Jechałeś za szybko? Jakieś 60 km/h? Jeśli złapała cię drogówka, sporo to będzie kosztowało. A mandat trzeba zapłacić w ciągu siedmiu dni. Przepisy jednak się zmienią - zamiast mandatu kredytowego będzie można od razu zapłacić i to nie gotówką, ale kartą kredytową - pisze "Dziennik Gazeta Prawna".
Policjanci z drogówki otrzymają czytniki kart płatniczych i za ich pomocą od razu ściągną należność za łamanie przepisów. Kierowca wystuka PIN i nie będzie już musiał pamiętać, by w ciągu siedmiu dni zapłacić karę.
Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji już przygotowało zmiany odpowiednich ustaw, w których maja być takie przepisy.
Głównie chodzi o egzekwowanie mandatów od kierowców z zagranicy, którzy nie maja przy sobie wystarczająco dużo gotówki w polskiej walucie. Ale policjanci będą musieli informować wszystkich kierowców o nowych możliwościach uregulowania kary. Dlatego Polak będzie mógł także zapłacić kartą.
Fotka przyjdzie za dwa miesiące
Równocześnie ministerstwo chce wydłużyć termin, jaki policja będzie miała, żeby ukarać kierowcę. Złapanemu na gorącym uczynku będzie mogła wystawić mandat nie w ciągu 14 dni - jak obecnie - ale w ciągu 30 dni. Sfotografowanemu przez fotoradar mandat będzie mogła wysłać w ciągu 60 dni, a nie w ciągu 30, jak to stanowią obowiązujące przepisy.
Powód? Łamiących przepisy jest tak dużo, że policja nie nadąża z wysyłaniem im mandatów.
LINKpiotreg - 27 Lipiec 2010, 12:10 Ja tam widzę inny powód - za dużo obywateli nie płaci mandatów
A tak, dadzą gościowi terminal i pod wpływem impulsu chwili wyciągnie kartę...Misial - 27 Lipiec 2010, 15:26
www.tvn24.pl napisał/a:
Policjant jechał 200 km/h. Teraz musi się tłumaczyć
NAGRANIE TRAFIŁO DO INTERNETU
Dokąd jechał? Czy musiał tak szybko? Czy ścigał się ze sportowym autem? Odpowiedzi na m.in. te pytania szuka specjalny zespół powołany do zbadania sprawy policjanta, który na autostradzie A4 pędził z prędkością ok. 200 km/h. Film trafił do serwisu YouTube.com.
O tym, że w sieci pojawił się taki film, napisał na Kontakt TVN24 internauta Radosław. - Nie widać, aby policjant prowadził pościg lub inne postępowanie służbowe – stwierdził nasz czytelnik.
Autorem nagrania jest kierowca (bądź pasażer) sportowego auta, który podążał tuż za pędzącym policjantem. W pewnym momencie kamera została skierowana na licznik auta. Prędkościomierz wskazywał 200 km/h
Filmik i resztę przeczytacie tutaj: www.tvn24.plpiotreg - 27 Lipiec 2010, 16:22 Osobie, która nagrała filmik nic nie zrobią, bo to nie on prowadził spit - 27 Lipiec 2010, 17:49 Ojej, wielkie mi halo, widać że chłopisko llllubi szybkość, czuł się jak ryba w wodzie wśród sportowych autek (zlot jakiś czy co?). Myślę, że jest to osobnik, z którym "idzie się dogadać" delpiero - 28 Lipiec 2010, 17:16
Cytat:
Fotoradar zarobił… 1,3 mln funtów!
W Wielkiej Brytanii trwa narodowa wojna o fotoradary. Nowy rząd ogłosił, że zamierza zmienić system mający dbać o bezpieczeństwo na drogach.
Według nowych założeń, dotacje na zakup fotoradarów zostaną ograniczone. W ostatnich latach automatyczne urządzenia pomiarowe stawały przy drogach jak grzyby po deszczu, wywołując dezaprobatę dla działań rządu wśród wielu kierowców.
Historia fotoradarów przy brytyjskich drogach liczy 20 lat. Liczba nowo stawianych urządzeń będzie niższa. Zabraknie także pieniędzy na obsługę części istniejących urządzeń – informuje Michael McCarthy z serwisu independent.co.uk.
Wszystko za sprawą zmienionych budżetów. Od teraz gminy zainteresowane utrzymywaniem rozbudowanej sieci fotoradarów będą musiały finansować je z własnej kasy. Brytyjski rząd liczy, że zmiany skłonią lokalne władze także do wprowadzenia innych metod pomiaru prędkości.
Decyzja podzieliła Brytyjczyków. Jeden obóz twierdzi, że spowoduje to wzrost liczby wypadków. Przeciwnicy fotoradarów przekonują, że urządzenia zmuszają do chwilowego zmniejszania prędkości i nie zawsze są ustawiane w niebezpiecznych miejscach. Za przykład podają fotoradar ustawiony na drodze A350 , który "zarabia" rocznie 1,3 miliona funtów. W miejscu jego ustawienia, jak również na innych odcinkach drogi w ostatniej dekadzie nie doszło do poważnych wypadków, co ma stanowić koronny dowód, że fotoradary nie są najlepszym sposobem na poprawę bezpieczeństwa – czytamy na stronie independent.co.uk.
Statystyki wykazały również, że mimo znacznego podniesienia nakładów na rozbudowę oraz utrzymanie sieci fotoradarów liczba wypadków na brytyjskich drogach nie spada.
Czy nieoznakowany radiowóz może łamać przepisy ruchu drogowego? Gdzie można ustawiać fotoradar? Gościem OnetCzat i serwisu OnetMoto byli naczelnik WRD KMP w Krakowie Krzysztof Burdak oraz jego zastępca Witold Norek.
Onet_Moto: Miniony weekend był dość pochmurny i deszczowy. Warunki na drogach były miejscami bardzo trudne, co było przyczyną wielu wypadków. Tylko w sobotę i niedzielę na polskich drogach doszło do 230 wypadków, w których zginęły 24 osoby, a 333 zostały ranne. Przyczyną tragedii była najczęściej brawura lub niedostosowanie prędkości do warunków panujących na drodze. Czy można to zmienić?
Witold Norek: Witamy, reprezentujemy Wydział Ruchu Drogowego Komendy Miejskiej Policji w Krakowie. Prosimy o pytania.
~Ja_tez: Jeśli nagram kamerą łamanie przepisów przez jakiegoś kierowcę (kierowców), to taki zapis może być podstawą do jego ukarania (po dostarczeniu np. płyty z nagraniem na komisariat)?
Witold Norek: Przede wszystkim jest to przesłuchanie świadka wykroczenia, każdy obywatel, jeśli jest świadkiem wykroczenia, może to zgłosić na komisariat policji, natomiast nagranie będzie dowodem pomocniczym.
~robbo: Jak policja traktuje zgłoszenie telefoniczne o niesfornych kierowcach, czy jest dużo takich zgłoszeń w naszym kraju? W Skandynawii prawie normą jest dzwonienie przez kierowców widzących innych szaleńców na drodze.
(...)
Cały zapis czatu jest dość obszerny i znajduje się w nim sporo ciekawych informacji - polecam: KLIK >>delpiero - 1 Sierpień 2010, 17:02
Cytat:
Nowy szwajcarski fotoradar nie przepuści kierowcom
W Genewie zostanie uruchomiony nowy fotoradar, który będzie wyłapywać nie tylko jazdę z nadmierną prędkością, ale także wiele innych wykroczeń drogowych.
Pod koniec sierpnia w Genewie służbę zacznie nowy typ fotoradaru, który produkuje szwajcarska firma Multanova. Stosowane dotąd fotoradary robiły zdjęcia kierowcom, którzy łamią ograniczenia prędkości jazdy i przejeżdżają na czerwonym świetle.
Nowe szwajcarskie fotoradary będą łapać za 10 rodzajów wykroczeń. Zrobią zdjęcie nie tylko kierowcom, którzy jadą za szybko, ale także tym, którzy nie przepuszczą pieszego, niebezpiecznie wyprzedzają, wjadą na pasy jazdy dla rowerzystów i autobusów, przekroczą linię ciągłą na jezdni albo zawracają w niedozwolonym miejscu - opisuje genewski dziennik "Le Matin Dimanche".
Ponadto szwajcarski "superfotoradar" będzie obserwował sytuację na czterech pasach ruchu (obecne obsługują dwa pasy), śledząc jednocześnie 22 pojazdy w odległości 500 m.
- Jesteśmy bardzo zadowoleni z tego sprzętu - powiedział po testach nowego fotoradaru Jean-Marc Pecorini, który kieruje drogówką w Genewie.
Od piątku w Gorcach ekipy remontowe wzięły się za łatanie dziur. Wyrwy i dziury zostały przygotowane do wypełnienia i... nadeszła niedziela.
Mieszkańcy ulicy Górniczej w Gorcach ucieszyli się na widok drogowców, którzy w piątek pojawili się, by poprawić stan nawierzchni w tym rejonie.
Istniejące dziury zostały oczyszczone z kamieni i piachu i przygotowane do późniejszego łatania. Prace trwały od skrzyżowania ulicy Górniczej ze Staszica i zakończyły na skrzyżowaniu z ulicą Partyzantów. W sobotę roboty drogowe były kontynuowane i doszły aż do ulicy Traugutta. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, że po sobocie nadchodzi niedziela, czyli dzień wolny od pracy. Chyba o tym fakcie zapomnieli drogowcy, którzy przygotowali dziury do zalepienia, ale samego łatania już nie zdążyli wykonać i pozostawili kierowców z drogą wyglądającą jak szwajcarski ser. Ulica na odcinku około 500 metrów wygląda tragicznie. Przejechanie nią graniczy z cudem, bowiem nawet najwytrawniejsi kierowcy po ominięciu jednej czy drugiej dziury, wpadają w kolejne wyrwy. Dlatego zwracamy się do mieszkańców Gorc oraz osób, które będą poruszać się swoimi samochodami remontowanymi ulicami, by uważali na dziury, bowiem zwłaszcza kiedy zapadnie zmrok są one niewidoczne.
- Przecież tu można urwać tylko zawieszenie. Jak zwykle ktoś nie pomyślał o ludziach. Kolejny przykład głupoty – mówi Jan Barczak, mieszkaniec Boguszowa-Gorc.
Należy mieć tylko nadzieję, że już jutro ekipy drogowe dokończą rozpoczętą naprawę nawierzchni w Gorcach. A tak na przyszłość maleńka rada dla drogowców. Może następnym razem należy się zastanowić nad tym czy nie lepiej zacząć taką naprawę np. w środę, by zdążyć z jej zakończeniem przed nadejściem tej nieszczęsnej wolnej od pracy niedzieli.
Koniec z redukowaniem punktów karnych przez kierowców
- To będzie prawdziwy cios dla zawodowych kierowców. A w ogóle, to beznadziejny pomysł - denerwuje się Wojciech Jaśkowski, kierowca z Lublina. Chodzi o propozycję Ministerstwa Infrastruktury. Urzędnicy chcą, aby całkowicie zniknęła możliwość redukowania sobie co pół roku punktów karnych.
Obecnie każdy kierowca może zapisać się na kurs do Wojewódzkiego Ośrodka Ruchu Drogowego. Gdy go zaliczy, z jego "dorobku" zostaje odjętych sześć punktów karnych. - Całość kursu składa się z trzech części. Pierwsza to spotkanie z psychologiem - relacjonuje Ryszard Pasikowski, dyrektor WORD w Lublinie. - Drugą nazywam terapią szokową. Wyświetlamy kierowcom filmy opowiadające o skutkach wypadków. Trzecią częścią jest spotkanie z policjantem, który zapoznaje uczestników z prawami i obowiązkami kierowców - dodaje dyrektor.
Na skorzystanie z takiego rozwiązania rocznie decyduje się 1200 osób z województwa lubelskiego. - To sporo. W tej grupie dominują kierowcy zawodowi. Poza tym, osoby, których praca jest związana z koniecznością szybkiego przemieszczania się samochodem - podkreśla Ryszard Pasikowski.
Z kursu organizowanego przez WORD można skorzystać tylko raz na pół roku. Jego koszt to 280 zł. - Niestety. Ukończenie tego kursu nic nie zmienia. Kierowcy, którzy go zaliczyli dalej popełniają te same wykroczenia - uważa Mikołaj Karpiński, rzecznik prasowy Ministerstwa Infrastruktury. - Dlatego chcemy zlikwidować możliwość kasowania punktów w ten sposób.
Co w zamian? Obecnie resort proponuje, by kierowca po nazbieraniu 24 punktów karnych trafiał na obowiązkowy kurs reedukacyjny. Jeśli nazbiera kolejne 24 punkty, to straci prawo jazdy na wszystkie kategorie, jeśli oczywiście takie posiada. O nowe prawo jazdy będzie się musiał ubiegać od początku.
- To nie jest w porządku. Przecież w zimie z powodu złych warunków zdarzają się kolizje. Wystarczą trzy i już mamy problem z punktami - przewiduje Wojciech Jaśkowski. - W Europie panuje inny system. Policjanci też karzą punktami, ale jednym albo maksymalnie dwoma. U nas zaś wystarczy małe wykroczenie, by dostać np. sześć - opowiada Jaśkowski, który bardzo dużo jeździ po Europie.
Hehe, dobre. Postawili znak 30km/h - z taką prędkością idzie zrobić krzywdę w zawieszeniu.jojo - 5 Sierpień 2010, 10:24
BluesW. napisał/a:
Hmm, przy takiej ilości dziur nie zdecydowano się zerwać całości - aż się człowiek zastanawia jak bardzo cenny musiał być ten stary asfalt. phonemaniac - 5 Sierpień 2010, 11:35 A wartości sentymentalnej nie liczysz? BluesW. - 5 Sierpień 2010, 13:09 To się nazywa "oszczędność".
Zarząd dróg ma pewność, że nikt nie będzie wnioskował o zamontowanie progów zwalniających, czyli mniej roboty papierkowej, bo kasy na progi i tak nie ma
phonemaniac - 6 Sierpień 2010, 13:41
Cytat:
Trudniej będzie się pozbyć punktów karnych
Więcej kierowców może stracić prawo jazdy za punkty karne. Taki będzie efekt nowych, surowych przepisów przygotowanych przez Ministerstwo Infrastruktury - ostrzega "Rzeczpospolita".
Dziś kierowcy łamiący przepisy drogowe mogą uzbierać 24 punkty karne, zanim stracą prawo jazdy. Mogą jednak dwa razy do roku pozbyć się z ewidencji po sześć punktów. Wystarczy, że wezmą udział w pięciogodzinnym szkoleniu, które kosztuje najwyżej 300 zł - odnotowuje gazeta.
Resort infrastruktury chce zmienić te zasady. Projekt ustawy o kierujących pojazdami przewiduje, że dzisiejsze kursy znikną. Zastąpi je nowy kurs reedukacyjny, na który trafią kierowcy z 24 punktami. Nie będzie to dobrowolne, lecz obowiązkowe szkolenie. Nauka potrwa aż 40 godzin i może kosztować 2 tys. zł. Każdego roku prawo jazdy traci w Polsce około 40 tys. kierowców - pisze w swojej publikacji "Rzeczpospolita".
37-letni Szwed wpadł w Szwajcarii w pułapkę radarową, pędząc sportowym samochodem z prędkością 290 km/h. Na razie odebrano mu prawo jazdy i samochód, a w perspektywie jest jeszcze grzywna w maksymalnej wysokości nawet miliona franków szwajcarskich (około 2,9 miliona złotych).
Samochód z silnikiem o mocy 570 koni mechanicznych, wart ok. 180 tys. euro, zabezpieczono na poczet spodziewanej grzywny - poinformował w poniedziałek przedstawiciel szwajcarskich władz.
Nie doprecyzowano o jaki samochód dokładniej chodzi.
Drogie przyspieszanie
Dopuszczalna prędkość na autostradach w Szwajcarii to 120 km/h. Jej przekroczenie o więcej niż 25 km/h jest tam już przestępstwem, więc o karze dla Szweda zdecyduje sąd.
Wysokość grzywny będzie proporcjonalna do dochodów i majątku drogowego pirata, ale jeszcze nie udało się określić ile dokładnie będzie wynosić. Podano tylko maksymalną wartość 1 miliona franków
Szwajcarskie sądy zazwyczaj decydują się zubożyć piratów szacunkowo o około 5-10 procent ich majątku.
Od kiedy telefony komórkowe stały się też aparatami fotograficznymi i kamerami zdolnymi do nagrywania niezłej jakości filmów, w Internecie roi się od ciekawych materiałów nagranych przez zwykłych obywateli.
Dzięki temu, chociażby przy pomocy serwisu poboczem.pl, każdy z nas skutecznie walczyć może z wieloma patologiami - upublicznienie wykroczenia przynosi przeważnie dobry skutek.
Na naszą redakcyjną skrzynkę często dostajemy zdjęcia różnych drogowych wykroczeń, części z nich dopuszczają się również stróże prawa. Z takimi przypadkami walczymy z całą stanowczością. Każda tego typu sprawa spotyka się z naszą reakcją i pismem skierowanym do rzecznika prasowego konkretnej jednostki policji czy straży miejskiej. Wychodzimy bowiem z prostego założenia - jeśli z prawa drwić będą osoby mające je egzekwować, na drogach zapanuje kompletna anarchia.
Zwłaszcza teraz, gdy wielu z nas wybiera się na zagraniczne urlopy, trzeba jednak pamiętać, że zrobienie zdjęcia funkcjonariuszowi policji może się dla nas źle skończyć.
Prawo w Polsce zezwala na fotografowanie ludzi wykonujących swoje obowiązki służbowe. Dotyczy to również policjantów, strażaków czy wojskowych. "Na służbie" policjant jest osobą publiczną i każdy obywatel ma prawo robić mu zdjęcia lub filmy, a nawet, bez narażania się na żadne konsekwencje, publikować te materiały. Oczywiście funkcjonariusze często nie życzą sobie upamiętniania ich wybryków i zastraszają obywateli żądając np. okazania legitymacji prasowej i strasząc wnioskami do kolegium, ale warto pamiętać, że prawo stoi po naszej stronie. Funkcjonariusza publicznego na służbie fotografować może każdy, nie tylko dziennikarze.
Niestety, wielu innych krajach przepisy nie są tak liberalne, jak w Polsce i nie pozwalają na filmowanie/robienie zdjęć policjantom na służbie. Gdy nasza policja często sama publikuje zdjęcia funkcjonariuszy (np. akcja "Poznaj swojego dzielnicowego"), w USA czy Włoszech funkcjonariusze publiczni, chociażby ze względu na możliwość zamachów, chronieni są prawnie przed robieniem im zdjęć.
Kara, jaka grozi nam za złamanie tego zakazu może być bardzo surowa. Amerykańskie media "żyją" ostatnio sprawą pewnego motocyklisty, który sfilmował swoje spotkanie z funkcjonariuszem drogówki, a film umieścił na jednym z popularnych serwisów internetowych. W kwietniu policjanci przeszukali mieszkanie mężczyzny a on sam spędził aż 26 godzin w areszcie. Niestety, sprawa na tym się nie skończyła - za nagranie policjanta bez jego zgody grozi mu aż do 16 lat pozbawienia wolności!
Cała sprawa wywołuje wiele kontrowersji, zwłaszcza że nagrany przez motocyklistę filmik ukazuje nieprawidłowe zachowanie funkcjonariusza. Nieumundurowany policjant, który poruszał się nieoznakowanym radiowozem, w czasie zatrzymania wyciągnął broń, bez wcześniejszego informowania, kim jest.
Jeszcze raz przypominamy, że konsekwencje związane z filmowaniem/fotografowaniem policjanta na służbie mogą nas czekać wyłącznie zagranicą. Prawo do fotografowania/filmowania policjanta na służbie ma w Polsce każdy obywatel. Próba zastraszenia przez funkcjonariusza lub żądanie okazania np. legitymacji prasowej to jawne łamanie przepisów prawa.
W takiej sytuacji - tak, jak uczynił to autor nagrania z Konina - radzimy nie wyłączać telefonu i udokumentować zachowanie policjantów czy strażników miejskich. W podobnych sytuacjach oferujemy, rzecz jasna, naszą pomoc.
Spotkaliście się z podobnym zachowaniem polskiej policji?
Filmiki z artykułu wymiatają wksek - 10 Sierpień 2010, 18:45 Koniec z robieniem fotek!
Edit: Swoją drogą Misiek ma rację, może mu sprawdzić telefon kiedy chce i nie musi wcale mieć podstaw - tak, jak powiedzieli i mnie.
Edit2: Zresztą tak jak my możemy zrobić zdjęcia. Wynik 1-1
Edit3: A z tym pistoletem na koniec w USA to bym się popłakał i zszedł, ale do grobu ze strachu tqmeh - 10 Sierpień 2010, 22:38
Cytat:
Czy to była policja?
Niedawno jechałem autostradą A 4 z Wrocławia w kierunku Krakowa. W pewnej chwili zobaczyłem przed sobą mondeo na cywilnych, katowickich numerach. Widok takiego samochodu na drodze szybkiego ruchu zawsze wzbudza niepokój... (*)
Jechał 159 km/h między drogowcami. Dostał mandat tysiąc złotych.
Dokładnie 159 km/h pędziło drogą krajową nr 11 czarne alfa romeo. Samochód mknął między robotnikami wylewającymi nowy asfalt w okolicach Mostowa. Ograniczenie prędkości wynosiło tu 50 km/h
Do zdarzenia doszło wczoraj późnym popołudniem. Ruch na drodze był duży. Nic dziwnego, to jedna z głównych tras, którą nad morze jadą wczasowicze z Wielkopolski. Na dodatek trasa jest jeszcze remontowana. Obowiązują tu więc ograniczenia prędkości do 50 km/h. Robotnicy pracują cały czas, nawet wieczorem.
Tego popołudnia prace drogowe też jeszcze trwały. Drogowcy przygotowywali nawierzchnię do wylania nowego asfaltu, stało sporo barierek, słupków bezpieczeństwa. Kierowca alfa romeo jakby tego nie widział. Gdy namierzył go policyjny radar, miał na liczniku dokładnie 159 km/h. To o 109 kilometrów więcej niż zezwalały znaki drogowe.
- Kierowcą okazał się 33-letni mężczyzna z Małopolski - mówi Magdalena Marzec. - Razem z nim jechała jeszcze kobieta. Jak się później okazało kierowca nie miał nawet uprawnień do kierowania pojazdami.
Mężczyzna - krakowianin - dostał więc mandat w wysokości 1.000 złotych. Dodatkowo otrzymał też 10 punktów karnych. Zakazano mu prowadzenia pojazdu.
Jakie historie wymyślają kierowcy, żeby uniknąć mandatu?
Białorusini, Ukraińcy i Niemcy z byłego NRD najczęściej unikają płacenia mandatów. Twierdzą, że nie mają pieniędzy. Przypominają sobie o gotówce, kiedy zobaczą kratę celi. Polacy wymyślają na trasach różne historie, żeby tylko uniknąć kary.
Polskie prawo mówi wyraźnie, że obcokrajowcy muszą płacić mandaty gotówką. Po zatrzymaniu za wykroczenie przez drogówkę muszą wysupłać gotówkę. I to w złotówkach. Mandat kredytowy dostanie tylko obywatel Polski, który ma miejsce zameldowania w kraju. On jednak nie może liczyć na płacenie gotówką u policjanta bezpośrednio po rozliczeniu go na trasie za przewinienia. Zostaje mu przelew.
Okazuje się, że wyegzekwowanie mandatu gotówkowego od wielu obcokrajowców nie jest łatwym zadaniem. Doskonale wiedzą o tym policjanci ze Świebodzińskej drogówki. Przed weekendem zatrzymali Niemca. Prowadząc seata przekroczył dozwoloną prędkość o około 30 km. Wychwycił to laserowy radar. I zaczęło się.
Najpierw kierowca udawał, że niczego nie rozumie. Twierdził, że nie wie, o co chodzi. Pokazał dokumenty i milczał. Kiedy jeden z policjantów zaczął mówić po niemiecku, że przekroczył prędkość, kierowca twierdził że to nie on. W pewnej chwili obywatel Niemiec z terenów byłego NRD zaczął krzyczeć na policjanta.
Funkcjonariusz wyjaśnił, że musi zapłacić mandat, gotówkowy. Wtedy Niemiec powiedział, że nie ma gotówki i poszedł do swojego samochodu. Po chwili w aucie zaczęło głośno płakać kilkuletnie dziecko.
Policjanci podeszli do auta i wyjaśniali, że musi zapłacić mandat. Gotówkę może wymienić w kantorze lub wyjąć w bankomacie. Niemiec histerycznie wykrzyczał, że nie ma kart bankomatowej ani kredytowej. Wtedy też do akcji włączyła się jego żona, Ukrainka. Powiedziała, że jadą z Ukrainy do domu. Pieniądze na paliwo dała jej mama, ale już nie mają nawet jednego euro. Chcą mandat kredytowy i tylko taki zapłacą.
Policjanci zapewnili, że jeżeli mąż nie zapłaci mandatu, to zostanie zabrany na komendę i w trybie przyspieszonym stanie przed sądem. Zapewnili, że ona mając prawo jazdy, może pojechać.
Wtedy rozhisteryzowany mężczyzna wskoczył na przednie siedzenie i wziął na ręce małą córeczkę. Dziecko płakało. Mężczyzna nadal krzyczał na policjantów. Zasłaniał się dzieckiem w obawie przed wyjęciem go z auta przez funkcjonariuszy. Ci nadal spokojnie prosili o to, żeby pojechał za nimi i z bankomatu wyjął gotówkę na mandat. W przeciwnym wypadku zabiorą go na komendę. Ten wtedy stwierdził, że poda policji numer polisy. Mandat zapłaci firma ubezpieczeniowa.
W końcu Niemiec zdecydował się jechać na komendę. Przed budynkiem zmienił nagle zdanie. Okazało się, że... ma przy sobie kartę bankomatową. Ostudziła go wizja krat w celi świebodzińskiej policji.
To tylko jeden z przypadków. Podobnie zachował się Włoch zatrzymany na krajowej "dwójce” przez Marka Zawadkę ze świebodzińskiej drogówki. - Na drodze krzyczał zapewniając, że nie ma gotówki i nie zapłaci grzywny. Kiedy zobaczył celę, nagle przypomniał sobie, że jednak ma złotówki i natychmiast zapłacił mandat - wspomina policjant.
Pewien tirowiec z Białorusi płakał zapewniając, że nie ma przy sobie nawet pół centa. Klękał wręcz przed policjantami błagając o anulowanie grzywny. Kiedy kazano mu wsiąść do radiowozu z zapewnieniem, że zostanie zatrzymany nagle zdjął but. Ze skarpetki wyjął plik banknotów. Bez słowa zapłacił mandat i pojechał dalej.
Najczęściej płacenia mandatów unikają kierowcy z Białorusi oraz Ukrainy. Dołączają do nich również kierowcy z byłego NRD. Ci przyznają jednak, że z niemiecką policją nigdy nie dyskutują. Potwierdzają to polscy policjanci, którzy byli na szkoleniach w Niemczech. - Żadnej dyskusji kierowca nie podejmuje. Pokornie płaci mandat, a u nas na drodze ciągle się targują. Płaczą, narzekają i wymyślają różne historie. My również nie stosujemy taryf ulgowych. Mamy taryfikator i nim się kierujemy - mówi anonimowy funkcjonariusz lubuskiej drogówki.
Polscy kierowcy chcąc uniknąć kary wymyślają za to przeróżne historie. - Zdarza się, dzień że mamy trzech kierowców pędzących do rodzącej żony - opowiadają policjanci z drogówki. Częsta wymówka to również choroba w rodzinie. Właściciele drogich aut zapewniają, że ich firmy padają, są na skraju bankructwa. Oczywiście negocjacja mandatu jest na porządku dziennym. Kiedy się nie da, bo taryfikator określa wysokość kary, zaczyna się żebranie o jak najmniejszą liczbę punktów karnych. Ich wysokość za konkretne przewinienia jednak również określa taryfikator. Wizyta w radiowozie kończy się więc... smutną miną.
Szybkie, ekonomiczne i bezpieczne – tak można w skrócie opisać auta, które policjanci otrzymają w ramach programu modernizacji parku maszyn.
Firma Renault rozpoczęła właśnie dostawę 110 egzemplarzy Renault Megane. Samochody trafiają do służby dzięki programowi modernizacji policji w latach 2007 – 2011.
Umowa z Renault Polska Sp. z.o.o jest warta 6 mln 239 tys. złotych.
Środki na jej realizację pochodzą z budżetów Komendy Głównej Policji i komend wojewódzkich wspieranych przez samorządy w ramach tzw. sponsoringu. Pierwsze egzemplarze już trafiły do Centrum Szkolenia Policji w Legionowie.
Nowe radiowozy są napędzane silnikiem Diesla 1.9 dCi o mocy 130 KM. Na przyśpieszenie od 0 do 100 km/h samochody potrzebują 9,5 sekundy. Prędkość maksymalna wynosi 205 km/h. Według deklaracji producenta spalanie w cyklu mieszanym wynosi 5,1 l/100km.
Renault Megane z silnikiem 1.9 dCi są dobrze wyposażone - m.in. w sześć poduszek powietrznych, radioodtwarzacz i dwustrefową klimatyzację.
Nieoznakowane radiowozy trafią do policjantów w całym kraju - m.in. do funkcjonariuszy służby kryminalnej i dochodzeniowo-śledczej.
LINKtqmeh - 14 Sierpień 2010, 10:47 Większych parchów nie było garny - 14 Sierpień 2010, 11:46 Kryminalnym wystarczą, dobrze wtapiają się w otoczenie Ozma - 14 Sierpień 2010, 12:09 No co, są przecież znakomicie wyposażone - m. in. w radioodtwarzacz phonemaniac - 16 Sierpień 2010, 10:34
Cytat:
Biznesmen złapany na radar kłóci się o... zapalniczkę
Biznesmen oskarżony o wyłudzenie ponad 300 mln zł nie chce zapłacić 300 zł mandatu za przekroczenie prędkości. Sądy zajmują się sprawą od siedmiu miesięcy, a poszło o... zapalniczkę.
Policjanci z Będzina w grudniu zeszłego roku zatrzymali na drodze luksusowego mercedesa. Radar pokazał, że kierowca przekroczył prędkość o 41 km/godz. Za to wykroczenie grozi mandat w wysokości 300 zł oraz osiem punktów karnych.
Kierowca poprosił jednak policjantów o pokazanie legalizacji radaru. Kiedy ją otrzymał, zaczął się domagać legalizacji zapalniczki, do której radar był podpięty. Zdumieni policjanci stwierdzili, że nie mają takiego dokumentu, bo nie ma obowiązku legalizacji takich urządzeń. W tej sytuacji kierowca oznajmił, że mandatu nie zapłaci. Stwierdził, że ma w aucie CB, dużo wcześniej został ostrzeżony o obecności patrolu i na pewno jechał przepisowo.
Nie byłoby w tej historii nic dziwnego, gdyby nie kierowca. To Józef J., były szef Colloseum, oskarżony o wyłudzenie ponad 300 mln zł z państwowych firm elektroenergetycznych. W 2002 r. wyjechał z kraju i zaczął się ukrywać. Ścigany przez CBŚ, ABW oraz Interpol został zatrzymany w Izraelu. Po deportacji trafił do aresztu w Katowicach. Opuścił go w grudniu 2007 r. po wpłaceniu rekordowej kaucji w wysokości 3 mln zł. Pieniądze przesłała 80-letnia Amerykanka. Józef J. odpowiada teraz przed sądem z wolnej stopy.
Na drodze w Będzinie Józef J. przedstawił się policjantom jako prezes Luksemburskiej Fundacji Praw Człowieka [sam ją założył, organizacja ma stać na straży praworządności - przyp. red.].
Podczas pierwszego posiedzenia, które odbyło się w trybie nakazowym, bez obecności obwinionego, wyłącznie na podstawie materiałów policji, sąd skazał Józefa J. na 400 zł grzywny. Biznesmen odwołał się od tego wyroku. Sąd ponownie rozpoznał sprawę i ponownie go skazał, tym razem na 300 zł grzywny oraz 130 zł kosztów procesu. Biznesmen znów się odwołał. W apelacji zarzucił sądowi błąd w ustaleniach faktycznych. Jego zdaniem pomiar prędkości był przeprowadzony w sposób wadliwy, ponieważ "warunkiem prawidłowego działania radaru jest podłączenie go do zasilania spełniającego wymogi przewidziane przez producenta". Skoro więc policja nie miała legalizacji zapalniczki, Józef J. domaga się uniewinnienia.
- Sąd po raz kolejny zajmie się tą sprawą 8 września - mówi sędzia Jacek Krawczyk z Sądu Okręgowego w Katowicach.
Według nadkomisarza Włodzimierza Mogiły z wydziału ruchu drogowego komendy wojewódzkiej w Katowicach to tylko strata czasu i pieniędzy podatników. Przepisy mówią wyraźnie, że legalizację Urzędu Miar i Jakości musi mieć tylko radar, a źródło zasilania nie ma żadnego wpływu na wynik dokonywanego pomiaru. - Równie dobrze można by domagać się legalizacji akumulatora, z którego czerpane jest zasilanie, czy alternatora, który wytwarza prąd w aucie - mówi Mogiła.
Józef J. twierdzi, że angażuje w sprawę mandatu wymiar sprawiedliwości, bo nie czuje się winny. - Jak jadę za szybko, to płacę mandaty. Jednak w tym przypadku nie mam pewności, że wynik pomiaru, który mi pokazano, zrobiono na moim samochodzie - mówi były szef Colloseum. Zapewnia jednak, że jeśli przegra proces, zapłaci mandat.
LINKpiotreg - 16 Sierpień 2010, 10:39 Kino i bezradność sądu Jakby mu przeje... li 5000zł to może by się jeden z drugim zastanowił na drugi raz lukaszr - 19 Sierpień 2010, 11:06 Zobaczcie to, co zaznaczyłem na czerwono - 2 mandaty za przekroczenie prędkości w ciągu kilkudziesięciu sekund? Idąc takim tokiem myślenia to większość biorących udział w UWAGA PIRAT powinna dostawać nawet po 3 mandaty.
Cytat:
Od środy w Alejach Jerozolimskich obowiązuje nowy buspas. Dlatego od samego rana policja prowadziła tam specjalną akcję bezpieczeństwa. Korków nie było. Było natomiast sporo mandatów.
Policjanci sprawdzali nie tylko, czy kierowcy stosują się do nowej organizacji ruchu, ale też trzeźwość i prędkość. Choć to pierwsze wypadło całkiem nieźle, to już z przestrzeganiem pozostałych przepisów nie było tak dobrze.
Pół promila z rana
Już pierwszy pomiar trzeźwości o godz. 6.30 zakończył się złapaniem kierowcy jadącego na podwójnym gazie. Pół promila nie dodało odwagi nietrzeźwemu kierowcy, który nie chciał reporterom TVN Warszawa wytłumaczyć dlaczego w takim stanie wsiadł za kółko. Niestety nie był jedynym, który za nic ma przepisy.
Dwa mandaty za to samo
Najbardziej w środę śpieszyło się kierowcy audi, który przez miasto jechał z prędkością ponad 120 km na godz. W ciągu zaledwie kilkudziesięciu sekund prędkość przekroczył dwa razy. Policjanci postanowili, że dostanie również dwa mandaty po 500 zł i dwa razy punkty - po 10.
"Nie na czerwonym, ale na różowym"
500 zł i sześć punktów karnych tyle kosztuje złamanie jednego z najważniejszych przepisów. Przejechanie przez skrzyżowanie na czerwonym świetle często kończy się tragicznie. To jednak nie powstrzymuje niektórych kierowców, którzy potrafią też w dziwny sposób się z tego wytłumaczyć. - Nie przejechałem na czerwonym świetle, przejechałem na różowym. Tylko, że po prostu oni maja to w d... - denerwuje się jeden z zatrzymanych kierowców.
Aleje coraz mniej bezpieczne
Jak wynika z policyjnych statystyk w Al. Jerozolimskich zrobiło się bardzo niebezpiecznie. Tylko w tym roku doszło tu do 20 wypadków, w których rannych zostało, aż 21 osób.
Fotoradary na Lubelszczyźnie: Drogie i kolorowe fotki drogowe
Każdy z nas lubi zdjęcia. Czy wszystkie? Także te najdroższe, z policji drogowej… Są pełne napięcia, czasami zadumy i zdziwienia. Zawsze jednak sytuacje utrwalone na tych zdjęciach są dokładnie omawiane z szefem sesji: policjantem ruchu drogowego
Policja drogowa w naszym województwie dysponuje pięcioma fotoradarami, które mogą być zamontowane na jednym z blisko 70 masztów. Choć niekoniecznie, bo fotoradary są mobilne i bez przeszkód działają z trójnogu.
Wynalazek rajdowca
Ale od początku. Jak myślicie, kto wynalazł fotoradar? Nadgorliwy policjant drogowy, maniak bezpiecznej jazdy ze Szwecji czy szalony naukowiec z Japonii? Nie. Jego imię to Maurice Gatsonides z Holandii. Wcześniej pan Gatsonides był – uwaga! – kierowcą rajdowym.
Szalony Holender zbudował fotoradar w celach treningowych. Robił zdjęcia podczas pokonywania zakrętów, by określić optymalną prędkość przejazdu. Jemu to się opłaciło: w 1953 roku wygrał Rajd Monte Carlo. I tu powinniśmy zapomnieć o tej historii, bo Gatsonides, na dobrą rzecz, mógł prototyp fotoradaru schować do piwnicy.
Niestety, tak nie zrobił i w 1960 roku zaproponował policji kupno tego rodzaju urządzeń. I tak zaczęła się oszałamiająca kariera "diabelskiej skrzynki”, znienawidzonej przez miliony kierowców. Tak na marginesie, Gatsonides zrobił na tym olbrzymie pieniądze, bo dziś jego firma Gatsometer jest największym na świecie dostawcą fotoradarów.
99 proc. skuteczności
Arkadiusz Kalita z Wydziału Ruchu Drogowego Komendy Wojewódzkiej Policji twierdzi, że fotoradar, podobnie jak wideorejstrator, to największy wróg piratów drogowych. – Skuteczność tego urządzenia sięga niemal 100 proc. Jest bezuczuciowe, nie ma znajomych, a przy zdjęciach nie można manipulować. A co najważniejsze: zapewnia nieuchronność kary – mówi Arkadiusz Kalita.
Przykładów jest wiele. – Mieszkańcy bloków przy Jana Pawła II w Lublinie skarżyli się na nocne wyścigi motocyklowe. Kilka sesji zdjęciowych zorganizowanych przez Wydział Ruchu Drogowego Komendy Miejskiej Policji w Lublinie i problem znika.
– Nawet motocykliści nie mogą się czuć bezkarni – dodaje Kalita. Zasada walki z piratami na motocyklach jest prosta. Osoba obsługująca fotoradar spisuje numery motocykla ze zdjęcia i sporządza adnotację służbową. Druga metoda to współpraca z patrolem ustawionym kilkaset metrów za fotoradarem. – Nie pomagają zamknięte czarne przyłbice kasków, podgięte rejestracje z tyłu czy inne magiczne sztuczki. Uwidocznieni na zdjęciach motocykliści zawsze się przyznają. Trzeba jednak stwierdzić, że robią to z honorem – dodaje Kalita.
Nie każdy lubi te urządzenia. Są kraje, w których po wprowadzeniu większej liczby fotoradarów społeczeństwo się buntowało. W Australii dochodziło do buntów i akcji zorganizowanego wandalizmu. Są też opinie, według których fotoradary uczą złych nawyków.
– Kierowcy wiedząc, że zdjęcie z fotoradaru jest karą, hamują przed masztami w obawie przed represją. Po minięciu masztu dodają gazu, co jest formą nagrody, poczuciem bezkarnej wolności – mówi doktor Ireneusz Siudem, lubelski psycholog.
– Fotoradary w pewnym sensie uczą nas złych nawyków, doraźnego poszanowania norm prawnych. Kierowcy coraz mniej uwagi zwracają na znaki drogowe i otoczenie, koncentrując się na wykryciu masztów z fotoradarami. To urządzenie działa punktowo. Aby poprawiła się sytuacja na drogach, potrzebna jest zmiana świadomości kierujących poprzez systematyczne wychowanie komunikacyjne młodych pokoleń.
1000 fotoradarów
– Nie ma innej drogi jak rozbudowa sieci fotoradarów i nasilenie elektronicznej kontroli prędkości – twierdzi Kalita. W tym roku na polskich drogach zginie ok. 4 000 ludzi – tak twierdzą fachowcy z dziedziny bezpieczeństwa ruchu drogowego. To jest mniej niż w latach ubiegłych, ale wciąż zbyt dużo.
– Aby radykalnie i szybko poprawić sytuację, należy zastosować rozwiązanie francuskie – twierdzi Arkadiusz Kalita. W 2007 roku, we Francji, by uspokoić ruch i kontrolować prędkość, przy drogach ustawiono ponad 1000 fotoradarów. W niespełna dwa lata Francja o 34 proc. zmniejszyła liczbę ofiar śmiertelnych na drogach. – Historia bezpieczeństwa ruchu drogowego nie zna tak gwałtownej poprawy – kwituje Kalita.
Fotoradary czyli z jednej strony zmora kierowców, z drugiej środek prewencyjny, z trzeciej maszynka do zarabiania pieniędzy przez gminy. Czy jednak gmina może zlecić obsługę fotoradaru prywatnej firmie?
Taka praktyka ma miejsce w Pszczynie, gdzie fotoradar obsługuje prywatne przedsiębiorstwo, uzyskując przez to dostęp do danych kierowców. Kontrowersje wzbudzają też fotoradary obsługiwane przez miejskich strażników. Gminy korzystające z takich rozwiązań bronię się jednak twierdząc, że jest to doskoały sposób na poprawę kondycji finansowej skąpych budżetów. Policja popiera stawianie masztów twierdząc, że jest o doskonały środek prewencyjny. Niestety cierpią kierowcy, gdyż radary często stawiane są w miejscach gdzie o bezpieczeństwo specjalnie dbać nie trzeba bo np. na drogach ekspresowych. Tam gdzie gminy węszą najwyższy zysk. O co zatem tak naprawdę chodzi w tej fotoradarowej wojnie? O bezpieczeństwo czy o kasę?
Przy okazji ostrzegamy wszystkich lubelskich kierowców, aby zdjęli nogę z gazu przy ul. Nadbystrzyckiej, gdzie wczoraj wieczorem policja ustawiła w maszcie urządzenie rejestrujące.
~Świdniczanin
Mieszkam w Świdnicy od urodzenia, od lat poruszam się po Świdnickich ulicach autem i powiem jedno: Straż Miejska ustawia swój radar szczególnie tam, gdzie można zarobić. Na ul. Armii Krajowej nie ma szkół i przedszkoli a jednak często właśnie tu robią zdjęcia... bo ulica jest "zachęcająca" do szybszej jazdy... bo jest bezpieczna. Tak jest w całej Świdnicy. W miejscach niebezpiecznych nie ma SM, bo ludzie tam uważają, jeżdżą powoli, więc i szansa na kasę z mandatów jest mniejsza...
Cóż... pozdrawiam Straż Miejską
BluesW. - 23 Sierpień 2010, 17:41 Głupota ludzka nie zna granic
Cytat:
Ciągnęli go na linie za autem, bo ponoć ukradł rower
Policjanci z Lubina zatrzymali dwóch mężczyzn, którzy w zeszłym tygodniu ciągnęli mieszkańca tej samej wsi na linie za samochodem, by wymusić na nim przyznanie się do kradzieży roweru. Grozi im 15 lat więzienia
Aresztowani pochodzą z gminy Rudna. Mają 27 i 33 lat. Podejrzewali, że mieszkaniec tej samej wsi skradł im rower. W środę przyjechali pod jego dom. Siłą zaciągnęli go do samochodu i wywieźli do lasu. Jak ustalili policjanci, chcieli w ten sposób wymusić na uprowadzonym przyznanie się do kradzieży. Gdy mężczyzna się wykręcał, sprawcy bili go i kopali. W końcu przywiązali mężczyznę linką za nogę do samochodu i ciągnęli po leśnej drodze. Odcięli go dopiero na widok przejeżdżającego obok auta, którego kierowca zaczął trąbić na alarm.
Pokrzywdzony dopiero po dwóch dniach zdecydował się powiadomić policję. Do kradzieży roweru się nie przyznał. Na podstawie zebranych od niego informacji funkcjonariusze jeszcze tego samego dnia zatrzymali napastników. Mężczyźni trafili do aresztu.
Źródłotqmeh - 23 Sierpień 2010, 22:34 UWAGA, link powyżej ładuje trojana
Ale nie o tym chciałem...
Cytat:
Kierowca pobił siedmioletnie dziecko
W sobotnie popołudnie na skrzyżowaniu ulic Czarnieckiego i Daszyńskiego, 28-letni mężczyzna pobił siedmioletniego chłopca. Dziecko trafiło do szpitala.
Mężczyzna kierujący samochodem stał na światłach. Nagle wybiegł z auta, podbiegł do stojącej nieopodal grupki dzieci i dwa razy mocno kopnął jednego z chłopców. Następnie szybko wsiadł do samochodu i odjechał.
Jeden ze świadków zapisał numery rejestracyjne jego auta i zadzwonił na policję. Ta szybko go odnalazła i zatrzymała. Mężczyzna trafił do policyjnego aresztu. Grozi mu kara pięciu lat więzienia.
Jak ustaliła policja, siedmioletni chłopiec stał wraz z innymi dziećmi przy przejściu dla pieszych na ul. Czarnieckiego. Prawdopodobnie w pewnym momencie piłka, którą odbijał stojąc na chodniku wypadła mu na jezdnię. Kiedy chłopiec wszedł za nią na jezdnię z auta, które zatrzymało się na czerwonym świetle wysiadł mężczyzna i prawdopodobnie zdenerwowany zachowaniem chłopca, złapał go, a następnie kopnął je dwa razy w nogę. Chłopiec doznał złamania kości udowej. Trafił do szpitala.
Kliklukaszr - 24 Sierpień 2010, 08:06 Fotoradary pod lupą
Cytat:
MSWiA sprawdza, czy gminne fotoradary służą poprawie bezpieczeństwa czy celom biznesowym
W Pszczynie na Śląsku od marca do sierpnia strażnicy miejscy zrobili kierowcom 15 tys. zdjęć. Wystawili 1400 mandatów na 270 tys. zł. Firma, od której gmina wynajmuje dwa fotoradary, za każdy mandat dostaje 80 zł. Mieszkańcy założyli Społeczny Komitet Obrony Kierowców, a na Facebooku profil „Nie! Dla fotoradarów w Pszczynie”. O protestach kierowców głośno też w innych miastach.
Ze względu na wysokie koszty fotoradarów (ok. 200 tys. zł) niektóre gminy decydują się na dzierżawę sprzętu od prywatnych firm.
– Docierały do nas alarmujące sygnały o nieprawidłowościach, mieliśmy też własne spostrzeżenia – mówi „Rz” Małgorzata Woźniak, rzeczniczka Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji. Minister zlecił kontrole wojewodom. Sprawdzane są zasady rozliczeń między gminami a firmami. Szczególnie jeśli umowy uzależniają wysokość dochodów firm od liczby zapłaconych mandatów.
W opinii MSWiA umowy takie są dozwolone, pod warunkiem że uwzględniają przepisy o wykroczeniach i o ochronie danych osobowych oraz precyzyjnie rozgraniczają zadania wykonywane przez firmę od tych, do których wykonywania uprawniona jest wyłącznie straż gminna.
"274 fotoradary (gminne i policyjne) są ustawione na polskich drogach"
W 2008 r. specjalny zespół w MSWiA opracował instrukcję postępowania straży gminnych i miejskich w zakresie korzystania z fotoradarów będących własnością przedsiębiorstw.
Wynika z niej, że umowy o dzierżawę sprzętu nie mogą przewidywać udziału tych firm we wpływach uzyskiwanych przez gminy z mandatów.
Tymczasem wiele gmin zobowiązuje się płacić przedsiębiorcom za dzierżawę fotoradarów od 50 do 80 zł za każdą nadesłaną dokumentację mandatową, na podstawie której udało się ściągnąć należność.
Nierzadko to pracownicy firm, a nie straż miejska, przygotowują zdjęcia i sporządzają dokumentację. Zastrzeżenia budzi także sposób użytkowania fotoradarów, które są lokalizowane nie w miejscach niebezpiecznych, np. przy szkołach, ale tam, gdzie panuje największy ruch.
– To układ biznesowy, w którym nie myśli się o bezpieczeństwie użytkowników dróg – uważa poseł Henryk Siedlaczek, który wystąpił z interpelacją poselską w tej sprawie.
Każdego dnia straż miejska i policja łapią setki tysięcy niezdyscyplinowanych kierowców. Najczęściej za pomocą fotoradaru, za zbyt dużą prędkość. Większość z tych mandatów zostaje jednak źle wystawiona. Sygnały o tym dotarły do Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji, a ono zleciło radarową kontrolę we wszystkich województwach.
W całym kraju mamy ok. 270 fotoradarów (124 należą do policji, ok. 150 do straży miejskiej).
– Kierowcy muszą jednak pamiętać, że na terenie całego kraju mamy 1369 masztów, które pozwalają przekładać urządzenia – mówi Krzysztof Hajdas z Komendy Głównej Policji. O tym, jak często do takich zmian dochodzi, policja nie chce mówić.
Każą płacić
W Mykanowie na Śląsku zakończyła się kontrola mandatów wystawianych za wykroczenia drogowe ujawnione za pomocą fotoradarów. Jej wyniki dostał wojewoda – mówi „Rz” nadkomisarz Janusz Jończyk z Komendy Wojewódzkiej Policji w Katowicach. Pod lupę wzięto rok 2009. Strażnicy miejscy z Mykanowa nałożyli za łamanie przepisów ruchu drogowego aż 9 tys. mandatów, a za inne wykroczenia – zaledwie 22.
Wpływy z mandatów strażników miejskich zasilają kasę gminy, a te coraz częściej traktują je jak maszynkę do zarabiania pieniędzy. Średni mandat to 200 zł. W małej gminie urządzenie rejestrujące wykroczenia drogowe jest w stanie zrobić od 100 do 300 zdjęć. Są gminy, w których strażnicy wymieniają „klisze” nawet kilka razy dziennie. Podobnie bywa w dużych miastach.
– W Warszawie straż miejska posługuje się dwoma fotoradarami – mówi nam Monika Niżniak, rzeczniczka stołecznej straży miejskiej. Zastrzega jednak, że ta nie prowadzi działalności gospodarczej i nie czerpie w związku z tym żadnych korzyści finansowych z nakładanych mandatów.
W wielu miejscach w kraju rozstawienie urządzeń rejestrujących nie ma nic wspólnego z troską o bezpieczeństwo ruchu drogowego. Przyznają to sami policjanci.
Łapać, by złapać
Fotoradary stawia się tam, gdzie kierowcy lubią przycisnąć gaz. Wszystko po to, by mnożyć pieniądze. Wiedzą o tym eksperci od bezpieczeństwa ruchu drogowego, którzy wraz z posłami pracują nad wprowadzeniem automatycznego systemu nadzoru nad ruchem drogowym. Wraz z nim na drogach pojawią się kolejne urządzenia (pieniędzy dołoży nam Unia Europejska).
Zanim jednak nowe urządzenia wylądują na drogach, pod lupę wzięte zostaną dzisiejsze urządzenia i miejsca, w których stoją. Wszędzie tam, gdzie za ich rozmieszczeniem przemawiał będzie tylko czynnik ekonomiczny, zostaną usunięte – zapewniają posłowie.
W przyszłości bowiem fotoradary mają być uciążliwe dla tych, którzy łamią przepisy drogowe, a nie dla obywateli, którzy sprawnie chcą pokonać trasę.
Liczy się czas
Strażnicy miejscy nie tylko wypisują mandaty, ale też szukają sposobu, by zachęcić kierowców do płacenia. Coraz częściej proponują więc swego rodzaju promocję za dobrowolne poddanie się karze.
Kiedy kierowca stawi się w odpowiednim komisariacie osobiście, może liczyć na mniejszy mandat niż ten, który wymieniono w oficjalnej korespondencji. Na przykład w zawiadomieniu o ukaraniu pojawia się kwota 170 zł i trzy czy cztery punkty karne. Jeśli kierowca przyjedzie do siedziby straży, może zapłacić dużo mniej, np. 100 zł.
Uprawnienia straży miejskiej do dokonywania czynności z zakresu kontroli ruchu drogowego z użyciem urządzeń samoczynnie ujawniających i rejestrujących naruszenia przepisów ruchu drogowego przez kierujących wynikają dziś z kodeksu drogowego.
Hiszpańska policja ma nowy sposób na piratów drogowych, którzy przyjeżdżają do ich kraju na urlop i lekceważą ograniczenia prędkości, licząc, że zdjęcia z fotoradarów nie zostaną wysłane za granicę.
Jak informuje serwis Tispol, specjalne kamery umieszczone w miejscach gdzie na ogół stoją zwykłe fotoradary będą rozpoznawały rejestrację każdego z aut przekraczających dozwoloną prędkość.
Po weryfikacji, która ma na celu określenie czy samochód pochodzi z Hiszpanii, czy też jego właściciel jest mieszkańcem innego kraju i ma już na koncie niezapłacone mandaty, system automatycznie zdecyduje czy wykonać standardowe zdjęcie, które będzie dowodem na popełnienie wykroczenia, czy też dane auta przesłać do najbliższego radiowozu.
Taka praktyka pozwoli policjantom na zatrzymanie samochodu i szybkie wyegzekwowanie zaległych płatności. Jeżeli suma zgromadzonych mandatów przekroczy 600 euro, wówczas samochód zostanie unieruchomiony do czasu uregulowania należności.
Prokuratura w Kłodzku sprawdza, czy ktoś zmontował zdjęcia z fotoradaru
- Wątki sprawy są trzy: fałszowanie dokumentu, usiłowanie wyłudzenia pieniędzy i przekroczenie uprawnień przez urzędnika publicznego. Sprawa jest jednak na bardzo wstępnym etapie - mówi Anna Gałkowska, prokurator rejonowy w Kłodzku.
Czy jadąc samochodem można przekroczyć prędkość w trzech miejscach jednocześnie? Okazuje się, że w gminie Nowa Ruda jest to możliwe. Kierowcy podróżujący w ostatnim czasie w tamtych okolicach ze zdziwienia łapią się za głowę.
- Z pisma przesłanego mi przez urząd gminy wynika, że tego samego dnia i o tej samej porze przekroczyłem prędkość w trzech miejscach jednocześnie: w Świerkach, Woliborzu i Ludwikowicach Kłodzkich - mówi zdenerwowany Czytelnik (dane do wiadomości redakcji), złapany przez gminny fotoradar. W podobnej sytuacji jest ponad 80 kierowców, którzy zostali wezwani do zapłacenia mandatów za wykroczenia popełnione w kilku miejscach jednocześnie. Stanisław Stępień, komendant straży gminnej w Nowej Rudzie, tłumaczy, że wszystko przez awarię komputera.
- Padł nam system - wyjaśnia. I dodaje, że gdy fotoradar robił zdjęcia, uszkodzony program przypisywał mu błędne miejscowości. - Udało nam się naprawić problem, ale mandaty zostały już wysłane - mówi komendant. Zaznacza, że awaria systemu nie ma jednak wpływu na wysokość mandatu i liczbę punktów karnych.
Nie awarią, lecz techniką tłumaczona jest sprawa turysty z Warszawy. Ten został złapany przez fotoradar w Lewinie Kłodzkim. O wykroczeniu, wycenionym przez straż miejską na 100 zł, mężczyzna dowiedział się po powrocie do domu. Na dowód dostał zdjęcia zarejestrowane przez urządzenie. Zdziwił się jednak, bo sfotografowane auto różniło się od jego samochodu. Co prawda marka auta i numery rejestracyjne były te same, ale wątpliwości wzbudził jeden szczegół. Tablica rejestracyjna, która w aucie warszawiaka jest przymocowana do klapy bagażnika, na zdjęciu jest widoczna pod zderzakiem. I rzeczywiście, całość wygląda jak kiepski fotomontaż, a nie prawdziwe zdjęcie.
Dlatego turysta, zamiast zapłacić mandat, złożył doniesienie do prokuratury.
Rafał Husak, p.o. komendanta Straży Miejskiej w Lewinie Kłodzkim, tłumaczy, że nie ma mowy o przestępstwie czy manipulacji. Wyjaśnia, że zdjęcie zrobiono w nocy, przy użyciu lampy błyskowej. Światło odbiło się od tablicy i urządzenie zarejestrowało ten element w innym miejscu na fotografii. - Czasami tablica wychodzi na asfalcie i kierowcy nie mieli żadnych pretensji - dodaje komendant straży.
Fotoradary (sprawne czy nie) są zmorą kierowców. - To maszynki do robienia pieniędzy, a nie sposób na poprawę bezpieczeństwa na drodze - denerwuje się Mariusz Krzemiński, mieszkaniec powiatu świdnickiego. W samej Świdnicy, w 2009 roku, wpływy do budżetu miasta z tytułu wykroczeń zarejestrowanych przez fotoradar wyniosły 316 tys. zł. Kierowcy zarzucali strażnikom, że ustawiają się w miejscach, w których było pewne, że szybko złapią co najmniej kilka osób. Poprzedni komendant powiatowy policji Andrzej Kląskała postanowił to ukrócić. Twierdził, że nie ma to nic wspólnego z prewencją, a raczej z nabijaniem statystyk. Wyznaczył nawet strażnikom miejsca, gdzie mogą stać, a pozostałymi zajęła się policja.
W Olszynie (jeleniogórskie) strażnicy umieszczali fotoradar w śmietniku. Ale nie tylko kierowcy są źli na fotoradary. Nie lubią ich również funkcjonariusze. - Rocznie rejestrujemy około 2000 zdjęć, a procedura związana z obróbką fotografii, znalezieniem właścicieli pojazdów i wystawianiem mandatów wymaga dodatkowego stanowiska pracy - mówi Norbert Nowicki, zastępca naczelnika wydziału ruchu drogowego w policji w Kłodzku.
Fotoradary to zmora kierowców, którzy lubią przycisnąć gaz. Ale nie tylko. Wściekają się na nie również funkcjonariusze, którym te urządzenia dokładają pracy.
Sytuację ma poprawić przekazanie fotoradarów Głównemu Inspektorowi Transportu Drogowego, przy którym powstać ma system ewidencji i zarządzania wykroczeniami zarejestrowanymi przez fotoradary.
System ma objąć cały kraj. Nowelizacja ustawy zakłada również, między innymi, przejęcie zadania umieszczania fotoradarów przy drogach przez inspektorów drogowych.
Mandat na każdym rogu? Polska robi kierowcę w konia
W Polsce uprawia się kłusownictwo fotoradarowe - uważa Lewica. - Skierujemy wniosek do Najwyższej Izby Kontroli o zbadanie umów pomiędzy gminami a firmami zewnętrznymi, które doprowadziły do sytuacji patologicznej. Obecnie mamy do czynienia z kłusownictwem radarowym, gminy ustawiają fotoradary nie po to, by poprawić bezpieczeństwo ruchu, ale by poprawić stan kasy miasta - mówi Marek Wikiński (SLD).
Drogówka prowadzi obecnie testy nowego radiowozu. Jest nim nieoznakowany Seat Leon Cupra w… żółtym kolorze! Pod względem technicznym nowy radiowóz niczym nie różni się od seryjnego Leona Cupra. Nieoznakowany samochód policji kryje pod maską dwulitrowy silnik z turbodoładowaniem. Został wyposażony w potężne hamulce, sztywne zawieszenie oraz kubełkowe fotele. 240 KM i 300 Nm pozwalają na zatrzymywanie piratów jadących nawet bardzo szybkimi samochodami i motocyklami. Rzucający się w oczy Leon osiąga "setkę" w zaledwie 6,4 sekundy. Prędkość maksymalna nieoznakowanego radiowozu wynosi 247 km/h.
"Wyczyny" kierowców łamiących przepisy są rejestrowane przez sprzęt dostarczony przez firmę PolCam. Sercem systemu jest rejestrator obrazu, który nagrywa obraz z kamery umieszczonej na desce rozdzielczej. Zatrzymani kierowcy mogą obejrzeć swoje wykroczenia na dużym wyświetlaczu. Z tego co udało się nam ustalić, nieoznakowany Leon Cupra pozostanie w szeregach policji jeszcze przez kilka tygodni. Samochód będzie można spotkać na drogach całego kraju.
Na tym zdjęciu zapomnieli zamazać numer rej: WPR 05058:
piotreg - 3 Wrzesień 2010, 07:32 Latał będzie po całej Polsce, ale pewnie przede wszystkim w Warszawie delpiero - 3 Wrzesień 2010, 08:27
Cytat:
Za parkowanie pod blokiem też dostaniesz mandat
Od soboty 4 września wchodzi w życie zmienione prawo drogowe - policja i straż miejsca zyskają nowe uprawnienia: będą mogli karać kierowców za przewinienia i łamanie zakazów na osiedlowych ulicach i sklepowych parkingach. Za złe parkowanie pod blokiem możesz dostać mandat
– Przewiduje, że bez względu na to, czy znak drogowy stoi przy drodze publicznej czy też prywatnej, należy go respektować. Jeżeli kierowca go zlekceważy, policja lub straż miejska będą miały prawo go ukarać – wyjaśnia w "Rzeczpospolitej" Adam Jasiński z Krajowej Rady Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego.
Dopiero od 4 września na drogach wewnętrznych (np. osiedlowych) i parkingach będzie można ustanowić strefę ruchu, co oznacza, że na tych terenach przepisy ustawy o ruchu drogowym mają mieć zastosowanie w takim samym zakresie jak na drogach publicznych. Jeśli więc ktoś zaparkuje na miejscu dla niepełnosprawnych, czy przekroczy dozwoloną prędkość, kierowca będzie mógł otrzymać mandat. Obecnie "piraci drogowi" czują się w takich miejscach bezkarni.
Stłuczki, złe parkowanie...
– Stale dochodziło do stłuczek i potrąceń między blokami – mówi Michał Tokłowicz, wiceprezes poznańskiej spółdzielni mieszkaniowej. – Mimo że wielokrotnie prosiliśmy policję, aby stanęła z radarem, ta nie reagowała. Wytłumaczenie zawsze było takie samo – przepisy na to nie pozwalają. Dopiero gdy zamontowaliśmy ograniczniki ruchu, problem został częściowo zlikwidowany.
Wielu mieszkańców narzeka także na parkowanie. - Podwórka kamienic i wewnętrzne uliczki zastawiane są stale samochodami – mówi Jacek Łapiński, dyrektor Gdańskiego Zarządu Nieruchomościami Komunalnymi. Do tej pory policja i straż miejska miały związane ręce, bo drogi wewnętrzne i parkingi nie są drogami publicznymi, a tylko na takich mogli interweniować. Od soboty za nieprawidłowe zachowanie kierowców na parkingach czy osiedlach, mogą karać.
Na tym zdjęciu zapomnieli zamazać numer rej: WPR 05058:
Też to zauważyłem, hehe, sierotki. Tzn. tak trzymać! BluesW. - 3 Wrzesień 2010, 09:42 I stał się cud, na który chyba większość z nas czekała z wielką niecierpliwością
Śpiewajmy wraz z Karolkiem wesołe alleluja.
Cytat:
Pod supermarketami ruszają mandatowe żniwa
Policja i straż miejska będą od jutra karać za łamanie przepisów na drogach wewnętrznych: osiedlowych uliczkach, parkingach pod centrami handlowymi i na placach dworcowych. O sprawie pisze "Dziennik Gazeta Prawna".
Do tej pory znaki drogowe na drogach wewnętrznych, gdzie nie było ustanowionej strefy zamieszkania, miały jedynie charakter porządkowy, a ich lekceważenie nie było wykroczeniem. Teraz - jak czytamy - za blokowanie miejsc dla niepełnosprawnych na parkingach w centrach handlowych można będzie zapłacić karę 500 złotych. Dojdą jeszcze koszty odholowania pojazdu na parking depozytowy.
Na spore kary muszą się też przygotować osoby, które naruszą osiedlowe strefy ciszy, czy też będą jeździć po wewnętrznych drogach bez uprawnień. Za parkowanie samochodu na osiedlach, gdzie popadnie, czego skutkiem jest tarasowanie przejazdów i dróg pożarowych, mandat wyniesie 100 złotych.
"Dziennik Gazeta Prawna" zaznacza, że wiele wykroczeń, które dziś kierowcy popełniają na drogach wewnętrznych, to nie efekt ich bezmyślności, niesubordynacji czy lekceważenia prawa. Wciskamy na przykład samochód, gdzie się da, bo regułą jest brak miejsc parkingowych. Ale MSWiA, które znowelizowało kodeks, zaznacza, że to nie jest argument tłumaczący łamanie prawa. A zapewnienie miejsc parkingowych mieszkańcom należy do zarządcy terenu, czyli na przykład do spółdzielni mieszkaniowej.
Teraz, to się chyba nie da dodzwonić do dyżurnego SM...
wksek, sprawdzaj stronę SM Wrocław, może będą jakieś dodatkowe nabory do służby
Nadajesz się, z tym brakiem litości dla sk... tomciog - 3 Wrzesień 2010, 11:56
delpiero napisał/a:
Cytat:
Prokuratura w Kłodzku sprawdza, czy ktoś zmontował zdjęcia z fotoradaru
- Wątki sprawy są trzy: fałszowanie dokumentu, usiłowanie wyłudzenia pieniędzy i przekroczenie uprawnień przez urzędnika publicznego. Sprawa jest jednak na bardzo wstępnym etapie - mówi Anna Gałkowska, prokurator rejonowy w Kłodzku.
Czy jadąc samochodem można przekroczyć prędkość w trzech miejscach jednocześnie? Okazuje się, że w gminie Nowa Ruda jest to możliwe. Kierowcy podróżujący w ostatnim czasie w tamtych okolicach ze zdziwienia łapią się za głowę.
- Z pisma przesłanego mi przez urząd gminy wynika, że tego samego dnia i o tej samej porze przekroczyłem prędkość w trzech miejscach jednocześnie: w Świerkach, Woliborzu i Ludwikowicach Kłodzkich - mówi zdenerwowany Czytelnik (dane do wiadomości redakcji), złapany przez gminny fotoradar. W podobnej sytuacji jest ponad 80 kierowców, którzy zostali wezwani do zapłacenia mandatów za wykroczenia popełnione w kilku miejscach jednocześnie. Stanisław Stępień, komendant straży gminnej w Nowej Rudzie, tłumaczy, że wszystko przez awarię komputera.
- Padł nam system - wyjaśnia. I dodaje, że gdy fotoradar robił zdjęcia, uszkodzony program przypisywał mu błędne miejscowości. - Udało nam się naprawić problem, ale mandaty zostały już wysłane - mówi komendant. Zaznacza, że awaria systemu nie ma jednak wpływu na wysokość mandatu i liczbę punktów karnych.
Nie awarią, lecz techniką tłumaczona jest sprawa turysty z Warszawy. Ten został złapany przez fotoradar w Lewinie Kłodzkim. O wykroczeniu, wycenionym przez straż miejską na 100 zł, mężczyzna dowiedział się po powrocie do domu. Na dowód dostał zdjęcia zarejestrowane przez urządzenie. Zdziwił się jednak, bo sfotografowane auto różniło się od jego samochodu. Co prawda marka auta i numery rejestracyjne były te same, ale wątpliwości wzbudził jeden szczegół. Tablica rejestracyjna, która w aucie warszawiaka jest przymocowana do klapy bagażnika, na zdjęciu jest widoczna pod zderzakiem. I rzeczywiście, całość wygląda jak kiepski fotomontaż, a nie prawdziwe zdjęcie.
Dlatego turysta, zamiast zapłacić mandat, złożył doniesienie do prokuratury.
Rafał Husak, p.o. komendanta Straży Miejskiej w Lewinie Kłodzkim, tłumaczy, że nie ma mowy o przestępstwie czy manipulacji. Wyjaśnia, że zdjęcie zrobiono w nocy, przy użyciu lampy błyskowej. Światło odbiło się od tablicy i urządzenie zarejestrowało ten element w innym miejscu na fotografii. - Czasami tablica wychodzi na asfalcie i kierowcy nie mieli żadnych pretensji - dodaje komendant straży.
Fotoradary (sprawne czy nie) są zmorą kierowców. - To maszynki do robienia pieniędzy, a nie sposób na poprawę bezpieczeństwa na drodze - denerwuje się Mariusz Krzemiński, mieszkaniec powiatu świdnickiego. W samej Świdnicy, w 2009 roku, wpływy do budżetu miasta z tytułu wykroczeń zarejestrowanych przez fotoradar wyniosły 316 tys. zł. Kierowcy zarzucali strażnikom, że ustawiają się w miejscach, w których było pewne, że szybko złapią co najmniej kilka osób. Poprzedni komendant powiatowy policji Andrzej Kląskała postanowił to ukrócić. Twierdził, że nie ma to nic wspólnego z prewencją, a raczej z nabijaniem statystyk. Wyznaczył nawet strażnikom miejsca, gdzie mogą stać, a pozostałymi zajęła się policja.
W Olszynie (jeleniogórskie) strażnicy umieszczali fotoradar w śmietniku. Ale nie tylko kierowcy są źli na fotoradary. Nie lubią ich również funkcjonariusze. - Rocznie rejestrujemy około 2000 zdjęć, a procedura związana z obróbką fotografii, znalezieniem właścicieli pojazdów i wystawianiem mandatów wymaga dodatkowego stanowiska pracy - mówi Norbert Nowicki, zastępca naczelnika wydziału ruchu drogowego w policji w Kłodzku.
Fotoradary to zmora kierowców, którzy lubią przycisnąć gaz. Ale nie tylko. Wściekają się na nie również funkcjonariusze, którym te urządzenia dokładają pracy.
Sytuację ma poprawić przekazanie fotoradarów Głównemu Inspektorowi Transportu Drogowego, przy którym powstać ma system ewidencji i zarządzania wykroczeniami zarejestrowanymi przez fotoradary.
System ma objąć cały kraj. Nowelizacja ustawy zakłada również, między innymi, przejęcie zadania umieszczania fotoradarów przy drogach przez inspektorów drogowych.
A nie wie ktoś jak to się skończyło? Koleżanka właśnie dostała fotkę z takim samym fotomontażem...OJCIEC - 3 Wrzesień 2010, 12:12
tomciog napisał/a:
A nie wie ktoś jak to się skończyło? Koleżanka właśnie dostała fotkę z takim samym fotomontażem...
Nie da się zrobić fotomontażu zdjęcia z fotoradaru. Jest to zabezpieczone software'owo i złamanie tego na pewno nie jest na głowy strażników miejskich.
Przeniesienie tablicy poniżej/obok prawdziwej jest wynikiem działania filtra pryzmatycznego - czysta optyka KLIK. Niech się koleżanka lepiej nie błaźni, tylko grzecznie poprosi o dolne widełki mandatu i tyle.Qbek - 3 Wrzesień 2010, 12:50
Cytat:
Policja testuje nieoznakowany radiowóz
Drogówka prowadzi obecnie testy nowego radiowozu. Jest nim nieoznakowany Seat Leon Cupra w… żółtym kolorze! [...]
Najważniejsze, że kamerka zamontowana na górze przy lusterku Niech tak dalej robią Nie wiem ile razy wypatrzenie jej w tym miejscu uratowało mi kasę i punkty
phonemaniac - 3 Wrzesień 2010, 16:28 Panowie, mam pytanie Gdzie w Polsce mamy taki o to sprzęt:
OJCIEC - 3 Wrzesień 2010, 16:31 Nie wiem, ale wygląda pociesznie BluesW. - 3 Wrzesień 2010, 20:12 Ojciec, ty się nie śmiej!
To jest pucha na sprzęt, co wkesek obfocił w Długołęce na poboczu...
Trzebaby zapytać robotników, którzy obstawiali trójnóg, gdzie mają ten maszt.
Zdjęcie podglądowe:
OJCIEC - 4 Wrzesień 2010, 13:36 Aaa, pamiętam to pudełko na buty! Malina! BluesW. - 6 Wrzesień 2010, 16:03
Cytat:
Wrocław: Korki na Psim Polu, bo popsuły się światła.
Już wiadomo, co było przyczyną gigantycznych korków, które utworzyły się rano na Psim Polu, Zakrzowei i Zgorzelisku. - Popsuł się GPS w światłach na skrzyżowaniu al. Sobieskiego z ul. Krzywoustego - opowiada Grażyna Nosek, kierownik działu zarządzania ruchem w magistracie.
