mogą odpadać koła, co zagraża bezpieczeństwu policjantów - pisze "Dziennik Gazeta Prawna" i przywołuje przykład stołecznego patrolu.

Gdyby nie dystanse w alfach romeo, przetarg wygrałby Opel Insignia, bo to tę markę faworyzował przetarg. Z analizy specyfikacji zamówienia wynika, że tylko ten model bez konieczności ingerowania w mocowanie kół czy inne elementy spełniał wszystkie warunki - m.in. konieczność montowania zimowych kół na stalowych felgach.

Jednak cena za 120 alf była o 20 tys. niższa niż za Ople - mniej o 600 zł na samochód.

Polskie dystanse bez certyfikatu

Diler Alfy Romeo, firma ACM Mari-Car, by wygrać przetarg, do zimówek musiał założyć samochodom felgi innej marki, bo żadna firma nie produkuje 17-calowych, przeznaczonych dla Alfy Romeo 159. A to wymusiło zastosowanie specjalnych pierścieni dystansujących.

Powinny mieć one specjalny certyfikat. Najlepsze – niemieckie – sprawdzają się w sportowych autach, ale komplet kosztuje nawet tysiąc złotych. - Polskie są znacznie gorszej jakości. Tyle że kosztują nawet czterokrotnie mniej – mówi Biesek.

W radiowozach zastosowano polskie dystanse. Jak udało się ustalić "DGP", nie mają one żadnego certyfikatu bezpieczeństwa. Rozwiązanie polegające na zastosowaniu dystansów zaakceptował jednak rzeczoznawca, a także KGP.

Gdyby się nie zatrzymali, odpadłyby koła

W ubiegłym tygodniu doszło do incydentu z pechowymi dystansami w roli głównej. Policjanci z warszawskiej drogówki podczas patrolu wyczuli, że dzieje się coś dziwnego z przednimi kołami alfy. - Natychmiast się zatrzymali. I tylko dlatego w trakcie jazdy nie odpadły im koła – mówi „DGP” oficer Komendy Stołecznej Policji.

Auto trafiło do warsztatu. Mechanicy stwierdzili, że winę ponoszą właśnie wspomniane wcześniej pierścienie dystansujące zamontowane na osiach kół.

Policja: sprawdzimy, ale wydaje się, że problemów nie ma

Rzecznik komendanta głównego Mariusz Sokołowski w przesłanym tvn24.pl oświadczeniu napisał. - Sprawę dokładnie zbadamy. Do tej pory nie dotarła do nas żadna informacja o jakichkolwiek usterkach, w jakimkolwiek radiowozie, która mogłaby zagrozić życiu funkcjonariuszy - pisze rzecznik.

I dodał: - Każda partia samochodów na szczeblu województwa jest odbierana indywidualnie przez zespoły ekspertów z komend wojewódzkich, tak by sprawdzić każdy egzemplarz odbieranego pojazdu. Podobnie jak w przypadku każdej marki nowoodbieranego pojazdu, w tych również mamy możliwość skorzystania z 24 miesięcznego okresu gwarancji. Z informacji, które do nas docierają z województw wynika, że odebrane auta są w stałym użytkowaniu przez policjantów ruchu drogowego.

LINK

piotreg - 2 Marzec 2011, 18:50

Cytat:
Straż miejska w Tarnobrzegu szaleje. Wysyp mandatów

Straż Miejska w Tarnobrzegu w ciągu dwóch miesięcy "wlepiła” tyle samo mandatów za wykroczenia drogowe, co w ciągu całego ubiegłego roku.

Kilka dni temu prezydent Tarnobrzega zapowiedział, że Straż Miejska w naszym mieście musi pokazać swoją przydatność, a już mamy realne efekty. W centrum Tarnobrzega użytkownicy samochodów parkują, gdzie popadnie, często w niedozwolonych miejscach, łamiąc obowiązujące przepisy. Teraz już nie unikną mandatów.
W styczniu i w lutym 2011 roku tarnobrzescy strażnicy miejscy wypisali 42 mandaty, które dotyczyły wykroczeń drogowych. Liczba ta staje się bardziej imponująca, kiedy dowiadujemy się, że 42 mandaty "wlepiono” za takie przewinienia w całym... 2010 roku.

BRAK PARKINGÓW

W centrum Tarnobrzega, na osiedlach Przywiśle, Serbinów, Dzików oraz Siarkowiec zaparkowanie swojego samochodu w godzinach wieczornych jest prawdziwym cudem. Sytuacja jest dramatyczna. Rocznie przybywa w Tarnobrzegu kilkadziesiąt miejsc parkingowych, ale w tym samym czasie liczba samochodów rośnie w jeszcze szybszym tempie!

Przy ulicy Słowackiego kierowcy zatrzymują swoje samochody na chodniku, utrudniając pieszym spacer poruszanie się po trotuarze.

PROGRES

Za naginających przepisy ostro bierze się tarnobrzeska Straż Miejska. - Nie mamy zamiaru pobłażać tym, którzy łamią przepisy i na przykład parkują w miejscach niedozwolonych. Tylko w styczniu i lutym 2011 roku wypisaliśmy 42 mandaty na kwotę 3900 złotych. Dla porównania dodam, że w całym 2010 roku wręczyliśmy... 42 takie mandaty - mówi Robert Kędziora, który pełni obowiązki komendanta Straży Miejskiej w Tarnobrzegu. - W 2010 roku kwota takich mandatów wyniosła 3880 złotych, a w dwóch pierwszych miesiącach 2011 roku - 3900 złotych.

W ubiegłym roku tarnobrzescy strażnicy miejscy udzieli 1229 pouczeń, a w styczniu i w lutym 2011 roku... 695.

Link

bicker5 - 3 Marzec 2011, 16:03

Harują normalnie, 0.7 mandatu dziennie :lol: :lol: :lol: :lol:
OJCIEC - 3 Marzec 2011, 16:38

Szaleństwo! :grin:
tqmeh - 3 Marzec 2011, 21:15

Cytat:
Uparty amator prowadzenia po pijanemu

W czwartek o 9 rano policjanci z legnickiej policji zatrzymali do kontroli na ul. Jaworzyńskiej kierowcę Fiata. Okazało się, że miał 2,8 promila alkoholu we krwi.
Samochód, którym kierował pijany 31-letni mężczyzna policjanci przekazali trzeźwemu znajomemu, którego wezwał. Następnie kierowca Fiata został zwolniony do domu.

O godz. 12.20 policjanci z innego patrolu legnickiej drogówki ponownie zatrzymali tego samego kierowcę, w tym samym samochodzie w okolicach ulicy Oświęcimskiej. Wynik badania na zawartość alkoholu był identyczny. Kierowca ponownie kierował Fiatem mając 2,8 promila.

Tym razem mężczyznę zatrzymano w miejskiej izbie wytrzeźwień. Wskazał on kolegę, który przyjechał odebrać samochód. Jednak od kolegi policjanci również wyczuli alkohol. Uniemożliwiono mu prowadzenie samochodu. Po dłuższej chwili zgłosiła się trzeźwa osoba, która zabezpieczyła pojazd.

Zatrzymanemu za jazdę pod wpływem alkoholu grożą dwa lata pozbawienia wolności.

KLIK

piotreg - 3 Marzec 2011, 21:38

Ta sytuacja pokazuje jak skuteczne jest nasze prawo.
tqmeh - 3 Marzec 2011, 21:45

Cytat:
Próbował przebić policyjną blokadę. Padły strzały

Efektowny pościg na Kujawach. W Lubiczu Górnym pod Toruniem policjanci ustawili blokadę, aby zatrzymać kierowców kradzionych Audi A4 i Toyoty Avensis. Ścigani postanowili walczyć do końca i próbowali przebić się przez ustawione samochody. Funkcjonariusze oddali strzały.
Uszkodzeniu uległo kilka nieoznakowanych samochodów policji oraz dwa radiowozy marki VW transporter. Kradzione Audi próbowało przebić policyjną blokadę - bez skutku.
W wyniku zdarzenia ucierpiał prawdopodobnie kierowca Audi, w kierunku którego oddano strzały."
"Policjanci między godziną 18 i 19 otrzymali zgłoszenie, że po Toruniu poruszają się dwa kradzione samochody, marek Toyota i Audi" - informuje Monika Chlebicz z Komendy Wojewódzkiej Policji w Bydgoszczy.
"Funkcjonariusze ustawili blokady w różnych częściach miasta i okolicznych miejscowościach, m.in. w Lubiczu Górnym. Kierowcy kradzionych samochodów próbowali sforsować tę blokadę. Policjanci oddali strzały" - dodaje policjantka.
"Uszkodzone zostały dwa transportery policyjne i jeden cywilny samochód policji" - zaznacza.
"W wyniku zderzenia samochodów kierowca Audi i czterech funkcjonariuszy trafiło do szpitala. Obrażenia policjantów nie zagrażają życiu żadnego z nich"

KLIK

W TV dali info: 6. policjantów rannych :facepalm: W szeregu się ustawili...

delpiero - 4 Marzec 2011, 16:52

Cytat:
Radny nagrywa piratów drogowych

Radny Artur Dembny przypadkiem nagrał kierowcę łamiącego przepisy ruchu drogowego. Na nagraniu dostępnym na portalu YouTube oraz Facebook widać, jak taksówkarz wyprzedza na trzeciego korzystając z wyłączonego pasu ruchu na rondzie...

Aparaturę kupił z ciekawości i dla własnego bezpieczeństwa. – Wideorejestratora będę używał na co dzień w mojej pracy służbowej. To, że nagrałem ten film, to czysty przypadek – mówi radny Artur Dembny.
Zamontował ją w niedzielę 27 lutego. Gdy przed 14 jechał przez rondo Westerplatte, udało mu się nagrać kierowcę, który złamał przepisy. Film został zamieszczony na stronie YouTube i na portalu społecznościowym Facebook jako ciekawostka i przestroga. Widać na nim, jak kierowca taksówki wyprzedza na trzeciego dwa auta skręcające na rondzie w prawo (w tym auto radnego – przyp. red.), prawym pasem wyłączonym z ruchu. – Takich przypadków rejestrowania zdarzeń przez prywatne osoby mamy bardzo wiele. Najczęściej osoby przesyłają nam drogą elektroniczną zdjęcia, rejestrujące wykroczenia. W tym przypadku mamy zarejestrowaną godzinę i datę zdarzenia. Sprawę możemy zakończyć postępowaniem mandatowym, jeśli film ten trafi do Komendy Miejskiej Policji w Kaliszu – mówi asp. Sebastian Taranek. Rzecznik KMP w Kaliszu dodaje, że każde zdjęcie lub film pomagają w ustalaniu sprawców zdarzeń tylko wówczas, gdy nie są anonimowe.– Przed wysłanie zdjęcia sugerujemy dodanie opisu kiedy zostało wykonane, gdzie i o której godzinie – dodaje asp.Taranek.
LINK
tqmeh - 5 Marzec 2011, 16:56

Cytat:
Nie kupisz piwa na stacji benzynowej

Grupa senatorów PO, PSL oraz PiS chce wprowadzić zakaz sprzedaży alkoholu na stacjach benzynowych, stadionach i kąpieliskach. Parlamentarzystom nie podoba się też promocja napojów wyskokowych. Jak zagłosują nasi senatorowie?
O sprawie poinformował „Dziennik Gazeta Prawna”. Pomysłodawcy zmian w ustawie o wychowaniu w trzeźwości i przeciwdziałaniu alkoholizmowi są przekonani, że ograniczenia wpłyną na zmniejszenie spożycia alkoholu przez kierowców, co przyczyni się do bezpieczeństwa na drogach.

- O tym pomyśle nie słyszałem. Jestem kierowcą i często odwiedzam stację, ale żeby był związek sprzedaży alkoholu na stacji z pijaństwem kierowców to wątpię – komentuje legnicki senator PJN Jacek Swakoń. - Jeśli jednak wykaże się taki związek, to można się nad tym zastanowić – dodaje.

Zaostrzenie przepisów popiera rzecznik praw dziecka oraz Państwowa Agencja Rozwiązywania Problemów Alkoholowych. Przeciwna zmianom jest co oczywiste, branża piwowarska i alkoholowa.

Grupa senatorów chce także wprowadzenia całkowitego zakazu emisji reklam piwa przed godziną 23. To oznacza powrót do regulacji sprzed 2003 r. Tym razem jednak zakaz ma objąć dodatkowo także reklamę pośrednią, np. o informację o sponsorowaniu imprez.

- Nie będę tego komentował, ponieważ najpierw muszę zapoznać się z tym projektem – powiedział legnicki senator PiS Witold Lech Idczak.

Projekt jest po pierwszym czytaniu. Według doniesień „DGP” ma on poparcie połączonych komisji senackich.

KLIK

OJCIEC - 5 Marzec 2011, 17:09

Czym się te głupki tam zajmują :bang:
piotreg - 5 Marzec 2011, 17:57

Gamonie :bang:

Po pierwsze, wiele stacji żyje dzięki alkoholowi, bo z samego paliwa ciężko jest wyżyć, gdyż marża z uwagi na państwowe daniny nie może być większa. Pokazał to styczeń 2011, kiedy przekroczona magiczna granica 5zł/l zmniejszyła obroty na stacjach benzynowych o ponad 10%.

Po drugie, jakim trzeba być :grr: , żeby pomyśleć, że zakaz sprzedaży alkoholu na stacjach benzynowych może mieć wpływ na ilość pijanych kierowców za kółkiem. Kurrrr... na kogo Wy ludzie głosujecie :!: Założę się, że któryś z tych mądrych senatorów za jakiś czas sam się wpier... i zostanie zatrzymany za jazdę na bani :!: :bang: :bang:

Po trzecie, sam wielokrotnie kupowałem alkohol na stacji benzynowej... i jakoś nie mam problemów, które sugerują mądrzy senatorowie :!:

A z tym zakazem reklamy to już w ogóle mistrzostwo świata :!: Jaki to ma q'wa sens :?: Skoro od razu zostanie to wyśmiane dopiskiem małymi - niewidocznymi - literkami: piwo bezalkoholowe. :facepalm:

delpiero - 6 Marzec 2011, 15:58

Cytat:
Katowice: Policja będzie ścigać królów lewego pasa

Policjanci z Wydziału Ruchu Drogowego Komendy Wojewódzkiej Policji w Katowicach wezmą udział w akcji pod kryptonimem: Trzymaj się prawego pasa. Działania będą prowadzone w najbliższy poniedziałek od wczesnych godzin rannych.

W poniedziałek w godzinach 5.00 - 13.00 na śląskim odcinku autostrady A4, policjanci drogówki przeprowadzą działania pn. Trzymaj się prawego pasa. Celem akcji jest zdyscyplinowanie kierowców, którzy w trakcie jazdy drogami dwupasmowymi zajmują cały czas lewy pas ruchu, pomimo wolnego pasa prawego. Takie zachowanie uczestników ruchu drogowego jasno wskazuje na lekceważenie przepisów i jednocześnie jest bardzo uciążliwe dla innych uczestników ruchu. Ponadto sprowadza to zagrożenie bezpieczeństwa dla innych użytkowników, którzy nie są w stanie wykonać swobodnie i bezpiecznie manewru wyprzedzania. W trakcie działań policjanci drogówki wykorzystają wszystkie urządzenia umożliwiające rejestracje zachowań kierowców popełniających wykroczenia drogowe.
LINK
lukaszr - 6 Marzec 2011, 19:17

Może w końcu Policja zajmie się tymi uciążliwymi kierowcami z lewego pasa.
BlackHawk - 6 Marzec 2011, 19:29

lukaszr napisał/a:
Może w końcu Policja zajmie się tymi uciążliwymi kierowcami z lewego pasa.

Jestem ZA!

Non stop kiedy człowiek chce rozwinąć skrzydła to trafia się taka ofiara losu i blokuje lewy pas startowy :mad:
Czasem żałuje, że nie zostałem <R> :mad:

piotreg - 6 Marzec 2011, 22:53

BlackHawk napisał/a:
Non stop kiedy człowiek chce rozwinąć skrzydła to trafia się taka ofiara losu i blokuje lewy pas startowy :mad:

Najlepsi to są kierowcy Tirów na autostradach... lecę ja sobie szybciej niż oni... i nagle, tuż przed samą maskę wjeżdża mi 40. tonowy kolos, zmuszając mnie do gwałtownego hamowania. Zatrzymuje mnie na dobre 2-3 minuty, bo akurat jest pod górkę, a auto, które chce wyprzedzić jedzie praktycznie 5km/h mniej, niż on jest w stanie rozwinąć...

Morał tej bajki będzie najlepszy... gdyby tak jeszcze 3. sekundy poczekał z tym manewrem... bo za mną, aż po horyzont, nie było żadnego mobila. :bang: I mógłby sobie tym samym ten manewr wykonywać do usranej śmierci.

BlackHawk - 7 Marzec 2011, 10:28

Przynajmniej macie kawałek autostrady tam u siebie na zachodzie :razz:
BluesW. - 7 Marzec 2011, 10:30

BlackHawk napisał/a:
Przynajmniej macie kawałek autostrady tam u siebie na zachodzie :razz:

I co z tego skoro A4 się jeździ właśnie tak :D :facepalm:
Akurat się kamerą bawiłem i kilka rodzynków się trafiło :lol: :lol: :lol:
Dobrze, że siedziałem jako pasażer, bo bym nie wytrzymał :facepalm: :twisted:


BlackHawk - 7 Marzec 2011, 10:33

Mogliby wprowadzić zakaz wyprzedzania dla ciężarowych na autostradach są tylko dwa pasy w jednym kierunku :twisted: Gdzieś w europie chyba tak jest :o
piotreg - 7 Marzec 2011, 11:03

BlackHawk napisał/a:
Przynajmniej macie kawałek autostrady tam u siebie na zachodzie :razz:

No właśnie... w spadku po dziadku Adolfie :D

A żebyś wiedział, że mamy szczęście i dostęp - jeszcze bezpłatny - do najdłuższej autostrady w Polsce. W sumie to A4 Wrocław - Katowice w dobrym stanie tech. jest już dobrych 10. lat, a to naprawdę jest niesamowite dobrodziejstwo. Kij tam z tymi MOP'AMI, które teraz dobudowali.

BlackHawk napisał/a:
Mogliby wprowadzić zakaz wyprzedzania dla ciężarowych na autostradach są tylko dwa pasy w jednym kierunku :twisted: Gdzieś w europie chyba tak jest :o

Pomysł dobry, ale tylko z perspektywy kierowcy osobówki.

pstryk - 7 Marzec 2011, 19:03

BlackHawk napisał/a:
Mogliby wprowadzić zakaz wyprzedzania dla ciężarowych na autostradach są tylko dwa pasy w jednym kierunku :twisted: Gdzieś w europie chyba tak jest :o

Przykład z Niemiec - A12 kierunek Berlin.




piotreg - 7 Marzec 2011, 19:44

I się wtedy jedzie... dzisiaj na A4 śląska <R> zrobiła sobie akcję lewy pas.
garny - 7 Marzec 2011, 20:36

Co do odpłatności za autostrady dla osobówek - to dziś usłyszałem, że Ministerstwo zamawia analizę co się bardziej opłaca tj. wprowadzenie opłat, które zmusi do oddania części dotacji z UE, czy opóźnienie opłat i zachowanie dotacji.
Jak dla mnie termin tegorocznego wprowadzenia opłat jest coraz mniej realny.

piotreg - 7 Marzec 2011, 21:40

I to wrzucam do bębna i niech walczy o miano absurdu - też to słyszałem dzisiaj w PRW przed 7.00 rano :D
delpiero - 8 Marzec 2011, 10:32

Cytat:
Idzie wiosna. Policjanci dostają zimowe mundury

Idzie wiosna. Z tej okazji policjanci dostaną... zimowe mundury - informuje "Życie Warszawy". Ale to nie jedyny mankament nowych ubrań dla funkcjonariuszy - nie dość, że są zimowe, to jeszcze albo za małe albo za duże. Policjanci do sprawy podchodzą z humorem. - Co robimy? Wymieniamy się nimi, spodnie na kurtki, buty za czapki - opowiadają.

Według informacji "Życia Warszawy", przełożeni każą funkcjonariuszom odbierać nowe mundury niezależnie od tego, czy są w odpowiednich rozmiarach, czy też nie. A czasem bywają one tak duże, że nie sposób w nich chodzić.

- Moje nowe spodnie są za szerokie. Obwód w pasie to 120 cm. W te spodnie mógłbym wejść ja i pół mojego kolegi - śmieje się funkcjonariusz. I opowiada, że do tego w zestawie dorzucili mu wielką czapkę i małe skarpetki.

Policjanci wymieniają się między sobą


Komenda Główna Policji problemu nie zauważa. - Nie otrzymaliśmy informacji o tym, aby wydawano mundury o nieodpowiednim rozmiarze - mówi Krzysztof Hajdas z KGP.

Natomiast rzecznik komendanta stołecznej policji Maciej Karczyński informuje, że "do funkcjonariuszy trafiły mundury w takich rozmiarach, które podali przy pierwszym zamówieniu w 2008 roku". Chociaż zapewnia, że jest możliwość wymiany niepasujących części umundurowania, rozmówcy gazety twierdzą, że na razie nie jest to możliwe, gdyż w magazynach nie ma dodatkowych kompletów.

Policjanci wymieniają się więc między sobą.

"Mundury są na gwarancji"


Komenda Główna Policji podaje, że policjanci złożyli już 26 reklamacji dotyczących zimowych kurtek oraz trzy, które dotyczą spodni. - Mundury są na gwarancji. Ich wykonawca po otrzymaniu reklamacji ma 30 dni na usunięcie wad - zapewnia policja.
LINK
piotreg - 8 Marzec 2011, 11:54

:facepalm:
tqmeh - 13 Marzec 2011, 13:37

Z innej bajki... zagraniczne sklepy internetowe...

Cytat:
Te sklepy nie obsługują Polaków. Oto lista

Zobacz, jak nas poważają wielkie światowe koncerny i europejska drobnica


Nie oszukujmy się, zagraniczne sklepy najzwyczajniej w świecie nie lubią klientów z Polski. Wciąż niechętnie wysyłają do nas towar albo liczą sobie takie stawki za przesyłkę, jakbyśmy mieszkali nie w centrum Europy, a w środku Puszczy Amazońskiej.

Komisja Europejska podaje, że aż 61 proc. transakcji nie dochodzi do skutku tylko dlatego, że sprzedawcy ze starych krajów Unii odmawiają sprzedaży wysyłkowej do nowych państw UE. Dlaczego? Bo według nich panuje u nas "egzotyczny porządek prawny". I nieważne, że koło nosa przechodzą im setki milionów euro.

Wróg numer 1: iTunes Music Store

Na ten temat powiedziano już wszystko. Ten przypadek jest klasyczny: Apple od lat sprzedaje u nas swój sprzęt z polskim menu i programy w wersji PL, a mimo to nie chce uruchomić dla Polaków sklepu, w którym mogliby legalnie za niewygórowaną cenę kupować pliki muzyczne. Na zmianę stanowiska na razie się nie zanosi, mimo że na Facebooku prężnie działa polska grupa lobbująca za utworzeniem polskiej wersji iTMS.

(Nie) wszystko dla Polaków: Amazon.com

Amazon.com istnieje od 1995 roku, Polaków zaczął obsługiwać po 10 latach, ale wciąż w ograniczonym zakresie. W największym sklepie internetowym świata kupimy sobie książkę, ale już telewizor albo tenisówki zarezerwowane są dla Niemców i Anglików. Sytuacja może się zmienić, gdy powstanie polski Amazon, o czym coraz częściej ćwierkają internetowe wróble.

Reszta w linku...

KLIK

Podobnie jest na Ebay.

małymobil - 13 Marzec 2011, 15:36

Cytat:
Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji, które nadzoruje pracę policji chce raz na zawsze skończyć z szaleństwem na polskich drogach. - To, co się dziś dzieje przekracza wszelkie granice - mówią urzędnicy i zapowiadają zmiany.

Jedną z najważniejszych decyzji w 2011 roku ma być radykalne podwyższenie kar dla kierowców łamiących przepisy. Wysokość mandatów karnych, głównie za przekraczanie dozwolonej prędkości pójdzie w górę.

Mandaty powinny być zdecydowanie podniesione, żeby faktycznie były dolegliwe - mówi TVN Warszawa Adam Rapacki, podsekretarz stanu w MSWiA.

Dziś najwyższy mandat za przekroczenie prędkości powyżej 51 km/h to 500 zł. Ile może być po zmianach? Tego jeszcze nie wiadomo, ale mówi się o kwotach nawet kilkukrotnie wyższych.

To jednak nie wszystko. Prawdziwym batem na piratów mają się okazać specjalne bramki mierzące prędkości na wybranych odcinkach dróg. Jeżeli określony dystans przejedziemy szybciej niż powinniśmy, kamera zrobi zdjęcie i otrzymamy mandat.

Do tego wszystkiego dojdą nowe fotaradary, których ma być jeszcze więcej. Przykład ministerstwo czerpie z innych krajów Unii Europejskiej np. Francji, gdzie zakup urządzeń spowodował istotne zmniejszenie liczby wypadków.

Link

Cytat:
Sprawdź, gdzie jeżdżą nieoznakowane radiowozy.

Policjanci z Poznania nie mają tajemnic przed kierowcami. Codziennie na ich stronie internetowej pojawia się informacja, gdzie będą kontrolować ruch - donosi gazeta.pl.
Funkcjonariusze, jak sami twierdzą, nie przejmują się liczbą wystawianych mandatów a bezpieczeństwem kierowców. Tym bardziej nie chcą chować się z "suszarkami" w krzakach.

Komenda Wojewódzka Policji w Poznaniu jest chyba jedyną jednostką w kraju, która na swoich stronach internetowych zamieszcza informacje, gdzie aktualnie znajdują się jej radiowozy z wideorejestratorami - sugeruje portal.
Podinspektor Zbigniew Rogala, naczelnik Wydziału Ruchu Drogowego Komendy Wojewódzkiej Policji w Poznaniu, wierzy w rozsądek użytkowników dróg.

Sądzi, że ci którzy poznają trasy nieoznakowanych radiowozów będą jeździć bezpieczniej.

Wielkopolscy policjanci mają do dyspozycji cztery nieoznakowane pojazdy wyposażone, w wideorejestratory m.in. Skodę Superb i VW Passata, oraz dwanaście oznakowanych Alf Romeo - wylicza gazeta.pl.

o2.pl

garny - 13 Marzec 2011, 20:51

Zacząłem czytać pierwszy z powyższych artykułów i pomyślałem, że chodzi o szaleństwo z zakupem Alf :) Ale niestety...
phonemaniac - 14 Marzec 2011, 08:21

Cytat:
Internautka: chcieliśmy sprawdzić trzeźwość, policjanci przegonili nas po mieście

Informacja ze skrzynki echo24.

Publikujemy list od oburzonej internautki:

"Zwracam się z prośbą o wyjaśnienie pewnej sprawy. Jak to jest możliwe, aby na kilku komisariatach odmówiono badania alkomatem?

Dziś po godz. 20 pojechałam z mężem na policję przy ul. Zielińskiego, aby być pewnym czy można bezpiecznie wsiąść za kierownicę. Odmówiono nam badania i wysłano do komendy głównej w Radomiu, tam było tak samo. Wszyscy w zaparte twierdzą, że alkomatów nie posiadają!

Z komendy głównej odesłano nas na ul. Traugutta, i tam bardzo opryskliwy funkcjonariusz również odmówił, a wręcz z wielką wyniosłością kazał nam jechać do apteki całodobowej po test stwierdzając, że alkomaty służą tylko do badania zatrzymanych.

Zaznaczam, że w 2 całodobowych aptekach testu nie dostaliśmy. Pojechaliśmy następnie na ulicę Świerkową, gdzie również odprawiono nas z kwitkiem. Wszyscy policjanci byli oburzeni tym, że człowiek chce być pewny swojej trzeźwości i z czystym sumieniem wsiąść za kółko.

Jeden perfidnie powiedział: proszę wsiąść za kierownicę to pana przebadam, inaczej to nie ma!!!

Więc od czego mamy w Radomiu policję, tylko do wystawiania mandatów?! Czy policja ma prawo odmówić sprawdzenia trzeźwości na własną prośbę?! W Warszawie ludzie nie mają z tym problemów!!!" - kończy internautka, a my obiecujemy, że sprawę przebadamy.

LINK

garny - 14 Marzec 2011, 09:23

Dziwne, kilka razy korzystałem z tej usługi - fakt, zawsze było to świeżo po wizycie kogoś z KWP, więc może dlatego byli grzeczni i uczynni :) A było to w różnych lokalizacjach - w Częstochowie niestety albo stety nie byłem :)
małymobil - 14 Marzec 2011, 14:57

Cytat:
Mogą uniknąć płacenia jednego z mandatów.

Używanie świateł, aby ostrzec innych kierowców przed policyjnym patrolem już wkrótce może stać się bezkarne – podaje Rp.pl. Obecnie za coś takiego – korzystanie ze świateł drogowych w sposób niezgodny z przepisami – grozi 200 zł mandatu.

Jak czytamy, za kierowcami ujął się poseł PO Henryk Siedlaczek – właśnie złożył odpowiednią interpelację do ministra sprawiedliwości Krzysztofa Kwiatkowskiego. Pomysł liberalizacji kar popiera zresztą wielu innych posłów.

Jego autor przekonuje, że takie rozwiązanie przyczyni się do poprawy stanu bezpieczeństwa na polskich drogach. Bo przecież nie każdy kierowca błyska światłami tylko po to, by inny uniknął mandatu.

Jak stwierdził poseł Siedlaczek w rozmowie z "Rz", prawie 20 proc. kierowców utrzymuje, że robi to właśnie w celu poprawy bezpieczeństwa
– po otrzymaniu ostrzeżenia prowadzący łagodnie zdejmuje nogę z gazu, zamiast gwałtownie hamować. Jego zdaniem błyskając światłami, niektórzy kierowcy wyrażają też dezaprobatę dla niebezpiecznych manewrów.

Link

delpiero - 14 Marzec 2011, 16:38

Cytat:
Wydłuża się termin likwidacji atrap fotoradarów

Prawie dwa lata mogą jeszcze straszyć kierowców atrapy fotoradarów ustawione przy drogach. Jak ustalił reporter RMF FM Mariusz Piekarski w projekcie rozporządzenia Ministerstwa Infrastruktury zapisano, że aż do końca przyszłego roku zarządcy dróg mają czas na usunięcie takich pustych masztów, bez aparatów robiących zdjęcia.

Reporter RMF FM próbował ustalić w resorcie Cezarego Grabarczyka, dlaczego ta "prowizorka" ma trwać tak długo. Intencja nowelizacji ustawy o ruchu drogowym była prosta: fotoradar ma służyć poprawie bezpieczeństwa a nie imitowaniu poprawy bezpieczeństwa przez stawianie atrap. Urządzenia nie mogą też być wykorzystywane jedynie do zarabiania pieniędzy.

Z rozporządzenia Ministerstwa Infrastruktury wynika, że do końca marca 2011 właściciele wszystkich fotoradarów: gminy, policja, straż miejska mają przesłać informacje o swoich fotoradarach i pustych masztach do Inspekcji Transportu Drogowego.

Do końca roku do ITD mają wpłynąć wnioski o zatwierdzenie lokalizacji fotoradarów. Kolejne pół roku ITD dostaje na rozpatrzenie wniosków. Następne 6 miesięcy to czas na demontaż urządzeń ustawionych bez wymaganego zezwolenie oraz masztów bez urządzeń rejestrujących. W ten sposób aż do końca 2012 roku kierowców będą straszyć radary widma i przenośne aparaty ustawiane w krzakach. A plan był prosty: mniej fotoradarów, za to w niebezpiecznych miejscach.
LINK
lukaszr - 15 Marzec 2011, 08:04

Aż 12 lat mądralom w Polsce zajęło domyślenie się, że lepiej zrobić drogę niż stawiać znaki - ręce opadają.

Cytat:
Po 12 latach "czarne punkty" straciły swoją moc - kierowcy przestali zwalniać na ich widok, co więcej, niektórzy nawet przyspieszają w tych miejscach. Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad postanowiła więc, że zamiast aktualizować statystyki wypadków na żółto-czarnych tablicach, będzie modernizować niebezpieczne odcinki dróg. Program nosi nazwę "Drogi zaufania".
Z badań przeprowadzonych przez firmę Data System Group wynika, że wprawdzie 27 proc. kierowców zwalnia na widok "czarnych punktów", ale aż 40 proc. na nie już nie reaguje, a 33 proc. nawet przyspiesza. W rezultacie GDDKiA postanowiła sukcesywnie likwidować nieskuteczne tablice.

"Natura ludzka jest taka, że rzeczy nam powszednieją"

- Sama informacja, że zbliżamy się, czy jesteśmy w takim miejscu ("czarnym punkcie" - red.), gdzie dochodziło do tragicznych wypadków nie zmienia technicznych warunków drogi, a motoryzacja gna do przodu. Za tym muszą podążać zmiany na drogach. Natura ludzka jest taka, że rzeczy nam powszednieją. Nawet jeśli chodzi o coś, co powoduje szok, to po pewnym czasie zupełnie powszednieje. Dlatego przyjęliśmy zasadę, że miejsca oznaczone "czarnymi punktami" są przebudowywana i to przynosi efekt - tłumaczy Maciej Zalewski z GDDKiA w Łodzi.

Program "Drogi zaufania" realizowany jest już od 2007 roku. Jego budżet wynosi około półtora miliarda złotych. Przebudowywane są dłuższe odcinki dróg i to, jak informuje GDDKiA, przynosi efekty. Z informacji reportera TVN24 wynika, że ilość wypadków śmiertelnych na drogach krajowych spadła dzięki programowi o jedną czwartą.

LINK

delpiero - 16 Marzec 2011, 21:37

Cytat:
Bez mandatu za ostrzeganie światłami przed drogówką?!

Policjanci nie będą mogli karać kierowców, którzy światłami ostrzegają przed patrolem drogówki z radarem. Takiej zmiany prawa domaga się jeden z posłów PO. Teraz mruganie długimi, by ostrzec innych kierowców, kosztuje 200 zł mandatu.

Henryk Siedlaczek, poseł Platformy Obywatelskiej z Górnego Śląska, złożył właśnie w tej sprawie interpelację do ministra sprawiedliwości Krzysztofa Kwiatkowskiego. Chce zmian w kodeksie drogowym.

Według niego karanie kierowców za niezgodnie z przepisami używanie świateł, czyli m.in. ostrzeganie popularnym mrugnięciem przed patrolem policji jest złym prawem.

- Przecież kierowca który jest ostrzegany, redukuje prędkość, a to wpływa na bezpieczeństwo na drogach – powiedział regioMoto Henryk Siedlaczek z PO. – Poza tym dla kierowców, którzy zostali w porę ostrzeżeni, widok policjantów z radarem nie będzie zaskoczeniem, nie będą więc gwałtownie hamować, co jest szczególnie niebezpieczne.

Poseł mówi też, że skoro przy drogach są znaki informujące o fotoradarach i kontrolach radarowych, to dlaczego karane ma być informowanie o stojącym na poboczu, czy w zatoczce patrolu drogówki. - Policja ma dbać o bezpieczeństwo, stawiać na prewencję, a nie tylko wypisywać mandaty – argumentuje.

Policjanci natomiast uważają pomysł posła Siedlaczka za zły.

- Funkcjonariusze z lotnych patroli nie tylko walczą z piratami drogowymi – wyjaśnia komisarz Marek Florianowicz z wydziału ruchu drogowego Komendy Wojewódzkiej Policji w Opolu. – Załóżmy, że przed patrolem drogówki ostrzeżemy złodzieja, który właśnie ukradł samochód i jedzie nim do dziupli. Od razu zatrzyma się i zawróci, a tak byłaby szansa, że wpadłby w ręce policji. To samo tyczy się pijaków za kierownicą. Bardzo często zdarza się, że złapany za przekroczenie prędkości kierowca był na podwójnym gazie. Przecież w ten sposób policjanci z drogówki eliminują potencjalnych zabójców.
LINK
piotreg - 16 Marzec 2011, 21:40

Zbliżają się wybory, to i wspaniałych pomysłów teraz będzie masa...

Idąc tropem mądrego Pana, proponuje zalegalizować antyradary.

BlackHawk - 17 Marzec 2011, 11:29

piotreg napisał/a:
Idąc tropem mądrego Pana, proponuje zalegalizować antyradary.

Z jednej strony to by było dobre lecz fałszywki w Ka przy minięciu każdego usera Cobry to byłby koszmar :facepalm:

phonemaniac - 17 Marzec 2011, 11:56

Ale był już kiedyś poruszany temat AR na Wiejskiej - "Zalegalizować używanie AR", lecz pozostało to bez odzewu :(
delpiero - 17 Marzec 2011, 16:57

Cytat:
"Demony prędkości" sprzed 40 lat

Co łączy współczesnych kierowców z tymi sprzed 40 lat? - Więcej niż by się nam wydawało - przekonują stołeczni policjanci i prezentują film Demony Prędkości, który powstał na przełomie lat 60 i 70 tych, na zlecenie wydziału propagandy milicji obywatelskiej.

- Przez te wszystkie lata zmieniali się ludzie i pojazdy, natomiast nastawienie kierowców wcale się nie zmieniło – komentuje Wojciech Pasieczny ze stołecznej drogówki.

"Zawrotna prędkość"

Co łączy współczesne demony prędkości z ich odpowiednikami sprzed lat?
- W dzień i w nocy po drogach mkną demony. Skrzydeł dodaje im niezachwiana wiara, że to oni są najlepsi, że ich samochody mają niezawodne hamulce, że cokolwiek się stanie to innym, ale nie im – tak piratów drogowych opisuje narrator w archiwalnym filmie.
Kierowcy popełniają podobne wykroczenia: nie zatrzymują się przed przejściem dla pieszych, łamią ograniczenia prędkości, podobnie tłumaczą się funkcjonariuszom (dziś policji, wówczas milicji obywatelskiej).

LINK
jojo - 17 Marzec 2011, 20:01

O, a jednak Alfy mają laser :razz:
BlackHawk - 17 Marzec 2011, 20:07

Mój błąd :oops:
delpiero - 19 Marzec 2011, 15:07

Cytat:
Senatorowie mkną pod osłoną immunitetu

Komenda Główna Policji domaga się uchylenia immunitetu dwóm senatorom Platformy Obywatelskiej – Andrzejowi Personowi i Janowi Olechowi. Obaj popełnili wykroczenia drogowe. Parlamentarzystów bronią koledzy z senackiej komisji etyki i zarzucają policji naruszanie godności senatora.

Prawie 160 km na godzinę – z taką zawrotną prędkością jechał senator Platformy Obywatelskiej kiedy został uwieczniony przez fotoradar pod Radomskiem. Od tego czasu minęło pół roku, ale dotąd nie poniósł żadnej odpowiedzialności. Chroni go immunitet.

– Ani przez chwilę nie zamierzałem się kryć za immunitetem. Taka była moja decyzja. Natomiast obowiązujące przepisy spowodowały, że znalazłem się w sytuacji wielbłąda, który musi udowodnić, że jest winny. I tak też czekam z pokorą na werdykt sądu – mówi Andrzej Person.

Podobną przygodę miał Jan Olech – również senator PO. On także nadal jest bezkarny, choć Komenda Główna Policji wystąpiła do marszałka Senatu o uchylenie mu immunitetu.

Za parlamentarzystami ujęła się senacka komisja etyki, która uznała, że „wniosek komendanta głównego narusza prestiż, autorytet i godność senatora”.

– To osoby, które wykonują pewien zawód, pewną funkcję. Bardziej powinny myśleć o swoim prestiżu, aniżeli oczekiwać od policji niepodejmowania działań, do których policja prawnie jest zobowiązana – powiedział rzecznik KGP mł. insp. Mariusz Sokołowski.

Przewodniczący senackiej komisji etyki senator Zbigniew Szaleniec nie chciał o tym rozmawiać z reporterem TVP Info. Wicemarszałek Sejmu Jerzy Wenderlich natomiast nie krył oburzenia. – Zachowaniem tych panów naruszana jest godność parlamentu – Senatu i Sejmu, więc raz się jeszcze do was zwracam: zapłaćcie! Jeśli szkoda wam pieniędzy, ja wam pożyczę na mandat – deklaruje Wenderlich.

Za wykroczenie, jakie popełnili parlamentarzyści PO grozi mandat w wysokości 500 zł i 10 punktów karnych. Przewiduje to prawo, które stanowią także senatorowie.
LINK
delpiero - 20 Marzec 2011, 19:38

Cytat:
Mężczyzna zatrzymany w volkswagenie z zakazanym "kogutem" i światłami w zderzaku

Samochód wyposażony tak, że mógł zostać wzięty za radiowóz, zatrzymali w czwartek w Kielcach policjanci świętokrzyskiej "drogówki”. Autem jechał 25-latek z podkieleckiej gminy Górno.

W czwartek około godziny 14.30 na ulicy Sandomierskiej w Kielcach policjanci ruchu drogowego zatrzymali do kontroli bordowego volkswagena vento. Świętokrzyska policja jeszcze do niedawna używała aut tego modelu.

- Samochód w przednim zderzaku miał zamontowane niebieskie światła stroboskopowe, które po uruchomieniu pulsowały niebieskim światłem. Na tylnej półce wozu był podpinany do samochodowej zapalniczki niebieski "kogut" - wyliczają policjanci i dodają: - Wyposażenie wozu mogło wprowadzać innych uczestników ruchu w błąd. Mogli sądzić, że mają do czynienia z pojazdem uprzywilejowanym, na przykład nieoznakowanym radiowozem z wideorejestratorem. 25-latek tłumaczył, że stroboskopy były już zamontowane, gdy kupował auto, zaś "koguta" kupił w styczniu, by - jak twierdzi - mobilizować innych kierowców do trzymania prawidłowej odległości od jego auta.

Kupić "koguta" można jak najbardziej legalnie, jednak wyposażyć w niego samochód nie wolno. Grzegorz Dudek z zespołu prasowego Komendy Wojewódzkiej Policji w Kielcach wyjaśnia: - Prawo drogowe zabrania "umieszczania w pojeździe lub na nim urządzeń stanowiących obowiązkowe wyposażenie pojazdu uprzywilejowanego, wysyłających sygnały świetlne w postaci niebieskich lub czerwonych świateł błyskowych albo sygnał dźwiękowy o zmiennym tonie". Mogą za to grozić grzywna, a nawet trzy punkty karne.

LINK
wksek - 21 Marzec 2011, 16:49

Cytat:
Sposób na dziury w drogach

Do 2014 r. Dolny Śląsk chce przekazać w zarząd prywatnym firmom wszystkie drogi wojewódzkie. Zaczyna w tym roku - informuje "Rzeczpospolita".

Na pomysł, by oddać 2300 km dróg wojewódzkich w zarząd prywatnym firmom na 15 lat wpadł marszałek województwa dolnośląskiego Rafał Jurkowlaniec. Otrzymywałyby one czynsz w zamian za remontowanie i utrzymywanie tras. Dzięki temu już za cztery, pięć lat region może mieć najlepsze drogi w Polsce - uważa marszałek.

Pilotaż ma ruszyć w tym roku. Najpierw 200 km odcinków zostanie przekazanych w zarząd małym i średnim firmom drogowym. Powodzenie tych przetargów będzie świadczyło o poprawnym skonstruowaniu ofert. Do 2014 r. mają zostać przekazane w zarząd wszystkie drogi wojewódzkie w regionie.

ŹRÓDŁO

OJCIEC - 23 Marzec 2011, 11:16

Cytat:
Urządzenie, które udaje fotoradar

Widoczny z daleka błysk fotoradaru jak mało co skłania kierowców do zdjęcia nogi z gazu. Czy zawsze musi oznaczać, że mandat jest już w drodze?


fot. PolCam

Fotoradary pełnią funkcję prewencyjną oraz pozwalają na karanie piratów. Z kolei fotoimitatory działają prewencyjnie, jak również umożliwiają analizowanie ruchu drogowego. Jednym z tego typu urządzeń jest K-Imitator. Urządzenie firmy PolCam zostało przystosowane do montowania w masztach przeznaczonych dla popularnych fotoradarów Fotorapid i AD9.

W przypadku stwierdzenia przekroczenia dozwolonej prędkości K-Imitator jest w stanie uruchomić lampę błyskową. Przez dłuższy czas urządzenie PolCamu studziło zapędy kierowców na trasie wylotowej z jednego z największych miast w Polsce. Znowelizowana ustawa przewiduje konieczność usunięcia atrap fotoradarów z dróg. Wszystko wskazuje, że znikną one dopiero w 2012 roku. Później we wszystkich masztach na fotoradary będziemy mogli spodziewać się aktywnego fotoradaru.

Do tego czasu fotoimitatory najprawdopodobniej nie pozostaną bezużyteczne. Poza prewencyjnym działaniem mogą pomóc w ustaleniu miejsc, w których warto pozostawić maszt z fotoradarem. Poza wyzwalaniem lampy błyskowej fotoimitator jest w stanie zapisywać zmierzone prędkości oraz czas pomiarów, pozwalając na określenie, jak często na danym odcinku drogi kierowcy przekraczają dozwoloną prędkość.

Możliwość podłączenia opcjonalnego modemu GSM ułatwia dostęp do zebranych wyników. Do fotoimitatora można także podłączyć zewnętrzne wskaźniki prędkości.

Emitowana wiązka promieniowania o częstotliwości 24,125 GHz sprawia, że kierowcy używający antyradarów są informowani, że w najbliższym maszcie znajduje się aktywny radar.

Link

tqmeh - 24 Marzec 2011, 19:42

O co tu chodzi? :facepalm:

Cytat:
Drugi polski tupolew omal się nie rozbił. Specpułk odtajni raport?


Podczas lotu szkolnego 17 lutego drugi polski samolot Tu-154M był bliski katastrofy. Dowództwo 36. Specpułku, który zajmuje się transportem polskich VIP-ów, chce ujawnić raport dotyczący incydentu

17 lutego „bliźniak" samolotu, który rozbił się 10 kwietnia 2010 pod Smoleńskiem wykonywał lot treningowy, korzystając z lotniska wojskowego w Mińsku Mazowieckim koło Warszawy. Piloci ćwiczyli starty i podejścia do lądowania. Na pokładzie samolotu znajdowała się czteroosobowa załoga; za sterem siedział instruktor i jeden z kursantów.

W pewnym momencie samolot zaczął niebezpiecznie tracić siłę nośną. Według polityki.pl błąd popełnił pilot-instruktor, który na wysokości zaledwie kilkudziesięciu metrów „schował" klapy w skrzydłach.

Przed katastrofą samolotu załogę uchronił technik, który wykazał się refleksem. – Co z podwoziem?! – miał krzyknąć tuż po popełnieniu błędu przez instruktora. Instruktor zdążył w porę przestawić klapy i zwiększyć siłę nośną maszyny.

Sprawa ujrzała światło dzienne tego samego dnia, po przeglądzie rejestratora lotów. Zapisał on efekty błędu instruktora. Zdarzenie przez miesiąc badała komisja powołana przez dowódcę 36. Specjalnego Pułku Lotnictwa Transportowego, płk. Mirosława Jemielniaka.

Raport w ostatecznej wersji został zatwierdzony 23 marca. W przeciwieństwie do wszystkich innych raportów tego typu, raport dotyczący tego lotu został opatrzony klauzulą niejawności.

Pilot-instruktor został na razie odsunięty od lotów. Jak podaje "Polityka", będzie musiał wykonać lot sprawdzający jego kwalifikacje.

KLIK

OJCIEC - 24 Marzec 2011, 20:07

Że mamy pilotów do d...y? :o
garny - 24 Marzec 2011, 20:12

Niebo nad WRO też szlifowali do bólu - 16 stycznia - podobno piękny LOW PAS zrobili nad Strachowicami :) Przedwczoraj też ćwiczyli podejścia :)
lukaszr - 24 Marzec 2011, 20:21

Łatwiej by było powiedzieć co w tym kraju mamy nie do doopy.
garny - 25 Marzec 2011, 08:00

Trochę to gdybanie będzie, ale czy to jest tak, że instruktor dał doopy czy instruowany się zagapił, a ten tego nie wyłapał? Tak czy siak źle bardzo, ale dobrze, że nie zezłomowali kolejnego tutka, bo fajnie wygląda jak leci - szczególnie nisko :) Taki polski er fors łan :)
delpiero - 26 Marzec 2011, 16:18

Cytat:
W prima aprilis wyłączą 370 fotoradarów!

Pierwszego kwietnia ponad 370 fotoradarów strzegących brytyjskich dróg zostanie wyłączonych. To nie żart drogowców, tylko konsekwencja rządowego cięcia budżetów.

Fotoradary przy brytyjskich drogach rosły jak grzyby po deszczu. Każde z urządzeń nie tylko strzegło porządku, ale również generowało potężne przychody do lokalnych skarbców. Ustawianie kolejnych urządzeń pomiarowych nie stanowiło problemu, gdyż rząd nie szczędził środków na rozbudowę i rozwój sieci automatycznej kontroli prędkości.

Po zmianie rządu zrewolucjonizowano także budżety na fotoradary. Od pierwszego kwietnia będą za nie odpowiedzialne lokalne samorządy. Na rezultat nie trzeba było długo czekać. Kolejne regiony Wielkiej Brytanii informowały, że zamierzają wyłączyć kolejne fotoradary.

W West Midlands aż 200 z 307 fotoradarów zostanie wyłączonych – informuje "Sunday Times". Łącznie pomiary przestanie prowadzić 370 urządzeń. Liczba masztów na fotoradary nie ulegnie jednak drastycznej zmianie. W większości przypadków zarządcy dróg ograniczą się do wyjęcia aparatury pomiarowej.

Liczba mandatów z pewnością nie spadnie w Szkocji. "Sunday Times" podał, że w północnej części Wielkiej Brytanii żaden z 233 fotoradarów nie zaprzestanie pracy.
LINK
bzyq_74 - 28 Marzec 2011, 07:30

U nas takie info będzie 1 kwietnia :grin:
Dziwni Brytyjczycy, niech przyjadą do Nas, gdzie kasa z <FR> leje się strumieniami :smile:

OJCIEC - 30 Marzec 2011, 09:56

Cytat:
Nie stracisz prawa jazdy po cukierku z likierem

Policja nie może zabrać prawa jazdy, jeśli alkomat dał pozytywny wynik, a powtórzone badanie nie wykazało alkoholu - pisze Ziemowit Nowak w "Gazecie Wyborczej".

To decyzja MSWiA po artykule "Gazety Wyborczej".

Opisano w nim przypadek kierowcy, któremu pomiar alkomatem wykazał 0,3 promila alkoholu. Kiedy ten poprosił o kolejne badanie, wykazało ono już wynik 0,0.

Mimo to policjanci zabrali mu prawo jazdy, uznając że rozstrzygnąć powinien sąd. Ten uniewinnił kierowcę, który jak się okazało, przed wyjściem z domu płukał usta płynem.
LINK

Cytat:
Jak pracuje polska "drogówka"?

Policjanci z "drogówki" codziennie czuwają nad bezpieczeństwem użytkowników dróg – kontrolują m.in. prędkość pojazdów i trzeźwość kierowców oraz sprawdzają stan techniczny samochodów. Szczególną uwagę zwracają na sposób przewożenia pasażerów, zwłaszcza dzieci. Prezentujemy fotorelację z kontroli drogowej prowadzonej przez warmińsko-mazurskich policjantów.





LINK
tqmeh - 30 Marzec 2011, 18:13

Dobrze, że po zimie, Alfy już nie będą gubiły kół.
Qbek - 30 Marzec 2011, 23:41

Cytat:
"Wal po osobówce". Szokujące nagrania ze szkoleń kierowców

Walcie po osobówce, jest poniżej waszych nóg - m.in. takie instrukcje dot. poruszania się tirem na drodze mogą usłyszeć uczestnicy szkoleń dla kierowców tirów. Do szokujących obrazów z życia i szkoleń kierowców tirów dotarł reporter "Prosto z Polski". Szczegóły bulwersującego instruktażu w czwartkowym programie.

Na obowiązkowych szkoleniach kierowców tirów organizowanych przez Ogólnopolskie Zrzeszenie Pracodawców Transportu Drogowego ich uczestnicy uczą się m.in., jak fałszować podpisy i poświadczać nieprawdę w dokumentach. Z góry mogą bowiem podpisać, że uczestniczyli w szkoleniu bez konieczności chodzenia na zajęcia. Szkolenia powinny trwać 35 godzin, w rzeczywistości trwają znacznie krócej.

OZPTD ma praktycznie monopol na szkolenia kierowców ciężarówek w Polsce. Reporter magazynu "Prosto z Polski" dotarł do nagrań, które jednoznacznie potwierdzają skandaliczny sposób prowadzenia szkoleń.

"I tak spier...li z wypadku"

Ich uczestnicy dostają instrukcje, jak rozpychać się tirem na drodze. Wykładowcy nakłaniają ich, aby w razie zagrożenia na drogach nie narażali ładunku, tylko powodowali wypadek. Mają "walić po osobówce", bo jest "poniżej nóg", poza tym "osobówka i tak spier...li z wypadku".

Kierowcy słyszą też na szkoleniach niewybredne teksty o kierowcach samochodów osobowych i ostrzeżenia, by uważać na prostytutki, bo jak policja znajdzie u niej narkotyki, to kierowca, który z nią obcował, "pójdzie siedzieć".

Na kursach kierowcy dowiadują się również jak oszukać policjanta, gdy jedzie się przeładowanym samochodem.

Nagrania, które dokumentują patologiczne szkolenia kierowców zawodowych w ramach obowiązkowych szkoleń okresowych zostały wykonane w grudniu i styczniu w kilku ośrodkach szkoleniowych w Polsce - Kielcach, Kościerzynie i Bralinie.

- To coś, z czego nie potrafię się otrząsnąć - wspomina uczestnik szkoleń dla kierowców TIR-a, z którym rozmawiał reporter "Prosto z Polski".

A musi je obowiązkowo przejść każdy kierowca tira co pięć lat (w sumie w Polsce jest 720 tys. kierowców z uprawnieniem do prowadzenia ciężarówek).

Tragiczne wypadki

Nieprawidłowości w szkoleniu tirów szokują tym bardziej, że do wypadków z udziałem tych pojazdów dochodzi bardzo często, a ich konsekwencje są tragiczne. Ostatnio w Bydgoszczy rozpędzona ciężarówka zmiażdżyła samochód osobowy stojący na czerwonym świetle, w który zginęło 1,5 roczne dziecko.

Z nieoficjalnych informacji, do których dotarli dziennikarze TVN24 wynika, że samochód miał niesprawny układ hamulcowy i brak ważnych badań technicznych.


LINK

piotreg - 31 Marzec 2011, 08:16

No to teraz kierowcy dużych nie będą mieli łatwego życia...
Rzec można, że prasa nie będzie im teraz sprzyjać...

Osobie, która prowadzi tego typu szkolenia w ten sposób, dożywotnio odebrałbym jej uprawnienia na udział w tego typu imprezach :!:
Dodatkowo skierowałbym na przymusowe leczenie :!:

wksek - 31 Marzec 2011, 09:44

O 17:10 obszerny artykuł na ten temat w TVN 24.
OJCIEC - 31 Marzec 2011, 10:34

Właśnie to przeczytałem. Szokujące :!: :shock:
piotreg - 31 Marzec 2011, 12:19

Szokujące to mało powiedziane. Sprawa powinna otrzeć się o wymiar sprawiedliwości - to jest nawoływanie do... hmmm... jak to nazwać... :o Nawoływanie do czegoś strasznego :D Tak żeby nie użyć zbyt mocnych słów :twisted:

A ponieważ tego typu szkolenia są obowiązkowe, mają charakter "państwowy", prowadzący powinien ponieść surowe konsekwencje :!:

PieTrzaK - 31 Marzec 2011, 14:51

Cytat:
INSTRUKTORZY KIEROWCÓW ZWOLNIENI

Trzech instruktorów, których nagrał reporter „Prosto z Polski”, nie prowadzi już szkoleń kierowców tirów. Zostali zwolnieni. - Nie można zatrudniać tak nieodpowiedzialnych ludzi, właściwie namawiających do przestępstwa – mówi prezes Ogólnopolskiego Związku Pracodawców Transportu Drogowego Bogusław Milewski.
Na obowiązkowych szkoleniach kierowców tirów organizowanych przez Ogólnopolskie Zrzeszenie Pracodawców Transportu Drogowego ich uczestnicy uczyli się m.in., jak fałszować podpisy i poświadczać nieprawdę w dokumentach. Nagrania z udziałem trzech instruktorów zarejestrował reporter „Prosto z Polski”. Cała trójka już dla OZPTD nie pracuje.

"Nie można zatrudniać tak nieodpowiedzialnych ludzi"

- Wczoraj powiadomiliśmy wojewódzkie urzędy, że rozwiązujemy z nimi umowy. Nie można zatrudniać tak nieodpowiedzialnych ludzi – mówi prezes OZPTD Bogusław Milewski. Według niego podobnych przypadków może być więcej. - Myślę, że jeżeli by się przyjrzeć wszystkim ośrodkom szkoleniowym, to wierzchołek góry lodowej. Dobrze się stało, że w końcu sprawy zostaną oczyszczone – stwierdził.

Pytany, czy problem tkwi w doborze ludzi, przypomniał, że w zwolnionej właśnie trójce znalazł się prezes firmy transportowej i dwóch byłych policjantów, czyli – przynajmniej teoretycznie „ludzie doświadczeni, sprawdzeni, wiedzą co to bezpieczeństwo”. Jeden z nich będzie się od decyzji OZPTD odwoływał.

Więcej na temat nieprawidłowości w szkoleniu kierowców TIR-ów w czwartek w programie "Prosto z Polski" o godz. 17.10.

Link

piotreg - 31 Marzec 2011, 15:23

Były Policjant :?: :shock: :facepalm:
wksek - 31 Marzec 2011, 15:24

Coraz ciekawszy ten news dnia :D Czekamy co dalej.
OJCIEC - 31 Marzec 2011, 16:02

piotreg napisał/a:
Były Policjant :?: :shock: :facepalm:

**** nóż się w kieszeni otwiera :!: :mad:

PieTrzaK - 4 Kwiecień 2011, 15:05

Cytat:
Kolejne kradzione auto odzyskali sejneńscy policjanci.

Audi kierował 21-letni Litwin. O dalszym jego losie zdecyduje dzisiaj sąd.

W nocy z piątku na sobotę policjanci z Sejn patrolując drogę prowadzącą w kierunku granicy zatrzymali do kontroli drogowej audi. Za kierownicą samochodu siedział 21-letni obywatel Litwy. Mężczyzna nie posiadał żadnych dokumentów na pojazd. Okazał jedynie swój dowód osobisty.

To wzbudziło podejrzenie mundurowych, że samochód może być kradziony. Poprosili więc kierowcę, aby wyłączył silnik i oddał im kluczyki. Wtedy 21-latek posłusznie wyjął ze stacyjki śrubokręt i wręczył go funkcjonariuszom.

Po sprawdzeniu pojazdu i tablic rejestracyjnych w policyjnej bazie danych przypuszczenia mundurowych się potwierdziły. Okazało się, że warte blisko 36 tysięcy złotych audi zginęło na terenie Belgii, natomiast tablice skradziono na Litwie.

Kierowca został zatrzymany i trafił do policyjnego aresztu. Tłumaczył mundurowym, że gdyby wiedział, że samochód jest kradziony nigdy by do niego nie wsiadł. Teraz ze swojego postępowania będzie tłumaczył się przed sądem.

:lol:

Źródło: LINK

OJCIEC - 4 Kwiecień 2011, 15:30

:facepalm: :grin:
wksek - 4 Kwiecień 2011, 15:31

Haha, chciałbym zobaczyć miny <R> :lol:
OJCIEC - 5 Kwiecień 2011, 12:08

Cytat:
Policyjne kamery nadzorują drogi

Policjanci z radomskiej drogówki do nadzoru dróg na terenie miasta i powiatu będą wykorzystywać tzw. ruchome stanowisko dowodzenia, które jest na wyposażeniu Komendy Wojewódzkiej Policji w Radomiu.

Od ubiegłego roku Komenda Wojewódzka Policji w Radomiu dysponuje ruchomym stanowiskiem dowodzenia. Dotychczas specjalistyczny pojazd na bazie Forda Transita wykorzystywany był m.in. w czasie zabezpieczeń imprez sportowych przez funkcjonariuszy z radomskiego Samodzielnego Pododdziału Prewencji Policji. Sprawdził się także w czasie powodzi na terenie Lipska i Zwolenia.



Na wyposażeniu samochodu znajdują się komputery, system łączności bezprzewodowej oraz kamery, zarówno stacjonarne – na specjalnych wysuwanym maszcie, jak i przenośne, które można zamontować z znacznej odległości od radiowozu.

To właśnie te kamery będą wykorzystywane przez policjantów z radomskiej drogówki do nadzoru dróg na terenie miasta i powiatu. Pierwsza próba auta odbyła się przy wiadukcie na ul. Słowackiego w Radomiu, gdzie już kilka razy dochodziło do groźnych wypadków.

W pobliżu przejścia dla pieszych zamontowano kamerę, dzięki której policjanci na monitorach w stanowisku dowodzenia mogli obserwować zarówno pojazdy, jak i pieszych. Kierowcy łamiący przepisy ruchu drogowego byli nagrywani, a po drugiej stronie wiaduktu zatrzymywani przez kolejny patrol i od razu karani mandatami. Kierowcy, którzy nie wierzyli, iż przekroczyli przepisy, mogli od razu zapoznać się z nagraniem.

Ruchome stanowisko dowodzenia będzie systematycznie wykorzystywane do nadzoru nad najbardziej niebezpiecznymi skrzyżowaniami i drogami w Radomiu i powiecie radomskim.

Link

PieTrzaK - 6 Kwiecień 2011, 15:12

Cytat:
10-letni chłopiec z województwa opolskiego włamał się do sejfu w domu kolegi i ukradł z niego 12 tys. złotych. Mamie tłumaczył, że zarobił je na budowie. Kobieta kupiła za nie meble i świnię na rodzinne uroczystości pierwszokomunijne, teraz usłyszy zarzuty paserstwa.

Zgłoszenie kradzieży policjanci otrzymali 5 kwietnia od jednego z mieszkańców wsi Żużela (woj. opolskie). Donosił on, że 10-letni kolega jego syna wykorzystał zostawiony w domowym sejfie klucz i ukradł z niego 12 tys. zł odłożonych na zakup mebli.

Policjanci zajęli się sprawą i potwierdzili jego przypuszczenia. Chłopiec przyznał, że zauważył w jednym z pomieszczeń sejf, a w nim klucz. 10-latek skorzystał z okazji i ukradł pieniądze złożone w środku - najpierw 1 tys. zł, przy następnej okazji resztę. W sumie 12 tys. złotych.

"Syn pracował na budowie"

Funkcjonariuszy zastanowiła reakcja matki. Kobieta znalazła pieniądze w rzeczach syna, potem przyjęła jego tłumaczenia, że zarobił je na budowie domków. Nie wnikając w szczegóły zagospodarowała to, co zostało, na zakup mebli, świni na komunię oraz wykładziny.

Sprawa 10-latka trafi do sądu rodzinnego w Strzelcach Opolskich. Matce zostaną postawione zarzuty paserstwa, bowiem - jak oceniają policjanci - wiedziała lub mogła przypuszczać, że pieniądze mogą pochodzić z kradzieży.

Źródło: LINK

(...) :facepalm:

delpiero - 6 Kwiecień 2011, 21:14

Cytat:
Nieoznakowane motocykle z… wideorejestratorami!

Kierowcy muszą mieć się na baczności. Liczba pojazdów z urządzeniami rejestrująco-pomiarowymi rośnie w zastraszającym tempie.

Na polskich drogach wiele aut klasy średniej występuje już w roli nieoznakowanych radiowozów – najczęściej stosowanym orężem przeciwko piratom są Passaty, Mondeo, Vectry, Octavie i Superby. Kilkusekundowe nagranie wystarczy, by policjant mógł ukarać kierowcę za przekroczenie dozwolonej prędkości lub złamanie innych przepisów.

Nieoznakowane radiowozy z kamerami krążą także po drogach innych krajów Europy. Uważny i spostrzegawczy kierowcy, szczególnie w dzień, są w stanie rozpoznać policyjne auta. W przypadku motocykli czujność kierujących jest zwykle uśpiona. Mało kto spodziewa się, że jednoślad może być wyposażony w radar lub kamerę.

Policja nie rezygnuje jednak również z dwukołowych, nieoznakowanych radiowozów. We Francji rozpisano przetarg na dostawę niewielkich i łatwych do ukrycia radarów przeznaczonych dla jednośladów - informuje serwis motorbiker.org powołując się na "Auto Plus".

Sprzęt ma pozwolić na prowadzenie pomiarów o każdej porze dnia i nocy. Latem rozpoczną się półroczne testy zestawów dostarczonych przez trzech wybranych producentów. Zostanie wybrany najlepszy z nich, który trafi do policyjnych jednośladów pod koniec bieżącego roku.

Motocykle będą mierzyły prędkość, jadąc za innym pojazdem. Niewykluczone, że już w przyszłym roku urządzenia będą nagrywały auta nadjeżdżające z przeciwnej strony.
LINK
Dudi - 7 Kwiecień 2011, 09:38

Cytat:
Budowlańcy pracujący we wsi Galwiecie koło Gołdapi (woj. warmińsko-mazurskie), zamiast zająć się pracą, założyli się o to, czy uda się przejechać przez bagno 30-tonową koparką. Wynik był do przewidzenia. Koparka w połowie drogi utknęła w bagiennej otchłani. Prace stanęły na 5 dni! Maszynę wydobyto dopiero po ściągnięciu ciężkiego sprzętu.

– Jak tonęła, to koparkowy tak uciekał, że skręcił w kolanie nogę – mówi Wiesław Mańkowski (59 l.), mieszkaniec wsi.


Źródło

:facepalm:

dżepetto - 7 Kwiecień 2011, 11:32

Cytat:
Pijany podał się za kierowcę i... odjechał z pasażerami

Ponad cztery promile alkoholu we krwi miał kierowca autobusu, w którym jechali pasażerowie. Mężczyzna spowodował kolizję i został zatrzymany przez policję.

Do zdarzenia doszło w poniedziałek wieczorem w Rudzie Śląskiej. Na jednym z przystanków do autobusu linii 255, jadącego z dzielnicy Godula do Halemby, wsiadł młody mężczyzna. Powiedział kierowcy, że jest "nowym pracownikiem firmy" i szef przysłał go, aby mógł się zapoznać z trasą.

Ten, mimo że nie potwierdził tej informacji u swoich przełożonych, pozwolił mężczyźnie kierować autobusem.

Chwilę po tym, jak nowy "kierowca" ruszył z przystanku, podczas skręcania w prawo zahaczył autobusem o znak drogowy i barierki oddzielające chodnik od jezdni. Na szczęście żadnemu z pasażerów nic się nie stało.

Trafił do aresztu

Policjanci zatrzymali kierowcę autobusu. Okazał się nim 29-letni mieszkaniec Rudy Śląskiej. Badanie stanu trzeźwości wykazało, że miał ponad 4 promile alkoholu we krwi.

Mężczyzna posiadał również sądowy zakaz prowadzenia pojazdów.

29-latek został zatrzymany w policyjnym areszcie, a po wytrzeźwieniu usłyszał zarzuty. Grożą mu trzy lata więzienia.

LINK

:facepalm:

OJCIEC - 7 Kwiecień 2011, 14:48

A na zdjęciu... :mrgreen:
Cytat:
80 km/h na autostradzie... tyłem!

Jedziesz spokojnie autostradą, kiedy nagle w oddali widzisz przód innego auta, który zbliża się tą samą jezdnią. Ktoś go holuje? Jedzie pod prąd? Nie tym razem. Ten kierowca pędził 80 km/h jadąc... tyłem.



Jak podaje serwis Jalopnik, pewien mężczyzna nagrał nietypowe zdarzenie, kiedy jechał autostradą w Sanford na Florydzie.

W pewnym momencie w oddali pojawia się na tej samej jezdni inny samochód, ale problem w tym, że widać było nie jego tył, a przód. W pierwszym momencie można by pomyśleć, że auto jest holowane na tzw. "motylu" albo, co gorsza, pomylił kierunki i jedzie pod prąd.

Po zbliżeniu się obu aut widać jednak, że tamten pojazd jedzie w tym samym, właściwym kierunku, tyle tylko że... tyłem. W dodatku jego prędkość wynosi niemal 80 km/h.

Nie wiadomo jak zakończyła się ta szalona podróż, ani dlaczego kierowca podróżował w ten sposób. Świadek podał jedynie, że kierującym był około 30-letni mężczyzna, a na fotelu pasażera siedział nastolatek.

Film z jazdy tyłem po autostradzie można obejrzeć poniżej:


Link

wksek - 7 Kwiecień 2011, 19:19

A co to na blacie leży :?: :D
OJCIEC - 7 Kwiecień 2011, 19:52

Jakiś Vector. To Stany, więc na legalu :smile:
OJCIEC - 13 Kwiecień 2011, 13:07

Hmm, sam nie wiem, co o tym sądzić :o

Cytat:
Tablice na wieki wieków

Samochody będą miały jeden numer rejestracyjny przez cały okres użytkowania. Zmiany, które chce wprowadzić resort spraw wewnętrznych i administracji, powinny wejść w życie wiosną przyszłego roku - awizuje "Dziennik Gazeta Prawna".

Zgodnie z projektem ustawy o Centralnej Ewidencji Pojazdów i Kierowców, kupujący używane auto nie będzie musiał występować o nowe tablice. Tym samym numery aut nie będą już powiązane z powiatem, w którym samochód jest zarejestrowany. Dla kierowców oznacza to oszczędności, bo nie zapłacą za przerejestrowanie, ale dla powiatów - ograniczenie dochodów, bo te opłaty trafiały do ich budżetów.

W przypadku tablic indywidualnych dotychczasowy właściciel będzie mógł je zachować i wykorzystać do innego auta. Projektowana ustawa ma również przyspieszyć rejestrację samochodów sprowadzanych z obszaru UE, dzięki wprowadzeniu jednego okienka rejestracyjnego. Nowe przepisy jeszcze w tym miesiącu trafią do Komitetu Stałego Rady Ministrów - czytamy w publikacji "Dziennika Gazety Prawnej".

Link

garny - 13 Kwiecień 2011, 15:50

Ale będzie burdel :) Zero aktualizacji danych w CEPIKU :)
Dudi - 13 Kwiecień 2011, 20:17

Niekoniecznie burdel. Z tego co wiem, to w Anglii każdy samochód dostaje swój nr rejestracyjny po zjechaniu z taśmy produkcyjnej i jest do niego przypisywany dożywotnio. Jak kupujesz samochód to tylko zawiadamiasz (nawet telefonicznie), że kupiłeś auto danej marki o danym nr rejestracyjnym, podajesz swoje dane i to wszystko. Uważam osobiście, że jest to dużo lepszy system niż bieganie do starostwa, czekanie w kolejkach i oglądanie kwaśnych min zmęczonych pracą urzędasów :smile: Chociaż biorąc pod uwagę szeroko rozwinięty intelekt naszych rządzących... :o
tadekj87 - 13 Kwiecień 2011, 20:47

Podobnie jak Dudi napisał, jest np. w Szwajcarii. Dostajesz tablicę z skrótem kantonu, a jak masz kilka samochodów to jest jakieś dodatkowe oznaczenie typu U, czy jakoś tak... A Szwajcaria jest raczej dobrze zorganizowana :cool:
DarioG - 13 Kwiecień 2011, 21:12

Dudi napisał/a:
Uważam osobiście, że jest to dużo lepszy system niż bieganie do starostwa, czekanie w kolejkach i oglądanie kwaśnych min zmęczonych pracą urzędasów.

Tak było z 5 lat wstecz, teraz dzwonisz, umawiasz się na konkretny dzień, godzinę i masz z bańki. Ostatnio poszedłem w ciemno do urzędu około 7:30 co by zarejestrować nowy nabytek, i ku mojemu zdziwieniu byłem 3. Co do samego pomysłu, średnio mi się podoba.

Dudi - 13 Kwiecień 2011, 21:40

To albo Ty masz szczęście, albo ja mam pecha. Ostatni raz byłem tam pod koniec lutego wyrejestrować sprzedane auto. Chodziło o dwie pieczątki pod umową, których samo wbicie zajęło mniej niż 0,5min, ale w kolejce spędziłem ponad 30min. Poprzednich wizyt w starostwie też nie wspominam zbyt wesoło. Co do umawiania się na konkretną godzinę, to szczerze mówiąc pierwsze słyszę, ale nawet jeśli, to jak trafisz na kilku takich, którzy też akurat przyszli w ciemno i już tam siedzą i czekają, a Ty nagle wpadniesz i powiesz, że byłeś umówiony telefonicznie i wchodzisz przed nimi, to Cię tam poćwiartują i zjedzą na miejscu... To takie polskie! :mad:
jojo - 13 Kwiecień 2011, 23:21

Może o to tu chodzi, aby nieco obłaskawić dużą i dostającą ciągle po d... "grupę interesu", jednocześnie koszty akcji przerzucając na samorządy ;)

Poza tym sam pomysł jak dla mnie ok. - po prostu zalegalizowanie tego co już teraz ma miejsce. ;) Osobiście nie widzę żadnych korzyści z wizyty w WK, kosztującej mnie te 100, czy 200zł na nowy numerek, na którym mi specjalnie nie zależy, szczególnie że do tego muszę na to poświęcić dniówkę pracy, więc jestem 2x w plecy. Pół biedy jeszcze jakby blachy były własnością kupującego, a tutaj jest tak, że płacisz i nadal nie masz. :grin: W takiej sytuacji uczciwie by było gdyby państwo za blachy zapłaciło samo (skoro to ono życzy sobie przerejestrowywania).
Jeszcze tylko przeniesienie OC z samochodu na kierowcę (firmy ubezpieczeniowe powinny się ucieszyć, bo podobno polisy OC przynoszą same straty) albo chociaż wprowadzenie możliwości wyrejestrowania samochodu i jak to ktoś kiedyś wszystkim życzył - będzie żyło się lepiej :grin:

piotreg - 14 Kwiecień 2011, 06:10

Mnie się pomysł nie podoba. Postaw auto na obcych blachach na noc na jakimś blokowisku w innym mieście. Zaraz Ci porysują... bo kibicie się nie lubią, bo to, bo tamto...
jojo - 14 Kwiecień 2011, 08:49

Hmm, no ale właśnie po tych zmianach blachy nie będą zdradzały miejsca zamieszkania właściciela pojazdu... Chyba że czegoś nie zrozumiałem :o
OJCIEC - 14 Kwiecień 2011, 08:50

No właśnie jak były blachi regionalne, to przynajmniej wiedziałeś z kim masz do czynienia :grin:
Ja zawsze jestem nieco bardziej tolerancyjny i uprzejmy dla przyjezdnych, niż dla naszych miejscowych cwaniaków :grin:

jojo - 14 Kwiecień 2011, 09:21

Wiadomo, że jak 2 literki to miastowy, a jak 3 to wsiowy :grin:
phonemaniac - 14 Kwiecień 2011, 09:33

jojo napisał/a:
(...) a jak 3 to wsiowy :grin:

No dziękuję za uznanie :P

garny - 14 Kwiecień 2011, 09:34

Idea może i słuszna, ale jakoś nie wierzę w to, że równie karnie jak Brytyjczycy będziemy meldować o zakupie samochodu. Nawet, jeżeli będzie za to kara to jestem pewien, że znajdzie się grupa, która będzie liczyła, że tego się nie da wykryć i tym spowoduje zamęt.

Cieszę się, bo ostatnio rejestrowałem samochód i na kilka lat, jak sądzę, mam spokój, więc wszelka radosna twórczość zdąży okrzepnąć, a radośni twórcy zdążą wydać kilka autonowelizacji, co powinno zbliżyć jakość tego przepisu do norm EU.

Dla całkowitego rozwiania wątpliwości - jestem człowiekiem małej wiary w dokonania polskich ustawodawców w ogóle, a jeżeli chodzi o infrastrukturę, drogownictwo, transport itp. to nawet jeszcze bardziej. :)

Misial - 14 Kwiecień 2011, 09:51

garny, ale może to by było właśnie dobre jak w UK... tablice przypisane do auta... i marzyło by mi się, że jadąc na przegląd diagnosta wpisuje aktualny przebieg auta... później przed kupnem innego auta, podjechałbyś na stację i zobaczył historię przebiegu... i już by nie było wałków, że diesle z przebiegami tylko do 140 tys. km, a benzyniaki do 70 tys. km... bo ładnie wygląda...

Ustawodawcom zaproponowałbym jeszcze rozwiązanie duńskie... jakże praktyczne :D

garny - 14 Kwiecień 2011, 09:53

To jest bardzo dobre rozwiązanie, tylko pytanie czy My jako społeczeństwo dorośliśmy do niego. Z jednej strony respektuję przepisy (no większość), a z drugiej budzi się we mnie bunt jak widzę debilizmy w postaci np. przepisów dot. aut z kratką - mam takie, i dla odliczenia vat-u jest ono ciężarówką, a dla amortyzacji przy podatku dochodowym już nie, a to wszystko w majestacie prawa. Sorry za OT, ale tym żyję od kilku dni.
garny - 14 Kwiecień 2011, 09:56

Cytat:
Bramki na A4: opłaty za jazdę z Wrocławia do Gliwic

"Polska Dziennik Zachodni": Wiadomo już, że wyznaczony na styczeń przyszłego roku termin wprowadzenia odpłatności na autostradzie A4 do Wrocławia nie zostanie przesunięty. Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad zaczęła właśnie budować na Śląsku system poboru opłat.

Przy wjeździe na A4 przy ul. Rybnickiej w Gliwicach (na węźle Bojków) drogowcy już zwężają drogę, by postawić tu bramkę. Kolejne takie punkty na trasie znajdą się przy węzłach Ostropa oraz Kleszczów, a w drugim kierunku - w okolicy węzła Gliwice-Sośnica.

Ale bez obaw! Postawienie bramek na wjazdach nie oznacza, że rząd wycofał się z obietnic darmowej A4 w ruchu lokalnym. W punktach tych będą bowiem wydawane tzw. bilety zerowe. "Zerówki" otrzymają wszyscy kierowcy, niezależnie od tego, czy są ze Śląska czy z innych regionów Polski.

- Wjeżdżając na A4 dostaniemy bilet i dopiero zjeżdżając z autostrady zostanie naliczona opłata zgodna z liczbą przejechanych kilometrów. Bilety pozwolą więc na sprawdzenie, gdzie kierowca faktycznie włączył się do ruchu - mówi Dorota Marzyńska, rzecznik katowickiego oddziału Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad.

Odcinek przebiegający przez Gliwice objęty będzie tzw. stawką zerową. Opłata naliczana będzie od Kleszczowa, nawet jeśli na A4 faktycznie wjedziemy np. na węźle Bojków.

Jadąc z Wrocławia do Krakowa dostaniemy bilet wjeżdżając na A4 i rozliczymy się z niego na tzw. placu poboru opłat w rejonie węzła Gliwice-Sośnica. Kolejne bramki napotkamy w Brzęczkowicach, tak jak do tej pory. System ten nie dotyczy samochodów ciężarowych i autobusów. Te zostaną objęte elektronicznym systemem poboru opłat od 1 lipca 2011 roku...

ŹRÓDŁO

piotreg - 14 Kwiecień 2011, 09:59

Na otarcie łez wam powiem, że bramki na A4 na odcinku Wrocław - Gliwice stanąć miały dobrych 5. lat temu, więc i tak sobie pokorzystaliśmy...

jojo napisał/a:
Hmm, no ale właśnie po tych zmianach blachy nie będą zdradzały miejsca zamieszkania właściciela pojazdu... Chyba że czegoś nie zrozumiałem :o

Kilku moich znajomych, którzy latają na DW, parkując w obcych, dużych miastach, na parkingach publicznych (blokowiska) niestety wyjechało z rysami na karoserii. Przypadek :?: Nie... idzie idiota i patrzy DW... w jego małym łbie pojawia się od razu hasło Śląsk Wrocław i już... to miałem na myśli.

OJCIEC - 16 Kwiecień 2011, 10:32

A ta zmiana mi akurat pasuje :smile:

Cytat:
Jazda bez dokumentów legalna

Kierowcy nie będą musieli wozić ze sobą dokumentów od auta, dowodu ubezpieczenia czy nawet prawa jazdy - pisze "Dziennik Gazeta Prawna".

Wszystkie te dane policja znajdzie w swoim komputerze podczas kontroli. Oprócz tego kierowca, który zda egzamin praktyczny na prawo jazdy, będzie mógł od razu, bez czekania na dokument, wsiąść za kierownicę.

To jedno z założeń projektu ustawy o Centralnej Ewidencji Kierowców i Centralnej Ewidencji Pojazdów. Jeszcze w tym miesiącu zajmie się nim Komitet Stały Rady Ministrów.

Nowe przepisy mają wejść w życie rok po ogłoszeniu. Projekt trafi do parlamentu jeszcze przed wakacjami.

Link

woju13 - 16 Kwiecień 2011, 10:51

:good:
wksek - 16 Kwiecień 2011, 10:55

piotreg napisał/a:
Nie... idzie idiota i patrzy DW... w jego małym łbie pojawia się od razu hasło Śląsk Wrocław i już... to miałem na myśli.

:lol:

lukaszr - 16 Kwiecień 2011, 11:02

Niektórym to naprawdę powinni pozabierać prawo jazdy i jeszcze ich zamknąć w izolatce.


bicker5 - 17 Kwiecień 2011, 21:33

Było już. A o postępowaniu funkcjonariusza zatrzymującego to nawet się nie będę wypowiadał, bo spowodował większe zagrożenie niż to to całe towarzystwo co przeleciało przez skrzyżowanie na ciemno pomarańczowym.
wksek - 18 Kwiecień 2011, 21:22

Cytat:
Koniec bezpłatnych autostrad w Niemczech?

Niemieckie ministerstwo transportu przyznało, że rozważa wprowadzenie opłat za korzystanie z autostrad. Budżet państwa zarobiłby na tym miliardy euro.

Przedstawiciele ministerstwa jeszcze w piątek zapewniali, że w Niemczech nie będzie opłat za autostrady. Dziennik "Bild" dotarł jednak do dokumentów, z których wynika, że takie rozwiązanie jest brane pod uwagę. Ministerstwo przygotowało nawet kalkulacje. W najtańszym wariancie kierowcy samochodów osobowych mieliby płacić 80 euro rocznie, w najdroższym aż 365. Winiety dziesięciodniowe mogłyby kosztować od 10 do 45 euro. Nie ma wątpliwości, że wprowadzenie opłat odbije się negatywnie na popularności rządu.

Niemieccy kierowcy obciążeni są już wieloma podatkami. Eksperci przypominają jednak, że tylko cześć z tych pieniędzy idzie na utrzymanie dróg. Reszta zasila m.in. system emerytalny.

Niemcy dysponują obecnie najlepszą siecią autostradową w Europie. Drogi tego typu mają łączną długość ponad 12 tysięcy kilometrów. Są bezpłatne, a na wielu odcinkach nie obowiązuje nawet ograniczenie prędkości.

Źródełko

delpiero - 18 Kwiecień 2011, 23:28

Cytat:
Śmierć przed fotoradarem

Na widok fotoradaru wielu kierowców reaguje w podobny sposób. Zdecydowanie naciska na hamulec. Czasami może to doprowadzić do tragedii.

Brytyjska policja rozpoczęła śledztwo w sprawie wypadku, do jakiego doszło w pobliżu busa z fotoradarem. Na jego widok 63-letni motocyklista zaczął intensywnie hamować.

Niestety podczas wytracania prędkości stracił panowanie nad maszyną i uderzył w centralną barierę. W wyniku odniesionych obrażeń poniósł śmierć na miejscu – podaje serwis motorcyclenews.com.

Funkcjonariusze zamierzają zweryfikować, czy fotoradar mógł odegrać jakąkolwiek rolę w zdarzeniu.

Zajmujący się szkoleniem motocyklistów Steve Craig mówi, że fotoradar był wielokrotnie widywany na zakręcie, przy którym doszło do tragedii. Urządzenie stało nieopodal miejsca, w którym dozwolona prędkość zmienia się z 50 na 70 mil/h - podaje serwis motorcyclenews.com.
LINK

Cytat:
Policja zatrzymywała dla ankiet. Naczelnik odwołany

Naczelnik wielkopolskiej drogówki Zbigniew Rogala złożył dymisję po poniedziałkowej publikacji "Rzeczpospolitej". Ze stanowiska został odwołany jego zastępca - Paweł Kubiś. Gazeta ujawniła, że przez trzy dni policjanci z drogówki z podpoznańskiej Słupcy pomagali prywatnej firmie przeprowadzać badania wśród kierowców.

Pomoc polegała na tym, że policjanci zatrzymywali wszystkie przejeżdżające samochody i kierowali je na pobocze. Tam czekali ankieterzy z Biura Inżynierii Transportu - pisze poniedziałkowa "Rzeczpospolita".

- Postępowanie wyjaśniające nadal trwa, jednak Wydział Kontroli przekazał informację, że naczelnik nie powiedział Komendantowi Wojewódzkiemu policji o swoich działaniach. Decyzję (o pomocy BIT - red.) podjął samodzielnie, bez konsultacji - powiedział w rozmowie z tvn24.pl rzecznik prasowy wielkopolskiej policji - Andrzej Borowiak.

Jak mówił podinspektor "taka decyzja jest co najmniej niewłaściwa". - Prawo wyraźnie mówi, kiedy i w jakich okolicznościach policjant może zatrzymać kierowcę. Z pewnością nie ma tam mowy o wypełnianiu ankiet - dodał Borowiak.

Niewłaściwe zatrzymywanie

- Dostaliśmy polecenie z Komendy Wojewódzkiej Policji w Poznaniu - wyjaśnia Marlena Kukawka z policji w Słupcy. Komenda potwierdza, ale zaznacza, że zlecenie przyszło z Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad.

Kilka dni temu Andrzej Borowiak w rozmowie z "Rz" przyznał, że badania zleciła Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad. Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad przekonywała natomiast, że jej poznański oddział nie występował do policji o pomoc ankieterom.

- Dzisiaj już wiadomo, po przeprowadzonej wstępnie kontroli, że zlecenie zostało przesłane przez Autostradę Wielkopolską SA. GDDKiA opiniowała jedynie projekty zmiany organizacji ruchu, natomiast z samymi badaniami nie miała nic wspólnego - powiedział w rozmowie z tvn24.pl rzecznik poznańskiej policji.

Trzydniowe badania

Ankieterzy wraz z policją pracowali od 12 do 14 kwietnia na drodze krajowej nr 92 między Słupcą a Koninem w Wielkopolsce. Zatrzymani kierowcy odpowiadali na pytania dotyczące m. in. celu podróży i emisji spalin. Zofia Kwiatkowska z Autostrady Wielkopolskiej przyznaje, że badania były przeprowadzane na zlecenie jej firmy. Mają one posłużyć do tworzenia założeń studium ruchu. Dlaczego firma potrzebowała pomocy policjantów? - Gdyby nie było policjanta, kierowcy nie zatrzymywaliby się przed ankieterem - przyznaje.

Wszystko dobrze, ale kto to zlecił

Ze względu na różnicę zdań co do instytucji, z której wyszło zlecenie, sprawą zajmie się także Sejmowa Komisja Administracji i Spraw Wewnętrznych. Zasiadający w niej posłowie zgodnie potwierdzają, że taka sytuacja nie powinna się zdarzyć. Podkreślają, że usługowa rola, jaką w tej sprawie pełniła policja, wzbudza wątpliwości dotyczące związków policji i biznesu.
LINK
delpiero - 20 Kwiecień 2011, 20:38

Cytat:
Pusta skrzynka na fotoradar - atrapa czy jeden z jego elementów

Jak rozebrać atrapy, skoro atrap nie ma? Znak zapytania pojawił się w głowach inspektorów transportu drogowego w związku z ustawą uchwaloną w zeszłym roku. Przepisy mówią, że do wakacji mają być zlikwidowane te skrzynki przy drogach, w których nie ma fotoradarów. Zanim jednak dojdzie do demontażu urządzeń, trzeba dokonać rozbioru zdania mówiącego o atrapach. Pojawił się bowiem spór językowy i techniczny

Nie jest jasne, które z urządzeń można uznać za atrapy, a które nie. Co więcej - według policji z kujawsko-pomorskiego - takich atrap w regionie właściwie nie ma.

W regionie słupów - czy jak kto woli - skrzynek na fotoradary - jest 36. Samych fotoradarów - zaledwie 6. Wynikałoby więc, że 30 pustych w danej chwili skrzynek to atrapy. Ale tych - jak zaznacza nadkomisarz Maciej Zdunowski z bydgoskiej drogówki - nie mama. Bo to nie atrapy, tylko integralne elementy fotoradaru.

To jest jeden z elementów, jest to specjalnie przygotowane urządzenie i to w jedności stanowi całość. Nie można mówić, że to są atrapy, są to specjalne urządzenia. Policja nigdy nie dysponowała urządzeniami typu atrapa - zapewnia w rozmowie z reporterem RMF FM.

Co więc będzie likwidować Inspekcja Transportu Drogowego? Nie wiadomo. Gdy Tomasz Fenske zapytał o to rzecznika północnego oddziału ITD, ten odpowiedział tylko ostrożnie, że trwa inwentaryzacja słupów.
LINK
piotreg - 21 Kwiecień 2011, 10:05

Tak :?: A to to co :?:
BlackHawk - 21 Kwiecień 2011, 10:30

Cytat:
W Wielki Piątek podkarpaccy policjanci zwrócą szczególną uwagę na kierowców przekraczających dozwoloną prędkość. Takie przypadki będą ujawniane za pomocą fotoradarów - wszystko w ramach działań "Prędkość", których celem jest zapewnienie maksimum bezpieczeństwa na drogach. Wielki Piątek będzie też dniem, w którym funkcjonariusze rozpoczną działania "Wielkanoc 2011".

LINK

Co mnie ciekawi, to to czy Alfy, a dokładniej zainstalowane w nich iskry będą w ten weekend na chodzie :o
Superwizjer narobił szumu i ostatnio Rzeszowskiej alfy nie widać żeby ścigała z iskrą :o

Misial - 23 Kwiecień 2011, 06:12

pomorska.pl, z dnia: 22.04.2011r. napisał/a:
Komendant Straży Miejskiej zaparkował mimo zakazu. Nie dostał mandatu.

Komendant Straży Miejskiej w Czersku Jarosław Szwil został pouczony przez strażnika z Chojnic. Zaparkował w miejscu niedozwolonym za urzędem skarbowym.

W czwartek 21 kwietnia komendant Jarosław Szwil przyjechał do Sądu Rejonowego w Chojnicach. Na rozprawy w sprawie mandatów wystawianych przez swoich podwładnych.

Służbowego opla corsę zaparkował jak najbliżej sądu, na podwórku za urzędem skarbowym. Zrobił tak, choć mógł zaparkować kilkadziesiąt metrów dalej przy stadionie Chojniczanki, gdzie jest druga strefa płatnego parkowania. Ok. godz. 11, gdy komendant przyjechał do Chojnic, można tam było znaleźć wolne miejsca.

Gdyby komendant zdecydował się na mały spacer, mógł zaparkować też na pl. Jagiellońskim, a za darmo na pl. Emsdetten. Szwil wybrał jednak dziki parking na podwórku za Urzędem Skarbowym. Choć jest tam znak zakazu wjazdu, niezobowiązujący jedynie mieszkańców posesji.

Po interwencji "Pomorskiej" na podwórko wybrał się strażnik miejski. - Potwierdzam, w tym miejscu rzeczywiście nie można parkować - mówi Tadeusz Rudnik, komendant Straży Miejskiej w Chojnicach. - Wyjątkiem jest sytuacja, gdy ktoś ma zgodę właścicieli.

Strażnik za wycieraczkami samochodów zostawił wezwania do stawienia się do siedziby straży. Okazało się, że oprócz komendanta municypalnych z Czerska, postawiło tam auta więcej kierowców. - Wszyscy zostali pouczeni, że nie można tam parkować - mówi Rudnik.

Dlaczego Szwil nie dostał mandatu? Przecież powinien świecić przykładem. - Potraktowaliśmy wszystkich sprawiedliwie - mówi Rudnik. - Nie mogliśmy jednym dać mandatu, a innych wyłącznie pouczyć.

Jak tłumaczył się Szwil? - Powiedział, że przyjechał do sądu na rozprawę - mówi Rudnik. Stwierdził, że spieszył się do sądu na wokandę i miał ze sobą ważne dokumenty.

- Nie mogę chodzić piechotą, miałem ze sobą ważne dokumenty z danymi osobowymi - mówi "Pomorskiej" Szwil. - Wykonywałem czynności służbowe, nie będę ze swojej kieszeni wykładać prywatnych pieniędzy na parking.

Szwil zdradza, że już kiedyś rozmawiał z komendantem Rudnikiem, że trzeba jakoś rozwiązać problem z parkowaniem przy sądzie. - Strażnicy z Chojnic mogą przyjść do sądu piechotą, ja muszę z Czerska przyjechać samochodem - mówi. - Wystąpię do zarządcy drogi, by nasz pojazd był traktowany jak pojazd uprzywilejowany, tak samo jak policyjne wozy.

Zdaniem Szwila zrobienie zdjęcia przez fotoreportera "Pomorskiej" było złośliwością. - Zareagował, bo zobaczył tam samochód straży miejskiej - mówi. - A tam było dwadzieścia aut. Przyjęło się, że tam parkują wszyscy. Gdyby strażnicy z Chojnic chcieli ich karać, mogliby tam spędzać całe dnie, od rana do wieczora.

Komendant mówi, że nie wiedział, że można za darmo zaparkować na pl. Emsdetten. - Następnym razem pojadę tam - zapowiada.



Źródło: Pomorska.pl

bicker5 - 23 Kwiecień 2011, 10:00

:o :facepalm:
spit - 23 Kwiecień 2011, 10:00

Cytat:
Bunt policjantów. Nie wypisują mandatów

Rozszerza się bunt policjantów z oddziałów prewencji. Pierwsi informowaliśmy, że śląscy funkcjonariusze w ramach protestu nie wystawiają mandatów, tylko pouczenia.
Teraz z nieoficjalnych informacji, do których dotarł reporter RMF FM Piotr Glinkowski, wynika, że do pięciuset policjantów z Katowic dołączyli funkcjonariusze z Gdańska, Legnicy i Warszawy.

Według informacji naszego reportera, akcja policjantów, którzy rozpoczęli protest, na razie nie ma charakteru zorganizowanego. W Katowicach jest ona firmowana przez związek zawodowy, w pozostałych trzech miastach to oddolna inicjatywa samych, sfrustrowanych obecną sytuacją, funkcjonariuszy.

Wiadomości o kolejnych oddziałach, które włączyły się do akcji, potwierdził w rozmowie z Piotrem Glinkowskim Roman Wierzbicki, szef Śląskiego Związku Zawodowego Policjantów: Gdańsk, Legnica, Stołeczna - zdecydowali się podejmować działania na własną rękę. Są to informacje uzyskiwane od policjantów, którzy przekazują sobie poglądy. Nie wszędzie są to działania, nad którymi może zapanować związek.

Sama akcja, poprzez którą policjanci z prewencji chcą wywalczyć waloryzację płac i wypłatę pełnego dodatku mundurowego, w całym kraju ma przebiegać tak samo. Funkcjonariusze - zamiast wypisywania mandatów - mają pouczać sprawców wykroczeń. Od początku miesiąca na Śląsku liczba wypisywanych mandatów spadła o blisko 70 procent.

To mieszanie policjantom w głowach

Komenda Główna Policji traktuje na razie problem rozszerzającego się protestu z dystansem. Jej rzecznik Mariusz Sokołowski mówi o mieszaniu policjantom w głowach i wprowadzaniu ich w błąd. Mniejsze dodatki mundurowe dotyczą bowiem tylko tych funkcjonariuszy, którzy są zwolnieni z pełnienia obowiązków służbowych. A zwolniona jest z tego związkowa wierchuszka i ona rzeczywiście dostaje mniej, bo mundurów używa rzadko. Reszta policjantów otrzyma albo tyle samo co w ubiegłym roku - jak prewencja - albo nawet więcej - jak drogówka.

O mandaty KGP się nie martwi, a o statystykach przytaczanych przez związkowców mówi, że na razie są nie do zweryfikowania.

Źródło

tqmeh - 23 Kwiecień 2011, 15:54

Nie do końca z prasy i miejsca już znane, ale spisane razem, jest wszystko z kilometrami:

Cytat:
Lokalizacja kontroli radarowych na terenie powiatów - woj. dolnośląskie

->> KLIK

tqmeh - 24 Kwiecień 2011, 20:10

Cytat:
Wielkanoc na drogach: już 21 osób zginęło

1064 pijanych kierowców zatrzymali policjanci w Wielki Piątek i Wielką Sobotę. Na drogach doszło w tym czasie do 235 wypadków; zginęło w nich 21 osób, a 275 zostało rannych – poinformował w niedzielę Robert Horosz z wydziału prasowego Komendy Głównej Policji.

Dla porównania w analogicznych okresie ubiegłego roku doszło do 182 wypadków drogowych; zginęło 15 osób, a 236 zostało rannych. Policja zatrzymała wówczas 1010 nietrzeźwych kierowców.

W okresie świąt wielkanocnych policjanci, jak co roku, apelują do kierowców o rozwagę i dostosowanie prędkości do warunków na drodze. Zapowiadają też, że nie będzie żadnej pobłażliwości dla tych, którzy wsiądą za kierownicę pod wpływem alkoholu. Horosz przypomniał, że wielu z zatrzymywanych przez policję nietrzeźwych kierowców to ci, którzy pili nie tuż przed jazdą, ale dzień wcześniej wieczorem.

Zgodnie z obowiązującymi przepisami, za tzw. jazdę po użyciu alkoholu – gdy jego zawartość we krwi kierowcy wynosi od 0,2 do 0,5 promila – grozi zakaz prowadzenia pojazdów do trzech lat, do 30 dni aresztu i do 5 tys. zł grzywny; jeśli stężenie alkoholu przekracza 0,5 promila alkoholu kierowcy grozi do 2 lat więzienia, utrata prawa jazdy na 10 lat i do 720 tys. zł grzywny.

Od piątku, na drogach w całym kraju jest więcej policjantów. W sumie nad bezpieczeństwem osób, które na święta wyjeżdżają do swoich bliskich, czuwa ok. 10 tys. funkcjonariuszy. Kontrolują prędkość, z jaką jadą kierowcy, i ich trzeźwość. Sprawdzany jest też stan techniczny aut, czy sposób przewożenia dzieci. Policja apeluje, by dzieci podróżowały w specjalnych fotelikach.



KLIK

Cytat:
Autobus zajechał przed kościół. Bez kierowcy

Autobus miejski bez kierowcy wjechał w Wielką Sobotę wieczorem na parking przed kościołem w Tarnowie w czasie, kiedy odbywała się procesja rezurekcyjna. Nikomu nic się nie stało.
Do zdarzenia doszło o godz. 21.20 w rejonie ul. Wojska Polskiego. Z informacji tarnowskiej policji wynika, że niewłaściwie zabezpieczony miejski autobus wyjechał z zajezdni, przejechał przez pas zieleni, uszkodził barierkę i wjechał na parking przed kościołem.

„Autobus po prostu stoczył się bez kierowcy i uderzył w schody kościoła. Akurat wtedy szła procesja rezurekcyjna wokół kościoła, ale ludzi na schodach nie było” – poinformowano w kancelarii parafii rzymskokatolickiej Chrystusa Dobrego Pasterza przy ul. 16. Pułku Piechoty.


KLIK

Cytat:
Alfa Romeo dachowało pod Wrocławiem. Cztery osoby zostały ranne

Do zdarzenia doszło 24 kwietnia, około godz. 11.30. Poszkodowani zostali odwiezieni do szpitala w Legnicy. - Przyczyną wypadku było najprawdopodobniej zwierzę, które wybiegło tuż pod nadjeżdżający samochód - mówi dyżurny KWP we Wrocławiu.- W zdarzeniu ranne zostały cztery osoby, w tym dwójka dzieci.

Do zdarzenia doszło na 110 kilometrze autostrady A4, ruch w miejscu wypadku odbywa się wahadłowo, lewym pasem jezdni.


KLIK

Powinni ogrodzić tą drogę szybkiego ruchu :!: :!:
Redaktorek chyba spał na geografi 110km pod Wrocławiem :facepalm:

delpiero - 26 Kwiecień 2011, 19:02

Cytat:
Fotoradarów będzie dwa razy więcej

1 lipca wchodzą w życie zmiany dotyczące karania kierowców złapanych przez fotoradar. Do kontroli prędkości użytych zostanie ponad dwa razy więcej urządzeń - pisze Agata Łukaszewicz w "Rzeczpospolitej".

Inspekcja Transportu Drogowego przejmie wystawianie mandatów z fotoradarów. Obecnie ITD przejmuje ponad 1000 masztów i analizuje, gdzie postawić urządzenia.

Fotoradarów obecnie jest ok. 200, plus 80 policyjnych. Jak dowiedziała się "Rzeczpospolita", urządzeń będzie więcej o 300.

Gdyby tego było mało, latem zacznie działać zapowiadany wcześniej odcinkowy system pomiaru prędkości, który znajdzie się na najniebezpieczniejszych fragmentach dróg.
LINK
jojo - 26 Kwiecień 2011, 19:03

delpiero napisał/a:
Cytat:
Policja zatrzymywała dla ankiet. Naczelnik odwołany

(...)

- Dzisiaj już wiadomo, po przeprowadzonej wstępnie kontroli, że zlecenie zostało przesłane przez Autostradę Wielkopolską SA.

(...)

Ankieterzy wraz z policją pracowali od 12 do 14 kwietnia na drodze krajowej nr 92 między Słupcą a Koninem w Wielkopolsce.
LINK

No to oczywiste - przecież że badali ile aut omija bramki, wjeżdżając na A2 (w stronę Poznania) dopiero w Słupcy :grin:

Misial - 26 Kwiecień 2011, 20:24

gazeta.pl/Rzeszów, z dnia: 26.04.2011r napisał/a:
61 pijanych kierowców zatrzymali dzisiaj rano policjanci na podkarpackich drogach w ramach akcji "Trzeźwy poranek".

Na głównych drogach Podkarpacia funkcjonariusze kontrolowali trzeźwość kierowców. Od godz. 4 do godz. 8 skontrolowano ponad 6 tys. kierowców. - Cel tych policyjnych działań był jak zawsze ten sam - troska o bezpieczeństwo użytkowników dróg i eliminowanie z ruchu nietrzeźwych kierowców - informuje Paweł Międlar, rzecznik podkarpackiej policji.

Funkcjonariusze zatrzymali 61 kierowców, którzy pili wcześniej alkohol. U 30 z nich badanie wykazało ponad 0,5 promila w organizmie. - Oni poniosą odpowiedzialność za popełnienie przestępstwa. Pozostali odpowiedzą za wykroczenie. 47 kierowcom policjanci zatrzymali prawo jazdy. Funkcjonariusze ujawnili też jednego kierowcę, który prowadził pojazd mimo sądowego zakazu - dodaje Międlar.

Najwięcej pijanych kierowców zatrzymano w powiecie tarnobrzeskim - 9. W powiecie dębickim sześciu i po pięciu w powiatach leżajskim i rzeszowskim. Według policjantów bilans jest szokujący.

Źródło: Gazeta Wyborcza Rzeszów

tqmeh - 26 Kwiecień 2011, 20:45

delpiero napisał/a:
Policja zatrzymywała dla ankiet. Naczelnik odwołany

Już myślałem, że chodzi o policyjne statystyki, że ktoś wreszcie przejrzał na oczy, że to fikcja... i doczytałem o co chodzi, szkoda...

OJCIEC - 28 Kwiecień 2011, 14:35

Cytat:
Dane z nawigacji TomTom sprzedane policji

Nawigacje samochodowe TomTom zbierają dane na temat czasu przejazdu i wysyłają je na serwery producenta. Okazuje się, że dane te właśnie kupiła duńska policja, która na ich podstawie wybiera miejsca pod fotoradary... Sprytne!

Nawigacje TomTom, GPS i policja


Nawigacje TomTom zbierają dane na temat czasu jazdy głównie po to, aby wiedzieć gdzie tworzą się korki i móc wyznaczyć odpowiedni objazd. Firma przyznała jednak, że dodatkowo sprzedaje te dane miejskim urzędnikom, aby wiedzieli które skrzyżowania wymagają przebudowy z racji korków.

Okazuje się jednak, że zbierane przez kierowców przy pomocy samochodowych GPS-ów dane są również wykorzystywane przez policję. Funkcjonariusze drogówki na ich podstawie widzą, gdzie kierowcy zazwyczaj przekraczają prędkość... i ustawiają tam fotoradary. Na szczęście, jak mówi prezes TomToma, użytkownik jest pytany przy pierwszym uruchomieniu nawigacji, czy chce wysyłać "informacje diagnostyczne", a same dane o prędkości są zbierane anonimowo — więc nie ma mowy o mandatach na podstawie logów z GPS-a ;)

TomTom i policja to gra w kotka i myszkę. Nowe fotoradary zapewne szybko zostaną naniesione na mapy TomToma i kierowcy wrócą do punktu wyjścia... A na marginesie, niech żyje crowdsourcing! Kolejny raz praca, którą "nieświadomie" i "przy okazji" wykonują ludzie, obraca się przeciwko nim (ich prywatności?).

Link

spit - 28 Kwiecień 2011, 22:48

Interia napisał/a:
300 nowych fotoradarów. Niektóre są nieopłacalne

Inspekcja Transportu Drogowego zakończyła przejmowanie od Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad wszystkich 445 masztów do fotoradarów.

Około 100 z nich nie ma i nigdy nie miało podłączenia elektrycznego - poinformował zastępca ITD Mirosław Maksimiuk. "Innymi słowy, nigdy by się nie dało nawet włożyć do niego urządzenia, maszt po prostu stał przy drodze" - mówił Maksimiuk na posiedzeniu sejmowej komisji administracji i spraw wewnętrznych.

31 grudnia 2010 roku weszła w życie nowelizacja Prawa o ruchu drogowym, w myśl której Inspekcja Transportu Drogowego przejęła wszystkie fotoradary od GDDKiA. Na drogach krajowych fotoradary będą mogły być instalowane wyłącznie przez ITD, na wniosek samorządu. Nowe przepisy zakładają również, że z polskich dróg znikną atrapy fotoradarów, a same fotoradary mają być wyraźnie oznakowane i widoczne.
Maksimiuk poinformował, że 576 masztów należących do policji ITD przejmie w okresie od maja do lipca tego roku. "Jednocześnie będzie realizowany przetarg na zakup 300 dodatkowych urządzeń poza tymi, które przejmiemy od policji" - zapowiedział.

Poinformował, że niektóre z ustawionych masztów do fotoradarów zostaną usunięte. "Część z nich została postawiona w miejscu, gdzie nie były potrzebne i nieopłacalne jest ich wykorzystywanie. Wykazała to analiza stanu bezpieczeństwa. Oprócz tego są takie maszty, do których doprowadzenie zasilania będzie wymagało dość poważnej inwestycji, bo do najbliższego miejsca, gdzie znajduje się prąd, są na przykład dwa kilometry" - wyjaśnił Maksimiuk.

Poinformował, że projekt rozporządzenia regulującego warunki lokalizacji przy drogach stacjonarnych urządzeń rejestrujących, sposobu ich oznakowania i dokonywania pomiarów 11 kwietnia został skierowany do uzgodnień międzyresortowych.

Prawa o ruchu drogowym, która zwiększyła limity prędkości na autostradach do 140 km/h i na dwupasmowych drogach ekspresowych do 120 km/h, weszła w życie pod koniec 2010 roku. Wprowadzono do niej zapis, zgodnie z którym przy pomiarze dokonywanym przez fotoradary dopuszczalny błąd kierowcy określono na poziomie 10 km/h.

Nowe przepisy mają być również podstawą do utworzenia systemu automatycznego nadzoru ruchu drogowego, który połączy wszystkie fotoradary w jedną sieć. Ma ona przede wszystkim przyspieszyć procedury związane z przesyłaniem, obróbką, analizą zdjęć i ustalaniem danych piratów drogowych. ITD otrzymała na ten projekt pieniądze z Unii Europejskiej.

Według planów system ma zostać uruchomiony w lipcu 2011 r. Zdjęcia z fotoradarów będą trafiać do centralnego komputera, będzie on połączony z Centralną Ewidencją Pojazdów i Kierowców, aby szybciej ustalać właściciela auta.

Źródło

piotreg - 29 Kwiecień 2011, 12:27

Cytat:
Jechał autostradą mając ponad 2,6 promila

Policjanci z Wrocławia zatrzymali mężczyznę, który jechał samochodem osobowym na autostradzie mając ponad 2,6 promila alkoholu w organizmie. Za prowadzenie pojazdu w stanie nietrzeźwości grozi kara pozbawienia wolności nawet do 2 lat.

Funkcjonariusze Wydziału Ruchu Drogowego Komendy Wojewódzkiej Policji we Wrocławiu otrzymali wczoraj około godz. 20.30 informację, że na autostradzie A-4 prawdopodobnie kierujący samochodem Fiat Brava jest pod wpływem alkoholu. Policjanci ustalili, że auto jedzie od strony Opola. Gdy tylko zauważyli opisany samochód zatrzymali go. W trakcie kontroli okazało się, że od kierującego 47-letniego mężczyzny czuć wyraźną woń alkoholu. Przeprowadzone badanie wykazało u kierowcy ponad 2,6 promila alkoholu w organizmie. Mężczyzna został zatrzymany i przewieziony do izby wytrzeźwień.

Za prowadzenie pojazdu w stanie nietrzeźwości grozi kara pozbawienia wolności nawet do 2 lat.

Link

Cytat:
Chciał przekupić policjantów 1000 zł i meblami na wymiar

1000 złotych i meble na wymiar, miało nakłonić policjantów do odstąpienia od dalszych czynności służbowych, prowadzonych w związku z zatrzymaniem nietrzeźwego kierującego. Tak przynajmniej planował ten kierowca. Poszło jednak nie po jego myśli. Za jazdę w stanie nietrzeźwości i usiłowanie wręczenia łapówki trafił do policyjnego aresztu. Teraz grozi mu kara nawet do 8 lat pozbawienia wolności.

W miniony weekend, tuż po godzinie 2.00 w nocy, wałbrzyscy policjanci Wydziału Prewencji z komendy miejskiej, zatrzymali do kontroli na jednej z ulicy na terenie miasta samochód osobowy, którego kierowcą okazał się 37 - letni mężczyzna. Funkcjonariusze podczas kontroli stwierdzili, że kierowca jest pod mocnym wpływem alkoholu. Przeprowadzone badanie wykazało u niego ponad 2,3 promila alkoholu w organizmie.

Mężczyzna, chcąc uniknąć odpowiedzialności usiłował przekupić policjantów. Zaoferował im gotówkę w kwocie 1000 złotych oraz z racji tego, że był stolarzem nieodpłatne wykonanie mebli na wymiar. Plan jego jednak się nie powiódł. Mężczyzna trafił do policyjnego aresztu. Teraz odpowie on nie tylko za jazdę na „podwójnym gazie”, ale również za usiłowanie wręczenia korzyści majątkowej, za co grozi mu kara nawet do 8 lat pozbawienia wolności.

Link

Cytat:
Kierowca tira z 2 promilami

Kierował tirem załadowanym meblami mając w organizmie ponad 2 promile... Został zatrzymany przez polkowickich policjantów. Tłumaczył, że w Zielonej Górze zrobił sobie przerwę na obiad, do którego wypił dwa piwa. Jego dalsza jazda została przerwana.

2 kwietnia 2011 roku, około godziny 14 dyżurny Komendy Powiatowej Policji w Polkowicach otrzymał zgłoszenie od innego kierowcy o tym, że po krajowej „trójce” jedzie samochód ciężarowy, którego kierowca zjeżdża od lewej do prawej krawędzi jezdni. Na miejsce natychmiast skierowano policjantów, którzy na wysokości Polkowic zauważyli podejrzanego tira. Funkcjonariusze natychmiast zatrzymali kierowcę do kontroli drogowej. Jak się okazało, po badaniu na zawartość alkoholu w wydychanym powietrzu, 46 - latek miał w organizmie ponad 2 promile... W takim stanie kierował ciężarówką, przewożąc na pace meble. Jak tłumaczył policjantom, w Zielonej Górze zrobił sobie przerwę na obiad, do którego wypił dwa piwa... Dalsza jazda kierowcy została udaremniona.

Teraz za kierowanie pojazdem pod wpływem alkoholu grozi kara do 2 lat pozbawienia wolności.

Link

radi - 29 Kwiecień 2011, 15:28

spit napisał/a:
Około 100 z nich nie ma i nigdy nie miało podłączenia elektrycznego - poinformował zastępca ITD Mirosław Maksimiuk. "Innymi słowy, nigdy by się nie dało nawet włożyć do niego urządzenia, maszt po prostu stał przy drodze" - mówił Maksimiuk na posiedzeniu sejmowej komisji administracji i spraw wewnętrznych.

Głośne oklaski dla niewątpliwej kompetencji tego urzędnika i przejawów jego bogatej wiedzy w temacie którym zaczął się już zajmować :good: :cool:

piotreg - 29 Kwiecień 2011, 20:56

:lol:
tqmeh - 30 Kwiecień 2011, 20:03

Cytat:
Fotoradarów w Polsce będzie dwa razy więcej - już w lipcu

Liczba fotoradarów na polskich drogach ma wzrosnąć dwukrotnie - do blisko 600 urządzeń. Takie plany ma Inspekcja Transportu Drogowego, która od 1 lipca przejmuje wystawianie mandatów z fotoradarów.

Inspekcja od kilku miesięcy przygotowuje się do przejęcia wystawiania mandatów za przekroczenia prędkości zarejestrowane przez fotoradary. Do dyspozycji inspektorów jest 280 urządzeń, w tym 80 należących obecnie do policji oraz ponad 1000 masztów, na których można je zainstalować.

Szefowie ITD planują, że w najbliższym czasie zakupionych zostanie kolejnych 300 fotoradarów. Dodatkowo latem, w wybranych miejscach zacznie działać odcinkowy system pomiaru prędkości. To system, który wykorzystując dwa urządzenia, zamontowane na określonym odcinku drogi, oblicza średnią prędkość przejazdu.
Zdjęcia z fotoradarów będą trafiać do systemu komputerowego, który pozwoli na znacznie szybsze wystawianie mandatów.

KLIK

garny - 1 Maj 2011, 21:51

Jakiś przetarg będzie? To przecież do lipca się na 1000% nie zamknie.
phonemaniac - 1 Maj 2011, 22:04

Jaki przetarg ;) Przecież wiadomo, że do masztów Zuradu (tych najwięcej jest przy drogach) nie wstawią urządzeń RAMETU lub Robot-a ;) Będzie pewnie tzw. zakup z wolnej ręki ;)
delpiero - 2 Maj 2011, 07:32

Cytat:
Holenderska policja używa GPS kierowców do ustawiania fotoradarów

Dzięki danym z nawigacji GPS kierowcy mogą omijać korki na drogach. W Holandii wybuchła afera, gdy okazało się, że tych samych danych używa policja, by na kierowców... zastawiać pułapki.

"Fotoradar nie stoi tam, gdzie jest niebezpiecznie (przejście dla pieszych, szkoła itp.), ale tam, gdzie - znając mentalność kierowców - można nałapać najwięcej wykroczeń drogowych" - tak w zeszłym roku o gminie Człuchów pisał w liście czytelnik "Gazety". Holenderska policja, zamiast na znajomości mentalności, postanowiła oprzeć się na nowoczesnych technologiach.

Afera wybuchła w tym tygodniu, gdy jedna z lokalnych gazet ujawniła, że policja w Holandii wykorzystuje dane od TomToma, by sprawdzić, gdzie kierowcy jeżdżą zbyt prędko. I tam ustawiała fotoradary oraz kamery.

- To świetny pomysł na model biznesowy dla TomToma. Powinni zacząć pobierać prowizje od mandatów - żartował jeden z publicystów. Żart nawet nie od rzeczy, bo w środę spółka ostrzegła inwestorów, że zyski mogą być niższe, niż wcześniej prognozowała, głównie ze względu na kiepską sprzedaż systemów nawigacyjnych w USA. W pierwszym kwartale holenderski TomTom, jeden z największych producentów nawigacji samochodowej na świecie, na czysto zarobił 11 mln euro, przy 265 mln euro przychodów.

Firma potraktowała jednak sprawę poważnie - już zapowiedziała, że zmieni licencje w taki sposób, by zabronić tego typu wykorzystywania danych. - Nie przewidzieliśmy takiej sytuacji (...) Nie podoba nam się to, wiemy, że nie podoba się to naszym klientom - tłumaczył się Harold Goddijn, szef TomToma. Spółka wykupiła nawet całostronicowe ogłoszenia w prasie, w których pisze, że "klient jest dla nich najważniejszy". Wyjaśnia też, skąd ma dane o ruchu aut, z których korzysta holenderska policja.

TomTom pobiera je podobnie jak konkurenci z wyprodukowanych przez siebie urządzeń nawigacyjnych (za zgodą kierowcy). W oparciu o takie dane jest np. w stanie na bieżąco informować kierowcę o korkach na drodze. Ostrzega też... przed przenośnymi fotoradarami i kontrolami drogowymi. "Pozwala ci jechać bezpiecznie i bezstresowo, dodatkowo oszczędzając na mandatach" - zachwala TomTom swoją nawigację. Za taką usługę na bieżąco informującą o ruchu TomTom pobiera 50 euro rocznego abonamentu (funkcja dostępna w droższych modelach nawigatorów, a także w smartfonach w sieci Vodafone).

TomTom przyznał, że z jego zbiorczych danych o ruchu korzystają lokalne władze. Głównie po to, by wiedziały dokładnie, gdzie są problemy z korkami czy ze zbytnim natężeniem ruchu. A także po to, by mogły planować budowę nowych dróg czy tworzenie objazdów na czas remontu. - Nikt nie może tych danych powiązać z konkretnym kierowcą. Ani my, ani policja. Ale nie chcemy, by klientów, dzięki którym mamy takie dane, czekała niemiła niespodzianka. Nie chcemy, by myśleli: czy to przypadkiem nie narusza mojej prywatności? - dodaje Goddijn w oficjalnym komentarzu firmy zamieszczonym w serwisie YouTube.
LINK
garny - 2 Maj 2011, 09:15

phonemaniac napisał/a:
Jaki przetarg ;) Przecież wiadomo, że do masztów Zuradu (tych najwięcej jest przy drogach) nie wstawią urządzeń RAMETU lub Robot-a ;) Będzie pewnie tzw. zakup z wolnej ręki ;)

Zdaję sobie z tego sprawę :) Żyjemy w pięknym kraju :)

piotreg - 2 Maj 2011, 11:06

phonemaniac napisał/a:
Jaki przetarg ;) Przecież wiadomo, że do masztów Zuradu (tych najwięcej jest przy drogach) nie wstawią urządzeń RAMETU lub Robot-a ;) Będzie pewnie tzw. zakup z wolnej ręki ;)

Nie :!: Będzie przetarg na dostawę urządzeń typu Fotorapid :D

delpiero - 3 Maj 2011, 17:55

Cytat:
Krowa lepsza niż fotoradar?

Czy krowy mogłyby skutecznie zastąpić fotoradary przy polskich drogach? Okazuje się że tak. Dowód na tę tezę znajdziemy w miejscowości Bogatka pod Gdańskiem.

Od dwóch tygodni kierowcy omijają drogę nr 7 w Przejazdowie. Utrudnienie ma związek z budową wiaduktu. Osoby zmierzające z i do Trójmiasta muszą jechać objazdem od Przejazdowa przez Bogatkę do Koszwał.

Kierowcy po drodze mijają gospodarstwa, w których hoduje się m.in. krowy. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że przed jednym z nich - w miejscowości Bogatka, tuż przy drodze, po której wiedzie objazd - gospodarz ustawił atrapę krowy o naturalnych rozmiarach. Krowa wygląda jakby miała zaraz wejść na jezdnię.

Taki widok sprawia, że kierowcy - w obawie przed zderzeniem - wciskają hamulec. Większość kierujących, którym widok krowy-atrapy z Bogatki nie jest znany, przejeżdża fragment przy gospodarstwie z prędkością ok. 40-50 km/h.

- Zdarzały się sytuacje, że wiele osób robiło sobie nawet zdjęcia przy tej atrapie - opowiada pan Zenon, którego spotkaliśmy w miejscu.

Może drogowcy mogliby wziąć pod uwagę ustawienia atrap krów przy drogach? To oczywiście żart, ale - jak widać - widmo zderzenia z bydłem rogatym lepiej motywuje do zdjęcia nogi z gazu niż fotoradary.

LINK
piotreg - 3 Maj 2011, 19:25

:lol:
tqmeh - 3 Maj 2011, 21:07

:grin:

Cytat:
(...) Mećka, prowadź do naszych

piotreg - 12 Maj 2011, 16:41

Cytat:
Pijany wiózł dwuletnią córkę na motorowerze

Nietrzeźwy 32–letni mężczyzna, jadąc motorowerem z dwuletnią córką stracił panowanie nad pojazdem i uderzył w słup. Szczęśliwie obrażenia dziecka i ojca są niewielkie i powierzchowne. Mężczyzna został zatrzymany. Miał 2 promile alkoholu w organizmie.

Do zdarzenia doszło w niedzielę, około godziny 19.00 w Głogowie, na ulicy Spadzistej. Policjanci, którzy przybyli na miejsce, natychmiast wezwali pogotowie ratunkowe, które zabrało 2 – letnią dziewczynkę do szpitala. Od razu spostrzegli też, że mężczyzna, który przyznawał się do kierowania motorowerem jest nietrzeźwy. Badania potwierdziły, że miał 2 promile alkoholu w organizmie. Policjanci ustali też, że mężczyzna był już karany za kierowanie pojazdem w stanie nietrzeźwym. Funkcjonariusze ustalili, że kierujący jechał ulicą, stracił panowanie nad pojazdem i uderzył najpierw w krawężnik a potem w słup oświetleniowy. Ani on, ani jego córka nie mieli kasków. Nie odnieśli też poważnych obrażeń. Za narażenie na niebezpieczeństwo swojego dziecka, 32 – letniemu głogowianinowi może grozić kara nawet do 5 lat pozbawienia wolności.

Link

:facepalm:

Następny majestro!

Cytat:
Nietrzeźwy kierowca autobusu

Wrocławscy policjanci zatrzymali nietrzeźwego kierowcę autobusu. Mężczyzna miał blisko 1 promil alkoholu w organizmie, w takim stanie przewoził pasażerów na trasie Świdnica-Wrocław. Grożą mu 2 lata więzienia.

5 maja około godziny 16.40 funkcjonariusze WWiI Wrocław otrzymali informację od dyżurnego, że na dworzec PKS we Wrocławiu ma przyjechać autobus marki Mercedes, którego kierowca znajduje się najprawdopodobniej pod wpływem alkoholu. Policjanci zauważyli autobus o tej marce i podanych wcześniej numerach rejestracyjnych, który właśnie wjeżdża na dworzec. Funkcjonariusze zatrzymali pojazd do kontroli. Kierującym okazał się 31-letni mieszkaniec Świdnicy. Funkcjonariusze podczas kontroli wyczuli od niego wyraźną woń alkoholu. W związku z tym mężczyzna został poddany badaniu, które wykazało blisko 1 promil alkoholu w jego organizmie. Jak ustalili policjanci, mężczyzna przewoził osoby na trasie ze Świdnicy do Wrocławia. Został zatrzymany w policyjnym areszcie. Podczas kontroli okazało się również, że pojazd nie ma także aktualnego ubezpieczenia OC.

Za kierowanie pojazdem będąc w stanie nietrzeźwości podejrzanemu grozi kara pozbawienia wolności do lat 2.

Link

woju13 - 15 Maj 2011, 18:36

Cytat:
Sandomierz: 18-latek zadźgany nożem, dwie dziewczyny ciężko ranne!

18-letni chłopak zginął od ciosów nożem, dwie dziewczyny zostały poranione tak, że walczą o życie. 21-latek podejrzewany o atak także trafił do szpitala. Policjanci mówią, że prawdopodobnie po tragicznym zajściu chciał odebrać sobie życie.

Makabryczne wydarzenia rozegrały się w gorące sobotnie popołudnie na sandomierskich błoniach. Po godzinie 17 przy ulicy Żwirki i Wigury przechodzień zauważył zakrwawionego mężczyznę. Wezwał pomoc. Dyżurna pogotowia przekazała policjantom sygnał, że karetka zabiera do szpitala młodego człowieka z poderżniętym gardłem i poranionymi przedramionami.

- Potem zaczęły docierać informacje o kolejnych rannych osobach. Te sygnały i to co opowiadał zakrwawiony 21-latek, zaczynało się składać w makabryczną układankę – opowiadają policjanci.

Wezwane zostały kolejne karetki. Na sandomierskich błoniach znaleziono ciało 18-letniego chłopaka i dwie ciężko poranione dziewczyny. Policjanci zaczęli odtwarzać wydarzenia popołudnia. Mówią, że zaczęło się od spotkania przy ognisku i nalewce. Siedzieli tu 18-latek i dwie dziewczyny – 17- i 18-letnia.

- W pewnym momencie pojawił się 21-latek. Mężczyzna, z którym jedna z dziewczyn ma ośmiomiesięczne dziecko i z którym kilka dni wcześniej się rozstała. Doszło do awantury – opowiada Zbigniew Kotarski, komendant powiatowy policji w Sandomierzu.

Długowłosy 21-latek miał ze sobą nóż z wymiennymi ostrzami, który - jak twierdził - kupił w sklepie z pamiątkami. Z wstępnych ustaleń policjantów wynika, że w rękojeści osadzone był najdłuższe z ostrzy znajdujących się zestawie. Miało kilkanaście centymetrów.

18-latek został kilkakrotnie ugodzony nożem w tors, brzuch i ręce. Poranione zostały też obie nastolatki. Jak wyliczali policjanci, jedna dostała ciosy w klatkę piersiową, brzuch i ramiona, druga w klatkę piersiową i plecy. Miała także ranę na policzku.

21-latek uciekł z miejsca krwawego dramatu i – jak wynika z ustaleń policjantów – chciał nożem odebrać sobie życie. To po tym zakrwawionego zauważył przechodzień. Stan, w jakim były 17- i 18-latka, zagrażał ich życiu. W sobotni wieczór obie przeszły operacje. 21-latka w szpitalu pilnują policjanci. Pobrano mu krew do przebadania na zawartość alkoholu i narkotyków.

echodnia.eu

:cry:

phonemaniac - 16 Maj 2011, 07:42

Cytat:
Jedziesz ciężarówką po "siódemce"? Płacz i płać

Trzeba będzie płacić za odcinek drogi ekspresowej numer 7 w naszym regionie. Specjalne bramki wyłapią jadące samochody, szybko zidentyfikują gabaryty auta i sprawdzą, czy zapłacono za przejazd. Jak to działa?

Na naszej siódemce płatny będzie odcinek od Jedlińska w kierunku stolicy. Roboty nad zamontowaniem tak zwanych bramownic już się rozpoczęły. Będą wyglądały jak bramki piłkarskie nad jezdnią.

JAK TO BĘDZIE DZIAŁAŁO?

Właściciele samochodów o masie całkowitej powyżej 3,5 tony lub właściciele firm spedycyjnych muszą wykupić specjalne urządzenie, viaBox. Ich dystrybucja już się rozpoczęła, w punktach granicznych lub obsługi klienta. Do małego pudełeczka zostaną wprowadzone dane dotyczące samochodu: numer rejestracyjny (jedno urządzenie będzie przypisane do jednego samochodu), właściciel pojazdu i emisja spalin silnika pojazdu. To ostatnie jest bardzo ważne, bo od tego będzie zależeć stawka przejazdu przez drogi. Na przykład, samochody z silnikami emisji spalin w normie EURO 5 będą miały niższą stawkę od tych z emisją EURO 4, 3 i 2. viaBox trzeba będzie zamontować za przednią szybą samochodu. Kaucja za jedno takie urządzenie wynosi 120 złotych.

Właściciele pojazdów otrzymają specjalne karty, poprzez które będą mogli doładowywać swoje "konto" przejazdu przez autostrady i drogi ekspresowe oraz krajowe.

- Systemem elektronicznego poboru opłat drogowych zostaną objęte samochody o masie powyżej 3,5 tony. Bramownice kontrolne mają działać na zasadzie fotoradarów. Mają możliwość rozpoznawania gabarytów samochodów. Jeśli nie będzie potwierdzenia z viaBoksu, zostanie naliczona kara na właściciela numeru rejestracyjnego pojazdu – powiedziała Małgorzata Tarnowska, rzecznik Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad w Warszawie.

Przedsiębiorcy i właściciele samochodów objętych system, coraz powszechniej zwanym e-mytem, nie są zadowoleni.

- Zdecydowanie wzrosną koszty przejazdów w stosunku do tego co jest teraz. Sądzę, że przynajmniej o jakieś 30-40 procent – usłyszeliśmy od Stanisława Kozika, właściciela firmy transportowej w Radomiu. – Do tej pory wykupywaliśmy winietki, na wszystkie drogi. Teraz trzeba będzie płacić za przejechany kilometr.

Stanisław Kozik posiada około 20 samochodów o masie powyżej 12 ton. Teraz, za jedną winietkę dobową na samochód płaci 43 złote, za roczną, były sprzedawane do końca zeszłego roku, 3,3 tysiąca złotych. Samochody mogą się poruszać po wszystkich drogach. Jak wyliczyli znawcy, przejazd 1 kilometra w systemie winietowym wynosi około 8 groszy. Wyliczono to dzieląc roczny koszt winiety przez średni kilometraż.

Teraz, za viaBox musi zapłacić 120 złotych. No i przejazd za kilometry: przy normie emisji spalin EURO 5 na przykład do Warszawy 20 złotych, Krakowa 40 złotych, a do Gdańska 90 złotych.

PŁAĆ I PŁACZ

Czy będzie się opłacało wybierać inne drogi, żeby zmniejszyć koszty działalności?
- To byłoby pozorne obniżenie kosztów – uważa Stanisław Kozik. – Wybierając objazdy, należy się liczyć z nadrabianiem kilometrów, a to się wiąże z dłuższym czasem przejazdu, do tego drogami gorszej kategorii.

Transportowcy mają jeszcze nadzieję, że system nie zacznie działać od razu.
- Taki sam system w Niemczech wdrożono ze znacznym opóźnieniem. Nie wiadomo więc, czy i u nas nie będzie to samo – dodał nasz rozmówca.

LINK

delpiero - 16 Maj 2011, 12:38

Cytat:
NIK: Połowa dróg do zamknięcia, przyzwoitych jest 0,5 procenta

Połowę polskich dróg należałoby zamknąć z powodu stanu technicznego. Właśnie on, obok słabego wyszkolenia kierowców, powoduje to, że w Polsce w wypadkach drogowych ginie dwa razy więcej ludzi niż przeciętnie w Unii Europejskiej - wynika z raportu Najwyższej Izby Kontroli.

Najwyższa Izba Kontroli podkreśla, że w Polsce większość dróg krajowych nie ma dwóch oddzielnych jezdni w przeciwnych kierunkach. "Konieczność bezpośredniego mijania pojazdów nadjeżdżających z przeciwka stwarza ryzyko najgroźniejszych wypadków" - wskazuje NIK.

Według Izby liczba ofiar śmiertelnych wciąż utrzymuje się w Polsce na wysokim poziomie: w 100 wypadkach ginie średnio 11 osób, podczas gdy średnio w UE pięć. W opinii NIK poprawa bezpieczeństwa na drogach jest zbyt wolna.

Połowa dróg do zamknięcia

W swoim raporcie NIK wskazała, że polskie drogi są niebezpieczne ze względu na "zły stan techniczny jezdni (niewystarczający poziom bezpieczeństwa stwierdzono nawet na niektórych odcinkach autostrad), nieskuteczny system szkolenia i egzaminowania kandydatów na kierowców, zły stan techniczny pojazdów oraz wadliwą organizację ruchu drogowego".

Podczas kontroli stwierdzono, że "na co drugim kilometrze dróg publicznych powstały koleiny powyżej 2 cm głębokości, na co czwartym - powyżej 3 cm". NIK podkreśla, że w krajach UE takie jezdnie - ze względu na bezpieczeństwo kierowców - wyłączane są z użytkowania. "W Polsce spowodowałoby to jednak zamknięcie niemal połowy dróg. Dlatego drogi uszkodzone przez koleiny klasyfikowane są jako znajdujące się w złym stanie technicznym i jedynie ogranicza się na nich prędkość. Dodatkowo zły system opłat za korzystanie z autostrad przez samochody ciężarowe generuje ruch TIR-ów na pozostałych drogach, które w konsekwencji są rozjeżdżane" - napisano w raporcie.

NIK zauważa, że w Polsce brakuje rozwiązań sprzyjających budowie dróg wysokiej klasy - autostrad i dróg ekspresowych. "W konsekwencji udział dróg wysokiej klasy w całej sieci dróg publicznych wynosił na koniec 2009 r. zaledwie ok. 0,5 proc., z czego 0,31 proc. przypadało na autostrady (849 km), pozostałe 0,19 proc. na drogi ekspresowe (521 km). W dodatku autostrady i drogi ekspresowe nie tworzą zwartych ciągów; nadal składają się z pojedynczych, niepołączonych ze sobą odcinków" - podano w dokumencie.

Kursy nie uczą bezpiecznie jeździć

Według NIK kursy na prawo jazdy nadal "nie zapewniają odpowiedniego przygotowania do kierowania pojazdem". Niewystarczająca jest zarówno przekazywana wiedza, jak i zdobywane umiejętności. NIK zwraca uwagę, że w konsekwencji alarmująco niski jest poziom zdawalności egzaminów.

"W latach 2009-2010 nie brakowało ośrodków, w których egzamin praktyczny za pierwszym podejściem zdawało tylko 25 proc. kursantów. W całej Polsce średnia zdających za pierwszym razem nie przekroczyła nigdzie 50 proc. (najbliżej tego progu była Warszawa, gdzie średnia wyniosła 48 proc.). Okazuje się jednak, że nawet przebrnięcie przez egzamin nie gwarantuje w Polsce wystarczających umiejętności do bezpiecznego kierowania pojazdem. Z danych Komendy Głównej Policji wynika, że aż 35 proc. wypadków powodują osoby tuż po uzyskaniu prawa jazdy" - wynika z raportu.

Zarządcy dróg nie dbają o bezpieczeństwo

Ponadto NIK stwierdziła, że zarządcy dróg "lekceważą swoje obowiązki: co czwarty nie sprawdza zgodności rozmieszczenia znaków, świateł i wysepek dla pieszych z projektem; ponad 1/3 nie przeprowadza obowiązkowych kontroli organizacji ruchu; 37,5 proc. nie prowadzi w ogóle analiz dotyczących bezpieczeństwa".

Jako przykład braku wyobraźni i odpowiedzialności podano Wydział Gospodarki Komunalnej w Toruniu, który "otworzył np. dla ruchu wyremontowany odcinek ulicy Tarnowskiej, chociaż na środku jezdni pozostawiono słupy energetyczne bez jakiegokolwiek zabezpieczenia i oznakowania".

Wyniki kontroli NIK dotyczą lat 2000 - 2010.
LINK
piotreg - 18 Maj 2011, 08:48

Cytat:
Wypadek w Nietoperku - zginął 15-latek

15-latek, który zginął na drodze krajowej nr 3 w Nietoperku (woj. lubuskie) został potrącony przez policyjnego fiata ducato. Jechało nim dwóch funkcjonariuszy na służbie - poinformowała Dorota Dąbrowska z lubuskiej policji.

Do wypadku doszło we wtorek po godzinie 7 rano. Na razie policja nie podaje dokładnych okoliczności zdarzenia oraz czy do potrącenia doszło na przejściu dla pieszych. Nie wiadomo także, czy nieoznakowany samochód policji jechał z przepisową prędkością.

- Na miejscu trwają oględziny pod nadzorem prokuratura, są przesłuchiwani świadkowie wypadku. Rodzinie chłopca zapewniono pomoc psychologa policyjnego. Prawdopodobnie nastolatek zginął w drodze do szkoły - powiedziała Dąbrowska.

Jak dodała, od policjantów zostanie pobrana krew do badania; niebawem zostaną przesłuchani. Za kierowcą fiata siedział 40-letni funkcjonariusz, który pracuje w Komendzie Powiatowej w Międzyrzeczu.

Po wypadku w pobliżu Nietoperka tworzyły się długie korki. Ruch odbywał się objazdem drogą gruntową znajdująca się w tej miejscowości. Trasa została już odblokowana.

Link

wksek - 18 Maj 2011, 09:48

Ten Nietoperek to o tyle ciężkie miejsce, bo droga kręta w lesie, chociaż leci tam krajówka. Nie przypominam sobie tam jakiegokolwiek chodnika, ani pobocza wyłączonego z ruchu. Do tego 4 budynki na krzyż i koniec miejscowości.
delpiero - 18 Maj 2011, 16:58

Cytat:
Samochód wjechał w policjantów na motocyklach

Dwóch policjantów na motocyklach zostało rannych, po tym jak w podwarszawskiej miejscowości Dębe Wielkie wjechał w nich samochód osobowy. Obaj trafili do szpitala.

Policjanci jechali na patrol z Warszawy do Grodziska Mazowieckiego. Jak wstępnie ustalono, w miejscowości Dębe Wielkie wyjechał wprost na nich, z drogi podporządkowanej, ford fiesta.

Według nieoficjalnych informacji, stan policjantów jest poważny - jeden z nich był nieprzytomny gdy zabierano go do szpitala. Obaj funkcjonariusze mają ok. 30 lat. Jeden służy w policji od dziewięciu, drugi od sześciu lat.
LINK
piotreg - 18 Maj 2011, 19:11

:shock:
delpiero - 18 Maj 2011, 22:45

Cytat:
Większe uprawnienia strażaków. Mogą karać mandatami

Nawet 500 zł zapłaci kierowca, który zostawi auto na drodze pożarowej. Właśnie weszły w życie przepisy dające strażakom prawo do nakładania mandatów za łamanie przepisów przeciwpożarowych.

Oprócz policji i straży miejskiej kolejne służby otrzymały uprawnienia do nakładania mandatów. Do tej pory było tak, że jeśli ktoś zastawił samochód na drodze pożarowej, to wzywano policję lub straż miejską.

Tylko funkcjonariusze tych służba mogli wyciągnąć konsekwencje wobec właścicieli pojazdów. - Czasami strażacy sami musieli przenieść auto, które uniemożliwiało dotarcie do pożaru - mówi Piotr Skrzypiński, rzecznik prasowy komendanta państwowej Straży Pożarnej w Koszalinie.

Nowe prawo ułatwi pracę strażaków głównie w miastach. - Na osiedlach kierowcy parkują przed samymi klatkami schodowymi. Nikt nie zwraca uwagi, że często są to jednocześnie drogi pożarowe - podkreśla Skrzypiński.

Teraz jeśli strażacy napotkają na swojej drodze taki pojazd, to jego właściciel zostanie przez nich ukarany mandatem w wysokości od 20 zł do 500 zł. - Zobaczymy, jak sprawdzi się to w praktyce. Problemem może być na przykład szybkie ustalenie, do kogo należy auto.

W czasie akcji nie ma czasu na szukanie właściciela. Zagradzający drogę pojazd strażacy przesuną. Ale nie wykluczam, że po akcji zostanie wystawiony mandat. Dla nas w pierwszej kolejności ważne jest życie ratowanej osoby i jej dobytek - podkreśla rzecznik koszalińskich strażaków.

Według nowych przepisów nie wszyscy strażacy mogą wystawiać mandaty. Taką możliwość mają jedynie ci, którzy zostaną do tego upoważnieni przez komendantów swoich placówek i mają odpowiednie kwalifikacje. Strażak nakładający grzywnę musi poinformować nas o jej wysokości oraz o tym, za co ją dostajemy. Musi nam również powiedzieć, że mamy prawo odmowy przyjęcia mandatu.

- Kierowca usłyszy też, że jeśli odmówi przyjęcia kary, to skierujemy sprawę do sądu - tłumaczy Skrzypiński. W takiej sytuacji o naszej winie bądź niewinności zdecyduje sędzia. W przypadku niekorzystnego wyroku kara może zostać przez niego podniesiona, a dodatkowo zostaniemy obciążeni kosztami postępowania.
LINK
jojo - 18 Maj 2011, 23:13

Ale bzdura... :facepalm:
Ja zaproponowałbym jeszcze nadanie strażakom uprawnień do zatrzymywania pojazdów i wystawiania mandatów za brak zalegalizowanej gaśnicy :grin:

piotreg - 19 Maj 2011, 07:24

Jestem tego samego zdania. Zaraz znajdzie się jakiś Chuck Norris w strażackim hełmie i zacznie szukać przygód :!: Ktoś im zastawił dojazd - wezwać <R> / <SM> - oni otoczą taki pojazd odpowiednią opieką, a strażak niech się zajmie ratowaniem ludzkiego życia :!:
delpiero - 21 Maj 2011, 09:44

Cytat:
Fotoradary ratują życie

Przewiduje się, że do 2020 r. wypadki samochodowe awansują z dziewiątej na trzecią pozycję na liście przyczyn śmierci ludzi. Jak nie dopuścić do tego, by ziścił się tak pesymistyczny scenariusz? Jednym ze sposobów może być umiejętne korzystanie z fotoradarów. Jak pokazują australijskie badania, urządzenia te mogą obniżyć liczbę wypadków nawet o 35 proc.


Fotoradar to jedno z najbardziej znienawidzonych przez kierowców urządzeń. Według Australijczyków nie powinno tak być, ponieważ fotoradary skutecznie poprawiają bezpieczeństwo na drogach. Muszą być jednak odpowiednio użyte. Naukowcy z Antypodów badali statystykę wypadków na drogach przed zamontowaniem w ich przebiegu fotoradarów i po nim. By zyskać dodatkowy punkt odniesienia, sprawdzali sytuację na drogach o porównywalnych parametrach i popularności, na których nie zamontowano fotoradarów.

Obserwacje pokazały, że w okolicach dobrze oznaczonych i widocznych fotoradarów częstotliwość zdarzeń drogowych zmalała, w zależności od drogi, o 8 do 49 proc. Jednocześnie o 9-50 proc. spadła liczba wypadków, w których byli ranni, a o 11-44 proc. częstotliwość wypadków, których uczestnicy zostali ciężko ranni lub ponieśli śmierć. Nawet w większej odległości od ustawionego fotoradaru liczba takich wypadków zmalała o 9-35 proc.

Już od lipca w Polsce funkcjonować zacznie 300 nowych fotoradarów, obecnie policja używa 280 takich urządzeń. Mają pojawić się także fotoradary, które będą wykonywać zdjęcia z tyłu pojazdu. Oznacza to, że mandaty otrzymają także kierowcy, którzy przyspieszą po minięciu masztu urządzenia. Czy oznacza to, że nasze drogi wreszcie będą bezpieczne? Niestety, nie. Na zmniejszenie liczby wypadków wpływa nie tylko obniżenie limitów prędkości, ale przede wszystkim inwestycje w bezpieczną infrastrukturę drogową i odpowiednie szkolenie przyszłych kierowców.
LINK
delpiero - 25 Maj 2011, 08:39

Cytat:
Fotoradary są, nie ma przepisów. Zdjęcia prosto do sądu?

Fotoradar zrobił zdjęcie, a sprawa zamiast skończyć się mandatem, od razu ląduje w sądzie - tak może być już wkrótce.

Od lipca obsługą fotoradarów w Polsce zajmie się Inspekcja Transportu Drogowego. Problem w tym, że instytucji tej brakuje przepisów wykonawczych. Jeśli resort infrastruktury nie wyda stosowanego rozporządzenia o wystawianiu mandatów przez Inspekcję, to wszystkie zdjęcia będą trafiały prosto do sądów grodzkich.

Do tej port Inspekcja Transportu Drogowego przejęła co prawda już większość masztów od Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad, ale wciąż nie otrzymała od policji wszystkich urządzeń do robienia zdjęć. Gdy fotoradary zaczną działać, sprawa rozporządzenia stanie się pilna.

A urzędnikom najwyraźniej się nie śpieszy. Resort Cezarego Grabarczyka zapewnia, co prawda, że robi wszystko, by przepis był gotowy na czas, ale samymi deklaracjami sprawy nie uda się załatwić.

Może się więc okazać, że automatyczny system, który sam będzie obrabiał zdjęcia, odczytywał numer rejestracyjny i ustalał właściciela auta nie będzie mógł działać, bo i tak mandat nie będzie wystawiany.

Taki scenariusz oznaczałby rychły paraliż sądów grodzkich.
LINK

Cytat:
Wideorejestrator do karania za… głośne wydechy

Problem nadmiernie hałasujących wydechów jest znany na całym świecie. Szczególnie dużo kontrowersji budzi wśród motocyklistów.

Użytkownicy jednośladów twierdzą, że głośny zwiększa bezpieczeństwo – sprawia, że inni użytkownicy dróg są w stanie usłyszeć motocykl znacznie szybciej niż go zobaczą. Z kolei posiadacze sportowych samochodów wychodzą z założenia, że rasowe auto powinno nie tylko szybko jeździć, ale również musi dobrze brzmieć.

Głośne wydechy potrafią być jednak dokuczliwe – szczególnie w nocy. Nadmierna emisja hałasu nie jest również zgodna z prawem. O nałożenie mandatu na użytkownika pojazdu, który nie spełnia norm, nie jest jednak łatwo.

Proste, a zarazem skuteczne rozwiązanie opracowała kanadyjska firma Street Noise Reduction Systems Ltd. W skład Noise Snare wchodzi kamera, mikrofon oraz komputer, który w formie wideo zapisuje obraz pojazdu, natężenie emitowanego hałasu oraz miejsce i czas wykonania pomiaru. W zapisie są oczywiście również widoczne numery rejestracyjne pojazdu, co umożliwia nałożenie mandatu na użytkownika zbyt głośnego auta lub motocykla.

Street Noise Reduction Systems Ltd. zapewnia, że pomiar może być prowadzony nawet na ulicach z kilkoma pasami ruchu, natomiast Noise Snare można zamontować wewnątrz samochodu i prowadzić pomiary podczas jazdy lub na postoju.

Firma Street Noise Reduction Systems Ltd. obliczyła, że nadmiernie hałasuje 3,6 proc. pojazdów. Oznacza to, że na najbardziej zatłoczonych ulicach Kanady wciągu godziny można nałożyć ponad tysiąc mandatów!
LINK
Misial - 25 Maj 2011, 15:00

Cytat:
Bydgoscy policjanci zatrzymali kierowcę bez prawa jazdy po tym, jak jechał prawie 140km/h na dopuszczalnej "czterdziestce". Za popełnione wykroczenia mężczyzna odpowie przed sądem, grozi mu do 5000 złotych grzywny.

Policjanci z Wydziału Ruchu Drogowego komendy miejskiej w Bydgoszczy zatrzymali "pirata" drogowego. Funkcjonariusze pełnili służbę radiowozem nieoznakowanym wyposażonym w wideorejestrator. Na drodze wojewódzkiej nr 551 pomiędzy miejscowościami Nowy Dwór a Dąbrowa Chełmińska mundurowych wyprzedziło jadące z dużą prędkością bmw. Na odcinku drogi, gdzie obowiązuje ograniczenie do 40km/h, pomiar prędkości rozpędzonego samochodu pokazał wynik 136km/h.

Policjanci po krótkim pościgu zatrzymali brawurowego kierowcę. Podczas kontroli okazało się, że 27-letni mieszkaniec gminy Dąbrowa Chełmińska nie po raz pierwszy dopuścił się takiego wyczynu. Mężczyzna już kilka razy wcześniej był karany za przekroczenie prędkości oraz kierowanie pojazdem bez wymaganych uprawnień. Tym razem za popełnione wykroczenia odpowie przed sądem, kierowcy grozi grzywna do 5000 złotych



Źródło: Gazeta pomorska

PieTrzaK - 27 Maj 2011, 10:55

Sam nie wiem czy nie do humoru się to nadaje...

Cytat:
100 tysięcy w błoto! Nowoczesny sprzęt bezużyteczny

Policja kupiła dla drogówki supernowoczesne ambulanse. Na dachu mają specjalne reflektory, które idealnie oświetliłyby w nocy miejsce wypadku.

Ale nie można ich używać - ubolewa "Gazeta Wyborcza".

Każdy z 64 nowoczesnych pojazdów kosztował ponad 100 tys. zł. Są znakomicie wyposażone, niczym ruchome biura. Mają swoje zasilanie.

Aby lepiej oświetlić miejsce wypadku mają na dachu specjalne, regulowane reflektory.
Niestety policjanci nie mogą wchodzić na górę, aby je odpowiednio ustawić. Zabronili im tego ich zwierzchnicy.

Zgodnie z przepisami BHP, aby pracować na wysokości ponad 3 m, a tyle wynosi wysokość wspomnianego oświetlenia, konieczne są uprzednie, specjalistyczne lekarskie badania wysokościowe - informuje "Gazeta Wyborcza".

Źródło: LINK

:lol:

piotreg - 27 Maj 2011, 12:50

Absurd roku :?: :o
OJCIEC - 27 Maj 2011, 12:57

:facepalm:
piotreg - 27 Maj 2011, 13:18

Dura lex, sed lex :D
garny - 27 Maj 2011, 17:31

Cytat:
Kontrowersje: fotoradar i przenośny... znak drogowy

- To was na pewno zainteresuje. Byłem świadkiem, jak nasi dzielni strażnicy gminni w Manowie wykombinowali sobie przenośny znak pomiaru prędkości - opowiada nasz Czytelnik...

Zdjęcia przesłane przez Czytelnika mówią wszystko - strażnicy gminni z Manowa, by spełnić wymogi przepisów prawnych i móc używać przenośnego fotoradaru, kupili sobie dodatkowo specjalny znak drogowy. Też przenośny. I wkopali go do ziemi na kilka godzin obok drogi krajowej Koszalin - Poznań.

Oddajmy jeszcze głos naszemu informatorowi: - Strażnicy ustawili swój przenośny znak na moście w Mostowie. Następnie niedaleko od niego zamontowali skrzynkę i rozpoczęli sesję zdjęciową. Po paru godzinach drzemki zwinęli skrzynkę. I wykopali z ziemi znak. Załadowali to do samochodu i odjechali.

Nie mam nic do nich, jeśli chodzi o dbanie o porządek czy bezpieczeństwo. Ale to, co wyprawiają w Mostowie, to jawne łamanie prawa. Nie znalazłem nigdzie przepisów, że taki znak można dowolnie sobie ustawiać tam, gdzie się chce. Jak mi wiadomo, są to znaki ustawiane na stałe, w uzgodnieniu z wydziałem ruchu – oburza się Czytelnik.

By udokumentować proceder manowskich strażników, też zrobił im serię zdjęć. Na wszelki wypadek z ukrycia. – Na zdjęciach widać wyraźnie jak jest ustawiany znak, potem "śmietniczek" robiący zdjęcia, a następnie demontaż znaku – opisuje.

W Koszalinie też mają przenośny fotoradar. Ale już przenośnego znaku nie wymyślili. – Według opinii, którą otrzymaliśmy z Ministerstwa Infrastruktury i Komendy Wojewódzkiej Policji w Szczecinie, muszą być spełnione dwa warunki, by można było korzystać z takiego fotoradaru – mówi Waldemar Kuźmiński, zastępca komendanta Straży Miejskiej w Koszalinie.

– Musi być zgoda na ustawienie fotoradaru w danym miejscu i musi być znak informujący, że jest prowadzony pomiar prędkości. My czekamy więc na zgody zarządców dróg na ustawienie tych znaków i dopiero wtedy będziemy korzystać z fotoradaru – wytłumaczył. Dodał, że pomiary prędkości w Koszalinie będą prowadzone m.in. na ul. Władysława IV, Jana Pawła II i Połczyńskiej.

Co z przenośnym znakiem? Strażnicy z Manowa zapewniają, że mają wszelkie zgody na korzystanie z fotoradaru i mogą korzystać także z przenośnego znaku. Czy aby na pewno? – Okazuje się, że rzeczywiście mogą – odpowiada podinspektor Grzegorz Sudakow, naczelnik ruchu drogowego Komendy Wojewódzkiej Policji w Szczecinie.

– Powiem więcej, jest nawet wymóg, by znak obowiązywał tylko i wyłącznie, gdy działa fotoradar. Po jego usunięciu należy też usunąć znak lub przynajmniej go zakryć. Sprawę znam, bo sam opiniowałem ją pozytywnie – dodaje. Montowanie znaku a potem jego rozmontowywanie to normalne? – Przenośny znak jest dozwolony – potwierdza policjant.

ŹRÓDŁO

PieTrzaK - 29 Maj 2011, 13:32

Cytat:
W niedzielny ranek w miejscowości Biała w województwie lubelskim zderzyły się dwa samochody.

Dziewięć osób trafiło do szpitala. Sprawca wypadku był pijany. Kierował niezarejestrowanym autem. Jak się okazało pojazd po prostu... zabrał ze złomowiska.
Do wypadku doszło około godz. 4 nad ranem. W audi B4, skręcające z drogi na posesję w miejscowości Biała, niedaleko Radzynia Podlaskiego, uderzył nadjeżdżający z tyłu inny samochód audi - A6 prowadzony przez 33-letniego Sławomira S.

Ranni w szpitalu, kierowca w areszcie

Do szpitala przewieziono siedem osób jadących w audi A6 oraz małżeństwo z drugiego samochodu. - Według wstępnych ustaleń obrażenia osób poszkodowanych nie są poważne - powiedział Andrzej Fijołek z zespołu prasowego Komendy Wojewódzkiej Policji w Lublinie.

Badanie alkomatem Sławomira S. wykazało, że miał on 1,2 promila alkoholu w organizmie. Samochód, którym jechał pochodził ze złomowiska, które prowadzi ten mężczyzna.

Auto oczywiście nie było zarejestrowane, przykręcono do niego tablice rejestracyjne z innego pojazdu. - Sławomir S. został zatrzymany. Ma on już orzeczony trzy razy zakaz prowadzenia samochodu za jazdę po pijanemu - dodał Fijołek.

Co za idiota.... :facepalm:

Źródło: LINK

Qbek - 29 Maj 2011, 18:07

Gdyby karą za jazdę z promilami była kwota np. 100.000 PLN, niewielu pijanych debili by się odważyło jeździć, mając w perspektywie na karku komornika sądowego.
tqmeh - 29 Maj 2011, 20:05

Nie zgodzę się z Tobą - facet ma rodzinę, pracuje na stałe, dorywczo lub wcale i kto za to zapłaci? My wszyscy, on jest niewypłacalny, idzie do paki, a dzieciaki do bidula...

Tak jak było za "komuny": kamieniołom i do kilofa, Ci którym to wisi i tak się nie przejmą, ale Ci bardziej rozumni zastanowiliby się 2 razy...

spit - 2 Czerwiec 2011, 20:18

Interia napisał/a:
Do policji? Będą brać wszystkich, bez matury i z wyrokiem!

Dlaczego milicjanci nie jedzą ogórków konserwowych? Bo im się głowy w słoikach nie mieszczą. A dlaczego chodzą parami? Jeden umie czytać, a drugi pisać...

Policjant powinien cieszyć się zasłużonym szacunkiem. Kawały, które bawiły do łez w czasach PRL, jak setki im podobnych, zrodziły się z mocno odbiegającej od przeciętnej inteligencji wielu ówczesnych funkcjonariuszy. Wówczas milicjant nie miał za wiele myśleć, miał bezkrytycznie wykonywać rozkazy. Nic dziwnego, że klasyki przeszły fragmenty sporządzanych wówczas przez stróżów prawa raportów. Można się z nich dowiedzieć m.in. o "śmiertelnych zgonach" czy "przyrządach płciowych".

Trzeba jednak uczciwie zaznaczyć, że większość krążących w społeczeństwie anegdot dotyczy czasów słusznie minionych. Obecnie, by zasilić szeregi policji trzeba się pochwalić m.in. średnim wykształceniem oraz nieposzlakowaną opinią. Drogę do służby zamyka np. popełnienie przez kandydata wykroczenia. Wkrótce może się to jednak zmienić...

Mimo przywilejów emerytalnych młodzi ludzie coraz rzadziej decydują się na służbę w policji. Nie ma się jednak, czemu dziwić - policjant wykazywać się musi dużą odpornością na stres, poziom wynagrodzeń trudno nazwać zadowalającym. Atrakcyjna jest szybka emerytura, ale nawet i to ma się zmienić. Z tego powodu w wielu jednostkach, po prostu, brakuje ludzi.

By uzupełnić braki kadrowe, opracowano projekt zmian w ustawie o policji. Co z niego wynika?

Autorzy projektu, którym zajmuje się obecnie sejmowa komisja administracji i spraw wewnętrznych, uznali, że przerywanie postępowania kwalifikacyjnego z uwagi na fakt, że kandydat do służby został wcześniej skazany za popełnienie wykroczenia jest "zbyt rygorystyczne". Projekt zakłada więc, że do policji nie będą mogły kandydować jedynie te osoby, które w przeszłości skazane zostały za przestępstwo.

Na tym jednak nie koniec. Jeśli zmiany wejdą w życie, możemy spodziewać się kolejnej serii zabawnych notatek ze służbowych raportów. Nowelizacja zakłada bowiem, że by wstąpić w szeregi policji, nie będzie już potrzebne średnie wykształcenie. Autorzy projektu chcą, by komendant wojewódzki mógł wyrazić zgodę na przyjęcie do służby osób, które nie mają zdanego egzaminu dojrzałości.

Co to oznacza dla nas, przeciętnych obywateli i kierowców? W założeniu chodzi o to, by w policji nie brakowało już rąk do pracy. Teoretycznie więc, jeśli zwiększy się liczba patroli, można się będzie spodziewać poprawy bezpieczeństwa. W praktyce jednak, na 48 godzin będzie nas mógł zatrzymać przepełniony poczuciem władzy policjant bez matury, który w dodatku ma na sumieniu wyrok za wykroczenie (np. chuligaństwo).

Co więcej - jego słowa - w przypadku wszelkich sporów sądowych (np. odmowa przyjęcia mandatu) przez sędziego potraktowane zostaną jak "święte", nawet jeśli stać będą w jawnej sprzeczności z prawami fizyki i zdrowym rozsądkiem...

Co do tego, czy wprowadzenie nowych przepisów wpłynie na poprawę bezpieczeństwa mamy pewne wątpliwości. Przyznacie jednak, że w naszym smutnym kraju życie znów stanie się o wiele zabawniejsze. Problem w tym, że będzie też trochę straszniej...

LINK

piotreg - 2 Czerwiec 2011, 20:22

Od kiedy wybryk chuligański to tylko wykroczenie :?: :o
delpiero - 8 Czerwiec 2011, 10:48

Cytat:
Policyjne radary do prokuratury

Poznańska prokuratura podejmie śledztwo w związku z podejrzeniem popełnienia przestępstwa przez dilera samochodowego, który sprzedał polskiej policji 120 radiowozów. Ponad setka aut może mieć zamontowane radary, które mogą działać niezgodnie z polskimi normami. Czy mandaty wystawione "nielegalnymi" radarami zostaną anulowane?

- Złożyliśmy zawiadomienie do prokuratury o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez dilera samochodowego, który sprzedał policji radiowozy. Uważamy, że wprowadził on w błąd Główny Urząd Miar, a pośrednio więc i policję, twierdząc, że w samochodach zamontowane są radary spełniające polskie normy. A tak nie jest - tłumaczy Marek Kulik, prezes firmy Videoradar. To właśnie ta spółka sprowadza z Rosji do Polski radary o nazwie Iskra 1, zamontowane w najnowszych policyjnych radiowozach.

Historię ich zakupu pokazywaliśmy w Superwizjerze na początku kwietnia. W 2010 roku policja ogłosiła przetarg na dostawę 120 samochodów. Warunkiem był m.in. mocny silnik, wideorejestrator oraz radar, mogący mierzyć prędkość samochodów zarówno w czasie, gdy radiowóz stoi, jak i wtedy, gdy jedzie. Takie możliwości ma radar Iskra 1, produkowany przez firmę Simicon z Sankt Petersburga.

Komenda Główna Policji w elektronicznej licytacji wybrała samochody alfa romeo, które dostarczyć miał diler z Poznania, firma ACM Mari Car. Jednym z wymogów, jakie stawiała KGP, był odbiór próbnej partii samochodów. 18 aut zawieziono do Warszawy w grudniu 2010 roku. Miały zamontowane radary Iskra 1, które ACM kupiło od spółki Videoradar. Radary mają odpowiednie certyfikaty i tzw. świadectwa legalizacji oraz zatwierdzenia typu, wystawiane przez Główny Urząd Miar. Bez wspomnianych parametrów nie można tych urządzeń używać w Polsce i tym bardziej nie można na ich podstawie wystawiać mandatów.

KGP przyjęła próbną partię samochodów. Ale ACM do pozostałych 102 alf romeo zamontował Iskry kupione poza granicami kraju. Diler alfy romeo z Poznania przyznał, że partię ponad stu Iskier kupił na Ukrainie i w Mołdawii, bo tam było taniej. Diabeł tkwi w szczegółach. Przedstawiciele Videoradaru mają dokumenty świadczące o tym, że Iskry, które sprowadzają z Rosji od producenta, mają inne parametry niż te, jakie zamontowała w alfach firma ACM.

Dziennikarze Superwizjera dotarli do rosyjskiego producent radarów. Ten twierdzi stanowczo, że Iskry sprzedawane dla Polaków rzeczywiście różnią się od modelu produkowanego dla Ukraińców i Mołdawian. A to może oznaczać, że mandat wystawiony przez "nielegalny" radar będzie można podważyć. Wszystko zależało będzie od decyzji prokuratury. Marek Kulig, prezes Videoradaru w reportażu wyemitowanym w Superwizjerze zapowiadał, że jeśli sprawy nie rozwiąże Główny Urząd Miar, sprawa trafi do prokuratury. I tak się stało, na początku czerwca zawiadomienie trafiło do Prokuratury Okręgowej w Poznaniu, która przesłała już dokumenty do Prokuratury Rejonowej na poznańskim Grunwaldzie.

LINK
Max50 - 10 Czerwiec 2011, 19:40

SM "żondzi" :idea:

Cytat:
Straż miejska wyłudza pieniądze od kierowców?



Pomysł odciążenia policji, która do tej pory uganiać się musiała za wagarowiczami, zadeptującą trawniki młodzieżą czy babciami handlującymi na rynku szczypiorkiem bez opłacenia "płacowego" wydawał się świetny.

Niestety, szybko okazało się, że strażnicy pozazdrościli policjantom możliwości strofowania kierowców i służba, która powstała, by czuwać nad miejskim porządkiem, wzięła sobie za cel zmotoryzowanych.

Od kiedy w arsenale strażników pojawiły się blokady na koła i fotoradary kierowcy nie kryją swojej niechęci do miejskich funkcjonariuszy. Nie ma się jednak, czemu dziwić - to właśnie strażnicy miejscy wpadli na pomysł, by przydrożne "fotopstryki" ukrywać w koszach na śmieci, czy też owijać je ciepłym paltem z siatki maskującej. W takich przypadkach o prewencji nie mogło być mowy, chodziło wyłącznie o podreperowanie gminnych budżetów.

W związku z dyskusyjnym zachowaniem wielu strażników, duża część kierowców domaga się, by straż miejska nie miała prawa zajmować się zmotoryzowanymi. Swojego oburzenia nie kryją zwłaszcza ci, którzy ukarani zostali przez strażników przez pomyłkę.

Ofiara jednej z takich pomyłek napisała niedawno list do naszej redakcji. Jego autor, jak sam twierdzi, chciałby przestrzec innych motocyklistów, przed "próbą wyłudzenia pieniędzy" przez straż miejską w Wejherowie.

O co chodzi? Nasz bohater, motocyklista, 03.06.2011 otrzymał pocztą wezwanie, by wskazał, komu w dniu 24 kwietnia powierzył swój motocykl. W treści wezwania napisano, że kierujący zarejestrowaną na niego maszyną popełnił wykroczenie w ruchu drogowym (przekroczenie prędkości o 38 km/h), w związku z czym ukarany zostanie mandatem. Do wezwania dołączone było wykonane przez fotoradar (od tyłu) zdjęcie, na którym widać pojazd oraz sylwetkę prowadzącej go osoby. Wszystko było by zapewne w jak najlepszym porządku, gdyby nie kilka nieścisłości.

Oddajmy głos adresatowi listu:

Nigdy nie byłem w Wejherowie motocyklem. Na zdjęciu widać, że motocykl napędzany jest wałem Kardana i posiada owiewki. Mój bandit 600 N jest napędzany łańcuchem i nie ma owiewek.

Nikt nie zadał sobie trudu, żeby sprawdzić w bazie CEPIK, jaki model pojazdu posiadam. Czy jakby ktoś miał poloneza, to by mu wysłali zdjęcie dużego fiata? Przez telefon powiedziano mi, że może rzeczywiście źle odczytali numer rejestracyjny i będą to wyjaśniać - najprawdopodobniej będą więc szukać kogoś, kto im zapłaci. Śmiało można użyć słowa niekompetencja. Pani strażniczka twierdzi usilnie, że to na pewno numer rejestracyjny mojego pojazdu widnieje na zdjęciu. Ciekawe, dlaczego na maila nie chcą mi wysłać zdjęcia w pełnej rozdzielczości lub zaprosić mnie do swojej siedziby jako świadka - wtedy mógłbym ubiegać się o zwrot kosztów podróży (jest ciepło, a z Wejherowa nad Bałtyk niedaleko...).

Z tego, co udało mi się ustalić nieczytelne zdjęcie tablicy nie może być podstawą do wystawienia mandatu, nie orientuję się w przepisach, ale nie dostałem też kopii pozwolenia Policji, że mógł w tym miejscu stanąć fotoradar. Czy straż miejska z miasta Wejherowo celowo nadużywa władzy, by podreperować budżet gminy? Proceder zabawy straży miejskiej w drogówkę powinien zostać definitywnie ukrócony. Chciałbym ostrzec wszystkich motocyklistów, bo zapewne będą szukać osoby która im zapłaci. Będę wnioskował, by osoba odpowiedzialna za zaistniałą sytuację pokryła wszystkie koszty z nią związane z własnej kieszeni. Podatnik gminy Wejherowo chyba nie jest od tego, by sponsorować niekompetentnych strażników miejskich?

O ustosunkowanie się do sprawy poprosiliśmy straż miejską w Wejherowie. Czekamy na jej stanowisko.

Link

PS.
Niezbyt często bywam w tym dziale, jak było to... mod posprząta :twisted:

wksek - 13 Czerwiec 2011, 21:26

Cytat:
Covec nie zbuduje autostrady. GDDKiA odstąpiła od umowy

Już wiadomo: Covec nie będzie kontynuował budowy odcinka autostrady A2. Jednak prace nad budową trasy mają ruszyć w lipcu - zapewnia Andrzej Maciejewski z Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad.

- Będziemy domagać się odszkodowania od Covec 741 mln zł - mówi GDDKiA.

Kto zajmie się dokończeniem budowy za Chińczyków? GDDKiA zdradza, że rozmawiała już z 16 firmami ws. budowy autostrady A2. Rozpatrywane są dwa tryby postępowania: przetargu i negocjacji. Ale który zwycięży, mamy dowiedzieć się za dwa tygodnie.

Dzisiaj, jeszcze przed ogłoszeniem decyzji GDDKiA, premier Donald Tusk mówił, że roboty na autostradzie muszą ruszyć z końcem lipca. - Dla mnie jest w tym sensie drugorzędne kto, byleby nie przesadzić z nową ceną i byleby terminy były wreszcie realistyczne - powiedział Tusk na konferencji prasowej w Gdańsku.

- Chcemy dokończyć ten odcinek autostrady A2 łączący Łódź i Warszawę tak szybko, jak to możliwe - dodał premier. - Autostrada będzie "bez wykończeń i bajerów", ale będzie przejezdna - obiecał.

Na dwóch odcinkach autostrady A2 między Strykowem a Konotopą, które miało zbudować chińskie konsorcjum Covec, od dwóch tygodni trwa zastój. Podwykonawcy szacują zaległości płatnicze Chińczyków na kilkadziesiąt milionów złotych.

Decyzja w sprawie Covec oznacza też, że firma w przyszłości nie zdobędzie żadnego przetargu w Polsce. Przypomnijmy, że zlecenie w Polsce miało otworzyć Covecowi drzwi do Europy.

Źródło

Kolejna kompromitacja obecnego rządu dokonała się. Czy Donald naprawdę wierzy, że w rok zbudują dwa odcinki? Tak, wierzy! Do wyborów. Gratulacje dla Pana Grabarczyka przy okazji, za celny wybór wykonawcy. Nóż się w kieszeni otwiera.

Autostrada będzie gotowa, ale bez wykończeń i bajerów... :lol: Może chodzi mu, że zbudują wojewódzką?
Zgłaszam w odpowiednim dziale.

piotreg - 13 Czerwiec 2011, 21:49

wksek napisał/a:
Zgłaszam w odpowiednim dziale.

Dodane.

OJCIEC - 13 Czerwiec 2011, 22:49

Czy jeśli pan Czesiek sp...li do Chin w połowie kładzenia kafelków w łazience, to też będzie wina rządu? :lol:
wksek - 13 Czerwiec 2011, 23:09

Nie, aczkolwiek to rząd wybiera wykonawcę - w tym wypadku agentem, który podpisuje odpowiednie dokumenty po zapoznaniu się z nimi jest Pan Grabarczyk, który po przestudiowaniu odpowiedniej propozycji składa pod nią podpis wykonawczy, który następnie trafia w ręce premiera, który ów dokument podpisuje.
A więc dla mnie jest faktem, że wybrano taką propozycję, która ma zagwarantować wykonanie roboty na czas i na określonych zasadach. Więc jeżeli po dogłębnych obliczeniach, adwokaci, doradcy czy jak ich zwał Pana Grabarczyka powiedzieli, że chinole za 1/10 ceny zrobią autostradę, to dla mnie spada wina na tych kto taką ryzykowną umowę podpisują (odrzucając pewnie 10 innych opcji) :twisted:

To tak jakby wziąć Pana Henia z ulicy żeby wykafelkował nam dom, przy czym Pan Heniu lubi popić, ale żeby popić trzeba mieć za co, to oszczędza na produkcie i po 10 latach zamiast odpowiedniej warstwy kleju czy tam zaprawy mamy zamiast nich puszki po browarach z domieszką kleju. Wybierając firmę, która nie ma zamiaru oszczędzać na materiale (w tym wypadku niepijący oraz znający realia tak, jak Chinole, ale coś pewnie źle policzyli, że musieli zwinąć manatki) i nie bierze 1/10 ceny jak Pan Heniu (Chinol bynajmniej) mamy pewność, że kafelki postoją 20 lat, a przede wszystkim powstaną na ścianie, podłodze (takie trochę masło maślane, ale najważniejsze jest to, że ja wiem co chciałem przekazać) :D :lol:

Tak samo jak ta autostrada, chcieli zrobić za 1/10, dali obliczenia pewnie z realiów chińskich, ktoś tego nie przekalkulował (j.w doradcy finansowi Czarka). Jedni byli zadowoleni i drudzy i się stało.

Jaki z tego morał?

Cytat:
Czy jeśli pan Czesiek sp...li do Chin w połowie kładzenia kafelków w łazience, to też będzie wina rządu?

Chinole w połowie budowy też sp...lili do Chin :D

A tak na marginesie, uaktualnili artykuł:

Cytat:
Jednak przetarg?

Zdaniem ekspertów jeśli GDDKiA będzie musiała przystąpić do nowego przetargu, budowa stanie na kilka miesięcy.

Marta Grzebalska, ekspert ds. zamówień publicznych z Grupy Doradczej Sienna, powiedziała PAP, że GDDKiA będzie musiała wybrać nowego wykonawcę, ale na przeszkodzie będzie stać szereg problemów. Wyjaśniła, że jeżeli GDDKiA nie ma praw do projektu, będzie musiała go kupić od Covec lub zlecić jego wykonanie. Jeżeli jednak prawa do projektu zostały przeniesione na Dyrekcję, możliwy będzie wybór nowego wykonawcy, po wcześniejszym przeprowadzeniu inwentaryzacji.
Zdaniem Grzebalskiej niemożliwe będzie jednak udzielenie zamówienia z wolnej ręki. Wyjaśniła, że zgodnie z prawem zamówień publicznych zamówienia w ten sposób można udzielić, gdy "ze względu na wyjątkową sytuację niewynikającą z przyczyn leżących po stronie zamawiającego, której nie mógł on przewidzieć, wymagane jest natychmiastowe wykonanie zamówienia, a nie można zachować terminów określonych dla innych trybów zamówienia".
- To, że zbliża się Euro 2012, nie jest absolutnie podstawą, by uznać, że wymagane jest natychmiastowe wykonanie zamówienia. To przepis szczególny, który wykorzystuje się w przypadku klęsk żywiołowych, np. powodzi, gdy trzeba wyremontować zawalony most lub zniszczoną drogę - wyjaśniła.
Jej zdaniem w grę wchodzi, więc przetarg ograniczony lub nieograniczony. Grzebalska uważa, że w takim przypadku prace ruszyłyby najwcześniej w listopadzie.

Zdaniem radcy prawnego, szefowej departamentu prawa zamówień publicznych w kancelarii Chałas i Wspólnicy Anny Piecuch, najbardziej prawdopodobnym scenariuszem jest przetarg na dokończenie budowy autostrady. - To scenariusz najbardziej prawidłowy z punktu widzenia zasad udzielenia zamówień publicznych, jednak niweczący szanse na zrealizowanie inwestycji w terminie. Czas inwentaryzacji wykonanych prac i dopełnienia wszystkich procedur związanych z przygotowaniem postępowania oraz czas trwania samej procedury przetargowej to zdaniem ekspertów z branży drogowej co najmniej kilka miesięcy - powiedziała Piecuch.
W jej opinii udzielenie przez GDDKiA zamówienia z wolnej ręki wybranemu wykonawcy lub wykonawcom np. sąsiednich odcinków autostrady jest obarczone ryzykiem unieważnienia takiej umowy. - Niezależnie od wyboru wariantu, dalsza realizacja inwestycji będzie obciążona sporym ryzykiem, a nowy wykonawca lub wykonawcy - ogromną odpowiedzialnością - podsumowała Piecuch.

jojo - 14 Czerwiec 2011, 09:24

wksek napisał/a:
To tak jakby wziąć Pana Henia z ulicy żeby wykafelkował nam dom, przy czym Pan Heniu lubi popić, ale żeby popić trzeba mieć za co, to oszczędza na produkcie i po 10 latach zamiast odpowiedniej warstwy kleju czy tam zaprawy mamy zamiast nich puszki po browarach z domieszką kleju. Wybierając firmę, która nie ma zamiaru oszczędzać na materiale (w tym wypadku niepijący oraz znający realia tak, jak Chinole, ale coś pewnie źle policzyli, że musieli zwinąć manatki) i nie bierze 1/10 ceny jak Pan Heniu (Chinol bynajmniej) mamy pewność, że kafelki postoją 20 lat, a przede wszystkim powstaną na ścianie, podłodze (takie trochę masło maślane, ale najważniejsze jest to, że ja wiem co chciałem przekazać) :D :lol:

Wiesz, to że firma nie ma zamiaru oszczędzać to nie znaczy, że oszczędzać nie będzie. Równie dobrze może za 90% kwoty kupić laptopa, a 10% zapłacić temu samemu p. Heniowi, którego nie wybrałeś, żeby odwalił za nich całą robotę. :grin: A Tobie tak naprawdę nic do tego - zapłaciłeś firmie, a to jakich ta firma pracowników sobie dobierze to już jest ich problem.

Cytat:
Jaki z tego morał?
Cytat:
Czy jeśli pan Czesiek sp...li do Chin w połowie kładzenia kafelków w łazience, to też będzie wina rządu?

Chinole w połowie budowy też sp...lili do Chin :D

Ee, morał jest taki, że każdy może okazać się niekompetentnym partnerem i trzeba być na to przygotowanym (np. stosowne zapisy w umowie, możliwość wyegzekwowania ew. odszkodowania) i tyle ;)

wksek - 14 Czerwiec 2011, 11:18

Cytat:
Czarny poranek na drogach

5 ZABITYCH NA DROGACH KRAJOWYCH

Wszędzie, gdzie doszło do wypadków, policja organizuje objazdy

Po groźnych wypadkach, do jakich doszło dziś rano zablokowane były trzy drogi krajowe: nr 4 w miejscowości Jasień w pow. brzeskim w Małopolsce, nr 5 w miejscowości Modliszewo (Wielkopolska) i nr 8 w miejscowości Łagiewniki. W sumie śmierć poniosło 5 osób. Krótko po godz. 9 policja przywróciła ruch na krajowej "4".
W wypadku na drodze nr 4 zginęła jedna osoba, a dwie zostały ranne. Zderzyły się tam samochód osobowy i ciężarówki.

Trasa była całkowicie zablokowana przez kilka godzin. Po godz. 9 policja przywróciła ruch.

Na razie nie są znane przyczyny wypadku. Na miejscu są policjanci i prokurator.

Zablokowana "piątka"

Do tragicznego wypadku doszło też na drodze krajowej nr 5 Gniezno-Bydgoszcz, w miejscowości Modliszewo (Wielkopolska). W wyniku zderzenia czołowego auta osobowego z ciężarówką zginęły trzy osoby. Jak poinformował oficer dyżurny wielkopolskich strażaków, ofiarami są kierowcy obu samochodów i pasażer.

Policja organizuje objazdy miejsca wypadku.

Wyciekła benzyna

Jedna osoba zginęła, a jedna została ciężko ranna w wypadku na drodze krajowej nr 8 w miejscowości Łagiewniki, gdzie cysterna zderzyła się z samochodem osobowym.

Trasa jest całkowicie zablokowana. Na drogę wycieka benzyna z cysterny.

Objazd przez Sienice i Dzierżoniów.

Dwa tiry

Z kolei na drodze S8 przy wyjeździe z Białegostoku w kierunku Warszawy w miejscowości Łyski zderzyły się ze sobą dwa tiry. Informację jako pierwszy podał Kontakt 24. - TIR zablokował dwa pasy remontowanej trasy ekspresowej, na samym praktycznie jej początku. Na miejscu jest już straż i policja. Są duże korki z obu stron tego odcinka - napisał internauta, który przysłał zdjęcia z miejsca wypadku. - Ze względu na duże gabaryty pojazdów, droga S8 była przez pewien czas zablokowana - tłumaczyła nam Justyna Aćman z KWP w Białymstoku. Obecnie trasa jest już przejezdna.

Źródło

OJCIEC - 14 Czerwiec 2011, 13:26

wksek napisał/a:
Cytat:
Czy jeśli pan Czesiek sp...li do Chin w połowie kładzenia kafelków w łazience, to też będzie wina rządu?

Chinole w połowie budowy też sp...lili do Chin :D

Stąd to porównanie :grin:

delpiero - 15 Czerwiec 2011, 08:50

Cytat:
Maszty bez fotoradarów będą zasłonięte

Od 1 lipca maszty i znaki ostrzegające przed fotoradarem będą zasłonięte pokrowcami, gdy w środku nie będzie urządzenia. Same maszty będą pomalowane w jaskrawe kolory tak żeby było je widać z daleka. Sytuacja dla kierowców będzie wreszcie jasna.

Trwają ostatnie przygotowania przed uruchomieniem ogólnopolskiej sieci fotoradarów w Polsce. Pieczę nad system automatycznego nadzoru nad ruchem drogowym ma sprawować Inspekcja Transportu Drogowego. W ramach systemu ITD ma stworzyć wielką sieć stacjonarnych fotoradarów. Zrobione przez nie zdjęcia mają trafiać do specjalnego komputerowego centrum, które automatycznie będzie identyfikować właścicieli aut i wysyłać do nich wezwania oraz mandaty.

Tylko 80 fotoradarów

- Na początku system będzie bazował na masztach przejętych od GDDKiA oraz urządzeniach rejestrujących przejętych od policji - mówi Alvin Gajadhur z ITD. - Tych urządzeń będzie około 80 - dodaje. Z biegiem czasu inspektorzy będą dokupować nowe urządzenia. Zresztą już dziś są planowane pierwsze zakupy. - W drugiej połowie roku chcemy kupić za pieniądze z Unii Europejskiej około 300 urządzeń - mówi nasz rozmówca.

Przejęcie fotoradarów przez inspektorów, to nie jedyna zmiana. Z dróg mają zniknąć atrapy tych urządzeń. Nie oznacza to jednak, że przy drogach pozostanie tyle masztów, ile obecnie jest fotoradarów, czyli 80. - Musimy jedną rzecz rozróżnić. Pusta skrzynka, do której jest doprowadzony prąd, i do której można włożyć urządzenie, nie jest atrapą. - mówi Gajadhur i dodaje, że nieużywane skrzynki, których na razie jest znacznie więcej niż urządzeń, bo około 400, będą zakrywane specjalnymi pokrowcami, tak żeby kierowca miał jasną sytuację. - Kierowca musi mieć stuprocentową pewność. Jeżeli minie nieprzykryty maszt, to oznacza, że znajdowało się w nim urządzenie - tłumaczy. Na odcinkach, gdzie akurat nie będzie dokonywany pomiar prędkości, oprócz samych masztów, inspektorzy będą też zakrywać znaki informujące o kontroli.

Żółte skrzynki

Nowe przepisy zakładają też, że zarówno same miejsca pomiaru, jak i urządzenia mają być wyraźnie oznakowane. Dlatego wszystkie skrzynki na fotoradary zostaną pomalowane na żółto. Oprócz fotoradarów inspektorzy dostaną możliwość dokonywania pomiaru prędkości za pomocą specjalnych bram, które będą mierzyć średni czas przejazdu na danym odcinku. Na razie jednak ITD nie ma takich urządzeń, a przetargi na nie są dopiero planowane.

500 zł za nieudzielanie informacji o kierującym

Nowe przepisy wydłużyły również okres postępowania mandatowego z 60 do 180 dni. Dzięki temu mniej spraw będzie się przedawniać. Oprócz tego ustawodawca doprecyzował obowiązek udzielenia informacji o tym, kto kierował pojazdem. Dotychczas trudno było ustalić tożsamość kierowcy w przypadku niewyraźnego zdjęcia. - Od 31 grudnia za nieudzielenie informacji właściciel pojazdu dostanie mandat wysokości 500 złotych - uprzedza Marcin Książkiewicz z Komendy Głównej Policji.
LINK
spit - 20 Czerwiec 2011, 22:28

Cytat:
Wszystko, co musisz wiedzieć o fotoradarach

Fotoradary będą oklejone żółtą folią odblaskową, a przed każdym z nich stanie znak informujący o kontroli. Strażnicy miejscy pojawią się z przenośnymi radarami.
Ministerstwo Infrastruktury przygotowało przepisy, które mają regulować używanie fotoradarów.

Zaproponowane rozwiązania wynikają z wcześniejszych zmian w prawie o ruchu drogowym, według których Inspekcja Transportu Drogowego (ITD) od lipca tego roku zajmie się karaniem kierowców na podstawie zdjęć z fotoradarów. Jednak zanim tak się stanie, postanowiono uporządkować kwestię korzystania z tych urządzeń.
Według zapewnień resortu infrastruktury, nowe przepisy wejdą w życie jeszcze przed wakacjami.

Obowiązkowe znaki

Przed każdym urządzeniem obowiązkowo pojawi się dobrze już znany znak drogowy "Kontrola prędkości - Fotoradar". Co prawda do tej pory nie był obligatoryjny, ale mimo to zwykle go stosowano. Problem jednak polegał na tym, że znak był ustawiany w różnych odległościach od fotoradaru. Teraz ma się to zmienić.

Kierowcy zobaczą ostrzeżenie o stacjonarnym urządzeniu w odległości od 100 do 200 m od niego na drodze o dopuszczalnej prędkości do 60 km/h. Na pozostałych drogach znak pojawi się od 200 do 500 m od fotoradaru, z wyjątkiem autostrad i dróg ekspresowych. Tam znak ustawiany będzie od 500 do 700 m przed urządzeniem wykonującym zdjęcia.

Strażnicy znów z fotoradarami

W przypadku przenośnych fotoradarów używanych przez straż miejską (nie dotyczy to przenośnych urządzeń policji i ITD), także ma się pojawiać znak mówiący o kontroli (taki sam jak przed stacjonarnymi fotoradarami) i tabliczka informująca o długości odcinka, na jakim może być prowadzona kontrola.

Na taką zmianę w przepisach czekali strażnicy od 31 grudnia ubiegłego roku. Wtedy zaczął obowiązywać nowy kodeks ruchu, który zezwolił im na korzystanie z fotoradarów przenośnych lub zainstalowanych w pojeździe (tylko podczas postoju). Te mogą być wykorzystywane tylko w obszarze zabudowanym po uzgodnieniu z miejscowym komendantem policji oraz w oznakowanym miejscu. Dopiero teraz wiadomo, jak oznaczane będzie miejsce kontroli.

To oznacza, że po wejściu w życie przepisów, strażnicy znów wyjdą z fotoradarami na drogi.

Taryfa ulgowa

Kierowców na pewno ucieszy inne rozwiązanie. Jeśli przekroczymy prędkość nie więcej niż o 10 km/h, nie zostaniemy uwiecznieni na zdjęciu. Dodatkowo urządzenia stacjonarne będą musiały zostać specjalnie oznaczone, aby były dobrze widoczne. Ma temu służyć żółta folia odblaskowa, pokrywająca obudowę fotoradaru.

Dodatkowo maszty zamontowane na zakrętach lub między pasami ruchu mają być oddzielone od drogi barierami energochłonnymi. Przepisy te obejmą od razu nowe urządzenia - te już istniejące będzie trzeba dostosować do nowych wymogów w ciągu 18 miesięcy, a więc przez półtora roku nadal można będzie spotkać szare fotoradary.

Ponadto w każdej obudowie będzie musiało się znaleźć urządzenie. Jeśli maszt będzie chwilowo wyłączony, np. z powodu awarii, fotoradar musi zostać zasłonięty.

Nowe przepisy regulują także sprawę zagęszczenia urządzeń. Zakładają, że stacjonarne fotoradary mogą być instalowane w obszarze zabudowanym w odległości nie mniejszej niż 1 km jeden od drugiego. Na pozostałych drogach będzie to odległość nie mniejsza niż 5 km. Ministerialni urzędnicy ustalili także, na jakim maksymalnym dystansie mogą mierzyć prędkość radary odcinkowe (pomiar średniej prędkości na danym odcinku). Dla dróg w obszarze zabudowanym będzie to 10 km, dla pozostałych 20 km.

Najważniejsze zmiany

- Kierowca ma z daleka widzieć fotoradar. Z tego powodu przed każdym z nich stanie tablica ostrzegawcza, a urządzenie będzie oklejone żółtą folią

- Straż miejska będzie mogła używać fotoradarów przenośnych

- Przed przenośnymi fotoradarami straży miejskiej obowiązkowo pojawią się tablice ostrzegające o kontroli

- Przed fotoradarami stacjonarnymi obowiązkowo pojawią się tablice ostrzegające o kontroli

- Stacjonarne fotoradary zostaną oklejone żółtą folią odblaskową

- Radary odcinkowe będą mierzyć prędkość na dystansie 10 lub 20 km

- Jeśli maszt nie będzie chwilowo używany, obudowa fotoradaru zostanie zakryta

Sieć fotoradarów

Inspekcja Transportu Drogowego przygotowuje się do obsługi fotoradarów i wysyłania mandatów do kierowców. Zdjęcia mają trafiać do centrum nadzoru nad ruchem drogowym, które niemal automatycznie będzie ustalało właściciela samochodu i wysyłało wezwanie do wyjaśnienia sprawy.

Najpierw ITD musi jednak przejąć fotoradary od policji oraz Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad. W ręce ITD trafi prawie 1100 masztów (z czego przynajmniej 100 to atrapy) i 87 urządzeń do pomiaru prędkości. W planach jest zakup ok. 300 nowych radarów. Zakłada się też włączenie do systemu aut z wideorejestratorami, które będą nagrywały nasze wyczyny na drodze, ale bez zatrzymywania (będą działały jak mobilne fotoradary). Zapis wykroczeń na drodze zostanie nam wysłany pocztą wraz z mandatem do zapłaty.
.
Źródło

delpiero - 1 Lipiec 2011, 12:06

Cytat:
Fotoradary to nie polska specjalność. Jak jest w Europie?

Od dziś każdy fotoradar w Polsce musi być poprzedzony specjalnym znakiem. Z poboczy znikną też atrapy fotoradarów. A jak tę kwestię rozwiązano w innych państwach Europy?

W Niemczech łatwo natknąć się na fotoradar. Szacuje się, że na terenie całego kraju, na stałe zainstalowanych jest blisko 3500 takich urządzeń.

W odróżnieniu od Polski zdecydowana większość niemieckich fotoradarów działa. Tutejsze władze nie mają w zwyczaju ustawiania na ulicach atrap. Zdarza się jednak, że robią to sami mieszkańcy, którzy chcą w ten zmniejszyć prędkość samochodów w swojej okolicy.

Takie działanie nie jest karane. Co więcej, jeśli atrapa stoi na terenie prywatnym, to policja nie może jej usunąć.

Na niemieckich drogach rzadko kiedy widać znaki ostrzegające przed pomiarem prędkości. Dokładne mapy pokazujące wszystkie stałe fotoradary łatwo można jednak znaleźć w internecie.

Nie brakuje tam także ciekawych statystyk. Okazuje się, że miastem w Niemczech w którym najłatwiej natknąć się na fotoradar jest Wuppertal. Jak wyliczono, jedno takie urządzenie przypada tam na nieco ponad cztery kilometry kwadratowe powierzchni. Na drugim miejscu jest Leverkusen, na trzecim - Stuttgart.

W Portugalii nie istnieją atrapy fotoradarów, a jedynie rzeczywiście działające urządzenia. Te umieszczone na stałe muszą być odpowiednio oznakowane. Ruchome mogą się natomiast pojawić zupełnie nieoczekiwanie. Przekroczenie prędkości może słono kosztować - mandaty wahają się od 60-ciu do nawet 2,5 tysiąca euro!

Portugalczycy w sprytny sposób poradzili sobie z drogowymi piratami, zwłaszcza na terenach zabudowanych. W wielu miejscach zamontowano sygnalizację świetlną, która reaguje na nadmierną prędkość. To zniechęca miłośników szybkiej jazdy, którzy wolą jechać nieco wolniej, ale bez ciągłego zatrzymywania się na czerwonym świetle.

W porównaniu do Polski, w Portugalii ma miejsce stosunkowo mało wypadków drogowych, przede wszystkim ze względu na znakomitej jakości drogi. Kraj ten może się poszczycić między innymi rozbudowaną siecią autostrad. W ostatni długi weekend na portugalskich drogach zginęły cztery osoby, a 20 zostało ciężko rannych.

Najczęstszą przyczyną wypadków jest zdaniem policji właśnie nadmierna prędkość.

Prawdziwa wojna o fotoradary toczyła się niedawno we Francji. Ostatecznie z francuskich dróg znikną wkrótce tablice sygnalizujące obecność stacjonarnych radarów, jednak zamiast dotychczasowych oznaczeń zostaną zamontowane urządzenia zwane "wychowawczymi radarami".

W związku z rosnącą ilością wypadków drogowych francuski minister spraw wewnętrznych Claud Gueant wydał polecenie, usunięcia wszystkich tablic drogowych informujących o stacjonarnych punktach kontroli prędkości. Po gwałtownych protestach kierowców zdecydowano, że w każdej strefie, gdzie do tej pory były tablice informujące o automatycznym radarze, umieszczone zostanie urządzenie zwane "wychowawczym radarem". Mierzy i wyświetla prędkość poruszania się pojazdu i powiadamia kierowcę o jej przekroczeniu. Wyświetlony pomiar ma skłonić jedynie do skorygowania prędkości, na jego podstawie nie będą wystawiane mandaty. Dopiero kolejny radar, znajdujący w pobliżu, nie będzie już wychowywał, lecz dotkliwie karał.

Na początku planowano, że tablice ostrzegające przed radarami znikną całkowicie, co wywołało burzę masowych protestów. Powstrzymana została rozpoczęta już akcja demontowania sygnalizacji. Podjęto decyzję, że kierowcy, choć w inny sposób, będą nadal ostrzegani.

Rząd francuski wprowadził także szereg innych zmian przepisów w celu skuteczniejszej walki z piratami drogowymi. Między innymi zakazano całkowicie używania wykrywaczy radarów w samochodach. Niebawem łamiący przepisy będą musieli zapłacić 1500 euro grzywny i dostaną punkty karne. Zaostrzono także kary za korzystanie w czasie jazdy z telefonu komórkowego bez zestawu głośnomówiącego.

Zmiany w przepisach wywołały w wielu miastach protesty zmotoryzowanych. M.in. przez pół dnia kawalkada trzech tysięcy motocyklistów zdezorganizowała ruch w całym centrum Strasburga. Motocykliści protestowali przeciwko "represyjnym", ich zdaniem, działaniom rządu.

LINK

:facepalm:

Cytat:
System e-myta nie zadziałał

System elektronicznego poboru opłat za przejazd ciężarówek po drogach krajowych miał ruszyć punktualnie o północy, jednak z powodów technicznych nie udało się uruchomić - poinformowała rzeczniczka Generalnej Dyrekcji Krajowych i Autostrad Urszula Nenkel. Odpowiedzialna za działanie systemu firma Kapsch za każdy dzień zwłoki musi zapłacić milion złotych kary, a także pokryć szkody poniesione przez Skarb Państwa - to kolejne dwa miliony za dobę.
Austriacka firma Kapsch nie zdążyła uruchomić systemu Viatoll. - Chodzi o brak podłączenia urządzeń zamontowanych na bramownicach do systemu informatycznego - przekazała w rozmowie z tvn24.pl rzeczniczka GDDKiA.

Trzy miliony kary za dzień

Kapsch o sytuacji poinformowała GDDKiA o północy - gdy system nie zadziałał. - Zapewniam, że firma zapłaci milion złotych kary za każdy dzień opóźnienia oraz pokryje szkody poniesione przez Skarb Państwa - podkreśliła Nenkel.

Cała kwota nie jest mała. Oprócz miliona złotych kary, za każdy dzień nie działania systemu firma będzie musiała zapłacić utracone przez Skarb Państwa pieniądze. - Szacowane są one na 400 milionów do końca tego roku, czyli każdy dzień to ok. dwóch milionów złotych - dodała rzeczniczka.

Według zapewnień firmy Kapsch system ma ruszyć jeszcze dzisiaj - w ciągu kilkunastu godzin.

Opóźnienia w pracach

Doniesienie, że system może nie ruszyć na czas, pojawiały się od dawna. Media informowały, że nie uda się systemu uruchomić w całości, a z 430 bramownic koniecznych do uruchomienia systemu, zainstalowano do tej pory niewiele ponad 100.

O niedziałającym systemie jako pierwsze poinformowało RMF FM.
LINK
PieTrzaK - 4 Lipiec 2011, 18:10

Tego jeszcze nie grali :shock: :shock: :shock:

Cytat:
Ciężarówka-pocisk uciekała przez 20 km

WSPÓLNA AKCJA POLICJI I INSPEKCJI TRANSPORTU DROGOWEGO


Inspektorzy Transportu Drogowego i policja przez ponad 20 km ścigali pędzącą ciężarówkę, która nie zatrzymała się na wezwanie. Kierowca pojazdu usiłował przejechać radiowóz, w końcu zgubiła go prędkość. Nie zmieścił się w zakręcie i musiał zjechać na pobocze. Został zatrzymany.
Jak poinformował Naczelnik Wydziału Inspekcji Wojewódzkiego Inspektoratu Transportu Drogowego w Poznaniu Sławomir Nastał, pracownicy inspektoratu podczas rutynowego patrolu w miejscowości Siedlec, na drodze krajowej nr 92 chcieli zatrzymać do kontroli ciężarówkę. Pojazd nie zatrzymał się jednak na wezwanie. Wówczas podjęto pościg za pędzącym kierowcą. Poinformowano też policję, która włączyła się do pościgu.

Pościg zarejestrował telefonem komórkowym jeden z funkcjonariuszy WITD.

Nie miał odpowiedniego prawa jazdy

Oba zespoły próbowały zatrzymać auto w Środzie Wielkopolskiej. Wówczas kierowca ciężarówki usiłował przejechać radiowóz. W końcu kierowcę zgubiła nadmierna prędkość. Nie zapanował nad samochodem, nie zmieścił się w zakręcie i zjechał na pobocze, gdzie zatrzymały go drzewa. Wówczas ujęli go policjanci wraz z inspektorami.

Nadal trwa ustalanie dokładnego przebiegu zdarzenia. Ze wstępnych ustaleń wynika, że kierowca nie miał prawa jazdy kategorii C oraz był wielokrotnie karany.

Filmik pod linkiem.

Źródełko: LINK

elektro - 5 Lipiec 2011, 22:39

Bo to Polska właśnie... mentalność ludzi zadziwia...

Cytat:
Jedni latami walczą, by do domu mogli dojeżdżać wyasfaltowaną drogą, a na ul. Strażackiej w Rzeszowie jeden z właścicieli działek doprowadził do ściągnięcia asfaltu z jezdni i to w majestacie prawa. Skrzętnie wykorzystał błąd popełniony przez miejskich urzędników, którzy nie dopełnili formalności, naprawiając drogę.

Na odcinku między ul. Miłą a Jazową robotnicy zerwali pas asfaltu na długości kilkudziesięciu metrów i zasypali go sporymi kamieniami. Przejeżdżające auta rozrzucają je po całej okolicy, zaśmiecają pobliskie podjazdy i ogródki. To zagrożenie dla przechodniów i kierowców. Tylko czekać aż dojdzie do nieszczęścia: wypryskujący spod koła kamień uderzy przechodnia w głowę albo wybije szybę jadącego auta - zaalarmowali nas mieszkańcy ul. Strażackiej.

Sprawdziliśmy: rzeczywiście kamienie są wszędzie: na jezdni, podjazdach pobliskich szeregówek i w ogródkach. W sąsiedztwie powstaje nowe osiedle. Może więc do nowych budynków ktoś doprowadzał media i zniszczył asfalt?

Okazuje się jednak, że historia ma znacznie głębsze korzenie. W 2005 roku miasto budowało kanalizację na Strażackiej, a po zakończonych robotach postanowiło wyremontować drogę. Położono asfalt, co ucieszyło większość mieszkańców, ale zdenerwowało jednego z właścicieli działek. - To człowiek, który mieszka w innej części miasta. Przy Strażackiej ma tylko działkę - opowiada jeden z urzędników.

Przez sześć lat ten człowiek ubiegał się o ściągnięcie asfaltu: swoje pisma kierował do powiatowego inspektora nadzoru budowlanego, a od jego postanowień odwoływał się do nadzoru wojewódzkiego. Aż w końcu w maju br. jego wysiłki przyniosły efekt - asfalt został ściągnięty.

Jak to było możliwe? - Przy okazji remontu drogi wykonawca nadlał pobocza i je podniósł. Wjazd na działkę pana, który zaprotestował, stał się niemożliwy. Takie roboty budowlane prowadzi się na podstawie zgłoszenia do odpowiedniego urzędu, powinien tego dokonać inwestor, czyli w tym przypadku miasto, a takiego zgłoszenia nie było - wyjaśnia Krzysztof Piątek z Wojewódzkiego Inspektoratu Nadzoru Budowlanego. Była to więc samowolka. - A w takim przypadku możliwa jest albo rozbiórka, zaniechanie dalszych robót albo nakazanie doprowadzenia np. drogi do stanu poprzedniego. Nadzór próbował zalegalizować te prace i nakazał wykonanie ekspertyzy. Miejskie służby zleciły ekspertyzę, która pokazała, że pobocza są za wysokie. Konieczna była więc rozbiórka, obniżenie poboczy i przywrócenie stanu poprzedniego. - Powiatowy inspektorat zobowiązał Miejski Zarząd Dróg, by do 15 lipca 2012 r. wykonał prace. Właściciel działki przy Strażackiej odwołał się od tej decyzji do nadzoru wojewódzkiego, a ten uznał jego argumenty. W efekcie drogowcy ściągnęli asfalt i wysypali kamienie. - Zgodnie z przepisami pobocze musi być utwardzone, a służą do tego właśnie kamienie - tłumaczy Piotr Magdoń, wicedyrektor Miejskiego Zarządu Dróg w Rzeszowie.

Może właściciel działki przy Strażackiej jest już zadowolony. Nie dowiedzieliśmy się tego, bo nie udało się nam z nim skontaktować. Problem mają natomiast mieszkańcy i przejeżdżający ul. Strażacką kierowcy.

- Miasto się rozwija, powinno rozbudowywać drogi, ale musi to robić, przestrzegając prawa - mówi Piątek.

Na szczęście jeszcze w tym roku na ul. Strażackiej rozpoczną się prace przygotowawcze do remontu. - Remont jest planowany na przyszły rok, o ile nie opóźnią go procedury odwoławcze od wyników przetargu. Będzie prowadzony na odcinku od Granicznej do nowo powstających bloków. Problem osuwających się kamieni zniknie bezpowrotnie, bo zakres robót przewiduje poszerzenie jezdni, budowę chodników i odwodnienia po obu stronach - zapowiada Magdoń. Na ten cel w budżecie miasta są zarezerwowane pieniądze.

Komentarz

W tej sprawie paradoks goni paradoks. Mieszkaniec, zamiast walczyć o wygodną drogę dojazdową do swojej nieruchomości, domaga się ściągnięcia asfaltu z jezdni sąsiadującej z jego działką, a służby miejskie, które najskrupulatniej powinny prawa przestrzegać, nawet w prostych i oczywistych sprawach wykładają się jak długie, nie zachowując podstawowych procedur.

Co do mieszkańca, trudno się dziwić: lepiej dojeżdżać, tłukąc się po kamieniach, niż z asfaltu nie móc się dostać do siebie wcale. Trudniej wytłumaczyć niedbalstwo urzędników, nieprzestrzegających podstawowych przepisów, czego konsekwencją są koszty dodatkowych prac: ekspertyz, rozbiórki, nie licząc czasu pracy tych wszystkich służb, które sprawę przez sześć lat wałkowały. Aż strach myśleć, jak urzędnicy radzą sobie w naprawdę skomplikowanych sprawach. I ile podatnicy płacą za ich błędy.

Więcej...

jojo - 6 Lipiec 2011, 08:46

Tak się bawią urzędnicy za kasę podatników :grin:
OJCIEC - 6 Lipiec 2011, 09:09

:facepalm: :bang:
tqmeh - 7 Lipiec 2011, 23:08

Cytat:
Koniec bezkarności za granicą

Kraje członkowskie rozpoczną wkrótce regularną wymianę danych rejestracyjnych samochodów. Ma to pomóc w identyfikacji kierowców, którzy popełnili wykroczenie drogowe poza granicami swojego kraju. Parlament Europejski już poparł plany wprowadzenia nowych przepisów w tej dziedzinie.

Celem nowej dyrektywy jest poprawa bezpieczeństwa na drogach i zwiększenie wykrywalności wykroczeń i przestępstw drogowych dokonanych poza granicami kraju ojczystego. Na podstawie nowego prawa państwa członkowskie będą musiały przekazywać dane kierowców oraz pojazdów uprawnionym organom kraju, w którym wykroczenie zostało popełnione. Te z kolei prześlą winnemu listem poleconym informacje o popełnieniu przewinienia, karze, konsekwencjach prawnych oraz procedurze odwoławczej.
Kary będą egzekwowane w oparciu o prawo kraju, w którym wykroczenie zostało popełnione. Parlament poparł również propozycję komisji ds. transportu, by akta sprawy były niszczone po zakończeniu procedury i wyegzekwowaniu kary. Jednak PAP informuje, że pierwotna propozycja KE została osłabiona. Rada skreśliła z tekstu wszelkie odniesienia do procedury egzekwowania kar, ograniczając dyrektywę do wymiany danych. Wyegzekwowanie mandatu zależeć będzie od dobrej woli państwa, z którego pochodzi kierowca.

Główne przewinienia objęte nowymi zasadami to: nadmierna prędkość, jazda pod wpływem alkoholu lub innych środków odurzających, niezapinanie pasów bezpieczeństwa, nieprzestrzeganie zasad sygnalizacji świetlnej, jazda pasami ruchu przeznaczonymi dla pojazdów uprzywilejowanych (np. karetek pogotowia), nieprzepisowe korzystanie z telefonów komórkowych i innych urządzeń elektronicznych w czasie jazdy, niezakładanie kasków ochronnych podczas jazdy motocyklem.

Jeśli dyrektywa zostanie przyjęta także przez Radę UE, państwa członkowskie będą miały dwa lata na wprowadzenie jej w życie. System ma być wprowadzony we wszystkich państwach członkowskich poza Danią, Irlandią i Wielką Brytanią, które mogą do niego dołączyć w późniejszym terminie. Nowa dyrektywa musi zostać jeszcze zatwierdzona przez Radę ministrów UE - będzie to jednak tylko formalność, ponieważ przyjęty w środę projekt dyrektywy został wcześniej uzgodniony z państwami UE.

KLIK

delpiero - 11 Lipiec 2011, 07:53

Cytat:
"Radiowóz to nie bolid formuły jeden"

"Radiowóz to nie bolid formuły jeden" - pisze do śląskich policjantów zastępca komendanta i daje reprymendę za zbyt szybka jazdę i nadmierne zużycie opon. - Niestety nie da się nosić samochodów na plecach – odpowiadają policjanci.

Na miejsca wypadków czy przestępstw policyjne radiowozy przyjeżdżają najszybciej jak mogą. Okazuje się jednak, że niektórzy policjanci jeżdżą za szybko. - Chcemy, aby policjanci wykazywali większą dbałość o sprzęt służbowy – tłumaczy rzecznik prasowy policji w Katowicach Andrzej Gąska. W tym celu zastępca komendanta wojewódzkiego śląskiej policji wystosował do swoich podwładnych pismo w sprawie nadmiernego zużycia opon.

"Wszyscy wiemy, że jest to wina techniki jazdy kierowców pojazdów służbowych, którzy dość często traktują pojazd służbowy, jak bolid formuły pierwszej. (...) Konieczna jest więc stanowcza interwencja Panów Komendantów" – czytamy w liście.

Czy policjant dobrze wchodzi w zakręt

Śląscy policjanci mają teraz martwić się nie tylko, jak zatrzymać sprawców przestępstw, ale też jak to zrobić, by bieżnik zużył się zgodnie z policyjna normą. - Policjant ścigający sprawcę nie może być obciążony, mimo trudności budżetowych, myśleniem o tym, czy dobrze wchodzi w zakręt i nie zniszczy bieżnika o 1 czy 2 milimetry więcej, niż wskazane jest w tym zaleceniu – mówi były oficer policji Alicja Hytrek.

Zalecenie dla śląskich policjantów wywołało burzę w internecie. Z zaleceniem komendanta nie zgadzają się też policyjni związkowcy. - Jestem mieszkańcem tego miasta i nie widziałem, żeby policjanci nadużywali prędkości, a jeżeli jadą szybko to pewnie z określonego powodu. Ja przypominam, to są przede wszystkim interwencje - oburza się Roman Wierzbicki z NSZZ Policjantów w Katowicach

Złota Pała dla absurdu

Według "Gazety Wyborczej" autor pisma o paleniu policyjnych gum został nominowany do nagrody Złotej Pały - za absurd roku, narażający policję na pośmiewisko. - Rozsądek jest potrzebny. Wydawanie tego typu zaleceń nie jest potrzebne, bo niestety nie da się nosić samochodów na plecach – ironizuje przewodniczący NSZZ Policjantów Antoni Duda.

Tym bardziej, że według mechaników samochodowych jest wiele istotniejszych niż prędkość powodów, które mają wpływ na większe zużycie opon. Na przykład niewłaściwe ciśnienie i geometria kół oraz stan drogi.

- Jesteśmy dużą firmą, która musi racjonalnie wydawać pieniądze. Tu nie chodzi o pozorne oszczędności, ale racjonalne gospodarowanie pieniędzmi, które na policję płaci podatnik – argumentuje rzecznik Komendanta Głównego Policji Mariusz Sokołowski.

Tekstu nie wytłuszczać

Czy rozkaz ukrócenia rajdowych zapędów policjantów zostanie uznany największym absurdem policyjnym roku? Jeszcze nie wiadomo. Konkurencję ma silną. Na zwycięstwo ma na przykład szansę KWP Gdańsk za wydanie polecenia "o niewytłuszczaniu tekstu w sporządzanych i drukowanych dokumentach w ramach oszczędności".

I komisariat w Wielkopolsce, gdzie "w sekretariacie prewencji założyli nową wykładzinę i dzielnicowi mają zakaz wstępu do sekretariatu". Powód? Mogą zniszczyć mienie.

Wszystko to oczywiście wyłącznie z powodu oszczędności.

LINK
piotreg - 11 Lipiec 2011, 08:31

Kilka lat wstecz złotą pałę wygrał komendant, który swoim podwładnym kazał ściągać buty, kiedy przyjeżdżają na interwencję domową :facepalm: :D
Dudi - 13 Lipiec 2011, 23:12

Cytat:
Sposób policjantów na fotoradary? Bez naklejki, "na motocykl"



Za jazdę bez naklejki z numerem rejestracyjnym na przedniej szybie policjant może zabrać dowód rejestracyjny. Niektórych to jednak nie przeraża. Co więcej okazuje się, że sporo takich aut można znaleźć właśnie... przed komendami policji.

Po sygnale od jednej ze słuchaczek, reporter TOK FM sprawdził okolice trzech komend w Warszawie - na Mokotowie, Woli i Bielanach. W sumie naliczył tam 34 prywatne auta bez naklejek na przedniej szybie, z czego w kilku przypadkach, samochody nie miały też przednich tablic rejestracyjnych. Już wcześniej informowaliśmy, że to sposób policjantów na fotoradary - teraz okazuje się, że problem wraca.

Gdy na samochodzie nie ma tablicy i naklejki, to nawet gdy fotoradar zrobi zdjęcie auta, to i tak raczej nie uda się zidentyfikować właściciela. Jednak brak tablicy bardzo rzuca się w oczy, więc duża część osób zrywa tylko naklejkę (fotografie z fotoradarów są na tyle wyraźne, że można z niej odczytać numer rejestracyjny auta), a do rejestracji przykleja liść albo woreczek foliowy, który niby "przypadkiem" się przyczepił. Efekt jest ten sam, bo na zdjęciu tablica jest nieczytelna.

"Kto panu pozwolił fotografować moje auto?"

Reporterowi TOK FM udało się potwierdzić, że przynajmniej część z aut bez naklejek, to rzeczywiście samochody policjantów. Zresztą, w niektórych przypadkach, nie było to zbyt trudne, bo gdy zaczął robić zdjęcia pojazdom np. jeden z funkcjonariuszy sam pojawił się z legitymacją w ręce, pytając: - Kto panu pozwolił fotografować moje auto?

Ten funkcjonariusz tłumaczył, że nie ma naklejki, bo wymieniał szybę w samochodzie i nie zdążył jeszcze zgłosić się do urzędu po nową. Pomijając fakt, że wiele zakładów bez problemu jest w stanie przekleić nalepkę podczas wymiany szyby, można by dać wiarę takiemu wytłumaczeniu - pod warunkiem, że byłyby to pojedyncze przypadki. Wydaje się jednak, że 34 auta z niekompletnym oznakowaniem, i to tylko przed trzema komendami, to trochę zbyt duży zbieg okoliczności. Tym bardziej, że na zwykłych parkingach, chociażby przed hipermarketami, niejednokrotnie trudno znaleźć nawet jeden samochód bez naklejki. Wątpliwości co do intencji raczej nie pozostawia już natomiast przypadek, w którym właściciel pojazdu zakleił nalepkę czarną taśmą - bo i takie auto stało przed jedną z komend.

Czy będzie kara?

Zdjęcia sfotografowanych aut są już w drodze do komend, przed którymi samochody stały. Te mają się zająć sprawą. - Bardzo się cieszymy za zwrócenie uwagi na ten problem. Musimy ustalić, kim są te osoby i będziemy podejmować wobec nich decyzje. Będziemy przesłuchiwać te osoby, dlaczego takiej naklejki nie umieściły - zapowiada mł. asp. Joanna Banaszewska z komendy na Woli. Przedstawiciele policji zastrzegają jednak, że nie wszystkie auta muszą należeć do funkcjonariuszy. - To mogą być też np. auta osób, które przyjechały do komendy, żeby zgłosić, chociażby właśnie kradzież tablic - mówi mł. asp. Anna Ciura z komendy na Mokotowie. Rzeczywiście, były dwa takie przypadki w których samochody miały naklejki, a brakowało im tylko przednich tablic. Jednak trudno w ten sposób tłumaczyć czterech innych kierowców, którzy jeżdżą na tzw. "motocykl", czyli bez naklejki i przedniej tablicy jednocześnie.

Wobec policjantów komendy będą mogły ewentualnie wyciągnąć konsekwencje służbowe. Jednak jak informuje mł. asp. Ciura, z wyegzekwowaniem tych zapisanych w kodeksie, może być problem. - Jeżeli taki pojazd bez naklejki czy tablicy nie porusza się i jest prawidłowo zaparkowany, nie możemy nic zrobić, bo jego właściciel nie popełnia wykroczenia. Możemy ukarać kierowcę dopiero, gdy porusza się autem bez wymaganych oznaczeń po drodze publicznej - tłumaczy.

:facepalm:

Klik

jojo - 13 Lipiec 2011, 23:26

Może to wcale nie przypadek, że czekali z rozpętaniem afery do momentu gdy puszki stały się (przynajmniej z założenia) mniej liczne i bardziej przewidywalne :evil:
OJCIEC - 13 Lipiec 2011, 23:28

Zupełnie nie rozumiem toku myślenia fuckcjonariuszy - bez naklejki nie będzie mandatu z <FR> :?!: To jakaś bzdura. Gdyby nie było blaszek, to rozumiem. Ale wyciągnięcie numerów z naklejki jest możliwe w 1 przypadku może na 1000 :o

Zapytam wprost, bo są chwile, kiedy nie chce mi się owijać w bawełnę: czy w <P> pracują d e b i l e? :idea:

piotreg - 14 Lipiec 2011, 07:04

jojo napisał/a:
Może to wcale nie przypadek, że czekali z rozpętaniem afery do momentu gdy puszki stały się (przynajmniej z założenia) mniej liczne i bardziej przewidywalne :evil:

To stara afera - co chwilę wraca jak bumerang.

lukaszr - 14 Lipiec 2011, 10:12

OJCIEC napisał/a:
(...) czy w <P> pracują d e b i l e? :idea:

Czemu ograniczasz swoje pytanie tylko do <P> ?

OJCIEC - 14 Lipiec 2011, 17:27

Aaa, bo jakoś tak nie chciałem generalizować :lol:
jojo - 14 Lipiec 2011, 21:13

OJCIEC napisał/a:
Gdyby nie było blaszek, to rozumiem.

No ale widzisz, blaszki możesz ściągnąć przed trasą, a jak widać po tym co w artykule - nie każdemu chce się je z powrotem zakładać. :)

Cytat:
To stara afera - co chwilę wraca jak bumerang.

Łee... już się ucieszyłem, że odkryłem jakąś zmowę :nose:

OJCIEC - 14 Lipiec 2011, 22:14

jojo napisał/a:
No ale widzisz, blaszki możesz ściągnąć przed trasą, a jak widać po tym co w artykule - nie każdemu chce się je z powrotem zakładać. :)

Słusznie prawisz :grin:

jojo - 15 Lipiec 2011, 10:23

Cytat:
Babsk: nieprzejezdna ósemka, ulewa zmyła asfalt

Jedna z najważniejszych dróg w Polsce - droga krajowa nr 8 (Warszawa-Wrocław) jest całkowicie nieprzejezdna w Babsku w powiecie rawskim

Ulewne opady deszczu spowodowały tam podmycie remontowanego odcinka trasy. Policja organizuje objazdy przez Skierniewice i Rawę Mazowiecką.

- Objazd ten liczy kilkadziesiąt kilometrów. Apelujemy do kierowców, żeby - jeśli nie muszą - nie wybierali się w drogę krajową "ósemką". Tego utrudnienia nie da się usunąć w kilka godzin - stwierdził Radosław Gwis z łódzkiej policji.

Na razie nie wiadomo jak długo potrwają utrudnienia. Wstępne informacje mówią o kilku dniach.

LINK

Ostatnio na gierkówce korki powodowała ponoć ekipa remontowa łatająca dziury na jedynej istniejącej nitce koło Mszczonowa. Teraz trzeba będzie naprawiać koło Babska... Jak tak dalej pójdzie to w końcu okaże się, że obie nitki zostały przebudowane równocześnie :mrgreen:

Dudi - 15 Lipiec 2011, 10:29

Cytat:
Przenośne fotoradary utrudnią życie kierowcom

Warszawa będzie naszpikowana miejscami, gdzie mogą być ustawiane przenośne fotoradary. Tych miejsc jest 54, a o ich lokalizacji można przeczytać w "Życiu Warszawy".

Na razie jednak warszawiacy nie muszą się obawiać pomiarów prędkości w tych miejscach. Nowelizacja ustawy o ruchu drogowym nałożyła bowiem obowiązek odpowiedniego oznakowania miejsc dla tych przenośnych urządzeń. Ma to zrobić Zarząd Dróg Miejskich, który z racji rozlicznych zajęć ocenia, że nie uda się ustawić tych znaków przed końcem wakacji.

Lokalizacja fotoradarów przewidziana jest m.in. na ulicach ulubionych przez piratów, fragmentach bus pasów oraz w sąsiedztwie szkół i przedszkoli.

Klik

piotreg - 15 Lipiec 2011, 13:18

A ma ktoś pomysł jak objechać gierkówkę jadąc z Wrocławia do Warszawy :?: :o
jojo - 15 Lipiec 2011, 15:01

A np. tak: LINK
Wariant polecany przez znajomego jakiś czas temu - nie wiem jak aktualna sytuacja na odcinku do Łowicza. Dalej, przed samym Błoniem są remonty w wioskach, jakiś czas temu były przejezdne, ale w razie czego są znaki kierujące do drogi K-2. W Błoniu ważne by ominąć skrzyżowanie z DW nr 579! Dalej można nie jechać drogą K-2, tylko DW nr 701 do Konotopy -> droga K-2 -> S7, o ile pasuje Ci ta dzielnica Warszawy.

piotreg - 16 Lipiec 2011, 16:25

Dzięki jojo. Niebawem na pewno sprawdzę.
tqmeh - 23 Lipiec 2011, 21:29

Cytat:
Kanada: Strumień wody podniósł samochód

Do niecodziennego zdarzenia doszło w Montrealu, gdzie kierowca zaparkował na studzience kanalizacyjnej, z której następnie wystrzeliła fontanna wody. Wodna eksplozja to skutek ulewnych deszczy, które przyczyniły się do zalania niektórych rejonów miasta.

KLIK

tqmeh - 24 Lipiec 2011, 13:23

Jak było to do kosza.

Cytat:
Pościg za złodziejem paliwa

W środku dnia, z prędkością prawie 200 km/h, gnał volkswagenem passatem po ulicach Wałbrzycha i Świebodzic, 22-latek z Jaroszowa.

Najpierw kierowca volkswagena passata zatankował paliwo za prawie 200 zł na stacji benzynowej hipermarketu przy ul. Wieniawskiego. Za paliwo nie zapłacił i uciekł. O sprawie poinformowana została policja. Patrol „drogówki” ruszył w pościg za złodziejem radiowozem alfa romeo. Kierowca volkswagena zaczął uciekać przed policją. Z prędkością sięgającą na niektórych odcinkach drogi nawet 200 km/h gnał, wymuszając pierwszeństwa przejazdu oraz nie respektując czerwonej sygnalizacji świetlnej. Trasa pirackiego rajdu wiodła: al. Podwale, ulicami de Gaulle'a i Wrocławską, a następnie przez centrum Świebodzic, w kierunku Strzegomia. Dopiero tam 22-latek zwolnił i dał się zatrzymać. Policjanci zatrzymali jego prawo jazdy, a volkswagena zabezpieczyli na strzeżonym parkingu. Tylko dzięki temu, że policyjny radiowóz miał włączone sygnalizacje świetlne i dźwiękowe, inni kierowcy oraz piesi, mieli szansę w porę zjechać lub zejść piratowi z drogi i nie doszło do tragedii. Nagranie pirackiego rajdu, które zostało zarejestrowane kamerą w radiowozie, zostanie przekazane jako dowód w sprawie do sądu grodzkiego. Podejmie on decyzję jak ukarać 22-latka za kradzież oraz poważne wykroczenia drogowe.

KLIK

Kino w linku.

tqmeh - 27 Lipiec 2011, 17:49

Cytat:
Policjanci z suszarkami będą czyhać na pędzące tramwaje

Na Grunwaldzkiej motorniczy potrafi rozpędzić tramwaj do 81 km na godz., nie bacząc na przepisy, zdrowy rozsądek i życie pasażerów. Nadmierna prędkość była już przyczyną kilku wypadków. Gdzie jest najmniej bezpiecznie? W ponadpółmilionowym mieście komunikacja publiczna musi być nie tylko sprawna, konkurencyjna dla samochodów, ale też - a raczej przede wszystkim - bezpieczna. A czy jest?

W kwietniu 2010 r. na zjeździe z Pestki na zielone światło czekał tramwaj linii 14. Nagle wjechała w niego jadąca z Piątkowa "piętnastka". Ucierpiało 18 pasażerów. Motorniczy hamował przed zderzeniem, ale niewiele to pomogło, bo tramwaj i tak wbił się w drugi z prędkością 30 km na godz. A tyle wynosi dopuszczalna prędkość na tym odcinku! Nikt nie miał wątpliwości, że motorniczy jechał zbyt szybko. Dostał wyrok w zawieszeniu i dwuletni zakaz prowadzenia tramwajów. Miesiąc temu na Małych Garbarach tramwaj linii nr 8 wbił się z impetem w tył "siedemnastki". Do szpitali trafiło ponad 40 osób. Niektórzy z połamanymi nogami i rękami. To najpoważniejszy od 18 lat wypadek tramwajowy w Poznaniu. Prokuratura czeka na opinię biegłego, ale już wie, że motorniczy jechał zbyt szybko. Hamował, ale nie miał szans zatrzymać wypełnionego pasażerami, ponad 20-tonowego kolosa.

Dwa miesiące temu na ul. Przybyszewskiego "siódemka" śmiertelnie potrąciła 70-letniego rowerzystę. Motornicza widziała go z daleka. Prokuratura podejrzewa, że nie zdołała zatrzymać tramwaju, bo jechała zbyt szybko.

Czy to odosobnione przypadki? Dzień po koszmarnym wypadku na Małych Garbarach poznańska drogówka zmierzyła prędkość kilku tramwajów na prostym odcinku ul. Grunwaldzkiej. Pierwszy pomknął z prędkością 57 km na godz. Drugi - 61 km na godz. Ale rekord pobił trzeci motorniczy, rozpędzając tramwaj do 81 km na godz. Ograniczenie prędkości - tak jak dla samochodów - wynosi tam 50 km na godz. Ale nawet gdyby tramwajom wolno było jechać szybciej, pozostaje jeszcze zdrowy rozsądek. Jeśli na torach pojawi się nagle człowiek lub samochód, tak rozpędzonego, rozbujanego na boki tramwaju zwyczajnie nie da się zatrzymać.

- Jest problem i nie zamierzamy zamiatać go pod dywan - mówi nam jeden z oficerów poznańskiej drogówki. I zdradza, że policja szykuje w najbliższych dniach odpowiedź - masową akcję kontroli prędkości. Na celowniku znajdą się autobusy linii miejskich i podmiejskich oraz PKS. Ale ręczne mierniki prędkości, nazywane też suszarkami, policjanci skierują także na poznańskie tramwaje. Wytypowali już nawet kilka miejsc, gdzie nie ma dnia, by tramwaje nie łamały ograniczenia prędkości. Ale nie zdradzą, co to za miejsca, bo przecież w MPK też czytają "Gazetę". - A po co uprzedzać motorniczych? Nie chodzi o to, by pilnowali się tylko w tych miejscach. Bezpiecznie mają jeździć wszędzie - mówi oficer policji.

A że problem istnieje, przekonaliśmy się sami. Jadąc "siedemnastką", obserwowaliśmy przez szybę wskazanie prędkościomierza w kabinie motorniczego: tramwaj przemknął przez most Chrobrego z prędkością 65 km na godz. A przecież za mostem jest przejście dla pieszych!

Wicedyrektor MPK Jan Firlik uważa jednak, że jego podwładni nie szarżują i jeżdżą bezpiecznie. - Tylko za jedną piątą kolizji z udziałem tramwajów odpowiadają motorniczowie - mówi.

Brawurowy motorniczy może stracić premię lub dostać naganę. A jeśli będzie nagminnie łamał ograniczenia prędkości - nawet stracić pracę. Tyle że wicedyrektor Firlik takiej sytuacji nie pamięta. - Po jednym przewinieniu motorniczowie się opamiętują - zapewnia.

Policjant, z którym rozmawialiśmy, ma swoją teorię: - Tramwaje pędzą, bo te parę minut, które motorniczy zyska na trasie, ma potem dla siebie na pętli. Można to jednak rozwiązać: zamontować w tramwajach ograniczniki prędkości. Gdy będzie jechał zbyt szybko, silnik się wyłączy.

Takie zabezpieczenia są już w nowoczesnych tramwajach: combino, tramino i moderusach. Te pojazdy mogą jechać maksymalnie 55 km na godz. Ale MPK twierdzi, że nie ma technicznych możliwości, by zamontować je w "stopiątkach" czy "helmutach".

KLIK

dżepetto - 28 Lipiec 2011, 23:24

Cytat:
Będzie nowy taryfikator mandatów. 1500 zł za nadmierną prędkość?

Aż 1500 zł mandatu za przekroczenie prędkości? Niewykluczone, że takie kary zaczną obowiązywać jeszcze w tym roku.

Przymiarki do wprowadzenia nowego taryfikatora mandatów trwają już w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych i Administracji. Ma to pomóc w ograniczeniu liczby wypadków drogowych, spowodowanych przez zbyt szybką jazdę.
W ubiegłym roku na polskich drogach doszło do 38 tysięcy wypadków, w których zginęło prawie 4 tysiące osób, a blisko 50 tysięcy zostało rannych. Jak wynika ze statystyk Komendy Głównej Policji, najczęstszą przyczyną tragedii była nadmierna prędkość.
Dlatego na zlecenie Adama Rapackiego, wiceministra spraw wewnętrznych urzędnicy jego resortu pracują nad nowym taryfikatorem mandatów. Zakłada on podniesienie kar nawet o 200 procent.
Wówczas za przekroczenie prędkości powyżej 51 km/h kierowcy groziłby mandat w wysokości 1500 zł. W tej chwili to tylko 500 zł. Niezależnie od tego, czy jedzie się za szybko o 51 czy np. 200 km/h. W ten sposób ministerstwo chce wyrównać kary z tymi, jakie obowiązują m.in. na Słowacji czy w Czechach.
- A tam reforma prawa o ruchu drogowym i wprowadzenie w 2007 roku nowego taryfikatora sprawdziły się znakomicie. Rok później na czeskich drogach zginęły tylko 984 osoby, co jest drugim najlepszym wynikiem w historii tego kraju – tłumaczą urzędnicy z Warszawy.
Zdaniem Jerzego Moskwy, egzaminatora nadzorującego w Wojewódzkim Ośrodku Ruchu Drogowego w Rzeszowie pomysł jest dobry, ale urzędnicy powinni przygotować nowe stawki rozważnie.
- Przede wszystkim różnicując wysokość mandatów. Najwyższe kary należy przygotować dla kierowców łamiących przepisy umyślnie i świadomie. To np. osoby wyprzedzające na podwójnej linii ciągłej, przed szczytem wzniesienia, czy właśnie znacznie przekraczające dozwoloną prędkość. To najbardziej niebezpieczne wykroczenia i za nie mandaty muszą być dotkliwe – twierdzi Jerzy Moskwa.

Wyższe mandaty popiera też policja.

- W większości przypadków tragiczne wypadki to skutki łamania prawa, m.in. przekraczania prędkości. W innych europejskich krajach jest z tym znacznie lepiej. Proszę zwrócić uwagę, że polscy kierowcy za granicą potrafią jeździć zgodnie z przepisami. Czyżby tam bardziej szanowali prawo? Nie sądzę. Tam po prostu mandaty są znacznie wyższe od naszych – dodaje Paweł Międlar, rzecznik prasowy Komendanta Wojewódzkiego Policji w Rzeszowie.

LINK

piotreg - 29 Lipiec 2011, 07:10

Jestem za. Nie może być tak, że jadąc sobie spokojnie, powoduje złość wśród innych kierujących :!: Zwalniam ostatnio do (70) w terenie zabudowanym i spokojnie plumkam sobie, a prędkość powolutku opada, a na radyjku dostaje za to po głowie, bo przecież jest czysto. Gość 40-tonowym kolosem siada mi na samym zadzie i ma pianę na ustach. W końcu nie wytrzymuje i zaczyna mnie wyprzedzać... kończąc manewr na przejściu dla pieszych. Bo przecież na radyjku mówią, że czysto.
dżepetto - 29 Lipiec 2011, 11:29

Cytat:
Straże miejskie nielegalnie wystawiły setki mandatów!
Mandaty wystawiano nieprawidłowo aż w 21 jednostkach straży miejskich z całego kraju. Odkryli to kontrolerzy NIK.

Strażnicy miejscy i gminni z roku na rok wystawiają coraz więcej mandatów. Jak wynika z raportu Najwyższej Izby Kontroli, liczba mandatów wzrosła z 145 200 w 2005 do 199 034 w 2009 roku, czyli o 37 proc.

Mandaty wystawiane nielegalnie i nieterminowo


W 10 strażach (Gniezno, Kędzierzyn-Koźle, Kłodzko, Lublin, Opole, Stargard Szczeciński, Strzelno, Toruń, Zamość i Szczecinek) kontrolerzy stwierdzili nieprawidłowości dotyczące legalności, terminowości i rzetelności wystawiania mandatów. W dwóch kolejnych strażach stwierdzono przypadki nielegalnego ich wystawiania.


Oto przykłady:

- Mimo braku upoważnienia do nakładania mandatów od komendanta powiatowego policji, strażnik miejski w Strzelnie za wykroczenia w ruchu drogowym nałożył 14 mandatów na łączną kwotę 1700 zł.

- Komendant straży w Strzelnie od września 2009 do czerwca 2010 roku nałożył 21 mandatów na kwotę 2950 zł, mimo że na upoważnieniu miał wpisany nieprawidłowy numer legitymacji służbowej

- Od stycznia do grudnia 2009 roku strażnicy w Kędzierzynie-Koźlu wystawili 629 mandatów za złamanie przepisów ruchu drogowego na podstawie upoważnień, które utraciły ważność 23 stycznia 2009 roku.

- W trzech jednostkach (Gniezno, Toruń oraz Szczecinek) nie przestrzegano 30-dniowego terminu wystawienia mandatów karnych liczonych od dnia popełnienia wykroczenia, czyli od odczytu z fotoradaru zarejestrowanego obrazu.

- W Toruniu 12 mandatów wystawiono po ponad 200 dniach, jeden aż po 328.

Policja też znalazła błędy

Również przedstawiciele Komend Wojewódzkich Policji w Bydgoszczy, Szczecinie i Lublinie, podczas kontroli stwierdzali nieterminowe wystawianie przez strażników miejskich mandatów.

W strażach na terenie województwa lubelskiego opóźnienia wynoszące nawet do 270 dni wyjaśniano utrudnieniami w dostępie do bazy Centralnej Ewidencji Pojazdów i Kierowców.

- Policjanci z Radomia i Krakowa odkryli, że strażnicy nie mieli upoważnień do nakładania grzywien oraz nieaktualne upoważnienia do kontroli ruchu drogowego.

- Kontrola policji w Bydgoszczy w czterech strażach stwierdziła m.in., że strażnicy wypisywali mandaty bez określenia daty wystawienia, co uniemożliwiało ustalenie terminu zapłaty grzywny, a w części mandatów nie zamieszczali daty i opisu popełnionego wykroczenia.

- Kontrola policji w Opolu w pięciu jednostkach straży miejskich i gminnych wykazała nieaktualne upoważnienia do kontroli ruchu drogowego, nieaktualne podstawy prawne w upoważnieniach do nakładania grzywien oraz brak wpisu numeru identyfikacyjnego strażników w legitymacjach.

Komendanci straży miejskich w wielu przypadkach nie rozliczali się z urzędami wojewódzkimi z bloczków mandatowych, mimo że nakazuje im to prawo.

Zdaniem urzędników Najwyższej Izby Kontroli trzeba lepiej szkolić strażników miejskich. Policja powinna też lepiej ich nadzorować.

LINK

PieTrzaK - 1 Sierpień 2011, 22:34

Yh... :facepalm:

Cytat:
Policyjne auta jak "blue taxi". Rozwoziły po imprezie

Policjanci z Komendy Miejskiej Policji w Ostrołęce służbowe samochody potraktowali jak taksówki i rozwozili nimi gości po policyjnej imprezie. Wielokrotnie łamali przy tym ograniczenia prędkości. Po tym, jak sprawę nagłośnili reporterzy "Prosto z Polski", policja wszczęła wewnętrzne postępowanie wyjaśniające w sprawie wykorzystywania służbowych samochodów policyjnych do prywatnych celów.

Kilka dni temu trzy kilometry pod Ostrołęką policjanci urządzili sobie imprezę z okazji święta policji. Reporterzy "Prosto z Polski" otrzymali od swoich informatorów listę gości. Wśród nich są przedstawiciele innych komend policji oraz władze miasta. Reporterzy TVN24 dostali także informację o numerach rejestracyjnych nieoznakowanych policyjnych radiowozów, które jak się później okazało rozwoziły gości z imprezy.

Według informatorów reporterów "Prosto z Polski" wykorzystywanie radiowozów do rozwożenia gości to w ostrołęckiej policji norma. - Na zasadzie koleżeństwa, dzwonisz, mówisz co potrzeba i cię podwożą - mówi osoba pracująca w policji, która zna proceder.

Nabrali wody w usta

Przez niemal siedem godzin pięć kamer TVN24 obserwowało przyjeżdżające i odjeżdżające z miejsca imprezy samochody. Wśród nich najczęściej pojawiał się srebrny opel, czarny fiat brawo i srebrna kia ceed - z numerami rejestracyjnymi odpowiadającymi numerom nieoznakowanych radiowozów.

Wreszcie policjanci zorientowali się, że są obserwowani. Jedną z trzech ekip TVN24 zatrzymał oznakowany radiowóz. A auta rozwożące biesiadników szybko wróciły na policyjny parking. Jeden z ostatnich radiowozów, który wracał do bazy, przekroczył prędkość aż czterokrotnie - jechał 120 km na godzinę w terenie zabudowanym i 110 na ograniczeniu prędkości do 30 km na godzinę.

W końcu samochód podjechał pod komendę. Kierowca nie chciał jednak rozmawiać z reporterami TVN24. Unikał odpowiedzi na wszystkie pytania. Dopiero po 20 minutach usilnych próśb o rozmowę do reporterów TVN24 wyszedł oficer dyżurny. Stwierdził jednak, że nic mu nie wiadomo, jakoby policyjne radiowozy działały jak słynne już "blue taxi". I odesłał dziennikarzy do rzecznika komendy.

Następnego dnia zgodnie z zaleceniem reporterzy "Prosto z Polski" odwiedzili rzecznika ostrołęckiej policji. Sylwester Marczak, p.o. rzecznika Komendanta Miejskiego Policji w Ostrołęce nie chciał obejrzeć filmu reporterów TVN24, na którym widać, jak policyjne auta rozwożą gości z imprezy. Odesłał do rzecznika Komendy Wojewódzkiej Polski z siedzibą w Radomiu. Po chwili dodał jednak, że z pewnością nikt nie wyrażał zgody na to, by policyjne auto było wykorzystywane do celów prywatnych.

"Warto wyjaśnić tę sprawę"

Informator reporterów "Prosto z Polski" twierdzi jednak, że komendant, który zorganizował imprezę, na pewno wiedział, że policjanci odwozili gości po imprezie. Ten nie chciał jednak rozmawiać dziennikarzami.

Z nagraniem, na którym widać, jak policjanci zrobili ze służbowego samochodu blue taxi, reporterzy "Prosto z Polski" pojechali do Komendy Głównej Policji. - Warto wyjaśnić tę sprawę do końca. Przekażę to do kontroli, do Biura Spraw Wewnętrznych, żeby sprawdzić z czym mamy do czynienia. Czy rzeczywiście jest to rozwożenie, czy nie i na ile możemy mówić o przekroczeniu prawa przez policjantów - powiedział rzecznik KGP Mariusz Sokołowski, po obejrzeniu filmu.

Po nagłośnieniu sprawy przez reporterów TVN24 Komendant Miejski Policji w Ostrołęce wszczął postępowanie wyjaśniającego w sprawie wykorzystywania służbowych samochodów policyjnych do prywatnych celów. Reporterzy "Prosto z Polski" wrócą do tematu i sprawdzą, czym to postępowanie się zakończy.

Link

Micell - 1 Sierpień 2011, 23:01

Mina rzecznika mnie rozbawiła widząc ten filmik. :facepalm:
spit - 1 Sierpień 2011, 23:55

Cytat:
Być wszędzie pierwszym. Także w kostnicy

Szanowna Redakcjo "Poboczem"! Aby moc wywiązać się z moich obowiązków zawodowych, koniecznie muszę poruszać się samochodem. Jestem handlowcem, co roku po polskich drogach (jak również po drogach naszych południowych i zachodnich sąsiadów) pokonuję ok 50 tys. km. (*)

Oznacza to ilość godzin spędzonych za kierownicą w ruchu pojazdów silnikowych na rodzimych drogach wystarczająca do tego, aby wykupić sobie wysokie ubezpieczenie na życie i poważnie zacząć myśleć o donosicielstwie.

Codziennie jestem świadkiem niebezpiecznych sytuacji na drodze, zazwyczaj powodowanych przez kierowców, którzy koniecznie muszą być wszędzie pierwsi - pierwsi na kolejnych światłach, pierwsi w domu, pod marketem, w kostnicy, wyprzedzających w niedozwolonych miejscach, wyprzedzających niepotrzebnie, bo zaraz i tak trzeba drastycznie zwolnić.

Byłem uczestnikiem kilku sytuacji, w których tylko cudem uszedłem z życiem, bo wyprzedzający na ciągłej linii samochód, na trzeciego, niemal zepchnął mnie na przydrożne drzewo, a już na pewno zmusił do gwałtownego hamowania i salwowania się ucieczką na pobocze.

Na szczęście jak do tej pory jestem cały i zdrów, jednak samochód był już raz u blacharza i lakiernika. Nie z mojej winy. Z winy kogoś, kto wymuszając drogę dla siebie, tam gdzie nie miał takiego prawa, zepchnął mnie na stojący na poboczu znak drogowy, zresztą ograniczenia prędkości.

W środę w drodze z Krakowa do Krzeszowic, ok. godz. 16:30 w ulewnym deszczu, wyprzedziło mnie czarne audi a4 kombi KCH 44(...), robiąc to na ciągłej linii, zmuszając mnie do gwałtownego hamowania, ponieważ wciskał się na siłę w kilkunastometrową lukę, którą zostawiłem przed poprzedzającym autem. Przecież z nieba lały się wodospady wody, było ślisko.

I wtedy, z powodów osobistych, targnęła mną wściekłość. Też spieszę się do domu, do rodziny (jestem mieszkańcem Chrzanowa), jednak zachowując rozsądek wolę dojechać nieco później, niż pędząc na złamanie karku (i ograniczeń prędkości) nie dojechać wcale.

Wściekłość ta spowodowała, że wyciągnąłem komórkę (wbrew prawu) i włączyłem nagrywanie filmów - bo czułem, że ten wariat nie na długo zadowoli się niewygodnym i ciasnym miejscem przed moim samochodem.

Film jest robiony z ręki, trzymam komórkę podczas jazdy samochodem, ale jak wspomniałem, chęć udokumentowania wyczynów tego kamikaze była silniejsza niż potrzeba drobiazgowego przestrzegania przepisów. Film nie ma moim zdaniem żadnej wartości dowodowej - jest kiepskiej jakości i raczej nikomu nieprzydatny. Nie wiem też - i nie chcę tych informacji szukać - jak na takie nagrania reaguje policja. Czy uważa je za wystarczający materiał dowodowy do np. wystawienia mandatu za łamanie przepisów ruchu drogowego - wlepienia punktów karnych?

Czy nagrany komórką filmik pokazujący kierowcę łamiącego przepisy lub jadącego szczególnie agresywnie (nagrany np. przez pasażera, bo ja to zrobiłem niezgodnie z prawem jednak) ma dla policji taką samą wartość jak film zarejestrowany przez wideorejestrator w radiowozie?

Jeśli odpowiedź byłaby w tej kwestii twierdząca, to proszę mi uwierzyć, że zakupię takie urządzenie (...) i niestety codziennie będę wysyłał na policję filmy z podobnymi zdarzeniami. Informację tę wysyłam jako anonimowy "donosiciel" - ze względu na sposób wykonania nagrania - narażający mnie na karę. Może powiecie, że sprawa jest błaha, nie warta zachodu, lub o małej szkodliwości społecznej. Jednak co powiedziałaby moja córka, gdybym wczoraj nie wrócił do domu, ale wylądował w szpitalu sparaliżowany? Czy zrozumiałaby dlaczego już nigdy nie wziąłbym jej na barana; dlaczego już nigdy nie zabrałbym jej na plac zabaw - a to ona musiałaby przynosić mi do mojego wózka inwalidzkiego jedzenie i picie? Moja córka ma 3 lata. Nie zrozumiałaby, dlaczego się nie ruszam. Nie zrozumiałaby, dlaczego nie potrafię jej odpowiedzieć, dlaczego siedzę w miejscu. Nie wiem, czy wtedy cieszyłbym się, że mimo wszystko na tej śliskiej drodze udało mi się uniknąć zderzenia, bo przecież żyję. A mogłem stać się ofiarą morderstwa. Morderca odjechałby czym prędzej, spiesząc się i jak zwykle, nie zwracając uwagi na innych.

Filmiki, jak pisałem, są niestety marnej jakości. Filmik pierwszy zacząłem nagrywać porwany falą wściekłości, na krótko po tym, jak audi zajechało mi drogę wyprzedzając mnie na ciągłej linii, a ja zmuszony byłem do gwałtownego hamowania. Nie musiałem długo czekać na kolejny wyczyn cyrkowy - ciekawie robi się od momentu 0:01:59 - 0:01:59 - tak, to był ogień z rury wydechowej.

Proszę w tym samym momencie zwrócić też uwagę, że z prawej strony z drogi podporządkowanej wyjeżdża samochód. Widać go na klatce 0:02:01 0:02:06 samochód jadący z naprzeciwka mija wyprzedzające audi o włos. Niebieska panda zmuszona do hamowania. 0:02:08 manewr wyprzedzania jest kontynuowany. 0:02:15 film nie oddaje prędkości, z jaką audi się oddala jechaliśmy wszyscy około 60 km/h, audi - na zakręcie - dużo szybciej.

Wyłączyłem komórkę, bo sądziłem, że już się nie spotkamy. Minutę później, nie przyspieszając, a wręcz zwalniając - oba samochody przede mną skręcały na skrzyżowaniu w lewo - dogoniłem rajdowca, nie goniąc go przecież, - w miejscu, w którym przed Krzeszowicami (jadąc od strony Krakowa) budowany jest wiadukt. Na wysokości stacji paliw ORLEN w Krzeszowicach sfilmowałem jeszcze tablicę rejestracyjną.

Oczywiście wiem, że takie przedstawienie faktów to świetne pole do manipulacji i nie stanowi dowodu w jakiejkolwiek sprawie. Mimo to wysyłam tego mejla do Was. Za światłami w Krzeszowicach znowu włączyłem komórkę, bo przecież o ile wyprzedzenie ciężarówki (widoczna na drugim filmiku) jest czymś normalnym, to kierowca czarnego audi nie zrobi tego chyba w normalny sposób. Nie myliłem się. Proszę spojrzeć uważniej od minuty 0:01:35

Linia ciągła, przed przejściem dla pieszych (0:01:40), przekroczona dozwolona prędkość (0:01:48), widoczny nadjeżdżający z przeciwka samochód. Komórka wyłączona. Za chwilę audi znowu wyskakuje spomiędzy aut wyprzedzając następnego "zawalidrogę", który akurat chciał dojechać do domu zdrów i cały, to nic że nieco wolniej. Sprawę zostawiam tak, jak opisałem. Pozdrawiam. Stop wariatom drogowym. Chciałbym zawsze szczęśliwie dojechać do domu. Nie koniecznie najszybciej, jak się tylko da.

(*) - list do redakcji.

Link + video

Dudi - 3 Sierpień 2011, 17:32

Cytat:
202 km/h bez prawa jazdy. 57 punktów karnych

Rzecznik policji w Cieszynie Rafał Domagała poinformował, że funkcjonariusze drogówki, którzy patrolowali popularną "wiślankę", zauważyli pirata na motocyklu yamaha.

- Jechał 166 km na godzinę w miejscu, gdzie prędkość była ograniczona do 70. Mundurowi próbowali go zatrzymać, ale zaczął uciekać. Policjanci w nieoznakowanym radiowozie podjęli pościg - powiedział Domagała.

Wideorejestrator wskazał w pewnym momencie prędkość nawet 202,2 km na godzinę.

Ponad dwa razy więcej punktów niż maksimum

Policjanci zatrzymali motocyklistę przed skrzyżowaniem, gdy przyhamował na czerwonym świetle.

- Yamaha została odholowana na policyjny parking. Pirat, który nie posiadał uprawnień do prowadzenia motocykla, za rażące naruszenia przepisów odpowie przed sądem - powiedział rzecznik cieszyńskiej policji.

Według policji, pochodzący z Białegostoku 25-letni mężczyzna popełnił kilkanaście wykroczeń, w wyniku czego na koncie zgromadził aż 57 punktów karnych (w ciągu roku każdy kierowca może dostać ich 24, później traci prawo jazdy).

Źródło + VIDEO

piotreg - 3 Sierpień 2011, 19:49

A sąd w nagrodę da mu niską grzywną... coś w okolicach 1000-1500zł, zamiast 5000zł na które po prostu zasłużył :!:
PieTrzaK - 3 Sierpień 2011, 19:57

Cytat:
Autobus bez koła...

Nietypowy – jadący bez jednego koła - autobus zatrzymali wczoraj w Grajewie funkcjonariusze Inspekcji Transportu Drogowego. Łotewski kierowca autobusu wpadł, bo jechał zbyt szybko - 85km/h.

Jak podaje WITD autobus jechał drogą krajową nr 61. Po zatrzymaniu, podczas kontroli stanu technicznego pojazdu stwierdzono brak jednego koła na jednej z tylnych osi. Oś była podniesiona podnośnikiem i dodatkowo „zabezpieczona” pasami. Kierowca tłumaczył, że bez koła jedzie z Niemiec... do domu. W Polsce nie chciał naprawiać bo jest za drogo. Niestety będzie musiał. Pojazd odholowano na parking strzeżony i zakazano dalszej jazdy do czasu usunięcia usterki. Poza tym kierowca autobusu został ukarany mandatem karnym w wysokości 250 złotych za poruszanie się pojazdem zagrażającym bezpieczeństwu ruchu drogowego i za przekroczenie dozwolonej prędkości.

Źródło: LINK

tqmeh - 4 Sierpień 2011, 20:54

Cytat:
(...) kierowca autobusu został ukarany mandatem karnym w wysokości 250 złotych za poruszanie się pojazdem zagrażającym bezpieczeństwu ruchu drogowego (...)

Śmiech przez łzy :facepalm:

spit - 4 Sierpień 2011, 22:30

Cytat:
Uwaga na kaskadowe kontrole prędkości

Wakacje to okres wzmożonego ruchu drogowego. Dla przykładu, w województwie łódzkim dotyczy to w szczególności drogi krajowej nr 1.
Właśnie tędy przemieszczają się mieszkańcy południa Polski w drodze na wybrzeże.
Niestety kontrole policyjne skutkują zdjęciem nogi z gazu tylko na odcinkach objętych takimi działaniami. Dodatkowo roboty drogowe powodują, że kierowcy próbują nadrobić stracony w korkach czas znacznie przekraczając dozwoloną prędkość. Dlatego tak ważne jest właściwe zaplanowanie podróży z uwzględnieniem m.in. remontów nawierzchni.

By zatrzymać zanadto spieszących się kierowców policjanci z łódzkiego zaplanowali akcję o nazwie kaskada. Jej celem jest zmniejszenie liczby wypadków drogowych na głównych szlakach komunikacyjnych takich jak K-1, K-8, K- 12, K-14 i K-72 oraz maksymalne upłynnienie ruchu.

W wielu miejscach zorganizowane zostaną tzw. statyczne punkty kontroli. Działania będą prowadzone kaskadowo, co znaczy, że na pewnym odcinku drogi w odległości kilku do kilkunastu kilometrów spotkać będzie można kolejne patrole.
Kierowcy poruszający się po drogach tego regionu powinni więc zachować szczególną ostrożność. W ruch pójdą wszystkie ręczne mierniki prędkości oraz pojazdy z videorejestratorami. Podobne działania będą również prowadzone na terenie ościennych województw.
Takie kaskadowe kontrole dwukrotnie zorganizowano już w lipcu.

Najbliższe nastąpią 5 sierpnia w godzinach 14.00-22.00. Kolejne zaplanowano jeszcze w tym miesiącu.

LINK

Max50 - 6 Sierpień 2011, 22:52

:mrgreen:

Cytat:
Amerykański stan Illinois rozważa zmianę prawa, która ma umożliwić motocyklistom sprawne poruszanie się bez popełniania wykroczeń. Zgodnie z nim użytkownicy jednośladów będą mogli jechać na czerwonym, jeśli przez określony czas od zatrzymania się przed sygnalizacją światło nie zmieni się na zielone.

LINK

delpiero - 16 Sierpień 2011, 15:10

Cytat:
Nasze drogie fotoradary

Inspekcję Transportu Drogowego, która od niedawna administruje fotoradarami, czekają spore wydatki. Trzysta urządzeń, które mają zapewnić bezpieczeństwo na drogach, będzie kosztować 45 mln zł.

Czasy, gdy puszkę fotoradaru można było spotkać "na każdym rogu", zbliżają się do nieuchronnego końca. Przenikliwi urzędnicy po kilku latach porównywania statystyk wypadków stwierdzili, że nie zawsze więcej znaczy lepiej. Zgodnie z nową koncepcją spośród ponad tysiąca masztów na fotoradary ma pozostać tylko około trzysta. W tych, które pozostaną, zawsze ma być jednak urządzenie rejestrujące przekraczanie prędkości.

Co dzięki temu zyska społeczeństwo? Ma być bezpieczniej. Oklejone żółtą folią puszki mają być z daleka widoczne, podobnie jak poprzedzające je oznakowanie. Takie rozwiązanie ma sprawić, że kierowca - także w nocy - z daleka zauważy fotoradar i nie będzie rozpraszał swojej uwagi szukając wzrokiem złowrogiego "oka". Nieuchronność kary za przekroczenie prędkości i skupieni na sytuacji drogowej kierowcy mają być przepisem na podwyższenie poziomu bezpieczeństwa na polskich drogach. Będzie to jednak kosztowne.

Spośród przejętych przez ITD (Inspekcja Transportu Drogowego - dop. red.) fotoradarów nie wszystkie nadawały się do dalszej eksploatacji. Powstała więc konieczność zakupu nowych. Będzie to około 300 fotoradarów. Niebawem zostanie na nie rozpisany przetarg, a transakcja będzie zrealizowana na przełomie tego i przyszłego roku. Oprócz tych urządzeń ITD zamierza również kupić około 20 fotoradarów do odcinkowego pomiaru prędkości i urządzenia rejestrujące samochody, które przejeżdżają skrzyżowanie na czerwonym świetle.

Zakup jednego fotoradaru to koszt przekraczający 100 tys. zł. Jeśli dodamy do tego koszt montażu urządzenia, można szacować, że jeden nowy fotoradar na drodze będzie kosztował podatników 150 tys. zł. Trzysta takich urządzeń to już 45 mln zł., a należy do tego dodać koszt zakupu fotoradarów do odcinkowego pomiaru prędkości.

Za te pieniądze można wybudować w Polsce nieco więcej niż kilometr autostrady. Czy w takim razie inwestycja planowana przez Inspekcję Transportu Drogowego to wyrzucanie pieniędzy w błoto? Być może nie, jednak pod warunkiem, że system ten zostanie odpowiednio wykorzystany. Fotoradary mają trafić w te miejsca, w których jest najwięcej wypadków, szczególnie z udziałem pieszych. Zakładając, że w masztach na okrągło będą funkcjonowały fotoradary, niewielu kierowców pozwoli sobie na ignorowanie ograniczeń prędkości. Powinno przełożyć się to na zmniejszenie liczby wypadków i ich ofiar.

Byłyby to poważne oszczędności dla budżetu państwa, ponieważ jedna ofiara wypadku to dla społeczeństwa strata w wysokości ok. 1,5 mln zł. By fotoradary lepiej spełniały swoją rolę, ma powstać szczegółowa mapa ich rozlokowania. Na razie dokument nie jest jeszcze gotowy, ale ma powstać nim nowe fotoradary trafią na drogi.

Być może zmiany w dziedzinie fotoradarów przyczynią się do zmniejszenia liczby ofiar wypadków. Nic jednak nie zastąpi szybkiego poszerzenia sieci bezpiecznych dróg. Nie można oprzeć się wrażeniu, że kupowanie fotoradarów idzie znacznie sprawniej niż budowa autostrad i dróg ekspresowych.
LINK
sqrt9 - 16 Sierpień 2011, 18:38

Cytat:
Radar, który nie zarobił na własne utrzymanie

Samorząd zrezygnował z przenośnego fotoradaru drogowego w Ustce. Kierowcy popełniali za mało wykroczeń i radar przestał na siebie zarabiać.

Przenośny fotoradar używany był w Ustce w okresie letnim, kiedy nad morze przyjeżdża najwięcej turystów. Samorząd zrezygnował jednak z urządzenia - informuje "Radio Gdańsk".

W poprzednich sezonach kierowcy popełniali o wiele więcej wykroczeń niż obecnie. Dziennie wykonywanych było nawet 800 zdjęć, tymczasem w tym sezonie maksymalnie 30.

Kierowcy przekraczają prędkość nieznacznie i otrzymują mandat w wysokości 50 zł. Tymczasem koszt wywołania zdjęcia i pozostałych czynności związanych z wystawieniem mandatu wynoszą ponad 80 zł. Urządzenie przestało być rentowne, a samorząd nie chce do niego dopłacać.

LINK

sqrt9 - 16 Sierpień 2011, 18:41

80zł za załatwienie jednego wykroczenia, skandal :mad:
piotreg - 16 Sierpień 2011, 20:41

Bo pewnie w tym była prowizja dla właściciela radaru - na moje oko ok. 60zł.
Max50 - 17 Sierpień 2011, 19:17

I tak wielka kupa, wszyscy liczą kasę, a nikt nie odtrąbił zwycięstwa, że w gminie jest bezpieczniej na drogach. Urzędasy :nose: Już zapomniały po co miały być FR'y :cool:
delpiero - 18 Sierpień 2011, 19:49

Cytat:
Nowy sposób kierowców na fotoradary - skarżą się, że zdjęcia modyfikowano w Photoshopie

Kierowcy znaleźli nowy sposób na podważenie zdjęć zrobionych przez fotoradary. Kwestionują mandaty wystawione na podstawie zdjęć obrobionych komputerowo przez strażników miejskich. Strażnicy bronią się, że to co robią, jest zgodne z prawem - donosi Dziennik Gazeta Prawna.

Wcześniej sąd mógł odrzucić zdjęcia, na których twarz kierowcy była niewyraźna, albo te, które zostały zrobione przez nieprawidłowo oznakowany fotoradar. Teraz kierowcy kwestionują fotografie, na których nie widać tablicy rejestracyjnej. Uważają, że w związku z tym, dołączony do fotografii obraz tablicy może być efektem fotomontażu.

- Wracając do domu, zostałem przyłapany przez fotoradar. Po czasie przyszło do mnie pocztą zdjęcie od straży miejskiej, na którym zamiast tablicy rejestracyjnej widać błysk flesza - powiedział Dziennikowi Gabriel Słowik z Warszawy. Mężczyzna odmówił przyjęcia mandatu, bo uznał, że zdjęcie mogło być zmienione przy pomocy specjalnego programu.

Takie zdjęcia powinny trafiać do kosza

Profesor Ewa Gruza, kryminalistyk z Uniwersytetu Warszawskiego wyjaśnia w rozmowie z gazetą, że dowodem wykroczenia może być tylko zdjęcie oryginalne i niemodyfikowane. Za takie nie można uznać już fotografii, w której uzupełniono np. brakujące cyfry bądź litery. Podobnie sprawa wygląda ze zdjęciami, na których część znaków na tablicy rejestracyjnej została częściowo czymś zasłonięta. Zdaniem Marka Seweryńskiego z firmy Meron, która udostępnia fotoradary gminom, taka fotografia od razu powinna trafić do policyjnego kosza.

Można odczytać mimo błysku flesza

Technologia zastosowana w urządzeniach kontrolno-pomiarowych w większości przypadków pozwala jednak na odczytanie numerów rejestracyjnych nawet wtedy, kiedy zamiast znaków będziemy mieli widoczny tylko błysk flesza. Zastosowane w nich filtry powodują, że odblaskowe tablice pozostawiają swoje odbicie w jednym lub kilku miejscach na fotografii. - czytamy w Dzienniku. Do tej pory sądy pozwalały na wykorzystanie takich zdjęć w sprawie przeciwko kierowcy.
LINK
delpiero - 19 Sierpień 2011, 20:14

Cytat:
Mandat za czerwone

Nowe fotoradary to nie wszystko. Niebawem na ulicach pojawią się urządzenia, które będą rejestrować przekraczanie skrzyżowania na czerwonym świetle.

Jeśli przed wjechaniem na skrzyżowanie światło zmienia nam się z zielonego na żółte, hamujemy, bądź – zgodnie z przepisami – przyspieszamy, jeśli nagłe hamowanie mogłoby być niebezpieczne dla innych uczestników ruchu. Wielu kierowców nadużywa tego prawa i widząc żółte światło zamiast hamować przyspiesza. Białostocka drogówka podczas niedawnej akcji "Uwaga czerwone" w ciągu trzech godzin nagrała na zamontowanym w radiowozie wideorejestratorze, 43 tego typu wykroczenia. Choć za takie zachowanie grozi mandat do 500 zł i 6 punktów karnych, większość kierowców czuje się bezkarna.

- Przyspieszanie, by zdążyć na późnym żółtym, a w konsekwencji przejechać skrzyżowanie na czerwonym, to jedno z bardziej niebezpiecznych zjawisk na drogach polskich miast - ocenia Witold Norek, zastępca naczelnika krakowskiej drogówki. Urzędnicy chcą więc bezkarność kierowców ukrócić inwestując w automatyczne systemy wyłapujące piratów.

- To tylko dwie kamery. Uaktywniają się w momencie zapalenia czerwonego światła. Jedna jest przed skrzyżowaniem - robi zdjęcie pojazdu z widocznym kolorem sygnalizatora, druga - kilkanaście metrów za skrzyżowaniem wykonuje zdjęcie pojazdu, by widać było twarz kierowcy - mówi Piotr Kubczak, komendant Straży Miejskiej w Swarzędzu.

Właśnie w Swarzędzu, we wrześniu zaczną się testy nowych urządzeń. W ciągu roku mają być zamontowane na większości tamtejszych skrzyżowań. Identyczny monitoring chcą zainstalować władze Rybnika, Rawy Mazowieckiej, Ożarowa Mazowieckiego, Człuchowa i Oświęcimia. Myślą też nad tym w Olsztynie, Łomży, Lubinie czy Warszawie.

Podobne urządzenia niebawem znajdą się również na drogach krajowych. Oprócz około trzystu dodatkowych fotoradarów takie właśnie oprzyrządowanie zamierza kupić Inspekcja Transportu Drogowego. Nowy sprzęt trafi do ITD na przełomie tego i następnego roku. Najprawdopodobniej od stycznia mandatem będzie więc kończyć się też przejeżdżanie na czerwonym skrzyżowań należących do systemu dróg krajowych.
LINK
spit - 19 Sierpień 2011, 20:46

Cytat:
Nagroda za pomoc w ujęciu sprawców zniszczenia fotoradaru

Główny Inspektor Transportu Drogowego wyznaczył nagrodę pieniężną dla każdego, kto pomoże w ujęciu sprawców zniszczenia fotoradaru w Motylewie w województwie lubuskim.
Fotoradary są niszczone coraz częściej. To poważny problem. Od początku lipca, czyli od momentu przejęcia nadzoru nad siecią fotoradarów przez Inspekcję Transportu Drogowego, nasila się proceder niszczenia tych urządzeń. ITD w każdy weekend odnotowuje coraz więcej aktów wandalizmu.

W Motylewie na drodze wojewódzkiej numer 132, fotoradar najpierw został zniszczony przez ciężarówkę, potem maszt i obudowa urządzenia zostały podpalone, a na koniec zostało ono porąbane siekierą
Jak podkreśla rzecznik ITD Alvin Gajadhur, w Motylewie doszło do wyjątkowego aktu wandalizmu, dlatego zdecydowano o wyznaczeniu nagrody.

- To jest poważny problem, dlatego Główny Inspektor Transportu Drogowego zwraca się z prośbą do świadków zdarzenia w Motylewie o pomoc w ustaleniu sprawców tego przestępstwa. Dla osób, które pomogą inspekcji, przewidziana jest nagroda w wysokości 5 tys. zł - podkreśla Gajadhur.
Twardy dysk z fotoradaru w Motylewie nie został uszkodzony, więc zdjęcia kierowców, którzy przekroczyli w tym miejscu prędkość, zostaną odzyskane.

W ostatnich tygodniach zniszczono także inne fotoradary, między innymi w Pszczynie, Kielcach, w miejscowości Goczałkowice-Zdrój oraz we Franciszkowie w województwie warmińsko-mazurskim. Fotoradar kosztuje około 100 tys. złotych.

LINK

FOTO

Nooo, w tym przypadku dewastator to już poszedł po całości :!:

BluesW. - 24 Sierpień 2011, 11:52

Cytat:
Policjanci potrącili człowieka i uciekli?

Czy policjant z Centralnego Biura Śledczego z Wrocławia spowodował wypadek drogowy w Warszawie i uciekł z miejsca zdarzenia? Taką wersję wydarzeń sprawdzają funkcjonariusze Biura Spraw Wewnętrznych Komendy Głównej Policji oraz prokuratura.


Kilka dni temu zabrali do ekspertyzy skodę octavię - nieoznakowany radiowóz używany przez policjantów z CBŚ. Z naszych informacji wynika, że auto ma jeleniogórską rejestrację, ale jest używane przez wrocławskich funkcjonariuszy.

Do wypadku doszło 4 sierpnia w alei Solidarności w Warszawie. Ofiarą był motocyklista. Ma złamaną rękę. - Wyjaśniamy, czy policjanci z Wrocławia brali udział w tym wypadku, czy nie - mówi Agnieszka Muł, szefowa Prokuratury Rejonowej Warszawa Śródmieście-Północ.

- Do ekspertyzy zabezpieczony jest wrocławski radiowóz - potwierdza Monika Lewandowska z Prokuratury Okręgowej w Warszawie. - Zabezpieczone jest też nagranie z miejskiego monitoringu.

Więcej mówią policjanci z Wrocławia. - Nasi tego dnia byli w Warszawie - opowiada nam wrocławski policjant. - Pojechali na służbową naradę w Komendzie Głównej.
Według nieoficjalnych informacji radiowóz zmieniał pas ruchu i zajechał drogę motocykliście. Wtedy kierujący motocyklem uderzył w auto i przeleciał przez maskę. Nie jest jasne, kto siedział za kierownicą, bo na naradę do Warszawy pojechało kilka osób.

- Z tego, co wiem, auto ma niewielkie uszkodzenie karoserii - mówi wrocławski policjant. - Chyba na razie nie mają mocnych dowodów. Gdyby mieli, przyjechaliby nie po auto, ale po naszego policjanta.

LINK

BlackHawk - 27 Sierpień 2011, 11:10

Cytat:
Nooo, w tym przypadku dewastator to już poszedł po całości :!:

Po prostu wyrwał chwasta z korzeniami :shock:

Fear - 30 Sierpień 2011, 06:29

Cytat:
Szaleńcza jazda Kaczyńskiego, czyli prezesa pęd do władzy

PONAD 140 KM/H W TERENIE ZABUDOWANYM

Z ułańską fantazją wracał Jarosław Kaczyńskim z konwencji Prawa i Sprawiedliwości we Wrocławiu. Kamera TVN24 zarejestrowała, jak limuzyna z Jarosławem Kaczyńskim na siedzeniu pasażera gnała ponad 140 km/h w terenie zabudowanym, wyprzedzała na podwójnej ciągłej i wymuszała zjazd na pobocze samochodów jadących z naprzeciwka. "Bądźcie trochę bardziej obiektywni", "Pojechaliście za prezesem i nagraliście licznik w samochodzie. No brawo!" - komentują czołowi politycy PiS.


Cała sobotnia konwencja wyborcza PiS borykała się z kłopotami organizacyjnymi. W kulisach widać było nerwowość - kłopoty z wejściem na salę, nie działająca klimatyzacja i stojący na środku sali zegar, który zasłaniał kamerom scenę. - Proszę darować sobie te złośliwości - mówił w rozmowie z reporterem TVN24 zdenerwowany szef sztabu PiS Tomasz Poręba.

Potem szło już lepiej. Udały się próby generalne - zasłaniane przed ciekawskim okiem dziennikarzy żywym ciałem przez młodych działaczy PiS. A przemówienia Antoniego Macierewicza i Jarosława Kaczyńskiego przyjmowano z wielkim entuzjazmem. - W kampanii zdarzają się różne wpadki, większe i mniejsze. Ja uznaję to z sprawę nieistotną, najważniejsze, że konwencja się udała, było świetne przemówienie prezesa - cieszył się po wszystkim Poręba.

Na złamanie karku

Udany, bo szybki, był też powrót Jarosława Kaczyńskiego z Wrocławia. Nagrała go kamera TVN24. Prezes PiS wracał w dwa samochody - jednym jechał on na siedzeniu pasażera, w drugim siedziała jego ochrona. Oba samochody jechały za nic mając przepisy ruchu drogowego. Kierowcy jechali z prędkością ponad dwukrotnie większą niż dozwolona, nie zwalniali na terenie miejscowości i wyprzedzali na podwójnej ciągłej, często zmuszając jadące z przeciwnej strony samochody do zjechania na pobocze.

- Bądźcie trochę bardziej obiektywni. Na przykład nagrajcie pozostałych liderów - nagrajcie kolumnę premiera, nagrajcie pana Napieralskiego. Zróbcie to, bo taka jednostronność jest źle widziana w naszym środowisku i źle świadczy o polskich mediach, przynajmniej części polskich mediów - komentował Adam Lipiński z PiS-u, gdy oglądał nagranie.

Temat nieistotny

Nic złego w za szybkiej jeździe prezesa nie widział też rzecznik partii Adam Hofman. - Zakłada pan, że to prezes, a ja nie wiem czyje to auto. Co tu komentować - pojechaliście za prezesem i nagraliście licznik w samochodzie. No brawo! - powiedział.

I dodał: - Moim zdaniem nie jest to istotny temat w kampanii wyborczej.

Filmik w LINKU

Misial - 30 Sierpień 2011, 11:55


tqmeh - 30 Sierpień 2011, 12:06

Jak widać są równi i równiejsi.
sqrt9 - 30 Sierpień 2011, 12:31

Jak na telewizję, to naprawdę słabym sprzętem to filmowali. Powinni to zgłosić na policję, wytoczyć sprawę w sądzie przeciwko kierowcy. Ja bym takiego kierowcę dożywotnio pozbawił prawa jazdy, łamiąc ręce - średniowieczne metody są niezbędne na debili :good:
BlackHawk - 30 Sierpień 2011, 13:13

To jest tak, że jak się nie ma prawa jazdy (patrz Yaroo) to się nie wie "o co kaman" w jeździe i się siedzi cicho.
Tak na marginesie zapytam, czy może ktoś widział, bo pogłoski krążą że prezes Yaro podobno jeździ w foteliku, bo takie są przepisy odnośnie wzrostu.

piotreg - 30 Sierpień 2011, 17:56

BlackHawk napisał/a:
Tak na marginesie zapytam, czy może ktoś widział, bo pogłoski krążą że prezes Yaro podobno jeździ w foteliku, bo takie są przepisy odnośnie wzrostu.

Licz się ze słowami :lol:
Wychodź teraz z domu przed 6:00 rano, profilaktycznie :lol:

tqmeh napisał/a:
Jak widać są równi i równiejsi.

Rzadko kiedy przyznaję Politykom PiS-u rację, ale z Lipińskim nie sposób się nie zgodzić.

bzyq_74 - 30 Sierpień 2011, 18:34

Filmik trochę tendencyjny, tzn. redaktorek ciągle mówi, że jadą 140, a na liczniku 130 (wg GPS pewnie 121-123 km/h). Oczywiście, przewinienia ewidentne, a z tym wciskaniem się na 3-go to Redaktorek też powinien się zgłosić do <R> celem zapłaty 500 zł i otrzymania 10 pkt lojalnościowych.

Wypowiedź Lipińskiego mnie osobiście żenuje (nawet down by czegoś takiego nie wymyślił). Coś w stylu, inni tak robią to czemu kolumna prezia ma jechać zgodnie z przepisami (pewnie jakby jechali przepisowo jeszcze byliby w drodze).
Akurat Yaro się "napatoczył" to go sfilmowali. :grin: Jak ktoś wybuli kasę z rezerw kosztów wyborczych to redaktorki pojadą też za innymi). Jechałby jego szofer poprawnie to nie byłoby filmiku. Raczej premier jeździ z BORowikami na kogutach, więc jako pojazdy uprzywilejowane zganiałyby wyborców na pobocza.

michu - 31 Sierpień 2011, 16:20

Cytat:
Ustawili budki dla ptaków udające... fotoradary

"Polska Głos Wielkopolski": Trzy budki lęgowe dla ptaków, do złudzenia przypominające fotoradary stanęły przy ulicy Przemysłowej w Koninie. Efekt jest już widoczny. Kierowcy przejeżdżający obok szarych budek zwalniają. - Jeśli uda nam się dzięki temu zapobiec choćby jednemu wypadkowi, to już będzie sukces - mówi Bartosz Jędrzejczak ze Stowarzyszenia "Niesłusz".

Odcinek ul. Przemysłowej od skrzyżowania z ul. Okólną do świateł przy ul. Matejki, jest w Koninie częścią drogi krajowej nr 25. Nic więc dziwnego, że jest tam bardzo duży ruch. Poza samochodami pędzącymi w kierunku Bydgoszczy, przejeżdżają tamtędy pracownicy elektrowni i kopalni. W godzinach szczytu kierowcy są zmuszeni do ograniczenia prędkości, ale wieczorem i w nocy rozpoczynają się prawdziwe wyścigi. - Tu jest niemożliwie. Około godz. 22 tak pędzą, że aż gwiżdże. Droga jest zrobiona bardzo ładnie, ale co z tego, jak okna nie można uchylić - mówi Tadeusz Kolczyński.

Mieszkańcy twierdzą również, że odcinek DK nr 25 w Niesłuszu jest niezwykle niebezpieczny. Statystyki policyjne nie są jednak przerażające. Od początku roku doszło tu do dziewięciu kolizji i jednego wypadku, w którym ranna została jedna osoba. Tymczasem tuż przed zamontowaniem budek przypominających fotoradary, na ul. Przemysłowej o mało nie doszło do tragedii. - W ostatni weekend TIR zamiast pojechać prosto skręcił na wysepki i skosił wszystkie znaki drogowe. Zatrzymał się na bandzie przy ul. Okólnej. Na szczęście było to około pierwszej w nocy i nikt tamtędy nie przechodził. Gdyby coś takiego wydarzyło się w dzień, to skończyłoby się o wiele poważniej - mówi Bartosz Jędrzejczak.

W obawie o swoje bezpieczeństwo i nie mogąc doprosić się od 3 lat fotoradarów, mieszkańcy postanowili postawić na swoich posesjach budki lęgowe dla ptaków. Jak mówili, przy tak ruchliwej ulicy ptaki nie mają szansy znaleźć gniazda i wychować potomstwa. Budki zostały skonstruowane tak, żeby można było je otworzyć i wyczyścić. Całkiem przypadkiem ustawiono je wlotem w kierunku ulicy i pomalowano na szaro. - To jest taki ciepły i bardzo ładny kolor - mówi Piotr Rosiejewski. - Zdecydowałem się postawić budkę dla bezpieczeństwa ptaków poruszających się pieszo. Nasypię trochę ziarna i będę obserwował jak zachowują się ptaszki na kółkach. Zobaczymy z jaką prędkością będą latały - dodaje Rosiejewski.

Kierowcy na widok stojącej przy drodze szarej skrzynki już zdejmują nogę z gazu. - Te budki to bardzo dobry pomysł. Mogą u mnie taką też postawić - stwierdził T. Kolczyński.

Bezpieczeństwo na swój koszt

Drewniane budki z okrągłym otworem i patykiem dla ptaków zrobił mieszkający w Niesłuszu stolarz. Koszt trzech budek lęgowych to około 200 złotych. To niedużo za ocalenie ludzkiego życia. - Może mieszkańcy innych osiedli nie mogąc doprosić się od urzędników fotoradarów, zadbają o ptaki przy drodze - mówi Bartosz Jędrzejczak.

LINK

Polak potrafi :facepalm:

spit - 31 Sierpień 2011, 21:22

Cytat:
Chcesz powalczyć z drogówką? Zobacz, kiedy masz szansę

Policjantom przy mierzeniu prędkości aut lub badaniu stanu trzeźwości kierowców zdarzają się pomyłki. Na co uważać, by nie zostać naciągniętym na mandat?

Czasem drogówka może nie mieć racji... Każde urządzenie do mierzenia prędkości (fotoradar, ręczny miernik radarowy czy laserowy), musi mieć aktualne świadectwo legalizacji. Oznacza ono, że urządzenie jest sprawne i może być wykorzystywane przez funkcjonariuszy na drodze. Mundurowi pilnują terminów "przeglądów" swoich radarów i używanie mierników bez legalizacji jest dość sporadyczne. Jeśli jednak tak się zdarzy, mamy szczęście - na pewno nie dostaniemy mandatu.
Jak sprawdzić, czy fotoradar czy "suszarka" ma ważną legalizację? Przed przyjęciem mandatu mamy prawo poprosić o pokazanie odpowiedniego dokumentu - funkcjonariusz musi go okazać. Znajdziemy w nim datę ważności legalizacji wraz z numerem seryjnym urządzenia, dla którego została wydana.

Tu ważna uwaga! Wśród kierowców krąży plotka, jakoby także zasilacz do radaru musiał mieć odrębną legalizację, prawo jednak nie przewiduje takiego obowiązku.
Można jednak próbować podważać mandat, jeśli zauważymy błędy pomiarowe. Zobacz, na co trzeba zwracać szczególną uwagę.

Zdjęcia z fotoradaru. Dwa auta w kadrze

Jeśli na zdjęciu z fotoradaru w kadrze widać dwa samochody, nie ma pewności, czyja prędkość została zmierzona. Chociaż fotoradary wykonują dwa zdjęcia, a więc widać, które auto wyprzedzało, to wątpliwości pozostają. Z tego powodu niektóre zdjęcia są sprytnie ciasno kadrowane, aby było na nich widać tylko jeden pojazd. Jeśli dostaniemy taką fotografię, poprośmy o pokazanie pełnego kadru. Jeśli widać nam nim dwa samochody, to powinno wystarczyć, aby nie dostać mandatu.
Nie każde zdjęcie z fotoradaru musi oznaczać mandat. Nie ma przepisów zabraniających ukrywania fotoradarów. Jednak urządzenie musi znajdować się w oryginalnej obudowie, przewidzianej przez producenta. Gdy zostanie zamaskowane, np. w koszu na śmieci, zdjęcie nie jest podstawą do ukarania kierowcy.

Niewidoczna twarz

Na zdjęciu z fotoradaru może być niewidoczna twarz kierowcy. Jeśli nie pamiętamy, kto prowadził, zostaniemy ukarani za niewskazanie sprawcy wykroczenia. Grozi za to mandat do 500 zł, ale bez punktów karnych.

Brak ostrzeżenia przed fotoradarem

Według obecnych przepisów, na drodze o dopuszczalnej prędkości do 60 km/h ostrzeżenie o stacjonarnym fotoradarze, kierowcy muszą zobaczyć od 100 do 200 m przed urządzeniem. Na pozostałych drogach jest to 200 do 500 m, z wyjątkiem autostrad i dróg ekspresowych - tam znak musi się znaleźć od 500 do 700 m przed urządzeniem. W przypadku przenośnych fotoradarów, znakiem musi ostrzegać tylko straż miejska.
Brak ostrzeżenia przed fotoradarem to błąd, można podważyć taki mandat.

Ręczne mierniki prędkości. Pomiar radarem Rapid

Tradycyjny miernik radarowy mierzy prędkość dość szeroką wiązką fal. Nie powinno się mierzyć prędkości, jeśli obok siebie jedzie kilka aut, bo nie ma pewności, które uchwycił radar. Jeśli policjant się uprze, można spróbować zwrócić mu uwagę na swoje wątpliwości. Kiedy odmówi nam racji, pozostaje nieprzyjęcie grzywny i czekanie na sprawę w sądzie. Trzeba też pamiętać, że miernik Rapid mierzy prędkość największego pojazdu.
W przypadku Rapidów, pomiar powinien odbywać się pod kątem 0 stopni, czyli na wprost. W praktyce mundurowi stoją na poboczu, czyli pod kątem. Jednak ten błąd wpływa na korzyść kierowcy, ponieważ zaniża prędkość. Radar typu Rapid nie należy do precyzyjnych urządzeń.

Pomiar laserem z większej odległości

Nowe mierniki laserowe potrafią mierzyć prędkość nawet z ponad kilometra. To, co jest ich wielką zaletą, równocześnie bywa wadą. Wystarczy lekkie drżenie ręki, aby punkt pomiaru został przesunięty na inne auto. Kiedy zostaniemy zatrzymani przez policjanta z "laserem", warto poprosić o pokazanie na wyświetlaczu, z jakiej odległości zostaliśmy "ustrzeleni". Jeśli jest to więcej niż 600 m, a przed lub za nami jechał inny pojazd, można próbować negocjować. Argumentem powinno być wskazanie, że z takiej odległości to niekoniecznie my zostaliśmy zmierzeni. Jeśli nie zostaniemy wysłuchani, pozostaje walka o swoje racje w sądzie. Szanse na wygraną nie są jednak duże.

Wystarczy lekkie drgnięcie ręki... Legalność radaru Iskra

Wiele zamieszania wzbudza najnowszy zakup policji, czyli oznakowane Alfy Romeo wyposażone w wideorejestrator i radar Iskra. W niektórych mediach pojawiła się informacja, że w większości z tych aut radary Iskra są nielegalne i można w sądzie podważyć wyniki pomiaru. Chodzi o spór między oficjalnym dystrybutorem Iskry w Polsce, a firmą, która w niższej cenie dostarczyła sprzęt policji. Drogówka jednak ma komplet dokumentów świadczących, że jej sprzęt jest legalny. Nie ma więc podstaw podważenia legalności radaru.

Pomiar wideorejestratorem

Wbrew obiegowym opiniom, radiowóz z wideorejestratorem nie wysyła żadnych fal - mierzy prędkość innych aut z własnego prędkościomierza. Z tego powodu policjanci muszą najpierw dogonić kierowcę, a następnie na początku i końcu pomiaru utrzymywać ten sam dystans do namierzanego pojazdu. Jeśli będą zbliżać się do ściganego auta, pomiar nie będzie prawidłowy, ponieważ zawyżą jego prędkość (takie nagranie może być powodem do odwołania się od mandatu). Wideorejestrator to nie wideoradar. Rejestrowana jest prędkość radiowozu.

Badanie alkotestem

Policyjny przenośny alkotest może wykryć nie tylko alkohol wydychany z płuc, ale także alkohol resztkowy z jamy ustnej po wypiciu małej dawki alkoholu, zjedzeniu cukierka z alkoholem czy użyciu odświeżacza do ust. Co więcej, jako alkohol mogą być potraktowane substancje w dymie tytoniowym. Jeśli policjant przed kontrolą nie zapyta, czy kierowca niedawno jadł lub palił, wynik badania alkomatem może być zafałszowany. Badanie powinno być wykonane ok. 15 minut od momentu jedzenia lub palenia - po tym czasie znika alkohol resztkowy.

LINK

phonemaniac - 1 Wrzesień 2011, 18:28

:facepalm: :facepalm:

Cytat:
Policja zgubiła radar

Uczciwy znalazca proszony o zwrot... ręcznego radaru do mierzenia prędkości! To dramatyczny apel szefa policji drogowej w Koninie. W sobie tylko znany sposób, jeden z jego patroli zgubił "suszarkę" wartą kilka tysięcy złotych.


Do tej pory podobne wyczyny policjantów można było podziwiać w amerykańskich komediach, w których gapowaci gliniarze biją rekordy śmieszności. Mieszkańcy Konina nie muszą oglądać takich filmów, by pośmiać się z policji. Informacja o zagubieniu ręcznego radaru obiegła okolice z prędkością błyskawicy.

Do komicznej sytuacji doszło na ul. Poznańskiej, na której miejscowa policja "suszy" najczęściej. - Policjantowi wydało się, że zobaczył za kierownicą jednego z samochodów podejrzanego, na którego nałożono sądowy zakaz kierowania pojazdami mechanicznymi. Ruszył w pościg, który jednak okazał się opłakany w skutkach - mówi podkom. Grzegorz Gradowski, naczelnik konińskiej drogówki.

Czujność u policjanta to rzecz nie do przecenienia, ale jego podkomendny tak się przejął dokonanym spostrzeżeniem, że natychmiast wskoczył do radiowozu. Zostawił suszarkę na dachu, a ta spadła na drogę.

Gdy policjant gonił przestępcę, ktoś leżące na ziemi urządzenie gwizdnął. Na tym pech gliniarza jednak się nie zakończył. Po doścignięciu samochodu okazało się, że za kierownicą siedzi uczciwy obywatel.

- Urządzenie do pomiaru prędkości spadło z dachu radiowozu w chwili gdy policjanci ruszyli w pościg za podejrzanym autem. Niestety gdy funkcjonariusze wrócili na miejsce, urządzenia już nie było. Znalazcę prosimy o oddanie własności policji w Koninie - mówi mł. asp. Jacek Kudliński, zastępca naczelnika drogówki w Koninie.

Policyjne przepisy każą płacić gliniarzom za zgubienie czy zniszczenie mienia państwowego. W tym jednak przypadku, odszkodowanie w wysokości kilku tysięcy złotych wypłaci firma ubezpieczeniowa, w której policjant ma wykupioną polisę.

LINK

BlackHawk - 2 Wrzesień 2011, 10:29

Czyli Iskra poszła w świat :lol:
phonemaniac - 3 Wrzesień 2011, 14:10

Cytat:
Uwaga kierowcy! Fotoradary pstrykają tam, gdzie się ich nie spodziewacie

Inspekcja Transportu Drogowego zadrwiła z kierowców?

W czasie wakacji fotoradary Inspekcji najprawdopodobniej robiły zdjęcia w większej ilości punktów na terenie regionu, niż oficjalnie ujawniono. Czy tak można?

Zmiany w zarządzaniu siecią urządzeń stacjonarnych nastąpiły 1 lipca. Mówiono wówczas o likwidacji tych z masztów, które służyły jedynie jako atrapy, albo których nie zamierzano już dalej wykorzystywać. Tymczasem, wiele atrap wcale nie zniknęło, a aktywne maszty nie zmieniły wyglądu!

NIESPODZIANKA

- Maszty były wykorzystywane, bo wciąż trwają analizy dotyczące ich docelowej lokalizacji – mówi Alvin Gajadhur, rzecznik Głównego Inspektora Transportu Drogowego. – Na likwidację tych, które nie będą wykorzystywane, jak też pomalowanie działających masztów mamy przecież 36 miesięcy. Do tego czasu fotoradar możemy umieszczać w
każdym maszcie, poprzedzonym znakiem D – 51.

NIE DAJĄ ZDJĘCIA

Przy okazji wyszła na jaw jeszcze jedna nowość: Inspekcja, wysyłając zawiadomienie o mandacie, nie dołącza zdjęcia dokumentującego wykroczenie. Alvin Gajadhur tłumaczy to "ochroną prywatności”. Pytany przez nas, czy istnieje możliwość zobaczenia tego zdjęcia przed przyjęciem mandatu, odparł, że nie.

LINK

Coś czuję, że liczba spraw w sądach znacząco wzrośnie.

jakub - 3 Wrzesień 2011, 15:08

Miało być tak pięknie, a wyszło po polsku :lol:
sqrt9 - 3 Wrzesień 2011, 21:26



Alvin Gajadhur (...) pytany przez nas, czy istnieje możliwość zobaczenia tego zdjęcia przed przyjęciem mandatu, odparł, że nie.

Pfff, i co Wy na to, Panowie? :facepalm:

piotreg - 3 Wrzesień 2011, 21:35

Troszkę to dziwne.
phonemaniac - 6 Wrzesień 2011, 10:23

Cytat:
Strażnicy miejscy - nowa drogówka?

Strażnicy miejscy zajmują się głównie sprawami związanymi z ruchem drogowym. W 2010 roku założyli blokady na ok. 133 tys. aut i wystawili kierowcom ponad milion mandatów na 170 mln zł - informuje "Rzeczpospolita" powołując się na raport MSWiA.

Straż, której komendy są nie tylko w miastach, ale nawet w małych gminach, interweniowała w zeszłym roku 2,9 mln razy. Aż 1,8 mln interwencji dotyczyło m.in. parkowania w niedozwolonym miejscu i przekroczeń prędkości zarejestrowanych przez fotoradary.

Po kierowcach strażnicy najczęściej interweniowali w sprawach nietrzeźwych osób (261 tys.) i porządkowych (166 tys.). "Zimą są to zgłoszenia o nieodśnieżonym chodniku czy śniegu na dachu. Latem ludzie skarżą się na bałagan na posesjach albo to, że sąsiad spala jakiś plastik i dym gryzie w oczy" - wylicza Jolanta Borysewicz ze stołecznej straży miejskiej.

Według danych MSWiA, strażnicy wystawili w ubiegłym roku w sumie 1399 tys. mandatów (w 2009 roku 1363 tys.). Mniej pouczali - tak zakończyło się 1352 tys. interwenci (w 2009 roku - 1538 tys.).

MSWiA ma zastrzeżenia do wykształcenia 13 strażników z podstawówką (powinni mieć co najmniej wykształcenie średnie) oraz 131 osób z maturą - komendantów, zastępców czy naczelników wydziałów, którzy powinni być po studiach. Dwóch komendantów skończyło zaledwie podstawówki. Wojewodowie zostali już poproszeni o to, żeby wykluczyć takie sytuacje.

LINK

phonemaniac - 6 Wrzesień 2011, 10:51

Tak a propos zdjęć z <FR> ITD - stanowisko ITD znalezione w dziale Fotoradary:

Cytat:
Dlaczego zdjęcia nie są dołączone do wezwań?

Prawo wglądu do akt sprawy o wykroczenie (w tym również do obrazu zarejestrowanego wykroczenia) obwiniony nabywa dopiero w sądzie - z chwilą zawiadomienia go o terminie pierwszej rozprawy (art. 67 § 2 oraz art. 38 ust. 1 Kodeksu postępowania w sprawach o wykroczenia w związku z art. 156 § 1-4 Kodeksu postępowania karnego).

Wprawdzie w dotychczasowej praktyce stosowania fotoradarów przez Straże Miejskie zdjęcie było przez Straże wysyłane, to jednak podkreślić trzeba, że organ prowadzący czynności w sprawie o wykroczenie (np. Straż Miejska, Inspekcja Transportu Drogowego) nie ma obowiązku udostępniania fotografii do wglądu uczestników postępowania przed zakończeniem prowadzonych przez ten organ czynności wyjaśniających. Organ prowadzący czynności wyjaśniające w sprawie o wykroczenie gromadzi materiał dowodowy co do zasady bez zgody, a często i wiedzy uczestników postępowania. Zgromadzone dowody (np. fotografia z urządzenia rejestrującego) służą następnie do weryfikacji innych dowodów (np. oświadczeń lub zeznań świadków). W sytuacji gdy uczestnik postępowania zna zebrane dowody, ma możliwość przedstawienia wersji zdarzenia dla siebie korzystnej i nie zawsze prawdziwej. Z tego względu przyjąć trzeba, że wysyłanie fotografii do właściciela pojazdu byłoby to co do zasady niekorzystne z punktu widzenia interesów wymiaru sprawiedliwości, który dąży do ustalenia prawdy materialnej.