Dzięki GPS-owi światła dostosowują się do długości korka - jeśli jest dużo samochodów, dłużej pali się zielone światło.
Współczuję kolegom, którzy codziennie wlatują do Wrocka od Oleśnicy
A jest tu chyba na forum paru "takich"...
O 8:20 korek był już do Długołęki, a kumpel, który z Okulickiego jeździ do pracy mówił, że o godz. 9 jechał 45 min od przejazdu kolejowego na Okulickiego do wiaduktu na Sobieskiego.
Można co najwyżej pogratulować kierowcom cierpliwości Fear - 6 Wrzesień 2010, 22:50
Cytat:
Piraci drogowi ratują budżety samorządów
Gminy zarabiają krocie na mandatach, a niektóre na dochodach z grzywien opierają swoje budżety. Chce to zmienić SLD - informuje "Rzeczpospolita".
Samorządowych urządzeń kontrolujących szybkość na drogach jest więcej niż policyjnych. Gminy łapią kierowców na blisko 160 radarów, a policja ma ich 124. Inwestycje w te kosztujące ok. 160 tys. zł urządzenia bardzo szybko się zwracają. Gminy-rekordzistki z wpływów za mandaty uzyskują nawet połowę swego budżetu, a dochody sięgają milionów złotych.
Fotoradar naprawdę pomaga w walce z drogowymi piratami. Ale celem nadrzędnym jest poprawa bezpieczeństwa, a nie chęć zarabiania pieniędzy - ocenia mł. insp. Kąkolewski, radca Biura Ruchu Drogowego Komendy Głównej Policji,.
Samorządy od kieszeni kierowców chcą odciąć posłowie SLD. Nad zmianami w prawie pracuje już Komisja Infrastruktury. Zdaniem posła Marka Wikińskiego (SLD) to, co się dzieje, jest patologią, a idea poprawy bezpieczeństwa została wypaczona.
Oto sposób na fotoradary. Tak zawsze z nimi wygrasz
Nie musisz sie już bać Straży Miejskiej.
Straż Gminna nie może wnioskować o grzywnę za niewskazanie sprawcy. Takie uprawnienia ma policja, a wniosek straży powinien podlegać umorzeniu - pisze "Dziennik. Gazeta Prawna".
Tymczasem strażnicy wciąż kierują do sądów wnioski o ukaranie kierowcy, który przekroczył prędkość i złapał go fotoradar. Taki szofer, by uniknąć punktów karnych, a jeżeli jego twarz jest niewyraźna na zdjęciu często mówi, że nie wie kto jechał samochodem.
Za tzw. niewskazanie nie ma punktów karnych. I według prawa w Polsce w ten sposób kierowcę może ukarać tylko policja. Jednak Straż Miejska nie respektuje przepisów.
Tak było na przykład w Chojnicach.
Strażnicy złożyli wniosek do sądu o ukaranie za niewskazanie sprawcy. Jednak Sąd Rejonowy w Chojnicach uniewinnił Krzysztofa A. od zarzutu straży miejskiej w Czersku - donosi "Dziennik. Gazeta Prawna".
Gazeta przypomina o wyroku Sądu Najwyższego dokładnie w tej sprawie z czerwca 2010.
Straż Gminna nie ma uprawnień do składania do sądu wniosków o ukaranie właścicieli pojazdów na podstawie art. 97 kodeksu wykroczeń (naruszenie innych przepisów o bezpieczeństwie lub o porządku ruchu na drogach publicznych) w związku z art. 78 ustawy - Prawo o ruchu drogowym (niewskazanie osoby, której powierzono pojazd do kierowania) - czytamy w dzienniku.
LINKpiotreg - 7 Wrzesień 2010, 19:40 Kolejna luka w prawie zino - 8 Wrzesień 2010, 08:04 Właśnie to w necie wyczytałem i miałem wklejać
To prawda z tą Strażą Gminną, że nie mogą kierować spraw do sądu?piotreg - 8 Wrzesień 2010, 08:11 Takie rzeczy tylko w Polsce. Pewnie, kiedy powstał ten zapis, nie istniały wtedy jeszcze straże miejskie i gminne Wystarczy szybka autopoprawka.DarioG - 8 Wrzesień 2010, 12:02 Kolejne Włoszki w policji
Cytat:
Po Alfie 159 czas na Lancię Deltę. Polska policja zakupiła właśnie 12 nowych radiowozów z wideorejestratorami, a wśród nich 6 włoskich kompaktów premium
Wszystko o Lancii Delcie: parametry, osiągi, oceny
Niebawem Lancie wyjadą na drogi Warmii i Mazur wyjedzie. Każda z nich ma pod maską podwójnie doładowanego, 190-konnego diesla o pojemności 1,9 litra. Przyspieszenie od zera do setki zajmuje 7,9 s, a prędkość maksymalna wynosi 222 km/h.
Wiosną policja zakupiła 120 Alf Romeo 159, a latem - 110 sztuk Renault Megane.
Naczelną misją Delty będzie walka z piratami drogowymi. Sześć samochodów trafi do policjantów z Komendy Wojewódzkiej Policji w Olsztynie oraz do komend miejskich w Olsztynie i Elblągu oraz do powiatowych w Ostródzie, Mrągowie i Giżycku. Wartość jednego samochodu to około 127 tys. złotych.
Każdy radiowóz ma na pokładzie wideorejestrator oraz zestaw komputerowy z drukarką i oprogramowaniem. Wyposażeniem obejmuje także tablice świetlne służące do wysyłania poleceń typu "JEDŹ ZA MNĄ", "STOP POLICJA", które umieszczone są za tylną szybą pojazdów. Lancie będą mogły rejestrować prędkość aut jadących przed, jak i za oznakowanym radiowozem oraz nagrywać inne wykroczenia popełniane przez uczestników ruchu drogowego.
Poza tym do policji trafi sześć Fiatów Ducato 250, pełniących rolę Ambulansów Pogotowia Ruchu Drogowego. Pojazdy mają pomóc w wykonywaniu czynności związanych z zabezpieczeniem miejsca zdarzenia drogowego. Już za kilka dni trafią one do jednostek w Elblągu, Olsztynie, Iławie, Nidzicy, Ostródzie i Szczytnie. Wartość jednego ambulansu to ponad 203 tys. złotych.
Ambulans Pogotowia Ruchu Drogowego wyposażono w cyfrową kamerę, wózek do mierzenia odległości, zestaw znaków drogowych, walizkę medyczną, teleskopowy maszt oświetleniowy, parawan do wykonywania oględzin, przyrząd do badania skuteczności hamowania, podnośnik samochodowy, nożyce hydrauliczne, drukarkę, skaner, agregat prądotwórczy, tablicę ostrzegawczą oraz niezależny system ogrzewania.
Radiowozy warte ponad 1,7 mln złotych zostały zakupione w 80% ze środków Regionalnego Programu Operacyjnego Warmia i Mazury na lata 2007-2013 i w 20% ze środków własnych policji. Warto dodać, że w ciągu ostatnich dwóch lat w 50% odświeżony został tabor samochodowy warmińsko-mazurskiej policji. W 2008 i 2009 roku na drogi regionu wyjechało ponad 330 nowych radiowozów.
LINKgarny - 8 Wrzesień 2010, 12:07 Ciekawe kiedy kupią sobie Lambo PieTrzaK - 8 Wrzesień 2010, 12:13 Ściągną te rozbite z Włoch i wyklepią BluesW. - 8 Wrzesień 2010, 13:43 No i dylemat: wkleić do przeglądu prasowego czy humoru
Cytat:
Wrocław: Libacja na skwerku
Policjanci dostali dzisiaj zgłoszenie, że na skwerku w jednym z wrocławskich parków grupka mężczyzn pije alkohol.
Gdy funkcjonariusze przyjechali na miejsce okazało się, że nikogo tam nie ma.
piotreg - 8 Wrzesień 2010, 13:58 Q'wa - chcę poznać tego dziennikarza OJCIEC - 8 Wrzesień 2010, 14:21 Wnioskuję o Pulitzera. No i co z tego, że nie w Hameryce! garny - 8 Wrzesień 2010, 14:53 Poranny WF wziął ten przypadek na tapetę, ponieważ nic się tam nie wydarzyło. tqmeh - 8 Wrzesień 2010, 21:11 Rozpisał się nie ma co Schodzą na psy i to po całej linii...
Naczelny jest chyba na urlopie...
Cytat:
Ultralekki samolot dla Dolnego Śląska
Nowy ultralekki samolot do monitorowania infrastruktury krytycznej i zagrożeń bezpieczeństwa w regionie zakupi wkrótce Komenda Wojewódzka Policji we Wrocławiu.
KlikBluesW. - 9 Wrzesień 2010, 07:48 Świat schodzi na psy
Cytat:
Napad w Bydgoszczy. Niewidomy stał na czujce?
Policjanci zatrzymali strażaka, który jest podejrzany o zorganizowanie nieudanego napadu na stację paliw przy ulicy Toruńskiej w Bydgoszczy. Śledczy ustalą, czy pomagał mu niewidomy kolega.
W niedzielę około godziny 19 do stacji paliw przy ulicy Toruńskiej (w pobliżu zajezdni tramwajowej MZK) weszło dwóch mężczyzn. Jeden z nich, niewidomy, wyszedł wkrótce przed budynek, a w środku pozostał drugi.
- Podszedł do kasy i powiedział "dawaj kasę, bo cię zaj...” - mówi nasz informator.
Sprzedawca nie przestraszył się, zwłaszcza, że na stacji właśnie pojawili się nowi klienci. Napastnik uciekł, a o nieudanej próbie napadu poinformowano policję. Rozpoczęły się poszukiwania podejrzanych. Kryminalni poprosili o pomoc policyjnego przewodnika z psem, który doprowadził do mieszkania w pobliżu. Tam jednak policjanci nikogo nie zastali.
Ponury żart Polaków - rzucili obcokrajowca "na pożarcie"
Lubińscy policjanci zostali wezwani przez personel szpitala, by uspokoić jednego z pacjentów. Okazało się, że to Koreańczyk, który dzień wcześniej dostał od polskich "przyjaciół" koszulkę nielubianej tam drużyny piłkarskiej. Historia skończyła się w szpitalu, gdzie mężczyzna nie potrafił zrozumieć, dlaczego personel chce mu odebrać sprezentowaną koszulkę - donosi Radio Wrocław.
Obywatel Korei opowiedział policjantom, jak przypadkiem trafił do mieszkania, w którym trwała szampańska impreza. Poczęstowany polską wódką, źle się poczuł i lekko zanieczyścił mieszkanie. Wówczas nowopoznani koledzy założyli mu czystą koszulkę, wyprowadzili go na ławeczkę przed blokiem na ławeczkę i ulotnili się.
Zemsta tylko przez chwilę była słodka dla trzech Niemców i...
Przy nieszczęśniku pojawiło się szybko kilku innych młodych ludzi i... tu opowieść Koreańczyka kończy się, bo stracił przytomność. Ocknął się dopiero nad ranem w okolicach szpitala. Tam udzielono mu pomocy.
Kłótnia wybuchła w momencie, gdy pielęgniarki zasugerowały pacjentowi zmianę koszulki. Mężczyzna krzyczał, że dar od polskich przyjaciół to świętość. Dopiero w komendzie policjanci wytłumaczyli obcokrajowcowi, że paradowanie po Lubinie w koszulce Śląska Wrocław może być niebezpieczne.
ŹródłoOJCIEC - 10 Wrzesień 2010, 08:43 Billboardy będą mierzyć prędkość przejeżdżających samochodów?
(Ale to nie to, co myślicie)
Cytat:
Billboardy będą mierzyć prędkość przejeżdżających samochodów?
Wyobraź sobie taką sytuację: pewnego dnia jadąc szybko do pracy widzisz billboard z ogromnym logo BlackBerry. Następnego dnia w tym samym miejscu stoisz w korku i zamiast krótkiej informacji przelatuje ci przed oczami lista zalet najnowszego smartfona firmy RIM. Tak może wyglądać przyszłość.
Twórca telefonów BlackBerry, firma RIM, postanowiła opatentować "Adaptacyjny system billboardów przydrożnych i inne rozwiązania" (w tym również reklamy wielkoformatowe dla pieszych), które to dostosują wyświetlane na ekranach diodowych reklamy do prędkości przejeżdżających obok samochodów. Im wolniej będziemy jechać, tym więcej czasu będziemy mieć na przeczytanie danej informacji. Jadąc 120 kilometrów na godzinę zobaczymy tylko slogan producenta. Tak to mniej więcej będzie działać.
RIM wymienia kilka sposobów umożliwiających określenie szybkości, z jaką przemieszcza się samochód. Jednym z nich jest odczytywanie prędkości z telefonu z GPS'em kierowcy. Jak można uniknąć polujących na przejeżdżającego reklam? Jadąc jeszcze szybciej.
Zakup oraz instalacja skrzynek na fotoradary kosztowały Zieloną Górę 100 tys. zł. Tyle że skrzynki od lat stoją puste i tak - z woli prezydenta - pozostanie. Kierowcy nie muszą się bać zdjęcia z mandatem, mimo że radni miejscy domagają się zakupu fotoradaru
Cztery lata temu w Zielonej Górze pojawiły się maszty z klimatyzowanymi skrzynkami na fotoradary. Dzięki temu sprzęt mógłby robić zdjęcia w każdej temperaturze. Stanęły w miejscach, uznanych przez policję, za najbardziej niebezpieczne - m.in. przy ul. Batorego, Wojska Polskiego czy Szosie Kisielińskej. Ich zakup kosztował miasto 100 tys. zł. Wszyscy zielonogórscy kierowcy doskonale jednak wiedzą, że to atrapy. Dlaczego? Bo miasto nie posiada ani jednego fotoradaru. O jego zakup od trzech lat walczy radny Piotr Barczak, przewodniczący komisji bezpieczeństwa. - Korzystałaby z niego straż miejska, która obecnie roznosi mandaty łapane przez zielonogórzan w innych miastach. Po naszym mieście wszyscy jeżdżą, jak chcą, bo wiedzą, że skrzynki są puste. Rzeczą najważniejszą jest dla mnie bezpieczeństwo mieszkańców, a te maszty stoją obok przejść dla pieszych, na których wcześniej dochodziło do potrąceń - mówi radny PiS.
Prezydent Janusz Kubicki jest przeciwnikiem zakupu urządzenia dla straży miasta. I mówi, że dopóty, dopóki on będzie rządził miastem to się nie zmieni. - To zadanie policji, a nie strażników miejskich. Ta formacja ma być odpowiedzialna za pilnowanie porządku w mieście, karania mandatami za inne wykroczenia niż przekraczanie prędkości. Fotoradary stały się w naszym kraju patologią, na której zarabiają firmy prywatne, którym wcale nie zależy na poprawie bezpieczeństwa. Te urządzenia często stoją w absurdalnych miejscach, gdzie nie ma nawet przejścia dla pieszych. Jeżeli wspólnie z panem redaktorem założylibyśmy taką firmę, postawili kilka radarów, to do końca życia żylibyśmy dostatnio. W innych miastach dochodzi do sytuacji, że strażnicy nie wystawiają innych mandatów, niż za przekraczanie prędkości. To jest absurd. - tłumaczy prezydent.
Więcej pod linkiem: Gazeta WyborczaOJCIEC - 10 Wrzesień 2010, 08:52
Cytat:
Policja szykuje kolejną akcję
10 września 2010 roku policja przeprowadzi wzmożone działania ukierunkowane na zapewnienie bezpieczeństwa pieszym oraz rowerzystom. Akcje będą realizowane raz w miesiącu przez cały okres jesienno-zimowy.
W ramach ogólnopolskich działań pod nazwą „Niechronieni uczestnicy ruchu drogowego”, policjanci będą zwracali szczególną uwagę na zachowanie właściwych relacji kierujący – pieszy, a także zgodne z przepisami poruszanie się pieszych na odcinkach dróg bez wydzielonych chodników. Ważnym elementem będzie też propagowanie używania elementów odblaskowych.
Każdego roku, począwszy od września, gwałtownie rośnie liczba zdarzeń z udziałem pieszych, jest to związane z pogarszającą się widocznością na drogach. Piesi, którzy są najmniej chronionymi uczestnikami ruchu drogowego, niejednokrotnie stają się zawinionymi bądź mimowolnymi ofiarami tragicznych wypadków.
Źródłogarny - 10 Wrzesień 2010, 09:51 No to może bicykliści zostaną w końcu doedukowani, że przez przejście dla pieszych rower się przeprowadza, a nie przejeżdża, oczywiście jeżeli nie jest wydzielona ścieżka rowerowa.PieTrzaK - 10 Wrzesień 2010, 11:55 To już wiem skąd wczoraj taki korek do Piątnicy. Musiało być ciekawie. I o ile słowa o obcierce Opla są prawdą, to ciekawe czy ucierpiał tylko Grajewski czy i Łomżyński.
Cytat:
Policyjny pościg: 22-latek uciekał kradzionym passatem przez 70 kilometrów. Radiowozy spychał z drogi.
To był policyjny pościg jak z filmu. Policyjne radiowozy goniły 22-latka w kradzionym passacie przez 70 kilometrów. Taranował pojazdy, spychał na pobocze, w końcu zabarykadował się na jednej z posesji.
W czwartek wieczorem w Grajewie policjanci z tamtejszej drogówki zauważyli pędzącego z dużą prędkością volkswagena. - Mimo sygnałów do zatrzymania kierowca przejechał obok radiowozu i zaczął uciekać w kierunku Moniek. Rozpoczął się policyjny pościg - relacjonuje podkom. Kamil Tomaszczuk z zespołu prasowego podlaskiej policji.
Ale kolejne próby zatrzymania kierowcy przy użyciu sygnałów świetlnych i dźwiękowych nie przynosiły skutku. Kierujący passatam wiele razy zajeżdżał mundurowym drogę. Nie dawał się wyprzedzić.
- Powodując zagrożenie innym uczestnikom ruchu, spychał policyjnego opla z drogi, ocierając się swoim bokiem o bok radiowozu - opisuje podkom. Tomaszczuk.
Pościg przeniósł się na drogę w kierunku Łomży. Niedaleko Piątnicy zorganizowana została policyjna blokada. Na jej widok kierowca rozpędzonego passata nagle zawrócił i jadąc naprzeciwko radiowozu próbował go staranować. Otarł się o opla i skręcił w boczną drogę.
W rejonie wsi Żelechy niedaleko Wizny kierowca zatrzymał się. Ale porzucił samochód i zaczął uciekać pieszo. Za nim ruszyli policjanci. Mężczyzna nie reagował na wołania mundurowych, wzywające go do zatrzymania się. Uciekł na teren jednej z posesji. Dopiero tam, oblężony przez mundurowych z Grajewa i Łomży poddał się i wyszedł.
- Po zatrzymaniu okazało się, że drogowy pirat to 22-letni Litwin. Funkcjonariusze ustalili, że passat, którym uciekał, został skradziony w Niemczech. Przykręcone do niego tablice rejestracyjne również pochodziły z przestępstwa. Skradzione zostały z jednego z pojazdów w województwie wielkopolskim - informuje podkom. Kamil Tomaszczuk.
Litewski kierowca volkswagena trafił do policyjnego aresztu.
Funkcjonariusze z Grajewa ustalają teraz jego udział w kradzieży pojazdu. Dodatkowo mężczyzna odpowie także za niezatrzymanie się do policyjnej kontroli, a także szereg wykroczeń, które popełnił podczas ucieczki.
LINKOJCIEC - 11 Wrzesień 2010, 09:33 To się nazywa radiowóz!
Cytat:
foto: Łukasz Szewczyk / Onet.pl
Podczas Międzynarodowego Salonu Przemysłu Obronnego w Kielcach firma AMZ - Kutno sp. z. o.o. zaprezentowała opancerzony transporter do zadań specjalnych. Żubr jest napędzany sześciocylindrowym turbodieslem z systemem Common Rail, który spełnia normę emisji Euro IV. Motor jest dostępny w wersji osiągającej 251 KM i 850 Nm lub 272 KM i 930 Nm.
Moment obrotowy trafia na wszystkie koła przez mosty z podwójną redukcją. Siły napędowe przenosi ręczna skrzynia biegów, ale za dopłatą pojazd może zostać wyposażony w "automat". To nie koniec udogodnień. Pojazd jest wyposażony w ABS, tempomat, wspomaganie kierownicy, a nawet… dwustrefową klimatyzację!
Opancerzony Żubr waży 12 ton. Pojazd może poszczycić się dwutonową ładownością oraz możliwością przejeżdżania przez wodę głęboką na 1,1 metra. Na pokładzie wygospodarowano miejsce dla ośmiu pasażerów. W zależności od potrzeb zamawiającej jednostki może zostać wyposażony w elektrycznie otwieraną rampę do załadunku osób, taran do rozpychania pojazdów oraz platformę szturmowo-operacyjną.
Więcej zdjęć >>garny - 11 Wrzesień 2010, 10:50 Polski HUMVEE Wersja militarna przeszła testy w terenie - gdzieś widziałem, bardzo zacny pojazd Micell - 12 Wrzesień 2010, 08:44
Cytat:
Kara za transport rygli na wrocławski stadion
Czy po wybudowaniu wrocławskiego stadionu trzeba będzie remontować ulicę Lotniczą, bo jeździły nią zbyt ciężkie samochody z betonowymi elementami - tzw. ryglami zębatymi - potrzebnymi do konstrukcji trybun?
W nocy ze środy na czwartek Inspekcja Transportu Drogowego kontrolowała konwój jadący z bocznicy kolejowej obok pętli przy ul. Lotniczej na stadion. Inspektorzy na jezdni rozłożyli specjalną wagę. Okazało się, że przyczepa jednej z ciężarówek była za ciężka - tzw. nacisk na oś od 3,5 do ponad 5 ton przekraczał normy.
- To dużo. Przekroczenie dopuszczalnego nacisku na drogę to jedne z najpoważniejszych uchybień, jakie ścigamy - mówi Adrian Gierczak z ITD. - Tak wielki ciężar może spowodować zniszczenie drogi. Choć skutki ujawnia się po dłuższym czasie. Dlatego grożą za to surowe kary.
Za zbyt ciężką przyczepę firma Universal Transport może zapłacić 23 tysiące złotych kary. Zdaniem inspektorów, źle rozłożono ciężar wiezionego na stadion elementu. - Będziemy się odwoływać. Naszym zdaniem ważenie przeprowadzono nieprofesjonalnie - denerwuje się Tomasz Framski z Universal Transport. - Jestem tego pewien.
Czyli sami swoi dają sobie nóż w plecy. OJCIEC - 12 Wrzesień 2010, 08:52 Co najwyżej pozwalając na przejazd tak ciężkiego składu przez ulice. Koszt remontu takiej drogi to nie przelewki.OJCIEC - 12 Wrzesień 2010, 09:00
Cytat:
Zapłacił 3400 zł mandatu!
10 września 2010
łs / Onet.pl
Onet.pl
Policyjna Insignia
Polska policja prowadzi nieustającą walkę z piratami drogowymi. Efekty nie są najlepsze. Z pewnością duża w tym zasługa niewysokich mandatów. Nawet największe przekroczenie dozwolonej prędkości jest karane kwotą 500 złotych.
W innych krajach Europy mandaty są znacznie wyższe. Rekordowe kary są nakładane w Norwegii. Kierowca białego samochodu dostawczego pędził prostym odcinkiem drogi z prędkością 108 km/h. Popełnił wykroczenie, gdyż – jak na większości dróg w Norwegii - obowiązywało tam ograniczenie prędkości do 80 km/h.
Złamanie prawa słono go kosztowało, poinformował serwis tispol.org. Za "ponadplanowe" 28 km/h pirat musiał zapłacić w przeliczeniu… 3400 złotych!
- Zbudujcie szersze drogi. Wszyscy kierowcy jeżdżą z takimi prędkościami i tylko kwestią czasu jest ich złapanie i ukaranie – powiedział policji pirat.
Wypada przestać narzekać na wysokości naszych mandatów i ograniczenia prędkości delpiero - 13 Wrzesień 2010, 14:53
Cytat:
Motocyklista jechał 214 km/h. Stanie przed sądem
Motocyklistę, który jechał z prędkością 214 km/h, zatrzymali policjanci na drodze krajowej nr 11 Poznań-Piła. Mężczyzna opowie za to przed sądem.
Jak poinformował oficer prasowy chodzieskiej policji Jarosław Górski, funkcjonariusze, którzy prowadzili kontrolę radarową w okolicy Chodzieży nie ryzykowali pościgu, bo mogło to być zbyt niebezpieczne dla motocyklisty. Informację o mknącym z dużą szybkością pojeździe przekazali policjantom z Piły.
Pirat został zatrzymany w miejscowości Ujście, okazał się nim 35-letni mieszkaniec Budzynia (wielkopolskie).
Mężczyzna odmówił przyjęcia tysiączłotowego mandatu i 15 punktów karnych, a więc sprawa znajdzie finał w sądzie. Maksymalny wymiar grzywny, jaką może orzec sąd, to 5 tys. zł.
Bezpieczeństwo na polskich drogach poprawia się, jednak jego poziom nadal pozostawia wiele do życzenia. Aby zminimalizować liczbę ofiar wypadków komunikacyjnych, policja rozpoczyna kolejną akcję.
W dniu 15 września 2010 r. Policja przeprowadzi po raz kolejny w tym roku ogólnopolskie działania „Pasy”. Podczas planowanej akcji policjanci zwrócą szczególną uwagę na to, czy kierujący oraz pasażerowie samochodów przestrzegają obowiązku jazdy w pasach bezpieczeństwa, a także będą sprawdzali, czy dzieci podróżujące w pojazdach są prawidłowo przewożone.
Wsiadając do samochodu, powinniśmy pamiętać, że pasy bezpieczeństwa mają istotny wpływ na łagodzenie skutków wypadków drogowych. Podczas wypadku poduszka powietrzna zabezpiecza kierującego i pasażerów przed urazami i zwiększa szanse przeżycia tylko w przypadku stosowania pasów.
Jeśli argumenty te nie są dla kogoś przekonujące i nie korzysta podczas jazdy z pasów bezpieczeństwa, musi liczyć się z tym, że w razie kontroli policyjnej grozi mu mandat karny w wysokości 100 zł oraz 2 punkty karne. Mandat i punkty kierowca otrzyma także w przypadku niedopełnienia obowiązku przewożenia dziecka w foteliku ochronnym lub innym urządzeniu do przewożenia dzieci (150 zł i 3 punkty), a także za przewożenie pasażera niezgodnie z przepisami (100 zł i 1 punkt).
Linkpiotreg - 15 Wrzesień 2010, 12:15 Powinni zacząć od siebie, bo wielu z nich nie korzysta z pasów OJCIEC - 15 Wrzesień 2010, 12:17 True, true.garny - 15 Wrzesień 2010, 18:00 Ale funkcjonariusze mogą się nie spinać gdy przewożą osobę zatrzymaną. wksek - 15 Wrzesień 2010, 18:58 Racja OJCIEC - 15 Wrzesień 2010, 19:40 To niektórzy powinni wozić takiego apsztyfikanta na stałe!
Dobry byłby np. ten młody zdolny z ostatniej "Drogówki" Misial - 16 Wrzesień 2010, 16:41
Gazeta Wyborcza napisał/a:
Pijany kierowca stracił panowanie nad samochodem na przedmieściach Szczytna i wjechał w latarnię. Złamał słup a ten upadł na przechodzącą dziesięciolatkę. Zabił ją.
Policję o wypadku zawiadomił dyspozytor pogotowia. Jak ustalili mundurowi, kierujący osobowym seatem mężczyzna, jadący ze Szczytna w kierunku Leśnego Dworu, zjechał na przeciwległy pas ruchu i uderzył w przydrożną lampę oświetleniową. W wyniku uderzenia betonowy słup złamał się i przygniótł idącą chodnikiem 10-letnią dziewczynkę, prowadzącą rower. 10-latka najprawdopodobniej wracała z 7-letnią koleżanką z pobliskiego placu zabaw. Dziewczynka zmarła, mimo natychmiastowej pomocy medycznej. Jej młodszej koleżance nic się nie stało.
Policjanci zatrzymali sprawcę wypadku. 45-letni Krzysztof P. był pijany. Miał ponad trzy promile alkoholu w organizmie. Policjanci ustalili, że mężczyzna w marcu br. został zatrzymany za jazdę po alkoholu. Wtedy miał prawie 1,5 promila alkoholu w organizmie. Stracił prawo jazdy. Sąd orzekł zakaz prowadzenia wszystkich pojazdów mechanicznych do marca 2012 roku.
Policyjny psycholog objął opieką rodzinę dziewczynki. Za spowodowanie śmiertelnego wypadku, po alkoholu Krzysztof P. najbliższe 12 lat może spędzić w więzieniu.
Źródło: Gazeta Wyborcza piotreg - 17 Wrzesień 2010, 08:11 A czego sąd nie orzekł - dodatkowo - strzł w ryja
Kur... nie rozumiem takich ludzi
Jak wypiję jednego browara to 3-4 godziny nawet nie dotykam kółka, a tu idiota wypije flakona i siada miś - 17 Wrzesień 2010, 16:56 Takiego to powinni zamknąć na kilka lat w odosobnieniu z bandytami, ale takimi co mu dobrze w tyłek dadzą.delpiero - 18 Wrzesień 2010, 08:29
Cytat:
Raban o fotoradary
Samorządy pokochały fotoradary, kierowcy się burzą. A cała awantura może doprowadzić do tego, że pożyteczne urządzenia znikną z dróg.
Rok temu gmina Ustka wypożyczyła przenośny fotoradar. Miał pracować trzy miesiące we wsiach Duninów, Grabno i Zimowiska, gdzie szosa najczęściej mylona jest z torem Formuły I. Sprzęt działał zaledwie przez jeden weekend. Nie zepsuł się, po prostu przewidziany limit zdjęć został wykorzystany w ciągu dwóch dni. W czasie fatalnych warunków atmosferycznych urządzenie zarejestrowało 2,5 tysiąca kierowców (niektórych po kilka razy dziennie), którzy przekroczyli dozwoloną prędkość 50 kilometrów na godzinę. Z jednego mandatu gmina miała na czysto 120-150 złotych. Nietrudno zrozumieć euforię, jaką ten oszałamiający wynik wywołał w usteckim magistracie.
Takie zyski wcale nie są u nas ewenementem. To standard, który każdą polską gminę błyskawicznie przekonuje do montowania fotodemonów. W efekcie policja razem ze strażą miejską i wiejską tak skrupulatnie zaczęła łupić kierowców, że roczne zyski z mandatów wystawianych przez polskie gminy szacowane są na 290 mln zł. Nic dziwnego, że w całej Polsce podniósł się fotoraban.
Rzeź pszczyńskich kierowców
Jak w Pszczynie na Śląsku, gdzie burmistrz Krystian Szostak postanowił obwarować miasto sprzętem wypożyczonym od prywatnej firmy Radarsystem z Gdańska. Apetyt mu się zaostrzył, gdy podczas testowania urządzeń w ciągu 18 dni fotoradar gdańskiej firmy dokonał prawdziwej rzezi pszczyńskich kierowców i napstrykał 15 tys. fotek. Ludzie tego nie wytrzymali i powołali społeczny komitet mieszkańców przeciw fotoradarom. Podobne protesty organizowane są już w innych polskich miastach. Szybcy kierowcy się wściekli, bo fotoradary zamiast dbać o bezpieczeństwo na drogach, zamieniły się w maszynki do zarabiania pieniędzy.
Dlatego Adam Rapacki, podsekretarz stanu w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych i Administracji, polecił wszystkim wojewodom przeprowadzenie kontroli postępowań mandatowych prowadzonych przez straże gminne, które zawarły z firmami prywatnymi umowy na zakup lub dzierżawę fotoradarów. Podobną kontrolę zarządziło Biuro Ruchu Drogowego Komendy Głównej Policji. – Do MSWiA dotarły sygnały, że umowy zawierane między firmami prywatnymi a przedstawicielami samorządów mogą naruszać przepisy ustawy o ochronie danych osobowych – mówi Małgorzata Woźniak, rzecznik resortu.
Niepokojące były też informacje, że gminy dopuszczają możliwość wykonywania przez firmy prywatne czynności procesowych w sprawach o wykroczenia, do których uprawniona jest wyłącznie straż. Wstępne wyniki kontroli poznamy być może już w przyszłym tygodniu. Nie trwały zbyt długo, bo na polskich drogach ustawione są zaledwie 284 fotoradary gminne i policyjne.
To śmieszna liczba w porównaniu z krajami Europy Zachodniej, gdzie takich urządzeń działa kilka razy więcej. Rekordy bije Wielka Brytania. Zainstalowano tam aż 6 tys. kamer drogowych, a wartość wymierzanych za ich pomocą mandatów wynosi ok. 100 mln funtów rocznie. W odróżnieniu jednak od polskich dróg na angielskich setki fotoradarów są właśnie demontowane (m.in. w Somerset, Northamptonshire, Devonie i Kornwalii). To skutek wstrzymania przez brytyjski rząd prawie 40 mln funtów dotacji na ich utrzymanie w ramach oszczędności kryzysowych. Jak to możliwe, że na Wyspach trzeba do tego interesu dokładać, a u nas zbija się na nim kokosy? Wystarczy rozumieć istotę działania fotoradaru – ten sprzęt wymyślono po to, by poprawiać bezpieczeństwo na drogach, a nie łatać gminne budżety.
Wszystko przez Gatsonidesa
Kolebką zmory piratów drogowych jest Holandia. Pierwszy fotoradar na świecie zbudował Holender, kierowca rajdowy Maurice Gatsonides. Urządzenie mierzyło z dużą dokładnością prędkość samochodu na wybranym odcinku toru testowego. Dzięki temu kierowca uczył się pokonywać zakręty bezpiecznie i z optymalną szybkością. Zdobyta w ten sposób wiedza nie poszła na marne. W 1953 roku Gatsonides wygrał rajd Monte Carlo. Po tym sukcesie, ogarnięty euforią, pokazał swoje cudowne urządzenie policji. Siedem lat później powstał pierwszy fotoradar, a firma Gatsometer, która go wyprodukowała, jest ich największym dostawcą na świecie.
Jednak najbardziej perfidne są ponoć szwedzkie Sensys Speed Safety System (SSSS). Obejmują zasięgiem wszystkie pasy ruchu. W pamięci przechowują do 400 tys. zdjęć i mogą je robić nie tylko tym, którzy jadą za szybko, ale i tym, którzy zbyt blisko trzymają się drugiego auta. W USA też nie ma lekko. Tam na kierowców wyścigowców czyha RedFlex, który kręci też kilkunastosekundowe filmy, wychwytując praktycznie wszystkie wykroczenia drogowe, na przykład przejazd na czerwonym świetle.
Na polskich drogach czai się najczęściej paparazzi o wdzięcznej nazwie Fotorapid C. Można go łatwo wykorzystać jako radar mobilny, da się go też zamontować w aucie (np. w bagażniku) i oczywiście świetnie nadaje się jako fotoradar stacjonarny, montowany na słupie. W porównaniu z zagranicznymi kuzynami jego możliwości są ubogie, ale wystarczają, by wyhamować pojazdy zmotoryzowanych wariatów. Na Podkarpaciu policja dysponująca zaledwie jedenastoma fotorapidami, montuje je na przemian w 98 skrzynkach rozstawionych przy drogach. W 2009 roku mandaty za wykroczenia zarejestrowane na zdjęciach zapłaciło w tym regionie 8,7 tys. kierowców. Ich łączna wartość przekroczyła 1,8 mln zł.
Ze względu na wysokie koszty sprzętu (za dobry niemiecki fotoradar trzeba zapłacić 200 tys. zł) gminy decydują się na dzierżawę sprzętu od prywatnych firm. Wypożyczenie jest tańsze i nie trzeba płacić z góry. Z reguły gmina umawia się z wypożyczalnią na stałą kwotę od zapłaconego mandatu. Za jedno zdjęcie na konto wypożyczalni wpływa od 30 do 90 zł. Średni mandat wynosi 150 zł, zatem do budżetu gminy trafia z tego nawet 120 zł. Dlatego interes kwitnie, a fotoradary, szczególnie te mobilne, montowane są w miejscach o największym natężeniu ruchu, a nie tam, gdzie jest największe zagrożenie.
Najlepsze wypożyczalnie podpisują z gminami rocznie nawet 40 kontraktów. – Nie działamy przeciw ludziom, którzy nie łamią przepisów drogowych – zapewnia Adam Stachyra, prezes wypożyczalni fotoradarów Safety Solutions z Lublina. W Polsce jest kilka takich firm. Zakładane i prowadzone przez emerytowanych funkcjonariuszy pionu drogowego policji dostarczają sprzęt, ale miejsce pomiaru, kierunek i parametry zawsze wyznacza strażnik miejski albo policjant z drogówki.
Fotośmietnik, drzeworadar i snajper spod koca
Ich pomysłowość i perfidia w zaskakiwaniu kierowców często są godne podziwu. Jeden z najsłynniejszych kamuflaży w kraju był dziełem funkcjonariuszy z miejscowości Zamek Kiszewski na Kaszubach, którzy ukryli radar na sośnie w gąszczu grubych zielonych igieł. Z kolei na odcinku Kościerzyna – Starogard Gdański w woj. pomorskim strażnicy ukryli drogowego snajpera pod kocem w chytrze uchylonym bagażniku. Rekord świata pobili jednak lubelscy policjanci, montując swojego fotokumpla w przydrożnym koszu na śmieci. Za dnia cwaniak działał bez lampy błyskowej. Po dwóch dobach lubelska policja mogła zarobić dzięki niemu 260 tys. zł. Lublinianie podnieśli jednak taki raban, że po paru soczystych publikacjach w regionalnych mediach eksperci Komendy Głównej Policji orzekli, iż radar zamontowano niezgodnie z instrukcją obsługi. Wszystkie mandaty wystawione przez fotośmietnik anulowano.
Bardzo możliwe, że masowym anulowaniem mandatów zakończy się też ogólnopolska kontrola wszczęta przez MSWiA po awanturze w Pszczynie. Grzechy naszych gmin polegają bowiem na tym, że wystawiane przez nie fotoradary pracują na akord, zamiast pilnować bezpieczeństwa.
W cywilizowanych krajach montowane są głównie na trasach obarczonych wysokim stopniem zagrożenia wypadkowego (ostre zakręty, wzgórza, słaba widoczność na trasie) lub w pobliżu miejsc, w których bezpieczeństwo w ruchu drogowym powinno być zapewnione w 100 proc. (szkoły, przedszkola, kościoły). W Polsce w takich miejscach także można znaleźć fotoradary stacjonarne, które spełniają rolę prewencyjną. Widoczne i oznakowane odstraszają piratów. Tylko najbardziej bezczelni przestępcy są przez nie fotografowani i trafiają do policyjnych rejestrów. A następnym razem, wiedząc, gdzie stoi policyjny automat, najczęściej zdejmują nogę z gazu.
Niestety, ich mobilni bracia psują cały ten system, bo ich celem nie jest prewencja, tylko zysk. Adam Stachyra z Safety Solutions twierdzi, że wystarczy wprowadzić dwa przepisy, by sprawę wyprostować. Ustawowo zakazać gminom akordowego rozliczania działalności fotoradarów i nakazać wydawanie wszystkich wypracowanych przez nie zysków na poprawę bezpieczeństwa na drogach.
Tymczasem posłowie Platformy Obywatelskiej i Sojuszu Lewicy Demokratycznej w ramach kampanii przed wyborami samorządowymi zaczęli właśnie tworzyć projekt ustawy redukujący liczbę fotoradarów w Polsce. Mogą się zdziwić i wbrew oczekiwaniom nie zyskać poparcia społecznego. Bo oprócz hałaśliwych forów kierowców w internecie aż huczy od komentarzy gorących zwolenników fotoradarów, którzy mają dość drogowych morderców.
Według statystyk Komendy Głównej Policji na polskich drogach w przeliczeniu na 100 tys. mieszkańców rocznie ginie 15 osób. To jeden z najwyższych wskaźników na świecie. Główną przyczyną wypadków jest nadmierna prędkość.
Samochód nie może być uważany za narzędzie przestępstwa i nie można go odbierać pijanemu kierowcy - uznał Rzecznik Praw Obywatelskich i wystąpił do Sądu Najwyższego o uchylenie wyroku, na mocy którego orzeczono przepadek samochodu pijanego kierowcy.
Według informacji, jakie dziennikarz PAP uzyskał w biurze RPO, jeden z sądów rejonowych (z uwagi na ochronę danych nie wskazano, który) uznał Marcina S. za winnego prowadzenia pojazdu w stanie nietrzeźwości i orzekł przepadek na rzecz Skarbu Państwa dowodu rzeczowego w postaci samochodu, jako służącego do popełnienia przestępstwa.
Rzecznik zarzucił temu wyrokowi rażące naruszenie prawa karnego materialnego, mające istotny wpływ na treść orzeczenia. Chodzi o interpretację przepisu Kodeksu karnego, w myśl którego sąd może orzec "przepadek przedmiotów, które służyły lub były przeznaczone do popełnienia przestępstwa".
"Pojazd mechaniczny stanowi przedmiot czynności wykonawczej przestępstwa, a więc nie należy do kategorii przedmiotów, które służą lub są przeznaczone do popełnienia tego przestępstwa" - uznał Rzecznik, kierując kasację do Sądu Najwyższego. Wnosi o uchylenie wyroku w części pozbawiającej sprawcę przestępstwa prawa własności pojazdu.
Za prowadzenie pojazdu w stanie nietrzeźwości lub pod wpływem środków odurzających od 2000 r. grozi kara do 2 lat więzienia. Wcześniej jazda po pijanemu nie była przestępstwem lecz wykroczeniem, przestępstwem sprawa stawała się, gdy doszło do kolizji, wypadku.
Za rządów PiS kierowane przez Zbigniewa Ziobrę Ministerstwo Sprawiedliwości oraz posłowie pracowali nad projektem zmiany Kodeksu karnego, co pozwoliłoby sądom orzekać przepadek pojazdu nietrzeźwemu kierowcy. Propozycja spotkała się z krytyką ekspertów, jako niezgodna z konstytucją. Wskazywano, że w ten sposób mogłoby dojść do złamania zasady równości obywateli wobec prawa oraz konstytucyjnego prawa własności. Do takiej nowelizacji ostatecznie nie doszło.
LINKpiotreg - 20 Wrzesień 2010, 08:18 Dajmy jeszcze pijakowi buziaka Cackamy się z nimi, zamiast surowo karać.delpiero - 20 Wrzesień 2010, 09:07
Cytat:
Gumowa kaczka na drodze do Świnoujścia. Czescy kierowcy ciężarówek na krajowej "trójce" jeżdżą jak chcą
- Kilka dni temu nagrałem film na drodze krajowej nr 3 do Świnoujścia na obwodnicy Przybiernowa - pisze internauta mietek na adres alarm@gs24.pl. - Na filmie widzimy, jak czescy kierowcy ciężarówek pokonują polskie drogi
Rzeczywiście na filmie internauty widać, że kierowcy za nic mają takie "wymysły" jak podwójna ciągła, jazda pod prąd. Nie wspominając już o takim "szczególe", że osobówce, która rozpoczyna wyprzedzanie, zawsze można zajechać drogę.
Dostał 19 punktów i 700 złoty mandatu. Chciał uniknąć kary, więc zaoferował pieniądze – mówią policjanci
19 punktów karnych i 700 złotych mandatu groziło młodemu kierowcy, którego policjanci sfilmowali w czwartek powiecie sandomierskim wideorejestratorem. Mówią, że aby uniknąć kary, chciał ich przekupić.
Po godzinie 17 w czwartek, policjanci sandomierskiej drogówki przejeżdżali wozem z wideorejestratorem przez gminę Obrazów. W miejscowości Rożki zarejestrowali poczynania kierowcy mercedesa sprintera.
- Najpierw wyprzedził na skrzyżowaniu inny samochód, następnie wyprzedzał na przejściu dla pieszych, a na koniec zignorował podwójną linię ciągłą – opisuje Katarzyna Grzybowska, oficer prasowy Komendy Powiatowej Policji w Sandomierzu. Policjanci zatrzymali wóz. Za kierownicą siedział 19-latek z Lublina.
- Policjanci zaproponowali kierowcy 700 złotych mandatu oraz 19 punktów karnych. Mężczyzna w zamian za odstąpienie od czynności służbowych, usiłował wręczyć funkcjonariuszom 400 złotych łapówki – relacjonuje Katarzyna Grzybowska. Policjanci nie dali się przekupić. Młody kierowca został zatrzymany. Teraz może mu grozić nawet 10 lat więzienia.
LINKgarny - 20 Wrzesień 2010, 09:16 Czy takie video mogłoby zostać wykorzystane przez Miśki lub ITD aby Jozina pociągnąć do odpowiedzialności? Technicznie ustalenie sprawcy powinno nie być problemem.OJCIEC - 20 Wrzesień 2010, 09:48 Zdecydowanie tak. Takie przypadki miały już miejsce.piotreg - 20 Wrzesień 2010, 10:20 O żesz Masakra garny - 21 Wrzesień 2010, 08:48
Cytat:
Nowe nieoznakowane radiowozy!
Komendant Wojewódzki Policji w Olsztynie podpisał umowę na dostawę 12 nieoznakowanych radiowozów z wideorejestratorami. Skody Suberb 3.6 FSI 4x4 pojawią się na drogach Warmii i Mazur jeszcze w tym roku.
Zakup kolejnych nowoczesnych aut dla warmińsko-mazurskiej policji jest możliwy dzięki środkom Regionalnego Programu Operacyjnego Warmia i Mazury na lata 2007–2013.
Skody Superb 3.6 FSI 4x4 są napędzane silnikiem V6 o pojemności 3597 ccm i mocy 260 KM. Samochód jest w stanie osiągać 250 km/h, a do "setki" przyśpieszyć w 6,5 sekundy. Moment obrotowy trafia na wszystkie koła poprzez zautomatyzowaną przekładnię DSG. Wyposażenie radiowozów wzbogaciły: diodowa tablica do wysyłania poleceń ("Stop policja", " Jedź za mną"), wideorejestrator oraz zestaw komputerowy z drukarką i oprogramowaniem.
Nowe nieoznakowane radiowozy trafią do KWP w Olsztynie, KMP w Olsztynie i Elblągu oraz do Komend Powiatowych Policji w Braniewie, Ełku, Iławie, Nidzicy, Ostródzie, Piszu i Szczytnie. Koszt jednego samochodu to 136,7 tys. zł, natomiast wartość umowy przekracza 1,6 mln złotych. Nieoznakowane Superby trafią do jednostek policji jeszcze w tym roku.
Koszt projektu mającego poprawić bezpieczeństwo na drogach województwa warmińsko-mazurskiego sięga 7,3 mln złotych. 5,8 mln zł pochodzi z Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego, natomiast wkład własny regionu wynosi wynosi 1,5 mln zł. Celem jest zmniejszenie liczby zabitych na drogach o 50 proc. do końca roku 2010.
Od soboty (18 września) trwają poszukiwania 30-letniego policjanta z Witnicy (Lubuskie). Mężczyzna wyszedł z domu i do dziś nie ma z nim kontaktu. Z nieoficjalnych informacji wynika, że miał przy sobie broń - donosi "Gazeta Lubuska".
Mariusz Chaj prawdopodobnie wyszedł z domu 18 września ok. godziny 17. Według sąsiadów był zdenerwowany, trzasnął drzwiami, co może wskazywać na kłótnię rodzinną. Mężczyzna miał zabrać ze sobą niemiecki pistolet Walther P99 i naboje - informuje "Gazeta Lubuska".
Zaginionego policjanta szukają policjanci z całego województwa oraz policyjny helikopter. Do chwili obecnej mężczyzna nie nawiązał kontaktu z rodziną. Nie jest też znane jego miejsce pobytu.
Informację o zdarzeniu dostaliśmy także od naszego użytkownika do serwisu CYNK, który pisze, że w poszukiwaniach zaginionego policjanta uczestniczy ponad 500 funkcjonariuszy, a także Ochotnicza Straż Pożarna i PSP.
Tylko podczas jednej wspólnej służby polscy i niemieccy policjanci ujawnili blisko 60 wykroczeń w ruchu drogowym oraz nałożyli ponad 20 mandatów karnych.
Wspólne działania to wynik podpisanej w ubiegłym miesiącu umowy o współpracy. Polscy i niemieccy policjanci ruchu drogowego razem patrolowali drogę krajową nr 32, biegnącą od przejścia granicznego w Gubinie w kierunku Krosna Odrzańskiego. Jest to trasa, po której porusza się spora liczba obcokrajowców, zwłaszcza obywateli Niemiec, dlatego niemieccy policjanci podczas kontroli drogowych pomagali polskim kolegom porozumieć się z kierowcami zza Odry w ich ojczystym języku.
Polsko-niemiecki patrol ruchu drogowego czasami wywoływał zdziwienie, jednak podczas kontroli drogowej żaden z niemieckich kierowców już nie tłumaczył się nieznajomością języka polskiego i przepisów.
W trakcie patrolu policjanci wymieniali swoje spostrzeżenia o różnicach i podobieństwach w sposobie pełnienia służby, a także w przepisach obowiązujących w Polsce i Niemczech.
Następny wspólny patrol odbędzie się pod koniec miesiąca. Tym razem to polscy policjanci odwiedzą swoich niemieckich kolegów.
Qbek - 22 Wrzesień 2010, 11:02
Cytat:
Nie szwendaj się, kamera ma cię na oku
Potrafi namierzyć potencjalnego złodzieja, sprawdzić czy samochód jedzie z dozwoloną prędkością i czy jest zaparkowany w odpowiednim miejscu. Tak działa inteligentna kamera monitoringu miejskiego, wyposażona w dodatkowe aplikacje. Jedną z nich testują stołeczni urzędnicy.
Ulica Żurawia, na tyłach Ministerstwa Rolnictwa - choć o tym nie wiesz, idąc tą ulicą godzisz się na udział w eksperymencie. To tu warszawski ratusz testuje inteligentną kamerę.
- Możemy obserwować zarówno chodzących ludzi, jak i przejeżdżające samochody - tłumaczy pokrótce Jacek Ammar z Zakładu Obsługi Systemu Monitoringu. To jednak nie oddaje w pełni możliwości nowego sprzętu. Portalowi tvnwarszawa.pl udało się podejrzeć pracę systemu.
Podejrzany w żółtej ramce
Widok z kamery może w pierwszej chwili mocno dezorientować. Kolorowe strefy i przesuwające się po ekranie kolorowe ramki przysłaniają widok na ulicę. Co dla ludzkiego oka może być mylące, ma sens dla komputera, który cały czas analizuje obraz. I tak np. kolor granatowy to strefy, w których nie wolno parkować.
W takim przypadku jedyna nadzieja przyłapanego w granatowym obszarze kierowcy w tym, że odjedzie nim na miejsce dotrze patrol - kamera nie jest bowiem dość dokładna, by uchwycić numery rejestracyjne. Jak tłumaczą urzędnicy, byłoby to możliwe, dzięki przybliżeniu, ale to ograniczałoby pole działania kamery. - To są na razie testy - podkreśla Ammar. - Pytanie, jak zgrać działanie na przykład ze strażą miejską czy policją, jest na razie otwarte - dodaje.
Kolor zielony to z kolei miejsca parkingowe.
Kamera ma jeszcze jedną funkcję, która również może przydać się miejskim służbom. Na bieżąco monitoruje samochody. Każdy poruszający się pojazd i otoczony jest żółtą ramką. Sprawdzana jest prędkość samochodów, a te, które przekraczają 40km/h są oznaczane i dodawane do licznika, który pojawia się w lewej części ekranu.
"Szwendanie się"
Dzięki temu, operatorzy mają dostęp do statystyk. Żółte ramki otaczają jednak nie tylko samochody, ale też przechodniów. Po co? Wiele mówi już samo określenie jednej z roboczo nazwanych kategorii, do której system kwalifikuje przechodniów, którzy kręcą się w tę i z powrotem po - oznaczonym brązową ramką - parkingu ministerstwa. To "szwendający się".
- Lokalizowane są osoby, które chodzą po parkingu w tę i z powrotem przez dłuższy czas. Wszystko po to, by zwrócić uwagę na potencjalnych złodziei - zaznacza Ammar.
System tropi "szwendającego się" niezwykle skutecznie - na ekranie widać kreskę, która wytycza jego dokładną trasę.
Na tym nie koniec możliwości systemu. Na Żurawiej ruch jest jednokierunkowy. Kamera wyłapuje tych, którzy przeoczą znak, choć nie jest w tym bezbłędna: łapie także tych, którzy wyjeżdżając z miejsc postojowych muszą najpierw wycofać.
"Działanie dwutorowe"
Kiedy komputerowo wspomagany system zacznie wyłapywać "szwendających się" warszawiaków? Tego na razie nie wiadomo. System jest w fazie testów. Urzędnicy o datach mówią ostrożnie, m.in. dlatego, że oprogramowanie nie obsługuje kamer, które się obracają.
- Zdecydowana większość kamer w stolicy jest obrotowa, a na razie nie ma do nich tego typu aplikacji. Dlatego sprawę planujemy dwutorowo. Rozważamy również możliwość instalacji kamer stabilnych w niektórych miejscach - mówi Ammar.
ŹRÓDŁOlukaszr - 22 Wrzesień 2010, 11:21 Rozumiem takie systemy pod względem bezpieczeństwa publicznego, ale to już jest chore. Niedługo w tym cholernym Państwie każdemu wszczepią w skórę chipy i co tydzień trzeba będzie się tłumaczyć czemu tak długo przebywaliśmy poza domem i oddychając marnowaliśmy powietrze oraz czemu w domu sikaliśmy 30 sekund zamiast 20 sek, które zostały wyliczone przez UE. Normalnie jakaś paranoja.garny - 22 Wrzesień 2010, 11:23 Nie masz jeszcze chipa pod skórą? Chryste Panie, jak ty funkcjonujesz OJCIEC - 22 Wrzesień 2010, 11:30
lukaszr napisał/a:
Niedługo w tym cholernym Państwie każdemu wszczepią w skórę chipy i co tydzień...
Obawiam się, że przy takim przeludnieniu naszej trzeciej od Słońca kulki, czeka nas to prędzej, czy później. Systemy lubią kontrolować obywateli, a przy takich ilościach zlecą to komputerom.wksek - 22 Wrzesień 2010, 13:13
Cytat:
Jeden policjant zginął a dwóch zostało ciężko rannych w wypadku na drodze krajowej nr 15 pod Ostródą - poinformowała warmińsko-mazurska policja.
W Lipowie kierująca audi kobieta, wyprzedzając tira na łuku drogi, zderzyła się czołowo z jadącym z przeciwka, nieoznakowanym radiowozem - podała Izabela Niedźwiedzka z warmińsko-mazurskiej policji.
Policyjnym fordem focusem jechali funkcjonariusze z Elbląga. Jeden zginął na miejscu, dwaj pozostali są w ciężkim stanie. Kobietę, która nie odniosła poważniejszych obrażeń, przewieziono do szpitala na obserwację.
Krajowa droga nr 15 jest zablokowana.
Źródło: wp.plgarny - 22 Wrzesień 2010, 15:36
Cytat:
Niemieccy policjanci patrolują polskie drogi
Tylko podczas jednej wspólnej służby polscy i niemieccy policjanci ujawnili blisko 60 wykroczeń w ruchu drogowym oraz nałożyli ponad 20 mandatów karnych.
Wspólne działania to wynik podpisanej w ubiegłym miesiącu umowy o współpracy. Polscy i niemieccy policjanci ruchu drogowego razem patrolowali drogę krajową nr 32, biegnącą od przejścia granicznego w Gubinie w kierunku Krosna Odrzańskiego. Jest to trasa, po której porusza się spora liczba obcokrajowców, zwłaszcza obywateli Niemiec, dlatego niemieccy policjanci podczas kontroli drogowych pomagali polskim kolegom porozumieć się z kierowcami zza Odry w ich ojczystym języku.
Polsko-niemiecki patrol ruchu drogowego czasami wywoływał zdziwienie, jednak podczas kontroli drogowej żaden z niemieckich kierowców już nie tłumaczył się nieznajomością języka polskiego i przepisów.
Tylko podczas jednej wspólnej służby polscy i niemieccy policjanci ujawnili blisko 60 wykroczeń w ruchu drogowym oraz nałożyli ponad 20 mandatów karnych.
Wspólne działania to wynik podpisanej w ubiegłym miesiącu umowy o współpracy. Polscy i niemieccy policjanci ruchu drogowego razem patrolowali drogę krajową nr 32, biegnącą od przejścia granicznego w Gubinie w kierunku Krosna Odrzańskiego. Jest to trasa, po której porusza się spora liczba obcokrajowców, zwłaszcza obywateli Niemiec, dlatego niemieccy policjanci podczas kontroli drogowych pomagali polskim kolegom porozumieć się z kierowcami zza Odry w ich ojczystym języku.
Polsko-niemiecki patrol ruchu drogowego czasami wywoływał zdziwienie, jednak podczas kontroli drogowej żaden z niemieckich kierowców już nie tłumaczył się nieznajomością języka polskiego i przepisów.
W trakcie patrolu policjanci wymieniali swoje spostrzeżenia o różnicach i podobieństwach w sposobie pełnienia służby, a także w przepisach obowiązujących w Polsce i Niemczech.
Następny wspólny patrol odbędzie się pod koniec miesiąca. Tym razem to polscy policjanci odwiedzą swoich niemieckich kolegów.
20-letni głogowianin, który doniczką wyrzuconą z okna uszkodził oznakowany radiowóz, odpowie za ten czyn przed sądem. Do zdarzenia doszło na osiedlu Piastów Śląskich. Mężczyzna wyrzucił donicę z trzeciego piętra. W efekcie policyjne auto straciło boczne lusterko. Straty oszacowano na przynajmniej 1000zł.
Sprawca został zatrzymany po kilku godzinach od zajścia. W trakcie postępowania nie wyjaśnił, dlaczego rzucił doniczką w policyjny samochód. - Wobec tego, że okoliczności popełnionego przestępstwa nie budzą wątpliwości, podejrzany złożył oświadczenie, że chce dobrowolnie poddać się karze. Wraz z aktem oskarżenia skierowano do Sądu Rejonowego w Głogowie wniosek o skazanie Grzegorza Ś. bez przeprowadzania rozprawy - mówi Joanna Sławińska-Dylewicz, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Legnicy.
Prokuratura wnioskowała o orzeczenie kary 6 miesięcy pozbawienia wolności z warunkowym zawieszeniem na 4 lata. Głogowianin trafi też pod dozór kuratora. Będzie musiał również w czasie 6 miesięcy pokryć wyrządzone szkody i zapłacić 200zł grzywny.
Głogowianin 20-latek był już wcześniej karany za przestępstwa przeciwko mieniu.
W dniach 13-18 września 2010 r. policjanci Wydziału Ruchu Drogowego Komendy Stołecznej Policji wzięli udział w organizowanym w Niemczech szkoleniu "Doskonalenie techniki jazdy".
Szkolenie organizowane przez Wojewódzki Ośrodek Ruchu Drogowego w Warszawie w ramach Programu Operacyjnego Kapitał Ludzki "Człowiek - najlepsza inwestycja" odbywało się na specjalistycznym torze ADAC Berlin-Brandenburg i obejmowało jazdę na motocyklu oraz samochodem osobowym.
Wojewódzki Ośrodek Ruchu Drogowego w Warszawie w partnerstwie z Wojewódzkim Urzędem Pracy w Warszawie - Filia w Radomiu rozpoczął od 1 lutego 2010 roku w ramach Priorytetu VIII Regionalne kadry gospodarki, Działanie 8.1 Rozwój pracowników i przedsiębiorstw w regionie, Poddziałanie 8.1.1 Wspieranie rozwoju kwalifikacji zawodowych i doradztwo dla przedsiębiorstw Programu Operacyjnego Kapitał Ludzki realizację projektu szkoleniowego "Akademia Policjanta". Projekt jest współfinansowany ze środków Unii Europejskiej w ramach Europejskiego Funduszu Społecznego.
Jednym z modułów tego programu jest Doskonalenie techniki jazdy. Doskonalenie jazdy na motocyklu obejmowało m. in. jazdę slalomem, jazdę po śliskiej nawierzchni, omijanie przeszkód, hamowanie na śliskich powierzchniach, utrzymywanie równowagi, jazdę z minimalną prędkością. Jazda samochodem osobowym to m. in. jazda slalomem, gwałtowne hamowanie, hamowanie na śliskiej nawierzchni, hamowanie i utrzymanie toru jazdy, omijanie przeszkody w trudnych warunkach drogowych.
Kursanci pod okiem trenerów mieli możliwość poznać zachowanie pojazdów przy różnych prędkościach oraz poznanie swoich umiejętności i granic, po przekroczeniu których nie ma już możliwości opanowania pojazdu.
Program szkoleniowy był skierowany do policjantów Komendy Stołecznej Policji i Komendy Wojewódzkiej Policji z siedzibą w Radomiu. Poprzez udział w takim szkoleniu mieli możliwość zwiększenia swoich umiejętności, a tym samym podniesienia posiadanych kwalifikacji zawodowych.
Pomarańczowy samochód zatrzymany do kontroli przez rosyjskiego policjanta, ku jego zdziwieniu okazał się autonomicznym pojazdem opracowanym na Uniwersytecie w Parmie w laboratorium systemów inteligentnych. VisLab (tak nazwali go Włosi) wyposażony w kamery, czujniki i komputery "widzi" inne pojazdy na drodze, białe pasy rozdzielające pasy ruchu i inne przeszkody na drodze oraz oczywiście porusza się autonomicznie, bez udziału człowieka.
Twórcy VisLab po wielu testach w warunkach laboratoryjnych postanowili przeprowadzić jazdę testową z prawdziwego zdarzenia i wysłali pojazd w trasę o długości 13 tys. km z Parmy do Szanghaju. Oszacowano, że pojazd powinien uporać się z pokonaniem transkontynentalnej podróży w 3 miesiące.
- Kiedy testuje się wynalazek w warunkach laboratoryjnych, przeważnie wszystko przebiega zgodnie z założeniami. Natomiast gdy musi on stawić czoła rzeczywistemu światu, prawdziwemu ruchowi ulicznemu i niekorzystnym warunkom pogodowym to już jest zupełnie inna historia - mówi Alberto Broggi profesor inżynierii Uniwersytetu w Parmie i koordynator projektu VisLab.
Parmeński projekt bierze również udział w Grand Challenges, amerykańskich wyścigach zautomatyzowanych samochodów bez udziału kierowców, organizowanych przez DARPA (Agencja Zaawansowanych Obronnych Projektów Badawczych Departamentu Obrony Stanów Zjednoczonych, ang. Defense Advanced Research Projects Agency) w ramach projektu Systemów Bojowych Przyszłości. Grand Challenges ma na celu również popularyzowanie samej idei samochodów zdolnych do samodzielnej jazdy.
Bezzałogowe pojazdy DARPA poruszają się w 100% polegając na oprogramowaniu i czujnikach. VisLab posiada możliwość umieszczenia pasażera na swoim pokładzie (jak dotąd podwiózł nawet jednego przypadkowego autostopowicza). Pasażerami są naukowcy nadzorujący pracę czujników. Mają również możliwość przejęcia kontroli nad pojazdem jeśli byłaby taka potrzeba, np. w przypadku zatrzymania pojazdu do kontroli przez policję.
Podsumowując wszystkie interwencje naukowców pojazd w ponad 90% czasu porusza się autonomicznie. Profesor Broggi ciągle utrzymuje, że niczego nie chcą tym eksperymentem udowadniać, zależy im jedynie na maksymalnym obciążeniu systemu sterującego zmuszając pojazdy do radzenia sobie w najróżniejszych sytuacjach.
Aktualną pozycję VisLab i więcej informacji o projekcie można znaleźć na stronie http://viac.vislab.it/
LinkBluesW. - 24 Wrzesień 2010, 11:42 Aż dziw, że Rosjanie nie porwali tego wehikułu, co by skopiować technologię OJCIEC - 24 Wrzesień 2010, 18:42 Normalnie "miszcz" kierownicy ucieka
Cytat:
Ruszyli w pościg za Polonezem
Policjanci z nowodworskiej drogówki przez kilka kilometrów ścigali kierowcę Poloneza, który nie zatrzymał się do kontroli drogowej. Znaczne przekroczenie dozwolonej prędkości nie było jedynym grzechem kierowcy...
Kierowca Poloneza wzbudził zainteresowanie policjantów w Orzechowie. 44-latek prowadził samochód w terenie zabudowanym z prędkością 106 km/h. Kierowca zignorował polecenia wydane przez policjanta, nie zatrzymał się do kontroli i kontynuował jazdę w kierunku Serocka.
Policjanci rozpoczęli pościg, który zakończył się na skrzyżowaniu w miejscowości Dębe. Tam okazało się, że nadmierna prędkość i niezatrzymanie się do kontroli to nie jedyne "grzechy" Wiesława F. Badanie alkomatem wykazało u 44-letniego kierowcy aż 2,6 promila alkoholu w organizmie.
Co więcej, nie posiadał on także uprawnień do kierowania pojazdem. Mężczyzna w najbliższym czasie zostanie przesłuchany i odpowie za swoje zachowanie.
Z chęci zemsty za wystawiony mandat, ukarany mężczyzna rzucił w radiowóz koktajlem Mołotowa. Do takiego zdarzenia doszło przed komendą policji w Jaworze (woj. dolnośląskie). Informację o zdarzeniu zamieścił w naszym serwisie Reporter 24 Fotochrom - przedstawiciel lokalnego portalu ngj.com.pl. Nagranie pożaru (oraz moment zatrzymania sprawcy) otrzymaliśmy z kolei od telewizji TV Jawor:
Kolejna nowelizacja przepisów o ruchu drogowym przygotowywana jest do wprowadzenia przez Sejm. Ma ona zmienić m.in. zasady stawiania fotoradarów - pisze Łukasz Kuligowski w "Dzienniku Gazecie Prawnej".
KLIKDarioG - 28 Wrzesień 2010, 10:58 Kilka tysięcy nowych aut dla policji
Cytat:
Ponad 600 mln zł - tyle ma pójść na zakup 5,5 tys. nowych samochodów dla policji. Pieniądze trzeba będzie wysupłać w gotówce, bo policja nie może zaciągać kredytów, a z tym może być problem - pisze "Dziennik Gazeta Prawa".
Jak przypomina "DGP", według europejskich standardów radiowóz może służyć pięć - sześć lat. Dlatego policyjni logistycy już teraz zastanawiają się, jak wymienić całą flotę.
Do 2015 r. trzeba zastąpić niemal 5,5 tys. nieoznakowanych radiowozów. - Nowe auta to niższe koszty eksploatacji. Palą mniej benzyny, awarie są rzadkością. Do tego obejmuje je gwarancja - tłumaczy zastępca komendanta głównego policji generał Andrzej Trela.
Nowe auta to wydatek wielu milionów złotych. Problem w tym, że prawo nie zezwala na to, by policja należąca do budżetówki brała cokolwiek na kredyt - wydatki powinna planować w budżecie.
Lepiej kupić
- Zbadaliśmy, co się nam bardziej opłaca: kupować na własność czy leasingować - mówi Krzysztof Hajdas z zespołu prasowego KGP. - Po obliczeniu okazało się, że wynajem aut byłby droższy o 180 mln zł, czyli o 30,5 proc. od kosztów zakupu - dodaje.
A to dlatego, że policja nie może odliczyć podatku VAT. Równie ważne jest zachowanie tajemnicy dotyczącej radiowozów. Nie dałoby się wyleasingować tak tych aut, aby firma zewnętrzna nie miała o nich bazy danych.
- Leasing nie jest dobrym interesem dla Skarbu Państwa - przyznaje generał Trela.
Pozostaje zakup za gotówkę z budżetu państwa - poprzedzony przetargiem. Nie będzie jednak łatwo znaleźć ponad 600 mln, na tyle wyceniono wymianę aut.
Policja wzięła za przykład model Kia Ceed 2.0 CRDi.
Obecnie policjanci patrolują ulice tym właśnie modelem auta. Kupiono ich tysiące dzięki specjalnej ustawie o modernizacji policji.
KLIKandrzej59 - 28 Wrzesień 2010, 17:08 Megaskandal w policji! Buska drogówka niemal przestała istnieć.
Cytat:
Megaskandal w policji! Buska drogówka niemal przestała istnieć. Ośmiu policjantów za kratami!
Ośmiu policjantów z Wydziału Ruchu Drogowego Komendy Powiatowej Policji w Busku Zdroju zostało zatrzymanych we wtorek około godziny 14 przez policjantów z Biura Spraw Wewnętrznych Komendy Głównej Policji.
Są podejrzewani o przestępstwa korupcyjne, na trop wpadł ich przełożony komendant powiatowy Roman Sobczak. Policjanci zostali zatrzymani w trakcie służby!
Wkrótce więcej informacji.
Wszystko o tej skandalicznej sprawie w środę w wydaniu papierowym "Echa Dnia".
LINKOJCIEC - 28 Wrzesień 2010, 18:01 Ciekawe co tam nawywijali jojo - 28 Wrzesień 2010, 19:15 Temat postu: Re: Megaskandal w policji! Buska drogówka niemal przestała i
andrzej59 napisał/a:
Megaskandal w policji! Buska drogówka niemal przestała istnieć.
Link
U mnie link nie działa...
Ten jest ok.: >>> KLIK <<<phonemaniac - 28 Wrzesień 2010, 19:36 Już poprawione piotreg - 29 Wrzesień 2010, 07:48
OJCIEC napisał/a:
Ciekawe co tam nawywijali
Niech zgadnę, brali dowody wdzięczności OJCIEC - 29 Wrzesień 2010, 09:20 Oj, nie mają ostatnio najlepszego okresu
Cytat:
Afera w policji, kupowali auta po zaniżonej cenie
"Rzeczpospolita": Policjanci z supertajnego warszawskiego Wydziału Techniki Operacyjnej kupowali auta od oszusta po zaniżonej cenie i do prywatnych celów, donosi gazeta, powołując się na swoje źródła w policji.
Afera wydała się przypadkiem, gdy prokuratorzy prowadzili śledztwo w sprawie Artura E., którego podejrzewali o oszustwa przy sprzedaży aut. Odkryli, że był zaprzyjaźniony z warszawskimi policjantami.
Szefowi Wydziału Techniki Operacyjnej (przeszedł na emeryturę po ujawnieniu sprawy) Artur E. udostępnił mieszkanie, zaś niektórzy funkcjonariusze mieli kupować u niego samochody dla prywatnych celów taniej niż na rynku. Dostarczał też luksusowe auta - audi Q7, bmw X5, chrysler - dla Wydziału. Niewykluczone, że auta kupowały od niego także komendy w Radomiu i Bydgoszczy.
Śledczy podkreślają, że sprawa nie jest łatwa, bo wszystkie dokumenty wydziału, w którym pracują policyjni tajniacy, także dotyczące zakupu aut, są tajne. Pojazdy operacyjne były kupowane z wolnej ręki i rejestrowane na fikcyjne nazwiska, co jest dopuszczalne w przypadku tego wydziału.
Link340ps - 29 Wrzesień 2010, 14:27 W odpowiedzi na kwestie z Buska:
W Wesołej też była niezła afera... cały komisariat prawie nam wywieźli
Tak więc nie oni pierwsi, nie ostatni tracą prawie cały komisariat...
Jak wszyscy to wszyscy, nie A komendant nie dostał % od interesu i afera gotowa... Ach, ta chciwość
Cytat:
Wesoła: 1 na 5 policjantów podejrzany o branie łapówek!
„Życie Warszawy” odkryło wstydliwą tajemnicę komisariatu w Wesołej. Co piąty policjant jest tam podejrzany o... przyjęcie łapówki. Funkcjonariusze, a nawet komendant nie mogą pracować, a w dzielnicy jest coraz bardziej niebezpiecznie.
W komisariacie przy ul. 1. Praskiego Pułku w Wesołej wciąż ubywa mundurowych. Od kilku miesięcy zjawiają się tam policjanci z Biura Spraw Wewnętrznych Komendy Głównej Policji i zabierają ich na przesłuchanie do prokuratury. Później policjanci słyszą zarzuty karne i są zawieszani w pełnieniu obowiązków.
"Zarzuty korupcyjne postawiono już dziesięciu policjantom. Funkcjonariusze podejrzani są łącznie o 25 przestępstw" - mówi Renata Mazur, rzecznik Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga.
Kiedy brali łapówki? Według śledczych, ponad rok temu, średnio od 50 do tysiąca złotych. Za co? Za tuszowanie wykroczeń drogowych. I wiele wskazuje na to, że to jeszcze nie koniec łapówkarskiego serialu. "Nie wykluczamy kolejnych zatrzymań w tej sprawie" - przyznaje prokurator Mazur.
Sześć punktów karnych i 300 złotych mandatu. Tyle miało kosztować pana Adama Grzybowskiego przekroczenie dozwolonej prędkości o 25 kilometrów na godzinę.
Jednak kiedy łodzianin uważniej przyjrzał się dołączonemu zdjęciu z fotoradaru, zauważył, że zrobione zostało w sierpniu w Kościelisku. Wtedy pan Adam doznał olśnienia - latem nie było go w Kościelisku.
- Poza tym nigdy nie jeździłem toyotą corollą uwiecznioną na fotografii. Od kilku lat mam skodę oktavię - denerwuje się łodzianin. - Do tego mężczyzna na zdjęciu ma kolczyk i charakterystyczny beret. A ja nie noszę kolczyka, że o berecie nie wspomnę.
Łodzianin natychmiast chwycił za telefon i zadzwonił do straży gminnej w Kościelisku, żeby wyjaśnić sprawę. Urzędnicy bardzo długo nie dawali się przekonać, że łodzianin to nie osoba ze zdjęcia.
- Usłyszałem, że skoro to nie mnie uchwycił fotoradar, to na pewno pożyczyłem komuś auto i jeśli nie chcę płacić, to teraz powinienem wskazać tę osobę - opowiada pan Adam. - Myślałem, że oszaleję. Jak miałem udowodnić, że to nie mnie namierzył fotoradar...
W końcu urzędnicy zaczęli porównywać numery rejestracyjne. I przyznali, że popełnili błąd.
- Wyjaśniono mi, że mandat, jaki przyszedł do mnie pocztą, to tylko błąd systemu - mówi pan Adam. - To nauczka, żeby dokładnie przyglądać się zdjęciom z fotoradaru. Pewnie gdybym dostał zdjęcie od łódzkiej drogówki lub straży miejskiej, nie zastanawiałbym się, zapłaciłbym 600 złotych i dostał te 6 punktów za nie swoje wykroczenie. Zaniepokoiłem się tylko dlatego, że zauważyłem, że zdjęcie zrobił fotoradar w mieście, w którym mnie nie było.
Straż gminna w Kościelisku zapewnia, że takie przypadki zdarzają się niezwykle rzadko. Jednak zdarzają się...
- Trzeba mieć pecha, żeby dostać mandat za kogoś innego - mówi Anna Garbulińska ze straży gminnej w Kościelisku. - Wystarczy, że pomylona zostanie jedna litera w numerze rejestracyjnym pojazdu i już mandat dostanie inna osoba. Dlatego każdy, kto dostaje zdjęcie z fotoradaru i wezwanie do zapłaty za przekroczenie dozwolonej prędkości, powinien się dokładnie przyjrzeć fotografii.
Garbulińska dodaje, że skargi są rozpatrywane tylko złożone na piśmie. - Dopóki nie otrzymamy takiego pisma, nie możemy anulować wezwania do zapłaty mandatu. Każdy może przez telefon powiedzieć, że nigdy nie był w Kościelisku - zaznacza strażniczka.
LINKOJCIEC - 29 Wrzesień 2010, 15:45 Niesamowite! Nie z tej Ziemi! Dziennikarz wykonał kawał dobrej, nikomu nie potrzebnej roboty tqmeh - 29 Wrzesień 2010, 21:24
Cytat:
Nieoznakowane radiowozy już nie zaskoczą kierowców
Tak policja walczy o wizerunek.
Słowacka drogówka sama oficjalnie informuje o trasach, gdzie kierowcy mogą spodziewać się danego dnia patrolu z wideorejestratorem w nieoznakowanym samochodzie.
KLIK340ps - 29 Wrzesień 2010, 21:57 Zabronili antyradarów, a teraz chcą się ujawniać... trochę bez sensu...andrzej59 - 30 Wrzesień 2010, 07:29 Temat postu: Gliniarze z drogówki brali nawet 30 złotych!?Gliniarze z drogówki brali nawet 30 złotych!?
Cytat:
Gliniarze z drogówki brali nawet 30 złotych!? - Podejrzani policjanci z Buska przesłuchiwani w prokuraturze. Zarzuty są wstrząsające!
Zarzuty popełnienia łącznie 360 przestępstw usłyszało wczoraj ośmiu policjantów z buskiej drogówki. W Prokuraturze Okręgowej w Kielcach trwały przesłuchania. Dziś zapadnie decyzja, czy podejrzani zostaną aresztowani.
O tym skandalu informowaliśmy w środowym wydaniu "Echa Dnia”. Przypomnijmy: we wtorek na odprawę Wydziału Ruchu Drogowego Komendy Powiatowej Policji w Busku-Zdroju wkroczyli policjanci z Biura Spraw Wewnętrznych. Zatrzymali siedmiu podoficerów i posterunkowego.
ŁAPÓWKI OD KIEROWCÓW
- Mężczyźni są podejrzani o przestępstwa korupcyjne oraz niedopełnienie obowiązków. Chodzi o łapówki na drogach, od kierowców, którzy naruszyli prawo - wyjaśnia prokurator Sławomir Mielniczuk, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Kielcach, która prowadzi śledztwo. - Rekordzista popełnił 217 czynów karalnych.
Z ustaleń śledztwa wynika, że podejrzani od grudnia 2009 roku do lutego 2010 roku brali korzyści od kierowców. Pracujący przy sprawie ludzie mówią o tym, że były to przede wszystkim pieniądze - kwoty od 30 do 200 złotych, ale też na przykład alkohol.
DAŁEŚ? ZGŁOŚ SIĘ!
- Do tej chwili przesłuchaliśmy w tej sprawie stu świadków, wszyscy mieszkają poza województwem świętokrzyskim, przed nami przesłuchania około 300 osób. Z dużą dozą prawdopodobieństwa można założyć, że liczba osób, objętych zarzutami będzie większa - dodaje prokurator Sławomir Mielniczuk.
Zarzuty korupcyjne usłyszą także osoby, które korumpowały policjantów. Te, które jeszcze nie zdecydowały się o tym powiedzieć, wciąż mogą zgłaszać się do prokuratury.
- Nawet jeżeli już są w kręgu naszych zainteresowań, to sąd na pewno weźmie to pod uwagę, że zgłosiły się dobrowolnie i o wszystkim opowiedziały - wyjaśnia śledczy. - Jeżeli zaś zgłosi się do nas ktoś, kto dał łapówkę, a my nic o tym na razie nie wiemy, kodeks karny zwalnia go z odpowiedzialności.
SKAZA NA MUNDURZE
Tym, co wydarzyło się w buskiej policji, wstrząśnięci są inni stróże prawa. Odebraliśmy wczoraj dziesiątki telefonów od policjantów.- Służę od ponad 20 lat i gdy słyszę o takiej sytuacji, jak ta w Busku, jest mi po prostu przykro - opowiada oficer pracujący w jednej z komend w Świętokrzyskiem. - Wstyd mi, że ktoś, kto tak jak ja nosi mundur, tak go zhańbił.
- Choroba wydziałowa. Tylko tak można to nazwać - mówi pracownik świętokrzyskiego wymiaru sprawiedliwości spytany o diagnozę tego, co stało się w buskiej drogówce.
Wczoraj wszyscy podejrzani policjanci zostali przesłuchani. Dziś zapadnie decyzja o tym, czy zostaną aresztowani. Naprawdopodobniej dziś także zapadnie decyzja o zawieszeniu zatrzymanych policjantów w obowiązkach.
Zabronili antyradarów, a teraz chcą się ujawniać... trochę bez sensu...
Wielkopolska drogówka też podaje gdzie będzie latać. Myślicie, że mają przez to mniej klienteli phonemaniac - 30 Wrzesień 2010, 07:56
Cytat:
Nie karały a czarowały... uśmiechem. Kierowcy i piesi byli bardzo zaskoczeni
Ta akcja nosi kryptonim "bezpieczeństwo”.
Udana akcja, choć w strugach deszczu. Kierowcy i piesi otrzymali odblaski, dzięki którym będą bardziej widoczni na drodze. O bezpieczeństwo radomian zadbały w środę Angelika Jakubowska, Miss Polonia 2008 i Klaudia Natorska Miss Ziemi Radomskiej 2010. Tym razem zatrzymanych kierowców piękne panny nie karały a czarowały... uśmiechem.
Godzina 14.10 ulica Chrobrego, w okolicy znanej cukierni spore zamieszanie. Podjeżdżają policyjne auta i wysiadają z nich piękne kobiety. Blondynka o długich nogach to Angelika Jakubowska, Miss Polonia 2008 a szatynka o promiennym uśmiechu, to Klaudia Natorska Miss Ziemi Radomskiej 2010.
Piękne panny wspólnie z funkcjonariuszami komendy Miejskiej Policji zabierają się do pracy. Zatrzymują rowerzystów i przechodniów i wręczają im odblaski, dzięki którym będą widoczni na drodze.
Jako pierwszy odblask otrzymał rowerzysta Adam Mosionek. Mężczyzna obiecał, że już zawsze będzie widoczny na drodze.
- Tym razem nie mam kar i upomnień a nagrody w postaci odblasków – mówi Artur Wrzeszcz, zastępca naczelnika Ruchu Drogowego KMP w Radomiu i dodaje, że wszystko za sprawą pięknych pań, które pomagają policji wypracować zwłaszcza wśród rowerzystów i pieszych nawyk bycia widocznym na drodze.
Mimo deszczu piękne panie z odpowiedzialnym zadaniem poradziły sobie znakomicie. - Kierowcy i piesi byli bardzo zaskoczeni, spodziewali się upomnienia a otrzymywały odblask i uśmiech – mówi Klaudia Natorska.
- Nie obyło się bez sympatycznych rozmów i zdjęć a co najważniejsze wszyscy obiecali, że będą widoczni na drodze przez co unikną wypadków – mówi Angelika Jakubowska.
Na najbardziej ruchliwych skrzyżowaniach w Poznaniu pojawiły się specjalne tabliczki, które przypominają kierowcom o obowiązku zatrzymania samochodu przed zieloną strzałką.
Tabliczki Zarząd Dróg Miejskich zamontował na dziesięciu skrzyżowaniach. Informują one o karze grożącej kierowcom za zlekceważenie obowiązku zatrzymania się przed strzałką. A mogą za to dostać mandat w wysokości 100 zł i dodatkowy 1 punkt karny.
Andrzej Borowiak, rzecznik prasowy wielkopolskiej policji: - Kierowcy traktują zieloną strzałkę jak zielone światło. A według przepisów jest ona równoznaczna ze znakiem "Stop".
Eryk Szmania, kierowca: - To dobry pomysł. Nie więcej niż trzy tygodnie temu sam miałem kolizję, bo inny samochód wyjechał z drogi podporządkowanej, nawet nie zwalniając przed skrzyżowaniem. Kierowca tłumaczył, że "świeciła się zielona strzałka".
Pomysł spodobał się jednak nie wszystkim kierowcom: - W niektórych miejscach stawanie przed strzałką jest zupełnie bez sensu. Należałoby raczej zmuszać kierowców do zatrzymywania auta przed wjazdem na samo skrzyżowanie - krytykuje Ewa Nowak.
Czy nowe ostrzeżenia są skuteczne? Sprawdziliśmy, jak działa ono na kierowców skręcających z ul. Dąbrowskiego w Roosevelta. I okazało się, że na dwudziestu przed strzałką zatrzymał się tylko jeden, a kilku nawet nie zwolniło.
Pomysł spodobał się jednak nie wszystkim kierowcom: - W niektórych miejscach stawanie przed strzałką jest zupełnie bez sensu. Należałoby raczej zmuszać kierowców do zatrzymywania auta przed wjazdem na samo skrzyżowanie - krytykuje Ewa Nowak.
Duża prędkość, potem zdjęcie i choć nikt do niego nie pozował, kierowcy dokładnie je oglądają i analizują. Kto prowadził, kiedy, gdzie, z jaką prędkością i czy aby na pewno zdjęcie jest oryginalne? To próba uniknięcia zapłacenia mandatu - mówią strażnicy miejscy.
Fotoradar sam robi swoje. Ale zanim zdjęcie z niego trafi do kierowcy, trafia na biurko strażników. Ich zdaniem, na oryginalnym zdjęciu, które zapisało się na fotoradarze nie można zmienić daty, nazwy ulicy, prędkości, numerów rejestracyjnych pojazdu, ani żadnych innych parametrów. Dlatego tylko takie, oryginalne zdjęcia mają trafiać do kierowców, którzy nie zdjęli nogi z gazu.
Jarosław Rajwa 3 miesiące temu dostał zdjęcie, ale ma wiele wątpliwości czy straż miejska w Rudzie Śląskiej działa zgodnie z prawem. - Na zdjęciu znajduje się inny samochód, a świadectwo legalizacji fotoradaru jest z datą miesiąc w przyszłość w stosunku do zrobienia tego zdjęcia - mówi. Dlatego zgłosił sprawę do prokuratury.
Straż miejska nie ma sobie jednak nic do zarzucenia, bo wie kiedy i gdzie fotoradar stoi i na jakiej ulicy zdjęcie zrobiono. - Jest w nim zamontowane urządzenie GPS - podkreśla Andrzej Nowak, rzecznik prasowy Straży Miejskiej w Rudzie Śląskiej.
Gdzie się znajdują fotoradary wiedzą też w Pszczynie. Tam również - jak mówią kierowcy - zdjęcia czasem przypominają fotomontaż. - Dostałem zdjęcie z fotoradaru, gdzie widnieje moja rejestracja na jakimś jeepie, a oni twierdzą, że to jest mój samochód, choć ja posiadam volkswagena golfa z taką właśnie rejestracją, która jest na zdjęciu - stwierdza Wiesław Rekowski. Jedna rejestracja dwa samochody. Straż tę sprawę już wyjaśniła i mandat anulowała.
Jednak czasem aż trudno uwierzyć, że nikt przy zdjęciu z fotoradaru nie manipulował. Dlatego kierowcy coraz częściej szukają sprawiedliwości w sądach. Jednak zdaniem mecenasa Andrzeja Lesiewicza, to nie oni powinni się tłumaczyć. - To straż miejska powinna przed sądem udowodnić, że takie wykroczenie miało miejsce w oparciu o tak spreparowane zdjęcia i moim zdaniem nie jest w stanie tego dokonać - uważa.
Kierowcy piszą więc pisma, wyjaśniają i pytają czy zdjęcia są na pewno oryginalne. O tym zapewniają w straży, ale dopuszczają drobne poprawki, które - ich zdaniem - ingerencją nie są. - Czasami praktykowane jest coś takiego, że zdjęcia można wyostrzyć, ale to jest normalna procedura związana z pokazaniem wyrazistości fotografii aniżeli bym powiedział w jego ingerencję, że coś się w nim zmienia czy dodaje - wyjaśnia Andrzej Nowak.
Zambrowscy policjanci odzyskali skradzionego na terenie Niemiec volkswagena. Zatrzymali także uciekającego nim 32-latka. Teraz Litwin za swoje postępowanie odpowie przed sądem.
Wczoraj około południa funkcjonariusze z Wydziału Ruchu Drogowego w Zambrowie zatrzymali w okolicach miejscowości Ostróżne volkswagena, który przekroczył dopuszczalną prędkość. Gdy policjanci chcieli wylegitymować kierowcę, ten nagle ruszył i odjechał z miejsca kontroli. Funkcjonariusze natychmiast rozpoczęli za nim pościg. Mężczyzna w passacie nie reagował na sygnały nakazujące zatrzymanie i lekceważąc znaki drogowe i obowiązujące przepisy uciekał dalej. Jadąc z prędkością momentami przekraczającą 200 km/h niebezpiecznie wyprzedzał kolejne pojazdy, nie zwracając uwagi na innych uczestników ruchu. Po blisko 10 kilometrowym pościgu mężczyzna został zatrzymany. Okazało się, że volkswagen był skradziony na terenie Niemiec. Natomiast tablice rejestracyjne pochodziły z kradzieży od innego auta na Litwie. Passat został zabezpieczony na policyjnym parkingu, a 32-letni obywatel Litwy trafił do aresztu.
Zambrowscy funkcjonariusze ustalają teraz jego udział w kradzieży pojazdu. Dodatkowo mężczyzna odpowie, także za szereg wykroczeń, które popełnił podczas ucieczki.
Źródło – oficer prasowy KPP w Zambrowie
* wykorzystując zawarte na stronie treści, zdjęcia lub filmy proszę powoływać się na źródło informacji – www.podlaska.policja.gov.pl
W piątek kierowcy w całym kraju muszą się liczyć ze wzmożonymi kontrolami szybkości. Policja częściej niż zwykle będzie sprawdzać, czy nie jeździmy zbyt szybko, i uświadamiać kierowcom, że muszą się dostosować do gorszych niż latem warunków na drogach.
W ostatnim tygodniu na terenie miasta doszło do dwóch poważnch wypadków:
Pierwszy miał miejsce na ul. Wojska Polskiego - kierujący Peugotem 44 letni mieszkaniec Złotoryi potrącił na przejściu dla pieszych 86 letniego mężczyznę. Pokrzywdzony doznał złamania obojczyka, żebra i podudzia lewego - został przewieziony do szpitala w Legnicy. Kierowca był trzeźwy. W wyniku doznanych obrażeń poszkodowany zmarł.
W drugim wypadku - na ul. Legnickiej 20-latek kierujący Renaultem potrącił na ul;. Legnickiej 58-letnią kobietę, która przechodziła w niedozwolonym miejscu. Kobieta z ciężkimi obrażeniami została przewieziona do szpitala w Legnicy
Szykują się rewolucyjne zmiany w przepisach o ruchu drogowym.
Jedną z nich ma być zniesienie karania mandatami tych kierowców, którzy dopuścili się niewielkiego przekroczenia prędkości, informuje "Dziennik Gazeta Prawna".
W wywiadzie udzielonym gazecie przez wiceprzewodniczącego sejmowej komisji infrastruktury - Krzysztofa Tchórzowskiego - czytamy, że chodzi o to, by ukrócić proceder bogacenia się gmin na wpływach z fotoradarów. Obecnie kierowcy nagminnie dostają wezwania do zapłaty mandatu na podstawie zdjęć, z których wynika, że przekroczyli prędkość o 2-3 km/h.
Dlatego właśnie, w komisji infrastruktury pojawił się projekt wprowadzenia "tolerancji" i odstąpienia od karania mandatami kierowców, który przekroczyli dopuszczalną prędkość o mniej niż 5 km/h.
W wywiadzie dla "Dziennika Gazeta Prawna" Tchórzowski argumentuje, że natężenie ruchu w Polsce wciąż roście, a na naszych drogach jest zdecydowanie więcej znaków niż w innych krajach europejskich. Nie sposób więc wymagać od kierujących, by całą swoją uwagę skupiali głownie na wskazówce prędkościomierza.
Nowe przepisy mają również utrudnić gminom instalowanie fotoradarów w miejscach, które nie są uznawane za szczególnie niebezpieczne. By zamontować tego typu urządzenie potrzebna będzie opinia policji.
Posłowie chcą też, by z polskich dróg zniknęły atrapy fotoradarów które - wg nich - niekorzystnie wpływają na zachowania kierowców. Ci ostatni nauczyli się bowiem ignorować "puszki" i w efekcie wciąż jeżdżą szybciej niż można. Dlatego właśnie - zdaniem Tchórzowskiego - każdy ustawiony w miejscu szczególnie niebezpiecznym "słup" fotoradarowy powinien zostać wyposażony w urządzenie pomiarowe. W praktyce oznacza to, że duża część ustawionych w roli "straszaków" i potencjalnych maszynek do zarabiania pieniędzy masztów radarowych zniknie z poboczy.
Projekt nowych przepisów zakłada również, że pieniądze pozyskane przez gminę z mandatów będą mgły być wykorzystane wyłącznie na poprawę bezpieczeństwa drogowego. Ma to ukrócić patologiczne sytuacje, do jakich dochodzi w wielu polskich gminach. W niektórych aż 30% budżetu to wpływy z mandatów.
Niestety - rewelacje opublikowane w "Dzienniku Gazeta Prawna" to jedynie sejmowy projekt. Na razie nie wiadomo czy i kiedy nowe przepisy wejdą w życie.
LINKpiotreg - 1 Październik 2010, 08:29 Na zdjęciu w akcji straż gminna z Oławy w Marcinkowicach (droga K-94).OJCIEC - 1 Październik 2010, 09:57
Cytat:
Ogólnopolska akcja policji na drogach
Dziś kierowcy w całym kraju muszą się liczyć ze wzmożonymi kontrolami szybkości. Policja częściej niż zwykle będzie sprawdzać, czy nie jeździmy zbyt szybko, i uświadamiać kierowcom, że muszą się dostosować do gorszych niż latem warunków na drogach.
Funkcjonariusze zapowiadają, że w ramach akcji "Prędkość", często będą się zmieniać miejsca prowadzenia pomiarów szybkości. Policja planuje też wykorzystanie wideorejestratorów umieszczonych w radiowozach, zarówno oznakowanych, jak i nieoznakowanych.
"W piątek każdy patrol ruchu drogowego będzie wyposażony w tzw. suszarki" - powiedział Marek Konkolewski z Biura Ruchu Drogowego Komendy Głównej Policji.
Drogówka podkreśla, że w akcji "Prędkość" nie chodzi tylko o karanie kierowców, ale też o uświadomienie wszystkim, do jakich konsekwencji może doprowadzić nadmierna szybkość.
"Zmieniły się warunki pogodowe, mamy jesień. Trzeba przede wszystkim zmienić styl jazdy. To, co uchodziło kierowcom podczas jazdy na suchym asfalcie - przekraczanie dozwolonej prędkości, ścinanie zakrętów, wyprzedzanie 'na trzeciego', gwałtowne naciskanie na pedał hamulca lub gazu - w tej chwili może to skutkować tym, że samochód wpadnie poślizg. Śliska droga nie wybaczy nam pewnych błędów" - ostrzega Konkolewski.
Zapowiada też, że nie będzie taryfy ulgowej dla tych, którzy będą łamali ograniczenia prędkości, zwłaszcza w tych przypadkach, jeżeli w samochodzie będzie podróżowała cała rodzina z małymi dziećmi.
Policja podkreśla, że zmniejszenie zagrożeń związanych z nadmierną prędkością jest jednym z jej priorytetów. W ubiegłym roku na skutek nadmiernej prędkości na drogach zginęło 1438 osób.
Policjanci zwracają też uwagę, że jesienią na drogach giną nie tylko kierowcy samochodów i ich pasażerowie, ale także piesi. Jesienią, w czasie złej pogody kierowcy bardzo często zauważają pieszych na poboczu dopiero w ostatniej chwili. Policja prosi też, by zdecydowanie zwalniać przed przejściem dla pieszych i w okolicach szkół.
Drogówka ostrzega, że jesienią nawet jazda z prędkością dopuszczalną nie gwarantuje bezpieczeństwa. Kierowcy muszą bowiem za każdym razem dostosowywać się do warunków pogodowych, stanu nawierzchni drogi czy natężenia ruchu.
Teraz za niewydanie sprawcy grozi kara do 5 tys. zł. Trzeba dowieść, że właściciel wie, kto złamał przepis. Straż miejska nie rozszerzy sama swoich uprawnień
Straż miejska nie ma prawa występować do sądu z wnioskiem o ukaranie właściciela za niewskazanie sprawcy wykroczenia popełnionego jego autem. Takiego zdania był Sąd Najwyższy 30 października. Postanowienie ma charakter informacyjny.
Dobre wiadomości
– To dobre wiadomości dla wielu właścicieli aut i kierowców – ocenia mecenas Marek Gromelski. I dodaje, że zakres podmiotowy uprawnionych do kontroli ruchu drogowego, a więc i karania, został bardzo precyzyjnie określony w kodeksie drogowym i nie ma żadnego powodu, by krąg ten poszerzać.
– To bardzo dobra uchwała – ocenia. Tłumaczy, że jeśli straż miejska chce karać właściciela za nieujawnienie danych kierowcy, to powinna najpierw wykazać, że ten je zna. Przypomina, że zgodnie z prawem o ruchu drogowym straż miejska ma prawo do kontroli ruchu drogowego tylko wobec kierującego pojazdem i uczestnika ruchu (szczegóły patrz ramka).
Wysokie kary za niewskazanie sprawcy nie są dziś rzadkością. Taką właśnie wysoką grzywną mógł zostać obciążony Krzysztof H., który wiosną 2009 r. dostał mandat za złe parkowanie – zatrzymał się w bramie wjazdowej. Dzięki danym z Centralnej Ewidencji Pojazdów i Kierowców straż miejska uznała, że H. jest właścicielem auta, i wystąpiła, by potwierdził, że on sam źle zaparkował, albo wskazał dane kierowcy. Przesyłkę dwukrotnie awizowano. W tej sytuacji straż zwróciła się do sądu o ukaranie Krzysztofa H., zarzucając mu nieujawnienie danych kierowcy. Sąd odmówił wszczęcia postępowania: nie ma dowodów, że obwiniony zapoznał się z pismem straży. Ta się odwołała i sprawa trafiła do sądu okręgowego, a ten poprosił o pomoc SN.
Nie będzie wniosku
SN przesądził, że straż miejska (gminna) nie ma prawa składać wniosku o ukaranie za nieujawnienie sprawcy wykroczenia polegającego na złamaniu przepisów o bezpieczeństwie lub o porządku ruchu na drogach publicznych. Nie może więc żądać ukarania właściciela za to, że nie wskaże, kto auto parkował.
Wykroczenie z art. 97 kodeksu wykroczeń (złamanie przepisów o bezpieczeństwie ruchu) można popełnić umyślnie lub nieumyślnie. Zaniechanie opisane w art. 78 ust. 4 kodeksu drogowego, polegające na niewskazaniu tożsamości osoby, której powierzono pojazd, wymaga wykazania, iż dana osoba miała taką wiedzę i odmawia jej przekazania uprawnionemu organowi.
Postanowienie SN nie zmienia jednak prawa. Jedynie je interpretuje. Nie jest więc podstawą do zwrotu pieniędzy z zapłaconych grzywien. Jednak w podobnych stanach faktycznych można się na to rozstrzygnięcie powołać.
– Dalsze losy postanowienia zależą od uznania autorytetu SN. Formalnie nie jest podstawą do jakichkolwiek działań – wyjaśnia „Rz” sędzia Piotr Hofmański, rzecznik SN.
Kogo strażnik może kontrolować
Strażnicy gminni (miejscy) są uprawnieni do wykonywania kontroli ruchu drogowego wobec:
- kierującego pojazdem – niestosującego się do zakazu ruchu w obu kierunkach określonego odpowiednim znakiem drogowym i naruszające go przepisy ruchu drogowego, w razie ujawnienia i zarejestrowania czynu z użyciem urządzeń działających samoczynnie,
- uczestnika ruchu naruszającego przepisy o:
>zatrzymaniu lub postoju pojazdów,
>ruchu motorowerów, rowerów, pojazdów zaprzęgowych oraz o jeździe wierzchem lub pędzeniu zwierząt,
>ruchu pieszych.
(art. 129b prawa o ruchu drogowym)
Źródło: Rzeczpospolitatqmeh - 1 Październik 2010, 11:32 To jest to na co czekałem, czyli jak nie jadę pod zakaz, komarkiem, rowerem lub na koniu, idę przez niedozwolone miejsce lub parkuję pod zakazem to SM można całkowicie zignorować piotreg - 1 Październik 2010, 18:24 Ale to żadna nowość. Obowiązuje to już szmat czasu 340ps - 1 Październik 2010, 22:14 TRAGICZNY WYPADEK - 5 osób nie żyje
Cytat:
Mężczyzna został ukarany grzywną, a jego partnerka otrzymała pouczenie po tym, jak policjanci przyłapali parę, gdy uprawiała seks przed... zabytkową katedrą w Ely (wschodnia Anglia) - podaje brytyjski dziennik "The Daily Telegraph".
Gdy przechodzący obok katedry wierni zobaczyli na trawniku za świątynią młodego mężczyznę leżącego na półnagiej kobiecie, wezwali policję. Kiedy funkcjonariusze przyjechali na miejsce i zatrzymali parę, ci z rozbrajającą szczerością przyznali, że ich "poniosło". Kobieta dostała od policjantów pouczenie, jednak sprawa jej kochanka, który nie zgodził się na mandat, trafiła przed lokalny sąd.
Mężczyzna przekonywał, że nie uprawiał seksu ze swoją partnerką, a jedynie się z nią "całował i pieścił". Jednak sąd dał wiarę zeznaniom funkcjonariuszy, według których para bezspornie uprawiała seks. Ostatecznie 23-latek został skazany za sianie zgorszenia w miejscu publicznym na grzywnę i musiał zapłacić koszty sądowe - w sumie 130 funtów - pisze "The Daily Telegraph".
Anglikańska katedra gotycka w Ely (dokładnie Kościół Katedralny Świętej i Niepodzielnej Trójcy), siedziba tamtejszego biskupstwa, jest miejscem o szczególnej wartości sakralnej i zabytkowej. Jest najdłuższym gotyckim kościołem nie tylko w Anglii, ale także w Europie.
KLIKtqmeh - 2 Październik 2010, 09:51 Się jedzie, ale do czasu...
Szkoda tylko, że od razu go nie mogli zatrzymać... musieli poczegać aż poleci znacznie szybciej...delpiero - 6 Październik 2010, 19:41 Było już KLIKphonemaniac - 8 Październik 2010, 08:04
Cytat:
Policjant jechał pijany? Jego wersja wydarzeń jest… wyjątkowo ciekawa
Jeździł dziwnie i ktoś zadzwonił na policję. Zaczęło się śledzenie
Policjant z komisariatu w Skaryszewie został oskarżony o prowadzenie samochodu po pijanemu. Podejrzany nie przyznaje się do winy.
23 maja dyżurny radomskiej policji otrzymał zgłoszenie o kierowcy volkswagena, który w okolicach dworca PKP wykonuje dziwne manewry. Informacja o pojeździe została przekazana znajdującym się na terenie Radomia patrolom. Jeden z nich zobaczył volkswagena stojącego na parkingu przed Politechniką Radomską.
Policjanci obserwowali samochód, interwencja rozpoczęła się momencie, gdy wsiadło do niego dwóch mężczyzn i pojechało ulicą Chrobrego w kierunku 11 Listopada. Śladem volkswagena ruszyły dwa radiowozy. W pewnym momencie jeden z nich wyprzedził volkswagena i zajechał mu drogę.
Mężczyzna, który według policjantów prowadził auto stwierdził, że nie ma dokumentów. W komisariacie poddano go badaniu na trzeźwość. Okazało się, że ma w organizmie 2,3 promila alkoholu. Okazało się, też, że ma 37 lat, służy w policji i pracuje w komisariacie w Skaryszewie.
W czasie śledztwa 37-latek nie przyznał się do winy i twierdził, że to nie on kierował samochodem. Za kierownicą miał siedzieć... nieznajomy mężczyzna, który opuścił pojazd zaraz po zajechaniu drogi przez radiowóz. Prokuratura nie uwierzyła w te tłumaczenia, teraz sprawę rozstrzygnie sąd.
Policjantowi grozi nie tylko kara pozbawienia wolności i orzeczenie zakazu prowadzenia pojazdów, ale również koniec pracy w policji.
Aż 159 zarzutów postawiła prokuratura byłemu strażnikowi gminnemu Ireneuszowi Ł. Oskarża go o przekroczenie uprawnień, niedopełnienie obowiązków oraz poświadczenie nieprawdy.
Według ustaleń prokuratury strażnik miał popełniać przestępstwa od końca 2008 r. aż przez cały rok 2009. Ireneusz Ł. jako strażnik gminny obsługiwał przenośny fotoradar i osobom, które popełniły wykroczenia drogowe wysyłał odpowiednie zawiadomienia. No, ale na tym kończyło się jego regulaminowe postępowanie. Kiedy już ludzie przyjeżdżali porozmawiać i wyjaśnić sprawę, strażnik szedł im na rękę i darował mandat za przekroczenie prędkości. Zamiast niego karał ich mandatem za wykroczenie, które polegało na odmowie podania danych osoby, która dopuściła się wykroczenia. Jaka to różnica? Otóż za jedno i drugie wykroczenie taryfikator przewiduje takie same wysokości mandatów, ale ci, którzy je dostawali oszczędzali na karnych punktach, bo zgodnie z prawem za odmowę podania danych, ich się nie przyznaje.
Czasami zdarzało się również, że osoby, które popełniały wykroczenie nie przyjeżdżały osobiście, tylko przysyłały kogoś z rodziny. Tymczasem Ireneusz Ł. pisał wtedy w kwitach, że sprawcy wykroczeń przyjechali osobiście i poświadczał w ten sposób nieprawdę.
W pięciu przypadkach strażnikowi zdarzyło się również anulować mandaty i wypisywać kwitki na mniejszą kwotę.
Nie wiadomo, dlaczego strażnik łamał prawo i szedł ludziom na rękę, bo na swoim procederze nic nie zarabiał. Doniesienie na policję złożył wójt gminy, w której pracował strażnik.
Prokuratura doliczyła się 159 przypadków złamania prawa i postawiła Ireneuszowi Ł. zarzuty przekroczenie uprawnień, niedopełnienie obowiązków oraz poświadczenie nieprawdy. Mężczyzna do zarzutów przyznaje się częściowo.
W trakcie śledztwa mężczyzna najpierw był zawieszony w służbie, zastosowano wobec niego dozór policji oraz zabezpieczenie majątkowe. W tej chwili mężczyzna już nie jest strażnikiem.
LINKspit - 12 Październik 2010, 07:12 I bądź tu dobry.piotreg - 12 Październik 2010, 07:47 Przecież zgodnie z prawem mógł także pouczyć.phonemaniac - 12 Październik 2010, 08:22
Cytat:
Chciał wmówić policjantom, że auto jechało samo
W konsternację wprowadził policjantów kierowca mercedesa z Torunia, który po zatrzymaniu do kontroli, usiadł na tylnym fotelu i twierdził, że to nie on kierował. Prosto z drogi trafił do aresztu.
Na drodze wojewódzkiej nr 266 w Krzywosądzy (pow. radziejowski) policjanci z drogówki zatrzymali w weekend do kontroli drogowej mercedesa sprintera. - Jakież było ich zdziwienie, gdy po dojściu do pojazdu, na fotelu kierowcy nie było nikogo. Mężczyzna, który kierował autem, siedział z tyłu na miejscu pasażera - relacjonuje mł.asp. Marcin Krasucki, oficer prasowy KPP Radziejów. - Próbował wmówić policjantom, że to nie on był kierowcą. Mundurowi, nie dali się przekonać.
Policjanci zbadali trzeźwość 37-latka z Torunia. Okazało się, że ma ponad 2,9 promila alkoholu w organizmie. Prosto z drogi trafił do policyjnego aresztu. Stracił prawo jazdy a gdy wytrzeźwiał usłyszał zarzut kierowania autem w stanie nietrzeźwości. Grozi mu do 2 lat więzienia.
LINKpiotreg - 12 Październik 2010, 08:41 To chyba najlepszy numer o jakim słyszałem andrzej59 - 13 Październik 2010, 23:39 To niewiarygodne! Dzień po katastrofie w Nowym Mieście koło Kielc kierowca busa wiózł... 58 osób! O 27 za dużo!
Cytat:
To niewiarygodne! Dzień po katastrofie w Nowym Mieście koło Kielc kierowca busa wiózł... 58 osób! O 27 za dużo
Najwyraźniej wtorkowa tragedia, w której życie straciło 18 osób, nie wszystkim zadziałała na wyobraźnię. Niektórzy kierowcy busów nawet po tragedii w Nowym Mieście nad Pilicą nic sobie nie robią z bezpieczeństwa. Jeden z nich z Kielc do Kakonina zamiast 31 wiózł 58 ludzi!
Ten zatrważający i wprost nieprawdopodobny przypadek miał miejsce w środę przed godziną 16. Policjanci z kieleckiej drogówki wracający z pracy na miejscu kolizji w Napękowie zauważyli, jak przez Cedzynę jedzie bus, tak zatłoczony, że pasażerowie praktycznie leżeli na szybach. Funkcjonariusze w Leszczynach zatrzymali auto – mercedesa kursującego na trasie Kielce - Kakonin. Z dokumentów wynikało, że pojazdem może podróżować 31 osób, wliczając w to kierowcę. Było ich… 58! "Nadliczbowi” pasażerowie zostali wysadzeni. Miał po nich przyjechać kolejny bus.
- Kierowcy nie dawaliśmy mandatu, bo uznaliśmy, że za takie wykroczenie to zbyt mała kara. Sprawę skierujemy do sądu, tam konsekwencje mogą być surowsze – mówi komisarz Tomasz Kaczmarczyk, zastępca naczelnika Wydziału Ruchu Drogowego Komendy Miejskiej Policji w Kielcach.
LINKpiotreg - 14 Październik 2010, 08:21 Takich Busów codziennie po Polsce jeżdżą setki lukaszr - 14 Październik 2010, 08:42
Cytat:
Fotoradary nie będą atakować z ukrycia
NOWELIZACJA PRAWA O RUCHU DROGOWYM
Z polskich dróg mają zniknąć atrapy fotoradarów, a prawdziwe urządzenia mają być wyraźnie oznakowane i widoczne tak, by przede wszystkim spełniały rolę prewencyjną i przyczyniły się do poprawy bezpieczeństwa na drogach - zakłada nowelizacja przepisów o ruchu drogowym, za którą opowiedziała się senacka Komisja Gospodarki Narodowej.
Według nowego prawa straż miejska nie będzie mogła umieszczać przy drogach atrap fotoradarów, czyli instalacji bez urządzenia rejestrującego. Ponadto jej pracownicy będą mogli dokonywać kontroli na wszystkich drogach na terenie zabudowanym. Poza tym terenem wyłącznie na drogach gminnych, powiatowych i wojewódzkich. Na drogach krajowych fotoradary będą mogły być instalowane wyłącznie przez Inspekcję Transportu Drogowego na wniosek samorządu.
Granica błędu
Fotoradary będą musiały być wyraźnie oznaczone i ustawione w widocznych miejscach. W przepisach znalazł się także zapis, według którego brana pod uwagę będzie możliwość błędu kierowcy do 5 km/h.
- W nowelizacji chodzi także o to, by wszędzie tam, gdzie jest informacja o fotoradarze, to oznacza, że on tam naprawdę jest i w związku z tym kierowca, który przekroczy dozwoloną prędkość zostanie słusznie ukarany - tłumaczył Tchórzewski.
Nowelizacja wydłuża okres postępowania mandatowego z 60 do 180 dni. - To spowoduje, że z decyzji, które są związane głównie z przekraczaniem prędkości, do sądów grodzkich będzie trafiało tylko około 10 proc. tych decyzji, a ich w tej chwili w całym kraju są tysiące - powiedział Tchórzewski.
W myśl nowych przepisów Inspekcja Transportu Drogowego przejmuje od Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad wszystkie fotoradary na drogach krajowych.
- GDDKiA ma się zajmować tylko budową i utrzymaniem dróg, a jeśli chodzi o sprawy bezpieczeństwa to przechodzą one do ITD - powiedział poseł Krzysztof Tchórzewski (PiS), który był sprawozdawcą tego projektu podczas obrad Sejmu na początku października.
Jest lepiej, ma być jeszcze lepiej
Zdaniem wiceministra infrastruktury Tadeusza Jarmuziewicza jeśli nowe przepisy wejdą w życie przyczynią się do poprawy bezpieczeństwa na polskich drogach.
- Rok 2009 był pierwszym, kiedy zanotowaliśmy wyraźny spadek ofiar śmiertelnych na drogach - z 5,4 tys. w 2008 roku, do 4,5 tys. w roku ubiegłym - powiedział Jarmuziewicz.
- Rok 2009 był pierwszym, kiedy zanotowaliśmy wyraźny spadek ofiar śmiertelnych na drogach - z 5,4 tys. w 2008 roku, do 4,5 tys. w roku ubiegłym - powiedział Jarmuziewicz.
Na moje oko także dzięki atrapom, które swoją rolę i tak spełniają andrzej59 - 14 Październik 2010, 10:12 Z tego wynika, że V1 już mi nie będzie potrzebny lukaszr - 14 Październik 2010, 10:16 Wyciągasz złe wnioski piotreg - 14 Październik 2010, 10:47 Andrzej, a przenośne
I czy Ty w ogóle w to wierzysz
A co z poprzednią ustawą, która m.in. podnosiła stawki za prędkość do 1000zł i zakładała możliwość uzbierania 48pkt.
Upadła I jakoś tak dziwnie cicho się w tej sprawie zrobiło, nie sądzicie phonemaniac - 14 Październik 2010, 15:13
Cytat:
Wytknął policjantom, że się mylą. I tak znaleźli haka
Każdego można najpierw wyprowadzić z równowagi, by znaleźć pretekst i go ukarać - mówi mieszkaniec Olsztyna, którego sąd skazał na miesiąc ograniczenia wolności, bo przy policjantach przeklął.
Był 8 stycznia 2010 r. Około godz. 17 pan Ryszard pojechał na Dworzec Główny po kolegę, który przyjechał z Niemiec. Zaparkował obok miejsca dla niepełnosprawnych. Wysiadając upewnił się jeszcze, że samochód nie stoi na kopercie.
Po chwili podeszło do niego dwóch młodych policjantów. Jeden z nich zasugerował mu, że auto stoi w niedozwolonym miejscu i trzeba je przestawić. Pan Ryszard był jednak innego zdania. Jako instruktor nauki jazdy wiedział, gdzie można zostawiać auto. Rozmowa trwała około pół godziny: - Zrobiłem funkcjonariuszom wykład na temat przepisów ruchu drogowego. Okazało się przy okazji, że policjanci nie mają elementarnej wiedzy na ten temat - opowiada. - Na koniec poprosiłem o podanie powodu przedłużającej się kontroli. Funkcjonariusze nie potrafili tego zrobić, uznałem więc sprawę za zakończoną i odwróciłem się, żeby kontynuować rozmowę ze znajomym z Niemiec.
Ostatecznie za parkowanie kierowca nie został ukarany. Czujni funkcjonariusze znaleźli jednak inny pretekst do interwencji. - Za plecami usłyszałem, że dalej mają do mnie jakieś pretensje. W końcu nie wytrzymałem i zakląłem pod nosem „kuźwa” - przyznaje. - Wtedy policjant krzyknął, że „znalazł przyczynę kontroli”. Za wulgarne słownictwo w miejscu publicznym postanowił ukarać mnie 500-złotowym mandatem.
To maksymalna opłata, bo wysokość kary za takie wykroczenie zaczyna się od 20 zł.
Kierowca mandatu nie przyjął, bo uznał, że został poniżony przez młodych stróżów prawa i sprowokowany do wypowiedzenia słowa "kuźwa". Taki przebieg zdarzenia opisał w skardze, którą wysłał do komendy wojewódzkiej policji.
Kierowca próbował też walczyć o swoje prawa w prokuraturze. Zawiadomił ją o przekroczeniu uprawnień przez dwóch policjantów, którzy mieli bezpodstawnie podjąć wobec niego interwencję. Prokurator odmówił jednak wszczęcia śledztwa, a sąd podtrzymał jego decyzję. W uzasadnieniu wskazał jednak, że komenda wojewódzka powinna odpowiedzieć panu Ryszardowi na pytanie, dlaczego została podjęta interwencja, skoro samochód był zaparkowany prawidłowo.
Nie dowiedział się tego do dziś. Dlatego w środę to samo pytanie zadaliśmy policji. Okazało się, że skarga została już rozpatrzona. - Na podstawie zgromadzonego materiału stwierdzono, że sposób przeprowadzenia czynności przez funkcjonariuszy był zgodny z przepisami służbowymi - wyjaśnia Anna Fic, rzecznik prasowy KWP. - Natomiast kwestie dotyczące ukarania tego pana mandatem były rozpatrywane przez sąd rejonowy, a nie przez policję.
Tymczasem sąd rejonowy uznał, że wina nie budzi wątpliwości, a polega na użyciu "słów nieprzyzwoitych w miejscu publicznym o dużym natężeniu ruchu pieszych". I ostatecznie skazał kierowcę na karę jednego miesiąca ograniczenia wolności, zobowiązując go do wykonania 20 godzin pracy na cel społeczny. Czytelnik odwołał się od tego wyroku do sądu okręgowego, który jednak go podtrzymał. Orzeczona kara jest więc prawomocna. Pan Ryszard nie zamierza jednak jej się poddać. - Nie czuję się winny - zapewnia. - Nie chcę ponosić konsekwencji tego, że dwóch młodych funkcjonariuszy postanowiło zrewanżować się za to, że wykazałem ich niewiedzę.
Kierowca ubolewa też, że został potraktowany w ten sposób przez organy państwa. - Czuję bezsilny żal, bo nikt nie wziął pod uwagę, że to policjanci doprowadzili mnie do stanu, w którym wymknęło mi się słowo "kuźwa" - mówi. - Postępując w taki sposób można w zasadzie każdego obywatela najpierw wyprowadzić z równowagi, a potem znaleźć pretekst i go ukarać.
LINKOJCIEC - 14 Październik 2010, 15:20 Miesiąc ograniczenia wolności za kuźwa?! O kuźwa delpiero - 15 Październik 2010, 19:35
Cytat:
Kierował z piwem w ręku. Uchwycił to fotoradar
Ci, którzy przekraczają prędkość nawet trzykrotnie i nic nie robią sobie z zasad ruchu drogowego ucieszą się na wiadomość, że atrapy fotoradarów mogą zniknąć z ulic na mocy nowelizacji prawa. - To błąd. Nie powinniśmy likwidować atrap - mówią eksperci oraz policjanci i pokazują jakie "kwiatki" na ulicy wyłapują te działające skrzynki. - Dbajmy o bezpieczeństwo - przypominają.
Założenie nowelizacji można przestawić w skrócie tak: atrapy mają zniknąć, a działające urządzenia mają stać w widocznym miejscu i być dobrze oznakowane. - Nie likwidujmy atrap - mówi w studiu "Miejskiego Reportera" Maria Dabrowska-Lorenc z Centrum Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego. - Również dzięki nim kierowcy jeżdżą wolniej - dodaje.
3 na 7 nie działały
W stolicy jest siedem zainstalowanych na stałe fotoradarów - na głównych ulicach, wylotówkach i moście. Reporter TVN Warszawa sprawdzał w piątek ile z nich działa. Jak się okazało - trzy były atrapami. - A skąd pomysłodawcy zmian wiedzą, gdzie jest fotoradar, a gdzie skrzynka? Dopóki nie błyśnie, to nie wiemy - mówi Wojciech Pasieczny ze stołecznej drogówki. I jak przekonuje nie warto likwidować atrap, bo mogą wpłynąć znacznie na poprawę bezpieczeństwa - nawet o jedną czwartą zmniejsza się ilość wypadków na danym odcinku.
Ale są też i tacy, którzy nic sobie nie robią z ich obecności. Zdarzają się wypadki, że kierowcy przekraczają prędkość nawet trzykrotnie. - 13 października kolega sprawdzał na Puławskiej prędkość w godz. 6-7.30. Próg były ustawiony o 30 km/h wyżej, czyli na 80 km - mówi Pasieczny. - 400 razy w tym czasie przekroczono prędkość - dodaje.
"Ustawić bramki"
To jednak "nic", przy przykładach, jakie można spotkać na ulicach. - Fotoradar uchwycił mężczyznę, który jechał o 23 km/h szybciej niż było dozwolone, ale kierując pił piwo - mówił w studiu Pasieczny. Co więc robić, żeby ich zniechęcić do tak ryzykownej jazdy? - Nie wystarczy sam radar. Można pomyśleć o monitorowaniu czasu kontroli od bramki do bramki. Postulowaliśmy o to na Trasie Siekierowskiej - mówi Pasieczny.
- O fotoradarach rozmawiamy już 10 lat, w jakiej formie powinny być i jak powinny działać - mówi Maria Dąbrowska-Lorenc. Zdecydowanie powinniśmy stawiać na fotoradary, w innych krajach to działa skutecznie i udało się ograniczyć liczbę zabitych - dodaje.
LINKpiotreg - 16 Październik 2010, 08:56 Też jestem za tym żeby nie likwidować atrap. W wielu miejscach atrapy fr. są ostatnią deską ratunku dla mieszkańców - zdecydowana większość kierujących zwalnia na ich widok OJCIEC - 16 Październik 2010, 10:57 Szczerze mówiąc likwidacja atrap to dla mnie najbardziej kuriozalny pomysł tej ustawy (projektu właściwie).
Ale drugim zabawnym jest to, że (o ile tylko dobrze to interpretuję) po nowemu, kiedy będzie robiła fotki na swoim sprzęcie, to zgrywają materiał i przekazują krokodylom, a całą papierkową, czarną robotę będą już odwalali zieloni
W związku z tym przewiduję dwie rzeczy - po pierwsze wzrost aktywności na drogach, a po drugie wzrost zatrudnienia pracowników biurowych w ITD phonemaniac - 19 Październik 2010, 13:02
Cytat:
Policjant nie zapłacił mandatu. Zadziałało… dobre serce komendanta
Zbulwersowany Czytelnik poinformował nas w liście, że przepisy ruchu drogowego łamią także policjanci, i to bezkarnie.
"Jednego z wydziałów Komendy Powiatowej Policji w Ostrowi jechał z prędkością 100 km/h na obszarze zabudowanym, przekraczając dozwoloną prędkość o 50 km/h. Było to 1. lipca w Rzekuniu k. Ostrołęki, zdjęcie wykonał fotoradar. Ten pan nie dostał jednak mandatu karnego ani 8. punktów! Został jedynie pouczony za przyzwoleniem komendanta powiatowego z Ostrowi. Powód tej brawury był niebanalny, policjant jechał nieoznakowanym radiowozem na pogrzeb!”
– Znam tę sprawę – mówi insp. Andrzej Choromański, komendant powiatowy policji w Ostrowi Mazowieckiej. – Opisane zdarzenie miało miejsce, ale było to na terenie pow. ostrołęckiego. Faktycznie, kilkoro policjantów jechało służbowo nieoznakowanym radiowozem na pogrzeb do Szczytna. Otrzymałem potem wydruk z fotoradaru i wręczyłem go policjantowi, który kierował tym samochodem. Wiem, że zwrócił się z tym do komendanta miejskiego w Ostrołęce, który odstąpił od mandatu i zastosował pouczenie. Jest to zgodne z art. 41 kodeksu wykroczeń. Nie chcę tego komentować. Policjant skorzystał po prostu, jak każdy obywatel, z możliwości, jakie daje prawo, ale to nie była moja decyzja.
LINKPieTrzaK - 19 Październik 2010, 19:23 Ale afeeeera... pewien, powiedzmy że "bardzo dobrze mi znany" policjant też się złapał na FR (co prawda prywatnym autem), wylądował na dywaniku u komendanta i dostał pouczenie. I jakaś tragedia się stała? Jakby łapał się na FR 7 razy w tygodniu to byłby już lekki problem, ale jak to mówią "raz wolno"
BTW, ile razy jacyś posłowie czy im podobni wpadali z dobrymi flaszkami po tym jak też dostali pouczenie piotreg - 19 Październik 2010, 19:29 Się zdarza się... ma gość pozycje, ma pouczenie Nad czym tu się rozwodzić...STEFAN - 20 Październik 2010, 20:11
OJCIEC napisał/a:
Szczerze mówiąc likwidacja atrap to dla mnie najbardziej kuriozalny pomysł tej ustawy (projektu właściwie).
Ale drugim zabawnym jest to, że (o ile tylko dobrze to interpretuję) po nowemu, kiedy będzie robiła fotki na swoim sprzęcie, to zgrywają materiał i przekazują krokodylom, a całą papierkową, czarną robotę będą już odwalali zieloni
W związku z tym przewiduję dwie rzeczy - po pierwsze wzrost aktywności na drogach, a po drugie wzrost zatrudnienia pracowników biurowych w ITD
To jest propozycja tylko. Jeśli Człuchów i Biały Bór albo np. Kamienica Polska zaczną łapać na +5km to zrobią rocznie po 100 000 zdjęć. Zrobią pierwszy wydruk i wyślą to do ITD, a potem tylko czekać będą na kasę...
Ale nie wierzę, że to przejdzie. Zrobią jakieś zmiany w zapisach pewnie.piotreg - 20 Październik 2010, 21:20
STEFAN napisał/a:
Zrobią pierwszy wydruk i wyślą to do ITD, a potem tylko czekać będą na kasę...
Ale nie wierzę, że to przejdzie. Zrobią jakieś zmiany w zapisach pewnie.
Ale chyba tylko jakąś część Na pewno nie 100% STEFAN - 20 Październik 2010, 21:28 Na początku było 90-10. Teraz 80-20. Ale zobaczymy co jeszcze zaproponują.piotreg - 20 Październik 2010, 21:29 Mniejsza część dla gminy STEFAN - 20 Październik 2010, 21:37 Większa.OJCIEC - 20 Październik 2010, 22:56 Ale SG/SM też się na taki układ łapią Myślałem, że tylko phonemaniac - 21 Październik 2010, 08:07 Nie wiem, gdzie to umieścić, do strefy śmiechu się nie nadaje:
Cytat:
Obywatelu, broń się sam. Policjanci rozkładają ręce
Budowlańcy stawiający filharmonię złapali chuliganów, którzy pobili ich kolegę. Zrobili to sami, bo policjanci, choć wiedzieli, dokąd uciekli napastnicy, po kilkunastu minutach od rozpoczęcia akcji odjechali.
We wtorek około południa jeden z budujących filharmonię przy ul. Kościuszki zauważył, że trzech mężczyzn bije ucznia. Zwrócił im uwagę. Wtedy napastnicy weszli na teren budowy i zaatakowali także jego. Jeden z bandytów rzucił w kierunku budowlańca ważącą kilkadziesiąt kilogramów płytę piaskowca. Inny zamachnął się na niego łopatą. Potem przewrócili go na ziemię i zaczęli bić. Przestali dopiero, gdy na pomoc rzucili się inni budowlańcy. Napastnicy uciekli do klatki schodowej w sąsiednim bloku przy ul. Kołobrzeskiej. - Natychmiast wezwaliśmy karetkę i policję - opowiada inżynier nadzorujący prace w filharmonii. - Kolega mdlał z bólu. Miał uszkodzony bark, poranioną twarz. Pogotowie przyjechało błyskawicznie, na policjantów czekaliśmy i czekaliśmy. Gdy w końcu przyjechali, powiedzieliśmy im, dokąd uciekli napastnicy. Policjanci weszli do bloku, nie było ich kilka minut i... na tym zakończyli interwencję. Prosiliśmy, żeby zostali, przekonywaliśmy, że chuligani są w budynku, bo cały czas obserwowaliśmy wejścia, więc nie mogli uciec. Ale to nic nie dało.
Ledwie radiowóz zniknął za rogiem, z klatki schodowej wyszli trzej napastnicy. - Razem z dwoma kolegami spytaliśmy ich, czemu pobili naszego kolegę - opowiada inżynier. - W odpowiedzi zaczęli nam grozić, że oberwiemy. Jeden rzucił w mojego kolegę metalowym koszem na śmieci, drugi założył na rękę metalowy kastet i był gotowy do bójki. Nie wiem, jakby się to skończyło, gdyby nie zaczęli się zbiegać koledzy z budowy i ludzie z pobliskiego bloku. Razem obezwładniliśmy obu mężczyzn. Trzeci uciekł. Siedzieliśmy na nich aż do przyjazdu policji. Trzymaliśmy ich tak ze 20 minut.
Obaj zostali przewiezieni do policyjnej celi. Mają 22 i 25 lat. Byli pijani. Policjanci szukają trzeciego napastnika.
Pracownicy budowy nie mogą uwierzyć, że zostali tak potraktowani przez policję. Ich zdaniem funkcjonariusze nie potraktowali sprawy poważnie. Odjechali, choć wiedzieli, w którym bloku trzeba szukać bandytów. - My sobie jakoś poradziliśmy i złapaliśmy chuliganów. Ale jakby to zdarzyło się w przedszkolu czy szkole, to koniec mógłby być tragiczny - denerwuje się inżynier, z którym rozmawialiśmy. - To policjanci są od łapania bandytów, a nie zwykli ludzie.
Miejska policja broni się, że funkcjonariusze zrobili wszystko jak należy. Dawid Stefański z biura prasowego policji przekonuje, że nie było potrzeby zostawania dłużej na miejscu pobicia. - Policjanci sprawdzili teren wokół wieżowca, jak również klatkę schodową wskazanego bloku. W środku nikogo nie było. Po zakończonej interwencji funkcjonariusze przekazali oficerowi dyżurnemu swoje ustalenia, a ten skontaktował się z patrolami, które pełniły służbę w pobliżu ul. Kołobrzeskiej i Kościuszki, aby zwracały uwagę na trzech młodych mężczyzn - tłumaczy.
Budowlańcy mówią, że stracili zaufanie do policji. Obawiają się, że jeśli chuligani będą się mścić, znów będą musieli liczyć tylko na siebie, a nie na policjantów. - Już zapowiedziałem pracownikom, żeby uważali i nie chodzili nigdzie sami. Sam też się boję. Może nie o życie, ale o zdrowie, bo napastnicy nawet przy policji odgrażali się, że nas złapią. Dlatego złożyłem na policji zawiadomienie w tej sprawie.
Komentarz Tomasza Kursa
Na pastwę bandytów
Sprawców pobicia nie udałoby się zatrzymać, gdyby nie godna pochwały postawa pracowników budowy, którzy nie dość, że stanęli w obronie bitego ucznia, to jeszcze nastawili karku i złapali napastników. Policjanci bezradnie rozłożyli ręce, bo szukanie bandytów, którzy się schowali w bloku, przekroczyło ich możliwości. Zostawili ludzi na pastwę napastników. Dobrze, że chuliganom na drodze stanęli mężczyźni z budowy, bo oni w grupie dali sobie radę. Samotny mężczyzna bez pomocy policji dostałby po twarzy.
Interwencja policjantów zamieniła się w farsę i popis niekompetencji. Mimo to policja usiłuje nam wmówić, że patrol działał jak należy. Tłumaczenie, że wszystko odbyło się profesjonalnie pozbawia nas nadziei, że w policji może być lepiej. Skoro jest tak dobrze...
Ta lekcja nie tylko osłabia poczucie bezpieczeństwa wśród mieszkańców, ale także szkodzi wizerunkowi policji. Dzięki niej uświadomiliśmy sobie, że policjantom lepiej wychodzi spisywanie kierowców na Starym Mieście, niż łapanie pospolitych chuliganów.
Nie wiem, gdzie to umieścić, do strefy śmiechu się nie nadaje:
Cytat:
Obywatelu, broń się sam. Policjanci rozkładają ręce
Budowlańcy stawiający filharmonię złapali chuliganów, którzy pobili ich kolegę. Zrobili to sami, bo policjanci, choć wiedzieli, dokąd uciekli napastnicy, po kilkunastu minutach od rozpoczęcia akcji odjechali.
Kolejny nagrzany redaktor wybiórczej delpiero - 21 Październik 2010, 20:20
Cytat:
Fotoradarowe poprawki w przepisach
Senatorowie zgłosili poprawki do noweli przepisów o ruchu drogowym. Jedna z nich zakłada, by podwyższyć tolerancję do 10 km/h w stosunku do przekraczających obowiązujące ograniczenia prędkości. Ustawa uchwalona przez Sejm ten limit ogranicza do 5 km/h.
Senator Stanisław Iwan (PO), zgłaszając poprawkę, argumentował, że szybkościomierze w samochodach są wyskalowane tak, by pokazywać szybkość wyższą o 10-15 km/h. Jego zdaniem tolerancja błędu w takich urządzeniach wynosi 2,5%, a na to należy nałożyć jeszcze m.in. zużycie opon.
Obecna nowelizacja ustawy o ruchu drogowym jest reakcją na wyrok Trybunału Konstytucyjnego. W październiku 2009 r. TK uznał, że poprzednia nowela tej ustawy nie może wejść w życie. Zakwestionował nakładanie na kierowców kar w trybie administracyjnym z rygorem natychmiastowej wykonalności oraz możliwość sprzedaży pojazdu zatrzymanego do kontroli drogowej, nawet gdy nie stanowi on własności osoby kierującej. W tamtej zmianie przepisów znajdował się również zapis o wynoszącym 10 km/h marginesie błędu.
Obecna nowelizacja zakłada, że z polskich dróg mają zniknąć atrapy fotoradarów. Ogólnie urządzenia takie mają być wyraźnie oznakowane i widoczne. Mają spełniać rolę prewencyjną i przyczyniać się do poprawy bezpieczeństwa.
W myśl nowych przepisów Inspekcja Transportu Drogowego przejmuje od Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad wszystkie fotoradary na drogach krajowych. Wg nowelizacji, straż gminna (miejska) nie będzie mogła umieszczać przy drogach atrap fotoradarów, czyli instalacji bez urządzenia rejestrującego. Ponadto jej pracownicy będą mogli dokonywać kontroli na wszystkich drogach na terenie zabudowanym, a poza tym terenem wyłącznie na drogach gminnych, powiatowych i wojewódzkich. Na drogach krajowych fotoradary będą mogły być instalowane wyłącznie przez Inspekcję Transportu Drogowego na wniosek samorządu.
Poza tym fotoradary będą musiały być wyraźnie oznaczone i ustawione w widocznych miejscach.
Nowelizacja wydłuża też okres postępowania mandatowego z 60 do 180 dni, co w zamierzeniu twórców ustawy ma odciążyć sądy grodzkie, gdzie trafiają sprawy o niezapłacone mandaty.
Jeden z bandytów rzucił w kierunku budowlańca ważącą kilkadziesiąt kilogramów płytę piaskowca.
Ale miał krzepę ten bandyta - jakoś nie wyobrażam sobie rzutu płytą warzącą kilkadziesiąt kg (kilkadziesiąt czyli min. 50 kg) delpiero - 23 Październik 2010, 08:54
Cytat:
Kierowcy w oku kamery
Choć z pozoru to zwykłe samochody, jest coś co je wyróżnia – to kamery zamontowane z przodu i z tyłu przy szybie. Mowa oczywiście o policyjnych wideorejestratorach, które od wielu lat są skutecznym narzędziem w walce z piratami drogowymi. Obecnej po Polsce porusza się 278 pojazdów wyposażonych w kamery, w tym 9 motocykli.
Już od kilku lat policjanci ruchu drogowego w całej Polsce mają do dyspozycji radiowozy z wideorejestratorami. Z pozoru to zwykłe samochody niczym niewyróżniające się spośród milionów jeżdżących po naszych drogach aut. Nic bardziej mylnego – małe, ukryte pod szybami z przodu i z tyłu kamery rejestrują wykroczenia piratów drogowych, którzy łamią przepisy i poruszają się z nadmierną prędkością.
To jednak nie jedyna cecha, która odróżnia te pojazdy od innych. Pod maskami kryją się wysokoprężne silniki o dużej mocy, dzięki czemu funkcjonariusze bez trudu mogą dogonić zbyt krewkich kierowców. Nieoznakowane vectry c, którymi jeżdżą policjanci z komendy stołecznej, mają pojemność 2,8 litra. Maksymalna prędkość, jaką może rozwinąć ten samochód, to nawet 250 km/h, a „setkę” osiąga w siedem sekund. Takie vectry "pełnią służbę" także w województwach zachodniopomorskim, świętokrzyskim, podlaskim, małopolskim, lubelskim, kujawsko-pomorskim i dolnośląskim.
Niejeden kierowca będzie też zaskoczony, gdy za przekroczenie prędkości zatrzyma go policyjny patrol w oplu insignia, pod którego maską kryje się 260-konny silnik. Z kolei fordy mondeo, które jeżdżą między innymi w woj. mazowieckim, łódzkim i lubuskim, mogą osiągnąć prędkość do 230 km/h. Dzięki silnikowi 2,5 V6 do 100 km/h rozpędzają się w niecałe 9 sekund.
Nie tak dawno do policjantów z Warmii i Mazur trafiły nowe oznakowane lancie delta 1,9 TDI z wideorejestratorami. Dzięki prężnemu i nowoczesnemu silnikowi rozpędzają się one do ponad 220 km/h. Oprócz wideorejestratorów każda delta ma na pokładzie komputer z drukarką. Dodatkowo z tyłu przy szybie zamontowana jest specjalna tablica, która wyświetla komunikaty „Policja, jedź za mną”.
Na Mazowszu można spotkać także motocykl Honda ST 1300. Według znawców to maszyna idealnie dopasowany do długich tras. Silnik o pojemności jednego litra i mocy 100 koni mechanicznych potrafi rozpędzić ją do 230 hm/h. Motocykl ten „setkę” osiąga w niecałe 4 sekundy.
Dzięki tym pojazdom policjanci codziennie zatrzymują setki kierowców, którzy za nic sobie mają bezpieczeństwo swoje i innych użytkowników dróg. Spotkanie z wideorejestratorem najczęściej kończy się kilkusetzłotowym mandatem i punktami karnymi.
W sumie polscy policjanci dysponują 251 nieoznakowanymi radiowozami z wideorejestratorami, 18 radiowozami oznakowanymi oraz 9 motocyklami - 2 oznakowanymi i 7 nieoznakowanymi, które są wyposażone w te urządzenia. Już niebawem do służby wejdą kolejne radiowozy, na pokładzie których będą się znajdowały wideorejestratory. Będą to między innymi oznakowane samochody Alfa Romeo.
Taaaa, szczególnie ten oplowski 2.8 jest wysokoprężny... redaktorka, zapewne fana golfa w tedejiiii, znowu fantazja poniosła...
A te Lancie z 1.9... rakiety normalnie... delpiero - 23 Październik 2010, 11:18
Cytat:
Prawo się zmienia, jednak fotoradarów przybywa
Mimo że parlament chce ukrócić fotoradarowe "polowanie" na kierowców, pomorskie samorządy nie zamierzają rezygnować z milionów złotych, które dzięki temu wpływają do ich kasy. Na baczności powinni się mieć choćby kierowcy podróżujący przez powiat człuchowski. Przybyło bowiem masztów na fotoradary, a wkrótce przybędzie też samych takich urządzeń.
Nowe maszty stanęły kilka dni temu w Wierzchowie Dworzec oraz w Rzeczenicy. Pierwszy obsługuje Straż Gminna w Człuchowie, drugi - jednostka z Rzeczenicy.
- Maszt ma służyć głównie prewencji - mówi Jacek Mroziewicz, komendant Straży Gminnej w Rzeczenicy. - W pobliżu masztu są przedszkole, szkoła, boisko, Urząd Gminy, przejście dla pieszych, skrzyżowanie, więc postawienie go w tym miejscu jest jak najbardziej uzasadnione.
Maszt w Rzeczenicy na razie stoi pusty. "Załadowany" jest za to ten w Wierzchowie Dworcu. Urządzenie, które straż tam wkłada, zostało jej na miesiąc (do 19 listopada) bezpłatnie użyczone na testy od producenta. Zdjęcia są tam robione od środy, jednak na razie straż sprawdza ustawienia i dopiero od niedzieli będzie wykonywała zdjęcia, których "bohaterowie" mogą się spodziewać mandatu.
- Tylko od godz. 14 w środę do godz. 9 w czwartek wykonaliśmy dokładnie 105 zdjęć i w następnych dniach testów statystyki były podobne - twierdzi Krzysztof Bulwan, komendant SG w Człuchowie. - To dowód na to, że jest w tym miejscu niebezpiecznie i trzeba to zmienić.
Człuchowska straż przymierza się też do zakupu nowego fotoradaru. I tych planów nie zmienia nawet to, że wkrótce zmienią się przepisy, które ograniczą strażom możliwości robienia zdjęć kierowcom.
- Fotoradarów będzie przybywać i nowelizacja prawa o ruchu drogowym nic tu nie zmieni. Pieniądze od kierowców są zbyt łakomym kąskiem dla samorządów. Toż gra toczy się o miliony złotych - mówi Radosław Rosiński, zawodowy kierowca z Gdańska, który corocznie "wyjeżdża" na drogach Pomorza 40 tys. kilometrów i nie ukrywa, że przynajmniej kilka razy w roku pada "ofiarą" fotoradarów.
Specjaliści co do skuteczności fotoradarów są podzieleni, choć funkcjonują one w całej niemal Europie. - Ich traktowanie jako maszynki do zarabiania pieniędzy musi się jednak skończyć - mówi dr Michał Wierzchowski, ekspert ruchu drogowego.
Nowelizacja prawa o ruchu drogowym wprowadza przepisy, których od dawna domagali się kierowcy.
Zgodnie z nimi, straże gminne i miejskie będą mogły kontrolować prędkość kierowców na wszystkich drogach w terenie zabudowanym, ale poza terenem zabudowanym tylko na gminnych, powiatowych i wojewódzkich, a na krajowych, ekspresowych i autostradach już nie. Poza tym wszystkie fotoradary będą musiały być wyraźnie oznakowane i wystawiane w widocznych miejscach.
W czwartek zmiany w ustawie prawo o ruchu drogowym przyjął Senat.
Samorządy dobrze zarabiają na fotoradarach
Straż Gminna w Człuchowie ma wypracować w tym roku 5 mln zł przychodu, straż w Rzeczenicy 3,7 mln zł, a ta w Debrznie miała zwrócić 500 tys. zł, jakie wydano na jej powołanie, ale do ostatniej środy była 330 tys. zł na plusie, więc będzie miała około pół miliona złotych "górki".
- Wszyscy pokazują tylko te miliony, ale niewielu patrzy na korzyści, jakie płyną z działalności straży - mówi Krzysztof Bulwan, komendant SG w Człuchowie. - Gdy sześć lat temu zaczynaliśmy działalność, średnie przekroczenie prędkości wynosiło w gminie 35 km na godz., a dziś jest to w przedziale 15-17 km na godz. Nikt nie zapyta, ile istnień ludzkich dzięki temu uratowaliśmy?! Poza tym, gdyby kierowcy stosowali się do przepisów i nie przekraczali prędkości, tych milionów by nie było. A dochód "na czysto" z naszej tegorocznej działalności wyniesie 2,5 mln zł, bo z 5 mln zł połowę wydamy na nasze koszty, z czego ponad 1 mln zł na samą pocztę.
Także działalność Straży Gminnej w Starej Kiszewie od początku budziła kontrowersje. Kierowcy zarzucali, że fotoradar jest wykorzystywany tylko po to, by zarabiać pieniądze dla budżetu gminy. Zdaniem kierowców, fotoradar był ukrywany m.in. w krzakach. Na ten fakt zwracały uwagę władze Stowarzyszenia Bezprawiu i Korupcji STOP ze Starogardu Gd. Zarząd złożył zawiadomienie do CBA, w którym zarzucał gminie, że część dochodu z wyegzekwowanych mandatów trafia do prywatnej spółki, od której straż dzierżawiła fotoradar. CBA skierowało sprawę do prokuratury w Gdańsku, która umorzyła postępowanie, bo nie dopatrzyła się znamion przestępstwa. Działalność straży była kontrolowana przez policję na zlecenie wojewody. Kontrola ujawniła m.in. że wbrew prawu dostęp do danych osobowych kierowców mają pracownicy firmy, która jest właścicielem fotoradaru. Kilka tygodni temu jednak wszystkie zalecenia pokontrolne zostały uregulowane przez straż gminną.
LINKtomciog - 23 Październik 2010, 21:13 Może nie do końca prasa, ale:
Kliklukaszr - 23 Październik 2010, 21:48 Tutaj masz to samo w całości
Kliktomciog - 23 Październik 2010, 21:54 Dzięki - jestem swieżutko po porodzie, więc mogę nie do końca kontaktować...
PS. Literówki to nie kwestia tego "po porodzie", tylko zabawy dzieciaków z gierkami na kompie - cosik mu się padło - właściwie jej, klawiaturze.
W Sandomierzu seat uderzył w... policyjny samochód
Na ulicy Kwiatkowskiego w Sandomierzu w piątkowe popołudnie doszło do kolizji, w której uczestniczył nieoznakowany radiowóz sandomierskiej policji - kia.
W tył tego auta, które zatrzymało się, żeby skręcić w lewo, uderzył seat toledo, a w niego – ford escort. Kia pchnięta siłą uderzenia wjechała w fiata seicento, stojącego przed nią. Na szczęście nikomu nic się nie stało.