Art. 156 § 5 Kodeksu postępowania karnego stanowi, że jeżeli ustawa nie stanowi inaczej, w toku postępowania przygotowawczego stronom, obrońcom, pełnomocnikom i przedstawicielom ustawowym udostępnia się akta, umożliwia sporządzanie odpisów i kserokopii oraz wydaje odpłatnie uwierzytelnione odpisy lub kserokopie tylko za zgodą prowadzącego postępowanie przygotowawcze. Za zgodą prokuratora akta w toku postępowania przygotowawczego mogą być w wyjątkowych wypadkach udostępnione innym osobom.

Jednak zważyć należy, że art. 38 Kodeksu postępowania w sprawach o wykroczenia stanowi, iż do czynności procesowych prowadzonych w postępowaniu w sprawach o wykroczenia w zakresie dostępu do akt sprawy stosuje się odpowiednio także przepisy art. 156 § 1-4 Kodeksu postępowania karnego. Nie stosuje się zatem art. 156 § 5 Kodeksu postępowania karnego.

LINK

BlackHawk - 6 Wrzesień 2011, 13:11

Cytat:
Policjanci z radarem nie lubią deszczu. Łapią w pogodne dni

Z analiz portalu Korkowo.pl wynika, że drogówka częściej wyrusza na patrole i ustawia się z radarami na poboczach, gdy jest piękna pogoda.
W lipcu tego roku użytkownicy systemu Yanosik obserwowali średnio 396 uzbrojonych w radary patroli dziennie. Najmniej suszarek zauważano 2 lipca – 236. Najwięcej zaś 15 lipca – aż 635. Jak twierdzą przedstawiciele Yanosik.pl i Korkowo.pl, liczebność patroli w dużej mierze reguluje pogoda.

W lipcu nie brakowało zimnych i deszczowych dni. Podczas tych ostatnich zauważalnie malała też aktywność policyjnych patroli. O ile w dni słoneczne pojawiało się ich na drogach średnio 420, tak przy dżdżystej aurze liczba ta spadała do 373.

Według policyjnych statystyk, do największej liczby wypadków dochodzi w piątki. Wówczas też, niezależnie od pory roku, na drogach pojawia się najwięcej patroli. Tak się złożyło, że w dwa lipcowe piątki nad niemal całym krajem szalały burze – mimo to, średnia liczba patroli była wówczas imponująca: 435. Generalnie jednak funkcjonariusze znacznie mniej chętnie wyjeżdżają w trasę gdy grzmi. Średnia dla pozostałych dni burzowych w lipcu to zaledwie 368 patroli, a więc aż o 52 mniej, niż w dni słoneczne.

Statystyki drogowe pochodzą z serwisu Korkowo.pl, monitorującego sytuację na polskich drogach (danych dostarczają m.in. użytkownicy systemu Yanosik). Dane pogodowe pochodzą z serwisu weatherspark.com.

LINK

Reklama Yanosika to jedno, a to że policjantom się nie chce moknąć to przecież logiczne :nose:

piotreg - 6 Wrzesień 2011, 13:13

phonemaniac napisał/a:
Dwóch komendantów skończyło zaledwie podstawówki. Wojewodowie zostali już poproszeni o to, żeby wykluczyć takie sytuacje.

Ja chyba śnię :?: :o

piotreg napisał/a:
Troszkę to dziwne.

Teraz kumam :!: Kiedy obywatel nie widzi zdjęcia, nie wie jaką linię obrony obrać...
Nie wie, czy np. jego twarz jest widoczna i musi wskazać osobę prowadzącą zgodnie z prawdą...
Pasuje mnie to :!:

PieTrzaK - 6 Wrzesień 2011, 20:52

Pamiętacie aferę z Ostrołęki, Blue Taxi? No to jest ciąg dalszy tylko, że... :facepalm:

Cytat:
Ostrołęcka komenda zawiadomiła prokuraturę o popełnieniu przestępstwa przez policjanta, który współpracował z TVN-em przy powstaniu programu o nadużyciach w policji. Grożą mu 3 lata więzienia.

Na przełomie lipca i sierpnia o ostrołęckiej policji było głośno w całej Polsce. Za sprawą – ujawnionego przez telewizję TVN 24 – procederu odwożenia gości imprezy z okazji Święta Policji służbowymi samochodami przez funkcjonariuszy (napisaliśmy o tym w 32 numerze TO).

Po miesiącu sprawa „Blue Taxi”, jak nazwali ją dziennikarze TVN 24, zniknęła z czołówek serwisów. Tymczasem zajmuje się nią sama policja i prokuratura. I przybiera nieoczekiwany obrót. Okazuje się bowiem, że najbliżsi poniesienia odpowiedzialności, być może nawet karnej, są nie ci, którzy używali radiowozów jako taksówek, ale ten kto... zainteresował sprawą reporterów TVN 24.

Zaraz po emisji reportażu o ostrołęckim „Blue Taxi” wiele osób, a w Komendzie Miejskiej Policji w Ostrołęce chyba wszyscy, zadawali sobie pytanie, kim jest – występujący w reportażu – tajemniczy informator TVN 24. To on – zmienionym głosem i niewidoczny w kadrze – wskazywał dziennikarzom marki i numery rejestracyjne policyjnych aut rozwożących gości policyjnej imprezy do domów. Gruntowna wiedza na temat tych samochodów wskazywała, że mógł to być policjant.

Trudno powiedzieć czy zdawał sobie wówczas sprawę, że łamie prawo i naraża się na poważne konsekwencje. Z więzieniem włącznie!

Z naszych informacji wynika, że tak zinterpretowało „współpracę” z TVN 24 szefostwo ostrołęckiej komendy. Opowiadanie dziennikarzom o markach i numerach policyjnych aut potraktowało ono jako złamanie tajemnicy służbowej. A za to grożą nawet trzy lata więzienia!

– Prowadzimy postępowanie z zawiadomienia zastępcy komendanta miejskiego policji w Ostrołęce. Jest to bardzo świeża sprawa, na wstępnym etapie. Zleciliśmy wykonanie pewnych czynności. Postępowanie jest prowadzone „w sprawie”. Żadne zarzuty nie zostały nikomu postawione – powiedział nam Andrzej Krystosiak, prokurator rejonowy w Ostrowi Mazowieckiej.

Dopytujemy czy chodzi o ujawnienie tajemnicy służbowej przez funkcjonariusza ostrołęckiej policji.
– Nie potwierdzam, nie zaprzeczam. Na tym etapie postępowanie nie udzielamy informacji na temat jego zakresu – odpowiada prokurator Krystosiak.

Źródło: Klik

Micell - 7 Wrzesień 2011, 06:42

Mecz Polska - Niemcy 2:2



Wszystkie bramki. :good:



Najlepszy bramkarz pod słońcem robota, Panie Szczęsny. :good: Gdyby nie on, wynik meczu byłby bardzo duży. :cool:

wksek - 7 Wrzesień 2011, 10:13

Na bramkarzy nie możemy nigdy narzekać :)
Ogólnie chłopaki zagrali fajnie, szkoda tylko, że na lewej stronie przewijają się dalej postacie Wawrzyniaka i Głowackiego. Niestety oni są zbyt skażeni polską ligą (Wawrzyniak w Legii pogra pewnie do końca kariery, a Głowacki za późno wyjechał). :grin:

piotreg - 7 Wrzesień 2011, 11:20

Przy bramce na 1:0 sędzia popełnił jeden błąd - zapomniał dać żółtą kartkę bramkarzowi. Mogłoby to mieć znaczenie, bo przy rz. karnym na 2:1 bramkarz dostałby drugą żółtą kartkę.
delpiero - 7 Wrzesień 2011, 20:11

Cytat:
Uwaga na wadliwe fotoradary

Do Inspekcji Transportu Drogowego, która w lipcu przejęła od policji fotoradary napływa coraz więcej informacji od kierowców, którzy zauważają wadliwe działanie fotoradarów. Inspektorzy doglądają ich nawet trzy razy w tygodniu.

Najczęściej pojawiająca się usterka to jest taka, że fotoradar potrafi zareagować nawet jeżeli jedziemy przepisowo. Zdezorientowany kierowca widzi błysk i z duszą na ramieniu czeka, aż pocztą przyjdzie zdjęcie. Tymczasem uruchomiła się tylko lampa błyskowa, która jest bardzo wrażliwa na drgania. W takim wypadku fotoradar nie rejestruje, to jest tylko błysk - zapewnia inspektor Dariusz Bratoszewski. Fotoradary, które rozróżniają samochody osobowe i ciężarowe mylą też ciężarówkę z dużym samochodem dostawczym. Samochód dostawczy ma duże gabaryty ale nie przekracza masy całkowitej 3,5 tony. Dlatego jeśli kierowca wozu dostawczego dostał zdjęcie z fotoradaru powinien sprawdzić, czy na pewno dotyczy to jego samochodu. Inspektorzy proszą kierowców o zgłaszanie wszelkich nieprawidłowości.
LINK
phonemaniac - 13 Wrzesień 2011, 08:06

Cytat:
Koniec mandatowego wyścigu z czasem

Kierowcy ukarani mandatem zaocznym za przekroczenie prędkości nie będą już ciągani po sądach tylko dlatego, że zapłacili zbyt późno

Przyczyną naprawdę dużego zamieszania są nieżyciowe przepisy kodeksu postępowania w sprawach o wykroczenia i wydanego na ich podstawie rozporządzenia w sprawie nakładania grzywien.

Sprawiają one, że dziesiątki tysięcy opłaconych przez kierowców mandatów wraca do nich, a sprawa trafia do sądu. Wszystko dlatego, że przepisy stanowią, iż mandat zaoczny można zapłacić tylko w ciągu siedmiu dni od jego wystawienia. Nieważne więc, ile przesyłka będzie do kierowcy szła i czy ten ją odbierze. Problem dostrzegła Komenda Główna Policji i przygotowała nowelę rozporządzenia. Korzystniejsze dla kierowców prawo zostało już podpisane i zacznie obowiązywać w najbliższy czwartek, tj. 15 września.

Kosztowne spóźnienie

Problem jest poważny, ponieważ rocznie tylko policja wystawia ponad 2,5 mln mandatów za brawurową jazdę. Kolejne straże miejskie i Inspekcja Transportu Drogowego.

Ponad połowa wszystkich mandatów dotyczy przekroczenia prędkości. Do kierowcy wysyłane jest do wypełnienia oświadczenie o tym, czy przyznaje się do zbyt szybkiej jazdy, a potem, jeśli się przyzna – mandat. Jest to jednak mandat zaoczny. W efekcie, idąc na pocztę, możemy odebrać mandat już nie do opłacenia. A konsekwencje są poważne. Przekroczenie tygodniowego terminu oznacza, że wpłacona po czasie kwota wraca do ukaranego kierowcy (najczęściej przekazem lub na konto), a jego sprawa jest zamykana na policji i trafia do sądu. Ten nalicza dodatkowe koszty postępowania i wysyła nakaz do zapłaty kierowcy. Są straże miejskie, które bardzo rygorystycznie przestrzegają tygodniowego terminu, są też i takie, które przymykają oko na niewielkie spóźnienia.

– Gdybyśmy chcieli być tak skrupulatni, to musielibyśmy utworzyć specjalny wydział do pilnowania dat mandatów i odsyłania pieniędzy – powiedziano nam w jednej z tolerancyjnych jednostek.

– To absurd – mówi „Rz" Michał Zagórski, który podczas wakacji trzykrotnie przechodził taką procedurę. – Dużo podróżuję, w dodatku nie mieszkam z rodzicami, a tam przychodzi korespondencja. Kiedy w końcu wróciłem do domu, odebrałem na poczcie trzy mandaty, a termin zapłaty każdego już minął.

Będzie rozsądniej

– Poprawione przepisy pomogą właśnie w takich sytuacjach – uspokaja Adam Jasiński z Komendy Głównej Policji.

I tłumaczy, że po zmianie, kiedy sprawca wykroczenia pisemnie wyrazi zgodę na przyjęcie mandatu kredytowanego w określonej wysokości, odcinki mandatowe zostaną mu doręczone przesyłką poleconą ze zwrotnym poświadczeniem odbioru. W takim przypadku potwierdzeniem przyjęcia mandatu jest dołączona pisemna zgoda kierowcy na ukaranie. Za datę przyjęcia przyjmować się będzie dzień jego doręczenia.

LINK

delpiero - 16 Wrzesień 2011, 19:18

Cytat:
Fotoradar sam sobie zrobię

Zniecierpliwieni mieszkańcy walczą z piratami drogowymi na własną rękę

Paweł Zoellner mieszka przy ul. Leszczyńskiej na poznańskim Górczynie. Tuż przy niej stoją rzędy jednorodzinnych domów, jest szkoła i plac zabaw. Od czterech lat walczy, by stanął tam fotoradar. Ulica jest ruchliwa. Choć w tym roku poważnego wypadku nie było, to doszło do kilku kolizji.

Kiedyś – co przypomina Zoellner – policjanci pozytywnie zaopiniowali wniosek o fotoradar. Nie zgodziła się straż miejska. – Po kolejnym wyścigu motocykli, który rozegrał się pod moimi oknami, doszedłem do wniosku, że jestem zdany na siebie – zaznacza Zoellner. Postawił w ogródku tablicę ostrzegającą kierowców przed pomiarem prędkości. – Mam jeszcze jedną. Obie zamówiłem i kupiłem za własne pieniądze. Wiem, jakie prawo złamałem. Ale mam za sobą pół osiedla.

Wsparcie może się Zoellnerowi przydać. Straż miejska zamierza bowiem skierować sprawę do sądu. Jej rzecznik Przemysław Piwecki tłumaczy: – Znak wprowadza kierowców w błąd. Chcemy, by sąd rozstrzygnął, czy może stać w pobliżu drogi, a jeśli tak, to w jakiej odległości.

Bo to, czy Zoellner złamał prawo, wcale nie jest takie pewne. – Jeśli pas drogowy nie został naruszony, nie ma problemu. W swoim ogródku każdy może stawiać, co chce – podkreśla Andrzej Borowiak, rzecznik Komendy Wojewódzkiej Policji w Poznaniu.

Wątpliwości więc pozostają. Ale osób, które na własną rękę walczą z piratami drogowymi, przybywa. Ich pomysłowość wydaje się być nieograniczona.

Mieszkańcy jednej z ulic warszawskiej Starej Ochoty wymalowali na drodze sylwetkę przejechanego przez auto dziecka. Towarzyszy jej napis "Pomyśl, zanim pojedziesz". Na inny pomysł wpadł mieszkaniec powiatu żarskiego na zachodzie Polski. Na swojej posesji umieścił tablicę z apelem do kierowców, by w terenie zabudowanym nie przekraczali 50 km na godzinę. "Tu mieszkają ludzie, dzieci i zwierzęta" – napomina.

Do najbardziej spektakularnego przypadku doszło w Koninie. Kilkanaście dni temu grupa osób mieszkających przy drodze krajowej nr 25 umieściła na swoich posesjach budki dla ptaków przypominające fotoradary. Wiceprezydent miasta Marek Waszkowiak zawiadomił nadzór budowlany. Okazało się, że nie może być mowy o samowoli. – Jeśli dojdzie tam do kolizji na skutek gwałtownego hamowania któregoś z kierowców, poszkodowani będą odsyłani do Stowarzyszenia "Nasz Niesłusz" (organizatorzy przedsięwzięcia – red.) – tłumaczy Elżbieta Miętkiewska, kierowniczka biura prezydenta Konina.

– O naszej akcji było głośno w mediach, dlatego większość kierowców pewnie zdaje sobie sprawę, że ma do czynienia z atrapami fotoradarów. Zdołaliśmy jednak pokazać bezwład naszej władzy i siłę społeczeństwa obywatelskiego – przekonuje Bartosz Jędrzejczak ze stowarzyszenia. Udało się również doprowadzić do tego, że miasto zobowiązało się, iż newralgiczny odcinek będą kontrolować strażnicy miejscy z przenośnym fotoradarem.

– Polskie drogi stają się coraz bezpieczniejsze – zapewnia Krzysztof Hajdas z Komendy Głównej Policji. Z jej statystyk wynika, że w ubiegłym roku w porównaniu z 2009 było o ok. 12 proc. mniej wypadków, w których zginęło o ok. 14 proc. osób mniej. – Ale do ideału oczywiście nadal bardzo daleko – zastrzega Hajdas.

W walce z piratami drogowymi ma pomóc m.in. sieć fotoradarów. Zostały one spięte w jeden system, którym zarządza Główny Inspektorat Transportu Drogowego. – Od Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad oraz policji przejęliśmy blisko 900 masztów i ponad 100 urządzeń. Do końca roku planujemy zakup kolejnych 300 urządzeń – informuje Aleksandra Kobylska z GITD. Na drogach krajowych inspektorat sam będzie ustalał miejsca, gdzie mają stanąć fotoradary. W przypadku pozostałych tras z wnioskiem powinien wystąpić ich zarządca. W ciągu trzech lat zostaną zdemontowane maszty niespełniające warunków określonych w przepisach. Oznacza to, że z dróg zniknie większość atrap. Oczywiście tych postawionych kiedyś przez uprawnione do tego instytucje.

Bo tych montowanych na własną rękę w przylegających do szos obejściach może przybywać. – Gdy o naszej akcji stało się głośno, zaczęli się do nas zwracać ludzie z różnych stron Polski. Pytają, jak budować, gdzie stawiać tego typu budki dla ptaków. No i ile to kosztuje – opowiada Bartosz Jędrzejczak.

Jednak Adrian Furgalski z Zespołu Doradców Gospodarczych Tor przestrzega: – Stawianie własnych znaków, atrap, ostrzeżeń nawet w słusznej sprawie może stworzyć niebezpieczny precedens. I zamiast ucywilizować sytuację na drodze, wprowadzi chaos.
LINK
phonemaniac - 20 Wrzesień 2011, 07:26

Cytat:
Więcej punktów dla piratów drogowych

Ostrzejsze karanie kierowców za niektóre wykroczenia powinno – według policjantów – poprawić bezpieczeństwo na polskich drogach

Po podwyższeniu wysokości mandatów w 2008 r. przyszedł czas na zwiększenie liczby punktów karnych. Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji ma gotowy projekt nowego taryfikatora. Będzie dużo bardziej surowy.

Przykład? 5 punktów karnych dostanie kierowca rozmawiający przez telefon (dziś bez punktów). Tyle samo grozić ma za bezprawne parkowanie na miejscu dla niepełnosprawnych (dziś 0 pkt). 6 punktów to sankcja za przewożenie dziecka bez fotelika (dziś 3 pkt). 4 punkty dostanie kierujący bez zapiętych pasów (dziś 1 pkt). Surowiej będą też traktowani kierowcy łamiący prawa pieszych – tu prawie wszystkie wykroczenia wyceniono na 10 punktów (dziś najczęściej 8 pkt).

– To nie nagonka na kierowców – twierdzą policjanci. – Są wykroczenia, które kierowcy popełniają nagminnie i nie odstraszają ich nawet wysokie mandaty – mówi „Rz" Mariusz Wasiak z Komendy Głównej Policji.

Do takich należy m.in. rozmowa przez telefon, za którą będzie teraz groziło aż 5 punktów karnych. – To sporo, ale przeprowadzone badania pokazały, że rozmowa przez telefon w trakcie jazdy tak absorbuje, że jest tak samo niebezpieczna, jak kierowanie przez nietrzeźwego kierowcę – uzasadnia zaostrzenie kar Mariusz Wasiak.

Statystyki dowodzą, że dzisiejsze kary nie odstraszają kierowców od nagminnego łamania prawa. W 2010 r. doszło aż do prawie 39 tys. wypadków.

– Jesteśmy na szarym końcu Europy pod względem bezpieczeństwa na drodze. Pierwsze miesiące roku pokazują, że w 2011 r. liczba wypadków może być jeszcze wyższa – mówi Adrian Furgalski, ekspert prawa drogowego z TOR. Kierowców nie odstrasza ani fakt, że policja coraz częściej wyłapuje piratów drogowych (w zeszłym roku aż o 25 proc. wzrosła liczba mandatów), ani wysokość mandatów.

MSWiA liczy, że ostrzejsze karanie punktami wpłynie na poprawę bezpieczeństwa. Zgadza się z tym Tadeusz Bratos, prezes Stowarzyszenia Psychologów Transportu. – Mandat nawet tej samej wysokości nie dla wszystkich jest jednakowo dotkliwy. Dla jednych 500 zł to dużo, a dla innych – nie. Punkty karne są tak samo uciążliwe dla wszystkich, bo bez względu na status materialny każdy po uzbieraniu 24 straci prawo jazdy.

Zgadza się z tym Krzysztof Szymański z Polskiej Federacji Stowarzyszeń Szkół Kierowców. – Bardzo ważna jest edukacja, ale kierowca musi nie tylko wiedzieć, czego mu nie wolno, lecz mieć też świadomość, że jeśli złamie prawo, to czekają go poważne konsekwencje.

LINK

BlackHawk - 20 Wrzesień 2011, 10:35

Cytat:
Mandat za przekroczenie prędkości: są na to sposoby.

Systemy wykorzystujące telefony komórkowe, CB radia, nawigacje satelitarne, czy po prostu klasyczne antyradary - polscy kierowcy mają coraz więcej sposobów na policyjne „suszarki”.

W Polsce ograniczenie prędkości w terenie zabudowanym to najczęściej 50 km/h (po godz. 23.00 to 60 km/h). Poza nim, na zwykłych drogach można jeździć maksymalnie 90 km/h. Wyjątkiem są drogi ekspresowe (ograniczenie do 120 km/h) i autostrady, gdzie wskazówka prędkościomierza może powędrować maksymalnie do 140 km/h.

Mandat droższy niż radio

Zgodnie z taryfikatorem mandat za przekroczenie prędkości można zapłacić już jadąc szybciej o kilka km/h. Maksymalna kara, za przekroczenie limitu powyżej 51 km/h to 500 zł i 10 punktów karnych. Dlatego kierowcy, którzy sporo podróżują szukają coraz to nowszych sposobów na przechytrzenie policyjnych radarów.

- Ja od dwóch lat używam CB radia. Kupiłem je, kiedy w ciągu trzech miesięcy uzbierałem 15 punktów karnych. Teraz, kiedy jadę w trasę zawsze włączam nasłuch i udaje mi się unikać przykrych niespodzianek. Przez dwa lata mandat zapłaciłem tylko raz – mówi Piotrek, przedstawiciel handlowy z Rzeszowa.

W sklepach zestaw złożony ze średniej klasy CB radia i anteny można kupić już za ok. 300 zł.

– Zdarza się, że dodatkowo przydaje się filtr redukujący szumy. Wówczas w połączeniu z lepszym radiem koszt zestawu to ok. 600-700 zł – mówi Jan Kopyć, właściciel rzeszowskiej firmy Focus. Wśród kierowców najpopularniejsze marki to ciągle President, Alan i Lafayette. Wiele osób wybiera też legendarną Onwę.

- Ta ostatnia to najprostsze i najbardziej lubiane radia. Przez 20 lat sprzedałem ich więcej, niż wszystkich pozostałych razem – mówi J. Kopyć.

Przede wszystkim antena

Specjaliści zalecają, aby kompletując zestaw ponad radio przedłożyć jakość anteny. To od niej przede wszystkim zależy jakość odbioru. Na jaką najlepiej się zdecydować?

- Bardzo popularne są te mocowane na magnesie. Ale to nie jest najlepsze rozwiązanie. Kiedy antena jest przykręcona do dachu, masa anteny, radia i samochodu są metalicznie połączone, co redukuje ilość zakłóceń. I dlatego takie rozwiązanie najczęściej polecam klientom – mówi J. Kopyć.

CB radio - jak wybrać najlepszy sprzęt?

W sklepach dostępne są także uniwersalne anteny, montowane w fabryczny otwór zamiast oryginalnej, radiowej. Ponieważ mają więcej wyjść, można jednocześnie stosować je do CB radia, radioodtwarzacza i telefonu komórkowego. Takie urządzenie kosztuje 250 zł, czyli tyle samo, co dobrej klasy zwykła antena.

Antyradar? To nielegalne

Innym, chwalonym przez kierowców sposobem jest montaż antyradaru. Tego typu urządzenia na aukcjach internetowych można kupić już za 300 zł. Najbardziej zaawansowane urządzenia to wydatek rzędu nawet 4 tys.-5 tys. zł.

- Różnica jest taka, że tanie urządzenia to niestety masa fałszywych alarmów i kiepska wykrywalność „suszarek”. Szkoda na nie pieniędzy. Droższy sprzęt potrafi rozróżniać sygnały, znakomicie radzi sobie nawet z miernikami laserowymi – mówi sprzedawca takich urządzeń w jednym z największych portali aukcyjnych.

I dodaje, że można go także zaprogramować przeciwko fotoradarom, wpisując do pamięci ich lokalizacje. - Co istotne, niektóre modele można tak ukryć, że policja nie jest w stanie ich znaleźć – dodaje sprzedawca.
Wysoka cena zakupu markowych urządzeń i kiepska skuteczność tańszych to nie jedyny problem. Zgodnie z polskim prawem antyradarów używać nie wolno.

Nowe fotoradary w Polsce. Zobacz, gdzie staną

- Nie można go nawet przewozić w stanie wskazującym na gotowość do użycia. Grozi za to 500 zł mandatu i 3 punkty karne. Policjant nie będzie miał natomiast zastrzeżeń, jeśli antyradar będzie w pudełku, czy w bagażniku – mówi Paweł Międlar, rzecznik prasowy KWP w Rzeszowie.

Pomoc z telefonu

Ostatnio coraz bardziej popularne są także systemy wykorzystujące telefony komórkowe. Jednym z nich jest SpeedAlarm, przez operatora nazywany CB radiem w komórce. Jego działanie polega na tym, że kierowca najpierw musi pobrać ze strony operatora programu specjalną aplikację, którą następnie instaluje w swoim telefonie. Po jej uruchomieniu ma na bieżąco łączność z innymi użytkownikami dróg, którzy także korzystają ze SpeedAlarmu. Aby ostrzec innych kierowców o radarze, wystarczy nacisnąć jeden przycisk. Ostrzeżenie zostanie automatycznie wysłane do pozostałych kierowców.

Poza tym SpeedAlarm jest praktycznie bezobsługowy. Samodzielnie odbiera ostrzeżenia i przypomina o zagrożeniu.

- Aplikacja monitoruje aktualną pozycję geograficzną kierowcy i wybiera przy pomocy dość skomplikowanego algorytmu, które zagrożenia mogą go dotyczyć (m.in. biorąc pod uwagę kierunek jazdy). Jeżeli któreś zagrożenie jest na drodze danego kierowcy, aplikacja ostrzega o nim na 500-1000 m wcześniej, w zależności od prędkości jazdy. Im szybciej ktoś jedzie, tym wcześniej ostrzega, aby mógł bezpiecznie zareagować – tłumaczy Grzegorz Aksamit z firmy prowadzącej SpeedAlarm.

Kierowcy połączeni są przez łącze internetowe, dostępne w każdej komórce. Operatorowi płacą jedynie za otrzymane i wysłane dane – nie za czas połączenia. SpeedAlarm przesyła minimalne ilości danych – ok. 100 kB na trasie 300 km. Program korzysta z odbiornika GPS. Dzięki niemu ostrzeżenia wysyłane przez kierowców zawierają dokładne pozycje zagrożeń, a dzięki temu telefon może precyzyjnie ostrzegać o radarach i fotoradarach. Codziennie każdy użytkownik ma do dwóch godzin pełnego i bezpłatnego dostępu do ostrzeżeń. Pełny, całodobowy dostęp kosztuje ok. 9 zł na tydzień, 29 zł na miesiąc, lub 119 zł na rok.

Mandat z fotoradaru. Czy można się od niego odwołać?

Na podobnej zasadzie działa system Yanosik. Można go używać w wersji mobilnej, a także zamiast telefonu komórkowego wykorzystującej specjalny terminal. Wraz z roczną transmisją danych kosztuje on 368 zł.

LINK

delpiero - 20 Wrzesień 2011, 16:24

Cytat:
Fotoradar i zdjęcia na telebimie - zwolnić, czy postawić na gumę?

Agencje Wasserman oraz The Media Merchants nawiązały współpracę, z której zrodził się nowy pomysł na ograniczenie prędkości. Wynalazek stanął w Kanadzie, w pobliżu szkoły i nie trzeba chyba tłumaczyć, dlaczego szybka jazda w okolicy podwórka pełnego dzieci jest niebezpieczna. Pomysł polega na połączeniu fotoradaru z telebimem o szerokości trzech metrów. Zdjęcie pojazdów, które przekraczają dozwoloną prędkość jest kilka metrów dalej wyświetlane razem z wielkim ostrzeżeniem o strefie szkoły.

O ile potencjalny kierowca samochodu najprawdopodobniej zwolni, gdy zobaczy siebie na wielkim ekranie, to obawiamy się, że w przypadku motocyklistów może to być strzał w kolano. Tablic rejestracyjnych z przodu nie ma, twarzy nie widać, więc czemu by nie polatać na gumie, zrobić kilka stopali czy innych stuntów, mogąc równocześnie oglądać siebie na wielkim ekranie?

LINK
delpiero - 21 Wrzesień 2011, 13:02

Cytat:
Czy kamery pilnujące sygnalizacji są bezpieczne?

Wraz z początkiem 2012 roku na polskich ulicach pojawią się kamery, które będą rejestrowały przejeżdżanie skrzyżowań na czerwonym. Urządzenia takie od lat funkcjonują w USA, ale w niektórych stanach są już wycofywane.

Od początku lipca 2011 roku system stacjonarnych fotoradarów ustawionych przy drogach krajowych nie jest już we władaniu policji. Urządzenia przejęła Inspekcja Transportu Drogowego, co było związane ze zmianą koncepcji ich wykorzystania. Zamiast stawiania setek masztów, w których nigdy lub bardzo rzadko pojawiał się fotoradar, postawiono na nieodwołalność kary. W każdym z około trzystu oznaczonych jaskrawym, żółtym kolorem masztów, ma znaleźć się fotoradar. Okazało się jednak, że ITD dysponuje zbyt małą liczbą sprawnych fotoradarów. Potrzebne są zakupy. Przy ich okazji inspekcja nabędzie również inny sprzęt. Między innymi urządzenia, których zadaniem będzie rejestrowanie przypadków przejeżdżania na czerwonym świetle.

Działanie takich urządzeń jest proste. Układ składa się z dwóch kamer, które uaktywniają się w momencie zapalenia czerwonego światła. Jedna jest przed skrzyżowaniem - robi zdjęcie pojazdu z widocznym kolorem sygnalizatora. Druga, znajdująca się kilkanaście metrów za skrzyżowaniem, wykonuje uwiecznia samochód z przodu, by widać było twarz kierowcy. W postępowaniu przetargowym, które zostanie rozpisane jeszcze przed końcem tego roku, inspekcja Transportu Drogowego zamówi takie urządzenia. Na tym jednak nie koniec. W systemy strzegące respektowania czerwonego światła zamierzają się zaopatrzyć również niektóre miasta. Jeszcze przed końcem września pierwszy taki rejestrator pojawi się w Swarzędzu na skrzyżowaniu drogi krajowej nr 92 z ul. Sołecką.

- Decyzja o lokalizacji urządzenia poprzedzona była przestudiowaniem raportu dotyczącego liczby wypadków i ich przyczyn - mówi Piotr Kubczak, komendant straży miejskiej w Swarzędzu. - Liczymy na to, że urządzenie poprawi bezpieczeństwo. W tym miejscu często dochodzi do wypadków związanych z przejechaniem skrzyżowania na czerwonym świetle. Ich sprawcami są najczęściej kierowcy samochodów ciężarowych. W przyszłości chcemy, by taki rejestrator pojawił się również w niedalekiej Kobylnicy, na skrzyżowaniu drogi krajowej nr 5 - dodaje komendant.

Takie systemy niebawem pojawią się również w innych miastach.

Chęć zainstalowania systemów wykonujących zdjęcia przejeżdżającym na czerwonym świetle wyrażają również przedstawiciele innych miast. W przyszłości ma on pojawić się również na terenie Rybnika, Rawy Mazowieckiej, Ożarowa Mazowieckiego, Człuchowa i Oświęcimia. Myślą o tym też w Olsztynie, Łomży, Lubinie czy Warszawie. Pozostaje jednak pytanie: czy te systemy rzeczywiście przyczynią się do poprawy bezpieczeństwa, czy staną się kolejną maszynką do robienia pieniędzy?

Z jednej strony do nowych systemów można podejść ze sporymi nadziejami. Wiążą się one z dbałością, która powinna charakteryzować działania poprzedzające ich lokalizację. Przed ustawieniem kamer trzeba sięgnąć do statystyki wypadków i uzasadnić wybór miejsca. Następnie konieczne jest wydanie szeregu zgód i opinii - od komendanta policji, Inspekcji Transportu Drogowego i zarządcy drogi. Być może tak długa lista koniecznej do wykonania papierkowej roboty zniechęci do ustawiania kamer w miejscach, gdzie rzeczywiście nie są one potrzebne.

Czy jednak przejeżdżanie na czerwonym świetle rzeczywiście jest bardzo niebezpieczne? Jak podaje policyjny raport podsumowujący ubiegły rok, takie zachowanie jest przyczyną 1,6 proc. wypadków, w których ginie 0,9 proc. spośród wszystkich ofiar wypadków na polskich drogach. Można więc powiedzieć, że nie jest to zachowanie, które przynosi spore żniwo. Więcej wypadków spowodowanych jest jazdą po niewłaściwej stronie drogi, czy nieprawidłowym cofaniem, a tyle samo zaśnięciem podczas jazdy.

Mimo to chyba każdy kierowca o choćby kilkuletnim stażu był świadkiem zdarzenia, w którym z powodu przejechania na czerwonym świetle miał miejsce wypadek lub stłuczka, albo chociaż wystąpiło duże zagrożenie takim zdarzeniem. Jak mówią funkcjonariusze policji i straży miejskiej, najczęściej sprawcami okazują się tu kierowcy samochodów ciężarowych. Ci tłumaczą się funkcjonariuszom, że często nie są oni w stanie nagle zatrzymać ważącego kilkadziesiąt ton pojazdu po zapaleniu się żółtego światła.

Może więc problem rozwiązałoby zainstalowanie zegarów pokazujących czas do zmiany świateł? Wtedy kierowcy mogliby z wyprzedzeniem planować swoje manewry. - Moim zdaniem nie jest to rozwiązanie - mówi Piotr Kubczak ze swarzędzkiej straży miejskiej. - To nie powstrzymałoby tych, którzy na czerwonym przejeżdżają rozmyślnie.

Będą więc wideorejestratory. Niestety, ich wykorzystanie nie raz już budziło kontrowersje.

Urządzenia takie od lat stosowane są w niektórych miastach USA. Nie wszędzie jednak właściwie spełniały swoją rolę. Problemem nie okazywały się oczywiście same rejestratory, ale ludzie, którzy nimi zarządzali.

Jak podaje portal thetruthaboutcars.com, zdarzało się, że urządzenia były ustawiane w oderwaniu od realiów. Regulując moment, w którym zaczynają one reagować po zapaleniu się żółtego światła sygnalizacji, nie brano pod uwagę czasu potrzebnego kierowcy na reakcję. Co więcej, zdarzało się, że służby skracały czas trwania żółtego światła, żaby złapać na przejechaniu czerwonego więcej kierowców. Bywało też, że mandaty trafiały do kierowców przez niedbalstwo zarządców dróg. Po przebudowie i podniesieniu dopuszczalnej prędkości zapominali oni o wydłużeniu czasu dla żółtego światła. W związku z tym bardziej rozpędzeni kierowcy nie mieli szans bezpiecznie wyhamować przed zapaleniem się czerwonego.

W Stanach Zjednoczonych takie kamery mają wielu przeciwników. Uważa się tam, że powodują one zwiększenie liczby stłuczek i wypadków. Zdarza się, że kierowcy boją się otrzymania mandatu i po zauważeniu żółtego światła hamują awaryjnie. Łatwo sobie wyobrazić jakie efekty może mieć nagłe zahamowanie przed samochodem ciężarowym, którego kierowca miał zamiar na żółtym przejechać. Doskonale obrazuje to test przeprowadzony w tym roku przez niemieckie ADAC.

Można podejrzewać, że pojawienie się nowych wideorejestratorów początkowo spowoduje zwiększenie się liczby wypadków. Podobnie dzieje się w przypadku właściwie każdej poważniejszej zmiany w przepisach. Jeśli jednak urządzenia te będą właściwie wykorzystywane, z czasem powinny przynieść nieznaczną poprawę bezpieczeństwa na drogach.
LINK
Misial - 22 Wrzesień 2011, 10:06

Polska to dziki kraj:

GW z dnia: 22.09'11 napisał/a:
Skandal w straży. Wicekomendant kazał zdjąć blokady

Była blokada, nie ma blokady. Wystarczył telefon do wysoko postawionego funkcjonariusza straży miejskiej. Właściciele zablokowanych na zakazie samochodów śmiali się strażnikom w twarz.

W piątek po południu na numer dyżurnego straży miejskiej zadzwonił mieszkaniec ul. Pomorskiej. Zgłosił, że na chodniku między rondem Solidarności a ul. Matejki - na zakazie - stoi sznur samochodów.

Auta, które zatarasowały trawnik, należały do uczestników wielkiego kongresu chirurgów, który zorganizowano w ostatni weekend w budynku Wydziału Prawa i Administracji UŁ, słynnym Paragrafie.

Gdy strażnicy dotarli na miejsce, jeszcze raz sprawdzili, czy znak jest widoczny. Był. Mało tego, pod nim widać było informację, że samochody mogą zostać odholowane. Była też kartka z wiadomością, że strzeżony parking dla uczestników konferencji znajduje się niedaleko, przy ul. Kopcińskiego.

- Strażnicy przystąpili więc, zgodnie z prawem, do zakładania blokad. Samochodów było tak dużo, że musieli wezwać jeszcze jeden radiowóz - mówi jeden z funkcjonariuszy straży miejskiej.

W sumie założono co najmniej siedemnaście blokad. - Jeszcze w czasie zakładania obręczy z budynku wyskoczył jakieś mężczyzna i powiedział kolegom, żeby dali sobie spokój, bo za chwilę będą je ściągać - dodaje nasz informator.

Strażnicy zrobili, co do nich należało: założyli blokady, zakleili drzwi naklejką "uwaga blokada" i za wycieraczki włożyli ulotki z informacją, co kierowca powinien teraz zrobić.

- Procedura jest zawsze taka sama. Kierowca dzwoni, my przysyłamy patrol, który zdejmuje blokadę i wypisuje mandat lub poucza. Jeśli kierowca nie chce przyjąć mandatu, kierujemy sprawę do sądu - tłumaczy Radosław Kluska, rzecznik straży miejskiej.

Jednak tym razem było inaczej. Do dyżurnego straży zadzwonił, jak nieoficjalnie dowiedziała się "Gazeta", Artur Krajewski, zastępca komendanta łódzkiej straży miejskiej. Zażądał, by strażnicy wrócili i zdjęli blokady z samochodów, nie czekając na właścicieli. Funkcjonariusze - chcąc, nie chcąc - tak zrobili. Bez mandatu, bez pouczenia, bez spisania danych kierowców.

- Gdy przyjechali na miejsce, z Paragrafu ponownie wyszło kilka osób. Śmiali się strażnikom prosto w twarz - dodaje nasz informator.

Zwykle na tym odcinku straż miejska nie ma litości dla nikogo. Regularnie dostają tam mandaty studenci Wydziału Prawa, którzy przyjeżdżają na weekendowe wykłady. - Trzeba tam stanąć czterema kołami na chodniku, inaczej blokuje się tramwaj. A wtedy dla pieszych zostaje kilkadziesiąt centymetrów. Wózek z dzieckiem przejedzie tylko po trawniku - wyjaśnia inny strażnik.

Jak to możliwe, że zastępca komendanta załatwił lekarzom zdjęcie blokad bez mandatu? Komendant Dariusz Grzybowski, przysłał nam mailem wyjaśnienia. - Z wiedzy jaką posiadam wynika, iż rzeczywiście podczas mojego urlopu, na polecenie Zastępcy Komendanta Pana Krajewskiego część blokad została zdjęta i nie rozliczona na miejscu. W ocenie mojego Z-cy strażnicy popełnili błąd zakładając blokady w miejscu, w którym stwarzało to zagrożenie dla bezpieczeństwa ruchu drogowego i pieszego. Na tym odcinku zgodnie z obowiązującym oznakowaniem winni odholować samochody lub pozostawić wezwania dla kierowców. Odholowanie jednak spowodowałoby dodatkowe zagrożenie w ruchu z uwagi na liczbę źle zaparkowanych samochodów i natężenie ruchu na tej ulicy. Tym samym najwłaściwszym byłoby pozostawienie wezwań jak również dotarcie do organizatora kongresu i zobligowanie kierowców do usunięcia samochodów zagrażających bezpieczeństwu. Z wyjaśnień Krajewskiego wynika, iż poinformował on organizatora o potrzebie usunięcia źle zaparkowanych samochodów, kierowców uczestniczących w kongresie. Jednocześnie zapewniam, że zdjęcie blokad nie oznacza, iż procedura została zakończona w przedmiotowej sprawie. Aktualnie wzywamy kierowców do złożenia wyjaśnień. Strażnik prowadzący postępowanie po wysłuchaniu kierowców podejmie decyzje o sposobie ich ukarania. Ponadto zaznaczam, iż całość sprawy wyjaśnia Wydział Kontroli i Skarg Straży Miejskiej. Po zakończeniu postępowania wewnętrznego zostaną wyciągnięte stosowne wnioski, aby w przyszłości takie sytuacje nie miały miejsca - napisał.

Komentarz

Jeszcze niedawno komendant straży miejskiej zapowiedział bezwzględną walkę ze świętymi krowami, które - w poczuciu bezkarności - parkują, gdzie im się podoba. Już widziałem Piotrkowską bez samochodów i chodniki, po których można przejść lub przejechać wózkiem. O ja naiwny!

Okazało się, że nadal są równi i równiejsi. Że wystarczy jeden telefon do znajomego wicekomendanta ze straży miejskiej, by blokady z kół kilkunastu Bardzo Ważnych Lekarzy zniknęły.

I jeszcze jedno: tłumaczenie komendanta, że blokady zdjęto, by nie blokować zbyt długo chodnika, wydaje mi się kuriozalne. Choćby dlatego, że samochody medyków stały na zakazie... cały weekend.

Źródło: GW Łódź

delpiero - 24 Wrzesień 2011, 18:50

Cytat:
Chcesz wiedzieć czy złapał cię fotoradar? Zaszybko.pl ci nie pomoże

"Sprawdź czy fotoradar zrobił ci zdjęcie" - zachęca serwis Zaszybko.pl. Kierowcy, wbrew oczekiwaniom, nie znajdą jednak na stronie informacji o swoich wykroczeniach. Strona ma inną funkcję - ma ostrzegać przed zbyt szybką jazdą.

"W związku z upublicznieniem dostępu do bazy danych informacji o zdjęciach wykonanych przez fotoradary zarówno stacjonarne jak i mobilne na terenie kraju w okresie do 28 dni wstecz uruchamiamy serwis, który ten dostęp upowszechni zainteresowanym za darmo." - czytamy na stronie serwisu Zaszybko.pl. Serwis ten jest w stanie przyciągnąć niejednego kierowcę, który lubi docisnąć pedał gazu i nie zważa na przepisy. Jak możemy przeczytać w jego bazie znajduje się już dwadzieścia tysięcy zdjęć z fotoradarów. Bezpłatnie możemy sprawdzić gdzie zostało zrobione zdjęcie, o ile przekroczono dozwoloną prędkość oraz o ile biedniejszy stał się kierowca płacąc mandat.

Jak w praktyce działa serwis. Zasada jest prosta. Podajemy numer rejestracyjny pojazdu i otrzymujemy wynik. Niektórych może w tym momencie spotkać rozczarowanie. Wynik zawsze będzie taki sam. Dowiemy się też, że kierowca tego pojazdu złamał przepisy dwa razy w ciągu ostatniego miesiąca. Także po obejrzeniu zdjęcia czeka nas niemiła niespodzianka.

O co tak naprawdę chodzi? "Informacje o dokonanych wykroczeniach drogowych są oczywiście zmyślone, wyssane z palca, przedstawione w formie żartu gdyż póki co dostęp do bazy zdjęć wykonanych przez fotoradary w Polsce nie jest publiczny i raczej nigdy nie będzie. Z resztą gdyby tak się stało to byłby to ewenement na skalę światową." - czytamy w regulaminie serwisu.

Celem jego twórców jest uświadomienie, że zbyt szybko podajemy swoje dane w sieci. Ma także uświadomić użytkownikom różnych serwisów, że przed podjęciem jakichkolwiek kroków, przydatne okazuje się przeczytanie regulaminu. Niekiedy nie stosując się do prostych zasad może nas spotkać o wiele bardziej nieprzyjemna niespodzianka niż mandat.
LINK
delpiero - 26 Wrzesień 2011, 09:35

Cytat:
Trzymaj się prawego pasa - dzisiejsza akcja mysłowickiej drogówki

Już dzisiaj mysłowicka drogówka przeprowadzi działania "Trzymaj się prawego pasa". Na odcinku trasy S-1 podległym KMP w Mysłowicach policjanci będą pełnili służbę przy użyciu pojazdu wyposażonego w "wideorejestrator". Celem tych działań jest przeciwdziałanie i zwalczanie niżej wymienionych zachowań na drodze:

- nagminnego korzystania na jezdniach, o co najmniej dwóch pasach ruchu w jednym kierunku, z lewego pasa pomimo prawego wolnego w szczególności przez kierujących pojazdami ciężarowymi, które z uwagi na indywidualne ograniczenia dozwolonych prędkości, jak i wymiary poruszają się wolniej od pozostałych użytkowników dróg, a zajmując lewy pas ruchu powodują utrudnienia, tamowanie ruchu, ale także próby wykonywania manewru wyprzedzania z prawej strony, co dodatkowo utrudnia sam manewr i czyni go szczególnie niebezpiecznym, a często również niezgodnym z przepisami,

- niekorzystania z pasów bezpieczeństwa przez użytkowników pojazdów, co jak pokazuje praktyka w razie zdarzenia drogowego przyczynia się do wielu nie tylko poważnych obrażeń ciała, ale również śmierci kierujących pojazdami i pasażerów,

- korzystania z telefonu wymagającego trzymania słuchawki podczas kierowania pojazdem, co doprowadza do zaburzenia koncentracji w wyniku, czego dochodzi do innych wykroczeń w tym zagrażających bezpieczeństwu uczestników ruchu drogowego.

LINK
spit - 27 Wrzesień 2011, 19:39

Misial napisał/a:
Polska to dziki kraj

Mogli od razu wziąć się za odholowanie autek. Przynajmniej "Świętym krowom" trochę miny by zrzedły.

delpiero - 29 Wrzesień 2011, 23:35

Cytat:
Detektyw Rutkowski zapłacił 7700 złotych MANDATU

Chciał złapać przestępcę, a sam wpadł w ręce stróżów prawa! I dostał gigantyczny mandat. Najsłynniejszy polski detektyw Krzysztof Rutkowski (51 l.) za piratowanie po niemieckich autostradach musiał zapłacić 1750 euro, czyli prawie 7700 zł!

Rutkowski został zatrzymany przez niemiecką policję, kiedy ścigał przestępcę podejrzanego o zlecenie napadu na biznesmena.

- Jechaliśmy za nim od granicy z Holandią w stronę Hannoveru. W pewnym momencie najwyraźniej zorientował się, że jest śledzony, gdyż gwałtownie przyspieszył. Nie mieliśmy wyboru i ruszyliśmy za nim w pościg - relacjonuje nam detektyw.

Momentami prędkość szaleńczej pogoni przekraczała 200 km/h. Rutkowski nie spoglądał na prędkościomierz, bo na większości autostrad w Niemczech nie ma ograniczenia szybkości.

A ścigany zbiegł!

- Najprawdopodobniej niemieckim kierowcom nie spodobał się nasz sposób jazdy. Jechaliśmy lewym pasem, kierunkowskazem dając znak, by ustąpić nam drogi. Jak widać, ktoś odebrał to jako spychanie z jezdni - mówi nam Rutkowski.

Około północy detektywa zatrzymali policjanci w nieoznakowanym radiowozie. - Pokazali mi film z wideorejestratora i zaproponowali mandat w wysokości 2,5 tys. euro. Kiedy pokazałem im swoje dokumenty i okazało się, że jestem detektywem, lekko zeszli z kary do 1750 euro - opowiada detektyw.

Mandat musiał uiścić na miejscu, inaczej niemieccy policjanci odholowaliby jego samochód. A co ze ściganym? - Wtedy udało mu się zbiec, ale depczemy mu po piętach - zapewnia.

LINK
dżepetto - 30 Wrzesień 2011, 20:36

Cytat:
Nowy taryfikator punktów karnych. Mamy pełną wersję

Najprawdopodobniej już w listopadzie zacznie obowiązywać nowy taryfikator punktów karnych za wykroczenia drogowe. Nowe przepisy są ostrzejsze.

Komisja wspólna złożona z przedstawicieli rządu i samorządów pozytywnie zaopiniowała opracowany przez Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji projekt rozporządzenia, które zmienia taryfikator punktów karnych. Nowych propozycji jest wiele.

Dla przykładu kierowca dostanie 5 punktów za rozmowę przez komórkę albo parkowanie na miejscu dla niepełnosprawnych. Natomiast 10 trafi na jego konto, gdy wyprzedzi inny pojazd na przejściu dla pieszych.

Tyle samo będzie kosztować kierowcę nieustąpienie pierwszeństwa pieszemu na pasach. Amatorzy zimowych zabaw muszą pamiętać, że dostaną 5 punktów karnych za ciągnięcie za samochodem saneczkarzy czy narciarzy.

Policja nie odpuści też rodzicom przewożącym dzieci bez fotelika (6 pkt), kierowcom zakrywającym tablice rejestracyjne (3 pkt) czy niestosującym się do znaku „Stop” (2 pkt). Zwiększono też (do 10 punktów) kary dla kierowców, którzy w swoich busach przewożą więcej osób niż pozwala na to homologacja pojazdu.

Teraz projekt rozporządzenia czeka na podpis ministra Jerzego Millera. Nowe prawo zacznie obowiązywać po 30 dniach od publikacji w Dzienniku Ustaw. Stanie się to zapewne w listopadzie.

Nowy taryfikator punktów karnych PDF

LINK

delpiero - 6 Październik 2011, 19:27

Cytat:
W dwa miesiące fotoradar zarobił 15 mln zł

Ile jest w stanie zarobić fotoradar, umieszczony na ruchliwej autostradzie, w czasie zaledwie dwóch miesięcy? Dużo. Bardzo dużo...

Na autostradzie M1 w miejscowości Loganholme w australijskim Queensland, zamontowany został fotoradar, który wykorzystuje cztery kamery. Chłodne oczy urządzenia patrzą na pędzących tą trasą kierowców prosto z wiaduktu.

Jak podają miejscowe władze, przez pierwsze dwa miesiące od zamontowania, fotoradarowi "wpadło w oko" 37 tys. przekraczających dozwoloną prędkość kierowców.

Jeśli przyjąć, że każdy z piratów drogowych dostał najniższy możliwy mandat, który w Australii wynosi 133 dolary, to po przeliczeniu uzyskujemy gigantyczną kwotę 4,9 mln dolarów, czyli ponad 15 mln złotych! A z pewnością niejeden mandat był o wiele wyższy, bo rekordzista pędził tamtędy z prędkością 224 km/h, podczas gdy ograniczenie w miejscu ustawienia radary wynosi 100 km/h.

Jak wyjaśnia policja, lokalizacja urządzenia nie jest przypadkowa. Na tym odcinku bowiem często dochodziło do wypadków spowodowanych przez nadmierną prędkość. Według statystyk, w 26 zdarzeniach obrażenia poniosło 20 osób.

Tymczasem w Polsce od 1 lipca weszły zmiany dotyczące karania kierowców złapanych przez fotoradar. Kontrolę nad systemem objęła Inspekcja Transportu Drogowego. Obecnie na naszych drogach działa około 300 urządzeń, a ma być ich co najmniej o kolejnych 300 więcej. Do tego niebawem dołączy system odcinkowego pomiaru prędkości - mierzona będzie średnia prędkość uzyskana przez kierowcę pomiędzy dwiema kamerami fotoradaru i jeśli okaże się ona wyższa od przepisowej, nałożona zostanie odpowiednia kara.

Pozostaje tylko kwestią czasu, kiedy i u nas fotoradary bić będą rekordy "zarobionych" na mandatach pieniędzy...
LINK
delpiero - 7 Październik 2011, 20:06

Cytat:
Po wyborach obniżenie dopuszczalnej prędkości?

Wiceszef sejmowej komisji infrastruktury przyznał w rozmowie z reporterem RMF FM: Podnieśliśmy limity prędkości, żeby przypodobać się kierowcom - wyborcom. Być może trzeba będzie uderzyć się w pierś i przywrócić niższą prędkość po wyborach.

Posłowie podnieśli limity na autostradach i drogach ekspresowych o 10 km/h. Jednocześnie pozwolili kierowcom na wszystkich drogach łamać maksymalny limit. Przy pomiarze fotoradarem stacjonarnym każdą prędkość można przekroczyć o kolejne 10 km/h.

Zdaniem naukowców zwiększenie limitów prędkości tylko na autostradach i ekspresówkach to sygnał dla kierowców, że wszędzie można jeździć szybciej. Porównanie 8 miesięcy roku 2011 do 2010 przynosi zmniejszenie liczby wypadków, ale większą o 214 osób liczbę zabitych. To 9% wzrost.

Spytaliśmy posłów, dlaczego głosowali za podniesieniem limitów prędkości. Kilku z nich spotkaliśmy na debacie dotyczącej bezpieczeństwa. Poseł Wiesław Szczepański z SLD, wiceszef komisji infrastruktury przyznał, że na podniesienie limitów zdecydowano się przed wyborami.

17 milionów samochodów osobowych, prawie 3 miliony ciężarówek i milion motocyklistów, w skali kraju na półtora mieszkańca jest 1 samochód. To jest elektorat, z których jeden lubi jechać szybko, inny używa samochodu, ale być może trzeba będzie jednak uderzyć się w pierś i zmniejszyć limity prędkości, jeśli statystyki pokażą, że jest więcej wypadków i więcej zabitych.

Poseł Szczepański powiedział wprost, że być może trzeba się będzie uderzyć w pierś, jeśli statystyki z całego roku pokażą, że ginie w wypadkach więcej ludzi. - Chcieliśmy się przymilić kierowcom - mówi Szczepański.

Tymczasem wielu ekspertów z którymi rozmawialiśmy skarży się, że żaden z parlamentarzystów nie konsultował z nimi pomysłu podnoszenia limitów prędkości. Senat zgłosił poprawkę, Sejm ją przegłosował. I dopiero w przyszłej kadencji posłowie zastanowią się, czy ta zmiana przepisów nie była błędem. Niestety mogącym kosztować ludzkie życie.

Od redakcji INTERIA.PL:

Statystyki wskazują, że autostrady należą do najbezpieczniejszych dróg w Polsce. Wystarczy sięgnąć do danych dotyczących np. płatnego odcinka autostrady A4 między Katowicami a Krakowem. W 2009 roku średnie dobowe natężenie ruchu na tym odcinku wynosiło niemal 29 tysięcy aut. W ciągu roku po drodze o długości 61 km przejechało więc 10,5 milionów samochodów, czyli połowa wszystkich zarejestrowanych w naszym kraju pojazdów!

Takie natężenie jest niemal trzykrotnie większe niż na większości najpopularniejszych w Polsce dróg dwukierunkowych jednojezdniowych.

W zeszłym roku średnie dobowe natężenie ruchu na tym odcinku wynosiło już 30 tys. pojazdów. Na podstawie tych danych łatwo obliczyć, że od 1 stycznia, gdy po autostradach legalnie pędzić można z prędkością 140 km/h, do końca czerwca, po tym odcinku A4 przejechało już niemal pięć milionów pojazdów. Mało kto wie, że w tym czasie na 61-kilometrowym odcinku nie zdarzył ani jeden wypadek śmiertelny!

Dane o tym, że autostrady należą do najbezpieczniejszych polskich dróg potwierdza raport EuroRAP, który wskazuje, że na autostradach ryzyko wypadku jest bardzo małe lub małe.
LINK
wksek - 26 Październik 2011, 12:10

Cytat:
Policja sprawdzi trzeźwość na odległość

Pijani kierowcy są zmorą nie tylko polskich dróg. Nikogo pewnie nie zaskoczy fakt, że to właśnie Rosjanie wpadli na pomysł genialnego urządzenia, które z ogromnej masy samochodów, na odległość jest w stanie odnaleźć pijanego kierowcę.
Dzięki, prawdopodobnie "kosmicznej" technologii rosyjscy naukowcy opracowali wyjątkowe urządzenie, które promieniami lasera jest w stanie sprawdzić trzeźwość kierowcy nawet bez zbliżania się do podejrzanego auta. Pierwsze takie urządzenia mają pojawić się lada dzień na ulicach Moskwy. Rosjanie przygotowali urządzenia w niespełna rok od prezentacji pierwszych pomysłów.

Zaskoczenia nie kryje polski konstruktor podobnego urządzenia.
- Jestem pod wielkim wrażeniem - mówi dr inż. Jan Kubicki z Instytutu Optoelektroniki Wojskowej Akademii Technicznej. - Film, który Rosjanie pokazali w 2010 r. jesienią na targach w Hanowerze prezentował bardziej makietę niż działające urządzenie. Mają niesamowite tempo.
Rosyjski wynalazek przez kilka tygodni będzie testowany na ulicach Moskwy, a do końca roku trafi na wyposażenie patroli rosyjskiej drogówki. Urządzenie, kształtem przypominające ręczny radar, nazywane jest "alko-laserem".
Został zaprojektowany i wyprodukowany przez rosyjskich specjalistów i służyć ma do wyłapywania na drogach kierowców prowadzących auta pod wpływem alkoholu. Jego działanie opiera się na wysyłaniu wiązki laserowej pozwalającej analizować skład chemiczny powietrza w kabinie jadącego samochodu. Jeśli okaże się, że w kabinie unoszą się opary alkoholu, to policjanci muszą "wyłowić" takiego kierowcę z tłumu i sprawdzić jego krew - takie jest prawo w Rosji.
"Alko-laser" został tak zaprojektowany, by mógł przekazywać prawidłowe odczyty nawet, gdy auto pędzi z prędkością 120 km/h. Parametry odczytów zostały ustawione w taki sposób, by urządzenie nie reagowało na opary alkoholu pochodzące z płynów do czyszczenia szyb.
Zgodnie z obowiązującymi w Rosji przepisami, odczyty z "alko-lasera" i tak będą musiały zostać potwierdzone badaniem krwi. Policjanci przekonują jednak, że dzięki nowemu urządzeniu łatwiej im będzie walczyć z pijanymi kierowcami.
Również w Polsce mamy urządzenie do sprawdzania trzeźwości kierowców, bez konieczności dmuchania w przysłowiowy balonik. Nasz "alko-laser", który wykrywa opary alkoholu w pojeździe opracowali naukowcy z Wojskowej Akademii Technicznej. Patent już jest, ale na budowę prototypu od ponad roku brakuje pieniędzy.
- Oni to skonstruowali w formie tzw. suszarki, podobnej do ręcznych radarów policyjnych - wyjaśnia Kubicki. - My zaproponowaliśmy zestaw stacjonarny. To jest bramka, która z jednej strony składa się z urządzenia wysyłającego promieniowanie, a po drugiej stronie ulicy jest odbiornik, dokonujący analizy tego promieniowania, po przejściu przez wnętrze samochodu. Na górze znajduje się kamera, podobnie jak w fotoradarze. System, po wykryciu oparów w pojeździe wysyła informację do patrolu policji, czekającego dalej przy drodze - tłumaczył naukowiec.
Polscy naukowcy już w ubiegłym roku mieli skonstruowany działający prototyp. Niestety, jak mówi Kubicki, bez pieniędzy nic się nie da zrobić. Jednak jest nadzieja. Obecnie rozpatrywany jest wniosek o grant, który pozwoli na rozpoczęcie seryjnej produkcji urządzenia.
- Od momentu przyznania pieniędzy, powołane w tym celu konsorcjum, rozpocznie produkcję naszego "alko-lasera" w ciągu dwóch lat - dodaje Jan Kubicki.

Źródło

Słyszałem niedawno, że Polacy z któregoś wydziału Politechniki, stworzyli bramownice działające na zasadzie podobnej do podczerwieni, która też miała możliwość wskazywania czy ktoś nie jest po paru głębszych.

PieTrzaK - 28 Październik 2011, 19:13

Cytat:
Cztery zarzuty, w tym spowodowania katastrofy w ruchu drogowym, czynnej napaści na funkcjonariuszy i kierowania pod wpływem środków odurzających, przedstawiła policja 24-letniemu kierowcy, który podczas policyjnego pościgu ulicami Warszawy staranował dwa radiowozy - o trwającym pościgu poinformował nas czytelnik Alertu24.
Pościg, w czasie którego staranowane zostały dwa samochody policyjne, a policjanci otworzyli ogień do uciekającego, opisywaliśmy w środę. Na skrzyżowaniu al. Krakowskiej z ul. 17 Stycznia w Warszawie patrol policji próbował zatrzymać kierowcę samochodu osobowego do kontroli drogowej. Mężczyzna na widok radiowozu przejechał przez linię ciągłą i z dużą prędkością zaczął uciekać, nie zważając przy tym na znaki drogowe ani sygnalizację świetlną.

Policjanci ruszyli za nim w pościg. Podczas interwencji oddali cztery strzały ostrzegawcze. Przy skrzyżowaniu Al. Krakowskiej z ulicą Leonidasa policja ustawiła blokadę drogową; mimo to uciekający mężczyzna nie zatrzymał się i staranował dwa radiowozy.
Policjanci dogonili go pożyczonym z pobliskiego warsztatu prywatnym samochodem. Mężczyzna został zatrzymany kilka kilometrów dalej na ulicy Mineralnej. Podczas pościgu poszkodowani zostali dwaj policjanci.

Był trzeźwy, ale pod wpływem środków odurzających. Cztery zarzuty.

Badanie alkomatem wykazało, że 24-letni mężczyzna był trzeźwy. - Mężczyzna w przeszłości był zatrzymywany przez policję. Usłyszał cztery zarzuty: spowodowania katastrofy w ruchu drogowym, czynnej napaści na funkcjonariuszy, zmuszanie do określonego zachowania policjantów i kierowania pod wpływem środków odurzających - poinformowała w piątek Edyta Adamus z zespołu prasowego Komendy Stołecznej Policji.

Za spowodowanie katastrofy w ruchu lądowym zagrażającą życiu lub zdrowiu wielu osób grozi kara do lat 10 więzienia. Tą samą karą zagrożona jest czynna napaść na funkcjonariusza.

Interesujące :o

Źródełko: LINK

BluesW. - 28 Październik 2011, 19:21

Bohatery niczym z amerykańckiego filmu :good: :nose:
Micell - 1 Listopad 2011, 18:29



O panowanie, perfekcja i profesjonalizm. :good:

BlackHawk - 1 Listopad 2011, 19:49

No to kilka V1, laptopy, aparaty itp. elektronika przyleciały bezpiecznie :nose:
delpiero - 6 Listopad 2011, 11:45

Cytat:
Fotoradar wpływa na styl jazdy

W ciągu długiego weekendu fotoradary średnio rejestrują na polskich drogach 3700 przekroczeń prędkości. Od kiedy siecią fotoradarów w Polsce zarządza Inspekcja Transportu Drogowego systematycznie spada liczba wypadków i ofiar śmiertelnych. Jak zaznacza Marcin Flieger dyrektor centrum automatycznego nadzoru nad ruchem drogowym, system fotoradarów działa na najważniejszych drogach i w miejscach najbardziej niebezpiecznych. Marcin Flieger uważa, że świadomość działania systemu fotoradarów wpływa na styl jazdy kierowców.

W przyszłym roku na polskich drogach pojawi się 300 nowoczesnych urządzeń - to ma ograniczyć liczbę wykroczeń najbardziej brawurowych kierowców dodaje Marcin Flieger. Jego zdaniem nawet te najbardziej zaawansowane pod względem bezpieczeństwa państwa nie osiągnęły stanu całkowitego wyeliminowania ofiar śmiertelnych wypadków.

Fileger przypomina, że fotoradary na drogach ustawione są na wychwytywanie pojazdów przekraczających dopuszczalną prędkość od 10 kilometrów na godzinę. Jednak najwięcej kierowców przekracza dopuszczalną prędkość o 30 kilometrów na godzinę. Od przyszłego roku na drogach zostanie wprowadzony także odcinkowy pomiar prędkości. W takich wypadkach ustawione zostaną urządzenia na początku i na końcu trasy, a potem zostanie wyliczona średnia prędkość.

Na drogach pojawią się także urządzenia do kontroli przejazdu na czerwonym świetle, skróci się także czas od popełnienia wykroczenia do wystawienia mandatu.

Inspekcja Transportu Drogowego zamierza wydać na budowę nowego systemu fotoradarów 50 milionów euro.
LINK
delpiero - 7 Listopad 2011, 19:54

Cytat:
Photoshop pomoże odczytać rejestrację

W wypadku słabo widocznych liter na tablicach rejestracyjnych można legalnie wyostrzyć ich obraz

Kierowcy, którzy odbierają przesyłki ze straży miejskiej, często mówią o marnej jakości technicznej zdjęć, niewyraźnym obrazie, a czasem wręcz zarzucają ingerencję (przeróbkę). Autorzy fotografii się bronią, tłumacząc, że jeśli na zdjęciu jest niewyraźny lub niewidoczny numer rejestracyjny, to z miejsca trafia ono do bazy zdjęć wybrakowanych. Tak więc na ich podstawie nie wystawia się mandatów.

Jeśli jednak chodzi jedynie o rozjaśnienie tablicy czy wyostrzenie numerów, to takie zabiegi są możliwe i legalne. To nie jest ingerencja w zawartość oryginalnego zdjęcia, tylko poprawienie jego czytelności.

Z każdego oryginalnego zdjęcia za pomocą programu graficznego wyciąga się widok tablicy rejestracyjnej i taki zestaw trafia jako wezwanie do kierującego, który popełnił wykroczenie. Ponadto w wypadku słabo widocznych liter lub cyfr za pomocą specjalnego oprogramowania wyostrza się, rozjaśnia lub przyciemnia widok tablicy rejestracyjnej, by poprawić jej czytelność.

Fotoradary mają zabezpieczenia na twardych dyskach, dlatego też jakiekolwiek przeróbki są niemożliwe. A jeśli do takich dojdzie, kierowca powinien odmówić przyjęcia mandatu i czekać na wyjaśnienie sprawy przed sądem. Jeżeli ten potwierdzi wątpliwości kierowcy, nie uzna zdjęć za dowód. A mogą to być jedynie fotografie oryginalne i niemodyfikowane.
LINK
piotreg - 7 Listopad 2011, 19:57

Producenci fotoradarów dodają do sprzętu program do obróbki zdjęć, który daje takie możliwości.
tadekj87 - 9 Listopad 2011, 09:13

Taka ciekawostka ze Stanów (u nas raczej mało realna):


delpiero - 9 Listopad 2011, 10:55

Cytat:
WITD zatrzymała za ciężkie samochody. Wiozły dźwig do budowy wiatraków

Jeden z zatrzymanych samochodów ważył prawie sto ton. Jego właściciel ma zapłacić niemal 40 tys. zł kary.

Inspektorzy z Wojewódzkiego Inspektoratu Transportu Drogowego w Białymstoku jechali nieoznakowanym autem wyposażonym w wideorejestrator. W miejscowości Taciewo (powiat suwalski) zauważyli dwa wielkie zestawy pojazdów. Zatrzymali je do kontroli.
Okazało się, że wozy przewoziły elementy dźwigu służącego do budowy wiatraków.
Inspektorzy wykryli wiele nieprawidłowości i naruszeń. Pojazdy były za ciężkie, za wysokie i za długie, przekroczone były dopuszczalne naciski osi, przewoźnik nie miał wymaganej licencji, a kierowcy za mało odpoczywali.

- Rzeczywista masa jednego z zespołu pojazdów wynosiła 98 ton przy dopuszczalnych 42 tonach, a kierowcy nie okazali do kontroli wymaganych zezwoleń na przejazd pojazdów ponadnormatywnych - informują inspektorzy.
Przewoźnik został ukarany kwotą 39 340 zł. Kierowców dostali mandaty w wysokości 650 zł. Pojazdy zostały skierowane na parking strzeżony do momentu opłacenia kary oraz uzyskania wymaganych zezwoleń.

LINK
andrzej59 - 9 Listopad 2011, 20:27

Uwaga (TVN) dość ciekawy reportaż ->> Klik
phonemaniac - 14 Listopad 2011, 15:16

Cytat:
NIK: gminy zakładają fotoradary tylko dla zarobku

W ciągu dwóch lat z mandatów kierowców do budżetów "radarowych gmin" mógł wpłynąć nawet miliard złotych. Rekordzistą jest Kobylnica pod Słupskiem

Kasa Kobylnicy zawdzięcza fotoradarom co szóstą złotówkę. Jak pisaliśmy w ubiegłym tygodniu, dochodami gminy zainteresowała się Prokuratura Okręgowa w Słupsku.

- Wszczęliśmy śledztwo po zawiadomieniu, będącym wynikiem kontroli NIK, która uznała, że strażnicy gminni z Kobylnicy przekroczyli swoje uprawnienia - mówi Jacek Korycki, rzecznik PO w Słupsku.

Strażnicy mieli łamać prawo, wystawiając mandaty w terminie późniejszym niż 30 dni od daty ujawnienia wykroczenia. Zdaniem NIK, nie mając do tego uprawnień, nakładali też na właściciela pojazdu grzywny za niewskazanie kierującego pojazdem, po tym jak otrzymywał on z UG Kobylnica zdjęcie z fotoradaru.

Z raportu pokontrolnego, który pod koniec października znalazł się na biurku ministra spraw wewnętrznych i administracji Jerzego Millera, wynika, że wśród 11 skontrolowanych przez NIK gminnych urzędów Kobylnica jest radarowo-mandatowym rekordzistą. W 2010 r. nałożyła 61,9 tys. mandatów za nadmierną prędkość. W ilu z nich przekroczony został ustawowy termin? NIK szacuje, że w około 44. proc. przypadków. A skala grzywien za "niewskazanie"? Ponad 15 tys. w kontrolowanych latach 2009-2010.

- A ja się pytam, co oznacza ujawnienie sprawcy? - broni się wójt Kobylnicy Leszek Kuliński. - Naszym zdaniem i zdaniem twórcy komentarza do Kodeksu postępowania w sprawach o wykroczenia prof. Tomasza Grzegorczyka ujawnienie wykroczenia następuje dopiero po ujawnieniu sprawcy - twierdzi wójt Kobylnicy.

To oznacza, że termin 30-dniowy biegnie dopiero od momentu, kiedy kierowca przyzna się, że to on prowadził pojazd sfotografowany przez gminny fotoradar. Wójt nie zgadza się też z drugim zarzutem. - Możemy to robić - ucina.

Wójt przyznaje, że dochody fotoradarów to poważny zastrzyk dla jego budżetu - w 2010 r. to 8 mln zł w 55-mln budżecie.

- Fotoradary stoją w mojej gminie w niebezpiecznych miejscach przy szkołach. Liczba wypadków, w tym śmiertelnych, i osób rannych tam spadła. Czy chodzi o to, że jesteśmy skuteczniejsi niż policja? - irytuje się.

Jednak zdaniem NIK strażnicy nie dążyli do poprawy bezpieczeństwa na drogach, ale "do uzyskania jak największych wpływów zwiększających dochody gminy".

Poszukiwanie dochodów przybierało kuriozalne formy. NIK ujawniła np., że w jednej z kontrolowanych gmin strażnik z uprawnieniami do obsługi radaru pracował równocześnie w pięciu innych urzędach. Z list obecności, które podpisywał, wynikało, że potrafił w tym samym czasie być w miejscowościach oddalonych od siebie o ponad 200 km.

Z raportu NIK wynika też, że gminy walczyły tak ostro, bo rywalem był i jest budżet państwa. Jeśli kierowca nie przyjmował gminnego mandatu i decydował się na sąd, to dochody z tak wymierzonej grzywny trafiały do państwowej kiesy. Właściciele pojazdów w większości jednak nie szli jednak do sądu. W pismach, które otrzymywali z gminy, strażnicy ostrzegali ich, że odmowa wskazania kierowcy kosztować będzie dwa razy więcej niż przekroczenie prędkości.

Po wielu miesiącach często trudno ustalić, kto prowadził auto, np. wtedy, kiedy używa go dwóch kierowców. Zdjęcia z fotoradarów bywają nieczytelne.

Gminy są jednak mocno zmotywowane, bo - według szacunków NIK - tylko z tytułu grzywny za niewskazanie kierowcy zyskały 300 mln zł w ciągu dwóch lat.

W Kobylnicy to prawie jedna trzecia wszystkich złapanych przez fotoradar. Można więc szacować, że do gminnych budżetów ze wszystkich mandatów trafiało w tym czasie nawet miliard złotych.

Od 1 stycznia 2011 r. termin 30-dniowy został wydłużony do 180-dniowego. Straż dalej wzywa jednak do ujawnienia kierującego pojazdem, grożąc grzywną. Tak jest np. w nieodległym od Kobylnicy Potęgowie.

Jeśli prokuratura oskarży Kobylnicę w sądzie, efektem może być wyrok nakazujący zwrot pobranych grzywien.

Wójt Kobylnicy tym się nie martwi: - Będzie z czego zwracać. Właśnie kupiłem za prawie 400 tys. zł amerykańskie urządzenia do łapania kierowców przejeżdżających na czerwonym świetle. Wydatek już prawie się zwrócił - mówi.

Mecenas Roman Nowosielski: - Wystawianie przez gminy mandatów w terminie niezgodnym z przepisami jest łamaniem prawa. Perspektywa wielomiesięcznej rozprawy sądowej np. kogoś z Gdańska z kosztami dojazdów do często odległego sądu, jak słupski, nie jest zachęcająca. Bardziej "opłaca" się ulec naciskowi strażników i zapłacić gminny mandat.

LINK

lukaszr - 15 Listopad 2011, 11:10

Cytat:
Fotoradary - maszynki do robienia pieniędzy…

Pierwsze mobilne fotoradary pojawiły się na polskich drogach w 2003 roku, siedem lat później działało ich już ok. 300. Połowa należała do policji, a pozostałe do straży miejskiej i firm prywatnych. Władze samorządowe, które nie wygospodarowały pieniędzy na zakup urządzeń, zawierały umowy z prywatnymi firmami na ich dzierżawę lub użyczenie - dotyczy to prawie połowy skontrolowanych urzędów.

Bezprawne nakładanie mandatów karnych na kierowców za przekroczenie prędkości po upływie ustawowego terminu od chwili ujawnienia wykroczenia, bezpodstawne karanie właścicieli samochodów za niewskazanie osoby, której powierzyli pojazd oraz pozyskiwanie przez samorządy z tego tytułu dochodów, które powinny zasilić budżet państwa. To wyliczenie tylko niektórych uchybień, jakie stwierdzili kontrolerzy Najwyższej Izby Kontroli w działaniu straży gminnych i miejskich, które korzystają z fotoradarów.

Wpływy z mandatów nałożonych przez strażników za zarejestrowane wykroczenia drogowe stanowią dochody własne gminy. W sytuacji, gdy sprawa przekazana jest do innych organów niż samorządowe np. sądu, grzywna stanowi dochód budżetu państwa. Taki stan rzeczy zachęcał strażników do nadużyć. Kontrolerzy Najwyższej Izby Kontroli ujawnili, że powszechną praktyką było karanie kierowców mandatami po upływie 30 dni od dnia ujawnienia wykroczenia, zamiast po tym terminie kierować do sądu wnioski o ukaranie. Funkcjonariusze straży obliczali ustawowy termin nie od daty ujawnienia wykroczenia, tylko od chwili ustalenia sprawcy wykroczenia. Takie praktyki stwierdzono w ponad 60% skontrolowanych urzędów. Przykładowo w Gminie Kobylnica w ten sposób ukarano 386 kierowców spośród 867 analizowanych przypadków.

Najwyższa Izba Kontroli w swoim raporcie wskazuje, że Prokurator Generalny wypełniając dyspozycje art. 2 ustawy o prokuraturze powinien zażądać na podstawie art. 101 § 1 Kodeksu postępowania w sprawach o wykroczenia, tj. z urzędu, wszczęcia postępowań w sprawach grzywien nałożonych za czyny niebędące wykroczeniami w celu ich uchylenia przez sąd.

Kontrolerzy Najwyższej Izby Kontroli ustalili również, że funkcjonariusze straży przekraczali swoje uprawnienia, nakładając nielegalnie grzywny na właścicieli lub posiadaczy samochodów za niewskazanie na żądanie strażnika osoby, której powierzyli pojazd w chwili popełnienia wykroczenia. W powyżej wymienionych sytuacjach straż odstępowała od ustalenia sprawcy wykroczenia zarejestrowanego przez fotoradar, nie występowała również do policji o jego ściganie. W ten sposób samorządy uzyskiwały nienależne korzyści. Skala tego zjawiska była olbrzymia. W ocenie NIK w latach 2009-2010 straże gminne i miejskie w całym kraju nałożyły w ten sposób ok. miliona mandatów. Wysokość średniej grzywny to 300 zł, co daje łączną kwotę ok. 300 mln zł, która nie wpłynęła do budżetu państwa. Wspomniana już straż gminna w Kobylnicy tylko w 2010 r. nałożyła w ten sposób 15.466 grzywien, z których - do czasu kontroli NIK - zapłacono 13.473.

Przyczynę nielegalnego nakładania grzywien na właścicieli samochodów kontrolerzy upatrują nie tyle w nieznajomości przez strażników zakresu swoich uprawnień, ale przede wszystkim w dążeniu do uzyskania jak największych wpływów zwiększających dochody gminy. Świadczy o tym m.in. ujmowane przez samorządy w swoich planach budżetowych wielomilionowych kwot dochodów pochodzących właśnie z nakładanych mandatów

Pomimo, że straże gminne i miejskie mają szerokie uprawnienia do zapewnienia porządku publicznego to nadmiernie koncentrują swoje działania na ujawnianiu wykroczeń komunikacyjnych, co w większości nie przekłada się na poprawę bezpieczeństwa na drogach. W latach 2009-2010 udział mandatów nałożonych w wyniku kontroli ruchu drogowego w wartości wszystkich mandatów nałożonych przez strażników wyniósł np. w gminie Pelpin 98,7%, a w gminie Kobylnica 99,9 %.

W ocenie Najwyższej Izby Kontroli działania funkcjonariuszy straży spowodowały utratę zaufania obywateli do administracji publicznej. Dlatego też wojewodowie powinni sprawować bardziej szczegółowy nadzór nad podległymi im strażami.

LINK

bzyq_74 - 19 Listopad 2011, 15:17

Cytat:
Druciarstwo Polaków! Takie auta jeżdżą po drogach!

Pomysłowość ludzka nie zna granic, także jeżeli chodzi o zmuszanie auta do jazdy za wszelką cenę. Zobacz, z czym kierowcy zjawiają się na stacjach kontroli pojazdów.

Aż trudno uwierzyć jakie samochody przyjeżdżają na przegląd. Jazda z pękniętym przewodem hamulcowym, ze startymi niemal do zera klockami i tarczami hamulcowymi, czy z prowizorycznie naprawionym zawieszeniem - takie "błahostki" nie zaprzątają uwagi niektórym właścicielom samochodów.

Dowodem są zdjęcia ze stacji kontroli pojazdów, do których zgłosili się kierowcy, chcąc dostać pieczątkę w dowodzie rejestracyjnym.

Nie trzeba chyba przekonywać, jak niebezpieczne jest poruszanie się niesprawnym autem. Co prawda według policyjnych statystyk w ubiegłym roku doszło tylko do 66 wypadków spowodowanych złym stanem technicznym pojazdu (niemal połowa awarii dotyczyła braku oświetlenia, a nieprawidłowości w stanie ogumienia i hamulców stanowiły po ok. 20 proc.), ale dane te nie odzwierciedlają rzeczywistego problemu. Nie zawsze udaje się udowodnić, że usterki i niedomagania samochodu miały bezpośredni wpływ na dany wypadek.

Tymczasem w Niemczech eksperci sprawdzili auta, które brały udział w kolizji i aż w 7 proc. z nich stwierdzili usterki techniczne mające bezpośredni związek z zaistniałym wypadkiem.

(...)

C.d. + fotki w artykule ->> Klik :facepalm:

PieTrzaK - 19 Listopad 2011, 21:10

Opona rządzi :D Widziałem to jakiś czas temu w wydaniu papierowym.
phonemaniac - 21 Listopad 2011, 11:24

Cytat:
Łamiesz przepisy na drodze? Mogą cię "zabić"!

W Belgii rozpoczęła się kampania dotycząca bezpieczeństwa na drogach i wymierzona w piratów drogowych, głównie ludzi młodych. Akcja budzi liczne kontrowersje, ponieważ pozwala na "uśmiercenie" nieodpowiedzialnych kierowców w mediach.

W ramach kampanii każdy, kto uzna, że jego przyjaciel, bądź znajomy jeździ szybko, nieuważnie i stanowi zagrożenie na drogach, może stworzyć fikcyjny artykuł w gazecie informujący o jego śmierci w wypadku drogowym. Artykuł później pojawi się na Facebooku, jednym z portali społecznościowych i zostanie wysłany do pirata drogowego.

Policjanci w Belgii od dawna alarmują, że wzrasta liczba śmiertelnych wypadków, których sprawcami są głównie ludzie młodzi. Przyczyną jest albo nadmierna prędkość, wyprzedzanie mimo zakazu, albo jazda pod wpływem alkoholu lub narkotyków. Belgijski instytut do spraw bezpieczeństwa na drogach zdecydował się więc na kontrowersyjną kampanię, bo - jak przewiduje - będzie ona bardziej skuteczna, aniżeli spoty telewizyjne, czy plakaty przy drogach, na które niewielu kierowców zwraca uwagę.

Soffie Van Damme z instytutu odpiera zarzuty, że kampania jest niestosowna. - Pomysł jest kontrowersyjny, ale nie szokujący. Wydaje nam się, że bardziej przemówi do młodych ludzi i uświadomi im niebezpieczeństwa związane z szybką i niebezpieczną jazdą - dodaje.

Nie brak jednak opinii, że ogłaszanie fikcyjnej śmierci przyjaciela, bądź znajomego i publikowanie jej w internecie to o jeden krok za daleko.

LINK

PieTrzaK - 8 Grudzień 2011, 09:58

Taki tam artykulik o fotoradarach w podlaskim:

Cytat:
Tylko w październiku radary należące do Inspekcji Transportu Drogowego znajdujące się w naszym województwie ujawniły aż 3,4 tysiąca wykroczeń. Będzie jeszcze gorzej, bo urządzeń ma być wkrótce więcej. ITD planuje też w najbliższej przyszłości wysłanie w teren samochodów wyposażonych w videorejestratory.

– Przestrzegam kierowców, bo fotoradary są też od czasu do czasu instalowane w masztach znajdujących się na terenie Suwałk – mówi Arkadiusz Bobowicz, naczelnik wydziału ruchu drogowego suwalskiej policji. – Lepiej więc przed każdym z tego typu urządzeń na wszelki wypadek zwolnić.

Miało być inaczej

Po tym, jak w czerwcu ubiegłego roku pojawiała się informacja, że policja przekazuje fotoradary ITD, kierowcy preferujący szybką jazdę, odetchnęli z ulgą. Bo część istniejących masztów miała być likwidowana, zaś na całej trasie z Budziska do Białegostoku miałyby być jedynie trzy urządzenia mierzące prędkość – w Żubrynie, Augustowie i Korycinie. Te wstępne zapowiedzi szybko się jednak zmieniły.

Przedstawiciele ITD zapewniali, że maszty nie będą likwidowane, zaś urządzenia rejestrujące prędkość mogą pojawić się niemal w każdym z nich.

Tak się też stało. Choć inspekcja dysponuje w naszym województwie jedynie pięcioma fotoradarami, są one umieszczane na różnych masztach. Przede wszystkim na drodze nr 8 z Budziska do Warszawy i nr 16 z Augustowa w kierunku Mazur.

Kierowcy muszą jednak być czujni, bo praktycznie w każdej chwili urządzenie może znaleźć się w dowolnym maszcie.

Będzie krążył samochód

ITD zamierza na początku przyszłego roku zainstalować w naszym województwie 16 nowych fotoradarów. Docelowo natomiast, tego typu urządzenie ma się znajdować na każdym maszcie.
Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się również, że inspekcja planuje zakup samochodów z videorejestratorami. Będą one krążyć po Polsce i robić zdjęcia kierowcom przekraczającym przepisy. O tym, że zostali przyłapani dowiedzą się, gdy otrzymają odpowiednie powiadomienie.

Policja też czuwa

– Każda metoda na to, aby zmusić kierowców do zdejmowania nogi z pedału gazu jest dobra – komentuje naczelnik Bobowicz.

Przypomina jednocześnie, że także policja dba, by użytkownicy dróg nie łamali przepisów.
– Codziennie na ulice wyjeżdżają dwa nasze samochody wyposażone w videorejestratory – dodaje. – Dysponujemy również nowoczesnymi urządzeniami przenośnymi. Efekty naszej pracy widoczne są każdego dnia.
Radzi, by amatorzy szybkiej jazdy lepiej się opamiętali.

Źródło: LINK

Mnie zainteresował pogrubiony fragment.

tqmeh - 12 Grudzień 2011, 23:24

Właśnie w TVP INFO pokazali radiowóz holowany na awaryjnych bez trójkąta, dziennikarz się pyta, ile za taki temat, na co policjant: upomnienie...

Jakaś nagonka na miśków w mediach się zaczęła? :o :wink:

tqmeh - 13 Grudzień 2011, 12:34

Cytat:
Nie czuł prędkości

Z prędkością 143 km/h jechał 35 – letni kierowca Renault Megane w miejscu gdzie dozwolona prędkość wynosi 90 km/h. Początkowo próbował uciekać przed patrolem policji. Po zatrzymaniu okazało się, że był nietrzeźwy i miał 2.34 promila alkoholu w organizmie. Prawo jazdy zdobył w lipcu tego roku.

Do zatrzymania doszło w piątek 9 grudnia. Pełniąca służbę na drodze z Głogowa do Bytomia Odrzańskiego załoga radiowozu Alfa Romeo, zarejestrowała praktycznie na granicy miasta, samochód Renault Megane. Kierowca wjeżdżając w teren zabudowany pędził z prędkością 143 km/h. Patrol natychmiast podjął pościg za samochodem. Początkowo kierowca nie zważał na podawane sygnały do zatrzymania. Zorientował się jednak, że ściga go policyjny radiowóz i brawurowo skręcił na stację paliw. Tam został zatrzymany przez policjantów. Był nietrzeźwy, po badaniu okazało się, że ma 2,34 promila alkoholu w organizmie. Pytany o przyczynę tak szybkiej i brawurowej jazdy oświadczył, że nie czuł prędkości. 35 – latek miał prawo jazdy dopiero od lipca bieżącego roku. Za kierowanie w stanie nietrzeźwym grozi kara do 2 lat pozbawienia wolności utrata prawa jazdy i grzywna.

Źródło + kino

delpiero - 13 Grudzień 2011, 17:17

Cytat:
Nowy taryfikator punktów karnych już w lutym. Ostrzejsze przepisy

Od lutego 2012 r. kierowcy będą surowiej karani za przewinienia na drodze. Punkty karne przewidziano m.in. za rozmowę w czasie jazdy przez komórkę, czy parkowanie na miejscu dla inwalidy.

Nowy taryfikator urzędnicy Ministerstwa Spraw Wewnętrznych przygotowali po konsultacjach z policjantami. Ostrzejsze kary mają być odpowiedzią na nagminne łamanie przepisów przez kierowców. Jak wynika z policyjnych statystyk, tylko w ubiegłym roku polska drogówka wystawiła 2,5 mln mandatów. Przedstawiciele MSW informują, że nowy taryfikator punktów karnych zacznie obowiązywać w lutym 2012 r.

Telefon tak, ale tylko z zestawem

- Niestety dla wielu kierowców 100 czy 200 zł to nie problem, dlatego kara finansowa niczego ich nie uczy. A ponieważ np. za rozmowę przez komórkę bez zestawu głośnomówiącego punktów do tej pory nie było, postanowiliśmy szacunku do prawa nauczyć w inny sposób – mówi Paweł Międlar, rzecznik prasowy Komendanta Wojewódzkiego Policji w Rzeszowie.

I tak od lutego przyszłego roku każdy, kto będzie trzymał telefon przy uchu, albo pisał w czasie jazdy SMS-a dostanie nie tylko 200 zł mandatu, ale także 5 punktów karnych. Taką samą liczbą punktów pirat drogowy zasili też swoje konto za blokowanie miejsc dla niepełnosprawnych. Najwięcej - 10 punktów jest przypisane wyprzedzaniu innego auta przed przejściem dla pieszych oraz za nieustąpienie pierwszeństwa człowiekowi idącemu przez „zebrę”.

Odkorkować miasto, zadbać o dzieci

Zgodnie z sugestiami policjantów, surowiej mają być karani także kierowcy blokujący miasta.

- Chodzi np. o wjazd na skrzyżowanie, kiedy nie ma możliwości jego opuszczenia przy jednej zmianie świateł. Teraz to wykroczenie popełniane nagminnie, przez co na zatłoczonych ulicach tworzy się bałagan i korki. Od lutego kierowca poza mandatem dostanie za takie zachowanie także dwa punkty – mówi Paweł Międlar.

Z jednego do czterech punktów urośnie kara dla kierowcy wiozącego pasażerów niezapiętych w pasy bezpieczeństwa. Aż sześcioma punktami zostanie ukarany rodzic, który będzie przewoził dziecko bez fotelika.

Trudniej zbić punkty karne

W tej chwili w ciągu roku kierowca może uzbierać maksymalnie 24 punkty karne. W przypadku początkującego, który prawo jazdy ma krócej niż rok limit to 20 punktów. Po przekroczeniu tej liczby trzeba zdać ponownie egzamin. Młody kierowca traci natomiast prawo jazdy automatycznie i musi udać się na kurs nauki jazdy.

Aby zredukować stan konta, dwa razy w roku można wziąć udział w jednodniowym kursie z zasad bezpiecznej jazdy. Każdorazowy udział redukuje stan posiadania o sześć oczek. Od lutego tak łatwo już nie będzie. Kurs, który w tej chwili wystarczy „odsiedzieć” zastąpią bardziej kosztowne i trudniejsze do zaliczenia zajęcia reedukacyjne.

- I to największy problem. Bo robiąc po 3-4 tys. kilometrów miesięcznie uskładanie 24 punktów wcale nie jest trudne. Wystarczy kilka razy przekroczyć prędkość, zapomnieć o światłach czy pasach. Mój znajomy za jednym pociągnięciem dostał 19 punktów od patrolu jadącego za nim z wideorejestratorem – uważa Mariusz Węgrzyn, zawodowy kierowca.

Innego zdania jest Jerzy Moskwa, egzaminator nadzorujący w Wojewódzkim Ośrodku Ruchu Drogowego w Rzeszowie.

- Bo przekroczenie limitu przez rozsądnego kierowcę, który stara się jeździć zgodnie z przepisami wcale nie jest łatwe. Aktualna granica jest określona na rozsądnym poziomie – broni zmian egzaminator.

Nowy taryfikator punktów karnych w pliku PDF - pobierz
LINK
delpiero - 27 Grudzień 2011, 08:57

Cytat:
Święta na polskich drogach. 44 zabitych, 990 pijanych

10 TYSIĘCY POLICJANTÓW SPRAWDZAŁO KIEROWCÓW

44 zabitych i 408 rannych w 301 wypadkach - to tragiczny bilans świątecznego długiego weekendu na polskich drogach. Tylko w drugi dzień świąt na polskich drogach zginęło 16 osób, a 128 zostało rannych. - Od piątku policjanci zatrzymali 990 nietrzeźwych kierowców - poinformował też nadkom. Piotr Bieniak z wydziału prasowego Komendy Głównej Policji.

Od piątku na drogach w całym kraju bezpieczeństwem osób, które wyjeżdżały na święta czuwało ok. 10 tys. policjantów. Ci w pierwszej kolejności kontrolowali prędkość, z jaką poruszali się kierowcy oraz ich trzeźwość. Sprawdzany był też stan techniczny aut i sposób przewożenia dzieci.

Prawie tysiąc pijanych kierowców

Efektem tych kontroli było zatrzymanie m.in. 990 nietrzeźwych kierowców. Wielu z zatrzymywanych to ci, którzy pili nie tuż przed jazdą, ale poprzedniego wieczora.

Zgodnie z obowiązującymi przepisami za tzw. jazdę po użyciu alkoholu - gdy jego zawartość we krwi kierowcy wynosi od 0,2 do 0,5 promila - grozi zakaz prowadzenia pojazdów do 3 lat. Jeśli stężenie alkoholu przekracza 0,5 promila, kierowcy grożą już 2 lata więzienia.

Policjanci, jak co roku, apelują do kierowców o rozwagę i dostosowanie prędkości do warunków na drodze. Podkreślają, że nie będzie żadnej pobłażliwości dla tych, którzy wsiądą za kierownicę pod wpływem alkoholu. Apelują też, by przed wyjazdem w dłuższą podróż sprawdzić stan techniczny auta, wymienić opony na zimowe oraz skontrolować poziom płynów w silniku, żarówki i światła.
LINK
delpiero - 28 Grudzień 2011, 19:30

Cytat:
Policjanci z drogówki oskarżeni o korupcję

PRZYJMOWALI PIENIĄDZE I... KOSMETYKI

Pięć osób, w tym dwóch policjantów drogówki, zostało oskarżonych o korupcję. Akt oskarżenia trafił do Sądu Rejonowego w Myśliborzu (Zachodniopomorskie) - poinformowała rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Szczecinie Małgorzata Wojciechowicz.

Jednemu z funkcjonariuszy zarzucono popełnienie pięciu, a drugiemu jednego przestępstwa polegającego na przyjęciu łapówek w zamian za odstąpienie od wystawienia mandatu lub ukaranie niższym mandatem i mniejszą liczbą punktów karnych.

Policjanci, według ustaleń śledczych, mieli przyjąć od 100 do 200 zł oraz kosmetyki. Pozostałym osobom prokurator zarzucił wręczenie łapówek. Grozi im za to nawet 10 lat więzienia.

Nie przyznają się

Dwóch podejrzanych nie przyznało się popełnienia zarzucanych im przestępstw. Pozostali przyznali się i złożyli wyjaśnienia. Śledztwo w tej sprawie wszczęła we wrześniu br. Prokuratura Rejonowa w Stargardzie Szczecińskim. W październiku przejęła je szczecińska prokuratura okręgowa.

Jak powiedział rzecznik zachodniopomorskiej policji Przemysław Kimon, oskarżeni policjanci zostali zawieszeni. Trwa też procedura odwołania ich ze służby.
LINK
delpiero - 3 Styczeń 2012, 11:10

Cytat:
Szokujący sposób na fotoradary! Szykuje się wojna na drodze

Jak uniknąć zdjęcia z fotoradaru i mandatu za przekroczenie prędkości? Polacy posuwają się do radykalnych rozwiązań. A służby odpowiedzialne za te urządzenia wytaczają ciężki kaliber...

Pamiętacie sprawę zniszczenia fotoradaru w Goczałkowicach - Zdroju w województwie śląskim? Otóż dwie osoby, które miały zdewastować to urządzenie staną przed sądem. Prokuratura w Pszczynie skierowała akt oskarżenia przeciwko sprawcom - donosi Polskie Radio.

Do zniszczenia urządzenia doszło w lipcu ubiegłego roku - mówi Alvin Gajadhur, rzecznik prasowy Głównego Inspektoratu Transportu Drogowego (GITD). Inspektorat wyceniał straty na przeszło 120 tysięcy złotych.

Jak zniszczono fotoradar? Sprawcy mieli podpalić maszt - płomienie uszkodziły także sam fotoradar na drodze krajowej numer 1. Jak tłumaczy Gajadhur, dwie osoby zostały oskarżone o popełnienie przestępstwa z artykułu 288 paragraf 1 kodeksu karnego, czyli kto cudzą rzecz niszczy, uszkadza lub czyni niezdatną do użytku podlega każe pozbawienia wolności od 3 miesięcy do 5 lat.

W ubiegłym roku doszło do kilkunastu dewastacji fotoradarów. Kilka fotoradarów zostało podpalonych, podpalane były także maszty, ale w niektórych przypadkach udało się ustalić sprawców takich dewastacji - tłumaczy Alvin Gajadhur.

Jak podkreślił rzecznik GITD zniszczeń fotoradarów dochodzi przy drogach krajowych. W 2011 roku nieznani sprawcy zdewastowali lub ukradli fotoradary m.in. w Pszczynie na drodze krajowej nr 1 (tam złodzieje dodatkowo poprzecinali przewody elektryczne, które zasilały fotoradar). Także na drodze krajowej nr 73 w Kielcach zanotowano uszkodzenie urządzenia. Do aktu wandalizmu doszło także w Łodzi, gdzie zniszczony został obiektyw fotoradaru oraz w miejscowości Franciszkowo przy drodze krajowej nr 16 w województwie warmińsko-mazurskim, gdzie miała miejsce nieudana próba kradzieży urządzenia.

Przypominamy, że GITD zamierza kupić 300 nowych fotoradarów.
LINK
tadekj87 - 4 Styczeń 2012, 08:10

Dzisiaj od rana w śniadaniowych TV płaczą jak to niebezpiecznie się zrobiło ze względu na podniesienie prędkości na autostradach i drogach ekspresowych. Niech powiedzą wyraźnie jaka jest śmiertelność i wypadkowość na 1 km autostrady itd. i jak to się zmienia z roku na rok. To wtedy byłyby to precyzyjne dane. Ja z własnego doświadczenia nie widzę, żeby faktycznie podwyższanie dopuszczalnych prędkości zmieniało naszą realną prędkość. Jest to bardziej dostosowanie przepisów do realiów. Ten co chce jechać 120 (bo oszczędza) jedzie 120, ten co jechał 140 jedzie 140 itd.

Od wielu już lat analizuje statystyki wypadków, ofiar etc. i dziwię się dziennikarzom, którzy z roku na rok cały czas pokazują nieprecyzyjne dane. Faktycznie w 2011 roku była większa liczba wypadków i ofiar, ale faktycznie ma to związek z odmienną od 2010 roku aurą (szczególnie pod koniec roku), intensywnością ruchu itd. W Polsce największym problemem jest liczba ofiar na wypadek, ale np. na początku lat 90. mieliśmy prawie dwukrotnie większą liczbę ofiar (przy mniejszej liczbie pojazdów) niż obecnie. W PRL-u przy znikomym ruchu liczba ofiar była podobna jak teraz. Porównujemy się z krajami UE, a tam po pierwsze: inne drogi, lepsze samochody, lepsza infrastruktura i inaczej budowane statystyki (w każdym kraju z tego co wiem, to badania statystyczne się trochę różnią i to co my uznajemy np. za kolizję, gdzieś indziej traktowane jest jako wypadek). Paradoksalnie np. Niemczech jest większe prawdopodobieństwo uczestniczenia w wypadku (ale i większa szansa przeżycia). Kończąc wywód, wcale nie jest u nas tak źle jak się uważa. Ale wiadomo, że zawsze powinno być coraz lepiej.

Cytat:
Tylu zabitych na drogach nie było od czterech lat

Po raz pierwszy od czterech lat wzrosła liczba zabitych na drogach - wynika z danych Komendy Głównej Policji, o których pisze "Rzeczpospolita". Stało się tak po podniesieniu maksymalnej prędkości na drogach.
W 2011 r. w wypadkach drogowych zginęło 4114 osób. To o 1/9 więcej - jak zaznacza "Rz" - niż rok wcześniej. Wzrosła nie tylko śmiertelność, ale też liczba wypadków drogowych. Łącznie było ich 39,4 tys., czyli o 2,5 proc. więcej niż w 2010 r.

Te dane zaskakują, bo od 2007 r. liczba wypadków, zabitych i rannych stopniowo się zmniejszała. Do ub. roku spadała średnio o prawie 8 proc. rocznie.

Lepsze drogi, więcej wypadków

Liczba wypadków wzrosła, choć oddawanych jest coraz więcej teoretycznie bezpieczniejszych autostrad, dróg ekspresowych i wyremontowanych dróg krajowych. Tylko w zeszłym roku otwarto 213 km autostrad.

- Jednak dobre drogi bywają zachętą do szybszej jazdy, a umiejętności kierowców nie są do tego dostosowane – mówi "Rz" dr Artur Badyda z Politechniki Warszawskiej.

Za szybko?

Jak pisze gazeta, na liczbę wypadków miało też wpływ podniesienie dopuszczalnej prędkości na drogach ekspresowych o 10 km/h. W rzeczywistości prędkość ta mogła wzrosnąć nawet drugie tyle, ponieważ prawo dopuszcza tolerancję błędu urządzeń pomiarowych o kolejne 10 km/h. Wynika z tego, że na autostradzie może niemal bezkarnie jechać nawet 150 km/h. - Podniesienie dopuszczalnej prędkości było lekkomyślnością – ocenia Adrian Furgalski z Zespołu Doradców Gospodarczych TOR.

W unijnej statystyce zabitych na drogach nasz kraj znajduje się na trzecim miejscu. Przed nami są tylko Bułgaria i Rumunia. W Polsce na 100 wypadków ginie 11 osób. W Unii – pięć.

LINK

tqmeh - 7 Styczeń 2012, 10:24

Cytat:
Większe kary za brak OC

Nie masz obowiązkowego ubezpieczenia OC dla swojego samochodu? A więc od Nowego Roku naprawdę sporo ryzykujesz. Zwiększyły się kary dla kierowców za brak ważnej polisy. Trudniej będzie się także wymigać od zapłaty.

Podstawowa stawka kary za brak ważnej polisy ubezpieczeniowej od odpowiedzialności cywilnej dla samochodu osobowego została podniesiona z 1980 złotych do 3000 zł. Wzrosły także – mniej, lub bardziej – stawki karnych opłat dla kierujących pozostałymi rodzajami pojazdów. To efekt zmiany przepisów określających sposób obliczania wysokości grzywny, o której poinformował Ubezpieczeniowy Fundusz Gwarancyjny.

Od 1 stycznia podstawą do wyliczenia kwoty, jaką należy zapłacić za brak OC, jest ustalona przez Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej minimalna stawka wynagrodzenia (obecnie to 1500 zł). I tak: kierowca samochodu osobowego, jeżeli złapany zostanie na braku opłaconej polisy, zapłaci dwukrotność minimalnej płacy (3000 zł). Jeżeli chcemy obliczyć kwotę kary dla kierowcy pojazdu ciężarowego, albo autobusu, będziemy musieli minimalną pensję przemnożyć przez trzy (4500 zł, przed zmianami: 3170 zł). Przed wejściem zmian w życie wysokość opłat zależna była od kursu euro.

W związku z zakwalifikowaniem ciągników samochodowych (np. ciągników siodłowych) do tej samej grupy co ciężarówki i autobusy, kwota sankcji wzrosła dla takich pojazdów z 400 do 4500 złotych. Wcześniej ich kierowcy płacili tyle, co np. motocykliści albo motorowerzyści. Kierujący jednośladami bez OC zapłacą zaś o 100 złotych więcej, niż w starym roku (500 zł).

Warto zwrócić uwagę na to, że jeżeli przerwa w posiadaniu polisy była krótka, sankcja zostanie zmniejszona. Za brak OC nieprzekraczający trzech dni kierowca zapłaci tylko 20% opłaty karnej (w przypadku samochodu osobowego – 600 zł), a za przerwę do dwóch tygodni jedynie połowę kwoty (1500 zł).

Ubezpieczeniowy Fundusz Gwarancyjny zapowiada również, że trudniej będzie uniknąć odpowiedzialności za brak ważnej polisy. - Od początku roku uruchamiamy nowe narzędzie informatyczne pozwalające na wykrywanie przerw w ubezpieczeniu danego pojazdu i na stałe monitorowanie bazy danych polis OC pod tym kątem - mówi Hubert Stoklas, wiceprezes Ubezpieczeniowego Funduszu Gwarancyjnego. - W ten sposób jeżeli nieubezpieczony pojazd nie zostanie wykryty podczas kontroli drogowej, zrobi to system komputerowy Funduszu – dodaje.

UFG wypłaca odszkodowania ofiarom m.in. wypadków drogowych, których sprawca nie posiadał ważnego ubezpieczenia od odpowiedzialności cywilnej. Osoba, która doprowadziła do tego zdarzenia musi jednak potem wszystkie pieniądze zwrócić Funduszowi. Stąd właśnie w posiadaniu UFG znajduje się baza danych wszystkich wykupionych w naszym kraju polis OC dla aut. Firmy zajmujące się sprzedażą ubezpieczeń przekazują do niej informacje o każdym ubezpieczonym samochodzie.

Źródło

delpiero - 7 Styczeń 2012, 18:19

Cytat:
Policjanci i inspektorzy drogowi ruszają na zakupy

200 nowych samochodów z wideorejestratorami zamierza w tym roku kupić policja. Inspekcja Transportu Drogowego planuje natomiast ustawienie przy drogach 300 nowych fotoradarów i kupno 24 urządzeń do pomiaru prędkości na pewnym odcinku drogi - takich, które zmierzą czas przejazdu z punktu A do punktu B.

Nowe stacjonarne fotoradary staną głównie na drogach krajowych - w miejscach, gdzie dochodzi do największej liczby tragicznych wypadków. Odcinkowe systemy pomiaru prędkości Inspekcja Transportu Drogowego chce instalować w małych miejscowościach, przez które przechodzą ruchliwe drogi. Chodzi o to, by kierowcy wolniej przejeżdżali przez całą wieś czy miasteczko, a nie tylko zwalniali przed fotoradarem - mówi Marcin Flieger z ITD.

Z kolei policja - uzbrojona w nowe szybkie samochody z kamerami - chce skupić się na mobilnym wyłapywaniu piratów drogowych. I nie tylko o prędkość chodzi - mówi inspektor Marek Konkolewski z Komendy Głównej Policji. Nowy sprzęt pomoże również karać kierowców, którzy nieprawidłowo wyprzedzają, nie stosują się do znaków drogowych, przejeżdżają na żółtym świetle czy ignorują linię ciągłą.

Przez pół roku, od kiedy działa nowe automatyczne centrum fotoradarowe, ITD wysłało do kierowców 75 tysięcy mandatów. Kolejnych 300 tysięcy jest w obróbce i czeka na wysłanie.
LINK
delpiero - 12 Styczeń 2012, 19:15

Cytat:
Tak teraz będą zarabiać na kierowcach. Zobacz nowy sposób

Wyższy mandat w zamian za brak punktów karnych.

Kierowcy, których "złapał" fotoradar robili wszystko, by nie stracić punktów karnych. Popularne było "kupowanie" punktów w internecie od innych użytkowników dróg, którzy mieli ich nadmiar. Często też nie wskazywano, kto jechał samochodem.

Na świetny pomysł wpadła część strażników miejskich. Skoro ludziom bardziej zależy na punktach, niż na pieniądzach, to czemu nie dostosować się do rynku.

Coraz więcej kierowców skarży się, że dostają gotowe blankiety, w których mogą oni skorzystać z opcji niewskazania sprawcy przekroczenia prędkości.

Muszą przez to zapłacić mandat wyższy nawet o 200 złotych, ale nie tracą cennych punktów. Wtedy karani są za wykroczenie z art. 96 par. 3 kodeksu wykroczeń. Przewiduje on grzywnę za celowe niewskazanie sprawcy wykroczenia drogowego.

Dochodzi do paradoksu, kiedy to fotoradary zamiast zapewniać nam bezpieczeństwo, stały się maszynką do robienia pieniędzy.

Do takich wniosków doszło także Stowarzyszenia Bezprawiu i Korupcji STOP, które zamierza przygotować projekt nowelizacji przepisów, które odbiorą strażnikom możliwość kontrolowania ruchu drogowego za pomocą fotoradarów.

LINK
delpiero - 15 Styczeń 2012, 21:41

Cytat:
Luksusowy "pojazd rozpoznawczy" komendanta

Kosztował prawie 200 tys. zł, ma napęd na cztery koła i bagażnik, który pomieści zaledwie dwa węże gaśnicze. To częściowy opis nowego "wozu strażackiego", a dokładniej "specjalnego pojazdu rozpoznawczego" zakupionego przez podoficerską szkołę Państwowej Straży Pożarnej w Bydgoszczy dla jej komendanta Marka Misia. Sam komendant nie widzi nic złego w zakupie pojazdu, bo - jak twierdzi - ma on służbowe przeznaczenie.

Podoficerska szkoła Państwowej Straży Pożarnej w Bydgoszczy istnieje od przeszło 20 lat i oprócz kształcenia strażaków oraz ratowników z całego kraju, prowadzi także inne komercyjne kursy, z których czerpie zyski. Część z tych pieniędzy komendant przeznaczył na zakup ekskluzywnego Audi.

Marek Miś nie widzi nic złego w zakupie, gdyż według niego "z tego samochodu będzie korzystała szkoła". - Ja nie jeżdżę nim do domu, a jeśli w ogóle, to tylko w celach służbowych - zapewniał. Komendant przyznał, że auto kupiono z publicznych pieniędzy, ale jak zaznaczył, "te pieniądze zostały (przez szkołę) zarobione, a nie otrzymane z budżetu".

Audi "do działań bojowych"


Wątpliwości wobec zakupu samochodu budzi nie tylko jego cena, ale przede wszystkim przeznaczenie osobowego "specjalnego pojazdu rozpoznawczego" komendanta. Jak relacjonował st. bryg. Marek Miś, auto jest przystosowane do działań bojowych. - (Na samochodzie) jest między innymi napis "quatro", co oznacza, że może jechać w różnych warunkach terenowych, ma napęd na cztery koła - zachwalał auto komendant bydgoskiej szkoły.

Dziennikarz motoryzacyjny Jacek Balkan: - Patrzyłem na specyfikację techniczną innych, podobnie opisywanych pojazdów. Bagażnik auta musi mieć przestrzeń ładunkową co najmniej 500 kg, musi być przygotowana do przymocowania różnego rodzaju ładunków. Ten bagażnik ma z 500 litrów, więc tam wrzuci się co najmniej dwa węże gaśnicze i nic więcej - skomentował. I dodał, że auto z napędem na cztery koła nie oznacza od razu, że jest to pojazd terenowy. - Ten samochód zakopie się w pierwszym błocie lub piachu - podsumował.

"Lekka" przesada"

Jak ocenił Maciej Czerniak z "Gazety Pomorskiej", zakup tak drogiego, luksusowego auta "jest lekką przesadą". Mówią tak również strażacy, ale anonimowo, na forach internetowych. Oficjalnie żaden z nich nie chce komentować sprawy twierdząc, że "nie są uprawnieni do wypowiadania się".

Kwestią zakupu auta zainteresował się Komendant Główny Straży Pożarnej. W celu wyjaśnienia sprawy poprosił komendanta szkoły o przesłanie wszystkich dokumentów, dotyczących zakupu auta. - Jest wiele znaków zapytania w tej sprawie, natomiast zapewniam państwa, że każdy szczegół tej sprawy zostanie wyjaśniony - zapewnił rzecznik Komendanta Głównego, st. bryg. Paweł Frątczak.
LINK
tqmeh - 16 Styczeń 2012, 22:05

Cytat:
Złodzieje aut na A4

Okazuje się, że parkingi przy autostradzie nie są na tyle bezpieczne, by móc na nich z czystym sumieniem zostawić samochód.

W sobotę o godz. 2 w nocy wrocławscy policjanci patrolowali autostradę A4. Na jednym z parkingów zauważyli czterech mężczyzn. Na widok radiowozu próbowali się oni schować za lawetą, na której wieźli samochód. Gdy funkcjonariusze podjechali bliżej, zobaczyli, że auto na przyczepie miał wybite szyby. Wydało się im to podejrzane, więc postanowili przyjrzeć się dokładniej całej sytuacji.

- Jak ustalili policjanci, samochód, który był na przyczepie, został dosłownie na chwilę przed kontrolą drogówki, skradziony – poinformował Kamil Rynkiewicz, rzecznik prasowy KWP we Wrocławiu. - Złodzieje próbowali go wywieźć za pomocą innego samochodu.
Wszyscy czterej mężczyźni zostali zatrzymani w areszcie. Trzech z nich to mieszkańcy Złotoryi w wieku od 29 do 31 lat. Towarzyszył im 31 – latek z Bolesławca. Policjanci zabezpieczyli odzyskane auto oraz przyczepę. Trwa wyjaśnianie sprawy.
Za kradzież pojazdu z włamaniem grozi kara do 10 lat więzienia

KLIK

delpiero - 19 Styczeń 2012, 20:54

Cytat:
7 mln zł na poprawę bezpieczeństwa na drogach

Policja otrzyma unijne dofinansowanie projektu dotyczącego poprawy bezpieczeństwa w ruchu drogowym. Projekt, o wartości prawie 22 mln zł, otrzyma dotację w kwocie ponad 7 mln zł. Projekt jest realizowany w ramach Priorytetu VIII Bezpieczeństwo transportu i krajowe sieci transportowe, Programu Infrastruktura i Środowisko.

Dzięki realizacji projektu pn. „Techniczne wzmocnienie policji w zakresie poprawy bezpieczeństwa w ruchu drogowym” Komenda Główna Policji w Warszawie nabędzie:

- 75 nieoznakowanych samochodów osobowych z videorejestratorami;
- 15 ciężki motocykli na potrzeby szkoleniowe;
- 8 pojazdów furgon „Ambulanse Pogotowia Ruchu Drogowego”;
- 411 laserowych mierników prędkości.

Sprzęt zakupiony przez Komendę Główną Policji zostanie nieodpłatnie przekazany poszczególnym jednostkom policji na terenie całego kraju. Doposażenie policji w nowoczesne środki transportu i specjalistyczny sprzęt ma na celu poprawę bezpieczeństwa w ruchu drogowym przez wzmocnienie prewencji i kontroli oraz usprawnienie ratownictwa drogowego.
LINK
BlackHawk - 19 Styczeń 2012, 20:57

Cytat:
(...) na poprawę bezpieczeństwa na drogach (...)

Za samo to stwierdzenie ktoś powinien zarobić "kulkę" w potylice :mad:

delpiero - 24 Styczeń 2012, 20:23

Cytat:
Portugalia: Rząd kazał częściej karać kierowców

Jak dowiedziała się portugalska telewizja RTP, w ubiegłym roku rząd w Lizbonie zobowiązał policję do częstszego i surowszego niż dotychczas karania uchybień kierowców na drogach. Miało to pomóc zwiększyć wpływy do budżetu.

Oddźwięk wskazówek dla wymiaru ścigania szybko znalazł przełożenie w statystykach portugalskiej drogówki. Tylko w ciągu ostatniego roku do portugalskiego budżetu wpłynęło 85,3 mln euro z tytułu kar za wykroczenia drogowe, czyli o ponad 80% więcej niż rok wcześniej.

Drastyczny wzrost liczby wystawianych mandatów zaskoczył ekspertów ds. ruchu drogowego. "W ostatnim czasie nie zaobserwowaliśmy gwałtownej zmiany w zachowaniach portugalskich kierowców. Nagły wzrost liczby mandatów nie odzwierciedla rzeczywistości dotyczącej bezpieczeństwa ruchu drogowego. Z całą pewnością nie uległa ona takiej degradacji w ciągu kilkunastu miesięcy" - powiedział Jose Miguel Trigoso ze stowarzyszenia Portugalska Ochrona Drogowa.

Zdaniem komentatorów tendencja nasilenia kontroli i częstszego wypisywania mandatów pogłębi się i będzie służyć łataniu dziury budżetowej. "W ciągu tego roku gabinet Passosa Coelho zamierza zmienić regulacje dotyczące egzekwowania kar. Planowana jest likwidacja możliwości przedawnienia mandatów" - ujawniła telewizja RTP.

Szacuje się, że w ciągu roku w Portugalii przedawnia się średnio 260 tys. kar za naruszenie przepisów o ruchu drogowym.
LINK
tqmeh - 7 Luty 2012, 16:01

Cytat:
Policjanci zatrzymani w związku z korupcją

Czterej funkcjonariusze drogówki z Lubina zatrzymani w związku z zarzutami korupcyjnymi. Śledztwo w tej sprawie prowadzi wrocławska prokuratura okręgowa, która odmawia informacji o szczegółach. Według nieoficjalnych informacji wśród zatrzymanych są też osoby, które rzekomo miały wręczać łapówki.

Komenda dolnośląskiej policji wydała komunikat w tej sprawie:

"Komendant Powiatowy Policji w Lubinie mając podejrzenie, co do popełnienia przestępstwa o charakterze korupcyjnym przez funkcjonariuszy wydziału ruchu drogowego tej jednostki, o powyższych okolicznościach powiadomił niezwłocznie policjantów z Biura Spraw Wewnętrznych Komendy Głównej Policji, którzy zajęli się szczegółowym zbadaniem tej sprawy.

KLIK

delpiero - 15 Luty 2012, 10:29

Cytat:
Fotoradar rekordzista

Wiele milionów euro zebrał za mandaty za przekroczenie prędkości automatyczny radar rekordzista. Takie wyniki pracy radarów na terytorium Francji w ubiegłym roku przynosi najnowsze wydanie tygodnika "Auto Plus".

Ten rekordzista ustawiony jest na autostradzie A41 prowadzącej z Annecy, uroczego miasta nazywanego alpejską Wenecją do Genewy w Szwajcarii. Dziennie radar rejestrował niemal pół tysiąca kierowców, którzy przekraczali dozwoloną prędkość.

Tym samym zarobiłby dla skarbu państwa 22 miliony euro, gdyby nie to, że wielu spośród pędzących szybciej niż prawo zezwala, to Szwajcarzy i Włosi, a wyegzekwować od cudzoziemców należność za mandat jest na razie bardzo trudno. Bardzo się śpieszą także mieszkańcy Lazurowego Wybrzeża, Burgundii, rejonów Bordeaux oraz departamentów leżących przy granicy z Niemcami i Beneluksem.

Rekordową liczbę, ponad pół miliona przypadków naruszenia prędkości zarejestrowały radary w departamencie Essone, w stołecznym regionie Ile de France. Najlżejszą nogę na gazie mają w Wandei i w centrum Francji, tam radar zarejestrował w ciągu roku tylko jednego kierowcę jadącego za szybko. Na terytorium całego kraju istnieje zaledwie 20 radarów, które są w stanie odróżnić samochód osobowy od ciężarowego i zrobić zdjęcie temu ostatniemu, gdy przekroczy dozwoloną dla niego szybkość.
LINK
phonemaniac - 17 Luty 2012, 09:50

Cytat:
Policja: zabierać prawa jazdy drastycznie przekraczającym prędkość

- Głównym problemem powodującym zagrożenie na polskich drogach jest nieprzestrzeganie ograniczeń prędkości przez kierowców. To przyczyna jednej trzeciej wypadków - ocenili w czwartek policjanci i eksperci ruchu drogowego podczas debaty w sejmowej komisji

O bezpieczeństwie na drogach rozmawiano na posiedzeniu sejmowej Komisji Administracji i Spraw Wewnętrznych. Wzięli w nim udział m.in. przedstawiciele MSW, Policji, Głównego Inspektoratu Transportu Drogowego, Najwyższej Izby Kontroli, GDDKiA i GIODO.

- Nie możemy sobie poradzić przede wszystkim z przestrzeganiem dopuszczalnych prędkości, od ponad dwudziestu lat ponad 30 proc. wypadków jest spowodowanych nadmierną prędkością - mówił dyrektor Biura Ruchu Drogowego KGP Marek Fidos. Dodał, że nakładane na kierowców mandaty nie rozwiążą problemu. - Wysokość mandatów, od dawna niezmieniana, dla wielu ludzi się zdezaktualizowała. W sąsiednich krajach 'nie ma zmiłuj się', kary za przekroczenie prędkości są drakońskie - podkreślał.

Dodał, że zmiany legislacyjne powinny "umożliwić policjantowi obligatoryjne zatrzymywanie prawa jazdy bezpośrednio na drodze za drastyczne przekroczenie prędkości", np. o 50 km/h w obszarze zabudowanym.

Jechał 235 km/h przy ograniczeniu do 60-tki

Główny inspektor transportu drogowego Tomasz Połeć mówił, że od lipca do końca zeszłego roku 75 fotoradarów GITD zarejestrowało ponad 600 tys. zdjęć.

- Można odnieść wrażenie, że ciągle mamy do czynienia z przypadkami, kiedy ograniczenia prędkości traktowane są co najwyżej jako nieśmiała sugestia zarządzającego ruchem co do preferowanego stylu jazdy - oceniał.

Dodał, że blisko połowa tych wykroczeń, to przekroczenia prędkości do 30 km/h, a kolejna jedna trzecia mieści się w przedziale o 30-40 km/h. - Do największego przekroczenia doszło w miejscowości Wiśniewo 16 sierpnia, na odcinku o dopuszczalnej prędkości do 60 km/h rekordzista jechał 235 km/h - zaznaczył Połeć.

Oceniał, że konieczne są zmiany w prawie, bo dzięki zdjęciom z fotoradarów można ustalić właściciela pojazdu, ale nie znaczy to automatycznie, że jest to sprawca wykroczenia.

Liczba zabitych maleje

Według przedstawionych na posiedzeniu sejmowej komisji statystyk w zeszłym roku doszło na polskich drogach do blisko 40 tys. wypadków. Zginęło w nich 4 171 osób. W ciągu ostatniej dekady liczba zabitych na drogach zmalała o jedną trzecią - w 2000 r. ofiar śmiertelnych było 6,3 tys. O 70 proc. wzrosła natomiast w tym okresie wzrosła liczba pojazdów - z 14 mln do 24 mln. Do ponad 70 proc. wypadków doszło na obszarach zabudowanych.

LINK

delpiero - 20 Luty 2012, 08:36

Cytat:
Wszyscy chcą mieć u siebie fotoradar

Ponad 200 wniosków z prośbą o ustawienie fotoradarów otrzymał od mieszkańców i władz samorządowych Główny Inspektorat Transportu Drogowego.

Władze stołecznego Wilanowa przekazały GITD dwa fotoradary, które mają stanąć w dzielnicy - to pierwszy taki przypadek w Polsce.

Porozumienie między "Fundacją Lepszy Wilanów", miastem stołecznym Warszawa i Głównym Inspektoratem Transportu Drogowego zawarto w piątek. "Na mocy porozumienia Główny Inspektorat Transportu Drogowego nieodpłatnie otrzymał dwa fotoradary oraz dwa maszty wraz z obudowami. GITD wykorzysta te urządzenia do poprawy bezpieczeństwa ruchu drogowego w Wilanowie" - poinformował rzecznik Głównego Inspektoratu Transportu Drogowego Alvin Gajadhur. Dodał, że to pierwszy tego typu przypadek, odkąd Inspekcja Transportu Drogowego przejęła obsługę systemu fotoradarów w lipcu 2011 r.

"Do GITD wpłynęło już prawie 200 wniosków od mieszkańców i władz samorządowych z prośbą o objęcie ich miejscowości automatycznym nadzorem fotoradarowym" - zaznaczył Gajadhur. Wyjaśnił, że prośby o postawienie fotoradaru są uzasadniane przez mieszkańców m.in. dużym natężeniem ruchu albo tym, że kierowcy "urządzają wyścigi" przez miejscowość. "Analizy wypadków drogowych od lat pokazują, że główną przyczyną tragicznych zdarzeń drogowych jest przekraczanie dopuszczalnej prędkości. Pędzące pojazdy uniemożliwiają bezpieczne przejście po pasach w miejscach bez sygnalizacji świetlnej oraz m.in. stwarzają zagrożenie dla dzieci idących do szkoły" - powiedział rzecznik.

Tymczasem, jak pokazuje raport ryzyka drogowego Euro RAP oraz statystyka wypadków za rok 2011, to nie prędkość jest główną przyczyną wypadków. Świadczy o tym fakt, że najbezpieczniejsze drogi w Polsce (najmniejsza liczba wypadków i najmniej tragiczne) to te najszybsze - autostrady i dwupasmowe drogi ekspresowe.

Inspektorat dysponuje ponad 800 masztami do zawieszania fotoradarów, a samych urządzeń ma około 70. W planach jest zakup kolejnych 300 urządzeń. Procedury przetargowe jeszcze trwają, ale GITD przewiduje, że nowe fotoradary pojawią się na drogach jeszcze przed wakacjami.
LINK
scar - 21 Luty 2012, 13:45

Nie jesteś właścicielem tego samochodu, nie jechałeś nim?
Nic nie szkodzi.

Cytat:
"F" czy "P"? Nieważne. Mandat dla niewinnego człowieka



Straż gminna z Kujawsko-Pomorskiego wzywa mieszkańca Rzeszowa do zapłacenia mandatu. Twierdzi, że pędził ciężarówką w terenie zabudowanym 82 km/godz. Rzeszowianin nigdy jednak nie miał ciężarówki.

- Rozumiem, że straż szuka pieniędzy, ale to już przesada - mówi 38-letni Bernard Żyradzki, który prowadzi cukiernię. Żyradzki jest właścicielem fiata multipla. W zeszły piątek otworzył datowany na 10 lutego list ze Straży Gminnej w Kęsowie (pow. tucholski) z województwa kujawsko-pomorskiego i się bardzo zdziwił.

Według strażników Żyradzki jest właścicielem ciężarowego Mana, który 17 sierpnia ub.r. przed południem w Żalnie (gm. Kęsowo) w terenie zbudowanym przekroczył prędkość o 32 km/godz. Kierowca jechał z prędkością 82 km/godz. Strażnicy do wezwania na dowód dołączyli zdjęcie z fotoradaru, na którym widać część kabiny ciężarówki z tablicą rejestracyjną. Tablicę jeszcze powiększyli.

- Nigdy nie miałem ciężarówki, nigdy też nie byłem w Żalnie - przekonuje pan Bernard.

Zaczął dokładnie przyglądać się zdjęciu z fotoradaru, które wychwycili strażnicy. Numery tablicy rejestracyjnej ciężarówki i jego fiata niby się zgadzały. Ale tylko przez chwilę. Okazało się bowiem, że ostatnia litera tablicy jest "ucięta" i nie da się precyzyjnie stwierdzić, czy rzeczywiście jest nią "F", jak twierdziła straż, a na tę literę kończyła się tablica fiata Żyradzkiego.

- Również dobrze może być to "P" lub "R" - mówi pan Bernard.

Strażnicy dali mu siedem dni na podanie nazwiska osoby, która siedziała za kierownicą Mana i to jej miałby być wlepiony 300-złotowy mandat. Jeśli Żyradzki tego nie zrobi, to straż ukarze go mandatem wyższym o 100 zł. - Nie zamierzam płacić, bo to nie jest moje auto - stawia twardo sprawę rzeszowianin.

Strażnicy wytłumaczyli mu jeszcze, że jeżeli nie odpowie na wezwanie, to będzie musiał się stawić obowiązkowo w siedzibie kęsowskiej straży, a jak nie przyjmie mandatu, to straż wyśle do sądu wniosek o ukaranie.

Dzwonimy do Straży Gminnej w Kęsowie. Odbiera strażnik Łukasz Kleybor. Otwiera kwestionowane przez Bernarda Żyradzkiego zdjęcie. - Rzeczywiście, ostatnia numeru litera tablicy jest niewyraźna. Może być to "F", może być "P", a nawet "R". Strażnik, który obrabiał zdjęcie, błędnie odczytał tablicę rejestracyjną - mówi Kleybor.

I co radzi rzeszowianinowi? - Niech do nas zadzwoni i powie, że nie jest właścicielem ciężarówki. Szybko to wyjaśniamy.

- W międzyczasie przerejestrowałem auto - mówi Żyradzki. Na dowód przesyła kartę pojazdu, z której wynika, że jego fiat miał w tamtym czasie takie numery, jakie strażnicy przypisali ciężarówce.

- Wystąpimy więc do starostwa o sprawdzenie tych danych - zapowiada Kleybor.

Pół godziny później dzwoni jeszcze raz. - Pismo ze starostwa mieliśmy już 27 stycznia, zanim wysłano list do mieszkańca Rzeszowa. Wiedzieliśmy już, że na ten numer był zarejestrowany fiat multipla. Jego właściciel nie powinien dostać wezwania. Wobec strażnika, który je wysłał, będą wyciągnięte konsekwencje - zapowiada Kleybor.
Link
spit - 21 Luty 2012, 20:18

scar napisał/a:
(...) Wobec strażnika, który je wysłał, będą wyciągnięte konsekwencje - zapowiada Kleybor.

Już to widzę, zapewne powiedzą sobie: "Kur.., nie udało się" lub "Na drugi raz uważaj, bo się przypier...ją" :grin:

phonemaniac - 23 Luty 2012, 07:35

Cytat:
ISKIP: będzie system inwigilacji kierowców

W Polsce powstaje system, który za pomocą kamer będzie stale śledził sytuację na najważniejszych drogach. Kamery będą rozpoznawały numery rejestracyjne, a informacje trafią do centralnego ośrodka analizy danych. Za wszystko zapłaci Unia Europejska.

Jeśli wydaje wam się, że trzysta nowych fotoradarów dla Inspekcji Transportu Drogowego to najgorsze z tego, co w Polsce przygotowuje się przeciwko kierowcom łamiącym prawo - jesteście w błędzie. W Instytucie Badawczym Dróg i Mostów właśnie powstaje Inteligentny System Kompleksowej Identyfikacji Pojazdów. To przedsięwzięcie na skalę, jakiej jeszcze nie widzieliśmy na naszych drogach. Zgodnie z deklaracjami, ISKIP ma służyć przede wszystkim celom statystycznym. Jego zadaniem miałoby więc być określanie natężenia ruchu w wybranych punktach i określenie, jak duży udział w przepływającym strumieniu aut mają pojazdy ciężarowe i autobusy. By uzyskać takie informacje, wystarczające byłoby, aby system potrafił zliczyć liczbę samochodów na drodze i zweryfikować ich rodzaj. ISKIP potrafi jednak znacznie więcej.

System będzie składał się z kamer oraz Centralnego Systemu Statystycznego. Kamery będą zamontowane na bramkach nad drogami – po trzy na każdej z nich. Niewykluczone więc, że w przyszłości jako podstawy dla kamer posłużą bramownice systemu viaTOLL. Kamery ISKIP-u będą połączone z jednostką, której oprogramowanie pozwoli na rozpoznanie modelu, marki i koloru przejeżdżającego samochodu, a także uchwycenie twarzy kierowcy. Dokładność rozpoznawania modelu samochodu aktualnie określana jest na 95 proc. System kamer będzie połączony z Centralnym Systemem Statystycznym. To w nim będzie powstawała baza danych na temat zarejestrowanych przez kamery zdarzeń. System może współpracować z CEPiK-iem, co sprawia, że w przyszłości możliwe będzie bardzo szybkie ustalenie właściciela pojazdu, który złamał przepisy, a w konsekwencji ukaranie go mandatem.

Jakie przewinienia będzie mógł wychwytywać ISKIP? Z pewnością będzie w stanie dokonywać odcinkowego pomiaru prędkości. Jeśli na odcinku drogi, na którym obowiązuje jeden limit prędkości, zostaną rozmieszczone co najmniej dwie bramki z kamerami, obliczenie średniej prędkości mijającego je samochodu będzie już tylko formalnością. Zwalnianie przed bramką z kamerami, podobnie jak dziś ma to miejsce przed fotoradarami, nic już nie da. Trzeba będzie jechać zgodnie z przepisami, albo między bramami zrobić sobie przerwę na kawę. W połączeniu z absurdalnie restrykcyjnymi ograniczeniami prędkości, taki system stanowiłby idealną maszynkę do wyciągania pieniędzy z kieszeni kierowców.

Czy jednak wprowadzenie ISKIP-u będzie służyło jedynie represjonowaniu kierowców? Z pewnością nie. Odpowiednio wykorzystany, system będzie mógł pomagać policji w odnajdywaniu skradzionych samochodów. Jeśli model i kolor auta nie zgadzają się z numerami rejestracyjnymi, samochód należy uznać za kradziony. Odpowiednio gęsta sieć kamer sprawi, że auto będzie mogło być śledzone, a policjantom wystarczy już podążać za wskazówkami systemu i zatrzymać złodzieja. ISKIP-em zainteresowane są również służby graniczne, które mogłyby w łatwy sposób otrzymywać listę zagranicznych samochodów wjeżdżających do kraju, a nawet uzyskać zdjęcie osób, które się nimi poruszają.

Inteligentny System Kompleksowej Identyfikacji Pojazdów będzie też zapobiegał niszczeniu dróg. Pod bramami umieszczane będą elektroniczne czujniki, których zadaniem będzie określanie ciężaru przejeżdżających pojazdów. Pojazdy ciężarowe o masie przekraczającej dopuszczalne limity będą wyłapywane "w locie", a informacja o nich będzie mogła trafiać do pracowników Inspekcji Transportu Drogowego.

By uzyskać dane potrzebne do opracowania ISKIP-u, jego twórcy umieścili na polskich drogach bramki eksperymentalne. Kamery systemu pracują już na drodze krajowej nr 1 pod Włocławkiem, na drodze krajowej nr 7 po obydwu stronach Warszawy, a także w Krakowie, Opolu, Płocku i Bydgoszczy. Uzyskane z nich dane pozwoliły pracownikom Instytutu Badawczego Dróg i Mostów na opracowanie oprogramowania, które jako jedyne na świecie ma tak ogromne możliwości.

Doświadczenia z „kontrolą dla dobra społeczeństwa” sprawiają, że trudno uwierzyć w to, że za kilka lat będziemy wdzięczni twórcom Inteligentnego Systemu Kompleksowej Identyfikacji Pojazdów. Nie chodzi tu jego przyszłe niedomagania, ale sposób wykorzystania. Intuicja podpowiada, że nasze służby będą korzystać z ISKIP-u przede wszystkim do podniesienia wpływów z mandatów. Obyśmy się mylili.

LINK

spit - 8 Marzec 2012, 21:23

Cytat:
Wyższe mandaty i więcej punktów. Nowe zasady jeszcze w marcu?

Ministerstwo Spraw Wewnętrznych kończy prace nad nowym taryfikatorem mandatów. Nowe przepisy mogą zacząć obowiązywać jeszcze w marcu. Wkrótce będzie łatwiej stracić prawo jazdy. Zgodnie z nimi zwiększą się mandaty, ale przede wszystkim wzrośnie liczba punktów karnych przyznawanych za wykroczenia.

Do pięciu punktów wzrośnie kara za rozmowę przez telefon komórkowy podczas jazdy, czy parkowanie na miejscu dla osób niepełnosprawnych. Sześć punktów karnych otrzyma kierowca, który przewozi dziecko bez fotelika.

Młodszy inspektor Marek Konkolewski z Komendy Głównej Policji mówi, że punkty karne są karą, której kierowcy obawiają się najbardziej. Policjant, który jednocześnie jest egzaminatorem na prawo jazdy mówi, że ponowny egzamin często jest nie lada przeprawą dla dojrzałych i pewnych siebie kierowców. Przytacza przykłady bogatych biznesmenów, którzy pocą się w ławce razem z młodymi ludźmi, którzy po raz pierwszy zdają egzamin na prawo jazdy.

Jeszcze przed wakacjami kierowcy będą surowiej karani za przewinienia na drodze. W nowym taryfikatorze w wielu przypadkach liczba punktów karnych może wzrosnąć nawet dwukrotnie.

Na drogi może trafić także więcej nowoczesnych fotoradarów. Takie urządzenia testowane są właśnie w stolicy. Bez problemu wyłapują kierowców przekraczających prędkość, przejeżdżających na czerwonym świetle, czy używających buspasa. Nowoczesne radary ułatwiają też pracę urzędnikom, bo przesyłają zdjęcia bezpośrednio do urzędu. Znacznie przyspiesza to proces wystawienia mandatu.

Dyrektor Departamentu Analiz i Nadzoru w MSW Jacek Zalewski mówi, że jeśli urządzenia się sprawdzą, trafią do całej Polski. W stolicy nowe radary działają od niedawna, ale urzędnicy już sugerują, że sprawują się one znakomicie.

LINK

andrzej59 - 15 Marzec 2012, 09:27
Temat postu: Chcą rozwiązać Straż Miejską w Kielcach!
Chcą rozwiązać Straż Miejską w Kielcach!

Cytat:
Chcą rozwiązać Straż Miejską w Kielcach! Dwa stowarzyszenia wypowiedziały wojnę

Dwa kieleckie stowarzyszenia wystąpiły przeciwko strażnikom. Prezydent Kielc ostro im odpowiada: - Takie inicjatywy są niepoważne, im chyba się nudzi.

Stowarzyszenie Kielce Nasz Dom i kieleckie Forum Obywatelskie chce jak najszybszego rozwiązania Straży Miejskiej w Kielcach. Już zaczęli zbierać głosy pod inicjatywą uchwałodawczą.

STOWARZYSZENIA: – STRAŻ JEST ZA DROGA

- Koszty utrzymania staży w Kielcach przekracza rocznie ponad 5 milionów złotych, miesięcznie strażnicy średnio zarabiają 3829 złotych, kupują drogie samochody – przecież ich kompetencje może spokojnie przejąć policja – mówi Jacek Lewinowski ze Stowarzyszenia Kielce Nasz Dom.

Stowarzyszenie uważa, że praca Straży Miejskiej nie wpływa na poziom bezpieczeństwa mieszkańców, jak również nie jest przyjazna dla nich. A jej działalność na celu głównie karać mandatami kierowców za parkowanie czy przekraczanie prędkości. – Mamy wrażenie, że łapanie kierowców to główny priorytet dla Straży Miejskiej, bo interwencje tego typu stanowią ponad 60 procent wszystkich interwencji, a wykroczenia przeciwko porządkowi publicznemu nie sięgają nawet promila wydanych mandatów – wyliczają przedstawiciele stowarzyszenia.

Proponują przekazanie pieniędzy i kompetencji Straży Miejskiej Komendzie Miejskiej Policji. – Będzie to pięć razy tańsze niż dalsze utrzymywanie strażników – mówią. Chcą z projektem uchwały i podpisami kielczan udać się do Rady Miasta, aby poddać ich inicjatywę pod głosowanie. – W ramach projektu obywatelskiego chcemy zebrać kilka tysięcy głosów, a jeżeli radni nie przyjmą wniosku, to chcemy zorganizować referendum – mówi Jacek Lewinowski.

PREZYDENT: - STRAŻ JEST POTRZEBNA

Prezydent Kielc, Wojciech Lubawski radzi stowarzyszeniu, aby zajęło się poważniejszymi problemami. – Nie wiem, dlaczego to Stowarzyszenie tak bardzo się martwi o pieniądze miasta – zastanawia się prezydent – Nie znam miasta wojewódzkiego w Polsce, które by nie miało Straży Miejskiej. Tego typu inicjatywy świadczą o tym, że im się po prostu nudzi.

Zdaniem prezydenta straż miejska wykonuje pożyteczną pracę. I zaznacza, że zupełnie inne są kompetencje policji, a inne straży. – Jeżeli ktoś nie ma pojęcia o pracy straży, to wymyśla takie inicjatywy. Mam wrażenie, że im chodzi zupełnie o co innego, żeby mogli parkować na przykład pod kamienicami na Sienkiewicza, albo żeby w Kielcach nie budować galerii - mówi prezydent. – Jestem zadowolony z pracy straży, uważam, że bez nich byłoby bardziej niebezpiecznie w Kielcach pod każdym względem.

Komendant Straży Miejskiej w Kielcach potwierdza, że utrzymanie straży rocznie kosztuje miast ponad pięć milionów złotych. Nie wyręczamy policji, bo mamy inne kompetencje i nie wyobrażam sobie sytuacji, że w Kielcach miałoby nie być straży – mówi Władysław Kozieł, komendant Straży Miejskiej w Kielcach. - Nie ma miasta w Polsce, gdzie nie było by straży miejskiej. Dodam, że sami mieszkańcy dzwonią po straż, bo na przykład kierowcy źle zaparkowali, że kierowcy autobusów miejskich nie mogą przejechać drogą, albo ktoś zastawił wjazd.

Link

phonemaniac - 16 Marzec 2012, 10:25

Cytat:
Wyrok za ból głowy

Bartek, student, stracił prawo jazdy, bo wziął tabletkę na ból głowy. Można ją kupić bez recepty, ale ma w składzie kodeinę wpisaną na listę środków odurzających.

Policja zatrzymała Bartka do kontroli w grudniu. - Powiedzieli, że takie audi jak moje jest ostatnio często kradzione. Kiedy zobaczyli, że wszystko jest OK, postanowili zbadać mnie narkotestem - opowiada.

Wynik wypadł pozytywnie, więc policjanci zabrali Bartka na pobranie krwi. Lekarz zaznaczył w protokole, że student nie jest pod wpływem substancji odurzających.

Bartek: - Nie biorę żadnych narkotyków. Zanim wsiadłem za kierownicę, zażyłem solpadeine na ból głowy.

W ekspertyzie Zakład Medycyny Sądowej stwierdził, że we krwi studenta była kodeina, czyli pochodna morfiny, która działa przeciwkaszlowo, uspokajająco i przeciwbólowo. Jest ona - co zaznaczył w opinii prof. Roman Wachowiak - składnikiem solpadeine. "Stwierdzone stężenie kodeiny we krwi jest zawarte w dolnym zakresie poziomu terapeutycznego" - napisał profesor. Ale dodał: "Niewysokie stężenie kodeiny oraz brak widocznych symptomów zażycia opiatów pozwalają wskazać na stan po użyciu środka odurzającego". Skąd taki wniosek? Bo - jak zaznaczył Wachowiak - kodeina znajduje się w wykazie środków odurzających.

Sprawę studenta skierowano do policjantów wyłapujących narkotykowych dilerów. A ci ją umorzyli. - Stężenie środka odurzającego we krwi okazało się nieznaczne - tłumaczy Tomasz Górny z wielkopolskiej policji.

Ale komisariat skierował do sądu wniosek o ukaranie Bartka. A sąd - bez rozprawy (w tzw. trybie nakazowym) - na 10 miesięcy zabrał mu prawo jazdy i nakazał zapłacić 550 zł grzywny. Student dowiedział się o tym z listu.

- Taki wyrok obniża prestiż wymiaru sprawiedliwości. Sąd nie jest po to, by przyklepywać decyzje policji. Ale niestety wszyscy żyją dzisiaj wyrabianiem statystyk. Na myślenie brakuje czasu - komentuje prof. Monika Płatek, karnista z Uniwersytetu Warszawskiego. - Zabranie prawa jazdy na 10 miesięcy za wzięcie tabletki przeciwbólowej jest drastycznym ograniczeniem swobody poruszania się i decydowania o sobie.

Bartek już zaskarżył wyrok. Sąd jego sprawą ma się zająć się w kwietniu.

Co o działaniu leku mówi dołączona do niego ulotka? Informuje, że może on powodować zawroty głowy i senność. I że nie należy go stosować w czasie prowadzenia pojazdów. Brak ostrzeżeń, że po zażyciu test wykaże obecność narkotyku w organizmie.

Czy takie ostrzeżenie powinno się znaleźć na ulotce? - Sami nie możemy podjąć takiej decyzji, bo solpadeine jest produktem zarządzanym globalnie. Ale zgłoszę taką propozycję do globalnego zespołu przygotowującego treści materiałów - mówi Magdalena Michałków z GlaxoSmithKline, koncernu produkującego lek.

LINK

Cherix - 19 Marzec 2012, 22:27

Cytat:
"Efekt Dopplera" - Tomasz Jeleński

Iskra 1 to najbardziej popularna policyjna "suszarka" w Polsce. Ale czy "uczciwa"?

Ten radarowy miernik prędkości posługuje się tak zwanym efektem Dopplera, który może prowadzić do nieprawidłowych pomiarów prędkości. Jednakże kierowcy zatrzymanemu przez policję jest bardzo trudno udowodnić, że jechał zgodnie z przepisami, a pomyliło się urządzenie.

KLIK

delpiero - 27 Marzec 2012, 18:11

Cytat:
Jest skuteczny sposób na fotoradar. Kierowcy za nim szaleją

Była już błyszcząca płyta CD na lusterku, spreje w TV-marketach - wszystko, by oszukać fotoradar. Teraz inżynierowie lansują nowy i legalny sposób na jazdę z czystym kontem. Ten układ montuje w swoich autach 80 procent kierowców.

Inżynierowie Forda chwalą się opracowaniem urządzenia, które rozwiązuje problem fotoradarów i mandatów. Chodzi o regulowany ogranicznik prędkości, który pozwala zaprogramować maksymalną prędkość jazdy w zakresie od 15 do 170 km/h. Urządzenie jest obsługiwane przyciskiem na kierownicy.

Przekroczenie przez kierowcę ustalonej bariery skutkuje ograniczeniem dopływu paliwa do silnika, co powoduje zwalnianie pojazdu. Dzięki temu użytkownik ma pewność, że nigdy nieumyślnie nie przekroczy maksymalnej prędkości jazdy ustalonej na danym odcinku drogi.

Ford jest bardzo dumny ze swojego rozwiązania i chwali się, że w 2011 roku kierowcy kupili sobie ponad 220 000 samochodów wyposażonych w tę technologię, co czyni ją najchętniej wybieranym systemem wspomagającym kierowcę w gamie modelowej tego producenta.

Aż 86 procent kierowców mondeo poprosiło o zainstalowanie w swoim aucie regulowanego ogranicznika prędkości. W przypadku osób, które wybrały forda S-MAX i forda kuga odsetek wyniósł odpowiednio 85 i 83 procent.

W całej Europie jest około 35 000 fotoradarów; we Francji 1895 stacjonarnych i 933 przenośnych, natomiast we Włoszech 5636 stacjonarnych.

Tylko w Wielkiej Brytanii urządzenia te wygenerowały w latach 2008 i 2009 przychód rzędu 87 milionów funtów.

Wystarczy chwila nieuwagi, aby przekroczyć dozwoloną prędkość, co w konsekwencji może skutkować mandatem karnym - tłumaczy Torsten Wey, ekspert ds. technologii, Ford of Europe. Opracowany przez Forda regulowany ogranicznik prędkości pozwala kierowcy skupić się na drodze, a nie na ciągłej obserwacji wskazań prędkościomierza. System jest już oferowany w większości naszych samochodów i cieszy się dużym uznaniem wśród nabywców - dodaje.

Producent informuje, że regulowany ogranicznik prędkości dostępny jest również w w takich modelach jak focus, C-MAX i Grand C-MAX oraz galaxy.
LINK
PieTrzaK - 27 Marzec 2012, 18:36

Ok - a co z wyprzedzaniem?
BlackHawk - 30 Marzec 2012, 21:07

Cytat:
Mit "Iskry". Czy policyjny radar zawyża prędkość pojazdów?

Zabawiliśmy się w pogromców mitów niczym amerykańscy spece od efektów specjalnych z kanału Discovery: Adam Savage i Jamie Hyneman. Choć szczerze mówiąc byliśmy gotowi przysolić policji, jeśli tylko test radaru "Iskra-1" potwierdziłby tezy kierowców.

Czy policyjny radar zawyża prędkość pojazdów? Tak twierdzą kierowcy, którzy do nas telefonowali, słali maile, komentowali na forum. Nasz eksperyment tego nie potwierdził.

Chodzi o prawdę

Poważne obawy miała sama policja... - A co będzie, jeśli radar wskaże wartości, z którymi trudno będzie nam się zgodzić? - pytał nieoficjalnie jeden z funkcjonariuszy. - Cóż, wtedy cała prawda wyjdzie na jaw. Przecież chodzi nam o prawdę, czyż nie? Albo poddajecie się ocenie społecznej, albo chcecie coś przed kierowcami ukryć! - stwierdzam z naciskiem.

- Racja. Więc jedźmy już na ten test - decyduje policjant.



Mł. asp. Tomasz Lubiński i sierż. sztab. Damian Spionkowski z miejskiej "drogówki" w Bydgoszczy dzierżą już w rękach nowoczesne radary: dopplerowski "Iskra" i laserowy. Ważnym bohaterem testu jest Tomasz Szoch, egzaminator nadzorujący Wojewódzkiego Ośrodka Ruchu Drogowego w Bydgoszczy, który ma rozpędzić służbowego nissana micrę do 100 km na godz.

- Nie więcej, bo musielibyśmy mu wlepić mandat - przestrzega Robert Olszewski, naczelnik Wydziału Ruchu Drogowego KWP w Bydgoszczy. Poza terenem zabudowanym, jeśli znaki nie mówią inaczej, na dwupasmowej w każdym kierunku ul. Armii Krajowej można jechać z taką właśnie prędkością.

- W naszym aucie zamontowane są kamery. Jedna z nich filmuje prędkościomierz - wyjaśnia Tomasz Szoch i rusza na trasę testu.

Kilka pierwszych przejazdów w kierunku Osielska kontrolujemy z zatoczki w pobliżu skrzyżowania z ul. Zamczysko, ale na tle micry pojawiają się inne samochody. - Radarem "Iskra" nigdy nie mierzymy prędkości dwóch pojazdów jednocześnie - wyjaśnia Tomasz Lubiński. - Wtedy odczyt byłby nieprecyzyjny. Nie mielibyśmy pewności, jaki pojazd namierzyliśmy. Tak właśnie jest teraz. Co innego laser - ten precyzyjnie namierza każdy pojazd.

Ruch w kierunku Osielska jest jednak za duży - kilka przejazdów micry okazuje się nadaremnych. Nadkom. Tomasz Meyze, szef miejskiej "drogówki" proponuje więc przenieść punkt kontroli na przeciwną stronę - w kierunku Bydgoszczy.

Tym razem egzaminacyjna micra pojawia się na drodze sama. Na wyświetlaczu „Iskry” mruga to 91, to 92 km na godz. Dokładnie takie wartości powtarzają się przy kilku kolejnych przejazdach. - Jechałem równą stówką - stwierdza Szoch. - To mnie nie dziwi. Szybkościomierz w aucie zawyża rzeczywistą prędkość. Niektórzy producenci otwarcie o tym informują.

Turbinka to zero

Internauci donosili nam także, że "Iskra" może zmierzyć szybkość obracającej się turbinki klimatyzacji lub chłodnicy. Nasz pomiar stojącej micry z włączoną do maksimum klimatyzacją wykazał zero km na godz.

Naszym zdaniem, doniesienia zirytowanych kierowców mogą być prawdziwe. Pod jednym wszakże warunkiem: że policjant zmierzył prędkość innemu, szybciej jadącemu autu. Tylko jak to mundurowym udowodnić?

Link

Tym LTI 20-20 to chyba za blisko trzyma ten kolimator na tym filmiku :facepalm:

PieTrzaK - 30 Marzec 2012, 22:41

A to nie jest luneta o powiększeniu 4x?
delpiero - 6 Kwiecień 2012, 08:29

Cytat:
Sposób na fotoradary: 'To jechał pan Lee z Korei'

Gdy nie widać twarzy kierowcy, podają dane cudzoziemca. To sposób niektórych kierowców na zdjęcia z fotoradarów np. od straży miejskiej. Na forach internetowych pojawia się coraz więcej wpisów, które sugerują, że w ten sposób można uniknąć kary.

Kierowcy dyskutują między innymi, czy lepiej podawać zmyślone dane, czy może prawdziwe. 'Ja podaje fikcyjnego obcokrajowca z adresem, z numerem kwater od 3 lat i w tym czasie w mojej rodzinie 7 fotek poszło się pie...' - pisał mar3m. Podpowiadają sobie, gdzie w internecie można łatwo znaleźć podstawowe personalia obcokrajowców. 'Dane można pobrać z ebay' - sugerował jakiś czas temu Gracjano. Dyskutują, czy lepiej wybrać kogoś z Unii Europejskiej, czy może spoza. 'Wskaż człowieka z UE to nawet nie mogą sprawdzić czy był w PL' - pisał dalej mare3m.

Oficjalnie właściciele fotoradarów nie chcą komentować sprawy. Nieoficjalnie natomiast strażnicy miejscy z różnych części Polski przyznają, że mają z takimi przypadkami problem. Z reguły bowiem, ściganie na odległość cudzoziemca za wykroczenie drogowe nie wchodzi w grę. - Takie sprawy nie są aż na tyle poważne, żeby angażować w nie cały wymiar sprawiedliwości i organy współpracy międzynarodowej - tłumaczy w rozmowie z TOK FM adwokat, dr Łukasz Chojniak.

Może zakończyć się więzieniem

Niektóre służby - jak deklarują - sprawdzają w ambasadach, czy wskazana osoba w ogóle istnieje, ale nie każda placówka dyplomatyczna udostępnia takie dane. Zwykle więc sprawa kończy się na umorzeniu.

Bardziej dociekliwe straże wyzywają natomiast właściciela auta na przesłuchanie. Jak mówi dr Chojniak, jeżeli rozmowa zostanie dobrze poprowadzona to można wykazać, że dana osoba kłamie. Wtedy na mandacie sprawa się nie skończy. - Zamiast odpowiadać za wykroczenie, może zacząć odpowiadać za przestępstwo składania fałszywych zeznań - ostrzega adwokat. A za to można nawet trafić na kilka lat do więzienia.
LINK
tqmeh - 10 Kwiecień 2012, 14:40

Cytat:
Będzie łatwiej zbierać punkty

Kary za drogowe wykroczenia będą dotkliwsze. Prawdopodobnie w drugiej połowie maja wejdzie w życie rozporządzenie zmieniające wartość punktów karnych przyznawanych przez policjantów za łamanie przepisów.

Minister spraw wewnętrznych, Jacek Cichocki, podpisał w ubiegłym tygodniu rozporządzenie w sprawie postępowania z kierowcami naruszającymi przepisy ruchu drogowego. Wprowadza ono nowy taryfikator punktów karnych. Jak przekonują pracownicy resortu, zwiększoną wartość punktową otrzymają najczęściej popełniane przez kierowców wykroczenia a także te, które są najuciążliwsze dla współużytkowników dróg.

Surowo będą traktowane niektóre z tych naruszeń przepisów, za które do tej pory nie przyznawano punktów karnych – na przykład bezprawne parkowanie na miejscu dla niepełnosprawnych, za które - po zmianach - policjanci będą mogli zwiększyć stan konta kierowcy o 5 punktów. Tak samo traktowana będzie rozmowa przez telefon komórkowy. Nowością będą również punkty karne za jedne z najbardziej dających się wszystkim kierującym we znaki wykroczeń. Za wjeżdżanie na skrzyżowanie, podczas gdy nie ma za nim miejsca do kontynuowania jazdy, oraz za utrudnianie ruchu wskutek błędnego sygnalizowania manewru będzie się otrzymywać dwa punkty karne. Trzy punkty zyska kierowca, który zwiększył prędkość poruszając się wyprzedzanym pojazdem.

Bardzo rygorystycznie traktowane będzie nieodpowiednie zachowanie wobec pieszych. Jeżeli nie zatrzymamy pojazdu w razie przechodzenia przez jezdnię osoby niepełnosprawnej, otrzymamy aż 10 punktów karnych (dotychczas: 8) . Dokładnie w ten sam sposób wzrośnie wartość punktowa wykroczenia polegającego na nieustąpieniu pierwszeństwa pieszemu na oznakowanym przejściu.

Prawodawca zadba także o pasażerów pojazdów. Liczba punktów za nieprawidłowe przewożenie dziecka autem wzrośnie dwukrotnie (do sześciu). Jeśli zaś kierujący pozwoli w swoim samochodzie jechać osobom bez zapiętych pasów, otrzyma cztery punkty (dotychczas jeden). „Kierujący pojazdem, jako częstokroć znacznie bardziej świadomy uczestnik ruchu powinien czuć się odpowiedzialny za bezpieczeństwo przewożonych pasażerów” – czytamy w uzasadnieniu tej zmiany. Z kolei reakcją na tragiczne wydarzenia sprzed dwóch lat, kiedy to w Nowym Mieście n/Pilicą zginęło 18 osób przewożonych przepełnionym busem, będzie wprowadzenie zasady, że każdy nadmiarowy pasażer to jeden dodatkowy punkt karny na konto kierowcy.

Rozporządzenie czeka na publikację w Dzienniku Ustaw. Nastąpi to wtedy, gdy podpiszą je ministrowie: transportu, budownictwa i gospodarki morskiej oraz minister sprawiedliwości. Wówczas już tylko trzydzieści dni będzie dzieliło nas od wejścia dokumentu w życie. Ministerstwo Spraw Wewnętrznych przewiduje, że nowy taryfikator zacznie obowiązywać w drugiej połowie maja.

KLIK

BlackHawk - 10 Kwiecień 2012, 15:02

Cytat:
Dwóch nietrzeźwych mężczyzn kierowało jednym samochodem... w tym samym czasie. Tak wstępnie ustali policjanci ruchu drogowego, których uwagę zwróciły dziwne manewry wykonywane przez volkswagena lupo, na leśnej drodze w Rakszawie.

Funkcjonariusze Wydziału Ruchu Drogowego łańcuckiej komendy patrolowali wczoraj drogi Rakszawy. Przed godz. 22. w okolicy stadionu sportowego ich uwagę zwrócił volkswagen lupo, który gwałtownie zmienił kierunek jazdy i zatrzymał się w pewnej odległości od radiowozu.

Wewnątrz samochodu policjanci zastali jego właściciela, 19-letniego mieszkańca Rakszawy, a obok volkswagena stał 15-letni mieszkaniec tej samej miejscowości. Zgodnie oświadczyli, że jeden z nich siedząc z przodu na fotelu pasażera trzymał kierownicę i kierował samochodem, a drugi siedząc na miejscu kierowcy dodawał gazu, wprawiając pojazd w ruch.

Jeżeli policjanci wykażą, że właśnie w taki sposób 15 i 19-latek prowadzili pojazd, to młodzi ludzie odpowiedzą za przestępstwo i czyn karalny, bo jak się okazało obaj byli pijani. Każdy z nich miał ponad promil alkoholu w organizmie. Innym aspektem wymagającym wyjaśnienia będzie stan nietrzeźwości piętnastolatka.

LINK

:facepalm:

tqmeh - 13 Kwiecień 2012, 22:17

Cytat:
Malowali pasy w godzinach szczytu! ZDM grozi karą

Wracający w piątkowe popołudnie samochodami z pracy legniczanie, tkwili w długich korkach na ul. Armii Wojska Polskiego i Piłsudskiego. Wypadek, awaria świateł? Nic z tych rzeczy!

Przyczyna piątkowych korków jest całkiem inna. Otóż drogowcy postanowili odświeżyć białą farbą przejścia dla pieszych na Wojska Polskiego i Piłsudskiego. Malowanie na jednej z dwóch głównych dróg łączących śródmieście z osiedlami rozpoczęło się przed godziną 13. Prace trwały jeszcze około godz. 16!
Nic dziwnego, że gdy legniczanie ruszyli samochodami po pracy w stronę osiedli Kopernik i Piekary, momentalnie utworzyły się gigantyczne korki.

Zupełnym brakiem wyobraźni wykazała się firma, która na zlecenie Zarządu Dróg Miejskich zajmuje się oznakowaniem Armii Wojska Polskiego i Piłsudskiego. Niewykluczone, że za swoją wpadkę zostanie ukarana.

- Firma już otrzymała od nas ostrą reprymendę. Takie zamieszanie na głównych ulicach miasta jest niedopuszczalne. Zastanowimy się nad finansową karą dla wykonawcy tych niefortunnych prac – informuje dyrektor ZDM Andrzej Szymkowiak.

KLIK

delpiero - 17 Kwiecień 2012, 14:06

Cytat:
Oferują zdjęcia z fotoradarów. Naciągają na bardzo drogie SMS-y!

- Wysłałem cztery SMS-y, straciłem 120 zł i dostałem nieczytelne zdjęcie czyjegoś auta. Ostrzeżcie innych, aby nie dali się naciągnąć – mówi Marek Biernacki z Rzeszowa. Kilka dni temu skorzystał z serwisu internetowego bazawykroczen.pl.

- Tydzień temu wracałem samochodem ze służbowej podróży znad morza. W rejonie Warszawy nieco za mocno przycisnąłem pedał gazu i nabiłem się na fotoradar. Nie jestem pewien, czy zrobił mi zdjęcie, dlatego chciałem to sprawdzić – pisze w mailu do redakcji kierowca, który w internecie znalazł serwis bazawykroczen.pl oferujący dostęp do bazy zdjęć z fotoradarów.

Zgodnie z opisem strona "bazawykroczen.pl" pozwala sprawdzić listę samochodów, które zostały sfotografowane przez fotoradary. Operator serwisu twierdzi, że taką możliwość daje mu upublicznienie danych rejestrowanych przez urządzenia będące własnością Inspekcji Transportu Drogowego.

- Ponieważ przeczytałem, że operator upowszechnia ten dostęp za darmo, automatycznie zaakceptowałem regulamin i wpisałem numer rejestracyjny auta. Wyskoczyły cztery wykroczenia. Żeby zobaczyć szczegóły, musiałem wysłać SMS – pisze kierowca.

Wiadomości wysłał cztery. W odpowiedzi na każda otrzymał mapę fotoradarów i nieczytelne zdjęcia.

- Dopiero wówczas odruchowo sprawdziłem stan konta w telefonie. Straciłem 120 zł. Dałem się nabrać, bo ich cena była w regulaminie.

Podobnie jak informacja, że w zamian z SMS dostaje się mapę, a właściciel serwisu nie ponosi odpowiedzialności za nieznajomość ceny usługi. To świństwo – uważa pan Marek.

Co na to Główny Inspektorat Transportu Drogowego?

- To zwykłe oszustwo. Dostęp do zdjęć mamy tylko my, nikomu ich nie przekazujemy. Fotografii nie dostaje nawet kierowca, wysyłamy mu tylko informację o zarejestrowanym wykroczeniu. Zdjęcie można obejrzeć dopiero, gdy sprawa trafia do sądu, jeśli właściciel pojazdu nie przyjmie mandatu – mówi Alvin Gajadhur, rzecznik prasowy GITD.

Mimo, że tego typu serwisy pojawiają się w sieci jak grzyby po deszczu, policja ma związane ręce.

- Problem polega na tym, że jeśli regulamin zawiera informacje o cenach i charakterze usług, nie można mówić, że mamy do czynienia z oszustami – mówi Adam Szeląg z Komendy Miejskiej Policji w Rzeszowie. bazawykroczen.pl działała na Cyprze

Chociaż po skargach internautów strona bazawykroczen.pl została wyłączona, Małgorzata Cieloch z Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów zaleca internautom daleko idącą ostrożność.

- Bo niestety tego typu praktyki to codzienność. W tym przypadku chodziło o fotoradary, innym razem na tej samej zasadzie organizowane są quizy i loterie. Wiele razy kontrolowaliśmy serwisy, które miały oferować bezpłatny udział w konkursach, ale na koniec trzeba było zapłacić SMS-em za wyniki. Zazwyczaj to tzw. SMS premium, kosztujący nawet kilkadziesiąt złotych – mówi Małgorzata Cieloch.

Nieuczciwych właścicieli takich serwisów UOKiK może ukarać grzywną sięgającą 10 proc. rocznego przychodu. Sprawa jest znacznie trudniejsza, jeśli strona działa z zagranicy. A bazawykroczen.pl choć z nazwy polska, była obsługiwana z Cypru.

– Osoby, które czują się oszukane mogą dochodzić swoich praw jeszcze na własną rękę, ale to także niełatwe. Dlatego radzę zawsze uważnie czytać regulaminy tego typu stron. Czerwona lampka powinna zapalić się zawsze, kiedy ktoś za bezpłatną usługę żąda SMS-a – mówi rzecznik Cieloch.
LINK
delpiero - 24 Kwiecień 2012, 08:23

Cytat:
Drogówka odnotowała rekord prędkości

W Rosji wszystko jest największe i najszybsze. Mieszkaniec Kazania otrzymał o tamtejszego wydziału ruchu drogowego mandat wraz z informacją, że jego auto osiągnęło prędkość 277 km/h w terenie zabudowanym

Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt że Rosjanin poruszał się samochodem VAZ-21099, czyli poczciwą Ładą.

Według "Rossijskaja Gazeta" ukarany kierowca zgłosił się do Sądu Okręgowego w Kazaniu. W odwołaniu czytamy, że to nie jest możliwe aby osiągnął tą prędkość. Kierowca uważa, że nie mógł jechać więcej niż 217 km/h z powodu korków. Policja drogowa zrozumiała aluzję.

- Nasi urzędnicy codziennie sprawdzają około 6 tys. zdjęć z fotoradarów. Na skutek natłoku pracy nasz pracownik pomylił się przy wystawianiu mandatu – powiedział przedstawiciel Policji.

Niesłusznie ukaranemu kierowcy zaproponowano umorzenie sprawy oraz odszkodowanie za straty moralne.
LINK
tomciog - 24 Kwiecień 2012, 13:15

Ciekawe skąd o tym wiedzą...?

Cytat:
Radiowozy z wideorejestratorami 2012



Jeśli spojrzymy w policyjne raporty dotyczące wypadków, dowiemy się, że za zdecydowaną większość tragicznych zdarzeń na drogach odpowiada nadmierna prędkość. Nic dziwnego, że mundurowi szczególnie ochoczo walczą z tym przejawem niesubordynacji kierujących. Od czasu, gdy fotoradary zostały przejęte przez Inspekcję Transportu Drogowego, podstawowym orężem "drogówki" w walce z piratami są radiowozy, wyposażone w wideorejestratory. Okazuje się, że w tej walce policja drogowa w naszym kraju dysponuje pokaźnym arsenałem. Oto jego stan na rok 2012, czyli lista tajnych radiowozów, wyposażonych w kamery, rejestrujące prędkość, wykorzystywanych przez komendy w całej Polsce.

Największym postrachem polskich kierowców są nieoznakowane radiowozy z wideorejestratorami. Do historii należą już czasy, gdy "tajniacy" poruszali się czarnym Oplem Vectrą, Fordem Mondeo lub Volkswagenem Passatem. Dziś park maszyn, którymi dysponują mundurowi, jest spory i różnorodny. Uważać trzeba, gdy widzimy w lusterku Skodę Superb, bo komendach na terenie kraju służy aż 75 takich samochodów. Flagowy model czeskiego producenta wspiera teraz policjantów w woj. podlaskim, kujawsko-pomorskim, śląskim, małopolskim, łódzkim, warmińsko-mazurskim, wielkopolskim i dolnośląskim. W policyjnym parku maszyn rzadkością nie jest również Opel Insignia. Takie auto znajduje się na wyposażeniu funkcjonariuszy w woj. podlaskim i łódzkim. Na tym jednak nie koniec. Policja dysponuje również modelami, które nawet wśród doświadczonych kierowców, zaopatrzonych w cb-radio i pokonujących miesięcznie wiele kilometrów między miastami, nie budzą żadnych podejrzeń.

Funkcjonariuszom podlaskiej drogówki służy szary Mitsubishi Lancer. Na terenie woj. kujawsko-pomorskiego, wielkopolskiego i mazowieckiego możemy zostać zatrzymani przez policjantów jadących Fiatem Bravo. W woj. pomorskim funkcjonuje wideorejestrator zamontowany w Skodzie Octavii pierwszej generacji. W woj. warmińsko-mazurskim konto niesfornego kierowcy może wzbogacić się o kilka punktów za sprawą kamery, umieszczonej w Renault Megane Sport. Jeżdżą tam cztery czarne i trzy szare policyjne samochody tego typu. Nieco mniej ekstrawagancki, bo zwykły Megane straszy kierowców w woj. mazowieckim. W woj. podkarpackim lepiej uważać na szarą lub zieloną Lagunę. Prawdziwe "rodzynki" znajdziemy jednak w woj. zachodniopomorskim i dolnośląskim. W pierwszym z nich policjanci mogą zmierzyć nam prędkość z Citroena C5, a w drugim - z Toyoty Camry.

Nieoznakowane radiowozy dają się kierowcom we znaki, ale ci, którzy dysponują radiem CB, zazwyczaj wiedzą o patrolu z wyprzedzeniem. Policjanci mają jednak broń również na nich. W parku nieoznakowanych pojazdów drogówki z wideorejestratorami są także motocykle. Mazowieccy policjanci od kilku lat jeżdżą nieoznakowanym motocyklem BMW K1200 GT. Przed maszyną, która rozpędza się do 100 km/h w 3,3 s, nie warto uciekać. Oprócz bawarskiego jednośladu, po polskich drogach jeździ jeszcze co najmniej sześć motocykli Honda o pojemności 1200 cm3. Dla kierowców, którzy zazwyczaj spostrzegają motocyklistów w ostatniej chwili, odpowiednio wczesne dostrzeżenie jednośladu i rozpoznanie jego typu jest wręcz niemożliwe.

Polskie drogi już wkrótce mają być, dosłownie naszpikowane nieoznakowanymi radiowozami z wideorejestratorami. W czerwcu 2012 r. zakończy się składanie ofert do policyjnego przetargu na 75 sztuk nieoznakowanych samochodów. Policjanci określili w warunkach zamówienia, że przyszłe radiowozy mają dysponować silnikami o mocy nie mniejszej niż 200 KM oraz przyspieszeniem do 100 km/h w czasie poniżej 8 sekund. Na pokładzie każdego z nich znajdą się przenośne komputery. Twardy dysk o pojemności co najmniej 60 GB i zewnętrzny dysk mieszczący 1 TB danych, co najmniej 2 GB pamięci RAM i karta graficzna ze 128 MB pamięci RAM - to główne wymagania wydajności, stawiane przed nowym sprzętem. Mierzenie prędkości będzie się odbywać za pomocą kamer, umieszczonych za przednią i tylną szybą pojazdu. Nowe urządzenia będą sprawdzać szybkość samochodów w zakresie od 30 do 220 km/h na odległość do 800 metrów od radiowozu. Do prędkości 100 km/h pomiar będzie się odbywać z dokładnością do 3 km/h, a powyżej tej prędkości: 3 proc. mierzonej wartości. Oznacza to, że będzie trudno odmówić zapłacenia mandatu, powołując się na małą dokładność pomiaru.

Swoje nieoznakowane radiowozy z wideorejestratorami chce mieć także Inspekcja Transportu Drogowego. ITD już rozpisała przetarg na 29 urządzeń, nagrywających kierowców. Jak powiedział nam rzecznik ITD, Alvin Gajadhur - one również trafią do nieoznakowanych samochodów. Wszystko wskazuje na to, że stanie się to jeszcze przed końcem 2012 roku. Pewnym pocieszeniem dla kierowców, łamiących przepisy będzie to, że samochody "krokodylków" będą poruszać się po drogach tylko w godzinach pracy ITD, czyli od 8:15 do 16:15.

Link

delpiero - 25 Kwiecień 2012, 10:49

Cytat:
Radar obrażał kierowców

Czułe na przekroczenie dozwolonej prędkości urządzenia zawieszone na przydrożnych masztach są znienawidzone przez kierowców pod każdą szerokością geograficzną. Ten francuski radar odwzajemniał jednak emocje kierowców i w niewybrednych słowach ich znieważał

Nie wszystko co mierzy prędkość, przyczynia się do otrzymywania mandatów. Przy drogach zdarza się zobaczyć tablice, które jedynie informują o przekroczeniu dozwolonej prędkości i w ten sposób mają apelować do zdrowego rozsądku kierowców. Taka tablica znalazła się również przy drodze wiodącej obok miejscowości Eaucourt-sur-Somme. Przez pewien czas łamiący przepisy kierowcy jadący pomiędzy Paryżem a Kanałem La Manche zamiast upomnienia mogli zobaczyć napis „F... you”.

Jak łatwo się domyślić, nie takie były założenia gminy, która zamówiła urządzenie. Napis okazał się ciężkim żartem któregoś z pracowników firmy dostarczającej radary i szybko został skorygowany.

LINK
tqmeh - 6 Maj 2012, 21:37

Cytat:
Chcesz sprawdzić, czy fotoradar zrobił Ci zdjęcie? Uważaj!

Strona z fałszywymi zdjęciami fotoradarów zachęca nas do zapoznania się z jej zasobami. Jak się okazuje, witryna ma charakter rozrywkowy...
Strona z fałszywymi zdjęciami z fotoradarów trafiła do sieci tym razem pod adresem fotoradary24.pl. W poprzednim miesiącu w internecie mogliśmy ujrzeć tę samą stronę pod adresem bazawykroczen.pl, która rzekomo oferuje swoje usługi.

"Sprawdź szybko, czy możesz mieć zdjęcie zrobione przez fotoradar!" - takim hasłem zachęca nas do kliknięcia właściciel strony, firma Grainside Investments Limited z siedzibą w Nikozji na Cyprze.

Jak można to sprawdzić? Wpisać numer rejestracyjny samochodu. Dzięki temu dowiemy się, czy żółta skrzynka nie uwieczniła naszej tablicy rejestracyjnej. Taki wstęp zachęca do zaakceptowania regulaminu i przejścia do wyszukiwania...

Wprowadź numer rejestracyjny pojazdu...

Po wprowadzeniu numerów swoich tablic możemy dowiedzieć się, że jesteśmy piratami drogowymi, którzy standardowo popełniają od 1 do 3 wykroczeń drogowych. Klikamy w "zobacz szczegóły wykroczenia", a tam uruchamia się bramka SMS, która informuje nas o wysłaniu wiadomości premium pod wskazany numer. Po wysłaniu wiadomości otrzymujemy kod, który należy wpisać do odpowiedniej ramki. Po wpisaniu go, ukazuje się zdjęcie... 1/4 ramki fotoradaru, przypadkowego, nie naszego auta...

Przeszukaj dokładnie stronę

Zjeżdżając na sam dół, zauważymy adnotację drobnym druczkiem, która zlewa się z tłem strony: serwis WWW ma charakter rozrywkowy.

Nasuwa się tylko jedno pytanie: Jaką rozrywką jest utrata 30 złotych i zobaczenie kawałka zdjęcia z fotoradaru, i to jeszcze auta, które nie należy do nas?

Wielokrotne próby kontaktu z cypryjską firmą okazały się bezowocne.

KLIK

delpiero - 10 Maj 2012, 15:50

Cytat:
Kierowca: Policja potraktowała mnie jak bandytę

Piszę do Państwa z powodu uczestniczenia w dosyć nietypowej kontroli drogowej wykonanej przez lubelską policję. Miałem nieprzyjemność jej doświadczyć i wywołało to u mnie straszne oburzenie oraz pokazało jak lubelska policja karygodnie obchodzi się z kierowcami drogowymi podczas kontroli.

3 maja około godziny 18 samochód policyjny marki Kia patrolował okolice Jabłonny oraz Tuszowa, gmina Jabłonna. Tego samego dnia parę minut po godzinie 18 jechałem samochodem (jak się później okazało nieprzepisowo) drogą od strony Tuszowa w kierunku Jabłonny.

Z przeciwka od strony Jabłonny jedzie radiowóz, mijając mnie z przeciwka, po jakichś 200 metrach zawraca i z dużym impetem zajeżdża pod mój tył samochodu z włączonymi sygnałami świetlnymi i zatrzymuje mnie do kontroli. Zatrzymałem się na poboczu, włączyłem światła awaryjne i zgasiłem silnik, jak to przy kontroli policyjnej.

Z radiowozu wypada (prawie biegnie) dwóch młodych, zbyt pewnych siebie policjantów (bo nie można było nazwać tego normalnym podejściem do mojego samochodu ) nie przedstawiając się, jeden z nich krzyczy:

- Coś pan sobie tu autostradę urządził!?
- Nie, a o co chodzi? Przecież jadę normalnie - odpowiedziałem.
- Wie pan ile tu się jedzie?
- Wiem, 50 - teren zabudowany.
- Tak? Jechaliśmy i widzieliśmy jak pan jechał.
- Nie wiem jak panowie widzieli, że szybko jechałem i jak mi tą prędkość zmierzyli, skoro jechałem z przeciwka, a panowie nie mieliście radaru.
- Jechaliśmy za panem, a jak dojechaliśmy do pana, to na naszym liczniku w samochodzie pokazało 110 km/h, to było powoli? A my mamy na komendzie atest na ten licznik, on dobrze pokazuje, możemy pojechać i pan się przekona kto ma rację.
- Skoro dojeżdżaliście do mnie bez kogutów z impetem i tyle panom pokazało, to znaczy, że panowie za szybko jechali, a nie ja.

Jeden z nich do mnie bezczelnym głosem: Tak!!! To pan jest ślepy! Ja tak po cichu myślę sobie, o co mu chodzi? A on:

Tak!!! Pan jest ślepy, ja panu teraz zabieram prawo jazdy i kieruję na badania do okulisty, bo pan najwyraźniej jest ślepy i nie widzi ile tu się jedzie!

Cały się spociłem, bo Bogu ducha winny byłem. Nasiedli na mnie jak pszczoły, po chwili jeden z nich do mnie z krzykiem.

- Dokumenty! Dowód samochodu! Dowód osobisty! No szybko! Co? Nie mamy?

Przekrzykiwali się jeden przez drugiego, jakby sami nie wiedzieli o co im chodzi i chcieli mnie zastraszyć. W tym całym zamieszaniu brakowało tylko żeby rzucili mnie na asfalt jak jakiegoś bandytę, bo tak to już wszystko było.

W międzyczasie całego zamieszania co sami wywołali, bo ani nie byłem nieuprzejmy, ani pyskaty, tym bardziej, że byłem sam, a ich dwóch. Jeden z nich po chwili wyciąga alkomat do badania na odległość i mówi kpiącym głosem:

- No to zobaczymy ile się wypiło.

Dmuchnąłem, alkomat nic nie wykazał, a policjant: - Co! Nic się nie piło!? - Odpowiedziałem: - Nie. A dlaczego miałem coś pić?

Drugi obszedł mi samochód dookoła, posprawdzał opony, światła, trójkąt, gaśnice, wszystko co się dało i robił wszystko to, czego nie powinien robić żeby się do czegokolwiek przyczepić. Przy tym jeszcze dużo mówiąc do mnie niepotrzebnie. Znalazł spaloną żarówkę, nie od świateł mijania, ale świateł pozycyjnych z przodu w jednej lampie.

Żadna usterka, tym bardziej nie zagrażająca dalszej jeździe, bynajmniej do najbliższej stacji. Kazał mi podnieść maskę, ogląda cały silnik dosyć uważnie (nie wiem po co) i mówi do mnie:

- Ma pan niesprawny technicznie pojazd, nigdzie pan dalej nie pojedzie, zmieni pan żarówkę, to pojedzie pan dalej.

Nie miałem niestety takiej żarówki przy sobie, bo rzadko się zdarza taka awaria, więc powiedziałem, że zmienię na stacji 500 metrów dalej od miejsca zatrzymania. Oni na to:

- My nie mamy czasu na takie rzeczy! Ma pan niesprawny samochód, nigdzie pan dalej nie pojedzie, zatrzymuje panu dowód rejestracyjny, proszę sobie zadzwonić po lawetę, a jak nie to my to zrobimy, nie puścimy pana dalej!

Nie miałem żadnego wyjścia, więc siadłem do samochodu i czekałem na rozwiązanie sytuacji. Pomyślałem sobie, że to już chyba przesada, a już na pewno nadużycie władzy przez funkcjonariusza, ale co może sama pojedyncza osoba w tym przypadku zrobić, tym bardziej, że jak to się mówi "policjant ma zawsze rację nawet jak jej nie ma".

Ja byłem sam, ich dwóch, więc mogli mi wszystko wmówić, a ja nie miałbym się jak z tego wytłumaczyć, bo nie udowodniłbym nawet w sądzie, że było inaczej. Znam wiele takich przypadków, nawet sądowych, gdzie niewinni ludzie zostali niesłusznie obciążani winą przez kontrolujących policjantów. "Nazwałbym to brakiem dowodów w sprawie".

Spisali mnie w notes, po jakichś 15 minutach wołają mnie do radiowozu, oddają dokumenty, jeden mówi prawie z krzykiem:

- Bierz pan te dokumenty i jazda stąd, żeby mi się drugi raz nie trafił!

A drugi wychyla się przez niego i mówi:

- Dać to skierowanie do okulisty!? Może jednak dam, może się polepszy!?

Wsiadłem do samochodu i odjechałem.

Odkąd zrobiłem prawo jazdy, a jest to już parę ładnych lat, miewałem wiele kontroli osobistych, wiele kontroli widziałem jako osoba postronna, ale jeszcze nigdy nie spotkałem się z takim chamstwem i bezczelnością policji w stosunku do kierowców. Byłem zszokowany, bo za jedną małą żarówkę zostałem potraktowany jak bandyta.

Moim zdaniem jest to hańba dla funkcjonariuszy i duża przesada, ponieważ oczekują od kierowców szacunku w stosunku do siebie, a sami tego szacunku dla innych nie mają. Wokół szerzy się bandytyzm i złodziejstwo jak w żadnym innym kraju, a Policja skupia swoją uwagę na pijanych rowerzystach (bo łatwo złapać, a statystyka skuteczności rośnie).

Jaki wizerunek Polski przedstawimy Europie podczas Euro? Policjant, osoba mundurowa, osoba postawna, wzór do naśladowania. Żyjemy w czasach wspólnej Europy. Próbujemy się upodobnić do bardziej rozwiniętych mentalnie społeczności, ale w dalszym ciągu psujemy swój wizerunek prymitywnym zachowaniem. Uważam, że powinno się to wiedzieć i powinno się dużo o tym mówić, dlatego piszę do państwa redakcji.

Anna Smarzak z biura prasowego Komendy Wojewódzkiej Policji w Lublinie:

Opis interwencji trafi do naczelnika wydziału drogówki. Ustali którzy policjanci ją przeprowadzali. Odbędzie też z nimi rozmowę na temat przebiegu kontroli i ewentualnie zwróci uwagę, żeby nie używali słów, które mogą być opacznie zrozumiałe.
LINK
delpiero - 12 Maj 2012, 16:17

Cytat:
Kosztowne policyjne zdjęcia z dowodami winy

Bezpieczeństwo kosztuje, a ze statystyk policji jasno wynika, że w miejscach, gdzie stoją fotoradary rzeczywiście jest mniej wypadków. Potwierdzają to Francuzi, Anglicy czy Holendrzy, gdzie system fotoradarowy działa od lat. W Polsce więc coraz więcej samorządów chce stawiać fotoradary. A przed okiem ich kamer już prawie nic nie uda się ukryć. Na zdjęciach widać - ku zaskoczeniu przyłapanych kierowców - nawet takie szczegóły, jak to, czy dziecko na tylnym siedzeniu ma zapięte pasy.

LINK + VIDEO

delpiero - 16 Maj 2012, 10:07

Cytat:
Austriacki fotoradar dopadł ełckiego starostę

Polscy kierowcy, którzy przekroczą prędkość za granicą, nie mogą czuć się bezkarni. Przekonał się o tym starosta ełcki Krzysztof Piłat, który podczas ubiegłorocznych wakacji przekroczył dozwoloną prędkość na austriackiej autostradzie.

Kiedy otrzymał zdjęcie z tamtejszego fotoradaru wraz z wezwaniem do zapłaty starosta zlekceważył to, bo jak mówi był przekonany, że Polska nie ma umowy z Austrią, która pozwoliłaby egzekwować mandat z tego kraju. Teraz jednak Krzysztof Piłat otrzymał pismo z polskiego sądu z nakazem zapłacenia kary.

Okazało się, że oba państwa podpisały umowę o pomocy prawnej, która pozwala ścigać piratów drogowych. Starosta ełcki zamiast dozwolonych 80 km/h jechał z prędkością 105 km/h. Krzysztof Piłat zapłacił mandat w wysokości 105 euro.
LINK
BlackHawk - 24 Maj 2012, 12:04

Cytat:
Przekroczenie prędkości za granicą. Co grozi za zdjęcie z fotoradaru?


Cytat:
Jeśli fotoradar w Austrii czy Holandii zrobi ci zdjęcie – nie unikniesz kary. Kraje Unii Europejskiej coraz częściej domagają się od naszych sądów egzekucji mandatów.


Cytat:
- Pojechałem na narty w Alpy - opowiada mieszkaniec Nysy. - Na autostradzie zobaczyłem błysk flesza z fotoradaru, który zrobił mi zdjęcie. Jechałem za szybko. Parę miesięcy później dostałem pocztą do domu napisane po niemiecku wezwanie do zapłaty mandatu z Austrii z podanym numerem konta, na który mam przelać pieniądze.

Zapłaciłem, bo nie chcę mieć problemów, ale cały czas się zastanawiam, czy mogłem jakoś uniknąć płacenia tych 100 euro.

Na forach internetowych nie brakuje rad, jak uniknąć mandatów za granicą. Sprawa jest oczywista, jeśli to policjant złapie nas na wykroczeniu. Płacimy na miejscu gotówką, ewentualnie policja eskortuje nas do najbliższego bankomatu.

Jeśli nie mamy pieniędzy, w niektórych krajach mogą nam nawet zatrzymać samochód do czasu uregulowania długu. Jeśli jednak sfotografuje nas fotoradar, większość kierowców jest przekonana, że może uniknąć odpowiedzialności po powrocie do kraju.

- Pisz wyjaśnienia, że jechaliście w kilka osób i zmienialiście się za kółkiem. Nie wiesz, kto wtedy kierował - doradzają internauci. - Unikaj wyjazdu do Austrii tym samym samochodem przez dziesięć lat, póki się kara nie przedawni. Nie płać wcale, nie mają podstaw, żeby cię ścigać.

Tu jednak internauci nie mają racji.

Od 2010 roku austriacka i rzadziej holenderska policja skutecznie ściąga mandaty za szybkość nawet w Polsce.

- Rocznie dostajemy około dziesięciu wystąpień o wykonanie orzeczenia o karze pieniężnej, przekazanych przez właściwy organ państwa członkowskiego Unii Europejskiej. Głównie są to wystąpienia z austriackiej policji, a kary nałożono za przekroczenie szybkości - tłumaczy Marek Kędzierski, prezes Sądu Rejonowego w Prudniku. - Sąd wzywa ukaranego na posiedzenie i orzeka egzekucję. Jeśli nie zapłaci kary dobrowolnie, sprawa trafia do komornika sądowego.

Podstawy do egzekwowania kar finansowych nałożonych przez organy innych krajów dała Decyzja ramowa Rady Unii Europejskiej 2005/214/WSiSW.

W Polsce jej zapisy przeniesiono do artykułu 611 Kodeksu postępowania karnego. Znajomość tych przepisów jest jednak słaba.

Nawet wśród policjantów spotkaliśmy się z opinią, że nie ma podstaw do ściągania austriackich mandatów.

Zgodnie z wymienionymi przepisami organ nakładający karę pieniężną (sąd czy policja) może wystąpić o jej egzekucję do polskiego sądu.

Z tej furtki w praktyce korzystają obecnie tylko Austriacy i Holendrzy. Napisanie takiego wniosku jest dość skomplikowane i trzeba ustalić, w którym okręgu sądowym mieszka ukarany. Na dodatek zainkasowana kara wpływa do kasy polskiego sądu, więc obce instytucje nie mają finansowej motywacji, żeby ścigać cudzoziemców.

Niemniej jednak Austriacy uznali, że będą to robić do końca, a szczególnie konsekwentna jest policja z Wiednia. W praktyce polski sąd nawet nie bada sprawy, nie ustala, kto kierował, jakie były dowody winy. Sprawdza tylko, czy w polskim prawie ten czyn jest także przestępstwem i czy kierowca był powiadomiony o austriackim postępowaniu. Potem przelicza wysokość stawki z euro na złotówki.

Polskie instytucje też mogą korzystać z tej furtki prawnej, ale dotychczas tego nie robią.

- Jeśli nasz fotoradar sfotografuje kierowcę z Czech, to nie podejmujemy dalszej egzekucji. Chyba że sam zapłaci - przyznaje Tomasz Dziedziński, komendant Straży Miejskiej w Głuchołazach.

LINK

Zaj007 - 27 Maj 2012, 23:22

Cytat:
Korzystanie z jammerów, czyli zagłuszaczy, jest nielegalne. Mimo to kierowcy, przekraczający prędkość, próbują się za ich pomocą ratować przed mandatem. Grozi za to znacznie surowsza kara, niż najwyższy mandat.

Czy da się oszukać radar?

Brak odpowiadającej potrzebom sieci dróg ekspresowych i autostrad skłania kierowców do nagminnego przekraczania dopuszczalnych prędkości. Poza fotoradarami, których liczba niebawem drastycznie wzrośnie, największym utrapieniem piratów drogowych są policjanci, wyposażeni w radary prędkości. Większość kierowców walczy z nimi w tradycyjny sposób – nasłuchując komunikatów przez radio CB. Coraz większa jest jednak grupa osób, decydujących się na zakup jammerów – elektronicznych urządzeń, które mają uniemożliwiać dokonanie pomiaru prędkości. Ich cena jest dość zróżnicowana. Przez internet najtańsze modele można kupić za nieco ponad 1,5 tys. zł. Te, które mają być najnowocześniejsze, kosztują blisko 3 tys. zł. Czy pozwalają zaoszczędzić na mandatach?

Najnowocześniejszy jammer, dostępny na polskim rynku - jak wynika z ogłoszenia - używa „komunikatów głosowych, dźwiękowych i wizualnych”. Jak dowiadujemy się z opisu, urządzenie posiada diody laserowe, odbiornik ze wzmacniaczem, a także adaptacyjny algorytm, zabezpieczający przed radarami w użyciu policji, a nawet przed tymi, które jeszcze nawet nie powstały. Opis przedmiotu nie tłumaczy jednak, jak naprawdę działa urządzenie. Zasada pracy jammera polega na monitorowaniu wybranych częstotliwości fal elektromagnetycznych w zakresie od 8 do 40 GHz, a po wykryciu fal, które mogą być wiązką ręcznego radaru prędkości, nadawanie sygnału, uniemożliwiającego prawidłowy pomiar prędkości. Niektóre mają nawet dawać możliwość obniżania odczytu o wybraną przez kierowcę wartość. Brzmi dobrze. Niestety, w praktyce urządzenia tego typu nie gwarantują efektu, na który liczą nabywcy.


(fot. zdjęcie producenta)

- Nie wierzę w skuteczność jammerów, względem laserowych mierników prędkości
– mówi Andrzej Konarzewski, specjalista do spraw rozwoju w firmie Zurad, produkującej fotoradary i ręczne mierniki prędkości. – Urządzenia takie wykorzystują skomplikowany cykl pomiarowy. Uniemożliwienie pomiaru być może by się udało, ale zmiana wartości prędkości widzianej przez policjanta moim zdaniem nie jest realna. Natomiast, jeśli chodzi o stacjonarne fotoradary, to być może dałoby się je oszukać.

Czy taki efekt zabezpiecza pirata drogowego przed przykrymi spotkaniami z policją? Funkcjonariusz „drogówki”, który nie otrzyma odczytu prędkości „namierzanego” pojazdu, może zatrzymać go do kontroli, by sprawdzić, dlaczego pomiar się nie udał. Jeśli znajdzie jammer, właściciel samochodu może mieć poważne kłopoty. Jak informuje Urząd Komunikacji Elektronicznej, tego typu urządzenia są nielegalne. Ich działanie może zakłócać pracę sprzętu medycznego, albo uniemożliwiać używanie telefonów komórkowych. Dziennik Gazeta Prawna podaje, że za używanie jammerów można zapłacić nawet 5 tys. zł grzywny. To dziesięciokrotnie więcej, niż kwota najwyższego mandatu, przewidzianego polskim prawem.

Zatrzymanie samochodu, którego prędkości nie da się zmierzyć nie jest jednak regułą, dowiedzieliśmy się w Komendzie Wojewódzkiej Policji w Gdańsku. Czy oznacza to, że jammery są dla piratów drogowych potężną bronią? Tak zapewne by było, gdyby działały. Jak jednak pokazują dziennikarskie testy, skuteczność takich urządzeń oscyluje w okolicy zera.

LINK

Myślą o czymś, pytają o co innego, co innego pokazują, a piszą o czymś jeszcze innym.

spit - 31 Maj 2012, 21:12

Cytat:
Uwaga! Od jutra prędkość sprawdzi nowa formacja!

Od piątku, przez 35 dni, żołnierze Żandarmerii Wojskowej w całym kraju będą mieli takie same uprawnienia jak policjanci.

Będą mogli np. wylegitymować lub zatrzymać każdą osobę, zatrzymać samochód do kontroli lub skontrolować jego prędkość. Uprawnienia takie przyznano im ze względu na Euro 2012.

Zgodnie z ogłoszonym w połowie maja zarządzeniem premiera, szersze uprawnienia żandarmi będą mieli od 1 czerwca do 5 lipca. Ich przyznanie związane jest ze zbliżającymi się mistrzostwami Europy w piłce nożnej. ŻW podczas turnieju wesprze policję i Straż Graniczną.

Obie służby zgłosiły zapotrzebowanie na ok. 1200 żołnierzy żandarmerii (w tym policja ponad tysiąc). To nieco mniej niż ŻW początkowo zadeklarowała do wsparcia bezpieczeństwa turnieju (prawie 1300 żołnierzy). Rzecznik prasowy komendanta głównego ŻW ppłk Marcin Wiącek powiedział PAP, że gdyby to było potrzebne, ŻW może na Euro zaangażować nawet więcej żołnierzy. "Jeżeli zaistnieje potrzeba skierowania doraźnie dodatkowych patroli, to będziemy takie zadania realizować" - powiedział Wiącek. Podkreślił, że szersze uprawnienia od piątku dostaną żołnierze ŻW na terenie całego kraju.

W połowie maja MSW poinformowało, że do bezpośredniego zabezpieczenia Euro 2012 przygotowanych jest kilkadziesiąt tysięcy funkcjonariuszy różnych służb, w tym ponad 10 tys. policjantów.

Od piątku żołnierze żandarmerii będą mogli np. wylegitymować każdą osobę, zatrzymać ją w razie uzasadnionego podejrzenia, że popełniła przestępstwo, dokonać kontroli osobistej, a gdy ktoś nie podporządkuje się poleceniom, zastosować środki przymusu bezpośredniego, a nawet - w określonych ustawą przypadkach - użyć broni palnej. Żandarmi uprawnieni są również do przeprowadzania kontroli drogowej, w tym pomiaru prędkości.

Na co dzień uprawnienia ŻW są węższe. Żandarmeria jest właściwa np. wobec żołnierzy w służbie czynnej, pracowników wojska (ale w ściśle określonych przypadkach), a także osób przebywających na terenach wojskowych.

Zadania, jakie postawiono żandarmom na czas Euro 2012 to głównie działania prewencyjne, przede wszystkim patrole. Żandarmi będą pomagać policyjnej drogówce, wydzielą też przewodników z psami tropiącymi. Policyjnych antyterrorystów ma wspierać kilkudziesięciu żołnierzy z oddziału specjalnego ŻW w Warszawie. Żandarmi przy zabezpieczaniu Euro 2012 mają wykorzystywać też kilkanaście samochodów opancerzonych. Oficerowi łącznikowi ŻW znajdą się m.in. w krajowym sztabie operacyjnym czy policyjnym centrum dowodzenia operacją.

Według planów z połowy kwietnia, o których informował w rozmowie z PAP komendant główny ŻW gen. dyw. Mirosław Rozmus, przewidywano, że żołnierze głównie uzupełnią policjantów w miastach, z których funkcjonariusze zostaną przegrupowani do jednego z pięciu najważniejszych miast turnieju - Warszawy, Gdańska, Poznania, Wrocławia i Krakowa. O konkretnym przeznaczeniu żołnierzy mieli decydować jednak komendanci wojewódzcy policji.

Najnowsze ustalenia wskazują, że żandarmi pojawią się zarówno w miastach-gospodarzach, jak i w mniejszych miejscowościach. Żołnierze ŻW będą w dyspozycji komend wojewódzkich w Szczecinie, Gdańsku, Bydgoszczy, Poznaniu, Wrocławiu, Krakowie, Radomiu (komenda mazowiecka) i Warszawie (komenda stołeczna). Kilkudziesięciu będzie też przydzielonych do KGP.

Żandarmi będą też pomagać pogranicznikom - wspólnie z nimi patrolować strefę nadgraniczną i bezpośrednie okolice przejść. ŻW będzie wspierać następujące oddziały Straży Granicznej: nadwiślański, nadbużański, morski, warmińsko-mazurski, podlaski, śląski i nadodrzański.

Podstawą do wydania zarządzenia premiera do użycia żołnierzy ŻW były przepisy ustawy o policji. Mówią one, że tego typu dokument można wydać, jeżeli siły policji są niewystarczające do wykonania ich zadań w zakresie ochrony bezpieczeństwa i porządku publicznego.

Turniej Euro 2012 w Polsce i na Ukrainie rozpocznie się 8 czerwca. Mecz otwarcia zaplanowano w Warszawie, a finał 1 lipca w Kijowie. W Polsce ostatni mecz ma się odbyć 28 czerwca w stolicy.

LINK

metrotest - 1 Czerwiec 2012, 19:18

Cytat:
Korki przy bramkach płatnej A4 pod Gliwicami i Wrocławiem

Niespełna 2 km liczyła w piątek po południu kolejka kierowców czekających na wyjazd z płatnego odcinka autostrady A4 w Gliwicach. Podobna kolejka pod Wrocławiem sięgała 1 km. Tego dnia na odcinku A4 Gliwice-Wrocław zaczęto pobierać opłaty.

Jak relacjonował w piątek PAP komisarz Marek Słomski z policji w Gliwicach, przed południem korki tworzyły się z obu stron placu poboru opłat zbudowanego na wysokości dzielnicy Żernica. Według policjantów oczekiwanie na przejazd przez bramki na A4 w porannym szczycie zajmowało nawet pół godziny.

Przedstawicielka organizującej na zlecenie GDDKiA pobór opłat firmy Kapsch Dorota Prochowicz poinformowała PAP, że na placach poboru opłat w gliwickiej Żernicy i podwrocławskich Karwianach działały w piątek wszystkie bramki - po cztery wjazdowe i osiem wyjazdowych. W Gliwicach ok. południa dodatkowo uruchomiono jeszcze jeden pas wjazdowy, w Karwianach - wyjazdowy. "Kierowcy muszą zobaczyć, jak system funkcjonuje i nauczyć się, jak usprawnić procedurę opłaty" - oceniła Prochowicz.

Jak wynika z informacji o czasach oczekiwania przed bramkami przekazanych przez dyżurnego punktu informacji drogowej GDDKiA, problemem były w piątek przede wszystkim bramki wyjazdowe z autostrady. Na bramkach wjazdowych kolejki pojawiły się dopiero po południu - w Karwianach ok. godz. 13 zator sięgnął kilometra.

Według danych GDDKiA kolejka kierowców czekających na uiszczenie opłaty za przejazd w Gliwicach o godz. 10 sięgała 2 km, o godz. 12 - 1,5 km, a przed godz. 15 - 3,2 km. Pod Wrocławiem w tym samym czasie kolejka do wyjazdu wynosiła odpowiednio 250 m, 1 km oraz 400 m. W Gliwicach od południa sytuację pogarszała awaria jednego z pojazdów, a potem kolizje.

Gliwicka drogówka sprawdzała przed południem czy procedury związanej z poborem opłat jakoś nie da się usprawnić. Nie da się - stwierdzili policjanci. Słomski zaznaczył, że powstające przed bramkami na A4 korki spowodowały m.in. utrudnienie wjazdu do miasta ulicą Pszczyńską, która przecina A4 w węźle Sośnica.

Po południu GDDKiA na swoich stronach internetowych przekonywała, że kolejki przed placami poboru opłat na A4 mogą wynikać z podobnych problemów jakie występowały w pierwszych dniach wdrożenia systemu opłat na autostradzie A2 - związanych z koniecznością nauczenia się przez kierowców nowego rozwiązania. Sytuację miał pogarszać padający deszcz, spowalniający ruch pojazdów i zwiększający ich liczbę na drogach.

"Regułą jest, że kierowcy są wówczas ostrożniejsi i jeżdżą wolniej co zmniejsza przepustowość na placach poboru opłat. (...) Wdrożony system poboru opłat umożliwia elastyczne zarządzanie liczbą pasów na wjeździe i wyjeździe z autostrady poprzez wykorzystanie bramek rewersyjnych" - przekonywała Dyrekcja.

Aby przyspieszyć procedurę poboru opłat, na bramkach równolegle z systemem manualnym wdrożono system elektroniczny ViaToll, z którego kierowcy pojazdów o masie poniżej 3,5 tony mogą korzystać dzięki urządzeniom ViaAuto. To samo rozwiązanie - obok autostrady A4 Sośnica-Bielany Wrocławskie - od 1 czerwca działa na odcinku A2 Konin-Stryków. Według Prochowicz do piątku sprzedano łącznie ok. 700 urządzeń ViaAuto.

Korki na bramkach wokół płatnego odcinka A4 tworzyły się już w ostatnich dniach, gdy Kapsch testował system poboru opłat. Pomimo prób operatora, który starał się uruchamiać jak najwięcej bramek, utrudnienia pojawiały się przede wszystkim przed placami poboru opłat pod Gliwicami i Wrocławiem.

Obowiązujący od piątku pobór opłat między Gliwicami, a Wrocławiem odbywa się w tzw. systemie zamkniętym. Na wszystkich wjazdach i zjazdach płatnego odcinka stanęły bramki. Wjeżdżając na autostradę kierowca bierze z automatu bilet wjazdowy. Zjeżdżając z płatnego odcinka oddaje bilet obsłudze, która nalicza odpowiednią opłatę. Płacić można gotówką (w złotych lub euro) lub kartami płatniczymi - bez wstukiwania numeru PIN, również zbliżeniowo.

Opłata za przejazd autostradą A4 Bielany Wrocławskie-Sośnica wynosi 10 gr za kilometr dla aut osobowych i 5 gr za kilometr dla motocykli. Odcinek ma ok. 164 km, więc opłata za przejechanie całej jego długości to 16,20 zł dla samochodów i 8,10 zł dla motocykli.

Dzięki niedawnej decyzji rządu od 1 czerwca nie trzeba płacić za przejazd 17-kilometrowym odcinkiem autostrady A-4 Sośnica-Kleszczów, czyli autostradową obwodnicą Gliwic. Opłatom nie podlega jednak tylko ruch lokalny.

Link

tadekj87 - 6 Czerwiec 2012, 11:36

Cytat:
Policja nie patroluje A4, bo nie chce płacić za wjazd

Od 1 czerwca autostradą z Wrocławia do Gliwic można jechać ile fabryka dała. Kierowcy nie muszą się przy tym obawiać mandatów za przekroczenie dozwolonej prędkości. Na odcinku długości 164 km nie spotkają żadnego patrolu, bo policja nie chce płacić za wjazd swoich samochodów na autostradę

Na A4 dotychczas patrole często kontrolowały prędkość kierowców. Piraci drogowi musieli się liczyć z tym, że zatrzyma ich któryś z szybkich nieoznakowanych radiowozów. Policja specjalnie w tym celu, by ścigać rajdowców, kupiła kilka wozów Alfa Romeo wyposażonych w wideorejestratory. Kamery mierzyły prędkość samochodów i zapisywały obraz, by niezdyscyplinowany kierowca po zatrzymaniu przez patrol nie mógł się wyprzeć wykroczenia. Potem dostawał oczywiście punkty karne i kilkusetzłotowy mandat. Tak było jednak tylko do zeszłego piątku. Teraz piraci drogowi mogą na autostradzie czuć się zupełnie bezkarni. Na trasie zostały wprowadzone opłaty, i jak się dowiedzieliśmy, obowiązują one również policję. - Zgodnie z poleceniem Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad operator systemu poboru opłat na odcinku A4 Wrocław - Gliwice pobiera opłaty od pojazdów policji, straży pożarnej i karetek, które nie wykonują przejazdów ratunkowych - przyznaje Stanisław Dojs z biura prasowego systemu opłat Viatoll.

Strażacy i ratownicy medyczni raczej nie wyjeżdżają na autostradę z innych powodów, jak do wypadku, nie muszą więc tam płacić. Policja jednak za darmo nie może już na tej trasie prowadzić kontroli prędkości, sprawdzać trzeźwości kierowców i stanu technicznego samochodów. - Od 1 czerwca nie wysyłamy patroli na A4 w stronę Gliwic - powiedział nam w piątek dyżurny policjant z sekcji autostradowej. - Jak to możliwe? - dopytywaliśmy. Dyżurny odesłał nas do rzecznika prasowego dolnośląskiej policji. Ten zapewnił nas wczoraj, że autostrada mimo opłat jest patrolowana. Paweł Petrykowski: - Policjanci pobierają bilet przy wjeździe na płatny odcinek, po czym przy wyjeździe go oddają i nie muszą płacić.

Równie sprzeczne wyjaśnienia usłyszeliśmy w biurze prasowym opolskiej policji, która powinna patrolować swój odcinek autostrady. - Kontrolowanie prędkości kierowców wiązałoby się z opłatami dla wozów patrolowych. Dlatego takie działania zostały przez nas zawieszone - powiedział nam najpierw Hubert Adamek z opolskiej komendy. Gdy wyraziliśmy zdziwienie taką decyzją, stwierdził, że musi jeszcze z kimś skonsultować tę kwestię. Po chwili okazało się, że patrole jednak są. Znów dowiedzieliśmy się, że policjanci biorą na bramce bilet, a potem oddają go przy wyjeździe i nie płacą.

A4 jest więc patrolowana czy nie? Dla pewności wczoraj jeszcze raz skontaktowaliśmy się z policjantem z sekcji autostradowej, który koordynował pracę patroli. - Wjeżdżamy tylko w sytuacjach awaryjnych, gdy chodzi o ratowanie życia. Poza tym patroli na A4 nie ma - stwierdził dyżurny.

W firmie Kapsch, która jest operatorem systemu Viatoll, tłumaczą nam, że policja musi płacić na A4, gdy nie jedzie do akcji ratunkowej, bo takie jest prawo. - Wprowadzenie tych opłat wynika z ustawy o autostradach płatnych - mówi Dorota Prochowicz, rzecznik Kapsch. - Informacje o konieczności płacenia zostały przekazane służbom, w tym policji. Nie wiem więc, dlaczego funkcjonariusze pobierają bilety i nie uiszczają opłaty. Nasi pracownicy na bramkach nie powinni ich przepuszczać. Popełniają błąd. Zostaną jeszcze raz na ten temat przeszkoleni.

Komentuje Magda Nogaj: Policja dziwnie kręci

Pytani przeze mnie policjanci odpowiedzialni za patrolowanie autostrady powiedzieli szczerze, że od chwili, gdy za wjazd na nią trzeba płacić, nie kontrolują tego jej odcinka. Nie mieli żadnego powodu, żeby wprowadzać mnie w błąd. Powiedzieli po prostu, jak jest. Rzecznicy policji natomiast mówią już co innego: patrole biorą bilety, ale je oddają przy wyjeździe, nie płacąc za nie. Tym samym przyznają się do łamania obowiązującego prawa. Nie mogę oprzeć się wrażeniu, że przedstawiają taką wersję tylko dlatego, żeby nie przyznać się, iż policji na 164 kilometrach autostrady dzisiaj zwyczajnie nie ma.

LINK

piotreg - 7 Czerwiec 2012, 10:17

:facepalm:
piotreg - 9 Czerwiec 2012, 10:51

Cytat:
Zamiast straży miejskiej powstanie policja municypalna z bronią



Strażnicy miejscy będą wyposażeni w broń palną, dostaną prawo prowadzenia kontroli osobistej i nakładania mandatów w szerszym niż dzisiaj zakresie. "Dziennik Gazeta Prawna" pisze o zmianach w projekcie ustawy o powołaniu policji municypalnej, który ma być gotowy we wrześniu.

Projekt popierają prezydenci największych miast. Od ponad pół roku pracuje nad nim dwunastu komendantów straży miejskich między innymi z Warszawy, Krakowa, Gdańska, Wrocławia i Łodzi. Celem jest przekształcenie jednostek straży w miastach w policje municypalną. Wraz ze zmianą nazwy znacząco miałyby się poszerzyć uprawnienia funkcjonariuszy.

Obecnie strażnicy mogą otrzymać bron palna jedynie od organów policji na wniosek komendanta straży miejskiej. Po wejściu ustawy dostawaliby ja niemal automatycznie. Mogliby również stosować inne środki przymusu. Do katalogu ich rutynowych czynności włączone byłyby obserwacje i rejestrowanie przebiegu dokonywanych czynności.

Dysponowaliby także bezpośrednim dostępem do baz danych. Dano by im prawo doprowadzania do sadu w trybie przyspieszonym. Wreszcie w znacznie szerszym niż dotąd zakresie mogliby nakładać grzywny.

Link

tqmeh - 9 Czerwiec 2012, 12:56

Cytat:
Zakaz jazdy ciężarówek na drogach podczas Euro

Odczuwamy już pierwsze utrudnienia w ruchu drogowym w związku z mistrzostwami Europy w piłkę nożną. Kierowcom samochodów chce jednak trochę ulżyć rząd. Niestety – kosztem innych kierowców.

Samochody ciężarowe nie będą mogły poruszać się po niektórych drogach w czasie Euro 2012. Dotyczy to m.in. fragmentów przebiegających przez Legnicę dróg krajowych numer 3 i 94, a także wiodących do Wrocławia: krajowej piątki, krajowej ósemki i autostrady A8.

Zakazem poruszania się po wspomnianych trasach objęte są pojazdy i zespoły pojazdów o dopuszczalnej masie całkowitej powyżej dwunastu ton. Ograniczenia obowiązują:

- na krajowej trójce od granicy państwa do węzła Legnica;

- na DK nr 94 od granic Wrocławia do skrzyżowania z drogą wojewódzką 396 znajdującego się w Oleśnicy;

- na krajowej piątce od granicy państwa do Kostomłotów oraz od skrzyżowania z drogą 340 (Trzebnica) do granic Wrocławia;

- na krajowej ósemce i autostradzie A8 od granicy państwa do skrzyżowania z drogą krajową nr 98 oraz od skrzyżowania z drogą wojewódzką nr 340 (Oleśnica) do granic administracyjnych Wrocławia.

Zakaz będzie wiążący tylko w dni rozgrywania we Wrocławiu meczów mistrzostw i to tylko wyłącznie w określonych godzinach. Ósmego czerwca wymienionymi trasami ciężarówki nie będą mogły jeździć od 12:45 do 20:45, a także w nocy z 8 VI na 9 VI od godziny 22:45 do 6:45. 12 czerwca zakaz wejdzie w życie o 10:00, przestanie obowiązywać o 18:00 a potem, tego samego dnia, znów będzie ważny od godziny 20:00 do 4:00 nad ranem dn. 13 VI. Natomiast 16 czerwca ograniczenia będą obowiązywać od 12:45 do 20:45, a potem od 22:45 aż do rana – do godziny 6:45 dnia 17 czerwca.

Podobne restrykcje będą obowiązywały także na drogach krajowych prowadzących do innych miast organizujących w czerwcu mecze mistrzostw Europy. Wprowadził je minister transportu, budownictwa i gospodarki morskiej Sławomir Nowak rozporządzeniem, które właśnie wchodzi w życie. Jak czytamy w dokumencie, zakaz ma na celu „zapewnienie właściwego poziomu bezpieczeństwa ruchu drogowego” w związku z „z przewidywanym wzmożonym ruchem pojazdów”, który ma być efektem organizowanego UEFA Euro 2012.

Od zakazu są jednak wyjątki. Rozporządzenie nie dotyczy autobusów. W czasie obowiązywania ograniczeń, zamkniętymi dla ciężkich pojazdów drogami, swobodnie mogą się także poruszać m.in. pojazdy: przewożące żywe zwierzęta, biorące udział w usuwaniu awarii, używane przy budowie dróg i mostów, przewożące prasę, lekarstwa, szybko psującą się żywność albo sprzęt transmisyjny stacji radiowych i telewizyjnych.

KLIK

spit - 18 Czerwiec 2012, 15:50

Cytat:
Fotoradarów będzie mniej. Minister się martwi, a ty?

Zamiast 300 nowych fotoradarów w lipcu, będzie najwyżej nieco ponad 200, najwcześniej w listopadzie.

To zła wiadomość dla ministra finansów, który szacował, że wpływy z mandatów sięgną w tym roku 1 miliarda 200 milionów złotych.

Powodem opóźnień są problemy z przetargiem, który organizuje Inspekcja Transportu Drogowego. Przetarg jest wieloetapowy. Od października do maja trwał wybór kilku firm, które dopiero teraz będą składać konkretne oferty na swoje urządzenia.

Możliwe są protesty, a później fotoradary trzeba jeszcze wyprodukować, bo przecież nie leżą w magazynie. Mariusz Klink z inspekcji tłumaczy, że ta długa ścieżka miała dać oszczędności. Żeby nie dokonać wyboru tylko jednego urządzenia monopolizującego cały rynek fotoradarów - powiedział Klink. Montaż tych urządzeń na dobre ruszy dopiero we wrześniu.

Do listopada prawdopodobnie uda się ustawić nieco ponad 200 fotoradarów, wiele zależy od możliwości produkcyjnych firm, które będą je dostarczać. W pierwszej kolejności urządzenia będą ustawiane w wyznaczonych już miejscach, tam gdzie maszty już się znajdują. Ale jest też 60 nowych lokalizacji, w których fotoradary mają się znaleźć po raz pierwszy. To oznacza, że trzeba tam doprowadzić prąd i uzyskać wszystkie potrzebne decyzje budowlane.

Dlatego te urządzenia będą ustawiane dopiero na początku przyszłego roku, a to oznacza, że zapowiadana liczba 300 urządzeń znajdzie się na polskich drogach dopiero w 2013 roku. Nie ma więc żadnych szans na realizację celu budżetowego - 1,2 mld złotych wpływów z mandatów z fotoradarów.

Po co więc szacowano, że z mandatów wpłynie w tym roku ponad miliard złotych? Te wpływy będą znacznie wyższe, gdyż będzie więcej urządzeń - powtarza Alvin Gajadhur z inspekcji. Ale nie chce zdradzić, czy fotoradary zostaną ustawione tak, by robiły jak najwięcej zdjęć, żeby zrealizować założony cel. Reporter RMF FM Paweł Świąder ustalił, że do wczoraj kierowcy wpłacili za mandaty z fotoradarów zaledwie 38 milionów złotych.

LINK

bicker5 - 18 Czerwiec 2012, 17:15

Wstrząsające :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol: :lol:
tomciog - 21 Czerwiec 2012, 21:34

No to się narobiło. Ku przestrodze:

Cytat:
Morderca jest kim innym niż to opisują media



Jestem lekarzem, chirurgiem, pracuję w oddziale ratunkowym jednego z największych warszawskich szpitali klinicznych. Stołeczne szpitale rotacyjnie dyżurują w zakresie ostrych dyżurów urazowych. W jeden dzień tygodnia przez 24 godziny trafiają do nas ofiary wypadków komunikacyjnych z całego obszaru Warszawy i najbliższych okolic podwarszawskich, a nawet z dalszych odległości, jeśli pacjent jest w bardzo ciężkim stanie i wymaga specjalistycznego i kompleksowego zaopatrzenia. Na tej podstawie czuję się upoważniony do wyrażenia własnych wniosków co do sytuacji na drogach.

Po pierwsze: media, policja i politycy kształtują całkowicie nieprawdziwy obraz tego co się na polskich drogach dzieje. Gwoli ścisłości: wszyscy są zgodni i ja też, bo wiem to z codziennej praktyki, że na polskich drogach trwa nieustający horror. Tysiące ludzi ginie zabitych przez drogowych morderców. To się zgadza.

Natomiast protestuję przeciwko powtarzaniu i powielaniu mitów co do przyczyn tego stanu.

Co wynika z programów informacyjnych wszystkich kanałów telewizyjnych, szczególnie w długie weekendy, w dniu 1 listopada lub w wakacje?

Wszystkie media, policja i politycy kreują następujący obraz największego zagrożenia na polskich drogach:

Wg nich jest to młodzieniec lat 20-25, który będąc pod wpływem alkoholu lub amfetaminy, a najlepiej jedno i drugie, pędzi przez środek miasta 200 km na godzinę stuningowaną beemką z ciemnymi szybami, nie zatrzymuje się do kontroli policyjnej i po staranowaniu kilkunastu samochodów zatrzymuje się na latarni.

W lecie pierwszeństwo obejmuje motocyklista, szybkość wzrasta do 250 km/h, a nawet niektóre serwisy bez żenady mówią o 300 km/h.

Diagnoza, utrwalona od wielu lat i powtarzana jako oczywisty, niepodważalny dogmat jest jedna: największą przyczyną wypadków w Polsce są: szybkość, brawura, alkohol. Czasem, z rzadka, gwoli już największego obiektywizmu, ktoś jeszcze wspomni o dziurawych drogach i kiepskim stanie technicznym pojazdów.

Adekwatnie do tak zidentyfikowanych zagrożeń podejmuje się akcje: w długi weekend tysiące policjantów czai się w krzakach z suszarkami i alkomatami, słupów na fotoradary (w większości pustych) oraz znaków ograniczenia prędkości jest już więcej niż reklam hurtowni.

I wszyscy niezmiennie demonstrują zdziwienie, szok, oburzenie: "znów na drogach w weekend zginęło 80 osób".

To dlaczego zginęło? Na drogi wyległo tysiące policjantów, wszystkie stacje telewizyjne na okrągło pokazywały ich w akcji, kiedy ofiarnie wyskakują z lizakiem tuż przed pędzący samochód, a potem skruszony kierowca dmucha w balonik. Czemu mimo to ci wszyscy ludzie zginęli, a wielokrotnie więcej trafiło w ciężkim stanie do szpitala?

Z moich dwudziestoletnich obserwacji, popartych zresztą prowadzonymi przeze mnie statystykami, wynika prosta odpowiedź: oni zginęli nie tam gdzie stali policjanci, i zginęli nie z takich przyczyn, o jakich wszyscy opowiadają . I nie chodzi tu o tak banalny fakt, że policjanci stali na siedemdziesiątym kilometrze "gierkówki", a ktoś zginął na siedemdziesiątym piątym.

Chodzi o to, że w Polsce zdecydowana większość ludzi na drodze ginie w zupełnie innych okolicznościach niż wynika to z obrazu kreowanego przez media, policję i polityków.

Z moich statystyk wynika: małolat w czarnej beemce z ciemnymi szybami pod wpływem amfetaminy lub alkoholu trafia do szpitala (lub trafiają jego ofiary) raz na dwa miesiące. Motocyklista, który kogoś zabił, trafia się raz na pół roku. Natomiast, motocyklista, którego ktoś zabił lub próbował zabić, trafia do nas dwa razy w tygodniu.

A wiecie Państwo kto jest, też w moich statystykach, absolutnym numerem jeden jeśli chodzi o liczbę ofiar? Jest to pani lat 30-40, trzeźwa, w dobrym, służbowym samochodzie, przejeżdżająca pieszego na pasach. To się zdarza CODZIENNIE, i to kilka - kilkanaście razy dziennie.

W 24-godzinny ostry dyżur urazowy, w zwykły dzień tygodnia, z terenu Warszawy trafia do oddziału ratunkowego co najmniej 15 osób (cięższe przypadki, w tym niektóre skrajnie ciężkie) oraz 30 na ortopedię (lżejsze przypadki - złamania kończyn bez urazu głowy i narządów wewnętrznych) - osób przejechanych podczas próby przekroczenia jezdni na przejściu dla pieszych. I jeszcze jedna do kilku osób, które trafiają już nie do nas, ale bezpośrednio do Zakładu Medycyny Sądowej, na sekcję zwłok.

Proponuję Państwu redaktorom "Gazety Wyborczej", zwykle bardzo rzetelnie przygotowującej materiały do publikacji: sprawdźcie ogólnopolskie statystyki we własnym zakresie. Ale krytycznie, nie na zasadzie, że patrol policji wpisał w rubryce przyczyna wypadku: szybkość, brawura itp. Po każdych wyborach publikujecie bardzo dokładne statystyki kto gdzie na kogo głosował, w podziale na kategorie wiekowe, materialne, miejsce zamieszkania, wykształcenie itd. Opublikujcie, proszę, podobne statystyki w odniesieniu do wypadków komunikacyjnych.

Jeśli najwięcej ludzi zabija 20-letni młodzieniec, to zakażmy wydawania mu prawa jazdy przed 25. rokiem życia. Ale jeśli okaże się, że najwięcej ludzi zostaje zabitych przez kierowców w wieku 30-60 lat, trzeźwych, którzy nigdy w życiu nie przekroczyli 120 km/h, prawo jazdy mają od co najmniej kilku lat (a tak właśnie jest !) - to mamy problem.

Bo żadna akcja policyjna ani kampania medialna, w dotychczasowej formie, nie powstrzyma tej najgroźniejszej grupy morderców drogowych. WPROST PRZECIWNIE: wszystkie te akcje tylko ich uspokajają: "Nie jestem młodym kierowcą, mam zwykły samochód 1,3 litra, 70 koni, nie grzeję "gierkówką" 180 km/h, nie piłem, więc jadę zadowolony z siebie, prowadzę pewnie, bezpiecznie. Trzask! Lecące w powietrzu ciało uderzonego pieszego. Wtargnęła na jezdnię! Wszyscy widzieli, wtargnęła prosto pod koła, nie miałem szans!"

Myślicie Państwo, że ktoś, kto kogoś przed chwilą zabił, ma chwilę refleksji nad sobą? A może wręcz myślicie, że ktoś taki nie wygrzebie się z wyrzutów sumienia do końca życia? Zapewniam, nic z tego. Policja przywozi sprawców śmiertelnych wypadków do szpitala na pobranie krwi, więc z nimi muszę rozmawiać, choć napełniają mnie wstrętem. Zero refleksji! Zero wyrzutów sumienia! "To ta staruszka wtargnęła na pasy! Jakie czerwone, jeszcze było żółte!". Pani przywieziona przez policję zrobiła w oddziale ratunkowym awanturę mężczyźnie, którego pół godziny wcześniej przejechała wraz z prowadzoną przez niego za rączkę pięcioletnią córeczką na przejściu dla pieszych, a to oni mieli zielone światło: "Gdzie lazłeś baranie! Ja miałam zieloną strzałkę, a więc pierwszeństwo!"

Głównymi przyczynami wypadków w Polsce nie są szybkość, brawura, alkohol, dziurawe drogi, kiepskie samochody. Głównymi przyczynami są: bezmyślność, skrajna głupota, kretynizm, debilstwo, idiotyzm i durnota kierujących samochodami osobowymi.

Las fotoradarów, ani suszarki w krzaczorach tego nie poprawią. Jedyne, co może wpłynąć na zmniejszenie liczby ofiar na drogach, to zdeterminowana, konsekwentna, organiczna, prawdziwa edukacja od najmłodszych lat. I tu akcja "Gazety" spełnia rolę nie do przecenienia. Jestem wam wdzięczny, że w pierwszym artykule opisaliście nie dresiarza w beemce czy motocyklistę na tylnym kole, ale panią w mercedesie, która zabiła pieszą na przejściu.

Link

pstryk - 21 Czerwiec 2012, 22:46

Cytat:
Głównymi przyczynami wypadków w Polsce nie są szybkość, brawura, alkohol, dziurawe drogi, kiepskie samochody. Głównymi przyczynami są: bezmyślność, skrajna głupota, kretynizm, debilstwo, idiotyzm i durnota kierujących samochodami osobowymi.

Nie do końca można zgodzić się z autorem. Właśnie brawura i szybkość, połączona z bezmyślnością i durnotą przynoszą tragedię.
Ktoś kto w zabudowanym grzeje dużo, za dużo... właśnie w tym momencie nie myśli co się stanie jak na przejściu pojawi się pieszy, który ma prawo tam być i czuć się bezpiecznie... Nie myśli, że w mieście, jadąc np. (80) , albo i lepiej, światła się zmieniają, gość przyspiesza i wlatuje na czerwonym... (wg większości to żółte przecież). No może dziś i jutro mu się uda, a co będzie jak pojutrze się nie uda? :???:
Piesi i rowerzyści też nie są bez winy...
Przejeżdżanie przez przejścia dla pieszych są na porządku dziennym, a przy zwróceniu uwagi wielkie pretensje... bo jemu wolno.. :shock: Pieszy idący po zmroku po prawej stronie bez oświetlania to kolejna skrajna bezmyślność i proszenie się o tragedię... Przecież on tak chodzi już z 5 lat i nic się nie dzieje. :facepalm:
Motocyklista śmigający między pojazdami - wielki bohater i król szos... oczywiście z hasłem "Motocykle są wszędzie, patrz w lusterka". A ja bym powiedział: "Samochody, piesi, rowerzyści, motocykliści są wszędzie - jedź i myśl :!: "
Można podawać wiele przykładów różnych zachowań uczestników całego ruchu drogowego. Każdy najpierw musi popatrzeć na swoje zachowanie i wyciągać wnioski z tego co robi... Nikt nie jest bez winy, każdy popełnia błędy mniejsze bądź większe...
Ważne aby wyciągać z nich wnioski... począwszy od 18-latka, który ma prawo jazdy kilka dni, po doświadczonego szofera ze wszystkimi kategoriami.
Ach... się rozpisałem. Ostrożności, widoczności, rozwagi i tyle szczęśliwych powrotów, ile wyjazdów... :good:

jojo - 21 Czerwiec 2012, 23:03

Niby artykuł dobrze brzmi i fajnie się go czyta, ale jakiś taki naciągany IMHO. :P Zeznania lekarza, niby to obiektywnego i niezależnego, żadnych danych, konkretów... równie dobrze można by każdą inną grupę kierujących skrytykować w podobny sposób. Poza tym nie wydaje mi się, by ubezpieczalnie, czyli Ci najbardziej zainteresowani wiarygodnymi danymi nt. wypadkowości aż tak się mylili kalkulując zniżki/zwyżki. Jednak fajnie jest zobaczyć w takiej popularnej prasie nieco odmienny punkt widzenia niż ten kreowany przez inne mass-media - mimo wszystko zmusza do zastanowienia się nad tym co jest prawdą, a co nie. :)
tomciog - 22 Czerwiec 2012, 11:31

No właśnie - niejednokrotnie zauważam bardzo niebezpieczne zachowania właśnie kobiet w wieku powyżej 30 lat w firmówkach...
A jeśli artykuł mówi prawdę i piszącym jest osoba, mająca najwięcej wspólnego z ofiarami (lekarz pogotowia), to warto się nad tym zastanowić.

tqmeh - 30 Czerwiec 2012, 12:10

Cytat:
Będą mandaty za błędne znaki

Oznakowanie na drogach wewnętrznych (np. na sklepowych parkingach) często nie ma zbyt wiele wspólnego z obowiązującymi przepisami i dezorientuje kierowców. Nowe przepisy mają to zmienić.

Za kilka tygodni wejdzie w życie nowy artykuł kodeksu wykroczeń, który przewiduje karę grzywny za błędne oznakowanie dróg wewnętrznych - czyli np. wewnątrzzakładowych ulic, osiedlowych alejek albo sklepowych parkingów. To efekt ogłoszonej już dwa lata temu nowelizacji. Kolejna zmiana w prawie - rozporządzenie ministra spraw wewnętrznych - sprawi, że mandat karny za nowe wykroczenie będzie mógł wystawić strażnik miejski.

Przepis zmuszający zarządców prywatnych terenów do dokładniejszego znakowania dróg wewnętrznych był przez kierowców wyczekiwany od dawna. Nagminnie zdarzają się bowiem sytuacje, gdy tablice - na przykład na parkingach przy hipermarketach - nie przypominają prawie wcale wzorów znanych z kodeksu drogowego. W związku z czym nie wiadomo, co dokładnie miała na myśli osoba, które je ustawiała. Bywają też sytuacje, gdy znajdujące się na prywatnych drogach znaki po prostu wprowadzają kierowców w błąd. Często też samo usytuowanie tarcz i słupów (zbyt blisko drogi, lub w sposób ograniczający widoczność) stwarza zagrożenie dla ruchu.

Pozwolenie strażnikom miejskim na karanie mandatami zarządców prywatnych terenów ma - zdaniem resortu - sprawić, że źle oznakowane drogi wewnętrzne szybko znikną z naszego krajobrazu. "Przedmiotowe uprawnienie pozwoli (...) na skuteczną reakcję na zgłoszenia pochodzące (...) od mieszkańców danej ulicy, czy osiedla, którzy często zwracają się do strażników miejskich o podjęcie działań wobec nieprawidłowo usytuowanych znaków na drodze wewnętrznej" - czytamy w uzasadnieniu do projektu rozporządzenia.

Odpowiedzialność - według nowych przepisów - będzie mógł ponieść ten, kto naruszył przepisy dotyczące znakowania dróg wewnętrznych a także osoba, która zleciła wadliwe rozmieszczenie oznakowania. Artykuł KW wprowadzający karę grzywny za to wykroczenie ma wejść w życie w drugiej połowie sierpnia. Rozporządzenie uprawniające strażników do nakładania za nie mandatów znajduje się obecnie w fazie uzgodnień międzyresortowych.

KLIK

Cytat:
Ciężarówki pozostaną na parkingach

Rozpoczęły się szkolne wakacje. Szefowie firm transportowych i kierowcy ciężarówek muszą pamiętać o letnich ograniczeniach w ruchu pojazdów ważących więcej, niż 12 ton.

We wszystkie wakacyjne weekendy, w określonych przepisami porach, najcięższe pojazdy będą musiały pozostać na parkingach. Ograniczenia obowiązują: w piątki od godz. 18:00 do 22:00, w soboty pomiędzy 8:00 a 14:00 i w niedziele od 8:00 do 22:00.

Zakaz jest już w mocy i pozostanie ważny aż do ostatniej niedzieli przed rozpoczęciem roku szkolnego - czyli do 2 września. Nie muszą się do niego stosować autobusy, nawet te o dopuszczalnej masie całkowitej większej niż 12 ton. Na liście wyjątków znajdują się też m.in. pojazdy służb mundurowych (np. policji, Inspekcji Transportu Drogowego), pogotowia technicznego, używane przy budowie dróg i mostów, a także te, które przewożą żywe zwierzęta, lekarstwa, szybko psującą się żywność, prasę, sprzęt do obsługi imprez masowych, czy sprzęt transmisyjny stacji radiowych i telewizyjnych.

Złamanie przepisów o ograniczeniach w ruchu ciężarówek może kosztować kierowcę nawet 500 złotych mandatu. Zakaz wprowadzony został rozporządzeniem Ministra Infrastruktury, które w tym roku zostało znowelizowane. Dzięki zmianom w prawie (podyktowanym skróceniem wakacji przez resort oświaty) przewoźnicy zyskali kilka dodatkowych dni, podczas których mogą wykonywać swoją pracę. Gdyby nie nowela, ograniczenia zaczęłyby obowiązywać już w zeszły weekend.

KLIK

Zaj007 - 30 Czerwiec 2012, 18:58

Cytat:
Jedenastu białostockich strażników miejskich oskarżono o niedopełnienie obowiązków i poświadczenie nieprawdy w sprawie dotyczące użycia fotoradaru. Chodzi o przypadki, gdy funkcjonariusz poświadczał w dokumentacji, że sprawcą przekroczenia prędkości była inna osoba.

Akt oskarżenia trafił do Sądu Rejonowego w Białymstoku. Śledztwo dotyczyło podejrzeń, że mandaty za przekroczenia prędkości zarejestrowane przez fotoradar Straży Miejskiej w Białymstoku płaciły nie te osoby, które powinny - poinformował w czwartek rzecznik Prokuratury Okręgowej w Białymstoku Adam Kozub.

Chodzi o przypadki, gdy mimo ustalenia sprawcy wykroczenia, funkcjonariusz odstępował od jego ukarania i poświadczał w dokumentacji, że rzeczywistym sprawcą była inna osoba. I to ta osoba odpowiadała za wykroczenie a nie ta, która rzeczywiście prowadziła samochód.

Przypadki te miały miejsce w latach 2006-2008 roku. Według nieoficjalnych informacji ze źródeł w prokuraturze, mogło chodzić o to, że osoba, która rzeczywiście jechała samochodem, chciała uniknąć mandatu i punktów karnych, których miała już dużo. Dlatego jej mandat przyjmował ktoś inny, np. ktoś z bliskich.

W ocenie prokuratury było to działanie na szkodę interesu publicznego, osób, które nie popełniły wykroczenia oraz w celu osiągnięcia korzyści osobistej przez sprawców wykroczeń.

W śledztwie, które trwało od ponad dwóch lat, badanych było kilkadziesiąt przypadków. Rozpoczęło się ono od zawiadomienia Komendy Wojewódzkiej Policji w Białymstoku, po kontroli w Straży Miejskiej w ramach nadzoru nad jej działalnością.

- W trakcie kontroli wykryto kilkadziesiąt przypadków, kiedy urządzeniem fotoradar zarejestrowano wizerunek mężczyzny jako kierującego pojazdem, natomiast ukarana została kobieta - powiedział prokurator Kozub. Często byli to bliscy rzeczywistych kierowców, np. żony czy córki.

Po analizie materiału zebranego w sprawie, 18 zdarzeń uznano za "wątpliwe" i w tym przypadkach postawiono strażnikom zarzuty.

Podejrzani nie przyznali się do zarzuconych im czynów. Jak dodał prokurator, część z nich złożyła wyjaśnienia. Tłumaczyła się brakiem odpowiedniego przeszkolenia w zakresie prowadzenia postępowań o wykroczenia bądź nawałem pracy, inni skorzystali z przysługującego im prawa do odmowy składania wyjaśnień.

Za niektóre zarzuty postawione oskarżonym grozi do dziesięciu lat więzienia.

LINK

delpiero - 5 Lipiec 2012, 11:05

Cytat:
Belgia: pirat z Niemiec pobił rekord. Gnał 280km/h

280 kilometrów na godzinę - tyle jechał niemiecki pirat drogowy w Belgii. Policja przyznaje, że takiej prędkości jeszcze żaden radar w kraju nie zarejestrował.

W Belgii, gdzie dopuszczalna prędkość na autostradach wynosi 120 kilometrów na godzinę, zostały zwiększone kontrole drogowe. W ostatnich miesiącach policja złapała trzech kierowców, którzy jechali 250 kilometrów na godzinę.

Teraz niechlubny rekord prędkości pobił Niemiec, przyzwyczajony do szybkiej jazdy u siebie w kraju, gdzie na części autostrad nie obowiązują ograniczenia prędkości. Belgijska policja bije jednak na alarm, zwłaszcza w okresie wakacyjnym, przy wzmożonym ruchu i apeluje do kierowców o rozwagę.

- Odkąd zainstalowaliśmy radary automatyczne w 2010 roku mieliśmy sześć przypadków jazdy powyżej 226 km/h, 3 powyżej 250/h, ale nikt nigdy nie jechał tak szybko - cytuje "Le Soir" policję.

- Przy prędkości 280 kilometrów na godzinę potrzeba 456 metrów, żeby się zatrzymać na suchej nawierzchni i 683 metry, gdy pada – cytuje „Le Soir” eksperta z instytutu bezpieczeństwa drogowego. – Przy tej prędkości szansa przeżycia jeśli dojdzie do wypadku jest zerowa - dodaje.
LINK
Qbek - 13 Lipiec 2012, 21:20

Cytat:
Tu staną nowe fotoradary

Inspekcja Transportu Drogowego ujawniła miejsca, w których staną nowe fotoradary. Na liście jest sporo miejsc z województwa śląskiego.

W całej Polsce w najbardziej niebezpiecznych miejscach ma się pojawić trzysta nowych fotoradarów. W województwie śląskim będzie ich 22. Według szacunków inspekcji każdy z nich będzie robił kierowcom każdego dnia 60 zdjęć.

Na nowe fotoradary natkniemy się m.in. w: Paniówkach, Pawłowicach, Tarnowskich Górach, Siewierzu i Zawierciu. Wszystkie zaznaczono na opublikowanej właśnie mapie.

Więcej... Klik

ŹRÓDŁO

delpiero - 17 Lipiec 2012, 12:42

Cytat:
Mandaty zdrożeją o 100 procent?

10 tysięcy za przekroczenie prędkości? Niewykluczone - posłowie pracują nad nowymi stawkami mandatów. Według projektu wszystkie stawki idą w górę o 100 procent. Do tego policja chciałaby samodzielnie - bez decyzji sądu - na trzy miesiące móc zabierać piratom drogowym prawo jazdy.

170 km/h w terenie zabudowanym, zmiana pasa ruchu bez żadnej sygnalizacji. Kara? Siedemset złotych mandatu.

Mają odstraszać

Niewykluczone, że już wkrótce każdy pirat drogowy będzie się musiał liczyć z tym, że za swoje wyczyny zapłaci o wiele więcej. Parlamentarny zespół do spraw bezpieczeństwa ruchu drogowego przygotował nowe przepisy. - Sankcje, żeby były skuteczne, muszą być odstraszające. Dlatego zmiany, które proponujemy, mam nadzieję, że przyczynią się do tego, że na polskich drogach będzie ginęło mniej ludzi - tłumaczy Beata Bublewicz, przewodnicząca zespołu, posłanka Platformy Obywatelskiej.

Proponowane zmiany to przede wszystkim stuprocentowa podwyżka mandatów. I tak na przykład, za przekroczenie prędkości kierowcy mają płacić nawet tysiąc złotych. Wyprzedzanie na przejściu dla pieszych może kosztować czterysta złotych. Przejechanie na czerwonym świetle - tysiąc. Do tego sąd będzie mógł orzekać maksymalnie nie pięć, a dziesięć tysięcy złotych grzywny.

Jak się żyje bez "prawka"

Opozycja uważa, że parlamentarny zespół do spraw bezpieczeństwa ruchu drogowego powinien mieć inne priorytety, niż podwyżka mandatów. Powinien zająć się budowaniem przejść dla pieszych, niebezpiecznymi skrzyżowaniami i poboczami. A podwyższanie mandatów to tylko próba załatania dziury budżetowej - uważa Andrzej Adamczyk z PiS, wiceprzewodniczący sejmowej komisji infrastruktury.

To jednak nie koniec proponowanych zmian. Policja chciałaby mieć możliwość zatrzymywania prawa jazdy piratom drogowym przyłapanym na szeregu poważnych wykroczeń. - Niech kierowca zobaczy jak się żyje bez prawa jazdy. Być może to poskutkuje - mówi insp. Mariusz Sokołowski, rzecznik prasowy KGP.
LINK
Qbek - 22 Lipiec 2012, 23:45

Cytat:
Jechał 46 km/h rowerem. Złapał go fotoradar

18-latek z Kościerzyny bardzo się zdziwił, gdy na jego adres domowy przyszedł mandat za przekroczenie dozwolonej prędkości. Okazało się, że fotoradar zrobił zdjęcie Patrykowi, jak jechał rowerem.

Patryk Wałdoch dowiedział się, że ma zapłacić 50 zł za przekroczenie dopuszczalnej prędkości. Straż miejska przysłała mu mandat z informacją, że fotoradar przy ulicy Rogali w Kościerzynie zrobił mu zdjęcie, kiedy jechał z prędkością 46 km/h. W tym miejscu obowiązuje ograniczenie do 30 km/h. Rowerzysta nie przyjął jednak mandatu.

Nie ma dowodu

– Jak mogę wiedzieć, z jaką jadę prędkością, skoro nie mam licznika? – denerwuje się chłopak. – W dodatku, strażnicy pokazywali mi zdjęcie, na którym nie było wpisanej prędkości, więc nikt mi nie udowodnił, że było to 46 km/h - dodaje.

Subiektywne odczucie

Policja w Kościerzynie, która została poinformowana o sprawie przyznaje, że sytuacja nie jest oczywista.

- Trudno jest udowodnić rowerzyście, że przekroczył dozwoloną prędkość – przyznaje Sebastian Recław, naczelnik wydziału ruchu drogowego kościerskiej policji. – To subiektywne odczucie, każdy poruszający się rowerem inaczej ocenia prędkość, z którą jedzie - zauważa.

Policjant zwraca jednak uwagę, że ograniczenie prędkości dotyczy wszystkich użytkowników drogi, także rowerzystów.

Życzliwi sąsiedzi?

Recław przyznaje także, że w tej sytuacji trudno o ustalenie, kim jest i gdzie mieszka rowerzysta.
Sposób, w jaki straż miejska ustaliła jego tożsamość i adres zamieszkania zastanawia też Patryka.

- Mój rower nie ma przecież tablic rejestracyjnych, a jednak ktoś ustalił, że to ja i przysłał mi mandat do domu – oburza się rowerzysta. – Domyślam się, że przyczynił się do tego jeden ze strażników, który jest moim sąsiadem - podejrzewa.

Komentarz Straży w poniedziałek

Straż miejska w Kościerzynie poinformowała, że komentarz w tej sprawie przedstawi dopiero w poniedziałek, kiedy z urlopu wróci komendant.

- To nie jest sprawa pilna, więc nie będziemy komentować tego wcześniej - powiedziała w rozmowie z TVN24 wiceburmistrz Kościerzyny Ewa Aleksandrowicz.

W związku z tym, że rowerzysta odmówił przyjęcia mandatu, sprawa trafi do sądu.

ŹRÓDŁO

tqmeh - 24 Lipiec 2012, 14:29

Cytat:
Przez dobę był policjantem. Zwolnili go za skręta!

Czy można być policjantem tylko przez dobę? Funkcjonariusz legnickiej policji udowodnił, że tak. Wszystko przez słabość do marihuany.

Mieszkaniec Złotoryi w czwartek złożył policyjne ślubowanie. Tego samego dnia pobrał mundur i policyjną odznakę. Miał pracować w legnickiej komendzie. Dzień później wybrał się ze znajomymi na piwo. Gdy wracał do domu zatrzymał go policyjny patrol. Okazało się, że świeżo upieczony funkcjonariusz w kieszeni ma skręta z trawki.

- Ten młody policjant natychmiast został zwolniony dyscyplinarnie. Był jednym z nas nieco ponad dobę. Nie zdążył nawet objąć służby – mówi podinsp. Sławomir Masojć, rzecznik legnickiej policji.

Byłego już policjanta czeka jeszcze sądowa sprawa. Będzie odpowiadał za posiadanie narkotyków.

KLIK

:facepalm:

tomciog - 26 Lipiec 2012, 22:15

Ciekawostka: Klik
piotreg - 27 Lipiec 2012, 11:03

Ciekawostka z uwagi na atuty Pani Olgi :?: :o
małymobil - 27 Lipiec 2012, 17:02

A CB-radio przy rowerze służy mu do ostrzegania przed ciałami niebieskimi? :facepalm: :lol: :lol: :lol: :lol:
piotreg - 9 Sierpień 2012, 09:42

Cytat:
Fotoradar złapał konia. Galopował na czerwonym



Rozpędzony biały koń został uwieczniony na zdjęciu z fotoradaru w mieście Meppen (Dolna Saksonia, Niemcy). Zwierzę przegalopowało na czerwonym świetle.

Po ulicach niemieckiego Meppen przez kilka godzin biegał spłoszony koń. Koń jaki jest każdy widzi. :) Każdy też wie, że zwierzę na sygnalizacji świetlnej się nie zna. Ale, widać, i fotoradary niespecjalnie potrafią rozpoznawać fotografowane kształty. Do miejscowej komendy dotarła bowiem fotka rozpędzonego konia, który z niedozwoloną prędkością przegalopował przez skrzyżowanie. I to na czerwonym świetle!

Według informacji podanych przez lokalne władze, zwierzę uciekło z jednego z pobliskich gospodarstw. Po kilku godzinach swobodnego galopu, policja uchwyciła zbiega i bezpiecznie doprowadziła go do właściciela.

Link

tomciog - 13 Sierpień 2012, 08:11

Cytat:
Po co nam Straż Miejska?

Straż Miejska w Poznaniu założyła blokadę na koła karetce pogotowia, w Kościerzynie wlepiła mandat rowerzyście, którego złapał fotoradar, a w Łodzi chce rekwirować warzywa na targowiskach i odsprzedawać je legalnie działającym handlarzom. Czy naprawdę potrzebujemy Straży Miejskiej?


W tym roku mijają 22 lata od utworzenia w Polsce Straży Miejskiej. Z roku na rok rośnie zakres kompetencji tej instytucji, odwrotnie proporcjonalnie do poparcia, jakim cieszy się w społeczeństwie. Skąd ta niechęć?

W 2011 r. strażnicy miejscy wystawili w sumie 1,1 mln mandatów za wykroczenia drogowe. Dla gmin zarobili łącznie 4,5 mln zł, a wiele wskazuje na to, że w tym roku zarobią jeszcze więcej. Od sierpnia zacznie bowiem obowiązywać nowe rozporządzenie Ministra Spraw Wewnętrznych zwiększające zakres uprawnień miejskich strażników. I tak funkcjonariusze miejscy będą mogli karać mandatami m.in. za złe oznakowanie dróg wewnętrznych, za handlowanie zwierzętami na targowiskach, za utrudnianie dostępu do linii brzegowej poprzez grodzenie posesji aż do jeziora, czy za brzydkie zapachy powodowane nawożeniem.

Jednocześnie komendanci straży miejskich największych polskich miast pracują nad ustawą, która dawałaby ich funkcjonariuszom więcej uprawnień, w tym chodzi m.in. o dostęp do broni palnej. Coraz więcej osób zastanawia się, komu mają służyć nowe przepisy? Przy tej okazji pada też pytanie, czy potrzebna jest jeszcze Straż Miejska?

Funkcjonariusz tylko od mandatów?

Nie jest tajemnicą, że odbiór społeczny miejskiego strażnika nie jest najlepszy. Funkcjonariusz w czarno-żółtej czapce kojarzy się raczej z bloczkiem mandatowym, który szuka tylko okazji, by wlepić komuś mandat, najlepiej za nielegalny handel lub nieprawidłowo zaparkowany samochód.

– Stereotyp strażnika tylko zakładającego blokadę funkcjonuje w określonych kręgach przez publiczne powtarzanie wyświechtanych sloganów. Często krytycznie o pracy strażników wypowiadają się osoby, które nie znają zakresu obowiązków strażników, ani nie znają warsztatu ich pracy, a ocenę budują właśnie na stereotypach lub krótkich obserwacji bez zgłębienia tematu i uzyskania pełnych informacji z różnych źródeł – mówi Monika Niżniak, rzeczniczka warszawskiej Straży Miejskiej.

Nie da się jednak ukryć, że pewna opinia, nawet jeśli krzywdząca i stereotypowa, skądś się wzięła. Mimo że najczęściej są to pojedyncze absurdalne przykłady, jak choćby założenie blokad na koła karetkom pogotowia (przykład z zeszłego roku z Poznania), czy próba wlepienia mandatu rowerzyście z Kościerzyny, którego złapał fotoradar, nie przysparzają Straży Miejskiej sympatii. Jak z kolei ocenić pomysł łódzkich strażników, którzy zarekwirowane warzywa z targowisk sami będą odsprzedawali legalnie działającym handlarzom?

– Niekiedy sami sobie strzelamy w kolano. Wystarczy wspomnieć choćby ostatni przypadek rowerzysty złapanego przez fotoradar. Kompletna durnota i sam jestem ciekaw, jak to się zakończy w sądzie? Z drugiej strony bez względu na to, co byśmy powiedzieli, odbiór społeczny jest jeden – ubolewa Przemysław Piwecki, rzecznik prasowy Straży Miejskiej w Poznaniu.

Tam strażnikom podziękowano

Co jakiś czas słyszymy o zlikwidowaniu Straży Miejskiej lub Gminnej w poszczególnych zakątkach Polski. Na taki krok zdecydowały się choćby Chrzanów, Krasnobród, Nasielsk, Łagów, Skwierzyna, Raba Wyżna, Zakroczym czy gmina Świątniki. Od kilkunastu lat Straży Miejskiej nie ma również w Żorach, które po dziewięciu latach funkcjonowania tej jednostki (w latach 1990-1999), zlikwidowały ją. Dlaczego? Przede wszystkim z oszczędności.

– Budżet na utrzymanie tej formacji wynosił ponad 1 mln zł rocznie. Pieniądze, które miasto zaoszczędziło na likwidacji Straży Miejskiej przeznaczamy na dofinansowanie działań policji w Żorach. Do dnia dzisiejszego dofinansowujemy 9 dodatkowych policyjnych etatów. Z budżetu miejskiego kosztują nas ok. 600 tys. zł, a więc i tak miasto oszczędza. Ponadto od kilku lat przeznaczamy dla policji ponad 30 tys. zł na dodatkowe patrole policyjne. Uznajemy, że zestawienie strażnika miejskiego z policjantem ma zupełnie inny odbiór społeczny. Straż Miejska nigdy nie była poważana, a ich przedstawicieli traktowano tylko jako tych, którzy wlepiają mandaty. Policjant utożsamiany jest ze stróżem porządku, strażnik z urzędnikiem w mundurze. Lepiej dofinansować formację, która ma lepszy posłuch w społeczeństwie i potrafi wymusić określone zachowania – wyjaśnia Dorota Marzęda z Urzędu Miasta w Żorach.

W ten sam sposób Kongres Nowej Prawicy chciałby rozwiązać sprawę z Rybniku. W chwili obecnej zbierane są podpisy o wniosek referendalny, który 10 sierpnia zostanie złożony w urzędzie miasta. Tam w sprawie dalszego utrzymywania Straży Miejskiej w referendum mieliby się wypowiedzieć sami mieszkańcy.

– Postulujemy o zniesienie Straży Miejskiej w Rybniku, bo nie wypełnia ona swoich statutowych działań, generuje duże koszty dla budżetu, skupia się na działalności czysto mandatowej oraz słabo reaguje na interwencje zgłaszane przez mieszkańców. Każdego roku z budżetu na Straż Miejską przekazywane jest 3,3 mln zł. Wpływy strażników z tytułu nałożonych mandatów to 1 mln zł. Z kolei działania, co do których mamy zastrzeżenia to kontrola porządku miejskiego oraz zapewnienie bezpieczeństwa w mieście, zarówno osobistego jak i drogowego. Postulujemy, żeby te pieniądze zostały przekazane w części na policję, a w części na politykę społeczną. W Rybniku na przeszło 140 tys. mieszkańców jest tylko jeden żłobek. To niedorzeczne, dlatego trzeba wspierać politykę prorodzinną. Poza tym jest jeszcze infrastruktura parkingowa czy choćby dofinansowywanie komunikacji miejskiej. Chcemy zaproponować mieszkańcom, by przesiedli się z samochodów do komunikacji miejskiej, wtedy nie będzie miejsca na
wystawianie mandatów – mówi Szymon Kempny, Prezes Rybnickiego Oddziału Kongresu Nowej Prawicy.

Policjanci zamiast strażników?

Nie da się nie zauważyć, że część postulatów pozostanie jedynie w sferze pobożnych życzeń, jednak tego typu propozycje padają coraz częściej. Przeciwnikiem dalszego utrzymywania Straży Miejskiej jest Roman Szełemej, prezydent Wałbrzycha, choć tam raczej likwidacja tej instytucji nie grozi. Podobnie jak w Kielcach, choć Stowarzyszenie Kielce Nasz Dom i Forum Obywatelskie też złożyły obywatelski projekt uchwały pod obrady Rady Miasta.

Skąd zatem rosnący trend, by Straż Miejską zlikwidować? Niestety, ale bardzo często z nieznajomości przepisów. Oczywiście, że kwestia finansowa jest ważna, ale czy tak ważna jak bezpieczeństwo? Najczęstszym argumentem przemawiającym za tym, by zlikwidować tę instytucję, jest postulat utworzenia dodatkowych etatów w policji. Tylko, czy uzbrojony policjant, zamiast zająć się bezpieczeństwem, którego wyszkolenie kosztuje znacznie więcej, musi się zajmować takimi sprawami jak sprawdzanie, czym mieszkańcy palą w piecach w zimie, czy wręczaniem mandatów za psie kupy?

Z tego powodu żadne miasto wojewódzkie nigdy nie zgodziło się na likwidację Straży Miejskiej i zapewne nigdy się nie zgodzi. Podstawowa kwestia, jaka przyświecała utworzeniu tej instytucji polegała na odciążeniu policji mniej ważnymi sprawami. Oczywiście istotnymi z punktu widzenia mieszkańca, chodzi jednak o sprawy mniejszego kalibru, gdzie nie trzeba zaraz wysyłać oddziału szturmowego.

Pada zarzut, że mieszkańcy nie korzystają z pomocy strażników miejskich, a jedynie stają się ich łupem. Słusznie?

– Taka ocena jest bezpodstawna i krzywdząca. Rocznie warszawska Straż Miejska przyjmuje ponad pół miliona zgłoszeń na numer alarmowy 986. Czy w Pana ocenie to nieznaczące liczby? Czy oznaczają one brak zaufania do strażników? Wydaje się, że wręcz odwrotnie. Tym bardziej, że liczba realizowanych zadań, w tym po sygnale od mieszkańców, rośnie z roku na rok. W trakcie doby realizujemy ok. 1,5 tys. interwencji. Dotyczą one m.in. bezpośrednio zagrożonego życia ludzi, przypadków pobić, rozbojów, kradzieży, dewastacji, poprzez niestosowanie się do przepisów ruchu drogowego, po zdarzenia dotyczące ochrony zwierząt – odpiera zarzut Monika Niżniak, ze stołecznej Straży Miejskiej.

Druga strona medalu...

Często powtarzanym argumentem jest kwestia bezpieczeństwa, jakie powinna zapewniać Straż Miejska. Niestety, ale prawda jest taka, że z formalno-prawnego punktu widzenia to nie leży w jej zakresie. Od zapewnienia bezpieczeństwa jest policja.

Jakie zatem są uprawnienia strażników miejskich dla uściślenia tematu? Otóż mogą oni np. wylegitymować i ująć osobę podejrzaną o naruszenie prawa, ale już nie mogą jej zatrzymać. Do tego muszą wezwać policję. Jeśli podejrzany będzie zachowywał się agresywnie, strażnik ma prawo zastosować środki przymusu. Poza tym strażnicy uczestniczą w akcjach ratunkowych, pomagają w opanowaniu katastrof i klęsk żywiołowych. Współdziałają też z innymi służbami przy zapewnieniu bezpieczeństwa imprez masowych, takich jak koncerty, festyny, czy zawody sportowe. Istnieje cały szereg akcji, o których większość mieszkańców po prostu nie wie. Są to choćby szkolenia i wizyty w
szkołach, czy bezpłatne kursy samoobrony dla kobiet organizowane w wielu miastach Polski.

Pisząc o Straży Miejskiej, tytułem sprawiedliwości należy wspomnieć i o tej mniej znanej twarzy miejskiego funkcjonariusza. Cała dyskusja toczyć się powinna raczej o zakresie jego kompetencji, niż samej kwestii być albo nie być?

LINK

phonemaniac - 28 Sierpień 2012, 08:20



Full



Full



Full

Zaj007 - 29 Sierpień 2012, 19:08

Cytat:
ITS wkracza na polskie drogi

Przejechać miasto na „zielonej fali”, a wyjeżdżając poza nie otrzymać informację o natężeniu ruchu i pogodzie na możliwych trasach wiodących do punktu przeznaczenia – na razie to tylko futurystyczne marzenie, ale dzięki systemowi ITS niebawem może stać się polską codziennością. Niestety rewolucja na naszych drogach będzie też miała swoją ciemną stronę.

Oddać sterowanie ruchem w ręce komputerów i zaawansowanego oprogramowania. Tak w telegraficznym skrócie można przedstawić ideę ITS, czyli inteligentnych systemów transportowych. W wielu europejskich państwach są one wdrażane od lat, w Polsce będzie to nowość. Na czym polega działanie ITS? To ogromna sieć urządzeń rejestrujących natężenie ruchu i komputerów, które analizują i przetwarzają napływające dane. Możliwości, jakie daje ITS, są ogromne. Te, które najbardziej zainteresują kierowców, to możliwość – przynajmniej teoretyczna – zwiększenia przepustowości ulic o 20-25 proc., zmniejszenie liczby wypadków nawet o 80 proc., skrócenie czasu przejazdu i zmniejszenie zużycia paliwa o 40-70 proc.

To jednak nie wszystko. Dzięki ITS możliwe będzie zdalne organizowanie pojazdom uprzywilejowanym sprawnego przejazdu przez miasto za pomocą odpowiedniego sterowania sygnalizacjami, automatyczne powiadamianie służb o wypadkach, a nawet zmniejszenie prawdopodobieństwa zajścia kolizji. Brzmi wspaniale, prawda? Niestety, takie zmiany będą miały swoją wysoką cenę. Działanie tak skomplikowanego systemu nie jest możliwe bez uzyskiwania bardzo precyzyjnych informacji na temat ruchu. To oznacza konieczność zamontowania roju urządzeń kontrolujących sytuację na drodze. System będzie wspomagany m.in. przez zatopione w asfalcie, wagi dokonujące na bieżąco pomiaru masy przejeżdżających samochodów, a nawet zautomatyzowane stacje pogodowe.

Dla kierowców najważniejsze okaże się jednak to, że trzon osprzętu wspomagającego ITS będzie stanowić zastęp kamer ustawionych przy poboczach lub nad pasami jezdni. Ich zadaniem nie będzie jedynie zliczanie przejeżdżających samochodów, bo do tego wystarczyłyby pętle indukcyjne. Kamery będą identyfikować i śledzić kierowców, sprawdzając, czy przestrzegają oni przepisów. ITS będzie mógł stwierdzić, czy kierowcy nie przejeżdżają skrzyżowania na czerwonym świetle, albo czy nie przekraczają dozwolonej prędkości. W praktyce może to być porównywalne z zastosowaniem fotoradaru na każdym skrzyżowaniu. Zadaniem ITS-u może być również naliczanie opłat za przejazd płatnymi odcinkami dróg.

Ministerstwo Transportu, Budownictwa i Gospodarki Wodnej przygotowało już projekt zmian w ustawie o drogach publicznych wprowadzający obowiązek zarządcy drogi do wdrożenia systemu ITS zgodnie z harmonogramem zaproponowanym przez Komisję Europejską. W ślad za działaniami centralnymi idą przygotowania na szczeblu samorządowym. Przetargi na elementy systemu ITS rozpisano lub prowadzi się przygotowania do ich rozpisania m.in. w Krakowie, Wrocławiu, Białymstoku i Poznaniu. Jednym w potencjalnych wykonawców takiego systemu może być firma Kapsch, o której stało się głośno za sprawą budowy systemu viaTOLL pobierającego opłaty za przejazd samochodami ciężarowymi po wybranych drogach krajowych, ekspresowych i autostradach. Niewykluczone więc, że w przyszłości do stworzenia systemu poprawy płynności ruchu, a przy okazji także permanentnej inwigilacji kierowców, zostaną wykorzystane bramownice viaTOLL.

LINK

Qbek - 7 Wrzesień 2012, 10:08

Cytat:
Nieoznakowane auta policji. Ostrą licytację wygrał Opel

Śląska policja ogłosiła przetarg na nieoznakowane wozy dla służb operacyjnych. Oferty złożyło pięciu producentów, którzy w czwartek stoczyli zażartą walkę podczas aukcji internetowej. Efekt: tajniacy dostaną 25 opli astra III za 55 tys. zł za sztukę.

Komenda wojewódzka w Katowicach planuje wymianę części wyeksploatowanych radiowozów. Na pierwszy ogień poszły nieoznakowane wozy dla służb operacyjnych zajmujących się rozpracowywaniem przestępców.

Kilka tygodni temu komenda ogłosiła pierwszy przetarg na dostawę 20 takich wozów. Założono, że jedno auto maksymalnie będzie kosztowało 65 tys. zł. Połowę obiecały pokryć samorządy Katowic (9 aut), Bierunia (1), Bielska (2), Mikołowa (1), Mysłowic (1), Jaworzna (2), Piekar Śląskich (1), Pszczyny (1), Tychów (1) i Raciborza (1). Nowe wozy trafią bowiem do jednostek w tych miastach.

O kontrakt zabiegało pięciu producentów. Kia zaoferowała ceeda, Peugeot model 308, Hyundai najnowszego i30, Chevrolet cruza, a Opel astrę III.

Podinspektor Piotr Kucia, odpowiedzialny za zakupy wiceszef śląskiej policji, zdecydował, że w czwartek odbędzie się elektroniczna dogrywka przetargu. Polegała na tym, że oferenci logowali się na specjalnej stronie internetowej i online licytowali jak najniższą cenę. Walka była zażarta. Ostatecznie wygrał Opel, który zszedł do 55 tys. zł za astrę. Dzięki obniżce o 10 tys. zł komenda zamówiła pięć dodatkowych wozów. Trafią do Bytomia, Rudy Śląskiej, Żor, Siemianowic Śląskich i Czechowic-Dziedzic. Nowe wozy mają pojawić się tamtejszych jednostkach jeszcze w tym roku.

Według naszych informacji tajniacy będą jeździli astrami III z klimatyzacją i benzynowym silnikiem o mocy 115 koni mechanicznych. Policja nie ujawnia jednak, w jakich kolorach.

W przyszłym roku na wymianę czeka jeszcze 210 oznakowanych radiowozów oraz 300 aut dla służb operacyjnych.

ŹRÓDŁO

phonemaniac - 5 Październik 2012, 07:43

Cytat:
Piraci drogowi pod specjalnym nadzorem fotoradarów

Obecny system karania kierowców jest niewydolny, więc ma się zmienić - donosi "Dziennik Gazeta Prawna".


Nowe prawo proponowane przez Głównego Inspektora Transportu Drogowego ma dwa cele: Polska stanie się radarową republiką, kierowcy zostaną potraktowani łagodniej, ale za to kara za przekraczanie prędkości będzie nieuchronna.

Główne założenia proponowanych zmian są takie: Jeśli fotoradar uwieczni samochód i właściciel dostanie zawiadomienie o popełnieniu wykroczenia, będzie mógł w ciągu 21 dni dobrowolnie uiścić karę. Wtedy inspekcja nie sprawdzi, kto był sprawcą, więc nie będzie punktów karnych.

Jeśli w ciągu 12 miesięcy na właściciela pojazdu nałożone zostaną kary za trzy naruszenia (lub jeśli kwota tych kar przekroczy 1,2 tys. zł), to przez kolejny rok każde nowe przewinienie będzie go kosztowało podwójnie.

Jak twierdzi główny inspektor transportu drogowego Tomasz Połeć, obecny tryb postępowania, oparty na przepisach z lat 70., przestał być wydolny.

Propozycje GITD budzą sprzeciw funkcjonariuszy policji. - Punkty karne są głównym straszakiem. Nie możemy wprowadzać uproszczeń. Polskie prawo nie polega na organizowaniu promocji - komentuje podinsp. Robert Piwowarczyk ze śląskiej drogówki.

LINK

Cytat:
Mandat z fotoradaru ze zniżką i bez punktów karnych

Nowe prawo proponowane przez głównego inspektora transportu drogowego ma dwa cele: Polska stanie się radarową republiką, kierowcy zostaną potraktowani łagodniej, ale za to kara za przekraczanie prędkości będzie nieuchronna.


Główne założenia proponowanych zmian są takie:

● Będzie można uniknąć punktów. Jeśli fotoradar uwieczni samochód i właściciel dostanie zawiadomienie o popełnieniu wykroczenia, będzie mógł w ciągu 21 dni dobrowolnie uiścić karę. Wtedy inspekcja nie sprawdzi, kto był sprawcą, więc nie będzie punktów karnych. Jeśli to zrobi w terminie, dostanie 20-proc. upust.

● Jeśli w ciągu 12 miesięcy na właściciela pojazdu nałożone zostaną kary za trzy naruszenia (lub jeśli kwota tych kar przekroczy 1,2 tys. zł), to przez kolejny rok każde nowe przewinienie będzie go kosztowało podwójnie.

● Kierowcy będą mogli obejrzeć zdjęcia z fotoradaru przez internet. Do tej pory jeśli chcieli się z nimi zapoznać, musieli najpierw odmówić przyjęcia mandatu i zgodzić się na skierowanie sprawy do sądu rejonowego. Teraz na zawiadomieniu otrzymają unikalny login i hasło, które pozwolą obejrzeć fotografię w wersji elektronicznej.

Jak twierdzi główny inspektor transportu drogowego Tomasz Połeć, obecny tryb postępowania, oparty na przepisach z lat 70., przestał być wydolny. – Przez wiele miesięcy trwa dochodzenie, kto faktycznie kierował pojazdem. To z kolei często kończy się umorzeniem postępowania – mówi w rozmowie z DGP. Zaznacza też, że w przypadku sieci fotoradarów nakładanie punktów karnych stało się fikcją. W sieci kwitnie handel punktami, które za opłatą przejmują od sprawców zupełnie postronne osoby.

Propozycje GITD budzą sprzeciw funkcjonariuszy policji. – Punkty karne są głównym straszakiem. Nie możemy wprowadzać uproszczeń. Polskie prawo nie polega na organizowaniu promocji – komentuje podinsp. Robert Piwowarczyk ze śląskiej drogówki.

LINK

piotreg - 5 Październik 2012, 11:27

Zmiany korzystne, ale przede wszystkim dla dziury budżetowej.
Qbek - 8 Październik 2012, 22:00

Cytat:
RPO: Przepis o fotoradarach niezgodny z konstytucją

- Przepis mówiący o gromadzeniu danych i obrazów z fotoradarów przez Inspekcję Transportu Drogowego jest niezgodny z konstytucją - twierdzi Rzecznik Praw Obywatelskich Teresa Lipowicz. RPO zwróciła się w tej sprawie do ministra transportu Sławomira Nowaka.


Jak pisze w liście Lipowicz, obecnie Inspekcja Transportu Drogowego gromadzi, przetwarza, udostępnia i usuwa dane oraz obrazy pojazdów naruszających przepisy (używając m.in. fotoradarów) na podstawie ustawy prawo o ruchu drogowym.

Ustawa w obecnym kształcie została znowelizowana w lipcu 2011 roku. Według niej, dodatkowe rozporządzenie określające sposób i tryb gromadzenia i przechowywania tych danych powinien wydać minister transportu, do tej pory jednak tego nie zrobił. - Oznacza to, że brak jest w tym zakresie przepisów określających tryb, sposób oraz warunki techniczne gromadzenia, przetwarzania, udostępniania i usuwania utrwalonych danych i obrazów - pisze Lipowicz.

Konstytucyjne wątpliwości

RPO zwraca również uwagę, że chociaż ustawa prawo o ruchu drogowym wymaga w tej sprawie rozporządzenia, to Konstytucja przewiduje, że zasady i tryb gromadzenia i udostępniania informacji określa ustawa, a nie rozporządzenie. - Ten punkt ustawy o ruchu drogowym jest więc niezgodny z konstytucją - argumentuje RPO.

- Uwagi te przekazuję panu ministrowi (...) z prośbą o zajęcie stanowiska w sprawie, a także, jeśli pan minister je podziela, o podjęcie czynności w celu dostosowania obowiązujących przepisów do porządku konstytucyjnego - pisze Lipowicz.

Rzecznik ministerstwa transportu Mikołaj Karpiński potwierdził, że resort otrzymał pismo od Rzecznika Praw Obywatelskich. - Pismo jest obecnie analizowane - poinformował Karpiński. Dodał, że dlatego na razie nie udzieli szerszego komentarza w tej sprawie.

ŹRÓDŁO

OJCIEC - 15 Październik 2012, 14:07

Jaja jak berety :grin:
A właściwie jak... to u nas :lol:

andrzej59 - 15 Październik 2012, 18:34
Temat postu: Policja ze Świętokrzyskiego testuje supernowoczesny radar
Policja ze Świętokrzyskiego testuje supernowoczesny fotoradar:

Cytat:
Policja ze Świętokrzyskiego testuje supernowoczesny fotoradar







Policjanci z drogówki mają nowy sprzęt, który w zamierzeniach ma być batem na kierowców lubiących przekraczać dozwoloną prędkość.

Świętokrzyscy policjanci przez miesiąc będą testować supernowoczesny fotoradar. Urządzenie poza mierzeniem prędkości ma funkcję robienia zdjęć i filmowania. Fotoradar będzie wypróbowywany w każdym powiecie regionu.

Region świętokrzyski jest jednym z pierwszych w Polsce, w którym fotoradar Integra B będzie testowany. Na razie z firmą produkującą urządzenie podpisano umowę na miesiąc, ale nie wykluczone, że czas testów się przedłuży.

- Jest to urządzenie wielofunkcyjne – mówi Tomasz Sołtysik, naczelnik Wydziału Ruchu Drogowego Komendy Wojewódzkiej Policji w Kielcach. – Fotoradar obsługiwany przez policjanta ma funkcję kontrolowania prędkości zarówno na drodze, jak i w radiowozie. Poza tradycyjnym pomiarem funkcjonariusze mogą zbadać prędkość pojazdów zbliżających się do urządzenia, jak i tych, które się oddalają. Dodatkowo też fotoradar można zainstalować na statywie na przykład przy skrzyżowaniu z sygnalizacją świetlną i dzięki niemu będziemy widzieli, którzy kierowcy przejeżdżają na czerwonym świetle – dodaje naczelnik Sołtysik.

Fotoradar ma rozbudowaną funkcję identyfikacji pojazdów dzięki nowoczesnemu aparatowi fotograficznemu i dwóm kamerom.

– Urządzenie utrwala obraz nie tylko zatrzymując w kadrze informacje o tym, jakiej marki był pojazd, ale też, jaka była rejestracja samochodu. Będziemy też bez dodatkowych problemów mogli ustalić, kto prowadził auto. To dużo bardziej rozbudowany model fotoradaru Iskra, który policjanci ruchu drogowego bardzo sobie cenią – zaznacza naczelnik świętokrzyskiej drogówki.

W poniedziałek policjanci testowali urządzenie na skrzyżowaniu ulicy Szajnowicza-Iwanowa na osiedlu Ślichowice w Kielcach. – Chcemy, aby urządzenie wędrowało po naszym województwie. Planujemy, aby przynajmniej przez kilka dni mogło być w każdym powiecie regionu, tak, aby policjanci mogli zapoznać się z jego funkcjami i jednocześnie wykorzystać go w praktyce – tłumaczył nadkomisarz Tomasz Sołtysik.

To jednak nie ostatnia nowinka techniczna i jednocześnie bat na piratów drogowych, który dotarł do naszego województwa. Już wkrótce policjanci z drogówki będą mieli do dyspozycji laserowe mierniki prędkości, czyli najnowocześniejsze urządzenia, jakie Komenda Główna Policji rozdysponowuje na całą Polskę. – Laserowe mierniki prędkości bardzo ułatwią nam prace a jednocześnie utrudnią życie tym, którzy lubią przekraczać dozwoloną prędkość – mówi Tomasz Sołtysik. – Te urządzenia, które już niedługo będą w każdym naszym powiecie, potrafią z grupy aut wyselekcjonować te, które jadą za szybko.

Urządzenie może zmierzyć prędkość pojazdu już z odległości 1000 m, pokazuje dokładną odległość i prędkość z dokładnością +/- 1 km/h. Może pracować w temperaturze od -30 do +60 stopni Celsjusza. Zmierzyć prędkość samochodu wybranego z kolumny aut, także z tyłu, sygnalizuje również zakłócenia pomiaru oznaczające, że kierowca używa niedozwolonych gadżetów zakłócających działanie lasera. Można go używać zza szyby samochodu, działa na baterie, więc można posługiwać się nim będąc daleko od radiowozu. Duża dokładność sprawia, że laserowa wiązka może być użyta do pomiaru odległości, na przykład w miejscu wypadku.
Prawdopodobnie już w listopadzie wszystkie urządzenia będą funkcjonować na drogach naszego województwa.

Link

OJCIEC - 19 Październik 2012, 14:33

A do obsługi tego sprzętu będą wyznaczać tylko funkcjonariuszy, którzy już mają dzieci i nie chcą mieć więcej. A dlaczego, to się domyślajcie :lol:
PieTrzaK - 19 Październik 2012, 14:44

Cytat:
Po zderzeniu z mercedesem wypił pół litra wódki i puszkę piwa. - Mój ukochany samochód jest skasowany - tłumaczył swoje zachowanie kierowca skody. Policja sprawdza teraz, czy kierowca pił alkohol jeszcze przed kolizją.

- Kierowca skody zderzył się z busem marki mercedes na skrzyżowaniu ul. Zamienieckiej i Ostrobramskiej - relacjonuje Dawid Krysztofiński, reporter tvnwarszawa.pl. - Według relacji świadków bus jechał ul. Zamieniecką w kierunku Wału Miedzeszyńskiego. Kierowca skody chciał skręcić w lewo z ul. Zamienieckiej w Ostrobramską, wtedy doszło do zderzenia - dodaje.

Pół litra cytrynówki i piwo

- Po kolizji, kierowca skody wysiadł, odkręcił półlitrową butelkę cytrynówki i zaczął pić duszkiem. Potem otworzył sobie puszkę piwa - informuje Krysztofiński. - Tłumaczył się, że szkoda mu było jego ukochanego samochodu - dodaje.

W piciu nie przeszkadzali mu nawet policjanci, którzy pojawili się w miejscu, gdzie doszło do kolizji.

- Mężczyzna nawet nie próbował ukryć puszki z piwem. Rozmawiał z policjantami, wyjmował dokumenty. Z minuty na minutę robił się coraz bardziej pijany. W końcu policjanci wzięli kierowcę pod pachę i odprowadzili do radiowozu. Przed wejściem do samochodu został jeszcze przeszukany - relacjonuje Krysztofiński.

Pił też przed kolizją?

Policja sprawdza teraz, czy kierowca pił alkohol jeszcze przed kolizją.

- Jesteśmy to w stanie wykryć. Nie wykonujemy tylko jednego badania, a kilka. Dzięki nim możemy sprawdzić, kiedy alkohol był spożywany i w jakiej ilości - zapewnia Oleszczuk.

A jakoś **** u BORowików, którzy się rozwalili koło Budy Ruskiej nie mogli ustalić czy pili przed zdarzeniem czy nie...
Gościu wziął z nich przykład?

Źródło: TVN Warszawa

tqmeh - 20 Październik 2012, 22:00

Cytat:
Prawo o fotoradarach jest dziurawe

Czy system fotoradarów zarządzany przez ITD działa zgodnie z prawem? Rzecznik Praw Obywatelskich ma spore wątpliwości. Dotyczą one m.in. tego, że utrwalona przez radar osoba nie ma wglądu do wykonanego zdjęcia.

Od momentu, w którym Inspekcja Transportu Drogowego przejęła zarząd nad stacjonarnymi fotoradarami wpinając je w jeden automatyczny system, przesyłanie mandatów za przekroczenie prędkości zarejestrowane przez urządzenia odbywa się według nowych zasad opisanych w Prawie o ruchu drogowym.

W piśmie, jakie dostaje właściciel sfotografowanego auta brak jest zdjęcia sporządzonego przez rejestrator. Obwiniony kierowca może je oglądnąć tylko wtedy, gdy nie przyjmie mandatu i sprawa zostanie skierowana do sądu. Taka praktyka budzi zastrzeżenia Rzecznika Praw Obywatelskich, Ireny Lipowicz.

Rzecznik wskazuje w piśmie skierowanym do Ministerstwa Transportu, Budownictwa i Gospodarki Morskiej, że szef resortu nie wydał odpowiedniego rozporządzenia w sprawie gromadzenia przez ITD danych kierowców. I to pomimo tego, że od zmian w prawie przekazujących inspekcji kontrolę nad radarami, minęło już ponad 15 miesięcy. Oznacza to, że tak naprawdę żaden akt prawny nie reguluje tego, w jaki sposób ITD powinna zbierać, przetwarzać i usuwać, ale także chronić przed ujawnieniem i nieuprawnioną zmianą dane takie, jak wizerunek kierowcy czy numer rejestracyjny pojazdu.

„Problem ten dotyczy również tego, na jakiej podstawie prawnej Inspekcja Transportu Drogowego odmawia udostępnienia utrwalonych obrazów, skoro w interesującym zakresie brak jest stosownego aktu wykonawczego” – czytamy w piśmie rzecznik wystosowanym do Ministra Transportu, Sławomira Nowaka. Jak jednak podkreśla Irena Lipowicz, istotnym „z punktu widzenia ochrony praw jednostki” jest przede wszystkim to, na jakiej normatywnej podstawie ITD w ogóle gromadzi dane z fotoradarów.

Na tym jednak nie kończą się kłopoty związane z lukami w prawie o fotoradarach. Jak tłumaczy Lipowicz w swoim wystąpieniu, kodeks drogowy regulację procedur związanych z przetwarzaniem informacji o wykroczeniach i ich sprawcach, powierza ministrowi transportu, który ma wydać odpowiednie rozporządzenie. Tymczasem, zgodnie z Konstytucją, zasady i tryb udostępniania informacji o jednostce regulować musi ustawa.

KLIK

spit - 3 Listopad 2012, 13:17

Cytat:
"Sfotografuj policjanta". Celem akcji jest...

Prawie 5 tys. osób w ciągu trzech dni poparło na Facebooku akcję o nazwie "Sfotografuj policjanta". Ma ona na celu wskazywanie policjantów, którzy łamią przepisy lub w inny sposób uwłaczają godności munduru. Uczestników stale przybywa.
"Sfotografuj policjanta". Celem akcji jest...

Wśród nich są: była szefowa MSZ, a obecnie europosłanka Nadieżda Neinski (Michajłowa), były szef centroprawicowego Związku Sił Demokratycznych deputowany Martin Dimitrow, były socjalistyczny wiceminister finansów Georgi Kadiew oraz były minister obrony Nikołaj Conew, którego aresztowanie w szpitalu dwa lata temu za domniemaną próbę przekupstwa wywołało ogromny skandal.

Celem akcji jest pokazywanie policjantów, którzy naruszają porządek publiczny i kompromitują mundur. Wśród zdjęć publikowanych przez uczestników akcji na Facebooku najwięcej jest fotografii pokazujących radiowozy zaparkowane w niedozwolonych miejscach - na przejściach dla pieszych, na trawie w parku czy na miejscach zarezerwowanych dla niepełnosprawnych.

Można też zobaczyć policjantów na służbie pijących piwo, grających w karty, wykonujących nieprzyzwoite gesty czy też rozbite w wypadkach radiowozy. Są również nagrania z niezręcznymi lub wręcz kłamliwymi i szkalującymi wypowiedziami wysokich przedstawicieli policji i MSW w mediach.

Grupa "Sfotografuj policjanta" powstała w reakcji na znieważenie i nękanie przez policję mieszkańca Warny Bojana Maksimowa, który sfotografował i rozpowszechnił w internecie zdjęcie trzech policjantów śpiących w radiowozie.

Rzeczniczka MSW w Warnie Kalina Penczewa nazwała Maksimowa "wiejskim głupkiem, który nie ma nic do roboty", i frustratem z marginesu społecznego. Zdanie to wygłosiła podczas wywiadu dla najchętniej oglądanej stacji komercyjnej. Na skutek oburzenia wywołanego wypowiedzią pod adresem Maksimowa - żonatego człowieka prowadzącego niewielką działalność gospodarczą - szef MSW Cwetan Cwetanow zmuszony był zwolnić rzeczniczkę.

"Swój cel osiągnąłem. Chciałem obudzić policję i obudziłem" - komentował sprawę Maksimow.

Podobna inicjatywa powstała także w Polsce.

LINK

bzyq_74 - 9 Listopad 2012, 08:21

Cytat:
Człuchów: biały proszek w przesyłce. Sanepid bada, czy to wąglik

Paczkę z białym proszkiem przesłano do straży gminnej w Człuchowie - informuje serwis internetowy "Głosu Pomorza" gp24.pl. Po otwarciu przesyłki jedna osoba straciła przytomność, kilka innych poczuło się źle. Gdański sanepid informuje, że prowadzone są badania pod kątem obecności wąglika.

Paczkę, którą dostarczono do siedziby straży, otworzył jeden z pracowników. W środku przesyłki znajdował się biały proszek. Pracownik zemdlał, dwie inne osoby źle się poczuły, jeszcze inne zaczęły się skarżyć na wysypkę.

Na miejsce wezwano straż pożarną. Strażacy w specjalnych kombinezonach zabezpieczyli paczkę i przekazali do badań Wojewódzkiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Gdańsku.

Rzecznik prasowy gdańskiego sanepidu informuje serwis gp24.pl, że badania będą prowadzone pod kątem obecności wąglika.

Starosta człuchowski zadecydował o zwołaniu powiatowego sztabu antykryzysowego.

LINK

tadekj87 - 13 Listopad 2012, 19:09

Cytat:
Wrocławscy strażnicy miejscy "ćwierkają" o radarach

Wrocławska straż miejska od wtorku obecna będzie nie tylko na ulicach miasta, ale także na twitterze. Dzięki mediom społecznościowym funkcjonariusze chcą być bliżej obywateli.

Pierwszy wpis na oficjalnym profilu wrocławskich strażników miejskich pojawił się we wtorek rano. Była to informacja o tym, gdzie tego dnia rozmieszczono fotoradary.

- Postanowiliśmy wyjść do ludzi. Mamy swoją stronę internetową, ale w dzisiejszych czasach to już za mało – tłumaczy w rozmowie z Onetem Agnieszka Bąk ze Straży Miejskiej we Wrocławiu.

- Na twitterze będziemy podawać wszystkie ważne informacje dotyczące naszej codziennej pracy. Będą to nie tylko oficjalne komunikaty, ale również wpisy przydatne dla mieszkańców, jak na przykład te dotyczące utrudnień w ruchu, czy ważnych wydarzeń w mieście – dodaje.

Za pośrednictwem popularnego portalu społecznościowego nie będzie jednak można prosić o interwencję. – W tym zakresie nic się nie zmienia. Jeśli ktoś ma jakąś sprawę, którą powinniśmy się zająć, należy ją zgłosić pod bezpłatny numer telefonu 986 – zastrzega Agnieszka Bąk.

Do prowadzenia konta strażnicy miejscy nie wynajęli żadnej wyspecjalizowanej agencji interaktywnej. – Będziemy wszystko robić sami, zajmie się tym nasz zespół prasowy. Częstotliwość aktualizacji będzie uzależniona od potrzeb – wyjaśnia funkcjonariuszka.

LINK

tqmeh - 14 Listopad 2012, 13:36

Cytat:
Jechał autostradą po pijaku „pod prąd”

Wrocławscy policjanci zatrzymali jadącego A4 „pod prąd” nietrzeźwego kierowcę samochodu osobowego. Mężczyzna miał w organizmie blisko 3,5 promila alkoholu. Grożą mu dwa lata pozbawienia wolności.

We wtorek około godz. 20.30 funkcjonariusze Wydziału Ruchu Drogowego Komendy Wojewódzkiej Policji we Wrocławiu otrzymali informację o kierowcy poruszającym się autostradą A4 „pod prąd”. Według zgłoszenia jechał on od strony Zgorzelca w kierunku Wrocławia. Do policjantów dotarła również informacja o kolizji, w jakiej brał udział pojazd o tej samej marce i numerach rejestracyjnych na wysokości 8 km A-4, który zbiegł z miejsca zdarzenia.

Policjanci natychmiast podjęli działania mające na celu przede wszystkim zapewnienie bezpieczeństwa pozostałym uczestnikom ruchu, jak również zatrzymanie stwarzającego zagrożenie pojazdu. Funkcjonariusze z patrolu pełniącego służbę na autostradzie uformowali kolumnę jadących za nimi pojazdów, nie dopuszczając do wyprzedzenia i jednocześnie spowalniając ruch.

Na 22 km policjanci zauważyli jadące „pod prąd” i „całą szerokością” autostrady auto. Funkcjonariusze zablokowali ruch i zatrzymali jadący z naprzeciwka pojazd. Jego kierowcą był 41 – letni mężczyzna, który jak się okazało po przeprowadzonym badaniu, miał blisko 3,5 promila alkoholu w organizmie.

Z uwagi na stan, w jakim znajdował się mężczyzna, będzie on odpowiadał za jazdę w stanie nietrzeźwości, za co grozi kara do 2 lat pozbawienia wolności.

KLIK

phonemaniac - 20 Listopad 2012, 12:05

Cytat:
Przeszukanie podczas kontroli drogowej

Jeśli zostałeś zatrzymany przez policję do kontroli drogowej, z pewnością zostaniesz poproszony o okazanie prawa jazdy i dokumentów pojazdu. Do typowych czynności policji należy także sprawdzenia stanu trzeźwości kierującego i kontrola techniczna pojazdu. Rzadziej zdarza się badanie wykrywające pozostawanie pod wpływem środków odurzających. Może być jednak i tak, że kierowca zostanie przez policjanta poproszony o otworzenie bagażnika. Czy musimy się na to godzić?


Przeszukanie, a ściślej kontrola osobista, przeglądanie zawartości bagażu i sprawdzenie ładunku, nie mogą być przeprowadzane w ramach każdej kontroli drogowej. Należą one do tych uprawnień policji, które w istotny sposób ograniczają konstytucyjne prawo do nietykalności osobistej i prawo do prywatności. Dlatego ich wykorzystanie jest ograniczone do wyjątkowych przypadków, określonych przepisami prawa.

Policjant może przeprowadzić kontrolę osobistą kierowcy lub pasażerów, zaglądać do bagażnika i sprawdzać zawartości bagażu wyłącznie w sytuacji, gdy zachodzi uzasadnione podejrzenie popełnienia karalnego czynu zabronionego. Nieodpuszczalne są tym samym rutynowe kontrole osobiste lub przeglądanie bagażnika każdego zatrzymanego pojazdu. Kontrolę osobistą przeprowadza się również w celu odnalezienia dokumentu tożsamości, jeżeli osoba kontrolowana odmawia jego okazania. W praktyce działań policji uzasadnieniem naruszenia twojej prywatności może być także konieczność zabezpieczenia lub ujawnienia dowodów popełnienia czynu zabronionego, własne spostrzeżenia policjantów poczynione w czasie patrolu, pozyskanie informacji operacyjnych wskazujących na niezgodne z prawem działanie, a także pośredni związek z zaistniałym już czynem zabronionym np.: twoja obecność w pobliżu miejsca włamania.

Jakie obowiązki ma policjant?

Przed rozpoczęciem czynności policjant jest zobowiązany podać swój stopień służbowy oraz imię i nazwisko, a jeżeli kontrolę przeprowadza policjant nieumundurowany, jest on zobowiązany okazać legitymację służbową. W obu przypadkach masz prawo zanotować dane funkcjonariusza - jego imię i nazwisko albo numer legitymacji służbowej.
Obowiązkiem policjanta jest podanie podstawy prawnej i przyczyny podjęcia czynności służbowej. Podstawa prawną czynności kontrolnych jest art. 15 ust. 1 pkt 5 ustawy o Policji. Przyczyna podjęcia czynności powinna być sformułowana w sposób konkretny i jednoznaczny, niedopuszczalne jest ograniczenie się przez policjanta do zacytowania fragmentu ustawy.

Czynności kontrolne należy przeprowadzać w sposób możliwie najmniej naruszający dobra osobiste osoby, której dotyczą. Po ich zakończeniu, policjant jest zobowiązany poinformować cię o prawie do złożenia zażalenia do prokuratora.

Każda czynność powinna zostać udokumentowana w notatniku służbowym, a na twoje żądanie policjant musi sporządzić protokół. Czasami zdarza się, że mundurowi odstępują od zamiaru przeszukania, jeśli kierowca wyraźnie zażyczy sobie spisania z niego protokołu. W protokole powinny znaleźć się informacje dotyczące miejsca i czasu, dane uczestników, przyczyna i przebieg kontroli, spis znalezionych przedmiotów i podjęte wobec nich czynności. Osoby uczestniczące mają prawo zgłosić zarzuty co do treści protokołu. Ewentualne zarzuty powinieneś sformułować przed jego podpisaniem.

Na czym polegają czynności kontrolne?

Kontrola osobista polega na sprawdzeniu zawartości odzieży osoby kontrolowanej i przedmiotów znajdujących się na jej ciele. Kontrola powinna się odbyć bez odsłaniana zakrytych powierzchni ciała. Policjant odbiera osobie kontrolowanej broń lub inne niebezpieczne przedmioty mogące służyć do popełnienia przestępstwa lub wykroczenia albo przedmioty mogące stanowić dowód w postępowaniu lub podlegające przepadkowi.
Kontrolę osobistą wykonuje policjant tej samej płci co osoba kontrolowana, bez obecności osób postronnych. W wyjątkowych przypadkach, gdy ze względu na zagrożenie życia, zdrowia ludzkiego lub mienia zachodzi potrzeba niezwłocznego przeprowadzenia kontroli, czynności kontrolne może przeprowadzić funkcjonariusz odmiennej płci.
Przeglądanie bagażu lub sprawdzenie ładunku odbywa się w twojej obecności. Policjant nie może otwierać bagażnika twojego samochodu, gdy nie ma cię w pobliżu.

LINK

piotreg - 9 Grudzień 2012, 14:40

Cytat:
Czy można się obronić przed mandatem z fotoradaru?