Mandatem wysokości 250 złotych ukarany został 19-letni kierowca seata. Stróże prawa chcieli dać mandat także kierowy forda eskorta, ale on nie przyjął go, więc sprawa trafi do sądu. Policjanci mówią, że czuli od tego mężczyzny alkohol, lecz nie zgodził się na badanie alkomatem, dwukrotnie pobrano mu krew do badań.
Sezonowy sposób na uniknięcie płacenia mandatu za zdjęcie z fotoradaru wymyślili kierowcy z powiatu gryfińskiego.
Kierowcy zbliżający się do fotoradaru nie zwalniają, bo są przekonani, że unikną mandatu za przekroczenie prędkości.
- Wkurzyłem się, gdy zapłaciłem mandat za przekroczenie prędkości o 10 km/h w terenie zabudowanym - mówi nam pan Andrzej - Było to wieczorem, na drodze pusto. A przecież większym zagrożeniem są dziurawe drogi! Postanowiłem więc zasłonić tablicę rejestracyjną.
Zdjęcie bez widocznej tablicy jest dla policji czy straży miejskiej bezużyteczne, a kierowca unika kary.
- Wziąłem sobie liść kasztanowca i przykleiłem na miód gryczany do tablicy rejestracyjnej. Już drugi tydzień trzyma. Zastawiam jedną literkę i jedną cyferkę. A liść jesienią może się przecież przykleić. Zresztą jest ich często więcej, bo w pracy parkuję pod drzewami - mówi nasz rozmówca.
Zasłanianie tablicy to wykroczenie, za które policjanci mogą wlepić mandat. Ale aby ukarać kierowcę, trzeba go przyłapać na gorącym uczynku. Aby zasłonięcie tablicy przyniosło zamierzony efekt, kierowcy zakrywają także odblaskową nalepkę rejestracyjną na przedniej szybie. Na zdjęciu jest zazwyczaj dobrze widoczna. I wtedy takie policyjne zdjęcie też jest bezużyteczne. Ląduje ono w koszu. Funkcjonariusze w walce z takimi oszustwami są niemal bezradni. W naszym województwie ten proceder z liściem pojawił się głównie w pasie nadmorskim. Zanotowano też takie przypadki w samym Szczecinie. Kilku kierowców wpadło na samochód policyjny z wideorejestratorem. Policja na razie traktuje sposób na liścia z przymrużeniem oka.
- Są kierowcy, którzy stosują różne sztuczki. To nie jest jednak masowy proceder. Zgodnie z przepisami jest to wykroczenie, za które można ukarać 50- lub 100-złotowym mandatem - mówi mł. aspirant Mirosława Rudzińska, rzecznik prasowy Komendy Wojewódzkiej Policji ze Szczecina.
Kierowca za to wykroczenie nie dostaje natomiast punktów karnych.
- Lepsze to niż np. 500 zł i 10 punktów za przekroczenie prędkości - mówi pan Andrzej.
Sposobów na wycelowane w auta kierowców obiektywy fotoradarów jest wiele. Ogólnie dzielą się one na dwie grupy: profesjonalne - wysokonakładowe, oraz "chałupnicze" - niskobudżetowe. Metoda na liścia należy do tych ostatnich, ale podobno wcale nie jest o wiele gorsza od tych, w które trzeba zainwestować. Coraz bardziej popularne staje się w Polsce właśnie majstrowanie przy tablicach rejestracyjnych.
Policjanci próbują przechytrzyć piratów drogowych i fotografują nie przód, a tył aut. Na zdjęciach nie widać jednak, kto kierował samochodem. Wówczas ustala się to po numerach rejestracyjnych właściciela samochodu. Wtedy ma on obowiązek udzielenia informacji, kto wówczas jechał pojazdem. Chyba, że kierowca na tylnej tablicy też ma liść...
LINKgarny - 26 Październik 2010, 09:45 No to jeszcze liścia muszę znaleźć - bo naklejkę tak mi w salonie umieścili, że wyłączona wycieraczka idealnie ją zasłania delpiero - 26 Październik 2010, 22:22
Cytat:
Samochód z szefem Sztabu Wojskowego pędził z pożyczonym kogutem na dachu
Samochód z szefem Wojewódzkiego Sztabu Wojskowego w Lublinie pędził przez miasto z pożyczonym od strażaków kogutem na dachu. Wpadł na policyjnym fotoradarze.
O sprawie zaalarmował nas Czytelnik. Sprawdziliśmy. Pułkownik Roman Chojecki, szef Wojewódzkiego Sztabu Wojskowego, podróżował z Lublina na uroczystości w 2. Pułku Rozpoznawczym w Hrubieszowie w czerwcu.
Kiedy służbowy wóz WSW mijał Chełm, sfotografował go policyjny fotoradar umieszczony przy ul. Rejowieckiej. Policjanci przekazali sprawę Żandarmerii Wojskowej. Stamtąd zdjęcie trafiło do Wojskowej Prokuratury Garnizonowej w Lublinie.
– Kierowca szefa sztabu przekroczył prędkość – potwierdza płk Artur Chitrosz, szef lubelskiej WPG. – Używał też sygnałów świetlnych, czy popularnego koguta. Tymczasem, samochód nie był pojazdem uprzywilejowanym. Sprawę skierowaliśmy do sądu 18 października.
To oznacza karę dla kierowcy. Jego dowódca był tylko pasażerem, więc nie usłyszał zarzutów. – Jest mi bardzo przykro, że złamaliśmy przepisy i naraziliśmy innych użytkowników drogi – mówi płk Roman Chojecki.
– To był błąd kierowcy. Taka sytuacja już się nie powtórzy. Byliśmy spóźnieni i chcieliśmy jak najszybciej przejechać przez miasto. Dlatego użyliśmy koguta. Według policyjnego fotoradaru, jechaliśmy z prędkością 87 km/h.
Za tego typu wykroczenie grozi 6 punktów karnych i mandat w wysokości od 200 do 300 zł. Sprawa zakończyłaby się na sądowym wniosku przeciwko kierowcy. Ale do wojskowych prokuratorów trafił anonim, opisujący rzekome dodatkowe okoliczności zdarzenia.
Z listu wynika, że na uroczystości swoim służbowym samochodem jechał również komendant oddziału Żandarmerii Wojskowej w Lublinie. Razem z szefem sztabu mieli urządzić sobie wyścig do Hrubieszowa.
– Nie chcę tego komentować, bo mógłbym być stroną w sprawie – mówi płk Adam Włodarczyk, komendant lubelskiego oddziału ŻW. – Przekazaliśmy wszystko prokuraturze wojskowej właśnie po to, by zachować bezstronność. Poczekajmy na ustalenia.
Informacje z listu zdecydowanie dementuje szef lubelskiego sztabu. – To kłamstwo, nie było żadnego wyścigu – zapewnia płk Chojecki. – Daję na to moje oficerskie słowo honoru. Komendant żandarmerii był w Hrubieszowie, podobnie jak kilku innych dowódców. Podróżowaliśmy jednak osobno.
Służbowy samochód WSW nie powinien być wyposażony w koguta. Według autora listu, żandarmi sami pożyczyli sygnalizator sztabowcom.
– Koguta mieliśmy od strażaków – wyjaśnia płk Chojecki. – Dali nam go w czasie akcji powodziowej w Wilkowie, żebyśmy mogli sprawniej poruszać się po zagrożonym terenie.
Sprawdzą to garnizonowi śledczy. – Zbadamy jeszcze raz całą sytuację – zapewnia płk Chitrosz. – Zweryfikujemy wszystkie informacje zawarte w liście. Sprawą zajmą się również strażacy. Sprawdzą, czy kogut używany przez szefa sztabu, rzeczywiście należał do nich.
LINKtqmeh - 27 Październik 2010, 07:59 Ale wtopa, pewnie ukręcą łeb spawie, ale smród pozostanie...Misial - 28 Październik 2010, 09:34
www.tvn24.pl napisał/a:
"Jestem posłem. Pocałujcie mnie w d...."
PARLAMENTARZYSTKA PIS DO POLICJANTÓW
Posłanka PiS Anna Sikora - zatrzymana do kontroli przez policjantów - od razu zaczęła się awanturować, wymachując parlamentarną legitymacją. - Jestem posłem. Pocałujcie mnie w d..." - wykrzykiwała. Groziła też funkcjonariuszom, że jeszcze ich załatwi. O sprawie została powiadomiona prokuratura - pisze "Super Express".
Policjanci zatrzymali posłankę do kontroli na ul. Mickiewicza, niedaleko domu Jarosława Kaczyńskiego. Chcieli jej wlepić 200 złotych mandatu za to, że rozmawiała przez telefon komórkowy podczas jazdy. Ta jednak od razu zwymyślała funkcjonariuszy.
- Zanim otworzyli usta, zaczęła wymachiwać legitymacją poselską. Krzyczała, że jest posłem i zwolni ich z pracy. "Możecie mnie w d... pocałować" warknęła. A na koniec dodała jeszcze, że ich załatwi - relacjonuje jeden z policjantów.
"Badamy sprawę"
Funkcjonariusze: sierż. szt. Tomasz Popielarski i st. sierż. Marcin Rekus poinformowali o incydencie przełożonych. Zawiadomili też o tej sprawie prokuraturę
- Mogę potwierdzić, że wpłynęła do nas notatka służbowa sporządzona przez funkcjonariuszy policji na temat incydentu z posłanką Sikorą - mówi Katarzyna Szyfer, szefowa Prokuratury Rejonowej Warszawa-Żoliborz. I dodaje: - Będziemy wyjaśniać tę sprawę.
Posłanka nie skomentowała sprawy, była nieuchwytna, milczał także jej telefon.
"Wy gnoje..."
To nie pierwsze takie odzywki posłanki PiS pod adresem stróżów prawa. Kiedy w lipcu wybuchł spór o halę KDT w Warszawie, Sikora przyjechała pod halę, by bronić kupców (sama była w zarządzie KDT).
- Wstydźcie się, że jesteście Polakami. Pojedziecie na szparagi do Niemczech. Wy gnoje, buraki! - krzyczała do straży miejskiej i ochroniarzy.
Szkoda, że Rysiek C. nie może dalej działać piotreg - 28 Październik 2010, 09:46
Misial napisał/a:
Wy gnoje, buraki! - krzyczała do straży miejskiej i ochroniarzy.
Wpuścić taką do sejmu Misial - 28 Październik 2010, 12:35 Temat postu: Re: Codzienny przegląd prasy
OJCIEC napisał/a:
Zastanawiałem się, czy jednak nie do Strefy Śmiechu, ale powiedzmy, że nadaje się tutaj
Ojciec, powiem krótko...
POWTARZASZ SIĘ, looknij kilka postów wyżej
Dać mu ostrzeżenie OJCIEC - 28 Październik 2010, 13:15 O kuna! Biję się w piersi i edytuję phonemaniac - 29 Październik 2010, 08:03
Cytat:
Alkolaser - kierowco, strzeż się!
Rosjanie mają nową broń walce z plagą pijanych kierowców - informuje RMF FM. To alko laser - jedyny na świecie przyrząd, który potrafi rozpoznać opary alkoholu w kabinie przemieszczającego się samochodu.
Na razie jest tylko jeden testowy alkolaser, ale za dwa lata ten sprzęt ma być już powszechnie wykorzystywany. Jak tłumaczył jeden z policjantów, alkolaser potrafi wykryć od jednego do trzech promili - tzn. złapie kierowcę, który wypił litr piwa lub 100 gram wódki.
Alkolaser potrafi sprawdzić samochód jadący nawet z prędkością 120 kilometrów na godzinę. Ponieważ jednak określa ilość alkoholu w powietrzu, to i tak nie będzie się bez kontroli - bo wydychać mógł przecież pasażer.
LINKlukaszr - 29 Październik 2010, 10:22 Czasami można trafić zimowy płyn do spryskiwaczy z tak niesamowitą zawartością jakiegoś denaturatu czy czegoś, że po spryskaniu szyb nie da się wysiedzieć w środku samochodu. Skali by zabrakło spit - 29 Październik 2010, 15:31
Cytat:
Będzie można jeździć 140 km/h!
Będzie można szybciej jeździć po polskich drogach. Sejm przyjął zmiany do ustawy "Prawo o ruchu drogowym" i podwyższył prędkość maksymalną na autostradach do 140 km/h.
Maksymalna dopuszczalna prędkość na dwujezdniowych drogach ekspresowych podniesiona zostanie do 120 km/h.
Przyjęte przez Sejm przepisy pozwalają tak naprawdę jeździć jeszcze szybciej, ponieważ wprowadzają margines błędu dla radarów i fotoradarów. Wynosi on 10 kilometrów na godzinę. Oznacza to, że jadąc autostradą 150 km/h nie zostaniemy ukarani. Mandat grozi nam dopiero, gdy na liczniku pojawi się 151 km/h.
Decyzje o podnoszeniu prędkości maksymalnej zawsze wywołują dyskusje. Trzeba jednak pamiętać, że na autostradach - gdzie obowiązuje do tej pory ograniczenie do 130 km/h doszło w zeszłym roku tylko do 237 wypadków. To jedynie 0,6 proc. wszystkich tego typu zdarzeń! Mimo dużych prędkości, na autostradach zginęły tylko 43 osoby, co stanowi dokładnie 1 proc. wszystkich ofiar śmiertelnych na polskich drogach.
"Czujnik wykrywa obecność oparów alkoholu w kabinie samochodu poprzez przednią szybę, pod warunkiem, że nie ma ona filtrów przeciwsłonecznych"
Lipa
Choć na Łady i Żiguli z pewnością jak znalazł Misial - 30 Październik 2010, 12:17 Kierowca lat 76, jechał na spotkanie 200km/handrzej59 - 30 Październik 2010, 21:49 Temat postu: Fotoradar karał za przepisową jazdę
Cytat:
Fotoradar karał za przepisową jazdę
Jeśli tarcza antyrakietowa w Redzikowie miałaby działać tak, jak jeden z tamtejszych fotoradarów, to lepiej żeby w ogóle nie powstała. Robił on zdjęcia prawidłowo jadącym samochodom, a komputer wystawiał mandaty na... 0 złotych. Strażnicy mówią o "błędzie systemu".
Jeden z czytelników "Głosu Pomorza" dostał niedawno mandat. Z opisu wynikało, że na terenie, gdzie jest ograniczenie do 50 km/h, jechał 43 km/h. Na dowód fotoradar zrobił mu zdjęcie. Straż Gminna w Kobylnicy postanowiła ukarać go karą w wysokości 0 złotych.
"Nie zareagowałem na list przysłany przez strażników. Czekam, kiedy zostanę wezwany do sądu, bo nie zapłaciłem mandatu" - ironizuje w "Głosie Pomorza" czytelnik.
Czy tak faktycznie się stanie? "To przez błąd systemu. Zanim jednak go wychwyciliśmy, poczta zdążyła wysłać cztery takie bezsensowne mandaty. Już wysłaliśmy do zainteresowanych listy z przeprosinami. Mandaty mogą wyrzucić albo zachować sobie na pamiątkę" - tłumaczy Aleksander Tarnogrodzki, dyżurny strażnik w Straży Gminnej w Kobylnicy.
Dlaczego jednak w ogóle mandaty wysłano? Okazuje się, że są one drukowane bezpośrednio na poczcie, a tam nikt ich nie sprawdza.
Najciekawsze jest ostatnie zdanie:
(...) Okazuje się, że są one drukowane bezpośrednio na poczcie, a tam nikt ich nie sprawdza. OJCIEC - 30 Październik 2010, 23:33 Cholewa, ciekawe Misial - 31 Październik 2010, 09:56
www.poslkieradio.pl napisał/a:
24 proc. badanych przyznaje się do prowadzenia po alkoholu
Ponad 72 procent badanych przyznaje, że podczas akcji policyjnych takich jak "Akcja Znicz" jeździ ostrożniej - tak wynika z badania Homo Homini dla Polskiego Radia.
18 procent badanych przyznało, że akcje policyjne nie mają wpływu na ich zachowanie się na drodze. Prezes Instytutu Homo Homini Marcin Duma mówi, że do świadomości Polaków trafiają apele policji, z drugiej strony, według politologa - Polacy zapewne obawiają się mandatów.
Na pytanie czy kiedykolwiek zdarzyło się Panu/Pani prowadzić samochód po spożyciu alkoholu, "tak"odpowiedziało 24 procent badanych, a "nie" ponad 76 procent. Marcin Duma uważa, że to niepokojące dane.
Z badania wynika także, że 96 procent respondentów nie wsiadłoby do samochodu, który miałaby prowadzić osoba po spożyciu alkoholu. Ponad 3 procent badanych przyznało jednak, że nie zareagowałoby, gdyby chodziło o osobę bliską.
67 procent badanych przyznało, ze sporadycznie przekracza dozwoloną prędkość. Według sondażu, często robi to 12 procent badanych, a przepisów drogowych nie łamie 16 procent. Sondaż przeprowadzono telefonicznie na reprezentatywnej grupie 1090 osób w dniu 29 października 2010 roku. Błąd oszacowania wynosi 3 procent, a poziom ufności 0,95.
Źródło: Polskie RadioOJCIEC - 31 Październik 2010, 10:07 TRAGEDIA garny - 31 Październik 2010, 16:47 Ciekawe ilu się nie przyznało.
Ja należę do 18 procentowej bandy, jak dobra nalewka Ozma - 31 Październik 2010, 18:17
garny napisał/a:
Ja należę do 18 procentowej bandy (...)
Ja również.
Ale też z dumą należę do tej 76-procentowej... garny - 31 Październik 2010, 18:58 Chyba 67% jojo - 31 Październik 2010, 19:03 No dajcie spokój, to że ktoś "prowadził po alkoholu" to jeszcze niczego nie dowodzi. Zróbcie takie samo badanie na zachodzie - zobaczycie ilu tam jest "pijanych morderców" za kółkiem...
PS. Tak, należę do tych 24%, a pijak to taki jestem, że hoho Ozma - 31 Październik 2010, 19:27
garny napisał/a:
Chyba 67 %
W tym przypadku, to chyba jednak do 12%...Misial - 2 Listopad 2010, 14:25
Gazeta Wyborcza, z dn. 02.11.2010r. napisał/a:
200 km/h. Pirat drogowy z Chin uciekał policji
1500 złotych mandatu dostał obywatel Chin, który nie zatrzymał się do kontroli drogowej. Mężczyzna uciekając przed funkcjonariuszami kilkakrotnie spowodował zagrożenie dla siebie i innych uczestników ruchu drogowego.
W poniedziałek w miejscowości Kostowiec policjanci pruszkowskiej drogówki zauważyli jadącą z dużą prędkością skodę. Radar wskazał przekroczenie dopuszczalnej szybkości o 85 kilometrów. Kierowca nie zareagował na sygnał do zatrzymania i funkcjonariusze natychmiast ruszyli w pościg.
Jadące w kierunku Warszawy auto rozwijało ogromną prędkość. Wideorejestrator wskazał ponad 200 kilometrów na godzinę. Kierowca wciąż nie reagował na sygnały nakazujące zatrzymanie. Chcąc zgubić pościg sygnalizował skręt w lewo, a wykonywał manewr w prawo. Ignorował sygnalizacje świetlną.
Funkcjonariuszom udało się zablokować drogę uciekinierowi w miejscowości Kajetany. 29-letni obywatel Chin został ukarany mandatem w wysokości 1500 złotych, za przekroczenie prędkości, niezatrzymanie się do kontroli drogowej oraz przejazd przez skrzyżowanie na czerwonym świetle. Jak tłumaczył interweniującym policjantom, spieszył się na Okęcie.
Pytanie brzmi: W końcu co pokazywało: radar czy wideorejestrator BluesW. - 2 Listopad 2010, 14:34 A bo to mało razy Panowie z obsługi VR suszą w przydrożnych krzakach...
Może w Chinach ścigają rikszami i myślał, że tutaj jest niedościgniony piotreg - 3 Listopad 2010, 16:40 Mnie ciekawi kwota mandatu. Skąd oni wzięli kwotę 1500zł
Przecież max. kwota mandatu to 1000zł Fear - 3 Listopad 2010, 17:10
Cytat:
Podpisano umowę na e-myto
Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad oraz konsorcjum Kapsch podpisały umowę na zaprojektowanie, dostawę oraz obsługę Krajowego Systemu Poboru Opłat - poinformował rzecznik GDDKiA Marcin Hadaj. System ma być gotowy 1 lipca 2011 roku.
Jak poinformował rzecznik, spodziewane zyski Skarbu Państwa wynikające z zainstalowania systemu, do 2018 roku wyniosą 19,5 mld zł. "Wielkość przychodów z systemu ETC (Krajowego Systemu Poboru Opłat) w ciągu obowiązywania umowy, czyli w latach 2011-2018 szacowana jest na 19,5 mld zł.
System obejmie docelowo ok. 2000 km autostrad, 5000 km dróg ekspresowych i 600 km dróg krajowych. W poszczególnych latach przychody Skarbu Państwa będą wynosić od ponad 360 mln zł do 3,7 mld zł" - poinformował rzecznik w komunikacie.
Konsorcjum Kapsch deklaruje, że wybuduje system za 4,9 mld zł. Konkurencyjna oferta konsorcjum MyToll opiewała na 6,5 mld zł.
System, który zastąpi winiety dla ciężarówek i autobusów (pojazdów powyżej 3,5 t.), ma zostać uruchomiony 1 lipca 2011 r. Elektroniczny system poboru opłat, w przeciwieństwie do innych metod, takich jak np. winiety, uzależnia wysokość pobieranej opłaty za przejazd od faktycznej liczby przejechanych kilometrów.
Samochody korzystające z systemu mają być wyposażone w niewielkie przekaźniki, natomiast na płatnym odcinku autostrady, zostanie umieszczone urządzenie z anteną. Dzięki systemowi mikrofalowemu antena "skomunikuje" się z zamontowanym w pojeździe urządzeniem, a na pojazd "nałożona" zostanie opłata. Wysokość opłat i szczegóły techniczne nie są jeszcze znane.
Kapsch wprowadził taki system w Austrii, Czechach i Szwajcarii. Ostatni kontrakt został podpisany z Republiką Południowej Afryki.
Płać za dziury w drodze...Misial - 3 Listopad 2010, 17:43
Gazeta Wyborcza napisał/a:
"Centrum Nauki Kopernik powinno nosić imię Lecha Kaczyńskiego"
Szef klubu PiS Mariusz Błaszczak razem z warszawskimi radnymi zaapelował "o to, żeby Centrum Nauki Kopernik nosiło imię śp. profesora Lecha Kaczyńskiego". - Tego wymaga zwykła ludzka przyzwoitość - powiedział poseł Prawa i Sprawiedliwości Adam Hoffman.
Kurna, niedługo to każda nowa ulica, placyk, rondo, szkoła będzie nosiła jego imię...
Pytanie, czy takie brzemie uniesie delpiero - 4 Listopad 2010, 08:21
Cytat:
Ford Taurus Stealth
Samochody produkowane przez Forda często trafiają do służby w policji. Na targach tuningu SEMA, amerykańska marka zaprezentowała koncepcyjny radiowóz wzorowany na samolocie. Inspiracją dla twórców samochodu był szpiegowski samolot SR-71 Blackbird, który na przełomie lat 50. i 60. zeszłego stulecia został zbudowany na zlecenie CIA. Koncepcyjny radiowóz powstał na bazie Forda Taurusa. Styliści zdecydowali, że auto zostanie wyposażone w przeprojektowaną atrapę chłodnicy, obniżone zawieszenie i 22-calowe felgi. Te zmiany sprawiły, że już samym wyglądem samochód może wzbudzać respekt. Wnętrze auto zostało wyposażone w szereg elementów wykorzystywanych przez policjantów w codziennej pracy tj. komputer czy radiostacja, jednak wszystkie one zostały sprytnie ukryte w specjalnych schowkach. Twórcy auta podkreślają, że dzięki takiemu rozwiązaniu, osoby postronne nie będą miały podstaw, do podejrzewania, że samochód jest radiowozem.
LINKOJCIEC - 4 Listopad 2010, 09:08 Całkiem, całkiem ten nowy Taurus OJCIEC - 4 Listopad 2010, 14:01
Cytat:
Polski "alkolaser" czeka na inwestora
Polski odpowiednik rosyjskiego "alkolasera", czyli urządzenia na odległość wykrywającego opary alkoholu w samochodzie, opracowali naukowcy z Wojskowej Akademii Technicznej. Patent już jest, ale na budowę prototypu potrzeba pieniędzy.
Jak poinformował współtwórca wynalazku dr inż Jan Kubicki z Instytutu Optoelektroniki Wojskowej Akademii Technicznej, polskie urządzenie różni się nieco od rosyjskiego "alkolasera", którego prototyp został zaprezentowany pod koniec października.
"Oni to skonstruowali w formie tzw. suszarki, podobnej do ręcznych radarów policyjnych. My zaproponowaliśmy zestaw stacjonarny. To jest bramka, która z jednej strony składa się z urządzenia wysyłającego promieniowanie, a po drugiej stronie ulicy jest odbiornik, dokonujący analizy tego promieniowania, po przejściu przez wnętrze samochodu. Na górze znajduje się kamera, podobnie jak w fotoradarze. System, po wykryciu oparów w pojeździe wysyła informację do patrolu policji, czekającego dalej przy drodze" - tłumaczył naukowiec.
Jak dodał, zasada działania obu urządzeń jest podobna, oba analizują zmiany, jakie wywołało w wiązce lasera przejście przez powietrze, zawierające opary alkoholu. Jednak polski "alkolaser", czy raczej "alkoradar", dokonujący pomiaru przez boczne szyby samochodu byłby skuteczniejszy, niż rosyjska "suszarka" używana do pomiarów przez szybę przednią. Przy czym prędkość samochodu mijającego bramkę nie ma znaczenia.
"Impuls laserowy przemieszcza się z jednej strony ulicy na drugą z prędkością światła. W porównaniu z tym, samochód jadący z prędkością 150 km na godzinę praktycznie stoi. Żaden pijany kierowca się nie prześliźnie" - podkreślił Kubicki.
Zastrzegł jednak, że patrol policji i tak będzie musiał sprawdzić każdy namierzony przez "alkoradar" samochód, bo opary mogą pochodzić z oddechu pijanego pasażera lub np. z alkoholu rozlanego w aucie. "Urządzenie wskazuje jedynie podejrzane pojazdy. Ale to i tak byłoby skuteczniejsze niż wyrywkowa kontrola" - zaznaczył wynalazca.
Przy czym, jak mówił, chociaż projekt urządzenia został opatentowany i zaprezentowany na konferencji naukowej już w maju tego roku, to na razie nie ma widoków na produkcję bramek i zastosowanie ich na polskich drogach, bo uczelnia nie ma funduszy na wdrożenie wynalazku.
"Robiliśmy eksperymenty laboratoryjne, z których wynika, że urządzenie jest bardzo czułe i dokładne, ale nie mieliśmy żadnego finansowania. Żeby zbudować zestaw demonstracyjny, a następnie zamontować go i przetestować w realnych warunkach drogowych potrzeba ok. 1,2 mln złotych" - powiedział Kubicki.
Według niego, w przyszłości, gotowy zestaw, kosztowałby 100-200 tys. zł.
Choć używanie antyradarów jest zabronione, to część kierowców z nich korzysta. Czy mają oni szansę na uniknięcie mandatu? Przed radarami można się bronić. Korzystanie z antyradaru to zajęcie dla ludzi o mocnych nerwach. Urządzenie przyklejone do przedniej szyby lub słony przeciwsłonecznej bardzo rzuca się w oczy. Tym bardziej, że ma charakterystyczny kształt, nie do pomylenia np. z nawigacją satelitarną. Gdy policja złapie nas na używaniu antyradaru, trudno będzie liczyć na pobłażanie. Sprawdziliśmy, jak w praktyce wygląda korzystanie z tego typu "asystenta".
Który najlepszy? Test przeprowadziliśmy z wykorzystaniem urządzeń produkowanych przez Zurad: radaru, fotoradar i lidaru, czyli laserowego miernika prędkości (firma jest głównym dostawcą tego typu sprzętu dla polskiej policji). Do walki z nimi stanęło pięć antyradarów z różnych półek cenowych. Najtańsze z testowanych urządzeń kosztowało nieco ponad 200 zł, najdroższe oznaczało wydatek ponad 10-krotnie większy. Na pozór takie rozbieżności nie powinny mieć miejsca, według zapewnień producentów cała piątka ma wykrywać każdy rodzaj sygnału emitowanego przez mierniki prędkości będące w wyposażeniu policji i straży miejskich. Zresztą nie tylko w Polsce - sprzęt wykorzystywany przez służby na całym świecie działa na takich samych częstotliwościach. W związku z tym antyradar kupiony za granicą będzie też działał w naszym kraju.
W przypadku niemal wszystkich urządzeń fotoradar nie okazał się groźnym przeciwnikiem. Powód? Bez przerwy wysyła sygnały radiowe, które przez to są najłatwiejsze do wykrycia przez antyradar.
Sprawa komplikuje się w przypadku radaru ręcznego. Ten wysyła fale radiowe tylko w momencie dokonywania pomiaru. Antyradar jest w stanie zapobiec zatrzymaniu przez policję tylko wtedy, gdy pomiar został wykonany na innych autach jadących przed nami. W takiej sytuacji wszystkie testowane urządzenia sprawdziły się, ale najdroższe ostrzegały z większej odległości. Gdy jednak jedziemy pierwsi, żaden antyradar nie pomoże.
Najtrudniejszym wyzwaniem okazał się miernik laserowy. Można przyjąć, że wykrywanie jego wiązki jest bezużyteczną funkcją. Ostrzeżenie równa się zmierzeniu prędkości, zatem w praktyce nic nie daje. Co gorsza, nie pojawia się nawet przy każdym pomiarze (w przypadku trzech urządzeń wręcz nigdy). Przewaga najdroższych urządzeń polega na jednoznaczności ich wskazań. Pozwalają na łatwiejsze odróżnienie rzeczywistych kontroli prędkości od fałszywych alarmów powodowanych np. przez sygnalizację świetlną czy czujniki przy drzwiach auta. Każde emituje niepotrzebne ostrzeżenia, co po pewnym czasie zaczyna irytować. Trzeba pamiętać, że antyradary nie wykryją obecności radiowozu z wideorejestratorem, ponieważ ten do pomiaru nie używa radaru czy lasera.
Pamiętajmy, że posiadanie antyradaru jest legalne, jednak za jego używanie grozi mandat 500 zł oraz 3 punkty karne.
Test antyradararów pokazał że:
1. Wszystkie urządzenia wykrywają radarowe mierniki prędkości z zapasem dającym szanse na odpowiednie zmniejszenie prędkości.
2. Nie można liczyć na to, że antyradar ostrzeże nas przed kontrolą za pomocą lasera.
3. O przydatności urządzenia decyduje przede wszystkim jednoznaczność wskazań. Najdroższe urządzenia wykazały dużą przewagę.
4. Nawet najdroższe antyradary wysyłają fałszywe ostrzeżenia. Wynika to z zasady ich działania, reagują na każdy odebrany sygnał.
Jak działa policyjny sprzęt?
Fotoradar
Urządzenie cały czas wysyła fale radarowe, które po odbiciu od auta wracają do fotoradaru. Antena antyradaru przechwytuje sygnał i ostrzega o tym kierowcę.
Radar ręczny
Zasada działania taka sama jak fotoradaru. Urządzenie wysyła fale, kiedy policjant naciśnie spust (wykonuje pomiar). I tylko wtedy sygnał może odebrać antyradar.
Lidar
Mierzy prędkość za pomocą wiązki światła w podczerwieni. Antyradar wyposażony jest w czujnik światła promieni lasera. Po jego wykryciu ostrzega kierowcę.
Znają go już chyba wszyscy strażnicy miejscy z okolic województwa lubuskiego. W internecie można znaleźć kilkanaście filmów, na których Emil (nazwiska nie chce ujawnić) nagrywa strażników, gdy ci robią zdjęcia fotoradarem. Zdaniem mężczyzny funkcjonariuszom wcale nie chodzi o poprawę bezpieczeństwa, a jedynie wystawienie jak największej liczby mandatów.
- Wszystko zaczęło się prawie rok temu. Wtedy po raz pierwszy nagrałem fotoradar. Zanim go znalazłem musiałem przejechać pięć razy wzdłuż tej samej drogi. Okazało się, że stoi pod zielonym płotem przemalowany na zielono - mówi nasz rozmówca. Emil zarzuca strażnikom miejskim, że ci umyślnie starają się tak ukryć urządzenie żeby jak najmniej kierowców zdjęło przed nim nogę z gazu i tym samym dostało mandat.
Na jednym z ostatnich filmów widać fotoradar stojący pod płotem przed przejściem dla pieszych - Ubrany w gustowne szare wdzianko - dodaje Emil. Po chwili do mężczyzny podchodzą dwie osoby (strażnik miejski oraz właściciel fotoradaru). W następnym ujęciu widać jak sprzęt jest pakowany do samochodu przez jednego z tych nich. Po chwili słyszymy jak właściciel urządzenia informuje autora filmu, że został narażony na starty finansowe, a strażnik miejski przytakuje i dopowiada, że on też czuje się poszkodowanym.
- W tej sprawie niedługo wpłynie doniesienie do prokuratury. Ten pan zmontował to nagranie. Tam chodziło o to, że on naraża nas na to, że nie możemy wykonywać swoich czynności służbowych. Odmówił wylegitymowania się oraz utrudniał nam pracę - mówi jeden ze strażników miejskich. Z relacji funkcjonariusza wynika, że sytuacja trwała godzinę natomiast film z Internetu to tylko kilka minut wyciętych z całości. - Po tym jak nie chciał się wylegitymować przyjechała policja. Dziwi mnie, dlaczego tego nie pokazał. Nasza działalność jest zgodna z prawem. Staliśmy przy drodze krajowej przy przejściu dla pieszych gdzie zginęło kupę ludzi - dodaje strażnik.
Fotoradar samoobsługowy
Kanał youtube z filmami Emila znajduje się w pierwszej dziesiątce najczęściej oglądanych. Wśród jego nagrań znajdują się też takie, na których widać fotoradar pozostawiony przy drodze bez nadzoru. - Ten strażnik stanął w dobrym miejscu, bo przy szkole gdzie jest ograniczenie do trzydziestu, ale z kolei on wychodził z tego samochodu, łaził i porzucał ten fotoradar - omawia jedno ze swoich nagrań.
Na innym z filmów widać fotoradar stojący przy drodze zaraz przed przejściem dla pieszych. Emil utrzymuje, że w tym przypadku również urządzenie było pozostawione samo sobie. Komendant Straży miejskiej ze Słubic nie zgadza się z tym i podkreśla, że sprzęt cały czas był pilnowany przez funkcjonariusza - To nagranie jest zupełnie nieprawdziwe, a wręcz skandaliczne - mówi Wiesław Zackiewicz. Jak zostaliśmy poinformowani fotoradar stał przy jedynym w miejscowości przejściu dla pieszych obok przystanku autobusowego - Cały czas w odległości trzydziestu metrów od tego pana był strażnik, który obserwował. Zadzwonił do mnie. Nie kazałem mu interweniować wobec tego pana, ponieważ nie było podstaw. - mówi komendant.
- Ten pan jest znanym miłośnikiem fotoradarów i straży miejskich w województwie. Poza tym tytuł "Straż biznesowa" moją straż obraża. W tym przypadku ja uważam, że jesteśmy przez tego pana poszkodowani. Jeśli zależałoby temu panu na obiektywnym reportażu to zapytałby mieszkańców w tej miejscowości czy jest potrzebny fotoradar czy nie - dodaje komendant Zackiewicz.
Z informacji uzyskanych w Słubicach wynika, że w tym roku wpływy z mandatów wystawionych przez straż miejską z tej miejscowości wyniosą około 200 tys. złotych przy piętnastoosobowej załodze.
Fotoradarowe kłusownictwo
Na początku września informowaliśmy o wniosku posłów lewicy do NIK w sprawie zbadania procedur związanych z ustawianiem fotoradarów przez gminy. Szczególne wątpliwości parlamentarzystów budzi współpraca gmin z prywatnymi firmami podnajmującymi swoje urządzenia i zajmującymi się obróbką zdjęć, które później - za pośrednictwem straży gminnej - są wysyłane do kierowcy wraz z mandatem.
- W ostatnim czasie mamy do czynienia z kłusownictwem radarowym, które przejawia się wieloma patologiami. Fotoradary, które miały przyczynić się do poprawy bezpieczeństwa ruchu drogowego stały się dla gmin maszynką do zarabiania pieniędzy - mówił wówczas Marek Wikiński z Klubu Lewicy. Gminą rekordzistką w tej dziedzinie jest gmina Biały Bór (woj. Zachodniopomorskie). W 2009 roku zakładano, że gmina zarobi na mandatach z fotoradarów 3,5 miliona zł. Udało się zarobić 6,2 miliona złotych. Plan na ten rok zakłada 7 milionów. - Burmistrz tej gminy powiedział, że największą tragedią dla miasta jest to, kiedy w mieście jest tłok i nie ma płynnego ruchu, bo to oznacza dla fotoradarów brak pracy - komentował Wiesław Szczepański z lewicy.
Gminy Kęsowo (woj. Kujawsko-Pomorskie) w 2009 roku na fotoradarach zarobiła 2,7 mln złotych. Założyła, że w tym roku uzyska z fotoradarów 3,5 mln zł, co oznacza 57,6 proc. dochodów własnych gminy.
Idzie nowe
W zeszłym miesiącu Sejm przyjął nowelizację prawa o ruchu drogowym. Parlamentarzyści chcieli w ten sposób skończyć z wykorzystywaniem fotoradarów do zarabiania pieniędzy. Zgodnie z nowymi przepisami z dróg mają zniknąć atrapy fotoradarów. Strażnicy miejscy nie będą już mogli ustawiać radarów gdzie im się podoba. O lokalizacji będzie decydować policja.
Podczas pomiaru prędkości funkcjonariusze będą musieli stać w miejscu dobrze widocznym i oznaczonym. Posłowie chcą by korzystali np. z przenośnych znaków drogowych. Dzięki temu kierowcy będą zwalniać w miejscu niebezpiecznym.
Oprócz tego wszystkie środki uzyskane z mandatów za wykroczenia zarejestrowane przez fotoradary samorząd będzie musiał przeznaczać na poprawę bezpieczeństwa ruchu drogowego albo na infrastrukturę drogową. Dzięki temu pieniądze na płacenie prywatnym firmom za obsługę fotoradarów będą musiały pochodzić z innych środków.
Linkpiotreg - 4 Listopad 2010, 20:19 No i skończyło się rumakowanie... lukaszr - 4 Listopad 2010, 20:58 A co już go skazali i osadzili w więzieniu? piotreg - 4 Listopad 2010, 22:02 I co Napiszemy teraz 40. postów, w których sobie pogdybamy Trafił na , która sobie nie pozwoliła na za wiele.
Zauważ, że jego ostatnie filmiki były już w nieco spokojniejszym tonie...lukaszr - 4 Listopad 2010, 22:31 Spoko. Poczekam na rozwój sytuacji.delpiero - 5 Listopad 2010, 20:57
Cytat:
Unia Europejska testuje nowe fotoradary
Strzeżcie się jeżdżąc po Niemczech, Francji, Austrii i Finlandii.
Na projekt przeznaczono 8,2 miliona euro. Zadanie polega na stworzeniu systemu fotoradarów, które nie tylko udokumentują wyczyny kierowców przekraczających dozwoloną prędkość, ale będą w stanie wychwycić kierowców, którzy nie utrzymują bezpiecznej odległości za poprzedzającymi autami, jeżdżą bez pasów i nie dostosowują prędkości do warunków jazdy.
Fińskie centrum rozwoju VTT, które pracuje nad tym projektem, przygotowało kamerę z bezprzewodowym dostępem do sieci policyjnej. Całość zamontowana jest na przyczepie i może być łatwo przetransportowana w dowolne miejsce.
Trwają testy tego typu urządzeń w Niemczech, Francji, Austrii i Finlandii. Jeśli sprzęt będzie sprawował się bez zastrzeżeń, fotoradary będą pilnowały porządku w całej Europie już za 3 lata.
LINKspit - 5 Listopad 2010, 22:25 Rany, widząc taki kombajn każdy zwolni, nie z obawy o zdjęcie, ale z ciekawości.piotreg - 6 Listopad 2010, 09:12 Ja to bym z wrażenia chyba stanął i dalej nie pojechał... OJCIEC - 8 Listopad 2010, 13:24
Cytat:
Nie będzie mandatowej abolicji
Czy da się uniknąć zapłacenia mandatu? Nie da się, choć kilka dni temu, takie właśnie informacje pojawiały się w różnych mediach. W zamian za to, można rozłożyć mandat na raty - informuje "Rzeczpospolita".
Rzekomą mandatową abolicją mieli zostać objęci mieszkańcy jednej z pomorskich gmin, jednak tak się nie stanie.
Wójt Kobylnicy zdementował plotki, zaznaczając, że osoby na które została założona grzywna, mogą starać się o rozłożenie płatności na raty.
Na terenie gminy znajdują się 4 maszty, na których zamontowane są fotoradary. Każde urządzenie jest oznakowane i zaakceptowane prze policję.
Policjanci Wydziału Ruchu Drogowego KMP w Szczecinie w trakcie rutynowych kontroli pojazdów poddawali dodatkowej kontroli samochody z silnikami zasilanymi gazem.
Do kontroli szczelności instalacji LPG policjanci używali detektora stężenia gazu CGS-20DN. Urządzenie wykrywa nawet najmniejsze nieszczelności instalacji gazowej. Fakt ulatniania się LPG do otoczenia jest sygnalizowany optycznie i akustycznie.
W pierwszej kolejności policjanci sprawdzali trzeźwość kierującego pojazdem, wymagane dokumenty, wyposażenie pojazdu i jego stan techniczny. W chwili stwierdzenia zasilania gazowego w danym samochodzie, policjanci dokonywali sprawdzenia szczelności instalacji.
Wyniki okazały się zaskakująco dobre. Policjanci nie stwierdzili nieszczelności w żadnym ze skontrolowanych pojazdów. Funkcjonariusze mieli natomiast więcej zastrzeżeń do kierujących. 44 zostało ukaranych za wykroczenia drogowe - przede wszystkim przekroczenie dozwolonej prędkości, korzystanie z telefonu podczas jazdy, nie zapięte pasy bezpieczeństwa i nie stosowanie się do wskazań sygnalizacji świetlnej.
Policjanci zatrzymali trzy prawa jazdy za prowadzenie pojazdu po spożyciu alkoholu - w dwóch przypadkach funkcjonariusze stwierdzili, że kierowcy wsiedli za kółko po użyciu alkoholu. Trzeci z zatrzymanych był nietrzeźwy. Nietrzeźwy okazał się 44-letni kierowca, który jadąc do pracy miał we krwi 0,7 promila alkoholu.
Pędzące auto straży miejskiej - taki film to za mało
Koniec sprawy pędzącego przez miasto samochodu straży miejskiej i płocczanina, który go nagrał. Policja umorzyła postępowanie. A właściwie - dwa postępowania.
Ta sprawa kilka miesięcy temu budziła ogromne emocje. Przypomnijmy - nasz czytelnik przysłał do redakcji "Gazety" maila z załączonym do niego filmem. Pisał, że 11 lipca, około południa, jechał ul. Chopina. Wtedy wyprzedził go wóz straży miejskiej. Bez włączonego koguta. Za to bardzo szybko.
Kierowca wspominał, że odniósł wrażenie, jakby przy swoich 50 km na godz. stał w miejscu. I wcale nie ukrywał, że trochę się zezłościł.
Pomyślał, że straż miejska bezwzględnie karze kierowców nawet za minimalne przekroczenie prędkości, sama tymczasem pędzi bez opamiętania.
Przyspieszył więc, ruszył za strażnikami. I zaczął nagrywać - to ich samochód, to swój prędkościomierz.
Twierdzi, że przy ograniczeniu do 50 km na godz. strażnicy jechali ok. 90. Za znakiem ograniczającym prędkość do 40 km na godz. zwolnili do około 80.
Wrzuciliśmy film do portalu Gazeta.pl. Straż go obejrzała, obiecała, że sprawę wyjaśni i jeśli okaże się, że strażnicy nie mieli powodu, by tak pędzić, ukarze ich (w grę wchodziło np. obcięcie premii czy skierowanie na piesze patrole). Zadeklarowała, że jeśli policja będzie chciała ukarać prowadzącego radiowóz mandatem, służy jego imieniem i nazwiskiem. Rzecznik straży Jolanta Głowacka dziękowała nawet za sygnał kierowcy, który nagrał strażników, mówiła, że będzie to przestrogą dla innych municypalnych.
I rzeczywiście, straż poinformowała komendę policji, który ze strażników prowadził tego dnia samochód. Ale przy okazji... złożyła zawiadomienie dotyczące kierowcy, który wóz strażników nagrał. - Ponieważ na filmie widać, że człowiek ten ewidentnie przekracza prędkość. I stwarza też zagrożenie - tłumaczyła rzecznik.
Zapewniała, że to żadna zemsta.
W mieście zawrzało. Internauci odsądzali komendę straży od czci i wiary, wiceprezydent Płocka Dariusz Zawidzki bronił municypalnych, podkreślając, że do złożenia zawiadomienia w sprawie kierowcy zmusiły ich procedury, profesor Marian Filar, specjalista od prawa karnego komentował: - To wygląda mi na gry i zabawy straży miejskiej.
A policja badała sprawę przekroczenia prędkości przez samochód straży. I jednocześnie szukała autora filmu.
Ostatecznie jednak... Stanęło na niczym.
Krzysztof Piasek z płockiej komendy policji poinformował, że obydwa wątki postępowania - te dotyczące strażnika oraz te dotyczące kierowcy, zostały umorzone.
- W pierwszym wypadku z powodu braku danych wskazujących na złamanie przepisów - tłumaczy Piasek. I wyjaśnia: - Chodzi o to, że dowodem w tego typu sprawie może być tylko wskazanie z radaru. Czy nagranie z wideoradaru, dane zapisane na sprzęcie używanym przez jednostki powołane do kontroli. Przekroczenia prędkości na podstawie filmu udowodnić się nie da.
A kierowca? W jego przypadku sprawa była mniej skomplikowana. Policja po prostu go nie znalazła.
- Sprawdzaliśmy zapis monitoringu z tego dnia, niestety, kamery nie zarejestrowały sytuacji - wyjaśnia policjant.
Po wprowadzeniu zmian w kodeksie ruchu drogowego sytuacja na drogach wewnętrznych miała się polepszyć. Wszystko za sprawą wprowadzenia tzw. strefy ruchu. Niestety Ministerstwo Infrastruktury nadal nie określiło jak ma wyglądać znak wyznaczający te strefę.
Nowowprowadzone przepisy miały pomóc w ściganiu kierowców, którzy do tej pory czuli się bezkarni na drogach wewnętrznych. Okazuje się jednak, że nowe prawo działa tylko w połowie. - Dopóki nie będzie znaku "strefa ruchu" policjanci nie będą mogli egzekwować wszystkich przepisów ruchu drogowego takich jak np. jazda bez włączonych świateł, rozmowa przez telefon podczas kierowania pojazdem, jazda bez zapiętych pasów bezpieczeństwa bądź przekraczanie dozwolonej prędkości - mówi Marcin Książkiewicz z Biura Ruchu Drogowego Komendy Głównej Policji.
Oznacza to, że na razie policjanci mogą karać jedynie za niestosowanie się do znaków umieszczonych na drogach wewnętrznych. Chodzi tu przede wszystkim o parkowanie na miejscu dla niepełnosprawnych czy niestosowanie się do zakazu postoju.
Nowe przepisy weszły w życie na początku września. Minęły już dwa miesiące, a rozporządzenie, które miało określić jak ma wyglądać znak informujący o strefie ruchu nadal nie powstało. Dlaczego pracę nad tym rozporządzeniem trwają tak długo? - Przygotowanie tego rozporządzenia trwa tyle ile powinno trwać. Niedługo projekt rozporządzenia zostanie przesłany do konsultacji resortowych, a po ich zakończeniu trafi do podpisania przez ministra infrastruktury- mówi Mikołaj Karpiński z Ministerstwa Infrastruktury.
Jak udało nam się ustalić rozporządzenie powinno być gotowe do końca tego roku, czyli aż cztery miesiące po wejściu w życie ustawy. Ministerstwo Infrastruktury tłumaczy, że pracę nad rozporządzeniem nie mogły rozpocząć się wcześniej. - To jest kwestia procedury. Trzeba było najpierw poczekać na wynika prac nad nowelizacją ustawy, która trwała jakiś czas w Sejmie - dodaje Karpiński.
Innego zdania jest urzędnik zajmujący się przygotowywaniem aktów prawnych w innym resorcie - Nic nie stoi na przeszkodzie, żeby wszystkie procedury przeprowadzić jeszcze przed wejściem w życie ustawy. Dzięki temu mogą zacząć obowiązywać w tym samym czasie. - mówi, dodając, że w jego ministerstwie jest to powszechna praktyka.
LINKOJCIEC - 10 Listopad 2010, 08:04 A tymczasem w Germanii...
Cytat:
Pędził motorem 234 km/h, policjanci zaskoczeni
Niemieccy stróże prawa zatrzymali motocyklistę, który mknął po autostradzie swoim Suzuki Hayabusa 234 kilometrów na godzinę. Jakież było ich zdziwienie, kiedy się okazało, iż pędzącym kierowcą był 68-letni emeryt - czytamy w serwisie news.com.au.
Kiedy policjanci patrolujący autostradę A555 (w pobliżu Kolonii) ruszyli w pościg za motocyklistą spodziewali się, iż pojazdem kieruje jakiś szalony młodzieniec. Po krótkim pościgu zdołali "dopaść" mężczyznę. Nie mogli jednak ukryć zdziwienia, kiedy po ściągnięciu kasku okazało się, że było to 68-letni emeryt. Pirat drogowy bardzo szybko doczekał się przydomka: "najszybszy emeryt z Kolonii".
Emeryt dostał zakaz prowadzenia pojazdów przez kilka miesięcy i został ukarany grzywną w wysokości 680 euro.
delpiero - 10 Listopad 2010, 17:32
Cytat:
Sędzia: fotoradar to pułapka do wyciągania pieniędzy
Tak zaskakującego stwierdzenia ze strony przedstawiciela wymiaru sprawiedliwości nikt się nie spodziewał. Jednak jeszcze większą sensacją są wyroki jakie wydaje on na kierowców złapanych na przekroczeniu prędkości...
Sędzia sądu rejonowego w Herford (Nadrenia Północna-Westfalia) uważa, że pułapki radarowe, w które wpada tak wielu kierowców, służą przede wszystkim wyciąganiu ludziom pieniędzy z kieszeni. Uniewinnia więc piratów drogowych.
W zeszłym tygodniu kary za przekroczenie dozwolonej prędkości uniknęło dzięki sędziemu Helmutowi Knoenerowi 42 kierowców - informuje w agencja dpa. Sędzia wskazuje, że w przepisach nie ma żadnych wiążących reguł, które określałyby, gdzie i za pomocą jakich urządzeń powinno się kontrolować prędkość.
Sędzia uważa też, że nie padła dotąd odpowiedź na pytanie o motywy ustawiania fotoradarów. Dzięki tym urządzeniom miasta i gminy sporo zarabiają na mandatach, więc - zdaniem Knoenera - nasuwa się podejrzenie, że motywem jest raczej zasilanie kas lokalnych władz niż troska o bezpieczeństwo w ruchu drogowym. Sędzia żąda więc przejrzystych reguł, dotyczących ustawiania fotoradarów.
Prokuratura w Bielefeld zapowiada wnikliwą kontrolę zeszłotygodniowych uniewinniających orzeczeń sędziego Knoenera i nie wyklucza ich zaskarżenia. Prokuratorzy przyznają, że z taką sytuacją zetknęli się po raz pierwszy.
LINKOJCIEC - 10 Listopad 2010, 17:47 O w mordeczkę, niezły sędzia delpiero - 13 Listopad 2010, 13:16
Cytat:
Nowy fotoradar straszy studentów Politechniki
Przy drodze wewnętrznej na terenie Politechniki Gdańskiej stanął fotoradar, który niemal zawsze rejestruje auta. Na studentów padł blady strach. To tylko testy - uspokajają naukowcy, którzy badają nowe możliwości fotoradarów.
- Władze naszej uczelni ustawiły przy ul. Siedlickiej w Gdańsku fotoradar, który wykonuje zdjęcia kierowcom. Są nimi pracownicy i co gorsza studenci polibudy. Czy to sposób na wyciągniecie ostatnich pieniędzy z naszych kieszeni przez uczelnię? - zastanawia się Maciej, student Wydziału Mechanicznego Politechniki Gdańskiej.
Kto i w jakim celu postawił fotoradar przy ul. Siedlickiej? Okazuje się, że w Katedrze Systemów i Sieci Radiokomunikacyjnych na Politechnice Gdańskiej realizowany jest projekt badawczo-rozwojowy pod nazwą "Radiowy System Monitorowania i Akwizycji Danych z Urządzeń Fotoradarowych" (w skrócie RSMAD).
- Bez obaw. Żaden student nie dostanie mandatu. Fotoradar stanowi część innowacyjnego systemu teleinformatycznego, który umożliwia zdalną konfigurację parametrów fotoradarów i dostosowywanie ich do chwilowych potrzeb, wynikających z aktualnej sytuacji drogowej oraz bezpieczne przekazywanie danych cyfrowych, rejestrowanych w tych urządzeniach do specjalnie zaprojektowanego Centrum Akwizycji Danych RSMAD - wyjaśnia dr inż. Sławomir Gajewski, który kieruje projektem.
Naukowcy podkreślają, że system RSMAD ma na celu usprawniać pracę policji i innych uprawnionych organów, w zakresie obsługi fotoradarów na terenie całego kraju, a zasadniczym celem budowy systemu jest poprawa bezpieczeństwa w ruchu drogowym, poprzez ograniczenie liczby wykroczeń i przez to zmniejszenie liczby wypadków oraz ich ofiar.
System w całości finansowany jest ze środków Narodowego Centrum Badań i Rozwoju. Powstaje we ścisłej współpracy Politechniki Gdańskiej z Wydziałem Ruchu Drogowego Komendy Wojewódzkiej Policji w Gdańsku.
Czy systemem zostaną objęte niebawem fotoradary przy polskich drogach? - Badania nad systemem RSMAD będą trwały do stycznia 2012 r. Dopiero po zakończeniu doświadczeń należy spodziewać się objęcia systemem fotoradarów w woj. pomorskim. Programem póki co nie są zainteresowane władze stolicy - dodaje dr inż. Sławomir Gajewski.
LINKlukaszr - 13 Listopad 2010, 18:56 Hehe - mój wydział na PG i prawie ta sama katedra co moja... szkoda, że nie wpadłem na taki pomysł badań jak jeszcze tam studiowałem
Ech, jak zobaczyłem tą fotkę i przypomniałem ile tyś razy tam przechodziłem to aż się łezka w oku zakręciła delpiero - 15 Listopad 2010, 20:52
Cytat:
Bus z atrakcjami: dla pasażera... domowy fotel, zamiast szyby... dykta
Zdarzenie miało miejsce na ulicy Targowej w Zwoleniu. Patrolujący miasto policjanci zwrócili uwagę na fiata ducato, którego stan techniczny budził zastrzeżenia. W dodatku jego kierowca popełnił wykroczenie. Samochód został zatrzymany.
- Podczas kontroli policjanci stwierdzili brak siedzenia po stronie pasażera. W to miejsce był wstawiony zwykły fotel z domu, na którym siedział lekko zamroczony alkoholem pasażer. Na skrzyni ładunkowej stała zaś plastikowa skrzynka, która była siedzeniem dla drugiego pasażera w takim samym stanie – informował nas Waldemar Kucharczyk, oficer prasowy zwoleńskiej policji.
W samochodzie nie było także bocznej szyby z przodu, którą zastąpiła płyta z dykty. W znacznym stopniu ograniczało to widoczność kierowcy.
- Kierowcą samochodu okazał się 19-letni mieszkaniec powiatu lipskiego zatrudniony w piekarni na terenie gminy Ciepielów. Działanie policjantów było stanowcze: wysadzili z pojazdu pasażerów, zatrzymali dowód rejestracyjny oraz nałożyli mandat na kwotę 500 złotych – dodał Waldemar Kucharczyk.
LINKOJCIEC - 15 Listopad 2010, 21:40 BluesW. - 16 Listopad 2010, 06:53 Trochę mnie kolor budy i wiek kierującego zmyliły, ale na początku byłem pewny, że to mazdzina wkska OJCIEC - 16 Listopad 2010, 13:18
Cytat:
Łódź: przejechał dziecku ojca, zdenerwował się
"Polska Dziennik Łódzki": W tę historię aż trudno uwierzyć. Kierowca terenowego audi z premedytacją przejechał łodzianina odprowadzającego dziecko do szkoły. Zdenerwował się, ponieważ ojciec dziecka zwrócił mu uwagę, że na wewnętrznej drodze prowadzącej do szkoły powinien uważać.
- To była grzeczna uwaga, by nie wjeżdżał na chodnik, bo może potrącić dziecko, których tu około godziny ósmej jest dużo - opowiada poszkodowany pan Robert.
Co musi siedzieć w kierowcy, że jest zdolny do takiego czynu? Dlaczego kierowcy są aż tak agresywni na drogach? Bo w samochodzie czują się wolni i bardziej bezkarni - uważają łódzcy psycholodzy.
- Kiedy wsiadamy do samochodu, wychodzą z nas tłumione pokłady agresji. Traktujemy miasto jak pole walki: kto szybciej dojedzie, kto kogo wyprzedzi, kto pierwszy zajmie miejsce parkingowe. Na każde niepowodzenie reagujemy agresją, a innych traktujemy jak potencjalnych wrogów. W tym wszystkim brakuje jakiejkolwiek kultury jazdy. Często spokojni ludzie w samochodzie stają się potworami - ocenia Emilia Walas-Frankiewicz, lekarz psycholog ze szpitala im. Biegańskiego w Łodzi.
Psycholodzy alarmują, że kierowcy zwracają zbyt małą uwagę na pieszych. - Posiadanie samochodu nadal jest społeczną nobilitacją. Ten fakt wyzwala w nas poczucie wyższości nad pieszymi, dlatego kierowcy nie zwracają na nich wielkiej uwagi. Każdy problem, jaki kierowca spotyka na drodze, automatycznie identyfikuje z pieszym, który mu przeszkadza. Dlatego dochodzi do tak wielu aktów agresji. Na kursach na prawo jazdy powinni uczyć nie tylko praktyki i teorii, ale także kultury jazdy - mówi Walas-Frankiewicz.
Tego zdania nie podzielają jednak właściciele szkół nauki jazdy, gdzie kształcą się młodzi kierowcy. - Trzydzieści godzin kursu to nawet zbyt mało, by nauczyć kursanta całej teorii, wymaganej przy egzaminie na prawo jazdy. Zachowanie na drodze wynosi się z kultury osobistej, a tej powinni uczyć w domu i szkole, a nie na kursach na prawo jazdy - uważa Paweł Krajewski, właściciel auto szkoły ''Extreme''.
Instruktorzy zapewniają, że podczas jazdy kursanci nie wykazują agresji. - Gdyby tak się stało, instruktor od razu by zareagował, a kursant miałby kłopoty ze zdaniem egzaminu wewnętrznego. Nasi kursanci raczej się boją i tę ostrożność widać na drodze - zapewnia Paweł Krajewski.
Autor: Joanna Barczykowska, Polska Dziennik Łódzki
No dla mnie to już podpada pod napad z użyciem niebezpiecznego narzędzia = 3 do 15 lat odsiadki
Co za debil Zemin - 17 Listopad 2010, 13:27
Cytat:
Na Dolnym Śląsku mandat dostać trudno
Od tygodnia policjanci z niektórych komend na Dolnym Śląsku nie wypisują mandatów. Powód? Brakuje bloczków mandatowych. Według policjantów, problem dotyczy wszystkich działów, od drogówki po prewencję. Urząd Wojewódzki we Wrocławiu przyznaje: pod koniec roku sytuacja jest trudna.
Jak informuje anonimowy policjant z jednego z oddziałów dolnośląskiej policji, od tygodnia jest problem z drukami mandatów. Według niego, zwykle policjant drogówki na służbę otrzymywał trzy – cztery bloczki po dziesięć mandatów każdy. Teraz każdy policjant ma po trzy – cztery mandaty do końca roku. Trzymają je na "czarną godzinę" w razie większych kolizji, żeby postępowanie zakończyć wręczeniem kierowcy mandatu, bez kierowania sprawy do sądu. Od tygodnia drogówka sprawdza tylko dowody rejestracyjne.
Według oficjalnych komunikatów policji, problemów z bloczkami nie ma, są one dysponowane na bieżąco. - Zawsze mamy w zapasie bloczki. Żeby zachować ciągłość ich wydawania, zanim pobierzemy kolejne partie - mówi rzecznik dolnośląskiej policji Paweł Petrykowski.
"Wydajemy bloczki według potrzeb"
Za dystrybucje bloczków odpowiedzialny jest Urząd Wojewódzki. Ten przyznaje, ze pod koniec roku szczególnie starannie przygląda się potrzebom jednostek. Problemem jednak jest zaopatrzenie urzędu w bloczki mandatowe, a za to odpowiada MSWiA.
Aneta Fąfara z Urzędu Wojewódzkiego.
- Bloczki trafiają do Urzędu Wojewódzkiego z MSWiA. Są drukami ścisłego zarachowania - mówi Aneta Fąfara, dyrektor biura organizacyjno-administracyjnego w Dolnośląskim Urzędzie Wojewódzkim. Jak dodaje, w każdym miesiącu komendy policji mają przedstawić raport na temat bloczków zużytych i niewykorzystanych. Ale komendy nie mają obowiązku rozliczenia się z druków w konkretnym terminie.
- Dolnośląski Urząd Wojewódzki cały czas wydaje bloczki. Są one wprawdzie reglamentowane, bo na stanie mamy ok. 1500 sztuk. Są wydawane według potrzeb - zaznacza Fąfara. Jak twierdzi, za gospodarowanie bloczkami w poszczególnych jednostkach odpowiadają ich szefowie.
EDIT: W sumie powyższy komentarz obrazkowy był idiotyczny, należy właściwie usiąść i płakać.BluesW. - 17 Listopad 2010, 13:44
Cytat:
Nie mają bloczków mandatowych. Problem dotyczy wszystkich działów, od drogówki po prewencję
Paranoja
Nie ma pieniędzy na środki do uzyskiwania dochodów OJCIEC - 17 Listopad 2010, 14:34 piotreg - 17 Listopad 2010, 16:43 Co ciekawe, np. w takim Białym Borze problemu nie ma phonemaniac - 17 Listopad 2010, 16:56
piotreg napisał/a:
Co ciekawe, np. w takim Białym Borze problemu nie ma.
Ludzie (tubylcy i tambylcy) przyzwyczajeni już są Więc nikt problemu nie robi Zemin - 18 Listopad 2010, 08:03
BluesW. napisał/a:
Cytat:
Nie mają bloczków mandatowych. Problem dotyczy wszystkich działów, od drogówki po prewencję
Paranoja
Nie ma pieniędzy na środki do uzyskiwania dochodów
Wbrew pozorom tyczy się to wielu małych firm, czasem średnich i dużych... w tym przypadku ogólnokrajowej OJCIEC - 19 Listopad 2010, 08:15 Widziałem już, jak śmieciarze obstawili auto kontenerami na śmieci, ale to jest mistrzostwo świata kategorii ciężkiej
Cytat:
Stolica: obsadzili drzewami zaparkowane auto
"Życie Warszawy": Kierowca zaparkował "na dziko" na trawniku przy nowej jezdni al. KEN w Warszawie. Ogrodnicy okopali auto i posadzili wokół rośliny, a strażnicy miejscy stwierdzili, że nie mogą odholować auta - informuje "Życie Warszawy". Przechodnie pukają się w czoło.
Drugą jezdnię al. KEN między Belgradzką i Wąwozową zbudowała za 8,2 mln zł firma Falbruk. Lada dzień mają zacząć się odbiory techniczne, po których wykonawca złoży wniosek do nadzoru budowlanego o pozwolenie na użytkowanie. Szersza al. KEN ma zostać otwarta przed końcem roku. W tej chwili wokół nowej jezdni trwają ostatnie prace wykończeniowe.
Tymczasem na trawniku stanął samochód. Zdaniem straży miejskiej problemem jest, że "zdobiące" trawnik auto jest na toruńskich numerach i nikt się do niego nie przyznaje. Przepisy są takie, że auto może tam stać jeszcze wiele tygodni, gdyż należy ustalić tożsamość kierowcy przy pomocy systemu CEPIK i sprawdzić, czy pojazd nie jest kradziony.
To nie jedyny taki przypadek w stolicy, wzbudzający zdumienie mieszkańców. "Życie Warszawy" przypomina, że w kwietniu czytelnik gazety dostał mandat na Bielanach, bo podczas postoju drogowcy domalowali pasy dla pieszych do auta.
Policjanci z Knyszyna po pościgu zatrzymali 39-letniego kierowcę, który nie chciał zatrzymać autem do kontroli. Mężczyzna awanturował się i chciał się z nimi bić. Okazało się, że to duchowny z jednej z białostockich parafii
Kierowca jechał za szybko, więc otrzymał mandat i punkty karne. Wydawałoby się, że to historia jakich wiele. Jednak jej ciąg dalszy odbiega od standardów. Strażnik miejski zaproponował kierowcy spotkanie w cztery oczy - w kuchni w siedzibie straży miejskiej w Warszawie. Strażnik wziął pieniądze do ręki, zapewniając przy tym mężczyznę, że kara w postaci punktów karnych zostanie anulowana.
- Przed pracą pan podjedzie do mnie. Pan przyjedzie i zadzwoni pod ten numer do mnie, to ja zejdę - powiedział strażnik miejski.
- Normalnie rozumiem, że ja przychodzę, pan wypisuje mi mandat i tyle - odpowiada mężczyzna.
- No możemy załatwić to inaczej. Ja panu zrobię tak, że pan zapłaci mandat gotówkowy na miejscu i nie będzie pan miał punktów, tylko po prostu ta grzywna. Zrobię to w inny sposób i to od razu będzie załatwione - wyjaśnia funkcjonariusz.
Podczas tej zarejestrowanej wieczorem telefonicznej rozmowy, strażnik miejski z kierowcą ukaranym 400 złotowym mandatem i 10 punktami karnymi, umówili się na spotkanie.
"Nic na pewno do pana nie przyjdzie"
Mężczyzna stawił się w ogólnomiejskim oddziale straży miejskiej w Warszawie. Ujmując dokładnie - w kuchni.
- No dobra, nie wiem czy pan chce rozliczyć na miejscu, w sensie gotówka 300 złotych i ja podpisuję, że rozliczono, czy pan chce, że tak powiem iść do sądu i walczyć o swoje - pytał kierowcę strażnik.
- Nie, na miejscu, od razu - odpowiedział mężczyzna. - A pan mi coś wypisze? Bo jak do domu będzie mi przychodziło? - dopytywał dalej.
- Nie, nie będzie nic przychodziło. Zaraz wpiszę w systemie, że jest pan rozliczony jako gotówkowy na miejscu i już nic na pewno do pana nie przyjdzie - zapewnił funkcjonariusz.
"Przyjęcie korzyści majątkowej"
Nagranie z siedziby warszawskiej straży miejskiej pokazaliśmy Grażynie Kopińskiej z Fundacji Batorego, która od lat zajmuje się zwalczaniem korupcji.
- Do tego typu propozycji korupcyjnych dochodzi - to wiemy. Tylko, że zazwyczaj to jest tak, że aktywną stroną jest ten, kto ma zapłacić mandat i to on raczej stara się załatwić wszystko w sposób w sposób nieformalny, czyli po prostu dać łapówkę. (...) Sprawa jest ewidentna - jest to po prostu przyjęcie korzyści majątkowej - mówi Kopińska.
Nagrana rozmowa budzi też wątpliwości u prawników. - Pewne zdania, które tutaj padają, pewne zachowania pewnych osób raczej wskazują, że możemy mieć do czynienia z funkcjonariuszem publicznym, jakim jest strażnik miejski, który przyjmuje korzyść majątkową - ocenia adwokat Marta Kuchno.
"Mandatu gotówkowego" dostać nie mógł
W żadnej z rozmów nie pada słowo łapówka - mowa jest tylko o "mandacie gotówkowym", ale takie mandaty - jak podkreśla policja - można wystawiać tylko w konkretnych przypadkach.
- Kodeks wykroczeń przewiduje nałożenie takiego mandatu dla obcokrajowca. Jest jeszcze przewidziany dla Polaka, który nie posiada stałego miejsca zamieszkania na terenie kraju - wyjaśnia Robert Urbaniak z Komendy Stołecznej Policji w Warszawie.
Kierowca, któremu strażnik miejski przyznał mandat gotówkowy, nie spełnia tych wymagań - posiada stały adres zameldowania i nie jest cudzoziemcem.
Monika Niźniak, rzecznik warszawskiej straży miejskiej podkreśla ponadto, że strażnik miejski nie może anulować punktów, które zostały wcześniej nałożone. - Nie ma takiej możliwości. Ja nie wyobrażam sobie takiej sytuacji. (...) Jest to sytuacją naganną i nie zostanie bez echa w straży miejskiej, bo nikt nie pozwoli na takie sytuacje, jeżeli mówi o faktach, które się potwierdzą - oświadcza.
Fotoradarowe zagłębie. Zarabiają miliony na kierowcach
KŁUSOWNICTWO FOTORADAROWE CZY DBANIE O BEZPIECZEŃSTWO?
Biały Bór, Człuchów i Kobylnica - to gminy, które najwięcej zarabiają na fotoradarach. Ich roczne dochody z wlepiania mandatów za przekroczenie prędkości sięgają kilku milionów złotych. - To kłusownictwo radarowe - grzmi poseł SLD Marek Wikiński.
Zagłębie gmin żyjących z fotoradarów powstało między Bydgoszczą, Koszalinem i Słupkiem, czyli na terenie, przez który większość kierowców jeździ na wakacje nad morze. Najwięcej na fotoradarowym biznesie – jak wyliczyli reporterzy "Uwagi" TVN - zarabiają trzy gminy: Biały Bór, Człuchów i Kobylnica. Rocznie to nawet kilka milionów złotych.
Budżet fotoradarami stoi
W Białym Borze dochody z mandatów, wystawionych na podstawie zdjęcia z fotoradaru, to aż 1/3 budżetu gminy.
- Urządzenie wykonuje jakieś 40 fotek dziennie. Każda po 300 zł - mówi Emil, który filmuje zamaskowane i niewłaściwie zainstalowane kamery pomiarowe, a którego internauci ochrzcili "polskim Zorrem" (jego walkę z radarami opisaliśmy na naszym portalu).
Według niego, gminom nie zależy na prewencji. Chodzi wyłącznie o biznes.
Władze Kobylnicy oszacowały, że wpływy z kilku fotoradarów stojących na terenie gminy wyniosą w tym roku 7-8 mln zł.
Wójt gminy Leszek Kuliński odpiera zarzuty o nadużywanie tych urządzeń. Twierdzi, że przede wszystkim liczy się bezpieczeństwo. – Gdyby kierowcy nie dawali nam szansy, nie wpisywalibyśmy tej kwoty do budżetu – broni się wójt. I dodaje: - Czy to naganne, że dbam o budżet gminny?
"Tak nie może być"
W pobliskim Białym Borze, by dostać mandat, wystarczy przekroczyć prędkość 50 km/h. – Chcemy czuć się w naszej gminie bezpiecznie, przejść spokojnie na drugą stronę ulicy – argumentuje Bożena Pankiewicz-Ginda, zastępca burmistrza Białego Boru. Dopytywana, czy nie lepiej ustawić przy przejściu dla pieszych sygnalizację świetlną, stwierdza: - Większą profilaktyką są fotoradary.
I zapewnia jednocześnie, że wszystkie aparaty używane przez gminę są oznaczone i nie stoją jako tzw. śmietniki bez żadnego oznaczenia. Jednak – jak ustalili reporterzy "Uwagi" – strażnicy miejscy z Białego Boru używają fotoradarów określanych przez kierowców jako śmietniki.
- To kłusownictwo fotoradarowe – oburza się poseł SLD Marek Wikiński. I dodaje: - Nie może być tak, że robi się biznes fotaradarowy.
Zarabiają gminy i prywatne firmy
Pieniądze z policyjnych mandatów idą do Skarbu Państwa, a te wlepione przez straż miejską zasilają kasę gminy. A ponieważ fotoradary to drogie urządzenia, gminy często dzierżawią jej od prywatnych firm, które także zarabiają na fotoradarowym biznesie – średnio 50 zł plus VAT od zdjęcia.
- Nie wyobrażam sobie, żeby firma komercyjna narzucała warunki straży miejskiej czy gminnej, to bezprawie - mówi Marek Konkolewski z Komendy Głównej Policji.
Uprawnienia strażników miejskich do korzystania z fotoradarów ogranicza znowelizowane prawo o ruchu drogowym, które zacznie obowiązywać od 2011 r. Część ich uprawnień ma przejąć Inspekcja Transportu Drogowego
Z dróg mają znikną wszystkie atrapy, nie będzie też można umieszczać instalacji bez urządzeń rejestrujących prędkość.
Fotoradary będą musiały być w umieszczone w widocznym miejscu i odpowiednio oznakowane, by spełniać funkcje prewencyjną, a nie tylko karać kierowców przekraczając prędkość.
Po tym jak nadzór nad fotoradarami trafił w ręce poszczególnych samorządów, wiele gmin szukając oszczędności w budżecie na nowy rok rozważa możliwość rezygnacji z urządzeń mierzących prędkość.
Według brytyjskich ekspertów, rocznie dzięki fotoradarom w wypadkach ginie lub odnosi poważne obrażenia o 800 osób mniej, niż miałoby to miejsce gdyby urządzenia pomiarowe zniknęły, a taki scenariusz jest prawdopodobny – informuje serwis independent.co.uk.
Temat fotoradarów budzi na Wyspach sporo kontrowersji. Tamtejsi policjanci nie kryją zaskoczenia słowami Philipa Hammonda, sekretarza ds. transportu, który stwierdził, że brak urządzeń pomiarowych oznacza "zakończy wojnę z kierowcami".
Mundurowych popierają członkowie fundacji RAC, którzy w swoim raporcie przesłanym do władz informują, że likwidacja dotychczasowych rozwiązań może okazać się „wielkim błędem”.
Ciekawostką może być fakt, że również Brytyjczycy nie chcą wprowadzania zmian. Profesor Richard Allsoap, ekspert ds. transportu z University College London podkreśla, że zdecydowana większość społeczeństwa konsekwentnie popiera stosowanie fotoradarów.
Taka postawa jednocześnie zadaje kłam zwolennikom zmian, którzy twierdzą, że urządzenia pomiarowe służą wyłącznie wzbogacaniu samorządów lub policji.
Nieoznakowany Seat Leon Cupra to postrach piratów drogowych. Ma 288 KM i może przekroczyć 250 km/h. Na jego pokładzie zamontowano klasyczny wideorejestrator oraz system pozwalający na mierzenie prędkości aut nadjeżdżających z… naprzeciwka!
Radiowóz był testowany przez funkcjonariuszy drogówki z wielu komend w kraju. Początkowo auto technicznie nie odbiegało od produkcyjnej Cupry. Potężne hamulce, sztywne zawieszenie oraz silnik 2.0 TFSI o mocy 240 KM umożliwiały sprawne zatrzymywanie kierowców łamiących przepisy.
W trakcie jednej z przerw w służbie Leona poddano tuningowi elektronicznemu, który wykrzesał z turbodoładowanego silnika z bezpośrednim wtryskiem paliwa dodatkowe 48 KM i 100 Nm. Pomiar na hamowni wykazał, że Leon osiąga 288,3 KM przy 5480 obr./min. oraz 438 Nm przy zaledwie 2725 obr./min. Podniesione parametry jednostki napędowej skróciły czas rozpędzania od 0 do 100 km/h do niecałych sześciu sekund oraz pozwalają na przekraczanie 250 km/h.
Radiowóz był testowany przez funkcjonariuszy drogówki z wielu komend w kraju.
Że what? To gdzieś poza Wawą i KWP Białystok zawitał?lukaszr - 28 Listopad 2010, 13:03
garny napisał/a:
(...) pozwalają na przekraczanie 250 km/h.
Przecież w PL najwięcej można jechać 130 km/h i to na autostradzie, więc po cholerę im to? Aha, zapomniałem, że oni to mogą łamać przepisy jak chcą.piotreg - 28 Listopad 2010, 19:19
PieTrzaK napisał/a:
Że what? To gdzieś poza Wawą i KWP Białystok zawitał?
Propaganda jojo - 28 Listopad 2010, 19:20
garny napisał/a:
Nieoznakowany Seat Leon Cupra
No to ładnie ktoś tu sobie zabawę w tuningowanie urządza OJCIEC - 30 Listopad 2010, 10:24
Cytat:
Sensacyjne wyniki badań. Odkrywca Ameryki Krzysztof "Kolumbowicz" synem polskiego króla?
Międzynarodowy zespół badaczy zakończył 20 letnią pracę nad życiem odkrywcy Ameryki – Krzysztofa Kolumba. Wyniki ich badań są sensacyjne - Krzysztof Kolumb z pochodzenia był Polakiem i jego rzeczywiste nazwisko brzmiało "Kolumbowicz" - informuje serwis dailymail.co.uk.
Nowe dowody ws. pochodzenia odkrywcy Ameryki ujawnił w książce "Kolumb: Nieopowiedziana historia" badacz Manuel Rosa z Duke University w Stanach Zjednoczonych. Według autora pracy poświęconej życiu Kolumba odkrywca był synem króla Władysława III Warneńczyka. Wprawdzie Kolumb urodził się siedem lat po śmierci Władysława III, ale według naukowca informacje o śmierci polskiego króla są nieścisłe. Dowodem na to ma być fakt, że nigdy nie odnaleziono ciała ani zbroi króla. Wersja ta stoi w sprzeczności z tureckimi opowieściami, że sułtan otrzymał głowę polskiego króla i przechowywał ją w garnku z miodem.
Według Rosy polski król miał przeżyć i uciec na Maderę. Tam rzekomo ożenił się z portugalską szlachcianką i był znany jako Henrique Alemao (Henryk Niemiec). Na wyspie nasz król miał dożyć starości w szczęściu i dostatku.
- Informacje o tym, że Kolumb pochodził z rodziny biednych włoskich tkaczy z Genui jest niedorzeczna. Tylko głupiec by się przy tym upierał – skomentował Rosa.
Naukowiec stwierdził, że jedynym sposobem na przekonanie członków hiszpańskiej rodziny królewskiej do sfinansowania planowanej podróży przez Ocean Atlantycki było królewskie pochodzenie Kolumba. Rosa twierdzi, że Kolumb z jakiegoś powodu je ukrywał.
Autor książki ostatecznego dowodu na potwierdzenie swych tez upatruje w badaniach DNA i chciałby zdobyć materiał genetyczny Jagiellonów. Naukowiec twierdzi, że wysłał prośbę do katedry na Wawelu o możliwość zbadania szczątków ojca króla Warneńczyka, Władysława II Jagiełły. DNA samego Kolumba oraz jego bliskich naukowcy już mają.
Kolejny członek zespołu badawczego, prof. James T. McDonough uważa, że Kolumb jest winny ogromnego oszustwa w sprawie swego pochodzenia.
- Ta książka zmieni na zawsze nasz sposób patrzenia na historię – powiedział portugalski historyk prof. Jose Carlos Calazans.
Do tej pory uważano, że Krzysztof Kolumb, który urodził się we włoskim mieście Genua w 1451, był synem Domenico Columbo, który był tkaczem i miał stoisko z serami na rynku miasta.
Normalnie jak z cyklu "gdzie to my ze szwagrem nie bylim!" BlackHawk - 30 Listopad 2010, 10:51 A ja wam mówię, że Kopernik była kobietą lukaszr - 30 Listopad 2010, 11:57 I to lesbijką delpiero - 3 Grudzień 2010, 09:06
Cytat:
Ponownie włączą fotoradary!
W Wielkiej Brytanii trwa wojna o fotoradary. Urządzenia mierzące prędkość wyrastały przy drogach jak grzyby po deszczu. Nowy rząd zapowiedział ograniczenie środków na ich utrzymanie, co przyczyniło się do wyłączenia części fotoradarów.
W hrabstwie Oxfordshire urządzenia mogą zostać ponownie włączone. Policja negocjuje z lokalnymi władzami sposoby finansowania utrzymania fotoradarów – informuje serwis tispol.org. Część pieniędzy miałaby pochodzić z kwot uzyskanych w wyniku nałożenia mandatów za przekroczenie prędkości. W najlepszym przypadku wszystkie koszty byłyby pokrywane przez osobę popełniającą wykroczenie.
Badania wykazały, że fotoradary skutecznie zniechęcają do mocniejszego naciskania gazu. Od czasu sierpniowego wyłączenia urządzeń, liczba kierowców przekraczających dozwoloną prędkość wzrosła o 400 proc.!
Władze hrabstwa Oxfordshire chciałyby ponownie uruchomić system mierzenia prędkości w kwietniu przyszłego roku.
Od soboty w Niemczech wchodzi w życie nakaz poruszania się na oponach zimowych, jeśli na jezdni jest śnieg lub oblodzenie. Kto w takich warunkach będzie jechał na oponach letnich, naraża się na mandat w wysokości 40 euro.
Przyjęte kilka tygodni temu przepisy wchodzą w życie od soboty, 4 grudnia. Dotąd obowiązujące nakazy nie były tak ostre - stanowiły, że należy mieć "odpowiednie ogumienie", a w przeciwnym wypadku groziły karą 20 euro.
Teraz sprawa postawiona jest jednoznacznie: jeśli na jezdni jest lód, śnieg, błoto śniegowe lub tylko panuje mróz, to poruszający się samochód musi być wyposażony w opony oznaczone jako zimowe.
Kara za jazdę na nieodpowiednich oponach wkrótce ma zostać podwyższona do 80 euro, a dodatkowo kierowca ma być karany jednym punktem karnym w centralnej bazie wykroczeń.
Czesi mają patent na piratów. Lepszy niż fotoradar!
Zdaniem władz kartonowe figury policjantek w minispódniczkach ustawione na poboczach dróg w kilku czeskich miastach sprawiają, że kierowcy zwalniają tempo jazdy. Niektórzy nawet zabierają je ze sobą.
Burmistrz Mrakotina Miroslav Pożar powiedział, że kierowcy automatycznie zwalniają na widok takich funkcjonariuszek. On sam też zwolnił - przyznał się w czwartek agencji AP.
W niedalekim Myslotinie lokalne radio ubrało skąpo odzianą kartonową policjantkę w czapkę i puchową kurtkę, ale ukradziono je wkrótce i funkcjonariuszka w mini i krótkim rękawku marzła dalej w zimowej aurze.
Także część samych atrakcyjnych policjantek z kartonu została skradziona.
LINKgarny - 10 Grudzień 2010, 23:47 Też bym taką przygarnął, może w wigiliję by przemówiła ludzkim głosem Ja sem twoju lasku nebesku tqmeh - 14 Grudzień 2010, 18:39
Cytat:
200 koni mechanicznych i około 7 sekund do setki – tak prezentuje się nowy policyjny radiowóz alfa romeo 159. Do funkcjonariuszy trafi 120 takich maszyn. W każdej alfie zamontowano wideorejestrator, który wyłapie piratów drogowych, i radar, pozwalający na pomiar prędkości samochodów nadjeżdżających z naprzeciwka.
piotreg - 14 Grudzień 2010, 18:50 To ja już chyba wolę tą koleżankę zza czeskiej granicy... lukaszr - 15 Grudzień 2010, 08:10 Ciekawe jak często Alfa będzie stała w serwisie OJCIEC - 15 Grudzień 2010, 10:02 Aj tam, aj tam, biadolita kumy. Ludzie mają Fiaty i nie narzekają tqmeh - 15 Grudzień 2010, 13:09
Cytat:
Łyse opony, wycieki płynów, słabe hamulce o nawet nieprzykręcone siedzenia - tak wygląda rzeczywistość w autobusach PKS Legnica. Kierowcy, którzy alarmują przełożonych o groźnych zaniedbaniach są szykanowani. Zły stan techniczny autobusów potwierdza Inspekcja Transportu Drogowego. Szefowie PKS-u nie widzą jednak problemu.
Skandaliczne zachowanie kierowcy Tira na litewskich numerach rejestracyjnych udało się zarejestrować kamerą jednemu z naszych Reporterów 24 Maćkowi, który podróżował drogą krajową numer 7.
Do zdarzenia doszło wczoraj koło godziny 15.00 na drodze krajowej numer 7 w okolicach Ostródy. Kierowca Tira na litewskich numerach rejestracyjnych wyprzedzał w niedozwolonym miejscu przy złych warunkach pogodowych i przy natęż̇onym ruchu narażając życie pozostałych kierowców.
"Życie Warszawy". Mnożą się kradzieże blokad zakładanych na auta przez kontrolerów i strażników miejskich w stolicy. Nawet, jeśli uda się złapać złodzieja na gorącym uczynku, prokuratura umarza sprawę.
Ponad 20 przypadków ściągnięcia blokad z samochodów zanotowała tylko w ciągu ostatnich tygodni warszawska straż miejska. Urządzenia zostały skradzione albo zniszczone. Wcześniej wspólne patrole strażników i drogowców zakładały blokady na koła aut, których właściciele nie opłacili co najmniej 10 razy kar za brak kwitka z parkometru. - Jeszcze niedawno te blokady miały opinie niezdejmowanych. Ale widać, że ktoś opracował metodę ich usuwania - powiedział gazecie Wojciech Szymalski z Zielonego Mazowsza.
Ukaranie sprawcy jest raczej niemożliwe, jeśli nie będzie bezpośrednich świadków lub nagrań z monitoringu. Z reguły właściciele aut udają zdziwionych i twierdzą, że żadnej blokady na kołach w swoim aucie nie mieli.
Więcej w "Życiu Warszawy".
Kliktqmeh - 16 Grudzień 2010, 10:22 Dobre, tylko w PL jest tak wesoło Jeszcze czasem w GB jak nasi pojadą, był film na YouTube jak kolo zdejmuje wahacz i blokadę (tam zakłada każdy gdy się zaparkuje na jego własności).
Cytat:
Ukaranie sprawcy jest raczej niemożliwe, jeśli nie będzie bezpośrednich świadków lub nagrań z monitoringu. Z reguły właściciele aut udają zdziwionych i twierdzą, że żadnej blokady na kołach w swoim aucie nie mieli.
Wystarczy zrobić fotkę auta Biedni bezradni bicker5 - 16 Grudzień 2010, 17:56 No i co, że będzie fotka? Jakby się ktoś pytał to zawsze można powiedzieć, że jak przyszedłem to nic nie było - może złomiarze zaj... li Niech sobie pilnują delpiero - 16 Grudzień 2010, 20:27
Cytat:
Nowa, schludna policja w Łodzi
Od czwartku łódzcy policjanci mają być bardziej schludni. Gładkie policzki, upięte włosy i "godny wygląd", mają być atrybutami funkcjonariuszy. Jednak to co się tyczy samych policjantów, nie koniecznie przekłada się na radiowozy. Zdjęcia policyjnego samochodu pokrytego grubą warstwą śniegu umieścił w swoim profilu Reporter 24 parkietwood.
O kwestię mandatu za nieodśnieżone auto spytaliśmy Radosława Gwisa z zespołu prasowego łódzkiej policji. Powiedział on, że za zasypaną przednią szybę, światła oraz rejestrację można dostać mandat do 500 złotych.
Nie ma jednak obowiązku odśnieżania dachu ani tylnej szyby, chyba, że śniegu jest tyle, że mógłby spaść na przód innego samochodu i spowodować wypadek. "No, ale wtedy to trzeba mieć dowody. Zatrzymać samochód na gorącym uczynku" - zaznaczył Radosław Gwis.
"Zdjęcie zrobione wczoraj w Łodzi. Jestem ciekaw, jaki grozi mandat za tak odśnieżone auto?"
Nakielscy policjanci prowadzą czynności wyjaśniające w sprawie kolizji drogowej z radiowozem, do której doszło w piątek (10.12) w Śmielinie, gdzie kierujący samochodem marki Mercedes nie dostosował prędkości do warunków panujących na drodze[/b].
W piątek (10.12) w godzinach popołudniowych policjanci z nakielskiej drogówki pełnili służbę na drodze krajowej numer 10. W Śmielinie o godzinie 21.30, gdy mundurowi jechali radiowozem oznakowanym marki Skoda w kierunku miejscowości Sadki, w tył ich pojazdu uderzył jadący za nimi pojazd marki Mercedes, którego kierujący nie dostosował prędkości do warunków panujących na drodze. W wyniku zdarzenia jeden z policjantów trafił do szpitala. 30-letni mieszkaniec Malborka kierujący samochodem marki Mercedes nie przyznał się do popełnienia wykroczenia, w związku z czym nakielscy funkcjonariusze prowadzą czynności wyjaśniającej w sprawie spowodowania przez niego zagrożenia bezpieczeństwa w ruchu drogowym, które zakończą się skierowaniem wniosku o ukaranie do sądu w Nakle.
Z uwagi na trudne warunki pogodowe: jezdnie pokryte warstwą śniegu i rozjeżdżonego śniegu, śliską nawierzchnię apelujemy do Państwa o ostrożność w trakcie jazdy, ponieważ na terenie naszego powiatu coraz częściej dochodzi do zdarzeń drogowych. Mając na uwadze Państwa bezpieczeństwo przypominamy, że stosując zimowe opony droga hamowania pojazdu jest krótsza, jak również lepsza jest przyczepność zimowej opony do pokrytej lodem lub śniegiem jezdni.
Dziwi mnie dlaczego się nie przyznał ów Pan do swojej winy phonemaniac - 17 Grudzień 2010, 07:49
Cytat:
Firmy ciągną zyski z fotoradarów
Im więcej kierowców złapią strażnicy, tym więcej zarabia właściciel radaru. MSWiA skontrolowało straże, które dzierżawią fotoradary. Wyniki są alarmujące
Wniosek z kontroli: straż miejska ustawia fotoradary nie zawsze tam, gdzie jest to wskazane. Na zdjęciu urządzenie w Świnoujściu
Wpływy, jakie gminy osiągają z mandatów płaconych przez kierowców za przekroczenie prędkości, są kolosalne. Z danych MSWiA wynika, że w 2009 r. za naruszenie zasad bezpieczeństwa ruchu drogowego – 2 mln wykroczeń – strażnicy miejscy nałożyli około miliona mandatów na kwotę 148 mln zł. Lwią ich część wystawiono kierowcom przyłapanym przez fotoradar.
Fotoradary ustawiają i policja, i straż miejska. Ta ostatnia często z powodu kosztów wynajmuje te urządzenia od prywatnych firm. MSWiA skontrolowało straże, które dzierżawią fotoradary. Wyniki są alarmujące.
– Fotoradary są przez niektóre gminy wykorzystywane jak maszynka do zarabiania pieniędzy – mówi „Rz” wiceminister Adam Rapacki, wiceszef MSWiA, na którego zlecenie sprawdzono 70 straży.
Strażom wolno dzierżawić te urządzenia, ale umowy, jakie zawierają z prywatnymi firmami, muszą być zgodne z obowiązującym ustawodawstwem, m.in. z ustawą o ochronie danych osobowych. A często dochodziło tu do nieprawidłowości. Jakich?
Przede wszystkim stosowano prowizyjny system opłat za dzierżawę fotoradarów, czyli uzależnianie ich od liczby zapłaconych mandatów. – Im więcej było mandatów, tym więcej pieniędzy wpływało do kasy prywatnej firmy – wyjaśnia wiceminister Rapacki i zaznacza, że taki sposób rozliczeń jest sprzeczny z instrukcją MSWiA z 2008 r. Chodzi o to, że firma, która daje fotoradar nie może mieć udziału we wpływach gminy z mandatów. Przy prowizyjnym systemie tak się dzieje. W woj. śląskim były cztery takie przypadki. Taką zasadę przyjęto też w Międzyrzecu Podlaskim.
– Firmę wyłoniliśmy w przetargu. Wybraliśmy taki system rozliczeń, ponieważ nie byliśmy w stanie określić, jakie wpływy przyniesie fotoradar – mówi „Rz” Tadeusz Ługowski, burmistrz Międzyrzeca.
– Uregulowania prawne nie do końca były jasne. Płaciliśmy więc firmie zewnętrznej kwotę, która była uzależniona m.in. od tego, czy wpłynęła należność z tytułu mandatu – potwierdza Mirosław Maraszek, komendant tutejszej straży miejskiej. Fotoradar działał przez rok, do gminy wpłynęło 250 tys. zł, z tego 80 tys. zł wydano na dzierżawę.
Inna powtarzająca się nieprawidłowość to dopuszczenie pracowników firm wynajmujących fotoradary do dokumentacji związanej z wystawieniem mandatu. Zdaniem gen. Rapackiego to niedopuszczalne. – Czynności takie mogą wykonywać strażnicy miejscy i gminni – zaznacza.
Takie zastrzeżenia były m.in. w Rymanowie (województwo podkarpackie). Jednak Grzegorz Sołtysik, komendant tutejszej straży miejskiej, w rozmowie z „Rz” twierdzi, że prace dotyczyły wyłącznie czynności biurowych: pakowania i wysyłki.
– Pracownik cywilny wykonywał czynności, które mogła wykonywać osoba niebędąca strażnikiem gminnym – tłumaczy „Rz” kom. Sołtysik.
Z kolei w Jabłonowie Pomorskim – jak wynika z kontroli – firma zewnętrzna wręcz mogła mieć dostęp do danych osobowych kierowców.
Inne zastrzeżenia MSWiA: straż ustawiała fotoradary nie zawsze tam, gdzie było to wskazane. Lokalizacji nie konsultowała z policją.
– To policja ma najbardziej wiarygodne informacje, gdzie są miejsca niebezpieczne, szczególnie narażone na wypadki – zauważa gen. Rapacki. – Jestem jednak zdania, że po wyeliminowaniu niedociągnięć straże nadal powinny posiadać uprawnienia do korzystania z tych urządzeń, które służą poprawie bezpieczeństwa na drogach – podsumowuje.
Fotoradar, kamera, czujnik, serwer. Właściciele autostrad zapolują na piratów.
Kamery i czujniki, kilometry kabli i serwery. To dzięki nim kierowcy nie unikną kary za przekraczanie dozwolonej prędkości. I na trasie wcale nie będzie konieczna obecność policji.
Od dawna mówi się o systemie automatycznej kontroli nad ruchem drogowym, który oznacza głównie stworzenie gęstej sieci fotoradarów. Ale nie będzie to jedyny sposób na dyscyplinowanie kierowców, których najczęstszym wykroczeniem jest przekraczanie dozwolonej prędkości.
Operatorzy płatnych autostrad chcą też wykorzystać w tym celu urządzenia rejestrujące przejeżdżające pojazdy w dwóch punktach. Może to być np. wjazd i wyjazd z danego odcinka. Pomiar czasu przejazdu pozwoli wyliczyć średnią prędkość, z jaką samochód przebył ów dystans. Jeśli okaże się ona wyższa od dopuszczalnej, dane zostaną przekazane policji, a ta będzie mogła wnioskować o ukaranie kierowcy.
Nie ma przeszkód prawnych do uruchomienia takiego systemu kontroli prędkości. Potrzebne są tylko środki na zakup i instalację odpowiedniej aparatury. O tym rozwiązaniu myśli już GTC na trasie z Gdańska i Stalexport Autostrada Małopolska na odcinku Katowice - Kraków. Zmian nie chce wprowadzać Autostrada Wielkopolska.
Przy tradycyjnym, punktowym pomiarze prędkości kierowcy często gwałtownie hamują przed radarem, a tuż za nim przyspieszają ponownie. Wyliczanie średniej prędkości na podstawie czasu przejazdu nie powoduje takich sytuacji.
Wprowadzenia odcinkowego pomiaru szybkości nie wyklucza również Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad. Nie tylko na trasach szybkiego ruchu, ale także przy przejazdach przez miejscowości - czytamy w "Pulsie Biznesu".
Sobota po południu, trasa Warszawa-Konin. Silne opady śniegu paraliżują ruch na trasie, kierowcy ze względu na warunki pogodowe jadą maksymalnie 40 km/h. "Była bardzo słaba widoczność" - wspomina @Jurek, który wtedy jechał trasą. Jednak nie tak słaba, by nie zauważyć wyczynów kierowcy tira, który gnał przed siebie przeciwległym pasem, omijając drogowe wysepki.
"Wyprzedzał po sześć samochodów na raz" - mówi @Jurek w rozmowie z naszą redakcją. Wyczyny kierowcy ciężarówki udało mu się zarejestrować telefonem komórkowym.
"Obejrzałem sobie na żywo kierowcę tira, który manewrował w trudnych warunkach na drodze Warszawa - Konin jak Robert Kubica" - pisze internauta.
"Nawet efektownie by to wyglądało, gdyby nie fakt, że ów kierowca naprawdę zagrażał życiu innych osób znajdujących się na jego drodze".
LINKpiotreg - 21 Grudzień 2010, 09:01 Wystarczyło zadzwonić na , poprosić by go zatrzymali, a następnie do nich dojechać i wyświetlić film.lukaszr - 21 Grudzień 2010, 14:23 Ja nie wiem kto myśli w tym głupim kraju - ciekawe jak będą się miały koszty paliwa takiego śmigłowca do wpływów z mandatów:
Cytat:
Zmierzą prędkość z powietrza
Totalna inwigilacja. Jak tak dalej pójdzie to wyłapią wszystkich piratów drogowych. Policja właśnie uruchamia pierwszy śmigłowiec z wideorejestratorem.
Śmigłowiec, będzie filmował piratów i transmitował obraz do patroli naziemnych. Tradycyjny patrol zatrzyma kierowcę i wlepi punkty i mandat. Na nic się zdadzą CB radia, bo śmigłowiec może się zupełnie niespodziewanie pojawić nad drogą. Nikt go wcześniej nie zauważy i nie ostrzeże innych. A jak już się kierowcy zorientują, to helikopter może się szybko przenieść nad inną drogę i tam polować.
Największą chrapkę policyjni lotnicy mają na wyprzedzających na trzeciego i w miejscach niedozwolonych oraz przejeżdżających na czerwonym świetle. Ale mają też możliwość zmierzenia prędkości samochodu. Jak tłumaczą policjanci, wymienione wykroczenia, to najczęstsze przyczyny śmiertelnych wypadków.
Początek polowania z powierza dzisiaj na Mazowszu. W następnych dniach śmigłowiec będzie latał w innych województwach.
Nowe alfy
Śmigłowiec z wideorejestratorem to kolejna nowinka uprzykrzająca życie piratom drogowym. Nie dalej jak tydzień temu drogówka dostała radiowozy alfa romeo wyposażone w wideorejestratory. Z pozoru te 120 samochodów może się wydawać niegroźne, bo są oznakowane. Ale to właśnie może być zgubne, bo wideoradarów spodziewamy się w samochodach nieoznakowanych. Na dokładkę nowe alfy mogą mierzyć prędkość samochodu jadącego za nimi i podczas wyprzedzania. A co szczególnie niebezpieczne mogą też zmierzyć prędkość samochodu jadącego z przeciwka. Czyli zanim cokolwiek zauważymy.
Sfilmują cię na czerwonym
Z mniej znanych metod wyłapywania piratów, policja ma jeszcze w zanadrzu mobilne centra monitoringu. Działa to tak, że na przykład, na skrzyżowaniu ustawiana jest kamera, która przekazuje na bieżąco obraz do radiowozu za skrzyżowaniem. I w ten sposób wyłapuje przejeżdżających na czerwonym świetle. Oczywiście kierowcy twierdzą, że wjechali na skrzyżowanie na żółtym. Ale policjanci mają dowód, że na czerwonym.
Już kilka lat temu znajomemu udało się stracić prawo jazdy, podczas jednego kursu, z Warszawy nad morze i z powrotem. Wystarczyły fotoradary i tradycyjne patrole. A wcale nie jest jakimś szczególnym piratem. Teraz jadąc tak samo jak wtedy, mógłby nie zdołać dojechać nad morze.
Linkwksek - 21 Grudzień 2010, 14:30 Prawie jak pościgi w USA piotreg - 21 Grudzień 2010, 15:43
lukaszr napisał/a:
Policja właśnie uruchamia pierwszy śmigłowiec z wideorejestratorem.
Ta... już to widzę. Zrobią co najwyżej jakąś akcję pokazową i fajrant, bo ich nie stać na takie zabawy
W jaki sposób oni chcą zmierzyć prędkość
Czy wy w ogóle sobie wyobrażacie latający nad skrzyżowaniem helikopter, który szukał będzie tych co na czerwonym przejechali
lukaszr napisał/a:
Już kilka lat temu znajomemu udało się stracić prawo jazdy, podczas jednego kursu, z Warszawy nad morze i z powrotem. Wystarczyły fotoradary i tradycyjne patrole. A wcale nie jest jakimś szczególnym piratem. Teraz jadąc tak samo jak wtedy, mógłby nie zdołać dojechać nad morze.
Tak to jest jak się jedzie nad morze przez Człuchów i Biały Bór jojo - 21 Grudzień 2010, 15:47
piotreg napisał/a:
lukaszr napisał/a:
Już kilka lat temu znajomemu udało się stracić prawo jazdy, podczas jednego kursu, z Warszawy nad morze i z powrotem. Wystarczyły fotoradary i tradycyjne patrole. A wcale nie jest jakimś szczególnym piratem. Teraz jadąc tak samo jak wtedy, mógłby nie zdołać dojechać nad morze.
Tak to jest jak się jedzie nad morze przez Człuchów i Biały Bór
Tak to jest jak się jedzie nad morze bicker5 - 21 Grudzień 2010, 18:39
Cytat:
Trzy dni i ponad trzy tysiące zdjęć - to dorobek fotoradaru ustawionego we wsi Kochanowice koło Częstochowy. Urządzenie fotografowało samochody jadące z prędkością powyżej 70 km/h w terenie zabudowanym.
Zdjęcia ze swoimi wyczynami dostali prawie wszyscy zmotoryzowani mieszkańcy gminy. Niektórzy nawet po kilka.
We wsi panuje pełna konsternacja. Niektórzy kierowcy są oburzeni, że dostali po kilka mandatów z jednego dnia. Inni uciekają przed listonoszem odmawiając przyjęcia przesyłki.
Przykładowy mandat za przekroczenie prędkości to 300 zł i 6 punktów karnych. Miejscowy listonosz ma ich do wręczenia 30-40 dziennie.
Komendant straży miejskiej z Kochanowic twierdzi, że fotoradar był jedynym sposobem przywołania do porządku niesfornych kierowców, bo w gminie jest tylko jeden strażnik miejski.
Pewnie zarobili również ci co chcieli fotoradaru. Wójt to raczej nie ma co liczyć na reelekcję, ale na jego szczęście wybory dopiero co były.
wksek - 21 Grudzień 2010, 21:25 W każdych info wieczornych od 18:30 do 20 trąbili o tym helikopterze, ba dwa są wyposażone w kamery, a pozostałe 14. którymi dysponuje policja ma być w kamery też wyposażone.garny - 21 Grudzień 2010, 21:54 Z szybkiej analizy wynika, że nie łapią za prędkość tylko za wyprzedzanie i takie tam, czyli zwykła kamerą też by mogli rejestrować. Może chcą pod pozorem bezpieczeństwa na drogach doposażyć śmigła w kamery?
EDYTKA: Dorzucam video z Wiadomości (20 min) LINKtqmeh - 22 Grudzień 2010, 08:40 1 śmigowiec lata = 100 radiowozów stoi = 200 policjantów śmiga po ulicach...tqmeh - 22 Grudzień 2010, 08:44
Cytat:
Kierowców z Kochanowic zaskoczył... fotoradar
Trzy dni i ponad trzy tysiące zdjęć - to dorobek fotoradaru ustawionego we wsi Kochanowice koło Częstochowy. Urządzenie fotografowało samochody jadące z prędkością powyżej 70 km/h w terenie zabudowanym.
1 śmigowiec lata = 100 radiowozów stoi = 200 policjantów śmiga po ulicach...
Godzina lotu Sokoła = 5000 zł (po kosztach) - ilu muszą złapać, aby się kalkulowało?BlackHawk - 22 Grudzień 2010, 19:19 PROPAGANDA Polskiej policji nie stać na papier do xero i długopisy, a gdzie tu mowa o wiropłacie małymobil - 22 Grudzień 2010, 19:29
Cytat:
Kochanowice: Mandat i zdjęcie w prezencie od gminy na Bożenarodzenie
Nawet kilka tysięcy mandatów za przekroczenie prędkości może wystawić komendant straży gminnej w Kochanowicach. Ukarani kierowcy twierdzą, że wydano je z pogwałceniem zasad moralnych.
To nie fotoradary, tylko maszynki do nabijania pieniędzy - mówią kierowcy, ukarani mandatami przez straż gminną w Kochanowicach, a konkretnie przez jedynego strażnika, komendanta Mariusza Nowaka.
Gmina Kochanowice podpisała umowę z prywatną firmą z Gdańska na dzierżawę mobilnego fotoradaru. Ustawiano go dwa razy, przez trzy dni we wrześniu i w październiku przy drodze krajowej nr 46 w Kochanowicach. Tylko we wrześniu zrobiono tysiąc zdjęć kierowcom, którzy przekraczali prędkość.
Niektórych mieszkańców Kochanowic i okolic, którzy jeżdżą krajówką do pracy, złapano nawet kilka razy. - Mam do zapłacenia 1600 zł mandatu i stracę prawo jazdy - mówi nam anonimowo jeden z kierowców.
- Wszystko odbywa się zgodnie z obowiązującym prawem, straż może karać mandatami - nie pozostawia wątpliwości Mirosław Gawroński, szef lublinieckiej drogówki.
Kierowców to nie przekonuje. Ich zdaniem gmina i straż pogwałciły wszystkie zasady moralne. - Fotoradar musiał być ukryty - pisze internauta Mały na portalu slask.naszemiasto.pl. Ukaranych denerwuje fakt, że zdjęcia wykonano we wrześniu, a zawiadomienia wysłano dopiero w grudniu. - Dostaliśmy od gminy piękny prezent na święta. Dokumenty wysłano dopiero po wyborach, bo w innym przypadku wójt Ireneusz Czech mógłby przegrać - mówi pan Paweł.
Komendant Nowak nie ukrywa, że problem go przerósł. - Nie miałem czasu, żeby to wszystko obrobić. Tu nie chodzi nabijanie pieniędzy, ale o bezpieczeństwo - przekonuje Nowak. Komendant zdradza nam też, że mandaty wymierza wybranym, bo każdy przypadek jest inny. - Jeżeli kogoś przecięła piła na pół i kierowca pędził do lekarza, to ja to rozumiem - twierdzi.
Wójt Czech zadeklarował nam, że gmina Kochanowice więcej nie będzie stawiać fotoradaru. - To była nieudana próba, bo jeden strażnik okazał się niewydajny - mówi Czech.
Zdaniem Marka Wręczyckiego, który w poprzedniej kadencji był radnym w Kochanowicach, wcale nie chodzi o bezpieczeństwo, a o zbieranie kasy z mandatów.
- Gmina jest zadłużona i w ten sposób chce podreperować budżet, bo w innym przypadku trudno byłoby o jakieś inwestycje twierdzi Wręczycki.
PROPAGANDA Polskiej policji nie stać na papier do xero i długopisy, a gdzie tu mowa o wiropłacie
Święte słowa Pokazówka.delpiero - 25 Grudzień 2010, 21:13
Cytat:
Kierowca ciężarówki blokował osobówkę
Niebezpieczna jazda kierowcy ciężarówki na drodze w kierunku Bielska Podlaskiego (woj. podlaskie). Kierowca kolosa - z sobie tylko znanych powodów - skutecznie blokował chcącą go wyprzedzić osobówkę.
Na filmie, który zamieścił w serwisie Kontaktu 24 internauta @hornet widać, jak kierowca osobówki przez długi czas próbuje wyprzedzić samochód ciężarowy. Bezskutecznie.
"W Wigilię o godz. 13, jadąca w kierunku Bielska Podlaskiego ciężarówka skutecznie blokowała drogę dla chcącego ją wyprzedzić samochodu osobowego. W końcu kierowca BMW zdecydował się na wyprzedzenie pojazdu omijając wysepki z lewej strony" - podpisał zamieszczone przez siebie wideo internauta @hornet.
Drogowych przygód naszych internautów ciąg dalszy. Wczoraj pokazywaliśmy Państwu ciężarówkę, która na jednej z podlaskich dróg skutecznie blokowała chcący ją wyprzedzić samochód osobowy. Dziś - kolejny filmik z udziałem kolosa. Również z Podlasia:
"Wjazd do Stawisk ulicą Łomżyńską. Samochód ciężarowy wyprzedza pod górkę mój samochód i jadący przede mną autobus" - podpisał swoje nagranie internauta @Łukasz.
LINKpiotreg - 26 Grudzień 2010, 11:53 Tego Pana, co blokował, to chyba tylko pałą w łeb...
Znając życie osobówka wcześniej go "lekko zdenerwowała", to jej pokazał miejsce w szyku...garny - 27 Grudzień 2010, 15:18
tqmeh napisał/a:
1 śmigowiec lata = 100 radiowozów stoi = 200 policjantów śmiga po ulicach...
Czy ktoś może mi powiedzieć czy śmigło mierzy prędkość? Jeżeli tak to czym - w sensie jakiej marki mają osprzęt? Parę razy miałem okazję lecieć i na zdrowy chłopski rozum wydaje mi się to mało realne, a rzecznik Sokołowski dziś w tvn24 zaciekle bronił się, że mierzy prędkość...BlackHawk - 27 Grudzień 2010, 15:27 Teoretycznie może zmierzyć prędkość, słupki przy drodze + pomiar czasu + nagranie na video.
Lecz w praktyce to niech Sokołowski nie pier*oli głupot, bo gó*no wie, ma tylko ładną buzię i mówi to co mu każą garny - 27 Grudzień 2010, 15:57 Nie zgodzę się, ale jak to mówią o gustach się nie dyskutuje Mnie się on nie podoba
A tak poważnie - z video nie wynikało, że jest tam jakiś sprzęt pomiarowy, a pomiar prędkości IMO jest b. trudny - utrzymanie stałej prędkości, aby obiektywność pomiaru była zachowana jest mało realne (wiatr, zmiany wysokości etc.).
W przypadku pomiaru ziemia - ziemia jest to zdecydowanie prostsze (na podst. prędkości własnej lub przez obliczenie różnicy pomiędzy prędkością własną, a zmierzoną w odpowiedniej konfiguracji - w zależności czy pomiar jest z tyłu czy z przodu - w ruchu rzecz jasna).OJCIEC - 28 Grudzień 2010, 07:48 Wszędzie na świecie, gdzie prowadzi się pomiary z powietrza, polegają one na zmierzeniu czasu, w jaki przejeżdża pojazd między dwoma znacznikami. Są to wymalowane, dość szerokie, dobrze widoczne z powietrza pasy. Do prowadzenia takiego "pomiaru" potrzebny jest operator stopera i właściwie tyle. Video jest, albo go nie ma. Służy tylko do udokumentowania wykroczenia, gdyby ktoś miał wątpliwości. A potem jest łączność z patrolem naziemnym i procedura:
- Tu orzeł, tu orzeł do lisa - pojazd taki to a taki, koloru śmakiego - jazda z prędkością taką a taką
- Tu lis, tu lis. Stasiu, ten?
- Nie ten, ten za tamtym.
- Ten?!
- Nie ten, tamten za tym czerwonym.
- Tym zielonym?
- Nie, tym czerwonym, co go wyprzedził ten niebieski.
garny - 28 Grudzień 2010, 11:59 W PL to niestety tak może wyglądać piotreg - 28 Grudzień 2010, 13:10 garny, a kto za to zapłaci OJCIEC - 28 Grudzień 2010, 22:24 Pan płaci, Pani płaci, społeczeństwo
garny - 28 Grudzień 2010, 22:32 No właśnie, społeczeństwo
Tylko za taką jakość?
OJCIEC napisał/a:
(...)
- Tu orzeł, tu orzeł do lisa - pojazd taki to a taki, koloru śmakiego - jazda z prędkością taką a taką
- Tu lis, tu lis. Stasiu, ten?
- Nie ten, ten za tamtym.
- Ten?!
- Nie ten, tamten za tym czerwonym.
- Tym zielonym?
- Nie, tym czerwonym, co go wyprzedził ten niebieski.
piotreg - 28 Grudzień 2010, 23:22 A ja Wam mówię, że podatnika nie stać na takie zabawy.
Co innego jednorazowa pokazówa albo np. coś w stylu zrywu przy okazji np. Akcji znicz.jojo - 28 Grudzień 2010, 23:37 Pewnie idzie o to by chłopaki, jak już latają, to mieli nagranie "jakby co", bo teraz to dużo z góry widzą, a i tak nic z tego nie wyniknie. Zawsze potem można się pochwalić w TV. Z drugiej strony wpływy z mandatów chyba nie są małe, może pod koniec roku jakaś nadwyżka się trafiła no i trzeba było szybko wydać kasę piotreg - 29 Grudzień 2010, 11:10 Polska Policja większą uwagę przywiązuje - niestety - do statystyk i propagandy. Akcja z helikopterem jest tego najlepszym potwierdzeniem.
Ile osób siedzi niepotrzebnie przy biurkach, wpisując dane do tabelek...
Nic bym nie powiedział, gdyby do tego typu rzeczy zatrudniali bezrobotnych niepełnosprawnych...garny - 29 Grudzień 2010, 14:28 No co ty jakby zatrudnili ON to by im budżet musiał dopłacać zgodnie z ustawą o promocji zatrudnienia ON
Co do śmigieł to coraz bardziej nabieram pewności, że chodzi o doposażenie tego co mają do latania w kamery, z jakiegoś grantu unijnego. Fur już nakupowali, arsenał też nieco odświeżyli to czas na inne bezeceństwa spit - 30 Grudzień 2010, 09:42
Cytat:
"Krokodylki" zapolują na osobowe
Od 31 grudnia inspektorzy transportu drogowego będą mogli zatrzymywać do kontroli samochody osobowe i motocykle. Dotychczas nie mieli takich uprawnień.
Jak powiedział rzecznik Głównego Inspektoratu Transportu Drogowego Alvin Gajadhur, dotyczy to kierowców, którzy będą rażąco naruszać przepisy ruchu drogowego.
"Nie będziemy robić polowania na kierowców, ale jeśli inspektorzy zauważą podczas swojej codziennej pracy, że kierujący pojazdem osobowym znacznie przekracza dozwoloną prędkość albo jedzie zygzakiem, to będą go zatrzymywać do kontroli" - wyjaśnił rzecznik.
Dodał, że może dotyczyć to również np. kierowców, co do których zachodzi podejrzenie, że są pod wpływem alkoholu lub narkotyków, przejeżdżających na czerwonym świetle czy omijających pojazd, który się zatrzymał, by przepuścić pieszych na przejściu.
Inspekcja drogowa otrzymała te uprawnienia na mocy ostatniej nowelizacji prawa o ruchu drogowym z października br. Poza policją i strażą miejską samochód do kontroli będzie mógł zatrzymać umundurowany funkcjonariusz Inspekcji.
"Jeśli stwierdzi on wykroczenie, to będzie to podstawa do wszczęcia postępowania wobec kierowcy" - powiedział rzecznik. Inspektorzy będą mogli wylegitymować kierowcę i sprawdzić alkomatem, czy jest trzeźwy.
Do tej pory Inspekcja Transportu Drogowego nie kontrolowała samochodów osobowych. Wyjątkiem są taksówki i tzw. przewozy osób. Głównym zadaniem ITD jest kontrolowanie, czy przewoźnicy realizujący przewóz osób i rzeczy wykonują go zgodnie z przepisami.
Od 1 lipca 2011 roku funkcjonariusze ITD będą też mogli posługiwać się specjalnymi stacjonarnymi urządzeniami do mierzenia średniej prędkości auta na danym odcinku.
System, jaki funkcjonuje np. w Czechach będzie pozwalał wystawić kierowcy mandat na podstawie czasu przejazdu zmierzonego na konkretnym, nawet kilkunastokilometrowym, odcinku. Jeśli np. na danej drodze obowiązuje ograniczenie do 90 km/h, a wyposażony w rozbudowaną optykę i radar system wykryje, że nasz samochód przejechał go ze średnią prędkością 100 km/h, zostaniemy ukarani.
Do lipca ruszyć ma również nadzorowane przez ITD Centrum Automatycznego Nadzoru nad Ruchem Drogowym. Do systemu podłączone mają zostać wszystkie stacjonarne fotoradary - od przyszłego roku to właśnie funkcjonariusze ITD mają zająć się nadzorem nad tymi urządzeniami i obróbką zdjęć.
LINKgarny - 30 Grudzień 2010, 10:38 No to do 1 lipca jeszcze pohulamy Z tego co mówi GDDKiA w 2011 nasza A-4 ma stać się płatna na odcinku "wrocławskim", więc już nie będzie tak fajowo :/delpiero - 30 Grudzień 2010, 18:51
Cytat:
Z dróg może zniknąć nawet 900 atrap fotoradarów
Na polskich drogach szykują się spore zmiany. Oprócz większych limitów prędkości na autostradach i drogach ekspresowych ustawodawca postanowił zlikwidować atrapy fotoradarów oraz przyznać dodatkowe uprawnienia inspektorom transportu drogowego.
Nowelizacja prawa o ruchu drogowym przewiduje likwidację pustych skrzynek na fotoradary, które do tej pory pełniły rolę straszaka. Natomiast urządzenia, które będą mierzyć prędkość mają być wyraźnie oznakowane tak żeby pełni rolę głównie prewencyjną.
Likwidacja atrap rozpocznie się 31 grudnia i potrwa do 1 lipca przyszłego roku. Ile skrzynek zostanie usuniętych? Na razie nie wiadomo. - W tej chwili jesteśmy na etapie analizy i weryfikacji lokalizacji urządzeń, dlatego na razie ciężko jest określić, jaka to będzie liczba - mówi Aleksandra Kobylska z Głównego Inspektoratu Transportu Drogowego, który w ramach Centrum Automatycznego Nadzoru nad Ruchem Drogowym przejmie wszystkie urządzenia obsługiwane do tej pory przez policję.
- Obecnie na terenie naszego kraju znajduję się ponad 1200 masztów. Natomiast urządzeń, które są stosowane naprzemiennie w tych masztach jest ponad 300 - mówi Marcin Książkiewicz z Komendy Głównej Policji.
Oznacza to, że gdyby atrapy musiały zniknąć dziś, GITD musiałby usunąć około 900 skrzynek. Do lipca jednak te liczby mogą ulec zmianie. - Może się okazać, że dostaniemy pieniądze i zakupimy dodatkowe urządzenia - tłumaczy Kobylska.
Krokodyli zatrzymają osobówkę
Nowe prawo nadaje większe uprawnienia inspektorom transportu drogowego, zwanym przez kierowców krokodylkami. Dotychczas funkcjonariusze w zielonych uniformach mogli kontrolować jedynie samochody ciężarowe. Od 31 Grudnia to się zmieni. - Oprócz kontroli przewozu drogowego również będziemy zajmować się kontrolą samochodów osobowych - informuje Aleksandra Kobylska.
Inspektorzy będą mogli zatrzymać kierowcę samochodu osobowego w przypadku naruszenia przez niego zasad ruchu drogowego, naruszenia bezpieczeństwa w ruchu drogowym lub, kiedy będą podejrzewać, że kierowca prowadzi pojazd pod wpływem alkoholu. - Do tej pory inspektorzy nie byli uprawnieni do tego żeby ukarać kierowcę, który np. przejechał na czerwonym świetle. Zatrzymać mogli, ale wtedy musieli wzywać policję. Od teraz będą posiadali takie same uprawnienia jak policja. To znaczy będą mogli wylegitymować kierującego, sprawdzić dokumenty, stan techniczny oraz trzeźwość i ewentualnie ukarać mandatem - tłumaczy Kobylska. Inspektorzy jednocześnie podkreślają, że nie będą polować na kierowców "osobówek" i nadal ich głównym przedmiotem zainteresowania będą pojazdy ciężarowe.
500 zł za nieudzielenie informacji o kierującym
Nowe przepisy wprowadzają również wyższe limity prędkości na autostradach ze 130 km/h do 140 km/h oraz na drogach ekspresowych ze 110 km/h do 120 km/h. Dodatkowo nowelizacja wydłuża okres postępowania mandatowego z 60 do 180 dni. Dzięki temu mniej spraw będzie się przedawniać.
Oprócz tego ustawodawca doprecyzował obowiązek udzielenia informacji o tym, kto kierował pojazdem. Dotychczas trudno było ustalić tożsamość kierowcy w przypadku niewyraźnego zdjęcia. - Od 31 grudnia za nieudzielenie informacji właściciel pojazdu dostanie mandat wysokości 500 złotych - uprzedza Książkiewicz.
Nowelizacja prawa o ruchu drogowym przewiduje likwidację pustych skrzynek na fotoradary, które do tej pory pełniły rolę straszaka. Natomiast urządzenia, które będą mierzyć prędkość mają być wyraźnie oznakowane tak żeby pełni rolę głównie prewencyjną.
Zastanawia mnie jeszcze kto tych załadowanych puszek będzie pilnował...OJCIEC - 31 Grudzień 2010, 09:13 Wynajmie się firmy ochroniarskie, zwiększy ilość wakatów, albo powoła komitety społecznego dozoru cennego mienia garny - 3 Styczeń 2011, 00:27 Jest okazja, aby z bliska przyjrzeć się nowemu pomysłowi
Od minionego piątku policjant, który złapie nas na przekroczeniu prędkości, może wystawić nam mandat w dowolnej wysokości, zależny wyłącznie od jego indywidualnej oceny.
To efekt błędu prawników z kancelarii premiera i Centrum Legislacyjnego Rządu. I tak równie dobrze możemy dostać 20 zł kary za jazdę z prędkością 200 km/h, jak i 500 zł za przekroczenie prędkości o 10 km/h.
– Funkcjonariusze pionu ruchu drogowego są profesjonalistami i wiedzą, jak właściwie ocenić każdą sytuację – uspokaja Krzysztof Hajdas z zespołu prasowego Komendy Głównej Policji, przyznając jednocześnie, że tzw. taryfikator na razie nie obowiązuje.
Zamieszanie spowodowane jest nowelizacją ustawy – Kodeks wykroczeń, która wprowadziła nowy artykuł 92a mówiący o karze za „przekroczenie dozwolonej prędkości”.
To pociągnęło za sobą konieczność zmian w dwóch rozporządzeniach, ponieważ odwoływały się one do artykułów z kodeksu wykroczeń, które już nie istniały. Jedno dotyczy naliczania punktów karnych i podpisuje je minister spraw wewnętrznych i administracji. Drugie, czyli taryfikator, podpisuje premier – wyjaśnia doświadczony policjant ruchu drogowego.
Dopiero na kilka dni przed wejściem w życie znowelizowanego kodeksu wykroczeń prawnicy resortu spraw wewnętrznych zorientowali się, że konieczna jest nowelizacja rozporządzeń. Ostatecznie udało im się ogłosić znowelizowane rozporządzenie dotyczące punktów karnych. Tymczasem prawnicy Kancelarii Prezesa Rady Ministrów nie zdołali przygotować nowego rozporządzenia mówiącego o taryfikowaniu przekroczeń prędkości.
Czyli rozumiem, że jak teraz kierowca przekroczy prędkość o 30 km/h i Policjant zaproponuje mandat 5 tyś PLN piotreg - 3 Styczeń 2011, 09:37 Maksymalna grzywna za jedno wykroczenie to 500zł, przy zbiegu wykroczeń 1000.lukaszr - 3 Styczeń 2011, 11:51 O ile i to nie zostało spaprane. W tym kraju nic mnie już nie zdziwi.piotreg - 3 Styczeń 2011, 13:08 Nie czyta Pan ze zrozumieniem, Panie Kolego.wksek - 3 Styczeń 2011, 13:31 Nic się nie zmieni, progi zostaną takie same z tym, że za 10km możesz dostać 100zł jak i 500, ale dalej są to max. grzywny - nieprzekraczalne.lukaszr - 3 Styczeń 2011, 13:50
piotreg napisał/a:
Nie czyta Pan ze zrozumieniem, Panie Kolego.
Czytam, ale jak napisałem - w tym kraju już chyba nic mnie nie zdziwi.delpiero - 3 Styczeń 2011, 16:51
Cytat:
Tu maszt zetną, tam dostawią
- Nie traktujemy pustych obecnie masztów jako atrapy fotoradarów, bo zawsze może to być urządzenia sprawne po załadowaniu tam tego urządzenia - mówił w TVN24 rzecznik policji Mariusz Sokołowski. Co więc zniknie z polskich dróg, co zostanie, a co się pojawi w związku z wejściem nowych przepisów od nowego roku? To się dopiero okaże.
Nowelizacja ustawy prawo o ruchu drogowym zakłada m.in., że Inspekcja Transportu Drogowego przejmuje od Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad wszystkie fotoradary na drogach krajowych, ekspresowych, czy autostradach. Autoradary na drogach gminnych nadal będzie mogła stawiać straż miejska i samorządy, ale dopiero za zgodą ITD. Fotoradary mają stanąć tam, gdzie są naprawdę potrzebne, a nie służą jedynie zarabianiu pieniędzy. Wszystkie będą powiązane w specjalnym systemie: Centrum Automatycznego Nadzoru nad Ruchem Drogowym, który ma powstać do połowy roku za unijne pieniądze.
Tylko tam, gdzie potrzeba
W których miejscach staną więc nowe fotoradary i ile ich będzie? Tego wciąż nie wiadomo.
- Obecnie na terenie naszego kraju znajduję się ponad 1200 masztów. Natomiast urządzeń, które są stosowane naprzemiennie w tych masztach jest ponad 300 - mówił pod koniec grudnia cytowany przez portal policyjni.pl Marcin Książkiewicz z Komendy Głównej Policji.
Teraz Inspekcja Transportu Drogowego zaczyna przegląd miejsc, w których maszty stoją i zdecyduje, czy są tam potrzebne, czy nie. Może też wytypować nowe miejsca. Wiadomo na pewno, że docelowo żaden maszt nie będzie stał pusty i będzie musiał być oznakowany, tak, aby kierowca widział go z daleka.
- W tym momencie nie wiadomo, ile masztów z fotoradarami znajdzie się w sumie na polskich drogach. To wykaże weryfikacja, którą właśnie rozpoczynamy - mówi w rozmowie z tvn24.pl rzecznik ITD Alvin Gajadhur.
LINKwksek - 3 Styczeń 2011, 19:49 Wynika z tego, że jest spore prawdopodobieństwo, że nie zniknie 80% masztów z drogi K-8, bo przecież każdy może siać jak podciągnie się zasilanie OJCIEC - 3 Styczeń 2011, 20:06 Powiem Wam szczerze, że zastanawiałem się po cichu, jaki znajdą sposób, żeby wybrnąć z tego kłopotliwego zapisu w nowej ustawie
No, ale chociaż te pospawane przez kowali pousuwają garny - 3 Styczeń 2011, 20:27 No czyli powoli zwycięża interpretacja zdroworozsądkowa o której już tu gdzieś pisałem
Dziś jakiś miglanc, sory Pan Poseł powiedział, że dokupi się kilkaset urządzeń i będzie git - znawca znaczy się Nie wie, że od infrastruktury mamy wybitnych fachowców.piotreg - 3 Styczeń 2011, 20:58
garny napisał/a:
Dziś jakiś miglanc, sory Pan Poseł powiedział, że dokupi się kilkaset urządzeń i będzie git - znawca znaczy się
Mogą wydzierżawić delpiero - 4 Styczeń 2011, 21:05
Cytat:
Zanim zapłacisz mandat - wykorzystaj wszystkie kruczki prawne
Czy w kontakcie z patrolem policji uzbrojonym w radar i informującym o przekroczeniu prędkości jesteśmy bezbronni? Niekoniecznie. I nie chodzi tu bynajmniej o początek roku, gdzie nadal nie ma taryfikatora do wykroczeń polegających na przekroczeniu prędkości jazdy.
Policjanci niemal zawsze pytają - gdzie kierowca tak się spieszył? Zwykle padają głupie odpowiedzi, nie mające żadnego znaczenia dla stróżów prawa. To rutynowe zagajenie, jak formułka o przygotowaniu prawa jazdy i dowodu rejestracyjnego do kontroli. W wielu programach tvn turbo „Uwaga pirat” kamera uchwyciła najciekawsze wypowiedzi i tłumaczenia kierowców. Bywają zabawne. Ale tylko nielicznie nie zgodzili się na przyjęcie mandatu. Wtedy sprawa kończy się w sądzie – zwykle niekorzystnie dla poszkodowanego. Ale są uzasadnione wyjątki, o których przypomina nam tygodnik „Motor”.
Sprawdź legalizację urządzenia pomiarowego
Fotoradar, wideorejestrator, ręczny miernik radarowy/laserowy musi mieć aktualne świadectwo legalizacji. Jeśli jest zasilany oddzielnym źródłem zasilania, to takie świadectwo musi posiadać także to urządzenie.
Jak uniknąć mandatu: przed przyjęciem poproś o pokazanie dokumentu legalizacji urządzenia pomiarowego. Funkcjonariusz musi mieć go przy sobie i okazać na nasze żadanie. Oprotestuj zamaskowanie fotoradaru, nie ma jeszcze przepisów*/, które zabraniałyby ukrywania fotoradarów. Są jednak inne obostrzenia związane z tymi urządzeniami. Fotoradar musi znajdować się w oryginalnej obudowie, przewidzianej przez producenta. Jeśli zostanie zamaskowany, zdjęcie nie może być podstawą do wystawienia mandatu.
*/ niestety, od Nowego Roku maskowanie fotoradarów (zwykle straży miejskiej) jest niezgodne z obowiązującymi przepisami
Jak uniknąć mandatu: jeśli fotoradar został ukryty np. w śmietniku i zrobił nam zdjęcie, zatrzymajmy się w bezpiecznym miejscu i wykonajmy fotkę urządzenia. Kiedy zostaniemy wezwani przez straż miejską, mamy argument do odmowy przyjęcia grzywny.
Poproś o pokazanie pełnego kadru zdjęcia
Jeśli na zdjęciu z fotoradaru w kadrze widać dwa samochody, nie ma pewności, czyja prędkość została zmierzona. Dotyczy to urządzeń starszego typu (nowsze pokazują selektywnie).
Jak uniknąć mandatu: jeśli dostaniemy zdjęcie wykonane przez fotoradar, poprośmy o pokazanie pełnego kadru. Gdy widać na nim dwa samochody, należy powiedzieć o naszych wątpliwościach. To powinno wystarczyć, aby dostać upomnienie zamiast mandatu.
Twarz kierowcy nie musi być widoczna
Na zdjęciu z fotoradaru nie musi być widoczna twarz kierowcy. Jeśli mamy uzasadnione podejrzenie, że to nie my kierowaliśmy, to jeszcze nie jest twardy dowód. Owszem, właściciel zapewne uniknie punktów karnych, ale nie uniknie mandatu. Mówiąc wprost jesteśmy przymuszeniu do "kapowania", a to nie jest honorowy zwyczaj. Sytuacją odmienną może być krótkotrwały zabór mienia. Niestety, wówczas należy zgłosić kradzież w najbliższej placówce policji.
Jak uniknąć mandatu: jeśli nie pamiętamy, kto prowadził samochód, to mamy problem. Zwłaszcza, gdy była to piękna blondynka, niekoniecznie żona. Grozi za to mandat do 500 zł i zwykle policjanci czy strażnicy miejscy korzystają z maksymalnej stawki, ale bez wspomnianych punktów karnych. Sprawa może jednak trafić do sądu.
Oprotestuj sposób pomiaru
Dokonywanie pomiaru kilku pojazdom w ruchu, na tym samym pasie, miernikiem starszego typu można zakwestionować. Z odległości 300 m szerokość wiązki popularnej "suszarki" wynosi aż 100 m. Wyjątkiem od tej reguły jest urządzenie typu Iskra i najnowsze dalmierze laserowe. Czy uda Ci się uniknąć mandatu? Możesz spróbować, ale nie udowadniaj funkcjonariuszowi na siłę, że nic nie potrafi.
Inne sztuczki policjantów i straży miejskiej
Coraz więcej szybkich, nieoznakowanych radiowozów, oddano w ręce stróżów prawa. Są naprawdę szybkie i dobrze wyposażone w najnowsze wideorejestratory. Ale, to ostatnie urządzenie nie jest typowym radarem do pomiaru prędkości, mówiąc prościej nie wysyła wiązki elektromagnetycznej.
Kierowca takiej nieoznakowanej vectry, octavii, a ostatnio alfy romeo musi dogonić twój pojazd i z odległości 100 m (przez kilkanaście sekund) skanować prędkość pirata. Pamiętaj: wideorejestrator sprzężony jest z prędkościomierzem radiowozu, a nie głowicą urządzenia do pomiary prędkości. Zwykle taki pomiar powinien być wykonany dwukrotnie.
Czy można kwestionować technikę wykonania pomiaru?
Wprawdzie nie jest ona doskonała, ale nie łudźmy się. Stróże prawa postawią na swoim, zwłaszcza jeżeli przekroczenie prędkości było większe niż 50 km/h. Nawet w sądzie nie wybronisz się z potrzasku.
Ostatnio policjanci korzystają z mierników laserowych. Magą one dokonywać pomiaru z odległości do 1 km. Problem jest taki, że trzeba być snajperem by „z ręki" skierować wiązkę na namierzony pojazd. Mówiąc wprost, to niemożliwe bez statywu. Jeśli byłeś w wojsku, to wiesz, że nie wykonasz strzelania z kbkAK nawet na 100 m z wolnej ręki, a cóż dopiero na 1000 m. Da zabawy spróbuj ustrzelić poruszający się obiekt zwykłą lustrzanką cyfrową z teleobiektywem 500 mm - z wolnej ręki oczywiści. To bardzo trudne.
Pamiętaj, że nawet pomiar prędkości poruszającego się obiektu powinien być dokonany zgodnie z zasadami fizyki. Ale policjanci, szczególnie także straż miejska upraszcza ten problem.
- W policyjnej praktyce wykorzystywane są mierniki prędkości typu RAPID, w których pomiar prędkości pojazdu oparty jest na zjawisku Dopplera. Dokładność pomiaru prędkości pojazdu zależy od kąta między kierunkiem ruchu pojazdu, a radarem. Do uzyskania dokładnego wyniku pomiaru kąt powinien wynosić 0 st. - wyjaśnia podinsp. Józef Syc, naczelnik wydziału nadzoru i koordynacji biura ruchu drogowego Komendy Głównej Policji
- Jeżeli pojazd porusza się pod pewnym kątem w stosunku do radaru, wówczas zmierzona prędkość będzie mniejsza od aktualnej prędkości pojazdu. Błąd pomiaru prędkości jest proporcjonalny do cosinusa kąta między kierunkiem pojazdu a ustawieniem radaru - dodaje Syc
LINKOJCIEC - 4 Styczeń 2011, 21:20 Jeden z gorszych artykułów tego typu, jaki czytałem. Ilość nieścisłości, a nawet kompletnych bzdur jest taka, że nie chce mi się nawet ich osobno komentować piotreg - 5 Styczeń 2011, 08:02 Zanim zapłacisz mandat - zapewnij sobie te wyższe widełki
W mojej ocenie to najlepszy tytuł do tego artykułu. I ja się wcale ludziom nie dziwie - wpadnie nieświadomemu kierowcy taki artykuł do rąk i potem robie z siebie błazna, co skutkuje sprawą w sądzie i wyższą grzywną.delpiero - 5 Styczeń 2011, 09:25
Cytat:
Dane dotyczące fotoradarów mają być jawne
Brytyjski rząd postanowił rozwiać wątpliwości kierowców. Ujawnienie danych dotyczących fotoradarów ma udowodnić, że urządzenia faktycznie poprawiają bezpieczeństwo.
Od kwietnia Brytyjczycy mają mieć pełny dostęp do statystyk dotyczących fotoradarów. Ustawa przewiduje, że zainteresowani będą mogli przejrzeć statystyki wypadków w miejscu ustawienia urządzenia pomiarowego, prędkości z jakimi auta mijają fotoradar oraz liczbę kierowców popełniających wykroczenia.
- Skoro fotoradary są utrzymywane z pieniędzy pochodzących z podatków, opinia publiczna powinna mieć dostęp do danych na temat ich efektywności – tłumaczy zmiany w przepisach Mike Penning, minister odpowiedzialny za bezpieczeństwo na brytyjskich drogach.
- Proponowane przeze mnie zmiany pokażą, jak fotoradary wpływają na bezpieczeństwo oraz zobrazują, jak policja radzi sobie z piratami – dodał Penning.
Obecnie brytyjskie ministerstwo transportu ustala z instytucjami odpowiedzialnymi za fotoradary na temat zakresu informacji oraz sposobu w jaki zostaną ujawnione.
Association of British Drivers poponuje, by dostępne były informacje na temat okoliczności i skutków wypadków w okolicach fotoradarów, prędkości pojazdów uczestniczących w zdarzeniu oraz ich odległość od urządzenia pomiarowego. Association of British Drivers proponuje także, by poszczególne informacje zostały sprecyzowane – skutki wypadków powinny zostać dokładnie opisane (śmiertelnym, z poważnie rannymi, bez ofiar), podobnie jak stan kierowcy (trzeźwy, nietrzeźwy, pod wpływem narkotyków, bez prawa jazdy, itd.).
Usunięcie krawężników z dróg to najlepszy sposób na poprawę czujności kierowców, a co za tym idzie zwiększenie bezpieczeństwa w ruchu – tak wynika z najnowszych badań.
Według naukowców z Newcastle University, 31 proc. kierowców szybko nudzi się, gdy siedzi za kierownicą, co skłania ich do poszukiwania bodźców, które mają na celu urozmaicenie tego żmudnego zajęcia.
Przekraczanie dozwolonej prędkości, niebezpieczne wyprzedzanie czy agresywny styl jazdy, to główne sposoby znudzonych kierowców na zabicie nudy.
Zdaniem naukowców rozwiązaniem tego problemu mogłoby się okazać zastosowanie dodatkowych przeszkód na drodze, tj. usunięcie krawężników, które wyraźnie wyznaczają skrajne punkty jezdni.
Ich brak automatycznie wymuszałby na kierowcach bardziej uważną i bezpieczną jazdę, a prowadzenie auta w takich warunkach przestałoby być nudne i monotonne.
Kiedyś już pisałem o podobnych pomysłach, które najpierw pojawiły się w mającej pie...lca na punkcie bezpieczeństwa Skandynawii. Otóż po latach wygody i komfortu jazdy pięknymi drogami, zaczęli na nich likwidować szerokie pobocza. Założenie było takie, że szerokie pobocza dając poczucie bezpieczeństwa prowokują do ryzykownych zachowań - wyprzedzanie na trzeciego itd. Podobne działanie u nas mają np. barierki na całej długości wiochy, albo wysepki dla pieszych - wiadomo, pieszy może dzięki nim wziąć jezdnię na dwa razy, ale przy okazji dzięki ich obecności co kilkaset metrów nie ma wyprzedzania.tqmeh - 6 Styczeń 2011, 18:45
Cytat:
Polscy inżynierowie BEZruchu
Tym razem nie chciałem pisać o inżynierach ruchu, jednak po moim poprzednim felietonie odniesienie do komentarzy Czytelników jest konieczne.
Otóż ja nikomu nie odmawiam wiedzy. Ja tylko, drodzy Inżynierowie, czynownicy polskich dróg, postrzegam Was jako ludzi owładniętych wizją, w której bezpiecznie jest tylko wtedy, kiedy samochody stoją i nie mają możliwości jazdy. Co czyni z Was inżynierów BEZruchu. Wielu z Was, którzy mają realny wpływ na regulowanie ruchu i oznakowywanie dróg, wykazuje zachowania typowe dla maniaków religijnych, którzy są przeświadczeni, że oni i tylko oni pojęli Prawdę. A to, drodzy Inżynierowie, jest fundamentalizm.
Po raz pierwszy bałagan w resorcie ministra Cezarego Grabarczyka przysłuży się Polakom. Przez nieudolność urzędników straż miejska w całym kraju nie może od 1 stycznia łapać kierowców na fotoradar.
Nowe przepisy obowiązują straż do tego, by ostrzec kierowców przed kontrolą fotoradarową stosownym znakiem drogowym. Ale nie tylko nie ma jeszcze stosownego rozporządzenia, ale nawet nie ma projektu takiego znaku! – I nie wiadomo, kiedy będzie – mówi Sławomir Chełchowski ze Straży Miejskiej we Wrocławiu.
Informacje te potwierdzają w Poznaniu. - Przepisy są niekompletne więc nie możemy używać fotoradarów - dodaje Przemysław Piwecki z SM w Poznaniu.
Ministerstwo infrastruktury jest wyjątkowo tajemnicze w kwestii braku znaku. – To prawda, że znaku jeszcze nie ma. W tej chwili trwają prace projektowe. Trudno określić kiedy nowe znaki pojawią się na polskich drogach – przyznaje Mikołaj Karpiński z Ministerstwa Infrastruktury.
Do gigantycznego bałaganu w resorcie kierowanym przez ministra Cezarego Grabarczyka Polacy zdążyli już przywyknąć. I choć żadem podróżny nie wybaczy ministrowi chaosu, który od wielu tygodni paraliżuje polską kolej, tak w kwestii braku znaku ostrzegającego przed fotoradarem, Polacy są bardziej tolerancyjni.
– Jeśli urzędnicze gapiostwo sprawia, że żyje nam się lepiej, to ja jestem za! Skoro nie ma znaku, a co za tym idzie, nie mogą być prowadzone kontrole radarowe, to strażnicy nie będą łupić kierowców mandatami - cieszy się Karolina Szuman z Poznania.
Źródło: KLIKpiotreg - 7 Styczeń 2011, 09:39 Tylko żeby gm. Biały Bór, Kobylnica etc. nie splajtowały OJCIEC - 7 Styczeń 2011, 09:43
DarioG napisał/a:
Ale nie tylko nie ma jeszcze stosownego rozporządzenia, ale nawet nie ma projektu takiego znaku!
Dzięki takim newsom nie da się zapomnieć, w którym kraju żyjemy BluesW. - 7 Styczeń 2011, 09:47 Czy to znaczy, że chwilowo nie będę miał ładnych dźwięków na pokładzie? piotreg - 7 Styczeń 2011, 09:53 Wrocław na pewno stoi wksek - 7 Styczeń 2011, 11:06 Ale jajca Czarek G. to poczciwy człowiek piotreg - 7 Styczeń 2011, 12:12 Czarek teraz sprząta na kolei delpiero - 10 Styczeń 2011, 19:26
Cytat:
Bezkarni piraci drogowi
Wejście w życie nowych przepisów kodeksu wykroczeń nie dość, że spowodowało luki w taryfikatorze mandatów, to jeszcze bezkarność kierowców wobec fotoradarów straży miejskiej i gminnej.
Ostatnio pisaliśmy o błędzie prawników z kancelarii premiera i Centrum Legislacyjnego Rządu. Nastąpiła bowiem nowelizacja kodeksu wykroczeń, która wprowadziła nowy artykuł 92a mówiący o karze za "przekroczenie dozwolonej prędkości". Do tej nowelizacji konieczna była zmiana dwóch rozporządzeń - o naliczaniu punktów karnych i zmianie taryfikatora. To ostatnie, które podpisuje premier nie powstało na czas. Dzięki temu policjant może nam kazać zapłacić za to samo 20 jak i 200 złotych.
Od nowego roku strażnicy nie mogą łapać kierowców na przekraczaniu prędkości za pomocą przenośnych fotoradarów. "Dziennik Gazeta Prawna" donosi, że to efekt kolejnej luki prawnej po wprowadzeniu w życie nowego kodeksu wykroczeń. Wszystko przez urzędników ministra Cezarego Grabarczyka. Najzwyczajniej w świecie nie zdążyli przygotować właściwego rozporządzenia, w którym by opisano sposób oznaczenia miejsc z kontrolą prędkości.
W DGP czytamy, że całe zamieszanie wzięło się z chęci uporządkowania coraz bardziej kontrowersyjnych metod wykorzystywania fotoradarów przez strażników miejskich i gminnych.
- Zbyt często strażnicy traktowali fotoradary jako sposób na zarobienie pieniędzy do budżetu gminy. Miejsca do kontroli wybierali podstępnie, aby złapać jak najwięcej kierowców, a nie po to, żeby poprawić bezpieczeństwo na drogach - przyznaje "Dziennikowi Gazecie Prawnej" wysoki rangą urzędnik, który pracował nad nowelizacjami.