Nowe przepisy obowiązujące od 1 lipca 2011 r. wprowadziły szereg zmian określając szczegółowo kwestie lokalizacji i oznakowania fotoradarów mobilnych i stacjonarnych, a także ich budowę oraz sposób dokonywania pomiaru. Niezmienione pozostały jednak zasady pociągania kierowców do odpowiedzialności, które reguluje Kodeks postępowania w sprawach o wykroczenia. Dzięki takiemu rozwiązaniu nie każda sprawa jest z góry przegrana.

Co się dzieje po zrobieniu zdjęcia przez fotoradar?


Zgodnie ze stosowaną obecnie praktyką, postępowanie mandatowe rozpoczyna się od pisemnego wezwania z dołączonym do niego formularzem. W taki sposób oskarżyciel stara się nakłonić właściciela pojazdu do współpracy przy gromadzeniu dowodów winy, nie ujawniając przy tym, co przedstawia zdjęcie, które stało się podstawą do wszczęcia postępowania.

Formularz stosowany przez Inspekcję Transportu Drogowego narzuca wybór jednej z następujących opcji:
- przyznanie się do kierowania pojazdem i przyjęcie mandatu za wykroczenie zarejestrowane przez fotoradar,
- przyznanie się do kierowania pojazdem i odmowę przyjęcia mandatu,
- wskazanie osoby, która kierowała pojazdem,
- odmowę wskazania tożsamości osoby, która kierowała pojazdem i przyjęcie mandat za czyn określony w art. 96 § 3 Kodeksu wykroczeń,
- odmowę wskazania osoby, której pojazd powierzył i odmowę przyjęcia mandatu.

Po otrzymaniu takiego formularza, wielu kierowców stanie przed dylematem moralnym: przyjąć mandat i punkty karne za przekroczenie prędkości, czy przyjąć mandat bez punktów za niewskazanie osoby, której pojazd do kierowania lub używania powierzył, mimo że żadne powierzenie nie miało miejsca.



Zgadzając się na przyjęcie mandatu oszczędzisz sobie kosztów i uciążliwości związanych z postępowaniem sądowym, unikniesz także ryzyka skazania na grzywnę wyższą, niż proponowany mandat. Odmowa przyjęcia mandatu skutkuje skierowaniem sprawy do Sądu Rejonowego, w którego okręgu popełniono wykroczenie. Dopiero po przesłaniu do sądu wniosku o ukaranie będziesz miał możliwość zapoznania się z aktami sprawy, w tym także ze zdjęciem zrobionym przez fotoradar.

W jaki sposób mogę się bronić?

Warto wiedzieć, że dowód w postaci zdjęcia z fotoradaru nie zawsze wystarczy do ukarania za wykroczenie, które zostało na nim zarejestrowane. Zwłaszcza jeśli zdjęcie przedstawia tył pojazdu, albo twarz kierowcy nie jest dobrze widoczna. Organ prowadzący postępowanie oprócz danych pojazdu musi ustalić tożsamość kierowcy, który jest sprawcą wykroczenia. Zdobycie takiego dowodu może okazać się jednak niemożliwe. Wystarczy, że osoba podejrzewana skorzysta z uprawnień procesowych, jakie przewiduje Kodeks postępowania w sprawach o wykroczenia. Jedną z głównych zasad wymiaru sprawiedliwości jest prawo do obrony, które służy każdej osobie podejrzanej. Do jego elementów należy prawo do milczenia, czyli brak obowiązku przyznawania się do winy lub dostarczania dowodów przeciwko sobie.

Link

elektro - 12 Grudzień 2012, 19:32

Cytat:
Wszystkie komendy miejskie i powiatowe w województwie wzbogaciły się o nowe nieoznakowane radiowozy. To 21 opli i dwa nissany pathfindery. Na samochody zrzuciły się policja i urząd marszałkowski

Wszystkie nowe pojazdy trafią do służb kryminalnych. Policja skrupulatnie opisuje parametry nowych wozów. Ople astra trzeciej generacji wyposażone są w silniki benzynowe o pojemności 1600 cm sześć. i mocy 115 koni mechanicznych. - Każda z komend miejskich i powiatowych na Podkarpaciu otrzymała jeden taki samochód, którego wartość to ponad 56 tys. zł - poinformował Paweł Międlar, rzecznik komendanta wojewódzkiego policji.

Oprócz opli policjanci pionu kryminalnego otrzymali także dwa nieoznakowane nissany pathfindery wyposażone w silniki 2.5 dCi o mocy 190 koni mechanicznych. Wartość takiego pojazdu to około 202 tys. zł.

Cały zakup został sfinansowany z budżetów policji i urzędu marszałkowskiego. Obie strony złożyły się po połowie.

W środę przed siedzibą KWP w Rzeszowie odbyło się uroczyste przekazanie taboru. Pojazdy poświęcił duszpasterz podkarpackiej policji ks. Marek Buchman.

LINK

jojo - 13 Grudzień 2012, 16:53

[quote]Jak się drogówka dogaduje z kierowcami (STENOGRAMY Z PODSŁUCHÓW W RADIOWOZACH)

Dziennikarze Gazety Wrocławskiej dotarli do stenogramów z rozmów policjantów z kierowcami, zarejestrowanych w radiowozach drogówki. Pięciu byłych policjantów z wydziału drogowego w lubińskiej komendzie odpowie przed sądem za łapówki. Nie byli łapczywi. Ustalono, że najwyższa wyniosła 500 zł, najniższa - dwa kalendarze.
Podsłuchiwani przez policyjne Biuro Spraw Wewnętrznych funkcjonariusze nakłaniali kontrolowanych kierowców do wręczania łapówek w zamian za odstąpienie od mandatu.

Cytat:
NAGRANIE 1

Kierowca sprowadził auto z zagranicy, miał złe tablice rejestracyjne, był przekonany, że może na nich jeździć.

Policjant1: Myśl chłopie, żeby było dobrze, bo jak zaczniemy pisać, to przepadnie wszystko w diabły.
Kierowca: Ale co ja mam myśleć?
Policjant1: Wymyśl coś, żeby to załatwić.
Kierowca: Pójdę siedzieć za łapówkę (śmiech).
Policjant1: Co ty tu z jakimiś esbekami gadasz? Jak już zaczęliśmy gadać, to wiadomo, jak facet z facetem.
Kierowca: To jak będzie?
Policjant1: Nie wiem. Myśl, żeby, wiesz... Możemy gadać za dużo, nie pisać.
Kierowca: Zaproponuję zielone i będzie propozycja łapówki, tu kamery na pewno są w aucie, jak dam łapówkę, co? Można by tu gdzieś na parkingu zostawić?
Policjant1: Nie można, można tylko w (aucie?)... Wysiadaj.
Kierowca wysiada z radiowozu, wraca do swojego auta, wyjmuje telefon komórkowy.
Policjant1: Waluś?
Policjant2: Co on?
Policjant1: Zdjęcia robi, co?
Policjant2: **** robi, ci ****, ****
Policjant1: Zdjęcia robi, cofnij.
Policjant2: ****, zdjęcia **** zrobi, weź zostaw to, nie baw się w to ****, ja mam dziecko ****, ja ****. Weź to zostaw, ****, chłopie, ja mam dziecko w drodze, ja ****, nie będę się na jakąś minę ładował teraz...
Policjant1 wysiada z radiowozu, po chwili wraca.
Policjant2: **** to, niech **** ****, **** to, **** mać!
Policjant1: Jedź tam...
Policjant2: Ty sobie pójdziesz na emeryturę, a ja co będę robił?
Policjant1: Nie, on zasięgu szukał, wiesz...
Policjant2: Ja powiem ci, ja już mam dość **** tego. Ja ci powiem, że ja już naprawdę, ****, tak mnie łeb ****, ja mam dość...

Cytat:
NAGRANIE 2

Kierowca był pijany, jechał ze Ścinawy do Tesco w Lubinie. Pasażerowie również byli po kilku głębszych.

Kierowca: Między nami to jest, nie?
Policjant: To jest pana decyzja, ile warte te prawo jazdy jest...
Kierowca: Bardzo dużo dla mnie to jest warte, bo to jest mój chleb. Nie wiem... Panowie, tak szybko i tego, i naprawdę tylko proszę państwa, żeby naprawdę... żadnych papierów! Bardzo was... Naprawdę...
Policjant: Pana decyzja...
Kierowca: To ja mam dać propozycję, tak?
Policjant: Ja? No wie pan...
Kierowca: Naprawdę ja bym chciał, żeby te prawo jazdy panowie nie zabierali, dogadamy się naprawdę, kurde...
Policjant: Ale jedynka z przodu musi być... To już ja nie będę mówił, że nie chodzi o stówę, nie?
Kierowca: (śmiech).
Policjant: Nie do śmiechów...
Kierowca: Ile przy sobie mam, tak?
Policjant: Nie, jedynka musi być...

Więcej stenogramów na kolejnej stronie.
LINK

tqmeh - 16 Grudzień 2012, 18:03

Cytat:
Już na wiosnę jazda bez świateł?

Na wiosnę będziemy jeździć bez obowiązku używania świateł mijania w ciągu dnia? Wszystko na to wskazuje. Wniosek do Trybunału Konstytucyjnego zaskarżający ten przepis jest już gotowy i ma solidne podstawy
.

Krzysztof Tchórzewski, poseł PiS, od lat walczy o uchylenie tego przepisu. Pomimo że Parlament wyraził już swoją wolę, więc w tym zakresie nic nie można było zdziałać, to jednak pojawiło się prostsze rozwiązanie. Abstrahując czy komuś podoba się jazda na światłach czy nie, zdaniem Tchórzewskiego ustawa została uchwalona ze złamaniem procedury. - Udało nam się wychwycić, że uchwalono ją niezgodnie z regulaminem sejmu - mówi poseł.

Jeśli Trybunał przychyli się do takiej opinii, przepis zostałby uchylony. To oczywiście nie gwarantuje, że obowiązek jazdy na światłach zniknie na dobre, ale trochę czasu minie nim pojawi się kolejna ustawa, a kto wie, może wtedy już o innej treści. - Przynajmniej jeden sezon uratujemy – cieszy się inicjator całej akcji.

Być może radość będzie trwała. Przewodniczący komisji infrastruktury Zbigniew Rynasiewicz (PO) potwierdza, że nikt z automatu nie będzie wprowadzał nowych przepisów. Przypomina, że zasadność skarżonego przepisu opierała się na ówczesnych badaniach nad bezpieczeństwem na polskich drogach. - Jeśli Trybunał uchyli skarżony przepis, to treść nowego będzie uzależniona od aktualnych badań – podkreśla Rynasiewicz.

Co mówią statystyki?

- Zużywamy więcej paliwa, więcej dwutlenku węgla przedostaje się do atmosfery, obserwujemy większe zużycie akumulatorów i szkodliwych ekologicznie żarówek - wylicza Tchórzewski. A konkretnie, jazda na światłach przez cały rok to 1,5% zużytego więcej paliwa w skali roku, 50% szybszego zużycia akumulatorów, 80% większego zużycia żarówek. Ile można zaoszczędzić? 150 - 350 zł rocznie, w zależności od samochodu.

Jednak najbardziej szokującą kwestią związaną z nakazem jazdy na światłach w dzień jest fakt, że w Polsce ginie najwięcej pieszych ze wszystkich krajów Unii Europejskiej. W 2009 roku zginęło 1467 pieszych. W żadnym innym kraju UE nie ginie więcej niż 1000 osób rocznie.

Piesi to najsłabsi użytkownicy ruchu, a w sytuacji, kiedy wszystko dookoła świeci, a oni nie, stają się po prostu niewidoczni, a co za tym idzie kompletnie bezbronni. Kierowca w naturalny sposób zwraca uwagę na oświetlone obiekty, ignorując tym samym tych, którzy nie świecą. Jeden z internautów zadaje zasadne pytanie: jeżeli wszystkie pojazdy jechałyby na sygnale straży pożarnej, to byłoby bezpieczniej? Odpowiedź jest dość prosta: bezpieczniej tylko dla nich.

Przy tak oczywistych statystykach tylko historia pewnego Polaka może zobrazować stan prawny naszego kraju. Nasz rodak w Wielkiej Brytanii za jazdę na światłach dostał 100 funtów mandatu za brak zdrowego rozsądku. Polak tłumaczył się, że w Polsce to obowiązek, ale policjant cierpliwie tłumaczył mu: "a u nas wierzy się w zdrowy rozsądek i nie zapomina się o tym, że człowiek ma zdolność widzenia w dzień".

Czy w Polsce też tak będzie? Wniosek jest przygotowany, brakuje tylko akceptacji klubu PiS. Krzysztof Tchórzewski ma jednak nadzieję, że odkładana sprawa trafi na posiedzenie Prezydium Klubu przed końcem roku. Czy można mieć pewność, że wniosek zyska akceptację? Klub jest podzielony, ale jak przekonuje Tchórzewski, to tylko kwestia czasu. - Część posłów potrzebuje gruntownych wyjaśnień – tłumaczy, ale nie martwi się o wynik głosowania. Wniosek o podobnej treści „gładko przeszedł” w poprzedniej kadencji i trafił do Trybunału. Trybunał jednak musiał zwrócić wniosek, bo nie rozpatrzył go przed upływem kadencji sejmu. Można jednak mieć nadzieję, że Trybunał potraktuje obecny wniosek jako kontynuację poprzedniego i czas jego rozpatrzenia będzie skrócony. A więc byle do wiosny!

KLIK

jojo - 17 Grudzień 2012, 00:10

tqmeh napisał/a:
Przypomina, że zasadność skarżonego przepisu opierała się na ówczesnych badaniach nad bezpieczeństwem na polskich drogach. - Jeśli Trybunał uchyli skarżony przepis, to treść nowego będzie uzależniona od aktualnych badań – podkreśla Rynasiewicz.

A to ciekawe jak w tych ówczesnych badaniach wybadano wpływ świateł na bezpieczeństwo na polskich drogach, skoro do tamtego momentu wszyscy (no, prawie) w Polsce jeździli bez świateł. :D

Abstrahując... zmiany przepisów tak zasadniczych dla ruchu drogowego powinny być naprawdę mocno przemyślane i przeprowadzone tylko wtedy, gdy nie ma żadnych wątpliwości co do ich zasadności. Weź tu teraz ludzi przyzwyczajaj od nowa, a tu jeszcze kolo mówi o "uratowaniu choćby jednego sezonu", czyli nawet jeśli odwołanie zakazu będzie trwało tylko rok to wg niego "warto". :good: :lol:

piotreg - 17 Grudzień 2012, 13:54

jojo napisał/a:
(...) a tu jeszcze kolo mówi o "uratowaniu choćby jednego sezonu", czyli nawet jeśli odwołanie zakazu będzie trwało tylko rok to wg niego "warto".

Ręce opadają. :facepalm:

tomciog - 19 Grudzień 2012, 09:16

Cytat:
Przyczajone radiowozy naszpikowane elektroniką

Co tak naprawdę kryje się we wnętrzu radiowozu?


Wspomniany wcześniej mobilny fotorejestrator to czeska konstrukcja AD9 C firmy RAMET C.H.M.a.s. Jedno urządzenie łączy w sobie aż trzy funkcje: fotoradaru, wideorejestratora i systemu odczytywania numerów tablic rejestracyjnych.

AD9 bazuje na radarze dopplerowskim. Działa w paśmie 34,3 GHz i 34,0 GHz, charakteryzuje go moc od 0,3 mW do 2 mW. Jego wiązka jest bardzo wąska - ma szerokość zaledwie 5 stopni. Podczas postoju radar pozwala mierzyć i dokumentować prędkość samochodów poruszających się w obu kierunkach, w zakresie od 20 do 250 km/h. Ponadto mobilny fotorejestrator umożliwia mierzenie prędkości w ruchu. Pozwala dokonać pomiarów prędkości samochodów poruszających się przed radiowozem - wówczas pomiar bazuje na czujnikach mierzących prędkości radiowozu. Kontrola może odbywać się na dystansie do 60 m z dokładnością do 3 km/h (w przypadku pomiaru do 100 km/h) lub 3 proc. (w przypadku pomiaru powyżej 100 km/h).

W momencie, w którym pojazd mijający radiowóz popełnia wykroczenie, automatycznie wykonywane jest zdjęcie przy pomocy kamery. Duńska konstrukcja firmy JAI oferuje rozdzielczości 1,4 Mpx i generuje czarno-biały obraz.

Lampy błyskowe mogą być wyzwalane automatycznie lub ręcznie. Ponadto radiowozy są przystosowane do montażu promienników podczerwieni (IR), które bez żadnych błysków zapewnią widoczność fotografowanych obiektów, jednak jak na razie nie są w nie wyposażone.

Ustawiona tolerancja

Z pewnością dla większości z nas interesująca jest kwestia możliwości ustawienia tzw. tolerancji. Nie ma z góry ustalonych przedziałów. Inspektorzy mają możliwość dowolnej zmiany tolerancji prędkości, od której wyzwalane są zdjęcia.

Co ciekawe, nowy mobilny fotorejestrator ITD posiada system wideorejestracji, który pozwala mierzyć i rejestrować prędkości oraz dokonywać pomiaru średniej prędkości pojazdów na wybranym odcinku drogi w postaci materiału wideo. W praktyce wygląda to tak, że pojazd patrolowy dokonuje pomiarów prędkości uczestników ruchu i wykonuje zdjęcia. W ten sposób może szybko zarejestrować wiele wykroczeń.

Dwa komputery

Zdjęcia przetwarzane są przez komputer fotoradaru. Dodawane są do nich dodatkowe informacje, takie jak kierunek jazdy, zarejestrowana prędkość oraz data i czas popełnienia wykroczenia. Zdjęcia wyświetlają się również na kolorowym ekranie tabletu sterującego firmy Fujitsu Siemens, co pozwala zweryfikować ich jakość. Materiały dotyczące wykroczeń zapisywane są w pamięci komputera przemysłowego urządzenia integrującego. Ten komputer, w połączeniu z modemem i specjalnym kontrolerem nadzorującym prace wszystkich urządzeń zapewnia transmisję danych do centrali GITD. Magnetyczne dyski talerzowe dysponują pojemnością, która pozwala na zapisanie kilkudziesięciu tysięcy zdjęć. W sytuacji, w której cała przestrzeń dyskowa zostałaby wykorzystana, najnowsze wykroczenia nadpisują te najstarsze.

A co w bagażniku?

W bagażniku samochodu patrolowego jest zestaw akumulatorów zasilających wszystkie urządzenia mobilnego fotorejestratora oraz przetwornica 12 V/230 V do zasilania lamp błyskowych. Baterie zapewniają pracę na postoju przy wyłączonym silniku i są ładowane podczas jazdy. Nowy, w pełni naładowany akumulator powinien zapewnić do 8 godzin pracy fotoradaru bez użycia lamp błyskowych (z lampami będzie to około 150 błysków). Jednak baterie służą również do zasilania pozostałej aparatury radiowozu, więc przybliżony czas pracy całego zestawu powinien wynieś od 4 do 6 godzin.

Urządzenia są przystosowane do pracy 24 godziny na dobę, przez cały rok, niezależnie od pogody. Nie straszne im są też niskie i wysokie temperatury: od -10 do +60 stopni Celsjusza. Nowy nabytek ITD jest współfinansowany przez Unię Europejską.

Link

tomciog - 19 Grudzień 2012, 15:59

Cytat:
Nowy sposób na kierowcę

Całkowicie nowy system odcinkowego pomiaru prędkości pojawi się na polskich drogach. 29 takich systemów ruszy w lipcu na najbardziej ruchliwych trasach – informuje "Rzeczpospolita".


Odcinkowy pomiar prędkości oznacza badanie czasu wjazdu i wyjazdu z odcinka trasy objętego systemem i obliczanie średniej prędkości z jaką poruszał się pojazd – mówi Jan Mróz z Inspekcji Transportu Drogowego.

Gdy kierowca przekroczy dopuszczalną prędkość, grozi mu mandat na tych samych zasadach jak w przypadku zdjęcia z fotoradaru. W grę wchodzą kary od 50 zł przy niewielkim przekroczeniu aż do 500 zł przy prędkości przekroczonej o 51 km/h. Niebawem kwoty te mają być jednak dwukrotnie wyższe – przypomina "Rz".

Kontrolowane odcinki tras będą specjalnie oznakowane; na obszarze zabudowanym mogą obejmować do 10 km, a poza zabudowanym do 20 km.

Ostateczne decyzje o ich lokalizacji jeszcze nie zapadły, rozważane są miejsca ruchliwe i najbardziej niebezpieczne, głównie takie, które prowadzą przez małe miejscowości. Jak ustaliła "Rz", w grę wchodzi m.in. 5,5-km odcinek drogi w miejscowości Kamień (Podkarpackie) i 11-km odcinek drogi nr 50 Sobiekursk–Człekówka (Podlaskie).

LINK

tomciog - 19 Grudzień 2012, 20:31

Cytat:
Nowoczesny fotoradar na Rondzie Solidarności

Na Rondzie Solidarności w Wejherowie od dzisiaj testowany będzie fotoradar, który znacznie różni się od innych tego typu urządzeń. Fotoradar rejestruje pojazdy od góry, dzięki czemu widać czy pasażerowie mają zapięte pasy, czy rozmawiają przez telefon i na jakim świetle przejeżdżają.


- Za przejechanie na czerwonym świetlne kierowcy grozi kara nawet 6 punktów karnych, za rozmowę przez telefon komórkowy to jest aż 5 punktów karnych, za jazdę bez pasów bezpieczeństwa kierowcy grozi kara 4 punktów karnych, każdy dodatkowy pasażer bez pasów to jest jeden dodatkowy punkt karny - wyjaśnia Anetta Potrykus, Oficer Prasowy Komendanta Powiatowego Policji w Wejherowie.

Fotoradar składa się z dwóch kamer, które działają przez całą dobę. Obejmują one pas ruchu w kierunku Redy oraz w kierunku Lęborka. Rejestrują pojazdy po przekroczeniu linii zatrzymania.

Wejherowo to czwarte miasto w Polsce, które posiada taki system.

LINK

tomciog - 27 Grudzień 2012, 09:58



LINK

tadekj87 - 28 Grudzień 2012, 10:48

Cytat:
Mniej zysków z fotoradarów - mniej pieniędzy w kasie miasta

Do budżetu miasta wpłynie mniej, niż planowano, pieniędzy z mandatów za przekroczenie prędkości. - Kierowcy zaczęli się pilnować - oceniają strażnicy miejscy. I mocno tną prognozowane wpływy z mandatów w przyszłym roku.
Według pierwotnych planów urzędu miasta w 2012 roku zyski z tytułu mandatów nakładanych na kierowców dzięki fotoradarom miały wynieść 2 mln zł.


Ale wiosną skarbnik Wrocławia dokręcił strażnikom miejskim śrubę i podniósł poprzeczkę o kolejny milion złotych. Ta decyzja zbiegła się w czasie z prośbą szefa straży miejskiej o dodatkowe pieniądze z budżetu miasta na działanie straży, chodziło m.in. o to, że podczas Euro 2012 zabrakłoby na zapłatę nadgodzin.

Rzecznik straży Sławomir Chełchowski przekonywał wtedy, że zwiększenie zysków z fotoradarów nie ma nic wspólnego z sytuacją finansową SM. Zapewniał, że realizacja celu postawionego przez skarbnika nie będzie polegała na polowaniu na kierowców i wyciskaniu z nich pieniędzy. Niedawno na łamach "Gazety" tę sprawę podniósł Władysław Frasyniuk, który przekonywał, że fotoradarowe zasadzki urządzane są na ul. Kochanowskiego.

O 3 mln zł, które miała zarobić straż przez cały 2012 rok, Chełchowski wiosną mówił, że jest to "plan realny". Dziś już wiadomo, że na mandatach za przekroczenie prędkości ujawnionej przez fotoradary miasto nie zarobiło tyle, ile chciało. Według szacunków SM do listopada zyski z tego tytułu wyniosły 2 mln 412 tys. 184 zł i 65 gr.

Chełchowski: - No cóż, można tylko powiedzieć, że kierowcy sprawili nam miłą niespodziankę i zaczęli stosować się do przepisów.

Co wpłynęło na taki stan rzeczy? Według strażników to m.in. oznakowanie wrocławskich dróg tablicami informującymi o możliwości kontroli fotoradarem. Obecnie stoją one w 38 miejscach, działają na kierowców prewencyjnie.

Drugi powód jest taki, że listę punktów, w których należy spodziewać się kontroli w konkretnym dniu, strażnicy na bieżąco publikują na swoich stronach internetowych i na Twitterze. Rozpowszechniają ją także wrocławskie media. - Wiemy, że to się cieszy dużym zainteresowaniem kierowców. Tam gdzie mogą być skontrolowani, są bardziej ostrożni - ocenia Chełchowski.

W budżecie na rok 2013 władze Wrocławia zaplanowały, że z mandatów z fotoradarów zarobią 1 mln zł. - Biorąc pod uwagę, że tegoroczne szacunki okazały się na wyrost, zakładamy, że liczba kierowców, którzy łamią przepisy, przekraczając dozwoloną prędkość, będzie systematycznie spadała - mówi Chełchowski.

Wrocławska straż miejska dysponuje trzema fotoradarami. Wysokość mandatu za przekroczenie prędkości waha się od 100 do 500 zł. Średnie wystawiane przez strażników mandaty to 200 zł.

LINK

andrzej59 - 30 Grudzień 2012, 11:56
Temat postu: Nie chcemy tutaj fotoradaru!
Cytat:
Nie chcemy tutaj fotoradaru!



Stołeczni kierowcy nawet na peryferiach miasta muszą mieć się na baczności. Przekonali się o tym mieszkańcy Wilanowa, na których od wiosny polują dwa fotoradary. I to gdzie! Na drodze prowadzącej przez pola. Problemem nie są jednak same urządzenia, ale absurdalnie zaniżone ograniczenie prędkości, przez który kierowcy dostają dziesiątki mandatów.

Dwa urządzenia rejestrujące wykroczenia drogowe ustawiono przy ul. Rosochatej. Absurdalna jest już sama lokalizacja. Urządzenia stoją w szczerym polu, na prostej drodze o dobrej widoczności, na której od trzydziestu lat nie było żadnego wypadku.

Maszyny sfinansowała fundacja „Lepszy Wilanów”, która od razu przekazał je Głównemu Inspektoratowi Transportu Drogowego. Wtedy zaczął się koszmar okolicznych mieszkańców. Mimo, że nie ma ku temu żadnych powodów, przed jednym z radarów wprowadzono ograniczenie do 30 km na godzinę. Zanim kierowcy zorientowali się, że nie mogą już jechać 50 km/h, niektórzy z nich mieli na koncie już po kilka mandatów!

- Przecież to idiotyzm, żeby tak zaniżać prędkość i to w miejscu gdzie nie jest nie bezpiecznie - twierdzą ludzie. - Lepiej żeby postawili taki radar i ograniczenie prędkości tam, gdzie jest to potrzebne np. szkole przy ul. Przyczółkowej - dodają zdenerwowani. W tym miejscu od 2 lat stoi sam maszt ale radaru wciąż brak.

- Radary chyba nie mają poprawiać bezpieczeństwa tylko na nas zarabiać - twierdzą poirytowani ludzie.

Link

andrzej59 - 30 Grudzień 2012, 11:57
Temat postu: Fotoradary to przemysł fotograficzny
Cytat:
Polaczek: Fotoradary to przemysł fotograficzny



Z Jerzym Polaczkiem byłym ministrem transportu o fotradarach rozmawia Magdalena Rubaj.

Czy oplatanie Polski wielką siecią fotoradarów, wysyłanie na drogi tajnych samochodów z radarami ma coś wspólnego z działaniem na rzecz poprawy bezpieczeństwa? Czy chodzi jedynie o wlepianie jaknajwiększej liczby mandatów?


Działania Generalnej Inspekcji Transportu Drogowego nie mają nic wspólnego z dbaniem o bezpieczeństwo na polskich drogach. Służba ta przekształciła się w formację, której celem jest po prostu łupienie po kieszeniach jak największej liczby kierowców. GITD na polecenie rządu przekształcił się w służbę fiskalną, która ma załatać budżetową dziurę ministra finansów. A tercet premier Donald Tusk, minister Sławomir Nowak, generał Tomasz Połeć rozpoczął łupienie polskich kierowców, rozkręcając fotograficzny przemysł na wielką skalę, bo inaczej sieci fotoradarów nazwać nie można. Stworzyli największy państwowy zakład fotograficzny, który ma ponad 500 filii rozsianych po różnych drogach w Polsce. Fotoradarów nie stawia się wcale tam, gdzie chodzi o poprawę bezpieczeństwa, ale tam, gdzie można złapać jak najwięcej kierowców i wlepić jak najwięcej mandatów.

Najwyższa Izba Kontroli postanowiła przyjrzeć się tej sieci, bo ma podobne wątpliwości.

Dokładnie tak jest: fotoradary stają tam, gdzie najłatwiej przyłapać kierowców. To, co robi państwowa służba, zostało twórczo i na masową skalę rozwinięte przez gminy. Przecież wiele gmin z fotoradarów uczyniło główne źródło finansowania budżetów! Samorządowcy widzą rządowe przyzwolenie na takie zarabianie. I przy pomocy straży miejskich napełniają budżety gmin. Fotoradary stawiają w przysłowiowych krzakach, a nie w miejscach wynikających z audytu bezpieczeństwa drogowego, w miejscach niebezpiecznych! Tam dalej jest niebezpiecznie, ale przemysł łupienia kieszeni się kręci. Dlatego dobrze, że NIK się tym zajęła.

Najnowsza propozycja resortu transportu sprowadza się do tego, że jeśli kierowca zapłaci mandat, nie dostanie punktów karnych.

Zobaczymy, jaki kształt ostatecznie będzie miała ta propozycja ministra Nowaka mająca rozwiązać kwestię identyfikacji kierowcy, użytkownika samochodu. Na razie to jakaś proteza, która istotnie sprowadza się do tego, że kierowca, który zapłaci i nie będzie dochodził kwestii faktycznego użytkownika auta i udowadniał, że to nie on prowadził – nie dostanie punktów karnych. W mojej ocenie państwo w ten sposób de facto mówi obywatelowi: zapłać, to będziemy dla ciebie mniej dolegliwi, będziesz mieć święty spokój! Cały ten system będzie premiował bogatych Polaków. Ci, którzy są zamożni i których będzie na to stać, będą mogli sobie faktycznie szaleć po drogach i płacić, bo dla nich mandaty nie będą żadnym problemem, a za wykroczenia nie będą obciążani punktami karnymi.

Fotoradarowemu szaleństwu przygląda się też Rzecznik Praw Obywatelskich.

Tak, bo chodzi tutaj o kwestię ochrony danych osobowych. Sieć fotoradarów to jest ogromne narzędzie zbierania danych o obywatelach i wiedzy, co i gdzie robią. Zadam najbardziej elementarne pytanie: czy inspektorzy drogowi z bazą fotografii obywateli nie staną się de facto jakąś quasi służbą specjalną? Nie ma gwarancji, że rejestrowane będą tylko wykroczenia drogowe, ale to, co robi i gdzie się ktoś przemieszcza. To ogromna wiedza i nie mam pewności, czy nie będzie wykorzystana przeciwko konkretnym osobom, nawet do walki politycznej.

Link

piotreg - 30 Grudzień 2012, 12:19

Biedni mieszkańcy Wilanowa :!: Nie mogą sobie tamtędy swobodnie latać po (110) .
Być może niejeden obywatel umył sobie auto w jeziorku, które widać w tle i być może stąd to ograniczenie. :o

piotreg - 31 Grudzień 2012, 09:47

Cytat:
Tak nas wydoją samorządy



Przykład idzie z góry - skoro sam rząd śmiało zakłada ogromne wpływy z mandatów od kierowców, to dlaczego w samorządach miałoby być inaczej? Włodarze miast w Polsce mogą sobie zanucić, że dał im przykład Zbój Vincent jak was łupić mamy. No i łupią nas na całego. A potem skutecznie marnują pieniądze na limuzyny, nowych urzędników czy wymianę biurowych mebli...

Samorządowcy w całej Polsce wiedzą już, jak łatać dziurawe miejskie i gminne budżety. Inwestują w straż miejską, a przede wszystkim - w fotoradary. Wydatek jest spory, bo jedno takie urządzenie kosztuje ok. 175 tys. zł, ale za to w dzień potrafią zapracować nawet na kilkadziesiąt mandatów.

Drogowa, nie miejska

Oczywiście dużym miastom daleko do takich fotoradarowych przodowników, jak mała gmina Kobylnica w woj. zachodniopomorskim, gdzie fotoradary zarobiły na... nową siedzibę straży miejskiej – żeby dzielni zbóje mieli lepszą bazę wypadową. Ale Najwyższa Izba Kontroli w tym roku nie zostawiła suchej nitki na strażnikach miejskich. To już nie jest straż miejska, tylko straż drogowa – stwierdzili inspektorzy.

Straż miejska miała się zajmować sprawami porządkowymi. Co jakiś czas jednak ich uprawnienia się rozszerzane. Jeśli chodzi o fotoradary na terenie miast i dróg nie krajowych, nie mają już żadnej konkurencji.
Nic dziwnego, że w Bydgoszczy, Kielcach, czy Poznaniu zbierane są już podpisy pod projektami likwidacji straży miejskiej. W lutym w Pszczynie na Śląsku mieszkańcy zdecydują w referendum, czy chcą dalej mieć gminną straż.
Przykład, że jest to zbędne mają niedaleko – w małopolskim Chrzanowie straż została zlikwidowana już pięć lat temu.

Mają na policję

Zaoszczędzone pieniądze przeznaczono na dodatkowe patrole policji. Bezpieczeństwo w mieście wzrosło. – Mieszkańcy mieli zastrzeżenia, że ich działania nastawione są na karanie źle parkujących kierowców – przyznawał Ryszard Kosowski, burmistrz Chrzanowa.

Link

lukaszr - 31 Grudzień 2012, 12:59

piotreg napisał/a:
Biedni mieszkańcy Wilanowa :!: Nie mogą sobie tamtędy swobodnie latać po (110) .
Być może niejeden obywatel umył sobie auto w jeziorku, które widać w tle i być może stąd to ograniczenie. :o

Nie przesadzaj i nie szukaj sensacji - żadnego wypadku nie było od 30 lat.

sqrt9 - 1 Styczeń 2013, 11:27

Za każdy rok bez wypadku będą podnosić prędkość dopuszczalną o 1 km/h :lol:
michu - 2 Styczeń 2013, 02:10

Pozowali do foto na miejscówce przy ul. Średzkiej :twisted:
skansen - 4 Styczeń 2013, 16:44

KGP opublikowała wstępne statystyki za 2012rok - na drogach zginęło najmniej osób w historii. Policjanci zapomnieli wspomnieć, że to zasługa fotoradarów...

Źródło: Link

Cytat:
Bezpieczniej na polskich drogach w 2012 roku - mniej wypadków, zabitych i rannych

16 proc. mniej ofiar śmiertelnych niż w 2011 r., prawie 9 proc. mniej rannych i blisko 9 proc. mniej wypadków – to wstępne dane dotyczące bezpieczeństwa na polskich drogach w zeszłym roku i najbardziej optymistyczne od wielu lat. Niestety cały czas wielu kierujących wsiada za kierownicę po alkoholu, chociaż w 2012 r. było ich ponad 12 tys. mniej.

Porównując ze sobą statystyki drogowe 2012 i 2011 roku, widać wyraźny spadek liczb wypadków, rannych i zabitych. W zeszłym roku na polskich drogach doszło do 36 505 wypadków, a w 2011 r. do 40 065 - mniej o 3560 (9 proc.). 2012 rok to także spadek liczby osób, które wskutek zdarzeń na drogach poniosły śmierć. W minionym roku zginęło 3520 osób, a w 2011 r. 4189 osób - mniej o 669 (16 proc.). Spadła także liczba rannych. W 2012 roku wyniosła ona 45 094, a w 2011 r. 49 501 - mniej o 4407 (9 proc.).

Dane statystyczne z ubiegłego roku są najbardziej optymistyczne od wielu lat. W 1991 roku na polskich drogach doszło do ponad 54 tys. wypadków, w których zginęło prawie 8 tys. osób. Dzisiaj, mimo otwartych granic i trzykrotnie większej niż wówczas liczby samochodów (ponad 24 mln), liczba wypadków jest mniejsza o ponad 17,5 tys., a ofiar śmiertelnych - o około 4,5 tys.

W minionym roku najwięcej ofiar śmiertelnych odnotowano wśród kierujących, jednak szczególnie niepokojąca jest liczba wypadków śmiertelnych z udziałem pieszych, którzy stanowią ponad 30 proc. ofiar.

Niestety, cały czas wielu kierujących decyduje się na jazdę po alkoholu. W 2012 roku policjanci zatrzymali 169 323 takich osób, a w 2011 r. 181 614 – spadek o 12 291.

Nad bezpieczeństwem użytkowników dróg czuwa stale ponad 7 tysięcy policjantów „drogówki”, którzy w minionym roku przeprowadzili prawie 5,5 mln kontroli. Do najczęściej ujawnianych przez funkcjonariuszy wykroczeń należało przekraczanie dozwolonej prędkości przez kierujących i niestosowanie pasów bezpieczeństwa lub fotelików ochronnych. Najczęstszym przewinieniem pieszych było przechodzenie przez jezdnię w miejscu niedozwolonym.

W 2012 roku policjanci pełnili służbę w blisko 400 oznakowanych i nieoznakowanych radiowozach wyposażonych w wideorejestratory, które – jak pokazuje praktyka – są bardzo skutecznym narzędziem w walce z piratami drogowymi. Funkcjonariusze wykorzystywali także podczas kontroli drogowych nowe urządzenia, pozwalające w bardzo krótkim czasie na sprawdzenie trzeźwości dużej liczby kierujących. Dzięki nim przeprowadzili ponad 6 milionów badań na obecność w organizmie alkoholu. Policjanci zbadali też ponad 13 tys. kierujących w związku z podejrzeniem jazdy pod wpływem narkotyków.

Funkcjonariusze ruchu drogowego zapowiadają, że nie przestaną prowadzić akcji typu „Trzeźwe poranki”, które skutecznie eliminują z dalszej jazdy osoby wsiadające za kierownicę po spożyciu alkoholu lub narkotyków.

Praca policjantów ruchu drogowego to nie tylko kontrole drogowe, ale również szereg nowych bądź organizowanych cyklicznie od lat przedsięwzięć prewencyjnych. Najważniejsze z nich to m.in.: kampania „Rowerem bezpiecznie do celu”, prowadzona w ramach rządowego programu „Razem bezpieczniej”, "Bezpieczna droga z radami Sponge Boba", „Chroń życie, załóż odblask!”.

andrzej59 - 4 Styczeń 2013, 22:48
Temat postu: Rewolucja w punktach karnych i zielone listki odłożone 3 lat
Cytat:
Rewolucja w punktach karnych i zielone listki odłożone o trzy lata

Sejm znowelizował w piątek ustawę o kierujących pojazdami, która m.in. przesuwa termin wejścia w życie niektórych zapisów ze stycznia tego roku na styczeń 2016 r. Dotyczą one np. oznakowana pojazdu w okresie próbnym oraz nowych zasad utraty prawa jazdy za przekroczenie limitu punktów karnych.



Za nowelą głosowało 249 posłów PO, PSL i SLD, przeciw było 182 z PiS, RP i SP, nikt nie wstrzymał się od głosu. Aby zmienione przepisy weszły w życie, potrzebna jest jeszcze zgoda Senatu i prezydenta.

19 stycznia 2013 r. ma wejść w życie nowelizacja ustawy o kierujących pojazdami, która wprowadza m.in. nowe kategorie i wzór prawa jazdy, nowy system egzaminów oraz elektroniczny obieg dokumentów w procesie wydawania uprawnień do kierowania pojazdami. W piątek Sejm odrzucił zgłoszoną przez PiS poprawkę, której celem było przesunięcie tego terminu o rok.

Zgodnie z uchwaloną w piątek nowelą przepisy, których stosowanie jest związane z danymi gromadzonymi w Centralnej Ewidencji Pojazdów i Kierowców (CEPiK), mają wejść w życie dopiero od 4 stycznia 2016 r. Chodzi m.in. o restrykcje dla kierowców z krótkim stażem, to m.in. obowiązek odbycia pomiędzy 4 i 8 miesiącem od uzyskania prawa jazdy kursu dokształcającego, obowiązek kierowania przez pierwszych 8 miesięcy wyłącznie samochodem oznakowanym okrągłą nalepką z zielonym symbolem liścia klonowego i zakaz przekraczania w tym czasie 100 km/h, nawet na autostradach i drogach ekspresowych.

Zgodnie z nowelą przesunięty w czasie ma być także zapis, według którego świeżo upieczony kierowca traci prawo jazdy, jeśli w okresie dwuletnim próbnym popełni trzy wykroczenia lub przestępstwo drogowe.

W myśli projektu dopiero od 2016 roku zaczną obowiązywać też nowe zasady dotyczące punktów karnych. Zgodnie z nimi kierowca, który w ciągu roku uzbiera więcej niż 24 punkty, nie straci prawa jazdy. Będzie jednak musiał odbyć pięciodniowy kurs reedukacyjny, kosztujący 500 zł. Po jego ukończeniu przez pięć lat nie będzie mógł uzbierać więcej niż 24 punkty. Inaczej straci prawo jazdy wszystkich posiadanych kategorii. Aby je odzyskać, konieczne będą nie tylko ponowne egzaminy, ale też kursy.

W 2016 r. ma też wejść w życie przepis, ograniczający liczbę punktów, którymi można ukarać kierowcę podczas jednej kontroli, do 10.

Jak zaznaczono w uzasadnieniu do projektu noweli, najistotniejszym argumentem przemawiającym za przesunięciem terminu wejścia w życie niektórych przepisów, jest fakt, że wdrożenie zmian w systemie informatycznym CEPiK i dalsze jego funkcjonowanie w oparciu o dotychczasowe rozwiązania techniczne wiąże się z wysokim kosztem. MSW podjęło decyzję o modernizacji systemów PESEL i CEPiK, co ma zapewnić skuteczne działanie rozwiązań noweli oraz przynieść oszczędności. Z informacji resortu wynika, że według wstępnych szacunków, dzięki przekształceniom rejestrów PESEL i CEPiK uda się obniżyć koszty ich utrzymania o 30 proc. W ciągu pięciu lat ma przynieść oszczędności do budżetu państwa w wysokości ok. 120 mln zł.

Jak mówił wiceminister spraw wewnętrznych Roman Dmowski, MSW podjęło decyzję o modernizacji systemów PESEL i CEPiK, co ma zapewnić skuteczne działanie rozwiązań noweli oraz przynieść oszczędności.
- Rozwiązania te będą mogły funkcjonować w momencie, gdy pojawi się możliwość monitorowania wykroczeń danego kierowcy w bazie punktów karnych. Będzie to możliwe w nowym systemie informatycznym - CEPiK 2.0, do którego zostanie przeniesiona ta baza, a więc dopiero w 2016 r. - informowało w grudniu MSW.

Nowela przewiduje również, że od 4 stycznia 2016 r. m.in. żołnierze, policjanci, strażacy, pogranicznicy, funkcjonariusze BOR będą mieli obowiązek odbycia obowiązkowego kursu w zakresie kierowania pojazdem uprzywilejowanym. Aktualnie do kierowania nim wystarczą jedynie umiejętności wymagane od kandydatów na kierowców. Nowelizacja wprowadza także przepisy przejściowe dla osób, które ukończyły szkolenie na prawo jazdy kategorii A i nie zdały jeszcze egzaminu, a od 19 stycznia 2013 r. nie mają ukończonych 24 lat. Osoby te będą mogły uzyskać prawo jazdy kategorii A2.

W związku ze zmianą przepisów od 19 stycznia, w całym kraju do ośrodków ruchu drogowego zgłasza się wiele osób, by zdać egzamin na prawo jazdy według starych zasad. Zmiany, które wejdą w życie 19 stycznia, dotyczą przede wszystkim części teoretycznej egzaminu. By uzyskać prawo jazdy kategorii B, zamiast 18 pytań wylosowanych z puli 500 - jak dotąd - egzaminowany będzie odpowiadał na 32 pytania z puli 3 tys. Przyszły kierowca, odpowiadając na pierwszych 20 pytań, będzie miał tylko 20 sekund na przeczytanie każdego z nich i 15 sekund na odpowiedź.

Link

Zaj007 - 7 Styczeń 2013, 16:47

Cytat:
PODPISALIŚMY UMOWĘ O DOFINANSOWANIE

W dniu 31 grudnia 2012 r. została podpisana pomiędzy GITD oraz CUPT umowa o dofinansowanie projektu „Budowa centralnego systemu automatycznego nadzoru nad ruchem drogowym”. Projekt jest realizowany przez GITD jako beneficjenta w ramach działania 8.1 Bezpieczeństwo ruchu drogowego, priorytetu VIII Bezpieczeństwo transportu i krajowe sieci transportowe, Programu Operacyjnego Infrastruktura i Środowisko 2007-2013. Planowany całkowity koszt realizacji projektu wynosi 188 871 909,11 PLN, w tym przyznana kwota dofinansowania z EFRR 130 321 617,29 PLN. Głównym celem projektu jest zwiększenie bezpieczeństwa na drogach oraz zmniejszenie liczby ofiar śmiertelnych wypadków poprzez wdrożenie skutecznego i efektywnego systemu automatycznego nadzoru nad ruchem drogowym.
Zakres projektu obejmuje realizację trzech kluczowych zadań:
1. zakup infrastruktury fotoradarowej oraz wyposażenia optoelektronicznego do sprawowania stacjonarnego oraz mobilnego nadzoru nad ruchem drogowym;
2. Utworzenie Centrum Automatycznego Nadzoru nad Ruchem Drogowym;
3. Zakup oprogramowania systemowego umożliwiającego gromadzenie, przechowywanie i automatyczne przetwarzanie danych pozyskiwanych z urządzeń rejestrujących.
Projekt obejmuje obszar całego kraju.

Źródło

Czyli GITD kontratakuje.

tadekj87 - 8 Styczeń 2013, 09:04

Cytat:
Radiowozy ITD nielegalne? Nie powinny dostać przeglądu!

Kierowcy samochodów osobowych oprócz "niebieskich" obecnie muszą się też obawiać "zielonych".


Tzw. "krokodylki", czyli inspektorzy transportu drogowego, kontrolują dziś nie tylko ciężarówki. ITD wyposażone zostało niedawno w nieoznakowane radiowozy (Fordy Mondeo sedan i Focus kombi), które wyposażone są w wideorejestratory i fotoradary. Samochody sieją postrach wśród kierowców - większość z nich działa bowiem jako mobilne fotoradary. Ich załogi nie zatrzymują popełniających wykroczenia, kierowca poinformowany zostaje o swoim wybryku listownie.

Problem w tym, że inspektorzy ITD używają nowych pojazdów bezprawnie. Zgodnie z obowiązującym w Polsce prawem, samochody te nie powinny zostać dopuszczone do ruchu!

Kłopoty z nieoznakowanymi radiowozami ITD zgłaszają diagności dokonujący okresowych badań technicznych. Chodzi o nieprzepisowe wyposażenie aut - zamontowane z przodu białe lampy błyskowe.

Przeciwmgłowe czy błyskowe?

Na kloszach lamp widnieje oznaczenie "B" co oznacza, że - wg przepisów homologacyjnych - są to światła przeciwmgłowe przednie. Zgodnie z przepisami ruchu drogowego tego typu oświetlenie powinno być zamontowane maksymalnie 400 mm od bocznego obrysu pojazdu a nie - jak w przypadku auto ITD - na środku pasa przedniego. Co więcej światła tego typu mają dawać "obowiązkowy, niemigający(!) sygnał zielony lub żółty".

Na tym jednak problemy z lampami błyskowymi się nie kończą. W Dzienniku Ustaw Nr 32 poz. 262 z 2003 (rozdział 3. & 12.1) ustawodawca precyzuje, jakie światła montować można w pojazdach. Wynika z niego jasno, że w samochodach NIEDOPUSZCZALNE jest montowanie lamp błyskowych! W paragrafie 13.1 (pkt. 4) czytamy również, że oświetlenie pojazdu - za wyjątkiem świateł drogowych - nie może powodować oślepiania innych użytkowników drogi.
Czyżby więc ITD używała do karania kierowców pojazdów, których dowody rejestracyjne - zgodnie z obowiązującym prawem - powinny być zatrzymane przez policję?

Nie powinny jeździć...

Zgodnie polskimi przepisami, pojazd ITD nie spełniający warunków zawartych w ustawie może uczestniczyć w ruchu jedynie w "wyjątkowych przypadkach". Trudno jednak nazwać wykonywanie zwykłych, codziennych zadań jako "wyjątkowe".
Pytania rodzi również fakt, że samochody mają przecież ważne badania techniczne a - z zamontowanymi z przodu lampami błyskowymi - nie mają prawa przejść przeglądu. Wytłumaczyć tę kwestię można tym, że inspekcja dysponuje samochodami nowymi, w których niedozwolone oświetlenie zostało zamontowane już po zarejestrowaniu, czyli dopuszczeniu pojazdu do ruchu. A w takiej sytuacji kolejne badanie techniczne odbędzie się dopiero za 3 lata.

Otwartym pozostaje pytanie, czy dowody wykroczenia zdobyte z naruszeniem prawa (doświetlenie fotografii nielegalną lampą błyskową) są - w świetle tegoż prawa - obowiązujące.

LINK

michu - 8 Styczeń 2013, 18:30

:good:
g1kowal - 8 Styczeń 2013, 19:13

tadekj87 napisał/a:
A w takiej sytuacji kolejne badanie techniczne odbędzie się dopiero za 3 lata.

A czy w przypadku kontroli takiego pojazdu przez wóz diagnostyczny <R> dowód rej. nie powinien polecieć? :o

tadekj87 - 8 Styczeń 2013, 19:55

Cytat:
Jechał na rowerze 46 km/h, złapał go fotoradar

Sąd powinien zająć się sprawą odmowy przyjęcia mandatu za przekroczenie prędkości, którego dopuścił się rowerzysta - postanowił we wtorek Sąd Okręgowy w Gdańsku, odsyłając tym samym sprawę do sądu rejonowego, który wcześniej odmówił wszczęcia postępowania.

18-latek nie przyjął mandatu. Skąd ma wiedzieć jak szybko jechał bez licznika prędkości?

Swoją decyzję sąd okręgowy uzasadnił głównie tym, że badając wcześniej sprawę Sąd Rejonowy w Kościerzynie "w sposób wybiórczy ocenił materiał dowodowy".

Poza tym sędzia Zbigniew Żerański uznał też, że rowerzysta włączał się do ruchu drogowego w miejscu niedozwolonym i "powinien był przewidzieć możliwość popełnienia zarzucanego mu czynu".

Sprawa dotyczy Patryka Wałdocha - 18-letniego mieszkańca Kościerzyny, którego fotoradar złapał latem ub.r. na jeździe rowerem z prędkością 46 km/h w miejscu, gdzie obowiązuje ograniczenie do 30 km/h. Rowerzysta odmówił przyjęcia mandatu w wysokości 50 zł tłumacząc, że po wjeździe z bocznej ścieżki na drogę nie mijał zakazu z ograniczeniem.

"Poza tym nie ma obowiązku montowania w rowerze licznika prędkości. Nie mogłem więc nawet mieć świadomości, że ją przekraczam" - argumentował we wtorek w rozmowie z dziennikarzami 18-letni Patryk, który stawił się na posiedzenie sądu.

Po tym, jak chłopak nie przyjął mandatu, straż miejska w Kościerzynie, która karę nałożyła, skierowała sprawę do miejscowego sądu. Ten - w październiku ub.r., odmówił jednak wszczęcia postępowania uznając, że brak wystarczających danych, które uzasadniają podejrzenie popełnienia wykroczenia. Od tej decyzji odwołała się do sądu wyższej instancji straż miejska.

Jak ustaliły media, identyfikacja młodego rowerzysty na zdjęciu z fotoradaru była możliwa dzięki temu, że na zdjęciu rozpoznał go jeden z jego sąsiadów pracujący w straży miejskiej.

LINK

sqrt9 - 8 Styczeń 2013, 20:22

Uwielbiam czytać kwiatki, o tym jak służby zajmujące się łapaniem łamiących prawo same je łamią :grin:
phonemaniac - 9 Styczeń 2013, 18:56

Cytat:
Dwukrotnie przekroczysz prędkość, stracisz prawo jazdy. Kontrowersyjny pomysł ministra

Stracisz prawo jazdy, jeżeli podwójnie przekroczysz prędkość w terenie zabudowanym - to tylko jeden z pomysłów ministra Jacka Cichockiego na walkę z piratami drogowymi. Szef MSW przedstawił go na wspólnej konferencji z ministrem Sławomirem Nowakiem, na której poinformowano o przygotowaniu projektu Narodowego Programu Poprawy Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego.


Jacek Cichocki podkreślił, że główną przyczyną wypadków drogowych jest nadmierna prędkość. W związku z tym zaproponował dość ostre metody walki z drogowymi piratami. Chodzi m.in. o zmuszenie kierowców do zatrzymania auta w chwili, gdy do przejścia zbliża się pieszy. Drugi, zdecydowanie bardziej radykalny pomysł to odbieranie prawa jazdy za podwójne przekroczenie dozwolonej prędkości w terenie zabudowanym.

Minister Cichocki uzasadniał zdecydowane kary danymi dotyczącymi wypadków. Wynika z nich, ze jeśli kierowca jedzie z prędkością ponad 50 km/h, uderzony pieszy w 90 procentach przypadków ginie. Przy prędkości powyżej 70 km/h ginie jeden z pasażerów samochodu przy zderzeniu bocznym.

Powyżej 90km/h, przy zderzeniu czołowym z innym autem bądź drzewem jest 90-procentowe prawdopodobieństwo, że zginie kierowca bądź pasażer samochodu.

Na razie fotoradary i drakońskie kary to jedyny sposób na zmuszenie piratów do wolniejszej jazdy. Minister transportu Sławomir Nowak przekonywał, że będzie zadowolony w chwili, gdy wpływy z fotoradarów wyniosą 0 złotych. Podkreślił, że chce, żeby kierowcy zrozumieli, że jadąc za szybko mogą spowodować wypadek, w którym ktoś zginie. Przychodzi czas na wydanie bezwzględnej walki prędkości - ogłosił.

Już wcześniej resort transportu informował, że jednym z głównych priorytetów programu ma być walka z piractwem na polskich drogach. Służyć ma temu podniesienie wysokości mandatów drogowych i budowa systemów fotoradarów z równoczesną poprawą infrastruktury drogowej.

LINK

delpiero - 9 Styczeń 2013, 19:28

Cytat:
Patrol w nieoznakowanym radiowozie WRD KSP

Komenda Stołeczna Policji zaprasza do licytacji:

Służba w patrolu zmotoryzowanym w radiowozie nieoznakowanym wyposażonym w wideorejestrator Wydziału Ruchu Drogowego KSP.

Komendant Stołeczny Policji oferuje na licytację jednodniową służbę w patrolu zmotoryzowanym w radiowozie nieoznakowanym wyposażonym w wideorejestrator Wydziału Ruchu Drogowego KSP dla jednej osoby. Służba patrolowa potrwa około 5 godzin.

Zwycięzca aukcji będzie mógł obserwować specyfikę pełnionej służby. Pozna wyposażenie radiowozu, zasady jego działania oraz zadania, jakie wykonuje patrol policyjny służby ruchu drogowego podczas prowadzenia działań na ulicy.

UWAGA!

Termin służby jest uzależniony od harmonogramu programowego Wydziału Ruchu Drogowego Komendy Stołecznej Policji. Komenda Stołeczna Policji zastrzega sobie prawo określenia oraz ewentualnej zmiany daty służby.

Zwycięzca aukcji musi spełnić następujące warunki:

- ukończone 18 lat;
- obywatelstwo polskie;
- zaświadczenie lekarskie o zdolności i braku przeciwwskazań do odbycia takiej służby;
- ubezpieczenie NW na dzień odbycia służby.

Zwycięzca aukcji jest zobowiązany do przestrzegania i dostosowania się do wszelkich procedur policyjnych związanych z pełnieniem służby i pobytem na pokładzie radiowozu WRD KSP.

Źródło: www.aukcje.wosp.org.pl

tqmeh - 9 Styczeń 2013, 21:28

Opisane aż za dokładnie... :wink:

Cytat:
Numery rejestracyjne aut GITD z fotoradarami na pokładzie

Największym postrachem dla polskich kierowców stały się w ostatnim okresie cywilne samochody Generalnej Inspekcji Transportu Drogowego wyposażone w fotoradary. Jak możemy to auto zlokalizować na drodze?
Mamy numery rejestracyjne 25 takich pojazdów, które należą do Generalnej Inspekcji Transportu Drogowego i robią nam zdjęcia bez ostrzeżenia:

BIAŁYSTOK
- czarny Ford Focus, nr rej. WE 581CW
- czarny Ford Mondeo, nr rej. WE 592CW

BYDGOSZCZ
- srebrny Ford Focus, nr rej. WE 584CW
- czarny Ford Mondeo, nr rej. WE 576CW
- żółty oznakowany Peugeot Partner, nr rej. WE 216EC

GORZÓW WIELKOPOLSKI
- srebrny Ford Mondeo, nr rej. WE 591CW
- srebrny Ford Focus, WE 580CW

KATOWICE
- czarny Ford Mondeo, nr rej. WE 578CW
- czarny Ford Focus, nr rej. WE 585CW

KRAKÓW
- srebrny Ford Mondeo, nr rej. WE 593CW
- granatowy Ford Focus, nr rej. WE 589CW

LUBLIN
- granatowy Ford Focus, nr rej. WE 586C
- czarny Ford Mondeo, nr rej. WE 579CW

ŁÓDŹ
- srebrny Ford Mondeo, nr rej. WE 590CW
- srebrny Ford Focus, nr rej. WE 587CW

POZNAŃ
- srebrny Ford Mondeo, nr rej. WE 577CW
- granatowy Ford Focus, nr rej. WE 581CW

RZESZÓW
- czarny Ford Mondeo, nr rej. WE 594CW
- czarny Ford Focus, nr rej. WE 588CW
- żółty oznakowany Peugeot Partner, WE 214EC

WARSZAWA
- granatowy Ford Mondeo, nr rej. WE 575CW
- czarny Ford Focus, nr rej. WE 595CW
- żółty oznakowany Peugeot Partner, nr rej. WE 215EC

WROCŁAW
- granatowy Ford Mondeo, nr rej. WE 574CW
- srebrny Ford Focus, nr rej. WE 583CW

KLIK

jojo - 9 Styczeń 2013, 23:00

g1kowal napisał/a:
tadekj87 napisał/a:
A w takiej sytuacji kolejne badanie techniczne odbędzie się dopiero za 3 lata.

A czy w przypadku kontroli takiego pojazdu przez wóz diagnostyczny <R> dowód rej. nie powinien polecieć? :o

Jak nie jest w ruchu to chyba wiele im nie zrobią. Z drugiej strony pewnie niejeden policjant dostał już wezwanie z ITD, więc kto wie, czy w końcu nie wezmą się za "kolegów" inspektorów. Byłoby śmiesznie. :grin: :facepalm:

phonemaniac - 10 Styczeń 2013, 08:12

Cytat:
Wolna jazda polska

Pojedziesz 100 km na godzinę w terenie zabudowanym - stracisz prawo jazdy. To pomysł rządu zapisany w Narodowym Programie Poprawy Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego


Do końca 2020 r. rząd chce ograniczyć o połowę liczbę śmiertelnych ofiar wypadków - do 2 tys. zabitych rocznie. Zapisano to w programie bezpieczeństwa ruchu drogowego na lata 2013-20, który we wtorek przyjęła Krajowa Rada Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego kierowana przez ministra transportu Sławomira Nowaka.

To ambitny cel, bo Polska nie wypełniła unijnych i krajowych programów poprawy bezpieczeństwa na drogach. W 2005 r. rząd zapowiadał, że w 2011 r. liczba śmiertelnych ofiar wypadków spadnie do 3221 rocznie. Na drogach zginęło prawie 4,2 tys. osób. Przez to Polska zajęła niechlubne pierwsze miejsce w Europie pod względem liczby śmiertelnych ofiar wypadków na 1 mln mieszkańców, wyprzedzając Grecję i Rumunię.

W zeszłym roku było bezpieczniej. Liczba wypadków drogowych spadła o 8,2 proc., a liczba ofiar śmiertelnych spadła o jedną szóstą, do 3544 osób.

- Obawialiśmy się, że w 2012 r. liczba wypadków będzie podobna jak rok wcześniej - mówił wczoraj minister spraw wewnętrznych Jacek Cichocki na wspólnej konferencji z ministrem Nowakiem.

Co spowodowało poprawę? Kierowcy stali się ostrożniejsi czy w kryzysie zaczęli mniej jeździć? A może to efekt otwarcia dróg szybkiego ruchu? Ministrowie obiecali, że to sprawdzą, bo nie wiedzą.

Wiadomo natomiast, że wypadki spowodowane przez nietrzeźwych kierowców nie są już największą zmorą naszych dróg. W 2011 r. nietrzeźwi kierowcy byli odpowiedzialni za 12,4 proc. wypadków, podczas gdy w UE - za dwukrotnie więcej.

- Nadszedł czas na walkę z prędkością na drogach - zapowiedział minister Nowak. Podkreślał, że nadmierna prędkość była przyczyną 43 proc. wypadków.

To będzie prawdziwa wojna z piratami drogowymi. Rząd chce:

• wprowadzić obowiązek ustąpienia pierwszeństwa pieszemu, który stanie przy przejściu
• odbierać prawa jazdy kierowcom, którzy dwukrotnie przekroczą limit prędkości w terenie zabudowanym - czyli będą jechać 100 km/godz. Min. Nowak dodał, że rozważa obniżenie z 60 do 50 km/godz. dozwolonej prędkości jazdy nocą po terenie zabudowanym.

By walczyć z tymi, którzy jeżdżą za szybko, Generalna Inspekcja Transportu Drogowego do 315 fotoradarów dołoży w tym roku 160 nowych. Dodatkowo 29 urządzeń będzie mierzyć prędkość przejazdu na wybranych odcinkach dróg, a kolejnych 20 rejestrować przejazdy na czerwonym świetle. Policja dostanie w tym roku 87 nowych nieoznakowanych aut z wideorejestratorami - dziś ma 390 radiowozów z takimi urządzeniami, a 29 takich aut ma Inspekcja.

- Być może zdający na prawo jazdy będą też zdawać egzamin z udzielania pierwszej pomocy - zapowiedział Cichocki.

Ministrowie nie powiedzieli, kiedy proponowane zmiany w przepisach mogą wejść w życie. Na razie można do nich zgłaszać uwagi na stronie www.ocenprogrambrd.pl.

Część kierowców bardziej obawia się punktów karnych niż mandatów za zbyt szybką jazdę. A w systemie fotoradarów mogą uniknąć punktów, odmawiając podania, kto kierował autem. Płacą wtedy tylko mandat. Ministrowie nie mówili o zmianach tych przepisów. Nie wspomnieli też o tym, by rząd zamierzał przekazywać pieniądze z wpływów za mandaty z fotoradarów na poprawę bezpieczeństwa drogowego zamiast do budżetu.

Nowak przekonywał, że w Polsce jest mało fotoradarów w porównaniu z Holandią, Wielką Brytanią czy Francją. We Francji przez ostatnią dekadę liczba zabitych na drogach spadła o blisko 40 proc. i minister transportu łączył to z rozbudową w tym czasie sieci fotoradarów. Dziś we Francji jest 2,3 tys. takich stacjonarnych urządzeń oraz 930 fotoradarów przenośnych i w radiowozach, a także 708 fotoradarów połączonych z sygnalizacją świetlną.

LINK

Cytat:
Min. Nowak: Fotoradar to mniej zabitych

Nikomu korona z głowy nie spadnie, jak zdejmie nogę z gazu i zamiast jechać po mieście 90 kilometrów na godzinę pojedzie 50 - mówi "Gazecie Wyborczej" Sławomir Nowak, minister transportu, budownictwa i gospodarki morskiej.

Renata Grochal: Kto to powiedział: "Drogi są co prawda coraz gorsze, ale za to fotoradary się pojawiły na ulicach. To jest filozofia PiS-u: utrudnić życie wszystkim do maksimum, a na końcu ich skontrolować. Tylko facet, który nie ma prawa jazdy, może wydawać takie pieniądze na fotoradary, a nie na drogi".


Sławomir Nowak: Słuszna opinia kandydata na premiera Donalda Tuska z 2007 roku. Pamiętam tę wypowiedź i w pełni się pod nią podpisuję.

A teraz rząd PO stawia radary na potęgę.

- Właśnie na tym polega różnica między nami a PiS. Oni chcieli stawiać fotoradary, nie budując dróg, my zaczęliśmy od drugiej strony.

Tylko człowiek bez prawa jazdy może mówić, że dziś nie buduje się w Polsce dróg. Mamy 2,2 tys. kilometrów nowych czy przebudowanych autostrad, dróg ekspresowych, obwodnic autostradowych; 5,1 tys. km wyremontowanych dróg krajowych; 9 tys. km wyremontowanych dróg lokalnych. To bez porównania więcej niż za czasów PiS. Tylko ktoś kompletnie bez rozumu może być przeciwko polityce, która zmierza do ratowania życia na drogach. W tym sensie ta wypowiedź premiera Tuska jest wciąż aktualna, bo wszystko można powiedzieć o PiS, ale nie, że budował drogi.

Przecież kierowca przyspiesza tuż za fotoradarem.

- Wszystkie statystyki pokazują, że skuteczność radarów jest największa i wymusza kulturę jazdy. Polska ma najmniej fotoradarów wśród krajów Unii Europejskiej - 315. Chcemy kupić 160 dodatkowych. Francja ma 2,3 tys. plus 900 fotoradarów mobilnych. My ten system dopiero budujemy. Nie jest tak, że nagle Polska zostanie zasypana fotoradarami. Ale wszystkie statystyki europejskie pokazują, że z nadmierną prędkością można walczyć tylko przez penalizację i wymuszanie odpowiedzialnych zachowań właśnie fotoradarami. Spadek liczby zabitych we Francji, Holandii, Włoszech, wszędzie tam, gdzie stawia się dużo więcej fotoradarów niż u nas, pokazuje, że ta korelacja jest bezpośrednia: fotoradar równa się mniej zabitych.

A może to akcja propagandowa, która ma służyć łataniu budżetu? Wpływy z mandatów mają wynieść w tym roku 1,5 mld zł.

- Przeciwnie. Razem z Jackiem Cichockim, szefem MSW, z przyjemnością zapiszemy się do akcji społecznej pod hasłem "zero złotych dla Rostowskiego z mandatów". To będzie oznaczało, że ludzie nie przekraczają prędkości i jest mniej zabitych na drogach.

To jest naprawdę prosta zależność. Wszystkie fotoradary stawiane przez Inspekcję Transportu Drogowego mają swoją smutną historię zabitych i ciężko rannych, więc kierowco, zdejmij nogę z gazu, nie zapłacisz mandatu i być może uratujesz życie swoje lub czyjeś.

Nie lepiej postawić na edukację?

- Wprowadzamy narodowy program poprawy bezpieczeństwa na drogach, który składa się z czterech elementów: inżynierii, czyli budowy, przebudowy, remontów dróg - tylko w 2013 roku wydamy na to 18 miliardów złotych. Drugi element to jest nadzór - policyjne samochody, fotoradary, nowe przepisy. Trzeci element - ratownictwo, będą nowe helikoptery dla Lotniczego Pogotowia Ratunkowego. I na końcu edukacja - w 2013 roku będą kampanie informacyjne, przekażemy materiały informacyjne do szkół, żeby już dzieci uczyć wyższej kultury zachowań na drodze.

Własne radary stawiają też samorządy. Nie za dużo tego?

- Tak, ale to i tak będzie poniżej średniej europejskiej. Natomiast ludzie bardzo często skarżą się, że ustawia się radary w krzakach, że nie w tym miejscu. Dlatego zmieniam rozporządzenie i do końca lipca przeprowadzimy audyt gminnych fotoradarów. Każda lokalizacja gminna będzie musiała uzyskać zgodę Głównego Inspektora Transportu Drogowego. Fotoradary będą stawiane tylko tam, gdzie było sporo wypadków, w pobliżu miejsc użyteczności publicznej, np. szkół, boisk, przychodni. Tylko w miejscach, które powinny być szczególnie chronione przed prędkością. Zgoda na postawienie radaru będzie ograniczona czasowo do 40 miesięcy.

A pan ile zapłacił mandatów za przekroczenie prędkości?

- Ostatnio nie zapłaciłem.

Bo jeździ pan z kierowcą, ale zanim został pan ministrem?


- Jak jestem w domu w Gdańsku, to jeżdżę swoim samochodem. Kiedyś na pewno zapłaciłem mandat, ale od lat nie płacę. Naprawdę uważam, że nikomu korona z głowy nie spadnie, jak zdejmie nogę z gazu i zamiast jechać po mieście 90 km na godzinę, pojedzie 50. Może pojedzie 4-5 minut dłużej, ale będzie bezpieczniej.

LINK

tomciog - 15 Styczeń 2013, 08:18

Cytat:
Politycy hipokryci! Popatrz, jak sami jeżdżą!

Politycy przekonują, że chodzi im o nasze bezpieczeństwo na drogach. Stąd fotoradary na każdym rogu, tajniacy w autach z mobilnymi fotoradarami i najnowszy krzyk mody, czyli maszty z kamerami do odcinkowego pomiaru prędkości. Kierowców, którzy wytykają rządowi, że nie stawia się radarów tam gdzie jest niebezpiecznie, ale tam gdzie łatwo zarobić na kierowcach, minister transportu Sławomir Nowak nazywa "mordercami drogowymi". A jak nazwałby polityków, którzy choć łamią przepisy i sami stwarzają zagrożenie na drodze, ale mandatów nie płacą i w piersi się nie biją? Na ten temat minister Nowak woli milczeć...


Złapaliśmy ministra Nowaka, gdy przez stolicę gnał ul. Krakowskie Przedmieście 80-90 km na godzinę. Oczywiście minister nie kierował osobiście rządową limuzyną, ale nie doprowadził do tego, by jego kierowca zwolnił i nie doniósł na niego policji z powodu przekroczenia prędkości. Ale i sam minister prowadząc osobiście potrafi osiągnąć zawrotne prędkości na drogach. W 2007 roku, jadąc wraz z Donaldem Tuskiem, pobił rekord przemierzając trasę z Gdańska do Warszawy w 4 godziny. Oznacza to, że obaj politycy gnali na złamanie karku, nie bacząc na zachowanie elementarnych zasad bezpieczeństwa na drodze. 330 km przejechali więc ze średnią prędkością 82 km na godz. Sprawę opisał portal Trójmiasto.pl.

Ryzykowna jazda nie jest także obca premierowi Tuskowi. Skręt na zakazie? Proszę bardzo. Mamy zdjęcie, jak jego limuzyna to zrobiła!

Ograniczenie prędkości do 60 km na godzinę, a kto by się tym przejmował. Na pewno nie minister rozwoju regionalnego Elżbieta Bieńkowska. Limuzyna minister gnała przez miasto 120 km na godzinę. Innego kierowcę na pewno czekałby wysoki mandat. Ale przecież pani minister policja nie zatrzyma, a jak fotoradar zrobi zdjęcie, to też nie problem, bo do tej pory GITD dowody łamania przepisów przez rząd i parlamentarzystów wyrzucał do kosza. No bo przecież politycy nie będą się zrzucać nadmiernie na... utrzymywanie samych siebie.

Przepisy łamią ci, co je tworzą, ale też ci, którzy je egzekwują. Popis wzorcowej jazdy dał niedawno Zbigniew Leszczyński, były już komendant Straży Miejskiej w Warszawie. Jechał ulicami stolicy 100 km na godzinę, wyprzedził miejskie autobus, pełny warszawiaków jadących do pracy, przejeżdżając podwójną linię ciągłą. A na koniec przejechał skrzyżowanie na czerwonym świetle, bo w końcu jest ono dla "frajerów" a nie dla wszystkich. Główny Inspektor Transportu Drogowego Tomasz Połeć także nie przejmował się fotoradarami stawianymi przez jego urząd. W zimowy, deszczowy dzień jechał 100 km na godzinę, i sunąc po torach tramwajowych i wyprzedzając na moście inne auta. Bo im szybciej generał Połeć pognał, tym bezpieczniejsi byli kierowcy pozostawieni w tyle.

Skoro więc politycy nie płacą mandatów, pozostali kierowcy muszą zasilać budżet, który jest jak skarbonka bez dna. W końcu trzeba skądś brać na utrzymanie armii urzędników, ich nagrody, premiera i bony świąteczne, służbowe limuzyny i kierowców, a jak autem za wolno, to ktoś, czyli my podatnicy muszą zapłacić za inne środki transportu. Najlepiej te drogie i szybkie, w końcu polityk ma ciężką pracę i myśląc, jak zwiększyć nasze bezpieczeństwo, musi przemieszczać się wygodnie.

LINK

piotreg - 15 Styczeń 2013, 09:19

Wczoraj Tomasz Lis w swoim programie pięknie punktował w spr. fotoradarów ministra Nowaka. Niczym wytrawny bokser na ringu :!: Kto oglądał, ten zapewne nie żałuje.
scar - 15 Styczeń 2013, 10:22

Nie żałuje, za to Minister dał parę ładnych klocków:

- kierowca zostanie ukarany karą administracyjną i punktami - można tak?
- jest tolerancja pomiaru - nikt nie dostanie kary na ogr. (50) jak będzie jechał 58, naprawdę? Było więcej takich opowieści, trzeba się na nie powoływać, choć powiedział to publicznie Szef Resortu.

g1kowal - 15 Styczeń 2013, 11:41

piotreg napisał/a:
Wczoraj Tomasz Lis w swoim programie pięknie punktował w spr. fotoradarów ministra Nowaka. Niczym wytrawny bokser na ringu :!: Kto oglądał, ten zapewne nie żałuje.

Link do rozmowy z ministrem Nowakiem.

scar - 15 Styczeń 2013, 14:19

Cytat:
Przyjęcie mandatu należy potraktować jako przyznanie się do popełnienia wskazanego przez funkcjonariusza wykroczenia, które kończy tzw. postępowanie mandatowe i co do zasady zamyka drogę kierowcy do kwestionowania zasadności jego odpowiedzialności. Nieprzyjęcie mandatu natomiast powoduje konieczność skierowania sprawy do sądu. I tu pojawia się problem. Zgodnie bowiem z postanowieniem Sądu Rejonowego dla Warszawy-Mokotowa z 13 listopada 2012 r., sygn. akt XIV W 1975/12, Główny Inspektorat Transportu Drogowego nie może kierować do sądu wniosków o ukaranie właściciela pojazdu, który nie wskazał, kto kierował pojazdem w momencie zrobienia zdjęcia przez fotoradar.

Źródło

andrzej59 - 17 Styczeń 2013, 18:03
Temat postu: Jak strażnicy ustalają płeć
Jak strażnicy ustalają płeć.

Cytat:
Fotoradar w Białym Borze ustrzelił kierowcę. Jak strażnicy ustalają płeć

Od kilku miesięcy trwają przepychanki w sprawie ustalenia, kto siedział za kierownicą samochodu „pstrykniętego” przez Straż Miejską w Białym Borze. Strażnicy twierdzą, że mężczyzna. Właściciel auta, że kobieta.

Historia zaczęła się banalnie. Pod koniec sierpnia zeszłego roku fotoradar białoborskiej SM zrobił zdjęcie samochodu, który o 11 km/h przekroczył dozwoloną prędkość (51 km/h na „czterdziestce"). Zdjęcie zrobiono „od przodu”, z twarzą kierowcy. Pytanie tylko – kogo? Kobiety czy mężczyzny?

Pismo ze SM trafiło do pana Lecha (nazwisko do wiadomości redakcji), 52-latka z Wielkopolski, właściciela auta. Zgodnie z procedurą strażnicy chcieli, aby oświadczył, kto siedział za kierownicą. – Wykroczenie było ewidentne, nikt nie uchylał się od odpowiedzialności – napisał pan Lech, który wskazał, że auto prowadziła jego 29-letnia córka. Raczej trudno pomylić ją z ojcem.

Kilka tygodni później pan Lech otrzymał pismo ze SM, że podał nieprawdę. – Bo po analizie zdjęciowego materiału dowodowego napisali, że: „(...) osoba kierująca pojazdem jest osobą płci męskiej, a zatem w celu uniknięcia odpowiedzialności za popełnione wykroczenie umyślnie wprowadziłem w błąd SM, czym popełniłem wykroczenie zagrożone grzywną w postępowaniu mandatowym w wysokości od 200 do 500 złotych” – denerwuje się kierowca. – Jednocześnie pani strażnik zaproponowała mi zakończenie sprawy, jeżeli wyrażę zgodę na zapłacenie mandatu w wysokości 200 złotych (za podanie nieprawdy – dop. red.). Jeżeli nie, to kierują sprawę do sądu.

Wielkopolanin odpisał wtedy straży, że podtrzymuje swoje twierdzenie. Poprosił też o przesłanie dowodów, że to mężczyzna prowadził auto. Złożył też skargę do burmistrza Białego Boru.

– Dopiero dziewięć dni po mojej skardze i 15 dni po uznaniu mnie za winnego Straż Miejska w Białym Borze wystąpiła do urzędu miasta w moim mieście o potwierdzenie danych osobowo- adresowych oraz wizerunku mojej córki oraz syna, który co prawda nie jest stroną postępowania, ale skoro ja się stawiam, to musi być, że to syn kierował, a winę zwalamy na córkę – pan Lech dodaje, że ani córka, ani syn punktów karnych nie mają. On sam ma dwa punkty, czyli nie ma podstaw do oszustwa. – Bo i po co, gdy zaproponowana kara (za wykroczenie drogowe – dop. red.) to 50 złotych mandatu i dwa punkty karne, a do chwili obecnej na różnego rodzaju korespondencję związaną z tą sprawą wydałem ponad 150 złotych – denerwuje się.

Pełniący obecnie funkcję burmistrza komisarz Białego Boru Paweł Mikołajewski dwukrotnie już skargę kierowcy uznał za bezzasadną. – Co roku mamy kilkadziesiąt skarg na działalność SM – tłumaczy.

I wyjaśnia, że w Polsce były przypadki, że właściciele samochodów podawali, że w chwili popełnienia wykroczenia prowadził je mężczyzna, choć ewidentnie widać kobietę. Lub na odwrót. – W sytuacjach wątpliwych nikt nie jest antropologiem, aby to jednoznacznie ocenić – mówi.

– Właśnie nie wiem, czy śmiać się, czy płakać – mówi pan Lech. – Skoro były wątpliwości, to należało je rozwiać. Po ludzku spytać, czy nie ma pomyłki, a nie od razu proponować mandat, nawet jeżeli rzekomo wprowadziłem strażników w błąd. Czekałem na wyjaśnienie tej sprawy w sądzie, ale się chyba nie doczekam, bo otrzymałem właśnie informację, że SM nie skieruje wniosku o ukaranie do sądu (za rzekome podanie nieprawdy – dop. red.). Pięknie, teraz okazuje się, że strażnicy zostawią sprawcę bez ukarania? Przecież w razie odmowy przyjęcia mandatu muszą skierować sprawę do sądu.

Komendant SM w Białym Borze Waldemar Lada zapewnia, że na tym etapie nie rezygnuje z kierowania wniosku do sądu. – Nadal prowadzimy czynności wyjaśniające. Jeżeli w ich trakcie ustalimy, że wprowadzono nas w błąd, to na pewno sprawa znajdzie finał w sądzie, który ma większe możliwości ustalenia, kto faktycznie siedział za kierownicą – mówi.

Link

phonemaniac - 18 Styczeń 2013, 09:34

Cytat:
Fotoradar od środka

Nie znoszą ich kierowcy, ale niestety - pokochał rząd. Kilka słów o fotoradarach widzianych od środka. Co ma we wnętrzu taka maszyna, że potrafi zrobić zdjęcie samochodowi pędzącemu z prędkością 250 kilometrów na godzinę? Albo jak jest skonstruowana, że nie straszny jej ani wielki upał, ani trzaskający mróz? Fotoradary na części pierwsze rozłożył Łukasz Wieczorek.

Video

lukaszr - 22 Styczeń 2013, 08:11

Cytat:
Fotoradar czy radiowóz? Tak ITD poluje na kierowców

Inspekcja Transportu Drogowego ma nowy sposób na polowanie na kierowców. Samochody z fotoradarami nie jeżdżą po drogach, by wyłapać piratów, tylko czają się na poboczach.

Z danych, jakie uzyskaliśmy od GITD, wynika, że w okresie od listopada do końca 2012 r. (a więc ok. 2 miesięcy) jej radiowozy pokonały dystans 150 tys. km. Statystycznie rzecz ujmując, jeden samochód dziennie pokonuje dystans 80–90 km. To wyjątkowo niewiele, jak na liczbę zdjęć wykonywanych przez urządzenia zamontowane w autach inspekcji. Jak pisaliśmy w grudniu, w zaledwie miesiąc radiowozy te wykonały 33 tys. zdjęć, których wartość w postaci mandatów mogła przekroczyć 11 mln zł.

Danym nie dowierzają nawet funkcjonariusze policji. – 150 tys. km w dwa miesiące to bardzo mało. Czasem dojechanie na kontrolę w miejscu niebezpiecznym wymaga przejechania sporego dystansu. U nas radiowóz średnio pokonuje 21,5 km na godzinę służby – mówi nam policjant ze śląskiej drogówki.

Skoro radiowozy GITD są tak efektywne, że zyskały przydomek „bankowozów Rostowskiego”, a jednocześnie nie przesadzają z jeżdżeniem po drogach, wniosek jest jeden – duża część zdjęć robiona jest w czasie, gdy samochód z urządzeniem rejestrującym zaparkowany jest na poboczu drogi, np. w zatoczce. Ostatnio kierowcy z Warszawy odkryli jeden z takich zakamuflowanych punktów. Był on zlokalizowany na Wisłostradzie, na wysokości Lasu Bielańskiego.

Działając w ten sposób, fotoradorowozy w praktyce zastępują fotoradary stacjonarne. Z jedną różnicą – kierowcy nie są ostrzegani o dokonywanym pomiarze. Bo jeśli to samo chce zrobić np. straż gminna (korzystająca z radaru umieszczonego za szybą), musi wcześniej ustalić miejsce kontroli z właściwą komendą oraz ustawić znak ostrzegający kierowców, że na danym odcinku drogi może być dokonywany pomiar. Podobne ostrzeżenia są przed każdym aktywnym fotoradarem umieszczonym na maszcie. Policja – nawet nieoznakowana – musi przynajmniej zatrzymać kierowcę i wlepić mu mandat na miejscu.

GITD nie widzi problemu. – Przepisy nie określają w przypadku inspekcji dozwolonego sposobu prowadzenia kontroli, inaczej, niż ma to miejsce w przypadku straży gminnych – tłumaczy Łukasz Majchrzak z inspekcji. – Inspekcja Transportu Drogowego ma uprawnienia do ujawniania naruszeń za pomocą urządzeń rejestrujących zamontowanych w pojazdach, zarówno gdy pojazdy te poruszają się po drodze, jak i gdy stoją w miejscu – dodaje.

O kontrowersje wokół radiowozów GITD spytaliśmy wczoraj głównego inspektora transportu drogowego Tomasza Połcia podczas konferencji prasowej w Ministerstwie Transportu poświęconej bezpieczeństwu na drogach. – Przepisy są tak skonstruowane, że radiowozy mogą być używane jak fotoradary stacjonarne. Działają w tych miejscach, gdzie pojawiają się apele o to, by podjąć działania kontrolne, lub gdzie powinien stać fotoradar stacjonarny – wyjaśnił Połeć.

Być może wkrótce postoje aut inspekcji zostaną ograniczone. – GITD wkrótce sam powinien dojść do wniosku, że takie działanie wizerunkowo obraca się przeciwko niemu i całemu systemowi nadzoru nad ruchem drogowym – mówi nam urzędnik Ministerstwa Transportu.

W tym roku GITD nie planuje zakupu kolejnych aut. Obecnych 29 najwyraźniej wystarczy. A i jeszcze na paliwie da się zaoszczędzić kilka groszy.

LINK

Teraz pytanie: czy GITD po ustawieniu się w jakimś miejscu nie musi postawić wcześniej znaku D-51 <FR> ?

piotreg - 22 Styczeń 2013, 08:19

lukaszr napisał/a:
Teraz pytanie: czy GITD po ustawieniu się w jakimś miejscu nie musi postawić wcześniej znaku D-51 <FR> ?

Ten obowiązek spoczywa tylko na <SG> / <SM> .

lukaszr - 22 Styczeń 2013, 09:09

To czemu przed fotorapidami stacjonarnymi GITD stoją znaki? Chyba, że przepis ma zastosowanie tylko do FR stacjonarnych.
piotreg - 22 Styczeń 2013, 09:20

lukaszr napisał/a:
Chyba, że przepis ma zastosowanie tylko do FR stacjonarnych.

Dokładnie.

CD - 22 Styczeń 2013, 13:10

Cytat:
Łowcy kierowców

Wprowadzenie do konsultacji

Zapraszamy do ocenienia, jaki wpływ na bezpieczeństwo na drogach będą miały nowe fotoradary.

Fotoradarem po kieszeni

Na polskich drogach odczuwalnie wzrosła ilość fotoradarów, które mają za zadanie walczyć z wysoką śmiertelnością na naszych drogach. Jednak sprawa jest znacznie bardziej skomplikowana.

W statystykach dotyczących ilości wypadków drogowych Polska uplasowała się na siódmym miejscu. Jednak kiedy weźmiemy pod uwagę ilość zabitych na 100 osób biorących udział w wypadku, jest to już drugie miejsce. Podobnie ze statystykami dotyczącymi śmiertelności pieszych w wypadkach drogowych, Polska zajmuje niechlubne drugie miejsce w Europie.

Największą wrzawę wokół stawiania nowych fotoradarów podniosła kwestia, czy mają one służyć bezpieczeństwu, czy też podreperowaniu budżetu. Ministerstwo Finansów po raz pierwszy wpisało wpływy z mandatów do budżetu rocznego. Co więcej, NIK rozpoczęło kontrolę, czy wszystkie fotoradary są ustawione w niebezpiecznych miejscach, czy też ich lokalizacja ma pomóc w pozyskaniu wyższych wpływów.

Choć Narodowy Program Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego już ruszył, Ministerstwo Transportu, Budownictwa i Gospodarki Wodnej stara się nadrabiać braki. Uruchomiło stronę www.ocenprogrambrd.pl, na której można zgłaszać swoje uwagi.

Jaka jest Wasza opinia? Czy stawianie fotoradarów jest dobrym sposobem na podniesienie bezpieczeństwa na polskich drogach? Zapraszamy do dodawania propozycji, jakie działania mogą przyczyni się do zmniejszenia liczby wypadków.

Sonda

phonemaniac - 23 Styczeń 2013, 08:56

Cytat:
Fotoradar "złapał" go we Francji. A on był w Polsce. "Stary numer"

Mariusz jest studentem. W październiku nie ruszał się z Warszawy, gdzie się uczy, bo zaczął się już rok akademicki. W grudniu przyszedł mandat - z Francji. 135 euro za przekroczenie prędkości o 7 km pod Paryżem. Kiedy? W październiku.


To nie scenariusz kiepskiej komedii, ale sytuacja, jaka naprawdę przytrafiła się naszemu czytelnikowi. Mandat został wystawiony przez francuską policję na podstawie zapisu z fotoradaru.

Z mandatu wynika, że 16 października o godz. 17.10 w miejscowości Longjumeau pod Paryżem Mariusz jechał z prędkością 57 km/godz. przy dozwolonej 50 km/godz. Grzywna - 135 euro. Ale jeśli "sprawca" zapłaci w ciągu 46 dni - to 90 euro. W adresie Polaka jego dane podane są z błędami w pisowni. Numery rejestracyjne auta są francuskie.

- Faktycznie, mam znajomych we Francji, czasem spędzam u nich wakacje, ale w październiku, w dniu, w którym doszło do tego wykroczenia, byłem w Polsce. W ogóle nie miałem takiej sytuacji. To co ja mam teraz zrobić? - pyta Mariusz. Poprzez swoich francuskich przyjaciół dowiedział się, kto jest właścicielem samochodu, którego numery są na mandacie. Nie zna człowieka, ale zadzwonił do niego.

Francuz wyparł się, że podał policji jego dane.

- Stary numer - komentuje płocczanin, który pół życia spędza na "grzebaniu" w internecie. - Polacy też tak robią: moje auto, ale pożyczyłem cudzoziemcowi, nie ja jechałem. W necie jest taki słynny list pisany do straży miejskiej w Białogardzie, z załączoną wizytówką Koreańczyka, który jakoby miał prowadzić samochód Polaka.

To jednak nie pociesza naszego czytelnika.

- Jak mam to wyjaśnić, do kogo się zgłosić, jak zareagować na to, że ktoś wykorzystał moje dane? - znów pyta. - Jeśli nie zapłacę, mogę mieć kłopoty, kiedy znów pojadę do Francji.

Zapytaliśmy w ambasadzie francuskiej. Tam jednak usłyszeliśmy, że pomagają swoim obywatelom, jeśli ci mają kłopoty w Polsce. Zresztą, dziennikarz nie jest osobą bezpośrednio zainteresowaną w sprawie, więc jeśli już, to ewentualnie mogliby odpowiedzieć tylko czytelnikowi. Ten jednak powinien raczej zwrócić się do konsulatu polskiego we Francji; pracuje tam osoba, która jest łącznikiem między naszą a ich policją.

W biurze prasowym Komendy Głównej Policji nadkomisarz Piotr Bieniak przyznaje, że już się spotykał z podobnymi sytuacjami. Uważa, że Mariusz powinien zwrócić się do francuskiej policji, tej, która mandat wystawiła. A także do "swojego" sądu rejonowego, bo w myśl porozumień w ramach Unii Europejskiej tamtejsza policja występuje do polskiego sądu orzekającego w sprawach wykroczeń o egzekucję kary. - I tam właśnie jest możliwość wyjaśnienia sytuacji - mówi Bieniak.

- Owszem, ale dopiero, gdy strona francuska zwróci się o egzekucję mandatu - tłumaczy rzeczniczka Sądu Okręgowego w Płocku Joanna Kasicka. - W tej chwili pan Mariusz musi dokładnie przeczytać pouczenie dołączone do mandatu i sprawdzić, jak powinien postępować.

A co w sprawie bezprawnego posłużenia się danymi czytelnika? - Powinien zgłosić to polskiej policji - odpowiada sędzia Kasicka.

Już teraz pomoc deklaruje Ministerstwo Spraw Zagranicznych. Pracownica zespołu medialnego MSZ co prawda przyznaje, że dotąd nigdy nie słyszała o takim przypadku, ale zaraz dodaje: - Niech ten pan skontaktuje się z nami mailowo - rzecznik@msz.gov.pl - a przekażemy sprawę osobie kompetentnej i postaramy się pomóc. Może poprzez nasz konsulat we Francji.

LINK

phonemaniac - 23 Styczeń 2013, 09:42

Cytat:
Mandat z wideorejestratorów: pomiary, wyniki i sposoby ich podważenia

Jednym z głównych problemów kierowców, związanym z uczestnictwem w ruchu drogowym pozostają kontrole dokonywane tzw. wideorejestratorami. W odróżnieniu od tradycyjnych fotoradarów, mierzą średnią prędkość pojazdu na określonym odcinku drogi. Co ciekawe, urządzenia te w większości nie wskazują dokładnej prędkości pojazdu kontrolowanego z uwagi na fakt, iż pomiar wskazywany jest ze średniej prędkości radiowozu, będącego pojazdem kontrolującym. Przez wzgląd na specyfikę przeprowadzania pomiaru koniecznym jest, aby radiowóz jadąc za pojazdem kontrolowanym poruszał się z jego prędkością, dokonując jednocześnie pomiaru w sposób pośredni. Obecnie coraz częściej w użytku pojawiają się wideorejestratory umożliwiające pomiar bezpośredni, jednakże nadal należą one do rzadkości.


Pomiar i jego prawidłowość

Podstawa prawna do przeprowadzania pomiaru za pomocą wideorejestratorów wynika z regulacji at. 1 ust. 2 pkt 2 ustawy o policji, a także z art. 129 ust. 1 i ust. 2 pkt 9 ustawy prawo o ruchu drogowym. Zgodnie ze przepisami policjant uprawniony jest m.in. do używania urządzeń kontrolno-pomiarowych, zaś z uwagi na otwarty charakter katalogu sporządzonego przez ustawodawcę za urządzenie takie może zostać również uznany także wideorejestrator zamontowany w radiowozie.

Co istotne, dla dokonania prawidłowego i ważnego pomiaru konieczne jest pokonanie określonego dystansu. W praktyce dystans ten, określany jest przez funkcjonariusza policji i waha się zwykle od 50 do 200 metrów. Możliwe jest jednak znaczne jego wydłużenie nawet do odcinka o długości 1 km. Regulacja prawna - § 5 ust. 1 zarządzenia nr 497 Komendanta Głównego Policji z dnia 25 maja 2004 roku w sprawie pełnienia służby przez policjantów wykorzystujących przyrządy kontrolno-pomiarowe służące do rejestracji zachowań uczestników ruchu drogowego - nakazuje, aby po ujawnieniu faktu popełnienia wykroczenia lub przestępstwa patrol niezwłocznie podjął czynności zmierzające do zatrzymania jego sprawcy. Doświadczenie życiowe pokazuje jednak, iż nierzadko funkcjonariusz policji ściga sprawcę, aż nie popełni on kilku wykroczeń, za które suma mandatu wyniesie okrągłe 1000 zł.
Zachowanie to stoi w sprzeczności z przytoczonym przepisem, ale policjanci często usprawiedliwiają się oczekiwaniem na moment, kiedy pirata uda się zatrzymać bez stwarzania zagrożenia w ruchu drogowym.

Kiedy policja sprawdza legalnie?

Urządzenie rejestrujące wykorzystywane do kontroli winno posiadać stosowną legalizację, potwierdzającą jego prawidłowe parametry i zdatność do użytkowania. Co ważne, nie wystarcza sam fakt posiadania legalizacji w archiwach dokumentów policyjnych. Funkcjonariusze używający wideorejestratora muszą posiadać przy sobie kopię aktualnego świadectwa legalizacyjnego. O obowiązku takim mówi § 15 ust. 1 pkt 7 zarządzenia nr 609 Komendanta Głównego Policji z dnia 25 czerwca 2007 roku w sprawie sposobu pełnienia służby na drogach przez policjantów. Co istotne, zgodnie z treścią wskazanego zarządzenia funkcjonariusze mają obowiązek nie tylko posiadać przy sobie kopię świadectwa legalizacyjnego, ale także okazać ją na prośbę kontrolowanego. Regulacja ta nie wskazuje jednak sankcji za niedopełnienie opisanego obowiązku, a co za tym idzie odmowa przyjęcia mandatu z powodu nieokazania świadectwa legalizacji wideorejestratora (np. dlatego że pozostał na komendzie) nie będzie podstawą dla uniewinnienia kierowcy w postępowaniu przed sądem. Taka sytuacja mogłaby natomiast mieć miejsce gdyby świadectwa legalizacji w ogóle nie było.

Wbrew obiegowym opiniom także brak świadectwa legalizacji urządzenia zasilającego wideorejestrator nie uniemożliwia policjantowi wystawienia mandatu. W kwestii tej stanowczo wypowiedział się m. in. Główny Urząd Miar, zgodnie z twierdzeniami którego funkcjonariusz policji dokonujący pomiaru nie jest obowiązany okazać kierowcy świadectwa legalizacji samego urządzenia zasilającego. Co więcej, takie świadectwo w ogóle nie istnieje - w stosunku do tego urządzenia nie wykonuje się odrębnej kontroli metrologicznej, stąd żądanie przedstawienia dokumentów jest pozbawione sensu.

Czy na pewno prawidłowo?

Radiowóz posiadający wideorejestrator i dokonujący pomiaru pośredniego musi poruszać się ze stałą prędkością równą prędkości samochodu kontrolowanego. Tak aby zachować również pomiędzy pojazdami stałą odległość. Urządzenie nie wskazuje odległości od pojazdu kontrolowanego, stąd, aby dokonać prawidłowego pomiaru funkcjonariusze policji przechodzą specjalistyczne kursy i szkolenia. Pamiętać należy, iż w przypadku gdy kierowca oglądając nagranie dojdzie do wniosku, że radiowóz skracał dystans do jego pojazdu - jest to szczególnie widoczne np. w wypadku gwałtownego hamownia auta kontrolowanego, może nie przyjąć mandatu tym samym godząc się na skierowanie sprawy do sądu. Tam można postulować o dopuszczenie opinii biegłego, który rozstrzygnie, czy prędkość zarejestrowana urządzeniem nie została zawyżona.

Czy policjant łamie prawo?

Zdarzają się sytuacje, w których w celu złapania sprawcy wykroczenia dochodzi do łamania przez dokonujących pomiaru policjantów przepisów ruchu drogowego. Funkcjonariusze jadący nieoznakowanym radiowozem bez włączenia sygnałów świetlnych czasami decydują się na przekraczanie prędkości, przejeżdżanie przez linię ciągłą, a nawet spychanie innych aut na pobocze.
Sytuacja taka pozostaje sprzeczna z uprawnieniami przyznanymi policji, a także ogólnymi normami prawa i zasad poruszania się w ruchu drogowym, ponieważ radiowóz nie jest w takim przypadku pojazdem uprzywilejowanym.

W orzecznictwie pojawiają się już głosy w sprawie ewentualnej dopuszczalności poruszania się przez funkcjonariuszy policji ze znacznie większą od dopuszczalnej prędkością pojazdu wyposażonego w wideorejestrator. Sąd Okręgowy w Bydgoszczy w uzasadnieniu precedensowego wyroku z dnia 20 lutego 2009 roku (sygn. akt IV Waz 10/09) wskazał, iż łamanie przepisów przez policjanta dokonującego pomiaru za pomocą wideorejestratora jest dopuszczalne, o ile istnieje realna możliwość dogonienia sprawcy i zarejestrowania wykroczenia. W tej sprawie policjant został ukarany grzywną 800 zł, bo nie mierzył prędkości określonego kierowcy; gdyby to robił, wówczas zdaniem sądu należałoby go uniewinnić.

Wśród innych spośród podnoszonych argumentów wskazuje się, iż na zasadzie art. 5 paragraf 1 pkt. 1 k.p.w. jeżeli w toku ustalania przebiegu zdarzenia okaże się, że policjant złamał przepisy ruchu drogowego, działając w ramach swoich uprawnień i obowiązków, to należy rozważyć odstąpienie od wszczynania postępowania ze względu na brak popełnienia czynu stanowiącego wykroczenie. Ponadto, podnosi się, iż zarejestrowanie faktu popełnienia wykroczenia za pomocą pojazdu uprzywilejowanego (jadącego z włączonym sygnałem świetlnym i dźwiękowym) jest z oczywistych względów nieracjonalne, a samo łamanie przepisów przez policjanta ma charakter tylko czasowy ze względu na treść przywoływanego już § 5 ust. 1 zarządzenia nr 497).

Analizowany problem okazał się kontrowersyjny na tyle, aby dla jego rozstrzygnięcia skierowana została do Ministerstwa Spraw Wewnętrznych interpelacja poselska (interpelacja posła na Sejm RP Wojciecha Żukowskiego (nr 12209) w sprawie braku regulacji prawnych umożliwiających niestosowanie się przez policjantów do przepisów ruchu drogowego). W odpowiedzi na skierowane zapytania MSWiA wskazało, iż na zasadzie art. 54 § 1 k.p.w., w wyniku powzięcia przez organ policji informacji o tym, że funkcjonariusz pełniący służbę w radiowozie wyposażonym w wideorejestrator popełnił wykroczenie w ruchu drogowym, zobowiązany jest podjąć czynności zmierzające do ustalenia, czy istnieją podstawy do skierowania do sądu wniosku o ukaranie.

Jednocześnie podkreślono, iż w k.p.w. nie przejęto zasady wynikającej z art. 10 k.p.k. stanowiącej o legalizmie ścigania, na rzecz bardziej liberalnej zasady celowości ścigania. Co za tym idzie, jeśli organ policji uzna skierowanie wniosku o ukaranie policjanta za niecelowe, musi powiadomić pokrzywdzonych oraz osobę, która złożyła zawiadomienie z podaniem przyczyn odmowy skierowania sprawy do sądu (art. 54 § 2 k.p.w.).

Dla otrzymania obiektywnej oceny konieczne jest również stwierdzenie czy policjant wykonując swoje obowiązki, a łamiąc jednocześnie prawo nie poświęcił dobra prawnie chronionego o większej wartości na rzecz dobra o mniejszej wartości, tj. czy w konkretnej sytuacji nie było innego środka pozwalającego na wykonanie zadania wynikającego z obowiązków służbowych, a które stałoby w zgodzie z literą prawa.

LINK

lukaszr - 23 Styczeń 2013, 12:49

:lol: :lol: :lol: :lol: :lol:
Zaj007 - 23 Styczeń 2013, 17:44

Coś w tym jest. Ile razy minę Policję/ITD z Iskrą na CB słyszę, że z laserem stoją :grin:
Artykuł na poziomie pro. Policjanci mają nią robić zdjęcia :lol:

piotreg - 23 Styczeń 2013, 18:25

Zaj007 napisał/a:
Artykuł na poziomie pro. Policjanci mają nią robić zdjęcia :lol:

To akurat da się zrobić :mrgreen:

Zaj007 - 23 Styczeń 2013, 19:14

Nie to miałem na myśli, piotreg. :grin: Techniczna możliwość jest, ale nikt ze stojących przy przy drodze tego nie będzie wykorzystywał. Chyba, że o czymś nie wiem.
piotreg - 23 Styczeń 2013, 19:36

:good: :cool:
spit - 23 Styczeń 2013, 21:09

Cytat:
Fotoradarowa ofensywa na drogach w Świętokrzyskiem

Stacjonarne i przenośne fotoradary, nieoznakowane radiowozy policji z wideorejestratorami. To tylko część systemu mającego ukrócić temperament zbyt krewkich kierowców. Czego mogą się jeszcze obawiać na drogach województwa świętokrzyskiego?

W 2011 roku Generalny Inspektorat Transportu Drogowego (GITD) przejął od policji i Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad 75 fotoradarów wraz z całą siecią rozsianych po całej Polsce masztów.

Część z tych "słupów" została zlikwidowana, niektóre przeniesiono w inne miejsce. Obecnie w Polsce znajduje się 870 masztów. W zeszłym roku, w ramach ogłoszonego przetargu, GITD zakupił 300 nowych przyrządów do pomiaru prędkości aut. – Aktualnie posiadamy 240 nowych fotoradarów. Ostatnie 60 sztuk trafi do nas w marcu – tłumaczy Łukasz Majchrzak z Centrum Automatycznego Nadzoru nad Ruchem Drogowym w Warszawie, które zajmuje się obsługą ogólnopolskiej sieci fotoradarów i masztów. Według planów Generalnego Inspektoratu Transportu Drogowego do 2014 roku w każdym maszcie zamontowany ma być działający fotoradar.

W Świętokrzyskiem inspektorzy transportu drogowego zarządzają 26 masztami. Nie oznacza to jednak, że w każdej "skrzynce" znajduje się miernik prędkości. – Urządzenia te zmieniają lokalizację. Co jakiś czas są przenoszone pracowników ITD z jednego miejsca do drugiego – wyjaśnia Łukasz Majchrzak.

Poza strukturami GITD z podobnej formy kontrolowania prędkości korzysta również straż miejska. – Od kilku lat posiadamy takie urządzenie w wersji przenośnej. Trzeba jednak pamiętać, że miejsce, gdzie nasz fotoradar jest ustawiany, musiało wcześniej zyskać akceptację policji oraz zarządcy drogi – mówi Wojciech Bafia, zastępca komendanta Straży Miejskiej w Kielcach, który dodaje, że ich fotoradar spotkać można m.in. na ulicy Warszawskiej, Krakowskiej, Popiełuszki, czy Radomskiej.

Przenośnym fotoradarem dysponują również strażnicy z podkieleckich Daleszyc. – Mamy jeden taki fotoradar, ale obecnie jest w legalizacji – mówi komendant Wiesław Pióro. – Nasze urządzenie często jest rozstawiane w okolicach szkół np. w Borkowie, Brzechowie, Sukowie, czy Niestachowie – dodaje Pióro, zastrzegając, iż oznaczone odpowiednio miejsca pomiarów uzgadniane są z Komendantem Miejskim Policji w Kielcach.

Poza infrastrukturą stacjonarną Generalny Inspektorat Transportu Drogowego posiada także 29 pojazdów, które rozmieszczono w dziesięciu ośrodkach terenowych.

Na drogach województwa świętokrzyskiego służbę pełnią nieoznakowane auta z Delegatury Południowej (swoim działaniem obejmuje również obszar Małopolski), która otrzymała dwa takie pojazdy: srebrnego Forda Mondeo oraz granatowego Forda Focusa.

Samochody te wyposażone są w urządzenia rejestrujące, sprzężone z radarem, które mogą robić zdjęcia i kręcić filmy. Pracują niezależnie od tego, czy radiowóz jedzie, czy stoi. Mogą mierzyć prędkość zarówno oddalającego się, jak i zbliżającego się pojazdu.

Wyłapywaniem piratów drogowych zajmuje się nieustannie policja, która korzysta nie tylko z ręcznych mierników prędkości. – W całym województwie świętokrzyskim mamy do dyspozycji 18 samochodów wyposażonych w wideorejestratory. Wśród nich jest czternaście nieoznakowanych radiowozów oraz cztery oznakowane auta marki Alfa Romeo – informuje podkomisarz Grzegorz Dudek, rzecznik prasowy świętokrzyskiego komendanta wojewódzkiego policji.

– Pojazdy te są wykorzystywane w bardzo szerokim zakresie. Służą nie tylko do zatrzymywania kierowców przekraczających prędkość, ale także biorą udział w innych akcjach, kontrolują ruch pieszych – dodaje podkomisarz Dudek.

Link

tomciog - 28 Styczeń 2013, 07:57

Cytat:
Testerzy jadą zgodnie z przepisami. Co zauważyli?



Rozpoczął się Wielki Test Drogowy. Trzyosobowy zespół przemierza polskie drogi jadąc w 100 proc. zgodnie z przepisami. Jakie są ich spostrzeżenia?

Na pierwszy ogień poszła trasa Poznań - Wrocław oraz Wrocław - Warszawa, czyli w sumie ok. 530 km. Pomiędzy stolicami Wielkopolski i Dolnego Śląska zespół napotkał 13 żółtych oraz 4 szare fotoradary. Jadąc z Wrocławia do Warszawy znajdowało się 6 żółtych i 12 szarych urządzeń. Na tej trasie napotkali też jeden przypadek wyprzedzania na podwójnej ciągłej, zaś w samej Warszawie zauważyli 2 nieoznakowane patrole i ok. 7 miejsc częstych kontroli.



Testerzy jechali dokładnie tak, jak nakazywały przepisy. Inni kierowcy w większości również nie przekraczali dozwolonej prędkości, głównie ze względu na warunki drogowe. Zdarzyły się jednak przypadki wyprzedzania. Będąc w trasie zadawali oni innym prowadzącym pytania na temat tego, jak postrzegają fotoradary. Większość zmotoryzowanych była zdania że urządzenia są potrzebne ale jedynie w miejscach, gdzie to koniecznie. Obecnie kierowcy dostrzegają w fotoradarach aspekt zarobkowy.

Następnymi sprawdzanymi przez testerów trasami będą Warszawa - Gdańsk oraz Gdańsk - Poznań.

Link

dato - 28 Styczeń 2013, 21:07

Cytat:
Fotoradar zrobił Ci zdjęcie? Znajdziesz je w internecie

Kierowcy sami będą mogli sprawdzić w internecie, czy mają na koncie zdjęcie z fotoradaru. Nad wcieleniem tego pomysłu w życie pracuje Generalna Inspekcja Transportu Drogowego - dowiedział się reporter RMF FM.



Projekt zakłada, że każdemu kierowcy zostanie przyporządkowany osobisty kod, dzięki któremu będzie się logował do odpowiedniego systemu. Po wejściu do bazy, będzie mógł sprawdzić, czy ma mandaty z fotoradarów. Jeśli tak, będzie mógł obejrzeć swoje zdjęcie. Nad programem komputerowym pracuje Inspekcja Transportu Drogowego. Ma ona również opracować odpowiednie zmiany w prawie. Kiedy dokładnie system może zacząć działać? Tego na razie urzędnicy nie chcą ujawnić. Jak jednak nieoficjalnie ustalił reporter RMF FM, może to być przyszły rok.

W połowie stycznia Najwyższa Izba Kontroli poinformowała, że rusza z kontrolą fotoradarów. Pracownicy NIK sprawdzą, czy urządzenia zostały ustawione tam, gdzie wymagają tego względy bezpieczeństwa, czy może chodziło o załatanie dziury w budżecie kosztem kierowców. Inspektorzy NIK skontrolują też użycie mobilnych wideorejestratorów przez policję, GITD oraz straże miejskie i gminne. Kontrola będzie się składała z kilku etapów. W pierwszym NIK zbada jednostki policji zajmujące się ruchem drogowym. Sprawdzimy, jak jest zorganizowana policja ruchu drogowego, jak wygląda jej stan etatowy, jak wygląda praca z fotoradarami i wideorejestratorami i jaką policja ma koncepcję zapobiegania wypadkom i kolizjom na drodze - tłumaczył niedawno w rozmowie z dziennikarzem RMF FM rzecznik NIK Paweł Biedziak. Kontrola obejmie też Inspekcję Transportu Drogowego, która zajmuje się fotoradarami i mobilnymi wideorejestratorami, które utrwalają przewinienia kierowców. Policja i ITD dysponują przygotowywanymi od wielu lat analizami bezpieczeństwa w ruchu drogowym. Wskazują one miejsca, gdzie dochodzi do wielu wypadków i kolizji. Na ich podstawie sprawdzimy, czy fotoradary stanęły właśnie tam - dodał Biedziak.

Fotoradar, czyli maszynka do zarabiania pieniędzy

Najwyższa Izba Kontroli weźmie również pod lupę straże miejskie i gminne, które mają do dyspozycji zarówno fotoradary stacjonarne jak i mobilne. W tym przypadku będzie to tak zwana kontrola sprawdzająca, bo działalność gmin w tym zakresie została już skontrolowana przez NIK. Inspektorzy sprawdzą, czy miejsca wymienione w wystawionych przez straże mandatach i utrwalone na zdjęciach, zostały uzgodnione z policją (taki obowiązek przewiduje prawo) i czy dochodziło tam wcześniej do wypadków i kolizji. Chcemy sprawdzić, czy straż rozstawiała w tych miejscach fotoradary, żeby zredukować zagrożenie, czy po to, żeby zarobić - podkreślał w rozmowie z RMF FM Paweł Biedziak. Po poprzednich kontrolach okazywało się, że niektóre gminy traktowały fotoradary jako źródło dodatkowych pieniędzy. Rekordziści planowali, że nawet jedna czwarta wszystkich dochodów gminy będzie pochodzić z mandatów z fotoradarów. One właściwie redukowały wszystkie zadania swoich straży gminnych tylko i wyłącznie do obsługi fotoradarów, licząc na duże wpływy. Zmieniały cel jej działania, sprowadzając całą straż do roli policji fotoradarowej - opowiadał rzecznik NIK. W większości tych gmin nie doszło do spadku liczby wypadków, kolizji oraz liczby ich ofiar śmiertelnych i rannych. Właśnie dlatego, że fotoradary ustawiano dla pozyskania wpływów z mandatów. Kierowcy rzeczywiście przekraczali w tych miejscach dopuszczalną prędkość, ale nie dochodziło tam do groźnych wypadków - dodaje. Najwyższa Izba Kontroli wielokrotnie zwracała w swoich raportach uwagę na to, że fotoradary są dobrym środkiem zapewniania bezpieczeństwa. Jednak pod warunkiem, że głównym motywem wyboru miejsca, w którym staje fotoradar jest redukcja zagrożenia, a nie fiskalizm, pozyskiwanie pieniędzy od kierowców - podkreślał Biedziak. Wyniki kontroli systemu bezpieczeństwa ruchu drogowego (dotyczy ona także m.in. oznakowania dróg) powinny być opublikowane przez NIK do końca sierpnia tego roku.

Link

spit - 28 Styczeń 2013, 22:19

Jak znam życie, to 3/4 fotek będzie budziła wśród ludu wątpliwości. Np. 3/4 z tych 3/4-tych, to będą zdjęcia zrobione od tyłu :grin:
scar - 31 Styczeń 2013, 13:36

Maszyna mandatowa ruszyła pełną parą.

Cytat:
Przetarg na nową drukarnię mandatów

Jak podaje dziennik Fakt, Główny Inspektorat Transportu Drogowego ogłosił właśnie przetarg na zakup i oprzyrządowanie drukarni, która ma przygotowywać, kopertować i wysyłać miliony mandatów. Pieniądze na zakup pójdą oczywiście z pieniędzy podatników, czyli nas wszystkich.

Kwota za jaką GITD chce kupić nową drukarnię to aż 2 300 000 zł. Docelowo ma ona drukować aż 2,1 mln stron formatu A4 miesięcznie. W tym samym czasie mogłaby również kopertować i wysyłać ok. 300 tys. listów do adresatów w całej Polsce.

Przypomnijmy, że plan budżetowy zakłada ściągnięcie aż 1,5 mld złotych z samych tylko mandatów. Jak podaje GITD głównym elementem korespondencji będą: „wydrukowane dokumenty zawierające tekst oraz zdjęcia z zarejestrowanym wykroczeniem, które będą przesyłane cyfrowo do Centrum Automatycznego Nadzoru nad Ruchem Drogowym". Dodatkowo informują, że „na podstawie numeru rejestracyjnego zostanie ustalony właściciel pojazdu. Na adres właściciela zostanie wysłany formularz z prośbą o wskazanie osoby, która popełniła wykroczenie. Po odesłaniu wypełnionego formularza do Centrum Automatycznego Nadzoru nad Ruchem Drogowym, system wygeneruje mandat karny, który zostanie wysłany na adres zameldowania sprawcy wykroczenia".

Jak widać przemysł fotoradarowy rozwija się bardzo prężnie. Szkoda tylko, że inne gałęzie przemysłu mu nie dorównują w takim samym stopniu. Czy rzeczywiście „żółte skarbonki” przyniosą aż tak wielkie wpływy, jak zakładano? Przyszłość pokaże.

Link

tqmeh - 5 Luty 2013, 18:22

Cytat:
Lewy pas na A4 nie dla ciężarówek

Pojawią się zakazy wyprzedzania przez ciężarówki na autostradzie A4. W ten sposób Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad chce zwiększyć bezpieczeństwo kierowców, ale także i płynność ruchu.

Kierowcy ciężarówek nie będą mogli wyprzedzać: pomiędzy Pietrzykowicami i Sokolnikami (dystans 15 km, na odcinku znajdują się węzły „Pietrzykowice” i „Kąty Wrocławskie”), pomiędzy Piotrowicami i Kostomłotami (dystans 5 km) i pomiędzy Sokolnikami i Udaninem (dystans 5 km, po drodze znajdują się węzły „Jarosław” i „Udanin”). Zakaz będzie wprowadzony także na odcinku Udanin – Budziszów Wielki – Wądroże Wielkie (10 kilometrów), ale tam obowiązywał będzie tylko w kierunku Wrocławia.

Dodatkowo w oznakowanie całoroczne zostaną przekształcone zakazy wyprzedzania przez ciężarówki pomiędzy Krzywą a Legnickim Polem. Do tej pory na tym odcinku ograniczenia obowiązywały, ale tylko w zimie – w związku z panującymi warunkami atmosferycznymi.

Jak informuje w swoim komunikacie wrocławski oddział Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad, w zmianach chodzi o zwiększenie płynności ruchu, a także – co z tym związane – zmniejszenie ilości wypadków z udziałem ciężarówek. Bywają bowiem na autostradzie A4 sytuacje, w których jeden duży pojazd wyprzedza drugi – jadący minimalnie wolnej – zajmując lewy pas przez kilka kilometrów. Jak przekonuje GDDKiA, wykonywanie takiego manewru w okolicach węzłów autostradowych utrudnia innym uczestnikom ruchu bezpieczny wjazd i zjazd z autostrady. Stąd wprowadzenie całorocznych zakazów właśnie w rejonach węzłów.

Znaki zakazujące ciężarówkom wyprzedzania pojawią się na A4 z końcem stycznia. Nowa organizacja ruchu czeka bowiem na zatwierdzenie. O zakazie wyprzedzania przez ciężkie pojazdy i o jego odwołaniu kierowcy będą informowani odpowiednimi znakami.

KLIK

bzyq_74 - 8 Luty 2013, 10:32

Cytat:
Polska: Wjechał w dziurę, uszkodził auto i... dostał mandat



Pan Karol wjechał w dziurę na drodze między Lubawą a Lidzbarkiem w woj. warmińsko-mazurskim. Od razu wezwał policję, aby sporządziła dokumentację dla ubezpieczyciela. Zamiast tego dostał mandat. Dlaczego?

Dziura, która była przyczyną kłopotów



Wszystko przez znak znak A-30 "Inne niebezpieczeństwo" który połączony był z tabliczką, ostrzegającą przed ubytkami w nawierzchni. Właśnie taki znak stoi 3 kilometry przed dziurą, w którą wjechał pan Karol. Według policjantów w tym przypadku kierowca nie zachował szczególnej ostrożności, przez co uszkodził auto i za to należy mu się 100-złotowy mandat.

Więc może trzeba było jechać wolniej? Nie, nawet gdyby felga wygięła się przy 10 km/h mandat też by się należał. Taki znak - jest więc zarządcom dróg bardzo pomocny, bo pozwala zaoszczędzić pieniądze przeznaczone na odszkodowania (...)

LINK

:facepalm:

tomciog - 15 Luty 2013, 10:41

Wrzucę i tu:

Cytat:
Straże miejskie, odmaszerować! Mieszkańcy: nie chcemy was

- Straże miejskie trzeba zlikwidować, ich formuła się wyczerpała - mówi poseł PO Janusz Dzięcioł, były strażnik. Pierwszych 12 miast już pozbyło się swoich municypalnych.

Jeszcze tylko tydzień funkcjonować będzie Straż Miejska w Pionkach pod Radomiem. Później funkcjonariusze znikną z ulic i będą pilnować - jako ochroniarze - ruin po fabryce Pronit. Tak zdecydowali radni, którzy wolą zaoszczędzone 100 tys. zł rocznie przekazać na dodatkowe patrole policji.

Straże zlikwidowano m.in. w Chrzanowie, Trzebini, Szczyrku, Zakroczymiu i Żorach. Największym miastem bez municypalnych jest Stalowa Wola.

- Podjęliśmy tę decyzję w 2008 r. i z perspektywy czasu ludzie bardzo ją chwalą - mówi Andrzej Szlęzak, prezydent Stalowej Woli. - Oszczędzamy milion rocznie, a statystyki przestępstw i wykroczeń się nie pogorszyły. Straż była kosztowna, mało efektywna i - co tu się oszukiwać - zawiódł czynnik ludzki. Strażnicy fałszowali statystyki, a reakcją na moje kontrole było powołanie związku zawodowego. Zwolniłem ich, a kilku uczciwych zatrudniłem w urzędzie. Pilnują spraw budowlanych, tropią nielegalne wysypiska... Robią to samo, czym zajmowali się jako strażnicy, tylko dużo efektywniej i taniej.

Janusz Dzięcioł, przez 16 lat strażnik miejski, potem zwycięzca reality show "Big Brother", a od dwóch kadencji poseł PO, po raz pierwszy przyznaje publicznie:

- Trzeba zlikwidować straż miejską w obecnej formule. Po 23 latach po prostu się zużyła. Powołajmy nową służbę i określmy jej kompetencje tak, by nie pokrywały się z obowiązkami policji.

Straże miejskie - powołane ustawą z 1990 r. - miały służyć obywatelom i dbać o czystość ulic, wykonując czynności porządkowe. Stały się znienawidzoną przez kierowców fotoradarową drogówką. Piotr Ichniowski, redaktor pisma "Strażnik" i rzecznik Krajowej Rady Komendantów, widząc, co się dzieje, napisał do kolegów: "Zamiast walczyć o dobre imię formacji, w której macie zaszczyt służyć lokalnej społeczności, w coraz większe bagno ją wpychacie. Czas się opamiętać. Przestać szkodzić! [Niektórzy z Was] uznali, że są zbiorową reinkarnacją szeryfa Wyatta Earpa z Dodge City, i stanowią prawo".

- Straż wydała wojnę tysiącom ludzi - wtóruje administrator facebookowego profilu "Zlikwidować straż miejską" (4 tys. fanów). - Po cichu zrezygnowała ze swoich obowiązków porządkowych na rzecz wystawiania mandatów. Doszło do wojny totalnej, w której wszystkie siły skierowane zostały na front łupienia obywatela i łatania dziur w rozmaitych budżetach. Bardzo długo znosiliśmy to z pokorą, ale doszliśmy do granicy wytrzymałości. Założyliśmy ten fanpage po to, żeby ofiarom tej wojny powiedzieć: "Nie jesteście sami!". Jest nas więcej i jeśli zbierzemy się razem, w końcu ktoś usłyszy nasz głos.

- Krytyka straży to paliwo dla populistów, polityków i mediów - smuci się Ichniowski. - Polak musi mieć wroga, a straż najłatwiej krytykować.

Link

jojo - 15 Luty 2013, 15:27

Rząd się tylko ucieszy, bo będzie więcej kasy do zgarnięcia przez <R> i ITD. :grin:
scar - 16 Luty 2013, 20:14

Z tygodnika Angora:

Cytat:
O tym, że policja zawsze ma rację, przekonał się pewien emeryt z miejscowości Sandvika pod Oslo, kiedy jadąc z szybkością 20 kilometrów na godzinę przy ograniczeniu do 30 km, zauważył błysk flesza. Przejechał w tym miejscu jeszcze dwa razy z podobnym efektem i wysłał list do policji z zaleceniem wyregulowania radaru. W odpowiedzi otrzymał trzy przesyłki. Każda zawierała mandat i zdjęcie, wyraźnie pokazujące, że siedzi za kierownicą bez zapiętego pasa bezpieczeństwa.

:lol:

piotreg - 17 Luty 2013, 10:22

Dobre :good: :lol:

A propos artykułu dot. mandatu za wpadnięcie w dziurę...
Wczoraj był ciąg dalszy w TVN24. I stanęło na tym, że kierujący został ukarany mandatem za uszkodzenie dziury :lol:

Anonimowo wypowiedział się w tej sprawie Policjant z 30-letnim stażem. I generalnie nakrzyczał na swoich kolegów :evil:

scar - 18 Luty 2013, 10:27

Cytat:
Mnóstwo nieprawidłowości przy przetargu na nowe fotoradary. Mandaty do kosza?

"Fotoradary mają tzw. wadę prawną, co może wzbudzać podejrzenie, że ŻADNE wykonane przez nie pomiary prędkości nie są dowodem wykroczeń. Może to pociągnąć za sobą lawinę roszczeń o odszkodowania względem Skarbu Państwa" - o niezliczonych nieprawidłowościach podczas ogłaszania przetargu na fotoradary, urzędniczej niewiedzy i nielegalności używanego przez GITD sprzętu rozmawiamy z Jarosławem Teteryczem, biegłym z zakresu pomiaru prędkości.

Moto.pl: Jeździ pan szybciej niż pozwalają na to przepisy? Szczerze.

Jarosław Teterycz: W przeszłości już się wyszalałem poza drogami publicznymi. Jeżdżę dość spokojnie.

Kiedy dostał pan ostatnie zdjęcie i mandat?

Zdjęcie dostałem raz w życiu i był to wynik błędnego zadziałania fotoradaru. Ostatniego mandatu nie pamiętam nawet.

Jak pan myśli, skąd taki upór kierowców i niechęć do fotoradarów? Cały system ma przecież zwiększyć nasze bezpieczeństwo.

Wydaje mi się, że jest to wynik traktowania kierowców jako uniwersalny nośnik finansów, pozbawiony zdolności do analizy argumentacji tych, którzy mają moc zmieniania prawa adekwatnie do potrzeb budżetowych.

Proszę wyjaśnić od początku, jaki jest mechanizm „systemu fotoradarowego”? Bo niewiele osób zdaje sobie sprawę, że to unikat na skalę światową.

„System fotoradarowy”, a dokładniej system automatycznego nadzoru nad ruchem (CANARD), jest uniwersalnym workiem pojęciowym, mającym zmieścić wszystko, co sobie możni w GITD (i nie tylko) wymyślą - niezależnie od tego, czy jest to technicznie rozsądne, uzasadnione lub wykonalne i mające jakiś związek z pomiarem prędkości - czasami związek tylko metaforyczny.

Teoretyczne, założenie takiego systemu było logiczne - miał on łączyć urządzenia służące do pomiaru prędkości oraz monitorujące przejazd na czerwonym świetle w system, który będzie centralnie zarządzany i zautomatyzowany.

I co z tego wyszło?

Sieć fotoradarów służąca do zbierania opłat, niekoniecznie od sprawców wykroczeń, zmierzająca do umożliwienia zamożnym wykupienia sobie „immunitetu” od kar za wykroczenia. W dodatku system nie działa lege-artis.

To mocne słowa.

Nazywam rzeczy po imieniu.

Są urządzenia stacjonarne, wideorejestratory, a mamy jeszcze radary straży miejskiej. Skąd takie rozdrobnienie? Przecież do troski o nasze bezpieczeństwo powołana jest policja, która teraz może jedynie „suszyć”.

Wpisuje się to w tendencję do tworzenia bytów zbędnych. Ustawodawca ze znanych tylko sobie powodów uznał, że ci, którzy zajmują się porządkiem na drogach od lat, powinni to robić w ograniczonym zakresie, a ci, którzy nie mają o tym bladego pojęcia, nagle stają się specjalistami w danej materii. Jak nie wiadomo o co chodzi, to może chodzi o pieniądze? Gdyby w obrębie policji zaczęto tworzyć takie centrum za setki milionów złotych, być może funkcjonariusze zaczęliby się zastanawiać, dlaczego nie podnosi się im pensji. Ciekawe jest, że za cenę systemu fotoradarowego można by było wyposażyć wielką rzeszę funkcjonariuszy w ręczne urządzenia pomiarowe i zapewnić patrole w dużo większej liczbie miejsc niż stoją fotoradary.

Dlaczego zatem fotoradarami zarządza GITD?

Powód nie jest mi znany. Nie znajduję też logiki w takim rozwiązaniu. GITD była służbą powołaną do kontroli transportu drogowego. Dodano jej uprawnienia do kontroli prędkości wszystkich pojazdów. Pewnie jutro będzie miała uprawnienia dokonywania kontroli strzyżenia trawników przy parkingach (jeśli będzie się to wiązało z nakładaniem mandatów lub kar administracyjnych).

A z jakiego sprzętu korzysta Inspekcja?

W kwestii używanych fotoradarów są to produkty firmy Zurad Fotorapid, Fotorapid CM, Robot-Jenoptik: MultaRadar CD oraz Ramet: Ramer AD9 C.

Czy takie urządzenia wymagają szczególnego montażu? Przecież istotny jest kąt wiązki, by fale odbite nie zakłócały odczytu. Czy trzeba je serwisować, kalibrować?

Każde urządzenie pomiarowe, nie tylko mierzące prędkość, ma określone warunki pracy. Kąt pomiaru jest tylko jednym z elementów, który jest w dodatku relatywnie najmniej istotny (co nie znaczy, że pomijalny). Dużo większym problemem są inne źródła promieniowania elektromagnetycznego, szczególnie w paśmie pracy fotoradaru, np. tablica mierząca prędkość pojazdów czy systemy inteligentnej sygnalizacji świetlnej. Problemem będzie także inny fotoradar w pobliżu lub niefortunnie umieszczona tablica reklamowa czy znak drogowy.

Wiedza na temat fotoradarów w Polsce zdaje się być deficytowa. Nie ma żadnych skutecznych regulacji prawnych traktujących o wyborze miejsc pomiaru prędkości pod kątem uwarunkowań technicznych. Istniejące regulacje - podobnie jak projekty będące w przygotowaniu - dopuszczają na przykład umieszczenie dwóch fotoradarów wzajemnie siebie "oślepiających" własnym promieniowaniem, przez co ich praca będzie zakłócona. Efektem może być nieprawidłowo przeprowadzony pomiar prędkości.

Przychodzi na myśl wniosek, że regulacje prawne w tej materii są pisane na zamówienie chwili, a konsultacje prowadzone są pro forma.

Daje się też zauważyć tendencję prawodawczą w kierunku ograniczenia możliwości straży miejskich/gminnych na rzecz GITD, a przecież organy te tylko częściowo są zainteresowane tymi samymi drogami - Straże Gminne/Straże Miejskie są odpowiedzialne za fotoradary w miastach, przy szkołach. Zabranie uprawnień do mierzenia prędkości da jeszcze silniejszy sygnał, że chodzi o skok na kasę, a nie poprawę bezpieczeństwa.

Pojawiają się informacje, że większość z aktualnie stosowanych urządzeń ma stare homologacje. Czyli de facto działa niezgodnie z prawem. Czy to prawda?

Problemem nie są stare homologacje, a dokładniej rzecz nazywając „zatwierdzenia typu”. Problemem jest niezgodne z prawem wykorzystanie tzw. urządzeń pośredniczących, które zgodnie ze stanowiskiem GUM (Główny Urząd Miar), wyrażonym w znanych mi pismach tej instytucji, nie mają prawa być używane.

Innym poważnym problemem jest to, że co najmniej część dostarczonych urządzeń zdaje się nie mieć wiele wspólnego z urządzeniami, których dotyczyło zatwierdzenie typu. Oznacza to, że mają one tzw. „wadę prawną”, co może pociągać za sobą domniemanie, że ŻADNE wykonane przez nie pomiary prędkości nie są dowodem wykroczeń. Może to pociągnąć za sobą lawinę roszczeń o odszkodowania względem Skarbu Państwa.

Czyli fotoradary wykorzystują inny aparat, płytę główną i kilka drobniejszych urządzeń, na które nie ma homologacji? Ta została wydana na urządzenie starszego typu. Tak mam to rozumieć?

Są dowody na to, że większość wykorzystywanych w systemie urządzeń pomiarowych zostało zmodyfikowanych w tak dużym stopniu, że poza wyglądem zewnętrznym mają niewiele wspólnego z urządzeniami, których dotyczyło zatwierdzenie typu. Wynika z tego, że legalizacje wydane na te urządzenia są bezprawne.

Dla uczciwości trzeba tu przyznać, że „radosną twórczością” dostawców urządzeń dotknięte były także dostawy dla policji - są dowody na to, że część radarów ręcznych używanych przez policję jest niezgodnych z prawem. Istnieją też istotne podstawy, by podejrzewać, że duża część wideorejestratorów także została dotknięta tą plagą.

Co oznacza „radosna twórczość”? Czy można się spodziewać, że nie tylko fotoradary, ale i radary ręczne, a nawet wideorejestratory nie mierzą prędkości prawidłowo, a pomiary z tych urządzeń także nie są wiarygodnym dowodem w sprawach o wykroczenia drogowe?

Oznacza to, że nie wiadomo, czy mierzą prawidłowo - mogą więc mierzyć nieprawidłowo. Skoro ktoś dokonał ich modyfikacji, jednocześnie nie przestrzegając prawa i procedur z niego wynikających, to miał jakiś w tym interes - może niezmodyfikowane urządzenie nie było w stanie przejść badań?

A propos badań. Głośno było także o mobilnych wideorejestratorach, których lampy błyskowe emitują zbyt silne światło i mogą razić kierowców. Mylił się ten, kto myślał, że lampy zostaną zmienione. Łatwiej wydać odstępstwo, czyli zgodę na użytkowanie niestandardowego sprzętu. To się właśnie stało. Czy skazani jesteśmy na takie tymczasowe rozwiązania? Przecież to samo może spotkać radary stacjonarne, które - jak sam pan stwierdził - są niezgodne z prawem?

Prawo mówi wyraźnie - nie można stosować przy drodze ani montować w pojazdach oświetlenia, które może oślepiać lub nie posiadającego odpowiednich badań i certyfikatów.

Niestety nie dorobiliśmy się w XXI wieku definicji „nieoślepiania”, więc na potrzeby oferentów lub użytkowników powstają różnego rodzaju radosne opracowania, mające udowodnić, że lampy błyskowe nie oślepiają. Gdyby tak było, na świecie nie istniałyby regulacje prawne zakazujące błyskania w oczy kierowcom lub co najmniej zakazujące tego od zmroku do świtu. Można byłoby problem rozwiązać stosując doświetlenie pracujące w podczerwieni, niestety specyfikacja wymogów stawianych urządzeniom dla GITD wykluczała taką ewentualność z przyczyn, które znane są tylko Inspekcji. Można było stosować takie oświetlenie, ale jako uzupełnienie ksenonowej lampy błyskowej.

Jak zatem został rozpisany przetarg na nowe fotoradary? Jakie były jego kryteria i dlaczego takie, a nie inne?

Proces przygotowania przetargu i wyboru jego kryteriów jest wielką tajemnicą GITD. Można próbować odtworzyć logikę tych działań na podstawie dokumentów przetargowych, wywiadów, materiałów medialnych i innych działań GITD związanych z tematem.

Jak to bywa w naszym kraju, przetarg został przygotowany przez specjalistów od czegoś innego niż to, czego przetarg dotyczył. Mam wrażenie, że byli to specjaliści od informatyki za duże pieniądze. Wrażenie to wynika choćby ze szczegółowości opisu, jakie zdolności powinni posiadać programiści zatrudnieni przez firmę startującą do przetargu oraz jak wielkie kontrakty dla administracji publicznej miała ta firma w swoich referencjach posiadać. Trochę przypomina to przetarg na dostawę samochodu, w którym istotnym jest nie to, że samochód ma mieć takie, a nie inne cechy, ale to, czy pracownik pracujący przy jego produkcji, przeszedł kurs z obsługi klucza do dokręcania kół - nawet jeśli ten pracownik zajmował się montażem instalacji elektrycznej w samochodzie i wspomniany klucz nie był mu do niczego potrzebny.

Jeśli chodzi o referencje, to nie jestem specjalistą w tej dziedzinie, ale z informacji powszechnie dostępnych wynika, że duże projekty informatyczne dla administracji raczej nie były wzorcowo realizowane, więc zapewnienie udziału w postępowaniu tylko firmom, które mogły się nimi „pochwalić”, jest dość zdumiewające.

Mało tego - w specyfikacji projektu poniekąd przyznano, że jeden z takich projektów (CEPiK) nie działa poprawnie, bo zamiast polegać na informacji o rodzaju pojazdu z CEPiK, narzucono - niemożliwy do spełnienia z technicznego punktu widzenia - wymóg rozróżniania rodzaju pojazdu przez urządzenie pomiarowe. Rodzi się pytanie: Jak urządzenie mierzące prędkość ma weryfikować dane z dowodu rejestracyjnego? Owszem, funkcja rozróżniania rodzaju pojazdu jest reklamowana przez niektórych oferentów, niemniej jest to funkcja „marketingowa”, oparta o próby określenia wielkości pojazdu (a dokładniej to jego długości, którą można określać za pomocą przeliczania czasu przejazdu przez wiązkę radaru), które nie są w stanie odróżnić zwartej kolumny pojazdów od TIRa ani busa o dopuszczalnej masie całkowitej mniejszej niż 3,5 t (z punktu widzenia prawa jest to pojazd osobowy) od cięższego, czyli pojazdu ciężarowego. Innymi słowy, nie jest ona w żaden sposób miarodajna.

Sugeruje pan, że przetarg mógł zostać rozpisany w taki sposób, by jego warunki mogła spełnić tylko jedna firma?

Powiem tak: Część wymogów nałożonych na urządzenia pomiarowe może wyraźnie sugerować chęć wyeliminowania konkretnych oferentów lub preferowania innych, a niektóre wymagania były wprost nielogiczne.

Bo co można pomyśleć o tym, że zamawiający, który nie ma zielonego pojęcia o technologiach informatycznych, nakłada wymóg na to, jakie technologie mają znać programiści firmy, która do przetargu startuje? Albo jak rozumieć wymóg nałożenia minimalnej rozdzielczości kamery w fotoradarze (bez wymogu przesyłania zdjęć w tej rozdzielczości), motywowany minimalnymi wymogami systemu ANPR (odczytującego tablice rejestracyjne) z jednoczesnym brakiem zgody na zaoferowanie urządzenia, które ma mniejszą rozdzielczość, ale samodzielnie odczytuje tablice rejestracyjne? Co ciekawe, w temacie ANPR i rozdzielczości GITD nie chwaliło się żadną umową z konkretnym dostawcą ANPR, a już wiedziało, jakie są wymagania tego systemu, jednocześnie powołując się na rozwiązania konkretnej firmy, której urządzenie pośredniczące finalnie zostało zastosowane w fotoradarach stacjonarnych pracujących w systemie.

Powrócę jednak do tego, kto zajmował się przygotowywaniem przetargu. Kolejnym powodem przeświadczenia, że nie zajmował się tym ktoś mający pojęcie o pomiarze prędkości jest fakt, że uznano, iż „system” jest w rzeczywistości dużą bazą danych, do której podłączone są mało istotne pudełka, które jakoś tam sobie mierzą prędkość. Podzielono przetarg na części dotyczące "systemu" (czyli tej dużej bazy danych) oraz urządzeń pomiarowych - ogłaszając je w kolejności pozbawionej logiki i nakładając na oferentów urządzeń pomiarowych obowiązek dostosowania się do bazy danych. Całkowicie zignorowano fakt, że w Polsce funkcjonuje tzw. „kontrola metrologiczna” urządzeń pomiarowych i nie można sobie modyfikować ich dowolnie, ani podłączać do nich wszystkiego, co się chce. Być może nie chodziło o zignorowanie regulacji metrologicznych, ale o pewność, że zostaną one na życzenie zmodyfikowane? Mógłby to sugerować projekt nowego rozporządzenia, który na przykład dla urządzeń do pomiaru prędkości ze statków powietrznych zakładał dokładność 10 km/h, a dla innych 3 km/h - to te same statki powietrzne, na które powoływały się źródła GITD w materiałach medialnych czy na stronie internetowej - na szczęście wydaje się, że zrozumiano, że jest to technicznie niewykonalne.

Ale nadal na tapecie są systemy pomiaru prędkości na odcinku drogi (tzw. odcinkowe pomiary prędkości) - już wiadomo, ile tych lokalizacji ma być, wiadomo, gdzie mają być, ale nie wiadomo, czy istnieją urządzenia, które mogą to odpowiednio dokładnie mierzyć, i jakie mają warunki pracy - więc czy będzie je można w danych lokalizacjach użyć. Oczywiście, pewnie jakimś cudem uzyskają zatwierdzenie typu, ale według mojej wiedzy zgodnie z prawem w Polsce i regułami sztuki jest to niewykonalne. A może GITD już wie, jaka będzie specyfikacja tych urządzeń, bo jeden z oferentów to ta sama firma, na której rozwiązania w przeszłości się powoływano...

Wygląda na to, że przetargi nie były poprzedzone żadną analizą stanu prawnego w dziedzinie metrologii - doprowadziło to do narzucenia takich warunków technicznych, które skutkowały niezgodnością systemu z regulacjami metrologicznymi, co wcześniej lub później doprowadzi do upadku systemu z powodu niemożliwych do wstecznego naprawienia wad prawnych.

To jednak nie jest koniec. Wymogi narzucone na sposób komunikacji pomiędzy urządzeniami pomiarowymi (fotoradary) uniemożliwiał zastosowanie jakiegokolwiek z dostępnych na rynku produktów - jest to o tyle dziwne, że GITD wcześniej dokonała serii spotkań z oferentami liczącymi się na rynku, więc powinna była mieć pełną wiedzę na temat tego, co jest technicznie możliwe.

Stosując takie, a nie inne kryteria, narzucono wykorzystanie tzw. urządzeń pośredniczących, które miały stanowić rodzaj pomostu pomiędzy fotoradarami a „centralną bazą”. Biorąc pod uwagę stanowisko GUM (Główny Urząd Miar), wyrażone w znanych mi dokumentach, wygląda na to, że nikt w GITD nie był świadomy, że taka hybryda z punktu widzenia prawa jest niedopuszczalna.

Dowodem na zdumiewające parcie do zastosowania urządzeń pośredniczących był wymóg rozpoznawania marki i modelu pojazdu bez nakładania na oferenta wymogu minimalnej sprawności tej funkcji (ile marek i rodzajów rozpozna ze wszystkich zarejestrowanych zdjęć) ani nawet nie przewidując tego, że funkcja ta miałaby być aktualizowana - nie trzeba być geniuszem komputerowym, by wiedzieć, że system rozpoznający modele pojazdów z roku 2012, nie rozpozna dużej części pojazdów wyprodukowanych po tym roku. Poza tym, informacja o marce i rodzaju pojazdu znajduje się w CEPiK, z którego system z założenia miał pobierać dane. Przypomina to próbę określenia zawartości pokoju widzianego przez brudne szyby okienne, zamiast zajrzenia przez otwarte drzwi.

Z logicznego punktu widzenia zastosowanie urządzenia pośredniczącego miało przynieść efekt w postaci odpowiednich danych w centrum. Jeden z potencjalnych oferentów chciał obniżyć koszt całego systemu, proponując zastosowanie jednego lub maksymalnie kilku urządzeń pośredniczących po stronie centrum (miał je w ofercie). Dzięki takiemu rozwiązaniu nie trzeba by było zamawiać kilkuset urządzeń, i montować ich w fotoradarach. Rozwiązanie zostało podane na tacy. Dzięki niemu można było zaoszczędzić około 3 mln zł, ale zamawiający nie był zainteresowany zmniejszeniem kosztu systemu o kwotę tego rzędu.

Specyfikacja urządzeń pośredniczących była na tyle karkołomna, że sprawia wrażenie sugerowania konkretnego rozwiązania dostępnego na rynku (choć nie posiadającego odpowiednich dopuszczeń prawnych), o czym już wspominałem.

Brzmi to trochę jak spiskowa teoria. Może pan podać konkrety?

Z logicznego punktu widzenia przetarg ogłasza się, by za jak najmniejszą cenę uzyskać produkt jak najlepszej jakości. Jednak konkretne zapisy w specyfikacji oraz odpowiedzi na zapytania oferentów przeczyły takiej logice. Urządzenia pośredniczące nie są na to jedynym dowodem. Na przykład, zamiast rozpisać przetarg na transmisję danych i na podstawie wybranego oferenta wybrać technologię transmisji, narzucono wymóg, by urządzenia komunikowały się we wszystkich możliwych technologiach, opisując to w taki sposób, że można było dostarczyć urządzenie zgodne ze specyfikacją, a niezdolne do wykorzystania wszystkich oczekiwanych technologii (np. w Polsce technologia LTE jest używana w dość nietypowym paśmie, o czym w specyfikacji nie było mowy). Przygotowujący specyfikację byli na tyle nieświadomi tego, co chcą zamówić, że nie zauważyli, iż dane będą głównie wysyłać, a nie odbierać, a w specyfikacji technologii transmisji skupili się na tym, by było obsługiwane HSDPA (szybkie pobieranie danych w 3G) słowem nie wspominając o HSUPA (szybkie wysyłanie danych w 3G).

Mówiąc wprost - system fotoradarowy w Polsce nie ma prawa (w świetle tego, co pan mówi) funkcjonować. Fotoradary fizycznie mogą robić zdjęcia, ale nie jest się w stanie stwierdzić, czy dokładnie mierzą prędkość, a już na pewno nie robią tego zgodnie z prawem.

W wymyślonym przez GITD i innych kształcie „system” jest absurdalny i niezgodny z prawem. Faktem jest, że potrzebujemy w Polsce systemu tego typu, ale zrealizowanego profesjonalnie, a nie będącego wynikiem radosnej twórczości urzędników.

Przepisy przepisami, ale co ma zrobić zwyczajny Kowalski, który dostanie mandat bez zdjęcia i to z urządzenia, które - jak się okazuje - zdjęć w ogóle nie powinno robić? Ma iść do sądu? A co jeśli przepisy znów zostaną dostosowane pod potrzeby GITD?

Zwykły Kowalski (podobnie jak minister Kowalski czy poseł Wiśniewski) powinien stosować się do ograniczeń prędkości. Niestety, nie gwarantuje mu to w żaden sposób, że nie zostanie podejrzany przez GITD o przekroczenie prędkości, bo jedyny na świecie całkowicie automatyczny system nadzoru nad ruchem nie jest tak inteligentny, jak to filmy z Hollywood pokazują, i nie potrafi odróżnić przedniej rejestracji od tylnej albo pojazdu stojącego od znajdującego się w ruchu. Wtedy Kowalski będzie musiał podjąć ważną decyzję, czy płaci, bo zdarza się najlepszym, czy idzie do sądu, bo inaczej nie jest w stanie zweryfikować, czy na zdjęciu jego pojazd przypadkiem nie jechał na lawecie albo stał przy drodze. Podobno pod koniec roku Kowalski będzie mógł zobaczyć w internecie zdjęcie, no ale podobno Kopernik była kobietą...

Dlaczego zdecydował się pan teraz na ten temat rozmawiać? Przecież wątpliwości w sprawie fotoradarów pojawiają się już od wielu lat.

System budowany przez GITD zaczął swoje życie w ubiegłym roku. Techniczna specyfikacja i założenia do tego systemu nie były nigdy podawane do publicznej wiedzy ani konsultowane poza Inspekcją. W miarę jak pojawiały się kolejne medialne informacje, ze strony GITD zaczął się rysować obraz karkołomnej prowizorki za wielkie pieniądze pod hasłem dbania o bezpieczeństwo na drogach. Równolegle pojawiały się materiały dające podstawy, by uważać, że z prawnego punktu widzenia system jest ułomny i nie da się tego naprawić żadnymi zmianami w prawie, gdyż nie mogą one działać wstecz.

GITD ogłaszał przetargi na elementy systemu stopniowo i nie można było zawczasu przypuszczać, że w systemie nie przewidziano czynnika ludzkiego w procesie oceny materiału dowodowego, czyli zdjęć z fotoradarów. Nikt na świecie nie zbudował systemu, który jest w stanie rzetelnie przeanalizować automatycznie zdjęcia z fotoradarów tak, by nie była potrzebna ocena wykonana przez człowieka - nikt poza GITD...

Wygląda na to, że w Polsce ludzie mający władzę lub mogący kształtować prawo nie mają pojęcia o tym, jak system kontroli prędkości powinien działać. Wiedzą, gdzie chcą dojść, jednak idą we mgle i to w kierunku, który nie gwarantuje możliwości dojścia do celu. Fakt posiadania mocy politycznej i uprawnień nie pociąga za sobą automatycznie wiedzy potrzebnej do realizacji uprawnień - niestety urzędnicy zdają się nie być tego świadomi.

W takim razie z czyich doświadczeń powinniśmy korzystać? W jakim kraju, pana zdaniem, systemy kontroli ruchu działa poprawnie, a kierowcy mają pewność, że kara jest faktycznie za zbyt szybką jazdę?

Tego typu systemy działają w kilku krajach. Nie ma systemu idealnego, więc dobrze byłoby zapoznać się z istniejącymi rozwiązaniami i na ich podstawie sporządzić założenia do systemu w Polsce - ale musiałyby one być sporządzone nie przez urzędników, którzy nie mają żadnej wiedzy technicznej w tej materii lecz przez zespół specjalistów z wszystkich dziedzin, które są związane z takim systemem (pomiar prędkości, informatyka, transmisja danych, inżynieria drogowa).

W tej sprawie kontaktowaliśmy się z GITD. Na odpowiedzi czekaliśmy kilka dni. Niestety - bez efektów. Inspektorat nabrał wody w usta. A może uznał sprawę za mało istotną?

Link

Qbek - 18 Luty 2013, 11:22

Pan Jarosław T. nie zapłacił od dawna mandatu, bo jeździ na co dzień z antyradarem STiR+ :cool:

P.S. Może któryś z modów normalnie wrzucić ten artykuł?

OJCIEC - 18 Luty 2013, 18:12

scar napisał/a:
W odpowiedzi otrzymał trzy przesyłki. Każda zawierała mandat i zdjęcie, wyraźnie pokazujące, że siedzi za kierownicą bez zapiętego pasa bezpieczeństwa.

A co to za bzdura jest? Skąd niby fotoradar ma wiedzieć, czy jedzie się w pasach, czy bez. Zwykła bajka, do tego starsza od węgla.

bicker5 - 18 Luty 2013, 19:54

Pomijając fakt czy dostał, czy nie, w stolicy naszej <SM> robiła podobny numer z bus-pasem. Stawiali fotoradar, ustawiali próg na (20) i mieli wszystkich pacjentów jadących bus-pasem, a potem ręczna selekcja kto mógł, a kto nie. Tu mogło być podobnie - dziadek się poskarżył, to obejrzeli fotki i... :facepalm:
tomciog - 18 Luty 2013, 22:04

OJCIEC napisał/a:
scar napisał/a:
W odpowiedzi otrzymał trzy przesyłki. Każda zawierała mandat i zdjęcie, wyraźnie pokazujące, że siedzi za kierownicą bez zapiętego pasa bezpieczeństwa.

A co to za bzdura jest? Skąd niby fotoradar ma wiedzieć, czy jedzie się w pasach, czy bez. Zwykła bajka, do tego starsza od węgla.

Ojciec, w Gdyni było podobnie. K. Forda na Owsianej postawili sobie pstryczek, który walił na styku dozwolonej - gość dostał kilka mandatów, bo myślał, że mu się coś ****. A dostał za komórkę i pasy.

OJCIEC - 19 Luty 2013, 19:02

Sorry, nie chce mi się w to wierzyć. Dla mnie to zwykłe urban legends.
spit - 19 Luty 2013, 22:01

Cytat:
Skandal! Nowe fotoradary niezgodne z prawem! Będą odszkodowania?

Wygląda na to, że skandal z nielegalnymi lampami błyskowymi w radiowozach Inspekcji Transportu Drogowego był tylko wierzchołkiem góry lodowej. Wszystko wskazuje na to, że system automatycznego nadzoru nad ruchem drogowym to jeden wielki bubel!

14 sierpnia minionego roku przy polskich drogach rozpoczął się montaż pierwszej serii nowych fotoradarów. W październiku działać zaczął system automatycznego nadzoru nad ruchem drogowym CANARD. Mało kto wie, że takie rozwiązanie to ewenement na skalę światową. Wbrew pozorom, nie mamy się jednak czym chwalić...

Z informacji, do których dotarli dziennikarze Moto.pl, wynika, że w czasie przetargu na budowę systemu mogło dojść do wielu nieprawidłowości, a sam system działa wbrew obowiązującemu prawu. Oznacza to, że do sądów mogą wkrótce zacząć napływać wnioski o odszkodowania od kierowców bezprawnie ukaranych mandatami!

Nasi koledzy po piórze rozmawiali na temat systemu CANARD z Jarosławem Teteryczem - ekspertem w zakresie urządzeń mierzących prędkość i biegłym sądowym z zakresu pomiaru prędkości. Jego zdaniem, za powstanie systemu odpowiadali ludzie, którzy nie mieli pojęcia o działaniu urządzeń pomiarowych i obowiązujących w Polsce przepisach. Biegły mówi wprost - wcześniej czy później dojdzie do upadku systemu z powodu "niemożliwych do wstecznego naprawienia wad prawnych!"

Sporo niedociągnięć można wskazać już na etapie przygotowania przetargów. Zarzuty są poważne.

"Wygląda na to, że przetargi nie były poprzedzone żadną analizą stanu prawnego w dziedzinie metrologii - doprowadziło to do narzucenia takich warunków technicznych, które skutkowały niezgodnością systemu z regulacjami metrologicznymi" - mówi ekspert.

Biegły zwraca uwagę na fakt, że: "Stosując takie, a nie inne kryteria narzucono wykorzystanie tzw. urządzeń pośredniczących, które miały stanowić rodzaj pomostu pomiędzy fotoradarami a 'centralną bazą'. Biorąc pod uwagę stanowisko GUM (Główny Urząd Miar), wyrażone w znanych mi dokumentach, wygląda na to, że nikt w GITD (Głównym Inspektoracie Transportu Drogowego) nie był świadomy, że taka hybryda z punktu widzenia prawa jest niedopuszczalna".

W wywiadzie dla Moto.pl czytamy również, że część z dostarczonych ITD urządzeń zmodyfikowanych zostało do tego stopnia, że nie spełnia wymogów tzw. zatwierdzenia typu, potocznie określanego mianem homologacji. Oznacza to, że kierowcy ukarani mandatami na podstawie wykonanych przez nie pomiarów będą mogli ubiegać się o odszkodowania!

"Innym poważnym problemem jest to, że co najmniej część dostarczonych urządzeń zdaje się nie mieć wiele wspólnego z urządzeniami, których dotyczyło zatwierdzenie typu. Oznacza to, że mają one tzw. wadę prawną, co może pociągać za sobą domniemanie, że ŻADNE wykonane przez nie pomiary prędkości nie są dowodem wykroczeń. Może to pociągnąć za sobą lawinę roszczeń o odszkodowania względem Skarbu Państwa" - twierdzi biegły.

Link

tomciog - 20 Luty 2013, 11:06

Coś w tym jest, bo od dłuższego czasu nikt w Gdyni nie widział srebrnego Focusa WE 584CW...
OJCIEC - 20 Luty 2013, 13:06

Cytat:
Zarzuty są poważne...

A mi się wydaje, że jak ktoś się grzebie w g..., to mu będą ręce śmierdziały :lol:

Cherix - 22 Luty 2013, 17:11

Cytat:
Oświadczenie GITD

W związku ze spektakularnym atakiem na projekt budowy Centrum Automatycznego Nadzoru nad Ruchem Drogowym - realizowany przez szereg instytucji oraz dziesiątki osób we współpracy z renomowanymi kancelariami prawnymi, przez jedną osobę tj. Pana Jarosława Teterycza – przedstawiającego się jako niezależny ekspert, GITD zmuszone jest podnieść kwestię wiarygodności i bezstronności Pana Jarosława Teterycza wobec poniższych faktów:

1) Pan Jarosław Teterycz w 2011 roku zaproponował GITD świadczenie odpłatnych konsultacji eksperckich w zakresie „...oceny urządzeń i lokalizacji budowanego systemu nadzoru nad ruchem drogowym...”, z której to propozycji GITD nie skorzystało

2) Należy wskazać, że „niezależny ekspert” - jak jest przedstawiany
Pan Jarosław Teterycz, jest związany z firmą VIDEORADAR (która była jednym z potencjalnych oferentów fotoradarów, lecz finalnie nie złożyła oferty), przeprowadza dla niej szkolenia (informacje dostępne na stronie firmy) oraz reprezentował ją chociażby podczas konferencji organizowanej przez Stowarzyszenie Inteligentne Systemy Transportowe w dniu 09.10.2012 r. (Klik). Co więcej tezy stawiane przez Pana Jarosława Teterycza są tożsame z treścią zawiadomienia złożonego do Prezesa UZP przez firmę Videoradar – po przeprowadzeniu postępowania wyjaśniającego Prezes Urzędu Zamówień Publicznych odmówił wszczęcia postępowania kontrolnego wobec braku przesłanek.

3) Nie można również pozostawić bez komentarza faktu, że Pan Jarosław Teterycz prowadzi firmę JTK – będącą wyłącznym dystrybutorem antyradarów Beltronics oraz innych urządzeń zakłócających pracę urządzeń do pomiaru prędkości (www.beltronics.pl).

LINK

piotreg - 22 Luty 2013, 19:43

:lol:
OJCIEC - 22 Luty 2013, 19:57

Mówiłem, że rączki będą śmierdziały :lol: :lol: :lol:
Cherix - 22 Luty 2013, 20:05

Czas zmienić ksywkę na "PROROK" :)
g1kowal - 22 Luty 2013, 23:15

Cytat:
PG: przepis dotyczący kar dla właścicieli pojazdów - zaskarżony do TK

Karanie grzywną właściciela pojazdu, który po przedstawieniu zdjęcia z fotoradaru odmawia ujawnienia personaliów osoby kierującej jego autem, jest niekonstytucyjny - uważa prokurator generalny, który w tej sprawie skierował wniosek do Trybunału Konstytucyjnego.

"Dowód w postaci fotografii wykonanej przez fotoradar może okazać się dowodem wystarczającym jedynie w sytuacji, gdy fotografia ta umożliwia identyfikację osoby sprawcy wykroczenia" - napisał Seremet we wniosku. Podkreślił, że jeśli ta fotografia nie umożliwia identyfikacji, tylko potwierdza fakt, że niezidentyfikowany kierowca przekroczył przepisy, to "zasada domniemania niewinności stoi na przeszkodzie przypisaniu komukolwiek winy za dane wykroczenie".

W sformułowanym w zeszłym tygodniu wniosku prokurator generalny zaskarżył przepis Kodeksu wykroczeń mówiący, że karze grzywny podlega właściciel auta, który "wbrew obowiązkowi nie wskaże na żądanie uprawnionego organu, komu powierzył pojazd do kierowania lub używania w oznaczonym czasie".

We wniosku zauważono, że "denuncjacja jest postrzegana w społeczeństwie polskim jako dwuznaczna moralnie, z kolei podejmowanie wobec denuncjatorów postępowań typu represyjnego, np. postępowań lustracyjnych, spotyka się na ogół z pozytywnym przyjęciem". "W tej sytuacji ustawodawca, który pragnie wprowadzenia obowiązku denuncjacji do systemu prawa polskiego (...) powinien kierować się szczególną ostrożnością i umiarem" - napisano we wniosku.

Seremet przypomniał, że w obecnym stanie prawnym właściciel pojazdu, któremu przedstawiono zdjęcie z fotoradaru uniemożliwiające zidentyfikowanie kierowcy, musi albo wskazać inną osobę prowadzącą pojazd - często członka swojej rodziny, albo samemu przyjąć mandat. "Zasada domniemania niewinności na tym właśnie polega, że ten ciężar dowodzenia wykazywania komuś winy leży na oskarżycielu, nikt nie ma obowiązku dostarczania organom ścigania dowodów na własną winę" - powiedział w piątek w TVN24 Seremet.

We wniosku PG zaskarżony został także inny z przepisów Kodeksu wykroczeń mówiący, że "uczestnik ruchu lub inna osoba znajdująca się na drodze publicznej, w strefie zamieszkania lub strefie ruchu, a także właściciel lub posiadacz pojazdu, który wykracza przeciwko innym przepisom ustawy Prawo o ruchu drogowym lub przepisom wydanym na jej podstawie, podlega karze grzywny do trzech tys. złotych albo karze nagany".

Prokurator generalny ocenił, że przepis ten - odwołując się do całego Prawa o ruchu drogowym - jest zbyt ogólny, nieprecyzyjny i niejednoznaczny.

"Ustawodawca naruszył zaufanie obywatela do państwa i tworzonego przez nie prawa zastawiając swoistą pułapkę na obywatela, który w oparciu o omawianą regulację nie jest w stanie przewidzieć w momencie podejmowania danego działania, iż to zachowanie może spowodować wobec niego określoną represję" - zaznaczono we wniosku. (PAP)

Źródło

Cytat:
Foto-pułapka

Jeśli ktoś z państwa ma zdjęcie z fotoradaru, na którym nie rozpoznaje siebie i musi wskazać kierującego, to może warto się wstrzymać. Ten właśnie przepis może być niezgodny z konstytucją. Tak uważa sam Prokurator Generalny. Jest już wniosek do Trybunału Konstytucyjnego. Teraz czekamy na decyzję, czy płacić trzeba.

Źródło i reportaż TVN24

Qbek - 22 Luty 2013, 23:51

OJCIEC napisał/a:
Zarzuty są poważne...

A mi się wydaje, że jak ktoś się grzebie w g..., to mu będą ręce śmierdziały :lol:

A ja sobie myślę w tej sprawie dwutorowo :)

Po pierwsze primo, sądzę iż GITD nie bez powodu atakuje, zamiast się bronić...
Znamy powiedzenie, że atak jest najlepszą obroną, prawda?

Po drugie primo, sądzę, iż atak JT na GITD nie był przypadkowy. ZA DARMO ma super reklamę. Ileż to tysięcy rodaków będzie teraz szukało jego firmy i jego oferty? Nagle się okaże, że antyradary faktycznie działają skutecznie...
Mało tego! Wielu ludzi dowie się o możliwości blokowania laserów/lidarów...
No i kto tu sobie rączki upaprał? :o

OJCIEC - 23 Luty 2013, 10:02

Qbek napisał/a:
Po pierwsze primo, sądzę iż GITD nie bez powodu atakuje, zamiast się bronić...
Znamy powiedzenie, że atak jest najlepszą obroną, prawda?

Opierasz wnioski na przysłowiach i powiedzonkach? To może takie: kto dołki kopie, ten sam w nie wpada, albo takie: nie ma dymu bez ognia, to też dobre: złapał Kozak Tatarzyna, a Tatarzyn za łeb trzyma. Wygrałem, podałem trzy :lol:

Cytat:
Po drugie primo, sądzę, iż atak JT na GITD nie był przypadkowy.

No nie był. Przetarg wygrał nie ten, co trzeba. :grin:

Cytat:
ZA DARMO ma super reklamę.

A skąd wniosek, że super? Wypowiadasz się jako niezależny ekspert? :lol:
A czy za darmo? Smród trzeba będzie posprzątać, a to już takie darmowe nie będzie. :smile:

Cytat:
Ileż to tysięcy rodaków będzie teraz szukało jego firmy i jego oferty? Nagle się okaże, że antyradary faktycznie działają skutecznie...
Mało tego! Wielu ludzi dowie się o możliwości blokowania laserów/lidarów...
No i kto tu sobie rączki upaprał? :o

Oj Kuba, Kuba, widać, że w tym nie siedzisz :grin:
"Dowiedziało się" też ITD, paru rządowych prawników, kilku wodzów z drogówki i kto wie, kto jeszcze. A ponieważ pstryczka w nos dostała jednostka budżetowa, z pewnością po paru telefonach "dowie" się pani Krysia z US zajmująca się Pitem, pani Zdzisia z US zajmująca się Vatem, pan Czesław z UC, a nawet pani Bogumiła z Sanepidu i Marian z Poczty zbierający abonament za posiadanie radia w komórce i dziwnym trafem wszyscy na raz będą bardzo pragnęli dokonać zwyczajnej, rutynowej kontroli. Super :lol:

Qbek - 23 Luty 2013, 10:33

Czuję się znokautowany ciężarem argumentów :mrgreen:
OJCIEC - 23 Luty 2013, 10:44

Qbek napisał/a:
Czuję się znokautowany ciężarem argumentów :mrgreen:

A policzyłeś się do dziesięciu? :grin:

Qbek - 23 Luty 2013, 11:05

Ojciec, nie wiesz, że leżącego się nie bije? :lol:
scar - 23 Luty 2013, 19:02

Cytat:
Szef od dróg gna 99 km/h bus pasem



Wielokrotnie publicznie mówił o tym, jak ważne dla poprawy bezpieczeństwo na drogach jest odpowiedzialne zachowanie kierowców. Andrzej Maciejewski, wiceszef Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad apelował i pouczał innych, a sam podstawowe zasady bezpieczeństwa w ruchu ma za nic. Patrol Faktu przyłapał go, jak z prędkością dochodzącą do 100 km/h pędził służbową limuzyną zatłoczonymi ulicami Warszawy.

– Kiedy słyszymy o niebezpiecznych kierowcach to nie myślimy o sobie. Wydaje nam się, że to ci, którzy jadą szybciej niż my. Nie zastanawiamy się nad własnym zachowaniem w ruchu drogowym – perorował niedawno Andrzej Maciejewski. Święte słowa, w dodatku okazały się boleśnie prawdziwe.

Patrol Faktu namierzył służbową skodę, którą podróżuje Maciejewski. Piękna, potężna limuzyna z włączonym silnikiem czekała na notabla pod budynkiem Ministerstwa Transportu. Kiedy tylko Maciejewski wsiadł do cieplutkiego auta, kierowca ruszył z kopyta. Gmach przy ulicy Tytusa Chałubińskiego, gdzie rządzi minister transportu Sławomir Nowak (39 l.) dzieli od siedziby GDDKiA 1,7 kilometra. Trzeba się naprawdę postarać, by na tak krótkim odcinku rozwinąć prędkość 99 kilometrów na godzinę.

Limuzyna wiceszefa GDDKiA skręciła w Aleje Jerozolimskie, kierowca od razu wjechał na bus pas i mocniej docisnął gaz. Wprawdzie bus pas na tym odcinku wyłączony jest dla ruchu samochodowego tylko w pewnych godzinach, ale obowiązuje tutaj ograniczenie prędkości do 50 kilometrów na godzinę.

Jak ma się dwukrotne przekroczenie prędkości przez kierowcę Maciejewskiego do zasad bezpieczeństwa? A jeszcze nie tak dawno podczas konferencji „Stan bezpieczeństwa na polskich drogach” Maciejewski wymądrzał się: – Spadek poniżej 4000 osób zabitych na drogach to praca wielu służb i instytucji. Dobrze, że osiągamy efekt spadku liczby wypadków, tylko żeby osiągnąć założenia, konieczna jest dalsza praca – mówił wiceszef GDDKIA. A może by tak zacząć od pracy nad sobą?

Link

piotreg - 24 Luty 2013, 13:01

Pan Minister zapewne odpisze, że nie wiadomo czy Iskra miała legalizację :lol:
Zaj007 - 25 Luty 2013, 12:07

Jakiś czas nie zaglądałem w te rejony, a tutaj takie kwiatki :!: :lol: :lol: :lol:
skansen - 26 Luty 2013, 12:22

Cytat:
Człowiek, który całą Polskę pokrył gęsto siecią fotoradarów i nasyła na kierowców tajniaków po cywilnemu, zachowuje się jakby jego samego przepisy nie dotyczyły. Główny inspektor od fotoradarów Tomasz Połeć (44 l.), już raz przyłapany przez Fakt na drogowych wykroczeniach, znów łamie prawo. I pędzi przez miasto 80 km/h, choć wolno jechać tylko pięćdziesiątką.



Człowiek, który uwielbia pouczać innych, ganić za łamanie przepisów i szybką jazdę, sam wszelkie ograniczenia ma w nosie! Szef Głównego Inspektoratu Transportu Drogowego Tomasz Połeć to już drogowy recydywista. Kolejny raz nic sobie nie robi z ograniczeń prędkości.

Patrol Faktu przyłapał inspektora, kiedy ten dumnie mknął przez miasto ponad 80 km/h służbowym BWM w miejscu, gdzie nie wolno jechać więcej niż pięćdziesiątką. Powinien za to zainkasować 6 punktów karnych i 300 zł mandatu. Wcześniej przyłapaliśmy szefa GITD, gdy jechał ulicami Warszawy jeszcze szybciej, bo ok. 100km/h! A to kolejne 10 punktów i 500 zł kary.

Łatwiej prawić morały innym kierowcom, niż samemu dostosować się do obowiązujących przepisów. Niedawno Połeć obwieścił, że protesty przeciw fotoradarom to objaw frustracji. – Wydaje mi się, że to, przeciwko czemu protestujemy, to jest takie trochę poczucie frustracji, że to dobre się skończyło, że to już nie jest tak, że sami sobie będziemy wyznaczać standardy, jaką prędkością będę jeździł w oparciu o to, jak mi się wydaje i jaki fajny mam samochód – stwierdził Połeć w radiowej „Jedynce”. I dodał pewnie, że czasy swawoli na drogach się skończyły. – Teraz jeżeli ktoś sobie pozwoli na szaleństwo, to będzie zweryfikowany, będzie skontrolowany i zatrzymany – ostrzegł inspektor.

Powstaje jednak pytanie, czy tamte czasy skończyły się dla wszystkich, czy dla wszystkich oprócz władzy? Dziennikarze Faktu patrolujący ulice miasta od kilku dni, po raz kolejny udowodnili, że najważniejsze osoby w państwie lubią stawiać się ponad prawem.

Źródło: Klik

phonemaniac - 27 Luty 2013, 07:37

Cytat:
Ministerstwo transportu wprowadza weryfikację fotoradarów

Usytuowanie gminnych radarów nie od dzisiaj budzi sporo kontrowersji. Teraz okazuje się, że nawet 40 proc. z tych fotoradarów może zniknąć z dróg ponieważ nie poprawiają one bezpieczeństwa. Wszystkie urządzenia czeka wkrótce audyt, czyli analiza potwierdzająca zasadność ich lokalizacji - donosi "Rzeczpospolita".


Minister transportu Sławomir Nowak zakłada, że co 40 miesięcy będzie weryfikowane czy fotoradar w danym miejscu nadal jest potrzebny. Kontrolę ma przeprowadzać policja. Projekt rozporządzenia w tej sprawie jest już gotowy.

Analizowane będzie miejsce, w którym usytuowany jest fotoradar, a także jego wpływ na poprawę bezpieczeństwa (wypadkowość w danym miejscu). Jeżeli się okaże, że został ustawiony w miejscu bezpiecznym, w którym nie dochodzi do wypadków - będzie musiał z niego zniknąć.

Na naszych drogach jest dziś 550 fotoradarów (200 urządzeń straży gminnych i ponad 350 inspekcji transportu drogowego). Od dawna pojawiają się zarzuty, że służą przede wszystkim reperowaniu gminnego budżetu, a nie poprawie bezpieczeństwa na drogach. Potwierdziła to w swoim raporcie dwa lata temu Najwyższa Izba Kontroli.

Obiekcje odnośnie kontroli mają samorządowcy. - Propozycje zmierzają do wyeliminowania urządzeń straży gminnych - komentuje Leszek Kuliński, wójt gminy Kobylnica. Kwestionuje on kryteria prowadzenia audytu. - Jeśli w miejscu X stoi dziś fotoradar, to i wypadków jest tam mniej - tłumaczy.

Zdanie samorządowców podziela Inspekcja Transportu Samochodowego i domaga się bardziej precyzyjnego określenia sytuacji, w których dojdzie do usunięcia fotoradaru.

ITD krytykuje rozporządzenie również dlatego, że wprowadza ono nowe zasady zezwoleń na stawianie fotoradarów. - Jeśli ITD zechce ustawić nowy fotoradar, będzie musiała uzyskać zgodę tylko policji. Strażom miejskim potrzebna będzie wspólna zgoda policji i Inspekcji - tłumaczy Kuliński.

Tymczasem Polski Kongres Drogowy chce szerszej kontroli miejsc, w których stoją fotoradary i uważa, że kontrola powinna objąć również urządzenia mobilne.

LINK

Cytat:
Senator PO: Wprowadźmy zakaz wyprzedzania tirów przez tiry

Senator Robert Dowhan chce zakazać wyprzedzania ciężarówek przez ciężarówki na autostradach. - To jest chory pomysł - mówią kierowcy tirów.


Robert Dowhan, lubuski senator PO, często korzysta z autostrad. Auto ma szybkie. Nie ukrywa, że denerwuje go widok ciężarówki wyprzedzającej innego tira. Zwykle taki manewr trwa kilka minut. - Co my możemy takiemu zrobić? Jedynie zatrąbić, a to zazwyczaj przynosi odwrotny skutek - tłumaczy senator. Trąbił pewnie nieraz, aż wpadł na pomysł, by spróbować zmienić prawo o ruchu drogowym.

- Denerwują i wkurzają, owszem, ale czy to nie jest przede wszystkim zaprzeczenie autostrady, kiedy kilometrami czy minutami auto wyprzedza drugie auto różnicą np. 1 km? I jeszcze musimy za to zapłacić, bo większość autostrad przecież jest płatnych. Każdy z użytkowników zrozumiałby to, gdyby kierowcy tirów robili to z głową, szybko i nie blokowali jadących za nimi aut. A zazwyczaj jest odwrotnie - pisze na blogu na portalu Natemat.pl.

Senator poinformował, że na ostatnim posiedzeniu Senatu złożył wniosek o wprowadzenie zakazu wyprzedzania ciężarówek o masie przekraczającej 3,5 tony przez takie same pojazdy. Podobnie jak senator myśli wielu kierowców osobówek. - Raz, że blokują dwa pasy na kilka minut. Dwa, że stwarzają niebezpieczeństwo. Nieraz byłem zmuszony do gwałtownego hamowania, gdy jeden tir zaczynał wyprzedzać drugiego - słyszymy od kierowców.

Co na to kierowcy tirów?

Kierowcom ciężarówek pomysł Dowhana nie przypadł do gustu. - To jest chore - nie ukrywa oburzenia Piotr Kuras, kierowca tira z pięcioletnim stażem. - Jeżeli przede mną jedzie ciężarówka z 20 tonami na pace, i jedzie 80 km/godz., a ja sam wiozę akurat 5 ton, to dlaczego mam jej nie wyprzedzić? - pyta. Domyśla się także, skąd biorą się pomysły o zakazie wyprzedzania tirów przez tiry. - Wiem, że kierowcy osobówek wściekają się, bo takie wyprzedzanie trwa chwilę. Proszę jednak nas zrozumieć. Czy ja za wolniej jadącą ciężarówką mam się wlec autostradą np. całe 300 km z Wrocławia do Krakowa? - mówi. Dodaje, że najlepszym pomysłem byłyby trzy pasy na autostradach.

Podobne zdanie mają jego koledzy po fachu. - Nie możemy jechać całą trasę za kimś, kto jedzie wolniej. Przecież to nasza praca i musimy dowieźć towar na określony czas - twierdzi pan Grzegorz, za kółkiem tira od 12 lat.

- Jeżeli taki zakaz nie obowiązuje nigdzie w Europie, a z tego co wiem, nie obowiązuje, to byłaby to dziwaczna sprawa. Parlamentarzyści rządzącej partii powinni przyjrzeć się kulawej ustawie o kierowcach, a nie wymyślać sobie takie problemy, jak wyprzedzanie ciężarówek - uważa Eugeniusz Kubiś, szef szkoły jazdy Motorex.

Ciekawie wyjaśnia problem internauta o nicku Nolibab, który prowadzi blog na temat jazdy wielką ciężarówką w USA i Kanadzie. - Mamy określoną ilość godzin, którą możemy jechać w każdy dzień. Jeżeli miałbym przez cały dzień jechać 2, 3 kilometry mniej za jakimś samochodem ciężarowym, to pewnie nigdzie bym nie dojechał. Dla mnie wyprzedzanie jest niezbędne. Muszę zachować swoją stałą prędkość, by dojechać tam, gdzie chcę - tłumaczy.



Wątpliwości ma także Jarosław Tchorowski, naczelnik zielonogórskiej drogówki. - Jeżeli spojrzymy na kwestie bezpieczeństwa, to wydaje się to dobrym pomysłem. Z drugiej strony wprowadzenie go w życie może spowodować, że prawym pasem będzie się ciągnął sznur ciężarówek. Warto też pamiętać, że wyprzedzanie na autostradzie jest bezpieczniejszym manewrem niż choćby wyprzedzanie na odcinku Zielona Góra - Sulechów. Najlepszym rozwiązaniem byłyby oczywiście autostrady trzypasmowe. Wtedy ciężarówki mogłyby się spokojnie wyprzedzać, natomiast kierowcy osobówek mogliby ich wyprzedzać trzecim pasem - wyjaśnia.

Pod Wrocławiem ciężarówką nie wyprzedzisz

Czy pomysł senatora Dowhana jest nierealny? Pod koniec stycznia na dolnośląskim odcinku autostrady A4 pomiędzy Wrocławiem a Krzywą wprowadzono pięć odcinków, na których obowiązuje zakaz wyprzedzania przez ciężarówki. Długość zakazu wyniesie łącznie 35 km.

Na odcinku Legnickie Pole - Krzywa obecnie obowiązują zakazy wyprzedzania na wzniesieniach. Zakaz jest czasowy, tylko zimą, ale zmieni się na całoroczny.

- Powodem zmian jest zminimalizowanie wypadków z udziałem pojazdów ciężarowych i zwiększenie płynności ruchu - tłumaczy Michał Nowakowski, rzecznik Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad we Wrocławiu. Całkowity zakaz wyprzedzania raczej wydaje się niemożliwy, natomiast takie ograniczenia, jak w Dolnośląskiem, wydają się kwestią czasu.

LINK

phonemaniac - 1 Marzec 2013, 20:49

Cytat:
Awaria! Cała sieć fotoradarów przestała działać! Wirus spowodował paraliż

Sieć składająca się ze 144 fotoradarów została sparaliżowana. Od dwóch tygodni zamiast wychwytywać piratów drogowych i zarabiać pieniądze, urządzenia bezczynnie przyglądają się kierowcom. Wszystkiemu winny jest komputerowy wirus.


Rosyjski system Strzała-ST pilnujący porządku na moskiewskich drogach szybkiego ruchu został sparaliżowany. Wszystkiemu jest winne złośliwe oprogramowanie, które zainfekowało komputery w biurach policji drogowej. Atak doprowadził do całkowitego paraliżu systemu fotoradarów. Uniemożliwił komunikację pomiędzy kamerami fotoradarów a centralą. Obsługa techniczna zidentyfikowała i zneutralizowała złośliwego wirusa zagnieżdżonego w jednym urządzeniu, ale ten zaatakował ponownie.

Do akcji przystąpili eksperci z firmy Kaspersky Lab, którzy znaleźli aż 130 plików zainfekowanych czterema rodzajami złośliwego kodu. Niestety nie udało ustalić się źródła ataku, gdyż policja nie ma pojęcia gdzie zlokalizowany jest serwer zarządzający całym systemem.

Spekuluje się, że problem mogła wywołać jedna z firm obsługującej system fotoradarów. W tej branży panuje bardzo silna konkurencja. Niedawno intratny kontrakt zdobyła nowa firma, pozbawiając dotychczasowego monopolistę dużego źródła dochodów. Obecny operator próbuje wycofać się z zawartej umowy, ze względu na fatalny stan sieci fotoradarów. Firmy wzajemnie zarzucają sobie spowodowanie awarii, system wciąż nie działa, a kierowcy mogą się cieszyć jazdą bez limitów. Miesięcznie fotoradary w Moskwie potrafią zarobić nawet 100 mln rubli.

LINK

PieTrzaK - 3 Marzec 2013, 09:31

Taka fotka, ujrzana na profilu "Sfotografuj policjanta" na fejsbuku.

KLIK

Nie lekka przesada? :o Rozumiem dokleić kogoś z innej służby policjantowi na patrol, ale do radiowozu. A nie policjanta do krokodyla w wozie technicznym...

Ło, 666 postów :evil:

scar - 3 Marzec 2013, 09:39

Cytat:
Inspektor od fotoradarów radzi, jak się wymigać od mandatu

Generalny Inspektorat Transportu Drogowego i jego rzecznik zrobią wszystko, aby tylko udowodnić, że ich szef Tomasz Połeć (44 l.) nie przekroczył prędkości, choć dziennikarze Faktu uwiecznili to na zdjęciach wykorzystując do tego - pierwszy raz w historii polskiego dziennikarstwa - radar. Połeć uważa, że ten radar może dokonać złego pomiaru. I wylicza szereg okoliczności, które sprawiałyby, że tysiące mandatów wystawionych takim samym radarem przez policję, można zakwestionować w sądzie.
Nadinspektor Połeć działa chyba w myśl zasady, że jak cię złapią za rękę to mów, że to nie twoja ręka. Twierdzi, że radar, który skontrolował prędkość jego samochodu myli się skoro twierdzi, że Połeć przekroczył prędkość. Kilka dni temu na warszawskiej ulicy dziennikarze Faktu za pomocą radaru używanego przez policyjną drogówkę zmierzyli, że Połeć swoim służbowym bmw jechał po mieście 84km/h, choć wolno było pięćdziesiątkę.

Generał idzie w zaparte. - Nie jechałem z tą prędkością - zapewniał w radiowej "Trójce". Aby ratować własną skórę przekonywał nawet, że radar jest niedokładny, zawyża prędkość i podczas pomiaru panować muszą niemal sterylne warunki. - Musi być na statywie, nie może byś wyłączona klimatyzacja, radio, a w pobliżu nie może znajdować się telefon GSM. Poza tym urządzenie może się mylić przy gorszych warunkach atmosferycznych takich jak opady śniegu, czy deszczu - przekonywał inspektor na antenie.

Wtórował mu rzecznik prasowy, Alvin Gajadhur. W trzystronicowym piśmie udowadnia, że policyjny sprzęt to jakiś chłam, który "nie został dopuszczony do użytkowania w żadnym kraju Unii Europejskiej poza Polską". Tłumaczy, że pomiar może nie być wiarygodny przy większym natężeniu ruchu bo wówczas "urządzenie dokonuje pomiaru wszystkich pojazdów znajdujących się w zasięgu do 800 metrów, a wyświetlany jest wynik najszybciej poruszającego się obiektu, niekoniecznie zaś znajdującego się najbliżej". Tyle że Połeć jechał jedynym pasem i nie było tłoku na drodze.

Cytat:
Kiedy policyjny radar może źle działać"
1. włączona klimatyzacja
2. telefon komórkowy w okolicy radaru
3. włączone radio samochodowe
4. brak statywu
5. włączony nadajnik tv
6. szyba odbijająca promienie (typu solar)
7. zły kąt pomiaru
8. opady śniegu i deszczu
9. zbyt duży ruch na ulicy.

Link

PieTrzaK - 3 Marzec 2013, 09:42

:facepalm: Jakie to typowo polskie...
Zamiast się przyznać do błędu to idź w zaparte i wymyślaj jakieś "chu... muje, dzikie węże..."

piotreg - 3 Marzec 2013, 10:36

Oni sami nie wierzą w to, co piszą, mówią...
małymobil - 3 Marzec 2013, 10:45

PieTrzaK, I to jeszcze z AD9 jest ten żółtek.
phonemaniac - 5 Marzec 2013, 11:57

Cytat:
Trybunał orzeknie, czy fotoradary są bez sensu

Prokurator generalny Andrzej Seremet uważa, że wskazywanie przez właścicieli pojazdów sprawcy wykroczenia uwiecznionego przez fotoradar jest niezgodne z konstytucją - informuje "Dziennik Gazeta Prawna". Jeżeli ma rację, utrudni to lub zablokuje możliwość wystawiania dużej części kar takim służbom jak GITD, policja czy straż miejska.


"DGP" dotarł do wewnętrznej notatki jednej z tych służb. Wynika z niej, że funkcjonariusze obawiają się wniosku prokuratora Seremeta. "Przyjęcie argumentów prokuratora prowadzić będzie w praktyce do paraliżu służb kontrolnych i podważenia sensu montażu fotoradarów oraz wszelkich systemów monitoringu" - cytuje gazeta.

Problem dla służb pojawi się nie tylko w przypadku zdjęć z fotoradarów, gdy kierowcą nie był właściciel pojazdu. Kwestia będzie też dotyczyć np. przypadków, gdy sprawca ucieka z miejsca wypadku. Jeżeli właściciel samochodu odmówi wskazania winnego, to bardzo utrudni śledztwo.

Czeka nas rewolucja w mandatach?

Prokurator generalny podważył również art. 97 kodeksu wykroczeń, który policjanci drogówki nazywają "workiem" ze względu na jego pojemność. Wspomina on o wykroczeniach przeciwko "innym przepisom prawa o ruchu drogowym", a jest ich, jak czytamy w "DGP" 147. Szczegóły precyzuje taryfikator mandatów, ale problem w tym, że nie ma on rangi ustawy.

- Jeśli nie ma podstawy ustawowej, nie ma tez przestępstwa czy wykroczenia. A taryfikator nie jest przecież ustawą - mówi prof. Bogusław Banaszak z Uniwersytetu Wrocławskiego.

LINK

piotreg - 5 Marzec 2013, 16:10

:facepalm:
phonemaniac - 6 Marzec 2013, 07:49

Cytat:
Ranking. Jak kierowcy tłumaczą się przed policjantami?

Zestawienie przygotowali dla "Gazety Wyborczej" olsztyńscy policjanci.
Dlaczego Pan/Pani przekroczyliście prędkość? Bo...


Dzień dobry, kontrola drogowa, aspirant... itd. Tak zaczyna się każde spotkanie na drodze z policjantami drogówki. W tej samej chwili mózg kierowców - jak pokazuje policyjne doświadczenie - zaczyna często intensywnie pracować, szukają usprawiedliwienia dla popełnionych właśnie wykroczeń drogowych.

Trzeba przyznać, że niektórzy kierowcy, którym przyszło się tłumaczyć przed policjantami ze zbyt szybkiej jazdy, mają fantazję...
Przekonajcie się sami. Zaznaczamy, że nie są to zmyślone tłumaczenia, a wynikają z doświadczeń w codziennej pracy policjantów z Warmii i Mazur.

Miejsce 10.

Żona dzwoniła, że woda zalewa sąsiadów.

Miejsce 9.

Spieszę się do szpitala, bo żona rodzi.

Miejsce 8.

Zostałem zwolniony z pracy i spieszę się, by oddać służbowy samochód.

Miejsce 7.

Ale to nie ja, to moje auto samo jechało tak prędko.

Miejsce 6.

Nie ma przecież zagrożenia, jest ładna pogoda, a droga jest sucha.

Miejsce 5.

Jak zobaczyłem znak, to zacząłem zwalniać, ale nie zdążyłem.

Miejsce 4.

Jadę szybciej, bo nie czuję w aucie prędkości.

Miejsce 3.

Chciałem dojechać do domu, nim skończy mi się benzyna.

Miejsce 2.

Spieszę się do dziecka, bo karmię piersią.

Dobrze, że kierowcy przeważnie chcą się tłumaczyć. To nie jest regułą.



Miejsce 1.

Nie po to kupiłem taki samochód, żeby wolno jeździć.

A kto nie ma jeszcze dość, może sobie przypomnieć takie ciekawostki przytoczone jakiś już czas temu przez słynny duet Mann-Materna.


LINK

OJCIEC - 6 Marzec 2013, 19:49

phonemaniac napisał/a:
Zestawienie przygotowali dla "Gazety Wyborczej" olsztyńscy policjanci.

Ciekawe jak się tłumaczą sami policjanci pociskający przez miasto 120kmph.
Mam nawet kilka propozycji:
10. Spieszyłem się na fabrykę, bo koledzy już wódkę polewają.
9. W ogóle nie czułem prędkości, po amfie już tak jest.
8. Noga zdrętwiała mi na pedale gazu od postrzału z broni służbowej kolegi.
7. Spieszymy się do kolegów z siatką na świnie, bo nie mogą takiej jednej złapać już od 2 godzin.
6. To już miasto? K... nie zauważyłem, musiałem się zdrzemnąć.
5. Wiedziałem, że ten znak jednak coś znaczył.
4. Jechałem szybko, bo nie po to zostałem policjantem, żeby się wlec jak walec.
3. Nie mogłem zwolnić, gdyż regulamin zabrania dotykania pedałów.
2. Już miałem zwalniać, ale przypomniało mi się, że zostawiłem na osadzonym włączone żelazko.
1. Waldek, nie rób sobie jaj.

piotreg - 6 Marzec 2013, 20:41

:lol:
PieTrzaK - 6 Marzec 2013, 23:13

:lol:
tomciog - 7 Marzec 2013, 15:23


skansen - 10 Marzec 2013, 20:13

Cytat:
Karambol na Pawiej. Rozbita karetka i radiowóz

Kilka samochodów, w tym karetka pogotowia i nieoznakowany radiowóz, wpadło na siebie nad ranem w centrum Krakowa. Skończyło się na lekkich potłuczeniach i mandatach dla nieuważnych kierowców.

Do kolizji doszło przed godz. 5 na ul. Pawiej, przy wyjeździe na wiadukt przy al. 29 Listopada.

- Wszystko zaczęło się od osobowego peugeota, który uderzył w tył stojącego fiata. Siła uderzenia była na tyle duża, że auto zepchnęła na barierkę - relacjonuje Michał Kondzior z małopolskiej policji. Chwilę później nadjechał kolejny peugeot i kierowca kobieta, widząc, że przed nią doszło do kolizji, wysiadła z auta, próbując dawać sygnały rękami innym samochodom nadjeżdżającym w ich kierunku.

Niestety, kierowca zbliżającego się bmw nie wyhamował i uderzył w tył peugeota. Auto wpadło jeszcze na stojącą kobietę. Na miejsce wezwana zostaje karetka pogotowia. Na szczęście poszkodowana nie odniosła poważniejszych obrażeń. Ale to nie koniec drogowego horroru. Po chwili nadjeżdża kolejny samochód - nissan. Jego kierowca na widok rozbitych samochodów próbuje zatrzymać się, ale uderza w niego ford. Wezwany na miejsce drugi radiowóz - nieoznakowany tym razem - do likwidacji ostatniej kolizji, też nie ustrzegł się błędu i uderzył w karetkę pogotowia.

- Przyczyną całego zdarzenia było niedostosowanie prędkości do warunków, śliska nawierzchnia, niezachowanie należytej ostrożności. Nikomu nic się nie stało. Wyjazd na wiadukt był przez jakiś czas zablokowany - mówi Michał Kondzior. Czterech kierowców zostało ukaranych mandatem karnym. Trzech (kierowcy peugeota, bmw i forda) zapłaci po 250 zł, a kierowca radiowozu - 300 zł.

Źródło: Klik

Ciekawe który to? Obstawiałbym Vectrę C KSU.

delpiero - 12 Marzec 2013, 17:44

Cytat:
Najpierw pościg, potem śmiertelny strzał. Nie żyje policjant

Policjant ruchu drogowego zginął w wyniku postrzału, do którego doszło podczas szarpaniny ze złodziejem samochodów. Mężczyzna nie zatrzymał się wcześniej do kontroli drogowej. Śmiertelny strzał padł z służbowej broni policjanta. - Niestety na tyle niefortunnie, że pocisk trafił go prosto w głowę - relacjonował na antenie TVN24 rzecznik Komendanta Głównego Policji insp. Mariusz Sokołowski.

Próbę zatrzymania kierowcy podjęli policjanci z wydziału ruchu drogowego ze Świebodzina w woj. lubuskim. - To było audi A6, na niemieckich numerach. Kierowca jednak nie zatrzymał auta i rozpoczął się trwający około 10 minut pościg za nim. Kiedy policjantom udało się w końcu zatrzymać samochód, wywiązała się szarpanina, w trakcie której padł strzał - relacjonował na antenie TVN24 insp. Mariusz Sokołowski.

Policjant nie żyje

Postrzelony został jeden z policjantów. Jak dodawał rzecznik KGP, na początku wydawało się, że funkcjonariusz jest tylko ranny, że udzielana mu pomoc "przyniesie efekt". - No niestety, mamy do czynienia z olbrzymią tragedią. To był doświadczony policjant, w służbie od 13 lat - podkreślał Sokołowski.

36-letni sierżant, który zginął, miał żonę i dwoje dzieci w wieku 5 i 12 lat. Strzał padł z jego służbowej broni, która wypaliła w trakcie szarpaniny. - Na tyle niefortunnie, że pocisk trafił policjanta prosto w głowę - relacjonował rzecznik KGP. Jak dodał, teraz główne zadanie służb będzie polegało na tym, by odtworzyć "sekunda po sekundzie", co działo się od momentu zatrzymania ściganego auta.

Mężczyzna, który nim uciekał został zatrzymany przez policję. To 25-letni Mariusz R., mieszkaniec woj. warmińsko-mazurskiego. Jechał samochodem skradzionym wcześniej w Niemczech. Mężczyzna był już wcześniej notowany za podobne przestępstwa.

Źródło: www.tvn24.pl

Nieoznakowany VW Passat FG 88600. :o

tomciog - 13 Marzec 2013, 08:59

To jakaś paranoja - policjanci nie mogą otwierać ognia bez zachowania idiotycznych zasad, a w tym konkretnym wypadku policjant sam się zastrzelił? Powstaje pytanie, czy oni w ogóle potrafią się obchodzić z bronią i (ważniejsze) czy aby na pewno jest to bezpieczne dla osób postronnych?
Qbek - 13 Marzec 2013, 10:24

Polska to smutny kraj, w którym więcej praw przysługuje bandytom, niż stróżom prawa :facepalm:
delpiero - 13 Marzec 2013, 18:38

Cytat:
ITD nawiąże współpracę z naukowcami

Jak informuje "Dziennik Gazeta Prawna", Inspekcja Transportu Drogowego nawiąże współpracę z polskimi uczelniami technicznymi. Naukowcy mają pomóc w wytypowaniu miejsc, w których znajdą się nowe fotoradary.

Nieoficjalnie, do współpracy z ITD zgłosiły się dwie politechniki, Krakowska i Gdańska. Ze względu na niską wartość umowy, rozpisanie przetargu nie jest konieczne. Na czym będzie polegała współpraca funkcjonariuszy i naukowców?

Zadaniem ekspertów ma być wskazanie 200 miejsc wymagających montażu stacjonarnych fotoradarów, jak również 40 odcinków objętych pomiarem średniej prędkości na podstawie czasu przejazdu. Oba zadania są związane z rozbudową systemu nadzoru nad ruchem drogowym CANARD. To jednak nie wszystko. ITD zamierza poszerzyć listę rozwiązań o wideorejestratory na skrzyżowaniach. W całym kraju pojawi się 30 takich urządzeń.

Przy ustalaniu lokalizacji, naukowcy mają kierować się m.in. mapami ryzyka. Zakończenie prac przewidziano na przełom kwietnia i maja 2013 roku. Wkrótce potem rozpisany zostanie przetarg na zakup nowej partii 100 fotoradarów. Obecnie, w Polsce funkcjonuje już ponad 600 takich urządzeń należących do ITD oraz straży miejskich.


Źródło: www.motofakty.pl

PieTrzaK - 13 Marzec 2013, 22:12

tomciog napisał/a:
(...) czy oni w ogóle potrafią się obchodzić z bronią (...)

Przykro mi to mówić, ale nie. Zwykli policjanci (w sensie nie SPAP/SPAT i inni "specjalsi") wystrzelają ile - kilkanaście sztuk amunicji rocznie na strzelnicy? Albo i to nie. I to bez nadzoru kogoś kto pokaże jak bezpiecznie się z bronią obchodzić. Pozostaje też kwestia sprzętu, o ile sama broń została wymieniona na nowszą (chociaż pewnie nie wszędzie) to np. kabury to śmiech na sali. Dlaczego też nie wprowadzono smyczy i ostatnio trzeba było szukać spluwy Pana z <R> który ją zgubił na służbie?

A prawa bandytów vs. prawa policjantów to niestety pokaz zacofania naszego kraju i głupoty rządzących...

tqmeh - 15 Marzec 2013, 11:50

Posypało lekko i panika :facepalm:

Cytat:
Nagły atak zimy. Zator na "dziewiątce", samochody w rowach

Piątek 15 marca 2013 roku. Nagły atak zimy bardzo utrudnił sytuację na drogach w południowo-wschodniej części województwa (...)

KLIK

spit - 15 Marzec 2013, 12:11

Nie tak lekko. Wczoraj byłem w okolicach Rzeszowa i uwierz mi, ale warunki były tragiczne. Tyle śniegu nie było chyba przez całą zimę. Jedna wielka biel, nie wiadomo gdzie droga, gdzie pole. 150 km zrobiłem w niecałe 5 godz. :twisted:
tqmeh - 15 Marzec 2013, 12:26

Jak widzę te fotki to nie ma czym się przejmować :wink: W moich okolicach takie opady to normalka, w ubiegłym tyg. całość czyli jakieś 400-500m2 w jednym dniu odśnieżałem 2. razy :twisted: Temperatura dzisiaj w nocy to -16.
g1kowal - 16 Marzec 2013, 22:41

Cytat:
Nowe nieoznakowane radiowozy dla policji - Ople Insignia zastąpią Vectry

Aż 75 nowych Opli Insignia kupi w tym roku policja do wykorzystania jako nieoznakowane radiowozy z wideorejestratorami. Insignie zastąpią już mocno wyeksploatowane Ople Vectra C. Samochody dostarczy lubelski dealer Opla – firma Energozam.

Dziś rozstrzygnięto przetarg na nieoznakowane radiowozy z wideorejestratorami dla policji drogowej. Opel wygrał wyprzedzając Skodę z modelem Superb. Insignie są wyposażone w dwulitrowe silniki benzynowe z turbo o mocy 220 koni. Sprint do setki zajmuje im jedynie 7,6 sekundy, zaś maksymalnie mogą pojechać 242 km/h.

– Pierwszy z tych samochodów już się produkuje. Kolejne będziemy sukcesywnie dostarczać w trzecim i czwartym kwartale tego roku. Ople Insignia trafia do policji już przygotowane do służby na drodze, czyli uzbrojone w sprzęt do rejestracji wykroczeń drogowych – mówi Marek Tęcza, szef Energozamu.
Przypomnijmy, że drogówka używa m.in. Opli Vectra C z wideorejstratorami. Samochody mają po sześć-siedem lat i spory przebieg. Nowe Ople Insignia je zastąpią.

Źródło

BlackHawk - 16 Marzec 2013, 23:37

Znów OPEL tylko w innej budzie :lol:
ferran - 17 Marzec 2013, 07:34
Temat postu: Insignie
Czyli tradycja musiała zostać podtrzymana. Insignie zastąpią Vectry C. Zatem dealer Opla zszedł jeszcze z ceny, bo jego oferta była trzecia w kolejności. Wiem, że każdy ma swoje upodobania i sympatie, ale ja osobiście bardziej bym się cieszył z Superbów :P
PieTrzaK - 17 Marzec 2013, 08:31

A ja z mocniejszych silnikow. Tylko 2.0 turbo i 220 koni? Lipa. Ale jak 220 to stare jakieś, bo od roku 2012 maja chyba po 250. I znowu bez 4x4...
ferran - 17 Marzec 2013, 09:54

Cytat:
Ale jak 220 to stare jakieś, bo od roku 2012 maja chyba po 250.

PieTrzaK, cały czas jest dostępny 2.0 Turbo ECOTEC® 162 kW/220 KM, 6-biegowa manualna. Tu masz parametry:

Cytat:
Liczba cylindrów - 4
Pojemność skokowa - 1998
Stopień sprężania - 9,3 : 1
Moc maksymalna (kW (KM)/obr./min) - 162 (220)/5300
Maksymalny moment obrotowy (Nm /obr./min) - 350/2000-4000
Paliwo - Benzyna
Zużycie paliwa - 2.0 Turbo ECOTEC® 162 kW/220 KM, 6-biegowa manualna
Autostrada (l/100 km) - 6.0
Zużycie paliwa, miasto (l/100 km) - 11.6
Cykl mieszany (l/100 km) - 8.1
Emisja CO2 (g/km) - 189.0
Norma emisji spalin - Euro5

elektro - 17 Marzec 2013, 19:35

O kurde, ile pali po mieście...
tqmeh - 18 Marzec 2013, 22:47

Cytat:
Fotoradar tylko za zgodą policji

Policja będzie cyklicznie sprawdzać, czy lokalizacja fotoradarów jest sensowna. To efekt zmian w prawie, jakie wprowadzi rozporządzenie podpisane w piątek przez ministra transportu.

Dotychczas istniejące przepisy nie dawały możliwości weryfikowania lokalizacji fotoradarów ustawionych przed 28 czerwca 2011 roku. Teraz ma się to zmienić – każde stacjonarne urządzenie rejestrujące przekroczenia prędkości będzie sprawdzane pod kątem sensowności miejsca, w którym się znajduje.

Jak informuje resort w swoim oficjalnym komunikacie, przepisy rozporządzenia „pozwolą efektywniej wykorzystać stacjonarne urządzenia rejestrujące”. Powinny również, zdaniem urzędników, „wyeliminować lokalizacje urządzeń rejestrujących, w których ich użytkowanie ma znamiona wyłącznie komercyjnego wykorzystania”.

W myśl nowego prawa, miejsce ustawienia każdego z fotoradarów – niezależnie od tego, czy stanowi on własność Inspekcji Transportu Drogowego, czy lokalnego samorządu – będzie weryfikowane co 40 miesięcy. Pozytywna opinia co do lokalizacji urządzenia zostanie wydana m.in. na podstawie analizy stanu bezpieczeństwa ruchu drogowego na konkretnym odcinku drogi oraz opinii właściwego komendanta wojewódzkiego Policji.

W przypadku fotoradarów ustawionych przed 28 czerwca 2011 roku ich użytkownicy będą musieli po raz pierwszy przeprowadzić wymagane analizy i wystąpić o konieczne opinie przed końcem maja tego roku. Rozporządzenie zostało już podpisane przez szefa resortu. Teraz trafi do publikacji w Dzienniku Ustaw. Zacznie obowiązywać po siedmiu dniach od tego momentu.

KLIK

delpiero - 20 Marzec 2013, 14:12

Cytat:
Syrenka pogromcą szos, "Fakty" 13.03.2013

Według zawiadomienia wysłanego do rodziny Kościków przez Główny Inspektorat Transportu Drogowego wynika, że wiekowa, zdezelowana syrenka pędziła 105 km/h w terenie zabudowanym, a za kierownicą siedział 86-letni pan Józef, który od lat jest sparaliżowany.


Źródło: www.youtube.com

tqmeh - 20 Marzec 2013, 15:16

Gruz...
Z automatu... :facepalm:

phonemaniac - 21 Marzec 2013, 10:54

Cytat:
Sąd: policja używa „suszarek” nielegalnie

Trudno wyobrazić sobie, by na drogach mogło być bezpiecznie bez policji. Działania tych, którzy pilnują przestrzegania przepisów, nie powinny jednak budzić żadnych wątpliwości i być w pełni zgodne z literą prawa. W Polsce dzieje się jednak inaczej. Sąd rejonowy w Sierpcu orzekł, że 102 spośród wykorzystywanych przez polską policję mierników prędkości „Iskra” znalazła się w arsenale policji z ominięciem przepisów.


Policja drogowa już od dawna nie jeździ Polonezami. Dziś na krajowych trasach królują radiowozy marki Kia oraz Alfa Romeo. Te ostatnie, dokładniej model 159, trafiły do funkcjonariuszy pod koniec 2010 roku. Elementem ich wyposażenia jest między innymi ręczny miernik prędkości „Iskra”. To właśnie produkowane przez rosyjski Simicon urządzenie zostało zakwestionowane przez sąd w Sierpcu. Okazuje się, że „Iskry”, znajdujące się w 102 spośród 120 zamówionych radiowozów, nie spełniają polskich przepisów. Urządzenia zostały sprowadzone przez firmę, która wygrała przetarg na dostarczenie radiowozów – MariCar z Poznania – wprost z Ukrainy. Tymczasem „Iskry”, które mogą być używane w Polsce, różnią się od tych, które są wykorzystywane za wschodnią granicą. Policyjny sprzęt nie jest więc zgodny z zatwierdzeniem typu miernika „Iskra” zaaprobowanym przez Główny Urząd Miar w 2006 roku.

Powołany podczas procesu biegły zakwestionował zgodność policyjnego sprzętu, a jego zdanie potwierdziło oświadczenie firmy Simicon, w którym można przeczytać, że tylko mierniki rozprowadzane przez polskiego dystrybutora spełniają przepisy prawa obowiązujące w naszym kraju. Sąd stwierdził, że policja wykorzystuje te urządzenia nielegalnie - pisze Gazeta Wyborcza, a taki pomiar nie może być dowodem przeciwko kierowcy. Orzeczenie nie jest jednak jeszcze prawomocne, a policja nie deklaruje, że wycofa ze służby kontrowersyjny sprzęt. Wiadomo natomiast, że mundurowi będą odwoływać się od wyroku.

Jak zauważa Gazeta Wyborcza, "Iskry" sprowadzone z Ukrainy łatwo odróżnić od tych z polskiej dystrybucji. Te pierwsze posiadają numery seryjne zapisane w postaci ciągu liczb i dużych liter. Numery seryjne tych, które nie budzą wątpliwości natury prawnej, zapisane są w postaci liczby łamanej przez rok.

LINK

spit - 21 Marzec 2013, 23:19

Cytat:
Nie powiesz, kto jechał twoim autem - trafisz przed sąd!

Złe wieści dla zmotoryzowanych. Ustawodawca zamyka właścicielom samochodów furtkę dającą szanse na wymiganie się od mandatu z fotoradaru. Rząd zamierza zalegalizować obecnie nielegalne praktyki

Posłowie PO złożyli w sejmie projekt zmian w prawie (m.in. chodzi o ustawę o drogach publicznych), ograniczających właścicielom aut możliwości wykpienia się od mandatu.

Jedną z proponowanych zmian jest np. uprawnienie inspektorów transportu drogowego do kierowania do sądu spraw, w których właściciel auta nie poda danych osobowych osoby, kierującej pojazdem w momencie zarejestrowania wykroczenia. Inspektorzy mają też zyskać możliwość występowania przed sądem w roli oskarżyciela.

Lista proponowanych usprawnień na tym się jednak nie kończy. Jak informuje "Rzeczpospolita", posłowie proponują też, by wpływy z kar i grzywien nałożonych przez inspektorów ITD zasilały konto specjalnie powołanego w tym celu Krajowego Funduszu Drogowego.

W założeniach idea wydaje się słuszna - chodzi o to, by wpływy z mandatów rzeczywiście przeznaczane były na poprawę bezpieczeństwa na drogach publicznych. W teorii, do kasy Funduszu w trafić więc może nawet 1,5 mld złotych, jakie prognozował na ten rok Minister Finansów.

W rzeczywistości, na takie inwestycje w poprawę infrastruktury drogowej nie ma jednak, co liczyć. Autorzy projektu, pod hasłem "bezpieczeństwo" wpisują bowiem również "finansowanie działań głównego inspektora transportu drogowego", co oznacza, że z kieszeni kierowców finansowane będzie centrum automatycznego nadzoru nad ruchem drogowym.

W projekcie znalazł się też zapis mówiący o tym, że "minimum 50 proc. wpływów z mandatów musi zostać przeznaczonych na bezpieczeństwo". Na co wydane zostanę pozostałe pieniądze kierowców? Tego posłowie nie precyzują...

Link

kalex - 24 Marzec 2013, 10:47

Co ma ustawa o drogach do Kodeksu Wykroczeń :?!:
tqmeh - 25 Marzec 2013, 09:29

Cytat:
Strażnicy codziennie przestawiają fotoradary

Kochanowskiego, Kowalska, Królewiecka, Ślężna, Średzka i Żernicka - na tych ulicach wrocławska straż miejska ustawi w niedzielę swoje fotoradary. W poniedziałek, i każdego następnego dnia, strażnicy będą je przestawiać w inne miejsca.

W niedzielę kierowcy mogą się spodziewać fotoradaru na ulicy Kochanowskiego, Kowalskiej i Królewieckiej ale także na ulicach: Ślężnej, Średzkiej oraz Żernickiej.

W poniedziałek kierowcy powinni uważać na ul. Dmowskiego, Kominiarskiej, Nowowiejskiej oraz Redyckiej, Sienkiewicza i Wyścigowej.

We wtorek z kolei fotoradary będą na ulicach: Kochanowskiego, Jedności Narodowej, Osobowickiej, Pełczyńskiej, Ślężnej oraz Średzkiej.

W środę zwolnić trzeba na: Dmowskiego, Kowalskiej, Sienkiewicza, Słowiańskiej, Wyścigowej i Żernickiej.

W czwartek fotoradary straży miejskiej staną na ulicach: Jedności Narodowej i Kochanowskiego, ale nogę z gazu powinni także zdjąć kierowcy jadący ulicami: Królewiecką, Pełczyńską, Sienkiewicza oraz Ślężną.

W piątek straż miejska z fotoradarami pojawi się na ulicach: Dmowskiego, Popowickiej i Słowiańkiej, a także na ul. Starogroblowej, Szewczenki i Wyścigowej.

KLIK

Cytat:
Ponad 200 zdjęć w ciągu 4 godzin zrobił nowy, mobilny fotoradar dolnośląskiej Inspekcji Transportu Drogowego.

W czwartek na drodze krajowej między Wrocławiem, a Lubinem jeden z kierowców na terenie zbudowanym, gdzie obowiązuje dozwolona prędkość 50 km/h jechał 131 km/h - opowiada Tomasz Mildyn, reporter TVN24, który przyglądał się pracy inspektorom ITD.

Fotoradar wykonuje dziennie kilkaset zdjęć. - Pierwszego dnia pracy, w ciągu 4 godzin, wykonał 200 zdjęć - opowiada reporter.

Głowica na chłodnicy

Specjalna głowica radarowa znajduje się na chłodnicy samochodu. Wewnątrz auta jest kamera i komputer. Tak wyposażone samochody łapią od kilku dni piratów drogowych na dolnośląskich drogach.

Urządzenia mogą pracować także w nocy. - Mierzą prędkość pojazdów nadjeżdżających z dwóch kierunków jednocześnie. Mogą robić też zdjęcia, same będąc uczestnikami ruchu, ale na razie nie korzystamy jeszcze z tej opcji - mówi Ryszard Makarczyk, naczelnik wydziału ds. automatycznego nadzoru nad ruchem drogowym ITD.

KLIK

ferran - 25 Marzec 2013, 12:58
Temat postu: Kolejne pomysły...
Cytat:
Fotoradary ITD mniej uciążliwe dla kierowców

Radary będą zainstalowane tylko w zaparkowanych pojazdach i w określonych miejscach. Środki uzyskane z mandatów mają trafiać na budowę dróg.


Najnowszy projekt zmian w prawie o ruchu drogowym chce pozbawić Inspekcję Transportu Drogowego (ITD) możliwości rejestrowania wykroczeń drogowych fotoradarem zainstalowanym w poruszającym się pojeździe. Projekt wpłynął do Sejmu.

Inspekcja używa inaczej niż policja nieoznakowanych samochodów z zamontowanymi fotoradarami. Policjanci po złapaniu kierowcy na radar muszą go zatrzymać, aby wręczyć mandat. Inspektorzy nie mają takiego obowiązku, więc robią zdjęcie, które wysyłane jest do siedziby ITD w Warszawie.

Zdaniem autorów projektu nieoznakowane auta ITD nie przyczyniają się do zwiększenia bezpieczeństwa ruchu, lecz mają poprawić stan finansów publicznych. Kierowca złapany na taki fotoradar najczęściej o tym nie wie i kontynuuje szybką jazdę. Zatrzymanie prowadzącego przez policję z podaniem przyczyny jest dużo bardziej skuteczne z punktu widzenia poprawy bezpieczeństwa na drodze.

Dlatego pomysłodawcy projektu chcą, by ITD używała fotoradarów zainstalowanych w pojazdach zaparkowanych w miejscach oznaczonych znakiem „kontrola prędkości”. Urządzenia te będą mogły być stawiane tylko w miejscach szczególnie niebezpiecznych (grożących wypadkiem). Inspekcja ma również stracić uprawnienie do nadzoru ruchu drogowego na określonych odcinkach. Mandaty za przekroczenie średniej prędkości na odcinku drogi pomiędzy dwoma (lub więcej) radarami będzie wystawiać tylko policja.

Ponadto wszystkie środki pozyskane z mandatów nałożonych przy użyciu fotoradarów mają zasilić Fundusz Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego przeznaczony na modernizację i budowę dróg. Jedynie środki z mandatów nałożone przez strażników miejskich (gminnych) trafią do kasy gminy.

Etap legislacyjny - projekt ustawy o zmianie ustawy − Prawo o ruchu drogowym oraz niektórych innych ustaw przekazane są do Sejmu.

Link

skansen - 25 Marzec 2013, 19:25

POmysły są raczej mało prawdopodobne, a zwłaszcza:
ferran napisał/a:
Inspekcja ma również stracić uprawnienie do nadzoru ruchu drogowego na określonych odcinkach. Mandaty za przekroczenie średniej prędkości na odcinku drogi pomiędzy dwoma (lub więcej) radarami będzie wystawiać tylko policja.

Co byłoby sprzeczne z koncepcją centralizacji (w rękach ITD) "nadzoru" nad ruchem drogowym.

g1kowal - 30 Marzec 2013, 12:19

Cytat:
Oszaleli! Pistolety i amunicja dla inspektorów od fotoradarów

Inspektorowi Tomaszowi Połciowi (44 l.) mocno się chyba w głowie poprzewracało... Dlaczego? Mimo że ma pilnować bezpieczeństwa na drogach, już dwukrotnie złapaliśmy go na łamaniu przepisów. A teraz znów wydaje mu się, że jego podwładni z fotoradarami to policjanci. I żąda, by inspektorzy mieli prawo blokować drogi kolczatkami, używać paralizatorów i - o zgrozo! - broni. Posłowie są wstrząśnięci jego żądaniami.

Nową ustawą zbierającą w jedno miejsce uprawnienia wszystkich służb zajmują się w tej chwili posłowie z sejmowej komisji spraw wewnętrznych. Ku ich zdumieniu, Główny Inspektorat Transportu Drogowego wystąpił z wnioskiem o przyznanie swoim pracownikom dużo szerszych uprawnień niż mieli dotąd. Chcą mieć prawo blokowania dróg za pomocą kolczatek oraz używania broni palnej! Posłowie są zbulwersowani żądaniami GITD pod dowództwem gen. Tomasza Połcia i zgodnie uważają, że inspektorzy absolutnie nie powinni mieć takich uprawnień.

– Inspektorzy transportu drogowego nie ścigają bandytów, mają kontrolować samochody, więc takie uprawnienia nie są im potrzebne. Od pościgów jest policja, a w przypadku niebezpieczeństwa na granicy – Straż Graniczna – mówi były minister spraw wewnętrznych Marek Biernacki (54 l.) z Platformy Obywatelskiej.

Źródło: Fakt.pl

delpiero - 1 Kwiecień 2013, 10:46

Cytat:
Od lipca każdy będzie mógł zarabiać na fotoradarach

Ministerstwo Finansów wraz z Ministerstwem Infrastruktury mają nowy pomysł na poprawienie bezpieczeństwa na drogach. Program Partnerski "Fotoradar" jednym różni się od poprzednich pomysłów rządowych - tym razem będzie mógł na tym zarobić każdy obywatel.

Od lipca każdy Polak będzie mógł mieć swój własny fotoradar skomunikowany z systemem wykorzystywanym przez policję. Zdjęcia będą automatycznie wysyłane do policyjnej bazy - tak, jak w przypadku tradycyjnych fotoradarów. Tylko dlaczego przeciętny Kowalski miałby mieć swój fotoradar? - Bo mu się to opłaci - odpowiada ministerstwo.

Będzie można zarobić...

Od każdego ściągniętego mandatu właściciel fotoradaru, dzięki któremu wykryto złamanie przepisów, otrzyma prowizję. - Szacujemy, że będzie to 10-20 procent - nieoficjalnie mówią urzędnicy. Pieniądze wypłacane byłyby na zakończenie roku podatkowego. W pierwszej kolejności zgromadzona suma będzie przeznaczona na zaległe podatki, mandaty oraz inne zobowiązania, których właściciel fotoradaru nie ureguluje przed końcem roku.

... i zapłacić podatek

Niestety rząd uznał, że dochód z własnego fotoradaru jest niczym innym, jak zwykłym zarobkiem. Co za tym idzie, aby zarabiać, trzeba będzie prowadzić działalność gospodarczą. Jednak rząd, w imię społecznego wspierania praworządności, wyszedł naprzeciw osobom, które nie posiadają własnej firmy. Możliwe będzie podpisanie umowy-zlecenia z Ministerstwem Infrastruktury, na podstawie której minister każdy, kto tylko kupi fotoradar i wygeneruje przychód do budżetu, będzie mógł otrzymać pieniądze, oczywiście po wcześniejszym obciążeniu składkami i podatkiem dochodowym.

Koszt jednego fotoradaru to około 10 000 złotych. Rząd zamierza jednak wprowadzić program dopłat pod robocza nazwą "Fotoradar dla ubogich". Da on możliwość zakupu sprzętu na raty w kredycie 0%. Ale na tym nie koniec. Pojawił się pomysł, by każdy bezrobotny zarejestrowany w urzędzie pracy co najmniej 6 miesięcy otrzymywał fotoradar w dzierżawę, jednocześnie podpisując umowę z ministerstwem.

Fotoradary pomogą walczyć z bezrobociem

Ten pomysł aktywizacji bezrobotnych gorąco poparł premier. - to doskonały sposób na walkę z bezrobociem. Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej oszacowało, że jeżeli pomysł uda się wprowadzić w życie, bezrobocie w Polsce spadnie do poziomu 5-6%.

Aby zachęcić ludzi do udziału w akcji, wkrótce w mediach ruszy kampania informacyjna pod hasłem "Zamiast na Fejsa, fotki przesyłam do ministerstwa". Wezmą w niej udział gwiazdy polskich seriali, które nauczą, jak prawidłowo i bezpiecznie zainstalować i korzystać z fotoradaru.

Źródło: www.bankier.pl

czapla - 1 Kwiecień 2013, 15:24

A ja z pewnego źródła wiem, że delpiero już posiada własny fotoradar w celach dorobienia sobie do emeryturki :grin:
piotreg - 1 Kwiecień 2013, 18:08

Piękny artykuł z okazji 1. kwietnia.
jojo - 6 Kwiecień 2013, 23:06



Na szczęście wszystko udało się wyjaśnić :)

Cytat:
Oświadczenie GITD dot. artykułu w dzienniku Fakt

W związku z dzisiejszym artykułem "Inspekcja się upiera, że to podróż służbowa. A gdzie są mundury?!" opublikowanym w dzienniku Fakt, Główny Inspektorat Transportu Drogowego informuje, że autor artykułu, pomimo otrzymania kompleksowej odpowiedzi z GITD, podał nierzetelne informacje.

Opisanym w dzienniku Fakt pojazdem służbowym kieruje pracownik Delegatury Wielkopolskiej GITD. Jadąca z nim pasażerka zatrudniona jest na stanowisku specjalisty w Delegaturze Wielkopolskiej. Ww. pracownicy w związku z otrzymanym od mieszkańców pismem "Apel o bezpieczeństwo wsi Lotyń" dokonywali oceny zasadności lokalizacji stacjonarnego urządzenia rejestrującego. Ponadto w Pile, celem wykonania czynności procesowych w związku z prowadzonymi postępowaniami, miało miejsce przesłuchanie świadka w związku z wykroczeniem zarejestrowanym przez fotoradar GITD.

Pracownicy wykorzystywali pojazd służbowy zgodnie z jego przeznaczeniem do działań związanych z szeroko rozumianą poprawą bezpieczeństwa na drogach i w związku z realizacją ustawowych zadań Inspekcji. Charakter wykonywanych czynności nie wymagał umundurowania.

Dodatkowo na podstawie opisanego przez dziennik Fakt nagrania nie można stwierdzić, że pracownik GITD przekroczył dopuszczalną prędkość. Można jedynie w przybliżony sposób określić prędkość pojazdu podążającego za pojazdem służbowym GITD. "Pomiar odcinkowy" przeprowadzany winien być za pomocą legalizowanych i posiadających zatwierdzenie typu urządzeń rejestrujących.

LINK

PieTrzaK - 7 Kwiecień 2013, 08:22

jojo napisał/a:
Na szczęście wszystko udało się wyjaśnić :)

Albo i nie. Zerknij na temat z Delegaturą Wielkopolską ;)

delpiero - 7 Kwiecień 2013, 10:01

Cytat:
Pan Roman - postrach kierowców

Kierowca w Łodzi nie zna dnia ani godziny i na którym skrzyżowaniu będzie stał pan Roman. To postrach łamiących przepisy. Ich wykroczenia nagrywa swoją kamerą. Dowody zanosi na policję. I tak od pięciu lat.

Zanim przeszedł na emeryturę, pracował jako kolporter prasy. Ma 66 lat, żonę i dorosłe dzieci. I ambicję ścigania łamiących przepisy drogowe. Kierowców i przechodniów.

- Nie tyle ścigam, co sami podjeżdżają pod moją kamerę. Widząc, że bardzo wielu z nich łamie przepisy, to naciskam i... jest już co pokazać policji - opowiada Roman, który chce pozostać anonimowy.

Przychodzi codziennie

W łódzkim Wydziale Ruchu Drogowego jest doskonale znany. Przychodzi tu codziennie od pięciu lat. Przynosi ze sobą dokładne dane. - Określa dzień, datę, godzinę - przyznaje Marzanna Boratyńska z wydziału.

Pomógł w wypisaniu ponad tysiąca mandatów. Sam też jeden zarobił. Bo wbiegł na ulicę, gdy nagrywał drogowego pirata.

Źródło: www.tvn24.pl

OJCIEC - 7 Kwiecień 2013, 12:56

Myślę, że ten pan jest chory.
piotreg - 7 Kwiecień 2013, 13:05

PieTrzaK napisał/a:
jojo napisał/a:
Na szczęście wszystko udało się wyjaśnić :)

Albo i nie. Zerknij na temat z Delegaturą Wielkopolską ;)

Masakra jakaś :!: Nie chce mi się już czytać tych artykułów :!: Wielka afera :!: :facepalm:
Niech zgadnę, PiS zaraz będzie wnioskował by minister nadzorujący WITD podał się do dymisji :facepalm:

OJCIEC napisał/a:
Myślę, że ten pan jest chory.

Nie :!: Pan niesie kaganek oświaty pod strzechę :!: :lol:

OJCIEC - 7 Kwiecień 2013, 14:52

Powinno mu się ten kaganek odebrać, bo może sobie włosy podpalić (a potem tę strzechę).
bzyq_74 - 8 Kwiecień 2013, 17:37

Cytat:
Uwaga na żółte samochody. To też radiowozy!

Jak zapewne pamiętacie, w zeszłym roku - z tytułu nałożonych na kierowców mandatów karnych - wpłynęło do budżetu mniej pieniędzy, niż zakładał minister finansów.

Wszystko wskazuje na to, że w tym roku, ta karygodna sytuacja już się nie powtórzy. W Internecie pojawił się właśnie kolejny bulwersujący filmik ukazujący geniusz inspektorów transportu drogowego...

Kilka lat temu straże gminne polowały na kierowców fotoradarami ukrytymi w śmietnikach i przykrytymi siatkami maskującymi. ITD twórczo rozwinęła ten pomysł.

Zamiast stosować stacjonarne urządzenia, w fotoradary wyposażono pojazdy, które - do złudzenia - przypominają samochody obsługi technicznej dróg użytkowane przez Generalną Dyrekcję Dróg Krajowych i Autostrad.

Efekt - co widać na filmie - jest piorunujący. Kierowcy, którzy nie zostali ostrzeżeni o kontroli przez radio CB nie mają zielonego pojęcia o tym, że znaleźli się a celowniku radaru - ich błogą nieświadomość rozwieją dopiero listy polecone z wezwaniem do zapłaty...

Dodajmy, że Inspekcja Transportu Drogowego dysponuje siedmioma samochodami Peugeot Partner wyposażonymi w fotoradary. Inne nieoznakowane samochody ITD to Fordy Mondeo i Focusy kombi, a także Ople Insignia i Astra.

Cechą wspólną wszystkich pojazdów z fotoradarami jest zamontowana w osłonie chłodnicy głowica radaru oraz znajdujące się poniżej lampy błyskowe, które były zresztą nielegalne, dopóki specjalnym rozporządzenie nie zalegalizował ich minister transportu...

Co sądzicie o nowej metodzie polowania na kierowców?

Źródło: LINK

TV Bigos otwiera sezon łowiecki AD 2013 :grin:

delpiero - 11 Kwiecień 2013, 09:49

Cytat:
Sprawdzą, po co komendantowi policji Audi S8

Departament kontroli MSW sprawdza w KGP kwestie związane z organizowaniem szkoleń w Bukowinie Tatrzańskiej oraz użytkowaniem luksusowych samochodów przez komendantów niektórych jednostek policji - poinformowała w środę PAP rzeczniczka MSW Małgorzata Woźniak.

Na ewentualne nieprawidłowości wskazywali m.in. posłowie opozycji. "Do nas w tej sprawie zwróciła się NIK, jak również były wystąpienia posłów na sejmowej komisji spraw wewnętrznych. Minister Bartłomiej Sienkiewicz po wystąpieniu NIK-u oraz posłów i otrzymaniu tych informacji wystąpił z tą kontrolą. To nie są nadzwyczajne działania" - powiedziała rzeczniczka MSW.

"Sprawdzamy dwie sprawy. Chodzi o zbadanie kwestii związanych z organizowaniem przez policję szkoleń w hotelu w Bukowinie Tatrzańskiej. Druga sprawa to kwestie związane z zakupem i użytkowaniem luksusowych samochodów przez komendantów niektórych jednostek policji. Ta kontrola trwa" - powiedziała Woźniak.

Jak dodała, w mediach pojawiło się wiele różnych informacji na ten temat, a wyniki kontroli, które zostaną przekazane ministrowi, pozwolą oddzielić fałsz od prawdy.

Zarzuty wobec komendanta głównego policji nadinsp. Marka Działoszyńskiego podniosła grupa posłów opozycji. Parlamentarzyści zwrócili się o zwołanie specjalnego posiedzenia komisji spraw wewnętrznych w tej sprawie. W skierowanym na początku marca wniosku, który udostępniło PAP biuro prasowe PiS, posłowie nazwali "patologiami" m.in. organizowanie szkoleń w hotelu w Bukowinie Tatrzańskiej oraz kupowanie (w salonie należącym do właściciela hotelu) po bardzo atrakcyjnych cenach prywatnych aut przez oficerów policji, m.in. jednego z komendantów wojewódzkich i szefa jednego z biur KGP. Za nieprawidłowe wnioskodawcy uznali też wyłączne korzystanie przez Działoszyńskiego z "luksusowych i drogich w utrzymaniu samochodów" - audi A6, audi S8, busa-salonki wartego - jak napisano - 250 tys. zł.

Tuż przed Wielkanocą zarzuty podnoszone we wniosku posłów PiS opisała "Rzeczpospolita". W odpowiedzi rzecznik KGP insp. Mariusz Sokołowski wydał oświadczenie, w którym napisał m.in., że wszyscy komendanci policji mieli do dyspozycji dwa auta, z których jedno zawsze było w rezerwie na wypadek awarii drugiego. Podkreślił też, że audi S8 ma już osiem lat i nie zostało kupione dla komendanta głównego, lecz przejęte z komendy wojewódzkiej w Radomiu.

Odnośnie hotelu w Bukowinie Tatrzańskiej Sokołowski powiedział "Rz", że jesienią 2011 r. odbyły się w nim dwie konferencje (szefów biur SIRENE i zarządu Europolu), a "wybór miejsca nastąpił zgodnie z zasadami jawnej procedury zamówień publicznych".

Według informacji ze strony internetowej Sejmu posiedzenie komisji ws. zarzutów, które szefowi policji stawiają posłowie PiS, miałoby się odbyć w piątek.

Źródło: www.motoryzacja.interia.pl

scar - 11 Kwiecień 2013, 13:42

Cytat:
Przyjmiesz mandat bez zdjęcia - oskarżą cię o składanie fałszywych zeznań

Liczba fotoradarów wciąż rośnie, a właściciel przyłapanego na przekroczeniu prędkości samochodu nie zawsze ma możliwość obejrzeć zdjęcie, będące dowodem w sprawie. Jeśli mimo to godzi się na przyjęcie mandatu, ryzykuje. Może być oskarżony o składanie fałszywych zeznań.

Ta historia wydarzyła się naprawdę, a przytacza ją "Dziennik Gazeta Prawna". Bohaterką jest właścicielka samochodu, która otrzymała od warszawskiej straży miejskiej przesyłkę, zawiadamiającą o popełnieniu wykroczenia. Karę za przekroczenie dozwolonej prędkości określono na 200 złotych mandatu i 6 punktów karnych. List nie zwierał zdjęcia, a jedynie druki, które dawały możliwość przyznania się do winy, wskazania odpowiedzialnego za wykroczenie lub odmowę przyjęcia mandatu, co wiąże się z wejściem na drogę sądową. Kobieta skorzystała z pierwszej spośród wymienionych opcji. Wzięła winę na siebie, zapłaciła mandat i zapomniała o sprawie. Straż miejska wciąż miała ją jednak w pamięci.

Po dwóch miesiącach feralna posiadaczka samochodu otrzymała kolejny list od straży miejskiej, informuje „Dziennik Gazeta Prawna”. Tym razem w kopercie znajdowała się fotografia dokumentująca całe zajście. Wystarczyło jedno spojrzenie, by stwierdzić, że za za kierownicą samochodu siedział mężczyzna. Kobieta została oskarżona o składanie fałszywych zeznań, a to poważny zarzut z kodeksu karnego, za który grozi do 3 lat więzienia.

Warszawska straż miejska tłumaczy, że sprawa wypłynęła, ponieważ mandaty są wyrywkowo weryfikowane, by zmniejszyć skalę handlu punktami. Dlaczego więc funkcjonariusze wysyłają listy bez fotografii i umożliwiają korespondencyjne przyznanie się do winy? Okazuje się, że mundurowi szukają w ten sposób oszczędności. Funkcjonujące w Polsce, złe przepisy, nie nakazują służbom zawiadującym fotoradarami jednego sposobu zawiadamiania o wykroczeniach. Mundurowi mogą wysyłać zdjęcia będące dowodami w sprawach, ale nie muszą tego robić. Skutek takiej regulacji jest łatwy do przewidzenia - wiele straży miejskich oraz Inspektorat Transportu Drogowego, który zajmuje się stacjonarnymi fotoradarami, woli oszczędzać i nie wysyła zdjęć.

Jeśli samochód używany jest przez większą liczbę członków rodziny, to, kto prowadził pojazd w momencie popełnienia wykroczenia, nie jest - przynajmniej z punktu widzenia właściciela auta – najważniejsze. W końcu pieniądze na mandat i tak uszczuplą wspólny budżet. Wiele osób woli więc zaoszczędzić czas potrzebny na wizytę w siedzibie straży miejskiej i wziąć winę na siebie. Nie podejrzewają oni, że w ten sposób mogą wpaść w poważne tarapaty.

Polscy kierowcy przyzwyczaili się już do bubli prawnych i nieprzychylnego im działania wszelkich służb. Godzenie się na każdy mandat jest jednak, jak widać, nie tylko stratą pieniędzy, ale i ryzykowaniem poważnych konsekwencji. Lepiej więc sprawdzić zdjęcie z fotoradaru straży miejskiej. Może okaże się, że na fotografii nie w pełni widoczna jest tablica rejestracyjna lub jest tam więcej niż jedno auto, co pomoże nam w uniknięciu mandatu.

Źródło: Dziennik Gazeta Prawna


Link

jojo - 11 Kwiecień 2013, 14:22

No, wreszcie nadszedł ten moment. :lol: A było mówione tyle razy - zeznawaj zgodnie z prawdą! Jeśli, mimo wszelkich starań, przypominania sobie wydarzeń sprzed miesiąca, sprawdzania historii połączeń w telefonie, nie masz absolutnej pewności kto na 100% prowadził - to tak właśnie zeznawaj. :grin:
tqmeh - 12 Kwiecień 2013, 10:29

Cytat:
Jeżdżą bez OC i nawet o tym nie wiedzą

Młodzi kierowcy powodują najwięcej wypadków w Polsce. Niestety – stanowią też najliczniejszą grupę wśród osób, które ignorują obowiązek wykupienia komunikacyjnej polisy OC.

Ubezpieczeniowy Fundusz Gwarancyjny opublikował statystyki dotyczące kierowców nieposiadających obowiązkowej polisy od odpowiedzialności cywilnej. Wynika z nich, że zdecydowanie najliczniejszą grupą nieubezpieczonych stanowią osoby młode – do 25 roku życia.

Najczęstszym powodem niewykupienia przymusowego OC jest, po prostu, ignorowanie tego obowiązku. Bywają jednak sytuacje, w których kierowca nie jest świadom tego, że kieruje autem bez polisy. Zdarza się to na przykład po zakupie auta z drugiej ręki – w komisach nierzadko kupujący są wprowadzani w błąd co do ważności ubezpieczenia poprzedniego właściciela.

Nie trzeba jednak nabywać nowego samochodu, by wpaść w taką pułapkę. Problemy mogą również mieć ci, którzy pożyczają auto od znajomego - albo choćby na moment siadają za kierownicę nie swojego pojazdu. Osoba, która powoduje wypadek samochodem nie należącym do niej – w razie braku OC – będzie solidarnie, wraz z właścicielem, odpowiadała finansowo za wyrządzone szkody. Ubezpieczeniowy Fundusz Gwarancyjny zapewni w takiej sytuacji odszkodowania ofiarom, ale zarówno do sprawcy, jak i właściciela pojazdu, zwróci się o zwrot wypłaconej sumy. To informacja istotna o tyle, że – według danych UFG – aż jedna trzecia zdarzeń z udziałem nieubezpieczonych pojazdów powodowana jest właśnie przez kierowców, którzy nie są ich właścicielami. Warto więc naocznie przekonać się, czy osoba użyczająca nam auto ma wykupioną polisę.

Z danych funduszu wynika również, że dolnośląscy kierowcy nie odbiegają od średniej, jeżeli chodzi o niedopełnienie obowiązku wykupienia OC. Gorzej jest jednak w sąsiednich województwach – opolskie i lubuskie są jednymi z tych, w których odsetek nieubezpieczonych pojazdów poruszających się po drogach jest największy w kraju. Dużo lepiej jest za to w Wielkopolsce, gdzie współczynnik ten należy do najmniejszych w kraju.

Wypłaty z Ubezpieczeniowego Funduszu Gwarancyjnego, które trafiają do ofiar nieubezpieczonych lub niezidentyfikowanych sprawców wypadków, finansowane są przede wszystkim ze składek kierowców wykupujących OC. Za nieuczciwych właścicieli pojazdów Polacy płacą rocznie w sumie ponad 70 mln złotych.

KLIK

delpiero - 12 Kwiecień 2013, 11:47

Cytat:
Wystawiali mandaty na samochód, który nie istnieje od czterech lat

Dziesięć mandatów za przekroczenie prędkości samochodem, które nie wyrejestrowano cztery lata temu, dostał kierowca spod Białogardu.

– Przez te cztery ostatnie lata wezwań o wskazanie osoby, która podobno kierowała moim samochodem, dostałem już ponad dziesięć – opowiada Mariusz Pawlik, Czytelnik "Głosu Koszalińskiego" z podbiałogardzkiego Kikowa. Pokazuje dokumenty, w których napisane jest wyraźnie, że w lipcu 2009 roku jego samochód marki Ford Escort został wyrejestrowany, a dowód rejestracyjny i tablice o numerach ZK 29448 unieważnione.

Ten numer podajemy nie bez powodu. Bo identyczny, choć pisany inną czcionką niż na polskich rejestracjach, jest jednak wyraźnie widoczny na zdjęciach zrobionych przez fotoradary w niemal całej Polsce.

– Najpierw myślałem, że może ktoś ukradł stare tablice rejestracyjne mojego samochodu. Ale później, gdy zgłosiłem sprawę policji, ustalono, że tak nie jest – opowiada nasz rozmówca.

Mandaty za przekroczenie prędkości chcieli wlepić Mariuszowi Pawlikowi funkcjonariusze straży miejskich i gminnych m.in. z Człuchowa, Tucholi, Debrzna, a ostatnio z Kęsowa w Kujawsko-Pomorskiem. Wszędzie informują Pawlika, że na podstawie przeprowadzonych czynności ustalili, że właścicielem pojazdu uwiecznionego na zdjęciu - tu cytat - podczas popełniania wykroczenia jest właśnie on.

– Nie wiem, jak oni to ustalili. Po pierwsze ja miałem Forda, a na zdjęciu jest samochód marki Kia. A po drugie widać wyraźnie, że jego tablica rejestracyjna wygląda inaczej niż obowiązująca w Polsce – pokazuje nasz Czytelnik.

Oprócz innej niż na polskich tablicach rejestracyjnych czcionki cyfr i liter brakuje też niebieskiego, pionowego paska z symbolem PL i unijnymi gwiazdkami. Pawlik wydzwaniał do straży miejskich i mówił, że zaszła pomyłka. Sprawą zajęła się nawet prokuratura.

Beata Włodarczyk, prokurator Prokuratury Rejonowej w Białogardzie, musiała jednak umorzyć dochodzenie, w którym podejrzewano, że tworzone są fałszywe dowody po to tylko, by ukarać Pawlika. Ustalono, że samochód Kia Cee'd o numerze ZK 29448, a więc identycznym, jaki miał stary Ford Escort naszego Czytelnika, rzeczywiście przekraczał dozwoloną prędkość wielokrotnie. Ale stwierdzono też, że "widocznone na zdjęciach z fotoradarów tablice rejestracyjne nie posiadały cech identyfikacyjnych typowych dla polskich tablic rejestracyjnych. Stwierdzono, że tablice, podobne jak na zdjęciach, występują w Danii".

– Czyli jakiś Duńczyk łamał przepisy drogowe, ale to mnie strażnicy nękają pismami, bo nie chce im się dokładnie sprawdzić rejestracji auta. Zastanawiam się w takim razie, czy nie wytoczyć procesu cywilnego strażnikom. Bo mam już tego dość. Muszę się tłumaczyć z czegoś, czego nie zrobiłem. Tu się przecież nawet marka pojazdu nie zgadza. Czy oni są ślepi? – kończy zdenerwowany Maciej Pawlik.


Źródło: www.regiomoto.pl

Cytat:
Posłowie złapani przez fotoradary. Są kolejne wnioski o ukaranie

Mamy kolejnych sejmowych piratów drogowych. Jak nieoficjalnie dowiedział się reporter RMF FM Roman Osica, Główny Inspektor Transportu Drogowego skierował do Prokuratury Generalnej cztery nowe wnioski o ukaranie parlamentarzystów za przekraczanie prędkości.

Tym razem fotoradary zrobiły zdjęcia pojazdom Konstantego Miodowicza, Andrzeja Biernata, Romana Koseckiego i dwukrotnie Arkadiusza Fiedlera. Teraz prokurator generalny przekaże te dokumenty do marszałek Sejmu Ewy Kopacz wraz z zapytaniem o zgodę na ukaranie posłów.

Wszyscy sfotografowani parlamentarzyści będą mieli szansę odnieść się do zarzutów ITD przed komisją regulaminową. Jeśli nadal nie będą chcieli zapłacić kary, sprawę rozstrzygnie Sejm.

"Dżizys krajst, takie jest prawo"

Wcześniej w lutym do marszałek Sejmu trafiło pięć wniosków o odebranie immunitetu posłom łamiącym przepisy ruchu drogowego. Dwa z nich dotyczyły Pawła Suskiego. Poseł Platformy Obywatelskiej nie był przejęty tym faktem. "Dżizys krajst, takie jest prawo. Innych nie chroni immunitet. Przykro mi" - mówił wówczas w rozmowie z reporterem RMF FM.

Łamią przepisy na potęgę

Tylko w styczniu aż 15 parlamentarzystów złamało przepisy drogowe. W sumie dostali 20 mandatów. Absolutnym rekordzistą jest poseł Wojciech Penkalski z Ruchu Palikota. Tylko w styczniu fotoradar ustrzelił go 3 razy. Do tego raz zatrzymała go drogówka.

Poza nim mandaty z fotoradarów otrzymali: Janusz Dzięcioł z PO, Tomasz Makowski z RP, Zbigniew Matuszczak z SLD, Maciej Banaszak z RP, Mirosław Pawlak z PSL, Maria Zuba z PiS, Wojciech Zubowski z PiS, Krzysztof Lipiec z PiS, Jacek Żalek z PO, Janusz Palikot z RP, Stanisław Żmijan z PO (dwukrotnie), Paweł Suski z PO (dwukrotnie) i Grzegorz Sztolzman z PO. Mandat z kontroli radarowej drogówki otrzymał natomiast europoseł Jacek Kurski.

Źródło: www.rmf24.pl

delpiero - 19 Kwiecień 2013, 17:17

Cytat:
Przekręty strażników miejskich na fotoradarach…

Byłemu szefowi pszczyńskiej straży miejskiej prokuratura postawiła zarzuty wyłudzenia pieniędzy na łączną kwotę 3 tysięcy złotych. Drugi podejrzany czeka na przesłuchanie, po którym wyjaśni się, czy zostanie oskarżony. Sprawa dotyczy fikcyjnych szkoleń z obsługi fotoradarów, które się nie odbyły mimo, iż zostały zapłacone.

Co ciekawe były komendant straży miejskiej został zawieszony w listopadzie ubiegłego roku z powodu zarzutów molestowania seksualnego swoich podwładnych. Natomiast w lutym oskarżony został zwolniony.

Kilka tygodni temu z inicjatywy Kongresu Nowej Prawicy odbyło się w Pszczynie referendum dotyczące likwidacji tamtejszej straży miejskiej. Niestety zostało ono unieważnione z powodu zbyt małej frekwencji.

Źródło: www.dziennikpolski.com.pl

delpiero - 25 Kwiecień 2013, 18:30

Cytat:
Handel punktami karnymi kwitnie w internecie

Z patentu korzystają ci, którym fotoradar zrobił już kilka zdjęć i boją się utracić prawo jazdy. Jeden punkt karny kosztuje średnio 200 złotych.
Gdy ich liczba na koncie kierowcy niebezpiecznie zbliża się do 25 wystarczy komuś zapłacić, żeby wziął winę na siebie. Często w ogłoszeniach internauci podają też wiek i rysopis. Wszystko po to, by osoba, która sprzedaje punkty była podobna do kierowcy, któremu fotoradar zrobił zdjęcie.


"Chętnie przyjmę punkty karne, kobieta lat 22, ciemne długie włosy. Do 20 punktów, cena to 150 zł za punkt + koszt mandatu" - tak mniej więcej wyglądają ogłoszenia.

Wiek i rysopis jest pomocny, bo często zdjęcia z fotoradaru są niewyraźne, co ułatwia oszustwo. Wtedy kierowca wyjaśnia, że z auta korzystała np. kuzynka, a ogłoszeniodawca punkty bierze na siebie.

- To fałszowanie i poświadczenie nieprawdy - ostrzega Anna Gembala z Komendy Wojewódzkiej Policji.

Policja nie prowadzi statystyk w tej sprawie. Za kupno, sprzedaż punktów grożą 3 lata więzienia.

Źródło: www.radioszczecin.pl

phonemaniac - 25 Kwiecień 2013, 20:30

Cytat:
Suszarki niezgodne z przepisami. Mandaty do kosza?

Niedawno sąd w Sierpcu orzekł, że 102 mierniki prędkości "Iskra", które zostały zakupione przez polską policję wraz z samochodami Alfa Romeo, znalazły się w użytku z ominięciem przepisów. To jednak nie koniec czarnych chmur nad drogówką. Dwie trzecie policyjnych "suszarek" w ogóle nie powinno trafić w ręce funkcjonariuszy; są niezgodne z prawem - donosi Informacyjna Agencja Radiowa.


Policja drogowa kojarzona jest przez kierowców przede wszystkim z kontrolami prędkości prowadzonymi przy pomocy przenośnych "suszarek" i wystawianiem mandatów. Teraz użytkownicy samochodów będą mieć dodatkowy powód, by nie darzyć mundurowych zbyt dużą sympatią. Okazuje się, że większość z wykorzystywanych przez nich urządzeń w ogóle nie powinna trafić do służby. Dlaczego? Mierniki prędkości, o których mowa, są w stanie pokazać jedynie wartość zmierzonej prędkości. To za mało. W myśl rozporządzenia ministra gospodarki z 2004 roku "konstrukcja i wykonanie przyrządów powinny zapewniać identyfikację pojazdu, którego prędkość jest kontrolowana". Około 1900 urządzeń wykorzystywanych przez polską policję na to nie pozwala, informuje IAR.

Czy oznacza to, że policja, która została powołana do strzeżenia prawa, działa nielegalnie? Funkcjonariusze twierdzą, że nie, ponieważ wszystkie mierniki prędkości, które wykorzystywane są przez drogowe formacje policji, posiadają zatwierdzenie typu i legalizację. Dokumenty te w przypadku każdego urządzenia służącego do przeprowadzania pomiaru prędkości wydaje Główny Urząd Miar i powinien zrobić to mając na uwadze obowiązujące przepisy. Czy tym razem specjaliści GUM się pomylili?

Rozporządzenie ministra jednoznacznie wymienia warunki, jakie musi zostać spełnione przez każdy przyrząd radarowy. Tymczasem najpopularniejsza w polskiej policji Iskra 1 rosyjskiej firmy Simicon nie posiada ekranu, na którym wyróżniony byłby obiekt pomiaru. Nie ma również celownika optycznego, jak ma to miejsce w miernikach laserowych. Zwykła "suszarka" działa emitując i odbierając mikrofale. Problem polega na tym, że promień tej wiązki rozszerza się wraz z oddaleniem od policjanta. Jeśli więc funkcjonariusz sprawdza prędkość samochodu, który jest w odległości 400 metrów, tak naprawdę nie może być pewien, czy kontroluje szybkość dokładnie tego pojazdu, który chwilę potem zatrzymuje.

Problem ten dotyczy przede wszystkim pomiarów prędkości prowadzonych na drogach wielopasmowych, gdy samochody jadą obok siebie. W takim przypadku, przynajmniej według informacji dystrybutora miernika Iskra 1, funkcjonariusz otrzymuje wartość prędkości najszybszego pojazdu. Sam musi jednak zdecydować, który z nich poruszał się najszybciej, albo po prostu zatrzymuje ten, który znajdował się na skrajnym pasie.

Czy ta informacja oznacza, że można podważyć prawie każdy mandat wystawiony na podstawie pomiarów Iskrą 1? Nie będzie to łatwe. Urządzenia te posiadają obecnie wszystkie wymagane przepisami dokumenty i jedynym sposobem na dochodzenie swoich praw może być wstąpienie na drogę sądową.

LINK

spit - 30 Kwiecień 2013, 14:58

Cytat:
Główny inspektor od fotoradarów sam sobie napisał wniosek o awans?

Sam sobie napisał wniosek o awans? Główny inspektor od fotoradarów Tomasz Połeć osobiście nadzorował powstawanie wniosku o... swój awans na generała - twierdzi informator "Faktu".

Tabloid publikuje na dowód pismo, które mimo że podpisane przez wiceministra transportu, tak naprawdę powstało w Głównym Inspektoracie Transportu Drogowego, o czym świadczy sygnatura na dokumencie.

W rozmowie z gazetą resort pokrętnie się tłumaczy, że minister zwrócił się z prośbą do GITD o przekazanie informacji niezbędnych do przygotowania wniosku. Dokument oznaczono konkretnymi numerami, które wskazują, że został stworzony nie w ministerstwie, ale w GITD.

Zgodność pisma z numeracją stosowaną w inspekcji potwierdza jej rzecznik.

Link

delpiero - 2 Maj 2013, 17:17

Cytat:
Telefon na 997. Pomóżcie, wiezie mnie pijany mąż!

Telefoniczne zgłoszenie jakie przyjął wczoraj wieczorem dyżurny Komendy Powiatowej Policji w Choszcznie było na tyle nietypowe, że początkowo wyglądało raczej na kiepskiej jakości żart niż faktyczną potrzebę interwencji policji.

Jak się jednak okazało kobieta dzwoniąca na numer alarmowy wcale nie próbowała zrobić mundurowym psikusa a samo zgłoszenie było jak najbardziej zasadne.

Kobieta poinformowała dyżurnego, że właśnie jedzie z mężem samochodem z Choszczna w kierunku Krzęcina. Małżonek przyjechał odebrać ją z pracy i zawieźć do domu. W trakcie jazdy poczuła od niego woń alkoholu. Pomimo jej próśb mężczyzna nie chce się zatrzymać i kontynuuje jazdę. Zgłaszająca poprosiła o skontrolowanie pojazdu i sprawdzenie stanu trzeźwości jej męża.

Kilka minut później policjanci zatrzymali wskazany przez kobietę samochód do kontroli drogowej. Kierujący nim 27-latek w organizmie miał 2 promile alkoholu. Mężczyzna stracił prawo jazdy.

Za prowadzenie pojazdu mechanicznego w stanie nietrzeźwości odpowie przed sądem. Grozi mu kara do 2 lat pozbawienia wolności. Po zakończeniu policyjnych czynności na miejsce kierowcy przesiadła się zgłaszająca i małżonkowie ruszyli w dalszą drogę do domu.

Źródło: www.motoryzacja.interia.pl

phonemaniac - 6 Maj 2013, 18:06

Cytat:
Władysław S., prezes związku kółek rolniczych, skazany. Jechał bez prawa jazdy

Prezes Krajowego Związku Rolników, Kółek i Organizacji Rolniczych Władysław S. (sąd zabronił publikacji jego nazwiska) został skazany za trzy wykroczenia, które popełnił w styczniu, gnając samochodem przez Sieradz. Ma zapłacić 4 tys. zł grzywny
.

Władysław S., były poseł PZPR i PSL, a obecnie prezes Krajowego Związku Rolników, Kółek i Organizacji Rolniczych, to postać znana nie tylko w rodzinnym Kłobucku pod Częstochową. Latem ubiegłego roku jego nazwisko odmieniano przez przypadki, gdy ujawnił taśmy nagrane podczas rozmowy z byłym prezesem Agencji Rozwoju Rolnictwa i tym samym doprowadził do dymisji ministra rolnictwa Marka Sawickiego.

Zasłonił się immunitetem?

W styczniu znowu zrobiło się o nim głośno, gdy w Sieradzu został zatrzymany przez policję za jazdę przez teren zabudowany z prędkością 111 km na godzinę. Okazało się przy okazji, że S. od trzech lat nie ma prawa jazdy, bo stracił je za punkty karne. Policjanci nie ukarali S., bo - jak twierdzą - przedstawił się jako eurodeputowany i zasłonił immunitetem, choć nie zasiada obecnie ani w Parlamencie Europejskim, ani polskim. S. zapewnia, że to policjanci sami z siebie uznali go za parlamentarzystę i puścili bez kary.

W poniedziałek sieradzki sąd rejonowy rozpatrywał sprawę pamiętnej przejażdżki Władysława S. Policja zarzuciła mu popełnienie trzech wykroczeń: znacznego przekroczenia prędkości w terenie zabudowanym, kierowanie samochodem bez uprawnień, jazdę oraz przywłaszczenie stanowiska lub tytułu. Uznał go za winnego wszystkich trzech przewinień i skazał na grzywnę w wysokości 4 tys. zł i pokrycie kosztów postępowania - 450 zł. Maksymalna wysokość grzywny to 5 tys. zł.

- Wyrok został wydany w postępowaniu nakazowym, bez obecności obwinionego. - Ma prawo odwołać się od wyroku - informuje sędzia Dagmara Kos z Sądu Rejonowego w Sieradzu. - Jeśli to uczyni, sprawa odbędzie się w normalnym trybie, z powołaniem świadków i w obecności obwinionego.

Partyjni sędziowie sprawę umorzyli

To niejedyny kłopot Władysława S. Po jego sieradzkim wyczynie najważniejsi działacze PSL uznali, że prezes Krajowego Związku Rolników, Kółek i Organizacji Rolniczych szkodzi wizerunkowi stronnictwa. Rzecznik dyscypliny PSL poseł Franciszek Stefaniuk złożył wniosek o wykluczenie S. z partii do wojewódzkiego sądu partyjnego w Katowicach. Partyjni sędziowie sprawę jednak umorzyli, uznając, że S. został już ukarany przez koło PSL w Kłobucku, a w stronnictwie nie można odpowiadać dwa razy za to samo przewinienie.

- To pierwszy przypadek, gdy koło PSL wchodzi w kompetencje sądu partyjnego - uważa jednak poseł Stefaniuk i rozważa odwołanie się od decyzji katowickich kolegów. Decyzja ma zapaść w najbliższych dniach.

LINK

tomciog - 8 Maj 2013, 10:23


delpiero - 10 Maj 2013, 09:59

Cytat:
ITD stawia 60 nowych fotoradarów

Na drogach krajowych Inspekcja Transportu Drogowego postawi dodatkowych 60 urządzeń. Wszystkie pojawią w nowych miejscach. Na Dolnym Śląsku, tak samo jak w woj. pomorskim, przybędą 4 fotoradary. Najwięcej, bo aż 8 sztuk, pojawi się na drogach woj. mazowieckiego. Mniej w małopolskim i Wielkopolsce.

- Fotoradary montowane są w nowych miejscach, gdzie nigdy wcześniej nie było pomiaru prędkości. Część zacznie działać lada dzień, inne trochę później. Wszystkie urządzenia z pewnością będą działały do końca września - zapowiada Łukasz Majchrzak z centrum automatycznego nadzoru nad ruchem drogowym ITD.

Najbardziej niebezpieczne miejsca

Do tej pory ITD wykorzystywała 240 z 300 swoich nowych urządzeń w miejscach, gdzie często dochodziło do wypadków. Według Majchrzaka lokalizacja pozostałych 60 fotoradarów również nie jest przypadkowa.

- Nowe, wcześniej nie objęte nadzorem, miejsca wybraliśmy na podstawie kilku czynników. Głównym była wypadkowość. Pod uwagę braliśmy również infrastrukturę, czyli bliskość budynków takich jak szkoły, przedszkola, ale również zabudowę, czy przejścia dla pieszych. W każdym z tych miejsc prędkość pojazdów w dużym stopniu wpływała na wzrost ryzyka i zagrożenia. Krótko mówiąc, gdzie przekroczona prędkość mogła mieć najbardziej tragiczne skutki - wyjaśnia.

Fotoradary będą rejestrowały kierowców jadących z nadmierną prędkością zarówno z przodu i z tyłu pojazdu. Wszystkie już działające fotoradary na masztach zostały oznaczone żółtą taśmą. O ich lokalizacji ostrzegają również znaki informujące o pomiarze prędkości.

Jak zaznacza Majchrzak fotoradary, które kupuje ITD są współfinansowane przez Unię Europejską, w ramach projektu operacyjnego "Infrastruktura i środowisko". Na podstawie unijnych wymogów urządzenia inspekcji trafiają głównie na drogi krajowe.

Nowe punkty kontroli


Na terenie Dolnego Śląska nowe fotoradary pojawią się na w Marcinowicach (pow. świdnicki) przy drodze krajowej nr 35, Marcinkowicach koło Oławy (DK nr 94), Drołtowicach koło Oleśnicy (DK nr 25) i Wiszni Małej (DK nr 5).

W woj. pomorskim przybędą 4 maszyny. ITD postawi je w Subkowach (DK nr 91) oraz w miejscowościach: Sztumskie Pole, Tuchom (DK nr 20) i Sucumin (DK nr 22).

Fotoradary w trzech nowych miejscach pojawią się również w woj. małopolskim. Kierowcy będą musieli uważać na prędkość jadąc przez Izdebnik (DK nr 52), Uszew (DK nr 75) i Nowe Brzesko (DK nr 79).

Kierowcy jadący przez Wielkopolskę powinni zdjąć nogę z gazu w miejscowościach: Rawicz-Sarnówka (DK nr 36), Długie Stare (DK nr 12) oraz Kokanin.

Najwięcej fotoradarów ITD przybędzie jednak w woj. mazowieckim. Tam przybędzie 8 nowych urządzeń. Staną w Karolewie, Przęsławicach, Janówku, Dzierzążni, Krzywanicach, Borzychach, Woli Kęczewskiej i Rogotwórsku.

Źródło: www.tvn24.pl

delpiero - 14 Maj 2013, 21:26

Cytat:
Szok. Policjantom brakuje druków mandatowych!

Śląska policja już po raz kolejny ma problem z bloczkami mandatowymi - informuje reporter RMF FM Marcin Buczek.

Tamtejszy garnizon, mimo że jest największy w kraju, systematycznie dostaje z Ministerstwa Spraw Wewnętrznych za mało druków tego typu. Dochodzi więc do kuriozalnej sytuacji, że trzeba je pożyczać od komend z innych regionów.

Żeby uzupełnić braki, funkcjonariusze ze Śląska dostaną około dwóch tysięcy bloczków mandatowych pożyczonych z Gorzowa. W ostatnich miesiącach podobnego wsparcia udzielały także inne regiony - pożyczono 500 bloczków mandatowych z Poznania, 700 z Lublina i 2 tysiące z Olsztyna. Oczywiście, będzie trzeba je potem oddać.

Problemy śląskiej policji wynikają z faktu, że MSW nie przekazuje jej tylu bloczków, na ile zgłaszane jest zapotrzebowanie. Zamówienia trafiają najpierw do urzędu wojewódzkiego, który kieruje je do MSW. - To właśnie ministerstwo decyduje gdzie i ile mandatowych druków zostanie wysłanych. W ubiegłym roku śląski urząd wojewódzki zamówił w ministerstwie ponad 40 tysięcy mandatowych bloczków. Przyszło 31 tysięcy. W tym roku zamówiono 47 tysięcy. Ministerstwo obiecało 34 tysiące - wylicza w rozmowie z Marcinem Buczkiem Marta Malik, rzecznik śląskiego urzędu wojewódzkiego. Obiecane bloczki miały zostać dostarczone już w kwietniu. Jednak do tej pory nie trafiły do funkcjonariuszy.

Jak wylicza Andrzej Gąska, rzecznik śląskiej policji, bloczek mandatowy zawiera 20 druków. Śląscy policjanci wypisują średnio około 3 tysięcy mandatów miesięcznie.

Źródło: www.motoryzacja.interia.pl

tqmeh - 15 Maj 2013, 18:44


bicker5 - 15 Maj 2013, 20:26

:lol: :facepalm:
delpiero - 16 Maj 2013, 16:56

Cytat:
Szokujące dane o fotoradarach. Ministerstwo Transportu kłamie?

Od kiedy przy polskich drogach pojawiły się dziesiątki fotoradarów, wśród kierowców przeważa opinia, że zamiast poprawiać bezpieczeństwo, służą one jedynie łataniu budżetu.

Dane Głównego Inspektoratu Transportu Drogowego, któremu podlega Centrum Automatycznego Nadzoru nad Ruchem Drogowym, zdają się jednak temu przeczyć. Wbrew powszechnej opinii, większość z wykorzystywanych przez ITD "fotopstryków" jeszcze się nie zwróciła!

Jak informuje "Rzeczpospolita" koszt zakupu jednego fotoradaru to około 150 tys. zł brutto. Jeszcze droższe są urządzenia do odcinkowego pomiaru prędkości i te, które rejestrują wjazd na skrzyżowanie przy czerwonym świetle. W ich przypadku koszty wahają się między 227,5 a 372,5 tys. zł.

W okresie od pierwszego lipca 2011 do 31 grudnia 2012 na podstawie zdjęć wykonanych przez 240 stacjonarnych fotoradarów, funkcjonariusze ITD wystawili łącznie 107 652 mandaty. W tym czasie udało się wyegzekwować od kierowców kwotę nieco ponad 22 mln zł - przeciętny mandat za przekroczenie prędkości wynosił więc około 204 zł.

Z danych wynika, że każdy z wykorzystywanych wówczas przez ITD 240 fotoradarów przez 18 miesięcy zarobił przeciętnie 91,6 tys. zł. Oznacza to, że miesięcznie przynosił on kwotę niecałych 5,1 tys. zł. Biorąc pod uwagę fakt, że koszt zakupu jednego takiego urządzenia to 150 tys. zł, żadne z nich jeszcze na siebie nie zarobiło! By inwestycja w fotoradar zaczęła przynosić zyski potrzeba bowiem trzydziestu miesięcy!

Na szczęście (dla budżetu państwa...) budowa centralnego systemu nadzoru nad ruchem drogowym, na którą składa się również zakup nowych fotoradarów, współfinansowana jest ze środków Unii Europejskiej. Środki unijne pokrywają 69 proc. kosztów. Warto dodać, że z informacji "Rzeczpospolitej" wynika, iż w tym roku wydatki związane z systemem sięgnąć mają 64,5 mln zł. W kolejnych latach ma to być odpowiednio 24,4 mln i 27,1 mln.

Pojawia się jednak pytanie, czy można wierzyć w publikowane przez Ministerstwo Transportu dane. Z prostej matematyki wynika bowiem, że - jeśli radar zarabia średnio niespełna 5,1 tys. zł miesięcznie, a średnia kwota mandatu to 204 zł - jedno urządzenie wykonuje miesięcznie 25 zdjęć, które kończą się postępowaniem mandatowym. Daje to średni wynik 0,7 zdjęcia dziennie...

www.motoryzacja.interia.pl

Qbek - 20 Maj 2013, 09:13

Cytat:
KATOWICE. Policja zatrzymała piętnastu strażników miejskich. Podejrzani o korupcję

Katowicka policja zatrzymała dzisiaj rano 15 strażników miejskich. Wszyscy zajmowali się zakładaniem blokad na kołach źle zaparkowanych samochodów.

Akcja zatrzymywania podejrzanych o korupcję strażników miejskich trwa od wczesnego rana. Zaangażowanych jest w nią kilkudziesięciu oficerów komendy miejskiej. Przed godz. 7 pojawili się w siedzibie straży miejskiej i zatrzymali część podejrzanych. Reszta została wyciągnięta z łóżek w swoich mieszkaniach.

- Akcja ma związek z przyjmowaniem łapówek i z racji tego, że ciągle trwa, nic więcej nie mogę powiedzieć - mówi komisarz Jacek Pytel, rzecznik prasowy katowickiej policji.

Oświadczenie w tej sprawie wydał urząd miasta: "W dniu dzisiejszym Policja zatrzymała do dyspozycji Prokuratury kilkunastu strażników Straży Miejskiej w Katowicach. Zatrzymania dotyczą strażników Referatu Ruchu Drogowego. Według wiedzy Urzędu Miasta sprawa może mieć związek z przyjmowaniem przez nich korzyści pieniężnych w zamian za odstąpienie od czynności służbowych przewidzianych kodeksem wykroczeń. Aktualnie trwają czynności z udziałem zatrzymanych. Urząd Miasta deklaruje dalszą, pełną współpracę w celu całkowitego wyjaśnienia tej sprawy".

O szczegółach sprawy będziemy informować w ciągu dnia.

ŹRÓDŁO

spit - 21 Maj 2013, 21:18

Cytat:
Nieoznakowane Vectry znikną z dróg! Wiemy, co je zastąpi!

To ważne wiadomości dla wszystkich, którzy zerkają nerwowo w lusterko wypatrując nieoznakowanych radiowozów z wideorejestratorami.

Polski importer Opla poinformował właśnie, że w okresie od września do listopada bieżącego roku polski dealer marki - firma Energozam - dostarczy policji 75 nowych Opli Insignia.

Samochody sukcesywnie zastępować mają popularne obecnie wśród policji drogowej Ople Vectra. Auta - podobnie jak Vectry - wyposażone zostaną w urządzenia rejestrujące i nie zostaną oznakowane.

Policja otrzymać ma w sumie 75 pojazdów z nadwoziem typu sedan wyposażonych w benzynowy, turbodoładowany silnik 2,0 l o mocy 220 KM. Nowe radiowozy osiągać mają 100 km/h w 7,6 s od startu, prędkość maksymalna to 242 km/h. Na ucieczkę nie ma więc co liczyć...

Link

delpiero - 23 Maj 2013, 18:45

Cytat:
Ponad tysiąc karetek złapanych na fotoradar

Fotoradary ITD zarejestrowały 1049 przypadków przekraczania prędkości przez karetki pogotowia; w 99,9 proc. przypadków nie nałożono mandatów, bo pojazd wykonywał przejazd uprzywilejowany, np. jechał do wypadku - wynika z informacji resortu transportu.

W czwartek w Sejmie wiceminister transportu Patrycja Wolińska-Bartkiewicz odpowiadała na pytania posłów PO Piotra Tomańskiego i Renaty Butryn w sprawie karania kierowców karetek przez Inspekcję Transportu Drogowego. ITD zarządza fotoradarami od półtora roku, wtedy przejęła te urządzenia od policji.

"Od początku funkcjonowania automatyczny system zarejestrował 1049 przypadków przekraczania prędkości przez karetki ratownictwa medycznego. W 99,9 proc. tych przypadków nie było nałożonych mandatów na takie przejazdy, ponieważ właściciel pojazdu odpowiadał, że pojazd wykonywał przejazd uprzywilejowany. To dotyczy nie tylko karetek, ale wszystkich służb porządkowych z sygnałami świetlnymi" - powiedziała Wolińska-Bartkiewicz.

Jak wyjaśniła, system jest automatyczny i traktuje wszystkich kierowców i właścicieli pojazdów jednakowo. "Tak samo są rejestrowane przypadki, kiedy karetka nie porusza się jako pojazd uprzywilejowany, a na przykład jedzie zatankować paliwo albo do warsztatu" - powiedziała.

Dodała, że właściciel pojazdu musi wskazać, czy w danym przypadku przejazd spełniał warunki przejazdu uprzywilejowanego. "Karta pojazdu wszystko rejestruje, więc można określić momenty, kiedy wykonywane są przejazdy uprzywilejowane" - wyjaśniła Wolińska-Bartkiewicz.

Jak zaznaczyła, w sytuacjach, gdy właściciel karetki spóźni się z przekazaniem informacji, to mandat nie jest nakładany. "Generalny Inspektor Transportu Drogowego nie nakłada kar, czeka na wyjaśnienia" - zapewniła.

Fotoradary ITD rejestrują karetki pogotowia, które przekraczają prędkość, np. jadąc na sygnale do chorego. Stacje pogotowia ratunkowego dostają dziennie nawet po kilkadziesiąt zawiadomień o złamaniu przepisów. Na wyjaśnienie każdego przypadku mają siedem dni.

Źródło: www.portalsamorzadowy.pl

scar - 23 Maj 2013, 21:51

Cytat:
Fotoradar na Wisłostradzie to atrapa. Za mało zarabiał.



Straż miejska przeanalizowała liczbę wykroczeń rejestrowanych przez fotoradar przy Karowej i uznała, że maszyna bardziej przyda się na Modlińskiej.

Nasz czytelnik wypatrzył zaskakującą zmianę na Wisłostradzie. W kierunku Wilanowa, przed wjazdem na objazd tunelu Wisłostrady, zniknęło ograniczenie prędkości do 30 km/godz. Teraz można tam jechać tak jak na większości ulic w mieście, czyli pięćdziesiątką. - Czy to oznacza, że nagle poprawiło się bezpieczeństwo na tym odcinku? A może jak zniknął jakiś czas temu fotoradar, to nie ma sensu robić ograniczenia prędkości, bo nie ma na kim zarobić kasy? - pyta w liście do redakcji.

Rzeczywiście, na Wisłostradzie na wysokości ul. Karowej stoi już tylko żółty maszt, ale bez urządzenia rejestrującego w środku.

- Urządzenie zostało zdemontowane czasowo - informuje Monika Niżniak, rzeczniczka straży miejskiej. I od razu przestrzega: - Może wrócić w każdej chwili.

Co się stało? Czyżby awaria?

- Nie. Urządzenie jest sprawne, ale przenieśliśmy je w inne miejsce - odpowiada rzeczniczka.

Funkcjonariusze przeprowadzili analizę liczby wykroczeń rejestrowanych przez ten fotoradar. I tak: na początku działania, czyli w listopadzie 2012 r., aparat robił w ciągu doby ok. 100 zdjęć kierowców przekraczających dopuszczalną prędkość. W styczniu br. ta liczba spadła do 30 w ciągu doby. A już w lutym było ich średnio 30, ale w ciągu tygodnia.

Straż miejska uznała więc, że aparat bardziej przyda się na ul. Modlińskiej. Tam nie było możliwości ustawienia fotoradaru na środku, między jezdniami, by mógł robić zdjęcia w obu kierunkach, dlatego stanęły dwa maszty. Co jakiś czas przenoszono tylko aparat z jednego do drugiego. Teraz jednak aparaty są już w obu masztach, właśnie dzięki temu, że można było zainstalować urządzenie z Wisłostrady.

Monika Niżniak przypomina, że straż miejska może też robić zdjęcia na objeździe tunelu Wisłostrady mobilnym fotoradarem.

Link

delpiero - 28 Maj 2013, 10:31

Cytat:
Koniec fotoradarów w zatoczkach i na stacjach benzynowych?

Wkrótce mogą zmienić się kompetencje Inspekcji Transportu Drogowego dotyczące na przykład robienia zdjęć fotoradarami. Powstał już pomysł ograniczenia wszechwładzy ITD w tym zakresie.

Aby pokazać, że Platforma Obywatelska wcale nie dręczy kierowców, plan maksimum przewiduje nawet odebranie ITD możliwości stosowania nieoznakowanych samochodów i nagrywania kierowców w trakcie jazdy. Inspekcja powinna także zajmować się analizowaniem ustawiania stałych miejsc rejestracji.

Poseł Stanisław Żmijan z PO dodaje, że ITD na pewno musi skończyć z robieniem zdjęć z samochodów zaparkowanych w zatoczkach drogowych, czy na stacjach benzynowych. Tam, gdzie stoi samochód musi być wcześniej stosowny znak, tak jak przed zwykłym fotoradarem - mówi poseł.

Sejmowa komisja ma zająć się zmianami na początku czerwca. Wtedy okaże się, jaki jest zapał PO do ograniczania wszechwładzy ITD.

Źródło: www.rmf24.pl

tqmeh - 2 Czerwiec 2013, 09:56

Cytat:
Najważniejsze zmiany w przepisach dotyczących OC od 11.02.2013 roku

Od dnia 11 lutego 2013 roku nowe przepisy dotyczące OC, uregulowane przez nowelizację ustawy o ubezpieczeniach obowiązkowych dokładnie rok temu, będą obowiązywać już wszystkich kierowców. Oto najważniejsze zmiany dotyczące zakupu i rozwiązania umowy OC.

Możliwość odstąpienia od umowy zawartej na odległość.

Klient ma prawo odstąpić od umowy ubezpieczenia OC zawartej w systemie direct (czyli przez internet lub telefon). Mimo odstąpienia jest zobowiązany do uregulowania składki za udzielony okres ochrony.

Możliwość wypowiedzenia umowy u agenta ubezpieczeniowego.

Wypowiedzenie umowy powinno być dostarczone do ubezpieczyciela na piśmie - można tego dokonać osobiście lub za pośrednictwem agenta ubezpieczeniowego, pod warunkiem że działa on w imieniu danego ubezpieczyciela.

Możliwość wypowiedzenia umowy w przypadku podwójnego OC.

Jeśli posiadacz pojazdu mechanicznego w tym samym czasie jest ubezpieczony w dwóch lub więcej zakładach ubezpieczeń, przy czym co najmniej jedna z umów została zawarta w trybie automatyzmu, umowa ta może zostać wypowiedziana przez ubezpieczonego na piśmie.

Wypowiedzenie umowy przez nabywcę pojazdu w dowolnym momencie po zakupie pojazdu.

Nowy właściciel używanego samochodu może wypowiedzieć umowę OC poprzedniego właściciela pojazdu przez cały okres trwania umowy, wówczas zostanie ona rozwiązana z dniem jej wypowiedzenia (poprzednio nowy właściciel miał 30 dni na wypowiedzenie dotychczasowej umowy OC).

Brak automatycznego odnowienia przejętego ubezpieczenia OC.

W momencie gdy nowy właściciel pojazdu będzie korzystał z polisy OC dotychczasowego właściciela, po upływie okresu jest zakończenia nie będzie ona przedłużana automatycznie na kolejny okres ochrony, jak to miało miejsce do tej pory.

Sprzedający pojazd ma 14 dni na powiadomienie ubezpieczyciela o fakcie.

Zbywca pojazdu powinien w ciągu 14 dni od daty sprzedaży powiadomić zakład ubezpieczeń o tym fakcie. Jeżeli tego nie zrobi ponosi solidarną odpowiedzialność wobec ubezpieczyciela za zapłatę składki ubezpieczeniowej należnej za okres od dnia przeniesienia do dnia powiadomienia zakładu.

Zwrot składki za każdy niewykorzystany dzień ochrony.

Zakład ubezpieczeń jest zobowiązany, w ciągu 14 dni o daty wypowiedzenia umowy, do zwrotu składki za każdy dzień nieudzielonej ochrony, bez jej żądania przez osobę uprawnioną do zwrotu. Do tej pory zwrot przysługiwał za każdy pełny miesiąc niewykorzystanej ochrony.

Wyższe kary za brak OC.

Podstawą do wyliczenia kary jest minimalne wynagrodzenie za pracę, a nie tak jak było do tej pory - kurs euro. W 2013 roku posiadacze samochodów osobowych za brak OC zapłacą:
3200 zł, jeśli przerwa w ubezpieczeniu jest dłuższa niż 14 dni,
1600 zł, jeśli przerwa w ubezpieczeniu wynosi od 3 do 14 dni,
640 zł, jeśli przerwa w ubezpieczeniu nie przekracza 3 dni.

KLIK

phonemaniac - 7 Czerwiec 2013, 10:51

Cytat:
Polscy naukowcy opracowali bat na piratów drogowych

Laserowy prędkościomierz skonstruowany na Wojskowej Akademii Technicznej w Warszawie pozwoli policji precyzyjnie mierzyć prędkość pojedynczego pojazdu. W przeciwieństwie do innych urządzeń tego typu, nieuczciwi kierowcy nie będą mogli lasera oszukać.


Prędkościomierz skonstruowany na WAT - w odróżnieniu od często używanych przez policję prędkościomierzy radarowych - do pomiaru prędkości pojazdu używa światła laserowego, które precyzyjnie pozwala celować z dużą dokładnością w konkretny pojazd. Sygnały lasera wysyłane w kierunku pojazdu będą tworzyły kod, którego nie będą mogli podrobić piraci drogowi chcący zakłócić pomiar. Jak wyjaśnił Jacek Wojtanowski z Instytutu Optoelektroniki WAT, laserowy prędkościomierz wysyła w kierunku pojazdu błyski światła i na podstawie informacji o tym, kiedy światło zostanie odbite od danej powierzchni, oblicza odległość od obiektu. Odległość mierzona jest wiele razy na sekundę i na tej podstawie ustalana jest prędkość pojazdu.

Wojtanowski zapewnił, że nawet gdyby nieuczciwi kierowcy chcieli umieścić na pojazdach urządzenia wykrywające promieniowanie lasera i wysyłające zakłócające impulsy świetlne, to w przypadku wynalazku z WAT nie przyniosłoby to oczekiwanych rezultatów. Prędkościomierz z WAT wysyła bowiem w kierunku samochodu zróżnicowane sygnały - impulsy są modulowane, wysyłane są w różnych odstępach czasu i tworzą unikalny kod. Urządzenie wyszukuje impulsy, które tworzą ten sam kod, więc nawet dodatkowe błyski nie są w stanie urządzenia zmylić.

Według Wojtanowskiego urządzenia laserowe zyskują coraz większą popularność i zaczynają wypierać prędkościomierze radarowe. Chociaż zasada ich działania jest podobna, to prędkościomierze radarowe są o wiele mniej precyzyjne niż laserowe. Laser łatwej jest wycelować w konkretny obiekt - tzw. miecz świetlny wychodzący z urządzenia jest bardzo wąski, nawet na dużych dystansach, dlatego jest większa pewność, że mierzy prędkość jednego konkretnego pojazdu, a nie również pojazdów wokół. Jak wyjaśnił ekspert z WAT, laserowy prędkościomierz nawet na odległości 1 km tworzy plamę nadal mieszczącą się w obszarze pojazdu o przeciętnych gabarytach. Oznacza to, że cały czas pomiar dotyczy pojedynczego samochodu. Tymczasem w pomiarze radarowym wiązka jest bardziej rozbieżna, więc na większych odległościach pomiar jest znacznie trudniejszy i wiąże się z nim ryzyko objęcia pomiarem kilku pojazdów.

Ręczny prędkościomierz laserowy jest już na rynku, jego produkcją zajęła się odrębna firma i sprzedano już pierwsze sztuki urządzenia. Teraz na WAT trwają pracę nad udoskonaleniem wynalazku i wyposażeniem go dodatkowo w kamerę, która da służbom możliwość udokumentowania pomiaru - a więc zrobienia zdjęć czy nakręcenia filmu podczas mierzenia prędkości pojazdu.

LINK

OJCIEC - 7 Czerwiec 2013, 12:31

phonemaniac napisał/a:
Ręczny prędkościomierz laserowy jest już na rynku, jego produkcją zajęła się odrębna firma i sprzedano już pierwsze sztuki urządzenia. Teraz na WAT trwają pracę nad udoskonaleniem wynalazku i wyposażeniem go dodatkowo w kamerę, która da służbom możliwość udokumentowania pomiaru - a więc zrobienia zdjęć czy nakręcenia filmu podczas mierzenia prędkości pojazdu.

Jeśli pracuje na tym samym algo co Rapid L, to :good: :grin:

Qbek - 24 Czerwiec 2013, 20:22

Cytat:
Tir wjechał w budynek. DK 78 zablokowana

Z niewyjaśnionych powodów w Szczekocinach tir wjechał w budynek. Droga na Kielce jest całkowicie zablokowana. Nikomu nic się jednak nie stało.

Do zdarzenia doszło na DK 78 w centrum Szczekocin. Jadący w stronę Kielc tir na łuku drogi z niewyjaśnionych powodów uderzył w budynek. Kierowca pojazdu był trzeźwy.

Ruch w stronę Kielc jest całkowicie zablokowany, policja przygotowała objazdy. Z kolei kierowcy jadący w stronę Zawiercia muszą liczyć się z chwilowymi utrudnieniami.

ŹRÓDŁO

Koleś wjechał za szybko w lewy 90 z (40) i wypadł... Cud, że nikt nie zginął! Biedna babuleńka, właścicielka mieszkania :(

No i moja niby fotka...


tqmeh - 26 Czerwiec 2013, 13:30

Przy każdym większym deszczu jest to samo, w Legnicy dalej jest średniowiecze jeśli mowa o burzówce...

Cytat:
Metr wody na ulicy. Policjant ocalił uwięzioną w aucie

We wtorek o godz. 7.20 rano dyżurny Policji w Legnicy otrzymał informacje, że na ul. Spokojnej kierująca samochodem osobowym wjechała pod wiadukt kolejowy, gdzie zebrało się dużo wody. Okazało się, że poziom zalania sięgał prawie metra wysokości, samochód został unieruchomiony a do środka wdarła się woda.

Na miejsce zdarzenia wysłany został patrol Ruchu Drogowego. Jeden z funkcjonariuszy wskoczył do wody i uwolnił kobietę oraz siedmioletnią dziewczynkę, która znajdowała się w samochodzie. Podjęto następnie decyzję o całkowitym zamknięciu tej drogi.

W związku z intensywnymi opadami policjanci apelują o bezpieczną jazdę, zachowanie wzmożonej uwagi oraz o zwracanie uwagi na pieszych, którzy mogą zostać ochlapani w trakcie mijania.

KLIK

scar - 3 Lipiec 2013, 12:26

Cytat:
Prokuratorzy z Nowej Soli oskarżają Jerzego R., Tomasza S. i Marcina S. - trzech strażników gminnych ze Sławy, że na ich wniosek nielegalnie wlepiono mandaty blisko 2 tys. kierowcom.

Gminę może czekać bankructwo, jeśli kierowcy zbiorowo zażądają zwrotu pieniędzy.

W czym rzecz? Chodzi o to, że strażnicy nie byli uprawnieni do wnioskowania w sądzie o ukaranie właścicieli aut, którzy nie chcieli zdradzić, kto kierował ich samochodem uchwyconym przez gminny fotoradar. Zgodnie z wyrokami Sądu Najwyższego w takiej sytuacji strażnicy nie mogli wnosić do sądu o rozstrzygnięcie sprawy i wskazanie sprawcy.

- Do stycznia 2011 r. straże miejskie czy gminne nie były uprawnionym oskarżycielem. W takich przypadkach powinny sprawy oddawać policji - tłumaczy Łukasz Wojtasik, szef Prokuratury Rejonowej w Nowej Soli.

Tyle że wtedy zasądzone kary pieniężne przez sąd wpływałyby na konto skarbu państwa, a nie gminy. Budżet samorządu musiałby się obejść bez kilkuset tys. zł wpływów.

Jednak teraz pazerność może odbić się gminie tęgą czkawką. Jeśli sąd uzna winę strażników, właściciele aut - turyści z całej Polski oraz lokalni mieszkańcy gminy - będę mogli w procesie cywilnym z gminą domagać się zwrotu wpłat za mandaty. A te wcale nie były takie niskie. Wahały się od 150 do 500 zł. Łącznie Sławie może grozić konieczność oddania ok. pół miliona złotych.

Lista pokrzywdzonych w tej sprawie, czyli tych, którzy podróżowali przez sławskie pojezierze od czerwca 2009 r. do grudnia 2010 r., jechali za szybko i załapali się na zdjęcie, jest tak duża, że śledczy zdecydowali się na niestandardowe poinformowanie ich o ukończonym śledztwie. Zamiast wysyłać listy do każdego z osobna, zamieścili komunikat na poczytnej (12 mln odwiedzin) stronie internetowej Prokuratury Okręgowej w Zielonej Górze.

A na ławie oskarżonych śledczy sadzają trzech strażników ze Sławy - Jerzego R., Tomasza S. i Marcina S. Zarzucają im, że przez długi czas przekraczali swoje uprawnienia, by wydobyć dla gminy pieniądze za wystawiony mandat. Strażnicy ścigali także kierowców, mimo że upłynął ustawowy termin. Przekraczali go nawet o kilka miesięcy. Powód był błahy. Nie wyrabiali się z robotą.

To niejedyna taka sprawa, gdy funkcjonariusze bezprawnie wystawiali mandaty. Pod lupą śledczych znalazły się także - jak nieoficjalnie ustaliła "Gazeta" - strażnicy z Kolska i Nowego Miasteczka. A zimą ub.r. śledczy z Świebodzina oskarżyli o przekroczenie uprawnień sześciu strażników miejskich z Sulechowa, w tym ich szefa. Najmłodszy ze strażników ma 26 lat, najstarszy ponad 50. Mundurowi niezgodnie z prawem wystawili blisko pół tysiąca mandatów. Oskarżonym strażnikom grożą trzy lata więzienia, a po skazaniu nie będą mogli pracować dłużej w straży.
    Link

    delpiero - 4 Lipiec 2013, 10:33

    Cytat:
    8 na 10 fotoradarów do likwidacji?

    Fotoradary - wbrew temu, co mówią ministrowie transportu i spraw wewnętrznych - nie poprawiają bezpieczeństwa na drodze - przekonywali w środę posłowie SP. Poinformowali, że zastanawiają się nad ponownym złożeniem projektu zakładającego zmniejszenie o 80 proc. liczby fotoradarów.

    We wtorek minister transportu Sławomir Nowak na wspólnej konferencji z szefem MSW Bartłomiejem Sienkiewiczem poinformowali, że w pierwszym półroczu 2013 r. było o 15 proc. wypadków drogowych mniej niż w tym okresie w 2012 r., a liczba zabitych zmalała o jedną piątą.

    Rzecznik SP Patryk Jaki na środowej konferencji prasowej krytycznie odniósł się do wypowiedzi Nowaka, że "radary - przy zastrzeżeniach prawnych - przynoszą efekty, jeździmy wolniej". - Jest dokładnie odwrotnie niż mówi minister Nowak, bo jeśli spojrzymy na statystyki policyjne, to w województwach, w których jest najwięcej fotoradarów - mazowieckim i śląskim - wypadków, jest najwięcej - mówił Jaki. Jego zdaniem liczba wypadków w skali kraju spada, "ponieważ choć powoli i nieefektywnie, to jednak budujemy drogi, a im więcej dróg, tym mniej wypadków".

    Według niego wzmożona polityka fotoradarowa nie ma wpływu na bezpieczeństwo na drodze. Powołując się na raporty NIK, Jaki powiedział, że aby poprawić bezpieczeństwo na drogach potrzeba lepszej jakości dróg, pojazdów i lepszego oznakowania. - Proszę powiedzieć, który z tych problemów rozwiązuje fotoradar? Żaden. To, co robią ministrowie Nowak i Sienkiewicz to pic na wodę, fotomontaż - mówił rzecznik SP. Dodał, że "to, co robi minister Nowak, to zwykłe łupienie polskich kierowców przy pomocy kolejnego podatku pośredniego", którym są opłaty za mandaty wystawiane po wskazaniach fotoradarów. - Ministrze Nowak, proszę nie oszukiwać kierowców, tu nie chodzi o bezpieczeństwo, tylko o łatanie dziury budżetowej - powiedział Jaki. Poinformował, że SP rozważa ponowne złożenie projektu dotyczącego zmniejszenia liczby fotoradarów o 80 proc.

    Zdaniem posła Andrzeja Romanka należy sprawdzić też, czy "polityka polskiego rządu dotycząca wystawiania mandatów jest zgodna z prawem". Chodzi o rozporządzenie Rady Ministrów, w którym określono stałą wysokość grzywien nakładanych w drodze mandatów karnych za wybrane rodzaje wykroczeń. Romanek uważa, że grzywny powinny być odpowiednio wyższe lub niższe w zależności od okoliczności, np. powinno się brać pod uwagę, które to już podobne wykroczenie danego kierowcy. - Niech minister Nowak zajmie się poważnymi sprawami, zamiast ściąganiem haraczu z polskich kierowców - powiedział Romanek.

    Źródło: www.moto.wp.pl

    lukaszr - 4 Lipiec 2013, 13:55

    Cytat:
    Wojsko konstruuje superradar. Nie oszukasz go

    To urządzenie ma być utrapieniem dla piratów drogowych. Mowa o prędkościomierzu nowej generacji. Pracują nad nim naukowcy z warszawskiej Wojskowej Akademii Technicznej. Kamera tvnwarszawa.pl towarzyszyła wojskowym w laboratorium.

    Od kilku miesięcy kilkunastu żołnierzy i pracowników naukowych prowadzi intensywne prace nad laserowym prędkościomierzem. Wszystko dzieje się w zaciszu laboratoriów Instytutu Optoelektorniki Wojskowej Akademii Technicznej.

    Na rynku są już obecne laserowe prędkościomierze. Teraz ekipa z WAT pracuje nad jeszcze nowszą generacją. Nowością w obecnie powstającym modelu ma być bardzo precyzyjne mierzenie prędkości pojazdu. Dodatkowo wykroczenie będzie można od razu uwiecznić na zdjęciu i filmie.

    Tego radaru nie oszukasz

    - Dla kierowców to zła wiadomość, bo tego urządzenia nie da się oszukać – zapewnia major Jacek Wojtanowski, jeden z twórców urządzenia. Jak dodaje, nieskuteczne mogą się okazać zatem różnego rodzaju oślepiacze.

    Dlaczego? - Prędkościomierz ten będzie wyróżniał się metodą kodowania sygnału, a to oznacza brak możliwości jego zakłócenia. Urządzenie będzie rejestrować obraz oraz scalać go z wynikiem pomiaru – wyjaśnia mjr Wojtanowski.

    Serce urządzenia

    Kamera tvnwarszawa.pl wojskowym towarzyszyła w laboratorium, gdzie prowadzone są prace nad prędkościomierzem. Udało się nam podejrzeć jeden z elementów: moduł, czyli serce prędkościomierza. Przechodził on już pierwsze testy.

    - Składa się on z dwóch elementów optycznych. One realizują nadawanie sygnału, czyli formowanie wiązki laserowej. Drugi element związany jest z rejestracją sygnału powracającego od pojazdu. Ten element samodzielnie jest w stanie mierzyć prędkość, dlatego nazywamy go sercem urządzenia – mówi Wojtanowski.

    Kod nie do podrobienia

    To właśnie przez moduł będzie emitowane światło laserowe, które dokładnie wyceluje w pojazd. Dzięki temu sprawdzona będzie prędkość konkretnego auta. Do tej pory kierowca często próbował kwestionować, że policjant mierzył prędkość samochodu, który dostał mandat.

    Sygnał wysyłany jest w kierunku pojazdu - w tym momencie tworzony jest specjalny kod. To właśnie on jest dla kierowców nie do podrobienia. Kiedy wiązka lasera trafi w pojazd obliczana jest odległość prędkościomierza od samochodu. Odległość jest mierzona wiele razy na sekundę – to właśnie na podstawie tych informacji określana jest prędkość pojazdu.

    Prace nad prędkościomierzem mają zakończyć się za pół roku.

    Źródło: TVN Warszawa

    tqmeh - 6 Lipiec 2013, 21:53

    Dobrze wiedzieć na co można u pepików liczyć, temat już trochę ma, ja nie byłem świadomy że tak jest:

    Cytat:
    W Czechach drastycznie wzrosła wysokość mandatów, a za kierowanie po pijanemu grozi areszt.

    Po wjechaniu do Republiki Czeskiej trzeba pamiętać o włączeniu świateł.

    Jedziesz przez Czechy na wakacje? Uważaj! Nasi południowi sąsiedzi bardzo zaostrzyli kodeks drogowy. To reakcja na tragiczny bilans - co roku na drogach republiki ginie ponad tysiąc osób.

    Miroslav Brejvl z miejscowości Sedlice ledwo wyjechał z garażu, a już zatrzymała go policja. Powód niby prozaiczny - nie włączył świateł. Konsekwencje okazały się jednak poważne. Funkcjonariusze przy okazji kazali mężczyźnie dmuchnąć w balonik. Okazało się, że ma 0,12 prom. (a powinien 0 prom.) - Dzień wcześniej wypiłem sześć piwek - tłumaczył się Miroslav Brejvl. Za brak włączonych świateł dostał jeden punkt karny, a za jazdę pod wpływem alkoholu kolejnych siedem. Musi też zapłacić aż 50 tys. koron mandatu (prawie 7 tys. zł) i dalej bardzo uważać, bo wystarczy, że popełni jakieś małe wykroczenie i straci prawo jazdy.