Co to oznacza w praktyce? Jak możemy przeczytać w DGP, jeśli teraz kierowca otrzyma mandat za przekroczenie prędkość na podstawie zdjęcia wykonanego przez straż miejską bądź gminną, będzie mógł wnieść o anulowanie mandatu. Co ciekawe strażnicy, którzy wystawili taki dokument narażają się również na zarzut przekroczenia uprawnień.
Skąd wzięło się opisywane zamieszanie? Powodem jest dodanie przez ustawodawcę dwóch dodatkowych ustępów w znowelizowanym kodeksie, które nakazują konsultowanie z policją ustawiania fotoradarów i ustawianie fotoradarów w oznakowanym miejscu.
Dziennikarze GDP sprawdzili także, jak po zmianach w kodeksie wprowadzonych w życie 1 stycznia br. zachowuje się najbardziej aktywna w Polsce straż gminna z Białego Boru w woj. zachodniopomorskim. W ubiegłym roku strażnicy z Białego Boru wystawili rekordową liczbę mandatów. W tym roku już wstrzymali się z kontrolami prędkości. Zamiast tego zajęli się szykowaniem mandatów dla kierowców, którzy dali się złapać w ubiegłym roku. Kierowcy, którzy w zeszłym roku zbyt szybko jechali przez Biały Bór powinni otrzymać wezwanie do zapłaty kary do końca lipca br.
Jak się okazuje, jednak nie wszyscy strażnicy biorą sobie do serca wejście w życie niejasnych przepisów. Okazuje się, że w gminie Góra w woj. dolnośląskim, która w 2010 r. zarobiła na piratach drogowych aż 1,4 mln zł strażnicy dalej robią zdjęcia.
Kiedy sprawa zostanie uporządkowana? Tego jeszcze nie wiadomo. Jak na razie urzędnicy czekają na konsultacje międzyresortowe. A z praktyki wiadomo, że może to potrwać dość długo.
Jak możemy przeczytać w DGP, jeśli teraz kierowca otrzyma mandat za przekroczenie prędkość na podstawie zdjęcia wykonanego przez straż miejską bądź gminną, będzie mógł wnieść o anulowanie mandatu. Co ciekawe strażnicy, którzy wystawili taki dokument narażają się również na zarzut przekroczenia uprawnień.
Ten artykuł to może być woda na młyn dla naszego kolegi z telewizji, Pana Emila. Przypomnę, że Pan Emil przyłapał straż gminną z Sulechowa w Kalsku (droga K-3).
Dlatego też "stoi" niemal cała Polska, m.in. także i Wrocław.piotreg - 10 Styczeń 2011, 21:19 Upssss... dostałem od kolegi S. z Jasła na GG upomnienie, że w Sulechowie to mamy . Z góry przepraszam wszystkich za ten nietakt.jojo - 10 Styczeń 2011, 21:28
delpiero napisał/a:
Bezkarni piraci drogowi
Wejście w życie nowych przepisów kodeksu wykroczeń nie dość, że spowodowało luki w taryfikatorze mandatów, to jeszcze bezkarność kierowców wobec fotoradarów straży miejskiej i gminnej.
Będzie lipa jak się nie zwiększy ilość wypadków po 01.01.2011 OJCIEC - 10 Styczeń 2011, 22:03 Wyszły większe jaja niż sądziłem piotreg - 11 Styczeń 2011, 07:45 Jeszcze lepsze jaja wyszły z AOW OJCIEC - 11 Styczeń 2011, 08:48 Ale to jakby co, dopiero za 5 lat. Jeszcze kupę czasu, żeby decyzję cztery razy zmienić Micell - 11 Styczeń 2011, 08:53
Cytat:
Zerwana trakcja na trasie Wrocław – Warszawa
Ciężarówka zerwała przewody na przejeździe kolejowym i sparaliżowała ruch pociągów we Wrocławiu. Kierowca samochodu usiłował uciec, ale policji udało się go złapać. Naprawa trakcji potrwa kilka dni.
– Ok. 4.15 ciężarówka z podniesioną skrzynią ładunkową przejeżdżała przez przejazd kolejowy na stacji Wrocław – Sołtysowice i zerwała siec trakcyjną – powiedział na antenie TVP Info Oskar Olejnik, rzecznik prasowy Zakładu Linii Kolejowych we Wrocławiu.
OJCIEC - 11 Styczeń 2011, 08:55 Podobno naprawienie zniszczeń może potrwać 4-5 dni piotreg - 11 Styczeń 2011, 09:45 Jak nie idzie to nie idzie - kolejny paraliż kolejowy gotowy. Teraz przynajmniej szybko znajdą winnego OJCIEC - 11 Styczeń 2011, 10:03 Ale co oni przez te 5 dni będą robić Wymienią całą trakcję W-w - Wa-wa i wyremontują po drodze dworce? piotreg - 11 Styczeń 2011, 10:33 Poszła nie tylko trakcja, ale także słupy trakcyjne...Micell - 11 Styczeń 2011, 10:41
piotreg napisał/a:
Poszła nie tylko trakcja, ale także słupy trakcyjne...
LINKOJCIEC - 11 Styczeń 2011, 10:45 No mimo wszystko, 5 dni to szmat czasu delpiero - 11 Styczeń 2011, 17:17
Cytat:
Zamiast fotoradaru będzie worek
NOWY POMYSŁ INSPEKTORÓW NA DOSTOSOWANIE SIĘ DO USTAWY
Pod koniec października posłowie zdecydowali, że 1 lipca puste maszty fotoradarów przestaną straszyć kierowców. Już dziś wiadomo jednak, że do tego czasu na pewno nie znikną z dróg. I to nie tylko dlatego, że parlamentarzyści zapomnieli zdefiniować w nowych przepisach "atrapy fotoradaru". - One nie dają nam po prostu na razie możliwości zakupu nowych urządzeń - mówi Alvin Gajadhur, rzecznik Inspekcji Transportu Drogowego. Jak inspektorzy dostosują się zatem do sejmowej noweli? 30 czerwca na wszystkie puste maszty nałożą worki. Kiedy zdejmą ostatni? Nie wiadomo.
Nowelę ustawy "Prawo o ruchu drogowym", która wskazuje między innymi, że przy drogach kierowcy nie będą mogli być już straszeni atrapami fotoradarów, posłowie uchwalili 29 października ubiegłego roku. Ale każdy, kto myślał, że spowoduje to błyskawiczną likwidację pustych masztów, szybko się zawiódł.
Atrapa czy nie?
Pierwszy problem to definicja "atrapy". - Na pewno nie może być za nią uznane urządzenie, które jest sprawne i do którego można w każdej chwili włożyć jeden z elementów pozwalający na wykonywanie zdjęć - ocenia Mariusz Sokołowski, rzecznik Komendanta Głównego Policji.
Zdecydowana większość posłów sejmowej komisji infrastruktury, z której wyszły nowe przepisy, myśli jednak inaczej. - Nasza intencja od początku była przejrzysta, a projekt wielokrotnie konsultowaliśmy z ekspertami. Nikt nie zgłaszał wówczas takich problemów. Od początku chodziło o to, by po 30 czerwca na naszych drogach kierowcy nie musieli się już spotykać z obudowami bez urządzeń rejestrujących - tłumaczy Krzysztof Tchórzewski (PiS), wiceprzewodniczący komisji i sprawozdawca projektu. Już dziś wiadomo jednak, że kierowcy z takimi urządzeniami spotkają się 1 lipca na pewno.
- Docelowo rzeczywiście pustych masztów ma nie być - przyznaje Alvin Gajadhur, rzecznik ITD. Ale tego nie da się zrobić do końca czerwca. Dlaczego? Powodów jest kilka. - Centrum Automatycznego Nadzoru nad Ruchem Drogowym w Głównym Inspektoracie Transportu Drogowego, które będzie spinało cały nowy system, dopiero rozpoczyna pracę. Na razie mamy trzy miesiące na przejęcie masztów i fotoradarów od GDDKiA oraz policji. Tego trochę jest - mówi Gajadhur.
Mają tworzyć system, kupować nie mogą
Kiedy już ITD przejmie obudowy i urządzenia, zacznie analizować ich lokalizacje.
- Ten etap powinniśmy zamknąć do końca czerwca. Chodzi o to, by fotoradary stały tylko w miejscach niebezpiecznych, a nie takich, które mają zapewniać jak największe wpływy z mandatów - wyjaśnia rzecznik Inspekcji Transportu Drogowego.
Gajadhur deklaruje, że 1 lipca wszystkie urządzenia rejestrujące, które przejmie ITD, znajdą się w obudowach i będą wyłapywały drogowych piratów. Kłopot w tym, że dziś masztów jest 10 razy więcej, niż samych fotoradarów. A nowych Inspekcji kupować nie wolno. - Przepisy stanowią (art. 129g, ust. 2, punkt 4 - red.), że możemy to zrobić dopiero po 1 lipca - przyznaje rzecznik. - Wcześniej uruchomimy natomiast procedury przetargowe, bo one w świetle ustawy o zamówieniach publicznych też są złożone - dodaje.
Jaka będzie wartość przetargu, ile urządzeń rejestrujących przybędzie i kiedy zaczną pojawiać się w pustych - a stojących w niebezpiecznych miejscach - masztach? - Za wcześnie by o tym mówić - ucina Gajadhur. Co pozostaje ITD? Na 1 lipca planuje zakryć wszystkie obudowy i znaki informujące o kontroli fotoradarowej tam, gdzie się jej nie prowadzi. - I znów wrażenie będzie takie, że państwo próbuje się kiwać z obywatelem. A jedynym celem było przecież zwiększenie bezpieczeństwa na drodze - konkluduje poseł Tchórzewski.
Worki workami, ale Blues ma do sprzedania dwie używane skarpety - kolor ciemny. Może ITD się skusi? wksek - 11 Styczeń 2011, 19:44 Dlatego kocham prawo, zawsze da się je jakoś obejść
Worek na maszt, szczyt piotreg - 11 Styczeń 2011, 20:39 Absurd goni absurd Q'wa, oni wolą maszt przykryć workiem, tym samym dać zielone światło kierowcy, że z powodzeniem w tym miejscu może łamać przepisy RD, zamiast wykorzystać całą tą infrastrukturę, za którą zapłacił podatnik, do celów prewencyjnych. Wyjadę z tego kraju, słowo A na PO w życiu już nie zagłosuję OJCIEC - 11 Styczeń 2011, 21:04
piotreg napisał/a:
Wyjadę z tego kraju, słowo
Aj tam, aj tam. Tak tylko gadasz, przecież my to kochamy piotreg - 12 Styczeń 2011, 07:46 Ten, kto dzisiaj przed 7.00 słuchał w Radiu Wrocław wywiadu z wojewodą Skorupą w sprawie AOW pękł chyba ze śmiechu. Ludzie u władzy w tym kraju to jakaś masakra
Fajnie jest, kiedy jakiś oszołom poszumi i zniknie (na scenie politycznej swojego czasu rządził pewien Pan z charakterystycznym krawatem), ale ileż można Non stop to samo Micell - 12 Styczeń 2011, 20:36
piotreg napisał/a:
Poszła nie tylko trakcja, ale także słupy trakcyjne...
Miłego oglądania.OJCIEC - 12 Styczeń 2011, 20:41 O widzisz, teraz mamy pełny obraz sytuacji. Dzięki Micell - 12 Styczeń 2011, 20:43 Nie ma problemu specjalnie dla was nagrałem filmik. piotreg - 12 Styczeń 2011, 21:04 N a r o z p i e r d a l a ł jak w burdelu - będą tam po nim sprzątać cały boży tydzień garny - 12 Styczeń 2011, 22:14 Kolej ma pecha w tym roku, ale z moim ulubionym Lotem nie jest lepiej (choć czasem taniej i z pewnością szybciej).piotreg - 13 Styczeń 2011, 07:46 Zwłaszcza zimą OJCIEC - 13 Styczeń 2011, 10:06 Nóż się w kieszeni otwiera. Najdroższe autostrady w Europie! Wychodzi na to, że budowanie autostrad w Polsce to największy skandal ostatnich dziesięcioleci
Cytat:
Za mało asfaltu w asfalcie na odcinku S8
Na odcinku trasy ekspresowej S8 między Konotopą a ul. Powązkowską jest za mało asfaltu w asfalcie - alarmuje "Życie Warszawy".
Najdroższy w Polsce, bo kosztujący 2,27 mld zł, ponad 10-kilometrowy odcinek przyszłej obwodnicy Warszawy, jest wielką fuszerką. Tak twierdzi Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad. Dla porównania łączny koszt budowy 91 km autostrady A2 ze Strykowa do Konotopy wyniesie 3,2 mld zł.
W swoim komunikacie Generalna Dyrekcja wymienia m.in. zaniżone ilości asfaltu w warstwach bitumicznych, zbyt małą grubość warstw jezdni, rozmycia skarp na całym odcinku trasy, uszkodzenia betonowych barier w pasie dzielącym i spękania na nowych obiektach mostowych.
GDDKiA oraz jej organ nadrzędny - Ministerstwo Infrastruktury, są dosłownie wściekli na wykonawców. Za tak wysoką stawkę - 218 mln zł za kilometr, całość powinna być w stanie idealnym, stanowić wzór dla innych przedsiębiorstw budowlanych.
Przy tym nie sprawdziło się również konsorcjum firm projektowych, któremu zlecono nadzór nad przebiegiem prac budowlanych. Generalna Dyrekcja, która wykryła usterki, zadecydowała, że wykonawca ma je usunąć już po otwarciu trasy.
Sprawa nie jest jednak całkiem jednoznaczna, bo budowlańcy zaprzeczają, aby niedoróbki były aż tak duże, jak ocenia GDDKiA. Zresztą świadczy o tym fakt dopuszczenia odcinka do normalnej eksploatacji. Z kolei zarządca trasy obawia się wystąpienia kolejnych wad, już w trakcie eksploatacji.
Za kilka lub kilkanaście dni kierowcy pojadą nowym odcinkiem. Jak się dowiedziało "Życie Warszawy", gwarancja na jego nawierzchnię wynosi zaledwie dwa lata.
Trochę krótko, jak za tę cenę.
Klikpiotreg - 13 Styczeń 2011, 10:12 Usterki będą usuwać po otwarciu
Czyli zwężki, ograniczenia i ruch wahadłowy - ukłony dla osób, które za to odpowiadają lukaszr - 13 Styczeń 2011, 12:14 Ręce opadają po takich artykułach.wksek - 16 Styczeń 2011, 16:12
Cytat:
Tragedia podczas policyjnego pościgu: zginął 25-latek
25-letni kierowca toyoty poniósł śmierć, a jego 19-letni pasażer został ranny po tym, jak ich auto nie zatrzymało się do kontroli drogowej i uciekając przed policyjnym patrolem uderzyło w drzewo. Do wypadku doszło w nocy we wsi Gęś (Lubelskie).
Jak poinformował Arkadiusz Arciszewski z zespołu prasowego Komendy Wojewódzkiej Policji w Lublinie, w niedzielę krótko po godz. 1.00 w nocy w miejscowości Gęś niedaleko Parczewa policyjny patrol usiłował zatrzymać do kontroli drogowej samochód toyota carina.
Na widok policjantów kierowca auta przyspieszył i przejechał obok funkcjonariuszy, nie zatrzymując się. Policjanci ruszyli w pościg dając sygnały do zatrzymania, ale już po kilkuset metrach zobaczyli ściganą toyotę rozbitą o drzewo.
Dwaj mężczyźni, którzy jechali samochodem, zostali przewiezieni do szpitala. 25-letni kierowca zmarł na skutek odniesionych obrażeń, a 19-letni pasażer ma złamany obojczyk.
Jak się okazało, mężczyzna kierujący toyotą nie miał prawa jazdy. W samochodzie znaleziono niewielkie ilości marihuany.
Policja wyjaśnia wszystkie okoliczności tego wypadku.
Fotoradary: Stawiane dla bezpieczeństwa, czy dla zarobku?
– To nie jest tak, że wystawiamy fotoradary, żeby zarabiać – mówi Krzysztof Płachta, komendant Straży Gminnej w Będzinie. – Nam zależy na poprawie bezpieczeństwa na drogach.
Nasze publikacje na temat zmiany przepisów w ruchu drogowym i zasady korzystania z fotoradarów przez straże gminne, wywołały dyskusję wśród Czytelników.
– Szlag mnie trafia, gdy czytam, że strażnicy gminni ścigają kierowców z tymi swoimi fotoradarami. Niech się do roboty wezmą i pilnują porządku na osiedlach, zamiast bawić się w dorabianie – komentuje Czesław Chmielewski z Koszalina. Inni kierowcy wypowiadają się w podobnym tonie: – Karanie mandatami ma być metodą na poprawę bezpieczeństwa?! Niech się w tej naszej Polsce kochanej za budowę porządnych dróg zabiorą, wtedy będziemy mogli jeździć bezpiecznie – dodaje Zdzisław Jarocki.
Nasze artykuły sprowokowały też strażników gminnych. W redakcji "Głosu” zjawił się Krzysztof Płachta, szef będzińskiej Straży Gminnej.
– Proszę zaznaczyć, że od tego roku straż gminna może kontrolować na każdej drodze – i gminnej, i powiatowej, a także wojewódzkiej i krajowej. Warunek – chodzi o teren zabudowany. A więc mamy prawo kontrolować kierowców m. in. w Będzinie, na krajowej drodze z Koszalina do Kołobrzegu – wyjaśnia komendant. – I będziemy to robić, bo mamy takie uprawnienia i zależy nam na poprawie bezpieczeństwa. W ten sposób wspieramy też działania policji. Proszę mi wierzyć, każdy fotoradar to ratunek dla nie jednego życia ludzkiego.
Komendant podkreśla przy tym, że lokalizacja fotoradów, to nie jest jego "widzimisię”.
– Odkąd korzystamy z fotoradarów, to miejsca ich lokalizacji były uzgadniane z policją – mówi. – Nic nie jest dziełem przypadku. Nasze fotoradary stoją w tych miejscach, gdzie konieczna jest dbałość o bezpieczeństwo. To głównie okolice przejść dla pieszych, szkół. I zawsze w terenie zabudowanym. Bo nie może być tak, że kierowcy gnają na łeb na szyję, nie patrząc na ograniczenie prędkości i to, że na drogę mogą wyjść dzieci, jak np. w Tymieniu, gdzie biegnie krajowa "11”.
Komendant na dowód wyciąga kolejne zdjęcia wykonane przez gminny fotoradar. Na nich widzimy m. in. kierowcę skody, który pędzi przez Tymień, przy ograniczeniu 50 km/h, z prędkością 106 km/h. Albo innego – kierowcę volkswagena w Łeknie, ten jechał 90 km/h. Nie dość, że przekroczył dozwoloną prędkość, to jeszcze wyprzedzał na przejściu dla pieszych, do tego w miejscu, gdzie była podwójna linia ciągła. Kolejny – kierowca forda gnał przez podkoszalińskie Borkowice i miał na liczniku102 km/h. Rekordzista wśród kierowców aut widocznych na zdjęciach miał na "zegarze” 165 km/h!
– Nie możemy przymykać oka na takie wykroczenia – mówi komendant. – Ci kierowcy najwyraźniej nie zdają sobie sprawy, że zagrażają życiu innych. Wystarczy sięgnąć po policyjne statystyki. Miejsca, o których mówię, to te, w których notowano wcześniej wypadki, także te tragiczne – m. in. Będzino, Tymień, Dobrzyca. Teraz, odkąd tam jesteśmy, nie dochodzi tam do tragicznych zdarzeń. A nam chodzi o to, żeby kierowcy jeździli w terenie zabudowanym co najwyżej do 60 km/h – to w miarę bezpieczna prędkość.
Bezduszny wydawałoby się fotoradar zainstalowany przy drodze jest bardziej tolerancyjny niż policjant. Ten pierwszy "strzeli” fotkę, gdy pojazd przekroczy dozwoloną prędkość o 10 km na godz. Ten drugi machnie lizakiem, jeśli prędkość przekroczona zostanie o 6 km.
W ostatni dzień 2010 roku weszło w życie znowelizowane Prawo o ruchu drogowym, zgodnie z którym zwiększa się tolerancja prędkości na wszystkich drogach.
Bez pobłażania
- Tak początkowo interpretowano znowelizowane prawo. Jednak przeanalizowałem zapis i nie mam wątpliwości - zwiększona o 10 kilometrów na godzinę tolerancja dopuszczalnej prędkości dotyczy tylko tej zapisanej przez wideorejestratory i tak zwane fotoradary - wyjaśnia mł. insp. Wiesław Rzyduch, naczelnik Wydziału Ruchu Drogowego KWP w Bydgoszczy.
- Na pobłażliwość funkcjonariusza wyposażonego w ręczny miernik prędkości nie można liczyć. Będzie tak, jak było dotąd. Jeśli policjant zarejestruje przekroczenie prędkości o więcej niż 6 kilometrów na godzinę, będzie reagował. Te 6 kilometrów to zwyczajowa tolerancja, która funkcjonuje od dawna i tak pozostaje.
Nasz rozmówca przypomina, że jeszcze wcześniej policjant mógł ukarać mandatem nawet za jazdę o 3 km na godz. szybszą niż pozwalają przepisy. Później nieco poniesiono tolerancję i tak zostało.
50 złotych i więcej
Ważna jest także informacja o tym, że za przekroczenie dopuszczalnej prędkości o 6-10 km na godz. funkcjonariusz wypisuje mandat o wartości 50 zł i dodaje do ewidencji kierowcy 1 punkt karny.
Niby niewiele, ale już przekroczenie prędkości o 11-20 km na godz. karane jest 50- lub 100-złotowym mandatem i 2 punktami. Jest to zgodne ze starym taryfikatorem mandatów, który oficjalnie stracił moc prawną, ale policja nadal go stosuje. Takie jest przynajmniej zalecenie Komendy Głównej.
Wcześniej prasa spekulowała, że funkcjonariusze mogą karać kierowców według własnego uznania, czyli zwykle tak, iż właściciel droższego pojazdu płaci więcej od kierującego modelem z "niższej półki”.
Prezes Rady Ministrów ma wkrótce wydać nowe rozporządzenie w sprawie mandatów karnych. Jeśli projekt rozporządzenia, do którego dotarliśmy utrzyma brzmienie, kary za szybką jazdę będą takie same, jak dotąd.
Przewożenie osób pod lupą
- Po kilku tragediach, w których zginęło wielu nieprawidłowo przewożonych ludzi, w nowym rozporządzeniu zamierza się wprowadzić zmiany poprawiające bezpieczeństwo – kontynuuje Wiesław Rzyduch. – I tak przewóz pojazdem nie przeznaczonym do tego celu ma być karany mandatem od 100 złotych wzwyż. Za każdą osobę przewożoną ponad przewidzianą w dowodzie rejestracyjnym liczbę będzie grozić 100 - złotowy mandat.
Na pobłażliwość funkcjonariusza wyposażonego w ręczny miernik prędkości nie można liczyć. Będzie tak, jak było dotąd. Jeśli policjant zarejestruje przekroczenie prędkości o więcej niż 6 kilometrów na godzinę, będzie reagował.
Zwłaszcza funkcjonariusz stołecznej drogówki OJCIEC - 19 Styczeń 2011, 08:43 Brawo! Oto po raz pierwszy dziennikarz potrafi odróżnić atrapę fotoradaru od pustej, ale prawdziwej puszki. To historyczna chwila. Proszę powstać do hymnu
Cytat:
Co dalej z fotoradarami?
Kierowcy cieszyli się, że znowelizowane ustawy spowodują usunięcie z dróg części fotoradarów. Tymczasem możemy spodziewać się, że liczba urządzeń... wzrośnie.
W listopadzie ubiegłego roku Prezydent Bronisław Komorowski podpisał nowelizację przepisów ruchu drogowego, która weszła w życie 1 stycznia 2011 roku. Za jej sprawą podniesiono dozwoloną prędkość na autostradach, a także zmieniono przepisy dotyczące fotoradarów.
Nowe wytyczne mówią, że z dróg mają zniknąć atrapy fotoradarów, natomiast pozostałe urządzenia do mierzenia prędkości będą wyraźnie oznakowane i widoczne. Ustawodawcy zapewniają, iż dzięki temu fotoradary zaczną jeszcze lepiej spełniać prewencyjną rolę oraz przyczynią się do poprawy bezpieczeństwa na drogach.
Kierowcy ucieszyli się na wieść o konieczności usunięcia atrap fotoradarów. Tymczasem tych jest... jak na lekarstwo! Atrapa fotoradaru to blaszana puszka, której konstrukcja uniemożliwia zainstalowanie w niej urządzenia pomiarowego. Większość stojących przy drodze masztów może w każdej chwili otrzymać "wkład", czyli fotoradar. Liczba tych ostatnich jest znacznie mniejsza niż masztów, jednak przekładanie fotoradaru między masztami sprawia, że kierowca nigdy nie wie, przy którym z nich może się spodziewać pomiaru prędkości. Warto dodać, że tego typu praktyka jest stosowana nie tylko w Polsce. Puste maszty oraz "rotujące" fotoradary znają także kierowcy z innych krajów Europy.
Jeżeli kierowca nie zdejmie nogi z gazu, a fotoradar zmierzy prędkość, mandat ma być nieunikniony, jak również szybko doręczony. Zdjęcia wykonane przez fotoradary trafią do głównego komputera. Urządzenie za pośrednictwem bazy Centralnej Ewidencji Pojazdów i Kierowców zidentyfikuje właściciela samochodu, który otrzyma wezwanie do zapłaty lub wskazania, komu powierzył pojazd. Według planów zautomatyzowana sieć fotoradarów będzie gotowa za niecałe siedem miesięcy.
Nowa ustawa rozwiązała także problem krótkiego czasu na identyfikację sprawcy wykroczenia. Do tej pory już po miesiącu sprawa była kierowana do sądu grodzkiego. Teraz grzywna w postępowaniu mandatowym będzie mogła zostać nałożona w terminie do 180 dni od daty zarejestrowania wykroczenia przez fotoradar.
Znowelizowane przepisy przekazały sieć fotoradarów na drogach krajowych Generalnej Inspekcji Transportu Drogowego. - Na jej podstawie instalacja w pasie drogowym stacjonarnych urządzeń rejestrujących, obudów na te urządzenia, ich usuwanie oraz utrzymanie zewnętrznej infrastruktury dla zainstalowanych urządzeń będzie należało do kompetencji zarządcy drogi. W przypadku fotoradarów zarządzanych przez Generalną Dyrekcję Dróg Krajowych i Autostrad powyższe obowiązki wykonuje Główny Inspektor Transportu Drogowego – wyjaśnia nadkom. Krzyszfot Bujnowski, naczelnik Wydziału Ruchu Drogowego Komendy Stołecznej Policji. ITD będzie także odpowiadało za urządzenia rejestrujące przypadki niestosowania się do sygnałów świetlnych.
- W ciągu połowy roku policja ma przekazać wszystkie maszty i urządzenia, które będą mierzyły prędkość Inspekcji Ruchu Drogowego. Policjanci będą natomiast skupiać się na mierzeniu prędkości w sposób dynamiczny - po to właśnie laserowe mierniki prędkości, wideorejestratory, których jest coraz więcej oraz rejestrator na śmigłowcu - powiedział w wywiadzie dla TVN24 Mariusz Sokołowski, rzecznik prasowy Komendanta Głównego Policji.
Do tej pory kierowcy skarżyli się na działania straży miejskich lub gminnych, które miały szczególną motywację do skutecznego wyłapywania kierowców przekraczających dozwoloną prędkość – w ich przypadku pieniądze z mandatów zasilały skarb miasta. Nowelizacja ustawy sprawi, że straż gminna lub miejska nie będzie mogła umieszczać przy drogach atrap fotoradarów. Strażnicy będą jednak mogli dokonywać kontroli prędkości na wszystkich drogach na terenie zabudowanym. Poza tym terenem wyłącznie na drogach gminnych, powiatowych i wojewódzkich. Na drogach krajowych fotoradary będą mogły być instalowane wyłącznie przez Inspekcję Transportu Drogowego na wniosek samorządu.
Czy w związku z nowelizacją przepisów kierowcy powinni spodziewać się zmniejszenia masztów na fotoradary przy drogach? Raczej nie. W ostatnich dniach tylko na terenie Warszawy i okolic pojawiły się trzy nowe obudowy na urządzenia pomiarowe.
- Przedsięwzięcia opierają się na zasadzie porozumienia zawartego pomiędzy właściwymi zarządcami dróg i Komendą Stołeczną Policji w zakresie współpracy na rzecz bezpieczeństwa ruchu drogowego – dowiedzieliśmy się od nadkom. Krzysztofa Bujnowskiego z WRD KSP. Dla kierowców oznacza to tylko jedno – konieczność bacznego obserwowania znaków i zdjęcia nogi z gazu...
W ostatnich dniach tylko na terenie Warszawy i okolic pojawiły się trzy nowe obudowy na urządzenia pomiarowe.
Mnie tam bardziej martwi to, że chyba nie wszystkie mamy zlokalizowane
Albo policzyli też samowolę fotoradarową przy ul. Rasochata.
OJCIEC napisał/a:
Brawo! Oto po raz pierwszy dziennikarz potrafi odróżnić atrapę fotoradaru od pustej, ale prawdziwej puszki. To historyczna chwila. Proszę powstać do hymnu
Ściągał OJCIEC - 19 Styczeń 2011, 09:07 Prawie słowo w słowo OJCIEC - 20 Styczeń 2011, 20:45
Cytat:
Nowy taryfikator mandatów
Wyższe kary za łamanie przepisów dot. przewozu osób - to jeden z zapisów nowego taryfikatora mandatów, który wejdzie w życie jeszcze w czwartek. Natomiast nie zmienią się mandaty za przekroczenie prędkości.
Jak poinformowała PAP rzeczniczka Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji Małgorzata Woźniak, premier podpisał rozporządzenie "ws. wysokości grzywien nakładanych w drodze mandatów karnych za wybrane rodzaje wykroczeń".
Wejdzie ono w życie z dniem ogłoszenia, a to - jak poinformowano PAP w Rządowym Centrum Legislacji - ma nastąpić jeszcze w czwartek. RCL wydaje m.in. Dziennik Ustaw i Monitor Polski, w których ogłaszane są akty prawne. Zwykle Dzienniki Ustaw publikowane są w godzinach popołudniowych, w czwartek ma to jednak nastąpić nieco później - jak powiedziano PAP - "we wczesnych godzinach wieczornych".
Nowy taryfikator mandatów jest związany z nowelizacją Prawa o ruchu drogowym, która weszła w życie w sylwestra. Zwiększyła ona limity prędkości na autostradach do 140 km/h i na dwupasmowych drogach ekspresowych do 120 km/h. MSWiA wydało rozporządzenie dotyczące punktów karnych za przekroczenie tych prędkości. Policja czekała jednak aż nowy taryfikator mandatów zostanie podpisany przez premiera. Do czwartku funkcjonariusze sami podejmowali decyzje, jakim mandatem ukarać kierowcę.
Zgodnie z rozporządzeniem, jeśli kierowca przekroczy prędkość do 10 km/h zostanie ukarany mandatem w wysokości do 50 zł (i według przyjętego wcześniej rozporządzenia - jednym punktem karnym). Za przekroczenie prędkości o 11-20 km/h ma dostać mandat w wysokości od 50 do 100 zł (2 punkty karne), o 21-30 km/h od 100 do 200 zł (4 punkty karne), o 31-40 km/h - od 200 do 300 zł mandatu (6 punktów karnych), o 41-50 km/h - od 300 do 400 zł mandatu (8 punktów karnych) i o 51 km/h i więcej - od 400 do 500 zł mandatu (10 punktów karnych).
Nowy taryfikator zwiększa wysokość mandatów za łamanie przepisów związanych z przewozem ludzi. To odpowiedź na wydarzenie z 12 października 2010 r., kiedy w tragicznym wypadku w Nowym Mieście nad Pilicą zginęło 18 osób, jadących przepełnionym i nieprzystosowanym do przewozu takiej liczby ludzi volkswagenem transporterem. Samochód we mgle zderzył się z ciężarowym volvo.
Za przewóz większej liczby osób niż określona w dowodzie rejestracyjnym lub pojazdem nieprzystosowanym czy nieprzeznaczonym do tego celu, grozić będzie od 100 zł mandatu. Nie została określona przy tym górna granica, co oznacza, że policjant może nałożyć też najwyższy mandat - 500 zł (w starszym taryfikatorze w tym przypadku stosowano widełki od 100 do 300 zł). Założono równocześnie, że najwyższa kara stosowana ma być przy przekroczeniu dozwolonej liczby przewożonych osób o pięć lub więcej.
Nowy taryfikator uwzględnia również przepisy zawarte w tzw. ustawie antynikotynowej, wprowadzającej zakaz palenia w miejscach publicznych. Chodzi o regulacje dotyczące obowiązków sprzedawców, właściciela lub zarządcy obiektu czy środka transportu. Zgodnie z nim za detaliczną sprzedaż wyrobów tytoniowych, w systemie samoobsługowym grozić będzie 100 zł mandatu, za nieumieszczenie informacji o zakazie sprzedaży takich produktów osobom do lat 18 - 150 zł i tyle samo za nieumieszczenie informacji o zakazie palenia w miejscu nim objętym.
Rozpoczęto prace nad nową mapą fotoradarów, która ma być gotowa już za rok - podała "Rzeczpospolita". Nowe rozmieszczenie ma poprawić bezpieczeństwo na polskich drogach.
Zgodnie z zasadami przedstawionymi przez ministra infrastruktury, fotoradary będą montowane w pobliżu wybranych szkół, domów kultury, kin, parków, kościołów i przystanków.
Każdy z nich będzie poprzedzony znakiem D-51 - automatyczna kontrola prędkości. Wszystko po to, by poinformowany o fotoradarze kierowca zdjął nogę z gazu.
Gęściej w mieście
Na terenie zabudowanym fotoradary musi dzielić odległość co najmniej kilometra. Poza takim obszarem - 3 tys. metrów.
Fotoradary lub ich obudowy zostaną najprawdopodobniej pokryte fluorescencyjnym materiałem odblaskowym, w kolorach pomarańczowym i żółtym.
Równolegle z dróg znikną atrapy urządzeń do pomiaru prędkości.
CB-radio, antyradary - czyli technologiczna wojna kierowców z policją
Pół miliarda złotych rocznie wart jest rynek sprzętu, jakim kierowcy zabezpieczają się przed policją. Obok CB-radia coraz popularniejsze stają się nowoczesne antyradary, jammery oraz elektryczne rolety zasłaniające tablice.
Policjanci z Warszawy, Gdańska, Białegostoku i Opola odbierają właśnie od swoich przełożonych nową broń – pierwsze w Polsce radiowozy wyposażone w radary zdolne w ruchu mierzyć prędkość pojazdów nadjeżdżających z naprzeciwka. Za 120 alf romeo 159 policja zapłaciła 15,8 mln zł i straszy, że niebawem dokona kolejnych zakupów. Już w lutym Komenda Główna Policji ma ogłosić kolejny przetarg, tym razem na zakup ponad stu radiowozów i prawie 370 motocykli.
Tymczasem kierowcy sami coraz częściej zbroją się przeciwko policji. Proporcjonalnie do liczby nowoczesnych radarów i radiowozów rośnie liczba urządzeń wykrywających, a nawet zakłócających pracę policyjnego sprzętu. W Polsce dostępny jest już nawet sprzęt lokalizujący radary zainstalowane we wspomnianych alfach romeo, a także oszukujący laserowe mierniki prędkości najnowszej generacji. W myśl polskiego prawa takie produkty można legalnie sprzedawać, kupować i posiadać. Nie można ich jedynie... używać.
Dwa miliony CB
Z wyliczeń „DGP” wynika, że cały rynek zabezpieczeń, jakie stosują kierowcy, aby uniknąć mandatów, wart jest ok. 500 mln złotych rocznie. Bezapelacyjnie największy udział w nim mają radia CB, których popularność gwałtownie wzrosła po 2004 roku, gdy zniesiono konieczność wydawania specjalnych pozwoleń na ich używanie.
– Rynek ten szacowany jest na ponad 200 mln złotych rocznie – mówi Paweł Sikora, doradca zarządu w firmie President Electronics Poland kontrolującej jedną czwartą polskiego rynku CB.
Już co dziesiąty spośród 17 mln polskich kierowców ma zamontowane na pokładzie swojego samochodu CB-radio. Rocznie sprzedaje się u nas 300 – 400 tys. nowych urządzeń, co stawia nas na pierwszym miejscu w Europie i drugim na świecie (za USA).
Antyradary i jammery
Mniejszą popularnością cieszą się antyradary i jammery. Z naszych rozmów z dystrybutorami wynika, że rocznie sprzedają kilkadziesiąt tysięcy takich urządzeń, niemniej są one znacznie droższe od CB-radia.
– Dobry antyradar to wydatek ok. 2 tys. zł. Z odległości kilkuset metrów wykrywa wszystkie fotoradary, a radary ręczne nawet z dwóch kilometrów. To wystarczy, aby zwolnić. Niestety jest on nieskuteczny w przypadku najnowszych mierników laserowych. Działanie tych ostatnich są w stanie zakłócić jedynie jammery montowane na stałe pod maską samochodu. Najdroższe kosztują 5 tys. zł – tłumaczy „DGP” właściciel firmy Revotech specjalizującej się w dystrybucji tego typu urządzeń.
Ze względu na wysoki koszt zakupu topowymi jammerami interesują się głównie właściciele drogich, mocnych samochodów. Ale już antyradary za 1,5 – 2 tys. kupują nawet przedstawiciele handlowi dużo podróżujący po Polsce.
– Mnie zakup zwrócił się po miesiącu, ale znam takich, którym po zaledwie trzech dniach – mówi Adrian Lachocki, przedstawiciel jednej z dużych firm telekomunikacyjnych.
Choć oficjalnie używanie w Polsce antyradarów i jammerów jest zabronione, to już samo ich posiadanie nie. – Jedynie bardziej błyskotliwi policjanci pracujący z radarami laserowymi wiedzą, o co chodzi. Może się zdarzyć, że gdy trzy razy nie uda im się zmierzyć prędkości pojazdu, zatrzymają go i poproszą o otworzenie maski, aby zobaczyć, czy nie ma pod nią jammera. Nie mogą go jednak zarekwirować, lecz jedynie kazać odłączyć i wystawić mandat – mówi właściciel firmy Revotech.
Kara wynosi w tym wypadku 500 zł i 3 punkty karne. Ale i tak się opłaca, bo za jazdę z prędkością wyższą od dopuszczalnej o 50 km/h grozi 10 punktów. Na zachodzie kary są znacznie dotkliwsze. We Francji za używanie jammera można trafić do więzienia, a w Czechach grozi nam mandat o równowartości 5 tys. zł i konfiskata sprzętu. CZYTAJ DALEJ
ŹRÓDŁOOJCIEC - 25 Styczeń 2011, 10:07 Nie słyszałem, żeby w Czechach karali za antyradary i jammery. W Słowacji tak BlackHawk - 25 Styczeń 2011, 10:33 Z jednej strony niezła reklama firmy Revotech, ale z drugiej strony to też cios w użytkowników AR i Jammerów, bo miśki będą teraz bardziej uczulone np. na E01 i E03 w LTI
Jeszcze kilka takich artykułów w mediach o AR, Jamm i CB, a wezmą się za to pOsły w rządzie, no bo im jawnie kasa ucieka Zakażą wszystkiego no i sami sprzedawcy stracą zajęcie
Lepiej siedzieć cicho i sprzedawać na sztuki niż wychylać się przed szereg i potem nie mieć zajęcia.garny - 25 Styczeń 2011, 12:42 Nie sądzę, że użytkownicy AR & JAM to jakieś masowe zjawisko. To że pismak tak napisał to jeszcze o niczym nie świadczy.
Użytkowanie JAM z głową nie powinno grozić zwiększeniem wnikliwości kontroli - tak mi się wydaje, ale poprawcie mnie, bo jestem teoretykiem.OJCIEC - 25 Styczeń 2011, 12:55 Po piątej kontroli w ciągu pół godziny auta bez żadnego sprzętu na pokładzie pomysły na kontrolę przechodzą. Kto mierzył z dużej odległości laserem, ten wie o czym mówię piotreg - 25 Styczeń 2011, 13:41
OJCIEC napisał/a:
Nie słyszałem, żeby w Czechach karali za antyradary i jammery. W Słowacji tak
A ja nawet słyszałem, że w Czechach są w pełni legalne.
BlackHawk napisał/a:
Jeszcze kilka takich artykułów w mediach o AR, Jamm i CB, a wezmą się za to pOsły w rządzie, no bo im jawnie kasa ucieka Zakażą wszystkiego no i sami sprzedawcy stracą zajęcie
Lepiej siedzieć cicho i sprzedawać na sztuki niż wychylać się przed szereg i potem nie mieć zajęcia.
Ale w sejmie swojego czasu były głosy za tym żeby AR były legalne.
garny napisał/a:
Nie sądzę, że użytkownicy AR & JAM to jakieś masowe zjawisko. To że pismak tak napisał to jeszcze o niczym nie świadczy.
Użytkowanie JAM z głową nie powinno grozić zwiększeniem wnikliwości kontroli - tak mi się wydaje, ale poprawcie mnie, bo jestem teoretykiem.
Dostajesz alarm, zbijasz prędkość do dozwolonej i robisz OFF. Pan po chwili skutecznie mierzy Twoją prędkość.
OJCIEC napisał/a:
Po piątej kontroli w ciągu pół godziny auta bez żadnego sprzętu na pokładzie pomysły na kontrolę przechodzą. Kto mierzył z dużej odległości laserem, ten wie o czym mówię
Ja tam trafiałem raz na 10. prób z odległości 700m.OJCIEC - 25 Styczeń 2011, 13:53
piotreg napisał/a:
A ja nawet słyszałem, że w Czechach są w pełni legalne.
Dopytałem się dokładnie znajomego Czecha - antyradary są u nich legalne, jammery nie (choć podobnie jak u nas antyradary - można kupić, nie można używać). Na Słowacji zabronione są aktualnie i te i te.
piotreg napisał/a:
Ale w sejmie swojego czasu były głosy za tym żeby AR były legalne.
W 2004 roku. Pracowała nad tym nawet Komisja Infrastruktury. Zmienił się rząd, pomysł zdechł.wksek - 25 Styczeń 2011, 13:58 Jesteście pewni co do tego legalnego używania AR w Czechach?
Znów polecę po gazetkach motoryzacyjnych i tam piszą, że:
Czechy:
- (...)
- Używanie antyradaru - do 100 000 koron (do 15.700 zł)
OJCIEC - 25 Styczeń 2011, 14:15 Bzdura. Antyradary w Czechach są legalne. Jammery nie.delpiero - 25 Styczeń 2011, 20:10
Cytat:
Dwa łosie w policyjnym wideorejestratorze
Wideorejestratory w policyjnych radiowozach utrwaliły wiele niecodziennych sytuacji. Podlascy policjanci nagrali dwa łosie. Informujemy o tym nieprzypadkowo.
W pobliżu zalesionych terenów często dochodzi do kolizji ze zwierzętami. Kilka dni temu na drodze krajowej numer 65 przed maską Audi stanął łoś. Kierowcy nie udało się uniknąć uderzenia w zwierzę. Prowadzący Audi wyszedł ze zdarzenia bez szwanku, jednak łoś odniósł poważne obrażenia.
Policjanci apelują do kierowców o ostrożną jazdę na zalesionych obszarach. Do kolizji ze zwierzętami dochodzi najczęściej w miejscach, gdzie drogi krzyżują się ze szlakami prowadzącymi do żerowisk.
Miejsca, w których zwierzęta szczególnie często przebiegają przez jezdnię są zazwyczaj oznakowane znakami ostrzegawczymi. Policjanci sugerują jednak, by wzmóc uwagę za każdym razem, gdy jedziemy przez las. Funkcjonariusze zalecają ograniczenie prędkości i zwracanie szczególnej uwagi na pobocze i skraj lasu.
Bzdura. Antyradary w Czechach są legalne. Jammery nie.
Dodam, że na Węgrzech można używać AR i Jamm Na AR nic ich miśki nie gadają, lecz nie przepadają za wynikami JTG, jeżeli mamy LJ .
Węgry to bardziej demokratyczny kraj od Polski:
- AR dozwolone
- Jamm dozwolone
- broń gazowa bez zezwoleń
itd.OJCIEC - 25 Styczeń 2011, 22:07 Noo, u Madziarów komfort delpiero - 26 Styczeń 2011, 12:58
Cytat:
Komendant policji pędził jak szalony
Kierowcy, jeśli zostaniecie przyłapani przez fotoradar na przekroczeniu dozwolonej prędkości, piszcie do miejscowego komendanta policji, żeby nie wlepiał wam mandatu i punktów karnych, tylko... pouczył.
Tak właśnie postąpił nadkom. Andrzej Wystalski, komendant powiatowy policji w Kłobucku (woj. śląskie), którego szaleńczą jazdę na krajowej "ósemce" zarejestrował fotoradar w miejscowości Emilianów w pow. tomaszowskim. Nadkom. Wystalski napisał do komendanta w Tomaszowie i nie dostał mandatu.
Do zdarzenia doszło około godz. 23, gdy Andrzej Wystalski jechał prywatnym samochodem z żoną i dziećmi.
- Śpieszyłem się do domu. Na drodze było znikome natężenie ruchu. Nie pamiętam, z jaką jechałem prędkością - mówi.
Chcący zachować anonimowość policjanci twierdzą, że dozwoloną prędkość (70 kilometrów na godzinę) przekroczył o prawie 100 kilometrów! Gdy sprawa wyszła na jaw i nadkomisarz miał zapłacić mandat, wystąpił z pismem do komendanta policji w Tomaszowie Mazowieckim. Wyraził skruchę i poprosił o zastosowanie pouczenia. Szef policji z Tomaszowa przychylił się do prośby.
O komentarz zwróciliśmy się do podinsp. Magdaleny Zielińskiej, rzecznika prasowego komendanta wojewódzkiego policji w Łodzi, który jest zwierzchnikiem tomaszowskiego komendanta. Po 10 dniach (!) otrzymaliśmy następującą odpowiedź: "(...) Z poczynionych ustaleń wynika, iż przedmiotowe wykroczenie zostało rozpatrzone zgodnie z obowiązującymi przepisami kodeksu wykroczeń, który w określonych sytuacjach przewiduje możliwość pouczenia (art. 41 k.w). (...) Komendant Wojewódzki Policji w Łodzi insp. Marek Działoszyński zlecił Wydziałowi Kontroli tut. KWP szczegółowe wyjaśnienie tej sprawy. Ustalono, że Komendant Powiatowy Policji w Tomaszowie Mazowieckim nie naruszył obowiązujących przepisów (...)".
Na pytanie, z jaką prędkością jechał komendant Andrzej Wystalski, odpowiedzi nie dostaliśmy.
LINKpiotreg - 26 Styczeń 2011, 13:15 Najlepsze jest to, że sprawa wyszła na jaw za sprawą przecieku, który wyszedł z Policji... garny - 26 Styczeń 2011, 20:33 Jakby nie pisał tylko "po koleżeńsku", tylko zadzwonił to by sprawa nie wyszła, ale wiadomo formalnościom musiało stać się zadość phonemaniac - 27 Styczeń 2011, 07:50
Cytat:
Kierowcy, którzy przekroczą limit 24 punktów karnych trafią na kursy reedukacyjne
Kierowcy, którzy przekroczą limit 24 punktów karnych przypisanych za popełnione wykroczenia drogowe, nie będą zdawać ponownie egzaminu na prawo jazdy
Na podpis prezydenta czeka nowa ustawa o kierujących pojazdami. Przewiduje ona nie tylko większy nadzór nad osobami, które po raz pierwszy uzyskają prawo jazdy na samochód osobowy. Równie ważną zmianą będzie wprowadzenie zmodyfikowanej procedury przypisywania punktów karnych kierowcom łamiącym przepisy ruchu drogowego i nowego postępowania w sytuacjach, gdy przekroczą oni 24-punktowy limit.
Zgodnie z nową ustawą kierowca, który prowadząc auto, naruszy przepisy ruchu drogowego, co zostanie stwierdzone mandatem karnym lub prawomocnym wyrokiem sądu, będzie otrzymywał punkty karne odpowiadające temu naruszeniu z dniem uprawomocnienia się rozstrzygnięcia. Naruszeniu będzie odpowiadała określona liczba punktów w skali od 0 do 10, w zależności od stopnia zagrożenia bezpieczeństwa ruchu drogowego i wagi naruszenia.
Maksymalnie 10 punktów
W przypadku jednoczesnego popełnienia kilku naruszeń punkty będą tradycyjnie sumowane. Nowe przepisy wprowadzają tutaj jednak znaczące ograniczenia. Jeżeli suma punktów odpowiadających naruszeniom przekroczy 10, osoba, która dopuściła się przewinień na drodze, otrzyma tylko 10 punktów.
Zmienią się także zasady postępowania z kierowcami, którzy przekroczyli limit 24 punktów karnych za popełnione wykroczenia drogowe.
Zamiast na ponowny egzamin sprawdzający kwalifikacje trafią oni na kurs reedukacyjny w zakresie bezpieczeństwa ruchu drogowego. Osoba, która zostanie skierowana na kurs reedukacyjny, będzie zobowiązana do odbycia kursu w terminie miesiąca od dnia doręczenia decyzji administracyjnej o skierowaniu.
Zajęcia w WORD
O skierowaniu na kurs będzie decydował starosta. Będzie musiał to robić z urzędu na podstawie informacji uzyskanych od administratora centralnej ewidencji kierowców. Szef powiatu będzie następnie przekazywał administratorowi ewidencji informację o wydaniu skierowania na kurs i jego ukończeniu.
Kursy reedukacyjne będą prowadzić odpłatnie wojewódzkie ośrodki ruchu drogowego. Będą one miały formę wykładów oraz zajęć warsztatowych i obejmować w szczególności przedstawienie skutków wypadków drogowych, czynników mających wpływ na bezpieczeństwo ruchu drogowego i psychologicznych aspektów kierowania pojazdem i uczestnictwa w ruchu drogowym.
Po ukończeniu kursu WORD wyda kierowcy zaświadczenie, które trzeba będzie przedstawić staroście w terminie 6 tygodni od dnia doręczenia decyzji o skierowaniu na kurs.
Dodatkowo należy wskazać, że nowe przepisy nie przewidują możliwości odbywania kursów zmniejszających posiadaną liczbę punktów karnych.
Na wejście w życie nowych zasad trzeba będzie poczekać. Przepisy dotyczące kursów reedukacyjnych wejdą w życie dopiero 1 stycznia 2013 r.
PRZYKŁAD
Jakie obowiązki będzie miał kierowca po kursie reedukacyjnym
Skierowanie na dodatkowy kurs reedukacyjny będzie szansą na utrzymanie uprawnień do prowadzenia pojazdów, ale też żółtą kartką dla kierowców lubiących łamać zasady ruchu drogowego. Jeśli w ciągu 5 lat od wydania skierowania na taki kurs ponownie przekroczą oni maksymalną liczbę 24 punktów karnych, wówczas stracą prawo jazdy. Będzie wiązało się to rzecz jasna z koniecznością ponownego zdawania egzaminu kwalifikacyjnego.
Podstawa prawna
Art. 98 – 101 ustawy z 5 stycznia 2011 r. o kierujących pojazdami
LINKpiotreg - 27 Styczeń 2011, 08:00 Mnie się to rozwiązanie podoba.OJCIEC - 27 Styczeń 2011, 09:09 A ja powiem przekornie, że mnie ten problem nie dotyczy
Od paru ładnych lat 0/0 piotreg - 27 Styczeń 2011, 09:59 Mój ziomal też tak myślał - długo miał czyste konto, aż tu nagle trafiła go wisienka za 10pkt. Dzień później poprawiła mu w nocy suszarka na Legnickiej (zainkasował 8 pkt.) i nagle się okazało, że jest źle garny - 27 Styczeń 2011, 21:54 Póki co cieszę się zerowym stanem konta (w tym przypadku cieszy ten fakt), ale czujnym pozostaję piotreg - 28 Styczeń 2011, 07:34 Ja też - odpukać. PJ mam od 2000r. - od tamtej pory moje konto jest puste, a kilometrów to ja już nakręciłem...jakub - 28 Styczeń 2011, 11:51 Maksymalnie 10 punktów na raz oznacza koniec nieszczęśliwych kumulacji.piotreg - 28 Styczeń 2011, 12:23 Dlatego też b. mi się podoba to rozwiązanie. To naprawdę dobre rozwiązanie wksek - 28 Styczeń 2011, 12:27 Mi to się te 10 max. NIE podoba. Taki geniusz co pociągnie na , dorzuci wyprzedzanie na pasach + podwójna ciągła + spowodowanie zagrożenia w ruchu drogowym ma dostać 10, tak samo jak ktoś, kto poleci (150) na ? Do przesady.
Oznacza to, że jeszcze mocniej będzie zaznaczony podział na równych i równiejszych, bo tak trzeba nazwać otrzymanie 10 punktów za 1 wykroczenie i 10 za 10 wykroczeń, czyli reasumując na dobrą sprawę można teraz robić co chcesz, a i tak teoretycznie przez pierwsze 2. występki mogą Cię cmoknąć w pompę, aż dojdziesz do stanu 20 p-któw - wtedy czas zacząć się pilnować.PieTrzaK - 28 Styczeń 2011, 13:11 Może teraz tych mistrzów będą ścigać zamiast za wykroczenia to za spowodowanie zagrożenia?
Bo jeżeli faktycznie ma być tak, że max. 10, nieważne co się robi, to lekka kupa...piotreg - 28 Styczeń 2011, 16:51 Z jednej strony macie rację...
Ale z drugiej... pamiętajcie, że każdemu z was może też się przydarzyć zbieg wykroczeń... i wtedy spadniecie na 4. łapy.tadekj87 - 28 Styczeń 2011, 17:30
Cytat:
Przepisy nie pozwalają ukarać nieletniego mandatem
Jeśli nie masz jeszcze skończonych 17 lat, ale już masz prawo jazdy, to zgodnie z polskim prawem nie dostaniesz mandatu. Policjant nie może cię ukarać, ponieważ jesteś... nieletni.
Nie ma wątpliwości, że taka luka prawna może zachęcać świeżo upieczonych kierowców do lekceważenia przepisów ruchu drogowego.
Przepisy są nieprecyzyjne: według prawa o ruchu drogowym (ustawa z 20 czerwca 1997 r.) prawo jazdy może otrzymać każdy, kto zda egzamin i ma 16 lat. Kodeks wykroczeń mówi jednak - art. 8 -, że za wykroczenia odpowiada ten, kto ukończył 17 lat.
- To jest ewidentna luka, która powinna być jak najszybciej naprawiona. Wykroczenia drogowe są szczególnie niebezpieczne, ponieważ zagrażają zdrowiu i życiu osób postronnych - twierdzi Tadeusz Szewioła, sędzia rodzinny z Wrocławia.
W jaki sposób 16-letni pirat drogowy będzie więc pociągnięty do odpowiedzialności za swoje wykroczenie?
- Odpowiedzialność takiej osoby określa ustawa o postępowaniu w sprawie nieletnich. Mandat niestety nie wchodzi w grę - podkreśla Tadeusz Szewioła.
Zatrzymując nieletniego za przekroczenie prędkości, policjant ma więc dwie możliwości: jeśli uznał, że wykroczenie jest niewielkie, młody kierowca może zostać pouczony, jeśli sprowadził na kogoś zagrożenie - policjant sporządza odpowiednią dokumentację, która trafia następnie do sądu rodzinnego.
- W świetle obowiązujących przepisów funkcjonariusz nie ma innego wyjścia, jak tylko przekazać sprawę nieletniego do rozpatrzenia sądowi rodzinnemu - potwierdza Paweł Petrykowski, rzecznik prasowy Komendy Wojewódzkiej Policji we Wrocławiu.
Jeśli 16-latek poważnie naruszył przepisy, może trafić do policyjnej izby dziecka albo zostać przekazany rodzicom lub innym prawnym opiekunom.
Praktyka wskazuje jednak, że popełniający drogowe wykroczenia 16-latkowie mogą się czuć bezkarni, bowiem złapani na przekroczeniu prędkości są najczęściej jedynie pouczani. Co istotne, sprawa w sądzie rodzinnym nie musi wcale oznaczać ukarania nieletniego pirata drogowego. Ponieważ szkodliwość popełnionego czynu nie jest duża, sprawy często kończą się na upomnieniu.
Sąd rodzinny może także zobowiązać nieletniego do naprawienia wyrządzonej szkody, zastosować nadzór kuratora albo w ostateczności orzec umieszczenie w zakładzie poprawczym. Jednak w przypadku wykroczeń drogowych do tego nie dochodzi.
- Idealnym wyjściem byłoby wprowadzenie przepisu, na mocy którego już za pierwsze wykroczenie 16-latek traciłby prawo jazdy i był kierowany na ponowny egzamin. Z zastrzeżeniem, że uprawnienia do kierowania pojazdem odzyska dopiero po uzyskaniu pełnoletności - podsumowuje sędzia Tadeusz Szewioła.
Ponad 10 promili alkoholu we krwi miał bezdomny w Cieszynie. Nocującego na dworcu autobusowym mężczyznę znalazła straż miejska.
Bezdomny mężczyzna śpiący na dworcowej ławce był częściowo rozebrany i nie reagował na bodźce - poinformowała straż miejska z Cieszyna (Śląskie). Temperatura w nocy wynosiła tam ok. -10 stopni.
Mężczyźnie udzielono pomocy przedmedycznej i przewieziono do szpitala. Po wstępnych badaniach okazało się, że bezdomny miał we krwi 10,24 promila alkoholu we krwi. Dopiero po zastosowaniu leczenia mężczyzna odzyskał świadomość - poinformowała cieszyńska straż miejska.
Bezdomny nie jest jednak rekordzistą pod względem ilości alkoholu we krwi. Kilka lat temu u 45-letniego mieszkańca wsi pod Skierniewicami, potrąconego przez samochód, stwierdzono 12,3 promila. Mężczyzna przeżył zarówno wypadek, jak i ilość wypitego alkoholu. Według specjalistów śmiertelna dawka alkoholu dla człowieka to ok. 4-5 promili.
Mieszkaniec Postomina został na wniosek Straży Gminnej w Kobylnicy skazany przez słupski sąd za to, że przekroczył dopuszczalną prędkość w miejscowości "Trasa".
Wyrok "w imieniu Rzeczypospolitej Polskiej" pan Artur dostał pocztą na początku stycznia. Był zaskoczony. Sąd skazał go 28 grudnia 2010 roku za to, że w "dniu 19 listopada 2009 roku o godzinie 13.08 w miejscowości Trasa, kierując pojazdem marki Audi (...) przekroczył dozwoloną prędkość o 28 km/h w obszarze zabudowanym przy ograniczeniu prędkości do 60 km/h." Nazwa miejscowości Trasa została zapisana przez duże "T".
Wyrok wydała Agnieszka Leszkiewicz, sędzia Sądu Rejonowego w Słupsku.
– Sporo jeżdżę – przyznaje mieszkaniec Postomina.
– Znam dobrze teren dawnego województwa słupskiego, ale z taką miejscowością zetknąłem się po raz pierwszy. Sprawdziłem w źródłach: wsi Trasa nie ma nie tylko w gminie Kobylnica, ale w ogóle w Polsce. To skandal, że Sąd Rejonowy w Słupsku podpisuje się pod bzdurą podetkniętą mu przez kobylnicką straż gminną. Jak można w imieniu Rzeczypospolitej na papierze z orłem w koronie wydawać takie śmiechu warte wyroki? – pyta skazany.
My także sprawdziliśmy w elektronicznym urzędowym rejestrze miejscowości, który wyrzuca informację po około trzech minutach oczekiwania. Trasy nie ma – ani jako miejscowości, ani jako niesamodzielnej dzielnicy, czy przysiółka. Tym bardziej nie ma jej w gminie Kobylnica, do której to obszaru ogranicza się działanie kobylnickiej SG.
– Być może zaszła pomyłka pisarska. To uchybienie polegające na niewskazaniu miejsca, w którym doszło do wykroczenia. Od tego jest procedura odwoławcza, żeby skorygować ten błąd – broni sądu sędzia Danuta Jastrzębska, rzeczniczka Sądu Okręgowego w Słupsku.
Artur Lemties, który zgodnie z tym wyrokiem miałby zapłacić 200 złotych grzywny i 80 zł kosztów sądowych, już złożył sprzeciw.
Kopię wysłał do Krzysztofa Kwiatkowskiego, ministra sprawiedliwości. Prosi go, aby zbadał relacje między kobylnicką strażą gminną, a słupskim sądem rejonowym, które określił jako "dziwne". Jako dowód dołączył wyrok i wniosek o ukaranie ze straży gminnej, który był podstawą orzeczenia.
Jego zdaniem z dokumentów wynika, że procedura sądowa, za którą między innymi ma zapłacić 80 zł, sprowadziła się do zatwierdzenia przez sędzię Leszkiewicz zdania z formularza tej gminnej służby, bez wnikania w jego sens.
LINKpiotreg - 29 Styczeń 2011, 13:52 A może po prostu trafili go w Trasie, między miejscowością A i B OJCIEC - 29 Styczeń 2011, 14:06 Watsonie, jak na to wpadłeś? piotreg - 29 Styczeń 2011, 15:44
Cytat:
Powstaje nowa mapa fotoradarów
Podjęto prace nad nową mapą fotoradarów, mających poprawić bezpieczeństwo na polskich drogach, informuje "Rzeczpospolita". Ma ona być gotowa za rok.
Minister infrastruktury podał zasady i warunki, jakim odpowiadać ma nowa lokalizacja urządzeń rejestrujących prędkość. Wiadomo, że fotoradary będą montowane w pobliżu wybranych szkół, domów kultury, kin, parków, kościołów i przystanków.
Każdy z nich będzie poprzedzony znakiem D-51 - automatyczna kontrola prędkości. Wszystko po to, by poinformowany o fotoradarze kierowca zdjął nogę z gazu.
Na terenie zabudowanym fotoradary musi dzielić odległość co najmniej tysiąca metrów. Poza takim obszarem - 3 tys. m.
Fotoradary lub ich obudowy zostaną najprawdopodobniej pokryte fluorescencyjnym materiałem odblaskowym, w kolorach pomarańczowym i żółtym.
Równolegle z z dróg znikną atrapy urządzeń do pomiaru prędkości.
Dziś kończą się konsultacje w sprawie rozporządzenia dotyczącego ustawiania fotoradarów na drogach - pisze Łukasz Kuligowski w "Dzienniku Gazecie Prawnej".
Nowe przepisy, które na początku roku weszły w życie, przewidują usunięcie z dróg atrap fotoradarów oraz pustych masztów.
Wiadomo już, że te drugie nie znikną, ale nowe rozporządzenie mówi, że w czasie gdy skrzynka nie będzie uzbrojona, musi zostać zasłonięta, podobnie jak znak ostrzegający przed kontrolą.
Karetka z Koszalina wiozła kobietę z odciętym palcem do specjalistycznego szpitala w Szczecinie. Sprawa była pilna: do tego, czy odpowiednio szybko dotrze na miejsce zależały szanse uratowania feralnego kciuka. Więc sygnał, migające koguty - pojazd uprzywilejowany. Tylko po drodze stał fotoradar straży miejskiej w Karlinie.
Na tym odcinku drogi zwykłe pojazdy obowiązuje ograniczenie prędkości do . Ale że droga była pusta, a pojazd przecież uprzywilejowany - to mknął znacznie szybciej. Gdy błysnął flesz, kierowca specjalnie się nie przejął.
Potem do siedziby firmy przyszedł mandat. A teraz komendant miejskiej straży z Karlina (woj. zachodniopomorskie) nie chce uwzględnić faktu, że karetka to pojazd uprzywilejowany. Jak tłumaczy, na zdjęciu z fotoradaru nie widać migających świateł, a dokumentacja ze szpitala jego zdaniem budzi wątpliwości.
Odcięty kciuk w lodzie
- Nasza firma otrzymała zlecenie. Mieliśmy przewieźć osobę, która odcięła sobie kciuk z izby przyjęć do szpitala w Szczecinie - relacjonuje Zenon Krupczyński, kierowca karetki. Jak dodaje, kciuk został zabezpieczony, a pacjentka usiadła obok niego. Za nimi siedział ratownik medyczny.
Karetka pędziła ponad 130 km/h, przy ograniczeniu prędkości do . Fotoradar zrobił więc zdjęcie.
Karetka jest jednak pojazdem uprzywilejowanym. - To nie była wycieczka. Chodziło, żeby dowieźć pacjenta na czas - tłumaczy Krupczyński. Wyjaśnia, że przyszycie kciuka jest możliwe tylko w krótkim czasie od urazu. Każda minuta więc się liczy. - Miałem wszystkie zezwolenia, działałem zgodnie z prawem. Włączyłem sygnały dźwiękowe i światła - zaznacza. Dodaje, że spodziewał się wezwania, ale był przekonany, iż zostanie ono anulowane.
Jest zdjęcie, jest mandat
Jednak straż miejska w Karlinie nie dała się przekonać tym argumentom. Skoro jest zdjęcie z fotoradaru, musi być mandat. Krupczyński otrzymał więc wezwanie do zapłaty 400 zł.
Mandat teoretycznie powinien być anulowany po przedstawieniu straży miejskiej dokumentów mówiących o konieczności szybkiego transportu pacjenta z odciętym palcem do kliniki chirurgii w Szczecinie. Dokumenty zostały wystawione przez szpital.
To nie przekonało komendanta karlińskiej straży miejskiej. Jego zdaniem, na zdjęciu nie widać sygnału świetlnego karetki. - Uznał, że opowiadam bajki, a mój pojazd nie był uprzywilejowany. Nie uznał też pisma ze szpitala - mówi Krupczyński. Już dostał ponowne wezwanie do zapłaty.
"Coś tu jest nie tak"
W rozmowie z reporterką TVN24 komendant początkowo powtórzył, że na zdjęciu nie było świateł. Dodał też, że w dostarczonych mu dokumentach "brakuje prawdy". - Coś tu jest nie tak - mówi komendant Andrzej Kościański.
Sprawą zainteresował się już burmistrz, który nadzoruje straż miejską w Karlinie. - Rozmawialiśmy z panem komendantem. Został uczulony, żeby traktować takie sprawy indywidualnie - komentuje zastępca burmistrza Karlina, Marek Lewandowski. Zapewnia, że urząd miasta będzie w sprawie interweniował.
Zdaniem policji, kierowca karetki jadący na sygnale nie powinien mieć problemów w przypadku poruszania się z nadmierną prędkością.
Co do tego nadzieję ma także Krupczyński. - Wierzę, że żyjemy w kraju praworządnym, a ja działałem zgodnie z prawem - mówi.
Swoją drogą jestem ciekaw kiedy miało miejsce to "zajście"... jojo - 2 Luty 2011, 08:57
Cytat:
(...) To nie przekonało komendanta karlińskiej straży miejskiej. Jego zdaniem, na zdjęciu nie widać sygnału świetlnego karetki. - Uznał, że opowiadam bajki, a mój pojazd nie był uprzywilejowany. Nie uznał też pisma ze szpitala - mówi Krupczyński. Już dostał ponowne wezwanie do zapłaty.
Ja wszystko rozumiem, ale żeby fotoradar nie zrobił zdjęcia mrugających świateł? piotreg - 2 Luty 2011, 09:07
delpiero napisał/a:
Cytat:
Puste maszty fotoradarów nie będą straszyć
Dziś kończą się konsultacje w sprawie rozporządzenia dotyczącego ustawiania fotoradarów na drogach - pisze Łukasz Kuligowski w "Dzienniku Gazecie Prawnej".
Nowe przepisy, które na początku roku weszły w życie, przewidują usunięcie z dróg atrap fotoradarów oraz pustych masztów.
Wiadomo już, że te drugie nie znikną, ale nowe rozporządzenie mówi, że w czasie gdy skrzynka nie będzie uzbrojona, musi zostać zasłonięta, podobnie jak znak ostrzegający przed kontrolą.
Czyli co Czarny worek na łeb OJCIEC - 2 Luty 2011, 09:18 Zaraz tam czarny. Zgrzebny, lniany, pokutny OJCIEC - 3 Luty 2011, 08:09 Gdzieś tu był wcześniej identyczny przypadek komendanta do komendanta . Również rozpatrzony pozytywnie
Cytat:
Komendant komendantowi anulował mandat
Komendant powiatowy policji w Kłobucku uniknął 500 złotych mandatu i 10 punktów karnych. Podpisując się m.in. stanowiskiem służbowym zwrócił się do komendanta policji z Tomaszowa Mazowieckiego o anulowanie mandatu za przekroczenie prędkości. Ten przychylił się do prośby i ukarał kolegę po fachu pouczeniem.
Zgodnie z przepisami komendant, jak każdy inny kierowca, mógł poprosić o łagodniejszą formę kary. Tylko że kierowcy, którzy zostali przyłapani przez ten sam fotoradar, co policjant, musieli w większości ponieść karę finansową. W ciągu trzech miesięcy wystawiono 400 mandatów i jedynie 15 pouczeń.
- Jest mi przykro, że moja osoba jest szkalowana, skończmy tę rozmowę - mówił nadkom. Andrzej Wystalski. Dziennikarzom obiecał jednak, że pieniądze, które musiałby zapłacić za przekroczenie prędkości, przeznaczy na cele dobroczynne.
A jaki tupecik: "- Jest mi przykro, że moja osoba jest szkalowana..." piotreg - 3 Luty 2011, 09:13 To wciąż jeden i ten sam przypadek. Wczoraj akurat było o tym na TVN24.
Z telewizora wynikało, że trafił go ten maszt.DarioG - 3 Luty 2011, 10:06
Cytat:
Policyjne biuro na kołach
Legnicka policja już dostała ambulans pogotowia ruchu drogowego. To jeden z sześciu takich pojazdów, które dolnośląskiej policji przekazała komenda główna.
2,5 litrowy, dieslowski policyjny renault master to swego rodzaju mobilne biuro na kołach. Pojazd wykorzystywany jest głównie w zabezpieczeniu wypadków i kolizji drogowych. Ambulans wyposażony jest w komputer, skaner, ksero, sprzęt do utrwalania obrazu na miejscu wypadku. Na wyposażeniu znajdują się również przenośne znaki drogowe, które policjanci mogą ustawić nie tylko, by ostrzec kierowców o niebezpieczeństwie, ale także po to, by wytyczyć objazdy. - Pojazd posiada niezbędne oprzyrządowanie do zabezpieczenia miejsca zdarzenia. Są to między innymi narzędzia, którymi możemy mierzyć drogę hamowania, laserowy miernik odległości. Samochód posiada także kamery oraz maszt oświetleniowy, który jest przydatny podczas prowadzenia czynności w nocy - wylicza sierż. Aneta Golema - Rewig z biura prasowego Komendy Miejskiej Policji w Legnicy.
Nowoczesny radiowóz będzie wykorzystywany nie tylko przez funkcjonariuszy "drogówki". - W ambulansie będzie można również wykonywać czynności dochodzeniowo - śledcze. Samochód jest już w użytku, porusza się na terenie miasta i powiatu legnickiego - dodaje Golema - Rewig.
Podobne ambulanse otrzymały także komendy w Jeleniej Górze, Oleśnicy, Wrocławia oraz policja autostradowa. W najbliższym czasie dolnośląska policja dostanie jeszcze trzynaście nowych radiowozów i 28 motocykli.
piotreg - 3 Luty 2011, 10:22
DarioG napisał/a:
W najbliższym czasie dolnośląska policja dostanie jeszcze trzynaście nowych radiowozów i 28 motocykli.
Mowa tu oczywiście o Alfach.DarioG - 3 Luty 2011, 22:41
Cytat:
W najbliższym czasie dolnośląska policja dostanie jeszcze trzynaście nowych radiowozów i 28 motocykli.
Cytat:
Nowe motocykle dla dolnośląskiej drogówki
28 motocykli marki Honda to kolejny nowy sprzęt, zakupiony przez Komendę Główną Policji, który trafił na Dolny Śląsk. Wcześniej policjanci ruchu drogowego otrzymali już 6 nowych radiowozów. Wśród nich są ambulanse pogotowia ruchu drogowego oraz bardzo potrzebny do realizacji działań prewencyjnych, furgon profilaktyczno – edukacyjny. Policjanci z autostrady otrzymali także 5, zakupionych ze środków unijnych, oznakowanych Fordów Mondeo. Funkcjonariusze z naszego regionu mają otrzymać jeszcze 13 samochodów marki Alfa Romeo.