    Nowe przepisy drogowe w Czechach są obecnie jednymi z najbardziej rygorystycznych w Europie. - Dzięki nim atmosfera na naszych drogach bardzo się uspokoiła. Wszyscy jeżdżą ostrożnie, bo za nieprzestrzeganie przepisów grożą teraz strasznie wysokie mandaty. Jak widzimy policję na drodze, to aż drżymy. Jest zero tolerancji - mówi kierowca tira Jolana Jedlickova.

    Polacy też muszą bardzo uważać. Czeskie punkty dotyczą nas również, a ze ściągnięciem należności za mandat Czesi nie będą teraz mieli żadnych problemów.

    Od 1 lipca w Czechach wszedł w życie znowelizowany kodeks drogowy, który m.in. wprowadza całoroczny obowiązek używania świateł mijania, przewiduje system punktowy za wykroczenia, zdecydowanie podnosi wysokość mandatów, a jazdę pod wpływem alkoholu uznaje za przestępstwo. Kierowca, w którego krwi policja stwierdziła ponad promil alkoholu lub znajduje się on pod wpływem narkotyków albo nie ma przy sobie dokumentów, zostanie zatrzymany w areszcie tymczasowym. Grozić mu będą odebranie prawa jazdy, mandat do 50 tys. koron (maksymalna stawka; prawie 7 tys. zł), a nawet kara pozbawienia wolności do 12 miesięcy.

    W całej republice wprowadzono też obowiązek całorocznej jazdy z włączonymi światłami mijania, używania fotelików dla dzieci oraz posiadania kamizelki odblaskowej. Używanie tzw. antyradarów jest całkowicie zakazane, a gdy na autostradzie lub drodze ekspresowej utworzy się korek, kierowcy mają obowiązek utrzymywania trzymetrowego pasa wolnego ruchu, umożliwiającego przejazd służb ratowniczych.

    Uwaga! Zdecydowanie podniesiono też wysokość mandatów za wykroczenia drogowe. Na przykład za zatrzymanie się w miejscu wyznaczonym dla niepełnosprawnych przewidziano mandat w wysokości 10 tys. koron (ok. 1,5 tys. zł).

    Nowością w czeskim kodeksie drogowym jest również wprowadzenie systemu punktów karnych w skali od 1 do 7. Po uzbieraniu 12 punktów Czech traci prawo jazdy, a obcokrajowiec nie będzie mógł przez rok prowadzić pojazdów na terytorium Republiki Czeskiej. Za naruszenie tego zakazu cudzoziemcowi grozi grzywna do 30 tys. koron (4,3 tys. zł). Punkty karne będą "wymazywane" bardzo wolno - w rok po ich otrzymaniu z rejestru kierowcy zostaną odpisane tylko cztery.

    Policjant może zatrzymać prawo jazdy również obcokrajowcom (szczególnie w przypadkach: prowadzenia pojazdu pod wpływem alkoholu lub narkotyków, spowodowania śmierci lub uszkodzenia zdrowia w wypadku drogowym, ucieczki z miejsca wypadku). Zatrzymane prawo jazdy jest wtedy wysyłane do organu wydającego w Polsce.

    W sytuacjach gdy nałożony mandat przekracza 5 tys. koron (ponad 700 zł), policjant, a także funkcjonariusz służb celnych może pobrać od kierowcy kaucję (od 5 do 50 tys. koron). Jeżeli kierowca takiej kaucji nie złoży, policjant może uniemożliwić dalszą jazdę.

    Kaucja będzie wykorzystana na pokrycie nałożonego mandatu a w przypadku niestawienia się na rozprawę, przepadnie. Uniemożliwienie dalszej jazdy w określonych przypadkach następuje przez założenie blokady na koło lub odholowanie pojazdu na koszt kierowcy.

    W Czechach nastąpiło też znaczne zwiększenie sankcji, gdy policja złapie nas na zbyt szybkiej jeździe. Piraci karani są bardzo surowo. Tym bardziej teraz, gdy policja kupiła 50 radarów laserowych dla kontroli ruchu na drogach ekspresowych i autostradach. Natomiast policja miejska kupuje ostatnio polskie radary pistoletowe.

    Przy przekroczeniu prędkości w obszarze zabudowanym o 40 km/godz. (poza obszarem zabudowanym o 50 km/godz.) i powyżej, sprawa kwalifikowana jest do postępowania administracyjnego, w którym grozi kara od 5 do 10 tys. koron.

    Przy przekroczeniu prędkości w granicach 20-39 km/godz. (poza obszarem zabudowanym 30-49 km/godz.) nakłada się na miejscu mandat w wysokości 2,5 tys. koron lub 2,5-5 tys. koron w postępowaniu administracyjnym. Niższe przekroczenie karane jest mandatem na miejscu w wysokości 1-1,5-2,5 tys. koron w postępowaniu administracyjnym. Co ważne, policja miejska (ma podobne uprawnienia do polskiej straży miejskiej) również może dokonywać pomiarów prędkości i zatrzymywać samochody.

    Policja ostrzega, iż kierowcy nie mogą liczyć na okres przejściowy po wprowadzeniu przepisów w życie. - Nie ma "zmiłuj się". Wszyscy kierowcy są karani z taką samą bezwzględnością - przekonują policjanci. W pierwszym dniu po wejściu przepisu mandaty posypały się nawet wśród funkcjonariuszy. W Karlowych Warach policjanci zatrzymali jednego z kolegów, który jechał zbyt szybko. Od razu zaczął im wymachiwać przed oczami legitymacją służbową, ale na niewiele się to zdało. Dostał dwa punkty karne i 5 tys. koron mandatu.

    - Nawet my wolimy teraz chodzić piechotą - skarży się jeden z miejskich policjantów w Czeskim Cieszynie.

    W Czechach wprowadzono:

    - obowiązek całorocznej jazdy z włączonymi światłami mijania

    - obowiązek przewożenia dzieci w fotelikach - dziecko do 36 kg i wzrostu 150 cm

    - obowiązek używania kasków ochronnych przez rowerzystów do 18 lat

    - obowiązek używania kierunkowskazu przy wyprzedzaniu rowerzystów

    - całkowity zakaz używania antyradarów

    - obowiązek utworzenia trzymetrowego wolnego pasa przejazdu w korku na autostradzie lub drodze ekspresowej

    - zakaz używania telefonów komórkowych podczas jazdy

    - obowiązek posiadania w wyposażeniu samochodu kamizelki odblaskowej

    - zakaz zatrzymywania się oraz parkowania na miejscach zastrzeżonych dla inwalidów (mandat od 5 do 10 tys. koron)

    - obowiązek powiadomienia policji o wypadku, jeżeli powstała szkoda przekracza wartość 50 tys. koron oraz o wypadku ze skutkiem śmiertelnym, uszkodzenia zdrowia lub spowodowania szkód dla osób trzecich

    Nie zapomnij o winiecie

    Za brak winietki potwierdzającej opłatę za korzystanie z autostrad kierowca zapłaci w Czechach mandat w wysokości 100 tys. koron. To równowartość ponad 14 tys. zł. Tyle samo zapłaci kierowca, który ma nadal nalepioną na przedniej szybie pojazdu nieważną winietę, albo nie posiada - sprzedawanego wraz z nią - kuponu kontrolnego potwierdzającego, że właściciel pojazdu jest nabywcą nalepki.

    Uwaga na tonaż

    Ograniczenia prowadzenia samochodów powyżej 7,5 t oraz pojazdów specjalnych powyżej 3,5 t z przyczepą po autostradach i drogach pierwszej kategorii obowiązują:

    - w niedzielę i święta, cały rok, w godzinach od 13.00 do 22.00

    - w okresie od 1.7. do 31.8.2006, w godzinach od 7.00 do 13.00, w sobotę i w piątek od 17.00 do 21.00

    Pijany to przestępca

    W Czechach do więzienia można pójść za: prowadzenie pojazdu samochodowego bez uprawnień, prowadzenie pojazdów pod wpływem środków odurzających, prowadzenie samochodu pod wpływem alkoholu (powyżej 1 promila). Pamiętajmy, że w Czechach nie wolno zasiadać za kierownicą nawet po małym piwie (zawsze trzeba mieć zero prom.).

    Nie zbieraj punktów

    Nowością w czeskim kodeksie drogowym jest wprowadzenie systemu punktów karnych w skali od 1 do 7. Po otrzymaniu 12 punktów czeski kierowca traci prawo jazdy. System punktowy jest stosowany również w przypadku obcokrajowców. Po uzyskaniu 12 punktów obcokrajowiec nie może prowadzić pojazdu na terenie Republiki Czeskiej przez rok. O fakcie tym zostaną poinformowani na piśmie kierowca i wydający prawo jazdy. Przy naruszeniu zakazu prowadzenia samochodu grozi kara od 25 tys. do 50 tys. koron. Na terenie Republiki Czeskiej zostanie niebawem wprowadzony centralny rejestr obcokrajowców ukaranych punktami.

    KLIK

    OJCIEC - 7 Lipiec 2013, 21:54

    tqmeh napisał/a:
    - całkowity zakaz używania antyradarów

    A to się porobiło :shock:

    delpiero - 9 Lipiec 2013, 17:37

    Cytat:
    MTP: „fotoradar” na wewnętrznej drodze, „by ostudzić zapał kierowców”

    Na Międzynarodowych Targach Poznańskich pojawił się nietypowy „fotoradar”. Stanął na wewnętrznej drodze, po której poruszają się pracownicy. - Ustawiono go, by ostudzić zapał kierowców - pisze czytelnik. Targi wyjaśniają, że to żart pracowników.

    O nietypowym fotoradarze poinformował nas czytelnik. - Z powodu licznych prac remontowych na terenie MTP w Poznaniu zmieniono organizację ruchu - pisze Adalos. - Zamknięty jest między innymi główny wjazd od ul. Śniadeckich. Wjeżdżać można od tej samej ulicy, ale od narożnika pawilonu 7A. Z racji tego, że wzdłuż wjazdu i pawilonu 7A jest wiele wejść, przez które wchodzą pracownicy, ze względów bezpieczeństwa i ostudzenia zapałów kierowców ustawiono fotoradar - dodaje.

    Karolina Nawrot, rzeczniczka Międzynarodowych Targów Poznańskich tłumaczy, że to... żart pracowników. - Kamerka na statywie umieszczona przy wjeździe to żart kolegów, którzy mają biuro w pawilonie 7. Jako, że ta droga jest rzadko wykorzystywana nie ma na niej oznaczenia informującego o ograniczeniu prędkości, a na całym terenie MTP występuje ograniczenie do 20 km/h - wyjaśnia. - Koledzy chcąc przypomnieć innym pracownikom o obowiązujących zasadach ruchu na terenie MTP stworzyli na własną rękę imitację fotoradaru, który jednak nie spełniał funkcji prawdziwego pomiaru prędkości i nie robił zdjęć - zapewnia.

    „Fotoradar” już zniknął. - Na wniosek Zarządu MTP na tej drodze zostało już zainstalowane oznaczenie informujące o konieczności jazdy z prędkością do 20 km/h. Koledzy zakończyli swoją akcję.




    Źródło: www.epoznan.pl

    tqmeh - 15 Lipiec 2013, 07:39

    O co chodzi w tym kraju...

    Cytat:
    Kłótnia o plamę paliwa na obwodnicy

    Kilkusetmetrowa plama paliwa, które wyciekło z uszkodzonego podczas wypadku zbiornika jest od godz. 14 sprawczynią zamknięcia obwodnicy w okolicy Rzeszotar. Kilka godzin trwał spór, kto ma posprzątać wyciek.

    Paliwo, które wylało się na obie nitki obwodnicy w okolicach Rzeszotar, będącej jednocześnie odcinkiem drogi krajowej nr 3 stało się powodem sporu pomiędzy jej zarządcą, czyli Generalną Dyrekcją Dróg Krajowych i Autostrad, a strażą pożarną. Kwestią sporną był to, kto ma posprzątać sorbent będący materiałem absorbującym chemikalia, używanym przez strażaków w takich przypadkach. Przy rozwiązaniu problemu, który jak się okazuje trwa już od wielu lat, musiał dzisiaj interweniować wojewoda.
    Do zdarzenia doszło około godz. 14. W biorącej udział w kolizji ciężarówce uszkodzeniu uległ zbiornik, z którego wyciekło około 500 litrów paliwa. Powstała plama na obszarze około 700 metrów na jednym pasie i 100 na drugim.
    - Chodzi o spór kompetencyjny podczas działań związanych z usuwaniem plam i sorbentów na drogach - mówi Andrzej Szymański, oficer prasowy legnickiej straży pożarnej.
    - Według naszych procedur za usuwanie sorbentu odpowiedzialni są zarządcy dróg, którzy jako właściciele terenu są też właścicielami odpadów. Tymczasem oni mają swoje procedury, według których, jak twierdzą, ich zadaniem jest nadzorowanie czynności wykonywanych przez straż i przyjęcie posprzątanego terenu - dodaje.
    Nie mogąc dojść do porozumienia z zarządcą drogi, strażacy zamknęli drogę i rozpoczęli usuwanie sorbentu, wykonując prace porządkowe.
    - Nie mogliśmy postąpić inaczej ze względu na bezpieczeństwo użytkowników drogi - mówi Andrzej Szymański. - O sprawie powiadomiliśmy Komendę Wojewódzką oraz Wojewódzki Sztab Zarządzania Kryzysowego. Nadal jesteśmy na miejscu i sprzątamy sorbent, ponieważ nie mamy innego wyjścia, choć wojewoda dolnośląski wydał decyzję o tym, że leży to w gestii zarządcy obwodnicy.
    Dodajmy, że do usuwania plamy paliwa i sprzątania sorbentu zaangażowano sześć zastępów straży pożarnej i dwa samochody operacyjne służby, której misją jest niesienie pomocy, a nie sprzątanie.

    KLIK

    delpiero - 20 Lipiec 2013, 08:05

    Cytat:
    Prokuratura Generalna: Straż miejska może używać tylko mobilnych fotoradarów

    Straż miejska czy gminna nie może karać na podstawie zdjęć ze stacjonarnych fotoradarów - uważa Prokuratura Generalna. Według jej stanowiska, które poznał reporter RMF FM Roman Osica, te urządzenia ustawiane przez gminy działają bez podstawy prawnej.

    Każdy, kto dostanie mandat na podstawie zdjęcia ze stacjonarnego fotoradaru należącego do gminy, może z powodzeniem wygrać sprawę w sądzie.

    Nawet jeśli straż miejska zwróci się do prokuratury o skierowanie do Sądu Najwyższego kasacji niekorzystnego dla gminy wyroku, to spotka się z odmową. Wszystko dlatego, że według Prokuratury Generalnej, strażnicy miejscy mają prawo używać tylko mobilnych urządzeń, czyli tych montowanych na samochodach.

    Fotoradary stacjonarne, montowane przez gminy na stojących przy drogach masztach działają bowiem bez odpowiedniej podstawy prawnej.

    Źródło: www.rmf24.pl

    STEFAN - 20 Lipiec 2013, 21:33

    Info do artykułu:

    Cytat:
    Art. 2 p. 59 ustawy PoRD (prawo o ruchu drogowym), precyzuje co to jest urządzenie rejestrujące: "stacjonarne, przenośne albo zainstalowane w pojeździe albo na statku powietrznym urządzenie ujawniające i zapisujące za pomocą technik utrwalania obrazów naruszenia przepisów ruchu drogowego przez kierujących pojazdami"

    Czyli mamy zdefiniowane, co to jest to słynne urządzenie rejestrujące.

    A teraz już ten słynny art. 129b ust. 2, który dał uprawnienia strażom do wykonywania kontroli przy użyciu urządzeń rej.:

    Cytat:
    2. Strażnicy gminni (miejscy) są uprawnieni do wykonywania kontroli ruchu drogowego wobec:
    1) kierującego pojazdem:
    a) niestosującego się do zakazu ruchu w obu kierunkach, określonego odpowiednim znakiem drogowym,
    b) naruszającego przepisy ruchu drogowego w przypadku ujawnienia i zarejestrowania czynu przy użyciu urządzenia rejestrującego.

    A dalej w tym samy art., lecz w ust. 3 czytamy o upoważnieniach strażników:

    Cytat:
    3. W ramach wykonywania kontroli ruchu drogowego w zakresie o którym mowa w ust. 2, strażnicy gminni (miejscy) są upoważnieni do:
    1) zatrzymania pojazdu... (nie interesuje nas)
    2) sprawdzania dokumentów... (nie interesuje nas)
    3) używania urządzeń rejestrujących z tym że w przypadku używania urządzenia zainstalowanego w pojeździe w czasie pracy urządzenia pojazd nie może znajdować się ruchu.

    A teraz zapytam, kto zwolni "prokuraturę generalną".
    Dramat, że w takim kraju mieszkamy.

    Ci sami wlepią nam 1 rok w zawieszeniu za dwa piwka (zależy kto ile waży).

    delpiero - 25 Lipiec 2013, 13:07

    Cytat:
    Polacy niszczą fotoradary. Właściciel chce je ubezpieczyć

    Co czwarty polski fotoradar jest uszkodzony. Główny Inspektorat Transportu Drogowego, właściciel urządzeń, chce je ubezpieczyć przed wandalami, ale także przed nieprzewidywalnymi sytuacjami.

    W związku z niszczeniem fotoradarów GITD stracił już ponad 600 tysięcy złotych, dlatego pojawił się pomysł, aby je ubezpieczyć. W przetargu oferty złożyły właśnie trzy firmy ubezpieczeniowe. Trwa wybór zwycięzcy - mamy poznać go w ciągu kilku tygodni.

    Ubezpieczenie ma objąć 125 fotoradarów, które stoją już przy polskich drogach, i 60 urządzeń, które pojawią się przy trasach do końca września. Wartość wszystkich to prawie 30 milionów złotych.

    Wymagania dla ubezpieczycieli są bardzo wyśrubowane. Umowa musi obejmować między innymi powódź, trzęsienie ziemi, rażenie piorunem, ale także kradzież, wandalizm czy uderzenie pojazdu - w tym także samochodów Inspekcji Transportu Drogowego.

    Przez ostatnie dwa lata - od kwietnia 2011 do czerwca 2012 - zniszczeniu uległo 31 fotoradarów. Aż połowa przypadków to celowe uszkodzenia. Np. w ubiegłym roku ktoś podpalił fotoradar na Lubelszczyźnie - koszt naprawienia urządzenia wyniósł 15 tysięcy złotych. Resztę fotoradarów GITD stracił w wypadkach drogowych.


    Wykaz fotoradarów, które zostały uszkodzone /gitd.gov.pl/

    Źródło: www.rmf24.pl

    hellypton - 1 Sierpień 2013, 13:08

    Cytat:
    Jak wykończyć pana Emila od fotoradarów?

    Kilka dni temu informowaliśmy o bulwersującym zachowaniu sędziego (wyprosił z rozprawy publiczność) prowadzącego sprawę słynnego pana Emila, który znany jest z wytykania błędów strażnikom miejskim.



    Wg aktu oskarżenia pan Emil miał potrącić swoim samochodem komendant straży miejskiej w Kargowej, w wyniku czego ta doznała m.in. "bolesności uciskowej rzepki". Sprawa nie byłaby może tak bulwersująca, gdyby nie fakt, że oskarżony posiada nagranie wideo, z którego jasno wynika, że strażniczka miejska sama (by nie użyć słów "z premedytacją") uderzyła się o jego auto, w chwili, gdy te zaparkowane było na poboczu. Działanie strażników miejskich można więc uznać za swego rodzaju zasadzkę...

    Okazuje się jednak, że nie jest to pierwsza spawa wytoczona panu Emilowi przez funkcjonariuszy straży miejskich. Pan Emil w sądzie spotykał się z nimi już wielokrotnie...

    Dla przykładu 1 lipca Sąd Rejonowy w Nowej Soli wydał wyrok uniewinniający naszego bohatera od zarzutu "złośliwego niepokojenia" strażników miejskich z Kożuchowa (Pan Emil zwracał im uwagę, że w nieprawidłowy sposób posługują się fotoradarem). W uzasadnieniu wyroku czytamy m.in., że "nie może być złośliwym niepokojeniem nagrywanie jawnych czynności organu samorządowego". Sąd stwierdził również, że intencją oskarżonego było "właściwe dokonywanie pomiaru fotoradarem a nie dokuczenie funkcjonariuszom, w kontekście czego zadawanie pytań strażnikom nie może być uznane za niepokojenie - prośba o udzielenie informacji nie jest ani złośliwa, ani bezprawna".

    Oprócz tego nawet Sąd dopatrzył się w działaniu strażników tego, co dla większości kierowców jest zupełnie jasne od dawna. Sędzia stwierdził, że "intencją straży miejskiej było uzyskanie wpływu do kasy samorządowej z mandatów, a w efekcie oznaczenia fotoradaru przez obwinionego nie dochodziło do jej (przekroczenia prędkości - przyp. red.) utrwalenia". Sąd uznał jednak, że trudno uznać takie zachowanie za złośliwe, skoro w jego efekcie "kierowcy zwolnili i nie stwarzali zagrożenia w ruchu drogowym".

    Warto dodać, że koszty postępowania w przytoczonej spawie (jak i w licznych podobnych) poniósł Skarb Państwa. Za uniewinnienie pana Emila od absurdalnych zarzutów zapłaciliśmy więc my wszyscy!

    Gwoli ścisłości wypada też dodać, że tocząca się właśnie sprawa "bolesności uciskowej" rzepki pani komendant z Kożuchowa nie jest pierwszą, w jaką uwikłana jest "pokrzywdzona" i właściciel fotoradaru - Leszek W.

    Katarzyna S. (komendant) i pięcioro innych strażników ze Straży Miejskiej Sulechów jest oskarżona o to, że nie posiadając odpowiednich uprawnień, nałożyli oni na kierowców 237 mandatów za niewskazanie sprawcy wykroczenia drogowego. Sprawa, którą zajmuje się sąd rejonowy w Świebodzinie ciągnie się już od przeszło roku.

    Jakby tego było mało pan Emil spotkał się już z panią komendant i dzierżawcą fotoradaru Leszkiem W. w sądzie przed dwoma laty. Wówczas Leszek W. oskarżył go o to, że "złośliwie nadepnął na jego nogę, w czasie gdy ten wykonywał swoje obowiązki". Świadkiem we wspomnianej sprawie była - nie kto inny - tylko pani komendant Katarzyna S. Obecnie role Leszka W. i "potrąconej" Katarzyny S. się odwróciły - w aktualnym procesie to ona jest pokrzywdzoną (przez pana Emila) a Leszek W. - świadkiem zdarzenia...

    Warto dodać, że - ciągnący się przez rok - proces o "złośliwe nadepnięcie" Leszka W., również zakończył się uniewinnieniem Pana Emila. Gwoli ścisłości - Straż Miejska Kożuchów wytoczyła mu aż cztery sprawy o wykroczenie, z których każda zakończyła się jego uniewinnieniem. Liczne sprawy wytoczyła panu Emilowi też Straż Miejska Nowe Miasteczko. Z każdej pan Emil wychodził jednak obronną ręką (dwa uniewinnienia i jedno umorzenie).

    Podsumowując - sądowy życiorys pana Emila, który ośmielił się piętnować błędy strażników miejskich - jest już bogatszy niż niejednego recydywisty. Strażnicy miejscy najwyraźniej uznali, że wytaczanie mu nowych spraw to jedyny sposób wzięcia odwetu na człowieku, który publicznie pokazuje ich błędy i hipokryzję. Całkiem skuteczny, bo za każdym razem pan Emil musi tracić kilka godzin na uczestniczenie w rozprawach. Sęk w tym, że wychodzi z nich z wyrokami uniewinniającymi, a koszty "strażniczej ciuciubabki" ponosimy my. Może więc, zamiast marnować publiczne pieniądze, strażnicy wzięliby się w końcu do pracy i zaczęli wykonywać ją tak, by nie musieli bać się żadnych wizyt ludzi z kamerami?

    Link

    delpiero - 3 Sierpień 2013, 09:41

    Cytat:
    Policjant trafił do aresztu. Udawał, że jest z drogówki

    Udawał funkcjonariusza ruchu drogowego. Nawet rejestracja samochodu mogła sugerować, że to pojazd policyjny. Wpadł zaraz po tym, jak próbował wypisać mandat litewskiemu kierowcy za rzekome wykroczenie. Teraz trzy miesiące spędzi za kratkami.

    Kariera augustowskiego policjanta Pawła J., który wcześniej czuł się bezkarny, w końcu dobiegła końca.

    Źródło zarobku?

    W końcu minionego tygodnia Paweł J. (zbieżność inicjałów z oficerem prasowym augustowskiej policji jest przypadkowa) został zatrzymany. Stało się to niedługo po tym, jak we wsi Głęboki Bród, pow. sejneński, skontrolować litewski samochód. J. jest policjantem, ale augustowskiej komendy. Pracuje tam jednak nie w "drogówce", lecz w prewencji. W dodatku, od wielu miesięcy przebywa na zwolnieniu lekarskim.

    Do kontroli w sąsiednim powiecie był dobrze przygotowany. Czapka z białym otokiem, jaką wkładają funkcjonariusze "drogówki", lizak, przedmiot przypominający pistolet. Poruszał się fordem mondeo na cywilnych, białostockich numerach rejestracyjnych, ale z literką "h", która może sugerować, iż to pojazd z resortu spraw wewnętrznych.

    Choć nikt tego oficjalnie nie potwierdza, z naszych ustaleń wynika, że Paweł J. był od pewnego czasu obserwowany. Być może podobnych "kontroli" dokonywał już wcześniej i uczynił sobie z tego źródło nielegalnego zarobku, a informacja ta dotarła do służb, które zajmują się sprawdzaniem tego, czy policjanci nie łamią prawa.

    W sobotę sejneński sąd przystał na wniosek prokuratury o tymczasowe aresztowanie Pawła J. Zarzucono mu, że działając w celu osiągnięcia korzyści materialnej przekroczył swoje uprawnienia. Grozi za to aż 10 lat więzienia.

    Trzy razy uciekał

    Porządek z Pawłem J. organy ścigania oraz wymiaru sprawiedliwości mogły jednak zrobić dużo wcześniej. W marcu opisywaliśmy wcześniejsze "wyczyny" policjanta. Pod koniec 2011 r. kierowany przez niego samochód staranował barierkę ochronną w centrum Augustowa.

    To tylko cud, że w tym ruchliwym zwykle miejscu nikogo nie było. Kierowca odjechał z miejsca zdarzenia. Normalnie taką postawę traktuje się jako dowód na jazdę w stanie nietrzeźwości. Ale nie w odniesieniu do policjanta. Prokuratura twierdziła, że nie zebrano wystarczających dowód, iż był pod wpływem alkoholu.

    Sprawę potraktowano więc jako wykroczenie. Za to Paweł J. został skazany na 800 zł grzywny. A ponieważ nie popełnił przestępstwa, a "jedynie" wykroczenie, nie poniósł konsekwencji służbowych.
    W lipcu 2012 r. kierowane przez niego auto wyprzedzało na trzeciego. Doszło do zderzenia z samochodem osobowym. Jego kierowca trafił do szpitala. Policjant znowu odjechał. Uciekając, uszkodził znajdujące się na sąsiedniej ulicy skrzynkę energetyczną, słup oraz ogrodzenie jednego z domów.

    Do komendy zgłosił się dopiero po wielu godzinach. I także w tym przypadku włos mu z głowy nie spadł. Tym bardziej, że według biegłego, obrażenia doznane przez poszkodowanego kierowcę specjalnie groźne nie są, więc całe zdarzenie, to także wykroczenie. Sprawa trafiła do sądu i ciągnie się tam do dziś.

    Doigrał się

    Tym razem policja wszczęła jednak postępowanie dyscyplinarne. Zawieszono je jednak do czasu wydania wyroku przez sąd. Jednocześnie Paweł J. poszedł na zwolnienie lekarskie. "Chodzi po mieście i ze wszystkiego się śmieje" - pisaliśmy w marcu.

    Zdaniem Andrzeja Baranowskiego, rzecznika prasowego białostockiej komendy wojewódzkim, tym razem J. z resortu zostanie już wydalony.

    Źródło: www.wspolczesna.pl

    tqmeh - 5 Sierpień 2013, 08:24

    Cytat:
    Zamiast abonamentu będzie opłata audiowizualna

    Nie będzie już obowiązku rejestrowania odbiornika i płacenia abonamentu. Zamiast tego będzie opłata audiowizualna dołączona do rachunku za prąd lub według bazy adresów pocztowych - podał portal Wirtualne Media.
    Ministerstwo Kultury zakończyło już prace nad założeniami nowej ustawy medialnej i do końca wakacji przedstawi do konsultacji sejmowym ekspertom. Minister Bogdan Zdrojewski zapowiedział wprowadzenie opłaty audiowizualnej, co oznacza zniesienie abonamentu i obowiązków z nim związanych. Zadaniem Sejmu będzie ustalenie, która z proponowanych form jest zgodna z prawem. Propozycje są dwie: opłata miałaby być włączona w rachunek za prąd albo ściągana na podstawie bazy adresów pocztowych poszczególnych gospodarstw domowych.
    Sprawę opłaty audiowizualnej popiera od dawna Jan Dworak, przewodniczący Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji. Wielokrotnie zaznaczał, że jego zdaniem mogłaby być ona niższa od aktualnej wysokości abonamentu. Według jego wizji opłata powinna być pobierana od każdego gospodarstwa domowego, z pominięciem osób ustawowo zwolnionych, za samo prawo do korzystania z usługi, jaką jest program mediów publicznych. Na wysokość opłaty nie miałaby wpływu liczba odbiorników w domu.

    Przewodniczący KRRiT nie ma złudzeń, że nowe zasady szybko nie wejdą w życie. Chociaż deklaruje, że ze strony rady istnieje pełne wsparcie dla projektów, które ustabilizują finanse mediów publicznych, to ma świadomość, że prace legislacyjne mogą się przeciągać.

    - Chciałbym, aby nowy system finansowania mediów publicznych został wprowadzony z początkiem 2015 roku. Mam jednak świadomość, że ze względów formalnych, związanych m.in. z długim okresem potrzebnym na konsultacje ustawy oraz jej uchwalenie, może być to termin trudny do realizacji - powiedział Wirtualnym Mediom Jan Dworak.

    KLIK

    delpiero - 7 Sierpień 2013, 10:49

    Cytat:
    "Jak bójki to ogonki podkulają. Są jak można kasę zedrzeć. Zlikwidować"

    "Absolutnie zlikwidować. Nie robią tego do czego zostali powołani" - to przeważające opinie internautów na temat funkcjonowania straży miejskich. Nie brakuje jednak głosów twierdzących, że instytucję należy zostawić, ale ograniczyć jej uprawnienia do karania łamiących przepisy ruchu drogowego. "Odebrać im zarabianie kasy za pomocą fotoradarów" - piszą komentujący.

    Z raportu MSW o działalności straży miejskich i gminnych w 2012 roku wynika, że to co pochłania najwięcej energii strażników to usuwanie z ulic źle zaparkowanych samochodów oraz wymierzanie mandatów kierowcom przyłapanym przez fotoradary na przekroczeniu prędkości. Rzadziej natomiast zajmują się pilnowaniem porządku, zapobieganiem chuligańskim wybrykom czy walką z hałasem. Raport NIK mówi z kolei, że aktywność straży miejskiej w zakresie mandatów i fotoradarów wzrosła w ostatnich latach o 200 procent. W "sprawach innych" tylko o 2,7 proc.

    Swoimi doświadczeniami oraz opinią na temat funkcjonowania straży miejskiej podzielili się z nami internauci.

    "Zlikwidować. Nie ma pożytku"

    "Zlikwidować!" - pisze zdecydowanie internauta nn22. "Nie robią tego do czego zostali powołani - chodzi o pilnowanie porządku a nie karanie kierowców. Od tego są policjanci" - tłumaczy internauta.

    Podobnie uważa Robokopo. "Absolutnie zlikwidować! Jak niebezpiecznie, jak bójki to ogonki podkulają i ich nie ma. Są, jak można z obywatela kasę zedrzeć! Coś takiego w ogóle nie jest potrzebne. Jak zakładano Straż Miejską, to co innego mówiono" - pisze.

    "W Głogowie straż zlikwidowano chyba z 10 lat temu i miasto jakoś sobie radzi. Zlikwidować" - pisze gien.

    "Problem jest tylko taki, że tam gdzie łatwo i szybko można wystawić wysoki mandat (fotoradary, parkowanie itp.) są pierwsi, ale jeśli mają zgłoszenie do burdy, pijaków w bramach to ich ani widu, ani słychu. I właśnie o to chodzi" - zauważa immo.

    "W Warszawie odmawiają interwencji, gdy ktoś robi w mieszkaniu balangę o 2 nad ranem, bo podobno nie mają uprawnień, a mieli pilnować porządku i przestrzegania prawa w mieście (w tym rozumiem ciszy nocnej). Odmawiają przyjazdu, gdy kloszard zanieczyszcza klatkę schodową itd. Dla mnie - zlikwidować, bo i tak nie ma z nich żadnego pożytku, a za te pieniądze dać pracę przy porządkowaniu miasta bezrobotnym, którzy chcą pracować" - tłumaczy oby.

    "Zamiast zająć się porządkiem, chuligaństwem wieczornym i to do czego pierwotnie SM została powołana, to siedzą całymi dniami (nawet do północy) pilnując fotoradaru. Byle kasę wyciągnąć od ludzi. Pytanie: Co robi wtedy policja?" - zastanawia się obserwator.

    "Mieszkam w prywatnym domu w odległości kilku metrów od całodobowego sklepu monopolowego. Na przestrzeni lat otrzymałem kilka upomnień i mandatów od strażników miejskich za 'nieprzystrzyżony trawnik' przed posesją, kilka mandatów za śmieci na posesji i przed posesją (zostawione przez klientów sklepu całodobowego). Paradoks polega na tym, że mnie dostaje się upomnienie lub mandat przynajmniej dwa razy do roku, ale sam sklep strażnicy omijają szerokim łukiem. Wokół mojego domu roi się od szukających zaczepki młodych i starszych bywalców sklepu, którzy po 22 wydzierają się wniebogłosy, rzucają butelkami na moją posesje (samochody nie raz były uszkodzone z tego powodu), również na ulice itd. Panowie i panie ze straży miejskiej zajmują się najłatwiejszą,'czystą' pracą, ale kiedy trzeba zadbać o porządek w mieście, przegonić lokalnych pijaczków zakłócających i porządek publiczny i spokój - wtedy straży miejskiej nie ma... ale są i mandat jest, gdzie starsza babcia sprzedaje na bazarze pozbierane dzień wcześniej jagody, bo renta nie wystarcza" - pisze z kolei pavnedved.

    "Pozwolę sobie wyciągnąć ogólne wnioski z dwóch zaledwie spotkań ze strażą miejską. Po pierwsze, wzywałem ją do nadmiernie rozbawionej młodzieży (alkohol w parku, skoki do parkowego stawu, wywracanie koszy i ławek). Po drugie, wzywałem w sprawie starszej pani, która w tymże parku postanowiła pochować swojego pupila (psa). Wychodziłem z założenia, że SM będzie stanowić albo organ kompetentny do załatwienia danej sprawy, albo przekaże ją zgodnie z kompetencjami innym służbom. W pierwszym wypadku nie pojawiła się ani SM, ani policja. Służby zjawiły się dopiero po wezwaniu straży pożarnej, gdy rozochoceni młodzieńcy podpalili śmietnik. W drugim wypadku zostałem telefonicznie poinformowany, że z taką sprawą powinienem udać się do sanepidu, a nie do SM. Skoro więc i tak należy zawsze wezwać inną służbę, to po co SM?" - zastanawia się mako_new.

    "Byłbym za obecnością straży miejskiej tylko wtedy gdyby zajęli się na prawdę pilnowaniem porządku w mieście. Interweniowali zawsze wtedy kiedy dzieje się coś złego, spisywali, nachodzili i utrudniali życie patologii, która przesiaduje w parkach i miejscach publicznych ale jeżeli robią to co obecnie czyli tylko wlepiają mandaty to szkoda na ta instytucje pieniędzy" - dodaje piotr.

    "Mieszkam w mieście od urodzenia. Według mnie powinno się rozwiązać Straż Miejską. Państwo daje im uprawnienia by zminimalizować koszty ich utrzymania, ale mimo to i tak koszty się nie zwracają (straż miejska w większości swoich obowiązków podziela obowiązki policji). Gdyby to ode mnie zależało to usunąłbym Straż Miejską i środki te zainwestował w Policję dla poprawy bezpieczeństwa, szczególnie w dużych miastach" - pisze Nort.

    "Zlikwidować każdy potrafi, bo to proste. Należy ulepszać, reformować. Ktoś musi wypisywać mandaty za parkowanie na trawniku, za zaśmiecanie itp. Straż miejska spełnia swoje zadania w dużych miastach - odciążają policje. Przerażają mnie niektóre wypowiedzi rozżalonych ludzi, którzy chyba dostali ostatnio jakiś mandat, czyżby niesłusznie? Może od razu zastąpmy kodeks wykroczeń pustymi kartkami? Więcej policji = więcej szkoleń = słabsza służba. Po co WYSZKOLONY policjant ma jechać na interwencje typu "sąsiad nie sprząta po swoim psie" - od tego jest właśnie Straż Miejska, a wady są jak wszędzie. A na koniec chce się zgodzić z jednym z przedmówców - zacznijmy od siebie, bo w tym Kraju panuje ogólne przyzwolenie na wykroczenia, a każda próba zgłoszenia uznawana bywa za donosicielstwo, to błędne koło. W cywilizowany to nie nazywa się donosicielstwem tylko zdrowym rozsądkiem" - Kardi.

    "Policja będzie latać za psimi kupkami?"

    "Już widzę, jak policja bierze się za nieprawidłowo zaparkowane samochody. Dlaczego teraz tego nie robią? Dlaczego, ilekroć dzwoni się do nich z takim zgłoszeniem, to słychać - to musi pan zgłosić do staży miejskiej? Już widzę, jak policja zajmuje się śmieceniem albo biegającymi luzem niebezpiecznymi psami i jeszcze całą masą innych rzeczy, o których nikt nie napisze, że robią to straże. Już widzę..." - pisze oggy

    "Zlikwidować straż miejską? Czy wy jesteście poważni!? Przekażecie ich sprawy policji, czyli policja będzie latać za 'psimi kupkami i pietruszką na straganie'? A na pewno doczekacie się na policję wtedy na czas, bo będzie się zajmować 'ważnymi sprawami'. Czy Wy poważni ludzie jesteście?! Zabrać im te radary i niech robią swoje! Tego zdania jestem!" - uważa internauta o nicku jaa.

    "Na podstawie moich doświadczeń z Panami lub Paniami ciężko jednoznacznie określić czy SM powinna być zlikwidowana. Społeczeństwo naprawdę potrzebuje 'przechowalni' dla ludzi niezaradnych życiowo. Ciężko przetrwać kryzys na rynku pracy, a pracując dla SM - całkiem godziwe wynagrodzenie za "nic nie robienie" - uważa Realista.

    "Komu przeszkadza SM? Wszystkim tym, którzy nie lubią przestrzegać prawa.
    Karzą mandatami niewinnych? Zakładają blokady na prawidłowo zaparkowane pojazdy? Rozumiem, że w naszych miastach jest wszystko ok., ład i porządek, kierowcy przestrzegają przepisów itp. Skoro nakładają tyle mandatów to oznacza, że jest aż tyle popełnianych wykroczeń. Głównym argumentem za istnieniem SM są wasze wypowiedzi. W naszym kraju nie lubimy, gdy ktoś nas upomina" - twierdzi z kolei T77.

    Ograniczyć ilość i uprawnienia

    Część internautów twierdzi, że straż miejska powinna zostać, ale należy ograniczyć jej uprawnienia. "Straż miejska - tak, ale bez uprawnień do czynności w ruchu drogowym. Wtedy może się zabiorą za to co powinni, czyli za pilnowanie interesów gmin, np. pomocą przy kontroli schronisk dla zwierząt czy odśnieżaniu ulic" - pisze das.

    "Uważam, że należy odebrać im zarabianie dla gminnej/miejskiej kasy za łapanie kierowców za pomocą fotoradarów zwanych 'śmietnikami'. Uważam, że robią to tylko dla zwiększenia budżetu, a nie dla bezpieczeństwa, którym się zasłaniają. Ustawiają 'śmietniki' w miejscach wcale nie wskazujących na zwiększenie bezpieczeństwa. Do tego ładują mandaty przy niskiej granicy przekroczenia prędkości np. za 61 km/h. Chcieli mi dowalić 100 zeta - to więcej niż proponuje policja. Taryfikator wskazuje granice 50 - 100 zł, a SM od razu 100. Chowają się za krzakami, w dróżkach, zamiast być widocznymi przy fotoradarze. Powinni pilnować porządku w mieście/gminie tam, gdzie jest taka potrzeba, a systematyczne wystawianie fotoradarów to tylko maszynka do robienia pieniędzy, a nie utrzymanie bezpieczeństwa. Przykłady - całe Pomorze, dojazd na wybrzeże to tylko pułapki SM" - pisze juras.

    Podobnego zdania jest Łodzianin. "Niech zostaną, ale zabrać im uprawnienia w stosunku do kierowców. Niech zajmą się tym co dzieje się na chodnikach i w bramach" - twierdzi.

    "Oczywiście mogą zostać tylko ograniczyć ich ilość i uprawnienia. Nasza Gdyńska straż miejska tak się rozpanoszyła, że uważają się lepsi od policji. Jeżdżą służbowymi autkami nie zapięci w pasy bezpieczeństwa i jeszcze nie znają się na prawie. Straż Miejska powinna tylko działać w ochronie środowiska i zajmować się ludźmi bezdomnymi. Od reszty jest policja, która działa bardzo skutecznie, szczególnie w Gdyni. Straż Miejska nie powinna zajmować się ruchem drogowym. Nie są oni przeszkoleni i często doprowadzają swym działaniem do dezorientacji kierowców" - uważa internauta o nicku Urzędnik Gdyński.

    Postulaty likwidacji

    Likwidacji tej służby, lub przynajmniej zabrania jej obecnych kompetencji, domaga się Ruch Palikota. W wielu miastach Polski - m.in. w Warszawie, Krakowie, Łodzi czy Katowicach - partia prowadzi zbiórkę podpisów w tej sprawie.

    Źródło: www.kontakt24.tvn24.pl

    piotreg - 7 Sierpień 2013, 16:12

    Jestem na tak - odebrać strażom fotoradary i... nagle się okaże, że 80-90% straży zniknie z mapy Polski!
    delpiero - 8 Sierpień 2013, 11:53

    Cytat:
    Miał prawie 14 promili

    Aż 13,74 promila alkoholu we krwi miał czterdziestoletni mieszkaniec Alfredówki na Podkarpaciu. Strażnicy odnaleźli półżywego mężczyznę przy drodze. Nie mogli uwierzyć, że mają do czynienia z tak drastycznym przypadkiem.

    Tak duża zawartość alkoholu we krwi to najprawdopodobniej efekt co najmniej kilkunastodniowego picia alkoholu non stop. Możliwe też, że mężczyzna wypił np. litr domowej produkcji samogonu lub 2 litry wódki.

    - Nie chce mi się do tej pory wierzyć. To jest wynik badania krwi, robionego w szpitalu i zapisanego w dokumentacji medycznej - powiedział reporterowi RMF FM Mieczysław Nalepa komendant straży miejskiej z Nowej Dęby. Dawka śmiertelna określana jest na poziomie 4,5 promili. W Polce byli już "lepsi" pseudorekordziści, ale zmarli oni w wypadkach samochodowych, które spowodowali jadąc na podwójnym gazie.

    Źródło: www.polskalokalna.pl

    scar - 9 Sierpień 2013, 12:21

    Cytat:
    Policyjne radary niezgodne z prawem

    Radary używane przez policję nie pozwalają na wskazanie, który samochód był kontrolowany. Sąd w Gnieźnie orzekł, że jest to niezgodne z prawem. Urządzenie powinno rejestrować moment pomiaru, aby bezsprzecznie pokazać, komu została zmierzona prędkość. Niestety zdecydowana większość radarów używanych przez mundurowych nie posiada takiej funkcji. Zdaniem sądu konstrukcja radaru nie daje pewności, któremu pojazdowi zmierzono prędkość. Rozwiązaniem problemu byłoby robienie zdjęć w trakcie dokonywania pomiaru, jednak urządzenia posiadające taką możliwość to rzadkość. Jak informuje TVN, problem wiąże się z różnym sposobem pracy mierników prędkości. Niektóre radary sprawdzają najbliższy pojazd, inne najszybszy, a laserowe mierniki - konkretny samochód, w który zostało wymierzone urządzenie (przy zastrzeżeniu, że celownik musi być poprawnie ustawiony). Oznacza to, że policjant sam weryfikuje pomiar i ustala, kto ma otrzymać mandat. Wątpliwości co do policyjnego pomiaru miał Tomasz Motyliński, który stwierdził, że prędkość wskazana przez policjanta nie dotyczyła jego samochodu. Sąd w Gnieźnie częściowo przychylił się do tej opinii. Choć przyznał, że pomiary ręcznymi radarami są niezgodne z prawem, to nie cofnął mandatu biorąc pod uwagę zapewnienie policjanta, że wiedział, któremu pojazdowi mierzył prędkość.

    Policjanci tłumaczą, że radary posiadają wymaganą prawem legalizację. Jednak trzeba pamiętać, że takie zaświadczenie zapewnia jedynie poprawność pomiaru w określonych warunkach, natomiast nie stwierdza, czy korzystanie z takiego urządzenia jest zgodne z polskim prawem. Mimo tych wątpliwości policjanci nie zamierzają rezygnować z "suszarek" i nadal będą dokonywać pomiarów tą tradycyjną metodą.
    Prawnicy jednak poddają w wątpliwość opinię sądu, który założył, że policjant się nie myli i na 100 proc. wie, komu dokonał pomiaru. Choć wyrok może oznaczać spore zmiany i wymusić na policji zakup nowych urządzeń pomiarowych, to dla samych kierowców niewiele zmienia. Szanse na uniknięcie mandatu w razie niepoprawnego pomiaru są znikome. TVN poinformował, że pan Tomasz Motyliński ma zamiar odwołać się do Trybunału Europejskiego. Jego celem jest nie tylko anulowanie mandatu, ale też wycofanie z użytku niezgodnych z prawem radarów. Rozwiązaniem dla policji byłoby korzystanie z nowych mierników opracowanych przez WAT, które oprócz zapewnienia dokładności mają być wyposażone w aparaty dokumentujące pomiary.

    Link

    delpiero - 9 Sierpień 2013, 13:09

    Cytat:
    TVN - 08.08.2013 - Fakty - ślepy radar




    Źródło: www.youtube.com

    Zaj007 - 9 Sierpień 2013, 22:58

    Cytat:
    Fotoradary ITD. Czy większość z nich jest nielegalna?

    Większość z 347 używanych przez Inspekcję Drogową stacjonarnych fotoradarów może być niezgodna z polskim prawem. Aż 272 z nich to urządzenia z dyskami nowej generacji. Tymczasem w dokumentacji, którą zatwierdził Główny Urząd Miar, jest zupełnie inna płyta główna.

    Eksperci znacznie różnią się w opiniach na temat tych fotoradarów. Zdaniem Tomasza Motylińskiego, współtwórcy strony Nielegalne Radary do kosza - inne płyty główne oznaczają, że te radary są po prostu nielegalne. Jak tłumaczy Motyliński, nowe fotoradary są dopuszczane na podstawie poświadczenia nieprawdy. Nie są bowiem tożsame z radarami, które były badane.

    Tomasz Połeć, Główny Inspektor Transportu Drogowego przyznaje, ze nie wie co jest w środku nowych fotoradarów. Wierzy jednak, że są legalne, bo - jak mówi - mają stosowną homologację.

    Włodzimierz Popiołek, wiceprezes Głównego Urzędu Miar uważa, że jeśli w radarach są inne płyty główne, to nie jest to istotne. Ważna jest bowiem zasada działania całego fotoradaru.

    Z kolei prawnik, Artur Mezglewski ze Stowarzyszenia Prawo na drodze nie ma wątpliwości, jeśli w żółtych skrzynkach są zupełnie inne dyski i płyty główne, to całe urządzenia są używane z naruszeniem prawa. Jeśli potwierdzi się, ze większość fotoradarów ITD jest nielegalna, to sprawa zapewne trafi do prokuratury.

    ŹRÓDŁO

    delpiero - 13 Sierpień 2013, 20:02

    Cytat:
    Bez pasów, z telefonem i szybciej. Chcą zmian w kodeksie drogowym

    Na autostradach nie powinno być ograniczenia prędkości, a na innych drogach limity powinny zostać podwyższone - uważają działacze PJN. Proponują też zniesienie zakazu rozmawiania przez komórkę podczas prowadzenia auta i obowiązku jazdy w pasach bezpieczeństwa. - Chciałbym, żeby dorośli ludzie mogli samodzielnie decydować o tym, co uważają za bezpieczne, a co nie - podkreślił w "Tak jest" w TVN24 wiceszef PJN Marek Migalski. Insp. Marek Konkolewski z Komendy Głównej Policji ma diametralnie inny pogląd.

    Według Migalskiego "policja jest od tego, żeby zapewnić Polakom bezpieczeństwo, a politycy partii wolnościowych - takich jak PJN - są od tego, żeby ludziom dawać jak najwięcej wolności".

    - Ja jestem wielkim zwolennikiem zapinania pasów, ale też wielkim zwolennikiem tego, żeby znieść nakaz zapinania pasów. Jestem głęboko przekonany, że pasy zwiększają bezpieczeństwo, dlatego w nich jeżdżę. Ale chciałbym, żeby dorośli ludzie mogli samodzielnie decydować o tym, co uważają za bezpieczne, a co nie - podkreślił europoseł.

    Dobrze działa

    Sens obecnych przepisów podkreślał insp. Marek Konkolewski z Komendy Głównej Policji. - Nie zmienia się zwycięskiego składu. Przepisy prawa, które w tej chwili w polskim prawie obowiązują, są jasne, proste, precyzyjne. Przede wszystkim wykształciły się odpowiednie nawyki zachowania się uczestników ruchu drogowego. Potrzeba było dużo czasu i pieniędzy, żeby kierujący i pasażerowie przyzwyczaili się do zapinania pasów bezpieczeństwa, żeby jeździli z włączonymi światłami mijania, żebyśmy stosowali się do ograniczeń prędkości - ocenił Konkolewski.

    Zaznaczył, że są przepisy, które "obowiązują nie tylko w Polsce i są podobne". - Prawidłowo zapięty pas bezpieczeństwa polepsza nasze bezpieczeństwo. Jeżeli dojdzie do wypadku i ten, kto nie miał zapiętych pasów bezpieczeństwa zostanie ranny, to koszty leczenia ponosi całe społeczeństwo - dodał.

    Zmiany, zmiany

    PJN przedstawiła dziś dziesięciopunktowy program zmian w kodeksie drogowym, który - według autorów - ma ułatwić życie kierowcom. Opatrzono go hasłem "Pozwólcie Jeździć Normalnie". Założenia programu zaprezentował w Katowicach właśnie wiceszef partii Marek Migalski.

    PJN proponuje zatem zniesienie w Polsce, na wzór niemiecki, limitu prędkości na autostradach. Ograniczenia byłyby jedynie w miejscach, gdzie jest to konieczne - np. przy zjazdach i przebudowach.

    Na drogach ekspresowych - według partii - powinno obowiązywać ograniczenie do 130 km/h, w terenie niezabudowanym - 100 km/h (nocą 110 km/h). Partia chciałaby też podwyższenia limitu prędkości w terenie zabudowanym do 55 km/h, a nocą - do 70 km/h. PJN przekonuje, że w godzinach nocnych ruch jest o wiele mniejszy, nie ma wielu przechodniów, zwłaszcza dzieci, więc zwiększenie dozwolonej prędkości w tym czasie nie powinno zwiększyć liczby wypadków. Partia domaga się też zniesienia zakazu rozmów przez telefon komórkowy w czasie jazdy.

    Inna propozycja PJN dotyczy pasów bezpieczeństwa. W ocenie działaczy tej partii to sam kierowca lub pasażer powinni decydować, czy zapinać je, czy też nie. Obowiązek zapinania pasów powinny mieć wyłącznie dzieci.

    A także...

    Mniej kontrowersyjny pomysł dotyczy wyposażenia każdej sygnalizacji świetlnej w urządzenia pokazujące kierowcom za ile sekund zapali się czerwone lub zielone światło. Już dziś można je spotkać na niektórych skrzyżowaniach w Polsce. Politycy PJN przekonują, że poprawia to płynność ruchu.

    Inny punkt programu dotyczy zgody na używanie tzw. antyradarów. PJN chce też znieść, na wzór amerykański, konieczność odbywania obowiązkowego kursu przed egzaminem na prawo jazdy. Zadaniem państwa byłoby jedynie skuteczne sprawdzenie na egzaminie, czy dana osoba rzeczywiście posiadła konieczne umiejętności do bezpiecznego poruszania się po drogach.

    Partia PJN, która nie ma reprezentacji w Sejmie, pismo ze swymi propozycjami wyśle do szefów klubów parlamentarnych. Liderzy partii liczą, że chociaż niektóre z pomysłów PJN wejdą w życie.

    - Zniesienie, na wzór niemiecki, limitu prędkości na autostradach.

    - Podwyższenie limitu prędkości na drogach ekspresowych do 130 km/h.

    - Podwyższenie limitu prędkości w terenie niezabudowanym do 100 km/h, a w godzinach od 22.00 do 5.00 do 110 km/h.

    - Podwyższenie limitu prędkości w terenie zabudowanym do 55 km/h, a w godzinach od 22.00 do 5.00 do 70 km/h.

    - Zniesienie obowiązku jazdy w pasach bezpieczeństwa, z wyjątkiem pasażerów do 18. roku życia.

    - Dopuszczenie używania tzw. "antyradarów".

    - Obowiązek wyposażenia każdej sygnalizacji świetlnej w tzw. "sekundnik".

    - Zniesienie, na wzór amerykański, konieczności odbywania obowiązkowego kursu przed egzaminem na prawo jazdy.

    - Podwyższenie kar oraz liczby punktów karnych za jazdę lewym pasem.

    - Zniesienie zakazu rozmów przez telefon komórkowy w czasie jazdy.

    Źródło: www.tvn24.pl

    piotreg - 13 Sierpień 2013, 21:46

    PJN we Wrocławiu polegnie. Na niektórych sygnalizatorach sekundniki musiały zostać zdemontowane ze względu na system ITS.
    Zaj007 - 14 Sierpień 2013, 01:11

    Tak szczerze: fajne zmiany! Przynajmniej niektóre. Ale to takie działanie pod publikę, że aż żal d. ściska. Tak jak np. deregulacja.
    bzyq_74 - 17 Sierpień 2013, 15:11

    IHMO widziałbym to tak:

    Cytat:
    - Zniesienie, na wzór niemiecki, limitu prędkości na autostradach. Podniesienie limitu do 160km/h na niektórych odcinkach.

    - Podwyższenie limitu prędkości na drogach ekspresowych do 130 km/h.

    - Podwyższenie limitu prędkości w terenie niezabudowanym do 100 km/h, a w godzinach od 22.00 do 5.00 do 110 km/h.

    - Podwyższenie limitu prędkości w terenie zabudowanym do 55 km/h, a w godzinach od 22.00 do 5.00 do 70 km/h.

    - Zniesienie obowiązku jazdy w pasach bezpieczeństwa, z wyjątkiem pasażerów do 18. roku życia.

    - Dopuszczenie używania tzw. "antyradarów".

    - Obowiązek wyposażenia każdej sygnalizacji świetlnej w tzw. "sekundnik" - tam, gdzie nie ma ITS

    - Zniesienie, na wzór amerykański, konieczności odbywania obowiązkowego kursu przed egzaminem na prawo jazdy.

    - Podwyższenie kar oraz liczby punktów karnych za jazdę lewym pasem. + jazda na "zderzaku" - kara liczona wg wzorów niemieckich.

    - Zniesienie zakazu rozmów przez telefon komórkowy w czasie jazdy.

    ZA
    PRZECIW

    phonemaniac - 20 Sierpień 2013, 19:21

    Cytat:
    Inspektor ITD zgwałcił prostytutkę?

    Około 300 fotoradarów stacjonarnych i 29 umieszczonych w nieoznakowanych samochodach - to arsenał, jaki na kierowców przygotowała Inspekcja Transportu Drogowego. Tymczasem okazuje się, że nie ma kto pilnować samych funkcjonariuszy. Pracownik ciechanowskiego oddziału ITD, jak twierdzi prokuratura, zamiast łapać kierowców przekraczających prędkość, zgwałcił prostytutkę.


    Do zdarzenia doszło przy w okolicach Knurowca. Jak na podstawie rozmowy z wyszkowską policją informuje "Fakt", 28-letni funkcjonariusz Inspekcji Transportu Drogowego, Tomasz L., wybrał się na przejażdżkę drogą S8 służbowym Fordem Focusem. Samochód z zamontowanym mobilnym fotoradarem nie posłużył mu jednak do rejestrowania wykroczeń. Mężczyzna zaczepił stojącą przy drodze prostytutkę, a następnie - jak twierdzi pokrzywdzona - pobił ją, zakuł w kajdanki, a następnie zgwałcił. Jak dodaje "Fakt", za taką "usługę" oczywiście nie zapłacił.

    Nieprawdopodobne? Niestety, wszystko zdaje się potwierdzać ten scenariusz zdarzeń. Jak w rozmowie z nami mówi Marta Gierlicka z wyszkowskiej policji, zdarzenie zgłosiła poszkodowana, a Tomasz L. jest aresztowany na dwa miesiące. W wyszkowskiej prokuraturze dowiedzieliśmy się, że mężczyźnie postawiono już zarzut zgwałcenia. Jak uściśla prokuratura, Tomasz L. miał doprowadzić pokrzywdzoną do obcowania płciowego podstępem i przemocą. W sprawie wciąż trwają czynności dowodowe.

    Nasza redakcja próbowała skontaktować się w tej sprawie z rzecznikiem prasowym Inspekcji Transportu Drogowego. Chcieliśmy potwierdzić wersję zdarzeń podawaną przez media i prokuraturę, a także zapytać o to, czy istnieją metody kontrolowania inspektorów dysponujących nieoznakowanymi samochodami. Skoro w okolicach Knurowca, zdaniem prokuratury, doszło do gwałtu dokonanego przez funkcjonariusza ITD na prostytutce, to można postawić pytanie: czy większa liczba pracowników ITD nie korzysta z ich usług w czasie pracy? Do momentu pojawienia się tego artykułu nie udało nam się nawiązać kontaktu z biurem prasowym ITD.

    LINK

    skansen - 28 Sierpień 2013, 22:56

    Cytat:
    Władza ma nowy pomysł na prześladowanie kierowców. Wystarczy, że raz przekroczysz dopuszczalną prędkość o 50 kilometrów na godzinę, a na trzy miesiące stracisz prawo jazdy. Rząd twierdzi, że to bat na piratów drogowych. Na pewno? Sejmowi królowie szos ciągle przecież są bezkarni.

    Wystarczy chwila pośpiechu i przez następne trzy miesiące nie wyprowadzimy auta z garażu. Przepisy, nad którymi pracuje właśnie rząd, na równi karzą notorycznych piratów drogowych i kierowców, którym ten jeden raz zdarzyło się przesadzić z gazem.

    – To nie jest fair wobec uczciwych kierowców – mówi Alicja Zięba (32 l.). – Jeśli złamię przepisy, bo się spieszyłam, wolę zapłacić mandat, niż stracić prawo jazdy jak notoryczny pirat – dodaje. Dotychczas za przekroczenie prędkości o 50 km groziło 500 zł mandatu i 10 punktów karnych.

    Potrzebne nowe kary?

    Sławomir Nowak (38 l.) wie jednak, jak zajść za skórę kierowcom. Nie dość, że tropią ich tysiące fotoradarów, które ściągają haracz służący do zasypania dziury budżetowej, to jeszcze teraz do Sejmu ma trafić projekt tak radykalnego zaostrzenia drogowych przepisów. Po złapaniu przez fotoradar lub patrol kierowca będzie miał 24 godziny na powrót do domu. Następny raz za kółko będzie mógł wsiąść dopiero za trzy miesiące, nawet jeśli takie wykroczenie zdarzyło mu się pierwszy raz.

    To lista sejmowych piratów drogowych. O tyle przekroczyli dopuszczalną prędkość:
    Tomasz Kaczmarek (PiS) - 21 kwietnia - 56 km/h
    Patryk Jaki (SP) - 15 czerwca - 43 km/h
    Krystyna Skowrońska - (PO) 30 stycznia - 35 km/h
    Leszek Jastrzębski (PO) - 8 lutego - 33 km/h
    Arkadiusza Czartoryski - (PiS) 2 i 14 maja - 28 i 27 km/h
    Ryszard Kalisz - 31 maja - 32 km/h

    Źródło

    tqmeh - 31 Sierpień 2013, 23:22

    Cytat:
    Kierowcy rozmontowali system fotoradarowy!

    System automatycznych radarów niby robi zdjęcia, niby je wysyła, ale... mandaty płacą już tylko frajerzy. O luce prawnej możecie przeczytać w najnowszym wydaniu "Polityki".
    Czerwone światełko zapaliło się urzędnikom już prawie rok temu. Z cyferek wynikało, że w mandatach dzieje się coś złego. Niby system się rozkręca i działa coraz lepiej. Dostawiano nowe urządzenia i wzrastała ilość wysyłanych wniosków. Ale jakby ginęły w czarnej dziurze. Z tygodnia na tydzień worki z pocztą, która przychodziła do fotoradarowej centrali, robiły się coraz chudsze.

    Tak jakby na polskich drogach zapanował błogi spokój. Jakby łamiący przepisy kierowcy, zobowiązani odpowiedzieć listownie na przesłany im wniosek mandatowy, gdzieś wyparowali. Tylko że radary robiły zdjęcie za zdjęciem.
    W październiku 2012 r. wzięto pod lupę statystykę. Okazało się, że na ponad 74 tys. wezwań, wysłanych w tamtym okresie, w terminie odpowiedziało zaledwie niespełna 9 tys. osób. Kolejne 10 tys. odpisało z poślizgiem. 55 tys. nie odpowiedziało w ogóle. I to właśnie ci ludzie rozpoczęli rewolucję, która może w bardzo szybkim tempie wykończyć system fotoradarów. System, który już kosztował ponad 100 mln zł, a miał zarobić, tylko w tym roku, 15 razy tyle.

    Już kilka dni temu do Ministerstwa Finansów trafiła też informacja, że tegoroczne wpływy z radarów będą na poziomie około 100 mln zł. O planowanych 1,5 mld można po prostu zapomnieć. A i te 100 mln zł nie jest pewne, bo informacja o sposobie na mandaty rozchodzi się lotem błyskawicy. Wystarczy poświęcić parę chwil przed komputerem, żeby wiedzieć, co robić...

    W połowie zeszłego roku fora poświęcone niepłaceniu mandatów zelektryzował sposób na Koreańczyka. Wystarczyło wskazać jako kierującego pojazdem jakiegoś obcokrajowca, najlepiej spoza Unii. Potem trzeba było czekać, aż instytucja skapituluje. Ten pomysł miał jednak wadę - był jednorazowy. Najskuteczniejszy i jak się okazuje najprostszy - to jednak ignorowanie mandatów. Każdy kierowca, który otrzymał pismo z Centrum Automatycznego Nadzoru nad Ruchem Drogowym musiał listownie potwierdzić, czy to on kierował pojazdem (ew. wskazać innego kierowcę). Jeśli kierowca nie odpisywał, cała procedura ulegała zwieszeniu.

    KLIK

    tqmeh - 1 Wrzesień 2013, 20:50

    Cytat:
    Są przetargi na budowę S3 aż do Legnicy

    Są już przetargi na kolejne etapy budowy odcinka drogi S3 od Nowej Soli do Lubawki. Wkrótce poznamy wykonawców fragmentów trasy od Kaźmierzowa (pow. polkowicki) aż do Legnicy.

    Trzy odrębne przetargi (na odcinki Kaźmierzów – Lubin Północ, Lubin Północ – Lubin Południe i Lubin Południe – Legnica wraz z węzłem na autostradzie A-4) zostały ogłoszone wczoraj (w piątek, 30 sierpnia) przez wrocławski oddział Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad. Razem z zamówieniami, o których rozpisaniu informowaliśmy tydzień temu trwa teraz pięć przetargów na budowę drogi ekspresowej S3.

    W ramach trzech ogłoszonych wczoraj zamówień powstanie prawie 50 km trasy o przekroju 2 jezdnie x 2 pasy ruchu, oraz węzły: Kaźmierzów, Polkowice, Lubin Północ, Lubin Zachód, Lubin Południe, Legnica Północ, Legnica Zachód i Legnica II. Ten ostatni będzie stanowił połączenie drogi ekspresowej S3 z autostradą A4 i znajdzie się na terenie wsi Szymanowice w gminie Krotoszyce. Legnica Zachód to z kolei dzisiejsze skrzyżowanie obwodnicy zachodniej (DK3) z drogą krajową nr 94, czyli z przedłużeniem ul. Chojnowskiej. Węzeł Legnica Północ znajdzie się tam, gdzie dziś z krajowej trójki możemy zjechać na Rzeszotary, by dostać się do miasta od ul. Poznańskiej.

    Kryteria wyboru ofert są identyczne jak te, które obowiązują w przetargach rozpisanych przed tygodniem. Proponowana przez oferentów cena będzie stanowić 90% oceny złożonej propozycji. Po 5% wagi przypisano długości gwarancji na roboty oraz terminowi realizacji. We wszystkich przypadkach wyłoniony wykonawca robót będzie musiał uporać się z nimi w nie mniej niż 30 i nie więcej niż 33 miesiące. Chętni do realizacji inwestycji muszą złożyć swoje oferty najpóźniej do 8 października.

    Przypomnijmy – budowa całego planowanego odcinka drogi ekspresowej S-3 z Lubawki do Nowej Soli przez Legnicę ma pochłonąć 3 mld złotych. Unia ma nam oddać nawet 40% tej sumy. Gdy S3 powstanie już w całości, będziemy mogli nią przejechać od czeskiej granicy przez Legnicę, Gorzów Wielkopolski, Zieloną Górę aż do Świnoujścia.

    KLIK

    tqmeh - 9 Wrzesień 2013, 17:43

    Cytat:
    Radar złapał rencistkę: "maksymalny dochód do budżetu"

    Gdy sfotografowana przez radar rencistka poprosiła o rozłożenie spłaty mandatu za przekroczenie prędkości na raty, usłyszała, że powinna ograniczyć wydatki na życie. Wyjaśniono jej też, że interes publiczny polega na "zapewnieniu maksymalnych dochodów po stronie budżetu państwa".

    Taką zasadą kieruje się Główny Inspektorat Transportu Drogowego, który ma ściągać pieniądze od kierowców namierzonych przez radary. Sprawą pani Mirosławy zajmował się niemal rok.

    Pani Mirosława ma 77 lat. Od 32 jest rencistką drugiej grupy. Ma jaskrę, arytmię serca i nadciśnienie. W ubiegłym roku jechała z Warszawy do sanatorium w Kołobrzegu własnym fiatem panda. W Łomiankach namierzył ją fotoradar. Mandat na 300 zł przyszedł pocztą w grudniu. - Faktycznie jechałam za szybko. Niczego nie ukrywam i żałuję - mówi pani Mirosława.
    KLIK
    kalex - 9 Wrzesień 2013, 20:37

    77 lat, jaskra? :facepalm: Powinni się zająć pismaki bezmózgowe tym, kto taką osobę dopuścił do poruszania się po drogach.
    delpiero - 10 Wrzesień 2013, 10:17

    Cytat:
    Ryszard Kalisz 100 km/h w terenie zabudowanym. "Niech pan da spokój"

    100 km/h - z taką prędkością w terenie zabudowanym poruszał się Ryszard Kalisz. Jego wyczyn zarejestrował jadący za nim kierowca. Nagranie trafiło do sieci zyskując sporą popularność. Poseł twierdzi, że jechał zgodnie z przepisami.

    Nagranie zostało zarejestrowane w niedzielę na trasie łączącej miejscowości Kłudzienko i Błonie w woj. mazowieckim. Jadącego drogą Ryszarda Kalisza, szefa Stowarzyszenia Dom Wszystkich Polska, nagrał inny kierowca. Film umieścił w internecie.

    "Zawsze zgodnie z przepisami"

    Jak widać na liczniku samochodu, który poruszał się za posłem, w terenie zabudowanym, gdzie dopuszczalna prędkość wynosi 50 km/h, polityk jechał nawet dwa razy szybciej.

    Tuż przed przejazdem kolejowym, kiedy jego auto się zatrzymało, kierowca rozmawiał z parlamentarzystą. Na pytanie, czy wie, z jaką prędkością jechał, Kalisz odpowiedział - Niech pan da spokój. Jadę zawsze zgodnie z przepisami - i dodał: - Niech pan zobaczy, czy pana ktoś nie filmuje z tyłu.


    Źródło: www.tvn24.pl

    tqmeh - 10 Wrzesień 2013, 13:07

    Życie, jeden ma immunitet, a drugiemu jak się trafi jakiś kolega pierwszego, dosuną za prędkość. Oczywiście auto bezwypadkowe - poduszki działają.
    delpiero - 13 Wrzesień 2013, 08:26

    Cytat:
    GITD wyda 4 mln zł na promowanie fotoradarów

    Pod względem infrastruktury bardzo daleko nam do państw Europy Zachodniej, a nawet południowych sąsiadów. Budowa nowych dróg i naprawa istniejących idzie w Polsce raczej słabo, ale nie przeszkadza to w swobodnym wydawaniu pieniędzy instytucjom, które mają dyscyplinować kierowców. Generalna Inspekcja Transportu Drogowego przeznaczy 4 mln złotych netto na kampanię reklamową, która ma przekonać Polaków do tego, że fotoradary są dobre.

    GITD szuka agencji medialnej, która zajmie się realizacją kampanii wartej 4 mln złotych. Jak informuje "Dziennik Gazeta Prawna", materiały reklamowe mają sprawić, by kierowcy uwierzyli w przydatność jak największej liczby fotoradarów i... choć trochę polubili samo GITD. Kampania ma zakończyć się w październiku 2015 roku, a pieniądze będą częściowo pochodzić z przyznanego przez Unię Europejską dofinansowania na budowę centrum sprawowania automatycznego nadzoru nad ruchem drogowym. W ramach działań medialnych pojawią się telewizyjne spoty, audycje radiowe, płatne artykuły w prasie, konferencje i pikniki, a także budowa nowej strony internetowej poświęconej systemowi Canard.

    Można oczywiście zadać sobie pytanie: do czego potrzebna jest kampania medialna instytucji, która działa niezależnie od woli kierowców, w oparciu o uprawnienia i budżet ustalone przez rząd? Jak czytamy w dokumentach przetargowych, akcja PR ma przekonać społeczeństwo do tego, że budowa rozbudowanego systemu fotoradarów i urządzeń, wystawiających mandaty automatycznie, jest dobra dla kierowców. Wśród celów nakreślonych w zamówieniu czytamy ponadto o promowaniu bezpieczeństwa na drogach, jak również o budowaniu pozytywnego wizerunku GITD. „ITD powinna być przy tym pozycjonowana jako instytucja otwarta i nowoczesna, która (...) przyczynia się do poprawy bezpieczeństwa (...). Funkcjonowanie ITD opiera się na dynamizmie, otwartości, specjalistycznej wiedzy, doświadczeniu i umiejętnościach. Kampania ma prowadzić do akceptacji i zwiększenia poparcia społecznego dla funkcjonowania Systemu (automatycznego nadzoru nad ruchem drogowym - przyp. red.)” - napisano w dalszej części dokumentu.

    Narzucone przez ITD wymagania przetargowe mogą przywodzić na myśl język PRL-owskich haseł znanych z komedii Barei. Ich realizacja nie będzie łatwa. Funkcjonowaniu tej służby towarzyszy szereg skandali, które podważają uczciwość, a nawet jej uprawnienia do karania kierowców. W sierpniu niektórzy z ekspertów z zakresu metrologii informowali, że znaczna część używanych przez ITD fotoradarów ma inną płytę główną, dysk oraz podzespoły do przesyłu danych niż urządzenie, które otrzymało zatwierdzenie typu od Głównego Urzędu Miar. Powstaje więc pytanie: czy powinny być one używane?

    Wcześniej w 2013 r. okazało się, że ITD bezprawnie nakłada mandaty na tych kierowców, którzy nie chcą lub nie mogą wskazać sprawcy przekroczenia prędkości. Karanie takich wykroczeń należy do uprawnień policji, nie zaś ITD. Zgodnie z prawniczą wykładnią ITD nie ma nawet prawa przekazywania takich spraw sądowi. To jednak nie przeszkadza "krokodylkom" w ciągłym wysyłaniu druków zawiadomienia o przekroczeniu prędkości z żądaniem przyznania się do winy lub wskazania sprawcy. Co ważne, druk ten nie zawiera zdjęcia sytuacji. Można je obejrzeć dopiero w sądzie. W październiku 2012 roku Rzecznik Praw Obywatelskich zakwestionowała prawo ITD do zarządzania danymi osobowymi kierowców i ich przechowywania - w tej kwestii po prostu nie ma przepisów. Oznaczałoby to jednak zupełny paraliż systemu fotoradarów, więc głos RPO został pominięty.

    Oczywiście można pomyśleć: nie od dziś wiadomo, że jakość stanowionego w Polsce prawa jest fatalna, skoro jednak fotoradary służą poprawie bezpieczeństwa, to dlaczego nie przymknąć na to oka? Niestety, sam szef ITD dostarczył argumentów, by nie wierzyć w pożyteczną misję systemu fotoradarów. W październiku 2012 roku Tomasz Połeć zaproponował, by zgoda na mandat i uiszczenie kary w ciągu 21 dni oznaczały brak punktów karnych. Taki system byłby idealnym wyjściem dla zamożnych piratów drogowych i nieskończenie chłonnego budżetu państwa. Tym samym bezpieczeństwo uczestników ruchu odstawiono by na dalszy tor. Wizerunek ITD wśród kierowców jest fatalny, a dodatkowo pogorszyła go sprawa jednego z ciechanowskich inspektorów, który w czasie służby, zamiast pilnować działania mobilnego fotoradaru zamontowanego w służbowym samochodzie, miał - zdaniem wyszkowskiej prokuratury - zakuć w kajdanki i zgwałcić przydrożną prostytutkę.

    Przed firmą, która wygra przetarg, ogrom pracy. Planowana przez ITD, szeroko zakrojona kampania medialna, ma też przekonywać Polaków do korzystania z e-BOK-u, pisze "Dziennik Gazeta Prawna". Mundurowi stworzyli elektroniczne biuro obsługi kierowców na wzór komercyjnych firm. Zgryźliwiec mógłby dodać, że z czasem powinny się tam pojawić oferty miesięcznego limitu przekroczeń, albo nocnej taryfy - jak w przypadku dostarczania mobilnego internetu. Tak naprawdę e-BOK powstał nie tylko po to, by zmotoryzowanym zaoszczędzić papierkowej roboty. Korzystanie z tego sposobu zapłaty mandatu wymaga założenia indywidualnego konta, a to pozwoli ITD na takie przekazanie informacji o zarejestrowaniu wykroczenia, którego zmotoryzowany nie będzie mógł się wyprzeć. Obecnie, przy papierowym obiegu dokumentów, wielu kierowców po prostu nie odpowiada na korespondencję ITD i części z nich udaje się uniknąć kary.

    Można zadać sobie pytanie o sens organizowania medialnej akcji za 4 mln złotych, skoro w Polsce mamy tysiące przejść dla pieszych, na których biała farba znacząca pasy zdążyła już niemal zniknąć. Ile z nich można byłoby odnowić i dobrze oświetlić za te pieniądze?

    Źródło: www.moto.wp.pl

    piotreg - 13 Wrzesień 2013, 15:22

    Jeśli system CANARD był współfinansowany z funduszy UE, teraz GITD nie ma wyjścia - musi przeprowadzić tą akcję.
    OJCIEC - 21 Wrzesień 2013, 21:00

    Gdzie diabeł nie może... :grin:

    Cytat:
    Kobieta pokonała fotoradar. Takiego sposobu nie znałeś

    Jak szybko można jechać w terenie zabudowanym? Okazuje się, że nawet więcej niż 60 km/h!

    Poznanianka uniknęła zapłacenia mandatu na podstawie zdjęcia z fotoradaru wykazując, że w terenie zabudowanym można jechać z prędkością 63 km/h mimo ograniczenia do 50 km/h - donosi "Głos Wielkopolski".

    Kobieta mandat dostała od straży miejskiej w Białogardzie. Gdy więc go nie przyjęła, sprawa trafiła do sądu w tym mieście. Ten poznał argument, o którego istnieniu wie niewiele osób.

    Ukarana powołała się bowiem nie tylko na zapisaną w prawie klauzulę "błędu kierowcy", czyli przekroczenia dozwolonej prędkości o 10 km/h. Poznanianka dotarła jednak też do zarządzenia Głównego Urzędu Miar, które dopuszcza dla fotoradarów błąd pomiarowy do 3 km/h.

    Oznacza to, że w przypadku przekroczenia prędkości do 13 km/h kierowcy "są w prawie".

    Sąd w Białogardzie nie chciał początkowo uznać tej argumentacji, kiedy jednak sprawa trafiła do Poznania, sędzia przyznał rację mieszkance stolicy Wielkopolski.

    Link

    Qbek - 25 Wrzesień 2013, 09:10

    Cytat:
    Policjant demaskuje niepoprawne pomiary radaru Iskra

    Używane przez policję ręczne radary Iskra budzą spore kontrowersje. Okazuje się, że te popularne wśród polskich funkcjonariuszy urządzenia nie gwarantują odpowiedniej dokładności pomiaru, a wiele czynników może prowadzić do błędnego określenia prędkości jadącego pojazdu. Choć policja broni się przed zarzutami i tłumaczy, że funkcjonariusze poprawnie korzystają z urządzeń pomiarowych, to anonimowy policjant drogówki przyznaje, że jest inaczej.

    Radary Iskra, produkowane przez rosyjską firmę Simicon, wymagają niemal idealnych warunków, aby zapewnić pewność pomiaru. Urządzenie emituje bardzo szeroką wiązkę, która poprawnie zmierzy prędkość, gdy na prostej drodze znajduje się jeden pojazd. Jednak w sytuacji, gdy samochodów jest więcej, nie ma 100-procentowej pewności co do tego, którego pojazdu prędkość pokazało urządzenie. Gdy w kierunku mierzącego prędkość policjanta zbliża się kilka samochodów nie wiadomo, czy urządzenie wskaże wynik najszybszego, najbliższego czy też największego pojazdu.

    Policja w tej sytuacji broni się tłumacząc, że funkcjonariusze zostali przeszkoleni do korzystania z urządzeń pomiarowych i są pewni, którego pojazdu prędkość sprawdzają. W efekcie kierowcy bardzo trudno podważyć taki pomiar. Choć sąd w Gnieźnie orzekł, że brak dokumentacji legalizacyjnej "suszarki" i wykorzystanie urządzenia, które nie wskazuje, komu zmierzono prędkość jest niezgodna z prawem, to w tym samym wyroku uwierzył policjantowi zeznającemu, że miał pewność poprawności pomiaru. Czy to oznacza, że kierowcy nie mają szans w walce o sprawiedliwość?

    Okazuje się, że nieuczciwie potraktowani kierowcy zyskują coraz więcej argumentów na swoją korzyść. Pojawiające się w mediach testy radarów Iskra pokazują, że bardzo łatwo zakłócić ich pomiary. Oliwy do ognia dodaje wypowiedź anonimowego funkcjonariusza drogówki, który przyznaje, że choć nie wolno mierzyć samochodów znajdujących się na łuku drogi, to policjanci często to robią. Policjant tłumaczy, że "jak pojazdy jadą na łuku, w kolumnie lub obok siebie, to pomiar jest na chybił trafił". Twierdzi też, że dla policjantów liczy się tylko liczba wystawionych mandatów i dlatego "naciągają" kierowców.

    Rozwiązanie tego problemu jest jedno - wymiana Iskier na bardziej precyzyjne radary. Niestety policja zaprzecza, aby były jakiekolwiek wątpliwości co do poprawności pomiarów i nie ma zamiaru rezygnować z rosyjskich urządzeń.

    ŹRÓDŁO

    tqmeh - 26 Wrzesień 2013, 19:17

    Cytat:
    Blady strach padł na kierowców ze Złotoryi

    Ponad 200 kierowców z okolic Złotoryi na Dolnym Śląsku może stracić prawo jazdy. Chodzi o osoby, które egzaminował Piotr O. Mężczyzna robił to bezprawnie, fałszował również dokumenty.

    Każde prawo jazdy wydane na podstawie egzaminu u Piotra O. zostanie zweryfikowane - zapowiadają urzędnicy ze starostwa w Złotoryi. Jeżeli dokumenty będą budziły wątpliwości, kierowca może stracić prawo jazdy. Cofnięte mogą zostać także specjalne uprawnienia, bo fałszywy egzaminator, przyznawał prawo np. do kierowania ciężarówką z naczepą.

    Oszust, który podszywał się pod egzaminatora został skazany na trzy lata więzienia w zawieszeniu. Teraz sam pracuje jako kierowca.

    KLIK

    delpiero - 27 Wrzesień 2013, 22:31

    Cytat:
    Sąd Najwyższy rozstrzygnie czy straż miejska może korzystać z fotoradarów

    Sprawą stacjonarnych fotoradarów zajmie się Sąd Najwyższy. Zgodnie ze wcześniejszymi zapowiedziami, prokurator generalny Andrzej Seremet skierował bowiem do SN kasację ws. wyroku dla kierowcy ukaranego mandatem przez strażników ze Szczecina.

    Tym samym podtrzymał swoje stanowisko sprzed kilku miesięcy, które spowodowało niemałe zamieszanie wśród kierowców, strażników i w sądach. Prokurator stwierdził bowiem, że straże nie mogą korzystać z urządzeń stacjonarnych, a jedynie z mobilnych - o takich mówi bowiem ustawa. Stacjonarne, według jego opinii, wykorzystywać może wyłącznie Inspekcja Transportu Drogowego.

    Na początek odmówił wnioskowania o kasację niekorzystnych dla straży miejskich w Szczecinie i Chojnicach orzeczeń sądów okręgowych.
    Teraz zrobił kolejny krok - wnosząc o kasację w imieniu ukaranego przez straż kierowcy.

    - Prokurator generalny Andrzej Seremet złożył kasację do Sądu Najwyższego w sprawie kierowcy ze Szczecina ukaranego przez Straż Miejską na podstawie zdjęć ze stacjonarnego fotoradaru. Jest to pierwsza kasacja w takiej sprawie - informuje Mateusz Martyniuk, rzecznik prasowy Prokuratury Generalnej. - Jak podkreślił prokurator generalny, w prawie karnym konkretne kompetencje organów muszą być określone w sposób niebudzący wątpliwości, a nie wynikać z domniemań, ponieważ jest to jeden z podstawowych standardów rzetelnego procesu.

    Prokurator generalny podtrzymał więc swoje stanowisko wyrażone przed kilkoma tygodniami w odpowiedzi na zapytania komendantów niektórych straży miejskich w kraju, bowiem uprawnienia straży miejskich odnośnie kontroli fotoradarowej zostały w przepisach ograniczone tylko do możliwości wykorzystywania przenośnych urządzeń rejestrujących lub znajdujących się w stojącym pojeździe, na którym urządzenie to zostało zainstalowane. Prokurator generalny podkreślił również, że wszelkie naruszenia przepisów zarejestrowane przez stacjonarne fotoradary będące w dyspozycji straży miejskich powinny być przekazywane policji, która może prowadzić czynności wyjaśniające i np. kierować następnie wnioski do sądu.

    Sama Straż Miejska nie przejmuje się stanowiskiem prokuratora. Jednak niektóre jednostki, do czasu wyjaśnienia sporu, rezygnują z masztów i skupiają się na kontrolach mobilnych. - To stara sprawa grzywny z marca tego roku - komentuje Grzegorz Kromski, kierownik Referatu Ruchu Drogowego Komendy Straży Miejskiej w Szczecinie. - Dotyczyła znacznego przekroczenia prędkości, zarejestrowanego przez fotoradar. Znamy stanowisko prokuratora generalnego, według którego straże nie mogą korzystać z fotoradarów stacjonarnych. Naszym zdaniem jednak, nie ma on racji. Poza tym prokurator nie jest od stanowienia prawa. Obowiązują nas przepisy o ruchu drogowym, a one jasno określają, kto może używać fotoradarów zarówno mobilnych, jak i stacjonarnych - ITD i właśnie straże. Niemniej z naszych dwóch obudów stacjonarnych wyciągnęliśmy urządzenia. Skoro są jakieś wątpliwości, zawsze interpretujemy je na korzyść kierowców. A kontrole prowadzimy mobilnie do czasu, aż ktoś autorytatywnie określi, czy możemy korzystać ze stacjonarnych fotoradarów, czy nie.

    Zupełnie inne niż prokurator zdanie w sprawie uprawnień straży mają Krajowa Rada Komendantów, Ministerstwo Spraw Wewnętrznych, a także Inspekcja Transportu Drogowego. W ubiegłym roku ITD pozwoliła na ustawienie 23 stacjonarnych fotoradarów - Straż Miejska dostaje zgodę na ustawienie stacjonarnych urządzeń, bo ma kompetencje do ich obsługi - tłumaczy ITD. W swojej corocznej informacji o działalności straży gminnych MSW też wyraźnie zaznacza, że straże otrzymały uprawnienia do używania zarówno urządzeń przenośnych, jak i stacjonarnych.

    - Ministerstwo Spraw Wewnętrznych widzi podstawy prawne do tego, aby straże gminne i miejskie używały stacjonarnych urządzeń rejestrujących i kierowały w związku z tym wnioski o ukaranie do sądu - dowiedzieliśmy się w biurze prasowym MSW. - Strażnicy miejscy mają uprawnienia do używania urządzeń rejestrujących, z tym że w przypadku używania urządzenia zainstalowanego w pojeździe w czasie pracy urządzenia pojazd nie może znajdować się w ruchu.

    Kierowcy nie powinni jednak sądzić, że ich mandaty za przekroczenie prędkości już są nieważne. Strażnicy zawsze mogą bowiem materiały przekazać policji. Taka sytuacja jest już w Chojnicach, gdzie sąd odmówił ścigania kierowców za niektóre wykroczenia ujawnione za pomocą miejskiego monitoringu. Sąd rejonowy, a potem okręgowy uznał, że strażnicy nie mają uprawnień, aby kierować te sprawy do sądu. Prokurator generalny odmówił zaś, wnioskowanego przez komendant straży, wniesienia o kasację do Sądu Najwyższego.

    - Chcieliśmy poznać stanowisko Sądu Najwyższego w tej sprawie. Niestety, prokurator zamknął nam tę drogę, wydając własną opinię - mówi Tadeusz Rudnik, komendant SM w Chojnicach. - Obecnie sprawy związane z wykroczeniami zarejestrowanymi przez monitoring, które zakwestionował sąd, przekazujemy policji. To kilka, kilkanaście spraw dziennie. My i tak musimy opracować materiały, ubyło nam tylko pracy związanej z czynnościami wyjaśniającymi. To zadanie przejęła policja, która ma przez to dużo więcej pracy.

    Źródło: www.dziennikbaltycki.pl

    delpiero - 4 Październik 2013, 20:09

    Cytat:
    Ciężarówka przewoziła dom, na dachu którego jechał mężczyzna.

    Ciężarówka z przyczepą, na przyczepie domek, a na domku mężczyzna - taką jadącą piramidę sfilmował na jednej z wojewódzkich dróg w Małopolsce mieszkaniec Mszany Dolnej. Człowiek na dachu, bez żadnych zabezpieczeń, balansując na dachu, podnosił przewody przebiegające nad drogą. Konwój przejechał dobrych parę kilometrów zanim interweniowała policja.

    Samochód ciężarowy jechał od strony Lubomierza w kierunku Mszany Dolnej. Tuż za nim podążało kolejne auto na światłach awaryjnych. Poruszający się z niewielką prędkością, wymijany przez inne samochody "konwój", nie wzbudzał szczególnego zainteresowania przechodniów, czy innych kierowców.

    Zainteresował się nim policjant, który zatrzymał inny samochód do kontroli. "Karawanę" puścił wolno, na drodze nie było bowiem warunków do postoju - linia ciągła, zakręt. - Polecił, aby ten kierowca przejechał na określone przez funkcjonariusza miejsce. Zakończył jak najszybciej wcześniejszą interwencję - wyjaśnia Mariusz Ciarka, rzecznik małopolskiej policji. Po kilku minutach, ten sam policjant, w innym miejscu (przy skrzyżowaniu w stronę Łostówki) samochód przewożący dom skontrolował.

    Mandat tysiąc złotych

    - Policjanci nakazali kierowcy zjechać na pobocze. Na miejscu pojawiła się laweta i rozładowano budynek. Osoby, które przewoziły domek zostały ukarane mandatem karnym najwyższym, jaki jest możliwy, w wysokości 1000zł – mówi TVN24 Mariusz Ciarka.

    Budynek był przewożony przez osobę prywatną, która nie zachowała żadnych środków ostrożności.

    Jak informuje małopolska policja, taki przewóz wielkogabarytowych przedmiotów musi być zgłoszony do Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych czy do zarządcy drogi, którą jest przewożony. - Muszą być spełnione warunki związane z opiniowaniem m.in. przez policję. Nie może to odbywać się tak, jak było w tym przypadku – wyjaśnia Ciarka.


    Źródło: www.tvn24.pl

    Qbek - 9 Październik 2013, 18:20

    Cytat:
    Główny Urząd Miar skontroluje radary Iskra-1

    Opinią publiczną niedawno wstrząsnęły doniesienia o wadliwym działaniu Iskier – policyjnych mierników prędkości. Dziennikarze udowadniali, że popularna "suszarka" pokazuje nierealne wyniki, a sąd potwierdził, że nie spełnia ona wymagań określonych rozporządzeniem ministra transportu. W związku tym jeszcze w październiku Główny Urząd Miar ma rozpocząć kontrolę używanych przez policję mierników prędkości. Policja podkreśla, że na razie nie ma powodu do wycofania Iskier z użytku, bo posiadają one aktualne dopuszczenia.

    Z danych Komendy Głównej Policji wynika, że Iskry-1 to prawie jedna piąta mierników prędkości, jakimi dysponują funkcjonariusze. Pojawiły się jednak wątpliwości co do tego, czy za pomocą większości z nich w ogóle można wystawiać mandaty. Chodzi o podatność rosyjskiego urządzenia na zakłócenia. Jak pokazują przeprowadzone przez dziennikarzy próby "suszarka" pokazuje prędkość kilkudziesięciu kilometrów na godzinę nawet jeśli samochód stoi, ale ma włączoną klimatyzację. Kolejną, nie mniej istotną wątpliwością jest niemożność wskazania pojazdu, którego prędkość jest mierzona, a jest to wymóg z rozporządzenia Ministra Gospodarki, Pracy i Polityki Socjalnej z 20 stycznia 2004 roku. Problem pojawia się, jeśli w kierunku policjanta jedzie kilka samochodów. Instrukcja obsługi Iskry mówi, że w takiej sytuacji pokazywana jest prędkość najszybszego pojazdu, ale o tym, który to z grupy zbliżających się aut, decyduje policjant. W praktyce zatrzymuje tego, który jedzie najbliżej.

    Największe emocje budzi fakt, że Iskry bez problemu uzyskały zatwierdzenie typu w Głównym Urzędzie Miar, co jest warunkiem koniecznym do dopuszczenia każdego urządzenia do wykorzystania przy karaniu kierowców. Sprawą zainteresowała się warszawska prokuratura, która chce sprawdzić, czy w GUM nie doszło do dużych zaniedbań. Po tych doniesieniach Główny Urząd Miar poinformował, że w ramach nadzoru metodologicznego nad użytkowaniem urządzeń pomiarowych planuje przeprowadzenie kontroli przyrządów Iskra-1 wykorzystywanych przez policję. Karol Markiewicz z GUM powiedział PAP, że kontrola rozpocznie się w październiku. Obejmie właściwe stosowanie przyrządów oraz zgodność z decyzją o zatwierdzeniu typu i wymaganiami.

    Dodatkowe testy Iskier-1 przeprowadziła też policja, a ich wyniki zamieściła w formie filmów w internecie. Po serii niezbyt wyczerpujących testów mundurowi uznali, że radary rzetelnie pokazują prędkość, jeśli używa się ich zgodnie z instrukcją. Rzecznik Komendy Głównej Policji, insp. Mariusz Sokołowski, przyznaje, że kontrowersyjne przypadki pomiarów i wystawionych na ich podstawie mandatów wynikają z braku wystarczającej wiedzy i niskiego poziom wyszkolenia policjantów używających Iskier. - Aby wyeliminować ewentualną możliwość użytkowania niezgodnego z instrukcją, wprowadzone zostaną dodatkowe szkolenia policjantów z obsługi tych mierników - zapowiedział we wrześniu Sokołowski. Policja rozważa też powrót do centralnych zakupów mierników prędkości. KGP podkreśla również, że nie ma żadnych powodów do wycofania Iskier z użytku. Urządzenia posiadają ważne decyzje zatwierdzenia typu wydane przez Główny Urząd Miar oraz aktualne świadectwa legalizacji.

    ŹRÓDŁO

    OJCIEC - 9 Październik 2013, 20:57

    Qbek napisał/a:
    Po tych doniesieniach Główny Urząd Miar poinformował, że w ramach nadzoru metodologicznego nad użytkowaniem urządzeń pomiarowych planuje przeprowadzenie kontroli przyrządów Iskra-1 wykorzystywanych przez policję.

    I co, stwierdzą, że za ich pomocą jest możliwa identyfikacja pojazdu? :facepalm:

    PieTrzaK - 9 Październik 2013, 21:19

    Przy pomocy oka policjanta :mrgreen:
    OJCIEC - 13 Październik 2013, 10:41

    Cytat:
    Szokujący pomysł. Do mandatu doliczą ci nawet 3200 zł!

    Jeśli to przejdzie, kierowcy szybko zatęsknią za obecnym systemem karania mandatami z fotoradarów.

    Inspekcja Transportu Drogowego chce nakładać na kierowców spóźniającym się z płaceniem mandatów karami do wysokości nawet 3200 zł - ustalił tygodnik "Motor".

    To reakcja ITD z jednej strony na mizerne zyski z mandatów, a z drugiej na kierowców migających się od płacenia. Jak wynika z raportu Najwyższej Izby Kontroli, aż 30 proc. mandatów nie udaje się urzędnikom ściągnąć.

    Dlatego przygotowują zestaw kar, które mocno uderzą winowajców po kieszeni.

    Listę kar otwiera 800 zł za niewskazanie przez właściciela auta osoby, która siedziała za kółkiem, gdy fotoradar robił zdjęcie.

    Jeśli w ciągu 14 dni kara nie zostanie zapłacona, ulegnie podwojeniu do 1600 złotych. To samo grozi kierowcom, którzy będą winni ITD co najmniej 1200 zł lub popełnią trzy wykroczenia w ciągu roku.

    To jednak nie koniec. Jakkolwiek nieprawdopo­dob­nie to nie brzmi, "Motor" twierdzi, że urzędnicy myślą też o karach na poziomie 3200 zł za przekroczenie wszelkich terminów wpłat.

    ITD chce, żeby nowe przepisy zaczęły obowiązywać od nowego roku. My za to chcielibyśmy widzieć polityków, którzy za takimi rozwiązaniami zagłosują.

    Link

    tqmeh - 22 Październik 2013, 08:47

    Krótko: w przypadku kolizji niewinny jest nieprawidłowo jadący kierowca :facepalm:

    Cytat:
    Kolizyjne rondo

    Jeszcze kilka lat temu wjazd na katowickie rondo u mniej doświadczonych wywoływał pot na czole. I to nie tylko przez notoryczne korki. Po remoncie rondo jest nowoczesne i bezkolizyjne. Przynajmniej w teorii. W praktyce każdemu z nas zdarzyło się, że przy zjeździe z ronda ktoś nam, albo my komuś zajechaliśmy drogę. Czyja to wina?

    Kierowcy korzystający z katowickiego ronda wjechać na nie potrafią, ale ze zjazdem jest już problem.

    Radosław Mutke, początkujący kierowca uważa, że kłopotliwy jest zjazd z wewnętrznego pasa, jeśli ktoś go opuszcza. Jednak przy znajomości przepisów wszystko powinno być ok. No właśnie powinno.

    Ale - jak mówią strażnicy miejscy, którzy na co dzień przez kamery oglądają katowickie rondo - nie jest. Kolizje zdarzają się tu bardzo często.

    Krzysztof Czeszejko-Sochacki, straż miejska w Katowicach: Sami kierowcy powodują zagrożenia i kolizje. Zajeżdżają sobie drogę.

    Problem zwykle wygląda tak samo - kierowca jadący wewnętrznym pasem chcąc zjechać z ronda napotyka na kierującego jadącego pasem zewnętrznym. Czasu do skrętu jest niewiele, więc zajeżdża mu drogę. Tyle tylko, że zgodnie z przepisami kierujący na pasie zewnętrznym powinien zdążyć opuścić rondo. Do tego zobowiązują go bowiem znaki ustawione przed rondem. Lecz to tylko teoria, bo kierowcy zwykle tych znaków nie respektują.

    Paweł Dłubacz, instruktor nauki jazdy: To jest tylko i wyłącznie wygodnictwo, dlatego, że kierowcy się po prostu boją zmieniać pas później na rondzie, przy dużym natężeniu ruchu, z wewnętrznego na zewnętrzny.

    Wygodnictwo kierowców powoduje więc zagrożenie. Ale niespójne są też przepisy, bo uwaga: jeśli w takiej sytuacji dojdzie do kolizji to winę i tak ponosi kierowca jadący pasem wewnętrznym, nawet jeśli ten drugi jechał niezgodnie z przepisami.

    Kom. Włodzimierz Mogiła, KWP w Katowicach: Pamiętajmy, że na rondzie obowiązuje zasada prawej ręki, a więc jadący z prawej ma pierwszeństwo przed nami.

    Przepisy więc sobie, praktyka sobie, a nam pozostaje poleganie na rozwadze i rozsądku.

    KLIK

    phonemaniac - 30 Październik 2013, 07:46

    Cytat:
    Inspekcja Transportu Drogowego: łamią prawo, żeby ukarać kierowców?

    Do katalogu służb mundurowych, spędzających sen z oczu powiek - policji oraz straży miejskiej - dołączyła Inspekcja Transportu Drogowego. W 2012 roku zakupili oni nieoznakowane samochody i po wyposażeniu ich w mobilne fotoradary zaczęli regularne polowanie na kierowców. Okazuje się, że nielegalnie.


    Rzecznik Praw Obywatelskich wystąpiła do ministra transportu w sprawie używania nieoznakowanych pojazdów służbowych przez ITD. W jaki sposób - zdaniem RPO – „krokodyle” łamią prawo? Przepisy dotyczące funkcjonowania ITD jasno określają wygląd radiowozów, którymi może posługiwać się ta służba. Powinien być on zielony, z białymi elementami na masce i drzwiach, napisem Inspekcja Transportu Drogowego i światłami uprzywilejowania na dachu. A co z nieoznakowanymi samochodami? Aktualne przepisy przewidują stosowanie takich pojazdów w wyjątkowych przypadkach, a przecież te, które wykorzystywane są jako bazy dla fotoradarów, nie posiadają odpowiedniego oznakowania z zasady i są wykorzystywane codziennie.

    Zdaniem Rzecznika zarówno ochrona bezpieczeństwa w ruchu lądowym i - pośrednio - tak ważnych dóbr prawnych jak życie i zdrowie uczestników ruchu czy ich mienie, jak również powstrzymywanie wszystkich uczestników ruchu przed naruszaniem przepisów ruchu drogowego, byłyby realizowane większym stopniu wówczas, gdyby kontrola była prowadzona przez funkcjonariuszy posługujących się pojazdami oznakowanymi.

    Ponadto Rzecznik zauważa w wystąpieniu, że przepis rozporządzenia Ministra Transportu, Budownictwa i Gospodarki Morskiej w sprawie wzoru odznaki identyfikacyjnej inspektorów Inspekcji Transportu Drogowego oraz oznakowania pojazdów służbowych Inspekcji Transportu Drogowego, wskazujący w sposób bardzo niedookreślony przypadki, w których użycie pojazdów mechanicznych jest dopuszczalne, wykracza poza zakres delegacji do wydania rozporządzenia, zawartej w ustawie o transporcie drogowym. Rzecznik Praw Obywatelskich zwraca się z prośbą o możliwość zmiany wspomnianego rozporządzenia, zmierzającej do wyłączenia możliwości używania przez Inspekcję Ruchu Drogowego w ramach kontroli czynności ruchu drogowego samochodów nieoznakowanych.

    Działalność ITD budzi wiele kontrowersji. W 2013 r. okazało się, że ITD bezprawnie nakłada mandaty na tych kierowców, którzy nie chcą lub nie mogą wskazać sprawcy przekroczenia prędkości. Karanie takich wykroczeń należy do uprawnień policji, nie zaś ITD. Zgodnie z prawniczą wykładnią ITD nie ma nawet prawa przekazywania takich spraw sądowi. To jednak nie przeszkadza "krokodylkom" w ciągłym wysyłaniu druków zawiadomienia o przekroczeniu prędkości z żądaniem przyznania się do winy lub wskazania sprawcy. Co ważne, druk ten nie zawiera zdjęcia sytuacji. Można je obejrzeć dopiero w sądzie. W październiku 2012 roku Rzecznik Praw Obywatelskich zakwestionowała prawo ITD do zarządzania danymi osobowymi kierowców i ich przechowywania - w tej kwestii po prostu nie ma przepisów. Oznaczałoby to jednak zupełny paraliż systemu fotoradarów, więc głos RPO został pominięty.

    Oczywiście można pomyśleć: nie od dziś wiadomo, że jakość stanowionego w Polsce prawa jest fatalna, skoro jednak fotoradary służą poprawie bezpieczeństwa, to dlaczego nie przymknąć na to oka? Niestety, sam szef ITD dostarczył argumentów, by nie wierzyć w pożyteczną misję systemu fotoradarów. W październiku 2012 roku Tomasz Połeć zaproponował, by zgoda na mandat i uiszczenie kary w ciągu 21 dni oznaczały brak punktów karnych. Taki system byłby idealnym wyjściem dla zamożnych piratów drogowych i nieskończenie chłonnego budżetu państwa. Tym samym bezpieczeństwo uczestników ruchu odstawiono by na dalszy tor. Wizerunek ITD wśród kierowców jest fatalny, a dodatkowo pogorszyła go sprawa jednego z ciechanowskich inspektorów, który w czasie służby, zamiast pilnować działania mobilnego fotoradaru zamontowanego w służbowym samochodzie, miał - zdaniem wyszkowskiej prokuratury - zakuć w kajdanki i zgwałcić przydrożną prostytutkę.

    LINK

    tqmeh - 31 Październik 2013, 16:32

    Cytat:
    NIK: Viatoll zagraża życiu i zdrowiu kierowców

    System Viatoll znacznie pomógł podnieść efektywność poboru opłat za przejazd drogami krajowymi. Jednak co z tego, skoro – jak stwierdziła NIK – jego elementy stwarzają zagrożenie dla życia i zdrowia kierowców?

    Część wzniesionych nad drogami bramownic, na których zainstalowana jest aparatura systemu elektronicznego poboru opłat, została wykonana niezgodnie z obowiązującymi normami – alarmuje Najwyższa Izba Kontroli. Zdaniem urzędników NIK materiały użyte do konstrukcji tych elementów wprowadzono na rynek na podstawie sfałszowanych świadectw odbioru. Jak wyjaśniają urzędnicy oznacza to, że nie spełniają one standardów, przez co zagrażają życiu, zdrowiu i mieniu uczestników ruchu. Nieprawidłowości nie dotyczą wyłącznie polskiego systemu. NIK podjęła kontrolę po sygnałach z innych krajów.

    – Jako pierwsze zwróciły na to uwagę służby nadzoru w Niemczech – tłumaczył podczas konferencji prasowej prezes NIK Krzysztof Kwiatkowski. – W wyniku wizji tych bramownic możemy powiedzieć, że widać na niektórych z nich pęknięcia na zgrzewnych materiałach szwów metalowych kształtowników – dodał.

    Nie są to jedyne zastrzeżenia kontrolerów wobec Viatolla. Sieć nie jest i nigdy nie była objęta kontrolą metrologiczną, a więc rzetelność elektronicznego poboru opłat i naliczania kar pieniężnych za przejazd bez ich wniesienia nie została zapewniona. W rezultacie kary wielokrotnie były naliczane niesłusznie – na przykład kumulowano kary za przejazd bez opłaty po tej samej drodze krajowej w zależności od ilości bramownic, pod którymi przejechało auto.

    – Wystąpiliśmy do ministra gospodarki o jak najszybsze wprowadzenie obowiązku kontroli nad tego typu urządzeniami. Taki obowiązek ciąży nawet na producentach beczek drewnianych, czy innych urządzeń pomiarowych. Tym bardziej powinien dotyczyć operatorów i użytkowników systemu, który w perspektywie najbliższych lat zapewni wpływy do budżetu państwa na poziomie kilkunastu miliardów złotych – stwierdził Kwiatkowski.

    Z ustaleniami Najwyższej Izby Kontroli nie zgadza się m.in. Ministerstwo Transportu, Budownictwa i Gospodarki Morskiej. "W maju 2012 r. Główny Inspektorat Nadzoru Budowlanego otrzymał informacje od Niemieckiego Instytutu Techniki Budowlanej, że na teren Polski mogły trafić kształtowniki metalowe produkcji chińskiej, (...) nie spełniające deklarowanych właściwości. Podjęto działania sprawdzające, w celu ustalenia czy i ewentualnie gdzie te wyroby zostały zastosowane" – czytamy w specjalnym komunikacie resortu. Wyniki badań miały, według ministerstwa, pozwalać na dalszą eksploatację bramownic.

    MBTiGM nie zgadza się również ze stwierdzeniem, że urządzenia systemu Viatoll powinny być objęte kontrolą metrologiczną. Jak resort twierdzi w wydanym oświadczeniu, Główny Urząd Miar wypowiadał się w tej kwestii wielokrotnie i zgodnie ze stanowiskiem jego prezesa urządzenia systemu poboru opłat nie mogą być uznane za urządzenie podlegające kontroli metrologicznej, bo "system nie wykonuje pomiaru w rozumieniu definicji pomiaru z ustawy Prawo o miarach".

    Resort podkreśla natomiast, że działania w celu wyeliminowania wielokrotnego karania kierowców za przejazd bez opłaty po tej samej drodze krajowej wszczął na długo przez interwencją NIK.

    KLIK

    Qbek - 4 Listopad 2013, 13:25

    Cytat:
    183 km na godz. na DTŚ w Chorzowie. Niechlubny rekord

    Na chorzowskim odcinku Drogowej Trasy Średnicowej już działa system zarządzania ruchem. Kamery mierzą m.in. prędkość samochodów. Rekordzista jechał 183 km na godz.

    O takiej prędkości jednego z kierowców poinformowali chorzowscy drogowcy na portalu Twitter, gdzie na bieżąco informują o sytuacji na Drogowej Trasie Średnicowej. Działa tu też elektroniczny system zarządzania ruchem. Są tu cztery tablice, które informują o utrudnieniach, korkach czy wypadkach. Trasę obserwują też kamery, które pozwalają na prowadzenie tzw. odcinkowego pomiaru prędkości.

    - W ramach testu Systemu Zarządzania Ruchem dokonano pomiarów prędkości - "rekordzista" jechał z prędkością 183 km na godz. - napisali chorzowscy drogowcy.

    ŹRÓDŁO

    piotreg - 4 Listopad 2013, 15:34

    Za ten niechlubny rekord i tak nie będzie - na tą chwilę - mkk.
    delpiero - 5 Listopad 2013, 18:58

    Cytat:
    Nagrał samochód inspektorów drogowych. "Zarobiliby 35 punktów karnych w 12 minut"

    Wyprzedzanie na podwójnej ciągłej i przekroczenie prędkości - to wykroczenia, jakie popełnił na drodze kierowca Głównej Inspekcji Transportu Drogowego. - Zarobiłby 35 punktów karnych w 12 minut - informuje członek Stowarzyszenia "Prawo na Drodze", który zarejestrował łamiące przepisy auto. GITD zapowiedziała wszczęcie postępowania dyscyplinarnego w stosunku do pracownika.

    Na nagraniu zrobionym przez członka stowarzyszenia "Prawo na Drodze" widać, jak auto Inspekcji Transportu Drogowego łamie przepisy.

    Najpierw kierowca przekracza prędkość o mniej więcej 30 km/h, co dałoby cztery punkty karne. Jedzie szybciej niż zezwalają na to przepisy także poza terenem zabudowanym. Następnie wyprzedza na podwójnej ciągłej i jeszcze dwukrotnie przekracza dopuszczalną prędkość.

    "Zarobiłby 35 punktów karnych w 12 minut" - podsumowuje autor filmu, który zarejestrował drogowe wyczyny kierowcy. W sieci zamieścił film, na którym widać część wykroczeń.

    GIDT przyjrzy się sprawie

    Nagranie otrzymała Główna Inspekcja Transportu Drogowego, która wydała w jego sprawie specjalne oświadczenie.

    "GITD podjęło natychmiastowe działania mające na celu ustalenie, kto z pracowników kierował pojazdem służbowym uwiecznionym na przesłanym nagraniu" - zapewnił Alvin Gajadhur, rzecznik prasowy GITD.

    Poinformował jednocześnie, że w stosunku do pracownika "zostanie w trybie pilnym wszczęte postępowanie dyscyplinarne".

    "Kwestię będzie wyjaśniało także Biuro Spraw Wewnętrznych GITD" - wyjaśnił w specjalnym oświadczeniu rzecznik GIDT.


    Źródło: www.tvn24.pl

    tqmeh - 5 Listopad 2013, 21:49

    Jakby ogłosili te testy może ktoś by podjechał jeszcze do pomocy...

    Cytat:
    GMINA CZŁUCHÓW. Komendant jechał 140 km/h w terenie zabudowanym

    Ciekawy obrazek mogli zaobserwować kierowcy, przejeżdżający w piątek przez Stołczno. W jednym momencie pracowały tam aż cztery fotoradary, a w tę i z powrotem z nadmierną prędkością jeździł tamtędy szef gminnych strażników Krzysztof Bulwan. W dodatku pozostanie bezkarny.
    Szef Straży Gminnej w Człuchowie Krzysztof Bulwan mógł bezkarnie przejeżdżać przez teren zabudowany z nadmierną prędkością, dając się łapać nawet czterem fotoradarom jednocześnie. Nie musiał się martwić o mandat i punkty karne, bo wcielił się w rolę kierowcy testowego. Dlaczego?

    KLIK

    PieTrzaK - 5 Listopad 2013, 22:03

    Ciekawe kiedy przyślą nagrywającemu inspektorków na podliczenie jego wykroczeń... :roll:
    stobejczyk - 6 Listopad 2013, 12:15

    Badania przeprowadzone w Holandii pokazały, że zamiana obszaru zabudowanego, w którym obowiązuje limit prędkości do 50 km/h na strefę zamieszkania (30 km/h) zmniejsza liczbę wypadków średnio o 25%. Niezbędne jest wprowadzenie jednocześnie innych środków wymuszających ograniczenie prędkości, takich jak progi spowalniające czy zwężenia ulic.
    piotreg - 6 Listopad 2013, 13:05

    PieTrzaK napisał/a:
    Ciekawe kiedy przyślą nagrywającemu inspektorków na podliczenie jego wykroczeń... :roll:

    On też dostanie mandat.

    tqmeh - 6 Listopad 2013, 13:49

    stobejczyk napisał/a:
    (...) na strefę zamieszkania (30 km/h) zmniejsza liczbę wypadków średnio o 25%.

    OK, nic nie mówili o alternatywnych drogach, obwodnicach czy komunikacji miejskiej?
    W większości przypadków cały ruch idzie przez centrum. Postaw tam (30) , będzie bezpieczniej i zarezerwuj sobie 6 godz. na przejazd przez stolicę.

    delpiero - 6 Listopad 2013, 20:45

    Cytat:
    Koniec bezkarności - mandaty z fotoradarów rozsyłane po całej Europie

    W czwartek 7 listopada wchodzą w życie przepisy, które ułatwią ściąganie mandatów za wykroczenia popełniane przez kierowców cudzoziemców w krajach Unii Europejskiej.

    Nowe przepisy dotyczą szczególnie kierowców, którzy zostali przyłapani przez fotoradar na przekroczeniu prędkości.

    - Jeśli cudzoziemca na wykroczeniu drogowym przyłapie policja, musi zapłacić mandat gotówką. Nie zapłaci, to dalej nie pojedzie - mówi Marek Florianowicz z wydziału ruchu drogowego Komendy Wojewódzkiej Policji w Opolu.

    Inaczej jest w przypadku fotoradarów. Ich zarządcy mogą wystawić mandat dopiero po wywołaniu zdjęcia. Dlatego do tej pory np. Polak przyłapany przez włoski, czy francuski fotoradar mógł raczej spać spokojnie. Ze względu na procedury i brak dostępu do ewidencji pojazdów obcego kraju, policjanci z większości państw Unii Europejskiej nie poszukiwali piratów drogowych za granicą (wyjątkiem są Niemcy, Holendrzy i Austriacy, którzy już skutecznie ściągają mandaty od polskich kierowców).

    Podobnie było z zagranicznymi kierowcami przyłapanymi przez polskie fotoradary. Główny Inspektorat Transportu Drogowego, która zarządza siecią polskich urządzeń do pomiaru prędkości, fotografie aut na obcych numerach rejestracyjnych od razu wyrzucał do kosza.

    - Żeby ukarać kierowcę, musimy wiedzieć, do kogo należy samochód ze zdjęcia - tłumaczy Łukasz Majchrzak z Centrum Automatycznego Nadzoru nad Ruchem Drogowym przy GITD. - W związku z tym, że na razie nie mamy dostępu do zagranicznych baz danych, nie jesteśmy w stanie tego szybko ustalić. To wymaga zaangażowania wielu ludzi i czasu. Nie ma też pewności, czy obcokrajowiec, jeśli do niego dotrzemy, zapłaci karę.

    Teoretycznie można było uzyskać takie informacje, kontaktując się z policją danego kraju, ale jest problem.

    - Tylko w ubiegłym roku nasze fotoradary pstryknęły milion 300 tys. zdjęć. Na 260 tys. z nich byli obcokrajowcy. Nierealne jest więc dotarcie do nich wszystkich - argumentuje Łukasz Majchrzak.

    Ale teraz to się zmieni. Od jutra zaczyna działać prawo, na mocy którego można uruchomić w Polsce automatyczny system wymiany informacji z innymi państwami Unii Europejskiej o samochodach i ich właścicielach, którzy dopuścili się wykroczenia. Przepisy działają w całej Unii Europejskiej, ale nie obejmują całego Europejskiego Obszaru Gospodarczego, a więc takich krajów jak Szwajcaria czy Norwegia.

    - U nas automatyczną wymianą danych z państwami Unii Europejskiej o kierowcach przyłapanych na łamaniu przepisów zajmie się Krajowy Punkt Kontaktowy działający przy Centralnej Ewidencji Pojazdów i Kierowców, zarządzanej z kolei przez ministra spraw wewnętrznych - wyjaśnia Łukasz Majchrzak z Centrum Automatycznego Nadzoru nad Ruchem Drogowym. - Punkty takie powstaną we wszystkich krajach UE. Będzie więc możliwa wymiana informacji.

    Urzędnicy Ministerstwa Transportu szacują, że po wejściu w życie nowych przepisów polski budżet będzie zarabiać na obcokrajowcach nawet 7,5 mln zł rocznie.

    Ale wprowadzenie nowego systemu to przede wszystkim zła wiadomość dla Polaków podróżujących za granicę. Dla obcokrajowca z tak zwanych starych krajów Unii polskie stawki mandatów to kwoty symboliczne.

    - Czasami wręcz śmieją się nam w twarz, kiedy mówimy im, ile mają zapłacić - przyznaje policjant z opolskiej drogówki.

    Na przykład za przekroczenie dozwolonej prędkości na polskiej drodze do 10 km/h grozi mandat do 50 zł, o 11-20 km/h: od 50 do 100 zł, najwięcej - od 400 do 500 zł - grozi za przekroczenie dozwolonej prędkości o 51 km/h i więcej.

    - To wychodzi od 10 do 120 euro, czyli drobiazg dla Niemca, Holendra czy Belga - kwituje opolski funkcjonariusz.

    Dla porównania w Niemczech za przekroczenie prędkości można dostać nawet 680 euro kary, czyli około 2900 zł. Fortunę możemy stracić natomiast w Szwajcarii, która jednak nie należy do Unii Europejskiej. Kary za przekraczanie prędkości do 30 km/h wynoszą tam w przeliczeniu na złotówki nawet 2000 zł. Przy większych przekroczeniach sprawa trafia do sądu, który może wymierzyć grzywnę od 17 do 140 tys. zł.

    - A to wszystko powoduje, że polscy kierowcy za granicą jeżdżą wolniej i ostrożniej niż w Polsce - komentują policjanci.

    Tę opinię potwierdza Marcin Adamczewski, kierowca jednej z firm wożących busami Opolan do pracy w Niemczech.

    - W momencie gdy przekraczam granicę, od razu zdejmuję nogę z gazu, a na każdy znak patrzę dwa razy - przyznaje. - Chwila nieuwagi i całą wypłatę mógłbym stracić na zapłacenie jednego mandatu.

    Marcin Adamczewski przestrzega też, że niemiecka policja jeszcze przed wprowadzeniem nowego prawa odszukiwała w Polsce kierowców, którym tamtejszy fotoradar zrobił zdjęcie. - Trzy lata temu na biurko szefa trafił mój mandat. Fotoradar zrobił mi zdjęcie na północy Niemiec. I jakoś do mnie trafili. Zapłaciłem 70 euro - mówi opolski kierowca.

    Źródło: www.regiomoto.pl

    tqmeh - 7 Listopad 2013, 08:24

    Przedział ilości mandatów w 2012 z podziałem na państwa oraz kwoty:
    delpiero - 7 Listopad 2013, 19:52

    Cytat:
    Oznakować nieoznakowane radiowozy ITD. Oto notatka szefa od fotoradarów

    Samochody służbowe udające auta prywatne według rzecznika praw obywatelskich są nielegalne. GITD się broni

    Zarządzający siecią fotoradarów Główny Inspektorat Transportu Drogowego odpowiada na zarzuty rzecznika praw obywatelskich. W wystąpieniu skierowanym do ministra transportu RPO sugeruje, że inspekcja wykorzystuje swoje nieoznakowane radiowozy niezgodnie z prawem.

    DGP dotarł do notatki, jaką do prof. Ireny Lipowicz wystosował szef GITD Tomasz Połeć. Twierdzi w niej, że jeśli pani rzecznik nie podobają się jego nieoznakowane radiowozy, to należałoby odtajnić też wszystkie inne. Nie tylko GITD, ale i policji, Straży Granicznej, Żandarmerii Wojskowej czy służby więziennej.

    W połowie października RPO wskazała, że zgodnie z przepisami radiowozy nieoznakowane GITD powinny być wykorzystywane tylko w wyjątkowych przypadkach. – Jak wynika z otrzymywanych przeze mnie informacji, stosowanie przez GITD samochodów nieoznakowanych w celu kontroli naruszeń przepisów prawa o ruchu drogowym jest zjawiskiem powszechnym, a nie wyjątkowym - stwierdziła rzecznik. Dodała, że przepisy zawarte w rozporządzeniu ministra transportu zbyt ogólnikowo wskazują przypadki, w których możliwe jest używanie nieoznakowanych radiowozów. Problem dotyczy 32 aut wyposażonych w mobilne fotoradary, a więc ok. 7 proc. całej floty pojazdów GITD używanych do działań kontrolnych.

    Inspektorzy odpierają zarzuty. W piśmie do RPO wskazują, że podobne regulacje odnoszą się do nieoznakowanych aut innych służb. – Nieoznakowanych pojazdów policyjnych jest więcej niż pojazdów GITD [ok. 400 – red.], wykorzystywane są nie tylko w pracy operacyjnej, ale także do wykonywania kontroli ruchu drogowego, w tym część z nich wyposażona jest w urządzenia rejestrujące i jak dotąd nie budziło to jakichkolwiek wątpliwości – czytamy.

    GITD dodaje, że jeśli konieczne będzie określenie kryterium czasu pracy danego pojazdu jako wyjątku, spowodowałoby to paraliż funkcjonowania instytucji wykorzystujących pojazdy nieoznakowane. – Brak przepisów umożliwiających wykorzystywanie nieoznakowanych pojazdów służbowych [...] prowadziłby do kuriozalnej sytuacji, w której każdy pojazd będący w posiadaniu GITD czy policji należałoby oznakować – argumentuje inspekcja.

    W dyskusji pojawia się również wątek dotyczący tego, że radiowozy inspekcji bardziej służą państwu do zarabiania na mandatach niż pełnią funkcję prewencyjną. GITD stoi jednak na stanowisku, że dzięki temu, iż część jej pojazdów działa incognito, wśród kierowców buduje się świadomość, że mogą zostać skontrolowani w dowolnym czasie i miejscu.

    Zdaniem Andrzeja Grzegorczyka ze stowarzyszenia Partnerstwo dla Bezpieczeństwa Drogowego dyskusja, jaka wywiązała się wokół nieoznakowanych radiowozów, jest bezcelowa. – Kierowca ma przestrzegać przepisów drogowych niezależnie od tego, czy jest kontrolowany, czy nie. Każde działanie na rzecz poprawy bezpieczeństwa ruchu drogowego ma sens – mówi. Ale dodaje, że kontrowersji by nie było, gdyby nie słaba polityka informacyjna rządu.

    – Sprawa fotoradarów została źle sprzedana na samym początku, dlatego odbiór społeczny jest tak negatywny – wskazuje ekspert.

    Kontrowersje wokół fotoradarów mobilnych

    W połowie roku GITD wykorzystywała do zadań kontrolnych 436 samochodów, z czego 119 nieoznakowanych. Część z nich (32) wyposażona jest w urządzenia rejestrujące – mobilne fotoradary. Robią one zdjęcia kierowcom popełniającym wykroczenia, jednak w praktyce ich nie zatrzymują (wezwanie przychodzi później, jak w przypadku złapania kierowcy przez stacjonarny fotoradar). Ale zdarzały się przypadki, gdy nieoznakowane auta inspekcji czaiły się na kierowców w przydrożnych zatoczkach, np. przy warszawskiej Wisłostradzie. Kontrowersje budziło to, że w tym momencie działały jak klasyczny fotoradar umieszczony na maszcie, z tą różnicą, że nie było żadnego ostrzeżenia o pomiarze prędkości (gdy kierowca zbliża się do urządzenia stacjonarnego, informuje go o tym znak).

    W internecie zaczęły pojawiać się poradniki, jak dostrzec na drodze mobilne fotoradary i uniknąć mandatu. Kierowcy ustalili, że inspektorzy poruszają się fordami mondeo, focusami oraz peugeotami partnerami (te są oznakowane). Ich numery rejestracyjne zaczynają się od liter WE, a kończą CW albo CE. Pod rejestracją dostrzec można dwie duże lampy błyskowe, a w atrapie chłodnicy zamontowano widoczną gołym okiem głowicę radaru.

    Źródło: www.auto.dziennik.pl

    scar - 11 Listopad 2013, 20:20

    Cytat:
    Żeby nie dostać mandatu w Tuchomiu, pan Kazimierz powinien był przed fotoradarem zatrzymać swój samochód. Z mandatu, który otrzymał, wynika, że dopuszczalna prędkość w tym miejscu wynosi 0 km/h - donosi "Express Kaszubski". - To ewidentny błąd - tłumaczy (...) GITD.

    Link

    piotreg - 12 Listopad 2013, 15:21

    scar, więcej tutaj.
    phonemaniac - 13 Listopad 2013, 07:41

    Cytat:
    Oszukać e-myto dziecinnie łatwo

    Wystarczy zignorować korespondencję od inspekcji transportu drogowego, by nie zapłacić trzech tysięcy złotych kary. O sprawie pisze "Dziennik Gazeta Prawna".


    Zagmatwane przepisy sprawiają, że kierowcy niepłacący e-myta mogą łatwo wywieść w pole Inspekcję Transportu Drogowego. Choć za przejazd drogą płatną bez opłaty ITD może nałożyć 3 tysiące złotych grzywny, to jeśli przedsiębiorca nie wskaże, który z jego pracowników prowadził pojazd, nie zapłaci ani złotówki.

    Przekonał się o tym właściciel jednej z firm transportowych, który dostał od ITD informację o tym, że jeden z jego pojazdów jechał drogą płatną bez zapłacenia e-myta. Sąd pierwszej instancji nałożył na niego grzywnę za niewskazanie kierującego, ale w drugiej wyrok uchylono i umorzono postępowanie. Powód? ITD nie ma uprawnień do kierowania takich wniosków do sądów.

    LINK

    Cytat:
    I Ty możesz oszukać e-myto: coraz więcej dziur w systemie wartym miliardy złotych

    Zagmatwane przepisy sprawiają, że kierowcy niepłacący e-myta mogą łatwo wywieść w pole inspekcję transportu drogowego. Choć za przejazd drogą płatną bez opłaty ITD może nałożyć 3 tys. zł grzywny, to jeśli przedsiębiorca nie wskaże, który z jego pracowników prowadził pojazd, nie zapłaci ani złotówki.

    Przekonał się o tym właściciel jednej z firm transportowych, który dostał od ITD informację o tym, że jeden z jego pojazdów jechał drogą płatną bez zapłacenia e-myta. Sąd pierwszej instancji nałożył na niego grzywnę za niewskazanie kierującego, ale w drugiej wyrok uchylono i umorzono postępowanie. Powód? ITD nie ma uprawnień do kierowania takich wniosków do sądów.

    – Dziś wystarczy nie odebrać listu z inspekcji i postępowanie się blokuje. Internet jest pełny instrukcji, żeby tak właśnie postępować – przyznaje Adrian Furgalski, ekspert z zespołu doradców gospodarczych TOR.

    Jak to możliwe, że organowi mającemu sprawować pieczę nad prawidłowością poboru e-myta można tak łatwo zagrać na nosie? Mikołaj Karpiński, rzecznik Ministerstwa Sprawiedliwości, odpowiada, że służba ta wszystkie niezbędne uprawnienia posiada, o czym świadczą liczne wyroki sądów.

    – Praktyka stosowana przez ITD wynika z przyjętej interpretacji przepisów. Powierzenie przez ustawodawcę ITD kontrolowania, kto zapłacił e-myto, i jednoczesne pozbawienie jej jedynego instrumentu prawnego pozwalającego na ustalenie tożsamości osoby kierującej pojazdem byłoby nieracjonalne – zauważa Karpiński i po raz kolejny zapowiada doprecyzowanie przepisów dotyczących uprawnień ITD.

    Zdaniem Adriana Furgalskiego nie byłoby problemu, gdyby odpowiadał właściciel, a nie kierujący. – Ustawodawca był głuchy na takie argumenty i mamy rezultat.

    Coraz więcej dziur w e-mycie. System wart miliardy łatwo obejść

    Wystarczy, że posiadacz pojazdu nie powiadomi inspekcji transportu drogowego, kto prowadził pojazd, by surowej grzywny za brak e-myta nie zapłacił nikt. Wszystko przez brak odpowiednich uprawnień, w jakie ustawodawca powinien wyposażyć Inspekcję Transportu Drogowego. Organ ten czuwa nad prawidłowym funkcjonowaniem pobierania opłat za przejazd drogami płatnymi. W praktyce kontrola ta przebiega według poniższego schematu. Jeśli jedna z bramownic kontrolnych viaTOLL (wyposażonych w kamerę) zarejestruje brak poboru opłaty, wówczas wysyła o tym informację (wraz ze zdjęciem) do Głównego Inspektoratu Transportu Drogowego. Takich wskazań jest tyle, że GITD utworzył oddzielny departament tylko do obsługi tego typu spraw. Następnie inspekcja wysyła pismo do właściciela lub posiadacza pojazdu z żądaniem wskazania kierującego, który w danym miejscu i czasie prowadził pojazd. Zgodnie z ustawą o drogach publicznych (t.j. Dz. U. z 2013 r. poz. 260 ze zm.) za brak opłaty odpowiada bowiem nie posiadacz, lecz właśnie kierujący pojazdem. Jeśli właściciel pojazdu wskazuje kierującego, wówczas organ nakłada karę administracyjną w postaci 3 tys. zł grzywny za każde zdjęcie z bramownicy kontrolnej.

    Inspekcja bez uprawnień

    A co jeśli posiadacz pojazdu nie wskaże kierowcy? Nic. Przekonał się o tym jeden z właścicieli firmy transportowej, który odmówił wskazania kierującego. Wówczas inspekcja skierowała wniosek o ukaranie przedsiębiorcy grzywną z art. 96 par. 3 kodeksu wykroczeń. Choć kodeks przewiduje mandat w wysokości do 5 tys. zł, zwykle sądy orzekają za to przewinienie karę 300–500 zł oraz obciążają obwinionego kosztami postępowania. W tym przypadku, skoro niewskazanie kierowcy oznaczało dla organu stratę 3 tys. zł (tyle powinien zapłacić kierowca za nieopłacone e-myto), to inspekcja wnioskowała o ukaranie właściciela grzywną właśnie w tej wysokości.

    Sąd pierwszej instancji (rejonowy dla Warszawy-Mokotowa) nałożył taką karę, ale przedsiębiorca się odwołał. W apelacji podnosił m.in. brak wymaganych uprawnień GITD do występowania przed sądem jako oskarżyciel publiczny.

    Sprawa trafiła do Sądu Okręgowego w Warszawie, a ten uchylił wyrok i umorzył postępowanie. Zdaniem sędzi Beaty Wehner należało tak zrobić niezależnie od granic zaskarżenia i podniesionych w apelacji zarzutów, właśnie z uwagi na brak skargi uprawnionego oskarżyciela.

    Zgodnie z ogólną zasadą wynikającą z art. 17 par. 1 kodeksu postępowania w sprawach o wykroczenia oskarżycielem w takich postępowaniach jest Policja (chyba że ustawa stanowi inaczej). Uprawnienia inspekcji określono zaś w ustawie o transporcie drogowym (t.j. Dz. U. z 2012 r. poz. 1265 ze zm. – dalej u.t.d.). I tak art. 56 ust. 2 u.t.d. daje GITD uprawnienia do prowadzenia czynności wyjaśniających w sprawach o wykroczenia, kierowania wniosków do sądów o ukaranie oraz udziału w rozprawach przed sądami powszechnymi etc. Jednak jak zauważył sąd w uzasadnieniu, zakres przedmiotowy i podmiotowy działania inspekcji wyznacza art. 48 u.t.d. Zadaniem jej jest więc kontrola przestrzegania przepisów w zakresie transportu drogowego, przestrzegania niektórych przepisów ruchu drogowego (za pomocą fotoradarów) oraz prawidłowości uiszczania e-myta.

    "W art. 50 ust. 1 pkt c u.t.d. ustawodawca wskazuje, że jednym z zadań inspekcji jest kontrola przestrzegania przepisów ruchu drogowego. Z kolei zakres i zasady kontroli zostały uregulowane w art. 129a, 129g oraz 129h ustawy Prawo o ruchu drogowym. Z przepisów tych wynika, że zakres czynności wyjaśniających i uprawnienia do kierowania wniosku o ukaranie do sądu przez ITD jest ograniczony podmiotowo do osób kierujących pojazdem, zaś przedmiotowo do wykroczeń związanych z naruszeniem ruchu drogowego" – stwierdza w uzasadnieniu sędzia Wehner. "W przepisie art. 96 par. 3 k.w. jest [natomiast] mowa o wykroczeniu, które popełnia osoba niepodająca na żądanie uprawnionego organu, komu powierzyła pojazd do kierowania lub używania w oznaczonym czasie. Wiadomo więc, że nie jest ona kierującym pojazdem" – kontynuowała.

    W rozpatrywanej sprawie oczywisty był fakt, że to nie właściciel firmy prowadził ciężarówkę. I mimo że może on być sprawcą wykroczenia z art. 96 par. 3 (niewskazanie kierującego), to wniosku o jego ukaranie nie powinna wnosić inspekcja, lecz Policja.

    E-myto a bezpieczeństwo

    Cały ten wywód składa się na ponury wniosek: choć system poboru e-myta działa sprawnie (od jego uruchomienia do końca października system viaTOLL zarobił 2 mld 284 mln zł), to z nadzorem jest dużo gorzej. Najpierw inspekcja skarżyła się, że jest zalewana przez operatora systemu błędnymi informacjami o braku zapłaty. Jednocześnie inspektorzy mnożyli grzywny za każdą nieopłaconą bramkę, wskutek czego nakładano bardzo wysokie kary (w skrajnych przypadkach sięgające milionów), jednak zdecydowanej większości z nich do tej pory nie wyegzekwowano. Postępowania są pozawieszane, a tysiące kierowców żyją w stanie niepewności. Na domiar złego okazało się, że przepisy określające uprawnienia inspekcji nie dają jej uprawnień koniecznych do zapewnienia sprawnego nadzoru nad opłacaniem e-myta.

    Zwłaszcza że ustawa o drogach publicznych zobowiązuje do płacenia opłat na rzecz viaTOLL nie tylko firmy transportowe (spedycyjne czy świadczące usługi przewozu osób). Opłatę taką musi wnosić każdy przedsiębiorca lub osoba prywatna, która korzysta z drogi płatnej pojazdem o masie powyżej 3,5 tony. A tylko firmy transportowe mają obowiązek prowadzić ewidencję czasu pracy kierowców, na podstawie której można by odtworzyć, kto w danym miejscu i czasie prowadził pojazd. Taką dokumentację trzeba przechowywać do 12 miesięcy wstecz, tymczasem informacje o nieopłaconym e-mycie wraz z żądaniem wskazania kierującego przychodzą do przedsiębiorców nawet po dwóch latach (w opisywanym przypadku po 18 miesiącach). W tej sytuacji trudno wymagać od przedsiębiorcy, by wskazywał, który z jego pracowników prowadził w danym dniu pojazd.

    – Inspekcja stoi na stanowisku, że mamy uprawnienia do kierowania do sądu wniosków o ukaranie z art. 96 par. 3. Nawet jeśli część sądów to kwestionuje, to w zdecydowanej większości spraw one orzekają zgodnie z wnioskiem oskarżyciela – mówi Alvin Gajadhur, rzecznik GITD.

    Większość przypadków kiedy uprawnienia inspekcji były kwestionowane dotyczyło jednak spraw przeciwko właścicielom aut, które zostały sfotografowane przez fotoradary. Tymczasem kompetencja GITD do kierowania wniosku o ukaranie za niewskazanie kierującego, który nie opłacił e-myta, jest jeszcze bardziej wątpliwa.

    – Istotą przepisu art. 96 par. 3 jest ochrona bezpieczeństwa i porządku w komunikacji, które mogą zostać zagrożone nie tylko przez osoby prowadzące pojazdy, lecz także dysponujące nimi. Trudno stosować ten przepis do ochrony obowiązku uiszczenia opłaty elektronicznej – komentuje Iwona Szwed z biura prawnego Arena 561.

    LINK

    delpiero - 25 Listopad 2013, 20:19

    Cytat:
    Złapała Cię drogówka? Nic strasznego, oddamy pieniądze - zapewnia firma ubezpieczeniowa

    Odszkodowania za mandaty to tylko jeden z nietypowych pomysłów. Bo ubezpieczamy się od wszystkiego: raka, niechcianej ciąży, choroby psa.

    Nie płać mandatów, dołącz do nas - wabi strona internetowa Mandatownia.pl. Nietypowy portal proponuje ubezpieczenie od mandatów drogowych. Jeśli będziemy wpłacać 35 zł miesięcznie i prześlemy firmie skan otrzymanego mandatu - dostaniemy za niego od Mandatowni 100 zł.

    Oferta brzmi interesująco, ale portalu nie prowadzi żadna duża firma ubezpieczeniowa, a spółka z ograniczoną odpowiedzialnością. Na stronie nie ma nawet kontaktowego numeru telefonu, a regulamin umowy jest nieprecyzyjny i może budzić wątpliwości.

    Dla Mruczka i Burka

    Ubezpieczenie od mandatów to niejedyna nietypowa oferta na polskim rynku. Jeszcze do niedawna PZU oferowało swoim klientom ubezpieczenie psów i kotów. Obejmowało ono m.in. koszty leczenia i pochówku pupila. Ale oferty już nie ma.

    - Wycofanie "Czterech łap" miało podłoże biznesowe - wyjaśnia Agnieszka Rosa z zespołu PR PZU. I dodaje: - Można ubezpieczyć zwierzaka domowego w ramach ubezpieczenia OC w życiu prywatnym.

    Ubezpieczenia OC to wygodny worek, do którego wrzucić można wiele pomysłów klientów agencji ubezpieczeniowych. Np. niektórzy wychowawcy kolonijni chcą zabezpieczyć się na wypadek procesu, jaki mogliby wytoczyć im rodzice. - Kilka lat temu masowo dopytywali się o takie oferty - mówi pan Michał, agent ubezpieczeniowy z Bydgoszczy. - Pojawiły się informacje, że jeśli podopieczna zajdzie w ciążę podczas kolonii, to wychowawca będzie płacił alimenty. To oczywiście nieprawda, no chyba, że będzie ojcem dziecka. Ale plotka poszła i do tej pory niektórzy pytają.

    Największe firmy ubezpieczeniowe są otwarte nawet na nietypowe zachcianki klientów. Pianista, który chciałby ubezpieczyć swoje palce, ma na to szansę. - Jeśli chodzi o ubezpieczenia części ciała, to jest taka możliwość - przyznaje Agnieszka Rosa. - Warunki umowy ubezpieczenia ustala się wówczas indywidualnie.

    Choroby i kosmici

    Z kolei ING przygotowało ofertę dla tych, którzy boją się choroby nowotworowej. Ale uwaga: do wykupienia tylko w pakiecie z innym ubezpieczeniem. 35-letnia kobieta, która chce się ubezpieczyć na okres 40 lat od wszystkich nowotworów złośliwych zapłaci ok. 66 miesięcznej składki.

    - W ubezpieczaniu się na wypadek nietypowych zdarzeń przodują Amerykanie - mówi Wojciech Makać, partner zarządzający Brandscope, firmy konsultingowej specjalizującej się w rynku ubezpieczeniowym. - Już kilkadziesiąt tysięcy mieszkańców USA wykupiło polisę na wypadek... porwania przez kosmitów.

    Inną mało znaną usługą jest concierge, czyli osobisty asystent. - Pomaga w wielu sprawach organizacyjnych - wyjaśnia Tomasz Brożyna, dyrektor sprzedaży i marketingu w Mondial Assistance. - Może to być np. sprawdzenie informacji o hotelu, znalezienie szkoły tańca dla dziecka czy rezerwacja stolika w restauracji.

    Polscy klienci takie oczekiwania mają rzadko. - Można by pomyśleć, że wystarczy, kiedy klient wymyśli sobie jakieś zagrożenie, a z pewnością znajdzie się ubezpieczyciel - mówi Makać. - Ale tam gdzie prawdopodobieństwo wystąpienia szkody jest bardzo duże, składka będzie bardzo wysoka. Czasem nawet aż tak, że zamiast ubezpieczenia lepiej posłużyć się zdrowym rozsądkiem.

    Źródło: www.pomorska.pl

    tqmeh - 25 Listopad 2013, 20:20

    Cytat:
    Kontrowersyjny taryfikator mandatów

    Aktualny taryfikator mandatów i punktów karnych, który wszedł w życie 31 maja 2012 roku, wymienia aż 377 czynów zabronionych, wraz z precyzyjnym wskazaniem kary za ich popełnienie. Wiele z nich dotyczy wykroczeń drogowych, takich jak jazda bez zapiętych pasów, korzystanie z telefonu bez zestawu głośnomówiącego w czasie jazdy lub "prozaiczne" przekroczenie dopuszczalnej prędkości. Co istotne, w przeważającej większości, wysokość mandatów została oznaczona sztywnymi stawkami, a to niezgodne z Konstytucją.

    KLIK

    piotreg - 25 Listopad 2013, 20:26

    Z Ustawy Kodeks Wykroczeń jasno wynika, że za wykroczenie w postępowaniu mandatowym można nałożyć grzwynę w wysokości 20-500zł, przy zbiegu wykroczeń do 1000zł. Stąd ta niezgodność.
    phonemaniac - 26 Listopad 2013, 07:27

    Cytat:
    Rewolucja na drogach: Miasta i gminy nie zarobią już na fotoradarach

    Gminy nie będą mogły ustawiać i używać fotoradarów. Reporter RMF FM Mariusz Piekarski dotarł do założeń projektu ustawy posłów PO. Przewiduje on odebranie strażom gminnym uprawnień do rejestrowania wykroczeń drogowych. Wszystkie gminne fotoradary mają trafić pod opiekę Inspekcji Transportu Drogowego.


    Projekt za kilka tygodni ma trafić do marszałka Sejmu. Zapisano w nim, że ma szansę wejść w życie pół roku od uchwalenia ustawy. Można się spodziewać, że miasta i gminy zbuntują się przeciwko nowym rozwiązaniom, bo wpływy z fotoradarów to pokaźna część budżetów samorządów.

    Autorzy projektu tłumaczą, że chodzi o to, aby fotoradary nie były traktowane przez gminy jak maszynki do zarabiania pieniędzy.

    Poseł PO Stanisław Żmijan dodaje, że teraz sytuacja ma być czytelna. Za wszystkie fotoradary stacjonarne ma odpowiadać wyłącznie ITD a pieniądze od kierowców zasilą Krajowy Fundusz Drogowego.

    Inspekcja Transportu Drogowego straci z kolei możliwość fotografowania aut przekraczających prędkość z ukrytych, mobilnych urządzeń i nagrywania kierowców z nieoznakowanych samochodów. Będzie mogła to robić wyłącznie policja. Tylko policja również będzie mogła nakładać punkty karne. Zmienić się ma bowiem system mandatowy.

    Fotoradary bez punktów

    W projekcie mowa jest o tym, że za zdjęcie z fotoradaru kierowca nie dostanie punktów karnych. Zdecydowanie wyższy ma być za to mandat. Karę za przekroczenie prędkości płacić będzie właściciel samochodu, a nie kierowca. Im bardziej przekroczona prędkość, tym wyższy mandat. Jego wysokość ma być uzależniona od średniego wynagrodzenia.

    W przypadku przekroczenia prędkości do 11 km/h mandat wyniesie 1,5 proc. średniego wynagrodzenia. Teraz to około 50 złotych. Za przekroczenie dozwolonej prędkości o ponad 50 km zapłacimy 20 procent średniej krajowej, czyli 750 złotych. Jeśli prędkość zostanie przekroczona w terenie zabudowanym, to wszystkie kary finansowe będą podwajane.

    Oprócz tego, kiedy kierowca złamie przepisy cztery razy w roku, to czwarty i każdy kolejny mandat zostanie zwiększony o połowę. Z wyliczeń reportera RMF FM wynika, że maksymalnie mandat z fotoradaru może wynieść nawet 2200 złotych. Po zmianach, nie będzie to już jednak mandat karny, a kara administracyjna.

    Dzięki temu nie trzeba będzie ustalać sprawcy wykroczenia, a karę będzie można przypisać właścicielowi samochodu. Z drugiej strony, wraz ze zdjęciem i blankietem mandatowym, nie przyjdzie już informacja o punktach karnych. Nałożyć będzie mogła je na kierowcę jedynie policja.

    LINK

    jojo - 26 Listopad 2013, 12:00

    Hehe, kombinują jak koń pod górę. Z ITD (a szczególnie z Fordami) nie wypaliło, więc trzeba szukać jakiejś akceptowalnej alternatywy, żeby wreszcie popłynął jakiś większy strumień PeLeNów do stolycy. :evil:
    delpiero - 26 Listopad 2013, 12:23

    Cytat:
    Policja chce kupić nowe, rosyjskie radary Iskra

    Rosyjskie radary Iskra-1 do Polski trafiają głównie z Ukrainy. W ostatnich miesiącach zrobiło się o nich bardzo głośno, gdyż mogą wskazywać nieprawidłową prędkość pojazdów. Policjanci, którzy wypowiadają się anonimowo, twierdzą, że najgorzej jest w przypadku, gdy na drodze jedzie kilka pojazdów. Wówczas nie wiadomo, czy mierzona jest prędkość wskazanego przez nich auta, czy też jadącego obok.

    W sądach toczą się sprawy kierowców, którzy twierdzą, że zmierzono prędkość nie ich pojazdu, ale innego. Prokuratura w Warszawie prowadzi dochodzenie w sprawie legalizacji urządzeń. Komendant główny policji zlecił przeprowadzenie testów sprawdzających Iskry. "Zmierzona prędkość zawsze odzwierciedlała tę realną. Nie ma żadnych okoliczności do wycofywania z użytkowania radarów Iskra-1" - utrzymywała KGP.

    Ale w październiku Główny Urząd Miar poinformował, że skontroluje Iskry, a dokładniej - stosowanie przyrządów i ich zgodność z zapisami decyzji zatwierdzenia typu i wymaganiami.

    - Dlatego zwróciłem się do policji, czy nadal zamierza używać wspomnianych radarów - mówi Maciej Banaszak, poznański poseł Twojego Ruchu. Odpowiedź bardzo go zaskoczyła. Okazało się, że planowane są dalsze zakupy radarów Iskra - stwierdził poseł. Wyjaśnia, że w najbliższym czasie w ręce funkcjonariuszy ma trafić dodatkowych 90 urządzeń. - Każde z nich to koszt ponad 9 tysięcy złotych - zauważa poseł. Wielkopolska policja ma na wyposażeniu 92 radary Iskra. - To dobre urządzenia, o ile używa się ich zgodnie z instrukcją - mówi Józef Klimczewski, naczelnik Wydziału Ruchu Drogowego Komendy Miejskiej Policji w Poznaniu.

    - Policjanci, którzy z nich korzystają, zostali odpowiednio przeszkoleni - zapewnia Andrzej Borowiak z Komendy Wojewódzkiej Policji w Poznaniu.

    Policjanci mówią, że Iskry są wyjątkowo czułe. Na dokładność pomiaru mogą mieć wpływ np. linie energetyczne, włączone radio CB, włączona klimatyzacja, nawet telefon komórkowy. Mówi się, że w grupie pojazdów radar namierza ten najszybszy. - Te radary są dopuszczone do użytku, atestowane zgodnie z wymaganiami. Używamy ich przez cały czas - mówi A. Borowiak.

    Źródło: www.gloswielkopolski.pl

    phonemaniac - 27 Listopad 2013, 08:05

    Cytat:
    PO: Odbieramy gminom fotoradary. Dla kierowców wyższe kary. Czwarty mandat - nawet 2,2 tys. zł

    Projekt ustawy przygotowany przez posłów Platformy zakłada odebranie strażnikom gminnym uprawnień do rejestrowania wykroczeń drogowych. Jeśli zostanie przyjęty, wszystkie fotoradary trafią pod zarząd Inspekcji Transportu Drogowego, a pieniądze z mandatów zasilą budżet państwa. Więcej pieniędzy - maksymalna kara może wynieść nawet 2,2 tys. zł
    .

    Do założeń projektu dotarł RMF FM. Dokument za kilka tygodni ma trafić do marszałka Sejmu. Jeśli przejdzie przez wszystkie głosowania w parlamencie, zmiany zaczną obowiązywać sześć miesięcy później.

    Autorzy projektu, grupa posłów Platformy, postawili sobie za cel - tak deklarują - ukrócić masowe wykorzystywanie fotoradarów przez gminy do zarabiania łatwych pieniędzy na kierowcach. - Po zmianach sytuacja będzie bardziej czytelna - mówił reporterom RMF FM jeden z autorów projektu, poseł PO Stanisław Żmijan. Miał na myśli sytuację, gdy za jedne fotoradary odpowiada Inspekcja Transportu Drogowego, a za inne gminy. Teraz wszystkie przejdą pod zarząd centralnej instytucji.

    Inspekcja coś zyska, ale i straci. Ma już nie mieć możliwości fotografowania aut z ukrytych, mobilnych urządzeń i nagrywania kierowców z nieoznakowanych samochodów. Tak pracować będzie mogła już tylko policja.

    Pieniądze z fotoradarów ITD zasilą Krajowy Fundusz Drogowy. Ale wpływy mogą być wyższe, bo posłowie chcą podnieść wysokość kar.

    Po pierwsze, za przekroczenie prędkości nie dostaniemy już kary administracyjnej, lecz mandat karny. "Dzięki temu nie trzeba będzie ustalać sprawcy wykroczenia, a karę będzie można przypisać właścicielowi samochodu" - podaje RMF FM.

    Kary będą też wysokie. "W przypadku przekroczenia prędkości do 11 kilometrów na godzinę mandat wyniesie 1,5 proc. średniego wynagrodzenia. Teraz to około 50 złotych. Za przekroczenie dozwolonej prędkości o ponad 50 km zapłacimy 20 proc. średniej krajowej, czyli 750 złotych. Jeśli prędkość zostanie przekroczona w terenie zabudowanym, to wszystkie kary finansowe będą podwajane. A kierowca, który złamie przepisy cztery razy w roku, czwarty i każdy kolejny mandat dostanie zwiększony o połowę" - podaje RMF FM.

    Jak wyliczyli reporterzy radia, w tym ostatnim wypadku maksymalna kwota mandatu będzie mogła sięgnąć nawet 2,2 tys. zł.

    Kierowcy zapłacą więcej, ale nie będą się musieli martwić punktami karnymi. Tych według posłów nie powinno się przyznawać za wpadkę przed fotoradarem. Nałożyć będzie mogła je jedynie policja.

    LINK

    piotreg - 27 Listopad 2013, 16:33

    phonemaniac napisał/a:
    Po pierwsze, za przekroczenie prędkości nie dostaniemy już kary administracyjnej, lecz mandat karny. "Dzięki temu nie trzeba będzie ustalać sprawcy wykroczenia, a karę będzie można przypisać właścicielowi samochodu" - podaje RMF FM.

    Pan dziennikarz zaje... bał się mułem. Mandaty karne zastąpi kara administracyjna.
    Znaleźli chyba sposób na osiągnięcie progu założonego przez byłego już Ministra od finansów. :-)

    tqmeh - 27 Listopad 2013, 18:47

    Tu jest dlaczego m. innymi trzeba ruszyć temat kasy:


    jojo - 29 Listopad 2013, 19:57

    Eee, tutaj mowa jest o raportach za ukryty dług najwcześniej w roku 2017 - myślisz, że rządzący martwią się o aż tak odległą przyszłość? ;)
    delpiero - 2 Grudzień 2013, 23:16

    Cytat:
    Rekordowa łapówka dla policjantów drogówki: 20 tys. zł za jazdę... ciągnikiem

    29-letni mieszkaniec Rybnika został zatrzymany do kontroli przez policjantów drogówki. Miał nieświeży oddech, więc policjanci poprosili go o dmuchanie w alkomat. Gdy wyświetlacz pokazał 2,5 prom., zdesperowany kierowca ciągnika zaproponował 20 tys. zł za puszczenie wolno. To rekordowa łapówka, jaką kiedykolwiek próbowano wręczyć drogówce.

    Zatrzymany na kierowaniu ciągnikiem pod wpływem alkoholu, chciał skorumpować policjantów. Aby uniknąć odpowiedzialności, 29-letni rybniczanin zaproponował wodzisławskim policjantom 20 tysięcy złotych łapówki. Za to grozi mu aż 8 lat więzienia...

    W sobotę przed 20.00 policjanci z wodzisławskiej drogówki zatrzymali do kontroli w Wodzisławiu Ślaskim na ulicy Rybnickiej kierującego ciągnikiem rolniczym 29-letniego mieszkańca Rybnika.

    W trakcie rozmowy z mężczyzną mundurowi wyczuli od niego alkohol.
    Badanie na alkomacie wykazało w jego organizmie 2,50 promila alkoholu. Dodatkowo policjanci ustalili, że kierowca posiada już trzyletni zakaz prowadzenia wszelkich pojazdów mechanicznych. W zamian za uniknięcie odpowiedzialności, kierowca zaoferował stróżom prawa 20 tysięcy złotych łapówki.

    Policjanci o przebiegu kontroli drogowej natychmiast powiadomili dyżurnego, a 29-latek został zatrzymany. Obecnie odpowie nie tylko za naruszenie zakazu sądowego i prowadzenie pojazdu w stanie nietrzeźwym, ale również za próbę skorumpowania policjantów, za co grozi mu 8 lat więzienia.

    Źródło: www.dziennikzachodni.pl

    tqmeh - 3 Grudzień 2013, 15:08

    Cytat:
    PZU przegrywa w sądzie. 11 mln zł kary!

    Ponad 11 mln złotych kary może zapłacić PZU za bezprawne ograniczanie swojej odpowiedzialności z tytułu zawartych z kierowcami umów OC. Zakład nie wypłacał rekompensaty za wynajem auta zastępczego.

    Sąd Ochrony Konkurencji i Konsumentów podtrzymał decyzję prezes UOKiK z listopada 2011 roku. Zgodnie z jej treścią PZU łamał prawo, odmawiając poszkodowanym w wypadkach kierowcom zwrotu pieniędzy za wypożyczenie auta zastępczego.

    Według stosowanej wówczas praktyki, rekompensaty takiej mogli się domagać wyłącznie ci, którzy prowadzili działalność gospodarczą albo udowodnili, że samochód był im niezbędny do życia. Konieczne było więc udokumentowanie, że do dojazdów do szkoły czy pracy nie możemy wykorzystać na przykład transportu publicznego.

    "Każdemu właścicielowi uszkodzonego auta należy się zwrot pieniędzy za najem samochodu zastępczego, ponieważ utrata możliwości korzystania z pojazdu zawsze stanowi szkodę majątkową" – informuje Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumenta. Sąd podzielił to stanowisko i uznał dodatkowo, że działanie ubezpieczyciela zmierzało do zmniejszenia wysokości wypłat poszkodowanym. Z tego więc powodu PZU będzie musiał wpłacić na konto UOKiK 11 286 707 zł.

    Wyrok nie jest prawomocny, PZU przysługuje apelacja.

    KLIK

    Qbek - 3 Grudzień 2013, 15:19

    Cytat:
    Sąd Najwyższy: straż miejska ma prawo używać stacjonarnych fotoradarów

    Straż miejska miała i ma prawo używać stacjonarnych fotoradarów - orzekł Sąd Najwyższy, oddalając we wtorek kasację prokuratora generalnego. Według prokuratora straż powinna przekazywać policji zdjęcia wykonane przez jej stacjonarne urządzenia.

    Sąd Najwyższy rozpoznawał kasację prokuratora generalnego od wyroku szczecińskiego sądu okręgowego, dotyczącą ukarania przez straż miejską kierowcy pojazdu, który nie zastosował się do czerwonego światła, a wykroczenie to zarejestrowane zostało przez fotoradar stacjonarny.

    Prokurator generalny w kasacji zarzucał m.in. błędne uznanie przez sąd, że straż miejska ma prawo do kontroli ruchu drogowego z wykorzystaniem stacjonarnych urządzeń rejestrujących. PG wnosił o uchylenie zaskarżonego wyroku oraz wyroku sądu pierwszej instancji i umorzenie postępowania.

    - W dniu wykroczenia oraz po kolejnych zmianach w prawie w żadnym wypadku nie można twierdzić, że straż miejska takie prawo utraciła - wynika z uzasadnienia przedstawionego przez sędziego SN Józefa Dołhego.

    - W żadnym wypadku wprowadzenie instytucji Inspekcji Transportu Drogowego (jedna ze zmian prawa dotycząca stosowania fotoradarów - PAP) nie uprawnia do wniosku, że w drodze ustawowej regulacji doszło do zlikwidowania uprawnienia straży miejskiej do korzystania ze stacjonarnych fotoradarów - podkreślił w uzasadnieniu sędzia Dołhy.

    Sprawa rozpatrywana przez SN dotyczyła 500 zł mandatu nałożonego na szczecińskiego kierowcę, który wjechał na skrzyżowanie przy czerwonym świetle, co dokumentowało zdjęcie zrobione przez stacjonarny fotoradar. Wyrok ten podtrzymał sąd okręgowy.

    Prokurator generalny podnosił, że podczas zmian w prawie świadomie nie przyznano straży miejskiej uprawnień do stosowania stacjonarnych urządzeń rejestrujących i karania na podstawie zdjęć wykonywanych przez takie urządzenia. PG uważał, że wszelkie naruszenia przepisów zarejestrowane przez będące w dyspozycji straży miejskich stacjonarne fotoradary powinny być przekazywane policji, która może prowadzić czynności wyjaśniające i m.in. kierować wnioski do sądu.

    Orzeczenia sądów nie były do tej pory jednoznaczne. Część - podobnie jak szczeciński sąd - uznawała winę kierowców i karała za wykroczenie, inne nie wymierzały kar, uznając brak uprawnień straży miejskiej w takich sprawach.

    ŹRÓDŁO

    tqmeh - 8 Grudzień 2013, 19:09

    Cytat:
    Gwiazdora KSW wzięli za bezdomnego

    Po wylądowaniu w Polsce Matt Horwich został ujęty przez służby lotniska we Wrocławiu, ponieważ wzięto go za... bezdomnego. Jeden z najbardziej rozpoznawalnych zawodników "konfrontacji" padł ofiarą własnego wizerunku, robi z siebie bowiem "grunge'owca", lub jak kto woli... nie ukrywajmy, kloszarda.

    Horwich został przetrzymany przez celników przez trzy godziny i po złożeniu wyjaśnień wypuszczony. Choć można zrozumieć, że Amerykanin nie wygląda na zarabiającego krocie gwiazdora sportu, to jednak zachowanie polskich służb publicznych, które oceniają człowieka po pozorach, jest swoistym skandalem.

    KLIK

    małymobil - 12 Grudzień 2013, 23:35

    Jednak Polskie prawo działa wstecz.
    Cytat:
    Koniec bezterminowych praw jazdy. TK: Dokument ważny 15 lat zgodny z konstytucją

    Obowiązek wymiany praw jazdy wydanych bezterminowo na dokumenty o 15-letniej ważności jest zgodny z konstytucją - uznał Trybunał Konstytucyjny, oddalając skargę senatorów i posłów PiS w tej sprawie.

    Zgodnie z ustawą o kierujących pojazdami, która weszła w życie 18 stycznia b.r., prawa jazdy są ważne przez 15 lat. Trybunał Konstytucyjny uznał w czwartek te przepisy za zgodne z konstytucją.

    Oznacza to, że dokumenty, które zostały wydane przed 18 stycznia, stracą swój bezterminowy charakter, a kierowcy będą musieli wymienić je na nowe w latach 2028-2033. Ważności nie utracą jednak nasze uprawnienia do kierowania pojazdami, a jedynie dokument, który je potwierdza. W praktyce oznacza to, że z chwilą wymiany dokumentu trzeba będzie się poddać badaniom lekarskim.

    Skarga do Trybunału

    Skarżący twierdzili, że przepisy ustawy o kierujących pojazdami, która wdraża unijną dyrektywę z 2006 r., naruszają konstytucyjne zasady ochrony praw słusznie nabytych, bo w latach 2028-2033 trzeba będzie wymienić dotychczasowe prawa jazdy na nowy wzór, co spowoduje ryzyko utraty bezterminowych praw jazdy.

    W zamian wydawany będzie dokument o 15-letniej ważności. Ponadto - wskazywali - trzeba będzie poddać się badaniom lekarskim.

    Według parlamentarzystów PiS, w ten sposób naruszono zasadę zaufania obywateli do państwa i jego prawa.

    Nie zagrażają konstytucji

    Przedstawiciel Sejmu i Prokuratury Generalnej byli za uznaniem zaskarżonych przepisów za zgodne z konstytucją. Wskazywali, że czym innym jest uzyskanie samego uprawnienia do prowadzenia pojazdów, a inną kwestią jest dokument, który uprawnienie to potwierdza.

    Trybunał w pięcioosobowym składzie uznał, że zaskarżone przepisy nie naruszają konstytucji.

    Wyrok - jak komentowali po jego ogłoszeniu przedstawiciele skarżących - oznacza, że wymiana dokumentów nie będzie oznaczała konieczności ponownego uzyskiwania uprawnień do kierowania pojazdami. Niemniej - co przyznawali - z chwilą wymiany dokumentu trzeba będzie się poddać badaniom lekarskim.

    Prawa jazdy wydane po 18 stycznia tego roku, czyli po wejściu w życie nowej ustawy o kierujących pojazdami, są ważne przez 15 lat. Wcześniej były wydawane bezterminowo. Ale również dokumenty wydane przed tą datą stracą swój bezterminowy charakter, a ich posiadacze będą musieli wymienić je na nowe w latach 2028-2033. Wymiana dokumentów nie będzie oznaczała konieczności ponownego uzyskiwania uprawnień do kierowania pojazdami. Niemniej z chwilą wymiany dokumentu trzeba będzie się poddać badaniom lekarskim.

    Źródło

    piotreg - 13 Grudzień 2013, 09:58

    Będzie to jakiś tam problem, strata czasu i pieniędzy, ale pomyślcie, ilu kierowców nie przejdzie badań lekarskich i tym samym nie będą nieśli zagrożenia na drogach...
    Qbek - 13 Grudzień 2013, 11:14

    No i nie zasilą "funduszu mandatowego"...
    małymobil - 13 Grudzień 2013, 12:29

    piotreg napisał/a:
    Będzie to jakiś tam problem, strata czasu i pieniędzy, ale pomyślcie, ilu kierowców nie przejdzie badań lekarskich i tym samym nie będą nieśli zagrożenia na drogach...

    piotreg, jak Twoim zdaniem będzie wyglądać takie badanie lekarskie? Nic się tu nie zmieni. Pójdziesz, dasz 50zł, choć pewnie to zdrożeje. Lekarz zobaczy, no stoi przed nim człowiek, ma dwie ręce i dwie nogi - podpiszę. Pójdziesz do Wydziału Komunikacji i zostawisz 100zł lub więcej za zrobienie nowego prawka. Jak dla mnie nic się tu nie zmieni poza tym, że stracisz czas i pieniądze, łatając dziurę budżetową. A idiotycznych zachowań nie wyleczysz u kierowców.

    piotreg - 13 Grudzień 2013, 17:33

    Qbek napisał/a:
    No i nie zasilą "funduszu mandatowego"...

    Trudno... :evil:

    małymobil napisał/a:
    piotreg, jak Twoim zdaniem będzie wyglądać takie badanie lekarskie? Nic się tu nie zmieni. Pójdziesz, dasz 50zł, choć pewnie to zdrożeje. Lekarz zobaczy, no stoi przed nim człowiek, ma dwie ręce i dwie nogi - podpiszę. Pójdziesz do Wydziału Komunikacji i zostawisz 100zł lub więcej za zrobienie nowego prawka. Jak dla mnie nic się tu nie zmieni poza tym, że stracisz czas i pieniądze, łatając dziurę budżetową. A idiotycznych zachowań nie wyleczysz u kierowców.

    mały, raz na 15 lat jakoś to przeżyjemy. Nie wszyscy przecisną się przez lekarskie sito.

    OJCIEC - 13 Grudzień 2013, 19:13

    małymobil napisał/a:
    (...) jak Twoim zdaniem będzie wyglądać takie badanie lekarskie?

    Niom, był już taki, co kobitki ginekologicznie badał :D
    Zdziwisz się, jak Ci jakiś Pan Józef ze stetoskopem na szyi do prostaty zajrzy. :lol:

    Qbek - 16 Grudzień 2013, 18:44

    Cytat:
    Nowy typ fotoradaru: karze przekroczenie prędkości i czerwone światło

    Szerokim echem w całym kraju odbiła się sprawa fotoradarów straży gminnych nadmorskich miejscowości, które znaczną część swego budżetu pozyskiwały dzięki zmierzającym nad Bałtyk turystom. Jak się okazuje, na tych samych zmotoryzowanych "polował" fotoradar-rekordzista. Nowy typ urządzenia rejestrował do tysiąca wykroczeń dziennie i nie chodzi tu tylko o prędkość.

    Fotoradar został ustawiony na skrzyżowaniu przy ul. Grunwaldzkiej w Rumi. To właśnie tamtędy muszą przejechać kierowcy, którzy od strony Trójmiasta udają się na Hel. Urządzenie jednocześnie wychwytuje dwa rodzaje wykroczeń: przekroczenie dopuszczalnej prędkości oraz wjazd na skrzyżowanie przy czerwonym świetle. Nowy typ broni wymierzonej w nieprzestrzegających przepisów kierowców pracował przez 42 wybrane dni od końca czerwca do końca listopada 2013 roku. Fotoradar pracował przez 25 dni w ciągu lata, a także przez 17 dni w listopadzie. Latem wykonywał około dwustu fotografii dziennie, ale liczba ta uległa radykalnemu zwiększeniu po ustaniu ruchu turystycznego. 10 i 11 listopada fotoradar dziennie rejestrował około tysiąca naruszeń przepisów.

    Uwiecznieni przez zamontowane w Rumi urządzenie kierowcy mogą jednak spać spokojnie. Do ich skrzynek pocztowych nie trafią mandaty. Były to jedynie testy nowego typu fotoradaru, którego jeszcze nie ma na polskich drogach. Mogą one stanowić dla Generalnej Inspekcji Transportu Drogowego łakomy kąsek. Jedno urządzenie, które potrafi rejestrować dwa rodzaje wykroczeń będzie dla służb mundurowych skuteczną maszynką do zarabiania pieniędzy. Co potrafi nowy fotoradar?



    - Dwufunkcyjność nie jest jego jedyną zaletą - mówi Grzegorz Marcinkowski z przedsiębiorstwa Saferoad, polskiego dystrybutora fotoradarów szwedzkiej firmy Sensys. - Urządzenia te bardzo dobrze radzą sobie z identyfikowaniem sprawcy wykroczenia nawet na drogach o kilku pasach ruchu w różne strony. Co więcej, można wprowadzić różne limity prędkości dla pojazdów ciężarowych i osobowych, a także w zależności od pory dnia. Ważne jest również to, że otrzymujemy zdjęcia o wysokiej jakości, które pozwalają na łatwą identyfikację numerów rejestracyjnych sprawcy - dodaje Marcinkowski.
    Nowy typ fotoradaru właśnie przechodzi procedury zatwierdzenia przez Główny Urząd Miar. Gdy odpowiednie dokumenty zostaną wystawione, nic nie będzie stało na przeszkodzie, by znalazł się on przy naszych drogach. To, że tak się stanie, jest całkiem prawdopodobne. Firma Sensys zgłosiła swoją ofertę do ogłoszonych przez GITD przetargów na nowe fotoradary i systemy wykrywające przejazd przez skrzyżowanie na czerwonym świetle. Być może więc niebawem staną się one popularną bronią w arsenale mundurowych.

    ŹRÓDŁO

    tqmeh - 17 Grudzień 2013, 20:24

    Cytat:
    Polska policja przygotowała specjalną skrzynkę mailową i czeka na twoje nagrania z kamer samochodowych

    Gwałtownie rosnąca w naszym kraju popularność kamer montowanych w samochodach, pozwalających często na rejestrację niebezpiecznych zachowań kierowców, nie umknęła na szczęście uwadze policji. Osoby, które zarejestrują takie wydarzenie, mogą od dziś skorzystać ze specjalnego adresu kontaktowego email.

    Śląska policja, w reakcji na coraz częściej pojawiające się w sieci filmy z udziałem kierowców, którzy nie tylko nie przestrzegają przepisów ruchu drogowego, ale i uciekają się nawet do przemocy fizycznej względem pozostałych użytkowników dróg, zachęca wszystkich do zgłaszania podobnych wypadków na adres stopagresjidrogowej@ka.policja.gov.pl. I trzeba przyznać, że jest to decyzja doskonała – dzięki temu prawdopodobieństwo, że naprawdę groźne sytuacje trafią wprawdzie do internetu, ale nie przebiją się przez gąszcz innych informacji z danego dnia i nigdy nie dotrą do właściwych organów, drastycznie maleje.

    Do tej pory potrzebna była naprawdę silna "promocja" danego materiału – w ciągu ostatnich dni głośno zrobiło się o co najmniej trzech takich sytuacjach. Ile podobnych spraw nie doczekało się nigdy nagłośnienia? Ile jest wprawdzie na YouTube czy Vimeo, ale ma zaledwie kilka odsłon i prawdopodobnie nikt nigdy się nimi na poważnie nie zainteresuje? Wysyłać maile mogą także świadkowie takich przypadków, nawet jeśli nie posiadają odpowiedniego materiału wideo. Niestety potencjał kamer montowanych w samochodach nadal nie jest do końca wykorzystany.

    Na podany adres mailowy wysyłane mają być nie wszystkie wykroczenia na drodze, a jedynie przejawy agresywnego zachowania, czyli sytuacje ekstremalne, w których dochodzi lub prawie dochodzi do rękoczynów. Nie możemy więc przesłać nagrania z pojazdem wyraźnie przekraczającym prędkość, zmieniającym pas w miejscu, które nie jest do tego przewidziane czy w inny sposób zagrażający bezpieczeństwu na drodze. W takich przypadkach zaleca się wysłanie odpowiednich materiałów na ogólny adres ruch-drogowy@ka.policja.gov.pl.

    KLIK

    tqmeh - 18 Grudzień 2013, 18:52

    Cytat:
    Śmiertelnie potrącił 19-latkę i uciekł. Kierowcą był policjant

    Policja znalazła sprawcę potrącenia 19-latki, do którego doszło w sobotę na oznakowanym przejściu dla pieszych w Wólce (woj. lubelskie). Kierowca nie udzielił pomocy i uciekł z miejsca zdarzenia. Jak na antenie Polsat News poinformowała Renata Laszczka-Rusek z biura prasowego Komendy Wojewódzkiej Policji w Lublinie, jest nim 26-letni policjant z Łęcznej.

    Do wypadku doszło w ubiegłą sobotę ok. godz. 17 na drodze K-82 relacji Lublin-Łęczna w miejscowości Wólka. 19-letnia kobieta została potrącona przez samochód na oznakowanym przejściu dla pieszych.

    Kierujący pojazdem nie zatrzymał się i nie udzielił pomocy poszkodowanej. Kobieta, wskutek odniesionych obrażeń, zmarła podczas reanimacji.

    Na podstawie monitoringu wytypowano 56 aut. Ze wstępnych informacji wynikało, że sprawcą potrącenia jest policjant z Łęcznej - podaje Polsat News. Wiadomość potwierdziła Renata Laszczka-Rusek z lubelskiej policji.

    - Sprawca został ustalony. Jest nim 26-letni funkcjonariusz policji z Łęcznej. Będzie on odpowiadał za spowodowanie wypadku ze skutkiem śmiertelnym bez udzielenia pomocy. Grozi mu za to nawet do 12 lat więzienia. Ponadto, możliwa jest odpowiedzialność dyscyplinarna łącznie z wydaleniem ze służby - powiedziała Laszczka-Rusek na antenie Polsat News.

    Sprawą zajmuje się już Prokuratura Rejonowa w Lublinie. Zatrzymany mężczyzna będzie przesłuchiwany.

    KLIK

    piotreg - 18 Grudzień 2013, 19:02

    :facepalm:
    scar - 18 Grudzień 2013, 20:50

    Cytat:
    (...) możliwa jest odpowiedzialność dyscyplinarna łącznie z wydaleniem ze służby (...)

    Myślę, że od tego trzeba zacząć przede wszystkim.

    tqmeh - 19 Grudzień 2013, 21:24

    Trochę z innej bajki:


    jojo - 19 Grudzień 2013, 21:33

    Rynkowy rasizm. :lol:
    PieTrzaK - 20 Grudzień 2013, 12:43

    Link

    Cytat:
    Policja w Wągrowcu zatrzymała pieszego, który przechodził przez jezdnię w niedozwolonym miejscu. Mężczyzna odmówił przyjęcia mandatu, wskazując, że jeden z funkcjonariuszy też łamie prawo, bo nie miał zapiętych pasów. Koleżanka z patrolu bezzwłocznie wystawiła koledze mandat.

    Do niecodziennej sytuacji doszło kilka dni temu w Wągrowcu na ulicy Libelta. Policyjny patrol podjechał do pieszego, aby ukarać go za przechodzenie przez jezdnię w niedozwolonym miejscu.

    100 złotych i 2 punkty

    Zatrzymany nie chciał jednak zapłacić, bo jak mówił, sami policjanci łamią przepisy.

    - Miał na myśli kierowcę radiowozu, który prowadził pojazd bez zapiętych pasów bezpieczeństwa - wyjaśnia sierż. sztab. Agnieszka Wójtych, oficer prasowy policji w Wągrowcu.

    Jego koleżanka, nie zwlekała długo, wyjęła bloczek z mandatami i wystawiła swojemu koledze mandat w wysokości 100 złotych oraz 2 punktów karnych.

    Chwilę później kolejny mandat wypisała pieszemu.

    :lol:

    delpiero - 20 Grudzień 2013, 13:39

    Cytat:
    Policyjne wideorejestratory. Kolejny polski absurd?

    Aby policjant w nieoznakowanym radiowozie mógł ujawnić wykroczenie drogowe, musi sam to wykroczenie popełnić. Tak działają zainstalowane w radiowozach wideorejestratory, które mierzą prędkość pojazdu kontrolnego, a nie kontrolowanego.

    Zainstalowane w nieoznakowanych radiowozach policyjnych wideorejestratory, w odróżnieniu od popularnych "suszarek" i mierników laserowych, nie wysyłają żadnych fal. Wydawać by się więc mogło, że obarczone są najmniejszym błędem, w końcu nie są podatne na zakłócenia. Pojawia się z nimi jednak inny, dość kuriozalny problem.

    Otóż wideorejestrtory nie mierzą prędkości pojazdu kontrolowanego, a swoją własną. Jak to wygląda w praktyce? Urządzenie mierzy na wcześniej ustalonym odcinku drogi (od 50 do 200 m) dwie wielkości: czas przejazdu pojazdu kontrolującego i długość odcinka przejechanej drogi. Na tej podstawie obliczana jest średnia prędkość, ale nie namierzonego pojazdu, a radiowozu. To oznacza, że aby pomiar przeprowadzony był dokładnie, policjanci przynajmniej przez kilka sekund, muszą jechać z prędkością łamiącego przepisy pojazdu, a to z kolei oznacza, że sami również łamią prawo.

    Kuriozalna sytuacja

    Po stronie funkcjonariuszy nie stoją żadne twarde regulacje prawne, którymi mogliby wytłumaczyć pogoń za piratem drogowym. Nie stosować się do przepisów prawa o ruchu drogowym może tylko pojazd uprzywilejowany, w określonych sytuacjach i przy włączonych sygnałach świetlnym i dźwiękowym. To ostatnie w przypadku radiowozów nieoznakowanych jest niemożliwe. Jeśli policjanci włączą sygnał dźwiękowy, nie złapią piratów drogowych. Niemożliwe jest też niełamanie przepisów, bo, jadąc przepisowo, policjanci nie będą w stanie zmierzyć prędkości pojazdu przekraczającego prędkość. Tak przecież działają wideorejestratory. Absurdalna sytuacja. Policja chciała rozwiązać ją w 2009 roku, wysyłając do MSWiA propozycje nowelizacji ustawy o policji, która dawałaby możliwość łamania przepisów podczas pościgów nieoznakowanymi pojazdami wyposażonymi w wideorejestratory. Projekt nie zyskał aprobaty urzędników.

    Policjant-pirat?

    Reakcja policji była wtedy uzasadniona. Przed bydgoskim sądem toczyła się sprawa funkcjonariusza z drogówki, który oskarżony był o popełnienie licznych wykroczeń drogowych podczas pełnionej nieoznakowanym radiowozem służby. Zarzucano mu m.in. jazdę po chodniku i pasie wyznaczonym dla busów, przekraczanie linii ciągłej i dozwolonej prędkości. Tłumaczył, że gonił piratów drogowych. Sądu ta argumentacja nie przekonała. Policjant został uznany za winnego i nałożono na niego grzywnę w wysokości 800 zł.

    Gdyby na tym poprzestano, doszłoby w Polsce do bezprecedensowej sytuacji. Piraci drogowi mogliby upominać się o karanie stróżów prawa, którzy ruszyli w ich pościg. Sprawie bydgoskiego funkcjonariusza pikanterii dodawał fakt, że przed oblicze sądu doprowadził go nie pirat drogowy, a naczelnik jego wydziału, który ponoć już wcześniej dwukrotnie ukarał mandatami policjantów, też za łamanie przepisów podczas pełnienia służby nieoznakowanym radiowozem.

    Nie czyni bezprawia, kto spełnia swą powinność

    Od wyroku sądu bydgoski policjant się odwołał i w efekcie został uniewinniony. To na ten wyrok sądu powołują się teraz funkcjonariusze pytani o łamanie prawa podczas pełnionej nieoznakowanymi samochodami służby.

    – W przypadku pełnienia służby policyjnymi samochodami z wideorejestratorami zastosowanie znajduje kontratyp doktrynalny pozaustawowy: działanie w granicach uprawnień i obowiązków. W takim przypadku wyłączona jest odpowiedzialność policjanta za wykroczenie, w związku z brakiem winy i społecznej szkodliwości czynu. Należy mieć na uwadze zasady, zgodnie z którymi policjant po ujawnieniu wykroczenia lub przestępstwa ma obowiązek niezwłocznego podjęcia czynności zmierzających do zatrzymania sprawcy. Stanowisko takie zostało potwierdzone m. in. wyrokiem Sądu Okręgowego w Bydgoszczy z dnia 20.02.2009 r. sygn. akt. IV Waz 10/09, który orzekał w sprawie przeciwko policjantowi wykonującemu czynności służbowe podczas pełnienia służby na drodze z wykorzystaniem wideorejestratora. W uzasadnieniu wyroku sąd uznał za usprawiedliwione przekroczenie prędkości w celu dokonania zapisu na wideorejestrzatorze – informuje podinspektor Piotr Bieniak z zespołu prasowego Komendy Głównej Policji.

    Stowarzyszenia Prawo na Drodze ta argumentacja nie przekonuje. SPnD uważa, że w policji istnieje przyzwolenie na łamanie prawa, a urządzeniem do tego przeznaczonym jest wideorejestrator.

    Problem kierowców

    Ale problem z wideorejestatorami dotyczy nie tylko uprawnień policji. Nie od dziś wiadomo, że pomiar dokonany przez urządzenie może nie być precyzyjny. Udowadniały to wielokrotnie przeprowadzane przez dziennikarzy testy i doświadczenia kierowców.

    Pomiar wideorejestratorem polega na utrzymywaniu stałej odległości za pojazdem kontrolowanym na odcinku 50-200 metrów i obliczeniu średniej prędkości z takiego pomiaru. No właśnie, podkreślmy, stałej odległości. Policyjne radiowozy nie są jednak wyposażone w urządzenia, które tę odległość mierzą. Stąd pomiar może nie być precyzyjny.

    Jeśli policyjny radiowóz zbliża się do namierzanego pojazdu, prędkość kontrolowanego samochodu zostaje zawyżona, jeśli się oddala, odwrotnie, zaniżona. Nadal jednak, co trzeba podkreślić, jest to prędkość radiowozu, a nie kontrolowanego pojazdu. I ten aspekt wzbudza wśród kierowców najwięcej kontrowersji.

    Nie moja prędkość!

    O tym, że urządzenia mogą nie działać precyzyjnie na własnej skórze przekonał się w 2011 roku Tomasz. Swoją historią dzielił się na jednym z forum. Dzisiaj wspomina tę sprawę z nie mniejszymi emocjami niż dwa lata temu.

    – Zauważyłem wyjeżdżającą z bocznej drogi nieoznakowaną Vectrę. Postanowiłem wtedy włączyć tempomat na 90 km/h. Radiowóz gwałtownie zaczął się do mnie zbliżać. Jechał za mną około dwóch kilometrów. Zostałem zatrzymany i poinformowany o dwóch pomiarach. Pierwszy wskazał 126 km/h, a drugi 89 km/h. Policjanci stwierdzili, że gwałtownie zwolniłem. Natomiast prawda była taka, że w tym czasie jechałem z równą prędkością. Prędkość 126 km/h to prędkość zbliżającego się gwałtownie samochodu policyjnego, nie moja – twierdzi. Odmówił przyjęcia mandatu.

    Sprawa trafiła do sądu. – Sprawę niestety przegrałem. Sąd obniżył mi jednak wymiar finansowy kary z 500 zł, jak proponowali policjanci, do 300 zł – mówi. – Walka w sądzie jest raczej skazana na niepowodzenie. Jeżeli nawet policjant nie ma racji, to i tak według sądu jest funkcjonariuszem zaufania publicznego, co czyni jego wersję bardziej wiarygodną od wersji złapanego kierowcy – uważa.

    Kwestia przyzwyczajenia

    Do wideorejestratorów, nawet jeśli ich działanie przez wzgląd na mierzenie prędkości pojazdu kontrolnego, a nie kontrolowanego budzi kontrowersje, musimy jednak przywyknąć, bo na ich istnienie zezwala polskie prawo.

    – Specyfika większości wideorejestratorów polega na tym, że urządzenia mierzą prędkość pojazdu kontrolującego, a nie kontrolowanego, a co za tym idzie pomiar musi zostać dokonany precyzyjnie, zgodnie ze wskazaniami producenta. Jeśli zatem funkcjonariusze Policji przeprowadzą pomiar prawidłowo, a samo urządzenie przejdzie w sposób pomyślny proces legalizacji, to brak będzie podstaw, pozwalających na zanegowanie uprawnień Policji do używania tego typu urządzeń. Ustawa Prawo o ruchu drogowym oraz wydane do niej przepisy wykonawcze nie precyzują, w jaki sposób oraz w jakim zakresie organy mają dokonywać czynności kontrolno-pomiarowych, a więc można założyć, że wszystkie zalegalizowane urządzenia rejestrujące oraz kontrolno-pomiarowe mogą stanowić skuteczne narzędzie pozwalające do dokonywania pomiarów prędkości uczestników ruchu drogowego - komentuje prawnik Paweł Ślązak z Kancelarii Ślązak, Zapiór i Wspólnicy.

    Źródło: www.moto.onet.pl

    Qbek - 21 Grudzień 2013, 20:59

    Cytat:
    Iskra znów w ogniu krytyki: wilgotność wypacza pomiary

    Metody pracy polskiej policji drogowej od lat budzą oburzenie kierowców. Nie chodzi tu tylko o to, że mundurowi zajmują się głównie mierzeniem prędkości, zupełnie ignorując inne, nawet bardziej niebezpieczne zachowania kierowców, ale też o to, jak i przy pomocy jakiego sprzętu wykonują swoją pracę. Najczęściej spotykanym ręcznym miernikiem prędkości jest Iskra. Problem w tym, że jego przydatność jesienią i zimą jest raczej nikła. To daje podstawy do odmowy przyjęcia mandatu.

    Policja do karania kierowców wykorzystuje buble, a na dodatek używa ich niezgodnie z wymaganiami producenta – do takich wniosków można dojść, przeglądając doniesienia medialne na temat Iskier – najbardziej powszechnych w polskiej drogówce ręcznych mierników prędkości. Urządzenia wyprodukowane przez rosyjską firmę Simicon budzą wiele wątpliwości. Przede wszystkim nie spełniają one rozporządzenia ministra gospodarki i pracy z 2005 roku, stawiającego im warunek niebudzącej wątpliwości identyfikacji pojazdu, którego prędkość została zmierzona. To jednak nie wszystko. Okazuje się, że przydatność Iskier jesienią i zimą jest mocno dyskusyjna. Dlaczego?

    Jak czytamy w instrukcji obsługi urządzenia, Iskra zachowuje swoje parametry pracy przy temperaturze od -20 do +50 stopni Celsjusza i wilgotności do 90 proc. Tymczasem drugi z tych parametrów jesienią i zimą, szczególnie nad ranem, bardzo często bywa wyższy. Dane na ten temat publikują niektóre internetowe serwisy przedstawiające prognozę pogody. Oznacza to, że pomiary wykonywane Iskrami przez policjantów o tych porach roku mogą być wypaczone. Coraz większa liczba kierowców zdaje sobie z tego sprawę i odmawia przyjęcia mandatu.

    Co dzieje się w takiej sytuacji? Sprawa trafia przed oblicze sądu. Obydwie strony muszą tam przedstawić swoje dowody. Policja przedłoży dokumenty poświadczające zatwierdzenie typu Iskry dokonane przez Główny Urząd Miar i dorzuci do tego słowo funkcjonariusza, który z całą pewnością stwierdzi, że dokonał pomiaru właściwie, a winny znajduje się na sali sądowej. Jak może bronić się kierowca? Musi on udowodnić, że w momencie dokonania pomiaru wilgotność powietrza przekraczała dozwoloną w instrukcji obsługi wartość. Przydatny może okazać się komunikat meteorologiczny potwierdzający ten fakt. Sprawa nie zawsze będzie jednak wygrana. Nawet jeśli sąd przyjmie argumentację kierowcy, wątpliwości może budzić to, czy wartość względnej wilgotności powietrza w miejscu wybranym przez policję do "łowów" była właśnie taka, jak podawały komunikaty meteorologiczne.

    Duża wilgotność powietrza to niejedyne warunki, w których Iskry zawodzą. Jak podaje instrukcja, urządzenie to nie powinno być wykorzystywane w pobliżu przekaźników sygnału GSM, radiowych i telewizyjnych, a także podczas intensywnych opadów deszczu i śniegu oraz na łukach drogi sprawiających, że kąt pomiędzy policjantem a torem jazdy samochodu przekraczałby 10 stopni. To jednak nie wszystko. Jest wiele innych sytuacji, w których pomiar Iskrą budzi spore wątpliwości.

    Eksperymenty wykonane w Polsce przez dziennikarzy i niezależnych ekspertów pokazały, że Iskra jest niezbyt pewnym urządzeniem w przypadku mierzenia prędkości samochodów poruszających się w gęstym ruchu. Miernik nie pokazywał prędkości tego pojazdu, na który został skierowany, gdyż wiązka fal służących do pomiaru jest bardzo szeroka. Policjant może więc uzyskać wynik samochodu, który jedzie szybciej, ale znajduje się kilkadziesiąt metrów za tym, w który mundurowy celuje.

    Co więcej, Iskra wycelowana z większej odległości w stojący samochód z włączonym silnikiem i uruchomioną klimatyzacją pokazywała prędkość kilkudziesięciu kilometrów na godzinę. Reakcję urządzenia wzbudzały drgania związane z pracą tego zwiększającego komfort jazdy układu. Można więc postawić pytanie: jakim cudem takie urządzenia otrzymały zatwierdzenia typu w Głównym Urzędzie Miar. Czyżby urzędnicy GUM nie wykonywali testów w warunkach drogowych? W końcu próby przeprowadzone na odizolowanym samochodzie nie dają pełni obrazu sytuacji.

    Cieniem na polskiej policji kładzie się również sprawa mierników Iskra, zakupionych wraz z radiowozami Alfa Romeo. W 102, spośród zakupionych przez drogówkę samochodach, znalazły się mierniki Iskra, sprowadzone ze wschodu z pominięciem polskiej dystrybucji. Jakie ma to znaczenie? Zgodnie z oświadczeniem firmy Simicon, tylko mierniki rozprowadzane przez polskiego dystrybutora spełniają przepisy prawa obowiązujące w naszym kraju. Iskry sprowadzone z Ukrainy łatwo odróżnić od tych z polskiej dystrybucji. Te pierwsze posiadają numery seryjne zapisane w postaci ciągu liczb i dużych liter. Numery seryjne tych, które nie budzą wątpliwości natury prawnej, zapisane są w postaci liczby łamanej przez rok.

    ŹRÓDŁO

    Qbek - 23 Grudzień 2013, 13:07

    Cytat:
    "Apacze" i "śpiący królewicze": kierowcy w oczach policji

    Polskie drogi nie należą do najbardziej bezpiecznych i sporym nagięciem faktów byłoby stwierdzenie, że wina za taki stan rzeczy leży wyłącznie po stronie słabo rozwiniętej sieci. Za część wypadków i utrudnień w ruchu winę ponoszą wyłącznie kierowcy - nieodpowiedzialni, bez wyobraźni, nieznający przepisów. Ich najczęściej spotykane typy policjanci nazywają „Apaczami” i „śpiącymi królewiczami”.

    Co należy do ścisłej czołówki katalogu grzechów polskich kierowców? Zdaniem policji nie tylko nagminne przekraczanie dozwolonej prędkości, ale też nadmierna ciekawość i nieznajomość przepisów, które mają ułatwiać nam jazdę. Do tych ostatnich należy prawny wymóg zajmowania skrajnego prawego pasa ruchu. Polacy często zapominają o tym obowiązku i jadą lewym lub środkowym mimo, że nie wyprzedzają. Tacy „śpiący królewicze” muszą liczyć się z ryzykiem otrzymania mandatu w wysokości od 20 do 500 złotych - w zależności od tego, czy swoim zachowaniem spowodowali zagrożenie drogowe.

    Wśród kierowców, którzy nie trzymają się tego przepisu, można wyróżnić również „szeryfów”. Ci blokują lewy pas, który gdzieś w oddali ma ulec zwężeniu, by „cwaniacy” nie dojeżdżali do jego końca. O ile jazdy na zamek błyskawiczny nie wymagają przepisy - jest to jedynie zwyczaj właściwy bardziej świadomym motoryzacyjnie narodom - to tamowanie ruchu już podpada pod kodeks drogowych wykroczeń i wezwana na miejsce policja nie będzie miała wątpliwości, kogo ukarać mandatem.

    Korki powstają również z winy tzw. „Apaczy”. Policjanci nazywają tak kierowców, którzy napotkawszy na swojej drodze wypadek, muszą dokładnie obejrzeć trwającą akcję ratunkową czy też usuwanie jego skutków. Wystarczy kilkadziesiąt takich osób, by wolno przesuwające się samochody skutecznie zablokowały ruch i stworzyły długi korek.

    Wybierając się w świąteczne lub noworoczne odwiedziny nie można oczywiście zapomnieć o podstawowych zasadach bezpieczeństwa - dostosowywaniu prędkości do warunków na drodze, jeździe tylko na trzeźwo i regularnych przerwach w jeździe na dłuższych trasach.

    Źródło

    tqmeh - 27 Grudzień 2013, 20:30

    Cytat:
    Zobacz, jak rozpoznać nieoznakowany radiowóz. Nowa lista aut policji i ITD

    Kierowcy z całej Polski wspólnie stworzyli listę nieoznakowanych radiowozów policji uzbrojonych w wideorejestratory. Zobacz, jak rozpoznać tajny samochód drogówki.

    Nieoznakowane radiowozy z wideorejestratorem to najskuteczniejsza broń policji. Pojawiają się nagle, a kiedy już się zorientujemy - jest za późno. Nigdy nie wiadomo, gdzie polują, a ich najczęstszą ofiarą jest kierowca, który przekracza prędkość dwu, a nawet trzykrotnie. Wideorejestratorem można dokumentować również inne wykroczenia. Poza skutecznością policja chwali sobie także to, że można je przenosić między samochodami patrolowymi.

    Jak działa wideorejestrator? Żeby nagranie mogło być dowodem winy, radiowóz musi przynajmniej przez chwilę jechać z tą samą prędkością co pirat drogowy. Wbrew twierdzeniom sprzedawców antyradarów, wideoradar nie emituje żadnych fal, które mogłyby go zdradzić.

    Jedynym sposobem jest zachowanie czujności - jeżeli zobaczymy, że "na ogonie" pojawił się samochód, który zrównał prędkość do naszej, lepiej zwolnić i ustąpić mu drogi. W takiej sytuacji policjanci zazwyczaj dają spokój.

    Jak powstała najnowsza lista nieoznakowanych radiowozów?

    Rejestracje i marki aut zgłaszają nam nasi użytkownicy, czyli kierowcy, którzy zauważą na drodze nieoznakowany radiowóz - mówi portalowi dziennik.pl mówi Agnieszka Kaźmierczak, operator systemu Yanosik. - Na tej podstawie w aplikacji przy zgłaszaniu pojazdu nieoznakowanego wyświetla się lista 3 marek do wyboru, najczęściej widywanych w danym województwie - dodaje Kaźmierczak.

    Na kolejnych stronach można znaleźć listy nieoznakowanych radiowozów z 16 województw zgłoszonych przez kierowców. Nie jest wykluczone, że w spisie znajdują się też nieoznakowane auta ITD. Pisownia charakterystyki pojazdów jest oryginalna.

    Województwo mazowieckie - 174 pojazdy nieoznakowane

    Powiat: Warszawa

    - WF 3297A beżowy Fiat Bravo
    - WI 90013 Opel Astra (...)

    KLIK

    jojo - 27 Grudzień 2013, 23:59

    Się narobili z tą listą, a najnowszych Opli brak. Za to niektóre blaszki są z czasów, kiedy internet kosztował 29gr za 3 minuty połączenia. ;)
    piotreg - 28 Grudzień 2013, 11:35

    Nikt tego nie weryfikuje, dlatego listę tą omijam szerokim łukiem. Ponadto jest mnóstwo błędów.
    PieTrzaK - 28 Grudzień 2013, 15:31

    Równie dobrze ja mogę sobie taką listę wyprodukować. Badziew niewarty uwagi i tyle.

    Zobaczcie np. na Siemiatycze, a potem na temat tutaj na forum. :lol:

    scar - 5 Styczeń 2014, 20:27

    Pościg za pijanym kierowcą. Czołowe zderzenie. Trzy osoby ranne.

    Cytat:
    Do wypadku doszło około godz. 19 na ul. Goleniowskiej w Szczecinie po policyjnym pościgu.

    W sobotę wieczorem szczecińska policja prowadziła akcję "Trzeźwość".

    - Policjanci chcieli skontrolować fiata brava - mówi st. asp. Anna Gembala z zespołu prasowego Komendy Wojewódzkiej Policji w Szczecinie.
    - Kierowca się jednak nie zatrzymał. Policjanci ruszyli za nim w pościg.
    W pewnym momencie fiat zjechał na przeciwległy pas ruchu i zderzył się czołowo z mitsubishi lancerem.

    W wyniku wypadku lekko ranni zostali kierowca fiata oraz kierowca i pasażer mitsubishi. Jak się okazało, kierujący fiatem był pijany.

    - Miał półtora promila alkoholu w wydychanym powietrzu - dodaje Gembala.

    Źródło

    piotreg - 5 Styczeń 2014, 20:30

    Początek 2014 r. pod tym kątem jest paskudny. Zaraz Panowie politycy będą mieli nowe, jeszcze lepsze pomysły na walkę z pijakami za kółkiem.
    OJCIEC - 5 Styczeń 2014, 20:32

    Powinni zacząć od siebie. Są największą grupą ryzyka w tym zakresie :mad:
    delpiero - 5 Styczeń 2014, 20:34

    Cytat:
    Pijany policjant uciekał drogówce w Malborku. Ma zostać zwolniony ze służby

    Prokuratura prowadzi postępowanie w sprawie policjanta z Malborka, który prowadził samochód po pijanemu. 28-letni mężczyzna próbował uciec przed patrolem drogówki. Miał 0,7 promila alkoholu we krwi.

    O pijanym policjancie poinformowała w piątek (3 stycznia) TV Malbork. Katarzyna Marczyk, oficer prasowy KPP w Malborku, potwierdza nam, że do zatrzymania doszło 1 stycznia wczesnym wieczorem w dzielnicy Śródmieście. W rejonie ulicy 17 Marca rozegrał się krótki policyjny pościg za volkswagenem golfem, którego kierowca nie stanął do kontroli na wezwanie patrolu drogówki. Ale po chwili funkcjonariuszom Wydziału Ruchu Drogowego udało się go zatrzymać.

    - Zatrzymany to 28-letni mieszkaniec Malborka, funkcjonariusz Komendy Powiatowej Policji w Malborku. Miał 0,7 promila alkoholu w organizmie. Został umieszczony w policyjnym areszcie, a następnego dnia [2 stycznia – dop. red.] otrzymał zarzut prowadzenia pojazdu w stanie nietrzeźwości i został zwolniony do domu – wyjaśnia sierż. sztab. Katarzyna Marczyk.

    Materiały sprawy znajdują się już w Prokuraturze Rejonowej w Malborku. Za jazdę w stanie nietrzeźwości 28-letniemu mężczyźnie grozi do 2 lat więzienia i odebranie uprawnień do prowadzenia pojazdów na okres 10 lat.

    - Komendant powiatowy policji w Malborku natychmiast wszczął procedurę zmierzającą do zwolnienia go ze służby – mówi Katarzyna Marczyk. - Dla takich osób nie ma miejsca w szeregach policji.

    Źródło: www.dziennikbaltycki.pl

    piotreg - 5 Styczeń 2014, 20:36



    O czym Ty Marian mówisz? Oni mają "mumimitet".

    OJCIEC - 5 Styczeń 2014, 20:42

    Dlatego cwaniakują. Ale kiedyś się skończy posłowanie. Zostanie tylko prozac i zgrzytanie zębów :grin:
    piotreg - 5 Styczeń 2014, 20:45

    Del, ostatnio też gdzieś w Polsce rozwalił się pijany policjant. Się dzieje i w tym zakresie.
    Qbek - 5 Styczeń 2014, 21:06

    Za 0,7 nic by mu nie zrobili... Zapewne miał jeszcze dragi w sobie, o czym nie wspomniano, a może jeszcze wypłynąć.
    piotreg - 5 Styczeń 2014, 21:08

    Jak to nic? Przecież to wynik na przestępstwo. Za takie coś policjant leci bez wyroku. Jakby dmuchnął na wykroczenie to też by poleciał. W Policji nie ma gadki w przypadku łapówy i alkoholu.
    Qbek - 5 Styczeń 2014, 21:11

    Ale jest w takich przypadkach "korporacyjne" przymknięcie oka.
    OJCIEC - 5 Styczeń 2014, 21:17

    No, jak w media poszło, to wręcz przeciwnie. Będzie akcja na pokaz i nie ma przebacz.
    piotreg - 5 Styczeń 2014, 21:17

    Gdyby się zatrzymał na wezwanie... kto wie... :evil:
    Qbek - 5 Styczeń 2014, 21:28

    Cytat:
    Bytom: pijany kierowca wjechał w grupę ludzi

    Na Placu Wolskiego w Bytomiu pijany kierowca wjechał w grupę ludzi. Kilka osób doznało obrażeń, ale nikt nie został poważnie ranny - informuje RMF24.pl.

    Jak podkreśla w rozmowie z RMF24.pl Anna Lenkiewicz z bytomskiej policji, kilka osób doznało obrażeń, ale nie były one na tyle poważne, by wymagana była hospitalizacja.

    Sprawca wypadku miał w organizmie ponad promil alkoholu. Został objęty nadzorem policyjnym.

    To drugi tego typu wypadek w ciągu ostatnich kilku dni. W Nowy Rok w Kamieniu Pomorskim pijany kierowca również wjechał w grupę ludzi, zabijając na miejscu pięć osób. Wkrótce potem zmarło także jedno z trzech przebywających w szpitalu dzieci.

    Źródło

    Qbek - 5 Styczeń 2014, 21:31

    Cytat:
    Rodzina potrącona na pasach, trzy osoby w szpitalu

    Wczoraj wieczorem na przejściu dla pieszych na ul. Kondratowicza na warszawskim Bródnie auto potrąciło starszego mężczyznę, który prowadził wózek z dwójką dzieci. Wszyscy trafili do szpitala.

    Według ustaleń policji na miejscu był jeszcze ojciec dzieci, który z dziadkiem prowadził dwa połączone wózki. Jemu nic się nie stało.

    Mężczyźni weszli na przejście dla pieszych, gdy zatrzymał się jeden z samochodów. Nie zrobił tego jednak 23-letni kierowca czerwonego daewoo. Był trzeźwy.

    Stan rannych nie jest poważny, pozostają jednak w szpitalu.

    Źródło

    piotreg - 5 Styczeń 2014, 21:33

    Dobrze, że chociaż kierownik Daewoo na trzeźwo powoził...
    PieTrzaK - 5 Styczeń 2014, 22:30

    Z łapówkami w Policji nie ma lekko - takie kontrole i prowokacje każdego dnia odchodzą, że się Wam nie śniło... Wódy też już nikt nie chowa pod dywan, bo sam może dostać po ****.
    Qbek - 7 Styczeń 2014, 22:26

    Cytat:
    NIK: 40 proc. policjantów drogówki nie ma specjalistycznych szkoleń

    Blisko 40 proc. policjantów drogówki, prowadzących m.in. kontrole trzeźwości kierowców, nie ma specjalistycznych szkoleń - wynika z raportu NIK nt. bezpieczeństwa ruchu drogowego w Polsce - powiedział prezes NIK Krzysztof Kwiatkowski. Kwiatkowski ujawnił niektóre dane z raportu, który - jak wcześniej zapowiadał - będzie opublikowany w lutym.

    - W momencie kontroli, którą prowadziliśmy, okazało się, że prawie 40 proc. policjantów w służbie drogowej nie miało specjalistycznego przeszkolenia adresowanego dla funkcjonariuszy tej służby - powiedział prezes NIK w TVP Info.

    - Już w toku prowadzonej kontroli policja, patrząc na to, co ustaliliśmy, natychmiast zaczęła podejmować działania takie, żeby te szkolenia uzupełnić. To te szkolenia dają policjantowi specjalistyczną wiedzę. Policja uzupełnia etaty właśnie w służbie drogowej. Także w wyniku prowadzonej kontroli przez NIK ilość tych szkoleń specjalistycznych znacznie wzrosła - dodał Kwiatkowski.

    NIK skontrolowała m.in. działania policji, Inspekcji Transportu Drogowego, samorządów, sprawdzała system fotoradarów, prawidłowość usytuowania znaków drogowych i jakość dróg.

    O tym, że Izba przedstawi informacje nt. bezpieczeństwa ruchu drogowego Kwiatkowski poinformował 2 stycznia, po tragicznym wypadku w Kamieniu Pomorskim, gdzie w Nowym Roku pijany kierowca wjechał w grupę pieszych. Sześć osób zginęło, a dwie trafiły do szpitala.

    Prezes NIK pozytywnie ocenił działania policji dotyczące zwiększenia liczby zatrudnionych w policji drogowej. - W toku kontroli NIK okazało się, że rzeczywiście zwiększana jest obsada w policji drogowej - powiedział Kwiatkowski.

    Kwiatkowski zapowiedział, że NIK planuje także kontrolę systemu szkolenia kierowców. - 35 proc. sprawców wypadków drogowych w Polsce to osoby, które dopiero co nabyły uprawnienia do prowadzenia pojazdu. W tym roku szczegółowo przebadamy sposób szkolenia kierowców - zapowiedział Kwiatkowski. Dodał, że sprawdzane będzie m.in. to, "czy elementy, związane z zagrożeniem dotyczącym prowadzenia pojazdu pod wpływem alkoholu, są wystarczająco obecne na tych szkoleniach".

    Odnosząc się do wypowiedzi prezesa NIK, rzecznik policji insp. Mariusz Sokołowski powiedział, że w 2013 roku - o kilka procent - zwiększona została liczba policjantów ruchu drogowego.

    - Te osoby zostały przeniesione do ruchu drogowego i teraz trzeba je przeszkolić. Ale to nie oznacza, że ci policjanci nie mają prawa przeprowadzania kontroli drogowej, bo jest to podstawowa czynność, którą może wykonać każdy policjant po kursie podstawowym - powiedział Sokołowski.

    - Chcemy żeby każdy policjant ruchu drogowego miał wiedzę specjalistyczną. W ramach tego kursu specjalistycznego staje się potem ekspertem w zakresie bezpieczeństwa ruchu drogowego - powiedział rzecznik KGP.

    Źródło

    Qbek - 10 Styczeń 2014, 21:11

    Cytat:
    Kierowca zabił kobietę na przejściu dla pieszych. Kara więzienia w zawieszeniu

    Kierowca, który podczas wyprzedzania na przejściu dla pieszych śmiertelnie potrącił dwudziestokilkuletnią kobietę, został skazany na dwa lata więzienia w zawieszeniu. Katowicki sąd na pięć lat zabrał mu też prawo jazdy. Mężczyzna będzie musiał również zapłacić matce ofiary 150 tys. zł zadośćuczynienia. Wyrok jest prawomocny.

    - O zadośćuczynieniu nie ma nawet co dyskutować. Ale sankcja karna jest zatrważająco niska. Kierowca powinien w takim przypadku stracić prawo jazdy na 10 lat, a być może nawet trafić do więzienia - uważa Józef Kogut, prezes Stowarzyszenia Pomocy Ofiarom Przestępstw.

    Wyprzedzał na pasie do lewoskrętu

    Do tragedii doszło w październiku 2011 roku na oznaczonym przejściu dla pieszych na DK nr 86 w Sarnowie koło Będzina. 52-letni Matsil B., wykładowca jednej z uczelni, jechał wtedy do pracy chevroletem sparkiem. Dwudziestokilkuletnia kobieta próbowała przejść tam przez jezdnię. Kiedy weszła na przejście dla pieszych, jadąca prawym pasem ciężarówka zatrzymała się. Podobnie zrobił poruszający się lewym pasem renault megane. Jadący tuż za nim Matsil B. zjechał na trzeci, skrajny pas - służący do lewoskrętu - i wyprzedził renault. W trakcie tego manewru uderzył w przechodzącą przez pasy kobietę i przewiózł ją na masce. Zginęła na miejscu. Chevrolet wykładowcy zatrzymał się sto metrów dalej.

    Kierowca renault nic nie widział, bo zamknął oczy

    Matsil B. był trzeźwy, nie przyznał się do winy. Sugerował, że kobieta wbiegła na przejście dla pieszych. Stojąca na prawym pasie ciężarówka błyskawicznie odjechała z miejsca tragedii. Policji, mimo apeli w mediach, nie udało się odnaleźć jej właściciela. Jedynym świadkiem oskarżenia był więc kierowca renault. Zeznał, że nie widział momentu zderzenia, bo chwilę wcześniej zamknął oczy.

    Zatrzymując się przed przejściem dla pieszych zobaczył bowiem we wstecznym lusterku szybko zbliżającego się chevroleta i był przekonany, że ten w niego uderzy. Nie spodziewał się, iż wóz zjedzie na pas do lewoskrętu i go wyprzedzi. Świadek zaprzeczył jednak, aby kobieta wbiegła na pasy. - Szła spokojnym krokiem - podkreślił w sądzie.

    Sąd odrzucił apelację, ale...

    Powołani przez prokuraturę biegli z zakresu ruchu drogowego ustalili, że auto Matsila B. jechało z prędkością około 70 km/godz. i nie hamowało przed przejściem dla pieszych. - Droga była sucha, nie było żadnego śladu - podkreślili eksperci.

    We wrześniu Sąd Rejonowy w Będzinie uznał, że wykładowca w świadomy sposób naruszył przepisy ruchu drogowego i za spowodowanie wypadku ze skutkiem śmiertelnym skazał go na dwa lata więzienia w zawieszeniu, wymierzył mu 10-letni zakaz prowadzenia pojazdów mechanicznych oraz nakazał zapłacić matce ofiary 150 tys. zł zadośćuczynienia.

    Matsil B. złożył apelację od wyroku. Kilka dni temu Sąd Okręgowy w Katowicach odrzucił ją, ale obniżył kierowcy z 10 do pięciu lat zakaz prowadzenia samochodów. Powód? Sędziowie uzasadnili, że Matsil B. jest osobą niekaraną i wcześniej nie dostał nawet mandatu. Wyrok jest prawomocny.

    Źródło

    OJCIEC - 14 Styczeń 2014, 13:36

    Patologii ciąg dalszy...

    Cytat:
    Wypadek w Biłgoraju - pijana matka wjechała do rowu wioząc 4-latka

    Ponad 1,7 promila alkoholu miała w organizmie 37-letnia kierująca mazdą, która wczoraj spowodowała kolizję drogową w Biłgoraju (woj. lubelskie). Kobieta przewoziła w pojeździe swoje 4-letnie dziecko. Na szczęście dla obojga skończyło się bez obrażeń - informuje KWP w Lublinie.

    Do zdarzenia doszło wczoraj o 21.00. Z ustaleń policji wynika, że kobieta spożywała alkohol ze swoim mężem. Doszło do awantury. Kobieta zabrała dziecko i wsiadła za kierownicą samochodu.

    W tym czasie policja otrzymała zgłoszenie, że kobieta kierująca mazdą jest w stanie nietrzeźwości i przewozi dziecko. W okolicach Korytowa Dużego wysłany policyjny patrol zauważył w przydrożnym rowie poszukiwane auto. W środku była kobieta i mały chłopiec. Dziecko nie miało butów.

    Funkcjonariusze na miejscu kolizji sprawdzili stan trzeźwości matki dziecka. 37-latka miała ponad 1,7 promila alkoholu.

    Policjanci wyjaśniają okoliczności zdarzenia. 4-latek został przekazany pod opiekę cioci.

    37-letnia matka poniesie odpowiedzialność za jazdę w stanie nietrzeźwości, spowodowanie kolizji drogowej oraz najprawdopodobniej - za narażenie na niebezpieczeństwo utraty życia lub zdrowia dziecka. O sprawie zostanie powiadomiony również Sąd Rodzinny i Nieletnich.

    Link

    piotreg - 14 Styczeń 2014, 13:59

    :mad:
    OJCIEC - 14 Styczeń 2014, 22:09

    :facepalm:
    Cytat:
    Pijany kierowca bez prawa jazdy spowodował śmiertelny wypadek na Mazurach

    3,5 promila alkoholu miał we krwi kierowca BMW, który we wtorek wieczorem spowodował śmiertelny wypadek drogowy k. Olecka na Mazurach. Mężczyzna nie miał prawa jazdy, bo w przeszłości był już karany za jazdę pod wpływem alkoholu - poinformowała policja.

    Do wypadku doszło na drodze wojewódzkiej z Olecka do Giżycka. Kierujący BMW 33-letni Grzegorz K. zjechał na przeciwległy pas jezdni i zderzył się z autobusem PKS relacji Olsztyn-Suwałki. Śmierć na miejscu poniósł 36-letni pasażer samochodu. Żadnej z 10 osób jadących autobusem nic się nie stało - powiedział sierż. Daniel Bruski z warmińsko-mazurskiej policji.

    Według policji kierowca BMW, który w tym wypadku został ranny, miał 3,5 promila alkoholu. Nie posiadał prawa jazdy, bo w przeszłości był już karany za jazdę w stanie nietrzeźwym. Sąd orzekł wobec niego zakaz prowadzenia pojazdów. Mimo to Grzegorz K. - jak ustaliła policja - nadal jeździł. Ostatnim razem policyjny patrol zatrzymał go do kontroli drogowej 4 stycznia tego roku. Grzegorz K. miał wtedy również ok. 3 promili alkoholu w organizmie.

    Przed tygodniem rząd rekomendował zmiany w prawie, które mają ograniczyć plagę pijanych kierowców.

    Kierowca po raz pierwszy przyłapany na prowadzeniu pod wpływem alkoholu traciłby prawo jazdy na okres od 3 do 15 lat (obecnie jest to od roku do 10 lat), płacił co najmniej 5 tys. zł nawiązki. Wyrok w takiej sprawie ma być publicznie ogłaszany.

    Osoby, które po raz drugi zostałyby przyłapane na jeździe pod wpływem alkoholu, traciłyby prawo jazdy na co najmniej 5, a maksymalnie 15 lat. W tym wypadku nawiązka ma wynosić minimum 10 tys. zł. Taki kierowca musiałby się spodziewać bezwzględnej kary więzienia.

    Zgodnie z propozycją rządu prowadzenie pojazdów bez uprawnień, które obecnie jest traktowane jako wykroczenie, stanie się przestępstwem.

    Klik

    piotreg - 15 Styczeń 2014, 09:30

    Nie doszłoby do tej tragedii, gdyby miał w apteczce alkomat...
    OJCIEC - 15 Styczeń 2014, 15:18

    (...) i kondomy.
    OJCIEC - 15 Styczeń 2014, 15:28

    Taka ciekawostka:

    Cytat:
    Hakerzy wyłączyli 130 fotoradarów

    Wyłączone zostały wszystkie fotoradary moskiewskiej milicji drogowej. Do tej pory udało się przywrócić do pracy tylko 38 z nich, a naprawa całego systemu potrwa kilka dni.

    Aby dotrzeć do fotoradarów, hakerzy włamali się do komputerów centrum bezpieczeństwa ruchu drogowego obwodu Moskiewskiego. To właśnie w nich zainstalowali wirusa, który następnie rozprzestrzenił się na urządzenia pilnujące ruchu na moskiewskich ulicach.

    Trwa naprawa systemu (działa już 38 urządzeń), a równocześnie rosyjskie organy ścigania rozpoczęły postępowanie karne w tej sprawie.

    Moskwa jest jednym z najbardziej zakorkowanych miast świata. Problem wyłączenia systemu monitoringu jest dużo większy, niż się wydaje, ponieważ kamery zainstalowane na skrzyżowaniach służą nie tylko do temperowania piratów drogowych, ale także do obserwowania i sterowania ruchem. Dzięki nim zmniejszono znacznie liczbę wypadków, a także liczbę nietrzeźwych kierowców na ulicach stolicy Rosji.

    Link

    Zaj007 - 15 Styczeń 2014, 16:12

    Dlaczego każdy pijany, który powoduje śmiertelny wypadek jeździ BMW :?!: :mrgreen:
    Albo tramwajem?

    Panowie, to może pijanych ciąg dalszy? Tym razem z grubej rury:

    Cytat:
    Wypadek Porsche. Tak wygląda policjant, którego nie da się przesłuchać

    Policjant z Mszany Dolnej, który - wg ustaleń prokuratury - rozbił po pijanemu w Limanowej Porsche Boxter nie może być przesłuchany ze względu na stan zdrowia. Tak informuje prokuratura opierając się na opiniach lekarzy.



    Niespodziewany zwrot w śledztwie dotyczącym wypadku Porsche, do którego w niedzielę rano doszło w Mszanie. Tymczasem odniesione obrażenia najwyraźniej nie są tak poważne, bo nie przeszkodziły policjantowi jednak w opublikowaniu na Facebooku swojego zdjęcia ze szpitala - zauważył portal limanowa.in. Policjant swoją fotkę opatrzył komentarzem: "Prócz małego dyskomfortu szyi wszystko OK. i zupełnie sprawne".

    Tymczasem w środę rzeczniczka nowosądeckiej prokuratury okręgowej Beata Stępień-Warzecha poinformowała, że "stan zdrowia policjanta, który prowadząc samochód po pijanemu spowodował w niedzielę wypadek w Mszanie Dolnej, nadal nie pozwala na jego przesłuchanie i postawienie zarzutów".

    Dopiero po doniesieniach mediów rzecznika prokuratury zmieniła zdanie. Jak podał serwis limanowa.in, stan zdrowia policjanta będzie weryfikowany. Na formalną decyzję o weryfikacji jednak trzeba będzie trochę poczekać, limanowska prokuratura najprawdopodobniej złoży wniosek o wyłączenie z tej sprawy, by uniknąć posądzenia o stronniczość.

    Co ciekawe, opinia lekarska w sprawie stanu zdrowia policjant mówi, że poszkodowany nie będzie mógł brać udziału w czynnościach ze względu na stan zdrowia aż przez 30 dni!

    Jak na razie, przesłuchany został tylko 33-letni właściciel samochodu. - 33-letni właściciel samochodu został przesłuchany w charakterze podejrzanego i postawiono mu zarzut udostępnienia pojazdu osobie będącej w stanie nietrzeźwości, czym naraził wymienionego i innych uczestników ruchu drogowego na niebezpieczeństwo utraty życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu - powiedziała Janina Tomasik, Prokurator Rejonowy w Limanowej.

    Drugi zarzut dotyczy utrudniania postępowania poprzez składanie fałszywych zeznań. Na 33-latka nałożono środek zapobiegawczy w postaci kaucji w wysokości 50 tys. zł. Do czasu jej zapłacenia nie wolno mu opuszczać Polski. Jest to o tyle istotne, że właściciel Porsche jest zameldowany w Lubniu, ale pracuje w Wielkiej Brytanii.

    Tymczasem policjanta, który po wypadku miał w organizmie 2 promile alkoholu, jeszcze nie przesłuchano. Do szpitala trafił z urazem kręgosłupa. Był jednak aktywny na portalu społecznościowym Facebook. Pod zdjęciem, które opublikował, pytano go "co się stało?". Policjant odpisał, że miał "wypadeczek, znajomy pokazał jak się auto prowadzi...?" i że "nic nie pamięta". Wczoraj - jak pisze limanowa.in - opublikował kolejny post. Miał nadzieję, że tego dnia wyjdzie ze szpitala, bo "zwariować można z nudów..."


    Źródło

    piotreg - 15 Styczeń 2014, 17:18

    Portale społecznościowe już niejednemu zaszkodziły... :D
    tqmeh - 25 Styczeń 2014, 12:44

    Cytat:
    Pasażer podał imię, nazwisko i adres sprawcy wypadku. Policja umarza dochodzenie. Powód: "niewykrycie sprawcy"

    Pijany kierowca powoduje wypadek w jednej z dzielnic Warszawy i ucieka. Jeden ze świadków to siedzący obok niego pasażer i jednocześnie właściciel auta. Podaje nazwisko i adres zamieszkania sprawcy. Po roku policja jednak umarza dochodzenie. Powód? "Niewykrycie sprawcy".

    W wypadku poszkodowana została młoda kobieta. - Wyjechał prosto na mnie i zepchnął z drogi do płytkiego rowu. Stamtąd mój samochód wyskoczył i przebił drewniane ogrodzenie. Auto było całkowicie zniszczone. Po jakimś czasie zadzwoniła do mnie policjantka z pytaniem, jak się czuję, bo po raporcie z wypadku nie mogła uwierzyć, że przeżyłam - tę historię opowiedziała reporterowi TOK FM młoda kobieta ranna w wypadku.

    A doszło do niego rok temu na warszawskiej Białołęce. Z osiedlowej drogi wyjechał osobowy samochód i staranował drugi pojazd. - Miałam pierwszeństwo przejazdu. Nikt nie ma co do tego wątpliwości. Jest świadek, pasażer samochodu i jednocześnie jego właściciel, który powiedział, że autem kierował jego pijany kolega. Podał nawet adres - relacjonuje poszkodowana

    Sprawa wędrowała od prokuratury do policji, od drogówki do prewencji. Ostatecznie wypadek funkcjonariusze zakwalifikowali jako kolizję i wykroczenie drogowe. Dlaczego? Precyzują to przepisy - chodzi o czas spędzony w szpitalu po takich urazach. Upraszczając: kolizja - obrażenia do 7 dni, wypadek - obrażenia powyżej tygodnia. Kolizjami, co zrozumiałe, policja zajmuje się z mniejszą atencją. - Mija już rok od wypadku, a ja nadal odczuwam skutki urazu szyi, mam zaburzenia widzenia czy zawroty głowy - skarży się kobieta.

    "Materiał dowodowy nie dał podstaw do przedstawienia zarzutu"

    Jednak zdaniem sierżant Marty Sulowskiej z komendy na warszawskiej Pradze-Północ policjanci zrobili wszystko, by znaleźć winowajcę. Jak twierdzi, "materiał dowodowy nie dał podstaw do przedstawienia zarzutu czy też skierowania wniosku (do sądu - przyp. red.) co do konkretnej osoby". - Funkcjonariusze wysyłali kilka razy wezwanie do osoby wskazanej przez świadka. Nikt tych wezwań nie odbierał. Policjanci byli też osobiście pod wskazanym adresem, ale nikogo o ustalonym nazwisku nie zastali - wyjaśnia Sulowska.

    - Po wyjściu z samochodu zobaczyłam, jak w stronę auta, które mnie staranowało, idzie jakiś mężczyzna. Zapytałam kilku świadków, którzy stali obok, czy to kierowca, usłyszałam, że on miał kierowcę gonić. Miał też krzyczeć, by się zatrzymał, ale w odpowiedzi miał usłyszeć od uciekającego, że tamten nie ma prawa jazdy - opowiada poszkodowana.

    - Mimo to policjanci podczas przesłuchania pytali mnie dwa razy, czy to właściciel samochodu mógł go prowadzić - dodaje. Takiej hipotezy policjanci jednak dalej nie sprawdzali. Z ich ustaleń nie wynika, że świadek mógł wskazać fikcyjną osobę, a sam spowodować wypadek.

    "Pasażer sam był pod wpływem alkoholu"

    - My oczywiście ustaliliśmy wszystkie okoliczności. Ustaliliśmy to, kto jest właścicielem pojazdu. Wiemy, że nie należał do osoby, która została wymieniona przez świadka jako sprawca kolizji - tłumaczy sierżant Sulowska. Jednocześnie policjantka podkreśla, że "nie było na miejscu świadka, który widział tego sprawcę". Zwraca też uwagę, że pasażer, który twierdzi, że samochodem kierował jego pijany kolega, sam był pod wpływem alkoholu. - Nie ma takiego świadka, który widział, że wskazany przez pasażera sprawca siedział w samochodzie ani jak wyglądał - tłumaczy w rozmowie z TOK FM. Funkcjonariusze nie sprawdzili jednak osiedlowego monitoringu, a z dokumentów wynika, że z co najmniej czterech świadków wypadku przesłuchali tylko dwójkę.

    Tłumaczenia policji są niejasne. Poszkodowana twierdzi, że jeden z funkcjonariuszy, pytając o podejrzanego sprawcę, wymienił konkretne imię, nazwisko i adres tej osoby. - Podczas przesłuchania policjant powiedział, że to właśnie ta osoba (wskazana przez świadka - red.), która we mnie wjechała - relacjonuje jedno z przesłuchań poszkodowana. - Teraz dostałam pismo, że ten kierowca nie dostał nawet mandatu, bo policja nie ustaliła sprawcy i dochodzenie jest umorzone - dodaje.

    - Sprawa nie zostanie skierowana do sądu z uwagi na niewykrycie sprawcy - potwierdza w rozmowie z TOK FM sierż. Marta Sulowska. - To, że we wstępnych dokumentach jest wskazana osoba, która mogła być sprawcą kolizji, nie oznacza, że wobec tej osoby zostanie przedstawiony zarzut czy też sprawa zostanie skierowana do sądu - dodaje.

    Dlaczego nie uciekać, skoro może się udać?

    Sprawa, choć dotyczy pojedynczego przypadku, może niepokoić - wskazuje sama poszkodowana. - Co chwilę słyszymy, że kierowca uciekł z miejsca wypadku, a nawet że policjant uciekł z miejsca wypadku. Wydaje się, że to najwygodniejsza droga. Dlaczego nie uciekać, skoro może się udać - ironizuje poszkodowana kobieta. - Tak jak w moim przypadku, ktoś może uciec, ranna osoba nie jest bardzo poturbowana i być może nie będzie żadnej kary - dodaje

    KLIK

    tqmeh - 26 Styczeń 2014, 12:37

    Dotyczy tematu osób, które zdobyły prawo jazdy po kursie w szkole nie posiadającej uprawnień

    Cytat:
    Oświadczenie Dyrektora WORD w Legnicy

    Oświadczenie Dyrektora WORD w Legnicy w związku z wątpliwościami dotyczącymi ważności wydanych praw jazdy osobom szkolonym w szkole jazdy "START".

    W ostatnim czasie napłynęło do mnie szereg pism od starostów, związanych z ważnością praw jazdy wydanych osobom szkolonym w szkole jazdy "START", która to uogólniając nie miała uprawnień do przeprowadzenia takich szkoleń. Aby rozstrzygnąć ten problem należy odpowiedzieć na szereg pytań: Czym jest prawo jazdy, z jakich powodów się je wydaje i czemu ma służyć?

    Podstawową rolą państwa jest zapewnienie bezpieczeństwa obywatelom. Bezpieczeństwo na drogach jest jednym z jego elementów składowych. W tym celu ustanowiono szereg procedur zachowania na drogach, ujmując to w zbiór aktów prawnych, zwanych potocznie kodeksem drogowym.

    Dla uczestników ruchu drogowego, chcących poruszać się po drogach pojazdami mechanicznymi, nałożono, oprócz umiejętności kierowania, obowiązek poznania tych procedur oraz wykazywania się ich znajomością w teorii i praktyce. Innymi słowy uzyskania swoistego certyfikatu bezpieczeństwa, potwierdzającego, iż to, co jest podstawowym zamysłem ustawodawcy, czyli bezpieczeństwo w ruchu drogowym, zostanie zapewnione.

    W tym celu powołano Wojewódzkie Ośrodki Ruchu Drogowego, będące jednostkami certyfikującymi, aby poprzez przeprowadzane tam egzaminy, to potwierdzały. Nadzór nad tą certyfikacją ustawodawca powierzył Marszałkom Województw. Kompetencje i jurysdykcja Marszałków zamykają się tylko w tym obszarze.

    Zdanie egzaminu na prawo jazdy, nie jest równoznaczne z otrzymaniem prawa jazdy. Ze względu na wagę wydawanych uprawnień ustawodawca oddzielił wyraźnie uzyskanie certyfikacji (egzamin) od czynności administracyjnych – wydania prawa jazdy. Te kompetencje (jako zadanie zlecone z zakresu administracji państwowej) powierzył Starostom i Prezydentom miast na prawach powiatu, czyli podmiotom od siebie niezależnym.

    W konkretnym przypadku, osób szkolonych w szkole jazdy "Start", fakty są następujące.

    Po stronie certyfikacji: - dla procesu egzaminowania nie istotne jest, kto uczył, ale, czy osoba zdająca nauczyła się. Egzaminy te zostały przeprowadzone w sposób prawidłowy i potwierdzam, iż osoby, które je zdały, dają rękojmię bezpiecznego zachowania w ruchu drogowym, tym bardziej, iż potwierdziły to już w praktyce na drogach, posiadają bowiem prawo jazdy od kilku lat. Nie zachodzą, więc żadne przesłanki do unieważnienia egzaminu.

    Po stronie administracyjnej: - zostało naruszone prawo, ponieważ osoby szkolące nie posiadały uprawnień do ich prowadzenia, oraz niektóre dokumenty były sfałszowane.

    Pragnę tu przypomnieć, iż sprawę wykryto w ośrodku, którym kieruję, kiedy przed egzaminem, instruktor, który miał w nim uczestniczyć, okazał sfałszowaną legitymację instruktorską. Powiadomione przeze mnie organy ścigania doprowadziły sprawę do końca, czyli aż do wydania przez sąd wyroku skazującego instruktora.

    Wysoki Sąd w ramach swoich uprawnień mógł unieważnić uzyskane uprawnienia, co często czyni w sprawach wypadków, czy kierowania "pod wpływem", jednak tego nie uczynił. Zakwestionował tylko zaświadczenia o ukończeniu szkolenia, jako pochodzące bezpośrednio z przestępstwa i zarządził ich przepadek na rzecz Skarbu Państwa.

    Należy domniemywać, iż decyzję, co do ważności uprawnień pozostawił w kompetencji organów, które je wydały.

    Reasumując. Duch prawa, czyli bezpieczeństwo, został zachowany, natomiast litera prawa (działania administracyjne) nie.

    Podczas 14-letniej pracy w Wojewódzkim Ośrodku Ruchu Drogowego w Legnicy, nieraz spotkałem się z przypadkami (w tym również w byłym woj. legnickim), że zaświadczenia o ukończeniu szkolenia wydawały osoby, które aktualnie nie miały do tego uprawnień. Nie znam przypadku, aby w końcowym efekcie (o ile osoba zdająca działała w dobrej wierze), uprawnienia do kierowania pojazdami zostały jej zabrane. Znam przypadek z północy kraju, kiedy prezydent miasta na prawach powiatu unieważnił prawo jazdy takiej osobie. Osoba odwołała się do SKO i sprawę wygrała.

    Panowie Starostowie i Prezydenci, to tylko w Waszych kompetencjach leży uznanie uprawnień tych osób. Polecam wzięcie pod uwagę art. 7 i 8 k.p.a., które mówią, że załatwianie sprawy musi mieć na względzie interes społeczny i słuszny interes obywateli, a postępowanie powinno być prowadzone w sposób budzący zaufanie jego uczestników do władzy publicznej.

    Chciałbym również przypomnieć zasadę, jaką kieruje się magisterium Kościoła Katolickiego: Jeśli sakramenty przyjęte zostały w dobrej wierze, to choćby szafarz, który ich udzielał, był tego niegodny są ważne.

    Stanisław Pawlak
    Dyrektor WORD w Legnicy

    KLIK

    scar - 27 Styczeń 2014, 21:48

    Cytat:
    Mandat z fotoradaru zapłaci właściciel samochodu - koniec punktów karnych?

    Zapisy projektu ustawy, która ma w tym tygodniu trafić do Sejmu, zakładają, że mandat z fotoradaru zapłaci właściciel samochodu, niezależnie od tego, kto siedział za kierownicą. W związku z tym ma nie być punktów karnych dołączanych do zdjęcia - podało Radio RMF FM.
    Rewolucja ma dotyczyć także kwestii wysokości mandatów. Kary mają być ułamkiem średniego wynagrodzenia. Za przekroczenie prędkości o 10 km/godz. ma być mandat w wysokości 1,5 proc. średniego wynagrodzenia, czyli 50 złotych, ale już 20 proc., czyli 750 zł, gdy będzie to przekroczenie o ponad 50 km/godz.

    Nowością ma być też podwajanie kar w terenie zabudowanym oraz dla kierowców notorycznie łamiących przepisy. Czwarte zdjęcie z fotoradaru za przekroczenie prędkości o 50 km/godz. ma kosztować nawet 2 tys. zł.

    Zgodnie z nowym projektem ustawy zdjęcia z fotoradarów będzie mogła robić jedynie Inspekcja Transportu Drogowego. ITD ma odpowiadać za fotoradary, straci za to możliwość używania nieoznakowanych samochodów z wideorejestratorami - ma to być kompetencja drogówki. Tylko policja będzie mogła nakładać na kierowców punkty karne podczas bezpośredniego spotkania z kierowcą.

    Projekt nowej ustawy zyskał już akceptację MSW i Ministerstwa Infrastruktury.

    Link

    :shock:

    piotreg - 31 Styczeń 2014, 16:58

    Cytat:
    Wielki przekręt na niemieckich autach



    Szykujesz się do kupna auta i myślisz o używanym? Miej się na baczności, bo w cenie samochodu mogą wcisnąć ci coś, czym nie będziesz mógł jeździć, choć auto będzie w pełni sprawne. Na rynku jest sporo naciągaczy, którzy nie mają żadnych skrupułów, a konsekwencje ponoszą ich klienci.


    O sprawie zrobiło się głośno kilka dni temu, kiedy media obiegły ustalenia gliwickiej prokuratury, z których wynika, że właściciel komisu w Raciborzu fałszował dokumenty i na ich podstawie sprowadził do Polski kilkaset samochodów z Niemiec. Szkopuł w tym, że każde z tych aut miało zostać zezłomowane.

    Jak to w ogóle możliwe, że auta, które miały trafić na szrot, pojawiły się w Polsce? Otóż Niemcy, chcąc uniknąć kryzysu w przemyśle samochodowym, wprowadzili system dopłat, który miał zachęcać do nabycia nowego auta. Oddając stary na złomowanie, można było sporo zyskać. Tyle że te zezłomowane auta nie trafiały na śmietnik, ale do Polski.

    Zgłosił się do nas jeden z poszkodowanych przez raciborski komis. Opowiedział nam o swoich doświadczeniach i o tym, jak dał naciąć się na lewe auto. - Samochód kupiłem w grudniu 2009 roku. Na początku nic nie wskazywało na to, że z samochodem może być coś nie tak. Sprzedawca nie chciał obniżyć ceny, która była w miarę wysoka, co zwykle wskazuje na brak szwindli - podkreśla nasz użytkownik.

    Dodatkowo sprzedawca zaoferował załatwienie formalności rejestracyjnych, czyli uzyskanie tzw. miękkiego dowodu rejestracyjnego za klienta, potrzebował do tego tylko pełnomocnictwa od klienta. - Powołał się na znajomość procedur, podkreślił, że to będzie znaczne ułatwienie dla mnie. Skorzystałem, dałem to pełnomocnictwo, no bo komu chce się chodzić po urzędach? - tłumaczy poszkodowany.

    Jak zaznacza, w tamtym momencie wszystko wydawało się być w porządku. Dostał fakturę na sprzedaż auta. Teraz zaś prokuratura kwestionuje niemieckie papiery samochodu. - Rola urzędników, bezkrytycznie przyjmujących dokumenty jest co najmniej podejrzana, według mnie działali w zmowie z nieuczciwym handlarzem - sugeruje nasz użytkownik.

    Kłopoty zaczęły się po kilku miesiącach od zakupu. W kwietniu 2010 r. nasz bohater dostał pismo z prokuratury o udostępnienie samochodu do zabezpieczenia, zaś w listopadzie 2010 r. pierwsze pismo ze Starostwa Powiatowego Wydziału Komunikacji, które zajęło się wyrejestrowaniem samochodu.

    Nasz użytkownik nie chciał się poddawać i podjął walkę z urzędnikami. Wielokrotnie odwoływał się od decyzji starostwa i w efekcie sprawa trafiła do Samorządowego Kolegium Odwoławczego. - Ostatnie moje odwołanie nie przyniosło skutku, mogłem wtedy zwrócić się do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego, ale idąc za sugestią prawnika, tego nie zrobiłem. Teraz wiem, że to był błąd - podsumowuje czytelnik.

    Brak odwołania się skutkował tym, że decyzja o wyrejestrowaniu weszła w życie w grudniu 2013 r. - W Raciborzu mój samochód ostał się na kołach najdłużej. Chyba był ostatnim jeżdżącym - zauważa poszkodowany.

    Poszkodowanych jest kilkaset osób. Pomoc zadeklarowało Śląskie Stowarzyszenie Pomocy Ofiarom Przestępstw w Siemianowicach Śląskich.

    - Oczywiście wszystkie działania, które podejmiemy muszą być zgodne z naszymi uprawnieniami. Gdy skończy się postępowanie albo w jego trakcie, będziemy składali pozwy adhezyjne, czyli postępowanie cywilne w postępowaniu karnym, żeby nie narażać ludzi na dodatkowe koszty procesowe i aby załatwić wszystko za jednym razem. Następnie, oczywiście o ile ta osoba się zgodzi, będziemy występować indywidualnie w imieniu poszkodowanego i brać udział w postępowaniu odszkodowawczym - tłumaczy Józef Kogut, prezes Śląskiego Stowarzyszenia Pomocy Ofiarom Przestępstw.

    Jak zauważa, na tym ostatnim etapie mogą występować kłopoty, bo jeżeli sprawca pozbył się majątku, przepisując go na rodzinę i oficjalnie teraz nic nie posiada, to po ustaleniu gdzie i komu ten majątek przepisał, trzeba wystąpić ze skargą pauliańską, czyli wnioskiem o unieważnienie aktów przeniesienia majątku.

    Prezes SPOP zdradził nam, że w tej sprawie zapadł już jeden prawomocny wyrok. W 2013 r. Sąd Rejonowy w Raciborzu skazał kobietę, która podrabiała niemieckie dokumenty. Udowodniono jej, że wielokrotnie podrobiła umowy kupna sprzedaży samochodów, wpisując w ich treść dane osób pochodzenia niemieckiego i fałszując ich podpisy. W ten sposób podrobiła 196 dokumentów. Sąd uznał ją za winną, lecz wyrok jest nieco kuriozalny. Za fałszowanie dokumentów, dzięki którym oszust wciskał ludziom samochody za spore pieniądze, z którymi klienci nie mogą teraz nic zrobić, musiała zapłacić łącznie... 1000 zł.

    To na ten wyrok SKO powołało się, odrzucając ostatnie odwołanie naszego użytkownika. W uzasadnieniu podano, że jeśli doszło do skazującego wyroku w sprawie fałszowania dokumentów, to odwołanie nie ma podstaw prawnych. Szkopuł w tym, że wśród podrobionych dokumentów, nie ma tych, które należały do naszego użytkownika. Niestety, kiedy to wyszło na jaw, było już po terminie na odwołanie się.

    - Jakby tego było mało, główny oskarżony uchyla się od odpowiedzialności. Nie zgłasza się na rozprawy i formalnie jest obłożnie chory. Chociaż ludzie dzwonią do nas i mówią, że swobodnie chodzi po ulicach - mówi Kogut.

    Nasz czytelnik śledził przebieg procesu i okazuje się, że nie dość, że oszust unika odpowiedzialności, zasłaniając się zwolnieniami lekarskimi, to jeszcze teraz śledztwo zostało zawieszone. Powód? Po trzech latach prokuratura wystąpiła do niemieckiego odpowiednika o przesłanie dokumentów aut, które miały trafić na złom, a trafiły do Polski. Dochodzenie praw przez poszkodowanych może być teraz zagrożone, bo sprawa może się znacznie przeciągnąć, a nawet przedawnić. Niemiecka prokuratura może mieć poważny problem z dostarczeniem ponad dwustu dokumentów aut, do tego z różnych landów.

    Prezes SPOP deklaruje, że pomoże oszukanym. - Są to osoby pokrzywdzone, niektórzy całe życie harowali, żeby sobie kupić wymarzony samochód. Nieświadomie kupowali nielegalne auta. Niczym nie zawinili - podsumowuje prezes SPOP.

    Link

    delpiero - 6 Luty 2014, 11:24

    :facepalm:

    Cytat:
    Dwóch pijanych policjantów miało wypadek. I się zaczęło...

    Dwaj jeleniogórscy policjanci jechali samochodem mając po 2 promile alkoholu we krwi i wypadli z drogi. Choć w pojeździe byli tylko we dwóch, żaden z nich nie odpowie za jazdę po pijanemu.

    Prokuratura umorzyła właśnie postępowanie, bo mimo półtorarocznego śledztwa nie udało się jej ustalić, który z mundurowych kierował. Po wypadku do którego doszło w Cieplicach z leżącego na dachu samochodu wyszedł jeden z policjantów. Drugiego zabrało pogotowie, ale obrażenia ograniczyły się do złamanego nosa.

    Do zdarzenia doszło w lipcu 2012. Prywatna Honda Civic na łuku drogi wypadła z drogi i zatrzymała się na dachu. Gdy nadbiegli świadkowie nikogo nie było na miejscu kierowcy, ale to nie dziwne bo policjanci nie zapięli pasów, a samochód wielokrotnie koziołkował.

    Dziwne zaczęło się później. - Zarówno Michał N., jak i Mariusz S. zaprzeczyli, że prowadzili pojazd - mówi prokurator Violetta Niziołek. Mimo kosztownych ekspertyz biologicznych, osmologicznych i technicznych, nie udało się wykazać, który z policjantów kłamał.

    Obaj mundurowi nadal pracują w policji, ponieważ postępowanie dyscyplinarne też trzeba było umorzyć.

    Jeleniogórzanie przecierają oczy ze zdumienia. Podkreślają, że w przypadku policjantów - stróży prawa - przepisy powinny być szczególnie egzekwowane.

    Źródło: www.motoryzacja.interia.pl

    piotreg - 6 Luty 2014, 13:55

    Komendant Wojewódzki słowami rzecznika przekazał mediom informację, że została wszczęta procedura administracyjna mająca na celu zwolnienie tych funkcjonariuszy ze służby. Gdyby nie moc mediów w spokoju przepracowaliby do emerytury. :neutral:
    OJCIEC - 7 Luty 2014, 08:37

    Cytat:
    Amerykańska konstytucja przeciw drogówce. Ostrzeganie światłami jest legalne

    Miganie światłami, żeby ostrzec kierowców jadących z przeciwka przed radarem, jest dozwolone - orzekł sąd federalny w USA. A w Polsce - mandat!

    W polskim prawie nie zapisano nigdzie zakazu ostrzegania przed radiowozem przyczajonym z radarem, dlatego mandaty przyznawane są za "nieuzasadnione użycie świateł drogowych" (nazywanych w żargonie kierowców "długimi światłami"). Ale dostają je jedynie wyjątkowi pechowcy, bo rzadko zdarza się, żeby za jednym radiowozem czyhał drugi, który mógłby to wykroczenie zauważyć i ukarać.

    Takim właśnie pechowcem, tyle że na ziemi amerykańskiej, wydawał się niejaki Michael Elli, mieszkaniec Ellisville w stanie Missouri. 17 października 2012 r. dostrzegł na lewym poboczu policjantów z radarem i zgodnie z niepisanym drogowym savoir-vivre'em, znanym niemal na całym świecie, migał światłami kierowcom z przeciwka.

    Tak się złożyło, że jednym z nich był zastępca szeryfa George Corless, który zawrócił, zatrzymał Ellego i wypisał mu wezwanie do sądu. Policja w USA robi tak w przypadku poważniejszych wykroczeń, które zasługują na coś więcej niż zwykły mandat. Na wezwaniu Corless napisał: "Niedozwolone miganie światłami. Ostrzeganie przed RADAREM".

    Dwa miesiące później, kiedy Elli stawił się w sądzie, usłyszał, że za taki występek zwykle przyznawany jest mandat 1000 dol. (jak na USA bardzo duży). Krnąbrny kierowca oświadczył wszakże, że nie przyznaje się do winy, bowiem nie złamał żadnego konkretnego przepisu. Zaskoczony sędzia zawiesił sprawę na kolejne dwa miesiące, żeby ją przemyśleć.

    Wkrótce Elli dostał zawiadomienie, że jego sprawa została umorzona. Ale to już go nie zadowalało. W międzyczasie skontaktował się z Amerykańską Unią ds. Wolności Obywatelskich (ACLU) i za jej radą sam wytoczył proces miastu Ellisville. Domagał się odszkodowania za to, że pogwałcona została jego wolność słowa i ekspresji, z której skorzystał, migając światłami, a którą gwarantuje Pierwsza Poprawka do konstytucji USA.

    W tym tygodniu sędzia Henry Autrey wydał wyrok: zakazał policji karania kierowców za ostrzeżenia przed radarem. Zgodził się z argumentem Ellego, że miganie światłami jest formą ekspresji chronioną przez konstytucję. I dodał, że de facto jest ono "zachętą dla kierowców z przeciwka, by przestrzegali prawa" (czyli dostosowali prędkość do ograniczeń). Przecież nie należy nikogo karać za to, że zachęca innych do przestrzegania prawa.

    Wysokość odszkodowania dla pokrzywdzonego kierowcy nie została jeszcze ustalona.

    Tym sposobem amerykańska policja po raz kolejny przegrała z wszechpotężną Pierwszą Poprawką, która jest chyba najczęściej cytowanym paragrafem konstytucji USA. Lub, jak można by powiedzieć w przenośni, Ellis pokazał policjantom duży środkowy palec.

    Co ciekawe, mógłby go im pokazać nawet nie w przenośni, tylko w całej krasie, i również pozostałby bezkarny. W kwietniu 2006 r. niejaki David Hackbart z miasta Pittsburgh w stanie Pensylwania pokazał środkowy palec - co jest synonimem stwierdzenia "**** you!" i czego ze względów cenzuralnych i obyczajowych nie tłumaczmy na polski - jakiemuś kierowcy, który wieczorem utrudniał mu parkowanie. Tak się złożyło, że owym kierowcą okazał się sierżant Brian Elledge, który wypisał Hackbartowi wezwanie do sądu za "zakłócanie porządku publicznego".

    Dalej wszystko potoczyło się jak w sprawie Ellego - również włączyło się ACLU, sprawę umorzono, ale Hackbart pozwał lokalne władze za pogwałcenie wolności ekspresji. Sąd przyznał mu rację i odszkodowanie 50 tys. dol.

    O ile Hackbart wyciągnął środkowy palec do policjanta przypadkowo, o tyle Robert Ekas z Oregonu zrobił to z premedytacją. Pokazał "fucka" przejeżdżającemu zastępcy szeryfa. Kiedy został zmuszony do zjazdu na pobocze, wyjaśniał, że wyciągnął palec "w ramach politycznej demonstracji", bo nie jest zadowolony z lokalnej policji. Potem pozwał hrabstwo do sądu i dostał prawie 5 tys. dol. odszkodowania - za pogwałcenie wolności ekspresji.

    Takie i inne przypadki sprawiły, że amerykańscy kierowcy mogą bezkarnie pokazywać radiowozom znak "**** you" (nie znamy statystyk, jak często to robią). Policjanci nie mają prawa za coś takiego zatrzymać - muszą mieć jakieś inne uzasadnione podejrzenie, że mogło zostać popełnione wykroczenie lub przestępstwo.

    Link

    tqmeh - 7 Luty 2014, 08:52

    Pozostaje powzdychać i pomarzyć. :wink:
    tqmeh - 7 Luty 2014, 20:40

    Cytat:
    Radiowóz na sygnale wjechał w taksówkę. Kto był winien?

    W piątek rano na ul. Batorego doszło do kolizji. Radiowóz na sygnale zderzył się z taksówką, wyjeżdżającą z ul. Rzeźniczaka na zielonym świetle. Funkcjonariusze, którzy przyjechali na miejsce, byli jednogłośni: winnym zderzenia był policjant kierujący radiowozem. Dostał mandat i 6 punktów karnych.

    KLIK

    KINO

    phonemaniac - 18 Luty 2014, 20:15

    Cytat:
    Najskuteczniejsze fotoradary 2013 roku

    5. Piasek (woj. wielkopolskie)

    Wykorzystywanie fotoradarów budzi sprzeciw części kierowców. Jedni nazywają je maszynkami do reperowania budżetu, inni jedynym skutecznym środkiem przeciwko piratom drogowym. Prawda zapewne leży gdzieś pośrodku. Od lipca 2014 roku wszystkie urządzenia stacjonarne, wykorzystywane przez Inspekcję Transportu Drogowego, będą musiały pracować w żółtych, dobrze widocznych obudowach. Czy to oznacza koniec kar dla kierowców? Niekoniecznie. Już dziś lwia część urządzeń umieszczona jest w obudowach nowego typu, a mimo to mają co robić. Oto pięć urządzeń, które w 2013 roku wykonały najwyższą liczbę zdjęć.

    Pierwszą piątkę otwiera fotoradar w Piaskach, koło Łęki Opatowskiej, w woj. wielkopolskim. Urządzenie działające przy drodze krajowej nr 11 pomiędzy Kluczborkiem i Kępnem (ograniczenie prędkości do 70 km/h) w 2013 roku zarejestrowało 38 tys. wykroczeń. Oznacza to, że dziennie fotoradar wykonywał średnio 104 zdjęcia.

    4. Szyldak (woj. warmińsko-mazurskie)

    Krajowa "siódemka" pomiędzy Gdańskiem i Warszawą należy obecnie do najbardziej przyjaznych kierowcom tras. Choć w jej przebiegu nie ma autostrady, wiele kilometrów poprowadzonych jest drogą ekspresową. Niestety, część zmotoryzowanych po opuszczeniu "ekspresówki" nie ma ochoty dostosować swojej prędkości do warunków, jakie oferuje jednojezdniowa, dwukierunkowa droga - limit prędkości wynosi tu 50 km/h. Ci właśnie wpadają w sidła fotoradaru umieszczonego w Szyldaku.
    Urządzenie odnotowało w 2013 roku 40 tys. przewinień. Oznacza to, że w ciągu doby średnio fotografowało 109 pojazdów.

    3. Rudzienko (woj. mazowieckie)

    Umiejscowiony w pobliżu szkoły i kościoła fotoradar w Rudzienku w 2013 roku przyłapał na ignorowaniu limitu prędkości 46 tys. kierowców. Dziennie daje to 126 fotografii pojazdów, które poruszały się z prędkością wyższą niż określone w tym miejscu znakami 50 km/h.

    2. Stara Dąbia (woj. lubelskie)

    Długa, prosta droga z poboczem zachęca do szybkiej jazdy. Niestety, nie można tak podróżować bezpiecznie i bezkarnie. Przekonało się o tym wielu kierowców, przejeżdżających przez Starą Dąbię koło Ryków. W miejscowości, położonej na drodze z Warszawy do Lublina - w miejscu, gdzie dozwolona prędkość to 50 km/h - znajduje się fotoradar, który w 2013 roku wykonał 56 tys. zdjęć zbyt szybko jadących pojazdów. Średni wynik dzienny to 153 fotografie.

    1. Miodne (woj. mazowieckie)

    Fotoradar zlokalizowany w Miodnem koło Zwolenia okazał się najskuteczniejszy w 2013 roku. Urządzenie, kontrolujące jadących drogą krajową nr 12 z Radomia do Lublina, wykonało 66 tys. zdjęć pojazdów przekraczających określoną znakami prędkość 50 km/h. Średnio daje to 180 fotografii dziennie.

    Jak podsumowuje Inspekcja Transportu Drogowego, w 2013 roku wszystkie stacjonarne fotoradary, a jest ich 350, wykonały 2,5 mln zdjęć. Na ich podstawie ITD wysłało do posiadaczy zarejestrowanych pojazdów 772 tys. wezwań do wskazania kierującego w momencie popełnienia wykroczenia. Mandatami zakończyło się 262 tys. postępowań.

    Przyszłość dla ITD rysuje się w jasnych barwach. Jeszcze w 2014 roku w życie mają wejść przepisy, które pozwolą obarczać za wykroczenia, zarejestrowane fotoradarami właścicieli samochodów - i to niezależnie od tego, czy faktycznie będą winni. Na przełomie 2014 i 2015 roku ma natomiast ruszyć system odcinkowego pomiaru prędkości. Przewiduje się, że nowy typ urządzeń będzie wyróżniać się ogromną skutecznością.

    LINK

    phonemaniac - 19 Luty 2014, 16:33

    Niedługo we Włocławku nie będzie miał kto łapać mobili:

    Cytat:
    Zarzuty dla policjantów z włocławskiej drogówki

    Do zatrzymań we włocławskiej Komendzie Miejskiej Policji doszło we wtorek (18 lutego). Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że podczas porannej odprawy.


    Zatrzymania te mają związek z podejrzeniami, że policjanci wydziału ruchu drogowego przyjmowali łapówki. Podejrzenia te dotyczą dziesięciu spośród trzydziestu kilku mundurowych włocławskiej drogówki.

    Dziś w tej sprawie Prokuratura Okręgowa we Włocławku ma wydać komunikat.

    We wtorek odmówiono nam informacji na ten temat. Prokurator okręgowy Jan Stawicki tłumaczył to dobrem śledztwa. O zatrzymaniach nie informowała też komenda.

    - Komendant miejski policji we Włocławku zawiesił w obowiązkach służbowych dziesięciu policjantów ruchu drogowego. Wobec tych funkcjonariuszy wszczęto postępowania dyscyplinarne i już we wtorek dziewięciu z nich odebrano policyjne legitymacje i broń - poinformowała w środę rzeczniczka kujawsko-pomorskiej policji Monika Chlebicz.

    Jak zaznaczyła rzeczniczka, decyzję o konsekwencjach dyscyplinarnych zapadły natychmiast, gdy dziewięciu policjantów włocławskiej komendy zostało zatrzymanych przez funkcjonariuszy Biura Spraw Wewnętrznych Komendy Głównej Policji.

    - Prokurator okręgowy we Włocławku przedstawił im już zarzuty popełnienia przestępstw korupcyjnych w czasie pełnienia służby. Dziesiąty funkcjonariusz zamieszany w tę sprawę usłyszy zarzuty prawdopodobnie w środę - dodała Chlebicz.

    LINK

    piotreg - 20 Luty 2014, 11:59

    phonemaniac napisał/a:
    Jak podsumowuje Inspekcja Transportu Drogowego, w 2013 roku wszystkie stacjonarne fotoradary, a jest ich 350, wykonały 2,5 mln zdjęć. Na ich podstawie ITD wysłało do posiadaczy zarejestrowanych pojazdów 772 tys. wezwań do wskazania kierującego w momencie popełnienia wykroczenia. Mandatami zakończyło się 262 tys. postępowań.

    262 tys. mandatów na 2,5 mln. zdjęć. Masakra! Ściągalność mają tragiczną.

    tqmeh - 20 Luty 2014, 19:12

    Z innej beczki, pośpiewali...


    tqmeh - 23 Luty 2014, 21:31

    Cytat:
    Lewe przeglądy - fikcyjne bezpieczeństwo na drodze!

    Policjanci Zespołu dw. z Przestepczością Gospodarczą Komendy Powiatowej Policji w Lwówku Śląskim zatrzymali diagnostę który dopuścił do ruchu pojazd pomimo, iż stwarzał on realne zagrożenie na drodze.

    A zaczęło się od kontroli drogowej pojazdu przeprowadzonej przez policjantów Ogniwa Ruchu Drogowego. Funkcjonariusze ci nie tylko kontrolują prędkość pojazdów na drodze, ale bardzo dokładnie przyglądają się także stanowi technicznemu poruszających się pojazdów. Wszyscy zdajemy sobie sprawę z tego, iż pojazd który ma usterki techniczne stanowi zagrożenie na drodze. I tak też było 11 lutego 2014. Policjanci zatrzymali do kontroli dostawczego Forda Transita. W trakcie kontroli stan techniczny pojazdu zwrócił uwagę funkcjonariuszy. Poważne, widoczne usterki dyskwalifikowały go dalszej jazdy. Ale największe zdziwienie policjantów było gdy dowiedzieli się, iż pojazd ten przed chwilą wyjechał z przeglądu technicznego w jednej ze stacji diagnostycznych na terenie powiatu lwóweckiego.

    Wykonane przez policjantów zwalczających przestępczość gospodarczą czynności procesowe doprowadziły do zatrzymania diagnosty, który został osadzony w policyjnym areszcie. Sprawdzana jest także wszelka dokumentacja prowadzona na tej stacji. Zabezpieczone zostały komputery oraz dokumenty. Sprawa znajdzie swój finał w Sądzie.

    Policjanci Komendy Powiatowej Policji w Lwówku Śląskim, w trosce o bezpieczeństwo w ruchu drogowym dokładniej przyjrzą się działalności stacji diagnostycznych na terenie powiatu, w szczególności będą kontrolować stan techniczny pojazdów wyjeżdżających po przeglądach z tych stacji.

    Pamiętajmy, iż poruszanie się po drogach niesprawnym pojazdem jest skrajnie niebezpieczne. Pod rozwagę musimy wziąć nie tylko to, iż możemy otrzymać karę ale także to, iż możemy spowodować wypadek i wyrządzić komuś krzywdę.

    Źródło

    phonemaniac - 27 Luty 2014, 13:45

    Kolejna akcja z nagrywaniem tego, co się dzieje na drogach:

    Cytat:
    Policjant: "Nagrałeś idiotę i pirata drogowego? Wyślij nam film!"

    Mazowiecka drogówka prosi o kierowców, którzy zarejestrowali przypadki łamania przepisów na drogach regionu o przesyłanie filmów. Zamierzają ścigać i karać piratów drogowych.


    Na stronie internetowym mazowieckiej komendy wojewódzkiej pojawiła się zakładka "Pirat stop", w której czytamy, że można przesyłać policji filmy, pokazujące niebezpieczne zachowania na drogach.

    "NAGRYWAJCIE IDIOTÓW"

    Filmy należy wysyłać na adres mailowy pirat.kwp@ra.policja.gov.pl. Jak czytamy na stronie komendy, policjanci czekają na "szczególnie drastyczne przykłady łamania przepisów ruchu drogowego, agresywnego zachowania na drodze, ewidentnego cwaniactwa lub piractwa innego uczestnika ruchu drogowego na terenie garnizonu mazowieckiego. Osoby przesyłające nagrane materiały muszą mieć przy tym świadomość, że przekazując nagranie policji jako potencjalni świadkowie zarejestrowanych zdarzeń mogą być poproszeni o udział w ewentualnych dalszych czynnościach w tej sprawie."

    - Apelujemy do kierowców, by zgłaszali nam i przesyłali filmy z nagraniami wyczynów, powiem wprost, idiotów za kierownicą. Zbadamy te materiały i jeśli uznamy to za możliwe, wykorzystamy je później w postępowaniu - mówi Jacek Mnich, pełniący obowiązki szefa mazowieckiej drogówki.

    Podobną akcję prowadzi od grudnia ub.r. policja na Śląsku. Tam autor nagrania może pozostać anonimowy. Więcej na ten temat: Nagrałeś pirata drogowego? Policja przyjmuje filmy od anonimów, ale...

    NADMIERNA PRĘDKOŚĆ NAJWIĘKSZYM PROBLEMEM

    Policjanci z mazowieckiej drogówki przekonują, że nadal najczęściej popełnianym wykroczeniem na drogach regionu jest przekraczanie dozwolonej prędkości.

    Zdjęcie motocyklisty jadącego z prędkością 177 kilometrów na godzinę, zrobione przez fotoradar w Miodnem koło Zwolenia, zdobi stronę internetową Głównego Inspektoratu Transportu Drogowego jako przykład nieodpowiedzialnego zachowania kierowcy. O przysyłanie podobnych filmów i zdjęć apeluje teraz mazowiecka policja.

    Kierowców, którzy pędzą, ile "fabryka dała" nie brakuje nie tylko na Mazowszu. Fotoradar w Miodnem przy krajowej "dwunastce" zrobił zdjęcie motocykliście jadącemu z prędkością 177 km/h w obszarze zabudowanym. W tym miejscu na przekroczeniu prędkości w 2013 r. przyłapano aż 66 tys. kierowców.

    EKSPRESOWO NA "SIÓDEMCE"

    Mazowieckim policjantom zdarzało się ścigać kierowców jadących znacznie szybciej. Do tej pory jest wspominany kierowca sportowego Audi, który w 2012 roku pędził drogą ekspresową S7 przez powiat białobrzeski z prędkością 240 kilometrów na godzinę. Został zatrzymany po kilkunastu kilometrach. W styczniu 2013 roku policjanci gonili tam BMW, którego 39-letni kierowca jechał ponad 220 kilometrów na godzinę. Mężczyzna został ukarany mandatem w wysokości 1000 złotych oraz 26 punktami karnymi. Niewiele wolniej jechał też inny inny kierowca BMW, którego jazdę policjanci utrwalili wideorejestratorem, zamontowanym w radiowozie. Film kosztował go 7800 złotych i 14 punktów karnych.

    LINK

    skansen - 27 Luty 2014, 23:58

    phonemaniac napisał/a:
    Kolejna akcja z nagrywaniem tego, co się dzieje na drogach:

    Cytat:
    (...) Niewiele wolniej jechał też inny inny kierowca BMW, którego jazdę policjanci utrwalili wideorejestratorem, zamontowanym w radiowozie. Film kosztował go 7800 złotych i 14 punktów karnych.

    LINK

    To chyba ewidentna pomyłka. Po pierwsze nie widzę korelacji z punktami po drugie max. grzywna w tym wypadku to 1000zł (lub 5000zł jeśli sprawa trafi do sądu).

    Qbek - 10 Marzec 2014, 12:46

    Cytat:
    Prezydenckie BMW będą karać piratów drogowych

    Licytacje są świetnym sposobem na zakup samochodu w dobrej cenie. Szczególnie jeśli pod młotek idzie pojazd, którego pozbywa się komornik lub instytucja publiczna. Kancelaria Prezydenta ogłosiła, że zamierza pozbyć się czterech limuzyn BMW. Samochody trafią jednak do policji.

    Cztery BMW serii 5 zamierzała sprzedać na licytacji Kancelaria Prezydenta. Dwa samochody pochodziły z 2000 roku, a dwa pozostałe z roku 2002. Pewna, bezwypadkowa przeszłość, serwisowanie w ASO, a potem w zakładzie utrzymującym rządowe limuzyny oraz wciąż rozsądny i udokumentowany przebieg - od 235 do 311 tys. km - oraz umiarkowane ceny - od 11 do 16,7 tys. zł - sprawiły, że zainteresowanych nie brakowało. Ci, którzy zdążyli wpłacić wadium, nie będą jednak licytować samochodów, a pieniądze zostaną im zwrócone. Pojazdy trafią do służb mundurowych. Zgodnie z obowiązującymi przepisami, kancelaria przekaże je nieodpłatnie straży pożarnej i policji. Ta ostatnia najprawdopodobniej wykorzysta limuzyny do walki z kierowcami, łamiącymi przepisy. 

    Opel Insignia, Volkswagen Passat i Ford Mondeo w ciemnych kolorach to samochody, których pojawienie się w lusterku sprawia, że niejeden kierowca ściąga nogę z gazu. Samochody te najczęściej wykorzystywane są przez policję jako nieoznakowane radiowozy z wideorejestratorami. W takie urządzenia zostaną prawdopodobnie wyposażone również limuzyny BMW, które trafią do mundurowych. Dla wielu zwolenników łamania przepisów będzie to spore zaskoczenie. Nie od dziś wiadomo, że kierowcy BMW mają wśród zmotoryzowanych raczej złą opinię. Jedni zjeżdżają im z drogi, inni wręcz przeciwnie - ich pojawienie się traktują jak wyzwanie na pojedynek. Wiele wskazuje więc na to, że policyjne BMW będą niezwykle skuteczne. 

    Jeśli BMW wejdą do użycia w policji drogowej, nie ma co liczyć na ucieczkę przed takimi radiowozami. Choć samochody nie są nowe, ich parametry znacznie przerastają średnią. Dwie starsze limuzyny, wyposażone są w benzynowe silniki 2.8 l o mocy 193 KM. Przyspieszenie do "setki" zajmuje im 7,4 sekundy, a ich maksymalna prędkość to 235 km/h. Pod maskami dwóch nowszych samochodów znajdują się również benzynowe silniki 2.5 l o mocy 192 KM. Przyspieszenie do 100 km/h to w ich przypadku 8,1 sekundy, a maksymalna prędkość: 238 km/h.

    Polscy kierowcy już dziś muszą obawiać się nietypowych radiowozów bez policyjnych emblematów. Oprócz najbardziej oczywistych modeli, takich jak wymienione wcześniej oraz tajnych wideorejestratorów, montowanych w samochodach Skoda Octavia, mundurowi wykorzystują też nieoznakowanego Fiata Bravo, Opla Astrę III i IV generacji, Renault Megane II i III generacji, a nawet Mitsubishi Lancera EVO X. Prezydenckie limuzyny BMW nie będą pierwszymi reprezentantkami tej marki w wyposażeniu policji. Byłe rządowe BMW serii 7 z zainstalowanym wideorejestratorem krąży po drogach Mazowsza i jest bardzo skuteczne w walce z kierowcami ignorującymi ograniczenia prędkości. Zwłaszcza, że nikt przecież nie spodziewa się policjantów z wideorejestratorem, jadących takim samochodem. 

    Źródło

    tqmeh - 14 Marzec 2014, 15:40

    Cytat:
    Trybunał Konstytucyjny: wszystkie pieniądze za mandaty z fotoradarów muszą zostać zwrócone!

    Przypominam główną najważniejszą sentencję wyroku Trybunału Konstytucyjnego:

    "Nie ma podstaw prawnych adresowanie do właściciela lub posiadacza pojazdu przez uprawniony organ alternatywnego żądania wskazania, komu został powierzony pojazd do kierowania lub używania w oznaczonym czasie albo przyjęcia mandatu karnego za popełnione wykroczenie drogowe".

    To alternatywne żądanie to właśnie wszystkie wezwania jakie dostajecie dziś ze Straży Miejskiej, Straży Gminnej, GITD czy Policji!

    KLIK

    Qbek - 17 Marzec 2014, 21:23

    Cytat:
    Ponad połowa kontrolowanych kierowców jeździła bez pasów

    Katowicka policja podsumowała akcję o kryptonimie "Pasy". Na 177 skontrolowanych kierowców 92 nie miało zapiętych pasów.

    Podczas przeprowadzonej w piątek akcji policjanci z drogówki zatrzymali 177 samochodów. - 92 kierowców oraz 16 pasażerów podróżowało bez zapiętych pasów bezpieczeństwa - mówi komisarz Jacek Pytel, rzecznik prasowy komendy miejskiej w Katowicach. Ujawniono też jeden przypadek przewożenia dziecka bez fotelika.

    Źródło

    phonemaniac - 18 Marzec 2014, 12:38

    Cytat:
    Awantura o 'karne k...' na samochodach. Urzędnik popiera akcję, prawnik protestuje

    Mieszkańcy Jaworzna postanowili rozprawić się ze źle parkującymi autami. Zostawiają na nich naklejkę z napisem "Karny k...". Akcji kibicuje wysoki rangą urzędnik, a jej ofiarą padł radca prawny. - To bezprawne. Karać mogą tylko odpowiednie służby - mówi.


    Do Jaworzna dotarła moda na znakowanie źle zaparkowanych samochodów. Kierowcy, którzy ignorują przepisy i zostawiają auta na chodnikach czy trawnikach, mogą być niemal pewni, że ktoś zostawi na ich samochodzie naklejkę z napisem "Karny k...". Usunięcie wizerunku męskiego przyrodzenia z szyby czy lusterka zajmuje dobrych parę minut. - Teraz w całym mieście przyklejaniem naklejek zajmuje się kilkadziesiąt osób. Jest co robić - mówi mieszkaniec, który tropi kierowców, którzy łamią prawo.

    Kilka miesięcy temu podobną akcję prowadzono na katowickich osiedlach Tysiąclecia i Paderewskiego. Strażnicy miejscy, pytani wtedy przez jednego z "ukaranych" w ten sposób kierowców, stwierdzili, że osoby używające naklejek też łamią przepisy. - Kto w miejscu publicznym umieszcza nieprzyzwoite ogłoszenie, napis lub rysunek albo używa słów nieprzyzwoitych, podlega karze ograniczenia wolności, grzywny do 1500 złotych albo karze nagany - wyjaśniali.

    "Od karania są służby''

    Teraz akcja przeniosła się do Jaworzna. Parę dni temu "karniaka" na swoim samochodzie znalazł Łukasz Chuderski. Przyznaje, że źle zaparkował, i przeprasza za to. - Uważam, że zostawianie takich naklejek na samochodzie jest bezprawne. Pomijam kwestie bezpieczeństwa i trudność w pozbyciu się takiego emblematu. Chodzi o to, że nikt poza powołanymi do tego służbami nie ma prawa egzekwowania przepisów i karania ludzi. Szczególnie w taki sposób - mówi radca prawny. Dodaje, że nie życzy sobie, by ktoś go obrażał. - Powinna mnie ukarać policja lub straż miejska, a nie ktoś, kto ma w kieszeni taką naklejkę. Obywatel, który widzi łamanie przepisów, powinien o tym powiadomić funkcjonariuszy, może też zrobić zdjęcie źle zaparkowanego samochodu - mówi Łukasz Chuderski.

    Dodaje, że osób potraktowanych podobnie jak on jest dużo więcej. - Tylko ja miałem odwagę powiedzieć, co o tym myślę. Teraz w internecie spadła na mnie fala "hejtu". Mnie ta akcja wkurzyła, bo staram się jeździć zgodnie z przepisami. Nie mam punktów karnych, nikomu nie zastawiłem przejazdu. Samochód stał jednym kołem na ziemi. Dopiero ma tu wyrosnąć trawnik - mówi.

    - Pojawiła się grupa internautów, którzy bardzo interesują się tym, co się dzieje w mieście i w jego przestrzeni. Zauważyli, że po przebudowie rynku wielu kierowców nie chce zrozumieć, że nie jest to już parking. Straż miejska i policja nie była w stanie uporać się ze wszystkimi. Ludzie kupili więc naklejki - mówi Tomasz Tosza, główny specjalista ds. kluczowych inwestycji w Urzędzie Miasta w Jaworznie.

    Urzędnik popiera akcję

    Tosza przyznaje, że popiera akcję. Jego zdaniem to wyraz społeczeństwa obywatelskiego, ponieważ ludzie troszczą się o to, co wspólne. - Łatwo powiedzieć, że należy zawołać strażnika miejskiego. Jedna z osób tak zrobiła i czekała na interwencję parę godzin. Jest tyle patroli, ile jest. Ludzie uznali, że obecność straży to za mało. Niektórzy kierowcy po otrzymaniu takiej naklejki nauczyli się parkować zgodnie z przepisami - mówi Tomasz Tosza.

    Przypomina też, że wykonawcy nowych chodników w mieście już odmówili naprawy gwarancyjnej około 2 hektarów ich nawierzchni. - Nie mogą odpowiadać za zniszczenia z winy kierowców. Chodniki to nie ulice. Miasto musiało wydać na dodatkowe prace 400 tys. zł. To koszt łamania przepisów - podkreśla Tosza. A radcy prawnemu radzi, by następnym razem, gdy źle zaparkuje, od razu wezwał do siebie policję.

    - My, jako urząd, zaapelujemy do mieszkańców, by zawsze wzywali policję, gdy zobaczą źle zaparkowany pojazd - mówi Tomasz Tosza.

    Paweł Silbert, prezydent Jaworzna, mówi, że nie pochwala zostawiania naklejek na samochodach. - Ale nie pochwalam też łamania przepisów. Z powodu zachowania części kierowców muszę drugi raz układać chodniki. Ludzie chcą parkować wszędzie. Kilka dni temu byłem na obchodzie miasta. Niedaleko rynku jest przystanek autobusowy. W ciągu paru minut zaparkowały przy nim trzy samochody. Każdy kierowca mówił, że tylko na chwilę. Ale kawałek dalej są wolne miejsca, wystarczy się przejść - komentuje prezydent. Dodaje też, że nie jest w stanie zatrudnić tysiąca strażników, by pilnowali wszystkich ulic.

    - Pojawiła się więc reakcja społeczna. Sam zastanawiam się, czy to będzie skuteczne - dodaje.

    LINK

    phonemaniac - 21 Marzec 2014, 07:27

    Cytat:
    Policyjna lista przebojów. Za co wystawia się mandaty?

    Większość kierowców nie darzy szczególnym szacunkiem drogówki. Jest tak dlatego, że najczęściej stykają się z policjantami w momencie, gdy mundurowi zatrzymują ich w celu wypisania mandatu. Jak podliczyła Komenda Główna Policji, w 2013 roku co piąty użytkownik samochodu otrzymał mandat. Za co najczęściej karano kierowców?


    Na piątym miejscu tej "policyjnej listy przebojów" znalazło się wymuszenie pierwszeństwa. Za to przewinienie wypisano w 2013 roku 52 tys. mandatów. Jak podpowiada taryfikator, wykroczenie takie może zostać ukarane mandatem w wysokości do 500 zł i sześcioma punktami karnymi.
    Czwarte miejsce zajęła nieprawidłowa zmiana pasa ruchu. Policja ukarała aż 77,5 tys. kierowców, którzy popełnili to wykroczenie, a grozi za nie 250 zł i pięć punktów karnych.

    Podium najczęściej karanych w 2013 roku występków drogowych otwiera nieprawidłowe wyprzedzanie - niewłaściwą stroną jezdni lub bez odpowiedniego sygnalizowania manewru. Mundurowi wypisali za to 79 tys. mandatów; te o maksymalnej wysokości opiewały na 200 zł, a dodatkowo obciążały konto kierowcy trzema punktami karnymi.
    Drugim najczęściej karanym występkiem polskich kierowców jest jazda z niezapiętymi pasami bezpieczeństwa. Dysproporcja w liczbie mandatów wypisanych za to wykroczenie względem liczby kar za poprzednio wymienione jest ogromna. Za brak pasów w 2013 roku ukarano aż 380 tys. osób. Mandat wynosi tu 100 zł i dwa punkty karne, ale jeśli nieprawidłowo przewożone jest dziecko, kara rośnie do 150 zł i sześciu punktów karnych.
    Najczęściej karanym w Polsce przewinieniem jest zbyt szybka jazda. W 2013 roku policjanci wypisali z tego powodu 1,5 miliona mandatów. Dla najszybszych kierowców taryfikator przewiduje 500 zł mandatu i 10 punktów karnych.

    Opublikowane przez policję dane wiele mówią nam o pracy mundurowych. Szczególnie jeśli zestawimy je z raportem na temat wypadków tworzonym corocznie przez Komendę Główną Policji. Jak wynika z tego dokumentu za rok 2012, aż 32,3 proc. śmiertelnych ofiar wypadków stanowią piesi. Tymczasem wśród wykroczeń kierowców, które najczęściej są karane nie ma takich, które bezpośrednio godzą w ich bezpieczeństwo. Jak się okazuje, najwięcej pieszych ginie na przejściach, czyli tam, gdzie powinni być bezpieczni. Niestety, kierowcy nagminnie wyprzedzają przed pasami i na nich, nie myśląc o śmiertelnym zagrożeniu, jakie stwarzają. Egzekwowania przepisów nie podejmuje się tu także policja. O wiele łatwiej spotkać patrol z "suszarką" zaczajony w zaroślach niż w okolicy przejścia dla pieszych.

    LINK

    piotreg - 21 Marzec 2014, 09:31

    Niech zrobią taką listę w odniesieniu do <SM> / <SG> . Tam będzie tylko jedna pozycja. :lol:
    spit - 29 Marzec 2014, 22:34

    interia.pl napisał/a:
    Zuchwała kradzież... nieoznakowanego radiowozu

    W Szczytnie doszło do zuchwałej, a zarazem nietypowej kradzieży.

    Jak informuje TVN24 podczas policyjnej interwencji zniknął nieoznakowany radiowóz.

    Należąca do Komendy Powiatowej Policji w Szczytnie, wyposażona w videorejestrator Skoda, została skradziona w niewyjaśnionych jeszcze do końca okolicznościach. Prawdopodobnie auto zniknęło podczas zatrzymywania pijanego kierowcy, który spowodował stłuczkę. Gdy funkcjonariusze interweniowali, koledzy pijanego kierowcy odjechali nieoznakowanym radiowozem.

    tqmeh - 30 Marzec 2014, 00:19

    Dobre...
    piotreg - 30 Marzec 2014, 11:45

    Chyba kluczyki zostały w stacyjce... :evil:
    tqmeh - 30 Marzec 2014, 12:05

    Czyli pozostawienie niezabezpieczonego pojazdu mechanicznego, niech sobie sami teraz mandat wypiszą ze stosownego paragrafu. Jakie miśki mają ubezpieczenie? W AC za coś takiego możesz zapomnieć o wypłacie odszkodowania...
    PieTrzaK - 30 Marzec 2014, 13:42

    Niekoniecznie. Po pierwsze trudno mi sobie wyobrazić żeby miski zamiast wypadać ogniem z radiowozu i gonić pijaka pamiętali o zamykaniu pojazdu.

    Ubezpieczyciele wypłacają normalnie, jeżeli kierowca np. zostawił pojazd aby udzielić komuś pomocy lub działał w jakimś innym stanie wyższej konieczności (w teorii).

    piotreg - 30 Marzec 2014, 18:06

    tqmeh napisał/a:
    Jakie miski mają ubezpieczenie? W AC za coś takiego możesz zapomnieć o wypłacie odszkodowania...

    Tylko OC. Policjanci podobno we własnym zakresie wykupują sobie dodatkowe polisy.

    delpiero - 1 Kwiecień 2014, 08:00



    Źródło: www.youtube.com

    tqmeh - 3 Kwiecień 2014, 07:38

    Cytat:
    Niedouczona drogówka

    Raporty policji z wypadków są pełne błędów. Takie pomyłki wykluczają wypłatę odszkodowania.

    W razie wypadku czy kolizji na miejsce zdarzenia są wzywani policjanci – mają zabezpieczyć ślady i je opisać, między innymi po to, by później ustalić winnego. Jednak, jak wynika z raportu Najwyższej Izby Kontroli, do którego dotarła "Rz", policyjne sprawozdania masowo zawierają błędy, których konsekwencje mogą być dramatyczne.

    Na 380 tys. zdarzeń drogowych, które przeanalizowała Izba (z II półrocza 2012 r. i I półrocza 2013 r.), różnego rodzaju pomyłki znalazły się w opisach 60 tys. z nich. W aż 96 proc. brakowało obowiązkowych danych lokalizacji GPS miejsca wypadku.

    Ten wysyp wadliwych raportów może wynikać z bardzo prostej przyczyny – braku niezbędnej wiedzy policjantów. NIK odkrył, że aż 43 proc. funkcjonariuszy ruchu drogowego nigdy nie odbyło obowiązkowych specjalistycznych szkoleń.

    Skutki? Niedawno na południu kraju doszło do wypadku, w którym motocyklista stracił nogę po zderzeniu z samochodem. Nie może nawet próbować walczyć o odszkodowanie, bo nie ustalono, kto był winien. Policjanci niedbale zabezpieczyli ślady.

    Skoro prawie połowa policjantów z drogówki nie odbyła obowiązkowych szkoleń, trudno się dziwić, że w dobrowolnych uczestniczy garstka. Np. kurs dotyczący czynności na miejscu wypadku ukończyło niecałe 7 proc. z nich. – W ostatnich latach znaczne pogorszyła się jakość pracy policjantów na miejscu zdarzeń. Pomijają ślady, protokoły oględzin są sprzeczne ze szkicem – mówi Adam Reza, przewodniczący Opolskiego Stowarzyszenia ds. Wypadków Drogowych i biegły od 30 lat (badał wspomniany wypadek motocyklisty).

    Policja zapewnia, że zgodnie z tym, co postuluje NIK, posyła na szkolenia coraz większą liczbę funkcjonariuszy.

    – Stan etatowy pionu ruchu drogowego w ubiegłym roku wzrósł o 10 proc. W drogówce pracuje już 8,5 tys. policjantów. Najpierw przyjmujemy na etat, wkrótce potem wysyłamy na szkolenie – mówi Mariusz Sokołowski, rzecznik Komendy Głównej Policji.

    Chodzi jednak nie tylko o kursy. NIK zwraca uwagę, że większość skontrolowanych jednostek nie miała na przykład wystarczającej liczby radiowozów.

    KLIK

    Cytat:
    Przegląd techniczny z naklejką

    Rząd chce zmusić kierowców do regularnych badań samochodów – informuje "Dziennik Gazeta Prawna".

    Ministerstwo Infrastruktury i Rozwoju planuje wprowadzenie obowiązku karania mandatem kierowcy (także gdy nie jest on właścicielem samochodu) za brak aktualnych badań technicznych pojazdu. Obowiązkowe ma być też oznakowanie samochodu z pozytywnym wynikiem przeglądu.

    "Propozycje ministerstwa idą w kierunku rozwiązania, w którym byłaby to naklejka legalizacyjna na tablicy rejestracyjnej, podobnie jak ma to miejsce u naszych zachodnich sąsiadów" – mówi Piotr Popa, rzecznik resortu.

    Samochód jeszcze przed właściwym badaniem ma być fotografowany, a jego dane przesyłane do odpowiednich baz danych. Do tego płatność ma być dokonywana z góry, niezależnie od wyniku przeglądu.

    Nowe przepisy mogą zacząć wchodzić w życie już od 2015 r. "Planujemy, że propozycje zmian ustawowych będą przygotowane w tym roku, a zmiany w rozporządzeniach będą gotowe przed wakacjami" – zaznacza Piotr Popa.

    KLIK

    phonemaniac - 3 Kwiecień 2014, 07:48

    Cytat:
    Rząd chce zabrać fotoradary straży miejskiej i gminnej

    Projekt nowelizacji Kodeksu drogowego zakłada, że fotoradary należące do samorządów zostaną przekazane Inspekcji Transportu Drogowego. Eksperci twierdzą jednak, że jedynie 10-20 proc. z nich nadaje się do użytku, a to oznacza, że liczba przenośnych fotoradarów na polskich drogach mocno się zmniejszy.


    Urządzenia stosowane przez straże miejskie i gminne budzą wiele kontrowersji. Często są źle ustawione, a ich mobilność oznacza, że kierowcom trudniej uniknąć mandatu. Co więcej, wątpliwości budzi też powód, dla którego samorządy kupują fotoradary. Nierzadko zamiast ustawić urządzenie w niebezpiecznym miejscu, strażnicy decydują się na punkt, w którym uda wystawić się najwięcej mandatów. Wszystko to, ponieważ przenośne fotoradary nie są używane do poprawy bezpieczeństwa, a głównie do podreperowania budżetu gminy.
    Ja informuje "Dziennik Gazeta Prawna", samorządowcy bronią się, że ich urządzenia są bardziej skuteczne, gdyż w przypadku ITD na 2,5 mln zdjęć tylko 772 tys. skutkowało wezwaniem do zapłacenia mandatu. Jednak zdecydowanie bardziej negatywny obraz fotoradarów wykorzystywanych przez straże miejskie i gminne oznacza, że przekazanie ich do ITD może być pozytywnie przyjęte przez wyborców, a to na pewno zachęci rządzących do zmiany przepisów.

    Pozostaje pytanie co stanie się dalej z fotoradarami zabranymi gminom. Teoretycznie powinny być dalej wykorzystywane przez ITD, jednak sytuacja może wyglądać inaczej. Często urządzenia te wymagają drogiej renowacji i nie są kompatybilne z powstającym Centrum Automatycznego Nadzoru nad Ruchem Drogowym. To oznacza, że nawet 80-90 proc. przejętych fotoradarów może nie nadawać się do dalszego użytkowania, a to oznacza, że zupełnie znikną z polskich dróg.

    LINK

    Cytat:
    Tylko rząd będzie polował na kierowców. Gminne fotoradary do likwidacji

    Gminy: Nasze radary działają zgodnie z przepisami. Rząd chce nam odebrać uprawnienia kontrolne, bo zamierza zatrzymać wszystkie wpływy z mandatów w budżecie centralnym.


    Resort transportu zamierza ograniczyć prawo samorządów do posługiwania się fotoradarami. W zamyśle ministra Sławomira Nowaka jedyną instytucją zajmującą się walką z piratami drogowymi w ten sposób powinien być Główny Inspektorat Transportu Drogowego.

    – W opinii ministerstwa działania niektórych straży miejskich w obszarze instalowania i używania fotoradarów mogą być niezrozumiałe dla opinii publicznej oraz przyczyniać się do podważania zasadniczego celu użycia fotoradarów, jakim jest walka z osobami nieprzestrzegającymi zasad bezpieczeństwa ruchu drogowego – mówi nam rzecznik resortu transportu Mikołaj Karpiński.

    W ministerstwie trwa analiza aktów prawnych pod kątem doprecyzowania i zmian przepisów wykonawczych, z których korzystają straże gminne przy ustawianiu używanych przez siebie urządzeń. Intencją MT jest zmuszenie samorządów do mierzenia prędkości w miejscach faktycznych zagrożeń na drodze.

    Zapowiedzi ograniczenia zysków samorządów z polowania na kierowców budzą oczywiście obawy samorządowców pozbawianych pewnych i łatwych zysków.

    – Większość gminnych fotoradarów ustawiana jest poprawnie. Nikt nie ukrywa, że dla nas to źródło dochodów, za które możemy poprawić bezpieczeństwo na drogach. Państwo w kwestii fotoradarów jest jednak niewydolne i łatwiej jest powiedzieć, że samorządy działają nieetycznie, i zabronić nam wykorzystywać nasze urządzenia – mówi Leszek Kuliński, wójt 10-tysięcznej Kobylnicy, gminy, która na mandatach zarobiła w zeszłym roku 6 mln zł.

    Resort transportu nadzoruje obecnie jedynie GITD, który stawia urządzenia fotoradarowe w konsultacji z policją oraz jednostkami badającymi bezpieczeństwo ruchu drogowego. Jak zapewnia ministerstwo, stają one tylko tam, gdzie faktycznie jest niebezpiecznie i gdzie należy w ten sposób ograniczać brawurę kierowców.

    – Być może powoli zmierzamy do tego, by całą sieć fotoradarów przejął GITD i by stworzyć wokół tego otoczkę przyzwolenia społecznego. Pytanie, czy takie rozwiązanie byłoby efektywne na drogach lokalnych – zastanawia się Tomasz Biełooki, komendant straży gminnej w Dygowie (woj. zachodniopomorskie).

    Przedstawiciele lokalnych władz i podległych im straży gminnych bronią się przed zapowiedziami rządu zmian w przepisach dotyczących radarów. – Straże kierują pieniądze z fotoradarów do samorządów, a stamtąd kierowane są przecież na poprawę bezpieczeństwa ruchu drogowego – mówi Tomasz Biełooki, komendant straży gminnej w Dygowie (woj. zachodniopomorskie). Dodaje, że zanim strażnicy ustawią radar, konieczne jest przejście wszystkich procedur.

    – Najpierw konsultujemy się z komendą policji w tej sprawie, projekt opiniuje zarządca drogi, a miejsce jest oznakowane znakiem D-51 z tabliczką informacyjną, na jakim odcinku dokonywany jest pomiar – tłumaczy. Choć sami lokalni włodarze przyznają, że pewne wypaczenia się zdarzają.

    – Sam w jednej z gmin zostałem sfotografowany przez urządzenie ukryte pod jakąś plandeką – przyznaje wójt Kobylnicy Leszek Kuliński. To właśnie o jego gminie, a także o Białym Borze i Człuchowie, było w zeszłym roku najgłośniej, gdy media okrzyknęły je terenami łowieckimi, na których poluje się na kierowców. Wszystkie gminy na mandatach zarabiają rocznie po kilka milionów złotych i jest to jedna z najważniejszych pozycji w ich budżetach.

    Kobylnica zarobiła w zeszłym roku na mandatach ok. 6 mln zł przy budżecie na poziomie ok. 50 mln zł. Ale władze gminy przekonują, że pieniądze idą na słuszny cel. – Dzięki fotoradarom wybudowałem 24 kilometry dróg przez ostatnich 5 lat.

    Jesteśmy rozliczani z naszych wydatków, dwa razy w roku składamy raport do wojewody – mówi wójt. Dodaje, że średnie kwoty mandatów są mniejsze niż kiedyś, a to najlepszy dowód na to, że fotoradary przyniosły pożądany efekt – kierowcy zdjęli nogę z gazu.

    Samorządowcy niespecjalnie obawiają się spadku przychodów z fotoradarów w przypadku, gdyby rząd chciał w jakiś sposób zapewnić sobie większą kontrolę nad poczynaniami strażników gminnych. Przecież wszystko odbywa się zgodnie z prawem – twierdzą.

    Sen z powiek spędza im obawa, że rząd być może chce scentralizować w swoich rękach (a konkretnie Głównego Inspektoratu Transportu Drogowego) zarządzanie siecią wszystkich fotoradarów w Polsce. W końcu fiskus chce w tym roku zarobić na mandatach aż 1,5 mld zł.

    O komentarz w sprawie poprosiliśmy GITD. Usłyszeliśmy jednak, że na tym etapie nikt z inspekcji nie chce się wypowiadać na temat planów ministra transportu. Ale wśród inspektorów nieoficjalnie da się usłyszeć, że to "jedyne sensowne rozwiązanie".

    Obecnie inspekcja liczy ponad 700 pracowników. Przynajmniej jedna trzecia z nich odpowiada za nadzór nad systemem e-myta (opłaty za korzystanie z dróg przez ciężarówki). Oznacza to, że gdyby GITD miało przejąć gminne fotoradary, znacznie trzeba byłoby zwiększyć stan zatrudnienia i budżet inspekcji, by skutecznie zarządzać siecią ponad 600 radarów (375 urządzeń należących do GITD i ponad 230 straży gminnych).

    Ale nawet bez tego GITD pozostaje jedną z najszybciej rozwijanych instytucji państwowych – jej budżet wzrósł z niecałych 20 mln zł w 2011 r. do ponad 150 mln zł w roku ubiegłym.

    LINK

    Cytat:
    Zabiorą gminom fotoradary, maszynki drukujące pieniądze

    Rząd najpierw przejmie fotoradary od samorządów. Potem przekaże je inspekcji drogowej. Ale do użytku nadaje się 10–20 proc. z nich. To oznacza, że urządzeń na drogach będzie mniej. Samorządy protestują: znów pozbawia się nas dochodów. Zastrzeżenia do projektu ma też resort sprawiedliwości
    .

    Przekazanie fotoradarów zakłada projekt nowelizacji ustawy – Prawo o ruchu drogowym oraz innych ustaw przygotowany przez posłów PO. – MSW popiera kierunek zmian zaproponowanych przez autorów projektu, tym bardziej że jest on zbieżny z działaniami resortu spraw wewnętrznych w zakresie uporządkowania spraw związanych z kontrolą ruchu drogowego – komentuje resort Bartłomieja Sienkiewicza.

    Będą jednak efekty uboczne tego porządkowania. W dwóch dobrze poinformowanych źródłach usłyszeliśmy, że przejęcie przez GITD urządzeń stosowanych przez straże miejskie będzie właściwie oznaczało likwidację większości z nich. – Urządzenia te są przestarzałe, a niekiedy wymagają renowacji za kilkanaście tysięcy złotych. Z tych względów nie będą kompatybilne z Centrum Automatycznego Nadzoru nad Ruchem Drogowym [CANARD – red.], do którego rozbudowy inspekcja używa najnowocześniejszego sprzętu – twierdzą nasi informatorzy. – Jeśli dobrze pójdzie, do dalszego użycia nadawać się będzie 10–20 proc. z przejętych od gmin urządzeń – dodaje jeden z rozmówców.

    Podobny scenariusz już raz miał miejsce. W momencie przejmowania przez GITD 75 fotoradarów policyjnych. Dziś inspekcja używa zaledwie 9 z nich (część wyprodukowano jeszcze w 2002 r.) oraz 300 swoich, zakupionych na potrzeby systemu CANARD.

    GITD sprawy nie komentuje. – Jeśli ustawodawca zmieni prawo, dostosujemy się – ucina Łukasz Majchrzak z CANARD.

    Kolejnym problemem jest to, ile fotoradarów gminnych właściwie jest do przejęcia. Do tej pory MSW nie wie, ilu takich urządzeń w całym kraju używają samorządy. – Trwa analiza informacji nadesłanych przez wojewodów – poinformował nas resort. Z niekompletnych danych GITD wynika, że straże gminne używają 236 fotoradarów stacjonarnych (na masztach). Ilu fotoradarów mobilnych – nie wiadomo.

    O tym, że rząd chce pozbawić gminy fotoradarów, pisaliśmy już w styczniu 2013 r., ale ówczesne Ministerstwo Transportu dementowało. Teraz nasze informacje się potwierdzają. I nie chodzi o przejęcie gminnego sprzętu po to, by włączyć go do systemu CANARD. Chodzi o efekt propagandowy.

    – Ludzie nie rozróżniają fotoradarów gminnych od państwowych. A to te pierwsze tak naprawdę zepsuły wizerunkowo sprawę fotoradarów przez to, że były chowane w krzakach, a gminy na tym zarabiały – twierdzi jeden z naszych rozmówców. Pozbawienie gmin tych urządzeń może więc być dobrym haczykiem wyborczym.

    Na wieść o tym jeszcze bardziej zaostrza się bunt samorządów, które fotoradarów tak łatwo oddać nie zamierzają. – Rząd powinien się zająć likwidacją inspekcji drogowej, która jest nieskuteczna, bo z 2,5 mln zrobionych zdjęć tylko 772 tys. skutkowało wezwaniami do kierowców. Lepiej zwiększyć kompetencje straży gminnych, bo tam, gdzie stoją patrole, nie ma wypadków ze skutkiem śmiertelnym – argumentuje Adam Marciniak, wójt gminy Człuchów posiadającej cztery fotoradary stacjonarne i jeden mobilny.

    Przychód gminy w 2013 r. z tytułu nałożonych grzywien wyniósł 6 mln zł brutto. – Kilka lat temu z pieniędzy z fotoradarów udało się np. wyremontować siedem szkół czy zmodernizować kilkadziesiąt kilometrów dróg – wskazuje wójt. Dodaje, że teraz pieniądze te mogą iść tylko na poprawę bezpieczeństwa w ruchu drogowym, co przez wielu samorządowców jest różnie pojmowane. – W 2012 r. wymieniliśmy stary autobus szkolny na nowy, dużo bezpieczniejszy, po czym zarzucono mi złamanie przepisów, tłumacząc, że nie poprawiło to bezpieczeństwa na drodze. Teraz mam sprawę przed regionalną izbą obrachunkową – zżyma się Adam Marciniak.

    Przeciwny zmianom jest także burmistrz Sulęcina Michał Deptuch, który choć sam gminnych fotoradarów nie posiada, to jednak nie ukrywa, że dla samorządów istotny jest fiskalny aspekt urządzeń rejestrujących prędkość. – Rząd na każdym kroku uszczupla nasze dochody, a odebranie fotoradarów samorządom będzie kolejnym uszczerbkiem dla finansów samorządów – uważa burmistrz.

    Ale zdania w samorządach na temat fotoradarów są podzielone. – To były maszynki do robienia pieniędzy. W budżetach zakładano konkretne pieniądze z tego tytułu i trzeba było wyrabiać normy – komentuje burmistrz Gubina Bartłomiej Bartczak. Jak dodaje, jego gmina nigdy nie była zainteresowana stawianiem własnych fotoradarów. – Jesteśmy miastem przygranicznym, Niemcy do nas przyjeżdżają na zakupy. Gdybyśmy obstawili się fotoradarami, pojechaliby na te zakupy do innych miejscowości – tłumaczy.

    Kolejną problematyczną kwestią w fotoradarowych porządkach może się okazać zmiana w sposobie karania kierowców. Inspekcja Transportu Drogowego już od 2011 r. namawia rząd do tego, by obecny tryb wykroczeniowy (gdzie wymagane jest wskazanie sprawcy – co powoduje, że często sprawy się przedawniają) zastąpić prostszym trybem administracyjnym, w którym za zdjęcie z fotoradaru nakładana byłaby kara pieniężna na właściciela samochodu, bez punktów karnych i ustalania sprawców wykroczenia. Tego typu rozwiązania funkcjonują m.in. we Włoszech, w Austrii, we Francji czy w Wielkiej Brytanii. W podobnym kierunku idzie projekt posłów PO.

    Pomysłowi przeciwne jest jednak Ministerstwo Sprawiedliwości (MS). Resortowi nie podoba się, że za te same czyny – przekroczenie prędkości lub przejazd na czerwonym świetle – kierowca miałby być karany w trybie wykroczeniowym (np. gdy złapie go policja) lub podlegać odpowiedzialności karnoadministracyjnej (w przypadku fotoradaru). – Powstałby dualizm zasad odpowiedzialności za takie same czyny, warunkowany jedynie sposobem ich ujawnienia – wyjaśnia Patrycja Loose, rzecznik MS. Zaznacza jednak, że resort sprawiedliwości nie zamierza blokować dalszych prac nad tym projektem posłów PO. Zwłaszcza że co do innych projektowanych założeń, tj. uzależnienia wysokości mandatu od przeciętnego wynagrodzenia oraz przekazania Inspekcji Transportu Drogowego wyłącznych uprawnień do korzystania ze stacjonarnych urządzeń rejestrujących, resort nie zgłosił żadnych uwag.

    LINK

    autogaz1984 - 3 Kwiecień 2014, 08:59

    phonemaniac napisał/a:
    Gminy: Nasze radary działają zgodnie z przepisami. Rząd chce nam odebrać uprawnienia kontrolne, bo zamierza zatrzymać wszystkie wpływy z mandatów w budżecie centralnym.

    :grin: I o co chodzi, o "bezpieczeństwo" gminnej kasy. :grin:

    phonemaniac - 4 Kwiecień 2014, 07:59

    Cytat:
    Waldemar Pawlak ma antyradar w aucie! Po co, skoro chroni go immunitet

    Przezorny zawsze ubezpieczony! Nawet wtedy, gdy ubezpieczać się nie musi. Tak jak poseł Waldemar Pawlak (55 l.), którego chroni immunitet i nawet gdy będzie pędził 300 km/h, nie zapłaci mandatu. Po co więc wozi w samochodzie zamontowany antyradar?


    Przez długi czas Pawlak jako wicepremier był wożony służbową limuzyną. Gdy jednak stracił rządowy samochód, sam musiał zasiąść za kółkiem. No i padł na niego lęk. Bo posłowie słyną z tego, że mają ciężką nogę i notorycznie łamią przepisy drogowe.

    Jak działa antyradar?

    W pięknym mercedesie, którym jechał Pawlak, zauważyliśmy zamontowany antyradar. Gdy auto zbliża się do fotoradaru, urządzenie ostrzega o tym i kierowca ma czas, by zwolnić. Taki sprzęt kosztuje od 1,9 do 7 tys. zł. Problem w tym, jest to nielegalne.

    - Można je kupić, ale nie można zamontować w samochodzie. Kierowca popełnia wtedy wykroczenie, za które nakłada się mandat - mówi Mariusz Sokołowski (41 l.), rzecznik komendanta głównego policji.

    Gdyby policja znalazła u Pawlaka antyradar, groziłby mu mandat 500 zł i 3 punkty karne. Tyle że byłego premiera nie można ukarać ani za przekroczenie prędkości, ani za wożenie antyradaru. Były szef PSL ma bowiem immunitet.

    Po co więc wydawać pieniądze na antyradar? Pawlak nie odbierał wczoraj od nas telefonów, nie odpowiadał na esemesy. Nie zastaliśmy go także w biurze poselskim, straży pożarnej ani w fundacji Polski Kongres Gospodarczy, której jest prezesem.

    LINK

    tqmeh - 4 Kwiecień 2014, 11:40

    Trzeba mu przyznać honorowe członkostwo na forum. :grin:
    OJCIEC - 4 Kwiecień 2014, 12:04

    Waaldeeeek! Używasz go przez szybę atermiczną! :lol:
    NEOSSS - 4 Kwiecień 2014, 21:26

    W C klasie jest takie miejsce na szybie gdzie normalnie antek działa, mam GL i na górze przy czujnikach jest takowe miejsce. A tutaj dokładnie nie wiemy gdzie Pawlak ma zamontowanego 9500. Więc może być i dobrze, i źle...
    OJCIEC - 4 Kwiecień 2014, 21:47

    NEOSSS napisał/a:
    A tutaj dokładnie nie wiemy gdzie Pawlak ma zamontowanego 9500.

    W dolnej strefie. Dotyka kokpitu.

    NEOSSS - 5 Kwiecień 2014, 22:36

    I bardzo dobrze, bo przy nawiewie centralnym na szybę jest takowe miejsce...
    delpiero - 16 Kwiecień 2014, 20:37

    Cytat:
    Policja: psuje się nam sprzęt

    Zakopane. Przez kilka dni policjanci badali kierowców zepsutym alkomatem. Zorientowali się, gdy teoretycznie trzeźwy kierowca wytoczył się z auta.

    Problem z alkomatem mają policjanci z Komendy Powiatowej w Zakopanem. Przez kilka dni mundurowi badali kierowców na zawartość alkoholu we krwi. Wszystkim alkomat wskazywał wynik "0,0".

    - Dopiero gdy jeden z zatrzymanych wytoczył się z auta, a alkomat twierdził, że mężczyzna jest trzeźwy, policjanci dowiedzieli się, że sprzęt jest zepsuty - mówi Piotr Dziekanowski, zastępca komendanta powiatowego policji w Zakopanem.

    Policja ostrzega kierowców, że sprzęt został już naprawiony, a poza tym pozostałe alkomaty są sprawne. - Dla pijanych kierowców będziemy bezwzględni - ostrzegają.

    To jednak nie koniec braków w sprzęcie, jakie doskwierają mundurowym. Problemem są także stare, często psujące się samochody. Sytuacja tylko trochę powinna poprawić się w najbliższym czasie. Komenda policji nabędzie bowiem nieoznakowany radiowóz dla wydziału kryminalnego. Część środków przekazała rada powiatu tatrzańskiego. Mundurowi dostali 36 tys. zł.
    Policjantom pod Giewontem brakuje jeszcze nowych pojazdów, którymi można przewozić więźniów.

    Źródło: www.dziennikpolski24.pl

    tqmeh - 16 Kwiecień 2014, 22:15

    Przydałby się im referencyjny pijany policjant. :grin:
    Qbek - 19 Kwiecień 2014, 22:10

    Cytat:
    Radom wprowadził ograniczenie prędkości do 30 km/h w centrum

    W ścisłym centrum Radomia obowiązuje strefa Tempo 30. Maksymalna prędkość samochodów w tym obszarze została ograniczona do 30 km na godzinę. Zmiany mają m.in. poprawić bezpieczeństwo ruchu na ulicach, z których korzysta wielu pieszych i rowerzystów. 

    Strefa Tempo 30 obejmuje teren północnego Śródmieścia Radomia, ograniczony ulicami Żeromskiego, Malczewskiego, Kelles-Krauza, Struga, Pileckiego, Kelles-Krauza oraz Niedziałkowskiego; strefa nie obejmuje tych ulic, ale obszar między nimi. 

    W ramach strefy wprowadzono także zmiany w organizacji ruchu. Wszystkie skrzyżowania są równorzędne - obowiązuje na nich pierwszeństwo dla jadących z prawej strony. Na ul. Kilińskiego powstały także wzniesione przejścia dla pieszych. Takie rozwiązanie ma zmusić kierowców do ograniczenia prędkości. 

    - Mamy nadzieję, że ulice objęte strefą staną się bardziej przyjazne dla niechronionych uczestników ruchu, czyli dla pieszych i rowerzystów - wyjaśnił rzecznik Miejskiego Zarządu Dróg i Komunikacji (MZDiK) w Radomiu Dariusz Dębski. Dodał, że ograniczenia wynikające ze strefy powinny też poprawić płynność jazdy samochodów i zwiększenie przepustowości skrzyżowań. 

    MZDiK liczy też na to, że w związku z tymi ograniczeniami mniej kierowców będzie korzystać z centralnych ulic miasta, by przemieszczać się między dzielnicami. "Dzięki temu ograniczony zostanie uciążliwy dla mieszkańców centrum hałas oraz emisja spalin" - dodał rzecznik. W późniejszym czasie planowane jest powiększenie strefy Tempo 30 i objęcie nią południowej części Śródmieścia. 

    W ub. roku na trzech odcinkach ulic w Radomiu wprowadzono strefę Tempo 70 (m.in. na ulicy Czarnieckiego - od Folwarcznej do tzw. ronda warszawskiego - stanowiącej fragment drogi krajowej nr 7). W tym miejscu zwiększona została dopuszczalna prędkość jazdy do 70 km na godzinę, bo - jak wynika z obserwacji - na tej trasie kierowcy zwykle jeżdżą z jeszcze większą prędkością. Jak wyjaśnił rzecznik, takie rozwiązanie jest dopuszczalne pomimo ustawowego ograniczenia prędkości w mieście do 50 kilometrów na godzinę. 

    Źródło

    tqmeh - 30 Kwiecień 2014, 08:23

    Cytat:
    Kurs prawa jazdy bez teorii, a egzamin praktyczny dowolnym autem?

    Polscy parlamentarzyści z komisji infrastruktury pracują nad kolejnymi zmianami w ustawie o ruchu drogowym. Zmiany dotyczą egzaminów na prawo jazdy oraz uprawnień do jazdy jednośladami o pojemności do 125 ccm.

    Wśród proponowanych zmian pojawił się pomysł ujednolicenia i ujawnienia całej bazy pytań do egzaminu teoretycznego. Od 19 stycznia 2013 roku, czyli od momentu wprowadzenia w życie nowej ustawy o ruchu drogowym, testy są niejawne, a dwie firmy, które wygrały przetargi na dostawy oprogramowania dla WORD-ów, stworzyły odrębne bazy pytań.

    JEDNA I OGÓLNODOSTĘPNA

    Skutkiem tych zmian był lawinowy spadek zdawalności na prawo jazdy w całej Polsce. W kieleckim ośrodku egzaminowania wynik pozytywny z teorii uzyskiwało 72-75 procent osób, a po wprowadzeniu zmian zdawalność oscyluje w okolicach 30-35 procent.

    - Ujednolicona i jawna baza testów to dobry pomysł, który ułatwi zdanie egzaminu teoretycznego - twierdzi Marcin Świercz, właściciel szkoły Wiraż z Ostrowca Świętokrzyskiego. - Z drugiej jednak strony kursanci będą mogli próbować nauczyć się tych pytań na pamięć, tak jak to miało miejsce jeszcze kilka lat temu. A potem w prawdziwym ruchu drogowym jest problem - przestrzega.

    TEORIA NIEOBOWIĄZKOWA, AUTO DOWOLNE

    Posłowie chcą też, aby zajęcia z teorii w szkołach jazdy były nieobowiązkowe. O tym, czy kandydat na kierowcę przyswoił sobie odpowiednio wiedzę z zakresu ruchu drogowego, decydować będzie jedynie wynik egzaminu teoretycznego. -, Teorię można odpuścić przy okazji robienia drugiej kategorii, na przykład na motocykl, ale nie uważam, aby osoba, która nigdy nie miała żadnego prawa jazdy, dowiedziała się wszystkiego z komputerowych testów - wyjaśnia Piotr Rogula, właściciel Rajdowej Szkoły Jazdy z Kielc.

    Posłowie z komisji infrastruktury proponują też, aby egzamin praktyczny można było zdawać na dowolnym, ale przystosowanym do tego pojeździe. Według szefów szkół jazdy ten pomysł zdecydowanie zmniejszy ich obciążenia finansowe i ograniczy niemałą zależność od decyzji Wojewódzkich Ośrodków Ruchu Drogowego.

    - Dzięki temu skończy się monopol na auta egzaminacyjne. Obecnie każda wymiana samochodów przez WORD oznacza, że my też musimy zainwestować sporo pieniędzy w nowe auta. Kursanci zawsze chcą się szkolić na takich pojazdach, na jakich będą zdawać egzamin państwowy - mówi Piotr Rogula.

    - Nie wiem jednak, czy dzięki temu niektóre ośrodki szkolenia kierowców za 20 lat nie będą uczyć na takich samych samochodach, którymi dysponują dzisiaj - zastanawia się właściciel Rajdowej Szkoły Jazdy, dodając, że ustawodawca powinien wprowadzić wymóg maksymalnego wieku pojazdu wykorzystywanego przez ośrodki szkoleniowe.

    PRZESIADKA NA SKUTERY

    Obecnie każdy, kto ma skończone 18 lat i założony na głowę kask, może poruszać się po drogach publicznych motorowerem o pojemności do 50 centymetrów sześciennych.

    Teraz parlamentarzyści chcą pozwolić osobom posiadającym prawo jazdy kategorii B na jazdę jednośladem o pojemności do 125 centymetrów sześciennych, ale dopiero po spełnieniu kilku warunków. Takie przywilej uzyskałyby tylko osoba mająca co najmniej od 3 lat uprawnienia na kategorię B, a jednostka napędowa jednośladu nie powinna mieć więcej mocy niż 11 kW/15 KM.

    Kolejnym kryterium ma być obowiązkowa automatyczna skrzynia biegów, co wykluczy z powszechnego użytku inne maszyny niż skutery, które mają w zdecydowanej większości właśnie bezstopniowe przekładnie automatyczne. W tej kwestii już teraz pojawiły się opinie, że ustawodawca powinien dopuścić do użytku także pojazdy z manualną przekładnią.

    - W końcu "50-ki" mogą mieć i taką i taką przekładnię - zauważa Andrzej Klesyk, właściciel kieleckiego salonu SkuterPasja, który od 11 już lat zajmuje się sprzedażą skuterów i motocykli. - Cały pomysł uważam jednak, za bardzo trafiony. Obecnie kierowca prowadzący na co dzień olbrzymią ciężarówkę nie może jeździć skuterem o pojemności powyżej 50 ccm, a przecież to niedorzeczne. Poza tym "125-ka" może poruszać się z prędkością do 105-110 km/h, dzięki czemu nie tamuje ruchu nawet poza miastem - tłumaczy Andrzej Klesyk, dodając, że taki jednoślad zużywa tylko około 3 litry benzyny na 100 kilometrów.

    - Jeżdżąc taką "125-ką" nie ma problemów z korkami, czy ze znalezieniem miejsca postojowego, nie trzeba nawet kupować karty parkingowej - mnoży zalety jednośladów właściciel SkuterPasji.
    Jeżeli posłowie przychylą się do proponowanych zmian nowe przepisy będą mogły wejść w życie jeszcze w 2014 roku.

    KLIK

    OJCIEC - 1 Maj 2014, 11:45

    Klik
    piotreg - 1 Maj 2014, 12:00

    :facepalm:
    phonemaniac - 6 Maj 2014, 08:11

    Czyżby chcieli odciąć sobie stałe źródło dochodów?

    Cytat:
    Za przekroczenie prędkości o 50 km/h zabiorą prawo jazdy! Idą zmiany w przepisach

    Ministerstwo Spraw Wewnętrznych sukcesywnie walczy z piratami drogowymi. Jak przewiduje najnowszy projekt, za przekroczenie prędkości o 50 km/h, kierowca straci prawo jazdy. Będą także inne zmiany w kodeksie drogowym.


    Kierowca, któremu zostaną odebrane uprawnienia za przekroczenie prędkości, będzie zmuszony do ponownego zdawania egzaminu na prawo jazdy. Oprócz tego, jazda bez uprawnień zostanie zakwalifikowana jako przestępstwo, a nie jak do tej pory, jako wykroczenie.

    Jak podaje RMF FM, ministerstwo zamierza wprowadzić zmiany w przepisach już od nowego roku. Proponowane modyfikacje będą częścią większego projektu walki z piratami drogowymi.

    Z badań Krajowej Rady Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego wynika, że blisko dwie trzecie kierowców przekracza ograniczenia prędkości. Według MSW, zaraz po jeździe pod wpływem alkoholu, nadmierna prędkość jest najbardziej niebezpiecznym czynnikiem powodującym wypadki drogowe.

    Badania wskazują, że dopuszczalne prędkości są przekraczane najczęściej na drogach krajowych przebiegających przez miasta i wsie, gdzie złamania przepisów dopuszcza się 8 na 10 kierowców, często powyżej 20 km/h. Na drogach ekspresowych i autostradach co 20. kierowca pozwala sobie na niebezpieczne przekroczenie dopuszczalnej prędkości nawet więcej niż 40 km/h.

    LINK

    tqmeh - 6 Maj 2014, 09:22

    Cytat:
    Badania wskazują, że dopuszczalne prędkości są przekraczane najczęściej na drogach krajowych przebiegających przez miasta i wsie.

    Na całym cywilizowanym świecie główne drogi omijają teren zabudowany, jak to zwykle u nas "mądre głowy" zabierają się do tematu od d... y strony.

    phonemaniac - 9 Maj 2014, 11:32

    Cytat:
    Czy straż miejska może podać do sądu za niewskazanie kierowcy?

    Fotoradary służące do karania kierowców, którzy przekraczają prędkość, dzielą się na dwa typy – dobrze oznakowane stacjonarne urządzenia ITD oraz przenośne wykorzystywane przez straże miejskie i gminne. Te drugie stają w różnych miejscach i budzą dużo więcej kontrowersji, również natury prawnej. Nadal nie wiadomo, czy straż miejska może skierować do sądu wniosek o ukaranie właściciela samochodu za niewskazanie kierowcy. Decyzję ma podjąć Sąd Najwyższy.


    Straże miejskie i gminne mają możliwość karania kierowców przekraczających prędkość. Do tego celu wykorzystują przenośne fotoradary należące do gmin, a urządzenia te są cennym źródłem pieniędzy dla samorządów. Problem powstaje w sytuacji, gdy to nie właściciel samochodu siedział za kierownicą. Według prawa ma wtedy obowiązek wskazania osoby winnej wykroczenia, a jeśli tego nie zrobi straż miejska ma prawo ukarania go. Co jednak, jeśli właściciel samochodu nie przyjmie mandatu? Zdaniem rzecznika praw obywatelskich, straże miejskie i gminne nie mają uprawnień, aby skierować taką sprawę do sądu.
    Uwagą RPO zajmuje się teraz Sąd Najwyższy, który rozpatruje kolejne wnioski o kasację w sprawach właścicieli samochodów ukaranych na wiosek straży miejskich. SN odroczył sprawę i ma się nią zająć w powiększonym składzie – informuje "Dziennik Gazeta Prawna". Szczególne traktowanie tego zagadnienia spowodowane jest dużą liczbą podobnych spraw i sporych wątpliwości samych sędziów.

    Nie jest to pierwszy raz kiedy SN zajmuje się możliwością kierowania przez straż miejską do sądu wniosku o ukaranie właściciela, który unika wskazania kierowcy. Co ważne – nawet sędziowie Sądu Najwyższego wydawali do tej pory różne wyroki. Dwa razy już SN orzekł, że RPO ma rację i straż miejska nie może skierować wniosku do sądu, ale raz (w kwietniu 2014 r.) zdecydował odwrotnie.
    Choć decyzja SN nie oznacza pewności, że w przyszłości wszystkie wyroki będą zapadać po myśli oskarżonych i RPO, to w praktyce uchwała poszerzonego składu Sądu Najwyższego przyniesie podobny skutek. Niezależnie od tego, jaki będzie wyrok SN, niedługo może on nie mieć znaczenia. Rząd już przygotowuje nowelizację ustawy, która zakłada odebranie strażom miejskim i gminnym fotoradarów i przekazać ich do ITD.

    LINK

    tqmeh - 11 Maj 2014, 23:35

    Cytat:
    Prokuratura umorzyła postępowania ws. pijanego policjanta przez... zapach

    Nie będzie aktu oskarżenia ws. wypadku z udziałem pijanego policjanta, do którego doszło w czerwcu zeszłego roku w Szklanej. Prowadząca postępowanie Prokuratura Rejonowa w Kwidzynie umorzyła śledztwo w oparciu o ustalenia biegłych, które wykazały, że w rozbitym aucie znajdował się... uwaga... zapach innej osoby.

    KLIK

    delpiero - 12 Maj 2014, 15:29

    Cytat:
    Brutalna interwencja policji wobec reportera TTV. Prokuratura umarza sprawę

    Prokuratura umorzyła postępowanie w sprawie interwencji policji wobec reportera "Blisko ludzi" Artura Zakrzewskiego. Dziennikarz w sierpniu ubiegłego roku na Starym Mieście w Poznaniu sfilmował oznakowany radiowóz ignorujący znak zakazu wjazdu. Gdy zwrócił uwagę policjantom, ci wyrwali mu urządzenie z ręki i skasowali wideo. Prokuratura umorzyła sprawę, nawet bez uprzedniego przesłuchania świadków.

    Zakrzewski nagrał jak policjanci łamią prawo, jadąc pod prąd. Został za to zatrzymany i brutalnie potraktowany przez funkcjonariuszy, którzy chcieli się pozbyć dowodu łamania przez nich prawa. Policjanci wykasowali więc filmy z telefonu komórkowego. Nie przewidzieli tylko, że odzyskiwanie danych, w tym usuniętych filmów, nie stanowi dziś żadnego problemu.

    Prokuratura umarza śledztwo

    Zakrzewski czuje się poszkodowany i mówi wprost: w czasie sierpniowej interwencji było bezpodstawne zatrzymanie, szarpanie i wykręcanie rąk. Kary dla funkcjonariuszy jednak nie będzie, bo prokuratura nie dopatrzyła się łamania prawa.

    W uzasadnieniu stwierdzono, że nagranie jest nieautentyczne, a decyzję o umorzeniu wydano na podstawie przesłuchania jednej osoby - Zakrzewskiego. Nie przesłuchano ani policjantów, ani świadków interwencji.

    - Prokurator rejonowy w tej sprawie przeprowadził czynności dowodowe, które jego zdaniem były wystarczające do podjęcia decyzji o umorzeniu postępowania - wyjaśniła Magdalena Mazur-Prus z Prokuratury Okręgowej w Poznaniu. - W ocenie prokuratora zebrany materiał dowodowy był wystarczający do podjęcia decyzji o umorzeniu postępowania.

    "Prokurator naruszył prawo"

    Prof. Teresa Gardocka z Wydziału Prawa i Nauk Społecznych SWPS w Warszawie mówi wprost, że "prokurator naruszył prawo". W przypadku, gdyby osoby na filmie były trudne do zidentyfikowania, powinien powołać biegłych. - Prokurator naruszył zasadę legalizmu, która nakazuje mu ścigać w każdej sytuacji, w której istnieje podejrzenie popełnienia przestępstwa - powiedziała Gardocka.

    Zgadza się z nią dr Łukasz Chojniak, adwokat, który w rozmowie z TTV stwierdził, że prokurator przedwcześnie umorzył śledztwo. - Tolerowanie tego typu zachowań jest absolutnie sprzeczne ze wszystkimi standardami postępowania, ochrony praw człowieka i także uwiarygadniania państwa w oczach obywateli.

    Źródło: www.tvn24.pl

    tqmeh - 13 Maj 2014, 18:38

    Cytat:
    Rysiek - nowa aplikacja ostrzegająca przed radarami, wypadkami i korkami

    Rysiek - to kolejny po Yanosiku i Coyote - program na telefon komórkowy, który ostrzega kierowców przed kontrolami drogowymi, fotoradarami i wypadkami. Nowa aplikacja bazuje nie tylko na zgłoszeniach użytkowników, ale także na danych z CB radia.

    KLIK

    piotreg - 14 Maj 2014, 20:56

    Było nazwać tą aplikację inaczej. Np. Marian. :D
    tqmeh - 14 Maj 2014, 21:13

    Misiek też test cacy. :grin: Przynajmniej piosenkę promującą już mają o Ryśkach.
    delpiero - 15 Maj 2014, 08:15

    Cytat:
    Motocykle dla każdego? "To idiotyzm! Egzaminu nikt by nie zdał"

    "Przeszła" nowelizacja ustawy o kierujących pojazdami. Zmiany zakładają, że bez dodatkowych szkoleń i egzaminów na motocykle do 125 ccm, koniecznie z automatyczną skrzynią biegów, będą mogli wsiąść kierowcy samochodów osobowych. Warunek? Posiadanie prawa jazdy przynajmniej od 3 lat. - Pomysł z piekła rodem! I gwarantowany wzrost wypadków - denerwuje się dyrektor WORD w Legnicy. Na dowód pokazuje film z placu manewrowego. Kierujący wjeżdża na motocyklu wprost w ogrodzenie.

    W piątek, 9 maja, posłowie przegłosowali nowelizację ustawy o kierujących pojazdami autorstwa posłów z sejmowej komisji infrastruktury. Za zmianami w ustawie, którą teraz zajmą się senatorowie, głosowało 293 posłów, jeden był przeciw, a 132 wstrzymało się od głosu. Przeciwny zmianom był Edward Siarka, poseł Solidarnej Polski. Nowelizację poparło 199 członków Platformy Obywatelskiej, wszyscy posłowie Twojego Ruchu, 29 reprezentantów PSL i 24 SLD. Posłowie PiS w większości wstrzymali się od głosu.

    "To idiotyzm"

    Decyzją posłów oburzeni są egzaminatorzy i instruktorzy. - Jestem pewny, że kierowcy osobówek nie potrafią dobrze i bezpiecznie jeździć na motocyklach. Bez dodatkowego szkolenia to niemożliwe - mówi Stanisław Pawlak, dyrektor Wojewódzkiego Ośrodka Ruchu Drogowego w Legnicy. I dodaje: - Nie może być tak, że parlamentarzyści uchwalają decyzje, które nie poprawiają bezpieczeństwa na drogach. To idiotyzm - ocenia bez ogródek. I dodaje, że nowe przepisy to stworzenie potencjalnych zagrożeń. - Ma być bezpieczniej, a nie łatwiej - argumentuje.

    Prosto w ogrodzenie


    Dyrektor legnickiego WORD-u swoje ostre słowa argumentuje latami doświadczeń w zawodzie. Pokazuje nagrania, na których wyraźnie widać, jakie umiejętności mają ci, którzy wsiadają na motor bez odpowiednich pozwoleń na jego kierowanie.

    Na filmie kursantka próbowała wykonać manewr omijania przeszkody. Mimo że była już po kursie na motocykl, a i z jazdą samochodem radziła sobie dobrze, na egzaminie wjechała w ogrodzenie. - Niektórzy myślą, że z jazdą na motocyklu jest jak z jazdą na rowerze. A to stukilogramowa maszyna, inaczej się ją prowadzi, nie jest tak zwrotna... - wyjaśnia.

    Kobieta miała ruszyć, rozpędzić się do 50 km/h, przejechać przez bramkę, ominąć przeszkodę, jednocześnie zwalniając.

    Jak mówi, w tym przypadku potrzebne jest obycie. I koniecznie, kurs przygotowawczy. - Ktoś, kto nigdy nie jechał na dwóch kółkach, nie jest w stanie zapanować nad maszyną. Nagranie jest tego przykładem. Nawet doświadczony kierowca rozpędzając się zaledwie 8 km/h więcej niż zwykle, nie był już w stanie wyhamować i ominąć przeszkodę. A jechał dokładnie takim jednośladem, o jakim mowa jest w nowych przepisach - wyjaśnia Pawlak.

    Najpierw zaostrzyli, teraz łagodzą

    Opowiada, że jeśli politycy zobaczyliby, jak trudny jest egzamin na kategorię A, tak pochopnie nie zgodziliby się na ułatwienie przepisów.

    - Jeśli posłowie, którzy głosowali za tym nowym pomysłem zdadzą egzamin bez przygotowania, będę chylił czoła - mówi.

    I zastanawia się, po co w takim razie w styczniu 2013 roku ci sami parlamentarzyści zaostrzyli zasady zdawania na kategorię A.

    Zmiany z kontrowersją w tle

    Dyrektor legnickiego WORD- u nie jest osamotniony w swojej ocenie. W podobnym tonie jak Pawlak pod koniec kwietnia wypowiadał się również dyrektor warszawskiego WORD-u. Wtórował mu policjant z komendy głównej. - Nie wyobrażam sobie wejścia tego przepisu, bez wcześniejszego, obowiązkowego kursu pod okiem wykwalifikowanego instruktora - mówił Marek Kąkolewski.

    Tymczasem, autorzy nowelizacji twierdzą, że dzięki nowym zasadom osoby, które "chcą stopniowo uzyskiwać dostęp do poszczególnych kategorii prawa jazdy" będą mogły "realizować swój zamiar bez konieczności wielokrotnego uczęszczania na kurs prawa jazdy".

    Nowelizacja ustawy trafi teraz do Senatu. Senatorzy mają 30 dni na podjęcie decyzji, co ze zmianami zrobić.


    Źródło: www.tvn24.pl

    phonemaniac - 21 Maj 2014, 07:29

    Cytat:
    Policja ma problem. Część mandatów nieważnych przez błąd rejestratora?

    To może być dobra wiadomość dla niektórych kierowców. Mandaty wręczone na podstawie wskazań wideoradarów zainstalowanych w policyjnych Alfach Romeo, mogą być nieważne. Nawet 100 sztuk policyjnych urządzeń mogło podawać złą prędkość. Udowodnił to pan Mirosław – to, co pokazał mu policjant na nagraniu, nijak miało się do tego, co wskazywał licznik. Kierowca oddał sprawę do sądu i wygrał.

    Video

    phonemaniac - 26 Maj 2014, 08:00

    Cytat:
    Rusza wojna z piratami! Na wylotówkach postawią nowe kamery i fotoradary

    Generalny Inspektorat Transportu Drogowego wypowiada wojnę piratom drogowym. W tym roku rozpocznie się montaż kolejnych urządzeń do monitorowania wykroczeń na drogach Mazowsza. Pojawią się 4 nowe kamery i 5 fotoradarów na głównych wylotówkach Mazowsza.


    To będzie prawdziwa rewolucja. Jeszcze w tym roku rozpocznie się montaż czterech kamer GITD, które będą rejestrowały wjazdy kierowców na skrzyżowanie na czerwonym świetle. Takie urządzenia staną w Markach przy skrzyżowaniu krajowej "8" z ulicą Wspólną, w Jabłonnie na skrzyżowaniu trasy "61" z Modlińską i Brzozową, w Mrokowie w gminie Lesznowola u zbiegu "7" i ulicy Rejonowej oraz w Ruścu pod Nadarzynem, gdzie krzyżują się "8" ze Szkolną i Starowiejską.

    Drogowcy nie próżnują i czekają też na rozstrzygnięcie kolejnego przetargu. Tym razem na kolejne pięć fotoradarów, które zostaną zamontowane na ruchliwych drogach krajowych na Mazowszu. Staną one na krajowej "50" w Strachówce w powiecie wołomińskim, w Regut - Człekówce w powiecie otwockim, w Sochaczewie, na "siódemce" w Rybitwach - Szymankach, pod Ciechanowem oraz na "60" w Karniewie w powiecie makowieckim.

    Wybór nie był przypadkowy. Większość z tych miejsc to wylotówki, na których kierowcy lubią docisnąć pedał gazu.

    - Pomogli nam je wytypować eksperci z Politechniki Gdańskiej i Politechniki Krakowskiej - mówi Łukasz Majchrzak z Głównego Inspektoratu Transportu Drogowego. - W tych punktach dochodziło do największej liczby wypadków. - Nie rozumiem ustawiania fotoradarów na wylotówkach, gdzie jest prosta trasa i dziwne ograniczenia prędkości, np. do 50 km/h - mówi Piotr Kowalski (39 l.), kierowca z Warszawy. GITD zapowiada, że wszystkie urządzenia zostaną zamontowane do połowy przyszłego roku.

    LINK

    tqmeh - 27 Maj 2014, 09:29

    Cytat:
    Ukradł wafelek. Pomógł mu dyrektor więzienia

    Winny - taki wyrok usłyszał dyrektor koszalińskiego więziennictwa płk Krzysztof Olkowicz. Mężczyzna wpłacił 40 zł grzywny za osadzonego w areszcie chorego psychicznie człowieka. Trafił on za kraty, bo nie zapłacił grzywny za kradzież wafelka wartego 99 gr.


    Sprawa trafiła do sądu po tym jak, o wpłaceniu grzywny za ubezwłasnowolnionego Arkadiusza K. do Ministerstwa Sprawiedliwości donieśli podwładni Krzysztofa Olkowicza. Podpisujący się jako "zaniepokojeni funkcjonariusze okręgu koszalińskiego" powiadomili resort o podejrzeniu naruszeniu przez dyrektora art. 57 par 1 Kodeksu wykroczeń. Zabrania on wpłacania za więźnia grzywny przez osobę niebędącą dla niego rodziną. Grozi za to areszt lub grzywna.

    Ministerstwo Sprawiedliwości przesłało anonim koszalińskiej policji, która wszczęła postępowanie w tej sprawie. Zakończyło się ono wnioskiem o ukaranie dyrektora. Po kilkugodzinnej rozprawie, która toczyła się z wyłączoną jawnością, koszaliński sąd uznał, że Olkowicz jest winny podżegania jednego ze swoich podwładnych do zapłacenia 40 zł. Podczas rozprawy okazało się, że dyrektor nie wpłacił pieniędzy osobiście. O przygotowanie potrzebnej kwoty poprosił swoją sekretarkę, a wpłacenie grzywny zlecił zastępcy dyrektora aresztu śledczego.

    Kuriozalne przepisy

    Sąd uznał Olkowicza za winnego, bo jego zachowanie nie było pozbawione społecznej szkodliwości, chociaż wykroczenia "z istoty swej są czynami o znikomym ładunku społecznej szkodliwości". Poza tym dyrektor więziennictwa podejmując działania w sprawie opłacenie grzywny za Arkadiusza K., "podważał zasadność prawomocnych decyzji sądu". Sąd w uzasadnieniu podkreślił, że Olkowicz podejmując decyzję o wpłaceniu grzywny nie wiedział, że Arkadiusz K. cierpi na zburzenia psychiczne i jest osobą ubezwłasnowolnioną. Informacja o tym dotarła do aresztu 2-3 tygodnie po tym, jak osadzony opuścił to miejsce. Sąd wyjaśnił, że ubezwłasnowolnienie nie jest tożsame z niepoczytalnością, i nie wyklucza ponoszenia odpowiedzialności za przestępstwa czy wykroczenia.

    Olkowicz nie został ukarany. Podejmowane przez niego działania - w ocenie sądu -"zmierzały do tego, aby doprowadzić do jak najszybszego, wręcz natychmiastowego zwolnienia Arkadiusza K. czego nie można ocenić nagannie". Wyrok jest nieprawomocny. Olkowicz zapowiedział apelację, bo - jak powiedział - "czuje się osobą niewinną".

    W przypadku tak krótkiej kary moja reakcja nie mogła być inna, jak tylko wpłacenie tych 40 złotych. Gdyby to był dłuższy pobyt, to byłby wniosek do sądu penitencjarnego. Jednak z uwagi na krótki czas bezzasadne było pisanie pism procesowych - powiedział dyrektor. Olkowicz zaapelował też do funkcjonariuszy Służby Więziennej, by "w sytuacji, kiedy zachodzi uzasadniona wątpliwość co do stanu zdrowia psychicznego osadzonego, nie przechodzili nad tym do porządku dziennego, tylko reagowali.

    Areszt za wafelek

    Arkadiusz K. trafił do koszalińskiego aresztu 3 września ubiegłego roku, bo nie zapłacił 100 zł grzywny za kradzież wafelka wartego 99 gr. Grzywnę zamieniono mu na 5 dni aresztu. O powodach jego osadzenia Olkowicz dowiedział się trzy dni później. Zaprosił więźnia na rozmowę, po której nabrał podejrzeń, że Arkadiusz K. cierpi na jakieś schorzenie psychiczne i nie powinien przebywać w areszcie.

    Po uzyskaniu dodatkowych informacji na temat Arkadiusza K., Olkowicz zdecydował o zapłaceniu za niego 40 zł grzywny, żeby mógł wcześniej wyjść na wolność.

    KLIK

    tqmeh - 29 Maj 2014, 11:52

    Cytat:
    Producenci drżą przed usterkami

    Resort sprawiedliwości "uszczęśliwił" firmy obowiązkiem zwrotu gotówki za sprzęt dwukrotnie zepsuty w okresie gwarancji. W tej sytuacji produkcja pralek, lodówek, komputerów czy samochodów stanie się działalnością wysoce ryzykowną – czytamy w "Pulsie Biznesu".

    Ministerstwo Sprawiedliwości, nie słuchając głosów biznesu, przeprowadziło przez Sejm ustawę o prawach konsumentów. Obok wielu unijnych rozwiązań urzędnicy dorzucili własne, poprawiające dolę konsumentów. Jednym z nich jest przepis, nakładający automatyczny zwrot pieniędzy za zakupione urządzenie, jeśli w ciągu dwóch lat od jego zakupu popsuje się więcej niż jeden raz.

    Zdaniem producentów, otwiera to furtkę do darmowej wymiany sprzętu na nowy. Branża motoryzacyjna szacuje koszt wejścia w życie ustawy na 300 mln zł rocznie, a AGD – na 100 mln zł rocznie.

    Ustawa, która przeszła już przez Senat, ma wejść we życie po 6 miesiącach od jej uchwalenia.

    Przedsiębiorcy już zapowiadają podwyższenie cen swoich produktów, by w ten sposób zrekompensować straty wynikające z nowych przepisów.

    ONET

    Qbek - 29 Maj 2014, 14:08

    Cytat:
    Bezpieczna jazda A2. Lubię to! Jak zmieniać pas ruchu na autostradzie?



    Według statystyk Komendy Głównej Policji w roku 2013 jedną z najczęstszych przyczyn wypadków na polskich autostradach była niewłaściwa zmiana pasa ruchu. Kolejny odcinek animowanej serii, pokazywanej w ramach edukacyjnej kampanii Autostrady Wielkopolskiej SA. "Bezpieczna jazda A2. Lubię to!" w mocny, drastyczny sposób porusza temat poprawnego i bezpiecznego wyprzedzania na autostradzie oraz kultury jazdy. Patronat honorowy nad akcją objął Komendant Główny Policji.

    W 2013 roku liczba wypadków, spowodowanych nieprawidłową zmianą pasa ruchu na autostradach wzrosła o 40% w stosunku do roku 2010. Dodatkowo, wielu kierowców wyprzedza nie kończąc manewru i kontynuuje podróż lewym pasem. Bohaterowie najnowszej kreskówki pokazują jak odpowiednio i bezpiecznie wyprzedzać oraz wytykają najczęstsze przewinienia kierowców, pojawiające się przy tym manewrze.

    - W ramach obecnej edycji akcji realizujemy filmy o tematyce zasugerowanej przez internautów. Kierowcy często żalą się, że użytkownicy autostrady stwarzają niebezpieczne sytuacje poprzez uporczywą jazdę lewym pasem ruchu. Na Twitterze otrzymujemy nawet zdjęcia takich przewinień! W kolejnej kreskówce poruszamy zatem temat bezpiecznej zmiany pasa ruchu oraz kulturalnej jazdy, czyli takiej, która nie stwarza zagrożenia i nie wywołuje negatywnych reakcji wśród innych kierowców. Cieszymy się również, że nasza akcja edukująca kierowców w jaki sposób bezpiecznie korzystać z autostrad, została doceniona przez Komendanta Głównego Policji, który objął całe przedsięwzięcie honorowym patronatem - informuje Zofia Kwiatkowska, rzecznik prasowy spółki Autostrada Wielkopolska SA.

    - Polskie autostrady to drogi o najwyższych standardach i parametrach technicznych, które często wybaczają kierowcom błędy, lecz nie wszystkie. Najczęściej do wypadków drogowych na autostradach dochodzi z powodu nadmiernej, niedostosowanej do warunków prędkości, zmiany pasa ruchu, niezachowania bezpiecznego odstępu, zaśnięcia za kierownicą. Pamiętajmy o tym, że autostrada nie powinna być areną bicia rekordów prędkości i weryfikowania swoich możliwości za kierownicą. W pewnych sytuacjach praw fizyki oszukać nie można. Samochód poruszający się z niedozwoloną prędkością 180 km/h w ciągu 1 sekundy pokonuje odległość aż 50 m! Apelujemy też do kierowców tirów, którzy nagminnie wyprzedzają na autostradzie - to zachowanie niedozwolone i niebezpieczne - dodaje mł. insp. Marek Konkolewski z Komendy Głównej Policji.

    Kampania "Bezpieczna jazda A2. Lubię to!" wystartowała 29 kwietnia i porusza 5 ważnych aspektów bezpieczeństwa drogowego. Każdy wątek prezentowany jest w postaci niekonwencjonalnych kreskówek, a ich tematyka dotyczy: zakazu zawracania i cofania na autostradzie, zasad właściwego używania świateł awaryjnych podczas jazdy, prawidłowej zmiany pasa ruchu, przestrzegania ograniczeń prędkości i bezpiecznego korzystania z telefonu komórkowego podczas jazdy.

    Dodatkowo, na profilach Autostrady Wielkopolskiej SA. w mediach społecznościowych publikowanie są porady, statystyki i wskazówki, dotyczące bezpiecznej jazdy. W każdym tygodniu trwania kampanii, na facebookowym profilu Autostrady Wielkopolskiej odbywa się konkurs tematycznie związany z aktualnie prezentowym filmem. Akcja będzie trwać do 28 czerwca.

    Źródło

    Od kiedy TIR nie może wyprzedać na autostradzie?

    milito - 29 Maj 2014, 15:05

    Qbek napisał/a:
    Od kiedy TIR nie może wyprzedać na autostradzie?

    Inspektor Konkolewski słynie z wypowiedzi, które raczej paść nie powinny. :twisted: Kiedyś zachęcał do trąbienia na kierowców popełniających wykroczenia - w którymś z "AŚ" była jego wypowiedź, o tym jak zrównał się z kierowcą autobusu i go obtrąbił za popełnione przez niego wykroczenia. :facepalm: I o skruszonej minie tegoż kierowcy. W sumie też bym miał taką minę, gdybym zobaczył postawnego, łysego mężczyznę, który równa się ze mną i trąbi zaciekle. :grin:

    Qbek - 30 Maj 2014, 10:59

    Cytat:
    Policja nie będzie tolerowała przekraczania prędkości o 10 km/h

    Koniec z możliwością przekraczania dopuszczalnej prędkości nawet o 10 kilometrów na godzinę. Z kodeksu drogowego ma zniknąć przepis wprowadzony trzy lata temu - ustalił reporter RMF FM Mariusz Piekarski. Chce tego resort infrastruktury wspierany przez posłów Platformy.

    Posłowie chcą usunąć ten przepis ponieważ jest on wykorzystywany przez kierowców jako furtka do szybszej jazdy. Został wprowadzony do kodeksu drogowego jako margines błędu dla kierowców i wskazań prędkościomierza.

    Okazało się, że normą stała się jazda o 10 kilometrów szybciej - kierowcy w ciągu dnia w terenie zabudowanym jeżdżą 60 km/h. Fotoradary pstrykają dopiero, kiedy kierowca jedzie z prędkością 61 km/h.

    Im kierowca będzie miał mniejsze pole takiego przyzwolenia, tym lepiej dla nas wszystkich. Tym większe bezpieczeństwo na drogach - tłumaczy wiceminister infrastruktury Zbigniew Rynasiewicz.

    Pomysł ten popierają także policjanci. To bardzo dobre rozwiązanie. Wprowadziłoby to na polskich drogach większą kulturę i dyscyplinę. A także poszanowanie przepisów prawa - mówi podisp. Marek Konkolewski z Biura Ruchu Drogowego Komendy Głównej Policji. 

    Jeśli nowe zmiany zostaną wprowadzone, to trzeba będzie zmienić ustawienia fotoradarów. Próg rejestrowania ustawić nie - jak dzisiaj na 11 km/h ponad limit, ale na taki jaki jest na znakach. Dla ITD, która ma najwięcej fotoradarów to żaden problem, bo zdecydowana większość urządzeń jest obsługiwana bezprzewodowo. Tak jak zdalnie wysyłane są z niego zdjęcia, tak bezprzewodowo można zmienić parametry wykonywania zdjęć.

    Chcą zrównać dopuszczalną prędkość w dzień i w nocy

    Drogówka popiera też zrównanie dopuszczalnej prędkości w terenie zabudowanym w dzień i w nocy. Kierowcy - zdaniem Rynasiewicza - mają problem z odróżnieniem, kiedy można jechać 50 km/h, a kiedy 60 km/h w terenie zabudowanym. Użytkownicy drogi czasem o tym zapominają. Stwórzmy jeden jednoznaczny przepis - tłumaczy Rynasiewicz.

    Projekt jest gotowy w klubie parlamentarnym PO. W ciągu kilku tygodni m trafić do laski marszałkowskiej. Zanim jednak projekt zostanie złożony, to trwają jeszcze konsultacje, czy nie zostawić minimalnego marginesu 2-3 kilometrów, o które kierowca może szybciej jechać.

    Źródło

    piotreg - 30 Maj 2014, 11:03

    Panie Zbigniewie, zrzeknij się Pan immunitetu! Zobaczymy czy wówczas będziesz Pan popierał ten projekt! :evil:
    Qbek - 30 Maj 2014, 11:10

    Cytat:
    Kamerka w aucie z nakazem zgłoszenia

    Jeśli nagranie z kamerki samochodowej ma być wykorzystane po kolizji, to wcześniej w GIODO powinien zostać zarejestrowany zbiór danych osobowych. Przypomina o tym "Dziennik Gazeta Prawna".

    Podczas nagrywania przebiegu trasy, rejestracji innych pojazdów czy twarzy przechodniów dochodzi do przetwarzania danych osobowych.

    Jeśli materiał pozostanie w naszych rękach, nie ma konieczności wypełnienia obowiązków wynikających z ustawy o ochronie danych osobowych. Wtedy bowiem przetwarzamy dane w celach osobistych, co jest zgodne z prawem. Jeśli jednak nagrania użyjemy jako dowodu, na przykład w spawie sądowej, to wykroczymy poza cel osobisty. Oznacza to konieczność wypełnienie obowiązków związanych chociażby ze zgłoszeniem zbioru danych osobowych do rejestracji GIODO - czytamy w gazecie.

    Przyczyną absurdalnych przepisów jest fakt, że monitoring wizyjny wciąż nie doczekał się odrębnej regulacji i w opisanych sytuacjach musimy stosować się do przepisów ustawy o danych osobowych.

    Jak donosi "Dziennik Gazeta Prawna", GIODO zabiega o uregulowanie tej kwestii osobną specustawą. Jej założenia w 2013 roku przedstawiło MSW. Więcej o sprawie, w "Dzienniku Gazecie Prawnej".

    Źródło

    tqmeh - 4 Czerwiec 2014, 06:41

    Cytat:
    S3 będzie do Lubawki

    Budowa dolnośląskiego fragmentu drogi ekspresowej S3 Nowa Sól - Legnica - Bolków została poszerzona o odcinek do granicy z Czechami w Lubawce. Budowa S3 będzie najważniejszą inwestycją transportową na Dolnym Śląsku. Ta decyzja zapadła i jestem przekonana o jej szybkiej realizacji - mówi Ilona Antoniszyn - Klik wiceminister gospodarki.

    http://www.muzyczneradio.com.pl

    phonemaniac - 5 Czerwiec 2014, 14:54

    Cytat:
    Policjanci masowo zatrzymują prawa jazdy

    Polscy kierowcy od lat mają problem z dyscypliną. Znaki ograniczenia prędkości i przepisy traktują raczej jako sugestię niż nakaz. Dodatkowo wielu z nich po zakończeniu kursu na prawo jazdy nie dokształca się już z zakresu prawa drogowego, ani nie stara się poznawać nowych regulacji. Policja ma ograniczone możliwości przywoływania kierowców do porządku ze względu na stosunkowo niskie mandaty, dlatego też coraz częściej sięga po nowy, radykalny środek.


    Lawinowo wzrasta liczba zatrzymanych przez policję praw jazdy. Tylko w maju dokumenty odebrano ponad 1,2 tys. zmotoryzowanym. To niemalże tyle, ile łącznie w 2012 i 2013 roku - wylicza "Dziennik Gazeta Prawna". Mundurowi śmiało sięgają po ten środek na polecenie komendanta głównego policji, który wiosną zarekomendował swoim podwładnym częstsze używanie tego uprawnienia. W pierwszym kwartale 2014 roku zatrzymano prawa jazdy 144 osobom, w kwietniu taki los podzieliło 541 kierowców, a w maju już 1244. Wiele wskazuje na to, że liczby te z miesiąca na miesiąc będą coraz większe, a przed nami wakacje, gdy wielu Polaków ruszy na dalekie wojaże.

    Za co policjanci zatrzymują prawo jazdy? Przepisy nie precyzują katalogu wykroczeń, za które narażamy się na takie konsekwencje, mówią o rażących naruszeniach przepisów. W praktyce funkcjonariusze odbierają czasowo dokumenty i kierują sprawy do sądów jeśli zachowanie kierowcy narazi na szwank życie i zdrowie innych uczestników ruchu. Wśród nich można wymienić oczywiście jazdę pod wpływem alkoholu i wyjątkowo duże przekroczenia dozwolonych prędkości - w szczególności w okolicy szkół. To jednak nie wszystko.

    Na czasową utratę prawa jazdy narażają się też kierowcy przejeżdżający skrzyżowanie na czerwonym świetle, wyprzedzający "na trzeciego" - o ile istnieje realne zagrożenie dla innych, a także wyprzedzający bezpośrednio przed przejściem dla pieszych lub na nim, a także omijający samochody, które zatrzymały się, by przepuścić pieszych na przejściach. Ostatnie z tych wykroczeń są w Polsce nagminne. Co więcej, wielu kierowców nie uważa wyprzedzania lub omijania przed przejściem dla pieszych za coś niewłaściwego.

    W razie przyłapania przez policjanta kierowcy na zachowaniu narażającym innych na śmierć lub obrażenia, mundurowy może na miejscu zatrzymać prawo jazdy. Jednocześnie funkcjonariusz występuje do sądu z wnioskiem o ukaranie kierowcy zakazem prowadzenia samochodu na kilka miesięcy - w zależności od powagi wykroczenia. Nawet jeśli sąd nie przychyli się do wniosku policjanta, osoba, której zatrzymano dokument, musi czekać na rozstrzygnięcie swojej sprawy, by go odzyskać. To dotkliwa konsekwencja wykroczenia i to nawet dla tych zmotoryzowanych, którzy nie odczują szczególnie mandatu w wysokości 500 zł.

    LINK

    autogaz1984 - 5 Czerwiec 2014, 19:01

    Ciekaw jestem, co będzie jak obywatel z Gdańska dopuści się "rażącego naruszenia przepisów" w Katowicach, Panowie z <R> zatrzymują uprawnienia i jestem ciekaw co dalej? :o
    milito - 5 Czerwiec 2014, 19:22

    autogaz1984 napisał/a:
    Ciekaw jestem, co będzie jak obywatel z Gdańska dopuści się "rażącego naruszenia przepisów" w Katowicach, Panowie z <R> zatrzymują uprawnienia i jestem ciekaw co dalej? :o

    Chyba dają "zjazdowy" kwit. :o

    phonemaniac - 5 Czerwiec 2014, 19:25

    autogaz1984 napisał/a:
    (...) jak obywatel z Gdańska dopuści się "rażącego naruszenia przepisów" w Katowicach (...)

    <R> wystawia pokwitowanie na 7 dni. Także jest możliwość dojazdu do domu. Chyba, że dopuściłeś się strasznego naruszenia, wtedy każe Ci znaleźć kierowcę (w 90% jak tak daleko się wypuszczasz to z kimś, kto ma PJ).

    piotreg - 5 Czerwiec 2014, 20:21

    phonemaniac napisał/a:
    Chyba, że dopuściłeś się strasznego naruszenia, wtedy każe Ci znaleźć kierowcę (w 90% jak tak daleko się wypuszczasz to z kimś, kto ma PJ).

    Nie ma takiej możliwości. Cofnąć uprawnienia do kierowania pojazdami może tylko cofnąć Sąd. Policjant musi wystawić pokwitowanie na 7 dni, chyba że kierujący popełnił przestępstwo.

    autogaz1984 - 5 Czerwiec 2014, 22:12

    No to już mam świadomość, że raczej nie zostanie obywatel bez wyjścia, przez 7 dni raczej dojedzie do Gdańska. :grin:

    A teraz druga kwestia rozprawy sądowej, gdzie? :o Czy będzie musiał gonić specjalnie do Katowic. :facepalm:

    milito - 5 Czerwiec 2014, 22:23

    Katowice - liczy się w tym wypadku miejsce popełnienia wykroczenia/przestępstwa.
    autogaz1984 - 5 Czerwiec 2014, 22:37

    milito napisał/a:
    Katowice - liczy się w tym wypadku miejsce popełnienia wykroczenia/przestępstwa.

    Czyli porażka :facepalm:

    W przypadku nieprzyjęcia mandatu za popełnione wykroczenie i ewentualna prośba o wniosek do Sądu, sam obywatel zdecyduje czy chce gonić z GD do SK, czy nie. :good:

    W przypadku, gdy jegomościowi z <R> będzie się wydawało, że "rażąco naruszył przepisy" i zatrzyma obywatelowi PJ, zmusza go do przebycia drogi z GD do SK na rozprawę. :facepalm:

    milito - 6 Czerwiec 2014, 04:31

    Jak nie przyjmiesz mandatu, to i tak sprawa jest kierowana do sądu miejsca popełnienia, byłoby za dobrze, gdyby była możliwość decydowania. :twisted:
    Qbek - 7 Czerwiec 2014, 22:31

    Cytat:
    Śląsk. Policjanci mieli pełne ręce roboty. Skontrolowali 39 tys. kierowców

    W akcji "Alkohol i narkotyki" wzięło udział 600 policjantów. Skontrolowali blisko 39 tys. kierowców, 137 prowadziło pod wpływem alkoholu.

    Śląscy policjanci trwającą 24 godziny akcję "Alkohol i narkotyki" zakończyli w sobotę o godz. 6 rano. Skoncentrowali się na wyłapywaniu kierowców pod wpływem alkoholu lub środków odurzających i uniemożliwianiu im dalszej jazdy. W akcji wykorzystane zostały różnego rodzaju urządzenia i testery służące do wykrywania alkoholu i narkotyków w organizmie.

    W działaniach wzięło udział łącznie prawie 600 policjantów, którzy skontrolowali blisko 39 tysięcy kierowców. Aż 137 z nich prowadziło swoje pojazdy pod wpływem alkoholu.

    Źródło

    Qbek - 10 Czerwiec 2014, 13:26

    Cytat:
    Policyjne radiowozy nie nadają się do jazdy

    Policjant, który zatrzyma kierowcę do kontroli, ma prawo skontrolować stan techniczny jego samochodu i jeśli zauważy poważne usterki – np. wycieki – ma prawo do zatrzymania dowodu rejestracyjnego i skierowania na badania techniczne. Tymczasem mundurowi też mają się czego wstydzić. Często jeżdżą radiowozami, które nie nadają się do użytku.

    Według poświęconego policji drogowej raportu Najwyższej Izby Kontroli, aż jedna trzecia radiowozów w kraju tak naprawdę nie nadaje się do użytku. Np. średni wiek małopolskich radiowozów to 6,5 roku. Zdarzają się jednak i 14-letnie - informuje "Dziennik Polski". 

    Policyjne pojazdy są stare, wyeksploatowane i zamiast na ulicach, często znajdują się u mechaników. Kamil Fijał z opisującego służby ratunkowe portalu "Kraków 112" potwierdza, że małopolska drogówka ma problem z radiowozami. Parking Wydziału Transportowego Komendy Wojewódzkiej Policji wypełniony jest autami wycofanymi ze służby. To głównie Ople Astry, których blisko sto kupiono w 2002 r. Dziś na ulicach zobaczymy już tylko kilka Opli. 

    Małopolski garnizon ma w sumie 1450 pojazdów (samochodów osobowych, furgonów i motocykli). Najwięcej oznakowanych radiowozów to auta marki Fiat Ducato i Kia cee'd. Auta nieoznakowane reprezentują zdecydowanie więcej marek, od seicento po mercedesa sprintera. Średni wiek to 6 lat i 7 miesięcy, choć zdarzają się staruszki, jak volkswagen T4 z 2000 r. służący w oddziale prewencji. 

    W ub. roku cała małopolska policja wydała na paliwo, części i naprawy samochodów prawie 20 mln zł (ponad 3 proc. budżetu). W tym roku Komenda Miejska Policji w Krakowie ma dostać 28 nowych wozów. Zakup dofinansują gmina Kraków i rady dzielnic.

    Źródło

    Qbek - 10 Czerwiec 2014, 17:39

    Cytat:
    Rząd zaakceptował propozycje walki z nietrzeźwymi kierowcami

    Rząd zaakceptował propozycje resortów sprawiedliwości i spraw wewnętrznych dotyczącymi walki z pijanymi kierowcami. Chodzi o stosowanie skutecznych kar oraz instalowanie blokad alkoholowych w autach osób skazanych za jazdę po pijanemu. 

    Dyskusja o pijanych kierowcach powróciła na początku roku, po tragicznym wypadku w Kamieniu Pomorskim spowodowanym przez nietrzeźwego kierowcę, który śmiertelnie potrącił 6 osób, w tym 9-letnie dziecko; dwoje kolejnych dzieci zostało rannych. Na kanwie tej sprawy zaczęto rozważać zmianę przepisów prawa. Prace w tej sprawie podjęły Ministerstwo Sprawiedliwości i MSW, także poszczególne partie zgłosiły kilka różnych projektów nowelizacji przepisów. 

    Projekt zmian w Kodeksie karnym autorstwa resortu sprawiedliwości, który w połowie kwietnia trafił do konsultacji, przewiduje, aby wobec sprawcy, który w czasie popełnienia przestępstwa przeciwko bezpieczeństwu w komunikacji był nietrzeźwy, pod wpływem środka odurzającego lub zbiegł z miejsca zdarzenia, sąd orzekał zakaz prowadzenia wszelkich pojazdów albo pojazdów określonego rodzaju na okres od 3 do 15 lat. Zgodnie z propozycją w przypadku recydywy, czyli ponownego skazania kierowcy za jazdę po pijanemu, sąd orzekałby dożywotni zakaz prowadzenia pojazdów. Odstąpienie od dożywotniego orzeczenia środka karnego mogłoby nastąpić jedynie w wyjątkowych przypadkach, uzasadnionych szczególnymi okolicznościami.

    Propozycja zakłada, że razem z karą i zatrzymaniem prawa jazdy sąd orzekałby też od sprawców nawiązki i inne świadczenia pieniężne na rzecz poszkodowanych. Za jazdę po pijanemu byłoby to 5 tys. zł na fundusz pomocy pokrzywdzonym. Dla recydywistów oraz pozostałych odpowiadających na podstawie zaostrzonych kryteriów nawiązka wynosiłaby co najmniej 10 tys. zł. 

    Kolejną zmianą ma być wprowadzenie nowego typu czynu zabronionego, polegającego na prowadzeniu pojazdów mechanicznych bez wymaganych uprawnień - po tym gdy wobec kierowcy został orzeczony zakaz prowadzenia pojazdów. Groziłoby za to do dwóch lat więzienia. 

    Jednocześnie w trakcie prac projekt uzupełniony został o zmiany m.in. w Prawie o ruchu drogowym mające wprowadzić obowiązek wyposażenia aut w blokadę alkoholową (tzw. alcolock) w przypadku osób skazanych za jazdę po pijanemu. Taka blokada uniemożliwiałaby uruchomienie samochodu w przypadku, gdy poziom alkoholu w wydychanym przez kierującego powietrzu przekraczałby 0,1 mg alkoholu w 1 dm3. W przepisach jest to próg, od którego rozpoczyna się "stan po spożyciu alkoholu". 

    Obowiązek stosowania alcolocków dotyczyłby tych kierowców, którzy po upływie zakazu prowadzenia pojazdu będą się starać o przywrócenie uprawnień. W takiej sytuacji starosta, wydając decyzję o ich przywróceniu, jednocześnie zastrzegałby, że chodzi o pojazdy wyposażone w blokadę alkoholową. Zastrzeżenie to obowiązywałoby przez trzy lata.

    MSW przedstawiając swoją propozycję zmian przepisów, doszło do wniosku, że skoro większość sprawców wypadków drogowych stanowią osoby w wieku 25-39 lat, to zasadne jest utrzymanie przepisu, w myśl którego młodzi kierowcy (do roku od egzaminu na prawo jazdy) tracą je po zebraniu 20 punktów karnych (a nie 24 - jak bardziej doświadczeni kierowcy). MSW chce poszerzenia tego "okresu próbnego" również o taki zapis, że prawo jazdy traci się w razie popełnienia w tym okresie trzech wykroczeń przeciwko bezpieczeństwu w komunikacji, lub chociaż jednego przestępstwa z tego rozdziału Kodeksu karnego. 

    W projekcie zapisano, że na równi z kierowaniem pojazdem bez uprawnień odpowiadać się będzie za kierowanie pojazdem pomimo uprzedniego zatrzymania prawa jazdy - obecnie stanowiska naukowców i sądów co do traktowania takich czynów były niejednoznaczne. "W obu sytuacjach mamy do czynienia z osobą, która świadomie decyduje się na kierowanie pojazdem pomimo, że nie ma i w ogóle nie miała do tego uprawnienia, bądź pomimo zastosowania wobec niej przewidzianego prawem środka" - uzasadniono w projekcie. 

    MSW postuluje też wprowadzenie nowego zapisu, który stanowiłby, że za rażące przekroczenie dopuszczalnej prędkości (czyli powyżej 50 km/h powyżej ustalonego limitu) na 3 miesiące zatrzymywano by prawo jazdy, tak jak dzieje się to m.in. w Czechach, Grecji, Belgii, Danii, Francji czy Szwajcarii. Podobnie można byłoby czasowo cofnąć prawo jazdy za przewożenie samochodem większej liczby osób, niż dopuszcza to dany pojazd - nie dotyczy to komunikacji miejskiej, w której przewiduje się miejsca stojące. 

    Przewidziano też zaostrzenie o sto procent kar dla "recydywistów", nieprzestrzegających nałożonych na nich wcześniej nakazów - złapanemu na tym kierowcy prawo jazdy zostanie odebrane nie na 3, ale na 6 miesięcy. Ostatecznością, w wypadku wielokrotnego naruszenia nałożonych zakazów, jest bezterminowe cofnięcie uprawnień kierowcy. 

    Jeszcze w marcu do dalszych prac w sejmowej komisji trafił projekt klubu PSL przewidujący zaostrzenie kar, także finansowych, za prowadzenie pojazdu w stanie nietrzeźwym. Inny projekt zgłosił klub PiS. Proponuje się w nim m.in. konfiskatę auta (lub jego równowartości) nietrzeźwego sprawcy wypadku, gdy skutkiem wypadku były ofiary śmiertelne.

    Źródło

    czapla - 10 Czerwiec 2014, 23:42

    Ja bym proponował jeszcze dodać, że za brak kierunkowskazu w dyby na dwa dni i za brak świateł stopu do lochu do odwołania, a co do Niemiec, Belgii itp., to czemu zarobków nikt nie porównuje, oświaty, lecznictwa, dróg... zmniejszenia wieku emerytalnego do 63 lat. Piwo mi się kończy. Idę spać... dobranoc.
    piotreg - 11 Czerwiec 2014, 12:54

    Może jeszcze wpier... dol i dopiero do lochu? :o :lol:
    tqmeh - 14 Czerwiec 2014, 13:46

    Cytat:
    Wtopa policji: kupili "tajne" skutery, zapomnieli o blachach!

    Na ciekawy news na temat polskiej policji trafiliśmy w serwisie jednymzdaniem.pl.

    "Wrocławska policja kupiła skutery, które mają jej pomóc w dyskretnym monitorowaniu newralgicznych rejonów miasta" - czytamy.

    Niestety, cały misterny plan na marne, bo tajniackie skutery mają tablice rejestracyjne z literami... HPB. Od razu wiadomo, że są więc policyjne.

    Dla serwisu anonimowo wypowiedział się jeden z policjantów z prewencji: "Przecież ta rejestracja aż krzyczy, że jedzie policjant. I jak mamy wykonywać swoją pracę zgodnie z założeniami? Niestety, znowu jest się z czego śmiać".

    No faktycznie, trochę żenująco.

    http://www.autokrata.pl

    Cytat:
    Laweta przewożąca samochód przekracza prędkość, a mandat dostaje... właściciel auta. "To jakiś absurd!"

    Właściciel samochodu dostał zdjęcie z fotoradaru, które dokumentuje złamanie przepisów - przekroczenie dozwolonej prędkości. Wraz z nim straż miejska przesłała żądanie wskazania kierowcy, który ów wykroczenie popełnił. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że auto było zepsute i przewożono je na lawecie - podaje TVN 24.

    Moment przekroczenia prędkości przenośny fotoradar straży miejskiej zarejestrował pod koniec sierpnia ubiegłego roku, ale właściciel samochodu odebrał wezwanie z żądaniem wskazania kierowcy dopiero teraz. Laweta, na której przewożono auto, jechała za szybko o 23 km/h, a jej numery rejestracyjne były czytelne i znają je strażnicy miejscy.

    - To jakiś absurd! Auto było zepsute, nie dało się nim jechać. Nie było w nim kierowcy, dlatego nie mam kogo wskazywać. Nawet gdybym to zrobił, to nie ma podstaw do ukarania, bo mój samochód nie uczestniczył w ruchu drogowym - opisywał w rozmowie TVN 24 Piotr Daniluk, właściciel przewożonego samochodu
    Daniluk opisywał w rozmowie ze stacją, że skontaktował się ze strażą i poinformował funkcjonariuszy, że podczas przewozu na lawecie jego samochód nie był uczestnikiem ruchu, więc nie może odpowiadać za wykroczenie. Komendant straży miejskiej miał mu odpowiedzieć krótko: "W takim razie sprawa zostanie skierowana na drogę sądową".

    W rozmowie z dziennikarzami TVN 24 komendant straży powiedział jedynie, że nie zna sprawy. - Rejestrujemy mnóstwo wykroczeń, tej sprawy akurat nie pamiętam - mówił.


    http://wiadomosci.gazeta.pl

    Zaj007 - 23 Czerwiec 2014, 16:50

    Cytat:
    Rozmowa zarejestrowana w barze "Bocian i ferajna"

    No to mamy kolejną aferę podsłuchową. Nie pierwszą i zapewne nie ostatnią. No właśnie - nie ostatnią. Czy ktoś zagwarantuje, że wkrótce nie ujrzy światła dziennego taki oto zapis...

    Poseł A.: - Siemanko.

    Komendant B.: - No heja. Co tam, ku...a, u ciebie?

    Poseł A.: - Generalnie to chu...o ostatnio wiesz jakby raczej niestety...

    Komendant B.: - Dobra, wal.

    Poseł A. - Znowu mnie te twoje chłopaki, ku...a, namierzyli na ekspresówce pod Radomiem. Widzę, że jakiś pier...y Superb siedzi mi na tyłku, ale właśnie pisałem esemesa do Jolki, że dzisiaj nie mogę do niej przyjechać, bo mam posiedzenie tej je... ej komisji no i mnie dopadli, ćwoki pie...one.

    Komendant B.: - Do ku...wy nędzy! Dałem przecież chu...m te, no rozumiesz, numery waszych fur, ku...a, i mówię, żeby patrzyli na blachy, kogo chcą zatrzymać, ale nigdy się, ku...a, tych paru cyferek debile nie nauczą. Ale ty... Co się przejmujesz, przecież masz ten swój pie...y immunitet czy jak mu tam, więc spoko.

    Poseł A.: - No niby mam, ku...a, tylko czujesz blusa - jak się te piep...e pismaki zwęszą to zaraz ku...sy cię rozj...ą jak starą ciotę i tłumacz się potem, dawaj kasę na jakiś cholerny dom starców czy inne badziewie. Odkręcisz, stary to jakoś? Zależy mi, bo w przyszłym roku wybory i będę miał prze...ne.

    Komendant B.: - Nie przesadzaj stary, mogło być gorzej...

    Poseł A.: - No i zgadłeś, bo było, że tak powiem...

    Komendant B: - Co jeszcze, ku...a?

    Poseł A.: - Nie tylko mnie sk...ny nagrały na to swoje pier...one wideo, ale wyciągnęły alkomat...

    Komendant B.: - Ja pie...lę! Dmuchnąłeś? Chyba cię porąbało normalnie...

    Poseł A.: - No nie wiem co mnie we łbie zaćmiło, ale dmuchnąłem. Zero osiem wyszło. Sam byłem, ku...a, zdziwiony, bo walnąłem tylko jednego browara do śniadania, potem pomyślałem, że pewnie zostało jeszcze, ku...a, po wczorajszym. Na szczęście szybko się połapałem, że dałem du...y i gadam, że jabłka, batonik z procentami, srakie-owakie, ale nie wiem, czy to kupili, ku...wa.

    Komendant B.: - Widział cię ktoś? Nie było tam jakieś pier...ego ku...sa z kamerką? Dobra, zobaczę, ku...wa, co się da zrobić.

    Poseł A.: - Mówię ci, polityka to cholernie ciężki kawałek chleba. Ciągle pakujesz się w jakiś kanał, dla dobra ojczyzny oczywiście, he, he, he... To jeszcze nie wszystko, że tak powiem rozumiesz. Normalnie totalna chu...za ostatnio, mówię ci.

    Komendant B: - Zapier...eś brykę mafii i teraz chcą cię sk...yny za ja...a na moście powiesić?

    Poseł A.: - Nie żartuj sobie, dobra? Z synem mam kłopot. **** lubi pozapier...ać sobie po mieście, zupełnie jak ten dureń z beemki, co to wrzucił filmik do netu. Ja go tam, ku...a, rozumiem, sam też kiedyś byłem młody i zdarzało mi się nieźle zaszumieć. Powiem krótko: fotoradar go, ku...a, dorwał.

    Komendant B.: - Ile miał na budziku?

    Poseł A.: - Siedemdziesiąt za dużo w zabudowanym.

    Komendant B.: - Grubo, ku...a.

    Poseł A.: - Wiem. Natłukłem chłopakowi, że jak tak będzie jeździć to nigdy prawka nie zrobi, a jak nawet, ku...a, to zaraz mu je odbiorą.

    Komendant B.: - Ciężko będzie coś załatwić. Wiesz przecież, że fotoradary to już nie my. Po chu...a uchwalaliście taką je...ą ustawę?

    Poseł A.: - Ja wtedy nie głosowałem. Byłem u Jolki, jak co wtorek. No stary, wierzę, ku...wa w ciebie. Znasz Kazka, on ma dojście do Mietka...

    Komendant B.: - Dobra, nie ucz ojca dzieci robić. Aha, ja też mam sprawę...

    Poseł A.: - Nawijaj.

    Komendant B.: - Koleżanka szwagierki roboty szuka.

    Poseł A.: - Pisać na komputerze umi?

    Komendant B.: - Ch... ją wie. Chyba umi. Gimnazjum skończyła. Ładna jest...

    Poseł A.: - Dobra, kumple muszą sobie pomagać. Wezmę ją do swego biura. Na asystentkę do spraw ogólnych.

    Komendant B: - No to po banieczce, ku...a mać...

    Poseł A.: - Po banieczce i wracamy do roboty...

    :grin:

    ŹRÓDŁO

    piotreg - 24 Czerwiec 2014, 12:02

    Że niby kto z kim gadał? To jakiś "fotomontaż". :D
    phonemaniac - 25 Czerwiec 2014, 15:15

    :facepalm:

    Cytat:
    Ukradziono samochód funkcjonariuszom CBŚ

    Dolnośląscy funkcjonariusze od wczoraj intensywnie szukają ciemnozielonej Hondy Civic. Nieznani sprawcy ukradli ten samochód... pomorskim agentom Centralnego Biura Śledczego.


    Nie była to pierwsza wizyta funkcjonariuszy w regionie legnickim w ostatnim czasie. Wczoraj po południu grupa pojawiła się w Chojnowie. To właśnie tam przy jednej z ulic agenci zaparkowali swoje służbowe auto. Po kilkunastu minutach po zielonej hondzie na parkingu pozostało tylko wspomnienie.

    Reporter Radia Wrocław ustalił nieoficjalnie, że policjanci z pewną rezerwą podchodzą do tej kradzieży. Złodzieje ukradli siedmioletnie auto, a zostawili na parkingu samochody o wiele bardziej atrakcyjne i o większej wartości. Stąd hipoteza, że funkcjonariusze z Gdańska mogli zostawić swój pojazd z otwartymi drzwiami. Pod uwagę jest brana również zemsta lokalnych złodziei.

    Do tej pory auta nie udało się odzyskać. Wczoraj po pracy agenci wrócili do domów... pociągiem.

    LINK

    tqmeh - 25 Czerwiec 2014, 17:05

    Co powiedzą jak im KP Chojnów umorzy sprawę z powodu nie wykrycia sprawcy...
    g1kowal - 25 Czerwiec 2014, 19:57

    Niech szukają "fantów" z auta na alledrogo. :grin:
    tqmeh - 26 Czerwiec 2014, 09:10

    Cytat:
    Bezpieczniej na drodze. Kierowcy jeżdżą wolniej.

    Ostatnio rejestrujemy zdecydowanie mniej wykroczeń polegających na zbyt szybkiej jeździe – powiedział Jerzy Łużniak, zastępca prezydenta Jeleniej Góry.

    Mam nadzieję, że to będzie stały trend i nasze informacje o patrolach SM z fotoradarem się do tego odrobinę przyczyniły. Nie o to nam chodzi, by karać ludzi, ale o to, by wszyscy na drodze czuli się bezpieczniej, więc jeśli będą zwalniać choćby tam, gdzie SM patroluje najczęściej, to już jest pożytek z tej akcji, aczkolwiek – biorąc pod uwagę niektóre fakty – nie mam wątpliwości, że jest grupa kierowców na tyle nieodpowiedzialnych, że poza ostrą sankcją nic do nich nie przemawia.

    Tezę J. Łużniaka potwierdzają informacje policji. W ostatnich dniach policjanci zatrzymali aż 17 kierowców z wynikiem ponad 0,5 promila. – To sporo – powiedziała E. Bagrowska, rzeczniczka prasowa KMP – tym bardziej, że kolejnych kilkunastu miało we krwi od 0,2 do 0,5, co także oznacza skierowanie sprawy do sądu i zabranie prawa jazdy, tyle, że na krócej. Szczytem swoistej bezczelności, żeby tego nie określać inaczej "popisał się" jeden z kierowców, który w dniach 19 – 21.06. dał się zatrzymać... trzykrotnie! Za każdym razem – w stanie nietrzeźwości, po kolei – w Kopańcu i dwukrotnie w Jeleniej Górze. Biorąc pod uwagę jego zachowanie policjanci uznali, że jedyną formą, którą można zastosować wobec niego jest zatrzymanie go w areszcie, skoro żadne inne zagrożenia nie działają.

    http://www.24jgora.pl

    PieTrzaK - 29 Czerwiec 2014, 20:13

    Bravka z Augustowa się chyba nie odnalazła, Honda też pewnie przepadła na zawsze...
    euros - 29 Czerwiec 2014, 20:33

    Honda nie zginęła. Była zaparkowania 2. ulice dalej.
    autogaz1984 - 1 Lipiec 2014, 14:18

    Cytat:
    Jeżeli fotoradar, to tylko w żółtej skrzynce

    Od dziś wchodzą w życie przepisy zgodnie z którymi urządzenia rejestrujące wykroczenia na drodze mogą być umieszczone tylko w żółtych obudowach. Jeśli widzicie fotoradar ze skrzynką w innym kolorze, spokojnie, takie urządzenie zdjęć Wam nie zrobi - uspokaja dziennikarz RMF FM Tomasz Skory.




    Tak zwanych fotoradarów starego typu Inspekcja Transportu Drogowego jeszcze niedawno miała w całym kraju 360, z czego do zdemontowania zostało jeszcze 240. Fotoradary nie zawierają urządzeń rejestrujących. W większości pełnią tak zwaną rolę prewencyjną: mają przywoływać kierowców do porządku samym swoim widokiem.

    Od wtorku działać może tylko 300 wyraźnie oznaczonych urządzeń w żółtych obudowach i drugie tyle fotoradarów należących do straży miejskich. Inspekcja Transportu Drogowego kupiła również sto kolejnych fotoradarów, które uruchomi w ciągu roku.

    Przy drogach stoją jeszcze maszty z szarymi skrzynkami, nie ma w nich już jednak fotoradarów, a skrzynki są sukcesywnie demontowane.

    Z danych ITD wynika, że w 2011 roku od 1 lipca do dnia 31 grudnia fotoradary wykonały ponad 0,3 mln zdjęć (ITD przejęła urządzenia od policji 1 lipca 2011). W 2012 roku fotoradary wykonały 1,3 mln zdjęć. Wysłano 361 tys. wezwań i wystawiono 126 tys. mandatów.

    W 2013 roku fotoradary wykonały 2,5 mln zdjęć. Wysłano 772 tysiące wezwań do kierowców i wystawiono 262 tys. mandatów.

    LINK

    tqmeh - 1 Lipiec 2014, 21:59

    Cytat:
    "Przejechał się" na lawecie. Komendant straży miejskiej odwołany. "Czuję się kozłem ofiarnym"

    Komendant straży miejskiej w Czersku odwołany ze stanowiska. Czuje się "kozłem ofiarnym" i mówi o sercu, które w swoją pracę wkładał oraz o stawianiu mu zadań ponad siły. O czerskiej straży zrobiło się głośno, po tym jak laweta wioząca zepsuty samochód przekroczyła prędkość, a zdjęcie z fotoradaru i żądanie wskazania kierowcy strażnicy wysłali do właściciela przewożonego auta.

    Burmistrza Czerska, któremu tamtejsza straż miejska podlega, nie przekonały tłumaczenia komendanta. Jarosław Szwil został odwołany ze skutkiem natychmiastowym.
    Laweta przelała czarę?

    Burmistrz Marek Jankowski mówi nam, że Szwil "tłumaczył się nieudolnie", a jego trzystronicowe wyjaśnienie "nie było wystarczające". - To był raczej opis sytuacji, który mnie nie przekonał, dlatego podjąłem decyzję o odwołaniu komendanta - powiedział Jankowski.

    - Błędy proceduralne, które pojawiły się w tej sprawie normalnie określiłbym jako czeski błąd, ale to się tak się rozwinęło, że trudno to traktować w ten sposób - tłumaczył swoją decyzję.

    Burmistrz zaznaczył też, że w piśmie, które otrzymał od komendanta nie było nawet "próby przeprosin".
    Co więcej, twierdzi, że już wcześniej były skargi na komendanta, a sprawa z lawetą miała tylko "przypieczętować" jego los.

    Komendant czuje się kozłem ofiarnym i idzie do sądu

    Sam Szwil czuje się pokrzywdzony w całej sprawie. Twierdzi, że jest "kozłem ofiarnym". - Burmistrz twierdzi, że były wcześniej na mnie jakieś skargi, ale ja nigdy nie usłyszałem żadnego upomnienia - zaznaczył.

    - Dziwi mnie ta decyzja po pięciu latach mojej ciężkiej pracy i serca, które w nią włożyłem - podkreślił Szwil.

    Mówił też, że nie zgadza się, by Marek Jankowski nazywał go "nadgorliwym". - Pan burmistrz jest takim włodarzem, który nigdy nie stanął w mojej obronie. To nie ja wpisałem, że do budżetu wpłynie 1,6 mln zł z samych mandatów - denerwuje się Szwil.

    W rozmowie z reporterem TVN24 odniósł się też do swojej niechęci do udzielania odpowiedzi na pytania dziennikarzy. Przekonuje, że nie miał możliwości przedstawić publicznie swoich racji, bo burmistrz zabronił mu udzielać jakichkolwiek informacji. Podobno miał w tej sprawie przesłać mu e-mail.

    Jarosław Szwil zapowiada, że sprawę odda do sądu pracy.

    Na razie nie wiadomo, kto w środę przejmie obowiązki komendanta.

    "Nie rozumiem Daniluka"

    Komendant ma też żal do samego właściciela auta, które jechało na lawecie. Jak twierdzi, spotkał się z Piotrem Danilukiem i wytłumaczył mu, o co chodzi w wezwaniu. Podobno nigdy nie chciał wystawić mu mandatu, a jedynie uzyskać informacje, które pozwolą namierzyć firmę przewożącą auto.

    - Dostał informację na standardowym druku, dlatego mogło się wydawać, że mamy roszczenia do właściciela auta na lawecie. W rzeczywistości chodziło o pomoc w ustaleniu firmy, której nie mogliśmy namierzyć po jej rejestracji. Wystarczyłoby, że pan Daniluk podałby te informacje, a nie byłoby żadnej sprawy - przekonuje Szwil.

    "Komendant tylko podpisuje"?

    Piotr Daniluk był zaskoczony, kiedy powiedzieliśmy mu, że komendant został zwolniony. Ocenia jednocześnie, że "to nie załatwia sprawy". Zastanawia się, czy nie należałoby wymienić całej "obsady".

    - To oni wystawiają mandaty i analizują dokumentację. Komendant tylko to podpisuje - mówi Daniluk w rozmowie z tvn24.pl.

    Jechał na lawecie, ścigają go za przekroczenie prędkości

    Na początku czerwca Piotr Daniluk dostał zdjęcie z fotoradaru i żądanie wskazania kierowcy swojego samochodu, który przekroczył dozwoloną prędkość. Problem w tym, że jego auto było zepsute i wieziono je na lawecie.

    Laweta, która w sierpniu ubiegłego roku z Danii transportowała auto, przekroczyła dozwoloną prędkość o 23 km/h. Zarejestrował ją przenośny fotoradar straży miejskiej z Czerska na Pomorzu.

    Straż miejska uznała, że należy się kara i, że poniesie ją kierowca... samochodu przewożonego na lawecie, bo kierującego lawetą nie udało się ustalić.

    Laweta nie była zarejestrowana w Polsce, miała zagraniczną rejestrację. - To nie jest tak, że jej numery były nieczytelne. Strażnicy je znają, bo mi również je przekazali - mówił w rozmowie z tvn24.pl Piotr Daniluk, właściciel samochodu przewożonego na przyczepie.

    Właściciel wyjaśniał, że samochód zepsuł się na autostradzie w Danii. - Nie dało się nim jechać. Nie było w nim kierowcy, dlatego nie mam kogo wskazywać. Mój samochód nie uczestniczył w ruchu drogowym – dodał.

    Piotr Daniluk skontaktował się w tej sprawie ze strażą miejską, chcąc wyjaśnić nieporozumienie. Jednak od komendanta miał usłyszeć jedynie, że w takiej sytuacji skierują sprawę do sądu przeciwko niemu za niewskazanie kierowcy lub użytkownika pojazdu. Grozi za to grzywna do 5 tys. zł. Sprawą zajmie się sąd.

    KLIK

    tqmeh - 3 Lipiec 2014, 12:38

    Cytat:
    Pijany kierowca będzie traktowany jak pedofil

    Rząd cały czas pracuje nad zaostrzeniem przepisów wobec osób siadających za kierownicę po alkoholu. Zgodnie z nowelizacją Kodeksu karnego zaproponowaną przez rząd, osoba, która zostanie drugi raz złapana na jeździe w stanie nietrzeźwości, dożywotnio straci prawo jazdy. Oznacza to, że obok pedofilów będą jedyną grupą, której przestępstwa nie będą ulegać zatarciu.

    http://moto.wp.pl

    piotreg - 3 Lipiec 2014, 18:46

    Przecież kierowanie w stanie nietrzeźwości to występek, nie zbrodnia!
    tqmeh - 8 Lipiec 2014, 17:58

    Cytat:
    Ktoś ukradł fotoradar sprzed nosa strażników miejskich

    W poniedziałek ktoś ukradł fotoradar straży miejskiej w Krośnie Odrzańskim. Zginął, kiedy "pracował" przy trasie w kierunku Radomicka. – Wreszcie nie mają maszynki do zarabiania pieniędzy – komentują mieszkańcy miasta.


    To niecodzienna sytuacja. Fotoradar "pracował" przy trasie z Krosna Odrzańskiego w kierunku do Radomicka. To urządzenie przenośne, rozkładane przez strażników miejskich. Strażnik bądź strażnicy musieli być blisko, a przynajmniej w odległości, która pozwala kontrolować urządzenie. Nagle fotoradar zniknął.

    Urządzenie warte 65 tys. zł zostało skradzione dosłownie spod nosa strażników miejskich. – Pewnie zasnęli na bardzie ciężkiej służbie – mówią mieszkańcy Krosna Odrzańskiego.
    Strażnik powinien nadzorować przenośne urządzenie. Jak było w tym przypadku? – Nie wiem, czekam na wyjaśnienia w tej sprawie. Do środy do południa zażądałem pisemnego wyjaśnienia od komendanta straży miejskiej – mówi Grzegorz Garczyński, wiceburmistrz Krosna Odrzańskiego.

    W tej sprawie, jak mówi wiceburmistrz, prowadzone jest również "śledztwo" przez komendanta straży miejskiej. Zgłoszenie kradzieży trafiło również na krośnieńską policję.

    Na razie nie udało się nam porozmawiać z komendantem straży miejskiej w Krośnie Odrz.

    Kradzież fotoradaru ucieszyła mieszkańców Krosna Odrzańskiego i okolicy. – To była maszynka do zarabiania pieniędzy. – Wręcz z zimną krwią wystawiali mandaty – mówią krośnianie.
    Mieszkańcy również śmieją się ze strażników. – To jakaś szopka, jak można nie pilnować sprzętu za 65 tys. zł. Dobrze im tak – komentują. Sprzęt w ubiegłym roku miał zarobić dla gminy pół miliona złotych.

    Kradzieże fotoradarów już zdarzały się w kraju, ale nigdy nie zdarzyło się, aby urządzenie zniknęło sprzed nosa strażników miejskich. W Częstochowie złodziej wymontował ze słupa fotoradaru twardy dysk. W Boblicach ukradł radar ze słupa, bo ten pstryknął mu zdjęcie.

    LINK

    OJCIEC - 8 Lipiec 2014, 18:06

    :facepalm:
    tqmeh - 9 Lipiec 2014, 20:32

    Cytat:
    Pijany ksiądz wiózł samochodem 4-letnią dziewczynkę

    Prawie 3 promile w wydychanym powietrzu miał kierowca, którego we wtorek zatrzymali policjanci w miejscowości Kaczki Średnie. Mężczyzna okazał się księdzem. Razem z nim podróżowała 4-letnia dziewczynka.

    We wtorek policjanci z Kaczek Średnich zatrzymali osobową mazdę. Badanie alkomatem wykazało, że kierujący samochodem 35-letni mężczyzna jest pod wpływem alkoholu. Mężczyzna jest mieszkańcem powiatu radziejowskiego.

    Odpowie nie tylko za jazdę pod wpływem alkoholu, ale również za narażenie życia i zdrowia 4-letniej pasażerki. Policjanci wyjaśniają również, dlaczego dziecko było pod opieką duchownego. 4-latka wróciła do matki. Ksiądz został zwolniony do domu.

    KLIK

    phonemaniac - 10 Lipiec 2014, 10:44

    Cytat:
    Prezenty za sprawne samochody na autostradzie A1

    Nie tylko prędkość, ale i stan techniczny samochodów jeżdżących autostradą A1 sprawdzi w wakacje policja. Każdy kierowca, którego auto pozytywnie przejdzie test, dostanie upominek.


    Kontrole zaplanowano w wybrane wtorki i czwartki lipca oraz sierpnia. W te dni na punkcie poboru opłat na A1 w Rusocinie dyżurować będą funkcjonariusze z gdańskiej drogówki. Sprawdzą przypadkowo wybrane auta. - Każdy pojazd, który dostanie pozytywną ocenę, zostanie nagrodzony - zapewnia Anna Kordecka ze spółki Gdańsk Transport Company, która jest koncesjonariuszem północnego odcinka autostrady A1. - Oprócz upominku otrzyma kupon, który weźmie udział w losowaniu kursów techniki bezpiecznej jazdy. Kierowcy poznają na nich zasady bezpiecznej jazdy, podstawy ratownictwa drogowego i wezmą udział w praktycznym treningu. Organizatorzy szkoleń przygotowali dla nich slalom, hamowanie i poślizg.

    Wszystkie kursy odbędą się w Gdańsku. Wyniki losowania będą podawane w poniedziałki na profilu autostrady na Facebooku: [url=facebook.com/AmberOneAutostradaA1]Link[/url].

    Kontrole stanu technicznego osobówek to kolejna odsłona akcji "Bezpieczeństwo moje drugie imię, czyli bezpiecznie na wakacje z AmberOne Autostradą A1". Na początku miesiąca informowaliśmy na łamach toruńskiej "Wyborczej", że w wybrane trzy tygodnie lipca i sierpnia oznakowane i nieoznakowane radiowozy będą częściej wjeżdżać na autostradę i sprawdzać prędkość. Dodatkowo do akcji dołączył bydgoski Wojewódzki Inspektorat Ruchu Drogowego, który będzie kontrolował stan techniczny ciężarówek oraz autokarów przewożących dzieci na kolonie. - Co roku w wakacje obserwujemy zwiększoną liczbę wypadków, ma to oczywiście związek ze wzmożonym w tym okresie natężeniem ruchu - tłumaczy Kordecka. - Najczęstszą ich przyczyną jest brawura kierowców, wymuszanie pierwszeństwa, nieprawidłowe wyprzedzanie czy nadmierna prędkość. Nie możemy jednak zapominać, że także stan techniczny pojazdu jest jednym z podstawowych warunków bezpiecznego poruszania się po drogach.

    W zeszłym roku podczas tygodniowych kontroli prowadzonych w czasie tej akcji policja wystawiła 79 mandatów. Najczęściej karała za zbytnią prędkość, rekordzista jechał 207 km na godz. Kierowcy płacili też za inne wykroczenia, m.in.: niezapięte pasy bezpieczeństwa, nieprawidłowe wyprzedzanie, stwarzanie zagrożenia poprzez wykonywanie niebezpiecznych manewrów, brak dokumentów, aktualnych badań technicznych oraz usterki pojazdów.

    W kampanii "Bezpieczeństwo moje drugie imię" chodzi przede wszystkim o to, by edukować, a nie karać kierowców. - W tym roku organizowane są darmowe kursy pierwszej pomocy dla kierowców, stworzyliśmy także stronę dedykowaną zasadom pierwszej pomocy oraz aplikację mobilną z instrukcją udzielania pierwszej pomocy w razie wypadku - mówi Kordecka.

    LINK

    Qbek - 10 Lipiec 2014, 22:09

    Cytat:
    Odcinkowy pomiar prędkości: testy już w sierpniu 2014 r.

    Fotoradary stacjonarne to zbyt mało, by zdyscyplinować polskich kierowców - uważa Inspekcja Transportu Drogowego. Służba właśnie się dozbraja, a sposobem na zbyt ciężką nogę zmotoryzowanych ma być odcinkowy pomiar prędkości. Pierwszy taki zestaw ruszy testowo już na przełomie lipca i sierpnia 2014 roku.

    Około 350 stacjonarnych fotoradarów, wyróżniających się z otoczenia drogi dzięki żółtemu ubarwieniu i pracujących na okrągło, a także 35 podobnych, ale mobilnych urządzeń zamontowanych w nieoznakowanych samochodach - to arsenał Inspekcji Transportu Drogowego do walki z kierowcami mającymi za nic ograniczenia prędkości. Nowością na wyposażeniu ITD mają być zestawy do odcinkowego pomiaru prędkości. Tych nie da się tak łatwo oszukać. Jak to działa?

    Zestaw składa się z kamer umieszczanych na początku i na końcu fragmentu drogi objętej kontrolą oraz komputera, który dokonuje obliczeń. Kamera na początku odcinka odczytuje numery rejestracyjne nadjeżdżających samochodów i przypisuje im czas minięcia danego punktu; to samo dzieje się na końcu odcinka. Na podstawie tych danych obliczana jest średnia prędkość każdego pojazdu. Kierowcom nic nie da punktowe zwalnianie przed kamerami. Jeśli przekraczali dozwoloną prędkość, mandat ich nie ominie.

    Pierwszy taki zestaw zostanie uruchomiony już na przełomie lipca i sierpnia 2014 roku w Warszawie - dowiedziała się gazetaprawna.pl. Kamery będą monitorowały wyczyny kierowców na ulicy Przyczółkowej, która prowadzi ze stolicy do Góry Kalwarii. - Odcinek będzie opatrzony niebieskim znakiem D-51 "Kontrola prędkości fotoradar" oraz znajdującą się pod nim tabliczką o treści "Kontrola średniej prędkości na odcinku... km" - mówi Łukasz Majchrzak, rzecznik prasowy Centrum Automatycznego Nadzoru nad Ruchem Drogowym. - Będą to testy, które potrwają od jednego do kilku dni. Będziemy sprawdzać prawidłowość pracy urządzeń, więc kierowcy, którzy złamią przepisy, nie zostaną ukarani mandatami na podstawie działania testowanego systemu - dodaje Majchrzak.

    Starania ITD o odcinkowy pomiar prędkości mają się ku końcowi. Rozpisano przetarg, podpisano umowy ramowe z dwoma wykonawcami, z których jeden - Sprint - udostępnił swoje urządzenia do testów. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, montaż zestawów odcinkowego pomiaru prędkości rozpocznie się wiosną 2015 roku. Jak ujawniono w lutym 2014 roku, kontrolą ma być objętych 29 fragmentów tras. Poniżej prezentujemy listę tych lokalizacji. Na szaro zaznaczono odcinki rezerwowe.


    Źródło

    tqmeh - 22 Lipiec 2014, 11:43

    Cytat:
    Wykorzystał nieuwagę i kradł samochody

    Policjanci zatrzymali 27 letniego mieszkańca powiatu złotoryjskiego, który wykorzystując nieuwagę pokrzywdzonych, dokonał 2-krotnie zaboru pojazdów oraz usiłował dokonać zaboru jednego auta w celu ich krótkotrwałego użycia. Sprawca działał w myśl zasady "okazja czyni złodzieja". Jego łupem padały auta osobowe mieszkańców Jeleniej Góry pozostawione bez właściwego zabezpieczenia.

    19 lipca 2014 r. policjanci z Komisariatu I Policji w Jeleniej Górze, zatrzymali 27-letniego mężczyznę, który ma na swoim koncie zabór dwóch pojazdów marki Renault Megane i BMW 530 oraz usiłowanie zaboru auta marki LEXUS IS 250.

    16 lipca 2014 r. mężczyzna wykorzystując nieuwagę właściciela auta Renault Megan, który zostawił uruchomione auto przy swoim garażu przy ul. Wyspiańskiego w Jeleniej Górze, wsiadł do auta i odjechał. Następnie auto porzucił. Policjanci w wyniku podjętych czynności operacyjnych ustalili miejsce porzucenia auta i je odzyskali. 18 lipca 2014 r. ponownie 27 latek wykorzystał nieuwagę właściciela auta BMW 530, który pozostawił je otwarte, dostał się do wnętrza pojazdu i próbował odjechać. Właściciel auta chcąc zatrzymać sprawcę wskoczył na przednią maskę auta. Nie udało mu się jednak utrzymać na masce auta i spadł na chodnik. Nie odniósł obrażeń podczas upadku i nie wymagał pomocy pogotowia ratunkowego. Napastnik odjechał autem w nieznanym kierunku. Skradzione auto zostało odnalezione przez funkcjonariuszy w dniu następnym w Jeleniej Górze. 19.07.2014 r., ten sam mieszkaniec powiatu złotoryjskiego usiłował dokonać zaboru samochodu osobowego marki LEXUS IS 250, który również miał otwarte drzwi. Nie udało mu się osiągnąć zamierzonego celu, gdyż właściciel auta po krótkiej szarpaninie ze sprawcą spłoszył napastnika. Powiadomieni przez właściciela policjanci po krótkim pościgu zatrzymali sprawcę.

    27-letni mieszkaniec powiatu złotoryjskiego został zatrzymany 19.07.2014 r. w Jeleniej Górze przez funkcjonariuszy. Postawiono mu zarzut zaboru dwóch pojazdów i usiłowania zaboru jednego pojazdu w celu krótkotrwałego użycia. Teraz grozić mu może nawet do 8 lat pozbawienia wolności.

    Jeleniogórska Policja apeluje o rozwagę podczas korzystania z pojazdów i nie pozostawianie ich bez opieki. Pozostawione mienie staje się łatwym łupem dla złodzieja.

    KLIK

    tqmeh - 24 Lipiec 2014, 11:05

    Cytat:
    Kamery rejestrujące wjazd na czerwonym świetle - testy zakończone, czas na montaż

    Główny Inspektorat Transportu Drogowego zawarł z wrocławską firmą Neurosoft umowę na wykonanie systemu monitoringu wjazdu na czerwonym świetle. Obejmie on 20 skrzyżowań na drogach krajowych. Ma zacząć działać w połowie 2015 r.

    System będzie obsługiwało Centrum Automatycznego Nadzoru nad Ruchem Drogowym, do którego już podłączonych jest 300 fotoradarów. Aby karać kierowców, którzy nie zatrzymują się na czerwonym świetle, potrzebnych będzie m.in. 250 kamer HD. Kamery nie będą mierzyć prędkości, ograniczą się jedynie do rejestracji tych pojazdów, które wjadą na za sygnalizator po zmianie światła na czerwone. Nie będą więc poprzedzone znakiem D-51, bo te ustawia się tylko przed urządzeniami mierzącymi prędkość.

    Oto lista lokalizacji kamer GITD, monitorujących wjazd na czerwonym świetle

    Miasto - Droga krajowa - Droga krzyżująca się - Województwo

    Grębocin - DK nr 15 - ulice Dworcowa i Lubicka - kujawsko-pomorskie
    Jabłonna - DK nr 61 - ulice Modlińska i Brzozowa - mazowieckie
    Komorniki - DK nr 5 - ulice Magazynowa i Daimlera-Gottlieba - wielkopolskie
    Kowal - DK nr 1 - ul. Wojska Polskiego - kujawsko-pomorskie
    Luzino - DK nr 6 - ul. Chłopska i Wilczka - pomorskie
    Łaziska Górne - DK nr 81 - ul. Cieszyńska - śląskie
    Łukanowice - DK nr 94 - zjazd na Sierachowice - małopolskie
    Łuków - DK nr 63 - ul. Międzyrzecka - lubelskie
    Marki - DK nr 8 - ul. Wspólna - mazowieckie
    Miszewo - DK nr 20 - ul. Gdańska - pomorskie
    Mosty - DK nr 6 - ulice Witosa i Kwiatowa - pomorskie
    Mroków - DK nr 7 - ul. Rejonowa - mazowieckie
    Olkusz - DK nr 94 - ul. Kazimierza Wielkiego - małopolskie
    Piła - DK nr 10 - ul. Bydgoska - wielkopolskie
    Polkowice - DK nr 3 - ul. Kopalniana - dolnośląskie
    Ropczyce - DK nr 4 - ul. 3 Maja - podkarpackie
    Rusiec - DK nr 8 - ulice Szkolna i Starowiejska - mazowieckie
    Stalowa Wola - DK nr 77 - ul. Komisji Edukacji Narodowej - podkarpackie
    Zduńska Wola - DK nr 12 - ul. Spacerowa - łódzkie
    Zgierz - DK nr 1 - ulice Długa i Jana Pawła II - łódzkie

    Testy systemu już się zakończyły, teraz czas na projektowanie i montaż. Wszystko ma zacząć działać najpóźniej w czerwcu 2015 r.

    Oto animacja pokazująca działanie systemu:



    Rozwiązanie wybrano w drodze postępowania GITD na zakup stacjonarnych urządzeń rejestrujących naruszenia przepisów, polegające na niestosowaniu się do sygnałów świetlnych. Wybrany produkt pozytywnie przeszedł testy sprawności dla urządzeń kontrolno-pomiarowych, które odbyły się w kwietniu 2014.

    - System NeuroCar RedLight będzie już w niedługiej przyszłości jednym z głównych elementów Centralnego Systemu Automatycznego Nadzoru nad Ruchem Drogowym. Celem jego wdrożenia jest wyrobienie w kierowcach nawyku przestrzegania przepisów ruchu drogowego w zakresie stosowania się do sygnalizacji świetlnej. Bardzo zależy nam na tym, by prowadzący pojazdy nie przyspieszali w momencie zbliżania się do skrzyżowania, na którym zapala się już pomarańczowy sygnalizator – mówi Ireneusz Potasiak, Naczelnik Wydziału Instalacji oraz Utrzymania Urządzeń w Centrum Automatycznego Nadzoru nad Ruchem Drogowym.

    Oprócz kwestii związanych z bezpieczeństwem system ma upłynnić ruch pojazdów w obszarze skrzyżowań z sygnalizacją świetlną.

    Testy nowego systemu odbywały się zgodnie ze scenariuszem, będącym częścią specyfikacji istotnych warunków zamówienia cząstkowego. GITD stworzył wierną imitację warunków drogowych na wydzielonym i zabezpieczonym pasie startowym toruńskiego aeroklubu. Za pomocą taśm wyznaczono skrzyżowanie typu T, a także zainstalowano tymczasową sygnalizację świetlną. Przejazdy i zatrzymania wykonywane były zgodnie ze scenariuszem testów, pojazdami różnych kategorii. Do testów wykorzystano samochód ciężarowy, pojazdy dostawcze oraz osobowe. Łącznie zasymulowano 800 wykroczeń. W ramach testów sprawdzono też reakcje systemu na szereg czynników mogących potencjalnie zakłócić jego pracę. W każdym z symulowanych przypadków system działał prawidłowo.

    Centrum Automatycznego Nadzoru nad Ruchem Drogowym to komórka organizacyjna Głównego Inspektoratu Transportu Drogowego. W chwili obecnej Centrum zarządza 300 urządzeniami stacjonarnymi (tzw. fotoradarami) i 29 mobilnymi urządzeniami rejestrującymi, zamontowanymi w radiowozach GITD. Planowana do 2015 roku rozbudowa infrastruktury obejmie instalację 100 nowych fotoradarów, 29 urządzeń do odcinkowego pomiaru prędkości oraz montaż systemów kontroli wjazdu na czerwonym świetle dla 20 skrzyżowań.

    Spółka Neurosoft powstała w listopadzie 1992 r. i zatrudnia obecnie ponad 60 pracowników. Znakiem rozpoznawczym firmy są technologie oparte na sztucznych sieciach neuronowych. Dzięki silnemu zespołowi R&D z powodzeniem wprowadza na rynek systemy oparte na nowoczesnych technologiach sieci neuronowych. Celem Neurosoftu w zakresie rozwiązań teleinformatycznych jest wspieranie bezpieczeństwa ruchu drogowego i systemów ITS. Neurosoft posiada technologię w zakresie identyfikacji pojazdów w ruchu – ANPR (automatyczne rozpoznanie tablic rejestracyjnych) MMR (rozpoznanie marki i modelu pojazdu) oraz integracji drogowych urządzeń pomiarowych, a także transmisji danych.

    KLIK

    tqmeh - 27 Lipiec 2014, 11:34

    Cytat:
    Zarysowana karoseria i oblane farbą auto. Nieznani sprawcy zniszczyli samochód informatyka o wielkim sercu. "Oczy ze zdumienia otworzyłem"

    Tomasz Motyliński tydzień temu zrobił zakupy dla bezdomnego. Zdjęcie paragonu i historia zrobiły furorę w internecie. Jednak nie wszystkim upublicznianie aktu dobroczynności się spodobało. W sieci pojawiły się złośliwe komentarze i prześmiewcze memy. Najpierw ktoś zarysował gwoździem karoserię jego auta, a dziś w nocy farbą oblał jego auto. - Nadal głęboko wierzę w ludzi - mówi nam pan Tomasz.

    Swoim wpisem o tym, jak zrobił zakupy bezdomnemu, który poprosił go o jedzenie, Tomasz Motyliński wywołał falę pozytywnych komentarzy. Mężczyzna, który stara się pomagać potrzebującym, wykorzystał moment sławy - pojawił się m.in. w telewizji, o swoich motywach opowiedział także w wywiadzie dla Gazeta.pl. "Chciałbym po prostu, żebyśmy zaczęli zwracać uwagę na ludzi w potrzebie" - mówił.

    Samochód dobroczyńcy oblany białą farbą

    Dziś napisał na Facebooku, że ktoś oblał mu samochód białą farbą. Na dowód tego zamieścił zdjęcia. Dodał, że zgłosił już sprawę policji. "Do wandala: Jeśli chcesz mi przekazać jakąś wiadomość, to napisz list następnym razem lub spróbuj podejść i porozmawiać albo zwyczajnie dać mi w ryj. Bądź mężczyzną, choć jeden raz w życiu" - napisał.

    O godz. 21.30 auto było jeszcze całe. Dziś rano zszedłem i oczy ze zdumienia otworzyłem. Auto jest, swoją drogą, kompletnie zdewastowane, farba wlała się we wszelkie otwory, w serwisie mi powiedzieli, że remont będzie kosztował kilka tysięcy złotych - opisuje w rozmowie z nami Motyliński.

    "Dziwnie się czuję. Ja szanuję cudzą własność"

    Pytany przez nas, czy otrzymywał negatywne wiadomości po tym, jak jego profil stał się nagle popularny, mówi, że "kilka osób na Facebooku" napisało mu "przykre rzeczy", ale coś takiego "trudno mu było sobie nawet wyobrazić". - Czuję się dziwnie. Nie wydaje mi się, by ktoś miał powody do tego. Ciężko to w ogóle skomentować. Szanuję cudzą własność i wolałbym, aby tak samo było w moim kierunku. Ale nie chciałbym rzucać oskarżeń w stronę jakiegokolwiek człowieka czy grupy - podkreśla pan Tomasz. - Nadal głęboko wierzę w ludzi - dodaje.

    KLIK

    PieTrzaK - 27 Lipiec 2014, 14:18

    Polska... :facepalm:
    tqmeh - 1 Sierpień 2014, 18:36

    Cytat:
    TVP odmówiła wzięcia udziału w akcji mediów, które wstrzymają nadawanie programów w Godzinę W. PZU zdecydowało, że samo za ciszę w telewizji zapłaci.

    1 sierpnia w Godzinę W, czyli o 17, polskie media wstrzymają nadawanie wszelkich programów na 70 sekund. W tej zorganizowanej akcji biorą udział głównie komercyjne telewizje i stacje radiowe, ale TVP postanowiła się wyłamać. Jacek Rakowiecki, rzecznik telewizji w rozmowie z portalem Wirtualnemedia.pl, tłumaczył: - Wydaje się nam, że jeszcze lepiej by było, gdyby zdecydowały się pokazać o powstaniu także coś merytorycznego, a nie poprzestawać na geście. Bez własnego "wkładu merytorycznego", a także finansowego ten gest staje się pusty, by nie powiedzieć wręcz, że fałszywy.

    W piątek o 17 TVP zaplanowała pokazanie minuty milczenia na ulicach Warszawy. - Zrezygnowanie z tej relacji, by dać czarny ekran i jakieś odgłosy, jest niepoważne i wynika z niezrozumienia istoty telewizji - mówił Rakowiecki.

    W czwartek na Twitterze Michał Witkowski, rzecznik PZU, które jest mecenasem obchodów 70. rocznicy wybuchu powstania, poinformował, że jego firma rozpoczęła działania, by jednak telewizja publiczna też w piątek na chwilę zamilkła. "Jeśli trzeba, kupimy tę minutę" - napisał.
    Jeśli trzeba, kupimy tę minutę. RT @adziekanski: #PZU, mecenas obchodów 70. rocznicy Powstania Warszawskiego pracuje nad 70s. ciszy w #TVP.
    — Michał Witkowski (@witkowskimich) lipiec 31, 2014

    W rozmowie z portalem Natemat.pl przyznał, że jego firma już zleciła domowi mediowemu wykupienie czasu w bloku reklamowym przed "Teleexpressem".

    O godz. 17 audycje przerwą kanały telewizyjne, m.in.: Polsat, TVN, TVN 7, TTV, Fokus TV, Polo TV, Eska TV, Puls, Puls 2 oraz stacje radiowe, RMF FM, RMF Classic, RMF MAXX, TOK FM, Rock Radio, Eska, Eska Rock, Wawa, Plus, VOX FM, Złote Przeboje, Akademickie Radio Centrum, Nasze Radio Sieradz, Radio Nostalgia, Radio Stargard, Radio Żnin FM.

    Wśród 1,5 tys. portali internetowych, które dołączyły do akcji, znalazła się też Wyborcza.pl oraz m.in. Onet.pl, Wp.pl, O2.pl, Interia.pl, Gazeta.pl, Se.pl, Newsweek.pl, witryny wydawców mediów regionalnych Polskapresse i Media Regionalne. W upamiętnienie Godziny W włączyły się również portale polonijne.

    Biorące udział w akcji stacje telewizyjne i radiowe wyemitują w tym czasie spot "70 sekund dla powstańców", w ramach którego ciszę będą przeplatać archiwalne odgłosy walk powstańczych nagrane 70 lat temu na ulicach Warszawy. Na portalach internetowych pojawi się baner przygotowany z okazji 70. rocznicy powstania.

    KLIK

    Qbek - 7 Sierpień 2014, 13:50

    Cytat:
    Policja powołuje jednostki do walki z piratami drogowymi

    Mundurowi zauważyli, że przekraczanie dozwolonej prędkości nie jest jedynym przewinieniem, jakie warto objąć działaniami. Komendant główny policji zapowiedział więc powstanie specjalnych oddziałów drogówki, które będą wyłapywać kierowców zagrażających swoim zachowaniem innym uczestnikom ruchu.

    Idą wielkie zmiany w policji drogowej. W najbliższym czasie w każdej komendzie wojewódzkiej zostanie powołany zespół, którego zadaniem będzie eliminowanie niebezpiecznych kierowców. Osoby takie będą nie tylko karane mandatem, ale też zatrzymaniem prawa jazdy. Funkcjonariusze, którzy będą zajmować się wyłącznie takimi przypadkami, mają poruszać się nieoznakowanymi radiowozami z wideorejestratorami. Dzięki dostępowi do policyjnych baz danych będą mogli szybko sprawdzić, czy wobec zatrzymanego nie zastosowano zakazu prowadzenia pojazdów i jaka jest jego historia wykroczeń drogowych. Te informacje mają mieć wpływ na decyzje mundurowych. Dodatkowo niektóre wojewódzkie komendy policji udostępniają specjalne skrzynki pocztowe. Można na nie e-mailem przesyłać filmy z kamer samochodowych, na których uwieczniono zachowania piratów drogowych. Sprawcy mają być nie tylko karani mandatami, ale też kierowani na badania psychologiczne. Ich negatywny wynik może skutkować bezwzględnym odebraniem prawa jazdy.

    Choć policyjne statystyki od lat mówią, że przyczyną lwiej części wypadków na polskich drogach jest nadmierna prędkość, każdy, kto od czasu do czasu porusza się po naszym kraju, potrafi wymienić przynajmniej kilka zachowań zmotoryzowanych, stwarzających o wiele większe zagrożenie. Mimo to od lat drogówka koncentruje się na mierzeniu prędkości zza wiat przystanków lub z przydrożnych zarośli. Wygląda jednak na to, że skostniała rzeczywistość właśnie zmienia się na naszych oczach.

    Wiosną 2014 roku komendant główny policji zalecił funkcjonariuszom zajmującym się ruchem drogowym, by zatrzymywali prawa jazdy kierowcom, którzy swoim zachowaniem narazili innych na utratę zdrowia lub życia. Była to reakcja na brak decyzji rządu w sprawie podwyższenia kwot mandatów. Jak stwierdził komendant, widniejące w taryfikatorze kary nie odstraszają sporej grupy Polaków od lekceważenia przepisów. Czasowe odebranie prawa jazdy ma dać im do myślenia. Jak wygląda to w praktyce? Jeśli policjant uzna, że dany kierowca jedzie niebezpiecznie, zatrzymuje go, wręcza mandat i zabiera cenny dokument. W ciągu siedmiu dni trafia on do sądu i tam sprawa jest rozpatrywana. Jeśli sędzia przychyli się do policyjnego wniosku o zatrzymanie prawa jazdy, na orzeczony czas zostaje ono w rękach urzędników, jeśli stwierdzi, że kierowca swoim zachowaniem nie spowodował zagrożenia na drodze, dokument wraca do właściciela.

    Za co policjanci mogą zatrzymać prawo jazdy? Nie powstał dokładny spis takich wykroczeń, więc każda sprawa jest rozpatrywana indywidualnie przez patrol drogówki. Jest tak dlatego, że to samo wykroczenie w różnych okolicznościach może mieć zupełnie inny wydźwięk. Przekroczenie prędkości o 50 km/h na autostradzie powoduje znacznie mniejsze zagrożenie niż jazda z prędkością 100 km/h w centrum miasta. Z informacji podawanych przez policję wynika, że najczęściej prawo jazdy zatrzymywane jest za drastyczne przekroczenia dozwolonej prędkości, wyprzedzanie lub omijanie przed przejściem dla pieszych, wyprzedzanie "na trzeciego" oraz przejazd przez skrzyżowanie na czerwonym świetle.

    Skala nowego rodzaju aktywności policji jest ogromna. W 2012 i 2013 roku łącznie zatrzymano nieco ponad 1,2 tys. praw jazdy. Niemalże taki sam wynik mundurowi uzyskali w samym maju 2014 roku. Należy spodziewać się, że po powołaniu nowych jednostek wskaźniki jeszcze wzrosną.

    Źródło

    delpiero - 8 Sierpień 2014, 08:57

    Cytat:
    Najwięksi piraci z immunitetem w Warszawie – dyplomaci USA i sędziowie

    Warszawska straż miejska podsumowała wykroczenia drogowe spowodowane w pierwszej połowie 2014 r. przez osoby z immunitetem. Najczęściej prawo łamali dyplomaci USA i sędziowie

    Przepisy drogowe łamią nie tylko zwykli kierowcy. Często przyłapywani są na tym parlamentarzyści, a niektórzy z nich stali się wręcz z tego znani. Oni jednak – tak jak dyplomaci, sędziowie i prokuratorzy – nie muszą się obawiać kar. Mogą się zasłonić immunitetem i skrzętnie to wykorzystują. Straż miejska z Warszawy właśnie podsumowała wykroczenia drogowe osób z immunitetami.

    USA, Libia i Rosja

    Posiadający immunitet dyplomatyczny od stycznia do czerwca 2014 r. dopuścili się w sumie 271 wykroczeń na ulicach stolicy. Głównie przekraczali prędkość, rzadziej – przejeżdżali na czerwonym świetle.
    Piraci z immunitetem to głównie dyplomaci z USA (27 wykroczeń) i z Libii (24). Często prawo na drodze łamali też dyplomaci z Rosji (22) i Arabii Saudyjskiej (22) oraz z Ukrainy (17). Nieprzepisowa jazda zdarza się także dyplomatom z Iraku (9), Niemiec (7), Hiszpanii (7), Francji (7) i Ekwadoru (7).
    Co ciekawe Szwedzi – słynący z dbałości o bezpieczeństwo na drogach – nie zostali przyłapani na żadnym wykroczeniu.

    Sędziowie przed prokuratorami

    W tym samym okresie piraci z immunitetem krajowym łamali przepisy drodze w sumie 105 razy. Zdecydowanie najczęściej prawo mieli w nosie sędziowie (59 wykroczeń). Prokuratorzy dopuścili się 34 wykroczeń, a parlamentarzyści – 12.

    - Jeśli chodzi o ujawnione wykroczenia, to są to zarówno te zarejestrowane przez urządzenia m.in. fotoradary, ale też inne np. nieprawidłowe parkowanie – mówi portalowi brd24 Monika Niżniak, rzecznik prasowy Straży Miejskiej m.st. Warszawy. – Zgodnie z obowiązującymi przepisami w przypadku, gdy otrzymujemy informację o posiadanym przez sprawcę wykroczenia immunitecie, postępowanie umarzamy. Przekazujemy tylko informację MSZ – jeśli była to osoba z immunitetem dyplomatycznym. Jeśli dopuścili się tego posłowie, informujemy kancelarię marszałka Sejmu. A jeśli wykroczenie spowodował sędzia lub prokurator, to przekazujemy taką informację do jego bezpośredniego zwierzchnika.

    Źródło: www.brd24.pl

    delpiero - 15 Sierpień 2014, 19:05

    Cytat:
    Policjanci używali samochodu udającego L-kę

    Kierowca, który poruszał się drogą E134 między Kongsberg i Hokksund, zauważył na drodze niecodzienny widok i zrobił szybko zdjęcie widoczne powyżej. To nieoznakowany radiowóz Utrykningspolitiet (UP, oddział zajmujący się bezpieczeństwem ruchu drogowego), który udawał L-kę.

    - Uważam, że prowokują ludzi do łamania prawa poprzez naklejanie tych oznaczeń. To dosyć śliska sprawa, czy mają w ogóle prawo robić coś takiego? - zastanawiał się autor zdjęcia.

    Używane w służbie

    Szef UP, Runar Karlsen potwierdza, że samochód należy do policji i używany jest jako cywilny:
    - To jeden z naszych cywilnych samochodów z naklejkami L, używamy go do patrolowania dróg. Ale tak nie powinno być.
    Mężczyzna informuje, że cywilne samochody nie powinny mieć żadnych oznaczeń, ani zamontowanych dodatkowych elementów, np. bagażników na dachu.
    - To kłóci się z naszą polityką. Przełożony odbył już rozmowę z tym patrolem, nie będzie już na nim naklejek wprowadzających w błąd, mogę o tym zapewnić - mówi Karlsen.

    To łamanie prawa

    Karlsen rozumie, dlaczego kierowcy tak ostro zareagowali na widok radiowozu udającego samochód do nauki jazdy.
    - Cywilne samochody są całkiem przydatne, jednak musimy budować nasz wizerunek na zaufaniu. Oszustwa i inne metody, które mają zmylić kierowców są niesprawiedliwe i policja nie będzie ich stosowała.
    Policja na swoim facebookowym profilu poinformowała już o sytuacji i opisała, jak mogą wyglądać cywilne radiowozy.


    Źródło: www.mojanorwegia.pl

    tqmeh - 17 Sierpień 2014, 11:19

    Cytat:
    Kamery obserwują legnickie skrzyżowania

    Nad legnickimi sygnalizacjami świetlnymi pojawiają się kamery. Jaka będzie ich rola? Czyżby każda niemal ulica w mieście miała być monitorowana? Zapytaliśmy w Zarządzie Dróg Miejskich.

    - Te kamery będą pełnić funkcję takich mądrzejszych pętli indukcyjnych – tłumaczy Andrzej Szymkowiak, dyrektor ZDM. Innymi słowy będą wykorzystywane przede wszystkim do wykrywania, gdzie samochody czekają na zielone światło i do sterowania sygnalizacją.

    Na tym jednak ich zastosowanie się nie skończy. – Kamery będą mogły nie tylko wykrywać obecność samochodów, ale także rejestrować i analizować jak dużo pojazdów i jakiego rodzaju przejeżdża dziennie przez dane skrzyżowanie, czy są to auta osobowe, czy na przykład ciężarówki – tłumaczy dyrektor Szymkowiak. Usprawni to analizę ruchu odbywającego się po legnickich ulicach i pomoże w poprawieniu jego organizacji. Jak dodaje, urządzenia znajdą się nad niemal każdą sygnalizacją w naszym mieście.

    System będzie w pełni zautomatyzowany, choć oczywiście nie oznacza to, że nie wymaga obecności operatorów nadzorujących jego pracę. Zwłaszcza, że na niektórych skrzyżowaniach kamery mają pełnić dodatkową funkcję. Będą rejestrować przejazdy na czerwonym świetle, i – jak określa to szef ZDM – "inne nietypowe zdarzenia drogowe". Będzie tak jednak tylko w kilku miejscach. Jakich? – Na razie jeszcze nie mogę powiedzieć – ucina Andrzej Szymkowiak.

    Urządzenia będą elementem scentralizowanego systemu zarządzania ruchem drogowym, jaki buduje miasto. Cała inwestycja pochłonie ponad 21 mln złotych. 85% tej kwoty (18 mln zł) pokryje unijna dotacja.

    KLIK

    autogaz1984 - 17 Sierpień 2014, 17:30

    Cytat:
    Bez taryfy ulgowej. Policja zatrzymała tysiące praw jazdy

    ​5,6 tys. praw jazdy zatrzymali policjanci od kwietnia do lipca tego roku za "rażące łamanie przepisów ruchu drogowego"; tylko w lipcu - 1462. Według Komendy Głównej Policji przynosi to efekty; na polskich drogach jest bezpieczniej niż w pierwszym kwartale tego roku.


    Zgodnie z obowiązującym prawem, policjant może zatrzymać prawo jazdy i wystąpić do sądu z wnioskiem o ukaranie kierowcy zakazem prowadzenia pojazdu na co najmniej kilka miesięcy. Takie rozwiązanie można stosować w sytuacjach "rażącego łamania przepisów drogowych", czyli np. gdy kierowca swoją brawurową jazdą zmusza innych do zjeżdżania na pobocze, wyprzedza na trzeciego, na ciągłej podwójnej linii lub przed wzniesieniem.

    W 2012 roku policjanci zatrzymali 727 praw jazdy, w 2013 - 768. Po pierwszych miesiącach tego roku komendant główny policji Marek Działoszyński zalecił jednak, by funkcjonariusze sięgali po to rozwiązanie znacznie częściej.

    W Polsce mamy nadal jedne z najniższych mandatów w Europie. Naszym zdaniem w wielu sytuacjach maksymalny mandat w wysokości 500 zł (lub - w przypadku kilku wykroczeń - 1000 zł - red.) nie jest na tyle dolegliwy, by zmusić pirata drogowego do przemyślenia swojego zachowania - powiedział rzecznik komendanta głównego policji Mariusz Sokołowski.

    Zdaniem policjantów taka zmiana w podejściu do kierowcy - częstsze zatrzymywanie praw jazdy - przynosi efekty. Pierwsze miesiące tego roku pod względem wypadków, osób zabitych i rannych były bardzo tragiczne; statystyki były gorsze niż w tym samym okresie ubiegłego roku. Widzimy, że teraz to się zmienia. Odebranie prawa jazdy jest dla kierowcy pewną dolegliwością. Nie może dalej jechać. Prawo jazdy trafia z wnioskiem do sądu, a ten rozstrzyga, czy je odebrać na kilka miesięcy, czy nie. Niezależnie od decyzji to jednak trochę trwa - dodał rzecznik. Nie stosujemy taryfy ulgowej nawet w przypadku kierowców zawodowych, bo kierowca TIR-a też może spowodować poważne zagrożenie, np., jeśli ciężarówką wyprzedza na podwójnej ciągłej lub przed wzniesieniem - dodał rzecznik.

    Sąd decyduje o zakazie prowadzenia pojazdu zazwyczaj na trzy albo sześć miesięcy.

    Link

    tqmeh - 18 Sierpień 2014, 21:19

    Cytat:
    A4 koło Wrocławia zamknięta we wtorek

    We wtorek (19 sierpnia) czekają nas utrudnienia w ruchu na autostradzie A4. Kierowcy jadący z Legnicy w stronę Wrocławia muszą zachować ostrożność i uzbroić się w cierpliwość.

    Trzy razy w ciągu dnia zamknięty zostanie, na dłuższą chwilę, przejazd autostradą A4 na 152. kilometrze drogi.

    – Będzie wiązało się to z przerwą w ruchu trwającą od kilku do kilkunastu minut na odcinku pomiędzy węzłami: Wrocław Południe i Bielany Wrocławskie – informuje Joanna Borkowska z Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych I Autostrad.

    Jak dodaje, powodem utrudnień są prace, jakie pomiędzy godziną 8 a 12 na przebiegającej w pobliżu linii energetycznej musi wykonać firma Tauron.

    Wciąż trwa także remont nawierzchni południowej jezdni drogi A4 za Bielanami Wrocławskimi. On ma zakończyć się dopiero 30 września.

    LCA

    tqmeh - 20 Sierpień 2014, 21:37

    Cytat:
    Nieoczekiwana zmiana płci

    Pani Krystyna dostała zdjęcie z fotoradaru. Przyznała, że przekroczyła prędkość, ale mandatu nie dostała. Strażnik gminny wytężył bowiem wzrok i na niewyraźnym zdjęciu rozpoznał za kierownicą... mężczyznę. Na nic zdały się tłumaczenia pani Krystyny. Sprawa o 100 zł i cztery punkty karne trafi do sądu.

    3 maja pani Krystyna jechała z córką z Ustronia Morskiego do Poznania. W miejscowości Będzino fotoradar zrobił jej zdjęcie.

    - Ograniczenie prędkości wynosi 50 km/h, a ja jechałam 74 km/h. Jestem lekarzem, prosiłam o to, żeby strażnik był uprzejmy przyjrzeć się sprawie, bo tego dnia pacjentka zadzwoniła, że jestem jej potrzebna. Może to był powód, że jechałam za szybko. Fotoradaru nie widziałam - mówi pani Krystyna.

    Straż gminna tłumaczenia nie przyjęła. Pani Krystyna postanowiła więc zapłacić 100 złotych mandatu i przyjąć cztery punkty karne. Ale tu dopiero zaczął się poważny problem.

    - Przysłali drugie pismo, że oni absolutnie nie widzą na fotografii mojego zdjęcia, wręcz powiedzieli, że na zdjęciu jest mężczyzna. Ja się oczywiście z tym nie zgodziłam. Napisałam, że jest to nieprawda – mówi Pani Krystyna.

    - Prowadzę merytoryczny nadzór nad każdym postępowaniem i potwierdzam, że za kierownicą jest mężczyzna – twierdzi Krzysztof Płachta, komendant straży gminnej w Będzinie

    - Po jakiej analizie to stwierdzono, organoleptycznej? Pan dotykał, czy mierzył? Na jakiej podstawie pan ten stwierdził, że ja nie jestem kobietą? Dla mnie jest to nieprawdopodobne – dziwi się pani Krystyna.

    Pani Krystyna nadal próbowała tłumaczyć, że jednak jest kobietą i kierowcą, ale funkcjonariusz prowadzący postępowanie pozostał nieugięty. Jego zdaniem kierowcą był mężczyzna.

    - To niemożliwe. Chyba najlepiej wiem, kiedy jechałam swoim samochodem. Na litość boską, chcę zapłacić mandat i mieć święty spokój – mówi pani Krystyna.

    - Władnym do rozstrzygnięcia sporu będzie Sąd Rejonowy w Koszalinie. To nie chodzi o 100 zł, zostało popełnione wykroczenie w ruchu drogowym, które trzeba wyjaśnić. Funkcjonariusz musi mieć pewność, że kara sprawcę wykroczenia – twierdzi Krzysztof Płachta, komendant straży gminnej w Będzinie.

    Pani Krystyna zwracała się także o pomoc do wójta gminy Będzino, który sprawuje nadzór nad strażą gminną. Bezskutecznie.

    - Nie potrafię powiedzieć, co ta pani ma zrobić. Odsyłam do straży gminnej. Nie czuję się kompetentny, żeby na wszystkie sprawy odpowiadać. Zdjęcia jeszcze nie widziałem, bo jestem po urlopie. Przyjrzę się – powiedział Henryk Broda, wójt gminy Będzino.

    Klik

    autogaz1984 - 20 Sierpień 2014, 21:55

    tqmeh napisał/a:
    Strażnik gminny wytężył bowiem wzrok i na niewyraźnym zdjęciu rozpoznał za kierownicą... mężczyznę

    Też miałem podobną sytuację, tylko wtedy rozpoznającym był Polisman - jechała moja znajoma, a On stwierdził, że widzi mężczyznę, nawet na zdjęciu zarost mi pokazywał (pewnie dlatego, że takowy w czasie przesłuchania miałem...), a jeszcze wspomniałem o okularach widocznych na fotce (tak, znajoma nosi okulary...) to zaznaczył, iż takie "cienie" mogą powstać podczas "wyciągania" twarzy ze zdjęcia. :lol: Po prostu wymuszanie przyznania się do wykroczenia, którego nie popełniłem. :facepalm:

    OJCIEC - 21 Sierpień 2014, 11:16

    Cytat:
    (...) postanowiłem więc sobie, że będę kulturalnie i spokojnie jeździł 50 km/h po terenie zabudowanym i 90 poza. Nie spodziewałem się, że to będzie takie trudne.

    "Mój polski eksperyment, czyli jeżdżę jak **** wołowa": http://terenzabudowany.blog.pl/

    Ciekawe. :grin:

    tqmeh - 21 Sierpień 2014, 17:45

    Cytat:
    Ja 50 sobie szybko darowałem i starałem się trzymać 60-65.

    W zależności od auta, licznikowe 60-65 odpowiada faktycznie 50km/h.

    autogaz1984 - 25 Sierpień 2014, 18:00

    Cytat:
    Obwodnica Jabłonny: już jeździ nieoznakowany radiowóz. Reszta zmian w 2015



    Lipcowa tragedia na obwodnicy Jabłonny i śmierć trójki osób wyraźnie pobudziła kreatywność i poprawiła efektywność urzędników pracujących nad rozwiązaniami mającymi przynieść poprawę bezpieczeństwa w tym newralgicznym punkcie. Szykują się zmiany i to spore.

    - W miejscu, w którym doszło do wypadku jest oznakowanie pionowe informujące kierowcę o ograniczeniu prędkości do 70 km/h oraz ostrzeżenie o zbliżaniu się do ronda i sygnalizacji świetlnej. Obowiązkiem każdego kierowcy jest przestrzeganie przepisów ruchu drogowego, a więc i ograniczeń, jakie występują na drodze - mówiła w lipcu Agnieszka Stefańska z Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad, zarządy drogi.

    GDDKiA obiecała jednak, że gruntownie przeanalizuje sytuację na obwodnicy. Inspekcja Transportu Drogowego zapowiadała natomiast ustawienie fotoradaru.

    - Będzie to urządzenie ujawniające niestosowanie się do sygnalizacji świetlnej - poinformował nas urzędnik z Wydziału Analiz ITD. Dodał, że fotoradar zostanie zainstalowany w 2015 roku.

    Tak było jeszcze pod koniec lipca. Minął miesiąc a zmiany szykują się znacznie większe.

    Bariery na całej długości

    21 sierpnia na obwodnicy spotkali się przedstawiciele GDDKiA, legionowskiej policji, starostwa i gminy Jabłonna. Ustalali, co powinno zostać zmienione na obwodnicy, aby zminimalizować na niej ryzyko groźnych wypadków.

    - Naszym zdaniem zarówno zbudowanie barier energochłonnych, zmniejszenie dopuszczalnej prędkości na całej długości drogi, budowa zatok dla policji służących do kontroli kierowców, dodatkowe oznakowanie rond ze szczególnym uwzględnieniem ronda Poniatowskiego (S2) przyczynią się do poprawy poziomu bezpieczeństwa na obwodnicy - mówi Michał Smoliński z urzędu gminy w Jabłonnie.

    Legionowska policja ma podobne zdanie. Zatoki do kontroli drogowych, bariery energochłonne na całej długości drogi - takie rozwiązania sprawdziły się już na trasie katowickiej.

    - Wydłużenie barier na całej długości obwodnicy jest bardzo ważne, co pokazał ostatni wypadek, kiedy samochód przejechał na przeciwny pas ruchu. Nieoficjalnie udało nam się ustalić, że na obwodnicy Jabłonny pojawił się nieoznakowany radiowóz, może więc wizja kary zmusi szaleńców do zdjęcia nogi z gazu. Chcemy też kontrolować kierowców, więc do akcji prewencyjnych potrzebne są miejsca. Wytypowaliśmy już wstępnie jedno z nich na pasie zieleni za pierwszym rondem (jadąc od Legionowa) - mówi komendant Paweł Piasecki, który osobiście uczestniczył w audycie na obwodnicy.

    GDDKiA proponuje ograniczenie prędkości na całej obwodnicy - nad tym rozwiązaniem policja jeszcze się zastanawia. Pewne jest jednak, że na rondzie będą dodatkowe oznakowania: znaki fluorescencyjne i "Agatka" - ostrzegający kierowców, że na przejściu poruszają się dzieci.

    Nieoznakowany radiowóz już pilnuje

    Wszystko wskazuje na to, że oznakowanie i ewentualne ograniczenie prędkości zostaną wprowadzone jeszcze w tym roku. Miejsce dla policyjnych patroli powstanie na pewno w przyszłym.

    Co jeszcze? Rozważana jest też tablica mierząca prędkość i pokazująca komunikat "zwolnij".

    Na drogowych piratów już teraz czeka niespodzianka. Nieoficjalnie udało nam się ustalić, że na obwodnicy Jabłonny pojawił się nieoznakowany radiowóz, może więc wizja kary zmusi szaleńców do zdjęcia nogi z gazu.

    Czas pokaże, czy te rozwiązania (o ile faktycznie zostaną wprowadzone) poprawią bezpieczeństwo na obwodnicy. Jak pokazuje praktyka, najczęstszą przyczyną tragicznych wypadków przy Brzozowej jest wymuszenie pierwszeństwa oraz nadmierna prędkość. Sprawca ostatniej tragedii jechał prawie 180 km/h.

    Link

    tqmeh - 28 Sierpień 2014, 18:05

    Ciekawie piszą na LCA.PL

    Cytat:
    Kolizja na ulicy Wrocławskiej

    Do kolizji doszło na ulicy Wrocławskiej. W poślizg wpadł samochód marki Volkswagen. Nikomu nic się nie stało.


    Do zdarzenia doszło w środę po godzinie 22 na ulicy Wrocławskiej. Kierujący samochodem osobowym marki Volkswagen hamując przed zmianą świateł wpadł w poslizg i uderzył w sygnalizator świetlny.

    Jadący za nim nieoznakowany samochód policyjny również wpadł w poślizg i ledwo wyhamował przed idącym chodnikiem człowiekiem.

    Na szczęście niekomu nic się nie stało. Policja ustala przyczyny poślizgu.

    tqmeh - 31 Sierpień 2014, 13:34

    Cytat:
    Kierowca w okularach: mandat za soczewki

    Czy można dostać mandat za krok, który ma poprawić nasz wygląd i zwiększyć wygodę codziennego życia? Jeśli sprawa dotyczy kierowcy, to jak najbardziej. Osoby, które zdecydują się na używanie soczewek kontaktowych zamiast okularów, w razie konfrontacji z mundurowym, muszą przygotować się na dodatkowy wydatek.

    Każdego dnia na polskie drogi wyjeżdżają dziesiątki tysięcy kierowców z wadą wzroku. Wielu z nich nie wie, że można otrzymać mandat za zamianę okularów na soczewki kontaktowe. Jak to możliwe? Wystarczy sprawdzić swoje prawo jazdy. By je otrzymać, trzeba było zdać egzamin, a podejście do niego możliwe jest po zaliczeniu odpowiedniego kursu i badań lekarskich. Te ostatnie skoncentrowane są przede wszystkim na wzroku przyszłego kierowcy. Jeśli mamy wadę, nie obejdzie się bez dodatkowej adnotacji na drugiej stronie dokumentu.

    Tam, w kolumnie "12", gdzie zaznacza się ograniczenia uzyskanego prawa jazdy, znajdą się wówczas cyfrowe kody, będące lekarskimi nakazami. Co ona oznaczają?

    01.01 – okulary
    01.02 – soczewka(i) kontaktowa(e)
    01.03 – szkła ochronne
    01.04 – szkło matowe
    01.05 – przepaska na oko
    01.06 – okulary lub soczewki kontaktowe

    Jeżeli podchodząc do badania kandydat na kierowcę miał na sobie okulary, a lekarz w dokumentach, które są potem podstawą do wydania prawa jazdy, wpisał kod 01.01, jedyną możliwością jest jazda w okularach. Jeśli kierowca zmieni je na soczewki kontaktowe bez dokonywania zmian w dokumencie, naraża się na mandat. Na nic zda się tu przekonywanie policjanta, że mamy założone soczewki i w przypadku naszej wady mogą one być z powodzeniem używane. Policjant związany jest przepisami i wyegzekwuje je na podstawie prawa jazdy. Oznacza to mandat. Jak wysoki? To zależy od policjanta. Takie przewinienie nie jest skodyfikowane w taryfikatorze mandatów. Maksymalny wymiar kary nie może jednak przekroczyć 500 zł.

    Kary można uniknąć tylko w jeden sposób - zmienić zapis w prawie jazdy. Kierowcy, wobec których zostało wystosowane zalecenie do jazdy w okularach, chcący prowadzić samochód w soczewkach kontaktowych, muszą uzyskać od okulisty odpowiednie orzeczenie. Z nim należy udać się do właściwego Wydziału Komunikacji i wyrobić nowy dokument uwzględniający zmienione zalecenie lekarza. Dlatego w momencie badania lekarskiego warto upewnić się, że lekarz zapisze kod 1.06, zezwalający zarówno na korzystanie z okularów jak i soczewek kontaktowych.

    WP.pl

    autogaz1984 - 5 Wrzesień 2014, 17:50

    Cytat:
    Uwaga! Radiowóz to środek przymusu bezpośredniego!

    Policja jest uprawniona do stosowania różnego rodzaju środków przymusu bezpośredniego - w tym, z czego nie zdaje sobie sprawy wielu kierowców - policyjnych radiowozów. Takie rozwiązania ma pomóc w walce z piratami drogowymi.


    Jak przyznaje komendant główny policji gen. insp. Marek Działoszyński, policja od dawna zabiegała, by radiowozy znalazły się na liście środków przymusu bezpośredniego - obok np. kajdanek, pałek, chemicznych środków obezwładniających - m.in. z powodu tego co od wielu lat dzieje się na polskich drogach.

    "Naszym obowiązkiem jest wyeliminowania z ruchu piratów drogowych. Dlatego udało nam się wspólnie z MSW, wzorem policji innych państw, wprowadzić do ustawy o środkach przymusu bezpośredniego zapis pozwalający na wykorzystywania w tym celu radiowozów. Jest to jednak indywidualna decyzja policjantów" - zaznaczył Działoszyński.

    Co oznacza w praktyce ten zapis? Funkcjonariusz w sytuacji, gdy np. ktoś nie zatrzyma się do kontroli drogowej lub stanowi zagrożenia dla innych kierowców może radiowozem próbować zepchnąć auto pirata drogowego lub zmusić go do zatrzymania się.

    "To jest oczywiście środek ostateczny, ale taką możliwość mamy. Są to decyzje bardzo trudne, uzależnione od sytuacji, decyzje, które trzeba podejmować często w ułamku sekundy. W takich przypadkach czynności są dynamiczne i mogą wiązać się z niezamierzonymi skutkami zarówno dla policjantów, jak i pirata drogowego. Ważne jest ich minimalizowanie. Przykładowo próba taranowania innego auta przy prędkości 100 km/h skończyłaby się katastrofą" - zaznaczył szef policji.

    Policjant, który podejmie taką decyzję musi się też liczyć z tym, że zostanie ona dokładnie sprawdzona i przeanalizowana, nie tylko przez przełożonych, ale też przez prokuraturę czy sąd.

    "Będzie ponosił odpowiedzialność za skutki swojej decyzji. Bardzo ważne jest jednak, by w takich sytuacjach zawsze oceniać policjantów przez pryzmat celów, czyli zapewnienia bezpieczeństwa innym uczestnikom ruchu drogowego, ludziom przestrzegającym prawo przed tymi, którzy to prawo łamią" - dodał Działoszyński.

    Czy w związku z tym policjanci korzystają z tego zapisu, który obowiązuje już od połowy 2013 roku? Zdaniem szefa policji - tak. "Przede wszystkim staramy się jednak drogę blokować" - dodał.

    KGP chce do tego rodzaju sytuacji dobrze przygotowywać policjantów. Od ubiegłego piątku w Wyższej Szkole Policji w Szczytnie na Mazurach, działa pierwsza w kraju sala ćwiczeń z symulatorami jazdy radiowozami. Policjanci mogą na nich doskonalić technikę panowania nad pojazdem w nietypowych sytuacjach na drodze.

    Urządzenia pozwalają na tworzenie różnych scenariuszy. Uczestnik szkolenia może natrafić na korki, wypadki drogowe, nietrzeźwych lub agresywnych kierowców, wtargnięcie na jezdnię pieszego lub zwierząt, spadający ładunek, a nawet ostrzelanie jego radiowozu z broni palnej czy podłożenie na trasie przejazdu ładunku wybuchowego. W czasie jazdy może dojść do blisko 30 uszkodzeń i awarii pojazdu. Kierowca musi poradzić sobie choćby z awarią ABS, luzem w kierownicy czy spadkiem ciśnienia w oponach.

    Link

    piotreg - 6 Wrzesień 2014, 11:05

    Gdyby każdy radiowóz na wyposażeniu miał w standardzie kolczatkę drogową, nie byłoby takiej potrzeby by używać radiowozów jako ŚPB.
    tqmeh - 6 Wrzesień 2014, 12:35

    Co tam kolczatka, bazukę od razu.

    Tak serio to do tego typu tematów muszą być odpowiednie auta z wyposażeniem... tymi kijankami to można w stawie popływać...



    Link

    autogaz1984 - 10 Wrzesień 2014, 09:25

    Takie rzeczy tylko w Polsce :facepalm:

    Cytat:
    Nie nałożył mandatu. Jest winny niedopełnienia obowiązków

    Jest winny, ale zamiast czterech miesięcy więzienia jakie mu groziło, postępowanie w jego sprawie warunkowo zostało zawieszone na dwa lata. Chodzi o strażnika miejskiego z Legnicy, który oskarżony był o niedopełnienie obowiązków służbowych. Prokuratura zarzucała mu, że w czerwcu zeszłego roku zamiast wypisać mandat za złe parkowanie, wbrew przepisom - tylko pouczył jedną z legniczanek.


    Wyrok w sprawie strażnika miejskiego, który zrezygnował z wypisania mandatu legniczance, został przedstawiony w piątek po południu w Sądzie Rejonowym w Legnicy. Wyrok był łaskawszy, niż oczekiwał prokurator. Zamiast czterech miesięcy więzienia, postępowanie zostało warunkowo umorzone na dwa lata. Paweł N. musi jednak pokryć koszta sądowe i wpłacić 400 zł na Fundusz Pomocy Pokrzywdzonym i Pomocy Penitencjarnej.

    "Wina nie ulega wątpliwości"

    - Wina Pawła N. nie ulega wątpliwości. Jego przewinienie jest co prawda drobne, ale takich zachowań nie należy lekceważyć - tłumaczyła prowadząca sprawę sędzia Aneta Podolska.

    W czerwcu 2013 roku strażnik wezwał do tamtejszej komendy kobietę, która źle zaparkowała swój samochód. Zaczął wypisywać mandat w wysokości 100 zł, ta jednak sprzeciwiła się. Wyjaśniła, że nie wiedziała, do jakich znaków miała się zastosować. Stróż prawa zrezygnował z wystawienia mandatu i postanowił sprawę zakończyć pouczeniem. Kobieta jednak przyznała później, że takiej formułki pouczającej nie usłyszała.

    Będzie apelacja. "Chcemy uniewinnienia"

    Gdy o zajściu dowiedział się komendant, zdecydował się zgłosić sprawę do prokuratury. Twierdził, że jego pracownik nie dopełnił obowiązków służbowych. Sprawa swój finał miała w piątek.

    Wyrok nie jest prawomocny. Pełnomocnik strażnika już zapowiedział, że nie jest to koniec sprawy.

    - Będziemy składać apelację. Mimo że jest to stosunkowo niski wymiar kary, nie odpuścimy. Chcemy uniewinnienia - przyznał w rozmowie z TVN24 Paweł Banach.

    Obecnie Paweł N. jest zawieszony w pracy i dostaje tylko połowę wynagrodzenia. By wrócić do zawodu i znowu pełnić funkcję strażnika miejskiego potrzebuje oczyszczenia z zarzutów.

    Link

    Zaj007 - 10 Wrzesień 2014, 11:31

    Jaaaaaaaaaa je... :facepalm:
    g1kowal - 10 Wrzesień 2014, 18:10

    Podobnie jak w przypadku naczelnika więzienia z Koszalina, o to że wpłacił aż 40 PLN za skazanego, w dodatku chorego psychicznie. Może i złamał prawo, ale jak się czyta niektóre zapisy z kk oraz kc to się nóż w kieszeni otwiera. :facepalm:
    phonemaniac - 10 Wrzesień 2014, 20:44

    Cytat:
    Fotoradar zrobił zdjęcie twojego samochodu. Czy musisz powiedzieć, kto siedział za kierownicą?

    Czy właściciel może bezkarnie odmówić straży miejskiej wskazania kierowcy swego auta sfotografowanego przez fotoradar? Okaże się jeszcze w tym miesiącu. Na razie panuje w tej sprawie kompletny chaos. Wielu powołuje się na to, że Sąd Najwyższy uznał, że strażnicy nie są od tego, by oskarżać przed sądem w takich sprawach.


    Straże miejskie notorycznie domagają się kar dla kierowców, gdy ci nie chcą zdradzić, komu fotoradar zrobił zdjęcie w ich aucie. Właściciele samochodów, odmawiając, powołują się na orzeczenie Sądu Najwyższego. Strażnicy odpowiadają, że wyrok był pomyłką, i przytaczają inny, nowszy werdykt SN. Ale wątpliwości powinny być przecież rozstrzygane na korzyść obwinionego...

    Zamieszanie jest tak duże, że jeszcze we wrześniu siedmiu sędziów z Warszawy ma zdecydować, co z tym fantem zrobić.

    Początek jest banalny: ktoś wyprzedza na linii ciągłej, inny kierowca przekracza dozwoloną prędkość. Fotoradar robi zdjęcie - czasami od tyłu. Numery rejestracyjne samochodu są, ale nie wiadomo, kto prowadził, a to informacja konieczna, bo jeśli nie wiadomo, kto był kierowcą, to nie ma kogo ukarać mandatem.

    Strażnicy namierzają więc właścicieli pojazdów, przesyłają zdjęcie i opis wykroczenia, po to by właściciel sam wskazał, czy on, czy też ktoś inny w jego aucie złamał przepisy.

    I tu zaczynają się problemy. Część kierowców uważa, że jeśli nie udzieli strażnikom informacji, to nic się nie stanie. W internecie jest wiele stron pouczających kierowców, by po prostu zignorowali wezwanie albo odpisali, że informacji nie udzielą.

    Tak było w przypadku kierowcy subaru, który przejeżdżał przez okolice podwrocławskiej miejscowości z prędkością 86 km godz., nie zważając na ograniczenie do 50 km/godz.

    Straż ustaliła, że samochód należy do jednej z wrocławskich firm i wezwała właściciela spółki do podania danych kierowcy. Szef firmy odmówił. Strażnicy skierowali do sądu wniosek o ukaranie za brak współpracy.

    Sprawą zajął się Sąd Rejonowy w Oławie. Ku zaskoczeniu strażników postanowił odmówić wszczęcia postępowania. Strażnicy nie mogą się domagać ukarania właściciela pojazdu, bo nie mają prawa występować w charakterze oskarżycieli publicznych (takie prawo mają policja i prokuratura).

    Na trzech stronach uzasadnienia sędzia z Oławy rozebrał na czynniki pierwsze kodeks wykroczeń, ustawę o straży gminnej i ustawę o ruchu drogowym. Ostatecznie uznał, że choć strażnicy powołani są m.in. do tego, by czuwać nad bezpieczeństwem kierowców i w razie potrzeby mogą się zwracać do właścicieli pojazdów o udzielenie im informacji, kto prowadził samochód, to z chwilą odmowy odpowiedzi ich władza się kończy.

    Sędzia powołał się na orzeczenie SN z grudnia ub.r. To właśnie ten wyrok (a właściwie dwa, wydane w bliźniaczych sprawach) odebrał strażnikom oręż w walce z kierowcami. Sąd Najwyższy uznał bowiem, że strażnicy nie są od tego, by sprawy drążyć i oskarżać przed sądem.

    - Po tym orzeczeniu wiele osób, do których pisaliśmy o wskazanie kierowcy, odmawiało - mówi Magdalena Kicza-Stróżyńska, komendant Straży Gminnej w Lubaszu (Wielkopolska). - My z kolei odpisywaliśmy im, że od 2010 roku mamy prawa, których odmówił nam Sąd Najwyższy. Część osób udało się przekonać, część nie, i te sprawy kończą się w sądzie. Tam różnie bywa, bo niektóre sądy zaczęły stosować interpretację według grudniowego orzeczenia. Zwykle jednak sądy stają po naszej stronie.

    Ostatnio Sąd Okręgowy we Wrocławiu rozpoznał 20 podobnych spraw. Strażnicy z różnych miejscowości pisali we wnioskach, że interpretacja SN ograniczająca ich uprawnienia to "sztuka dla sztuki", "kompromitacja interesu publicznego" i "deprecjonowanie uprawnień straży gminnej". Orzeczenie z grudnia 2013 roku określali jako "przypadek odosobniony" i "sprzeczny z poprzednim orzecznictwem sądu".

    W kwietniu br. Sąd Najwyższy znów pochylił się nad tą kwestią. Tym razem sędziowie zdecydowali, że strażnicy prawa oskarżycielskie mają.

    - Dziś, gdy sądy umarzają nam postępowania, składamy zażalenia i zawsze dodajemy ksero kwietniowego orzeczenia - mówi komendant Kicza-Stróżyńska.

    Podobnego zdania jak SN był wrocławski sąd okręgowy. We wszystkich 20 sprawach wziął stronę strażników. Właściciel firmy, do której należy subaru, może więc się spodziewać mandatu.

    To jednak nie kończy sporu. Bo choć we Wrocławiu sędziowie nie mają wątpliwości, to inne sądy w kraju nie są już pewne, jak orzekać. Trzy z nich, z Łodzi, Częstochowy i Świdnicy, skierowały do Sądu Najwyższego pytania, prosząc o zdecydowanie się.

    W maju trzyosobowy skład SN "w związku z wyłonieniem się poważnych wątpliwości co do wykładni prawa" skierował zagadnienie prawne na posiedzenie powiększonego, siedmioosobowego zespołu sędziowskiego.

    - Rzeczywiście kwestia ta jest dość złożona i zapadały różne decyzje - tłumaczy Krzysztof Michalak z biura prasowego SN. Wiadomo, że sędziowie zdecydują w tej sprawie ostatniego dnia września. Przyjęta przez nich uchwała ma być wskazówką przy podejmowaniu decyzji, ale sądy nie będą nią związane.

    - W Polsce nie ma prawa precedensu, więc każdy sąd orzekać będzie niezależnie, choć oczywiste jest, że z uwagi na prestiż Sądu Najwyższego nasza uchwała będzie brana pod uwagę. Chodzi przecież o to, by utrzymać jednolitą linię orzecznictwa, aby obywatel miał pewność, czego może się spodziewać w sądzie - tłumaczy Michalak.

    LINK

    tqmeh - 11 Wrzesień 2014, 17:51

    Cytat:
    Przestawił auto na prośbę policji. Ukarali go za jazdę po pijaku

    O prawdziwym pechu może mówić mieszkaniec Świdnika, do którego mieszkania w nocy zapukała policja.

    Chodziło o błahą sprawę – cofnięcie auta o dwa, trzy metry. Według funkcjonariuszy auto uniemożliwiało wyjazd z parkingu innemu samochodowi. Mężczyzna oczywiście zgodził się o parę metrów przestawić pojazd. Jak się okazało, był to błąd.

    Właściciel źle zaparkowanego samochodu przed snem wypił bowiem trzy piwa i miał jeszcze alkohol we krwi. Poczuł to policjant, który wyjął kluczyki z auta i poszedł po alkomat. Urządzenie pokazało 1,2 promila. Pechowy kierowca został zabrany na komendę gdzie dopełniono wszystkich formalności. Postawiono mu już zarzut kierowania pod wpływem alkoholu.

    Według sędziny zajmującej się sprawą, wina mężczyzny nie budzi najmniejszych wątpliwości i pokazuje jego lekceważący stosunek do bezpieczeństwa. Według niej stworzył zagrożenie dla innych użytkowników parkingu.

    KLIK

    Cytat:
    Kałuszyn: UWAGA TO UKRADLI ZŁODZIEJE!

    Minionej nocy w remizie Ochotniczej Straży Pożarnej w Kałuszynie, nieznani sprawcy dokonali kradzieży z włamaniem sprzętu służącego strażakom do udzielania pomocy, podczas akcji ratowniczo – gaśniczych. Z wozów spuszczono także olej napędowy. Jednostka w chwili obecnej wycofana została z podziału bojowego.

    Złodzieje ukradli:

    - agregat prądotwórczy marki GENMAC CLICK 4200R nr seryjny 01-02752
    - pilarkę ratowniczą marki Shtihil MS460 nr seryjny 11281453701A
    - pilarkę do drewna HUSQVARNA 372 XP nr seryjny 9657021-00
    - przecinarkę do betonu i stali HUSQVARNA45 special nr seryjny 169221845 rok prod.2008
    - pilarkę do drewna HUSQVARNA 45 special nr seryjny 4060702
    - pilarkę do drewna HUSQVARNA350 elektryczną
    - nawigację samochodową firmy MIO koloru białego
    - nożyce do cięcia drutu koloru pomarańczowego
    - siekierę FISKARS X15
    - 60l benzyny
    - 220l oleju napędowego
    - telewizor marki LG LCD 42" 42LD450
    - prostownik

    Straty oceniono na ponad 20 tysięcy złotych.

    "Drużyna z Kałuszyna" zwraca się z apelem do wszystkich którzy mogą wiedzieć cokolwiek na temat nocnego włamania i kradzieży. Bez tego sprzętu jednostka nie jest w stanie w pełni nieść pomoc potrzebującym. Wszyscy posiadający wiedzę o nocnym włamaniu proszeni są o kontakt z policją pod numerem telefonu 997 lub osobiście w Komisariacie Policji w Wieliszewie.

    KLIK

    autogaz1984 - 11 Wrzesień 2014, 20:32

    A "frog" ma "plecy" i mogą mu w kiszkę nadmuchać, ot tak nasze prawo w Polsce - w jakim My kraju żyjemy. :facepalm:

    Cytat:
    Sąd nie chce męczyć "Froga". Wymiga się?

    Pamiętacie "Froga" i jego wyścig z motocyklistami? Cała historia zaczęła się od filmiku, który opisaliśmy 6 czerwca, czyli w zasadzie dawno. Niestety nie wygląda na to aby pirat został szybko ukarany.


    Sąd najwidoczniej stwierdził, że nie ma co mężczyzny męczyć i kazać się stawiać codziennie na miejscowej komendzie – czego chciała prokuratura. Jak dowiedzieli się dziennikarze stacji TVP info, kierowca białego BMW M3, Robert N., na komendzie będzie musiał pojawić się jedynie dwa razy w miesiącu.

    Co dalej z "Frogiem"? Tego, niestety, nie wie nikt. Teoretycznie może trafić do więzienia na 8 lat za możliwość sprowadzenia katastrofy w ruchu lądowym, ale wątpliwym jest, że taki zarzut zostanie mu postawiony. Nie wiadomo także co z jego bronią oraz umorzonym śledztwem dotyczącym pościgu podczas którego spowodował wypadek. Niewykluczone, że ten wątek rozejdzie się po kościach, bo "Frog" zdobył ją legalnie.

    Nie zdziwimy się, jeśli dostanie symboliczną karę i właściwie wszystko ujdzie mu na sucho.

    Link

    phonemaniac - 11 Wrzesień 2014, 21:19

    :facepalm: :facepalm: :facepalm:

    Cytat:
    Izabella Ch.: Nie mogę wziąć udziału w obserwacji. I wyszła

    W środę miała się rozpocząć obserwacja psychiatryczna kobiety, która w grudniu pijana wjechała mercedesem do przejścia podziemnego w centrum Warszawy. Ale Izabella Ch. odmówiła wzięcia w niej udziału.


    Sytuacja jest niecodzienna, bo nie do końca wiadomo, co tym razem wymyśliła Izabella Ch.

    Od prokuratury udało nam się uzyskać jedynie lakoniczny komentarz. Mec. Witold Kabański, obrońca Izabelli Ch., w ogóle odmówił rozmowy na temat swojej klientki.

    Z innych źródeł wiemy jednak, że kobieta stawiła się wczoraj w szpitalu psychiatrycznym w podwarszawskich Tworkach. Miała tam przejść kilkutygodniową obserwację psychiatryczną, by biegli mogli ocenić, czy w chwili popełnienia przestępstwa była poczytalna i czy za swoje czyny może odpowiadać przed sądem.

    Kobieta weszła do izby przyjęć, ale zamiast zostać na oddziale, przedłożyła dokumenty, z których ma wynikać, że nie może obecnie poddać się obserwacji, bo ma zaplanowane inne badania. Wiemy, że nie jest to zaświadczenie od lekarza sądowego.

    "Będziemy wyjaśniać przyczyny"

    - Mogę tylko powiedzieć, że będziemy wyjaśniać przyczyny, dla których podejrzana nie wzięła udziału w obserwacji i weryfikować przedstawione przez nią usprawiedliwienie - mówi prok. Przemysław Nowak, rzecznik stołecznej prokuratury.

    Jeśli prokuratura uzna, że Izabella Ch. nie miała powodu, by uniknąć badania, to niewykluczone, że zostanie na nie doprowadzona siłą, przez policję.

    O sprawie Izabelli Ch. jest głośno od grudnia ub.r., kiedy to wjechała swoim mercedesem do przejścia podziemnego koło Rotundy. Okazało się, że była pijana. Od tego czasu prokuratura próbuje ustalić, czy kobieta jest poczytalna. Dopóki się tego nie dowie, nie będzie można jej postawić przed sądem.

    Ch. została już raz skazana za jazdę po pijanemu na karę 2 tys. grzywny i dwuletni zakaz prowadzenia pojazdów. Ten wyrok został jednak uchylony w związku z tym, że pojawiły się wątpliwości co do tego, czy jest poczytalna.


    LINK

    phonemaniac - 12 Wrzesień 2014, 14:36

    Cytat:
    Przeszukanie samochodu: przepisy nie chronią kierowców

    Rzecznik Prawo Obywatelskich interweniuje w sprawie przepisów dotyczących przeszukania samochodu. Obecnie prawo nie gwarantuje zmotoryzowanym przestrzegania konstytucyjnych zasad wolności.


    Zgodnie z przepisami przeszukania samochodu w Polsce może dokonać policjant, funkcjonariusz Centralnego Biura Śledczego, Straży Granicznej, Służby Celnej, Żandarmerii Wojskowej, ABW, CBA, a nawet Straży Leśnej. Ten ostatni, ma takie prawo tylko w pobliżu terenów zielonych - by sprawdzić, czy nie wywozimy z lasu drewna. Jak w piśmie do Trybunału Konstytucyjnego wskazuje Rzecznik Praw Obywatelskich, obowiązujące przepisy nie wskazują dokładnie, jak powinno przebiegać przeszukanie, co oznacza, że kierowca nie wie, jakie podczas takiej czynności przysługują mu prawa. Co więcej, do wielu przeszukań w ogóle nie powinno dojść.
    Zgodnie z przepisami postanowienie o przeszukaniu powinien wydać sąd lub prokurator. Policjant, który nie posiada takiego dokumentu, może dokonać przeszukania wyłącznie wtedy, gdy ma uzasadnione podejrzenie, że kierowca lub pasażer samochodu popełnił "czyn zabroniony pod groźbą kary" bądź spodziewa się znaleźć w aucie jego dowody. Tymczasem zdarza się, że policjanci czynią z przeszukania samochodu element rutynowej kontroli. Jaka jest skala takiego procederu? Tak naprawdę nie wiadomo, ponieważ takich czynności nikt w Polsce nie ewidencjonuje. Zlicza się jedynie wydane przez sądy i prokuratury nakazy przeszukania, liczba tych dokonanych "na blachę" może być jedynie kwestią domysłów.

    Zgodnie z przepisami kierowca nie może odmówić policjantowi przeszukania samochodu. Mundurowy musi jednak uzasadnić tę czynność podejrzeniem. Czy zatem nie da się zniechęcić funkcjonariusza do przetrząśnięcia naszego pojazdu? Jest na to sposób. Każda czynność policjanta powinna zostać udokumentowana w notatniku służbowym, a na żądanie kontrolowanego musi on sporządzić protokół. Czasami zdarza się, że mundurowi odstępują od zamiaru przeszukania, jeśli jego powód w rzeczywistości jest błahy, a kierowca wyraźnie zażyczy sobie spisania z niego protokołu. Powinny znaleźć się w nim informacje dotyczące miejsca i czasu, dane uczestników, przyczyna i przebieg kontroli, spis znalezionych przedmiotów oraz podjęte wobec nich czynności. Osoby uczestniczące w przeszukaniu mają prawo zgłosić zarzuty co do treści protokołu. Ewentualne zarzuty należy sformułować przed jego podpisaniem.
    Dodatkowo w razie nieprawidłowości zaobserwowanych w czasie kontroli przysługuje nam prawo do złożenia zażalenia w miejscowej prokuraturze. Na co można zgłaszać zażalenie? Podstawowym wymogiem dotyczącym kontroli samochodu jest to, by odbywała się ona w obecności kierowcy lub właściciela auta. Policjant nie może otwierać bagażnika twojego samochodu, gdy nie ma cię w pobliżu. Jeśli tak się stało, jest to powód do złożenia zażalenia.

    Zgodnie z przepisami przedstawiciele wymienionych na początku służb, z wyjątkiem Straży Leśnej, mają również prawo do przeprowadzenia kontroli osobistej kierowcy i pasażerów samochodu. Kontrola osobista polega na sprawdzeniu zawartości odzieży osoby kontrolowanej i przedmiotów znajdujących się na jej ciele. Kontrola powinna się odbyć bez odsłaniana zakrytych powierzchni ciała. Policjant odbiera osobie kontrolowanej broń lub inne niebezpieczne przedmioty mogące służyć do popełnienia przestępstwa lub wykroczenia albo przedmioty mogące stanowić dowód w postępowaniu lub podlegające przepadkowi.
    Kontrolę osobistą wykonuje policjant tej samej płci co osoba kontrolowana, bez obecności osób postronnych. W wyjątkowych przypadkach, gdy ze względu na zagrożenie życia, zdrowia ludzkiego lub mienia zachodzi potrzeba niezwłocznego przeprowadzenia kontroli, czynności kontrolne może przeprowadzić funkcjonariusz odmiennej płci.
    W razie bezprawnego przeprowadzania przeszukania policjant ponosi odpowiedzialność dyscyplinarną. Do takich przewinień należą między innymi: niedopełnienie obowiązków służbowych lub przekroczenie uprawnień oraz zaniechanie czynności służbowej albo wykonanie jej w sposób nieprawidłowy. Funkcjonariusz może zostać ukarany np. naganą, wyznaczeniem na niższe stanowisko służbowe, obniżeniem stopnia albo wydaleniem ze służby. W treści wspomnianego wcześniej zażalenia do prokuratora można opisać wszelkie nieprawidłowości, jakie miały miejsce podczas czynności policji. Przedtem jednak, już w trakcie przeprowadzania czynności, jeżeli sposób działania policji narusza prawo, warto zażądać spisania protokołu i umieszczania w nim stosownych uwag.

    Uprawnienia służb mundurowych na pierwszy rzut oka mogą wydawać się zbyt szerokie. W rzeczywistości muszą takie być, by zapewnić bezpieczeństwo osobom postępującym zgodnie z prawem. Problem jednak w tym, że w Polsce przepisy mówiące o kontroli osobistej i przeszukaniu samochodu lub bagaży są mało precyzyjne, a na dodatek formułowane osobno dla każdej ze służb poprzez ministerialne rozporządzenia. Jak wskazuje RPO, brakuje tu rozwiązań o randze ustawy, czego wymaga ustawa zasadnicza. Przejrzyste prawo może okazać się skuteczne w zwalczaniu przestępczości, a jednocześnie nie będzie budziło nieufności względem służb mundurowych.

    LINK

    piotreg - 12 Wrzesień 2014, 15:31

    Autor tekstu porwał się z motyką na księżyc. Gdzieś mu dzwoni, ale nie wie dokładnie, w którym kościele. Przede wszystkim myli dwa podstawowe pojęcia - przeszukanie i kontrola osobista, w skład której wchodzi także możliwość sprawdzenia przewożonego bagażu, czytaj m.in. lustracja pojazdu. Przeszukanie jest czynnością procesową, z której zawsze sporządza się protokół, a jeśli odbywa się ono na "blachę", takie przeszukanie zawsze zatwierdza prokuratura, a osoba, w stosunku do której została podjęta ta czynność ma prawo żądania doręczenia przez prokuraturę postanowienia w przedmiocie zatwierdzenia tej czynności. Natomiast kontrola osobista jest tylko czynnością administracyjną, z której protokół sporządza się tylko na żądanie osoby kontrolowanej. Osoba ta winna być o tym prawie pouczona. Jeśli osoba nie żąda protokołu, czynność ta jest udokumentowana jedynie w notatniku funkcjonariusza.

    Wracając do przeszukania - ludzie często walczą ze służbami żądając nakazu przeszukania. Błąd. Taki nakaz w ogóle nie jest potrzebny! Przeszukania można dokonać na podstawie leg. służbowej, tyle że ta czynność musi zostać zatwierdzona przez prokuraturę.

    andrzej59 - 12 Wrzesień 2014, 15:56

    Cytat:
    Wypadek w Kielcach. Policyjne bmw najechało na tył opla

    W piątkowe przedpołudnie na ulicy Wojska Polskiego w Kielcach bmw najechało na tył opla.




    Pierwszy z tych samochodów to wóz Wydziału Ruchu Drogowego Komendy Wojewódzkiej Policji w Kielcach.

    Policjant, który nim kierował, ukarany został mandatem wysokości 220 złotych i 6 punktami karnymi. I on, i kierowca opla byli trzeźwi.

    www.echodnia.eu

    tqmeh - 14 Wrzesień 2014, 19:31

    Cytat:
    Jest wniosek do sądu. Funkcjonariusz złożył zawiadomienie

    Po tym jak mławianin Bartłomiej K. nagrał część interwencji i film wrzucił do sieci, spadła na niego fala krytyki. Do tego policjant poczuł się znieważony.

    Upubliczniony film zarejestrował fragment interwencji, którą przeprowadzili policjanci w Żurominie 24 sierpnia br. W godzinach popołudniowych został zatrzymany do kontroli drogowej 30-latek z Mławy, kierujący autem opel zafira.

    - Podstawą do kontroli było uzasadnione przypuszczenie zmniejszenia przepuszczalności światła przednich szyb bocznych w polu widzenia kierowcy. Podczas kontroli drogowej kierujący nie stosował się do poleceń wydawanych przez osobę uprawnioną do kontroli ruchu drogowego tj. włączenia świateł drogowych, przeciwmgłowych przednich i tylnych, światła stop. Ponadto kontrolowany nie okazał przednich szyb bocznych na wydane polecenie zmierzające do poinformowania kontrolowanego o zaistniałej nieprawidłowości. Twierdził, że nie wie jak się podnosi szyby. – poinformował mł. asp. Tomasz Wnuk, rzecznik prasowy Komendy Powiatowej Policji w Żurominie.

    Jak dodał, mężczyzna podczas kontroli używał słów wulgarnych, a ponadto całą swoją uwagę skupił na filmowaniu pracy policjantów telefonem komórkowym.

    Kontrola zakończyła się skierowaniem wniosku o ukaranie do Sądu Rejonowego w Mławie za stwierdzone wykroczenia tj:

    - brak wymaganych dokumentów podczas kontroli drogowej (dowodu rejestracyjnego);

    - używanie słów wulgarnych w miejscu publicznym;

    - niestosowanie się do wydawanych poleceń przez osobę uprawnioną do kontroli ruchu drogowego.

    Ponadto kontrolujący wówczas mławianina st. sierż. Tomasz Łopiński z żuromińskiej policji, poczuł się znieważony. W związku z tym złożył zawiadomienie z art. 226 kk. dotyczące znieważenia funkcjonariusza publicznego podczas pełnienia obowiązków służbowych. Na razie sprawę bada policja w Żurominie, w najbliższym czasie ma się nią zająć Prokuratura Rejonowa w Mławie.

    - Nie ma przepisów, które zabraniałby nagrywania umundurowanych policjantów podczas wykonywania obowiązków służbowych. Stoimy na stanowisku, że policjanci, którzy sumiennie wykonują swoje zadania nigdy nie mają się czego wstydzić. Wstydzić się swojego zachowania natomiast powinien pan, który nagrał tą konkretną, omawianą interwencję. Dobrze się stało, że na filmiku nie omieszkał pokazać swojej twarzy, bo sam sobie swoim zachowaniem wystawił świadectwo - skomentował mł. asp. Tomasz Wnuk.

    Nagranie mławianina z dnia na dzień staje się coraz popularniejsze w internecie. Upubliczniają je dziesiątki portali internetowych, m.in. demotywatory.pl, kwejk.pl, joemonster.org, a nawet ogólnopolskie portale motoryzacyjne. Powstaje coraz więcej śmiesznych memów dotyczących kierowcy opla zafiry. Krytycznych komentarzy są już setki. Internauci nie przebierają w słowach.

    Kierowca opla chyba nie do końca zdawał sobie sprawę z tego, jaki będzie efekt zamieszczonego przez niego filmu. Nagrywając go, chciał ośmieszyć policjantów, którzy zatrzymali go za niesprawne światła i zbyt mocno przyciemnione szyby. Tak naprawdę, to jednak on sam wyszedł na osobę pozbawioną kultury osobistej, a policjantowi, który wykazał się stoickim spokojem, gratulujemy opanowania.

    KLIK

    piotreg - 14 Wrzesień 2014, 20:51

    Brawo dla funkcjonariusza.
    autogaz1984 - 15 Wrzesień 2014, 15:00

    Cytat:
    "Frog" zgłosił się do prokuratury. Są zarzuty

    Dwa zarzuty postawiła w poniedziałek Robertowi N. "Frogowi" płocka prokuratura. Jest podejrzany o spowodowanie bezpośredniego niebezpieczeństwa katastrofy w ruchu lądowym w lutym na drodze pod Kielcami i w Warszawie w czerwcu tego roku. Grozi za to 8 lat pozbawienia wolności.


    Jak poinformowała rzeczniczka płockiej prokuratury Iwona Śmigielska-Kowalska, "Frogowi" postawiono dwa zarzuty tej samej treści dotyczące dwóch zdarzeń drogowych. Jednym ze środków zapobiegawczych zastosowanych przez prokuraturę jest nałożony na Roberta N. nakaz powstrzymania się od prowadzenia pojazdów.

    Poniedziałkowe przesłuchanie Roberta N. trwało ok. pół godziny; mężczyzna odmówił składania wyjaśnień. N. stawił się w prokuraturze wraz ze swym adwokatem. Obaj nie chcieli wypowiadać się w sprawie przesłuchania.

    Według biegłego, Robert N., naruszył przepisy ruchu drogowego kilkadziesiąt razy. Wielowątkowa opinia, która trafiła do płockiej prokuratury pod koniec sierpnia, wykonana została przez biegłego na podstawie materiału filmowego z zarejestrowanym przebiegiem jazdy po stolicy z 5 czerwca i dotyczy oceny taktyki oraz techniki jazdy samochodem.

    Opinia ta miała posłużyć śledczym do ustalenia, czy w trakcie jazdy Roberta N. ulicami Warszawy zaistniało bezpośrednie niebezpieczeństwo spowodowania katastrofy.

    Prokuratura informowała wcześniej, że biegły opisał kilkadziesiąt naruszeń przepisów ruchu drogowego o różnym charakterze, w tym niestosowania się przez Roberta N. do znaków drogowych i jazdy z nadmierną prędkością, niedopuszczalną administracyjnie na danym obszarze. Według śledczych w kilku przypadkach naruszył on przepisy ruchu drogowego w sposób rażący.

    W wątku dotyczącym jazdy po Warszawie Robert N. nie usłyszał dotychczas zarzutów. Prowadzone w tym zakresie śledztwo zostało w czerwcu przeniesione do Płocka z Prokuratury Rejonowej Warszawa-Mokotów. Postępowanie dotyczy podejrzenia sprowadzenia bezpośredniego niebezpieczeństwa katastrofy w ruchu lądowym w związku z prowadzeniem samochodu po ulicach Warszawy. Grozi za to do ośmiu lat więzienia.

    Do płockiej Prokuratury Okręgowej wpłynęły wcześniej także akta innej sprawy związanej z Robertem N. Chodzi o uchylone w lipcu przez Prokuratora Generalnego prawomocne umorzenie dochodzenia o niebezpieczną jazdę autem pod Kielcami.

    Wcześniej Prokuratura Rejonowa Kielce-Zachód postawiła za to Robertowi N. zarzut narażenia na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, co podlega karze pozbawienia wolności do trzech lat. Robert N. nie przyznał się do winy i odmówił wyjaśnień. Jednak w marcu prokurator uznał, że Robert N. nie popełnił przestępstwa, a jedynie wykroczenie i sprawę umorzył.

    W czerwcu w internecie pojawił się film, na którym widać jak Robert N., jadąc ulicami Warszawy, wjeżdża na skrzyżowanie na czerwonym świetle, prowadzi auto z dużą prędkością slalomem między innymi pojazdami, a także ściga się z motocyklistami.

    Wcześniej, w lutym, na trasie między Jędrzejowem a Kielcami Robert N., jadąc z dużą prędkością, miał zmuszać innych kierowców do gwałtownego zjeżdżania i zmian toru jazdy oraz nie reagował na sygnały policji, która chciała go zatrzymać.

    Robert N. został zatrzymany w czerwcu w mieszkaniu koło Mielna, gdzie ukrywał się przed policją. Rzecznik komendanta głównego policji insp. Mariusz Sokołowski informował wtedy, że podstawą zatrzymania było podejrzenie o kilka przestępstw o charakterze kryminalnym, w tym oszustwa i przestępstwa gospodarcze.

    Na terenie woj. podlaskiego policja odnalazła i zabezpieczyła wówczas bmw, które Robert N. prawdopodobnie wykorzystywał do rajdów po Warszawie. W policyjnych ustaleń wynika, że wynajmował mieszkanie w Krakowie. Funkcjonariusze zabezpieczyli tam kilkanaście aparatów telefonicznych, duplikat prawa jazdy, kamizelkę z napisem: "Policja", pałkę policyjną, kartę prepaid, broń gazową oraz amunicję.

    Prowadząca w tej sprawie odrębne postępowanie Prokuratura Rejonowa Warszawa-Mokotów przedstawiła Robertowi N. w sumie siedem zarzutów: posiadania pistoletu gazowego i amunicji bez zezwolenia, przywłaszczenia dokumentu stwierdzającego tożsamość innej osoby, czterokrotnego przedstawienia w banku w 2009 r. poświadczających nieprawdę oświadczeń o zatrudnieniu celem uzyskania kredytu oraz poświadczenia nieprawdy w dokumencie. Wobec Roberta N. zastosowano dozór policji.

    Link

    phonemaniac - 17 Wrzesień 2014, 07:49

    Cytat:
    Przeszukanie samochodu: przepisy nie chronią kierowców

    Rzecznik Prawo Obywatelskich interweniuje w sprawie przepisów dotyczących przeszukania samochodu. Obecnie prawo nie gwarantuje zmotoryzowanym przestrzegania konstytucyjnych zasad wolności.


    Zgodnie z przepisami przeszukania samochodu w Polsce może dokonać policjant, funkcjonariusz Centralnego Biura Śledczego, Straży Granicznej, Służby Celnej, Żandarmerii Wojskowej, ABW, CBA, a nawet Straży Leśnej. Ten ostatni, ma takie prawo tylko w pobliżu terenów zielonych - by sprawdzić, czy nie wywozimy z lasu drewna. Jak w piśmie do Trybunału Konstytucyjnego wskazuje Rzecznik Praw Obywatelskich, obowiązujące przepisy nie wskazują dokładnie, jak powinno przebiegać przeszukanie, co oznacza, że kierowca nie wie, jakie podczas takiej czynności przysługują mu prawa. Co więcej, do wielu przeszukań w ogóle nie powinno dojść.
    Zgodnie z przepisami postanowienie o przeszukaniu powinien wydać sąd lub prokurator. Policjant, który nie posiada takiego dokumentu, może dokonać przeszukania wyłącznie wtedy, gdy ma uzasadnione podejrzenie, że kierowca lub pasażer samochodu popełnił "czyn zabroniony pod groźbą kary" bądź spodziewa się znaleźć w aucie jego dowody. Tymczasem zdarza się, że policjanci czynią z przeszukania samochodu element rutynowej kontroli. Jaka jest skala takiego procederu? Tak naprawdę nie wiadomo, ponieważ takich czynności nikt w Polsce nie ewidencjonuje. Zlicza się jedynie wydane przez sądy i prokuratury nakazy przeszukania, liczba tych dokonanych "na blachę" może być jedynie kwestią domysłów.

    Zgodnie z przepisami kierowca nie może odmówić policjantowi przeszukania samochodu. Mundurowy musi jednak uzasadnić tę czynność podejrzeniem. Czy zatem nie da się zniechęcić funkcjonariusza do przetrząśnięcia naszego pojazdu? Jest na to sposób. Każda czynność policjanta powinna zostać udokumentowana w notatniku służbowym, a na żądanie kontrolowanego musi on sporządzić protokół. Czasami zdarza się, że mundurowi odstępują od zamiaru przeszukania, jeśli jego powód w rzeczywistości jest błahy, a kierowca wyraźnie zażyczy sobie spisania z niego protokołu. Powinny znaleźć się w nim informacje dotyczące miejsca i czasu, dane uczestników, przyczyna i przebieg kontroli, spis znalezionych przedmiotów oraz podjęte wobec nich czynności. Osoby uczestniczące w przeszukaniu mają prawo zgłosić zarzuty co do treści protokołu. Ewentualne zarzuty należy sformułować przed jego podpisaniem.
    Dodatkowo w razie nieprawidłowości zaobserwowanych w czasie kontroli przysługuje nam prawo do złożenia zażalenia w miejscowej prokuraturze. Na co można zgłaszać zażalenie? Podstawowym wymogiem dotyczącym kontroli samochodu jest to, by odbywała się ona w obecności kierowcy lub właściciela auta. Policjant nie może otwierać bagażnika twojego samochodu, gdy nie ma cię w pobliżu. Jeśli tak się stało, jest to powód do złożenia zażalenia.

    Zgodnie z przepisami przedstawiciele wymienionych na początku służb, z wyjątkiem Straży Leśnej, mają również prawo do przeprowadzenia kontroli osobistej kierowcy i pasażerów samochodu. Kontrola osobista polega na sprawdzeniu zawartości odzieży osoby kontrolowanej i przedmiotów znajdujących się na jej ciele. Kontrola powinna się odbyć bez odsłaniana zakrytych powierzchni ciała. Policjant odbiera osobie kontrolowanej broń lub inne niebezpieczne przedmioty mogące służyć do popełnienia przestępstwa lub wykroczenia albo przedmioty mogące stanowić dowód w postępowaniu lub podlegające przepadkowi.
    Kontrolę osobistą wykonuje policjant tej samej płci co osoba kontrolowana, bez obecności osób postronnych. W wyjątkowych przypadkach, gdy ze względu na zagrożenie życia, zdrowia ludzkiego lub mienia zachodzi potrzeba niezwłocznego przeprowadzenia kontroli, czynności kontrolne może przeprowadzić funkcjonariusz odmiennej płci.
    W razie bezprawnego przeprowadzania przeszukania policjant ponosi odpowiedzialność dyscyplinarną. Do takich przewinień należą między innymi: niedopełnienie obowiązków służbowych lub przekroczenie uprawnień oraz zaniechanie czynności służbowej albo wykonanie jej w sposób nieprawidłowy. Funkcjonariusz może zostać ukarany np. naganą, wyznaczeniem na niższe stanowisko służbowe, obniżeniem stopnia albo wydaleniem ze służby. W treści wspomnianego wcześniej zażalenia do prokuratora można opisać wszelkie nieprawidłowości, jakie miały miejsce podczas czynności policji. Przedtem jednak, już w trakcie przeprowadzania czynności, jeżeli sposób działania policji narusza prawo, warto zażądać spisania protokołu i umieszczania w nim stosownych uwag.

    Uprawnienia służb mundurowych na pierwszy rzut oka mogą wydawać się zbyt szerokie. W rzeczywistości muszą takie być, by zapewnić bezpieczeństwo osobom postępującym zgodnie z prawem. Problem jednak w tym, że w Polsce przepisy mówiące o kontroli osobistej i przeszukaniu samochodu lub bagaży są mało precyzyjne, a na dodatek formułowane osobno dla każdej ze służb poprzez ministerialne rozporządzenia. Jak wskazuje RPO, brakuje tu rozwiązań o randze ustawy, czego wymaga ustawa zasadnicza. Przejrzyste prawo może okazać się skuteczne w zwalczaniu przestępczości, a jednocześnie nie będzie budziło nieufności względem służb mundurowych.

    LINK

    tqmeh - 23 Wrzesień 2014, 11:50

    Cytat:
    Australijczycy: polski klip "10 mniej ratuje życie" to kopia naszej reklamy

    Portal brd24.pl ujawnia: spot zakupiony przez Sekretariat Krajowej Rady BRD do kampanii "10 mniej ratuje życie" to reprodukcja klipu australijskiej organizacji TAC z 2006 r. – Nikt nas nie pytał o prawo do jego wykorzystania – mówią Australijczycy. Ministerstwo Infrastruktury i Rozwoju nabrało wody w usta.

    Spot, w którym samochód w zwolnionym tempie potrąca pieszego, dziesiątki razy pojawiał się w telewizji. Znany były policjant drogówki Wojciech Pasieczny tłumaczy w nim, że zwolnienie o 10 km/h może ocalić życie przechodniom. To jedna z reklamówek kupionych przez Sekretariat KRBRD działający przy MIiR w ramach kampanii "10 mniej ratuje życie". Emisja dwóch reklam w 2013 r. kosztowała 8 mln zł, a za ich produkcję – według doniesień medialnych – zapłacono ok. 800 tys. zł.

    Ustaliliśmy, że kupiony przez KRBRD klip to prawie dokładna kopia pomysłu australijskiej organizacji rządowej TAC. Zagraniczna reklamówka z 2006 r. zatytułowana "Reconstruction" to krótki film z hamującym samochodem i pieszą. Sytuacji na drodze towarzyszy autorytet – sierżant Peter Bellion z jednostki zajmującej się dochodzeniami w sprawie wypadków. Na filmie utrzymanym w klimacie potęgującym grozę w zwolnionym tempie pokazane jest potrącenie pieszej przez samochód jadący 60 km/h. Sierżant z dochodzeniówki objaśnia, jaka jest droga hamowania i wskazuje ten moment ręką. Potem prezentuje, co stałoby się, gdyby auto jechało wolniej o 5 km/h – piesza nie zostaje potrącona.

    Te wszystkie elementy są w polskiej produkcji: klimat, autorytet objaśniający wpływ prędkości i wskazujący ręką drogę hamowania, potrącenie w zwolnionym tempie (z mężczyzną zamiast kobiety), ponowienie sceny z samochodem jadącym ze zmniejszoną prędkością.

    Australijska produkcja z 2006 r.:



    Polski klip z 2013 r.:



    TAC: nikt z Polski nie kontaktował się w tej sprawie

    Przedstawiciele australijskiej Transport Accident Comission (TAC) przyznają, że polska reklama jest bardzo podobna do klipu "Reconstruction", który wyprodukowali w 2006 r. i umieścili w serwisie YouTube w 2009 r. Zaznaczają, że nikt nie prosił ich o zgodę na wykorzystanie pomysłu.
    - Nie mam żadnej wiedzy o tym, by ktoś z polskiej agencji zajmującej się bezpieczeństwem kontaktował się z nami w tej sprawie – mówi portalowi brd24.pl Geraldine James z TAC. – Nie ma u nas żadnego oficjalnego dowodu na to – dodaje. Klip z Pasiecznym ocenia jako "wysokiej jakości polską reprodukcję".

    Za opracowanie cudzego utworu grożą sankcje

    Dla radcy prawnego Tomasza Ejtminowicza, który specjalizuje się w prawie własności intelektualnej, ta sprawa budzi wątpliwości.
    - Skłaniałbym się ku temu, że polski klip to opracowanie cudzego utworu – mówi Ejtminowicz. – W takim przypadku bada się to, co jest istotnym składnikiem utworu. W polskim klipie pojawiają się istotne elementy scenariusza pierwotnego klipu, tworzące jego esencję – klimat, sceny, tempo, motywy, np. to, że autorytet przechadza się ulicą i komentuje, to co się na niej wydarza. Ale to są już niuanse, które wykraczają poza ocenę prawniczą. W sądzie musiałby to ocenić biegły.

    Co grozi za opracowanie cudzego utworu bez zgody autora? – Są to roszczenia cywilnoprawne – odpowiada Ejtminowicz - W polskim prawie najistotniejsza sankcja jest taka, że poszkodowany, jeśli wykaże, iż zrobiono to w złej wierze, może żądać trzykrotności stawki rynkowej, jaką otrzymałby gdyby zgody udzielił na komercyjnych warunkach. Producent z Australii mógłby przecież stwierdzić, że chciał sprzedać taki format reklamy i jej scenariusz. Odpowiadać mogłoby także ministerstwo, bo odpowiada ten, kto wprowadza taki utwór do obrotu. Oczywiście resort miałby potem roszczenie regresowe do polskiego producenta o zrekompensowanie zapłaconego wcześniej odszkodowania.

    MIiR nie odpowiada na pytania, producent się tłumaczy

    Jak to się stało, że polscy urzędnicy kupili kopię cudzego pomysłu? Ile kosztowała produkcja spotu? Na te pytanie urzędnicy nam nie odpowiedzieli, choć czekaliśmy blisko tydzień. Sekretariat KRBRD w kuriozalnym mailu z aliasu media@krbrd.gov.pl poinformował, że na pytania może odpowiadać tylko rzecznik resortu. Rzecznik MIiR Robert Stankiewicz był tym jednak wyraźnie zdziwiony, gdy do niego zadzwoniliśmy. W końcu on także nie odpowiedział na żadne z pytań.

    A bez odpowiedzi urzędników nie sposób nawet sprawdzić, ile dokładnie kosztował zakup spotu, bo w Biuletynie Informacji Publicznej resortu do dziś wisi jedynie ogłoszenie o zapytaniu ofertowym. Brak informacji czyją ofertę i za ile wybrano. Z wcześniejszych informacji w mediach wiadomo jedynie, że za produkcja dwóch spotów, w tym tego z Pasiecznym, miała pochłonąć ok. 800 tys. zł.

    Ustaliliśmy jedynie, że trzy spoty – w tym także ten z Pasiecznym – do kampanii "10 mniej ratuje życie" wykonała dla ministerstwa firma Mojotribe. Nasze wątpliwości przedstawiliśmy jej przedstawicielowi. Ten tłumaczył, że spot pomaga w słusznej sprawie.
    - Przygotowując się do jego produkcji oglądałem dziesiątki innych z całego świata, również tą reklamę TAC – mówi Martin Suchy z firmy Mojotribe.
    - Czy zatem to Pan odpowiadał za przedstawienie pomysłu i scenariusza? – dopytywaliśmy.
    - Tak.
    Na dalsze pytania m.in. dlaczego nie zapytał Australijczyków o zgodę, Suchy nie potrafił odpowiedzieć.

    Australijczycy przymkną oko

    Tym razem polscy urzędnicy i Mojotribe przysporzą Polakom jedynie międzynarodowego wstydu. TAC potraktowało kopiowanie pomysłu jako krzewienie dobrej idei i pretensji rościć nie będzie.
    - Miło nam, że nasza produkcja ma tak wyraźny wpływ na międzynarodowe organa zajmujące się bezpieczeństwem ruchu drogowego – podsumowuje Geraldine James. – Jesteśmy szczęśliwi z tego, że nasi koledzy zajmujący się BRD w innych krajach czerpią korzyści z naszych doświadczeń.

    KLIK

    phonemaniac - 27 Wrzesień 2014, 18:16

    Cytat:
    Orzeczenie sądu: używanie Iskry-1 jest nielegalne

    Polscy kierowcy za nic mają przepisy, a często również bezpieczeństwo innych użytkowników dróg. Oduczyć ich tego może tylko twarde egzekwowanie prawa. Niestety środki, po jakie sięga policja, również budzą wątpliwości natury prawnej. Siemianowicki sąd na metodach funkcjonariuszy nie pozostawił suchej nitki.


    Scenariusz zwykle jest banalny. Prosty odcinek drogi i budzące zdziwienie kierowców ograniczenie prędkości, a w zaroślach ukryty partol policji, który poluje na kierowców. Poluje, bo dbaniem o porządek i przestrzeganie prawa nie zawsze można to nazwać. Funkcjonariusze drogówki na polecenie swoich przełożonych wciąż posługują się ręcznymi miernikami prędkości Iskra-1, które nie spełniają warunków określonych w przepisach. Ile warte są mandaty wystawione na podstawie takiego urządzenia? Zdaniem sądu w Siemianowicach Śląskich niewiele.

    Wyrok, o którym mowa, dotyczył sprawy mężczyzny oskarżonego przez policję o przekroczenie dozwolonej prędkości o blisko 30 km/h. Kierowca był pewien, że nie dopuścił się tak poważnego wykroczenia i nie przyjął mandatu. Sprawa trafiła na wokandę. Sędzia, zamiast przychylić się do policyjnego wniosku o ukaranie kierowcy, przestudiował jednak przepisy dotyczące kontroli prędkości. Okazało się, że sprzęt, którym zmierzono wtedy prędkość - Iskra-1 - nie spełnia ministerialnych wymogów metrologicznych. Zgodnie z nimi miernik powinien jednoznacznie wskazywać, którego pojazdu prędkość wyświetla się na ekranie. A jak działa Iskra?

    To proste urządzenie wyprodukowane przez rosyjski Simicon, które ma kształt zbliżony do pistoletu. Tam, gdzie w broni znajduje się lufa, zamontowano element nadający mikrofale i je odbierający. Z drugiej strony jest wyświetlacz, który informuje policjanta o zmierzonej prędkości. Nie ma jednak żadnego elementu, który wskazywałby, którego samochodu szybkość pokazała Iskra. Mundurowy ma jedynie do dyspozycji trzy zakresy działania urządzenia: do 300 m, do 500 m oraz do 800 m, a dodatkowo może przełączyć urządzenie w tryb mierzenia prędkości zbliżającym się do niego, oddalającym się lub wszystkim. Czy to wystarcza, by zidentyfikować pojazd, którego prędkość jest mierzona? Jeśli kontrola nie ma miejsca na zupełnie pustej drodze, niestety nie.

    Podobnego zdania był siemianowicki sędzia, który w uzasadnieniu umorzenia postępowania w sprawie przywołanego wcześniej kierowcy stwierdził, że Iskra-1 nie spełnia przepisów określonych w rozporządzeniu ministra gospodarki z 9 listopada 2007 r. w sprawie wymagań, którym powinny odpowiadać przyrządy do pomiaru prędkości w ruchu drogowym. Zdaniem sądu Iskra-1 w żaden sposób nie identyfikuje pojazdu, którego prędkość jest mierzona. "W tej sytuacji dalsze stosowanie urządzeń typu Iskra-1 nie znajduje żadnego racjonalnego wytłumaczenia i nie może być traktowane jako działanie legalne" - uznał sędzia. Jego zdaniem jest tak mimo posiadania przez Iskrę-1 zatwierdzenia Głównego Urzędu Miar, gdyż zgodnie z rozporządzeniem to urządzenie powinno identyfikować pojazd, którego prędkość została zmierzona, a nie osoba, która je obsługuje.

    To pierwszy w Polsce tak radykalny i jednoznaczny wyrok w sprawie dotyczącej wykorzystania Iskry-1. Niestety nie oznacza on ani rezygnacji z używania tych urządzeń przez policję, ani pewności, że inne sprawy tego typu zakończą się pomyślnie dla kierowców. W Polsce nie ma prawa precedensu, a inny sąd może przychylić się do zdania policjanta, który zeznając stwierdzi, że jest pewien dokonanego Iskrą-1 pomiaru.

    Wątpliwości związanych ze sposobem używania Iskry-1 przez polską policję jest znacznie więcej. Niezależne testy dziennikarskie pokazały, że urządzenie to, wycelowane z pewnej odległości w zaparkowany samochód z włączonym silnikiem i klimatyzacją, może wskazywać prędkość kilkudziesięciu kilometrów na godzinę. Co więcej, zgodnie z instrukcją obsługi nie powinno był użytkowane, gdy wilgotność powietrza przekracza 90 proc., a to jesienią, zwłaszcza w nocy i nad ranem, zdarza się bardzo często. Instrukcja zaznacza także, że pomiarów nie można dokonywać na łuku drogi, albo jeśli kąt pomiędzy policjantem a torem jazdy samochodu przekracza 10 stopni. Te warunki bywają jednak ignorowane przez policjantów.

    LINK

    tqmeh - 29 Wrzesień 2014, 20:00

    http://www.adrenalinemotorsport.pl/

    Każdy swoją fotkę znajdzie...

    KLIK

    tqmeh - 30 Wrzesień 2014, 16:45

    Cytat:
    Mandat za 0 zł czyli ocieplenia wizerunku służb porządkowych

    Pewien kierowca Skody Fabii przejeżdżał przez Prusice, miejscowość leżącą na trasie Wrocław - Poznań. Jakiś czas później otrzymał od tamtejszej straży miejskiej mandat za przekroczenie prędkości. Jechał 89 km/godz. - na odcinku drogi, gdzie obowiązywało ograniczenie do 90 km/godz.

    Z zawiadomienia wynikało, że popełnione wykroczenie to "czyn z artykułu 92a kodeksu wykroczeń", a za "przekroczenie prędkości o 0 km/h" należy zapłacić mandat w wysokości 0 złotych. Ponadto kierowca dowiedział się, że otrzymuje 0 punktów karnych, a w razie odmowy przyjęcia mandatu sprawa zostanie skierowana do sądu.

    Internet kpi i pęka ze śmiechu. Komendant Straży Miejskiej w Prusicach tłumaczy, że to zwykła pomyłka. "Wśród 1000 wezwań, które wysyłamy, zawieruszyło się jedno, które pracownik weryfikujący dane z fotoradaru mógł przeoczyć" - wyjaśnia dziennikarzom.

    1000 wezwań z jednego strażniczego fotoradaru? No, ładnie... Ale mniejsza o to. Nam cała sprawa pachnie bowiem dziwnie podejrzanie. Może to jednak nie pomyłka, lecz element planu ocieplenia wizerunku służb porządkowych w Polsce, w którego realizację pilotażowo włączyła się straż miejska w Prusicach?

    Policja drogowa, straż miejska, inspekcja transportu drogowego, znają i stosują trzy metody dyscyplinowania kierowców. Po pierwsze: karanie, po drugie: karanie i po trzecie: karanie. Tymczasem każdy pedagog wie, że w procesie wychowania niezbędna jest równowaga.

    Owszem, trzeba wymachiwać kijem, ale często sięgać również po marchewkę. Karać sprawców wykroczeń, lecz także nagradzać tych, którzy jeżdżą zgodnie z przepisami. Zgoda, formę nagradzania należałoby jeszcze dopracować, gdyż mandat 0 zł i 0 punktów karnych za przekroczenie prędkości o 0 km/godz. nie jest może rozwiązaniem najszczęśliwszym. Ogólny kierunek uznajemy jednak za słuszny.

    "Marchewka" zmieni życie zmotoryzowanych. Dzisiaj przesyłka ze straży miejskiej oznacza wyłącznie kłopoty. Trauma, stres, zapowiedź nieprzewidzianych wydatków. A jak widać, może być inaczej. Otwierasz kopertę, a tam, zamiast mandatu, zdjęcie z fotoradaru, dokumentujące, że w miejscu, gdzie obowiązuje ograniczenie do 70 kilometrów na godzinę, ty jechałeś sześćdziesiątką. Na odwrocie fotki znajdujesz podziękowanie za ostrożną jazdę. Od razu zrobi się przyjemnie na duszy. Jasne, będą pewne koszty (straż miejska w Prusicach, jak zeznał jej komendant, zapłaciła za list do kierowcy Fabii 3,50 zł), ale nie przesadzajmy. Duży kraj w środku Europy stać chyba na taki niewielki w sumie wydatek...

    Mamy nadzieję, że inicjatywa jednostki z Prusic zainspiruje Teresę Piotrowską, nową szefową Ministerstwa Spraw Wewnętrznych. Pani minister, czy pamięta pani akcje organizowane przed laty przez policję (a może była to jeszcze milicja obywatelska)? 8 marca funkcjonariusze zatrzymywali na drogach kierujące pojazdami niewiasty, by z okazji Dnia Kobiet wręczyć im kwiatek i pochwalić za jazdę zgodną z przepisami. Miło było? Dlaczego więc nie moglibyśmy wrócić do tego sympatycznego zwyczaju, w dostosowanej do naszych czasów formie...

    Uśmiech, przyjazny gest sprzyjają poprawie bezpieczeństwa ruchu drogowego

    KLIK

    delpiero - 30 Wrzesień 2014, 19:07

    Cytat:
    Złapany przez fotoradar? Właściciel musi wskazać kierowcę albo zapłaci grzywnę

    Straże miejskie mogą wnosić do sądu o ukaranie właściciela pojazdu, który odmówił wskazania, kto kierował jego autem w czasie, gdy popełnione zostało wykroczenie drogowe - uznało w podjętej we wtorek uchwale siedmiu sędziów Sądu Najwyższego. Sprawa dotyczy m.in. wykroczeń udokumentowanych zdjęciem z fotoradaru.

    Dotychczas nie było jednolitego orzecznictwa w tej kwestii. Problem odnoszący się do interpretowania przepisów pojawił się po dokonanej w 2010 r. nowelizacji, odnoszącej się głównie do Inspekcji Transportu Drogowego. Po nowelizacji nie było jednak jednoznacznie wiadomo, czy wnioski do sądu w takich sprawach może kierować straż miejska, czy powinna to robić policja.

    – Nie po to intencją posłów było uwolnienie paruset policjantów od pracy papierkowej za biurkiem i przekazanie tej pracy inspektorom transportu drogowego, żeby ci policjanci przejęli inną pracę biurkową, czyli kierowanie do sądów wniosków dostarczanych przez straże miejskie – mówił w uzasadnieniu wtorkowej uchwały sędzia SN Zbigniew Puszkarski.

    Wątpliwości RPO

    Sprawę przekazało trzech sędziów, którzy rozpatrywali wyrok kasacyjny. W uzasadnieniu argumentowali, że kwestia jest ważna ze względu na dużą liczbę sytuacji tego typu rozpatrywanych przez sądy.

    Sprawy właścicieli aut ukaranych przez sądy po wnioskach straży miejskich wzbudziły wątpliwości prawne; w niektórych spośród tych spraw kasacje do SN skierowała Rzecznik Praw Obywatelskich. Zagadnienie, które było rozpatrywane we wtorek, jest wynikiem jednej z nich. W maju trzej sędziowie SN przedstawili zagadnienie prawne dotyczące rozumienia przepisów poszerzonemu składowi Sądu Najwyższego, liczącemu siedmiu sędziów.

    Zgodnie z zapisem Kodeksu wykroczeń karze grzywny podlega właściciel pojazdu, który "wbrew obowiązkowi nie wskaże na żądanie uprawnionego organu, komu powierzył pojazd do kierowania lub używania w oznaczonym czasie". Chodzi głównie o przypadki zarejestrowania przekroczenia prędkości przez fotoradar. Natomiast zgodnie z Kodeksem postępowania w sprawach o wykroczenia strażom miejskim uprawnienia oskarżyciela publicznego przysługują tylko wówczas, gdy ujawniły wykroczenia mieszczące się w zakresie ich działania.

    Wtorkowa uchwała SN ma moc zasady prawnej - są nią więc związane inne składy Sądu Najwyższego.

    Źródło: www.tvp.info

    Qbek - 16 Październik 2014, 14:16

    Cytat:
    Nagrał pirata z policji. Ma zarzuty

    "Rzeczpospolita" opisuje przypadek mężczyzny, który nagrał drogowe wykroczenia funkcjonariusza, po czym to do jego drzwi zapukała policja i postawiła mu zarzuty.


    Zdarzenie miało miejsce w Warszawie, we wrześniu br. Pan Tomasz był świadkiem kilku wykroczeń funkcjonariusza. Mowa o przekraczaniu prędkości, wyprzedzaniu "na podwójnej ciągłej", przejechaniu na czerwonym świetle oraz jechaniu pod prąd.

    Mężczyzna stwierdza na łamach gazety, że nagrania wykroczeń próbowano mu odebrać, a kiedy się to funkcjonariuszom nie udało - oskarżono go o znieważenie policjantki i groźby pozbawienia jej życia. Znieważoną policjantką miała być narzeczona drogowego pirata.

    Pan Tomasz złożył do prokuratury zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa przez policjantów. Nie wiadomo, która prokuratura zajmie się doniesieniem.

    Równocześnie mokotowska prokuratura rozpatruje sprawę przeciwko mężczyźnie z doniesienia policji.

    Źródło

    tqmeh - 16 Październik 2014, 18:31

    Cytat:
    Anglika zarejestrujesz od stycznia 2015 roku

    Zgodnie z polskim prawem na terenie kraju zarejestrować można wyłącznie samochody przystosowane do ruchu prawostronnego. W marcu 2014 r. Trybunał Sprawiedliwości UE w Luksemburgu nałożył jednak na nasze władze obowiązek dostosowania przepisów do norm wspólnoty i niebawem polską rejestrację będzie można zamocować na każdym pojeździe spełniającym warunki bezpieczeństwa - również tym sprowadzonym np. z Wielkiej Brytanii. Oznacza to otwarcie się nowego rynku przepełnionego tanimi samochodami z drugiej ręki.

    Niewielu Polaków stać na zakup pachnącego świeżością samochodu wprost z salonu. Nic więc dziwnego, że auta używane cieszą się u nas tak ogromnym zainteresowaniem. Niestety, krajowy rynek wtórny często okazuje się mało atrakcyjny - szczególnie jeśli szukamy nieco mniej popularnych modeli lub aut z bogatym wyposażeniem. Z tego też powodu nabywcy często zwracają swój wzrok w kierunku Europy Zachodniej. Do Polski codziennie trafiają setki używanych aut z Niemiec, Belgii, Holandii, Francji czy Szwajcarii. I tam jednak niełatwo już o prawdziwą okazję. Niebawem przed Polakami otworem stanie nowy rynek wręcz przepełniony używanymi pojazdami.

    Ministerstwo Infrastruktury i Rozwoju przygotowało projekt zmian w przepisach, które umożliwią rejestrację samochodów przystosowanych do ruchu lewostronnego bez konieczności dokonywania tzw. "przekładki", informuje "Rzeczpospolita". Zgodnie z nową regulacją bez przeszkód będzie można otrzymać nowe, krajowe tablice rejestracyjne dla każdego nowego samochodu osobowego - do ośmiu miejsc - oraz używanego, o ile wcześniej był eksploatowany w krajach Unii Europejskiej.

    Do historii odejdzie konieczność dokonania tzw. "przekładki", czyli przeniesienia układu kierowniczego, pedałów, a także zegarów i przełączników na lewą stronę. Od stycznia wystarczająca okaże się wymiana reflektorów. Światła przystosowane do ruchu lewostronnego skonstruowane są tak, że doświetlają pobocze. Jeśli samochód porusza się w kraju o ruchu prawostronnym, będą one oślepiać kierowców jadących z naprzeciwka.

    Zmiana przepisów otwiera przed naszymi rodakami ogromne możliwości. Rynek motoryzacyjny Wielkiej Brytanii jest na tle Europy Kontynentalnej dość specyficzny. Ubezpieczyciele żądają na Wyspach ogromnych kwot za objęcie polisą starszego samochodu. Jednocześnie pracujących ludzi stać na zakup nowego auta. Nic więc dziwnego w tym, że Brytyjczycy chętnie pozbywają się pojazdów, które w Polsce wciąż uchodzą za stosunkowo młode. Oczywiście przekłada się to na ceny na rynku wtórnym, które bywają znacznie atrakcyjniejsze niż chociażby w Niemczech.

    Dla przykładu Honda Accord z 2002 roku z benzynowym silnikiem 1,8 l w okolicach Birningham kosztuje ok. 650 funtów, czyli niespełna 3,5 tys. zł. Niedaleko Monachium za podobne auto zapłacimy 2,5 tys. euro, czyli 10,5 tys. zł. Oczywiście różnice te są mniejsze w przypadku nowszych samochodów, ale w większości przypadków i tak zmotoryzowani z Wysp pozbywają się swoich aut za niższe kwoty. W Niemczech za Subaru Forestera 2.5 XT o mocy 230 KM z 2007 roku trzeba zapłacić 14,5 tys. euro, czyli prawie 61 tys. złotych. Podobne auto kosztuje w Wielkiej Brytanii około 9 tys. funtów, czyli niespełna 47,5 tys. zł.

    KLIK

    tqmeh - 17 Październik 2014, 12:00

    Cytat:
    Wjechała do przejścia podziemnego - trafiła na obserwację

    Kobieta, która wjechała do przejścia podziemnego pod Rotundą w Warszawie, została zatrzymana przez policję - dowiedział się dziennikarz tvn24.pl. Kobieta trafiła dziś do zakładu zamkniętego na przymusową obserwację.

    Dziś na żądanie prokuratora kobieta doprowadzona została na przymusową obserwację do zakładu zamkniętego - potwierdził Przemysław Nowak, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie.

    Kobieta, choć miała obowiązek stawiania się na policji dwa razy w tygodniu, nie robiła tego. Nie stawiła się też na obserwację psychiatryczną, która miała odpowiedzieć na pytanie, czy w chwili przestępstwa była poczytalna.

    Izabella C. wjechała do przejścia podziemnego w centrum Warszawy w nocy z 17 na 18 grudnia 2013 roku po tym, jak uderzyła w inne auto i straciła panowanie nad swoim mercedesem. Zgodnie z decyzją sądu, 31-latka miała się zgłaszać na komendę dwa razy w tygodniu, do czego się nie stosowała. Z kolei gdy w grudniu sędzia zakazała jej opuszczać kraj, C. oświadczyła, że nie może oddać paszportu ponieważ "to mocno koliduje z jej planami na święta". Problemy z prawem miała też w USA (posiada obywatelstwo tego kraju). Kobieta już wcześniej była skazana za jazdę po pijanemu, za co dostała dwuletni zakaz prowadzenia pojazdów.

    WP

    piotreg - 17 Październik 2014, 12:47

    No i po co jej to było? Zamiast skulić ogon i przyjąć na klatę słuszną karę, zaczęła udawać wariatkę. To teraz ma, tygrysica... gumowe klamki zamiast luksusów... :evil:
    autogaz1984 - 21 Październik 2014, 19:02

    Cytat:
    Straż nie powinna "dobierać się kierowcom do portfeli"

    Odebranie straży miejskiej możliwości przeprowadzania kontroli fotoradarowej kierowców to główny cel projektu ustawy autorstwa SLD, który ma trafić do Sejmu. Straż musi wrócić do pilnowania porządku publicznego, a nie dobierać się kierowcom do portfeli - uważa Sojusz
    .

    Projekt przygotowany przez Sojusz zakłada zmiany w trzech ustawach: o straży gminnej, Prawa o ruchu drogowym oraz w Kodeksie postępowania w sprawach o wykroczenia.

    Głównym założeniem projektu jest pozbawienie Straży Miejskiej możliwości przeprowadzania kontroli fotoradarowej - powiedział PAP poseł SLD Maciej Banaszak.

    Według rzecznika Sojuszu Dariusza Jońskiego, taka zmiana kompetencji Straży spowoduje, że przestanie ona być "skarbonką do łupienia mieszkańców", a zacznie pilnować bezpieczeństwa i porządku. "Tak widzimy rolę Straży Miejskiej" - podkreślił polityk.

    Także Banaszak wskazywał, że Straż musi wrócić do zadań, do których została powołana, "a nie dobierać się kierowcom do portfeli". Poseł ocenił, że fotoradary pełnią obecnie funkcję "prywatnych maszynek wójtów, burmistrzów do łatania dziury budżetowej". Jak tłumaczył, pieniądze uzyskane z karania kierowców w ten sposób, trafiają obecnie do budżetów gmin czy miast, a nie do Krajowego Funduszu Drogowego.

    Banaszak przekonywał, że fotoradary nie przyczyniły się do zwiększenia bezpieczeństwa na polskich drogach. Jak mówił, fakt, że nieco spadła liczba wypadków drogowych, wynika z poprawy infrastruktury, a nie z obecności fotoradarów na polskich drogach. "Nie widzimy sensu, dla którego ma być ciąg dalszy tej patologicznej sytuacji, kiedy strażnicy miejscy czy gminni polują na kierowców ze swoimi fotoradarami" - podkreślił.

    Z założeń do projektu, do których dotarła PAP, wynika m.in., że Prawa o ruchu drogowym wykreślony zostałby zapis mówiący, iż "w ramach wykonywania kontroli ruchu drogowego strażnicy gminni (miejscy) są upoważnieni do używania urządzeń rejestrujących, z tym że w przypadku używania urządzenia zainstalowanego w pojeździe w czasie pracy urządzenia pojazd nie może znajdować się w ruchu".

    W znowelizowanej ustawie nie znalazłby się również zapis mówiący o tym, że strażnicy mogą legitymować uczestnika ruchu i wydawać mu wiążące polecenia, co do sposobu korzystania z drogi lub używania pojazdu.

    Według zapowiedzi polityków SLD, projekt ma trafić do Sejmu we wtorek.

    W ubiegłym roku projekt - zakładający odebranie Straży Miejskiej możliwości karania kierowców za nieprawidłowe parkowanie oraz przeprowadzania kontroli fotoradarowej - złożył ówczesny Ruch Palikota (obecnie Twój Ruch), jednak nie został przyjęty przez Sejm.

    Link

    tqmeh - 27 Październik 2014, 19:14

    Cytat:
    Frog na motorze - czyli jak zrobić medialną kupę w sreberku

    "Szaleńcza jazda motocyklisty" to chyba najbardziej wdzięczne zdanie w historii mediów. Wystarczy wskazać widzowi jaki punkt widzenia powinien właśnie obrać, podrzucić sensacyjnie śmierdzący materiał z jakimś idiotą w roli głównej, przybrać w atrakcyjne sreberko i mamy materiał gotowy do puszczenia w Prime Time.

    Nie cierpię tej tematyki, ale od czasu do czasu wypływa ona na powierzchnię medialnej rzeczywistości jak stolec i uderza swoim sensacyjnym smrodkiem w poczucie smaku i estetyki każdej, choćby przeciętnie inteligentnej jednostki. Mówię oczywiście o mediach i ich dramatycznym w ostatnich latach pędzie do sprzedawania kupy jako czekolady. To niewiarygodne z jaką ochotą i bez skrępowania twórcy tych "newsów" pakują kupę w sreberko i podają na medialnej tacy widzowi jako cukierki. Równie niewiarygodne jest to, że całe miliony sięgają po te cukierki, konsumują je z uśmiechem i sięgają po kolejne!

    Opowiem wam zatem o tym jak od kuchni wygląda proces pakowania kupy w sreberko i sprzedawania jej jako pralinki. Przepis jest prosty i dopracowany został do perfekcji za wielka wodą, gdzie lokalne dzienniki z uwagi na niskie budżety i brak sensownych tematów swoimi sensacyjnymi newsami stawiają na nogi Gwardię Narodową nawet wtedy, gdy kilku podchmielonych wyrostków zdemoluje automat do sprzedaży prezerwatyw. Jak to się zatem robi?

    Znajdź kupę

    To sprawa zasadnicza. W obecnych czasach gdy media nie są już mediami, a ich egzystencja nie skupia się na informowaniu czytelników o otaczającym świecie, jest to od tego zaczyna się produkcja cukierków. Aby to zrozumieć warto wiedzieć, że tzw. mainstreamowe media to przede wszystkim firmy, gdzie liczy się zysk, czyli bilans przychodów i wydatków. Aby obniżyć wydatki na warsztat bierze się wszystko co można pozyskać za darmo. Przykład? Taki oto film z Trójmiasta, gdzie skrajnie mało odpowiedzialny człowiek o (moim zdaniem) dużych problemach z głową i słabej technice jazdy upala swojego GSX-Ra.

    To co napisałem poniżej nie odnosi się tylko do tego filmu. Odnosi się do wielu "newsów" produkowanych przez media. Ten powyższy jest jedynie znakomitą ilustracją problemu. Nie widzę przez to powodu aby robić z w tym konkretnym przypadku sensacji albo się nad tym roztrząsać, bo to sprawa dla policji i prokuratora. Niestety nasz przytoczony filmem nocny jeździec wrzucił film do sieci. Tam podchwyciły go ogólnopolskie media i wrzuciły go na swoje serwery. Na tym etapie kupa jest już uformowana i przygotowana do konfekcjonowania. Nocny jeździec w akcie desperacji usunął swoje wyczyny z sieci, ale duszącego zapachu nie da się już usunąć. Media się nim już zajęły. Teraz czas na sreberko.

    Znajdź sreberko

    Sprzedawanie kupy prosto z klozetu i deklarowanie, że to czekolada wydawałoby się zbyt podejrzane, nawet dla tych najmniej sprawnych intelektualnie kupożerców. W ogólnopolskich mass mediach o tym wiedzą. Dlatego też kupę trzeba ubrać w odpowiednie pazłotko. W naszym przypadku są to odpowiednie tytuły odwołujące się do nieistniejącej rzeczywistości. Autorzy jednego z newsów w przedmiotowym temacie ogłosili że szalony nocny jeździec z Trójmiasta okrzyknięty został "Frogiem na motorze". Guzik prawda. Tego typu określenia i tytuły wymyślane są przez samych konfekcjonerów, aby produkt ostatecznie wyglądał atrakcyjniej. Niedawno przeczytałem w nagłówku "Zmiażdżone Tico, pijany kierowca TIRa". Skojarzenia są chyba dosyć jednoznaczne. Dopiero po doczytaniu okazało się, że to kierowca Tico wjechał sam pod ciężarówkę, a jej kierowcy przy standardowej kontroli wyszło 0.22 promila, czyli zaledwie o 0,02 promila ponad dopuszczalny limit.

    Tak to działa! Dorzuć teraz do tego link do newsa o jakimś spektakularnym wypadku motocyklowym sprzed 2 lat, aby sprawa wyglądała poważnie. Dodaj wypowiedź policjanta z lokalnego wydziału ruchu drogowego, aby całość wyglądała profesjonalnie. Teraz kupa i pazłotko stanowią jedną kuszącą całość. Odbiorca klika na link, albo przykuwa wzrok do telewizora.

    Potraktuj swojego czytelnika jak kretyna

    To kolejny ważny punkt. Opowiedz swojemu czytelnikowi co dzieje się na filmie. Sam z pewnością sam intelektualnie nie ogarnia tego. Przypomnij jaka kara grozi za takie zachowanie na drodze, pokaż oburzoną woźną z pobliskiej szkoły, która codziennie musi użerać się ze stadami motorzystów jeżdżących bez przerwy 200 km/h na jednym kole przed jej szkołą. Pokaż lokalnego polityka, albo urzędnika, który zaklinał się będzie że motorzyści to najgorsza zmora w tej okolicy.

    Przede wszystkim jednak pakuj więcej takiej kupy w pazłotko i sprzedawaj to jako czekoladę. Skoro kupują, konsumują i są z tego powodu szczęśliwi? To czemu nie? Za mało mam zdrowia i nerwów, aby dywagować na temat mediów mainstreamowych dlatego skrócę to tak bardzo jak to możliwe. Wciskanie ludziom bzdurnych, podkolorowanych, albo w połowie zmyślonych "newsów" obliczonych na podbicie oglądalności to traktowanie czytelnika jak kretyna. Koniec kropka. Tak, znam głosy, że wielu czytelników właśnie takie "newsy" chce czytać, że są za głupi na przyswajanie skomplikowanego przekazu wymagającego własnej pracy intelektualnej. Czy to zatem media traktują czytelników jak kretynów, czy po prostu traktują czytelników adekwatnie do ich potrzeb? Odpowiedź na to pytanie pozostaje otwarta i jest tematem na zupełnie osobną dyskusję. Wróćmy jednak do produkcji kupy.

    Przemyć że sam jesteś kretynem

    Niezależnie od tego czy jesteś zapatrzony w okres Młodej Polski i chcesz zbratać się z ciemnym ludem, czy po prostu jesteś rasowym kretynem – pochwal się tym! Gdy mówisz do pospólstwa głosem pospólstwa, gdy w twoim rozumowaniu nie ma krzty zdrowego rozsądku ani logiki, gdy bezkompromisowo odrzucasz fakty i liczby – stajesz się wiarygodny dla gminu. Niezależnie od tego, czy robisz to celowo, czy zupełnie bezwiednie mówisz do klikaczy i oglądaczy tak, jak oni rozumują.

    Spójrzmy na kraj w którym żyjemy z nieco innej strony. Mieszka nas tutaj trzydzieści parę milionów. Mamy marazm gospodarczy, dziurę budżetową wielkości czarnej dziury, ZUS, żenujących polityków kształtujących naszą rzeczywistość, bezmyślne prawo, chorą biurokrację, katastrofę demograficzną, coraz gorsze szkolnictwo, Ruskich za wschodnią granicą, korporacje i banki za zachodnią. Do tego górnicy, sadownicy, i Bog jeden raczy wiedzieć kto jeszcze. A co w tym czasie puszcza jeden z największych portali internetowych w Polsce na swojej głównej stronie?

    To że jakiś matoł zawinął się swoim autem na drzewie (akurat ktoś przejeżdżał z telefonem i zrobił zdjęcie – jest materiał). O tym, że jakiejś "gwieździe" spadły majtki na schodach, o bójce w autobusie w Kaliningradzie, o durnocie któregoś z polskich polityków. Mówiąc krótko – sama kupa. Naprawdę nie mamy ważniejszych spraw na głowie, niż to, że Rosja otworzy największe więzienie w Europie?

    Ciesz się kretyńskimi komentarzami pod "artykułem"

    Tu już nie chodzi o demonizowanie motocyklistów przykładami jak powyższy. Chodzi o generowanie rzeczywistości która skłania do kretyńskich komentarzy, do wrzucania sobie bluzg, do anonimowego cfaniakowania. Zawsze łatwiej wywołać w ludziach negatywne emocje, niż pozytywne (to dlatego tak łatwo być bandytą, a tak trudno prawdziwym artystą), zawsze negatywne emocje bardziej motywują do działania, niż emocje pozytywne. Stara amerykańska szkoła mediowa mówi że "im gorsza wiadomość, tym lepsza".

    O przepisie na sprzedawanie kupy w medialnym sreberku opowiadałem Wam na przykładzie tematyki motocyklowej, którą znam z autopsji. Doświadczenie podpowiada mi jednak, że podobnie kupa jest formowana i oferowana odbiorcy w wielu innych tematach.

    Celowo użyłem tak wiele razy słowa kupa, abyście wiedzieli, że mówimy tutaj o najprawdziwszej kupie. O czymś co jest generalnie rzecz biorąc odrażające, co ma absolutnie znikomą wartość poznawczą i zerową przydatność do czegokolwiek. Oczywiście z punktu widzenia nadawców kupa, to nie kupa. To surowiec. Pamiętajcie o tym, gdy zobaczycie kolejny tytuł "Co ona zrobiła wysiadając z samochodu!?". Dziś rano materiał o szaleńcu na ulicach Trójmiasta ukazał się w Prime Time w ramówce informacyjnej jednej z największych stacji telewizyjnej w Polsce. I zgadnijcie w jaki sposób ta informacja została podana widzowi? Świat "Mediów" zalewa fala fekaliów w ozdobnych sreberkach. Pytanie ile jeszcze zostało nam papieru toaletowego?

    KLIK

    delpiero - 28 Październik 2014, 13:28

    Cytat:
    Policjanci z drogówki brali łapówki. Nawet piwo, owoce i... budyń

    Dziesięciu policjantów z Krasnegostawu stanie przed sądem. Odpowiedzą za łapownictwo. Z akt sprawy wynika, że brali od kierowców nie tylko pieniądze, ale również piwo, owoce, a nawet... masę budyniową

    Akt oskarżenia w tej sprawie trafił właśnie do sądu w Krasnymstawie. Dotyczy dziesięciu policjantów z miejscowej drogówki i zespołu patrolowo-interwencyjnego. Czterech oskarżonych funkcjonariuszy już pożegnało się ze służbą. Sześciu kolejnych jest zawieszonych. Wraz z nimi na ławie oskarżonych zasiądzie pięciu kierowców. Zarzucono im korumpowanie mundurowych.

    Wszyscy policjanci odpowiedzą za łapownictwo. Z ustaleń śledczych wynika, że proceder ten trwał od 2011 do 2013 roku.

    – Brali wszystko. To była powszechna praktyka – mówi Romuald Sitarz, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Zamościu. – Policjanci zatrzymywali samochody do kontroli i w zamian za odstąpienie od czynności brali od kierowców od 20 do 200 zł. Zdarzały się też kwoty 10–20 euro.

    Według śledczych, mundurowi zadowalali się nie tylko gotówką. – Były też inne korzyści, np. zgrzewka piwa, dwa wiadra masy budyniowej, czy 5 kg malin – wylicza Sitarz.

    Policjantom postawiono ponad 50 zarzutów. Najwięcej, aż 21, usłyszał Marcin M. (został już wyrzucony ze służby). Odpowie on nie tylko za łapownictwo. Według prokuratury, kradł paliwo z radiowozów.

    – Przez trzy miesiące wypompował z baków 55 litrów – dodaje Sitarz.

    Na ławie oskarżonych, oprócz 10 policjantów, zasiądzie również 5 kierowców. Wśród nich są Polacy i Ukraińcy. Odpowiedzą za korumpowanie mundurowych.
    – Takich osób było więcej, ale nie udało się ich ustalić. Policjanci nie zgłaszali bowiem przeprowadzanych kontroli – wyjaśnia Sitarz.

    Policjantom grozi do 10 lat więzienia. Dwóch oskarżonych przyznało się do winy. Chcą dobrowolnie poddać się karze. Proszą o wyroki w zawieszeniu.

    Sprawa łapownictwa w krasnostawskiej drogówce wyszła na jaw dzięki akcji policyjnego Biura Spraw Wewnętrznych. Prokuratorskie śledztwo dotyczące mundurowych trwało od maja 2013 roku. Do pierwszych zatrzymań doszło pięć miesięcy później. Wpadł wówczas m.in. główny podejrzany, a dziś oskarżony Marcin M.

    Źródło: www.dziennikwschodni.pl

    autogaz1984 - 30 Październik 2014, 12:22

    Cytat:
    Kierowcy wolą sąd niż mandat od straży miejskiej!

    Straż miejska kieruje do sądów coraz więcej wniosków o ukaranie osób obwinionych o wykroczenia. W zeszłym roku było ich 153 tys., czyli o blisko 30 tys. więcej niż w 2012 r., wynika z najnowszych danych MSW, na które powołuje się "Rzeczpospolita".




    Straż miejska kieruje do sądów coraz więcej wniosków o ukaranie osób obwinionych o wykroczenia. W zeszłym roku było ich 153 tys., czyli o blisko 30 tys. więcej niż w 2012 r., wynika z najnowszych danych MSW, na które powołuje się "Rzeczpospolita".

    Równocześnie jednak przybywa osób, które nie chcą przyjąć kary od strażników gminnych. Coraz więcej spraw kończy się w sądzie. Najczęściej to kierowcy nie chcą mandatów i wolą o swoje racje walczyć w sądzie - ich dotyczyło ponad 80 proc. spraw, które tam trafiły.

    Z decyzjami strażników nie godzą się głównie złapani na fotoradar. Ich dotyczyła ponad połowa wniosków o ukaranie, z grupy wykroczeń drogowych.

    Ale uwaga - to przykład z Krakowa: strażnik miejski chciał wymierzyć 50 zł kary. Delikwent odmówił przyjęcia mandatu, po czym sąd wlepił mu 1500 zł grzywny. W tym wypadku nie chodziło jednak o zdjęcie z fotoradaru, ale mandat, który strażnik chciał wystawić na miejscu wykroczenia.

    Decyzje kierowców o odmowie przyjęcia mandatu ze straży miejskiej mogą nie być podyktowane jedynie chęcią uniknięcia kary. Coraz więcej osób wie, że pieniądze z mandatu wystawionego przez strażników zasilają budżet gminy/miasta, natomiast grzywna wystawiona przez sąd (co zwykle na pierwszej rozprawie odbywa się w trybie nakazowym, kierowca nie musi stawić się w sądzie, ani składać wyjaśnień, wyrok otrzymuje pocztą, jeśli czuje się niewinny, może złożyć od niego sprzeciw) zasila budżet państwa.

    Z tego względu kierowcy świadomie decydują się na ukaranie przez sąd, tym bardziej że w zdecydowanej większości przypadków grzywna jest bardzo zbliżona do mandatu proponowanego przez strażników.

    www.motoryzacja.interia.pl

    piotreg - 30 Październik 2014, 18:42

    autogaz1984 napisał/a:
    Ale uwaga - to przykład z Krakowa: strażnik miejski chciał wymierzyć 50 zł kary. Delikwent odmówił przyjęcia mandatu, po czym sąd wlepił mu 1500 zł grzywny. W tym wypadku nie chodziło jednak o zdjęcie z fotoradaru, ale mandat, który strażnik chciał wystawić na miejscu wykroczenia.

    Wymiar sprawiedliwości nauczył obywatela szacunku do munduru... :grin:

    autogaz1984 - 30 Październik 2014, 21:27

    piotreg napisał/a:
    Wymiar sprawiedliwości nauczył obywatela szacunku do munduru... :grin:

    Wiesz, nasz wymiar sprawiedliwości na dzień dzisiejszy jest bardzo "kulawy" delikatnie mówiąc. :cry:

    piotreg - 1 Listopad 2014, 09:49

    W tym przypadku Temida ukąsiła. :evil:
    tqmeh - 1 Listopad 2014, 22:27

    Cytat:
    Jest wyrok. Znana aktorka Joanna L. skazana na prace społeczne

    Ekspresowa decyzja warszawskiego sądu w sprawie aktorki, która jechała pod wpływem alkoholu swoim porsche. Celebrytka została skazana na karę pięciu miesięcy prac społecznych. Przez dwa lata nie będzie też mogła prowadzić samochodu.

    Klik

    piotreg - 2 Listopad 2014, 09:56

    Dobrowolnie poddała się karze, dlatego tak szybko poszło.
    autogaz1984 - 4 Listopad 2014, 16:37

    Cytat:
    NIK. "Nie" dla mobilnych fotoradarów straży miejskich i gminnych

    W najnowszym raporcie o stanie bezpieczeństwa polskich dróg, Najwyższa Izba Kontroli wyraźnie wskazuje, że straż miejska powinna przestać używania mobilnych fotoradarów. W dodatku nie wiadomo czy kasa z mandatów z fotoradarów została wydana na drogi i poprawę bezpieczeństwa na trasach.


    Z raportu NIK wyraźnie wynika, że "zaangażowanie strażników gminnych i miejskich w obsługę fotoradarów, zwłaszcza przenośnych, jest podyktowane w wielu wypadkach nie tyle służbą na rzecz bezpieczeństwa w ruchu drogowym, co przede wszystkim chęcią pozyskiwania pieniędzy do gminnej kasy".

    W kolejnej już kontroli NIK stwierdziła, że strażnicy najpierw ustawiają mobilne fotoradary w miejscach, w których dochodzi do wypadków. I do tego NIK nie ma uwag. To miejsca uzgodnione z policją. W trakcie dnia strażnicy miejscy i gminni przenoszą jednak fotoradary w miejsca, w których kierowcy łatwo "wpadają", w których nie ma uzasadnionej potrzeby ich ustawiania. "Aktywność prewencyjna i represyjna niektórych straży gminnych czy miejskich niemal w całości koncentruje się na obsłudze fotoradarów".

    Nie budziła natomiast zastrzeżeń NIK lokalizacja większości samorządowych fotoradarów stacjonarnych. Ich maszty stanęły najczęściej w miejscach, gdzie wcześniej dochodziło do niebezpiecznych wypadków.

    NIK zaznacza, że pieniądze z mandatów z fotoradarów stacjonarnych i przenośnych samorządy mają przeznaczać na poprawę dróg i inne działania związane z podnoszeniem bezpieczeństwa w ruchu drogowym. Tymczasem dzieje się zupełnie inaczej. Prowadzona w gminach kontrolowanych przez NIK ewidencja księgowa najczęściej nie pozwalała na wyodrębnienie czy pieniądze z mandatów z fotoradarów zostały wydane właśnie na taki cel.

    www.poscigi.pl

    phonemaniac - 20 Listopad 2014, 13:53

    Cytat:
    Sąd ukarał strażników miejskich za łamanie przepisów ruchu drogowego

    – Od was wymaga się więcej, macie przestrzegać prawa, bo na waszą pracę patrzą setki, jeżeli nie tysiące ludzi – mówiła sędzia wymierzając karę strażnikom miejskim za łamanie przepisów ruchu drogowego.


    Sędzia Klaudia Juraszczyk-Duda nie wahała się karząc Mariolę M. i Przemysława J., strażników ze Szczecinka grzywnami (po 100 i 200 zł). Wniosek o ich ukaranie złożyli policjanci po tym, jak w telewizji TVN Turbo okazał się materiał słynnego "łowcy fotoradarów” Emila Raua, który nagrał interwencję Straży Miejskiej ze Szczecinka. Na filmie widać, że strażnicy jadą bez zapiętych pasów bezpieczeństwa i zatrzymują się w zatoczce autobusowej.

    "Łowca" twierdził też, że kierowca radiowozu zawrócił na podwójnej linii ciągłej, ale od akurat tego zarzutu Przemysława J. uniewinniono. Sędzia uznała, że tego momentu na nagraniu nie widać, świadkowie też tego nie mogli potwierdzić, a zeznania Emila Raua można określić jako tendencyjne, bo chciał przyłapać strażników na popełnieniu wykroczenia.

    – Przepisy nakazują korzystanie z pasów bezpieczeństwa, jest kilka wyjątków, ale państwo bez wątpienia ich nie spełnialiście – uzasadniała orzeczenie sędzia Klaudia Juraszczyk-Duda. Od wlepienia grzywny nie odwiodło jej nawet to, że komendant SM pouczył swoich podwładnych, bo ci do końca twierdzili, że postąpiliby tak samo, że działali w stanie wyższej konieczności, a zapięte pasy spowalniają ich reakcję. Sędzia uznała, że nie ma mowy o stanie wyższej konieczności, nawet dyżurny SM nie zezwolił na jazdę na sygnale, a już na miejscu okazało się, że żadnej dewastacji fotoradaru nie ma ("łowca" okleił go taśmą odblaskową). – Wasza wersja wydarzeń była przejaskrawiona, ważne jest to co działo się naprawdę, a nie co wam się wydaje w wyobraźni. Zapięcie i rozpięcie pasów zajmuje kilka sekund, mogliście też spokojnie stanąć 100 metrów dalej i nic by się nie stało – mówiła Klaudia Juraszczyk-Duda.

    – Ludzie was codziennie obserwują i oceniają, więc odstąpienie od kary byłoby społecznie nieuzasadnione, bo rodziłoby przekonanie, że funkcjonariuszom wolno więcej. A tak nie jest. A jeżeli pan uważa, że może tak dalej postępować, a Emilowi Rauowi nie znudzi się jego zajęcie, to będziemy się w sądzie spotykać częściej. Nie możecie się na niego dąsać, że robi to co powinien każdy obywatel, który powinien informować odpowiednie służby o popełnionych wykroczeniach. Wyrok jest nieprawomocny.

    LINK

    jojo - 22 Listopad 2014, 21:42

    Cytat:
    Policjanci z Tomaszowa zatrzymani przez Biuro Spraw Wewnętrznych. Drogówka brała łapówki?

    Doniesienia Stonogi okazały się prawdziwe, przynajmniej w części dotyczącej zatrzymań policjantów z Tomaszowa Maz.
    - Potwierdzam, że pięciu policjantów Wydziału Ruchu Drogowego naszej komendy zostało zatrzymanych przez funkcjonariuszy BSW - mówi inspektor Gabriel Olejnik, komendant powiatowy policji w Tomaszowie Maz.

    Informacje o zatrzymaniach potwierdziły też służby prasowe Komendy Wojewódzkiej Policji w Łodzi.
    - Funkcjonariusze WRD Komendy Powiatowej Policji w Tomaszowie Maz. zostali zatrzymani na polecenie Prokuratury Okręgowej w Piotrkowie Trybunalskim, która prowadzi w tej sprawie śledztwo i w jego zakresie współpracuje z Biurem Spraw Wewnętrznych KGP - mówi podinsp. Joanna Kącka, rzecznik prasowy komendanta wojewódzkiego policji w Łodzi. Rzeczniczka dodaje, że część osób zatrzymano w ich domach, zaś pozostałych w pracy w komendzie.

    Akcję zatrzymań BSW zorganizowało w miniony wtorek, a w środę pięciu zatrzymanych policjantów tomaszowskiej drogówki przewieziono do Prokuratury Okręgowej w Piotrkowie Trybunalskim. Tam od rana do popołudnia trwały przesłuchania. Prokuratura nie chciała ujawnić wczoraj żadnych szczegółowych informacji, zarówno tych dotyczących zarzutów stawianych policjantom, jak i tych dotyczących ewentualnego zastosowania wobec nich środków zapobiegawczych.

    - Ustaliłem z prokuratorem referentem, że ponieważ wciąż trwają czynności z zatrzymanymi policjantami, informacje dotyczące tego śledztwa przekażemy w czwartek - mówi prokurator Sławomir Mamrot, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Piotrkowie Tryb.

    Rzecznik potwierdza jedynie, że sprawa dotyczy przestępstw o charakterze korupcyjnym.

    Według Zbigniewa Stonogi, który jako pierwszy upublicznił sprawę zatrzymań, zarzuty, pod którymi do nich doszło, są kuriozalne. Przedsiębiorca twierdzi, że chodzi o przyjmowanie korzyści majątkowych w postaci na przykład... badań krwi i moczu o wartości 44,77 zł. Stonoga podkreśla też, że dowodami w sprawie są nagrania z ukrytych kamer i mikrofonów zainstalowanych - jego zdaniem bezprawnie - przez BSW w radiowozach tomaszowskiej policji.
    - Nie będę komentować informacji i komentarzy pana Stonogi - ucina podinsp. Joanna Kącka z KWP w Łodzi.

    Nieoficjalnie ustaliliśmy, że zarzuty przyjmowania korzyści w postaci badań, o których donosi Stonoga, dotyczą jednego z policjantów. Pozostałym prokurator zarzuca przyjmowanie niewielkich kwot pieniędzy w zamian za odstąpienie od ukarania za wykroczenia drogowe. Całą piątkę prokurator zawiesił w czynnościach służbowych. Wobec jednego z policjantów, któremu zarzuca się kilkanaście przypadków przyjęcia łapówki, najprawdopodobniej wystąpił do sądu o areszt.

    LINK

    tqmeh - 23 Listopad 2014, 12:29

    Cytat:
    Mercedes z innowacyjnymi lampami LED: 84 diody teraz, 1024 w przyszłości

    W przeciwieństwie do swoich najgroźniejszych konkurentów, czyli Audi i BMW, Mercedes nie zamierza tworzyć laserowych świateł do swoich aut. Będzie za to rozwijał technologię LED, która ma dawać zasięg świateł drogowych nawet do 600 metrów.

    Według konstruktorów ze Stuttgartu światła laserowe, choć zajmują mniej miejsca i zużywają mniej energii, to są bardziej kosztowne i skomplikowane w konstrukcji. Zasięg świateł drogowych o długości 600 m ma zostać osiągnięty dzięki zastosowaniu rozbudowanych modułów LED, które pozwolą na bardziej precyzyjne i wydajniejsze oświetlenie drogi. W obecnie stosowanych reflektorach montowane są 24-diodowe moduły.

    W przyszłości ich miejsce zajmą konstrukcje 84-diodowe. Pozwoli to, poza zwiększeniem zasięgu, na dokładniejsze działanie aktywnych asystentów oświetlenia. Nie będzie konieczności wyłączania wszystkich diód świateł drogowych, tylko wygaszone zostaną te moduły, w zasięgu których znajdzie się pojazd jadący z przeciwka. Będzie to odpowiedź Mercedesa na technologię MatrixLED stosowaną w Audi.

    W niedalekiej przyszłości Mercedes planuje wprowadzić oświetlenie oparte o moduły z wbudowanymi 1024 diodami sterowanymi osobno. Dzięki wsparciu niemieckiego ministerstwa badań i edukacji, pierwsze projekty trafią już w 2015 roku do prototypów producenta ze Stuttgartu.

    Poniżej prezentujemy wam porównaniu precyzji z jaką działają 24-ledowe światła drogowe, z jaką będą pracować z modułami 84- i 1024-ledowymi.


    http://superauto24.se.pl

    tqmeh - 10 Grudzień 2014, 10:00



    https://www.youtube.com

    bicker5 - 10 Grudzień 2014, 17:49

    Bzdet jakich mało. Ktoś naoglądał się CSI albo innego bzdetu. W okolicy 0:33 ktoś wydłubuje immobilizer z kluczyka samochodowego. :lol: Cała reszta materiału również ma podobną wartość merytoryczną. Opowiastki o breloczkach z GPS i cyg... o osobnikach narodowości romskiej pojawiają się regularnie od kilku lat na ryjbuku i innych tego typu miejscach. Zaraz to będzie na kwejku, sadistic, wiocha itp.
    jojo - 11 Grudzień 2014, 10:27

    No właśnie niby wygląda to na lipę, ale bodajże KMP Radom faktycznie zamieściła tego typu komunikat.
    tqmeh - 11 Grudzień 2014, 16:45

    Cytat:
    Ekojazda na egzaminie na prawo jazdy!

    Od 1 stycznia zmieniają się zasady zdawania egzaminów na prawo jazdy. Do elementów podlegających ocenie podczas egzaminy dojdzie tzw. ekojazda.

    Podchodzący do egzaminów po 1 stycznia 2015 roku będą musieli wykazać się znajomością techniki jazdy, która ma na celu ograniczyć zużycie paliwa, czyli znajomością techniki zmiany biegów, czy hamowania silnikiem.

    Na zmianach skorzystają też zdający. Od stycznia będzie można zrezygnować ze szkolenia teoretycznego i od razu przystąpić do egzaminu w WORD. Na podstawie zaświadczenia o zdanym egzaminie ośrodki szkolenia będą mogły przeprowadzać tylko szkolenie praktyczne.

    Zmiany nie zamykają dotychczasowej możliwości szkolenia teoretycznego i praktycznego w ośrodkach szkolenia.

    Przypomnijmy, że od sierpnia br. zdany egzamin teoretyczny ważny jest bezterminowo, a nie jak to miało miejsce wcześniej tylko pół roku.

    KLIK

    milito - 11 Grudzień 2014, 20:03

    I będą teksty egzaminatorów: No wie Pan/Pani jazda była w sumie poprawna, ale spalanie uzyskane podczas jazdy... No i te 4 tysiące obrotów na zimnym silniku... przykro mi, ale wynik negatywny. :grin: Panowie, dbajmy o nasze PJ, bo źle się dzieje w państwie polskim. :facepalm:
    jojo - 11 Grudzień 2014, 23:37

    :shock: To jakiś prima aprilis?

    Cytat:
    Podchodzący do egzaminów po 1 stycznia 2015 roku będą musieli wykazać się znajomością techniki jazdy, która ma na celu ograniczyć zużycie paliwa, czyli znajomością techniki zmiany biegów, czy hamowania silnikiem.

    To do tej pory egzaminator nie wymagał znajomości techniki hamowania silnikiem i zmiany biegów? :facepalm: :lol:

    tqmeh - 12 Grudzień 2014, 06:48

    jojo napisał/a:
    To do tej pory egzaminator nie wymagał znajomości techniki hamowania silnikiem i zmiany biegów?

    Nie wiem jak jest teraz, za moich czasów nikt na to nie patrzył, wiadomo że upalanie hamulców i gazu kończyło się oblaniem.

    jojo - 12 Grudzień 2014, 10:33

    Ano. Raz, że śmiesznie zabrzmiało to, co napisał autor, ale dwa, że z tego co kojarzę to instruktorzy zawsze uczyli, że nie wolno jeździć na luzie i pewnie egzaminator też zwróciłby na to uwagę zdającemu. Ciekawe, czy będą też uczyli, że nie wolno używać hamulców (poza szczególnymi przypadkami) - to przecież najważniejsza rzecz przy zmniejszaniu spalania.
    piotreg - 12 Grudzień 2014, 11:38

    milito napisał/a:
    I będą teksty egzaminatorów: No wie Pan/Pani jazda była w sumie poprawna, ale spalanie uzyskane podczas jazdy... No i te 4 tysiące obrotów na zimnym silniku... przykro mi, ale wynik negatywny. :grin: Panowie, dbajmy o nasze PJ, bo źle się dzieje w państwie polskim. :facepalm:

    Ja pie... :facepalm: A jakie to ma znaczenie, czy Leszek, który stał się szczęśliwym posiadaczem PJ, za chwilę, po tym jak zakupi sobie gablotę, będzie jeździł oszczędnie? Pytam się grzecznie?! A niech nie jeździ oszczędnie. Więcej należności z tego tytułu zasili Budżet Państwa, bo Leszek częściej będzie tankował. Leszek ma przede wszystkim jeździć tak, by nikomu krzywdy nie zrobić.

    phonemaniac - 12 Grudzień 2014, 11:46

    Cytat:
    Poznański Frog namierzony. Usłyszał 27 zarzutów

    27 zarzutów dla poznańskiego Froga! Mężczyzna szalał samochodem ulicami stolicy Wielkopolski. Pirat film ze swoich wyczynów umieścił w internecie.


    Mężczyznę udało się namierzyć dzięki sygnałom od świadków. Zarzuty konkretne dotyczą skrajnie niebezpiecznego złamanie przepisów ruchu drogowego, przekroczenia prędkości, wyprzedzania na podwójnej ciągłej, wyprzedzania na trzeciego i spychania innych kierowców na pobocze. Za to grozi grzywna tylko do pięciu tysięcy złotych, ale sprawa jest niemal identyczna jak Froga w Warszawie. Dlatego policja z Poznania też kieruje wniosek do sądu, by ukarać pirata drogowego za sprowadzenie bezpośredniego zagrożenia w ruchu drogowym i za to grozi mu już osiem lat więzienia.
    Mężczyzna po dzisiejszym przesłuchaniu, na które przyszedł z adwokatem i podczas, którego odmówił składania wyjaśnień, zostanie wypuszczony. Zatrzymano mu prawo jazdy.

    Filmik z rajdu opublikowany w sieci

    Na filmie umieszczonym w sieci widać, jak auto jedzie pod prąd 140 km/h na odcinku, gdzie obowiązuje ograniczenie prędkości do 40 km/h. Samochód wyprzedza na podwójnej ciągłej i przejściach dla pieszych.

    LINK

    tqmeh - 13 Grudzień 2014, 20:25

    Cytat:
    Międzynarodowy gang złodziei metodą „na koło” zatrzymany pod Legnicą

    Legniccy policjanci zatrzymali trzech obcokrajowców, którzy przecinali opony w samochodach jadących autostradą A-4 i okradali je, kiedy kierowca zatrzymał się aby zmienić koło.

    Pierwsze zgłoszenie o kradzieży na legnickim odcinku autostrady A-4 wpłynęło do funkcjonariuszy prawie trzy tygodnie temu. Od tego czasu policjanci w Legnicy oraz innych miejscowościach położonych wzdłuż trasy A-4 w kierunku granicy z Niemcami przyjęli kilkanaście zgłoszeń o takich zdarzeniach.

    Metoda działania przestępców polegała na obserwowaniu w nocy stacji benzynowych i kantorów wymiany walut na autostradzie. Kiedy pojawiał się tam kierowca wymieniający większe sumy pieniędzy, bądź przestępcy orientowali się, że ma on przy sobie większą ilość gotówki nacinali oponę w jego samochodzie. Po kilku przejechanych kilometrach kierowca orientował się, że ma pękniętą oponę i zatrzymywał się na zjeździe lub stacji benzynowej aby ją wymienić. Wtedy z drugiej strony samochodu złodzieje korzystając z otwartych drzwi lub wyłamując wkładki zamka, gdy były one zamknięte dostawali się do środka i kradli saszetki z pieniędzmi, torby podróżne i inne wartościowe przedmioty.

    Od kilku dni legniccy policjanci prowadzili obserwacje kilku wytypowanych miejsc na autostradzie A-4. W nocy z czwartku na piątek zauważyli samochód typu laweta, którego kierowca zatrzymał się aby zmienić koło. Kiedy to robił do jego pojazdu podjechał samochód, z którego wysiadł mężczyzna i włamał się do kabiny lawety. W tym momencie funkcjonariusze przystąpili do zatrzymania. Zatrzymano dwóch mężczyzn. Trzeci sprawca zaczął uciekać. Przebiegł on przez dwa pasy autostrady. Drogą radiową o zdarzeniu poinformowano i poproszono o pomoc kierowców ciężarówek jadących A- 4. Mężczyznę zatrzymano kilkanaście minut później. Policyjny pies wskazał drogę ucieczki i miejsce ukrycia się sprawcy.

    Trzej zatrzymani w wieku od 40 do 46 lat zostali osadzeni w policyjnym areszcie. Są to obywatele Czech, Albanii oraz Kosowa. Zabezpieczono przy nich narzędzia służące do przestępstwa oraz duże sumy pieniędzy.

    Policjanci ustalili, że dokonali oni kilkunastu przestępstw tego typu na terenie Polski oraz Niemiec. Nie wykluczone, że działali również w Czechach. Legniccy policjanci współpracują w tej sprawie z funkcjonariuszami tych krajów. Okradani byli Polacy oraz obywatele innych państw. Zatrzymani usłyszą zarzuty kradzieży, kradzieży z włamaniem oraz prawdopodobnie sprowadzenia niebezpieczeństwa katastrofy w ruchu lądowym za co grozi kara pozbawienia wolności do 10 lat. Funkcjonariusze wystąpią do Sądu z wnioskiem o ich tymczasowe aresztowanie.

    Policjanci proszą wszystkie osoby, które padły ofiarą takiego działania przestępców a nie zgłosiły tego faktu organom ścigania o kontakt z najbliższą jednostką Policji.

    Klik

    phonemaniac - 15 Grudzień 2014, 08:37

    Cytat:
    Posłowie i sędziowie odpowiedzią za mandaty z fotoradarów

    Posłowie, sędziowie i prokuratorzy nie unikną już kary za zbyt szybką jazdę. Immunitet przestanie ich chronić
    .

    Po latach obietnic jest szansa na niewielki wyłom w przywilejach immunitetowców. Posłowie PO przyspieszają prace nad ustawą fotoradarową, która m.in. ma ukrócić bezkarność za przekraczanie prędkości uchwycone przez stacjonarne fotoradary. – W klubie dojrzewa decyzja o podjęciu inicjatywy legislacyjnej – zdradza przewodniczący sejmowej komisji infrastruktury Stanisław Żmijan. Albo w grudniu, albo po Nowym Roku projekt trafi do laski marszałkowskiej. – Sprawa będzie jeszcze dyskutowana na prezydium klubu. Ale jestem dobrej myśli – dodaje.

    Posłowie wstrzymywali się z pracami, gdyż czekali na pozytywną opinię resortu sprawiedliwości. Mieli zgodę Ministerstwa Spraw Wewnętrznych oraz Ministerstwa Infrastruktury i Rozwoju. Teraz i resort sprawiedliwości się przychyla. – Jestem za tym, by immunitety nie chroniły przed fotoradarami – potwierdza szef ministerstwa Cezary Grabarczyk.

    PO chce wprowadzić tryb kary administracyjnej nakładanej na właściciela pojazdu, a ten nie przewiduje możliwości korzystania z immunitetów.

    Sami immunitetowcy deklarują, że nie będą blokować inicjatywy. Zadowolona powinna być Inspekcja Transportu Drogowego, bo dziś system działający w oparciu o tryb wykroczeniowy jest na skraju efektywności.

    LINK

    milito - 15 Grudzień 2014, 17:06

    Ooo, system niewydolny? :o Ależ to niespodzianka. :grin: Tylko niech uważają, bo sądy administracyjne działają bardzo szybko. :twisted: Ja byłbym ostrożny, czy u nas można przekroczenie prędkości zarejestrowane tylko przez stacjonarny <FR> wydzielić do postępowania administracyjnego? Inne przekroczenia prędkości mają taki sam ciężar gatunkowy, a byłyby ciągle wykroczeniami - czymś znacznie poważniejszym niż kara administracyjna. :facepalm:
    piotreg - 15 Grudzień 2014, 21:00

    Kombinują jak mogą, właśnie dlatego, że system, w którego wpompowali miliony jest totalnie niewydolny. Lepiej było za czasów Policji - maszty stały puste i tylko straszyły, nie było więc problemu. :grin:

    Wydaje mi się, że to nie przejdzie. Będzie po staremu, a system będzie jeszcze bardziej niewydolny.

    delpiero - 19 Grudzień 2014, 20:51

    Cytat:
    Próbowali wysadzić fotoradar, dostali dodatkową karę

    Dwaj Holendrzy, którzy próbowali wysadzić fotoradar, trafią do więzienia. Mężczyźni złożyli w sądzie apelacyjnym wniosek o niższe wyroki, ale zamiast tego otrzymali wyższe.

    Jorn de V. i Erik O. w 2011 roku w Voorschoten (Holandia Południowa) do urządzenia rejestrującego prędkość przymocowali mały ładunek wybuchowy, który stworzyli przy użyciu fajerwerków. Kiedy opuścili miejsce z zamiarem późniejszego powrotu i detonacji, podejrzanie wyglądający fotoradar zgłosił policji jeden z kierowców. Podczas rozbrajania bomba wybuchła – ucierpiało dwóch saperów i jeden funkcjonariusz.

    V. i O. początkowo zostali skazany na 30 i 24 miesiące więzienia. Gdy się odwołali, sąd postanowił im dołożyć po kilkanaście miesięcy – pierwszemu zwiększył karę do 45, w tym 6 miesięcy w zawieszeniu, a drugiemu do 36.

    Źródło: www.fakty.nl

    milito - 19 Grudzień 2014, 21:19

    A u nas chłoptaś zabił po pijaku 7 osób i dostał kuratora + powstrzymanie się od picia alkoholu. :grin:
    piotreg - 20 Grudzień 2014, 00:39

    To musiał być nieletni!
    milito - 20 Grudzień 2014, 00:54

    No fakt, troszkę brakło do 17-nastki. Ale "gimbaza" za byle co dostaje dozór kuratora, więc to żadna kara. :grin: Dla dorosłych zresztą te- większość wpisów to: byłem/am, nie zastałem/am. :facepalm:
    piotreg - 20 Grudzień 2014, 11:29

    Nielatów, wg ustawy o postępowaniu w spr. nieletnich, nie należy karać, tylko wychowywać.
    milito - 20 Grudzień 2014, 12:13

    A dorosłych resocjalizować. :twisted:
    phonemaniac - 22 Grudzień 2014, 14:17

    Cytat:
    Zamkną Izabellę Ch. w zakładzie psychiatrycznym? Jest wniosek

    Sprawczyni groźnego wypadku w centrum Warszawy może zostać zamknięta w zakładzie psychiatrycznym. Jak podaje radio RMF FM, jest wniosek prokuratury.


    Prokuratura chce, aby Izabella Ch. została zamknięta w zakładzie psychiatrycznym. Jest także wniosek o pozbawienie jej prawa do prowadzenia pojazdów - dowiedział się dziennikarz RMF FM Krzysztof Zasada. Biegli stwierdzili u kobiety chorobę psychiczną.

    W grudniu zeszłego roku kobieta pod wpływem alkoholu pędziła samochodem Marszałkowską i spowodowała wypadek na skrzyżowaniu z Al. Jerozolimskimi. Uderzyła w inne auto i wjechała do przejścia podziemnego koło Rotundy. Kilka tygodni wcześniej sąd odebrał jej prawo jazdy, bo też kierowała po pijanemu. Po wypadku Izabella Ch. zmieniła miejsce zamieszkania i mimo nakazu sądowego nie stawiała się regularnie na komisariacie policji. Potem przebywała na obserwacji psychiatrycznej, która miała wyjaśnić, czy w dniu spowodowania wypadku kobieta była poczytalna.

    LINK

    tqmeh - 26 Grudzień 2014, 14:51

    Cytat:
    Chciała ratować kaczki. Zabiła dwie osoby

    Dziewięćdziesiąt dni wiezienia, 240 godzin prac społecznych i dziesięcioletni zakaz prowadzenia pojazdów. Taki jest finał głośnej sprawy Emmy Czornobaj, która - chcąc ratować przechodzące przez autostradę kaczki - doprowadziła do śmierci dwóch osób.



    Dziewięćdziesiąt dni aresztu i dziesięcioletni zakaz prowadzenia pojazdów. Taki jest finał głośnej sprawy Emmy Czornobaj, która - chcąc ratować przechodzące przez autostradę kaczki - doprowadziła do śmierci dwóch osób.

    Przypominamy, że do tragicznego wypadku doszło w lipcu 2010 roku. 26-latka zatrzymała swój pojazd na lewym pasie autostrady w okolicach Candiac (na południe od Montrealu). Kobieta zeznała w sądzie, że nie widziała nigdzie matki małych kaczek i chciała je złapać i zabrać do domu. W wyniku jej zachowania kierowcy zmuszeni byli do nagłego hamowania, co było przyczyną tragicznego wypadku. Przed pojazdem Emmy nie zdążył wyhamować 50-letni motocyklista Andre Roy. Mężczyzna poniósł śmierć na miejscu, w wypadku zginęła również podróżująca wraz z nim 16-letnia córka Jessie.

    Śmierć najbliższych obserwowała jadąca na swoim motocyklu żona i matka ofiar Pauline Volikakis.

    Zdaniem obecnych na miejscu wypadku policjantów Roy podróżował z prędkością między 113 km/h a 129 km/h. Prędkość uderzenia szacowana jest przez biegłych na 105 km do 121 km/h. To więcej, niż dopuszczalny na tym odcinku limit 90 km/h.

    W momencie spowodowania wypadki Emma Czarnobaj posiadała prawo jazdy od trzech lat. Ostatecznie Sąd Najwyższy Quebeku uznał kobietę winną spowodowania zagrożenia w ruchu drogowym. Za swoje zachowanie kobieta skazana została na 90 dni pozbawienia wolności i 10-letni zakaz prowadzenia pojazdów mechanicznych. Musi też odpracować 240 godzin prac społecznych.

    Żona i matka ofiar wypadku powiedziała, że chciała uzyskania wyroku skazującego, uznającego Czornobaj za winną spowodowania wypadku. Taki wyrok zapadł, więc jest nim usatysfakcjonowana. Natomiast obrońca oskarżonej kobiety nie wykluczył apelacji.

    Sprawa spowodowanego przez Czornobaj wypadku stała się bardzo głośna. W obronę kobiety, która zatrzymała samochód na lewym pasie autostrady zaangażowali się ekolodzy.

    Klik

    tqmeh - 4 Styczeń 2015, 11:58

    Cytat:
    Aaakupię wpis! Handel komentarzami w internecie ma się świetnie

    Czy możemy jeszcze polegać na opiniach zamieszczanych na forach i stronach sklepów internetowych oraz porównywarek cenowych? A może już dawno trafiły one w ręce speców od pseudomarketingu?

    W internecie możemy ocenić wszystko - nasz nowy telewizor, wizytę w restauracji, film Quentina Tarantino, a nawet jakość pieczywa w pobliskiej piekarni. Z tego też powodu coraz rzadziej polegamy na opiniach tzw. ekspertów. W końcu ekspertem jest dziś każdy z nas, a opinie pozostawione gdzieś w odmętach sieci mogą stać się czynnikiem decydującym o zakupie danego produktu lub usługi.

    Doskonale zdają sobie z tego sprawę firmy i agencje reklamowe, które w walce o klienta, jego uwagę i lepszą sprzedaż, nie cofną się dziś przed niczym. Nawet jeśli miałoby to oznaczać pogwałcenie podstawowych zasad etycznych.

    Skoro więc nasi klienci przy decyzjach zakupowych coraz częściej sugerują się anonimowymi opiniami znalezionymi w internecie, dlaczego nie wziąć tychże opinii w swoje ręce?

    Proceder preparowania kupowania komentarzy - bo o nim mowa - to prawdziwa internetowa plaga. Co więcej, nie dotyczy on jedynie małych firm, które - dysponując niewielkim budżetem reklamowym - próbują zaznaczyć swoją obecność na rynku, ale i wielkich międzynarodowych korporacji.

    Wystarczy przypomnieć sprawę nieetycznych działań tajwańskiego oddziału Samsunga, który swego czasu miał zlecać zewnętrznej firmie marketingowej pisanie pozytywnych komentarzy na temat produktów koreańskiej firmy oraz szkalowanie konkurencyjnego HTC. Działania marketingowców Samsunga wyszły w na jaw, a tajwańska komisja handlu nałożyła na firmę śmiesznie niską karę.

    Przypadek Samsunga nie jest jednak odosobniony. Fora internetowe, serwisy aukcyjne i porównywarki cenowe są dziś pełne opinii na temat produktów i usług, których autorami nie są zadowoleni klienci, ale freelancerzy i specjaliści od marketingu szeptanego. Kupowanie komentarzy w internecie to biznes taki, jak każdy inny i, choć nikt oficjalnie się do tego nie przyzna, zarabiają na nim wszyscy.

    Od 50 groszy do 10 zł za wpis

    Gdzie najłatwiej znaleźć osoby chętne do fabrykowania komentarzy? Można spróbować w agencjach reklamowych, ale zdecydowanie tańszym i bardziej dyskretnym rozwiązaniem będą freelancerzy, dla których działania z zakresu marketingu "szemranego" są często chlebem powszednim.

    Forsal.pl postanowił sprawdzić, jak miewa się ta dynamicznie rozwijająca się "branża". W tym celu zamieściliśmy na jednym z popularnych serwisów z ofertami pracy ogłoszenie o następującej treści:

    "Zlecę pisanie komentarzy na forach internetowych, pod artykułami oraz pod stronami produktów w porównywarkach cenowych (branża nowych technologii). Możliwa długoterminowa współpraca. Proszę o podesłanie próbki umiejętności i orientacyjnej wyceny wpisu na 1500-2000 znaków".

    Na efekty nie trzeba było czekać zbyt długo. Już w ciągu kilku minut od opublikowania oferty do naszego fikcyjnego przedsiębiorcy zaczęły spływać maile od osób zainteresowanych zasypywaniem sieci pozytywnymi opiniami na temat jego produktów.

    "Witam serdecznie, jestem zainteresowana ofertą. Gwarantuję szybki czas realizacji oraz wysoką jakość tekstów".

    "Witam, jako student od dawna dorabiam na pisaniu, najczęstsze zlecenia to pisanie opinii produktów, posty na forach, swego czasu pisałem artykuły na portalu, zatem mam doświadczenie w tym co robię i mogę zaoferować 100% moich możliwości i zaangażowania".

    "Witam. Mamy doświadczenie w tego typu zleceniach już od 2008 roku. Cena to 10 zł brutto za wpis na 1000 znaków".

    Stawki proponowane przez poszczególnych freelancerów wahały się od 50 groszy do nawet 10 zł za jeden wpis. W tej branży - jak w każdej innej - są bowiem zlecenia łatwiejsze i trudniejsze. Najtrudniej pisze się na forach tematycznych, których użytkownicy nie nabiorą się na tanie PR-owe slogany. Tu trzeba wykazać się cierpliwością, wytrwałością i sprytem.

    Cała sztuka polega bowiem na tym, aby użytkownicy forum nie zorientowali się w intencjach autora. Aby dobrze "sprzedać" dany produkt na forum, trzeba najpierw wytworzyć z użytkownikami pewną więź, a na to pracuje się tygodniami. Zdecydowanie przyjaźniejszym środowiskiem dla zawodowych "komentatorów" są strony internetowe sklepów i porównywarek cenowych, choć i tu trzeba uważać na system moderacji.

    - Opinie są sprawdzane, jeśli stwierdzimy niezgodność z naszym regulaminem lub mamy podejrzenie co do próby spreparowania komentarza, to jego publikacja jest wstrzymywana. Dla nas najważniejszy jest fakt, że większość takich komentarzy udaje się nam przechwycić już na poziomie moderacji - podkreśla Agata Stachowiak z serwisu Ceneo.pl.

    Droga na skróty

    Oszustów nie brakuje również na najpopularniejszym polskim serwisie aukcyjnym Allegro.pl. Ponieważ największą popularnością cieszą się tu oferty sprzedawców posiadających dużą liczbę pozytywnych komentarzy, niektórzy z nich decydują się pójść drogą na skróty. Po co mozolnie budować swoją pozycję wiarygodnego i uczciwego sprzedawcy, skoro w bardzo krótkim czasie można wzbogacić swoje konto o kilkadziesiąt pozytywnych komentarzy? A jest to dziecinnie proste. Wystarczy, że dwaj sprzedawcy umówią się na serię fikcyjnych transakcji. Korzyść jest obopólna. Oczywiście do czasu.

    - Jeśli taki proceder ma miejsce, to jest zazwyczaj bez większych problemów i szybko rozpoznawany przez doświadczonych pracowników Działu Bezpieczeństwa. Dodam, że serwis jest stale monitorowany i ewentualne próby oszustw są wyłapywane i podejmowane odpowiednie działania, łącznie z blokadą konta - podkreśla Anna Tokarek, PR Brand Manager w Allegro.pl

    Dlatego też sprytniejsi handlarze idą o krok dalej, płacąc internautom za fikcyjne zakupy w ich sklepie. Jakiś czas temu w serwisie freelancer.com pojawiło się ogłoszenie opatrzone tytułem "Pomoc w marketingu internetowym". Oferowane zlecenie miało polegać na "zrobieniu zakupów na znanym portalu handlowym".

    Co ciekawe, nazwa użytkownika wystawiającego enigmatyczne ogłoszenie dziwnym trafem pokrywała się z loginem jednego ze sprzedawców w serwisie Allegro.pl. W przypadku, gdy taka osoba zawrze serię fikcyjnych transakcji z kilkoma lub kilkunastoma użytkownikami - wychwycenie oszustwa jest już praktycznie niemożliwe.

    Nieetyczne? I co z tego?

    Są kraje, które bardzo restrykcyjnie podchodzą do procederu kupowania komentarzy w internecie. Jednym z najbardziej interesujących przykładów są Stany Zjednoczone. Tamtejsza Federalna Komisja Handlu, która zajmuje się ochroną konsumentów, nakłada na firmy obowiązek wyraźnego oznaczania wszystkich sponsorowanych komentarzy na forach oraz w mediach społecznościowych.

    Co ciekawe, przyjęte w 2013 roku regulacje dotyczą również blogerów, którzy muszą informować czytelników, że otrzymali za darmo opisywany produkt lub usługę. Zignorowanie tych przepisów może skutkować poważnym konsekwencjami prawnymi, łącznie z grzywnami sięgającymi milionów dolarów.

    W Polsce takich rozwiązań nie ma, a firmy kupujące pozytywne komentarze są praktycznie bezkarne. Co prawda, Rada Etyki Public Relations wielokrotnie piętnowała "działania polegające na tworzeniu wpisów/komentarzy pod fałszywymi tożsamościami", ale jest to jedynie organ doradczy, który nie posiada w swoich rękach "twardych" argumentów.

    Wątpliwości co do etycznego wymiaru procederu kupowania komentarzy nie ma Paweł Kucharzak z serwisu Opineo.pl. - Oczywiście, że jest to jawne oszukiwanie konsumentów. Pomijając aspekt etyczny, można to uznać za działania na szkodę konsumentów poprzez umyślne wprowadzanie w błąd opinii publicznej, a to jest już karalne. Na pewno nie można tego nazwać działaniami PR i marketingu, jak próbują do tego przekonać niektóre agencje reklamowe - podkreśla.

    Fakt, że wiele agencji nie ma dziś najmniejszego problemu z realizowaniem zleceń z zakresu marketingu "szemranego" świadczy o tym, że w środowisku tym wciąż panuje ciche przyzwolenie na nabijanie internautów w przysłowiową butelkę. Dopóki się to nie zmieni, dopóty znalezione w sieci opinie o produktach będą dla nas równie wiarygodne, co e-maile od nigeryjskiego księcia, który obiecuje nam połowę swojej fortuny.

    KLIK

    autogaz1984 - 5 Styczeń 2015, 18:44

    On chyba nie może żyć bez przygód. :facepalm:

    Cytat:
    "Poznański Frog" za kratkami

    Policjanci z Poznania w sylwestrową noc zatrzymali Piotra K., który w listopadzie ubiegłego roku "zasłynął" skrajnie nieodpowiedzialną jazdą po ulicach Poznania. Tym razem mężczyzna wspólnie z kolegą dopuścił się rozboju. Obaj zostali już tymczasowo aresztowani na 3 miesiące. Grozi im do 12 lat więzienia.


    Policjanci z Komisariatu Policji Poznań Jeżyce zatrzymali w sylwestrową noc Piotra K. i Mateusza G. Mężczyźni zaatakowali przypadkowego przechodnia wracającego z noworocznej zabawy. Poturbowali go i zabrali mu zegarek, telefon komórkowy i 80 złotych, po czym uciekli. Policjanci na podstawie sporządzonego rysopisu podejrzanych, wytypowali potencjalnych sprawców rozboju. Funkcjonariusze zatrzymali ich 2 stycznia br. Jednym z nich okazał się "poznański Frog".

    Mężczyzna ten w grudniu ubiegłego roku, za swój szalony rajd po ulicach Poznania, stracił prawo jazdy i usłyszał łącznie 27 zarzutów. Tym razem przestępstwo, o które jest podejrzany razem z kolegą zagrożone jest karą nawet 12 lat więzienia. Sąd zastosował wobec nich 3 miesięczny areszt tymczasowy.

    Link

    piotreg - 5 Styczeń 2015, 22:51

    To gangus!
    tqmeh - 6 Styczeń 2015, 18:27

    Cytat:
    Piracki rajd na autostradzie A2. Ukradł paliwo, staranował bramki i dachował pod Łodzią

    Szalony rajd niemieckiego kierowcy na autostradzie A2. W nocy z poniedziałku na wtorek ukradł paliwo na jednej ze stacji, po czym przebił bramki na autostradzie. Jazdę zakończył na poboczu pod Łodzią, gdy jego samochód dachował.

    Przełamał bariery i nie zapłacił za przejazd. Z całą pewnością będzie odpowiadał za spowodowanie kolizji, wyłudzenie przejazdu autostradą oraz kradzież paliwa – zapowiada mł. insp. Andrzej Borowiak z poznańskiej policji. Kierowcę udało się zatrzymać dopiero gdy jego samochód wypadł z drogi i dachował. Nic mu się nie stało. Mężczyzna był trzeźwy. Za wyczyny za kółkiem grozi mu grzywna.

    TVP INFO

    autogaz1984 - 9 Styczeń 2015, 10:13

    Cytat:
    Postawią nowe fotoradary. Także na Podkarpaciu



    Do 400 wzrośnie liczba żółtych fotoradarów przy polskich drogach. W tym roku Główny Inspektorat Ruchu Drogowego postawi ich 60, w tym również na Podkarpaciu. Oznacza to jeszcze większe łupienie kierowców.

    Obecnie GITD ma 340 aktywnych fotoradarów. 300 z nich z zostało zainstalowanych w okresie od sierpnia 2012 do września 2013 roku. W 2. połowie 2014 roku rozpoczęła się instalacja kolejnych 100, z czego 60 ma zostać zainstalowanych do końca 2015 roku.

    Jak informuje rzecznik GITD Łukasz Majchrzak, wszystkie fotoradary mają ustawioną tolerancję na co najmniej 11 km/h. Oznacza to, że przy ograniczeniu do 50 km/h fotoradar nie zrobi zdjęcia pojazdowi, który porusza się z prędkością mniejszą niż 61 km/h. – Niektóre fotoradary mają ustawioną większą tolerancję. Zależy ona od miejsca, w którym stoi fotoradar – mówi Majchrzak.

    Nowe fotoradary pojawią się również na Podkarpaciu. Ile ich będzie i gdzie staną, tego na razie nie wiadomo. – Nie podajemy tych informacji, bo nie zostały one jeszcze zainstalowane. Ale są już wytypowane miejsca – mówi rzecznik GITD.

    www.supernowosci24.pl

    piotreg - 9 Styczeń 2015, 19:46

    Akurat ten na zdjęciu został zdemontowany. :D A mowa o maszcie w miejscowości Stobierna.
    tqmeh - 9 Styczeń 2015, 19:52

    Czepiasz się - wrzucili to, co mieli. ;) Zawsze mogli wkleić coś takiego: :grin:



    Sikorka

    piotreg - 9 Styczeń 2015, 19:57

    Nie czepiam się. Napisałem to tylko jako ciekawostkę. :twisted:
    Qbek - 15 Styczeń 2015, 22:13

    Cytat:
    Kierowcy donoszą na kierowców - sypią się mandaty

    Ponad 200 filmów, obrazujących przypadki naruszania lub łamania przepisów ruchu drogowego, nadesłali internauci w ciągu czterech ostatnich miesięcy ub. roku do małopolskiej policji – poinformował rzecznik tamtejszej policji Mariusz Ciarka.

    Blisko 70 proc. spraw już zakończyło się nałożeniem na sprawców mandatów karnych lub skierowaniem wniosku o ukaranie do sądu. Pozostałe sprawy są w toku.

    Od końca sierpnia w małopolskiej policji działa Nieetatowy Zespół do Zwalczania Agresywnych Zachowań na Drogach. Powołał go małopolski komendant policji nadinsp. Mariusz Dąbek w reakcji na przypadki drastycznego łamania przepisów ruchu drogowego i stwarzania zagrożenia dla innych uczestników ruchu.

    W skład zespołu wchodzą policjanci z różnych jednostek – wydziału ruchu drogowego, wydziału kryminalnego i innych. Zajmują się oni m.in. analizą filmów i zdjęć przesyłanych przez internautów na skrzynkę "stop-agresji-drogowej" (stopagresjidrogowej@malopolska.policja.gov.pl).

    Od września do grudnia ub.r. na skrzynkę nadesłano ponad 200 takich filmów z rejestratorów samochodowych.

    Do głównych przewinień zarejestrowanych na filmach należą: przypadki zajeżdżania drogi, wymuszenia pierwszeństwa przejazdu, przejeżdżania na czerwonym świetle, nieprawidłowego parkowania, przekraczania przez kierujących linii ciągłej lub podwójnej ciągłej.

    Każda ze spraw jest szczegółowo analizowana, na podstawie nagrań ustalane jest miejsce popełnienia wykroczenia lub przestępstwa, a następnie, po zebraniu szczegółów, podejmowane są kroki prawne.

    "Policjanci przeszukują także zasoby internetu oraz analizują materiały zamieszczane na portalach społecznościowych, ujawniają osoby i miejsca stwarzające zagrożenie" – powiedział Ciarka.

    Podobne adresy pocztowe uruchomiła już większość komend wojewódzkich policji w Polsce. Funkcjonariusze liczą, że przyczyni się to do wyeliminowania kierowców stwarzających zagrożenie na drodze.

    Źródło

    g1kowal - 15 Styczeń 2015, 22:23

    ORMO żyje dalej za III RP. :facepalm: Rozumiem jakieś ostre przegięcia, ale reszta. :grin: A takich ludzi jak ten cieć-emeryt kamerzysta z Łodzi to powinni pavulonem "szczepić".
    delpiero - 16 Styczeń 2015, 09:05

    Cytat:
    180 zdjęć na dzień. Te fotoradary "łupią" najbardziej

    Poznaliśmy lokalizację trzech najbardziej "wydajnych" fotoradarów inspekcji transportu drogowego. Kierowcom przekraczającym prędkość zrobiły w ubiegłym roku ponad 162 tysiące zdjęć. Dwa z nich są na Mazowszu, a jeden na Lubelszczyźnie. Najlepszy pstrykał średnio 180 fotek dziennie.

    - Fotoradary ustawiamy na masztach stacjonarnych, przede wszystkim w miejscach, gdzie często zdarzają się wypadki, w pobliżu szkół, przejść dla pieszych na niebezpiecznych odcinkach dróg - mówi "Wyborczej" Alvin Gajadhur.


    Źródło: www.lublin.gazeta.pl

    piotreg - 16 Styczeń 2015, 13:39

    g1kowal napisał/a:
    Rozumiem jakieś ostre przegięcia, ale reszta. :grin:

    W takich czasach żyjemy. Kowalski jednym kołem najedzie na kawałek linii ciągłej...
    Co wówczas robi Wiśniewski, jeśli uda mu się to zarejestrować swoją kamerą? Wiadomo! Trzeba Kowalskiego podpier...

    juunasek - 16 Styczeń 2015, 13:40

    No - to już przesada.
    phonemaniac - 16 Styczeń 2015, 13:41

    piotreg napisał/a:
    Co wówczas robi Wiśniewski, jeśli uda mu się to zarejestrować swoją kamerą? Wiadomo! Trzeba Kowalskiego podpier...

    Dzień Świra mi się przypomina ;)



    LINK

    piotreg - 16 Styczeń 2015, 13:44

    juunasek napisał/a:
    No - to już przesada.

    Ostatni raz z pola podpis kasuję Twoją podstępną reklamę. Kłania się regulamin forum.

    phonemaniac napisał/a:
    Dzień Świra mi się przypomina ;)

    To jest chyba najlepszy komentarz do tego, co się dzieje.

    tqmeh - 18 Styczeń 2015, 12:43

    Cytat:
    Nowe zasady przewożenia dzieci w fotelikach

    Rząd przyjął projekt zmian dotyczący stosowania fotelików dziecięcych w samochodach. Znosi on m.in. granicę wieku 12 lat dla obowiązkowego korzystania z fotelików przez dzieci podczas jazdy. Granicą będzie wzrost dziecka.

    Zmiany mają dostosować polskie prawodawstwo do przepisów unijnych. Nowe przepisy wprowadzą zakaz przewożenia dzieci do lat 3 pojazdami, które nie posiadają w swoim wyposażeniu pasów bezpieczeństwa, oraz przewożenia dzieci poniżej 150 cm wzrostu na przednim siedzeniu bez fotelika bezpieczeństwa. Nowe przepisy dopuszczą jednocześnie przewożenie dzieci bez fotelika na tylnym siedzeniu samochodu pod warunkiem, że dziecko ma co najmniej 135 cm wzrostu i jest zapięte pasem bezpieczeństwa.

    Nowe prawo zakłada także możliwość przewożenia trzeciego dziecka w wieku co najmniej 3 lat w pasach bezpieczeństwa bez fotelika na tylnym siedzeniu pojazdu. Będzie to możliwe wówczas, gdy dwoje dzieci znajduje się w fotelikach i nie ma możliwości zamontowania tam trzeciego. Kierowcy nie będzie wolno przewozić dziecka siedzącego tyłem do kierunku jazdy na przednim siedzeniu gdy w samochodzie jest zainstalowana poduszka powietrzna pasażera. Za przewożenie dzieci w sposób niezgodny z prawem, grozić będzie mandat w wysokości 150 zł i 6 punktów karnych.

    W projekcie ustawy zalazły się również nowe przepisy konkretyzujące kto może zostać zwolniony z obowiązku stosowania pasów. Będą to m.in.: osoby posiadające odpowiednie zaświadczenie lekarskie, kobiety w widocznej ciąży, taksówkarze, instruktorzy lub egzaminatorzy szkolący na prawo jazdy, funkcjonariusze BOR i Żandarmerii Wojskowej, zespoły medyczne. Kierowcy autobusów wyposażonych w pasy będą zobligowani do poinformowania pasażerów o konieczności korzystania z nich podczas jazdy.

    KLIK

    tqmeh - 1 Luty 2015, 09:01

    Cytat:
    Jakość paliw: raport UOKiK za 2014 rok

    Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów opublikował raport z kontroli stacji paliw, przeprowadzanych od 20 stycznia do końca 2014 roku.

    Województwo pomorskie okazało się jedynym, w którym kontrolerzy UOKiK-u nie mieli podstaw do wydania negatywnych opinii. Najgorzej było w woj. łódzkim, gdzie aż 10,6 proc. pobranych próbek miało parametry niezgodne z normami. Najczęściej odnotowywano niewłaściwy parametr - odporności na utlenianie ON - co przyspiesza jego "starzenie się". Przekroczenie normy może mieć jednak związek z użyciem do produkcji paliwa roślinnych estrów. Jak wykazały kontrole, problemem jest również zbyt niska temperatura zapłonu oleju napędowego i zbyt wysoki poziom siarki. W pierwszym przypadku pojawia się niebezpieczeństwo wybuchu oparów oleju podczas nalewania paliwa z dystrybutora do baku. Duża ilość siarki natomiast przyczynia się do korozji silnika i zużycia jego niektórych elementów. Nieprawidłowy skład frakcyjny i za duża zawartość siarki sugerują, że do oleju napędowego dodano oleju opałowego. W przypadku benzyny problemem jest niewłaściwa prężność par, mogąca prowadzić do problemów z uruchomieniem silnika, a nawet ciągłością jego pracy.

    W udostępnionym przez UOKiK dokumencie pod uwagę brane są wyniki testów przeprowadzanych losowo i na wnioski osób skarżących się na złą jakość oferty danego punktu. W razie wykrycia nieprawidłowości pracownicy UOKiK-u ponownie sprawdzają paliwo z danej stacji, by wykluczyć pomyłkę. Poniżej, w podziale na województwa, podajemy listę stacji, na których ujawniono nieprawidłowości oraz rodzaj wykrytego odstępstwa od normy.

    Cytat:
    Woj. dolnośląskie:
    - Orlen we Wrocławiu (ul. Krzywoustego): odporność na utlenianie ON
    - Orlen w Wałbrzychu (ul. Wieniawskiego): odporność na utlenianie ON
    - Orlen w Twardogórze (ul. Wielkopolska): zawartość tlenu i etanolu w benzynie - badanie pierwsze i powtórne
    - Orlen w Zgorzelcu (ul. Warszawska): odporność na utlenianie ON
    - Orlen w Zgorzelcu (ul. Słowiańska): odporność na utlenianie ON

    Woj. kujawsko-pomorskie:
    - Nazaret w Plewnie: nieprawidłowy skład frakcyjny ON

    Woj. lubelskie:
    - Stacja Paliw Skrabieszów (ul. Cmentarna): odporność na utlenianie ON
    - Orlen w Świdniku (ul. Lotników Polskich): odporność na utlenianie ON - badanie pierwsze i powtórne
    - PAJERO w Kolonii Horbowie: nieprawidłowa prężność par w benzynie
    - Latoch w Bystrzycy: nieprawidłowy skład frakcyjny ON - badanie pierwsze i powtórne

    Woj. lubuskie:
    - MAD w Kożuchowie (ul. Koszarowa): zawartość wody w ON
    - MAD w Zielonej Górze (ul. Elektronowa): nieprawidłowy skład frakcyjny ON

    Woj. łódzkie:
    - LEMI w Brzezinach (ul. Kilińskiego): nieprawidłowa zawartość siarki w ON - badanie pierwsze i powtórne
    - Karburant w Zadzimiu: odporność na utlenianie ON - badanie pierwsze i powtórne
    - Orlen w Piątku (ul. Rynek): odporność na utlenianie ON - badanie pierwsze i powtórne
    - ROMEX w Radomsku (ul. Sucharskiego): nieprawidłowy skład frakcyjny ON
    - Carrefour w Radomsku (ul. Piastowska): nieprawidłowa temperatura zapłonu ON
    - ŻAK we Wróblewie: nieprawidłowa badawcza liczba oktanowa w benzynie

    Woj. małopolskie:
    - Orlen w Krynicy (ul. Stara Droga): zawartość zanieczyszczeń stałych w ON
    - Orlen w Nowym Sączu (ul. Tarnowska): odporność na utlenianie ON
    - Orlen w Krościenku (ul. Jagiellońska): odporność na utlenianie ON - badanie pierwsze i powtórne
    - Shell w Krakowie (ul. J. Conrada): odporność na utlenianie ON - badanie pierwsze i powtórne
    - Orlen w Zakopanem (ul. Na Ustupie): odporność na utlenianie ON - badanie pierwsze i powtórne

    Woj. mazowieckie:
    - Statoil w Warszawie (ul. Conrada): nieodpowiednia temperatura zapłonu ON
    - Rotrans w Wyszkowie (ul. Serocka): niewłaściwa odporność na utlenianie ON
    - UNIGAZ (franczyza Orlen) w Markach (ul. Fabryczna): odporność na utlenianie ON
    - Formuła 44 w Sulejówku: nieodpowiednia temperatura zapłonu ON

    Woj. opolskie:
    - Oktan w Krzanowicach (ul. Armii Ludowej): nieprawidłowa temperatura zapłonu ON - badanie pierwsze i powtórne

    Woj. podkarpackie:
    - Orlen w Strzyżowie (ul. Sobieskiego): nieprawidłowe parametry zanieczyszczeń i odporności na utlenianie ON
    - Kordian w Widełce: nieprawidłowe parametry benzyny
    - Ekospid w Mielcu (ul. Sienkiewicza): nieprawidłowa temperatura zapłonu ON
    - Starter w Rzeszowie (ul. Przemysłowa): odporność na utlenianie ON

    Woj. podlaskie:
    - Pronar w Białymstoku (ul. Kombatantów): nieprawidłowa zawartość siarki i temperatura zapłonu ON - w przypadku siarki badanie pierwsze i powtórne
    - Mlekovita w Bielsku Podlaskim (ul. Wojska Polskiego): nieprawidłowa prężność par benzyny
    - Stacja paliw Koce Basie 3A: nieprawidłowa temperatura zablokowania zimnego filtra ON

    Woj. pomorskie - 0 proc. niezgodności

    Woj. śląskie:
    - Spec Oil w Jankowicach (ul. Nowa): nieprawidłowa temperatura zapłonu ON - badanie pierwsze i powtórne
    - Tranlis w Wieszowej: nieprawidłowy skład frakcyjny ON - badanie pierwsze i powtórne
    - Marzoll w Kaczycach: odporność na utlenianie ON
    - TANK-ZEL w Przybędzy (ul. Cesarska): odporność na utlenianie ON
    - Shell w Wodzisławiu Śląskim (ul. Rybnicka): odporność na utlenianie ON - badanie pierwsze i powtórne
    - Trans-Oil w Mysłowicach (ul. Mikołowska): nieprawidłowa temperatura zapłonu ON

    Woj. świętokrzyskie:

    - Handel-Usługi Pietruszka Marian w Gołębiewie: prężność par benzyny
    - MITRANS w Końskich (ul. Fabryczna): odporność na utlenianie i skład frakcyjny ON - badanie pierwsze i powtórne

    Woj. warmińsko-mazurskie:
    - "Auto Gaz" w Kalinowie (ul. Konopnickiej): skład frakcyjny ON - badanie pierwsze i powtórne

    Woj. wielkopolskie:
    - Spółdzielnia Kółek Rolniczych w Komornikach: zawartość siarki w ON
    - Stacji paliw A. Muszyński, W. Stachowiak we Wronkach: niezgodna z normą badawczą liczbę oktanów w benzynie
    - MT-EX w Stawiszynie: prężność par benzyny
    - Birex w Jarocinie: nieodpowiednia temperatura zapłonu ON
    - ABM w Skulsku: nieodpowiednia temperatura zapłonu ON
    - PETRO-NOM w Żelazkowie: nieodpowiednia pozostałość po spopieleniu ON
    - Orlen w Zasutowie: nieodpowiednia temperatura zapłonu ON

    Woj. zachodniopomorskie:
    - HL w Ustowie: nieprawidłowa liczba oktanowa benzyny
    - Agron w Postominie: niezgodny z normą skład frakcyjny ON - badanie pierwsze i powtórne
    - DEC A.B.Z w Dębnie: niezgodny z normą skład frakcyjny ON

    Wyniki kontroli jakości paliw nie napawają optymizmem. W porównaniu z raportem, który UOKiK opublikował po pierwszej połowie roku 2014 można zauważyć, że w województwach, w których często wykrywano odstępstwa od norm, sytuacja nieco się poprawiła, a w tych, w których było nieco lepiej, uległa pogorszeniu. Na zatankowanie paliwa o niewłaściwej charakterystyce zdecydowanie bardziej narażeni są użytkownicy silników Diesla.

    KLIK

    piotreg - 1 Luty 2015, 19:21

    W spisie znalazła się także stacja na której w ostatnim czasie tankuje... :facepalm:

    Wychodzi na to, że najlepszą stacją jest BP, a najgorszą Orlen.

    czapla - 1 Luty 2015, 23:15

    Dużo stacji Orlen jest w prywatnych rękach i rzadko ale czasami lepiej je omijać. W Żarach są takie dwie i nie polecam na nich tankować. Natomiast w Jasieniu jest BP prywatne i z tego co wiem, to z Jasienia tam nikt nie tankuje, tylko na Orlenie w Lubsku. Nie ma zasady, która stacja jest dobra, a zwłaszcza w tym naszym kochanym kraju. :)
    tqmeh - 6 Luty 2015, 16:58

    Cytat:
    Odbiorą prawo jazdy za przekroczenie prędkości o 50 km/h

    Kierowcy, którzy przekroczą dozwoloną prędkość o minimum 50 km/h w obszarze zabudowanym stracą prawo jazdy na trzy miesiące. Ma być to sposób na niepokojąco wysoki wskaźnik śmiertelnych potrąceń pieszych.