Nowe motocykle będą stanowić duże wzmocnienie sprzętowe dla policjantów ruchu drogowego na Dolnym Śląsku w walce z piratami drogowymi, w szczególności przy zadaniach realizowanych w okolicznościach, w których wykorzystanie motocykla jest dużo bardziej efektywne niż wykorzystanie samochodu. Jednoślady to maszyny wyposażone w jednolitrowy silnik, o mocy ponad 100 KM. Motocykle te mogą osiągnąć prędkość nawet 230 km/h. Obecnie są one przygotowywane do przekazania poszczególnym jednostkom policji garnizonu dolnośląskiego. Już wcześniej do policjantów Wydziału Ruchu Drogowego, pełniących służbę na dolnośląskim odcinku autostrady trafiło także 5 radiowozów oznakowanych marki Ford Mondeo. Te radiowozy to auta z 2 - litrowym silnikiem diesla, z turbodoładowaniem, o mocy 180 KM.
Kolejne nowe radiowozy, które już trafiły na Dolny Śląsk to także 5 ambulansów pogotowia ruchu drogowego - auta marki Renault. Można powiedzieć, że to mobilne biura na kołach. Wyposażone są one m.in. w komputer, skaner, ksero, sprzęt do utrwalania obrazu na miejscu wypadku. Ponadto wyposażone są one w przenośne znaki drogowe, które w momencie zabezpieczania miejsca wypadku policjanci będą mogli ustawić nie tylko po to, aby ostrzec kierowców o niebezpieczeństwie i konieczności ograniczenia prędkości, ale również po to, by wytyczyć objazdy. Tym samym utrudnienia staną się mniej dokuczliwe dla kierowców, a policjanci będą mieli większą swobodę przy zabezpieczeniu i ustalaniu przyczyn zdarzenia. W każdym ambulansie znajduje się także sprzęt medyczny do udzielania pierwszej pomocy poszkodowanym. Zaletą jest także dodatkowe oświetlenie, które umożliwia w komfortowych warunkach wykonywanie policjantom czynności na miejscu zdarzenia, nawet po zmroku. Auta te ponadto mają na dachu zamontowany sygnalizator „Uwaga wypadek”, podnoszony przez hydrauliczny siłownik, który pozwoli kierowcom dostrzec zdarzenie drogowe i utrudnienia już z kilkuset metrów. Radiowozy te już trafiły do policjantów z Jeleniej Góry, Legnicy, Oleśnicy, Wrocławia oraz funkcjonariuszy z autostrady.
Dużym wsparciem dla realizowanych przez policjantów, działań prewencyjnych na rzecz bezpieczeństwa w ruchu drogowym, będzie także furgon profilaktyczno - edukacyjny. Samochód ten będzie wykorzystywany do prowadzenia działań edukacyjnych wśród dzieci i młodzieży w zakresie zasad bezpieczeństwa ruchu drogowego, a także umożliwi przeprowadzanie egzaminów na kartę rowerową. Przy wykorzystaniu tego sprzętu można praktycznie zorganizować małe miasteczko ruchu drogowego. Na wyposażeniu ambulansu są m.in. rowery, kaski ochronne, odblaskowe kamizelki ostrzegawcze, plansze dydaktyczne, rowerowy tor przeszkód, zestaw miniznaków drogowych, a także zdalnie sterowana przenośna sygnalizacja świetlna. Będący na wyposażeniu sprzęt multimedialny (notebook, projektor, drukarka, skaner, kamera cyfrowa, zestaw nagłaśniający) pozwoli na prowadzenie szkoleń dla dzieci i młodzieży. Dzięki temu, podczas prowadzonych zajęć z dziećmi, oprócz teorii będzie można pewne zagadnienia przećwiczyć w praktyce. Co ciekawe, samochód ten, dzięki zainstalowanym agregatom prądotwórczym, będzie mógł realizować zadania profilaktyczne bez konieczności szukania zewnętrznego źródła zasilania (pikniki, duże boiska szkolne, parki itp.). Z kolei zewnętrzne przedsionki pozwolą na działania w niepewnych warunkach atmosferycznych, a przy letniej słonecznej pogodzie pozwolą na uzyskanie cienia, a tym samym dadzą większy komfort pracy funkcjonariuszom.
Na Dolny Śląsk w najbliższym czasie ma trafić jeszcze 13 radiowozów oznakowanych marki Alfa Romeo 159. Nowe alfy będą wyposażone w wideorejestrator, który będzie nagrywał wydarzenia z przodu i z tyłu radiowozu, a także radar, pozwalający na pomiar prędkości samochodów nadjeżdżających z naprzeciwka. Alfa to samochód z silnikiem o pojemności prawie 1,8 litra TBI, który dzięki turbodoładowaniu osiąga maksymalną prędkość 235 km/h. 200 - konny silnik sprawia, że nowa Alfa osiąga „setkę” w około 7 sekund.
Cena 5 zł za litr paliwa wystraszyła kierowców, spadły obroty stacji w styczniu - informuje "Dziennik Gazeta Prawna".
Ta kwota okazała się być psychologiczną barierą, która skłania klientów do rezygnacji z tankowania. Spadek w porównaniu do sprzedaży w analogicznym okresie ub.r. wyniósł aż 10 proc. Dlatego operatorzy robią wszystko, aby na dystrybutorze cena zaczynała się cyfrą 4.
To może być początek wojny cenowej na stacjach. Mimo przekroczenia granicy 100 dolarów za baryłkę ropy, nasi sprzedawcy zamiast podnosić, obniżyli stawki.
Pomaga też umacniający się wobec dolara, złoty. Trudno jednak przewidzieć, jak dalej potoczy się sytuacja. Na razie koncerny obserwują nawzajem swoje ruchy i dostosowują ceny do konkurencji, czyli utrzymują je poniżej 5 zł za litr.
Wszyscy liczą chyba na rychły koniec zawirowań w Egipcie i ponowny spadek notowań ropy naftowej na światowych giełdach - przypuszcza "Dziennik Gazeta Prawna".
Poważny wypadek Kubicy w rajdzie Ronde di Andora
koma
Jadący Skodą Fabią S2000 w rajdzie Ronde di Andora kierowca Formuły 1 Robert Kubica, miał poważny wypadek - poinformowali organizatorzy. Polak został przewieziony do szpitala, włoscy dziennikarze podejrzewają od dwóch do kilku złamań. Agencje prasowe podają, że do wypadku doszło jeszcze przed startem wyścigu, w momencie gdy Kubica dopiero zmierzał na trasę rajdu
KLIKwksek - 6 Luty 2011, 12:13 Na miejscu szefa Lotus-Renault w F1, albo bym mu kazał skończyć z rajdami, albo wyrzuciłbym z zespołu po skończeniu kontraktu, ewentualnie cofnął do roli kierowcy testowego. Sezon za 2 tygodnie, przygotowania w pełni, a on pozwala sobie na rajdy z którymi wiąże się większe zagrożenie niż w F1.
Jeszcze pół biedy jakby tam też reprezentował markę Renault... ale że jeździ w Skodzie?
Brak kasy doskwiera czy co, bo nie rozumiem Pasja pasją, ale...
Edit: W sumie nogi w F1 mu niepotrzebne piotreg - 6 Luty 2011, 12:20 Też jestem w szoku Kompletny brak profesjonalizmu
Ta sytuacja też niech będzie przestrogą dla tych, którzy sądzą, że są najlepszymi kierowcami i żadne niebezpieczeństwo im nie grozi.piotreg - 6 Luty 2011, 12:28 Z ost. chwili - informacja ukazała się na pasku na TVN24.
Bezwypadkowy to jedno z najczęściej nadużywanych w ogłoszeniach słów. Ponieważ dla laika znalezienie śladów napraw blacharskich jest niezwykle trudne handlarze często podpierają się tym stwierdzeniem.
Pamiętajmy, że wg Prawa o Ruchu Drogowym wypadek oznacza zdarzenie, w którym ucierpią osoby. Dlatego zamiast pytać o „bezwypadkowość” w czasie rozmowy telefonicznej polecamy dowiedzieć się więcej o „naprawach blacharsko-lakierniczych”.
Tak naprawdę, znalezienie na rynku dziesięcioletniego auta, które nie miało by za sobą wypadku lub stłuczki graniczy z cudem. Dotyczy to zwłaszcza samochodów sprowadzonych z zagranicy, które często przywożone były do kraju jako uszkodzone.
Niestety zweryfikowanie napraw blacharskich dla osoby nie obeznanej z tematem jest w zasadzie niemożliwe. Jest jednak kilka zasad, których w czasie oglądania auta powinniśmy bezwzględnie przestrzegać.
Po pierwsze samochód zawsze powinien być czysty. Brud doskonale maskuje wszelkie niedoskonałości powłoki lakierniczej. Po drugie – z tego samego powodu - samochód zawsze oglądajmy przy świetle dziennym i nigdy w deszczu! Na co zwrócić uwagę?
Szyby
Podstawową czynnością, jaką można wykonać samemu jest sprawdzenie rocznika na szybach pojazdu (często jest on zapisywany w formie „…3” lub „.03” – w obu przypadkach oznacza to rocznik 2003). Powinien się on zgadzać z tym zapisanym w dowodzie rejestracyjnym i być taki sam na wszystkich szybach. Czasami (np. w sednach czy kombi) tylne szybki montowane w okolicach słupków C mogą być o rok starsze niż reszta. Wymiana szyby w zasadzie o niczym nie świadczy, ale jeśli znajdziemy nieoryginalne szyby, powinno to wzmóc naszą czujność. Przyjrzyjmy się wtedy dokładnie konkretnemu elementowi lub stronie auta. Rocznik produkcji odnajdziemy też na takich elementach jak reflektory (niestety czasami trzeba je zdjąć) oraz - zawsze - na pasach bezpieczeństwa. Te ostatnie, w miejscu ich mocowania do podłogi, wyposażone są w specjalną metkę, na której znajduje się również informacja o roku produkcji. Bardziej dociekliwi mogą też np. wyjąć którąś z popielniczek (w tworzywie powinno być odciśnięte \"kółeczko\" z zakodowanym miesiącem i rokiem).
Szpachla
Czego powinniśmy szukać oglądając nadwozie? Szczególnie powinny zainteresować nas wszelkie odpryski, pęknięcia i tzw. „wżery” w powłoce lakierniczej. Ich występowanie to często dowód, że pod lakierem znajduje się gruba warstwa szpachli. Dysponujący dobrym okiem powinni też przyjrzeć się powłoce lakierniczej (auto musi być suche i czyste!) pod różnymi kątami i w dobrym świetle szukając wszelkich rys pod lakierem. Blacharze zazwyczaj słabo przykładają się do pracy i „szlifują” nałożoną szpachlę grubym papierem ściernym. Następnie nakładana jest na nią „baza” (kolor) i klar, czyli lakier bezbarwny (często we wnękach można znaleźć bezbarwne zacieki). Dokładnie przyglądając się elementom karoserii jest spora szansa na znalezienie tego typu śladów.
Jeżeli naprawę wykonano „po kosztach” łatwo odnajdziemy też ślady malowania. Wystarczy przyjrzeć się czy lakier nie znajduje się przypadkiem na uszczelkach, klamkach czy śrubach w komorze silnika. Łatwo odnaleźć też można tzw. „odcięcia” czyli miejsca, w których lakiernik łączył stary lakier z nowym.
Zwróćmy też uwagę na to, czy nadwozie nie jest skorodowane. Większość współczesnych aut (nie dotyczy wielu Opli i Mercedesów) ma w pełni ocynkowaną karoserię. Rdza świadczy więc o przygodach blacharskich.
Sprawdź co pod maską!
Polecamy również zaopatrzenie się w czujnik grubości powłoki lakierniczej (najtańsze to koszt około 30 zł), dzięki którym łatwo odnajdziemy ślady napraw blacharskich. Biorąc jednak pod uwagę fakt, że większość aut ma za sobą stłuczki czy mniejsze lub większe wypadki, to że na niektórych elementach znajduje się podwójny lakier lub niewielka warstwa szpachli nie powinno przekreślać danego auta. Jeśli szpachli nie kładł amator (na niezabezpieczoną blachę) przez najbliższe 2-3 lata z elementem nie powinno dziać się nic złego.
Nieporównywalnie większym zagrożeniem niż szpachla na drzwiach czy błotnikach są niefabryczne spawy. Te sprawdzić możemy np. zdejmując uszczelkę bagażnika czy dokładnie przyglądając się wnęce koła zapasowego oraz ścianie przedniej i okolicom kolumn McPhersona. Niefabryczne łączenia blacharze zabezpieczają specjalną pastą (tzw „siler"), dlatego warto porównać, czy z obu stron (np. lewy i prawy McPherson) jest ona tak samo położona. Jeśli w którymkolwiek z wymienionych miejsc znajdziemy ślady spawania, czy szpachli od razu zrezygnujmy z dalszych oględzin.
Dysponując miernikiem grubości powłoki lakierowej dokładnie sprawdźmy to, co znajduje się pod maską! Pamiętajmy, że grubość lakieru na ścianie przedniej, przy kolumnach McPhersona czy na podłużnicach zawsze jest mniejsza lub równa grubości lakieru na nadwoziu. Jeżeli jest go więcej oznacza to, że dany element nośny był naprawiany, a auto ma za sobą bardzo poważny wypadek! W takim przypadku zalecamy rezygnację z dalszych oględzin.
Źródło: www.wp.plwksek - 6 Luty 2011, 20:25 Ale mnie wku... takie bzdury. Szyby, wystarczy że ktoś wybije Ci szybę na parkingu, bo spodoba się mu 5zł w koszyczku, i już auto nie nadaje się do zakupu, bo ma inny numerek na szybie. Widać, szyba szybie nierówna. Tak samo opowieści o blacharce i ocynku, Astra II też była ocynkowana, a 80% ma przeżarte progi, że można palce wciskać, nie wspomnę już o tym, że obecne samochody malowane są z reguły lakierami ekologicznymi, a warstwa tego lakieru to pożal się Boże (prosty przykład - Mazda 6 ma problemy już w 2 roku od zjazdu z taśmy z rdzą), bo producent chce oszczędzić i też auto już jest wypadkowe?
Zawsze wychodziłem z założenia, że auto może być ryśnięte tu i tam, a żeby silnik był suchy i chodził równo. Co nam po blaszce jak silnik jest trup.tqmeh - 6 Luty 2011, 20:38 Auto z 2-giej ręki może mieć historię... ale nowe Temat trochę stary, ale powraca cały czas w nowej wersji...
Cytat:
Dealerzy samochodowi sprzedają auta po wypadku jako nowe - bezwypadkowe
Kilka lat temu moja rodzina zakupiła Renault Scenic od ojca właściciela jednego z śląskich salonów po półrocznym uprzednim użytkowaniu, z niedużą ilością przejechanych kilometrów. Samochód był więc, w naszym przekonaniu, prawie nowy - pisze czytelniczka.
- W czasie naszego kilkuletniego użytkowania nic poważnego się z autem nie działo. Jakiś rok temu odsprzedaliśmy go znajomej. Kilka miesięcy temu doszło do mechanicznego uszkodzenia bocznego lusterka. Znajoma wezwała rzeczoznawcę do ocenienia strat, który to dokonał m.in. pomiaru poziomu lakieru. Już wtedy okazało się, iż na lusterku i przednich drzwiach jest o wiele grubsza warstwa lakieru niż w innych miejscach samochodu. Moi znajomi jednak zbagatelizowali sprawę.
Niestety jakiś miesiąc później temat powrócił. W czasie wakacyjnej podróży auto nagle odmówiło posłuszeństwa. Nie chciało jechać. Znajomi początkowo myśleli, że to akumulator, więc go "doładowali". Jednakże to niewiele pomogło, co więcej komputer pokładowy kompletnie się "przeresetował". Okna się same otwierały, nie dało się ich zamknąć itp. Znajomi przestraszyli się nie na żarty i oddali auto do autoryzowanego salonu, gdzie okazało się, że auto jest zalane. Woda znajdowała się w schowkach pod podłogą oraz zamoczyła całą instalację.
Wszystko to trzeba było naprawiać, częściowo nawet wymieniać, bo okazało się być kompletnie zgniłe. Mechanik stwierdził także, iż instalacja ta była już naprawiana, w dodatku nieumiejętnie. Również przez niego wykonany pomiar lakieru wskazał, że auto było "klepane". Skoro ani my, ani nasza znajoma nie miała w czasie użytkowania wypadku, tzn., że w salonie zostało nam sprzedane auto po wypadku i to dosyć poważnym, a prawda o tym została zatajona.
Dowiedziałam się też, że opisany przeze mnie przypadek, nie jest odosobniony. Ponoć zdarza się nawet, iż do sprzedaży, jako nowe, trafiają samochody, które uległy kolizji i częściowemu zniszczeniu w czasie przetransportowywania ich na aucie ciężarowym.
Zabezpieczane w trakcie transportu na lawetach są prawie wyłącznie auta z wyższej półki np. audi. A pozostałe? Nie. Jak coś spadnie na ziemię albo się porysuje dealer potrafi wóz polakierować albo wyklepać i sprzedać jako nowy.
Dealer nie ma strat, bo nie musi sprzedawać uszkodzonego auta ze zniżką. Klient rzadko zaś się dowiaduje, że jeździ autem drugiej świeżości.
Formalnie z punktu widzenia prawa jest to wykonanie towaru niezgodnie z umową. Salon w końcu zadeklarował, że samochód jest nowy. Informacja, że auto jest nowe jest również w dokumentacji samochodu.
Pół biedy jeśli klient zorientuje się szybko i dealera dociśnie. Co jednak jeśli minie kilka lat od sprzedaży?
Problem może powstać w momencie gdy sprawa trafi do sądu. Bo fakt, że dealer sprzedał auto używane trzeba jeszcze udowodnić.
Fakt, że pan Nabity przez dealera twierdzi, że nie miał nigdy wypadku to za mało. Bo, co na przykład jeśli samochodem jeździł jego syn (nazwijmy go Nabity przez dealera junior), który auto rozwalił a następnie naprawił na swój koszt? Nie można wykluczyć takiego przypadku.
Rada? Chyba tylko, taka że kupując nowy samochód należy przyjść z czujnikiem grubości lakieru.
Skandal! "W salonie sprzedali mi używany samochód"
Nie daruję im tego - nie kryje wzburzenia Anna Kostro - Sprzedali mi uszkodzony samochód, mimo że kupiłam go w salonie jako nowy.
Zakup ten kosztował naszą Czytelniczkę wraz z odsetkami blisko 55 tys. zł! W marcu ubiegłego roku kupiła samochód u autoryzowanego dealera Fiata Konrys w Białymstoku. Miesiąc temu, podczas jazdy, w szybę i maskę pojazdu uderzył kamień. Pęknięcie i wgniecenie pani Anna chciała naprawić w ramach ubezpieczenia auto-casco. Jakież było jej zdziwienie, kiedy okazało się, że jej nowy samochód... nie jest nowy.
Prawda wyszła przypadkiem
Rzeczoznawcę, który miał wycenić szkodę, zaniepokoiła jakość lakieru, który w kilku miejscach tworzył zacieki. Wyniki profesjonalnej ekspertyzy wykonanej na zlecenie pani Anny były szokujące. Nie tylko grubość warstwy lakieru na klapie bagażnika przekracza normę, ale i na pozostałych elementach powłoki pojazdu.
"Robione" okazały się też dwie pary drzwi pasażera, pokrywa silnika oraz dwa błotniki. W ramach demontażu pokrywy silnika nie zabezpieczono też śrub, przez co pokryły się korozją. Kilkakrotnie w treści ekspertyzy przewija się stwierdzenie: "Widoczne wady powłoki lakierowej nie mogły powstać w wyniku eksploatacji pojazdu”.
Nie odpowiadamy za te wady
- My sprzedajemy auta fabrycznie nowe. Niemożliwe, aby uszkodzony samochód opuścił nasz salon - zaprzecza właściciel Konrysu Krzysztof Świerzbiński. - Ta pani kupiła samochód ponad rok temu. Nie wiadomo, co się z nim działo w tym czasie.
Mimo to Świerzbiński potwierdził, że samochód, rzeczywiście, musiał być lakierowany. - Była to jednak robota mało profesjonalna - komentuje. - Raczej nie w autoryzowanym warsztacie.
- Mogę udowodnić, że nie miałam żadnej kolizji, a samochód był w użyciu przez cały czas - ripostuje pani Anna.
Kobieta jest zdeterminowana. Zamierza złożyć oficjalną reklamację. Jeśli to nie przyniesie skutku, sprawa prawdopodobnie trafi do sądu. Pani Anna będzie się domagać obniżenia ceny samochodu, zwrotu różnicy w ubezpieczeniu, a nawet nowego pojazdu. Do tematu wrócimy.
KLIKpiotreg - 7 Luty 2011, 09:23 Pani Ani mogę powiedzieć tylko tyle - było Fiata nie kupować OJCIEC - 7 Luty 2011, 10:23 Przy kupnie używanego miernik grubości lakieru i w 5 minut wiesz o aucie wszystko. Ale żeby z tym gadżetem do salonu po nówkie sztukie? piotreg - 7 Luty 2011, 10:53 A co mają zrobić z autem, które im kamieniami na lawecie /zwłaszcza kolejowej/ obrzucają Polak potrafi garny - 7 Luty 2011, 14:35 No muszą coś wymyślić - ale to nie problem p. Ani - miałem Fiata i opinię o serwisie mam bądź co bądź nie najlepszą.tqmeh - 7 Luty 2011, 15:41 Tu akurat nie ma reguły, przy transporcie wszystkim zdarzają się wpadki, ale trzeba chcieć z tego wybrnąć z twarzą i klasą.
Tak jak pisze Ojciec żeby do salonu z miernikiem lecieć... Do czego ten świat zmierza adam - 7 Luty 2011, 17:41 Przecież samochód, który był lakierowany nie jest samochodem po wypadku, więc nie rozumiem tego dziennikarskiego bełkotu. Co oni myśleli, że jak przerysują lakier podczas transportu to auto idzie do kasacji? Takie rzeczy się zdarzają, od tego jest ubezpieczanie żeby to naprawić. I w żaden sposób nie wiem, dlaczego uważają, że auto lakierowane jest gorsze od nielakierowanego?piotreg - 7 Luty 2011, 17:52 Nikt tutaj nie robi awantury o jedną ryskę. Zdarza się, że auto spadnie z lawety i wtedy to nie jest drobna naprawa lakiernicza, tylko solidny remont.OJCIEC - 7 Luty 2011, 18:57
adam napisał/a:
I w żaden sposób nie wiem, dlaczego uważają, że auto lakierowane jest gorsze od nielakierowanego?
Może dlatego, że ma niższą wartość przy odsprzedaży, hmm? tqmeh - 7 Luty 2011, 22:00
Po takich uliczkach latać Fear - 8 Luty 2011, 07:42
Cytat:
Wideoradary bez homologacji
Równo 120 nowych radiowozów stoi na parkingach, ponieważ nie ma ważnej homologacji na zamontowane w nich wideoradary - ujawnia "Dziennik Gazeta Prawna".
Najnowszy nabytek polskiej policji, czyli nowoczesne i szybkie radiowozy Alfa Romeo dają m.in. możliwość rejestracji prędkości pojazdu jadącego z przeciwka, a nie tylko poruszającego się bezpośrednio przed patrolem.
Kłopot polega na tym, że nie sprawdzono, jak radar typu Iskra współdziała z wideorejestratorem. Oba urządzenia mają oddzielnie przyznane homologacje. Z tego powodu policyjna komisja, odbierająca nowy sprzęt, nie podpisała wymaganego protokołu.
Według zapewnień rzecznika komendanta głównego policji, nowoczesne radiowozy już trafiają do użytku, a wszystkie formalności zostały spełnione. Wiadomo jednak, że w tak krótkim czasie nie da się uzyskać homologacji.
Jej brak może być powodem procesów sądowych, wytoczonych przez kierowców - zauważa "Dziennik Gazeta Prawna".
Linkpiotreg - 8 Luty 2011, 07:59 Fear, to już chyba nieaktualne - ten artykuł miał moc, ale wczoraj o poranku.delpiero - 8 Luty 2011, 17:59
Cytat:
Komendant policji w Kłobucku pójdzie do sądu
Nadkom. Andrzej Wystalski , komendant powiatowy policji w Kłobucku, odpowie przed sądem za przekroczenie dozwolonej prędkości. Oznacza to, że nie będzie anulowania mandatu.
- Zgodnie z sugestią pana komendanta pouczenie zostało cofnięte. Sprawa ewentualnego ukarania sprawcy wykroczenia została skierowana do sądu - mówi Magdalena Zielińska, rzecznik Komendy Wojewódzkiej Policji w Łodzi.
Jeśli komendant zostanie uznany winnym wykroczenia zapłaci minimum 500 zł grzywny i koszty postępowania.
O sprawie pisaliśmy 4 lutego. Wystalski został przyłapany przez fotoradar na krajowej "ósemce" w Emilianowie (pow. Tomaszów Mazowiecki). Przekroczył dozwoloną prędkość o 50 km/h. Nie zapłacił jednak mandatu, bo poprosił miejscowego szefa policji o zamianę kary na pouczenie.
LINKpiotreg - 8 Luty 2011, 19:48 Media mają jednak swoją moc OJCIEC - 10 Luty 2011, 07:39 Sprawa dla bigosa
Cytat:
Dostał mandat za jazdę 1230 km na godzinę
Kierowca furgonetki z okolic Brindisi, na południu Włoch, otrzymał pocztą mandat za to, że pędził nią z prędkością ... 1230 kilometrów na godzinę , podczas gdy dopuszczalna prędkość na drodze , którą jechał wynosi - według dokumentu - 1078 km na godzinę.
Kiedy odbiorca tego zdumiewającego mandatu, sporządzonego na podstawie fotoradaru, doszedł do siebie, skierował sprawę do organizacji obrony praw konsumentów. Ta z kolei poinformowała o tej osobliwości włoskie media zwracając ich uwagę na to, że kierowcy zarzucono, że przekroczył prędkość dźwięku (ok. 1215 - 1230 km/godz w zależności od parametrów środowiska).
Przedstawiciel stowarzyszenia Giovanni D'Agata oświadczył : "Nie wierzyliśmy póki nie zobaczyliśmy na własne oczy mandatu, jaki otrzymał właściciel środka lokomocji, który - o ile nam wiadomo - nie jest samolotem".
Stowarzyszenie pod nazwą Obrona Konsumenta uznało ten mandat za kolejny przykład częstego, wadliwego funkcjonowania fotoradarów i podobnych systemów pomiarów prędkości na włoskich drogach, co - jak zauważono - prowadzi do takich właśnie absurdów.
Parkowanie na miejskiej studzience zakończyło się "wpadką" dla jednego z opolskich kierowców. Jak poinformował nas lokalny serwis ratownictwo.opole.pl, dostawczy Volkswagen Transporter przecenił swoje możliwości wagowe i ugrzązł w chodniku. Zdjęcia zamieszczone w serwisie Kontakt 24 niech będą przestrogą dla wszystkich kierowców.
"W czwartek przed 16:00 doszło do nietypowego zdarzenia drogowo-parkingowego" - poinformował portal.
"Kierowca VW Transportera T4 zjeżdżał z ulicy Książąt Opolskich w Opolu na miejsce parkingowe wzdłuż ulicy, gdy nagle studzienka się zapadła. Jedno koło pojazdu ugrzęzło w otworze. Jak informują policjanci, na podstawie art. 47 Ustawy z dnia 20 czerwca 1997 r. (prawo o ruchu drogowym), kierowca pojazdu został ukarany mandatem karnym w wysokości 100 zł za parkowanie pojazdu o masie przekraczającej 2,5 tony na parkingu do tego nie przewidzianym" - dodał portal ratownictwo.opole.pl.
Ciekawa sprawa z tym mandatem.bicker5 - 11 Luty 2011, 18:42 Ten kraj schodzi na psy
Ciekawe jak dzielni panowie z stwierdzili masę tego pojazdu?spit - 11 Luty 2011, 20:44
bicker5 napisał/a:
Ciekawe jak dzielni panowie z stwierdzili masę tego pojazdu?
Wystarczy, że miał w dowodzie masę całkowitą powyżej 2,5t. Ale to i tak absurd, myślę że pęknięcie studzienki było kwestią jej wady.piotreg - 11 Luty 2011, 22:16
spit napisał/a:
Ale to i tak absurd, myślę że pęknięcie studzienki było kwestią jej wady.
Studzienki to najmocniejszy punkt polskich dróg Otwierają nową drogę... po tygodniu studzienki zaczynają się zapadać W życiu nie przyjąłbym takiego mandatu, chyba że wyraźnie był ten parking oznakowany, np. zakazem wjazdu dla poj. pow. 2 ton.
bicker5 napisał/a:
Ciekawe jak dzielni panowie z stwierdzili masę tego pojazdu?
Dokładna masa pojazdu jest przecież w dowodzie rej.garny - 11 Luty 2011, 23:03 Czy ciężar nie rozkłada się na każde z kół mniej więcej proporcjonalnie?piotreg - 12 Luty 2011, 08:26 Paranoja i tyle. Biednego kierowce najłatwiej jest napier...ć. A zarządca parkingu, a podmiot, który zaprojektował i postawił tą studzienkę bicker5 - 12 Luty 2011, 08:48
spit napisał/a:
Wystarczy, że miał w dowodzie masę całkowitą powyżej 2,5t
piotreg napisał/a:
Dokładna masa pojazdu jest przecież w dowodzie rej.
W dowodzie to jest wpisana masa własna czyli pustego pojazdu gotowego do drogi i dopuszczalna masa całkowita. Wszystkie ograniczenia "tonażowe" dotyczą rzeczywistej masy pojazdu. Czyli albo T4 miał wpisaną w dowodzie masę własną pow. 2.5t (niemożliwe, bo T4 pusty waży ok 1.8t), panowie z mieli przy sobie wagę (jakoś nie wierzę w to) albo w pracują normalni inaczej.tadekj87 - 12 Luty 2011, 09:22 W tym przypadku akurat wg mnie miała rację, jeżeli umieszczona w dowodzie dopuszczalna masa całkowita wynosiła powyżej 2,5 t W Kodeksie Drogowym jest Art. 47, a w nim wszystko ładnie opisane, że chodzi o dopuszczalną masę całkowitą. Czyli, nieważne ile samochód waży bez towaru i osób (masa własna), ani ile razem z nimi (rzeczywista masa całkowita), ważna jest masa przewidziana jako maksymalna i ujęta w dowodzie (dopuszczalna masa całkowita). Ale moim zdaniem ten VW to nie 40-tonowy TIR, pod którym taka chodnikowa studzienka nie wytrzyma i powinna raczej się przyjrzeć Zarządcy niż kierowcy busa...
Przecież taka studzienka nie może być zrobiona tak, że pod 2,5 tony wytrzyma, a już odrobinę więcej to się zapada
Cytat:
Art. 47.
1. Dopuszcza się zatrzymanie lub postój na chodniku kołami jednego boku lub przedniej osi pojazdu samochodowego o dopuszczalnej masie całkowitej nieprzekraczającej 2,5 t, pod warunkiem że:
1) na danym odcinku jezdni nie obowiązuje zakaz zatrzymania lub postoju;
szerokość chodnika pozostawionego dla pieszych jest taka, że nie utrudni im ruchu i jest nie mniejsza niż 1,5 m;
2) pojazd umieszczony przednią osią na chodniku nie tamuje ruchu pojazdów na jezdni.
2. Dopuszcza się, przy zachowaniu warunków określonych w ust. 1 pkt 2, zatrzymanie lub postój na chodniku przy krawędzi jezdni całego samochodu osobowego, motocykla, motoroweru lub roweru. Inny pojazd o dopuszczalnej masie całkowitej nieprzekraczającej 2,5 t może być w całości umieszczony na chodniku tylko w miejscu wyznaczonym odpowiednimi znakami drogowymi.
woju13 - 13 Luty 2011, 00:16
Nie wiem, czy w dobry dział to wrzucam...wksek - 13 Luty 2011, 11:06
Cytat:
Wideoradary bez homologacji
Równo 120 nowych radiowozów stoi na parkingach, ponieważ nie ma ważnej homologacji na zamontowane w nich wideoradary - ujawnia "Dziennik Gazeta Prawna".
Najnowszy nabytek polskiej policji, czyli nowoczesne i szybkie radiowozy Alfa Romeo dają m.in. możliwość rejestracji prędkości pojazdu jadącego z przeciwka, a nie tylko poruszającego się bezpośrednio przed patrolem.
Kłopot polega na tym, że nie sprawdzono, jak radar typu Iskra współdziała z wideorejestratorem. Oba urządzenia mają oddzielnie przyznane homologacje. Z tego powodu policyjna komisja, odbierająca nowy sprzęt, nie podpisała wymaganego protokołu.
Według zapewnień rzecznika komendanta głównego policji, nowoczesne radiowozy już trafiają do użytku, a wszystkie formalności zostały spełnione. Wiadomo jednak, że w tak krótkim czasie nie da się uzyskać homologacji.
Jej brak może być powodem procesów sądowych, wytoczonych przez kierowców - zauważa "Dziennik Gazeta Prawna".
Źródło piotreg - 13 Luty 2011, 11:13 wksek, artykuł z poniedziałku, czyli nieaktualne tqmeh - 14 Luty 2011, 07:56 Już było maglowane ale...
Cytat:
WORD dla Policji
16 samochodów wyposażonych w kamery będzie dodatkowo wspomagać funkcjonariuszy jeleniogórskiej drogówki. Pierwsze nagrania z ulic zrealizowane podczas egzaminów na prawo jazdy trafią do rąk Policji już w tym miesiącu.
Mówi Robert Tarsa - Dyrektor Wojewódzkiego Ośrodka Ruchu Drogowego w Jeleniej Górze.
Zakończenie.
A mogli z tego taki fajny filmik zrobić lukaszr - 14 Luty 2011, 10:49
Cytat:
Nie mogą używać radaru, gdy działa nawiew
(...)
Jak ustaliła gazeta, podstawowy problem z nowymi radiowozami dotyczy radarów, w które są one wyposażone. Urządzenia te miały być prawdziwym batem na piratów drogowych, ponieważ dawały m.in. możliwość rejestracji prędkości pojazdu jadącego z przeciwka, a nie tylko poruszającego się bezpośrednio przed patrolem. Okazuje się jednak, że zawyżają one prędkość kontrolowanych samochodów, jeśli policjanci... włączą nawiew w radiowozie. Jak zapewniają pracownicy KPG problem można wyeliminować, obkładając specjalną folią izolującą deskę rozdzielczą. W autach, które zostały juz przekazane policjantom w terenie, wciąż jednak tego nie zrobiono.
Nie zdziwiłbym się jakby się okazało, że ktoś bardzo intensywnie szuka jakiegoś haka piotreg - 14 Luty 2011, 11:05 Jeszcze jedna ciekawostka dot. felg:
Cytat:
(...)
Innym problemem są felgi nowych radiowozów - pisze "DGP". KGP koniecznie chciała, by w Alfach były one stalowe, ponieważ pod wpływem soli zużywają się wolniej niż te zrobione z aluminium. Niestety Alfa Romeo od lat nie produkuje stalowych kół. Dlatego zastosowano rozwiązanie awaryjne - na obręcze od Citroena założone jeszcze specjalne "pierścienie dystansowe", aby pasowały opony. Jednak to prowizoryczne rozwiązanie nie ma atestu bezpieczeństwa, a zimowe opony wystają poza obręb karoserii. Żaden cywilny samochód nie mógłby liczyć na zdobycie pieczątki w dowodzie rejestracyjnym.
LinkPieTrzaK - 14 Luty 2011, 12:58 Oj, komuś się nudzi lukaszr - 14 Luty 2011, 13:12 Coraz lepsza komedia w tym kraju.jojo - 14 Luty 2011, 13:19 Zasadniczo to w warunkach przetargu wymagania podane są czarno na białym:
Cytat:
7. Tarcze kół.
a) Tarcze kół stalowe lub ze stopów lekkich z ogumieniem letnim (...)
b) Tarcze kół stalowe z ogumieniem zimowym (...)
Więc pewnie chłopaki z poznańskiego ASO zrobili mały przekręt, a w policji czyjąś uwagę zwróciły te słynne marketowe kapsle, a jak je zdjęli to już dalej po nitce do kłębka. OJCIEC - 14 Luty 2011, 14:28
Cytat:
Nie mogą używać radaru, gdy działa nawiew
(...)
Okazuje się jednak, że zawyżają one prędkość kontrolowanych samochodów, jeśli policjanci... włączą nawiew w radiowozie.
(...)
Normalnie nie zabiorę głosu w tej sprawie, taki będę piotreg - 14 Luty 2011, 15:26 Nie bądź taki garny - 14 Luty 2011, 18:35 Czyli latem będą się prażyć albo nie będą mierzyć piotreg - 14 Luty 2011, 18:35 Mają jeszcze tradycyjny videorejestrator.BluesW. - 14 Luty 2011, 18:37 Przecież mówią, że sreberka po cukierkach na dechę przykleją i będzie git OJCIEC - 14 Luty 2011, 20:50
BluesW. napisał/a:
Przecież mówią, że sreberka po cukierkach na dechę przykleją i będzie git
1. Co to za droga gdzie się tak bawią na początku? Też mogę sobie tam wbić i ****, bo chcę nakręcić w ruchu swoje auto?
2. Też sobie mogę na bombach polatać między samochodami żeby taki materiał nakręcić?
3. Na przeciwmgielnych też mogę sobie polatać żeby kozacko wyglądać? Bo jako dzienne to chyba one nie świecą.tqmeh - 15 Luty 2011, 10:12 Witajcie, jaki tu jest kąt pomiaru?
- 1:05 auta na marginesie wyświetlacza
- 2:50 dwa mandaty i garny - 15 Luty 2011, 11:05 Dziwnie działają, ten podwójny mandat to miałby sens (choć wątpliwy - bo czy nie jest to jedno wykroczenie tylko ciągłe - przez analogię do przestępstwa ciągłego, gdy naruszane jest jedno dobro/przepis, jest ten sam sposób popełnienia oraz ten sam lub zbliżony czas / miejsce) gdyby jechali za nim - choć też powinni ukarać go za większe zło, choć mogą kumulować. Tak z zatrzymania - to 2 pomiary muszą mieć.
Trzeba będzie zachować czujność na początku, potem jak mniemam znudzi im się łapanie tych z naprzeciwka, albo coś się zepsuje
Postojowe kontrole da się wyczuć (z racji właściwości Iskry), myślę że na #19 będzie zadyma jak ktoś Alfę zobaczy - będzie, że to laser, DVD, bluray itp. itd.
Ten odcinek testowy to chyba jakaś nowo-nieoddana do użytku, więc pewnie nie ma stat. drogi publicznej, to sobie kozaczyli.piotreg - 15 Luty 2011, 15:10 Na bank była to droga jeszcze nie oddana do użytku.
garny napisał/a:
Dziwnie działają, ten podwójny mandat to miałby sens (choć wątpliwy - bo czy nie jest to jedno wykroczenie tylko ciągłe)
Pierwszy pomair zrobili mu na , drugi na Jeśli tak, to rzeczywiście kierowca może dostać dwie działy, bo popełnił dwa wykroczenia, ale z doświadczenia wiem, że nigdy tego typu praktyki nie były stosowane...garny - 15 Luty 2011, 15:50 Jak będą mieli udokumentowane 2 pomiary to nie ma sprawy, bo na gębę to trochę lipa, nieprawdaż? małymobil - 15 Luty 2011, 16:31
Cytat:
Warunki pracy w komisariacie w Dębie są najgorsze w powiecie tarnobrzeskim
Pleśń i grzyb na ścianach, przeciekający dach i brak ciepłej wody, to tylko niektóre mankamenty budynku komisariatu policji w Nowej Dębie. Komendant tarnobrzeskiej policji inspektor Jan Żak przyznaje, że stan budynku jest kiepski, jednak koszt generalnego remontu znacznie przekracza budowę nowego. Budowę, o której mówi się od kilku lat.
Powrót tematu budowy nowej siedziby policji w Nowej Dębie wywołał dyskusję na temat obecnych warunków pracy funkcjonariuszy. Zdaniem tych, którzy opisują warunki pracy policji, planując inwestycję na kilka milionów złotych, zarówno władze komendy policji w Tarnobrzegu, jak i komendy wojewódzkiej w Rzeszowie, powinny poprawić warunki lokalowe nowodębskiego komisariatu, gdyż zdaniem tych, którzy je opisują, w całej sprawie nie liczy człowiek, lecz budynek.
W POKOJU GRZYB I PLEŚŃ
Zdaniem naszego czytelnika, który w tej sprawie przysłał do nas list, nikt nie mówi o obecnych warunkach, w jakich pracują funkcjonariusze policji w Nowej Dębie. – W budynku nie ma ciepłej wody, dach przecieka a policjanci korzystają z tych samych ubikacji co zatrzymani, przez co są narażeni na różnego rodzaju choroby – pisze nasz czytelnik. – W pomieszczeniach, w których pracują policjanci na ścianach jest pleśń, grzyb i zacieki. Nikt się tym nie przejmuje i nie pisze o warunkach do pracy. Ważniejszy jest problem budowy nowego komisariatu. Co jest ważniejsze? Człowiek czy budynek. Wydaje mi się jednak, że władza bardziej dba o przedmiot niż o człowieka.
WYEKSPLOATOWANY PO LATACH
W komisariacie w Nowej Dębie pracuje 26 mundurowych. Inspektor Jan Żak, komendant policji w Tarnobrzegu nie kryje, że warunki, w jakich przyszło pracować funkcjonariuszom w Nowej Dębie są złe, jednak dodaje, że cały czas prowadzone są remonty. – Budynek jest bardzo stary, po wojnie przebywali w nim więźniowie – przypomina komendant Żak. – Dlatego jakikolwiek remont kapitalny, to marnowanie pieniędzy. Na budynku znajduje się stropodach. Należałoby położyć nowy dach, wymienić okna czy nawet ocieplić budynek. Za te pieniądze można z powodzeniem wybudować nowy komisariat. Na pewno budynek ten nie spełnia obecnych standardów budowlanych, bo był kiedyś budowany. Ale jego estetyka jest poprawiana na bieżąco.
Opisując trudne warunki lokalowe, komendant Żak zaprzecza, jakoby policjanci korzystali z tych samych ubikacji, co zatrzymani. Przyznaje jednak, że kłopoty z ciepłą wodą są. – Urządzenia ogrzewające wodę psują się, dlatego dochodzi do awarii w dostawie ciepłej wody – dodaje Jan Żak. – Ale usterki naprawiane są na bieżąco.
Na terenie powiatu tarnobrzeskiego funkcjonują cztery komisariaty. W Nowej Dębie, Grębowie, Gorzycach i Baranowie Sandomierskim. Najlepsze warunki są w komisariacie w Gorzycach. Powodów do narzekań nie mają także funkcjonariusze z Baranowa Sandomierskiego i Grębowa. – W ubiegłym roku, samorząd Grębowa przekazał nam ponad 20 tysięcy złotych, za które pomalowaliśmy ściany, położyliśmy płytki i wykładzinę w budynku – wylicza komendant. – Zmieniliśmy także okna i drzwi. Kupiliśmy meble. Na Podkarpaciu działają budynki komisariatów, w znacznie gorszym stanie. Ten w Nowej Dębie nie jest jeszcze do zamknięcia.
Jak będą mieli udokumentowane 2 pomiary to nie ma sprawy, bo na gębę to trochę lipa, nieprawdaż?
Być może przy montażu wycięli to i owo
Ale dla mnie to totalna bezduszność funkcjonariusza - on normalnie kopie leżącego OJCIEC - 15 Luty 2011, 17:35 Dopóki nie przydusza kolanem...
A, z innej beczki, bo nie obejrzałem materiału - w jakim trybie mierzyła Iskra? Coś psztrykali ręcyma, czy pyrkała sobie sama cały czas? piotreg - 15 Luty 2011, 17:39 Automat bicker5 - 15 Luty 2011, 18:21
tqmeh napisał/a:
Witajcie, jaki tu jest kąt pomiaru?
- 1:05 auta na marginesie wyświetlacza
- 2:50 dwa mandaty i
Kąt to im większy to tym lepiej dla ofiary, ale jaka tu jest pewność kto został zmierzony?
Sznur aut z przeciwka jedzie (małe, duże) a oni sobie jakiegoś jelenia z rogu monitora łapią. Jakim cudem wiedzą, że zmierzona prędkość jest akurat tego?
A nie np. wiatraka z nawiewu? OJCIEC - 15 Luty 2011, 18:54
piotreg napisał/a:
Automat
Paanie, to będzie z 6km widoczne delpiero - 18 Luty 2011, 20:24
Cytat:
Pokazał palec do fotoradaru. Zapłacił wysoki mandat
Brak przedniej tablicy rejestracyjnej motocykli sprawia, że ich użytkownicy nieraz świadomie przejeżdżają koło fotoradarów z nadmierną prędkością. W przypadku urządzeń robiących zdjęcia od przodu ukaranie winnego wydaje się niewykonalne.
Niektórzy posiadacze jednośladów idą więc krok dalej, mijając urządzenie pomiarowe na tylnym kole lub wykonując przed nim obraźliwe gesty. O ciekawym przypadku krnąbrnego motocyklisty informuje brytyjski RAC plc, firma świadcząca różnego rodzaju usługi dla zmotoryzowanych.
Na stronach rac.co.uk można przeczytać o kierowcy, który z prędkością 48 mil/h (77 km/h) przejechał przed fotoradarem ustawionym w strefie z ograniczeniem prędkości do 30 mil/h (48 km/h). Jak by tego mało, kierowca mijając urządzenie wykonał obraźliwy gest palcem.
Wybryk nie uszedł jednak sprawcy na sucho. Wizjer kasku był uchylony, dzięki czemu fotoradar mógł sfotografować część twarzy kierowcy. Policjanci wiedzieli również, że wykroczenie popełnił posiadacz motocykla Jinlun Lexmoto. Pewien 26-latek za kierownicą identycznej maszyny był później widywany na tej drodze.
Funkcjonariusze spisali więc numery motocykla i postanowili odwiedzić jego kierowcę w domu – podaje serwis rac.co.uk. Kompletnie zaskoczony pirat przyznał się do popełnienia wykroczenia dodając, że koledzy zapewniali go, iż pozostanie bezkarny. – Mam nadzieję, że wszyscy nieodpowiedzialni motocykliści zrozumieją po tej lekcji, że zamierzamy odszukać i ukarać każdego, kto zostanie sfotografowany podczas jazdy z nadmierną prędkością - zadeklarował Mick Gear z Hampshire Police.
Ujęty motocyklista został ukarany mandatem w wysokości 177 funtów (równowartość 820 złotych) oraz pięcioma punktami karnymi.
Ukradli auto z policyjnego parkingu
Mercedes został skradziony dziś w nocy z policyjnego parkingu w miejscowości Sejny (woj. podlaskie). Auto znalazło się tam w sobotę rano, po tym jak zostało znalezione przez funkcjonariuszy w przydrożnym rowie. Informację o zdarzeniu otrzymaliśmy na Kontakt 24 od anonimowego internauty.
W nocy nieznani jak dotąd sprawcy włamali się przez boczną bramę policyjnego parkingu i ukradli zaparkowanego tam osobowego mercedesa. Z informacji policjantów wynika, że auto zostało wcześniej skradzione na terenie Belgii - poinformował w rozmowie z redakcją Kontaktu 24 Andrzej Baranowski z Komendy Wojewódzkiej Policji w Białymstoku.
Okoliczności zdarzenia wyjaśniają policjanci pod nadzorem Prokuratury Rejonowej w Sejnach. Sprawą zajmuje się także wydział kontroli Komendy Wojewódzkiej Policji w Białymstoku.
Policie chytila mazdu s antiradarem. O auto tentokrát řidič nepřišel (...)
LINK
Po Czesku, ale google - tłumacz i można odszyfrować tekst.
W uproszczeniu, policja w Czechach zatrzymała samochód, który nie dał się zmierzyć micro-digi cam, wypatrzyli głowice od jammera w zderzaku
Wygląda mi to na conquerora lub blinder x-treme, bo głowice nie są podobne do LI i AL9 piotreg - 21 Luty 2011, 17:58 A po co tłumacz Policja chwyciła Mazdę z antyradarem OJCIEC - 21 Luty 2011, 18:09 Dlatego zawsze mówię - zwolnić i wyłączyć tqmeh - 22 Luty 2011, 09:12 Wielka aferka im wyszła...
Byłem w Czechach daaaawno (z 5. lat temu), przypadkiem zauważyłem Skodę z czymś stożkowym w przednim grillu
Dopiero po poczytaniu o temacie tutaj załapałem co to było jojo - 22 Luty 2011, 10:55
Cytat:
Strażniczka z Kobylnicy rozbiła radiowóz
Renault Kangoo Straży Gminnej w Kobylnicy będzie przez jakiś czas wyłączony z ruchu. Kierująca nim strażniczka wjechała w przydrożne drzewo, bo chciała ominąć sarnę.
Do kolizji doszło w biały dzień, tuż przed południem, koło Kończewa. Jak informuje policja, kierująca radiowozem kobylnickiej Straży Gminnej funkcjonariuszka wpadła w poślizg, zjechała do rowu i uderzyła autem w drzewo.
Nikomu nic się nie stało, ale samochód został poważnie uszkodzony. Policjanci zatrzymali dowód rejestracyjny. Wstępnie ustalono, że strażniczka wykonała samochodem unik, aby - jak tłumaczyła policjantom - oszczędzić sarnę przebiegającą przez jezdnię. Funkcjonariuszka była trzeźwa.
Źródłopiotreg - 22 Luty 2011, 11:02 Trzeba chyba kobiecinie współczuć... bo sarenka nawet najlepszego kierowcę może zaskoczyć...BluesW. - 22 Luty 2011, 11:44 Tu masz panie rację...
U mnie jeszcze świeża krew na zderzaku.piotreg - 22 Luty 2011, 11:45 Opowiadaj...BluesW. - 22 Luty 2011, 11:55 Nie ma co...
Przyhaczyłem sarenkę, to i już w drzewo nie celowałem
Zderzak był do lekkiej korekty + konieczny zakup nowej zaślepki halogena + tabsy na uspokojenie dla obecnej babci
Sarenka po chwili się pozbierała i pokuśtykała na południe w las...
Ot, cała historia
Jedyne co, to to, że nic z naprzeciwka nie gnało piotreg - 22 Luty 2011, 12:31 Ostatnio mądre głowy w telewizorze radziły co w takiej sytuacji zrobić...
Zwierze oślepione jednostajnym światłem po prostu głupieje i stoi jak zamurowane na drodze...
W takiej sytuacji, klakson i mruganie światłami drogowymi...BluesW. - 22 Luty 2011, 12:38 Klakson był
Świateł nie miałem czasu już szukać
Z innej beczki
Cytat:
Pijana i bez prawa jazdy uciekła sprzed komendy
Policjanci zatrzymali 35-letniego mężczyznę, który prowadził po pijanemu. 23-latniej pasażerce znudziło się czekanie na kierowcę i sama usiadła za kółkiem. Była tak pijana, że wjechała w ogrodzenie.
Niecierpliwa kobieta odjechała volkswagenem pijanego kierowcy, gdy ten przebywał w budynku komendy w Dzierżoniowie. Kilka metrów dalej wjechała w siatkę ogrodzeniową.
Kobieta miała ponad 1,5 promila alkoholu w organizmie i nie posiadała prawa jazdy. Naraziła się też na zarzut krótkotrwałego użycia pojazdu, za co grozi pięć lat więzienia.
Za kierowanie pod wpływem alkoholu może posiedzieć nawet dwa lata.
Ostatnio mądre głowy w telewizorze radziły co w takiej sytuacji zrobić...
Zwierze oślepione jednostajnym światłem po prostu głupieje i stoi jak zamurowane na drodze...
W takiej sytuacji, klakson i mruganie światłami drogowymi...
Zastanawiam się nad czymś takim jak poniżej, ale czy działa to już inna sprawa, ze światłami jest często tak że zamiast uciekać stoją wystraszone
Cytat:
Trzy i pół tysiąca ultradźwiękowych gwizdków odstraszających dzikie zwierzęta rozdała Autostrada Wielkopolska SA kierowcom aut osobowych na punktach poboru opłat.
Niewielkie plastikowe świstawki montuje się pod podwoziem. Przy prędkości powyżej 60 km/h wydają one nieprzyjemny dla zwierząt odgłos. - Gwizdków starczyło nam na trzy godziny. Kolejne 1,5 tysiąca rozdamy w czerwcu - zapowiada Izabela Urbanowicz z zespołu prasowego AWSA.
Akcja z gwizdkami to część działań koncesjonariusza A2, mających poprawić bezpieczeństwo jazdy na polskich drogach. Pilotowany przez Komisję Europejską projekt zakłada, że do 2010 roku o połowę spadnie liczba wypadków drogowych.
Na autostradę rzadko zabłąka się jakieś dzikie zwierzę, bo droga (z wyjątkiem węzłów) jest ogrodzona wysoką siatką. Dla przestraszonego zwierzaka nie jest ona jednak przeszkodą.
Przed dwoma laty łosie, które zawędrowały do Wielkopolski aż z Kampinosu jednym susem przesadziły dwumetrowe ogrodzenie i wpadły pod koła rozpędzonego samochodu. Przez siatkę, albo podkopami, na autostradę przedostają się również lisy i zające.
- Wypadków czy kolizji z udziałem leśnych zwierząt mamy o wiele mniej niż na początku. Wygląda na to, że zwierzęta zaczynają się przyzwyczajać do drogi i do przeznaczonych dla nich przejść ekologicznych - mówi Renata Rychlewska ze spółki Autostrada Eksploatacja.
Nowe urządzenie na krzyżówkach - licznik dla pieszych
Olsztyńscy drogowcy sprawdzą wyświetlacze czasu na przejściach dla pieszych. Mają pokazywać przechodniom, jak długo będzie świecić dla nich zielone lub czerwone światło.
Miejski Zarząd Dróg i Mostów podobne urządzenia, tyle że dla kierowców wypróbował w ubiegłym roku. Na skrzyżowaniu ul. Wilczyńskiego z Jarocką zostały zainstalowane mierniki, które podają w sekundach, ile czasu zostało do zmiany świateł. Test wypadł pomyślnie. Co prawda drogowcy obliczyli, że liczniki nie miały żadnego wpływu na przepustowość skrzyżowania. Ale za pozostawieniem ich w tym miejscu zadecydowało przede wszystkim to, że zostały one przyjaźnie przyjęte przez samych kierowców. - Dostawaliśmy telefony z opiniami, że dzięki nim czują się pewniej i są mniej spięci za kierownicą. I tylko z tych względów będziemy montować te urządzenia - tłumaczyli. Kolejny zainstalowali na skrzyżowaniu ulic Wilczyńskiego i Krasickiego.
Teraz zarząd dróg chce przetestować kolejne takie urządzenia. Tym razem chodzi o wyświetlacze czasu na przejściach dla pieszych. - Otrzymaliśmy od producenta propozycję sprawdzenia ich za darmo - mówi Zbigniew Gustek, zastępca dyrektora MZDiM w Olsztynie.
Jaki jest sens działania tych urządzeń? - Ich zadaniem jest informować oraz podwyższać bezpieczeństwo w rejonie przejścia dla pieszych - tłumaczy Piotr Wisznicki z firmy APKO, która chce użyczyć aparaturę. - Taki licznik oszczędza nerwy pieszym. Dzięki niemu wiadomo, jak długo trzeba poczekać na zielone światło. Z naszych obserwacji wynika też, że pieszy widząc, że za dwie czy trzy sekundy zapali się czerwone, nie decyduje się już wbiegać na skrzyżowanie.
Tego rodzaju urządzenia sprawdziły się już m.in. w Toruniu, a tamtejsi drogowcy potwierdzają pozytywny wpływ liczników na bezpieczeństwo przechodniów - W ubiegłym roku zamontowaliśmy je w bardzo ruchliwym miejscu na pl. Rapackiego - mówi Agnieszka Kobus-Pęńsko, rzecznik prasowy Miejskiego Zarządu Dróg w Toruniu. - Sprawdziły się doskonale. Ludzie przestali wchodzić w ostatniej chwili na pasy.
Agnieszka Kobus-Pęńsko dodaje, że po zakończeniu testów Toruń zdecydował się dokupić 20 takich liczników. W przypadku Olsztyna jest jeden minus, który w dużej mierze ogranicza zastosowanie tych urządzeń. - Wyświetlacze możemy montować tylko na tych skrzyżowaniach, które są wyposażone w tzw. sygnalizacje stałoczasową [to system starszej generacji, który ma sztywny cykl pracy i nie ma przycisków, którymi piesi uruchamiają światła dla siebie - red.] - wyjaśnia Zbigniew Gustek. - A takich miejsc w Olsztynie jest z roku na rok coraz mniej.
Miejska Komisja Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego uznała we wtorek, że najlepszym miejscem dla nowych liczników będą "zebry" na skrzyżowaniu ul. Wilczyńskiego z Krasickiego. Byłoby to więc pierwsze miejsce w Olsztynie z licznikami dla pieszych i kierowców.
Drogowcy w najbliższych dniach mają ustalić z producentem mierników warunki, na jakich sprzęt zostanie wypożyczony do Olsztyna. - Jesteśmy w stanie wysłać je w ciągu 10 dni - zapewnia Piotr Wisznicki z APKO. - Dalibyśmy później drogowcom dwa lub trzy miesiące czasu, by zastanowili się, czy chcą ten sprzęt zatrzymać na stałe u siebie.
Koszt jednego licznika to około 1,8 tys. zł. Czy takie urządzenie może sprawdzić się w Olszynie? - Sądzę, że to będzie gadżet, który poprawi samopoczucie pieszych - mówi Sławomir Kałwianiec, olsztyński taksówkarz. - Przestaną się w końcu zastanawiać, jak długo jeszcze muszą stać przed pasami.
Zwierze oślepione jednostajnym światłem po prostu głupieje i stoi jak zamurowane na drodze...
Dlatego fachowcy zalecają mruganie drogowymi
Nie wiem na jakiej rogaciźnie ćwiczyli, ale ta na Dolnym Śląsku ma to gdzieś i nie ma na to reguły...delpiero - 24 Luty 2011, 20:45
Cytat:
Mróz pokonał radary i fotoradary
Siarczyste mrozy utrudniają życie nie tylko kierowcom. Obowiązujące regulacje prawne utrudniają karanie piratów, którzy łamią ograniczenia prędkości przy skrajnie niskich temperaturach.
Parametry pracy urządzeń pomiarowych są opisane w świadectwach legalizacji - dokumentach, które opisują w jakich warunkach musi pracować urządzenie, by dokonany przez nie pomiar prędkości był wiarygodny oraz stanowił podstawę do nałożenia mandatu.
W przypadku popularnych fotoradarów Fotorapid oraz Ramer minimalna temperatura pracy została określona na -30°C. Wartość dotyczy jednak wyłącznie urządzeń umieszczonych na klimatyzowanych i ogrzewanych masztach. Minimalna temperatura pracy dla przewoźnych, umieszczanych na trójnogach fotoradarów to już tylko -10°C. Nic nie stoi na przeszkodzie, by sprzęt zmierzył prędkość i wykonał fotografię pędzącego pirata, jednak z formalnego punktu widzenia ukaranie go za przekroczenie prędkości nie będzie możliwe. Siarczyste mrozy utrudniają także korzystanie z ręcznych mierników prędkości Iskra oraz Rapid 2-Ka, których świadectwo legalizacji nie pozwala na dokonywanie pomiarów przy temperaturach poniżej -20°C.
Jeżeli kierowca jest przekonany o swojej racji, może odmówić przyjęcia mandatu. Wówczas sprawa trafi do sądu, który poza zeznaniami kierowcy oraz funkcjonariuszy weźmie pod uwagę odczyty z lokalnej stacji meteorologicznej. Ukarany ma również siedem dni na złożenie do sądu wniosku o uchylenie przyjętego wcześniej mandatu.
Kierowcy nie powinni czuć się jednak bezkarni. W przypadku laserowych mierników pomiar prędkości może stanowić podstawę do nałożenia mandatu przy temperaturach do -30°C. PolCam, jeden z dostawców wideorejestratorów, na stronie internetowej informuje, że moduł zapisujący przebieg służby może pracować przy temperaturach od 0°C do 55°C, natomiast urządzenie z wbudowaną grzałką będzie funkcjonowało prawidłowo w temperaturach -25°C do 55°C. W przypadku zamontowanych w samochodzie fotoradarów Ramer dokumenty przewidują możliwość eksploatacji w temperaturach do -15°C. W samochodach ze sprawnym ogrzewaniem równie niskie temperatury nie panują. Można zastanawiać się, czy w takich przypadkach sąd uchyli mandat, jednak najlepszym rozwiązaniem będzie zdjęcie nogi z gazu...
Potrącił samochodem dwóch mężczyzn i uciekł z miejsca wypadku. Czy sprawcą był policjant?
Należący do radomskiego policjanta samochód potrącił dwóch mężczyzn, kierowca uciekł z miejsca wypadku. Funkcjonariusz, który w momencie zatrzymania był kompletnie pijany twierdzi, że samochód został mu ukradziony. To zdarzenie miało miejsce 4 lutego 2011 roku w Seredzicach koło Iłży, do tej pory jednak policja o nim nie informowała. Dwóch młodych mężczyzn wracając do swoich domów w Seredzicach zostało potrąconych przez Renault Clio. Jeden z nich doznał ogólnych obrażeń, drugi wylądował w szpitalu miedzy innymi ze złamaną nogą.
Kierowca nie zatrzymał się, nie udzielił ofiarom pomocy. Najprawdopodobniej porzucił auto po przejechaniu kilkuset metrów, gdyż odpadło w nim koło. Karetkę pogotowia wezwał towarzyszący poszkodowanym ich kolega, któremu szczęśliwie udało się uniknąć potrącenia.
Policjanci szybko ustalili, że samochód należy do pracującego w radomskiej policji funkcjonariusza. Gdy tego samego pojawili się w jego domu, był pijany. Miał ponad 2 promile alkoholu w organizmie i – jak nieoficjalnie wiadomo - obrażenia na klatce piersiowej oraz stopie, które tłumaczył upadkiem ze schodów. Alkohol pić miał sam, w piwnicy.
Katarzyna Kucharska, oficer prasowy radomskiej policji odmówiła udzielenia nam informacji na temat tego wydarzenia mówiąc, że gospodarzem śledztwa jest prokuratura.
- Właściciel auta tłumaczył, że zostało mu ono ukradzione a potem użyte przez nieznaną mu osobę – mówiła nam Małgorzata Chrabąszcz, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Radomiu. Lipska prokuratura na razie nikomu nie postawiła zarzutów.
Stara metoda, udać głupa i rżnąć w gacie.PieTrzaK - 28 Luty 2011, 19:51 piotreg - 28 Luty 2011, 23:13
małymobil napisał/a:
Stara metoda, udać głupa i rżnąć w gacie.
On liczy na to, że się wywinie
Kogo oni zatrudnili do tej roboty dvd - 1 Marzec 2011, 14:14
Cytat:
Mandatu nie unikniesz. Tak działa nowa broń policji
Oręż funkcjonariuszy ruchu drogowego to nie tylko szybkie radiowozy czy motocykle. W Warszawie policjanci mają też nową broń.
Mobilne Centrum Monitoringu to nieoznakowany bus wyposażony w specjalne, montowane na teleskopowych wysięgnikach kamery i urządzenia rejestrujące.
Dzięki niemu można rejestrować np. wykroczenia drogowe (jak przejechanie na czerwonym świetle czy jazda ze złego pasa). Sprawca wykroczenia zostaje zatrzymany po kilkuset metrach, przez załogę "zwykłego" oznakowanego radiowozu, która z centrum otrzymuje informację, które auto naruszyło przepisy ruchu drogowego.
W Krośnie na Podkarpaciu chowają się za czymś i lookają czy ktoś przejechał a jak tak to sygnał i wio za nim. Widziałem taką akcję.piotreg - 1 Marzec 2011, 14:21 Bo na taki sprzęt - Panie Kolego - pozwolić sobie może KWP.lukaszr - 2 Marzec 2011, 10:21
Cytat:
Gdyby się nie zatrzymali, odpadłyby koła
Przetarg na 120 policyjnych radiowozów wygrała Alfa Romeo 159, bo diler, by obniżyć ceny i spełnić wymagane specyfikacje, a także zgodnie z prośbą policji założył do samochodów felgi innej marki, co wymusiło zastosowanie specjalnych pierścieni dystansujących. Z powodu nietypowych rozwiązań technicznych mogą odpadać koła, co zagraża bezpieczeństwu policjantów - pisze "Dziennik Gazeta Prawna" i przywołuje przykład stołecznego patrolu.
Gdyby nie dystanse w alfach romeo, przetarg wygrałby Opel Insignia, bo to tę markę faworyzował przetarg. Z analizy specyfikacji zamówienia wynika, że tylko ten model bez konieczności ingerowania w mocowanie kół czy inne elementy spełniał wszystkie warunki - m.in. konieczność montowania zimowych kół na stalowych felgach.
Jednak cena za 120 alf była o 20 tys. niższa niż za Ople - mniej o 600 zł na samochód.
Polskie dystanse bez certyfikatu
Diler Alfy Romeo, firma ACM Mari-Car, by wygrać przetarg, do zimówek musiał założyć samochodom felgi innej marki, bo żadna firma nie produkuje 17-calowych, przeznaczonych dla Alfy Romeo 159. A to wymusiło zastosowanie specjalnych pierścieni dystansujących.
Powinny mieć one specjalny certyfikat. Najlepsze – niemieckie – sprawdzają się w sportowych autach, ale komplet kosztuje nawet tysiąc złotych. - Polskie są znacznie gorszej jakości. Tyle że kosztują nawet czterokrotnie mniej – mówi Biesek.
W radiowozach zastosowano polskie dystanse. Jak udało się ustalić "DGP", nie mają one żadnego certyfikatu bezpieczeństwa. Rozwiązanie polegające na zastosowaniu dystansów zaakceptował jednak rzeczoznawca, a także KGP.
Gdyby się nie zatrzymali, odpadłyby koła
W ubiegłym tygodniu doszło do incydentu z pechowymi dystansami w roli głównej. Policjanci z warszawskiej drogówki podczas patrolu wyczuli, że dzieje się coś dziwnego z przednimi kołami alfy. - Natychmiast się zatrzymali. I tylko dlatego w trakcie jazdy nie odpadły im koła – mówi „DGP” oficer Komendy Stołecznej Policji.
Auto trafiło do warsztatu. Mechanicy stwierdzili, że winę ponoszą właśnie wspomniane wcześniej pierścienie dystansujące zamontowane na osiach kół.
Policja: sprawdzimy, ale wydaje się, że problemów nie ma
Rzecznik komendanta głównego Mariusz Sokołowski w przesłanym tvn24.pl oświadczeniu napisał. - Sprawę dokładnie zbadamy. Do tej pory nie dotarła do nas żadna informacja o jakichkolwiek usterkach, w jakimkolwiek radiowozie, która mogłaby zagrozić życiu funkcjonariuszy - pisze rzecznik.
I dodał: - Każda partia samochodów na szczeblu województwa jest odbierana indywidualnie przez zespoły ekspertów z komend wojewódzkich, tak by sprawdzić każdy egzemplarz odbieranego pojazdu. Podobnie jak w przypadku każdej marki nowoodbieranego pojazdu, w tych również mamy możliwość skorzystania z 24 miesięcznego okresu gwarancji. Z informacji, które do nas docierają z województw wynika, że odebrane auta są w stałym użytkowaniu przez policjantów ruchu drogowego.
Straż miejska w Tarnobrzegu szaleje. Wysyp mandatów
Straż Miejska w Tarnobrzegu w ciągu dwóch miesięcy "wlepiła” tyle samo mandatów za wykroczenia drogowe, co w ciągu całego ubiegłego roku.
Kilka dni temu prezydent Tarnobrzega zapowiedział, że Straż Miejska w naszym mieście musi pokazać swoją przydatność, a już mamy realne efekty. W centrum Tarnobrzega użytkownicy samochodów parkują, gdzie popadnie, często w niedozwolonych miejscach, łamiąc obowiązujące przepisy. Teraz już nie unikną mandatów.
W styczniu i w lutym 2011 roku tarnobrzescy strażnicy miejscy wypisali 42 mandaty, które dotyczyły wykroczeń drogowych. Liczba ta staje się bardziej imponująca, kiedy dowiadujemy się, że 42 mandaty "wlepiono” za takie przewinienia w całym... 2010 roku.
BRAK PARKINGÓW
W centrum Tarnobrzega, na osiedlach Przywiśle, Serbinów, Dzików oraz Siarkowiec zaparkowanie swojego samochodu w godzinach wieczornych jest prawdziwym cudem. Sytuacja jest dramatyczna. Rocznie przybywa w Tarnobrzegu kilkadziesiąt miejsc parkingowych, ale w tym samym czasie liczba samochodów rośnie w jeszcze szybszym tempie!
Przy ulicy Słowackiego kierowcy zatrzymują swoje samochody na chodniku, utrudniając pieszym spacer poruszanie się po trotuarze.
PROGRES
Za naginających przepisy ostro bierze się tarnobrzeska Straż Miejska. - Nie mamy zamiaru pobłażać tym, którzy łamią przepisy i na przykład parkują w miejscach niedozwolonych. Tylko w styczniu i lutym 2011 roku wypisaliśmy 42 mandaty na kwotę 3900 złotych. Dla porównania dodam, że w całym 2010 roku wręczyliśmy... 42 takie mandaty - mówi Robert Kędziora, który pełni obowiązki komendanta Straży Miejskiej w Tarnobrzegu. - W 2010 roku kwota takich mandatów wyniosła 3880 złotych, a w dwóch pierwszych miesiącach 2011 roku - 3900 złotych.
W ubiegłym roku tarnobrzescy strażnicy miejscy udzieli 1229 pouczeń, a w styczniu i w lutym 2011 roku... 695.
W czwartek o 9 rano policjanci z legnickiej policji zatrzymali do kontroli na ul. Jaworzyńskiej kierowcę Fiata. Okazało się, że miał 2,8 promila alkoholu we krwi.
Samochód, którym kierował pijany 31-letni mężczyzna policjanci przekazali trzeźwemu znajomemu, którego wezwał. Następnie kierowca Fiata został zwolniony do domu.
O godz. 12.20 policjanci z innego patrolu legnickiej drogówki ponownie zatrzymali tego samego kierowcę, w tym samym samochodzie w okolicach ulicy Oświęcimskiej. Wynik badania na zawartość alkoholu był identyczny. Kierowca ponownie kierował Fiatem mając 2,8 promila.
Tym razem mężczyznę zatrzymano w miejskiej izbie wytrzeźwień. Wskazał on kolegę, który przyjechał odebrać samochód. Jednak od kolegi policjanci również wyczuli alkohol. Uniemożliwiono mu prowadzenie samochodu. Po dłuższej chwili zgłosiła się trzeźwa osoba, która zabezpieczyła pojazd.
Zatrzymanemu za jazdę pod wpływem alkoholu grożą dwa lata pozbawienia wolności.
KLIKpiotreg - 3 Marzec 2011, 21:38 Ta sytuacja pokazuje jak skuteczne jest nasze prawo.tqmeh - 3 Marzec 2011, 21:45
Cytat:
Próbował przebić policyjną blokadę. Padły strzały
Efektowny pościg na Kujawach. W Lubiczu Górnym pod Toruniem policjanci ustawili blokadę, aby zatrzymać kierowców kradzionych Audi A4 i Toyoty Avensis. Ścigani postanowili walczyć do końca i próbowali przebić się przez ustawione samochody. Funkcjonariusze oddali strzały.
Uszkodzeniu uległo kilka nieoznakowanych samochodów policji oraz dwa radiowozy marki VW transporter. Kradzione Audi próbowało przebić policyjną blokadę - bez skutku.
W wyniku zdarzenia ucierpiał prawdopodobnie kierowca Audi, w kierunku którego oddano strzały."
"Policjanci między godziną 18 i 19 otrzymali zgłoszenie, że po Toruniu poruszają się dwa kradzione samochody, marek Toyota i Audi" - informuje Monika Chlebicz z Komendy Wojewódzkiej Policji w Bydgoszczy.
"Funkcjonariusze ustawili blokady w różnych częściach miasta i okolicznych miejscowościach, m.in. w Lubiczu Górnym. Kierowcy kradzionych samochodów próbowali sforsować tę blokadę. Policjanci oddali strzały" - dodaje policjantka.
"Uszkodzone zostały dwa transportery policyjne i jeden cywilny samochód policji" - zaznacza.