    Polska należy do jednego z najbardziej niebezpiecznych państw Unii Europejskiej pod względem ruchu pieszych. Wśród ofiar wypadków w 2013 roku aż 33 proc. stanowili właśnie oni. Co jednak najbardziej szokuje, zagrożenie czyha na pieszych w terenie zabudowanym. Takie zdarzenia występują tam ponad osiem razy częściej niż poza nim. Paradoksalnie najgroźniejszym miejscem dla pieszego okazuje się przejście. Powodem takiego stanu rzeczy jest nie tylko słaba jakość infrastruktury drogowej, ale też rozwijanie przez Polaków zbyt wysokich prędkości w terenie zabudowanym. Z tym zjawiskiem postanowili walczyć posłowie, którzy przegłosowali wprowadzenie nowych przepisów. Zgodnie z nimi kierowcom, którzy przekroczą dozwoloną prędkość o co najmniej 50 km/h w obszarze zabudowanym, prawo jazdy zostanie odebrane od razu przez kontrolującego ich policjanta.

    Jeżeli osoba ta będzie w dalszym ciągu prowadzić pojazd bez prawa jazdy, 3 miesięczny okres, na jaki zatrzymane zostało prawo jazdy, będzie przedłużony do 6 miesięcy. W przypadku ponownego prowadzenia pojazdu w przedłużonym okresie, starosta wyda decyzję o cofnięciu uprawnień do kierowania.

    Na ten sam okres możliwość jazdy utracą kierowcy, którzy przewożą zbyt dużą liczbę osób. By stracić prawo jazdy, wystarczy wieźć o dwóch pasażerów więcej niż wskazano w dowodzie rejestracyjnym.

    Oprócz rozwiązań zaproponowanych przez MSW w dokumencie znalazły się propozycje Ministerstwa Sprawiedliwości oraz Ministerstwa Infrastruktury i Rozwoju – m.in. wprowadzenia do kodeksu karnego przestępstwa prowadzenia samochodu bez uprawnień po ich odebraniu przez sąd (teraz jest to wykroczeniem), dożywotniego zakazu prowadzenia pojazdów dla kierowców kierujących pojazdem w stanie nietrzeźwości mimo uprzedniego skazania za to samo przestępstwo, dotkliwych kar finansowych dla osób prowadzących pod wpływem alkoholu oraz obowiązku zainstalowania w samochodzie blokady alkoholowej tzw. "alcolocku" dla osób skazanych za prowadzenie pojazdu w stanie nietrzeźwości.

    Teraz ustawa trafi do Senatu.

    KLIK

    piotreg - 7 Luty 2015, 08:26

    tqmeh napisał/a:
    Paradoksalnie najgroźniejszym miejscem dla pieszego okazuje się przejście. Powodem takiego stanu rzeczy jest nie tylko słaba jakość infrastruktury drogowej, ale też rozwijanie przez Polaków zbyt wysokich prędkości w terenie zabudowanym.

    Paradoksalnie to piesi mają krew na rękach. Do 90% wypadków na przejściach dla pieszych dochodzi z winny pieszych, mimo że kodeksowo winny jest kierujący.
    Pieszy nie patrzy, tylko włazi na przejście, często wprost pod jadący z nadmierną prędkością pojazd. Wówczas dochodzi do tragedii. Wystarczyłoby tylko spojrzeć - pojazd by przeleciał, a chwilę potem przez przejście dla pieszych bezpiecznie przeszedłby pieszy!

    PieTrzaK - 7 Luty 2015, 20:23

    Dodatkowo piesi myślą, że jak oni widzą światła to kierowca też ich widzi...
    Noc, deszcz, światła z naprzeciwka, a taki lezie na pasy... :facepalm:

    autogaz1984 - 28 Luty 2015, 12:28

    Cytat:
    Posłowie kładą rękę na pieniądzach z gminnych fotoradarów

    Wbrew wnioskom NIK posłowie przygotowują skok na wszystkie gminne fotoradary, nawet te stacjonarne. Efekt? Miliony z mandatów zasilą kasę państwa. Samorządowcy są oburzeni. I już zaczynają sięgać po inne urządzenia na drogach
    .

    Platforma Obywatelska pracuje nad ustawą, która ma uporządkować sprawę samorządowych fotoradarów. Ubiegłoroczny raport NIK wskazał, że są one często wykorzystywane przede wszystkim do łatania gminnych kas. Bezpieczeństwo zostaje w tle. Dotyczyło to fotoradarów mobilnych, które straże gminne i miejskie ukrywały w krzakach czy przenosiły w inne miejsca niż ustalone wcześniej z policją.

    Dlatego inspektorzy Najwyższej Izby Kontroli zalecili, by odebrać strażnikom prawo do używania mobilnych urządzeń. Sugerowali, by samorządy mogły korzystać tylko z fotoradarów stacjonarnych. Bo ich lokalizacje muszą ustalać z Inspekcją Transportu Drogowego.

    300 mln zł rocznie z mandatów

    Ale posłowie Platformy Obywatelskiej, którzy przygotowali projekt zmian prawa w tej sprawie, poszli dużo dalej. Chcą odebrać gminom wszystkie fotoradary. Nawet te stacjonarne. Mają trafić w zarządzanie Centrum Nadzoru nad Ruchem Drogowym, które cały czas rozbudowuje sieć fotoradarów na drogach krajowych.

    Dla gmin oznacza to problemy, również finansowe. Bo według ostrożnych szacunków w skali całego kraju samorządowe fotoradary rocznie generują mandaty za ponad 300 mln zł.

    Samorządowcy – oględnie mówiąc – nie są tym pomysłem zachwyceni. Tak jak władze gminy Skoczów na Śląsku, które kilka miesięcy temu postawiły fotoradar w miejscowości Pogórze. Burmistrz Mirosław Sitko zaznacza bowiem, że nie chodziło o zarabianie pieniędzy. – Fotoradar stanął w bezpośrednim sąsiedztwie przejścia dla pieszych, przy szkole i przedszkolu – tłumaczy Sitko. I opowiada, że wcześniej w tym miejscu było na drodze niebezpiecznie, bo kierowcy często przekraczali dozwoloną prędkość. Zaznacza, że po instalacji fotoradaru liczba kierowców z "ciężką nogą" znacznie spadła.

    Po taką argumentację może oczywiście sięgnąć każdy, również ci samorządowcy, którzy faktycznie uczynili z fotoradaru wygodne narzędzie dla podratowania budżetu. Tyle że Sitko ma w ręku poważny atut. – Lokalizacja naszego fotoradaru została uzgodniona z powiatową komendą policji i starostą, który jest zarządcą drogi – podkreśla i dodaje: – Jestem zdecydowanym przeciwnikiem polowania na kierowców.

    Posłowie: trudno o prawo idealne dla wszystkich

    Jeśli w życie wejdą zmiany proponowane przez posłów, to Skoczów swój fotoradar będzie musiał oddać w zarządzanie CANARD. Ale może się też okazać, że urządzenie zniknie w ogóle. Bo wiele gminnych fotoradarów może nie być kompatybilnymi z systemem państwowej służby. Według medialnych szacunków może to dotyczyć nawet 90 proc. urządzeń.

    Ale posłowie Platformy Obywatelskiej bronią swojego projektu. – Przecież nikt nie mówi, że nowi zarządy fotoradarów pozostaną głusi na argumenty samorządów – mówi posłanka Bożenna Bukiewicz zasiadająca w sejmowej Komisji Infrastruktury. – Jestem przekonana, że będą korzystać z ich wiedzy i doświadczenia – dodaje.

    W podobnym tonie wypowiada się poseł Arkadiusz Litwiński, członek nadzwyczajnej podkomisji, która zajmuje się rozpatrzeniem poselskiego projektu zmian w ustawie o ruchu drogowym. – Naszą główną intencją jest ukrócenie praktyki zarabiania na kierowcach – tłumaczy. – Dlatego jestem ostatnią osobą, która przejmowałaby się głosami sprzeciwu płynącymi z gmin, które z fotoradarów uczyniły maszynkę do zarabiania pieniędzy.

    A co z innymi głosami? Litwiński odpowiada, że trudno stworzyć prawo, które byłoby idealne dla wszystkim. – Sam zresztą opowiadałbym się za tym, by większym gminom pozostawiać możliwość korzystania z fotoradarów – mówi. – Straż miejska jest tam bardziej rozbudowana, a jej funkcjonowanie z reguły lepsze – ocenia. Według posła ryzyko takich zjawisk, jak polowanie na kierowców w takich gminach wydaje się nieporównanie mniejsze. – Ale to tylko moje prywatne zdanie. Na razie nie przedstawiałem go jeszcze na forum podkomisji – podkreśla Litwiński.

    Mieszane uczucia ekspertów i podzielone gminy

    Jak zauważa prof. Stanisław Gaca z Politechniki Krakowskiej, poselski projekt w sprawie fotoradarów może budzić wątpliwości. Choć sama korekta prawa wydają się mu sensowna. – Rzeczywiście są gminy, które mogą poczuć się pokrzywdzone – mówi prof. Gaca. – Pozostaje jednak pytanie, w jaki sposób można by temu zapobiec? W jaki sposób na przykład weryfikować poprawność wykorzystania fotoradaru? Trudno tutaj o idealne kryteria...

    Samorządowcy w tej sprawie też nie mówią jednym głosem. – Nasza gmina nie posiada fotoradaru i jak długo pozostanę burmistrzem, nie będzie go miała – deklaruje Bartłomiej Bartczak, burmistrz Gubina i członek zarządu Zrzeszenia Gmin Województwa Lubuskiego. – Każdego dnia przyjeżdża do nas na zakupy sporo Niemców. Gdyby powstał choćby cień podejrzenia, że zdzieramy pieniądze z kierowców, by wspomagać budżet, pojechaliby do innych nadgranicznych miejscowości. A to oznaczałoby dla nas straty – przekonuje. Możliwość korzystania z fotoradarów, jak twierdzi, powinna zostać strażom miejskim odebrana. – Niech skupią się na kwestiach porządkowych – zaznacza.

    Burmistrz Skoczowa rzecz widzi inaczej. – Fotoradary: tak, ale tylko w porozumieniu z policją i starostą – przekonuje Mirosław Sitko. – Przykład naszej gminy dowodzi, że jest to możliwe. Takie rozwiązanie może przynosić naprawdę dobre efekty.

    Stracą fotoradary, powieszą rejestratory?

    Niektórzy samorządowcy już myślą o tym, jak w inny sposób zapewnić bezpieczeństwo i pieniądze, które do tej pory często wykorzystywali na poprawę bezpieczeństwa na drogach. Część może wybrać nowe technologie, które nie budzą tyle kontrowersji. Jednym z rozwiązań są instalowane w wielu miejscach w kraju rejestratory przejazdów na czerwonym świetle.

    Takie instalacje powstają ostatnio jak grzyby po deszczu. Zawisły już na skrzyżowaniach w Jeleniej Górze, Ostrołęce, Płocku, Czersku, Człuchowie, Siemianowicach Śląskich, Lublinie, Wrocławiu. A niebawem będą też w Poznaniu, Olsztynie i Koszalinie.
    Rejestratory kupują też nawet małe gminy. Takie jak Gmina Kamienica Polska, która postanowiła rozwiązać w ten sposób problem ze skrzyżowaniem na drodze krajowej nr 1. Dochodziło tam do wielu wypadków, więc od lipca kamery wyłapują piratów przejeżdżających na czerwonym świetle. O skali problemu dobrze świadczą liczby – jeszcze do niedawna kamery na skrzyżowaniu w Kamienicy Polskiej rejestrowały blisko 200 wykroczeń dziennie.

    - Rzeczywiście coraz więcej miast i gmin instaluje rejestratory przejazdów na czerwonym świetle, albo interesuje się tymi rozwiązaniami – potwierdza Karol Gajda z firmy Neurosoft, która buduje właśnie taki system na drogach krajowych. – Ale nie wiązałbym tego z chęcią pozyskiwania środków do budżetów. Z naszych doświadczeń wynika, że samorządowcy myślą o tym rozsądnie i sięgają po tego rodzaju rozwiązania przede wszystkim po to, by poprawić bezpieczeństwo mieszkańców. Przejazdy na czerwonym świetle na skrzyżowaniach to jedne z najbardziej niebezpiecznych zachowań na drodze. Rejestratory pomagają więc ocalić życie i zdrowie wielu ludzi. Moim zdaniem właśnie dlatego coraz więcej takich urządzeń będzie pojawiało się na drogach gminnych, powiatowych czy wojewódzkich.

    Link

    piotreg - 28 Luty 2015, 16:13

    Który to już poselski projekt w tym tonie...

    Niech Panie Posłanki i Panowie Posłowie pojadą sobie pooglądać magazyny <itd> , w których leżą i czekają na skasowanie fotoradary, które Inspekcja przejęła od Policji. 95% przejętego sprzętu, sprawnego sprzętu, trafi na złom, bo nie da się go wykorzystać w systemie CANARD! Sprzęt ten, choć w jakimś tam stopniu był już wyeksploatowany, wciąż był sprawny i w dalszym ciągu mógł pracować. Miliony złotych polskich podatników zostały wyrzucone w błoto! Wygasły świadectwa legalizacji i teraz <itd> będzie ten sprzęt komisyjnie złomować! Może któryś z dziennikarzy by się tym problemem zainteresował?!

    Nadto, system CANARD działa tylko na drogach krajowych! Co z drogami wojewódzkimi, powiatowymi i lokalnymi? Niech mi mądralińscy z Wiejskiej na to pytanie odpowiedzą. Na tych drogach nie giną ludzie, nie dochodzi do tragedii?

    PS. Policja ponoć nie jest zainteresowana przejęciem fotoradarów i wyraża się bardzo pozytywnie na temat straży miejskich, także tych fotoradarowych. Bo co by nie mówić, dla niektórych samorządów fotoradary to kury znoszące złote jajka, ale mimo wszystko jest to także prewencja i bezpieczeństwo! Posłowie chcą więc zarżnąć kurę!


    jojo - 17 Marzec 2015, 01:28



    Skomentujcie Wy, bo mnie normalnie ręce opadły. :grin:

    PieTrzaK - 17 Marzec 2015, 07:18

    A w ogóle dlaczego Pan Krzysztof wysiadł z auta?
    tqmeh - 17 Marzec 2015, 07:48

    Z tego samego artykułu z którego jest kino.

    Cytat:
    Policyjni szantażyści

    Na koniec jeszcze jedna istotna i dosyć śmierdząca sprawa. W ostatnim czasie policja zaczęła wymuszać przyznanie się do winy i przyjęcie mandatu stosując szantaż w postaci zabrania prawa jazdy. Jeden z naszych redaktorów, którego w klasyczny sposób próbowano nabrać na wideorejestrator (zapowiada się ciekawa rozprawa) brał udział w takiej oto dyskusji:

    [P]olicja: – Tu widać prędkość zmierzoną na odcinku 100 metrów: 141 km/h. Za to wykroczenie należy się mandat w wysokości 500 zł i 10 punktów karnych.

    [R]edaktor: – Czy to urządzenie wyposażone jest w radar?

    [P]: – Nie.

    [R]: – To na jakiej zasadzie zmierzyliście Panowie moją prędkość?

    [P]: – To jest prędkość naszego radiowozu.

    [R]: – A w jaki sposób to urządzenie zapewnia, że jest to też moja prędkość? Jest jakiś wskaźnik odległości między pojazdami?

    [P]: – Nie.

    [R]: – W takim razie nie przyjmuję mandatu i proszę o skierowanie sprawy do Sądu.

    [P]: – OK, ale prawko zostaje u nas.

    Prawko oczywiście wróciło do właściciela, ale od razu pojawiły się pytania, kiedy to prawko można zabrać. Odpowiedź znajdziemy w przepisach:

    I tak, policjant zatrzyma (musi zatrzymać) prawo jazdy za pokwitowaniem w razie:

    a) uzasadnionego podejrzenia, że kierujący znajduje się w stanie nietrzeźwości lub w stanie po użyciu alkoholu albo środka działającego podobnie do alkoholu,
    b) stwierdzenia zniszczenia prawa jazdy w stopniu powodującym jego nieczytelność,
    c) podejrzenia podrobienia lub przerobienia prawa jazdy,
    d) gdy upłynął termin ważności prawa jazdy,
    e) gdy wobec kierującego pojazdem wydane zostało postanowienie lub decyzja o zatrzymaniu prawa jazdy,
    f) gdy wobec kierującego pojazdem orzeczono zakaz prowadzenia pojazdów lub wydano decyzję o cofnięciu prawa jazdy,
    g) przekroczenia przez kierującego pojazdem liczby 24 punktów za naruszenie przepisów ruchu drogowego,
    h) przekroczenia przez kierującego pojazdem, w okresie 1 roku od dnia wydania po raz pierwszy prawa jazdy, liczby 20 punktów za naruszenie przepisów ruchu drogowego.

    Ponadto, policjant może (przypadek fakultatywny) zatrzymać prawo jazdy za pokwitowaniem w razie uzasadnionego podejrzenia, że kierowca popełnił przestępstwo lub wykroczenie, za które może być orzeczony zakaz prowadzenia pojazdów. Zatrzymanie prawa jazdy w tym trybie uzasadnia konieczność wykonania przyszłego orzeczenia o zastosowaniu środka karnego w postaci zakazu prowadzenia pojazdów mechanicznych, z równoczesnym wyeliminowaniem z ruchu drogowego kierowców, którzy swoim postępowaniem zagrażają jego bezpieczeństwu.

    Jeśli żaden z powyższych przypadków nie miał miejsca, prawko wraca do nas.

    KLIK

    Wątek z zoomem też daje do myślenia

    Cytat:
    Ścigany samochód widoczny jest jako czarna plama poruszająca się po jezdni. Co gorsza, 13-krotne powiększenie obrazu całkowicie odbiera wiarygodność temu pomiarowi. Aby spróbować sobie wyobrazić czym jest ów "zoom", zajrzeliśmy na stronę z poradnikami dla fotografów: http://snapsort.com/learn/lens/zoom, a tam znaleźliśmy następujące przykłady:



    Jak widać powyżej, obraz oddalonego dosyć znacznie obiektu, po powiększeniu tylko 8-krotnym ukazuje się nam w pełnej krasie detali. Czy podobnie wyglądał nagrywany rejestratorem samochód? Znów musimy odpowiedzieć: niestety nie. Mimo ponad 1,5-krotnie większego niż na powyższych przykładach zoomu, widzimy tylko zarysy sylwetki samochodu. Czy zatem kierowca radiowozu, patrzący przecież na drogę bez przyrządów powiększających, mógł mieć pewność, że jedzie z prędkością poruszającej się przed nim kropki wielkości muszki owocówki? Stanowczo NIE!

    KLIK

    piotreg - 17 Marzec 2015, 09:11

    jojo napisał/a:
    Skomentujcie Wy, bo mnie normalnie ręce opadły. :grin:

    Dlaczego Ci ręce opadły?

    jojo - 17 Marzec 2015, 10:06

    Może jestem w błędzie, ale jak dla mnie to w powyższej sytuacji wszystkie strony próbują zrobić z kogoś idiotę, a tym kimś jest publiczność.

    Policja, upierając się, że funkcjonariusze naprawdę zmierzyli prędkość Hołowczyca - po spojrzeniu na nagranie chyba nikt nie ma wątpliwości, że z pomiarem to wiele wspólnego nie miało. Wręcz wydaje się, że faktycznie w momencie pomiaru jechał zdecydowanie wolniej od radiowozu. Hołowczyc, że on, taki autorytet w dziedzinie bezpieczeństwa, wcale nie przekracza prędkości, co każdy może sam ocenić na początku filmiku. TVN, że w programie Uwaga Pirat jedzie po wszystkich kierowcach przyłapanych przez funkcjonariuszy, a w innym programie, gdy w sprawę zamieszany jest ktoś, kto ma jakieś znajomości (bo nie wierzę, że ten filmik został wyprodukowany przez dziennikarzy, tylko dla "dobra sprawy") to nagle policja staje się "be", a z przyłapanego robią niewiniątko. Ewentualnie jeszcze sąd, który sam zaproponował utajnienie sprawy (o ile faktycznie to miało miejsce - było w osobnym artykule), gdy chodzi przecież o publiczny autorytet, któremu z założenia powinno zależeć właśnie na jawności.

    tqmeh - 19 Marzec 2015, 08:32

    Z innej beczki...

    Cytat:
    W niedzielę szczypiornistki Pogoni Baltica Szczecin pokonały na wyjeździe turecki Ardesen i wywalczyły awans do półfinału rozgrywek Challange Cup. Po sukcesie Polek pozostanie jednak ogromny niesmak. Spotkanie zakończyło się skandalem. Na boisku doszło do bijatyki z udziałem zawodniczek i kibiców.

    KLIK

    tqmeh - 30 Marzec 2015, 19:47

    Cytat:
    Sprzedał samochód, ten odnalazł się na Ukrainie i ma być dowodem na udział Polaków w wojnie

    Mateusz Caban z Jeleniej Góry w czerwcu ubiegłego roku sprzedał swój samochód. Auto nieoczekiwanie trafiło w ręce... ukraińskich separatystów. Wcześniej było wykorzystywane przez ukraińskie siły zbrojne, a teraz służy Rosjanom, jako narzędzie propagandowe. Ma być dowodem, że Polacy pomagają w walkach Ukraińcom. Sprawą polskiego samochodu u naszych wschodnich sąsiadów zainteresowała się Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego.

    Do Mateusza Cabana zadzwonił oficer ABW, który poinformował go, że samochód, który sprzedał prawie rok temu uczestniczy teraz w walkach na Ukrainie.

    - Właściwie to zapytał mnie czy jestem właścicielem tego samochodu i powiedział mi, że auto znalazło się na Ukrainie w Donbasie i było wykorzystywane przez ukraińskie siły zbrojne. Następnie wpadło w ręce separatystów. Teraz mój samochód służy rosyjskiej propagandzie jako dowód, że to Polacy pomagają Ukraińcom w walkach. Na początku byłem mocno zaskoczony tą sytuacją, ale miałem dokument potwierdzający, że samochód został sprzedany. W systemie wciąż widniałem jednak jako właściciel. Okazało się, że nabywca nie przerejestrował auta - tłumaczy Caban.

    I jednocześnie zapewnia, że od razu wysłał służbom skany potwierdzające sprzedaż samochodu.

    Sprzedany w 15 minut

    Jeleniogórzanin długo nie mógł sprzedać wysłużonego mitsubishi, ponieważ auto było w złym stanie technicznym, często nie mogło odpalić. Aby z niego korzystać trzeba było przeprowadzić wiele napraw.

    - Postanowiłem sprzedać samochód, ale miałem z tym duży problem. Wiele osób oglądało i rezygnowało z zakupu. Zadzwonił handlarz samochodami z Wielkopolski i kupił samochód, mimo że ten nie chciał ruszyć - opowiada Caban.

    "Pół roku temu jeździłem tym autem z dzieckiem i żoną"

    Maciej Caban, dzięki koledze, który zna język rosyjski, śledzi w internecie losy swojego samochodu.

    - Dowiedziałem się, że separatyści chcą go naprawić i dalej wykorzystywać. Z tego co zrozumiałem auto zostało zdobyte pod Debalcewem. Naprawdę nie spodziewałem się, że mój samochód się znajdzie się na froncie, w barwach Ukrainy. To zdarzenie uświadamia, że wojna toczy się tak blisko. Jeszcze pół roku temu jeździłem tym samochodem z żoną i dzieckiem - dodaje Caban.

    Z pytaniem o zainteresowanie samochodem pana Macieja skierowaliśmy się do biura prasowego ABW. W odpowiedzi usłyszeliśmy jedynie, że ze względu na charakter swojej pracy, agencja nie może udzielać żadnych informacji. - ABW nie może informować ani w formie potwierdzenia, ani zaprzeczenia o swoich zainteresowaniach bądź działaniach, bez względu na to czy są one podejmowane czy nie - przeczytaliśmy w komunikacie wysłanym do redakcji tvn24.pl.

    KLIK

    delpiero - 1 Kwiecień 2015, 12:38

    :grin:
    Cytat:
    Fotoradary znikną z dróg. GITD skontroluje prędkość przez obowiązkowy GPS

    Najnowszy raport Brukseli nie pozostawia złudzeń - Polska jest na czarnej liście krajów, w których na drogach ginie najwięcej ludzi. Dlatego GITD zdecydowało się na kontrowersyjny krok - każdy kierowca będzie zmuszony kupić urządzenie, które pozwoli na kontrolę prędkości. "Raport Komisji Europejskiej tylko przyspieszył naszą decyzję" - mówi w rozmowie z dziennik.pl Alvin Gajadhur, rzecznik Głównego Inspektoratu Transportu Drogowego.

    Każdego dnia na unijnych drogach ginie 70 osób - wynika z danych przedstawionych przez Komisję Europejską. Jeśli chodzi o liczbę ofiar śmiertelnych na milion mieszkańców, to średnia unijna wynosi 50.

    Najbezpieczniej jest na drogach Szwecji i Wielkiej Brytanii. Najgorzej pod tym względem jest zaś na Łotwie, w której w 2014 roku odnotowano 105 zgonów na milion mieszkańców. Następnie w Rumunii, Bułgarii i na Litwie. Piąte miejsce w niechlubnej czołówce zajmuje Polska. Unijna komisarz ds. transportu powiedziała, że te dane powinny być dla Komisji Europejskiej, państw członkowskich i władz lokalnych sygnałem alarmowym.

    W związku z zaprezentowanym raportem Główny Inspektorat Transportu Drogowego uznał, że fotoradary rozstawione przy polskich drogach to za mało by w szybkim czasie dostosować poziom bezpieczeństwa do czołówki krajów Unii. Z raportu naukowców pracujących na zlecenie GITD wynika, że w Polsce niebezpiecznych odcinków jest przynajmniej kilkanaście tysięcy i nie sposób je racjonalnie obstawić właśnie fotoradarami.

    Raport Komisji Europejskiej tylko przyspieszył naszą decyzję. Od 2013 roku eksperci z Inspekcji Transportu Drogowego, jednostek badawczych i naukowych szukali rozwiązania. Przeanalizowano wiele wariantów i wybrano jeden. Wymagana była zgoda instytucji UE. Taka zgoda, potwierdzona odpowiednim rozporządzeniem, została wydana w ubiegłym tygodniu - mówi w rozmowie z dziennik.pl Alvin Gajadhur, rzecznik GITD.

    Gajadhur uściśla, że UE zgodziła się, aby Polska została objęta programem pilotażowym mającym radykalnie poprawić bezpieczeństwo na drogach. Fotoradary Inspekcji Transportu Drogowego i straży miejskich, urządzenia do odcinkowego pomiaru prędkości (które dopiero zaczynają być montowane) znikną do 1 stycznia 2018 roku.

    Zastąpią je nadajniki GPS, które od tego dnia będą musiały być zamontowane w każdym aucie. Ich montaż w samochodach fabrycznie nowych zacznie się od połowy 2017 r., natomiast właściciele aut używanych muszą zamontować urządzenie do końca 2017 roku - wyjaśnia nam rzecznik GITD.

    Koszt zakupu i montażu tej aparatury szacowany jest na 1000 zł. Sygnał z urządzeń GPS zamontowanych w autach będzie automatycznie przesyłany do centralnego systemu sterowania ruchem w Głównym Inspektoracie Transportu Drogowego. Łącznie wytypowano ponad 15 tys. odcinków dróg, skąd sygnał z poruszających się samochodów będzie spływał do centrali GITD. Te odcinki będą tajne. Dowiedzieliśmy się także, że był plan monitorowania sygnału z telefonu komórkowego, jednak ten pomysł został odrzucony ze względu na ochronę danych osobowych.

    Serwery centralnego systemu sterowania ruchem GITD będą archiwizowały pomiary prędkości wykonane na tych odcinkach, ale nie wszystkie odcinki będą jednocześnie monitorowane. Po prostu nie byłoby to fizycznie możliwe z uwagi na zbyt małą przepustowość serwerów - zapowiada Gajadhur.

    W myśl rozporządzenia UE Inspekcja Transportu Drogowego dostanie prawo do codziennego kontrowania prędkość aut przez 2 godziny na 485 odcinkach dróg (z ponad 15 tys. wszystkich) na terenie całego kraju. O wyborze kawałka drogi do monitoringu zdecyduje losowo komputer. Także maszyna zarejestruje przekroczenie prędkości przez monitorowany w danym czasie na danym odcinku samochód.

    Aktualnie GITD szykuje się do przeprowadzenia przetargu na zakup serwerów i systemu informatycznego. Gajadhur zapowiada, że będzie on o wiele bardziej skomplikowany niż ten, którego używa ZUS.

    Źródło: www.auto.dziennik.pl

    autogaz1984 - 1 Kwiecień 2015, 13:38

    :grin: :good:
    tqmeh - 1 Kwiecień 2015, 18:12

    Za całe 79 PLN-ów można doposażyć taki zestaw w ZAGŁUSZACZ/ZAKŁÓCACZ SYGNAŁU GPS. Pójdą ich ceny w górę. :razz:
    phonemaniac - 2 Kwiecień 2015, 18:15

    Cytat:
    Bądźcie gotowi: prezydent podpisał ustawę o nowych, ostrych karach dla kierowców. Co nam grozi?

    Koniec z pobłażaniem dla piratów drogowych. W czwartek prezydent podpisał ustawę zmieniającą kary za łamanie przepisów ruchu drogowego. Już niebawem za przekroczenie dozwolonej prędkości o 50 km/h w obszarze zabudowanym policja będzie zabierać prawo jazdy.


    Przepisy zaczną obowiązywać 30 dni od daty ich opublikowania w dzienniku ustaw przez Rządowe Centrum Legislacji. Prezes RCL Maciej Berek w rozmowie z "Wyborczą" mówi, że jak tylko prezydent przekaże ustawę, Centrum opublikuje ją w ciągu kilku, najpóźniej kilkunastu dni. Czyli ostre sankcje dla kierowców zaczną obowiązywać w drugiej połowie maja.

    Nowe, surowe przepisy za łamanie prawa drogowego to efekt zaostrzenia w tym roku prawa karnego przez Sejm. Wnioskował o to rząd zaniepokojony drastycznymi wypadkami powodowanymi przez pijanych kierowców. Projekt zmian przygotowało MSW, Ministerstwo Sprawiedliwości oraz Ministerstwo Infrastruktury.

    Rośnie liczba pijanych recydywistów

    Statystyki policyjne pokazują co prawda, że spada liczba osób siadających za kierownicą po spożyciu alkoholu, ale rośnie liczba pijanych kierowców recydywistów. W 2011 r. skazano 10 039 drogowych recydywistów, w 2012 r. - już 12 527. Może to wynikać z łagodniejszego traktowania przez sądy pijanych kierowców. Z danych za 2012 r. wynika, że pierwszy wyrok za jazdę pod wpływem alkoholu w 98 proc. spraw kończył się zawieszeniem kary więzienia (gdy pijany spowodował wypadek - w 87 proc. spraw). Nawet recydywistów sądy nie posyłały do więzienia - zawieszały karę 69 proc. takich sprawców. Ponadto coraz więcej kierowców siadało za kierownicę mimo cofnięcia im prawa jazdy, bo do tej pory to było tylko wykroczenie, za które groził mandat.

    Co się więc zmieni?

    Wobec pijanych kierowców, oprócz kary więzienia i nawet dożywotniego orzeczenia zatrzymania prawa jazdy, sądy będą mogły orzekać również obowiązek zapłaty 5 tys. zł nawiązki na fundusz pomocy pokrzywdzonym (dla recydywistów - 10 tys. zł) lub 10 tys. zł na rzecz pokrzywdzonego.

    Ustawa wprowadza obowiązek montażu w samochodach blokad alkoholowych. Alcolock uniemożliwi uruchomienie samochodu, gdy w wydychanym przez kierującego powietrzu poziom alkoholu przekroczy 0,1 mg/1 dm sześc. Alcolocki będą musiały montować osoby skazane za jazdę po alkoholu, gdy będą się starać o przywrócenie prawa jazdy.

    Skończy się bezkarność za jazdę bez prawa jazdy po odebraniu go przez sąd. Będzie za to groziło do dwóch lat więzienia.

    Kolejna nowość to surowa kara za łamanie limitów prędkości na terenie zabudowanym. Kierowca, który w obszarze zabudowanym przekroczy dozwoloną prędkość o minimum 50 km/godz., straci prawo jazdy na trzy miesiące. Zabierze mu je od razu policjant. Jeśli mimo to dalej będzie jeździć bez prawa jazdy, może stracić uprawnienia na dłużej. Jeżeli osoba ta będzie w dalszym ciągu prowadzić pojazd bez prawa jazdy, trzymiesięczny okres, na jaki zatrzymane zostało prawo jazdy, będzie przedłużony do pół roku. W przypadku ponownego prowadzenia pojazdu w przedłużonym okresie, starosta wyda decyzję o cofnięciu uprawnień do kierowania pojazdem.

    Sankcje za przewożenie zbyt wielu osób

    Nowością w znowelizowanym kodeksie karnym są też sankcje za przewożenie zbyt wielu osób. Życie daje przykłady. Na początku lutego zatrzymano kierowcę, który dziewięcioosobowym busem przewoził 43 Rumunów jadących do pracy w Szwecji. Posłowie pamiętali też wypadek pod Nowym Miastem nad Pilicą w 2010 r. Zginęło wtedy 18 osób jadących busem do pracy w sadzie.

    Kierowcy, którzy będą przewozić o co najmniej dwie osoby za dużo, niż pozwala na to wpis w dowodzie rejestracyjnym, stracą prawo jazdy na trzy miesiące.

    LINK

    autogaz1984 - 2 Kwiecień 2015, 20:19

    No to będzie się działo. :facepalm:
    tqmeh - 2 Kwiecień 2015, 20:34

    phonemaniac napisał/a:
    Kierowcy, którzy będą przewozić o co najmniej dwie osoby za dużo, niż pozwala na to wpis w dowodzie rejestracyjnym, stracą prawo jazdy na trzy miesiące.

    Czyli w komunikacji miejskiej kierowca będzie liczył ludzi przed odjazdem. :lol:

    Andrzej G. - 2 Kwiecień 2015, 20:45

    Q... a, w jakim kierunku zmierza ten kraj. :shock: Jestem za tym aby rzeczywiście karać piratów drogowych, ale nie ma mojej zgody na urządzanie polowania na wszystkich kierowców. :idea:
    piotreg - 3 Kwiecień 2015, 10:47

    Jeśli będziesz jeździł zgodnie z przepisami, nie ryzykujesz niczego. :D
    tqmeh - 7 Kwiecień 2015, 08:54

    Cytat:
    Koniec z rejestracją aut po szkodzie całkowitej!

    Posłowie przegłosowali właśnie zmiany w ustawie dotyczącej obowiązkowego ubezpieczenia OC pojazdów mechanicznych. Główne założenie nowego prawa obejmuje m.in. zakaz ponownej rejestracji pojazdów po tzw. "szkodach całkowitych"!

    Posłowie przychylili się do wspólnego projektu Ubezpieczeniowego Funduszu Gwarancyjnego i Związku Dealerów Samochodowych. Za przyjęciem kontrowersyjnej ustawy opowiedziało się 262 posłów. 224 było przeciw, 32 wstrzymało się od głosu.

    Nowe przepisy dotyczące OC - zdaniem posłów - wpłynąć mają na stan bezpieczeństwa na polskich drogach. Poprawy statystyk w tym zakresie wymaga od Polski Unia Europejska.

    Przedstawiciele Funduszu Gwarancyjnego postulowali o wprowadzenie takiego zapisu od kilku lat - dzięki niemu uda się zminimalizować zjawisko handlu częściami używanymi niewiadomego pochodzenia, które pozostaje dziś w obszarze szarej strefy.

    Zakaz ponownej rejestracji aut z orzeczoną szkodą całkowitą to również ukłon w stronę sprzedawców nowych pojazdów - ukrócenie możliwości ponownego wprowadzenia do ruchu "rozbitków" pchnąć ma rodaków do częstszego odwiedzania salonów. Z nowych przepisów cieszą się również przedstawiciele certyfikowanych punktów kasacji aut. Ci liczyć mogą na zdecydowanie większy obrót - duża część powypadkowych pojazdów, które - do tej pory - po naprawach wracały na drogi, trafi teraz bezpośrednio do nich.

    Nowe regulacje prawne mają zacząć obowiązywać od 1 stycznia przyszłego roku. Tyle czasu zająć ma zintegrowanie bazy danych firm ubezpieczeniowych z Centralną Ewidencją Pojazdów i Kierowców. Firmy ubezpieczeniowe zobligowane będą do umieszczania w niej informacji o wycenach powypadkowych samochodów tak, by urzędnicy w wydziale komunikacji mogli sprawdzić, czy dane auto nie zostało objęte zakazem rejestracji.

    Ponowne zarejestrowanie powypadkowego pojazdu, w stosunku do którego orzeczona została szkoda całkowita, możliwe będzie wyłącznie w oparciu o opinię rzeczoznawcy. Ekspert będzie musiał wykazać wyjątkowy wkład konkretnego egzemplarza w historię nauki i techniki (lub np. jego udział w wydarzeniach historycznych). Tego typu pojazd będzie też musiał przejść dodatkowe, szczegółowe, badanie techniczne w jednym z 12 wyznaczonych do tego celu ośrodków diagnostycznych na terenie kraju.

    KLIK

    PieTrzaK - 7 Kwiecień 2015, 10:59

    No chyba ich ****. Przecież w starszych autach całka jest przy byle ****.
    Andrzej G. - 7 Kwiecień 2015, 11:14

    Parafrazując jedną z wypowiedzi z "Misia". Słuszną linię ma nasza partia. :grin:
    jojo - 7 Kwiecień 2015, 12:56

    Jak nie kijem go, to...
    phonemaniac - 30 Kwiecień 2015, 07:34

    Cytat:
    Kiedy warto odmówić przyjęcia mandatu za prędkość?

    Polska sieć dróg ekspresowych i autostrad nie należy do gęstych, w związku z czym większość podróżujących po kraju kierowców skazana jest na trasy krajowe czy wojewódzkie. Prędkość poruszania się po nich, jaką określają znaki, nie jest wysoka, natomiast oczekiwania zmotoryzowanych wygórowane. Codziennością jest więc łamanie ograniczeń, o czym doskonale wiedzą policjanci. Kiedy warto pokusić się o nieprzyjęcie mandatu? Wiele zależy od tego, czym dysponuje zatrzymujący nas mundurowy.


    Każde odstępstwo od sposobu użytkowania określonego prawem lub instrukcją obsługi danego urządzenia może być podstawą do odmowy przyjęcia mandatu. W żadnym przypadku nie możemy jednak mieć całkowitej pewności co do tego, że nie poniesiemy konsekwencji. Niestety, polskie prawo nie przewiduje, że w razie wydania wyroku przez jeden sąd, inne będą w analogicznych sprawach ferować takie same werdykty.

    Laser też się myli

    Najnowszą bronią policji w walce z przekraczającymi dozwoloną prędkość kierowcami są mierniki laserowe. Sprzęt ten emituje skupioną wiązkę służącego do pomiaru sygnału, której średnica nie zwiększa się wraz ze wzrostem odległości od miernika. Dzięki temu funkcjonariusz jest w stanie zmierzyć prędkość dokładnie tego samochodu, którego chce. Co więcej, wiązka emitowana jest na odległość ponad kilometra. Taki sprzęt budzi respekt, jednak słabym ogniwem okazuje się tu obsługujący go człowiek.

    Urządzenia, których używa nasza policja, najczęściej Ultralyte LTI 20-20 100 LR, nie posiadają optycznego celownika o takim powiększeniu, które pozwoliłoby na dokładne zidentyfikowanie pojazdu znajdującego się w odległości większej niż 500 metrów. Ponadto, jeśli korzystający z miernika policjant nie pokusił się o użycie statywu, rzetelny pomiar na taką odległość nie jest możliwy. Do takich wniosków 2 grudnia 2014 roku doszedł sąd rejonowy w Kaliszu, rozpatrując sprawę kierowcy zatrzymanego na podstawie dokonanego ze znacznej odległości pomiaru. Mężczyzna został uniewinniony.

    Ważny głos w sprawie mierników laserowych zabrał również sąd w Zamościu. W uzasadnieniu uniewinniającego kierowcę wyroku z 13 stycznia 2014 roku czytamy, że Ultralyte LTI 20-20 100 LR należy wierzyć tylko warunkowo. Wiązka lasera jest bowiem emitowana przez układ optyczny znajdujący się poniżej celownika. Oznacza to, że punkt celowniczy nie jest przesunięty względem wiązki lasera tylko w poziomie. W pionie zachodzą jednak rozbieżności. Jak czytamy w uzasadnieniu, "(...) wszystkie cele, które będą bliższe niż odległość punktu zbieżności w rzeczywistości będą przesunięte niżej niż punkt pokazywany przez celownik, zaś cele dalsze będą przesunięte wyżej, a wielkość tego przesunięcia będzie zależała od odległości celu od punktu zbieżności. Oznacza to, że nawet jeśli policjant wykonuje swoją pracę w dobrej wierze, do pewnego stopnia może się mylić co do tego, którego samochodu dotyczy pomiar". Jak czytamy dalej, "w sytuacji zatem przyjęcia ustaleń wskazujących na to, że przed pojazdem obwinionego poruszał się inny pojazd, zaś pomiar był dokonywany na płaskim i prostym odcinku drogi z odległości 500 – 700 m., to pomiar prędkości pojazdu obwinianego A. C. był w praktyce niemożliwy, chyba, że odległość od pojazdu poprzedzającego wynosiłaby co najmniej około 100 metrów".
    Okazuje się więc, że sprzęt, który miał zapewniać sprawiedliwe karanie piratów drogowych, może przyczyniać się do pociągania do odpowiedzialności niewinnych kierowców.

    Przypadek Iskry-1

    Jednym z najpopularniejszych urządzeń, jakimi posługuje się polska policja, są Iskry-1. Nie posiadają ekranu, który pokazywałby kontrolowany pojazd. Nie pozwalają więc jednoznacznie zidentyfikować pojazdu, którego prędkość mierzą, a takie wymagania przed używanym przez policję sprzętem stawia rozporządzenie metrologiczne ministra gospodarki z 9 listopada 2007 roku. Urządzenie to do pomiaru wykorzystuje falę radiową o częstotliwości nieco ponad 24 GHz. Oznacza to, że emitowany przez nie sygnał nie jest zwartą wiązką, którą można ukierunkować na konkretny samochód, a stożkiem, rozchodzącym się od urządzenia. Wskutek tego wiązka fal w odległości 100-200 metrów ma już średnicę kilkudziesięciu metrów. Jeśli więc drogą porusza się kilka pojazdów na dwóch pasach, powstaje pytanie: którego auta prędkość jest mierzona? Najbliższego czy najszybszego? A może tego największego? W końcu tiry odbijają rozproszoną wiązkę fal radiowych skuteczniej, niż samochody osobowe.

    Wątpliwości budzi też wyszkolenie policjantów, przeprowadzających pomiary. Czy zawsze robią to prawidłowo? Mundurowy ma jedynie do dyspozycji trzy zakresy działania urządzenia: do 300 m, do 500 m oraz do 800 m, a dodatkowo może przełączyć urządzenie w tryb mierzenia prędkości zbliżającym się do niego, oddalającym się lub wszystkim. Czy policjanci zawsze używają tego sprzętu właściwie? Nie wiadomo. Dodatkowo, jak podaje instrukcja, "Iskra" nie powinna być wykorzystywana w pobliżu przekaźników sygnału GSM, radiowych i telewizyjnych, podczas intensywnych opadów deszczu i śniegu, a także na łukach drogi sprawiających, że kąt pomiędzy policjantem a torem jazdy samochodu przekracza 10 stopni. Iskra zachowuje swoje parametry pracy przy temperaturze od -20 do +50 stopni Celsjusza i wilgotności do 90 proc. Ostatni z tych parametrów jesienią i zimą jest na polskich drogach przekroczony.

    Mimo tych wszystkich wątpliwości policja cały czas chętnie korzysta z kontrowersyjnych radarów. Funkcjonariusze mają ich ponad 500 sztuk. Co ciekawe, właśnie stare Iskry-1 znalazły się na wyposażeniu zakupionych przed kilkoma laty radiowozów Alfa Romeo. W 102, spośród zakupionych przez drogówkę samochodach, znalazły się mierniki Iskra, sprowadzone ze wschodu z pominięciem polskiej dystrybucji. Jakie ma to znaczenie? Zgodnie z oświadczeniem firmy Simicon, tylko mierniki rozprowadzane przez polskiego dystrybutora posiadają parametry, wymagane przez prawo obowiązujące w naszym kraju. Iskry sprowadzone z Ukrainy łatwo odróżnić od tych z polskiej dystrybucji. Te pierwsze posiadają numery seryjne zapisane w postaci ciągu liczb i dużych liter. Numery seryjne tych, które nie budzą wątpliwości natury prawnej, zapisane są w postaci liczby łamanej przez rok.

    Sprawy związane z użyciem Iskry-1 wielokrotnie trafiały na wokandy i w części z nich sędziowie orzekali na korzyść kierowców. Zagadnieniem Iskier zajęła się prokuratura. Miała ona zbadać, czy policyjne radary są zgodne z przepisami, czy może pracownicy Głównego Urzędu Miar nie wydali legalizacji zbyt pochopnie. Nie należy jednak spodziewać się, że urządzenia te znikną z arsenału drogówki. W grudniu 2014 roku zawieszono prokuratorskie postępowanie dotyczące tych urządzeń.

    Fotoradar

    Liczba fotoradarów na polskich dragach jeszcze w 2015 roku wzrośnie o sto. Mówimy tu o urządzeniach stacjonarnych, których rozlokowanie i pracę nadzoruje Inspekcja Transportu Drogowego. W przypadku otrzymania mandatu ze stojącej na maszcie żółtej skrzynki, raczej nie możemy mieć wątpliwości co do winy osoby kierującej w tym momencie samochodem. Fotoradary ITD reagują dopiero na przekroczenie limitu o co najmniej 11 km/h, a jak pokazała kontrola Najwyższej Izby Kontroli, niektóre z nich próg mają ustawiony jeszcze wyżej.

    Zupełnie inaczej sprawa ma się w przypadku fotoradarów używanych przez straże miejskie i gminne. Zdaniem NIK-u tylko niewielka ich część stoi w miejscu, które zgodnie z prawem zostało ustalone z komendantem miejscowej policji. W większości przypadków urządzenia ustawiane były tam tylko na początku i na końcu służby, a przez lwią część swojego czasu pracy polowały na kierowców w miejscach, które co prawda nie są tak groźne dla pieszych i innych uczestników ruchu, ale pozwalają na wystawienie wielkiej liczby mandatów.

    Dodatkowo urządzenia przenośne - zarówno ustawione przy drodze, jak i ukryte w autach - nie mogą znajdować się w odległości mniejszej niż 500 m od innego urządzenia pomiarowego znajdującego się na tej samej drodze i dokonującego kontroli w tym samym kierunku, o ile na danym odcinku nie znajduje się skrzyżowanie. Tak naprawdę jednak największe pole manewru dają nam przepisy.

    Warto wiedzieć, że dowód w postaci zdjęcia z fotoradaru nie zawsze wystarczy do ukarania za wykroczenie, które zostało na nim zarejestrowane. Zwłaszcza jeśli zdjęcie przedstawia tył pojazdu, albo twarz kierowcy nie jest dobrze widoczna. Organ prowadzący postępowanie oprócz danych pojazdu musi ustalić tożsamość kierowcy, który jest sprawcą wykroczenia. Zdobycie takiego dowodu może okazać się jednak niemożliwe. Wystarczy, że osoba podejrzewana skorzysta z uprawnień procesowych, jakie przewiduje Kodeks postępowania w sprawach o wykroczenia. Jedną z głównych zasad wymiaru sprawiedliwości jest prawo do obrony, które służy każdej osobie podejrzanej. Do jego elementów należy prawo do milczenia, czyli brak obowiązku przyznawania się do winy lub dostarczania dowodów przeciwko sobie.

    Decydując się na podjęcie obrony powinieneś wiedzieć, że wbrew temu, co sugeruje treść formularza, odmowa przyjęcia mandatu wcale nie musi być poprzedzona przyznaniem się do kierowania pojazdem. Właściciel pojazdu nie ma obowiązku składać żadnych oświadczeń, jeżeli nie chce przyznać się do winy, realizując w ten sposób swoje prawo do obrony.

    - Jeśli nie odeślesz wypełnionego formularza, zostaniesz wezwany na przesłuchanie w charakterze świadka – mówi adwokat Krzysztof Barnat. - Świadek, uprzedzony o odpowiedzialności karnej za składanie fałszywych zeznań, ma obowiązek mówić prawdę. Obowiązek złożenia zeznań nie ogranicza jednak prawa do obrony. Jeżeli po przesłuchaniu świadka organ prowadzący postępowanie uzna, że istnieją wystarczające dowody do skierowania przeciwko tobie wniosku o ukaranie, ma obowiązek przesłuchać cię jeszcze raz, tym razem w charakterze obwinionego. Przed przystąpieniem do przesłuchania, prowadzący pouczy cię o prawie do odmowy składania wyjaśnień i udzielania odpowiedzi na pytania. Możesz skorzystać z tego prawa, nawet jeśli wcześniej, zeznając jako świadek, opowiedziałeś na temat wykroczenia uwiecznionego na zdjęciu.

    Protokół zeznań złożonych w charakterze świadka pozostaje co prawda w aktach sprawy, nie może jednak zostać ujawniony na rozprawie i nie może stanowić podstawy do wydania wyroku. Oskarżyciel nie będzie mógł zatem powoływać się przed sądem na te zeznania. Jeżeli na rozprawie nie przyznasz się do winy i skorzystasz z prawa do odmowy składania wyjaśnień, jedynym dowodem w sprawie pozostanie zdjęcie z fotoradaru, na podstawie którego nie zawsze da się ustalić tożsamość kierującego.

    LINK

    phonemaniac - 25 Maj 2015, 08:38

    Cytat:
    Mamy bat na recydywistów i obcokrajowców

    454 prawa jazdy zatrzymane od poniedziałku do niedzieli po południu. Czyli prawie 70 dziennie, 28 razy więcej niż dotąd. To efekt zmiany przepisów, które weszły w życie 18 maja.


    Nigdy tylu kierowców tak szybko nie traciło uprawnień. A najwięcej w Poznańskiem. - Pierwszego dnia odebraliśmy je 25 kierowcom - mówi młodszy inspektor Andrzej Borowiak, rzecznik wielkopolskiej policji. - W mieście, na ograniczeniu do 50, jechali ponad 100 km/godz.

    Dla niektórych to prawdziwy cios. - Jeden z kierowców klął, lamentował i błagał o wyrozumiałość. Choć wiedział o zmianie przepisów, to jechał o wiele za szybko, bo nie wierzył, że sam może paść ich ofiarą - dziwi się rzecznik.

    Nie będziemy robić łapanek

    Dotychczasowa średnia to niemal 70 zatrzymanych dokumentów dziennie - 447 za przekroczenie prędkości, 7 za nadmiar pasażerów. Jeśli takie tempo się utrzyma, do grudnia prawo jazdy straci... ponad 20 tys. kierowców.

    "Za rok nie będzie komu jeździć, wszyscy zostaniemy bez uprawnień, tylko niedzielni i zawalidrogi ocaleją" - to głos z forum Gazeta.pl.

    - Nie będzie tak źle - uspokaja inspektor Borowiak. - Pierwsze dni są rekordowe, bo zbiegły się z policyjną akcją "Prędkość". Zwykle kontrole kierowców nie są tak intensywne. Nie planujemy łapanek. Poza tym ludzie jeżdżą teraz wolniej, pilnują się. Takie mam wrażenie, podróżując po Polsce.

    "Sam jestem kierowcą i tę zmianę uważam za najmądrzejszą od czasu wprowadzenia obowiązkowego zapinania pasów" - napisał Felucjan na Gazeta.pl.

    Ale już wiadomo, że ten rok będzie rekordowy. Do maja odebrano tyle praw jazdy, co w całym 2013 r. A teraz co półtora dnia dochodzi kolejna setka.

    - Wcześniej za przekroczenie prędkości nie groziła utrata prawa jazdy - wyjaśnia rzecznik. - Policjanci zatrzymywali je za zagrożenie w ruchu drogowym stworzone np. przez pijanego kierowcę, uciekającego motocyklistę czy matkę przewożącą dziecko w bagażniku. Były to zatrzymania fakultatywne, co znaczy, że decydujący głos miał sąd. Teraz policjanci mogą zatrzymywać prawa jazdy administracyjnie bez angażowania sądu. Za samo stwierdzenie wykroczenia.

    Kto stawia bzdurne znaki?

    Nie dla wszystkich nowe przepisy są jasne. Policja dostaje dużo pytań od kierowców chcących upewnić się, że zatrzymanie prawa jazdy za prędkość grozi tylko w terenie zabudowanym. Dostaje się też cięgi za "bzdurne znaki". Niesłusznie.

    "Nie musisz być piratem, by stracić prawko. Na naszych drogach jest pełno miejsc z bezsensownymi ograniczeniami" - komentuje Heroned.

    - Niektóre ograniczenia są zbyt restrykcyjne. Ale to nie my je stawiamy, tylko zarządcy dróg - podkreśla Andrzej Borowiak. - Sam znam takie miejsce na dwupasmówce, gdzie po jednej stronie jest ograniczenie do 70, a po drugiej do 50 km/godz.

    Jego zdaniem limity prędkości powinny być ustalane na etapie projektowania drogi, a potem weryfikowane kilka miesięcy po jej oddaniu: - Ktoś powinien pojechać i sprawdzić, czy dobrze je dobrano.

    Obcokrajowcom też zabierzemy

    Głos z forum: "Litwinom też będziecie zabierali za dymanie przez wsie i miasteczka?".

    Dotąd kierowcom z zagranicy za przekroczenie prędkości groził najwyżej mandat. Teraz to również zatrzymanie prawa jazdy. - Będziemy odbierali je wszystkim obcokrajowcom jaskrawo przekraczającym prędkość. Na miejscu. W zamian dostaną zaświadczenie uprawniające do kierowania autem przez 72 godziny. Ich dokument zostanie przesłany do starosty w miejscu popełnienia wykroczenia, a stamtąd do organu wydającego prawo jazdy w kraju zamieszkania kierowcy.

    Przecież nie mogę nie jeździć

    "99 proc. zawodowych kierowców będzie jeździło bez prawa jazdy przez trzy miesiące. Więcej zarobią, niż stracą. A jak będą jeździli ostrożnie, to nikt ich nie skontroluje". Dużo osób na forach nie kryje, że będzie jeździć nawet po utracie uprawnień, tyle że zgodnie z przepisami, co pozwoli im uniknąć kontroli.

    Rzecznik wielkopolskiej policji rozwiewa te złudzenia: - Będziemy mogli łatwo sprawdzać te osoby. Mamy funkcjonariuszy z grup wsparcia w nieoznakowanych radiowozach z wideorejestratorami i laptopami z dostępem do bazy CEPiK. Wiemy, gdzie taki kierowca mieszka, i możemy sprawdzić, jak się porusza.

    Recydywista przyłapany za kierownicą auta nie odzyska prawa jazdy przez pół roku. Kolejna recydywa oznacza utratę uprawnień. By znów usiąść za kółkiem, były kierowca będzie musiał przejść kurs i zdać egzamin. Jak nowicjusz.

    Tych, którzy uważają nowe przepisy za drakońskie, może pocieszyć fakt, że na Słowacji za przekroczenie prędkości o 40 km/godz. grozi 650 euro (2,7 tys. zł) kary plus ewentualny zakaz prowadzenia pojazdów do... trzech lat. W Szwecji zaś takiego kierowcę poddaje się obowiązkowym badaniom psychiatrycznym.

    LINK

    czapla - 25 Maj 2015, 13:58

    A na Słowacji... a w Ugandzie murzynów biją itd. Ach, te porównania... ech, szkoda słów. :)
    piotreg - 25 Maj 2015, 21:22

    czapla napisał/a:
    (...) a w Ugandzie murzynów biją.

    :lol:

    tqmeh - 2 Czerwiec 2015, 09:24

    Cytat:
    Plan rządu UJAWNIONY: ukarać minimum 1,7 mln kierowców i 420 tys. pieszych. By żyło się lepiej!

    Rząd robi wszystko by żyło się lepiej. Tylko czy aby na pewno chodzi o obywateli Rzeczpospolitej? W ramach "poprawy bezpieczeństwa w ruchu drogowym" rządząca ekipa ustaliła dla policji plan, ilu kierowców jadących ze zbyt dużą prędkością ma ukarać oraz ile mandatów ma być wystawionych dla pieszych. Ostatnie przepisy zostały zmienione tylko po to, by wlepić więcej kar kierowcom? Na to niestety wygląda...

    Krajowa Rada Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego (BRD) w dokumencie zatytułowanym "Program Realizacyjny na lata 2015-2016 do Narodowego Programu Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego 2013-2020" określiła, ilu kierowców i pieszych ma być ukaranych. Założenie jest takie, że ma być ich więcej niż w 2014 r. Urzędnicy z Ministerstwa Infrastruktury i Rozwoju dbają wszak o bezpieczeństwo. Sprawę ujawnił portal brd24.pl.

    Klik

    autogaz1984 - 2 Czerwiec 2015, 12:39

    tqmeh napisał/a:
    Plan rządu UJAWNIONY: ukarać minimum 1,7 mln kierowców i 420 tys. pieszych. By żyło się lepiej!

    I oto tak naprawdę chodzi - "By żyło się lepiej" darmozjadom na Wiejskiej. :mad:

    piotreg - 3 Czerwiec 2015, 01:57

    Myślicie, że co? Że PiS nie będzie potrzebował kasy z kieszeni kierowców?
    egon - 3 Czerwiec 2015, 09:30

    Ktokolwiek będzie przy korycie będzie doił :!: Jedyna nadzieja w tym, że Polacy są dosyć niezależnym i niepokornym narodem i mówiąc kolokwialnie nie dadzą sobie policyjnych pał w tyłek wsadzać...
    tqmeh - 6 Czerwiec 2015, 08:01

    Cytat:
    Anuluj sobie mandat

    Niniejsza aplikacja służy do wygenerowania najbardziej skutecznych pism procesowych (81% umorzeń już na etapie przygotowawczym, a 99% wygranych spraw sądowych we wszystkich instancjach) prowadzących do anulowania rzekomego mandatu z fotoradaru, monitoringu, za rzekomo złe parkowanie czy z policyjnych videorejestratorów w nieoznakowanych pojazdach.

    Rzekomego, bo wezwania-quizy (ABCD) nie spełniają wymogów formalnych art. 97 par. 1 pkt 3) kpw, a więc nie są mandatami, wezwania do właściciela pojazdu o "wskazanie kierującego" naruszają jego prawa procesowe, a wideorejestratory nie mierzą prędkości śledzonego pojazdu.

    Niestety w Polsce nie wystarczy mieć rację, trzeba jeszcze umieć ją sobie wywalczyć.

    Nasza aplikacja Anuluj-Mandat.pl to także internetowa kancelaria direct, gdzie za niewielkie pieniądze pomożemy Ci przekonać bandycki system że:

    Bez mandatów nie ma odmowy ich przyjęcia. Nie ma mowy o dowodach popełnienia wykroczenia niewskazania kierującego lub przekroczenia prędkości, przy wadliwym postepowaniu wyjaśniającym. Samym domniemaniem winy nie można nas skazać w postępowaniu sądowym.

    Dodatkowo otrzymasz wnioski procesowe pozwalające:

    1. Uniknąć opłat viaTOLL.
    2. Pomocne przy wznowieniu prawomocnych postępowań mandatowych.
    3. Umożliwiające dochodzenie zwrotu wszystkich poniesionych kosztów po wygranej sprawie sądowej.

    Jeśli przygotowane przez nas wzory są niewystarczające to możesz złożyć nam zapytanie prawne lub złożyć indywidualne zlecenie na pismo procesowe w sprawach:

    1. Postępowań mandatowych przed Strażą Miejską, Strażą Gminną, Policją lub Głównym Inspektorem Transportu Drogowego, a nawet Strażą Leśną czy Inspekcją Celną.
    2. Postępowań sądowych o wykroczenie we wszystkich instancjach, łącznie ze zleceniem sporządzenia apelacji.
    3. Zatrzymania na "gorącym uczynku" na podstawie wskazań suszarki ISKRA lub innych urządzeń pomiarowych.
    4. Opłat za bezprawne lub niewykonane odholowanie pojazdu.
    5. Bezprawnie nakładanych blokad na koła i dokonywanych w ten sposób wyłudzeń mandatów lub opłat.
    6. Egzekucji kar, punktów i utraty prawa jazdy, pomimo, że mandat, wyrok lub decyzja nigdy nie zostały prawidłowo doręczone.
    7. Skarg na zachowanie funkcjonariuszy mundurowych i doprowadzenia do wytoczenia im postępowań prokuratorskich.
    8. Egzekucji administracyjnej z Abonamentu RTV.
    9. Ochrony przed bezprawnie działającymi windykatorami.
    10. Reprezentacji prawnej w sprawie o utratę prawa jazdy.
    11. Innych spraw dotyczących nadużyć władzy.

    Ponadto na naszym blogu znajdziecie 100 darmowych informacji i porad z dziedziny mandatów, wykroczeń i bezprawnych danin publicznych, które można pobrać w formie darmowego E-BOOKA.

    O skuteczności Anuluj-Mandat.pl możesz się przekonać zapoznając się z częścią wygranych spraw nadesłanych przez naszych Użytkowników.

    Wygranych spraw sądowych zarejestrowaliśmy kilkaset od czasu naszego działania antymandatowego (od 8.08.2013), przy czym w ponad 10 tys. Wygranych przypadków sądu w ogóle się udało uniknąć, 7 apelacji przegraliśmy, z czego większość tylko dlatego, że nie udało się odkręcić błędów popełnionych przez obwinionych z powodu skorzystania z innych, często darmowych dokumentów i porad umieszczanych w Internecie przez osoby niekompetentne. Nasze porady są tanie, ale nie darmowe, właśnie dlatego, że się znamy na tym co robimy, wkładamy w to wiele pracy, serca oraz pasji, a także dlatego, że jest to nasz biznes mający pokrycie w realnych sukcesach, a nie chwyt marketingowy i chęć błyśnięcia.

    Naszą misją przy tym jest nie tylko pomoc w sprawach indywidualnych, ale masowe działania informacyjne, mające naprawić system poprzez edukację obywateli na temat ich praw, co wprowadza pewne zamieszanie medialne.

    Wygrane sprawy podobnie, publikacje w innych mediach, podobnie jak nadsyłane podziękowania (do usług) są dowodem, że nasz Użytkownik ma do czynienia z zaufaną i doświadczoną organizacją, która nie tylko jako pierwsza się skutecznie zmierzyła z tematem (na razie jedyna na taką skalę w potwierdzony sposób), ale też uczestniczy w sprawach od początku do końca.

    Jeśli Ci się przydaliśmy wpisz się, zaczynasz zmagania o anulowanie mandatu, a wciąż czujesz się zagubiony sprawie lub obsłudze naszego serwisu zajrzyj pod FAQ.

    Pamiętajcie jednak, naszą MISJĄ nie jest popieranie piractwa drogowego i cwaniakowania, ale działanie w charakterze "adwokatów" osób obwinianych o wykroczenie (często niesłusznie), chronienie obywateli przed nadużyciami władzy, realne zadbanie o bezpieczeństwo drogowe poprzez doprowadzenie do karania tylko sprawców wykroczeń drogowych, których wina nie ulega wątpliwości i którzy stanowią faktyczne zagrożenie dla innych uczestników ruchu, oraz do likwidacji fotoradarów na rzecz zwiększenia ilości mobilnych patroli policyjnych wyposażonych w najlepszy sprzęt pomiarowy i skoncentrowanych na łapaniu autentycznych piratów drogowych, a nie na statystykach czy wpływach ekstra do budżetu z kieszeni obywateli.

    Natomiast jeśli trafiłeś tu przypadkiem lub tylko dlatego, że temat Cię zainteresował, a nie masz jeszcze sprawy mandatowej i mieć nie chcesz, skorzystaj z nawigacji Coyote ostrzegającej przed kontrolami radarowymi na promocyjnych zasadach lub z naszej mapy fotoradarów.

    KLIK



    https://www.youtube.com

    tqmeh - 7 Czerwiec 2015, 21:17

    Cytat:
    Przedstawiciel policji za zachowaniem tolerancji fotoradarów

    Policjanci są znani z tego, że popierają wszystkie propozycje, które choć teoretycznie mają poprawić bezpieczeństwo na naszych drogach. Często nawet jeśli przedstawiane zmiany są niepopularne, a ich skuteczność wątpliwa. Może zatem zaskakiwać opinia Marka Konkolewskiego z Biura Ruchu Drogowego Komendy Głównej Policji, który opowiada się za pozostawieniem tolerancji podczas pomiaru prędkości przez fotoradary.

    Aktualnie za przekroczenie prędkości do 10 km/h nie dostaniemy mandatu. Taki margines ma zapewnić kierowcom komfort jazdy i brak potrzeby ciągłego wpatrywania się w prędkościomierz. Pojawiły się jednak głosy, że tolerancja ta uznawana jest przez kierujących jako przyzwolenie do szybszej jazdy i z premedytacją wykorzystywana. Z tego powodu pojawił się rządowy plan zlikwidowania tego dodatkowego limitu i karanie przez fotoradary kierowców, którzy przekroczą prędkość już o 1 km/h.

    Przeciwnego zdania jest Marek Konkolewski z Biura Ruchu Drogowego Komendy Głównej Policji. W jego opinii margines powinien zostać zachowany, gdyż może prowadzić do niepotrzebnych konfliktów, gdy kierowcy kłócili by się o 1 lub 2 km/h.

    Klik

    tqmeh - 9 Czerwiec 2015, 22:36

    Cytat:
    Straż Miejska błędnie mierzyła prędkość, ale "nie celowo"

    Bulwersująca historia o działaniu strażników w Olsztynie, którzy najpierw ustawiają fotoradar tak, aby zawyżał wyniki pomiarów, a później tłumaczone jest to brakiem odpowiednich umiejętności i sprawę się umarza.

    Sytuacja o jakich słyszeliśmy już dziesiątki, jeśli nie setki razy - Straż Miejska w roli uzdrowicieli budżetu miasta. Scenariusz klasyczny - nieprawidłowo ustawiony fotoradar przy drodze, gdzie ryzyko wystąpienia niebezpiecznej sytuacji jest znikome oraz strażnicy z pobliskiego samochodu leniwie obserwujący czy czasem ktoś nie kręci się koło maszynki do robienia pieniędzy. Jest też obywatel, który całą sytuację uwiecznia na wideo, próbuje interweniować, ale jego uwagi spotykają się z obojętnością.

    Opis pasujący do całego mnóstwa filmików, jakie można znaleźć w sieci, na których widzimy aż za dobrze, że z władzą się nie wygra i choć każdy z nas ma prawo zwrócić funkcjonariuszom uwagę na działania niezgodne z prawem, to czuje się w takich sytuacjach jak przysłowiowy dziad gadający do obrazu.


    Fotoradar ustawiony był pod prawidłowym kątem 22 stopni, ale nie względem osi jezdni, a... przydrożnych drzew!

    Tym razem jednak wydawało się jednak, że sprawy mogą potoczyć się zupełnie inaczej. Nietypowo wręcz. Innymi słowy dokładnie tak, jak powinno być w państwie prawa.

    Jeden z naszych czytelników zauważył, że przy ulicy Wyszyńskiego w Olsztynie Straż Miejska ustawiła fotoradar. Chodzi konkretnie o prosty odcinek drogi z dwoma pasami w każdą stronę i pozbawiony skrzyżowań oraz przejść dla pieszych. Skąd więc pomysł na taką lokalizację do ustawienia urządzenia mierzącego prędkość? To proste - kierowcy, widząc, że na tym odcinku trudno o jakąś niebezpieczną i nieprzewidywalną sytuację, są bardziej skorzy do szybszej jazdy. Łatwiej zatem kogoś "ustrzelić". Aby natomiast zwiększyć swoje szanse, strażnicy nieprawidłowo ustawili fotoradar.

    Nasz czytelnik postanowił uwiecznić całą sytuację na wideo, pokazując, że urządzenie nie zostało ustawione pod kątem 22 stopni względem osi jezdni, co jest wymagane przez instrukcję obsługi. Powoduje to, że fotoradar dokonuje błędnych pomiarów prędkości i na ich podstawie żaden kierowca nie powinien zostać ukarany.

    Autor filmu następnie podchodzi do zaparkowanego nieopodal samochodu, w którym dwóch strażników miejskich obserwuje pracę fotoradaru. Ci jednak pozostają głusi na jego uwagi, argumenty i propozycje podejścia do urządzenia i weryfikację prawidłowości jego ustawienia. Nasz czytelnik zatem zmuszony jest odejść z kwitkiem.

    Na tym kończy się większość podobnych sytuacji, ale nie tym razem. Autor nagrania o całym zajściu powiadomił prokuraturę, ta zaś powołała biegłego, aby sprawę zbadał i wydał opinię. Ta okazała się miażdżąca dla strażników miejskich. Wynika z niej bowiem, że nie tylko nieprawidłowo ustawili oni fotoradar, ale również skłamali w swoich zeznaniach, o czym czytamy w poniższym fragmencie ekspertyzy biegłego.



    Co zatem z tego wynika? Zgodnie z opinią, którą znajdziecie poniżej, wszelkie pomiary wykonane tego dnia przez fotoradar należy uznać za błędne, a zrobione przy okazji tych pomiarów zdjęcia nie mogą stanowić materiału dowodowego!



    Jakie więc konsekwencje spotkały strażników, którzy nieprawidłowo ustawili fotoradar, a później kłamali, aby fakt ten ukryć? Żadne! Prokuratura umorzyła dochodzenie przeciwko nim, stwierdzając, że można im zarzucić jedynie "brak umiejętności". Skoro są oni niekompetentni, to kto pozwolił im na wykonywanie pomiaru prędkości? I jak ów brak kompetencji ma się do faktu, że jeden ze strażników, pan Samojłowicz, posiada uprawnienia do prowadzenia szkoleń z obsługi fotoradaru Fotorapid? Czyżby uzyskał je bezpodstawnie? Czy może raczej doskonale wiedział co robi, nieprawidłowo ustawiając urządzenie?

    Na koniec pozostaje jeszcze pytanie co z 14 kierowcami, którym fotoradar zrobił 5 czerwca 2014 roku zdjęcie i z pewnością dostali oni powiadomienie o rzekomym popełnieniu wykroczenia. Czy zostali poinformowani, że ukarano ich bezprawnie? Czy zwrócono im pieniądze za mandaty, które zapłacili i cofnięto przyznane punkty karne? O tym zapewne się już nie dowiemy.

    KLIK

    phonemaniac - 13 Czerwiec 2015, 08:29

    Cytat:
    Mandaty z fotoradarów wciąż bez zdjęć

    Choć minął rok od wydania przez Trybunał Konstytucyjny wyroku, nakazującego załączanie do korespondencji wysyłanej przez Inspekcję Transportu Drogowego zdjęć z fotoradarów, Polacy otrzymują wciąż zawiadomienia bez widomego dowodu na popełnienie wykroczenia. Co więcej, na zmianę stanu rzeczy trzeba będzie jeszcze poczekać - informuje "Dziennik Gazeta Prawna".


    W 2011 roku doszło do rewolucji na polskich drogach. Zarządzanie fotoradarami stacjonarnymi od policji przejęła wówczas Inspekcja Transportu Drogowego. Zmieniła się również filozofia korzystania z tych urządzeń oraz przepisy. Obecnie przy drogach powinny stać już wyłącznie żółte maszty i puszki, wewnątrz których zawsze jest działający przez całą dobę fotoradar. Wpadający w ich sidła, otrzymują od ITD list, w którym znaleźć można opis zarejestrowanej sytuacji oraz druk, pozwalający na przyznanie się do winy, wskazanie innego kierującego lub odmowę współpracy. Nie znajdziemy tam jednak zdjęcia, stanowiącego dowód w sprawie. Jednocześnie czas, który może upłynąć od popełnienia wykroczenia do przesłania listu wydłużono do 180 dni.

    Skutek jest taki, że wielu zmotoryzowanych musiało już borykać się z poważnym problemem. Jeśli do zdarzenia doszło kilka miesięcy temu, możemy nie pamiętać, kto w danej chwili siedział za kierownicą. Nawet jeśli założymy, że prowadził ktoś z członków naszej najbliższej rodziny, a więc zapłacona kara, niezależnie od tego, komu się należy, obciąży nasz domowy budżet, wciąż istnieje ryzyko, że przyznając się "na ślepo", wpadniemy w spore tarapaty.

    Jeśli dla świętego spokoju przyznamy się do winy, a w rzeczywistości przewinienie popełniła osoba przeciwnej płci, możemy zostać oskarżeni o składanie fałszywych deklaracji i "handel" punktami karnymi. Grozi za to do trzech lat więzienia. Trzeba mieć oczywiście pecha, bo kontrole zamkniętych przez ITD spraw są wyrywkowe, ale takie sytuacje od czasu do czasu się zdarzają. By pozbyć się wątpliwości, najlepiej przed wypełnieniem przesłanego nam kwestionariusza byłoby rzucić okiem na zdjęcie z fotoradaru. Niestety, ITD nie załącza go do korespondencji, a możliwość jego zobaczenia mamy jedynie podczas rozprawy sądowej, która jest następstwem odmowy współpracy.

    Kuriozalność tej sytuacji dostrzegł Trybunał Konstytucyjny, który wyrokiem z 3 czerwca 2014 roku stwierdził, że przepisy, na których w swoich działaniach opiera się Inspekcja Transportu Drogowego, są niekonstytucyjne. W praktyce oznaczają bowiem, że obwiniony o popełnienie wykroczenia nie ma szans na zapoznanie się z materiałem dowodowym; takie prawo ma zaś oskarżony o popełnienie przestępstwa. Oznacza to brak równości traktowania przez służby państwowe, a to jest niezgodne z ustawą zasadniczą.

    Inspekcja Transportu Drogowego tłumaczyła się, że zgodnie z przepisami stworzonymi w resorcie transportu służby nadzorujące pracę fotoradarów mogą udostępniać właścicielom samochodów zdjęcia wykonane przez te przydrożne urządzenia. ITD postanowiło skorzystać z faktu, że ministerstwo użyło słowa "może", nie zaś "musi" lub "powinno" i zrezygnowało z wysyłania fotografii.

    Wszystko rozbija się o 38 artykuł kodeksu postępowania w sprawach o wykroczenie. Według interpretacji ITD nie umożliwia on wysyłania zdjęć na etapie postępowania przygotowawczego. Mimo upływu roku od wydania wyroku przez Trybunał Konstytucyjny, brzmienie kontrowersyjnego artykułu nie zostało zmienione. Można jednak zadać sobie pytanie, jak to możliwe, że przy obecnym stanie prawnym niektóre jednostki straży miejskich i gminnych wraz z listem wysyłają fotografię?

    - Przeprowadzone dotychczas analizy wskazują na to, iż najlepszym rozwiązaniem, które umożliwiłoby realizację wyroku Trybunału Konstytucyjnego, zgodnie z którym całkowity brak dostępu do akt sprawy na etapie prowadzonego postępowania w sprawie o wykroczenie jest niezgodny z Konstytucją, byłoby wysyłanie do właścicieli pojazdów zdjęć wraz z pierwszą korespondencją – mówi Łukasz Majchrzak, rzecznik prasowy systemu fotoradarów CANARD. - Rozwiązanie takie wydaje się aktualnie możliwe do realizacji z prawnego punktu widzenia, ponieważ przepis który uniemożliwiał taką praktykę został wskutek ww. wyroku uznany za niekonstytucyjny. Wysyłanie zdjęć pocztą wraz z raportem z urządzenia rejestrującego wymaga oczywiście przeprowadzenia prac dostosowawczych, w tym poczynienia niezbędnych ustaleń z zewnętrznym operatorem korespondencji oraz wprowadzenia odpowiednich zmian w systemie teleinformatycznym, wspierającym procedowanie spraw w GITD. Nowy sposób udostępniania zdjęć nie będzie stanowił jedynej drogi zapoznania się z materiałem zdjęciowym. Z pewnością najwygodniejszym z punktu widzenia obywatela sposobem będzie możliwość obejrzenia zdjęcia z fotoradaru poprzez zalogowanie się na portalu eBOK, za pośrednictwem którego, posiadając profil zaufany ePUAP, już dziś możliwe jest prowadzenie korespondencji z GITD w sposób elektroniczny.
    Niezależnie od powyższego wskazać trzeba, iż ani wyrok Trybunału Konstytucyjnego, ani ustawa zasadnicza nie wskazują na obowiązek wysyłania do właścicieli pojazdów zdjęć dokumentujących popełnienie wykroczenia.

    moto.wp.pl

    phonemaniac - 30 Czerwiec 2015, 07:37

    Cytat:
    Za mandat będzie można płacić kartą

    Wyposażenie w terminale płatnicze radiowozów policji drogowej operujących na autostradach planuje Komenda Główna Policji - dowiedział się "Dziennik Gazeta Prawna".


    Głównie chodzi o rozwiązanie problemu, gdy sprawcami wykroczeń drogowych są cudzoziemcy. Teraz patrole drogówki, zgodnie z przepisami, mają obowiązek przyjąć od nich płatność w gotówce. Wiąże się to najczęściej z dojazdem do bankomatu, a więc stratą czasu i benzyny. Jest to problem zarówno dla przyłapanego na wykroczeniu, ale też (co ważniejsze) dla policjantów, którzy przez czas pobierania opłaty nie mogą wykonywać swojej pracy.

    Wprowadzenie do radiowozów terminali do przyjmowania płatności bezgotówkowych rozwiązałoby problem. Wiąże się to jednak z koniecznością nowelizacji kodeksu wykroczeń. Ponadto do rozwiązania pozostaje kwestia kosztów transakcji.

    To kolejny sposób na usprawnienie karania piratów drogowym z zagranicy. Przez lata kierowcy nie musieli obawiać się fotoradarów w innych krajach (również Polacy podróżujący poza granicami naszego kraju). Jednak w 2014 roku sytuacja się zmieniła i europejski system wymiany informacji o kierowcach zapewnia możliwość sprawnego ściągnięcia należności od kierowcy z innego unijnego kraju. Oznacza to, że kierowcy z innych krajów wspólnoty nie są już bezkarni i mijając żółte skrzynki muszą stosować się do ograniczeń prędkości, aby nie zapłacić mandatu.

    To samo dotyczy Polaków jeżdżących po drogach innych europejskich krajów. Krajem, w którym szczególnie łatwo o mandat jest Austria, z której nasi rodacy dostają wiele nieoczekiwanych przesyłek z nakazem zapłaty wysokiej kary za przekroczenie prędkości (nawet równowartości ponad 9000 zł).

    LINK

    tqmeh - 30 Czerwiec 2015, 08:03

    Cytat:
    Stłuczka autem z LPG? Lepiej nie wzywaj policji!

    Miałeś stłuczkę samochodem wyposażonym w instalację gazową? Lepiej nie wzywaj policji. W przeciwnym razie może cię to kosztować wiele stresu i setki złotych. Dlaczego? "Bo tak"!

    Każdy pojazd, który został uszkodzony w wyniku "zdarzenia drogowego", po naprawie powinien przejść dodatkowe badanie techniczne w Stacji Kontroli Pojazdów. Diagnosta zweryfikować ma stan auta i sprawdzić, czy pojazd nie zagraża bezpieczeństwu ruchu.

    Sprawa mocno się jednak komplikuje, gdy na stacji pojawia się samochód wyposażony w instalację LPG. Wówczas na podbicie przeglądu nie mamy, co liczyć. Zgodnie z obowiązującymi przepisami diagnosta zażąda bowiem dokumentów potwierdzających sprawność instalacji gazowej. Sęk w tym, że stosowne papiery wystawić mogą jedynie przedstawiciele Urzędu Dozoru Technicznego. Oczywiście, nie za darmo...

    W teorii wszystko jest w jak najlepszym porządku. Jeśli pojazd uczestniczył w wypadku wypadałoby sprawdzić, czy instalacja gazowa pozostała sprawna. Problem w tym, że wypadek wypadkowi nierówny. Dowód rejestracyjny najczęściej zatrzymywany jest przecież po stłuczkach, w wyniku których uszkodzone zostały lampy, zderzaki czy lusterka... Jeśli na pokwitowaniu wystawionym przez policję stoi "pojazd uszkodzony w zdarzeniu drogowym", mamy pecha - nie wywiniemy się od dodatkowej kontroli UDT.

    W przypadku aut poważnie uszkodzonych ma to, rzecz jasna, głęboki sens. Badanie zbiornika polega na jego demontażu, przedstawiciele UDT sprawdzają wówczas jego szczelność. Za taką usługę zapłacić trzeba około 300 zł. "Doraźne" badanie zbiornika gazowego po stłuczce najczęściej wygląda jednak zgoła inaczej. Z reguły nie towarzyszy mu nawet jego wymontowanie. Inspektor z Urzędu Dozoru Technicznego, na podstawie oględzin, stwierdza po prostu, że "butla" w żaden sposób nie ucierpiała, co potwierdza plikiem stosownych dokumentów. Koszt? A jakże... około 300 zł! To 80 proc. ceny nowego zbiornika LPG!

    Jakby tego było mało, pokwitowanie wystawiane przez policjanta przy zatrzymaniu dowodu rejestracyjnego ważne jest z reguły przez siedem dni. W tym czasie - teoretycznie - możemy usunąć uszkodzenia i udać się na przegląd. W praktyce jest to jednak zupełnie niewykonalne. Grubo ponad tydzień możemy przecież czekać na oględziny auta przez przedstawiciela zakładu ubezpieczeniowego. Wstępną wycenę otrzymamy nie szybciej, niż za kolejne siedem dni...

    Wniosek? Po upływie terminu widniejącego na pokwitowaniu nie mamy prawa poruszać się samochodem! Na przegląd powinniśmy więc udać się korzystając z lawety lub - dodatkowo płatnych - czasowych tablic rejestracyjnych. Z lawety wypadałoby również skorzystać udając się pojazdem do przedstawicielstwa Transportowego Dozoru Technicznego, a trzeba zdawać sobie sprawę z faktu, że tego rodzaju punktów jest tylko kilka na województwo! Do najbliższego jest niekiedy dalej niż 100 km. Średnia cena wynajęcia lawety to 2 zł/km. Sam dojazd do TDT może więc kosztować ponad 200 zł (plus drugie tyle za powrót).

    Oczywiście zakazem jazdy "na pokwitowaniu" w zasadzie nikt się nie przejmuje - włącznie z wyrozumiałymi funkcjonariuszami drogówki. Niemniej jednak - jeśli trafimy na służbistę - może ukarać nas mandatem, zakazać dalszej jazdy i odholować pojazd, czego kosztami obarczony zostanie właściciel auta.

    Nie trzeba chyba tłumaczyć, że przepisy - w obecnym kształcie - to woda na młyn dla przedstawicieli Transportowego Dozoru Technicznego. Z bezpieczeństwem nie mają w zasadzie nic wspólnego. Pozwalają jednak wyłudzać od bogu ducha winnych kierowców po 300 zł za "kontrolę", która w wielu przypadkach, sprowadza się do wystawienia stosownego zaświadczenia, które - równie dobrze - mógłby przecież wypisać diagnosta.

    Paweł Rygas

    Uwaga. Do tekstu wkradła się nieścisłość. Legalizacją butli zajmuje się nie Urząd Dozoru Technicznego, ale Transportowy Dozór Techniczny. Poniżej publikujemy sprostowanie nadesłane przez Urząd Dozoru Technicznego.

    "Wyjaśniamy co następuje:

    Nieprawdą jest, że Urząd Dozoru Technicznego jest instytucją wydającą dokumenty potwierdzające sprawność instalacji gazowej w samochodach.

    Nieprawdą jest również jakoby samochody uszkodzone w zdarzeniu drogowym podlegały dodatkowym kontrolom Urzędu Dozoru Technicznego.

    Nieprawdziwe są również informacje, że UDT przeprowadza badanie zbiornika poprzez jego demontaż oraz że przedstawiciele UDT sprawdzają jego szczelność i pobierają za taką usługę około 300 zł.

    Nieprawdziwa jest informacja, że inspektor Urzędu Dozoru Technicznego, na podstawie oględzin, stwierdza, że butla w żaden sposób nie ucierpiała, co potwierdza plikiem stosownych dokumentów.

    Instalacje gazowe w samochodach w żadnym aspekcie nie podlegają dozorowi technicznemu Urzędu Dozoru Technicznego. Zbiorniki na gaz instalowane w samochodach podlegają dozorowi Transportowego Dozoru Technicznego (TDT)."

    Klik

    autogaz1984 - 30 Czerwiec 2015, 13:40

    :facepalm: Polska to jest "wolny" KRAJ.

    Będę miał stłuczkę autem z LPG - wjadę komuś w tył auta i mam robić badania UDT zbiornika umiejscowionego z tyłu mojego auta, z a j e b i s t y wymóg. :facepalm:

    Ostatnio byli u mnie Ukraińcy i jednorazowo wzięli 40 zbiorników po terminie ważności UDT i bez problemów założą je u siebie bez jakichkolwiek dziwnych wymagań - to jest WOLNY KRAJ!!!

    phonemaniac - 3 Lipiec 2015, 07:59

    Cytat:
    Czy chcesz czarną skrzynkę w aucie?

    Sprytny gadżet w naszym aucie powiadomi ubezpieczyciela, czy przekraczamy dozwoloną prędkość lub hamujemy z piskiem opon. Jeżdżący bezpiecznie zapłacą mniej za polisę.


    Należąca do PZU firma Link4 jako pierwsza w Polsce będzie analizować styl jazdy kierowców, którzy wykupili polisę w tym towarzystwie. Wystarczy kilka kilometrów jazdy, by ubezpieczyciel rozpoznał w nas pirata drogowego. Wyniki obserwacji wpłyną na cenę polisy.

    Firma od października będzie montować w samochodach "czarne skrzynki". To rewolucja dla polskich kierowców, dlatego na razie będzie to dotyczyć tylko pojazdów należących do firm (flot samochodowych) i tylko wtedy, gdy przedsiębiorca zgodzi się na takie rozwiązanie.

    Informacje o stylu jazdy kierowcy będą przesyłane eterem do firm zajmujących się obróbką danych. Ubezpieczyciel dostanie od nich gotowy raport, w którym będzie odnotowane, ile razy kierowca złamał przepisy i jak często gwałtownie hamował.

    Podobne rozwiązania stosuje się powszechnie na przykład we Włoszech, Francji, w Wielkiej Brytanii i USA. Włosi narzucili nawet obowiązek oferowania ubezpieczeń z takim systemem, bo się okazało, że gdy pod maską jest "czarna skrzynka", kierowcy jeżdżą bezpieczniej.

    Z badań firmy doradczej A.T. Kearney wynika, że liczba wypadków spada o 6-13 proc. A te wypadki, do których dochodzi, są mniej groźne - średnie koszty naprawy samochodu po stłuczce spadają o 4-6 proc.

    Według ekspertów wkrótce "czarne skrzynki" będą powszechne także w Polsce.

    Zalety dla kierowców? Ci, którzy udowodnią, że jeżdżą bezpiecznie, zapłacą mniej za ubezpieczenie samochodu. Dzięki płynnej jeździe oszczędzą też na kosztach eksploatacji auta - rzadziej będą wymieniać tarcze i klocki hamulcowe. Mniej wydadzą na benzynę czy olej. Przedsiębiorca, który ma pięć samochodów, według ubezpieczyciela może zaoszczędzić do 25 proc. kosztów eksploatacji i ceny polisy.

    Link4 nie chce na razie zdradzić, ile będą kosztować montaż "czarnej skrzynki" i abonament za nią. Według A.T. Kearney instalacja takiego systemu we Włoszech kosztuje 20-50 euro, a obsługa jest wliczona w cenę polisy.

    Ubezpieczyciele zdają sobie sprawę, że Polacy są nieufni wobec stałego monitorowania ich jazdy samochodem. Dlatego zmiany wprowadzają stopniowo, zaczynając od firm. I zapewniają: - Nas interesuje styl jazdy, a nie cel podróży.

    Dla klientów indywidualnych na razie organizują tylko konkursy. Kierowcy ubezpieczeni w Link4 i Avivie dzięki aplikacji na telefon mogą dostawać punkty za bezpieczną jazdę i wymieniać je na nagrody, np. bony na paliwo lub smartfony.

    Patent z "czarną skrzynką" nie wszystkim się spodoba. - To zagrożenie dla naszej prywatności. Jeżeli mamy zastrzeżenia do kamer w szkołach czy przedszkolach, to dlaczego sami sobie mielibyśmy instalować urządzenia inwigilujące w samochodach? Nie mam gwarancji, kto i do czego tych informacji użyje. Nie chcę, by ubezpieczyciel wiedział o mnie za dużo. Niech także ponosi ryzyko, za to płacę mu składkę - krytykuje nasz czytelnik.

    Głosy sprzeciwu niekoniecznie jednak przeważają. Jak pokazuje sondaż przeprowadzony w maju tego roku przez instytut Ipsos na reprezentatywnej próbie kierowców, ponad połowa osób zgodziłaby się na badanie stylu jazdy, gdyby mogło to zmniejszyć koszt polisy ubezpieczeniowej.

    Niektóre firmy na własną rękę stosują systemy sprawdzające jazdę pracowników. Szef widzi, czy jego ludzie jeżdżą tam, gdzie powinni, i czy wykonują swoje obowiązki. Dotyczy to m.in. przedstawicieli handlowych i firm odbierających odpady.

    Link

    autogaz1984 - 3 Lipiec 2015, 10:40

    Spóźnione "prima aprilis". :o
    jojo - 8 Lipiec 2015, 12:33

    Kto stawia, że Pan od bezpieczeństwa złoży apelację? Jeśli już, to ile stawiacie, że wygra? :)

    Cytat:
    Krzysztof Hołowczyc ukarany. Za piractwo drogowe zapłaci grzywnę

    Sąd Rejony w Mławie nałożył na kierowcę rajdowego Krzysztofa Hołowczyca karę grzywny w wysokości 4 tysięcy złotych. To kara za rajd krajową "siódemką" z prędkością... no i tego właśnie nie wiadomo.

    Sprawa dotyczy zdarzenia z października 2013 roku, gdy w okolicach Mławy w województwie mazowieckim na drodze krajowej nr 7 Olsztyn-Warszawa policyjny patrol poruszający się nieoznakowanym radiowozem z wideorejestratorem zatrzymał Hołowczyca za przekroczenie dozwolonej prędkości. Było tam ograniczenie do 90 km/h. Według funkcjonariuszy, podróżujący nissanem GT-R kierowca rajdowy jechał tam z prędkością większą o 114 km/h niż dopuszczalna. Nagranie wskazywało 204 km/h. Krzysztof Hołowczyc nie przyjął wówczas mandatu w wysokości 500 zł i 10 punktów karnych, twierdząc, że jechał znacznie wolniej. Wniosek o jego ukaranie trafił więc do sądu. Ponadto Hołowczyc ma pokryć koszty postępowania sądowego. To 2199 złotych i 15 groszy. Walka o sprawiedliwość będzie więc kierowcę kosztowała 6199,15 zł.

    Jak podkreśla rzeczniczka płockiego Sądu Okręgowego Iwona Wiśniewska-Bartoszewska, wyrok nie jest prawomocny. Hołowczycowi przysługuje wniesienie apelacji do Sądu Okręgowego w Płocku. Postępowanie przed mławskim Sądem Rejonowym toczyło się od marca. Hołowczyc nie przyznał się do zarzucanego mu wykroczenia drogowego. W sprawie powołano biegłego, który przeanalizował zarejestrowany przez policyjny patrol pomiar prędkości samochodu Hołowczyca.

    Według publikacji mediów, powołujących się na informacje nieoficjalne, biegły ostatecznie ustalił, że przy dozwolonej prędkości do 90 km/h prędkość nissana GT-R faktycznie była większa, ale o 71 km/h, a nie o 114 km/h. To oznacza, że policjanci wykonali pomiar błędnie, a błąd wyniósł aż 43 km/h!

    Przypomnijmy, że wideorejestrator nie mierzy prędkości auta rejestrowanego na filmie, ale swoją własną. Przepisy mówią, że pomiar powinien być wykonany na odcinku 100 m, podczas gdy oba pojazdy poruszają się ze stałą prędkością. W praktyce bywa z tym różnie. Jednak prawo jest tak skonstruowane, że biegły w sądzie może powiedzieć cokolwiek, a prędkość oszacować na podstawie wątpliwych założeń. I sędzia nie ma wyjścia, musi to uwzględnić.

    Wyrok nie jest prawomocny, na razie nie wiadomo czy Hołowczyc się odwoła. Jeśli jednak jest winny, dlaczego nie przyjął 500 zł mandatu, tylko zdecydował się na długotrwałą i kosztowną batalię sądową oraz podjął ryzyko tego, że sprawa stanie się publiczna?

    LINK

    piotreg - 8 Lipiec 2015, 14:41

    Hołęk wziął sobie jeszcze adwokata, który na pewno go słono skasuje.
    czapla - 8 Lipiec 2015, 16:05

    Nawet tej biedy nie odczuje. :wink:
    tqmeh - 8 Lipiec 2015, 17:06

    Cytat:
    Posłanka PO zamiast 50 jechała ponad 100 km/h. Straciła prawo jazdy

    Posłanka Platformy Obywatelskiej Ewa Drozd straciła prawo jazdy za przekroczoną prędkość. W terenie zabudowanym jechała 103 km/h, zamiast dozwolonych 50. Do zdarzenia doszło przy zjeździe z drogi nr 36 z Ostrowa Wielkopolskiego do Lubina. Jak mówi lubińska policja, posłanka bez oporów oddała prawo jazdy, straciła je na trzy miesiące. Immunitet sprawił, że nie ukarano jej mandatem, parlamentarzystka chce jednak zapłacić karę, a notatka ze zdarzenia trafi do Sejmu.

    Do zdarzenia doszło we wtorek rano. – 50 metrów przed tablicą oznaczającą, że kończy się teren zabudowany, rozpędziłam się i przekroczyłam prędkość – przyznaje nam posłanka Ewa Drozd. – Spieszyłam się na lotnisko, jechałam do Warszawy. Układałam w głowie plan dnia i się zamyśliłam. Droga wylotowa z Lubina ma w tym miejscu dwa pasy. Nagle zobaczyłam policjanta i spokojnie zjechałam na pobocze. Nie sądziłam, że prędkość jest aż tak duża, to mnie jednak w ogóle nie tłumaczy – wyznaje Ewa Drozd.

    Parlamentarzystka bez oporów oddała prawo jazdy. Straciła dokument na trzy miesiące i otrzymała 10 punktów karnych. – Chcę także opłacić 500-złotowy mandat. Od razu mówiłam policjantom, że wszystkie konsekwencje przyjmuję i tak samo będę się tłumaczyć przed marszałkiem – mówi nam posłanka PO.

    KLIK

    Cytat:
    Podczas burzy zaginął pociąg IC Chopin? Internet się śmieje, a PKP zaprzecza

    Czy PKP Intercity zgubiło pociąg? Internauci śmieją się dziś od rana z historii pociągu IC "Chopin" relacji Wiedeń - Warszawa. "Chopin" jadący w kierunku Katowic i Warszawy utknął w lasach w rejonie miejscowości Kobiór i Pszczyna. Ma już ponad 500 minut opóźnienia. Wiele mediów podawało informacje, że pociąg zaginął i nie ma kontaktu z załogą i pasażerami. Rzeczywiście w okolicach Kobióru jest gęsty las i problem z zasięgiem komórkowym. Jednak PKP Intercity zaprzecza, żeby łączność została całkowicie zerwana. Nawet wydano specjalny komunikat w sprawie rzekomo zaginionego pociągu IC CHOPIN.
    Międzynarodowy pociąg Intercity "Chopin" - kursujący na trasie Wiedeń - Warszawa zaginął? Zgodnie z informacjami PKP Intercity pociąg Chopin utknął gdzieś między Zebrzydowicami a Katowicami około godz. 3 w nocy.

    PKP ZGUBIŁO POCIĄG - AKTUALIZACJA Z GODZ. 15:

    Pasażerowie pociągu IC Chopin o 14.55 ruszyli w dalszą drogę do Warszawy. Specjalnie dla nich na dworcu w Katowicach czekał pociąg Pendolino, który zabrał ich w dalszą podróż z dodatkowym przystankiem w Zawierciu. Podróżnymi od początku opiekowała się drużyna konduktorska.

    Do tej pory z powodu utrudnień spowodowanych burzą, w całym kraju odwołano 172 pociągi, 77 składów jest opóźnionych.

    phonemaniac - 9 Lipiec 2015, 08:04

    Cytat:
    Uwaga kierowcy! Policja może wrobić każdego, tak jak Krzysztofa Hołowczyca

    Nikt przy zdrowych zmysłach nie popiera piractwa drogowego. Jednak wyrok grzywny za przekroczenie prędkości, który we wtorek Sąd Rejonowy w Mławie (woj. mazowieckie) wydał na rajdowca Krzysztofa Hołowczyca (53 l.), budzi pewne obawy. Pokazuje bowiem, jak bardzo mogą mylić się policyjne wideorejestratory. A błędny pomiar połączony z nowymi, ostrymi przepisami może doprowadzić do sytuacji, w której prawo jazdy straci kierowca jadący zgodnie z przepisami!


    Hołowczyc został skazany na grzywnę 4 tys. zł za to, że przekroczył dozwoloną prędkość. Ale o ile ją przekroczył? Ścigający go policjanci za pomocą tzw. wideorejestratora ustalili, że gnał 114 km/h więcej niż dozwolona prędkość. Jednak biegli zeznali, że zgodnie z ich ekspertyzą jechał "zaledwie" 71 km/h więcej niż dozwolony limit. Skąd taka rozbieżność?

    Zdaniem Emila Raua (37 l.), słynnego w całym kraju łowcy fotoradarów, wideorejestratory dają policji możliwość fałszowania rzeczywistości.
    - Widać to wyraźnie w trakcie odtwarzania materiału z policyjnego wideo. Na początku pomiaru śledzony pojazd ma np. wielkość 4 cm, a pod koniec pomiaru 4,5 cm. Oznacza to w praktyce, że policyjne auto mogło jechać nawet 20 proc. szybciej od pojazdu śledzonego - wyjaśnia ekspert.
    .
    Przypadki podobne jak Hołowczyca

    W przypadku Hołowczyca różnica nie ma znaczenia. 114 czy 71 to i tak złamanie prawa. Ale co jeśli policyjny wideorejestrator "pomyli się" o 40 km/h w przypadku osoby jadącej przepisowo? Wtedy kierowca może zostać ukarany, choć nie zrobił nic złego!

    Zagrożenie jest realne, bo tematem zajęli się już politycy. - Jak policja mogła się pomylić o ponad 40 km/h?! To pokazuje, że wszystko jest możliwe i że policja może wpuścić każdego w takie przykre zdarzenie - mówi były minister transportu Jerzy Polaczek (54 l.) z PiS.

    Dlatego w sprawie Hołowczyca interweniuje już Helsińska Fundacja Praw Człowieka. - Trzeba to szybko wyjaśnić, bo złymi pomiarami mogą być zagrożeni inni obywatele - zapowiada dr Piotr Kładoczny z fundacji.

    Policja jednak najwyraźniej stara się nie widzieć problemu i zapewnia, że wszystko jest w porządku.

    - Urządzenia, którymi policjanci mierzą prędkość, pokazują zarówno prędkość radiowozu, jak i pojazdu, który jest sprawdzany. Nie ma możliwości, żeby ten pomiar zmanipulować i żeby nie został po tym ślad. Jeżeli policjant mierzyłby prędkość kontrolowanego pojazdu na dojeździe, to wyszłoby to na filmie - zapewnia insp. Mariusz Sokołowski, rzecznik Komendy Głównej Policji.

    Pomiaru nie da się zmanipulować

    insp. Mariusz Sokołowski (42 l.), rzecznik Komendy Głównej Policji:

    - Nie ma możliwości, żeby ten pomiar zmanipulować. Jeżeli policjant mierzyłby prędkość kontrolowanego pojazdu na dojeździe, to wyszłoby to na filmie.

    Wideorejestratory to porażka

    Jerzy Polaczek (54 l.), były minister transportu:

    - Okazuje się, że policyjne wideorejestratory są porażką i nie funkcjonują. Nie każdy jest też kierowcą celebrytą i może nagłośnić taki skandal.

    Nie można ufać policji

    Emil Rau (37 l.), łowca fotoradarów:
    - Osobiście nie zaufałbym funkcjonariuszowi drogówki, na którego są silne naciski, aby wykrywał jak największą liczbę kierowców, którzy przekraczają prędkość.

    LINK

    tqmeh - 9 Lipiec 2015, 08:32

    Cytat:
    - Nie ma możliwości, żeby ten pomiar zmanipulować. Jeżeli policjant mierzyłby prędkość kontrolowanego pojazdu na dojeździe, to wyszłoby to na filmie.

    W takim razie jak nazwać taki pomiar:
    - max zoom
    - na nagraniu widać tylko tył auta
    - czas nagrania 2-3 sek.

    piotreg - 9 Lipiec 2015, 11:01

    Mnie bardziej przeraża to, że Pan Emil ma już miano eksperta. :facepalm:
    jojo - 9 Lipiec 2015, 18:13

    Masakrą jest to, że gość, który jest oficjalnym przedstawicielem policji, kłamie jak z nut lub po prostu nie ma bladego pojęcia o czym mówi. :facepalm: Rozumiem, że jego zadaniem jest wybielać służby, ale to wypadałoby robić raczej w ramach istniejących faktów.
    autogaz1984 - 9 Lipiec 2015, 20:34

    tqmeh napisał/a:
    - na nagraniu widać tylko tył auta

    tqmeh, a np. jest możliwy widok boku auta podczas pomiaru :?: :o

    jojo - 9 Lipiec 2015, 21:42

    autogaz1984 napisał/a:
    tqmeh, a np. jest możliwy widok boku auta podczas pomiaru :?: :o

    Możliwy, jeśli ścigany driftuje. :cool:

    tqmeh - 10 Lipiec 2015, 07:18

    autogaz1984 napisał/a:
    tqmeh, a np. jest możliwy widok boku auta podczas pomiaru :?: :o

    Kino powinno być takie żeby można było stwierdzić, czy auta jadą z tą samą prędkością.

    tqmeh - 12 Lipiec 2015, 07:59

    Cytat:
    PSL złożył projekt nowelizacji przepisów. Propozycja zmiany "ustawy Kodeks wykroczeń oraz ustawy Prawo o ruchu drogowym" jest już w lasce marszałkowskiej. Jazda bez prawa jazdy samochodem lub motocyklem ma być karana mandatem od 3000 PLN, albo nawet więzieniem.

    W artykule 94 Kodeksu wykroczeń zaproponowano następujące zmiany:

    Cytat:
    W ustawie z dnia 20 maja 1971 r. – Kodeks wykroczeń (Dz. U. z 2013 r. poz. 482, z późn. zm.) w art. 94 dodaje się § 3-5 w brzmieniu:

    § 3. Kto na drodze publicznej, w strefie zamieszkania lub strefie ruchu prowadzi pojazd mechaniczny, nie mając do tego uprawnienia, podlega karze aresztu, ograniczenia wolności albo grzywny nie niższej niż 3.000 zł.

    § 4. Jeśli sprawca popełni wykroczenie, o którym mowa w § 3, będąc uprzednio ukaranym za prowadzenie pojazdu mechanicznego na drodze publicznej, w strefie zamieszkania lub w strefie ruchu bez posiadania uprawnienia, można orzec także zakaz prowadzenia pojazdów.

    § 5. W razie popełnienia wykroczenia określonego w § 4 można orzec przepadek pojazdu mechanicznego którym kierował sprawca. Orzeczenie przepadku pojazdu mechanicznego nie stanowiącego własności sprawcy jest możliwe jedynie wtedy, gdy kierował nim nie mając do tego uprawnień za zgodą właściciela.

    Co właściwie to oznacza dla kierowcy bez prawa jazdy?

    1. W przypadku ujawnienia przez policję i inne uprawnione służby prowadzenia pojazdu mechanicznego (motocykla, motoroweru, samochodu) bez uprawnień sprawa trafi do sądu. Ten orzec może areszt, ograniczenie wolności, albo grzywnę (mandat) o wysokości minimum 3 000 PLN.

    2. Jeśli zostaniesz złapany bez prawa jazdy po raz kolejny (recydywa), wówczas sąd może nałożyć na Ciebie dodatkowo karę w postaci zakazu prowadzenia wszelkich pojazdów mechanicznych.

    3. Dodatkowo recydywista może spodziewać się odebrania pojazdu którym się poruszał przez sąd. W sytuacji kiedy poruszaliśmy się cudzym pojazdem za zgodą właściciela wówczas również dany motocykl/samochód/motorower może przepaść na rzecz Skarbu Państwa.

    Dotychczasowe sankcje na jakie może liczyć kierowca bez prawa jazdy są kuriozalnie łagodne. To zaledwie 500 zł za brak prawa jazdy i 300 za brak kategorii. Nowe przepisy nie rozgraniczają jednak obu tych kwestii. Wszystkie przypadki braku uprawnień na pojazd danej kategorii mają być traktowane identycznie.

    Bez zmian pozostają sankcje odpowiedzialności cywilnej za spowodowanie wypadku/kolizji z udziałem osoby bez "prawka". Cały koszt likwidacji szkód na pojazdach oraz ludziach spoczywa na kierowcy bez uprawnień.

    Według szacunków polskiej policji aż 30% motocyklistów poruszających się po drogach nie odpowiedniej kategorii. To szokująca liczba, która nie tylko negatywnie wpływa na bezpieczeństwo, ale również powoduje negatywny wydźwięk społeczny.

    Klik

    Coś wiadomo o ruchach w tej sprawie?

    piotreg - 12 Lipiec 2015, 11:39

    Podoba mi się projekt tych zmian.
    phonemaniac - 13 Lipiec 2015, 13:36

    Cytat:
    Koniec ze wskazywaniem, kto kierował autem? Trybunał zdecyduje


    Czy kara za niewskazanie kierowcy odpowiedzialnego za przekroczenie prędkości jest zgodna z prawem? Już 22 lipca Trybunał Konstytucyjny powróci do oceny tego przepisu. Może się okazać, że nie leży to w kompetencjach Inspekcji Transportu Drogowego - donosi "Rzeczpospolita".


    Przepis zaskarżyła Prokuratura Generalna. "Żadna służba nie ma prawa domagać się od kogokolwiek udowodnienia własnej niewinności odnośnie jakiegokolwiek wykroczenia. Tym bardziej żadna służba nie ma prawa domagać się od kogokolwiek dostarczania dowodów własnej winy" - czytamy we wniosku.

    Według obecnego Kodeksu wykroczeń karze grzywny podlega właściciel pojazdu, który "wbrew obowiązkowi nie wskaże na żądanie uprawnionego organu, komu powierzył pojazd do kierowania lub używania w oznaczonym czasie".

    Już raz Trybunał Konstytucyjny zajmował się tym problemem. Pytanie zadał lubelski sąd rejonowy, który zauważył, że obowiązek wskazywania sprawcy w polskich przepisach dotyczy tylko najpoważniejszych przestępstw, nie zaś wykroczeń. Trybunał Konstytucyjny stwierdził jednak, że obecny stan prawny przyczynia się do poprawy bezpieczeństwa na drogach, a za złamanie przepisów grożą tylko kary finansowe. Dla TK oznaczało to, że przepisy są zgodne z ustawą zasadniczą.

    Prokuratura Generalna jest innego zdania. We wniosku pisze: "Jeżeli fotografia, sama w sobie, na identyfikację nie pozwala, a potwierdza jedynie fakt, iż niezidentyfikowany kierowca przekroczył dozwoloną prędkość lub nie zastosował się do sygnałów świetlnych na skrzyżowaniu, zasada domniemania niewinności stoi na przeszkodzie przypisaniu komukolwiek winy za dane wykroczenie. W szczególności winy takiej nie można przypisać właścicielowi lub posiadaczowi sfotografowanego pojazdu".

    Wszystkie wątpliwości zostaną rozstrzygnięte 22 lipca, kiedy Trybunał Konstytucyjny rozpatrzy sprawę w pełnym składzie. Jeśli TK przychyli się do opinii prokuratury, będzie to oznaczało koniec karania przypadkowych osób. Jednocześnie powstanie jednak furtka, którą osoby nieuczciwe z pewnością będą wykorzystywać do unikania odpowiedzialności za swoje czyny. Będzie tak przynajmniej do czasu, gdy zarządzająca fotoradarami Inspekcja Transportu Drogowego zacznie przysyłać zdjęcia, na podstawie których sporządzane są wnioski o ukaranie. To zaś ma nastąpić jeszcze tej jesieni.

    LINK

    jojo - 14 Lipiec 2015, 17:20

    Cytat:
    Policja kupi 1 600 nowych aut

    Policja zamierza wydać w tym roku ponad 100 mln złotych na nowe samochody policyjne, w tym 1 412 oznakowanych i nieoznakowanych radiowozów.

    W maju i czerwcu bieżącego roku rozpisano większość przetargów na zakup 1 600 nowych pojazdów dla policji z całej Polski, przeznaczając na ten cel 108 404 000 złotych. Planowane zakupy obejmują 768 oznakowanych radiowozów, 644 nieoznakowane radiowozy, 116 oznakowanych samochodów terenowych, 27 nieoznakowanych terenówek, 32 furgony i 13 pozostałych pojazdów.

    Komenda Główna Policji zakłada, że pierwsze znaczne ilości nowych pojazdów trafią do służby na przełomie sierpnia i września br. Jeśli w czasie prowadzenia postępowań przetargowych powstaną oszczędności, Komenda Główna Policji przeznaczy pozyskane środki na zakupy kolejnych pojazdów. Dzięki temu cała zaplanowana kwota ponad 100 mln złotych zostanie spożytkowana na rozwój floty samochodowej polskiej Policji.

    Realizowane przetargi, wpisują się w prowadzony od kilku lat program zakupów nowoczesnego sprzętu. Wraz z Programem Standaryzacji Komend i Komisariatów Policji tworzą największy projekt modernizacyjny w historii Ministerstwa Spraw Wewnętrznych.

    LINK

    phonemaniac - 15 Lipiec 2015, 07:53

    Cytat:
    Policjantka próbowała przejechać staruszkę. Usłyszała wyrok

    Policjantka drogówki z Warszawy w grudniu 2014 roku postraszyła przejechaniem staruszkę na pasach. Sytuację nagrał inny kierowca. Funkcjonariuszka trafiła pod sąd, który właśnie wymierzył jej karę.


    Do zdarzenia doszło w Warszawie, gdzie na skrzyżowaniu al. Jerozolimskich i ul. Żelaznej (pl. Starynkiewicza) przez pasy przechodziła staruszka. Starsza pani nie zdążyła przejść przez przejście, na którym złapało ją czerwone światło. Mimo to kierowcy wyrozumiale czekali. Niestety nie wszyscy. Stojący na lewym pasie radiowóz ostro ruszył do przodu, zjechał na prawy pas i zgonił staruszkę z przejścia. Warszawska policjantka dostała 1500 zł mandatu. Ponadto straciła prawo jazdy na pół roku.

    Jak donosi Radio Zet sąd stwierdził, że "fakt, iż piesza weszła na przejście na czerwonym świetle w żadnym wypadku nie usprawiedliwia wjechania na pasy przez policjantkę. Nic nie zwalnia kierowcy z obowiązku ustąpienia pieszemu. Ponadto, takie zachowanie funkcjonariusza działa negatywnie również na innych uczestników ruchu drogowego".

    Tak naprawdę, choć nagranie jest bulwersujące, wybryk policjantki miał być żartem, próbą postraszenia staruszki, która weszła na pasy, gdy światło zmieniało się już na czerwone. Jednak kobieta przestraszyła się tak bardzo, że zaczęła uciekać.

    Oskarżona funkcjonariuszka tłumaczyła, że tak naprawdę próbowała ochronić staruszkę przed nadjeżdżającymi Al. Jerozolimskimi autami. Decyzją przełożonych została na kilka miesięcy przeniesiona do patrolu pieszego.

    Co ciekawe film, który stał się podstawą do ukarania funkcjonariuszki, został przesłany na adres e-mail, uruchomiony przez policję, aby kierowcy zgłaszali niebezpieczne sytuacje na drogach zarejestrowane kamerami samochodowymi.

    LINK

    phonemaniac - 15 Lipiec 2015, 08:22

    Cytat:
    Kto będzie płacił za zdjęcie z fotoradaru - właściciel auta czy kierowca?

    Już wiadomo: kierowca. Grupa posłów chciała, by konsekwencje zbyt szybkiej jazdy autem ponosił jego właściciel. Dzisiaj podkomisja nadzwyczajna odrzuciła taką możliwość. Będzie więc tak jak dotąd.


    - To bardzo dobra wiadomość dla branży leasingowej, wynajmu i transportowej. Właścicielom dużych flot samochodowych nie będą grozić wysokie kary za przewinienia, których się nie dopuścili - komentuje Bartosz Wyżykowski, radca prawny, zastępca dyrektora departamentu prawnego Konfederacji Lewiatan.

    Wiosną grupa posłów wystąpiła z projektem zmiany sposobu karania za najpopularniejsze wykroczenie, jakim jest przekroczenie prędkości. W 2013 r. było powodem 63 proc. z 24 mln mandatów ogółem. To zdecydowanie najłatwiejsze do stwierdzenia i przez to najczęściej penalizowane wykroczenie. A jednak - jak pokazał jesienny raport Najwyższej Izby Kontroli - aż 40 proc. kierowców przekraczających prędkość nie ponosi z tego tytułu żadnych sankcji. Jeszcze niższa, bo 35-procentowa, jest skuteczność fotoradarów. - Zaledwie co trzeci kierowca, który dostaje zdjęcie z urządzenia, jest karany. Mamy prawo, które nie jest egzekwowane - mówił poseł PO Stanisław Żmijan, przewodniczący sejmowej komisji infrastruktury. Stąd pomysł, by karę płacił nie kierowca, którym może być każdy, lecz właściciel auta, którego tożsamość jest łatwa do ustalenia.

    To nie spodobało się m.in. przedstawicielom firm leasingowych oraz wypożyczalni samochodów.

    - Jako przedsiębiorca leasingowy będę musiał otworzyć fundusz wspólnego ryzyka firm działających w tej branży - mówił "Wyborczej" Wojciech Rybak. - Bo proszę policzyć: 25 tys. mandatów po 300 zł daje 7,5 mln zł - o tyle wzrosną nasze obciążenia w ciągu roku. Ucierpi płynność firmy oraz jej ocena w oczach audytorów. Czy zyska na tym bezpieczeństwo? Nie, skoro klienci firm leasingowych będą mogli przekraczać limity prędkości, nie obawiając się punktów karnych, które po zmianie prawa ich nie dosięgną. Jedynym wygranym będzie budżet państwa. Państwo zagwarantuje sobie wpływy, bo wyręczy się nami w ściąganiu należności. O to tylko tu chodzi - twierdził Wojciech Rybak. Jeszcze więcej obaw mieli właściciele wypożyczalni aut. - Jesteśmy w gorszej sytuacji, bo nasz związek z klientem jest luźniejszy - - mówił Jacek Wąsowski z firmy Avis. - Auta wypożycza się zwykle na kilkanaście dni. Ewentualny mandat przychodzi po kilku miesiącach, czasem roku. Nasz klient mógł dawno wyjechać z kraju. Jak po takim czasie mielibyśmy wyegzekwować mandat od kogoś, kto np. mieszka w Chicago? - pyta retorycznie.

    We wtorek podkomisja nadzwyczajna odrzuciła poselski projekt nowelizacji ustawy - Prawo o ruchu drogowym, który zakładał możliwość przeniesienia sankcji z kierowcy na właściciela pojazdu.

    - To wcale nie zwiększyłoby bezpieczeństwa na drogach. Ponieważ skutkiem zmian byłoby zaniechanie poszukiwania sprawców wykroczeń, osoby te nie dostawałyby punktów karnych i nie traciłyby prawa jazdy - twierdzi Bartosz Wyżykowski z Konfederacji Lewiatan.

    LINK

    Cytat:
    TK: Mandaty z fotoradarów są niekonstytucyjne. 9 miesięcy na zmianę prawa

    Inspekcja Ruchu Drogowego gromadzi informacje o kierowcach popełniających wykroczenia na drodze na podstawie przepisów sprzecznych z konstytucją. Tak orzekł we wtorek Trybunał Konstytucyjny w sprawie z wniosku Rzecznika Praw Obywatelskich.


    Inspekcja gromadzi i przekazuje policji informacje o kierowcach popełniających wykroczenia pochodzące z fotoradarów i kamer, takie jak: rejestracja pojazdu, dane jego właściciela, data i miejsce wykroczenia, zdjęcie z samego zdarzenia, w tym zdjęcie zrobione kierowcy i samochodowi. Na podstawie tych danych policja wystawia kierowcom mandaty, nalicza punkty karne i odbiera czasowo prawo jazdy.

    A wszystko to robi na podstawie rozporządzenia ministra transportu. I to właśnie zaskarżył do Trybunału rzecznik: że takie dane mogą być zbierane tylko na podstawie ustawy, nie zaś rozporządzenia. Bo konstytucja (art. 52) szczególnie chroni dane osobowe.

    RPO zaskarżył też to, że ustawa o ruchu drogowym (art. 129 g), odsyłając do rozporządzenia, zrobiła to ogólnie, nie precyzując, co i jak ma być w nim uregulowane. W ten sposób naruszyła przepis (art. 92 konstytucji), który mówi, że odesłania do rozporządzenia powinny być bardzo szczegółowe.

    Trybunał zgodził się z rzecznikiem. Uznał art. 129 g za sprzeczny z konstytucją.

    Ale wejście w życie wyroku odroczył na dziewięć miesięcy, żeby dać władzy czas na zmianę prawa. To znaczy, że do tego czasu kierowcy nie mogą kwestionować mandatów z fotoradarów, argumentując, że umożliwił to przepis sprzeczny z konstytucją.

    LINK

    jojo - 22 Lipiec 2015, 18:12

    Cytat:
    Koniec z wyścigami słoni. Będą zakazy wyprzedzania dla ciężarówek

    Drogowcy biorą się za coś, co najbardziej przeszkadza kierowcom na polskich drogach. GDDKiA chce mocno ograniczyć wyprzedzanie się ciężarówek. Firmom transportowym ten pomysł jednak się nie podoba.

    Kierowcy samochodów osobowych, którzy w wakacje ruszyli w Polskę, skarżą się, że plagą na polskich drogach jest wyprzedzanie się ciężarówek. Taki manewr może trwać kilka minut i ciągnąć się kilometrami. A że polskie autostrady mają w większości po dwa pasy, to trasa się blokuje. Napływają do nas informacje z oddziałów GDDKiA i od użytkowników dróg dotyczące zachowań kierujących ciężarówkami. Wynika z nich, że takie ograniczenia należałoby wprowadzać. Potencjalne lokalizacje to węzły, obwodnice aglomeracji oraz niektóre odcinki autostrad i dróg ekspresowych – przyznał Jan Krynicki, rzecznik GDDKiA.

    Kierowcy nazywają wyprzedzanie przez tiry wyścigami słoni (nazwa przyszła do nas z niemieckich dróg). – Na niektórych odcinkach autostrad powinny się pojawić zakazy wyprzedzania dla tirów. Nadaje się do tego np. autostrada A2 z Łodzi do Warszawy, na której jest duże natężenie ruchu – twierdzi Leszek Kadelski, redaktor naczelny portalu Motofaktor.pl.

    Pod koniec czerwca GDDKiA zarządziła zakaz wyprzedzania przez tiry na A2 między Wiskitkami a Warszawą – na czas wymiany ekranów akustycznych w ramach prac gwarancyjnych. Nieoznakowane auta drogówki jeżdżą tędy z wideorejestratorami, ale kierowcy twierdzą, że zakaz jest nagminnie łamany. Jak się dowiedzieliśmy, ten odcinek jest brany pod uwagę do objęcia zakazem na stałe.

    Wśród innych rozważanych jest fragment A2 Września–Konin. Tutaj o zakaz dla ciężarówek stara się w GDDKiA koncesjonariusz - Autostrada Wielkopolska (na jego odcinku truckerzy nie mogą wyprzedzać tylko na autostradowej obwodnicy Poznania).

    Z ustaleń DGP wynika, że w grę wchodzą obwodnice większości miast w kategorii od ekspresówki wzwyż, czyli np. Szczecina, Lublina, Wyszkowa, Grójca, Sieradza, Kielc, Rzeszowa, Tarnowa itd. Ale o konkretnych lokalizacjach urzędnicy nie chcą rozmawiać. – Problem ten jest na bieżąco analizowany przez policję, z którą jesteśmy w stałym kontakcie – ucina Piotr Popa, rzecznik Ministerstwa Infrastruktury i Rozwoju.

    Transportowcom te pomysły się nie podobają. Czasami manewr wyprzedzania jest konieczny i wymuszony sytuacją na drodze - podkreśla Tadeusz Wilk, dyrektor w Zrzeszeniu Międzynarodowych Przewoźników Drogowych w Polsce.

    Zawodowi kierowcy są rozliczani z czasu pracy. Czasami wolą wyprzedzić, ryzykując nawet zapłacenie mandatu, niż utknąć w niewielkiej odległości od celu albo narazić przewoźnika na wysoką karę finansową od Inspekcji Transportu Drogowego za przekroczenie czasu jazdy - tłumaczy Leszek Kadelski z Motofaktor.pl. W przypadku kontroli ITD wykroczenia się kumulują. Na porządku dziennym są kary rzędu kilkunastu tysięcy złotych.

    Trasa i czas przewozu są zwykle tak opracowane, aby kierowca dojechał do celu, nie naruszając norm czasu pracy i odpoczynku. To wszystko da się precyzyjnie wyliczyć - odpowiada Tadeusz Wilk z ZMPD. Przyznaje, że na drogach mogą się zdarzać kierowcy ciężarówek, którzy nadużywają możliwości wyprzedzania, ale stanowią oni margines. Autostrady i drogi ekspresowe buduje się po to, żeby pojazdy, także ciężarowe, mogły się przemieszczać szybko. Ruch drogowy w Polsce i tak jest przeregulowany, więc kolejne zakazy to zły pomysł - podkreśla Tadeusz Wilk.

    Dlaczego wyprzedzanie się tirów trwa tak długo? Zawodowy kierowca wykona manewr właściwie, mimo masy pojazdu i jego rozmiaru. Nie osiągnie jednak dużej prędkości, bo w pojeździe ma zamontowany ogranicznik (90 km/h – red.) - tłumaczy Wilk. To urządzenie można zdemontować, ale w przypadku kontroli ITD kara jest dotkliwa. Jak tłumaczy Leszek Kadelski, często kierowca wyprzedzanego tira nie odpuszcza i nie zwalnia, bo musiałby wyłączyć tempomat.

    W Austrii po serii wypadków z udziałem tirów zdecydowano, że od 2014 r. pojazdy powyżej 7,5 tony nie jeżdżą lewym pasem. W Belgii obowiązuje zakaz wyprzedzania dla ciężarówek w czasie deszczu. Jest już przesądzone, że zakazy dla tirów - w zależności od sytuacji na drodze - będą się pojawiały w ramach Krajowego Systemu Zarządzania Ruchem (KSZR). Wyświetlanie limitów prędkości dla ciężarówek zostało ujęte w opracowaniu komunikatów, które będą wyświetlane na znakach zmiennej treści - ujawnia Jan Krynicki z GDDKiA.

    Pierwszy etap KSZR będzie do 2020 r. instalowany na 900 odcinkach o łącznej długości ponad 4 tys. km w korytarzach międzynarodowej sieci TEN-T. Czyli np. autostradach A2 i A4 z zachodu na wschód oraz A1 z Trójmiasta w kierunku Łodzi. Do tego dochodzą liczne odcinki ekspresówek, np. S3 do Szczecina, S7 do Trójmiasta, S8 do Wrocławia i S17 do Lublina. Dzisiaj zakazy wyprzedzania dla tirów stoją m.in. na trasie S6 wzdłuż obwodnicy Trójmiasta oraz na autostradzie A4 - na obwodnicy Krakowa i w rejonie Opola.

    LINK

    Szkoda komentować. :facepalm:

    wksek - 24 Lipiec 2015, 12:16

    Cytat:
    Wyższe mandaty, straż miejska bez fotoradarów i nowe ograniczenia prędkości

    Straże gminne i miejskie zostaną pozbawione możliwości przeprowadzania kontroli fotoradarowej kierowców - zdecydował w piątek sejm. Posłowie uchwalili także przepisy zaostrzające kary dla kierowców za przekroczenie dozwolonej prędkości.

    Nowelizację, która teraz trafi do senatu, poparło w głosowaniu 404 posłów, 18 było przeciw, a jeden wstrzymał się od głosu. Zakłada ona, że kary dla kierowców będą naliczane w powiązaniu z ogłaszanym przez GUS przeciętnym wynagrodzeniem w gospodarce narodowej za poprzedni rok (niedawno było to 3,8 tys. zł brutto).

    W przypadku przekroczenia dozwolonej prędkości do 10 km/h mandatu nie będzie. Przy wskazaniu radaru od 11 do 20 km/h wyższym niż limit będzie to 3 proc. średniej pensji, od 21 do 30 km/h - 5 proc., od 31 do 40 km/h. - 9 proc., a od 41 do 50 km/h - 14 proc. Jeśli prędkość zostanie przekroczona o ponad 50 km/h, to mandat będzie wynosił 20 proc. średniego wynagrodzenia, czyli ok. 760 zł.

    Przy złamaniu tego przepisu w obszarze zabudowanym, wysokość kary będzie podwajana - maksymalnie ok. 1520 zł. Jeśli ktoś przekroczy prędkość po raz czwarty w ciągu 12 miesięcy od pierwszego mandatu, to wówczas będzie on większy o kolejne 50 proc. - maksymalnie wyniesie ok. 2280 zł.

    Nowelizacja zaostrza także kary za niedostosowanie się do sygnalizacji świetlnej - będzie to 20 proc. średniego wynagrodzenia. Mandat za to będzie wyższy - analogicznie jak w przypadku przekroczenia prędkości - w obszarze zabudowanym i w przypadku czwartego i kolejnych mandatów - maksymalnie ok. 2280 zł.

    Nowela stanowi także, że straże gminne i miejskie będą pozbawione prawa do kontroli fotoradarowej. Inspekcja Transportu Drogowego będzie dysponowała tylko i wyłącznie fotoradarami stacjonarnymi, fotoradary mobilne będzie mogła stosować wyłącznie policja. Jeśli kierowcę zarejestruje fotoradar stacjonarny, to za to wykroczenie będzie w trybie administracyjnym odpowiadać właściciel auta, a nie osoba, która kierowała samochodem.

    W ocenie projektodawców, sprawi to, że kierowcy nie będą już mogli unikać płacenia mandatów. W takich przypadkach będzie to kara finansowa, ale bez punktów karnych.
    Policja, tak jak dotychczas, będzie nakładała zarówno kary finansowe, jak i punkty karne. Ograniczenie prędkości w obszarze zabudowanym będzie wynosiło 50 km/h przez całą dobę - dziś jest to 50 km/h w dzień i 60 km/h w nocy.

    Obecnie w Polsce maksymalna wysokość mandatu za jedno wykroczenie to 500 zł (a w przypadku tzw. zbiegu wykroczeń - 1 tys. zł). Policjanci uważają, że to zbyt niska kara, nieadekwatna zwłaszcza za czyny szczególnie niebezpieczne. Kwota ta nie zmieniła się od 1995 r., podczas gdy średnia płaca wzrosła w tym czasie prawie pięciokrotnie.

    W 2014 r. w na drogach doszło do prawie 35 tys. wypadków, w których zginęły 3 202 osoby, a ponad 42 tys. zostało rannych. Policji zgłoszono ponad 348 tys. kolizji. Główne przyczyny wypadków to: nadmierna prędkość, nieustąpienie pierwszeństwa przejazdu, nieprawidłowe wyprzedzanie oraz kierowanie pojazdem pod wpływem alkoholu.

    Źródło

    phonemaniac - 24 Lipiec 2015, 14:47

    Cytat:
    Sejm za ostrzejszym karaniem piratów drogowych

    24.07. Warszawa (PAP) - Straże gminne i miejskie zostaną pozbawione możliwości przeprowadzania kontroli fotoradarowej kierowców - zdecydował w piątek Sejm. Posłowie uchwalili także przepisy zaostrzające kary dla kierowców za przekroczenie dozwolonej prędkości.


    Nowelizację, która teraz trafi do Senatu, poparło w głosowaniu 404 posłów, 18 było przeciw, a jeden wstrzymał się od głosu.

    Zakłada ona, że kary dla kierowców będą naliczane w powiązaniu z ogłaszanym przez GUS przeciętnym wynagrodzeniem w gospodarce narodowej za poprzedni rok (niedawno było to 3,8 tys. zł brutto).

    W przypadku przekroczenia dozwolonej prędkości do 10 km/godz. mandatu nie będzie; przy przekroczeniu prędkości od 11 do 20 km/godz. będzie to 3 proc. średniej pensji, od 21 do 30 km/godz. - 5 proc., od 31 do 40 km/godz. - 9 proc., a od 41 do 50 km/godz. - 14 proc. Jeśli prędkość zostanie przekroczona o ponad 50 km/godz., to mandat będzie wynosił 20 proc. średniego wynagrodzenia, czyli ok. 760 zł.

    Przy przekroczeniu prędkości w obszarze zabudowanym, wysokość kary będzie podwajana - maksymalnie ok. 1520 zł. Jeśli ktoś przekroczy prędkość po raz czwarty w ciągu 12 miesięcy od pierwszego mandatu, to wówczas będzie on większy o kolejne 50 proc. - maksymalnie wyniesie ok. 2280 zł.

    Nowelizacja zaostrza także kary za niedostosowanie się do sygnalizacji świetlnej - będzie to 20 proc. średniego wynagrodzenia. Mandat za to będzie wyższy - analogicznie jak w przypadku przekroczenia prędkości - w obszarze zabudowanym i w przypadku czwartego i kolejnych mandatów - maksymalnie ok. 2280 zł.

    Nowela stanowi także, że straże gminne i miejskie będą pozbawione prawa do kontroli fotoradarowej. Inspekcja Transportu Drogowego będzie dysponowała tylko i wyłącznie fotoradarami stacjonarnymi, fotoradary mobilne będzie mogła stosować wyłącznie policja.

    Jeśli kierowcę zarejestruje fotoradar stacjonarny, to za to wykroczenie będzie w trybie administracyjnym odpowiadać właściciel auta, a nie osoba, która kierowała samochodem. W ocenie projektodawców, sprawi to, że kierowcy nie będą już mogli unikać płacenia mandatów. W takich przypadkach będzie to kara finansowa, ale bez punktów karnych.

    Policja, tak jak dotychczas, będzie nakładała zarówno kary finansowe, jak i punkty karne.

    Ograniczenie prędkości w obszarze zabudowanym będzie wynosiło 50 km/h przez całą dobę; dziś jest to 50 km/h w dzień i 60 km/h w nocy.

    Obecnie w Polsce maksymalna wysokość mandatu za jedno wykroczenie to 500 zł (a w przypadku tzw. zbiegu wykroczeń – 1 tys. zł). Policjanci uważają, że to zbyt niska kara, nieadekwatna zwłaszcza za czyny szczególnie niebezpieczne. Kwota ta nie zmieniła się od 1995 r., podczas gdy średnia płaca wzrosła w tym czasie prawie pięciokrotnie.

    W 2014 r. w na drogach doszło do prawie 35 tys. wypadków, w których zginęły 3 202 osoby, a ponad 42 tys. zostało rannych. Policji zgłoszono ponad 348 tys. kolizji. Główne przyczyny wypadków to: nadmierna prędkość, nieustąpienie pierwszeństwa przejazdu, nieprawidłowe wyprzedzanie oraz kierowanie pojazdem pod wpływem alkoholu. (PAP)

    LINK

    Cytat:
    Większe kary dla piratów drogowych. Sejm uchwalił nowe przepisy

    Sejm zdecydował, że straże gminne i miejskie nie będą już mogły przeprowadzać kontroli fotoradarowej kierowców. Jednocześnie posłowie uchwalili przepisy zaostrzające kary dla kierowców za przekroczenie dozwolonej prędkości.

    LINK

    euros - 24 Lipiec 2015, 15:56

    Poza terenem zabudowanym za czerwone światło będzie pouczenie? :)
    tqmeh - 29 Lipiec 2015, 06:19



    https://www.youtube.com

    tqmeh - 29 Lipiec 2015, 15:33

    Cytat:
    Nowe przepisy o prawie jazdy to kompletny bubel. Oto dowód!

    O tym, że nowe przepisy dotyczące zatrzymywania praw jazdy niekoniecznie zgodne są z ustawą zasadniczą, pisaliśmy już w naszym serwisie wielokrotnie.

    Wątpliwości prawników i Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka budzi przede wszystkim dwukrotne karania za jedno wykroczenie oraz brak drogi odwoławczej. Precyzyjniej rzecz ujmując, odwoływać się można, ale sąd administracyjny nie, zajmuje się kwestiami merytorycznymi (czy wykroczenie było popełnione) ale tylko formalnymi. Ponadto takie odwołanie nie wstrzymuje zatrzymania prawa jazdy.

    Okazuje się jednak, że problemów z nowymi przepisami jest więcej. Oto list, jaki dotarł do naszej redakcji:

    "Szanowna Redakcjo, o wprowadzonej niedawno nowelizacji Prawa o ruchu drogowym i Ustawie o kierujących pojazdami jako o bublu prawnym powiedziano już wiele, zwłaszcza w kontekście zatrzymywania praw jazdy za przekroczenie prędkości o więcej niż 50 km/h na obszarze zabudowanym.

    Nie zauważyłem natomiast, żeby ktoś zwrócił uwagę na następujący aspekt: zatrzymanie prawa jazdy następuje nie po popełnieniu wykroczenia, ale czynu polegającego na kierowaniu pojazdem z prędkością przekraczającą dopuszczalną o więcej niż 50 km/h na obszarze zabudowanym. Na pierwszy rzut oka nie widać różnicy? Już wyjaśniam: wykroczenie polega na świadomym i nieusprawiedliwionym złamaniu wybranych przepisów prawa (w omawianym przypadku przekroczenia prędkości, nie zastosowania się do znaku drogowego).

    Jednak nie zawsze przekroczenie prędkości jest wykroczeniem i do tej pory w wielu przypadkach było uzasadnione. Nikomu nie przyszłoby do głowy karać kierowcę karetki pogotowia, straży pożarnej czy policji za szybką jazdę (oczywiście "na sygnale"). A to dlatego, że "nie popełnia wykroczenia, kto działa w celu uchylenia bezpośredniego niebezpieczeństwa grożącego dobru chronionemu prawem" (art. 16 ust. 1 kodeksu wykroczeń). Nie popełnia wykroczenia, zatem nie ma podstaw do ukarania go mandatem lub skazania wyrokiem! Chociaż niewątpliwie złamał przepisy prawa o ruchu drogowym.

    W obecnym stanie prawnym w dalszym ciągu kierowca karetki nie dostanie mandatu, natomiast przed utratą prawa jazdy nie ma ucieczki! "Starosta wydaje decyzję administracyjną o zatrzymaniu prawa jazdy (...), w przypadku gdy kierujący pojazdem przekroczył dopuszczalną prędkość o więcej niż 50 km/h na obszarze zabudowanym" (art. 102 ust. 1 pkt 4 ustawy o kierujących pojazdami). Nie ma wyjątków, nie ma wytłumaczenia, nie ma dobrej woli - nie ma prawa jazdy na 3 miesiące!

    Decyzja administracyjna jest nieodwołalna i ma rygor natychmiastowej wykonalności. Kierowcy nie dano nawet prawa do sądu, co swoją drogą poważnie narusza artykuł 6 Europejskiej Konwencji Praw Człowieka i tylko czekać, aż jakiś zdeterminowany kierowca pozwie tzw. państwo polskie.

    Życzę jak najlepiej ratownikom medycznym i strażakom, ale gdyby tak zatrzymać prawa jazdy kierowcom limuzyn rządowych pędzących w kolumnie na sygnale przez miasto, to może ustawodawca by się odrobinę zreflektował, jakby nie miał kto wozić jego czterech liter.

    Straże miejskie, a wkrótce również administrator centralnej ewidencji kierowców (od stycznia 2016 r.), są zobowiązane do przekazywania staroście informacji o przypadkach przekroczenia dopuszczalnej prędkości o więcej niż 50 km/h, a więc wystarczy jeden przejazd przed fotoradarem. (...) Życząc sobie i wszystkim chociaż odrobinę przejrzystego i sprawiedliwego prawa..."

    Rozszerzając interpretację naszego czytelnika wypada dodać, że prawo jazdy należy w trybie natychmiastowym pozabierać na początek wszystkim kierowcom nieoznakowanych radiowozów, oczywiście pod warunkiem, że w terenie zabudowanym przekraczają prędkość o więcej niż 50 km/h. Z udowodnieniem winy problemów nie będzie, wszak w samochodach tych wideorejestrator mierzy prędkość właśnie radiowozu, a nie samochodu widocznego w kadrze.

    Klik

    phonemaniac - 31 Lipiec 2015, 07:20

    Coś jest na rzeczy, bo oprócz <SM> / <SG> czepiają się też <itd> .

    Cytat:
    Problem z mobilnymi fotoradarami. Większość działa... nielegalnie

    Większość mobilnych fotoradarów w Polsce działa nielegalnie. Jak ustalił reporter RMF FM Mariusz Piekarski, dwa najczęściej wykorzystywane przez straże gminne urządzenia używają niedozwolonych częstotliwości, zarezerwowanych wcześniej dla wojska. Postępowanie administracyjne w tej sprawie rozpoczął już Urząd Komunikacji Elektronicznej.


    Jak dowiedział się nasz dziennikarz, Urząd Komunikacji Elektronicznej rozpoczął postępowanie wobec 80 straży miejskich i gminnych, które na pewno mają te urządzenia. W sumie to nawet 120 działających nielegalnie fotoradarów.

    Do pomiaru prędkości używają one częstotliwości 34 GHz, a to częstotliwość wojskowa - natowska, używana do radiolokacji. Jak podkreśla Dawid Piekarz z Urzędu Komunikacji Elektronicznej, nie można z niej korzystać bez specjalnej zgody wojska.

    Ewidentne jest, że to są częstotliwości, które mogą być używane tylko i wyłącznie do celów wojskowych, celów natowskich, natomiast urządzenia cywilne typu: fotoradary nie mogą w tych częstotliwościach pracować - mówi naszemu reporterowi Dawid Piekarz.

    Mimo to fotoradary w tych częstotliwościach pracują i to w większości straży gminnych, które mają fotoradary - zakwestionowane urządzenia to bowiem najczęściej spotykane fotoradary, montowane przez straże gminne w radiowozach lub w małych przestawianych skrzynkach.

    Najwięcej, bo aż 29 takich urządzeń ma jednak Inspekcja Transportu Drogowego. Ona również objęta jest postępowaniem UKE, które ma doprowadzić do wydania zakazu używania tych fotoradarów.

    LINK

    OJCIEC - 31 Lipiec 2015, 11:53

    Dla porządku dodam, że w częstotliwościach 34,0 GHz (chodzi również o 34,3 GHz) pracują Multanova 6F i AD9 (oraz Ramer 7, który na polskiej ziemi chyba był w ilości sztuk: 1).

    Pamiętam, że jakieś 10 lat temu zwróciłem na to uwagę, ale sądziłem, że jest to jakoś uregulowane (bardziej ze względu na znikomą moc nadajnika). Co ciekawe, UKE przydziela częstotliwości i w tym zakresie częstotliwości, wystarczy się do nich zgłosić: klik

    A żeby być sprawiedliwym, trzeba by się chyba również zająć suszarkami w paśmie X 10,525 GHz, o ile nie było tak, że policja miała/ma jakieś generalne pozwolenie na używanie tej częstotliwości. Co ciekawe użycie pasma K w interesującym nas zakresie 24,125 GHz (+/- 50 MHz) nie jest regulowane.

    małymobil - 31 Lipiec 2015, 12:14

    Powiem tak - Panowie, idą wybory i jeszcze kilka ciekawych akcji może wyjść na światło dzienne. Najpierw <itd> i ich gromadzenie danych, fotoradary nie dla straży, teraz te częstotliwości.
    tqmeh - 31 Lipiec 2015, 14:26

    Cytat:
    Informacja dotycząca legalności korzystania i funkcjonowania urządzeń pomiarowych prędkości pojazdów w ruchu drogowym

    Prezes UKE, w związku z napływającymi pytaniami informuje, iż w ciągu ostatnich 2 miesięcy wszczął z urzędu postępowania administracyjne w sprawie wydania Strażom Gminnym i Miejskim decyzji zakazujących używania urządzeń do pomiaru prędkości w ruchu drogowym w przypadkach stwierdzenia, że pracują z wykorzystaniem częstotliwości 34,0 GHz oraz 34,3 GHz.

    Obecnie czynności prowadzone są w stosunku do ok. 80 podmiotów w przypadku których stwierdzono posiadanie tego typu urządzeń.

    Powyższe działania wynikają z kompetencji Prezesa UKE określonych w ustawie Prawo telekomunikacyjne. Na podstawie art. 203 ust. 1 w związku z art. 143 ust. 1 i art. 206 ust. 1 Pt, w przypadku stwierdzenia używania urządzenia radiowego bez wymaganego pozwolenia, Prezes UKE wydaje użytkownikowi decyzję zakazującą używania urządzenia radiowego. Decyzji tej nadaje się rygor natychmiastowej wykonalności.

    W przypadku urządzeń pracujących z wykorzystaniem częstotliwości 34,0 GHz oraz 34,3 GHz podstawą podjęcia działań przez Prezesa UKE są zapisy art. 143 ust. 1 ustawy z dnia 16 lipca 2004 r. Prawo telekomunikacyjne (t.j. Dz. U. z 2014 r. poz. 243 z późn. zm.) nakładające wymaganie posiadania pozwolenia radiowego, które wydaje Prezes UKE w drodze decyzji (art. 143 ust. 2 Pt).

    Należy przy tym wskazać, iż w przypadku powyższych urządzeń, niezależnie od obowiązku uzyskania pozwolenia radiowego, zgodnie z rozporządzeniem Rady Ministrów z dnia 27 grudnia 2013 r. w sprawie Krajowej Tablicy Przeznaczeń Częstotliwości (Dz.U. z 2014 r., poz. 161) zakres częstotliwości 33,4 – 34,2 GHz (poz. 523) oraz 34,2 – 34,7 GHz (poz. 524) jest przeznaczony do wykorzystywania w Radiolokalizacji, a jego ewentualne wykorzystanie cywilne wymaga jednostkowych uzgodnień przed wydaniem każdego pozwolenia z Ministrem Obrony Narodowej.

    Mając powyższe na uwadze, Prezes Urzędu Komunikacji Elektronicznej informuje, iż obecnie nie jest dozwolona praca urządzeń do pomiaru prędkości w ruchu drogowym wykorzystujących częstotliwości 34,0 GHz oraz 34,3 GHz.

    Link

    Chalek - 31 Lipiec 2015, 23:55

    Jak dla mnie to jest to burza w szklance wody. Moc nadajników jest znikoma i niczego nie jest w stanie zakłócić. A prawo, no cóż... Satelity też nadają programy w paśmie Ka, a konwertery satelitarne z ''dwukierunkową transmisją'' również wykorzystują pasmo Ka. Dziwię się mediom, że wykorzystują taką informację, ale to tylko świadczy o ich poziomie...
    phonemaniac - 3 Sierpień 2015, 20:11

    Cytat:
    Fotoradary w Polsce. Senatorowie pozostawią gminom fotoskarbonki?

    Samorządowcy przeprowadzili efektowny kontratak i uzyskali wsparcie senackiej komisji, która zaproponuje senatorom poprawkę niweczącą ponadpartyjne porozumienie w sprawie odebrania strażom gminnym i miejskim kontrolowania kierowców fotoradarami. To dziwi, tym bardziej że wcześniej posłowie miażdżącą większością 404 głosów za, 18 przeciw i jednym wstrzymującym się przegłosowali zmianę, która zakończyłaby patologię zasilania gminnych kas wpływami z mandatów.


    Projekt noweli dotyczący kilku ustaw: o straży gminnej, prawie o ruchu drogowym, ustawy kodeks postępowania w sprawach o wykroczenia został przygotowany przez posłów SLD i zakładał całkowite pozbawienie straży możliwości przeprowadzania kontroli fotoradarowej. Politycy odrzucili drugi z projektów autorstwa PO, który oprócz tej zmiany zakładał jeszcze drastyczne zaostrzenie kar za przekraczanie dozwolonej prędkości.

    Ostatecznie więc zmiany w prawie dotyczyłyby tylko ograniczenia uprawnień strażników miejskich i gminnych w zakresie takiej kontroli zmotoryzowanych. Tyle że naciski samorządów i przedstawicieli strażników miejskich przyniosły skutek. - Bardzo mnie dziwi to, co wydarzyło się w Senacie. Brałem udział w tej dyskusji. W Sejmie wszystkie kluby poparły ustawę, na komisji nie było żadnego sprzeciwu, rząd ją zaakceptował. Poprawka w komisji senackiej przechodzi jednym głosem i pojawia się niebezpieczeństwo powrotu do patologii traktowania radarów jako skarbonek - mówi autor noweli, poseł Maciej Banaszak z SLD. Wspomniana poprawka pozostawiłaby w gestii straży urządzenia stacjonarne, a odebrałaby tylko te przenośne.

    Według szacunków polityka, w całym kraju nierzadkie są przypadki, kiedy kilkadziesiąt procent przychodów gmin pochodzi z mandatów. - To sytuacja nie do przyjęcia. Nikt nie jest w stanie oszacować, jakie to są pieniądze w skali całego kraju, ale kwoty są ogromne. Te urządzenia przynoszą miliony, a nie tysiące złotych - dodaje jednocześnie, że nie ma to nic wspólnego z poprawą bezpieczeństwa, o czym jasno mówił specjalny raport NIK w tej sprawie opublikowany pod koniec zeszłego roku.

    Izba w konkluzji dokumentu również postulowała odebranie strażom miejskim i gminnym uprawnień do używania fotoradarów. Kontrolerzy wykazali, że nie ma dowodów, że fotoradary używane przez straże zwiększają bezpieczeństwo, a w wielu przypadkach służą do zwiększenia dochodów gmin i odrywają funkcjonariuszy od patrolowania osiedli, okolic szkół, reagowania na zakłócenia porządku.

    Co więcej, z przedstawionych tam statystyk wynika, że aż o 400 procent wzrosła aktywność straży miejskich i gminnych w prewencji wobec kierowców, a jedynie o kilka procent jeśli chodzi o to, do czego zostały powołane.

    Co będzie dalej z ustawą? We wtorek i środę senatorowie będą debatować w sprawie poprawki zasugerowanej przez komisję. Jeżeli większością głosów zdecydują, że strażom miejskim i gminnym należy pozostawić stacjonarne fotoradary, to ustawa ponownie wróci do Sejmu i trzeba będzie 2/3 głosów, by odrzucić poprawkę senatorów.

    - W senackich kuluarach słyszałem o koncepcji ostatecznego sprawdzenia, czy rzeczywiście samorządowcom chodzi o bezpieczeństwo, o którym ciągle mówią. Jeżeli tak walczą o te stacjonarne urządzenia, to może im je zostawimy, ale zapiszemy w ustawie, że pieniądze z mandatów nie trafią do gminnej kasy, ale będą zasilały - jak w przypadku radarów policji i Inspekcji Transportu Drogowego - Krajowy Fundusz Drogowy - mówi poseł Banaszak.

    W całej Polsce straże posiadają ponad 100 stacjonarnych radarów, ale to jeszcze nie wszystko. Poprawka dotyczyłaby też tych zainstalowanych przy sygnalizacji świetlnej. W ocenie posła SLD, brak jednoznacznych przepisów opisujących, jak one powinny działać. Trudno oprzeć się wrażeniu, że znów chodzi o "dojenie" kierowców, a nie bezpieczeństwo.

    - Obecnie dwa z trzech systemów powszechnych w Polsce działają niezbyt uczciwie i robią zdjęcie przejeżdżającym na pomarańczowym świetle. Tylko jeden fotografuje samochód, który przejeżdża przez skrzyżowanie 0,8 sekundy po zapaleniu się czerwonego światła. To ostatnie rozwiązanie wydaje się najuczciwsze, ale z pozostałymi jest więcej wątpliwości - mówi Banaszak.

    Polityk podkreśla również, że ponownie nie sposób nawet oszacować, ile takich fotoradarów na światłach jest w całym kraju i jak są skonfigurowane. Nikt też nie da gwarancji, że po udanej obronie gminnych radarów liczba tych masztowych i przy światłach nie wzrośnie kilkukrotnie, by załatać budżetową dziurę po tym, co "wypracowywały" do tej pory radary przenośne, które samorządy stracą na pewno.

    Poseł Banaszak ocenia też, że wcześniejsza zgoda wszystkich klubów pozwala mieć nadzieję, że jednak strażnicy nie obronią swoich fotoradarów i nawet w przypadku przyjęcia poprawki przez Senat posłowie podtrzymają swoją wcześniejszą decyzję. - Niepokój oczywiście pozostaje, ale już teraz się cieszę, że odbierzemy strażom przenośne urządzenia i te wszystkie śmietniki-pułapki znikną z polskich dróg. To stanie się na pewno. Cały czas też mam nadzieję, że ta poprawka przepadnie i ustawa nie wróci do Sejmu, tylko trafi do prezydenta - konkluduje poseł Maciej Banaszak.

    Jeżeli tak się stanie, nowe przepisy wejdą w życie 1 stycznia 2016 roku. Od tego czasu strażnicy miejscy i gminni nie będą już mieli prawa do kontroli fotoradarowej.

    LINK

    euros - 4 Sierpień 2015, 12:05

    Oni nie walczą o bezpieczeństwo, tylko o miejsca pracy!!!
    phonemaniac - 17 Sierpień 2015, 14:32

    Cytat:
    Antyradary coraz popularniejsze wśród kierowców

    Po majowym zaostrzeniu przepisów drogowych kierowcy rzucili się do kupowania antyradarów, choć za ich używanie grozi 500 zł mandatu - pisze "Metro". Karze nie podlega jednak samo ich posiadanie, ale korzystanie z nich. Inaczej może być już, gdy zabierzemy urządzenie w zagraniczną podróż. Przepisy w kwestii antyradarów są bardzo odmienne w poszczególnych krajach Europy.


    Od kilku miesięcy za przekroczenie prędkości w terenie zabudowanym o więcej niż 50 km/h grozi zatrzymanie prawa jazdy. Policja chwali się, że tylko do połowy lipca blisko 5 000 piratów drogowych padło ofiarą nowych regulacji. By czasowo nie stracić dokumentu, większość kierowców po prostu zwolniła. Nie wszyscy jednak zareagowali w ten sam sposób. Niektórzy postanowili z policją walczyć.

    "Przeszkadza ci, że policja wciąż cię namierza? Potrzebujesz urządzenia, które wykryje policyjne radary" - w sieci zaroiło się od takich ofert. Jak informuje gazeta, zainteresowanie antyradarami w sklepach internetowych wzrosło niemal dwukrotnie. Cena? Rozpiętość jest ogromna. Najprostsze modele kosztują 200 zł. Te najbardziej zaawansowane, które według zapewnień handlowców mają wykrywać również laserowe mierniki prędkości, są połączone z urządzeniem GPS i zawierają bazę danych na temat fotoradarów i odcinkowego pomiaru prędkości, wyceniane są nawet na 3,5 tys. zł. Problemem tych tańszych jest nie tylko mała lub zerowa skuteczność w przypadku laserowego sprzętu policji, ale też ogrom fałszywych ostrzeżeń. Niektóre z tych urządzeń potrafią reagować na systemy alarmowe używane w budynkach, a nawet instalację automatycznie otwieranych drzwi stosowanych w sklepach czy urzędach. Mimo tych niedogodności zainteresowanie jest ogromne.

    - Ze sprzedawcami nic nie możemy zrobić, bo prawo nie zabrania handlu tego typu urządzeniami; co innego kierowcy, którzy ich używają - grozi za to mandat do 500 zł i trzy punkty karne - ostrzega insp. Marek Konkolewski z Komendy Głównej Policji. Jak dodaje, nowoczesne policyjne "suszarki" są w stanie identyfikować też antyradary. - Na monitorze pojawia się informacja o błędzie pomiaru, która może być wskazówką, że kierowca używa antyradaru i wtedy podczas kontroli drogowej zwracamy na to szczególną uwagę - mówi insp. Konkolewski.
    Co jeśli z takim sprzętem wyruszymy w zagraniczną podróż? Wiele zależy od tego, gdzie będziemy. W niektórych państwach Europy korzystanie z antyradaru jest dozwolone, jednak w większości mogą czekać nas za to nieprzyjemne konsekwencje.

    W Serbii co prawda mandat może opiewać na kwotę w przedziale od 160 do 321 euro, co nie wydaje się aż tak dotkliwe, ale można również trafić za kratki – nawet na 30 dni. W Luksemburgu posiadacz antyradaru również może znaleźć się w więzieniu na czas od trzech dni do ośmiu lat. Wysokie kary czekają amatorów nielegalnej pomocy w Hiszpanii - 6000 euro, w Austrii - do 4000 euro, w Grecji - do 2000 euro, we Francji - do 1500 euro, w Belgii - do 1000 euro. W niektórych krajach Europy zauważony przez policjanta antyradar zostanie zniszczony lub skonfiskowany. Tak może się stać m.in. w Szwecji, Norwegii, Austrii, Holandii, a także na Litwie.

    Podczas zagranicznych wakacji większość kierowców spodziewa się zakazu użytkowania antyradarów. Nie każdy jednak zdaje sobie sprawę z tego, że może wpaść w tarapaty z powodu swojej nawigacji. Nie chodzi tu o kwestię legalności oprogramowania GPS, ale o bazę punktów POI. W przypadku niektórych map użytkownik może włączyć ostrzeganie przed fotoradarami. Okazuje się, że jest to nielegalne we Francji, w Irlandii, na Litwie, w Luksemburgu, Holandii, Norwegii, Portugalii i Rumunii.

    Ciekawe rozwiązanie, które zezwala na posiadanie antyradaru, ale tylko jeśli został on kupiony za granicą, obowiązuje m.in. w Belgii, Francji, Luksemburgu, Holandii i Norwegii. Dzięki temu turysta przejeżdżający przez te kraje może - najlepiej w bagażniku - przewieźć urządzenie, które legalnie wykorzysta w innym kraju.

    LINK

    Zaj007 - 17 Sierpień 2015, 15:10

    Czytałem i chciałem wkleić na forum z dodanym tytułem "Gdy chcesz napisać artykuł, bo za to ci płacą, ale nie wiesz o czym piszesz". To jest jedyna możliwa recenzja tego gniota. :facepalm:
    phonemaniac - 20 Sierpień 2015, 08:09

    Cytat:
    Nowy bat na kierowców TIR-ów! Policja sprawdza ich nieoznakowanym autobusem!

    Na niecodzienny pomysł wpadli policjanci z Hradec Kralove w Czechach. Kontrolują oni kierowców ciężarówek wykorzystując nieoznakowany autobus! Wszystko, żeby poprawić bezpieczeństwo na drogach.


    Poruszając się po drogach ciężarówka rozpędzi się maksymalnie do 90 km/h. Dlatego też, aby "umilić" sobie wolną jazdę, wielu kierowców oprócz prowadzenia czasami wykonuje różne rzeczy - m.in. rozmawia przez telefon komórkowy, czy korzysta z laptopa oglądając filmy. Z jadącego obok radiowozu, nie zawsze można dostrzec co się dzieje w kabinie. Dlatego funkcjonariusze z drogówki w czeskim Hradec Kralove, wpadli na niecodzienny pomysł.

    Do kontroli zachowań kierowców pojazdów ciężarowych wykorzystują nieoznakowany autobus. Najczęściej można ich spotkać na autostradach, gdzie turystyczny pojazd wyprzedza jadące ciężarówki. Za pomocą kamery rejestrowany jest obraz tego co się dzieje w kabinie ciągnika. W przypadku stwierdzenia wykroczenia, taki pojazd ciężarowy jest zatrzymywany, a kierowca karany mandatem - w Polsce za takie przewinienie grozi mandat karny do 500 zł.

    LINK

    delpiero - 25 Sierpień 2015, 12:04

    Cytat:
    Sędziowie też łamią przepisy drogowe

    Za dwie trzecie wykroczeń drogowych popełnionych przez osoby objęte immunitetem krajowym odpowiadają przedstawiciele Temidy - informuje dziennik "Rzeczpospolita". Najczęściej chodzi o przekroczenie prędkości.

    Według przytaczanych przez gazetę danych, wśród objętych immunitetem osób łamiących przepisy drogowe najwięcej jest sędziów. Tylko w stolicy od stycznia do lipca tego roku chronieni immunitetami krajowymi popełnili 91 przewinień drogowych. Z tego prawie dwie trzecie - bo 59 - sędziowie. W 26 przypadkach naruszeń dopuścili się prokuratorzy, a w sześciu - posłowie lub senatorowie. Najczęściej chodzi o przekroczenie prędkości.

    Warto pamiętać, że sędziów i prokuratorów objętych immunitetem jest ogólnie dużo więcej niż polityków.

    Ponad tysiąc pism

    Inspekcja Transportu Drogowego od lipca 2011 r. wystosowała do właściwych organów pisma w 1249 sprawach dotyczących przekroczenia prędkości przez osoby z immunitetem. 755 pism dotyczyło sędziów, 447 - prokuratorów, 43 - posłów, a 4 - senatorów.

    Źródło: www.tvn24.pl

    delpiero - 25 Sierpień 2015, 12:07

    Cytat:
    Tydzień polowania na "szeryfów". Mandaty za "cwaniakowanie", w tym dla byłego ministra

    - Liczby nie powalają, ale chodzi nam o efekt prewencyjny - tłumaczą policjanci, którzy od tygodnia prowadzą policyjną akcję "szeryf". Karzą kierowców, którzy blokują zanikające pasy w imię źle pojętej sprawiedliwości (tzw. "szeryfów") i tych, którzy korzystają z pasów do skrętu, żeby jechać na wprost - poza kolejnością (tzw. "cwaniaków"). Mandaty, w ramach akcji, otrzymało ponad stu kierowców, w tym znany polityk PO, Andrzej Biernat.

    O policyjnej akcji "szeryf" informowaliśmy na tvn24.pl jako pierwsi.

    - Od minionej środy ukaraliśmy 107 kierowców. Więcej niż "szeryfów" wyłapaliśmy "cwaniaków" - wylicza mł. asp. Marzanna Boratyńska z łódzkiej drogówki.

    Do tej drugiej, niechlubnej grupy zapisał się m.in. eksminister sportu i poseł PO, Andrzej Biernat. Polityk nie czekał w kolejce na pasie do jazdy na wprost. Zamiast tego pojechał pasem do skrętu w lewo i... pojechał prosto. Tam spotkał się z policjantami i ekipą "Faktów" TVN.

    "Ja mam szczerą skruchę"

    Biernat, który w czerwcu stracił tekę ministra resortu sportu dostał 250 złotych mandatu i 5 punktów karnych. Nie zasłaniał się immunitetem.

    - Za pół godziny muszę być w określonym miejscu. Niech pan szybko wypisuje ten mandat - powiedział krótko policjantowi.

    Z dziennikarką TVN nie chciał zamienić nawet zdania.

    - Ładnie to tak łamać przepisy? - dopytywała Marzanna Zielińska, reporterka "Faktów". Biernat tylko przecząco kręcił głową. Nie chciał nawet opuścić szyby w swoim samochodzie.

    Taką samą karę jak znany polityk PO dostał zresztą każdy inny kierowca, który wykorzystywał pas do skrętu, żeby wyprzedzać inne samochody.

    Za "szeryfowanie" kara może być nawet dwukrotnie wyższa. Ze swoich drogowych grzechów kierowcy tłumaczyli się różnie. Czasami dość oryginalnie.

    - Nawet w sądzie jest klauzula, że jak ktoś udaje skruchę to ma niższy wymiar kary. A ja mam w sobie szczerą skruchę - tłumaczył bezskutecznie kierowca czerwonego bmw.

    Prewencyjnie i na wyrywki

    Akcja "szeryf" ma być co jakiś czas powtarzana.

    - Ustawiamy patrole w różnych miejscach. Funkcjonariusze są w oznakowanych radiowozach, żeby spotęgować efekt prewencyjny - zaznacza mł. asp Boratyńska.

    I dodaje, że pierwsze efekty pracy funkcjonariuszy już są widoczne.

    - Szybko rozeszła się wieść, że w Łodzi nie warto "szeryfować" ani "cwaniakować". O to w tym wszystkim chodziło - kwituje policjantka.

    Źródło: www.tvn24.pl

    phonemaniac - 27 Sierpień 2015, 15:00

    Cytat:
    Zmiany w badaniach technicznych aut

    W diagnostyce samochodowej zajdą rewolucyjne zmiany. Ma być mniej oszustw i wraków jeżdżących po drogach.


    Mimo bardzo starego parku samochodowego, w którym przeciętny wiek samochodu wynosi 10 lat, Polska ma fenomenalny wskaźnik zaliczonych badań technicznych. Według oficjalnych danych w polskich stacjach kontroli zaledwie 2 proc. pojazdów nie zalicza diagnostyki. W Niemczech ten odsetek wynosi 10 proc., a w niektórych krajach europejskich nawet 50 proc.

    Szacuje się, że aż 20 proc. aut jeżdżących po polskich drogach nie ma ważnych badań technicznych.

    JAK BĘDZIE

    Ministerstwo Infrastruktury i Rozwoju zamierza wprowadzić zmiany, które mają doprowadzić do uszczelnienia systemu badań technicznych.

    Samochód zostanie sfotografowany w stacji kontroli pojazdów, co potwierdzi jego obecność na badaniu. Numer rejestracyjny będzie od razu wpisany do rejestru badanych pojazdów.

    Dowodem pozytywnie zakończonej diagnostyki będzie naklejka na szybie, dzięki której ważność badań technicznych będzie można sprawdzić bez zaglądania w dowód rejestracyjny. Kierowca otrzyma zaświadczenie o wyniku badań, które przedstawi w razie kontroli.

    Opłatę za badanie techniczne trzeba będzie uiścić przed wjechaniem na stanowisko diagnostyczne. Cofnięcie transakcji wprowadzonej do kasy fiskalnej nie będzie możliwe.

    Podstawowe badanie techniczne prywatnego samochodu osobowego ma kosztować 150 zł, około 50 procent więcej niż obecnie (98 zł). Przypomnijmy, że obecna stawka nie była aktualizowana od 2004 r.

    Uwaga! Kierowcy, którzy będą wykonywali badania po terminie wyznaczonym w dowodzie rejestracyjnym, zapłacą podwójnie.

    Brak ważnych badań technicznych ma być karany mandatem i zatrzymaniem dowodu rejestracyjnego.

    W planach jest również wprowadzenie przepisu, który umożliwi firmom odpisy podatkowe od użytkowanego samochodu tylko wówczas, jeśli będzie miał ważne badania techniczne.

    Nieuczciwych diagnostów mają "wychwytywać" funkcjonariusze Inspekcji Transportu Drogowego, którzy podczas wizyt w stacjach kontroli pojazdów będą zachowywać się jak klienci. W planach ministerstwa są również regularne, okresowe szkolenia diagnostów, które mają uzupełniać wiedzę w zakresie przepisów oraz nowoczesnych rozwiązań technicznych, takich jak napędy 4x4, układy hybrydowe czy napędy elektryczne.

    Dyrektor transportowego dozoru technicznego przejmie od starostów zarządzanie systemem organizacyjnym badań technicznych. Zajmie się również rejestrem przedsiębiorstw prowadzących okręgowe stacje kontroli pojazdów, wydawaniem uprawnień do prowadzenia badań technicznych pojazdów oraz nadzorem nad stacjami diagnostycznymi.

    Dostosowanie istniejącej infrastruktury do nowych realiów będzie trwało 10 lat.

    Uwaga! Zmiany przepisów dotyczących badań technicznych to na razie propozycje. Według dyrektywy Unii Europejskiej nowe regulacje prawne muszą być gotowe w maju 2017 r. i wprowadzone w życie do maja 2018 r.

    TEORIA SWOJE, PRAKTYKA SWOJE

    W teorii polskim badaniom technicznym trudno cokolwiek zarzucić. Zakres kontroli jest odpowiednio szeroki, w przypadku negatywnego wyniku testów diagnostycznych właścicielowi auta odbierany jest dowód rejestracyjny, a każde badanie potwierdzone jest dokumentacją. Praktyka wygląda jednak zupełnie inaczej.

    Wielu kierowców nawet nie próbuje podchodzić do badań technicznych, bo nie ma szans na ich zaliczenie. Albo w ogóle nie zgłaszają się do stacji kontroli, albo odbywają tam wirtualne wizyty. Diagności godzą się na niewygórowane łapówki, więc sprawa jest prosta. Za badanie płaci się dopiero po jego przeprowadzeniu. Kierowca może więc - po niezaliczonej kontroli - dogadać się z diagnostą, uznać wizytę za niebyłą i dalej jeździć samochodem bez ważnych badań.

    Kierowcy mogą liczyć na pobłażliwość policji, która za brak diagnostyki często nie wystawia nawet mandatu. Zatrzymuje jedynie dowód rejestracyjny i daje prowadzącemu czasowe pozwolenie na korzystanie z auta.

    JAK JEST

    By wyeliminować z ruchu pojazdy, które kiepsko hamują, nie mają prawidłowego oświetlenia, są zbyt skorodowane lub zanieczyszczają środowisko, prowadzi się obowiązkowe badania techniczne w okręgowych stacjach kontroli pojazdów.

    Obowiązkowe badanie techniczne można przeprowadzić w dowolnej okręgowej stacji kontroli pojazdów. Brak rejonizacji to duże ułatwienie dla kierowców, którzy użytkują samochody nie tam, gdzie są zarejestrowane.

    Przed wjazdem na stanowiska pomiarowe samochód przejmuje diagnosta. To on wjeżdża na zespół rolek kontrolujących siłę hamowania, płyty wibracyjne do sprawdzania amortyzatorów, a następnie na kanał umożliwiający sprawdzenie elementów podwozia.

    W przypadku obowiązkowego badania samochodu osobowego do prywatnego użytku diagnosta sprawdza:

    * numer identyfikacyjny VIN i jego zgodność z dokumentami pojazdu;

    * sprawność oświetlenia zewnętrznego (reflektory główne, światła pozycyjne, kierunkowskazy, światła obrysowe, światła stopu, światło cofania) i sygnału dźwiękowego.

    Uwaga! Każdy punkt świetlny zamontowany w pojeździe musi być sprawny. Nie można mieć zamontowanych reflektorów dodatkowych, które nie działają.

    * ogumienie - rzeźbę bieżnika (nie może być mniejsza niż 1,6 mm) i stan opon (niedopuszczalne są duże uszkodzenia czy pęcherze grożące pęknięciem);

    * stan nadwozia i szyb - zbyt zaawansowana korozja karoserii czy pęknięcie szyby mogą uniemożliwić zaliczenie badania;

    * siłę hamowania na stanowisku z rolkami - skuteczność hamulca zasadniczego wskazywana przez urządzenie pomiarowe musi przekraczać 50 proc., a ręcznego - 25 proc.

    Ważne! Różnica w siłach hamowania między kołami tej samej osi nie może przekraczać 30 proc.;

    * działanie amortyzatorów na płytach wibracyjnych - siła tłumienia musi przekroczyć 40 proc.

    Uwaga! Różnica między siłami hamowania amortyzatorów tej samej osi nie może być większa niż 15 proc.;

    * luzy w zawieszeniu na tak zwanych "szarpakach" - niedopuszczalne są zbyt duże luzy na sworzniach wahaczy czy końcówkach drążków kierowniczych;

    * silnik, skrzynię biegów, układ hamulcowy, amortyzatory i układ przeniesienia napędu pod kątem wycieków płynów eksploatacyjnych - zbyt duże wycieki diagnosta traktuje jako usterkę uniemożliwiającą pozytywne zaliczenie badania;

    * skład spalin w zestawieniu z normą emisji, którą powinien spełniać kontrolowany samochód - poziom szkodliwych substancji nie może przekroczyć wartości określonych w normie;

    * w przypadku aut z instalacją gazową - szczelność instalacji i stan jej podzespołów.

    Uwaga! Właściciel samochodu z instalacją gazową musi okazać podczas przeglądu technicznego świadectwo legalizacji zbiornika gazu. Bez niego nie można pozytywnie zaliczyć diagnostyki.

    WYNIKI BADAŃ

    Badanie techniczne może się skończyć na trzy sposoby:

    * samochód jest uznany za sprawny, otrzymuje w dowodzie rejestracyjnym wpis z terminem, przed którym trzeba dokonać kolejnego badania technicznego;

    * samochód jest uznany za niesprawny ze względu na usterki, które nie zagrażają w bezpośredni sposób bezpieczeństwu ruchu drogowego. Kierowca odbiera dowód rejestracyjny i dokument potwierdzający wykonanie przeglądu. Wymienione są w nim usterki wymagające poprawek i okres, w jakim należy je usunąć (zazwyczaj dwa tygodnie). Jeśli naprawiony samochód pojawi się ponownie w stacji kontrolnej w wyznaczonym czasie, to trzeba zapłacić jedynie za sprawdzenie elementów wyznaczonych do poprawki. Jeśli przyjedzie po terminie to konieczny będzie kolejny pełnopłatny przegląd;

    * samochód jest uznany za niesprawny, a stwierdzone usterki zagrażają bezpieczeństwu ruchu drogowego. Diagnosta zatrzymuje dowód rejestracyjny i przesyła go do organu administracyjnego, który go wydał. Samochód nie może wyjechać na drogę, musi opuścić stację kontrolną na lawecie.

    Ważne! Od 1 stycznia 2014 r. diagności mają obowiązek spisywania stanu licznika podczas wykonywania badań technicznych - ale nie muszą wydawać o tym zaświadczeń. Jedni robią to na życzenie klientów, inni odmawiają, zasłaniając się kosztami, które muszą pokrywać z własnej kieszeni.

    KIEDY DIAGNOSTYKA

    Badania fabrycznie nowych aut mają ważność trzy lata od daty rejestracji. Potem diagnostykę trzeba wykonać po dwóch latach, po czym samochód musi być poddawany kontroli rokrocznie.

    Badaniom dodatkowym przed pierwszą rejestracją poddawane są pojazdy sprowadzone z zagranicy bez ważnych badań technicznych lub wyrejestrowane. Kolejne kontrole wymagane są co roku. W Polsce honorowane są badania techniczne pojazdów sprowadzonych z Unii Europejskiej, Szwajcarii i niektórych krajów skandynawskich.

    Auta z dodatkowym wyposażeniem wymagającym dozoru technicznego, np. z domontowaną instalacją gazową, a także taksówki i samochody nauki jazdy muszą być poddawane diagnostyce co roku już od pierwszej rejestracji.

    PILNUJ BADAŃ TECHNICZNYCH

    Konsekwencją braku ważnych badań w przypadku kontroli drogowej jest zazwyczaj zatrzymanie dowodu rejestracyjnego i niewielki mandat (50 zł). Bywa jednak, że funkcjonariusze odstępują nawet od kary finansowej, pouczając kierowcę o konieczności wykonania diagnostyki. Na pokwitowaniu zatrzymania dowodu rejestracyjnego, które zazwyczaj zezwala na korzystanie z pojazdu przez siedem dni, mogą się znaleźć rozmaite adnotacje. Na przykład takie, które zezwalają tylko na jazdę w dzień albo jedynie na dojazd do miejsca zamieszkania.

    Samochód w złym stanie technicznym może zostać niedopuszczony do jazdy i dalszą drogę odbędzie na lawecie.

    Ważne! Nawet samochód z ważnymi badaniami diagnostycznymi może być niedopuszczony do dalszej jazdy - jeśli jest w fatalnym stanie technicznym zagrażającym bezpieczeństwu. Wówczas policja uruchamia procedurę sprawdzającą w stosunku do diagnosty, który przeprowadzał kontrolę pojazdu.

    Znacznie gorsze konsekwencje może mieć sytuacja, gdy samochód bez ważnych badań technicznych bierze udział w kolizji lub wypadku. Jeśli ubezpieczyciel uzna, że stan techniczny miał na to wpływ, to może odmówić wypłaty odszkodowania. A wówczas trzeba będzie pokryć koszty z własnej kieszeni.

    Uwaga! Nawet gdy brak ważnych badań nie miał wpływu na wypadek, towarzystwa ubezpieczeniowe mogą robić trudności z wypłatą odszkodowania.

    Skrócony cennik przeglądów technicznych

    Motocykl: 62 zł

    Samochód osobowy, autobus do 15 miejsc łącznie z kierowcą, samochód ciężarowy i specjalny o DMC do 3,5 tony: 98 zł

    Samochód ciężarowy i ciągnik samochodowy o DMC powyżej 3,5 tony, ale nie większej niż 16 ton: 153 zł

    Samochód ciężarowy i ciągnik samochodowy o DMC powyżej 16 ton: 176 zł

    Autobus do przewozu więcej niż 15 osób włącznie z kierowcą: 199 zł

    Taksówka osobowa (dodatkowo): 42 zł

    Pojazd przystosowany do zasilania gazem (dodatkowo): 63 zł

    Pierwsze badanie techniczne samochodu osobowego zarejestrowanego po raz pierwszy za granicą: 169 zł

    Cennik wybranych czynności kontrolnych w samochodzie osobowym, który wymagał napraw po badaniu technicznym

    Hamulce: 20 zł

    Światła: 14 zł

    Układ kierowniczy i zawieszenia: 20 zł

    Silnik - toksyczność spalin: 14 zł

    Amortyzatory jednej osi: 14 zł

    LINK

    czapla - 27 Sierpień 2015, 15:36

    W Niemczech robiłem badania techniczne ze trzy razy. Badają to, co jest niezbędne do bezpiecznej jazdy i jak nie możesz do nich jechać, to przyjdą do ciebie. 10% haha, skąd te dane? No chyba, że Niemiec przyjeżdża czołgiem i twierdzi, że to trabant. Badania techniczne pojazdów są dużo łatwiejsze do przejścia niż nasze badania. Mając takie "zaufanie" /podejście/ do społeczeństwa jak nasz rząd, to chyba trochę nie tędy droga do poprawienia sprawności technicznej pojazdów.
    OJCIEC - 28 Sierpień 2015, 08:54

    Dopóki prawem w tym kraju zajmują się takie osoby jak np. posłanka Pawłowicz nie spodziewaj się zmian na lepsze. :grin:
    czapla - 28 Sierpień 2015, 10:10

    Mówisz o tej wszystkożernej? :smile:
    OJCIEC - 28 Sierpień 2015, 11:35

    Ona, ona. Śmierdzącofrytkowa.
    piotreg - 28 Sierpień 2015, 13:15

    :lol:
    tqmeh - 2 Wrzesień 2015, 07:40

    Cytat:
    Mandaty z fotoradarów niekonstytucyjne



    Trybunał Konstytucyjny we wtorkowej rozprawie zawyrokował, że zapisy ustawy Prawo o ruchu drogowym dotyczące m.in. przetwarzania zdjęć fotoradarów są niekonstytucyjne. Kierowcy, którzy dostali na ich podstawie mandaty, będą mogli ubiegać się o zwrot zapłaconej grzywny.

    Według wyroku Trybunału Konstytucyjnego wydanego w dniu 14.07.2015 roku, zapisy art. 129g ust. 4 Ustawy prawo o ruchu drogowym są niezgodne z Konstytucją RP. Ustęp ten dotyczy możliwości ustalania przez ministra właściwego do spraw transportu sposobu, trybu oraz warunków technicznych gromadzenia, przetwarzania i udostępniania zdjęć i nagrań z urządzeń Głównego Inspektora Transportu Drogowego.

    TK wskazał na fakt, że takie zmiany powinny być ustalane w ramach ustawy, a nie rozporządzeń. Co to oznacza dla kierowców? Okazuje się, że ukarani mandatem na podstawie zdjęcia z fotoradaru lub nagrania z kamery drogowej mogą wnioskować o jego uchylenie.

    Możesz otrzymać zwrot opłaconego mandatu

    4 kwietnia 2015 r. do art. 101 kodeksu postępowania w sprawach o wykroczenia dodano zapis, który mówi, że prawomocny mandat karny podlega uchyleniu w każdym czasie na wniosek ukaranego, jego przedstawiciela ustawowego lub opiekuna prawnego lub na wniosek organu, którego funkcjonariusz nałożył grzywnę, albo z urzędu, jeżeli Trybunał Konstytucyjny orzekł o niezgodności z Konstytucją prawa, na podstawie którego została nałożona grzywna tym mandatem.

    – W związku z powyższym, co do zasady istnieje podstawa do żądania uchylenia prawomocnego mandatu wydanego na podstawie niekonstytucyjnych przepisów prawa. Uchylenie prawomocnego mandatu wiązałoby się z koniecznością dokonania zwrotu przez Organ wpłaconej na rzecz mandatu kwoty pieniężnej oraz przywrócenia punktów karnych – mówi w rozmowie z Bankier.pl Maciej Lipiński, radca prawny z Kancelarii Adwokatów i Radców Prawnych Lipiński&Walczak s.c.

    Kiedy można wnioskować o uchylenie mandatu?

    Według prawa zakwestionowane przez TK przepisy przestają obowiązywać dopiero po upływie 9 miesięcy od wydania wyroku w tej sprawie. Niestety brak jednoznacznych zasad co do tego, czy uchylenie przepisu daje prawo do podjęcia przez kierowców odpowiednich działań już dziś, czy dopiero po 9 miesiącach. Z jednej strony Konstytucja wskazuje na termin, który podaje TK w swoim wyroku (9 m-cy), a z drugiej orzeczenia o niekonstytucyjności stanowią już teraz podstawę do wznowienia postępowania w sprawach regulowanych przez uchylone zapisy.

    – Niewątpliwie poprzez samo ogłoszenie wyroku wskazującego na niekonstytucyjność przepisu, który stanowił jedną z podstaw do wydawania mandatów karnych, obalona została zasada domniemania zgodności z Konstytucją. Nie widzę zatem przeszkód, aby podjąć próbę wzruszenia prawomocnych mandatów już na tym etapie – tłumaczy Lipiński.

    – Być może Organy przyjmą fakt, iż art. 129g ust. 4 ustawy z 20 czerwca 1997 r. – Prawo o ruchu drogowym nie korzysta już z domniemania zgodności z Konstytucją i opierając się na art. 190 ust. 4 Konstytucji RP zaczną uchylać wydane na podstawie tego przepisu prawomocne mandaty. Dopóki nie ma przetartej praktyki, ciężko przewidzieć, jaka będzie ich reakcja – dodaje.

    bankier.pl

    delpiero - 3 Wrzesień 2015, 21:24

    Cytat:
    Mobilna kamera rejestruje piratów przy szkołach

    Trwa akcja "Bezpieczna droga do szkoły". Policjanci i strażnicy miejscy wyłapują kierowców łamiących przepisy w pobliżu placówek oświatowych.



    - Już po raz trzeci w ramach tej akcji połączyliśmy siły z kolegami z opolskiej straży miejskiej, którzy od kilku lat, jedyni w województwie, dysponują mobilną szybkoobrotową kamerą o wysokiej rozdzielczości - informuje podinsp. Maciej Milewski z Wydziału Ruchu Drogowego KW Policji w Opolu. - Pozwala ona na wyłapywanie piratów drogowych, którzy nie widzą funkcjonariuszy i nie zdają sobie sprawy, że są obserwowani, a ich zachowanie jest rejestrowane.

    W środę o godzinie 9.00 urządzenie ustawione zostało w Opolu w pobliżu skrzyżowaniu ul. Chabrów i Konwalii. Przed regulowanymi światłami na żądanie, przejściem dla pieszych i przejazdem dla rowerzystów, w pobliżu Publicznej Szkoły Podstawowej nr 11. - To jedno z najbardziej newralgicznych przejść w Opolu, z którego bardzo często korzystają też mieszkający na osiedlu uczniowie - wyjaśnia Maciej Milewski. - Przed laty na tym przejściu ginęli ludzie i dlatego zainstalowane zostały światła. Jednak z naszych doświadczeń wynika, że nadal nie jest tu bezpiecznie, bo kierowcy wciąż przejeżdżają "na czerwonym". Podczas jednej z poprzednich akcji kamera zarejestrowała nawet autobus komunikacji miejskiej. Obraz z ustawionej kamery transmitowany był bezprzewodowo do stojącego w pewnym oddaleniu na parkingu nieoznakowanego radiowozu, a za kierowcami, którzy popełnili wykroczenie, w pościg wyruszał natychmiast policjant na motocyklu. Podczas dyżuru kamera zarejestrowała osobówkę, samochód ciężarowy, a nawet koparkę, która przejechała przez zebrę "na czerwonym". - Jest to jedno z najgroźniejszych wykroczeń, więc kierowcy tych pojazdów ukarani zostali mandatami w wysokości od 300 do 500 zł i 6 punktami karnymi - informuje podinsp. Milewski. - Szczególnie lekceważącym stosunkiem do przepisów wykazał się kierowca ciężarówki. Gdy funkcjonariusze spytali go, dlaczego zignorował czerwone, odparł z rozbrajającą szczerością, że jest w pracy i nie widział powodu, by się zatrzymywać. Akcja "Bezpieczna droga do szkoły" potrwa do końca września. Policjanci zapowiadają, że mobilna kamera w najbliższych dniach rejestrować będzie zachowanie kierowców w rejonach szkół i przedszkoli w różnych miejscach Opola.

    Źródło: www.nto.pl

    tqmeh - 6 Wrzesień 2015, 12:53

    Cytat:
    Policyjne nowe radiowozy dla dolnośląskiej Policji



    Dolnośląscy policjanci otrzymają kolejne nowe radiowozy oznakowane, których zakup został sfinansowany ze środków budżetowych Policji i środków przekazanych przez samorządy lokalne województwa dolnośląskiego. 17 samochodów osobowych marki Opel Corsa w najbliższym czasie pojawi się na ulicach województwa.

    Nowe radiowozy są obecnie przygotowywane w Wydziale Transportu Komendy Wojewódzkiej Policji we Wrocławiu do przekazania jednostkom garnizonu dolnośląskiego.

    17 samochodów oznakowanych marki Opel Corsa, będących wzmocnieniem działań realizowanych przez policjantów prewencji i ruchu drogowego, zostało zakupionych dzięki wykorzystaniu środków budżetowych Policji oraz wsparciu środków samorządowych.

    Pojazdy trafią do powiatów: wrocławskiego, kłodzkiego, złotoryjskiego, świdnickiego, głogowskiego, milickiego, jaworskiego i średzkiego.

    Zakupione radiowozy uzupełnią nowoczesną flotę dolnośląskiej Policji i będą znacznym wzmocnieniem w codziennej pracy funkcjonariuszy.

    Klik

    phonemaniac - 10 Wrzesień 2015, 07:45

    Cytat:
    Kasowanie punktów karnych. To już ostatni dzwonek dla kierowców, bo od stycznia 2016 zmienią się przepisy!



    Już 4 stycznia 2016 roku w życie wejdą przepisy zmieniające zasady związane z utratą prawa jazdy za przekroczoną ilość punktów karnych. Nie będzie już możliwości kasowania "oczek" poprzez kursy.


    Osobom, które mają dużą ilość punktów karnych na koncie radzimy się pospieszyć. Od 4 stycznia 2016 roku, nie będzie już możliwości kasowania 6 punktów karnych jak do tej pory. Obecnie to wygląda następująco. Raz na pół roku istnieje możliwość odbycia specjalnego kursu w Wojewódzkim Ośrodku Ruchu Drogowego. Trwa on 6 godzin lekcyjnych i kosztuje 300-400 zł (w zależności od miejsca). Po jego odbyciu z konta punktowego kierowcy znika 6 "oczek".

    Nowe przepisy likwidują taką możliwość. Uzyskanie ponad 24 punktów karnych, nie będzie jednak skutkować zabraniem uprawnień i koniecznością odbycia egzaminu. W myśl nowych zapisów w ustawie, taki kierowca zostanie skierowany na obowiązkowe szkolenie i badania psychologiczne. Następnie jego konto zostanie wyzerowane. Jest jednak kilka szczegółów.

    Po pierwsze, na odbycie obowiązkowego kursu kierujący ma zaledwie miesiąc. Po drugie, takie szkolenie będzie trwać aż 28 godzin (po 7 godzin lekcyjnych dziennie, co daje łącznie 4 dni). Po trzecie, po odbyciu kursu będą dwa tygodnie na dostarczenie zaświadczenia do starostwa - inaczej utrata uprawnień. Po czwarte, w ciągu miesiąca trzeba odbyć badania psychologiczne. Po piąte i ostatnie, zaświadczenie od psychologa również trzeba złożyć w wydziale komunikacji - przewidziano na to 3 miesiące. Jeśli, któryś punkt nie zostanie dopilnowany, kierowca straci uprawnienia.

    Niestety to nie jest koniec problemów związanych z przekroczeniem 24 punktów. Odbycie wszystkich kursów i badań psychologicznych, nie jest równoznaczne z wyeliminowaniem ryzyka utraty prawa jazdy za punkty karne. Bowiem jeśli w ciągu kolejnych 5 lat kierowca znów przekroczy limit 24 "oczek" wszystkie uprawnienia (niezależnie od kategorii) zostaną definitywnie utracone. Równoznaczne będzie to z koniecznością zdawania wszystkich egzaminów.

    Nadchodzące zmiany odczują również kierowcy, którzy świeżo zdobyli uprawnienia. Szczególnie uważać będą musieli w ciągu dwóch lat od zdania egzaminów. Jeżeli zostaną popełnione dwa wykroczenia przeciwko bezpieczeństwu komunikacyjnemu (niezależnie czy przekroczenie prędkości czy jazda bez zapiętych pasów bezpieczeństwa) będzie to oznaczało konieczność odbycia szkolenia oraz badań psychologicznych - takie samo traktowanie jak w przypadku kierowców, którzy przekroczyli 24 punkty karne.

    Ze starych przepisów pozostanie jedynie zapis mówiący o tym, iż w ciągu 12 miesięcy od popełnienia wykroczenia, za które grożą punkty karne, zostaną one skasowane - jeśli do tej pory nie przekroczymy 24 "oczek".

    Nowe przepisy zaczną obowiązywać 4 stycznia 2016 roku.

    LINK

    tqmeh - 15 Wrzesień 2015, 12:05

    Cytat:
    IV Rajd Historyczny Polski. Sołtys zablokował trasę ciągnikiem



    Sołtys Roztoki Szczepan Kuzar zablokował ciągnikiem trasę IV Rajdu Historycznego Polski i doprowadził do anulowania jednego z odcinków imprezy.

    Limanowski etap zakończył się skandalem i - być może - grzywną dla sołtysa, który wziął sprawy w swoje ręce:

    - Po drodze o szerokości dwóch metrów śmigały samochody. Akurat była to pora powrotów dzieci ze szkoły. Zablokowałem przejazd, żeby nikt nie zginął - tłumaczył Kuzar.

    O przejeździe międzynarodowego rajdu doskonale wiedziały jednak wszystkie służby, które powinny być o nim poinformowane i wyrazić zgodę na rozegranie zawodów, czyli m.in. wojewódzki komendant policji.

    Sołtys zablokował drogę po przejeździe sześciu załóg, więc odcinek trzeba było anulować.

    W rajdzie udział wzięło 47 załóg z 13 krajów. Zwyciężyli - po raz drugi w historii imprezy - Marcin i Mateusz Stryczakowie w Porsche 911 Monte.

    Sołtys

    tqmeh - 26 Wrzesień 2015, 10:14

    Cytat:
    W imię zasad

    Polskie drogi, na których jest mniej wypadków spowodowanych przez nadmierną prędkość i - co najważniejsze - mniej ofiar. Wystarczyły 4 miesiące i według policji już widać efekty. Ku przestrodze innych kierowców 12 tysięcy z nich straciło z dnia na dzień prawa jazdy. Jak poważnie skomplikowało to ich codzienne życie, czasami wręcz uniemożliwiło wykonywanie zawodu - o tym za chwilę w naszym reportażu, ale wcale nie te problemy budzą wątpliwości Rzecznika Praw Obywatelskich, który stanął w obronie kierowców.

    VIDEO i źródło

    phonemaniac - 30 Wrzesień 2015, 13:25

    Cytat:
    Trybunał Konstytucyjny zdecydował w sprawie fotoradarów



    Kara grzywny dla właściciela auta za niewskazanie kierującego, który popełnił wykroczenie drogowe, jest umiarkowana i proporcjonalna do zakładanych celów ustawodawcy - uznał Trybunał Konstytucyjny. W kwestii mandatów z fotoradarów wszystko pozostaje więc po staremu.


    TK w pełnym składzie orzekł zgodność z konstytucją przepisu kodeksu wykroczeń, przewidującego grzywnę dla właściciela pojazdu, którym popełniono wykroczenie drogowe - za niewskazanie, kto kierował autem. Regulację zaskarżył prokurator generalny.

    - Kara jest umiarkowana i proporcjonalna do zakładanych celów; ustawodawca zrezygnował z surowszych kar - mówił w uzasadnieniu sędzia-sprawozdawca, prezes TK Andrzej Rzepliński. Powołał się na fakt, że chodzi o bezpieczeństwo ruchu drogowego. Podkreślił, że jedyną sankcją za to wykroczenie jest grzywna, w maksymalnej wysokości 5 tys. zł.

    Zdaniem TK kwestionowany przepis nie narusza zakazu obciążania członków rodziny, bo zakaz taki dotyczy tylko przestępstw, a nie wykroczenia - jak w tym przypadku. Rzepliński dodał, że samo wskazanie, komu właściciel auta je powierzył, nie przesądza odpowiedzialności wskazanej osoby za dane wykroczenie.

    Była to kolejna odsłona rozpatrywania tej regulacji przez TK. W 2014 r. - po rozpatrzeniu pytania lubelskiego sądu - Trybunał uznał (także przy trzech zdaniach odrębnych, jak w środę), że przepis ten jest zgodny z konstytucją. Tamto orzeczenie nie zamknęło jednak sprawy. Do TK bowiem – oprócz rozpatrzonego pytania sądu - wpłynął także wniosek prokuratora generalnego, który wskazał możliwość naruszenia innych zapisów konstytucji, na które lubelski sąd się nie powoływał. Prokurator generalny powołał się na możliwość naruszenia konstytucyjnej zasady, iż "każdego uważa się za niewinnego, dopóki jego wina nie zostanie stwierdzona prawomocnym wyrokiem sądu".

    Inspekcja Transportu Drogowego, która od 2011 roku sprawuje nadzór nad siecią stacjonarnych fotoradarów, obliguje właścicieli uwiecznionych przez te urządzenia samochodów do wzięcia winy za wykroczenie na siebie lub wskazanie sprawcy wykroczenia. Pismo, które w takich przypadkach przysyła ITD, nie pozostawia zmotoryzowanym manewru. Alternatywą jest tylko zapłacenie wyższej grzywny za niewskazanie sprawcy lub obrona swoich racji przed sądem.

    Kwestia wykorzystania fotoradarów oraz sposobu karania kierowców przez ITD nie pierwszy raz wzbudziła kontrowersje. W wątpliwość poddawano prawo tej służby do przetwarzania i przechowywania danych osobowych, a także karania za niewskazanie kierującego w momencie popełnienia wykroczenia. Same fotoradary oskarżano o niezgodność płyty głównej i dysku z urządzeniem, na którym dokonano zatwierdzenia typu przez Główny Urząd Miar. Sprzeciw kierowców może budzić także fakt, że choć od wydania przez Trybunał Konstytucyjny orzeczenia, ITD wciąż nie wysyła zdjęcia z fotoradaru wraz z zawiadomieniem o popełnieniu wykroczenia.

    Niebawem arsenał ITD wzbogaci się o sto nowych fotoradarów, 20 zestawów do rejestrowania przejazd na czerwonym świetle oraz 29 do odcinkowego pomiaru prędkości. Te ostatnie łącznie obejmą kontrolą 81 km dróg.

    LINK

    OJCIEC - 1 Październik 2015, 08:42

    Jakie prawo, takie efekty. :mrgreen:

    Cytat:
    Zaostrzone przepisy nie powstrzymały kierowców. Jeszcze chętniej przekraczają prędkość

    (...)Kierowcy zaczęli kombinować, kalkulują, czy przekroczenie prędkości się opłaci - wskazuje psycholog transportu Andrzej Markowski.

    Jak mówi, odkąd pojawiły się nowe kary, większość osób doszła do wniosku, że dużo szybsze dotarcie do celu nie jest warte ryzyka utraty prawa jazdy. Ale nadal jeżdżą szybciej, niż pozwalają przepisy, tyle że w bezpiecznym zakresie, by ew. konsekwencje były dla nich mniej dotkliwe - zauważa Markowski.

    Np. na ulicach jednojezdniowych w stolicach województw limity łamie 70 proc., podczas gdy w ubiegłym roku było to 45 proc. Na drogach powiatowych we wsiach i w małych miastach odsetek ten skoczył natomiast z 62 do niemal 83 proc. (...)

    Link

    czapla - 1 Październik 2015, 13:47

    Gdzieś trzeba nadrabiać te ograniczenia. :grin:
    phonemaniac - 7 Październik 2015, 07:42

    Cytat:
    Mandaty z fotoradarów: RPO chce zdjęcia w pierwszym liście



    Rzecznik Prawo Obywatelskich chce jak najszybszego wykonania wyroku Trybunału Konstytucyjnego, obligującego Inspekcję Transportu Drogowego do udostępniania właścicielom uwiecznionych przez fotoradary samochodów zdjęć będących dowodem w sprawie. Czy sprawa wreszcie przyspieszy?


    W połowie 2011 roku Inspekcja Transportu Drogowego przejęła od policji władanie stacjonarnymi fotoradarami. Zmieniła się filozofia używania tych urządzeń, a także sposób korespondencji z właścicielami sfotografowanych aut. Wcześniej mogli oni liczyć, że w liście zawiadamiającym o odnotowaniu przewinienia, znajdą zdjęcie będące dowodem popełnienia wykroczenia. Dziś owoc pracy fotoradaru można zobaczyć dopiero podczas procesu na sali sądowej albo w jednej z krajowych delegatur ITD.

    Kuriozalność tej sytuacji dostrzegł Trybunał Konstytucyjny, który wyrokiem z 3 czerwca 2014 roku stwierdził, że przepisy, na których w swoich działaniach opiera się Inspekcja Transportu Drogowego, są niekonstytucyjne. W praktyce oznaczają bowiem, że obwiniony o popełnienie wykroczenia nie ma szans na zapoznanie się z materiałem dowodowym; takie prawo ma zaś oskarżony o popełnienie przestępstwa. Powoduje to brak równości traktowania przez służby państwowe, a to jest niezgodne z ustawą zasadniczą.

    Od wyroku TK minęło już niemal półtora roku, a ITD wciąż nie wysyła zdjęć z fotoradarów. Ta sytuacja zaniepokoiła Rzecznika Praw Obywatelskich, który w wystąpieniu do szefa ITD postanowił poruszyć to zagadnienie. Jak czytamy w piśmie RPO, możliwość wglądu w zdjęcie byłaby szczególnym ułatwieniem dla właścicieli firm, których pracownicy poruszają się służbowymi samochodami. W takim przypadku zmiana sposobu postępowania ITD wpłynęłaby, zdaniem PRO, nie tylko na przejrzystość sytuacji, ale też szybkość zakończenia postępowania. Czy możemy liczyć na szybką zmianę sposobu kontaktu ITD ze zmotoryzowanymi?

    Rzecznik prasowy Canardu - działającej w ramach ITD instytucji zajmującej się nadzorem nad fotoradarami - był nieuchwytny. Jak jednak w rozmowie z Wirtualną Polską mówił w czerwcu, wysyłanie zdjęć pocztą wraz z raportem z urządzenia rejestrującego wymaga przeprowadzenia prac dostosowawczych, w tym poczynienia niezbędnych ustaleń z zewnętrznym operatorem korespondencji oraz wprowadzenia odpowiednich zmian w systemie teleinformatycznym. - Nowy sposób udostępniania zdjęć nie będzie stanowił jedynej drogi zapoznania się z materiałem zdjęciowym. Z pewnością najwygodniejszym z punktu widzenia obywatela sposobem będzie możliwość obejrzenia zdjęcia z fotoradaru poprzez zalogowanie się na portalu eBOK, za pośrednictwem którego, posiadając profil zaufany ePUAP, już dziś możliwe jest prowadzenie korespondencji z GITD w sposób elektroniczny – stwierdził wówczas Majchrzak.

    Być może niektórzy boją się, że wysyłanie zdjęć do właścicieli samochodów spowoduje nagłą lawinę wniosków o umorzenie postępowania ze względu na jakość zdjęcia, uniemożliwiającą zidentyfikowanie kierowcy.

    W rzeczywistości jednak przesyłanie zdjęć zlikwidowałoby poważny problem zmotoryzowanych. Na przesłanie korespondencji do właściciela sfotografowanego samochodu ITD ma aż 180 dni.

    Jeśli z jednego pojazdu korzysta kilka osób, a od zdarzenia minęło kilka miesięcy, wskazanie winnego może być trudne lub po prostu niemożliwe. Nawet jeśli założymy, że prowadził ktoś z członków naszej najbliższej rodziny, a więc zapłacona kara, niezależnie od tego, komu się należy, obciąży wspólny domowy budżet, wciąż istnieje ryzyko, że przyznając się "na ślepo", wpadniemy w spore tarapaty.

    Jeśli dla świętego spokoju przyznamy się do winy, a w rzeczywistości przewinienie popełniła osoba przeciwnej płci, możemy zostać oskarżeni o "handel" punktami karnymi. Grozi za to do trzech lat więzienia. Trzeba mieć oczywiście pecha, bo kontrole zamkniętych przez ITD spraw są wyrywkowe, ale takie sytuacje od czasu do czasu się zdarzają. By pozbyć się wątpliwości, najlepiej przed wypełnieniem przesłanego nam kwestionariusza byłoby rzucić okiem na zdjęcie z fotoradaru. Dziś wiąże się to z koniecznością podróży do najbliższej delegatury ITD.

    LINK

    riley - 8 Październik 2015, 00:41

    To już powinno być dawno, każdy ma prawo zapoznać się z dowodami, które są przeciw niemu. To nie może być stalinizm...
    tqmeh - 18 Październik 2015, 17:54

    Cytat:
    Kierowcy wściekli. Na trasie z Olkusza do Krakowa nie ma jak wyprzedzać

    Drogowcy wymalowali na trasie Olkusz - Kraków podwójne ciągłe linie. Nawet na prostych odcinkach drogi. Na ponad 40-kilometrowej trasie są tylko cztery miejsca, gdzie można wyprzedzać.

    Klik

    jojo - 19 Październik 2015, 23:26

    Specjalistyczna firma przygotowała genialny projekt zwiększenia bezpieczeństwa na drodze, polegający na namalowaniu ciągłych linii. :lol: Nawet podoba mi się to. :grin: Ciemny lud powoli przestaje kupować idee fotoradarów, więc trzeba wymyślać nowe sposoby dotarcia do portfela kierowców. ;)
    phonemaniac - 13 Listopad 2015, 12:02

    No i stało się. ;)

    Cytat:
    ITD wysyła już zdjęcia z fotoradarów. Niebawem ruszy odcinkowy pomiar prędkości



    Koniec z płaceniem w ciemno. Inspekcja Transportu Drogowego wysyła już zdjęcia, będące dowodem popełnienia wykroczenia zarejestrowanego przez fotoradar. Do tej pory z fotografią można było zapoznać się tylko w centrali ITD, jednym z oddziałów terenowych, albo w sądzie - już podczas rozprawy. Nowy sposób postępowania ITD to nie tylko ułatwienie dla przyłapanych na łamaniu przepisów, ale i zielone światło dla uruchomienia odcinkowego pomiaru prędkości.


    Inspekcja Transportu Drogowego ogłosiła, że w dotyczących wykroczeń przesyłkach wygenerowanych od 30 października znajdują się fotografie, będące dowodem w sprawie. - Jednocześnie są one dostępne razem z przesłanym wezwaniem dla zarejestrowanych użytkowników eBOK na stronie www.ebok.canard.gitd.gov.pl. Do rejestracji na portalu eBOK wymagane jest posiadanie profilu zaufanego ePUAP, bądź podpisu elektronicznego z certyfikatem kwalifikowanym (na wskazanej stronie znajduje się szczegółowa instrukcja procesu rejestracji użytkownika) - poinformowało nas ITD.

    Nie oznacza to oczywiście, że osoby, które przekroczyły dozwoloną prędkość przed 30 października otrzymają korespondencję starego typu. Na wszczęcie sprawy ITD ma 180 dni od zarejestrowania przekroczenia prędkości. Oznacza to, że nawet ci, którzy wpadli w sidła fotoradaru podczas sierpniowego wyjazdu, mogą spodziewać się przesyłki ze zdjęciem.

    Dlaczego to takie ważne?

    W połowie 2011 roku ITD przejęło zarządzanie stacjonarnymi fotoradarami od policji. Zmieniły się również przepisy i praktyka postępowania administracyjnego. Czas dany urzędnikom na wysłanie zawiadomienia o wykroczeniu uległ wydłużeniu do trzech miesięcy. Jednocześnie zaprzestano wysyłania zdjęć będących podstawą sprawy. Jeśli dany samochód używany był przez większą liczbę kierowców, powstawał problem znalezienia winnego. Tym jednak nie zajmowało się już ITD, ale właściciel samochodu, który mógł oprzeć się jedynie na swojej pamięci.

    Można powiedzieć, że jeśli wszyscy użytkownicy auta należą do jednej rodziny, nie ma większego znaczenia, kto przyzna się do winy, bo kara pieniężna obciąży wspólny, domowy budżet. Nie jest tak jednak do końca. Zdarzały się przypadki, gdy w wyrywkowych kontrolach załatwionych spraw wychodziło na jaw, że do wykroczenia popełnionego przez mężczyznę przyznawała się kobieta lub odwrotnie. W takim przypadku można zostać oskarżonym o handel punktami karnymi, za co grożą poważne konsekwencje, z trzema latami więzienia na czele.

    Teraz z tym koniec. Po ponad roku od ogłoszenia przez Trybunał Konstytucyjny wyroku w tej sprawie ITD zaczęło wysyłać zdjęcia z fotoradarów, a to umożliwi rozpoznanie kierującej osoby. To jednak nie wszystko. Jak w rozmowie z Wirtualną Polską mówił Łukasz Majchrzak, rzecznik prasowy Centrum Automatycznego Nadzoru nad Ruchem Drogowym, głównym czynnikiem opóźniającym uruchomienie odcinkowego pomiaru prędkości był właśnie brak mechanizmów wysyłania zdjęć do właścicieli uwiecznionych przez fotoradary samochodów. Teraz przeszkoda ta znika, a to oznacza rychły start nowej pułapki na przekraczających dozwoloną prędkość kierowców.

    Wzdłuż dróg krajowych uruchomionych zostanie 29 odcinków, na których mierzona będzie średnia prędkość poruszających się nimi samochodów. System jest prosty. Na początku i końcu takiego fragmentu trasy zamontowane są specjalne kamery współpracujące z komputerem odczytującym numery tablic rejestracyjnych. Identyfikowany jest więc samochód i zapisywana dokładna godzina przekroczenia nim początku odcinka. Na jego końcu znajduje się analogiczna infrastruktura, a system na podstawie godziny wjechania pojazdu w strefę pomiaru oraz czasu jej opuszczenia wylicza średnią prędkość. Jeśli przekracza ona tę dozwoloną, określoną znakami, informacja o wykroczeniu wraz z dowodami trafia do jednostki Canardu. Powstaje tam korespondencja, która jest przesyłana właścicielowi uwiecznionego pojazdu.

    Nowy system najprawdopodobniej okaże się o wiele skuteczniejszy niż tradycyjne fotoradary. Te są oznakowane jaskrawym kolorem, a kierowcy już dawno wypracowali system radzenia sobie z nimi, polegający na hamowaniu przed urządzeniem i przyspieszaniu po jego minięciu. W przypadku odcinkowego pomiaru prędkości taka technika nie zda się na nic. By uniknąć mandatu, można jedynie jechać zgodnie z przepisami, albo po wjechaniu w strefę pomiarów zrobić sobie przerwę na kawę.
    Fragmenty dróg krajowych, na których ITD będzie dokonywało odcinkowego pomiaru prędkości, będą oznakowane. Przy wjeździe na taką trasę ustawiony będzie niebieski znak D-51 (fotoradar), pod którym znajdzie się tabliczka o treści: "Kontrola średniej prędkości na odcinku... km". To właśnie słowo "średniej" na tabliczce pozwoli odróżnić fragment drogi, na którym działa odcinkowy pomiar prędkości Inspekcji Transportu Drogowego od miejsc, w których swoje urządzenia ustawiają straże miejskie lub gminne. Tak będzie przynajmniej do końca roku 2015, bo później te ostatnie stracą prawo do kontrolowania prędkości.

    To jednak jeszcze nie wszystko. Uruchomiony zostanie również system monitorowania wjazdu na skrzyżowanie przy czerwonym świetle. Co ważne, objęte nim skrzyżowania nie będą w żaden sposób oznaczane. Do monitorowania sytuacji nad pasami ruchu umieszcza się w tym przypadku specjalne kamery współpracujące z komputerem. Nie pozwoli to jednak rozpoznać skrzyżowań objętych dozorem. W końcu i dziś na wielu znajdują się kamery miejskiego monitoringu czy systemów mających za zadanie dbać o płynność ruchu poprzez sterowanie działaniem ulicznych świateł. Kiedy należy spodziewać się rozpoczęcia działania nowego sprzętu do nadzorowania kierowców?

    - Odebraliśmy od wykonawcy wszystkie z 20 zestawów urządzeń do kontroli wjazdu pojazdów na czerwonym świetle oraz 19 z 29 zestawów urządzeń do odcinkowego pomiaru prędkości. Aktualnie wszystkie odebrane urządzenia są konfigurowane (działają w trybie testowym), tak aby do końca 2015 roku rozpocząć wysyłkę oświadczeń wraz z obrazem naruszenia do właścicieli pojazdów zarejestrowanych przez te urządzenia - poinformowała nas Inspekcja Transportu Drogowego.

    Dla kierowców łamiących przepisy idą chude lata. Udostępnianie zdjęć z fotoradarów uniemożliwi zrzucenie winy na inną osobę, a także otworzy drogę do uruchomienia nowej infrastruktury wykrywającej łamanie przepisów. Wygląda na to, że po prostu trzeba będzie zwolnić.

    LINK

    phonemaniac - 22 Listopad 2015, 08:32

    Cytat:
    Strażnicy miejscy się boją. Bez fotoradarów są niepotrzebni?



    To historia z życia wzięta. Wystarczyło porozmawiać ze strażnikami miejskimi, żeby zorientować się, jak ogromny jest lęk wśród nich. Lęk przed utratą pracy, sensu działania i resztek szacunku obywateli. Wszystko przez fotoradary, które niebawem zostaną odebrane strażom miejskim i gminnym. A tak naprawdę przez to, że im je wcześniej dano.


    Zaczęło się od wykroczenia popełnionego przez niżej podpisanego. W okolicach jednego z mazowieckich lotnisk wjechałem w drogę, w którą wjeżdżać nie wolno (znak B-1, zakaz ruchu w obu kierunkach). Wjechałem i po kilkusekundowym postoju zawróciłem.
    Jednak czujni strażnicy to dostrzegli. Potem było już standardowo: "Dobry wieczór panie kierowco. A widział pan ten znak? A dlaczego nie widział?", i tak dalej. Doszło do propozycji mandatu w wysokości 400 zł i 6 punktów karnych oraz informacji, że mam prawo do odmowy... Każdy kierowca to zna.

    Postanowiłem chwycić się brzytwy: bardzo, bardzo przeprosić i poprosić o wybaczenie oraz wyłącznie pouczenie. A jako argumentu użyłem swojego zajęcia. Pracuję w Wirtualnej Polsce i zajmuję się m.in. bezpieczeństwem ruchu drogowego – przyznałem się. Kodeks drogowy znam na wyrywki, wszelkie przepisy i zmiany w nim są dla mnie oczywiste. "A tego znaku nie widziałem, było ciemno, nikogo wokół, naprawdę bardzo przepraszam".

    Kiedy panowie strażnicy miejscy w swoim ciepłym samochodzie usłyszeli, że jestem dziennikarzem, na dodatek zajmującym się problematyką bezpieczeństwa ruchu, wypadków, znaków, prędkości i piratów drogowych, od słowa do słowa (nie przerywając stosownych kontroli moich dokumentów) zeszli na... fotoradary, które ustawodawca im odebrał. Widząc, że słucham z uwagą, zaczęli wylewać swoje żale.

    Używali argumentów raczej niemerytorycznych. Mówili, że ludzie ich nie szanują, a przecież to nie oni popełniają wykroczenia, tylko kierowcy właśnie. Że ciężko się żyje, jak trzeba nakładać mandaty, no ale służba nie drużba, taką mają pracę i jakoś sobie muszą radzić. Byli jednak autentycznie zaskoczeni, że wszyscy łamiący przepisy nie przyjmują mandatów z uśmiechem i nie pędzą do banku, by dokonać stosownego przelewu.

    Nie przyznawałem im racji, bo nie chciałem złościć tych, w których rękach wciąż spoczywała decyzja o moich punktach i 400 zł. Ale w środku aż się we mnie gotowało. Raport Najwyższej Izby Kontroli, który był bezpośrednią przyczyną wszczęcia przez posłów procedury odebrania strażnikom fotoradarów, był miażdżący. NIK stwierdził, że gminy, za pośrednictwem strażników, uczyniły z fotoradarów maszynki do reperowania budżetu. Że nie ma żadnego dowodu na to, że mobilne fotoradary przyczyniają się do poprawy bezpieczeństwa. Wreszcie, że strażnicy w wielu polskich miastach i gminach postępowali niezgodnie z zaleceniami policji. To właśnie policja miała wskazywać strażnikom miejsca, gdzie powinni się ustawiać z urządzeniami mobilnymi, by poprawić bezpieczeństwo (policja wie, gdzie takie newralgiczne miejsca się znajdują). Tymczasem z raportu NIK wynikało, że strażnicy tylko na początku i końcu służby kontrolowali ruch w wyznaczonych punktach, a gros czasu spędzali w takich, gdzie (choć nie wolno) kierowcy jeżdżą zbyt szybko, ale nie jest to szczególnie niebezpieczne. Takich, gdzie kierowcy ich nie widzą, w związku z czym prawdopodobieństwo schwytania delikwenta jest większe.

    O raporcie NIK i wszystkich argumentach posłów prowadzących zmiany w kodeksie drogowym myślałem, stojąc na zimnie (poza radiowozem strażników) i słuchając perorujących funkcjonariuszy. A ci cały czas mówili o piratach drogowych, że po tym jak zostaną im odebrane fotoradary, zaleją oni drogi niczym Hunowie Europę. W rzeczywistości z każdego ich słowa przebijał strach. Ogromny strach.

    Panowie wiedzieli, że utracili szacunek obywateli, przestając być strażnikami porządku, a stając się strażnikami na pasku łapczywych samorządowców. I że tego szacunku prędko nie odzyskają, bo ludzie – kierowcy – są raczej pamiętliwi (już nawet nie chodzi o to, że w Polsce mundurowych, zwłaszcza tych którzy wlepiają mandaty, nie darzy się specjalną estymą). Największym ich problemem, niewypowiedzianym, był jednak lęk o byt. Strażnicy rozumieli, że z fotoradarami byli inwestycją zarabiającą dla samorządów pieniądze, a bez fotoradarów staną się kosztem. Przynosili pieniądze, a teraz będą generować straty. Fotoradary były ich sensem istnienia i legitymizacją. Stracili je, a więc droga do likwidacji straży miejskich i gminnych stanęła otworem. W wielkich miastach zapewne nic poza ewentualną redukcją liczby funkcjonariuszy im nie grozi, ale w małych mieścinach i biednych gminach naprawdę ta "niby-policja" stanie się zupełnie niepotrzebna.

    Argumenty o piratach i bezpieczeństwie ruchu drogowego byłyby tym prostsze do obalenia, że fotoradary nie znikają w ogóle. Zgodnie z nowym prawem przejmują je funkcjonariusze ITD i policja. Kto ma zostać zdyscyplinowany, zostanie, ale szansa, że urządzenia zostaną ustawione we właściwych miejscach wzrasta. Policja, co już zostało powiedziane, wie, gdzie jest niebezpiecznie.

    Ta historia pokazuje, że ustawodawcy i samorządowcy popełnili gigantyczny błąd. Wyniknął on z łapczywości. Przecież straże miejskie i gminne zostały powołane nie do nabijania gminnych kas, ale żeby pilnować porządku na najniższym z możliwych, ale jednocześnie najbliższym obywatelom poziomie. Żeby ludzie nie parkowali tam, gdzie nie wolno, nie rozjeżdżali samochodami trawników i nie śmiecili.

    Tymczasem strażnikom dano narzędzie, dzięki któremu poczuli się policjantami, którymi nie są i nigdy nie powinni próbować być. Samorządowcy wyczuli łatwe pieniądze dla swoich budżetów, zagonili więc strażników do roboty przy drogach. Ci podchwycili temat i zamiast zajmować się tym, do czego zostali powołani, stali się techniczną obsługą fotoradarów. Przy okazji zostali znienawidzeni przez kierowców, a więc większość obywateli. O ile bowiem człowiek, który staje na trawniku jest sobie w stanie jakoś wyjaśnić, że dostaje mandat, bo po prostu zrobił źle, o tyle trudno tego oczekiwać od kogoś, kto przekracza prędkość o kilka kilometrów na godzinę, zazwyczaj w miejscu, gdzie nie ma żadnego zagrożenia dla bezpieczeństwa ruchu drogowego. A niemal zawsze w takich miejscach ustawiali się strażnicy ze swoimi urządzeniami (a nie np. przy szkołach, gdzie dyscyplinowanie kierowców miałoby głęboki sens).

    Mleko się rozlało, ale na szczęście ktoś poszedł po rozum do głowy i zatrzymał to szaleństwo (ustawodawcy, na dodatek niemal jednogłośnie). Teraz po prostu trzeba poczekać, aż strażnicy przestaną tęsknić za "starymi, dobrymi czasami" i zrozumieją, że nie były one dobre ani dla nich, ani dla tych, którym powinni służyć, czyli mieszkańców danej gminy.

    LINK

    OJCIEC - 22 Listopad 2015, 11:45

    Jedno jest pewne. Limity prędkości w Polsce to fikcja, a nałożenie mandatu za takie wykroczenie jest przez kierowców traktowane jak naruszenie swobód obywatelskich.

    Osobiście mam to gdzieś, sam na ograniczenia nie zwracam specjalnej uwagi, ale zawsze zadziwiał mnie fakt tak skanalizowanego poczucia wolności.

    Można dać sobie wcisnąć, że abonament telewizyjny jest obowiązkiem, że MUSIMY fundować partiom politycznym dostatnie życie, że MUSIMY je fundować nawet organizacjom religijnym i to zupełnie nie mając prawa wyboru, zgodzić się, żeby moce ustaw coraz głębiej sięgały w nasze życie, w to jak mamy się rozmnażać, kiedy chodzić lub nie chodzić do sklepu, czym się odurzać zgodnie z prawem, a czym nie, czym wolno, broniąc się, uderzyć napastnika, a po użyciu czego pójdzie się siedzieć, o których książkach wolno powiedzieć, że są głupie, a za które wytoczą proces, ale gdy ktoś świadomie złamie ogólnie przyjęte zasady bezpiecznego współegzystowania na zatłoczonej drodze i go na tym przyłapią, zaraz podnosi się krzyk, z dowolnie wybranym pretekstem uzasadnienia na oburzenie i wszyscy go bezkrytycznie poprą.

    A może to bardziej wynik niechęci do zinstytucjonalizowanych kontroli? Tylko dlaczego nikomu nie przeszkadza, że prokurator w ciągu 5 minut może uzyskać podsłuch naszego telefonu, urzędy mają tyle naszych na bieżąco aktualizowanych danych, że kartoteki i serwery pękają w szwach, że banki gromadzą informacje za co płacimy, kiedy i ile, że operatorzy komórkowi od ręki są w stanie wskazać miejsce naszego pobytu z dokładnością do dwudziestu metrów, że (nomen omen) odcinkowe systemy pomiaru prędkości archiwizują dane o terminach i kierunkach naszej podróży?

    Sorry, ale jeśli dla kogoś ukaranie za jego własną, nieprzymuszoną decyzję o przekroczeniu obowiązującej prędkości poruszania się w metalowej puszce jest powodem do jakiegokolwiek innego działania niż wyjęcie stówy z portfela, to niech się puknie w swój pusty cymbał i minutą ciszy uczci odejście rozumu.

    jojo - 22 Listopad 2015, 15:48

    Ale to nie tylko w Polsce. W takiej np. Austrii, często stawianej u nas za wzór praworządności na drodze, też się ludzie nie patyczkują z prędkościami, alkoholem, ignorowaniem ciągłych linii przy wyprzedzaniu itp. Inna sprawa to świadomość ich popełniania i pogodzenie się z konsekwencjami łamania przepisów. Ale z drugiej strony, gdyby dotkliwość kar była u nas na podobnym poziomie to też ludzie traktowaliby to inaczej.
    OJCIEC - 22 Listopad 2015, 16:01

    Ale zupełnie nie chodzi o sam fakt przekraczania prędkości, którą, jak sam przyznaję, również się nie przejmuję, a o biadolenie jak to cały świat jest zły, bo teraz muszę zapłacić mandat. Jak widzę chojraka, który się płaszczy przed drogówką, bo jeszcze chwilę temu był mistrzem prostej, a teraz musi zapłacić dwie stówy i mało się przy nich nie popłacze, to już wiem, że go kumple w przedszkolu lali. :grin:
    piotreg - 23 Listopad 2015, 11:55

    Stary, dobry Marian powrócił. :twisted:
    czapla - 23 Listopad 2015, 13:06

    I bardzo dobrze - brakowało mi takich wypowiedzi. :good:
    jojo - 23 Listopad 2015, 22:37

    OJCIEC napisał/a:
    Ale zupełnie nie chodzi o sam fakt przekraczania prędkości, którą, jak sam przyznaję, również się nie przejmuję, a o biadolenie jak to cały świat jest zły, bo teraz muszę zapłacić mandat. Jak widzę chojraka, który się płaszczy przed drogówką, bo jeszcze chwilę temu był mistrzem prostej, a teraz musi zapłacić dwie stówy i mało się przy nich nie popłacze, to już wiem, że go kumple w przedszkolu lali. :grin:

    A, no fuckt. :oops:

    piotreg - 24 Listopad 2015, 12:56

    czapla napisał/a:
    I bardzo dobrze - brakowało mi takich wypowiedzi. :good:

    Stary, dobry Marian zaginął. :lol:

    phonemaniac - 27 Listopad 2015, 18:17

    Cytat:
    Przedawnienie ws. jazdy Hołowczyca. Akta niemal rok leżały w sądzie



    Sprawa Krzysztofa Hołowczyca, który w październiku 2013 przekroczył prędkość na krajowej siódemce, została umorzona ze względu na przedawnienie.


    W październiku 2013 roku Krzysztof Hołowczyc został zatrzymany przez nieoznakowany patrol drogówki na drodze krajowej numer 7 w okolicach Mławy. Według policji jego nissan pędził z prędkością 204 kilometrów na godzinę w miejscu, gdzie dozwolona prędkość to 90 km/h. Hołowczyc nie przyjął mandatu – twierdzi, że jechał przepisowo i urządzenie policyjne się myli.

    W lipcu 2015 roku sąd w Mławie uznał, że rajdowiec przekroczył prędkość o 71 kilometrów - mniej niż wykazał wideorejestrator - i ukarał nieprawomocnie kierowcę na karę grzywny w wysokości 4 tys. zł. Kierowca miał też zapłacić niemal 2600 zł kosztów sądowych.

    Hołowczyc złożył apelację do sądu II instancji - Sądu Okręgowego w Płocku.

    Wyrok I instancji prawidłowy

    Sędzia prowadzący sprawę Hołowczyca w Sądzie Okręgowym w Płocku stwierdził w piątek, że nie miał innego wyjścia, jak sprawę umorzyć, ponieważ wykroczenie drogowe ulega przedawnieniu po dwóch latach.

    Podkreślił przy tym, że uznaje wyrok pierwszej instancji za prawidłowy, jednak musiał go uchylić - sprawa przedawniona uważana jest bowiem za niebyłą.

    Adwokat kierowcy: decyzja nie jest satysfakcjonująca

    Adwokat Hołowczyca, mec. Paweł Dowgwiłłowicz, twierdzi, że nie miał szans udowodnić niewinności swojego klienta.

    - Dla nas ta decyzja nie jest do końca satysfakcjonująca. Jest dla nas korzystna tylko w części, albowiem mój klient nie został uznany za winnego z uwagi na to, że doszło do przedawnienia postępowania. Zdaniem mojego klienta pomiar wykonany przez policjantów był nieprawidłowy i ja w tym zakresie podtrzymuję swoje stanowisko, które wygłaszałem wcześniej - powiedział po rozprawie.

    Akta leżały w sądzie 11 miesięcy

    Sprawa rajdowca przedawniła się przede wszystkim dlatego, że jej akta leżały 11 miesięcy w Sądzie Rejonowym w Mławie, zanim sąd zdecydował się rozpocząć proces. Krzysztof Hołowczyc nie pojawił się dziś w sądzie. Decyzja sądu w Płocku jest prawomocna i zamyka sprawę.

    LINK + VIDEO

    phonemaniac - 7 Grudzień 2015, 12:02

    Cytat:
    ITD zostanie włączone do policji



    Inspekcja Transportu Drogowego zostanie niebawem zlikwidowana. Oczywiście nie oznacza to, że będzie można bez obaw jeździć z nadmierną prędkością w okolicy fotoradarów. ITD, jej budżet i ponad 700 pracowników włączonych zostanie w struktury policji.


    Taką zmianę zapowiedział w rozmowie z PAP wiceszef MSWiA Jarosław Zieliński. Jak dodał, zmiany mają na celu zwiększenie bezpieczeństwa na drogach. Wiceminister poinformował, że zostanie przygotowany projekt ustawy, na mocy którego do policji zostanie włączony także elektroniczny system nadzoru nad ruchem drogowym oraz fotoradary.
    - Chcemy doprowadzić do wzmocnienia bezpieczeństwa w miejscach publicznych, w tym także na drogach. Policja jest do tego lepiej przygotowana. Inspektorzy transportu drogowego, ponad 700 osób, przejdą do policji drogowej - powiedział Zieliński. - Mamy zbyt dużo służb odpowiedzialnych za bezpieczeństwo drogowe. Na ulicach zatrzymują nas różne patrole. Policja jest do tego najlepiej przygotowana - podkreślił wiceminister.
    Włączenie ITD, której roczny budżet wynosi 125 mln zł, do policji to jedna z rekomendacji raportu Najwyższej Izby Kontroli z 2014 roku poświęcona bezpieczeństwu na drogach. NIK wskazała, że niedostateczne zasoby kadrowe ITD oraz problemy ze statusem pracowników sprawiają, że inspektorzy w ograniczony sposób pełnią służbę w dni wolne od pracy oraz w porze nocnej.

    - Wiedzą o tym dobrze kierowcy ciężarówek, którzy z różnych przyczyn chcą uniknąć kontroli. NIK ustaliła, że blisko 40 proc. sprawców ujawnionych przez ITD przypadków niestosowania się do ograniczeń prędkości nie zostaje za to ukaranych, a tym samym nie dostaje punktów karnych i unika innych konsekwencji, np. zatrzymania prawa jazdy - tylko dlatego, że właściciele odmawiają wskazania kierującego - alarmuje NIK.
    Zmiana oznacza, że po wprowadzeniu zmian nie będzie można postąpić podobnie bez obawy o stan swojego konta. Policja, w przeciwieństwie do ITD, ma prawo karać za niewskazanie sprawcy. Nowe porządki będą również oznaczać lepszy przepływ informacji na temat punktów karnych za wykroczenia rejestrowane przez fotoradary.

    W zeszłym roku na polskich drogach doszło do prawie 35 tys. wypadków, w których zginęły 3202 osoby, a ponad 42 tys. zostało rannych. Policji zgłoszono ponad 348 tys. kolizji. Główne przyczyny wypadków to m.in. nadmierna prędkość, nieustąpienie pierwszeństwa przejazdu, nieprawidłowe wyprzedzanie oraz kierowanie pojazdem pod wpływem alkoholu.

    LINK

    PieTrzaK - 8 Grudzień 2015, 10:12

    Bardzo mnie ciekawi na jakiej podstawie taki krokodylek ma zostać "z automatu" policjantem i z jakim stopniem. A co w ogóle z selekcją kandydatów do policji, dlaczego zieloni mają ją ominąć?
    Zaj007 - 8 Grudzień 2015, 11:06

    Utworzenie <itd> było wymogiem akcesyjnym do UE. Ciekawe, czy z punktu widzenia prawa europejskiego teraz można ot tak sobie zlikwidować.

    IMO chodzi o dwie sprawy: więcej kontroli i więcej mandatów (kasa) oraz stopniowe upolicyjnienie państwa (przeniesieni inspektorzy będą mieli szersze kompetencje).

    piotreg - 8 Grudzień 2015, 11:08

    Przecież rzesza 700 inspektorów będzie musiała na "dzień dobry" wyjechać na półroczny kurs podstawowy!
    skansen - 8 Grudzień 2015, 12:01

    piotreg napisał/a:
    Przecież rzesza 700 inspektorów będzie musiała na "dzień dobry" wyjechać na półroczny kurs podstawowy!

    Wśród inspektorów ITD jest wielu emerytowanych i czynnych policjantów. Takim policjantem oddelegowanym do ITD jest ich aktualny szef Połeć.

    Zaj007 - 8 Grudzień 2015, 18:23

    Pierwsi inspektorzy zostali oddelegowani z policji. Ci na pewno mieli. Ciekawe co z resztą przyjętych później. :grin:
    OJCIEC - 8 Grudzień 2015, 23:08

    Zrobi się im "do szkoły matoły!" :grin:
    skansen - 10 Grudzień 2015, 20:55

    Zaj007 napisał/a:
    Pierwsi inspektorzy zostali oddelegowani z policji. Ci na pewno mieli. Ciekawe co z resztą przyjętych później. :grin:

    Sporo (nie znam dokładnych danych) krokodyli to emerytowani policjanci. Zarzucano Połeciowi, że w ten sposób "blokuje etaty" młodym.

    tqmeh - 15 Grudzień 2015, 09:30

    Cytat:
    Wideorejestratory - czyli duży lotek w wykonaniu Policji (ITD)

    W sumie Wideorejestratory w Policji istnieją już od dłuższego czasu, ale ostatnio mojego znajomego spotkała przykra sytuacja związana z pomiarem z wideorejestratora, więc postanowiłem bliżej przyjrzeć się temu problemowi. Głośno o tym zrobiło się gdy doszło do zatrzymania K. Hołowczyca przez polską Policję, który teoretycznie jechał ponad 200 km/h. Wideorejestratory to jedno wielkie oszustwo, większe niż Iskra-1 czy LTI 20-20. Radary przynajmniej mierzą coś co jest w zasięgu wiązki. Wideorejestrator natomiast mierzy jedynie prędkość radiowozu, a nie prędkość pojazdu za którym się porusza, w konsekwencji później jest karany niewinny kierowca, a nie funkcjonariusz prowadzący nieoznakowany pojazd, który dopuścił się wykroczenia - tak, tak, funkcjonariusz popełnia wykroczenie o czym też dowiecie się z tego artykułu.

    Co to jest wideorejestrator i jak działa?

    Wideorejestrator - jak sama nazwa wskazuje rejestruje obraz video czyli zdarzenia drogowe i zachowania kierowców, nie wysyła żadnych fal. Co więcej nie mierzy prędkości samochodu rejestrowanego, lecz oblicza średnią prędkość jadącego radiowozu, z którym sprzężony jest wideorejestrator. Aby pomiar był prawidłowy radiowóz powinien utrzymywać od samochodu kontrolowanego odpowiednią prędkość i odległość, więc prawidłowy pomiar zależy od uczciwości policjanta - w praktyce pomiary takie są dokonywane z błędami, niestosowaniem się do instrukcji obsługi, błędną oceną odległości - ogólnie standard naszej kochanej Policji.

    Wyświetlacz PolCam PC 2006:



    Wyświetlacz Videorapid 2A



    Podstawa Prawna:

    Służby drogowe mogą używać videorejestratorów do kontroli prędkości dzięki regulacji zawartej w art. 129 ust. 1 i ust. 2 pkt 9 oraz w pkt 9a ustawy z dnia 20 czerwca 1997 r. Prawo o ruchu drogowym (Dz. U. 1997 Nr 98 poz. 602).

    Art. 129. 1. Czuwanie nad bezpieczeństwem i porządkiem ruchu na drogach, kierowanie ruchem i jego kontrolowanie należą do zadań Policji.
    2. Policjant, w związku z wykonywaniem czynności określonych w ust. 1, jest uprawniony do:
    9) używania przyrządów kontrolno-pomiarowych, a w szczególności do badania pojazdu, określania jego masy, nacisku osi lub prędkości, stwierdzania naruszenia wymagań ochrony środowiska oraz do stwierdzania stanu trzeźwości kierującego;
    9a) używania urządzeń rejestrujących;

    Do kontroli za pomocą wideorejestratora została również upoważniona Inspekcja Transportu Drogowego w art. 129a ust. 2 Ustawy Prawo o Ruchu Drogowym:

    "W ramach wykonywania kontroli ruchu drogowego w zakresie, o którym mowa w ust. 1, inspektorom Inspekcji Transportu Drogowego przysługują uprawnienia określone w art. 129 ust. 1 i 2, w tym również wobec właściciela lub posiadacza pojazdu."

    Przy czym trzeba zaznaczyć, że rola ITD została nieco ograniczona w art. 129a ust. 1 pkt 3a) i 3b):

    3) który naruszył przepisy ruchu drogowego, w przypadku zarejestrowania tego naruszenia przy użyciu:
    a) przyrządów kontrolno-pomiarowych,
    b) przenośnych albo zainstalowanych w pojeździe albo na statku powietrznym urządzeń rejestrujących,

    Ciekawostką jest to, że Straż Graniczna i instytucje celne również dostali powyższe uprawnienia w art. 129 pkt 4a w/w ustawy. Jedynie Straże Miejskie, Gminne zostały wyłączone z tych uprawnień, może to i dobrze znając ich finansowy charakter.

    Dlaczego wideorejestratory to wielkie oszustwo?

    Przede wszystkim należy przedstawić społeczeństwu jasno i wyraźnie, że prędkość jaką wskazuje urządzenie nie jest prędkością pojazdu uwidocznionego na materiale wideo, a prędkością pojazdu, w którym znajduje się urządzenie pomiarowe - czyli radiowozu. Pomiar opierany jest o prędkość z jaką porusza się pojazd policji i w oparciu o popełnione wykroczenie przez funkcjonariusza - kierowcę radiowozu (radiowóz ten nie jest pojazdem uprzywilejowanym), a w wielu przypadkach przypisuje się to prędkość bogu ducha winnemu kierowcy.

    Funkcjonariusz aby dokonać odpowiedniego pomiaru musi utrzymywać stałą prędkość za pojazdem go poprzedzającym, zmierzona prędkość nie jest prędkością faktyczną, a średnią z danego odcinka, na którym dokonywany był pomiar prędkości. Bardzo istotne jest pokonanie odpowiedniego odcinka, oczywiście ze stałą prędkością, a zarazem stałą odległością od kontrolowanego pojazdu - określaną przez funkcjonariuszy od 50-200 m. W praktyce zdarzały się przypadki wydłużenia tego odcinka nawet do 1 km.

    Nagminną praktyką funkcjonariuszy jest ściganie sprawcy, aż popełni dużą liczbę wykroczeń, dopiero wtedy dokonują zatrzymania i ukarania, co pozwoli im nałożyć srogi mandat i dużą liczbę punktów karnych. Działania takie są wbrew § 5 ust. 1 Zarządzenia nr 497 Komendanta Głównego Policji z dnia 25 maja 2004 roku, w sprawie pełnienia służby przez policjantów wykorzystujących przyrządy kontrolno-pomiarowe służące do rejestracji zachowań uczestników ruchu drogowego który brzmi: "Po ujawnieniu faktu popełnienia wykroczenia lub przestępstwa patrol jest obowiązany niezwłocznie podjąć czynności zmierzające do zatrzymania jego sprawcy."

    Tomasz Parol z Anuluj-Mandat twierdzi, że zgodnie z wytycznymi producenta przy video rejestratorze podczas nagrywania prędkości stały odstęp nie może być większy niż 50 m. W tym momencie następuję pewna komplikacja ponieważ dokonanie pomiaru w takich warunkach jest bardzo ciężkie do wykonania. A przy większej odległości 200-300m prawidłowy pomiar jest już praktycznie nie wykonalny, co udowodnili Kuba Bielak i Tomasz Kuchar w programie "Kierowców Dwóch" w TVN Turbo. Zamiast do wiarygodnych pomiarów dochodzi do oszustwa, kiedy radiowóz będzie się zbliżał do pojazdu prędkość będzie wyższa, kiedy oddalał niższa. Innym przykładem obrazującym nieprawidłowy pomiar jest filmik wrzucony przez przypadkowego internautę wraz z opisem jak Policja dokonuje pomiarów prędkości. Następny przykład jest kuriozalnym pomiarem, który sama policja zamieściła na stronie Policji, co odpowiednio zostało skomentowane i omówione przez Sławomira Janczewskiego na stronie Certare.pl w artykule: "misie stają się coraz bardziej bezczelni".

    Na dokładność pomiaru ma również zgodnie z instrukcją obsługi, wpływ rozmiar opony i ciśnienie powietrza w kole. Rozmiar i ciśnienie muszą być zgodne z rozmiarem i ciśnieniem jakie miał pojazd podczas dokonywania legalizacji, a każdy z nas zdaje sobie sprawę z tego, że powszechną praktyką jest zmiana kół z letnich na zimowe i na odwrót, zazwyczaj są to różne rozmiary. Natomiast mniejsze ciśnienie powietrza w kole spowoduje to, że urządzenie rejestrujące będzie dokonywać pomiarów na niekorzyść osoby kontrolowanej. Przykładowo jeżeli opona będzie ugięta do połowy, pomiar zostanie zawyżony o około 20%.



    Kolejnym aspektem jest stosowanie tzw. "zoomu" czyli przybliżenia obrazu, w przypadku Hołowczyca został użyty aż 13 krotny "zoom". Zoom wprowadza w błąd ludzki wzrok, który nie jest w stanie dokładnie określić prędkości kontrolowanego pojazdu - zwłaszcza, że "zoom" jest stosowany praktycznie zawsze przy pomiarze z większej odległości.

    Dlaczego Policja popełnia wykroczenie?

    Aby zrozumieć o co chodzi, przyjrzyjmy się bliżej definicji pojazdu uprzywilejowanego, które jest zawarta w art. 2 pkt 38 Ustawy Prawo o ruchu drogowym (Dz. U. z 2005r. poz. 908, nr 108):

    "pojazd uprzywilejowany – pojazd wysyłający sygnały świetlne w postaci niebieskich świateł błyskowych i jednocześnie sygnały dźwiękowe o zmiennym tonie, jadący z włączonymi światłami mijania lub drogowymi; określenie to obejmuje również pojazdy jadące w kolumnie, na której początku i na końcu znajdują się pojazdy uprzywilejowane wysyłające dodatkowo sygnały świetlne w postaci czerwonego światła błyskowego;"

    Zarówno Policja jak i Inspekcja Transportu drogowego w art. 53 ust 1 w/w ustawy zostały wymienione jako podmioty w pkt 3) i 11) które, mogą używać pojazdów służbowych jako uprzywilejowane przy spełnieniu warunków z art 2 pkt 38 w/w ustawy, pod warunkiem spełnienia art 53 ust 2 pkt 1 w/w, w którym wymieniono w jakich okolicznościach może nie stosować się do przepisów ruchu drogowego:

    a) w akcji związanej z ratowaniem życia, zdrowia ludzkiego lub mienia albo koniecznością zapewnienia bezpieczeństwa lub porządku publicznego albo
    b) w przejeździe kolumny pojazdów uprzywilejowanych,
    c) w wykonywaniu zadań związanych bezpośrednio z zapewnieniem bezpieczeństwa osób zajmujących kierownicze stanowiska państwowe, którym na mocy odrębnych przepisów przysługuje ochrona;

    Jednak uczestnicząc w tych akcjach zgodnie z art. 53 ust 2 pkt 2 w/w ustawy pojazd musi wysyłać jednocześnie sygnał świetlny i dźwiękowy, jeżeli pojazd nieoznakowany ich nie emituje zgodnie z przytoczonymi przepisami nie może być uważany za pojazd uprzywilejowany. Z faktu tego wynikają pewne konsekwencje dla kierowcy takiego nieoznakowanego radiowozu tj. nie mogą przekraczać dozwolonej prędkości, przekraczać linii ciągłej itd., ogólnie rzecz ujmując muszą stosować się do znaków - chyba że włączą sygnały. Ustawa o Policji z dnia 6 kwietnia 1990 r. (Dz. U. z 2002 r. Poz. 58, nr 7 z późn. zm.) również nie przyznaje policjantom uprawnień w tej kwestii gdyż w wymienionej, ani żadnej innej ustawie nie ma wzmianki o możliwości niestosowania się do znaków i sygnałów drogowych.

    Jeżeli funkcjonariusz w oparciu o wideorejestrator będzie chciał nas ukarać mandatem, a nawet pozbawić prawa jazdy na 3 miesiące za przekroczenie prędkości, gdzie pomiar dokonywany jest bez włączonych sygnałów dźwiękowych i świetlnych, czyli w myśl przepisów pojazd ten nie jest pojazdem uprzywilejowanym, kierujący go funkcjonariusz w myśl art. 135 Prawo o ruchu drogowym powinien stracić prawo jazdy, przepis ten został wprowadzony na szybko i nie zastosowano w nim żadnych wyjątków np. dotyczących Policji.

    W konsekwencji tego, drugi funkcjonariusz siedzący obok ma ustawowy obowiązek zatrzymać prawo jazdy kolegi, na co dowodem w sprawie będzie właśnie wskazanie tego samego wideorejestratora, na podstawie którego chcieli nas ukarać - z tą różnicą, że w stosunku do nas pomiar jest wątpliwy, natomiast w stosunku do kierującego radiowozem nie ulega wątpliwości. Jeżeli drugi policjant nie zabierze koledze prawa jazdy popełni przestępstwo niedopełnienia obowiązków służbowych (art. 231 kk), o czym oczywiście zawiadamiamy prokuraturę. Trzeba zaznaczyć, że żaden stan wyższej konieczności nie wchodzi w grę ponieważ, przepis art 135 PoRD nie przewiduje żadnych wyłączeń dających jakąś ocenę funkcjonariuszowi, co najwyżej o takim fakcie może zdecydować sąd - ale funkcjonariusz ma obowiązek zatrzymać prawo jazdy i przekazać sprawę do sądu.

    Policja jest świadoma faktu, że popełnia wykroczenie, ale o tym nie mówi - większość oddaje prawo jazdy i płaci. Przykład obywatela, który zna swoje prawa i obrazujący to, że warto o nie walczyć.

    Ponadto okazuje się, że policjanci nie tylko nie szanują prawa i łamią przepisy, a stwarzają zagrożenie dla życia i zdrowia innych ludzi, co dokładnie obrazuje film pt: "Nieoznakowany radiowóz staranował Peugeota"

    Podsumowanie:

    Każdy pomiar dokonany wideorejestratorem jest podstawą do nieprzyjęcia mandatu, sprawę należy przekazać do sądu i dowodzić błędów pomiarowych. Policja nie jest w stanie udowodnić, że ciśnienie w kołach było prawidłowe, zachowano odległość stałą od momentu zapoczątkowania pomiaru aż do jego końca. Ponadto należy wskazywać, że jest to prędkość średnia, a nie stała i tak naprawdę nie wiadomo do jakiego wykroczenia doszło. Dodatkowo każdy kierujący, którego próbuje się ukarać na podstawie wideorejestratora powinien zgłaszać do Komendanta Policji - popełnienie wykroczenia przez funkcjonariusza (kierowcę radiowozu nieoznakowanego), zaś odmowę wszczęcia postępowania do prokuratury jako przestępstwo popełnione przez Komendanta Policji. Chyba nie muszę dodawać, że oświadczenie dla sądów autorstwa Sławomira Janczewskiego również składamy.

    Jeżeli ktoś wpadł w sidła tak bezprawnego pomiaru wideorejestratorem, w szczególności połączonego z utratą prawa jazdy na 3 miesiące zapraszamy do kontaktu z nami poprzez formularz kontaktowy, jak również z serwisem Anuluj-Mandat.pl, z którego prawnicy dzięki swojemu doświadczeniu z pewnością będą w stanie wam pomóc.

    Klik

    phonemaniac - 21 Grudzień 2015, 09:29

    Cytat:
    Łatwiej o punkty



    Kierowcy będą musieli się bardziej pilnować na drogach i ulicach - poważnie wzrośnie ryzyko przekroczenia limitu punktów karnych.


    Nowe wykroczenia objęte punktami karnymi, odebranie fotoradarów strażom miejskim, rowerzyści jeżdżący pod prąd ulicami jednokierunkowymi i strefy "Tempo 30 km/godz." w miastach. To zmiany w przepisach, które właśnie się stały albo niebawem staną się faktem.

    PUNKTY KARNE

    Nowe pozycje w taryfikatorze punktów karnych mają się pojawić 4 stycznia 2016 r. Są bardzo restrykcyjne. Za przekroczenie dozwolonej prędkości w obszarze zabudowanym o 50 km/godz. lub więcej prowadzący nie tylko straci prawo jazdy i zapłaci 500 zł grzywny, ale dodatkowo otrzyma 10 pkt karnych. 10 pkt dostanie też recydywista.

    Aż 7 pkt karnych przewidziano za nieprawne korzystanie z miejsca parkingowego dla niepełnosprawnych, a 6 pkt - za powodowanie zagrożeń poza drogami publicznymi, czyli głównie na sklepowych parkingach i drogach osiedlowych.

    Nieprawidłowe zachowanie się wobec pieszych - jazda wzdłuż po chodniku albo po zebrze - będzie kosztowało kierowcę 5 pkt karnych. Podobnie jak niedostosowanie się do wymogu umożliwienia pieszym bezpiecznego poruszania się między autobusem lub tramwajem a chodnikiem na przystankach bez wysepki.

    ŚCIĄGANIE MANDATÓW

    Nowa ustawa o administracji podatkowej ma znacząco podnieść ściągalność należności mandatowych, która w ubiegłym roku wyniosła zaledwie 45 proc. Zmieniają się przede wszystkim wierzyciele, którymi dotąd byli wojewodowie. Teraz będą nimi naczelnicy urzędów skarbowych. O skuteczności działań fiskusa nikogo nie trzeba przekonywać - dłużnicy muszą się mieć na baczności.

    Ważne! Należność za mandat można legalnie rozłożyć na raty. Niektórzy robią to bez wypełniania odpowiednich formularzy, na własną rękę. Ponieważ wykazują dobrą wolę i płacą grzywnę, nie muszą się bać interwencji komornika. Kiedy mandaty trafią pod skrzydła urzędów skarbowych, takie działania mogą być ukrócone.

    KTO WEŹMIE FOTORADARY?

    1 stycznia 2016 r. nastąpią poważne zmiany w zarządzaniu fotoradarami. Prawo do korzystania z nich stracą straże miejskie i gminne, przenośne urządzenia przejdą w ręce policji, a stacjonarne - do Inspekcji Transportu Drogowego.

    Wraz z tą zmianą miał nastąpić przełom w systemie karania kierowców za wykroczenia uchwycone na zdjęciach. Mandat miał płacić właściciel auta, a nie kierowca. Co więcej, zarejestrowane wykroczenia miały być wolne od punktów karnych. Z tej części projektu zmian zrezygnowano jednak w sierpniu 2015 r.

    Jedyne, co ma się na razie zmienić, to forma obsługi fotoradarowej korespondencji. Sfotografowani kierowcy mają otrzymywać zdjęcia dokumentujące wykroczenia, dotychczas niewysyłane zainteresowanym, jeśli się o to nie upomnieli.

    Z kolei odebranie strażom miejskim i gminnym praw do korzystania z fotoradarów powinno skutkować umorzeniem spraw za przekroczenia prędkości, których strażnicy nie będą w stanie zakończyć przed końcem 2015 r.

    Nie jest jednak pewne, czy tak się stanie. Do Trybunału Konstytucyjnego trafił wniosek wskazujący na wady ustawy odbierającej fotoradary strażom. Chodzi między inni o brak vacatio legis w przypadku nowych przepisów i okresu przejściowego, w którym można by dokończyć rozpoczęte w 2015 r. postępowania. W obliczu problemów z ustaleniem składu Trybunału nie ma co liczyć na rozstrzygnięcia w tej kwestii przed wejściem w życie nowych regulacji prawnych.

    Nie wiadomo, jak długo fotoradary pozostaną w gestii Inspekcji Transportu Drogowego. Nowy minister spraw wewnętrznych i administracji Mariusz Błaszczak zapowiedział, że planuje się wcielenie ITD w struktury policji. Funkcjonariusze Inspekcji zajmowaliby się podobnymi zadaniami jak do tej pory, ale pod nadzorem policyjnych zwierzchników. Pozwoliłoby to zlikwidować niepotrzebnie zdublowaną administrację i uzyskać spore oszczędności.

    Jeszcze jeden argument na trafność takiego rozwiązania to wiara w to, że policyjna wiedza pozwoli ustawiać fotoradary czy odcinkowe pomiary prędkości tam, gdzie są potrzebne ze względu na bezpieczeństwo.

    Do obsługi zwiększonej papierologii potrzebni są dodatkowi ludzie, ale tę sprawę załatwią wcieleni do policji funkcjonariusze ITD.

    BAT NA PIRATÓW DROGOWYCH

    Inspekcja Transportu Drogowego ma dzisiaj 400 stacjonarnych fotoradarów, 29 przenośnych, 20 rejestratorów wjazdu na czerwone światło i 29 odcinkowych pomiarów prędkości. Te ostatnie urządzenia to najmodniejsza nowinka w kontrolach i prawdziwy bat na piratów drogowych według zapowiedzi ITD.

    System jest prosty: specjalna kamera uwiecznia numer rejestracyjny samochodu wjeżdżającego na objęty kontrolą odcinek i dokładny czas wjazdu. Na końcu odcinka ponownie notowany jest numer rejestracyjny i czas wyjazdu. Komputer wylicza średnią prędkość i porównuje z dozwoloną. Jeśli zaszło naruszenie przepisów - zostaje rozpoczęta procedura mandatowa.

    Testy odcinkowego pomiaru prędkości trwały od 2013 r., a efekty przechodzą wszelkie oczekiwania. Dopiero uruchomione cztery lokalizacje - w Karniewie (woj. mazowieckie, droga 60, 1,8 km), na trasie Zwierki - Zabłudów (woj. podlaskie, droga 19, 3,9 km), w Łosiowie (woj. opolskie, droga 94, 2,1 km) i w Łuszczowie (woj. lubelskie, droga 82, 2,9 km) - pozwoliły ukarać już ponad 1,5 tys. kierowców.

    Do końca roku ruszą wszystkie zaplanowane odcinki, jest ich w sumie 29 w całej Polsce. To warunek, by nie stracić unijnej dotacji, która pozwoliła częściowo sfinansować całe przedsięwzięcie.

    KONIEC Z BEZKARNOŚCIĄ

    Na skuteczności odcinkowych pomiarów prędkości dawno poznano się w Europie Zachodniej. Szczególnie dużo jest ich we Francji - i właśnie stamtąd trafia do naszego kraju najwięcej mandatów dla polskich kierowców.

    Od wiosny 2014 r. działa Krajowy Punkt Kontaktowy pozwalający wymieniać z innymi państwami informacje na temat wykroczeń drogowych. To dzięki KPK następuje przepływ danych o właścicielach pojazdów łamiących przepisy.

    W ubiegłym roku wszczęto 250 tys. postępowań przeciwko polskim kierowcom nieprzestrzegającym przepisów za granicą. W tym roku takich spraw jest już ponad 320 tys. Chodzi głównie o przekroczenia prędkości, o które w Niemczech, Austrii czy Francji jest naprawdę łatwo. Wynika to ze znacznie mniejszej tolerancji, jaką przyjmuje się w urządzeniach. Znane są przypadki ze Skandynawii, gdzie kierowcy (także miejscowi) karani są za przekroczenia limitów o 1 czy 2 km/godz.

    REWOLUCJE ODWOŁANE

    Od początku 2016 r. mieliśmy być świadkami mandatowej rewolucji za przekroczenia prędkości i przejazd na czerwonym świetle. Nowe stawki planowano wyliczać ze średniego miesięcznego wynagrodzenia ogłaszanego przez GUS. W tym systemie maksymalna stawka mandatu wyniosłaby ok. 2,3 tys. zł. Projekt zmian został zatwierdzony przez Sejm poprzedniej kadencji i trafił do Senatu. Nie wiadomo, jakie będą jego dalsze losy.

    Według przepisów, które miały być wprowadzone 4 stycznia 2016 r., kierowca mający prawo jazdy dłużej niż dwa lata po przekroczeniu limitu 24 pkt karnych miał trafić na specjalny 28-godzinny kurs reedukacyjny. Koszt to mniej więcej 500 zł. W nowych regulacjach nie przewidziano już specjalnych kursów, które pozwalały dwukrotnie w ciągu roku zredukować liczbę punktów karnych (6 pkt po każdym kursie). Ponieważ nowe przepisy wejdą w życie prawdopodobnie dopiero w 2017 r., wszystko pozostanie w 2016 r. po staremu.

    JAK NIE GRZYWNY, TO PUNKTY

    W kwietniu tego roku zaczęła obowiązywać nowa stawka mandatu za parkowanie przez osobę nieuprawnioną na miejscu wydzielonym dla niepełnosprawnych, czyli na tak zwanej kopercie. Wynosi ona aż 800 zł. Z kolei za nieuprawnione posługiwanie się kartą parkingową dla niepełnosprawnych grozi 300 zł mandatu.

    Od końca sierpnia 2014 r. osobom, które nie spełniają obowiązku noszenia po zmroku elementów odblaskowych poza terenem zabudowanym, grozi mandat do 100 zł.

    W listopadzie 2013 r. zaczęły obowiązywać nowe kary dla pijanych rowerzystów. Za jazdę w stanie po spożyciu alkoholu (0,2-0,5 promila) trzeba zapłacić teraz od 300 do 500 zł, a za jazdę w stanie nietrzeźwości (powyżej 0,5 promila) 500 zł.

    ROWERY JADĄ POD PRĄD

    8 października kolejne prawa zyskali rowerzyści. Mają teraz możliwość jazdy pod prąd ulicami jednokierunkowymi bez wyznaczonych kontrpasów. Dotychczas było to możliwe tylko kontrpasami wyraźnie zaznaczonymi i oddzielającymi ruch samochodów i rowerów. Teraz wystarczy zawieszenie tabliczki "nie dotyczy rowerów" pod znakiem zakazu wjazdu i ustawienie znaku ograniczenia prędkości do 30 km/godz. Policja jest pełna obaw. Nie tylko o wzrost liczby wypadków, ale również o trudności w ustalaniu winy w przypadku kolizji.

    Ograniczenia prędkości do 30 km/godz., które wprowadza się wraz z nowym przywilejem dla rowerzystów, pojawią się także w formie stref nazywanych "Tempo 30". Zaczęto je tworzyć w polskich miastach przed trzema laty, a pionierami tego rozwiązania były Poznań, Opole, Gdańsk i Kraków. Potem dołączyły inne miejscowości.

    Tak drastyczne ograniczenie prędkości budzi ogromne kontrowersje, władze miejskie wskazują jednak duże miasta Europy Zachodniej, w których nawet 70 proc. ulic w granicach administracyjnych objętych jest takimi strefami, a w pojedynczych przypadkach - 100 proc.

    ALKOLOCKI

    Przepisy obowiązujące od 18 maja 2015 r. otworzyły nowe możliwości przed kierowcami, którym odebrano prawo jazdy za jazdę pod wpływem alkoholu. Wprowadzono obowiązek stosowania alcolocków przez kierowców, którzy będą się starać o przywrócenie uprawnień, gdy orzeczono wobec nich zakaz prowadzenia pojazdów.

    Prowadzenie samochodu wyposażonego w alcolocka jest możliwe po upływie co najmniej połowy orzeczonego zakazu prowadzenia pojazdów, a w przypadku dożywotniego zakazu prowadzenia pojazdów najwcześniej po upływie dziesięciu lat. Blokada antyalkoholowa nie pozwoli uruchomić silnika samochodu, gdy poziom alkoholu w wydychanym przez kierowcę powietrzu przekroczy 0,1 mg/l (odpowiednik 0,2 promila alkoholu we krwi). W przepisach jest to próg, którego przekroczenie oznacza stan po spożyciu alkoholu.

    Przepisy o alcolockach są na razie martwe, ponieważ brakuje przepisów wykonawczych.

    LINK

    tqmeh - 4 Styczeń 2016, 10:33

    Cytat:
    Uwaga, przymarznięte gęsi na drodze! Policja zatrzymywała auta

    Policjanci z Międzyrzecza musieli zmagać się z niecodzienną i niebezpieczną sytuacją na trasie S3 i "starej trójce". Na wysokości Skwierzyny na tych drogach wylądowały dzikie gęsi. Ptaki były oblodzone lub przymarznięte do asfaltu. Policjanci, by uchronić ptaki przed śmiercią, zatrzymywali auta.

    Ptaki wylądowały na jezdni i do niej przymarzły 1 stycznia. Policjanci zgłoszenie w tej sprawie otrzymali około godz. 18:30. Niemal w tym samym czasie zgłoszono im, że na trasie S3 na wysokości Skwierzyny w szybę jadącej toyoty uderzyła najprawdopodobniej dzika gęś.

    - Osobom podróżującym tym pojazdem nic się nie stało. Pękła jedynie przednia szyba. Funkcjonariusze zauważyli, że to nie jedyny ptak, który postanowił wylądować na jezdni. Na odcinku 200 metrów ptaków było co najmniej kilkanaście. Były oblodzone lub też przymarznięte do asfaltu - tłumaczy Grzegorz Jaroszewicz z lubuskiej policji.

    Zatrzymywano auta

    Funkcjonariusze wystawili posterunki, na których informowali o śliskiej nawierzchni i niespodziewanych gościach na trasie S3. Kierowcy dzięki temu wiedzieli, że muszą zdjąć nogę z gazu.

    - Działania policjantów przyniosły skutek. Około godz. 21. sytuacja została opanowana, zwierzęta przeniosły się w bezpieczne miejsce. Funkcjonariusze nadal jednak będą kontrolować, czy nie powróciły one na drogę - kończy Jaroszewicz.

    Klik

    tqmeh - 19 Styczeń 2016, 21:11

    Cytat:
    Prototyp Syreny rozbity w Warszawie

    W niedzielę 17 stycznia, w godzinach wieczornych doszło do groźnego wypadku. Poważnie ranna została jedna osoba, a rozbity samochód to nowy model Syreny. Ostatnie testy odbywały się właśnie w stolicy i podczas nocnego przejazdu ulicami Warszawy doszło do zderzenia.


    Klik

    piotreg - 20 Styczeń 2016, 08:00

    Cytat:
    Gigantyczna skala korupcji w katowickim WORD



    Korupcja w Wojewódzkim Ośrodku Ruchu Drogowego w Katowicach kilka lat temu była tak powszechna, że organizowano "grupowe" egzaminy dla osób, które przekazywały łapówki za prawo jazdy; przyjeżdżały one z całej Polski - podała prowadząca śledztwo gliwicka prokuratura.


    W całym postępowaniu zostało przesłuchanych ponad 6000 osób, a blisko 150 usłyszało zarzuty - 40 z nich zostało już skazanych, a ponad 100 ma status podejrzanych - poinformował rzecznik Prokuratury Okręgowej w Gliwicach Piotr Żak. To m.in. instruktorzy, egzaminatorzy i osoby starające się o "prawko".

    Według prokuratury kilka lat temu wokół katowickiego WORD-u działała zorganizowana grupa przestępcza. - W latach 2007-2008 do korupcji (...) dochodziło już na taką skalę, że organizowano całe egzaminy dla osób, które przekazały korzyść majątkową. Na takie egzaminy przyjeżdżały osoby z całej Polski, często w zorganizowanych grupach, specjalnymi autobusami - wskazał Żak.

    Jak wynika ze śledztwa, instruktorzy szkół nauki jazdy, powołując się na wpływy u egzaminatorów w zamian za łapówki pośredniczyli w załatwianiu dla kursantów pozytywnego wyniku egzaminu na prawo jazdy. Przestępcza oferta dotyczyła przede wszystkim kategorii praw jazdy "C" i "CE". - Zainteresowane osoby były zapisywane na jeden termin egzaminu, podczas którego wszyscy uczestnicy zaliczali go z wynikiem pozytywnym. Z zeznań uczestników takich egzaminów wynikało, że w ich przebiegu dochodziło do wielu nieprawidłowości - podkreślił prok. Żak.

    Ostatnio do sądu trafił wniosek o skazanie bez procesu Edwarda Sz., który kierował ośrodkiem szkolenia kierowców w Dąbrowie Górniczej. Prokurator przedstawił mu zarzut udziału w zorganizowanej w grupie przestępczej oraz 578 zarzutów dotyczących korupcji i przeciwko wiarygodności dokumentów.

    - Przesłuchany w charakterze podejrzanego przyznał się do popełnienia zarzucanych mu czynów i złożył wyjaśnienia w sprawie. Z uwagi na postawę oskarżonego, który podjął współpracę z organami ścigania, skierowano wobec niego wniosek o wydanie wyroku skazującego bez przeprowadzenia rozprawy i wymierzenie kary z nadzwyczajnym jej złagodzeniem - podał rzecznik prokuratury.

    Łapówki od kursantów Edward Sz. przekazywał Ryszardowi K., prowadzącemu bar na terenie WORD-u, a wraz z pieniędzmi listę z nazwiskami osób, które miały zdać egzamin. Po śmierci K., Sz. zaczął przekazywać łapówki pracownikom WORD-u - początkowo bezpośrednio dyrektorowi ośrodka Piotrowi W., a następnie wyznaczonej przez niego osobie - pracownikowi technicznemu Zdzisławowi B. Został on wyznaczony przez Piotra W. do kontaktów z Edwardem Sz., bowiem do dyrektora WORD-u w Katowicach, w celu załatwienia pozytywnego wyniku egzaminu, ustawiały się kolejki - mówią prokuratorzy. W. przekazywał egzaminatorom karteczki z danymi osób, które powinny zaliczyć egzamin z wynikiem pozytywnym. Za każdą taką osobę egzaminatorzy otrzymywać mieli po 200-300 zł. Godzili się na to - jak podaje prokuratura - częściowo w obawie przed utratą pracy, a częściowo z chęci zysku.

    Według prokuratury, dyrektor W. kierował zorganizowaną grupą przestępczą, w skład której wchodzili m.in. właściciele i instruktorzy szkół nauki jazdy oraz egzaminatorzy WORD-u. Mężczyzna nie stanie przed sądem - zmarł i jego sprawa zostanie umorzona.

    Link

    tqmeh - 23 Styczeń 2016, 19:05

    Cytat:
    To nowość. Drogówka wprowadza kaskadowy pomiar prędkości



    W piątek 22 stycznia zielonogórska drogówka, wspólnie z funkcjonariuszami z Żar, prowadziła kaskadowe pomiary prędkości na tzw. trasie śmierci. To nowość, która będzie pojawiać się częściej.

    - Kaskadowy pomiar prędkości polega na tym, że kontrola prowadzona jest na tej samej drodze, w tym samym czasie, ale w różnych miejscach – wyjaśnia podinsp. Jarosław Tchorowski, naczelnik zielonogórskiej drogówki.

    Tym razem tzw. kaskada została zorganizowana w ramach akcji związanej z feriami. Zielonogórska drogówka pod nadzór wzięła "trasę śmierci" działając wspólnie z policjantami z Żar. Takie kontrole zaskakują. – Kierowcy kiedy miną patrol policji z radarem przyspieszają, kolejny patrol z pewnością ostudzi ich zapały do szybkiej jazdy – mówi podinsp. Tchorowski. Patroli w ramach kaskady na jednej trasie może być kilka. Mierzą prędkość kierowców jadących w dwóch kierunkach.

    Kontrolowani kierowcy przyznawali, że zostali zaskoczeni widokiem większej liczby patroli z radarami na jednej trasie. – To niespotykane – mówił jeden z kierujących. Inni byli również zdziwieni. Wygląda jednak na to, że będzie się trzeba do takiego widoku przyzwyczaić.

    Kaskada stanie się kolejną i nowa bronią w walce z piratami drogowymi. – Planujemy następne działania na rożnych odcinkach dróg biegnących przez dwa lub nawet trzy powiaty – ostrzega podinsp. Tchorowski.

    Klik

    Zaj007 - 24 Styczeń 2016, 00:46

    Taka nowość, że ma z 12 lat. :twisted:
    czapla - 24 Styczeń 2016, 12:25

    A widzisz, a w Żarach nowość i już niedługo żarscy milicjanci będą policjantami i znowu będzie tu nowość. :)
    piotreg - 24 Styczeń 2016, 12:30

    Zaj007 napisał/a:
    Taka nowość, że ma z 12 lat. :twisted:

    Myślę, że zdecydowanie więcej. :evil:

    phonemaniac - 26 Styczeń 2016, 07:55

    Cytat:
    PiS chce przywrócić fotoradary straży miejskiej



    Prawo i Sprawiedliwość szuka sposobu na cofnięcie reformy, zawierającej zapisy odbierające uprawnienia do używania fotoradarów przez straż miejską i straż gminną. Obecnie instytucją zarządzającą fotoradary jest Główna Inspekcja Transportu Drogowego.


    Dziennik Gazeta Prawna donosi, że fotoradary mogą powrócić w ręce straż gminnych i miejskich. Od początku 2016 roku Główna Inspekcja Transportu Drogowego zarządza fotoradarami, ale w wyniku problemów proceduralnych związanych z przekazaniem tych urządzeń, część z nich zniknęła z dróg. To efekt ustaleń rządzącej wcześniej koalicji PO i PSL, która zdecydowała o odebraniu strażnikom miejskim i gminnym możliwości rejestrowania wykroczeń przy pomocy mobilnych fotoradarów.

    Według dziennikarzy Gazety Prawnej, teraz posłowie PiS uważają, że zmiany poszły za daleko, wobec czego Ministerstwo Infrastruktury i Budownictwa wraz z resortem spraw wewnętrznych i administracji pracują nad przywróceniem wszystkich urządzeń do działania. W ich ocenie, większa liczba fotoradarów na drogach wpływała pozytywnie na poprawę bezpieczeństwa w ruchu drogowym.

    Posłowie opozycji uważają, że sprawa powinna zostać poddana szerokiej dyskusji. Przypominają także raport NIK, który wykazał, że większość urządzeń wykorzystywanych przez straże miejskie oraz gminne służyła do łatania lokalnych budżetów, zamiast wpływać pozytywnie na bezpieczeństwo. W rękach gmin było około 400 fotoradarów. Od pierwszego stycznia na drogach pracują tylko te urządzenia, za które odpowiada GITD. W roku 2014 strażnicy miejscy i gminni wystawili przy pomocy fotoradarów ponad 751 tys. mandatów, łącznie na kwotę ok. 130 mln zł.

    LINK

    piotreg - 26 Styczeń 2016, 09:30

    phonemaniac napisał/a:
    Według dziennikarzy Gazety Prawnej, teraz posłowie PiS uważają, że zmiany poszły za daleko, wobec czego Ministerstwo Infrastruktury i Budownictwa wraz z resortem spraw wewnętrznych i administracji pracują nad przywróceniem wszystkich urządzeń do działania. W ich ocenie, większa liczba fotoradarów na drogach wpływała pozytywnie na poprawę bezpieczeństwa w ruchu drogowym.

    Trudno się nie zgodzić z tą tezą!

    Posłowie PiS poparli przecież koalicję PO i PSL i byli za tym by odebrać strażom fotoradary! :facepalm:

    czapla - 26 Styczeń 2016, 09:35


    piotreg - 26 Styczeń 2016, 09:39

    czapla, po co wrzucasz zdjęcie "konkubeny" i co jej zrobiłeś?
    czapla - 26 Styczeń 2016, 11:13

    Powiedziałem jej, że za tych rządów będzie miała jak w raju. :)
    piotreg - 26 Styczeń 2016, 13:26

    Do granicy państwa macie niedaleko. :D
    czapla - 26 Styczeń 2016, 15:41

    Ale ja prawdę powiedziałem. A po co mi ta granica? Tam nie chce, Ciapaci nasrali do basenu itp. To u nas chociaż jest kultura. Zdjęcie się tyczy powrotu <SM> do poprzednich uprawnień i jak czegoś nie rozumiesz, to wpisz sobie Panie piotrgu w Google. :P
    phonemaniac - 2 Luty 2016, 07:45

    Cytat:
    Kamery rejestrujące przejazd na czerwonym powodują wypadki



    Do zaskakującego wniosku doszli Amerykanie z Florydy, którzy stwierdzili, że po zamontowaniu kamer rejestrujących przejazd na czerwonym świetle, liczba wypadków wzrosła zamiast spaść. Z tego powodu rozważane jest tam zlikwidowanie tej formy kontroli, która niedawno została uruchomiona też w Polsce.


    Przejazd na czerwonym świetle jest jednym z najniebezpieczniejszych wykroczeń. Dlatego wydaje się, że automatyczna kontrola kierowców w takim miejscu jest bardzo dobrym pomysłem. Niestety okazuje się, że strach przed mandatem może przynosić przeciwny skutek.

    W mieście Tampa na Florydzie kamery pilnują przejeżdżających na czerwonym na 23 skrzyżowaniach. Jak wykazały dwie niezależne analizy, w tych miejscach liczba wypadków wzrosła o 40-51 proc. Statystyki dla całej Florydy są lepsze, ale nadal poddają w wątpliwość ten system kontroli – w całym stanie, na kontrolowanych skrzyżowaniach, liczba wypadków wzrosła o 14,6 proc. Wszystko to powoduje, że liczba takich miejsc stopniowo maleje. W kilku amerykańskich stanach wystąpiły też poważne problemy z systemem, przez które mandaty otrzymały osoby jadące prawidłowo.

    Czy zatem kamery rejestrujące przejazd na czerwonym świetle to całkowicie chybiony pomysł? Nie do końca. Choć liczba wypadków się zwiększyła, to inne badania pokazują, że taki system kontroli zmienił zachowanie kierowców. Zdecydowanie zmniejszyła się liczba najbardziej niebezpiecznych zdarzeń, gdy ktoś wjeżdża na czerwonym świetle. Za to więcej jest wypadków, kiedy kierowcy ostro hamują przed światłami, chcąc uniknąć mandatu. W takich sytuacjach najechanie na tył nie jest rzadkością.

    Czy podobnych problemów możemy obawiać się również u nas? Podstawową różnicą pomiędzy polskim a amerykańskim rozwiązaniem jest to, że u nas kontrolowane skrzyżowania nie będą oznaczone. Z drugiej strony wielu kierowców będzie wiedzieć, w których miejscach grozi im mandat, a do tego same kamery są dość dobrze widoczne, gdyż otrzymały żółty kolor. Można się zatem spodziewać, że również u nas zwolennicy jazdy na "późnym zielonym" zaczną teraz ostro hamować w ostatniej chwili.

    LINK

    tqmeh - 8 Luty 2016, 18:00

    Cytat:
    Komendant Straży Miejskiej z Debrzna wyłudza pieniądze!

    Komendant Straży Miejskiej z Debrzna prowadzi czynności wyjaśniające w sprawach o "wykroczenia fotoradarowe", wysyła do właścicieli pojazdów wezwania oraz nakłada mandaty karne – chociaż z dniem 1 stycznia 2016 r. utracił uprawnienia do prowadzenia postępowań mandatowych oraz przygotowawczych w sprawach o wykroczenia drogowe z art. 92a k.w. (przekroczenie dozwolonej prędkości).

    Komendant podstępnie powołuje się na nieobowiązujące przepisy oraz straszy właścicieli pojazdów grzywną w wysokości 5 000 zł, chociaż w postępowaniu mandatowym można nałożyć grzywnę do wysokości 500 zł...

    Wezwania dotyczą wykroczeń ujawnionych w 2015 roku. Komendant zamiast przekazać materiały dowodowe Policji, stara się podstępnie i bezprawnie pozyskać środki finansowe na rzecz gminy Debrzno – zapewne na swoje utrzymanie. Tym samym działa na szkodę Skarbu Państwa...

    Oto wezwania, jakie po dniu 1 stycznia 2016 r. rozsyła po świecie Komendant Straży Miejskiej w Debrznie:







    Cytat:
    I. Kłamstwa Komendanta:

    W wezwaniach, kierowanych przez Komendanta Ruszczyka do właścicieli pojazdów kłamstw jest wiele. Spróbujmy je jakoś usystematyzować.

    Kłamstwo pierwsze

    Komendant pisze, że:

    "Straż Miejska w Debrznie prowadzi czynności wyjaśniające w sprawie stwierdzonego wykroczenia w ruchu drogowym polegającego na przekroczeniu dozwolonej prędkości."

    Tymczasem:

    Od 1 stycznia 2016 r. straże miejskie nie posiadają uprawnień oskarżyciela publicznego w zakresie przedmiotowego wykroczenia – nie mogą zatem również prowadzić czynności wyjaśniających w tym zakresie.

    Wniosek:

    Jeśli Komendant Ruszczyk rzeczywiście prowadzi czynności wyjaśniające w przedmiotowym zakresie, to popełnia przestępstwo przekroczenia uprawnień (a właściwie uzurpacji uprawnień) – tj. czyn z art. 231 k.k.

    Jeśli natomiast Komendant Ruszczyk owych czynności nie prowadzi, a jedynie blefuje, to podstępnie wprowadza ludzi w błąd w celu uzyskania korzyści majątkowej na rzecz gminy Debrzno (na swoje utrzymanie) – tj. czyn z art. 286 k.k.

    Kłamstwo drugie

    Komendant Ruszczyk jako podstawę prawną żądania wskazania osoby kierującej lub użytkownika pojazdu wskazuje art. 78 ust. 4 i 5 oraz 129b ust. 3 pkt 3 Prawa o ruchu drogowym.

    Tymczasem:

    a) art. 129b ust. 3 pkt 3 Prawa o ruchu Drogowym z dniem 1 stycznia 2016 r. został uchylony i nie obowiązuje;

    b) art. 78 ust. 4 i 5 Prawa o ruchu Drogowym wprawdzie obowiązuje, ale – w związku z uchyleniem art. 129b ust. 3 pkt 3 – nie ma zastosowania do działalności straży gminnych.

    Wniosek:

    Żądania Komendanta Ruszczyka nie mają oparcia w obowiązujących przepisach, a wskazywanie nieistniejącej podstawy prawnej w sposób drastyczny narusza zasadę zaufania obywateli do władz publicznych.

    Kłamstwo trzecie

    Komendant Ruszczyk w tzw. "quizie alternatywnym" domaga się złożenia oświadczenia o wyrażeniu zgody na przyjęcie mandatu za przekroczenie prędkości.

    Tymczasem:

    Na mocy Rozporządzenia Ministra Spraw Wewnętrznych i Administracji z dnia 23 grudnia 2015 r. zmieniającego rozporządzenie w sprawie wykroczeń, za które strażnicy straży gminnych są uprawnieni do nakładania grzywien w drodze mandatu karnego – z dniem 1 tycznia 2016 r. uchylony został przepis uprawniający strażników gminnych do nakładania grzywien w drodze mandatów karnych za wykroczenia z art. 92a Kodeksu wykroczeń – tj. za wykroczenia polegające na przekroczeniu dozwolonej prędkości.

    Wniosek:

    Jeśli Komendant Ruszczyk rzeczywiście prowadzi postępowania mandatowe z art. 92a k.w., to popełnia przestępstwo przekroczenia uprawnień (a właściwie uzurpacji uprawnień) – tj. czyn z art. 231 k.k.

    Jeśli natomiast Komendant Ruszczyk jedynie blefuje, że nakłada mandat za czyn z art. 92a k.w., to podstępnie wprowadza ludzi w błąd w celu uzyskania korzyści majątkowej na rzecz gminy Debrzno (na swoje utrzymanie) – tj. czyn z art. 286 k.k.

    Kłamstwo czwarte

    Komendant Ruszczyk żąda wskazania kierującego pojazdem lub jego użytkownika.

    Tymczasem:

    Komendant Ruszczyk nie ma prawa do kierowania tego rodzaju żądań. Uprawnienie takie posiadają bowiem jedynie organy, które w ramach swego działania ujawniły wykroczenie i prowadzą czynności wyjaśniające. Z dniem 1 stycznia 2016 r. straże gminne nie są uprawnione do ścigania wykroczeń z art. 92a k.w. – nie są zatem również organem uprawnionym do kierowania żądania wskazania kierującego pojazdem.

    Wniosek:

    Komendant Ruszczyk procedując w zakresie kierowania żądań do wskazania kierującego lub użytkownika pojazdu w związku z ujawnieniem wykroczenia z art. 92a k.w. popełnia przestępstwo przekroczenia uprawnień (a właściwie uzurpacji uprawnień) – tj. czyn z art. 231 k.k.

    Kłamstwo piąte

    Komendant Ruszczyk w pouczeniu, które kieruje do osób wezwanych do wskazania kierującego pisze:

    "Niewskazanie wbrew obowiązkowi na żądanie Straży Miejskiej w Debrznie komu został powierzony pojazd do kierowania lub używania w oznaczonym czasie, stanowi wykroczenie z art. 96 § 3 Kodeksu wykroczeń, które jest zagrożone karą grzywny w wysokości do 5 000 złotych."

    Tymczasem:

    Straż Miejska w Debrznie nie jest uprawniona do kierowania żądań, o których mowa w art. 96 § 3 k.w. – zatem za niewykonanie takiego żądania właścicielowi nic nie grozi.

    Nadmienić przy tym należy, że grzywny w wysokości do 5 000 zł mogą orzekać jedynie sądy, a Straż Gminna w Debrznie była kiedyś uprawniona jedynie do nakładania mandatów karnych w wysokości do 500 zł.

    Wniosek:

    Pouczenie Komendanta Ruszczyka jest typową formą szantażu i dezinformacji, której celem jest doprowadzenie do wyłudzenia środków pieniężnych z tytułu nielegalnego mandatu karnego. Wierzycielem należności mandatowej jest gmina Debrzno, a środki pozyskane w drodze oszustwa są zapewne przeznaczane na utrzymanie Komendanta Straży Miejskiej w Debrznie.

    http://prawonadrodze.org.pl

    tqmeh - 28 Luty 2016, 20:34

    Cytat:
    RPO: prewencyjne kontrole trzeźwości niezgodne z prawem?



    Policja od lat toczy na polskich drogach walkę z nietrzeźwymi kierowcami. Okazuje się jednak, że niektóre z wykorzystywanych przez mundurowych środków mogą stać w sprzeczności z prawem. Rzecznik Praw Obywatelskich uważa, że policja nie ma prawa do przeprowadzania rutynowych kontroli trzeźwości.

    Jednym z głównych parametrów, za sprawą których informuje się o realizacji zadań przez policję drogową, jest liczba przeprowadzonych przez mundurowych kontroli trzeźwości. Jak wylicza Komenda Główna Policji, w 2014 roku zbadano trzeźwość 15,4 mln kierowców. W 2013 roku wskaźnik ten wyniósł 8,7 mln. Skąd taki lawinowy wzrost? Wszystko dzięki wyposażeniu drogówki w nowy sprzęt. AlcoBlow nie wymaga kontaktu ust z urządzeniem, a jedynie dmuchnięcia z odległości kilku centymetrów. Nie jest co prawda tak dokładny jak tradycyjne alkomaty, ale - zdaniem policji - wystarcza do wstępnego zweryfikowania trzeźwości, a co najważniejsze, pozwala na przeprowadzenie kilku pomiarów na minutę.

    Wyposażona w nowy sprzęt policja drogowa rozszerzyła wachlarz swoich czynności o przesiewowe kontrole trzeźwości. Na czym to polega? Kilku lub kilkunastu funkcjonariuszy zajmuje wszystkie pasy ruchu, a następnie zatrzymuje każdy samochód, który jedzie daną ulicą i poddaje jego kierowcę badaniu trzeźwości. Takie akcje odbywały się na ulicach miast, drogach krajowych, a nawet na autostradzie A4, a policja po fakcie często informuje o nich na swojej stronie internetowej. Okazuje się jednak, że takie działanie może nie być zgodne z prawem.

    W treści pisma, które Rzecznik Prawo Obywatelskich skierował do Ministerstwa Zdrowia, wynika, że choć sposób przeprowadzania kontroli trzeźwości skodyfikowany jest w prawie o ruchu drogowym, to powody, które uprawniają policjantów do jej przeprowadzenia zapisano w ustawie o wychowaniu w trzeźwości i przeciwdziałaniu alkoholizmowi z 1982 roku oraz rozporządzeniu w sprawie warunków i sposobu dokonywania badań na zawartość alkoholu w organizmie z 1983 roku. W aktach tych określa się, iż badanie trzeźwości należy wykonywać w razie zajścia uzasadnionych podejrzeń, że kierowca prowadzi pojazd po spożyciu alkoholu lub pod jego wpływem popełnił wykroczenie lub dokonał przestępstwa.

    moto.wp

    czapla - 29 Luty 2016, 09:24

    Zawsze mogą powiedzieć, że powodem kontroli jest podejrzenie... Wczoraj przez pół godziny ganiałem w parku wiewiórkę i pan policjant to widział - zastanawiam się, czy czasem nie byłem podejrzewany o chęć popełnienia przestępstwa?
    piotreg - 29 Luty 2016, 10:10

    Republika Bananowa! Kto z nas ma coś przeciwko "trzeźwym porankom"?
    autogaz1984 - 29 Luty 2016, 12:14

    czapla napisał/a:
    Wczoraj przez pół godziny ganiałem w parku wiewiórkę (...)

    czapla, teraz to już przegiąłeś - za wiewiórkę się brać. :wink: :lol:

    piotreg - 29 Luty 2016, 14:04

    Mnie też się rude podobają. :oops:
    czapla - 29 Luty 2016, 15:05

    Rude są fajne. :) Kiedyś się przytrafiło, była ruda i gorąca. Oj, co to za dziewucha była... :smile: Kiedyś wam opowiem. :razz:
    bicker5 - 29 Luty 2016, 17:22

    piotreg napisał/a:
    Republika Bananowa! Kto z nas ma coś przeciwko "trzeźwym porankom"?

    Ja mam. Dzisiaj każą każdemu dmuchać na ulicy, a jutro pod tym samym płaszczykiem zaczną robić przeszukania w mieszkaniach, bo ktoś może mieć 0.5 g. maryśki.

    tqmeh - 29 Luty 2016, 18:44

    piotreg napisał/a:
    Republika Bananowa! Kto z nas ma coś przeciwko "trzeźwym porankom"?

    Ja mam. Jeśli robią to jak w Legnicy tzn. korek na 500 m, czasem w 2. strony, gwarantowane spóźnienie do pracy. Ci, którzy mają coś na sumieniu, zawracają i jadą inną drogą...

    Takie trzeźwe poranki to tylko zapychanie statystki...

    phonemaniac - 1 Marzec 2016, 08:14

    Cytat:
    Policjant z drogówki pełnił służbę bez prawa jazdy. Co na to sąd?



    Policjant ze starachwickiej drogówki, który pełnił służbę na motocyklu i nie posiadał uprawnień do kierowania takim pojazdem, może pójść do więzienia. Jego szef również usłyszał zarzuty, ale uważa się za niewinnego. Według obrońców naczelnika, zawiódł system.


    W piątek 4 marca 2016 roku ma zakończyć się proces policjanta ze Starachowic, który ukrył fakt, że nie posiada prawa jazdy kategorii A i pełnił służbę na motocyklu.

    "Echo Dnia" donosi, że cała sprawa wyszła na jaw w 2013 roku, za sprawą anonimowego donosu, który wpłynął do Komendy Wojewódzkiej Policji w Kielcach. Treść tego donosu zawierała informacje, że jeden z funkcjonariuszy, którzy pełnią służbę na motocyklu, nie posiada prawa jazdy kategorii A.

    Naczelnik drogówki usłyszał zarzut niedopełnienia obowiązków służbowych, ponieważ nie zlecił sprawdzenia uprawnień oskarżonego policjanta. Prokurator żąda 15 miesięcy pozbawienia wolności w zawieszeniu na 2 lata, grzywny w wysokości 1000 złotych i zakazu wykonywania zawodu na 5 lat dla funkcjonariusza, a także 8 miesięcy więzienia w zawieszeniu na 2 lata, 1500 złotych grzywny i 2 lat zakazu wykonywania zawodu dla naczelnika drogówki.

    Obrońcy naczelnika wnoszą o jego uniewinnienie, ponieważ według nich jest on niewinny, a problem leży w policyjnych systemach weryfikacji danych. Wyrok zostanie ogłoszony 4 marca.

    LINK

    inżynier - 1 Marzec 2016, 12:16

    W budżetówce wszystko się anonimami załatwia. :)
    jojo - 2 Marzec 2016, 10:10

    piotreg napisał/a:
    Republika Bananowa! Kto z nas ma coś przeciwko "trzeźwym porankom"?

    Dla mnie cały ten problem prowadzenia po alkoholu jest sztucznie nakręcony przez media, policję, rządzących, właśnie m. in. dzięki takim akcjom, których celem są normalni przytomni i trzeźwi kierujący, którym zostało coś w oddechu po ostatnim wieczorze, a nie ci, którzy mając promil, dwa, faktycznie stwarzają zagrożenie.

    tqmeh - 3 Marzec 2016, 18:53

    Cytat:
    Sposób na wrocławski korek: Sąsiedzki autostop

    Mieszkańcy Strachocina, Wojnowa i Swojczyc mają pomysł, jak zmniejszyć potężny korek ciągnący się co rano w stronę centrum Wrocławia. Oferują sobie sąsiedzką podwózkę. Za szybami aut wystawiają kartki z kierunkiem jazdy i zachęcają, by sąsiedzi zabrali się z nimi, zamiast uruchamiać kolejny samochód. Skrzykują się też na Facebooku.

    Na Facebooku członkowie grupy "Jedziemy razem! Strachocin – Swojczyce – Wojnów" piszą skąd, dokąd, o której godzinie i w jakie dni tygodnia oferują innym miejsce w samochodzie, albo sami chcą się dosiąść. Strona liczy już ok. 400 użytkowników. – Staramy się znaleźć pozytywne światełko w tunelu – mówi założycielka strony, Renata Piwko-Wolny. – Potworzyły się grupki, zawiązały się osiedlowe znajomości.


    Link

    piotreg - 4 Marzec 2016, 10:49

    Takie "Bla Bla Swojczyce". Mieszkańcy tego osiedla w godzinach szczytu potrzebują ok. dwóch godzin by wjechać do centrum miasta.
    tqmeh - 8 Marzec 2016, 08:55

    Cytat:
    Kierowcy chorzy na bezdech senny mogą stracić prawko

    Konsekwencją zaburzeń snu mogą być chroniczne niewyspanie i spadek koncentracji, a to spowalnia czas reakcji u kierowców, stwarzając tym samym zagrożenie na drodze.

    Zgodnie z obowiązującymi od 31 grudnia 2015 roku przepisami w przypadku podejrzenia bezdechu sennego u kursanta lekarze orzekający będą zlecać specjalistyczne badania. Osoby ze zdiagnozowaną chorobą w stopniu umiarkowanym i ciężkim będą musiały poddać się leczeniu. W innym wypadku stracą prawo jazdy.

    Bezdech senny to powtarzające się podczas snu epizody zatrzymania oddechu. Najczęstsza jego postać – obturacyjny bezdech senny (OBS), stanowi około 90 proc. przypadków i polega na nadmiernym rozluźnieniu mięśni górnych dróg oddechowych, co w konsekwencji prowadzi do ich zablokowania.

    – Kierowca, który cierpi na bezdech senny, ma problemy z koncentracją i zwolniony czas reakcji. Objawy są podobne jak po spożyciu nadmiernej ilości alkoholu czy narkotyków – mówi agencji Newseria Tomasz Zarzycki, dyrektor ds. rynków wschodzących w firmie ResMed, eksperta w nowoczesnej terapii obturacyjnego bezdechu sennego.

    Badania amerykańskiej AAA Foundation for Traffic Safety wskazują, że 7 proc. wypadków jest powodowanych przez osoby z OBS.

    – Im groźniejszy jest to wypadek, tym większy jest udział takich osób. W przypadku wypadków drogowych, w których są ofiary śmiertelne, 21 proc. zostało spowodowanych przez kierowcę z bezdechem sennym – mówi Zarzycki.

    Skala problemu spowodowała, że sprawą zajęła się Komisja Europejska. Przepisy, które w państwach członkowskich obowiązują od 31 grudnia 2015 roku, zakładają, że kierowcy ze zdiagnozowanym i nieleczonym bezdechem sennym mogą stracić prawo jazdy.

    – Jeżeli ubiegamy się o prawo jazdy lub o jego przedłużenie, to w przypadku podejrzenia bezdechu powinniśmy zostać skierowani na takie badania przez lekarza orzekającego – wyjaśnia Tomasz Zarzycki. – Internista nie jest w stanie przesądzić o tym, czy mamy bezdech, czy nie. W tym celu należy przeprowadzić specjalistyczne badanie. W dużej mierze to jednak na lekarzu orzekającym spoczywa odpowiedzialność, żeby nas na takie badania skierować.

    Szacuje się, że na bezdech senny cierpi ok. 1,5 mln Polaków, wśród nich są kierowcy. W latach 2009–2011 w pracowniach snu zdiagnozowano 40 tysięcy osób z bezdechem sennym, które nigdy nie podjęły terapii. W 2014 roku badaniom diagnostycznym w kierunku bezdechu sennego poddanych zostało 13 701 osób, a 48 proc. z osób, u których wykryto schorzenie, nie podjęło leczenia.

    Ekspert ResMed ocenia, że w związku z wprowadzonymi zmianami nastąpi wzrost zapotrzebowania na diagnostykę i leczenie bezdechu. Dlatego istotną kwestią będzie upowszechnienie dostępu do badań polisomnograficznych. Obecnie na takie badanie w specjalistycznej poradni czeka się w kolejce kilka miesięcy. Wykonanie takiego badania jest konieczne, by otrzymać refundację z NFZ na aparat CPAP do terapii OBS.

    Klik

    piotreg - 8 Marzec 2016, 10:25

    Nie o bezdech tu chodzi. Pewnie to lobby firm, które produkują te śmieszne aparaty dla "bezdechowców".
    tqmeh - 17 Marzec 2016, 13:32

    Cytat:
    Policyjna akcja "PASY" na Dolnym Śląsku

    Dolnośląscy policjanci przeprowadzą w dniu 17 marca br. na terenie naszego województwa wzmożone działania kontrolne pod nazwą "Pasy".

    Podczas akcji funkcjonariusze będą zwracali szczególną uwagę na to, czy kierujący i pasażerowie stosują pasy bezpieczeństwa, oraz, czy dzieci przewożone są w prawidłowy sposób.

    Pasy bezpieczeństwa są najskuteczniejszym znanym środkiem, ratującym ludzkie życie podczas zdarzenia drogowego. W momencie uczestniczenia w wypadku to najczęściej jedyna szansa na przeżycie. Jedną z głównych przyczyn śmiertelności i urazowości ofiar wypadków drogowych jest właśnie naruszenie przepisów dotyczących obowiązku korzystania z tych urządzeń, a także urządzeń przeznaczonych do bezpiecznego przewożenia dzieci.

    Działania pn. "Pasy" będą miały na celu uświadomienie uczestnikom ruchu drogowego poważnych konsekwencji, jakie w przypadku kolizji lub wypadku niesie za sobą jazda bez zapiętych pasów oraz jak niebezpieczne jest nieprawidłowe przewożenie dzieci.

    Akcja przeprowadzona zostanie w godzinach od 6.00 do 22.00 w dniu 17 marca 2016 roku.

    Link

    phonemaniac - 29 Marzec 2016, 07:51

    Cytat:
    Gminne fotoradary już nie wrócą



    Niedziałające dziś samorządowe rejestratory nie wrócą do życia. Brakuje pieniędzy i ludzi do ich obsługi - pisze "Dziennik Gazeta Prawna".


    Jak ustalił "DGP", do działającego w strukturach inspekcji transportu drogowego Centrum Automatycznego Nadzoru nad Ruchem Drogowym (CANARD) wpłynęło 38 wniosków od miast i gmin w sprawie przejęcia od nich łącznie 94 fotoradarów. Wszystkie wnioski zostały przez inspekcję odrzucone.

    - Główny Inspektorat Transportu Drogowego nie posiada środków budżetowych, które mogłyby posłużyć do sfinansowania integracji urządzeń rejestrujących wykorzystywanych dotychczas przez straże gminne i miejskie z CANARD - potwierdza insp. Łukasz Majchrzak z Inspekcji Transportu Drogowego.

    Dlaczego to takie skomplikowane? Infrastruktura ITD to nie tylko urządzenia rejestrujące, ale też system informatyczny, który odpowiedzialny jest za zbieranie i przetwarzanie danych na temat zarejestrowanych przez fotoradary wykroczeń. To dzięki niemu w drugiej połowie 2015 roku udało się zmienić tryb zawiadamiania o wykroczeniach właścicieli samochodów. Obecnie otrzymują oni zdjęcie będące dowodem w sprawie już w pierwszej przesyłce, której wystosowanie nadzorują komputery. Dostosowanie systemu do potrzeb ITD zajęło kilka miesięcy. Wprowadzenie do niego kolejnych elementów byłoby czasochłonne i drogie.

    Przypomnijmy, że na koniec 2015 roku spośród około 550 oddziałów straży miejskich i gminnych 120 posiadało fotoradary.

    LINK

    Cytat:
    Rośnie liczba mandatów za korzystanie z telefonu podczas jazdy



    Ponad 23 miliony złotych kary zapłacili polscy kierowcy w 2015 roku za korzystanie z telefonu komórkowego podczas jazdy. W sumie policjanci 118 tys. razy nakładali mandaty lub kierowali wnioski o ukaranie do sądu. To więcej niż w roku 2014 i blisko 25 proc. więcej niż w 2013.


    Przepisy precyzyjnie wskazują sposób, w jaki można posługiwać się telefonami komórkowymi podczas jazdy. Art. 45 ust 2 pkt 1. ustawy Prawo o ruchu drogowym mówi: "kierującemu pojazdem zabrania się korzystania podczas jazdy z telefonu wymagającego trzymania słuchawki lub mikrofonu w ręku". Oznacza to, że jedyną możliwością na legalną rozmowę w trakcie prowadzenia auta jest stosowanie zestawów słuchawkowych lub głośnomówiących.

    Mimo tak precyzyjnego zapisu z roku na rok rośnie liczba sporządzonych wniosków o ukaranie do sądu i nałożonych mandatów za to właśnie wykroczenie. W 2012 r. było to 27 589 ukaranych za korzystanie z telefonu podczas jazdy. Rok później liczba kierowców wzrosła do 89 143. A w roku 2015 było to już ponad 118 tys. Podane liczby to mandaty i skierowane wnioski o ukaranie do sądu. Zestawienie nie ujmuje pouczeń stosowanych przez policjantów.

    Jak przekonują eksperci, w ciągu pierwszych sekund rozmowy telefonicznej prawdopodobieństwo spowodowania wypadku wzrasta nawet sześciokrotnie. A samo odbieranie połączenia rozprasza kierowcę na około pięć sekund.

    – W tym czasie, przy prędkości 100 km/h, samochód może pokonać nawet 140 metrów – mówi kierowca wyścigowy, Maciej Dreszer. – W ciągu 12 sekund, a tyle średnio zajmuje prowadzącemu sprawne napisanie krótkiego SMS-a, auto jadące 100 km/h, przejeżdża aż 330 metrów. W tym czasie niemal nie zwracamy uwagi na to, co dzieje się na drodze.

    Ponadto w trakcie rozmowy przez komórkę zdecydowanie zawęża się pole widzenia, wydłuża się czas reakcji, a tor jazdy staje się nierówny.

    Potwierdzają to badania przeprowadzone przez Millward Brown SMG/KRC. Przedstawione wyniki pokazują, że kierowca rozmawiający przez telefon czy piszący SMS-y może reagować w czasie prowadzenia auta tak samo, jak osoba, która ma prawie promil alkoholu we krwi. Ze sporządzonego raportu wynika również, że ponad połowa polskich kierowców rozmawia przez telefon komórkowy w czasie jazdy samochodem, z czego 67 proc. robi to trzymając telefon przy uchu.

    Jednak telefon służy kierowcom nie tylko do rozmawiania – 27 proc. respondentów czyta wyświetlane na ekranie komórki treści, 18 proc. pisze SMS-y i maile, a 7 proc. badanych korzysta z nawigacji w swoim telefonie.

    – Warto pamiętać, że zakaz korzystania podczas jazdy z telefonu trzymanego w ręku nie ogranicza się jedynie do prowadzenia rozmów telefonicznych – mówi komisarz Mirosław Dybich z Wydziału Ruchu Drogowego KWP w Katowicach. – Dotyczy on również wysyłania wiadomości SMS czy przeglądania stron internetowych. Nawet ustawianie nawigacji odwraca naszą uwagę od sytuacji na drodze, więc dla bezpieczeństwa lepiej jest na chwilę zjechać na pobocze.

    Liczba nałożonych mandatów i skierowanych wniosków do sądu za korzystanie z telefonu podczas jazdy, w podziale na województwa:

    – mazowieckie – 26159
    – małopolskie – 14798
    – wielkopolskie – 10351
    – zachodniopomorskie – 8628
    – śląskie – 7718
    – łódzkie – 7361
    – pomorskie – 6910
    – kujawsko-pomorskie – 6622
    – dolnośląskie – 6554
    – podkarpackie – 6172
    – lubelskie – 4924
    – lubuskie – 2974
    – warmińsko-mazurskie – 2541
    – podlaskie – 2496
    – świętokrzyskie – 1952
    – opolskie – 1945

    LINK

    phonemaniac - 6 Kwiecień 2016, 07:52

    Cytat:
    Wojna w GITD. Zaangażowana prokuratura, NIK i CBA

    Jak informuje serwis radiozet.pl, w Głównym Inspektoracie Transportu Drogowego trwa wojna pomiędzy poprzednim a obecnym szefem. Panowie donoszą na siebie do prokuratury i składają wnioski do CBA. Chodzi m.in. o fotoradary, inspektorów i niegospodarność.


    Były i obecny szef GITD prowadzą ze sobą przepychanki w momencie, kiedy rozstrzygają się losy inspekcji. Według obecnego szefa Alvina Gajadhura, fotoradary powinny trafić do policji, a poprzedni szef Inspektoratu Tomasz Połeć był zwolennikiem przejścia do policji wszystkich inspektorów.

    Według serwisu radiozet.pl Panowie wzajemnie donoszą na siebie do prokuratury i wysyłają wnioski do CBA. PO szefa Inspekcji Alvin Gajadhur zarzuca byłemu szefowi niegospodarność i brak przejrzystości w przyznawaniu wysokich nagród wypłacanych sobie i współpracownikom za programy kooperacji zagranicznych. Dodatkowym zarzutem jest to, że przez ostatnie lata te same firmy otrzymywały zamówienia informatyczne, i według nowego PO szefa Inspekcji ta sprawa powinna być prześwietlona.
    Generał Tomasz Połeć, który został zdymisjonowany na początku roku 2016 odpowiada, że zarzuty są absurdalne, a cała sprawa to polityczna nagonka. Zawiadomił on prokuraturę, że przez 2 tygodnie dostęp do danych wrażliwych w urzędzie miała osoba nie zatrudniona w GITD.

    LINK

    phonemaniac - 12 Kwiecień 2016, 08:16

    Cytat:
    Nowe kary dla pijanych kierowców. Będą m.in. myli zwłoki

    Władze w Tajlandii zamierzają, wobec zastraszającej liczby wypadków drogowych, skazywać pijanych i notorycznie naruszających przepisy kierowców na pracę w kostnicach i szpitalach. Celem tej kary ma być uświadomienie kierowcom skutków ich nieodpowiedzialności.


    Nowe przepisy w Tajlandii mają wejść w życie jeszcze podczas zbliżających się i trwających cały tydzień obchodów święta Songkran, czyli Nowego Roku. Pijani kierowcy oraz ci, którzy często naruszają prawo, będą musieli pracować w kostnicach oraz szpitalach.

    Co godzinę giną 2 osoby

    Co roku okres święta Songkran przynosi tragiczne żniwo na drogach; ocenia się, że co godzinę giną wówczas 2-3 osoby a ponad 160 zostaje rannych. - Sprawcy naruszeń przepisów, których winę orzeknie sąd, będą kierowani do publicznej służby w kostnicach szpitalnych aby odstraszyć ich od lekkomyślnej jazdy, uświadomić im, że mogą znaleźć się w takiej samej sytuacji. Będą m. in. myć i transportować zwłoki - powiedział płk policji Kriangdej Jantarawong.

    Drugie miejsce na liście liczby wypadków

    Tajlandczycy znani są ze swobodnego podejścia do przepisów drogowych co powoduje, że ich kraj zajmuje drugie miejsce na światowej liście liczby ofiar wypadków.

    LINK

    tqmeh - 15 Kwiecień 2016, 23:20

    Cytat:
    Zmiany w policji. Koniec z policjantami wyskakującymi z zarośli

    Jest nowy regulamin Komendy Głównej Policji, który zakłada utworzenie Biura Prewencji i Ruchu Drogowego. Biuro ma nadzorować pracę drogówki, żeby policjanci nie wyskakiwali z ukrycia, by złapać kierowcę i nabić kasę budżetu wpływami z mandatów.

    Wiceminister spraw wewnętrznych Jarosław Zieliński powiedział Radiu ZET, że od teraz liczyć się będzie realne bezpieczeństwo i zakończy się dotychczasowy proceder.

    - Łapanek, wyskakiwania zza budynków i zarośli już nie będzie. To było bezsensowne podejście. Policji nie chodzi teraz o to, by za wszelką cenę obywatele płacili mandaty, tak jak było przedtem za rządów poprzedniej koalicji PO-PSL. Wtedy fotoradary tak rozstawiano - w miejscach często przypadkowych - aby łapać kierowców, żeby płacili mandaty do budżetu. Chodzi o to, żeby było bezpiecznej, a nie, żeby było represyjnie - wyjaśnił minister Zieliński.

    Zmiana ma też objąć stacjonarne fotoradary - będą rozstawiane tylko tam, gdzie rzeczywiście będą poprawiały bezpieczeństwo.

    Regulamin w życie będzie wchodził w życie systematycznie.

    Zlikwidowana będzie też Inspekcja Transportu Drogowego, a jej pracownicy mają trafić do drogówki.

    Radio Zet

    czapla - 16 Kwiecień 2016, 14:01

    Ciekawe, kto ich przeprogramuje? 99% policjantów ma to już w systemie genetycznym i skoro nie wyskoczy zza krzaków, zza budynku, to wyskoczy zza słupa od znaku.
    PieTrzaK - 16 Kwiecień 2016, 18:39

    Ja myślę, że raczej jak góra chce, tak się robi.
    czapla - 16 Kwiecień 2016, 18:46

    Zobaczymy na koniec lata. :) Mam nadzieję, że będzie jak góra chce.
    jojo - 16 Kwiecień 2016, 21:55

    Obstawiałbym, że ktoś się pomylił w interpretacji wypowiedzi i może ktoś będzie pilnował by się nie chowali, ale prędzej czy później ktoś te złotówki zacznie liczyć. Z drugiej strony - ile % kwoty z mandatów pochodzi z faktycznie zakamuflowanych kontroli stacjonarnych w dobie laserów strzelających z kilkuset metrów i mobilnych, nieoznakowanych patroli?
    Zaj007 - 17 Kwiecień 2016, 23:36

    W cale nie trzeba się chować, żeby skutecznie kontrolować prędkość. Ostatnio zakamuflowanych patroli nie widuję, a przy użyciu lidarów mierzą prędkość zanim człowiek się spostrzeże. Z tego co widziałem to w Wawie (a jestem tam co tydzień) radiowozy stoją na bombach, a klientów nie brakuje. :wink:
    tqmeh - 18 Kwiecień 2016, 08:15

    jojo napisał/a:
    Z drugiej strony - ile % kwoty z mandatów pochodzi z faktycznie zakamuflowanych kontroli stacjonarnych w dobie laserów strzelających z kilkuset metrów i mobilnych, nieoznakowanych patroli?

    Powiat Złotoryja - 95%.

    piotreg - 18 Kwiecień 2016, 14:14

    jojo napisał/a:
    Z drugiej strony - ile % kwoty z mandatów pochodzi z faktycznie zakamuflowanych kontroli stacjonarnych w dobie laserów strzelających z kilkuset metrów i mobilnych, nieoznakowanych patroli?

    O! To, to, to, to, to! Mądrze jojo napisał. :twisted:

    Zaj007 napisał/a:
    Z tego co widziałem to w Wawie (a jestem tam co tydzień) radiowozy stoją na bombach, a klientów nie brakuje. :wink:

    Warszawa to specyficzne miasto. Tam się jeździ inaczej. :D

    Może być też tak, że "góra" obywatelowi powie to, co chce usłyszeć. A ta sama "góra" będzie też cisnąć przełożonych policjantów by Ci byli bardziej skuteczni.

    tqmeh - 21 Kwiecień 2016, 11:27

    Cytat:
    Wczoraj od wczesnych godzin rannych w całym województwie prowadzona była policyjna akcja "Prędkość". Mundurowi wykorzystują wszystkie dostępne urządzenia do pomiaru prędkości, w tym pojazdy wyposażone w wideorejestratory. W trakcie prowadzonych kontroli sprawdzany był także stan trzeźwości kierowców, sposób przewożenia dzieci oraz posiadanie niezbędnych dokumentów.



    Akcja ma na celu poprawę bezpieczeństwa w ruchu i uniemożliwienie dalszej jazdy piratom drogowym oraz nietrzeźwym kierującym. Do realizacji przydzielonych zadań zaangażowani zostali przede wszystkim policjanci drogówki. Mundurowi będą starali dotrzeć się do wszystkich miejsc, w których kierowcy najczęściej przekraczają dozwoloną prędkość. Akcja zakończyła się o godzinie 22.00.

    Link

    tqmeh - 22 Kwiecień 2016, 09:57

    Cytat:
    Zostawił samochód w Polsce, a potem... zgłosił kradzież

    Usiłowanie wyłudzenia odszkodowania oraz fałszywe zawiadomienie niemieckich organów ścigania o przestępstwie, którego nie było - to zarzuty, które usłyszał 32 - latek zatrzymany przez policjantów. Jego zatrzymanie i udowodnienie mu oszustwa było możliwe dzięki współpracy policjantów z dolnośląsko-saksońskiej grupy "NYSA".

    Policjanci prowadzili działania przeciwko przestępczości samochodowej. Podczas kontroli parkingu przy jednym z miejscowych marketów zauważyli samochód na niemieckich tablicach rejestracyjnych, który postanowili sprawdzić w policyjnych bazach danych. Okazało się, że pojazd został zgłoszony, jako skradziony. Kradzież miała mieć miejsce 800 km od Zgorzelca, na terenie Niemiec.

    Policjanci zajmujący się tą sprawą zwrócili uwagę na informacje podane przez pokrzywdzonego, które nie do końca odpowiadały ustaleniom zgorzeleckich funkcjonariuszy. Dalsza żmudna i mozolna praca przyniosła nieoczekiwane efekty. Jak się okazało nie było żadnej kradzieży samochodu, a wszystko wymyślił 32-letni obywatel Niemiec, który postanowił wyłudzić pieniądze z ubezpieczenia.

    Początkowo mężczyzna zaprzeczał, aby kiedykolwiek był w Polsce. Nie był jednak w stanie wyjaśnić, jak to się stało, że jego pojazd oraz... on sam jest widoczny przed jednym ze zgorzeleckich marketów, gdzie został "uchwycony" przez kamery monitoringu.

    Jak ustalili policjanci, mężczyzna pokonał aż 800 km, aby pod jednym ze zgorzeleckich marketów pozostawić wartego kilkadziesiąt tysięcy złotych Volkswagen Golfa. Jak tłumaczył, kiedy pozostawił samochód wsiadł do pociągu i wrócił do swojego miasta, gdzie zgłosił kradzież auta. Liczył na uzyskanie pieniędzy z odszkodowania.

    Policjanci pokrzyżowali jego plany. Teraz zamiast spodziewanych pieniędzy stanie przez sądem.


    Video

    phonemaniac - 25 Kwiecień 2016, 07:57

    Cytat:
    UWAGA KIEROWCY! Mapa fotoradarów i najważniejsze remonty na drogach

    Choć straż miejska nie może nas już karać za przekroczenie prędkoœci, to nie znaczy, że fotoradary zniknęły z polskich dróg. Wręcz przeciwnie, jest ich całkiem sporo. Pojawiła się też nowość - odcinkowy pomiar prędkoœci.


    Na polskich drogach stoi ponad 400 radarów. Na naszej mapie znalazły się najważniejsze z nich. Instytucją, która zarządza fotoradarami jest Inspekcja Transportu Samochodowego. Oprócz tradycyjnych fotoradarów spotkamy się także z odcinkowym pomiarem prędkoœci. W jaki sposób mierzona jest szybkoœść za pomocą tych urządzeń?

    Najpierw kamera odczytuje numer rejestracyjny samochodu oraz godzinę wjazdu na dany odcinek drogi. Gdy ten odcinek przejedziemy, kolejna kamera notuje godzinę wyjazdu. Na tej podstawie system komputerowy wylicza œśrednią prędkośćœ naszego samochodu. Jeśœli będzie ona przekraczała dopuszczalny na tej drodze limit, dostaniemy mandat. Odcinki, na których dokonywany jest pomiar prędkoœci, są oznaczone znakami z informacją, na jakiej długośœci się on odbywa.

    LINK

    tqmeh - 10 Lipiec 2016, 00:12

    Cytat:
    Policja w nieoznakowanych radiowozach nie może zabrać prawa jazdy? SPRAWDZILIŚMY



    Drogówka w nieoznakowanych radiowozach łamie prawo? Może czy nie może odbierać prawa jazdy? Policjanci sami powinni być karani? Po mailu od czytelnika rozgorzała dyskusja. Dziennik.pl o opinię poprosił prawnika i resort spraw wewnętrznych.

    - Zatrzymała mnie drogówka w nieoznakowanym radiowozie. Policjant stwierdził, że przekroczyłem dopuszczalną prędkość o ponad 50 km/h, dlatego zgodnie z nowymi przepisami zatrzymuje mi dokument prawa jazdy na trzy miesiące. Odpowiedziałem, że w takim razie funkcjonariusz, który kierował nieoznakowanym radiowozem także traci ten dokument, ponieważ przekroczył prędkość o ponad 50 km, bo nie ma w ustawie wykluczenia dla policji. Policjanci oddali mi prawo jazdy i skończyło się na pouczeniu - pisze czytelnik w mailu do naszej redakcji.

    Nie ukrywał swojego zaskoczenia, dlatego postanowiliśmy zapytać o opinię prawnika i Ministerstwo Spraw Wewnętrznych.

    Okazuje się, że kiedy policjanci "w trakcie interwencji nie korzystają z atrybutów pojazdu uprzywilejowanego w ruchu (sygnały świetlne i dźwiękowe)", to - świetle prawa - mają na drodze taki sam status jak każdy inny pojazd i podlegają tym samym ograniczeniom, co pozostali kierowcy.

    - Podstawowym zarzutem podnoszonym przez kierowców jest na ogół to, iż przepisy nie wykluczają wprost odpowiedzialności policjantów za naruszanie przepisów ruchu drogowego, do którego dochodzi podczas i w związku z wykonywaniem zadań służbowych - mówi dziennik.pl Piotr Protasiuk z Omega Kancelarie Prawne Sp. z o.o.

    Kto w takim razie wystawi mandat policjantowi? Czy mundurowy może za popełnione wykroczenia stracić prawo jazdy? A skoro sam funkcjonariusz drogówki popełnia wykroczenie, czy może karać zatrzymanego kierowcę? - O to dodatkowo zapytaliśmy prawnika.

    - Nie czyni bezprawia ten, kto spełnia swą powinność. Policjanci w ramach pełnionej służby mają obowiązek bezzwłocznie reagować i odpowiadać na każdy sygnał o nieprawidłowościach. Co więcej - zaniechanie w tym zakresie może rodzić ich odpowiedzialność karną z art. 231 k.k. - mówi Protasiuk. I uściśla: - W orzecznictwie utrwalił się pogląd, iż rejestrowanie wykroczeń drogowych przez policjantów pełniących obserwację dynamiczną, nie może prowadzić do ich odpowiedzialności.

    Tego samego zdania jest MSW, które przypomina, że policjant kierujący pojazdem służbowym wyposażonym w wideorejestrator, nie podejmując reakcji, w świetle przepisów naraża się na zarzut niedopełnienia obowiązku.

    "Realna szansa dogonienia pojazdu"

    Wśród orzeczeń sądów powszechnych można doszukać się minimalnej ilości orzeczeń, według których policjant kierujący pojazdem nieuprzywilejowanym, powinien być traktowany na równi z innymi uczestnikami ruchu - i w razie popełnienia wykroczenia zostać ukarany grzywną, zaznacza Protasiuk. Co więcej, takie orzeczenia były uchylane przez sądy II instancji.

    Najczęściej przywoływanym orzeczeniem jest w tym przypadku wyrok Sądu Okręgowego w Bydgoszczy z 20 lutego 2009 r. - orzekał w sprawie przeciwko policjantowi, który korzystał z tzw. wideorejestratora.

    Na ten sam przykład powołuje się Ministerstwo Spraw Wewnętrznych, które także zapytaliśmy o przypadek naszego czytelnika. - W uzasadnieniu tego wyroku, sąd podniósł m.in., że poruszanie się przez policjanta ze znacznie większą niż dopuszczalna prędkością było zasadne, gdyż istniała realna szansa dogonienia pojazdu i zarejestrowanie popełnionego przez kierowcę wykroczenia - mówi w rozmowie z dziennik.pl Małgorzata Woźniak, rzeczniczka MSW.

    Co zrobić, kiedy złapie drogówka?

    - Kierowca, którego zatrzymuje policja z zarzutem popełnienia wykroczenia drogowego, powinien skupić się na tym, czy wykroczenie drogowe zostało faktycznie zarejestrowane zalegalizowanym urządzeniem rejestrującym oraz kontrolno-pomiarowym. Jeżeli tak, to powinien mieć na uwadze fakt, iż pomiar może być wysoce nieprecyzyjny - mówi Protasiuk.

    Dzieje się tak z kilku powodów. I tak np. jeśli radiowóz zbliża się do kontrolowanego pojazdu, to wartości zarejestrowane na nagraniu przedstawiają prędkość radiowozu. Po drugie, kiedy już sprawa trafi do sądu, to biegły może spróbować określić, jaki jest przypuszczalny błąd pomiaru - może to mieć kluczowe znaczenie w sytuacji, gdy zarzut dotyczy przekroczenia prędkości o ponad 50 km/h.

    - Faktem jest, że wielu kierowcom udało się uzyskać wyrok uniewinniający lub zmniejszający wymiar kary, gdyż dowody zarejestrowane przez policję pozwalały - przykładowo - na niezbite udowodnienie przekroczenia prędkości o 20 km/h, ale nie o ponad 50 km/h. W obecnym stanie prawnym, może to nawet pozwolić na "ocalenie" dokumentu uprawniającego do kierowania pojazdem, choć trzeba liczyć się z tym, że popełniając wykroczenie, narażamy się jednocześnie na sankcje - ostrzega ekspert z kancelarii prawnej.

    Od wprowadzenia nowych przepisów ruchu drogowego minął miesiąc. Do tej pory policja zatrzymała 2392 praw jazdy za przekroczenie dopuszczalnej prędkości o więcej niż 50 km/h w obszarze zabudowanym. Najwięcej w województwach: mazowieckim, wielkopolskim oraz podkarpackim.

    Od 18 maja prawo jazdy można stracić także za przewożenie zbyt dużej liczby pasażerów - do tej pory policja odnotowała 30 takich przypadków (najwięcej w województwie dolnośląskim).

    Klik

    tqmeh - 14 Lipiec 2016, 12:23

    Cytat:
    Kierowca wygrał sprawę o mandat za przekroczenie prędkości. Sąd potwierdził, że policjanci się pomylili

    Nie będzie mandatu ani punktów karnych – to policjanci popełnili błąd. Sąd w Legnicy uniewinnił kierowcę, któremu zarzucili przekroczenie prędkości o 46 kilometrów. Kazimierz Kozłowski udowodnił, że policyjny radar nie był sprawny, a pomiaru dokonano obok transformatora – co zakłóciło pomiar.

    Pan Kazimierz ma prawo jazdy od 33 lat i tylko jeden mandat na koncie. Po tym, jak w 2009 roku musiał uciekać na pobocze przed czołowym zderzeniem z drogowym szaleńcem i 21 dni był w śpiączce, Kazimierz Kozłowski jest wyjątkowo ostrożnym kierowcą.
    Teraz wygrał w zderzeniu z niedbałością policji, która chciała ukarać go za czyn, którego nie popełnił. Aby uniknąć 400 złotych mandatu i 8 punktów karnych musiał jednak pójść do sądu. – Mogło zostać w sposób niesłuszny ukarane setki kierowców, a przynajmniej dziesiątki. Myślę, że powinno się z tym w jakikolwiek sposób walczyć – tłumaczy Kazimierz Kozłowski.

    Kierowca doskonale pamięta miejsce, w którym został zatrzymany przez funkcjonariuszy. Nie dał wiary, że dozwoloną prędkość przekroczył prawie dwukrotnie. Zakwestionował sam policyjny pomiar i jego miejsce – wskazywał, że m.in. pomiarów nie należy mierzyć w pobliżu transformatorów. – Generalnie zaleca się, żeby nie dokonywać takich pomiarów pod liniami wysokiego napięcia – tłumaczy insp. Marek Konkolewski z Komendy Głównej Policji.

    Opinia biegłego pogrążyła policjantów

    Sąd dał wiarę kierowcy oraz opinii biegłego i uniewinnił pana Kazimierza. Na samym policyjnym pomiarze nie pozostawiono suchej nitki. Zdaniem sądu nie ma pewności, że radar w ogóle był sprawny. Dalsza opinia biegłego tylko potwierdzała rację pana Kazimierza. "(...) można z dużą dozą prawdopodobieństwa uznać, że WRD KPP w Legnicy nie ma w zwyczaju weryfikacji sprawności przyrządów"; "doświadczenie biegłego wskazuje, że takie zaniechanie jest dość powszechną praktyką w jednostkach policji" – napisano w opinii. Jest ona wręcz druzgocąca dla policji w Legnicy, która wyroku nie będzie komentować.
    O przyznaniu się do błędu nie ma co mówić. – Każda duża tablica, metalowe elementy w pobliżu, takie chociażby jak siatka, działają jako odbicie i wtedy ten pomiar będzie błędny – dodatkowo wyjaśnia Arkadiusz Kuzio z Akademii Bezpiecznej Jazdy w Szczecinie.

    Wypadek przy pracy

    Zdaniem pana Kazimierza, policjanci chcieli go ukarać za wszelką cenę. – Ja próbowałem tłumaczyć policjantowi, on nie chciał słuchać. On powiedział, że on się nie myli – wspomina Kazimierz Kozłowski. Komenda Główna Policji nie obawia się, że ten wyrok uruchomi lawinę podobnych spraw, ponieważ to był raczej wypadek przy pracy. – Proszę wierzyć w profesjonalizm i uczciwość policjanta, który na co dzień obsługuje to urządzenie – mówi insp. Marek Konkolewski.

    W praktyce rozpoczynając pracę w drogówce policjanci przechodzą 9-godzinny kurs z urządzeniami pomiarowymi. Później to praktyka czyni mistrza. – Myślę, że to taki sygnał dla wszystkich na drodze: jeżeli poruszałeś się prawidłowo, to walcz. Jeżeli popełniłeś wykroczenie – przyznaj się, bij się w pierś, płać mandat i popraw się – konkluduje Kazimierz Kozłowski.

    Klik

    tqmeh - 20 Lipiec 2016, 12:34



    https://www.youtube.com

    tqmeh - 6 Sierpień 2016, 10:06

    Cytat:
    Potrzebujesz tablice bez rejestrowania pojazdu? Kup "kolekcjonerskie"



    Jeśli porównać polskie prawo do naczynia, najpewniej byłby nim... durszlak. Dziurawe przepisy napędzają szarą strefę. Bez żadnych obaw – zgodnie z przepisami – można np. czerpać zyski z podrabiania dokumentów!

    W sieci aż roi się od stron - legalnie działających - firm oferujących tzw. "dokumenty kolekcjonerskie". Te do złudzenia przypominają prawdziwe (producenci chwalą się odwzorowaniem na poziomie 99,9 proc!) z tą tylko różnicą, że nie znajdują odzwierciedlenia w żadnych bazach danych. Z punktu widzenia prawa nie są więc "dokumentami" a jedynie "materiałami kolekcjonerskimi". Ich wyrób i sprzedaż jest zupełnie legalna - na przykre konsekwencje narażają się dopiero ci, którzy chcą się nimi posługiwać. Zgodnie z kodeksem karnym "karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5 podlega ten, kto w celu użycia za autentyczny podrabia lub przerabia dokument lub takiego dokumentu - jako autentycznego - używa".

    Problem w tym, że w ofercie wielu firm znajdują się wzory dokumentów z różnych - często mocno egzotycznych - krajów. Większość z nich jest sygnatariuszami konwencji wiedeńskiej o ruchu drogowym, co rodzi niestety duże pole do nadużyć.

    Przypominamy, że Konwencja obliguje wszystkie państwa, których przedstawiciele podpisali się pod dokumentem, do respektowania "krajowych praw jazdy". Oznacza to np. że polskie prawo jazdy pozwala nam - bez stresów - poruszać się po drogach większości krajów świata przez okres do 6 miesięcy (przy dłuższym pobycie należy wymienić prawo jazdy na takie, jakiego wzór obowiązuje w danym kraju). Problem polega na tym, że drogówki w poszczególnych krajach nie dysponują dostępem do baz danych innych państw. "Dokumenty kolekcjonerskie" mogą więc służyć do ukrycia tożsamości lub wprowadzenia policjantów w błąd.

    Osoby, które nie uzyskały uprawnień do prowadzenia pojazdów mogą np. posłużyć się "wzorem" prawa jazdy wydanego chociażby na Ukrainie. W razie kontroli w Polsce policjant nie będzie mógł na miejscu zweryfikować, czy osoba legitymująca się takim dokumentem faktycznie posiada wymagane prawem uprawnienia.

    Z oferty producentów "akcesoriów kolekcjonerskich" nagminnie korzystają również... handlarze samochodowi. Za około 30 zł zamówić można w Internecie "kolekcjonerskie, niemieckie, tablice rejestracyjne", które nie tylko ułatwiają sprzedaż, ale - przede wszystkim - czasowe ubezpieczenie pojazdu. Składając zamówienie możemy podać nie tylko interesujące nas numery, ale też zamówić komplet naklejek legalizacyjnych (landy i TUV)!

    W oparciu o numer VIN i podrobione blachy można zawrzeć polisę tymczasowego ubezpieczenia OC, która - przynajmniej teoretycznie - pozwala poruszać się autem po polskich drogach. Nie musimy chyba tłumaczyć, że - jeśli auto nie jest formalnie zarejestrowane w Niemczech, w razie spowodowania przez kierowcę wypadku, szkody (w przypadku obrażeń ciała idące niekiedy w setki tysięcy złotych) trzeba będzie pokryć z własnej kieszeni.

    Wypada zauważyć, że tego typu proceder kwitnie w Polsce od lat. Wiele komisów dysponuje nawet własnymi "drukarkami" tablic rejestracyjnych, dzięki którym klient - przynajmniej teoretycznie - może "na kołach" wrócić świeżo zakupionym pojazdem do domu. Handlarze, łamiąc przepisy, starają się iść na rękę kupującym. Polskie prawo nie przewiduje bowiem możliwości poruszania się po drogach niezarejestrowanym pojazdem, a dopełnienie wszystkich formalności w miejscu zakupu auta (często 200 czy 300 km od domu) okazuje się w praktyce niewykonalne. W takim przypadku pozostaje więc skorzystanie z lawety lub... zakup "kolekcjonerskich tablic" i nielegalna (!) podróż na kołach do domu.

    Link

    phonemaniac - 17 Sierpień 2016, 10:05

    Cytat:
    Zafoliowane fotoradary i rekordowe wyścigi na cmentarz. Polska rajem dla łamiących przepisy kierowców



    W czerwcu liczba zabitych na drogach wzrosła o 25 proc. To rekord. Polska jest rajem dla łamiących przepisy kierowców. Niewiele kontroli drogowych i zafoliowane fotoradary to dla nich sygnał - policja odpuściła
    .

    Sosnowiec, godzina 6.30: motocykl dogania bmw, to zmienia pas, motocyklista hamuje, zahacza kołem o studzienkę kanalizacyjną, uderza w słup, ginie na miejscu.

    Głogów, południe: motocyklista wyprzedza motorower, wpada na ciężarówkę skręcającą w polną drogę, umiera w szpitalu.

    Zwoleń, godzina 21: volkswagen passat, wyprzedzając opla astrę, zahacza o niego. Oba auta wypadają z drogi - dwie osoby zabite, trzy ranne.

    Wszystkie te wypadki zdarzyły się 28 maja - to na razie najtragiczniejszy dzień na drogach w tym roku. 17 śmiertelnych ofiar z tego dnia rozpłynęło się w statystykach, bo zginęły w wielu miejscach. Gdy w 2012 r. pod Szczekocinami w katastrofie kolejowej życie straciło 16 osób - mieliśmy żałobę narodową. Tu nie było nawet karambolu. Ale był inny wspólny mianownik - nadmierna prędkość.

    Jeszcze w kwietniu policja uspokajała: "Dane jednoznacznie wskazują, że bezpieczeństwo na polskich drogach nieustannie się poprawia". Już w maju okazało się, że nie - liczba zabitych, rannych i samych wypadków wzrosła o blisko 17 proc. A mimo to chyba nikt się nie spodziewał czerwcowego rekordu - aż 25-procentowego wzrostu liczonego rok do roku. Dwa złe miesiące z rzędu po czterech latach poprawy. Co się stało?

    - Na drogi wróciło poczucie bezkarności. Nie złapią mnie, a jeśli nawet, to nie pójdę do więzienia - mł. insp. Andrzej Borowiak, rzecznik poznańskiej policji, mówi to, co myślą kierowcy.

    Podobnie było w 2011 r., kiedy po czterech latach poprawy liczba ofiar wzrosła nagle o 11 proc. Wtedy od stycznia limity prędkości na autostradach i ekspresówkach wzrosły o 10 km na godz., do najwyższego pułapu w Europie. Kierowcy odebrali to jednoznacznie - rząd i policja poluzowały.

    Nowelizacji i fotoradary

    W maju 2015 r. wręcz przeciwnie - śrubę przykręcono: najpierw wzrosła wysokość mandatów, a potem wprowadzono przepisy pozbawiające prawa jazdy kierowców przekraczających limity prędkości o 50 km na godz. w terenie zabudowanym. Gdy już w pierwszym tygodniu policja zatrzymała 700 praw jazdy - tyle, ile w całym 2014 r. - spadło poczucie bezkarności. W czerwcu 2015 r. śmiertelnych ofiar było o 25 proc. mniej niż rok wcześniej. Poprawa trwała do grudnia, gdy stało się jasne, że większość fotoradarów w Polsce będzie wyłączona. To skutek przyjętej przed rokiem nowelizacji odbierającej fotoradary strażom gminnym i miejskim. Tylko w Warszawie zafoliowano 27 urządzeń, bo Inspekcja Transportu Drogowego nie chce ich przejąć. Z dnia na dzień liczba fotoradarów spadła o połowę: z około 800 do 400. Na 10 tys. km dróg przypada ich teraz 11. W Szwajcarii - 54, w Wielkiej Brytanii - 72, w Szwecji - 76. Do tego dochodzi bardzo niska, bo ledwie 35-procentowa skuteczność fotoradarów - aż dwie trzecie sfotografowanych przez nie kierowców unika kary, choć to najłatwiejsze do stwierdzenia wykroczenie.

    - Zatrzymani czują się pewniej, częściej kwestionują oznakowanie dróg - mówi insp. Borowiak. - Gdyby przekroczenie prędkości groziło utratą 2,5 tys. zł, kierowcy nie wciskaliby gazu tak ochoczo. Radykalna poprawa wymaga radykalnych decyzji. Wątpię jednak, by politycy je podjęli.

    Zdaniem rzecznika boją się społecznego odbioru i mediów tłumaczących fiskalne restrykcje np. koniecznością łatania budżetu nadwerężonego programem 500+.

    Koszty związane z wypadkami i kolizjami pochłaniają rocznie 49 mld zł, co odpowiada 2,8 proc. PKB. Polska od lat wlecze się w ogonie europejskich rankingów bezpieczeństwa - za nami są tylko Litwa, Łotwa, Bułgaria i Rumunia.

    LINK

    phonemaniac - 21 Sierpień 2016, 21:00

    Cytat:
    Stan policyjnej floty w Łódzkiem pozostawia wiele do życzenia



    Stan policyjnej floty pozostawia wiele do życzenia. Na naprawy idą setki tysięcy złotych. W Piotrkowie Trybunalskim pomoc drogowa ściągała niedawno z patrolu radiowóz
    .

    Przebieg zbliżający się do 500 tys. km, pościgowy opel na najtańszych, czeskich oponach, czy też patrol przerwany z powodu nagłej awarii? Jak się okazuje, stan policyjnej floty w województwie łódzkim pozostawia wiele do życzenia, a funkcjonariusze mają powody do narzekania. W dodatku, choć rocznie setki tysięcy złotych idą na naprawy i serwisowanie samochodów, to na ich wymianę już często brakuje pieniędzy i bez pomocy samorządów ani rusz...

    Policjanci obawiają się o bezpieczeństwo Na stanie piotrkowskiej komendy policji mocno wyeksploatowanych radiowozów oznakowanych i nieoznakowanych nie brakuje. 11-letnia skoda octavia ma już ponad 492,7 tys. km przebiegu, dwa ople insignie - sztandarowe "baty na piratów drogowych" z rocznika 2013 po ponad 188 i 126 tys. km przebiegu. Policjanci często żartują, że takich opon, jakie zakłada się do niektórych radiowozów, to nawet do swojego prywatnego auta by nie założyli, ale już na poważnie mają gorzkie przemyślenia. - Radiowozy to nie są samochody, którymi jeździ się w weekendy na ryby, tylko auta skrajnie eksploatowane. Przy podejmowaniu interwencji liczą się czas i bezpieczeństwo, a wysłużony radiowóz tego nie gwarantuje - mówi jeden z nich.

    Komisarz Adam Kolasa z biura prasowego Komendy Wojewódzkiej Policji w Łodzi podkreśla, że choć nie są prowadzone takie statystyki, to awarie pojazdów podczas dojazdu na interwencje występują bardzo sporadycznie. Pecha mieli niedawno policjanci z patrolu w Piotrkowie. Opel insignia odmówił posłuszeństwa na ul. Sienkiewicza i z drogi ściągał go samochód pomocy drogowej.

    KWP w Łodzi ma w sumie 379 samochodów i 9 motocykli. Komenda miejska w Łodzi 282 samochody i 6 motocykli. Na naprawę i serwis w stacji obsługi KWP w Łodzi aktualnie czekają 83 policyjne auta. Komendy powiatowe w woj. łódzkim mają łącznie 624 radiowozy i 31 motocykli. Na naprawy praktycznie w każdej z nich czeka przynajmniej jeden radiowóz. W Piotrkowie i Tomaszowie Mazowieckim - po sześć.

    A koszty napraw i przeglądów technicznych są niebagatelne. W całym garnizonie łódzkim w 2015 r. wykonano ok. 3200 napraw i serwisów (z czego blisko połowę w Piotrkowie), które pochłonęły ponad 1 mln 356 tys. zł, w tym roku napraw było już blisko 1900 i kosztowały ponad 850 tys. zł. W tych kwotach są nie tylko naprawy po awariach, ale też np. bieżące wymiany żarówek i płynów hamulcowych. Lepiej, żeby mieli czym jeździć - Stan floty jest na tyle satysfakcjonujący, że nie wpływa negatywnie na realizowanie zadań przez policjantów - zapewnia komisarz Kolasa i dodaje, że policyjne pojazdy w województwie łódzkim są w miarę możliwości na bieżąco modernizowane. - Komenda nie ma pieniędzy na zakup pojazdów we własnym zakresie i opiera się na zakupach centralnych, czyli ze środków budżetowych realizowanych przez Komendę Główną Policji. Ale część pojazdów należałoby wymienić z uwagi na stan wyeksploatowania, do czego stale dążymy - mówi Kolasa. Stosunkowo nową flotą może pochwalić się komisariat w Sulejowie (powiat piotrkowski), który w 2015 r. otrzymał dwa nowe radiowozy. Ale tu pomogły, dokładając pieniędzy, samorządy - Sulejowa i sąsiedniego Aleksandrowa. - Współpraca z policją układa nam się dobrze. Jest policja wodna, są dodatkowe patrole, więc kiedy zwrócili się o pomoc przy kupnie radiowozów, odzew był pozytywny. Lepiej, by mieli czym jeździć - mówi Wojciech Ostrowski, burmistrz Sulejowa.

    Szykują się zakupy napisał/a:
    Jeszcze w tym roku w województwie łódzkim planowany jest zakup 41 samochodów dla policji. Dołożą się do tego samorządy. Kupiony ma być też jeden samochodu ciężarowy wielozadaniowy. Po zabezpieczeniu pieniędzy przez Komendę Główną Policji, przeprowadzane zostanie postępowanie przetargowe na 14 pojazdów transportowych. Na podstawie obowiązujących przepisów policja w woj. łódzkim możne wycofać z eksploatacji około 270 pojazdów. Komenda Miejska Policji w Piotrkowie do wymiany części floty szykuje się w przyszłym roku. Komendant będzie starał się o wsparcie samorządów. A w tym roku dwa oznakowane radiowozy z pomocą finansową miasta i powiatu ma kupić Komenda Powiatowa Policji w Łowiczu. Również z pomocą samorządów dwa radiowozy zamierza kupić sieradzka policja. KPP w Tomaszowie w tym roku dzięki wsparciu samorządów otrzymała pięć nowych pojazdów. Do komendy w Zduńskiej Woli w październiku ma przyjechać opel corsa dla dzielnicowych (kupiony z dofinansowaniem samorządu Urzędu Gminy w Zduńskiej Woli). Dla KPP w Radomsku do końca 2016 r. planowany jest zakup pięciu nowych aut służbowych - w połowie zostanie sfinansowany przez samorządy.

    LINK

    tqmeh - 26 Sierpień 2016, 09:14

    Cytat:
    Na ratunek bielizna żony. Podczas kontroli schowała dowód w bieliźnie

    Żeby uchronić męża przed karą, podczas kontroli tira, żona schowała urządzenie oszukujące tachograf w bieliźnie.

    Oszustwo nie opłaciło się i para musi teraz zapłacić wysoki mandat, ale inspektorzy przyznają, że kary nie odstraszają nieuczciwych kierowców - łapią ich właściwie codziennie. Materiał magazynu "Polska i świat". Małżeństwo z Łotwy jechało tirem przez Polskę. Pod Białymstokiem trafiło na kontrolę inspekcji - funkcjonariusze chcieli sprawdzić, czy kierowca nie jedzie zbyt długo.

    Majtki na pomoc mężowi

    Kierująca zdążyła ukryć część urządzenia manipulującego w bieliźnie i nie chciała oddać go inspektorom - mówi, z trudem skrywając uśmiech, Tomasz Wyszkowski z Wojewódzkiego Inspektoratu Transportu Drogowego w Białymstoku. Jak się później okazało, było to urządzenie oszukujące zapis czasu jazdy - umożliwiało ono rejestrację odpoczynku kierowcy w czasie, gdy w rzeczywistości kierował on pojazdem. I tu pojawił się problem, bo bez dowodu trudno coś udowodnić, a dowód, choć na wyciągnięcie ręki, do ręki inspektorów nie mógł trafić.

    - Inspektorzy próbowali przemówić kobiecie do rozsądku, ale jednak nie słuchała się inspektorów - dodał Tomasz Wyszkowski. Dopiero, gdy do akcji wkroczyła policja, kobieta odpuściła. Wówczas Łotyszce nie było już do śmiechu. Na mandat, osiem tysięcy złotych, musiała zrzucić się z mężem. O zdarzeniu dowie się też szef małżeństwa, bo on także zapłaci karę.

    "Inspektorzy łapią się za głowy"

    Dlaczego kierowcy oszukują więc na tachografach? - To jest po prostu możliwość przejechania większej ilości kilometrów, zrealizowanie większej ilości przewozów. A tym samym zarobienia większych pieniędzy dla kierowcy, jak i dla przewoźnika - tłumaczy Michał Niedźwiedzki z Wojewódzkiego Inspektoratu Transportu Drogowego w Łodzi. Jak przyznaje, kierowcy potrafią być w tych oszustwach bardzo kreatywni. - Ilość pomysłów jest tak duża, jak ilość firm i samochodów które jeżdżą. Inspektorzy nie raz łapią się za głowę - dodaje. I chyba będą łapać się nadal. Choć inspektorzy ostrzegają, że każde oszustwo mogą wykryć, a kary są wysokie, to właściwie nie ma dnia, żeby inspektorzy nie złapali kierowcy, który w jakiś sposób próbował oszukiwać.

    http://www.tvn24.pl

    phonemaniac - 29 Sierpień 2016, 08:27

    Cytat:
    Polska fotoradarową pustynią



    Poprzednie władze podjęły błędną decyzję. Te popełniają błąd zaniechania. W efekcie mamy najmniej fotoradarów w Europie, najwyższe limity prędkości i najwięcej bezkarnie łamiących je kierowców. Jakie inne elektroniczne pułapki czyhają na naszych drogach?


    Robiły tysiące zdjęć, niektóre na sumę przekraczającą 3 mln zł rocznie - najwięcej w nowych miejscach. W Ustce przenośny fotoradar pracujący między 9 a 17 w dwa dni "napstrykał" 2,5 tys. zdjęć. Nic dziwnego, że fotoradarów co roku przybywało. Aż do tego. 1 stycznia ich liczba spadła o połowę: z 800 do 400. Co oznacza powrót do stanu sprzed pięciu lat.

    Miały zniknąć tylko przenośne

    Zaczęło się od raportu Najwyżej Izby Kontroli z końca 2014 r. Ustaliła, że straże miejskie i gminne używają przenośnych fotoradarów niezgodnie z prawem. Owszem, konsultują ich rozmieszczenie z policją. Tyle że potem potajemnie przenoszą je w inne miejsce. W efekcie wiele urządzeń zamiast tam, gdzie jest niebezpiecznie stoi tam, gdzie są największym zaskoczeniem. Łatwo zgadnąć dlaczego: niektóre gminy zawdzięczały im aż jedną trzecią przychodów. Te pieniądze nie trafiały - choć powinny - na poprawę infrastruktury i wzrost bezpieczeństwa na drogach. Wniosek NIK? Trzeba zabrać strażom fotoradary - niech prędkość kontroluje tylko policja i Inspekcja Transportu Drogowego. Jednak dalej w raporcie czytamy: "Alternatywnie NIK proponuje pozostawienie strażom uprawnień do fotoradarów stacjonarnych, a pozbawienie ich uprawnień do urządzeń mobilnych." Wnioski NIK trafiły na podatny grunt w ubiegłym - wyborczym - roku. Najwyraźniej czytający raport posłowie nie dotarli do "alternatywnie". I wylali dziecko z kąpielą, zgodnie przegłosowując odebranie strażnikom wszystkich fotoradarów.

    Niechciane, bo niekompatybilne

    1 stycznia kierowcy po raz pierwszy zobaczyli zafoliowane maszty. W odstawkę poszło około 400 urządzeń. Wydawałoby się, że na te przydrożne maszynki do robienia pieniędzy szybko znajdą chętnych. A jednak nie. - Nie możemy ich przejąć, to wymaga decyzji politycznej - mówił Marek Konkolewski z Komendy Głównej Policji. Nie kwapi się też do tego Inspektorat Transportu Drogowego. - Poprzedni parlament nie określił, kto miałby te urządzenia przejąć - wyjaśnia Krzysztof Łazarowicz z ITD, sugerując, że Inspektorat nie ma takiego obowiązku.

    O co chodzi? O pieniądze. A raczej koszty dostosowania fotoradarów do systemu CANARD - automatycznego nadzoru nad ruchem drogowym wdrażanego przez ITD. Fotoradary straży są z nim niekompatybilne i nieprzystosowane do pracy on-line, zdalnego monitoringu i automatycznego pobierania nagrań. By nie stały bezużytecznie, trzeba je przerobić. - Koszt jednej przeróbki sięga 50 tys. zł. Poza tym ktoś musi opisywać i wysyłać te zdjęcia, a to wymaga etatów - mówi Krzysztof Łazarowicz.

    27 kwietnia ITD wysłało 18 samorządom pismo z propozycją nieodpłatnego przejęcia fotoradarów pod warunkiem, że samorządy dostosują urządzenia do systemu CANARD. - Wróciło 10 odpowiedzi: ani jedna na "tak" - dodaje Łazarowicz.

    Część gmin nie podejmuje z GITD dialogu, bo szkoda im oddawać za darmo urządzenia warte po 50-200 tys. zł. Niektóre gminy miały nadzieje - jak się okazało płonne - że sprzedadzą je Czechom.

    Elektroniczne pułapki od A do Z

    W Polsce elektronika w znikomym stopniu pomaga egzekwować przepisy drogowe. Nie dość że mamy najmniej fotoradarów w Europie, to jeszcze pracują z największą tolerancją, sięgającą nawet 30 km na godz. (ustawowa to 10 km na godz.). W Niemczech zakres dopuszczalnego błędu kierowcy to 7 km, w Estonii - zero. U nas o fotoradarach informują znaki - nie robią więc zdjęć z zaskoczenia, jak w Austrii, Niemczech czy Szwajcarii, gdzie albo są skryte za barierkami ochronnymi i fotografują pojazdy od tyłu, albo udają kosze na śmieci. Zamieszczanie w internecie map fotoradarów jest w Polsce legalne. W Szwajcarii - zabronione: grozi za to 10 tys. franków kary.

    Inne elektroniczne pułapki czekające na kierowców? 20 skrzyżowań z kontrolą przestrzegania sygnalizacji świetlnej i 18 odcinkowych kontroli prędkości (do końca roku ma ich być 29). Do tego dochodzi 29 nieoznakowanych aut ITD (fordy focus, mondeo i peugeoty partner), wyposażonych w fotoradary i wyznaczonych do kontroli prędkości w określonych miejscach.

    Od zeszłego roku za zbyt szybki przejazd płatnym odcinkiem autostrady A1 "Amber One" między Toruniem a Trójmiastem na bramce wyjazdowej można dostać mandat. Czy słusznie? Zdaniem eksperta z ITD - nie.

    - Takie mandaty można zakwestionować. Pomiar prędkości musi być potwierdzony urządzeniem atestowanym. Nie wystarczą nagrania z kamer na bramkach, wymagana jest odpowiednia synchronizacja zegarów - mówi Krzysztof Łazarowicz.

    A jakie elektroniczne szykany ma policja? Radiowozy z wideorejestratorami: 160 oznakowanych i 283 nieoznakowanych. Do tego 1440 "suszarek", czyli ręcznych mierników prędkości w tym 582 laserowych.

    We wszystkich tych kategoriach Niemcy, Francja czy Wielka Brytania są o co najmniej rząd wielkości lepsze. W dodatku aż 40 proc. przyłapanych przez fotoradar kierowców unika w Polsce kary. Nic więc dziwnego, że tak często przekraczamy dopuszczalną prędkość: 83 proc. kierowców się do tego przyznaje, a 60 proc. nie widzi w tym nic złego.

    LINK

    jojo - 29 Sierpień 2016, 12:00

    phonemaniac napisał/a:
    We wszystkich tych kategoriach Niemcy, Francja czy Wielka Brytania są o co najmniej rząd wielkości lepsze.

    To straszne, tak się cofnąć w rozwoju. Za czasów opcji wspieranej przez Wyborczą to dopiero było lepiej. :lol:

    skansen - 29 Sierpień 2016, 16:43

    phonemaniac napisał/a:
    Od zeszłego roku za zbyt szybki przejazd płatnym odcinkiem autostrady A1 "Amber One" między Toruniem a Trójmiastem na bramce wyjazdowej można dostać mandat. Czy słusznie? Zdaniem eksperta z ITD - nie.

    - Takie mandaty można zakwestionować. Pomiar prędkości musi być potwierdzony urządzeniem atestowanym. Nie wystarczą nagrania z kamer na bramkach, wymagana jest odpowiednia synchronizacja zegarów - mówi Krzysztof Łazarowicz.

    Coś wiadomo więcej o tym systemie na A1?

    piotreg - 29 Sierpień 2016, 17:07

    jojo napisał/a:
    To straszne, tak się cofnąć w rozwoju. Za czasów opcji wspieranej przez Wyborczą to dopiero było lepiej. :lol:

    Głosował na PiS. :razz:

    skansen napisał/a:
    Coś wiadomo więcej o tym systemie na A1?

    Tam nie ma żadnego systemu. Średnią prędkość liczą na podstawie czasu pobrania biletu i następnie czasu jego zdania. Zwykły straszak.

    jojo - 3 Wrzesień 2016, 00:23

    piotreg napisał/a:
    Głosował na PiS. :razz:

    KOD'owiec jeden. :lol:

    phonemaniac - 5 Wrzesień 2016, 09:00

    Cytat:
    Punkty karne bardziej racjonalne. Od stycznia 2017 r. nowy taryfikator mandatów



    Nowy taryfikator mandatów oznacza "bardziej racjonalne" punkty karne, ale nie zwiększenie kar ogółem - poinformował wiceszef MSWiA Jarosław Zieliński pytany o szczegóły projektowanych zmian, które mają obowiązywać od 1 stycznia 2017 r.


    Projekt rozporządzenia MSWiA w sprawie "sposobu punktowania i liczby punktów odpowiadających naruszeniu przepisów ruchu drogowego" jest w uzgodnieniach międzyresortowych.

    Przewiduje on m.in., aby na kierowców nakładać pięć punktów karnych za jazdę po chodniku i pasach oraz za wyprzedzanie z niewłaściwej strony. Do tej pory w tych przypadkach nie karano punktami.

    Za nielegalne parkowanie na "kopercie" obecnie kierowca dostaje pięć punktów karnych. Po zmianach ma być ich siedem, a za spowodowanie stłuczki na drodze wewnętrznej - sześć. Projekt przewiduje większe kary także za: nie zapięcie pasów bezpieczeństwa (są 2, będą 4), brak kasku (są 2, będą 4), niezatrzymanie się przed znakiem "Stop" (jest 1, będą 2).

    Niekiedy punkty karne nie będą sumowane

    Wiceminister Zieliński pytany o szczegóły projektu zapewnił, że resort nie ma zamiaru zwiększania liczby punktów karnych za poszczególne wykroczenia.

    - To nie jest projekt rozporządzenia represyjnego. On raczej będzie racjonalizował pewne obszary, jeżeli chodzi o karanie punktami karnymi za poszczególne wykroczenia, ale nie będzie zwiększało kar w ogólności. Nie jest jego założeniem to, żeby kary były większe - powiedział Zieliński.

    Poinformował, że w niektórych kategoriach, za mniej groźne wykroczenia, punkty karne nie będą sumowane. - Nie ma tutaj zamysłu związanego z większą represyjnością, raczej z racjonalizacją tego systemu - dodał. - Owszem, pojawił się pewien pomysł w jakiejś przeszłości nieodległej, żeby podjąć pracę nad zaostrzeniem tego systemu punktowych kar. Ja to odrzuciłem - powiedział Zieliński.

    Nowy taryfikator mandatów zmniejszy liczbę piratów?


    Tymczasem w dzisiejszej "Wyborczej" pisaliśmy, że Polska znów jest rajem dla łamiących przepisy kierowców. W czerwcu liczba zabitych na drogach wzrosła o 25 proc. rok do roku. To w dużym stopniu efekt wyłączenia w całym kraju wielu fotoradarów. Tylko w Warszawie zafoliowano 27 urządzeń, bo Inspekcja Transportu Drogowego nie chce ich przejąć.

    Z dnia na dzień liczba fotoradarów spadła o połowę: z około 800 do 400. Na 10 tys. km dróg przypada ich teraz 11. W Szwajcarii - 54, w Wielkiej Brytanii - 72, w Szwecji - 76. Do tego dochodzi bardzo niska, bo ledwie 35-procentowa, skuteczność fotoradarów - aż dwie trzecie sfotografowanych przez nie kierowców unika kary, choć to najłatwiejsze do stwierdzenia wykroczenie.

    LINK

    czapla - 5 Wrzesień 2016, 11:16

    Zwiększenie liczby fotoradarów na milion zmniejszy ilość wypadków, poprawi sprzedaż antyradarów i utrudni poruszanie się po naszych drogach, które są w wyśmienitej kondycji technicznej. :)
    bicker5 - 5 Wrzesień 2016, 18:14

    Cytat:
    Za nielegalne parkowanie na "kopercie" obecnie kierowca dostaje pięć punktów karnych. Po zmianach ma być ich siedem, a za spowodowanie stłuczki na drodze wewnętrznej - sześć. Projekt przewiduje większe kary także za: nie zapięcie pasów bezpieczeństwa (są 2, będą 4), brak kasku (są 2, będą 4), niezatrzymanie się przed znakiem "Stop" (jest 1, będą 2).

    A chwilę później:

    Cytat:
    Wiceminister Zieliński pytany o szczegóły projektu zapewnił, że resort nie ma zamiaru zwiększania liczby punktów karnych za poszczególne wykroczenia.

    :o :o :o

    Ktoś tu chyba myśli, że ma do czynienia z idiotami albo sam jest... :facepalm:

    Siedem punktów za kopertę, a dziesięć za wyprzedzanie na przejściu - od tej poprawności chce mi się już rzy... znaczy się wymiotować. Jakie zagrożenie stwarza kark w BMW parkujący na kopercie vs. szczyl w CRX wyprzedzający na pasach?

    piotreg - 5 Wrzesień 2016, 18:28

    bicker5 napisał/a:
    Siedem punktów za kopertę, a dziesięć za wyprzedzanie na przejściu - od tej poprawności chce mi się już rzy... znaczy się wymiotować. Jakie zagrożenie stwarza kark w BMW parkujący na kopercie vs. szczyl w CRX wyprzedzający na pasach?

    Masz rację. Ale problem z kopertami też był i surowe karanie baranów, którzy zajmują koperty, ja popieram.

    bicker5 - 5 Wrzesień 2016, 20:17

    Problem się pojawił jak pojawiły się punkty. Nagle namalowano więcej kopert niż mamy inwalidów, nie mówiąc już o inwalidach posiadających własne pojazdy. Rozumiem karanie, ale 500 PLN opłaty parkingowej powinno wystarczyć, a nie jeszcze do tego horrendalna ilość punktów za wykroczenie, które nikomu nie zagraża.
    egon - 6 Wrzesień 2016, 08:35

    Też nie popieram parkowania na kopertach, ale faktycznie liczba kopert przy niektórych centrach handlowych jest absurdalna...
    tqmeh - 7 Wrzesień 2016, 20:58

    Cytat:
    Stracił prawo jazdy. Wygrał w sądzie z policją

    Daniel Gaweł z Kostrzyna nad Odrą to pierwszy w Polsce kierowca, który wygrał w sądzie z policją po zabraniu prawa jazdy za "przekroczenie" prędkości.

    To była próba jawnego oszustwa. Teraz będę domagał się odszkodowania - mówi Daniel Gaweł z Kostrzyna. Ten niespełna 32-letni mężczyzna jest pierwszym w Polsce kierowcą, który wygrał w sądzie proces po zabraniu mu prawa jazdy na trzy miesiące. 2 lipca zeszłego roku D. Gaweł jechał z Kostrzyna do Mieszkowic. Gdy zbliżał się do Boleszkowic (to miejscowość w Zachodniopomorskiem), inni kierowcy dawali światłami znać, że w pobliżu stoi policja mierząca prędkość pojazdów.

    32-latek szybkość swojego auta zmniejszył do obowiązujących w Boleszkowicach 40 km/h. Po przejechaniu 300 metrów z dopuszczalną prędkością został zatrzymany przez policjanta, który pokazał mu na mierniku prędkości: 95 km/h. Kostrzynianin nie zgodził się z tym pomiarem. Policjant zabrał mu prawo jazdy, które wysłane zostało do starostwa powiatowego w Gorzowie. O pomoc w walce o swoje prawa Gaweł zwrócił się do stowarzyszenia Prawo na Drodze. Ono współfinansowało 32-latkowi prawnika. Ten udowodnił w sądzie, że mierzący prędkość policjant nie przeszedł nawet szkolenia z robienia pomiaru. Sąd uniewinnił więc kostrzynianina. Za to, że przez trzy miesiące pan Daniel nie mógł kierować swoim samochodem, będzie się teraz domagał od starostwa 10 tys. zł odszkodowania... Więcej o tej sprawie przeczytasz w środę, 7 września, w papierowym wydaniu "Gazety Lubuskiej" oraz w serwisie plus.gazetalubuska.pl.

    Klik

    czapla - 8 Wrzesień 2016, 09:27

    Sam się przyznał, że jechał taką prędkością, którą musiał zredukować do obowiązującej po ostrzeżeniach innych kierowców światłami. Dla mnie to zwykły oszust, wymuszający odszkodowanie. To, że w sądzie wygrał ok., niech jemu będzie, ale odszkodowanie?
    piotreg - 8 Wrzesień 2016, 11:23

    Miał kierujący szczęście. Na podstawie tych samych akt jeden sędzia uniewinnia, drugi uznaje winnym.
    autogaz1984 - 8 Wrzesień 2016, 21:15

    czapla napisał/a:
    Sam się przyznał, że jechał taką prędkością, którą musiał zredukować do obowiązującej po ostrzeżeniach innych kierowców światłami.

    :o

    Ja czytam:

    tqmeh napisał/a:
    Gdy zbliżał się do Boleszkowic (to miejscowość w Zachodniopomorskiem), inni kierowcy dawali światłami znać, że w pobliżu stoi policja mierząca prędkość pojazdów.

    Dalej:

    tqmeh napisał/a:
    32-latek szybkość swojego auta zmniejszył do obowiązujących w Boleszkowicach 40 km/h.

    Czyli w czym problem... :o W tym, że zanim wjechał do Boleszkowic jechał 95 km/h :?: :cool: :nose: :facepalm:

    phonemaniac - 24 Wrzesień 2016, 08:21

    Cytat:
    Koniec patologii w prawie o fotoradarach. Kierowcy mogą odetchnąć z ulgą

    Sejm rozpoczął właśnie prace nad zmianą procedury karnej, która nakładała na kierowcę obowiązek wskazania osoby, która prowadziła auto w czasie popełnienia wykroczenia zarejestrowanego przez fotoradar. Według ekspertów sytuacja wskazywania siebie lub kogoś z najbliższej rodziny jest niedopuszczalna.


    Do tej pory właściciel auta, które zostało zarejestrowane przez fotoradar, miał obowiązek samooskarżenia lub wskazania kogoś, kto prowadził auto w momencie popełnienia wykroczenia. Często wskazywano osoby z najbliższej rodziny, a to według ekspertów sytuacja patologiczna, ponieważ występuje konflikt wartości. To oznacza, że nie można stawiać jedności rodziny ponad dobro wymiaru sprawiedliwości.
    Jeśli planowane zmiany wejdą w życie, właściciel auta, którym popełniono wykroczenie, będzie miał prawo odmówić składania zeznań, jeśli te obciążą jego lub któregoś członka jego rodziny. Projekt zmian złożono w styczniu tego roku, natomiast w maju Sejmowa Komisja ds. Petycji przychyliła się do jego przyjęcia. Autorem petycji jest Fundacja Instytutu Thomasa Jeffersona. Chodziło głównie o to, żeby świadkowie w sprawach o wykroczenie byli traktowani tak samo jak świadkowie spraw o przestępstwo.


    LINK

    tqmeh - 26 Wrzesień 2016, 11:00

    Cytat:
    Wygrał proces z policją. 18 miesięcy batalii, bo źle zmierzyli prędkość



    Pan Aleksander został skazany w lipcu 2015 r. na karę grzywny za przekroczenie prędkości. Mężczyzna od początku twierdził, że policjanci, którzy dokonali pomiaru prędkości, nie zrobili tego prawidłowo. Po osiemnastu miesiącach batalii sąd wydał wyrok uniewinniający.

    Pan Aleksander został zatrzymany przez policjantów w nieoznakowanym radiowozie 12 stycznia 2015 r. na drodze między miejscowościami Sidłowo i Sławoborze (woj. zachodniopomorskie). Mężczyzna wracał swoim volkswagenem do domu. Funkcjonariusze zarzucili mu, że jechał z prędkością 136 km/h, czyli przekroczył dopuszczalny limit o 46 km/h.

    Kilkanaście miesięcy sądowej batalii

    8 lipca 2015 roku sąd skazał pana Aleksandra na karę 500 złotych grzywny. Oparto się na zeznaniach świadka: jednego z policjantów, którzy zatrzymał mężczyznę, oraz nagraniu z wideorejestratora. Oskarżony nie przyznał się do winy. Jak wyjaśniał w sądzie, przed miejscowością Sławoborze zauważył dwa pojazdy na poboczu. Uznał, że jeden z nich to nieoznakowany radiowóz. Sprawdził wtedy, z jaką prędkością jedzie i - jak podkreślał - było to 94-95 km/h. Gdy zatrzymał go radiowóz, odmówił przyjęcia mandatu i zaznaczał, że niemożliwe jest, by jechał z prędkością 136 km/h.

    Obrońca pana Aleksandra odwołał się od wyroku, a 27 października sąd w Koszalinie go uchylił i skierował sprawę do ponownego rozpatrzenia. Zwrócono uwagę m.in. na to, że w poprzedniej instancji sąd odrzucił wniosek o dopuszczenie jako dowodu opinii biegłego z zakresu technologii pomiaru prędkości, uznając, że ma to na celu przewlekanie postępowania.

    Zauważono, że pomiar powinien być dokonany na odcinku 100 metrów i tylko w sytuacji, gdy radiowóz i pojazd kontrolowany poruszają się ze stałą prędkością. W sprawie pana Aleksandra pomiar rozpoczęto natomiast już w odległości 300 metrów od jego pojazdu, więc radiowóz musiał jechać z odpowiednio wysoką prędkością, by dogonić volkswagena i zmierzyć jego prędkość.

    27 kwietnia 2016 r. sąd uznał pana Aleksandra za winnego przekroczenia dopuszczalnej prędkości, jednak nie o więcej niż 10 km/h i odstąpił od wymierzenia kary. Jak podkreślono, choć pomiar wskazywał na 136 km/h, nie była to prędkość pojazdu pana Aleksandra. Wskazano, że pomiaru dokonano w sposób niezgodny z instrukcją urządzenia i nieprawidłowy (m.in. poprzez zwiększenie prędkości radiowozu podczas pomiaru). Tym razem posiłkowano się opinią biegłego.

    Pan Aleksander odwołał się po raz kolejny. 4 lipca 2016 r. sąd go uniewinnił.

    Uznano, że Sąd Rejonowy wszystkie okoliczności przemawiające na korzyść pana Aleksandra interpretował na jego niekorzyść, "przyjmując, że ze zgromadzonego materiału wynika, iż pomiar prędkości był nieprawidłowy, ale jest możliwe przyjęcie, że prędkość została przekroczona, choć dokładnie nie wiadomo, jaka była jej wartość". Jak zauważano, biegły wskazał, że jego obliczenia dotyczące rzeczywistej prędkości pojazdu są czysto subiektywne i hipotetyczne. Stwierdzono, że panu Aleksandrowi nie można przypisać sprawstwa, wciąż pozostają bowiem "nie dające się usunąć wątpliwości". Wyrok jest prawomocny.

    KLIK

    tqmeh - 27 Wrzesień 2016, 21:36

    Cytat:
    Resort Ziobry szykuje spore zmiany w mandatach. Już nie odmówisz jego przyjęcia



    Ministerstwo Sprawiedliwości szykuje rewolucję w karaniu mandatami. Już w przyszłym roku ma zniknąć prawo do nieprzyjęcia kary, a funkcjonariusz wypisze kwit nawet wtedy, gdy kierowca nie zgodzi się z taką decyzją. Nadal będzie mógł pójść do sądu, ale wtedy zapłaci znacznie więcej niż wynikałoby to z taryfikatora.[/b]

    O nowym pomyśle resortu Zbigniewa Ziobry informuje "Rzeczpospolita", która pisze, że ministerstwu bardzo zależy na "wyprowadzeniu z sądów spraw o wykroczenia". Co roku jest ich nawet pół miliona, więc sędziowie zajmują się błahymi sprawami, zamiast skupić się na tych znacznie ważniejszych.

    Do tej pory ukarany mandatem miał dwa wyjścia - przyjąć mandat lub pozwolić na skierowanie sprawy do sądu. Często zdarzało się, że decyzja wymiaru sprawiedliwości była bardziej korzystna dla kierowcy i grzywna wynosiła mniej niż wynikająca z taryfikatora kwota mandatu.

    Po wejściu w życie zmian w przepisach, nad którymi pracują w resorcie, ukarany nie będzie już miał wyboru. Mandat zostanie wypisany mimo wszystko. Oczywiście kierowcy będzie przysługiwać odwołanie do sądu, a to wymaga już złożenia stosownych dokumentów, co zdecydowaną większość ukaranych może odstraszyć.

    Co więcej, nie będzie już prawnej możliwości, by sąd zarządził grzywnę niższą niż mandat. Albo więc całkowicie go anuluje, albo "wlepi" jeszcze większą karę. Odwołanie do sądu raczej nie będzie się więc opłacać, chyba że jest się przekonanym o ewidentnym błędzie funkcjonariuszy.

    Nowelizacja dotyczy jednak nie tylko kierowców, ale wszystkich popełniających wykroczenia - zatem również tych pijących alkohol w miejscach publicznych czy zakłócających ciszę nocną.

    Nowe prawo nie podoba się ekspertom. - Jeśli sąd będzie przekonany, że policja proponuje zbyt wysoki mandat, musi mieć szansę go obniżyć - mówi "Rzeczpospolitej" prof. Ryszard Stefański z Uczelni Łazarskiego w Warszawie. I dodaje, że nie podoba mu się możliwość ukarania mandatem bez zgody obywatela.

    Budżet na tym zyska

    Według statystyk przytaczanych przez dziennik, do tej pory mandaty przyjmował zaledwie co drugi popełniający wykroczenie. Po zmianach w prawie odsetek ten znacznie wzrośnie, dzięki czemu więcej pieniędzy będzie płynęło do budżetu państwa.

    A mandaty i grzywny to niemała część dochodów budżetowych, choć rzecz jasna nie może się równać z podatkiem VAT czy akcyzą. W ostatnich latach właśnie z tytułu mandatów do wspólnej kasy wędrowało nawet nieco ponad miliard złotych, choć plany były jeszcze bardziej ambitne. Choćby w 2013 roku, gdy budżet zakładał prawie 2 mld zł z mandatów. To oznacza miesiąc programu Rodzina 500+ zupełnie za darmo. A teraz, gdy już nie będzie można tak po prostu nie przyjąć mandatu, o wypełnienie planu będzie łatwiej.

    A ile zakłada plan na ten i przyszły rok? Próbowaliśmy się dowiedzieć, jakie wpływy zaplanowano w tym roku, ale najpierw MSWiA odesłało nas do resortu finansów, a ten - do ministerstwa infrastruktury. Ostatecznie sprawa wróciła do resortu finansów, ale do momentu publikacji nie udało nam się uzyskać dokładniej kwoty mandatów i grzywien nałożonych na osoby fizyczne, które w 2016 roku trafią do budżetu.

    Mowa jednak tylko o mandatach wystawionych przez policjantów, bo te od strażników miejskich wędrują do budżetów odpowiednich samorządów. Jak pisaliśmy już w money.pl, w 2015 roku straże miejskie i gminne interweniowały 2,5 mln razy i wystawiły 1,3 mln mandatów na łączną kwotę 204 mln zł.

    To mniej niż jeszcze kilka lat temu, gdy kwoty te oscylowały wokół 250 mln zł. Ale te czasy już nie wrócą. Nie tylko ze względu na mniejszą ściągalność mandatów w samorządach, ale przede wszystkim z powodu zmian w przepisach, które obowiązują od początku 2016 roku. Straże miejskie i gminne nie mogą już od stycznia korzystać z fotoradarów, które były głównym źródłem dochodów tych służb, przekazywanym bezpośrednio do budżetu miasta lub gminy.

    Nic więc dziwnego, że coraz więcej miast zdecydowało się na likwidację straży miejskiej. Taki krok podjęły władze m.in. Stalowej Woli, Żor, Lubina czy Braniewa. Argument jest jeden - niewspółmiernie wysokie koszty utrzymania strażników oraz "wyczerpanie formuły" ich pracy. Ich obowiązki przejęły zakłady komunalne oraz policja.

    Klik

    Chalek - 27 Wrzesień 2016, 21:48

    500+ robi swoje...
    autogaz1984 - 29 Wrzesień 2016, 11:11

    Chalek napisał/a:
    500+ robi swoje...

    A dokładniej, bo nie rozumie... :o

    phonemaniac - 29 Wrzesień 2016, 12:30

    autogaz1984, może jeszcze młody jesteś i nie korzystasz z tego programu, ale 500+ kosztuje, a dziura w worku (budżetowym) duża jest i nie ma z czego sfinansować 500+. Banki nie chcą dać (podatek od instytucji finansowej), podatek od marketów UE zakwestionowała, więc kasy też nie ma. Więc odwołują się do sprawdzonego modelu biznesowego wielu <SM> / <SG> na Pomorzu (czyli kierowcy się zrzucą na "Dobrą Zmianę").
    autogaz1984 - 29 Wrzesień 2016, 13:10

    phonemaniac, a powiedz mi czym usprawiedliwiać było można założenia Pani Kopacz, że w roku bodajże 2014 zostanie nałożona "kwota" ukaranych kierowców w liczbie - chyba - 1 700 000? Na jaki program i dziury w budżecie było planowane karanie tych kierowców? Podatek od marketów? Dobrze zauważyłeś - zakwestionowała UE. Dlaczego? A dlatego, że praktycznie większość tych molochów należy właśnie do firm zachodnich, a co za tym idzie - bronią Swoich interesów!!! :mad:

    Puentując - śmieszy mnie to strasznie, że:
    - cokolwiek lekko zdrożeje - wina 500+
    - zaostrzenie przepisów - wina 500+
    - brak rąk do pracy - wina 500+
    Etc.

    Za chwilę będzie, że susza lub powódź - wina 500+. :facepalm: :lol:

    phonemaniac napisał/a:
    autogaz1984, może jeszcze młody jesteś (...)

    Można to łatwo odczytać z mojego nicku... :nose: :grin:

    phonemaniac - 29 Wrzesień 2016, 13:53

    autogaz1984, wg kampanii wyborczej "Dobra Zmiana" miała nam nie fundować nowych podatków, miała nam zafundować kraj mlekiem i miodem płynący, a co jest? Po wprowadzeniu 500+ ludzie z większą ilością dzieci nie chcą pracować, bo więcej kasy mają z 500+ niż z pensji. W kwestii zdrożenia, wprowadzając podatek od instytucji finansowych na chwilę obecną już więcej płacę za np. ubezpieczenie samochodu (a szkód żadnych nie mam na koncie), a wartość samochodu maleje. W bankach też niedługo nie będzie darmowych kont, bo przecież "Dobra Zmiana" musi podatek z czegoś ściągnąć, a banki przecież z własnych nie dadzą. :razz: Wczoraj został odwołany minister finansów, zaraz po tym jak złożył projekt budżetu. Okazało się, że dziura budżetowa się zwiększyła w porównaniu do poprzedniego budżetu. A gdzie jeszcze inne gruszki na wierzbie (obniżenie wieku emerytalnego, mieszkanie+, czy też podwyżki dla swoich u koryta). Nie kwestionuję, że zmiany są potrzebne, ale nie w taki sposób. Mówienie, że poprzednicy rozkradali kraj, że zatrudniali swoich itp., a teraz robienie tego samego to wg mnie hipokryzja. Za Tuska czy Kopacz (mówię tutaj o swoim podwórku jakim jest energetyka) na stołku prezesa zatrudniony był koleś, który znał się na zarządzaniu zakładem, a teraz 30 letni koleś jest prezesem - a co on wie o zarządzaniu przedsiębiorstwem, w którym pracuje ok. 3500 ludzi (jak wcześniej pracował np. w budce z kebabami - patrz przykład PGNiG i tamtejszych Dyrektorów).

    W kwestii p. Kopacz (ewentualnie nie p. Kopacz, a jej ministra finansów, p. Rostowskiego), to że wpisała w budżet pozycję pozyskania z mandatów 1,7 mln PLN to też mi się nie podobało, ale nie zrobiła zamachu na Twoją wolność wyboru, czy zgadzasz się, czy popełniłeś wykroczenie, czy też nie. Czy wg Ciebie, nie spowoduje to jeszcze większych nieprawidłowości przy wykonywanych pomiarach przez <R> ? Niebieskich też cisną na statystyki, żeby coraz więcej wystawiali MKK (bo nie będzie premii przez to), ale jak się nie zgadzałeś z decyzją wystawiającego MKK, to odmawiałeś przyjęcia mandatu i szedłeś do sądu. A teraz niestety - obligatoryjnie MKK, a jak się nie zgadzasz z MKK, to po odwołaniu do sądu możesz albo zostać uniewinniony, albo dostać większy MKK - innej możliwości nie ma. Czy wg Ciebie to jest dobra zmiana?

    piotreg - 29 Wrzesień 2016, 14:33

    phonemaniac napisał/a:
    Czy wg Ciebie to jest dobra zmiana?

    Wg mnie to jest dobra zmiana.

    Cytat:
    Stołki dla kolegi wiceministra Jakiego



    W Opolu i okolicach rządzi teraz jeden człowiek – wiceminister sprawiedliwości Patryk Jaki. Kto go zna – ten ma: posady, wpływy, pieniądze. Bez względu na wykształcenie i kompetencje.


    Damian Kapkowski, lat 26. Znajomy Patryka Jakiego. Od niedawna dyrektor regionalnego oddziału Totalizatora Sportowego, właściciela marki LOTTO, giganta wśród państwowych spółek. Takich oddziałów jest w Polsce osiemnaście. W ubiegłym roku grupa osiągnęła rekordowy przychód na poziomie 5 mld zł.

    Zatrudnienie w tak dużej firmie, na tak wysokim szczeblu człowieka bez doświadczenia w branży hazardowej i z zerowym dorobkiem menadżerskim - zdaniem naszych informatorów zbliżonych do spółki - nie byłoby możliwe bez zmiany praktyki rekrutacji i wymogów kwalifikacyjnych.

    Kapkowski obronił licencjat na Wydziale Historyczno-Pedagogicznym na Uniwersytecie Opolskim. Praca? Podobno zaliczył epizod jako "doradca w Alior Banku". Dorobek polityczny? 13 (!) głosów w wyborach do Rady Miasta w Opolu. I znajomość z wiceministrem sprawiedliwości, o którym ludzie z miasta mówią: "kadrowy regionu".

    Człowiek zbliżony do Totalizatora: - W normalnych warunkach 26-letni typek znikąd, pisowski młody "miś", mógłby co najwyżej donosić papiery. A został dyrektorem. Dlaczego? Bo Patryk Jaki napisał mu rekomendację.

    Jaki: - Tak, znam pana Kapkowskiego. To dobry chłopak, pracowity.

    MŁODY MIŚ Z LISTEM OD POSŁA

    Działacz z opolszczyzny: - Całkowita porażka kompetencyjna. Zero doświadczenia w branży, jedyne, co wiadomo o tym chłopaku, to to, że kręcił się przy młodych opolskich konserwatystach. Czytał listy sygnowane przez Jakiego na wieczorkach niepodległościowych, urządzał happeningi przeciw mniejszości niemieckiej. Przepraszam, ale co to jest za dorobek?

    Witold Zembaczyński, poseł Nowoczesnej z Opola: - Próbowaliśmy oficjalnie, na piśmie, zapytać w spółce o kompetencje pana Kapkowskiego. To jeden z najgorszych "misiewiczowskich" przykładów. Bez skutku, nie dostajemy nic, albo odpowiedzi: "to tajemnica spółki".

    Rzeczniczka Totalizatora Aida Bella (łyżwiarka, żona bramkarza Odry Opole, znajoma Jakiego): - Mogę powiedzieć tylko tyle, że Zarząd Totalizatora Sportowego ma swobodę w kształtowaniu polityki personalnej i doborze pracowników. Czyni to tak, aby cele Spółki były jak najlepiej realizowane.

    Gdy pytamy o doświadczenie Kapkowskiego, rzeczniczka ucina: - Nie mam nic więcej do dodania.

    Sam Kapkowski nie chce rozmawiać z Faktem. Dyrektor swoją nową funkcją musi być mocno pochłonięty, bo rzuca tylko: - Nie mam czasu, na wszystkie pytania odpowie panu rzecznik Bella, cześć.

    Jaki: - Zestresował się. Jak miał zareagować młody chłopak, słysząc w słuchawce: Dzień dobry, tutaj dziennik Fakt?

    ZBIERANIE ODPADÓW

    Dzwonimy do człowieka z dawnego zarządu Totalizatora Sportowego. Opisujemy mu sytuację w Opolu. Pytamy, jak powinien wyglądać proces rekrutacji przyszłych dyrektorów regionalnych oddziałów spółki. - Doświadczenie w branży, konkretna wiedza w danym zakresie, określone kompetencje, wyższe wykształcenie - posiadanie tych kwalifikacji stanowi w ogóle punkt wyjścia do jakichkolwiek rozmów. Jasne, zawsze w pierwszej kolejności patrzy się na swoich, ale, cholera - to muszą być ludzie z jakąś podstawą - mówi.

    Wysoki rangą pracownik Totalizatora: - Przed zatrudnieniem powinien być przeprowadzony konkurs na określone stanowisko, zwłaszcza dyrektorskie. Wcześniej mieliśmy wynajętą firmę HR, która prowadziła dla nas rekrutacje i sugerowała kandydatów.

    Osoba z zarządu sprzed "dobrej zmiany": - Jeżeli pisze pan o Opolu, to warto wspomnieć, że myśmy redukowali oddziały w ramach restrukturyzacji. Zmniejszaliśmy zatrudnienie, dając szansę bardziej efektywnego wykorzystania pracowników. Wrocław "opiekował" się Opolem, Lublin Białymstokiem, Rzeszów Krakowem, Szczecin - Kołobrzegiem. A dzisiaj zwiększa się wydatki, mnoży się dyrektorów, zastępców, struga się stołki dla ludzi znikąd.

    Jak ustalił "Fakt", dyrektorska posada nie jest dla Damiana Kapkowskiego jedynym benefitem "dobrej zmiany". Prześledziliśmy ostatnie ruchy personalne w kontrolowanej przez państwo spółce ELKOM, której udziałowcem jest PGE GiEK. ELKOM zajmuje się zbieraniem odpadów, organizacją odzysku, ale także sprzedażą mieszkań w Opolu i zarządzaniem nieruchomościami. Od 10 sierpnia w składzie Rady Nadzorczej ELKOM-u widnieje nazwisko dyrektora Kapkowskiego.

    W zakładce "Kariera" na stronie internetowej Totalizatora Sportowego czytamy: "W spółce pracują doświadczeni pracownicy, dzięki którym Ci mniej doświadczeni otrzymują benefity w postaci profesjonalnego doradztwa. Pracownicy Totalizatora Sportowego posiadają unikalną wiedzę o branży hazardowej i doświadczenie w pracy nad grami liczbowymi oraz loteriami. Spółka stale wzbogaca swój zespół również o profesjonalistów z innych branż (...) W ten sposób łączy relacje: doświadczenia oraz świeżości".

    Tego ostatniego dyrektorowi Kapkowskiemu odmówić nie sposób.

    Link

    autogaz1984 - 29 Wrzesień 2016, 20:33

    phonemaniac, jutro dam odp. na Twojego posta, bo widzę, że dużo muszę się rozpisać... :twisted:
    phonemaniac - 29 Wrzesień 2016, 20:44

    Spoko. I tak mnie nie przekonasz, ale chętnie poczytam. :)
    autogaz1984 - 29 Wrzesień 2016, 20:55

    phonemaniac napisał/a:
    Spoko. I tak mnie nie przekonasz, ale chętnie poczytam.

    Spróbuję. :evil: Choć naprawdę sądzę, że tu nie trzeba przekonywać, a tylko prosić o "trzeźwe" myślenie... :razz:

    jojo - 30 Wrzesień 2016, 12:07

    phonemaniac, dobra! Spójrz na to z innej strony - obiecali 500+? Obiecali. Słowa dotrzymali? Widziałeś kiedyś polityka, który spełnia wyborcze obietnice? :D
    phonemaniac - 30 Wrzesień 2016, 13:32

    jojo, obiecać obiecali na każde dziecko, a dali na drugie i kolejne.
    autogaz1984 - 30 Wrzesień 2016, 20:56

    phonemaniac napisał/a:
    jojo, obiecać obiecali na każde dziecko, a dali na drugie i kolejne.

    phonemaniac, r o z p i e r d z i e l a s z mnie coraz bardziej... :facepalm:

    phonemaniac napisał/a:
    (...) wg kampanii wyborczej "Dobra Zmiana" miała nam nie fundować nowych podatków, miała nam zafundować kraj mlekiem i miodem płynący

    Wg kampanii w 2007 r. pewnego ugrupowania nie miało być podwyższonego ani VAT-u ani wieku emerytalnego - dostaliśmy to, co dostaliśmy... :mad: :facepalm:

    A o jakim podatku piszesz, bo nie bardzo wiem... :o

    phonemaniac napisał/a:
    Po wprowadzeniu 500+ ludzie z większą ilością dzieci nie chcą pracować, bo więcej kasy mają z 500+ niż z pensji (...)

    Wyobraź sobie, że matka i ojciec dwoją się i troją aby utrzymać Swoją wielodzietną rodzinę, gdzie średnia wynagrodzenia wynosiła ok. 1300 zł na jednego z rodziców. :cry: Nie stać ich na różnego rodzaju "przywileje" dla dzieci, bo po prostu wydatki rodzinne na to nie pozwalają - niestety też w większej ilości czasu nie mieli matki lub ojca przy sobie. :mad: Teraz np. matka, która zapier... ła w markecie za 1300 zł ma w d u p i e te śmieszne pieniądze, w zamian za to sprawuje opiekę nad dziećmi 24 h :!: A ojciec może do tych "będących wielkim powodem różnego typu osądzań, negowań i głupich tłumaczeń" 500+ dorobić i jakoś ta rodzina może godnie ŻYĆ! :good:

    phonemaniac napisał/a:
    W kwestii zdrożenia, wprowadzając podatek od instytucji finansowych na chwilę obecną już więcej płacę za np. ubezpieczenie samochodu (a szkód żadnych nie mam na koncie), a wartość samochodu maleje.

    Ale Ty masz puste myślenie - może dlatego, że nie miałeś szkody... :nose: Wiesz dlaczego zdrożało OC - dlatego, że Nasza UE narzuciła obowiązek wyceniania szkody na podstawie tylko i wyłącznie USŁUG SERWISÓW!!! Dlatego mój znajomy dostał za nie wielką szkodę Opla Merivy z 2003 r. odszkodowanie w kwocie 12000 zł, gdzie naprawa na "używkach" i podwórkowym lakierniku wynosiła zaledwie 2500 zł :!: Reszta poszła wiesz gdzie... :banan:

    C. d. n., bo mi 500+ płacze... :good: :lol:

    P.S.
    piotreg napisał/a:
    Wg mnie to jest dobra zmiana.

    No, a przecież było lepiej...

    Cytat:
    24 mln zł dla żony ministra!

    Posady i kontrakty dla swoich? Te praktyki nie zaczęły się wraz z nastaniem rządów PiS. Na miliony ze Skarbu Państwa mogli liczyć bliscy rządzących z Platformy, jak np. żona byłego ministra skarbu Aleksandra Grada (54 l.). Ujawniamy szczegóły kontraktu, na którym zarobiła firma, w której Małgorzata Grad miała udziały.


    Fakt dotarł do szczegółów kontraktu, który w 2009 r. zawarła spółka należąca do państwowego giganta PGNiG SA z konsorcjum budującym Informatyczny System Zarządzania Infrastrukturą. Karpacka Spółka Gazownictwa. Za niemal 40 mln zł zleciła wykonanie, dostawę i wdrożenie systemu informatycznego konsorcjum trzech firm, w którym była dawna firma Grada należąca już wówczas m.in. do jego żony, Małgorzaty (54 l.).

    – Mogę potwierdzić, że rzeczywiście doszło wówczas do podpisania takiej umowy – mówi Faktowi Artur Michniewicz, rzecznik prasowy Polskiej Spółki Gazownictwa, która przejęła wszystkie zobowiązania spółek gazowych należących do PGNiG.

    W skład zwycięskiego konsorcjum weszła Małopolska Grupa Geodezyjno-Projektowa. To firma założona przez Grada zanim ten wszedł do polityki. Potem jego udziały przejęła żona Małgorzata. Choć konsorcjum zawarło umowę na system informatyczny, aż 24 z 40 mln zł trafiły do MGGP za wykonanie map geodezyjnych.

    Jak sprawę komentuje MGGP? – To, że Małgorzata Grad jest u nas w zarządzie nie rzutowało na wynik przetargu, w którym braliśmy udział – twierdzi Paweł Świerczek wiceprezes firmy. Michniewicz mówi, że umowy zawarte przy okazji wdrożenia systemu są przedmiotem audytu. Jego wyniki powinny być znane do końca roku. – Jeśli doszło tam do nieprawidłowości, podejmiemy kroki prawne – zapowiada. Z naszych informacji wynika, że niemal pewne jest skierowanie sprawy tego zamówienia do prokuratury.

    Link

    małymobil - 30 Wrzesień 2016, 22:55

    Cytat:
    Wyobraź sobie, że matka i ojciec dwoją się i troją aby utrzymać Swoją wielodzietną rodzinę, gdzie średnia wynagrodzenia wynosiła ok. 1300 zł na jednego z rodziców. :cry: Nie stać ich na różnego rodzaju "przywileje" dla dzieci, bo po prostu wydatki rodzinne na to nie pozwalają - niestety też w większej ilości czasu nie mieli matki lub ojca przy sobie. :mad: Teraz np. matka, która zapier... ła w markecie za 1300 zł ma w d u p i e te śmieszne pieniądze, w zamian za to sprawuje opiekę nad dziećmi 24 h :!: A ojciec może do tych "będących wielkim powodem różnego typu osądzań, negowań i głupich tłumaczeń" 500+ dorobić i jakoś ta rodzina może godnie ŻYĆ!

    Tak chciał rząd. Moja mama pracuje w Miejskim Ośrodku Pomocy Społecznej i przyjmowała te wnioski na 500+. I z tych tysięcy wniosków, które spłynęły, wyobraź sobie, że może max 20% to sytuacja którą opisałeś. Reszta to rodziny, które sobie radzą, ale jak się należy to przyjdą po kaskę, która się należy, bo darmo dają. Pomijam tu skrajne przypadki gdy matka przypomina sobie o tym, że ma dziecko, leci po ten darmowy hajs by go następnie zamienić na %. Phone ma rację. Państwo kroi nas na każdym kroku - jak nie zwiększy podatek VAT, to znowu akcyza w paliwie. Jedno zabrali, drugie dadzą, ale skądś oni kasę muszą dobierać. To też nie zobaczysz w życiu swoich składek z ZUS-u. Bo to im musi się hajs zgadzać, a Tobie niekoniecznie.

    jojo - 1 Październik 2016, 02:22

    phonemaniac napisał/a:
    jojo, obiecać obiecali na każde dziecko, a dali na drugie i kolejne.

    No dobra, natężenie mniejsze, ale kierunek zachowany. :grin:

    A poważnie to zawsze z perspektywy danego rządu, rząd poprzedni był lepszy, bo każdy kolejny musi się coraz bardziej napocić by utrzymać resztki związku świata rzeczywistego z wirtualnym/oficjalnym/księgowym. I każdy kolejny dokładnie tak samo pogrąża nas coraz bardziej w kwestiach zasadniczych, z tą różnicą, że PO miała chyba jednak lepszy PR, bo PiS aż tak dobrze nie potrafił mydlić ludziom oczu, stąd wiedzie mu się zasadniczo gorzej. Ale dyskusja nad wyższością PO nad PIS i odwrotnie to dla mnie tak jakby rozsądzać, który złodziej ładniej nas okrada, albo na którą chorobę lepiej umrzeć. ;)

    phonemaniac - 3 Październik 2016, 17:42

    Cytat:
    Na czerwonym świetle: 59 tys. mandatów wystawionych przez 20 urządzeń



    Czasy, w których jedynymi urządzeniami wymierzonymi w kierowców łamiących przepisy były stacjonarne fotoradary, należą do przeszłości. Dziś wachlarz środków technicznych pod zarządem Inspekcji Transportu Drogowego jest szerszy o urządzenia do odcinkowego pomiaru prędkości oraz zestawy rejestrujące przejazd na czerwonym świetle. Jak się okazuje, te ostatnie są bardzo skuteczne.


    16 ZDJĘĆ NA DOBĘ

    W drugiej połowie listopada 2015 roku ruszył system rejestrowania wjazdu na skrzyżowanie przy czerwonym świetle. ITD uruchomiło wówczas 20 urządzeń tego typu. Ocena ich skuteczności jeszcze w poprzednim roku nie była możliwa ze względu na krótki czas działania. Pierwsze dane po miesiącu od uruchomienia wskazały na około 10 tys. wykroczeń. Teraz ITD podaje dane dotyczące pierwszego półrocza 2016 roku. Jak się okazuje, od początku stycznia do końca czerwca 20 działających urządzeń zarejestrowało 59 tys. przypadków złamania przepisów. Oznacza to, że każdy z aparatów średnio rejestruje 16 wykroczeń na dobę. W przypadku stacjonarnych fotoradarów ITD współczynnik ten wynosi 10 zdjęć na dobę. Skąd taka różnica?

    KIEROWCY ZROBIENI NA ŻÓŁTO

    Wielu kierowców nie zdaje sobie sprawy z tego, że taki system w ogóle funkcjonuje. Ci, którzy wiedzą, na próżno szukają wzrokiem znaków informujących o objęciu skrzyżowania kontrolą. Żadne z miejsc, w których funkcjonuje system, nie jest w ten sposób oznaczone. Trudno też zauważyć urządzenie, zbliżając się do skrzyżowania. Instalacja ITD składa się z kamer zamontowanych na wjeździe na skrzyżowanie i za zjazdem z niego. Właściwie nie różni się ona niczym od zwykłych kamer pomagających badać natężenie ruchu. Tyle tylko, że w przypadku urządzeń ITD ich obudowy są pomalowane na żółto - jak stacjonarne fotoradary. Zazwyczaj jednak, gdy kierowca zauważa tę barwę, jest już za późno.
    Część zmotoryzowanych uważa, że nieoznaczanie miejsc objętych kontrolą to zwykły skok na kasę. Z drugiej strony rozsądek podpowiada jednak, że przepisów należy przestrzegać wszędzie, a nie tylko tam, gdzie sprawdza to wyspecjalizowane urządzenie. W końcu przejeżdżanie skrzyżowania na czerwonym świetle to jedno z najbardziej niebezpiecznych wykroczeń. Jak informuje ITD, w 2015 roku było ono powodem 371 wypadków, w których zginęły 23 osoby, a 507 zostało rannych. Problem polega jednak na tym, że nie zawsze można uniknąć wjazdu na skrzyżowanie przy czerwonym świetle.

    Trudność stanowi czas emisji żółtego światła, ostrzegającego kierowców przed mającym nastąpić zapaleniem się czerwonego. Jak informuje Ministerstwo Infrastruktury i Budownictwa, zgodnie z przepisami rozporządzenia długość nadawania sygnału żółtego wynosi trzy sekundy. Dla kierowcy rozpędzonego, ciężkiego tira może to okazać się czasem zbyt krótkim. Podobnie jak dla kierowcy samochodu osobowego jadącego tuż przed nim. Ile może kosztować taki błąd? Jak określa taryfikator, karą za niedostosowanie się do sygnałów świetlnych jest mandat w wysokości od 300 do 500 zł i 6 punktów karnych.

    MIEJSCA OBJĘTE KONTROLĄ

    Choć miejsca, w których urządzenia ITD sprawdzają, czy kierowcy nie wjeżdżają na skrzyżowania przy czerwonym świetle, nie są oznakowane, łatwo można sprawdzić, gdzie zostały zamontowane. Na stronie ITD umieszczona została mapa, która wskazuje te punkty. Poniżej podajemy miejsca kontroli w tabeli.


    LINK

    phonemaniac - 9 Październik 2016, 06:39

    Cytat:
    Kierowcy będą musieli wozić kolejny dokument



    Rząd opracował projekt zmian w "Kodeksie drogowym", a jego największa część dotyczy przeglądów technicznych. Większość zapisów wiąże się z zagadnieniami technicznymi i organizacją całego systemu – czyli tego, o co od dawna upominali się diagności. Jednak jedna nowość jest bardzo ważna dla kierowców. Będą oni musieli wozić ze sobą zaświadczenie o przeprowadzonym badaniu technicznym.


    Projekt zakłada drobną zmianę w artykule 71. "Prawa o ruchu drogowym". Zapisano w nim, że dokumentem stwierdzającym dopuszczenie pojazdu do ruchu jest dowód rejestracyjny (jak dotychczas) wraz z zaświadczeniem o przeprowadzonym badaniu technicznym. To właśnie ten drugi stanie się dodatkowym, który będzie trzeba mieć przy sobie i pokazać funkcjonariuszowi podczas kontroli. Wynika to z listy dokumentów, jakie kierowca musi posiadać podczas jazdy. Jest to prawo jazdy, dowód ubezpieczenia OC oraz "dokument stwierdzający dopuszczenie pojazdu do ruchu", którego definicja ulegnie zmianie.

    Skąd taka nowość? W uzasadnieniu można przeczytać, że dyrektywa unijna, która jest przyczyną zmian przepisów, "przewiduje zmiany w zakresie dokumentów stwierdzających dopuszczenie do ruchu pojazdów". Co zatem mówi dokument Parlamentu Europejskiego? Jedynie tyle, że właściciel pojazdu po przeprowadzonym badaniu powinien dostać odpowiednie zaświadczenie z danymi pojazdu i informacją o wyniku kontroli. Co więcej, napisano nawet, że poświadczeniem takiego badania może być "wzmianka w dowodzie rejestracyjnym pojazdu" z informacją o terminie następnego badania, a więc dobrze znana każdemu kierowcy pieczątka.

    Każdy, kto był na badaniu technicznym swojego samochodu czy motocykla wie, że zaświadczenia już są wydawane i zawierają dokładnie takie dane, o jakich piszą unijni urzędnicy. To oznacza, że żadna zmiana nie była potrzebna. Dyrektywa nawet wskazuje, że w celu kontroli informacje o badaniach technicznych powinny znaleźć się w bazie danych, dzięki czemu na podstawie numeru rejestracyjnego będzie możliwe sprawdzenie, czy pojazd został dopuszczony do ruchu.

    Zatem w zakresie przepisów polskie dokumenty już teraz spełniają wymogi dyrektywy. Wygląda jednak na to, że nasi ustawodawcy tego nie zauważyli. Co więcej, proponowana zmiana zasad oznacza, że kierowca będzie musiał posiadać dwa dowody tego samego – pieczątkę w dowodzie i kartkę A4 ze stacji kontroli pojazdów. Niby niewiele, ale brakuje w tym wszystkim logiki. Chyba że związana jest ona z tym, że za brak każdego dokumentu grozi mandat w wysokości 50 zł.

    LINK

    Cytat:
    Zniknie obowiązek jazdy w dzień na światłach? Minister jest za



    Od 2007 r. w Polsce obowiązuje nakaz jazdy z włączonymi światłami mijania w dzień. Przeciwnicy tego rozwiązania mogą zwierać szyki. Minister Andrzej Adamczyk oznajmił w Sejmie, że jest za zniesieniem tego przepisu.


    Podczas posiedzenia Sejmu, na którym prezentowano założenia dokumentu "Stan bezpieczeństwa ruchu drogowego oraz działania realizowane w tym zakresie w 2015 r.", poseł PiS Gabriela Masłowska zapytała szefa Ministerstwa Infrastruktury i Budownictwa, czy resort zamierza przyjrzeć się obowiązkowi jazdy w dzień na światłach mijania.

    - Kilka lat temu wprowadzono w Polsce obowiązek jazdy na światłach mijania przez cały rok bez względu na widoczność i porę roku. Ta sprawa wywołała wiele kontrowersji nie tylko wśród kierowców, ale także w środowisku naukowym, które zajmuje się tą problematyką. Dostarczono wiele argumentów, że to nie poprawia sytuacji, a wręcz ją pogarsza, bo kiedy jest słoneczny dzień, kierowcy nawzajem się oślepiają, oślepiają pieszych, jest to właściwie pomyślane jako biznes dla producentów żarówek i innych urządzeń - referowała Masłowska.

    - Czy ministerstwo analizuje konsekwencje wprowadzenia tego obowiązku? Czy w krajach Unii Europejskiej wszędzie stosuje się taki nakaz, bo wiadomo mi, że jedne kraje wprowadzają to rozwiązanie, inne rezygnują z niego. Czy ministerstwo monitoruje skuteczność takiej decyzji? - pytała.

    Minister Adamczyk, odpowiadając, przypomniał, że sam był jednym z inicjatorów projektu znoszącego ten przepis.

    - To był przełom lat 2011 i 2012. Wyszliśmy z taką inicjatywą, aby znieść obowiązek używania świateł mijania w ciągu dnia, czyli powrócić do wcześniejszych, pierwotnych uwarunkowań prawnych. Zdania na ten temat nie zmieniłem. Wiem, że są kraje, m.in. niektóre z krajów Unii Europejskiej, które wycofują się z tego obowiązku. Myślę, że będziemy mieli okazję na ten temat rozmawiać - odpowiadał w Sejmie Adamczyk.

    Ministerstwo na razie oficjalnie nie potwierdziło, czy rozpoczęły się już jakieś prace związane z modernizacją przepisu wymagającego od kierowców używania świateł przez całą dobę.

    Przeciwnicy tego rozwiązania podkreślają, że jazda z włączonymi światłami w dzień wcale nie podnosi bezpieczeństwa na drogach. Wręcz przeciwnie, zwłaszcza w przypadku motocyklistów znacznie wzrosły statystyki wypadków drogowych po wprowadzeniu tego wymogu. Włączone światła w autach mają też odwracać uwagę od obiektów nieoświetlonych (jak np. piesi), przez co znacznie spada poziom ich bezpieczeństwa w ruchu drogowym. W przytłaczającej większości kierowcy jeżdżą samochodami ze źle wyregulowanymi światłami, przez co oślepiają nadjeżdżających z przeciwka. Niebagatelną rolę odgrywają także kwestie ekologiczne. Samochód z włączonymi światłami mijania zużywa więcej paliwa, co przy kilkunastu milionach aut w Polsce, daje już wymierne efekty. Za przykład podawana jest Austria, gdzie podobny przepis zniesiono kilka lat temu, bez widocznego pogorszenia statystyk bezpieczeństwa.

    Orędownicy systemu są zupełnie odmiennego zdania. Jeszcze w ubiegłym roku ówczesne MSWiA podawało dane, według których w 2007 r., kiedy wprowadzono obowiązek jazdy na światłach przez całą dobę, liczba wypadków i ofiar śmiertelnych wzrosła w porównaniu z 2006 r., ale w ostatnich dziesięciu latach wypadków jest coraz mniej. Ich liczba z 51 tys. w 2004 r. zmniejszyła się do 32 tys. w 2015 r. Liczba rannych wyniosła odpowiednio 64 tys. w 2004 r. i 40 tys. w 2015 r., a liczba ofiar śmiertelnych spadła z 5,7 tys. w 2004 r. do 2,9 tys. w 2015 r.

    MSWiA podało także, że w 2014 r. jazda bez wymaganego oświetlenia była przyczyną 43 wypadków drogowych. W ich wyniku 11 osób zginęło, a 38 zostało rannych. W 2015 r. statystyka wyglądała podobnie: w 40 wypadkach śmierć poniosło 15 osób, ranne zostały 33 osoby. Jako pierwsza w Europie nakaz jazdy z włączonymi światłami w dzień wprowadziła Szwecja - było to w latach 60. Za nią podążyły pozostałe kraje skandynawskie, a później szereg państw europejskich. Ale np. w Grecji obowiązuje zakaz jazdy z włączonymi światłami w dzień. Z nakazu jazdy ze światłami wycofała się wspomniana Austria, a Niemcy i Francja jedynie zalecają takie rozwiązanie.

    DRL (day running lights), czyli światła do jazdy dziennej montowane są obecnie we wszystkich nowych samochodach sprzedawanych na terenie UE. Jest to wynik zalecenia komisji europejskiej, jakie weszło w życie w 2011 r. Kierowca ma jednak możliwość wyłączenia ich, chociaż przy standardowych ustawieniach zapalają się w momencie uruchomienia silnika auta.

    LINK

    OJCIEC - 9 Październik 2016, 16:30

    phonemaniac napisał/a:
    Będą oni musieli wozić ze sobą zaświadczenie o przeprowadzonym badaniu technicznym (...)

    Patrzcie, a ja głupi myślałem, że taką funkcję spełnia odpowiednia pieczątka w DR. Bardzo fajnie, szykujcie skoroszyty, żeby wpinać co tam jeszcze wymyślą do wożenia w samochodzie. :facepalm:

    Czasem miałbym ochotę to wszystko rozp...lić.


    czapla - 10 Październik 2016, 23:06

    Ja tam zawsze wożę z sobą tabletkę po, a może przed - już zapomniałem. A zaświadczenie o badaniach, skoro jest pieczątka? A to chyba nie kumam. :)
    phonemaniac - 11 Październik 2016, 07:20

    Wg mnie, to jest kolejny element na sfinansowanie 500+. :grin:
    OJCIEC - 13 Październik 2016, 21:35

    czapla napisał/a:
    Ja tam zawsze wożę z sobą tabletkę po, a może przed - już zapomniałem

    Czapelka, ale Ty tego chyba nie łykasz? :grin:

    autogaz1984 - 13 Październik 2016, 21:42

    OJCIEC napisał/a:
    Czapelka, ale Ty tego chyba nie łykasz?

    :good: :lol:

    phonemaniac - 14 Październik 2016, 07:20

    Czaple łykają wszystko. :)
    czapla - 16 Październik 2016, 18:32

    Nie wszystko. :P
    tqmeh - 16 Październik 2016, 21:36

    Cytat:
    Zapadła decyzja ws. ostatniego odcinka S3

    Odcinek drogi ekspresowej S3 z Bolkowa do granicy z Czechami w Lubawce zostanie wybudowany za pieniądze z budżetu państwa. Decyzja w tej sprawie została ogłoszona w piątek.

    Dokument dotyczący inwestycji w piątek podpisał w Sadach Dolnych pod Bolkowem minister infrastruktury i budownictwa Andrzej Adamczyk w obecności wojewody dolnośląskiego Pawła Hreniaka i pochodzącej z Jawora minister Elżbiety Witek.

    Na budowę odcinka S3 z Bolkowa do Lubawki rząd przeznaczy 3,2 mld zł. Pieniądze będą pochodzić z tzw. Programu Budowy Dróg Krajowych.

    Odcinek S3 z Bolkowa do granicy z Czechami jest krótki (31 km), ale bardzo kosztowny ze względu na górski teren i konieczność budowy dwóch tuneli. Ten w Starych Bogaczowicach będzie jednym z najdłuższych w Polsce. Liczył będzie aż 2,3 km.

    Budowa odcinka Bolków-Jawor długo stała pod znakiem zapytania, bo w lipcu Polska nie otrzymała dotacji w wysokości 502,5 mln euro z tzw. instrumentu "Łącząc Europę". Minister Adamczyk zapewnił w piątek, że rząd nadal o unijne dofinansowanie.

    Przypomnijmy, że w ub. roku rozstrzygnięto przetargi na dwa inne południowe odcinki S3, które gotowe mają być do 2018 roku. Budowa S3 od Legnicy do Jawora pochłonie 295,5 mln zł, a od Jawora do Bolkowa 322,8 mln zł.


    Klik

    phonemaniac - 25 Październik 2016, 15:13

    Cytat:
    "Krokodyle" zmienią mundury. ITD wejdzie w skład policji



    Inspekcja Transportu Drogowego przechodzi do historii. Według planów Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji jej zadania ma przejąć znacznie wzmocniona drogówka. Policja dostanie pod swoją opiekę sieć ponad 400 fotoradarów i odcinkowych pomiarów prędkości.


    Jak dowiedziała się "Rzeczpospolita" od Jarosława Zielińskiego, wiceministra spraw wewnętrznych projekt likwidacji Inspekcji Transportu Drogowego (ITD) jest już gotowy. Według planów nowe przepisy mają wejść w życie od stycznia 2017 r., ale jak przyznaje sam Zieliński, to mocno optymistyczne założenie.

    - Ta data jest raczej nierealna, ale planowane zmiany nie wymagają aż takiego pośpiechu - mówi w rozmowie z "Rzeczpospolitą".

    Projektowane modyfikacje przepisów idą raczej po myśli kierowców. ITD była powszechnie krytykowana za dublowanie obowiązków policji i niewielką skuteczność. Inspekcja w I połowie 2016 r. wystawiła 214 tys. mandatów, ale zdaniem ministra Zielińskiego policja jest lepiej przygotowana do kontroli ruchu drogowego i otrzyma w tym celu jeszcze dodatkowe środki.

    – Trzeba tylko wzmocnić wydziały ruchu – zaznacza Zieliński. Zapewnia też, że dzisiejsi inspektorzy transportu drogowego - ponad 700 osób - po zmianach przejdą do policji drogowej. I przekonuje, że dziś jest zbyt dużo służb odpowiedzialnych za bezpieczeństwo drogowe, a efekty ich pracy są niewystarczające.

    – Po planowanej zmianie, obsługą systemu fotoradarów będą się zajmowały te same osoby co dotychczas. Co więcej, staną się funkcjonariuszami służb mundurowych, a zatem zyskają większe uprawnienia. Będą mogły też liczyć na policyjne przywileje – podkreśla Zieliński.

    Włączenie ITD, której roczny budżet wynosi 125 mln zł, do policji to nie autorski pomysł szefa MSWiA, lecz jedna z rekomendacji raportu Najwyższej Izby Kontroli z 2014 r. poświęcona bezpieczeństwu na drogach. NIK wskazała wtedy, że niedostateczne zasoby kadrowe ITD oraz problemy ze statusem pracowników sprawiają, że inspektorzy w ograniczony sposób pełnią służbę w dni wolne od pracy oraz w porze nocnej. Dlatego w kontroli ruchu pojawia się dziura. Wiele do życzenia pozostawiała też skuteczność ITD. Kontrola NIK wykazała, że prawie 40 proc. kierowców, którzy przekroczyli prędkość, unika punktów karnych i poważniejszych konsekwencji (np. zatrzymania prawa jazdy) tylko dlatego, że właściciele odmawiają wskazania kierującego.

    Policja przejmie od ITD w sumie 400 fotoradarów, 29 mobilnych urządzeń rejestrujących, tj. fotoradarów zainstalowanych w pojazdach, 29 urządzeń do odcinkowego pomiaru prędkości i 20 do rejestrowania przejazdu na czerwonym świetle.

    LINK

    jojo - 1 Listopad 2016, 16:24

    Cytat:
    Misie od UltraLyte – zmarnowany talent



    Wujek Faza znowu w telewizji wystąpił. Dzięki zaproszeniu TVN24 i Mariusza Wróbla. Bawiłem się pysznie. Pytali czy to możliwe, że niewyszkolony operator może pokazywać tym urządzeniem kompletne bzdury – to im pokazałem. Na przykład pokazałem jak Mariusz Wróbel jadąc 50 km/h mógłby dostać mandat za 260+ km/h. Powoli postaram się przeanalizować dlaczego takie rzeczy są możliwe i przy braku właściwych szkoleń policjantów – NAGMINNE.

    W związku z tym, że absolutnie nikt w Polsce nie zapoznał się z detalami działania tego urządzenia, całość "wiedzy" na ten temat to jakieś opowieści z mchu i paproci, które jakiś dostawca, czy urzędnik GUMu, czy policyjny spec, czy "biegły" spłodził na poczekaniu, a które absolutnie przeczą nie tylko matematyce i fizyce, ale też zdrowemu rozsądkowi. Zupełnie nikt nie próbował się nawet zapoznać z żadną literaturą na temat tych urządzeń i właściwych sposobów ich używania.

    Np. w Polsce wszyscy nasi (splunąć 10 razy) "eksperci" twierdzą, że potrafią za każdym razem bezbłędnie trafić w tablicę rejestracyjną, jak wymaga instrukcja, i zmierzyć z odległości nawet 1000 m. Aha. Bardzo się cieszę. Trafienie w tablicę rejestracyjną o wysokości 11 cm z odległości 1000 m oznacza, że bez problemu za każdym razem trafią w cel o wysokości 1,1 cm z odległości 100 m i w cel o wysokości 0,11 cm albo 1,1 mm z odległości 10 m.

    Wielkie talenty nadające się na olimpiadę

    Tu się dobrze składa, bo właśnie jest dyscyplina olimpijska dotycząca takiego strzelania z pistoletu-wiatrówki. Aby dostać perfekcyjny wynik (co się nigdy nie zdarzyło) należy trafić za każdym razem w cel o średnicy 11,5 mm z odległości 10 m.

    10 meter air pistol

    Cel w tej dyscyplinie ma rozmiar 17 cm na 17 cm, a najmniejsze koło ma średnicę 11,5 mm i trafienie w niego daje maksymalne 10 punktów.

    Jak nasze policyjne spece potrafią trafić za każdym razem z tej odległości w cel o średnicy dziesięć razy mniejszej no to na pewno zdominują dyscyplinę przez długie lata, bo to podobne osiągnięcie, co znalezienie kogoś kto byłby w stanie wspiąć się na każdą górę 10 razy szybciej niż Justyna Kowalczyk albo Marit Bjoergen. Nie marnować tych talentów do cholery na jakieś krawężnikowe przepychanki tylko od razu na olimpiadę wysłać, bo bez tego to talent się tylko marnuje, a potem ze stresu niedocenienia robi różne dziwne rzeczy. Na przykład to:

    "Za odebrany dokument wystawiono Pokwitanie

    Tak, tak, po tym jak kierowcy protestującemu dziwny pomiar UltraLytem siłą odebrano Prawo Jazdy, pomimo odmowy przyjęcia mandatu, policjant zeznał, że w odwecie wystawiono "Pokwitanie".

    Pokwitanie, więc nie protestować tych pomiarów, nie odmawiać podpisywania mandatu, bo inaczej policjant wystawi "Pokwitanie" i dopiero będzie problem, bo co by człowiek zrobił albo powiedział to będzie to obraza majestatu policjanta i jego "Pokwitania".

    Co należy robić?

    Skoro żaden "autorytet" w Polsce nie przeczytał żadnej książki jak te urządzenia działają, zanim zabrali się do mierzenia, te książki muszą w końcu przeczytać obwinieni i ich adwokaci. Po to jedną z nich właśnie wydaliśmy.

    "Zrozumieć policyjny RADAR i LIDAR. Podręcznik amerykańskiej drogówki"

    Między innymi opisuje ona te legendy mierzenia laserowym miernikiem (lidarem) z odległości 1000 m. Tak, w USA 20 lat temu, czyli już w rok po debiucie tych urządzeń też próbowano takie kity ludziom wciskać. Tyle że tam jest to trochę trudniejsze, bo w USA niemal każda osoba strzelała ze spluwy i raczej wie, że to trafianie w tablicę rejestracyjną z odległości 1000 m to chora fantazja. Więc jak sędzia to usłyszał to też chciał wiedzieć jak to jest możliwe aby z pistoletu czy lasera trafić w tablicę rejestracyjną z odległości 1000 m. Więc wezwał inżynierów firmy LTI (czyli producenta UltraLyte) aby zeznali jak to się robi.

    Inżynierowie firmy LTI zeznali, że testowali urządzenie, o którym mowa na zamkniętym okrężnym torze na specjalnie zmodyfikowanych pojazdach wyposażonych w wielkie wklęsłe lustro zamontowane na przodzie pojazdu – aby zapewnić dobry sygnał zwrotny. Podczas zadawania pytań przyznali, że nigdy nie testowali lidaru na drogach publicznych przy użyciu normalnych pojazdów różnych typów, rozmiarów i kolorów.

    W reakcji na te zeznania, sąd kompletnie zakazał używania lidarów. Przez następne 18 miesięcy, Policja Stanowa New Jersey testowała i udokumentowała 1908 oddzielnych testów w różnych konfiguracjach. To doprowadziło do ustanowienia obowiązujących standardów używania lidaru. Testy, między innymi, wykazały że nie sposób jest uzyskiwać wiarygodne pomiary dowodowe przy użyciu lidaru z odległości większych niż 1000 stóp (305 metrów), ale także że funkcjonariusze muszą być dobrze przeszkoleni w używaniu lidaru, muszą stosować metody ustanowione dla radarów – pełną historię śledzenia, i że muszą codziennie sprawdzać kalibrację celownika, i że przestrzeganie tych zasad jest absolutnie niezbędne aby gwarantować rzetelne pomiary i eliminować efekty lidaru (błędy) takie jak ślizg po boku pojazdu, drodze bądź obiektach przy drodze.

    Czy odległość to jedyny problem?

    Absolutnie nie. Nie tylko trzeba raz trafić w cel, ale utrzymywać to trafienie w cel przez co najmniej 0,3 s (najkrótszy możliwy czas pomiaru). To czyni trafianie lidarem TRUDNIEJSZYM niż trafianie z pistoletu, bo pistoletem wolno poruszyć po pełnym wciśnięciu spustu – bo pocisk już został wystrzelony. Lidar dalej "strzela" jak spust jest wciśnięty do dechy.

    W związku z tym, że dokładne trafienie nawet z odległości 300 m jest niemożliwe, wiązka lidaru jest celowo poszerzona aby była stożkiem (a nie cienkim walcem) aby kompensować CZĘŚĆ problemów. Aby wiedzieć co to za problemy trzeba rozumieć detale działania algorytmu obliczania prędkości użyte w lidarze. Tylko wtedy jest się w stanie zrozumieć poprawne zasady używania lidarów, które każdy operator powinien znać. W Polsce natomiast, po raz kolejny, różne samozwańcze "autorytety" nakłamały, że lidar jak radar to cudowne urządzenie, które zawsze działa poprawnie, nawet jak nikt nie wie jak je należy używać.

    Nikt nawet nie wie po co zamienia się ten walec lasera w stożek przy pomocy soczewek, i dlatego nasze regulacje wymagają rozbieżności wiązki "nie większej niż 3 miliradiany". To jest kompletnie głupie, a poza tym czyni, że UltraLyte dopuszczono do użytku w Polsce w pogwałceniu tego prawa, bo producent twierdzi, że rozbieżność nominalna wynosi 3 miliradiany, natomiast testy dostarczone do GUMu pokazują że rozbieżność jedynego przetestowanego urządzenia to około 4 miliradiany w pionie i 2 miliradiany w poziomie. 4 jest chyba większe od wymaganego 3, nieprawdaż?! Normalnie to byłby to niezły problem, ale w Polsce nie takie rzeczy się przepychało.

    Natomiast testy "praktyczne" w Polsce, znowu, tak jak dla radaru to kompletna porażka. Jedyne praktyczne testy lidaru, które wykonano podczas procedury zatwierdzenia typu to pomiary prędkości pojazdu w odległości 80 metrów – co udokumentowano w programie.

    Źródło: Link

    OJCIEC - 1 Listopad 2016, 20:56

    Ale, że o co panu-jedynemu-znającemu-zasadę-działania-lidaru chodzi? :grin:
    jojo - 1 Listopad 2016, 21:15

    No, może pochwalić się, że był w TVN'ie? :D
    phonemaniac - 17 Listopad 2016, 09:16

    Cytat:
    RPO chce jak najszybszego wykonania wyroku w sprawie zatrzymywania prawa jazdy



    Rzecznik Praw Obywatelskich chce jak najszybszego wdrożenia zaleceń Trybunału Konstytucyjnego w sprawie zatrzymywania prawa jazdy za przekroczenie w obszarze zabudowanym dozwolonej prędkości o więcej niż 50 km/h. Oznaczałoby to pozytywne zmiany dla kierowców.


    W połowie maja 2015 roku w życie weszły nowe przepisy, które ukonstytuowały trwającą już od kilku miesięcy praktykę policji. Zachęceni przez ówczesnego szefa policji funkcjonariusze korzystali z pełni swoich praw i zatrzymywali prawa jazdy kierowcom, którzy dopuścili się drastycznego przekroczenia prędkości. Po wejściu w życie nowelizacji prawa policjanci już nie tyle mogli zatrzymać dokument, ile zostali do tego zobligowani, o ile limit został przekroczony o ponad 50 km/h, a do zdarzenia doszło w terenie zabudowanym. Z łańcuszka decyzyjnego zostały jednocześnie usunięte sądy. Od tamtej pory po dziś dzień dokument wraz z informacją od policji trafia bezpośrednio do starostwa, które na trzy miesiące zawiesza uprawnienia. Problem tylko w tym, że to niekonstytucyjne.

    O przepisach od samego początku krytycznie wypowiadali się kierowcy. 11 października 2016 roku w podobnym tonie odniósł się do nich Trybunał Konstytucyjny. "Procedura administracyjna, w ramach której organy administracyjne nie mają możliwości odstąpienia od zastosowania sankcji administracyjnej w postaci zatrzymania prawa jazdy mimo stwierdzenia, że przekroczenie prędkości uzasadnione było stanem wyższej konieczności, nie spełnia wymogów stawianych rzetelnej procedurze administracyjnej” - czytamy w uzasadnieniu wyroku.

    Zgodnie z obowiązującymi dziś przepisami żadnego znaczenia nie ma powód, dla którego kierowca złamał przepisy. Straci prawo jazdy na trzy miesiące nawet wówczas, gdy wiózł do szpitala chorą lub ranną osobę czy też rodzącą kobietę. W nowelizacji przepisów z 2015 roku nie przewidziano również trybu odwołania od decyzji. To sprawia, że kierowca może czasowo utracić dokument za cudzie winy. Kiedy może się tak stać? Wystarczy, że patrol dokonuje pomiaru z kilkuset metrów, posługując się radarowym miernikiem prędkości, czyli urządzeniem, które nie wskazuje, którego auta prędkość mierzy.

    Czy apel Rzecznika Praw Obywatelskich przyniesie skutek? W tym względzie można mieć wątpliwości. Rząd planuje wprowadzenie nowych przepisów w 2017 roku i mają one uwzględniać uwagi Sądu Najwyższego w kwestii zatrzymywania prawa jazdy za przekroczenie prędkości. Wiele wskazuje na to, że wystąpienie RPO nie przyspieszy prac nad tą nowelizacją.

    LINK

    tqmeh - 21 Listopad 2016, 08:26



    https://www.youtube.com

    jojo - 23 Listopad 2016, 14:45

    "Samochód nie miał ważnych badań technicznych (...) wobec czego policjanci skierowali zawiadomienie do UFG o braku polisy OC".
    tqmeh - 28 Listopad 2016, 11:31



    https://www.youtube.com

    phonemaniac - 1 Grudzień 2016, 09:32

    Cytat:
    Zmiany w przepisach w 2017 roku



    Będą nowości, ale na rewolucję poczekamy


    Rok 2017 miał być dla zmotoryzowanych prawdziwie rewolucyjny. Skala zmian nie będzie jednak tak wielka, jak początkowo zakładano, ponieważ Centralna Ewidencja Pojazdów i Kierowców w odsłonie 2.0 ma zadebiutować dopiero w 2018 roku - z większym niż przypuszczano opóźnieniem. Mimo to trzeba liczyć się z poważnymi zmianami. Niektóre stanowią zaostrzenie przepisów wobec zmotoryzowanych, a inne ułatwią im życie. Na kolejnych slajdach przedstawimy najważniejsze z nich.

    Ostry kurs na pijanych kierowców

    Niebawem parlamentarzyści mają zająć się projektem przepisów zmieniających katalog kar przewidzianych dla kierowców, którzy pod wpływem alkoholu spowodują wypadek. Jeśli jego ofiary poniosą śmierć lub doznają ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, sąd będzie zobligowany do orzeczenia bezwzględnej kary więzienia przynajmniej na dwa lata. Obecnie dolna granica kary w takim przestępstwie wynosi dziewięć miesięcy, a wyrok do roku pozbawienia wolności można zawiesić. W takich przypadkach w około 30 procentach zapadają wyroki w zawieszeniu.

    Przedawnienie znacznie później

    Państwo chce się zabezpieczyć przed bezradnością względem osób takich jak "Frog" (warszawski pirat drogowy). By sądy mogły skutecznie karać piratów, nowe przepisy zmienią okres przedawnienia wykroczeń drogowych. Według aktualnych regulacji następuje ono po roku od czynu, zaś gdy wszczęto postępowanie - po upływie dwóch lat od czynu. Według planów, jeśli postępowanie będzie wszczęte, przedawnienie to nastąpi po trzech latach.

    Ucieczka będzie przestępstwem



    Nowe przepisy mają również zmienić kwalifikację ucieczki przed policją. Obecnie jest to wykroczenie, co nie zniechęca części zmotoryzowanych do "szukania szczęścia". Często powodem zignorowania policyjnych sygnałów i szaleńczej jazdy jest po prostu fakt, że kierujący nie ma prawa jazdy lub zostało mu ono zatrzymane.

    Zgodnie z rządowymi założeniami ucieczka przed policją będzie przestępstwem, za które grozić ma do pięciu lat więzienia. Dodatkowo łączyć się to będzie z obligatoryjnym zakazem prowadzenia pojazdów na okres od roku do nawet 15 lat. Złamanie sądowego zakazu prowadzenia samochodów będzie zagrożone karą do pięciu lat więzienia, a nie jak obecnie - do trzech.

    Koniec z polowaniem na kierowców



    Zgodnie z nowelizacją ustawy o kierujących pojazdami, podczas jednej interwencji nie będzie można sumować punktów karnych za wykroczenia do wartości wyższej niż 10. Oznacza to, że kierowca złapany na popełnieniu kilku wykroczeń zostanie ukarany maksymalnie 10 punktami karnymi, bez względu na to, ile przepisów złamał.

    Ta zasada ma skończyć z nieprawidłowościami, które można zauważyć w pracy części policjantów dysponujących nieoznakowanymi radiowozami. Dziś zdarza się, że funkcjonariuszom udaje się zarejestrować jedno wykroczenie, ale zamiast zatrzymać kierowcę, czekają, by dopuścił się surowiej karanego czynu. To oczywiście naraża innych uczestników ruchu. Kwota nałożonego mandatu nie będzie mogła przekroczyć 1000 zł.

    Zatrzymanie prawa jazdy bez okazania dokumentu

    Od ponad roku funkcjonuje przepis, w myśl którego kierowca, który w terenie zabudowanym przekroczy dozwoloną prędkość o ponad 50 km/h, musi liczyć się z zatrzymaniem prawa jazdy na trzy miesiące. Musi, o ile da policjantowi dokument. Polacy szybko znaleźli lukę, za sprawą której mogą uniknąć zatrzymania prawa jazdy. Dziś dla starostwa upoważnieniem do zawieszenia uprawnień na trzy miesiące jest informacja o zatrzymaniu dokumentu. Ten fakt wykorzystują niektórzy kierowcy, którzy w terenie zabudowanym zostają przyłapani na przekroczeniu dopuszczalnej prędkości o ponad 50 km/h. W rozmowie z policjantem twierdzą, że nie mają przy sobie prawa jazdy. Skoro policjant nie jest w stanie na miejscu odebrać kierowcy dokumentu, nie może sporządzić dla starosty informacji o zatrzymaniu prawa jazdy. Urząd nie może więc w świetle prawa zawiesić uprawnień. Kierowca w takiej sytuacji otrzymuje od policjanta mandat za przekroczenie prędkości, mandat za brak dokumentu oraz punkty karne. Prawo jazdy jednak zachowuje.

    Kiedy w życie wejdzie nowa ustawa, zawieszenia uprawnień do prowadzenia pojazdów nie będzie można w ten sposób uniknąć. W jej myśl staroście do zawieszenia uprawnień wystarczy informacja o przekroczeniu dozwolonej prędkości o ponad 50 km/h w terenie zabudowanym przekazana przez policję lub GITD.

    Koniec z odmową przyjęcia mandatu?



    Ministerstwo Sprawiedliwości przygotowuje nowe przepisy, które znacząco ograniczą kierowcom prawo odmowy mandatu. Obecnie po przyłapaniu na gorącym uczynku kierowca może odmówić przyjęcia mandatu. Wówczas funkcjonariusze kierują sprawę do sądu. W myśl nowych przepisów, przygotowanych przez Ministerstwo Sprawiedliwości, policjant będzie mieć obowiązek wystawienia nam mandatu, nawet gdy nie będziemy się z tym zgadzali. Nowe przepisy mają wprowadzić zakaz orzekania grzywny niższej niż kwota mandatu. Jeśli więc z mandatem zdecydujemy się pójść do sądu i sprawę przegramy, to zapłacimy więcej. Obecnie kierowcom w sądzie, nawet w przypadku uznania ich winy, często udawało się wywalczyć niższą niż na mandacie grzywnę, bo sąd nie kieruje się taryfikatorem.

    Nowe prawo nie będzie dotyczyć jedynie wykroczeń drogowych, ale znaczącej liczby wszystkich popełnianych w naszym kraju. W ten sposób Ministerstwo Sprawiedliwości chce wyprowadzić z sądów sprawy o wykroczenia, które pochłaniają mnóstwo czasu i blokują wokandy.

    Będą wyższe mandaty?



    Choć Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji twierdzi, że nie pracuje nad przepisami podwyższającymi kwoty mandatów dla kierowców, na stronie Rządowego Centrum Legislacji wciąż można znaleźć projekt nowego taryfikatora. Dokument datowany jest na 27.10.2015 roku, a ostatnie stanowisko zgłoszone w ramach uzgodnień międzyresortowych jest z 25.01.2016 roku. Co zakłada nowy taryfikator?



    Najważniejsze zmiany obrazuje powyższa infografika. Dodatkowo kary nie unikną kierowcy powodujący zagrożenie w ruchu poza drogami publicznymi - na uliczkach osiedlowych czy parkingach. Za takie postępowanie będzie można dostać nawet 6 pkt. karnych. Mandat w wysokości od 200 do 500 zł i 5 punktów dostanie się za jazdę po chodniku lub przejściu dla pieszych.

    Technika zawiodła, przepisy na później


    Od 1 stycznia 2017 roku młodzi kierowcy po zdaniu egzaminu mieli zostać objęci dwuletnim okresem próbnym, a pomiędzy czwartym a ósmym miesiącem od uzyskania uprawnienia do kierowania pojazdem, mieli odbyć kurs doszkalający w zakresie bezpieczeństwa ruchu drogowego oraz praktyczne szkolenie w zakresie zagrożeń w ruchu drogowym. Opóźnienie wprowadzenia CEPiK-u 2.0 sprawia jednak, że zmiany będą odroczone.

    LINK

    czapla - 1 Grudzień 2016, 21:25

    Po ośmiu miesiącach kurs o zagrożeniach w ruchu drogowym, dziwne to takie jakieś. Policjanci pojazdów nieoznakowanych podobno już mają obowiązek karania tylko za jedno przewinienie, a nie sumowanie przewinień, widocznie coś uciekło. Kary rygorystyczne za nie zatrzymanie się do kontroli mogą doprowadzić do większej ilości ucieczek przed zatrzymaniem, a tym samym do większego zagrożenia na drogach. Podobno nikt w ministerstwie nie pracuje nad podwyższeniem kar mandatów... ciekawe co łyżka na to? :)
    piotreg - 2 Grudzień 2016, 11:18

    czapla napisał/a:
    Po ośmiu miesiącach kurs o zagrożeniach w ruchu drogowym, dziwne to takie jakieś.

    Ktoś przynajmniej fajnie na tym zarobi. :D

    OJCIEC - 2 Grudzień 2016, 21:22

    Pewnie szwagier ministra. :mrgreen:
    jojo - 3 Grudzień 2016, 23:50

    Cytat:
    Ceny OC: Liroy proponuje "wycofania pojazdu z ruchu". MIB nie mówi nie



    Poseł Piotr Liroy-Marzec (Kukiz'15) wystosował do Ministerstwa Infrastruktury i Budownictwa (MIB) interpelację w związku z rosnącymi cenami ubezpieczeń samochodów (OC). Proponuje, by opłaty można było wnosić niekoniecznie na cały rok.

    Co ważne wiceminister infrastruktury i budownictwa Jerzy Szmit poinformował, że resort zamierza wprowadzić możliwość czasowego wycofania pojazdu z ruchu, a do takiej zmiany polityki właśnie przekonało kierownictwo resortu pismo posła.

    Kategoria ta istniała w prawie polskim np. przed 1997 rokiem i jest skierowana do posiadaczy pojazdów, które choć są w stanie poruszać się po drogach, w praktyce tego nie robią.

    - (Płacenie OC jest) dotkliwe zwłaszcza dla posiadaczy pojazdu kolekcjonerskiego, zabytkowego, historycznego lub unikatowego zakupionego w celu przeprowadzenia remontu lub konserwacji i zarejestrowania na żółte tablice - pisał w interpelacji poseł Kukiz'15. Samochody na tablicach żółtych w Polsce to zabytki motoryzacyjne. - Ponadto, obecny stan prawny nie uwzględnia faktu, że niektóre pojazdy są używane jedynie sezonowo. Dotyczy to zwłaszcza motocykli, motorowerów i samochodów o nadwoziu typu kabriolet.

    Poseł, co można zauważyć w powyższym cytacie, skupia się na osobach użytkujących samochody osobiste. Co ważne w polskim prawie istnieje możliwość wycofania pewnych kategorii pojazdów. Możliwość czasowego wycofania pojazdu z ruchu dotyczy teraz: samochodów ciężarowych i przyczep o dopuszczalnej masie całkowitej od 3,5t; ciągników samochodowych; pojazdów specjalnych oraz autobusów.

    Podkreśla się w dyskusji na ten temat także, że OC muszą płacić osoby, które wyjechały za granicę i zostawiły swój samochód w kraju.

    Sprawa może też pojawić się w regulacjach europejskich, bo ubezpieczenia OC są sprawą w kompetencji Unii, co jest zrozumiałe, bo często obywatele Unii podróżują po całym kontynencie.

    Link

    Trzeba było muzyka w sejmie, żeby na to wpaść prawie po 20 latach...

    skansen - 4 Grudzień 2016, 16:36

    jojo napisał/a:
    Cytat:
    Kategoria ta istniała w prawie polskim np. przed 1997 rokiem i jest skierowana do posiadaczy pojazdów, które choć są w stanie poruszać się po drogach, w praktyce tego nie robią.

    Trzeba było muzyka w sejmie, żeby na to wpaść prawie po 20 latach...

    Tą kategorię wycofano nie bez powodu. Często zdarzało się, że wyrejestrowane czasowo pojazdy nadal poruszały się po drogach. Teraz technika poszła do przodu i można by OC kontrolować automatycznie.

    OJCIEC - 4 Grudzień 2016, 19:07

    Jaki procent pojazdów jeździ tylko sezonowo? Nie czepiam się, jestem ciekawy czy jest w tym sens.
    OJCIEC - 6 Grudzień 2016, 20:13

    Kto za? :twisted:

    Cytat:
    Wielu kierowców czekało na tę informację. Radary starej generacji stosowane przez policję będą zastępowane nowymi urządzeniami. Nowe urządzenia wyposażono w aparat rejestrujący sprawcę wykroczenia. Zobaczcie, jak działają najnowsze policyjne radary.

    Chodzi oczywiście o laser TruCam ->> video

    phonemaniac - 7 Grudzień 2016, 07:30

    U, to nie będzie przeproś. :P Trzeba chyba będzie zakupić odpowiednie gadżety. :P Jakieś płytki CD odbijające promienie lasera czy cuś w tym stylu. ;) :twisted:
    czapla - 7 Grudzień 2016, 09:54

    Na zimę dobrze mieć płytę chodnikową w bagażniku. :)
    jojo - 7 Grudzień 2016, 10:42

    skansen napisał/a:
    Tą kategorię wycofano nie bez powodu. Często zdarzało się, że wyrejestrowane czasowo pojazdy nadal poruszały się po drogach. Teraz technika poszła do przodu i można by OC kontrolować automatycznie.

    Ten powód to raczej ściema, może pod naciskiem ubezpieczalni. Nie wiem, ale rejestracja w WK to wg mnie po prostu pozwolenie na wjazd pojazdu na drogi publiczne, a skoro pozwolenie zostaje zawieszone, to powinien nastąpić zwrot tablic w depozyt, które są dowodem tego pozwolenia i po problemie. Pojazd może przecież jeździć po terenie prywatnym, na którym panują inne zasady. Wystarczy trochę pomyśleć, albo sprawdzić jak jest w innych krajach (piję do mocodawców) i można stworzyć logiczny przepis, jeśli się chce. Poza tym i tak pozostawiono lukę w obowiązku ubezpieczania dla pojazdów starszych niż 25 lat, kiedy to tablice zostają na aucie - śmiech na sali.

    Ojciec napisał/a:
    Jaki procent pojazdów jeździ tylko sezonowo? Nie czepiam się, jestem ciekawy czy jest w tym sens.

    Ojciec, % myślę, że znikomy, choć dochodzą jeszcze pojazdy, które są "zahibernowane", a takich już jest sporo. Czemu jednak miałoby nie mieć sensu? Pytanie jakie ma uzasadnienie przepis, który nakazuje Ci płacić za coś, z czego nie korzystasz. Na obecną chwilę posiadanie pojazdu w Polsce wiąże się z obowiązkiem posiadania pozwolenia na użytkowanie go na drogach publicznych, a więc opłacania tegoż pozwolenia wraz z polisą OC. Jedyna szansa na niepłacenie to zakup pojazdu, który nigdy nie był w Polsce zarejestrowany.

    Przekozacka jest w ogóle spójność przepisów, które nie przewidują tego, że pojazdy to tylko sprzęty i nie zawsze będą w pełni sprawne tak, by przejść przegląd. Masz pojazd = musi być sprawny, bo inaczej jesteś wrogiem systemu. Ubezpieczalnia raczej nie wypłaci odszkodowania jeśli samochód nie ma ważnych badań technicznych. I w drugą stronę - jak wykupujesz OC to podajesz datę przeglądu (chyba nie zawsze, ale kilka razy ode mnie żądano przy pierwszej polisie), mimo że np. pojazd to samo nadwozie na kobyłkach, więc albo podasz fałszywe dane, albo nie wykupisz OC i narazisz się na karę 3500 zł od UFG (swoją drogą, przy obecnych składkach OC niektórym może się to już opłacić). :D Czyli przepisy nakazują kupować ochronę, która ani nie ma prawa zadziałać, ani nie ma sensu, ani sam ubezpieczyciel nie chce jej udzielić.

    Efekt jest taki, że ludzie często po zakupie samochodu nie robią nic, czyli nie zawierają umowy OC, czym narażają się na wspomnianą karę z UFG. I najlepsze, że w praktyce wcale ta kara nie jest obligatoryjnie nakładana, choć wystarczyłoby tylko raz dziennie puścić raport z bazy i przygotować automatem stosowne druczki do właścicieli. Pieniądze leżą na ulicy... :D Od agentów słyszałem, że UFG robi weryfikację ciągłości polis dopiero w momencie wykupienia OC. Czyli de fakto przepisy są martwe i wszyscy, włącznie z urzędnikami o tym wiedzą, nikt nie ma wobec nich poważania, więc choćby dla uporządkowania stanu rzeczy należałoby się za to wziąć. Oczywiście nie wierzę, żeby to przeszło, bo przecież nie bez powodu jakiś miesiąc temu było głośno o wprowadzeniu obowiązkowych przeglądów i kar za spóźnienie, czyli pogłębienie istniejącej patologii.

    piotreg - 7 Grudzień 2016, 23:32

    czapla napisał/a:
    Na zimę dobrze mieć płytę chodnikową w bagażniku. :)

    Czapelka, w jakim celu? :twisted:

    autogaz1984 - 8 Grudzień 2016, 21:11

    piotreg napisał/a:
    Czapelka, w jakim celu?

    Pewnie Czapelka ma na tył napęd... :grin:

    OJCIEC - 8 Grudzień 2016, 22:17

    jojo napisał/a:
    (...) skoro pozwolenie zostaje zawieszone, to powinien nastąpić zwrot tablic.

    To jest bardzo rozsądny pomysł.

    tqmeh - 9 Grudzień 2016, 08:05

    OJCIEC napisał/a:
    Jaki procent pojazdów jeździ tylko sezonowo? Nie czepiam się, jestem ciekawy czy jest w tym sens.

    95% motocykli, 95% ciągników przyczep i innego sprzętu rolniczego. Płacę OC na cały rok, a sezon, jak żabami nie rzuca, od maja do października. :wink:

    czapla - 9 Grudzień 2016, 09:15

    piotreg napisał/a:
    czapla napisał/a:
    Na zimę dobrze mieć płytę chodnikową w bagażniku. :)

    Czapelka, w jakim celu? :twisted:

    No to prawda - mam na tył napęd, a po drugie, przyzwyczajenia z lat dziewięćdziesiątych, że zawsze "coś" się woziło w bagażniku. :D

    piotreg - 9 Grudzień 2016, 19:07

    czapla napisał/a:
    (...) a po drugie, przyzwyczajenia z lat dziewięćdziesiątych, że zawsze "coś" się woziło w bagażniku. :D

    A nie lepiej z dzioba w dziób? Płyta chodnikowa może popsuć obywatela.

    jojo - 10 Grudzień 2016, 20:44

    OJCIEC napisał/a:
    jojo napisał/a:
    (...) skoro pozwolenie zostaje zawieszone, to powinien nastąpić zwrot tablic.

    To jest bardzo rozsądny pomysł.

    Jeśli nawet coś takiego przejdzie to nie zdziwiłbym się, gdyby zorganizowano to tak, żeby mało komu opłacało się z tego korzystać. Np. przy "odwieszaniu" trzeba będzie wykupić nowe tablice, nowy dowód, przegląd (najlepiej jeszcze ten rozszerzony), itp... :D

    phonemaniac - 18 Grudzień 2016, 08:43

    Cytat:
    Policja robi prezent na święta kierowcom. Zapłacą za mandat kartą płatniczą



    MSWiA przygotowuje zmiany w projekcie nowelizacji Kodeksu postępowania w sprawach o wykroczenia, które m.in. wprowadza rewolucyjne rozwiązanie - możliwość płacenia za mandat kartą płatniczą. Będzie to dotyczyło zarówno Polaków, którzy muszą dokonać wpłaty na wskazany rachunek bankowy, jak i cudzoziemców, którzy mogą opłacić mandat wyłącznie gotówką.


    Takiego prezentu na święta kierowcy nie mogli sobie wymarzyć. W konsultowanym projekcie zmian policyjna drogówka ma być wyposażona w terminale płatnicze żeby można opłacić mandat na miejscu.

    Obecnie przepisy przewidują trzy rodzaje mandatów: kredytowany, zaoczny i gotówkowy. Na osoby stale zamieszkujące w Polsce nakładane są dwa pierwsze, co skutkuje tym, że za każdym razem muszą dokonać wpłaty na wskazany rachunek bankowy. Często wiąże się to z koniecznością opłaty na poczcie. Mandat gotówkowy, uiszczany bezpośrednio funkcjonariuszowi, odnosi się jedynie do cudzoziemców.

    Jak wskazuje MSWiA zmiany będą miały szczególne znaczenie w odniesieniu do sprawców wykroczeń przebywających jedynie czasowo w Polsce, a więc w głównej mierze cudzoziemców. Obecnie w praktyce policjanci nakładając mandat, muszą dowozić ich do najbliższego bankomatu.

    Urządzenia do autoryzacji rozliczeń bezgotówkowych mają być etapowo wprowadzane do użytku m.in. przez policjantów. Jak wynika z uzasadnienia projektu w 2015 roku policjanci wystawili ponad 5,5 mln mandatów. Według MSWiA zmiany mogą "w istotny sposób" zwiększyć ściągalność mandatów.

    LINK

    PieTrzaK - 18 Grudzień 2016, 08:46

    Na pewno właśnie tego im brakuje w radiowozach! Nie wiem też czy jednak nie taniej wychodzi podwiezienie do kantoru/bankomatu niż całe utrzymanie terminali...
    tqmeh - 21 Grudzień 2016, 12:58

    Cytat:
    Zła wiadomość dla kierowców: Wszystkie autostrady będą płatne. Sprawdź, ile zapłacisz za przejazd

    Zła wiadomość: będziemy ponosić koszty korzystania ze wszystkich polskich autostrad. Dobra: maksymalnie 20 groszy za kilometr.



    A2 między Warszawą i Łodzią (ponad 90 km otwartych na kilka dni przed pierwszym meczem Euro 2012), A1 ze Strykowa do Torunia (ponad 160 km) i A4 z Krakowa do Korczowy, czyli granicy z Ukrainą (ok. 260 km) – to jedne z ostatnich fragmentów autostrad nieobjęte poborem opłat. W latach 2018–2024 to się zmieni. Jak dowiedział się DGP, będą płatne. Udało się nam również ustalić, że pokonanie każdego kilometra będzie kosztowało między 10 a 20 gr. To taniej niż na autostradach koncesyjnych, gdzie trzeba płacić nawet 36 gr za kilometr.

    Jeśli przyjmiemy średnią na poziomie 15 gr (o dokładnej cenie zdecyduje rząd), podróż z Warszawy do Łodzi będzie kosztować kierowcę 13,5 zł, ze Strykowa do Torunia 24 zł, a z Krakowa do Korczowy 39 zł. Dzisiaj jest za darmo. Powyższe odcinki to łącznie 510 km dróg. Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad idzie jednak jeszcze dalej. Zakłada, że myto będzie pobierane na 624 km nowych odcinków, czyli także na fragmencie A1 od Strykowa do Pyrzowic (ma być on oddany do 2024 r.). Wyłączona z opłat może zostać jednak wschodnia obwodnica Łodzi.

    Dzisiaj w Polsce objętych płatnościami jest już 740 km autostrad. Zdecydowaną większością zarządzają koncesjonariusze – Autostrada Wielkopolska na A2, Stalexport na A4 i GTC na A1. Państwo pobiera opłaty jedynie na 261 km tras, a robi to za pośrednictwem firmy Kapsch i jej systemów viaToll oraz viaAuto.

    Kierowcy aut osobowych, aby jeździć po wszystkich autostradach, zmuszeni są korzystać z pięciu różnych systemów poboru opłat. Każdy z trzech koncesjonariuszy dysponuje odrębnym, dodatkowo na autostradach państwowych można płacić elektronicznie lub na bramce. Umowa koncesyjna na A2 obowiązuje do 2037 r. Dopiero po jej wygaśnięciu będzie można myśleć o stworzeniu spójnego systemu poboru opłat w całej sieci autostrad. Pieniądze pobrane od kierowców zasilą Krajowy Fundusz Drogowy z przeznaczeniem na nowe inwestycje.

    GDDKiA wskazuje, że długości autostrad planowanych do objęcia opłatami od osobówek są orientacyjne i będą uzależnione od tempa oddawania nowych odcinków dróg. Na razie dobra informacja dla kierowców aut osobowych jest taka, że przynajmniej przyszły rok zapowiada się dla nich spokojnie. Jak zapowiada Elżbieta Kisil, rzeczniczka resortu infrastruktury, w 2017 r. nastąpi kolejne rozszerzenie sieci dróg krajowych o blisko 500 km, na których pobierana będzie opłata, ale tylko elektroniczna od pojazdów ciężkich. Tak więc nowe regulacje zaczną się od końcówki 2018 r., gdy rząd podpisze nowy kontrakt na obsługę i rozbudowę systemu e-myta w Polsce.

    Bramki wciąż potrzebne

    Zaskakujące wydaje się to, że rząd, szykując się do przetargu na nowego operatora systemu poboru opłat drogowych i być może nowy system (jeśli przegra aktualny operator firma Kapsch), zakłada dalsze istnienie poboru manualnego, a więc uwzględniającego bramki, które szczególnie w okresach urlopowych szczytów powodują drogowe zatory.

    Kolejni ministrowie od lat obiecują kierowcom, że wprowadzą system elektroniczny dla aut osobowych, np. na A1 w drodze nad morze. Ale z opisu najnowszego zamówienia wynika, że dotyczy ono wyłącznie odcinków GDDKiA (koncesjonariusze dostali w sprawie sposobu poboru opłat wolną rękę).

    Dyrekcja twierdzi, że obowiązujące przepisy nie pozwalają na nałożenie na kierowców obowiązku opłat elektronicznych. – Musimy zostawić opcję manualną, bo tak przewiduje prawo – mówi Jan Krynicki z GDDKiA. – Oczekujemy, że firmy, które będą ubiegać się o kontrakt na budowę nowego systemu, zaproponują również, jak połączyć pobór manualny z elektronicznym – dodaje.

    W grę wchodzą wszystkie dostępne technologie, np. e-winiety, płatności komórkami, karty flotowe i urządzenia pokładowe radiowe lub satelitarne.

    Weryfikacja planów

    Co może oznaczać dla kierowców w praktyce taka hybryda? Na przykład to, że na osiem bramek na placu poboru opłat dwie będą manualne, a sześć operator wyposaży w inną technologię. Zwiększenie płynności zapewne nastąpi, ale w stopniu mniejszym od oczekiwanego przez kierowców.

    Wizja, która wynika z dokumentów przetargowych Generalnej Dyrekcji, odbiega od tego, o czym była mowa jeszcze w 2014 r. Wówczas rząd PO-PSL rozpatrywał trzy opcje: elektroniczny system poboru opłat z urządzeniem pokładowym (tzw. OBU), elektroniczny system przy wykorzystaniu kamer wideo (tzw. video tolling) oraz system winietowy (elektroniczny lub papierowy). Ówczesna minister infrastruktury Elżbieta Bieńkowska rekomendowała pierwsze rozwiązanie. Do rozstrzygnięcia pozostawała jedynie kwestia tego, czy urządzenie pokładowe będzie obowiązkowe, czy nie (co oznaczałoby konieczność zapewnienia alternatywnych form wnoszenia opłat za korzystanie z dróg). Tak czy inaczej jako główną korzyść wskazywano brak konieczności ponoszenia kosztów budowy i eksploatacji miejsc poboru opłat.

    Po objęciu władzy przez PiS nowe kierownictwo resortu infrastruktury skasowało te koncepcje i rozpoczęło prace od początku. Minister Andrzej Adamczyk stwierdził, że gdy przyszedł do ministerstwa, szuflada z podpisem "nowy system poboru opłat drogowych" była pusta.

    Czy będzie drożej

    Wciąż otwarta pozostaje kwestia stawek za przejazd. Dzisiaj na odcinkach GDDKiA, czyli A2 Konin – Stryków i A4 Wrocław – Gliwice, obowiązują najniższe ceny w sieci drogowej w Polsce: po 10 gr za kilometr. Do 2012 r. było to 20 gr (podróż z Konina do Strykowa kosztowała niespełna 20 zł, a nie 10 zł jak obecnie), jednak obniżkę wymusiła UE. Znaczna część pieniędzy na budowę tych dróg pochodziła z europejskich funduszy, dlatego Komisja Europejska nie pozwoliła GDDKiA zarabiać na obsługiwaniu kierowców. Ale okres ważności projektu dobiega końca w przyszłym roku, a to otwiera drogę do powrotu do stawek sprzed 2012 r. lub przynajmniej częściowego ich podniesienia.

    – Powrót do 20 gr za kilometr na państwowych autostradach jest bardzo prawdopodobny, bo rząd poszukuje pieniędzy – przewiduje Robert Chwiałkowski ze stowarzyszenia Siskom, które monitoruje budowę dróg.

    MIB twierdzi, że na obecnym etapie nie prowadzi prac nad podwyżkami cen. Ale nie wyklucza zmiany np. struktury stawek opłat od pojazdów ciężkich (przy zachowaniu zależności zróżnicowania ich ze względu na klasę emisji spalin, tzw. klasę Euro).

    – Każdy wzrost wpływów do Krajowego Funduszu Drogowego oznacza przyspieszenie realizacji Planu Budowy Dróg Krajowych na lata 2014–2023, a tym samym budowy spójnego i nowoczesnego systemu dróg zapewniającego efektywne funkcjonowanie transportu – twierdzi MIB.

    MIB nie wyklucza, że zmieni strukturę stawek opłat dla ciężarówek.

    Za jazdę autostradami płacimy więcej niż bogaci Szwajcarzy

    Łączna liczba autostrad i dróg ekspresowych w Polsce wynosi 3128 km. Za przejazd samochodem osobowym autostradą A2 od granicy z Niemcami w Świecku do Warszawy i z powrotem płacimy dziś 164 zł. Robert Chwiałkowski ze stowarzyszenia Siskom przypomina, że to więcej niż wynosi w Szwajcarii całoroczna opłata uprawniająca do nielimitowanych przejazdów trasami szybkiego ruchu (136 zł). A w Czechach za rok nielimitowanej jazdy po autostradach płaci się ok. 225 zł.

    Autostrady są darmowe np. w Wielkiej Brytanii, Belgii, Szwecji, Finlandii i Niemczech, ale akurat w tym ostatnim kraju już niedługo. Po dwuletnich negocjacjach z KE władze w Berlinie ogłosiły, że od jesieni 2017 r. za 10-dniową winietę kierowcy z zagranicy zapłacą 2,50 euro (za pojazd z nowoczesnym silnikiem; inne będą droższe). Kierowcy z Niemiec będą musieli kupować winiety, ale dostaną zniżkę w podatku drogowym. Wpływy do niemieckiego budżetu z tytułu tych opłat wyniosą 500 mln euro rocznie – z przeznaczeniem na utrzymanie dróg.

    W przypadku odcinków koncesjonariuszy wysokości opłat jednostkowych są od dwóch do ponad 3,5 razy wyższe niż na tych zarządzanych przez GDDKiA. Kierowcy płacą w Polsce od 10 gr za 1 km (na odcinkach GDDKiA) do 36 gr za 1 km (na odcinku AW SA Nowy Tomyśl – Konin). W Grecji za przejazd autem osobowym kilometra autostradą musimy wydać średnio osiem eurocentów, czyli 35 groszy. We Francji jest to 9 eurocentów, więc trzeba wysupłać w przeliczeniu prawie 40 groszy (takie stawki obowiązują m.in. na trasach z Paryża: do Lille i Strasburga). W Hiszpanii na przejazd kilometra trzeba wydać ok. 43 groszy. Biorąc jednak pod uwagę siłę nabywczą np. we Francji i Włoszech, to za przeciętną pensję można przejechać kilka razy więcej niż w Polsce. W UE mamy łącznie ponad 65 tys. km autostrad i dróg ekspresowych.

    Klik

    phonemaniac - 22 Grudzień 2016, 07:29

    Cytat:
    Policjanci mają nowy sposób na wyciąganie pieniędzy od kierowców – nabierają się wszyscy

    Pomysły niektórych jednostek policji potrafią być perfidne i zarazem oryginalne. Tym razem przekroczono granice dobrego smaku i przez to nie ma wątpliwości, że w wielu przypadkach policji nie chodzi o bezpieczeństwo, a o wyciąganie pieniędzy od kierowców.


    Myśleliśmy, że po wielu przypadkach chowania się w krzakach, ukrywania fotoradarów w śmietnikach, a także użyciu helikoptera do wykrywania kilku wykroczeń drogowych, co miało ostatnio miejsce w Łodzi, nic nas nie zaskoczy. Jednak policjanci wykazują się kolejnymi pomysłami na skuteczne metody wyciągania pieniędzy od kierowców. Wszystko pod pozorem dbania o bezpieczeństwo, choć tym razem zdarzenie miało miejsce za oceanem.

    Mundurowi ustawili ograniczenie prędkości uzasadnione pracami konserwacyjnymi prowadzonymi na drodze. Jeden z pasów jezdni wyłączono z ruchu i zablokowano ciężkim sprzętem. Kierowcy byli zmuszeni omijać przeszkody lewym pasem. Kilkadziesiąt metrów dalej w samochodzie ekipy remontowej siedział policjant i mierzył prędkość. Kierowcy mogli legalnie jechać 55 mil na godzinę, czyli około 90 km/h. Cała sytuacja miała miejsce w USA.

    Jeśli policjantowi z radarem udało się złapać kogoś na przekroczeniu prędkości, podawał przez radio rysopis auta innemu patrolowi, który zatrzymywał delikwenta i wlepiał mu mandat. Kierowcy nie ukrywali zaskoczenia i zdenerwowania. Wielu z nich uważało, że policjanci powinni skupić się na poprawie bezpieczeństwa, a nie na wlepianiu mandatów.

    Nie kwestionujemy zasadności karania za łamanie przepisów i przekraczanie prędkości, ale nie będziemy też pochwalać takich metod działania. Zgodnie z przepisami obowiązującymi w naszym kraju, podczas pełnienia służby w sposób statyczny, radiowóz powinien być zatrzymany w miejscu bezpiecznym i widocznym dla innych uczestników ruchu. Nie jest jednak określone, z jakiej odległości ma być widoczny i czy dla wszystkich uczestników ruchu.


    LINK

    phonemaniac - 13 Styczeń 2017, 07:26

    Cytat:
    Alkomaty na mrozie są bezużyteczne?



    Alkomaty, którymi posługuje się polska policja, nie powinny być użytkowane, kiedy temperatura jest niższa niż -5 stopni Celsjusza. Czy wobec tego ich wskazania są fałszywe, a kierowcy narażeni są na niesłuszną karę?


    "Dziennik Zachodni" postanowił przejrzeć instrukcje obsługi alkomatów polskiej policji. Popularny AlcoBlow, który nie wymaga stosowania ustnika i jest wykorzystywany w akcjach przesiewowych, nie powinien być użytkowany poniżej -5 stopni. Taki sam próg przewidział producent urządzenia Alcoquant 3020. W przypadku Alco-Sensor progiem jest już 0 stopni Celsjusza. Czy wobec tego policjanci nie powinni przeprowadzać kontroli, kiedy zima daje o sobie znać?

    Policjanci zapewniają, że robią wszystko, by swoimi krokami nie skrzywdzić kierowców. W przypadku urządzeń AlcoBlow badanie może jedynie zasygnalizować funkcjonariuszom, że w wydychanym przez kierowcę powietrzu jest alkohol. By możliwe było jego ukaranie, konieczne jest przeprowadzenie badania za pomocą urządzenia z ustnikiem. To zaś odbywa się zazwyczaj w radiowozie, który jest nagrzany.

    Jeśli i ten pomiar budzi wątpliwości kierowcy, może on zażądać poddania go badaniu krwi, które z całą pewnością da wymierny wynik. Możliwe jest również przewiezienie kierowcy do komendy policji i wykorzystanie tam alkomatu stacjonarnego.

    Jeśli jednak badanie zostało przeprowadzone wyłącznie na zewnątrz, a panująca wówczas temperatura nie gwarantowała właściwego działania alkomatu, kierowca może zakwestionować nałożenie kary. Za dowód nieprawidłowo przeprowadzonego badania posłużyć może informacja IMGW na temat temperatury panującej danego dnia w rejonie działania policjantów. Sukcesu przed sądem nikt jednak nie może zagwarantować.

    LINK

    tqmeh - 31 Styczeń 2017, 12:31

    Cytat:
    Sąd: policja nie może "rozpytywać" zatrzymanego kierowcy



    Żaden przepis prawa nie przyznaje organom policji uprawnienia do "rozpytywania" kierujących pojazdami w przedmiocie znajomości przepisów dotyczących ruchu drogowego – orzekł Wojewódzki Sąd Administracyjny w Gliwicach.

    Komendant Komisariatu Autostradowego Policji w G. wystąpił do Starosty o skierowanie S. W. na egzamin sprawdzający kwalifikacje kierującego pojazdem z uwagi na uzasadnione i poważne zastrzeżenia co do jego kwalifikacji.

    Miały one wyjść na jaw podczas kontroli drogowej. Przyczyną zatrzymania kierującego była jazda bez włączonych świateł przeznaczonych do jazdy dziennej. Jednakże w trakcie kontroli doszło do sporu pomiędzy kontrolującymi a kierującym pojazdem. Kierowca wyjaśnił, że poruszał się samochodem swojej matki, który to pojazd nie był wyposażony w system włączający automatycznie światła do jazdy dziennej. W trakcie rozmowy "rozpytali" S. W. o znajomość przepisów ustawy prawo o ruchu drogowym, i uznali, iż posiada on znaczące braki wiedzy w tym zakresie.

    Starosta skierował S. W. na kontrolne sprawdzenie kwalifikacji kierowcy w formie egzaminu państwowego. Jego decyzję podtrzymało Samorządowe Kolegium Odwoławcze.

    Mężczyzna nie dał za wygraną, i złożył skargę do sądu administracyjnego. Domagał się w niej uchylenia decyzji o skierowaniu na egzamin, wskazując na naruszenie art. 99 ust. 1 ustawy o kierujących pojazdami w związku z art. 114 ust. 1 Prawo o ruchu drogowym poprzez niewłaściwe zastosowanie i uznanie, że w sprawie zaistniały przesłanki uzasadniające skierowanie na kontrolne sprawdzenie kwalifikacji.

    Wojewódzki Sąd Administracyjny w Gliwicach przyznał, iż funkcjonariusz po stwierdzeniu uzasadnionych i poważnych zastrzeżeń co do kwalifikacji kierującego pojazdem, może wystąpić o skierowanie takiej osoby na egzamin sprawdzający te kwalifikacje.

    Odnosząc się jednak do okoliczności opisywanej sprawy, sąd ocenił, iż w żaden sposób nie wskazywały one na "poważne zastrzeżenia co do kwalifikacji tej osoby" i nie mogła skutkować skierowaniem na egzamin w zakresie kontrolnego sprawdzenia kwalifikacji.

    Skład orzekający zwrócił uwagę organom administracji uwagę, iż żaden przepis prawa powszechnie obowiązującego nie przyznaje organom policji uprawnienia do "rozpytywania" kierujących pojazdami w przedmiocie znajomości przepisów dotyczących ruchu drogowego. - Uzyskana stąd wiedza nie może stanowić samoistnej przesłanki do stwierdzenia jakichkolwiek kwalifikacji kierującego pojazdem – wyjaśnił WSA.

    Sąd zaznaczył jednocześnie, że z wniosku o skierowanie na kontrolne sprawdzenie kwalifikacji nie wynika żadna inna okoliczność uzasadniająca stwierdzenie, iż istnieją uzasadnione i poważne zastrzeżenia co do kwalifikacji S. W. Jest to tylko "przekonanie" kontrolującego funkcjonariusza. - Bez wątpienia nie jest to jednak przesłanka wystarczająca do zastosowania w sprawie art. 49 ust. 1 pkt 2 ustawy z dnia 5 stycznia 2011 r. o kierujących pojazdami – zakończył sąd.

    KLIK

    tqmeh - 2 Luty 2017, 12:55

    Cytat:
    Stop dla tranzytu ciężarówek przez Legnicę

    Na podstawie zarządzenia prezydenta Legnicy od 6 lutego na terenie miasta zostanie wprowadzony całkowity zakaz tranzytowego wjazdu samochodów ciężarowych o masie powyżej 12 ton.

    Do miasta będą mogły wjeżdżać samochody o tym tonażu dowożące towary, pojazdy służb miejskich i należące do firm mających siedziby w Legnicy.
    Alternatywnymi drogami dla tranzytu będą: droga krajowa nr 3, autostrada A-4 i droga krajowa nr 36.

    Zakaz został wprowadzony w związku ze znacznym zwiększeniem liczby samochodów ciężarowych poruszających się legnickim ulicami. Zagraża to bezpieczeństwu i płynności ruchu w mieście, jest też przyczyną niszczenia nawierzchni jezdni. Za złamanie zakazu grozi mandat w wysokości do 500 zł.

    Egzekwowaniem przestrzegania nowych przepisów zajmować się będzie policja oraz Inspekcja Transportu Drogowego.

    Przypomnijmy, że pierwsze znaki zakazu pojawiły się pod koniec października 2016 r. i obowiązywały na skrzyżowaniach ul. Wrocławskiej z Sikorskiego oraz Koskowickiej i Sikorskiego. Oto ich obecne lokalizacje:

    1. Wrocławska/Sikorskiego
    2. Piłsudskiego/Sikorskiego (Rondo Niepodległości)
    3. Sikorskiego/Sudecka (rondo)
    4. Sikorskiego/Koskowicka
    5. Jaworzyńska/Nowodworska (za wjazdem do stacji paliw)
    6. Jaworzyńska/Zachodnia
    7. Złotoryjska/Zachodnia (Rondo Unii Europejskiej)
    8. Chojnowska
    9. Działkowa/Bobrowa
    10. Poznańska
    11. Pątnowska/Kunicka

    Dodatkowo ustawiony będzie też znak na ul. Domejki (skrzyżowanie z drogą krajową nr 3), gdzie obecnie prowadzi objazd związany z budową drogi S-3.


    lca

    phonemaniac - 3 Luty 2017, 13:31

    Cytat:
    Marek Konkolewski został szefem fotoradarów



    Podana niecały miesiąc temu przez Wirtualną Polskę informacja o zmianie na stanowisku szefa Centrum Automatycznego Nadzoru nad Ruchem Drogowym potwierdziła się - dyrektorem jednostki będącej częścią Głównego Inspektoratu Transportu Drogowego został były policjant Marek Konkolewski.


    - To dla mnie duże wyróżnienie, i duże wyzwanie. GITD to nowoczesna instytucja, która robi wiele dobrego na rzecz poprawy bezpieczeństwa na polskich drogach - powiedział w rozmowie z WP Marek Konkolewski.

    Były inspektor z Biura Prewencji i Ruchu Drogowego Komendy Głównej Policji obejmie swoją funkcję 6 lutego.

    - Jestem przekonany, że wieloletnie doświadczenie Marka Konkolewskiego w zakresie bezpieczeństwa ruchu drogowego przełoży się na skuteczne realizowanie celów CANARD-u. Chcemy, żeby fotoradary zapewniały bezpieczeństwo wszystkim użytkownikom dróg - powiedział WP p.o. główny inspektor transportu drogowego Alvin Gajadhur.

    Konkolewski przeszedł na emeryturę 31 stycznia, po blisko 30 latach służby w policji.

    Dotychczas dyrektorem CANARD-u był Marcin Flieger, który wcześniej również pracował w policji i został oddelegowany do Głównego Inspektoratu Transportu Drogowego, żeby zbudować podlegającą pod urząd jednostkę.

    Szef GITD nie chciał komentować przyczyn odwołania Fliegera ze stanowiska. Z informacji WP wynika, że dotychczasowy dyrektor CANARD-u wraca do pracy w policji.

    Ministerstwa przeciągają linę

    Objęcie stanowiska dyrektora CANARD-u przez Konkolewskiego to zaskoczenie w kontekście zmian, które od dłuższego czasu forsuje Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji. Wiceminister MSWiA Jarosław Zieliński, mimo sprzeciwu części środowisk z branży transportowej, wielokrotnie zapewniał, że to Inspekcja zostanie zlikwidowana i wcielona do policji.

    Na taką decyzję nie zgadza się minister infrastruktury i budownictwa Andrzej Adamczyk, którego ministerstwo obecnie nadzoruje prace GITD. – Inspekcja Transportu Drogowego będzie dalej wykonywała swoje obowiązki, bo jest niezbędna – podkreślał minister na początku lutego.

    Projekt likwidacji Inspekcji, jak twierdzi wiceminister MSWiA, od października czeka na wpisanie do wykazu prac legislacyjnych rządu. Przepisy wynikające z ustawy miały wejść w życie jeszcze w styczniu. W GITD przygotowano projekt konkurencyjnej ustawy o Inspekcji, który zakłada zwiększenie jej kompetencji i przekazanie fotoradarów policji.

    Włączenie ITD do policji to jedna z rekomendacji poświęconego bezpieczeństwu na drogach raportu Najwyższej Izby Kontroli z 2014 r. oraz realizacja wyborczych zapowiedzi PiS-u.

    LINK

    phonemaniac - 7 Luty 2017, 14:17

    Cytat:
    106 tys. mandatów w rok z nieoznakowanych systemów monitoringu



    Na łamiących przepisy na polskich drogach oprócz fotoradarów i odcinkowego pomiaru prędkości czeka kolejny bat. Nieoznakowany monitoring przejazdu na czerwonym świetle. Na razie spisuje się tak dobrze, że planowana jest jego rozbudowa.


    System monitorowania przejazdów na czerwonym świetle działa na 20 skrzyżowaniach w Polsce. Z racji przepisów nie muszą przed nim ostrzegać żadne znaki. Instaluje je Główny Inspektorat Transportu Drogowego. Nie może on oznaczać skrzyżowań z takim monitoringiem, zabraniają tego przepisy.

    – To sięganie do kieszeni kierowców! Przed każdym fotoradarem powinien stać znak o tym informujący – denerwuje się kierowca Krzysztof.

    Cały system kosztował 7 mln zł. Na początku swojego działania rejestrował nawet 10 tys. wykroczeń miesięcznie. W całym 2016 roku złapał 106 tys. kierowców, którzy przejechali skrzyżowanie na czerwonym świetle. Jeżeli taryfikator mandatów przewiduje od 300 do 500 zł i 6 punktów karnych za takie wykroczenie, to łatwo policzyć, że w 2016 roku do budżetu państwa wpłynęło około 31,8 mln zł.

    Jak tłumaczy Łukasz Majchrzak z Centrum Automatycznego Nadzoru nad Ruchem Drogowym, system ten ma nauczyć kierowców rozwagi.

    – Przejazd na czerwonym świetle jest bardzo groźny. Pamiętajmy, że gdy kierowca wjeżdża na skrzyżowanie niezgodnie z przepisami, to możemy się spodziewać, że zaraz na skrzyżowaniu znajdzie się kierowca, który wjechał tam poprawnie. Taka osoba jest bardzo narażona na wypadek. Zresztą kiedyś nasz system takie zdarzenie zarejestrował.

    System monitoringu skrzyżowań został zakupiony wraz z systemem fotoradarów. Te drugie działają w naszym kraju od 2012 roku.

    – Niedługo nie będzie już sensu naprawiać fotoradarów. Takie urządzenia dobrze działają przez około 20 lat. Dlatego podjęliśmy już pierwsze starania, aby w ramach funduszy unijnych z puli 2014-22 otrzymać środki na modernizację, ale także na rozwój sieci automatycznego nadzoru – tłumaczy Majchrzak.

    To oznacza, że bardzo możliwe, że na polskich skrzyżowaniach pojawi się więcej monitoringu przejazdu na czerwonym świetle.

    LINK

    tqmeh - 8 Luty 2017, 13:27

    Cytat:
    To oznacza, że bardzo możliwe, że na polskich skrzyżowaniach pojawi się więcej monitoringu przejazdu na czerwonym świetle.

    Wrocław to miasto, w którym wczesne czerwone jest prawie jak późne zielone. :razz:

    piotreg - 8 Luty 2017, 16:06

    Tak jest w całej Polsce.

    Cytat:
    Autobusem miejskim na czerwonym. Kierowcy nie patrzą na pieszych



    Dwa autobusy miejskie przejechały na czerwonym świetle, na skręcie z ul. Komandorskiej w Swobodną. Kierowcy firmy Michalczewski z premedytacją złamali przepisy, a przed jednym z pojazdów musieli uciekać piesi. Całą sytuację nagrał jeden z kierowców. Co na to przewoźnik? Kierowców czekają poważne konsekwencje służbowe.


    Filmik ze zdarzenia w pobliżu Arkad Wrocławskich opublikowano wczoraj w internecie. Widać na nim, jak dwaj kierowcy miejskich autobusów przejeżdżają przez skrzyżowanie na czerwonym świetle. Autobusy skręcają z ul. Komandorskiej w ul. Swobodną nie zważając ani na światła sygnalizacji, ani na pieszych. Są to kierowcy należący do firmy Michalczewski, która jest podwykonawcą MPK i wozi pasażerów na takich samych zasadach jak miejski przewoźnik.

    – Po przeprowadzeniu analizy tego materiału informuję, że przedstawione zachowanie kierowców jest niedopuszczalne. W związku z tym wobec obu kierowców zostaną wyciągnięte surowe konsekwencje służbowe – informuje Marcin Jankowski, dyrektor firmy Michalczewski we Wrocławiu. Nie zdradza jednak jaka kara spotka kierowców, ponieważ zgodnie z przyjętą polityką firmy nie udziela ona publicznie informacji na temat spraw wewnętrznych, stanowią one tajemnicę firmy.



    – Ponadto przesłany materiał zostanie wykorzystamy w trakcie szkoleń jako przykład negatywnych zdarzeń, jakie nie mogą mieć miejsca – dodaje Marcin Jankowski.

    Sam autor nagrania już wcześniej zgłosił sprawę do firmy Michalczewski. Jemu także przekazano oficjalne stanowisko firmy.

    Link

    Drogi autorze tego filmu, smutne jest to, że donosisz! Załóżmy, że kierowcy stracą teraz pracę. Będziesz wówczas z siebie dumny, prawda?! A co powiesz dzieciom kierujących?! Wykarmisz je? Dlaczego nie lubię donosów - bo kierowcy z kamerkami sami święci nie są, a publikują tylko grzechy innych!

    bicker5 - 8 Luty 2017, 18:27

    Z całym szacunkiem dla dzieci tych kierujących, ale to nie było późne żółte o drugiej w nocy na jakimś zadupiu. :facepalm:
    tqmeh - 8 Luty 2017, 19:44

    bicker5 napisał/a:
    (...) to nie było późne żółte o drugiej w nocy na jakimś zadupiu.
    :good:
    piotreg - 9 Luty 2017, 06:13

    bicker5 napisał/a:
    Z całym szacunkiem dla dzieci tych kierujących, ale to nie było późne żółte o drugiej w nocy na jakimś zadupiu. :facepalm:

    Każdy ma prawo do swojego zdania w przedmiotowej sprawie.

    zoltar - 9 Luty 2017, 09:56

    Nie było zagrożenia, więc publikacja takich filmików jedynie pozwala się dowartościować mendom społecznym.
    tqmeh - 9 Luty 2017, 18:02

    zoltar napisał/a:
    Nie było zagrożenia (...)

    Ruch poprzeczny miał światło zielone i to nie jest zagrożenie...?
    To że nic się nie wydarzyło na nagraniu nie jest przyzwoleniem na jazdę na czerwonym, jak widać nie dla wszystkich. :facepalm:

    jojo - 9 Luty 2017, 18:18

    Zielone strzałki kiedyś nie były zagrożeniem. Potem zaczęły być, a potem znowu przestały. A też miały/mają zastosowanie gdy ruch poprzeczny ma zielone. Zagrożenie jest wtedy, gdy inni uczestnicy ruchu muszą stosować jakieś nagłe uniki, a tutaj w zasadzie "przemknęli" bez większego wpływu na ruch. Aczkolwiek ja bym się nie odważył, szczególnie będąc "zawodowym". :)
    phonemaniac - 10 Luty 2017, 07:01

    Cytat:
    Rząd chce wiedzieć, gdzie jeżdżą wszyscy kierowcy



    Ministerstwo Finansów planuje, aby 1 marca 2017 roku weszła w życie ustawa, która pozwoli walczyć z oszustwami podatkowymi firm wożących towary. Ma być możliwa między innymi kontrola tego, gdzie samochody faktycznie jeżdżą. Jednak według nieoficjalnych informacji takie śledzenie ma być możliwe w przypadku wszystkich pojazdów – również tych prywatnych.


    W dzisiejszych czasach powinniśmy się przyzwyczaić do tego, że jesteśmy ciągle inwigilowani. Korzystasz z Google’a? Wiadomo, czego szukasz w internecie. Masz smartfon? Nie ukryjesz tego, gdzie bywasz. Jednak cały czas nie chcemy się zgodzić na dalsze poświęcanie własnej prywatności.

    Ministerstwo Finansów przygotowało poprawkę do już i tak kontrowersyjnego projektu ustawy o monitorowaniu drogowego przewozu towarów. Choć dokument nie został jeszcze oficjalnie przedstawiony, to dotarli do niego dziennikarze "Dziennika Gazety Prawnej". Zgodnie z jego treścią służby mają mieć możliwość zbierania danych nie tylko o samochodach firm transportowych, ale wszystkich poruszających się po naszych drogach.

    Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad miałaby zbierać takie dane jak imię i nazwisko, numer PESEL, adres zamieszkania czy numer dokumentu tożsamości. Oprócz tego zbierane mają być zdjęcia pojazdów wykonywane przez systemy monitoringu na drogach. Dzięki temu bez problemu będzie można odtworzyć kto, kiedy i gdzie jeździł.

    Na razie nie wiadomo, kto miałby dostęp do tych danych, ale można być pewnym, że wśród uprawnionych znalazłaby się policja i służby specjalne. Choć trudno wierzyć w dzisiejszych czasach, że odpowiednie służby nie są w stanie wyśledzić każdego, jeśli zajdzie taka potrzeba, to jednak tutaj dane mają być zbierane "na wszelki wypadek".

    Jak informuje DGP, eksperci rozumieją potrzebę dostępności służb do takich technologii, jednak tylko wtedy, kiedy jest to uzasadnione potrzebą śledztwa. Ministerialna propozycja zakłada jednak, aby zbierać informacje o wszystkich kierowcach poruszających się po polskich drogach. Opinię do projektu wydał Generalny Inspektor Ochrony Danych Osobowych. Można w niej przeczytać, że uprawnienia zaplanowane do nadania GDDKiA są nadmierne i niezgodne z zadaniami zajmujących się tym instytucji.

    Zastrzeżenia dotyczą tego, że zbieranych będzie bardzo dużo informacji, a do tego wszystko ma się odbywać bez wiedzy i zgody śledzonego. Oprócz tego projekt nie ustala konkretnego czasu, po jakim dane te musiałyby być kasowane – jeśli tylko służby będą tego chciały, mogą zebrane informacje przechowywać bezterminowo.

    Zatem ustawa, która ma z założenia uderzyć w nieuczciwe firmy, może stać się sposobem na inwigilację każdego kierowcy. Oczywiście cały czas będzie sposób na uniknięcie tej kontroli państwa – wystarczy przemieszczać się bocznymi drogami, na których nie ma infrastruktury monitorującej ruch.

    Jeśli poprawka zostanie przyjęta, to może zacząć obowiązywać razem z całą ustawą, a ta ma, wg ministerialnych planów, wejść w życie 1 marca 2017 roku.

    LINK

    tqmeh - 11 Luty 2017, 08:27

    Cytat:
    Wypadek kolumny rządowej. Premier Beata Szydło w szpitalu



    Wypadek kolumny rządowej w Oświęcimiu z udziałem Beaty Szydło. Poszkodowane zostały trzy osoby, w tym premier Beata Szydło. Prezes Rady Ministrów trafiła na Szpitalny Oddział Ratunkowy w Oświęcimiu. Następnie została przetransportowana helikopterem do Warszawy. Szef resortu MSWiA Mariusz Błaszczak zwołał naradę w Biurze Ochrony Rządu.

    Do wypadku doszło w piątek przed godziną 19. Kolumna trzech samochodów, w której pojazd premier Beaty Szydło jechał w środku, wyprzedzała fiata seicento. Jego kierowca przepuścił pierwszy samochód, a następnie zaczął skręcać w lewo i zderzył się z autem szefowej rządu. Kierowca limuzyny rządowej próbując uniknąć skutków zderzenia odbił w lewo. Na poboczu uderzył w drzewo - powiedział rzecznik małopolskiej policji Sebastian Gleń.

    Świadkowie: Kolumna jechała tylko na sygnałach świetlnych

    Limuzyna Beaty Szydło ma mocno pogiętą maskę. Ważną informacją jest to, że członkowie rządu poruszali się Audi A8.

    Według relacji świadków, z którymi rozmawiała nasza dziennikarka Anna Kropaczek, kolumna jechała tylko na sygnałach świetlnych. Jechała kolumna na samych światłach, bez sygnałów dźwiękowych i usłyszałem tylko huk, jak coś w coś uderzyło. Wyskoczyłem i zobaczyłem to auto, które wisiało na drzewie - mówił świadek zdarzenia.

    W wypadku poszkodowane zostały trzy osoby - premier Beata Szydło i dwóch funkcjonariuszy Biura Ochrony Rządu. Jak udało się ustalić reporterowi RMF FM Pawłowi Pawłowskiemu, jeden ma prawdopodobnie połamane nogi.

    Kierowcą Fiata Seicento, z którym zderzyło się auto pani premier, był 20-latek. Badanie alkomatem wykazało, że w chwili zdarzenia był trzeźwy.

    Jak mówią policjanci - trudno na razie wyrokować o tym, kto zawinił. Oba samochody są uszkodzone.

    Premier przetransportowana do szpitala w Warszawie

    Beacie Szydło nic poważnego się nie stało, ma potłuczenia. Została opatrzona na miejscu, a następnie przewieziona do szpitala w Oświęcimiu, gdzie była poddawana kompleksowym badaniom - między innymi badaniom tomograficznym i klatki piersiowej.

    Premier następnie została przetransportowana śmigłowcem do Wojskowego Instytutu Medycznego w Warszawie przy ulicy Szaserów. Lekarze podjęli taką decyzję wspólnie z premier. Jak mówi Andrzej Jakubowski, wicedyrektor szpitala w Oświęcimiu, za taką decyzją przemawiały zarówno względy medyczne, jak i logistyczne: Mogę powiedzieć, ze stan ogólny premier był stabilny, nie ma żadnego zagrożenia bezpośredniego, pani premier zachowywała pełny kontakt.

    Rzecznik rządu Rafał Bochenek poinformował wcześniej, że "nic zagrażającego poważnie" zdrowiu i życiu premier się nie stało. Pytany o dolegliwości, na które szefowa rządu uskarżała się po wypadku, powiedział, że "to były głównie stłuczenia i otarcia z uwagi na to, że premier była zapięta w pasy i to stąd wynikało". Dodał, że nie ma informacji, ile dni szefowa rządu spędzi w szpitalu.

    Ciężej ranny oficer BOR z limuzyny premier Beaty Szydło, która uległa wypadkowi w Oświęcimiu jeszcze nocą śmigłowcem zostanie przetransportowany do szpitala w Warszawie - dowiedziała się PAP od wicedyrektora szpitala w Oświęcimiu Andrzeja Jakubowskiego. Jak dodał wicedyrektor, drugi z poszkodowanych pozostanie przynajmniej dobę na obserwacji w szpitalu w Oświęcimiu, dokąd trafił zaraz po wypadku.

    Klik

    Ważne info - to było Audi. :mrgreen:

    OJCIEC - 17 Luty 2017, 23:52

    phonemaniac napisał/a:
    Jednak według nieoficjalnych informacji takie śledzenie ma być możliwe w przypadku wszystkich pojazdów – również tych prywatnych.

    Już ze dwa lata temu o tym pisałem. C h u j e chcą o nas wiedzieć wszystko. :mad:

    piotreg - 18 Luty 2017, 08:35

    Marian, przecież Ty tylko rowerem teraz! Jesteś zatem nieuchwytny! :razz:
    tqmeh - 18 Luty 2017, 10:53

    Teraz i rowery robią b. szybkie. :grin:

    Cytat:
    Mandat za przekroczenie prędkości... rowerem. 18-latek nie przyjął mandatu

    Osiemnastoletni Patryk z Kościerzyny nie krył zaskoczenia, kiedy na jego adres domowy dotarł mandat wystawiony przez kościerską Straż Miejską. Chłopak miał zapłacić 50 zł za to, że przekroczył dozwoloną prędkość... rowerem.[/b]

    Fotoradar wykonał mu zdjęcie przy 46 km/godz. Tymczasem w tym rejonie poruszać można się z prędkością do 30 km. O tym jednak wiedzą chyba tylko nieliczni.

    - Ta sytuacja jest dla nas wszystkich nie do pojęcia - mówi Patryk. - Fotoradar znajduje się na ulicy Tomasza Rogali w Kościerzynie. Jechałem od strony lasu, gdzie nie było znaku informującego o ograniczeniu prędkości. Dopiero później dowiedziałem się, że można tam jechać maksymalnie 30 km na godzinę.

    Patryk nie przyjął mandatu. Sprawa trafi do sądu. To pierwszy taki przypadek w Kościerzynie.

    - Rower nie jest przecież pojazdem silnikowym, nie ma licznika - dodaje matka Patryka.

    Zarówno Patryka, jak i jego rodziców zastanawia fakt, w jaki sposób Straż Miejska ustaliła dane młodego mężczyzny i jego adres.

    - Przecież strażnicy nie mogli dojść do tego na podstawie numeru rejestracyjnego, którego rower nie posiada - dodaje Patryk. - A mandat dotarł na właściwy adres. To dla mnie zupełnie nie do pojęcia. Co więcej, nakłaniano mnie, żebym koniecznie ten mandat zapłacił. Ja jednak nie czuję się winny i nie mam zamiaru płacić.

    O komentarz poprosiliśmy Straż Miejską w Kościerzynie. Jednak - jak mówi zastępca komendanta - wyjaśnienie sytuacji możliwe będzie dopiero w poniedziałek, kiedy wraca komendant. O sprawie wie także kościerska policja.

    Zdaniem funkcjonariuszy, ukaranie rowerzysty w tej sytuacji nie jest tak oczywiste.

    - Kierujący rowerem przekraczając prędkość z pewnością popełnia wykroczenie, jednak musi być tego świadom - mówi Sebastian Recław, naczelnik Wydziału Ruchu Drogowego w Komendzie Powiatowej Policji w Kościerzynie. - Jak wiadomo, rowery nie mają obowiązkowych prędkościomierzy, a zatem rowerzyście trudno jest ustalić, z jaką prędkością się porusza.

    Klik

    OJCIEC - 18 Luty 2017, 22:45

    18 lat to ja już nie mam. Ale i mało który 18-latek dotrzyma mi tempa. :razz:
    piotreg - 18 Luty 2017, 22:53

    tqmeh napisał/a:
    Teraz i rowery robią b. szybkie. :grin:

    Zobacz, z którego roku był ten artykuł. Następnie wejdź do tematu Kościerzyna i zobacz, czy temat nie był już przez nas omawiany. :grin:

    tqmeh - 19 Luty 2017, 09:16

    piotreg, widziałem rok, czy był omawiany? Pewnie był, to nie jest istotne w tej luźnej rozmowie. :razz:
    piotreg - 20 Luty 2017, 11:30

    Jeśli kogoś bardziej interesuje kwestia kościerzyńska, tutaj znajdzie więcej informacji.
    tqmeh - 21 Luty 2017, 13:31

    Cytat:
    Prokuratura zmienia zdanie ws. dowodu obciążającego kierowcę seicento

    Tuż po wypadku premier Beaty Szydło prokuratura ogłosiła, że kierowca seicento słuchał muzyki. To mogło sugerować, że nie słyszał sygnałów dźwiękowych nadjeżdżającej kolumny BOR. Teraz jednak śledczy zmienili zdanie i przyznają, że nie ma dowodów na to, by mężczyzna słuchał radia. - To nie jest typowe zachowanie prokuratury - mówi Wirtualnej Polsce mec. Władysław Pociej, obrońca Sebastiana K.

    Kilkanaście godzin po wypadku Beaty Szydło na konferencji prasowej prokuratura informowała o pierwszych ustaleniach. - Kierowca seicento w czasie jazdy słuchał muzyki. Zeznał, że nie jest pewien, czy kolumna miała włączone sygnały dźwiękowe - powiedział rzecznik Prokuratury Okręgowej w Krakowie Janusz Hnatko.

    Teraz jednak śledczy wycofują się z tych słów. - W materiale dowodowym tego postępowanie nigdzie nie ma śladu, który pozwalałby twierdzić, że podejrzany kierowca słuchał radia tuż przed wypadkiem - mówi Wirtualnej Polsce prokurator Włodzimierz Krzywicki z Prokuratury Regionalnej w Krakowie.

    Z nieoficjalnych informacji wynika, że Sebastian K. nie miał nawet zainstalowanego radia. Sprzęt leżał w schowku samochodowym. - To nie jest typowe zachowanie prokuratury, że najpierw ogłasza coś jako fakt, a później się z tego wycofuje. Mam szacunek dla prokuratora Krzywickiego, że przyznał, iż mój klient jednak radia nie słuchał - mówi mec. Pociej. Adwokat dodaje, że od samego początku zalecał ostrożność w formułowaniu oskarżeń. - Dojdzie do tego, że niektórzy będą musieli za swoje słowa przepraszać - podkreśla.

    WP

    OJCIEC - 21 Luty 2017, 15:33

    Dajcie mi radio, a paragraf jakiś się znajdzie? Towarzysz Stalin byłby dumny. :grin:

    Edit: Ale na pewno dop...lą mu zaległy abonament. :lol:

    tqmeh - 1 Marzec 2017, 11:12

    Cytat:
    Kierowca uciekł policji na akcji "Trzeźwy kierowca" w Zielonej Górze

    Akcja "Trzeźwy kierowca" odbyła się w środę 1 marca na rondzie łączącym ulice Pileckiego, Nowa i Jagodową. Jeden z kierujących na widok policji zawrócił i uciekł.

    Policjanci kontrolowali trzeźwość kierowców wjeżdżających na rondo. Podczas godzinnej kontroli nie zatrzymano żadnego pijanego kierującego. Takie wyniki już nie zaskakują. Od dawna zatrzymanie pijanego kierowcy podczas działań to rzadkość.

    Podczas akcji doszło do incydentu. Kierowca dojeżdżający do ronda zobaczył policjantów kontrolujących trzeźwość. Natychmiast zawrócił wykorzystając fakt, że przed rondem stało dość dużo samochodów. Kierowcy niestety udało się uciec.


    Klik

    czapla - 1 Marzec 2017, 22:39

    Gdyby nie uciekł, to napisaliby, że zatrzymano tylko jednego nietrzeźwego kierowcę, a ile pisania by mieli i kłopotu, a tak uciekł i nie ma problemu. :D Tylko po co przyznali się, że uciekł, może po prostu odjechał?
    tqmeh - 2 Marzec 2017, 07:46

    czapla, dobrze prawisz. :good: Szkoda tylko, że te kontrole autorstwa <R> są aż tak nieudolne. :facepalm: Pisałem już kiedyś o tym, trzeźwi frajerzy czekają na dmuchanie, wczorajsi zawracają. Wydaje się że <R> to rozgarnięci ludzie, jak widać średnio...
    PieTrzaK - 2 Marzec 2017, 08:50

    Powinien stać jeden patrol wcześniej przyczajony po drugiej stronie i łapać "zawracaczy". ;)
    bicker5 - 2 Marzec 2017, 16:47

    Najpierw generują korki, a potem się dziwią że ktoś zawrócił. :facepalm: Sam czasem tak robię i tylko raz rzucili się w pościg - jakież było ich rozczarowanie. :lol:
    autogaz1984 - 2 Marzec 2017, 21:18

    bicker5 napisał/a:
    Najpierw generują korki, a potem się dziwią że ktoś zawrócił. :facepalm: Sam czasem tak robię i tylko raz rzucili się w pościg - jakież było ich rozczarowanie. :lol:

    Masz racje, skąd możemy wiedzieć, czy driver, który zawrócił był "wczorajszy", czy po prostu się w k u r w i ł , zawrócił i trzeźwy ominął "blokadę" drogi... :mrgreen:

    tqmeh - 2 Marzec 2017, 22:00

    autogaz1984 napisał/a:
    Masz racje, skąd możemy wiedzieć, czy driver, który zawrócił był "wczorajszy", czy po prostu się w k u r w i ł , zawrócił i trzeźwy ominął "blokadę" drogi...

    Ludzie zapominają, że #19 na CB to nie jest ich prywatny kanał do rozmowy z kuplami, po kilku zdaniach wiadomo, że kierownik nie omija "blokady", zwłaszcza że zawrócenie oznacza spory objazd...

    Cytat:
    A bydgoska drogówka wciąż łamie prawo!

    Mamy za sobą kolejną bezpodstawną akcję, której efekt jest całkowicie zerowy! W taki oto sposób marnuje się publiczne pieniądze.


    Poza tym, że ponad 1500 kierowców zostało potraktowanych jak potencjalni przestępcy, którzy przez policjantów zostali niesłusznie posądzeni o prowadzenie po pijaku, to efekt jest ŻADEN.

    Przypominam, policjant ma prawo zbadać trzeźwość tylko w przypadku gdy istnieje uzasadnione podejrzenie, że wykroczenie lub przestępstwo zostało popełnione pod wpływem alkoholu. Drugą sytuacją, w której musimy się poddać kontroli trzeźwości jest doprowadzenie nas do izby wytrzeźwień, gdzie takie badanie jest obligatoryjnym elementem przyjęcia do izby.

    Nie ma czegoś takiego, jak rutynowe kontrole trzeźwości. Tu omawiam szczegóły prawne na ten temat: Link

    W związku z powyższym uważam, że przełożony policjantów, który wydał im bezpodstawne polecenie wykonywania w czasie pracy czynności, które nie leżą w kompetencjach policji, powinien z własnej kieszeni pokryć koszt przeprowadzenia ponad 1500 kontroli. Następnie powinien przeprosić publicznie wszystkich kierowców bezpodstawnie posądzonych o jazdę po pijaku, a na koniec powinien ponieść konsekwencje dyscyplinarne za dysponowanie środkami publicznymi oraz czasem pracy funkcjonariuszy publicznych ze szkodą dla budżetu oraz bezpieczeństwa w ruchu drogowym. Ci policjanci w tym czasie powinni robić coś pożytecznego.

    FB

    piotreg - 3 Marzec 2017, 13:47

    tqmeh napisał/a:
    W związku z powyższym uważam, że przełożony policjantów, który wydał im bezpodstawne polecenie wykonywania w czasie pracy czynności, które nie leżą w kompetencjach policji, powinien z własnej kieszeni pokryć koszt przeprowadzenia ponad 1500 kontroli. Następnie powinien przeprosić publicznie wszystkich kierowców bezpodstawnie posądzonych o jazdę po pijaku, a na koniec powinien ponieść konsekwencje dyscyplinarne za dysponowanie środkami publicznymi oraz czasem pracy funkcjonariuszy publicznych ze szkodą dla budżetu oraz bezpieczeństwa w ruchu drogowym. Ci policjanci w tym czasie powinni robić coś pożytecznego.

    Kiedy oglądam tych wszystkich pseudo-obrońców pokrzywdzonych przez system kierowców, to mam ochotę...
    Tylko wczoraj, w całej Polsce, Policja zatrzymała 186 nietrzeźwych kierujących - statystyki ze strony www.policja.pl. Dobę wcześniej - 170. Ilu się udało nie wpaść w sidła Policji? Podejrzewam, że kilka tysięcy! I co? Policja łamie prawo, próbując wyeliminować nietrzeźwych kierujących? Kierujących, którzy mogą zabić, doprowadzić do katastrofy w ruchu lądowym! Ciekaw jestem czy Pan "obrońca" będąc np. w Skandynawii, czy gdzieś tam na zachodzie europy, także wojowałby z Policją? Myślę, że tam stałby na baczność i dmuchałby z uśmiechem na buzi!

    bicker5 - 4 Marzec 2017, 19:35

    Po pierwsze primo, ilu z tych 186 kierujących było faktycznie pijanych?
    Po drugie primo, policja niech nie próbuje, tylko eliminuje pijanych, ja nic nie mam przeciwko zatrzymywaniu pijanych kierowców, ale nie w ten sposób.
    Po trzecie primo, ciekawe czy będzie Ci do śmiechu jak pewnego dnia ci sami policjanci zamiast z alkomatem wyskoczą z wariografem i zadadzą pytanie: czy szanowny kierujący przekroczył kiedyś dozwoloną prędkość?
    Po czwarte primo, policja gdzieś na zachodzie europy nie łamie prawa.

    jojo - 4 Marzec 2017, 22:47

    piotreg napisał/a:
    Ciekaw jestem czy Pan "obrońca" będąc np. w Skandynawii, czy gdzieś tam na zachodzie europy, także wojowałby z Policją? Myślę, że tam stałby na baczność i dmuchałby z uśmiechem na buzi!

    Zauważ, że u nas jest konkretna medialna spina w temacie alkoholu (i w wielu innych, jak np. prędkości), więc trudno się dziwić, że w którymś momencie zaczyna powodować to kontrreakcje. Temat jest sztucznie rozdmuchany, bo w praktyce jest mnóstwo innych czynników, mających większy wpływ na wypadki niż fakt wypicia dwóch piw. Zresztą, wystarczy popatrzeć na kompilacje Polskie Drogi. A czy w którymś kraju z tych praworządnych jest podobne ciśnienie? Nie wiem jak w Skandynawii, ale z tego co słyszałem od np. mieszkańca Wiednia, to tam takie kontrole jak już to bywają bardzo sporadycznie, a generalnie normą jest jeżdżenie "na bani" i nikt z tego powodu nie robi wielkiego halo.
    Poza tym, jeśli mowa u nas o ekstremalnie nawalonych, których jest margines i którzy stwarzają faktyczne zagrożenie to, zanim w ogóle trafi na kontrolę, prędzej zainterweniują inny kierujący.

    piotreg - 5 Marzec 2017, 09:36

    bicker5 napisał/a:
    Po czwarte primo, policja gdzieś na zachodzie europy nie łamie prawa.

    Niemiecka autostrada - nagle ograniczenie do (40) z powodu prac drogowych. Co się okazuje? Nie ma żadnych robót, to pułapka policji, która ustawiła fotoradar. Ciekaw jestem co by się wydarzyło gdyby w Polsce ktoś wpadł na taki pomysł?! :cool:

    małymobil - 5 Marzec 2017, 12:40

    piotreg napisał/a:
    bicker5 napisał/a:
    Po czwarte primo, policja gdzieś na zachodzie europy nie łamie prawa.

    Niemiecka autostrada - nagle ograniczenie do (40) z powodu prac drogowych. Co się okazuje? Nie ma żadnych robót, to pułapka policji, która ustawiła fotoradar. Ciekaw jestem co by się wydarzyło gdyby w Polsce ktoś wpadł na taki pomysł?! :cool:

    W Polsce był wielki problem jak <itd> chowali się z mobilnymi <FR> , a tymczasem w Belgii to norma.



    A to że nasze prawo jest dziurawe tak samo jak drogi po zimie i Polaczki tylko kombinują jak tu nie płacić to inna bajka.

    bicker5 - 5 Marzec 2017, 17:21

    piotreg napisał/a:
    bicker5 napisał/a:
    Po czwarte primo, policja gdzieś na zachodzie europy nie łamie prawa.

    Niemiecka autostrada - nagle ograniczenie do (40) z powodu prac drogowych. Co się okazuje? Nie ma żadnych robót, to pułapka policji, która ustawiła fotoradar. Ciekaw jestem co by się wydarzyło gdyby w Polsce ktoś wpadł na taki pomysł?! :cool:

    Zatrzymywali wszystkich czy tylko tych co przekroczyli dozwoloną prędkość?

    piotreg - 5 Marzec 2017, 18:44

    Tylko tych za szybkich.
    Zaj007 - 5 Marzec 2017, 22:20

    Wywołaliście wilka z lasu. Dziś pierwszy raz zatrzymali mnie na dmuchanie. :grin:

    Moim zdaniem: faktycznie u nas jest bardzo duża napina na łapanie kierowców po użyciu/nietrzeźwych. Dla jasności dodam, że z znajoma z Belgii mówiła, że jazda po alkoholu jest tam normą. Prowadziła swego czasu bar i zupełnie naturalnym było, że ludzie przyjeżdżali na piwo autem. W Niemczech też jest luźniej, we Włoszech kary zaostrzono, ale i tak nie wszyscy tym się przejmują, a w Zjednoczonym Królestwie (poza Szkocją - obniżono do 0,5‰) dopuszczalny limit alkoholu wynosi 0,8‰ (u nas ktoś byłby przestępcą). Równie liberalne podejście mają tam do narkotyków. Pod tym kątem u nas kontroli jest dużo, kary są wysokie, limity niskie.

    Mnie przekonuje nasza polityka karna w tym zakresie, ale nie zgadzam się z niskim progiem trzeźwości. Z resztą nauka prawa karnego ma podobne zdanie (tak np. R.A. Stefański).

    Zresztą, przykład z Nowego Roku sprzed kilku lat pokazuje, że problemem nie jest ten co ma 0.21‰ tylko człowiek tak odurzony, że nie jest w stanie rozsądnie pokierować swoim postępowaniem.

    Kontrole trzeźwości mogą być jak dla mnie. Dobrze by było gdyby tylko nie powodowały paraliżu w ruchu i gdyby ustawodawca przewidział konkretnie ich dopuszczalność.

    Kontrole prędkości to temat na inną dyskusję. :P

    phonemaniac - 8 Marzec 2017, 07:53

    Cytat:
    Najwydajniejsze fotoradary, rejestratory i odcinkowe pomiary prędkości. W tych miejscach uważaj!



    Przedstawiamy rekordzistów polskich dróg - pierwszą piątkę fotoradarów, odcinkowych pomiarów prędkości oraz rejestratorów przejazdu na czerwonym świetle, które notują najwięcej naruszeń przepisów. W tych lokalizacjach trzeba uważać, bo pomimo postawionych znaków i ogólnej wiedzy kierowców na temat fotoradarów, tu jest najbardziej ryzykownie.

    W 2016 roku system automatycznego nadzoru nad ruchem drogowym zarządzany przez CANARD zarejestrował 1 140 000 naruszeń przepisów związanych z przekroczeniem dopuszczalnej prędkości oraz przejazdem na czerwonym świetle na skrzyżowaniu. Warto jednak zaznaczyć, że cały system odcinkowego pomiaru prędkości został uruchomiony dopiero 20 grudnia.

    To właśnie odcinkowy pomiar prędkości był nowością dla wielu kierowców, którzy nawet jeżeli przyzwyczaili się do znaków i kamer nad drogami, to nie do końca wiedzieli, kiedy urządzenia zostaną uruchomione. Inna sprawa, że dość łatwo popełnić wykroczenie. Naszym zdaniem jednym z czynników, który wprowadza u kierowców dezorientację, jest odwrotne oznakowanie niż w przypadku fotoradarów. Najpierw pojawia się ograniczenie prędkości, a dopiero za znakiem tablica informująca o pomiarze średniej prędkości. W gąszczu wszechobecnych reklam łatwo się pogubić. Kierowcy zastanawiają się, czy widziane wcześniej ograniczenie jest już odwołane czy jeszcze obowiązuje. Problem ten nie występuje w przypadku fotoradarów stacjonarnych, gdzie najpierw jest znak informujący o urządzeniu, a dopiero za nim ograniczenie prędkości.

    Najbardziej wydajnym odcinkiem pomiarowym w Polsce była lokalizacja Lubin. Na drodze nr 3 pomiędzy Legnicą a Zieloną Górą ustawiono ograniczenie do 70 km/h. Dwa pasy do jazdy w tym samym kierunku usypiają czujność kierowców, którzy 20,5 tys. razy zostali tam sfotografowani podczas przekraczania dopuszczalnej prędkości.

    Lokalizacja numer 2 to Karniewo. Na drodze nr 60 w tej miejscowości obowiązuje ograniczenie do 50 km/h. Zarejestrowano tam 10,5 tys. wykroczeń. Nieznacznie mniej (7,2 tys.) popełniono w podwarszawskiej miejscowości Zakręt, gdzie również jest ograniczenie do 50 km/h, ale w gąszczu tablic z reklamami trudno w ogóle dostrzec informację o pomiarze prędkości. Pierwszą krajową piątkę zamykają lokalizacje Krościenko Wyżne — Iskrzynia na drodze krajowej 19 (5,3 tys. wykroczeń) oraz Rybitwy — Polesie na drodze krajowej nr 7 (5 tys. wykroczeń).

    Znacznie bardziej "niebezpieczne" dla kierowców są jednak rejestratory przejazdu na czerwonym świetle. Dlaczego? Ponieważ nie są w żaden sposób oznakowane i nie wiadomo, czy na danym skrzyżowaniu znajduje się kamera rejestrująca wykroczenie, czy tylko nagrywająca ruch drogowy. Przypominamy, że te rejestrujące wykroczenia są żółte. Mimo to w 20 lokalizacjach w kraju urządzenia zarejestrowały tylko 105 tys. "występków", co stanowi mniej niż 10 proc. wszystkich naruszeń.

    Najczęściej kierowcy przejeżdżali na czerwonym świetle w Jabłonnej, gdzie zarejestrowano 18,3 tys. wykroczeń. Przyczyną tego stanu rzeczy jest dość duże i skomplikowane skrzyżowanie, nierzadko odwracające uwagę kierowców od sygnalizatorów. Znajduje się ono na wyjeździe z Warszawy w kierunku Legionowa i Nowego Dworu Mazowieckiego – droga nr 61.

    Nieco mniej wykroczeń (16,7 tys.) zarejestrowały kamery na skrzyżowaniu w miejscowości Mroków, na drodze krajowej nr 7 pomiędzy Warszawą a Radomiem. 11 tys. naruszeń miało miejsce w Komornikach, na drodze krajowej nr 5 pomiędzy Poznaniem i Lesznem. O połowę mniej było w podwarszawskich Markach na DK 8 (5,5 tys.) oraz w miejscowości Mosty (4,8 tys.) na DK 6.

    Fotoradary kierowcy znają od lat, a obecnie tylko duże, wyraźnie pomalowane na żółto urządzenia rejestrują przekroczenia prędkości. Zlikwidowano właściwie fotoradary przenośne, używane głównie przez straż miejską lub gminną, zatem wydawać by się mogło, że trudno o wpadkę. Nie brakuje nawet aplikacji informujących o urządzeniach. Niestety wciąż dochodzi do wielu naruszeń, a rekordową liczbę zdjęć zrobił w 2016 r. radar w miejscowości Gaj – 22,7 tys. Jest umieszczony na drodze nr 7 pomiędzy Krakowem a Myślenicami, ale warto dodać, że to również trasa w kierunku Zakopanego, więc jest tam wielu kierowców przyjezdnych.

    Nieznacznie mniej zdjęć zrobiły fotoradary w miejscowości Koziegłowy (19,9 tys.) oraz Cisy (19,4 tys.). Pierwszy na DK 1 pomiędzy Częstochową a Katowicami, a drugi na DK 22, która prowadzi z Malborka na autostradę A1. W pierwszej piątce najgroźniejszych żółtych skrzynek są jeszcze urządzenia w Krzywanicach (19 tys. naruszeń) na DK 10 między Płońskiem a Sierpcem oraz w Pawłowicach (16,2 tys.) na DK 81 między Żorami a Skoczowem.


    Fotoradar  liczba naruszeń  OPP  liczba naruszeń  Czerwone światło  liczba naruszeń 
     Gaj  22,7  Lubin  20,5  Jabłonna  18,3
     Koziegłowy  19,9  Karniewo  10,5  Mroków  16,7
     Cisy  19,4  Zakręt  7,2  Komorniki  11,0
     Krzywanice  19,0  Krościenko
    Wyżne-Iskrzynia
     5,3  Marki  5,5
     Pawłowice  16,2  Rybitwy-Polesie  5,0  Mosty  4,8
    Liczby podano w tysiącach          


    Jak zatem widać, urządzenia nadzorujące bezpieczeństwo ruchu drogowego i rejestrujące wykroczenia mają sporo pracy. Te najbardziej aktywne wykonują ponad 50 zdjęć dziennie, zatem statystycznie średnio dwa razy na godzinę ktoś zostaje przyłapany na popełnieniu wykroczenia. 1,14 mln naruszeń to średnio ponad 3000 dziennie.

    Przypominamy o zwracaniu uwagi na znak D-51 "kontrola prędkości", który informuje o fotoradarze lub odcinkowym pomiarze prędkości. Stosowną tabliczkę o typie pomiaru znajdziecie zawsze pod spodem. Tylko żółte fotoradary są aktywne. Rejestratory przejazdu na czerwonym świetle, choć także są żółtego koloru, nie muszą być w żaden sposób oznakowane.

    Najlepszym działaniem prewencyjnym przeciwko systemowi CANARD jest oczywiście przestrzeganie przepisów ruchu drogowego.
    LINK
    tqmeh - 15 Marzec 2017, 11:15

    Cytat:
    Polscy kierowcy w więzieniu za jazdę na magnesie – dwa wyroki z Wielkiej Brytanii i zapowiedź kolejnych

    Dwóch polskich kierowców ciężarówek otrzymało w ostatnich dniach wyroki więzienia, a dwóch kolejny czeka na skazanie – oto przestroga przed kombinowaniem z tachografami na terenie Wielkiej Brytanii.

    Pierwszy z tych kierowców – Wojciech T. – otrzymał karę 2 miesięcy więzienia oraz 12 miesięcy zakazu prowadzenia pojazdów. Wyrok ten zapadł w następstwie kontroli DVSA, która wykazała stosowanie magnesu w celu oszukania tachografu. Jeśli natomiast chodzi o zarzuty, to było nimi fałszowanie informacji, a także stwarzanie zagrożenia w ruchu drogowym. I co więcej, zarzuty te uznano za na tyle poważne, że Polak zdążył już wyrok "odsiedzieć". Od 21 stycznia pozostawał on bowiem w brytyjskim areszcie, jako że odmówiono mu oczekiwania na proces na wolności.

    Oceniając całą sytuację, brytyjski wymiar sprawiedliwości zwracał uwagę na potencjalne niebezpieczeństwa. Uznano, że fałszowanie zapisów tachografu prowadzi do nadmiernego zmęczenia kierowcy, a więc może skutkować wypadkiem. Ten ostatni mógłby zaś być tragiczny w skutkach, z uwagi na wielotonową masę samochodów ciężarowych.

    Co więcej, kolejny kierowca – Kamil N. – otrzymał wyrok jeszcze wyższy. W tym przypadku są to aż 4 miesiące więzienia oraz 6 miesięcy zakazu prowadzenia pojazdów. Sąd nałożył te kary ledwie dzień później, w odpowiedzi na takie same zarzuty. A do tego dochodzi jeszcze dwóch kierowców wspomnianych na wstępie, którzy wyrok mają dopiero usłyszeć. Biorąc pod uwagę powyższe stwierdzenia, prawdopodobnie i oni usłyszą karę pozbawienia wolności.

    Wracając na natomiast do sprawy Wojciecha T. – przy okazji jego procesu ważyły się także losy ciężarówki. DVSA proponowało bowiem, aby pojazd skonfiskować, jako że służył on do łamania przepisów. Niemniej propozycja ta została przez sąd odrzucona, jako że nie znaleziono dowodów na udział firmy w całym przedsięwzięciu. Innymi słowy – przewoźnik miał niczego nie wiedzieć o korzystaniu z przez kierowcę z magnesu.


    Klik

    tqmeh - 16 Marzec 2017, 11:21

    Cytat:
    Nowe kary dla kierowców już w 2017 roku!



    Nowe, surowe kary dla pijanych kierowców lub osób kierujących auto, mimo sądowego zakazu prowadzenia pojazdów, dostały zielone światło od rządu. Projekt opracowany przez Ministerstwo Sprawiedliwości zakłada kilka poważnych zmian, które wycelowane są w najbardziej niebezpiecznych kierowców.

    Sejm zaakceptował projekt zmian w prawie, dotyczący surowszego karania kierowców. Dokument skupia się przede wszystkim na dotkliwszych karach wymierzonych w pijanych kierowców oraz tych prowadzących, którzy nie stosują się do sądowych zakazów prowadzenia pojazdów.

    Nowe kary dla pijanych kierowców!



    Według wspomnianego projektu przygotowanego przez Ministerstwo Sprawiedliwości, w najgorszej sytuacji będą kierowcy, którzy dopuszczają się prowadzenia pojazdu będąc pod wpływem substancji odurzających. Pijany lub odurzony narkotykami sprawca śmiertelnego wypadku drogowego trafi do więzienia na co najmniej 2 lata!

    Kara będzie identyczna także wtedy, gdy nikt nie zginie, ale ofiary odniosą ciężkie uszkodzenia ciała. Sprawca nie będzie mógł liczyć na orzeczenie kary w zawieszeniu. Dziś dolna granica kary przy takim przestępstwie to zaledwie 9 miesięcy pozbawienia wolności, a jeśli została ona orzeczona w wymiarze do jednego roku, to można ją zawiesić.

    Prowadzenie pojazdu bez uprawnień

    W dużo gorszej sytuacji będą także kierowcy-recydywiści. Prowadzenie pojazdu, mimo odebranego decyzją administracyjną prawa jazdy, będzie skutkowało nie tylko narażeniem się na karę pozbawienia wolności do lat dwóch, ale także orzeczeniem wobec kierowcy sądowego zakazu prowadzenia pojazdów od roku do 15 lat.

    Kierowanie pojazdem mimo orzeczonego zakazu prowadzenia

    Jeszcze dotkliwsze konsekwencje dotkną te osoby, które złamią sądowy zakaz prowadzenia pojazdów. Kara za taki czyn została podniesiona z 3 do 5 lat więzienia!

    Zupełnie inaczej będzie też wyglądać kwestia ucieczki przed policją. Kierowca, który nie zatrzyma się do kontroli drogowej popełni przestępstwo, a nie jak jest to obecnie wykroczenie. Ucieczka przed policją będzie zagrożona będzie karą do 5 lat więzienia.

    Co więcej, sąd obligatoryjnie zakaże uciekinierowi prowadzenia pojazdów na okres od roku do 15 lat. Dziś nawet najbardziej brawurowa ucieczka stwarzająca ogromne zagrożenie na drodze traktowana jest jak wykroczenie, za które grozi zaledwie grzywna lub kara aresztu na maksymalnie 30 dni. W głowie się nie mieści, jak ktoś pisał takie prawo przed laty.

    Większe uprawnienia sądów wobec piratów drogowych



    Kolejne, nie mniej istotne zmiany, dotyczą samego procesu karania kierowcy. Organy ścigania i sądy dostaną wystarczająco dużo czasu, by skutecznie wymierzyć sprawiedliwość sprawcy wykroczeń czy przestępstw drogowych. Będą się one przedawniać w sprawach, w których wszczęto postępowanie, dopiero po 3 latach od momentu popełnienia czynu. Obecnie mają na to 2 lata co w polskich realiach okazuję nie wystarczające (np. słynna sprawa z Frogiem).

    Oprócz tego sądy będą obligatoryjnie powiadamiane o wcześniejszych ukaraniach oskarżonego za wykroczenia w ruchu drogowym oraz czy zatrzymywano mu w przeszłości prawo jazdy. Pomoże to surowiej ukarać te osoby, które czują się bezkarne na polskich drogach. Sąd będzie miał pełen dostęp do bazy policji drogowej i centralnej ewidencji kierowców. Będzie zatem wiedział wszystko na temat dotychczasowej "kariery kierowcy" (mandaty, punkty karne itp.) i pomoże mu to wydać uczciwszy wyrok.

    Kontrole drogowe zostaną w pełni zalegalizowane



    Ostatnią nowością będzie zapis w ustawie Prawo o ruchu drogowym przedstawiający konkretną podstawę prawną do poddawania kierujących pojazdami rutynowej kontroli drogowej w celu ustalenia zawartości w organizmie alkoholu lub obecności środka działającego podobnie do alkoholu, np. narkotyków lub dopalaczy. Dziś takie czynności mogą zostać podważone przez kierującego.

    Klik

    czapla - 16 Marzec 2017, 13:09

    Od roku czytam jak to będziemy karani i chyba tylko karani. :oops:
    piotreg - 16 Marzec 2017, 20:00

    Spalona czapla, czytaj zapieczona = niebezpieczna czapla. :evil:
    czapla - 16 Marzec 2017, 20:09

    No ale czemu niebezpieczna? Ja od dziesięciu lat nie dostałem żadnego mandatu, przestrzegam przepisy, a czytam, że ciągle będziemy karani, a może by tak pomyślał ktoś o jakiejś propagandzie uświadamiającej nas o zagrożeniach jakie sami potrafimy stwarzać na drodze i w życiu codziennym, o poprawie bezpieczeństwa na drodze, poprzez pouczenia i życzliwość policji do nas, a nie... marchewka i wąskie drzwi... czy jakoś tak. :)
    OJCIEC - 19 Marzec 2017, 14:14

    To nie ta ekipa, Czapla. Tym się wydaje, że dekretem można anginę zablokować. A te ciągłe kary dookoła? Pewnie ich rodzice nie kochali.
    autogaz1984 - 19 Marzec 2017, 15:11

    Jasne, bo poprzednia ekipa nie karała, nie narzucała limitów ukaranych kierowców (1,7 mln - dla przypomnienia). Szkoda, że taki ciemnogród wciąż panuje... :facepalm: :sad:
    OJCIEC - 28 Marzec 2017, 20:56

    Było?

    Cytat:
    Laserowe mierniki prędkości nie zawsze mają rację

    Miały być ostateczną bronią na piratów drogowych, a stały się kolejnym sposobem na naciąganie kierowców. Laserowym miernikom prędkości, którymi posługuje się policja, coraz częściej nie wierzą sądy.




    (Nie)cudowna broń

    Najczęściej karanym przez polską policję wykroczeniem od lat jest łamanie ograniczenia prędkości. Ręcznym miernikom radarowym od dawna zarzucano bardzo małą dokładność. Kierowcy, których policja chciała karać na podstawie wskazań, na przykład, Iskry, często odmawiali przyjęcia mandatu i wygrywali sprawy w sądzie. Remedium na tę sytuację miało być zastąpienie wysłużonych urządzeń nowoczesnymi, laserowymi miernikami prędkości.

    Polska policja po raz pierwszy użyła na szeroką skalę laserowych mierników prędkości w 2008 roku. Na ich popularyzację w szeregach mundurowych trzeba było jeszcze poczekać. W 2012 roku kupiono 411 takich urządzeń, a dziś jest ich blisko 600. Od początku policja przedstawiała je jako niezawodny sposób na piratów drogowych. Akcentowano dokładność pomiaru zapewnianą przez wąską wiązkę lasera, a także nieosiągalny dla ręcznych urządzeń radarowych zasięg - nawet do kilometra. Jak się okazuje, ostatnią z tych cech laserowych mierników prędkości policjanci nieco za bardzo wzięli sobie do serca.

    Zasady optyki

    Początkowo kierowcy namierzeni laserowymi miernikami prędkości, patrząc na sprzęt, którym dysponowała policja, przyjmowali mandaty. Dziś wiadomo już, że użycie laserowego miernika nie zawsze oznacza, że pomiaru dokonano prawidłowo. Coraz więcej kierowców odmawia przyjęcia mandatu za przekroczenie prędkości jeśli ma przeświadczenie, że przepisy nie zostały złamane. Coraz częściej sędziowie przyznają rację zmotoryzowanym.

    Mechanizm prowadzący do powstania błędu pomiaru laserowym urządzeniem jest związany z jego budową. Najczęściej używanym w polskiej policji urządzeniem jest Ultralytre LTI 20-20 100LR. Posiada on celownik optyczny, z którego korzysta funkcjonariusz podczas pracy, i umieszczone poniżej źródło wiązki laserowej. Oznacza to, że linia, którą wzrok policjanta prowadzi celownik, nie pokrywa się z przebiegiem wiązki lasera. Nie ma więc mowy o dokładności w całym zakresie pracy urządzenia.

    Potwierdza to uzasadnienie wyroku Sądu Okręgowego w Zamościu (sygn. II Ka 779/13). Czytamy w nim m.in. "(...) punkt celowniczy widoczny w wizjerze przyrządu ULTRALYTE LTI 20-20 w rzeczywistości nie jest wcale obrazem promienia lasera (które pozostaje w zakresie światła podczerwonego niewidocznego dla ludzkiego oka), lecz symulowanym punktem celowniczym, który jest tworzony w wizjerze przyrządu i może w zasadniczy sposób odbiegać od rzeczywistego miejsca padania wiązki pomiarowej. W szczególności, rozmiar punktu celowniczego nie odzwierciedla rzeczywistego rozmiaru wiązki pomiarowej. Światło laserowe używane przez przyrząd ma duże skupienie, nie mniej jednak wraz z odległością od przyrządu wiązka światła ulega tzw. dywergencji (rozbieżności), która dla tego przyrządu wynosi nie więcej, jak 2,07 miliradiana. Powyższe oznacza, że w odległości 500 metrów od przyrządu wiązka pomiarowa ma średnicę co najmniej jednego metra. Tak więc w zależności od odległości namierzanego pojazdu punkt celowniczy ukazywany w wizjerze może być większy niż rzeczywisty rozmiar wiązki, co określa zależność, że dla celów bliskich jest większy, zaś dla celów dalekich mniejszy".

    Kiedy nie przyjmować mandatu z miernika laserowego?

    Uzasadnienie wyroku sądu z Zamościa odpowiada również na to pytanie. "Ze względu na to, że promieniowanie laserowe jest generowane w oddzielnym względem wizjera układzie optycznym, który znajduje się poniżej celownika, to możliwe jest zapewnienie, że punkt celowniczy nie będzie przesunięty względem pomiarowej wiązki laserowej tylko w poziomie, natomiast nie jest możliwe zapewnienie takiej zbieżności w pionie, co oznacza, że wszystkie cele, które będą bliższe niż odległość punktu zbieżności, w rzeczywistości będą przesunięte niżej niż punkt pokazywany przez celownik, zaś cele dalsze będą przesunięte wyżej, a wielkość tego przesunięcia będzie zależała od odległości celu od punktu zbieżności. Zbieżność celownika jest ustalana fabrycznie, to jednak w praktyce może dochodzić do jej przesunięcia. Powyższe może doprowadzić do sytuacji, w której funkcjonariusze Policji, obsługując przyrząd, mogą nie mieć świadomości co do tego, że w rzeczywistości namierzają inny pojazd niż ten, na który wskazuje punkt celowniczy w wizjerze. W sytuacji zatem przyjęcia ustaleń wskazujących na to, że przed pojazdem obwinionego poruszał się inny pojazd, zaś pomiar był dokonywany na płaskim i prostym odcinku drogi z odległości 500 – 700 m., to pomiar prędkości pojazdu obwinianego A. C. był w praktyce niemożliwy, chyba, że odległość od pojazdu poprzedzającego wynosiłaby co najmniej około 100 metrów".

    W praktyce takie warunki występują jednak rzadko - szczególnie na drogach krajowych. Najczęściej jedziemy tam w mniej lub bardziej rozciągniętej kolumnie samochodów. Odstępy pomiędzy nimi są jednak zwykle krótsze niż 50 metrów. Pomiar prowadzony przez policjanta znajdującego się o pół kilometra od pojazdu, którego prędkość się kontroluje, jest więc mało wiarygodny.

    Nowe rozdanie

    Policja zdaje sobie sprawę z niedoskonałości laserowych mierników prędkości z celownikiem optycznym. Zapowiada, że następną partię dwustu urządzeń mają stanowić modele wyposażone w ekran, na którym wskazywany jest namierzany pojazd. To jednak nie rozwiąże problemu w pełni. Na wyposażeniu policji jest ponad 800 radarowych mierników prędkości i nowo zakupiony sprzęt zapewne zastąpi Iskry, a nie laserowe Ultralytre LTI 20-20 100LR.

    Wszystko wskazuje na to, że jeszcze przez lata zatrzymani kierowcy będą musieli przyglądać się sprzętowi, z którego korzysta policja, a sądy rozstrzygać kwestię ich winy lub niewinności. Dochodzenie sprawiedliwości jednak jest dla wielu kierowców kłopotliwe, gdyż po odmowie przyjęcia mandatu sprawa trafia do sądu właściwego dla miejsca popełnienia wykroczenia. Jeśli jesteśmy akurat daleko od domu, koszty samego dojazdu na proces i konieczność wzięcia na ten dzień urlopu mogą okazać się bardziej dotkliwe niż kara zaproponowana przez policję. Z tego względu szybkie wejście do służby mierników, które nie pozostawiają wątpliwości, leży na sercu tak policji jak i kierowcom.

    Link

    Bo sprawa się przewija co jakiś czas. :o

    tqmeh - 4 Kwiecień 2017, 10:53

    Cytat:
    Stop piratom drogowym – ustawa uchwalona przez Sejm



    Sejm przyjął przygotowaną w Ministerstwie Sprawiedliwości ustawę, która zaostrza kary za przestępstwa w ruchu drogowym oraz wydłuża okres przedawnienia karalności wykroczeń.

    Ustawa wprowadza zmiany w Kodeksie karnym, Kodeksie wykroczeń, Kodeksie postępowania karnego oraz w Prawie o ruchu drogowym. Regulacje wymierzone są w skrajnie nieodpowiedzialnych kierowców, którzy powodują śmierć i zniszczenia na polskich drogach, a ich ofiarami są niejednokrotnie dzieci - informuje Ministerstwo Sprawiedliwości.
    Nowe przepisy

    - Pijany lub odurzony narkotykami sprawca śmiertelnego wypadku lub powodującego ciężkie uszkodzenia ciała pójdzie do więzienia na co najmniej 2 lata. Kara nie będzie mogła zostać zawieszona. Dziś dolna granica kary przy takim przestępstwie to zaledwie 9 miesięcy pozbawienia wolności, a wyrok do jednego roku więzienia można zawiesić.

    - Organy ścigania i sądy dostaną wystarczający czas, by skutecznie wymierzyć sprawiedliwość sprawcy wykroczeń drogowych. Będą się one przedawniać w sprawach, w których wszczęto postępowanie, dopiero po trzech latach od momentu popełnienia czynu. Dziś przedawnienie następuje już po dwóch latach (np. w przypadku sprawy "Froga" przedawnienie karalności wykroczeń nastąpiło po wydaniu wyroku skazującego w pierwszej instancji a przed rozpoznaniem apelacji przez sąd odwoławczy i uniemożliwiło uprawomocnienie się tego wyroku).

    - Kto będzie kierował samochodem, choć zabrano mu prawo jazdy decyzją administracyjną, narazi się nie tylko na karę do dwóch lat więzienia, tak jak obecnie (w praktyce sądy rzadko ją orzekają, a jeśli już – to najczęściej w zawieszeniu). Obowiązkowo zostanie orzeczony w stosunku do niego przez sąd zakaz prowadzenia pojazdów od roku do 15 lat.

    - Kto złamie sądowy zakaz prowadzenia pojazdów zostanie skazany na karę nawet do 5 lat więzienia. Dziś – do 3 lat więzienia.

    - Kierowca, który świadomie zmusi policję do pościgu i chcąc uciec, nie zatrzyma się pomimo sygnałów świetlnych i dźwiękowych z radiowozu, popełni przestępstwo zagrożone karą do 5 lat więzienia. Sąd obligatoryjnie zakaże mu prowadzenia pojazdów na okres od roku do 15 lat. Dziś nawet najbardziej brawurowa ucieczka stwarzająca ogromne zagrożenie na drodze traktowana jest jak wykroczenie, za które grozi zaledwie grzywna lub kara aresztu do 30 dni.

    - Przy orzekaniu w sprawach o przestępstwa drogowe sądy będą obligatoryjnie powiadamiane o wcześniejszych ukaraniach oskarżonego za wykroczenia w ruchu drogowym oraz czy zatrzymywano mu w przeszłości prawo jazdy. Dostaną informacje na ten temat (mandaty, punkty karne itp.) z centralnej ewidencji kierowców. Obecnie nie ma takiego obowiązku, co sprzyja wydawaniu łagodnych wyroków wobec notorycznych piratów drogowych, gdyż sądy najczęściej nie wiedzą o dotychczasowym łamaniu przepisów przez takie osoby.

    - W Prawie o ruchu drogowym znajdzie się uszczegółowiona regulacja dotycząca poddawania kierujących pojazdami (lub innych osób, w stosunku do których zachodzi uzasadnione podejrzenie, że mogły kierować pojazdem) rutynowemu badaniu w celu ustalenia zawartości w organizmie alkoholu lub obecności środka działającego podobnie do alkoholu, np. narkotyków lub dopalaczy.

    Konieczność zmian

    Dotychczasowe przepisy nie pozwalają na skuteczne ściganie sprawców groźnych przestępstw i wykroczeń drogowych, a czasem stanowią wręcz zachętę do zachowań powodujących tragiczne skutki.

    W 2015 r. ponad 1000 sprawców groźnych wykroczeń drogowych (w tym 150 kolizji i 320 przekroczeń prędkości) nie spotkała kara, bo ich sprawy się przedawniły. Spośród prawie 1400 osób, które skazano za jazdę bez prawa jazdy odebranego decyzją administracyjną, zaledwie wobec czterech orzeczono sądowy zakaz prowadzenia pojazdów. Na 112 wyroków skazujących pijanych lub odurzonych kierowców, którzy zabili na drodze człowieka lub spowodowali ciężkie uszkodzenia ciała, 26 wymierzono w zawieszeniu (2014 r. – 38 zawieszeń na 151 wyroków; 2013 r. – 93 zawieszenia na 252 wyroki).

    Jednocześnie statystyki pokazują, że w Polsce na 100 wypadków drogowych ginie aż 9 osób (dane z 2014 r.), a w Niemczech czy Austrii – jedna osoba.

    Koniec z bezradnością

    Uchwalona przez Sejm ustawa pozwoli na sprawne i zdecydowane działanie państwa, gdy dochodzi do przestępstw i groźnych wykroczeń spowodowanych przez pijanych kierowców i piratów drogowych. Wymiar sprawiedliwości nie będzie bezradny wobec tych, którzy drwią z prawa i stwarzają śmiertelne zagrożenie na drogach.

    Klik

    tqmeh - 21 Kwiecień 2017, 18:55

    Cytat:
    Policjantka skazana za fałszywe zeznania. Wsparcie kolegów nie zrobiło wrażenia na sądzie



    Marta Cichocka, policjantka z Poznania, straci pracę. Sąd utrzymał w mocy wyrok skazujący ją za fałszywe zeznania. I skrytykował policję za pogoń za wynikami.

    W sierpniu 2014 r. policjantka Marta Cichocka jechała radiowozem ul. Grunwaldzką w Poznaniu. Zobaczyła samochód prowadzony przez Renatę M., okulistkę spod Konina.

    Chciała ukarać mandatem

    Według policjantki kobieta gwałtownie zahamowała, czym stworzyła zagrożenie na drodze. Miała też trzymać w ręku telefon, a używanie go podczas prowadzenia auta – nie trzeba przez niego rozmawiać – to wykroczenie.

    Cichocka zatrzymała samochód i chciała ukarać okulistkę mandatem. Kobieta go nie przyjęła. Sprawa trafiła do sądu, który obejrzał nagranie z kamery w samochodzie okulistki i ją uniewinnił. Na nagraniu nie było widać ani słychać, by korzystała z telefonu. Nie było też gwałtownego hamowania, a normalne zmniejszanie prędkości.

    Na tym sprawa mogłaby się zakończyć, ale sąd postanowił donieść na policjantkę do prokuratury. Zarzucił jej składanie fałszywych zeznań przeciw okulistce. Cichocka została skazana na pół roku więzienia w zawieszeniu i trzy lata zakazu pracy w policji.

    Gdy niedawno sąd zaczął rozpatrywać apelację policjantki, w geście solidarności z nią na sali rozpraw pojawiło się kilkudziesięciu policjantów w mundurach. Mówili, że wyrok jest niesprawiedliwy, a zebrane dowody – wątpliwe.

    Jednak ten gest nie zrobił na sędziach wrażenie. W piątek oddalili apelację i utrzymali wyrok skazujący w mocy. Oznacza to, że Marta Cichocka zostanie zwolniona z policji.

    Sąd nie uwierzył policjantce

    Sąd nie uwierzył w wersję policjantki, bo Cichocka mówiła o gwałtownym hamowaniu, którego tak naprawdę nie było. Zdaniem sądu trudno w tej sytuacji uwierzyć, że policjantka widziała korzystanie przez okulistkę z telefonu. To wersję okulistki sąd uznał za wiarygodną, bo "nie miała powodu, by pomawiać policjantkę". – To nie ona, lecz sąd zawiadomił prokuraturę – przypomniała sędzia Adamczewska.

    Cichockiej nie pomógł też partner z patrolu, który zmieniał zeznania. Raz twierdził, że widział okulistkę korzystającą z telefonu, innym razem zasłaniał się niepamięcią. Sąd uznał, że nie można mu w pełni ufać.

    Sąd nie znalazł też podstaw, by warunkowo umorzyć sprawę, czyli uznać winę policjantki, lecz odstąpić od wymierzenia kary. To ochroniłoby Cichocką przed automatycznym zwolnieniem z pracy. Takie rozwiązanie zastosował niedawno sąd w sprawie policjanta, który bezprawnie raził anarchistów paralizatorem.

    Wobec Cichockiej sąd nie był tak wyrozumiały. Uznał, że szkodliwość jej fałszywych zeznań wcale nie jest znikoma. Wręcz przeciwnie – jest znaczna, bo "policjant to zawód zaufania publicznego".

    – Nie bez kozery policjantów nazywa się stróżami prawa. Musi ich cechować wyjątkowa uczciwość. Często są świadkami łamania prawa, a ich zeznania służą za dowód w sądzie – mówiła sędzia Adamczewska. Podkreśliła, że zeznania Marty Cichockiej doprowadziły do niesłusznego postawienia przed sądem niewinnej osoby.

    Jednak na tym sędzia Adamczewska nie poprzestała. – Zasygnalizować należy budzący niepokój system oceny pracy policjantów. Być może to rozliczanie ich z liczby wykrytych przestępstw czy wykroczeń powoduje, ze dochodzi do patologii, jaką jest zdobycie za wszelką jak widać cenę uznania przełożonych – powiedziała sędzia.

    – U nas nie rządzą statystyki. Patrolujemy ulice i reagujemy na wykroczenia, bo mamy taki obowiązek. Gdybym drugi raz miała taką samą sytuację, zrobiłabym to samo – powiedziała po wyroku Marta Cichocka. Podtrzymała, że widziała gwałtowne hamowanie, a okulistka korzystała z telefonu: – Jak ją legitymowałam, to śmiała mi się prosto w twarz. Mówiła, że ma znajomości w prokuraturze i sądzie. I że nas załatwi.

    Cichocka mówiła to samo na sali rozpraw. Sędzia Adamczewska w uzasadnieniu wyroku stwierdziła, że były to nieuprawnione zarzuty.

    Policjantka straci pracę

    Marta Cichocka straci pracę, gdy informacja o wyroku wpłynie do szefa wielkopolskiej policji. – Nie wiem, czy moi koledzy będą chcieli zatrzymywać ludzi i wystawiać mandaty. Mogą się obawiać, że jeśli ktoś odmówi przyjęcia mandatu, to skończą skazani tak jak ja – powiedziała Cichocka.

    Andrzej Szary, szef policyjnych związkowców w Wielkopolsce, był w piątek w sądzie. – Przyjmuję wyrok do wiadomości, szanuję go, ale się z nim nie zgadzam. Jest niesprawiedliwy, a dowody nadal wydają się wątpliwe. Czy to wpłynie jakoś na postawę innych policjantów? Policjanci będą robić swoje, ale ten wyrok będą mieli z tyłu głowy – powiedział Andrzej Szary. I dodał: – To prawda, że w policji jest pogoń za wynikami. Podnosimy to od dawna. Na odprawach mówi się o wynikach, policjanci starają się wywiązywać z tego zalecenia przełożonych. Mogą popełniać błędy jak w każdym zawodzie.

    Cichocka nie może złożyć kasacji od wyroku. Taką możliwość mają tylko prokurator generalny i rzecznik praw obywatelskich. Adwokatka Cichockiej zapowiedziała, że zwróci się do nich z taką prośbą.

    KLIK

    małymobil - 21 Kwiecień 2017, 19:27

    Kamera w aucie nagrywając rozmowy i obraz, a policjanci że to wątpliwy dowód. Za to ich videorejestratory są nieomylne. :facepalm: :lol:
    tqmeh - 22 Kwiecień 2017, 16:15

    Cytat:
    Sąd odmówił policji wszczęcia postępowania przeciwko kierowcy!



    Z reguły prezesi sądów nie przeprowadzają żadnej kontroli wniosków o ukaranie, kierowanych przez Policję. Co Policja podeśle – to sądy procedują. W wyniku tej bezmyślności Skarb Państwa traci milionów złotych na niepotrzebne procesy. Jako skrajne (negatywne) przykłady można wskazać Prezesów Sądów Rejonowych w Kościanie i Gryficach. Kościańska policja wytoczyła już kilkanaście postępowań przeciwko jednemu człowiekowi. Bo go nie lubi. I wszystkie przegrywa. Dziesiątki rozpraw, dziesiątki przesłuchanych świadków, biegli, eksperymenty, stosy pism. I wszystko na koszt podatnika!

    Jest jednak pierwsza jaskółka. Sąd Rejonowy w Gostyniu odmówił Policji wszczęcia postępowania. Ot po prostu. Bo nie było sensu, ani powodu prowadzenia procesu. A było to tak.

    1. Zdarzenie

    W dniu 19 października 2016 r. nasz kolega Marek Walczak przejeżdżał samochodem osobowym przez miejscowość Bruczków (wielkopolskie). W tym czasie i miejscu służbę patrolową pełniła sierż. Edyta Ratajczak z Komendy Powiatowej Policji w Gostyniu. Dowódcą patrolu był sierż. sztab. Marcin Niezgódka - z tej samej Komendy. Pani sierżant dysponowała w tym dniu urządzeniem pomiarowym TruSpeed LTI 20-20. Jak wynika z dokumentacji, którą pozyskało Stowarzyszenie Prawo na Drodze, funkcjonariuszka nie przeszła żadnych szkoleń w zakresie obsługi tego urządzenia, jednakże w dniu 7 grudnia 2015 r. podpisała kartę zapoznania się z instrukcją obsługi...

    Sierż. Edyta, gdy zobaczyła nadjeżdżający pojazd, postanowiła użyć swojego TruuSpeeda. Wyczarowany przez Truspeeda pomiar był na tyle satysfakcjonujący, że pan Marek został zatrzymany w celu poddania go procedurze mandatowej. Procedura ta zakończyła się odmową przyjęcia mandatu karnego przez domniemanego sprawcę.

    2. Czynności wyjaśniające i wniosek o ukaranie do sądu

    W związku z odmową przyjęcia mandatu karnego, Komenda Powiatowa Policji w Gostyniu wszczęła żmudne czynności wyjaśniające, które zakończyły się skierowaniem przeciwko Markowi Walczakowi wniosku o ukaranie do Sądu Rejonowego w Gostyniu.

    3. Zonk - Sąd odmawia wszczęcia postępowania

    Sąd Rejonowy w Gostyniu - postanowieniem z dnia 12 stycznia 2017 r. (sygn. akt II W 398/16/2) - odmówił wszczęcia postępowania w sprawie, a to z tego powodu, że znak drogowy D-42 (obszar zabudowany) w Bruczkowie został skradziony, więc kierowcy nie byli niczym obligowani do ograniczania prędkości do 50 km/h.

    W związku z powyższym nasuwa się kilka pytań retorycznych:

    Jak to się stało, że patrol Policji z sierż. szt. Niezgódką na czele nie zauważył, że w Bruczkowie zniknął znak drogowy? Czyżby patrol jeździł "na pamięć", i co gorsza "mierzył na pamięć"? Ilu jeleni zapłaciło patrolowi bezpodstawne mandaty? Na czym polegały żmudne czynności wyjaśniające prowadzone przez KPP Policji w Gostyniu, skoro nie ustalono nawet tego, że w Bruczkowie nie było znaku, za naruszenie którego ukarano wielu kierowców? Panu Markowi Walczakowi gratulujemy, że nie jest jeleniem. To już jego dziesiąte zwycięstwo z Organami Ścigania Kierowców w przeciągu ostatnich 3 lat - przez co wynik konfrontacji wynosi obecnie 10-0. Lepszy jest tylko Emil, chociaż Patryk Tomaszewski ma duże szanse powalczyć o drugie miejsce. Pani sierżant Edycie Ratajczak życzymy natomiast wielu nieudanych łowów oraz wielu rzekomo przeczytanych instrukcji.
    Artur Mezglewski

    KLIK

    tqmeh - 22 Kwiecień 2017, 16:24

    Cytat:
    LASEROWE MIERNIKI PRĘDKOŚCI W SŁUŻBIE POLICJI

    Policja działając w ramach ustawowych uprawnień wykorzystuje różnego rodzaju urządzenia służące do mierzenia prędkości poruszających się pojazdów. Jednym z takich urządzeń jest laserowy miernik prędkości UltraLyte. To jedno z najnowocześniejszych urządzeń tego typu dostępnych na rynku. Jego skuteczność potwierdzają badania i świadectwa legalizacji w różnych krajach. Jedynym celem wykorzystywania mierników prędkości jest troska o bezpieczeństwo na polskich drogach.


    W jednym z programów telewizyjnych pojawił się nieprawdziwy zarzut, że laserowe mierniki prędkości UltraLyte nie nadają się do użytku, a wykorzystujący je policjanci nielegalnie wystawiają mandaty kierowcom. Policja decydując się na zakup mierników UltraLyte kierowała się jakością i możliwościami technicznymi urządzenia. Radar ten jest skutecznie wykorzystywany przez policję w wielu krajach na całym świecie.

    Wszystkie urządzenia służące do pomiaru prędkości, będące na wyposażeniu Policji posiadają świadectwa legalizacji pierwotnej, a co 12 miesięcy są poddawane legalizacji wtórnej przez Okręgowe Urzędy Miar. Posiadają również ważne zatwierdzenie typu przyrządu pomiarowego wydane przez GUM, zgodne z zapisami zawartymi w ustawie z dnia 11 maja 2001 r. Prawo o miarach.

    Policjanci pełniący służbę na drogach działają w myśl Ustawy o Policji, m.in. na podstawie art. 1 ust. 2 pkt 2 oraz ustawy Prawo o ruchu drogowym. Do ich podstawowych zadań należy ochrona bezpieczeństwa i porządku publicznego, w tym zapewnienie spokoju w miejscach publicznych oraz w środkach publicznego transportu i komunikacji publicznej, także w ruchu drogowym

    Art. 129 PoRD nadaje Policjantom m. in. uprawnienia do używania przyrządów kontrolno-pomiarowych, a w szczególności do badania pojazdu, określania jego masy, nacisku osi lub prędkości, stwierdzania naruszenia wymagań ochrony środowiska oraz do stwierdzania stanu trzeźwości kierującego.

    Policjanci przechodzą odpowiednie szkolenia z wykorzystania mierników prędkości. Zostają zapoznani z ich budową i zasadami użytkowania, a w części praktycznej zajęć z ich działaniem w warunkach rzeczywistych. Sposób przeprowadzania pomiarów i obsługi urządzenia podlegają ocenie wykładowcy, który przeprowadza szkolenie. Dotyczy to również laserowych mierników prędkości. Kurs specjalistyczny kończy się egzaminem.

    Jedynym celem wykorzystywania miernika laserowego UltraLyte i innych przyrządów kontrolno-pomiarowych jest skuteczna walka z piratami drogowymi, a co za tym idzie dbałość o bezpieczeństwo na polskich drogach. Należy dodać, że nadmierna prędkość to nadal jedna z głównych przyczyn wypadków drogowych, w których rocznie ginie kilka tysięcy osób. Dlatego nie ma mowy, aby policjanci zrezygnowali z kontroli prędkości.

    Link

    tqmeh - 5 Maj 2017, 15:57

    Cytat:
    Kaszmirowy płaszczyk, drogi garnitur, jedno chlup i... "Ochlapanie pieszego może być przestępstwem"

    - Trzeba zadzwonić na policję i tyle - mówi Artur z Łodzi pytany o to, co robić, kiedy ochlapie nas samochód. Artur jest jednak w błędzie, bo policja "takimi sprawami" się nie zajmuje. I nie zmienia tego fakt, że obryzganie pieszego przez kierowcę może być nawet zakwalifikowane jako przestępstwo.

    Co zatem zrobić z tym mokrym problemem?

    Tutaj kierowcy mogą kogoś "ustrzelić" bez problemu. Przy krzyżówce ulicy Milionowej z aleja Rydza Śmigłego w Łodzi kierowcy lubią się rozpędzić, żeby przejechać przez skrzyżowanie przy zielonym świetle. Szybko jadą również ci ze skrajnego, prawego pasa. Na jezdni stoi woda, która raz po raz oblewa chodnik i okolice stojącego tu przystanku.

    Jak słyszę wycie silnika, to wiem, że trzeba zrobić parę metrów w głąb chodnika. Wystarczyła mi jedna przykra przygoda - mówi Marta, która czeka na autobus. "Przygodę" miał też stojący obok Artur. - To taki odruch, że jak ktoś cię ochlapie, to odruchowo zaczynasz oglądać własne ciuchy. Zanim podniesiesz, wzrok to sprawca jest już daleko - opowiada. Jak mówi, oblany wodą z kałuży został dwa tygodnie temu. Ubrania na szczęście udało się doprać w domu. Do kosztów proszku doszedł wstyd, kiedy musiał iść załatwiać sprawy w urzędzie z ubłoconymi spodniami. - Jakbym miał na sobie coś droższego, to bym po prostu zadzwonił na policję. Oni by zajęli się sprawą - przekonuje. Nie zajęliby się. - Nie ma podstawy prawnej do ścigania kierowców za ochlapanie pieszego. Co jakiś czas otrzymujemy takie zgłoszenia od zdenerwowanych pieszych, ale musimy tłumaczyć, że nie zajmujemy się takimi sprawami - tłumaczy sierżant Jadwiga Czyż z łódzkiej drogówki.

    Mandat do 500 złotych, ale... według policjantki kierowca ochlapujący pieszych teoretycznie mógłby zostać ukarany za spowodowanie zagrożenia w ruchu drogowym. Ale tylko teoretycznie.

    - Samo ochlapanie nie jest jednak stworzeniem niebezpiecznej sytuacji. Chyba że na przykład przejechał tak blisko pieszego, że fala z kałuży przewróciła go na jezdnię - mówi sierżant Czyż. W takiej sytuacji kierowca mógłby zostać ukarany mandatem w wysokości nawet 500 złotych. Jeszcze kilka lat temu funkcjonariusze policji za pomocą tego przepisu próbowali dyscyplinować chlapiących kierowców, twierdzi mecenas Bronisław Muszyński.

    - Teraz, w tym zakresie, zmieniło się bardzo dużo. Może dlatego, że w przypadku odwołania się kierowcy od nałożonego mandatu do sądu, policjanci musieli tłumaczyć, dlaczego fakt oblania pieszego wodą mógł przyczynić się do wypadku – mówi prawnik. Oczy do góry! Czy to jednak oznacza, że piesi są bezradni w walce z kierowcami i wychodzą wystrojeni w czasie deszczu na ulicę na własną odpowiedzialność? Nie.

    - Każda osoba, którego ubranie zostało zabrudzone, może domagać się od kierowcy rekompensaty w czasie postępowania cywilnego przed sądem. Inna sprawa, że większość takich historii jest załatwianych polubownie, zanim trafią one na wokandę - opowiada Muszyński. Do tego jednak niezbędne jest namierzenie sprawcy. A to nie jest oczywiste.

    - Mamy kilka chwil tuż po zdarzeniu, żeby zapamiętać numery rejestracyjne oddalającego się pojazdu. To jest najważniejsze, bo w kontekście walki o zadośćuczynienie nie musimy wiedzieć, kto siedział za kierownicą - tłumaczy adwokat. Dlaczego? Jak zapewnia Bronisław Muszyński, ochlapany pieszy może żądać środków od osoby, na którą zarejestrowany jest pojazd (albo od jego ubezpieczyciela).

    - Posiadając numery rejestracyjne, możemy sprawdzić, czy pojazd ma ważne OC. Jeżeli tak, możemy zadzwonić do ubezpieczyciela i zażądać odszkodowania. Oczywiście warto mieć świadków, którzy potwierdzą przebieg zdarzenia - doradza prawnik. Recydywa kałużowa szokuje. Mówi bowiem, że ochlapanie pieszego może być przestępstwem.

    - Jeżeli brudna woda zniszczy drogi płaszczyk albo zaleje drogi telefon komórkowy, to straty mogą przekroczyć 500 złotych. A to oznacza, że doszło do przestępstwa zniszczenia mienia - ocenia mec. Bronisław Muszyński. Dodaje, że bez znaczenia tutaj jest fakt, czy kierowca oblał pieszego wodą celowo, czy też nie.

    - Kierowca odpowiada za ewentualne szkody na podstawie ryzyka, jakie wiąże się z jazdą samochodem. Dlatego tak ważne jest ubezpieczenie OC, które może uratować kierowcę nie tylko w przypadku stłuczki - zaznacza. Teoretycznie więc można mieć wyrok za wjechanie w kałużę. Znów teoretycznie, bo mec. Muszyński nie pamięta ani jednego takiego przypadku. A jak to wygląda z drugiej strony? Co zrobić, jeżeli nieopatrznie zniszczyliśmy komuś drogi garnitur?

    - Jeżeli do zdarzenia przyczyniły się dziury na drodze czy niedrożna kanalizacja, to możemy domagać się od zarządcy drogi zwrotu kosztów, które mieliśmy w związku ze zdarzeniem na drodze - kończy mec. Muszyński.

    klik

    phonemaniac - 8 Maj 2017, 18:21

    Cytat:
    Zaostrzenie kar dla piratów drogowych - prezydent podpisał ustawę



    Prezydent Andrzej Duda podpisał nowelizację Kodeksu karnego, którą przewiduje zaostrzenie kar dla kierowców. Poważniejsze konsekwencje czekają pijanych kierowców i tych, którzy zdecydują się na ucieczkę przed policją.


    Według nowelizacji kierowca, który w stanie nietrzeźwości lub pod wpływem środka odurzającego spowodował wypadek ze skutkiem śmiertelnym lub ciężkim uszkodzeniem ciała, trafi do więzienia minimum na 2 lata. Obecnie jest to co najmniej 9 miesięcy. Kara nie będzie mogła być zawieszana. Jak informowało Ministerstwo Sprawiedliwości, w 2015 r. na 112 wyroków skazujących 26 sprawcom wymierzono kary w zawieszeniu, w 2014 r. było 38 zawieszeń na 151 wyroków, a w 2013 r. - 93 na 252 wyroki.

    Świadoma ucieczka przed pościgiem policji będzie przestępstwem zagrożonym karą od 3 miesięcy do 5 lat pozbawienia wolności. Dziś jest to wykroczenie, za które grozi grzywna i kara do 30 dni aresztu. Skazując za to kierowcę, sąd będzie orzekał wobec niego zakaz prowadzenia pojazdów mechanicznych.

    To szczególnie ważny przepis, gdyż skala zjawiska w Polsce jest zastraszająca. W 2015 r. odnotowano ponad 2,6 tys. ucieczek przed policją. Najczęściej powodem podjęcia desperackiego kroku jest jazda pod wpływem alkoholu, bez uprawnień lub skradzionym samochodem. Niska kara ośmiela kierowców, a ryzyko, jakie stwarza sytuacja pościgu, jest ogromne. Uciekający za nic mają czerwone światła sygnalizacji czy pieszych, a policja, mimo faktu, że radiowóz jest środkiem przymusu bezpośredniego, bardzo rzadko decydują się na staranowanie samochodu uciekiniera w miejscu, gdzie nie stwarza on zagrożenia dla innych.

    Ostrzejsze sankcje grożą też za ignorowanie zakazu prowadzenia pojazdów. Kierowca, który prowadziłby pojazd mimo orzeczonego przez sąd zakazu, trafi do więzienia na okres od 3 miesięcy do 5 lat. Obecnie grozi za to kara pozbawienia wolności do 3 lat. Kierowca, który prowadziłby pojazd mimo wydania decyzji administracyjnej o cofnięciu uprawnień do kierowania pojazdami, otrzyma sądowy zakaz prowadzenia pojazdów. Obecnie taki zakaz jest stosowany - według MS - bardzo rzadko. Resort zaznaczał, że w 2015 r. spośród prawie 1,4 tys. osób skazanych za jazdę bez uprawnień odebranych administracyjnie, zaledwie wobec czterech orzeczono sądowy zakaz prowadzenia pojazdów.

    Wykroczenia w komunikacji mają się przedawniać po trzech latach od chwili popełnienia czynu, a nie - jak obecnie - po dwóch. Zmianę uzasadniono zbyt wieloma sprawami, które dziś się przedawniają. W 2015 r. przedawniło się ponad 1 tys. wykroczeń przeciwko bezpieczeństwu i porządkowi w komunikacji.

    Inny z przepisów nowelizacji zakłada, że sądy, wydając wyroki w sprawach o przestępstwa przeciwko bezpieczeństwu w ruchu drogowym, będą musiały zostać poinformowane o wszystkich przestępstwach i wykroczeniach kierowców znajdujących się w centralnej ewidencji kierowców oraz w ewidencji kierowców naruszających przepisy drogowe, prowadzonej przez policję. Obecnie sądy, orzekając w sprawie przestępstw drogowych, nie wiedzą, czy podsądny popełniał wcześniej wykroczenia drogowe.

    Ponadto zostały zharmonizowane przepisy o poddawaniu kierujących badaniom na zawartość w organizmie alkoholu lub środka działającego podobnie do alkoholu, a także uporządkowane kwestie związane z dystrybucją bloczków mandatowych.

    "Uchwalona 23 marca ustawa ma na celu wprowadzenie nowych unormowań, które mają doprowadzić do surowszego i przede wszystkim bardziej skutecznego ścigania i karania kierowców łamiących uporczywie przepisy ruchu drogowego" - zaznaczono w komunikacie Kancelarii Prezydenta informującym o podpisaniu ustawy. Większość nowelizacji wejdzie w życie po upływie 14 dni od dnia ogłoszenia.

    LINK

    Cytat:
    Podano datę wejścia w życie nowych zasad likwidowania punktów karnych



    Tuż przed przyszłorocznymi wakacjami zmienią się przepisy dotyczące redukowania punktów karnych. Od tej pory łatwiej będzie stracić prawo jazdy.


    Wiadomo już, kiedy zaczną obowiązywać nowe zasady redukowania punktów karnych. Jak zauważa "Rzeczpospolita", w odpowiedzi na interpelację posła Pawła Olszewskiego dokładną datę podał Jerzy Szmit, podsekretarz stanu w Ministerstwie Infrastruktury i Budownictwa. Od 4 czerwca 2018 roku znikną kursy redukujące liczbę punktów karnych, jakie dziś znamy.

    Obecnie każdy kierowca może nie częściej niż raz na sześć miesięcy wziąć udział w kursie organizowanym przez ośrodki egzaminowania. Inwestując około 300 zł i niespełna 5 godzin, zmotoryzowany pozbywa się 6 punktów karnych. Warunkiem jest jednak to, że uczestnik szkolenia w momencie jego rozpoczęcia nie może mieć na koncie większej liczby punktów niż 20 w przypadku osób, które prawo jazdy mają krócej niż rok, albo 24 w przypadku bardziej doświadczonych kierowców.

    Od 4 czerwca 2018 roku, gdy w pełni uruchomiony zostanie CEPiK 2.0, system redukcji punktów karnych zostanie zupełnie zmieniony. Przekroczenie dopuszczalnej liczby "oczek" nie będzie oznaczało automatycznego odebrania uprawnień. Kierowca otrzyma skierowanie na szkolenie. Jeśli w ciągu miesiąca od doręczenia decyzji administracyjnej nie weźmie w nim udziału, straci prawo jazdy. Szkolenie według nowego systemu będzie jednak znacznie bardziej angażujące i droższe.

    Zgodnie z założeniami z 2013 roku, kiedy nowe przepisy pierwotnie miały wejść w życie, kurs według nowych zasad będzie obejmował aż 28 godzin zajęć. Oznacza to, że szkolenie będzie trwało cztery dni. W jego ramach kierowcy zapoznają się z teorią i zostaną poddani badaniom psychologicznym. Udział w takim bloku będzie też droższy niż obecnie. Na razie nie znamy jednak cen. Zakłada się, że będzie to mniej więcej dwukrotnie więcej niż obecnie.

    Po odbyciu kursu kierowca przedstawi w starostwie zaświadczenie o jego ukończeniu. By nie stracić prawa jazdy, będzie to musiało nastąpić w terminie do 6 tygodni od dnia doręczenia decyzji o skierowaniu na kurs.

    Co w całej tej punktowej rewolucji jest najważniejsze, kierowcy, którzy nagminnie łamie prawo, znacznie łatwiej stracą uprawnienia. Po odbyciu kursu nie będzie można wziąć w nim udziału przez następne pięć lat. Jeśli w tym czasie kierowca ponownie przekroczy limit 24 punków, prawo jazdy zostanie odebrane i trzeba będzie starać się o nie od nowa.

    Wszystko wskazuje na to, że od czerwca 2018 roku usługa sprawdzania liczby punktów karnych przez internet stanie się bardzo popularna. Monitorowanie liczby "oczek" na bieżąco będzie mogło ustrzec przed utratą prawa jazdy tych, którzy nie zawsze liczą się z przepisami.

    LINK

    phonemaniac - 15 Maj 2017, 07:33

    Cytat:
    Mandat karny można zapłacić od ręki kartą



    Wszystko wskazuje na to, że już w wakacje w policyjnych radiowozach pojawią się terminale. Płacenie kartą za wykroczenia usprawni działanie policji.


    Projektem zmian w kodeksie postępowania w sprawach o wykroczenia we wtorek zajmie się rząd. Tym razem chce wprowadzić możliwość opłacenia mandatu za pomocą karty płatniczej. Ma to pomóc ukaranemu kierowcy, a jednocześnie poprawić ściągalność mandatów. Nowela dotyczy blisko 80 tys. funkcjonariuszy uprawnionych do nakładania grzywien w drodze mandatów karnych. Najczęściej i na największą skalę robią to policjanci. Ale nie tylko. Wśród uprawnionych są też funkcjonariusze Inspekcji Transportu Drogowego i straży miejskich.

    Z takiej formy korzystać mają osoby przebywające w Polsce czasowo, czyli cudzoziemcy. Będzie też jednak dostępna dla polskich kierowców. Koszty autoryzacji transakcji i przekazania środków na właściwy rachunek bankowy poniesie ukarany. Taki sposób uiszczenia kary będzie możliwy pod warunkiem, że drogówka ma przy sobie terminal. Mandat staje się prawomocny z chwilą potwierdzenia płatności bezpośrednio po jego nałożeniu. Zaplanowano, że w pierwszym etapie drogówka dostanie ok. 2 tys. terminali. Kolejne mają być kupowane sukcesywnie. Koszt jednego urządzenia to ok. 800 zł. Policja zapowiada, że w pierwszej kolejności w te terminale wyposaży funkcjonariuszy pionu ruchu drogowego i jest przygotowane, aby w miarę szybko ich przeszkolić.

    Dzisiejsze przepisy przewidują trzy rodzaje mandatów: gotówkowy, kredytowany i zaoczny. Na osoby stale mieszkające w Polsce nakładane są mandaty kredytowane lub zaoczne. Ukarani za każdym razem muszą dokonać wpłaty na wskazany rachunek bankowy, co często wiąże się z koniecznością opłaty na poczcie. Mandat gotówkowy, uiszczany bezpośrednio funkcjonariuszowi, który go nałożył, ma zastosowanie jedynie do cudzoziemców. Warunkiem jest posiadanie polskiej waluty. Jeśli zagraniczny kierowca jej nie ma, policja musi z nim jeździć do bankomatu.

    Kiedy nowela może wejść w życie?

    – Prace są zaawansowane – uważa Ministerstwo Spraw Wewnętrznych. Jego zdaniem Rada Ministrów przyjmie projekt na najbliższym posiedzeniu. Skierowany zostanie do Sejmu. Bardzo prawdopodobne, że proces legislacyjny może się skończyć jeszcze przed wakacjami. A ponieważ w projekcie zapisano, że nowela wchodzi w życie 14 dni po ogłoszeniu, do wakacji można zdążyć.

    Taka forma uiszczania mandatów obowiązuje w wielu krajach UE. To nowoczesne rozwiązanie i nie ma się co go bać – twierdzą autorzy projektu.

    W 2016 r. policjanci ujawnili ponad 8,5 mln wykroczeń, przy czym ponad 5,5 mln sprawców wręczono mandaty.

    LINK

    phonemaniac - 20 Maj 2017, 07:51

    Cytat:
    Koniec z bezwzględnym zatrzymywaniem prawa jazdy za przekroczenie prędkości?



    Zgodnie z obowiązującymi przepisami policjant, który w terenie zabudowanym przyłapie kierowcę na przekroczeniu dozwolonej prędkości o ponad 50 km/h, musi zatrzymać mu prawo jazdy. W rzeczywistości nie zawsze taka reakcja funkcjonariusza jest sprawiedliwa. Wszystko zmienić ma nowelizacja Prawa o ruchu drogowym.


    Grupa senatorów z Markiem Borowskim na czele złożyła projekt nowelizacji Prawa o ruchu drogowym oraz ustawy dotyczącej kierujących pojazdami, które zmienią zasady karania za jazdę w terenie zabudowanym z prędkością o ponad 50 km/h wyższą niż dopuszczalna. Obecnie przepisy przewidują, że niezależnie od powodów tak szybkiej jazdy policjant w takiej sytuacji musi zatrzymać dokument i przekazać go odpowiedniemu starostwu, które zawiesza uprawnienia do kierowania pojazdami na trzy miesiące. Po wprowadzeniu w życie zmian funkcjonariusz będzie mógł zrezygnować z takiej kary dla kierowcy.

    Stanie się tak oczywiście tylko w ściśle określonej sytuacji – działania w stanie wyższej konieczności. Chodzi o przypadki, w których kierowca działa w celu ratowania życia lub zdrowia. W myśl zapisów nowelizacji w takich przypadkach funkcjonariusz będzie mógł odstąpić od ukarania kierowcy poprzez zatrzymanie prawa jazdy.

    - Dziś policjant, który zatrzymał kierującego w terenie zabudowanym za przekroczenie prędkości o ponad 50 km/h i stwierdzi, że ten działa w stanie wyższej konieczności, może odstąpić od ukarania mandatem, jest jednak zobligowany do zatrzymania mu prawa jazdy – mówi Wirtualnej Polsce Joanna Biel-Radwańska z małopolskiej policji drogowej.
    W uzasadnieniu projektu czytamy, że nowe przepisy "(...) będą stanowić podstawę do: po pierwsze, odstąpienia przez policjanta od zatrzymania prawa jazdy w razie stwierdzenia, że kierowca wprawdzie dopuścił się czynu polegającego na przekroczeniu prędkości dopuszczalnej o więcej niż 50 km/h w terenie zabudowanym, ale działał przy tym w stanie wyższej konieczności i kierował się chęcią uchylenia bezpośredniego niebezpieczeństwa grożącego życiu lub zdrowiu człowieka, a po drugie – wydania w takiej sytuacji przez starostę decyzji odmownej w przedmiocie zatrzymania prawa jazdy".

    Co ważne, projekt senatorów przewiduje również, że w sytuacji wyższej konieczności kierowca nie będzie karany zatrzymaniem prawa jazdy za przewożenie zbyt dużej liczby osób samochodem.

    Obecnie obowiązujące przepisy nie przewidują żadnych odstępstw od zatrzymania prawa jazdy. Jeśli kierowca nie zgadza się z karą, może zwrócić się do samorządowego kolegium odwoławczego i zaskarżyć tam decyzję starosty o wstrzymaniu uprawnień na trzy miesiące. Niewiele zmienił tu również wyrok Sądu Najwyższego z października 2016 roku. Choć SN uznał, że przepis o zatrzymywaniu prawa jazdy, który nie uwzględnia okoliczności popełnienia wykroczenia, jest niekonstytucyjny, to nie oznaczało to automatycznie zmiany przepisów. Kierowca, który niesłusznie wpadł w tarapaty, i tak musiał liczyć na odpowiednie wykonanie wyroku SN przez starostę lub samorządowe kolegium odwoławcze. Proponowane przez senatorów zmiany sprawią, że w ogóle nie będzie musiał udawać się do urzędu i - działając w stanie wyższej konieczności - nie będzie musiał obawiać się konsekwencji.

    LINK

    OJCIEC - 30 Maj 2017, 21:40

    Cytat:
    Fotoradary ratują życie. Wyciekł raport, który jest na to niezbitym dowodem



    W miejscach, z których w ubiegłym roku zniknęły fotoradary, liczba ofiar śmiertelnych wzrosła o połowę. W raporcie ITS eksperci nie zostawiają suchej nitki na decyzji o zafoliowaniu fotoradarów.


    W ubiegłym roku fotoradary straży miejskich i gminnych przestały robić zdjęcia. Z użytku zostało wyłączonych około 400 urządzeń. Bardzo szybko okazało się, że w miejscach, w których wcześniej stały fotoradary, kierowcy zaczęli jeździć znacznie szybciej.

    Fotoradary ratują życie

    Sztandarowym argumentem przeciwników fotoradarów jest fakt, że straże miejskie i gminne traktowały je jak maszynki do zarabiania pieniędzy. Owszem, zdarzały się sytuacje, w których gminy wypełniały swoje kasy wpływami z fotoradarów, ale w większości przypadków urządzenia te spełniały funkcję skutecznego bata na kierowców łamiących przepisy. I - jak pokazuje raport Instytutu Transportu Samochodowego - ratowały życie.

    W ubiegłym roku ITS na wniosek resortu infrastruktury i budownictwa szukał przyczyn nagłego wzrostu liczby ofiar śmiertelnych na polskich drogach. Przygotowany przez niego raport ukazał się we wrześniu ubiegłego roku, ale nie trafił do mediów. Do dokumentu dotarł portal brd24.pl. Płynące z niego wnioski nie są tym, co chcieliby widzieć przeciwnicy fotoradarów.

    Eksperci ITS przyjrzeli się 43 miejscowościom, w których w ubiegłym roku przestały działać fotoradary. - Z uzyskanych danych jednoznacznie wynika, że w 43 miejscowościach, w których przed 1 stycznia 2016 funkcjonowały fotoradary straży miejskich i gminnych, zagrożenie wzrosło znacznie bardziej niż we wszystkich obszarach zabudowanych i ogółem na wszystkich drogach - piszą autorzy raportu i przytaczają konkretne liczby.

    W okresie wakacyjnych podróży (maj-sierpień) w 2015 roku w 43 badanych miejscowościach zginęło 28 osób. W tym samym okresie ubiegłego roku, kiedy z użytku wyłączono fotoradary, w tych samych miejscowościach na drogach straciło życie 41 osób, czyli prawie o połowę więcej. Wzrosła też liczba rannych (z 892 do 1095) oraz samych wypadków (z 762 do 942).



    Więcej patroli

    Urzędnicy zareagowali na wnioski z raportu. W ubiegłym roku zwiększono liczbę patroli drogówki. Średnio na dobę kierowców pilnowało 3872 policjantów. W tym roku rząd chce, by liczba ta nie była mniejsza niż 4 tys. To jednak za mało.

    Eksperci od bezpieczeństwa drogowego od dawna nie zostawiają na nowych przepisach, które uniemożliwiają korzystanie z fotoradarów strażom miejskim i gminnym, suchej nitki. Partnerstwo dla Bezpieczeństwa Drogowego wysłało w tej sprawie list do Ministra Infrastruktury i Budownictwa Andrzeja Adamczyka.

    Link

    tqmeh - 7 Czerwiec 2017, 23:19

    Cytat:
    Od jutra na A4 zakaz wyprzedzania dla ciężarówek. Rząd zapowiedział trzeci pas autostrady

    Zmiany na odcinku autostrady A4 Wrocław-Legnica. Z powodu dużego obciążenia ruchem i rosnącej liczny wypadków Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad, w porozumieniu z policją i wojewodą, wprowadza zakaz wyprzedania dla ciężarówek.

    Na wtorkowym briefingu, w którym wzięli udział dyrektorka wrocławskiego oddziału GDDKiA Lidia Markowska, wojewoda dolnośląski Paweł Hreniak oraz naczelnik Wydziału Ruchu Drogowego dolnośląskiej policji Adrian Klejner, ogłoszono, że od środy 7 czerwca, na odcinku A4 między Wrocławiem i Legnicą, kierowcy samochodów ciężarowych nie będą mogli wykonywać manewru wyprzedzania.

    - Powoduje to dużo stłuczek i wypadków, a każde takie zdarzenie utrudnia ruch na autostradzie nawet na kilka godzin – tłumaczy decyzję Adrian Klejner z dolnośląskiej policji. Dodaje, że od środy nowy przepis będzie egzekwowany przez drogówkę. Mandat to nawet 500 zł oraz 5 punktów karnych.

    Wojewoda Paweł Hreniak i dyrektorka GDDKiA Wrocław Lidia Markowska zapowiedzieli, że po 2023 r. powstanie trzeci pas autostrady A4 na tym odcinku. Rząd będzie starać się o dofinansowanie unijne. Inwestycja może kosztować nawet ok. 3 mld zł.

    - Jest on bardzo obciążony ruchem, a gdy do użytku zostanie oddana trasa S3, ruch ten jeszcze się wzmoży – mówi Paweł Hreniak.

    Od 7 czerwca wprowadzone zostaną stałe znaki zakazu wyprzedzania przez samochody ciężarowe między węzłami Kostomłoty i Gościsław (na obu jezdniach) oraz Udanin i Budziszów (na jezdni północnej). Dotychczasowy zakaz wprowadzono w 2013 i obowiązuje on między Pietrzykowicami i Wądrożem Wielkim oraz na wzniesieniach przy węzłach Legnickie Pole i Lubiatów.

    Teraz odcinek ten zostaje uszczelniony i łączna długość ograniczeń dla tirów wyniesie ponad 40 km.



    Klik

    OJCIEC - 24 Czerwiec 2017, 00:02

    Cytat:
    Wirus WannaCry wyłączył 55 fotoradarów i kamer robiących zdjęcie jadącym na czerwonym świetle



    WannaCry, jeden z najgroźniejszych robaków odkrytych w ostatnich latach, zaatakował kamery rejestrujące wykroczenia kierowców. Skończyło się na 55 urządzeniach. Mogło być jednak znacznie gorzej.


    Jak donosi australijskie radio 3aw nieostrożność jednego z pracowników obsługujących system kamer monitorujących zachowanie kierowców zakończyła się sporymi kłopotami. W wyniku użycia zainfekowanego napędu USB sieć firmy została zaatakowana przez WannaCry. To jeden z najgroźniejszych wykrytych w ostatnich latach robaków. Rozprzestrzenia się błyskawicznie na wszystkie urządzenia dostępne w danej sieci i szyfruje dyski żądając w zamian okupu. Skuteczność zawdzięcza swojemu rodowodowi - oparto go o skrypt wykradziony z amerykańskiej agencji wywiadowczej NSA.

    Złośliwy kod doprowadził do zainfekowania 55 komputerów obsługujących kamery w fotoradarach oraz robiących zdjęcia kierowcom przejeżdżającym na czerwonym świetle. Na szczęście centralna część systemu nie działa na oprogramowaniu Windows, a zatem nie została zainfekowana. Szkody zostały więc ograniczone tylko do fragmentu zasobów. Firma odpowiedzialna za serwisowanie fotoradarów zapewnia, że zdjęcia, które zostały wykonane w okresie infekcji będą odzyskane. Kierowcy nie mają więc co liczyć na pobłażanie.

    O tym, że WannaCry wciąż może zaszkodzić przekonała się kilka dni temu Honda. Jak wyjaśnia Softpedia dwa dni temu japoński producent aut musiał wstrzymać produkcję na 24 godziny. Powodem decyzji było zainfekowanie komputerów WannaCry.

    Skuteczność ransomware odczuł też właściciel jednej z południowokoreańskich firm hostingowych. Wirus o nazwie Erebus zablokował 150 serwerów wraz ze wszystkimi danymi należącymi do klientów firmy. Mimo dramatycznego apelu ze strony jej prezesa o obniżenie okupu przestępcy pozostali nieugięci. Aby odzyskać dane firma Nayana została wystawiona na sprzedaż za równowartości 226 BTC. W międzyczasie z hakerami ustalono kwotę okupu na nieco niższy poziom 397,6 BTC (nieco ponad 1 mln dol.).

    Link

    OJCIEC - 24 Czerwiec 2017, 00:06

    A jeszcze takie tam, o fabrykach trolli. Bardzo ciekawe.

    Cytat:
    Wojny trolli. Jak polityczną debatą w polskiej sieci zaczęli rządzić ludzie, których nie ma

    W polskiej sieci rządzi prawica - internetowych bojowników tej strony jest dwa razy więcej, niż lewicowców. Problem w tym, że ci bojownicy nie zawsze są prawdziwi - wskazuje raport młodego polskiego badacza z Oksfordu. Ponad 20 proc. treści politycznych na polskim Twitterze tworzą niezwykle aktywne prawicowe trolle.


    Szef Firmy pozostaje anonimowy. W ciągu ostatnich 10 lat stworzył ponad 40 tysięcy fałszywych tożsamości z kontami w social mediach (każde z unikalnym adresem IP). Jest jednym z informatorów raportu "Computational Propaganda in Poland: False Amplifiers and the Digital Public Sphere" Roberta Gorwy, młodego polskiego naukowca z Oxfordu.

    Firma trolli

    Firma też pozostaje anonimowa, dlatego będziemy ją nazywać - tak jak w raporcie - po prostu Firmą. Za to jej "dzieci" teoretycznie anonimowe nie są. Mają przecież zdjęcia profilowe. Tyle, że znalezione w sieci i zmodyfikowane w Photoshopie, żeby nie pojawiały się w wyszukiwaniu Google. Mają normalne maile założone na kontach ogólnoświatowych serwisów poczty elektronicznej. Ba, mają nawet imiona i nazwiska! Oczywiście nie swoje.

    Jeden pracownik Firmy obsługuje mniej więcej piętnaście fałszywych tożsamości. Ma niełatwe zadanie: Całymi dniami pisze, pisze, pisze. Tworzy wiarygodną historię osób, których nie ma. Każda z tych piętnastu osób musi mieć wyróżniający się styl pisania, swoje "indywidualne" zainteresowania i osobowość. Pracownik Firmy musi pamiętać, którą postacią w danym momencie jest. Musi zmieniać miejsce pobytu - jak każdy normalny człowiek. A przynajmniej musi sprawiać takie wrażenie, więc używa protokołów VPN, zmieniających adres IP użytkownika tak, aby wydawało się, że np. jest on w danym momencie w Hiszpanii, a nie w Polsce. Zasada numer jeden: żadne z fałszywych kont nie kopiuje postów. W ten sposób trudniej wykryć fałsz.

    Trolle pracują dla pracodawcy, który im płaci. Ale skąd pracodawca ma pieniądze? Oczywiście od zleceniodawcy. A tym jest najczęściej jakaś firma albo partia lub stronnictwo polityczne. W Polsce, według raportu, wahadło polityczne wychylone jest wyraźnie w jedną stronę.



    Troll-prawica

    Większość naszych swojskich trolli to zwolennicy prawicy. Nie, to nie jest pogląd piszącego te słowa, tylko wynik badań Gorwy. Badań, które zostały ocenione przez gremia naukowe Oksfordu na tyle dobrze, że autor jesienią zacznie tam przewód doktorski.

    Jeżeli więc przeglądasz sieć, wchodzisz na Twittera i masz wrażenie, że prawica wręcz "wygrała internet", to słusznie. Twoje wrażenie ma poparcie w liczbach.

    Autor przeanalizował aktywność twitterową pięćdziesięciu najbardziej wpływowych lub najpopularniejszych kont w sferze polskiego Twittera - od początku ich działalności. Na tej podstawie wybrał trzydzieści najpopularniejszych politycznych hasztagów używanych w polskiej twittersferze na przestrzeni lat (m.in. "#smolensk" czy "#aborcja"). W oparciu o te dane przez trzy tygodnie w marcu i kwietniu 2017 roku zbierał i filtrował dane. Analizie poddał dokładnie 50 058 twittów, które użytkownicy opatrzyli wybranymi przez niego hasztagami. Następnie za pomocą czterech uzupełniających się metod badań spróbował wykryć wśród nich boty i trolle. Powstała lista 500 podejrzanych kont, które potem badacz podzielił na "prawicowe", "lewicowe", "neutralne" i "inne".

    Wyniki? W polskim Twitterze jest ponad dwa razy więcej podejrzanych kont prawicowych (263) niż lewicowych (113). Te prawicowe w badanym okresie opublikowały 10053 twitty, zaś te lewicowe - zaledwie 2073 twitty. Łącznie domniemane 263 prawicowe trollkonta wygenerowały 20 proc. z badanych 50 tysięcy twittów. Całościowy ruch, który można przypisać do podejrzanych kont, to aż 33,8 proc. całości politycznego ruchu w polskim Twitterze. Jeżeli dodamy do tego, że udział automatycznie publikowanej zawartości w polskim Twitterze jest większy niż przed wyborami we Francji, Niemczech czy w Wielkiej Brytanii, otrzymamy faktycznie obraz zwycięskiej w naszym internecie prawicy.



    Kto miesza w polskiej sieci?

    W Polsce jest 30 milionów internautów (Eurobarometr, 2016 r.). Z tego 22,6 mln jest na Facebooku (Gemius/PBI 2017 r.). Oksfordzki raport przypomina tę liczbę i wylicza zmiany i kryzysy, które nastąpiły po zmianie władzy w Polsce. Wskazuje przy tym na rolę sieci i mediów społecznościowych w polskiej polityce i opisuje wojenki, które ostatnio miały w nich miejsce. M.in. skuteczną akcję lewicowej strony polskiego internetu zablokowania prominentnych prawicowych grup na Facebooku, m.in. strony Marszu Niepodległości. Z drugiej strony badani przez autora raportu wskazywali m.in. na to, jak polskie ugrupowania prawicowe i nacjonalistyczne nauczyły się efektywnie mobilizować w sieci, łącząc elektroniczne i tradycyjne metody działalności. Listy mailingowe, grupy facebookowe, czaty grupowe na WhatsAppie posłużyły do sprawnego rozsyłania pojedynczym działaczom sprofilowanych przekazów dnia, które mieli danego dnia rozpowszechniać.

    Gorwa wyróżnił w systemie komputerowej propagandy trzy główne elementy: boty, zorganizowane kampanie trollingowe oraz rozpowszechnianie fake newsów i dezinformacji. (Wooley & Howard, 2016, str. 4887). Czym jest bot? Ma "imitować żywego człowieka, aby manipulować opinią publiczną w różnych platformach social mediowych i sieciach". Czym jest troll? Trudno o definicję - ale najłatwiej nazwać trollem "kogoś, kto specjalnie nakręca swoimi wpisami i komentarzami współdyskutantów, żeby reagowali emocjonalnie". W ostatnich latach pojawiły się dobrze zweryfikowane raporty o farmach trolli działających najprawdopodobniej w interesie Rosji - setki zatrudnionych w nich ludzi pisały komentarze pod artykułami, posty na blogach i aktywnie kształtowały dyskurs w social mediach.

    W Polsce nie było to trudne. Raport wskazuje na proces, który trwał od wielu lat - politycyzacji polskich mediów przez ugrupowania z każdej strony politycznej barykady (m.in. publicznej tv, ale i nadawców prywatnych). Brak neutralnych platform internetowych służących debacie politycznej w Polsce spowodował, że infiltracja forów i sekcji komentarzy na istniejących platformach medialnych oraz zaspamowanie ich politycznym przekazem przeciwnym poglądom większości obecnej na danym forum okazały się bardzo łatwe. Nie tylko dla pracowników polskiej Firmy, ale także dla innych "Firm".

    Rosyjski ślad

    Raport wskazuje moment, gdy ostrze rosyjskiej propagandy internetowej skierowało się w stronę Polski - nasze zaangażowanie w przyciągnięcie Ukrainy do Unii Europejskiej i w kijowski Majdan (2013-2015).

    Także polski think-tank, Centrum Stosunków Międzynarodowych (CSM), zajął się sprawą sieciowej propagandy. Raport CSM "Ujawnianie i przeciwdziałanie prokremlowskiej dezinformacji w krajach Europy Środkowej i Wschodniej", wskazuje m.in. przykłady fałszywych newsów i innych informacji, których publikacja np. przed szczytem NATO w Warszawie nie była przypadkowa. A już na pewno nie były przypadkowe sfabrykowane wywiad z wysokiej rangi polskimi wojskowymi, które pojawiały się w rosyjskich mediach - wskazuje raport CSM.

    Trolle próbowały oczywiście mieszać w relacjach polsko-ukraińskich ("Ukraina się rozpada", "Polska powinna dołączyć do braci Słowian" (Raport CSM, cytaty za "Newsweekiem"). Nie można też zapomnieć o tym, jak TVP Info, a potem szef MON Antoni Macierewicz nabrali się na informację z serwisu Topnewsrussia.ru o tym, że dwa zbudowane we Francji okręty wojenne Mistral (które Egipt kupił po tym, jak Paryż w związku z wojną na Ukrainie anulował ich sprzedaż Rosji) zostały rzekomo odsprzedane Rosji za jednego dolara.

    "Twitter i Facebook stały się narzędziami propagandy i manipulacji" - tak raport polskiego badacza podsumował magazyn "Wired". A profesor z Oxfordu, Phil Howard, autor projektu badań komputerowej propagandy w Europie, podzielił się raportem Gorwy na Twitterze.

    Problem w tym, że niezwykle trudno jest udowodnić konkretnym podmiotom i osobom, że zajmują się tworzeniem fałszywych kont bądź sianiem propagandy - szczególnie, gdy człowiek lub ludzie stojący za armią trolli czy botów siedzą sobie bezpiecznie za polską granicą. Przypisanie autorstwa fałszywych newsów i historii konkretnym osobom, i udowodnienie im np. kontaktów z rosyjskimi służbami, jest niezwykle trudne.

    Co więcej, autor oksfordzkiego raportu wskazuje, że w polskim internecie granica między klasycznym botem rozpowszechniającym automatycznie przypisaną mu zawartość, a trollem, za którym mimo wszystko kryje się żywy człowiek, jest zamazana.

    "Wchodzimy w nową złotą erę propagandy, dezinformacji i manipulacji. Musimy umieć lepiej rozumieć naturę botów. Musimy wiedzieć, czy i jak wpływają one na oświadczenie codziennego używania sieci przez przeciętnego użytkownika. Musimy dowiedzieć się, jak mocno wpływają na zmiany opinii społeczeństwa" - konkluduje autor raportu. I trudno się z nim nie zgodzić. Bo nie ulega wątpliwości, że na jego koncie na Twitterze przyrośnie teraz liczba trolli.

    Mi pewnie też. Przecież ten tekst zostanie strollowany. Na Twitterze, na Facebooku i pewnie w paru innych miejscach. W końcu trolle lubią, jak się o nich pisze. Nie lubią za to, jak się je nazywa trollami. Przecież tak, jak w więzieniu wszyscy siedzą za niewinność, tak żaden troll nie jest trollem, tylko rycerzem prawdy i sprawiedliwości. Przecież pisze prawdę, całą prawdę i tylko prawdę. Nieprawdaż?

    Link

    Zaj007 - 30 Czerwiec 2017, 10:13

    Nasi dobrodzieje szykują nam "drobne" podwyżki w cenach paliw.

    Cytat:
    PiS ma nowe propozycje dla kierowców. Nie będą zachwyceni

    Już wkrótce paliwo może znacznie podrożeć. Wszystko za sprawą nowego projektu posłów.

    Posłowie chcą powołać Fundusz Dróg Samorządowych (FDS) - podaje "Rzeczpospolita". Miałby zostać sfinansowany z podniesienia opłaty paliwowej o 20 groszy.
    Wpływy z nowej daniny miałyby wynieść rocznie około 5 mld zł. Połowa tej kwoty zasiliłaby Fundusz Dróg Samorządowych, a druga część Krajowy Fundusz Drogowy.

    Jak podaje cytowane źródło, przepisy miałyby wejść w życie jeszcze w czasie wakacji. Dziennik nazywa ten projekt kompromisowym, ze względu na fakt, że poprzednie propozycje zakładały podwyżkę tej opłaty nawet o 35 groszy za litr, a także wprowadzenie dla samochodów osobowych opłat za poruszanie się drogami ekspresowymi i podwyżkę opłat za przejazd autostradami.

    Obecnie ceny paliw są niższe niż jeszcze niedawne przewidywania ekspertów. Cena może jeszcze spaść przed wakacjami.

    ŹRÓDŁO

    tqmeh - 30 Czerwiec 2017, 10:57

    Jeden podatek na drogi już jest w paliwie. Może jeszcze pora na mosty, promy i odśnieżanie. :facepalm:

    Tymczasem...

    Cytat:
    MSWiA poinformowało dzisiaj, że nie planuje wygaszania numerów alarmowych

    Wczoraj media obiegła informacja o likwidacji numerów alarmowych 999, 998 i 997.


    Jako pierwsze o zmianach poinformowało Radio Zet. Dzisiaj, MSWiA w oświadczeniu napisało, że są to nieprawdziwe informacje i że Ministerstwo nie planuje likwidacji "dziewiątek".
    "W związku z pojawiającymi się nieprawdziwymi informacjami w niektórych mediach, informujemy, że MSWiA nie planuje wygaszania numerów alarmowych (997, 998, 999). Numery te będą w dalszym ciągu obsługiwane. Każda osoba, która z nich skorzysta otrzyma niezbędną pomoc od służb odpowiedzialnych za bezpieczeństwo." - poinformowało w dzisiejszym oświadczeniu.

    http://strazacki.pl

    tqmeh - 30 Czerwiec 2017, 14:11

    Cytat:
    Zmiany w przepisach dotyczących praw jazdy. Egzamin co 12 miesięcy?

    Dariusz Chyćko, egzaminator z Wojewódzkiego Ośrodka Ruchu Drogowego w Lublinie, zasiadający w zespole doradczym przy ministrze infrastruktury, zapowiada duże zmiany w kursach na prawo jazdy. Jedną z propozycji jest narzucenie konieczności zdawania egzaminu teoretycznego co 12 miesięcy. Wszystko dlatego, żeby kierowca orientował się w zmieniających się przepisach.

    Dariusz Chyćko wraz z grupą ekspertów przygotowali projekty zmieniające ustawę. Według nich, w obecnie działającym systemie szkolenia i egzaminowania występuje zbyt dużo patologii. Jeśli propozycje zmian zostaną przyjęte, to według nowego prawa głównym elementem ma być kandydat na kierowcę.

    W rozmowie na antenie radia Tok fm Chyćko powiedział, że obecny system szkolenia kierowców zapomniał o tym ostatecznym odbiorcy. Egzaminator zauważył, że wszyscy myślą bardziej o tym, czy mają na czym jeździć, gdzie mają prowadzić zajęcia, w jaki sposób mają egzaminować. A gdzie w tym całym otoczeniu jest miejsce dla kandydata na kierowcę?

    Egzamin teoretyczny co roku - dlaczego?

    Według autorów propozycji zmian przepisów, coroczne zdawanie egzaminu z teorii to bardzo słuszne rozwiązanie, ponieważ przepisy zbyt często się zmieniają, a kierowcy nie mają chęci czy czasu albo zapominają o tym, że trzeba na bieżąco śledzić ich zmiany, więc nie może być tak, że zdaje się go raz i otrzymuje dożywotnie uprawnienia.

    Korekty wymagają też pytania teoretyczne, które obecnie padają na egzaminach, a także należy zmodyfikować sposób szkolenia praktycznego. Według ekspertów z zespołu pracującego nad zmianami, kursanci powinni np. zwracać większą uwagę na naukę obserwowania ruchu drogowego.

    W jakim kierunku mają iść kolejne zmiany?

    Dariusz Chyćko pracuje nad tym, aby to kandydat był czynnym elementem całego systemu - by miał możliwość kontrolowania tego, co dostaje na szkoleniach czy w jaki sposób jest egzaminowany. Póki co nie podano wielu konkretów, ale kolejne posiedzenie zespołu doradczego zaplanowano na lipiec i być może wtedy zostaną wyjaśnione wszystkie zagadnienia.

    Oprócz zmiany w przepisach, potrzebna jest też zmiana mentalności osób szkolących. Egzaminator uważa, że trzeba bardziej otworzyć się na ludzi, którzy przychodzą na egzaminy państwowe. Ponieważ w efekcie chodzi o bezpieczeństwo wielu obywateli. Cała sytuacja ma się poprawić, jeśli zrezygnujemy z kształcenia w zakresie "zadań egzaminacyjnych" a przejdziemy do kształcenia umiejętności.

    Według nas, zmiany są potrzebne, a te proponowane przez Dariusza Chyćkę i jego zespół wydają się być skierowane w dobrą stronę, bo chcą skończyć z uczeniem jak zdać egzamin, a skupić się przekazywaniu doświadczeń i praktycznej wiedzy.