"W wyniku zderzenia samochodów kierowca Audi i czterech funkcjonariuszy trafiło do szpitala. Obrażenia policjantów nie zagrażają życiu żadnego z nich"
W TV dali info: 6. policjantów rannych W szeregu się ustawili...delpiero - 4 Marzec 2011, 16:52
Cytat:
Radny nagrywa piratów drogowych
Radny Artur Dembny przypadkiem nagrał kierowcę łamiącego przepisy ruchu drogowego. Na nagraniu dostępnym na portalu YouTube oraz Facebook widać, jak taksówkarz wyprzedza na trzeciego korzystając z wyłączonego pasu ruchu na rondzie...
Aparaturę kupił z ciekawości i dla własnego bezpieczeństwa. – Wideorejestratora będę używał na co dzień w mojej pracy służbowej. To, że nagrałem ten film, to czysty przypadek – mówi radny Artur Dembny.
Zamontował ją w niedzielę 27 lutego. Gdy przed 14 jechał przez rondo Westerplatte, udało mu się nagrać kierowcę, który złamał przepisy. Film został zamieszczony na stronie YouTube i na portalu społecznościowym Facebook jako ciekawostka i przestroga. Widać na nim, jak kierowca taksówki wyprzedza na trzeciego dwa auta skręcające na rondzie w prawo (w tym auto radnego – przyp. red.), prawym pasem wyłączonym z ruchu. – Takich przypadków rejestrowania zdarzeń przez prywatne osoby mamy bardzo wiele. Najczęściej osoby przesyłają nam drogą elektroniczną zdjęcia, rejestrujące wykroczenia. W tym przypadku mamy zarejestrowaną godzinę i datę zdarzenia. Sprawę możemy zakończyć postępowaniem mandatowym, jeśli film ten trafi do Komendy Miejskiej Policji w Kaliszu – mówi asp. Sebastian Taranek. Rzecznik KMP w Kaliszu dodaje, że każde zdjęcie lub film pomagają w ustalaniu sprawców zdarzeń tylko wówczas, gdy nie są anonimowe.– Przed wysłanie zdjęcia sugerujemy dodanie opisu kiedy zostało wykonane, gdzie i o której godzinie – dodaje asp.Taranek.
Grupa senatorów PO, PSL oraz PiS chce wprowadzić zakaz sprzedaży alkoholu na stacjach benzynowych, stadionach i kąpieliskach. Parlamentarzystom nie podoba się też promocja napojów wyskokowych. Jak zagłosują nasi senatorowie?
O sprawie poinformował „Dziennik Gazeta Prawna”. Pomysłodawcy zmian w ustawie o wychowaniu w trzeźwości i przeciwdziałaniu alkoholizmowi są przekonani, że ograniczenia wpłyną na zmniejszenie spożycia alkoholu przez kierowców, co przyczyni się do bezpieczeństwa na drogach.
- O tym pomyśle nie słyszałem. Jestem kierowcą i często odwiedzam stację, ale żeby był związek sprzedaży alkoholu na stacji z pijaństwem kierowców to wątpię – komentuje legnicki senator PJN Jacek Swakoń. - Jeśli jednak wykaże się taki związek, to można się nad tym zastanowić – dodaje.
Zaostrzenie przepisów popiera rzecznik praw dziecka oraz Państwowa Agencja Rozwiązywania Problemów Alkoholowych. Przeciwna zmianom jest co oczywiste, branża piwowarska i alkoholowa.
Grupa senatorów chce także wprowadzenia całkowitego zakazu emisji reklam piwa przed godziną 23. To oznacza powrót do regulacji sprzed 2003 r. Tym razem jednak zakaz ma objąć dodatkowo także reklamę pośrednią, np. o informację o sponsorowaniu imprez.
- Nie będę tego komentował, ponieważ najpierw muszę zapoznać się z tym projektem – powiedział legnicki senator PiS Witold Lech Idczak.
Projekt jest po pierwszym czytaniu. Według doniesień „DGP” ma on poparcie połączonych komisji senackich.
KLIKOJCIEC - 5 Marzec 2011, 17:09 Czym się te głupki tam zajmują piotreg - 5 Marzec 2011, 17:57 Gamonie
Po pierwsze, wiele stacji żyje dzięki alkoholowi, bo z samego paliwa ciężko jest wyżyć, gdyż marża z uwagi na państwowe daniny nie może być większa. Pokazał to styczeń 2011, kiedy przekroczona magiczna granica 5zł/l zmniejszyła obroty na stacjach benzynowych o ponad 10%.
Po drugie, jakim trzeba być , żeby pomyśleć, że zakaz sprzedaży alkoholu na stacjach benzynowych może mieć wpływ na ilość pijanych kierowców za kółkiem. Kurrrr... na kogo Wy ludzie głosujecie Założę się, że któryś z tych mądrych senatorów za jakiś czas sam się wpier... i zostanie zatrzymany za jazdę na bani
Po trzecie, sam wielokrotnie kupowałem alkohol na stacji benzynowej... i jakoś nie mam problemów, które sugerują mądrzy senatorowie
A z tym zakazem reklamy to już w ogóle mistrzostwo świata Jaki to ma q'wa sens Skoro od razu zostanie to wyśmiane dopiskiem małymi - niewidocznymi - literkami: piwo bezalkoholowe. delpiero - 6 Marzec 2011, 15:58
Cytat:
Katowice: Policja będzie ścigać królów lewego pasa
Policjanci z Wydziału Ruchu Drogowego Komendy Wojewódzkiej Policji w Katowicach wezmą udział w akcji pod kryptonimem: Trzymaj się prawego pasa. Działania będą prowadzone w najbliższy poniedziałek od wczesnych godzin rannych.
W poniedziałek w godzinach 5.00 - 13.00 na śląskim odcinku autostrady A4, policjanci drogówki przeprowadzą działania pn. Trzymaj się prawego pasa. Celem akcji jest zdyscyplinowanie kierowców, którzy w trakcie jazdy drogami dwupasmowymi zajmują cały czas lewy pas ruchu, pomimo wolnego pasa prawego. Takie zachowanie uczestników ruchu drogowego jasno wskazuje na lekceważenie przepisów i jednocześnie jest bardzo uciążliwe dla innych uczestników ruchu. Ponadto sprowadza to zagrożenie bezpieczeństwa dla innych użytkowników, którzy nie są w stanie wykonać swobodnie i bezpiecznie manewru wyprzedzania. W trakcie działań policjanci drogówki wykorzystają wszystkie urządzenia umożliwiające rejestracje zachowań kierowców popełniających wykroczenia drogowe.
LINKlukaszr - 6 Marzec 2011, 19:17 Może w końcu Policja zajmie się tymi uciążliwymi kierowcami z lewego pasa.BlackHawk - 6 Marzec 2011, 19:29
lukaszr napisał/a:
Może w końcu Policja zajmie się tymi uciążliwymi kierowcami z lewego pasa.
Jestem ZA!
Non stop kiedy człowiek chce rozwinąć skrzydła to trafia się taka ofiara losu i blokuje lewy pas startowy
Czasem żałuje, że nie zostałem piotreg - 6 Marzec 2011, 22:53
BlackHawk napisał/a:
Non stop kiedy człowiek chce rozwinąć skrzydła to trafia się taka ofiara losu i blokuje lewy pas startowy
Najlepsi to są kierowcy Tirów na autostradach... lecę ja sobie szybciej niż oni... i nagle, tuż przed samą maskę wjeżdża mi 40. tonowy kolos, zmuszając mnie do gwałtownego hamowania. Zatrzymuje mnie na dobre 2-3 minuty, bo akurat jest pod górkę, a auto, które chce wyprzedzić jedzie praktycznie 5km/h mniej, niż on jest w stanie rozwinąć...
Morał tej bajki będzie najlepszy... gdyby tak jeszcze 3. sekundy poczekał z tym manewrem... bo za mną, aż po horyzont, nie było żadnego mobila. I mógłby sobie tym samym ten manewr wykonywać do usranej śmierci.BlackHawk - 7 Marzec 2011, 10:28 Przynajmniej macie kawałek autostrady tam u siebie na zachodzie BluesW. - 7 Marzec 2011, 10:30
BlackHawk napisał/a:
Przynajmniej macie kawałek autostrady tam u siebie na zachodzie
I co z tego skoro A4 się jeździ właśnie tak
Akurat się kamerą bawiłem i kilka rodzynków się trafiło
Dobrze, że siedziałem jako pasażer, bo bym nie wytrzymał
BlackHawk - 7 Marzec 2011, 10:33 Mogliby wprowadzić zakaz wyprzedzania dla ciężarowych na autostradach są tylko dwa pasy w jednym kierunku Gdzieś w europie chyba tak jest piotreg - 7 Marzec 2011, 11:03
BlackHawk napisał/a:
Przynajmniej macie kawałek autostrady tam u siebie na zachodzie
No właśnie... w spadku po dziadku Adolfie
A żebyś wiedział, że mamy szczęście i dostęp - jeszcze bezpłatny - do najdłuższej autostrady w Polsce. W sumie to A4 Wrocław - Katowice w dobrym stanie tech. jest już dobrych 10. lat, a to naprawdę jest niesamowite dobrodziejstwo. Kij tam z tymi MOP'AMI, które teraz dobudowali.
BlackHawk napisał/a:
Mogliby wprowadzić zakaz wyprzedzania dla ciężarowych na autostradach są tylko dwa pasy w jednym kierunku Gdzieś w europie chyba tak jest
Pomysł dobry, ale tylko z perspektywy kierowcy osobówki.pstryk - 7 Marzec 2011, 19:03
BlackHawk napisał/a:
Mogliby wprowadzić zakaz wyprzedzania dla ciężarowych na autostradach są tylko dwa pasy w jednym kierunku Gdzieś w europie chyba tak jest
Przykład z Niemiec - A12 kierunek Berlin.
piotreg - 7 Marzec 2011, 19:44 I się wtedy jedzie... dzisiaj na A4 śląska zrobiła sobie akcję lewy pas.garny - 7 Marzec 2011, 20:36 Co do odpłatności za autostrady dla osobówek - to dziś usłyszałem, że Ministerstwo zamawia analizę co się bardziej opłaca tj. wprowadzenie opłat, które zmusi do oddania części dotacji z UE, czy opóźnienie opłat i zachowanie dotacji.
Jak dla mnie termin tegorocznego wprowadzenia opłat jest coraz mniej realny.piotreg - 7 Marzec 2011, 21:40 I to wrzucam do bębna i niech walczy o miano absurdu - też to słyszałem dzisiaj w PRW przed 7.00 rano delpiero - 8 Marzec 2011, 10:32
Cytat:
Idzie wiosna. Policjanci dostają zimowe mundury
Idzie wiosna. Z tej okazji policjanci dostaną... zimowe mundury - informuje "Życie Warszawy". Ale to nie jedyny mankament nowych ubrań dla funkcjonariuszy - nie dość, że są zimowe, to jeszcze albo za małe albo za duże. Policjanci do sprawy podchodzą z humorem. - Co robimy? Wymieniamy się nimi, spodnie na kurtki, buty za czapki - opowiadają.
Według informacji "Życia Warszawy", przełożeni każą funkcjonariuszom odbierać nowe mundury niezależnie od tego, czy są w odpowiednich rozmiarach, czy też nie. A czasem bywają one tak duże, że nie sposób w nich chodzić.
- Moje nowe spodnie są za szerokie. Obwód w pasie to 120 cm. W te spodnie mógłbym wejść ja i pół mojego kolegi - śmieje się funkcjonariusz. I opowiada, że do tego w zestawie dorzucili mu wielką czapkę i małe skarpetki.
Policjanci wymieniają się między sobą
Komenda Główna Policji problemu nie zauważa. - Nie otrzymaliśmy informacji o tym, aby wydawano mundury o nieodpowiednim rozmiarze - mówi Krzysztof Hajdas z KGP.
Natomiast rzecznik komendanta stołecznej policji Maciej Karczyński informuje, że "do funkcjonariuszy trafiły mundury w takich rozmiarach, które podali przy pierwszym zamówieniu w 2008 roku". Chociaż zapewnia, że jest możliwość wymiany niepasujących części umundurowania, rozmówcy gazety twierdzą, że na razie nie jest to możliwe, gdyż w magazynach nie ma dodatkowych kompletów.
Policjanci wymieniają się więc między sobą.
"Mundury są na gwarancji"
Komenda Główna Policji podaje, że policjanci złożyli już 26 reklamacji dotyczących zimowych kurtek oraz trzy, które dotyczą spodni. - Mundury są na gwarancji. Ich wykonawca po otrzymaniu reklamacji ma 30 dni na usunięcie wad - zapewnia policja.
LINKpiotreg - 8 Marzec 2011, 11:54 tqmeh - 13 Marzec 2011, 13:37 Z innej bajki... zagraniczne sklepy internetowe...
Cytat:
Te sklepy nie obsługują Polaków. Oto lista
Zobacz, jak nas poważają wielkie światowe koncerny i europejska drobnica
Nie oszukujmy się, zagraniczne sklepy najzwyczajniej w świecie nie lubią klientów z Polski. Wciąż niechętnie wysyłają do nas towar albo liczą sobie takie stawki za przesyłkę, jakbyśmy mieszkali nie w centrum Europy, a w środku Puszczy Amazońskiej.
Komisja Europejska podaje, że aż 61 proc. transakcji nie dochodzi do skutku tylko dlatego, że sprzedawcy ze starych krajów Unii odmawiają sprzedaży wysyłkowej do nowych państw UE. Dlaczego? Bo według nich panuje u nas "egzotyczny porządek prawny". I nieważne, że koło nosa przechodzą im setki milionów euro.
Wróg numer 1: iTunes Music Store
Na ten temat powiedziano już wszystko. Ten przypadek jest klasyczny: Apple od lat sprzedaje u nas swój sprzęt z polskim menu i programy w wersji PL, a mimo to nie chce uruchomić dla Polaków sklepu, w którym mogliby legalnie za niewygórowaną cenę kupować pliki muzyczne. Na zmianę stanowiska na razie się nie zanosi, mimo że na Facebooku prężnie działa polska grupa lobbująca za utworzeniem polskiej wersji iTMS.
(Nie) wszystko dla Polaków: Amazon.com
Amazon.com istnieje od 1995 roku, Polaków zaczął obsługiwać po 10 latach, ale wciąż w ograniczonym zakresie. W największym sklepie internetowym świata kupimy sobie książkę, ale już telewizor albo tenisówki zarezerwowane są dla Niemców i Anglików. Sytuacja może się zmienić, gdy powstanie polski Amazon, o czym coraz częściej ćwierkają internetowe wróble.
Podobnie jest na Ebay.małymobil - 13 Marzec 2011, 15:36
Cytat:
Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji, które nadzoruje pracę policji chce raz na zawsze skończyć z szaleństwem na polskich drogach. - To, co się dziś dzieje przekracza wszelkie granice - mówią urzędnicy i zapowiadają zmiany.
Jedną z najważniejszych decyzji w 2011 roku ma być radykalne podwyższenie kar dla kierowców łamiących przepisy. Wysokość mandatów karnych, głównie za przekraczanie dozwolonej prędkości pójdzie w górę.
Mandaty powinny być zdecydowanie podniesione, żeby faktycznie były dolegliwe - mówi TVN Warszawa Adam Rapacki, podsekretarz stanu w MSWiA.
Dziś najwyższy mandat za przekroczenie prędkości powyżej 51 km/h to 500 zł. Ile może być po zmianach? Tego jeszcze nie wiadomo, ale mówi się o kwotach nawet kilkukrotnie wyższych.
To jednak nie wszystko. Prawdziwym batem na piratów mają się okazać specjalne bramki mierzące prędkości na wybranych odcinkach dróg. Jeżeli określony dystans przejedziemy szybciej niż powinniśmy, kamera zrobi zdjęcie i otrzymamy mandat.
Do tego wszystkiego dojdą nowe fotaradary, których ma być jeszcze więcej. Przykład ministerstwo czerpie z innych krajów Unii Europejskiej np. Francji, gdzie zakup urządzeń spowodował istotne zmniejszenie liczby wypadków.
Policjanci z Poznania nie mają tajemnic przed kierowcami. Codziennie na ich stronie internetowej pojawia się informacja, gdzie będą kontrolować ruch - donosi gazeta.pl.
Funkcjonariusze, jak sami twierdzą, nie przejmują się liczbą wystawianych mandatów a bezpieczeństwem kierowców. Tym bardziej nie chcą chować się z "suszarkami" w krzakach.
Komenda Wojewódzka Policji w Poznaniu jest chyba jedyną jednostką w kraju, która na swoich stronach internetowych zamieszcza informacje, gdzie aktualnie znajdują się jej radiowozy z wideorejestratorami - sugeruje portal.
Podinspektor Zbigniew Rogala, naczelnik Wydziału Ruchu Drogowego Komendy Wojewódzkiej Policji w Poznaniu, wierzy w rozsądek użytkowników dróg.
Sądzi, że ci którzy poznają trasy nieoznakowanych radiowozów będą jeździć bezpieczniej.
Wielkopolscy policjanci mają do dyspozycji cztery nieoznakowane pojazdy wyposażone, w wideorejestratory m.in. Skodę Superb i VW Passata, oraz dwanaście oznakowanych Alf Romeo - wylicza gazeta.pl.
o2.plgarny - 13 Marzec 2011, 20:51 Zacząłem czytać pierwszy z powyższych artykułów i pomyślałem, że chodzi o szaleństwo z zakupem Alf Ale niestety...phonemaniac - 14 Marzec 2011, 08:21
Cytat:
Internautka: chcieliśmy sprawdzić trzeźwość, policjanci przegonili nas po mieście
Informacja ze skrzynki echo24.
Publikujemy list od oburzonej internautki:
"Zwracam się z prośbą o wyjaśnienie pewnej sprawy. Jak to jest możliwe, aby na kilku komisariatach odmówiono badania alkomatem?
Dziś po godz. 20 pojechałam z mężem na policję przy ul. Zielińskiego, aby być pewnym czy można bezpiecznie wsiąść za kierownicę. Odmówiono nam badania i wysłano do komendy głównej w Radomiu, tam było tak samo. Wszyscy w zaparte twierdzą, że alkomatów nie posiadają!
Z komendy głównej odesłano nas na ul. Traugutta, i tam bardzo opryskliwy funkcjonariusz również odmówił, a wręcz z wielką wyniosłością kazał nam jechać do apteki całodobowej po test stwierdzając, że alkomaty służą tylko do badania zatrzymanych.
Zaznaczam, że w 2 całodobowych aptekach testu nie dostaliśmy. Pojechaliśmy następnie na ulicę Świerkową, gdzie również odprawiono nas z kwitkiem. Wszyscy policjanci byli oburzeni tym, że człowiek chce być pewny swojej trzeźwości i z czystym sumieniem wsiąść za kółko.
Jeden perfidnie powiedział: proszę wsiąść za kierownicę to pana przebadam, inaczej to nie ma!!!
Więc od czego mamy w Radomiu policję, tylko do wystawiania mandatów?! Czy policja ma prawo odmówić sprawdzenia trzeźwości na własną prośbę?! W Warszawie ludzie nie mają z tym problemów!!!" - kończy internautka, a my obiecujemy, że sprawę przebadamy.
LINKgarny - 14 Marzec 2011, 09:23 Dziwne, kilka razy korzystałem z tej usługi - fakt, zawsze było to świeżo po wizycie kogoś z KWP, więc może dlatego byli grzeczni i uczynni A było to w różnych lokalizacjach - w Częstochowie niestety albo stety nie byłem małymobil - 14 Marzec 2011, 14:57
Cytat:
Mogą uniknąć płacenia jednego z mandatów.
Używanie świateł, aby ostrzec innych kierowców przed policyjnym patrolem już wkrótce może stać się bezkarne – podaje Rp.pl. Obecnie za coś takiego – korzystanie ze świateł drogowych w sposób niezgodny z przepisami – grozi 200 zł mandatu.
Jak czytamy, za kierowcami ujął się poseł PO Henryk Siedlaczek – właśnie złożył odpowiednią interpelację do ministra sprawiedliwości Krzysztofa Kwiatkowskiego. Pomysł liberalizacji kar popiera zresztą wielu innych posłów.
Jego autor przekonuje, że takie rozwiązanie przyczyni się do poprawy stanu bezpieczeństwa na polskich drogach. Bo przecież nie każdy kierowca błyska światłami tylko po to, by inny uniknął mandatu.
Jak stwierdził poseł Siedlaczek w rozmowie z "Rz", prawie 20 proc. kierowców utrzymuje, że robi to właśnie w celu poprawy bezpieczeństwa
– po otrzymaniu ostrzeżenia prowadzący łagodnie zdejmuje nogę z gazu, zamiast gwałtownie hamować. Jego zdaniem błyskając światłami, niektórzy kierowcy wyrażają też dezaprobatę dla niebezpiecznych manewrów.
Prawie dwa lata mogą jeszcze straszyć kierowców atrapy fotoradarów ustawione przy drogach. Jak ustalił reporter RMF FM Mariusz Piekarski w projekcie rozporządzenia Ministerstwa Infrastruktury zapisano, że aż do końca przyszłego roku zarządcy dróg mają czas na usunięcie takich pustych masztów, bez aparatów robiących zdjęcia.
Reporter RMF FM próbował ustalić w resorcie Cezarego Grabarczyka, dlaczego ta "prowizorka" ma trwać tak długo. Intencja nowelizacji ustawy o ruchu drogowym była prosta: fotoradar ma służyć poprawie bezpieczeństwa a nie imitowaniu poprawy bezpieczeństwa przez stawianie atrap. Urządzenia nie mogą też być wykorzystywane jedynie do zarabiania pieniędzy.
Z rozporządzenia Ministerstwa Infrastruktury wynika, że do końca marca 2011 właściciele wszystkich fotoradarów: gminy, policja, straż miejska mają przesłać informacje o swoich fotoradarach i pustych masztach do Inspekcji Transportu Drogowego.
Do końca roku do ITD mają wpłynąć wnioski o zatwierdzenie lokalizacji fotoradarów. Kolejne pół roku ITD dostaje na rozpatrzenie wniosków. Następne 6 miesięcy to czas na demontaż urządzeń ustawionych bez wymaganego zezwolenie oraz masztów bez urządzeń rejestrujących. W ten sposób aż do końca 2012 roku kierowców będą straszyć radary widma i przenośne aparaty ustawiane w krzakach. A plan był prosty: mniej fotoradarów, za to w niebezpiecznych miejscach.
LINKlukaszr - 15 Marzec 2011, 08:04 Aż 12 lat mądralom w Polsce zajęło domyślenie się, że lepiej zrobić drogę niż stawiać znaki - ręce opadają.
Cytat:
Po 12 latach "czarne punkty" straciły swoją moc - kierowcy przestali zwalniać na ich widok, co więcej, niektórzy nawet przyspieszają w tych miejscach. Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad postanowiła więc, że zamiast aktualizować statystyki wypadków na żółto-czarnych tablicach, będzie modernizować niebezpieczne odcinki dróg. Program nosi nazwę "Drogi zaufania".
Z badań przeprowadzonych przez firmę Data System Group wynika, że wprawdzie 27 proc. kierowców zwalnia na widok "czarnych punktów", ale aż 40 proc. na nie już nie reaguje, a 33 proc. nawet przyspiesza. W rezultacie GDDKiA postanowiła sukcesywnie likwidować nieskuteczne tablice.
"Natura ludzka jest taka, że rzeczy nam powszednieją"
- Sama informacja, że zbliżamy się, czy jesteśmy w takim miejscu ("czarnym punkcie" - red.), gdzie dochodziło do tragicznych wypadków nie zmienia technicznych warunków drogi, a motoryzacja gna do przodu. Za tym muszą podążać zmiany na drogach. Natura ludzka jest taka, że rzeczy nam powszednieją. Nawet jeśli chodzi o coś, co powoduje szok, to po pewnym czasie zupełnie powszednieje. Dlatego przyjęliśmy zasadę, że miejsca oznaczone "czarnymi punktami" są przebudowywana i to przynosi efekt - tłumaczy Maciej Zalewski z GDDKiA w Łodzi.
Program "Drogi zaufania" realizowany jest już od 2007 roku. Jego budżet wynosi około półtora miliarda złotych. Przebudowywane są dłuższe odcinki dróg i to, jak informuje GDDKiA, przynosi efekty. Z informacji reportera TVN24 wynika, że ilość wypadków śmiertelnych na drogach krajowych spadła dzięki programowi o jedną czwartą.
Bez mandatu za ostrzeganie światłami przed drogówką?!
Policjanci nie będą mogli karać kierowców, którzy światłami ostrzegają przed patrolem drogówki z radarem. Takiej zmiany prawa domaga się jeden z posłów PO. Teraz mruganie długimi, by ostrzec innych kierowców, kosztuje 200 zł mandatu.
Henryk Siedlaczek, poseł Platformy Obywatelskiej z Górnego Śląska, złożył właśnie w tej sprawie interpelację do ministra sprawiedliwości Krzysztofa Kwiatkowskiego. Chce zmian w kodeksie drogowym.
Według niego karanie kierowców za niezgodnie z przepisami używanie świateł, czyli m.in. ostrzeganie popularnym mrugnięciem przed patrolem policji jest złym prawem.
- Przecież kierowca który jest ostrzegany, redukuje prędkość, a to wpływa na bezpieczeństwo na drogach – powiedział regioMoto Henryk Siedlaczek z PO. – Poza tym dla kierowców, którzy zostali w porę ostrzeżeni, widok policjantów z radarem nie będzie zaskoczeniem, nie będą więc gwałtownie hamować, co jest szczególnie niebezpieczne.
Poseł mówi też, że skoro przy drogach są znaki informujące o fotoradarach i kontrolach radarowych, to dlaczego karane ma być informowanie o stojącym na poboczu, czy w zatoczce patrolu drogówki. - Policja ma dbać o bezpieczeństwo, stawiać na prewencję, a nie tylko wypisywać mandaty – argumentuje.
Policjanci natomiast uważają pomysł posła Siedlaczka za zły.
- Funkcjonariusze z lotnych patroli nie tylko walczą z piratami drogowymi – wyjaśnia komisarz Marek Florianowicz z wydziału ruchu drogowego Komendy Wojewódzkiej Policji w Opolu. – Załóżmy, że przed patrolem drogówki ostrzeżemy złodzieja, który właśnie ukradł samochód i jedzie nim do dziupli. Od razu zatrzyma się i zawróci, a tak byłaby szansa, że wpadłby w ręce policji. To samo tyczy się pijaków za kierownicą. Bardzo często zdarza się, że złapany za przekroczenie prędkości kierowca był na podwójnym gazie. Przecież w ten sposób policjanci z drogówki eliminują potencjalnych zabójców.
LINKpiotreg - 16 Marzec 2011, 21:40 Zbliżają się wybory, to i wspaniałych pomysłów teraz będzie masa...
Z jednej strony to by było dobre lecz fałszywki w Ka przy minięciu każdego usera Cobry to byłby koszmar phonemaniac - 17 Marzec 2011, 11:56 Ale był już kiedyś poruszany temat AR na Wiejskiej - "Zalegalizować używanie AR", lecz pozostało to bez odzewu delpiero - 17 Marzec 2011, 16:57
Cytat:
"Demony prędkości" sprzed 40 lat
Co łączy współczesnych kierowców z tymi sprzed 40 lat? - Więcej niż by się nam wydawało - przekonują stołeczni policjanci i prezentują film Demony Prędkości, który powstał na przełomie lat 60 i 70 tych, na zlecenie wydziału propagandy milicji obywatelskiej.
- Przez te wszystkie lata zmieniali się ludzie i pojazdy, natomiast nastawienie kierowców wcale się nie zmieniło – komentuje Wojciech Pasieczny ze stołecznej drogówki.
"Zawrotna prędkość"
Co łączy współczesne demony prędkości z ich odpowiednikami sprzed lat?
- W dzień i w nocy po drogach mkną demony. Skrzydeł dodaje im niezachwiana wiara, że to oni są najlepsi, że ich samochody mają niezawodne hamulce, że cokolwiek się stanie to innym, ale nie im – tak piratów drogowych opisuje narrator w archiwalnym filmie.
Kierowcy popełniają podobne wykroczenia: nie zatrzymują się przed przejściem dla pieszych, łamią ograniczenia prędkości, podobnie tłumaczą się funkcjonariuszom (dziś policji, wówczas milicji obywatelskiej).
LINKjojo - 17 Marzec 2011, 20:01 O, a jednak Alfy mają laser BlackHawk - 17 Marzec 2011, 20:07 Mój błąd delpiero - 19 Marzec 2011, 15:07
Cytat:
Senatorowie mkną pod osłoną immunitetu
Komenda Główna Policji domaga się uchylenia immunitetu dwóm senatorom Platformy Obywatelskiej – Andrzejowi Personowi i Janowi Olechowi. Obaj popełnili wykroczenia drogowe. Parlamentarzystów bronią koledzy z senackiej komisji etyki i zarzucają policji naruszanie godności senatora.
Prawie 160 km na godzinę – z taką zawrotną prędkością jechał senator Platformy Obywatelskiej kiedy został uwieczniony przez fotoradar pod Radomskiem. Od tego czasu minęło pół roku, ale dotąd nie poniósł żadnej odpowiedzialności. Chroni go immunitet.
– Ani przez chwilę nie zamierzałem się kryć za immunitetem. Taka była moja decyzja. Natomiast obowiązujące przepisy spowodowały, że znalazłem się w sytuacji wielbłąda, który musi udowodnić, że jest winny. I tak też czekam z pokorą na werdykt sądu – mówi Andrzej Person.
Podobną przygodę miał Jan Olech – również senator PO. On także nadal jest bezkarny, choć Komenda Główna Policji wystąpiła do marszałka Senatu o uchylenie mu immunitetu.
Za parlamentarzystami ujęła się senacka komisja etyki, która uznała, że „wniosek komendanta głównego narusza prestiż, autorytet i godność senatora”.
– To osoby, które wykonują pewien zawód, pewną funkcję. Bardziej powinny myśleć o swoim prestiżu, aniżeli oczekiwać od policji niepodejmowania działań, do których policja prawnie jest zobowiązana – powiedział rzecznik KGP mł. insp. Mariusz Sokołowski.
Przewodniczący senackiej komisji etyki senator Zbigniew Szaleniec nie chciał o tym rozmawiać z reporterem TVP Info. Wicemarszałek Sejmu Jerzy Wenderlich natomiast nie krył oburzenia. – Zachowaniem tych panów naruszana jest godność parlamentu – Senatu i Sejmu, więc raz się jeszcze do was zwracam: zapłaćcie! Jeśli szkoda wam pieniędzy, ja wam pożyczę na mandat – deklaruje Wenderlich.
Za wykroczenie, jakie popełnili parlamentarzyści PO grozi mandat w wysokości 500 zł i 10 punktów karnych. Przewiduje to prawo, które stanowią także senatorowie.
Mężczyzna zatrzymany w volkswagenie z zakazanym "kogutem" i światłami w zderzaku
Samochód wyposażony tak, że mógł zostać wzięty za radiowóz, zatrzymali w czwartek w Kielcach policjanci świętokrzyskiej "drogówki”. Autem jechał 25-latek z podkieleckiej gminy Górno.
W czwartek około godziny 14.30 na ulicy Sandomierskiej w Kielcach policjanci ruchu drogowego zatrzymali do kontroli bordowego volkswagena vento. Świętokrzyska policja jeszcze do niedawna używała aut tego modelu.
- Samochód w przednim zderzaku miał zamontowane niebieskie światła stroboskopowe, które po uruchomieniu pulsowały niebieskim światłem. Na tylnej półce wozu był podpinany do samochodowej zapalniczki niebieski "kogut" - wyliczają policjanci i dodają: - Wyposażenie wozu mogło wprowadzać innych uczestników ruchu w błąd. Mogli sądzić, że mają do czynienia z pojazdem uprzywilejowanym, na przykład nieoznakowanym radiowozem z wideorejestratorem. 25-latek tłumaczył, że stroboskopy były już zamontowane, gdy kupował auto, zaś "koguta" kupił w styczniu, by - jak twierdzi - mobilizować innych kierowców do trzymania prawidłowej odległości od jego auta.
Kupić "koguta" można jak najbardziej legalnie, jednak wyposażyć w niego samochód nie wolno. Grzegorz Dudek z zespołu prasowego Komendy Wojewódzkiej Policji w Kielcach wyjaśnia: - Prawo drogowe zabrania "umieszczania w pojeździe lub na nim urządzeń stanowiących obowiązkowe wyposażenie pojazdu uprzywilejowanego, wysyłających sygnały świetlne w postaci niebieskich lub czerwonych świateł błyskowych albo sygnał dźwiękowy o zmiennym tonie". Mogą za to grozić grzywna, a nawet trzy punkty karne.
Do 2014 r. Dolny Śląsk chce przekazać w zarząd prywatnym firmom wszystkie drogi wojewódzkie. Zaczyna w tym roku - informuje "Rzeczpospolita".
Na pomysł, by oddać 2300 km dróg wojewódzkich w zarząd prywatnym firmom na 15 lat wpadł marszałek województwa dolnośląskiego Rafał Jurkowlaniec. Otrzymywałyby one czynsz w zamian za remontowanie i utrzymywanie tras. Dzięki temu już za cztery, pięć lat region może mieć najlepsze drogi w Polsce - uważa marszałek.
Pilotaż ma ruszyć w tym roku. Najpierw 200 km odcinków zostanie przekazanych w zarząd małym i średnim firmom drogowym. Powodzenie tych przetargów będzie świadczyło o poprawnym skonstruowaniu ofert. Do 2014 r. mają zostać przekazane w zarząd wszystkie drogi wojewódzkie w regionie.
Widoczny z daleka błysk fotoradaru jak mało co skłania kierowców do zdjęcia nogi z gazu. Czy zawsze musi oznaczać, że mandat jest już w drodze?
fot. PolCam
Fotoradary pełnią funkcję prewencyjną oraz pozwalają na karanie piratów. Z kolei fotoimitatory działają prewencyjnie, jak również umożliwiają analizowanie ruchu drogowego. Jednym z tego typu urządzeń jest K-Imitator. Urządzenie firmy PolCam zostało przystosowane do montowania w masztach przeznaczonych dla popularnych fotoradarów Fotorapid i AD9.
W przypadku stwierdzenia przekroczenia dozwolonej prędkości K-Imitator jest w stanie uruchomić lampę błyskową. Przez dłuższy czas urządzenie PolCamu studziło zapędy kierowców na trasie wylotowej z jednego z największych miast w Polsce. Znowelizowana ustawa przewiduje konieczność usunięcia atrap fotoradarów z dróg. Wszystko wskazuje, że znikną one dopiero w 2012 roku. Później we wszystkich masztach na fotoradary będziemy mogli spodziewać się aktywnego fotoradaru.
Do tego czasu fotoimitatory najprawdopodobniej nie pozostaną bezużyteczne. Poza prewencyjnym działaniem mogą pomóc w ustaleniu miejsc, w których warto pozostawić maszt z fotoradarem. Poza wyzwalaniem lampy błyskowej fotoimitator jest w stanie zapisywać zmierzone prędkości oraz czas pomiarów, pozwalając na określenie, jak często na danym odcinku drogi kierowcy przekraczają dozwoloną prędkość.
Możliwość podłączenia opcjonalnego modemu GSM ułatwia dostęp do zebranych wyników. Do fotoimitatora można także podłączyć zewnętrzne wskaźniki prędkości.
Emitowana wiązka promieniowania o częstotliwości 24,125 GHz sprawia, że kierowcy używający antyradarów są informowani, że w najbliższym maszcie znajduje się aktywny radar.
Drugi polski tupolew omal się nie rozbił. Specpułk odtajni raport?
Podczas lotu szkolnego 17 lutego drugi polski samolot Tu-154M był bliski katastrofy. Dowództwo 36. Specpułku, który zajmuje się transportem polskich VIP-ów, chce ujawnić raport dotyczący incydentu
17 lutego „bliźniak" samolotu, który rozbił się 10 kwietnia 2010 pod Smoleńskiem wykonywał lot treningowy, korzystając z lotniska wojskowego w Mińsku Mazowieckim koło Warszawy. Piloci ćwiczyli starty i podejścia do lądowania. Na pokładzie samolotu znajdowała się czteroosobowa załoga; za sterem siedział instruktor i jeden z kursantów.
W pewnym momencie samolot zaczął niebezpiecznie tracić siłę nośną. Według polityki.pl błąd popełnił pilot-instruktor, który na wysokości zaledwie kilkudziesięciu metrów „schował" klapy w skrzydłach.
Przed katastrofą samolotu załogę uchronił technik, który wykazał się refleksem. – Co z podwoziem?! – miał krzyknąć tuż po popełnieniu błędu przez instruktora. Instruktor zdążył w porę przestawić klapy i zwiększyć siłę nośną maszyny.
Sprawa ujrzała światło dzienne tego samego dnia, po przeglądzie rejestratora lotów. Zapisał on efekty błędu instruktora. Zdarzenie przez miesiąc badała komisja powołana przez dowódcę 36. Specjalnego Pułku Lotnictwa Transportowego, płk. Mirosława Jemielniaka.
Raport w ostatecznej wersji został zatwierdzony 23 marca. W przeciwieństwie do wszystkich innych raportów tego typu, raport dotyczący tego lotu został opatrzony klauzulą niejawności.
Pilot-instruktor został na razie odsunięty od lotów. Jak podaje "Polityka", będzie musiał wykonać lot sprawdzający jego kwalifikacje.
KLIKOJCIEC - 24 Marzec 2011, 20:07 Że mamy pilotów do d...y? garny - 24 Marzec 2011, 20:12 Niebo nad WRO też szlifowali do bólu - 16 stycznia - podobno piękny LOW PAS zrobili nad Strachowicami Przedwczoraj też ćwiczyli podejścia lukaszr - 24 Marzec 2011, 20:21 Łatwiej by było powiedzieć co w tym kraju mamy nie do doopy.garny - 25 Marzec 2011, 08:00 Trochę to gdybanie będzie, ale czy to jest tak, że instruktor dał doopy czy instruowany się zagapił, a ten tego nie wyłapał? Tak czy siak źle bardzo, ale dobrze, że nie zezłomowali kolejnego tutka, bo fajnie wygląda jak leci - szczególnie nisko Taki polski er fors łan delpiero - 26 Marzec 2011, 16:18
Cytat:
W prima aprilis wyłączą 370 fotoradarów!
Pierwszego kwietnia ponad 370 fotoradarów strzegących brytyjskich dróg zostanie wyłączonych. To nie żart drogowców, tylko konsekwencja rządowego cięcia budżetów.
Fotoradary przy brytyjskich drogach rosły jak grzyby po deszczu. Każde z urządzeń nie tylko strzegło porządku, ale również generowało potężne przychody do lokalnych skarbców. Ustawianie kolejnych urządzeń pomiarowych nie stanowiło problemu, gdyż rząd nie szczędził środków na rozbudowę i rozwój sieci automatycznej kontroli prędkości.
Po zmianie rządu zrewolucjonizowano także budżety na fotoradary. Od pierwszego kwietnia będą za nie odpowiedzialne lokalne samorządy. Na rezultat nie trzeba było długo czekać. Kolejne regiony Wielkiej Brytanii informowały, że zamierzają wyłączyć kolejne fotoradary.
W West Midlands aż 200 z 307 fotoradarów zostanie wyłączonych – informuje "Sunday Times". Łącznie pomiary przestanie prowadzić 370 urządzeń. Liczba masztów na fotoradary nie ulegnie jednak drastycznej zmianie. W większości przypadków zarządcy dróg ograniczą się do wyjęcia aparatury pomiarowej.
Liczba mandatów z pewnością nie spadnie w Szkocji. "Sunday Times" podał, że w północnej części Wielkiej Brytanii żaden z 233 fotoradarów nie zaprzestanie pracy.
LINKbzyq_74 - 28 Marzec 2011, 07:30 U nas takie info będzie 1 kwietnia
Dziwni Brytyjczycy, niech przyjadą do Nas, gdzie kasa z leje się strumieniami OJCIEC - 30 Marzec 2011, 09:56
Cytat:
Nie stracisz prawa jazdy po cukierku z likierem
Policja nie może zabrać prawa jazdy, jeśli alkomat dał pozytywny wynik, a powtórzone badanie nie wykazało alkoholu - pisze Ziemowit Nowak w "Gazecie Wyborczej".
To decyzja MSWiA po artykule "Gazety Wyborczej".
Opisano w nim przypadek kierowcy, któremu pomiar alkomatem wykazał 0,3 promila alkoholu. Kiedy ten poprosił o kolejne badanie, wykazało ono już wynik 0,0.
Mimo to policjanci zabrali mu prawo jazdy, uznając że rozstrzygnąć powinien sąd. Ten uniewinnił kierowcę, który jak się okazało, przed wyjściem z domu płukał usta płynem.
Policjanci z "drogówki" codziennie czuwają nad bezpieczeństwem użytkowników dróg – kontrolują m.in. prędkość pojazdów i trzeźwość kierowców oraz sprawdzają stan techniczny samochodów. Szczególną uwagę zwracają na sposób przewożenia pasażerów, zwłaszcza dzieci. Prezentujemy fotorelację z kontroli drogowej prowadzonej przez warmińsko-mazurskich policjantów.
LINKtqmeh - 30 Marzec 2011, 18:13 Dobrze, że po zimie, Alfy już nie będą gubiły kół.Qbek - 30 Marzec 2011, 23:41
Cytat:
"Wal po osobówce". Szokujące nagrania ze szkoleń kierowców
Walcie po osobówce, jest poniżej waszych nóg - m.in. takie instrukcje dot. poruszania się tirem na drodze mogą usłyszeć uczestnicy szkoleń dla kierowców tirów. Do szokujących obrazów z życia i szkoleń kierowców tirów dotarł reporter "Prosto z Polski". Szczegóły bulwersującego instruktażu w czwartkowym programie.
Na obowiązkowych szkoleniach kierowców tirów organizowanych przez Ogólnopolskie Zrzeszenie Pracodawców Transportu Drogowego ich uczestnicy uczą się m.in., jak fałszować podpisy i poświadczać nieprawdę w dokumentach. Z góry mogą bowiem podpisać, że uczestniczyli w szkoleniu bez konieczności chodzenia na zajęcia. Szkolenia powinny trwać 35 godzin, w rzeczywistości trwają znacznie krócej.
OZPTD ma praktycznie monopol na szkolenia kierowców ciężarówek w Polsce. Reporter magazynu "Prosto z Polski" dotarł do nagrań, które jednoznacznie potwierdzają skandaliczny sposób prowadzenia szkoleń.
"I tak spier...li z wypadku"
Ich uczestnicy dostają instrukcje, jak rozpychać się tirem na drodze. Wykładowcy nakłaniają ich, aby w razie zagrożenia na drogach nie narażali ładunku, tylko powodowali wypadek. Mają "walić po osobówce", bo jest "poniżej nóg", poza tym "osobówka i tak spier...li z wypadku".
Kierowcy słyszą też na szkoleniach niewybredne teksty o kierowcach samochodów osobowych i ostrzeżenia, by uważać na prostytutki, bo jak policja znajdzie u niej narkotyki, to kierowca, który z nią obcował, "pójdzie siedzieć".
Na kursach kierowcy dowiadują się również jak oszukać policjanta, gdy jedzie się przeładowanym samochodem.
Nagrania, które dokumentują patologiczne szkolenia kierowców zawodowych w ramach obowiązkowych szkoleń okresowych zostały wykonane w grudniu i styczniu w kilku ośrodkach szkoleniowych w Polsce - Kielcach, Kościerzynie i Bralinie.
- To coś, z czego nie potrafię się otrząsnąć - wspomina uczestnik szkoleń dla kierowców TIR-a, z którym rozmawiał reporter "Prosto z Polski".
A musi je obowiązkowo przejść każdy kierowca tira co pięć lat (w sumie w Polsce jest 720 tys. kierowców z uprawnieniem do prowadzenia ciężarówek).
Tragiczne wypadki
Nieprawidłowości w szkoleniu tirów szokują tym bardziej, że do wypadków z udziałem tych pojazdów dochodzi bardzo często, a ich konsekwencje są tragiczne. Ostatnio w Bydgoszczy rozpędzona ciężarówka zmiażdżyła samochód osobowy stojący na czerwonym świetle, w który zginęło 1,5 roczne dziecko.
Z nieoficjalnych informacji, do których dotarli dziennikarze TVN24 wynika, że samochód miał niesprawny układ hamulcowy i brak ważnych badań technicznych.
LINKpiotreg - 31 Marzec 2011, 08:16 No to teraz kierowcy dużych nie będą mieli łatwego życia...
Rzec można, że prasa nie będzie im teraz sprzyjać...
Osobie, która prowadzi tego typu szkolenia w ten sposób, dożywotnio odebrałbym jej uprawnienia na udział w tego typu imprezach
Dodatkowo skierowałbym na przymusowe leczenie wksek - 31 Marzec 2011, 09:44 O 17:10 obszerny artykuł na ten temat w TVN 24.OJCIEC - 31 Marzec 2011, 10:34 Właśnie to przeczytałem. Szokujące piotreg - 31 Marzec 2011, 12:19 Szokujące to mało powiedziane. Sprawa powinna otrzeć się o wymiar sprawiedliwości - to jest nawoływanie do... hmmm... jak to nazwać... Nawoływanie do czegoś strasznego Tak żeby nie użyć zbyt mocnych słów
A ponieważ tego typu szkolenia są obowiązkowe, mają charakter "państwowy", prowadzący powinien ponieść surowe konsekwencje PieTrzaK - 31 Marzec 2011, 14:51
Cytat:
INSTRUKTORZY KIEROWCÓW ZWOLNIENI
Trzech instruktorów, których nagrał reporter „Prosto z Polski”, nie prowadzi już szkoleń kierowców tirów. Zostali zwolnieni. - Nie można zatrudniać tak nieodpowiedzialnych ludzi, właściwie namawiających do przestępstwa – mówi prezes Ogólnopolskiego Związku Pracodawców Transportu Drogowego Bogusław Milewski.
Na obowiązkowych szkoleniach kierowców tirów organizowanych przez Ogólnopolskie Zrzeszenie Pracodawców Transportu Drogowego ich uczestnicy uczyli się m.in., jak fałszować podpisy i poświadczać nieprawdę w dokumentach. Nagrania z udziałem trzech instruktorów zarejestrował reporter „Prosto z Polski”. Cała trójka już dla OZPTD nie pracuje.
"Nie można zatrudniać tak nieodpowiedzialnych ludzi"
- Wczoraj powiadomiliśmy wojewódzkie urzędy, że rozwiązujemy z nimi umowy. Nie można zatrudniać tak nieodpowiedzialnych ludzi – mówi prezes OZPTD Bogusław Milewski. Według niego podobnych przypadków może być więcej. - Myślę, że jeżeli by się przyjrzeć wszystkim ośrodkom szkoleniowym, to wierzchołek góry lodowej. Dobrze się stało, że w końcu sprawy zostaną oczyszczone – stwierdził.
Pytany, czy problem tkwi w doborze ludzi, przypomniał, że w zwolnionej właśnie trójce znalazł się prezes firmy transportowej i dwóch byłych policjantów, czyli – przynajmniej teoretycznie „ludzie doświadczeni, sprawdzeni, wiedzą co to bezpieczeństwo”. Jeden z nich będzie się od decyzji OZPTD odwoływał.
Więcej na temat nieprawidłowości w szkoleniu kierowców TIR-ów w czwartek w programie "Prosto z Polski" o godz. 17.10.
Linkpiotreg - 31 Marzec 2011, 15:23 Były Policjant wksek - 31 Marzec 2011, 15:24 Coraz ciekawszy ten news dnia Czekamy co dalej.OJCIEC - 31 Marzec 2011, 16:02
piotreg napisał/a:
Były Policjant
**** nóż się w kieszeni otwiera PieTrzaK - 4 Kwiecień 2011, 15:05
Cytat:
Kolejne kradzione auto odzyskali sejneńscy policjanci.
Audi kierował 21-letni Litwin. O dalszym jego losie zdecyduje dzisiaj sąd.
W nocy z piątku na sobotę policjanci z Sejn patrolując drogę prowadzącą w kierunku granicy zatrzymali do kontroli drogowej audi. Za kierownicą samochodu siedział 21-letni obywatel Litwy. Mężczyzna nie posiadał żadnych dokumentów na pojazd. Okazał jedynie swój dowód osobisty.
To wzbudziło podejrzenie mundurowych, że samochód może być kradziony. Poprosili więc kierowcę, aby wyłączył silnik i oddał im kluczyki. Wtedy 21-latek posłusznie wyjął ze stacyjki śrubokręt i wręczył go funkcjonariuszom.
Po sprawdzeniu pojazdu i tablic rejestracyjnych w policyjnej bazie danych przypuszczenia mundurowych się potwierdziły. Okazało się, że warte blisko 36 tysięcy złotych audi zginęło na terenie Belgii, natomiast tablice skradziono na Litwie.
Kierowca został zatrzymany i trafił do policyjnego aresztu. Tłumaczył mundurowym, że gdyby wiedział, że samochód jest kradziony nigdy by do niego nie wsiadł. Teraz ze swojego postępowania będzie tłumaczył się przed sądem.
Policjanci z radomskiej drogówki do nadzoru dróg na terenie miasta i powiatu będą wykorzystywać tzw. ruchome stanowisko dowodzenia, które jest na wyposażeniu Komendy Wojewódzkiej Policji w Radomiu.
Od ubiegłego roku Komenda Wojewódzka Policji w Radomiu dysponuje ruchomym stanowiskiem dowodzenia. Dotychczas specjalistyczny pojazd na bazie Forda Transita wykorzystywany był m.in. w czasie zabezpieczeń imprez sportowych przez funkcjonariuszy z radomskiego Samodzielnego Pododdziału Prewencji Policji. Sprawdził się także w czasie powodzi na terenie Lipska i Zwolenia.
Na wyposażeniu samochodu znajdują się komputery, system łączności bezprzewodowej oraz kamery, zarówno stacjonarne – na specjalnych wysuwanym maszcie, jak i przenośne, które można zamontować z znacznej odległości od radiowozu.
To właśnie te kamery będą wykorzystywane przez policjantów z radomskiej drogówki do nadzoru dróg na terenie miasta i powiatu. Pierwsza próba auta odbyła się przy wiadukcie na ul. Słowackiego w Radomiu, gdzie już kilka razy dochodziło do groźnych wypadków.
W pobliżu przejścia dla pieszych zamontowano kamerę, dzięki której policjanci na monitorach w stanowisku dowodzenia mogli obserwować zarówno pojazdy, jak i pieszych. Kierowcy łamiący przepisy ruchu drogowego byli nagrywani, a po drugiej stronie wiaduktu zatrzymywani przez kolejny patrol i od razu karani mandatami. Kierowcy, którzy nie wierzyli, iż przekroczyli przepisy, mogli od razu zapoznać się z nagraniem.
Ruchome stanowisko dowodzenia będzie systematycznie wykorzystywane do nadzoru nad najbardziej niebezpiecznymi skrzyżowaniami i drogami w Radomiu i powiecie radomskim.
10-letni chłopiec z województwa opolskiego włamał się do sejfu w domu kolegi i ukradł z niego 12 tys. złotych. Mamie tłumaczył, że zarobił je na budowie. Kobieta kupiła za nie meble i świnię na rodzinne uroczystości pierwszokomunijne, teraz usłyszy zarzuty paserstwa.
Zgłoszenie kradzieży policjanci otrzymali 5 kwietnia od jednego z mieszkańców wsi Żużela (woj. opolskie). Donosił on, że 10-letni kolega jego syna wykorzystał zostawiony w domowym sejfie klucz i ukradł z niego 12 tys. zł odłożonych na zakup mebli.
Policjanci zajęli się sprawą i potwierdzili jego przypuszczenia. Chłopiec przyznał, że zauważył w jednym z pomieszczeń sejf, a w nim klucz. 10-latek skorzystał z okazji i ukradł pieniądze złożone w środku - najpierw 1 tys. zł, przy następnej okazji resztę. W sumie 12 tys. złotych.
"Syn pracował na budowie"
Funkcjonariuszy zastanowiła reakcja matki. Kobieta znalazła pieniądze w rzeczach syna, potem przyjęła jego tłumaczenia, że zarobił je na budowie domków. Nie wnikając w szczegóły zagospodarowała to, co zostało, na zakup mebli, świni na komunię oraz wykładziny.
Sprawa 10-latka trafi do sądu rodzinnego w Strzelcach Opolskich. Matce zostaną postawione zarzuty paserstwa, bowiem - jak oceniają policjanci - wiedziała lub mogła przypuszczać, że pieniądze mogą pochodzić z kradzieży.
Kierowcy muszą mieć się na baczności. Liczba pojazdów z urządzeniami rejestrująco-pomiarowymi rośnie w zastraszającym tempie.
Na polskich drogach wiele aut klasy średniej występuje już w roli nieoznakowanych radiowozów – najczęściej stosowanym orężem przeciwko piratom są Passaty, Mondeo, Vectry, Octavie i Superby. Kilkusekundowe nagranie wystarczy, by policjant mógł ukarać kierowcę za przekroczenie dozwolonej prędkości lub złamanie innych przepisów.
Nieoznakowane radiowozy z kamerami krążą także po drogach innych krajów Europy. Uważny i spostrzegawczy kierowcy, szczególnie w dzień, są w stanie rozpoznać policyjne auta. W przypadku motocykli czujność kierujących jest zwykle uśpiona. Mało kto spodziewa się, że jednoślad może być wyposażony w radar lub kamerę.
Policja nie rezygnuje jednak również z dwukołowych, nieoznakowanych radiowozów. We Francji rozpisano przetarg na dostawę niewielkich i łatwych do ukrycia radarów przeznaczonych dla jednośladów - informuje serwis motorbiker.org powołując się na "Auto Plus".
Sprzęt ma pozwolić na prowadzenie pomiarów o każdej porze dnia i nocy. Latem rozpoczną się półroczne testy zestawów dostarczonych przez trzech wybranych producentów. Zostanie wybrany najlepszy z nich, który trafi do policyjnych jednośladów pod koniec bieżącego roku.
Motocykle będą mierzyły prędkość, jadąc za innym pojazdem. Niewykluczone, że już w przyszłym roku urządzenia będą nagrywały auta nadjeżdżające z przeciwnej strony.
Budowlańcy pracujący we wsi Galwiecie koło Gołdapi (woj. warmińsko-mazurskie), zamiast zająć się pracą, założyli się o to, czy uda się przejechać przez bagno 30-tonową koparką. Wynik był do przewidzenia. Koparka w połowie drogi utknęła w bagiennej otchłani. Prace stanęły na 5 dni! Maszynę wydobyto dopiero po ściągnięciu ciężkiego sprzętu.
– Jak tonęła, to koparkowy tak uciekał, że skręcił w kolanie nogę – mówi Wiesław Mańkowski (59 l.), mieszkaniec wsi.
Pijany podał się za kierowcę i... odjechał z pasażerami
Ponad cztery promile alkoholu we krwi miał kierowca autobusu, w którym jechali pasażerowie. Mężczyzna spowodował kolizję i został zatrzymany przez policję.
Do zdarzenia doszło w poniedziałek wieczorem w Rudzie Śląskiej. Na jednym z przystanków do autobusu linii 255, jadącego z dzielnicy Godula do Halemby, wsiadł młody mężczyzna. Powiedział kierowcy, że jest "nowym pracownikiem firmy" i szef przysłał go, aby mógł się zapoznać z trasą.
Ten, mimo że nie potwierdził tej informacji u swoich przełożonych, pozwolił mężczyźnie kierować autobusem.
Chwilę po tym, jak nowy "kierowca" ruszył z przystanku, podczas skręcania w prawo zahaczył autobusem o znak drogowy i barierki oddzielające chodnik od jezdni. Na szczęście żadnemu z pasażerów nic się nie stało.
Trafił do aresztu
Policjanci zatrzymali kierowcę autobusu. Okazał się nim 29-letni mieszkaniec Rudy Śląskiej. Badanie stanu trzeźwości wykazało, że miał ponad 4 promile alkoholu we krwi.
Mężczyzna posiadał również sądowy zakaz prowadzenia pojazdów.
29-latek został zatrzymany w policyjnym areszcie, a po wytrzeźwieniu usłyszał zarzuty. Grożą mu trzy lata więzienia.
Jedziesz spokojnie autostradą, kiedy nagle w oddali widzisz przód innego auta, który zbliża się tą samą jezdnią. Ktoś go holuje? Jedzie pod prąd? Nie tym razem. Ten kierowca pędził 80 km/h jadąc... tyłem.
Jak podaje serwis Jalopnik, pewien mężczyzna nagrał nietypowe zdarzenie, kiedy jechał autostradą w Sanford na Florydzie.
W pewnym momencie w oddali pojawia się na tej samej jezdni inny samochód, ale problem w tym, że widać było nie jego tył, a przód. W pierwszym momencie można by pomyśleć, że auto jest holowane na tzw. "motylu" albo, co gorsza, pomylił kierunki i jedzie pod prąd.
Po zbliżeniu się obu aut widać jednak, że tamten pojazd jedzie w tym samym, właściwym kierunku, tyle tylko że... tyłem. W dodatku jego prędkość wynosi niemal 80 km/h.
Nie wiadomo jak zakończyła się ta szalona podróż, ani dlaczego kierowca podróżował w ten sposób. Świadek podał jedynie, że kierującym był około 30-letni mężczyzna, a na fotelu pasażera siedział nastolatek.
Film z jazdy tyłem po autostradzie można obejrzeć poniżej:
Linkwksek - 7 Kwiecień 2011, 19:19 A co to na blacie leży OJCIEC - 7 Kwiecień 2011, 19:52 Jakiś Vector. To Stany, więc na legalu OJCIEC - 13 Kwiecień 2011, 13:07 Hmm, sam nie wiem, co o tym sądzić
Cytat:
Tablice na wieki wieków
Samochody będą miały jeden numer rejestracyjny przez cały okres użytkowania. Zmiany, które chce wprowadzić resort spraw wewnętrznych i administracji, powinny wejść w życie wiosną przyszłego roku - awizuje "Dziennik Gazeta Prawna".
Zgodnie z projektem ustawy o Centralnej Ewidencji Pojazdów i Kierowców, kupujący używane auto nie będzie musiał występować o nowe tablice. Tym samym numery aut nie będą już powiązane z powiatem, w którym samochód jest zarejestrowany. Dla kierowców oznacza to oszczędności, bo nie zapłacą za przerejestrowanie, ale dla powiatów - ograniczenie dochodów, bo te opłaty trafiały do ich budżetów.
W przypadku tablic indywidualnych dotychczasowy właściciel będzie mógł je zachować i wykorzystać do innego auta. Projektowana ustawa ma również przyspieszyć rejestrację samochodów sprowadzanych z obszaru UE, dzięki wprowadzeniu jednego okienka rejestracyjnego. Nowe przepisy jeszcze w tym miesiącu trafią do Komitetu Stałego Rady Ministrów - czytamy w publikacji "Dziennika Gazety Prawnej".
Linkgarny - 13 Kwiecień 2011, 15:50 Ale będzie burdel Zero aktualizacji danych w CEPIKU Dudi - 13 Kwiecień 2011, 20:17 Niekoniecznie burdel. Z tego co wiem, to w Anglii każdy samochód dostaje swój nr rejestracyjny po zjechaniu z taśmy produkcyjnej i jest do niego przypisywany dożywotnio. Jak kupujesz samochód to tylko zawiadamiasz (nawet telefonicznie), że kupiłeś auto danej marki o danym nr rejestracyjnym, podajesz swoje dane i to wszystko. Uważam osobiście, że jest to dużo lepszy system niż bieganie do starostwa, czekanie w kolejkach i oglądanie kwaśnych min zmęczonych pracą urzędasów Chociaż biorąc pod uwagę szeroko rozwinięty intelekt naszych rządzących... tadekj87 - 13 Kwiecień 2011, 20:47 Podobnie jak Dudi napisał, jest np. w Szwajcarii. Dostajesz tablicę z skrótem kantonu, a jak masz kilka samochodów to jest jakieś dodatkowe oznaczenie typu U, czy jakoś tak... A Szwajcaria jest raczej dobrze zorganizowana DarioG - 13 Kwiecień 2011, 21:12
Dudi napisał/a:
Uważam osobiście, że jest to dużo lepszy system niż bieganie do starostwa, czekanie w kolejkach i oglądanie kwaśnych min zmęczonych pracą urzędasów.
Tak było z 5 lat wstecz, teraz dzwonisz, umawiasz się na konkretny dzień, godzinę i masz z bańki. Ostatnio poszedłem w ciemno do urzędu około 7:30 co by zarejestrować nowy nabytek, i ku mojemu zdziwieniu byłem 3. Co do samego pomysłu, średnio mi się podoba.Dudi - 13 Kwiecień 2011, 21:40 To albo Ty masz szczęście, albo ja mam pecha. Ostatni raz byłem tam pod koniec lutego wyrejestrować sprzedane auto. Chodziło o dwie pieczątki pod umową, których samo wbicie zajęło mniej niż 0,5min, ale w kolejce spędziłem ponad 30min. Poprzednich wizyt w starostwie też nie wspominam zbyt wesoło. Co do umawiania się na konkretną godzinę, to szczerze mówiąc pierwsze słyszę, ale nawet jeśli, to jak trafisz na kilku takich, którzy też akurat przyszli w ciemno i już tam siedzą i czekają, a Ty nagle wpadniesz i powiesz, że byłeś umówiony telefonicznie i wchodzisz przed nimi, to Cię tam poćwiartują i zjedzą na miejscu... To takie polskie! jojo - 13 Kwiecień 2011, 23:21 Może o to tu chodzi, aby nieco obłaskawić dużą i dostającą ciągle po d... "grupę interesu", jednocześnie koszty akcji przerzucając na samorządy
Poza tym sam pomysł jak dla mnie ok. - po prostu zalegalizowanie tego co już teraz ma miejsce. Osobiście nie widzę żadnych korzyści z wizyty w WK, kosztującej mnie te 100, czy 200zł na nowy numerek, na którym mi specjalnie nie zależy, szczególnie że do tego muszę na to poświęcić dniówkę pracy, więc jestem 2x w plecy. Pół biedy jeszcze jakby blachy były własnością kupującego, a tutaj jest tak, że płacisz i nadal nie masz. W takiej sytuacji uczciwie by było gdyby państwo za blachy zapłaciło samo (skoro to ono życzy sobie przerejestrowywania).
Jeszcze tylko przeniesienie OC z samochodu na kierowcę (firmy ubezpieczeniowe powinny się ucieszyć, bo podobno polisy OC przynoszą same straty) albo chociaż wprowadzenie możliwości wyrejestrowania samochodu i jak to ktoś kiedyś wszystkim życzył - będzie żyło się lepiej piotreg - 14 Kwiecień 2011, 06:10 Mnie się pomysł nie podoba. Postaw auto na obcych blachach na noc na jakimś blokowisku w innym mieście. Zaraz Ci porysują... bo kibicie się nie lubią, bo to, bo tamto...jojo - 14 Kwiecień 2011, 08:49 Hmm, no ale właśnie po tych zmianach blachy nie będą zdradzały miejsca zamieszkania właściciela pojazdu... Chyba że czegoś nie zrozumiałem OJCIEC - 14 Kwiecień 2011, 08:50 No właśnie jak były blachi regionalne, to przynajmniej wiedziałeś z kim masz do czynienia
Ja zawsze jestem nieco bardziej tolerancyjny i uprzejmy dla przyjezdnych, niż dla naszych miejscowych cwaniaków jojo - 14 Kwiecień 2011, 09:21 Wiadomo, że jak 2 literki to miastowy, a jak 3 to wsiowy phonemaniac - 14 Kwiecień 2011, 09:33
jojo napisał/a:
(...) a jak 3 to wsiowy
No dziękuję za uznanie garny - 14 Kwiecień 2011, 09:34 Idea może i słuszna, ale jakoś nie wierzę w to, że równie karnie jak Brytyjczycy będziemy meldować o zakupie samochodu. Nawet, jeżeli będzie za to kara to jestem pewien, że znajdzie się grupa, która będzie liczyła, że tego się nie da wykryć i tym spowoduje zamęt.
Cieszę się, bo ostatnio rejestrowałem samochód i na kilka lat, jak sądzę, mam spokój, więc wszelka radosna twórczość zdąży okrzepnąć, a radośni twórcy zdążą wydać kilka autonowelizacji, co powinno zbliżyć jakość tego przepisu do norm EU.
Dla całkowitego rozwiania wątpliwości - jestem człowiekiem małej wiary w dokonania polskich ustawodawców w ogóle, a jeżeli chodzi o infrastrukturę, drogownictwo, transport itp. to nawet jeszcze bardziej. Misial - 14 Kwiecień 2011, 09:51 garny, ale może to by było właśnie dobre jak w UK... tablice przypisane do auta... i marzyło by mi się, że jadąc na przegląd diagnosta wpisuje aktualny przebieg auta... później przed kupnem innego auta, podjechałbyś na stację i zobaczył historię przebiegu... i już by nie było wałków, że diesle z przebiegami tylko do 140 tys. km, a benzyniaki do 70 tys. km... bo ładnie wygląda...
Ustawodawcom zaproponowałbym jeszcze rozwiązanie duńskie... jakże praktyczne garny - 14 Kwiecień 2011, 09:53 To jest bardzo dobre rozwiązanie, tylko pytanie czy My jako społeczeństwo dorośliśmy do niego. Z jednej strony respektuję przepisy (no większość), a z drugiej budzi się we mnie bunt jak widzę debilizmy w postaci np. przepisów dot. aut z kratką - mam takie, i dla odliczenia vat-u jest ono ciężarówką, a dla amortyzacji przy podatku dochodowym już nie, a to wszystko w majestacie prawa. Sorry za OT, ale tym żyję od kilku dni.garny - 14 Kwiecień 2011, 09:56
Cytat:
Bramki na A4: opłaty za jazdę z Wrocławia do Gliwic
"Polska Dziennik Zachodni": Wiadomo już, że wyznaczony na styczeń przyszłego roku termin wprowadzenia odpłatności na autostradzie A4 do Wrocławia nie zostanie przesunięty. Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad zaczęła właśnie budować na Śląsku system poboru opłat.
Przy wjeździe na A4 przy ul. Rybnickiej w Gliwicach (na węźle Bojków) drogowcy już zwężają drogę, by postawić tu bramkę. Kolejne takie punkty na trasie znajdą się przy węzłach Ostropa oraz Kleszczów, a w drugim kierunku - w okolicy węzła Gliwice-Sośnica.
Ale bez obaw! Postawienie bramek na wjazdach nie oznacza, że rząd wycofał się z obietnic darmowej A4 w ruchu lokalnym. W punktach tych będą bowiem wydawane tzw. bilety zerowe. "Zerówki" otrzymają wszyscy kierowcy, niezależnie od tego, czy są ze Śląska czy z innych regionów Polski.
- Wjeżdżając na A4 dostaniemy bilet i dopiero zjeżdżając z autostrady zostanie naliczona opłata zgodna z liczbą przejechanych kilometrów. Bilety pozwolą więc na sprawdzenie, gdzie kierowca faktycznie włączył się do ruchu - mówi Dorota Marzyńska, rzecznik katowickiego oddziału Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad.
Odcinek przebiegający przez Gliwice objęty będzie tzw. stawką zerową. Opłata naliczana będzie od Kleszczowa, nawet jeśli na A4 faktycznie wjedziemy np. na węźle Bojków.
Jadąc z Wrocławia do Krakowa dostaniemy bilet wjeżdżając na A4 i rozliczymy się z niego na tzw. placu poboru opłat w rejonie węzła Gliwice-Sośnica. Kolejne bramki napotkamy w Brzęczkowicach, tak jak do tej pory. System ten nie dotyczy samochodów ciężarowych i autobusów. Te zostaną objęte elektronicznym systemem poboru opłat od 1 lipca 2011 roku...
ŹRÓDŁOpiotreg - 14 Kwiecień 2011, 09:59 Na otarcie łez wam powiem, że bramki na A4 na odcinku Wrocław - Gliwice stanąć miały dobrych 5. lat temu, więc i tak sobie pokorzystaliśmy...
jojo napisał/a:
Hmm, no ale właśnie po tych zmianach blachy nie będą zdradzały miejsca zamieszkania właściciela pojazdu... Chyba że czegoś nie zrozumiałem
Kilku moich znajomych, którzy latają na DW, parkując w obcych, dużych miastach, na parkingach publicznych (blokowiska) niestety wyjechało z rysami na karoserii. Przypadek Nie... idzie idiota i patrzy DW... w jego małym łbie pojawia się od razu hasło Śląsk Wrocław i już... to miałem na myśli.OJCIEC - 16 Kwiecień 2011, 10:32 A ta zmiana mi akurat pasuje
Cytat:
Jazda bez dokumentów legalna
Kierowcy nie będą musieli wozić ze sobą dokumentów od auta, dowodu ubezpieczenia czy nawet prawa jazdy - pisze "Dziennik Gazeta Prawna".
Wszystkie te dane policja znajdzie w swoim komputerze podczas kontroli. Oprócz tego kierowca, który zda egzamin praktyczny na prawo jazdy, będzie mógł od razu, bez czekania na dokument, wsiąść za kierownicę.
To jedno z założeń projektu ustawy o Centralnej Ewidencji Kierowców i Centralnej Ewidencji Pojazdów. Jeszcze w tym miesiącu zajmie się nim Komitet Stały Rady Ministrów.
Nowe przepisy mają wejść w życie rok po ogłoszeniu. Projekt trafi do parlamentu jeszcze przed wakacjami.
Nie... idzie idiota i patrzy DW... w jego małym łbie pojawia się od razu hasło Śląsk Wrocław i już... to miałem na myśli.
lukaszr - 16 Kwiecień 2011, 11:02 Niektórym to naprawdę powinni pozabierać prawo jazdy i jeszcze ich zamknąć w izolatce.
bicker5 - 17 Kwiecień 2011, 21:33 Było już. A o postępowaniu funkcjonariusza zatrzymującego to nawet się nie będę wypowiadał, bo spowodował większe zagrożenie niż to to całe towarzystwo co przeleciało przez skrzyżowanie na ciemno pomarańczowym.wksek - 18 Kwiecień 2011, 21:22
Cytat:
Koniec bezpłatnych autostrad w Niemczech?
Niemieckie ministerstwo transportu przyznało, że rozważa wprowadzenie opłat za korzystanie z autostrad. Budżet państwa zarobiłby na tym miliardy euro.
Przedstawiciele ministerstwa jeszcze w piątek zapewniali, że w Niemczech nie będzie opłat za autostrady. Dziennik "Bild" dotarł jednak do dokumentów, z których wynika, że takie rozwiązanie jest brane pod uwagę. Ministerstwo przygotowało nawet kalkulacje. W najtańszym wariancie kierowcy samochodów osobowych mieliby płacić 80 euro rocznie, w najdroższym aż 365. Winiety dziesięciodniowe mogłyby kosztować od 10 do 45 euro. Nie ma wątpliwości, że wprowadzenie opłat odbije się negatywnie na popularności rządu.
Niemieccy kierowcy obciążeni są już wieloma podatkami. Eksperci przypominają jednak, że tylko cześć z tych pieniędzy idzie na utrzymanie dróg. Reszta zasila m.in. system emerytalny.
Niemcy dysponują obecnie najlepszą siecią autostradową w Europie. Drogi tego typu mają łączną długość ponad 12 tysięcy kilometrów. Są bezpłatne, a na wielu odcinkach nie obowiązuje nawet ograniczenie prędkości.
Na widok fotoradaru wielu kierowców reaguje w podobny sposób. Zdecydowanie naciska na hamulec. Czasami może to doprowadzić do tragedii.
Brytyjska policja rozpoczęła śledztwo w sprawie wypadku, do jakiego doszło w pobliżu busa z fotoradarem. Na jego widok 63-letni motocyklista zaczął intensywnie hamować.
Niestety podczas wytracania prędkości stracił panowanie nad maszyną i uderzył w centralną barierę. W wyniku odniesionych obrażeń poniósł śmierć na miejscu – podaje serwis motorcyclenews.com.
Funkcjonariusze zamierzają zweryfikować, czy fotoradar mógł odegrać jakąkolwiek rolę w zdarzeniu.
Zajmujący się szkoleniem motocyklistów Steve Craig mówi, że fotoradar był wielokrotnie widywany na zakręcie, przy którym doszło do tragedii. Urządzenie stało nieopodal miejsca, w którym dozwolona prędkość zmienia się z 50 na 70 mil/h - podaje serwis motorcyclenews.com.