    Więcej o pomysłach zespołu, do którego należy pan Dariusz Chyćko można znaleźć na łamach serwisu internetowego Tok fm.

    https://moto.wp.pl/

    piotreg - 30 Czerwiec 2017, 15:05

    :facepalm:
    czapla - 1 Lipiec 2017, 13:27

    Piotrku, to tobie się coś w końcu nie podoba z nowej zmiany? :)
    piotreg - 2 Lipiec 2017, 13:38

    Mnie się tylko podoba Twoje BMW.
    skansen - 2 Lipiec 2017, 21:38

    tqmeh napisał/a:
    Zmiany w przepisach dotyczących praw jazdy. Egzamin co 12 miesięcy?

    To też okazało się fake-news.

    autogaz1984 - 3 Lipiec 2017, 18:18

    skansen napisał/a:
    To też okazało się fake-news.

    Niektórzy widać to Pelikany, łykają aż miło... :lol:

    Wiele fake-news'ów jest po to, aby wodę z mózgów obywatelom robić, jak widać w niektórych przypadkach - działa. :facepalm:

    czapla - 3 Lipiec 2017, 20:09

    piotreg napisał/a:
    Mnie się tylko podoba Twoje BMW.

    Pamiętasz je jeszcze? Już mam inne. :)

    piotreg - 4 Lipiec 2017, 11:00

    Pamiętam. W graficie! Wklej fotkę swojego nowego BMW. :D
    czapla - 4 Lipiec 2017, 12:07

    Teraz mam Skodę, bez gazu. :wink:
    phonemaniac - 13 Lipiec 2017, 06:48

    Cytat:
    Fotoradary wrócą na gminne drogi?



    Polskie drogi należą do najbardziej niebezpiecznych w Unii Europejskiej. Jednym z pomysłów na poprawienie sytuacji jest powrót fotoradarów na gminne i powiatowe drogi.


    Wielki powrót

    Posłowie Prawa i Sprawiedliwości poważnie myślą o powrocie fotoradarów na drogi niższej rangi – informuje "Dziennik Gazeta Prawna". Wśród osób, które popierają ten pomysł dziennik wymienia Jerzego Polaczka - wiceszefa komisji infrastruktury, a także Piotra Króla. Czy słusznie? Być może tak.

    Raport Instytutu Transportu Samochodowego z tego roku pokazał, że w miejscach, gdzie zniknęły fotoradary wzrosła liczba wypadków i ofiar śmiertelnych. Porównano okres od stycznia do sierpnia roku 2015 i od stycznia do sierpnia roku 2016, kiedy to bezpieczeństwo na polskich drogach się pogorszyło. Jak się okazuje, w każdym przypadku w miejscach, gdzie zniknęły fotoradary, sytuacja prezentuje się gorzej od średniej.

    W skali całego kraju liczba wypadków w tym czasie wzrosła o 2,5 proc., ale w miejscowościach, w które straciły fotoradary, było o 10 proc. gorzej. Jeśli chodzi o ofiary śmiertelne, statystyki te to odpowiednio 3,1 i 6,0 proc. Jeszcze bardziej pesymistycznie wygląda sytuacja z rannymi. W całym kraju ich liczba wzrosła o 2,3 proc., a w 43 miejscowościach z fotoradarami straży miejskiej o 12 proc.

    W raporcie wyszczególniono wyjątkowo zły okres od maja do sierpnia. We wszystkich statystykach wygląda on dużo gorzej niż pierwsze cztery miesiące roku. Tam też pojawiła się najbardziej szokująca statystyka, czyli wzrost liczby ofiar śmiertelnych w miejscach, gdzie zniknęły fotoradary. Wyniósł on aż 46 proc. Jest to mocny argument w rękach zwolenników powrotu fotoradarów. Badacze zastrzegają jednak, że analizowany okres jest zbyt krótki, by mógł zostać uznany za w pełni reprezentatywny.

    Możliwe scenariusze

    Wiele wskazuje na to, że fotoradary powrócą na drogi o niższych kategoriach. Na razie nie wiadomo jednak, jak miałoby to wyglądać.

    Najprostszą możliwością jest przywrócenie porządku prawnego sprzed 1 stycznia 2016 roku. Dla samorządów oznaczałoby to przypływ środków. W 2016 roku, w wyniku zmiany przepisów, straże miejskie i gminne nałożyły o 64 proc. mniej mandatów na zmotoryzowanych. Wraz z fotoradarami w rękach straży miejskich i gminnych zapewne wróciłyby jednak również nadużycia i zaniedbania, na które uwagę zwracała Najwyższa Izba Kontroli.

    Drugi scenariusz mógłby zakładać, że na drogi o niższych kategoriach wróci automatyczny nadzór, ale będzie go sprawować Inspekcja Transportu Drogowego - jak ma to miejsce na trasach krajowych. Tu kierowcy zapewne mogliby liczyć na mniejszą liczbę niedociągnięć i nadużyć. Taki rozwój wypadków jest całkiem realny, gdyż ITD zamierza kupić dużą partię nowych urządzeń i zakłada, że część z nich trafi poza drogi krajowe.

    Jest wielce prawdopodobne, że niebawem skończy się epoka bezkarności na gminnych drogach. Polska nie chce być na arenie międzynarodowej wytykana palcami, a oprócz prestiżu stawką w tej grze są również pieniądze. W końcu śmiertelne ofiary wypadków nie odprowadzają podatków.

    LINK

    OJCIEC - 25 Lipiec 2017, 21:21

    Trolling, level PRO:

    Cytat:
    Astroturfing. Rzekoma walka z manipulacją okazała się... manipulacją



    Pojęcie astroturfing zrobiło w ostatnich dniach zawrotną karierę w polskiej debacie. Zwolennicy PiS zarzucali, że z wykorzystaniem tej metody sztucznie wykreowano protesty przeciw reformie sądów. Potem stwarzano wrażenie, że są większe niż w rzeczywistości. Teraz okazuje się, że akcja z astroturfingiem sama była manipulacją.


    Astroturfing. "Zmasowany atak. I nie żaden spontaniczny, ale starannie zaplanowany. W internecie na forach i portalach społecznościowych publikowane są dokładnie takie same antyrządowe hasła" – tak na swojej stronie internetowej "Wiadomości" TVP reklamują swój materiał o tym nieznanym wcześniej w Polsce zjawisku. Ale materiał "Wiadomości" i następująca po nim rozmowa z szefem MSWIA, a także publikacje prawicowych mediów to efekt klęski astroturfingu... wymierzonego w opozycję i protesty przeciw zamachowi PiS na sądy.

    O co chodzi? O astroturfingu, czyli metodzie manipulacji, której celem jest sztuczne wykreowanie ruchów społecznych, głośno zrobiło się w niedzielę 23 lipca. Ale to, że termin w ogóle pojawił się w polskiej debacie było efektem astroturfingowej akcji przeprowadzonej wieczorem 22 lipca. Takie ustalenia przynosi raport ekspertów z amerykańskiego think tanku Atlantic Council. Konkluzja? Zorganizowana grupa z pomocą zdeterminowanych użytkowników Twittera i tzw. botów próbowała wykreować ruch protestu wymierzony w przeciwników skoku PiS na sądy.

    Skąd taka teza? Eksperci przeanalizowali 15,882 tweetów opatrzonych hasztagami #AstroTurfing, #StopAstroTurfing, i #StopNGOSoros opublikowanych przez 2,408 użytkowników serwisu. Większość z nich wyglądała dokładnie tak, jak wpis załączony poniżej – zawierała frazę "Sprzeciwiam się wykorzystywaniu mechanizmu" i czarną planszę z tekstem napisanym żółtymi literami.

    Takie wpisy zaczęły się powoli pojawiać na polskim Twitterze przed godz. 21 w sobotę – w tempie około 3 na minutę. Nagle częstotliwość postowania wystrzeliła, by osiągnąć na krótko 200 wpisów na minutę opatrzonych hasztagami #AstroTurfing. Cała akcja trwała niewiele ponad godzinę. Do 24 częstotliwość postowania spadła w okolicę 10 wpisów. Zdaniem ekspertów takie jednorazowe eksplozje są charakterystyczne dla zorganizowanych i częściowo zautomatyzowanych kampanii w mediach społecznościowych.

    Ale to nie koniec. Okazuje się, że ponad jedna trzecia wszystkich wpisów została opublikowana przez zaledwie 50 użytkowników, a najaktywniejsza dziesiątka w ciągu dwóch godzin wrzuciła aż 1804 wpisy, czyli jeden na każde cztery sekundy. Eksperci podkreślają, że taka częstotliwość jest niemal zupełnie niemożliwa do osiągnięcia przez "ludzkich" użytkowników, dlatego za publikacje niemal na pewno odpowiadają automaty.

    Tym bardziej, że jak zwracają uwagę eksperci tweety #AstroTurfing najaktywniej publikowano z profili, które choć istnieją od dwóch lat, a czasem nawet zaledwie kilka miesięcy, mają już na koncie dziesiątki tysięcy wpisów. Przykład? Choćby profil podpisany @AnnaWitme, która od grudnia dorobiła się niemal 67 tys. wpisów – oznacza to średnią 300 na dzień, czyli około jeden co każde pięć minut...

    Ba, od niedzieli na tym profilu przybyło jakieś 500 postów – co charakterystyczne – w większości podających dalej wpisy innych użytkowników, gorąco popierających PiS.

    Link

    OJCIEC - 26 Lipiec 2017, 08:51

    To macie propozycję kolejnej "dobrej zmiany":

    Cytat:
    Ministerstwo Rozwoju i Finansów opublikowało projekt rozporządzenia dotyczącego wymagań stawianych urządzeniom wykorzystywanym do pomiaru prędkości pojazdów.

    (...) jak dowiedzieliśmy się w resorcie rozwoju, projekt został stworzony przez Główny Urząd Miar, a ministerstwo tylko przeprowadza go przez ścieżkę legislacyjną (...)

    W czwartym punkcie projektu czytamy: "§ 5 ust. 1 otrzymuje brzmienie: Konstrukcja i wykonanie przyrządu powinny umożliwiać użytkownikowi przyrządu wskazanie pojazdu, którego prędkość została zmierzona". Dziś przepis ten brzmi zaś: "Konstrukcja i wykonanie przyrządu powinny zapewniać wskazanie pojazdu, którego prędkość została zmierzona".

    Znowu coś komuś ktoś podsunął do podpisu? :facepalm:
    I się skończy rumakowanie, bo wystarczy wskazać palcem i jesteś wskazany. :facepalm:

    Tu całość: Link

    EDIT:
    Ale, że lubię się czepiać... :grin:
    Dalej jest poruszona kwestia dokładności samych urządzeń:

    Cytat:
    Ważny głos w sprawie mierników laserowych zabrał również sąd w Zamościu. W uzasadnieniu uniewinniającego kierowcę wyroku z 13 stycznia 2014 roku czytamy, że Ultralyte LTI 20-20 100 LR należy wierzyć tylko warunkowo. Wiązka lasera jest bowiem emitowana przez układ optyczny znajdujący się poniżej celownika. Oznacza to, że punkt celowniczy nie jest przesunięty względem wiązki lasera tylko w poziomie. W pionie zachodzą jednak rozbieżności.

    "(...) wszystkie cele, które będą bliższe niż odległość punktu zbieżności, w rzeczywistości będą przesunięte niżej niż punkt pokazywany przez celownik (...)"

    No właśnie, skąd założenie, że punkt zbieżności w ogóle występuje? Z geometrycznego punktu widzenia mamy jeszcze dwie opcje:

    1. punkt zbieżności nie występuje, ponieważ osie są rozbieżne
    2. punkt zbieżności nie występuje, ponieważ osie są równoległe

    Z inżynierskiego punktu widzenia byłbym zdumiony, gdyby projektanci LTI wybrali jakąkolwiek inną opcję niż 2. :smile:

    phonemaniac - 15 Wrzesień 2017, 12:32

    Cytat:
    Kontrowersyjna policyjna Iskra-1 znika z dróg!



    Koniec z patologią na drodze. Nieprecyzyjne urządzenia pomiarowe Iskra-1 znikną z wyposażenia policji. Zostaną one zastąpione profesjonalnymi miernikami z rejestracją obrazu.


    O nieprecyzyjnych pomiarach z "Iskry-1" pisaliśmy już wcześniej. Niezależny Samorządny Związek Zawodowy Policjantów domagał się wycofania tych radarów z polskich dróg. Urządzenia nie zapewniały możliwości identyfikacji zmierzonego samochodu, a jak wskazuje rozporządzenie ministra gospodarki, sprzęt obsługiwany przez policję musi mieć taką możliwość.

    Funkcjonariusze używali Iskry na własną odpowiedzialność, lecz nie było tajemnicą, że ta "suszarka" nie była doskonałym sprzętem pomiarowym. Emitowany przez nią sygnał jest stożkiem, który wraz z kolejnymi metrami staje się coraz większy, a co za tym idzie, nieprecyzyjny. Mandaty wystawiane na podstawie takiego pomiaru są co najmniej dyskusyjne.

    Nie zapomnijmy również też o wpływie nadajników GSM czy odległości od linii wysokiego napięcia – Iskra pokaże niewłaściwy wynik, gdy ten ostatni element znajdzie się od niej w odległości 20 metrów.

    Komenda Główna Policji zapowiada rezygnację z urządzeń, które nie rejestrują w formie wideo mierzonego auta. Sprawa dotyczy 458 radarów, lecz nie wiadomo kiedy zostaną finalnie wycofane. Na ich miejsce trafi 400 nowych "suszarek" z kamerami filmującymi wykroczenie.

    LINK

    phonemaniac - 15 Październik 2017, 08:27

    Cytat:
    Główny Urząd Miar zbyt rzadko sprawdzał "suszarki" i taksometry. Miażdżący raport NIK-u



    Najwyższa Izba Kontroli przedstawiła swój raport na temat działalności Głównego Urzędu Miar. Jak się okazuje, przyrządów do pomiaru prędkości samochodów i taksometrów nie sprawdza się prawie wcale.


    Policja poza kontrolą

    Inspektorzy NIK-u wzięli pod lupę działalność Głównego Urzędu Miar w latach 2010-2016. Wśród zarzutów, które przedstawiono tej instytucji, znalazły się te dotyczące niewystarczającego bieżącego nadzoru nad prawidłowością działania urządzeń do mierzenia prędkości pojazdów. W 2016 roku na terenie całego kraju GUM skontrolował tylko 14 mierników prędkości. Z urządzeń takich korzysta policja i Inspekcja Transportu Drogowego. Jak dowiedzieliśmy się w Komendzie Głównej Policji, na koniec 2016 roku w rękach funkcjonariuszy było 1836 mierników prędkości. ITD korzystało zaś wówczas z 449 urządzeń mierzących prędkość. Oznacza to, że w 2016 roku pracownicy GUM skontrolowali zaledwie 0,6 proc. przyrządów, które były wykorzystywane na polskich drogach.

    W latach 2010-2016 GUM w ogóle nie prowadził kontroli radarów do pomiaru prędkości pojazdów na obszarze działania czterech z dziewięciu Okręgowych Urzędów Miar: w Warszawie, Krakowie, Wrocławiu i Poznaniu. Było tak pomimo wielokrotnych informacji w mediach o wątpliwościach dotyczących prawidłowości pomiarów prędkości radarami typu Iskra stosowanymi przez policję, a także mimo wyników serii kontroli Biura Nadzoru GUM w 2013 r. i 2014 r. w dziesięciu jednostkach policji. W trzech z dziesięciu zbadanych wówczas radarach ujawniono uszkodzenia związane z wpływem zakłóceń elektromagnetycznych. Uszkodzone egzemplarze radarów zostały wycofane z użytkowania.

    Mimo miażdżącej krytyki GUM-u w raporcie przyznano, że niektóre z jednostek tej instytucji nie miały możliwości kontrolowania sprzętu do mierzenia prędkości pojazdów z powodu braku koniecznych do tego urządzeń.

    Ile za kurs?

    Podobnie niski stopień kontroli dotyczył taksometrów wykorzystywanych przez taksówkarzy. Dla przykładu na terenie pracy łódzkiego oddziału GUM-u od 2010 roku ani razu nie dokonano kontroli poprawności działania taksometru. W 2016 roku na terenie całego kraju urząd sprawdził 703 takie urządzenia. Najwięcej, bo 912 kontroli, przeprowadzono w 2011 roku.

    Kontroli nie podejmowano nawet wówczas, gdy użytkownik taksometru nieterminowo występował o wykonanie legalizacji ponownej. Kontrola NIK-u w kieleckim, zamojskim i lubelskim oddziale Głównego Urzędu Miar wykazała, że w przypadku taksometrów w około 30-50 proc. przypadków wnioski o ponowną legalizację składane były po utracie ważności poprzedniego świadectwa legalizacji.

    Zdaniem NIK-u GUM mógł ustalić, czy dany przyrząd był użytkowany bez ważnej legalizacji. Urząd nie przyjął jednak takiej praktyki. Tymczasem Prawo o miarach przewiduje grzywny za stosowanie, a nawet przechowywanie w stanie gotowości do użycia przyrządów pomiarowych bez aktualnej legalizacji.

    Jak przyznaje NIK, kontrole pracownikom GUM-u utrudniali sami taksówkarze. Zgodnie z prawem urząd ma obowiązek zawiadomienia z wyprzedzeniem przedsiębiorcy o zamiarze wszczęcia kontroli. Sprawdzenie taksometrów odbywa się na postoju taksówek, gdzie nie ma możliwości zastania wszystkich użytkowników takich urządzeń. Ponadto, w zdecydowanej większości podczas rozpoczęcia kontroli u pierwszego taksówkarza, pozostali obecni na postoju odjeżdżali, a administracja miar nie posiada uprawnień do zatrzymywania pojazdów.

    Do pełna czyli ile?

    W gestii zainteresowań Głównego Urzędu Miar są również dystrybutory, z których korzystamy podczas tankowania na stacjach paliw. W 2015 roku NIK oraz Inspekcja Handlowa sprawdziły, na ile skutecznie GUM zapobiega tam nieprawidłowościom. Okazało się wówczas, że w 14 proc. skontrolowanych placówek dystrybutory odmierzały paliwo ze szkodą dla klientów, a na niektórych stacjach paliw inspektorzy GUM-u nie pojawili się od 14 lat.

    Z nowego raportu NIK-u wynika jednak, że jest już nieco lepiej. W 2015 roku GUM sprawdził 16,5 tys. odmierzaczy paliw płynnych. W 2016 roku było 21,9 tys. kontroli. W przypadku odmierzaczy LPG wartości te to odpowiednio 1,7 tys. oraz 2,3 tys. Zgodnie z prawem odmierzacze paliw płynnych muszą być poddawane ponownej legalizacji co 25 miesięcy, a urządzenia służące do tankowania LPG co 13 miesięcy.

    LINK

    phonemaniac - 17 Październik 2017, 19:30

    Cytat:
    Posłowie Kukiz'15 wnoszą interpelację. Policyjne BMW są bezużyteczne?



    Już niedługo na polskie drogi wyjedzie 140 policyjnych BMW serii 3 wyposażonych w urządzenia Videorapid 2A. Inwestycja może okazać się jednak nietrafiona. Posłowie partii Kukiz’15 wskazują na nieprawidłowości związane z wideorejestratorem.


    Urządzenia Videorapid 2A są już zamontowane w nieoznakowanych radiowozach poruszających się po polskich drogach. Pomiary dokonywane przez policjantów przy ich pomocy od dawna wzbudzają wątpliwości. Wideorejestrator wskazuje prędkość pojazdu, w którym jest zamontowany. By zmierzyć prędkość drugiego auta, radiowóz musi więc utrzymywać od niego stałą odległość. Taka procedura budzi – słusznie zresztą – sporo wątpliwości.

    Posłowie Kukiz’15 złożyli więc interpelację do ministra spraw wewnętrznych i administracji. Ich zdaniem urządzenia "(...) z powodu niedopuszczalności zastosowanej procedury (metodologii) generują błędne wyniki pomiaru prędkości mierzonego pojazdu."

    W interpelacji stwierdzono również, że wideorejestrator nie spełnia wymagań Ministra Gospodarki odnośnie przyrządów do pomiaru prędkości pojazdów w ruchu drogowym. Pomiar często jest po prostu nieprawidłowy, bowiem opiera się na obserwacji wzrokowej odległości pomiędzy pojazdami. Jeśli wynosi ona więcej niż 250 metrów, nie ma realnej możliwości uzyskania miarodajnych wyników.

    Niezwykle ciekawym argumentem przytoczonym przez posłów jest skupienie się przez policjantów na wynikach. Jak można przeczytać w interpelacji, metoda ta "(...) stanowi pokusę dla funkcjonariuszy, dla których ważniejsze, niż rzetelny pomiary, są wykazywane wyniki i premie kwartalne oraz awanse. Tak więc wideorejestrator może stanowić narzędzie do przeprowadzania kreatywnych pomiarów, których wskazania nie mają absolutnie nic wspólnego z rzeczywistością."

    Najgłośniejszy przypadek podważenia pomiaru prędkości dokonanego wideorejestratorem dotyczyła Krzysztofa Hołowczyca. Do zdarzenia doszło 29 października 2013 roku na krajowej siódemce, w okolicach Żurominka w woj. mazowieckim. Na drodze, na której limit wynosi 90 km/h, Krzysztof Hołowczyc miał rozwinąć swoim nissanem GT-R prędkość 204 km/h. Taką prędkość zmierzyli mu policjanci ze swojego radiowozu. "Hołek" zaprzeczał od samego początku, twierdził, że jechał około setki, a policjanci zmierzyli prędkość nieprawidłowo. Kierowca nie przyjął mandatu, w związku z czym sprawa trafiła do Sądu Rejonowego w Mławie. Ten powołał biegłych, którzy stwierdzili, że Hołowczyc jechał 161 km/h, a więc przekroczył prędkość o 71 km/h. Różnica pomiędzy rzeczywistą prędkością a tą wskazaną przez policjantów na podstawie nagrania z wideorejestratora, wyniosła 43 km/h.

    W poselskiej interpelacji zapytano, czy planowane są audyty lub też konkretne kroki, które wyłączyłyby ze służby niedoskonałe urządzenia. Dokument zaledwie porusza problem znany od lat. Działania posłów nie wpłyną jednak na przesunięcie w czasie wprowadzenia nowych radiowozów marki BMW do służby.

    LINK

    phonemaniac - 3 Listopad 2017, 06:47

    Cytat:
    Policjanci boją się pouczać, bo czekają ich za to kary. Dlatego wystawiają tyle mandatów



    - Funkcjonariusze powinni wystawiać więcej mandatów. Jeśli tego nie robią, to za karę jest praca w weekendy i odmowy na złożone wnioski urlopowe - zdradza Wirtualnej Polsce policjant "drogówki". Wszystko dlatego, że z góry ustalone jest, ile mandatów ma wystawić policja i musi to robić za wszelką cenę
    .

    Obowiązkowe limity mandatów są faktem i nikt nie jest już zaskoczony tym, że urzędnicy z góry zakładają, ile osób funkcjonariusze mają wylegitymować, a ile ukarać mandatami. Do obowiązków policjantów dopisuje się też, ile wykroczeń mają wykryć. Już kilka lat temu dziennikarze ujawniali, że Krajowa Rada Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego w opublikowanym przez siebie Programie Realizacyjnym na lata 2015-2016 zaliczającego się do Narodowego Programu Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego 2013-2020 zaplanowała, ilu kierowców i pieszych ma w danym roku ukarać policja. Stwierdzono, że mandatów ma być więcej niż w 2014 roku.

    Dokument ten zakładał, że w 2015 roku, policjanci mają:
    – "ujawnić" więcej niż 420 tys. wykroczeń popełnionych przez pieszych,
    – "ujawnić" więcej niż 38 tys. wykroczeń popełnionych przez kierujących wobec pieszych,
    – "ujawnić" więcej niż 1,7 mln wykroczeń kierujących nieprzestrzegających przepisów dotyczących prędkości.


    Do tego policjanci mieli w tamtym roku wylegitymować więcej niż 685 tys. pieszych i więcej niż 6,3 mln kierujących.

    Zapytaliśmy policjanta pracującego na co dzień w "drogówce" w jednym z największych polskich miast, o jego stosunek do takich wytycznych.

    - Przełożeni nie odnoszą się wprost do tych liczb, ale odbywamy często rozmowy na temat tego, że funkcjonariusze powinni wystawiać więcej mandatów. Nikt nie jest rozliczany i oficjalnie nie ma żadnych rankingów pomiędzy policjantami, ale nikt nie chce być tym, który ma na koncie najmniejszą liczbę mandatów - tłumaczy Wirtualnej Polsce policjant, który chce zostać anonimowy.

    Jeśli to nie jest oficjalne, to czy funkcjonują jakieś systemy kar i nagród?

    - Nie rozmawiamy o tym z przełożonymi, ale sam się przekonałem, że jak zamiast kilku mandatów zdecydowałem się pouczyć kierowcę, to w moim służbowym grafiku częściej pojawiały się weekendy - dodaje funkcjonariusz. - Nikt nie powie mi wprost, że konsekwencją pouczania jest praca w weekend, ale według mnie tak to właśnie wygląda. Koledzy mają też odmowy na złożone wnioski urlopowe, a także nie przyznaje się im nagród i np. nie podnosi dodatków służbowych. Oprócz tego oczywiście utrudnia się nam rozwój zawodowy i blokuje awanse.

    Taki niepisany system kar jest nielegalny, ale trudno go ujawnić i udowodnić. Policjanci stosują się do zasad i reguł zarówno tych jawnych, jak i dodatkowych. Oczywiście oficjalnie wszystko w imię poprawy bezpieczeństwa.

    Patologiczna sytuacja zaburza rzeczywistość, bo podnoszenie liczby mandatów z roku na rok pokazuje, że kierowcy popełniają więcej wykroczeń.

    Co ciekawe, w 2013 roku na podium najczęściej ujawnianych wykroczeń było: nieprawidłowe wyprzedzanie, jazda z niezapiętymi pasami bezpieczeństwa i zbyt szybka jazda. Do ciekawych wniosków można dojść, jeśli te listę zestawimy z raportem na temat wypadków tworzonym corocznie przez Komendę Główną Policji. Jak wynika z tego dokumentu za rok 2012, aż 32,3 proc. śmiertelnych ofiar wypadków stanowią piesi. Tymczasem wśród wykroczeń kierowców, które najczęściej są karane nie ma takich, które bezpośrednio godzą w bezpieczeństwo pieszych. Okazuje się, że policjanci zamiast dbać o sytuację przy przejściach, są kierowani do ujawniania wykroczeń drogowych, które łatwiej ukarać mandatem, ponieważ muszą realizować założenia urzędników.

    Zwróciliśmy się do rzecznika policji z prośbą o komentarz w tej sprawie, ale nie uzyskaliśmy jeszcze odpowiedzi.

    LINK

    Cytat:
    Straż graniczna otrzyma nowe uprawnienia. Będą karać kierowców



    Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji przygotowało projekt nowelizacji rozporządzenia, który pozwala pogranicznikom na zatrzymywanie dowodów rejestracyjnych. Nowe uprawnienie ma usprawnić działanie tej służby i dać wytchnienie policji.


    Straż graniczna zabierze dokumenty

    Zgodnie z rozporządzeniem, które trafiło do konsultacji międzyresortowych, funkcjonariusze straży granicznej będą mogli zatrzymywać dowód rejestracyjny pojazdu, jeśli okaże się to konieczne. Nie oznacza to jednak, że pogranicznicy będą dublować zadania policji.

    - Nowe uprawnienia nie zmieniają celów naszych działań. To tylko pomoc w realizacji zadań - mówi Wirtualnej Polsce Agnieszka Golias, rzecznik prasowy Komendy Głównej Straży Granicznej. - Nasi funkcjonariusze mogą kontrolować samochody na terenie całego kraju, żeby walczyć ze zjawiskiem nielegalnej imigracji. Czasami zdarza się, że podczas prowadzenia czynności oczywiste jest, że należy zatrzymać dowód rejestracyjny pojazdu. Wtedy musimy wzywać policję, która ma do tego uprawnienia. Zmiana przepisów sprawi, że nie będziemy musieli niepotrzebnie angażować policji - dodaje Agnieszka Golias.

    Jak przewiduje projekt rozporządzenia, funkcjonariusz straży granicznej, który zatrzyma dowód rejestracyjny, wystawi pokwitowanie. Będzie to więc sytuacja analogiczna do tej, gdy dokument zatrzymuje policjant.

    MSWiA chce, by nowelizacja rozporządzenia weszła w życie 13 listopada - w tym samym dniu, gdy zacznie obowiązywać znowelizowane Prawo o ruchu drogowym.

    Obecne uprawnienia

    Funkcjonariusz straży granicznej już dziś może sprawdzić dokumenty kierowcy, pojazdu i pasażerów oraz przeszukać wnętrze samochodu. Ma prawo ukarać za umożliwienie prowadzenia pojazdu osobie nieposiadającej prawa jazdy, niezatrzymanie się do kontroli, a nawet nadmierną prędkość zmierzoną urządzeniem ręcznym. W praktyce SG nie korzysta z tego ostatniego przywileju. W razie braku aktualnego ubezpieczenia OC funkcjonariusz SG może powiadomić o tym fakcie Ubezpieczeniowy Fundusz Gwarancyjny.

    LINK

    skansen - 3 Grudzień 2017, 21:39

    Cytat:
    Antonio Avenoso. Ponad 1300 zgonów rocznie mniej przy prędkości niższej "jedynie" o 1 km/godz.

    Antonio Avenoso, Europejska Rada Bezpieczeństwa Transportu (ETSC), dyrektor wykonawczy. Prezentacja w Sejmie RP – Komisja Infrastruktury.

    Sejmowa Komisja Infrastruktury w dniu 21 listopada br. po raz kolejny debatowała nad przygotowaną przez ministra transportu informacją na temat stanu bezpieczeństwa ruchu drogowego w krajach europejskich i rekomendacji działań na rzecz poprawy stanu bezpieczeństwa ruchu drogowego w Polsce. Posłowie oraz obecni na Sali eksperci na wstępie zapoznali się z prezentacją przygotowaną przez Europejską Radę Bezpieczeństwa Transportu (ETSC) a przedstawioną przez Antonio Avenoso, jej dyrektora wykonawczego. Według statystyk roku ubiegłego na drogach Unii Europejskiej dziennie ginie 70. Lata 2017-2016 to złe lata dla bezpieczeństwa na drogach Unii Europejskiej – podsumowali analitycy. 25 684 osób zginęło w wypadkach drogowych w UE w 2016 r. Niestety zwiększa się luka pomiędzy faktycznymi a zamierzonymi postępami w działaniach na rzecz poprawy stanu bezpieczeństwa na drogach. Relatywna zmiana w liczbie zgonów na drogach w latach 2010-2016 procentowo wskazuje na Portugalię z najgorszym wynikiem statystycznym - 40%, Litwę - 37%, Grecję - 36%. Na Polskę z wynikiem - 23%. Średnia europejska to - 19%, natomiast pożądany postęp tzw. EU28 do osiągnięcia celu na 2020 r. to - 34%. Autorzy prezentacji gratulowali takiego wyniku Polsce oraz instytucjom i osobom odpowiedzialnym bezpieczeństwo na polskich drogach, gdyż zmniejszenie liczby zgonów na drogach o - 23% w ciągu ostatnich sześciu lat jest dobrym wynikiem. Dla osiągnięcia stanu poprawy o 50% potrzebne są dalsze intensywne działania.

    Według autorów prezentacji trzy główne czynniki powodują tak wysoki stan śmiertelności na drogach, a to: prędkość, alkohol i niezapinanie pasów. Nadmierna prędkość – ponad 1300 przypadków zgonów można byłoby uniknąć każdego roku, gdyby średnia prędkość spadła "jedynie" o 1 km/godz. na wszystkich drogach w całej UE. Jazda po pijanemu – przynajmniej 5600 przypadków zgonów można byłoby uniknąć, gdyby wszyscy kierowcy uczestniczący w wypadkach i jadący z nadmierną prędkością byli trzeźwi. Niezapinanie pasów – około 8600 pasażerów pojazdów przeżyło poważne wypadki w 2012 roku ponieważ mieli zapięte pasy.

    Wśród szczególnych rekomendacji wymienione zostały: ograniczenie prędkości do 50 km/godz. i precyzyjne jej egzekwowanie oraz szczególna troska o pieszych na drogach oraz wprowadzenie limitu prędkości na autostradach w wysokości 120 km/godz.

    Autorzy prezentacji stawiają tezę, że zmniejszenie prędkości ma kluczowe znaczenie dla ratowania życia i uzasadniają ją:

    - podwyższenie średniej prędkości wiąże się ze zwiększeniem liczby kolizji, zgonów na drodze oraz urazów
    - obniżenie średniej prędkości wiąże się ze zmniejszeniem liczby kolizji, zgonów na drodze oraz urazów
    - efekt szybkiej jazdy na terenach miejskich jeśli chodzi o oszczędność czasu przejazdu jest niewielki czy wręcz pomijalny
    - wiele osób, które odniosły obrażenia lub zginęły na drogach miejskich to niechronieni użytkownicy dróg
    - ryzyko zgonu pieszego jest ponad 2 razy wyższy w przypadku zderzenia z samochodem jadącym z prędkością 60 km/godz. w porównaniu z prędkością 50 km/godz. oraz 4-5 razy wyższe przy prędkości 50 km/godz. niż przy prędkości 30 km/godz.
    - aby ograniczyć liczbę zgonów i obrażeń na drogach, rządy powinny podjąć działania w celu ograniczenia prędkości na drogach

    W 27 z 28 krajów UE standardowe ograniczenie prędkości na drogach miejskich wynosi 50 km/godz. przez całą dobę. Polska jest jedynym krajem UE, który pozwala na jazdę z prędkością 60 km/godz. na drogach miejskich nocą (godz. 23.00-5.00).

    Wskazując na konieczność priorytetu na przejściach dla pieszych, autorzy prezentacji przywołali następującą statystykę: w 11 krajach europejskich piesi mają priorytet przed nadjeżdżającym pojazdem, jeżeli pieszy znajduje się przy przejściu i/lub wykazuje zamiar przejścia przez jezdnię na przejściu. Rekomendowano przyjęcie nowych przepisów w sprawie pieszych, przepisów, które tym ostatnim dają pierwszeństwo przed nadjeżdżającymi pojazdami oraz wprowadzenie limitu prędkości.

    Kluczowe rekomendacje UE to:

    - wprowadzenie maksymalnej prędkości na poziomie 50 km/godz. lub niższym na drogach miejskich przez całą dobę i egzekwowanie jej
    - opracowanie polityki priorytetów dla uczestników ruchu, w szczególności na obszarach miejskich, przy czym hierarchia ta powinna być kierowana względami bezpieczeństwa, ochrony i trwałości
    - przyjęcie przepisów prawnych, które nadają priorytet pieszym przed nadjeżdżającymi pojazdami, kiedy pieszy znajduje się w pobliżu przejścia dla pieszych i/lub wykazuje zamiar przejścia przez jezdnię na przejściu

    Wprowadzenie maksymalnej prędkości na poziomie 120 km/godz. lub niższym na wszystkich autostradach i egzekwowanie jej.

    Tyle ta interesująca prezentacja, pełną relację z dyskusji Komisji Infrastruktury omówimy w najbliższym czasie.

    Źródło: klik

    jojo - 3 Grudzień 2017, 23:03

    Co to za żartownisie z tej komisji? :grin:
    phonemaniac - 9 Styczeń 2018, 08:38

    Cytat:
    Fotoradary ze sztuczną inteligencją mogą się pojawić w 2018 r. Będą rejestrować różne wykroczenia

    Urządzenie będzie nie tylko mierzyć prędkość, lecz także rozpozna rodzaj zdarzenia drogowego i pozwoli ustalić przyczyny wypadku. Dzięki dużemu zasięgowi fotoradary mogą być stosowane także na autostradach i drogach szybkiego ruchu.


    Przemysłowy Instytut Automatyki i Pomiarów PIAP wraz z firmą Zurad pracują nad innowacyjnym, modułowym systemem Roadsense+. Nowoczesne fotoradary 3D mogą trafić na polskie drogi jeszcze w 2018 r. Urządzenia będą w stanie m.in. mierzyć prędkość na danym odcinku drogi, wykrywać przejazdy skrzyżowania na czerwonym świetle oraz mierzyć prędkości wraz z rejestracją wykroczenia na wielu pasach ruchu. Jedną z jego funkcjonalności jest rejestracja zdarzeń w postaci filmów, co ma zmniejszyć możliwości podważenia zarejestrowanego materiału dowodowego.

    – Chodzi o stworzenie systemu, który będzie zwiększał bezpieczeństwo ruchu drogowego poprzez rejestrację i analizę zdarzeń, które dzieją się na drodze – mówi agencji informacyjnej Newseria Innowacje Jakub Główka, kierownik Ośrodka Systemów Bezpieczeństwa w Przemysłowym Instytucie Automatyki i Pomiarów PIAP.

    Roadsense+ opiera się na nowoczesnym radarze 3D oraz module optycznym i przetwarzania sygnałów, które mają rozpoznawać sytuację na drodze przy wykorzystaniu sztucznej inteligencji. Poprzez połączenie kilku urządzeń w jedną całość ma skuteczniej wykrywać naruszenia przepisów ruchu drogowego. Umożliwi także objęcie nadzorem nad przestrzeganiem ograniczeń prędkości na drogach szybkiego ruchu poprzez wydłużony pomiar odcinkowy.

    – W tej chwili w Polsce jest na drogach około 400 fotoradarów, które tylko mierzą prędkość. Planowana rozbudowa systemu zakłada, że będzie 1400 takich urządzeń. My chcemy, żeby były one modułowe, innowacyjne i stanowiły rzetelną podstawę do oceny sytuacji na drodze – podkreśla ekspert z PIAP.

    Projekt jest finansowany ze środków Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego. W połowie bieżącego roku rozpocznie się certyfikacja rozwiązania przez Główny Urząd Miar. Po pomyślnym przejściu tego procesu urządzenie będzie mogło się pojawić na drogach na przełomie 2018 i 2019 roku.

    LINK

    jojo - 10 Styczeń 2018, 13:19

    Cytat:
    Wyższe kary za brak polisy OC. Ile zapłacimy za brak ubezpieczenia samochodu?



    Łódzcy policjanci tygodniowo łapią od dwóch do pięciu właścicieli samochodów, którzy nie mają wykupionego obowiązkowego ubezpieczenia.[/b]

    Nawet 4200 zł wynosi w 2018 roku kara za brak obowiązkowego ubezpieczenia samochodu. Łódzka policja zatrzymuje tygodniowo od dwóch do pięciu właścicieli aut bez polisy.

    Złe wieści dla nieuczciwych właścicieli samochodów. Nie dość, że w tym roku wzrosły kary za brak obowiązkowego ubezpieczenia auta, to coraz wyższe są także kwoty, które nieubezpieczeni sprawcy wypadków muszą oddawać do Ubezpieczeniowego Funduszu Gwarancyjnego. Tzw. regresy wynoszą nawet kilkaset tysięcy złotych. Rośnie także wykrywalność przestępstw ubezpieczeniowych.

    W naszym województwie łatwo spotkać właściciela samochodu, który nie ma OC. W Łodzi nie ma tygodnia, by policjanci nie zatrzymali od dwóch do nawet pięciu samochodów, których właściciele nie wykupili polisy.

    - Rekordziści nie mają OC od kilku lat - mówi Marzanna Boratyńska, rzecznik Wydziału Ruchu Drogowego Komendy Miejskiej Policji w Łodzi. - Niektórzy uczestnicy wypadków i kolizji nie mają polisy od np. trzech lat. W tym gronie są młodsi i starsi kierowcy, mężczyźni i kobiety, osoby lepiej i gorzej sytuowane. Nie można wskazać jednej grupy kierowców, która dominuje w tym zestawieniu.

    Przyłapani właściciele samochodów przeważnie tłumaczą się zapominalstwem, a ci, którzy nie mają OC od lat, podają jako przyczynę na kłopoty finansowe.

    Jeszcze inaczej wygląda to w przypadku niedawno kupionych samochodów. Nowy właściciel jest przekonany, że samochód ma polisę, tymczasem poprzedni, sprzedając auto, ją wypowiedział.

    A kary za brak polisy są coraz dotkliwsze. Jeśli właściciel samochodu osobowego spóźni się z zakupem OC poniżej trzech dni, musi zapłacić 840 zł. Kara rośnie do 2,1 tys. zł, gdy samochód nie ma polisy od trzech do 14 dni. Jeśli spóźnienie wynosi więcej, trzeba zapłacić 4,2 tys. zł, czyli dwukrotność płacy minimalnej.

    Kary dla właścicieli motocykli wahają się od 140 do 700 zł w przypadku minimalnego i maksymalnego spóźnienia.

    Za spóźnienie od trzech do 14 dni trzeba będzie zapłacić 350 zł.

    Najwięcej do stracenia mają właściciele samochodów ciężarowych. Wystarczy, że nie zapłacą OC przez dzień lub dwa, a kara może wynieść już 1260 zł. Spóźnienie od trzech do 14 dni kosztuje 3150 zł, a powyżej 14 dni - 6,3 tys. zł.

    To i tak niewielkie kwoty, jeśli weźmie się pod uwagę odszkodowania za wypadki, które powoduje nieubezpieczony właściciel auta. W takiej sytuacji odszkodowanie wypłaca Ubezpieczeniowy Fundusz Gwarancyjny, a następnie od sprawcy wypadku domaga się zwrotu. Jak wyliczono w UFG, tzw. regresy, które przekraczają 200 tys. zł, spłaca 400 osób w Polsce, a regresy powyżej 1,5 mln zł ośmioro Polaków.

    Tymczasem coraz trudniej jest ukryć brak polisy. Nie jest do tego nawet potrzebna kontrola drogowa. Większość takich przypadków jest wykrywana przez pracowników UFG, którzy śledzą ogólnopolską bazę polis komunikacyjnych.

    Tylko w 2016 roku dzięki tej metodzie wpadło blisko 52 tys. kierowców bez ubezpieczenia, w sumie 68 proc. nieubezpieczonych. To wynik aż o prawie 40 proc. lepszy niż w roku 2016.

    LINK

    Nie wiem tylko jakim sposobem sprzedający może wypowiedzieć umowę OC w momencie sprzedaży? Myślę, że problemem jest raczej przeoczenie końca polisy nowo zakupionego samochodu, która w tym przypadku nie ma auto-przedłużenia, a ludzie przyzwyczajeni są do tego, że nie muszą pilnować terminów.

    phonemaniac - 10 Styczeń 2018, 18:10

    Cytat:
    Wraca koszmar kierowców. Inspektorzy chcą rozbudować sieć fotoradarów



    "Krokodyle" chcą stawiać nowe fotoradary. Na polskich drogach może pojawić się nawet 600 urządzeń.


    Inspekcja Transportu Drogowego czyli popularne "krokodyle", chce uzyskać unijne dofinansowanie na rozbudowę sieci rejestratorów prędkości. Jak ustalił "Dziennik Gazeta Prawna", wniosek ma być złożony najpóźniej do końca lutego. IDT liczy, że UE wyłoży 85 proc. z około 162 mln zł - na tyle wyceniane są koszty.

    Projekt mówi o 600 urządzeniach, jednak zakłada on także modernizację ok. 250 istniejących już fotoradarów. Z nieoficjalnych ustaleń "DGP" wynika, że nowych fotoradarów będzie 350-400. Choć to się jeszcze może zmienić.

    - Do czasu podpisania umowy o dofinansowanie zakres rzeczowy projektu może ulec modyfikacji - mówi dziennikowi Krzysztof Łazarowicz z Centrum Automatycznego Nadzoru nad Ruchem Drogowym, które działa w strukturach ITD.

    Według gazety pewne jest natomiast to, że inicjatywa IDT ma na celu załatanie dziury po samorządowych fotoradarach, które zniknęły w 2016 roku po nowelizacji ustawy Prawo o ruchu drogowym. Wtedy wycofano ok. 400 urządzeń. Teraz samorządowcy mają nadzieję, że namówią ITD do przywrócenia fotoradarów w ich gminach. Będzie to możliwe, ponieważ - jak wynika z przytaczanej przez "DGP" dokumentacji projektu - system ma objąć wszystkie kategorie dróg publicznych: nie tylko krajowe, lecz także wojewódzkie, powiatowe i gminne. Pierwsze radary mogą pojawić się na naszych drogach w 2019 roku - uważa dziennik.

    W Polsce przy drogach działa ponad 400 fotoradarów stacjonarnych. Kierowcy muszą też szczególnie uważać na blisko 30 odcinkowych pomiarach prędkości i na 20 skrzyżowaniach z zainstalowanym rejestratorem przejazdu na czerwonym świetle.

    LINK

    czapla - 10 Styczeń 2018, 18:55

    Niemcy mają wszystko zamknięte w niedziele i chowają się w krzakach z fotoradarami, bądźmy jak Niemcy. :P
    phonemaniac - 24 Styczeń 2018, 14:13

    Cytat:
    Policja wystawia mandaty na podstawie niedokładnych pomiarów. Wątpliwości mają nawet posłowie

    Sprawa Emiliana P., który nie przyjął mandatu od funkcjonariuszy poruszających się nieoznakowanym radiowozem, może okazać się przełomowa. Sąd podważył pomiary z urządzenia PolCam, a poseł Marek Wójcik wysyła istotne zapytania do ministerstwa spraw wewnętrznych i administracji.


    W połowie 2017 roku Emilian P. został zatrzymany przez funkcjonariuszy policji, którzy przedstawili mu nagranie z wideorejestratora na którym – według przedstawicieli prawa – przekracza on dozwoloną prędkość. Kierowca nie przyjął mandatu, a sprawa trafiła do sądu. Decyzja niezawisłego organu w Lublinie okazała się zaskakująca.

    Obwiniony nie przyznał się do zarzuconego czynu, twierdząc, że zarejestrowana prędkość dotyczy radiowozu, a nie jego pojazdu. Sąd przyznał mu rację. Podkreślono, że urządzenia PolCam rejestrują prędkość radiowozu, a pomiar odbywa się na podstawie obserwacji funkcjonariusza. Nieoznakowany samochód policji musi bowiem utrzymywać taką samą odległość od przekraczającego prędkość auta, przez co cały pomiar wydaje się po prostu bezsensowny.

    W uzasadnieniu wyroku można przeczytać, że "(...) przeczucie funkcjonariusza policji o tym, iż kierujący przekracza dozwoloną prędkość nie wystarczy w sytuacji, gdy państwo, które reprezentuje nie jest w stanie wyposażyć go w adekwatne dla potrzeb i możliwości technicznych XXI wieku urządzenie, które ustali i zabezpieczy dowód przekroczenia prędkości w sposób, który nie będzie budził wątpliwości". Wyrok jest nieprawomocny, a policja chce apelacji.

    Dlatego też poseł Marek Wójcik wystosował interpelację do ministra spraw wewnętrznych i administracji. Pyta w niej, czy planowane jest przeprowadzenie jakiegokolwiek audytu w sprawie wykorzystywania przez funkcjonariuszy nieprzystosowanych do tego urządzeń PolCam. Ważniejszy jest jednak punkt, w którym pada pytanie o liczbę mandatów wystawionych przy pomocy wideorejestratorów, a także o to, ile tak wyposażonych radiowozów porusza się po drogach.

    Warto jednocześnie przypomnieć, że zakupione przez policję za około 27 mln zł nieoznakowane BMW serii 3 wykorzystują rejestratory videorapid 2A firmy Zurad. Te urządzenia działają na takiej samej zasadzie, rejestrując prędkość radiowozu, a nie popełniającego wykroczenie kierowcy.

    Wyrok w sprawie z Lublina ma charakter jednostkowy i jest nieprawomocny, przez co każda podobna sprawa musi być rozpatrzona indywidualnie. Istnieje jednak możliwość, że coraz więcej kierowców kwestionować będzie mandaty wystawiane przez policjantów. Co więcej, niektórzy ukarani w przeszłości będą mogli wystąpić o odszkodowanie.

    LINK

    czapla - 25 Styczeń 2018, 22:45

    No to ładnie. Nie dość, że policjanci dostaną ciasne auta, to jeszcze będą zestresowani czy zatrzymany popełniający wykroczenie za przekroczenie szybkości przyjmie mandat, czy nie? Może by jakąś poprawkę uchwalić o konieczności przyjmowania mandatów? :o
    euros - 26 Styczeń 2018, 17:08

    Cytat:
    Bezdomny z Warszawy podarował ojcu Rydzykowi dwa samochody



    Nie jest to historia odkrywająca pochodzenie legendarnego Maybacha, który podobno jest tylko i wyłącznie fikcją, ale i w tej historii nie brakuje elementu zaskoczenia. Niniejszy wywiad z ojcem Rydzykiem pochodzi co prawda z sierpnia 2016 roku, jednak dopiero teraz trafiło do szerszej publiczności, która niekoniecznie śledzi audycje Trwam.

    W wywiadzie można usłyszeć, jak zakonnik wyjaśnia pochodzenie dwóch samochodów należących do Radia Maryja. Jak się okazuje są to Volkswageny, które są darem od bezdomnego - pana Stanisława z Warszawy. Swego czasu mężczyzna wygrał na loterii 1 350 000 zł i postanowił podzielić się wygraną. Trudno uwierzyć w autentyczność tej historii, jednak to wszystko zdarzyło się naprawdę. Pana Stanisława nie sposób już o to zapytać, ponieważ kilka lat temu zmarł.

    "Bardzo ciekawa postać, po AWF-ie. Tak się stało, nie chciałbym o tym mówić. Wygrał milion trzysta pięćdziesiąt tysięcy. Codziennie mówił różaniec. Sierota, wychowany przez ciocię. Tak go wychowała. Codziennie był różaniec za Radio Maryja. Wy robicie dobrą robotę, dlatego proszę bardzo. Często jak jadę tym samochodem to mówię Wieczne Odpoczywanie za niego. Dwa samochody, drugi taki czerwony. Dwa volkswageny" – dodał o. Rydzyk.

    Link

    Hahaha.

    piotreg - 26 Styczeń 2018, 18:20

    czapla napisał/a:
    Może by jakąś poprawkę uchwalić o konieczności przyjmowania mandatów? :o

    :lol:

    No tak... 27 baniek musi się zwrócić.

    Zaj007 - 27 Styczeń 2018, 21:07

    "Mandat karny jest prawomocny z chwilą ujawnienia wykroczenia".
    piotreg - 28 Styczeń 2018, 08:26

    Dobre. :twisted:
    Zaj007 - 7 Marzec 2018, 14:01

    Będzie drożej. Znowu. :mad:

    Cytat:
    Zostanie wprowadzona opłata emisyjna. Kierowcy zapłacą więcej na stacjach paliw?

    Wkrótce ma zostać wprowadzona specjalna opłata emisyjna. Jej wysokość ma wynosić 80 zł na 1000 litrów benzyny lub oleju napędowego. W praktyce jej wejście w życie może oznaczać wzrost cen paliw.

    Takie rozwiązanie przewiduje najnowsza wersja projektu nowelizacji ustawy o biopaliwach. Jego wnioskodawcą jest Ministerstwo Energii. Obowiązek wniesienia opłaty emisyjnej ciążyłby na producencie albo importerze paliw silnikowych lub na podmiocie dokonującym nabycia wewnątrzwspólnotowego.

    Głównym celem nowelizacji jest utworzenie Funduszu Niskoemisyjnego Transportu. Środki z funduszu mają wspierać rozwój rynku i infrastruktury paliw alternatywnych w transporcie - m.in. energii elektrycznej, CNG, LNG, wodoru.

    Zgodnie z propozycją, do FNT miałoby trafić 15 proc. wspływów z opłaty emisyjnej. Natomiast 85 proc. trafiałoby do Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej.

    O ile wzrosną ceny paliw?

    Jak informuje portal WysokieNapiecie.pl, dla przeciętnego posiadacza samochodu benzynowego nowa opłata w praktyce podniesie wydatki na paliwo o 2 proc.
    Portal podaje konkretne wyliczenia: "O ile dzisiaj [posiadacz pojazdu] tankuje za 307 zł miesięcznie, to po wejściu w życie nowej opłaty na paliwo wyda 313 zł, a więc o nieco ponad 6 zł więcej".

    Natomiast wzrost cen energii elektrycznej ma być praktycznie nieodczuwalny dla konsumentów. Szacunki portalu WysokieNapiecie.pl mówią o koszcie dla przeciętnej rodziny nie wyższym niż 1 grosz miesięcznie.

    Kiedy opłata wejdzie w życie?

    Projekt czeka na rozpatrzenie przez rząd. Natomiast w środę ma się nim zająć Komisja Prawnicza.

    Projekt wskazuje też inne źródła finansowania FNT. Pierwsze to dotacje celowe z budżetu państwa, odpowiadające części planowanych wpływów z podatku akcyzowego od paliw w poprzednim roku budżetowym.

    W latach 2018 i 2019 założono, że będzie to zero, w roku 2020 do FNT ma trafiać 0,5 proc. wpływów z akcyzy od paliw, w 2021 r. - 1 proc., a od 2022 r. - 1,5 proc. Druga pozycja to 0,1 proc. uzasadnionego zwrotu z kapitału zaangażowanego w wykonywaną działalność gospodarczą w zakresie przesyłania energii elektrycznej od Polskich Sieci Elektroenergetycznych.

    W 2019 r. rząd planuje dzięki opłacie emisyjnej 1,7 mld zł, z czego do FNT trafi 340 mln zł. Natomiast w ciągu 10 lat przychody FNT mają wynieść 6,75 mld zł.

    Źródło: Business Insider Polska

    czapla - 7 Marzec 2018, 18:03

    Mi tam nic nie będzie drożej, ja zawsze tankuje za 50 zł. :)
    Zaj007 - 9 Marzec 2018, 15:31

    No to będziesz tankował częściej. Chyba, że jeździsz na gaziutku. :grin:
    czapla - 12 Marzec 2018, 09:12

    Gaz używa się do ogrzewania i kuchenek. Nie ma innej opcji. :roll:
    OJCIEC - 12 Marzec 2018, 09:27

    Gaz bardzo fajnie się czipuje w wolnossących jednostkach. Nie osiągniesz tego na wolnossącej benzynie, co na LPG z dobrym programem. Fizyka.
    czapla - 13 Marzec 2018, 00:26

    Znasz jakiś konkretny przykład? Z montażem turbiny czy bez? Prawdopodobnie nie mamy tak wydajnych urządzeń gazowych żeby podołały jednostkom wolnossącym np. V8.
    OJCIEC - 13 Marzec 2018, 09:38

    Chodzi o to, że biorąc ten sam wolnossący silnik benzynowy i poddając go zmianie mapy nie osiągniesz finalnie tyle, ile zmieniając mapę temu samemu silnikowi z LPG. A czemu V8? Skąd V8? Jeśli pytasz, czy np. 1,4 LPG będzie szybsze niż jakieś 4L V8, to nie, nie o to mi chodziło.

    Po przykłady uderzaj do nich: link, do nich: link, do nich: link.

    czapla - 13 Marzec 2018, 16:47

    Już kumam, czyli potwierdza się skąd takie duże przebiegi na LPG bez widocznych zmian pracy silnika. No ok., jednak dalej będę twierdził, że LPG jest kłopotliwe - dodatkowy zbiornik, instalacja, droższy przegląd, siara na stacjach itp. :D
    piotreg - 13 Marzec 2018, 20:23

    Siara na stacji? Siara to był w Killerze! Niejaki Senior Siara!
    Zaj007 - 13 Marzec 2018, 22:12

    Siara niekoniecznie, ale i tak gaz jest kłopotliwy, zwłaszcza jak się robi po kosztach. Poprawna eksploatacja wymaga wiedzy i specyficznego traktowania. Dałbym gaziutka założyć tylko w zaufanym zakładzie, gdzie nikt nie potraktuje instalacji blachowkrętami i odpowiednio dobierze i ustawi instalację (czyt. nie oszczędnościowo).
    phonemaniac - 10 Maj 2018, 21:15

    Cytat:
    Policja boi się własnych radarów. Są kolejne wyroki uniewinniające kierowców



    Kolejne wyroki uniewinniające kierowców, podważających jakość policyjnych "suszarek", doprowadziły do powołania specjalnego zespołu w Komendzie Głównej. Ma on sprawdzić, wiarygodność używanych radarów.


    W skład grupy wchodzą eksperci z zakresu ruchu drogowego, prewencji, kontroli i nadzoru. Postawiono im ambitne zadanie: przeanalizują, jakie były podstawy orzeczeń wydawanych przez sądy przyznające rację kierowcom, odmawiającym przyjęcia mandatów. Czy były to głównie błędy proceduralne (np. sposób zabezpieczenia materiałów dowodowych), czy może dotyczyły przestrzegania zasad wykorzystania urządzeń kontrolno-pomiarowych albo podważały jakość pracy radarów. Ten ostatni powód byłby dla policji najniebezpieczniejszy, bo w najgorszym scenariuszu mógłby doprowadzić do całkowitego rozkładu systemu radarowego.

    Do tej pory policja konsekwentnie twierdziła, że jej urządzenia mają wymagane zezwolenia i certyfikaty, pomiary są wiarygodne, a funkcjonariusze przeszkoleni. Powołanie analitycznej specgrupy można odbierać jako utratę pewności siebie.

    W 2016 r. policja ujawniła 1,6 mln przypadków przekroczenia dozwolonej prędkości. W 11,8 tys. z nich kierowcy odmawiali przyjęcia mandatów, by w sądach bronić swoich racji. Uniewinnienia doczekało się jak na razie 87 osób.

    – Statystyki policyjne wydają się zaskakująco niskie. Z mojej wiedzy wynika, że ok. 10 proc. dokonywanych pomiarów jest niemiarodajnych. Inicjatywa policji jest teoretycznie szczytna, pytanie tylko, czy nie chodzi o udowodnienie z góry założonej tezy, że jednak wszystko w porządku. A w porządku nie jest – ocenia Jarosław Teterycz, specjalista w zakresie pomiaru prędkości pojazdów.

    Co więcej, przeciwko stosowaniu części urządzeń, np. popularnych radarów Iskra-1, buntują się nawet policyjni związkowcy. W sierpniu zeszłego roku ponownie zaapelowali do komendanta głównego o pilne ich wycofanie.

    – Mam nadzieję, że Polska nie okaże się za chwilę krajem, w którym żaden typ radaru nie nadaje się do użytku, bo to mogłoby oznaczać wolnoamerykankę na drogach – komentuje Adrian Furgalski z Zespołu Doradców Gospodarczych TOR.

    Policja radzi poczekać z wnioskami. – Zespół dopiero rozpoczął prace, a więc jest zbyt wcześnie, aby mówić już o efektach – ucina mł. insp. Mariusz Ciarka, rzecznik prasowy komendanta głównego policji.

    Eksperci uważają, że co dziesiąty pomiar prędkości wykonywany przez policję jest niemiarodajny, np. dokonany za pomocą urządzeń niespełniających wymogów. Niezależnie od ich rzeczywistej liczby, nietrudno jednak o nagłośnienie każdego z tych przypadków. Pojedyncza informacja medialna o kierowcy, który uniknął mandatu, rodzi dyskusję, czy policja używa właściwego sprzętu i we właściwy sposób. Przy czym dotyczy to nie tylko słynnych, ręcznych mierników Iskra-1, ale również rejestratorów zainstalowanych w policyjnych radiowozach. Polityczny kapitał najwyraźniej dostrzegli w tej sprawie posłowie opozycji, którzy w ostatnich tygodniach wręcz bombardowali MSWiA interpelacjami i zapytaniami w tej sprawie.

    I tak np. poseł Piotr Liroy Marzec przywołał marcowy wyrok Sądu Rejonowego Kraków-Podgórze, w którym podważono pomiar wykonany urządzeniem LTI 20/20 TruCAM. Co ciekawe, są to nowe laserowe mierniki produkcji amerykańskiej, w które policję wyposażono pod koniec ubiegłego roku. Koszt jednego urządzenia to ok. 35 tys. zł, a docelowo ma ich być 400.

    – Wskazano m.in. na błędy pomiaru wynikające z szerokości wiązki laserowej, która wzrasta w miarę zwiększania się odległości od pojazdu. Urządzenie nie ma również wymaganej przepisami funkcji automatycznej identyfikacji pojazdu, którego prędkość została zmierzona – argumentuje poseł Liroy Marzec.

    Z kolei poseł PO Arkadiusz Marchewka pod koniec marca poinformował resort spraw wewnętrznych, że stosowane w radiowozach policyjnych urządzenia POLCAM PC2006 nie spełniają wymogów określonych w rozporządzeniu ministra gospodarki z 17 lutego 2014 r. Na koniec ubiegłego roku policja dysponowała 261 takimi wideorejestratorami. – Zaznaczyć należy, że urządzenie to, będące prędkościomierzem kontrolnym, dokonuje pomiaru prędkości pojazdu w sposób pośredni na podstawie pomiaru prędkości pojazdu, w którym przyrząd ten jest zainstalowany. Z tego względu pomiar prędkości może być obarczony wieloma błędami – przekonuje poseł w piśmie do MSWiA. On również przywołał jeden z ostatnich wyroków sądowych – orzeczenie Sądu Rejonowego Katowice-Wschód z 24 stycznia 2018 r.

    Posłowie Nowoczesnej nabrali wątpliwości co do popularnych mierników ręcznych Iskra-1, ich zdaniem niespełniających wymogów metrologicznych. – W przypadku miernika Iskra-1 nie ma żadnego elementu wskazującego, którego auta pomiar prędkości dotyczył – wskazują posłowie i dodają, że na tej podstawie kierowcy w prosty sposób mogą kwestionować, czy pomiar dotyczył rzeczywiście ich samochodu. Autorzy interpelacji, oprócz wyroku sądu w Siemianowicach Śląskich sprzed czterech lat (w którym umorzono sprawę kierowcy z Dąbrowy Górniczej), przypominają, że do KGP z prośbą o wycofanie rosyjskich radarów zwrócili się policyjni związkowcy.

    – W skierowanym do KGP piśmie napisali, że używanie w codziennej pracy urządzenia Iskra-1 ośmiesza ich. Policjanci musieli się przed sądami i mediami tłumaczyć z używania miernika prędkości, który nie powinien ich zdaniem zostać dopuszczony do użytku – zwracają uwagę posłowie.

    Z reguły odpowiedzi MSWiA na wszystkie interpelacje są podobne: urządzenia stosowane przez policję mają wszelkie niezbędne zezwolenia od Głównego Urzędu Miar (GUM). – To w kompetencji prezesa GUM pozostaje badanie wadliwości wydanej decyzji, która może być skorygowana wyłącznie przez ten organ, włącznie z cofnięciem zatwierdzenia typu dla danego przyrządu – odsuwa od siebie odpowiedzialność resort w odpowiedzi na jedną z interpelacji.

    Z kolei, odpowiadając grupie posłów Nowoczesnej, MSWiA stwierdza, że przepisy są często błędnie interpretowane, zwłaszcza jeśli chodzi o obowiązek wyposażenia radaru w możliwość rejestracji obrazu. – Należy odróżnić wymóg identyfikacji pojazdu od wymogu rejestracji obrazu – uważa resort.

    Dalej wyjaśnia, że radar Iskra-1 automatycznie blokuje pomiar prędkości, jeżeli dwa pojazdy przejeżdżają jednocześnie przez strefę wiązki promieniowania elektromagnetycznego z różnymi prędkościami. – Natomiast w przypadku dokonywania pomiaru prędkości pojazdu jadącego w grupie radar Iskra-1 dokonuje pomiaru prędkości najszybciej jadącego – precyzuje ministerstwo.

    Policja każe czekać na efekty prac zespołu. Eksperci przyznają, że w kwestii policyjnych mierników prędkości powstało już wiele niejasności, w dodatku policja jest w trakcie wymiany sprzętu radarowego na nowy. Dobrze by było, by on też nie wzbudzał tylu wątpliwości.

    – Rozumiem, że policja chce raz, a porządnie przeciąć wszelkie dyskusje. Także w kontekście autorytetu, jakim cieszy się ta formacja. Grunt, by nie zapomnieć o najważniejszym aspekcie, czyli o bezpieczeństwie ruchu drogowego – radzi Adrian Furgalski.

    LINK

    czapla - 12 Maj 2018, 17:22

    Może by lepiej rozdawali kierowcom ulotki o bezpieczeństwie w ruchu np. kiedy rowerzyści mają pierwszeństwo na skrzyżowaniach, bo dużo się zmienia, a nie wszyscy kierowcy wiedzą o co chodzi. Więcej pouczeń, a nie ciągłe karanie za wszystko, nawet za brak homologacji na szybce kasku motocyklisty. Może jakiś ekspert by się przydał z prawdziwego zdarzenia, a nie ludzie widzący swój biznes w urządzeniach pomiarowych. Może zacznijmy jeździć przepisowo i zobaczmy jaki wtedy będzie problem z tymi urządzeniami. :)
    tqmeh - 5 Czerwiec 2018, 13:47

    Cytat:
    II SA/Gl 888/16 - Wyrok WSA w Gliwicach


    Treść wyniku: Oddalono skargę

    TEZY:

    W świetle obowiązujących przepisów ustawy z dnia 20 czerwca 1997 r. Prawo o ruchu drogowym wjeżdżający na skrzyżowanie o ruchu okrężnym nie może sygnalizować zmiany kierunku ruchu lewym kierunkowskazem. Nie dotyczy to sytuacji, gdy wjazd na takie skrzyżowanie jest połączony ze zmianą pasa ruchu (np. w przypadku konieczności ominięcia przeszkody, czy też zmiany pasa na samym skrzyżowaniu, jeśli posiada ono co najmniej dwa pasy ruchu).

    SENTENCJA:

    Wojewódzki Sąd Administracyjny w Gliwicach w składzie następującym: Przewodniczący Sędzia WSA Grzegorz Dobrowolski (spr.), Sędziowie Sędzia WSA Piotr Broda, Sędzia WSA Elżbieta Kaznowska, Protokolant Agnieszka Jurczak, po rozpoznaniu na rozprawie w dniu 3 listopada 2016 r. sprawy ze skargi D. R. na decyzję Samorządowego Kolegium Odwoławczego w K. z dnia [...] r. nr [...] w przedmiocie przyznania uprawnień do kierowania pojazdami oddala skargę.

    UZASADNIENIE:

    Decyzją z dnia [...] r. nr [...] Marszałek Województwa [...] unieważnił egzamin praktyczny na kategorię "B" prawa jazdy prowadzony w dniu [...] r. wobec ubiegającego się o prawo jazdy G. O. Egzamin odbywał się w Wojewódzkim Ośrodku Ruchu Drogowego w C. a egzaminatorem był D. R. Uzasadniając swe rozstrzygnięcie organ wskazał, iż przyczyną negatywnego wyniku egzaminu było dwukrotne nieprawidłowe wykonanie zadania "zmiana kierunku jazdy w lewo i prawo". Pierwszym błędem egzaminowanego było najechanie podczas manewru na chodnik. To uchybienie nie budzi wątpliwości. Drugim uchybieniem skutkującym brakiem zdania egzaminu był, zdaniem egzaminatora, błąd popełniony w trakcie manewru "na skrzyżowaniu o ruchu okrężnym w lewo". Miało ono polegać na nie włączeniu lewego kierunkowskazu podczas wjeżdżania na skrzyżowanie o ruchu okrężnym.

    W ocenie Marszałka Województwa [...] podczas realizacji drugiego z zadań egzaminator źle ocenił sytuację podczas wykonywania manewru. Potraktował bowiem to zadanie jako zadanie równoważne z zadaniem "zmiana kierunku w lewo i prawo". Inaczej mówiąc uznał, że podczas wjeżdżania na skrzyżowanie okrężne (rondo) kierujący winien włączyć lewy kierunkowskaz, a podczas zjeżdżania z niego kierunkowskaz prawy. Zdaniem organu administracji nie znajduje to potwierdzenia przepisach ustawy z dnia 20 czerwca 1997 r. Prawo o ruchu drogowym (Dz. U. z 2012 poz. 1137 ze zm.). Nie definiuje ona bowiem pojęcia skrzyżowania o ruchu okrężnym (ronda). Zatem należy traktować je jak zwykłe skrzyżowanie, zatem wjazd na nie nie wymaga zasygnalizowania zmiany kierunku jazdy.

    Marszałek Województwa [...] uznał zatem, że nie została spełniona przesłanka w § 28 ust. 1 pkt 2 lit. a) rozporządzenia Ministra Transportu i Gospodarki Morskiej z dnia 13 lipca 2012 r. w sprawie egzaminowania osób ubiegających się o uprawnienia do kierowania pojazdami, szkolenia, egzaminowania i uzyskiwania uprawnień przez egzaminatorów oraz wzorów dokumentów stosowanych w tych sprawach (Dz. U. poz. 995 ze zm.).

    Odwołanie od tej decyzji złożył D. R. W jego ocenie egzamin był prowadzony prawidłowo a negatywna ocena jego pracy nie znajduje potwierdzenia w zebranym materiale dowodowym. Zakwestionował on w szczególności ocenę wykonania przez egzaminowanego zadania "na skrzyżowaniu o ruchu okrężnym w prawo". Egzaminowany był zobowiązany odpowiednio wcześnie zasygnalizować zmianę kierunku jazdy "w lewo" podczas wjeżdżania na skrzyżowanie o ruchu okrężnym. Odwołał się przy tym do treści dwóch poradników do nauki jazdy autorstwa Bogumiła Leśniewskiego oraz Henryka Próchniewicza. Faktycznie w obu tych opracowaniach (w aktach administracyjnych znajdują się kserokopie stron tych opracowań) wskazuje się, iż podczas wjeżdżania na skrzyżowanie o ruchu okrężnym należy zasygnalizować zmianę kierunku jazdy "w lewo". W aktach administracyjnych znajduje się również pismo Komendanta Głównego Policji z dnia [...] r. stanowiące odpowiedź na pytanie osoby fizycznej dotyczące zasad ruchu na skrzyżowaniu o ruchu okrężnym.

    Samorządowe Kolegium Odwoławcze w K. decyzją z dnia [...] r. nr [...] utrzymało skarżoną decyzję w mocy uznając, iż ocena zaistniałej sytuacji dokonana przez organ I instancji jest prawidłowa. Podkreśliło, że zgodnie z § 36 rozporządzenia Ministra Infrastruktury oraz Spraw Wewnętrznych i Administracji z dnia 31 lipca 2002 r. w sprawie znaków drogowych (Dz. U. Nr 170, poz. 1393) znak C-12 "ruch okrężny" oznacza, że na skrzyżowaniu ruch odbywa się ruchem okrężnym dookoła wyspy lub placu w kierunku wskazanym na znaku. Współwystępowanie tego znaku ze znakiem A-7 "ustąp pierwszeństwa przejazdu" skutkuje tym, że wjeżdżający jest zobowiązany do ustąpienia pierwszeństwa przejazdu pojazdom znajdującym się już na skrzyżowaniu. Nie zmienia to tego, że ruch odbywa się dalej w kierunku wskazanym znakiem C-12. Czyli przy wjeździe na skrzyżowanie o ruchu okrężnym nie następuje zmiana kierunku jazdy i brak podstaw by taki manewr sygnalizować.

    Skargę na tę decyzję do tutejszego Sądu złożył D. R. Domagając się uchylenia decyzji organów obu instancji oraz zasądzenia kosztów postępowania, zarzucił Marszałkowi Województwa [...]:

    - naruszenie art. 77 i 80 kodeksu postępowania administracyjnego poprzez naruszenie zasady oficjalności oraz swobodnej oceny dowodów,

    - naruszenie art. 22 ustawy Prawo o ruchu drogowym, poprzez jego niewłaściwe zastosowanie,

    - naruszenie art. 72 ust. 1 pkt 2 ustawy o kierujących pojazdami, poprzez brak wskazania przepisów ustawowych wobec których zachowanie egzaminatora było zachowaniem z nimi niezgodnym a miało skutkować unieważnieniem egzaminu.

    W uzasadnieniu podtrzymał swoje stanowisko wyrażone wcześniej w odwołaniu od decyzji Marszałka Województwa [...]. Dodatkowo stwierdził, iż brak definicji "kierunku jazdy" w przepisach prawa uzasadnia sięgnięcie do potocznego rozumienia tego pojęcia. Tu przytoczył słownikową definicję pojęcia kierunek jako "strona, ku której zwraca się jakiś ruch lub zwrócony jest jakiś przedmiot; droga, linia prowadząca do jakiegoś miejsca".

    Odpowiadając na skargę organ administracji podtrzymał swe stanowisko wnosząc o oddalenie skargi.

    Wojewódzki Sąd Administracyjny w Gliwicach zważył, co następuje:

    Skarga nie zasługuje na uwzględnienie.

    Zgodnie z art. 1 ustawy z dnia 25 lipca 2002 r. – Prawo o ustroju sądów administracyjnych (t.j.: Dz.U. z 2014 r., poz. 1647) sądy administracyjne sprawują wymiar sprawiedliwości przez kontrolę działalności administracji publicznej, a kontrola ta sprawowana jest pod względem zgodności z prawem, jeżeli ustawy nie stanowią inaczej. Oznacza to, że sądy administracyjne nie orzekają merytorycznie, tj. nie wydają orzeczeń, co do istoty sprawy, lecz badają zgodność zaskarżonego aktu administracyjnego z obowiązującymi w dacie jego podjęcia przepisami prawa materialnego, określającymi prawa i obowiązki stron oraz przepisami procedury administracyjnej, normującymi zasady postępowania przed organami administracji publicznej. Z brzmienia zaś art. 145 § 1 ustawy z dnia 30 sierpnia 2002 r. - Prawo o postępowaniu przed sądami administracyjnymi (t.j.: Dz. U. z 2016 r., poz. 718 ze zm.), zwanej dalej "p.p.s.a." wynika, że w przypadku, gdy sąd stwierdzi bądź to naruszenie prawa materialnego, które miało wpływ na wynik sprawy, bądź to naruszenie prawa dające podstawę do wznowienia postępowania administracyjnego, bądź wreszcie inne naruszenie przepisów postępowania, jeśli mogło ono mieć istotny wpływ na wynik sprawy, wówczas - w zależności od rodzaju naruszenia – uchyla decyzję lub postanowienie w całości lub w części, albo stwierdza ich nieważność bądź niezgodność z prawem. Nie ulega więc wątpliwości, że zaskarżona decyzja lub postanowienie mogą ulec uchyleniu tylko wtedy, gdy organom administracji publicznej można postawić uzasadniony zarzut naruszenia prawa, czy to materialnego, czy to procesowego, jeżeli naruszenie to miało, bądź mogło mieć wpływ na wynik sprawy. Przy tym z mocy art. 134 § 1 p.p.s.a. tejże kontroli legalności sąd dokonuje także z urzędu, nie będąc związany zarzutami i wnioskami powołaną podstawą prawną.

    Istotą sporu w rozstrzyganej sprawie (implikującą w dalszej kolejności negatywną ocenę przeprowadzonego egzaminu praktycznego) jest sposób sygnalizacji przez kierującego pojazdem skrętu w prawo na skrzyżowaniu z ruchem okrężnym.

    Na początku należy zgodzić się zarówno z organami administracji, jak i skarżącym, iż ustawa z dnia 20 czerwca 1997 r. Prawo o ruchu drogowym (Dz. U. z 2012 poz. 1137 ze zm. dalej jako – "p.r.d") nie wprowadza szczególnych wymogów dotyczących poruszania się na skrzyżowaniu o ruchu okrężnym. Jest ono skrzyżowaniem w rozumieniu art. 2 pkt 10 p.r.d. rozumianym jako "przecięcie się w jednym poziomie dróg mających jezdnię, ich połączenie lub rozwidlenie, łącznie z powierzchniami utworzonymi przez takie przecięcia, połączenia lub rozwidlenia; określenie to nie dotyczy przecięcia, połączenia lub rozwidlenia drogi twardej z drogą gruntową, z drogą stanowiącą dojazd do obiektu znajdującego się przy drodze lub z drogą wewnętrzną".

    Bez wątpienia wjazd na skrzyżowanie nie może być traktowany jako włączanie się do ruchu (w rozumieniu art. 17 p.r.d.).

    Biorąc pod uwagę treść art. 25 ustawy kierujący pojazdem zbliżając się do skrzyżowania jest obowiązany zachować szczególną ostrożność i ustąpić pierwszeństwa pojazdowi nadjeżdżającemu z prawej strony, a jeżeli skręca w lewo – także jadącemu z kierunku przeciwnego na wprost lub skręcającemu w prawo. Jeśli zmienia zaś kierunek jazdy (nawet już na skrzyżowaniu) jest obowiązany zawczasu i wyraźnie sygnalizować zamiar zmiany kierunku jazdy lub pasa ruchu oraz zaprzestać sygnalizowania niezwłocznie po wykonaniu manewru (art. 22 ust. 5 p.r.d.).

    Żaden z przywołanych wyżej przepisów nie nakazuje kierującemu pojazdem sygnalizowania manewru wjazdu na skrzyżowanie. A jak wyżej wskazano, "rondo" należy uznać za "zwykłe" skrzyżowanie. Sygnalizacja powinna mieć miejsce podczas zjeżdżania ze skrzyżowania, kiedy to następuje zmiana kierunku ruchu. Reguła ta nie dotyczy rzecz jasna skrzyżowań kolizyjnych, kiedy to kierunek ruchu nie uległ zmianie.

    Sygnalizowanie wjazdu na skrzyżowanie o ruchu okrężnym lewym kierunkowskazem wskazywało by, iż kierujący pojazdem zamierza zmienić kierunek jazdy "w lewo" czyli poruszać się po nim kierunku zgodnym z ruchem wskazówek zegara, co oczywiście naruszało by zasadę ruchu prawostronnego obowiązującego w Polsce. Potwierdzenie tej tezy można znaleźć w opisie znaku drogowego C-12. Zgodnie z § 36 ust. 1 rozporządzenia Ministra Infrastruktury oraz Spraw Wewnętrznych i Administracji z dnia 31 lipca 2002 r. w sprawie znaków drogowych (Dz. U. Nr 170, poz. 1393) znak C-12 "ruch okrężny" oznacza, że na skrzyżowaniu ruch odbywa się ruchem okrężnym dookoła wyspy lub placu w kierunku wskazanym na znaku. Zatem przy wjeździe na takie skrzyżowanie kierujący zachowuje swój dotychczasowy kierunek ruchu. Zmiana kierunku ruchu następuje dopiero przy opuszczaniu skrzyżowania o ruchu okrężnym.

    Reasumując powyższe należy uznać, iż w świetle obowiązujących przepisów ustawy z dnia 20 czerwca 1997 r. Prawo o ruchu drogowym wjeżdżający na skrzyżowanie o ruchu okrężnym nie może sygnalizować zmiany kierunku ruchu lewym kierunkowskazem. Nie dotyczy to sytuacji, gdy wjazd na takie skrzyżowanie jest połączony ze zmianą pasa ruchu (np. w przypadku konieczności ominięcia przeszkody, czy też zmiany pasa na samym skrzyżowaniu, jeśli posiada ono co najmniej dwa pasy ruchu).

    Za nietrafne należy uznać zarzuty skarżącego dotyczące braku uwzględnienia w tym zakresie poglądów autorów poradników dotyczących ruchu drogowego. Zawarte tam twierdzenia (w ocenie Sądu sprzeczne z obowiązującym prawem) stanowią tylko prywatne poglądy dotyczące powyższej problematyki. Podobnie sytuacja przedstawia się w przypadku przywołanego wyżej pisma Komendanta Głównego Policji.

    Biorąc powyższe pod uwagę Sąd uznał, iż ustalenia Marszałka Województwa [...] i Samorządowego Kolegium Odwoławczego w zakresie braku zaistnienia przesłanek, o których mowa w § 28 ust. 1 pkt 2 lit. a) rozporządzenia Ministra Transportu i Gospodarki Morskiej z dnia 13 lipca 2012 r. w sprawie egzaminowania osób ubiegających się o uprawnienia do kierowania pojazdami, szkolenia, egzaminowania i uzyskiwania uprawnień przez egzaminatorów oraz wzorów dokumentów stosowanych w tych sprawach (Dz. U. poz. 995 ze zm.), są trafne.

    Zgodnie z art. 134 § 1 p.p.s.a. Sąd rozstrzyga w granicach danej sprawy, nie będąc związany zarzutami i wnioskami skargi oraz powołaną podstawą prawną. Rozpatrując w takim zakresie sprawę Sąd nie dopatrzył się naruszeń skutkujących koniecznością uchylenia zaskarżonej decyzji. W tym stanie rzeczy na mocy art. 151 p.p.s.a. Sąd oddalił skargę.

    Link

    tqmeh - 22 Czerwiec 2018, 07:37

    Cytat:
    Radiowóz zatrzymał... radiowóz! Policjant stracił prawo jazdy

    Na początku czerwca 2018 roku, policjanci poruszający się nieoznakowanym radiowozem zatrzymali za przekroczenie prędkości... inny nieoznakowany radiowóz! Na facebook’owym profilu o nazwie "Sfotografuj Policjanta" pojawiło się zdjęcie notatki dokumentującej to wykroczenie. Wynika z niej, że policjant poruszający się nieoznakowanym Fiatem Bravo (bez włączonych sygnałów uprzywilejowania), przekroczył prędkość w terenie zabudowanym o 60 km/h. W związku z tym nie tylko został ukarany mandatem, ale kolega po fachu zatrzymał także jego prawo jazdy.

    Link

    phonemaniac - 11 Lipiec 2018, 20:17

    Cytat:
    Kary za zbyt mały odstęp w 2019 r. Będzie jak w Niemczech

    Zachowanie zbyt małego odstępu od poprzedzającego pojazdu to jeden z głównych powodów wypadków na drogach szybkiego ruchu. Dziś odległość tę reguluje zdrowy rozsądek kierowców, ale od 2019 r. mają to robić przepisy. Będą też kary.


    W Ministerstwie Infrastruktury trwają prace nad przepisami, które skończą z jazdą "na zderzaku", informuje "Rzeczpospolita". Wielu kierowców wyczekuje takiej zmiany. Dziś kwestia odstępu jest regulowana przez prawo tylko podczas poruszania się tunelami, których długość przekracza 500 m. Wówczas kierowcy muszą zachować przynajmniej 50 m. Na zwykłych drogach prawo nakazuje "(...) utrzymywać odstęp niezbędny do uniknięcia zderzenia w razie hamowania lub zatrzymania się poprzedzającego pojazdu". W praktyce często okazuje się, że jest ona zbyt mały. W szczególności dotyczy to dróg ekspresowych i autostrad.

    Nowe przepisy są potrzebne. Jak wynika z raportu Komendy Głównej Policji, w 2017 r. na autostradach doszło do 112 wypadków spowodowanych niezachowaniem odpowiedniego odstępu od poprzedzającego pojazdu. Zginęło w nich 11 osób, a 184 doznały obrażeń. W 2016 r. były 83 takie wypadki, 6 ofiar śmiertelnych i 125 rannych. Problem więc się nasila.

    "Rzeczpospolita" informuje, że resort najpierw określi, jaki odstęp trzeba będzie zachowywać na drogach ekpresowych i autostradach, a potem ustali wysokość kar za nieprzestrzeganie przepisu. Jak egzekwowane będzie nowe prawo? Okazuje się, że policja już ma sprzęt, który może do tego posłużyć. W 2017 r. do rąk policjantów trafiło 200 sztuk laserowego miernika prędkości LTI 20/20 TrueCam, a do końca 2018 r. policja ma otrzymać kolejne 200 takich urządzeń. Posiadają one duże kolorowe wyświetlacze oraz rozbudowane funkcje – między innymi możliwość mierzenia odległości pomiędzy następującymi po sobie pojazdami. Co więcej, może wyrazić ją w metrach lub sekundach, więc jeśli założymy, że będą one głównym sprzętem wykorzystywanym przez policję do egzekwowania nowego obowiązku, to politycy mają wolną rękę w kwestii kształtowania przepisów. Jak wygląda to za granicą?

    W Niemczech i we Francji na drogach szybkiego ruchu należy zachować odstęp wynoszący tyle metrów, ile wynosi połowa prędkości. Dla przykładu jadąc 120 km/h, należy utrzymywać przynajmniej 60 m odstępu. We Francji kara za nieprzestrzeganie przepisu to 75 euro, u naszych zachodnich sąsiadów aż 200 euro.

    Według "Rzeczpospolitej" nowelizacja ma wejść w życie w 2019 r. Ministerstwo Infrastruktury pracuje również nad zmianami w prawie, które nakażą kierowcom posiadanie w samochodzie apteczki. Na razie nie wiadomo jeszcze, jakie będzie ona musiała mieć wyposażenie i jakie kary czekają na tych, którzy nie dostosują się do planowanego przepisu.

    LINK

    phonemaniac - 4 Sierpień 2018, 08:13

    Cytat:
    Kierowco, dałeś się nagrać nieoznakowanym – nie przyjmuj mandatu. Nie wszystkie pomiary są legalne



    Sędziowie stają po stronie kierowców, którzy wyjaśniają, na czym polegał niefachowy pomiar prędkości. Nie zawsze musi chodzić o ten czy inny radar, czasem wystarczy, że radiowóz długo jedzie za nagrywanym autem.


    Sąd Rejonowy w Warszawie wydał wyrok uniewinniający kierowcę, który odmówił przyjęcia mandatu za przekroczenie prędkości. Kierowca przyznał się, ale sąd przyznał mu rację, że funkcjonariusze podjeżdżając zbyt blisko do nagrywanego auta wymuszali na nim szybszą jazdę.

    Opisywane zdarzenie miało miejsce w lutym 2015 r. Policjanci jadąc nieoznakowanym radiowozem za kontrolowanym samochodem przez dłuższy czas nagrali, że auto poruszało się z prędkością 107 km/h, czyli o 57 km/h szybciej niż powinno. Kierowca stwierdził, że jest pewien, że nie jechał aż tak szybko, a policjanci wymuszali na nim jazdę niezgodną z przepisami.

    Co ciekawe, sąd ustalił, że z licznych pomiarów dokonanych przez policjantów tylko trzy były prawidłowe. W czasie pozostałych radiowóz zmieniał odległość w stosunku do mierzonego auta. Oprócz tego, samochód policjantów podjeżdżał bardzo blisko jadącego lewym pasem auta, a jego kierowca nabierał wtedy prędkości. Z wnikliwej analizy przeprowadzonej przez biegłych sądowych wynika, że średnia prędkość, z jaką się poruszał, wynosiła 88 km/h. Natomiast dopuszczalna prędkość na tym obszarze, w zależności od odcinka, wynosi 60 km/h lub 70 km/h.

    Sąd nie mógł ukarać kierowcy, bo zachowanie policjantów postawiło go w sytuacji, w której albo przekraczał prędkość, albo mógł zdecydować się na tamowanie ruchu. Sąd stwierdził również, że policjant dokonujący kontroli ma prawo nie stosować się do niektórych przepisów ruchu drogowego, jednak możliwość ta "nie uzasadnia takiego naruszania przepisów ruchu drogowego, które po pierwsze, znacznie zwiększają ryzyko kolizji, po drugie, zmusza innego kierowcę do popełnienia wykroczenia, z którego następnie czyni się mu zarzut. Takie działanie organów władzy podważa zasadę zaufania do państwa i prawa, i w ocenie sądu nie może stanowić podstawy przypisania sprawcy odpowiedzialności za czyn zabroniony".

    Fragmenty uzasadnienia wyroku zamieszczamy na końcu tekstu.

    Oznacza to, że jeśli policjant pokaże nagranie, a kierowca stwierdzi, że pomiar był wykonany niewłaściwie (np. odległość pomiędzy autami się zmieniała) albo radiowóz wymuszał szybką jazdę, to należy odmówić przyjęcia mandatu i czekać na sprawę w sądzie.

    W jakich innych okolicznościach odmówić przyjęcia mandatu?

    Jeśli pomiar radarem ręcznym czy też takim znajdującym się w radiowozie był wykonany w gęstym ruchu, przy słabych warunkach pogodowych lub przy słabym oświetleniu, to również można to potraktować jako odstępstwo od instrukcji obsługi urządzenia. W dokumentacji są zawarte informacje, w jakich warunkach radary pracują precyzyjnie.

    Dodatkowo, jeśli droga, na której auto zostało nagrane, jest w złym stanie, a samochód "podskakuje" na nierównościach, to również jest podstawa do podważenia prawidłowości wykonania pomiaru. Oprócz tego, przydatne są nagrania z prywatnych wideorejestratorów, które wyświetlają prędkość jazdy, ponieważ może to stanowić dowód, że wcale nie jechaliśmy tak szybko, jak twierdzą policjanci.

    Uratować może też fakt, że w czasie pomiaru użyliśmy hamulca. Wtedy odległość pomiędzy autami się zmieniła i to również może być podstawa do uniewinnienia.

    Uzasadnienie Wyroku Sądu Rejonowego w Warszawie z 7 grudnia 2015 r., sygn. akt. VW 1667/15:

    "W sytuacji, gdy obwiniony jedzie lewym pasem i widzi w lusterku samochód, który z dużą prędkością podjeżdża do niego i utrzymuje raczej niebezpieczny odstęp, może on albo uporczywie jechać z prędkością administracyjnie dozwoloną, naruszając tym samym przepisy art. 19 ust. 2 pkt 1 i 3 prawa o ruchu drogowym, albo zwiększyć prędkość i zmienić pas ruchu, umożliwiając przejazd szybszemu użytkownikowi drogi. W niniejszej sprawie obwiniony podjął decyzję o zwiększeniu prędkości, co stanowiło wprawdzie uchybienie przepisom o prędkości dozwolonej, ale jednocześnie minimalizowało niebezpieczeństwo kolizji drogowej (przy takich prędkościach prawdopodobnie katastrofalnej w skutkach) i pozostawało w zgodzie z nadrzędną zasadą rządzącą ruchem drogowym, czyli obowiązkiem zachowania szczególnej ostrożności i dostosowania zachowania do warunków panujących na drodze".

    "Zachowanie obwinionego nie może być zatem uznane za bezprawne. W niniejszej sprawie decyzja powzięta przez obwinionego jest tym bardziej uzasadniona, że został on zmuszony do jej podjęcia w wyniku prawdopodobnie nieprawidłowej i naruszającej zasady bezpieczeństwa w ruchu lądowym jazdy nieoznakowanego radiowozu".

    LINK

    tqmeh - 10 Sierpień 2018, 08:04

    Cytat:
    Mandat z zagranicy. Płacić, czy nie?

    Z urlopu można przywieźć nie tylko pamiątki, piękne wspomnienia i milion zdjęć z plaży. Czasami do kraju wracamy również z kwitkiem wręczonym nam przez zagranicznego funkcjonariusza policji. Bo źle zaparkowaliśmy, przekroczyliśmy prędkość albo popełniliśmy inne wykroczenie. Czy coś się stanie, jeśli nie zapłacimy grzywny?

    Pamiętam, jak w latach 90. pojechałem z rodzicami do Francji. Przez Niemcy. Późnym wieczorem gdzieś w okolicach Frankfurtu nad Menem najpierw zobaczyliśmy w lusterkach błysk flesza, a potem – kogutów na radiowozie. Okazało się, że ojciec przekroczył prędkość – były roboty drogowe, ograniczenie do 70 km/h, a on jechał ponad 90 km/h. Jako, że zna niemiecki to próbował się z panami w gustownych uniformach dogadać przy pomocy 20-markowego banknotu. Ale wtedy usłyszał krótkie i stanowcze "To są Niemcy, a nie Polska". A następnie otrzymał kwitek z sumą opiewającą na 80 marek. Płatne na miejscu i natychmiast. Gotówką. Bo jak nie, to zabezpieczenie rzeczowe. Albo areszt i sąd.

    Od tamtej pory świat poszedł do przodu. Marki zastąpiło Euro, Unia się rozrosła, sieć autostrad oplotła cały kontynent, upowszechniły się fotoradary i płatności bezgotówkowe. Nie zmieniło się jednak jedno – kierowców nadal obowiązują przepisy, których złamanie karane jest mandatami. Zależnie od kraju, w różnej wysokości i różnie egzekwowanymi.

    Złapani na gorącym uczynku

    Jeżeli zostaniemy zatrzymani np. za przekroczenie prędkości bezpośrednio przez lokalną policję, to w niektórych krajach musimy zapłacić grzywnę "od ręki". Tak jest np. we Włoszech. Jeżeli nie będziemy mieli przy sobie gotówki, patrol podjedzie z nami do najbliższego bankomatu. Jeśli odmówimy, funkcjonariusz będzie miał prawo nas zatrzymać i staniemy przed sądem. Sprawa odbywa się często w trybie przyspieszonym, a jej koszt – jeśli przegramy – może się okazać druzgocący dla naszej kieszeni. Bo oprócz mandatu zapłacić będziemy musieli także za pełnomocnika z urzędu i tłumacza. W rzeczywistości do takich sytuacji dochodzi rzadko. Podejście policjanta zależy w dużej mierze od kalibru naszego przewinienia. W Niemczech np. może ujść nam na sucho drobne przekroczenie prędkości, ale już jazda na zderzaku czy wyprzedzanie prawym pasem są karane bezwzględnie i surowo.

    Weźmy pod uwagę, że coraz więcej drogowych patroli w krajach Unii wyposażonych jest w terminale płatnicze – trudno zatem będzie się wykręcać brakiem gotówki. Dotyczy to przede wszystkim wakacyjnych kurortów i miejsc szczególnie popularnych wśród turystów. Z kolei jeżeli policjant wręczy nam tzw. "mandat kredytowy" to na blankiecie wpisze termin, w jakim trzeba go opłacić. Co się stanie, jeżeli tego nie zrobimy? O tym będzie trochę dalej...



    W Austrii, Niemczech czy we Włoszech można się czasami natknąć na bardzo drogi patrol policji.

    Zdjęcie już za 20 euro

    W wielu europejskich krajach fizyczne patrole coraz częściej zastępuje się zaawansowanym sprzętem – nie tylko fotoradarami mierzącymi prędkość, ale także kamerami wychwytującymi przewinienia (np. przejazd na czerwonym świetle), a nawet specjalnymi radarami mierzącymi odległość między pojazdami. Co w sytuacji gdy jedno z takich urządzeń uwieczniło nasz wyczyn?

    W niektórych krajach fotoradary często się ukrywa, np. w koszach na śmieci
    Jeżeli stało się to w Szwajcarii to całkiem prawdopodobne jest, że... nie wyjedziecie z tego kraju zanim nie opłacicie mandatu na granicy. Zdjęcia z fotoradarów trafiają do pograniczników błyskawicznie, a systemy specjalnych kamer rozpoznających tablice rejestracyjne wychwytuje samochody, które popełniły wykroczenia kilkaset kilometrów wcześniej.

    Ale jeżeli przemieszczamy się wyłącznie między krajami należącymi do strefy Schengen to prawdopodobnie nie będziemy przechodzili żadnej kontroli granicznej. Co wówczas stanie się ze zdjęciami z fotoradarów, na których zostaliśmy uwiecznieni? Do 2014 r. przepadały. Zagraniczne służby bardzo rzadko wystawiały i przesyłały mandaty kierowcom z Polski. Wszystko zmieniło się, gdy zaczęła obowiązywać unijna dyrektywa o transgranicznej wymianie informacji o właścicielach pojazdów.

    Umożliwia ona policji z innych krajów "namierzanie" aut z polskimi numerami rejestracyjnymi. Na początku korzystały z tego narzędzia tylko wybrane państwa m.in. Niemcy i Austria, ale obecnie musimy liczyć się z tym, że może to zrobić nawet Chorwacja, Bułgaria czy odległa Portugalia. W całym 2015 r. Polska otrzymała od zagranicznych służb 53 tys. zapytań na temat naszych kierowców. W 2016 r. wniosków o udzielenie informacji było już prawie 900 tys. a w ubiegłym roku ponad milion! Co istotne, dotyczą one nawet niewielkich przewinień i kwot – Austriacy potrafią wystawić mandat na kwotę 20 euro za przekroczenie prędkości o 7-8 km/h!

    Jak długo będziemy czekali na mandat z zagranicy? Wszytko zależy od tego, jak szybko działa tamtejsza administracja. Zdarza się, że wezwania, zdjęcia i inne kwity docierają do zainteresowanych już w przeciągu 3-4 tygodni od momentu popełnienia wykroczenia. Częściej jest to miesiąc, a np. z Włoch potrafią przyjść nawet po roku. Pamiętajmy jednak, że każde Państwo ma wewnętrzne przepisy dotyczące przedawnienia – jeżeli dostaniemy mandat po wielu miesiącach to sprawdźmy, czy czasem nie jest on "przeterminowany". Wystarczy wtedy odpisać na korespondencję wskazując, że mandat został wystawiony po przewidzianym w przepisach terminie.

    Jak to działa?

    Najpierw zagraniczne służby przesyłają do Krajowego Punktu Kontaktowego działającego przy CEPiK (odpowiada za niego Ministerstwo Cyfryzacji) wniosek o informacje na temat samochodu, którego kierowca popełnił wykroczenie. Najczęściej takie pytania przychodzą z Niemiec, Francji, Holandii, Austrii i Włoch. Najczęściej dotyczą przekroczeń prędkości, ale dość często zdarzają się również przejazdy na czerwonym świetle czy np. wyprzedzanie w niedozwolonym miejscu albo prawym pasem. KPK identyfikuje samochód i wysyła dane o jego właścicielu do zainteresowanych służb. Łącznie z jego adresem.

    Zaawansowane urządzenia mierzą nie tylko prędkość, ale także odległość między autami
    Jeżeli samochód jest zarejestrowany na osobę prywatną – dostajemy mandat pocztą (bardzo często jest sporządzony w języku polskim). Jeżeli na firmę albo leasingodawcę, to służby najpierw przesyłają pytanie o to, kto prowadził pojazd w danym dniu. Za uchylanie się od udzielenia takiej informacji grożą konsekwencje prawne, więc mało kto ignoruje wezwanie (w szczególności duże firmy leasingowe, działające na wielu rynkach).

    Po otrzymaniu potrzebnych informacji, do kierowcy, który popełnił wykroczenie przesyłany jest materiał dowodowy (choć nie zawsze, w niektórych krajach nie jest to konieczne), pouczenie o konsekwencjach prawnych i mandat. Możemy nie przyznać się do winy, ale wówczas trzeba wskazać osobę, która faktycznie siedziała za kółkiem.

    Możesz nie za płacić. Ale licz się z problemami

    Wiele osób, które otrzymały mandat z zagranicy od razu wyrzuca go do kosza. Nie zdają sobie sprawy, że w przyszłości może się to na nich zemścić. Gdy nie opłacimy mandatu we wskazanym terminie grożą nam spore odsetki. Niekiedy również rośnie stawka samej grzywny – jeżeli w ciągu 60 dni nie opłacimy mandatu wystawionego przez włoską policję, to będziemy musieli pomnożyć go razy dwa! A jeżeli i tego nie zapłacimy to jeszcze pokryjemy koszty zatrudnienia przez Włochów specjalistycznej firmy windykacyjnej. To nie bajka. Zachodnie służby przestały przymykać oko na nasze wykroczenia i bezwzględnie zaczęły egzekwować każde euro.

    Co więcej, jeżeli np. nie opłacimy mandatu z danego państwa a po jakimś czasie pojedziemy do niego jeszcze raz, to nawet podczas rutynowej kontroli drogowej (choćby na parkingu przy autostradzie) możemy znaleźć się w poważnych tarapatach. I to także wtedy, gdy będziemy innym samochodem niż poprzednio – lokalna policja łatwo nas zidentyfikuje na podstawie nazwiska i innych danych udostępnionych jej przez CEPiK. Zostaniemy zmuszeni do tego by uregulować zaległość na miejscu, wraz z odsetkami i innymi kosztami administracyjnymi.

    Wypunktowani

    System 24 punktów karnych, po przekroczeniu których traci się uprawnienia obowiązuje tylko w Polsce. Podróżując po Europie punktów nie zbieramy. Wyjątkiem jest Francja – tam do konta kierowcy też przypisywane są "karniaki" jednak inne niż te w Polsce. Jeżeli uzbieramy ich 12 to możemy dostać roczny zakaz poruszania się po drogach nad Loarą.



    Niewykluczone, że w przyszłości te zasady się zmienią. Komisja Europejska planuje ujednolicenie systemu mandatowego w całej unii. Na razie mówi się tylko o punktach karnych, ale patrząc na to, jak wiele zmieniło się w ciągu ostatnich 3-4 lat w zakresie współpracy pomiędzy służbami z różnych krajów, to nie wykluczone jest, że w niedalekiej przyszłości kara za przekroczenie prędkości o 20 km/h będzie taka sama w Warszawie, jak i w Wiedniu. I pozostaje nam modlić się o to, żeby kwota mandatu była bliższa tej polskiej, a nie austriackiej...

    Link

    czapla - 15 Sierpień 2018, 10:03

    Mam jeden z Niemiec i dwa z Austrii. :shock:
    phonemaniac - 25 Październik 2018, 14:18

    Cytat:
    Mandaty z dwóch rodzajów fotoradarów nielegalne. Sąd uniewinnił kierowcę

    Inspekcja Transportu Drogowego ma niezgodne z prawem fotoradary. Łódzki sąd przyznał rację kierowcy i uniewinnił go od zarzutu przekroczenia dozwolonej prędkości.


    Czeskie fotoradary Ramet AD9 T i AD9 C nie posiadały ważnej polskiej homologacji. Co ciekawe, mimo dowodów na bezprawne działanie ITD, inspektorzy odwołali się od wyroku Łódzkiego sądu. Jak się okazało, sąd wyższej instancji podtrzymał wyrok uniewinniający kierowcę. W uzasadnieniu można przeczytać, że każda zmiana oprogramowania urządzenia pomiarowego wiąże się z koniecznością ponownej legalizacji w Głównym Urzędzie Miar. Natomiast czeski producent fotoradarów Ramet nie wykonał tej procedury po ostatnich zmianach.

    Zdaniem sądu to powód, dla którego świadectwo homologacji straciło ważność. Dodatkowo stwierdzono, że certyfikat wydany w Czechach jest w Polsce nieważny. Przez to urządzenie nie może być legalnie używane do wykonywania pomiarów, które służą do wystawiania mandatów.

    Próbujemy ustalić skalę bezprawnego działania ITD. Póki co udało nam się dowiedzieć, że w użytku jest łącznie 46 takich urządzeń. 15 z nich to Ramet AD9 T, a 31 Ramet AD9 C. Nie wiemy, gdzie wykorzystywane są te urządzenia i do wystawienia ilu mandatów posłużyły nielegalne pomiary. Kierowcy, którzy mają wątpliwości co do legalności wykonanych na nich pomiarów, mogą sprawdzić, jakim sprzętem zostały one zrobione. Wystarczy się zwrócić do jednostki, która dokonała pomiaru.

    Warto też przypomnieć, że nie ustalono jeszcze statusu ITD w związku z gromadzeniem i przetwarzaniem danych kierowców. Trybunał Konstytucyjny uznał, że rozporządzenie regulujące uprawnienia ITD jest niezgodne z konstytucją, a do tej pory nie uchwalono nowych przepisów.

    Jest też mowa o planach na odebranie ITD uprawnień do zarządzania fotoradarami o czym pisaliśmy w jednej z wcześniejszych publikacji.

    LINK

    tqmeh - 26 Październik 2018, 08:30

    Dzisiaj.

    Cytat:
    Wielka akcja policji "Kaskadowy pomiar prędkości". Można stracić prawo jazdy.

    http://www.polsatnews.pl

    tqmeh - 29 Październik 2018, 14:11

    Cytat:
    Lwóweccy policjanci otrzymali nowe radiowozy

    Auta odebrali funkcjonariusze z powiatu wrocławskiego, wałbrzyskiego, legnickiego, milickiego, strzelińskiego, bolesławieckiego, oławskiego, średzkiego, jaworskiego, lwóweckiego, ząbkowickiego, zgorzeleckiego oraz złotoryjskiego.


    http://lwowecki.info

    phonemaniac - 12 Grudzień 2018, 14:36

    Nowa kampania społeczna:



    LINK

    Spawacz - 9 Styczeń 2019, 22:43

    Hajs się musi zgadzać. :wink:

    Cytat:
    GITD kręci bat na motocyklistów

    Główny Inspektor Transportu Drogowego ma w planach wprowadzić nowe fotoradary, które docelowo mają okazać się zmorą dla motocyklistów.


    Posiadacze jednośladów są świadomi, że na podstawie obecnych urządzeń rejestrujących prędkość, z reguły nikt nie jest im w stanie wystawić mandatu za złamanie przepisów ruchu drogowego.

    Wskazanie winnego

    GITD pracuje nad fotoradarami, które mają robić zdjęcia także tyłu pojazdu, a mówiąc dokładniej – fotoradar będzie współpracował z drugim urządzeniem rejestrującym obraz. Zdjęcie oraz nagranie z kamery ustawionej w drugim kierunku jest już podstawą do wystawienia mandatu. Obecnie druk otrzymany pocztą od ITD czy Straży Miejskiej nie jest mandatem. Jednostki te liczą na przyznanie się do winy bądź wskazanie sprawcy wykroczenia, co ułatwi im całą papierologię i badanie sprawy.

    W przypadku, jeżeli po otrzymaniu korespondencji potencjalny sprawca wykroczenia nie przyzna się do winy, ani też nie wskaże osoby, która mogła poruszać się jego jednośladem, zostanie nałożona grzywna do 500 zł. Nie zostaną naliczone za to punkty karne.

    Satysfakcja dla obu stron

    Takie rozwiązanie paradoksalnie zadowala obie strony. Służby przyjmują grzywnę i mają problem z głowy. Z kolei motocykliści opłacą grzywnę i nie narażają się na utratę prawa jazdy. Pytanie tylko, gdzie w tym wszystkim jest bezpieczeństwo i zdrowy rozsądek.

    Link

    piotreg - 10 Styczeń 2019, 09:43

    Spawacz napisał/a:
    Hajs się musi zgadzać. :wink:

    Wybacz, ale majstrów na ścigaczach mi nie szkoda. Im się to należy!

    tqmeh - 11 Styczeń 2019, 08:08

    Spawacz napisał/a:
    Hajs się musi zgadzać.

    Tylko o to w tym chodzi, nie mylić z bezpieczeństwem. :facepalm: Koleś, który p o p i e r d a l a ma głęboko te 500 PLN i dalej będzie robił swoje. Poniższe podejście - gruz totalny.

    Cytat:
    W przypadku, jeżeli po otrzymaniu korespondencji potencjalny sprawca wykroczenia nie przyzna się do winy, ani też nie wskaże osoby, która mogła poruszać się jego jednośladem, zostanie nałożona grzywna do 500 zł. Nie zostaną naliczone za to punkty karne.

    Satysfakcja dla obu stron

    Takie rozwiązanie paradoksalnie zadowala obie strony. Służby przyjmują grzywnę i mają problem z głowy. Z kolei motocykliści opłacą grzywnę i nie narażają się na utratę prawa jazdy. Pytanie tylko, gdzie w tym wszystkim jest bezpieczeństwo i zdrowy rozsądek.

    czapla - 11 Styczeń 2019, 15:03

    piotreg napisał/a:
    Spawacz napisał/a:
    Hajs się musi zgadzać. :wink:

    Wybacz, ale majstrów na ścigaczach mi nie szkoda. Im się to należy!

    I jak mokną w czasie deszczu i marzną w zimne dni? :sad:

    tqmeh - 12 Styczeń 2019, 17:21

    piotreg napisał/a:
    Wybacz, ale majstrów na ścigaczach mi nie szkoda. Im się to należy!

    Powiedz proszę, ile razy Ty jako kierowca puszki, albo ktoś z Twoich znajomych, daliście coś od siebie dla innych. Ludzie z plastików i innych moto każdego roku robią akcje w stylu moto-krew, moto-mikołaje, moto dzień dziecka i inne, o których się nie usłyszy w RMF czy TV, bo nie o rozgłos chodzi...

    Wrzucasz wszystkich do 1 worka. :facepalm:

    piotreg - 13 Styczeń 2019, 18:08

    tqmeh napisał/a:
    Wrzucasz wszystkich do 1 worka. :facepalm:

    Do 1 worka tylko niemądrych na ścigaczach. Tzw. dawców, którzy z dróg publicznych robią sobie prywatne tory wyścigowe.

    czapla - 13 Styczeń 2019, 21:08

    piotreg, a tych na chopperach i naikedach zostawiasz w spokoju? Czyli nie wszystkich do jednego wora. :)
    piotreg - 14 Styczeń 2019, 12:17

    czapla napisał/a:
    Czyli nie wszystkich do jednego wora. :)

    W życiu nigdy.

    tqmeh - 31 Styczeń 2019, 09:29

    Cytat:
    Prawo jazdy: koniec z wielokrotnym oblewaniem kursantów na egzaminach

    Koniec z wielokrotnym oblewaniem kursantów na egzaminach – zapowiada resort infrastruktury.

    Andrzej Adamczyk, minister infrastruktury, przygotował zmiany dla kandydatów na kierowców i tych, którzy już jeżdżą. Chce zabrać egzaminy na prawo jazdy wojewódzkim ośrodkom ruchu drogowego (WORD) i oddać egzaminatorom zatrudnionym przez wojewodę. Pozwoli też kursantom na doskonalenie jazdy w towarzystwie opiekuna.

    Ministerstwo Infrastruktury proponuje zmianę przepisów także dla obecnych kierowców. Chce zrezygnować z kart pojazdu i nalepek kontrolnych. Nie trzeba będzie też wymieniać tablic rejestracyjnych po kupnie używanego auta z innej miejscowości.

    Celem zmian jest poprawa bezpieczeństwa ruchu i wyników egzaminów na prawo jazdy. A jest co poprawiać: zdaje średnio 35 proc. kandydatów (ponad 33 tys. miesięcznie). Najlepsze wyniki z jazdy są w WORD w Ostrołęce, najgorsze w Koszalinie.

    Różnice są znaczne, więc kursanci uważają, że WORD-y często nabijają sobie dochody poprawkami. Mariusz Sztal, wieloletni egzaminator w Warszawie, podkreśla, że nie ma realnej oceny pracy instruktorów. Liczy się więc zdawalność. – A to wypadkowa wielu czynników – mówi. I wylicza: predyspozycje zdającego, infrastruktura drogowa, sytuacja na drodze, a nawet to, czy kursant był wyspany.

    – Od lat wiadomo, że łatwiej zdać egzamin w mniejszym mieście, bo i ruch mniejszy, i infrastruktura mniej rozbudowana, a więc i ryzyko popełnienia błędu mniejsze. Problem w tym, że kierowca, który zda egzamin w małym mieście, zacznie jeździć w dużym. Wówczas o tragedię nietrudno – zauważa Jan Koszucki, ekspert ds. bezpieczeństwa ruchu drogowego.

    Klaudia Podkalicka, kierowca rajdowy, uważa, że z kadrą egzaminatorów WORD-ów bywa różnie. – Nie wszyscy są stworzeni do egzaminowania i nie wszyscy posiadają umiejętności – mówi. Jej zdaniem podstawowy błąd w szkoleniu kierowców polega na tym, że instruktorzy uczą, jak zdać egzamin, a nie – jak bezpiecznie jeździć. – Brakuje doskonalenia technik jazdy, umiejętności jazdy w ciemności, z nawigacją, na autostradach – wylicza Podkalicka.

    Czy zmieni to odebranie egzaminów WORD-om? – Nie – uważa Sztal. I tłumaczy, że w ten sposób zmieni się jedynie beneficjent dochodów z egzaminów (trafią do budżetu zamiast WORD-ów – red.), a nie sam sposób szkolenia i egzaminowania.

    Eksperci przypominają, że na wejście w życie czekają przepisy stworzone przed laty specjalnie dla młodych kierowców: okres próbny, jazda z listkiem klonowym na szybie i monitoring poczynań za kółkiem.

    Link

    skansen - 28 Marzec 2019, 20:59

    Cytat:
    Wszystkie fotoradary już wróciły na drogi. Nie będzie taryfy ulgowej



    W minionym roku, w związku z utraconą legalizacją, zniknęło z naszych dróg ponad 250 fotoradarów. Jak informuje Główny Inspektorat Transportu Drogowego, sytuacja już wróciła do normy. Kierowcy muszą ponownie przywyknąć, że stojące przy drogach maszty nie są już puste.

    W minionym roku Centrum Automatycznego Nadzoru nad Ruchem Drogowym (CANARD) podlegające GITD miało spory problem. Okazało się, że ogromna część zainstalowanych w przydrożnych masztach fotoradarów utraciła legalizację. Ponieważ sprawę tę przeoczono, przez dłuższy czas nie podpisano stosownej umowy, na podstawie której można by było wydać tzw. legalizację ponowną. Sprawa nie była błaha, ponieważ chodziło o ponad połowę z 400 działających przy naszych drogach urządzeń pomiarowych. Na początku tego roku funkcjonowało niewiele ponad 150 z nich. Jednak, jak informuje portal brd24.pl, wszystkie urządzenia powróciły już na drogi.

    Chodzi o fotoradary Fotorapid CM firmy ZURAD, które stanowią ponad połowę z 400 tego rodzaju urządzeń znajdujących się w masztach ustawionych przy polskich drogach. Legalizacja tych fotoradarów wymagała wymontowania ich oraz wykonania stosownych badań. CANARD informuje jednak, że rejestratory ponownie rejestrują kierowców przekraczających prędkość. Jak zapewniają urzędnicy, nie występuje już sytuacja, w której fotoradary byłyby usunięte z masztów ze względu na brak ważnego świadectwa legalizacji. Oznacza to, że przy drogach ponownie działa 400 urządzeń pomiarowych. Oczywiście nadal funkcjonują też odcinkowe pomiary prędkości, a także fotoradary, które wyłapują kierowcy przejeżdżających przez skrzyżowania na czerwonym świetle.

    Źródło: Auto Świat

    tqmeh - 3 Kwiecień 2019, 12:09

    Dzisiaj jest w Niemczech szczególny dzień = blitzmarathon.



    Do poczytania tutaj :arrow: klik.

    tqmeh - 4 Kwiecień 2019, 07:26
    Temat postu: Policyjna grupa "SPEED"
    Cytat:
    Policyjna grupa "SPEED" zbiera prawdziwe żniwa na drogach. Kierowcy lawinowo tracą prawo jazdy



    8657 skontrolowanych pojazdów, 4719 nałożonych mandatów karnych na kierowców, którzy nie stosowali się do ograniczeń prędkości. Tak wyglądają wyniki działającej od listopada ubiegłego roku grupy "SPEED". W tym czasie 1094 kierowców utraciło uprawnienia za brawurową jazdę.

    Prędkość to najczęściej wymieniana przyczyna wypadków drogowych. Wynika to nie tylko z policyjnych statystyk, ale i z obserwacji użytkowników dróg. Aby przeciwdziałać niebezpiecznym i agresywnym zachowaniom na drodze oraz ograniczyć liczbę wypadków drogowych, policjanci stołecznego wydziału ruchu drogowego sukcesywnie od 27 listopada 2018 roku prowadzą działania "SPEED".

    Coraz lepsze auta i coraz lepsze drogi zachęcaj niektórych kierowców do łamania przepisów. W ten sposób osoby te powodują zagrożenie nie tylko dla siebie, ale stwarzają niebezpieczeństwo dla życia i zdrowia innych uczestników dróg. Do najbardziej zagorzałych zwolenników poruszania się z dużą prędkością nie docierają przekazy edukacyjno-profilaktyczne ani informacje o kolejnych tragediach, do jakich dochodzi na drodze.

    Zespół "SPEED" działa na terenie całego garnizonu, wykorzystując przede wszystkim radiowozy nieoznakowane. Funkcjonariusze prowadzą zarówno pomiary statyczne, jak i dynamiczne.

    Od momentu powołania do działań grupy "SPEED" namierzono 4719 kierujących, którzy nie stosowali się do ograniczeń prędkości. Aż 1094 z nich straciło prawo jazdy na 3 miesiące za przekroczenie prędkości w obszarze zabudowanym o ponad 50 km/h. Policjanci stwierdzili blisko 830 innych wykroczeń popełnionych przez kierujących. W trakcie działań nałożono 5136 mandatów karnych, 1469 razy zastosowano pouczenia, a w 73 przypadkach skierowano wniosek o ukaranie do sądu. Funkcjonariusze zatrzymali również 211 dowodów rejestracyjnych.

    Grupa "SPEED" została powołana pod koniec ubiegłego roku. Policjanci działający w grupie mają działać zdecydowanie, aby ukrócić karygodne zachowania na drodze i być wszędzie tam, gdzie dochodzi do nielegalnych wyścigów oraz notorycznego przekraczania prędkości.

    Źródło

    czapla - 4 Kwiecień 2019, 10:32

    Bardzo się cieszę, będzie mniejszy ruch i będzie łatwiej jeździć. :)
    tqmeh - 7 Kwiecień 2019, 22:26

    czapla napisał/a:
    Bardzo się cieszę, będzie mniejszy ruch i będzie łatwiej jeździć.

    :lol: :lol:

    Eragon - 12 Kwiecień 2019, 11:13

    Z fejsa.
    Zaj007 - 13 Kwiecień 2019, 16:02

    Jakby były polubki na forum to dałbym czapli. Ale nie ma. Zatem:

    czapla napisał/a:
    Bardzo się cieszę, będzie mniejszy ruch i będzie łatwiej jeździć. :)

    :good:

    skansen - 10 Maj 2019, 10:26

    Cytat:
    KOMPROMITACJA POLICJI. KIEROWCA DOSTANIE 20 TYS. ZŁ ODSZKODOWANIA



    20 tys. zł. Takie zadośćuczynienie otrzyma mężczyzna, który stracił prawo jazdy, bo rzekomo miał wsiąść nietrzeźwy za kierownicę. Sąd apelacyjny wydał wyrok, w którym oddalił apelację Prokuratorii Generalnej RP w tej sprawie.[/b]

    Jak informuje Helsińska Fundacja Praw Człowieka w styczniu 2015 roku Maciej Kwiatkowski (dane fikcyjne) odebrał decyzję starosty o cofnięciu mu prawa jazdy na dwa lata. Decyzja zapadła w konsekwencji wyroku sądu rejonowego, w którym stwierdzono, że mężczyzna prowadził samochód, gdy był nietrzeźwy. Pan Maciej nie wiedział o skazaniu. Nie miał też wątpliwości, że doszło do pomyłki: w dniu, gdy rzekomo wsiadł pijany za kierownicę, nawet nie było go w kraju.

    Po zapoznaniu się z aktami pan Maciej odkrył, że nietrzeźwy kierowca zatrzymany przez policję nie posiadał przy sobie dokumentu tożsamości. Żeby wprowadzić organy ścigania w błąd, przedstawił się jako pan Maciej. Policja nie próbowała zweryfikować tych informacji, choć dane zawarte w bazie Krajowego Systemu Informacji Policji (w tym fotografia) wskazywały na ewidentne różnice między mężczyznami. Pan Maciej złożył apelację od wyroku skazującego, która została uwzględniona: orzeczenie zostało uchylone, a mężczyzna uniewinniony.

    W lutym 2016 roku (blisko cztery miesiące od uprawomocnienia się orzeczenia) po zatrzymaniu pana Macieja przez policję w celu dokonania kontroli drogowej, jego samochód został odholowany, a przeciwko niemu samemu wszczęto dochodzenie w sprawie kierowania pojazdem bez odpowiednich uprawnień.

    W 2017 roku pan Maciej złożył pozew, w którym wskazał, że działania organów państwa naruszyły jego godność i dobre imię.

    Wyrokiem z 26 lutego 2018 roku sąd okręgowy zasądził na rzecz pana Macieja 20 000 zł od Skarbu Państwa - komendy policji, prokuratury rejonowej. W uzasadnieniu wyroku sąd wskazał, że doszło do oczywistej pomyłki. Zdaniem sądu czynności podjęte przez funkcjonariuszy w celu ustalenia tożsamości osoby, która podała się za pana Macieja były nieprawidłowe. Nie zweryfikowali oni żadnych danych, pomimo tego, że jak wskazuje sąd, adres, który był podawany przez zatrzymanego różnił się z tym, które było w policyjnych systemach. Jednocześnie sąd zwrócił uwagę, że fotografia z wizerunkiem pana Macieja powinna wzbudzić podejrzenia wśród funkcjonariuszy co do prawdziwości danych podawanych przez zatrzymanego. Jednocześnie sąd podkreślił, że prokuratura również dopuściła się uchybień w postaci "braku kontroli prawidłowości weryfikacji tożsamości podejrzanego". Jak wskazał sąd, prokuratura nie zleciła dalszych czynności mających na celu weryfikację tożsamości zatrzymanego. Zdaniem sądu skutkowało to bezprawnym skierowaniem aktu oskarżenia przeciwko panu Maciejowi.

    7 maja 2019 roku sąd apelacyjny oddalił apelację Prokuratorii Generalnej RP. W ustnych motywach rozstrzygnięcia sąd wskazał, że funkcjonariusze policji mogli z łatwością stwierdzić, czy osoba zatrzymana jest tą osobą, która znajdowała się na fotografii, którą dysponowała policja. Nawet mimo słabej jakości wydruku różnica była łatwa do dostrzeżenia, bez konieczności sięgania do wiedzy specjalistycznej. Brak jakichkolwiek działań ze strony Policji zmierzających do wyjaśnienia tej rozbieżności musi być oceniony jako bezprawny. Zdaniem sądu sytuacja, w której dochodzi do wydania wyroku skazującego wobec osoby, która co prawda jest fizycznie sprawcą zdarzenia, ale występuje pod cudzymi danymi osobowymi, godzi w dobra osobiste powoda, takie jak jego godność, dobre imię i postrzeganie go w społeczeństwie.

    Sprawa jest prowadzona w ramach Programu Spraw Precedensowych Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka. Wyrok jest prawomocny.

    Link

    tqmeh - 10 Maj 2019, 13:40

    Cytat:
    7 maja 2019 roku sąd apelacyjny oddalił apelację Prokuratorii Generalnej RP.

    Co za ludzie tam pracują. Przepraszam, to co robią ciężko nazwać pracą, to odszkodowanie powinien zapłacić policjant i prokuratura z własnej kieszeni.

    piotreg - 11 Maj 2019, 10:07

    Apelacja istotnie zaskakująca.
    bicker5 - 14 Maj 2019, 09:59

    Panowie, nie mylcie Prokuratorii Generalnej z Prokuraturą.
    phonemaniac - 1 Październik 2019, 09:07

    Cytat:
    Odpoczynek zamiast mandatu. Nawet godzina za przekroczenie prędkości

    W ostatnich latach liczba ofiar śmiertelnych na estońskich drogach znacząco wzrosła. Według statystyk główną przyczyną takiego stanu rzeczy jest jazda z nadmierną prędkością. Tamtejsza policja szuka sposobów na zniechęcenie kierowców do szybkiej jazdy. Niektóre z nich są bardzo nietypowe.

    Odpoczynek zamiast mandatu - mogłoby się wydawać, że to nie kara, lecz nagroda. Nic bardziej mylnego. Przymusowy postój trwający nawet godzinę z pewnością nie będzie niczym przyjemnym dla kierowcy, który gdzieś się spieszy. Póki co estońscy policjanci dają złapanym wybór pomiędzy formą kary - Ci, którzy nie chcą odpoczywać, mogą zapłacić klasyczny mandat.

    Jeśli się nad tym głębiej zastanowić, karanie przez przymusowy odpoczynek jest naprawdę niezłym pomysłem. Pozwala kierowcy zrozumieć, że przekraczając prędkość w celu zaoszczędzenia kilku minut jazdy, naraża się on na ryzyko większej straty czasu. Poza tym, estońscy policjanci widzą w tym także aspekt edukacyjny.

    Przyznają bowiem, że zatrzymani, decydujący się na postój zamiast mandatu, zazwyczaj pożytkują ten czas na rozmowę z policjantami. Ukarany kierowca może wówczas podzielić się z funkcjonariuszami informacją o powodach, które skłoniły go do jazdy z nadmierną prędkością. Funkcjonariusze natomiast mają możliwość uświadomienia obywatela o zagrożeniach, jakie się z tym wiążą.

    Program przymusowych postojów na razie jest projektem pilotażowym, realizowanym na drodze między Tallinem a Raplą. Kierowcy, którzy przekroczą prędkość o mniej niż 20 km/h mogą zamienić mandat na postój o długości 45 minut. Natomiast ci, którzy złamią ten limit, postoją nawet godzinę. Policjanci z Estonii przyznają, że system sprawdza się zaskakująco dobrze. Niewykluczone więc, że pilotażowy program za jakiś czas przerodzi się w prawo obowiązujące w całym kraju.

    LINK

    czapla - 2 Październik 2019, 09:18

    A może lepiej jakieś pompki, deska, przysiady ze sztangą. Odpoczynek byłby bardziej pożyteczny. :)
    skansen - 7 Maj 2020, 22:02

    Cytat:
    Policjant robi zdjęcia prawom jazdy zatrzymywanych osób i wrzuca je na Instagrama

    Takie zgłoszenie otrzymaliśmy od jednego z Czytelników, który wypatrzył ten post na Wykopie. Trochę nie wierzyliśmy, ale… to niestety prawda. W dodatku, część z tych fotografii wciąż jest na profilu tego warszawskiego policjanta.



    Zdjęcia praw jazdy wrzucane przez policjanta warszawskiej drogówki są na szczęście ocenzurowane. Ale... wiele wskazuje na to, że robi je swoim smartfonem, a zatem:

    - w pamięci jego telefonu zdjęcia są nieocenzurowane
    - zachodzi ryzyko, że zdjęcia synchronizują się z chmurą

    No tak po prostu nie powinno być. Ciężko znaleźć jakąkolwiek podstawę prawną umożliwiającą policjantowi takie działania. Ale dla pewności zapytaliśmy Michała Kluskę, adwokata w kancelarii Domański Zakrzewski Palinka, eksperta od naruszeń ochrony danych osobowych o to czy RODO, które różnym organom państwowym przyznaje różne wyjątki, nie ma jakiegoś zapisu, który pozwalałby policjantowi robić to co robi.

    Cytat:
    Nie widzę żadnej podstawy prawnej w RODO do tego aby takie działania miały miejsce. To że zdjęcie jest "ocenzurowane" nic tutaj nie zmienia. Na sprzęcie którym wykonywane jest zdjęcie jest ono w wersji "surowej" a jeszcze potem jest poddawane obróbce. Trudno też tutaj uznać, że czynność fotografowania i umieszczania tych zdjęć w internecie nie podlega pod RODO na podstawie art 2 ust 2 lit c RODO czyli że jest to czynności "o czysto osobistym lub domowym charakterze".

    Poza zdjęciami dokumentów, na profilu niebieski_ja pojawiają się też inne materiały mogące zawierać dane osobowe, tu chyba zdjęcie notatnika służbowego. Szczęśliwie, też z nałożonym blurem. Ciekawe czy dałoby się odblurować... Początkującym OSINT-owcom stawiamy też wyzwanie wskazania na mapie Google budynku i okna, które widać na zdjęciu. Nie powinno być to trudne.



    A jak donosi użytkownik jagoda_m89 z Wykopu, kolega z pracy niebieskiego_ja też ma w zwyczaju fotografowanie praw jazdy.



    Policjant prawie zatarł ślady?

    Zaczęliśmy się zastanawiać, jak policjant mógłby się tłumaczyć z takich fotek. Bo coś czujemy, że będzie zaraz musiał. My na jego miejscu poszlibyśmy w argument, że fotografie mają tylko wartość ilustracyjną, że to ustawka, a fotografowane prawo jazdy zawsze należy do niego. Ale temu argumentowi trochę przeczy zdjęcie na którym widać kilka praw jazdy...

    Wtedy zauważyliśmy, że tego zdjęcia nie ma (już?) na Instagramie. Ślad po nim jednak nie zaginął całkowicie, bo z Facebooka nie zostało skasowane. Przeoczenie? Jeśli tak, to mamy nadzieję, że policjant nie przeoczył opcji "Synchronizuj zdjęcia umieszczane w pamięci telefonu z chmurą" i nigdy nie była ona włączona na jego smartfonie. Bo w przeciwnym razie te zdjęcia są nie tylko na Instagramie i Facebooku w formie ocenzurowanej, ale i na jego koncie Google/Apple w formie surowej, a może też na chińskiej chmurze, bo mozaika w cenzurze, jak informuje nas jeden z Czytelników, sugeruje telefon Xiaomi.

    Być może policjant ma odpowiednie uprawnienia do przetwarzania tych zdjęć, licencję od rzecznika prasowego policji, albo robi to jakimś policyjnym, certyfikowanym smartfonem? Wysłaliśmy pytania do zespołu prasowego policji i czekamy na odpowiedzi. Kiedy je otrzymamy, zaktualizujemy ten artykuł.

    "Zawód" zaufania publicznego

    Wydawać by się mogło, że zwłaszcza policjanci powinni wiedzieć lepiej. I chyba tak jest bo poza tymi dwoma kolegami z pracy nie jesteśmy w stanie znaleźć innych policjantów, którzy tak niefortunnie podeszli do danych legitymowanych przez siebie osób. W ogóle większość policjantów jakich znamy bliżej, poważnie podchodzi do swojej pracy i to naprawdę sensowni zawodowo i fajni prywatnie ludzie. Więc jeśli ktoś zamierza w komentarzach pod tym artykułem nie skupiać się na merytorycznych aspektach tego naruszenia a "jechać po policji", niech sobie daruje. Odsyłamy do krzywej Gaussa, która dotyka każdą branżę.

    Kończąc, zupełnie szczerze zachęcamy do śledzenia profilu policjanta niebieski_ja. Publikuje bardzo ciekawe materiały, ze środka policyjnych pojazdów czy m.in. z eskorty VIP-ów (BTW: jeśli kogoś interesuje pracą policji od środka, to polecamy też profile PMF i policjantka_prewencji i Sierżanta Bagietę. A tak w ogóle to my też mamy profil na Insta, którego jak klikniecie "follow" to nie da się zalajkować. Sprawdźcie!

    Ostatnio niebieski_ja wrzucił post o tym, czy okazywać czy przekazywać dokumenty policjantowi do ręki w trakcie legitymowania. Temat jakby na czasie. Coś nam się wydaje, że niektórzy z legitymowanych przez tego policjanta woleliby być teraz w pierwszej grupie... Post kończy się takim akapitem:

    Cytat:
    REASUMUJĄC: MAMY OBOWIĄZEK DAĆ PJ. Nie przekazanie dokumentu prawa jazdy w trakcie kontroli, jak i niestosowanie się do poleceń właściwych organów jest sankcjonowane.

    Ciekawe, czy uda nam się dowiedzieć, jak sankcjonowane jest strzelanie fotek legitymowanych swoim smartfonem (to jedno z pytań do biura prasowego Policji).

    Nie uwierzycie jaką odpowiedź przesłało nam biuro prasowe Policji na nasze pytania (które zawierały namiary na konta niebieski_ja na Facebooku i Instagramie plus zdjęcie, które widać w artykule powyżej).

    Cytat:
    Szanowny Panie,

    nie jest nam znana ta sytuacja, skąd Pan wie, że jest to Policjant? Nie jest to oficjalne konto polskiej Policji.

    Z poważaniem
    podkom. Antoni Rzeczkowski
    Wydział Prasowo-Informacyjny
    Biura Komunikacji Społecznej
    Komendy Głównej Policji

    Link

    SpeedControl - 8 Maj 2020, 08:57

    Nie zesrajcie się z tym RODO, a potencjalni pijani mordercy za kołkiem to właśnie w ogóle nie powinni być cenzurowani. Może to by w końcu spowodowało spadek liczby takich debili.
    piotreg - 8 Maj 2020, 10:09

    Zgodę na publikację wizerunku i danych może dać tylko Sąd. Pamiętaj, że jest coś takiego jak domniemanie niewinności.
    małymobil - 8 Maj 2020, 16:35

    Śledzę postępy tego Policjanta i jak dla mnie ktoś ewidentnie szuka sensacji. Wszystkie dane zawsze zakrywane, a posty mają charakter raczej edukacyjny. Ale naród lubi takie tematy uderzające w Policję, więc pismaki je dają.
    skansen - 8 Maj 2020, 17:02

    Przeglądając wpisy tego policjanta miałem raczej wrażenie, że cieszył się "z dojechania szarego obywatela". Jest dwóch gości, obaj lubią z a p i e r d a l a ć, ale tylko jeden ma odznakę i koguty. Jeśli Policjant ma egzekwować przepisy to sam nie powinien ich łamać. Fotografowanie prywatnym telefonem zatrzymanych PJ zgodne z przepisami nie jest. I o to się w przytoczonym artykule rozchodzi...

    Pomijam już dokładność pomiarów VR, odbieranie PJ na podstawie tak wątpliwego pomiaru to kpina z prawa.

    małymobil - 8 Maj 2020, 18:39

    Pogadaj z nim to żadna radość. Policjant jak każdy człowiek idzie do pracy do "Firmy" i wykonuje swoją pracę takimi narzędziami jakie dostał. Adwokat też nie widzi problemu ale wielbiciele wykopa już tak. I rekord 12 praw jazdy zatrzymał przy pomocy <LR> , a jak jeżdżą Warszawiacy sprawdzam to od pół roku.
    skansen - 8 Maj 2020, 21:09

    małymobil napisał/a:
    Adwokat też nie widzi problemu.

    Właśnie adwokat widzi problem. Dokładniej nie widzi żadnej podstawy prawnej dla takich działań.

    Problem dostrzega również Policja, bo sprawę przekazała do prokuratury.

    Swoją drogą, "narzędzia" takie jak VR ułatwiają (przez zawyżenie prędkości mierzonego samochodu) wyrobienie premii. Statystyki się poprawiają. A, że ktoś niesłusznie straci PJ to się wytłumaczy winą narzędzi... i to wszystko za nasze podatki.

    małymobil - 8 Maj 2020, 23:25

    I postępowanie przygotowawcze nic nie wykaże. Za nasze podatki też inne ciekawe rzeczy robi góra, a policja to tylko taki "chłopiec na posyłki" rządu i do kopania przez naród. Kasa z mandatów ma swój słupek w budżecie Państwa.
    skansen - 8 Maj 2020, 23:44

    Nie przesądzałbym na tym etapie. Jeśli zaszedł komuś za skórę i już wcześniej szukali czegoś na niego, to właśnie znaleźli. Jeśli ma poparcie "góry", to nic mu nie zrobią. Tak to niestety działa...
    piotreg - 9 Maj 2020, 02:50

    skansen napisał/a:
    Problem dostrzega również Policja, bo sprawę przekazała do prokuratury.

    Skąd wiesz? Rzecznik powątpiewał przecież, że to policjant.

    skansen - 9 Maj 2020, 12:06

    piotreg napisał/a:
    skansen napisał/a:
    Problem dostrzega również Policja, bo sprawę przekazała do prokuratury.

    Skąd wiesz? Rzecznik powątpiewał przecież, że to policjant.

    To efekt rozwoju tej sprawy. Artykuł został zaktualizowany, jest o tym informacja. Napisała o tym również Wyborcza:

    Cytat:
    Policjant z drogówki robi zdjęcia zatrzymanym prawom jazdy i wrzuca do internetu



    Dane właścicieli dokumentów na zdjęciach na instagramie są wprawdzie niewidoczne, ale policjant może je mieć w pamięci telefonu. Policja przekazała sprawę prokuraturze.


    Jako pierwszy o sprawie napisał portal niebezpiecznik.pl zajmujący się bezpieczeństwem. Serwis opublikował zdjęcia, które na Instagramie i na Facebooku zamieszczał jeden z policjantów stołecznej drogówki. Mundurowy prowadzi stronę "Niebieski_ja", na której zdradza kulisy służby. "Poznajcie Jarosława. Jarek myślał, że jak poleci 160 Modlińską, to nikt go nie zatrzyma, bo kwarantanna i te sprawy. A tu niespodzianka. Służby działają i mają się dobrze. Drugim jego błędem było przeświadczenie, że razem z rękoma płuczemy też usta. Tak na wszelki wypadek. Wynik? Ok. 1,2 promila" - napisał na Facebooku i dodał zamazane zdjęcie zatrzymanego prawa jazdy kierowcy.

    - Wiele wskazuje na to, że [policjant] robi zdjęcia swoim smartfonem, a zatem w pamięci jego telefonu zdjęcia są nieocenzurowane i zachodzi ryzyko, że zdjęcia synchronizują się z chmurą. Ciężko znaleźć jakąkolwiek podstawę prawną umożliwiającą policjantowi takie działania - pisze autor artykułu.

    Mają dane policjanta

    Niebezpiecznik zapytał Michała Kluskę, eksperta od naruszeń ochrony danych osobowych, czy zasady RODO dają policjantowi możliwość wykonywania takich zdjęć. Ekspert stwierdził, że "nie widzi żadnej podstawy prawnej w RODO do tego, aby takie działania miały miejsce". Michał Kluska zaznaczył też, że zamazanie zdjęcia nie oznacza, że przepisy nie zostały złamane, bo "na sprzęcie, którym wykonywane jest zdjęcie, jest ono w wersji surowej".

    Zapytaliśmy Komendę Stołeczną Policji czy funkcjonariusz pełni służbę w Warszawie i czy takie zachowanie jest zgodne z przepisami i etyką. - Nie ma żadnych przepisów, które ograniczałyby funkcjonariuszom posiadanie kont na profilach społecznościowych - odpowiada Sylwester Marczak, rzecznik KSP. - Wiem, że pojawiły się wątpliwości co do zdjęć z blurem wykorzystanych na profilu jednego z policjantów KSP i jest to przedmiotem naszych wyjaśnień. Zapewniam, że sprawa zostanie dokładnie zweryfikowana, a ponadto materiały do oceny prawnokarnej zostały przekazane do prokuratury i biura spraw wewnętrznych policji - dodaje rzecznik.

    Po interwencji dziennikarzy autor usunął zdjęci z dokumentami.

    Źródło: Link

    piotreg - 10 Maj 2020, 11:45

    Jestem ciekawy, jak podejdzie do sprawy prokuratura.
    OJCIEC - 2 Lipiec 2020, 16:01

    Kobiety są jednak niesamowite.

    Cytat:
    To najbardziej efektowna wpadka ostatnich lat! Zalała Diesla benzyną, po czym sięgnęła po odkurzacz



    Ostatnimi czasy na stacjach benzynowych dzieją się najdziwniejsze rzeczy. A to kierowca lawety wjeżdżający dostawczakiem w dach, a to urocza kobieta, próbująca znaleźć korek do wlewu paliwa w swoim samochodzie. To skłoniło nas by sięgnąć pamięcią do bodaj jednego z najbardziej efektownych wypadków ostatnich lat, jaki miał miejsce na stacji benzynowej. Ta kobieta zatankowała do swojego Diesla benzynę, a swój błąd próbowała naprawić z pomocą... odkurzacza. To nie mogło zakończyć się dobrze.


    Na pierwszy rzut oka prozaiczny błąd może przydarzyć się każdemu z nas. Pośpiech, nerwy, czy stres, nie są tutaj najlepszymi doradcami, o czym przekonała się ta kobieta w Volkswagenie Passacie.

    To jedna z najbardziej efektownych wpadek na stacjach benzynowych ostatnich lat. Kobieta w niemieckim Eschborn zatankowała benzynę do swojego TDI i postanowiła sama rozprawić się z problemem. Po tym, jak zatankowała swojego Passata benzyną, wpadła na genialny plan. Wspólnie ze swoim towarzyszem niedoli przepchnęła Volkswagena do pobliskiej myjni, gdzie do wlewu paliwa wetknęła rurę odkurzacza.

    Po wetknięciu końcówki odkurzacza do zbiornika paliwa próbowała wyssać z niego benzynę. Rozwiązanie – naprawdę genialne. Gdyby tylko opary benzyny nie zapaliły się i nie podpaliły ręki jej koleżanki. Następnie oczywiście zapalił się samochód, a potem odkurzacz. Wszystko zostało totalnie zniszczone, a naprawę oszacowano wówczas na około 30 000 euro.

    Link

    piotreg - 3 Lipiec 2020, 15:37

    Najbardziej to chyba odkurzacza szkoda... :evil:
    OJCIEC - 23 Lipiec 2020, 11:15

    Będzie ładniej. :grin:

    Cytat:
    Policyjne radiowozy w nowym wydaniu. Zmienione zostaną m.in. barwy pojazdów

    Do koloru srebrnego i niebieskiego, który dotychczas były znakiem rozpoznawczym policyjnych pojazdów dołączą jaskrawo żółte elementy. Na autach pojawić ma się również sentencja "Pomagamy i Chronimy".




    Według zapowiedzi radiowozy, który były użytkowane do tej pory nie będą przemalowywane. Przypomnijmy, że policyjna flota liczy 22 tysiące pojazdów. - Zmianę przeprowadzimy stopniowo, bez ponoszenia dodatkowych kosztów - tłumaczył cytowany przez TVN24 inspektor Mariusz Ciarka, rzecznik komendanta głównego policji. - Po prostu wszystkie kupowane przez nas pojazdy będą już w nowym malowaniu - dodał.

    Polskie radiowozy będą przypominać te, które patrolują ulice Wielkiej Brytanii i Czech, gdzie również niedawno wprowadzono zmiany.

    Początek operacji jest związany z datą wejścia w życie nowelizacji rozporządzenia, nad którym pracuje ministerstwo infrastruktury. Jak tłumaczy resort, nowe oznakowanie ma zwiększyć rozpoznawalność wozów policji, a co za tym idzie zwiększyć bezpieczeństwo na drogach.

    Radiowozy w nowym wydaniu będą miały z przodu pojazdu napis "POLICJA", nad którym ma pojawić się policyjna gwiazda, w której będzie umieszczony numer alarmowy 112. Ponadto, nad gwiazdą zostanie umieszczona sentencja "Pomagamy i chronimy".

    Link

    jojo - 25 Lipiec 2020, 14:31

    Cytat:
    (...) Ponadto, nad gwiazdą zostanie umieszczona sentencja "Pomagamy i chronimy".

    A czy napis "Pomagamy i chronimy" znajdzie się również na nieoznakowanych z wideo, czy może ta sentencja ich nie dotyczy? :o

    OJCIEC - 25 Lipiec 2020, 21:33

    U tych powinno być "doganiamy i gromimy". :grin:
    czapla - 27 Lipiec 2020, 14:24

    Powinni mieć jeszcze naklejki... substancja szkodliwa... :cool:
    OJCIEC - 3 Sierpień 2020, 11:20

    Cytat:
    Fotoradar-rekordzista zrobił w wakacje już prawie 2 tys. zdjęć



    Od początku wakacji urządzenia automatycznego nadzoru nad ruchem drogowym zarejestrowały ponad 140 tys. naruszeń przekroczenia dopuszczalnej prędkości - poinformował PAP Główny Inspektorat Transportu Drogowego. Najwięcej naruszeń zarejestrował radar w Krzywanicach w woj. mazowieckim.


    Z danych przekazanych PAP przez Główny Inspektorat Transportu Drogowego wynika, że od 26 czerwca 435 fotoradarów pozostających w dyspozycji Centrum Automatycznego Nadzoru nad Ruchem Drogowym (CANARD) zarejestrowało ponad 121 tys. naruszeń przekroczenia dopuszczalnej prędkości.

    Nawet 180 km/h w terenie zabudowanym

    Jak informuje GITD kierowcy przekraczali średnio prędkość o 23 km/h. Najwięcej, bo blisko 2 tys. naruszeń zarejestrował fotoradar w Krzywanicach w województwie mazowieckim. Niechlubnym - jak podkreśla GITD - rekordzistą, był kierujący, który 11 lipca w Dzierzążni w woj. mazowieckim na obszarze zabudowanym, kierując audi jechał 180 km/h.

    Z kolei przy pomocy 30 urządzeń do odcinkowego pomiaru prędkości (OPP), w pierwszej połowie wakacji zarejestrowano ponad 20 tys. naruszeń.

    Link

    OJCIEC - 11 Sierpień 2020, 11:21

    Hmm, o ile przepisy się nie pozmieniały (pozmieniają), w Polsce to jednak nie przejdzie:

    Cytat:
    Rosyjski fotoradar śledzący namierza kierowców w Polsce. Pod lupą ponad 1000 aut na godzinę



    Integra 3D+, czyli fotoradar śledzący opracowany przez Rosjan i produkowany w Polsce na ich licencji, namierzał kierowców na trasie S8 w Warszawie. To była pierwsza w Polsce oficjalna prezentacja tego urządzenia. Pojawili się na niej przedstawiciele policji...


    Integra 3D+ to najnowszy fotoradar dystrybuowany przez wielkopolską firmę Videoradar. Jego możliwości poznaliśmy podczas prezentacji w Warszawie – dziennik.pl jako jedyna redakcja uczestniczył w testach. Nad drogą ekspresową S8 od strony Białegostoku (tuż przed mostem Grota) eksperci zamontowali dwa urządzenia tak by mogły jednocześnie pełnić rolę odcinkowego pomiaru średniej prędkości oraz fotoradarów mierzących prędkość tradycyjnie (w razie gdyby kierowca zjechał z drogi). Już taka konfiguracja może robić wrażenie, jednak ten sprzęt ma znacznie więcej funkcji...



    – Integra 3D+ jest dedykowana do pracy w automatycznych systemach nadzoru nad ruchem drogowym. To wielofunkcyjny przyrząd do ujawniania wykroczeń – powiedział dziennik.pl Marek Kulik, szef spółki Videoradar. Jak wskazał, urządzenie wykorzystuje technologie stosowane w lotnictwie wojskowym i cywilnym. Potrafi jednocześnie kontrolować do 6 pasów w różnych kierunkach ruchu i rozpoznawać tablice rejestracyjne dzięki systemowi ANPR.

    – W porównaniu do urządzenia z 2015 roku różni się najnowszym oprogramowaniem. Jest najmniejszym fotoradarem na świecie. Na chwilę obecną dzięki wykorzystaniu sztucznej inteligencji potrafimy bezbłędnie ujawniać 16 różnych rodzajów wykroczeń, ze 100 proc. identyfikacją. A funkcjonalności tego sprzętu znacząco przekraczają założenia protokołu transmisji danych przewidzianych w CANARD (system automatycznego nadzoru nad ruchem drogowym, którego operatorem jest GITD) – wyjaśnił.



    Najwięcej kierowców siedzi na zderzaku

    Jak skuteczny jest fotoradar 3D+? Nie tylko wychwytuje przekroczenia prędkości. Umie też wyłapać jazdę: po buspasie, pod prąd, po chodniku czy poboczu. Sprzęt można tak skonfigurować, by rejestrował naruszenia zakazu ruchu ciężarówek. Co istotne – potrafi prowadzić pomiary odległości między pojazdami (zarówno według kryterium czasu, jak i odległości w metrach). W trakcie czterogodzinnych testów na dwukilometrowym odcinku S8 urządzenia zarejestrowały ponad 4400 pojazdów.

    – W tej liczbie aż 4077 pojazdów nie zachowało bezpiecznej odległości. A na potrzeby pomiarów testowych założono 2 sekundowy odstęp, czyli i tak wartość krótszą od zalecanych przez ekspertów od bezpieczeństwa ruchu 3 sekund. Rekordzista pędził 167 km/h oraz utrzymywał dystans od poprzedzającego pojazdu poniżej 3 s (2,379 s) – wskazał Kulik. Jakby tego było mało, fotoradary wyłapywały też kierowców, którzy siedzieli na zderzaku poprzedzającego auta i obsługiwali telefon.



    Kierowca Skody Superb został sfotografowany przez zbyt mały odstęp – siedział na zderzaku poprzedzającego auta w odległości zaledwie 1,235 s przy założonych 3 s. Przy okazji prawą ręką obsługiwał telefon.

    Podobnie srebrny Ford S-Max – jego szofer zamiast 3-sekudowego dystansu jechał w odstępie 1,143 s od auta przed nim. Integra 3D+ ujawniła także korzystanie z telefonu i zmierzyła prędkość 106 km/h.

    – Jazda na zderzaku to niestety wciąż często spotykane zjawisko na polskich drogach – powiedziała dziennik.pl Magda Zglińska, reprezentująca operatora systemu Yanosik. – Kierowcy powinni pamiętać o zachowaniu bezpiecznego odstępu. Warto zastosować się do reguły "3 sekund". Jest uniwersalna dla każdej prędkości, a bezpieczna odległość jaką należy utrzymać między pojazdami rośnie wraz z rozwijaną prędkością. Jak określić tą odległość? Wykorzystajmy dowolny nieruchomy obiekt, np. znak drogowy, przy którym jadący przed nami pojazd się znajduje. Jeśli miniemy wybrany znacznik 3 sekundy później, taki odstęp zapewni bezpieczeństwo oraz komfort ruchu i zarazem umożliwi zareagowanie w razie gwałtownego hamowania pojazdu przed nami – wyjaśniła.



    Polacy złapani w... Chorwacji

    Do tego w trakcie testów, by pokazać jak działa rejestracja przejazdu na czerwonym świetle, operator zdalnie połączył się z innym urządzeniem tego typu w... Chorwacji. Tam nad jednym ze skrzyżowań w mieście Rijeka sprzęt zawieszono na wysokości około 8 metrów, czyli drugiego piętra. Ma to ograniczać nie tylko ryzyko zniszczenia, ale również eliminować sytuacje, w których na fotografiach jeden samochód przysłania drugi.

    – Przyczyną instalacji tego urządzenia była chęć nadzorowania przejazdu na czerwonym świetle. Po jego instalacji okazało się jednak, że przekraczanie prędkości jest tam czterokrotnie częstsze, niż przejazd na czerwonym świetle – zauważył Kulik.

    Stąd właśnie fotoradar skonfigurowano tak, by rejestrował wykroczenia łączone np. przejazd na czerwonym świetle połączony z przekraczaniem dozwolonej prędkości lub naruszeniem linii ciągłej w obszarze przed skrzyżowaniem. O czym niebawem przekonają się dwaj kierowcy z Polski (czerwona Honda Civic i czarne Audi).



    – Gdyby taka sytuacja wystąpiła na skrzyżowaniu w Polsce objętym nadzorem systemu GITD, wówczas urządzenia rejestrowałyby tylko przejazd na czerwonym świetle. A co z mandatem za prędkość? – pyta nasz rozmówca. – Zastanawia mnie, dlaczego Inspektorat nie jest zainteresowany urządzeniami znacznie nowocześniejszymi. Bo w ogłoszonych niedawno przetargach chodzi wyłącznie o sprzęt rejestrujący albo prędkość, albo przejazd na czerwonym. Wymogi sprecyzowane w przetargu wprost wykluczają stosowanie nowoczesnych radarów śledzących, gdyż każą błyskać światłem widzialnym kierowcom w oczy. Radar śledzący nadzoruje ruch praktycznie wszystkich pojazdów (do 32) na odcinku kilkudziesięciu metrów i posługuje się zsynchronizowanym oświetleniem w paśmie podczerwieni. Oświetlenie w paśmie światła widzialnego na tak dużą odległość wymagałoby ogromnych lamp, które błyskałyby prawie bez przerwy. Nikt nie bierze pod uwagę rozwiązań działających w szerszym zakresie. Zagrożeń na drodze jest znacznie więcej, a nasze testy dowodzą, że wiele z nich można ujawniać za pomocą elektronicznego funkcjonariusza, jakim jest Integra 3D+. Sprzęt jest w stanie w bardzo dużym natężeniu ruchu i przy dużych prędkościach zmierzyć wszystkie przejeżdżające pojazdy. Nic nie dają próby chowania się za innymi uczestnikami ruchu, bo urządzenie i tak zna prędkość każdego pojazdu, a zdjęcie wykona wtedy, kiedy widoczna będzie tablica rejestracyjna sprawcy. Montaż i konfiguracja to kwestia jednego dnia, a nie dwóch lat jak przewiduje GITD w najnowszym przetargu – dodał.



    Mandatu nie unikniesz

    Integra 3D+ ma jeszcze jedną ciekawą funkcjonalność z punktu widzenia służb zajmujących się w Polsce nadzorem ruchu drogowego. Załóżmy, że sprzęt sfotografował samochód, którego kierowca przejechał na czerwonym świetle i przekroczył prędkość. Urządzenie dzięki systemowi rozpoznawania tablic rejestracyjnych ANPR (Automatic Number Plate Recognition) zapamięta numer rejestracyjny i wciągnie go na czarną listę piratów, do której mieliby dostęp policjanci ruchu drogowego czy inspektorzy ITD. Ich radiowozy wyposażone w kamerę ANPR podczas patrolu mogłyby wyławiać takie auta i sygnalizować mundurowym, że na celowniku pojawił się delikwent z wykroczeniami na koncie zarejestrowanymi automatycznie gdzieś wcześniej.

    – To rozwiązanie przydałoby się szczególnie w ściganiu kierowców z zagranicy. Dzięki temu służby mogłaby taką osobę rozliczyć z kary jeszcze przed przekroczeniem granicy Polski – wskazał szef spółki Videoradar. Obecnie tacy kierowcy są praktycznie bezkarni.



    Czy takie urządzenia mają szansę pojawić się przy polskich drogach? Firma z Wielkopolski nie brała udziału w najnowszym przetargu na modernizację sieci CANRAD. Na testach pojawili się za to przedstawiciele policji, co może okazać się cenną informacją dla kierowców. Powód? Integra 3D+ potrafi także służyć jako wideorejestrator na pokładzie samochodu. W swojej najnowszej wersji może mierzyć prędkość sama będąc w ruchu.

    – W takim przypadku przyrząd ustawia się za tylną szybą np. nieoznakowanego radiowozu, a on rejestruje wszelkie wykroczenia aut jadących za samochodem drogówki. Nie ma potrzeby pościgów z szalonymi prędkościami, dowodem jest zdjęcie lub film. A kierowca nie będzie dyskutował, że to nie była jego prędkość tylko radiowozu. Informacje o przekraczających prędkość mogą być przekazywane do patrolu usytuowanego na bramkach poboru opłat, więc "szczęśliwiec" sam się zatrzyma i umożliwi bezpieczne poddanie go "rozliczeniu". Trwają prace nad kolejnymi funkcjami, w tym wersją przeznaczoną do kontroli stref z przejściami dla pieszych. Urządzenie ma analizować ruch pieszych oraz ruch pojazdów – skwitował Kulik.








    Link

    bicker5 - 27 Sierpień 2020, 14:00

    Mieliśmy już jeden super "zdradziecki" sprzęt i wystarczy. :mad:
    inżynier - 29 Sierpień 2020, 11:02

    Cytat:
    Policja ostrzej bierze się za kierowców i pasażerów. Od dziś wysokie kary, grupy SPEED ruszają na łowy



    Policja w piątek 28 sierpnia rusza z nową akcją w całym kraju. Kaskadowy pomiar prędkości rozpocznie maraton drogówki, który potrwa aż do niedzieli – ustalił dziennik.pl w Komendzie Głównej Policji. Ryzyko utraty prawa jazdy jest wysokie. Kara może też spaść także za inne wybryki oraz na pasażerów.


    Policja w piątek 28 sierpnia kaskadowym pomiarem prędkości rozpoczyna trzydniowy maraton działań związanych z akcją pod kryptonimem "Bezpieczne powroty z wakacji". Patroli znacznie gęściej rozstawionych przy drogach można spodziewać się aż do niedzieli 30 sierpnia. A dziś mundurowi od rana sprawdzają stosowanie się kierowców do obowiązujących przepisów. W szczególności tych dotyczących prędkości.

    – W związku z panującą epidemią poszczególne garnizony mogą organizować działania we własnym zakresie – poza oficjalnym rozdzielnikiem KGP. Dziś jednostki w całym kraju dostały zalecenie przeprowadzenia kaskadowego pomiaru prędkości – powiedział dziennik.pl komisarz Robert Opas z Biura Ruchu Drogowego Komendy Głównej Policji. – Działania te polegają na prowadzeniu statycznej kontroli na tej samej drodze, w tym samym czasie, ale w różnych miejscach przez patrole ustawione kolejno po sobie na określonym, często niezbyt długim, odcinku drogi – wyjaśnił.

    Podkreślił, że działania mają również charakter prewencyjny. A ich głównym celem jest ograniczenie liczby wypadków i kolizji na drogach.

    Na łowy wyjadą nieoznakowane BMW w wideorejestratorami i najnowsze oznakowane Skody Superb wyposażone w kamery nagrywające zachowania kierowców jadących przed i za radiowozem. Stąd kara może spaść nie tylko za zbyt dużą prędkość, ale też za niedozwolone korzystanie z telefonu komórkowego czy jazdę bez zapiętych pasów bezpieczeństwa.

    Kierowcy lawinowo tracą prawo jazdy

    Mundurowi przypominają, że przekroczenie prędkości o ponad 50 km/h w obszarze zabudowanym skutkuje zatrzymaniem prawa jazdy. Co ciekawe, zwykle podczas policyjnych akcji "prawko" za jazdę w terenie zabudowanym z prędkością co najmniej 100 km/h (są odcinki z prędkością dopuszczalną 40 km/h, a wtedy przekroczenie 90 km/h) traci o 50 proc. więcej osób niż na co dzień. Jak usłyszeliśmy w KGP od początku 2020 roku do 26 sierpnia prawo jazdy za tzw. 50+ straciło już 43 278 osób. To o 36 proc. więcej niż w analogicznym okresie rok wcześniej. Tylko w sierpniu z dokumentem pożegnało się 4610 osób – wynika z najnowszych danych.



    Mundurowi wskazują również, że obowiązek zapinania pasów bezpieczeństwa dotyczy nie tylko kierowcy i pasażera z przodu, ale też podróżujących na tylnej kanapie. Dlatego funkcjonariusze będą przyglądać się wszystkim osobom w kontrolowanym aucie. Sprawdzą, czy najmłodsi pasażerowie są przewożeni w specjalnych fotelikach. A za jazdę samochodem bez zapiętych pasów bezpieczeństwa kierowcy grozi 100 zł mandatu i 2 punkty karne. Pasażer naraża się na 100 zł grzywny, dodatkowo policjant może ukarać kierowcę mandatem 100 zł za to, że nie dopilnował zapięcia pasów przez osoby z nim podróżujące. Za przewożenie dziecka bez specjalnego fotelika kierującemu grozi 6 punktów karnych i mandat do 150 zł. Mundurowi będą też reagować na korzystanie przez kierowców z telefonu komórkowego niezgodnie z przepisami.

    – Jedźmy ostrożnie przestrzegając przepisów, z prędkością dostosowaną do warunków panujących na drodze. Pamiętajmy że bezpieczeństwo na drogach zależy przede wszystkim od samych kierowców – od ich rozwagi, umiejętności przewidywania zagrożeń i szacunku dla innych uczestników ruchu drogowego – podkreślił Opas.

    Wakacje 2020. Mniej wypadków i zabitych

    Policja wskazuje, że tegoroczne wakacje były bezpieczniejsze od zeszłorocznych. Do 26 sierpnia zanotowano niecałe 5 tys. wypadków (12 proc. zdarzeń mniej niż w analogicznym okresie 2019 r.), w których zginęły 433 osoby (-20 proc.), a rany odniosło 567 ludzi (-14 proc.).

    – Dane świadczą o lepszej sytuacji. Ale nasza policyjna mapa wypadków drogowych ze skutkiem śmiertelnym niestety nie będzie pusta. W 2019 roku zanotowaliśmy na niej 582 zdarzenia, w tym roku do dziś mamy 394 wypadki – zauważył Opas. A od początku roku do 26 lipca policja odnotował niemal 15 tys. wypadków, to przeszło 20 proc. mniej niż w tym samym czasie rok wcześniej. Śmierć poniosło 1483 ludzi, a rannych zostało niemal 17 tys. osób – to odpowiednio mniej o 19 i 24 proc.

    Brak maseczki? Mandat 500 zł

    Ale oprócz przestrzegania przepisów drogowych dodatkowo należy pamiętać o stosowaniu się do ograniczeń w związku z COVID-19. Kiedy już dojdzie do kontroli, policjant może przeprowadzić badanie trzeźwości, stanu technicznego pojazdu oraz zweryfikować respektowanie zasad związanych z przemieszczaniem się w okresie pandemii, w tym używania maseczek.

    – W myśl zasady – chronię siebie i innych, warto przypomnieć zapominalskim, że w zamkniętych miejscach publicznych, w środkach transportu zbiorowego, w taksówkach oraz samochodach obowiązuje nakaz zakrywania nosa oraz ust – powiedział dziennik.pl Mikołaj Krupiński, rzecznik prasowy Instytutu Transportu Samochodowego. – W przypadku samochodów zasada ta dotyczy osób, które nie zamieszkują razem, np. podczas podwożenia kolegi lub koleżanki z pracy. Jeśli zaś podróżujemy sami bądź z bliskimi, z którymi wspólnie mieszkamy lub z dzieckiem do lat 4, wówczas nie ma obowiązku zasłaniania twarzy. Odstępstwo dotyczy również osób, których stan zdrowia na to nie pozwala – wyjaśnił.

    Podróżujący autem muszą też pamiętać, że przypadku kontroli drogowej przy legitymowaniu dla ustalenia tożsamości funkcjonariusz może żądać odkrycia ust i nosa. Dodatkowo maseczka okaże się niezbędna w sytuacjach awaryjnych. Do takich można zaliczyć korzystanie z pomocy drogowej, kiedy trzeba z kierowcą lawety w jednej kabinie pojechać do warsztatu. Również tankownie i płacenia za paliwo na stacji także wymaga założenia maseczki. Przecież nigdy nie wiadomo, czy nagle za plecami nie pojawi się policjant...

    Za niestosowanie się do nakazu grozi grzywna w wysokości do 500 zł. A poza tym istnieje ryzyko kary administracyjnej – od 5 tys. zł do 30 tys. zł.

    Kodeks bezpiecznego kierowcy

    Policja przy okazji przypomina zasady bezpieczeństwa w ruchu drogowym:

    - Sprawdź przed wyjazdem stan techniczny pojazdu, w tym zwłaszcza ogumienie, oświetlenie, poziom płynów eksploatacyjnych
    - Respektuj przepisy ruchu drogowego, w szczególności w zakresie przestrzegania dozwolonych limitów prędkości, stanu trzeźwości, korzystania z pasów bezpieczeństwa i właściwego przewożenia dzieci w pojazdach
    - Dostosuj prędkość do warunków atmosferycznych, drogowych, swoich umiejętności
    - Zawsze zwalniaj przed przejściami dla pieszych, przystankami komunikacji publicznej oraz przed skrzyżowaniami
    - Nie wyprzedzaj, ani nie omijaj pojazdów w rejonie przejść dla pieszych, przystanków oraz na samych przejściach
    - Sygnalizuj swoje manewry na drodze z takim wyprzedzeniem i w taki sposób, by były widoczne dla innych uczestników ruchu
    - Ogranicz do minimum rozmowy telefoniczne, a w razie konieczności korzystaj z zestawu głośnomówiącego. Rozmowa telefoniczna nawet przez urządzenia dozwolone dekoncentruje kierującego pojazdem
    - Obowiązkowo rób przerwy w trakcie wielogodzinnych podróży

    30 proc. więcej kontroli na drogach

    – Z naszych danych wynika, że podczas tego typu ogólnopolskich działań aktywność policji na drogach znacznie wzrasta. Średnio odnotowujemy około 30 proc. przyrost potwierdzonych zgłoszeń o kontrolach prędkości, w stosunku do dni bez akcji – powiedziała dziennik.pl powiedziała dziennik.pl Magda Zglińska, reprezentująca operatora systemu Yanosik. – Statystyki pochodzą od samych kierowców i użytkowników systemu Yanosik, którzy codziennie informują się o aktualnej sytuacji na trasie, w tym m.in o kontrolach prędkości. Niezależnie od tego czy policja prowadzi wzmożone działania, czy też nie, zawsze należy zachować ostrożność i zwracać uwagę na swoją prędkość – skwitowała.


    Link

    piotreg - 30 Sierpień 2020, 12:30

    Cytat:
    Fotoradary przyłapały prawie 250 tys. kierowców. Gdzie padł rekord?



    W trakcie wakacji fotoradary zarejestrowały prawie 250 tys. naruszeń przekroczeń prędkości i niestosowania się do sygnalizacji świetlnej – poinformował w niedzielę Główny Inspektor Transportu Drogowego Alvin Gajadhur. Najwięcej przypadków przekroczenia prędkości zarejestrował fotoradar w Krzywanicach (Mazowieckie).


    Jak przekazał szef GITD, inspektorzy przez ostatnie dwa miesiące zwracali szczególną uwagę na bezpieczeństwo podróżujących w czasie wakacyjnych wzmożonych wyjazdów. Sprawdzili stan techniczny blisko 1100 autokarów oraz uprawnienia i stan trzeźwości prowadzących je kierowców.

    W wyniku tych kontroli w dalszą trasę nie wyjechało sześć autokarów. – Tak było m.in. w przypadku kontroli autokaru we Wrocławiu, którym dzieci miały wyjechać nad morze. Dolnośląscy inspektorzy stwierdzili poważną wadę układu hamulcowego – powiedział Gajadhur. Dodał, że w trakcie wakacyjnej akcji "Bezpieczny autokar" inspektorzy wystawili 155 mandatów karnych.

    Szef GITD przekazał również, że podczas tegorocznych wakacji fotoradary zarejestrowały ponad 240 tys. przekroczeń prędkości i ponad 9 tys. przypadków niestosowania się do sygnalizacji świetlnej.

    – Liczba zarejestrowanych przekroczeń prędkości jest porównywalna do liczby naruszeń stwierdzonych w trakcie ubiegłorocznych wakacji. Wprawdzie w pierwszych tygodniach wakacji rosła liczba przypadków niestosowania się do ograniczeń prędkości i była wyższa niż w ubiegłym roku, to jednak w ostatnich dwóch tygodniach wakacji sytuacja zaczęła się stabilizować. Wzrosła natomiast o ponad 21 proc. liczba przypadków niestosowania się przez kierujących do sygnalizacji świetlnej. System zarejestrował 9,2 tys. takich przypadków – podsumował Alvin Gajadhur.

    Najwięcej przypadków przekroczenia prędkości zarejestrował fotoradar w Krzywanicach (Mazowieckie) – niemal 3,4 tys. naruszeń. – Kierowcy przekraczali prędkość średnio o 23 km/h, ale byli też niechlubni rekordziści. Fotoradar w miejscowości Dzierzążnia na Mazowszu zarejestrował pojazd, którego kierowca miał na liczniku 180 km/h. Z kolei z prędkością 167 km/h jechał kierowca przez Kleczanów w województwie świętokrzyskim, a o 113/h km, przy ograniczeniu do 60 km/h, przekroczył dozwoloną prędkość kierujący pojazdem w miejscowości Wilków na terenie Dolnego Śląska – poinformował.

    Szef GITD poinformował także, że podczas tegorocznych wakacji sprawcami większości wykroczeń byli kierujący pojazdami osobowymi. – Odpowiadają za blisko 93 proc. stwierdzonych naruszeń. Do ograniczeń prędkości nie zastosowało się niemal 16 tys. kierowców pojazdów ciężarowych, to więcej o 31,5 proc. niż rok wcześniej – mówił.

    Gajadhur poinformował również, że w trakcie wakacji inspektorzy przeprowadzili prawie 29,5 tys. kontroli pojazdów ciężarowych i autobusów. – Niestety wciąż najwięcej ujawnionych nieprawidłowości dotyczy nieprzestrzegania przez kierowców dopuszczalnego czasu prowadzenia pojazdów oraz obowiązkowych przerw i odpoczynków. Stwierdzono ponad 42 proc. naruszeń w tym obszarze, a 36 proc. kolejnych związanych było z nieprawidłowym używaniem urządzeń rejestrujących. Kierowcy wciąż nie zdają sobie sprawy, że zmęczenie jest ogromnym ryzykiem i może doprowadzić do drogowych tragedii – ocenił.

    Dodał, że ze względu na zły stan techniczny pojazdów inspektorzy zatrzymali blisko 1,8 tys. dowodów rejestracyjnych.

    Link

    tqmeh - 6 Wrzesień 2020, 00:08

    Taki temat, nie trzeba jechać autostradą, małe przejścia też mają taki system.

    Cytat:
    Jechałeś niemiecką autostradą? Twoje auto jest w bazie danych. To jeszcze walka z przestępczością czy już inwigilacja?



    Niemiecka policja od lat skanuje tablice rejestracyjne samochodów, by porównywać je ze swoimi bazami danych. Trybunał Konstytucyjny chce to ograniczyć.

    Kamery z daleka wyglądają jak fotoradary. Niektóre zamontowane są na stałe przy drogach krajowych i wzdłuż autostrad. Inne, na trójnogach, rozstawiają policjanci. Urządzenia nie mierzą jednak jedynie prędkości. Robią samochodom zdjęcia w wysokiej rozdzielczości, rozpoznając sekwencje liter i cyfr na tablicach rejestracyjnych. System jest w stanie skanować tablice kilku tysięcy pojazdów na godzinę. A ponieważ zdjęcia wykonywane są w podczerwieni, skanowanie może odbywać się także nocą.

    (...)

    Do dalszej części artykułu nie mam dostępu...

    Gazeta Wyborcza

    piotreg - 6 Wrzesień 2020, 12:59

    tqmeh napisał/a:
    Do dalszej części artykułu nie mam dostępu...

    Gazeta Wyborcza

    Ja niestety także. Jeśli ktoś ma, bardzo proszę o przesłanie mi ciągu dalszego na pw. Edytuję wówczas post tqmeha.

    phonemaniac - 6 Wrzesień 2020, 13:02

    To ja uzupełnię:

    Cytat:
    Jechałeś niemiecką autostradą? Twoje auto jest w bazie danych. To jeszcze walka z przestępczością czy już inwigilacja?



    Niemiecka policja od lat skanuje tablice rejestracyjne samochodów, by porównywać je ze swoimi bazami danych. Trybunał Konstytucyjny chce to ograniczyć.


    Kamery z daleka wyglądają jak fotoradary. Niektóre zamontowane są na stałe przy drogach krajowych i wzdłuż autostrad. Inne, na trójnogach, rozstawiają policjanci. Urządzenia nie mierzą jednak jedynie prędkości. Robią samochodom zdjęcia w wysokiej rozdzielczości, rozpoznając sekwencje liter i cyfr na tablicach rejestracyjnych. System jest w stanie skanować tablice kilku tysięcy pojazdów na godzinę. A ponieważ zdjęcia wykonywane są w podczerwieni, skanowanie może odbywać się także nocą.

    8 milionów tablic miesięcznie w samej Bawarii

    Numery są następnie automatycznie porównywane z policyjnymi bazami danych. Gdy okaże się, że przejeżdżające auto figuruje w bazie skradzionych pojazdów lub jego kierowca jest poszukiwany, zdjęcie z zaznaczoną datą, miejscem, prędkością i kierunkiem jazdy wyświetla się na monitorze pełniącego dyżur policjanta. Ten sprawdza jeszcze raz dane – skaner często się myli i np. literę O bierze za zero – a gdy alert się potwierdza, zarządza pościg. Jeśli dane badanego samochodu nie figurują w bazie poszukiwanych pojazdów, zdjęcie jest kasowane.

    Kierowca nie ma pojęcia, że ktoś sprawdzał jego samochód. W samej Bawarii w ten sposób miesięcznie skanuje się około 8 mln tablic samochodowych.

    Dzięki skanowaniu tablic udało się złapać kierowcę, który w latach 2008-13 ostrzelał na autostradach w południowych Niemczech setki przejeżdżających ciężarówek.

    Technika ma być rozwijana. Skanery tablic mają stanąć w pobliżu przejść granicznych, by sprawdzać samochody wjeżdżające i wyjeżdżające z Niemiec. To ma pomóc walczyć z przemytem ludzi oraz narkotyków.

    Z kolei w centrach miast w ten sposób policja będzie wyłapywać kierowców łamiących zakaz wjazdu dla diesli.

    Co o obywatelach ma prawo wiedzieć policja


    Jednak obrońcy praw człowieka i eksperci od ochrony danych osobowych uważają, że skanery tablic mogą służyć do nielegalnej inwigilacji obywateli.

    Federalny Trybunał Konstytucyjny zajmował się tą sprawą już w 2008 r., gdy uznał za sprzeczne z konstytucją przepisy dotyczące skanowania tablic, które obowiązywały w Hesji i Szlezwiku-Holsztynie. Wówczas zdjęć tablic nie analizowano automatycznie, tylko je gromadzono. Trybunał wytknął, że taka procedura narusza prawa obywateli, bo na podstawie zdjęć wykonanych w przeciągu roku można np. stworzyć profile poruszania się tysięcy osób.

    A do tego policja – o ile nie prowadzi przeciwko komuś śledztwa – nie ma prawa.

    Trybunał polecił też, by skanowanie tablic nie odbywało się bez powodu. Oznaczałoby to bowiem, że policja traktuje wszystkich kierowców jako podejrzanych.

    Wielkie bazy danych

    Zasady funkcjonowania skanerów zmieniono, ale w tym tygodniu Trybunał zajął się nimi znowu. Zgodnie z jego wyrokiem policja Bawarii nie może skanować tablic w ramach walki z nielegalną migracją. Ochrona granic to bowiem kompetencja władz centralnych, a nie landu.

    Władzom Badenii-Wirtembergii oraz Hesji Trybunał polecił też ograniczyć bazy danych, z którymi porównywane są dane z tablic. Chodzi o to, by policja analizowała dane przejeżdżających samochodów w konkretnym celu, np. szukając skradzionych aut, a nie prewencyjnie na chybił trafił.

    Trybunał zajął się jednak tylko skanerami obsługiwanymi przez policję. Tymczasem w Niemczech tablice sczytuje się także przy wjazdach na parkingi, stacje benzynowe czy myjnie samochodowe. To zabezpieczenie na wypadek np. ucieczki kierowcy po zatankowaniu samochodu do pełna. Niemieckie prawo w żaden sposób nie reguluje procedur obchodzenia się z gromadzonymi w ten sposób z danymi.

    LINK

    piotreg - 6 Wrzesień 2020, 13:07

    phonemaniac napisał/a:
    To ja uzupełnię.

    :good:

    Mnie taka inwigilacja nie przeszkadza. Niech się jej boją Ci, co mają coś na sumieniu.

    phonemaniac - 14 Styczeń 2021, 06:46

    :facepalm:

    Cytat:
    34-latek bezgranicznie zaufał Mapom Google. Wypadek zakończył się tragicznie

    Bezgraniczne ufanie wskazówkom nawigacji GPS nie pierwszy raz kończy się uszkodzeniami pojazdów, ale tym razem skutki okazały się również tragiczne dla pasażerów. 34-letni kierowca z Indii utonął po tym, jak wjechał samochodem do wody, próbując skorzystać z zatopionego mostu. Skierowały go na niego Mapy Google, w których zabrakło informacji, że droga jest w danej chwili nieprzejezdna – informuje autoevolution.


    Jak się okazuje, problemem okazał się most, który jest dostępny dla kierowców tylko przez 8 miesięcy w roku. W pozostałym okresie jest nieprzejezdny, bowiem zalany wodą wskutek spuszczania wody z tamy w porze deszczowej. Kierowca nie był w samochodzie sam; wiózł swojego szefa i jego przyjaciela i niestety nikt nie był świadomy zagrożenia.

    "Jadąc w kierunku Kalsubai na trekking, zgubili drogę i szukali wskazówek w Mapach Google, kiedy przypadkowo wjechali do wody" – tłumaczył Rahul Madhne, zastępca komendanta lokalnej policji cytowany przez serwis indianexpress. Pasażerowie wydostali się z samochodu i uratowali, ale kierowca niestety nie przeżył – nie umiał pływać.

    Polecenia nawigacji to tylko wskazówki, nie rozkazy

    Ten tragiczny przypadek pokazuje w najdobitniejszy możliwy sposób, że technologia bywa zawodna i podczas codziennej jazdy powinna być tylko wsparciem kierowcy, a nie wyznacznikiem działań, którego sugestie należy bezkrytycznie przyjmować i wykonywać. Z drugiej strony zaskakujące jest, że w Mapach Google zabrakło informacji o nieprzejezdnym moście, bo przecież system powinien być w stanie na bieżąco reagować na sytuację na drodze – szczególnie odkąd zamknięte odcinki można zgłaszać samodzielnie.

    Analiza bieżącej sytuacji to z jednej strony wyzwanie, ale z drugiej (jak niedawno tłumaczył Yanosik na swoim przykładzie), masa użytkowników aplikacji to stale napływające świeże dane, które można na wiele sposobów analizować w czasie rzeczywistym, by pomagać pozostałym uczestnikom ruchu.

    W przyszłości takich i podobnych przypadków powinno być mniej. Producenci samochodowych nawigacji nawiązują bowiem współpracę z producentami samochodów, by zbierać jeszcze więcej danych i szybciej aktualizować mapy. Świeżym przykładem takiego rozwoju jest zacieśniona współpraca Volvo z Waze oraz zapowiadany przez TomToma system niemal natychmiastowego ostrzegania kierowców o wypadkach lub innych utrudnieniach.

    LINK

    phonemaniac - 28 Styczeń 2021, 06:19

    Cytat:
    Drogi ekspresowe będą płatne? Rząd szykuje nowe myto dla kierowców



    Rząd pracuje nad nowym systemem poboru opłat drogowych. Docelowo myto ma się pojawić nie tylko na autostradach, ale - jak przyznaje resort infrastruktury - także na drogach ekspresowych, które dziś są darmowe. Urzędnicy zapewniają, że realizacja ma objąć w przyszłości tylko samochody ciężarowe. Wdrożenie technologii będzie kosztować prawie pół mld złotych – ustaliła Wirtualna Polska.


    Chodzi o system e-Toll oparty o satelitarne śledzenie kierowców. Ustawa przygotowana przez resort finansów zakłada, że myto będzie pobierane przez Krajową Administrację Skarbową. System jest autorskim pomysłem Ministerstwa Finansów i na tak szeroką skalę nie jest stosowany nigdzie w Europie.

    Najpierw ma objąć samochody powyżej 3,5 tony i być wdrożony już w kwietniu. A od lipca obejmie również kierowców samochodów osobowych. System e-Toll zastąpi ręczny pobór opłat na odcinkach dróg zarządzanych przez GDDKiA.

    Na początek obejmie on dwa odcinki: A2 Konin-Stryków i A4 Sośnica-Wrocław, łącznie 261 km autostrad.

    Sieć płatnych dróg ekspresowych? Resort ujawnia

    Pytane przez Wirtualną Polskę Ministerstwo Infrastruktury nie wyklucza, że docelowo nowy system obejmie również drogi ekspresowe w Polsce, którymi przejazd jest darmowy.

    - Oparcie nowego systemu poboru opłat na technologii satelitarnej ma na celu m.in. znaczne uproszczenie procesu rozszerzania sieci dróg płatnych. Architektura systemu jest tworzona tak, aby w przyszłości możliwe było objęcie nim wybranej sieci dróg ekspresowych i autostrad w Polsce - informuje WP rzecznik resortu Szymon Huptyś. Z odpowiedzi nadesłanych przez resort nie wynikało jasno czy nowy system na drogach ekspresowych miałby objąć nie tylko samochody ciężarowe, ale również osobowe.

    Po publikacji artykułu rzecznik doprecyzował, że rządowym pomysłem objęci byliby jedynie kierowcy samochodów ciężarowych. Nie dodaje jednak, kiedy miałoby to nastąpić.

    Ekspert Dawid Piekarz z Instytutu Staszica, który przygotował raport o poborze opłat, uważa, że wprowadzenie myta za przejazdy drogami, które dziś są darmowe, to realna perspektywa. Co więcej, nie wymaga ona nawet wielomilionowych inwestycji: - To zdecydowanie decyzja administracyjna a nie technologiczna - jeśli państwo chce objąć jakikolwiek odcinek opłatami może to zrobić nawet przy obecnej infrastrukturze - mówi Piekarz.

    Resort infrastruktury pytany o koszty objęcia nowym systemem dróg ekspresowych i autostrady na razie nie podaje konkretnych kwot.

    - Określenie kosztów przyszłych rozszerzeń będzie możliwe po uruchomieniu Systemu Poboru Opłaty Elektronicznej Krajowej Administracji Skarbowej oraz weryfikacji wydatków o charakterze utrzymaniowym, jakie system będzie generował. Koszt ten będzie też zależny (w dużo mniejszym stopniu niż obecnie) od sieci dróg ekspresowych i autostrad, jakie zostaną objęte opłatą za przejazd pojazdów ciężkich o dmc powyżej 3,5 t. - informuje WP Szymon Huptyś z ministerstwa.

    Jak się jednak okazuje, już sam system forsowany przez rząd będzie bardzo kosztowny.

    W pierwszej fazie obejmie on ok. 261 km autostrad zarządzanych przez państwo i – jak przyznaje Ministerstwo Finansów w odpowiedziach na pytania Wirtualnej Polski - będzie kosztować "ok. 448 mln zł brutto". - W tym ok. 133 mln stanowią planowane koszty wytworzenia oprogramowania oraz ok. 315 mln to koszty infrastruktury (m. in. zakup sprzętu informatycznego oraz kontrolnego) - przekazuje nam biuro prasowe resortu.

    Wprowadzenie nowych opłat drogowych już teraz budzi emocje. Interpelacje w tej sprawie złożyli w ostatnich dniach posłanka PiS Dominika Chorosińska i posłowie Konfederacji: Jakub Kulesza i Dobromir Sośnierz.

    Obywatel jedzie, rząd go śledzi

    Jak w praktyce będzie działać e-Toll? Do poboru elektronicznych opłat będą mogły być wykorzystywane m.in. kanały płatności online, jak np. Blik, nawigacje satelitarne czy telefony komórkowe.

    Kierowca będzie musiał w specjalnej aplikacji wyrazić zgodę na namierzanie swojego smartfona. Jeśli nie wyłączy tej opcji po zjeździe z płatnego odcinka, system będzie go śledzić cały czas.

    Druga możliwość to zakup papierowego biletu na stacji paliw lub w kiosku. "Zagwarantuje to możliwość uiszczenia opłaty również osobom niekorzystającym z rozwiązań cyfrowych" – twierdzi Ministerstwo Finansów. Kupno biletu autostradowego nie wiązałoby się z koniecznością przekazywania danych lokalizacyjnych i wykorzystywania urządzenia z nadajnikiem GPS.

    - Główne wątpliwości wynikają z kwestii prawnych i konstytucyjnych. System satelitarny pozwala w bezprecedensowy sposób śledzić poruszanie się pojazdu prywatnego i jego właściciela - wręcz inwigilować go – mówi nam Dawid Piekarz z Instytutu Staszica. - Dlatego taki system w stosunku do osobówek nie jest stosowany nigdzie na świecie, nawet w Chinach, gdzie technologia jak i inwigilacja obywatela są bezprecedensowe - dodaje.

    W tym samym duchu wypowiada się Adrian Furgalski, szef Zespołu Doradców Gospodarczych TOR.

    - Tego typu rozwiązanie nie zostanie w pełni zaakceptowane w demokratycznych społeczeństwach, więc faktycznie trzeba równolegle rozwijać manualny system opłat – teoretycznie likwiduje się bramki, ale punkty poboru opłat przenosi się np. na stacje paliw - uważa Furgalski.

    Z pytaniami na temat bezpieczeństwa danych kierowców zwróciliśmy się do Urzędu Ochrony Danych Osobowych. Jak przyznaje rzecznik prasowy, Urząd zgłaszał uwagi do projektu, ale nie ma pewności, czy rząd weźmie je pod uwagę.

    – Projektodawca (Ministerstwo Finansów – red.) zadeklarował uwzględnienie wszystkich uwag organu nadzorczego, jednocześnie nie przedstawił nowego projektu ustawy. (...) Ze względu na tempo prac nad ustawą, projektodawca nie zadeklarował jednak czy przekaże ostateczną wersję projektu jeszcze raz do uzgodnień i zaopiniowania. W ocenie organu nadzorczego sprawa jednak jako istotna wymaga monitorowania – mówi WP Adam Sanocki z UODO.

    A uwag UODO ma sporo. Urząd chciałby wiedzieć, czy policja, Straż Graniczna czy Inspektorat Transportu Drogowego będą mieć dostęp do danych gromadzonych przez KAS. Wątpliwości budzą także zasady przechowywania numerów rejestracyjnych pojazdów przez skarbówkę.

    Polska inaczej, Europa inaczej. Eksperci zaskoczeni

    Rozwiązanie promowane przez Ministerstwo Finansów jest pomysłem autorskim. Za granicą funkcjonują różne systemy poboru opłat za autostrady. Część krajów stosuje winiety, część stosuje systemy łączone: wersji elektronicznej oraz manualnej, a w innych państwach są tradycyjne bramki na autostradach. Resort finansów informuje nas, że np. Węgry stosują naliczanie opłaty na podstawie danych geolokalizacyjnych. - Natomiast wiele państw wprowadziło e-winiety, których zakupu dokonuje się online - zapewnia ministerstwo.

    Według ekspertów, satelitarny system poboru opłat może pozwolić państwu śledzić kierowców osobówek.

    "Stosowanie poboru opłat opartego o geolokalizację ma uzasadnienie w przypadku pojazdów ciężarowych, których właściciele zarabiają na korzystaniu z sieci drogowej i najbardziej również przyczyniają się do jej zużycia (...). Tych argumentów nie można zastosować do pojazdów lekkich" – odpowiada na nasze pytania spółka teleinformatyczna Kapsch. Firma była wykonawcą i pierwszym operatorem krajowego systemu poboru opłat.

    W ocenie spółki resort finansów robi błąd, forsując tę technologię: "System oparty o geolokalizację w przypadku samochodów osobowych jest obarczony swoistym "grzechem pierworodnym" – niechęcią użytkowników, spowodowaną obawą o inwigilację, a dla tych, którzy są wykluczeni cyfrowo lub właśnie chcą uniknąć tej inwigilacji – koniecznością biurokratycznego planowania podróż" - uważa Kapsch.

    Podobnego zdania jest Adrian Furgalski. - Wprowadzenie geolokalizacji spowoduje brak spójności z obecnie funkcjonującymi systemami videotollingu na odcinkach A1 i A4 zarządzanych przez koncesjonariuszy (…) O wiele taniej i korzystniej dla kierowców oraz Skarbu Państwa byłoby rozwijać obecnie stosowany system – mówi WP Furgalski.

    Wtóruje mu Dawid Piekarz z Instytutu Staszica. - Przy sensowności systemu opracowywanego przez ministerstwo dla ciężarówek, jest on całkowicie chybionym rozwiązaniem dla pojazdów osobowych i brnięcie w ten pomysł może skutkować tylko zmarnowaniem środków - mówi nam ekspert.

    Resort finansów zapewnia jednak, że nie będzie obowiązku stosowania urządzeń GPS przez pojazdy lekkie. - W nowym systemie poboru opłat, korzystanie z urządzeń przekazujących dane geolokalizacyjnych dla pojazdów lekkich będzie fakultatywne i pozwoli na uiszczenie opłaty w systemie "start-stop". Głównym celem zmiany sposobu poboru opłaty ma być poprawa komfortu obywateli poprzez likwidację bramek powodujących korki - argumentuje Biuro Komunikacji i Promocji Ministerstwa Finansów.

    LINK

    tqmeh - 9 Luty 2021, 20:32

    Cytat:
    Duże utrudnienia na A4. Kierowcy jadący w stronę Niemiec kierowani są na węźle Krzyżowa na A18

    powodu intensywnych opadów śniegu, już od wczoraj możliwość przejazdu przez większość dróg powiatowych i wojewódzkich jest bardzo utrudniona. Szczególnie duże utrudnienia występują na A4. Z powodu karambolu na autostradzie po niemieckiej stronie aktualnie trwają zmiany w organizacji ruchu. Jak czytamy na oficjalnej stronie KPP w Zgorzelcu.

    W związku z utrudnieniami w ruchu drogowym po stronie naszych zachodnich sąsiadów Generalna Dyrekcja Dróg i Autostrad podjęła decyzję o zmianach w organizacji ruchu na węźle Krzyżowa. Pojazdy poruszające się autostradą A4 w kierunku Niemiec, kierowane są w tym miejscu przez policjantów na autostradę A18.

    Tunel oraz granica jest otwarta, ale dalej jest potężny korek sięgający prawie 30 km od granicy.




    Z112

    delpiero - 12 Luty 2021, 09:07

    Piękny korytarz życia. :facepalm:
    phonemaniac - 16 Marzec 2021, 06:57

    Cytat:
    Sąd stwierdził, że zatrzymanie "prawka" ma sens prewencyjny. To pokazuje, na czym stoimy (Opinia)



    Wątpliwości co do tego, czy pomiar prędkości był prawidłowy, nie mogą powstrzymywać starosty przed zatrzymaniem prawa jazdy, orzekł sąd administracyjny. Chodzi o to, by kierowcy się bali. Nawet jeśli kara nie jest w pełni sprawiedliwa


    Cel uświęca środki

    Zbyt szybka jazda w terenie zabudowanym i wpadka, jakich wiele. W marcu 2020 r. kierowca samochodu został zatrzymany przez patrol policji, który na podstawie wskazanego przez wideorejestrator przekroczenia prędkości o 53 km/h zatrzymał mężczyźnie prawo jazdy. Ta sprawa jak w soczewce pokazała problem obowiązującego systemu karania zmotoryzowanych, bo to, co najciekawsze, wydarzyło się potem.

    Mężczyzna przyjął mandat i oddał policjantom prawo jazdy. Potem sprawdził jednak dokumenty dotyczące legalizacji wideorejestratora i postanowił odwołać się od decyzji o zatrzymaniu prawa jazdy. Jak się okazało, urządzenie otrzymało pierwotną legalizację, gdy w policyjnym BMW 330i GT były zamontowane letnie opony. W chwili zatrzymania zaś na felgach było zimowe ogumienie. Rozpoczęła się opisana przez serwis prawo.pl batalia, która zakończyła się wiele mówiącym wyrokiem.

    Najpierw sprawa trafiła do samorządowego kolegium odwoławczego, które przyznało rację staroście. Z tym orzeczeniem nie zgodził się ukarany mężczyzna i sprawa trafiła do wyższej instancji. W listopadzie 2020 r. Wojewódzki Sąd Administracyjny w Kielcach potwierdził opinię kolegium, a tym samym stwierdził, że decyzja starosty o zatrzymaniu prawa jazdy była prawidłowa.

    Jak zauważył WSA, zgodnie z obowiązującymi przepisami starosta ma obowiązek zatrzymać prawo jazdy na podstawie informacji o popełnionym wykroczeniu, którą otrzymał od policji czy innej służby zajmującej się kontrolą prędkości. W uzasadnieniu wskazano, że jest to zgodne z opinią Naczelnego Sądu Administracyjnego wyrażoną uchwałą z 1 lipca 2019 r. (I OPS 3/18).

    "Zatrzymanie prawa jazdy (…) realizuje cel prewencyjno-ochronny i zabezpieczający. (…) Skuteczność realizowania celu (…) ustawodawca zapewnił poprzez obligatoryjność i natychmiastowość jej zastosowania, aby oddziaływać odstraszająco na kierujących pojazdami i zniechęcić ich do nadmiernego przekraczania prędkości na obszarze zabudowanym", stwierdził w uzasadnieniu kielecki WSA.

    Kielecki sąd bez ogródek przyznał więc, że w przypadku zatrzymywania prawa jazdy cel uświęca środki, a wywołanie obawy przed czasową utratą dokumentu jest ważniejsze niż rzetelne rozpatrzenie każdej sprawy przed podjęciem decyzji przez starostę. Czy w przypadku kierowcy z Kielc były wątpliwości? Wideorejestrator nie mierzy prędkości samochodu obserwowanego na ekranie urządzenia, ale radiowozu, w którym jest zamontowany. Rzeczywiście, zmiana opon może mieć pewien, choć niewielki, wpływ na wskazania urządzenia.

    Można też w ogóle podważyć sens wykorzystywania wideorejestratorów do mierzenia prędkości, bo często takie pomiary obarczone są istotnym błędem. W końcu pomiar prędkości ma tu polegać na utrzymywaniu stałego dystansu pomiędzy śledzonym pojazdem a radiowozem. Tyle, że wideorejestrator nie pokazuje policjantom na bieżąco tego odstępu, a utrzymywanie go "na oko" może prowadzić do dużej niedokładności.

    RPO chce zmian

    W przypadku przekroczenia w terenie zabudowanym dopuszczalnej prędkości o ponad 50 km/h ścieżka postępowania od 2015 r. jest prosta. Policjant odbiera kierowcy dokument i wypisuje pokwitowanie, prawo jazdy trafia do urzędu, który je wydał, a tam – na podstawie informacji od policji  – starosta wydaje decyzję o trzymiesięcznym zawieszeniu uprawnień. Już w 2020 r. Rzecznik Praw Obywatelskich stwierdził, że powinno to ulec zmianie.

    Zdaniem RPO starostwo powinno być zobligowane do przeprowadzenia wstępnego postępowania dowodowego przed wydaniem decyzji o zatrzymaniu prawa jazdy. Dzięki takiemu rozwiązaniu kierowcy mogliby bronić się przed zatrzymaniem prawa jazdy, gdy nie zgadzają się z policją w kwestii skali dokonanego przekroczenia. Dziś nawet jeśli pomiar był – zdaniem ukaranego – przeprowadzony nieprawidłowo, nieprzyjęcie mandatu niewiele pomaga. Sprawa trafia przed sąd często dopiero po upływie trzech miesięcy lub niedługo przed końcem okresu zatrzymania prawa jazdy.

    Według wyrażonej w 2020 r. opinii RPO  jest to niezgodne z konstytucją, która gwarantuje prawo do sprawiedliwego rozpatrywania spraw i pozwala na ograniczanie konstytucyjnych praw oraz wolności jedynie wtedy, gdy jest to konieczne dla zachowania bezpieczeństwa.

    Czy kierowca, któremu w Kielcach zatrzymano prawo jazdy, został potraktowany w niesprawiedliwy sposób? Być może pomiar policji był nieprawidłowy, choć zawsze można powiedzieć, że mógł przecież jechać wolniej. Tu jednak chodzi nie tyle o sprawę jednego zmotoryzowanego, ile o cały system. Tylko w pełni sprawiedliwe i niebudzące wątpliwości karanie zniechęci do łamania przepisów i sprawi, że dotknięci sankcjami kierowcy przestaną postrzegać siebie jako "ofiary systemu". Powinno więc na tym zależeć nie tylko kierowcom, ale też władzom.

    LINK

    Zaj007 - 16 Marzec 2021, 09:16

    Cytat:
    Wielu kierowców dostanie mandat. Fotoradary zarejestrowały potężny wzrost liczby wykroczeń



    Praca stacjonarnych i mobilnych fotoradarów, zestawów do rejestrowania przejazdu przez skrzyżowanie przy czerwonym świetle oraz zestawów do odcinkowego pomiaru średniej prędkości w lutym 2021 r. zaowocowała wykryciem 190,1 tys. naruszeń przepisów. W analogicznym okresie w 2020 roku urządzenia GITD zarejestrowały 93,6 tys. wykroczeń. Oznacza to, że nastąpił wzrost o 96,5 tys. Skąd taki dramatyczny skok?

    Fotoradary w 2020 r. wykonały mniej zdjęć. Więcej było najcięższych naruszeń
    Według obiegowej opinii policji epidemia koronawirusa co prawda sprawiła, że ludzie mniej jeżdżą, ale za to robią to szybciej. W pełni potwierdzają…

    Część efektu ma swoje źródło w nowych urządzeniach systemu CANARD. Końcem stycznia uruchomiono pierwsze w Polsce fotoradary na autostradzie. Dwa urządzenia na przebudowywanym odcinku A1 od razu zaczęły wykonywać rekordową liczbę zdjęć. Aż 1,3 tys. kierowców "wpadło" już pierwszej doby działania jednego z nich. Efekt nowości szybko jednak minął, a kierowcy nauczyli się w tych miejscach jeździć wolniej.

    - Od początku uruchomienia do 15 marca fotoradary na A1 przyłapały 65,6 tys. kierowców - informuje Autokult.pl Monika Niżniak, rzeczniczka prasowa Głównego Inspektoratu Transportu Drogowego. Tydzień wcześniej, 8 marca, liczba ta wynosiła 53,1 tys. Można więc powiedzieć, że średnio na A1 dziennie wpada 1,8 tys. kierowców. Gdybyśmy tę samą miarę przyjęli dla lutego, okazałoby się, że odcinkowy pomiar prędkości na A1 mógł odpowiadać wówczas za ok. 50 tys. wykrytych przypadków wykroczeń. Co więc z pozostałymi 46 tys. przypadków?

    Na pewno nie odpowiada za to niestosowanie się przez kierujących do wskazań sygnalizacji. W lutym fotoradary zarejestrowały 1,4 tys. przejazdów na czerwonym świetle, podczas gdy rok wcześniej tych naruszeń było 2,6 tys. Jak się okazuje, kierowcy po prostu jeżdżą szybciej. Co ciekawe, wybija się tu jedna grupa.

    -  Odnotowano zdecydowanie najwięcej przekroczeń o 11–20 km/h. W lutym 2021 r. było ich aż 142 tys. Dalej widać już wyraźne spadki. Urządzenia wykryły 30 tys. przekroczeń prędkości w zakresie 21–30 km/h, 11 tys. od 31 do 40 km/h, 3,7 tys. od 41 do 50 km/h i 1,8 tys. powyżej 50 km/h – dodaje Monika Niżniak.

    To mogłoby oznaczać odwrócenie trendu, który pojawił się wraz z wybuchem epidemii koronawirusa. W całym 2020 roku, w porównaniu z rokiem 2019, liczba zarejestrowanych naruszeń dotyczących przekroczenia prędkości spadła o 15,5 proc., ale jednocześnie o 15 proc. -  do 7,7 tys. przypadków  -  wzrosła liczba przypadków przekroczenia prędkości powyżej 50 km/h w obszarze zabudowanym. W lutym 2021 r. ogólna liczba zarejestrowanych naruszeń podniosła się wręcz lawinowo, ale zmianę tę "fundują" głównie kierowcy, którzy łamią przepisy stosunkowo nieznacznie.

    Być może kierowcom przyświeca pewność, że fotoradary są ustawione tak, by wyłapywać tylko bardzo poważne naruszenia. Wizyta listonosza niebawem wyprowadzi ich z tego błędu.

    Źródło: www.autokult.pl

    phonemaniac - 15 Kwiecień 2021, 06:28

    Cytat:
    Utrata prawa jazdy za prędkość. Sędzia SN twierdzi, że przepisy są do zmiany



    Policja decyduje o odebraniu prawa jazdy, a sąd tylko potwierdza tę decyzję – tak wygląda obecnie procedura usuwania z dróg kierowców przekraczających prędkość. Pierwsza prezes Sądu Najwyższego zauważa, że taki tryb administracyjny nie może mieć miejsca w państwie prawa.


    Do Trybunału Konstytucyjnego wpłynął wniosek o stwierdzenie niezgodności ustawy o kierujących pojazdami z zasadami demokracji. Orzecznictwo Naczelnego Sądu Administracyjnego jednoznacznie wskazuje, że wystarczy informacja od policji o przekroczeniu dozwolonej prędkości o 50 km/h w terenie zabudowanym, aby odebrać prawo jazdy. Sytuację zauważyła prof. Małgorzata Manowska.

    Odbieranie praw jazdy za przekroczenie prędkości nie jest w Polsce sprawą marginalną. Jeszcze w 2017 roku policja zatrzymała 31 tys. dokumentów. W 2020 roku tylko w ciągu pierwszych 3 miesięcy było to już 17 tys. praw jazdy. W połowie zeszłego roku – kiedy to mobilność Polaków znacznie spadła – było to już 19 tys.

    Pierwsza prezes SN zauważa, że zarówno organy administracji, jak i sądy administracyjne, opierają się na decyzji policjanta. Bez możliwości weryfikacji okoliczności uzasadniających nie powinno mieć to miejsca. Kierujący pojazdem de facto nie ma żadnych możliwości ochrony swoich praw czy kwestionowania prawidłowości pomiaru. Starosta ma więc obowiązek wydać decyzję o zatrzymaniu prawa jazdy, jeśli uzyska stosowną informację z policji.

    Podobne nieścisłości zauważył już Rzecznik Praw Obywatelskich. Stwierdził on, że przepisy powinny zostać tak znowelizowane, by organ administracji prowadził postępowanie dowodowe przed wydaniem decyzji o zatrzymaniu prawa jazdy. Miałoby to uczynić przepis konstytucyjnym.

    Sądy administracyjne podejmowały różne, rozbieżne decyzje w tej sprawie. Jeden z nich stwierdził, że starosta nie może powoływać z urzędu dowodów weryfikujących informacje policji. Drugi – że przy odmowie przyjęcia mandatu nie można opierać się tylko na notatce policji.

    Adam Bodnar, Rzecznik Praw Obywatelskich, zwrócił się Komisji Ustawodawczej o zainicjowanie zmian legislacyjnych na początku maja 2020 roku. Od tego czasu Senat nie podjął sprawy.

    LINK

    Zaj007 - 15 Kwiecień 2021, 08:43

    Trybunał (nie)Konstytucyjny to niech lepiej się sam sobą zajmie.
    phonemaniac - 16 Maj 2021, 20:57

    Cytat:
    Na ulice Warszawy wyjadą radiowozy skanujące tablice rejestracyjne. Mają wykrywać kradzione samochody



    Stołeczni policjanci poinformowali o przystąpieniu do projektu, dzięki któremu będą mogli korzystać z systemu automatycznego rozpoznawania tablic rejestracyjnych. Na razie funkcjonariusze z garnizonu warszawskiego będą szkoleni, jak sprawnie z niego korzystać. Do dyspozycji mają dwa nieoznakowane radiowozy wyposażone w skanery tablic rejestracyjnych.


    Docelowo w system rozpoznawania tablic rejestracyjnych wyposażone będą wszystkie radiowozy. - To bardzo nowoczesne rozwiązanie z punktu widzenia technicznego. Z praktycznego punktu widzenia będzie to system kamer, które będą umożliwiały rozpoznanie tablic rejestracyjnych i porównanie tych danych z bazami np. pojazdów kradzionych czy też takich, które w danym momencie są poszukiwane - wyjaśnił naczelnik wydziału doskonalenia zawodowego Komendy Stołecznej Policji inspektor Sławomir Cisowski.

    Z projektu będą korzystać przede wszystkim funkcjonariusze wydziału do walki z przestępczością samochodową, których system wspomoże w skuteczniejszym namierzaniu złodziei. Wdrożenie systemu ma usprawnić również pracę policjantów drogówki i wpłynąć na zwiększenie bezpieczeństwa w ruchu na drogach Warszawy i powiatów ościennych. Nowoczesność systemu polega na tym, że do tej pory istniał tylko system stacjonarny czyli kamery monitoringu.

    - To rozwiązanie pozwoli np. przeczesywać teren w poszukiwaniu konkretnego pojazdu z konkretną tablicą rejestracyjną - powiedział inspektor Cisowski. Jak na razie szkolić będą się policjanci z garnizonu warszawskiego, a docelowo zostanie zamontowany we wszystkich kamerach miejskich i we wszystkich radiowozach w kraju. Według zapowiedzi, do końca roku ma zostać przeszkolonych 400 policjantek i policjantów.

    - Ten projekt to też możliwość testowania naszych możliwości, żeby wprowadzić to masowo. To nie jest takie proste. Na razie musimy to przetestować. Jak kamery będą szybko działać, jak szybko będą zbierać ten materiał i jak zapytania będą obciążać ten system. Jeśli z tym sobie poradzimy, to na pewno z czasem będzie to narzędzie stosowane masowo - przekazał PAP naczelnik wydziału teleinformatyki KSP mł. insp. Mariusz Galarda.

    Jak zapowiadają stołeczni policjanci, system będzie mógł być wykorzystany również w sytuacjach, takich jak uruchomienie procedury "Child Alert". Dzięki systemowi policjanci będą mieli możliwość sprawdzenia, czy samochód sprawcy uprowadzenia dziecka jeździł na terenie działania Komendy Stołecznej Policji. Stołeczni funkcjonariusze zostaną przeszkoleni do obsługi systemu dzięki zakupieniu w ramach projektu dwóch samochodów - obserwacyjnego i interwencyjnego.

    - Wartość projektu została oszacowana na 3 766 000 złotych, co stanowi 876 tysięcy euro. Warto dodać, że 85 procent tej kwoty pochodzi z funduszy Norweskiego Mechanizmu Finansowego 2014-2021. Pozostałą część, 15 procent sfinansowała Komenda Stołeczna Policji - podał rzecznik KSP nadkom. Sylwester Marczak.

    LINK

    tqmeh - 21 Wrzesień 2021, 10:46

    Padłem, jak to zobaczyłem. :lol: Z drugiej strony w jakim kraju żyjemy. :shock:

    DW nr 364 Pielgrzymka :arrow: <LR> , (40) .

    Cytat:
    Istot żywych policja woli nie pytać o prawo jazdy. Matrix?

    Złotoryjska policja zatrzymała kierowcę mazdy za przekroczenie prędkości. Siedzący za kierownicą mężczyzna zaprzeczył jednak, że jest kierowcą. Powiedział, że jest podróżnikiem, wylegitymował się zrobionym własnoręcznie "świadectwem istoty żywej", a następnie stanowczo odmówił przyjęcia "oferty finansowej" (mandatu), podania nazwiska i adresu zamieszkania. Funkcjonariusze nie żądali już prawa jazdy ani niczego innego. Kazali jechać.



    Kontrola przeprowadzona na obrzeżach wsi Pielgrzymka została sfilmowana telefonem komórkowym przez pasażerkę mazdy. 13 września film opublikowano na facebookowym forum Świat Wybudzonych, gdzie gromadzą się wszelkiej maści antysystemowcy: antyszczepionkowcy, antycovidowcy, zwolennicy teorii spiskowych i propagatrzy prawa naturalnego. W ciągu czterech dni nagranie osiągnęło 2 tys. udostępnień i prawie 5 tys. polubień. Dialog pomiędzy aspirantem Karolem Szrekiem z Komendy Powiatowej Policji w Złotoryi a siedzącą za kierownicą mazdy istotą żywą, której zakłócił podróż, robi furorę w Internecie.

    Źródło

    :arrow: FB

    piotreg - 24 Wrzesień 2021, 12:07

    Z czego tu się śmiać? Że kierujący robi... z Urzędnika Państwowego? Policjant w Pielgrzymce reprezentował Państwo Polskie!!! Mnie to nie śmieszy. Chciałbym zobaczyć tego samego kierującego, w podobnej sytuacji, ale np. po niemieckiej stronie. Tam grzecznie wyjąłby paszport lub dowód osobisty i czekałby z uśmiechem na buzi na "sztraf".
    phonemaniac - 12 Październik 2021, 12:14

    Cytat:
    Dwa-trzy pasy, 4 nad ranem, ograniczenie do 40 i zaczajona drogówka. Tak rząd produkuje piratów drogowych



    Człowiek myśli: nie piję, nie przekraczam prędkości, jeżdżę bezpiecznie. A nie potrafi pokonać skrzyżowania.


    Premier Morawiecki, ogłaszając przyjęcie przez rząd nowelizacji kodeksu drogowego, słusznie zauważył na Facebooku, że "właśnie zrobiliśmy kolejny krok w wojnie z przestępcami drogowymi". Zapomniał jednak dodać, że wstecz. Co gorsza, to również olbrzymi krok wstecz, jeśli chodzi o bezpieczeństwo na naszych drogach. Władza zachowuje się niczym pijak, który szuka portfela w nocy pod latarnią nie dlatego, że go tam zgubił, ale dlatego, że jest tam jasno.

    Kary i mandaty bardziej się kalkulują

    Nie przypadkiem o poszkodowanych w wypadkach wspomina Morawiecki dopiero w czwartym akapicie. Widać tu jak na dłoni sposób myślenia o bezpieczeństwie ruchu drogowego: najpierw kary – mandaty, grzywny i więzienie. A to dokładnie tak, jakby złamanie nogi leczyć witaminami.

    Przypomnijmy: w bezpieczeństwie ruchu drogowego chodzi o to, żeby było jak najmniej ofiar, zabitych i rannych. Koniec kropka. To oczywiste – ale nie w Polsce, gdzie pierwszą rzeczą, o której się mówi, to pijani kierowcy. Następną kwestią jest to, jak bardzo ukarać tego, kto złamał przepisy. I na tym dyskusja się kończy. A przecież najważniejsze jest to, żeby w ogóle nie dopuścić do wypadku.

    A za tę tragiczną sytuację na polskich drogach – uwaga, uwaga – nie odpowiadają ani pijani kierowcy, ani tzw. piraci drogowi, tylko władze naszego państwa. Dobitnie wynika to z raportu "Bezpieczeństwo ruchu drogowego" Najwyższej Izby Kontroli: "W Polsce nie funkcjonuje spójny i kompleksowy system zapewnienia bezpieczeństwa ruchu drogowego (…). Główną przyczyną powyższego stanu jest niezbudowanie kompleksowej i systemowej wizji polityki państwa ukierunkowanej na przeciwdziałanie zagrożeniom w ruchu drogowym".

    Piesi i kierowcy się dogadali

    O co mi chodzi, niech pokaże prosty przykład. 1 czerwca przyjęto przepis, w myśl którego pierwszeństwo ma pieszy zbliżający się do przejścia. Otóż jest w Lublinie ul. Królewska, na której znajduje się przejście – pomiędzy deptakiem, Krakowskim Przedmieściem a prowadzącą na starówkę Bramą Krakowską. Na przejściu tym łączą się główny szlak spacerowy z jedną z najważniejszych arterii samochodowych miasta. Non stop przewija się przez nie tłum pieszych. Sygnalizacji świetlej nie ma. Literalne zastosowanie nowych przepisów oznacza, że ulica staje się nieprzejezdna. A jednak miasto nie staje w korku. Dlaczego? Otóż co jakiś czas piesi zachowują się empatycznie. Rezygnują z pierwszeństwa i przepuszczają stojące w korku samochody – mimo że jedni i drudzy, piesi i kierowcy, łamią w ten sposób przepisy.

    To jest polski ruch drogowy w pigułce. Rząd najpierw za pomocą absurdalnych przepisów i fatalnej infrastruktury drogowej na masową skalę produkuje piratów drogowych, następnie bohatersko z nimi walczy, aż w końcu przykładnie ich karze, przy okazji uzyskując ogromne przychody. Nakłada na kierowców kolejne rygory niemożliwe do spełnienia, nie stwarza bowiem warunków, dzięki którym mogą tym wymaganiom sprostać. Przepisy nie zazębiają się ze stanem dróg, więc każdy kierowca niemal bezustannie musi dokonywać wyboru, czy zachować się sensownie i zgodnie ze zdrowym rozsądkiem, czy też zgodnie z przepisami drogowymi. Tym różnimy się od cywilizowanych krajów, na które lubimy się powoływać w debacie o kierowcach.

    Lekarstwa na poprawę bezpieczeństwa ruchu drogowego są znane. Po pierwsze, stworzenie odpowiedniej infrastruktury i organizacji ruchu, po drugie, reforma szkolenia kierowców, którego dziś w zasadzie nie ma.

    Skąd to wszystko wiem? Motoryzacją i ruchem drogowym zajmuję się od lat, publikując czołowych, ogólnopolskich mediach. Od lat rozmawiam z policjantami, biegłymi sądowymi, naukowcami, producentami samochodów. A od dwóch lat w celach zarobkowych zajmuję się profesjonalnym przewozem osób. Bez mała codziennie przejeżdżam około 300 km w trudnym ruchu miejskim jednego z największych miast polskich.

    Mit pijanych kierowców

    Dyskusja o ruchu drogowym zazwyczaj zaczyna się od pijanych kierowców i na nich kończy. Co jest absurdalne, bo nie ma istotnego znaczenia.

    "Statystyki drogowe nie kłamią" – powiada premier, więc śmiało zaglądamy do danych policji. Jak wynika z danych raportu Komendy Głównej Policji: "W 2020 roku uczestnicy ruchu będący pod działaniem alkoholu spowodowali 2015 wypadków (8,6 proc. ogółu), w których zginęło 271 osób (10,9 proc.), a rannych zostało 2167 osób (8,2 proc.)". Rok wcześniej, w 2019 r., pijani spowodowali "2089 wypadków (6,9 proc. ogółu), w których zginęło 265 osób (9,1 proc.), a rannych zostało 2389 osób (6,7 proc.)".

    W rzeczywistości mamy do czynienia z kilkoma elementami: prędkością, infrastrukturą drogową i przepisami. Spróbujmy to po kolei przeanalizować.

    Po pierwsze, nieprawdą jest, że nadmierna prędkość jest najważniejszą przyczyną wypadków. Tak jak każe premier Morawiecki, znowu sięgamy do policyjnych statystyk. Wynika z nich, że najwięcej wypadków jest spowodowanych wymuszeniem pierwszeństwa przejazdu. W ubiegłym roku taka była przyczyna 7252 wypadków, a niedostosowanie prędkości do warunków ruchu – 6268. Podobne proporcje były w latach poprzednich. Mimo że to najważniejsza przyczyna wypadków, temat nie funkcjonuje w ogóle w świadomości społecznej. Nie wspomina o tym rząd, policja, nie powstają na ten temat filmiki propagandowe.

    Po drugie, ze statystyk jednoznacznie wynika, że do najmniejszej liczby wypadków dochodzi tam, gdzie jeździmy relatywnie najszybciej: na autostradach i drogach szybkiego ruchu. W ubiegłym roku doszło na nich odpowiednio do 1,4 i 1,5 proc. wszystkich wypadków. Na autostradach zginęło w nich 2,7 proc. zabitych na drogach, rannych zostało 1,7 proc. wszystkich poszkodowanych, zaś na drogach ekspresowych odpowiednio 2,7 i 1,8 proc.

    Jednocześnie do największej liczby wypadków dochodzi na drogach dwukierunkowych jednojezdniowych – 80,5 proc. – po których można jeździć znacznie wolniej. To właśnie na nich zginęła lub została ranna ogromna większość wszystkich poszkodowanych.

    Wnioski są oczywiste – to nie prędkość jest problemem. Autostrady i ekspresówki to relatywnie najlepsze trasy. Najgorsze są zwykłe szosy, których w Polsce jest najwięcej. Powinniśmy mieć lepsze drogi, to jednak jest trudne i kosztowne.

    Tymczasem rząd wprowadza niższe limity prędkości. Zawsze kiedy myślę o zmianie przepisów z 1 czerwca, obniżającej prędkość w nocy w terenie zabudowanym do 50 km/godz., przychodzi mi na myśl ul. Jana Pawła II w Lublinie. Dwa albo miejscami trzy pasy w jedną stronę, 5 kilometrów równego asfaltu i żywego ducha w środku nocy. Pytanie do premiera Morawieckiego brzmi: jaki jest sens wlec się tam 50 km/godz.? A w niektórych miejscach jest nawet ograniczenie do 40 km/godz., z czego skrzętnie korzysta policja, o godz. 4 w nocy łapiąc zagubionych kierowców i strzegąc bezpieczeństwa zupełnie pustej ulicy.

    Zwróćmy zresztą uwagę na niekonsekwencję rządu. Obniża się limit prędkości w nocy, ale nadal o godz. 23 wyłącza się większość sygnalizatorów świetlnych w miastach. Jeżeli uważamy, że w nocy jest jakoś wyjątkowo niebezpiecznie, to może również włączone powinny być światła na skrzyżowaniach?

    Jeżdżą za szybko i nie ma wypadków

    W 2016 roku głośno było o eksperymencie, kiedy na chwilę uruchomiono nieczynne fotoradary w Warszawie, Nowym Dworze Mazowieckim i gminie Kobylnica. Badanie inspirowane przez Instytut Transportu Samochodowego miało pokazać, jakie jest naturalne zachowanie kierowców niezagrożonych karą. W pięciu miejscach kierowcy w ciągu doby przekroczyli prędkość ponad 160 tys. razy, z czego ponad 100 tys. więcej niż o 10 km/godz. Badanie odbiło się szerokim echem w mediach, gdzie powszechnie uznano to za dowód, że kierowcy to piraci.

    Nikt jednak nie zadał kluczowego pytania: do ilu doszło tam kolizji i wypadków drogowych, ilu było rannych i zabitych? Otóż nie wydarzyło się kompletnie nic – zero wypadków, żadnych poszkodowanych! Jedyny sensowny wniosek jest taki, że ograniczenia prędkości w tych miejscach były bez sensu. Po prostu można tam jeździć bezpiecznie z większą prędkością.

    Wynika też z tego, że ograniczenia prędkości z bezpieczeństwem nie zawsze chodzą w parze. Jasno pokazuje to głośna sprawa z 2013 r., kiedy miała miejsce duża, jednorazowa akcja wymiany oznakowania na drogach krajowych przeprowadzona przez Generalną Dyrekcję Dróg Krajowych i Autostrad. Odkryła ona, że w ponad 400 miejscach ograniczenie prędkości było ustawione błędnie. Co jeszcze ciekawsze, w zdecydowanej większości wypadków (262) limit prędkości był… zbyt niski i został podwyższony!

    Rzecznik GDDKiA Szymon Piechowiak powiedział, że obecnie błędy są po prostu usuwane na bieżąco. Na stronie internetowej dostępny jest formularz, za pomocą którego można zgłosić błąd w oznakowaniu drogi. W ciągu ostatnich dwóch miesięcy wpłynęło 60 takich sygnałów czyli jeden dziennie. Trzeba jednak pamiętać, że Dyrekcja zarządza jedynie 5 proc. wszystkich dróg w Polsce.

    W produkowaniu piratów drogowych ochoczo pomaga policja. Niedawno głośno było o wylocie ekspresówki z Lublina do Warszawy, gdzie kierowcy masowo tracili prawa jazdy za przekroczenie prędkości. Czy byli piratami? Otóż w pewnym miejscu (ale tylko tam) obowiązywało ograniczenie takie jak w terenie zabudowanym: 50 km/godz. Nie było w żaden sposób oznakowane, a wynikało jedynie z przepisu, że skrzyżowanie odwołuje ograniczenie prędkości wskazane przez znaki, a tak się składa, że wcześniej wskazywały one, że można było jechać szybciej. Skrzyżowania nie widać, bo to jedynie zjazd z trasy. Na wcześniejszym wiadukcie wkurzeni kierowcy wywiesili baner "Za 300 m stracisz prawo jazdy". Policjanci urządzali tam regularne polowania. Co takie działania mają wspólnego z bezpieczeństwem ruchu drogowego?

    Znamienną sytuację w 2015 r. opisali dziennikarze Interia.pl: "Przekroczył prędkość o 101 km/godz.! Tylko skąd tam tak duże ograniczenie?". Otóż policja rozesłała do mediów nagranie z Kielc. W tym miejscu obowiązywało ograniczenie do 40 km/godz. Dziennikarze przyjrzeli się jednak uważnie temu nagraniu i nie zauważyli nic, co by uzasadniało to ograniczenie. Zapytali więc miejscową policję i dowiedzieli się, że droga jest przebudowywana. Jednak żadnych śladów budowy nie było widać. Koniec końców okazało się, że remont się już skończył, ograniczenie miało zostać zlikwidowane, ale budowlańcy zapomnieli usunąć znak.

    Ci sami dziennikarze opisali w 2020 r., jak policja manipuluje wynikami pomiarów: "Policja celowo zawyża pomiary, żeby zabierać prawa jazdy!". Według policji kierowca jechał 110 km/godz. w terenie zabudowanym. Na nagraniu widać, że radiowóz – wideorejestrator pokazuje prędkość pojazdu w którym się znajduje – jedzie 93 km/godz. i zbliża się do nagrywanego auta. "Skoro na nagraniu widać, że radiowóz przy prędkości 93 km/godz. nadal się do niego zbliża, to chyba jechał wolniej, prawda?" – konkluduje dziennikarz.

    Państwo i policja hojną ręką rozdają mandaty i punkty karne, bo to się im zwyczajnie opłaca. Z mandatami sprawa jest oczywista, natomiast mało kto zdaje sobie sprawę, że w Polsce zupełnie legalnie uprawia się handel punktami karnymi. Cennik jest jak najbardziej oficjalny i jeden punkt kosztuje zwykle ponad 50 zł. Co mam na myśli? Otóż państwo wymyśliło "szkolenia" w wojewódzkich ośrodkach ruchu drogowego, po przejściu których z konta kierowcy zdejmuje się 6 punktów. Koszty są zróżnicowane w zależności od WORD-u (Lublin 330 zł, Radom – 350 zł). Jedynym kryterium zaliczenia jest obecność, nawet jeśli polega na mniej lub bardziej zamaskowanej drzemce. W jaki sposób od tego, że ktoś prześpi kilka godzin na takim "kursie", ma być bezpieczniej na drogach?

    Co więcej, te kursy często prowadzą policjanci lub byli policjanci drogówki, oczywiście nie za darmo. Mamy więc taki układ, że najpierw policjanci jedną ręka nakładają punkty karne, a druga biorą pieniądze za to, że są one kasowane.

    Zatrzymanie prawka za prędkość, czyli patologia w pigułce

    Administracyjne zatrzymywanie prawa jazdy za przekroczenie prędkości pokazuje jak na dłoni wszystkie patologie. Sam znalazłem się w takiej sytuacji: policja zmierzyła mi 101 km/godz. w terenie zabudowanym i straciłem prawo jazdy na trzy miesiące. Stałem się piratem drogowym.

    "Teren zabudowany" to była obwodnica Lublina. Wydaje się, że po to właśnie je budujemy, żeby samochody mogły szybciej omijać centra miast. I tu stał się mały cud: wkrótce potem nagle limit został podniesiony z 50 do 70 km/godz. Co takiego się stało? Otóż nic. Ulica ta była taka sama jak wcześniej.

    Ale w polskich realiach "teren zabudowany" to pojęcie nie faktyczne: miejsce, gdzie mieszka i porusza się wiele osób, ale pojęcie abstrakcyjno-formalne. Przykładem droga ekspresowa S17, której fragment okazuje się terenem zabudowanym. Teren zabudowany jest uznaniowy – bywa nim środek lasu z jedną chałupą kilkadziesiąt metrów, a nie bywa spory przysiółek.

    A co najlepsze, od decyzji o administracyjnym zatrzymaniu prawa jazdy nie ma się jak odwołać. Formalnie podejmuje ją starosta, ale ani on, ani żaden inny kolejny organ odwoławczy (samorządowe kolegium odwoławcze, wojewódzki sąd administracyjny, Naczelny Sąd Administracyjny) nie mogą weryfikować ustaleń policji ani prowadzić własnego postępowania dowodowego. Innymi słowy decyzja podejmowana jest automatycznie, a starosta może jedynie zatwierdzić to, co dostanie z policji lub ITD.

    Warto sobie ten absurd uzmysłowić. Otóż w normalnym postępowaniu karnym kierowca może odmówić przyjęcia mandatu i sprawa trafia do sądu, który ją bada i często wydaje wyroki na korzyść kierowców. W postępowaniu administracyjnym to wykluczone, prawo nie przewiduje takiej możliwości. Mało tego – rozstrzygnięcie w sprawie karnej nie ma wpływu na sprawę administracyjną. Może się więc tak zdarzyć, że kierowca mandatu nie przyjmie, wygra w sądzie i zostanie uniewinniony, ale prawo jazdy i tak straci!

    To tak jaskrawy przypadek niesprawiedliwych przepisów, że nawet obecna prezes Sądu Najwyższego w kwietniu skierowała do Trybunału Konstytucyjnego wniosek o stwierdzenie niezgodności tych przepisów z konstytucją. Jej zdaniem może być to niezgodność z art. 2 (Rzeczpospolita Polska jest demokratycznym państwem prawnym, urzeczywistniającym zasady sprawiedliwości społecznej), art. 45 ust. 1 (Każdy ma prawo do sprawiedliwego i jawnego rozpatrzenia sprawy bez nieuzasadnionej zwłoki przez właściwy, niezależny, bezstronny i niezawisły sąd) oraz art. 78 (Każda ze stron ma prawo do zaskarżenia orzeczeń i decyzji wydanych w pierwszej instancji. Wyjątki od tej zasady oraz tryb zaskarżania określa ustawa). Od dłuższego czasu walczy też w tej sprawie Rzecznik Praw Obywatelskich.

    Szybkość jest dobra

    Premier Morawiecki chce, żebyśmy uwierzyli w taki przekaz, że piraci drogowi pędzą z ogromnymi prędkościami w terenie zabudowanym, gdzie w wąskich uliczkach stanowią zagrożenie dla idących do przedszkola dzieci. Oczywiście, są takie przypadki – pojedyncze, wynikające z konstrukcji psychicznej i nie do uniknięcia w każdym kraju. Ale znakomita większość piratów drogowych to ofiary pułapki zastawionej przez fatalną infrastrukturę drogową w połączeniu z absurdalnymi przepisami.

    To zabrzmi jak herezja, ale ludzie chcą i mają prawo jeździć szybko. Wynika to po prostu z potrzeb życiowych. Powiedzcie przeciętnemu przedstawicielowi handlowemu, który sprzedaje dachy, mydło w płynie czy fotowoltaikę i pokonuje tysiące kilometrów miesięcznie po całej Polsce, że ma jeździć zgodnie z ograniczeniami prędkości, a zabije was śmiechem. Nie zarobiłby na życie, a mandaty ma wpisane w koszty. Czy to przypadek, że nawet starsze, tzw. rozsądne osoby, które w życiu nie złamały innych przepisów i nie da im się zarzucić, że "jak typowy Polak lekceważą zasady", bardzo często nie stosują się do ograniczeń?

    W krajach z cywilizowanym ruchem drogowym tymczasem w ogóle nie ma potrzeby łamać przepisów! Gdy trzeba pokonać dłuższą trasę, robi się to autostradą, wygodnie, bezpiecznie, ze średnią prędkością 130 km/godz. U nas, jadąc przez całą Polskę, można na autostradę czy drogę szybkiego ruchu w ogóle nie trafić, za to zapomnianych ograniczeń, dziur i tymczasowych zwężeń jest w nadmiarze, więc trzeba jakoś "nadrobić na trasie".

    Mnóstwo komentatorów ironizuje, że w Polsce kierowcy łamią przepisy drogowe na potęgę, a za granicą nagle stają się wzorami praworządności. Oczywiście zagrożenie nieuchronnością kary ma znaczenie, niemniej w krajach cywilizowanych jeździ się wygodnie i szybko, więc łamanie przepisów zwyczajnie nie ma sensu. Poza tym polski kierowca zakłada, że jeśli za granicą przy drodze stoi znak, to zapewne ma to jakiś sens i warto go przestrzegać dla bezpieczeństwa. Inaczej w Polsce, gdzie domyślnie zakłada, że znaki drogowe pewnie stoją przez pomyłkę lub zaniedbanie. Kolejny przykład – jadąc niedawno do miejscowości Charlęż pod Lublinem, na drodze dojazdowej natknąłem się na zakaz ruchu. Miejscowi wyjaśnili mi, żebym się nie przejmował, bo i tak wszyscy tędy jeżdżą, chwilę wcześniej ta droga była zalana, nieprzejezdna, więc ustawiono znak. Woda ustąpiła, znak został. Stanąłem przed klasycznym wyborem polskiego kierowcy: zachować się sensownie i jechać czy trzymać się przepisów.

    Fetysz "zdawalności"

    Najczęstszą przyczyną wypadków w Polsce jest wymuszanie pierwszeństwa. Wniosek z tego jest jeden: kierowcy albo nie wiedzą, kto ma pierwszeństwo, albo źle oceniają sytuację. Tak czy owak świadczy to o brakach w ich wyszkoleniu. Widać to zwłaszcza między 23 a 5 rano, kiedy na większości skrzyżowań wyłączane są sygnalizatory. Kierowcy wtedy po prostu się gubią – obserwuję to prawie każdej nocy.

    Drugą najczęstszą przyczyną wypadków jest niedostosowanie prędkości do warunków jazdy. Władze i policja wyciąga stąd wiosek, że kierowcy robią to celowo – ale może po prostu nie potrafią jeździć z bezpieczną prędkością? Bo nikt ich tego nie nauczył.

    W Polsce nie ma systemu szkolenia. Nikomu nie zależy na tym, żeby uczyć dobrze i bezpiecznie jeździć w każdych warunkach. Państwu i instruktorom zależy jedynie na wyciągnięciu jak największych pieniędzy z kursantów. Tym z kolei zależy, by możliwie najmniejszym nakładem sił i pieniędzy przejść kurs, zdać i dostać "prawko". Jakie jest podstawowe kryterium decydujące o wyborze tego a nie innego ośrodka szkolenia? Zdawalność. To magiczne słowo, które działa jak magnes na wszystkich kursantów.

    Mam właśnie przed oczami raport "Rynek pracy kierowców w Polsce" przygotowany na zlecenie związku pracodawców Transport i Logistyka Polska przez PricewaterhouseCoopers. W rozdziale "Dostępność i jakość oferowanych szkoleń i kursów zawodowych" czytam: "Często dostrzegane jest zjawisko niedopasowania programu szkolenia do wyzwań, które w rzeczywistości będą stały przed kierowcami. Podczas rozmów często pojawiało się twierdzenie, że "Nauka jazdy przygotowuje do egzaminu, ale nie do wykonywania zawodu". Nic dodać, nic ująć.

    Kolejny dowód to popularność robienia prawa jazdy za granicą, ostatnio w Czechach, a wcześniej na Ukrainie. Są wyspecjalizowane firmy, które zajmują się tym kompleksowo: organizują cały wyjazd, po którym wraca się do Polski z upragnionym "prawkiem". Czy ktoś wierzy, że ludzie jadą tam po to, żeby dobrze, bezpiecznie nauczyć się jeździć?

    O poziomie wyszkolenia kierowców świadczą historie, o których głośno jest w mediach. W 2019 r. w Rybniku kobieta podczas egzaminu śmiertelnie potrąciła egzaminatora. W Piotrkowie Trybunalskim rekordzista podchodził do egzaminu 192 razy. Załóżmy, że zda za 193. razem. Czy chcielibyście spotkać go na drodze?

    O tym się nie mówi, ale tak samo działa to na wszystkich poziomach. Przecież zanim zacznie się szkolić kandydatów na kierowców, najpierw uprawnienia muszą zdobyć instruktorzy nauki jazdy, a także egzaminatorzy. Ich także trzeba wyszkolić i sprawdzić ich kwalifikacje. Oni także są zainteresowani tym, żeby swoje "papiery" dostać możliwie jak najmniejszym nakładem czasu i pieniędzy. A ci, co ich szkolą, chcą zarobić jak najwięcej.

    Niewielu zdaje sobie sprawę, z jak dużym przemysłem mamy do czynienia. Przeciętny człowiek przechodzi szkolenie na kat. B, czasem również na motocykl. Tymczasem prawdziwe pieniądze robi się na szkoleniach kierowców zawodowych (są dużo kosztowniejsze i trzeba je regularnie powtarzać), którzy muszą jeszcze zrobić uprawnienia np. do przewozu osób, a także na kursach na instruktorów i egzaminatorów. Wszystko to wymaga pomocy naukowych, infrastruktury (placów manewrowych i specjalnie wyposażonych ośrodków doskonalenia techniki jazdy), samochodów etc. W sumie to miliardy złotych. Jest więc o co walczyć.

    Nikt do tej pory nie wyjaśnił, dlaczego WORD-y muszą mieć własne samochody, a kursanci nie mogą zdawać na pojazdach, na których się szkolą (w USA jest nawet tak, że na egzamin przyjeżdża się własnym samochodem). Co jakiś czas w WORD-ach zmieniany jest model samochodu, co powoduje wymianę floty we wszystkich szkółkach, bo wszyscy kursanci chcą się uczyć na samochodach, na których będą później egzaminowani. Dealerzy zwycięskiej marki mają żniwa. Stąd zdarzają się tak kuriozalne przetargi jak ten kilka lat temu w Łodzi, kiedy jedna z marek proponowała wynajęcie swoich samochodów WORD-owi za 1 grosz miesięcznie. Dealer wiedział, że odbije to sobie na szkółkach. Oczywiście nic za darmo – wszystko wliczone jest w opłaty za kursy i egzaminy.

    Pytanie brzmi: czy wszyscy kursanci już jako kierowcy będę jeździć wyłącznie takimi samochodami, na jakich się uczyli i zdawali? Raczej nie. Więc czy będą umieli jeździć innymi modelami aut?

    Za dużo znaków, za mało poboczy

    NIK uznał złą infrastrukturę za najczęstszą przyczynę wypadków drogowych w Polsce. Powszechne jednak jest przekonanie, że znacznie się ona poprawiła. To prawda, dobrych dróg przybyło. Ale czy bezpiecznych? To, co przenika do mediów, a zatem do opinii publicznej, to są pieniądze i czas, a więc koszt budowy drogi i termin oddania do użytku. Chodzi o to, żeby budować tanio i szybko.

    Kilka lat temu przygotowałem reportaż na antenę TVN Turbo o drodze krajowej nr 2, świeżo po remoncie na odcinku z Warszawy do Mińska Mazowieckiego. Odcinek newralgiczny, bo codziennie mnóstwo osób jeździ nią do pracy do Warszawy i z powrotem, a dalej trasa prowadzi na granicę w Terespolu. Otóż pobocza praktycznie nie było, za to po obu stronach zrobiono blisko dwumetrowe rowy wyłożone kamieniem i betonem, bez żadnych barierek. Dochodziło tam do wielu groźnych wypadków. Przedstawiciel mazowieckiego oddziału GDDKiA, zarządcy drogi, tłumaczył, że to superbezpieczne, bo przecież jest ograniczenie prędkości, a jeśli ktoś się nie stosuje i zginie, to jego wina.

    To jest typowe myślenie w Polsce. Tymczasem – znów herezja – kierowca też jest człowiekiem. I jak każdy człowiek czasem popełnia błędy. Czasem zawinione, a czasem nie: bo oślepi go na chwilę słońce czy zwyczajnie się zagapi. Takie rzeczy się zdarzają i będą zdarzać, ale to jeszcze nie powód, żeby ktoś tracił zdrowie lub życie. Tak uważa się w cywilizowanym świecie, gdzie od dawna buduje się tzw. drogi samowybaczające, projektowane tak, że nawet jeśli kierowca popełni błąd i dojdzie do niebezpiecznej sytuacji, konstrukcja drogi pozwoli mu wyjść z kłopotów. Robi się szerokie pobocza, gdzie można wyhamować samochód, buduje skrzyżowania bezkolizyjne i estakady – żeby ograniczyć możliwość zderzenia z innym pojazdem.

    Dlaczego nie u nas? Bo estakada jest droższa niż zwykłe skrzyżowanie. Bo szerokie pobocze wymagałoby wykupienia gruntów. Absolutnym kuriozum są skrzyżowania, które oznacza się jako "niebezpieczne skrzyżowanie". Spotyka się je przy połączeniach dróg lokalnych z krajowymi. Skoro oznacza się je jako niebezpieczne, to nie można było zrobić ich tak, żeby niebezpieczne nie były?

    Coś, co jest naszym narodowym koszmarem, na który rzadko zwraca się uwagę, to kwestia organizacji ruchu. Chyba każdy z kierowców ma coś do powiedzenia w sprawie typowo polskiego zjawiska, jakim są absurdy drogowe. Przykłady pierwsze z brzegu, z mojego podwórka: jakiś czas temu w Lublinie zderzyły się dwa samochody na skrzyżowaniu ul. Strojnowskiego z Abramowicką. Policja stwierdziła, że żaden z kierowców nie był winien, bo oznakowanie skrzyżowania usunięto na czas remontu, a potem zapomniano z powrotem ustawić znaki. Zarządca drogi przypomniał sobie o tym dopiero po tym zdarzeniu. W grudniu na jednym z kluczowych skrzyżowań stały sprzeczne ze sobą znaki. Przejeżdżały tamtędy tysiące samochodów dziennie, łącznie z policją i strażą miejską, i nikt tego nie zauważył. Mieszkańców lubelskiej ul. Bieczyńskiego zarządca drogi pozbawił jakiegokolwiek legalnego wyjazdu. Otóż przy jej wylocie był ustawiony nakaz jazdy w prawo, prosto do skrzyżowania, które na skutek remontu zostało zamknięte. Z ulicy nie dało się wyjechać bez złamania przepisów.

    Kolejnym problemem jest w ogóle nadmiar znaków drogowych. Jak mówią psychologowie ruchu drogowego, liczba znaków w połączeniu z innymi informacjami umieszczonymi przy drogach – np. cisnącymi się jeden za drugim szyldami, billboardami, reklamami, w tym świecącymi i migającymi różnokolorowymi diodami, które zarządcom dróg, np. gminom, niespecjalnie przeszkadzają – powoduje, że kierowca przestaje je zauważać. Przekraczają granice percepcji człowieka, więc prowadzący w najlepszym razie skupia się na wyłapywaniu kilku kluczowych, jak ograniczenie prędkości czy pierwszeństwo, kosztem analizy reszty otoczenia albo wyłącza się zupełnie i jedzie "na zdrowy rozsądek". Jakby tego mało, wiele znaków jest zniszczonych, poprzewracanych, zasłoniętych przez drzewa, inne znaki, drogowskazy, reklamy. Wiele urządzeń na drogach – np. barierki energochłonne – jest ustawionych tak, że znacznie ograniczają widoczność kierowcom.

    Progi zwalniające szkodzą wszystkim

    Najczęstszym sposobem władz na poprawę bezpieczeństwa poprzez infrastrukturę jest… ustawienie radaru. Drugim co do popularności – położenie progów zwalniających.

    I znów, jak to w Polsce, teoria znacznie odbiega od praktyki. Bo w praktyce kierowcy zachowują się podobnie jak przed fotoradarem: gwałtownie hamują przed spowalniaczami i przyśpieszają za nimi. Jeśli spowalniaczy jest kilka, zabawa się powtarza. Ale nie dlatego, że lubią czuć się "jak Kubica", tylko dlatego, że zarządcy dróg upodobali sobie kanciaste warianty, których nie da się pokonać, nawet jadąc przepisowe 30 km/godz. Trzeba zwolnić do 10 – ale nie da się jechać dwa, trzy kilometry 10 km/godz. Skutek? Mieszkańcy mają dodatkową atrakcję w postaci hałasu hamujących i przyspieszających aut, pył z klocków hamulcowych, dodatkowe spaliny. Kierowcy zaś lądują w warsztacie, żeby naprawić szybko zużywające się zawieszenie. Efekt jest taki, że większość, jeśli może, omija spowalniacze, co jest oczywiście zabronione. Ale robią tak również sami policjanci.

    Cywilizowany świat już się połapał i stosuje inne metody – najazdy i zjazdy pozwalające jechać płynnie, lecz wolno – albo zwężając jezdnię za pomocą wysepek wymuszających wolniejszą jazdę. Skąd więc polskie przywiązanie do progów? Chodzi o zniechęcenie kierowców do korzystania z danej drogi. A dokładniej o ruch tranzytowy, czyli kierowców, którzy tylko tamtędy przejeżdżają. Ma to ich skłonić do wybrania alternatywnej trasy. Progi zazwyczaj powstają staraniem lokalnych wspólnot, bowiem każdy chce jeździć wygodnie, ale żeby jemu nie jeżdżono pod oknami.

    A co najlepsze, olbrzymia część z nich stoi nielegalnie. Przepis bowiem mówi, że mogą one być stosowane "wyłącznie w tych miejscach i na tych odcinkach dróg, na których konieczne jest skuteczne ograniczenie prędkości ruchu pojazdów, jeśli inne metody nie mogą być stosowane lub ich skuteczność jest niewystarczająca". Śmiem wątpić, czy w olbrzymiej większości przypadków ktoś choć przez chwilę pomyślał, w jaki inny sposób można by uzyskać ograniczenie prędkości.

    Można powiedzieć, że jednostkowe przykłady niczego nie dowodzą. Uogólnienia przynosi raport NIK: "Niestety, poprawa infrastruktury drogowej i poniesienie znaczących nakładów nie przyczyniło się do radykalnej poprawy wskaźników brd [bezpieczeństwa ruchu drogowego]. Problemem jest również prawidłowe i dostosowane do realnych potrzeb oznakowanie dróg".

    Wracając do przykładów jednostkowych, jeszcze jedna historia z Lublina. Właśnie po pięciu latach zniknęły buspasy omijające ruchliwe i często zakorkowane rondo u zbiegu dużych ulic Jana Pawła II i Armii Krajowej. Otóż bardzo ciekawe jest to, dlaczego one powstały i zniknęły. Ale nie zniknęły za sprawą lobby egoistycznych kierowców, jak ktoś mógłby pomyśleć. Rondo było fragmentem większej inwestycji drogowej, na którą pieniądze dała Unia Europejska. Jednym z warunków były właśnie buspasy przynajmniej na okres pięciu lat. Termin właśnie minął.

    Pokazuje to idealnie, w jaki sposób myśli się w Polsce o infrastrukturze. Nie stosuje się pewnych rozwiązań dlatego, że są optymalne, tylko dlatego, że służą chwilowej potrzebie.

    Fotelik dla dziecka, czyli hipokryzja

    Kolejnym olbrzymim problemem, o którym premier Morawiecki woli nie wspominać, są przepisy ruchu drogowego, które z bezpieczeństwem nie mają nic wspólnego, oraz nadzór nad ich przestrzeganiem.

    Na początek uwaga filozoficzna: nie istnieje żaden system, w którym literalnie przestrzegane są wszystkie przepisy. Taką sytuacją jest strajk włoski, lecz gdyby nagle wszyscy kierowcy w Polsce zaczęli literalnie przestrzegać przepisów, czekałby nas paraliż komunikacyjny. Nikt nie przestrzega literalnie każdego przepisu we Francji, w Niemczech, nawet w surowej Skandynawii.

    Oto kolejna, po krytyce bezsensownych ograniczeń prędkości, herezja: zasady przewożenia dzieci w samochodach nie mają wiele wspólnego z bezpieczeństwem. Dzieci muszą jechać w fotelikach – i bardzo dobrze. Jednak ustawodawca przewidział wyjątki dla taksówek, radiowozów czy karetek pogotowia. Ale skoro uznaje się, że bezpieczeństwo dziecka zapewnia fotelik, to jakie elementy zapewniają to bezpieczeństwo, kiedy podczas jazdy nie trzeba go używać? Czy taksówka albo radiowóz różnią się konstrukcyjnie od zwykłych pojazdów? Otóż od bezpieczeństwa jest coś dużo ważniejszego. Jak informuje rzecznik prasowy Ministerstwa Infrastruktury, "wyłączenia dotyczące braku obowiązku przewożenia dziecka w foteliku bezpieczeństwa lub innym urządzeniu przytrzymującym wynikają ze względów praktycznych". Czyli z tego, że w tych pojazdach nie da się zapewnić fotelika.

    I wszystko prawda, tylko gdzie tu konsekwencja? Ten sam rodzic, który w prywatnym samochodzie wozi dziecko w kosztownym foteliku, identyczną konstrukcyjnie taksówką wiezie dziecko bez fotelika, cały czas twierdząc, że najważniejsze jest bezpieczeństwo. Nasz stosunek do bezpieczeństwa na drogach cechuje hipokryzja.

    Dla kierowcy mandat, dla policjanta pouczenie

    Na koniec kwestia, o której premier nie powie nigdy w życiu, ale jest niezwykle istotna z punktu widzenia bezpieczeństwa na drogach: kwestia nadzoru, czyli stosunku władz i policji do przepisów ruchu drogowego. Mówiąc najkrócej, są oni przekonani, że kodeks drogowy obowiązuje tak samo wszystkich obywateli, ale akurat nie ich. Obecna władza, a także policjanci, ma poczucie absolutnej bezkarności na drogach i pełną świadomość, że za łamanie przepisów nie spotka ich żadna kara. I to przekonanie o bezkarności jest w pełni uzasadnione.

    Czy kiedy premier mówi o "bandytach na drogach" i o konieczności ich surowego karania, ma na myśli byłego ministra swojego rządu i prominentnego polityka PiS Joachima Brudzińskiego, który w terenie zabudowanym prawie dwukrotnie przekroczył dozwoloną prędkość? Był wówczas szefem MSWIA, czyli nadzorował służbę, która nadzoruje bezpieczeństwo na drogach. Jakie konsekwencje poniósł kierowca ministra? Policjanci, a więc podwładni podwładnego osoby, która siedziała na tylnej kanapie, łaskawie poprzestali na pouczeniu. I już nie było mowy o "piractwie drogowym", jedynie o "pechu" i "odrobinę za ciężkiej nodze".

    W październiku 2018 cała Polska śmiała się z dziennikarzy wiezionych na przyczepach na konferencję prasową Jarosława Kaczyńskiego, który wbił palik pod przekop Mierzei Wiślanej. Taki sposób przewozu osób jest niezgodny z przepisami drogowymi, i słusznie – pamiętamy tragiczne wypadki busów dla robotników przerabianych z furgonetek – jednak ani organizatorom, ani policji, która zabezpieczała wydarzenie, nie przeszkadzało to w najmniejszym stopniu.

    Pod koniec września tego samego roku limuzyna z samym Jarosławem Kaczyńskim jechała pod prąd w Bydgoszczy, a policjantowi, który miał odwagę ją zatrzymać, grożono utratą pracy. Kierowca ówczesnego ministra obrony narodowej Antoniego Macierewicza jeździł bez wymaganych uprawnień, co wyszło na jaw, kiedy uderzył w samochody stojące na czerwonym świetle. Choć po słynnym wypadku premier Szydło szef MSWiA od razu ogłosił, że winny jest kierowca seicento, sąd nie potwierdził tego do dziś.

    Nie lepiej wygląda to, jeśli chodzi o polską policję. Schemat zawsze jest taki sam: w przypadku złamania przepisów policja kryje swoich za pomocą absurdalnych tłumaczeń albo kończy się pouczeniami.

    Dla Interii opisałem sprawę radiowozu, któremu zrobiłem zdjęcie z zasłoniętą tablica rejestracyjną. Jedyną osobą, która twierdziła, że tablica jest w pełni widoczna, była naczelnik lubelskiej drogówki, która odmówiła zajęcia się sprawą. Komenda Głowna Policji twierdziła, że radiowóz z zasłoniętą tablicą może przejść przegląd rejestracyjny, bo prawo przewiduje wyjątki dla wozów policji, ale nie była w stanie wskazać żadnego przepisu.

    W lokalnej prasie opisywałem policjantów, którzy non stop parkują radiowozy niezgodnie z prawem przed komisariatem przy ul. Okopowej w Lublinie. Efekt? Pouczenia dla łamiących przepisy i tłumaczenie policji, że trudno jest tam zaparkować. Wszyscy kierowcy w Polsce mają problemy z parkowaniem i policja oraz straż miejska nie uznają tego za wystarczające wyjaśnienie.

    Mistrzostwo osiągnął jednak przedstawiciel Komendy Głównej Policji, z którym korespondowałem po tym, gdy kolejny raz przyłapałem policję na łamaniu przepisów drogowych. Otóż dowiedziałem się, że funkcjonariusze nie mogą zostać ukarani, gdyż "zachowanie policjantów nie wynikało z nieznajomości przepisów, nieuwagi czy też złośliwości".

    Jeśli komuś mało przykładów, polecam profil facebookowy Sfotografujpolicjanta, który publikuje materiały dotyczące łamania prawa przez przedstawicieli służb.

    Sama policja ma problemy z kodeksem drogowym, a policjanci zachowują się jak przeciętny kierowca, podchodząc dość elastycznie do przepisów. Ale jeśli ktoś łamie przepisy, cały czas głosząc potrzebę ich przestrzegania i zapowiadając surowe kary dla kierowców, trudno nazwać to inaczej niż hipokryzją.

    Kodeks drogowy jak szwedzki stół

    Niektóre przepisy kodeksu drogowego są wręcz ignorowane przez policję i przez to zupełnie martwe. Nie znam przypadku, żeby policja ukarała pieszego przebywającego na ścieżce rowerowej, choć grozi za to dość wysoki mandat. Podobnie nie słyszałem o zastosowaniu przepisu, który zabrania umieszczania w pobliżu jezdni urządzeń, które mogą oślepiać kierowców. Owszem, policja próbowała walczyć z szyldami i reklamami przy drogach, ale szybko dała sobie spokój.

    Innymi słowy, policja robi to, w czym jest dobra, co przynosi jej rozgłos i czego oczekują od niej polityczni mocodawcy. Koncentruje się na przekroczeniach prędkości i łapaniu pijanych kierowców, bo to tematy nośne medialnie – stąd popularność incydentalnych akcji typu "Prędkość", "Powrót z wakacji" "Trzeźwy poniedziałek" – i przynoszą wymierne dochody do budżetu. A także na tym, co nie wymaga wysiłku i daje szybki efekt, jak łapanie pieszych zdroworozsądkowo łamiących przepisy. Gazeta.pl opisała szwedzkiego dziennikarza, który był w szoku, gdy w Warszawie dostał mandat za przejście na czerwonym. Bo w Szwecji – kraju, gdzie ginie na drogach najmniej ludzi – "czerwone światło jest tylko sugestią dla przechodnia. Jeśli nic nie jedzie, można swobodnie przejść".

    Urwane zawieszenie? Przecież ostrzegaliśmy

    W relacjach państwo – kierowcy panuje dramatyczna asymetria, która jest pochodną asymetrii relacji państwo – obywatel. Każda ze stron ma prawa, ale i obowiązki. Problem w tym, że państwo ma wszelkie narzędzia, żeby wyegzekwować obowiązki kierowcy, i chętnie z nich korzysta. Natomiast zupełnie nie działa to w drugą stronę – kierowca nie może zrobić kompletnie nic, żeby wyegzekwować swoje prawa od państwa.

    Prosty przykład: prawo nakazuje zarządcom dróg utrzymywać je w należytym stanie. Wyobraźmy sobie, że kierowca chciałby pociągnąć do odpowiedzialności zarządcę drogi za to, że jej nie odśnieżył. Teoretycznie wykonalne, ale wymaga tylu ceregieli przy tak małej szansie na wyegzekwowanie czegokolwiek, że nikt nawet nie próbuje. A jeśli pójdzie ze skargą do mediów, zaraz pojawia się tłumaczenie, że nie ma pieniędzy, sprzętu, ludzi, soli, piasku i Bóg wie jeszcze czego. Wyobraźmy sobie natomiast, że kierowca nie zapłacił za parking i tłumaczy, że nie ma pieniędzy.

    Na polskich drogach bardzo często można spotkać znaki drogowe "Uwaga! Wyboje" czy "Wyboje na x odcinku drogi". Wyboje to urzędowa nazwa dziur w jezdni. Jeśli taki znak stoi, to znaczy, że zarządca drogi jest w pełni świadomy, że są w niej dziury. Dlaczego nie doprowadzi tej drogi do należytego stanu, do czego zobowiązuje go prawo? Czy ustawienie takiego znaku z ostrzeżeniem go od tej odpowiedzialności uwalnia? I teraz: jeśli kierowca zamiast biletu położył za przednią szybą kartkę "Nie mam pieniędzy na parking", to też nie musi za niego płacić?

    Bo emeryci byliby niezadowoleni

    Czy jest szansa na realną poprawę bezpieczeństwa na drogach? Nie. Wymagałoby to olbrzymiego zaangażowania przez długi czas oraz olbrzymich nakładów na infrastrukturę drogową. Tymczasem budżet państwa świeci pustkami, a w dodatku nie da się tego zrealizować w perspektywie jednej kadencji, co oznacza, że splendor spadłby na kolejne ekipy. Tańsze i szybsze byłoby, co nakazuje rozsądek, połączenie dwóch odrębnych służb, które zajmują się tym samym – drogówki i Inspekcji Transportu Drogowego – w jedną, ale policja podlega pod MSWiA, a ITD pod Ministerstwo Infrastruktury, więc kolejny konflikt w i tak skonfliktowanym rządzie murowany. Zmiana status quo oznaczałaby również ryzyko konfliktu z wpływowymi grupami: całym lobby związanym ze szkoleniami czy z policjantami. I nie tylko z nimi, gdyby chcieć na serio zadbać o kwalifikacje kierowców i wprowadzić konieczność obowiązkowych badań lekarskich dla tych powyżej pewnego wieku (np. 65 lat). No i last but not least – realna, wykraczające poza nakładanie coraz wyższych kar, poprawa bezpieczeństwa na drogach oznaczałaby mniejsze wpływy z mandatów.

    Rządzący wiedzą, że nie ma sensu tego ruszać. Wystarczy na kolejnej konferencji prasowej pogrozić pijanym kierowcom oraz piratom drogowym i temat bezpieczeństwa na drogach na kilka miesięcy odhaczony. A gdy znów zdarzy się wyjątkowo tragiczny wypadek, rząd może liczyć na dziennikarzy i opinię publiczną.

    Dzieje się tak, bo kwestie bezpieczeństwa ruchu drogowego są trudne i złożone – nie da się oddzielić szkolenia kierowców od przepisów drogowych, infrastruktury czy zmian w budowie pojazdów – natomiast śmiertelne wypadki: proste i działające na elementarne emocje. A opublikowanie policyjnego gotowca z nagraniem kogoś wyprzedzającego pod górkę na podwójnej ciągłej jest tańsze i łatwiej angażuje odbiorcę niż skomplikowane merytoryczne analizy, w dodatku często idące wbrew prostym intuicjom publiczności.

    Dlatego część odpowiedzialności za hekatombę na polskich drogach spoczywa też na nas – dziennikarzach i na nas – wyborcach.

    LINK

    czapla - 13 Październik 2021, 13:14

    Ciekawy artykuł. Dokładnie to samo miałem na myśli i chciałem podobnie napisać, ale zbyt długo musiałbym klikać na klawiaturze. Wielki szacun dla autora artykułu. :good:
    phonemaniac - 20 Październik 2021, 12:57

    Trochę propagandy.

    Cytat:
    Dynamiczne i ekologiczne ŠKODY OCTAVIA iV z napędem hybrydowym typu plug-in w służbie polskiej policji



    32 egzemplarze modelu OCTAVIA iV z napędem hybrydowym typu plug-in zasiliły flotę Komendy Głównej Policji w Warszawie. Innowacyjne hybrydy producenta pozwalają na jazdę wyłącznie w trybie elektrycznym.


    Pojazdy dysponują łączną mocą 150 kW (204 KM) oraz maksymalnym momentem obrotowym układu wynoszącym 350 Nm. Imponujące osiągi sprawiają, że samochody są przygotowane do codziennych wyzwań, jakie niesie za sobą praca funkcjonariuszy.

    Pod koniec września 32 modele hybrydowej ŠKODY OCTAVIA iV w wersji Combi trafiły do Komendy Głównej Policji w Warszawie. Samochody będą wspierały funkcjonariuszy w codziennej pracy, zapewniając im dynamikę, komfort i bezpieczeństwo. Standardowe oraz dodatkowe wyposażenie pojazdów sprawia, że doskonale sprawdzą się w pracy policji.

    ŠKODA OCTAVIA iV w wersji Combi może przejechać nawet do 65 km wykorzystując wyłącznie energię elektryczną (WLTP). Model imponuje nie tylko dużą łączną mocą silników osiągającą do 150 kW (204 KM) oraz maksymalnym momentem obrotowym układu 350 Nm, ale również sześciobiegową skrzynią DSG obsługiwaną elektronicznie w technologii shift-by-wire. Wszystko to sprawia, że codzienna jazda staje się ponadprzeciętnie dynamiczna. Model jest wyposażony także w innowacyjne systemy bezpieczeństwa, pomagające zapobiec niebezpiecznym sytuacjom na drodze.

    Ponadto pojazdy zostały uzupełnione o specjalne wyposażenie, które ma ułatwić codzienną pracę policji. System uprzywilejowania w ruchu drogowym składa się z urządzeń świetlnych takich jak zespolona lampa ostrzegawcza na dachu pojazdu, lampa LED za przednią szybą oraz lampy LED w zderzaku przednim i wewnętrznej części klapy tylnej, a także głośnika umieszczonego w przednim zderzaku, który jest w stanie wyemitować do 118 dB. Oprócz tego OCTAVIA iV zawiera przewoźny radiotelefon, metalową osłonę silnika, kratę oddzielającą przestrzeń dla pasażerów od bagażnika, a także zestawy pierwszej pomocy. Model został również specjalnie oznakowany charakterystycznym logo Policji, co czyni go rozpoznawalnym w przestrzeni publicznej.

    Dodatkowo dla niemalże 100 funkcjonariuszy policji zostało przeprowadzone szkolenie, którego zadaniem było odpowiednie zapoznanie się z modelem OCTAVIA iV. Podczas szkolenia policjanci otrzymali informacje, które pozwolą im na pełne wykorzystanie atutów pojazdu.

    LINK

    jojo - 12 Listopad 2021, 21:16

    No nareszcie będą mogli podejmować sprawców na gorącym, podjeżdżając z cichacza na elektryku. :grin:
    czapla - 15 Listopad 2021, 11:09

    Najgorsze, że będą te pojazdy pozostawiać rozładowane w dziwnych miejscach i stresować normalnych obywateli. :)
    phonemaniac - 23 Listopad 2021, 22:02

    Cytat:
    Kierowca z Częstochowy wygrał w sądzie z policją, bo źle celowała w jego auto laserowym radarem

    Prawnik z Częstochowy dowiódł w sądzie, że nie każdy pomiar prędkości kontrolowanego przez policjantów samochodu może być prawidłowy i wskazywać na faktyczne złamanie przepisów przez kierowcę.


    Marcin Bagiński w listopadzie 2020 r. został zatrzymany przez patrol częstochowskiej drogówki, gdy jechał samochodem al. Bohaterów Monte Cassino. To jedna z wielu w polskich miastach dwupasmówek i jedna z najczęściej kontrolowanych ulic Częstochowy - od dawna obowiązuje tam bowiem ograniczenie prędkości do 50 km/h.

    Zgodnie ze wskazaniem użytego przez funkcjonariusza miernika laserowego (LTI 20/20 /TruCam), kierowca przekroczył dopuszczalną prędkość o 44 km/h. Tak wynikało ze wskazania na monitorze urządzenia. - Byłem pewny, że nie złamałem przepisów, zjeżdżałem z lewego pasa na prawy z zamiarem skrętu w prawo. Odmówiłem przyjęcia mandatu - mówi adwokat Bagiński.

    Komenda Miejska Policji skierowała sprawę o wykroczenie na podstawie art. 92a Kodeksu Wykroczeń (Kto, prowadząc pojazd, nie stosuje się do ograniczenia prędkości określonego ustawą lub znakiem drogowym, podlega karze grzywny). Obwiniony nie tylko nie przyznawał się do winy, ale zakwestionował prawidłowość pomiaru prędkości przez funkcjonariusza.

    - Do akt sprawy policja dostarczyła nagranie z pomiaru. Z niego wynikało, że namierzono mój samochód z odległości 200 m, a nagranie z pomiaru nie identyfikuje pojazdu - argumentował na sali rozpraw. Policjanci przesłuchiwani w tej sprawie dowodzili, że oni mieli rację i pomiaru prędkości dokonali prawidłowo.

    Auto źle namierzane przez policję

    Sąd powołał biegłego. Ten potwierdził wątpliwości kierowcy. Z opinii biegłego jednoznacznie wynika, że nie został zachowany podstawowy parametr kontroli polegający na skierowaniu wiązki lasera na tablicę rejestracyjną kontrolowanego pojazdu i utrzymanie tej wiązki przez cały czas pomiaru na tym samym obszarze.

    Sąd Rejonowy w Częstochowie 16 listopada 2021 uniewinnił kierowcę od zarzutu przekroczenia dozwolonej prędkości. Wyrok jest nieprawomocny, sąd czeka na wnioski stron o pisemne uzasadnienie, co nie wyklucza, że komenda policji odwoła się do sądu okręgowego.

    Wyrok częstochowskiego sądu uniewinniający kierowcę po radarowej kontroli prędkości nie jest w Polsce ewenementem - mimo że laserowe mierniki prędkości LTI 20/20 TruCam są używane przez polską drogówkę od kilku lat i zastąpiły osławione "Iskry". I co jakiś czas kierowcy, którzy są przekonani, że nie złamali przepisów, dowodzą w sądach nieumiejętnego posługiwania się tymi urządzeniami przez policję.

    Eksperci wielokrotnie zwracali uwagę, że pojazd, który znajduje się w "celowniku" wizjera optycznego, nie musi wcale odpowiadać temu, którego prędkość została zmierzona. Teoretyczny zasięg urządzenia wynosi co prawda 1200 m, ale już przy odległości 500 m od funkcjonariusza dokonującego pomiaru, wiązka lasera może mieć ponad metr szerokości. - W moim przypadku widać na nagraniu, które dołączyła do akt policja, jak wiązka lasera na początku pomiaru znajduje się przy prawym narożniku samochodu, a na końcu pomiaru została przemieszczona do lewego narożnika - dodaje adwokat Bagiński.

    Jak działa radar laserowy?

    Radar nie tylko emituje wiązkę lasera, ale ma także wbudowaną kamerę oraz mały ekran, na którym można odtworzyć nagranie.

    Kierowca, który ma wątpliwości, czy policjanci mają rację, zatrzymując po pomiarze takim miernikiem, może od razu poprosić o odtworzenie nagrania, na którym musi być widoczna identyfikacja namierzonego pojazdu, a taką jest tablica rejestracyjna.

    Wyborcza.pl

    czapla - 24 Listopad 2021, 09:57

    Policjant ma zawsze rację, a policjantka ma więcej racji, no!
    kalex - 24 Listopad 2021, 12:37

    phonemaniac napisał/a:
    Jak działa radar laserowy?

    Jak kwadratowe kółko.

    czapla - 25 Listopad 2021, 15:36

    :facepalm:
    phonemaniac - 18 Czerwiec 2022, 10:00

    Cytat:
    Ubezpieczyciele wezmą się za piratów drogowych i jeszcze na tym zyskają. Właśnie dostali do ręki odpowiednie narzędzie

    Możliwość wglądu w historię punktów karnych i mandatów kierowców to przełom w polskim sektorze ubezpieczeniowym. Towarzystwa – wyliczając składki OC komunikacyjnego adekwatnie do zawartości kartoteki – nie tylko mają szansę poskromić brawurowych kierowców, ale również uporać się z inflacją, przez którą poszli na ostre zwarcie z warsztatami samochodowymi.


    Od dziś (17 czerwca 2022 r.) ubezpieczyciele mają wgląd w historię mandatów i punktów karnych kierowców. Zabiegali o to od pięciu lat. Gra jednak była warta świeczki. Dzięki temu zyskują nowy parametr, który obok m.in. płci, wieku, stanu cywilnego, miejsca zamieszkania, wykonywanego zawodu, a także danych technicznych pojazdu oraz historii szkód itp., wezmą pod uwagę przy wycenie składki. Oznacza to, że osoby z bogatą kartoteką powinny przygotować się na podwyżki, a drogowi prymusi – na promocje.

    Ubezpieczyciele grają do jednej bramki. Piraci drogowi zapłacą więcej za OC

    Z pewnością ważny będzie rodzaj i waga przewinienia. Wysokie zwyżki za polisę będą dotyczyły najgorszych wykroczeń, typu jazda po alkoholu, drastyczne przekraczanie prędkości w terenie zabudowanym czy wyprzedzanie na pasach – podkreśla w rozmowie z money.pl Dawid Korszeń, rzecznik prasowy Warty.

    W tej kwestii branża w pełni się zgadza.

    – Kierowcy bez mandatów i punktów karnych powinni płacić za swoje ubezpieczenie mniej niż kierowcy, którzy naruszali przepisy prawa o ruchu drogowym. Różnica w wysokości składki powinna oczywiście odzwierciedlać liczbę wykroczeń oraz ich zagrożenie – uważa Krzysztof Wanatowicz, członek zarządu Allianza.

    Z poprzednikami zgadza się przedstawiciel konkurencyjnej firmy.

    Ważne będą nie tylko same mandaty, ale też rodzaje wykroczeń, np. czy jest to mandat za złe parkowanie, czy za przekroczenie prędkości. Jednak dopiero po dokonaniu analiz będziemy wyciągać wnioski, które będą przekładały się na taryfikację składki – dodaje Jakub Janecki, dyrektor Generali.

    – Posiadanie punktów karnych bardzo dobrze pokazuje poziom ryzyka, który kierowca bierze na siebie, a za tym idzie prawdopodobieństwo spowodowania przez niego szkody – akcentuje Wojciech Rabiej, dyrektor firmy Uniqa.

    Od słowa do czynu daleka droga. Ubezpieczyciele muszę nauczyć się korzystać z danych o mandatach i punktach karnych

    Sporo wody w Wiśle jeszcze upłynie, zanim piraci drogowi odczują na własnej skórze konsekwencje finansowe. Większość firm ubezpieczeniowych twierdzi, że najpierw muszą podłączyć się do bazy, a następnie opanować sztukę kalkulacji z uwzględnieniem nowych danych do perfekcji.

    Potrzebujemy czasu na uzyskanie odpowiednich certyfikatów dostępu, rozwiązań technologicznych oraz przygotowanie taryf. Nie określamy więc dokładnej daty, od której te informacje będą miały wpływ na składkę ubezpieczeniową naszych obecnych, jak i potencjalnych klientów – mówi Beata Ostrysz, dyrektorka Interriska.

    Branża przekonuje, że chodzi jej przede wszystkim o zwiększenie bezpieczeństwa na drogach. Z danych policji wynika, że w ubiegłym roku doszło do ponad 22,8 tys. wypadków i ponad 422,6 tys. kolizji. Zginęło ponad 2,2 tys. osób, a ponad 26,4 tys. zostało rannych. Z piratami drogowymi walczy też legislator. Od początku 2022 r. obowiązuje nowy taryfikator mandatów, a od 17 września wejdzie w życie kolejna ważna zmiana w prawie – punkty karne będą kasowały się automatycznie co dwa lata, a nie jak do tej pory co rok.

    System kar i nagród. Opłaci się jeździć przepisowo

    – Wierzymy, że gratyfikacja w postaci niższej składki dla kierowców z czystym kontem, a zarazem wyższe składki dla klientów notorycznie łamiących przepisy mogą mieć długoterminowy, pozytywny wpływ w zakresie poprawy bezpieczeństwa na drodze w Polsce – mówi przedstawicielka Interriska.

    Ubezpieczyciele nie mają wątpliwości, że dostęp do nowej wiedzy na temat właścicieli pojazdów wpłynie na wysokość składek. Nie chcą jednak na tym etapie mówić o konkretnych kwotach - tłumaczą się brakiem dostatecznej wiedzy.

    - Realny wpływ na rynek mają przede wszystkim największe towarzystwa, które dyktują ceny. Zakładam, że podejdą one do różnicowania cen w sposób ostrożny – nieznacznie zwiększą składki dla kierowców obarczonych udokumentowanym zwiększonym ryzykiem i trochę obniżą bezpiecznym użytkownikom pojazdów - oczekuje Marek Czerwski, prezes Einsa, czyli wyłącznego przedstawiciela bułgarskiej firmy Euroins, która działa na polskim rynku w ramach unijnej swobody działalności gospodarczej.

    O plany w tym zakresie pytamy niedoścignionego lidera oraz jego krewniaka. Zarówno PZU, jak i powiązany z nim kapitałowo Link4, wypowiadają się w tym samym tonie. Wskazują, że kierowcy ukarani za najgroźniejsze wykroczenia z bardzo dużą liczbą punktów karnych powinni liczyć się z podwyżkami. Z kolei ci z czystą kartoteką mogą spodziewać się obniżek. Takiego samego podejścia należy spodziewać się po Warcie – graczu z majątkowego podium (rynek dzieli się na firmy ubezpieczające majątek i życie). Do sprawy nie odnosi się natomiast ERGO Hestia, która o drugie miejsce ściga się z Wartą.

    Podwyżki OC komunikacyjnego są nieuniknione. Rozpędzona inflacje daje im popalić

    Ubezpieczyciele borykają się z rentownością i raczej nie będą mieć lepszej okazji do podniesienia cen polis w segmencie komunikacyjnym. Wynik techniczny za pierwszy kwartał tego roku (który w uproszczeniu pokazuje, ile branża zarabia na działalności ubezpieczeniowej) w tej części biznesu spadł rok do roku o 28 proc.

    Przygląda się temu nadzorca i już od jakiegoś czasu sugeruje towarzystwom podwyżki. Tymczasem składki OC od dziesięciu kwartałów są trendzie spadkowym (patrz na grafikę interaktywną - najświeższe dostępne dane są za I kw. 2022 r.), podczas gdy naprawa pojazdów drożeje w zawrotnym tempie. Szacuje się, że koszty napraw wzrosły od ubiegłego roku o 40-60 proc. Wraz z tym jeszcze bardziej w górę powinny pójść składki OC.

    Z problemem inflacji na własną rękę usiłowali uporać się ubezpieczyciele, narzucając warsztatom swoje stawki. Niektóre odmawiały napraw. Cierpieli na tej wojnie klienci. Sprawy w swoje ręce wzięła KNF. Obie strony barykady czekają na nową rekomendację dotyczącą likwidacji szkód (poszkodowany może dostać od towarzystwa gotówkę i naprawić samochód na własną rękę lub oddać do warsztatu, który rozlicza się już bezpośrednio z towarzystwem) – ma zażegać konflikt. Więcej na ten temat można przeczytać tutaj.

    Nad rynkiem krążą pierwsze jaskółki. Agenci donoszą, że ceny lekko drgnęły. Z danych porównywarek ubezpieczeniowych wynika, że polisy na początku roku były droższe (patrz na grafikę poniżej). Nie są one jednak tak dokładne, jak te publikowane przez Polską Izbę Ubezpieczeń (PIU), organizację zrzeszającą towarzystwa, a także przez Komisję Nadzoru Finansowego (KNF). Prezentujemy na powyższej grafice.

    Brawurowi kierowcy już szukają wyjścia ewakuacyjnego

    Dostęp do historii punktów karnych i mandatów budzie skrajne emocje. Nie jest on jednak polskim wymysłem, ale standardem w krajach anglosaskich – w tym w Wielkiej Brytanii. Są sugestie, że niechlubni polscy rekordziści będą szukać dróg ucieczki przed drogim OC komunikacyjnym, przepisując samochód na bliskich. Zdaniem eksperta PIU to ślepa uliczka.

    – Zmiana właściciela pojazdu to nie jest taka prosta sprawa, wymaga sporego zachodu. Dlatego uważam, że jeśli już ktoś posunie się do tego, to będzie to niewielki odsetek osób. W Polsce mamy ok. 27 mln aktywnych polis OC [w to wchodzą wszystkie pojazdy, w tym motorowery itd. - przyp.red.]. Zakłady ubezpieczeń często pytają kupującego polisę o to, kto będzie głównym kierowcą. Te informacje można zweryfikować w trakcie trwania ubezpieczenia lub np. po spowodowaniu szkody. Jeśli okaże się nim kto inny niż osoba wskazana przy zakupie: np. wnuczek zamiast dziadka, na którego wystawiono polisę, to ubezpieczyciel ma prawo przekalkulować składkę z uwzględnieniem zmiany ryzyka, a co za tym idzie – również ceny – wyjaśnia Łukasz Kulisiewicz, ekspert PIU.

    LINK

    phonemaniac - 26 Wrzesień 2022, 16:20

    Cytat:
    Wadliwa kontrola prędkości. Policja i zakazany przycisk



    Polska drogówka podczas kontroli prędkości korzysta z wideorejestratora firmy PolCam. Problem polega na tym, że jeden z jego trybów nie powinien być używany.


    Jak informuje "Rzeczpospolita" – w Głównym Urzędzie Miar można znaleźć instrukcję obsługi wideorejestratora PolCam PC2006. Ten konkretny model używany jest przez polskich policjantów podczas kontroli prędkości.

    Istota urządzenia

    "Rzeczpospolita" – tłumacząc działanie urządzenia PolCam w pierwszym z dwóch tekstów na ten temat – przytacza ustalenia prof. Artura Mezglewskiego, prawnika i autora komentarza do ustawy Prawo o ruchu drogowym. Według eksperta jest to urządzenie instalowane w policyjnych autach, które służy do pomiaru prędkości samochodu jadącego przed radiowozem.

    "W tym celu funkcjonariusz musi nacisnąć pomarańczowy przycisk na początku i na końcu pomiaru, starając się, by odległość między pojazdem policyjnym a obserwowanym była taka sama. W innym trybie można też wcisnąć przycisk niebieski" – przeczytamy w artykule. Niebieski system ma kończyć pomiar po pokonaniu 100 m.

    Zmiana trybu

    Analiza prof. Mezglewskiego pokazuje, że producent urządzenia w 2005 r. starał się je zatwierdzić w Głównym Urzędzie Miar.

    "Wówczas został zobowiązany do zablokowania wszystkich trybów pomiarowych poza AUTO2, czyli tym, uruchamianym pomarańczowym przyciskiem" – informował dziennik 16 września br. Ekspert podkreśla, że wymóg dotyczył szczególnie dezaktywacji trybu AUTO3, który jest włączany przez niebieski przycisk.

    Prof. Mezglewski uważa, że tak się nie stało, skutkiem czego do podważenia są zarówno wyroki sądowe, jak i decyzje o odebraniu prawa jazdy.

    Policyjna instrukcja

    Dziennik w nowszym artykule z wczoraj (25 września 2022 r.) informuje, że producent urządzenia jednak zareagował, odłączając inne tryby (w tym ten z niebieskim przyciskiem), ale w egzemplarzach, które otrzymała policja, tryb niebieski jest wciąż aktywny, natomiast funkcjonariusze dostali instrukcję obsługi inną niż GUM.

    Dwie rozprawy – jeden wynik

    Mundurowi mają jednak często korzystać z niebieskiego przycisku – na potwierdzenie tej tezy dziennik przytacza dwie sprawy sądowe, do których dotarł.

    Co istotne, obydwie sprawy miały za przedmiot przekroczenie prędkości, które zarejestrowało urządzeniem PolCam, i obydwie zakończyły się uniewinnieniem (lubelska z czerwca 2022 r. i białostocka z marca 2021 r.).

    Problematyczny protokół

    W toku wspominanych spraw okazało się, że policja korzystała niebieskiego przycisku. Mało tego. Jak donosi gazeta, biegły ze sprawy w Białymstoku zeznał, że instrukcja obsługi z GUM ma być rozbieżna "z praktykowanymi od kilkunastu lat przez jednostki operacyjne policji czy też centra szkolenia policji sposobami nauczania i obsługi przedmiotowego urządzenia".

    Wyżej przytoczona opinia biegłego została utrwalona w protokole z rozprawy, tymczasem "Rzeczpospolita" ujawnia, że protokół nieprecyzyjnie oddaje słowa biegłego.

    Uniewinniony w białostockiej rozprawie mężczyzna przekazał dziennikowi, że biegły zeznał, iż zdecydowana większość spraw związanych z PolCamem, w których brał udział, dotyczyła właśnie niebieskiego przycisku.

    "Rz" dodaje, że przed publikacją pierwszego tekstu kontaktowała się z policją. Wówczas gazeta została odesłana do Głównego Urzędu Miar.

    LINK

    piotreg - 27 Wrzesień 2022, 07:06

    Ekspert Mezglewski fajnie to wszystkim objaśnił. Okazało się, że chodzi tu o niebieski i pomarańczowy przycisk. Ja wszystko wiem. Mają wciskać niebieski. Na szczęście urządzenia PolCam stanowią zdecydowaną mniejszość na polskich drogach.
    phonemaniac - 1 Luty 2023, 08:23

    Cytat:
    Afera w policji. Wysocy rangą oficerowie tracą stanowiska

    Funkcjonariusze z Komendy Powiatowej Policji Warszawa-Zachód wystawiali kierowcom mandaty na podstawie pomiarów z radarów, które nie miały homologacji - podało we wtorek RMF FM. Po przeprowadzonej kontroli stanowiska stracili wysocy rangą oficerowie.


    Na stronie internetowej Komendy Powiatowej Policji dla Powiatu Warszawskiego Zachodniego zamieszczono we wtorek komunikat dotyczący kontroli prowadzonych w komendzie. Wśród jednostek nadrzędnych, które prowadziły kontrole był Wydział Kontroli Komendy Stołecznej Policji.

    Wadliwe radary. Kary dla policjantów

    "Kontrole dotyczyły legalizacji urządzeń stosowanych przez Wydział Ruchu Drogowego" - poinformowała w komunikacie oficer prasowa KPP dla Powiatu Warszawskiego Zachodniego podinsp. Ewelina Gromek-Oćwieja.

    "Obecnie wszystkie urządzenia posiadają niezbędną legalizację. Kontrola dotyczyła m.in. okresu wcześniejszego. Niestety wykazała ona, że część z urządzeń, które czekały na badania, były wykorzystane w służbie. W powyższej sprawie prowadzone są czynności wyjaśniające" - zaznaczyła policjantka.

    W komunikacie wskazała, że sześciu policjantów zostało ukaranych mandatem za naruszenie przepisów ustawy o miarach.

    "Komendant Powiatowy odwołał ze stanowiska naczelnika wydziału ruchu drogowego oraz jego zastępcę. Ponadto trwa postępowanie dyscyplinarne wobec wyżej wymienionych. Zastępca naczelnika został zawieszony" - podała.

    "Jednocześnie Komendant Stołeczny Policji polecił wszcząć postępowanie dyscyplinarne wobec zastępcy komendanta powiatowego, nadzorującego pion prewencji" - dodała podinsp. Ewelina Gromek-Oćwieja.

    Jak podaje RMF FM, chodzi o radary bez homologacji. Łącznie wymierzono co najmniej 74 kary.

    LINK

    tqmeh - 23 Marzec 2023, 22:15

    Nie fart... z telefonu.

    Cytat:
    Na ulicy Wolności nieoznakowany radiowóz zderzył się z Passatem


    Link

    tqmeh - 12 Wrzesień 2023, 19:23

    Cytat:
    Pieszy zbliżający się i zatrzymujący się przed przejściem nie ma pierwszeństwa – wyrok WSA III SA/Łd 75/23 w Łodzi

    Prezentujemy wybrane fragmenty wyroku dotyczącego niezaliczenia części praktycznej egzaminu, zaś jego całość znajduje się poniżej. Egzaminator nie miał racji.

    "W rozpoznawanej sprawie organy administracji obu instancji przyjęły, że egzamin został przeprowadzony w sposób niezgodny z przepisami ustawy o kierujących pojazdami, gdyż nie zaistniały wskazane przez egzaminatora przesłanki, o których mowa w art. 52 ust. 2 ustawy o kierujących pojazdami."

    "W ocenie sądu istotne fakty w niniejszej sprawie zostały prawidłowo ustalone i rozważone w sposób niezbędny dla jej rozstrzygnięcia. W okolicznościach rozpoznawanej sprawy z nagrania przebiegu egzaminu na prawo jazdy wynika, że powodem przerwania egzaminu i ogłoszenia wyniku negatywnego było według skarżącego zachowanie osoby zdającej polegające na nieustąpieniu pierwszeństwa pieszemu, który poruszał się najpierw wzdłuż jezdni po chodniku obok słupków betonowych oddzielających jezdnię od chodnika, a następnie tuż przed wjazdem przez skarżącą na przejście dla pieszych skręcił w stronę przejścia i zatrzymał się. Jak wynika z nagrania z przebiegu egzaminu, skarżąca zbliżając się do przejścia dla pieszych zmniejszyła prędkość. Było to przejście na progu zwalniającym, tzn. przejście wyniesione. Już sama konstrukcja tego rodzaju przejścia wymusza na kierujących pojazdami znaczne zmniejszenie prędkości."

    "Zdaniem sądu w sprawie istotny jest fakt, że osoba egzaminowana swoim zachowaniem nie stworzyła w tym wypadku sytuacji zagrażającej bezpośrednio życiu lub zdrowiu uczestników ruchu drogowego. Gdy już wjeżdżała na przejście dla pieszych, pieszy zatrzymał się na chodniku w takiej odległości od krawędzi jezdni i przejścia dla pieszych, że nie można uznać, że w tym momencie wchodził na przejście dla pieszych. W tym stanie faktycznym w momencie wjechania przez osobę egzaminowaną na przejście dla pieszych nie można zatem stwierdzić, że pieszy się na nim już znajdował lub na nie wchodził." [wyr. red.]

    "Zasadnie wskazał organ drugiej instancji w zaskarżonej decyzji, że samo zachowanie skarżącego wskazuje, że w momencie zdarzenia nie ocenił on zaistniałej sytuacji jako stwarzającej zagrożenie dla życia i zdrowia uczestników ruchu drogowego, gdyż nie zareagował i pozwolił osobie egzaminowanej na wjazd na przejście i jego przejechanie. Nie skorzystał z pedału hamulca i nie zatrzymał pojazdu."

    "Wymaga podkreślenia, że art. 52 ust. 2 u.k.p. stanowi podstawę przerwania części praktycznej egzaminu na prawo jazdy jedynie wtedy, gdy egzaminowany wykonuje zadania w ruchu drogowym w stopniu tak wadliwym, że wywołuje to skorelowane w czasie zagrożenie dla życia i zdrowia uczestników tego ruchu. W orzecznictwie wskazuje się, że chodzi tu więc wyłącznie o takie sytuacje, gdy nie można kontynuować części praktycznej egzaminu w ruchu drogowym bez narażania jego uczestników na szkody na zdrowiu. To zdarzenia, których interpretacja w świetle zebranych dowodów jest ewidentna. Weryfikacja zapisu przebiegu egzaminu nie pozwala na stwierdzenie, że taka sytuacja miała miejsce w niniejszej sprawie."

    "Luz decyzyjny egzaminatora nie sprowadza się do stosowania dowolnych kryteriów oceny. Ocena negatywna wykonania zadania egzaminacyjnego musi znaleźć uzasadnienie w niebudzącym wątpliwości, co do treści zawartej w nim normy, przepisie obowiązującego prawa (por. wyrok NSA z 23 stycznia 2020 r., I OSK 1753/18)." [wyr. red.]

    "Mając na uwadze powyższe rozważania należy stwierdzić, że egzamin został przeprowadzony niezgodnie z obowiązującymi przepisami prawa, ponieważ nie zaszły żadne przesłanki do zakwestionowania przez egzaminatora części praktycznej egzaminu wynikające z art. 52 ust. 2 ustawy o kierujących pojazdami, tj. zachowanie osoby egzaminowanej w tym wypadku nie zagrażało bezpośrednio zdrowiu i życiu uczestników ruchu. Posiadane przez skarżącego uprawnienia dyskrecjonalne, pozwalające na sprawdzenie umiejętności osób poddających się egzaminowi na prawo jazdy w zakresie zgodnego z przepisami, bezpiecznego, energooszczędnego, sprawnego i nieutrudniającego innym uczestnikom ruchu poruszania się, nie uprawniają do arbitralnego, niemożliwego do zakwestionowania stwierdzenia [wyr. red.], czy osoba egzaminowana posiada, czy też nie posiada wymaganych kwalifikacji, niezbędnych do kierowania pojazdem mechanicznym."

    Sentencja wyroku

    Dnia 15 czerwca 2023 roku Wojewódzki Sąd Administracyjny w Łodzi – Wydział III w składzie następującym: Przewodniczący Sędzia WSA Monika Krzyżaniak, Sędziowie Sędzia WSA Małgorzata Kowalska, Asesor WSA Anna Dębowska (spr.), Protokolant asystent sędziego Krystyna Adamczewska-Reguła po rozpoznaniu na rozprawie w dniu 15 czerwca 2023 roku sprawy ze skarg J. C. oraz Prokuratora Okręgowego w Łodzi na decyzję Samorządowego Kolegium Odwoławczego w Łodzi z dnia 20 grudnia 2022 roku nr SKO.4121.136.2022 w przedmiocie unieważnienia egzaminu państwowego na prawo jazdy kategorii B oddala skargi.

    Dalsza część w linku.

    phonemaniac - 4 Grudzień 2023, 12:10

    Cytat:
    Policjanci płacą za uszkodzenia radiowozów z własnej kieszeni. "Robi się szkodówkę" i szuka winnego



    Policjanci muszą pokrywać koszty naprawy z własnych pensji, bo samochody nie mają wykupionych ubezpieczeń autocasco. - Robi się tzw. szkodówkę i szuka winnego policjanta - opowiadają policjanci.


    Społeczny obraz polskiej policji jest systematyczne deprecjonowany. Kryzys zatrudniania zmusza jednostki do poszukiwania chętnych przez urzędy pracy, inne jednostki próbują zareklamować pracę policjanta w oryginalny sposób, poszukując kandydatów wśród fanów "gry pokroju Counter-Strike".

    Także warunki pełnienia służby bywają dyskusyjne. Według ustaleń "Wyborczej" policyjne pojazdy nie mają wykupionych ubezpieczeń autocasco, a funkcjonariusze muszą z własnej kieszeni opłacać szkody wynikające z wypadków, kolizji, uszkodzeń czy chociażby warunków klimatycznych.

    Policyjne samochody bez AC. "Jeżeli nie mamy sprawcy, to wtedy szuka się winnego policjanta"

    Samochody policyjne są oczywiście "wyposażone" w ubezpieczenie OC, bo to obowiązkowa opłata. Problemem jest autocasco, które pozwala na pokrycie kosztów szkody powstałej w wyniku kolizji, wypadku, uszkodzenia auta przez osoby trzecie lub warunki atmosferyczne.

    - Wtedy robi się tzw. szkodówkę i szuka winnego policjanta. Zwykle to kierowca, który zostaje obciążony kosztami - tłumaczy Marcin Pawlus, policjant z kilkunastoletnim stażem i przewodniczący NSZZ "Solidarność" Funkcjonariuszy i Pracowników Policji Województwa Podkarpackiego.

    Tłumaczy, że oferta wykupywana przez policjantów nie jest stricte ubezpieczeniem nazywanym AC, bo ten rodzaj ubezpieczenia jest przypisany do konkretnego pojazdu, a radiowozami jeździ czasem na zmianę kilkadziesiąt osób.

    Policjanci muszą więc wykupić dodatkowe ubezpieczenia (kilkadziesiąt złotych miesięcznie) jako osoba prywatna, inaczej w przypadku uszkodzenia pojazdu zapłacą za szkodę z własnej kieszeni.

    - Jeżeli nie mamy sprawcy, to wtedy szuka się winnego policjanta, któremu robi się postępowanie dyscyplinarne, po którym pokrywa on koszty naprawy. Patologiczny system, który funkcjonuje od wielu lat - dodaje Pawlus.

    Kto naprawia uszkodzone radiowozy?

    Odpowiedzialność finansowa spoczywa m.in. na funkcjonariuszach z drogówki ruszających w pościg za piratem drogowym lub jadących do interwencji na sygnale. - Było już wiele przykładów, gdy pojazdy uprzywilejowane wjechały na skrzyżowaniach na czerwonym świetle i inny uczestnik ruchu w nich uderzył. Nie liczy się, że policjanci jadą ratować życie lub zdrowie, bo i tak zostają ukarani opłatą za naprawę szkód - mówi Pawlus.

    W innych krajach, m.in. w Niemczech lub Hiszpanii policjanci korzystają z floty samochodów przez kilka lat, a w trakcie ich eksploatowania za wszelkie naprawy odpowiedzialny jest autoryzowany salon marki, który dostarcza flotę pojazdów. W Polsce za naprawę uszkodzonych lub niesprawnych radiowozów odpowiedzialne są przynależne do poszczególnych komend stacje obsługi pojazdów, np. Stacja Obsługi Pojazdów przy Komendzie Miejskiej Policji w Krośnie oraz Stacja Obsługi Pojazdów mieszcząca się w Oddziale Prewencji Policji w Zaczerniu.

    - Technika napraw w tych stacjach zatrzymała się jednak na etapie, gdy policjanci przemieszczali się polonezami [czasy PRL-u]. W praktyce więc komendy zmuszone są naprawiać współczesne radiowozy w prywatnych firmach i ponosić dodatkowe, często bardzo wysokie koszty. Przykładem takiej firmy jest prywatna firma z podrzeszowskiej miejscowości Lutoryż - tłumaczy Pawlus.

    Jak tłumaczy się komenda?

    Od Piotra Wojtunika, rzecznika prasowego Komendy Wojewódzkiej Policji w Rzeszowie dowiadujemy się, że podkarpacka flota policyjnych samochodów nie posiada ubezpieczenia autocasco.

    - Szkody powstałe w wyniku zdarzenia drogowego z winy innego uczestnika ruchu pokrywane są z ubezpieczenia OC sprawcy - tłumaczy rzecznik. - Ale w drugą stronę to już nie działa - komentuje Pawlus.

    Kto pokrywa ewentualne szkody wynikające z kolizji, wypadków, uszkodzenia samochodu przez osoby trzecie lub też warunki klimatyczne? - W przypadku szkód powstałych w wyniku niekorzystnych warunków atmosferycznych lub gdy sprawca nie został ustalony, koszt naprawy pokrywany jest przez Komendę Wojewódzką Policji w Rzeszowie - odpowiada Piotr Wojtunik.

    Dopytujemy komendę wojewódzką, jaki jest schemat działania, jeżeli szkody powstały w wyniku zdarzenia drogowego z winy policjanta, kto wówczas ponosi koszty naprawy policyjnego samochodu oraz czy taki sam sposób działania ma miejsce, gdy winnym zdarzenia drogowego okazuje się policjant poruszający się samochodem uprzywilejowanym "na sygnale".

    - Za koszty naprawy uszkodzonego policyjnego radiowozu odpowiada bezpośrednio sprawca zdarzenia. Koszt naprawy jest refundowany z OC sprawcy. W przypadku braku ubezpieczenia OC koszt naprawy pokrywa policjant lub pracownik policji. Sytuacja jest identyczna w przypadku użycia sygnałów świetlnych i dźwiękowych, gdzie po zakończonych czynnościach wyjaśniających winnym spowodowania kolizji jest policjant - czytamy w odpowiedzi zespołu prasowego KWP Rzeszów.

    LINK


    Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group